To była taka refleksja, powstała na skutek określonego nastroju. Czasem miewam taką potrzebę, żeby rzucić w kąt Lema, Asimowa i przeżyć wielką przygodę. Niestety o dobrą przygodową pozycję naprawdę trudno i nie jest to tylko kwestią literatury SF. Weźmy na przykład kino, na kilka dobrych filmów przygodowych które powstały przypada jakieś kilkaset dobrych dramatów. Nie twierdzę oczywiście, że dramaty są czymś gorszym, przeciwnie uważam je za bardziej wartościową formułę, ale przygoda także jest potrzebna, a gdy chcę po nią sięgnąć zaczynają się schody, bo moja ręka natrafia na próżnię. Analogicznie jest z książkami Sf, w brew pozorom dużo łatwiej jest o dobrą powieść pełną głębokich filozoficznych przemyśleń, niż o czystą prawdziwą przygodę wysokiej jakości, nie będącą tworem w konwencji odmóżdżonej akcji.