Co Wy tak - starodawnie. Dobrze, może być. Ponieważ ciągle nie przerabiam, będzie wybiórczo.
Ogólne zaś - wszystko ładne. No, ale, no....
Zacznę od klarnecistki.
Z klarnetem jej do twarzy.
Kontynuując...
Steve Howe - Bachianas Brasileiras No.5 (Aria)
Coś mi się kićka we łbie, gdyż w tych Bachianach słyszę Vivaldiego.
Kontynuując...
Satriani, ładnie. Jak to Satriani. Z gitarą mu do twarzy. No i...buciki ma fajne.
A pętelka natarczywa będzie. Wokalnie do Caracass (pierwsze słyszę) i tego mojego rzęziołka nicuję.
Oraz urojonego Vivaldiego, znaczy skrzypiec. Czemuś, one z Vivaldim.
A konkretniej zdumiony jestem, jak czysto można nagłośnić koncert (fakt - kameralny).
Że pani po 60-tce ma ciągle tak jasny głos.
Warto też zwrócić uwagę na perkusistę. Choćby dlatego, że Irlandczyk.
http://en.wikipedia.org/wiki/Liam_GenockeyWiooo...
Steeleye Span - Betsy BellA miałem zupełnie inny numer, ciągle coś w dygresje wpędza. Ale to i tak lepsze niż depresje.