Gdzieś w tym wątku "Ktoś"(Deckard, albo Blady) napisał, iż w związku z tym, że religia wyrasta z filozofii, obie dziedziny pozostają we wzajemnej zależności. Być może trochę uproszcze, ale ta zależność przedstawia się mniej więcej tak(mam nadzieje, że nikt się nie obrazi) jak pokrewieństwo Homo Sapiens z innymi naczelnymi (wszak religii jest bez liku). Co do "filozofii chrześcijańskiej", to faktycznie ze względów praktycznych określenie to może służyć jako pewien skrót, natomiast większość ludzi(z którymi miałem do czynienia) używa go (niestety) w znaczeniu węższym tj. dla ujęcia dogmatycznej siatki tejże religii, że nie wspomnę o ewolucji chrześcijańskiego zaplecza filozoficznego - od mętnych poglądów gnostyków, przez Św. Augustyna, na Tomaszu z Akwinu skończywszy.
A nawiązując do tego co powiedział dzi, to nie jest tak, że współczesna nauka abstrahuje zupełnie od badań empirycznych (pewnie też nie to miałeś na myśli). Owszem, pewne fundamentalne ustalenia np. dla współczesnej fizyki opierane są na ekstrapolacji faktów i myślowych eksperymentach, ale dopiero empiria jest w stanie zweryfikowć dogłębnie określoną hipotezę czy też teorię (co nie oznacza, że wnioski współczesnych są całkowicie błędne). Dopóki to nie nastąpi jesteśmy zmuszeni korzystać z ustaleń, które podsuwa nam nasz
ratio( a może i fides). Poza tym weźmy genetykę, która jest prężnie rozwijającą się nauką, a która opiera się od samego początku na metodach doświadczalnych (od Mendla począwszy
). Dzi poruszył również kwestię naszego zaufania do tego co wiemy na pewno chłonąc zewsząd struminie danych, czyli zaufania do naszych władz poznawczych (a może zaufania co do prawdomówności naukowców), to jednak poruszane było już na łamach innych topic'ów tego forum wielokrotnie.
Chciałem jeszcze coś dopisać do wątku głównego tego topicu, ale jakoś nic mi do głowy nie przychodzi... zaraz, zaraz, a Daniken i prorok Henoch, którego "aniołowie" pojmali do śmigłowego sterowca ich "boskiego" dowódcy? To jest dopiero symbioza teologiczno-fantastyczna
.