PostNoble
Nie wiem, co znaczy słówko „post” dodawane teraz modnie do wszystkiego, ale pamiętam, że ząbki/wcięcia na semantycznym wytrychu o kryptonimie ”postmodernizm” wskazał mi sam ksiądz arcybiskup metropolita lubelski (dziś świętej pamięci,
http://www.remuszko.pl/blog.php/?p=381), który w „Gazecie Wyborczej” z przekąsem ogłosił, że wzorcem/standardem postmodernizmu jest dla niego „Imię róży” Umberto Eco. Jak wiadomo, zbiór w sensie teoriomnogościowym można definiować dwojako: przez podanie cechy wspólnej jego elementów, bądź poprzez wyliczenie tych elementów (co bywa żmudne w przypadku zbiorów mocy alef zero i wyższych; czytelnik zauważył, mam nadzieję, mą matematyczną skromność). Rzecz jasna, podanie jednego przykładu nie jest reprezentatywne, no, ale jednak sporo mówi w przypadku grubej genialnej księgi, którą swego czasu znałem na pamięć. W każdym razie dzięki tej nauce księdza arcybiskupa z miejsca polubiłem postmodernizm (cokolwiek ten termin oznacza)!
Dygresja nie tylko nie jest z drogi, jak rzekłby Mistrz-Golem, lecz odwrotnie, stanowi introdukcję do tytułowego pomysłu-postulatu (kopyrajt baj Mureszko, żeby potem nie było).
Uważam mianowicie, że należy utworzyć mechanizm komputerowo-portalowy (zwany dla skojarzeniowej prostoty PostAkademią), która przyznawałaby literackie PostNoble tym dziełom, które zwykłego Nobla dostać powinny, lecz nie zdążyły, bo autor tymczasem skonał. Takie literackie PostNoble powinny być przyznawane nie przez państwa, nie przez organizacje pozarzadowe, nie przez media/służby, tylko przez
arytmetykę.Prawo do zgłaszania kandydatur (trzech, na rybkę) powinni mieć absolutnie wszyscy płacący składki członkowie zarejestrowanych związków pisarskich (ze względu na siebie dorzuciłbym stowarzyszenia pismacze).
PostNoble powinny być przyznawane co roku w październiku, nie później niż tydzień po przyznaniu Nobli zwykłych.
PostNoble nie mogą być przyznane osobie żyjacej.
Wartość finansowa PostNobli powinna wynosić raczej nie więcej niż wartość finansowa Nobli zwykłych (marne kilka baniek).
Moje pierwsze trzy kandydatury:
Umberto Eco,
Stanisław Lem, a nad trzecią się zastanowię.
R.