Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 878 879 [880] 881 882 ... 1090
13186
Hyde Park / Re: Życie astronautów to nie jest bajka...
« dnia: Sierpnia 21, 2009, 12:09:06 am »
I w dodatku o oddech muszą dbać, biedaki...
http://news.bbc.co.uk/2/hi/asia-pacific/8180480.stm?bo=1

13187
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 21, 2009, 12:07:00 am »
Eeetam, solidny błąd merytoryczny z dziedziny ścisłej jak najbardziej godzi się przykryć licentią poeticą, wyszło jak należy ;).

13188
Lemosfera / Re: Lem i Samotność...
« dnia: Sierpnia 21, 2009, 12:03:21 am »
Moze to ten porwany kontekst ale Lema tu w ogole nie widze (przyznaje ze w dukajowym Lodzie i owszem odnalazlam slady)...samotnosc w towarzystwie pani ochroniarz...piekne;)

Przypuszczam, że to był po prostu Lem na miarę możliwości KTL'a ;)

13189
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 21, 2009, 12:00:42 am »
10 lat świetlnych i cztery galaktyki do przodu...

Tuś to się maźku zdemaskował jako tęgi humanista ;D.

Jak wiadomo najpierw używamy jednostki większej, a potem mniejszej np. rok i sześć niedziel, 3 mile z hakiem (choć ten "hak" u górali rożny bywa ;)), a galaktyki są "nieco" większe od 10 lat świetlnych (nasza Droga Mleczna ma np. około 100 000 lat świetlnych średnicy i  3000 l.ś. grubości).

Jak to mówią: kto pod kim dołki kopie ten sam gra w salopie ;).

13190
Lemosfera / Re: Lem i Samotność...
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 11:48:36 pm »
Że Lheński jest hybryda, zapewnił mnie sam Lewandowski, i mam to na piśmie ;).

Natomiast prawdą jest, że za dużo w tym fragmencie wątków pop, za mało Lema. W pierwszym czytaniu jakoś mniej to mnie raziło, ale teraz - zwałszcza wyrwane z kontekstu - wali to po oczach. Ta wyspa, ten "demiurg" iście komiksowy, ta (obowiazkowo atrakcyjna) pani ochroniarz (echo gibsonowskiej Molly?)...

Tym niemniej zamieściłem, bo zawsze to okołolemowska ciekawostka...

13191
Lemosfera / Re: Lem i Samotność...
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 08:56:25 pm »
- Nie ma stałej daty, ale to zawsze można poznać. Niebo przybiera wtedy granatowy odcień, a wiatr cichnie. Morze jest spokojne, jednak czuć, jak prądy oceaniczne napierają na siebie, jakby coś nieuchwytnego dotykało ci karku albo brzucha. W tym miejscu, w decydującej chwili woda jest najpierw jak lustro, potem wyrasta tu fala stojąca, podnosi się na jakieś pół metra i trwa nieruchomo do czasu, aż coś z zewnątrz zburzy równowagę. Wtedy można podjąć decyzję i trącić falę kijem w którąś stronę albo pozostawić sprawy własnemu losowi. Jeśli pchniesz ją na wschód, będzie El Ninio. Trącona kijem fala stojąca momentalnie zmienia się w grzywiasty bałwan biegnący do brzegów Ameryki. Wszystkie inne fale natychmiast zmieniają kierunek i podążają za nią, to najbardziej niesamowity widok. Ocean zaczyna się kołysać i burzyć, a woda po obu stronach cypla staje się ciepła. Dwa dni później przychodzi monsun. Wtedy już wiesz na pewno. Można zacząć śledzić serwisy informacyjne.
- Zawiadomił pan kogoś?
- Żeby mi odebrali wyspę albo wsadzili do wariatkowa? Albo jedno i drugie? Żeby zrobili tu strategiczną bazę wojskową? Nie. Jednak czekałem, aż ktoś się domyśli i odczyta, co sądzę o tym świecie...*
- Bawi się pan ludzkim życiem i koniunkturą gospodarczą? Nędzą, głodem i rozpaczą?
- Skoro może byle krab albo ryba, dlaczego nie ja? Mój kaprys przeciw instynktowi. Czyż to nie jest literatura? Ja piszę światem. Glob jest moją klawiaturą! - jego oczy nawet na chwilę nie zmieniły wyrazu ani dystansu, z jakim na mnie patrzyły. - Dlatego kazałem zdychać tradycyjnej literaturze.
- Nie pomyślał pan o tym, by chronić ludzkość?
- Miałbym być dobrym dziadkiem odwracającym nieszczęścia i przeganiającym El Ninio? Czy to przypadkiem nie byłoby wbrew naturze?
- A ludzie?
- Zaczęliby gnić od środka w nadmiarze bezpieczeństwa i dobrobytu. Bez wyzwań i bólu nie byłoby zmian. Wciąż siedzielibyśmy na drzewach. Ja daję milionom sens życia, zmuszając ich do walki o przetrwanie.
Nie odpowiedziałem. Trawiłem to. W milczeniu ruszyliśmy w powrotną drogę.


(Szukałem tego wątku chyba z godzinę...)


* a oto co sądził:

Przyjrzałem się argumentacji. Gość przedstawiał wykres częstości występowania zjawiska El Ninio, czyli podpływu ciepłych wód do zachodnich wybrzeży Ameryki Południowej i Środkowej. Wykres ten w okresie ostatnich trzydziestu lat dawał się czytać alfabetem Morse'a na zasadzie "jest - nie ma". Wychodziło z tego po polsku słowo: "kurwa". Większość dyskutantów uznała to za przypadek i dorabianie interpretacji na siłę, że niby podstawiając różne języki do różnych wykresów można znaleźć rozmaite słowa, w tym obelgi. Odkrywcę gremialnie olano, w najlepszym razie uznano za żartownisia.
Jakoś mnie to podejście nie przekonywało. Gdzieś na dnie czaszki błysnął termin "bifurkacja" i "efekt motyla". Starczyło, by poszukać mapy prądów morskich Pacyfiku i dobrze się jej przyjrzeć. Wtedy złapałem trop!

13192
Lemosfera / Re: Lem i Samotność...
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 08:55:31 pm »
A'propos wyspy... Nie wiem czy wiecie, że motyw samotności Lema doczekał się literackiego przetworzenia we - wspomnianym przez mnie przed chwilą - "El Ninio 2035" KTL'a.

Oto Edward Lheński, literacka hybryda naszego Mistrza i prof. Hołyńskiego podana w popkulturowym sosie:

Właścicielem wyspy był Polak, emerytowany pisarz Edward Lheński, niegdyś wielka światowa sława i pieniądze, których starczyło na wyspę. Dziś zupełnie zapomniany. Przestał pisać przeszło dwadzieścia lat temu, kiedy to zapytany w wywiadzie o literaturę powiedział krótko: "Niech zdycha!". Teraz miał już dobrze po sześćdziesiątce.
Pracowałem jak w transie. Nie wiem, kiedy znalazłem i uaktywniłem adres Lheńskiego. Otrzeźwiałem dopiero, gdy w głębi wirtuala zobaczyłem jego oczy, osadzone w gładkiej jak kolano twarzy, płynnie przechodzącej w łysinę.
- Pan Lheński...?
- Słucham?
- Radosław Tomaszewski, kiedyś byłem dziennikarzem...
- Nie udzielam wywiadów! - wykonał półobrót.
- Nie chcę wywiadu.
- Więc czego pan chce?
Wziąłem powoli głęboki wdech i powiedziałem jeszcze wolniej, starannie wymawiając każdą głoskę:
- Porozmawiać o El Ninio.
Drgnął, po czym jego bezbarwne usta rozciągnęły się w wąskim jak cięcie brzytwą uśmiechu.
- Przyjeżdżaj pan.
- Kto ma przyjechać? - dobiegł z boku ostry kobiecy głos, po czym ikona kontaktu zgasła. Sekundę później wirtual zasygnalizował awarię - nadmierne wydzielanie potu powodowało zwarcia na elektrodach skórnych. Byłem spocony jak mysz. Zdjąłem wirtual i bez słowa podałem go Długołęckiemu.
- Załatwiaj bilety lotnicze na Galapagos - otarłem zroszone czoło.

- Miał pan dużo szczęścia, że akurat ja siedziałem przy komputerze, to wyjątek. Zawsze Hanka plącze się z siecią - Lheński wskazał na idącą parę kroków za nami swą sekretarkę i ochroniarza zarazem. Drobne fale leniwie lizały piasek plaży, palmy szeleściły, wielki żółw gramolił się w kierunku pobliskiej kępy krzaków. Piasek w moim prawym bucie zaczynał robić się dokuczliwy.
- Ona spławia bez wyjątku wszystkich - kontynuował Lheński. - Nieproszeni goście, pismacy, urzędnicy, traktuje ich jednakowo, strzela w kolano, a potem ewentualnie tłumaczy się wypadkiem na polowaniu. Ta dziewucha ma narąbane jak katowski pieniek, ale właśnie dlatego ją zatrudniłem.
- Czy strzela też do ludzi kontaktujących się poprzez sieć? - zapytałem, odwracając głowę. Hanka reprezentowała typ blondynki szturmowej. Grubokoścista dziewczyna, w obcisłej, tropikalnej panterce. Ani śladu klasycznej urody sprawiającej, że wszystkie modelki są do siebie podobne. Sama dla siebie tworzyła kanon osobliwego twardego piękna. Była pociągająca.
- Sieć? - Lheński roześmiał się. - Hanka ma bardzo ciekawą kolekcję wirusów opartych na paradoksach nieboszczyka Zenona z Elei. Część sama zaprojektowała, zdolna bestia. Potrafi zdekondensować każdą sztuczną świadomość do trzeciego poziomu inteligencji.
- Czyli każdy typ publicznego serwera i większość wyposażenia prywatnego - stwierdziłem. Moja aparatura pojęciowa była jedynką, co odpowiadało poziomowi Foresta Gumpa przyuczonego do strzyżenia trawników. I z takim sprzętem walczyłem z Zagadką Bytu...
- To tutaj - Lheński spoważniał.
Skalisty wulkaniczny cypel, nieco zakręcony, wybiegający w morze na jakieś sto metrów. Przypominał ogonek przecinka, do którego z kolei podobna była cała wyspa Lheńskiego, widziana z lotu ptaka.
- Zauważyłem to od razu, pierwszego dnia, kiedy przywiózł mnie tu agent od handlu nieruchomościami - mówił gospodarz. - Woda po prawej stronie cypla była zdecydowanie cieplejsza niż z lewej. Spodobało mi się to, dlatego kupiłem. Potem zauważyłem, że na czubku cypla zachodzi bifurkacja prądów morskich, niezła atrakcja turystyczna. Ucieszyłem się, że sprzedawca o tym nie wiedział, bo cena wyspy byłaby grubo większa. Pojęcia nie miałem, na jaką to jest skalę...
Doszliśmy do końca cypla. Krok przed nami był już ostatni płaski kamień. Z boku, wetknięty w skalną szczelinę, tkwił długi na dwa metry bambusowy pręt. Moja najzupełniej wariacka hipoteza była rzeczywistością. Tak po prostu.
- Bifurkacja pojawia się codziennie na godzinę, dokładnie pomiędzy przypływem a odpływem. Wtedy wystarczy stanąć tu na kamieniu, wziąć bambus i mieszając nim w wodzie można sobie przełączać prądy morskie; zimny na ciepły, ciepły na zimny, wte i wewte. Świetna zabawa. Czasem dokona tego przepływająca ryba, a raz widziałem, jak idący bokiem po dnie krab pociągnął za sobą prąd ciepły.
- Czy on...?
- Tak... - Lheński pokiwał głową. - Wtedy właśnie pierwszy raz o tym pomyślałem i zacząłem sprawdzać. Tak. Ten bezmózgi, kurduplowaty stawonóg spowodował El Ninio. Co najmniej dwadzieścia miliardów dolców bezpośrednich strat w gospodarce i około trzystu ofiar śmiertelnych w pięciu krajach. Wszystko to przez jeden spacer przy tym kamieniu...
- Wiadomo, kiedy...

13193
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 04:50:30 pm »
Zaiste lekcewazysz uniwersalnosc studiow filozoficznych;)

Tak serio, to nie do końca. Wiem, że z filozofii wzięły początek wszystkie inne nauki, i o tym pamiętam (b. szanując dokonania Demokryta, Lukrecjusza i Epikura). Mam też świadomość, że przygotowanie filozoficzne, czy to zawodowe czy "hobbystyczne" (czego dobrym przykładam jawi mi się np. maziek czy Hokopoko) wyostrza umysł w stopniu dla mnie niedostępnym ;), co - mówiąc już całkiem poważnie - może przełożyć się na całkiem wymierny sukces zawodowy posiadacza takiego przygotowania.

Natomiast męczy mnie w filozofii konsekwentne antyempiryczne nastawienie wielu wybitnych, i mniej wybitnych filozofów (to operowanie pojęciami w oderwaniu od empirii, z której zostały wywiedzione)*, i fakt, że jest to dziedzina praktycznie niezdolna (i aktualnie już tego świadoma) do udzielania konkretnych odpowiedzi.

A jednak, przecież i ja bez filozofowania nie jestem w stanie się obyć ;).

moze z tej "uniwersalnosci" wynikaja problemy z budowa SI?

A'propos SI i filozofii.... Tak widzi temat Konrad T. Lewandowski w swoim humorystycznym opowiadaniu "El Ninio 2035" (ze zbioru "Noteka 2015"):

Sztuczne inteligencje nie lubią się nudzić. Dziwaczeją od tego, wpadają w stan autoadoracji i zawieszenia kompetencyjnego lub doznają deprywacji sensorycznej.
Zapewniwszy swej aparaturze pojęciowej kilkanaście spokojnych godzin jałowego biegu, wróciłem do pracy. Polegała ona na tworzeniu kolejnych wersji odpowiedzi na pytanie o sens istnienia, w zależności od zadanego systemu pojęć i rozróżnień kulturowych. Zleceniodawca płacił na akord, osiemdziesiąt pięć euro od systemu filozoficznego. Jako średnio zaawansowany chałupnik byłem w stanie zrobić dwa do trzech systemów dziennie. Zależnie od nastroju i kondycji intelektualnej. Na kacu wychodził najwyżej jeden.
Odpowiedzi na pytanie o sens istnienia służyły za pokarm symulatorom giełdowym, bardziej skomplikowanym od mojej aparatury pojęciowej. Bez tych odpowiedzi symulatory szybko dochodziły do wniosku, że ich działanie nie ma sensu, co kończyło się zwykle zniżką notowań akcji spółek in spe.
Praca, którą wykonywałem, wiązała się z regułą Trefila-Penrosa - wszystko, co wymyślą ludzie, zmusza maszyny do myślenia. Była to najbardziej popularna interpretacja Prawa Relacji Rodzajów Inteligentnych, podpartego solidnym kawałkiem wyższej matematyki. Działało to również w drugą stronę, na zasadzie, że postępowanie maszyn zwykle intryguje ludzi, z tym, że należało tu jeszcze uwzględnić warunek Parkinsona-Murphy'ego, stwierdzający, iż ludzi mało kiedy obchodzi, co myślą maszyny. W praktyce dawało to nierównowagowy przepływ informacji od ludzi do sztucznych inteligencji. Była to podstawa niszy ekolotronicznej człowieka, od czasu przeprowadzenia Pierwszej Kondensacji Sztucznej Osobowości.
Mówiąc po ludzku: myślące komputery mogły wprawdzie same sobie zorganizować zasilanie elektryczne, ale niezbędne dla podtrzymania ich psychiki bodźce ideowe mogły otrzymywać tylko od ludzi. Pomysły generowane przez inne maszyny były dla nich zbyt banalne, za mało zakręcone i nieciekawe, co wynikało zresztą z Prawa Relacji. Na tej samej zasadzie większość ludzi przyjmuje z rezerwą lub jawnym pukaniem w czoło koncepcje żywych filozofów.
Wbrew pozorom, to wszystko nie było takie mądre. Wręcz przeciwnie. Sami zobaczcie. Wprowadziłem do podręcznej filozofowarki surowy plik, wydobyty rano z aparatury pojęciowej i zatrzasnąłem przyłbicę wirtuala. Przystawka psychoanalityczna rozpoczęła projekcję, wyświetlając kolejne plamy, figury, zdania i prosząc o skojarzenia. Udzielałem pierwszych przychodzących na myśl odpowiedzi, a filozofowarka przetwarzała je na system twierdzeń o Istocie Rzeczy, odpowiadający danemu zestawowi pojęć. Przykładowo: jeżeli jedynymi pojęciami zrozumiałymi dla rozpatrywanego osobnika były: "mama", "tata", "kiełbasa", to sens życia sprowadzał się do rozmnażania. Im więcej pojęć dostarczała kultura, tym sens stawał się bardziej skomplikowany. Moja robota wszakże nie była aż tak wyrafinowana. Nie znałem pytań, na które udzielałem odpowiedzi cząstkowych ani odpowiedzi ostatecznej. To nie miało znaczenia. Ja tylko wprowadzałem do systemu "czynnik ludzki", inkasowałem forsę, a reszta nie powinna mnie obchodzić. Przynajmniej teoretycznie. Robota była prosta. Jedyną trudność sprawiało mi unikanie skojarzeń monotematycznych, głównie erotycznych, które filozofowarka automatycznie odrzucała. Cóż, trudno być filozofem bez kobiety. Pewnie dlatego nie mogłem wyciągnąć pięciu systemów filozoficznych dziennie.



* Bliskie są mi to opinie B. Korzeniowskiego z pracy pt. "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (a zwłaszcza jego, przywołanych w tekście, znajomych ;D) i uwagę Terma o "masturbatorach umysłowych" wygłoszoną w kontekście Sekułowskiego chętnie rozszerzyłbym na jakieś 99% filozofów. (Choć jednocześnie, mimo, iż używam Platona w roli dyżurnego szwarccharaktera, przyznać muszę, że niektóre jego rzeczy czytałem z przyjemnością i znalazłem interesującymi.)

13194
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 02:18:16 pm »
Zatem nie wiem, czy już życzyć Ci bonego włajaża, miłego moczenia w wodzie, i aby utopce nie przeszły z nadrealnego do empirii zabierając Cię potem w drogę powrotną ;), czy wstrzymać się z tym do popołudnia?

13195
Lemosfera / Re: Foto z Lemem i odpowiedny tekst Lema
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 02:08:25 pm »
Rzekłbym, że to mocny dowód na ponadczasowość Lema  ;D

A serio: b. sie cieszę lemologu, że piszesz to co piszesz, bardzo ciekawe są te wszystkie informacje dotyczące życia (w sumie) pół-prywatnego Mistrza.

13196
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 12:52:31 pm »
własnie udowodniłeś niezbicie, że za pomocą nauki nie można udowodnić istnienia (bądź nie) Pana Boga (lub innych "Twoich" czajniczkowych bytów).

Ano nie da, tyle, że nauka nie marnuje czasu na "niezbitość", wystarcza uzasadnione prawdopodobieństwo. Nieistniena wampirów też nikt niezbicie nie udowodnił, a jednak nie organizuje się jednostek do walki z nimi.

A chowanie bytów hipotetycznych w Czajniczku to - o czym obaj wiemy - kuglarska sztuczka ;), nie poważna dyskusja.

Skoro dziedzina w której obraca się Twoja teoria (brzytwa) to - jak sam odgórnie zakładasz - tylko fizyka (to co realne) to nie możesz tą teorią badac nadrealnego (które jest poza Twoją dziedziną). /.../ I jak naukowiec się w tym przedmiocie wypowiada, to jest to akt wiary a nie robota naukowa

No tak, kwestia istnienia bądź nie wiadomego Czajniczka też jest kwestią wiary i naukowcom nic do tego ;). (Tyle, że Czajniczek został wymyślony "dla jaj" a inne pokrewne byty serio.)

Choć w sumie pewna racja w tym jest... Naukowiec nie powinien gadać o bzdurach, i nieuczciwych intelektualnie hipotezach ;).

(Btw. zamiast "nadrealne" chyba lepiej mówić "nierealne". Wyjdzie na to samo ;).)

Jeśli zaś zdejmiesz to ograniczenie - wówczas po pierwsze trzeba obciąć fizykę, bo jest potwornie skomplikowana.

Ale b. mało trzeba w niej załozyć a'priori.

Tym bardziej, że (przynajmniej ja) nie jestem zainteresowany co mówi o tym taka czy inna religia (pierworodnie skażona tym, że ją ludzie wymyślili, aby sobie w nędzy ulżyć, a wtórnie kombinowaniem hierarchów, żeby ze stołków nie zlecieć) ale - nazwijmy to tak szumnie - bogiem teoretycznym.

Tyle, że paradoks też jest taki, że na ew. ślady działalności (po naszemu dość zbrodniczej) boga teoretycznego jeśli coś nas naprowadzi (choć mizerne na to szanse), to raczej jednak badania naukowe, nie kontrempiryczne kombinowanie w celu ulżenia. (A dodać należy, że jest ten bóg teoretyczny bytem niekoniecznym, bo potem pojawia się pytanie: a skąd się wziął, po co zrobił ten Wszechświat itd.)

W obrębie logiki, którą "przykładasz" jest ściśle udowodnione, że z fałszu wynika prawda :) .

tzok nic nie popsuł ;). By nie przeszło, Q miał z logiki pełną 5 i wszystkiego nie zapomniał ;).

I nie jestem humanista, tylko "niedokończony" przyrodnik, ale akurat nie ściślak, (więc z kulejącym aparatem matematycznym ;)). Z tym, że lata wykonywania humanistycznych zawodów mogły zrobic swoje ;).

(No, chyba, że przez "humanistę" zdefiniujemy po prostu człowieka z niedostatkiem wiedzy ścisło-przyrodniczej, za elokwentnego jednak by nazwać go wprost kretynem ::), i miała to być subtelna inżynierska obelga ;).)

Zbywasz mnie.

Bo nie lubię scholastyki ;).

(Choć co do filozofii... Możliwe, że się myliłem. Pewien pożytek z filozofów jest ;D.)



ps. Hoko, nie chcę nijakiej nadrealności, zabieraj ją ode mnie w cholerę ;D

pps. Evangelosie sytuacja jest taka: niezbyt wiemy skąd się wziął ten Bang i - z braku lepszej - starczy taka konstatacja. Po wprowadzeniu Boga pojawiaja się setki nowych pytań o motywy, naturę i pochodzenie tego stwórcy. I to pytania nierozstrzygalne. Więc co jest komplikacją? ;)


To co nie bru(ź)dzimy dalej i wracamy do tematu AI? ;)

13197
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 02:11:55 am »
Tak się składa, że zrobiłem sobie ostatnio kolejne rekolekcje z klasyki, i tym razem - dla odmiany - nie SF.

Przyswoiłem wiec szybkim sprintem "Trzecią płeć" Dołęgi-Mostowicza (tego od "Dyzmy"), a następnie "Komediantkę" i "Ziemię obiecaną" Reymonta.

Podumałem przy tej okazji nad tym, jak szybko po I wojnie światowej mentalność - z braku lepszego określenia - wiktoriańska zaczęła przechodzić w mentalność, która jest dla nas w pełni zrozumiała i współczesna, a jednocześnie, że był to (jednak) proces stopniowy.

Dumałem też sobie nad narodzinami i rozwojem kapitalizmu. I nad tym o ile jego pierwotne oblicze różniło się jednak diametralnie od kapitalizmu jaki znamy (i chwalimy ;)) dziś.

Oraz nad wyborami, wobec których stawali bohaterowie, a są to dylematy wciąż aktualne...

ps. Reymont - wiadomo - noblista, ale Mostowicz był przed wojną zaliczany do autorów literatury popularnej, masowej. Szczęśliwe czasy gdy "masówka" tak wyglądała.

13198
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 19, 2009, 04:41:59 pm »
a ja Ci mówię, że skoro odcina się nią to, do czego trzeba więcej założeń, to należy odciąc brak wolnej woli w Twoim rozumieniu

Nie. Skoro wystarczy odwołanie do przyczyn fizykalnych "przyczyny" "nadnaturalne" nie są do niczego potrzebne. Złudzenia "wolnej woli" wystarczy przypisać szczególnym właściwościom skupisk materii.

Nie w tych celach tylko zgodnie z zasadzmi użycia brzytwy.

Udowodnij.

Przecież piszę wymiennie bóg-dusza, jak zwal tak zwał, nadrealne i to i to.

Wszystko co "nadrealne" = bóg? Oryginalna teza. A co z bezosobową maną, którą sobie Maoprysi wydumali?

Chcesz przykładać logikę do alogicznego założenia?

Chcę przyłożyć logikę do nielogicznego założenia, by dowieść jego absurdalności.

załóżmy, że wolna wola w sensie takim, jak Ty to rozumiesz istnieje - ale jej własciciel podejmuje decyzję na podstawie 100% sfabrykowanych (celowo, przez kogo innego) przesłanek - oczywiście w sposób zgodny z zamierzeniami fabrykanta. Jest to akt wolnej woli - czy nie?

Sofistyczne sztuczki ;).

widze, że nadal usiłujesz naukowo udowodnić, że Bóg nie istnieje...

Nie usiłuję. Stwierdzam, że Wszechświat nijak nie wyglada na twór, któregokolwiek ze znanych wariantów monoteistycznego "Boga".

Bóg wszystko prostuje i nic nie jest pogmatwane.

Teza, że nie wiadomo kto, nie wiadomo jak i nie wiadomo po co stworzył Wszechświat, który równie dobrze mógł powstać i bez takiej pomocy cokolwiek wyjaśnia?

Raczej otwiera pole do niekończących się, a płonnych domniemań.

Ale nie gadamy o wierze tylko czy z poziomu nauki-logiki da się obalić istnienie Boga/wolnej woli/duszy itd...

Nie trzeba "obalać" w sensie jaki nadajesz znaczeniu tego terminu idąc za x. Kłósakiem. Wystarczy odciąć Brzytewką, bo nie są to tezy podparte jakimikolwiek dowodami.

13199
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 19, 2009, 03:44:01 pm »
Aha - ale widzisz, to jest Twoje założenie.

Nie, to efekt użycia Brzytewki. Skoro bez hipotezy "wolnej woli" da się obejść, nie ma potrzeby po nią sięgać.

(Chyba, że w celach kompensacyjnych, bo czuć się marionetką, za której sznurki pociąga nieubłagany determinizm lub przypadek, nielekko.)

Czyli jak widzisz, jednak stoisz przed alternatywą, która Cię tak najeża jak Ci ją zacytować: Bóg (dusza) i wolna wola albo ani jedno ani drugie.

Powtarzam. Założenie istnienia "dusz" nie wymaga założenia istnienia "Boga". Zwłaszcza, że "dusze" należą do konceptów metafizycznych, czyli nie da się o nich (a wiec i o ich genezie) powiedzieć nic z sensem. (Równie dobrze mogły istnieć odwiecznie, tylko na amnezję pourodzeniową pozapadać.)

Ba, pogodzenie "istnienia" "wolnej woli" z "boską wszechmocą" nastręcza jeszcze poważniejszych trudności.

Tymczasem wg mnie fakt, że każdy impuls w ludzkim mózgu jest albo zdeterminowany, albo przypadkowy wcale nie oznacza, że nie ma wolnej woli - jeśli rozumieć ją jako zdolność do wymodelowania sobie sytuacji i scenariuszy jej rozwoju - oraz zdolność do wyboru (w jakikolwiek sposób - choćby poprzez rzut monetą) jednego z nich.

Tyle, że to by znaczyło, że "wolna wola" istnieje wyłączine z punktu widzenia obdarzonego nią mózgu (a więc jako swoiste złudzenie), z punktu widzenia - nazwijmy go tak - "wszechśwatowego" by nie istniała.

Ano odpowiedz sobie sam na to pytanie. Mówiłeś jakiś czas temu, że cud by Cię przekonał.

Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że nie, bo - jak już pisałem - z samych porządków, które obserwujemy we Wszechświecie jasno wynika nieistnienie Boga (takiego super-hiper cud-miód i orzeszki)*, a na istnienie boga/bogów dowodów brak, więc Brzytewką ich odcinamy.

A z Twojej definicji Boga nie wynika, żeby był bardziej skomplikowany niż Wszechświat - to tak na marginesie.

Wystarczy, że "dysponuje" przymiotami, których istnienie jest z punktu widzenia fizyki nadmiarowe, by odciąć go Brzytwą, jako hipotezę gmatwającą.


* "Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!"  - S.L.

13200
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 19, 2009, 02:43:09 pm »
Ale to Ty postulujesz takie siedlisko. Dla Ciebie wolna wola to coś co musi się wiązać z takowym siedliskiem. Jest to Twoje zalożenie ponieważ Ty sprowadzasz istnienie bądź nie wolnej woli do istnienia bądź nie nadrealnego.

Dlatego, że inaczej nie ma "wolnej woli", tylko jest albo determinizm, albo przypadkowość. Trudno mi wypadkową przypadkowych zachowań cząstek nazwać wolnością, o ile nie założę czynnika, który tym cząstkom każe drgać na różne sposoby.

Tak więc z Twojego zalożenia wynika wprost (co najmniej jeden) byt nadrealny zwany Bogiem - albo że nie ma wolnej woli.

Raczej n czynników zwanych "duszami" czy jakoś tak (o których nic ponadto nie da się powiedzieć, bo nadrealne). Natomiast jeśli jeden Bóg animuje wszystkie mózgi, to nie jest "wolna wola", tylko determinizm innego typu.

Nie wiem, skąd czerpiesz takową definicję. Czy to jakiś kanon religijny, czy Twoje zdanie. Moje jest takie, że z tych cech ważna jest tylko wszechmoc w rozumieniu takim, że jest to możliwość sprawienia bez pomocy fizyki, aby rzeczy działy się wbrew fizyce.

Wszechmoc = zdolność działania wbrew fizyce? Tak po prostu. A jeśli kto by mógł łamać prawa fizyki tylko raz do roku, w skali jednego układu planetarnego, to nadal jest Bogiem?

(I jeśli wykluczamy religię konkretnie monoteistyczną, to skąd Ci się ten jeden Bóg wziął? Dlaczego nie 20 bogów???)

And one more thing: czy prof. Corcorana nazwałbyś z czystym sumieniem "Bogiem"? (I nawet jeśli uprzesz sie go tak nazywać to co jeżeli Corcoran jest w stanie dokonywać "cudów" tylko wtedy gdy np. 5 techników obsługuje maszynerię, czy powiesz, że razem stanowią "jednego Boga z sześciu osobach"?)

Strony: 1 ... 878 879 [880] 881 882 ... 1090