Z tym strzelaniem to jest tak: z taktycznego punktu widzenia nie ma sensu strzelać do pilota, który wyskoczył nad naszym terytorium - i tak trafi do niewoli. Co innego, jeśli znajduje się na swoim. Samolot można wyprodukować w jeden dzień, a pilota nie. Choć w szczytowym okresie Bitwy o Anglię czas szkolenia angielskiego pilota to były dwa tygodnie (!). W tej książce znajdziesz wiele informacji nt. kto do kogo strzelał kiedy ów był na spadochronie.
Poniżej wkleję kilka stronic tej książki jest tam i o skróceniu dystansu (miałeś rację), i o zmianie formacji, i o wyskakiwaniu Niemców nim zostali zaatakowani i o spowodowaniu katastrofy Niemca poprzez zaszarżowanie na małej wysokości. Przy okazji dałem się ponieść fantazji, myśląc lotnik polski w Anglii myśli się Spitfire, a tymczasem wówczas tych samolotów były, przynajmniej na początku, śladowe ilości a ciężar walki spoczywał na Hurricanach. W czasie Bitwy o Anglię dywizjon 303 latał na Hurricanach. Przy okazji - opisana na wklejonych stronach efektywność pilotów dyw. 303 (absolutnie najwyższa wówczas w Anglii) ma miejsce pierwszego, drugiego, ..., nastego dnia od pozwolenia na udział w działaniach bojowych, pozwolenia wymuszonego beznadziejną sytuacją. Anglicy bowiem uważali, że skoro Luftwaffe zgniotła polskie siły powietrzne w trzy dni, to piloci polscy prezentują niski poziom wyszkolenia i będą raczej "rozbijaczami" niż "zestrzeliwaczami". O czy przekonywały ich treningi kończące się lądowaniem bez wypuszczonego podwozia (o czym nasi, szkoleni na samolotach ze stałym podwoziem, zapominali). Plus nieznajomość angielskiego. Wszystko to powodowało, ze świetni piloci jeździli na trójkołowych rowerkach ze znakami rozpoznawczymi po boisku, a z trybuny Anglik przez tubę podawał im komendy, żeby się nauczyli latać jak Anglicy. Tak się działo już kiedy rozpoczęła się Bitwa o Anglię. Niebawem role się odwróciły...
Co do samych samolotów to Hurricane i Spitfire nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz tego, że wkładano im te same, świetne silniki RR Merlin (nota bene napędzające również P-51 Mustang). Projekty obu maszyn powstały mniej więcej równocześnie, przed wojną, Hurricane był skonstruowany zachowawczo, technologią z I wś (poszycie nie przenosiło sił, konstrukcja była wewnątrz, częściowo poszyty był płótnem) a Spitfire był maszyną bardzo nowoczesną, całkowicie metalową, o konstrukcji półskorupowej. Hurricane miał zbiornik paliwa między silnikiem a kabiną i często płonące paliwo wlewało się do kabin... Jak to zwykle bywa do produkcji skierowano przede wszystkim konstrukcję starszą, jako prostszą i pewniejszą, o mniej skomplikowanej obsłudze. Produkcję Spita zaczęto później i w mniejszych ilościach. Gdy wybuchła wojna Hurricanów było 4 razy więcej niż Spitów.
Spitfire zdecydowanie góruje nad Hurricanem prędkością i w każdym innym względzie. Ale Bitwę o Anglię wygrały Hurricany, bo było ich więcej. Zresztą Hurricane, czy Spitfire to tylko hasło, od roku 1940, kiedy weszły do działań bojowych były stale i szybko rozwijane (podobnie jak ich główni wrogowie - Me-109 i 110). Z perspektywy czasu kilka lat wydaje nam sie krótkim okresem, ale porównywanie Spitfire z 1937 a 1945 mija się z celem. To zupełnie inne maszyny. Po Bitwie o Anglię Hurricany przezbrojono i jako za wolne na potrzeby pola wali przekwalifikowano z myśliwców na szturmowce wsparcia działań naziemnych.
Mustang był z tej trójki zdecydowanie najszybszy i miał jeszcze jedną zaletę - dużą długotrwałość lotu. Mustangi mógł eskortować brytyjskie i amerykańskie bombowce w rajdach nad Niemcy, a Hurricane i Spitfire nie. Co ciekawe Mustangów nie wyposażano w działka - w czasie wojny dość szybko okazało się, że kaliber 7,7mm (.303 british) to za mało, żeby skutecznie strącić samolot krótką serią, zaczął się wyścig na kalibry, który szybko przeskoczył z broni strzeleckiej na kalibry artyleryjskie, 20, 30 mm. A Mustangi miały sześć km-ów 12,7mm (półcalówek Browninga) i jak się okazało niszczycielska siła tego sekstetu była miażdżąca. Z racji przewagi prędkości jako jedyne mogły skutecznie zwalczać V-1.
P.S. Jeszcze uzupełnię, bo oczywiście Twój kamyczek spowodował lawinę...
Mam kilka zdjęć z Góraszki. W 2008 był Spitfire.
A w tym Hurricane.
Zwraca uwagę malowanie Spifire, Kaczor Donald i godło Dywizjonu Kościuszkowskiego.
A to historyczne zdjęcie:
Więcej można się dowiedzieć, wpisując nr tej maszyny (AB910). Zumbach nią nie latał, ale i tak jest ciekawie
.