Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - maziek

Strony: 1 ... 668 669 [670] 671 672 ... 853
10036
DyLEMaty / Re: Czy noblista powinien żyć etycznie?
« dnia: Lipca 18, 2010, 11:05:02 pm »
skrzat na pierwszej stronie tego wątku cytował - w kwestii powinności geniusza - "Głos Pana". Pozwolę sobie wrzucić inny cytat (nie tyle zresztą nawet jako myśl, z którą się bezwzględnie zgadzam, a jako materiał do przemyśleń):

"geniusz robi to, co musi, a talent to, co może"

(Cytat ten Gregory Benford włożył w usta Hariego Seldona w swojej "dopisce" do wiadomego cyklu Asimova zatytułowanej "Zagrożenie Fundacji".)

Chodzi mi oczywiście o pytanie (stawiane też w "Mesjaszu Diuny", paru opowiadaniach Dukaja - acz tam w kontekście bajek o jasnowidzeniu; a bodaj i gdzieś tam u naszego Mistrza - coś mi się tak kojarzy) czy faktycznie im większa wiedza, tym mniejsza swoboda działania?
Jako postawca problemu najpierw zdefiniuj "geniusza" i "talent". Podejrzewam, że odpowiedź się nasunie.

Lem pisał o tym. W zasadzie Golem nie jest o czymś innym...

Swoboda działania większa, ale mniej się "wydaje" ;) .

10037
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 14, 2010, 10:03:29 pm »
Ma Pan, oczywiście, rację: nie da się wyznaczyć ścisłej granicy, że do tego miejsca jest jeszcze wątek, a od tego już off topic.
Moja wypowiedź zmierzała do tego, że w moim rozumieniu sprawy wypowiadałem się in-topic. Było to więc życzliwe podejście w sensie dopasowania do zakreślonych ram. Skoro tak nie jest, a ja jak z tego wynika położenia tych ram nie wyczuwam, to się tu wyłączę.

Ew. wskaż proszę miejsce, od którego życzysz sobie resztę postów przenieść do innego (nowego) wątku.

P.S. A ogólnie odpadam na kilka dni. Rzeka czeka :) .

10038
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 14, 2010, 05:58:01 pm »
Jako Ojciec Założyciel masz, przynajmniej moim zdaniem, niezbywalne prawo do wpływania na treść wątku, ale ów sądzę jest na tyle rozmyty, że każdy nieco co innego uważa za jego dziedzinę. Dla mnie większość tego, co dotyczy Smoleńska to są wyłącznie fakty medialne. Po stronie faktów mamy to, że samolot był sprawny, że piloci podjęli decyzję o lądowaniu łamiąc wszelkie reguły (ale mając pełny ogląd sytuacji) i że się rozbili na skutek tej decyzji. Po stronie faktów medialnych mamy zamach, rozmaite rzekomo znaczące niedopowiedzenia i sprzeczności, rzekome opóźnianie działań, rzekome łaszenie się do Rosji, drugi Katyń, męczeńską (symboliczną) śmierć itd. Jak nastawię uszu, to słyszę same fakty medialne w tej sprawie i około niej (np. "atak na krzyż" jako określenie jego przeniesienia), głosy mówiące o FAKTACH giną w tle. Mamy też tu zjawisko rodzenia faktów (tych prawdziwych) przez fakty medialne (patrz wyżej).

Krótko mówiąc każdy fakt medialny ma jakąś faktyczną podbudowę, ponieważ gdyby był całkowicie wyssany z palca, to zostałby natychmiast zdemaskowany jako zwykła nieprawda. Więc Twoim zdaniem w "sprawie smoleńskiej" a także w jej politycznym spożytkowaniu fakty medialne nie występują? I to nie jako "rodzynki" ale jako "ciasto"?

10039
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 14, 2010, 04:28:42 pm »
I na tym polega główny zabieg socjo-techniczno-medialny PO.
Ciągną na nim już ze 3 lata.
Wszyscy dyskutują o kaczorach, Pisie itp. Czyli o tych, co mało znaczą i niewiele mogą.
Wrzuty medialne są nadto ewidentne.
Niewątpliwie po obu stronach są sztaby parające się tym, o czym piszesz i można różne przykłady podawać. Autorstwo obecnego szumu jest natomiast wyłącznie jarosławowe - nic nie stało na przeszkodzie, aby zaraz po katastrofie poprosić o nie wypowiadanie się nt. jej przyczyn do momentu ukończenia dochodzenia. Jako najbliższa osoba mógł to zrobić i tyle by wystarczyło, aby w danym przypadku szum był generowany tam gdzie jego miejsce - tzn. na łamach Wróżki i in. brukowców. A nie, że najtęższe umysły w tym kraju nie myślą nad gospodarką i paroma innymi mniej/bardziej istotnymi sprawami, a nad tym co powiedzieć i jak odpowiedzieć w kwestii "zamachu".

Co do gospodarki to pamiętam, jak Kaczyński był premierem, gospodarka wówczas kwitła (tak jak mówił Zelnik w kampanii to wynikało, że Jarosław to uczynił, faraonowi to ja wierzę). Pamiętam jak z różnych stron błagano wówczas Kaczyńskiego, aby korzystając z prosperity zmniejszył dług publiczny. Nic takiego się nie stało. Nastał kryzys, który trwa już rok. Zatrzęsła się Grecja, Hiszpania, Islandia, przygięło resztę Europy nie mówiąc o innych krajach o "naszej" historii (jak Litwa itd)  . U nas jakoś sparowano te ciosy losu, nawet jesteśmy na plus. Ktoś to zrobił. Pamiętam pomysły PiSu na kryzys, publicznie głoszone na początku jego zaistnienia - tzn. dać tym, dać tamtym. Można sobie policzyć, gdzie byśmy byli, gdyby wprowadzono je w życie.

Co  do autostrad - to chyba obserwujemy rozkwit ich budowy? Niedosyt może budzi, że nie są to dziesiątki tysięcy kilometrów, ale jednak buduje się nieco więcej niż parę wiorst. I PiS i PO obecnie są mniej więcej tyle samo czasu u steru - to można obiektywnie porównać?

Ja mam na temat Kaczyńskich (pisze tak, bo tak się to konstytuowało) opinię wyrobioną i niezmienną od czasu, kiedy kiedy założyli PC. Wówczas dali dowody i tego, co na prawdę ich interesuje, i tego jak się znają na gospodarce (Glapiński, "mój" minister) i sposobu rzucania inwektyw w białych rękawiczkach. Jak dobrali się do władzy w 2005 to powiedziałem jedno prorocze zdanie: tych dwóch nic nie zrobi, ale są zdolni wszystko zepsuć. To uważam za podstawową cechę ich (obecnie jego) charakteru. Nie liczy się cel, liczy się moja racja.

10040
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 14, 2010, 01:13:51 pm »
(Nawiasem mówiąc, zastanawiałem się czemu, abstrahując już od tego co wykaże smoleńskie śledztwo, elektorat - i nie tylko elektorat - PiS tak łatwo popadł w spiskowe nastroje.
Niewątpliwie bardzo pomógł w tym sam Jarosław Kaczyński od początku akcentując każdy element układanki w tym kierunku. On bardzo szybko podjął decyzję o medialnym i wyborczym wykorzystaniu tej katastrofy. Być może był zresztą na to przygotowany (i nie mam tu na myśli przygotowań długodystansowych, tylko jego ostatnią rozmowę z bratem).


10041
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 14, 2010, 10:11:50 am »
Apropos pana Jarosława Kaczyńskiego - co można powiedzieć o osobie, której pierwszą reakcją na wieść o śmierci brata i bratowej oraz kilkudziesięciu innych mniej lub bardziej bliskich ludzi - w każdym razie znanych osobiście, są słowa "to wynik waszej zbrodniczej polityki, nie kupiliście samolotów". Nie "co się stało" nie "jak się stało", nie "czy nie ma nadziei" tylko "to wynik waszej zbrodniczej polityki" - rzut słuchawką.

10042
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 13, 2010, 10:51:34 pm »

10043
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 13, 2010, 10:25:17 pm »
W każdym razie jeśli nie medialne, to mimikra czy raczej konwergencja daleko posunięta.

moim zdaniem adhezja  ::)
Ha! W tych kategoriach to nawet kohezja ;) .

10044
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 13, 2010, 10:09:01 pm »
[Nie tą samą, lecz tę samą (prokuraturę).]
Nic śmiesznego omawiamy w wątku filmowym ;) .
Cytuj
No i to jest fakt prawdziwy, nie medialny.
Ściśle zgoda, ale tuszę, iż fakt medialny nie przejawia jedynie wartości dyskretnych 0-1 tylko stanowi pewne continuum od faktu realnego do medialnego. W danym wypadku sam wniosek o ekshumację jest prawdopodobnie realny, natomiast cała reszta (w tym powody, otoczka i spodziewane pokłosie) jak najbardziej medialne. W każdym razie jeśli nie medialne, to mimikra czy raczej konwergencja daleko posunięta.


Takiemu Žižkowi się wszystko kojarzy, a mało brakowało, aby w 1990 został wybrany prezydentem Słowenii. ;)
W tych (czyli tamtych) czasach, jak niedawno to odkurzyliśmy, mało by z czego niejaki Stan Tymiński nie dostąpił równoległego zaszczytu w RP. Chaos Brothers ;) .

10045
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Lipca 13, 2010, 09:26:28 pm »
Q, Ty się nie nadajesz, za dużo czytasz i za dużo wiesz i wszystko Ci się kojarzy. Na polityków najbardziej nadają się naturszczycy, którym zgoła nic się nie kojarzy. Przynajmniej na starcie.

No to skoro mamy taki temat - to życie przyniosło nam TAKI fakt (już medialny)...



10046
DyLEMaty / Re: Właśnie się dowiedziałem...
« dnia: Lipca 11, 2010, 12:11:29 pm »

10047
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Lipca 10, 2010, 12:57:44 pm »
Z tym strzelaniem to jest tak: z taktycznego punktu widzenia nie ma sensu strzelać do pilota, który wyskoczył nad naszym terytorium - i tak trafi do niewoli. Co innego, jeśli znajduje się na swoim. Samolot można wyprodukować w jeden dzień, a pilota nie. Choć w szczytowym okresie Bitwy o Anglię czas szkolenia angielskiego pilota to były dwa tygodnie (!). W tej książce znajdziesz wiele informacji nt. kto do kogo strzelał kiedy ów był na spadochronie.

Poniżej wkleję kilka stronic tej książki jest tam i o skróceniu dystansu (miałeś rację), i o zmianie formacji, i o wyskakiwaniu Niemców nim zostali zaatakowani i o spowodowaniu katastrofy Niemca poprzez zaszarżowanie na małej wysokości. Przy okazji dałem się ponieść fantazji, myśląc lotnik polski w Anglii myśli się Spitfire, a tymczasem wówczas tych samolotów były, przynajmniej na początku, śladowe ilości a ciężar walki spoczywał na Hurricanach. W czasie Bitwy o Anglię dywizjon 303 latał na Hurricanach. Przy okazji - opisana na wklejonych stronach efektywność pilotów dyw. 303 (absolutnie najwyższa wówczas w Anglii) ma miejsce pierwszego, drugiego, ..., nastego dnia od pozwolenia na udział w działaniach bojowych, pozwolenia wymuszonego beznadziejną sytuacją. Anglicy bowiem uważali, że skoro Luftwaffe zgniotła polskie siły powietrzne w trzy dni, to piloci polscy prezentują niski poziom wyszkolenia i będą raczej "rozbijaczami" niż "zestrzeliwaczami". O czy przekonywały ich treningi kończące się lądowaniem bez wypuszczonego podwozia (o czym nasi, szkoleni na samolotach ze stałym podwoziem, zapominali). Plus nieznajomość angielskiego. Wszystko to powodowało, ze świetni piloci jeździli na trójkołowych rowerkach ze znakami rozpoznawczymi po boisku, a z trybuny Anglik przez tubę podawał im komendy, żeby się nauczyli latać jak Anglicy. Tak się działo już kiedy rozpoczęła się Bitwa o Anglię. Niebawem role się odwróciły...

Co do samych samolotów to Hurricane i Spitfire nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz tego, że wkładano im te same, świetne silniki RR Merlin (nota bene napędzające również P-51 Mustang). Projekty obu maszyn powstały mniej więcej równocześnie, przed wojną, Hurricane był skonstruowany zachowawczo, technologią z I wś (poszycie nie przenosiło sił, konstrukcja była wewnątrz, częściowo poszyty był płótnem) a Spitfire był maszyną bardzo nowoczesną, całkowicie metalową, o konstrukcji półskorupowej. Hurricane miał zbiornik paliwa między silnikiem a kabiną i często płonące paliwo wlewało się do kabin... Jak to zwykle bywa do produkcji skierowano przede wszystkim konstrukcję starszą, jako prostszą i pewniejszą, o mniej skomplikowanej obsłudze. Produkcję Spita zaczęto później i w mniejszych ilościach. Gdy wybuchła wojna Hurricanów było 4 razy więcej niż Spitów.

Spitfire zdecydowanie góruje nad Hurricanem prędkością i w każdym innym względzie. Ale Bitwę o Anglię wygrały Hurricany, bo było ich więcej. Zresztą Hurricane, czy Spitfire to tylko hasło, od roku 1940, kiedy weszły do działań bojowych były stale i szybko rozwijane (podobnie jak ich główni wrogowie - Me-109 i 110). Z perspektywy czasu kilka lat wydaje nam sie krótkim okresem, ale porównywanie Spitfire z 1937 a 1945 mija się z celem. To zupełnie inne maszyny. Po Bitwie o Anglię Hurricany przezbrojono i jako za wolne na potrzeby pola wali przekwalifikowano z myśliwców na szturmowce wsparcia działań naziemnych.

Mustang był z tej trójki zdecydowanie najszybszy i miał jeszcze jedną zaletę - dużą długotrwałość lotu. Mustangi mógł eskortować brytyjskie i amerykańskie bombowce w rajdach nad Niemcy, a Hurricane i Spitfire nie. Co ciekawe Mustangów nie wyposażano w działka - w czasie wojny dość szybko okazało się, że kaliber 7,7mm (.303 british) to za mało, żeby skutecznie strącić samolot krótką serią, zaczął się wyścig na kalibry, który szybko przeskoczył z broni strzeleckiej na kalibry artyleryjskie, 20, 30 mm. A Mustangi miały sześć km-ów 12,7mm (półcalówek Browninga) i jak się okazało niszczycielska siła tego sekstetu była miażdżąca. Z racji przewagi prędkości jako jedyne mogły skutecznie zwalczać V-1.










P.S. Jeszcze uzupełnię, bo oczywiście Twój kamyczek spowodował lawinę...

Mam kilka zdjęć z Góraszki. W 2008 był Spitfire.


A w tym Hurricane.


Zwraca uwagę malowanie Spifire, Kaczor Donald i godło Dywizjonu Kościuszkowskiego.


A to historyczne zdjęcie:


Więcej można się dowiedzieć, wpisując nr tej maszyny (AB910). Zumbach nią nie latał, ale i tak jest ciekawie ;) .

10048
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Lipca 09, 2010, 09:06:08 pm »
Tak stoi tam napisane. Chyba, że mi się coś pokićkało (nie wykluczam).

O tym co piszesz też tam jest. Co do samej odległości strzelania to nie jestem pewien, czy to nasza zasługa (choć faktem jest, że na podstawie doświadczeń dość szybko przestrojono km-y z 400 czy tam 500 m na 200. Nie tyle chodziło o punkt celowania, ile o zbieżność wiązki. Natomiast nasi wykazali wielką niesubordynację, gdyż zgodnie z angielskimi metodami lecąc z punktu A do punktu B nie powinni zważać na to, że obok w punkcie C znajdują się Niemcy. Polacy zaś oczywiście atakowali w każdej możliwej i niemożliwej sytuacji i to przynosiło efekty, więc wyspiarze co prawda zgrzytali zębami, ale zmienili taktykę sankcjonują praktyki naszych. Jest też tam opiasane, że załogi bombowców prosiły o polską ochronę, gdyż nasze myśliwce prócz atakowania niemieckich osłaniały bombowce "ciałem". Ciekawa książka, warto przeczytać, szczególnie interesujące jest odrzucenie i "niewygodność" naszych rodaków po wygraniu Bitwy o Anglię.

10049
DyLEMaty / Odp: Eksploracja Kosmosu
« dnia: Lipca 09, 2010, 08:52:05 pm »
Nie wchodząc w szczegóły im dalszy obiekt obserwujesz, tym widzisz go młodszym. Wyobraź sobie aleję latarni, które w pewnym momencie jednocześnie (znów nie wchodząc, co to niby znaczy jednocześnie) mrugną. Mrugnięcie latarni, która jest koło Ciebie zauważysz natychmiast, tej przy Słońcu po 8 minutach, tej na krańcach Wszechświata po kilkunastu miliardach lat (tak na prawdę wcale jej nie zauważysz, ale to szczegół).

Zgodnie z teorią Wielkiego Wybuchu obszary przestrzeni kiedyś położone bardzo blisko siebie obecnie są bardzo oddalone i oddalają się nadal (ostatnie dane wskazują, że coraz szybciej zresztą). Światło podróżuje ze stałą prędkością c (w próżni) zaś wszechświat rozszerza się w najprostszym modelu liniowo czyli o pewien czynnik na jednostkę czasu (stała Hubble). Jakbyś nie dobrał tych wartości zawsze wystąpi granica obszaru na początku rozszerzania, spoza której światło nigdy nie dotrze do środka tego obszaru. Załóżmy, że światło ma prędkość w pewnych jednostkach 10, a obszar rozszerza się ze współczynnikiem 2 (w tym samym czasie, kiedy światło przemierzy 10) Jeśli dwa punkty odległe są o 6, to po upłynięciu jednostki czasu światło dotarło na odległość 10, ale punkty w tej chwili są oddalone już o 12, w drugim cyklu światło osiągnie 20, ale odległość między punktami będzie już 24 itd. Czyli to światło nigdy nie dotrze do drugiego punktu. Dla odległości początkowej 4 światło dotrze, dla 5 będzie się wciąż "ocierać" o punkt docelowy. To "ocieranie" zwie się horyzontem zdarzeń. Dalej nie da się popatrzeć (ba, kompletnie nic nie wiadomo, jest tam dalej coś, czy nie). Im bardziej zbliżasz się do horyzontu (tzn obserwujesz bliższe niemu obiekty) tym młodsze je widzisz. W moim przykładzie jeśli latarnia błysnęła 5 jednostek od nas, to to mrugnięcie będzie wciąż nas doganiać, ale nie będzie mogło dogonić. Jeśli to byłaby odległość 4,9 , to światło po długim czasie dogoni nas. Dlatego teraz (przechodząc na jednostki "normalne") możemy zobaczyć, co się zdarzyło tuż za miedzą 13 mld lat temu.

To na co patrzy Planck jest m. in. światłem wyemitowanym zaledwie kilkaset mln lat po Wielkim Wybuchu. Jeszcze starsze jest promieniowanie reliktowe. Kłopot w tym, żeby odróżnić to stare promieniowanie od młodszego. W kosmosie są ciała o wszelkich możliwych temperaturach i wciąż promieniują we wszelkich możliwych zakresach... Tutaj jest kwestia znajomości układu prążków emisyjnych bądź absorpcyjnych w świetle wyprodukowanym w konkretnych procesach fizycznych. Układ tych prążków (proporcje odległości między nimi)  nie zmienia się mimo, że światło biegnąc ku nam i doświadczając po drodze rozciągania przestrzeni robi się coraz bardziej długofalowe - "czerwienieje". Dlatego można oddzielić ziarno od plew. Jak już się powiedziało w momencie, kiedy promieniowanie reliktowe oddzieliło się od materii Wszechświat w zasadzie stał się przezroczysty, wciąż więc dociera do nas sporo fotonów wyemitowanych gdzieś za miedzą niewiele później.

A dlaczego te "kłaczki" są takie ważne? Jednym z ważnych pytań ewolucji Wszechświata jest to, w jaki sposób powstały zgęstnienia materii, z których zrodziły się mgławice a później gwiazdy, skoro pierwotnie była ona równomiernie rozłożona. Wiadomo od dość dawna (o ile pamiętam było to podnoszone jako paradoks jeszcze zanim z równań Einstaina wyszło, że Wszechświat nie może być statyczny), że jakakolwiek równomierna dystrybucja materii w przestrzeni, o ile założy się pewną przypadkowość małoskalową prowadzi do samorzutnego pojawienia się obszarów o nieco większej gęstości, które następnie stają się centrami kolapsu grawitacyjnego. Sęk w tym, że z symulacji wynika, że taka samorzutna organizacja trwała by o rzędy wielkości dłużej niż kilkaset mln lat (kiedy już mamy pierwszego kwazara). To była największa bolączka teorii Wielkiego Wybuchu. Podejrzewano, że minimalne "zmarszczki" musiały już istnieć w momencie, kiedy były wypromieniowane docierające dziś do nas zewsząd kwanty tła (promieniowanie reliktowe). W związku z tym podejmowano kolejne próby zmierzenia domniemanych minimalnych odchyłek w temperaturze tego promieniowania, ale wciaż okazywało się, że jest ono doskonale gładkie, izotropowe. Blady strach padł na teorię aż satelita COBE wreszcie wykrył różnice o ile pamiętam na poziomie tysięcznej stopnia Kelvina. Dziś inne satelity zrobiły to dokładniej. To był dzień triumfu :) .



Widzisz kłaczki? Teraz tylko trzeba udowodnić, że kłaczki, które zaobserwuje Planck są odlane na sztancy kłaczków promieniowania reliktowego. Inna rzecz, że trudno wyjaśnić, skąd wzięły się kłaczki w promieniowaniu reliktowym ;) . No, ale coś musi zostać do roboty dla potomności :) .

10050
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Lipca 09, 2010, 07:37:35 pm »
Maziek, wiesz czy takie mikrourazy powstaja u pilotow?
No akurat tego to nie wiem. Tzn. wiem, że bardzo urazowy jest redout. Krew napływająca do mózgu stwarza wszelkie zagrożenia typowe dla skutków podwyższonego ciśnienia krwi, z tym że szybciej i bardziej "skutecznie", tak więc można doznać wylewu krwi do mózgu lub odklejenia się siatkówki itd.

Co do przeciążeń jako takich to mogę jedynie domniemywać. Myślę, że one jednak zmieniają się wolniej (płynniej) niż kiedy dostanie się w pysk bądź bierze udział w wypadku drogowym. A to o czym piszesz to jest typowy wstrząs mózgu (obijanie się mózgownicy o opony), który ma miejsce, kiedy się w coś twardego uderzy głową (albo coś uderzy nas w głowę). W sumie pilotom coś takiego nie grozi (choć przypadek Hermaszewskiego wskazuje, że może się to zdarzyć) - ale współcześnie maja oni dodatkowo hełmy. Hermaszewski też miał. To jest dość charakterystyczne, bo oni z początku nie cierpieli wprowadzenia tych hełmów, nie mówiąc o hermetyzacji kabiny - więc ponieważ ówczesne samoloty (czyli wówczas Migi-15) nie były nafaszerowane elektroniką jak dzisiejsze samochody, płonące na czerwono jak choinki i dzwoniące jak alarm pożarowy kiedy nie zapnie się pasa - często jak pisze nie zakładali hełmów i nie hermetyzowali kabin.

Strony: 1 ... 668 669 [670] 671 672 ... 853