W sumie to dziwne - ja powinnam się oburzać, że kobiety zostały postawione w roli histeryczek, które nie akceptują rzeczywistości - a to panowie cytat odsyłają do brylantynowej myszki:)
Dla mnie - nie. Ty masz do siebie dystans, a my nie jesteśmy seksistami
.
ten Burns gada momentami jak Golem;)
Owszem, to jest jeden z tych licznych przypadków gdy Lem jakby wypróbowuje jakiś pomysł poddając go kolejnym iteracjom (przykład najbardziej oczywisty - Kontakt bezpośredni
*, od iście startrekowych naiwności "Edenu" do "Solaris"/"Niezwyciężonego"/"Fiaska").
I tu np. mamy b. interesujący rozwój od prostego schematu nieludzkiego Rozumu będącego zagrożeniem komiksowo-demonicznym ("Przyjaciel" z 1959), przez sytuację, w której Rozum ten zagraża ludzkości samym swoim istnieniem, lecz właściwym agresorem jest człowiek, owego intelektu twórca, twór nawet na śmierć z biernym spokojem się godzi ("Formuła Lymphatera", 1961), przez "Rozprawę" właśnie (1968), gdzie na jedno regres (bo mamy
złego Caldera do unicestwienia, co jest strasznie awanturnicze; może to conradowska marynistyka przedustawna tak się zemściła), na drugie - co robot to inna postawa (co jakby ich podobieństwo do ludzi podkreśla
**), w dodatku w końcu głos im oddano - mówią własnymi słowami, nie - mową zależną, w streszczeniach przerażonych Ohydków
. No i GOLEM na koniec.
* Dla odróżnienia od zdalnego, z "Głosu...".
** Na jedno: można sarkać na taką antropomorfizację i np. telewizyjnego Datę (choć ukazany arcyniekonsekwentnie), albo i filmowego Asha (też spod tej
demonicznej sztancy, ale jego diabolizm dalece bardziej stonowany), nad nią przenosić, na drugie - jest to taki jakby stały tych maszyn awans: potwór -> potwór-mimo-woli -> "człowiek" -> mędrzec nadludzki, którego z podziwem słuchać trzeba. Choć jedno w tym schemacie za
constans robi: dobrze się taka koegzystencja nigdy nie kończy (Burns, owszem o współistnieniu mówi, ale na tej zasadzie, że będzie zamaskowany i pojedynczy, więc jakby go nie było - tu pewno nam znów kwestia mistrzowego pochodzenia wróci).
To zreszta jest jedna z 2 glownych przyczyn traumy z pola walki ; kiedy dobry, grzeczny chlopak, patriota I w ogole, nagle dowiaduje sie o sobie, ze jest potworem, zdolnym do potwornych potwornosci , kiedy okolicznosci mu sie zmieniaja. I co on ma z taka swiadomoscia zrobic? Jak w sobie to pogodzic? Nie moze, dlatego jego zdrowie psychiczne peka jak banka.
To jest jeszcze konstatacja dość banalna. Sukces takiej np. "Gry Endera" (o której parę razy gadaliśmy) na tym bazuje, tylko, że tam - choć Card niby udrastycznić chciał dlatego dziecko w centrum fabuły osadził - strasznie ugładzone to wszystko, a potworności
poza kadr wypchnięte
*.
Są głębsze upadki i gorsze kręgi piekieł. Polecam - choć ekstremalne to doświadczenie - lekturę wspomnień, które spisał Calek Perechodnik, policjant z otwockiego getta, na śmierć czekając. Raz wydawanych pod jakże wymownym tytułem "Czy ja jestem mordercą?", kiedy indziej jako "Spowiedź" (co poniekąd idzie w bliskim Ci kierunku, bo pokazuje, że człowiek czasem potrzebuje z siebie swoje winy może nie zrzucić, ale wyrzucić chociaż, co i powstanie obyczaju spowiedzi tłumaczy).
* Choć zastanawiam się czy wojna to dostateczny powód by demony wynajdować. Tego typu zinstytucjonalizowane mordowanie obrosło tyloma usprawiedliwieniami i uwzniośleniami (i taką dehumanizacją przeciwnika), że mam wrażenie, iż odbierasz je anachronicznie przez pryzmat wrażliwego sumienia człowieka naszych pokojowych czasów. Wystarczy zapoznać się z wypowiedziami różnych
ludzi wojny do pamiętników Paska, po anegdotycznie słynne słowa przesłuchiwanych hitlerowców, by zobaczyć, że większości z nich sumienia nie uwierały.
"Ze wszystkich tedy tych zginionych, nie wiem, jeżeliby się który znalazł, któryby nie miał być egzenterowany, a to z tej okazyjej: zbierając chłopi zdobycz na pobojowisku, nadeszli jednego trupa tłustego z brzuchem, okrutnie szablą rozciętym, tak, że intestina z niego wyszły. Więc że kiszka przecięta była, obaczył jeden czerwony złoty; dalej szukając, znalazł więcej: dopieroż inszych pruć, i tak znajdowali miejscami złoto, miejscem też błoto. Nawet i tych, co po lassach żywcem znajdowali, to wprzód koło niego poszukali trzosa, to potem brzuch nożem rozerznąwszy i kiszki wyjąwszy, a tam nic nie znalazszy, to dopiero: „Idźże, złodzieju pludraku, do domu: kiedy zdobyczy nie masz, daruję cię zdrowiem”. Bito i po inszych miejscach Szwedów znacznie w tym roku. Ale gdziem nie był, trudno o tym pisać. Bo ja przez wszystkie wojny tego trzepaczki trzymałem się, Czarnieckiego, i z nim zażywał czasem okrutnej biedy, czasem też i rozkoszy; gdyż właśnie był wódz maniery owych wielkich wojenników i szczęśliwy; sufficit, że po wszystek czas mojej służby w jego dywizyi nie uciekałem, tylko raz, a goniłem — mógłby razy tysiącami rachować. Po prostu wszystka moja służba była sub regimine jego i miła bardzo."Pasek
"Oficerowie brytyjscy, którzy stawali się coraz bardziej tym poirytowani, narzucili temat obozów koncentracyjnych Bergen-Belsen i Buchenwald. Milch wysłuchiwał tego podśmiechując się, a w pewnym momencie powiedział: Ależ czy panowie nie rozumieją, że to byli wszyscy podludzie – Czesi, Polacy i tak dalej, a nie tacy ludzie jak wy i ja.""London Exchange Telegraph" z 7 maja 1945 r