Cokolwiek się powie o początku istnienia, zawsze stanie się przed niewygodnym pytaniem: "Co było przedtem?" I tak cofamy się wstecz do początku Wszechświata, do momentu, w którym to pytanie traci sens, ponieważ okazuje się, że trzeba w wyobraźni dotrzeć do "przełomu", w którym żadnego "przedtem" nie było, bo nie było czasu. To jest granica, której ludzki umysł raczej nie przekroczy.*
Raczej nie dowiemy się, jak to jest, "gdy"(?!) nie istnieje czas. Nie mamy nawet niezachwianej pewności, że to, co postrzegamy jako czas, istnieje obiektywnie i nie jest jedynie naszym sposobem postrzegania rzeczywistości - pewnym jej ujęciem.
Samo pytanie o początki stanowi wynik chronologicznego podejścia do świata. Z jakichś przyczyn naszemu umysłowi, przyzwyczajonemu do początków i końców wszystkiego, co znamy z codzienności, potrzeba również odpowiedzi na pytania o początek i koniec wszystkiego.
Inne pytanie przy okazji myślenia o początkach to: "Jak to się stało?" To pytanie dla wielu ludzi jest ściśle powiązane z pytaniem "Co było przedtem?". To drugie pytanie ("Jak?") stawiamy, bo na co dzień mamy do czynienia z ciągami przyczynowo-skutkowymi.
Wielu na pytanie o początek wszystkiego: "Jak to się stało?" odpowiada: "Przypadkiem". Inni z różnych powodów odpowiedzieliby: "Nieprzypadkiem". Nauka zakłada, że "przypadkiem" albo w każdym razie bez niczyich cudownych ingerencji i tworzy możliwe scenariusze wydarzeń, trzymając się z dala od "światopoglądowego" (jak by pewnie powiedział Maziek) wyjaśnienia/założenia, że wszystko mogło powstać "nieprzypadkiem", a więc za sprawą kogoś inteligentnego.
Ci, dla których odpowiedź na powyższe, drugie, pytanie brzmiałaby "Nieprzypadkiem", stają przed trzecim pytaniem: "Dlaczego właściwie wszystko istnieje?" - przed pytaniem o przyczyny i może też o cel. Tu jest pole do popisu dla religii i filozofii. Ale tu ilu ludzi, tyle odpowiedzi - często w ich twierdzeniach brak podstaw albo konsekwencji... Trudno się dziwić, że tylu zraża się do trzeciego pytania. Może się wydawać za trudne, żeby je samemu rozstrzygnąć.
Co nie zmienia faktu, że to ostatnie pytanie z określonych przyczyn i tak zawsze będzie intrygowało część ludzi. Na przykład dlatego, że nie wystarcza im rola maszynek do przekazywania genów potomstwu albo wybryków rozbuchanej hipotetycznej "matki natury".** Dziwicie się, że to dla niektórych za mało?*** Ja na przykład nie. (:
* - Wielu na pytanie o początek czasu odpowiada, że miał on miejsce w pewnej nieskończenie małej osobliwości. To ładne ujęcie granicy poznania. Czy ostatecznie siłą rzeczy nie brzmi to tak samo "cudownie", jak inne twierdzenia, którym sprzeciwiają się zwolennicy ścisłego materializmu?
** - A chyba do tego prowadziłyby wyjaśnienia tych, którzy przy drugim pytaniu obstają za przypadkowością.
*** - Nazwałbym to "syndromem Marvina" - robota z "Autostopem przez Galaktykę", który skarżył się, że się go wykorzystuje do otwierania drzwi, chociaż ma umysł rozmiarów galaktyki