- Janku Umiłowany, a czy Jego Świątobliwość nie przygarnął w Watykanie kilku rodzin z Syrii?
Chyba że to zbrodniczy Putin celowo rozsiewa takie fałszywe plotki...
Staszek
- Drogi Staszku,
W Polsce podobny gest uczyniła parafia protestancka. Włożyli w to sporo wysiłku, również materialnego. Bodaj po dwóch /?/ dniach beneficjenci rozpłynęli się bez śladu.
Kto im zabroni kochać np. panią Merkel ?. Miłosierdzie Boże nie ma granic.
Ze szczyptą prudencji
ks. Jan
- Wielebny Księże Infułacie, być może faktycznie jest tak, że bezkrytycznie uległem medialnemu mitowi.
Nie znam okoliczności papiesko-watykańskich, ale wydaje mi się wysoce prawdopodobne, że te kilka rodzin zostało, po pierwsze, bardzo starannie wyselekcjonowanych i przygotowanych; po drugie - że w Watykanie mają się nie gorzej niż w Norwegii, Niemczech czy Szwecji. Gdyby nawiali z Wiecznego Miasta - natychmiast podałyby to żądne sensacji media, a o niczym takim nie słyszałem.
Wychodziłoby zatem, że to jest bardzo skomplikowana operacja logistyczna, której nikt nie chce się podjąć - chyba że cudzymi rękami. Papież Franciszek decyzyjnie ma o niebo lepiej, bo jest monarchą absolutnym, a nad Wisłą nawet obecny Naczelnik Państwa musi dbać o względy wyborców. Ci zaś wyraziście i dobitnie (80%?) są przeciwni. Rzecz jasna, każdy może sobie prywatnie sprowadzić kogo tam chce. Ale wtedy musi też wziąć za niego odpowiedzialność, przynajmniej w okresie startowym. To jest duży wysiłek opiekuńczy - zapewnić dach nad głową, pracę, opiekę lekarską, naukę, tłumacza... Przypuszczam, że o początkowy polski byt pięcioosobowej syryjskiej rodziny musiałoby dość stale i dość długo (miesiące) troszczyć się drugie pięć osób. Skąd je wziąć i kto im zapłaci? Nie wiadomo. A to dopiero jedna uchodźcza rodzina. Owszem, przydałyby się tabuny Świętych Franciszków i rzesze Braci Albertów, ale w naszym realu ich brak...
Zupełnie pomijam przy tym kwestię terroryzmu oraz kwestię stabilności. Kto zainwestuje w dowolny poważny interes swój czas, serce, rozum i ogromny organizacyjny wysiłek bez gwarancji jakiej takiej stabilności tego interesu? Jeśli nawet uchodźcy przed sprowadzeniem zadeklarowaliby solennie dozgonną trwałość swej przesiedleńczej decyzji, to przecież są wolnymi ludźmi w wolnym kraju i po tygodniu czy miesiącu mogą zwyczajnie zmienić zdanie.
Widzę teraz, dzięki Twym myślowym inspiracjom, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż pochopnie sądziłem oraz że miłosierny gest papieża Franciszka - choć zapewne skłonił wielu dobrych ludzi do innych form pomocy - nie wywarł lustrzanego wpływu na sumienia statystycznych wiernych.
Niech dobry Pan Bóg ma Księdza Dobrodzieja w swej opiece :-)
Staszek
pjes: słowa „prudencja” nie ma u Doroszewskiego i nawet u Kopalińskiego, ale mój wybitny umysł wyekstrahował, że chodzi o „znajomość rzeczy”.
pies II [13:57]: Najnowsza wymiana myśli z druhem-profesorem, który spowodował wymianę myśli z druhem-księdzem:
- Argumentacja księdza nie podoba mi się, bo jest fałszywa.
- Wasza Poglądowość, przyjmuję Twą kontrargumentacyjną opinię do wiadomości. Zauważam tylko, że to jest OPINIA (o sprawach moralnych humanitarnych, obywatelskich, patriotycznych, cywilizacyjnych, religijnych etc.), a nie twarda/ścisła WIEDZA. Taka wiedza (matematyczna, fizyczna, chemiczna, coraz częściej biologiczna) jest wspólna dla absolutnie wszystkich ludzi na świecie (w miarę rozumnych, ma się rozumieć), natomiast opinie w w. w. sprawach bywają różniste, i te różnice bywają przyczyną wojen. Wojna to takie działanie, że jedni ludzie masowo pozbawiają życia innych ludzi. Odebrane życie ma to do siebie, że nie wraca.
Mam nadzieję, że w pełni zgadzasz się z moją powyższą opinią.
Staszek