Odkąd pamiętam wszyscy wypisują listy najlepszych książek i autorów, mam więc propozycję, aby ugryźć problem z drugiej strony i żebyśmy stworzyli listę tego, co najgorsze w sf. Taka lista jak mi się wydaje mogła by być nieocenioną pomocą w przeprawianiu się przez ocean fantastycznej literatury. Umieszczać można by tu zarówno nazwiska grafomanów oraz ich dokonania, jak i tytuły wpadek popełnionych przez dobrych autorów (z zaznaczeniem, że są to tylko wpadki).
Cóż wypada mi więc zacząć wyliczankę. Na początek najgorsi autorzy:
Adam Hollanek - To już legenda gniotu, wprawdzie dla propagowania fantastyki człowiek bardzo zasłużony, ale jako pisarz wsławił się tym, że nie napisał nic, co dałoby się czytać.
Carlos Rasch - NRD-owski pisarz, który napisał najgorszą książkę wydaną przez Iskry noszącą tytuł "Łowcy asteroidów".
Andrzej Trepka (wyłączając wspólne pisanie z Krzysztofem Boruniem) - Jako samodzielny twórca nie na pisał nic dobrego, wprawdzie niektóre z jego książek dają się czytać, ale to kompletna strata czasu.
Robert Silverberg - Bodaj najbardziej przereklamowany pisarz sf, jedyną w miarę przyzwoitą jego książką, jaką czytałem był "Człowiek w labiryncie", niektóre z jego dokonań są nawet znośne, ale po co czytać to co tylko znośne, a w przeważającej większości tragiczne.
Na razie starczy, teraz wpadki:
"Sezam"; i "Astronauci" Stanisława Lema - Tak naiwne i tak nudne, ze po prostu nie da się ich czytać.
"Wyjście z cienia" Janusz Zajdel - Również strasznie naiwne i bez polotu. U Zajdla są jeszcze dwie cienkie młodzieżówki "Lalande" i "Prawo do powrotu", pierwsze jako literatura dla liceum jest nawet ok., natomiast drugie czytałem tak dawno, ze nie jestem w stanie ocenić, a powtarzać lektury raczej nie ma sensu.
"Mroczne lata świetlne" Brian Aldiss - Nie wiem czy wyszło po za wydawnictwem klubowym, ale jeśli tak, to wielka szkoda, czytając w ogóle nie odnajdywałem w niej nic z mistrza.
To było na dobry początek, mam nadzieję, że podchwycicie. Ja jeszcze też coś później dopiszę.