Ostatnio w książcie Fiałkowskiego "Świat na krawędzi" jakoś wpadło mi w oko, że Lem wycofał się ze swoich stwierdzeń z "Dialogów" (gdzie udowodnił czarno na białym, że nie da się przenieść ducha z jednej cielesności do drugiej, czego skukiem nie da sie kogoś zmartwychwstać, zduplikować itd.). Otóż stwierdził, że mechanika kwantowa dopuszcza takie dziwy.
Bo dowiódł bazując na (wywiedzionej z fenomenów makroskopowych) logice Arystotelesa, a mechanika kwantowa mą tą logikę gdzieś (choćby dualizm korpuskularno-falowy).
Aleś mnie Maziek przegonił wczoraj z tym Fiałkowskim. Przewaliłem prawie całą książkę, a to pod koniec było. Q, jak zawsze, ładnie spuentował a ja miałem kłopot. No bo jak dwie logiki w jednym świecie? Jak dwie to może i trzy. Trzecia dla supermakro i zaczyna się ,powiedzmy za pasem Kuipera. A ludzie sygnały stamtąd interpretują po swojej i kombinują jak to pogodzić z naszymi zasadami. I podkładają różne stałe Hubbla, czy efekty Dopplera. Tak czy siak wypadałoby jakoś pożenić te logiki (bodaj kiepsko z tym idzie), albo się pogodzić z tym że cząstka przenika ścianę, a zestaw cząstek już nie.
A tak na boku. Wyczytałem kiedyś o modelu początkowego wszechświata z 10 wymiarami. Potem podzielił się on na 4 i 6 wymiarowy. 6-wymiarowy się zwinął, w czwórce my żyjemy. Więc może, cząstki materii powstały na początku, w świecie innowymiarowym, podług innej logiki. I tak wygląda ich zachowanie jak obserwujemy je z pozycji czterowymiarowców. W świecie powiedzmy 6W, bycie w kilku miejscach jednocześnie to pewno pestka. A może każdy atom to taki relikt 6 wymiaru a z nich zbudowany jest nasz świat?
No i wyszło mi dwa w jednym albo wszystko jest we wszystkim. Takoż, że mechanika kwantowa z innego wymiaru jest. Tak to bywa z rana po kawie i papieroskach.
P.