Chwilowość w skali relatywistycznej.
Prawda, odbuduje się w tej czy innej formie. Ludzie, nie tak mała grupa, jak się okazało, są, więc damy radę.
Edit: O, już udało się na nowo uruchomić słynną
sprzeczkę fanów na temat tego, jaki ze statków "Federacji" jest najsłabszy
http://trek.pl/forum/topic/galaxy-czy-defiant/ Trzeba najpierw udokumentować głosy chwalące Discovery z powodów awangardowych bo nikt w to nie uwierzy.
W poście, do którego się odwoływałeś jest stosowny link-dowód (tylko jeden, bo jestem leniwy
, ale jest).
Nawiasem: główny problem mam nie z tym, że awangarda, a z faktem, że - jeśli wierzyć kolejnemu tekstowi linkowanego recenzenta - twórcy "Discovery" uznali "Treka" za nieuleczalny kicz i postanowili zabawić się tym kiczem (nawet pogłębiając jego kiczowatość) w ramach swoich eksperymentów:
https://www.escapistmagazine.com/v2/discovery-brought-star-trek-to-the-present-by-embracing-its-forgotten-psychedelic-roots/Tymczasem stanowczo wolałbym, żeby starali się "ST" z tego kiczu oskrobać, podnosząc go na poziom zbliżony do Lema i Le Guin (a minimum trzymali się poziomu "TNG"). Choć nie sądzę by mieli dość talentów po temu.
Murzynów i turbany
...zawierający odcinek faktycznie jest słaby. I to nawet nie dlatego, że stereotypy (w dodatku kompletnie ziemskie) powiela, a w pierwszym rzędzie z tej przyczyny, że jest o niczym zasadniczo. Choć wiele lat temu gapiłem się z przyjemnością na bijące się babki.
Picard raz że posługuje się logiką co jest niedopuszczalne a dwa ratuje różny tam taki element zamiast robić rewolucję.
Sprowadzasz do absurdu, a tak naprawdę dałoby się uderzyć w "TNG", i w Picarda (którego
kochamlubięszanuję) z pomocą dość ciężkich argumentów, którymi Le Guin walnęła kiedyś zasłużenie w cokolwiek protekcjonalny elitaryzm standardowej amerykańskiej SF.
Tym by się trzeba było zająć i to jest pasjonujące.
Najbardziej pasjonujące jest (IMHO) to, że "DISCO" stanowi odbicie mód intelektualnych obecnego Hollywoodu, czyli nie tylko współczesnej lewicowości, ale i pesymizmu wynikłego ze zwycięstwa Trumpa
* i ogólnej niewiary w przyszłość
**, czy quasi-religijnej wiary w hipotezy realnego Stametsa.
* Teraz wygrał Biden, więc może im to przejdzie?
** Podczas gdy Roddenberry to lewica tradycyjna, uwodząca
obłoczną, jasną, wizją tejże.
Aha, wracając jeszcze do:
Odcinki TOS nie podobają się z gwałtem czy tam z czymś. To jest krwawy serial z rzezią.
Tak, "TOS" to jest stara szkoła nie silącej się na czułostkowość klasycznej fantastyki naukowej (
vide liścik Pirxa do Corneliusa czy
"na złom"), i to w nim cenię. (W późnym "TNG", odkąd Berman się rozpanoszył, nieco tego zabrakło, zbyt mdła się ichnia utopia zrobiła.) Niemniej, niektóre - dość liczne - zgony załogantów zbyt gryzą się z realnymi, czy dającymi się logicznie wyekstrapolować z nich, regułami kosmonautycznego bezpieczeństwa. I tu by było co poprawiać - niekoniecznie po to by te śmierci z fabuł wyeliminować, prędzej by nie wyglądały tak idiotycznie (nawet w oczach biorących poprawkę na tarantogowaty teatralizm konwencji).