Jakoś dzisiaj parę razy myślałem o tym co jest nie tak z tym pomysłem że wszystko będą robić maszyny. I mam dwie kwestie.
Pierwsze to coś czym lubuję się żalić. Weźmy takiego pana z roku 7000 przed Chrystusem. Wstawał ze słońcem, zbierał się w kupę z innymi (dwudziestolatkowie zresztą głównie
), no i szli próbować coś do jedzenia złapać. Czasem coś wymyślili itd. i łapali lepiej. No i złapali czy nie wracali i szli spać. Nie wiem ile to mogło zabierać, mogły być wyprawy wielodniowe pewnie, tak mi się jednak wydaje że trochę mniej "pracy", w dzisiejszym rozumieniu tego słowa wkładał niż te 8 godzin. Choć to zapewne kwestia odbioru (o czym później). Potem wymyślali maszyny, organizowali się lepiej, powstał podział pracy. Potem lepsze narzędzia, hodowla i rolnictwo. Już sporo więcej tego jedzenia było. Reszta czasu szła na wojnę, to co zostało na sztukę. Potem, dużo dużo potem, była rewolucja przemysłowa (ominąłem najważniejszy dla nas okres bo o tym będzie później
), powstała standaryzacja po pierwsze. Po drugie pan Ford wymyślił produkcję taśmową, czyli de fakto automatyzację całości produkcji. No potem wiadomo co. Ogólnie rzecz biorąc jednak, zdaje mi się, że taki ten pan o którym mowa na początku, to zawsze mniej więcej te 8 godzin pracuje. No powiedzmy od 4 do 12. I jest to zawsze prawie każdy pan. Dlaczego nie każdy? A no bo coraz dłużej żyją i trzeba pracować na tych co nie mogą pracować. A dlaczego zawsze tyle? Dlatego, że zawsze wymyśla coś co da się w tym czasie zrobić. Ogólnie człowiek tak jakoś ma że jak siedzi to kombinuje by coś robić. Czy jako jednostka czy jako społeczność. Pomyślmy dla kontrastu ile produkował ten pan z początku, na dzień tak może jedną maksymalnie dzidę wystrugał. Potem trochę grotów odlewał. Potem już jak były prawdziwe wojny i prawdziwe państwa robił broń dla armii. No a od pewnego czasu robił już wszystko, większe domy, dziwaczne środki transportu by móc w sensownym czasie na większą odległość pojechać do pracy. Dziwne środki komunikacji by móc się z rodziną kontaktować gdy już w tej pracy jest. Do tego trochę statków kosmicznych i wszelkiego innego co przyjdzie do głowy. Ilość "pracy" wykonanej na człowieka jest jakoś przekosmicznie większa. Pomyślcie ile trzeba wykonać czynności by zrobić samochód (licząc od wydobycia rudy, produkcji energii, wymyślenia go czyli jakiegoś projektu, stworzenia standardów, wyrobienia tych wszystkich części metalowych, gumowych, szklanych i złożenia do kupy) i ile ich teraz powstaje. A przecież poza tym każdy ma to jedzenie.
Wniosek mój taki że ilość czasu spędzonego na pracy nie wynika z tego ile tej pracy jest tylko jest zwyczajnie stała. A robi się to co się wymyśli.
Drugi ważny aspekt. Pieniądze. Ludzie myślą że jest tak, że jak mają więcej pieniędzy to mogą więcej kupić. Tak nie jest. Kupić mogą tyle za ile wykonają pracy. Bo wartość pieniądza sama "ustala się" tak, że kupić daną rzecz można za określony przepracowany czas a nie za określoną kwotę. To się rzecz jasna zmienia ale nie o rzędy wielkości. I dlatego, jak ktoś mówi że człowiek w afryce przeżywa za 1 dolara w tydzień to nie oznacza to że on ma tyle jedzenia co w USA kupi się za dolara tylko że tam inaczej warte są pieniądze (bo jest ich mniej). Zresztą my to odbieramy tak że jak zarobimy 1000 razy więcej na dzień niż ten Afrykańczyk to on ma od nas 1000 razy gorzej. Jak tak czytam ten akapit to chyba nie jest jasne o co mi chodzi ale może następnym razem.
Ogólnie chodzi mi o to że jest tak że pracujemy niezależnie od potrzeb a tekst jest rozwinięciem tezy która padła wcześniej.
Sporo ważniejsza rzecz potem do głowy mi przyszła, jak oglądałem relację z jakiegoś pokazu mody. I dotarło do mnie że ta sytuacja którą rozważa Cetarian JUŻ BYŁA! Chodzi mi o czasy fełdalne gdzie szlachta miała chłopów którzy dla niej pracowali (ten okres pominąłem w opisie wyżej). Czym się wtedy zajmowała? Malarstwem, modą, odurzaniem się, muzyką i tym podobnymi. Chłopi robili jedzenie i było to traktowane jako "normalne", tj. fakt że jedzenie leży na stole było rzeczą naturalną, tak jak fakt że zbudowany jest statek kosmiczny, powstało nowe miasto oraz wymyślono nową teorię naukową będzie oczywisty wtedy, bo od tego ci "chłopi" są. I sprawa jest prosta, zawsze pozostanie "sfera wysoka", mówiąc ogólnie sztuka, którą będą robili ludzie. Określam to teraz mianem "sztuka" ale chodzi mi też o pewne produkty, nazwijmy to prestiżowe. Takie produkty za które ludzie zapłacą przez to że są zrobione przez innych ludzi (takie przyszłe "hand made"). Założyłbym się w tej chwili (choć nie doczekamy wyniku), że będzie coś w rodzaju rasizmu i sztuka wykonywana przez AI, nawet tak samo dobra albo lepsza, będzie traktowana osobno do tej wykonywanej przez ludzi przez co zawsze będzie miejsce dla sztuki ludzkiej. Choć może to też się kiedyś zmieni, kto wie, rewolucja maszyn panie... No ale to już też chyba w książkach opisywali
Co myślicie?
Wciąż tylko pominięte są kwestie ekonomiczne, tu trzeba dalej pomyśleć
Jakby wtedy mogło wyglądać państwo.