Co do jednego miałeś rację na pewno - nie lubię "Solaris" i uważam za najbardziej (a może nawet jedyne) przereklamowane dzieło Mistrza. Zobaczymy jak ryzykowna jest podobna deklaracja na tym forum...;-]
Hm... piszę ten post już trzeci raz... Za pierwszym razem pojechałem sobie po
Lucusiu że aż miło, po czym stwierdziłem, że po przeczytaniu tego wszyscy przestaną wierzyć, że jestem Lemem
więc za drugim razem złagodziłem ton. Ale nie dość. Do trzech razy sztuka.
A więc, mój nienawidzący nieoświeconych Przyjacielu, myślę, że posuwasz się do wielkiej przesady, jednocześnie snując tezy w sposób pełen sprzeczności. Otóż nie poważasz emocji, lub zdajesz się je jawnie i dumnie deprecjonować, zaś w tym samym poście przytaczasz hymn do miłości, który te emocje gloryfikuje i ubóstwia. Św. Paweł stwierdza wprost, że to właśnie Ci, którzy nie doceniają świata uczuć, są jako 'cymbały brzmiące'. Wielka to w Twoich słowach kontadykcja. Czy życzysz sobie także, byśmy przestali Cię szanować, bowiem jest to tak podobne do niezbyt pochlebnie przez Ciebie pojętych 'echów i achów' ? Wygląda na to, że tak.
Nie wydaje mi się, żebym posunął się do jakiejść dużej nadinterpretacji Twoich słów.
Co do Twojego porównania twórczości Lema do drzewa, gdzie Summa jest korzeniem a reszta chrustem i kwieciem, to jest całkiem słuszne. Ja ze swojego obowiązku bycia w opozycji do Summowiczów pozwolę sobie jeno zapytać: jaka część drzewa wydaje owoc i ziarno? Korzeń? Cytujesz św. Pawła, więc pewno i zdanie ,po owocach poznacie ich' jest ci znane. Gdzie owoce? Tylko mi nie pisz, że wszystek drzewo z korzenia wyrasta, bo już li ktoś ci własnymi Twoimi słowami odpowie, że to
to fakt oczywisty do banalności.
Piszesz, że nie lubisz
Solaris, i że jest ów przereklamowany. A wiesz, to już byłaby dyskusja o gustach i duchach, więc wcale nie zamierzam reagować. Twierdzenie, że jest ,,przereklamowany'' to byłoby stwierdzenie, że wielu ludzi mówi, że go lubi, bo to modne. To na pewno przesada, ludzie lubią
Solaris za umiejętne w nim połączenie pewnego niebanalnego przesłania o charakterze czysto intelektualnym ze świetną narracją i poruszeniem tematu sprzecznościu uczuć z rozumem. Ale w Twojej sytuacji, zapewne, nie jest to połącznie zbyt fortunne, bowiem po co mieszać błoto z kryształem, kiedy sam kryształ mieć można. Rozumiem... Cóż, choć to właśnie Ty, jak była wcześniej mowa, jesteś
prawdziwym fanem i wielbicielem Lema, to musisz przynać, że wiele owego emocjonalnego dziegciu zawarł w swoich książkach. Po co to tak zababrał? Czyż nie lepiej byłoby przetworzyć całą jego twórczość, wydobywając z niej tylko te - kryształem będące - rozumowe tezy jego, i stworzyć z nich jedno dzieło? No cóż, zapewne byłoby to w efekcie
Summa Technologiae plus jakieś sto, sto pięćdziesiąt stron wyekstrahowanych z innych książek. Nazwalibyśmy to
Ratio Superioris i wydali po właściwej cenie.
Toż na pewno wreszcie literackiego nobla by się Lemowi zdobyć udało, gdyby tak powycinał... lecę po nożyczki. Potomność mi tego nie zapomni.