Lil - polecieli ludzie, nie GOD-y, bo miał nastąpić kontakt istot rozumnych. Że już nie wspomnę, że polecieli, bo nie chcieli przepuścić takiej okazji
A co do tego, że zawsze by się tak skończyła - nie sądzę. Przecież mimo istnienia dowódcy mającego ostatnie słowo, wiele decyzji podejmowanych było demokratycznie albo przynajmniej po "szerokich konsultacjach społecznych". Więc wcale nie jest powiedziane, że gdyby byli tam inni, to decyzje podjęto by takie samo. I nie mówię tu wcale o tym, że ci "inni" byliby szlachetniejsi. Może by byli bardziej tchórzliwi, a może wystarczyłoby, żeby byli bardziej pragmatyczni, a mniej nastawieni na obronę mitycznego honoru Ziemi.
I tak sobie wrócę do Kwintan, których ignorujecie (zobaczycie, przyjdą i posieją wam za karę plazmę na Księżycu
).
Bo powiedzcie - abstrahując od walki i teorii gier - gdyby nad Ziemią pojawił się statek kosmiczny obcych, czy ludzkość byłaby w stanie go tak po prostu zignorować, nie chcieć się spotkać? Rozwój cywilizacji jest napędzany między innymi przez naszą niezaspokojoną ciekawość... Czy pozwolilibyśmy umknąć takiej szansie?
Osobiście opowiadam się za takim rozwiązaniem: coś jest na rzeczy z konfliktem dwustronnym, ale jednocześnie mam jakieś podejrzenia, że mógł się on oderwać od ludzi. Automaty sobie walczą, działają li-tylko logicznie, a Kwintanie sobie mieszkają pod ziemią, czy też w tych grzybowatych tworach i spokojnie oddają się swojemu życiu i może nawet nie wiedzą, że wisi nad nimi
Hermes.
Poczytałam trochę angielskojęzyczną dyskusję nt.
Fiaska - tam pojawiła się nawet teoria że są oni roślinami...
Możliwe, że maszyny przejęły nad nimi władzę, ale nie w znaczeniu buntu, tylko z powodu ich lenistwa. W tej chwili na Ziemi już się mówi, że człowiek nie jest w stanie zapanować nad procesami np. globalnej ekonomii i musi wspierać się informacjami pochodzącymi od maszyn (np. komputerowe symulacje przewidywanych zmian cen...) - i pozostaje mu tylko wierzyć, że komputery nie kłamią. Ten trend zrzucania ciężaru myślenia na komputery jest zresztą silny i wyraźny (komputer planuje i wskazuje drogę, automatyczne piloty, opieranie się na analizach automatycznych, a nie własnych, dokonywanie nawet najprostszych obliczeń za pomocą maszyn itd.). Efektem jest oczywiście spore odmóżdżenie społeczeństwa, które nie musi nic umieć, bo komputer umie ani nic wiedzieć, bo komputer wie.
Nie piszę tego celem narzekania, ale chcę powiedzieć, że może na Kwincie zaszło coś podobnego, tylko że jest już w dalszym stadium - maszyny walczą, myślą, produkują, "żywią y bronią", a Kwintanie nie są już nawet ciekawi istot z innych planet.