Dziękuję za nierzucanie pomidorami, a nawet pochwały. LA powiedziałeś to jak moja mana "widzisz, jak chcesz, to umiesz"
. To że chodziło o Zenona to jasne, tylko mi się nie spajała pierwsza strofka z drugą, więc tak mi się zdało, że Puszkin tak do końca nie kojarzył co i jak - ale może się mylę. Co do Galileusza to masz całkowitą rację, faktycznie to ja miałem za daleko biegnące skojarzenia. Apropos rytmu natomiast to z dzieciństwa: jak ktoś rymował mówiło mu się "nie do rymu nie do taktu, wsadź se d.pę do kontaktu" - co z pokorą przyjmuję
.
Paradoksy Zenona zdaje mi się nie dowodzą "niemożności zrozumienia ruchu w sposób racjonalny" jak napisano w cytacie tylko błędności ówczesnej metody rozumowania (w sensie aparatu pojęciowego a nie że Zenon błędnie myślał). Czy ktoś ma problem "w zrozumieniu ruchu"? Problemem okazało się zdefiniowanie go w przyjętym ówcześnie aparacie pojęciowym. Chodzenie Diogenesa nie obalało rozumowania Zenona, nie wiem zresztą, czy Zenon "wierzył" w to co mówił (w tym sensie, że istotnie uważał, że ruchu nie, zwłaszcza skoro nie wypowiedział się, co w takim razie faktycznie jest). Tzn. to Zenon wykazał bardzo istotny brak w ówczesnej metodzie a "dowód" Diogenesa aczkolwiek "fizyczny" zupełnie nie wskazywał, gdzie ten brak tkwi. A metoda nie była przecież "metodą Zenona" tylko przyjętym ówcześnie poglądem, modelem rzeczywistości.
I wbrew temu co się powszechnie mówi rachunek różniczkowy czy całkowy nic nie radzi na takie postawienie sprawy jak u Zenona, że jest nieskończenie wiele punktów między A i B a w każdym trzeba pobyć skończony czas aby w nim być (mieć zaliczone, że się w nim było) - to wychodzi z tego nieskończony czas. Zenon bowiem zakładał, że w każdym punkcie "trzeba chwilę pobyć", czyli znajdować się tam przez pewien skończony czas. I to jest w zasadzie błąd tego rozumowania, bo jeśli czas pobytu jest z definicji niezerowy, a punktów z definicji nieskończenie wiele, to faktycznie jest nieskończoność, czego należało dowieść.