Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1338305 razy)

Luca

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 143
  • Odi profanum vulgus et arceo.
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2340 dnia: Kwietnia 19, 2017, 07:34:01 pm »
Podobnież zmontowany "Czas Apokalipsy" zawiera ok. 1% nakręconego materiału - to dopiero gratka ;) ... (i może przez to nie wiadomo, o co w zasadzie chodzi, poza tym, że od czasu do czasu strzelają ;) ).

Czytając taką ocenę "Czasu Apokalipsy" płynącą z Twej klawiatury poczułem się zbulwersowany. To jeden z moich ulubionych filmów i po prostu nie byłem w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Dlatego pozwalam sobie wkleić linki do bezwstydnie obszernej egzegezy dzieła Coppoli (część pierwsza i druga).

Owszem, można uznać, że w kilku kwestiach idzie ona o krok za daleko i posuwa się do nadinterpretacji, ale jako całość wydaje mi się zupełnie dobrym odczytaniem. Moje własne wrażenia nie były oczywiście aż tak rozbudowane i uszczegółowione, niemniej uważam, że inteligenty człowiek podsumowujący "Apocalypse Now" tekstem "nie wiadomo o co chodzi, poza tym, że od czasu do czasu strzelają" musiał włożyć w taką opinię sporo złej woli ;-P
(Czy to po prostu przekora spowodowana powszechnym uznaniem dla tego dzieła?)

Nie zamierzam naturalnie, maźku, wbijać Ci na siłę do głowy jedynie słusznej prawdy, że "Czas Apokalispy wielkim filmem jest", ale być może podlinkowane filmiki sprawią, że zobaczysz w nim coś więcej niż jedynie kolejną szczelaninę zanurzoną w oparze mglistych sensów.

-

A skoro już zdecydowałem się tutaj wypowiedzieć, to – aby uczynić zadość tematowi wątku – zapraszam do przyjrzenia się propozycji przemontowania (jeszcze dość świeżego) filmu "Pasażerowie". Oryginału nie widziałem, ponieważ został on powszechnie uznany za ciężką chałę i kolejny holiłódzki produkcyjniak mający wyłudzić kasę od wieczne wyposzczonych fanów sci-fi. Wydaje się jednak, że przedstawiony – i zupełnie prosty! – pomysł mógłby zrobić z tego gniota coś naprawdę przyzwoitego. W każdym razie ja na coś takiego mógłbym się już do kina wybrać.

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2341 dnia: Kwietnia 19, 2017, 08:18:00 pm »
Cytuj
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię.
Tak właśnie oszukuje pamięć. Gdy popadnie w durszlakowość. Zalepia czym się da. Zdarza mi się często...coraz częściej.  :)
Lukę wypełnia czymś prawdopodobnym, z podobnej bajki - tobie pewnie z filmu Tarkowskiego (była Ziemia na końcu? Była. Że bajkowa...). I delikwent-właściciel wciąż ma wrażenie, że pamięta. Ba, znakomicie pamięta.
Aż konfrontacja. :D
Cytuj
Na obronę obu reżyserów można podać to, że obecność na ekranie pięknej kobiety,
Z pierwszego oglądania Solarisa, pacholęciem jeszcze, zapamiętałem tylko jedną scenę...wiadomo jaką. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, kto Tarkowski, kto Lem, a film już mi się utrwalił. By nie rzec - wdrukował  8)
O amerykańskiej nic nie napiszę, gdyż niedooglądałem.
@Luca & maziek
Cytuj
Czytając taką ocenę "Czasu Apokalipsy" płynącą z Twej klawiatury poczułem się zbulwersowany. To jeden z moich ulubionych filmów
Noo, mój też. Zdecydowanie. Już pierwsze sceny (palmy w wybuchach, w tle warkot helikopterów) pod muzyczkę theend i dreszczyk, taki, że czasem sam boję się tego, co we mnie siedzi.
I o tym jest ten film.
Handlarz jest chory, w stanie bliskim śmierci, ale nie to najbardziej przeraża Marlowa. Szczególną uwagę zwraca on na zmiany, które zaszły w psychice i charakterze Kurtza. Dał on się uwieść otaczającej go przyrodzie, obudziła w nim najgorsze instynkty i stał się kimś w rodzaju lokalnego kacyka, w okrutny sposób wykorzystującego pozycję, jaką zajmował w swoim quasi-państwie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%85dro_ciemno%C5%9Bci
Fakt, może przydługi, zwłaszcza wersja reżyserska, ale całość to piękne wizualnie zanurzanie się w odmęty...czegośtam.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2342 dnia: Kwietnia 19, 2017, 09:37:38 pm »
@Luca & liv

Ciekawy nowy nurt dyskusji się nam ostatnio wytworzył. Najpierw broniliśmy przed maźkiem "Odysei...", teraz bronicie "Czasu...", czekać jak się olka (lub Term w momencie zacieśnienia orbity)  z obroną "Solaris" T. włączy... I zdaje się to bardzo fajne, bo - przekonamy, czy nie przekonamy - przypomnimy sobie i, może, unaocznimy bardziej za co te filmy kochamy...

Oryginału nie widziałem, ponieważ został on powszechnie uznany za ciężką chałę i kolejny holiłódzki produkcyjniak mający wyłudzić kasę od wieczne wyposzczonych fanów sci-fi.

Nawet gorzej, za intencjonalne skrzyżowanie sajfaja z romansidłem, by na dwu targetach szmiry spragnionych za jednym zamachem zarobić.

Jak o tym mowa... Obejrzałem sobie jednym okiem (dwu było szkoda) zwiastuny nowego "Obcego...", bo jednak Scott to kręci, i najpierw uderzyły mnie liczne absurdy, choćby:
1. Skoro to prestiżowa wyprawa kolonizacyjna - dlaczego bohaterowie nie wyglądają jak spod igły, jak w "Odysei..." czy "ST - TMP", tylko jak wyrobnicy z Nostromo i marines z Sulaco, którzy byli dla swoich mocodawców mięsem armatnim? Wizualna continuity cenna rzecz, ale nie kosztem logiki.
2. Czemu przyroda tej planety aż tak ziemiopodobna? Pewnie - przy iście startrekowym podpieraniu ekranowych idiotyzmów kołkami - da się to jakoś zwalić na Inżynierów, ale - nawet przy wspólnym pochodzeniu tamtejszego i ziemskiego życia - różnice powinny być większe (nie myślałem, że zatęsknię do czerwonych krzaków ze startrekowej "dwunastki", a jednak...).
3. Skąd znów ta bzdura, że na zwiad planetarny bez skafandrów leźli? To, że skład powietrza nadaje się - powiedzmy - do oddychania nie wyklucza możliwości istnienia zabójczych mikroorganizmów (skoro zaś mamy w fabule panspermię - nie da się wykluczyć ich kompatybilności - tj. szkodliwości dla Ziemian...)* czy takiejż - na przykład - nanotechnologii (skoro to dawny świat Inżynierów...). (Choć - prawda - ten błąd jest powszechny, nawet w "Niezwyciężonym" tak to wyglądało.)
To już z takich najbardziej oczywistych nonsensów, spodziewam się tego więcej.

* Nawiasem: pamiętamy, chyba, wszyscy jak długim kwarantannom poddawano wracających z Księżyca, z wiedzy o jakich procedurach się crichtonowa "Andromeda..." zrodziła (konkretnie: te opisy tajnej bazy)...

Potem walnęła mnie po oczach wizualna - o koncepcyjnej szkoda nawet gadać - wtórność tego filmu... Inżynierowie - przecież to są zupełne humanoidy wyglądające w sposób, który krytykowano "StarTrekowi" już lata temu (ni to rodaków Kamina przypominają w tych zgrzebnych szatach, ni to Ba'ku), a te ich ciuszki jeszcze mają coś z niby-buddyjskiego stylu Jedi. Ta banda ziemskich zwiadowców bezskafandrowa, natomiast, prezentuje się jak - trochę lżej (i biedniej) ubrani - koledzy Rebeliantów z Hoth. Do tego jeszcze bohaterka w podkoszulku i z giwerą, co patrzy na kopiowanie z "Aliens". I parę przyzwoitszych scenek - jednych estetycznie zapożyczonych z "jedynki", innych - nawiązujących do stylistyki "Odysei...".

A kolejna sprawa - towarzyszące tym zwiastunom medialno-fanowskie analizy, wskazujące czego publisia czeka: nie futurologia, nie technologia, nie filozofia, tylko rozważania nad rodzajami Obcych paskud i stopniem malowniczości tego, co mogą ludziom zrobić. Choć możliwe, że o to tam od początku, tylko oryginał się - przez pirxowate skojarzenia - przeceniało...

Skoro o tych skojarzeniach... W dwu pierwszych filmach świat nie był na planie pierwszym, tylko w tle różnych jatek, ale to był świat ciekawy, który - jak się wtedy zdawało - mógł wyrosnąć z naszego - świat zaawansowanej kosmonautyki, asteroidowego górnictwa, futurystycznego wojska, korporacyjnej samowoli. Propozycja futurologiczna dość serio, nawet jeśli - jako się rzekło - służąca za tło horroru czy rozwałki... Tymczasem teraz rozbudowywany będzie element tego świata całkowicie urojony (pewnie i przez to, że ten wiarygodniejszy się postarzał), na plan pierwszy wyjdą zagadki z gatunku "co zabiło Inżynierów", i widzowie, których to wciągnie nie będą się zajmować problemami naszej cywilizacji, a jakichś fikcyjnych (w dodatku wymarłych). B. to przypomina - równie poznawczo puste - zgadywanie kto jeszcze jest Cylonem i powody, dla których tak - na pierwszy rzut oka - obiecująca "BattleStar Galactica" tak strasznie skisła... (A przy tym dochodzi jeszcze czynnik żenady odziedziczony po "Prometeuszu", co każe się obawiać, że dostaniemy b. głupie odpowiedzi na namnożone pytania...)

To będzie b. zły film, choć niewykluczone, że miejscami ładny, dzięki sile pierwowzorów...

Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię.
Tak właśnie oszukuje pamięć. Gdy popadnie w durszlakowość. Zalepia czym się da. Zdarza mi się często...coraz częściej.  :)

Tak w sumie to chodzi mi teraz, w efekcie, po głowie pomysł ucyklicznienia "Akademii.." (tylko gdzie chętni, gdzie chętni są? ;) ), bo i tak wszyscy do Mistrza wracamy, a widać w tej zawodności pamięci (ja też te LXVI Sylwiczne trochę inaczej pamiętałem, niż mi szybka powtórka wskazała, że powinienem ;); pomstowanie na dinozaury i Hulka w innym - bodaj przekrojowym - tekście było) powód dodatkowy by to robić. To może by tak jednak wespół w zwspół? Nie narzucam, rzecz jasna, proponuję :).
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 19, 2017, 10:34:00 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2343 dnia: Kwietnia 19, 2017, 09:39:12 pm »
Cóż mogę poradzić na to, że w filmach się nie sprawdzam (Odyseja, Czas Apokalipsy...). Czas Apokalipsy podobał mi się kiedyś, ale w pewnym momencie zadałem sobie pytanie: co mi się podoba? Dorsi? Wentylator udający helikopter? Amerykański Wietnam? Legenda o tajemniczości tamtej wojny? Odwieczny problem szajby na skutek zmiany warunków (nie do ogarnięcia dla mnie bo nie byłem w Wietnamie w dżungli)? Oczywiście mogę na rozum wziąć to, że komuś odwaliło (pozornie), bo przeżył, czego ja nie przeżyłem - ale jak to przeżyć, żebym wiedział jak jest, kiedy to się przeżywa? Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów - najmocniej przepitraszam za szczerość. Oczywiście, jest legenda w Polsce, stan wojenny, amerykański sen za którym tęskniło się jak złotówka za dolarem, i tak dalej. Oczywiście kwestie osobiste, jak się coś człowiekowi za młodu podobało - to ma sentyment.

Jeśli potrzebna jest egzegeza - to znaczy, że jest już niepotrzebna, bezcelowa. Tak to jest. Nie bierzcie tego do siebie - coraz częściej nie doczytuje książek i nie dooglądam filmów, bo zaraz na początku wiem, co będzie. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Lem przestał pisać? Kiedyś, jak mawiał, nie wiedział, jak się książka rozwinie (jak się napisze). Postawiłbym flaszkę, że przestał, bo zaczął wiedzieć - i to okazało się cholernie nudne. Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie. Oprócz tego są jeszcze neurony lustrzane i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza. Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2344 dnia: Kwietnia 19, 2017, 10:40:43 pm »
Niestety, na starość mam podobnie
R.
pjes: choć ma życiowa dewiza sprzed pół wieku (patrz www) nadal brzmi: [ciekawość-uczciwość-tolerancja oraz rozumieć-umieć-kochać].
http://wyborcza.pl/7,75400,21651051,ciekawosc-laczy-rozum-dzieli.html
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2345 dnia: Kwietnia 19, 2017, 11:10:26 pm »
No nie mogę - nic tylko urny szykować  8)
Cytuj
Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów
Przy takiej redukcji, to nie tylko filmy do odstrzału...by można.
Ale  jasność, zrozumiałość. Ja kiedyś popełniłem ten błąd i po latach obejrzałem odcinek Kosmosu 1999. Wyszło, że podobała mi się czołówka z głosem z offu...baza księżycowa alfa. Teraz z przyjemnością, acz rzadko, z filmów nienowych to po prawdzie tylko czarno-białe. I nie wiem dlaczego, ale ma to jakiś walor - brak "kolorowości".
Z Apokalipsy podobają mi się pojedyncze sceny i niektóre dialogi. Czasem duszny klimat. Lubię dżunglę na dużym ekranie, dlatego Predatora mogę wciąż i wciąż. Nie szukam głębi i ukrytych przesłań całości. Nie w filmie.
Może faktycznie, to kwestia wieku?
Cytuj
Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie.
E, tam - przesadzasz z redukcją. Na te dwa stany są setki, tysiące przycisków i ich możliwych kombinacji.
Pomijając stopniowanie tych zadowoleń.  ;)
Cytuj
i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza.
Daj przykład.
Cytuj
Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.
Cytuj
Niestety, na starość mam podobnie
Panowie "stare pierdoły"  8) co to już wszystko mają za...za. Nic, tylko zostaje dedykować takie cóś sprzed circa 2000 lat
Nie dociekaj, nie nasza to rzecz Leukonoe
Kiedy umrzeć mam ja, kiedy ty
nie odsłaniaj babilońskich arkanów
Co ma być niech będzie
Czy wiele zim przed nami, czy właśnie ostatnia
pędzi morze tyrreńskie na oporne skały
rozważnie klaruj wino, nadzieję odmierzaj na godziny
- czas biegnie zazdrosny o słowa,
i weseląc się dziś nie dowierzaj przyszłości

I coś świeższego;
Właśnie w roku 1883 łączny tonaż floty parowej przewyższył tonaż żaglowców.  :)
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 19, 2017, 11:12:56 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2346 dnia: Kwietnia 19, 2017, 11:25:16 pm »
Syberiada (przykład, przykładowy). Starość - możliwe, aczkolwiek ja to odczuwam jako kolejną zmianę w moim życiu. W zasadzie każda taka zmiana to znak czasu, czyli starość. Nawet, jak przestanie się walić w majty a zaczyna do nocnika, to starość. I odwrotnie też ;) . Predatora też mogę. I Terminatora. Generalnie dużo mogę, Czas Apokalipsy też mogę i to nie jest zły film, po prostu nie wetknąłbym weń chorągiewki "uwaga, arcydzieło". Predator nie pretenduje do tego miana, więc nie ma wstydu, że nim nie jest. Oczywiście wszystko można wyśmiać sprowadzając do schematów - ale chodzi o to, jak Ty czujesz. Jak czujesz schemat - to co można na to poradzić? Z liczbą przycisków rzecz dyskusyjna, ale jak się tak bardzo zastanowić, to wychodzi, że są dwa (lub jeden) nadrzędne. Myślę, że sztuczny człowiek (umysł) powstanie, gdy uda się te przyciski zaprogramować "naprawdę". Tzn. sprawić, żeby się komputer np. bał. Ale naprawdę - a nie robił to, co bojący się komputer powinien robić.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2347 dnia: Kwietnia 20, 2017, 12:04:57 am »
No co Ty. Golem się bał? Był sztuczny?
Dobranoc.
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2348 dnia: Kwietnia 20, 2017, 12:08:13 am »
Tzn. sprawić, żeby się komputer np. bał. Ale naprawdę - a nie robił to, co bojący się komputer powinien robić.
Nieodróżnialne?:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2349 dnia: Kwietnia 20, 2017, 01:29:55 am »
Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów - najmocniej przepitraszam za szczerość.
/.../
Nie bierzcie tego do siebie - coraz częściej nie doczytuje książek i nie dooglądam filmów, bo zaraz na początku wiem, co będzie. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Lem przestał pisać? Kiedyś, jak mawiał, nie wiedział, jak się książka rozwinie (jak się napisze). Postawiłbym flaszkę, że przestał, bo zaczął wiedzieć - i to okazało się cholernie nudne. Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie. Oprócz tego są jeszcze neurony lustrzane i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza. Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.

Wiesz co? Ja to chyba doskonale rozumiem, bo zasadniczo piszesz dokładnie to, co twierdził GOLEM (a dokładniej: co Creve stwierdził, że GOLEM twierdzi ;) ) - i co z lubością cytowałem - ale zawsze jest możliwy odbiór na jaki się nastawił bodaj jeden z bohaterów Stapledona (nie mogę znaleźć tego cytatu a teraz b. by mi się przydał ;) ), czyli traktowanie gotowego dzieła raczej jako punktu wyjścia do umysłowej roboty, to jest inspiracji do tworzenia sobie w głowie wizji jak też by ten temat jeszcze lepiej można (przyznaję: mam tak ze sporą częścią klasyki, w tym z dużą częścią dzieł Mistrza; bodaj z "Głosem Pana" tak nie mam, jak ostatnio - i wcześniejszymi razy - czytałem zdał mi się bezbłędny). Przy czym, rzecz jasna, jak się samemu literackim/filmowym geniuszem nie jest to się, tak naprawdę, za cholerę tymi myślowymi konstrukcjami oryginału nie przerośnie, ale może trochę go odbiorem - delikatnie - wzbogaci, jakieś rysy w danym monumencie zatka, a zwł. coś własnego, przemyślanego, przez jego filtr przepuści (i to bogacąc)? ;)

(Trzeba tu dodać, prawda, że i szmirę w umyśle doskonalić się da, jak nam Luca na przykładzie tych "Pasażerów" pokazał. B. łatwo nawet. Ale już przepuszczać wzbogacająco swoich myśli przez szmirę się nie da, może to kryterium?)

Poza tym... Na ładunku intelektualnym się to nigdy nie kończy, zwłaszcza w wypadku filmu... Gadaliśmy kiedyś o niepochwytności, o tym, że czasem coś w dziele działa, nie wiadomo co (bo jak to z estetykami niedawno przypominałem)... I ci Dorsi (może nie to co stary Ludwig van, ale przecie za coś sporo ludzi ich wielbi; poza tym sama geneza ich nazwy - Huxley, Blake...), i ten wentylator (czy nie genialny skrót myślowy, symbol, skojarzenie, i co tam jeszcze) - wszak sam przyznajesz, że to działa...

Predatora mogę wciąż i wciąż. Nie szukam głębi i ukrytych przesłań całości.
Predatora też mogę. I Terminatora. Generalnie dużo mogę, /.../ Predator nie pretenduje do tego miana, więc nie ma wstydu, że nim nie jest.

I tu się muszę przyznać do duchowego z Wami pokrewieństwa, bo - zauważyliście pewno - że jak coś niby powyżej wystaje, nawet o milimetr, jak ten "Arrival" nieszczęsny ostatnio, to zaraz ganię, dziury wyszukuję, dowodzę, że nie arcydzieło jednak, bo tu kiks, a tam niedoróbka, i z czym do gości... A jak bzdury jawne, bezwstydne, to paradoksalnie czasem i co pochwalę, bo nawet miło mnie zaskoczyło wobec wstępnego braku oczekiwań, bo wyszło że o jakiś promil mniej durne niż się spodziewałem.
Tylko czy to dobrze, jak człowiek za młodu Willa S. czytywał, i tego Sałtykowa-Szczedrina, co to nim potem błysnął, z matczynej biblioteczki, a teraz jakieś "Ant-Many" i "X-Many" (gorzej od "Predatorów" i "Terminatorów") ogląda i nawet pochlebne - jak na ich poziom - forumowe elaboraty o nich pisze?
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 20, 2017, 12:44:47 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2350 dnia: Kwietnia 20, 2017, 09:45:36 am »
Nierozróżnialne? Dla obserwatora może być nierozróżnialne, tym niemniej dla danej jednostki jest cholernie mocno rozróżnialne, czy się boi, czy tylko udaje, że się boi. Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu? Skąd one się biorą, jak to jest zrobione, że przenikają naszą świadomość, są z nią nierozłączne, rządzą nią za pomocą kija i marchewki, że nie mamy na nie żadnego wpływu - jakby w naszej świadomości była jeszcze jakaś głębsza "prawdziwsza" warstwa, którą nasz umysł ogląda jak obserwator, potrafi opisać, ale w gruncie rzeczy jest to poza nim? Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?

Golem się nie bał, ale też sam mówił coś w stylu, że nie ma osobowości - jest tylko rozumem.

Co do schematów. Postanowiłem czas temu jakiś przeczytać wreszcie Lorda Jima - ta książka (wg mnie rzecz jasna) "wyleciała" już z dzisiejszego okna percepcji. Jest tam pewien schemat, ale całość (mnie) nie porywa. Wole Hornblowera, choć to w kategorii schematów prymityw przy Lordzie Jimie. Jest tu na pewno element "świeżyzny", jaką było budowanie potęgi na morzu, podróży, ekspansji, odkrywania miejsc, na których stopa Białego Człowieka jeszcze nie stanęła - ten element wówczas "świeży" dziś trąci myszką (łee, wystarczy bilet kupić). Kosmos był następną "przyprawą" dodająca smaku - ale obrabia to ten sam ludzki mózg, który przekłąda to wszystko na schematy - i to sa te same schematy. Podobnie zresztą miałem z Cierpieniami młodego Wertera. Coś, co też oparte jest na odwiecznym schemacie, w swoim czasie wulkan uczuć i burzenie porządku - a co w sumie sprowadza się do tego, że babka gościa nie dopuściła to się głupi zastrzelił, a i to schrzanił. Szukałem tego cudu literatury i nie zaskoczyło zupełnie. Z czego mi wynika, że obiektywnie arcydzieł nie ma - są książki, które trafiły w swój czas i na swego czytelnika. Rozumiecie, niczego nie chcę dyskredytować - każdy ma swoje arcydzieła. Ale z tym, podobnie jak z zakochaniem - nie da się przez rozum. Jeśli coś czytam i mnie to nie bierze, to obiektywne wyrozumowanie, że ma to wszelkie cechy dzieła nic mi nie pomaga na naduszenie przycisku "zadowolenie". Mogę sobie oczywiście wyrozumować, jaki ważny, obiektywnie dobry i jakie ważne rzeczy porusza, i pytania zadaje jakiś film - ale co z tego, jak mi się nie chce go oglądać?

Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2351 dnia: Kwietnia 20, 2017, 01:42:51 pm »
Nierozróżnialne? Dla obserwatora może być nierozróżnialne
To miałam na myśli.
Cytuj
Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu?
Można czytać Lema bez tego zastanawiania? Tja...pewnie można.Nawet na pewno.
Cytuj
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?
Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Emocje są sterowane również przez cały system chemii krążący w naszym organizmie - a powodujący różne zawirowania. Nie zero-jedynka.
Jedni boją się myszy, drudzy ciemności, inni śmierci - zdeterminowane nie tylko wpisanym, ale także nabytym.
Może chodzi mi tylko o słowo: "naprawdę":)

Cytuj
Jeśli coś czytam i mnie to nie bierze, to obiektywne wyrozumowanie, że ma to wszelkie cechy dzieła nic mi nie pomaga na naduszenie przycisku "zadowolenie". Mogę sobie oczywiście wyrozumować, jaki ważny, obiektywnie dobry i jakie ważne rzeczy porusza, i pytania zadaje jakiś film - ale co z tego, jak mi się nie chce go oglądać?
Jasność i oczywistość.
Wyjściowy dla wszelkiej krytyki - subiektywny ogląd.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2352 dnia: Kwietnia 20, 2017, 04:57:39 pm »
Cytuj
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?
Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Dobrze, ale powiedz mi, co to właściwie znaczy "bać się jak komputer". Wiem jak to jest, jak ja się boję, jestem ssakiem, wiem, kiedy boi się mój pies albo inny człowiek. Z kotem jest już dużo gorzej. Prawdę powiedziawszy nie wiem jak ściśle zdefiniować zjawisko polegające na tym, że ja sam się boję. Mogę je opisać na różne sposoby - ale żaden z nich nie jest wytłumaczeniem, jak się to dzieje. Opisuje się objawy, nie mechanizm "tam w środku". Nie rozumiem tego, jak się to dzieje. A już kompletnie nie wyobrażam sobie, jak takie coś zaprogramować, żeby komputer się (co do zasady) podobnie bał.

P.S. co do skomplikowania i że nie zerojedynkowo - niezależnie od zawiłości dróg (niewątpliwie zawiłych, nieznanych, upstrzonych niemierzalnymi szturchańcami) na końcu jest prosty podział. Trochę jak droga kulki, która chaotycznie turla się po przypadkowym zboczu - ale w końcu trafia na ostrze noża - i albo przeleci z lewej, albo z prawej. W każdym razie ja tak mam. Jednostkowa rzecz. Zdarzenie ma znak + albo -. Jeśli ma różne znaki - to mogę ją rozłożyć na prostsze składniki.
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 20, 2017, 05:03:53 pm wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2353 dnia: Kwietnia 20, 2017, 06:55:14 pm »
Cytuj
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?
Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Dobrze, ale powiedz mi, co to właściwie znaczy "bać się jak komputer".
To nie znaczy nic. Zbiór pusty.
Chodziło mi o nierozpoznawalność "prawdziwości człeczej" (postulowanej prze Ciebie) bania się komputera.
Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.
Tak, jak kot boi się jak kot.
Skoro jak sam piszesz, a ja się podpisuję pod tym:
Cytuj
Opisuje się objawy, nie mechanizm "tam w środku". Nie rozumiem tego, jak się to dzieje.
Na zewnątrz nierozróżnialne, a wewnątrz każden samoswój:)
Cytuj
co do skomplikowania i że nie zerojedynkowo - niezależnie od zawiłości dróg (niewątpliwie zawiłych, nieznanych, upstrzonych niemierzalnymi szturchańcami) na końcu jest prosty podział.
Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2354 dnia: Kwietnia 20, 2017, 07:01:36 pm »
Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.
Nie zgadzam sie co do idei (że budulec ma znaczenie) - ale minąwszy to jako mniej istotne - to jak zaprogramować komputer, żeby się bał?

Cytuj
Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?
Myślę, że się redukuje. W większości wypadków.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).