Myślicie? Ja sądzę, że jednakowoż chodziło o to, że jak już ktoś był w stanie zrozumieć ciąg przyczynowo-skutkowy to nieuchronnie musiał zadać sam sobie pytanie, co będzie ze mną. Ci, którzy próbowali na to pytanie odpowiadać innym, łatwo pięli się w hierarchii. Tajemnicę, czy odpowiedź była poprawna, czy nie, ci, którym jej udzielono zabierali do grobu...
Zdaje mi się, że religijność niejako wykorzystała wcześniejsze dostosowanie, utrwalone ewolucyjnie - to jest stadność, chęć identyfikacji, właczenia do grupy. Kiedyś wyłączenie z grupy oznaczało przeważnie smierć.