Okazuje sie, ze Internet juz przestaje byc oaza nieskrepowanej wolnosci i egalitaryzmu. Zauwazam, ze coraz czesciej pojawia sie za to zjawisko nowe - a mianowicie obywatelstwo wg numeru IP. Okazuje sie, ze uzywajac internetu w Polsce niemozliwa jest subskrypcja w iTunes angielskich podcastow BBC, a ja laczac sie z siecia w Zjednoczonym Krolestwie ani nie moglem pobrac z serwera w USA klipow, ktore dostepne sa tylko dla uzytkownikow amerykanskich, ani nawet obejrzec filmu dokumentalnego w iTVP na temat Chinczykow emigrujacych z wsi do miast i prowadzacych tam straszliwie nedzny zywot.
Ta niemoznosc dostepu do tresci amerykanskich jest dla mnie jeszcze jako tako zrozumiala, ale niedostepnosc materialow dla osob w obrebie tego samego eurosojuza juz zupelnie nie.
Dziwna to polityka cenzury ze wzgledu na miejsce dostepu. Ciekawym kiedy biale kolnierzyki z Brukseli zaczna nad tym debatowac