słuchać i nie dyskutować
Taaa Jest!!!
Zasadniczo fuga rozpadła mi się na kilka części. Wielka dyć.
Kompozytor głodny chyba był (lub wykonawcy), gdyż pierwsza to wyraźne oczekiwanie na jedzenie. Coraz bardziej głodne kiszki gra połowa kwartetu. Całe 5 minut narastającego głodu.
Całe ciało jęczy i drga - domaga się.
Jest wreszcie (kolacja?) - łagodna konsumpcja, pierwszy, dziki głód nerwowo nasycony, dalej...delektowanie się (8 minuta). Szpinak ostrygi, ostrygi, szpinak...do 10 minuty...nagle - Oj!
Chwilę po 10-tej oj-coś - boli, nieświeże były???
Rżnie w jelitach, struny napięte coraz bardziej, twarz marsowa. Ok. 12-tej śmierć blisko, falami...ufff - ulga. Znów lekko, radośnie. Usypiająco.
Ale co to...znów głodny?
Nieeee!
Zostając w klimatach rżniętych, ale na łagodnie.
Lubię jak Jan-Henrik Ohme zawodzi, ma coś w glosie co mnie koi. Ale to najsłabszy kawałek na płycie (skądinąd znakomitej). Za to końcówka...dla niej. Te kilkanaście minut. Myślałem czy nie wyciąć, ale ktoś zrobił to za mnie. Więc bez Jana Henrika.
Gazpacho - Massive Illusion (orchestral)