Trzyminutowe tzw "cameo" odbudowało zaufanie do marki
Zwróćmy przy tym uwagę jakie sceny najbardziej się w disney'owskich "SW" widowni podobają. Te składające się w cykl
jaki ojciec, taki syn, czyli pokazujące potęgę - i fajność - lucasowych bohaterów:
(Nowi - Din, Grogu, Cara, Gideon - owszem, bywają lubieni, ale chyba tylko jako dodatek do starych jednak...)
Skoro o potędze mowa... Przy okazji warto zwrócić uwagę jak silny Mocą jest Luke.
małe mechagodzille (mroczni szturmowcy)
...to wedle materiałów rozszerzonych
jednoosobowe armie zasadniczo, potężne maszyniska zdolne wytrzymać zrzut z orbity bez spadochronu, a on idzie przez ich oddział jak przez masło. Owszem, do wspominanych już wyczynów
legendarnych Starkillera czy Exara Kuna się to (jeszcze?) nie umywa, ale wrażenie robi, nie rażąc przy okazji (nadmierną) przesadą.
Roboty nie powinny gadać ze sobą bo jest WiFi.
Na logikę - tak, ale - jak pokazuje przykład przetrwania Transporterów w kanonie "ST", mimo poprawienia się budżetów i możliwości techn. -
ikoniczność wygrywa nawet z sensem, a te pikania R2-D2 i jego przekomarzanki z C3PO były jednak istotnym elementem uroku oryginalnej trylogii. Dlatego o ile ograniczanie takich zagrań wydaje się sensowne, o tyle nie spodziewałbym się ich kompletnego wyelimonowania. I zawsze można je jakimś kijem podeprzeć
, np. tłumacząc, że ze względu na jakieś zamierzchłe bunty droidów, budowniczowie nowszych wolą żeby przynajmniej pewne modele komunikowały się w sposób, który bez trudu można podsłuchać, co ma im utrudnić knucie. (Inna opcja jest taka, że w Odległej Galaktyce każdy - może poza najdzikszymi tubylcami z ostępów najrzadziej odwiedzanych planet - nosi w uchu czy w kieszeni komlink lub inny translator i - kiedy to scenarzystom wygodne - także radiowe, czy jakie tam..., pogaduchy robotów słyszy.)