Ba! Ależ wywołałem nie do użerki (tzn. ironicznego i nieprzychylnego odczytywaniu wypowiedzi), tylko do treściwego udowodnienia postulowanej przez przedmówczynię "banalności [mojego] rozumowania". Bo skoro wystarczyło mi raz się odezwać, a już zostałem zrugany "elukubracjami", "banalnością rozumowania" i "postmodernistycznym stylem", bez ani jednego merytorycznego zdania odnoszącego się do treści wypowiedzi, to czy w tej sytuacji moje zdanie iż nie jesteśmy na targu nie było choć trochę uzasadnione?
Nadto, zgodnie z Twą, lanko, definicją postmodernistycznego stylu, zalicza się doń również zestaw świętych ksiąg dowolnej religii. To udowadnia nonsensowność takiej definicji.
A każda wypowiedź ma swoją intencję, która to intencja wskazuje właściwy kierunek semiotyzacji. Dlatego trafne odczytanie tej intencji jest niemalże koniecznym warunkiem uchwycenia sensu, a co dalej idzie - dyskursu, tzn. dialogu, rozmowy. Która wymaga obustronnej chęci porozumienia.
Dobre chyba dla studenciaków są rzeczywiście dyskusje, w których nie chodzi o dojście dokądś tylko o popisanie się zdolnością rozłożenia czyjejś wypowiedzi na fragmenty z których wynika tylko to, że nic nie wynika. A wymieniłem tę grupę społeczną w takim a nie innym zabarwieniu emocjonalnym, gdyż po prostu pośród studentów różnych kierunków i uczelni widziałem chyba najczęściej ten styl. Wcześniej jest się zwykle za młodym, potem zaczyna się coś rozumieć. Jeśli uraziłem, czyli trafiłem w coś bolesnego, to przepraszam.
Ach, i zostałem jeszcze oskarżony o hipokryzję. Nie chcę tracić czasu na uzasadnienie dlaczego tego typu oskarżenie razi swoją sztucznością, bo to chyba widać. Pewne sprawy są kwestią stylu.
Dlatego mam nadzieję, że jednak ktoś zamiast popadać w emocjonalne wzburzenia i czepialskość, przejdzie do meritum zagadnienia, które moim osobistym zdaniem jest ciekawe, a które postawiłem tak jak umiałem w dwóch poprzednich postach.
ps. jeśli napisałem o liczbie książek Lema które przeczytałem, to albo jest to prawdą, albo fałszem (boolowsko rozumując). Jeśli jest to fałszem, to można mnie łatwo zagiąć i fałsz merytorycznie udowodnić, więc po cóż emocje? Ale jeśli jednak jest to prawdą, to może nie miało to służyć wywyższaniu się (bo po co mi to?), a wskazaniu, że mam coś do powiedzenia, co może być interesujące. Staram się, jak widzisz - o, nieznany czytający! - jakoś nawiązać jednak dialog.