To pojecie jest stworzone przez kulture zachodnia. Opiera sie na milionie zalozen, w tym na tym ze zycie doczesne jest najwazniejsze i nie ma zycia po smierci.
Zatem udowodnij, że życie to istnieje, a będę zmuszony uwzględnić ten czynnik w swoich rozważaniach. Póki co nikomu się to nie udało (ba, nie ma nawet jednolitej koncepcji tego pośmiertnego życia). Skoro używasz tego argumentu, to tak jakbyś kazał mi układać plan dnia na jutro wciaz powtarzając: "ale skąd pewność, że nie przylecą ufoki i nie zniszczą Ziemi?". Budowanie koncepcji na nie podpartych niczym domysłach nie jest logiczne i to niezależnie od kontekstu kulturowego.
I my podobnie, umieramy dosc chetnie w wieku 80 lat bo i tak wszystko nas boli i nic nie kumamy. A kiedys sie temu beda dziwic bo juz ich bolalo nie bedzie i beda mysleli ze teraz to ludzie sie dolowali tym ze umieraja w wieku lat 80.
Poziom zycia widzi sie gdy w ludzkosci sa roznice, gdy w tym samym czasie jeden ma lepiej a drugi gorzej. Wtedy ten ktory ma gorzej to widzi. Jak wszyscy maja gorzej (i zyja np 40 lat) to nie wiedza ze maja gorzej.
Ale każde pokolenie patrząc w przeszłość, stwierdza,że poprzednicy mieli gorzej. Jakie argumenty logiczne przeciwstawisz tej powszechnej opinii?
Czyli jesli jednak liczy sie subiektywny odbior
No jeśli liczą się subiektywne odczucia, nie logika i obiektywne kryteria, to po co do mnie argumentujesz, skoro zawsze mogę temu przeciwastawic subiektywne przekonanie, że nie masz racji? (To jest właśnie pułapka postmodernistycznego subiektywizmu, w któą sie wpędziłeś. Przyjmujac czysty subiektywizm wyrzekasz sie mozności argumentowania)