Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1357025 razy)

Miesław

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 804
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1350 dnia: Grudnia 14, 2007, 08:44:23 pm »
Cytuj
"Atak kobiety olbrzyma"
O niee... tytuł omal mnie nie zabił.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 14, 2007, 08:44:56 pm wysłana przez Mieslaw »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1351 dnia: Grudnia 14, 2007, 09:02:53 pm »
Cytuj
Cytuj
"Atak kobiety olbrzyma"
O niee... tytuł omal mnie nie zabił.

I słusznie, bo brednia to pierwszej wody, godna stanąć w szranki z produkcjami TROMY i "dziełami" Wooda. Zahukaną (acz atrakcyjną rzecz jasna) kobiecinę porywają ufoki i robią jej cuś takiego, że rośnie do rozmiarów żeńskiego (obowiązkowo skąpo odzianego) King Konga. Bohaterka rezolutnie postanawia wykorzystać sytuację do pomszczenia wszelkich krzywd i zniewag jakie ją kiedykolwiek spotkały.

Film jest jeszcze gorszy niż wynika to z tego streszczenia... (Choć na skąpo odzianą Daryl Hannah pogapić się można...)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 14, 2007, 09:06:34 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Miesław

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 804
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1352 dnia: Grudnia 14, 2007, 10:13:49 pm »
Bawiłem się imdb i znalazłem TO:





Earth vs. the Flying Saucers. Usprawiedliwieniem tytułu jest tylko to, że film powstał w 1956 roku.




O pozostałych wynikach zabawy (cudowna wyszukiwarka  ;) ) możecie poczytać na mojej stronie.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 14, 2007, 10:15:07 pm wysłana przez Mieslaw »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1353 dnia: Grudnia 15, 2007, 02:09:22 pm »
Cytuj
Bawiłem się imdb i znalazłem TO:





Earth vs. the Flying Saucers. Usprawiedliwieniem tytułu jest tylko to, że film powstał w 1956 roku.

Pikne, pikne...

Cytuj
O pozostałych wynikach zabawy (cudowna wyszukiwarka  ;) ) możecie poczytać na mojej stronie.

Jeszcze pikniejsze :D :D :D

ps. oglądnałem sobie jednym okiem "Matrixa" i zwróciłem uwagę na to, że Agent Smith określa ludzkość mianem wirusów, zupełnie tak jak ten pozaziemski paskudnik w "Wirusie"... Czy wzajemne zapożyczanie musi sięgać aż tak daleko?  :o

pps. Nadmieniony "Wirus" ma oryginalnie zwichniętą strukturę fabularną. Oto Pozaziemski Rozum odkrywa, że na Ziemi zalęgły się Ohydki Szaleje i przybywa wytępić robactwo, zanim mu się po Kosmosie rozlezie. Ale, że jest:
1. nieudolny (co dziwi), może jak się przesyłał to sobie kod po drodze jakoś spaskudził (zakłócenia były, abo co),
2. na tyle antypatyczny, że na jego tle te Ohydki jawią się jednak mniej ohydnymi...
To dzielna ludzkość (te Ohydki znaczy) daje mu łupnia. Twórcy niby nie mogą się zdecydować komu mamy kibicować, lecz od początku do końca i tak kibicujemy "swoim" (i sugerowaną głębie diabli z miejsca biorą). Przez co teoretycznie dający do myslenia (i to w mistrzowym stylu) wątek sprawdza sie tu w praktyce do schematu z "Kalkulatora" rodem, w dodatku podanego w sosie wyprodukowanym z elementów jawnie podpatrzonych a to w "Alienie", a to w "Predatorze", a to w horrorach o zombies, a to w "Star Treku" (wątek Borg). Czyli otrzymujemy niezgorszy (choć nieoryginalny, a w dodatku spłycony do granic możliwości) pomysł podany najgorszy możliwy sposób... Jest to "twórcze" rozwinięcie metody różnych tam Asimovów.  (Asimov bowiem spłycał, ale sensu ani oryginalności nie tracił...)
(A najzabawniejsze, że tego "Wirusa" wcale się źle nie ogląda... Są - niestety- znacznie gorsze filmy SF...)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 15, 2007, 02:11:00 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1354 dnia: Grudnia 20, 2007, 12:45:02 am »
Ok, ale to nie problem pokazać coś z zewnątrz i wewnątrz. Tylko chodzi o to aby z perspektywy zewnątrz pokazac np. ruszające się postacie wewnątrz. O to mi chodziło.

Co do linii czasowej, to nawet nie o to chodzi. ST ENT każdy sobie sam może ocenić, natomiast pokazuje on czasy których jeszcze w ST nie pokazano - początki. Podobnie jak ST TNG pokazywał inne czasy niż ST TOS. ST XI zatem umiejscawia się w pewnej już jakoś znanej nam rzeczywistości.

Szybko dokształciłem się co do Prądów przestrzeni. Coś jak bliższa nam "Pamięć absolutna". Nie wiem, wydaje mi się takie dość standardowe, jakaś tajemnica wpleciona w świat dalekiej przyszłości, choć było to bardzo ogólniokwe dokształcenie.

Mistrz, a raczej jego dzieło idzie powoli, ale idzie. Gdy skończe, lub dojde do większej ilości stron do dam znać.

Co do filmów które wymieniliście to znam już nie od dziś tylko "Wirus". Taki do oglądniecia. To jakaś specyficzna forma elektrycznego życia, wydaje mi się tutaj czymś nagiętym, bo pomimo iż staram się być otwarty, to życie w jakiejkolwiek postaci prądu jest dla mnie tak realistyczne jak żywe kamienie. Ale popre Cie Q że ogląda się OK.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1355 dnia: Grudnia 20, 2007, 01:40:10 am »
Cytuj
Ok, ale to nie problem pokazać coś z zewnątrz i wewnątrz. Tylko chodzi o to aby z perspektywy zewnątrz pokazac np. ruszające się postacie wewnątrz. O to mi chodziło.

Wtedy to raczej możliwe nie było...

Cytuj
Co do linii czasowej, to nawet nie o to chodzi. ST ENT każdy sobie sam może ocenić, natomiast pokazuje on czasy których jeszcze w ST nie pokazano - początki.

Pytanie tylko jaki (poza zarobkowym) jest cel kręcenia mających mało wspólnego z klimatem oryginału prequeli do historii, która zdążyła zestarzeć sie na tyle, że jest czcigodna klasyką, nie zaś prognozą futurologiczną serio.

Cytuj
Szybko dokształciłem się co do Prądów przestrzeni. Coś jak bliższa nam "Pamięć absolutna". Nie wiem, wydaje mi się takie dość standardowe, jakaś tajemnica wpleciona w świat dalekiej przyszłości, choć było to bardzo ogólniokwe dokształcenie.

Owszem, bo jest to dość typowa space opera, będąca w dodatku młodzieńczym utworem Asimova. Literacka ciekawostka, nic ponad to...

Cytuj
Mistrz, a raczej jego dzieło idzie powoli, ale idzie. Gdy skończe, lub dojde do większej ilości stron do dam znać.

Nie poganiam, ale o wstępne wrażenia chętnie zapytam (acz proponyję je umieścić w stosownym wątku - np. "Właśnie (lub dawniej) przeczytałem".

Cytuj
Co do filmów które wymieniliście to znam już nie od dziś tylko "Wirus". Taki do oglądniecia. To jakaś specyficzna forma elektrycznego życia, wydaje mi się tutaj czymś nagiętym, bo pomimo iż staram się być otwarty, to życie w jakiejkolwiek postaci prądu jest dla mnie tak realistyczne jak żywe kamienie. Ale popre Cie Q że ogląda się OK.

Czy ja wiem, czy aż OK? Powiedzmy nie ucieka sie z krzykiem od telewizora, choć wielkiego sensu "toto" nie ma...

ps. w wątku "Właśnie zobaczyłem" była mowa o "Diunie" Lyncha. Zatem achajka oto "ładunek" dla Ciebie:
1. recenzja w/w filmu pochodząca ze strony KMFu;
2. jeszcze jeden tekst o filmowej "Diunie" (z tejże samej strony);
3. strona poświecona w całości "Diunie" (głównie wersji Lyncha);
4. recenzja "Diuny" autorstwa Marka Oramusa.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1356 dnia: Grudnia 25, 2007, 12:10:53 am »
Cel kręcenia jest zapewne i finansowy i też chęć wyjścia naprzeciw fanom i zwykłym oglądającym. Możesz mnie potępić, ale mi się podobało. Był pomysł jeśli chodzi o eksploracje, potem o wojne temporalną, natomiast po tych dwóch elementach szły już lużne pomysły byle coś nakręcić, choć też nie były złe. Dopóki ktoś będzie oglądać będą choć próbować coś wymyśleć. Spójrzmy choćby na kinowe ST z Picardem i załogą Enteprise - First  Contact i Nemesis to były w dużej mierze akcja i walka. A to było ponad 10 lat temu, już wtedy było zapotrzebowanie na zwykłą akcje.

Co do Lema to jak coś więcej będzie to napisze w stosownym wątku. Oby tylko chęci i czasu mi wystarfczyło aby zrobić to jeszcze w tym stuleciu.

"Wirus" to chyba jeden z tych wielu jak to się określa survival sf czy jakoś tak. Ostatnio oglądałem Deestar Six, gdzie akcja dzieje się pod wodą. W gruncie rzeczy niczym innym nie był "Obcy". Zaryzykuje stwierdzenie że ten gatunek na tym polega i nie ma tam zbytnio miejsca na moralne czy filozoficzne rozterki.
Natomiast zastanawiam się ostatnio dlaczego "Space - Above And Beyond" zostało zakończone już po 1 sezonie. Jak dla mnie to był udany serial i a sama akcja działa się w różnych miejscach. Można nawet wycisnąć jakieś bardziej ambitne wątki, tylko sztuczne życie, androidy, czy kosmici i to co o nich zostało pokazane w filmie. Kosmici okaleczali ciała zabitych wrogów, potrafili nawet odstąpić od walki wręcz i odejść w swoją stronę i sam powód całej tej wojny.

Mogę się przyczepić oczywiście do tego że wojna trwa dłużej niż 24 godziny co znaczy że ludzie albo są silni albo kosmici nie są od nich silniejsi - czyżby poziom rozwoju był tak zrównoważony? Obce planety które wyglądają jak Ziemia, ostatecznie to że kosmici, ich broń pojazdy są jakby bardziej zaawansowaną formą tych ziemskich.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1357 dnia: Grudnia 25, 2007, 05:03:48 pm »
Cytuj
Cel kręcenia jest zapewne i finansowy i też chęć wyjścia naprzeciw fanom i zwykłym oglądającym. Możesz mnie potępić, ale mi się podobało. Był pomysł jeśli chodzi o eksploracje, potem o wojne temporalną, natomiast po tych dwóch elementach szły już lużne pomysły byle coś nakręcić, choć też nie były złe. Dopóki ktoś będzie oglądać będą choć próbować coś wymyśleć. Spójrzmy choćby na kinowe ST z Picardem i załogą Enteprise - First  Contact i Nemesis to były w dużej mierze akcja i walka. A to było ponad 10 lat temu, już wtedy było zapotrzebowanie na zwykłą akcje.

Powiem tak: oryginalny "Star Trek" Roddenberry'ego był (no dobra, próbował być :P i czasem mu wychodziło) SF z ambicjami. Twory epigonów to po prostu space opera typu czytadeł Webera czy Zahna (które są zresztą cokolwiek inteligentniej napisane), jak kto lubi rozrywkę tego typu, to czemu nie, ale nie udawajmy, że ma to jakiekolwiek większe walory...

Cytuj
Co do Lema to jak coś więcej będzie to napisze w stosownym wątku. Oby tylko chęci i czasu mi wystarfczyło aby zrobić to jeszcze w tym stuleciu.

A ja naiwny liczyłem, że zdążysz do końca roku...

Cytuj
"Wirus" to chyba jeden z tych wielu jak to się określa survival sf czy jakoś tak. Ostatnio oglądałem Deestar Six, gdzie akcja dzieje się pod wodą. W gruncie rzeczy niczym innym nie był "Obcy". Zaryzykuje stwierdzenie że ten gatunek na tym polega i nie ma tam zbytnio miejsca na moralne czy filozoficzne rozterki.

Owszem, na tym to polega, ale to jeszcze nie powód by się tym zachwycać. (A "Obcy" ma dwie zasadnicze wyższości: wiarygodne kosmiczne tło i trochę freudowskiej symboliki...)

BTW: schemacik "Virusa" wzięty z Kalkulatora:
Cytuj
Ziemia -> zaatakowana jest przez -> ... -> potwory spoza galaktyki -> urządzenia mechaniczne / istoty pozaziemskie /różne dziwaczne przedmioty -> które -> rozumieją nas doskonale -> i są -> nieradioaktywni -> i -> mogą być zniszczeni przez -> tłum chłopów z pochodniami (koniec)


Cytuj
Natomiast zastanawiam się ostatnio dlaczego "Space - Above And Beyond" zostało zakończone już po 1 sezonie. Jak dla mnie to był udany serial i a sama akcja działa się w różnych miejscach. Można nawet wycisnąć jakieś bardziej ambitne wątki, tylko sztuczne życie, androidy, czy kosmici i to co o nich zostało pokazane w filmie. Kosmici okaleczali ciała zabitych wrogów, potrafili nawet odstąpić od walki wręcz i odejść w swoją stronę i sam powód całej tej wojny.

Serial przegrał finansowo z "Babylon 5"... (Swoją drogą dzięki temu, że szybciej się skończył, nie zdążył się popsuć...)

Cytuj
Mogę się przyczepić oczywiście do tego że wojna trwa dłużej niż 24 godziny co znaczy że ludzie albo są silni albo kosmici nie są od nich silniejsi - czyżby poziom rozwoju był tak zrównoważony? Obce planety które wyglądają jak Ziemia, ostatecznie to że kosmici, ich broń pojazdy są jakby bardziej zaawansowaną formą tych ziemskich.

To wszystko można jeszcze przełknąć (zgodnie z zasadą tworzenia światów o niezerowym prawdopodobieństwie), zaskoczył mnie tylko błyskawiczny czas przejścia od pierwszej misji kolonizacyjnej do regularnej wojny, no i sama data początku fabuły...

ps. obejrzałem ostatnimi dniami obejrzałem dwa filmy będące ekranizacjami dwóch klasycznych pozycji. "Autostopem przez Galaktykę"


i pierwszą część "Kronik Narnii"...


Pierwszy z tych filmów nie spodobał mi się szczerze mówiąc, ani mnie szczególnie nie rozbawił (spodobał mi się tylko wątek robota Marvina). Ciekaw jestem jak Wy go odbieracie? (Nawiasem mówiąc sama powieść Adamsa też nie zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia, zwłaszcza na tle grotesek "Mistrza bezprzymiotnikowego", więc może po prostu nie umiem Adamsa docenić...)

Film "Lew, czarownica i stara szafa" wypadł natomiast w swej kategorii (swoistej "ilustracji" do książki adresowanej dla młodszych czytelników) całkiem przyzwoicie (zwłaszcza od strony plastycznej).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 25, 2007, 05:11:45 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1358 dnia: Grudnia 28, 2007, 01:47:23 am »
OK i ja nie twierdze że są te kolejne serie ambitne czy coś podobnego, choć naraże się na  potępienie z Twojej strony i zapytam co to znaczy ambitny? Oraz czy każdy film musi byc ambitny?

Co do Virusa to jego błędem/słabością było to że musiał przybrać forme którą można było zniszczyć. Czy to jego roboty, czy cały ststek można odpowiednie zastrzelić i zatopić. Jeśli by się zastanowić to wełdug mnie bardzije to prawdopodobne niż to że np. dzielni wojacy z USA pokonują przewyższających ich pod każdym względem kosmitów (Dzień Niepodległości). Tutaj w Wirusie w gruncie rzeczy walczymy ze znanymi nam rzeczami bo pod takie ten inteligętny prąd elektryczny się wcielił.

Mówisz że przegrał finansowo? Spodziewałem się raczej że rezyser się ze scenarzysta pokłucił lub jakieś tego typu prozaiczny problem. Oczywiście to moje subiektywne podejście, że wolałbym kolejne sezony Space... niż Babilon 5.

Na czym polega ta zasada niezerowego prawdopodobieństwa?

tzn zdaje się że ta misja kolonizacyjna stała się powodem wojny. Na końcu jak dobrze pamiętam okazało się że obcy ostrzegali ludzi przed kolonizacją tego księżyca, który zresztą miał być święty dla kosmotów. Nie wiem czy to miałeś na myśli, a i obym niczego nie przekręcił. Także cały czas mamy ten tajemniczy wątek wedle którego najwyżej postawieni wiedzieli o istnieniu obcych i to po naszej stronie leży wina za jej wybuch (dokładniej po stronie tych co wiedzieli). Ten wątek mógł się rozwinąć. Może nawet pozyskanie silikantów do wspólnej walki przeciw obcym, lub na odwrót, silikanci i kosmici przeciw nam...

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1359 dnia: Grudnia 28, 2007, 02:13:05 am »
Cytuj
choć naraże się na  potępienie z Twojej strony i zapytam co to znaczy ambitny? Oraz czy każdy film musi byc ambitny?

Nie twierdzę, że musi. Twierdzę tylko, że jeśli ktoś lubi coś (w sumie bezwartościowego) powinien mieć odwagę to przyznać. (Tak jak ja przyznaję, że lubię komiksy o superbohaterach, choć 90% z nich to totalne brednie; ale też nie będę nikomu wmawiał, że komiksy te są lepsze od np. dopiero co przywołanego w innym ataku "Hamleta"...)

Cytuj
Co do Virusa to jego błędem/słabością było to że musiał przybrać forme którą można było zniszczyć. Czy to jego roboty, czy cały ststek można odpowiednie zastrzelić i zatopić.

Czyli jest to klasyczny przykład tzw. idiot plot... (Czyli fabuły toczącej się w przewidzianym przez scenarzystów kieunku tylko dzięki temu, że bohaterowie - w tym wypadku jeden bohater, ten Obcy - zachowuja się jak idioci.) Fabyły zaś oparte na tym "patencie" słusznie uchodzą za "dno dna"...

Cytuj
Jeśli by się zastanowić to wełdug mnie bardzije to prawdopodobne niż to że np. dzielni wojacy z USA pokonują przewyższających ich pod każdym względem kosmitów (Dzień Niepodległości).

Co tylko świadczy o poziomie intelektualnym "dzieła" panów Emmericha i Devlina... To że istnieją wększe bzdury niż "Virus" nie znaczy, że "Virus" nie jest bzdurą...

Cytuj
Tutaj w Wirusie w gruncie rzeczy walczymy ze znanymi nam rzeczami bo pod takie ten inteligętny prąd elektryczny się wcielił.

Czyli zachował się tak głupio jak mu scenarzyści kazali CBDO...

Cytuj
Mówisz że przegrał finansowo? Spodziewałem się raczej że rezyser się ze scenarzysta pokłucił lub jakieś tego typu prozaiczny problem. Oczywiście to moje subiektywne podejście, że wolałbym kolejne sezony Space... niż Babilon 5.

Owszem, przegrał... Widać masowa widownia woli kolorowe space opery od SF z większymi ambicjami. (Choć "B5" ma jeden b. wartościowy element - realistyczne statki kosmiczne zaprojektowane przez ekspertów z JPL. Miło się na nie patrzy.)

Cytuj
Na czym polega ta zasada niezerowego prawdopodobieństwa?

Na tym, że w SF można pokazywać i rzeczy skrajnie mało prawdopodobne, byle ich prawdopodobieństwo ich zaistnienia było większe od zera (i przekonujaco uzasadnione).

Cytuj
tzn zdaje się że ta misja kolonizacyjna stała się powodem wojny. Na końcu jak dobrze pamiętam okazało się że obcy ostrzegali ludzi przed kolonizacją tego księżyca, który zresztą miał być święty dla kosmotów. Nie wiem czy to miałeś na myśli, a i obym niczego nie przekręcił.

Nie, miałem na myłśi, że od raczkującej technologii pozwalającej na pierwszy lot kolonizacyjny błyskawicznie przechodzą do regularnej wojny w Kosmosie, licznej floty itd.

Cytuj
Także cały czas mamy ten tajemniczy wątek wedle którego najwyżej postawieni wiedzieli o istnieniu obcych i to po naszej stronie leży wina za jej wybuch (dokładniej po stronie tych co wiedzieli). Ten wątek mógł się rozwinąć.

W sumie wszystko zostało już wyjaśnione, co tu rozwijać?

Cytuj
lub na odwrót, silikanci i kosmici przeciw nam...

Przecież tak było...

ps. w Święta w TV emitowany był "Hulk".

Ciekaw jestem jak tak ambitny reżyser jak Ang Lee poradził sobie z tak tandetnym w sumie tematem, jak ganiajacy w gaciach zielony facet.
Niestety, nie miałem możliwości tego "Hulka" obejrzeć... :(
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2007, 02:33:02 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1360 dnia: Stycznia 03, 2008, 01:07:49 am »
Zależy w jakim sensie bezwartościowe. Zacząłem moją obecnośc na tym forum od według Ciebie nieudanego filmu (przynajmniej tak jak go opisałem). Generalnie film ma dostarczyć rozrywki, wrażeń i to konkretnemu widzowi. Wydaje mi się że niekiedy traktuje się film jak taką sztukę która albo jest wysokich lotów, albo nie ma jej wogóle. Wogóle to czy jest sens jakiegokolwiek przyznawania się komukolwiek?

Wybór "Wirusa" był nader nieudany. I nadal nie wiem i to należy włożyć między bajki jak prąd może żyć? Oczywiście pytanie retoryczne. Do oglądnięcia, natomiast jeśli ma być mile to lepiej się nie zastanawiać nad sensem.

Wątek powodu wojny można według mnie rozwijać. Dlaczego wogóle doprowadzono do takiej sytuacji skoro znano konsekwencje, kto to zrobił itd. Za co walczą ludzie i jak to się skończy, bo mimo wszystko wole happy end.

Silikanci i kosmici ramię w ramię tak było?
Prócz tego druga opcja Silikanci pomagają nam...
Może jakieś rozłamy u kosmitów, jakaś nowa sensowna jednak broń przeciw nim...
W sumie to ciekawe bo mamy czasem informacje że ziemski wywiad coś tam... To znaczy raczej nie mają agenta w szeregach kosmitów, czyli jakiś nasłuch, a to znaczy że rozumiemy ich język i dobieramy ich przekazy. No i te odległości przez które nasi i kosmici skaczą jak z Ziemi do księżyca.

A tak wogóle to wszystkiego najlepszego w nowym roku.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1361 dnia: Stycznia 03, 2008, 02:30:45 pm »
Cytuj
Zależy w jakim sensie bezwartościowe. Zacząłem moją obecnośc na tym forum od według Ciebie nieudanego filmu (przynajmniej tak jak go opisałem). Generalnie film ma dostarczyć rozrywki, wrażeń i to konkretnemu widzowi. Wydaje mi się że niekiedy traktuje się film jak taką sztukę która albo jest wysokich lotów, albo nie ma jej wogóle. Wogóle to czy jest sens jakiegokolwiek przyznawania się komukolwiek?

Powiem tak. Oczywiście wolę sztukę filmową od filmowych gniotów, co nie znaczy, że i rozrywka dla rozrywki pogardzę (vide post scriptum). Przy czym jednak nie bedę udawał, ze jest to coś więcej niż rozrywka.

Cytuj
Wybór "Wirusa" był nader nieudany. I nadal nie wiem i to należy włożyć między bajki jak prąd może żyć? Oczywiście pytanie retoryczne.

No wiesz, plazma w "Prawdzie" też była żywa ;). (Zresztą nadal nie mamy zadowalającej definicji życia - pięknie pastwił się nad tym Huberath w swoim "apokryfie" zatytułowanym "Kilka uwag do definicji istoty żywej".)

Cytuj
Do oglądnięcia, natomiast jeśli ma być mile to lepiej się nie zastanawiać nad sensem.

No więc jeśłi nawet śladów sensu nie ma, to trudno taką rozrywkę nazwać godną...

Cytuj
Wątek powodu wojny można według mnie rozwijać. Dlaczego wogóle doprowadzono do takiej sytuacji skoro znano konsekwencje, kto to zrobił itd. Za co walczą ludzie i jak to się skończy, bo mimo wszystko wole happy end.

Jednym słowem (o ile zrozumiałem) chodzi Ci o obudowanie spraw z grubsza wyjaśnionych rozmaitymi szczególikami trochę "mydlanej" proweniecji - czyli kto, kogo i dlaczego... Coś w stylu obecnej wersji "Battlestar Galactica". Nie jestem pewien, czy nie byłoby to spłycenie sensu "Gwiezdnej eskadry"...

Cytuj
Silikanci i kosmici ramię w ramię tak było?

Cóż. Trudno to ocenić (Obcy to zawsze Obcy, sposób myślenia maszyn też trudno "rozgryźć'), ale te dwie "frakcje" miały coś co jednoznacznie trzeba nazwać układem lub sojuszem.

Cytuj
Prócz tego druga opcja Silikanci pomagają nam...

Cóż. Widzieliśmy też pojedyńcze AI, które pozostały między ludźmi i służyły im (choć traktowane były dość nieufnie).

Cytuj
Może jakieś rozłamy u kosmitów, jakaś nowa sensowna jednak broń przeciw nim...

Tylko jak sensownie pokazać politykę istot, które myślą inaczej niż my, bez popadania w startrekowaty banał, hę? (A broń mogłaby być, o ile jej działanie byłoby solidnie wymyślone od strony fizyki.)

Cytuj
W sumie to ciekawe bo mamy czasem informacje że ziemski wywiad coś tam... To znaczy raczej nie mają agenta w szeregach kosmitów, czyli jakiś nasłuch, a to znaczy że rozumiemy ich język i dobieramy ich przekazy.

Tylko jak poprowadzić sensowny (tzn. pachnący ;) "Głosem Pana") wątek tego typu w militarnym w sumie serialu? IMHO lepiej, że nie sięgnęli po pewne wątki, niż gdyby mieli je zinfantylizować.

Cytuj
A tak wogóle to wszystkiego najlepszego w nowym roku.

Bardzo dziękuje i wzajemnie :).

ps. ogląnąłem sobie "Underworld"

Jako, że wiedziałem czego się spodziewać, nie jestem rozczarowany. Otrzymaliśmy bowiem kolejny film z gatunku, który nazywam "kinem videoclipowym" - ładne obrazki, walki a'la "Matrix", brak głębi, zero refleksji. Jako, że twórcy nie usiłowali mi wmówić, że jest to SF (przez co brak jakiegokolwiek prawdopodobieństwa mniej raził), zaś odtwórczyni roli głównej jest nawet ładna, obejrzałem ten filmik w ramach leczenia posylwestrowego syndromu, bo obrazeczki całkiem przyjemne, a do historii o wampirach mam irracjonalną słabość. (Pochwalić też półgębkiem mogę fakt, że fabuła oparta jest na tzw. twiście - strona, z której punktu widzenia poznajemy fabułę okazuję się "tą złą"; acz oczywiście sama bohaterka okazuje się "jedyną sprawiedliwą", a jej rywal kanalią.) Odrobinę lepsze toto od "Królowej potępionych", trochę ładniejsze plastycznie (choć i głupsze) od "Blade'a - wiecznego łowcy", komiksowe do przesady (komiksy jednakowoż lubię na tyle, że wybaczam im durnotę), zabijacz czasu znośny, ale polecić z czystym sumieniem nie mogę (no chyba, że dla obrazków)...

(Aha - jedyne co mnie zastanowiło to zaczęty i niedokończony wątek blond wampirzycy... Co też ona kombinowała? Chyba sami twórcy tego nie wiedzieli...)

pps. nie będę się krygował i powiem szczerze. Ogląda się te wszystkie bzdurstwa ("Underworldy", "Elektry", "Blade'y", "Virusy") całkiem przyjemnie, tym bowiem różnią się od dawniejszych bredni, że od strony plastycznej nie ma się w nich do czego przyczepić; i sam też oglądam. Szkoda jednak, że nie powstaje nic innego (który to film fantastyczny ostatnio dawał do myślenia? "Gattaca"?). Szkoda tym większa, że wraz z obniżaniem poziomu i oczekiwania widzów spadają, i niedługo nikt już nie będzie pamiętał co to jest dobra ekranowa fantastyka (nie mówię już nawet naukowa). A tymczasem pan Abrams (od "LOSTów") nową brednię ("Cloverfield") smaży...
« Ostatnia zmiana: Stycznia 03, 2008, 02:35:40 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1362 dnia: Stycznia 04, 2008, 02:04:04 am »
I OK. A jeśli tak "gniot" jak ST ENT porusza moją wyobraźnie to czy to źle?

Jasne, ciężko ustalić jednolitą definicje życia, lecz opieramy się jednak na pewnym zestawie cech i mówiąc ogólnie na złożonośći. Prąd nie jest złożony i tworzony jest z wielu cząstek które poprostu się poruszają. Gdzie tu miejsce większość przynajmniej cech istoty żywej? Ale cóż, zawsze można zoabczyć co by było gdy niemoźliwe był...

Chilkę, samo wyjaśnienie że wojna wybuchła bo pomimo ostrzeżeń wylądowaliśmy na tym księżycu, to jest stanowczo za mało i nie mówi zbyt wiele więcej niż wiedzieliśmy przez ostatnie około 23 odcinki.

Jeśli działali w jakikolwiek sposób wspólnie, nie oddzielnie to OK, może coś umknęło mi przez te lata, co jest bardzo moźliwe.

Jak pokazać politykę obcych? A kto mówi o pokazywaniu, wystarczy scena jak rebeliant komsita rozmawia z przedstawicielami wywiadu ludzi, oraz jedną bitwę między statkami kosmitów, lub zamach na okręcie obcych.
Broń biologiczna choćby. Jedną z takich rzecz była rakieta która zniszczyła jakiś eksperymentalny statek obcych który był niezwykle niebezpieczny. Mam nadzieje że to ten film był.

Co do poziomu filmów. Jak sam napisałeś tworzy się to co się sprzedaje. Oglądałem jakiś czas temu Dooma, będzą za jakiś czas kolejne ekranizacje gier komputerowych. Nie ma tak raczej żądnej refleksji, troche nawalanki i jakaś fabuła. Oglądałem też Resident Evil i odniosłem wrażenie że wpakowali w jeden chyba 1,5 godz film wszystko co się da. Koniec świata, walkę w podziemnej bazie, konwuj ludzi którzy chcą przetrwać, "ucywilizowanie" żywych trupów - wątek który już był w jednym z wcześnijeszych filmów o zywych trupach. Zakończenie pozytywne choć nie pokazane.

A Underwold to jakaś zawsze ciekawostka skąd mieli się wziąść wampiry i wikołaki, że można ich zabijać nowoczesną bronią, oraz jak sobie wampiry luksusowe życie zafundowały.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1363 dnia: Stycznia 04, 2008, 08:11:44 am »
Cytuj
I OK. A jeśli tak "gniot" jak ST ENT porusza moją wyobraźnie to czy to źle?

Ależ nic w tym złego. Tylko, ze "gniot" od tego, że odegrał pożytczną rolę nie przestał być "gniotem". (Swoją droga rola tandetnej pulp SF w budzeniu marzeń o Kosmosie jest nie do przecenienia.)

Cytuj
Jasne, ciężko ustalić jednolitą definicje życia, lecz opieramy się jednak na pewnym zestawie cech i mówiąc ogólnie na złożonośći. Prąd nie jest złożony i tworzony jest z wielu cząstek które poprostu się poruszają. Gdzie tu miejsce większość przynajmniej cech istoty żywej? Ale cóż, zawsze można zoabczyć co by było gdy niemoźliwe był...

Prąd jako taki jasne, że nie. Ale już np. sygnał telefoniczny jest całkiem złożonym impulsem elektromagnetycznym. Choć to co (i jak) ten impuls w "Virusie" wyczyniał było całkiem bez sensu.

Cytuj
Chilkę, samo wyjaśnienie że wojna wybuchła bo pomimo ostrzeżeń wylądowaliśmy na tym księżycu, to jest stanowczo za mało i nie mówi zbyt wiele więcej niż wiedzieliśmy przez ostatnie około 23 odcinki.

Wszystko zależy od tego czy podejdziesz do tematu z pozycji fana, czy bardziej wyrobionego widza. Fan zobaczywszy na przykład, że w życiu takiego Pirxa nie widzimy żadnej konkretnej kobiety będzie domagał się historyjki (może w stylu harlequina, moze porno, może opowiastki obyczajowej) z tej dziedziny życia dzielnego pilota. Odbiorca bardziej wyrobiony będzie wolał otrzymać kolejną pobudzajacą intelektualnie historie z tym bohaterem w roli głównej. (Co oczywiście nie znaczy, że nie da sie opowiedzieć historii miłosnej w ramach SF - fenomenalny "Dzień milionowy" Pohla dowodem.)

Cytuj
Jeśli działali w jakikolwiek sposób wspólnie, nie oddzielnie to OK, może coś umknęło mi przez te lata, co jest bardzo moźliwe.

Do tego stopnia, że Silikaci przesłuchiwali jeńców Obcych.

Cytuj
Jak pokazać politykę obcych? A kto mówi o pokazywaniu, wystarczy scena jak rebeliant komsita rozmawia z przedstawicielami wywiadu ludzi, oraz jedną bitwę między statkami kosmitów, lub zamach na okręcie obcych.

I to już jest sprowadzanie Obcego Rozumu w schematy ziemskiego rozumowania. Tu pogawędka (pewnie przy kawusi), ówdzie wojenka domowa. I tak oto niepostrzeżenie z całkiem porządnej (co nie znaczy idealnej) SF robi się nam kolejna space operka.

Cytuj
Co do poziomu filmów. Jak sam napisałeś tworzy się to co się sprzedaje. Oglądałem jakiś czas temu Dooma, będzą za jakiś czas kolejne ekranizacje gier komputerowych. Nie ma tak raczej żądnej refleksji, troche nawalanki i jakaś fabuła. Oglądałem też Resident Evil i odniosłem wrażenie że wpakowali w jeden chyba 1,5 godz film wszystko co się da. Koniec świata, walkę w podziemnej bazie, konwuj ludzi którzy chcą przetrwać, "ucywilizowanie" żywych trupów - wątek który już był w jednym z wcześnijeszych filmów o zywych trupach. Zakończenie pozytywne choć nie pokazane.

Zgoda. Ale są to wtórne (co sam przyznajesz) produkty wykonane z mniejszą lub większa precyzją. Produkty, nie wartościowe historie dajace do myslenia. I tak należy je traktować. Pogadajmy lepiej o "Astronautach"...

Cytuj
A Underwold to jakaś zawsze ciekawostka skąd mieli się wziąść wampiry i wikołaki, że można ich zabijać nowoczesną bronią, oraz jak sobie wampiry luksusowe życie zafundowały.

Zawsze jakaś ciekawostka - owszem, ale aby coś było dla mnie wartościowym dziełem musi (pomijam tu   utwory muzyczne, dzieła plastyczne i najbardziej eksperymentalne kino) być o czymś. Czy "Underworld" przedstawił jakieś nowatorskie spostrzeżenia psychologiczne (jak w literaturze robili to Dostojewski czy Proust)? Czy zmierzył się z jakimiś ważkimi kwestiami społecznymi (jak Balzac, Flaubert, Prus, a na terenie fantastyki Zajdel czy Le Guin)? Czy jest znakomitą popularyzacją treści naukowych i wizją możliwej przyszłości (jak opowiadania Clarke'a, powieści Egana, cykl Reynoldsa)? Czy jest parabolą filozoficzną o uniwersalnym wymiarze (jak "Dżuma" Camusa, utwory Kafki, wiele dzieł Mistrza)? Czy wreszcie zaskakuje chociaż wyjątkowo artystyczną formą pobudzającą wzruszenia estetycznej natury (jak filmy Lyncha czy Kubricka)?

Że wampiry mogą być mroczne i dekadenckie wiemy już z "Wywiadu z wampirem" i serialu "Więzy krwi". Że mogą używać pomysłowych nowoczesnych broni wiemy z cieniutkiej (dosłownie i w przenośni) "Meramorfozy krwi" Reevesa-Stevensa (który ma też na sumieniu znacznie lepszą "Mroczną materię"). Samo istnienie krwiopijców i ich owłosionych oponentów to stary element folkloru. Ganianie z giwerami było w (o niebo lepszym) filmie "Aliens" Camerona. Płaszczyki i nierealne walki w "Matrixie". Nieszczęśliwą miłość "ponad podziałami" zaczerpnięto z "Romea i Julii" w dodatku spłycając happy endem. Dużo elementów zerżnięto z gier RPG z cyklu "World of Darkness". Ba, nawet element wampirzo-wilkołaczej miłości nie jest oryginalny (był taki horror Nancy A. Collins). Co reżyser powiedział nam od siebie? Że ma ładną żonę?!? Ma. No i co z tego, nie on jeden.

Owszem, "Underworld" to przyjemna historyjka, ale wtórna i niekonieczna. (Choć przy obecnym tempie upadku kina gotowa stać się klasyką :P.)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1364 dnia: Stycznia 04, 2008, 06:42:47 pm »
Na trochę inny temat.

Broniłem tu "Aliena" jak niepodległości, jednak przeczytałem coś co każe mi zweryfikować poglądy i sądzić, że Scott jest jednak kolejnym przeciętnym rzemieślnikiem kina, którego realny pułap artystycznych możliwości określają gnioty pokroju "Gladiatora", zaś "Blade Runnera" udało mu się nakręcić przez dziwny kaprys losu, który pozwolił mu na chwilę przekroczyć własne ograniczenia. Tym czymś jest pierwotna, reżyserska wersja zakończenia "Obcego":
Cytuj
Scott chciał tak zakończyć film: Obcy odgryza głowę Ripley w statku ratunkowym, siada na jej fotelu i nadaje komunikat do Ziemi jej głosem. Jednak 20th Century Fox odrzuciło takie zakończenie.
http://obcy.filmweb.pl/Obcy+-+8+pasa%BFer+Nostromo+(1979)+ciekawostki,FilmCuriosities,id=980

Jedyny to znany mi wypadek gdy naciski wytwórni gwałcące swobodę twórczą reżysera, okazały się zbawieniem dla filmu.



Skoro już jednak o "Blade Runnerze" mowa, to wygrał on przeprowadzony przez "The Guardian" plebiscyt na film SF najwyżej ceniony przez naukowców

Jak poniżej widać, dalszy skład listy był raczej do przewidzenia:
Cytuj
1. Blade Runner (1982) Dir: Ridley Scott
2. 2001: A Space Odyssey (1968) Dir: Stanley Kubrick
3. Star Wars (1977)/Empire Strikes Back (1980)
4. Alien (1979) Dir: Ridley Scott
5. Solaris (1972) Dir: Andrei Tarkovsky
6. Terminator (1984)/T2: Judgment day (1991) Dir: James Cameron
7. The Day the Earth Stood Still (1951) Dir: Robert Wise
8. War of the Worlds (1953) Dir: Byron Haskin
9. The Matrix (1999) Dir: Andy & Larry Wachowski
10. Close Encounters of the Third Kind (1977) Dir: Steven Spielberg
(TU więcej o plebiscycie.)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 04, 2008, 06:47:40 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki