Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 675 676 [677] 678 679 ... 1089
10141
DyLEMaty / Re: Właśnie się dowiedziałem...
« dnia: Kwietnia 27, 2014, 05:14:12 pm »
Rentierzy_rzadza__I_niszcza_swiat

A słyszałem, że to Żydzi ::)

;)

10142
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Kwietnia 25, 2014, 11:47:21 pm »
Phi - gęstości afinalne (takie bez końca?;) ) o ciężarze gatunkowym w przedziale wahaczowym +/- 1? Wykreślone afinorami skośnemi?

Zawżdyć można od podstaw ;):
http://www.grc.nasa.gov/WWW/K-12/Numbers/Math/documents/Tensors_TM2002211716.pdf

Ale gdzie na początku kadzi?

"Łaskawy panie", "Przepraszam za natarczywość", "zmuszony jestem prosić" wielu znasz bezdomnych co tak grzecznie zaczynają i tak kunsztownym językiem?

I potem: "gdyby pan mi pozwolił przejrzeć" oraz - wyobrażam sobie, że na tym etapie Tichy mu jeszcze burkliwie te pisma w garść czy pod pachę wetknął chcąc się pozbyć kolejnego natręta - "Pan mi to daje? Nie wiem, jak dziękować… wyjdę lepiej, kelner nadchodzi, nie chciałbym, aby…"

Gdyby do mnie kto tak uprzejmie, też by mię rozczulił, a ego mam wybujałe, wiem co piszę ;).

Poza tym: o ile to Tichy...bo właśnie ta matematyczna profesja + poważna praca naukowa nie pasują mi do Tichego. Może nawet najbardziej.
Poza tym ten wiek, że te 30 lat temu Słuchacz miał 10 lat. Czyli kiedy te wszystkie przygody? Dopiero przed nim?:)

Może właśnie to Tichy młody, jeszcze nie słynny gwiazdokrążca? Ostatecznie ludzie się zmieniają... W końcu taki Kirk James Tyberiusz - jak koledzy twierdzili - za młodu stanowił "stack of books with legs", Solo Han zaś był - jak z książkokomiksów ;) wynika - dobrze się zapowiadającym pilotem Imperium, a Pirx - potem komandor słynny - wszak uchodził za ciapę ;).
Matematycy zresztą - jak wiadomo - to ludzie do różnych rzeczy zdolni ;).

możemy przyjąć, że to Tichy

Tichy, nie Tichy... Jeden z najlepszych lemów, na moje oko ;).

10143
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Kwietnia 25, 2014, 06:25:25 pm »
Jakoś nie pasuje mi do Ijona ta początkowa sytuacja -  po kilku słowach obcego oddaje mu swoje świeżo zakupione gazety, zaprasza na kawę, to chce fundować mu jedzenie, to chce mu docukrzać kawę itd...Tyle uprzejmości i zachodu ze strony Tichego? Który raczej bywał zniecierpliwiony spotkaniami, a na wspomnienie finansów jeżył się niczem livovy motyl;)

Zdaje mi się, że tu ijonowe uprzejmości mają proste uzasadnienie... Lymphater mu kadził, aż (nie)miło, to i ego Tichego dopieszczone się nad tym L. rozczuliło ;).

Tymczasem jednak poszedłem kroczek dalej, do zdania: "Żebrak, który studiuje Journal of Biophysics i Abstrakty."

Pierwszy tytuł daje się zidentyfikować b. łatwo:
http://www.hindawi.com/journals/jbp/

Z drugim nie jest już tak prosto... Zakładając, że musi to być tytuł w miarę renomowany dogrzebałem się do trzech:
1. "Journal of the Chemical Society, Abstracts":
http://pubs.rsc.org/en/journals/journalissues/ca#!issueid=ca1925_128_0
(jest jednak z nim ten kłopot, że ukazywał się do roku 1925)
2. "The Biophysical Society Abstracts Issue"
http://www.biophysics.org/Meetings/AnnualMeeting/AbstractIssues/tabid/461/Default.aspx
3. "Fuel and Energy Abstracts"
http://www.journals.elsevier.com/fuel-and-energy-abstracts/
(Są jeszcze, co prawda, takie pisma jak "Deep Sea Research and Oceanographic Abstracts", "Dental Abstracts" i "Geomechanics Abstracts", ale chyba można je pominąć?)

Teraz ciekawostka... "To pan? To pan ogłosił w zeszłym roku tę rzecz o komitantach wielokrzywiznowych afinorów? Nie przypominam sobie pełnego tytułu, ale to było ciekawe. Zupełnie inaczej niż Baum. Halloway próbował to zrobić, w swoim czasie, ale mu nie wyszło. Pokraczne te afinory… pan wie, jakie są grząskie układy nieholonomiczne… można utonąć, z matematyką jest tak zawsze, kiedy człowiek pragnie, w pośpiechu, osadzić ją, chwycić byka za rogi… tak."

Znaczy... byłbyż Tichy matematykiem?

Kiedy wpisywałem w Guglę komitanty afinorów odesłała mnie wyłącznie - nie licząc rozważań o "Formule..." - do takiej oto pracy:
http://link.springer.com/article/10.1007/BF02193030
Która ukazała się na łamach "Aequationes mathematicae":
http://www.springer.com/birkhauser/mathematics/journal/10
I stanowi biografię tegoż pana, którego specjalność stanowiła geometria różniczkowa:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Gołąb
http://en.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Gołąb
http://historia.agh.edu.pl/wiki/Stanisław_Gołąb

O samych zaś afinorach zaś wygrzebało mi się ino to:
http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/plain-content?id=15778
http://matwbn.icm.edu.pl/ksiazki/pmf/pmf40/pmf4011.pdf
http://prace.ippt.gov.pl/IFTR_Reports_1_2007.pdf
http://books.google.pl/books/about/Biblioteka_matematyczna.html?id=ub0vAAAAIAAJ&redir_esc=y

Pewnie bestóż, że teraz używa się chętniej nazwy endomorfizm ;):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Endomorfizm
W każdym razie o rachunku tensorowym była mowa.

Tak to więcej mi wyszło grzebania niż czytania ;). Zatrzymałem się tedy zmęczony na kwestii chronologii:
"Zaczęło się to bez mała trzydzieści lat temu. /.../ Proszę pana — to było w latach siedemdziesiątych."
Pytanie teraz tylko: siedemdziesiątych, ale którego wieku? XX?

ps. Po drodze mi się jeszcze Haave znalazł, ale żadna zeń sława (i nie matematyk):
http://archive.rubicon-foundation.org/xmlui/browse?value=Haave%2C+H&type=author
http://archive.rubicon-foundation.org/xmlui/bitstream/handle/123456789/2382/11908696.pdf

10144
Hyde Park / Odp: no nie mogę...
« dnia: Kwietnia 24, 2014, 05:32:11 pm »

10145
Hyde Park / Odp: no nie mogę...
« dnia: Kwietnia 22, 2014, 08:26:08 pm »
W pewnej galerii sztuki w Lodzi odbyl sie niedawno "performans". "Artysta" zazyczyl sobie zafundowania z galeryjnych (panstwowych) pieniedzy noza, gory owocow i warzyw, jakiejs bialej chusty oraz wykonanego chyba na zamowienie szklanego akwarium. "Performans" polegal na tym, ze ten cudak siekal owoce i warzywa i je sobie ukladal na chuscie, po czym przykryl je akwarium. Wszyscy sie troche pozachwycali i poszli na ekskluzywna kolacje (za galeryjne fundusze).

Jest coraz lepiej... Ta miła pani, twierdzi, że rodziła dzieło sztuki:
http://natemat.pl/99513,to-juz-przesada-artystka-malowala-obraz-jajkami-z-pochwy
http://www.theguardian.com/artanddesign/jonathanjonesblog/2014/apr/22/artist-eggs-vagina-paintings-performance-art-milo-moire
http://www.milomoire.com/

10147
Hyde Park / Odp: no nie mogę...
« dnia: Kwietnia 22, 2014, 12:31:27 am »
Ci Amberyci - mocno przypominają mi australijskich Aborygenów.

A, co ciekawe - jak coś tam wspominałem - pomyślani byli jako byty oczko wyżej nad ludźmi w neoplatońskiej hierarchii bytów (i modelowani na "naukowej" koncepcji najwyższej klasy elfów wypracowanej przez średniowiecznych uczonych elfologów).

Skądinąd Zelazny, kumpel Dicka (wspólnie "Deus Irae" napisali), co by te odloty wyjaśniało, stworzył tam sobie dość oryginalną kosmogonię... Mamy Chaos (w którym rodzą się zresztą inteligentne byty o metamorficznej i nieustalonej naturze), z Chaosu wyłania się jego antyteza, ale i zarazem odbicie - Amber, pierwszy, najbardziej realny wszechświat (czyli w tubylczym slangu Pierwszy Cień), który stanowi centrum Multiversum, którego znów odbicia - cienie stanowią nieskończoność wszechświatów alternatywnych - Cień, ciągnący się od Amberu do Chaosu (przy czym w Amberze panują prawa magii Wzorca, w Chaosie prawa magii Chaosu, które przechodzą płynnie jedne w drugie bo są różnymi przejawami tej samej siły, która po drodze, gdzie przeciwieństwa się równoważą, zwana jest z kolei fizyką kwantową). Amberyci zasię, potomstwo zbuntowanego Chaosyty/demona, który wynalazł Ład, wykreślił kosmiczny plan zwany Wzorcem (wokół którego wykrystalizował się Amber) i stał się demiurgiem, to rodzina panująca Amberu, której niedoskonałym odbiciem jest m.in. ludzkość.
Przy czym Amberyta przemieszczając się przez Cień potrafi materializować wokół siebie - nie bez wysiłku zresztą - świat jaki mu odpowiada (przez dłuższy czas odbierane jest to w kategoriach solipsystycznych, potem w wiadomej rodzince przeważa teza, że nie wymyślają/stwarzają jednak, a tylko wybierają z istniejących już alternatyw, co oznacza, że i cienie mają podmiotowość).

Więcej:
http://www.series-series.info/essays/amber_series.htm
http://www.fascinationplace.org/2006/10/15/roger-zelazny-the-chronicles-of-amber-1/
http://www.fascinationplace.org/2006/10/29/roger-zelazny-the-chronicles-of-amber-2/
Teksty takie sobie, znacznie lepszy był artykuł Małgorzaty Wieczorek "Książę Hamlet w Amberze" zamieszczony ongiś w "NF"; zacytuję konkluzję, bo tylko ją w Sieci dopadłem:

"powieść ta przeprowadza tekstualną inwazję na naszą "rzeczywistość" i używa całego świata jako rozbudowanego cytatu. Nie tylko nasza rzeczywistość jest w tym wypadku cytatem. Dotyczy to również całej literatury, która - jeśli się poddamy logice Zelazny 'ego - jest niczym innym jak odbiciem Idealnego Świata. Nic dziwnego zatem, że losy Amberytów można odnaleźć i prześledzić w literaturze (szczególnie tej należącej do tzw. kanonu). Doprowadzając już tę myśl do końca, nie powinniśmy twierdzić, że to Corwin cytuje Szekspira , lecz że jest dokładnie odwrotnie: to walka o tron Amberu znalazła swoje odbicie w sztukach Szekspira . Po przyjęciu takiej perspektywy każdy renesansowy element, który zdawał się zagrażać integralności powieści, zaczyna pasować do tej układanki idealnie. Można już tylko się dziwić, że renesansowa Anglia zdołała być tak dobrym Cieniem Amberu."

Aborygeni widać też są odbiciem ;).


Skądinąd cykl o Amberze jest to b. miłe czytadło, którym pasjonowałem się parę lat dłużej niż Marvel Comics, bo - mimo podobnego charakteru opowiastki o naparzance nadludzi - sensowniej jednak pomyślany.

Acz i on jako komiks skończył...
http://www.comicvine.com/roger-zelaznys-nine-princes-in-amber/4050-39232/
http://www.comicvine.com/roger-zelaznys-amber-the-guns-of-avalon/4050-39233/

10148
Hyde Park / Re: Życzonka
« dnia: Kwietnia 21, 2014, 11:20:50 pm »
Ten rodzaj pijawek

Marsjańskie?

"W westybulu pawilonu Łowca znowu zatrzymał się i przysiadł na chwilę w lekkim foteliku stojącym w kącie. Środek jasno oświetlonej sali zajmowała wypchana latająca pijawka – „sora – tobu chiru” (świat zwierzęcy Marsa, System Słoneczny, typ wielostrunowce, gromada skórodyszne, rząd, rodzina, gatunek – „sora – tobu chiru”). Latająca pijawka była jednym z pierwszych eksponatów w Muzeum Kosmozoologii. Już od półtora wieku ten obrzydliwy potwór szczerzył paszczę przypominającą wielołupinową szczękę koparki, witając każdego, kto wchodził do pawilonu. Dziewięciometrowy, pokryty twardą lśniącą sierścią, beznogi, bezoki... Niegdyś władca Marsa.
   Tak, różnie bywało na Marsie – myślał Łowca. – Tego się nie zapomina. Pięćdziesiąt lat temu te bestie prawie całkowicie już wytępione, nieoczekiwanie znowu się rozmnożyły i zaczęły jak za dawnych lat uprawiać korsarstwo na szlakach komunikacyjnych łączących marsjańskie bazy. Wtedy właśnie przeprowadzono totalną obławę. Trząsłem się w crawlerze i prawie niczego nie widziałem w tumanach piasku, który wzbijały żelazne gąsienice. Z prawa i z lewa pędziły pustynne czołgi, wszyscy, którzy w nich siedzieli, zgłosili się na ochotnika. Jeden z czołgów wjechawszy na wydmę nagle się przewrócił i ludzie błyskawicznie wysypali się na piach, wtedy i my właśnie wyskoczyliśmy z chmury kurzu, a Ermler złapał mnie za ramię i wrzeszczał coś, wskazując przed siebie. Spojrzałem i zobaczyłem pijawki, setki pijawek – krążyły nad słonym jeziorem w dolinie między wydmami. Zacząłem strzelać, inni też zaczęli strzelać, a Ermler ciągle jeszcze nie mógł się uporać z rakietomiotem własnej konstrukcji. Wszyscy na niego krzyczeli, wymyślali mu i nawet odgrażali się, że go pobiją, ale nikt nie mógł się oderwać od karabinu. Pierścień obławy zacieśniał się i widzieliśmy już błyski wystrzałów z crawlerów idących z przeciwnej strony, a wtedy Ermler przesunął pomiędzy mną a kierowcą zardzewiałą rurę swojej armaty, rozległa się potworna detonacja i ogłuszony i oślepiony upadłem ma dno crawlera. Jezioro zasnuł gęsty czarny dym, wszystkie maszyny stanęły, ustała strzelanina, a ludzie tylko wrzeszczeli i wymachiwali karabinami. Ermler w ciągu pięciu minut zużył całą posiadaną amunicję, crawlery podjechały do jeziora, a my wysiedliśmy, żeby podobijać wszystko, co jeszcze ocalało po rakietach Ermlera. Pijawki wiły się między czołgami, rozgniatały je gąsienice, a ja ciągle strzelałem, strzelałem..."

Братья Стругацкие, "Południe, XXII wiek"

10149
Hyde Park / Odp: no nie mogę...
« dnia: Kwietnia 21, 2014, 01:01:53 am »
Z pogranicz Nauki... Rzecz ma siedem lat, ale wczoraj mi się wygooglała i na swój sposób mnie zauroczyła (w kategoriach naprawdę epickiej fantasmagorii) - kwantowa teoria snów*:
http://www.telegraph.co.uk/science/science-news/3312624/A-quantum-theory-of-dreams.html
http://machineslikeus.com/quantum-theory-consciousness-and-temporal-perception-binocular-rivalry.html
https://arxiv.org/abs/0709.4516
Gdyby była prawdziwa, to koszmary senne stanowiłyby naprawdę realny koszmar ;D.

* bazująca na wcześniejszych hipotezach tego pana:
http://en.wikipedia.org/wiki/Stuart_Hameroff
http://www.quantumconsciousness.org/
strony powiązane z jego pracami:
http://consciousness.arizona.edu/
http://quantum-mind.co.uk/

ps. Znacie Amber Zelazny'ego? Gdyby powyższe tezy były prawdziwe, to by znaczyło, że tamtejsi Amberyci po prostu bardziej świadomie wybierają między możliwościami Multiversum, niż my, blade ich Cienie, acz i im grozi trafienie do koszmaru, b. namacalnego...

- kawałek teorii:

"Wiele lat temu, jeszcze przed dyplomem, spróbowałem raz LSD. Przestraszyło mnie to tak okropnie, że od tego czasu ani razu nie zażyłem żadnych środków halucynogennych. To nie był zwyczajny ciężki odlot. Prochy oddziaływały na moją zdolność podróży przez cienie. To rodzaj truizmu, że Amberyci mogą odwiedzić każde miejsce, jakie potrafią sobie wyobrazić, gdyż wszystko gdzieś tam istnieje w Cieniu. Łącząc ruch z pracą umysłu, dostrajamy się do cienia naszych pragnień. Niestety, ja nie panowałem wtedy nad własną wyobraźnią. I niestety, zostałem przeniesiony w te miejsca. Wpadłem w panikę, a to jeszcze pogorszyło sytuację. Łatwo mogłem zginąć, gdyż wędrowałem przez zmaterializowane dżungle własnej podświadomości i spędziłem trochę czasu tam, gdzie żyją potwory. Kiedy doszedłem do siebie, odnalazłem drogę do domu, zjawiłem się roztrzęsiony u drzwi Julii i przez kilka dni byłem nerwowym wrakiem. Później, gdy opowiedziałem o tym Randomowi, dowiedziałem się, że miał podobne doświadczenia. Z początku zatrzymał tę wiedzę dla siebie jako potencjalną tajną broń przeciwko krewniakom. Potem, gdy wszyscy jakoś się pogodzili, dla ogólnego bezpieczeństwa postanowił zdradzić te informacje. Przekonał się ze zdziwieniem, że Benedykt, Gerard, Fiona i Bleys wiedzieli o tym - choć eksperymentowali z innymi halucynogenami. To niezwykłe, ale jedynie Fiona rozważała wykorzystanie tego efektu jako broni. Zarzuciła jednak projekt z powodu nieprzewidywalności zjawiska. Działo się to kilka lat temu i Random zapomniał o całej sprawie wobec natłoku problemów. Zwyczajnie nie pomyślał, że kogoś nowego w rodzinie, jak mnie, powinno się może uprzedzić. Luke mówił, że próbował zdobyć Twierdzę, wprowadzając tam oddział żołnierzy na lotniach, i że atak się nie udał. Kiedy tam byłem, widziałem wewnątrz murów porozbijane lotnie, mogłem więc sensownie założyć, że Luke został uwięziony. Zatem, logicznie rzecz biorąc, to czarnoksiężnik Maska zrobił to, co zrobił, by doprowadzić Luke'a do takiego stanu. Wymagało to chyba tylko wprowadzenia dozy halucynogenu do więziennego posiłku, a potem wypuszczenia jeńca na wolność, żeby chodził sobie i gapił się na kolorowe światełka.
Na szczęście, w przeciwieństwie do mnie, jego myślowe wędrówki nie prowadziły w żadne miejsca bardziej groźne niż co przyjemniejsze sceny z Lewisa Carrolla. Może miał serce czystsze od mojego."


- i kawałek praktyki

"Czułem się trochę niepewnie, choć nie umiałbym wyjaśnić dlaczego. W końcu to chyba nic niezwykłego: popijać piwo z Królikiem, niskim człowieczkiem podobnym do Bertranda Russella, uśmiechniętym Kotem i moim starym przyjacielem Lukiem Raynardem. Luke śpiewał irlandzkie ballady, a za jego plecami dziwaczny pejzaż przechodził od fresku w rzeczywistość. Owszem, wielki niebieski Gąsienica, palący nargile na czubku gigantycznego grzyba, robił spore wrażenie - ponieważ wiedziałem, jak łatwo gaśnie wodna fajka. Ale nie w tym rzecz. Lokal był przyjemny, a wiedziałem, że Luke często obraca się w dziwnym towarzystwie. Więc skąd ten niepokój?
Piwo było dobre i nawet podawali darmowy lunch.
Demony torturujące przywiązaną do pala rudowłosą kobietę błyszczały tak, że aż oczy bolały. Zniknęły teraz, ale cała scena była przepiękna. Wszystko było przepiękne. Kiedy Luke śpiewał o Zatoce Galway, skrzyły się tak ślicznie, że miałem ochotę wskoczyć i zatracić się w niej. Smutne też. Miało to jakiś związek z uczuciem... Tak. Zabawny pomysł. Kiedy Luke śpiewał smętną pieśń, ogarniała mnie melancholia. Kiedy śpiewał wesołą, byłem rozradowany. W powietrzu unosiła się niezwykła dawka empatii. To chyba bez znaczenia. Światła pracowały doskonale...
Sączyłem piwo i obserwowałem, jak Humpty kołysze się na końcu baru. Przez moment usiłowałem sobie przypomnieć, skąd się tu wziąłem, ale ten akurat cylinder miał niesprawny zapłon. W końcu i tak będę wiedział. Miła impreza...
Patrzyłem, słuchałem, smakowałem, dotykałem i czułem się świetnie. Cokolwiek zwróciło moją uwagę, było fascynujące. Czy chciałem spytać o coś Luke'a? Chyba tak, ale był zajęty śpiewem, a ja i tak nie pamiętałem, o co chodziło.
Co właściwie robiłem, zanim zjawiłem się w tym miejscu? Próba przypomnienia sobie nie wydawała się warta wysiłku. Zwłaszcza że tu i teraz wszystko było takie ciekawe.
Chociaż miałem wrażenie, że to coś ważnego. Może dlatego jestem niespokojny? Może zostawiłem jakąś sprawę, do której powinienem wrócić? Odwróciłem się, żeby zapytać Kota, ale on znowu zanikał, wciąż lekko rozbawiony. Przyszło mi wtedy do głowy, że też bym tak potrafił. To znaczy zniknąć i pójść gdzie indziej. Czy w taki sposób tu przybyłem i tak mógłbym odejść? Możliwe. Odstawiłem kufel, potarłem oczy i skronie. Miałem wrażenie, że w głowie też wszystko mi pływa."


oba cytaty "Amber, tom 8: Znak Chaosu"

Oczywiście, jednak, nie ma co tego brać serio:
http://scienceblogs.com/principles/2007/10/26/quantum-consciousness-and-the/

10150
DyLEMaty / Re: Właśnie się dowiedziałem...
« dnia: Kwietnia 21, 2014, 12:23:53 am »
Nie śledziłem już tych doniesień, bo tyle tego pozasłonecznego zdołali poodkrywać, a tu proszę, faktycznie obiecująco zbudowana i położona ;). Ciekawe kiedy "Eurydykę" poślą?

ps. Dla porównania... Statystyki we "Fiasku" wyglądały tak:

"Przesiawszy ze dwieście milionów gwiazd, wykryliśmy jedenaście milionów kandydatek. Większość ma albo planety martwe, albo pod oknem, albo nad oknem."

I dalej:

"Życiodajne planety rozpoznajemy podług składu atmosfer. Ich katalog liczy wiele tysięcy w naszej Galaktyce. Odsialiśmy prawie trzydzieści budzących nadzieję."


10151
Hyde Park / Re: Życzonka
« dnia: Kwietnia 21, 2014, 12:10:56 am »
Dołączamy się z chłopakami:

Wesołych ;)

A jak kto ma jeszcze w żołądku miejsce na pisanki (ja nie mam) - to proszę:
http://gadzetomania.pl/2013/03/25/jak-pomalowac-jajka-na-wielkanoc-25rewelacyjnych-geekowskich-pisanek/geekowskie-pisanki-cz-1/top

10152
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Kwietnia 19, 2014, 10:58:11 pm »
Versus okołowielkanocny... Zwycięzca śmierci, piekła i szatana vs Zeus i jego rodzinka:
http://goodcomics.comicbookresources.com/2014/04/19/things-that-turned-out-bad-that-time-the-greek-gods-fought-jesus-as-part-of-a-comic-book-crossover /
Tego i ja nie rozumiem ;)

10153
Hyde Park / Re: Pomysły
« dnia: Kwietnia 19, 2014, 09:22:38 am »

Strony: 1 ... 675 676 [677] 678 679 ... 1089