10 min później stał już pod wejściem do ładowni. Rozejrzał się czy nikogo nie ma w pobliżu. Był to raczej odruch dziecka, które zamierza zrobić coś zakazanego, niż działanie świadome. Wiedział, że jest na tym poziomie sam.
Z podwyższonym tętnem i pierwszymi oznakami potu na dłoniach sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej kapitański klucz magnetyczny w obliczu którego wszystkie grodzie i drzwi na statku stawały otworem. Nastąpił moment wahania, ale na dobrą sprawę już gdy skierował się w stronę ładowni w jego głowie nieśmiało dawały o sobie znać symptomy nijako samoczynnie podjętej decyzji o tym co zrobi kiedy dotrze na miejsce. Kapitan wziął głęboki oddech i zdecydowanym ruchem umieścił niewielki prostopadłościenny klucz w szczelinie pośrodku drzwi. Czerwona dioda, która jeszcze przed chwilą jaśniała obok szczeliny ustąpiła miejsce zielonej - służbowe wejście do ładowni było otwarte. Ruszył przed siebie popychając ciężkie stalowe wrota, które za sprawą zainstalowanego wspomagania ustąpiły jakby w ogóle ich nie było i nagle w jednej chwili wszystko znikło. Kapitan stanął jak wryty, patrzył na ocean. Stał na plaży o jasnym czystym piasku, delikatnie smaganej falami. Dalej rozpościerała się wspaniała błękitna laguna o niewiarygodnie wręcz przejrzystej wodzie. A od strony lądu napierał eksplodujący mnogością barw tropikalny las. Nie było śladu po statku, drzwiach, nie było w ogóle żadnego śladu człowieka w tej dziewiczej krainie. Było to miejsce o jakim zawsze marzył oraz w jakie pragnął pojechać i osiąść na nim, gdy już przejdzie na emeryturę. Nagle poczuł gwałtowne uderzenie, nieznana siła, rzuciła nim o niewidzialną przeszkodę , stracił przytomność. Ocknął się w fotelu swojej kabiny, nad nim z pełną napięcia miną stał Gregorius, pierwszy mechanik. Poczuł pulsujący bul w okolicy skroni, sięgnął ręką i natrafił na opatrunek i jeszcze wciąż lekko oszołomiony spytał niepewnie.
- Co się stało?
- Uderzyły pana zamykające się drzwi do ładowni.
- Drzwi, przecież mają zabezpieczenie, poza tym widziałem...
- Wiem co pan widział, zresztą nie jako jedyny, a blokada, cóż, nie działa gdy włączy się awaryjne uszczelnienie statku, wtedy wszystkie grodzie zamykają się z trzaskiem nie bacząc na nic.
- A kto uruchomił to draństwo?
- Ja.
Zapanowała chwila ciszy, kapitan obserwował jak jego rozmówca stoi nieruchomo ze wzrokiem wbitym w jeden punkt, sprawiając wrażenie jakby wahał się nad podjęciem ważnej decyzji.
- Tak - powiedział w końcu Grerorius - sytuacja chyba wymaga żebym skończyć z konspiracją - tu zrobił przerwę i spojrzał na kapitana - nie jestem do końca tym za kogo mnie pan uważa. Jestem oficerem wywiadu wojskowego i przydzielono mnie tu abym miał oko na nasz cenny ładunek.
Zamilkł, kapitan również milczał, wiedział co oznaczały te słowa, wiedział, że faktycznie nie on jest tu dowódcą.
- Nie czas i miejsce na przydługie opowieści, więc przedstawię sprawę w dużym skrócie. Jak pan wie ładunek, który mamy na pokładzie pochodzi z ostatniej planety systemu Bellatix. Jest to niezamieszkana planeta, na której odkryto ślady obcej cywilizacji prawdopodobnie wymarłej tysiące lat temu. Prowadzimy tam prace archeologiczne, ale oficjalnie ze względu na wojnę ich skala jest dość ograniczona. W rzeczywistości jednak podstawowym powodem ich ograniczenia jest fakt, co można w trakcie takich badań znaleźć. Odkryliśmy wiele działających urządzeń, ci obcy używali technologii, które nie tylko wytrzymały próbę czasu, ale nasi w ogóle nie potrafią zrozumieć sposobu ich działania. Nawet nie znamy przeznaczenia żadnego z tych urządzeń, mamy na ten temat jedynie mgliste domysły. Wieziemy właśnie jedno z takich urządzeń, a skutki jego działania zdążyłeś już trochę poznać