Samoreplikacja – to odtwarzanie samego siebie, produkcja swojej dokładnej kopii? Czy prawidłowo rozumiem sens wyrazu?
Prawidłowo. Chodzi raczej o to, że bez dalszych zastrzeżeń "produkcja kopii samego siebie" jest pojęciem nieostrym. Bakteria, (pomijając ew. procesy płciowe jak koniugacja itp.) rzeczywiście sama wytwarza dokładną (pomijając mutacje) kopię samej siebie korzystając tylko z energii i związków chemicznych z otoczenia. Wirus sam nic nie wytwarza, musi skorzystać z gospodarza, ale w efekcie powstają jego kopie. Prion musi skaptować kolegę. Kryształ z definicji jest samoreplikujący - tzn. w roztworze odpowiednim będzie przyrastał pobierając materię z otocznia. Każdy kawałek danego kryształu jest samopodobny. A idą z tym dalej
https://www.wired.com/2013/01/living-crystal/ .
Nieuk ze mnie...
Nie oskarżaj się sam (zwłaszcza fałszywie)
- fachowcy jak przyjdzie co do czego zrobią to profesjonalnie
. Podziwiam swobodę, z jaką czytasz i piszesz po polsku i potrafisz wyrazić myśli.
W końcu pełzak, który rozmnaża się poprzez podział komórki, też w pewnym sensie nie ma „potomstwa”.
Jednak przedtem jest jeden, a potem są dwa.
W zasadzie, co do istoty rzeczy - zgadzam się z Tobą.
Ależ maźku, o ile pamiętam naszą dyskusję dotyczącą emitowania kwantów gamma z gwoździa , Ty chyba zawsze byłeś zwolennikiem tezy, że nawet skrajnie nieprawdopodobne wydarzenia mogą zajść, jeśli „dysponują” wystarczająco długim czasem?
Zgadza się, z tym że jakaś jedna mało prawdopodobna rzecz, która może zajść jednostkowo, w oderwaniu od wszystkiego, to jest zupełnie co innego, jak zajście wielu (setek czy tysięcy) takich rzeczy na raz w celu złożenia w całość, która albo działa, albo nie. Temat wałkowany na różne sposoby, ale do mnie przemawia w tym wypadku działanie małymi krokami, czyli na sposób właściwy ewolucji.
Czyli mamy do czynienia ze swego rodzaju „ewolucją wstecz”? Pasożyty endogenne, organizmy niewątpliwie żywe, „wyewoluwały” do wirusów, materii niewątpliwie martwej... Hmmm?..
Tak. Przynajmniej jest to o ile wiem dominująca hipoteza. Jeśli chodzi o współczesne wirusy jest to niemal pewne z powodu że tak wyspecjalizowane byty nie mogły powstać przed całymi komórkami z powodów wymienionych. Z kolei ewentualne powstanie ich w tej formie jako zaczątku życia niejako zlewa się z hipotezą o powstaniu życia najpierw jako procesu a la PCR, gdzie rozmaite przypadkowe nitki kwasów nukleinowych były cyklicznie podgrzewane i się replikowały wychwytując budulec z otoczenia, gdy temperatura spadała. Można te nitki traktować jako proto-wirusy, bo też były martwe. Ale równie dobrze można je traktować jako proto-bakterie. To już jest granica jakiej-takiej stosowalności słów żywy-martwy. Zresztą dyskusja, czy wirus jest żywy czy martwy też prawdę mówiąc jest dyskusją filozoficzną i o ile przygasła, o tyle przypuszczam, że nie jest rozstrzygnięta. Pamiętam, że kiedy zrozumiano, jak działają bakteriofagi (że same nie prowadzą żadnych procesów życiowych) - ta dyskusja była bardzo żywa, zresztą taka była na marginesie pierwsza teza, że to są prapoczątki życia. Z czego zaraz się gremialnie wycofano z powodów wyżej podanych.
Nie robię z tego niczego ekskluzywnego - twierdzę tylko, że powtórzenie humanoidalnej cywilizacji (w sensie ewolucji biologicznej i w konsekwencji - technicznej)
Ale co to znaczy humanoidalnej?
A 80/90 kg? Żywego towaru?
Nie bądź złośliwa
, przecież to jest początek. To w ogóle pierwszy raz, kiedy przeczytałem o realnym pomyśle na wysłanie czegoś do gwiazd poza falami takimi czy innymi, a Ty się złośliwie pytasz, kiedy tam dociuchciamy parowozem i na czym się będą szyny trzymały. Wtedy, kiedy będziemy dysponować odpowiednią energią i napędem.
Gdyby się spotkały i potrafiły porozumieć....? Takie stwierdzenie zakłada, że są do siebie bardzo podobne.
Nie wiem, dlaczego tak uważasz. Przyjmujesz jako pewnik, że można się porozumieć tylko z kimś bardzo podobnym - na jakiej zasadzie tak robisz? Dlaczego uważasz, że np. język liczb byłby niezrozumiały dla "bardzo niepodobnych" - ale umiejących liczyć? Może być cała sfera wynikająca z biologii, historii itd., całkowicie niezrozumiała bez przydługich tłumaczeń albo i w ogóle może, ale pewne rzeczy cywilizacje techniczne będą mieć wspólne. Nie rozumiem, dlaczego zakładasz a priori, że porozumieć się można tylko z cywilizacją "bardzo podobną". Tzn. niejako jest to samoudowadniające się twierdzenie, bo skoro byśmy się z kimś porozumieli, to widocznie byłaby to "bardzo podobna cywilizacja". Czy jak potrafią pomnożyć 2 a 2 to już są "bardzo podobni"? A jak wynaleźli radio?
Myślę, że wiele. Zresztą maziek - nie przeczysz sobie trochę?
Możliwe, ale jak będą NFR to chyba w kwestiach rozmaitych ścisłych mało co je zaskoczy. Poza może "obyczajówką". Czyli jak sama widzisz najciekawsze będzie to, co jest silnie antropocentrycznym punktem widzenia (poplotkować, kto z kim i tak dalej).
Nie jest tak, że Ty odrzucając rozumność zdeterminowaną zastaną biologią - odrzucasz np. Solaris, kopce z Fiaska, ale na potwierdzenie swoich słów bierzesz równie fantastyczne opowiadanie o słonecznym ludku?
Zara, zara, chwileczkie szanowna Pani, niczego nie biorę, tylko wytykam złośliwie. To Ty napisałaś, że nigdzie nie napisałaś, że życie może rozwinąć się w każdym środowisku
i że Lem też tak nie napisał - to wstawiłem przykład, że owszem, napisał, co najmniej dwa razy. To ja tu prezentuję światopogląd ciasny właściwy jednostkom o tak skarlałych horyzontach jak moje, że wszystko wydarzy się wedle tych samych procesów, fizyki i matematyki co na Ziemi (co wcale nie oznacza, że wszystkie cywilizacje będą z musu "bardzo podobne" a tym bardziej "humanoidalene"). Ty zaś uważasz, że wszystko może być zupełnie inaczej - to do Ciebie nie pasuje brak wiary w życie w gwiazdach, a nie do mnie
.