Generalnie jestem w stanie przyjac teze, ze istnieje cywilizacja na tyle rozwinieta, ze zdolna jest odbywac podroze na ogromne odleglosci (vide Ziemianie nawiedzajacy Kwinte), ale zupelnie nie chce mi sie wierzyc, ze jest tak niezdarna, ze lata swoimi spodkami, cygarami i innymi "swietlistymi punktami" pozwalajac sie fotografowac satelitom, pilotom wojskowym i podziwiac wszelkiej gawiedzi (glownie amerykanskiej). Istoty o tyle nas przewyzszajace technologicznie i nie chcace nawiazac z nami kontaktu (a poki co mniemam, ze chec taka nie zaszla) na pewno umialyby sie zamaskowac i nie latalyby nad USA, zeby ich podziwiano i robiono fotografie. W zyciu bysmy ich nie zauwazyli, jesli oni by tego nie chcieli.
W ogole mam wrazenie, ze 90% wszystkich opisiwanych zjawisk paranormalnych (czyli UFO (wlacznie z uprowadzeniami na ich statki w celu dokonywania eksperymentow), duchy, zjawy i inne dziwactwa) zdarza sie wlasnie w tym kraju. Najwiecej porwan przez ufokow jest wsrod amerykanow, u nich bada sie duchy i robi im zdjecia, powstaja jakies uniwersytety nauk paranormalnych i w ogole wedlug nich fenomenalnie zaawansowana cywilizacja nie ma co robic innego, tylko kregi w plantacjach kukurydzy u prosto myslacych farmerow z Kentucky.
Najbardziej podziwiam tego hackera, ze dal rade sie tak zrecznie powlamywac za pomoca modemu telefonicznego, bo ja pamietam, ze jak mialem sciagnac poczte i otworzyc kilka stron, to dostawalem fiola i mozna bylo robic herbate w miedzyczasie.