Czy rzeczywiście jest aż tak źle? przecież naturalna ewolucja startowała - może - od pojedynczych "osobników", które były stosunkowo mało skomplikowane (w porównaniu ze słoniem, a - chyba - także w porównaniu z wirusem) i - może - podobne do siebie? dopiero później, w wyniku walki o byt tych własnie osobników, powstała biosfera i tak dalej... ch.
Nie wiem chmuro, może Terminus byłby w stanie oszacować ile obliczeń wymaga przeżycie jednego pokolenia jakiejś liczby osobników o jakimś tam "genomie" itd. Sądzę jednak, że jest to olbrzymia ilość danych. Myslę sobie też, że nie mamy jeszcze dostatecznej wiedzy chemicznej, która pozwalałaby wprowadzić mechanizm przypadkowego pojawiania sie ulepszeń, polegających na nieznacznej zmianie związku chemicznego (np. białka) w związku z mutacja. Wiadomo przecież, że konformacja a więc i czynność białka może się diametralnie zmienić na skutek minimalnych zmian w jego łańcuchowej budowie, a takie zmienione białko może być całkowicie nieprzydatne, lub rewolucyjnie sprawne. Na tym tle prion jest przykładem wyjątkowo ostrym. po prostu nasza wiedza o "działaniu" związku chemicznego o określonym wzorze chemicznym jest wciąż bardzo ograniczona.
A gdzie w tym wszystkim jeszcze czary-mary które odbywają się pomiędzy genotypem, fenotypem a środowiskiem, powodujące, ze następuje ekspresja jednych genów a innych nie i z identycznego DNA sa rózne osobniki...
Tak więc sądzę, że co najmniej tej cechy ewolucji (tj. związku informacji z realiami chemicznymi) nie da się chwilowo wbudować w taki komputerowy mechanizm. Tak więc trzeba by to zastąpić jakąś losową zmienną, która co jakiś czas "psuła" by lub "poprawiała" działanie organizmu.
Myślę, że więcej takich uproszczeń z braku rzetelnej wiedzy byłoby koniecznych (np. sądzę, że fizykalne oddziaływania narządów typu turbulencyjne przepływy cieczy czy gazów, włoskowatość i inne temu podobne też są obecnie z najwyższym trudem w czasie rzeczywistym symulowane dla JEDNEJ rurki czy JEDNEGO skrzydła samolotu przez superkomputery. Jak więc rzetelnie zrobić to dla milionów rurek u miliona gatunków? Tak więc znów jakieś uproszczenia, zastępcze protezy...).
Pytanie więc brzmi czy zastąpienie realiów ideą, czyli sztuczna ewolucja gołego genotypu na sztywno połączonego z bardzo "topornym" fenotypem (topornym na skutek powyższych ograniczeń, oraz w związku z faktem, że żywy organizm ma - nie wiem - miliony cech które mozna wyróznić, które w różnym stopniu ze soba oddziaływują, i są ze sobą - i środowiskiem - sprzężone, a my to wszystko zamieniamy na 100 czy 1000 zmiennych) - pytanie brzmi czego się mozna spodziewać po takiej ewolucji. Potwierdzenia faktu zachodzenia, sprawdzenia idei - na pewno tak. Ale złozonych - na miarę znanego nam świata - efektów chyba nie. Po prostu sądzę, że nie wyszliśmy jeszcze w tych próbach poza etap blaszanego pudełka z kolorowymi kulkami, którym potrząsamy i zaglądamy co wyszło - nazywając to symulacją świata. Mam tu na myśli, że chyba jeszcze nie wypełzliśmy z dołka determinizmu w tych sprawach.