Poza tym zupełnie (dokąd doczytałem) nie podjął próby zbadania, na ile wiara jest spleciona z mechanizmami społecznymi i władzą. Kto kim steruje itd. W Polsce na przykład, nie demonizując - ale jednak, dla wielu polityków religia i jej nadbudowa czyli hierarchia to zaplecze polityczne, narzędzie podpierania swoich poglądów i sposób na ich realizację poprzez wpływanie na szczerze wierzących. Tłumaczenie tymże szczerze wierzącym, że są głupi bo wierzą jest tym samym, czym indywidualna prośba do przykutego łańcuchami galernika, żeby przestał wiosłować, bo zaraz staranuje nasz statek.
Jeśli o Polskę chodzi, to doszukiwałbym się zależności odwrotnej - wypowiedzi i działania polityków są tak zaplanowane, aby przypodobać się katolikom. Mam tu na myśli chociażby pojawianie się na uroczystościach kościelnych, występy w mediach katolickich, walkę o zapis dotyczący chrześcijańskich korzeni Europy albo uznanie Matki Boskiej patronką sejmu.
Zwróć uwagę, że w USA jest to problem praktycznie nieznany
Yhm, tak. To weź sobie ich banknot i poczytaj...
Problem nie tylko w banknocie, a sam Dawkins poświęca temu sporo miejsca w swojej książce. Dla około 50 % Amerykanów fakt, że ktoś jest ateistą wystarcza, by na niego nie zagłosować w wyborach (swoją drogą przypuszczam, że w Polsce nie jest lepiej). Przykłady można mnożyć (co Dawkins - bardzo słusznie - robi). Ale może starczy tej polityki.
W moim rozumieniu tego słowa - tak.
Ale przeciez ateizm to odrzucenie wiary w Boga, a pan Dawkins ma nadzieje na odkrycie i ujawnienie transcendentu And he believes in the possibility of a transcendent [ch8220]intelligence[ch8221] existing beyond the range of present human experience. It is just that he refuses to call it God., ktory jest wiekszy, wspanialszy i bardziej niesamowity, niz wszystko, co do tej pory sobie wyobrazano. Mysle, ze to wyklucza definicje?
Zeby to porzadnie przedyskutowac, nalezaloby zrobic dekonstrukcje slowa Bog i sprawdzic, czy to, w co wierzy Dawkins (czyli znow nie moze byc ateista) kwalifikuje sie do definicji.
Ale to ponad moje sily raczej.
Kwestia poglądów religijnych Dawkinsa wydaje mi się głównie kwestią semantyki. Dawkins omawia podstawowe pojęcia w pierwszym rozdziale i według przedstawionych tam definicji, autora można z pewnością nazwać ateistą (ba, on sam tak o sobie pisał).
Jeśli zaś chodzi o artykuł podrzucony przez
Evangelosa, to w zupełności nie zgadzam się z jego konkluzją. W przeciwieństwie do autora artykułu, daleki jestem od nazwania poglądów Dawkinsa religijnością. Innymi słowy - to o czym mówi nie jest Bogiem w ogólnie przyjętym znaczeniu. No i - jak zauważył
Q, od nadziei daleko do wiary.
Jeśli chodzi o Dawkinsa to wydaje mi się, że walczył bardziej z wewnętrzną religijnością. O ile z zewnętrzną bym zrozumiał, o tyle z wewnętrzną nie.
Moim zdaniem walczy z jedną i drugą. Prawdę mówiąc, raczej to rozumiem.
Religijność czysto wewnętrzna może być chyba możliwa tylko w niektórych przypadkach deizmu lub panteizmu.
Nie zgodzę się - chyba, że masz na myśli religijność
wyłącznie wewnętrzną (a i wtedy nie całkiem).
ps. Wracając do SF... o genezie religii ciekawie - acz w sposób uproszczony - mówi klasyczno-kosmiczne opowiadanko "Strach na wróble" Poula Andersona (w zbiorze "Nowe Legendy"). Szczerze mówiąc, takie sobie... Ale mi sie podobało...
(Ma też polskie akcenty, widać stereotyp Polaka-katolika żyw i za Oceanem.)
Pisałem już chyba o tym na forum, ale genialnym opowiadaniem o religii jest podróż dwudziesta druga, w której Tichy spotyka ojców destrukcjanów. Zakonnicy (swoją drogą komputery) wciąż wierzą w Boga mimo, że dawno obalono wszystkie dogmaty ich wiary.