Zupełnie szczerze myślę, że "zdrajca" i w związku z tym patrzę na tą szczerość z dużym dystansem. "Zdrajca", bo związał się politycznie z osobą czy osobami, które miały taki a nie inny pogląd na świat i taką a nie inną "zakonną" technikę uprawiania stosunków międzyludzkich (wódz - poddany) - a jest dorosły, to wiedział, co robi. W ramach tej socjotechniki krytyka wodza nie była możliwa, a wszystko musiało być wytłumaczone w schemacie dobry Kaczyński - inni źli, od czego był tubą jak obecnie Hoffman (koniec i "szczerość" zaraz po nim przewiduję podobne). Albo więc Kamiński szczerze w to wierzył, albo się wynajął (pospołu z Bielanem). Obie możliwości nie dyskredytują w moich oczach osoby, natomiast późniejsze zachowanie tak. Jakoś tak się składa, że obaj wymienieni panowie są obecnie na lodzie, głównie ponieważ sami nigdy nie reprezentowali siebie ani nie mieli swoich poglądów - tylko byli przekaźnikami. I jakoś tak się składa, że obu zebrało się teraz na szczerość. Otóż sądzę, że przy elementarnej uczciwości, gdyby zachodziła przesłanka pierwsza (szczera wiara w to co się robi) - to by się po dojściu do własnych wniosków siedziało cicho - a nie uprawiało neofickie gierki. Raczej więc mamy przesłankę drugą - wynajęcie się wówczas do brudnej roboty, a skoro tak, to z tą szczerością różnie może być.