Panie kuchany, ten kto stawia tezę opierając się na jakichś danych musi wykazać, dlaczego te dane są sensowne, jeśli ma zamiar kogoś, a szczególnie LEM-inga przekonać argumentami. Nie mam zamiaru za kogoś odrabiać pracy domowej bo dla mnie cały tok jego rozumowania jest bezsensowny, ponieważ samolot ciął drzewa i jeśli coś do czegoś pasować to pomiary do faktów a nie fakty do pomiarów. To jest naturalne założenie w fizyce. Jeśli ktoś twierdzi, że zapisane dane przeczą cięciu drzew przez samolot, to żeby mnie osobiście przekonać musi mi udowodnić, że dane na jakich się opiera są sensowne - a ja tego w tym momencie nie widzę. Poza tym musi mi klarownie wyjaśnić, kto w takim razie przyciął drzewa i jakie są na to dowody, że właśnie tak - skoro nie samolot.
Bez wyjaśnienia tego wychodzi tradycyjne w pseudonauce mnożenie jednych bytów w celu wytłumaczenia drugich - jak w teorii Szuladzińskiego, pomijając stek nieprawdopodobieństw potrzebne są dwa wybuchy (bo jeden nie radzi) i jeszcze brygada drwali jest potrzebna, żeby wygolić drzewa. Przy czym muszą to zrobić krzemiennymi toporami, żeby wyglądało na miażdżenie twardym narzędziem a nie cięcie piłą łańcuchową.