E tam, nie znacie się 
Jakby te "opiniotwórcze" media zaczęły wciskac ludziom Dostojewskiego, to barzo szybko przestałyby być "opiniotwórcze", a ich miejsce zajęłyby inne - "opiniotwórcze" właśnie. Nie wierzę, że mozna ludziom sprzedać coś skomplikowanego inaczej niż przez banalizację owego czegoś. Jak gdzieś zauważył Lem, człowiek rozumny jest statystycznie głupi. Rządzi statystyka, a witryny typu onet czy wp tylko to wykorzystują. Chociaż i tam można, jesli się poszuka, znaleźć coś dla siebie (w onetowej czytelni np.). A że nie pokazują tego na pierwszej stronie to normalne. Bo jakby zaczęli, pewnie musieliby zwinąć interes...
Kulturze "wysokiej" nawet reklama nie pomoże, bo te rzeczy może sobie przyswoić tylko ograniczony krąg odbiorców. Tak samo jak dajmy na to rozmaite kwestie naukowe. Jedyne, co mo żna robić, to "popularyzacje"...
No cóż, myślałam podobnie kiedyś, wychodząc z założenia, że zasadniczo przez większość historii ludzkości 10% umiało czytać i rozwijało cywilizację, a teraz mniej więcej podobny procent czyta ze zrozumieniem, więc sprawy nie ma
Ale teraz tak sobie myślę, że jednak niedobra jest polityka równania w dół. To błędne koło, a raczej spirala prowadząca nieuchronnie coraz niżej... Zdaję sobie sprawę, że większość i tak nie będzie czytać Dostojewskiego, Kafki i Lema. Ale gdyby istniała moda na czytanie powyższych, to osiągnęlibyśmy dwa cele: może więcej osób jednak by się zdecydowało na czytanie (np. ci, którzy teraz dają się ogłupiać perypetiami Dody, bo nie znają nic innego, a może książki pokazałyby im inny świat), a ci, którzy czytają byliby poważani i szanowani. A to ostatnie przekłada się na wybory polityczne, sytuacje szkolnictwa i inne takie już całkiem życiowe rzeczy. A zamykanie się w kółku: dajmy im badziew, przywykną do niego, chcą znowu badziewia, więc dajemy im go więcej (ilościowo i jakościowo) jest naprawdę naszą tragedią. Tragedią tych, którzy nie są "z urodzenia głupi" a tylko nie mają wzorców, siły by szukać tego "czegoś" czego brak podświadomie czują, świadomości, że można inaczej...
Oj, rozpisałam się, ale uważam, że to ważne.