Ludzie zapomnieli już o seklelach i przestali porównywać Mandalorianina do nich, stąd się wzięła pewna fala krytyki. Z drugiej strony rzeczy w Mandalorianinie dzieją się podobnie jak w Nowej Nadziei, Imperium Kontratakuje i Powrocie Jedi. Trzeba przestać wozić się na leczeniu traumy po abominacjach Kathleen Kennedy. Nie wiadomo jednak czym to leczenie zastąpić? Finał drugiego sezonu zaleczył tą traumę dość skutecznie, poprzez pojawienie się spektakularnego Luke Skywalkera. W sensie tym Mandalorian jest ofiarą swojego sukcesu, który był duży. Zakończył się właśnie trzeci sezon, które nie różni się niczym od dwóch poprzednich. Widzę, że okazał się zbyt trudny w odbiorze i wymaga pogłębionej, a zatem spoilerowej egzegezy.