Jednak poczekam, może ktoś inny będzie miał ciut więcej do powiedzenia.
VOSM
[Last edit dla rozruszania leniwców (fragment dzisiejszej rozmowy)]:
...7. Z ogółem ludzi, z którymi się kontaktujesz, nie da się żyć bez kłamstwa. Oto dwa drobne, lecz dobre RÓŻNE przykłady.
Ty, Kasia, rozpoczynasz rozmowę. Po kilku chwilach orientujesz się, że rozmawiasz z osobą (nie Najbliższą ani nie Bliską Ci), która jest od Ciebie głupsza. Dla własnej korzyści (pragniesz uniknąć ewidentnej straty czasu) pod jakimś pretekstem (żeby nie sprawić przykrości tej osobie) kończysz rozmowę. Ten pretekst to - formalnie rzecz biorąc - czyste żywe kłamstwo. Także Twój czasowy zysk jest bezdyskusyjny. Czy to oznacza, że jesteś złym człowiekiem? Kłamliwą świnią? Oszustką? Moim zdanie - nie.
Ja, Staszek, uważam, że Basia jest strasznie brzydka, lecz JEJ mówię odwrotnie: jesteś wprost przepiękna! Kłamstwo i korzyści (obu stron) są ewidentne. Otóż, przy moralnej ocenie akurat tego (wydumanego) przykładu, mam tzw. mieszane uczucia. Gdybym oceniał z boku, to pewnie dałbym mały moralny minus za aż tak dużą przesadę (ocenę damskiej urody można - w większej zgodzie z prawdą - wyrazić INACZEJ na sto sposobów). Osobiście uważam, że - co do generaliów - tak wydatne/wyraziste kłamstwo dałoby się usprawiedliwić raczej tylko wyjątkowymi okolicznościami (klasyczny przykład z chorym, u którego wykryto raka).
8. ...
9. Czy ocena kłamstwa należy tylko do kłamiącego ? Nie, oceniać kłamstwo ma prawo każdy wolny człowiek. Jednak człowiek nie tylko wolny, ale nadto rozumny i uczciwy, zanim oceni - zastanowi się nad okolicznościami. Nad sytuacyjnym kontekstem. Czy zna te okoliczności/kontekst? Jaki te okoliczności/kontekst mają wpływ na moralną ocenę formalnego kłamstwa?
10. Widmo kłamstwa jest ciągłe, nie dyskretne (zerojedynkowe). Jedne niuansy przechodzą w inne. To tak jak z paradoksem łysego. Wniosek (jedyny!): Uczciwości nie da się zadekretować, ją tworzy się tylko i wyłącznie własnymi czynami (wypowiadane słowa też są czynem). Trzeba przyglądać się drugiemu człowiekowi i na podstawie obserwacji budować sobie zaufanie do niego. Po pewnym czasie do jednych ludzi nabieramy stabilnego zaufania, a do innych nie. I tylko od naszej wolnej woli zależy, czy z danym człowiekiem będziemy się duchowo zbliżać. Nie ma innego sposobu na dobre współżycie z wybieranymi przez siebie ludźmi. Tak uważam. Dixi.
Staszek