Polski > Lemosfera

Lem, ghost story i insze horrory

<< < (3/5) > >>

GOLEM_XIV:

--- Cytat: Q w Wrzesień 23, 2010, 05:14:35 am ---Lem - jak wiadomo - horrorem (począwszy od jego ojca założyciela - Lovecrafta) pogardzał

--- Koniec cytatu ---
Ciekawe że Mistrz Sapkowski i ja też.

Q:
Mistrz Sapkowski pogardza? I tak i nie. Czyli: zależy jakim. Napisał w końcu "Muzykantów" (horror jak najbardziej rasowy), napisał też "Tandaradei!" (opowieść z pogranicza fantasy i horroru, w której pojawia się "Necronomicon" vel "Źwierzcyadło Maggi Czarney Bissurmańskiey"), a w przedmowie do pierwszego z nich rzekł co następuje:

"Ha, pomyślałem, jeśli nie fantasy, a jeśli zarazem Zagrożenia, jasnym staje się, co i w jakim stylu należy napisać. Nigdy wcześniej nie planowałem pisania horroru. Nie lubiłem tego gatunku, bo był kłamliwy w samej definicji, w nazwie nawet. Zwłaszcza gdy rzecz szła o tym najmodniejszym, filmowym, zwanym – jakże trafnie – splatterem. Który zamiast wywoływać grozę, straszyć i niepokoić, najczęściej śmieszył, a niekiedy dodatkowo wywoływał bliskie wymiotu obrzydzenie „efektami specjalnymi”, polegającymi na obfitych wytryskach czerwonej farby, zielonych glutów i wyglądających jak żywe flaków z lateksu. A wychowałem się na dobrym horrorze. W czasach mojej młodości, gdy odwilż roku 1956 stopiła lody również w przekładach i polityce wydawniczej. Naczytałem się wówczas klasyki opowieści grozy, horrorów, które na tę nazwę rzeczywiście zasługiwały, takich jak „Małpia łapka” W.W. Jacobsa, „Wrzeszcząca czaszka” Marion Crawford, „Koszmar z Innsmouth” i inne opowiadania Lovecrafta, nowatorskie dla gatunku „Śledztwo” Lema. To były czasy, to były prawdziwe dreszczowce. Potem, jak się rzekło, długo, długo nie było nic, aż pojawiły się „Dziecko Rosemary” Iry Levina i „Egzorcysta” Blatty’ego. A potem przyszedł Stephen King i jego „Smętarz dla zwierzaków”. Wierzcie lub nie, ale gdy skończyłem czytać tę powieść, a było to dość późną nocą, jakoś dziwnie niechętnie wyłączałem światło."
https://sapkowskipl.wordpress.com/2017/03/11/muzykanci/

(O Kingu zresztą wspominał dobrych parę razy, w różnym kontekście, ale zawsze ze sporą sympatią/estymą*, w swojej publicystyce, i w wywiadach. A Lovecraftowi złożył hołd również w trylogii husyckiej, i tam wprowadzając knigę Abdula Alhazreda oraz "Liber Yog-Sothothis"**. No i inwokacje do Cthulhu/Kuthulu.)

* Dobra, prawie zawsze. Za autoekranizatora uznał go - zasłużenie - słabego. I "Lśnienie" mu zganił.

** Tu najwidoczniej okazał się prorokiem ;), czyli przewidział powstanie poniższego dzieła:
https://www.miskatonicbooks.com/product/liber-yog-sothoth-by-john-coughlin-limited-edition-hardcover/

Lembit Staan:

--- Cytat: Q w Wrzesień 23, 2010, 05:14:35 am ---A Was co najbardziej u Lema przestraszyło? Widmo komunizmu w "Obłoku..." czy co  insze? ;)

--- Koniec cytatu ---
Po drugie: moim zdaniem najbardzjej makabryczne widmo komunizmu ukazuje "Eden". Tak myslialem sobie  przed r. 2021. I raptem widze okazy prokrustyki w kolebce demokracji...

Po pierwsze, sa utwory Lema z elementami horroru. Lecz Lemoswki horror, jak by tak powiedziec,... lagodny (jak pcmy :-) Po pierwsze, on nie jest celem; po drugie, jest w pewnym sensie racjonalny, t. zn. do podolania. I jeszce, nie ma tam elementa "Boo!";  np. straszydla lub mordercy nie wyskakuja nagle do przestraszenia czytelnika.  Mam na mysli np. 'Maske' (mordercza maszyna w nieuniknionym poscigu) i 'Terminus' (slychac ze ludzie gina ale nic nie mozna zrobic).

Do tego dolozyl bym  pierwsze 'Polowanie' (z r. 1950-ch), but this one is in a sense a "Robot's Horror Story".

draco_volantus:
faktycznie, czytałem co przytoczyłeś, ale wyleciało mi z głowy, fajnie sobie przypomnieć

Q:

--- Cytat: Lembit Staan w Styczeń 25, 2021, 08:16:02 am ---Lecz Lemoswki horror, jak by tak powiedziec,... lagodny (jak pcmy :-)
--- Koniec cytatu ---

Ponownie: i tak, i nie. Mistrz nie funduje bohaterom malowniczych zgonów, ani przegięto-ekstremalnych stanów psychicznych, a czytelnikowi tej surrealistycznej żonglerki flakami, na którą słusznie wyrzekał A.S., ale na płaszczyźnie intelektualnej (a więc na tej, na której operował Lovecraft i co lepsi autorzy prelovrcraftowscy) prowadzi odbiorcę w kierunku wniosków przerażających, a niefikcyjnych (tj. nie straszy niemożliwymi mściwymi truposzami jak ledwo przywołana pani Hill, a tym, co prawdopodobne, a minimum - niewykluczone). W "Terminusie", bowiem, wychodzi na to, że cała nasza bezcenna osobowość może być tylko zestawem prostych odruchów, które da się - choćby przypadkowo - skopiować do byle robota. Opowiadanie o skrzyniach Corcorana powoduje, że ilekroć człowiek sobie o nim przypomni zaczyna się zastanawiać czy przypadkiem w symulacji nie tkwi. "Prawda" i "Solaris" podważają nasze przekonanie, że umiemy rozgraniczyć żywe od nieożywionego i rozumne od nierozumnego (jak też sugerują, że - w całej swojej cywilizacyjnej krasie - możemy być dla kogoś/czegoś mrówką raczej, niż partnerem do rozmowy). A znów "Śledztwo" idzie znacznie dalej od wszystkich Jamesów, bo zamiast pokazywać uporządkowaną rzeczywistość z (nielicznymi w sumie) rysami, przez które zaglądają upiory, sugeruje, iż jest tylko zupa Nieznanego i nasze kruche złudzenia, że cokolwiek z niego rozumiemy (światopogląd jakby przeciwny optymizmowi "Summy..." i, że tak to ujmę, oficjalnej filozofii Lema, ale chyba ten lęk gdzieś w Nim tkwił, skoro dał mu rozbudowany literacko wyraz).


--- Cytat: draco_volantus w Styczeń 25, 2021, 08:17:02 am ---fajnie sobie przypomnieć
--- Koniec cytatu ---

draco, nie ma za co ;).

Aha, byłbym zapomniał, sapkowskie "Zdarzenie w Mischief Creek" też elementy horroru zawiera (chociaż to raczej anty-horror, jak barkerowy "Cabal...", a w sumie i "Przerażający staruch" H.P.L.-a, nie - samozwańczym - pogromcom potworów tu kibicujemy). A propos:
http://www.ifp.uni.wroc.pl/data/files/pub-10326.pdf

Nawiasem: gdy przy A.S.-owych czarownicach i magiach jesteśmy... Ciekawie to wygląda w - ledwo wspomnianej - trylogii husyckiej. Mamy tam magię dobrą, a przynajmniej (potencjalnie) neutralną, wywodzącą się, jak w "Zdarzeniu..." od gravesowsko-wiccańsko-bradley'owskiej Wielkiej Bogini, oraz od elfów i pokrewnych zwących się anachronicznie, bo po lewisowsku, longaevi, i magię złą, związaną z Cthulhu i jego bandą (nie z Szatanem!), oraz z pożyczonymi wyraźnie ze Świata Mroku nefandi. Do czego dochodzą neoplatońskie sfery i astrale, alchemia, oraz tarotowe kody (Reinmar jako Głupiec, itd.). Daje to oryginalny, ostentacyjnie niechrześcijański fundament metafizyczny, czy też quasi-metafizyczny temu trójksięgowi, a zarazem stanowi jeden z aspektów dość wszechstronnego splecenia w nim świata historycznego ze światem kulturowych (nie tylko popkulturowych) odniesień i symboli, przyglądanie się któremu wzmacnia wrażenie dające się wynieść już z lektury "Maladie" i "Złotego popołudnia", że Sapkowski mniej jest duchowym pobratymcem Eco, jak chciał Parowski, a bardziej Borgesa (jego przestrzenie są bowiem, mimo silnego nasycenia przyziemnym, życiowym, konkretem, równie fantasmagoryczne, utkane ze znaków i nawiązań; bliżej im w pewnym sensie do świata platońskich idei, niż tego za oknem). A to w istocie usprawiedliwia stawianie go ponad typowymi autorami fantasy (i zwanie przez Ciebie - Mistrzem), albowiem są w jego literaturze głębie, tylko b. odmienne od lemowskich.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej