Oj nie. GOD nie miał z tym nic wspólnego: "'Gabriel' działał zdany na siebie".
W związku z czym:
"Rotmont starał się wyjaśnić, co zrobił 'Gabriel', choć plan zwiadu tego nie przewidywał. Zgniótł przestrzeń wraz z goniącymi implozją sideralną.
— Przecież nie miał sideratora? — zdziwił się Tempe.
— Nie miał, ale mógł mieć. Miał przecież teratronowy silnik. Odwrócił go krótkim zwarciem i przez to całą moc, służącą napędowi, skierował w siebie pełnym wyładowaniem. Chytra sztuka. To był poker, a 'Gabriel' zmienił go w brydża. Wyszedł najsilniejszym atutem. Nie ma wyższego koloru nad grawitacyjny kollaps. Przez to nie dał się złapać...
— Czekajże — Tempe zaczynał już się domyślać, co zaszło. — Czy on to miał w programie?
— Skąd! Miał terawaty w anihilacyjnym silniku i pełną autonomię. Zagrał va banąue. Przecież to maszyna, mój drogi, nie człowiek, więc to nie było samobójstwo. Podług głównej dyrektywy mógł dopuścić do manipulowania ze sobą, ale dopiero po lądowaniu."
Czyli faktycznie maszyna zdecydowała, acz nie ta, o której myślałeś. (Ale wiemy skądinąd, że w tworzeniu "Gabriela" udział mieli Rotmont - jako programista, Polassar i Steergard, więc zadaję tu sobie pytanie, czy nie była to też po trosze powtóka sytuacji z "Ananke".)