Właśnie czytam (czas teraźniejszy chyba też może być?) "Między zwierzęciem a maszyną - utopia technologiczna Stanisława Lema". Jest to próba krytycznej analizy poglądów Mistrza na kierunek ewolucji gatunku homo sapiens, który jego (Lema) zdaniem prowadzi do autoewolucji zacierającej różnice między tym co naturalne i tym co sztuczne.
Jestem mniej więcej w połowie i już teraz odnoszę wrażenie, że autorowi (Paweł Majewski) udało się dokonać
rzeczowej i obiektywnej analizy Summae Technologiae oraz Dialogów. Przy okazji cieszy mnie uznanie jakiego PM nie szczędzi Lemowi. Tym bardzej, że Summa Technologiae to moim zdaniem najważniejsza pozycja w dorobku Lema jako filozofa.
Wygląda na to, że Lem zaczyna być powoli odkrywany w Polsce skoro jego twórczość doczekała się już trojga ekspertów (Szpakowska, Jarzębski i teraz - Majewski).
Szkoda tylko, że równocześnie jest (tak mi się wydaje) coraz bardziej zapominany za granicą.
Książka napisana jest z dużą erudycją co wcale nie znaczy że czyta się ciężko. Nie śmiem twierdzić, że Maziek będzie chciał odejść od swej zasady nie czytania książek o Lemie, ale kto wie?
Jest tam niestety też parę rzeczy, które mi się mniej podobają. Zwłaszcza dość obszerne wywody na temat homoseksualizmu Alana Turinga co zdaniem (PM) ma tłumaczyć dlaczego Turing, mówiąc w dużym uproszczeniu, wolał maszyny od ludzi. Rozważania te kończą się stwierdzeniem, że również Lem bardziej cenił sobie inteligencję zakutą w stal lub plastyk niż bulgoczącą w kisielu. PM zastrzega się przy tym bardzo, że absolutnie nie zamierza przypisywać Lemowi skłonności homoseksualnych ale przecież robi to przez samo takie zestawienie! Po co to skoro sam odżegnuje się od tłumaczenia czyjejś intelektualnej twórczości problemami osobistymi. Dla mnie jest oczywiste, że człowiek żyjący tak jak Lem "w głowie", introwertyk wychowany jak się zdaje w środowisku raczej pruderyjnym, obdarzony przeciętną urodą a urokiem osobistym dopiero po bliższym poznaniu, nie miał zapewne szczególnie bogatych doświadczeń erotycznych. Nic dziwnego, że wątki erotyczne w jego twórczości fabularnej są rzadkie i nie trzeba doprawdy strzelać z armaty homoseksualizmu, żeby ten brak (?) wytłumaczyć. W dodatku akurat w odniesieniu do analizowanych dwóch dzieł tłumaczenie tego wydaje się zgoła niepotrzebne. Podejrzewam, że PM rozstrząsając te kwestie miał raczej na oku poczytność swojej książki niż dociekanie prawdy. Nie wiem - może jestem niesprawiedliwy...