Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1311207 razy)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2265 dnia: Stycznia 09, 2017, 02:20:54 pm »
Ale do mojej (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0 ;)) wykładni ;).
Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział ::)

Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy  - bo w gruncie podobny.
Właściwie to Chiang zatrzymał się na jednostkowym ogarnianiu czasu - własnego życia.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata... - tylko ma znieczulicę i nie przeżywa tego jak Czarny?;)
Ot - te akcenty - tam empatia, tutaj czas.
Zatem - jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).
A w tym akurat momencie pani ma emisję wspomnień z beczułkowatymi i prekognituje czy tam jasnowidzi przyszłość córki, którą za chwilę pocznie.
Nie jest oczywistym, że tym pytającym na początku jest Gary. Jest nim nienazwany mąż.
Brzmi to więc jak wspomnienia, ale niesprecyzowane czasowo i osobowo.
Dopiero ostatni akapit to stwierdza. Przy okazji - wiemy, że córka została zapoczątkowana 2 lata po odlocie obcaków.
Cytuj
Mieszając z inną lekturą -
Mieszając z innym filmem - wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody - również o postrzeganiu czasu.
Ostatni umarlak na świecie - 120 latek. Inni już unieśmiertelnieni.
Pasuje do pomieszania wspomnień i wyboru przyszłości - z możliwych. A tych - mnogość.
Która możliwość zachodzi i dlaczego...kojarzy do Przypadku Kieślowskiego. Dosłownie: pociągową sceną.
Co do innego postrzegania czasu - nie o to chodziło w eksperymencie Lorenza i Tinbergena, bo chodziło o wdrukowany lęk przed drapieżnikiem - w filmie migawka z niego - mimochodowo wyszła jednak czasozabawa:)
https://www.youtube.com/watch?v=Ijv39EqQBMM
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2266 dnia: Stycznia 09, 2017, 05:15:09 pm »
Cytuj
Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy  - bo w gruncie podobny.
Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Nawet w swoim przypadku - inaczej nie poszedłby na feralne spotkanie. Luiza od Chianga, nie czyta innych - tylko wybiega w przyszłość, lub jej się wydaje, że wybiega. I to jakby tylko swoją?
Losy dziecka odrostem jej historii.
Dopuszczam taki wariant interpretacyjny, że to co widzi, to tylko jakiś wariant - jeden z możliwych. Niepewny. Sytuacje z córką są dość archetypiczne, pomijając szczegóły wizji...poza ostatnią śmiertelną, rzecz jasna. Tu opowiadanie się nie broni. Bo, gdybyż widziała tylko swoją, zgodnie z tym Fermentem; od - do.
Ale widzi córki (dlaczego tylko córki?)*
 Nie ma samotnych wysp - losy córki zależą od masy innych losów. Nie da się wyekstrahować jednego życia i przeprowadzić ścieżki. Tej od-do. Także, wizje Luizy traktowałbym jako możliwość, nie przyszłą rzeczywistość. Na którą można zresztą wpływać. Tu autor wpadł w paradoks, który sam postawił (ten z wolną wolą). Po jednej z wizji można wnioskować, że miłość do wspinaczki wzięła się z zakazu samodzielnego wchodzenia po schodach w czasach pacholęcych + przekora. Zbudowała potrzebę wdrapywania się.
W finale - śmierć podczas górskiej wspinaczki.
To zamiast trzymać dziecię za rączkę i chuchać schodowo, pogonić bacikiem kilka razy w te i we wte - zniechęcić do wdrapywanki, widząc te czarno-przyszłe...i już...wariant śmierci górskiej blaknie.  :)
Może zginie inaczej? I ta bezwolność wobec złowiedzy...dziwne.
Kierunek na paranoję czy inny psychiatryk.
Cytuj
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...
No powinna, by przyszość jednostki przewidywać. Ale coś nie widać, by widziała "szerzej".
Cytuj
Nie jest oczywistym, że tym pytającym na początku jest Gary. Jest nim nienazwany mąż.
Brzmi to więc jak wspomnienia, ale niesprecyzowane czasowo i osobowo.
Dopiero ostatni akapit to stwierdza. Przy okazji - wiemy, że córka została zapoczątkowana 2 lata po odlocie obcaków.
Od razu nie jest. Ale koniec tego opowiadania, jest jednocześnie początkiem.
Pętelka. ;)
Dałoby się uproszczoną chronologię zrobić. A w wieku ok. 10+ - rozwód rodziców.

* po zastanowieniu się, nie jestem pewien, że widzi też ścieżkę córki. W każdej wizji występują łącznie, chyba nie ma takiej, gdzie córka byłaby sama. Nawet wizję śmierci widzi jako matka oglądająca zwłoki. Czyli to bardziej jej wrażenia - skutki zachowań córki.
Po wyfrunięciu młodej z domu (matura), nie ma dorosłych wizji, aż do ostatniej. Nie ma też "samoswoich", tak jakby nie miała własnego życia i życie dziecka było dla niej wszystkim. Lub pewnie ma, ale o tym nie wspomina, bo nie na temat; lub coś mi umknęło.  :)
Zatem matka widzi fermatowo - tylko swoją drogę?
« Ostatnia zmiana: Stycznia 10, 2017, 12:45:12 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2267 dnia: Stycznia 10, 2017, 11:38:46 am »
Miło się czyta z takimi przewodnikami.  :)

Pęczniejemy z dumy, nie ola? ;)

jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).

Miałoby to jakiś sens zważywszy na tytuł (sugerujący, że to historia tego Kinda).

Ma wolną wolę? Może i ma, ale zrobi co trzeba.

Taki ostateczny tryumf myśli Hegla ;).

Kiepski ten argument o ww - A wiemy, że wolna wola istnieje, gdyż sami doświadczamy jej działania. Jest ona nieodłączną częścią świadomości

Ano, taki wulgarny subiektywizm, tylko krok od solipsyzmu.

Nie robiłbym zarzutu z dokładności wizji. Jeśli są one podobne wspomnieniom, to takie muszą być. Konkretne, co nie znaczy prawdziwe w każdym szczególe. Kilka razy złapałem się, mnie złapano, na wspomnieniu którego byłem pewien jako obrazu w oku - powiedzmy, że w pewnej sytuacji dawno temu miałem czerwone spodenki.  ;) Konfrontacja z innymi świadkami wskazywała, że one jednak zielone były; a dałbym głowę uciąć...co nie zmieniało istoty wspomnienia, tylko ten szczegół.
Tu próbka opisania natury wizji;
Na ogół siedmionogowy B wpływa tylko na moją pamięć. Moja świadomość nadal
pełznie naprzód, tak samo jak przedtem. Płonąca kreseczka wciąż posuwa się ku przyszłości,
a jedyna różnica polega na tym, że popiół wspomnień ciągnie się teraz nie tylko z tyłu, lecz
również z przodu

Swoją drogą zabawnie się to zazębia z tym co bohaterowie dukajowego "Lodu" mieli do powiedzenia o przeszłości i przyszłości.

Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorze
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
Mieszając z inną lekturą - bohaterka studiując obcy język (a nawet dwa) osiągnęła potrójną ekstazę. 8)
Koncepcja czasu w ujęciu Heideggera
etc.? ;)

impresjonistycznego - holistycznym.

Zdaje mi się, czy właśnie subtelną szpilę wsadziłeś Chiangowi, że jednak metodologicznie bardziej impresjonista ;) niż ściślak i holizmowi ulega (a holizm, wiadomo, modne słówko-wytrych u niuejdżowców  i innych współczesnych szamanów)?

Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział ::)

A to jest paragraf o współudziale w molestowaniu? ;)

Właściwie to Chiang zatrzymał się na jednostkowym ogarnianiu czasu - własnego życia.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...

Sądzę, że tylko o tyle, o ile doświadczy tej przyszłości osobiście - czyli może znać tylko losy najbliższych znajomych (może nie związana z nimi tak bardzo by ich zaraz stale opłakiwała, zwł. że społeczeństwo zachodnie się atomizuje, a punkt wyjścia opow. jeszcze parę lat w przyszłość chyba), losy świata - jeśli jakich apokalips nie będzie szczególnych itp. sensacji, które by jej-i-otoczenia życie miały przeorać - pamięta pewnie głównie o tyle, o ile z publikatorów się o nich dowiedziała (jakieś nowe mody, nazwiska przyszłych prezydentów itp. drobiazgi ;); może tam i nosi w głowie wiedzę o jakichś przyszłych falach tsunami i innych takich, ale - powiedzmy uczciwie - czy wiedza o nieszczęściach w innych Ziemi zakątkach aż tak piorunujące wrażenie na nas robi? choć może powinna...).

Ot - te akcenty - tam empatia, tutaj czas.

A jedna magia wsadzona w teksty - teoretycznie - SF. Ale, prawda, w stężeniu jeszcze wybaczalnym dla innych zalet tych tekstów (zwł. na tym moim ulubionym ;) tle ;)).

wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody

Nudnawy, nie nudnawy, wygląda na to, że cały czas się kłębi coś w temacie ambitniejszej kinowej SF. Może - jak u Arystotelesa, Vitruviusa, Paracelsusa i innych witalistów - w końcu się z tego kłębienia co wykluje? ;)

(Choć, prawda, to kolejna produkcja fałszywego świtu roku 2009, w którym już się zdawało, że ekranowa SF zaczyna wracać do jakiej-takiej formy... Dotąd nie wróciła...)

Inni już unieśmiertelnieni.

Swoją drogą ciekawe jak taką nieśmiertelność - prawdziwą, nie względną - osiągnąć? Gdzie wspomnienia ad infinitum magazynować (asimovowski R. Daneel Olivaw po ledwo 19 230 latach miał z tym kłopot, a co to jest na tle wieczności)? Jak z entropią sobie poradzić (słowami "Fiat lux!", jak ex-Multivac?)?

Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Nawet w swoim przypadku - inaczej nie poszedłby na feralne spotkanie.

Jeśli brać to od tej strony, że zachował złudzenie ww - to niepodobny.

Tu opowiadanie się nie broni. Bo, gdybyż widziała tylko swoją, zgodnie z tym Fermentem; od - do.
Ale widzi córki (dlaczego tylko córki?)*

Ja wiem czy widzi spadanie córki ze skalnej ściany? Chyba tylko wie, że ta z niej spadnie, pewno z przyszłej drugiej ręki ;).

Historie innych pewnie też tak zna, ale siłą rzeczy - instynkt macierzyński, te sprawy - bardziej jej wiszą. Zresztą jeśli opowiadanie to retrofuturospekcja ;) towarzysząca poczynaniu dziecka, to trudno, by o całym świecie wonczas myślała ("leżeć na plecach i myśleć o Anglii" 8)).

Tu autor wpadł w paradoks, który sam postawił (ten z wolną wolą). Po jednej z wizji można wnioskować, że miłość do wspinaczki wzięła się z zakazu samodzielnego wchodzenia po schodach w czasach pacholęcych + przekora. Zbudowała potrzebę wdrapywania się.
W finale - śmierć podczas górskiej wspinaczki.
To zamiast trzymać dziecię za rączkę i chuchać schodowo, pogonić bacikiem kilka razy w te i we wte - zniechęcić do wdrapywanki, widząc te czarno-przyszłe...i już...wariant śmierci górskiej blaknie.  :)
Może zginie inaczej? I ta bezwolność wobec złowiedzy...dziwne.

No, tu dochodzimy do granic umowności tego utworu - skoro nie wiemy jakim cudem język tak radykalnie mózg przestawia, to i nie wiemy czemu ten mózg tak - tutaj faktycznie Obco, nie po ludzku (czyli półgębkiem chwalę) - reaguje. Może, po prostu, "ja" traci złudzenie ww i otorbia się w roli obserwatora pozwalając zdarzeniom iść swoim biegiem? Ale z drugiej strony jednak ma do tych zdarzeń emocjonalny stosunek, a emocje niby napędem czynów...

Tu pojawia się pytanie czy mając znacznie doskonalszą teorię zarówno czasu, jak i mózgu/świadomości zdołałby to Chiang lepiej napisać, czy też raczej takie teorie z głowy by mu wybiły przekonanie o sensowności takich zabaw? ;)

(Nawiasem: Lem był jednocześnie filozof-i-ściślak, Chiang, mam wrażenie, jest tylko filozof - choć informatykę skończył - tj. nie dostaje mu zrozumienia metodologii ścisło-przyrodniczej, nie czuje jej... toteż wystarczy mu - po platońsku - wymyślić efektowną abstrakcję, nie próbuje na starcie falsyfikować jej z pomocą empirii - choć czasem niby w swoich opowiadaniach, m.in. w tym, od empirii wychodzi - toteż świadomość traktuje jako coś mistycznego nieledwie, nie jako funkcję konkretnie zbudowanego mózgu.
Zresztą wystarczy przelecieć listę utworów T. Ch. by stwierdzić, że więcej tam Boga, alchemii i kabały niż czynnika scjentyficznego.
Może więc zamiast się czepiać "Historii..." jako nie dość dobrej SF powinienem ją chwalić jako znakomitą fantasy? ;))

Edit:
Jak przy filozofach jesteśmy, to od tej strony biorąc ta jej nowa (i siedmionogowa) postawa to chyba taki ultrastoicyzm. Ot, robienie dobrej miny do każdej gry ;) i odgrywanie swej roli w tym tu theatrum mundi ("All the world's a stage, and all the men and women merely players", jak to rzekł Will S.). Z tym, że niekoniecznie intencjonalne - odruchowe, wynikłe, jak mówię, z pozbycia się złudzenia ww.
"Przewodas" Lewandowski z kolei by rzekł pewno, że bierze się to z tego, że Zasada Zachowania Wolnej Woli się włączyła - coś za coś: zyskała wiedzę, ale nie może nic z tym zrobić. (Swoją drogą: czy on i Chiang dofilozofowali się - niezależnie - do tego samego twierdzenia? ;))

Dałoby się uproszczoną chronologię zrobić.

Pewnie tak (jak robiono te wszystkie wykresy fabuł "Primerów" i "Incepcji"), zabawa nawet fajna, ale nie wydaje mi się to celowe, bo nie jest to najistotniejsze dla odbioru treści. (Liczył kto zapętlenia w "Podróży siódmej"? Nie, bo i po co...)

Nie ma też "samoswoich", tak jakby nie miała własnego życia i życie dziecka było dla niej wszystkim.

Sądzę, że ma, tylko o nich nie wspomina, ze względu na to, w którym momencie osadzona narracja (jak parę akapitów temu pisałem).

ps. W "Akad." też tak damy czadu? ;)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 10, 2017, 05:30:37 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2268 dnia: Stycznia 11, 2017, 05:10:42 pm »
Pęczniejemy z dumy, nie ola? ;)
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)
Cytuj
Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy  - bo w gruncie podobny.
Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Chodzi mi o podobieństwo wglądu w życie innych i konsekwencje dla postrzegania rzeczywistości. Taki grunt;)
Właściwie:
Cytuj
Kierunek na paranoję czy inny psychiatryk.
Otóż...Chiang się tutaj nie przyłożył.
Wychodzi na to, że broni się tylko w wersji prawdopodobieństwa zajścia pewnych luźnych punktów w przewidywanej przyszłości.
Zdaje mi się, czy właśnie subtelną szpilę wsadziłeś Chiangowi, że jednak metodologicznie bardziej impresjonista ;) niż ściślak
Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Co prawda liv  pisał o malarstwie -  ale i w  literaturze stawia to Chianga w doborowym towarzystwie.
Cytuj
może tam i nosi w głowie wiedzę o jakichś przyszłych falach tsunami i innych takich, ale - powiedzmy uczciwie - czy wiedza o nieszczęściach w innych Ziemi zakątkach aż tak piorunujące wrażenie na nas robi? choć może powinna...).
Czyli wg Ciebie taka wiedza byłaby na nic?
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)
Z punktem dla prawdopodobieństwa zajścia takiej, a nie innej ścieżki. Ale nie pewnością.
Cytuj
Nudnawy, nie nudnawy,
Widziałeś tego Nobody'ego?
Zły nie był, ale za duzo powtórzeń - skrócenie wyszłoby mu na dobre.
Fakt, że robi przegląd różnych wariacji na temat życia, czasu, wymiarów, ale powiedz mi dlaczego muszą byc aniołki i dzieci?;))
Cytuj
Swoją drogą ciekawe jak taką nieśmiertelność - prawdziwą, nie względną - osiągnąć?
Ćwiczeniami...ćwiczeniami... ::)
Cytuj
Może więc zamiast się czepiać "Historii..." jako nie dość dobrej SF powinienem ją chwalić jako znakomitą fantasy? ;))
Science fantasy?;)
Chyba jednak fiction.
Nie używa danej jej z kosmosu mocy;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2269 dnia: Stycznia 11, 2017, 09:21:45 pm »
Cytuj
Swoją drogą zabawnie się to zazębia z tym co bohaterowie dukajowego "Lodu" mieli do powiedzenia o przeszłości i przyszłości.
Tak, fajne zazębienie. Podejście kwantowe. Chyba u Dukaja było więcej na temat sądów/wizji przyszłości. W sensie, że dopiero doczekanie weryfikuje prawdziwość - do tego czasu tylko kot z takim sądem.
Cytuj
Taki ostateczny tryumf myśli Hegla ;).
Stąd mi zgrzyta ta historia. Hebel z wiórami.
Choć to chyba jedyne logiczne wyjście w tym wariancie...zasada zachowania wolnej woli (dobre, może on i pajac, ale miewa "pomysły")  :)
Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Odpada. Z powodów życiowych. I niech se tam Szekspir pisze co wie o rannym łosiu...  ;)
Cytuj
    Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorze
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
Raczej przez pryzmat przyjemności w czytaniu. Dobrym zapętleniu, rozpętleniu, suspensie...nie spodziewam się po literaturze istotnego wkładu naukowego. Bym musiał całego, lub prawie całego Dicka wyrzucić.

Cytuj
No, tu dochodzimy do granic umowności tego utworu - skoro nie wiemy jakim cudem język tak radykalnie mózg przestawia, to i nie wiemy czemu ten mózg tak - tutaj faktycznie Obco, nie po ludzku (czyli półgębkiem chwalę) - reaguje.
Jasne, że umowność. Jak to w literaturze.
Cytuj
Może, po prostu, "ja" traci złudzenie ww i otorbia się w roli obserwatora pozwalając zdarzeniom iść swoim biegiem?
Opada zasłona Maji (rosyjskiej bliadźi). Świat realny to złudzenie. Zostaje czysty, wszystkowidzący obserwator - atman...gadasz jak rastowy hinduista, choć językiem Zachodu.  8)
Cytuj
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)
Trochę tak, a trochę nie . :)
Cytuj
Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Pyta, pyta...edytor zawsze mi to podkreśla jako wulgaryzm.
No dobra, mogę spytać, bo lubię impresjonistów. Choć rzecz wyjaśniona już raczej. Tym;
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii?
Choć w impresjonizmie jest spora dawka optyki - a to fizyka, hę?
Biologię też by znalazł, choćby trawiastą  :)
Gorzej z zasadami. A już przyczynowo-skutkowymi to zupełnie.
Cytuj
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)
Z punktem dla prawdopodobieństwa zajścia takiej, a nie innej ścieżki. Ale nie pewnością.

A to (i tamto) przypomniało mi jeden film. W roli kosmitów - Aborygeni;
http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683
« Ostatnia zmiana: Stycznia 11, 2017, 10:59:58 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2270 dnia: Stycznia 11, 2017, 09:27:40 pm »
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)

Wypuszczam:

(Źródło obr.)

Otóż...Chiang się tutaj nie przyłożył.

Mówię: tak samo przefajnował jak w tym opowiadaniu o dowodzie nieistnienia ww w każdym domu. Lubi chyba zakładać pewną zerojedynkowość. M.in. z tej przyczyny skłonny byłem wpisać go między filozofy ;).

Zabawne, zresztą, jak się to globalizuje kulturowo, bo on Azjata z pochodzenia, a ta zerojedynkowość raczej platońsko-arystotelejska, no ale "StarTrek" to przewidział:


Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Co prawda liv  pisał o malarstwie -  ale i w  literaturze stawia to Chianga w doborowym towarzystwie.

Kontekstualnie, jak to u mnie ;) - bo mogłoby implikować raczej uleganie impresjom, niż ścisłość, a to w SyFy nie bardzo. (W każdym innym artystycznym wypadku uznałbym to a pochwałę, bo impresjonizm - od Moneta po epigonów typu Cézanne'a - to chyba mój ulubiony kierunek w malarstwie. Debussy'ego i Ravela też słucham z przyjemnością. A impresjonizm literacki - wiadomo.)

Czyli wg Ciebie taka wiedza byłaby na nic?
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)

Wiedza? Po coś, gdyby mogła wpływać (pamiętasz ten wątek totalizatorowy z jednego z "Powrotów do przyszłości"? ;)). Ale jeśli łykniemy (podejrzane) chiangowe założenie, że mogła tylko biernie obserwować, to zostaje tylko kwestia co jej to robiło z emocjami. I tu skłonny jestem uznać, że w wypadku większości spraw nic/niewiele.

Zły nie był, ale za duzo powtórzeń - skrócenie wyszłoby mu na dobre.

I niepotrzebnie przegadany. W stylu szkolnego wykładu. (No, niby znowu popularyzacja.)

ale powiedz mi dlaczego muszą byc aniołki i dzieci?;))

Bo od paru lat nawet do Wenecji kręci się po holiłódzku, a Holiłód, jak wiemy, coelhizuje...

Ćwiczeniami...ćwiczeniami... ::)

W samotności (patrz "Miłość i śmierć")?  8)

Science fantasy?;)
Chyba jednak fiction.
Nie używa danej jej z kosmosu mocy;)

Czyli wracamy do tego co Mistrz pisał  "Czarnoksiężniku..." (że jak jakieś granice bohaterom fantasy się nakłada, to się z niej robi SF ;))?

Tak, fajne zazębienie. Podejście kwantowe. Chyba u Dukaja było więcej na temat sądów/wizji przyszłości. W sensie, że dopiero doczekanie weryfikuje prawdziwość - do tego czasu tylko kot z takim sądem.

Przy czym u Dukaja w ogóle kwanty nie są wprost angażowane, on to tylko od strony różnych logik bierze. (Inna sprawa, że jedna z nich z kwantami b. splątana ;).)

Stąd mi zgrzyta ta historia. Hebel z wiórami.

No ja też uważam, że Marks byłby znacznie lepszym filozofem, gdyby się na młodu nie heglował ;) (bo intuicja socjologiczna np. genialna).

Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Odpada. Z powodów życiowych. I niech se tam Szekspir pisze co wie o rannym łosiu...  ;)

No, Ameta by jak nic wsiadł w rakietę i poleciał spalić się w Słońcu lub w atmosferze...

Raczej przez pryzmat przyjemności w czytaniu. Dobrym zapętleniu, rozpętleniu, suspensie...nie spodziewam się po literaturze istotnego wkładu naukowego. Bym musiał całego, lub prawie całego Dicka wyrzucić.

Mówiłem, że od Dicka nie uciekniem? Choć on o ileś klas lepszy...

Jasne, że umowność. Jak to w literaturze.

No, literaturka fajna, ale spytam teraz i Ciebie: czy jeszcze SF (w takim znaczeniu jak Lem czy Clarke, bo, że jak Dick to itd.)

Opada zasłona Maji (rosyjskiej bliadźi). Świat realny to złudzenie. Zostaje czysty, wszystkowidzący obserwator - atman...gadasz jak rasowy hinduista, choć językiem Zachodu.  8)

Usiłuję się wczuć w Chianga, co się z ludzi Wschodu wiedzie, choć w Port Jefferson urodzony ;).

Choć w impresjonizmie jest spora dawka optyki - a to fizyka, hę?

Prawda, u impresjonistów (malarskich) b. mi to imponowało co z optyki wynieśli.
 
Biologię też by znalazł, choćby trawiastą  :)

I śniadaniową ;).

A to (i tamto) przypomniało mi jeden film. W roli kosmitów - Aborygeni;
http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683

Ooo, świetny film. Kiedy ja go ostatnio oglądałem? B. mistyczny, ale da się go też poniekąd odbierać jako SF częściowo. Z Weira wolę od słynnego "Pikniku...".

(Aha: taga Ci poprawiłem, mam nadzieję, że dobrze ;).)

ps. Kolejna recenzja tego "Arrivala", z czerwonego źrodła ;):
http://trybuna.eu/spotkanie-z-obcymi-recenzja-filmowa/
« Ostatnia zmiana: Stycznia 17, 2017, 02:32:25 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2271 dnia: Stycznia 11, 2017, 10:50:21 pm »
Cytuj
(Aha: taga Ci poprawiłem, mam nadzieję, że dobrze ;).)
A, dzięki. Internet mi padł. Że też on tak pada w niestosownym czasie. No, skandal.
Cytuj
No, literaturka fajna, ale spytam teraz i Ciebie: czy jeszcze SF (w takim znaczeniu jak Lem czy Clarke, bo, że jak Dick to itd.)
Nie wiem, przeczytałem tylko te jedno. Na razie...jak się uporam z innymi literkami i doczytam więcej Ciangów, to napiszę.
Te było dobre. Powiedzmy 5-.
Pytanie, czy taką ma średnią, czy to szczyt?
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2272 dnia: Stycznia 11, 2017, 11:06:52 pm »
Nie wiem, przeczytałem tylko te jedno. Na razie...jak się uporam z innymi literkami i doczytam więcej Ciangów, to napiszę.

Mogę z góry uprzedzić, że "Historia..." z tych bardziej SFowych. Zresztą on dziwnie pisze, bo praktycznie zawsze Pomysłocentrycznie w stylu klasycznej SF, i metodologicznie równie ścisłe, natomiast zazwyczaj jest to jednak fantasy, z tym, że taka fantasy wpisana w mózgowy paradygmat SFowy (z tego przedziału chyba znów najlepszy jest "Kupiec i wrota alchemika").

BTW. skoro już robimy za przewodników ;) chyba zwrócę Twoją uwagę na tę dyskusję o Chiangu cośmy to ją już kiedyś z olką toczyli... ;) Linkowałem ją tu niedawno, teraz zlinkuję podlinkowanie  8):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg66243#msg66243

Te było dobre. Powiedzmy 5-.

Ja bym je chyba jednak czwórkowym wdział.

Pytanie, czy taką ma średnią, czy to szczyt?

Patrząc od strony konceptualnej w sumie chyba szczyt. (Miewa rzeczy lepiej napisane, ale - właśnie - już bardziej fantasy. Zwalczanie magii czarnej - zieloną, jak mawiał Mistrz... Choć w większości wypadków są to realne problemy przebrane za fikcyjne.)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 11, 2017, 11:15:05 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2273 dnia: Stycznia 12, 2017, 12:35:39 am »
Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Ba... 8)
Wypuszczam:
O!Bardzo ładnie. Szkoda tylko, że się trochę tnie  - kaszelek?;)
Cytuj
bo mogłoby implikować raczej uleganie impresjom, niż ścisłość, a to w SyFy nie bardzo. (
A Solaris?
Cytuj
Ale jeśli łykniemy (podejrzane) chiangowe założenie, że mogła tylko biernie obserwować, to zostaje tylko kwestia co jej to robiło z emocjami. I tu skłonny jestem uznać, że w wypadku większości spraw nic/niewiele.
Kronika zapowiedzianej śmierci... - jednak zmienia emocje.
Pewnie - na jakieś byłaby odporna, na inne mniej, a niektóre - kierunek: psychuszka.
Cytuj
W samotności (patrz "Miłość i śmierć")?  8)
;D
Aprop przyszłości:
- Nicość… niebyt… czarna pustka…
- Co powiedziałeś?
- Właśnie planowałem moją przyszłość.

Cytuj
Kolejna recenzja tego "Arrivala"
W sumie to Ty widziałeś film, czy jeszcze nie?
Cytuj
(z tego przedziału chyba znów najlepszy jest "Kupiec i wrota alchemika").
I ja to czytałam...o! u mnie nie byłoby problemu z kumulacją pamięci w razie nieśmiertelności;))
Sama się czyści;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2274 dnia: Stycznia 12, 2017, 12:49:52 am »
A Solaris?

"Solaris" ma jednak dostatecznie mocną część dyskursywno-scjentyficzną do tego. Zresztą Lem to Lem. Zawsze umiał się wznieść ponad proste klasyfikacje ;).

Kronika zapowiedzianej śmierci... - jednak zmienia emocje.
Pewnie - na jakieś byłaby odporna, na inne mniej, a niektóre - kierunek: psychuszka.

Przypuszczam, że może tam być nawet tylko jedna taka emocja - zakładając względną spokojność świata - sprawa córki właśnie. (Mąż może je obie przeżyć, albo może być jakiś względnie bezkolizyjny rozwód w przyszłości.)

Inna sprawa, że jeśli - jakoś to racjonalizować musimy spróbować ;) - uznamy emocje za część tego dziania się, a świadomość tylko za obserwatora, to może i mając wiedzę o przyszłych tragediach nie powinna ich emocjonalnie odczuwać póki nie zajdą. Ale wtedy tak w odklejeniu od wszystkiego, w ciele odczuwanym jako automat, przy emocjach odczuwanych b. podobnie... No, to by się wiele od losu Decantorowej nie różniło... Tylko tamta przynajmniej mogła (chyba) zwariować od deprywacji... Tu nawet tego nie ma... (I jeszcze Ber 66 mi się skojarzył snergowy...)

W sumie to Ty widziałeś film, czy jeszcze nie?

Gdybym był Francem Fiszerem, to po ilości moich wypowiedzi nt. tegoż filmu należałoby sądzić, że nie. Ale Fiszerem nie jestem... ::)

I ja to czytałam...o! u mnie nie byłoby problemu z kumulacją pamięci w razie nieśmiertelności;))
Sama się czyści;)
;D
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2275 dnia: Stycznia 12, 2017, 01:09:37 am »
"Solaris" ma jednak dostatecznie mocną część dyskursywno-scjentyficzną do tego. Zresztą Lem to Lem. Zawsze umiał się wznieść ponad proste klasyfikacje ;).
Prawda. Ale ma też tę emocjonalną, ulotną, subiektywną, opartą na wewnętrznych przeżyciach.
Gdyby rzecz działa się na Ziemi...przyleciała jakaś galareta i podsuwałaby ludziom fantomy - w sensie gdyby odjąć tę oprawę obcości otoczenia? Te opracowania naukowe o Solaris?
Cytuj
emocje za część tego dziania się, a świadomość tylko za obserwatora, to może i mając wiedzę o przyszłych tragediach nie powinna ich emocjonalnie odczuwać póki nie zajdą.
Hm...a oglądając filmy dokumentalne, kroniki wojenne itp. nie odczuwamy ich emocjonalnie?
Pomyślałam, że ona widziałby taki dokument, ale z przyszłości. Mogłaby biernie czekać, bez emocji? Chyba wydmuszka człęka.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2276 dnia: Stycznia 12, 2017, 01:34:33 am »
Prawda. Ale ma też tę emocjonalną, ulotną, subiektywną, opartą na wewnętrznych przeżyciach.
Gdyby rzecz działa się na Ziemi...przyleciała jakaś galareta i podsuwałaby ludziom fantomy - w sensie gdyby odjąć tę oprawę obcości otoczenia? Te opracowania naukowe o Solaris?

Sądzisz, że taka galareta-podsuwaczka nie doczekałaby się zaraz uniwersyteckich analiz?;)

Hm...a oglądając filmy dokumentalne, kroniki wojenne itp. nie odczuwamy ich emocjonalnie?
Pomyślałam, że ona widziałby taki dokument, ale z przyszłości. Mogłaby biernie czekać, bez emocji? Chyba wydmuszka człęka.

No właśnie to jest ta sprzeczność o jakiej ja tu od początku, bo jej sytuacja jest nijak nieprzywiedlna do tego czego sami doświadczamy. Nie da jej się więc ogarnąć na czuja, intuicyjnie. A znów żeby móc choć próbować wymodelować - pomijam, że czas chyba wygląda inaczej niż się Chiangowi zdawało - to by trzeba mieć te detaliczne teorie tego, co mówiłem ;).
Znaczy tu się ten szew najbardziej rozłazi.
(Dick, choć wariat, miał jednak wyczucie, na które tereny się lepiej nie zapuszczać, by tam nie polec ;). I ze znacznie większym wdziękiem chował się za umowności swojej prozy.)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2277 dnia: Stycznia 12, 2017, 10:55:57 am »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2278 dnia: Stycznia 12, 2017, 02:58:16 pm »
Sądzisz, że taka galareta-podsuwaczka nie doczekałaby się zaraz uniwersyteckich analiz?;)
Może i doczekałaby, ale wiesz - jak coś ląduje u nas, to rodzi jednak inksze konsekwencje, niż jak my lecimy doń.
Chociażby - przyleciało statkiem, więc buduje, tworzy itd., po co przyleciało, mniemany atak, kontakt itp. - zresztą twór oceaniczny by nie przyleciał, więc byłaby to całkiem inna historia.
Jak tak myślę - u Lema to zazwyczaj ludzie są w drodze do gwiazd.
Raczej mało spotkań naziemnych.
Cytuj
Znaczy tu się ten szew najbardziej rozłazi.
Próbował to łatać akapitem o Księdze - com cytowała. Tylko próbował.
Nie miał pisać tej jednoznacznej końcówki. Byłoby lepiej.
Filmowy "Kongres" wysmyka się z skorupki s-f?
A Dio rusza w trasę koncertową 2017...
Oj, to teraz już całkiem będzie mi się mieszało kto żyw, kto mniej...
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2279 dnia: Stycznia 12, 2017, 03:44:24 pm »
Może i doczekałaby, ale wiesz - jak coś ląduje u nas, to rodzi jednak inksze konsekwencje, niż jak my lecimy doń.
Chociażby - przyleciało statkiem, więc buduje, tworzy itd., po co przyleciało, mniemany atak, kontakt itp.

No, wiem. Jak przylatuje, to - pomijając b. odjechane/naciągane scenariusze - musi być techniczne. A to już pewną istotną konwergencję sugeruje.

zresztą twór oceaniczny by nie przyleciał, więc byłaby to całkiem inna historia.

Prawda. Wszakoż warto wspomnieć, że taki np. Janusz Cyran popełnił opowiadanie "Ciemne lustra wyszeptujące sny", w którym może nie Ocean, a Twory F zstąpiły w takie jakby CK realia (co dobrze się dla nich, zresztą, nie skończyło, można rzec, że ludzkość ukazała im twarz Sartoriusa skrzyżowanego ze wspanialcem-zwyrodnialcem).

Jak tak myślę - u Lema to zazwyczaj ludzie są w drodze do gwiazd.
Raczej mało spotkań naziemnych.

Dwie "Inwazje" (zaldebarańska i bezprzymiotnikowa ;)) się znajdą, takoż "Szczur...", "Człowiek..." i "Prawda" (jak naciągać), ale - w istocie - nie jest to nurt dominujący.

Sądzisz, że to programowe, by ominąć Scyllę ukazania technologii tak precyzyjnie opisanej, że już nie Obcej i Charybdę - tak Obcej, że już nie technologii (w jakimkolwiek przytomnym pojęciu*)?

* ""Piknik..." się przypomina, w którym tak jest, ale nie razi to tam ;).

Próbował to łatać akapitem o Księdze - com cytowała. Tylko próbował.
Nie miał pisać tej jednoznacznej końcówki. Byłoby lepiej.

No, dlatego jego porównują do innych, nie - innych do niego. (Chociaż... W/w Cyrana porównali: http://katedra.nast.pl/artykul/1674/Cyran-Janusz-Ciemne-lustra/)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki