Ale calkiem przyjemnie odpisales, dzieki.
A jak miałem? Za długo się stąd znamy i - mam nadzieję - lubimy, by na noże iść. Chałupy mi w końcu nie spaliłeś, bym miał powody za fuzję (jądrową) chwytać i szyć do Ciebie...
Co inksze, gdyby tu jaki
newbie wpadł mądrości swoje głosić... Takowy mógłby po dyskusji ze mną wymagać drutowania i lutowania... Choć może i to nie... W końcu przy obecnej frekwencji nowi na miarę złota...
Wiesz, nie zawsze i do wszystkiego trzeba miec metodologie badawcza, czasem wystarczy obserwacja, bo by zycia nie starczylo na te wszystkie badania.
Zgodzę się, i nie zgodzę. Z jednej strony zgadzam się, że nie mając dobrej metody trzeba po omacku (bo jakiejś organizacji ten ład socjoekonomiczny wymaga, coś zdecydować trzeba). Z drugiej strony mam wrażenie, że każdy model tak bardzo
na czuja budowany/modyfikowany musi zgrzytać, przez zgrubność właśnie...
Nie doktor, felczer. Socjologia i pochodne - zaliczone, po czesci specjalizacja. Moge odmaszerowac?
Honor, zatem zwracam. Ale skoroś ino akolita, nie
mundumugu główny, grzechotki nosić nie będę
.
Natomiast to ze nie mamy podstaw by glosic cokolwiek, jest stwierdzeniem dziwnym dla mnie. Przeciez znamy dosc dobrze skutki okreslonych plus minus systemow polityczno-ekonomicznych, bo o to Ci chodzi? Rozne kraje, rozne systemy, rozne skutki. Chyba mozna powiedziec, gdzie i kiedy co sie dzialo.
Tylko, że - nie wiem jak Ty - ja nie znam systemu społecznego (z realnie istniejących dotąd, bo o postulowanych nie ma chyba sensu się wypowiadać), który mógłbym z czystym sumieniem uznać za zadowalający, choćby na dziś, na chwilę... Każdy gdzieś zgrzyta, każdy powoduje, że czegoś się można wstydzić, czymś brzydzić... Pewnie dlatego zamiast wychwalać model XIX-wieczny, nawet z modyfikacjami, wolę czekać na jakieś przyszłe rozwiązania...
Po prostu uważam, ze nic co było dotąd dostatecznie się nie sprawdziło.
Watpliwosci, zwlaszcza powazne, to powazna sprawa. Nie mozemy tego traktowac lekko. Powiedzial bym nawet, ze mam takoz zastrzezenia natury moralnej. Co prawda wole sie zdystansowac od zbyt radykalnych wnioskow, zwlaszcza gdyby mialy byc zbyt daleko idace. Jak juz tak zartujemy... A powazniej, sprawa wymyka sie spod kontroli i ktos bedzie musial za to beknac. Jak zawsze i wszedzie beda to najbiedniejsi i sredniacy. Grecja teraz, Wlochy, Hiszpania w kolejce. Futruja dluznika dlugiem, ktorym ma splacac wczeszniejsze dlugi. Genialne. Wiecej pieniadza, wiecej dlugu, wyzsze ceny, wiecej podatkow, to wszystko na pewno pozwoli wyjsc na prosta.
Doprecyzuję... Uważam, że obecny system jest w tym aspekcie do d***y i coś z nim zrobić trzeba, ale uważam, że - dajmy na to - kapitalizm w stylu "Ziemi obiecanej" też taki był (nawet bardziej), ale jak się wzięli za naprawianie go, to do dziś się z tego zbieramy...
Pytanie zresztą ważniejsze czy w ogóle mamy na to wpływ, czy - choć Ohydek lubi się mienić świadomym dziejów podmiotem - procesy społeczne nie jest to rozpędzona machina ewolucji, która sama się toczy, kędy chce i zostaje nam pogadać se, właśnie...
Pieknie zrobili Islandczycy, czapki z glow.
Dorzucę szczegóły:
http://eng.forsaetisraduneyti.is/news-and-articles/reform-of-the-monetary-systemhttp://www.bankier.pl/wiadomosc/Islandia-odbierze-bankom-wladze-nad-pieniadzem-7244367.htmlKomentarz ode mnie: cenię taką odwagę, nie powiem. Czasem lubię bezkompromisowość i pryncypializm. Ale oni tego jeszcze do końca nie zrobili, oni to robią, wciąż jeszcze rozwiązań szukając. Pożyjemy lat ze 20, to ocenimy jak im to wyszło w dłuższej perspektywie...
Najistotniejsze zdanie z drugiej linki
zacytuję:
"Podstawowy problem z pieniądzem jest taki, że nikt tak naprawdę nie wie, ile „powinno” go być. Żadna Rada, żaden komitet mędrców czy sztab urzędników nie jest w stanie tego określić."