Nieprawda. Czcigodny Nader szczególarzem nie jest ino jak mu coś zgrzyta to marudzi. A tak w ogóle to Czcigodny Nader wesołym staruszkiem jest
To witaj w klubie.
Poza tym, co do impresjonizmu, to gdy będziesz patrzył na dzieło impresjonisty przez lupę to zobaczysz zbiór maźnięć, który nic ci nie powie o istocie dzieła, czyli co ono przedstawia. Gdy jednak spojrzysz całościowo to zauważysz, ze każda kropka i maźnięcie pędzla ma swoją "wartość" i jest harmonijnie połączone z pozostałymi maźnięciami i kropkami tworząc spójny obraz. Jeśli w dziele impresjonisty niektóre kropki i maźnięcia będą wyłamywały się z owej harmonii, to nie będzie to dzieło, ale bohomaz.
Nno nie wiem, czy nie jest szczególarzem.
Wracając do książki;
Wybitny psycholog zauważy w zachowaniach postaci niezborność z aktualnie panującą doktryną.
Wybitny lingwista wytknie przecinki w złych miejscach.
Wybitny antropolog zauważy niewłaściwy kolor stóp Murzynki.
Wybitny politcorrektor zauważy Murzynkę.
Wybitny astrofizyk zauważy niewłaściwy tor lotu czegośtam...etc.
I wszyscy zrobią błeee...książka do kitu.
Taką metodą i Dostojewskiego można na strzępy roznieść.
Ja tego nie zauważam, a jak zauważam to pomijam, co najwyżej się uśmiechnę - bo nie o tym książka.
Istotą impresjonizmu (poza techniką) jest uchwycenie wrażenia. Tajemnicy ulotności.
A książka wrażenie robi i to jest jej zaleta.
Przejrzałem tuforum jej poświęcone i tam pisane podobnie, właściwie, nawet nie wiadomo dlaczego.
Na pograniczu zdziwienia - dlaczego, ta!?
Dlaczego, jak Lem - to Solaris, przecież nienajlepsza.
Ot, wielka tajemnica przyrody.
I odpowiedź, według mnie, jest w tym co jej wytykasz. Totalna niepewność od pierwszych zdań, nieprzewidywalność, nieadekwatność zdarzeń i dziwne ruchy bohatera skutkujące dramatycznymi wyborami etc.
Że aż - jak Lenin - chce się westchnąć - Co robić?!
W sytuacji kiedy nie pasuje znany wzorzec zachowań zwany ostatnio modnie - procedurą.
Jakoby lek na wszystkie błędy ludzkie.
Z małym ale...ludzie bywają nieprzewidywalni w zachowaniach. I nawet wybitny psycholog wszystkiego nie wie. I wszystkiego nie przewidzi.
A jak mu się zdarzy taki przypadek, zamruczy - nie tak powinno być?
Co do pewnego luzu dyscyplinarnego na stacji, mam wrażenie, iż rzecz dzieje się w czasach gdy loty kosmiczne i tego typu bazy są jak bułka z masłem. Rutynką.
Stąd brak kontroli i nadzoru, coś jak dziś stacja na Antarktydzie... (tak, tak - film "Coś" się przypomniał)
To, co proponujesz w swym scenariuszu, być może jest poprawne i logiczne ale ma nic wspólnego z literaturą.
Przyjechał, zastosował procedury, zbadał problem, rozwiązał problem, postawił wnioski, ulepszył...sorry czytałoby to się równie pasjonująco co zasady naukowego zarządzania Taylora.
Ech...
Margines - to nie jest moja ulubiona książka, ale...lubiona.