No właśnie, Stanisław Lem zupełnie nie uwzględnił przyziemności ludzkich spraw w swych opisach Solarisa.
W rzeczywistości wokół tak niezwykłej planety oprócz centrum badawczego, orbitowałoby kilka luksusowych hoteli, a zamożni, rządni wrażeń turyści uprawialiby na powierzchni sporty ekstremalne (sam pewnie wynająłbym jacht

). Oczywiście niektórzy z nich zostaliby wchłonięci przez ocean, ale to przyciągnęłoby jeszcze większą rzeszę znudzonych życiem bogaczy.
Nie brakowłoby też nieszczęśliwie zakochanych i palyboyów, którzy śniąc o uroczych pannach, znajdowaliby takowe rano obok siebie

Na internetowych aukcjach z kolei pojawiłyby się oferty sprzedaży kawałka oceanu (z certyfikatem autentyczności) na pamiątkę.
Taaak, może i się z obcym nie dogadamy ale na pewno zrobimy na nim interes
