Definitywnie? Nie wiem... Potencjalni twórcy jego (hipotetycznych) przyszłych odsłon zawsze mogą zabawić się jak Singer (wielki miłośnik "ST" tak nawiasem), gdy kręcił "Superman Returns" - uznać za obowiązujący tylko
zdrowy korzeń (jakkolwiek go zdefiniują), a resztę
unieważnić*. Aczkolwiek mnie też zeźlił ten edwardiański (tak
na oko) furtian, wyjęty z umowności wczesnego "TOS-u" i serialu "Doctor Who" wetknięty między te ichnie nowoczesności na siłę, i prawdopodobne (bo jeszcze nie wiemy, czy rzecz nie okaże się jaką fantomatyką) pogrywanie z
lustrzaną linią czasu (a więc kolejne mnożenie fabularnych komplikacji, by nie rzec - konwulsji) zamiast pokazania udających sensowne
przyczyn tego całego
Burnu (sezonowy finał blisko, wypadałoby splatać wątki). Trzeci sezon, a nadal nic się nie nauczyli...
* No i zawsze zostaje twórczość fanowska, np. taka historyjka, której premiera się szykuje:
ps. Związany z "Trekiem" - fanowsko i zawodowo - od lat Robert Meyer Burnett również nie szczędzi twórcom "DSC" krytyki:
A tu mamy zabawny "dowód", że "The Orville" i "Discovery" rozgrywają się w tym samym wszechświecie
: