Nie no ja żem myślał, że ty się znaszzzz a tu ... chyba, że żeś olał całe odsłuchanie. Zwróć uwagę na gitarowe solowkówanie, nie mówiąc o środkowej partii utworu zwanym przeze mnie "cmentarnym", genialne. Wczoraj przy butelczynie łyskacza z pięć razy odsłuchałem, jak nie sześć i ciągle miałem mało
No, teraz posłuchałem całości i to jakieś wersje dwie, jedna instrumentalna...miłe dla ucha.
Ciesze się, że Ci się podobało. Znać to ja się nie znam, raczej odbieram...tak, czy inaczej.
Niezależne to od dobrych chęci i znania się.
Z Floydami od jakiegoś czasu mam ten problem, a linkowy utwór też się weń wpisuje...jak słucham, mam wrażenie już słyszanego.
Jakby poszatkowali stare kawałki, przemieszali, nieco pozmieniali. To nie pretensja, ni zarzut, raczej normalka.
Panowie dobrze czują się w formie, którą kiedyś wypracowali. Prawie wszyscy muzycy tak mają.
Ja nawet lubię tę formę, ale...no właśnie. Miłe, lecz dreszczyku - niet.
W końcówce linkowanego słyszę np. końcówkę "welcome to the machine" etc.
Może coś mi ucieka?, anteny źle ustawione?..nie w te serce.
Lub tylko, za bardzo osłuchana ta historia? Nie wiem.
Wiem!
Łyskacz kluczem.
Pink Floyd - Set the controls for the heart of the sunmówił Jakow Jakowlew w Tropami rena Wilka