Parę spostrzeżeń, które mi się nazbierały w głowię w ciągu ostatnich dni (jeśli po kimś powtarzam, wybaczcie, wątek czytałem dość pobieżnie bo nie miałem czasu).
Generalnie rozchodzi się o to, jak to się stało, że to akurat my i tylko my rozwinęliśmy cywilizację techniczną. Otóż postaram się przynajmniej po części i w miarę możliwości odpowiedzieć na pytanie. (będzie długo i nudno, i nie wiem, czy ktokolwiek zdoła to doczytać do końca). Przede wszystkim trzeba założyć, że gatunek zdolny do stworzenia cywilizacji musi posiadać co najmniej DWIE cechy:
-primo- wysoko rozwiniętą inteligencję, żeby móc wymyślić jakieś urządzenie
-secundo- odpowiednie narządy, takie jak ręce, by móc je zbudować.
Oczywiście zgadzam się, że każde stworzenie spełniające pierwszy warunek będzie dostosowywać swoje narzędzia do własnych możliwości, stąd nie musi mieć koniecznie pięciopalczastej dłoni z przeciwstawnym kciukiem- macki z przyssawkami albo szczypce mogły by być równie dobre, bo też dają możliwość całkiem precyzyjnego manipulowania obiektami. Ale płetwy już nie. Stąd takie zwierzęta jak np. delfiny odpadają. Owszem, są zadziwiająco inteligentne nawet w porównaniu z małpami (u szympansa stosunek masy mózgu do masy ciała jest zaledwie dwa razy większy niż u przeciętnego ssaka; u delfina pięć razy) Ale to im jeszcze nic nie daje. Może poradziły by sobie z rozwiązywaniem testów z kwadracikami i gwiazdkami, ale i tak nie miały by szans na rozwinięcie techniki więc ich rozwój nie posuną się już dalej. Moznaby zapytać, dlaczego w toku ewolucji nie wyrosły im ręce? Odpowiedź jest prosta- bo dobrze sobie radzą bez nich. Wiedzmy, że nasze dłonie też nie powstały po to, byśmy mogli wytwarzać narzędzia. Powstały jako przystosowanie do łażenia po drzewach.
Podsumujmy: musimy mieć spełnione przynajmniej dwa warunki, by myśleć choćby o pierwszych krokach w kierunku cywilizacji. Gatunków które je spełniały powstało KILKA- weźmy na przykład takiego człowieka neandertalskiego, który wszak reprezentował nieco inną gałąź ewolucyjną niż homo sapiens (prawda, był z nim blisko spokrewniony, ale jeden nie wywodził się bezposrednio od drugiego). Ale tylko ten ostatni przetrwał epokę lodowcową. Swoją drogą, my pewnie też trochę pomogliśmy neandertalczykom zniknąć z tej planety. Z "hobbitami" z wyspy jakiejś-tam było z resztą podobnie. Z tych gatunków człekokształtnych, które się do dziś uchwały, żaden paza jednym nie spełniał w sposób zadowalający waruku pierwszego. I nic w tym dziwnego- takie na przykład szympansy żyją w dżungli, gdzie mają wszystkiego pod dostatkiem, nie muszą się martwic o to, jak by tu upolować dziesięciotonowego mamuta, więc nie muszą być takie mądre, jak nasi przodkowie.
Ktoś mógłby zadać pytanie, dlaczego podobnych gatunków nie powstało więcej. Znów prosta odpowiedź- bo w tym "wyścigu" nie idzie o rozwinięcie inteligencji, tu idzie wyłącznie o przetrwanie, a w tym inteligencja nie zawsze pomaga. Jak ktoś chciałby się o tym przekonać, mogę go wyrzucić gołego i bez ekwipunku na środku pustyni- wątpię, czy w takiej sytuacji przydała by mu się do czegoś znajomość iluś-tam języków programowania. Dla kontrastu weźmy takie rakiny- te zwierzęta nie zmienily się prawie w ogóle w ciągu ostatnich 200 milionów lat, a to dlatego, że wcale nie musiały się specjalnie zmieniać, bo były absolutnie doskonałe. Jak pierwsze rekiny pływały w morzach, to dinozaurów jeszcze nie było
. Przetrwały ze trzy wielkie wymierania, a dziś dalej są głupie jak każda inna ryba i wcale im to nie przeszkadza, bo w swoim środowisku i tak nie mają sobie równych.
cdn...