Kolejne odcinki tych "Star Treków" ("Discovery" i "Orville") z grubsza potwierdzają to, co o nich pisałem. "The Orville" jest trochę ambitniejsze niż było, ale jak nie bierze się za - per se nawet niegłupią i jakąś tam cegiełkę do
trekowej tradycji dokładającą - dyskusję o płciowości gatunku (hu... hu... humanoidalnego
ofkors), którego biologii nawet z sensem nie definiuje, to międli stary jak świat temat statku wielopokoleniowego (tak, "Non stopem" pachnie, i jednym z cykli Wolfe'a), w dodatku w "ST" już poruszany (znaczy: nadal jest to poziom "Voyagera" z "Enterprise'm", konsekwentnie przyprawiany nadto humorem przez
"ch" pisanym, który jednak czasem bywa zabawny). "Discovery" usiłuje znów - robiąc dziwny odskok od baśniowości pilota - pogrywać z mrokiem, ale rżnie z "Obcego" i stosuje typowo blockbusterową logikę (polegającą, jak wiemy, na logiki braku), która daje fanom dość okazji do pastwienia się, no i takie patenty jak nowy napęd nadświetlny bazujący na... zarodnikach grzybów
*, co znów dało mi asumpt do stworzenia takiego oto demotywatora:
(Nawiasem: takie biologiczne
mądrości również zdają się kontynuować
trynd z "Vojadżerów" i "Enterprajsów". Tam też już takie
kfiatki były, jak zbrodzień - po oświęcimsku - palący Obcymi w reaktorze statku, bo mu to chyżość owego korabia zwiększało. I bakterie - kapitanowi mózg wyżerające, co znamiennym się zdaje - których ściana komórkowa pozwalała im bytować poza czasem.)
* Wmieszali w to panspermię,
biologię kwantową i
świętość grzybków halucynków w kulturach pierwotnych.
A czy ten nowy "Blady..." taką jedyną nadzieją? Pewnie obejrzę, i to niebawem, ale jak czytam recenzje, to wygląda, że to typowy V. - jak w "Arrivalu", czyli obrazki ładne (podobno nawet b. ładne, godne oryginału) i trochę niby-głębi:
http://film.com.pl/recenzje/10079083/Po-nitce-do-klebka-Blade-Runner-2049.html