Stanisław Lem - Forum

Polski => DyLEMaty => Wątek zaczęty przez: dzi w Listopada 15, 2004, 09:40:21 pm

Tytuł: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 15, 2004, 09:40:21 pm
Przejscie threada o ksiazkach w tematyke filmu podsunelo mi pomysl na ten thread :)

Proponuje podawac tytuly filmow SF wraz z krotkimi opisami/ocenami... ja osobiscie wolal bym by nie byla w opisach zdradzana tresc bo mi np. psuje to film, przydala by sie chyba bardzie zwykla subiektywna ocena typu "fajne efekty", "pieknie dopracowany swiat", "fajny glowny bohater robota", "w ogole fajny film" itp.

Na zachete kilka moich co "na szybkiego" sobie przypomne :)

A.I. (Artifical Inteligence - Sztuczna inteligencja)
Film Stivena Spielberga, jesli o mnie chodzi to swietny. Ze "smaczkow" to byly tam fajnie pokazane relacje spoleczne i stosunek ludzi to robotow ze sztuczna inteligencja. Wszystko w taki "realny" sposob... Poza tym fajny film z kontrowersyjna i dla niektorych przesadzona drugą czescią ;) Ja polecam :) Mozna obejrzec z rodzicami lub dziecmi, fajna "bajka dla doroslych" taka...

Matrix
Trzyczesciowa miniseria. Pierwszy wg. mnie cudmalina, szczegolnie jesli ktos nie czytal pomyslow Lema na temat symulowania swiatow. Pierwszy wprowadza w temat i zaskakuje pomyslem, reszta jest juz jedynie delektowaniem sie tym pomyslem (choc wielu smakowal tylko na poczatku ;) )

Animatrix
Seria filmow animowanych opartych na pomysle matrixa. Swietna pod dwoma wzgledami: techniki robienia (kazdy odcinek jest w innej technice, od schizofrenicznych dwukolorowych komiksowych obrazow, poprzez mangę, do animacji komputerowej) oraz oczywiscie tresci. Jesli chodzi o filmy oparte na Matrixie to wiele ciekawsza od Matrix 2 i Matrix 3. Jesli o mnie chodzi to jest to "must see" dla kazdego milosnika pomyslu matrixa

Trzynaste piętro
Film rownie niepopularny co podobny do matrixa. Obejrzyj go :)

Seria Star Trek The Next Generations
Dla mnie piekna realizacja wizji hi-tek. Przyjemny serial, pelno fajnych wizji, co odcinek inna :) Moja osobista ulubiona wizja hi-tek.

Narazie tyle...

Tak w ogole to moze takie tematy to poprostu off topic?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: UmiN w Listopada 15, 2004, 09:51:33 pm
Oto moje propozycje:

1. "Brasil" w rezyserii Terrego Gilliama, tego od Latajacego Cyrku... :) jesli polubiles Blade Runner i klimaty tego cybernetycznego miasta-molocha to w Brasil tez znajdziesz to samo + jeszcze wspaniala oniryczna otoczkie niektorych scen (troche to smiesznie brzmi).

2. "Cube" wspomniany przeze mnie w innym poscie. Film opiera sie na swietnym pomysle zamkniecia ludzi w dziwnym wszechswiecie (?). Obserwujemy ich panike, stopniowe poznawanie prawdy, az wkoncu wiemy ze nic nie wiemy. Ten film jest dla mnie genialny. Druga czesc stracila troche ze wzgledu na biale sciany, ciemne byly bardziej klaustrofobiczne, kto ogladal ten wie. Ja po wyjsciu z kina nie moglem dluuugo zapomniec o tym filmie.

3. "Miasto zaginionych dzieci" tego filmu wprawdzie nie widzialem ale slyszalem o nim tyle pochlebnych opini ze juz od roku go poszukuje z nedznym skutkiem. Film podobno potrafi kazdego nawet najwiekszego optymiste wprowadzic w ciezka depresje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 16, 2004, 03:36:15 am
Och Panowie, ależ ten temat ma wszystko wspólnego z Lemem! No ale piszmy, piszmy.

Ustosunkuję się kolejno do propozycji szanownych przedmówców.

1. Brasil - niestety nie miałem przyjemności. Niemniej Terry Gilliam to geniusz (jak wszyscy Pythonowie), a jego reżyseria w 12 małpach to dla mnie przykład dzieła spełnionego.

2. Cube

Cytuj
Obserwujemy ich panike, stopniowe poznawanie prawdy, az wkoncu wiemy ze nic nie wiemy


Myślę, że to zdanie podsumowuje ten film. Nie chcę jednak gwałcić jego wartości artystycznych - jako film psychologiczny może się podobać. Niesie także pewną dawkę informacji na temat wybitnych umiejętności matematycznych niektórych z ludzi dotkniętych schorzeniami psychicznymi. Poza tym jednak - jakie jest przesłanie tego filmu? Co on sobą stanowi? Za co go poważać?

3. Miasto zaginionych dzieci.  Film ten, aczkolwiek bardzo wybitny, nie ma ze science fiction nic wspólnego. Jest to opowieść baśniowa. Oczywiście to go nie dyskwalifikuje w moich oczach: współpracuję z kilkoma osobami ze świata filmu i wiem, że wszyscy, z krytykami włącznie, uważają go za arcydzieło. Trudno się nie zgodzić.  Pamiętam, że kiedyś będąc w Empik'u widziałem ten film na telebimach - nie było słychać dźwięku, nie było wiadomo o co chodzi,  ale już same zdjęcia, kolorystyka, mnogość postaci charakterystycznych i geniusz operatorski przykuwały uwagę do obrazu. (Z razu też pobiełem zapytać cóż to za film...).
Mimo tych wszystkich zalet, związki Miasta zaginionych dzieci ze science fiction nie są bliższe niż ma to miejsce w przypadku Spider-Man'a. Science fiction a fiction to nie to samo.

4. A.I. Tego filmu niestety nie obejrzałem w całości, niemniej mam taki zamiar; nie wątpię, że warto.

5. Matrix O tym filmie powiedziano już bardzo wiele w wątku ,,Stanisław Lem jest twórcą pomysłu o Matriksie".
Jako taki, jest interesujący. Choć najbardziej nęci pomysł wycięcia z niego... a z resztą proszę czytać wspomniany wątek.

6. Animatrix W sensie merytorycznym por. punkt 5. Jeśli chodzi o ideę tego filmu, to jest to bardzo dobre posunięcie producenckie, na świetnym poziomie artystycznym, film(y) naprawdę bardzo dobry. Obejrzałem z przyjemnością - bardzo dobre uzupełnienie Matrix'a.

7. Trzynaste Piętro Niestety nie widziałem w całości. W związku z tym nie wypowiadam się.

8. Seria Star Trek The Next Generations. Hmm. Star Trek to trudny temat. Wizja wszechświata przedstawionego jest tak rozległa, że trudno nawet stosować racjonalizm do oceny tego filmu. Mam przyjaciół, którzy są jego wielkimi fanami, mimo ogromnej wiedzy naukowej. Ogólnie więc rzecz biorąc: o gustach się nie dyskutuje.
Ale gdyby próbować napisać coś obiektywnego nt. tegóż filmu, czy też tego tysiąca odcinków, flmów itp. czyli całego trekkie-materiału, to trudno odmówić filmowi ambicji. Myślę, że warto zobaczyć przynajmniej jeden z tych filmów, by móc wyrobić sobie zdanie.

----

Jeszcze jedno. Piszecie tu Panowie nt. ,,wizjii hi-tek''. Rozumiem, że chodzi o ,,high-tech'' - chętnie bym się dowiedział, co w tej wizji jest tak nęcącego i fascynującego. Myślę, że taki temat zasłużyłby na  osobny wątek.
Przedstawcie założenia tej wizji/ideologii, czego po niej oczekujecie, co ma zmienić, etc. Nie wątpię, że wszyscy z ciekawością przeczytają.

Ja tylko dodam od siebie, że ,,high'' jest pojęciem względnym. Mieszko Pierwszy na widok japońskiego businessman'a z palmtopem w ręce, prowadzącego swoją Hondę Civic po obrzeżach Tokyo z wykorzystaniem GPS określił by to pewnie jako  ,,high-tech'' (w jego wykonaniu musiałoby to brzmieć jak ,,jaki bies pieronowy'' ).
A tymczasem dysponujący taką techniką młodzieńcy tęsknią to ,,higher'' tech, przedstawionej w Star-Treku.
Gdzie to sie kończy?
Do czego prowadzi?

To są tematy dla tego forum.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 16, 2004, 03:39:16 am
Cytuj
Tak w ogole to moze takie tematy to poprostu off topic?



Tak.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 16, 2004, 09:32:33 am
Skoro nie zamkneles wątku Terminusie to napisze jeszcze mimo OT bo mi jeden film sie przypomnial :)

5ty element
Film jak film, dla mnie jednak pieknie zrobiony Nowy Jork przyszlosci. To co podoba mi sie w rozwoju technologii to nie nowinki techniczne lecz rzeczy dzis niesamowite uzywane na codzien lub nawet wyparte z uzytku w przyszlosci. To co najlepiej zobrazuje o co mi chodzi to ten Chinczyk sprzedajacy chinskie jedzenie z łodzi z dołączonym silnikiem pozwalajacym unosic sie jej w powietrzu :D Za takie wizyjki lubie wlasnie filmy SF

Gwiezdne wojny
Seria docelowo (narazie) 6ciu filmow. Kiedys byly odcinki 4, 5 i 6 zrobione, teraz zrobili 1, 2, 3. Gwiezdne wojny to dluga historia i swiat na rowni z Tolkienowym (chyba) wiec opisywac nie ma co bo kazdy slyszal. Ja nie lubie starych odcinkow bo razi mnie ich sztucznosc, nowe natomiast to cos cudnego :) Sceny jak bitwa robotow wzorowana na sredniowieczną czy ogromne pojazdy czy to gwiezdne czy naziemne sa warte zobaczenia. To co odroznia serie od "typowego" SF i zarazem bardzo mi sie podoba to polaczenie rozwoju technologii z rozwojem kulturowym (monarchie z tradycjami np., bogata historia itp) i po czesci tez czegos co nazywamy magią. Mieszanka bardzo interesująca i barwna.

A co do hitek, uzywam tej nazwy by kojarzyla sie z high-tech ale byla inna, to taka nazwa wlasna na "moj high-tech". W paru miejscach opisywalem moje wyobrazenia o takim swiecie w tym najwiecej na pewnym forum ktore aktualnie "lezy". Poszukam i jesli znajde to skopiuje w nowym temacie. Jesli nie to napisze od nowa w wersji oczywiscie niepelnej bo na raz swiata opisac sie nie da :-/
Aha, na poczatek by naswietlic to z popularnych swiatow najbardziej ten "moj" przypomina mi swiat z serialu star trek next generations (tylko moze bez takiego tłoku ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 16, 2004, 11:15:55 am
No, tutaj bez dwóch zdań, oba te filmy są fantastyczne.
Jestes raczej oryginałem, ponieważ prawie wszyscy wolą ,,stare'' Gwiezdne Wojny. No ale trzeba przyznać, że patrząc obiektywnie nowe napewno gorsze nie są, a wizualnie od starych oddziela je przepaść.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 16, 2004, 11:17:08 am
Cytuj
Skoro nie zamkneles wątku


Oh przeciez nie jestem moderatorem. Nie zamykam wątków  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 16, 2004, 02:45:53 pm
Cytuj

Oh przeciez nie jestem moderatorem. Nie zamykam wątków  ;)
Twoja aktywnosc mnie zmylila i sie pogubilem :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Listopada 18, 2004, 04:01:37 pm
A co z "Odyseją kosmiczną 2001"? Jest to chyba jeden z nielicznych filmów, gdzie w kosmosie nie występują żadne dźwięki, co nadaje niesamowitą atmosferę. No i stawia on więcej pytań niż odpowiedzi, a przecież to jest zawsze najciekawsze.

Jeżeli chodzi o Star Trek, to jako były trekker, chciałbym się najpierw do czegoś przyczepić. Otóż sierial nosił tytuł "Star Trek: The Next Generation" a nie "GenerationS". Może to się okazać o tyle zgubne dla ewentualnego, przyszłego widza, iż powstał także film pełnometrażowy "Star Trek: Generations", który to jednak wypada dość blado w porównaniu z serialem. Z filmów poleciłbym "Star Trek: The Motion Picture". Nie jest to obraz nowy, bo pochodzący z 1979, ale według mnie jest najlepszym kinowym filmem z seri "ST".

Myślę, że warto było by też zobaczyć taki obraz jak "Pi". Co prawda tematyka jest daleka od kosmicznej i jest to raczej film psychologiczny niż sf, ale historia naukowca który pracuje nad wzorem zdolnym opisać wszystko, jest chyba godna uwagi.

Wydaje mi się, że warto też zapoznać się z niektórymi pozycjami anime, jak np. "Akira" czy "Ghost in the Shell". Pierwsza pozycja jest opowieścią o eksperymentowaniu z możliwościami ludzkiego umysłu, a druga traktuje tak naprawdę o tym, czy maszyna może stać się człowiekiem i czy ma do tego prawo.

Dziękuję za uwagę :-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 19, 2004, 09:42:28 am
Cytuj
Och Panowie, ależ ten temat ma wszystko wspólnego z Lemem! No ale piszmy, piszmy.
Jeszcze jedno. Piszecie tu Panowie nt. ,,wizjii hi-tek''. Rozumiem, że chodzi o ,,high-tech'' - chętnie bym się dowiedział, co w tej wizji jest tak nęcącego i fascynującego. Myślę, że taki temat zasłużyłby na  osobny wątek.
Przedstawcie założenia tej wizji/ideologii, czego po niej oczekujecie, co ma zmienić, etc. Nie wątpię, że wszyscy z ciekawością przeczytają.

Ja tylko dodam od siebie, że ,,high'' jest pojęciem względnym. Mieszko Pierwszy na widok japońskiego businessman'a z palmtopem w ręce, prowadzącego swoją Hondę Civic po obrzeżach Tokyo z wykorzystaniem GPS określił by to pewnie jako  ,,high-tech'' (w jego wykonaniu musiałoby to brzmieć jak ,,jaki bies pieronowy'' ).
A tymczasem dysponujący taką techniką młodzieńcy tęsknią to ,,higher'' tech, przedstawionej w Star-Treku.
Gdzie to sie kończy?
Do czego prowadzi?

To są tematy dla tego forum.

Wspomniane forum "wstalo" wiec moge przekleic wizje...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 19, 2004, 10:10:33 pm
Cytuj
A co z "Odyseją kosmiczną 2001"? Jest to chyba jeden z nielicznych filmów, gdzie w kosmosie nie występują żadne dźwięki, co nadaje niesamowitą atmosferę. No i stawia on więcej pytań niż odpowiedzi, a przecież to jest zawsze najciekawsze.

Dziękuję za uwagę :-)


TAk, Odyseja jest super :) Jeden z lepszych amerykańskich filmów. CIekawe jest to, jak bardzo ,lemowski' jest ten pomysł Clarke'a. Sęk w tym, że w filmie mocno akcentowana jest bariera niezrozumienia między dwoma cywilizacjami. Zupełnie jak w 'Głosie Pana' lub 'Fiasku'. Oczywiście z pewnymi znacznymi różnicami.

A to, że w kosmosie niczego nie słychać, co oczywiście jak każde dziecko wie jest prawdą, zostało w tym filmie wykorzystane dogłębnie: kto wie czy kiedykolwiek wcześniej i później amerykanie potrafili odmówić sobie szumów silników itp.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Julia w Listopada 22, 2004, 09:36:32 pm
A co sądzicie o "Planecie Małp"?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: UmiN w Listopada 22, 2004, 10:34:35 pm
Zupelnie nie rozumiem co takiego widzicie w Star Wars. Dla mnie wszystkie filmy z tej serii sa po prostu dobrze zrobione, ale dosc naiwne bajeczki. Za duzo w tych filmach fiction a za malo science. Przekonajcie mnie co w nich wartosciowego Wracajac jeszcze do Cube. Faktem jest ze ten film nie ma jakiegos przeslania, ale tak jak pisal dzi w "Kalkulatorze SF" sa filmy czasami nawet banalne lecz maja w sobie cos, jakis szczegol ktory sprawia ze inaczej postrzegamy juz ten film.
W Cube tym szczegolem jest miejsce w ktorym rozgrywa sie film. Jest na tyle oryginalne ze przyciaga moja uwage. Poza tym lubie zakrecone scenariusze a takim niewatpliwie moze sie pochwalic Cube. Co do Miasta zaginionych dzieci: rzeczywiscie jest to bardzie basn niz sf ale mysle ze film byl godny wspomnienia na tym forum.

PS.Sorki za to ze to o czym pisze nie jest juz takie swieze ale mialem klopoty techniczne (monitor mi sie spalil) i nie moglem byc na forum.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 23, 2004, 08:54:40 am
Star Wars to jedyny swiat SF jaki znam w ktorym wystepuje zaawansowany rozwoj kulturowy a nawet magia. Podoba mi sie to nietypowe pomieszanie swiatow ktore nie wystepuje nigdzie indziej. Poza tym jest to typowy przedstawiciel swiata high tech czyli takiego gdzie nie rozmyslamy nad "poprawnoscia" naukowa filmu gdyz wybiega on tak daleko w przyszlosc (zazwyczaj nie znamy nawet roku na Ziemi w tego typu swiatach) ze mozna uznac ze nauka jest rozwinieta w sposob nieporownywalny do naszej.


A zblizajac sie bardziej do rdzenia tematu ;)
Immortel (tytul angielski Immortal)
Filmik zrobiony mieszaną techniką grafiki komputerowej i gry aktorow. NYC przyszlosci (2093). Mogaca sie podobac wizja swiata, kilka smaczkow i nietypowy scenariusz. Jak ktos nie ma pomyslu na film na ktorys wieczor to niech obejrzy Immortel :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Listopada 23, 2004, 02:41:10 pm
"Gwiezdne Wojny", jakkolwiek bardzo je lubię, to wydają mi się raczej przynależeć do świata fantasy niż science-fiction. Owszem, otoczenie w nich mało ma wspólnego z wizją Tolkiena, ale reszta w sumie się zgadza.

Tak się złożyło, że "Planetę małp" dopiero co ponownie obejrzałem trzy dni temu (mowa oczywiście o kalsyku z lat 60-tych, a nie tej nowej, kiczowatej wersji). Film stawia kilka ciekawych pytań. Czym jest człowieczeństwo? Po czym poznać która kultura jest wyższa od której? Jak daleko można się posunąć dla dobra ogółu? Tło sci-fi zdaje się tu być wybiegiem do zadania tych pytań, ale też przydaje filmowi klimatu. Osobiście uważam ten film za jeden z klasyków gatunku.

O "Immortelu" nawet  nie słyszełm (co w przypadku filmów zdarza mi się raczej rzadko) więc ciekaw jestem tego tytułu niezmiernie :-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 23, 2004, 03:33:15 pm
Cytuj
O "Immortelu" nawet  nie słyszełm (co w przypadku filmów zdarza mi się raczej rzadko) więc ciekaw jestem tego tytułu niezmiernie :-)
pewnie dlatego ze jeszcze nie bylo polskiej premiery ;) (o ile mi wiadomo)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 24, 2004, 01:53:21 am
Cytuj
A co sądzicie o "Planecie Małp"?


Niestety w ostatnim czasie widziałem tylko tę nową wersję; przyznać trzeba, że starsza miała nad nią wiele zalet. Ale z kolei ze starszej niewiele pamiętam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 24, 2004, 01:56:08 am
Cytuj
"Gwiezdne Wojny", jakkolwiek bardzo je lubię, to wydają mi się raczej przynależeć do świata fantasy niż science-fiction. Owszem, otoczenie w nich mało ma wspólnego z wizją Tolkiena, ale reszta w sumie się zgadza.


Będę szczery. Podobają mi się miecze świetlne :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 30, 2004, 05:23:29 pm
Czytam i czytam i nie mogę się doczekać kiedy ktoś wrzuci tutaj coś na temat, moim skromnym zdaniem, zdecydowanie najlepszego filmu SF jaki widziałem - Blade Runner - Ridley'a Scotta.

Jestem wielkim fanem kina SF i wielokrotnie zadając sobie samemu pytanie, który film jest moim ulubionym - odpowiadam zwykle - właśnie Blade Runner.

Co sądzicie o tym filmie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 30, 2004, 05:30:47 pm
Nie Deckert, tylko Deckart.

A Blade Runner to mój ulubiony film.

Tylko wcale o nim nie piszę, ponieważ ja tu w ogóle filmów nie proponuję, co można zauważyć.

Nie będę się rozwodził na temat jego genialności, bo mógłbym pisać tyrady, niemniej zdanie swoje, jak mniemam, wyraziłem.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Listopada 30, 2004, 07:04:14 pm
Cóż tu pisać? BR to świetny film (chociaż dla mnie – nie jest ulubiony). Teraz to już klasyk. No a końcówka rewelacyjna. Kto tu teraz jest bardziej ludzki?

A tak z innej beczki (w końcu w topic brzmi filmy warte i NIEWARTE obejrzenia), to widział może ktoś Red Planet. No rewelacja!  :P Jak się ogląda w większym gronie to śmiechu co niemiara. Osobiście najbardziej spodobał mi się lot na oklep na pozostałościach rosyjskiej sądy kosmicznej  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: bubualiabudin w Listopada 30, 2004, 07:20:12 pm
Sądze, że filmem wartym obejrzenia jest ''Pamięć absolutna''Pana Paul Verhoeven z 1990 r.
W roli głównej występuje Arnold Schwarzenegger.
-----------------------------------------------------------
Niedaleka przyszłość. Ludzkość dynamicznie kolonizuje przestrzeń kosmiczną. Przeciętny obywatel Douglas Quaid korzysta z oferty cybernetycznego biura podróży i wybiera się w wirtualną podróż na Marsa. W jej trakcie odkrywa w swej podświadomości wspomnienia, które ktoś wymazał z jego pamięci. Okazuje się, że jeszcze niedawno był agentem specjalnym wykonującym tajne misje w kosmosie. Douglas rusza na Marsa tropem swej przeszłości.
-------------------------------------------------------------
Jest to produkcja z początku lat 90', moim zdaniem powstawaly wtedy filmy, ktorych klimat bedzie mnie nie raz przyciagal do odbiornika ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 01, 2004, 03:00:42 pm
Terminus, dzięki za poprawienie.
Oczywiście Deckart a nie Deckert :-))) Mam nadzieję, że zmianę już widać w moim nicku. Zawsze miałem z tym imieniem problem, podobnie jak z Rachel i Rachael. :))

BTW, skoro mowa o filmach wartych obejrzenia - polecam Alien (także Ridley'a Scott'a) oraz genialny The Thing (John'a Carpenter'a). Z tą drugą propozycją wielu będzie pewnie polemizować, mimo to uważam, że jest wart oglądnięcia.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 01, 2004, 07:16:38 pm
‘Obcy: ósmy pasażer Nostromo’ jest filmem kultowym, ale według mnie, to horror, który jest jedynie okraszony science-fiction. Jest tak dobry, że ciężko go oglądać przy zgaszonym świetle, ale do ‘czystego’ SF bym go raczej nie zaliczył. Podobnie sprawa ma się z ‘The Thing From Antoher World’, tyle że pod względem horrorowatości stoi o klasę niżej niż ‘Alien’.
Z tego typu filmów można by wymienić jeszcze choćby ‘Predatora’ - świetny film, ale głównie akcji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 01, 2004, 10:28:17 pm
Właśnie obejrzałem Ghost in the Shell 2: Niewinność (gdyby ktoś chciał obejrzeć to oryginalny tytuł brzmi Innocence: Kokaku kidotai). Jak dla mnie – rewelacja! Film niby to opowiada o śledztwie w sprawie dziwnego zachowania pewnego rodzaju robotów, ale w sumie to filozoficzna dysputa między organicznymi, pół-organicznymi oraz mechanicznymi istotami na tematy egzystencjalne. A najfajniejsze jest to, że twórcy nie pokazują jednego rozwiązania, jak w większości filmów, ale każdy bohater ma swój własny pogląd na tego typu sprawy. Nie ma tu żadnych prawdziwszych, lub mniej prawdziwych odpowiedzi. Dostajemy jedynie kilka poglądów, które sami musimy zweryfikować. W dodatku jest to naprawdę świetnie narysowane i utrzymane dość ponurym klimacie. A żeby nie nudziło się zbytnio między długimi dialogami, to jest i nieco akcji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 02, 2004, 03:07:25 am
Cytuj
Właśnie obejrzałem Ghost in the Shell 2: Niewinność (gdyby ktoś chciał obejrzeć to oryginalny tytuł brzmi Innocence: Kokaku kidotai).  


No... to brzmi zachęcająco. POstaram się obejrzec.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 02, 2004, 03:10:56 am
Cytuj
Immortel (tytul angielski Immortal)
Filmik zrobiony mieszaną techniką grafiki komputerowej i gry aktorow. NYC przyszlosci (2093). Mogaca sie podobac wizja swiata, kilka smaczkow i nietypowy scenariusz. Jak ktos nie ma pomyslu na film na ktorys wieczor to niech obejrzy Immortel :)


Właśnie go obejrzałem. Hmm... jest może atrakcyjny estetycznie (tj. ciekawie miejscami wygląda), ale raczej wydaje mi się, że rewolucją nazwac go nie można, delikatnie rzecz ujmując. Innymi słowy, jest wtórny. ALE po jego obronie ,,staje'' fakt, iż jest to adaptacja (kolejna) komiksu, i to do tego, co też jest pewnym plusem, europejskiego (Elki Bilal...). Zatem jest to dziwna mieszanina, ale bynajmniej nie bez walorów.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 02, 2004, 09:47:01 am
Dlatego napisalem "jak ktos nie ma pomyslu na film na ktorys wieczor" ;)
poza tym miasto jest fajnie zrobione (czyli chyba to co nazwales walorami estetycznymi)
a ghost in the shell 2 jesli zgodny z opisem Falcora to rewelacja, takie wlasnie lubie (Lemowy taki rzeklbym ;) )

no i jak podajecie to choc troche napiszcie co w filmie fajne, bo np. The Ring to totalnie nie moj styl ale gdybym tego nie wiedzial musial bym sie opierac jedynie na tym ze Deckert mi go polecil...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 07, 2004, 02:03:19 am
Właśnie ,,pracuję'' nad THX1138. Ponieważ jeszcze go nie obejrzałem (mam problemy z obejrzeniem filmu ,,jednym ciągiem'' z powodu zwariowanego trybu życia; oglądam go więc na raty).

Podam więc może tylko ogólnikowe informacje: jest to film, którym debiutował w 1971 roku George Lucas. Ściślej: wygrał pewien konkurs studencki na film krótkometrażowy; który potem mógł rozwinąć do pełnometrażu, i tym właśnie filmem był THX1138.

Film przedstawia wizję, w której ludzkość jest wtłoczona w system totalitarny. Pojedyńcze osoby nie różnią się strojem, nie posiadają imion (miast nich posługują się symbolami kodowymi, jak SEN254, LUV743 itp.). Nad ich równowagą psychofizyczną czuwa zespół wyspecjalizowanych komputerów (oraz ich operatorów), dobierających dla każdego bez wyjątku człowieka dzienne dawki leków psychotropowych lub/i innych.
(Przypomina to nieco wizję przedstawioną 20 lat później w filmie ,,Equilibrium''). Tak jak w ,,Equilibrium'' tak i w ,,THX1138" główny bohater (w THX1138 w tej roli niezaprzeczalnie świetny Robert Duvall, którego ostatnio możemy oglądać np. w westernie Kevina Costnera pt. ,,Open Range" (PL ,,Bezprawie'').) , mówiąc bez ogródek przestaje brać leki.  
Wraz z tym opuszcza go stan narkotycznego otępienia, powraca popęd seksualny, niepokój egzystencjalny. THX1138 (tytuł filmu jest zarazem ,,imieniem'' głównego bohatera) zaczyna inaczej spoglądać na otaczający go świat.

Jak pisałem, nie jestem w stanie wypowiedzieć się o filmie w sposób kompetenty, ponieważ nie obejrzałem go w całości; niemniej myślę, że zdołałem zwrócić uwagę.

Dodam jeszcze, że przedstawiona w obrazie hipotetyczna przyszłość jest miejscami przytłaczająca. Nie wątpię, iż nikogo nie pozostawią obojętnym takie pomysły Lucasa jak np. kabiny/automaty, w których każdy człowiek może dowolnie się ...wyspowiadać przed ogromnym poświetlanym portretem Chrystusa, który to portret uspokajającym głosem, sterowanym przez program komputerowy, podtrzymuje rozmowę. Sposób, w jaki to robi, jest wielce oryginalny.


(ps. Oczywiście to nic, przy przedstawionych w serialu ,,Futurama'' budkach dla samobójców, które mordowały każdego, kto wrzuci 20centów i wybierze rodzaj śmierci; niemniej w ,,Futurama'' było to bardzo zabawne, a THX1138 nie ma z humorem niczego wspólnego).
Pozdrawiam,
...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 07, 2004, 09:21:33 am
za duzo opowiedziales ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 07, 2004, 01:17:45 pm
Przeczytaj sobie presskity do filmów jakie są przysyłane do kin przez dystrybutorów, to zobaczysz, co to znaczy za dużo powiedzieć o filmie. (Można je znaleźć na stopklatce).

To, co napisałem, to prawie nic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 07, 2004, 01:39:00 pm
wiem wiem, dlatego nigdy nie czytam a ufam sprawdzonym "doradzaczom" ktorzy wiedza co lubie ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Grudnia 07, 2004, 05:14:22 pm
A możeby tak "Waking Life". Kto nie widział niech cierpi niewiedzę  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 08, 2004, 02:59:03 am
Ok cierpię :]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Grudnia 13, 2004, 02:00:25 am
Bardzo Dobre: (o tematyce SF lub jakos zwiazane z przyszloscia)
Clockwork Orange (chyba znane wszystkim), Space Odyssey 2001 (znane), THX 1138 (wczesniej opisane), Possible Worlds (Pomysl mozgu w klatce), Alien (wszystkie)(znane), Westworld (roboty i westen polonczone), Repo Man (mloda rola emilo estaveza), Matirx (wszystkie)(znane), Cube (obydwa) (co sie stanie jak paru ludzi zostaje zamknetych w pudle bez wyjscia?) , Boys from Brazil (Nazisci + geny = Hitler x 250), 28 Days Later (nie wypuszczac malp z klatek), Close Enocunters of the Third Kind (znany), Sleeper (woody allen w przyszlosci), Videodrome (telewizja jest diablem), Scanners (...az glowa boli...he he he...), Farhenheit 451 (ale ksiazki sie fajnie fajcza), Andromeda Strain (nie przesadzone troche z ta higiena?), Stalker (tarkovski, znane), Time after Time (HG Wells w Ameryce, circa 1970), Metropolis (obydwa)(dwie dystopje), 1984 (no, morze trzy), Terminator (wszystkie)(znane), Gattaca (facet mial genetycznego pecha), Dark City (albo facet zwariowal, albo cos sie tu dzieje...), 12 Monkeys (jak zmienic przeszlosc?), Akira (anime; japonia 2100), Lathe of Heaven (lepiej nie zasypiac...), Poltegeist (trzeba szafe czesciej sprzatac...), Mind Benders (effekt calkowitego odizolowania), The Abbys (Ocean i galaretowaci obcy)), Alphaville (Francuski; Detektyw ne innym swiecie), Naked Lunch (hm...zbyt trudne do opowiedzenia), Barbarella (jedno slowo - orgazmatron), Zardoz (klatwa niesmiertelnosci), Dune (wszystkie) (swiat 20000 lat do przodu)...

Na pewno cos zapomnialem.  Jak sobie przypomne to dopisze.

Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 13, 2004, 04:12:50 am
Hehe... no jak to powiedział Jurek Stuhr, ,,ja tu widzę niezły burdel" :)

A tak poważniej: sporo tego ,,rzuciłeś" waćpan. No pokomentujemy to z pół roku :)

No ale najważniejsze: nie wiedziałem że Fahrenheit 415 został sfilmowany. Muszę zobaczyć :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 13, 2004, 03:20:47 pm
Ja tam nie chcę się czepiać, ale spora część tytułów podana przez Socratesa, nie stoi na zbyt wysokim poziomie artystycznym. Klasyki oczywiście można polecić każdemu, ale inne pozycje są raczej dla amatorów jakiegoś bardziej sprecyzowanego gatunku. Chociaż w sumie wszystko jest kwestią gustu  :)

Farhenheit został nakręcony dość dawno temu, więc super efektów nie ma się co spodziewać, ale i tak ogląda się przyjemnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 14, 2004, 11:40:50 am
Uwaga!
Dotyczy wypowiedzi dzi, który napisał:

Cytuj
no i jak podajecie to choc troche napiszcie co w filmie fajne, bo np. The Ring to totalnie nie moj styl ale gdybym tego nie wiedzial musial bym sie opierac jedynie na tym ze Deckert mi go polecil...


Nie wiem czy dzi popełnił błąd, czy też źle przeczytał mojego posta. Nigdy, nikomu nie polecałbym filmu The Ring, gdyż jak to napisał sam dzi - "to totalnie nie mój klimat".
Polecałem film: The Thing (John'a Carpenter'a). Oto krótki opis: Rok 1982 - amerykańska stacja badawcza na Antarktydzie. Kontakt z Obcą istotą, która potrafi imitować inne fomy życia. To klasyczny horror SF. Opiera się na opowiadaniu Campbella "Who goes there?". Dawno temu zrealizowano już ekranizację tego opowiadania - wesja jeszcze czarno-biała. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to zobaczyć. Ponadto polecam w tym filmie jeszcze jedno: wspaniałą, niesamowicie potęgują atmosferę grozy i izolacji, muzykę Enio Morricone.

Pozdrawiam,
Deckart
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 14, 2004, 09:39:04 pm
Cóż, potworek zabijający ludzi to istotnie nośna fabuła dla horroru, ale nie sięga zbyt głęboko, jeśli chodzi o możliwości s-f.
Oczywiście widziałem ,The thing' (dla mojego pokolenia to klasyk), ale uważam go po prostu za sprawnie zrealizowany horror (gdyż, znów powtarzam, rozpatrywanie go jako s-f odsłania jego intelektualną płyciznę).

A jako że w horrorze jako takim zupełnie się nie obracam, więc za bardzo się nie mogę wypowiadać.
Ale jeśli ktoś lubi się bać, to oczywista godny polecenia...

Ja chwilowo jestem na etapie oglądania Brazil Gilliama w wersji reżyserskiej. Jak zwykle na raty... to co narazie widziałem jest po prostu genialne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Grudnia 14, 2004, 09:59:53 pm
Oczywiscie, nie wszystkim beda sie podobaly filmy ktore podalem - to fakt.  Nie bede tych filmow bronil; mi sie podobaly, innym nie musza.  A tak a propos, ktore nie sa zbyt ciekawe wedlug ciebie, Falcor?

"Brasil" tez sie powinien znalezc na mojej liscie.

Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 15, 2004, 09:41:20 am
dlatego postulowalem o dodanie krotkiego opisu badz to ogolnej tresci badz tego co sie danej osobie podobalo/nie podobalo :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 15, 2004, 02:23:34 pm
Nie widziałem kilku z wymienionych przez Ciebie (tzn. Socratesie) filmów i postaram się w miarę szybko nadrobić zaległości, ale z tych które dane mi było zobaczyć, to za twórczość tzw. drugiego sortu uważam następujące: Obcy - części pierwsza (horror sci-fi) i druga (sf akcji) jak najbardziej udane, no trzecią też można zaliczyć do serii, ale czwórka to chała. Nie ma w nim klimatu obcego, nie ma pomysłu, a co najgorsze scenariusz nie trzyma się przysłowiowej kupy. Klimat grozy starano się uzyskać poprzez brutalniejsze sceny, co może jednak albo rozbawić albo zniesmaczyć.
Podobnie sprawa ma się z Terminatorem i Matrixem. W przypadku tego pierwszego filmu, to jak dla mnie godna uwagi jest przede wszystkim część pierwsza, ale i druga trzyma dobry poziom. Trzecia jest głupkowata i prostacka. W Matrixie tragedia zaczyna się już od części drugiej. To dobry przykład, że jak się nie ma pomysłu to lepiej poprzestać na jednym filmie zamiast kręcić na siłę kolejne.
Diuna w wersji Lyncha, może nieco okrojona, ze względu na próbę zawarcia rozległej fabuły w jednym filmie, ale jest godna polecenia. Wszelkie późniejsze Diuny (choć może są jeszcze jakieś których nie widziałem), nie mają zupełnie klimatu Arrakis. Wszystko to jest sztuczne i bardziej kojarzy się z amerykanami poprzebieranymi w dziwaczne kostiumy niż faktyczną fabułą. Taka kolorowa historyjka.
Gattaca. Ładne zdjęcia (Sławomir Idziak zawsze używa ciekawych filtrów), ale poza tym trochę to puste. Sam pomysł może i jest ciekawy, ale znowu chodzi o wykonanie. Powiedziałbym, że to dobra rzemieślnicza robota.
Na 29 dni później pokładałem się ze śmiechu. Toż to kino klasy Z które jakimś cudem dostało się na ekrany kinowe, zamiast do podrzędnej wypożyczalni. Ciężko mi coś o tym pisać, bo musiałbym się czepiać wszystkiego. Ale jak ktoś szuka wesołego filmu do obejrzenia z paczką przy piwku to polecam. Do tego nadaje się idealnie.

Z innej beczki to odkąd powstał ten temat, nikt nie wspomniał przed Socratesem o tak świetnych filmach jak Tajemnica Andromedy, Zardozie czy znanym klasyku Bliskie spotkania trzeciego stopnia. A przecież to właśnie jest SF w najlepszym wydaniu. Nie jak sf akcji, czy sf horrory, którym sci-fi jest potrzebne tylko do tego, aby film mógł się oprzeć na jakichś realiach, gdy tymczasem jego treść ma z sci-fi (zwłaszcza ze science) niewiele wspólnego. Myślę, że jeśli przegapiło się któryś z tych tytułów to warto szybko nadrobić zaległości. Nie będę ich opisywał, bo i tak zabrałem tu sporo miejsca, nie będę więc zanudzał.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 16, 2004, 03:02:52 am
Z tego co wiem, to z Diuny wycięto Lynchowi połowę, nic  dziwnego, że dla kogoś, kto nie czytał książki, film jest zupełnie niezrozumiały. No... może i coś tam da się zrozumieć  (mówię na podstawie reakcji znajomych) ale w zasadzie to  klimat - jak najbardziej godny uwagi - jest najsilniejszą stroną filmu.  Spójność fabularna oczywiście została zachowana, ale okrojenia są niezwykle kolące.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wszystkie późniejsze

Diuny były nieudane.  Nakręcono dla potrzeb telewizji miniserię Diuna oraz niedawno Dzieci Diuny (w której zawarto wydarzenia z ,,Mesjasza Diuny'' i ,,Dzieci Diuny''). Obie te serie straszą słabymi, jak na dzisiejsze czasy efektami specjalnymi oraz nadmierną cukierkowatością scenografii (ty przypominam, że były to produkcje niskobudżetowe, podczas gdy Lynch, kręcąc swoje dzieło, wydał grube miliony (pewnie dlatego film okazał się klapą finansową)).  Uważam, że te miniserie, jakkolwiek, jak już wspomniałem, miejscami banalne, wyjaśniają fabułę ksiązki o wiele lepiej niż dzieło Lyncha. Mimo niższego poziomu artystycznego. Obie miałem przyjemność obejrzeć na DVD w postaci filmów pełnometrażowych.

Jeśli chodzi o Terminatora, to również uważam, że pierwsza część jest najlepsza, ale nie posuwałbym się do gwałcenia trzeciej na rzecz świetności drugiej. Delikatne różnice między pierwsza a drugą częścią uległy po prostu eskalacji, i powstała część trzecia. Mówiąc w przenośni , gdyby części pierwszą i drugą połączyć półprostą o początku w pierwszej, to trzecia też leżałaby na tej linii... Jednak kierunek wyznaczyła już druga.

To samo w moim mniemaniu jest z ,,Obcym''. W ogóle nie przepadam za tym filmem, ale nie uważam, że ortodoksyjne odcinanie się od wszystkich nowszych odcinków tej serii można umotywować czymkolwiek więcej, niż tylko sentymentem.

Sentymentem do tego, co nakręcono, gdy bylismy młodsi...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 16, 2004, 11:17:15 am
Cytuj
To samo w moim mniemaniu jest z ,,Obcym''. W ogóle nie przepadam za tym filmem, ale nie uważam, że ortodoksyjne odcinanie się od wszystkich nowszych odcinków tej serii można umotywować czymkolwiek więcej, niż tylko sentymentem.  


Nie zgadzam się. Temat Obcego ma olbrzymi potencjał, o czym mówią same chociażby produkcje komputerowe i komiksowe. Wszystkie te produkcje są raczej mizerne i nie wypowiadam się o ich treści - zwracam uwagę tylko na nadal duże zainteresowanie tym tematem. Nie chodzi o odcinanie się, czy też sentyment - tylko o podejście do tematu. Moim zdaniem jest tak:

Obcy - 8 pasażer Nostromo - świetny, rewelacyjny, okrywczy

Obcy - Decydujące starcie - doskonały - świetna kontynuacja części pierwszej. Przy czym jest to bardziej kino akcji.

Obcy 3 - Też całkiem niezły chociaż musiało trochę potrwać zanim go polubiłem. I tu droga powinna się zamknąć. Chyba, że ktoś zaproponowałby zupełnie nowych bohaterów + świetny scenariusz............. Wbrem pozorom - jest to możliwe  :)

Obcy - Przebudzenie - nie wiem jak to się stało, że powstał. Weaver musiała dostać niesamowitą gażę, że zgodziła się na ten sequel. Kolosalny brak spójności z poprzednimi częściami. Kompletnie niedopracowany scenariusz - wystarczy posłuchać niektórych dialogów lub przyglądnąć się montażowi - kompromitacja. Cały film to bardziej cyrk osobliwości - który ma na celu obrzydzić widzowi temat.

AVP - Alien VS Predator - kolejne nieporozumienie, jak to zwykle bywa z produkcjami opartymi na grach komputerowych. Film ewidentnie zrobiony dla małolatów zakochanych w komputerowe AVP - które sam również uważam za bardzo słabe.

To samo tyczy się 3-go Terminatora. Powiem szczerze - nie widziałem go całego. Musiałem go wyłączyć po pierwszych wrażeniach. Po prostu nie chcę go oglądać, chyba że będę chciał się pośmiać, albo będę miał bardzo zły dzień.

I na sam koniec na temat Star Wars. Ten temat był już tutaj poruszany. Nigdy nie myślałem, że Lucas może tak zniszczyć wspaniały świat, którego sam jest twórcą. Jak pewnie wielu z Was, wyrosłem na SW i z wielkim napięciem czytałem doniesienia na temat produkcji. Jest to produkt wybitnie zrealizowany z myślą o dzieciach a nie dorosłych już fanach wcześniej zrealizowanych części. Trudno, być może taki jest obecny trend. Podsumowując - przerost formy nad treścią. I znowu - nie chodzi o sentyment, ale o podejście do widza i  jego oczekiwań.

I teraz już naprawdę na koniec. Ktoś wcześniej poruszył tu temat AI - Spielberga. Otóż nie zgadzam się z opinią, że film jest świetny - mogę powiedzieć, że jest średni. Spielberg od czasu Szeregowca Ryan'a nie nakręcił nic naprawdę dobrego. Mam nadzieję, że się to zmieni.

Pozdrawiam wszystkich,
Deckart

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 16, 2004, 12:29:06 pm
Cytuj
I na sam koniec na temat Star Wars. Ten temat był już tutaj poruszany. Nigdy nie myślałem, że Lucas może tak zniszczyć wspaniały świat, którego sam jest twórcą. Jak pewnie wielu z Was, wyrosłem na SW i z wielkim napięciem czytałem doniesienia na temat produkcji. Jest to produkt wybitnie zrealizowany z myślą o dzieciach a nie dorosłych już fanach wcześniej zrealizowanych części. Trudno, być może taki jest obecny trend. Podsumowując - przerost formy nad treścią. I znowu - nie chodzi o sentyment, ale o podejście do widza i  jego oczekiwań.

I teraz już naprawdę na koniec. Ktoś wcześniej poruszył tu temat AI - Spielberga. Otóż nie zgadzam się z opinią, że film jest świetny - mogę powiedzieć, że jest średni. Spielberg od czasu Szeregowca Ryan'a nie nakręcił nic naprawdę dobrego. Mam nadzieję, że się to zmieni.
co do Obcego to jakos nigdy nie wrzucalem go nawet do wspolnego worka z innymi tu wymienianymi. To sie dzieje o ile pamietam przy ktoryms ksiezycu Jowisza? :D Nie wnikam w fabule, moze i jest dopracowana, dla mnie to zwykly sobie filmik a ze tam ufo lata to zbieg okolicznosci jakby.
Jesli chodzi o Star Wars to tez calkiem odwrotnie. Psuly mi klimat komediowe wstawki czy wrecz cale postacie (ten glowny co z nimi biega caly czas) ale to jest film, a by film mi sie podobal musi byc rzeczywistoscia - takiego jeszcze w SF nie widzialem. (mowie o takim dopracowaniu fabuly, historii, swiata i wizualizacji tego ze poprostu nie ma watpliwosci ze taki swiat istnieje - patrz, Wladca pierscieni). Dlatego tez z filmow wyciagam jedynie przyjemne smaczki, np. pojedyncze sceny, albo klimat, tego natomiast w SW jest kupa (jak dla mnie warto obejrzec tą pierwsza nowa czesc tylko dla sceny bitwy miedzy robotami).
A co do AI... No podoba mi sie, jak dla mnie jest wysmienity. Z tym ze to co pisalem wczesniej, pod pewnymi wzgledami! Np pokazaniem relacji spolecznych miedzy AI i ludzmi itp.

Zaznaczyc bym chcial tez ze moim zdaniem w filmie (jak i w muzyce np) niekoniecznie liczy sie obiektywizm. Jestem typowym subiektywista i twierdze ze film jest taki jak go widz odbiera, zatem ciezko powiedziec (w tym threadzie) "film jest slaby, nie ogladaj", warto natomiast podkreslic co jest fajne a co jest nie fajne, albo nawet nie oceniac a poprostu napisac co w filmie wystepuje (typu "fajny robocik", "swietne statki kosmiczne", "dopracowane sceny walk", "dopracowany swiat akcj")
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 16, 2004, 01:33:44 pm
Także wydaje mi się, że nie ma co tu zwalać na sentyment. Czy gdyby pierwszy powstał właśnie Obcy 4 lub Terminator 3 to byśmy tu o nim w ogóle dyskutowali? Nie wydaje mi się, gdyż jest to zwykłe kino drugiego sortu. Nie sądzę też aby dla młodszego pokolenia te i temu podobne obrazy były czymś niezwykłym.

O najnowszych Gwiezdnych Wojnach szkoda gadać. Jednak stara ich wersja jest chyba atrakcyjna tylko dla nas i ludzi od nas starszych. Szczerze mówiąc gdybym miał dzisiaj kilkanaście lat to uznał bym stare Star Wars za nieco naiwne. No bo są naiwne. My z tą naiwnością spotkaliśmy się wtedy, kiedy za takową nie uchodziła, ale z dzisiejszej perspektywy można oceniać ten, dla mnie wspaniały, film raczej jako interesującego i wprowadzającego coś nowego do kinematografii klasyka (tak jak np. z filmami Chaplina, nadal śmiesznymi, ale np. taka „Seksmisja” jest obecnie nieporównywalnie śmieszniejsza).

Co się tyczy A.I. to przyłączam się do opinii, że to średni film. Pomysł może i  jest całkiem przyzwoicie zrealizowany, ale dobiło mnie ostatnie 20 minut, naciągane jak guma do żucia. Osobiście nie potrafię ocenić całego filmu tylko np. po wspaniałych efektach specjalnych lub genialnej muzyce. Oczywiście uznaję geniusz takowego elementu, ale jeśli reszta jest do bani, to filmu, jak dla mnie, nic nie ratuje. Właśnie dlatego napisałem, że późniejsze Diuny (i właśnie miałem na myśli serial) są kiepskie. Zgodzę się, że są bardziej dokładnym obrazem książki, jednak ich realizacja jest biedna. Co mnie obchodzi, że mieli mały budżet? Mogę w tym przypadku co najwyżej powiedzieć, że jak na swoje możliwości realizatorzy spisali się dobrze. Nie oznacza to jednak, że film jest dobry jako taki.

Ehh, znów się rozpisałem.  :-/ Sorry.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 16, 2004, 03:13:34 pm
no generalnie to co mnie odrzuca od starych SW to wlasnie biedna realizacja :) dlatego nawet nie pamietam fabuly, poprostu za bardzo rozpraszaly mnie lasery rysowane kredkami swiecowymi i kartonowe kokpity...

i jak wyjasnie dokladniej, te filmy ktore podalem jako godne polecenia nie polecam jako dobre filmy, polecam jedynie ich niektore cechy a to dlatego ze moim zdaniem dobry film s-f jeszcze nie powstal (lub go nie widzialem), zatem mozna chociaz porozmawiac o fajnych czesciach tych ktore powstaly (patrz sytuacja w filmach fantasy przed powstaniem Trylogii)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Grudnia 17, 2004, 01:53:48 am
AI - do momentu kiedy scenariusz Kubricka sie konczy, jest ok.  Pozniej raczej nie jest zbyt mocny.

(na mojej liscie pokazuja sie tez filmy horroru o tematyce sf)

Seksmisja - jak ktos nie ogladal, to niech zaluje.
Kingsajz - tak samo.
The Fly - Stara in nowa; nie bardzo lubie nastepne czesci.  Krzyzowka muchy z factetem
Soylent Green - jak zarcia brakuje to...
Blade Runner - Do Androids Dream of Elctric Sheep sfilmowane.  Czlowiecze roboty.
Total Recall - mi sie podobal.  Szwartzenegger na Marsie.
Underworld - vampiry kontra warewolves.  Ladnie sfilmowany.
Dr Strangelove - niezbyt sci-fi, ale jak na tamten czas, przyszlosciowy.  Swietny.
Eternal Sunshine of the Spotless Mind - ...zapomnialem o czym jet ten film.
Adaptation - tego samego rezysera co film powyzej.
Being John Malkovitch - tak samo.
Donnie Darko- fajny kroliczek.
Abre Los Ojos, i Vanilla Sky - dlugi cos ten sen...
The Truman Show - najlepiej mi sie podobal tzw "product placement"...
Pi - matematyka boli
Princess Bride - bajka, ale fajna.

Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 17, 2004, 02:50:58 am
Cytuj
Osobiście nie potrafię ocenić całego filmu tylko np. po wspaniałych efektach specjalnych lub genialnej muzyce. Oczywiście uznaję geniusz takowego elementu, ale jeśli reszta jest do bani, to filmu, jak dla mnie, nic nie ratuje. Właśnie dlatego napisałem, że późniejsze Diuny (i właśnie miałem na myśli serial) są kiepskie. Zgodzę się, że są bardziej dokładnym obrazem książki, jednak ich realizacja jest biedna. Co mnie obchodzi, że mieli mały budżet? Mogę w tym przypadku co najwyżej powiedzieć, że jak na swoje możliwości realizatorzy spisali się dobrze. Nie oznacza to jednak, że film jest dobry jako taki.



Taaa... to tak, jakby teraz dzi powiedział, ze co go obchodzi, że w 1977 roku nie było stacji Silicon Graphics, on gardzi starymi  "Star  Wars", bo lasery są narysowane kredkami świecowymi. No... ale tak nie powiedział. A ty, herr Kritikk, nie wahasz się do tego posunąć.

Oglądając filmy amatorskie albo kina niezależnego także jestes taki cięty na doskonałość wiuzalną?
No coż, masz oczywiście prawo do swojego zdania.

Jeśli chodzi o nowe Diuny, to po prostu cieszę się, że powstała pierwsza w historii ekranizacja ,Dzieci Diuny' i nic mi tej radości nie odbierze. Choćby nawet latały tam kartonowe ornitoptery.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 17, 2004, 02:56:04 am
Cytuj

Seksmisja - jak ktos nie ogladal, to niech zaluje.


Donnie Darko- fajny kroliczek.


Ha! O ,,Seksmisji'' jakoś dotychczas zupełnie zapomniano! A przecież to jedno z niewielu polskich science-fiction pełną gębą . Tak...
A "Donnie Darko" bardzo mi się podobał, mimo iż z punktu widzenia nauki nie przedstawia sobą niczego ponad kupę bzdur. To jednak nie wszystko, co się liczy
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 17, 2004, 01:34:44 pm
A czy ktoś jest w stanie polecić jakiś film SF rodem z ZSRR? Kiedyś jako dziecko miałem okazję jeden taki filmik zobaczyć, ale pamiętam wyłącznie poszczególne obrazy. Poza tym nic mi się w pamięci nie zachowało.

No i druga część pytania: Co z polskimi filmami SF? Nie mówię o Seksmisji, gdyż tytuł został już podany - a poza tym na temat tego filmu można mówić i mówić - a przede wszystkim dobrze się bawić. Aha, tak na marginesie. Spotkałem się jakiś czas temu z kilkoma Czechami - ponoć Seksmisja jest tam uwielbiana :-)
Wracając jednak to pytania, widziałem kiedyś, dawno temu program telewizyjny opisujący arkana tworzenia efektów specjalnych do polskich filmów SF. Niestety nie mogę podać żadnych szczegółów albowiem zaprawdę powiadam wam RAM mój ulotnym jest :-)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 17, 2004, 03:22:16 pm
Według mnie z dawnymi Gwiezdnymi Wojnami to trochę inna historia niż, ze współczesną Diuną. Po pierwsze kiedy ten film powstawał to takie efekty specjalne i wykonanie uważano za jedne z lepszych (tak samo dialogi nie raziły, scenariusz nie był naiwny itp., ale o tym już pisałem), nie dziwi mnie jednak, że obecnie może się to nie podobać (w tej kwestii też się już wypowiadałem). Swoją drogą to ten film ma jednak klimat. Co do Diuny to jej realizacja mogła by być usprawiedliwiona właśnie 20 lat temu, ale nie obecnie. Same efekty specjalne nigdy nie były dla mnie wyznacznikiem dobrego filmu, a raczej miłym dodatkiem. Aktorzy też nie są tutaj specjalnie dobrzy. Przypomina mi to raczej jedną z serii o Herkulesie czy Xenie. Wydaje mi się, że Diuna jest tak bardzo kolorowa specjalnie (co za problem stworzyć podobne dekoracje ale w innym klimacie, koszty podnoszą się tylko przy ich znaczącej rozbudowie). Jest tak bardzo kolorowa z tego samego powodu, z którego bardzo kolorowe są nowe Gwiezdne Wojny. To wabik na nowych, młodszych widzów, którzy są podstawowymi adresatami tego typu produkcji (starsi mają stare Star Wars czy Diune i do nich są przyzwyczajeni). Całość przypomina mi to raczej jedną z serii o Herkulesie czy Xenie. Jest taki dobry polski przykład, że jak się nie ma możliwości technicznych i finansowych zrobienia dobrej adaptacji to się nie powinno za nią zabierać. Jest nią Widźmin. Fani Sapkowskiego, przynajmniej ci których znam, nie byli raczej zadowoleni, a na projekcji na której byłem sala kinowa co chwilę wybuchała śmiechem. Zresztą  tutaj akurat twórcy mogli zrobić jedno – zatrudnić naprawdę dobrych aktorów (gra tam świetnie Żebrowski i całkiem dobrze Zamachowski (choć roli trudnej to on nie miał) i Kozłowski, ale spora reszta aktorów to jakieś śmieszne tło wypowiadających swe kwestie jakby czytali instrukcję obsługi pralki). Zresztą może to wina reżysera, że nie potrafił dobrze nimi pokierować, bo w innych filmach część z nich grała naprawdę świetnie.

Jeszcze kilka słów na temat kina amatorskiego i niezależnego. 90% takiego kina to takie same gnioty jak np. te „superprodukcje” z USA. Różnica polega na tym, że wytwórnie z Hollywood mają pieniądze na to aby te gnioty wypromować, gdy tymczasem filmy niezależne takiej możliwości nie mają i w związku z tym do szerokiej publiczności docierają tylko te naprawdę dobre. Powstaje wrażanie, że twórczość niezależna = wybitna. Wśród tych prawdziwych perełek twórcy, pomimo braku środków, albo uciekają się do sztuczek które sprawiają, że np. efekty specjalne tak bardzo nie rażą (Może ich nie być w ogóle. Kiedy jest mowa np. o zgładzeniu miasta, to na tym się kończy. Nie ma stworzonej nieudolnie fali uderzeniowej. Przy dobrej pracy reżyserskiej i wiarygodnej grze aktorów taki środek nie jest potrzebny, widz i tak czuje, że stało się coś strasznego), albo też nie realizują danego pomysłu w ogóle, bo wiedzą, że wyjdzie im kiczowato.

Może trochę za emecjonlanie do tego podchodzę  :-/ Ale przynajmniej dysputa jest ciekawa

Herr Kritikk  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 17, 2004, 03:42:50 pm
:-)

Nie widziałem nowej Diuny.... może mi się uda. Jeśli jednak Falcor porównuje ją do Xeny lub Herkulesa - to nie chce tego widzieć. Zwracam uwagę na szczegóły w filmie, a takie produkcje jak Xena lub Herkules nie tylko rażą brakiem profesjonalizmu ile kpią z widza. Zawsze piękny makijaż, suche włosy po wyjściu z jeziora itp.... itd....

Jeśli chodzi o kicz to nie wiem czy widzieliście film emitowany przez polskie kina jakieś 5 lat temu (chyba) o nazwie "Screemers". W głównej roli Peter Weller (znany chociażby z Robocop'a). Pamiętam do dzisiaj napis na plakacie: "Film twórców Aliens i Predatora". Powiem szczerze - skusiło mnie. Cóż jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że kino amerykańskie, nawet jeśli scenariusz jest do kitu, raczy nasze oczy wspaniałym widowiskiem. W przypadku Screemer'a było na odwrót. Efekty były tak kiepskie, że raz po raz zanosiliśmy się z kumplami śmiechem. :-)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 17, 2004, 11:58:56 pm
Troche do wypowiedzi Falcora.

Ja np. mam tak, ze wyobrazic sobie cos (np. to zgladzenie miasta) to moge to czytajac, i to o wiele lepsza moim zdaniem droga. Filmy natomiast ogladam po to by faktycznie zobaczyc jak to wygladalo. Znaczy to, ze w filmie musi to wygladac tak, bym nie dal sie przekonac ze nie stalo sie naprawde. Inaczej mowiac, zobaczyc cos to co innego niz o tym uslyszec. Uslyszec moge w ksiazce, zobaczyc moge na filmie. Jesli na filmie nie widze film jest bezwartosciowy (caly czas pisze tylko subiektywnie).
Najdoskonalszym dla mnie przykladem (bo jedynym gdzie nierealny swiat staje sie sfilmowanym swiatem rzeczywistym) jest Wladca Pierscieni. Czytalem o obronie Minas Tirith, czytalem jak wyglada Mumak i ile ma czarna armia, moglem sobie to wyobrazic - tak jak by mi to ktos opowiedzial. Co innego jednak znaczylo dla mnie zobaczenie jak to wygladalo w rzeczywistosci (swiadomie uzywam tak radykalnych i pewnych okreslen by wyrazic o co mi dokladnie chodzi), to znaczy zobaczyc Minas Tirith, zobaczyc jezdzca na Mumaku oraz ogrom czarnej armi. Tego wlasnie szukam w filmach. Jesli obrazu nie psuje fabula film staje sie filmem doskonalym, ale jak mowilem wczesniej, jak dla mnie taki film SF jeszcze nie powstal.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 18, 2004, 05:00:22 am
hm... zdaje się, że doszło tu do pewnego nieporozumienia. Ja nikogo nie przekonuję, żeby oglądac filmy, które wyglądają jak ,Piątek z Pankracym' tylko dlatego, że uważam je za wartościowe.
Pisałem o 'Diunie', ponieważ mam wielki szacunek do tego cyklu powieściowego; uważam zatem, że jeśli ktoś jest zainteresowany książką, to obejrzenie filmu mu nie zaszkodzi. Oczywiście nie mamy tu sytuacji jak we 'Władcy Pierścieni' (który kosztował tyle co nakłady na pięcioletnią pracę polskiej służby zdrowia), gdzie wyobrazenia są realizowane w sposób doskonały (btw: z innego podwórka: uważam że innym przykładem takiego przeniesienia jest Harry Garncarz (abstrahując od ogólnej mody na Pottera i poziomu artystycznego książki. Podaję  to tylko i wylącznie jako przykład.)).
Zatem wracając do sedna: owszem, nowa 'Diuna' nie wygląda jak mogłaby. Ba, nawet ta Lynchowska, choc 20 lat starsza, wygląda lepiej. Dlatego też kto wie... byc moze jesli rozpatrujemy nową 'Diunę' jako film samodzielny, kinowy, to istotnie nie może ona konkuowac z superprodukcjami.
Przy okazji: z takowymi nie moze takze konkurowac np. 'Test Pilota Pirxa' produkcji polskiej, lub przedtawienie teatralne 'Solaris' wystawiane koło Berlina (vide forum anglojęzyczne).
A  j e d n a k  piszemy tu i tam o dwóch powyższych tworach. Znaczy to, ze są tego warte. Widział ktoś 'Żołnierzy Kosmosu'? Podobno Verhoven popełnim tym filmem gwałt na książce; której film był ekranizacją. Ja nie przeczytałem tej ksiązki. Film wywołał na mnie wrażenie złe. Mimo, iż wygladal cudownie. I mimo, iż jego realizacja stała na poziomie wówczas najwyższym etc. Kto wie, może gdybym czytał rzekomą książkę, na której film był oparty, to stanowiłby on dla mnie coś więcej, ale tak było to nieprzyjemne doświadczenie.
I tak, z pewnych powodów może byc bardziej  w a r t o s c i o w y m obejrzenie filmu gorzej zrealizowanego, któremu jednak przyświeca jeden jedyny cel: wiernośc książce.
Myślę, że z racji charakteru tego forum nie powinniśmy zapominac, jak cenne są ekranizacje. Kto wie, ilu Amerykańców więcej usłyszało o Lemie dzięki Sodenbergowi.
Oczywiście nowa 'Diuna' była realizowana jako serial TV. (Nie jak 'Wiedzmin', lecz w drugą stronę.) Potem odcinki sklejono i wydano na dvd (nie był to film kinowy, o ile wiem). A zatem nie można go porównywac z takowymi.

Dodam jeszcze, że 'Diuna' jako cykl powieściowy nie jest ,,spektakularna wizualnie'' (w sensie, że książka ma fabułę osnutą wokół intryg politycznych , opartych na rozmowach i myślach postaci, na interakcji osób). Mało tu miejsca na rozmach. Toteż brak rozmachu nie wydaje siętak krzywdzący.
,,Władcy pierścieni'' w takim wydaniu, oczywista, nie chciałbym zapewne nawet widziec.

A jeśli chodzi o krytykę kina niezależnego, to oczywiście równośc, niezależny==wybitny jest bzdurna.
Ale jeszcze większy ładunek debilizmu towarzyszy równościom:
znany==dobry;
sławny==wybitny;
popularny==wartościowy;
wysokobudżetowy==udany;
modny==wartościowy
...
etc.
Oczywiście że często kino niezależne to kicha. Ale bywa też inaczej. Czasem ktoś kto jeszcze się nie wybił (albo nie ma zamiaru) tworzy rzeczy bardzo dobre (nawet obiektywnie).
Jest wiele wartościowych rzeczy niezależnych.
Oczywiście jest ich statystycznie mało.

Ogólnie rzecz biorąc namawiam do jak najbardziej otwartej postawy.

A i jeszcze jedno. Porównanie 'Diuny' do "Xeny' czy 'Herkulesa' - no niestety jestem już nie tych lat, i widziałem z 'X' czy 'H' około 10 sekund łącznie (jedząc kolację odwróciłem się w stronę telewizora). Było to przedstawienie przypominające ekranizację He-Mana. Nie ma sensu, żebyśmy brudzili sobie dyskusję takimi obscenizmami.

Ja też nie lubię cukierkowości i superkolorów, dlatego napiszę już jednoznacznie: lżyjcie sobie szlachta na 'Diunę', lecz osoba, która chce zorientowac się w tym cyklu książkowym nie znajdzie lepszego do tego celu filmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 18, 2004, 02:52:13 pm
A teraz analiza filmu ,,To'' (The Thing) za pomocą ,,kieszonkowego kalkulatora SF" Lema (vide odpowiedni temat). To, jak mniemam, uwydatni jego oryginalność.

-Ziemia>zaatakowana jest przez>maleńkie>>istoty pozaziemskie>które>traktują nas tylko jak pożywienie>i są>nieradioaktywni>i>nie mogą być zniszczeni przez>tłum chłopów z pochodniami>więc>naukowcy wynajdują broń>która zabija ich.

Teraz ,,DZień niepodległości''.

-Ziemia>zaatakowana jest przez>istity pozaziemskie>które>rozumieją nas doskonale>i są>nieradioaktywni>i>nie mogą być zniszczeni przez>bombę atomową>armię lodową, marynarkę, lotnictwo...>więc naukowcy wynajdują nową broń>która zabija ich.

Teraz ,,Obcy''
-Ziemia (ludzie z Ziemi)>zaatakowana jest przez>ogromnych>istoty pozaziemskie>które>traktują nas wyłącznie jako pożywienie >i są>nieradioaktywni> i> mogą być zniszczeni przez>bombę atomową (Obcy 2)
lub
>i>nie mogą być zniszczeni przez >bombę atomową> więc zjadają nas (Obcy 1)

Teraz ,,Matrix"
Ziemia>zaatakowana jest przez>urządzenia mechaniczne>które>rozumieją nas doskonale i traktują nas wyłącznie jako pożywienie (źródło energii)>i są >nieradioaktywni>i>mogą być zniszczeni przez bombę atomową (ale to się nie udaje)>więc>wprowadzają system dobrodusznej dyktatury.

Proszę proszę, co za genialne, odkrywcze filmy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 18, 2004, 07:41:58 pm
A nie lepiej przeczytać dobrą książkę, niż obejrzeć wątpliwej jakości film? Chyba, że potraktujemy to jako pomoc przy poznawaniu lektur.

Tak przy okazji tej całej dyskusji to mi się przypomniał kolejny film, który można zaliczyć do sci-fi. Przypomniał mi się, gdyż jest on bardzo a propos braku efektów. O dziwo jest to produkcja Hollywoodzka i to z kilkoma znanymi aktorami, więc gdyby chcieli to na pewno udało by im się uzbierać pieniądze na różne wybuchy, fale uderzeniowe itp. A jednak nakręcono go bardzo skromnymi środkami (dekoracje ograniczone do minimum, niewielu aktów, bez efektów). Nie jest to może film wybitny, ale całkiem dobry. Jego tytuł to Fail Safe (ale z 2000 roku, bo jest też Fail Safe chyba z lat 60-tych), co na polski przetłumaczono Ocalić Nowy York. Aha, może kilka słów o czym opowiada. Akcje dzieje się w latach zimnej wojny. Na skutek błędu komputera amerykańskie samoloty strategiczne zostają skierowane nad Rosję. Oczywiście błąd zostaje odkryty, ale przekonanie pilotów, iż mają zawrócić może okazać się niemożliwe (acha uprzedzam, że sama końcówka jest trochę naiwna).

Nadal nie wydaje mi się, aby efekty były tym co w filmie najważniejsze. Są, według mnie, nadal raczej tłem (bardzo ładnym tłem), dopełniającym całości. Film sprawił, że aktorzy dostali do pomocy kilka gadżetów, których zastosowanie w teatrze jest niemożliwe i dzięki którym mogą rozwinąć skrzydła. Oczywiście najfajniej jest jak w filmie są zarazem świetni aktorzy jak i efekty specjalne. Jednak, jak dla mnie, może powstać świetny film z dobrymi aktorami i bez FX (zakładając, że takowe mogły by być gdyby np. budżet filmu był większy), ale w drugą stronę, czyli świetne efekty ale z samymi amatorami, już się to nie uda.

Pozdrawiam

Ps. Całkiem wesoły ten kalkulator. Zdaje się, że wszystko co było do wymyślenia już ktoś wymyślił. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 18, 2004, 08:37:17 pm
Cytuj
A nie lepiej przeczytać dobrą książkę, niż obejrzeć wątpliwej jakości film? Chyba, że potraktujemy to jako pomoc przy poznawaniu lektur.

No racja, racja. Chciałem tylko ratowac wartściowośc tego filmu :).

Cytuj

Tak przy okazji tej całej dyskusji to mi się przypomniał kolejny film, który można zaliczyć do sci-fi. Przypomniał mi się, gdyż jest on bardzo a propos braku efektów. O dziwo jest to produkcja Hollywoodzka i to z kilkoma znanymi aktorami, więc gdyby chcieli to na pewno udało by im się uzbierać pieniądze na różne wybuchy, fale uderzeniowe itp. A jednak nakręcono go bardzo skromnymi środkami (dekoracje ograniczone do minimum, niewielu aktów, bez efektów). Nie jest to może film wybitny, ale całkiem dobry. Jego tytuł to Fail Safe (ale z 2000 roku, bo jest też Fail Safe chyba z lat 60-tych), co na polski przetłumaczono Ocalić Nowy York. Aha, może kilka słów o czym opowiada. Akcje dzieje się w latach zimnej wojny. Na skutek błędu komputera amerykańskie samoloty strategiczne zostają skierowane nad Rosję. Oczywiście błąd zostaje odkryty, ale przekonanie pilotów, iż mają zawrócić może okazać się niemożliwe (acha uprzedzam, że sama końcówka jest trochę naiwna).

Ok, fajna propozycja...
Cytuj

Nadal nie wydaje mi się, aby efekty były tym co w filmie najważniejsze. Są, według mnie, nadal raczej tłem (bardzo ładnym tłem), dopełniającym całości. Film sprawił, że aktorzy dostali do pomocy kilka gadżetów, których zastosowanie w teatrze jest niemożliwe i dzięki którym mogą rozwinąć skrzydła. Oczywiście najfajniej jest jak w filmie są zarazem świetni aktorzy jak i efekty specjalne. Jednak, jak dla mnie, może powstać świetny film z dobrymi aktorami i bez FX (zakładając, że takowe mogły by być gdyby np. budżet filmu był większy), ale w drugą stronę, czyli świetne efekty ale z samymi amatorami, już się to nie uda.

Chyba, że Ci amatorzy są dobrzy.

Cytuj
Całkiem wesoły ten kalkulator. Zdaje się, że wszystko co było do wymyślenia już ktoś wymyślił. :)


A no całe szczęście właśnie nie! Jest masa filmów, które nijak się mają do tego schematu. Na przykład ,Blade Runner' (szczególnie w wersji reżyserskiej, kiedy Scott sugeruje, że Deckart jest androidem).

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 18, 2004, 08:55:51 pm
Nigdy nie mówiłem nic o oryginalności żadnych z filmów, które polecałem, a co do kalkulatora SF, którego tu użyłeś,  wyjaśnij mi jaki jest cel jego istnienia?

Każdy może stworzyć podobny chociażby o tematyce Harlequen'a i podważyć oryginalność wszystkiego.

Wracając do meritum - Jeśli chodzi o wizualną oprawę filmów to jestem jednak zdania, że w przypadku SF ma ona kolosalne znaczenie. Lepiej takowego nie robić, jeśli efekty miałyby być kiczowate.


PS.

The Thing = "Rzecz" a nie "To". "To" to zupełnie inny horror, na podstawie Kinga - "IT".

Pozdrawiam,
Deckart
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Grudnia 19, 2004, 01:53:19 pm
Znane też jako Coś (tak zwykle tłumaczyli to w TV). Z innej beczki, to To (It) też warto zobaczyć. Świetny horror, choć sama końcówka rozczarowuje (przy całej złożoności fabuły jest ona banalna).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 19, 2004, 01:59:27 pm
Cytuj
A no całe szczęście właśnie nie! Jest masa filmów, które nijak się mają do tego schematu. Na przykład ,Blade Runner' (szczególnie w wersji reżyserskiej, kiedy Scott sugeruje, że Deckart jest androidem).



Cóż, mnie właśnie wersja reżyserska nie przypadła do gustu. Być może dlatego, że jestem przyzwyczajony do wersji poprzedniej i znam ją na pamięć. Poza tym - brak dodatków do DVD do takiego filmu??????? Całe szczęście wyszła ponoć nowa reedycja, gdzie błąd ten naprawiono (wyczytałem to gdzieś na Internecie).
Jeśli chodzi o sugestię, że Deckart jest androidem uważam za niekonsekwecję reżysera. Kiedyś w emitowanym gdzieś wywiadzie zaprzeczał takiej hipotezie. Nikt mu tego nie broni.
Osobiście przyzwyczaiłem się do myśli, że jest człowiekiem. Mimo to wiem, że jest wielu zwolenników tej drugiej możliwości.
Cóż można tutaj dodać - jest to po prostu arcydzieło gatunku.

Greetings from L.A 2019,
Deckart
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 20, 2004, 03:46:49 am
Tak, widzę że rozmawia dwóch fanatyków, więc z przyjemnością napisze co sam myślę. Otóż może jestem głupi  (ba! na pewno !) ale jakoś nawet te sceny które dodano w wersji reżyserskiej nie wydają mi się wprost-sugestiami co do tego czym Deckart jest czy nie jest.
Czytałem pewne uzasadnienia tezy, że ,,jest''; ale wydały mi się one nieco na wyrost.
No i sam nie wiem, nie czytałem "Do Androids Dream of Electric Sheep" więc jestem nieco bezsilny jeśli chodzi o to co napisał Dick.
Jednakże mimo wszystko podoba mi się fakt, że w wersji reżyserskiej obcięto happyend. Jeśli chodzi o voice-offs (słyszane w wersji telewizyjnej ,,gadki'' Deckarta (tego filmowego :) ) to trudno to ocenić (tj. to, ze nie ma ich w 'reżyserskiej').  Jak dla mnie, to jest dla kogoś kto widział werję podstawowa wiele razy, to brak ''gadek'' jest raczej plusem - pogłebia film, gdyż jest więcej niedomówień, oraz zwiększa wymagania co do wysiłku intelektualnego ze strony widza. Ale nie wiem co o tym powiedzą osoby, które nigdy nie widziały wersji telewizyjnej,  a tylko reżyserską.

Jeśli chodzi o brak dodatków na DVD to istotnie szkoda, ale dostałem je w prezencie, a darowanemu DVD nie patrzy się w ścieżki :)

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Grudnia 20, 2004, 01:12:04 pm
Zgadzam się w całej rozciągłości. Happyend w wersji kinowej był zupełnie nie na miejscu. Jeśli dobrze pamiętam, to Ridley został "nakłoniony" do takiego zakończenia i od razu był mu przeciwny. Zdaje się, że powiedział wtedy coś takiego: "Wyobrażacie sobie, żeby ktoś chciał mieszkać w takim L.A, skoro pewnie niedaleko były takie wspaniałe pejzaże?"  ;D

Jeśli chodzi o Voice Over to również się zgadzam, że "pogłębia" film. Mimo to tak przyzwyczaiłem się do jego wypowiedzi, że wręcz same grają mi w głowie, kiedy oglądam wersję reżyserską. Pewnie wiesz jaka w ogóle była historia V.O - ale może inni nie wiedzą, więc od razu przytoczę jak to było. Otóż film w oryginalnym zamyśle nie miał mieć V.O. I tak też został zrealizowany. Wkrótce został wyświetlony dla wybrańców, którzy po obejrzeniu filmu mieli wypełnić formularz na temat filmu + być może jakieś przemyślenia. Wyniki były dramatycznie złe - ludzie nie rozumieli tego filmu. Producenci zażądali od Scott'a dodania V.O., które mogłoby "naprowadzić widzów na właściwy tor". Sam Harrison Ford był temu przeciwny - ostatecznie jednak zgodził się na ten "dodatek".

Pozdrawiam,
Deckart
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 21, 2004, 02:41:14 am
Tak, słyszałem historię Voice Offs ( w sumie czy ja wiem, może przynajmniej dzięki nim film nie okazał się klapą, a maniacy (jak my) w końcu i tak wiedzą, co było w oryginale :)  ). Ale tej wypowiedzi Scotta na temat pejzaży na końcu - nie słyszałem ! Fenomenalna.
Oddaje z wielką precyzją całą durnotę tego zakończenia !
A poza tym jakże sprzeczne i niedopasowane jest to, że cały film mamy w nocy (i cały w deszczu) czyli klasyczny noir a tu na końcu słoneczko, godzina 12:00 w południe, ptaszki ćwierkają, a George Bush jedzie grać w golfa. No parodia...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Pastor w Stycznia 18, 2005, 11:01:48 pm
Prawdę mówiąc, wchodząc na to forum myślałem, że dowiem się czegoś sensownego od koneserów kina s-f. Tymczasem kiedy czytam, jak do s-f zalicza się takie filmy jak "Być jak John Malkovitch" (nota bene, kapitalny) czy "Pi" (jeszcze lepszy) czy też Doktora Strangelove czy "Kingsajs", pusty śmiech mnie ogarnia. Natomiast:

godne obejrzenia jest z całą pewnością "12 małp" (choć s-f mamy tutaj chyba 20 minut w całym filmie), "5 element" - bajka dla dorosłych, nawet wyżej zjechany film "screamers" (nie scrEEmers, jak napisano powyżej, czyli "krzykacze,", a zostając przy polskim tłumaczeniu w filmu "wrzeszczoty", a w polskim tłumaczeniu tytuł brzmi "Tajemnica Syriusza") jest godny uwagi. Bo nie najważniejsze są tu efekty (choć, że kretyńskie w tym filmie, przyznaję, poza tym totalnie beznadziejne zakończenie), lecz klimat filmu i obrazy jakie serwuje reżyser...

Zdecydowanie odrzucam Was od filmów: Diuna (widziałem jedną część i podziękowałem), Ucieczka z Nowego Jorku, Planeta Małp (to jest dopiero śmieszne, kolejne części to kompletne dno), Gwiezdne Wojny epizody: 1, 2 i 3., Czerwona Planeta, Wrota Czasu, etc etc...

Proszę również o kontakt drogą mailową w następującej kwestii: poszukuję wszystkiego, co powiązane z cyberpunkową rzeczywistością, jak również z postapokaliptycznym światem a'la "Screamers" czy obecnie popularna gra fabularna "Neuroshima".

pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 19, 2005, 09:54:10 pm
Tak samo można wyśmiewać zwolenników cyberpunku.
Ja tam ,,Pi'' ani ,,Malkovitcha'' nikomu nie polecałem, ale lepiej uważaj na swój ton, bo jest conajmniej nieodpowiedni.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 20, 2005, 12:19:27 pm
A ja Pi polecałem  ;D  I nadal polecam, bo wydaje mi się, że to wart obejrzenia obraz sci-fi (chociaż nie ma tu latających spodków czy cyborgów walczących z ludźmi)  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 20, 2005, 01:37:45 pm
Falcor, wytlumacz nam dlaczego zaliczasz Pi do gatunku sci-fi
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 20, 2005, 01:37:53 pm
Coś takiego?! Myślałem, że ten topic już "umarł" ;)

Jeśli chodzi o "Tajemnice Syriusza", którą "zjechałem" to nadal się pod tym podpisuję. A tak przy okazji to tłumacze z angielskiego czasem "nieźle" się głowią przy okazji spolszczania tytułów angielskich, np: ten SCREAMERS - w samym filmie pojawia się określenie "wrzeszczoty" - poco więc ten cały dodatkowy tytuł. Inne przykłady (zupełnie off-topic, ale przytoczę)

Tytuł Angielski                              Tutał polski
Dirty Dancing                               Wirujący sex?
Why me                                       Ogień Bizancjum?
Die Hard                                       Szklana pułapka?
Finding Neverland                        Marzyciel?
Blade Runner                               Łowca Androidów?
Dangerous Minds                        Młodzi gniewni?
Robocop                                      Superglina?
Terminator                                  Elektroniczny morderca?



Może się i trochę czepiam ;), ale o ile łatwiej byłoby rozmawiać ze znajomymi po angielsku, gdyby tłumaczeń wielu tytułów nie było (jeśli nie da się tego zrobić dobrze) lub jeśliby tłumczenie było dosłowne i dobrze brzmiałoby po polsku.

PS.
Pastor nie poleca Ucieczki z NY???? Człowieku to dzisiaj klasyk..... To samo tyczy sie Diuny....


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Stycznia 20, 2005, 06:01:12 pm
Mam nadzieje ze cie od tego pustego smiechu brzuch nie rozboli.  SF znaczy Science Fiction.  Fiction to znaczy fikcja, a Science nie ma odpowiednika (moze nauka lub wiedza lub cos takiego).  Elementy sf mozna znalezc w niemal kazdym filmie wymienionym powyzej, a na pewno w Dr Starngelove (bomba), Kingsajz (plyn) lub Being John Malkovitch (portal do mozgu).  Albo inaczej:  co w twoim mniemaniu jest filmem sf?  Pokaz mi film 100% owo sf, bez elementow fantasy, a bede ci bardzo wdzieczny.  
Ja utrzymoje ze miedzy sf a fantasy nie ma prawie zadnej roznicy.
Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Stycznia 20, 2005, 08:45:59 pm
Co do Diuny to wydaje mi się ona takim filmem fantasy wsadzoną w oprawkę sci-fic.
Zdaje się że ktoś już o tym filmie wspominał, ale powiem ,że gdyby nie posłodzone zakończnie, z całego serca polecałbym Kontakt. Co za napięcie gdy gł. bohaterka zostaje wysyłana w nieznane. A poza tym od roku poluję na Odyseję kosmiczną 2001 ,  ale niestety na naszych kanałach cisza.  >:(

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 20, 2005, 09:49:48 pm
Zgadzam się w 100% z Sokratesem w sprawie określenia czym jest SF.

W sprawie wypowiedzi nty_qrld. Ja zdecydowanie polecałbym Kontakt. Co tam zakończenie... Film był dobry!
Sam poszukuję Odysei 2001 a posiadam 2010. Też dobry i też polecam. Dam ci znać na forum jak gdzieś zauważe 2001, bo powiem szczerze, że gdzieś niedawno to widziałem i z wielkim bólem serca musiałem obejść się smakiem - brak gotówki... :'(

Przy okazji polecam jeszcze jeden film - Kula. Podejrzewam, że będę w mniejszości jeśli chodzi o tą pozycję, gdyż z rozmów ze znajomymi  wynika, że film ten naprawdę podobał się garstce ludzi, a cała reszta uważa go za przysłowiowe dno - mimo to podobał mi się.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 20, 2005, 10:46:41 pm
Socrates, do kogo tak w ogole pisales? :)

A fantasy rozni sie od sci-fi chocby tym "sci" (tak na szybkiego cos sklecilem ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 21, 2005, 02:50:15 am
Socrates o ile rozumiem adresował do indywiduum zwanego Pastorem. Ten ostatni z kolei posługuje się jakąś zawężoną definicją sf, która prawdopodobnie obejmuje wyłącznie dzieła zawierające jakieś obrazki w stylu techno czy tez jego ukochanego cyberpunka.
Szkoda to wielka. Tak naprawdę szkoda po prostu, że człowiek ten (zwany Pastorem) kieruje się, jak widać, wyłącznie swoim gustem, lecz zamiast się do tego przyznać używa terminologii opartej na tożsamości:

coś mi się podoba <=> coś jest SF
coś mi się nie podoba <=> to nie jest prawdziwe SF! .

W drugim przypadku ( to nie jest prawdziwe SF !) używa, miast uzasadniać, zwrotów w tym kontekście obelżywych, jak ,,bajka'' itp.

To zachowanie godne najwyższej krytyki.

Nie rozumiem bowiem, jak można np. ,,Diunę'' odradzać, a polecać ,,Piąty Element''. Oba filmy mają z nauką niewiele wspólnego (także człon ,,science'' odnosi się do nich słabo - bowiem w obu przypadkach mamy do czynienia z faktami z punktu widzenia nauki wysoce nieprawdopodobnymi:

-podróże nadprzestrzenne, istnienie ,,nawigatorów'' istnienie ,,przyprawy'' (jako jednej substancji działającej na wszystkie gatunki), i kilka innych rzeczy.
(DIUNA)
-podróże nadprzestrzenne, możliwość regeneracji organizmu z kilku części DNA w trakcie kilkudizesięciu sekund; istnienie ,,nadprzyrodzonych'' sił.
(PIĄTY ELEMENT)

Niemniej w obu przypadkach uważam te filmy za bardzo dobre.
 W pierwszym (DIUNA) mamy do czynienia z wizją swiata opartą oczywiście na fikcjach (stąd balans między ,,science'' a ,,fiction'' przesuwa się w stronę fiction) ale równoważone jest to przez bardzo realistyczną (science) wizję struktury społecznej, zależności ekonomicznych, politycznych. Jest to więc SF ,,pełnom gembom''.
  W drugim przypadku (PIĄTY ELEMENT) mamy film pełen prawie magicznych zjawisk, niemniej po raz kolejny osadzony w dosyć spójnej, i co najważniejsze bardzo humorystycznej rzeczywistości (elementy komedii). Powoduje to, że widz nabiera koniecznego w takich przypadkach dystansu (konieczne przy balansie science:fiction~30:70) i świetnie się bawi. Ponadto film zawiera pewne, coprawda dla widza dorosłego raczej banalne, niemniej szczerze przedstawione przesłania moralne.

  Jak widać oba filmy przedstawiają się jako dzieła pozbawione wybitnego nowatorstwa, nie są to dzieła rewolucyjne, nie stanowią początku odmiennych gatunków. Mimo to nie wszystkie filmy muszą być przełomowe! Są to filmy po prostu nie najgorsze. Można zatem z całą stanowczością stwierdzić, że wybór jednego z nich do polecenia a drugiego do odrzucenia (i zelżenia) nie może być poparty niczym więcej niż tylko gustem.

  Tak właśnie postępuje obywatel Pastor przyjmując dodatkowo swoje niskich lotów wywody za jedyną słuszną prawde - tak bowiem można wnioskować z tonu wypowiedzi. Pastor wydaje się niemalże obrażony tym, że ktoś może być wielbicielem np. ,,Diuny''.
  Za to ,,be'' nie jest cały ,,cyberpunk''.

  Jest to zachowanie niegodne forum dyskusyjnego; lecz pasujące raczej do forum obelgowego, jeśli takowe istnieją.

 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 21, 2005, 09:58:20 am
Jeszcze w sprawie samego SF. Dzisiaj jest to naprawdę szerokie pojęcie. Weźmy pod uwagę taką Ucieczkę z NY. Gdyby wyeliminować z tego filmu fakt, że przedstawia niedaleką przyszłość i opisuje pewien bardzo specyficzny sposób "przechowywania" więźniów to film ten byłby filmem sensacyjnym.  Należy jednak do SF dzięki dwóm powyższym faktom.
Jest tu więc trochę fikcji i prawie nie ma w ogóle nauki za to jest cała masa akcji. W zasadzie rozróżniam na dzień dzisiejszy dwa gatunki SF, są to:
1. typowe SF (a więc trochę nauki i trochę fikcji - w zasadzie proporcje są tu prawie dowolne)
2. fantasy (historie niejako SF, ale usytuowane w odległej przeszłości - np: Conan, LOTR itp...)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 21, 2005, 10:19:52 am
etam, fantasy to nie s-f  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 21, 2005, 10:39:28 am
No dobrze.

Wiem o co Ci chodzi. Zatem istnieje SF i fantasy, gdzie fantasy nie jest podzbiorem SF. Teraz chyba się zgadzamy. Pisałem poprzedniego posta bardziej ogólnikowo.

Pozdrawiam,
Deckart

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 21, 2005, 03:13:50 pm
Pi zaliczam do gatunku sci-fi (a także do dramatu i thrillera) ponieważ traktuje o pewnym niezwykłym naukowcu, który stara się odkryć wzór opisujący wszystko. Więc już ten sam pomysł wydaje mi się zarówno science jak i fiction.  8)

Co do Diuny to wydaje mi się, iż Pastor miał na myśli współczesną wersję a nie tą Lyncha (pisze, że widział jedną część i podziękował, a przecież kultowa Diuna była jednoczęściowa)

Przyłączam się do grupy której Kula się podobała. Nie rozumiem czemu film został tak zjechany. Pomysł dobry, aktorzy dobrzy, wykonanie dobre. Może nie jest to pozycja kultowa, ale warta obejrzenia.  :)

Tak przy okazji topicu Help Me, to przypomniał mi się jeszcze jeden, naprawdę dobry (poza osłodzonym zakończeniem) film (jeśli ktoś już go proponował, to przepłaszam, za przeoczenie). Chodzi mi o Altered States (Odmienne stany świadomości), który to traktuje o naukowcu ogarniętym pasją dotarcia w głąb ludzkiej świadomości i odkrycia co ona skrywa. Gorąco polecam.  8)

Z jeszcze innej beczki, to ilekroć czytam książki Lema, to zastanawia mnie dlaczego tak mało filmów powstało na ich podstawie.  ??? Przecież to świetne gotowe pomysły na film!  :o Do tego przy popularności Pana Stanislawa oraz nie banalności poruszanych przez niego tematów, nie byłoby problemu ze zgromadzeniem ogromnej publiki  :o (zwłaszcza, że obecnie filmy sci-fi cieszą się duża popularnością). Oczywiście opowiadam się jedynie za realizacją filmową stojącą na wysokim poziomie merytorycznym, odrzucając jednocześnie wszelkiego rodzaju produkcje efekciarskie, jako swego rodzaju herezje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 21, 2005, 03:44:37 pm
z tym Pi to jakos nie umiem nic wymyslic... stworze zatem taka definicje sci-fi by Pi do niej nie wchodzilo

film sci-fi to film dziejacy sie w przyszlosci

;D

to altered states tez mi bardziej pod psyhologiczny podchodzi niz s-f ;) (znaczy z Twojego opisu bo nie widzialem)

a ksiazek Lema to ja prosze lepiej nie brudzic!!! <wymachuje ręką>
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 21, 2005, 10:57:09 pm
Ok, będę miał w przyszłości na uwadze taką interpretację przez Ciebie ów gatunku  :)  (chociaż uważam ją za zbyt ograniczoną   :P)

Altered States jest jak najbardziej także filmem psychologicznym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: bio w Stycznia 23, 2005, 02:50:13 pm
Dość dawno nie zagladalem na forum wiec watek ten musialem przeczytac hurtowo. Moze dlatego nie zauwazylem by wymieniony zostal film Hardware, a sadze ze ten klasyczny tytul powinien sie tu pojawic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 24, 2005, 09:08:03 pm
No tak... a ja ze swojej strony zrobiłem w dniu wczorajszy zupełnie niespodziewany zakup, trafiając przypadkiem na ,,Test Pilota Pirxa" na dvd.
Normalnie jestem oszczędny, ale zobaczywszy tą płytę oprzytomniałem dopiero wtedy, gdy biegnąć do domu z zaciśniętymi na niej rękami zauważyłem, że nie mam rękawiczek (-9 stopni, to zobowiązuje...) Na szczęście nie była taka droga.
Filmu tego nigdy nie widziałem.
Dla formalności, Test Pilota Pirxa został nakręcony w 1979, reżyserem był Marek Piestrak.


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/0.gif)
Tak wygląda płyta z filmem.


Od początku byłem świadom, że czeka mnie ciężka przeprawa, ponieważ oglądanie efektów specjalnych na poziomie Pana Kleksa może być powodem do nagłego wezbrania komizmu, ale na szczęście okazało się, że nie jest tak straszno.
No ale chyba nie dziwicie się, że chciałem ten film zobaczyć!
Toż to ekranizacja Lema pełną gębą :)  (Dokładnie ekranizacja opowiadania Rozprawa z Opowieści o Pilocie Pirxie.)


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/1.jpg)
Komandorze Pirx, to musi być Saturn


Oczywiście opowiadania streszczał nie będe, przejdę od razu do swojej percepcji filmu. Mamy tu do czynienia z obrazem który, niejako z konieczności, nadbudowywuje trochę opowiadanie (dołożono nieco wydarzeń). Mamy zatem przedłużony fragment ,,naziemski'' (przed wylotem w kosmos).


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/2.jpg)
Druga sonda gotowa do odpalenia...


Może to być nieco irytujące, ale co tam. Sam scenariusz i gra aktorska nie budzą raczej zastrzeżeń. Pirxa gra Sergiej Desnitski, trzeba przyznać że nawet całkiem nieźle pasuje do moich wyobrażeń. Daleko odstaje od utrwalonego przez kino akcji wizerunku bohatera, ale, przeczytawszy książkę, znamy Pirxa raczej jako utwardzonego sceptyka, niż kretyna. Dodano także kilka scen w których Pirx wspina się w górach (niestety nie księżycowych). Ciekawy zabieg.

(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/3.jpg)
Aleksandr Kajdanowski gra neurologów równie dobrze jak Stalkerów.


Mnie osobiście zainteresował także fakt, że w filmie pojawił się Aleksandr Kajdanowski, dobrze znany wszystkim, którzy widzieli Stalkera Tarkovskiego. Tutaj także zagrał świetnie, choć oczywiście jego rola jest drugoplanowa.


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/4.jpg)
Jeden z członków załogi widziany na monitorze Pirxa.


Nie za bardzo przypadła mi z kolei do gustu oprawa dźwiękowa, oparta na syntetyzowanych dźwiękach robionych zdaje się na jakiejś ośmiobitowej platformie: brzmieniowo przypominało to symfonie Wielkiego Elektronika ze wspomnianego już Pana Kleksa (o zgrozo przypomniał mi się także Golarz Filip.)


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/5.jpg)
Komandor Pirx w całej okazałości.


Jeśli chodzi o realizację i efekty, to cóz, efekty są cudowne:) Oglądamy zrobione ze styropianu pierścienie Saturna (te są chyba najgorzej zrobioną rzeczą w całym filmie). Ogień wylotowy ze statków jest także raczej feralny, a miniatury statków same w sobie niezbyt szczegółowe. To wszystko sprawia, że skojarzenia z Pi i Sigmą z Matplanety nabierają mocy (Ci młodsi pewnie nie będą mieli tych skojarzeń, więc im współczuję zupełnie ::)  ). No cóz, to w końcu film z 1979 r. Nie ma się co dziwić.


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/6.jpg)
,,Goliat''


Wnętrza ,,Goliata'' (statku Pirxa, dla tych co nie czytali) przedstawione są fajnie, jest całkiem ,,strawny'' klimat.  Najbardziej podoba mi się sterownia i korytarze.
Smaku produkcji dodaje fakt, że udział ZSSR w realizacji był jak na owe czasy minimalny! Zrobili trochę efektów, no i wypożyczyli kilku aktorów. Tak czy inaczej, film jest polski od podłogi po sufit.


(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/7.jpg)
Sterownia statku widzianego au face.


Ogólnie, podsumowując, polecam film maniakom Lema.
Wszakże, moi drodzy, jest to co by nie było ekranizacja Pirxa, więc powinniśmy być zupełnie bezkrytyczni ! :)

Film ma tę niewątpliwą zaletę, że przy całej swojej ciężkawości wizualnej, jest ekranizacją wierną.
Marek Piestrak odpuścił sobie wpychanie w film propagandy, rozbudowywanie go o wizytę Pirxa na zebraniu PZPR itp., przedstawił po prostu w miarę rzeczowo to, co trzeba, tu i tam rozciągając, aby film osiągnął przyzwoite 95 minut długości .  Otrzymujemy zatem film bez istotnych odstępstw od literackiego oryginału.

Oczywiście nie jestem na tym forum od dziś, więc wiem że co poniektórzy, widząc rury od odkurzaczy wmontowane w kombinezony pilotów lub statki kosmiczne zrobione z gaśnic i mydelniczek dostaną niepowstrzymanych odruchów zwrotnych i odmówią oglądania takowych filmów; jednak uważam że mimo to, kto jak kto, ale maniacy Lema przełkną go bez problemu!
Trzeba wszakże pamiętać, że film pochodzi z 1979r. (zupełnie tak jak ja ) więc nie można krytykować go tak, jakby 1979 był dziś. Jak na owe czasy wygląda całkiem, powiem, przyzwoicie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: bio w Stycznia 25, 2005, 12:23:22 am
Ostatni raz oglądałem ten film.... dawno.
Wtedy podobał mi się mimo "efektów specjalnych". Ciekawy jestem jak odebrałbym go teraz :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 25, 2005, 02:50:56 am
Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich forumowiczów!
Oglądałem ten film wieki temu, jeszcze jako osesek, leciał w telewizji. Ponieważ uczyłem się czytać na książkach Lema, zrobił na mnie duuuuże wrażenie. Szczególnie traumatycznie wrył mi się w pamięć moment urwania łapek Caldera :o :). Może jeszcze kiedyś doczekamy się innych ekranizacji, lepszych niż Solaris.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Stycznia 25, 2005, 02:55:11 am
Szkoda ze nigdzie nie moge tego filmu zdownloadowac (sorry za spolszczenie).
Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 25, 2005, 03:41:44 am
Cytuj
Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich forumowiczów!

[...]

Szczególnie traumatycznie wrył mi się w pamięć moment urwania łapek Caldera :o :). .


Witaj :) Fajny pseudonim  ;)

Jeśli chodzi o traumę to ja mam niemiłe wspomnienia z pana Kleksa (Adolf, Wilki   (Melośmiacz...  ;D) hehe) więc cieszę się że "Test...." obejrzałem dopiero teraz :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 25, 2005, 10:01:10 am
Cytuj
on Today at 1:50am, NEXUS6 wrote:Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich forumowiczów!


No proszę! Mój Voight-Kampff wykrywa tutaj fana pewnego filmu? Witam gorąco Nexus6..... ;D

W nawiązaniu do Pirxa:
Ze zdjęć to nie wygląda tak źle.


A przy okazji to chyba leciało tak: "My kosmici Pi i Sigma dwa matplanetyczne znaki, zbiór przyjaciół z jednej paki....". Tak mi się sentymentalnie skojarzyło, bo pamiętam jak zawsze czatowałem po lekcjach, jeszcze w podstawówce, przed telewizorem, żeby zobaczyć ten program.

PS.
Zainteresowały mnie te zdjęcia. Terminusie gdzie kupiłeś to DVD?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 25, 2005, 11:16:27 am
w sumie bym sobie obejrzal, tylko kurcze najpierw chcialbym pirxa przypomniec a jednak nie znalazlem swojej kopii :/
i wlasnie, gdzie i za ile kupiles DVD Terminusie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 25, 2005, 01:22:12 pm
Witam kolegę NEXUSa6 :)

Filmu tego nie widziałem już tak daaaawno, że mi Terminusie narobiłeś na niego strasznego smaka :)

Gdy pierwszy raz oglądałem ten film, byłem jeszcze kilkuletnim brzdącem i pamiętam, że tak mnie przerażały te roboty w ludzkiej formie, że wyleciałem z rykiem z sali kinowej  :D Z Akademią Pana Kleksa miałem podobnie (dziecko robot było straszne, a czarę przepełniło pojawienie się wilkołaków :D ) Mając to na uwadze to sam się sobie dziwię, że potem sci-fi zainteresowało mnie tak bardzo i obecnie ogląda (i czyta) mi się je z taką przyjemnością  ;)

Sigma i Pi, ehh stare dzieje. To był naprawdę dobry pomysł na telewizję edukacjyną  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 25, 2005, 05:30:42 pm
Wow to tak się składa, że ja na panu Kleksie (byłem wtedy z przedszkolem w kinie) uciekłem z kina dokładnie na scenie z wilkołakami i poszedłem do przedszkola układać leżaki... (cały film odważyłem się obejrzeć dopiero z dziesięć lat później chyba :)   ) .

A dla tych co mieszkają w Polsce i mogą sobie kupić, jeśli chcą, to DVD kupiłem normalnie w hipermarkecie... Żeby nie robić kryptoreklamy napiszę, że pierwsza litera nazwy to "T", druga "E", trzecia jest trzecią literą alfabetu a czwarta to "O".
A nie... tam jest pięć liter... e no jeszcze "S".
Aha miałem jesze dopisać za ile... no 29PLN.

Film, z tego co tu widzę na pudełku, wyszedł w serii Kino Świat (www.kinoswiat.pl).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: bio w Stycznia 25, 2005, 05:34:06 pm
Ależ scena z wilkołakami w "Akademii Pana K." była jedną z najfajniejszych. Tam wszak o podkład muzyczny zatroszczył się zespół TSA  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 25, 2005, 05:35:51 pm
Cytuj
Zainteresowały mnie te zdjęcia.



A no widzisz, opłacało się zrzucać klatki :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 25, 2005, 05:36:41 pm
Cytuj
Ależ scena z wilkołakami w "Akademii Pana K." była jedną z najfajniejszych. Tam wszak o podkład muzyczny zatroszczył się zespół TSA  ;D


Hehe no metalu zacząłem słuchać dopiero w wieku 12 lat, a jako sześciolatkowi TSA mi bynajmniej nie podeszło :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: bio w Stycznia 25, 2005, 05:44:56 pm
co sie odwlecze...  ;)
grunt, ze w wieku lat 12 ujrzałeś światło  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 25, 2005, 08:04:08 pm
Jak to miło być miło powitanym!  :D Dzięki. Co do filmów: Terminus, Dekart, oglądałem Bladerunnera kilkanaście razy, w obu wersjach i obu wersjach językowych i nigdzie nie wychwyciłem nic co sugerowało by replikanckość Dekarta. A Wy? Książka nie ma nic wspólnego z filmem, a w porównaniu do niego jest pusta, płaska i banalna. Zazwyczaj jest na odwrót.
Niezwykle brzemiennym w treść i ważne przesłania jest film "Dzień niepodległości", dowodzący niezbicie, że pod przywództwem dzielnej armi amerykańskiej ludzkość nie ma się czego obawiać w całym wszechświecie (i wszystkich równoległych tyż) ;D
Oglądał ktoś ekranizację "Przekładańca" Lema? W jednej z głównych ról Kobiela.
Ktoś dobry, np. Gilliam powinien zekranizować "Kongres "! To by była bomba!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: bio w Stycznia 25, 2005, 08:31:12 pm
o ile pamiętam rozważania o człowieczeństwie Deckarta pojawiają się [link=http://www.sci-fi.pl/content.php?review.96]w tej recenzji[/link]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 25, 2005, 09:44:40 pm
Wielkie dzięki, Bio!
Nadal nie widzę potwierdzenia teorii o sztucznym pochodzeniu Dekard-a. Ale cóż, film jest na tyle oniryczny i rozmazany znaczeniowo, że każdy może go sobie wykładać różnie. Dla mnie jednorożec to zgodnie z mitologią symbol czystości, dobra i niewinności. Ciągle nie mogę też zrozumieć nazywania replikantów robotami i androidami.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 25, 2005, 11:06:15 pm
To jak byś ich nazwał?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 26, 2005, 01:22:41 am
Posted by: Terminus Posted on: Today at 10:06pm
To jak byś ich nazwał

Nazwałbym ich tak, jak byli nazwani w wersji anglojęzycznej filmu: replikantami. Czyli chodzi o to, że byli replikami istot ludzkich. Robot, android jednoznacznie wskazuje na wykonanie z krzemu i metalu, a cały sens i PRZERAŻAJĄCO prawdopodobna wymowa filmu opiera się na tym, że były to istoty wykonane z tego samego materiału co my: białka i nukleotydów. Jedyna różnica to niewielka różnica w zapisie genetycznym, która sprawiała, że nie byli uznawani za ludzi. Lem pisał (w Bombie Megabitowej bodajże) o ustaleniu w prawie amerykańskim możliwości opatentowywania partii ludzkiego genomu. Pisał też o zakazie prostego klonowania ludzi, ale też o możliwości tworzenia i dowolnego manipulowania częściami składowymi z których człowieka, teoretycznie na razie, stworzyć można. W zasadzie więc po drobnych modyfikacjach (które można by uznać za różniące replikantów od ludzi) można stworzyć replikanta/człowieka (piszę oczywiście o odległej/filmowej przyszłości). Więc różnica pomiędzy człowieczeństwem, a nieczłowieczeństwem zaciera się. I to nie na poziomie świadomości tylko, ale także na poziomie podstawowym budulca. Dlatego właśnie uważam tan film za tak genialny! Nie mówi on o problemie świadomości w maszynie i porównania jej do świadomości ludzkiej, ale podchodzi do problemu od zupełnie innej strony, znacznie nam bliższej czasowo i prawdopodobieństwowo. Na razie co prawda firmy opatentowują swoje prawa do części ludzkiego genomu ze względu na już realne możliwości tworzenia leków i terapii genowych, ale w przyszłości: kto wie...
Wychodowano już ludzkie ucho na plecach myszy, a od ucha do mózgu droga krótka... ;) Jak zaś wiadomo dla myśli i kapitału nie ma barier nie do obejścia! I kto i co decydować będzie wtedy o tym gdzie kończy się człowiek, a zaczyna nieczłowiek? Jak wiadomo chęć zysku i władzy była w ludzkiej historii przyczyną mordowania i niewolenia milionów, więc na moralne ograniczenia w dziedzinie manipulowania cegiełek zycia nie ma co liczyć :'(. Chętnie popolemizuję w tej materii
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 26, 2005, 02:05:59 am
NEXUS6: Co do Blade Runnera to chyba takim jedynym wyraźnym momentem w którym sugeruje się widzom, że Rick Deckard może być androidem jest scena w jego mieszkaniu w której Rachael pyta go czy on przeszedł test na człowieczeństwo. Rick tajemniczo nie odpowiada :) Reszta to raczej strasznie luźne insynuacje, które równie dobrze mogą takowymi nie być. Chyba, że czegoś nie pamiętam.  ???
Przekładańca oglądałem. Nawet dobry.

Jeżeli chodzi o moralne zakazy w sprawie wykorzystywania klonowanych (czy też stwarzanych w inny sposób) ludzi i istot temu podobnych, to mi się właśnie wydaje, że brak przyzwolenia społeczeństwa na coś takiego może to znacznie ograniczyć. Tego typu badań zupełnie zabronić się nie da - zawsze będą prowadzone w jakichś tajnych laboratoriach.- ale można uniknąć prowadzenia ich na skalę globalną. Wbrew pozorom, społeczeństwa demokratyczne, mają całkiem spory wpływ na tego typu zachowania. Jeżeli coś takiego by przeszło, to pewnie w taki sposób, iż można by podsunąć ludziom jakąś z tego korzyść której nie potrafili by jednoznacznie odrzucić (i możliwe, że właśnie tak będzie). Chodzi mi tu o kontrowersje podobną choćby do takiej kwestii czy moralne jest tworzenie embrionów tylko do celów naukowych. Przeciwstawiają się tutaj sobie: możliwość ewentualnego zabicia istnienia (i pewne kwestie religijne) kontra postępy w medycynie mogące uleczyć znaczną liczbę osób (a tozawsze spora pokusa, nawet jeśli byłaby niemoralna).

Może warto założyć na ten temat oddzielny topic?  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 26, 2005, 03:00:35 am
Falcor, nie podzielam Twej wiary w demokrację ;). Historia uczy, że nie ma takiej idei, która odpowiednio podana nie została by przez ludzi (w ich masie) przyjęta :'(. Moralność jest względna, jak mało co i bardzo rozciągliwa, zwłaszcza gdy rozciąga ją władza...
Chyba warto założyć osobny temat, więc może poprzestanę na tym. W Twoje ręce ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 26, 2005, 10:15:27 am
Cytuj
Może warto założyć na ten temat oddzielny topic?  :)

patrz temat "eugenika" ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 26, 2005, 11:07:34 am
Pojawiła się tutaj kwestia poprawności nazewnictwa replikant, android, i robot. Zdecydowanie odpada nazwa robot. Sens jest chyba całkowicie wyraźny.  Miałem kiedyś książkę, w której opisane były definicje przeróżnych tworów SF, więc nie pamiętam definicji androidów. Mimo to uważam, że replikant jest rzeczywiście specyficznym i zupełnie nowym określeniem zastosowanym przez Dicka i świetnie się na jego potrzeby nadaje. Podobieństwa do androida wynikają jednak z kilku spraw:
1. Replikanci i androidy są produkowane masowo
2. Nie przechodzą procesu rozwoju w sensie ludzkim. Chodzi mi o dzieciństwo itd...
3. Mają ustalony czas działania. e.g four years life-span  ;D
4. Są poprawieni względem ludzi, czyli mogą pracować np: w niesprzyjających dla zwykłego człowieka warunkach.

A różnice:
1. Replikanci są naszą poprawioną genetycznie imitacją. Trudno tutaj nawet powiedzieć, że są poprawieni genetycznie. Gdyby tak było Voight-Kampff nie byłby potrzebny. Wystarczy pobrać delikwentowi probkę krwi i zbadać. Replikanci moim zdaniem byli dalece bardziej wyszukaną technologią poprawy ludzkiego organizmu.
Natomiast adroid jest w moim mniemaniu jedynie zewnętrznie podobny do człowieka - może być wręcz identyczny. Jego wnętrze to natomiast w pelni sztuczny twór biotechnologii.
2. Replikaci (model nexus6) miał możliwość rozwoju swojej osobowości oraz swoich emotional responses  :D.  

Tyle na szybko przychodzi mi do głowy.

Jeśli chodzi o podobieństwa do książki to trudno mi się wypowiedzień. Posiadam i czytałem spory kawał czasu temu oryginał Dicka. Przeczytam jeszcze raz i się wypowiem.

Jeśli chodzi o człowieczeństwo Ricka to zdecydowanie opowiadam się za tym, że jest człowiekiem. Sporo czytałem kiedyś wypowiedzi na jakimś amerykańskim forum na ten temat. Zwolenników i przeciwników tej teorii jest prawie po równo. Ja przyzwyczaiłem się do tego, że jest człowiekiem. Mam mocne argumenty za i słabe przeciw. Nie wiem czy jest to jednakże właściwe forum na taką dyskusję. Więc nie rozwijam tematu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 26, 2005, 11:11:15 am
Na sprawę klonowania odpowiadam w wątku eugenika. Za chwilę coś tam napiszę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 26, 2005, 12:34:58 pm
ja, mimo ze nie pamietam filmu <robi uniki przed sypiacym sie gradem kamieni> stwierdzam na bazie tego co piszecie ze to ze nie wiadomo czy byl replikantem czy nie jest sensem filmu i przeslaniem ze nie ma roznicy czy jest replikantem czy nie; czyli w filmie wlasnie o to chodzilo ze nie ma byc wiadomo i z zalozenia jest to problem nierozstrzygalny, zatem nie ma sensu rozwazanie go, trzeba go przyjac
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 26, 2005, 03:45:39 pm
Cytuj
ja, mimo ze nie pamietam filmu <robi uniki przed sypiacym sie gradem kamieni> stwierdzam na bazie tego co piszecie ze to ze nie wiadomo czy byl replikantem czy nie jest sensem filmu i przeslaniem ze nie ma roznicy czy jest replikantem czy nie; czyli w filmie wlasnie o to chodzilo ze nie ma byc wiadomo i z zalozenia jest to problem nierozstrzygalny, zatem nie ma sensu rozwazanie go, trzeba go przyjac


Tak. To także dosyć popularne podejście do tematu. Mimo iż, jeszcze raz wspomnę, że uważam Ricka za człowieka, to jestem w stanie zgodzić się z tą teorią.

PS.
Jeśli nie pamiętasz filmu.... to gorąco polecam... znam go na pamięć. ;)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 26, 2005, 03:54:04 pm
wiem wiem, lezy i czeka... kiedystam (chyba bylem maly) ogladalem ale znudzil mnie czy cos, albo byl za ciezki i nie zrozumialem i sie pogubilem; generalnie w ogole nie pamietam o co w nim chodzi
moze teraz zaskocze...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Stycznia 26, 2005, 04:54:54 pm
Cytuj
ja, mimo ze nie pamietam filmu <robi uniki przed sypiacym sie gradem kamieni> stwierdzam na bazie tego co piszecie ze to ze nie wiadomo czy byl replikantem czy nie jest sensem filmu i przeslaniem ze nie ma roznicy czy jest replikantem czy nie; czyli w filmie wlasnie o to chodzilo ze nie ma byc wiadomo i z zalozenia jest to problem nierozstrzygalny, zatem nie ma sensu rozwazanie go, trzeba go przyjac


Nasuwa się analogia do Fiaska.
pzdr

PS Runnera też jak na złość w TV nie puszczają  >:(  >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 28, 2005, 08:44:41 pm
Piątkowy wieczór nastał, za oknem zawierucha, więc najlepszym pomysłem jest dobry film i kawusia.

Po raz nie wiem już który oglądam właśnie "Alien" by Ridley Scott. Oglądam to nawet za mało powiedziane, zachwycam się i znajduję za każdym razem coś nowego i niepowtarzalengo w tym arcydziele.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 28, 2005, 09:16:03 pm
Cytuj
Piątkowy wieczór nastał, za oknem zawierucha, więc najlepszym pomysłem jest dobry film i kawusia.



Na piątkowy wieczór to nie Alien , tylko Napoleon Dynamite się nadaje :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 28, 2005, 09:44:09 pm
Użyłaś słowa klucza - Alien to bezdyskusyjne arcydzieło. W zasadzie to całą kinematografię SF dzielę na tą przed Alienem i po Alienie. Gorąco pozdrawiam i życzę miłego piątkowego oglądania.
A tak przy okazji. Oglądasz z video czy z DVD? Jeśli z DVD to jak podoba ci się alternatywna ścieżka dźwiękowa?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 28, 2005, 10:09:54 pm
Oglądam fillm z DVD i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie np. wersji z lektorem (nie mówiąć już o np. czeskim dubingu  ;) ;)

Przyznam jednak, że nie obejrzałam jeszcze całego filmu z alternatywną ścieżką dźwiękową. Może jestem zbyt przywiązana do tej podstawowej, która jest przecież niesamowicie "zgrana" z filmem (mam na myśli muzykę i każde nawet najdrobniejsze dźwięki).
Za każdym razem ogromne  wrażenie robi na mnie scenografia i wręcz fotograficzna dokładność z jaką jest dopracowane każde wnętrze.

Dodam jeszcze jeden mały wniosek, a mianowicie
Ellen Ripley idealnie pokazuje jak silny jest w człowieku instynkt przetrwania. Pierwsz i podstawowa różnica pomiędzy nami a androidami. Życie jest the most important.

Pozdrwiam kolegę maniaka i życzę miłego weekendu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hanneggem w Stycznia 29, 2005, 12:50:49 am
Witam!
Przeczytałem cały wątek i albo mam coś z oczami albo nie było wzmianki o dobrym filmie.
Event Horizon (polski tytuł oczywiście bez sensu - Ukryty wymiar)
Klimatycznie pasujący mi do Aliena,a jednocześnie inny.Dla mnie kawał niezłego kina,które nie kpi z inteligencji widza i potrafi wciągnąć zgrabną mieszanką s-f i grozy.Bo tej w końcówce naprawdę nie brakuje.
I żeby zająć stanowisko w kwestii filmów już wymienionych.
Warte obejrzenia:
Blade Runner - ten film to AA - Absolutne Arcydzieło - i żeby było śmieszniej też wolę pierwszą wersję.Łyknąłem ją ze zjechanej kasety VHS w grudniu 86-tego roku w jakąś niedzielę między 4-tą a 6-tą rano.Wbiło mnie w fotel i tak już zostałem.Od razu uprzedzam - każdego kto będzie czepiał tego filmu - wyzywam na udeptaną ziemię :D
Alien - za grozę i projekty H.R.Gigera
Aliens - za akcję i emocje
Diuna - za Lyncha,za to że był naprawdę blisko książki,a nawet bliżej,bo pokazał Nawigatora Gildii,którego opis pojawia się w Mesjaszu
Event Horizon - już pisałem
Matrix - pierwszy - był naprawdę ciekawy i wtedy świeży,robił wrażenie
Brazil - za szokujący obraz biurokracji totalitarnej
Odyseja 2001 - za to,że jest :)
The Thing - za ten mróz i ciągłą dezorientację kto jest kim/czym
Nie warte obejrzenia:
Dzień Niepodległości,Armageddon,Kula - itp. - szkoda słów - banał fabuły i kosztowne obrazki
Serial Diuna - 4 odcinki - i o 4 za dużo...
Gwiezdnych Wojen tykać nie będę,bo chcę tu jeszcze trochę pożyć :D
Pozdrawiam!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 29, 2005, 01:37:24 am
Gorąco polecam 2 filmy o tematyce nie sf:
Fear and loathing in Las Vegas (polski, jak zwykle inny tytuł: Las Vegas parano) - pomimo zupełnie innej fabuły zdaje się przypominać klimatem Kongres Lema
2 filmy Jana Jakuba Kolskiego - Jańcio Wodnik, Cudowne Miejsce - bardzo metaforyczna, symboliczna opowieść o ludzkiej naturze, dobru i złu... o wszystkim właściwie. Klimat-niesamowity!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 29, 2005, 04:46:43 am
Tak zupełnie off topic, to widząc rozmowę kogoś z nickiem ,,deckard'' z ,,rachel'' ma się skojarzenia tak mocne, że mogliby się Państwo bez przeszkód umówić, na... uhm.. wspólny test Void-kampfa :)

To musi być przeznaczenie  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 29, 2005, 10:12:57 am
Rzeczywiście, ostatnio sporo tu się pojawiło dick'owskich nikców.  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 29, 2005, 10:27:06 am
Cytuj
Przeczytałem cały wątek i albo mam coś z oczami albo nie było wzmianki o dobrym filmie.
Event Horizon (polski tytuł oczywiście bez sensu - Ukryty wymiar)

Rzeczywiście, ten tytuł powinien się tutaj pojawić, ale mi umknął. Wspominałem o nim za to w wątku "taka nieśmiała teoria". Zapraszam do przeczytania. Pojawiła się tam ciekawa dyskusja na temat wymiarów.

Cytuj
Wbiło mnie w fotel i tak już zostałem.Od razu uprzedzam - każdego kto będzie czepiał tego filmu - wyzywam na udeptaną ziemię  

Ani mi się sni wyzywać Cię kolego Hanneggem na udeptaną ziemię - myślimy tak samo  :)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 29, 2005, 02:10:19 pm
Event Horizon co najwyżej miał aspiracje do dobrego filmu. Nie powiem, żeby to było jakieś dno, ale jest to film typu Fire And Forget  :), który nic niezwykłego do kina nie wnosi. W dodatku w końcówce zaczyna być mocno banalny. Porównywanie go z Alienem to... herezja!  ;)

Z kolei Kula jest, według mnie, warta obejrzenia. Wszyscy się jej czepiają i chyba zrobiła się z tego taka moda, a ja nie bardzo rozumiem dlaczego  ??? . Nareszcie był to jakiś film w którym nie wszystko zostało wytłumaczone do końca i podane jak na tacy.

Gwiezdne Wojny są nietykalne  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 29, 2005, 02:40:56 pm
Cytuj
Blade Runner - ten film to AA - Absolutne Arcydzieło - i żeby było śmieszniej też wolę pierwszą wersję.Łyknąłem ją ze zjechanej kasety VHS w grudniu 86-tego roku w jakąś niedzielę między 4-tą a 6-tą rano.Wbiło mnie w fotel i tak już zostałem.Od razu uprzedzam - każdego kto będzie czepiał tego filmu - wyzywam na udeptaną ziemię


Podejmę ryzyko, przecież do odważnych świat należy!!!!!
Zacznę od tego w czym oboje bez wątpienia się zgadzamy - Blade Runner jest ponadczasowym, niedoścignionym dla innych reżyserów dziełem.
Niestety nie pamiętam dokładnie (a szkoda  :-/) kiedy widziałam go pierwszy raz. Towarzyszy mi jednak na każdym kroku i wniósł w moje życie wiele zmian  8)

A teraz, no właśnie to jest ta różnica poglądów - dla mnie wersja reżyserka jest lepsza.
Wiem, wiem...wielu podobają się myśli Deckard'a, ale moim zdaniem ułatwiają one po prostu zrozumienie filmu, nic poza tym nie wnoszą.
Wersja reżyserka natomiast jest bardziej tajemnicza, nic nie jest tak dosłowne jak w przypadku tej pierwszej.
Wymaga od widza (tutaj zaznaczę, że ja też uważam się za bardzo wybrednego kinomana) większego zaangażowania, zastanowienia, pozostawia wiele niedomówień.
Muszę napisać jeszcze o zakończeniu.....
uderza mnie bardzo infantylność ostatniej sceny w wersji, która koledze forumowiczowi podoba się bardziej.
Dla tych co nie wiedzą - chodzi o moment, kiedy już po wszystkim Racheal i Deckard jadą samochodem w nieznane, a dookoła piękny, słoneczny krajobraz.
Zalatuje mi to amerykańskim, słodziutkim happy end.
Przyznam że nie rozumiem, po co? dlaczego? w jakim celu?
ta scena.

Zakończę moje wywody stwierdzeniem, że Director's Cut jest moim zdaniem idealana od początku do....zamknięcia się drzwi windy....a potem już tylko rewelacyjny Vangelis i utwór "Blade Runner" (End Titles).

P.S. Lekcję odrobiłam i wiem, że panowie dyskutowali już na tym forum na tematy poruszone przeze mnie w owym poście. Nie chcę niczego dublować, a tylko dołożyć swoje pięć groszy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 29, 2005, 04:33:22 pm
Tak istotnie dyskutowaliśmy, wyższość wersji reżyserskiej została wówczas przyjęta; tak więc osobiście powiem tylko tyle, iż cieszę się, że uważasz tak samo.

Wersja holywoodzka została stworzona w celach handlowych. Dla Ridleya Scotta było to bardzo nieprzyjemne, cieszy więc fakt, że przynajmniej po jakimś czasie można było obejrzeć tzw. ,,wersję reżyserską'' - chociaż tak naprawdę wersja reżyserska tego filmu ciągle ma dopiero powstał. R. Scott nosi się z takim zamiarem od, o ile wiem, trzech lat. Niemniej jak narazie nie udało mu się tego wydać. (Nie wiem, czy została takowa wersja już zmontowana).

Ta ,,prawdziwa'' wersja reżyserska miała zawierać zremasterowany obraz, dźwięk 5.1, inny montaż (Scott nie wykluczał ...wyrzucenia niektórych scen i zastąpienia ich innymi, czy też zmiany kolejności scen (oczywiście mówię o zmianach względem wersji dvd, czyli, jak to napisałem wcześniej <<tak zwanej ,,reżyserskiej''>>. )  

Jest, co cieszy, kilka scen, które nie znalazły się w filmie. Np. z http://www.brmovie.com/, najlepszej moim zdaniem istniejącej strony na temat tego filmu, można pobrać między innymi scenę, w której Deckard rozmawia z Holdenem po tym jak ten ostatni trafia do szpitala, postrzelony przez Leona. Scena jest ,,surowa'', ale obejrzeć można.

Na wspomnianej stronie znajduje się także szereg informacji na temat tej ,,prawdziwej'' nowej wersji BR, która ma się zwać ,,special edition'' czy coś w tym rodzaju.

Pozdrawiam

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 29, 2005, 06:03:37 pm
Cytuj
Porównywanie go z Alienem to... herezja!


Istotnie, podpisuję się pod powyższym.
Porównywanie jakiegokolwiek filmu do "Alien", to totalna prowokacja i profanacja, a obydwie pisane przez duże P  >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 29, 2005, 08:27:13 pm
Proszę uzasadnic, na czym polega geniusz filmu "Alien". Na czym polega jego rewolucyjnośc? Jakie nowe cechy wnosi do gatunku i właściwie do jakiego gatunku mozna go zaliczyc? Jakie nowe środki wprowadza? Jakie jest jego przesłanie, i czemu jest wartościowe?

Chętnie przeczytam odpowiedzi na te pytania.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 29, 2005, 10:04:48 pm
Ooooo...Takie zadania lubię  :D

Myślę, że wystarczayłoby tylko pierwsze pytanie, które zadałeś. Odpowiedź na nie byłaby odpowiedzią na wszystkie pozostałe, ale w drodze wyjątku i żeby nie było że jestem krnąbrna, postram się udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi na wszystkie.
Pozwolę sobie tylko na wybranie kolejności. A więc do dzieła...
Na wstępie zaznaczę jeszcze, że poniższy post dotyczy mojej skromnej opinii na temat filmu "Obcy - Ósmy pasażer Nostromo", nie biorę tutaj pod uwagę kolejnych części.

Cytuj
Jakie nowe cechy wnosi do gatunku i właściwie do jakiego gatunku mozna go zaliczyc?


Ja widzę  w "Alein" czyste SF kolego Terminusie.
Uważam, że cały film od początku do końca przesycony jest zarówno science i fiction. Idealnie przeplatają się elementy nauki takie jak np. proces hibernacji człowieka, gigantyczny statek kosmiczny - maszyna spęłniająca ogrom funkcji, obecność komputera zarządzającego "Mother" itd. z elemantami fantastyki, którymi bez wątpienia jest główny motyw filmu, czyli kontakt człowieka z obcą formą życia. Nie sądze aby chodziło Ci Terminusie o dokładną wyliczankę w formie listy, więc dodam tylko że główną nową cechą którą "Alien" wnosi do gatunku SF jest obecny w całym filmie super realizm.
Naturalność z jaką zachowują się bohaterowie może robić wrażenie, dialogi które wyglądają na bardziej podsłuchane niż wyuczona na pamięć itd. Kociak Jonesy też przysłużył się temu swoją obecnością (hahaha)
Muszę też napisać słowo o scenografii , słusznie pozbawionej sztuczności i wszech obecnego plastiku.
H.R.Giger pobił wszystko i wszytskich pomysłem na "wygląd" obcej formy życia. Perfekcyjnie dopracowany, przerażający, a jednocześnie nie pozbawiony ludzkich cech  potworek. Nikt nie wymyślił takiego self defence machanizm, czyli acid blood.
Lepszego nie było przed i nie udało się nikomu stworzyć po dzień dzisiejszy.

Cytuj
Jakie nowe środki wprowadza?


Czytaj powyżej  ;D

Cytuj
Jakie jest jego przesłanie, i czemu jest wartościowe?


Hmmm...myślę, że czy przesłanie danego filmu, nie wykluczając "Alien" jest wartościowe czy nie, zeleży od subiektywnej oceny widza...
Nie chcę dawać sobie prawa do konstruowania morałów i wygłaszania (wypisywania raczej) moralizatorskich tekścików.
Myślę, że głównym założeniem Ridleya było pokazanie, jak bardzo człowiek (najbardziej zarozumiała i drapieżna z istot) nie jest gotowy na spotkanie z równie mocno "kochającym" życie i śmierć jednocześnie organizmem
(jak to Ash stwierdził " perfect organism")

Dodam że nie byliśmy na to gotowi w 1979 (kiedy to dzieło pt." Alien" ujrzało światło dzienne) i mimo iż minęło kolejne ćwirć wieku sytuacja nie uległa zmianie. Na naszą niekorzyść, oczywiście.

Cytuj
Proszę uzasadnic, na czym polega geniusz filmu "Alien". Na czym polega jego rewolucyjnośc?


Geniusz, rewolucyjność....a o cóż ja innego właśnie piszę....cóż innego można napisać....
::)

Ach....zapomniałabym....
Groza to jest rewolucyjność "Alien", wszechogarniająca,  niesamowita groza, paraliżująca nie tylko bohaterów, ale przede wszystkim widza.
Naprawdę, nie obejrzałam (a widziałam już bardzo dużo
8)) filmu, który potrafiłby tak przerażać i zarazem fascynować.
I pomyśleć, że to wszytsko dzięki zręćzności reżysera i jeszcze paryu innych gośći.... ;)

A jak już tak dogłębnie analizuję i wyliczam zalety tego filmu, to co tu dużo pisać....sam theatrical trailer jest bardzo nietypowy i oryginalny.

Do dziś "Alien" pozostaje niedoścignionym wzorem.
Nie da się jednak ukryć,że w wielu późniejszych filmach widać takie czy inne wpływy dzieła Ridleya.
Jednak żadna, absolutnie żadna z poalienowskich produkcji nie dorównuje pierwowzorowi.

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 30, 2005, 12:04:29 am
   Hmm wygląda na to, że jest koleżanka zauroczona wymienionymi cechami Alien. Wcale mnie to nie dziwi, jestem współposiadaczem dziewięciopłytowej edycji kwadrylogii, gdzie z natłoku informacji dodatkowych można łatwo wywnioskowac, iż w wielu dziedzinach Ridley Scott i inni dokonali pewnych kroków naprzód jeśli chodzi o tworzenie napięcia (,,grozy'') w realiach S-F.
  Istotnie nie udało się tu nikomu później.
  Jednak to na co chciałbym zwrócic uwagę to fakt, że jako taki film ten nie jest odkrywczy dla gatunku SF.
  Jest to bowiem horror w realiach SF. Jako taki, wzór do naśladowania. Jednak postawiony na tle innych dzieł SF wypada, pod względem ważkości przesłania i odkrywczości, blado. Przedstawię wyciąg z ,,kieszonkowego kalkulatora SF'' Lema ( http://www.lem.pro.onet.pl/dziela/fantastyk/kieszkomp.htm ) który opisuje film "Alien".

Ludzie>>Odkrywają>>Potwory spoza galaktyki>>które>>traktują nas tylko jako pożywienie>>i są>>nieradioaktywni>>i nie mogą byc zniszczeni przez>>tłum chłopów z pochodniami>>ale>>ktoś(w oryginale ,,naukowcy'', tutaj Ripley)>> wynajduje nową broń>>która zabija ich.

Jest to sztampa na poziomie Bolka i Lolka.
Dodam, że mam w zwyczaju filmy, które dają się streścic z użyciem lemowego ,,kalkulatora'' zbywac nabożnym milczeniem i uśmiechem, ale tu nie chcąc koleżanki zniechęcic do naszego forum, postąpie inaczej; tym bardziej ze ... lubię film "Alien", nawet bardzo.
(Przykłady filmów, których nie można obrobic kalkulatorem: ,,Blade Runner", ,,Stalker", ,,Brazil", ,,Solaris"...)

Przesłanie, że człowiek nie jest w stanie stawic czoła istocie wyposażonej w cztery szczęki, pazury, szybkiej i posiadającej ogromną siłę i mobilnośc nie jest niczym nowym i nie skłania do żadnej refleksji. Już 3500 lat przed Chrystusem starożytni Hindusi wiedzieli, że kto spotka się oko w oko z Tygrysem w niedogodnych okolicznościach, będzie w kłopotach.
Ekipa realizująca Alien przedstawiła tę samą prawdę, zmieniając tylko otoczkę. Pisze koleżanka, jak następuje:

Cytuj

Myślę, że głównym założeniem Ridleya było pokazanie, jak bardzo człowiek (najbardziej zarozumiała i drapieżna z istot) nie jest gotowy na spotkanie z równie mocno "kochającym" życie i śmierć jednocześnie organizmem
[...]
 
Dodam że nie byliśmy na to gotowi w 1979 [...]i mimo iż minęło kolejne ćwirć wieku sytuacja nie uległa zmianie. Na naszą niekorzyść, oczywiście.


... jest to, szczerze mówiąc, fragment wypowiedzi koleżanki, który - mimo iż niewątpliwe pisany w dobrej wierze - rozbawił mnie setnie. Jak koleżanka wyobraża sobie by człowiek mógł przygotowac się na spotkanie z tego typu ,,potworkiem''? Człowiek od zawsze był istotą nagą i relatywni słabą fizycznie oraz pozbawioną broni doraźnych (kły, pazury, krew o nieprzeciętnym pH) na rzecz intelektu, który każe mu bronic się za pomocą mniej lub bardziej zmyślnych narzędzi. Np. przed tygrysem możemy obronic się za pomocą karabinu lub wilczego rowu, a przy pewnych umiejętnościach można to zrobic z użyciem butelki wódki i pudełka z mrówkami.
Z kolei w walce z obcym karabin takżę jest bardzo skuteczny, o ile strzelamy z pewnej odległości, i celnie.
Z drugiej strony obcego można także zdekapitowac, rozciąc na pół, itp. Jest więc w walce mniej więcej tak samo groźny jak połączenie geparda, szympansa (chwytny), kobry (w pewnym sensie jadowity) czy pewnych owadów używających żrących cieczy. Skuteczne przeciwko obcym są pewne narzędzia, sęk tylko w ich umiejętnym zastosowaniu.

Nie jest to żadne odkrycie. Proszę zauważyc, ze gdyby w którymś momencie filmu ktoś podszedł do obcego i strzelił mu w głowę, to problem by się rozwiązał. Sęk tylko w tym, że okolicznośi były niesprzyjające. Ale czy to takie odkrywcze pokazac, ze w pewnych okolicznosciach mozna byc zabitym przez potwora? Śmiem twierdzc, ze nie.
Juz 50 lat przed ,,Obcym'' powstwstało niemało filmów, w których różnego rodzaju rzeczy nieprzyjazne (kombajny górnicze, wampiry transylwańskie, pijane sklepowe, niedźwiedzie grizzly) rozszarpywały nieprzygotowanych na to pacjentów.
Więc mamy tu mało odkrywczości.

Jako poradę praktyczną reżyser filmu pokazuje, że obcego można zabic umieszczając go w próżni. Jest to, przyznaję, pewna wskazówka praktyczna.

Są jednak filmy, które mają więcej do przekazania.
Poza tym ,,Obcy'' jest raczej przewidywalny.

Zatem w sensie ideowym moim zdaniem film ten jest raczej lekki. Proponowałbym, summa sumarum, przyjęcie tezy, że jest to porcja solidnej rozrywki, która ma to do siebie, że jest zrealizowana na najwyższym światowym poziomie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 30, 2005, 01:00:11 am
[OT]

Dziękuję wszystkim, którzy zauważyli błąd w moim cytacie:) z nty_qrld'em na pierwszym miejscu:)

Bardzo lubię "Ananke" i "Fiasko" i często oba mylę (jeśli chodzi o cytaty).

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 30, 2005, 01:04:05 am
Nie wiem czy Alien faktycznie był w jakiejś konkretnej dziedzinie filmem rewolucyjnym (nie zaprzeczam, nie potwierdzam, choć np. naturalność była wyższa w Space Odyssey 2001). Jednak reżyserii nadało się zrobić coś niezwykle rzadkiego, co przesądza o wspaniałości tego filmu. Zgrał on bowiem i dopracował wszelkie szczegóły (dobra fabuła, scenariusz, montaż, dekoracje, muzyka, aktorzy) w jedną całość przez co powstał film od którego nie sposób się oderwać. Głębszego przesłania bym się nie doszukiwał, ale i nie ma takiej potrzeby. To miała być i jest groza w najczystszej postaci! Klimat! Cholera, klimat jest esencją tego filmu! Zresztą co tu tłumaczyć, wystarczy ten film zobaczyć i słowa stają się zbędne.
Uważam też że jest to przede wszystkim horror osadzony jedynie w realiach science-fiction. Co wcale nie umniejsza jego genialności. Mało jest horrorów które straszą za 10-tym obejrzeniem (obecnie w ogóle mało jest horrorów które starszą w jakikolwiek sposób).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 30, 2005, 01:25:08 am
Zbyt emocjonalnie podszedłem do tematu?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 30, 2005, 02:08:08 am
mnie tam Alien tez nie wzruszyl, film jak film, w dodatku jak dla mnie za straszny... moze za mlody bylem na "gleboki" jego odbior? zreszta filmy generalnie sa bardzo plytkie, jedno co z nich wyciagam to fajne obrazy
idac dalej, sporo bardziej zostaly mi w pamieci 5ty element czy seria star trek the next generation niz alien :) (ale to znowu moze wiek)
no, takie moje 3 grosze jak zwykle ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 30, 2005, 03:34:14 am
Są filmy płytkie, ale są też takie, które mogą być tak głębokie, jak tylko umysł odbiorcy pozwoli. Filmy zawierające symbolizm, n-krotne dna, zagadki, tony przesłań. Takich właśnie warto szukać...


"Alien" się do zbyt głębokich nie zalicza. Rozumiem jednak, że Rachel lubi po prostu sycić się jego klimatem i grozą (o zgrozo :)   ) zatem czemu nie? Popieram, jak najbardziej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 30, 2005, 09:57:59 am
Terminusie! Oto moja riposta:

Piszesz o tym, że w Alien świetnie zbudowana jest groza i dodajesz:
Cytuj
Istotnie nie udało się tu nikomu później.

Czyż to nie jest stwierdzenie, że w takim razie jest przełomowy?


Cytuj
Jednak to na co chciałbym zwrócic uwagę to fakt, że jako taki film ten nie jest odkrywczy dla gatunku SF.


Z tym to się w już w ogóle nie mogę zgodzić. Ale nie będę tworzyć sam tylko zapodam parę cytatów. Na pierwszy ogień idzie magazyn Sci-Fi & Fantasy #45 w całości poświęcony tylko Alienowi, czytamy tam: "Yet, over two decades after its original release, it is as gripping and exciting as the day it was first released. Many directors, amongst them James Cameron, Paul Verhoeven and Larry and Andy Wachowski, owe a great deal of salutation to Ridley Scott's brilliant atmospheric sci-fi adventure. Like King Kong some 50 years earlier, many artists involved with the film may lay claim to the title of father to the film's shape-shifting Creature, but there is little dispute that the driving creative force behind the project was director Ridley Scott."

I drugi cytat pochodzi a angielskiej edycji Focus (Dec '97), też poświęconej Alienowi: "The momentous image in Ridely Scott's Alien of the gestated foetus exploding out of John Hurt's ribcage in a fount of gore and bone fragments is one that few viewers will ever forget. It is a classic scene, from a film which set a new benchmark for celluloid sci-fi."
I dalej w tym samym artykule - dobijający konkurencję tekst: "With it's downbeat dialogue, rusting hulk of the spaceship and absence of superfluous sub-plots or romantic dalliance, Alien was light-years from Star Wars' routine space operatics. "

Terminusie mógłbym jeszcze sporo takich cytatów wrzucić, ale po co? Jak kiedyś już napisałem - dla mnie filmy sci-fi dzielą się na te do Alien'a i po Alien'ie.
Nie chcę się narzucać i kłócić w tej kwestii, ale po twoim długim poście musiałem obronić jeden ze swoich najulubieńszych filmów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 30, 2005, 01:39:38 pm
Wśród filmów grozy może jest przełomowy; ale budowanie grozy według mnie nie jest zadaniem reżysera filmu SF, ot co.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 30, 2005, 04:01:28 pm
Wow! Wow!
Ale niech moje zachwyty Cię nie zmylą kolego Terminusie...., bo troszkę mnie zawiodła twoja odpowiedź  :-/
Niestety nie rozumiem, po co te wywody z dziedziny zoologii;
rozważania na temat co lub kogo można czym i kiedy zabić lub przynajmniej trwale uszkodzić  ???

Kulkulator Lema.....fajna zabaweczka, zabawne obliczenia i równie śmieszny finał. Uważam jedank, że jest to tylko schemat, a te mają to do siebie, że nie zawsze się sprawdzają i myślę, że pewnego rodzaju pójściem na tzw. łatwiznę jest za jego pomocą analizowanie wszystkich filmów. Jest to też nie małe wygodnictwo ze strony kolegi forumowicza.

Cytuj
Nie jest to żadne odkrycie. Proszę zauważyc, ze gdyby w którymś momencie filmu ktoś podszedł do obcego i strzelił mu w głowę, to problem by się rozwiązał.


Tym powyższym stwierdzeniem, zaskoczyłeś mnie Terminusie  najbardziej  :o
Piszemy sobie na forum nasze osobiste rozważania na temat poszczególnych filmów i analizujemy jak mi się wydaje (chociaż może jestem w błędzie) obrazy, któych większość jest od początku do końca wymyśloną historią.
Moim zdaniem  bez sensu i nie na miejscu zupełnie są takie stwierdzenia. Każdy prawie film musiałby się skończyć po około 20 minutach, bo już ktoś komuś lub czemuś strzeliłby w głowę, ale gdzieś by w ogóle nie poszedł, nie zajrzał, nie przyniósł na statek, albo najlepiej nawet nie przyszedłby na plan, a może nawet nie zostałby aktorem????

To tyle na tą chwilę

Pozdrawiam

 :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 30, 2005, 04:41:58 pm
O Boże, widzę że tu trzeba chyba jak ABC, bo nic nie dotarło.

1. Piszesz, że film jest przełomowym filmem SF. Nie jest, bo jest dobry jako horror, ale jako SF jest pusty w przekaz i niczego nie odkrywa. Rozumiemy?

2. Kalkulator Lema nie służy do ułatwiania sobie życia ani niczego podobnego. On służy do OCZERNIANIA FILMÓW. Jeśli jakiś film da się zanalizować za jego pomocą od począktu do końca, to jest to znak, że film ten jest ŻAŁOSNĄ, WTÓRNĄ KICHĄ. Rozumiemy już?

A WYGODNICTWO !? Z MOJEJ strony? Jak chcesz, to mogę Ci ten film zanalizować wedle SWOICH kryteriów, a wtedy suchej nitki na nim nie zostawię, bo nic mnie wtedy jego atmosfera obchodzić nie będzie. Że używam kalkulatora, to tylko i wyłącznie w celu udowodnienia, że FILM JEST BANALNY. PO TO właśnie powstał ten kalkulator. Lem użył go właśnie po to, żeby wykazać, że 87,5% filmów i książek SF to gówno warte pierdoły na temat potworków i inwazji zielonych ludzików. ALIEN jest tego, co wynika z analizy kalkulatorem, wybitnym przedstawicielem.

Piszesz że kalkulator to tylko schemat i że się, k**, czasem nie sprawdza. ALE TU WŁAŚNIE O TO CHODZI, że w przypadku obcego się sprawdza! OBCY JEST FILMEM SCHEMATYCZNYM,  SZABLONOWYM I PRZEWIDYWALNYM!!! ROZUMIEMY? Wyrózna się tylko kilkoma szczegółami, jak dobra gra aktorska, ładna atmosfera. Ale w warstwie fabuły, przekazu, idei, jest nie wart więcej niż kolejny odcinek Flasha Gordona.

3. Piszesz, żę przesłanie filmu jest takie, że człowiek nie potrafi się obronić przed potworem.  A ja na to, że to gówno prawda, i PO TO są porównania zoologiczne. Bo od stu lat już prawie powstają filmy, w których ludzie giną z rąk potworów, a ten jest tylko jednym więcej. OK?

Czy to tak trudno zrozumieć?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 30, 2005, 07:26:34 pm
Cóż....
Terminusie,co to za sztuka popisywać się i agresją ziać na prawo i lewo....

A tak na zakończnie dodam, że w thread RE:Kobiety dnia 24 Maja 2004 o godzinie 12:14 napisałeś:
"To forum nie służy do obrażania innych, tylko do konstruktywnych dyskusji".

Mała niekonsekwencja???

NO COMMENTS.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 30, 2005, 08:52:33 pm
Przytaknę przy tym, że Alien jest genialny jako horror, ale jako sci-fi nie jest zbytnio odkrywczy (a takie jest chyba główne zadanie filmów sci-fi). Walka z obcymi już była nie raz, znajdowanie obcych też było już nie raz. Głębszego przesłania także nie stwierdziłem :)

Nie zgodzę się jednak z tym, że używając kalkulatora Lema można oczernić każdy film. Co z tego, że film podpada pod jakiś schemat? Jeśli jest dobrze opowiedziany to nie ma to najmniejszego znaczenia. I odwrotnie, nawet najbardziej nieschematyczna historia może być nudna jak flaki z olejem. Zresztą takim kalkulatorem można potraktować każdy jeden gatunek filmowy. Choćby takie np. romanse, nie wiem czy obecnie istnieje jakikolwiek tego typu film, który można by uznać za nieschematyczny, a jednak niektóre są fajne pomimo, że od początku wiadomo jak się skończą :)

Powtarzam - Klimat! Cholera klimat!! - Jest to coś nieprzeliczalnego i obraz wcale nie musi być super odkrywczy aby był świetny. Ileż to powstało ambitnych produkcji, przesyconych do cna symboliką i głębią, przy których człowiek tak smacznie zasypiał :D To właśnie przy takich okazjach często wychodzi na jaw kunszt albo niezdarność danego reżysera.

Ps. Peace brothers and sisters. Peace!  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 30, 2005, 10:59:39 pm
No Terminusie.... spore, spore rozczarowanie....  :-[
Zdawało mi się, że Yabb God do czegoś zobowiązuje.

Analizując teraz twoją wątpliwą "odpowiedź" można mieć wrażenie, że nie ty ją pisałeś. Czyżby to te "złe" dni w miesiącu?  ;D

Mnie to wygląda na to, że dałeś się podpuścić kolego...  ;D ( i to jak) ;)

PS.
Co do Aliena widzę, że i tak nie dojdziemy do porozumienia, więc apeluję o zakończenie kłótni na temat tego filmu, dla dobra "jakości" wypowiedzi.

Łączę pozdrowienia dla Falcora : Make peace not war!

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 31, 2005, 12:27:15 am
Cytuj
Łączę pozdrowienia dla Falcora : Make peace not war!
ja tylko przypomne na zakonczenie ze w oryginale bylo "make love not war" za czym generalnie sie bym opowiadal bardziej ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 31, 2005, 03:27:56 am
Dobrze, przepraszam wszystkich za moje zachowanie, szczególnie Rachel.

Tak wyszło... rzeczywiście, miałem zły dzień  :-/

Rzeczywiście dałem się podpuścić.
Zawsze byłem zwolennikiem twierdzenia, że film powinien mieć coś do przekazania; ale jakoś, w ataku złości, zapomniałem o tym, że o gustach się nie dyskutuje... Czasem atmosfera filmu może być jego największym atutem.

A czy YaBB God do czegoś zobowiązuje? Hmm... spytajcie dzi, on też ma ten dylemat... Ja uważam, że to tylko i wyłącznie kwestia ilości, która niestety nijak, w moim przypadku,  nie przekłada się na jakość...

Przepraszam jeszcze raz.

Pozdrowienia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 08, 2005, 04:05:16 am
Właśnie niedawno udało mi się zdobyc i obejrzec Metropolis Fritza Langa z 1927.  (http:// http://gfx.filmweb.pl/f/31352/po.6912900.jpg)  Tzn. widziałem wersję odrestaurowaną, z cyfrowo poprawianym obrazem i muzyką, więc właściwie nie powinienem pisac, że to film z 1927 :o) tym bardziej, że oryginał już nie fizycznie nie istnieje.

Tak czy inaczej myślę że film warto obejrzec. Długo szukałem danych na temat tego, czy był on pierwszym w historii filmem SF (byłbym wdzięczny za tę informację, bowiem nie udało mi się do niej dotrzec).

Nie wiem, czy ktoś w ogóle nie widział tego filmu, ponieważ (z racji samego wieku) jest to klasyka klasyki, film obrosły takim kultem, że niektórzy oglądają go na specjalnie przygotowanych pokazach w gotyckich katedrach :)
Z kolei na filmweb.pl można przeczytac, że był to podobno jeden z ulubionych filmów messieur Adolfa Hitlera ...

Po krótce ,,o co chodzi''. Film przedstawia wizję olbrzymiego miasta Metropolis, akcja zdaje się w roku 2000. Miasto ma strukturę przypominającą wizję Wellsa z Wechikułu Czasu , tj. społeczeństwo podzielone jest na dwie grupy. Jedny tylko i wyłącznie pracują, a drudzy tylko i wyłącznie czerpią korzyści, spędzając czas w rajskich ogrodach. Robotnicy z kolei żyją i pracują w podziemnych kondygnacjach miasta.

(http:// http://www.geocities.com/Area51/5555/metrop3m.jpg )

Bohaterem filmu jest Freder, młody mężczyzna, którego ojciec jest władcą Metropolis.
(http:// http://www.geocities.com/Area51/5555/freder1.jpg)

Pod wpływem pewnej nowej znajomości Freder odkrywa, jak trudne jest życie pracujących pod ziemią robotników...
Ma to na zawsze zmienic jego beztroski żywot....





(http://www.geocities.com/Area51/5555/metrop4l.jpg)

  Oczywiście (może to nie jasne) film jest niemy i czarno biały. Wersja, którą widziałem posiada wspaniały sondtrack, pełen uniesień i miejscami, werwy.

Sam film jest rzeczywiście arcydziełem. Oczywiście dla człowieka urodzonego 52 lata po premierze filmu obejrzenie go było trudne, ale sprawiło mi wiele przyjemności. (Przez uczciwośc dodam, że np. mój brat nie wytrzymał). Więc chyba wymagana jest odrobina ,,dobrej woli''.

No, chyba, że ktoś jest fanem kina jako takiego, czyli tzw. ,,kinomanem''. Wtedy jest to pozycja bezwzlgędnie obowiązkowa, chocby ze względów technicznych i gry aktorskiej. Sama realizacja z kolei jest nacechowana olbrzymim rozmachem, obrazy Metropolis (dla mnie właśnie jest to najprzyjemniejsza częśc filmu) są pełne ekspresji, strzelistośc budynków współgra z ich szarością i surowością, tworząc przejmujący klimat miasta jako betonowego molocha.

W warstwie przesłania mamy wątek raczej prosty (acz prawdziwy i uniwersalny). Dla takich, co nie przyjmują żadnych usprawiedliwień, i film musi ,,wyglądac'' i ,,brzmiec'' jak te z roku 2005 tylko dlatego, że oglądają go w 2005 - proszę sobie film odpuścic, byłoby to nieporozumienie.

A dla ciekawych tego, jakie były początki SF - propozycja jak najbardziej atrakcyjna.  

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Lutego 09, 2005, 05:34:07 pm
A gdzie można to zdobyć?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 09, 2005, 09:44:10 pm
No, jest dostepne na dvd. Ale okłamałbym, gdybym napisał, że werji dvd-rip nie można ściągnąć z sieci.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MrKaktus w Lutego 10, 2005, 09:54:01 pm
Moja lista ulubionych filmow SF godnych polecenia:

-Metropolis (no jakze by nie)
-Ja Robot   (mi sie bardzo podobalo)
-Virus
-Solaris (stare/nowe)
-Odyseje Kosmiczne 2001 / 2010 (polecam tez ksiazki 2061:Third Oddysey i 3001: Final Odyssey)
-Przygody Pilota Pirxa (ZSRR ,chyba 1978 :P)
-Time Machine (ta nowa ekranizacja)
-Alieny 1,2,3 (4 i A vs Predator juz kicha)
-Predator 2
-Equilibrum
-12 malp (obowiazkowo :])
-Blade Runner
-Ucieczka Logana
-The Thing - John's Carpenters (ale klimacior)
-Batelground Earth (no ten takisobie)
-Dune (stara oczywiscie)
-Forteca 1 i 2
-Galaktyczny Wojownik
-Johnny Mnemonic
-Matrixy :D
-Mad Max
-Raport Mniejszosci
-Planety Małp (wszystkie + nowa ;] )
-Powrót do Przyszłości 1,2,3 (suuuper)
-Tron

No juz nie bede wspominal o takich filmach jak SW czy Terminatory ;] bo to sie rozumie samo przez sie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Lutego 11, 2005, 09:17:30 pm
Jak ci sie Metropolis podobal, to obejzyj sobie tez "Dr. Mabiuse, the gambler" Langa.  Po prostu swietny.

Socrates

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 12, 2005, 01:47:39 am
You bet że obejrzę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wetal w Lutego 13, 2005, 05:46:41 pm
Wy tam pro yakiys Metropolis kazhete , ale probachte meni moyu neobiznanist` , ya y ne chuw pro takee. tak stscho proponuyu podivitys` film  Stenli Kubrika < 2001: A Spase Oddisey>, bez perekladu z naturalnym zvukom tsikawische.ya ne duze rozumiyu polsku i proponuyu balakaty po ENGLISH
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 14, 2005, 01:57:10 am
Hehe thanks wetal, most of us have seen "Space Odyssey" few times. Don't you worry 'bout that.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 14, 2005, 09:53:11 am
Wlasnie, Equilibrum!!! To jest przyklad dretwego by nie powiedziec beznadziejnego filmu, ktory ma za to wiele smaczkow i przez to sie go swietnie oglada.
No i zaluje ze tego "Ja Robot" nie obejrzalem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Lutego 14, 2005, 01:02:48 pm
Mr. Kaktus wrzucił tutaj naprawdę niezłą mieszankę filmową. Szczególnie ten Virus i Time Machine. Wehikuł Czasu to jedna z moich ulubionych książek - jeśli chodzi o film, to ciężko mi było dotrwać do końca.
Pojawił się Predator 2 a gdzie zniknął Predator 1?


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 14, 2005, 03:05:55 pm
aha, zapomnialem napisac! obejrzalem w weekend Blade Runnera director's cut... teraz musze czytac wszystkie posty o filmie na nowo...  :-/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 22, 2005, 03:01:15 pm
PREDATOR ?? Ojojoj... no cóż, to ta lista już niedługo będzie też zawierać ,,Mordercze pomidory atakują''  (a jest taki film, ogólnie na poziomie Predatora) albo ,,Kosmiczne jaja'' - no bo w końcu jak dobra rozrywka ma wszystko usprawiedliwiać, to czemu nie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 22, 2005, 03:56:49 pm
mi sie w Predatorze podobala scena jak ten czarny spanikowal i strzelal z GatlingGuna recznego (zwanego tez minigunem w grach) tak dlugo w dzungle az skonczyla mu sie amunicja i jak sie skonczyla to bron sie dalej krecila wydajac taki pisk tarcia metalu; i potem pokazali ta wykarczowana nabojami dzungle

uwielbialem ten film jak bylem maly ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Lutego 22, 2005, 04:17:16 pm
Witam wszystkich, tym razem jako użytkownik niniejszego forum !

 Jakiś czs temu napomknąłem o filmie Waking Life Richarda Linklatera. Jeżeli nie jesteście animofobami, to zachęcam wszystkich do zapoznania się z tym jakże pomysłowym filmem. Rzecz oscyluje wokół zagadnień ze snem związanych i każe nam się zastanowić, czy aby na pewno budzimy się wstając rano.

P.S. Pozdrowienia dla Terminusa, który na mojego  
wcześniejszego posta odpisał !

P.S. part 2 : Pozdrowienia dla wszystkich !
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 22, 2005, 04:20:32 pm
Dziękuję za pozdrowienie, film postaram się objerzeć, ,,animki'' bardzo lubię :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Lutego 22, 2005, 06:41:29 pm
Predator hmm... Wiesz dzi, aż boję się spytać, w jakiego dorosłego wrodziłeś się z tego malca  ??? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Lutego 22, 2005, 06:56:23 pm
Nie rozumiem o co wam chodzi z tym Predatorem. To klasyk. Film, który uwielbiam! Sporo kwestii z tego filmu znam na pamięć!

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Lutego 23, 2005, 01:50:40 am
He he he,
widzialem "Attack of the Killer tomatoes"...wiesz jak strasznie sie mozna czuc jak sie taki pomidor zaczyna toczyc w twoja strone...?

Predator to klasyk, ale nie mysle ze jest swietnym filmem.

A jesli chodzi o Anime, to widzialem tylko Akire i Metropolis.  Obydwa swietne.

Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 23, 2005, 03:21:03 am
Predator jest wypas! ;D Mam do niego wielki sentyment z lat dziecięcych, jak zresztą do wszystkich filmów ze Schwarzem. Widział ktoś Onana Barbariana? Od czasu tego filmu wiem co jest najważniejsze w życiu:
Bicie wroga, widok jego ucieczki i hańbienie kobiet! ;D ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 23, 2005, 11:35:01 pm
,,MOrdercze Pomidory" to też klasyk ! Co, może nie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Artur Grala w Marca 13, 2005, 11:42:07 am
Polecam filmy tarkowskiego Solaris i Stalkera,klasyka kina sf.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Artur grala w Marca 13, 2005, 11:49:42 am
A i zapomnialbym o filmie Planeta wampirow orginalny tytul Planet of the vampires mario bavy ;) film horror-sf ;) bodajze z 196 ktoregos tam ;) efekty na poziomie testu pilota pirxa ale co za klima ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Marca 16, 2005, 03:29:52 am
Cytuj
Polecam filmy tarkowskiego Solaris i Stalkera,klasyka kina sf.



Solaris Tarkovskiego to tutaj nietrzeba nikomu polecać (ba, to świętokradztwo... niech ktoś powie że nie widział...).

Stalker też jest cudowny... ja osobiście lubię go bardziej od Solaris ale to już osobisty pogląd... Chciałbym zobaczyć inne filmy Tarkovskiego, np Zwierciadło, albo Nostalgię... Nie ma jak ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Zuzanna Pajak w Marca 30, 2005, 03:29:22 pm
O rany! A mnie Immortel w ogole nie poruszyl,a wrecz znudzil. Wydal mi sie marna replika 5-ego elementu (Immortel tez jest filmem francuskim) z dodatkami mitologicznymi, ktore ani przypial ni przlatal. Nic z tego filmu nie wynika.  :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Zuzanna w Marca 30, 2005, 03:31:46 pm
A Dark City? Mroczny, deszczowy, tajemniczy i dosc niepokojacy. Podobno tworcy Matrixa troche "inspirowali sie" tym filmem. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 31, 2005, 10:18:39 am
Cytuj
O rany! A mnie Immortel w ogole nie poruszyl,a wrecz znudzil. Wydal mi sie marna replika 5-ego elementu (Immortel tez jest filmem francuskim) z dodatkami mitologicznymi, ktore ani przypial ni przlatal. Nic z tego filmu nie wynika.  :(
Ale:
1. jest robiony na komputerze wiec komputerowcy (ja) obejrza go z ciekawoscia
2. jest ladna ta glowna aktorka (miss francji '95 chyba ;) )

nie no film jest slaby, ale samo miasto np jest IMHO fajnie zrobione/pomyslane
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Kwietnia 02, 2005, 07:31:03 am
Dark City jest jedynym filmem ktory ma akcje tak wartka ze od poczatku do konca nie ma ani jednego stopu.  Bardzo polecam.
Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 12, 2005, 03:59:57 am
Cytuj
Nic z tego filmu nie wynika.  :(


Jak z 90% dorobku współczesnej cywilizacji technicznej. Ale niewielu to przeszkadza.

A Dark City? Pierwsze słyszę. Cóż to jest?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 09:18:58 am
Pierwsza liga sf:
- 2001: Odyseja kosmiczna
- Łowca androidów (chyba lepsza jest wersja reżyserska)
- 12 małp
- Zardoz (choć wielu uważa, że to przeintelektualizowany gniot)
- Obcy: Ósmy pasażer Nostromo

Druga liga sf:
- Terminator
- Saturn 3 (protoplasta "Obcego" i "Terminatora")
- Gattaca
- Dune (Lyncha)
- Kontakt
- Bliskie spotkania trzeciego stopnia
- E.T. (wbrew pozorom nie tylko kino familijne)
- Tron (jw.)
- Truman Show
- Obcy: Decydujące starcie (pełna wersja)
- Star Trek: The motion picture
- Ucieczka z Nowego Jorku

Niepoważne filmy sf:
- Śpioch
- Brasil
- Delicatessen
- Miasto zaginionych dzieci (choć to nie do końca sf)

Liga fantasy:
- Excalibur
- Willow
- Star Wars
- Eryk Wiking

Mogłem coś przeoczyć, ale generalnie reszta to filmy (moim zdaniem) w najlepszym razie przeciętne.


Co do pytania o "Dark City" http://www.filmweb.pl/FilmDescriptions?id=4885#4885
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 09:26:32 am
Przypomniałem sobie coś jeszcze, ale nie znam tytułu. Był taki film o naukowcach, którzy badali "pamięć genetyczną", czy "pamięć materii" (nie pamiętam dokładnie) a co więcej zaczęli eksperymentować w skutek czego jeden z nich cofnął się do poziomu czystej energii. Jak wiecie o jaki film chodzi dajcie znać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 13, 2005, 09:56:02 am
Cytuj
Liga fantasy:
- Excalibur
- Willow
- Star Wars
- Eryk Wiking

Mogłem coś przeoczyć, ale generalnie reszta to filmy (moim zdaniem) w najlepszym razie przeciętne.
Eeeeem.... Wladca Pierscieni?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 10:30:39 am
Cytuj
Eeeeem.... Wladca Pierscieni?


Z "Władcą pierścieni" to miałem tak, ze pierwsza część mnie lekko znudziła, druga poważnie zmęczyła a trzecia kompletnie załamała (z trudem dooglądałem do końca). Poza tym "Willow" jest swoistym ekstraktem z "Władcy pierścieni", przy czym jest to ekstrakt tego co najlepsze, pomijający wszystko to co niepotrzebne. Jeśli więc widziałeś "Willow" to nie bardzo wiem co mogło podobać ci się we "Władcy".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 13, 2005, 10:38:41 am
Geezzz....

Dla mnie Willow to spora wpadka Lucasa. Chciał zrobić Władce Pierścieni i mu nie wyszło. Trudno, nie on pierwszy próbował. Udało się to tylko Jacksonowi. Nie będę tutaj się rozpisywał nad filmem, bo jestem jego wielkim fanem i mógłbym pisać i pisać.

Cytuj
Brasil
to niepoważny film SF? Co dokładnie masz na myśli?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 11:15:24 am
Na myśli miałem to, że nie jest on  realistyczny lecz surrealistyczny i pełen czarnego humoru. Nie oznacza to oczywiście, iż poruszane w nim tematy oraz jego wydźwięk nie są jak najbardziej poważne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 13, 2005, 11:22:59 am
OK. Rozumiem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 13, 2005, 12:48:54 pm
Cytuj

Z "Władcą pierścieni" to miałem tak, ze pierwsza część mnie lekko znudziła, druga poważnie zmęczyła a trzecia kompletnie załamała (z trudem dooglądałem do końca). Poza tym "Willow" jest swoistym ekstraktem z "Władcy pierścieni", przy czym jest to ekstrakt tego co najlepsze, pomijający wszystko to co niepotrzebne. Jeśli więc widziałeś "Willow" to nie bardzo wiem co mogło podobać ci się we "Władcy".
We Wladcy podobalo mi sie to, ze w koncu moglem zobaczyc jak wygladal swiat Forgotten realms. Zobaczyc Minas Tirith, zobaczyc obrone Chelmowego Jaru, zobaczyc armie Mordoru, zobaczyc bojowe Olifanty, zobaczyc forgotten realmsowe bitwy... Willow'a nie pamietam wiec pewnie wygladal marnie.
A jesli chodzi o tresc to oczywiscie czytam ksiazki a nie ogladam filmy ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 12:55:04 pm
Cytuj
A jesli chodzi o tresc to oczywiscie czytam ksiazki a nie ogladam filmy


Właśnie przez takie podejście podupada kinematografia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 13, 2005, 12:57:49 pm
Tough life ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 13, 2005, 01:06:20 pm
Cytuj
... Willow'a nie pamietam wiec pewnie wygladal marnie.


Nie no Willow nie jest taki zupełnie zły... Do LOTR to nie ma go co przyrównywać, ale na swoje czasy nie był aż taki zły. Dużo w nim humoru.
W ogóle mało się robi fantasy...  :-[
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 13, 2005, 01:26:49 pm
Cytuj
ale na swoje czasy nie był aż taki zły
no tak...
ja to nazywam jedynie słabą wymówką ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dr_Edredon w Kwietnia 13, 2005, 04:21:02 pm
A co z "Dniem świstaka" ?
;D ;D ;D

Może nie science ale fiction na pewno. Realistyczna fikcja.
Dla mnie niemal film "kultowy".  ;)
Dobra komedia.
W Stanach się zupełnie nie przyjął podobno a w Europie ma wielu wielbicieli.
:D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 04:39:33 pm
Cytuj
A co z "Dniem świstaka" ?
 ;D ;D ;D

Może nie science ale fiction na pewno. Realistyczna fikcja.
Dla mnie niemal film "kultowy".  ;)
Dobra komedia.
W Stanach się zupełnie nie przyjął podobno a w Europie ma wielu wielbicieli.
 :D


Film jak najbardziej wporządku, ale idąc dalej tą drogą niedługo ktoś powie "a co z Polowaniem na Czerwony Październik?", wkońcu to też fikcja.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dr_Edredon w Kwietnia 13, 2005, 05:58:51 pm
Masz całkowicie rację.
Dlatego tyle uśmiechniętych buziek dałem.
 :-*
:-[.  OK, już nie psuję wątku
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 13, 2005, 10:57:03 pm
Ale nie bierz sobie tego zbytnio do serca  ;)

A tak wogóle, to czemu ciągle jesteś gościem?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hyperspeed w Kwietnia 14, 2005, 12:06:54 am
THEY LIVE
wspaniały "dwuwarstwowy" film,wiele smaczków - po załozeniu okularów bohater widzi na banknotach zamiast nominałów napis "This is you god"
polityk z twarzą .... dziwną twarzą :) przemawia na tle tablicy z napisem "OBEY"

tak... w playboy`u zamiast gołych panienek widac napis
"procreate"

hehe chciałem wkleić klatke z tego filmu z znalazłem stronke z klipami
http://www.propagandamatrix.com/291103theylive.html

witam wszystkich na forum !
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 14, 2005, 02:10:58 am
taaa... jakby się ktoś dokładnie przyjrzał banknotom dolarowym też by tam znalazł bardzo ciekawe symbole...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: hyperspeed w Kwietnia 14, 2005, 03:07:02 am
hehh no tak 90% teori spiskowych prędzej czy później ociera się o "new world order" (NOVUS ORDO SECLORUM) i "anubis coeptis" - niestety łaciny nie znam - posłużyłem się tłumaczeniem ze strony niemieckiej - "niech powiedzie się nasze przedsięwzięcie" moge sie jednak mylic  ::)
http://tinyurl.com/6nhkd
ale faktem jest że na rewersie banknotu mamy symbol boga i napis "In God we trust"

wracając do tematu - film SF,dobry film SF ma właśnie budzić do myślenia - wydaje mi się że they live spełnia te warunki... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 14, 2005, 10:42:40 am
hehe no They Live to klasyk, kazdy z nas powinien go obejrzec chocby po to by wiadomo bylo o czym mowa albo o co chodzi jak zobaczy taki napis w czyims podpisie :)
No i fajnie rozluzniaja te "szwedki" (taka fryzura) z lat 80 :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 14, 2005, 11:45:23 am
They Live jest niezły, ale ja bardziej lubie Carpentera za The Thing i Prince of Darkness.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hyperspeed w Kwietnia 15, 2005, 10:46:36 pm
V - Visitors może nie film ale serial - zapomniany ale ... coś w nim jest

Na ziemie przybywają obcy,z pompą i oficjalnie olbrzymimi statkami (właśnie z V zaczerpnięto modele statków do Independence Day) działają w porozumieniu z rządem,pomagają ludzkości...

jednak powoli zaczyna wyłazić prawda o naszych przyjaciołach z kosmosu ;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 16, 2005, 02:03:29 am
Pamiętam "V", leciał jak byłem młodszy; pamiętam że byłem nieco przerażony, bo o ile pamiętam, kosmici mieli jakieś na poły kulinarne zamiary względem Ziemian. Bzdurawe to było z lekka, ale niewiele pamiętam poza strachem... A to co pamiętam miesza mi się z innym, quasi-komediowym z kolei, serialem "Alien Nation".

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 17, 2005, 01:08:12 am
Obejrzalem Ja Robot. Troche przesadzisty, czasem to lekki usmiech powoduje, ale ladny film, ladna glowna bohaterka, warto zobaczyc ;)
Terminus, widziales moze? Jestem ciekaw Twojego odbioru filmu. (Albo ewentualnie ksiazki ale to juz nie w tym threadzie, nie wiem zreszta na ile pozmieniali ksiazke)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: hyperspeed w Kwietnia 17, 2005, 01:26:24 am
"kosmici mieli jakieś na poły kulinarne zamiary względem Ziemian"

LOL

Troszke po wrażeniem napisałem (oglądałem powtórke na jimmi) posta "reklamującego" ten serial

jeśli już zacząłem o serialach i nikt (mam nadzieje) się nie obraził - pragne przytoczyć kilka ciekawych tytułów

1 - Outher limits
każdy odcinek to praktycznie inny film,jednak przez niczym nie połączone ze sobą odcinki przewija się wątek inwazji - a raczej walki ludzkości ze sztuczną Inteligencją
2 - Star Gate
podróże przez wszechświat za pomocą "gwiazdnych wrót" zbudowanych przez starożytną cywilizacje
bogowie okazują się być przybyszami z kosmosu (wymieniono wszystkich bogów: RA,Anubis,Odyn itp..)
słowem nie wspomniano o chrześcijaństwie...
3 - Star Gate Atlantis

więcej grzechów nie pamiętam ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 17, 2005, 02:09:32 am
Cytuj
Obejrzalem Ja Robot. Troche przesadzisty, czasem to lekki usmiech powoduje, ale ladny film, ladna glowna bohaterka, warto zobaczyc ;)
Terminus, widziales moze? Jestem ciekaw Twojego odbioru filmu.


Nie czytałem książki. Film przed obejrzeniem, sądząc po trailerach, uznałem za tragiczny; po pierwszym obejrzeniu za znośny, po drugim za zupełnie znośny. Więcej obejrzeń narazie nie było. Moja ostra ocena na początku była spowodowana tym, że reaguję alergicznie na tandetne fabuły w stylu ,,babciu, zbił mnie robot'', lub ,,babciu, coś mnie bije. czy to robot?"  tj.  ogólnie ataki robotów na ludzi i twierdzenia w stylu co robocie, to złe. Nie dlatego bym ufał robotom, tylko dlatego, że "co robocie, to złe" implikuje zazwyczaj "co ludzkie, to dobre" a z tym, jak niektórzy więdzą, bynajmniej się nie zgadzam.
  Film ogólnie uważam za raczej średni. Nie widzę w filmie S-F palącej potrzeby umieszczania akcji na pierwszym planie, chyba że ma to być film czysto rozrywkowy; a ponieważ 'jarobot' nie ma wiele większych aspiracji, to rozumiem, że utrzymanie tętna widza na odpowiednio wysokim poziomie było głównym zamierzeniem twórców. Asimova nie czytam więc nie wiem jak się film ma doń, choć słyszałem że średnio.
  Byłem mocno zaniepokojony pewną oceną tego filmu przeczytaną na portalu Filmweb, gdzie ktoś stwierdził, że jest to, w odróżnieniu od reszty SF, film ambitny. Szkoda to wielka, bo przecież przy takim Solaris Tarkovskiego, czy to przy Brazil Gilliama, "Ja Robot" prezentuje się jak fabularyzowana wersja pasjonującego serialu "Zaczarowany Ołówek" w którym notabene przedstawiono ambitne zastosowania teorii strun w saneczkarstwie pustynnym.

  Jednym słowem: można obejrzeć, ale bynajmniej nie trzeba. Owszem, rozumiem twierdzenia takich, którzy twierdzą, że np. lepiej oglądać to niż , za przeproszeniem pań, "Alien vs. Predator" (a fe), prawda to. Ale ja powiem inaczej. Mając do wyboru "Ja Robot" i "AvP" lepiej już niczego nie oglądać. Coż to za wybór.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 17, 2005, 10:05:30 pm
Również niestety nie czytałem jeszcze książki, więc na temat oryginału nie mam nic do powiedzenia, jednak w zakamarkach fabularnych filmu można było wyczuć obecność ducha Asimowa, niestety duch ten się nie zmaterializował.
"Ja robot" w zasadzie bardzo trudno jednoznacznie ocenić. Jeśli patrzylibyśmy na to jak został nakręcony, na efekty oraz na klimat, nic nie można by mu zarzucić. Niezaprzeczalnym atutem obrazu jest także jego "szkielet fabularny", a więc cała misterna konstrukcja rzeczywistości w której rozgrywa się jego akcja, jest ona spójna logiczna i niezwykle konsekwentna (nie jak np. w "Matrixie", gdzie po dokładniejszych oględzinach wszystko się sypało).  Bardzo dobre i konsekwentne jest także zakończenie, jest niczym postawienie kropki nad "i". Prawdopodobnie zasługę za to należałoby przypisać samemu Asimowowi, ale nie chcę rzucać takich tez, bo jak wcześniej wspomniałem, książki jeszcze nie przeczytałem. Zupełnie inaczej ma się sprawa samej akcji, którą przyjdzie nam śledzić oglądając film, ta jest bowiem kompletnie odmóżdżona, a miejscami wręcz tak bezgranicznie beznadziejna, że nie podlegająca już żadnej ocenie (zwłaszcza w chwilach, kiedy wszystko na około strzela do wszystkiego). Tragiczną pomyłką było obsadzenie w głównej roli Willa Smitha i dopuszczenie do wykreowania przez niego na ekranie postaci reprezentującej styl "yo fukin robot". Rezultat tego posunięcia jest taki, że w ostatecznym rozrachunku "Ja robot", który mógł być bardzo dobrym filmem sf i zawiera elementy takowego, jest w najlepszym razie tylko znośny, a i to z wyłączeniem pewnych scen.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 18, 2005, 12:20:46 am
Uwazam bardzo podobnie, tj. smieszne byly tylko momenty, poscigi, "rozsypanki milimeter-close" itp, reszta byla "git".
Chcialbym jeszcze bys sprecyzowal co sie "sypalo w matrixie przy dokladniejszych ogledzinach".
No ale dosc juz gadania o rozrywkach i wyglupach...
Wlasnie obejrzalem Ghost in the Shell.



Cholera. Dobry jest.... Wysmienity.

Wlasciwie o AI i wszelkich "standardowych" problemach z nia zwiazanych, ale na poziomie conajmniej jak nasze dyskusje tu na forum albo jak GOLEM XIV (no, moze odrobinke nizej). Co wiecej, poza glebokim przekazem tresciowym (moze dla nas nie zaskakujacym ale jednak mily smak), dostaje sie przepotezny przekaz obrazowy, ktory dla mnie, jak to okreslil Dr_Edredon: cyborga, jest czyms przepieknym i to w przerazajacy czasem sposob.
Jesli chodzi o filmy SF to o ile sobie przypominam jest to najrealniejszy swiat jaki widzialem, w sensie "bez dziur". (No moze wraz z matrixem ale to inny poziom abstrakcji).
Japonczycy maja kurde wyczucie w tych sprawach... No ale maja latwiej, w koncu juz zyja w przyszlosci. ;)

Czekam na opinie innych bo nie pamietam bysmy o nim (filmie) tu gadali...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 18, 2005, 12:33:13 am
Niedawno oglądałem "Ja, robot" i mam podobne odczucia do filmu co Blady, szczególnie co do Smith-a :-X. Był bardziej amerykańsko-plastikowy niż bohater tytułowy i nie pomogły mu nawet miesiące na siłowni ;D. Mogliby zrobić z tego dobry film, zwłaszcza gdyby postaliwi jeszcze większy nacisk na "duchowość" robota. Wyszedł film ogólnie taki sobie, a w kontekście ostatnich osiągnięć Hollywood jeden z lepszych :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 18, 2005, 12:38:13 am
Aha, zapomnialem dodac w poprzednim poscie.
Problemem nie byla raczej glowna rola Smitha, lecz fakt, ze byl jednym z producentow filmu :) (Podejrzewam ze to on wprowadzal ową "milimetrowosc" wszelkich zdazen.)

NEX, co Ty, Ghost in the shell nie ogladales?!  :o
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 18, 2005, 12:52:51 am
Nie oglądałem. Słuchałem muzy, ale filmu nie widziałem. To zdaje się jakowaś forma japońskiej kreskówki? Muza była o podłożu etnicznym z rejonów polinezji, samoa...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 18, 2005, 01:21:20 am
Cytuj
Chcialbym jeszcze bys sprecyzowal co sie "sypalo w matrixie przy dokladniejszych ogledzinach".


Wszystko. Już sam pomysł ludzi-generatorów jest idiotyczny, to raczej mało wydajne źródło energii i obawiam się, że trzeba by więcej tej energii włożyć w taki proces niż można by jej z tego uzyskać, a nawet jeśliby miało to rację bytu, to i tak prościej byłoby zbudować maszynom kilka elektrowni atomowych. Dalej, skoro agenci byli programami, to dlaczego nie zrobiono ich tak, żeby byli odporni na kule, poza tym dlaczego szybko unikali kul, a poruszali i walczyli (!!!) z normalną prędkością? Dlaczego statki ludzi mające impulsy elektromagnetyczne do dyspozycji lękały się maszyn i dlaczego w ogóle ich nie atakowały? Dlaczego ludzi podłączonych na dziko do Matrixa dawało się w nim zabić, skoro mogli naginać prawa fizyki?
Tego typu rzeczy są po prostu tony i nie chce mi się ich wszystkich wypisywać, zwłaszcza że z każdą częścią było gorzej i tak jak pierwszą dało się jeszcze obejrzeć, tak drugą już niebardzo, a trzecia wołała wręcz o pomstę do nieba. Zresztą czego można się spodziewać po filmie w którym w jednym ciągu wypowiada się: "Będę mówił krótko, bo telefon jest na podsłuchu. Gdyby wiedzieli jak jesteś ważny już byś nie żył" :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 18, 2005, 02:34:24 am
Pytania o mozność/ niemożność zejścia po śmierci w Matriksie są nie do odpowiedzenia, bo nikt naprawdę nie wie jaka była metodologia połączenia ludzkiego mózgu z Matrix.
Dlaczego odłączenie miałoby powodować smierć? Wszakże w momencie 'wyjęcia wtyczki' z zanurzonego w Matriksie delikwenta śmierć nie następowała - zamiast tego kończyła się po prostu symulacja. Logicznie rzecz biorąc śmierć w Matrix powinna się zakończyć odłączeniem prawdziwego mózgu od symulacji, i przebudzeniem.

Takie tam kwiatki...
No... po Matrix przejechano się tu już nieraz, więc oryginalni są raczej Ci, którzy go bronią ::)
Ja filmu tego też specjalnie nie poważam; podobał mi sie najbardziej jedynie moment pierwszej części gdy ,,wszystko się wyjaśniło'' (tj. Neo został odłączony) . Był to przyjemny szok, który pamiętam do dzisiaj.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 18, 2005, 10:46:55 am
Cytuj
Nie oglądałem. Słuchałem muzy, ale filmu nie widziałem. To zdaje się jakowaś forma japońskiej kreskówki? Muza była o podłożu etnicznym z rejonów polinezji, samoa...
O ile sie orietuje jest to manga, i znowu o ile sie orietuje manga nowa nie jest...

Cytuj

Wszystko. Już sam pomysł ludzi-generatorów jest idiotyczny, to raczej mało wydajne źródło energii i obawiam się, że trzeba by więcej tej energii włożyć w taki proces niż można by jej z tego uzyskać, a nawet jeśliby miało to rację bytu, to i tak prościej byłoby zbudować maszynom kilka elektrowni atomowych.
Fakt, gadalismy o tym w "Lem tworca pomyslu matrixa"

Cytuj
Dalej, skoro agenci byli programami, to dlaczego nie zrobiono ich tak, żeby byli odporni na kule, poza tym dlaczego szybko unikali kul, a poruszali i walczyli (!!!) z normalną prędkością?
Nie walczyli z normalna predkoscia ;) Chociaz przyznaje, ze brakowalo mi scen w ktorych bylo by to pokazane, np takiej, ze walka toczy sie "normalnie", ale okazuje sie, ze otoczenie porusza sie strasznie wolno, np uderzaja w jakis przedmiot i on bardzo powoli spada.

Cytuj
Dlaczego statki ludzi mające impulsy elektromagnetyczne do dyspozycji lękały się maszyn i dlaczego w ogóle ich nie atakowały?
Bo impulsy te niszczyly rowniez ich statki, a tych bylo im szkoda bo mieli DWA.
Cytuj
Dlaczego ludzi podłączonych na dziko do Matrixa dawało się w nim zabić, skoro mogli naginać prawa fizyki?
Wytlumaczone to bylo slicznie, szczegolnie dla mnie, czlowieka ktory wierzy ze wola potrafi bardzo duzo. Zatem tlumaczono to tak, ze gdy mozg "uwierzyl" ze umarl to umieral. Inna sprawa ze ludzie nie potrafili naginac w nich praw fizyki, mieli jedynie zdolnosci (sile woli), ktora pozwalala im delikatnie cos zmienic, to dodatkowo dalo sie trenowac i to robili w owych salach treningowych. To zreszta fajnie tlumaczy wplywanie na swiat sila woli w naszym rzeczywistym swiecie.
Cytuj
Tego typu rzeczy są po prostu tony i nie chce mi się ich wszystkich wypisywać, zwłaszcza że z każdą częścią było gorzej i tak jak pierwszą dało się jeszcze obejrzeć, tak drugą już niebardzo, a trzecia wołała wręcz o pomstę do nieba. Zresztą czego można się spodziewać po filmie w którym w jednym ciągu wypowiada się: "Będę mówił krótko, bo telefon jest na podsłuchu. Gdyby wiedzieli jak jesteś ważny już byś nie żył" :D
Nie no ja oczywiscie mowie tylko o pierwszej czesci rowniez ;)
Tak naprawde neguje dla zabawy, wiem ze latwo to zripostowac wiec nie musisz tego robic, choc mysle rowniez, ze bardzo duzo rzeczy ja bym obalil i ze byly wyjasnione. No ale film wymaga tez specyficznego podejscia, takiego ktore uznaje wole, czyli nie jest racjonalne.

Anyway.
Naprawde nikt nie ogladal Ghost in the Shell???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 18, 2005, 04:27:02 pm
Ja widzialem GITS, ale szczerze mówiac bardziej podbal mi sie Serial Experiments Lain, który takze jest japonskim anime. Jest to 13 - to odcinkowa seria opisujaca swiat, w którym zatarly sie dwie rzeczywistosci. Calosc opowiedziana jest z perspektywy 13 - to letniej dziewczynki, ktora nie jest tym, na kogo wyglada przy pierwszym poznaniu. Polecam goraco ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 18, 2005, 05:06:38 pm
Wchodze w to. Gdzie byl ten serial?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 18, 2005, 10:25:54 pm
Jakiś czas temu była emisja w Canal+ pod tytułem "Wirtualna Lain"  :P. Całość dostępna jest na DVD (oczywiście o zasobach internetowych wspominać nie muszę  ;) ). Polecam jeszcze raz, bo to naprawdę perełka, choć z początku może być nieco przynudnawa, ale z kolejnymi odcinkami horyzont zaczyna się poszerzać i ... You have to see it for yourself !
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 19, 2005, 01:27:05 am
Hmmm manga to dla mnie trudny orzech do zgryzania, bo o zgryzieniu nie można powiedzieć. Mentalność Japończyków jest zupełnie inna, dlatego mam problemy ze z nawiązaniem kontaktu z fabułą takowych filmów. Ale cenie je wysoko. (Lecz nie ogladam zbyt często ::)  ) A propo ciekawych eksperymentów na tym polu: widzieliśta Avalon ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 19, 2005, 09:40:37 am
Koles mi ma dzisiaj Avalon pozyczyc ;) Wczoraj mi powiedzieli o nim jak sie podniecalem Ghostem, ten sam rezyser + Malgorzata Foremniak - poprostu musze byc zadowolony ;)
No i poszukam ten serial.
A co do japonczykow, wlasnie to mi sie w mangach podoba, sa, ze tak powiem, niesztampowe. Scenariusz zawsze dotyka czegos ciekawego. I mean, z amerykanskich produkcji o Ja Robot mowi sie ze jest ambitny, z Japonskich Ghost jest normalny, na tym polega ta roznica.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 19, 2005, 02:31:43 pm
Ja wczoraj oglądałem The Ring 2. Film, jak film, ale faktycznie inna ta japońska kultura, mimika aktorów, sposób mówienia... Właśnie te cechy sprawiają, że ciekawe są filmy japońskie. Mi osobiście najbardziej podobał się serial "Musashi", który daawno temu leciał w polskiej tv.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 19, 2005, 03:44:36 pm
No dzi żebyś się nie rozczarował tym Avalonem. Film strasznie... dziwny. Kuleje tu i tam, szczególnie denerwujące jest to, że oryginał powstał po japońsku, tj. oryginał scenariusza. Dlatego w wersji polskiej (nakręcono po polsku) dialogi są krótkie, lakoniczne i często po prostu głupie, a wszystko to dlatego, żeby ruchy ust aktorów były w miarę dopasowane po tym jak się da japoński dubbing (tak właśnie wyszło w Japonii). Pewno po japońsku już lepiej to obejrzeć. No w każdym razie, jak dla mnie dialogi to najsłabsza strona filmu. Za to byłem wręcz zachwycony tym, jak umiejętnie Oshi użył polskiej, cudownej rzeczywistości (stylizowanej na głęboką komunę, syrenki i te sprawy) jako świata nierealnego. Jest też mocna muzyka.
No a jeśli chodzi o fabułę, to jest po prostu... japońska::) Trzeba na to brać poprawkę. Mimo całkowicie polskiej obsady, z polskim filmem nie ma to nic wspólnego (z amerykańskim na szczęście też niewiele).

Ale nie wątpię że film może się podobać właśnie przez swoją inność. A tak na marginesie, warto zwrócić uwagę na sposób planowania kadru i prowadzenia kamery. Nie przypadkowo - przypomina mangę.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 19, 2005, 03:46:07 pm
O dziwo tylko zacheciles mnie tym postem :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 19, 2005, 03:47:03 pm
hehe. no to dobrze.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 29, 2005, 11:26:32 pm
Miałem przed chwilą przyjemność obejrzenia w telewizji filmu "Narzeczony księżniczki", niezła zabawa w nieco pythonowskim klimacie.
http://www.filmweb.pl/Film?id=8025

A tu mam coś dla tych, którzy też widzieli - jedna ze scen przeniesiona w realia "Star Wars" :)
http://www.theforce.net/fanfilms/shortfilms/brains/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 03, 2005, 03:11:09 am
Wlasnie obejrzalem Ghost in the Shell II - Innocence.
Jesli chodzi o tematy, tak samo jesli nie bardziej niz jedynka. Totalny "must see" dla kazdego "od AI". Porusza klasyczne tematy "filozofii AI" ze tak to okresle... Duzo sie pokrywa z Lemem tak BTW ;) Rzuce zreszta cytacikiem wyrwanym z kontekstu ;)

Lalki naprawdę piękne
mają ciało człowieka, ale nie ma w nich duszy.
Ciało jest bliskie upadku, stoi na krawędzi przepaści.
Czy to jest przyczyną, dla której zredukowałeś się do czystego konstruktu AI?
Ludzie stoją niżej od lalek|pod względem piękna i wdzięku.
Ale pod względem egzystencji również.
Nietrwała natura ludzkiej percepcji
skutkuje niekompletnym obrazem rzeczywistości.
Jakże wspaniały jest ten gatunek, pozbawiony świadomości,
nie dążący do absolutnego zrozumienia&#8230;
To jest możliwe tylko w przypadku robotów i bogów.
Możemy porozmawiać o interesach?
Nie&#8230;
Jest jeszcze jedna kategoria bytów, które można porównać z lalkami i bogami.
Zwierzęta, tak?
Skowronek [z wiersza Shelley'a],
wolny od negatywnych emocji,
przepełniony głęboką, nieuświadomioną radością&#8230;
&#8230;radością, jakiej stworzenia o tak silnej samoświadomości jak nasza,
nigdy nie zaznają.
Ponieważ dla potomków tych,
którzy zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła,
osiągnięcie radości jest trudniejsze niż dorównanie bogom.
Nie maja więc wyboru i udają martwych,|stając się lalkami.
Czy to dlatego?
Jeśli nie znasz życia, co możesz wiedzieć o śmierci?, pytał Konfucjusz.
Niewielu ludzi rozumie czym jest śmierć.
Obawiamy się śmierci nie z wyboru, ale najczęściej z głupoty lub z przyzwyczajenia.|[*La Rochefoucauld]
Ludzie umierają , bo nie mogą nic na to poradzić.
Ale lalki z ludzkim ciałem traktują śmierć jako dar.


I jeeeszcze jeden...

Dawniej było to najnowocześniejsze miasto wschodu.
W pełnym rozkwicie.
To jest specjalna strefa ekonomiczna Etotrofu.
Ta grupa wież jest wszystkim co pozostało wśród ruin.
Wykorzystali słabość władzy państwowej,
i teraz jest to raj organizacji przestępczych na usługach międzynarodowych korporacji.
Miasto stało się strefą bezprawia, poza nadzorem netpolicji Narodów Zjednoczonych|oraz jurysdykcją ASEAN Telecom.
Tym co decyduje o indywidualności jest ekspresja jednostki, tak jak jednostka jest ekspresją swoich genów. Pamiętam te słowa. [*Richard Dawkins]
Masz na myśli coś takiego jak tama bobrów lub sieć pająka?
Raczej coś na kształt rafy koralowej, tworzonej przez zoanthariae.
Ale to chyba nie jest aż tak piękne.
Istotą życia jest informacja rozprzestrzeniająca się przez geny.
Kultura i społeczeństwo nie są również niczym innym jak wielkimi systemami informacji&#8230;
To miasto jest ogromnym ośrodkiem pamięci.
"Jak wielka ich liczba! Liczę je i nad piasek liczniejsze&#8230;"
[*przekład Czesława Miłosza :]
Psalm 139 ze Starego Testamentu?
Jeśli przywołujesz takie słowa,
to twoja pamięć musi być nieco skrzywiona.
Ty to powiedziałeś.

Zreszta, w filmie jest sporo cytatow z przeroznej literatury...

Jesli chodzi o stworzony swiat - mi sie mniej podoba. Zrobiony na klimat czasow prohibicji w USA. Bardziej chodzilo o jakas "stylizacje" klimatu niz realizm swiata przyszlosci, w cz. I byl realizm. Nie znaczy to ze ten swiat jest gorszy, jest tylko inny...

Technika? Tez animacja, tyle ze teraz komputerowa w klimacie mangi, z tym ze chyba tylko geometria jest robiona na komputerze, postacie sa rysowane.

Film gleboki - za gleboki jak dla mnie (nie zrozumialem ;) ). Coz, bedzie pretekst by obejrzec jeszcze raz.

Poprostu zobaczcie go... zaraz po tym jak zobaczycie Ghost in the Shell I ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 05, 2005, 08:22:40 pm
Wlasciwie mialem wkleic ten cytat :)

Spójrz wokół, czy to co wygląda jak żywe, faktycznie żyje?
Z drugiej strony, pojawia się wątpliwość, czy to co martwe, na pewno nie żyje?...
Lalki są tak poruszające, ponieważ są modelami ludzi, a to oznacza, że są ludźmi w istocie!
Strach, że człowiek nie jest niczym więcej niż sumą prostych mechanicznych sztuczek i substancji chemicznych&#8230;.
Mówiąc inaczej, strach, ze zjawisko zwane człowiekiem, tak naprawdę jest tylko formą nicości.
Przestań i porozmawiajmy wreszcie o interesach!
Nauka, która chciała wyjaśnić fenomen życia, odegrała rolę w powstaniu tego strachu.
Przekonanie, że można zmierzyć i przeliczyć naturę, doprowadziło do wniosków, zgodnie z którymi człowiek może być sprowadzony do prostego mechanizmu.
Ciało ludzkie jest maszyną, które porusza się we własnym celu. To żywe perpetuum mobile.|[*Julien Offray de La Mettrie]
XVIII-wieczna teoria o ludziach - mechanizmach odrodziła się dzięki technologii implantacji sztucznych mózgów i tworzenia cyborgów.
Od czasu gdy komputery nauczyły się uzewnętrzniać pamięć, w celu rozszerzenia możliwości ich funkcjonowania jako stworzeń, ludzie zaczęli się aktywnie samo-mechanizować.
Ludzkość pragnie zwycięstwa nad Darwinowskim doborem naturalnym, i próbuje samodzielnie pokonać prawa ewolucji &#8230;
Chęć podbicia natury, która stworzyła człowieka, i marzenie o zastąpieniu ciała mechanizmem, stanowi źródło koszmaru.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Maja 06, 2005, 11:24:37 am
Na razie słyszałem tylko muzykę z tgo filmu i jakoś nie zapowiada się, żebym sam film w najbliższej przyszłości obejrzał. Niemniej zachęciłeś mnie tymi cytacikami. Skoro film jest taki głęboki, to może warto się w nim utopić  ;)(nie odbierz tego proszę jako sarkazm).
Cieszy mnie, że znalazły się osoby, które doceniają powab i piękno twórczości (nie mam tu na myśli serii Sailor Moon) japończyków. Wiesz dzi, oprócz filmu, który ostatnio polecałem ("Serial Experiments Lain"- must see, jeśli chodzi o anime), warta obejrzenia jest podobno seria "Paranoia Agent", której niestety nie miałem jeszcze przyjemności oglądać (kreska w stylu Spirited Away, jeśli wiesz o co mi chodzi ???). Zapowiada się na kolejną enigmatyczną przeprawę w stylu SEL. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 06, 2005, 03:47:50 pm
Niestety nie wiem o co chodzi bo z mang widzialem jedynie Akire i Ghosta, trudno dostepne sa :/

No ale w koncu ktos "zalapal", to z kolei mnie cieszy ;) Ogladaj szybko to se pogadamy o filmie! ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: SG w Maja 06, 2005, 10:23:39 pm
   No ściągaj, Sokratoides, ściągaj, bo ja tez chce obejrzec ;D Juz sie doczekac nie moge po tych cytatach. Jedynka byla rewelacyjna. Akiry nie mialam okazji ogladac, a szkoda. Btw... tyle mielismy tego posciagac, a narazie jakos to nam nie wychodzi... Jedyne co mamy, to SEL. No i GITS I. :-/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 09, 2005, 03:02:42 am
Co to Lain ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Maja 09, 2005, 10:42:21 am
Cytuj
No ściągaj, Sokratoides, ściągaj, bo ja tez chce obejrzec


No cześć siostrzyczka, witaj na forum. ;)  Z tym ściąganiem to sama wiesz jak sytuacja wygląda  :(

Cytuj
Co to Lain ?

Lain, to ostatni człon tytułu japońskiego anime - "Serial Experiments Lain" oraz imię głównej bohaterki. Jeżeli lubisz anime, to powinieneś się z tą serią zapoznać. Jeżeli nie bardzo, to polecam jako taką małą ciekawostkę, bo tak w gruncie rzeczy to niczego szczególnie odkrywczego w tym filmie nie ma. Jest to kolejna próba ujęcia wciąż nawracających problemów epistemologicznych, czy też metafizycznych, które spędzają nam sen z powiek.

A tak swoją drogą pytanie co to Lain, stawiają sami twórcy filmu  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wetal w Maja 09, 2005, 01:23:51 pm
 Japanese anime is a great thing.Anime tse kruto.  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: SG w Maja 09, 2005, 03:52:12 pm
Cytuj
Co to Lain ?


To ta osóbka, którą mam w avatarze...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 10, 2005, 11:50:35 am
Nie wiem... mnie jakoś manga i anime nie za bardzo się podoba. Wolę kreskę realistyczną (chodzi mi o twarze bohaterów). Nie oznacza to, że filmu nie obejrzę, już rozpocząłem pewne kroki zmierzające do zdobycia GITS.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Maja 10, 2005, 03:03:23 pm
Ja mam jakieś dziwne uczulenie na wszelkiego rodzaju anime. Nie wiem, czy powinienem tego żałować, ale po prostu mnie tego typu filmy nie interesują. Pewnie w dzieciństwie naoglądałem się za dużo idiotycznych kreskówek, i teraz mam takie uprzedzenie do wszystkiego, co z nimi związane.  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 10, 2005, 03:22:32 pm
Nie no to zrozumiale ze jak sie ma uprzedzenie to sie nie spodoba. Tak jak ja nie lubie starych s-f np.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 11, 2005, 02:19:55 am
Taaa... ja też mam alergię.
(http:// http://anekacomic.com/catalog/images/captain_tsubasa-movie.jpg )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Maja 11, 2005, 10:16:25 am
Oj, to co pokazales powyzej jest wybitnie alergenne. Juz sam  obrazek... o, chyba mam jakas wysypke. :-[
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 11, 2005, 11:18:33 am
dobrze ze nie wymiotke ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: SG w Maja 11, 2005, 09:18:12 pm
...

No nie... takie coś to już jest spora przesada ::)
To jest toksyczne, fuj ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 12, 2005, 01:41:44 am
Pamiętam widziałem kilka odcinków tego serialu będąc w podstawówce. Nieźle chłopaki kopali :]  

Przepraszam wszystkich, u których (na widok obrazka) wystąpiła naturalna reakcja obronna organizmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 12, 2005, 10:21:29 am
To jest wszystko moi drodzy małe piwo...

POKEMONY RULEZ!!!!

Dla mnie to jest właśnie szczyt Mangi i Anime i całego japońskiego trendu!

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 10:33:42 am
Cytuj
To jest wszystko moi drodzy małe piwo...

POKEMONY RULEZ!!!!

Dla mnie to jest właśnie szczyt Mangi i Anime i całego japońskiego trendu!


Popieram uwagę. Myślę, że to najtrafniejsza ocena istoty i poziomu tego zjawiska.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 12, 2005, 10:43:28 am
Cytuj
istoty i poziomu tego zjawiska.
to Wy jednak moze obejzyjcie tego Ghost in the Shell... <klasniecie otwarta dlonia w czolo w stylu "na zalamanego">
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Maja 12, 2005, 11:11:19 am
Cytuj
Dla mnie to jest właśnie szczyt Mangi i Anime i całego japońskiego trendu


No nie  :-/. Manga to tylko forma, pod którą przemycać można treści najróżniejszej maści - od pokemonów począwszy( i tego typu produkcji jest chyba najwięcej) po rzeczy nieco bardziej ambitne. Poza tym sama forma zależy również w dużej mierze od sprawności manualnej oraz wyobraźni twórcy. Dobrym porównaniem będzie tu przykład komiksów, gdzie wśród zmasowanej ilości infantylnych czytadeł (lub raczej "oglądadeł", bo tekstu jest w nich zwykle niewiele), trafiają się niekiedy "dzieła" godne uwagi (no chyba, że do komiksów też macie awersję). Proponuję więc najpierw zapoznać się ze zjawiskiem w szerszym kontekście, a dopiero później ferować wyroki.  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 11:16:47 am
Oglądałem kultową "Akirę" i byłem strasznie zawiedziony.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Maja 12, 2005, 11:47:50 am
Akiry akurat nie widziałem, ale słyszałem od kumpla, że nic przez to nie straciłem. Dodam, że temu kumplowi podobał się GITS, więc...  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 12, 2005, 12:11:41 pm
Ja Akiry nie zrozumialem.
Czym byles zawiedziony Blady? Jak odpowiesz to powiem Ci czy bedziesz zawiedziony Ghostem ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 12:32:09 pm
Nie znalazłem w "Akirze" nic co by mnie zainteresowało. Fabuła była przygłupia i nudna, akcja się wlokła, a i klimat jakoś zupełnie do mnie nie przemawiał.
Sądzę, że filmu nie zrozumiałeś, bo próbowałeś znaleźć głębszy sens tam, gdzie go zwyczajnie nie było.

A "Ghosta" i tak kiedyś obejrzę, chociażby po to żeby móc się na jego temat wypowiadać (a może mnie mile zaskoczy).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 12, 2005, 12:52:56 pm
Aha, myslalem faktycznie ze w Akirze jest glebszy sens.

No to pod tym wzgledem nie bedziesz zawiedziony Ghostem, o ile bedziesz go porownywal do nawet ambitnych produkcji amerykanskich a nie powiedzmy GOLEMA, bo wiadomo, GOLEM troche mocniej to rusza niz film. Chociaz...

A z Ghostem (tak cz. 1 jak i 2.) ja mialem jeszcze jeden problem. Nie zrozumialem dokladnie fabuly (nie "glebokiego sensu" tylko wlasnie szczegolow akcji) bo dzieje sie za szybko. Dokladniej mowiac dialogi sa za szybkie. Nawet zastanawialem sie nad tym, ze Japonczycy, majac tak "szybki" jezyk, przekazuja sobie wiecej informacji na jednostke czasu niz my. To np widac w tym filmie. Tj. mialem tak, ze owszem, przeczytalem dialog, jednak "nie dotarly" do mnie wszystkie fakty w nim zawarte (np. ktora sekcja przejela ktorego robota po co i dlaczego nie zrobila tego sekcja inna i dlaczego bylo ukrywane albo tym podobne).
Coz, moze za drugim razem wylapie ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 01:06:11 pm
Cytuj
Dokladniej mowiac dialogi sa za szybkie. Nawet zastanawialem sie nad tym, ze Japonczycy, majac tak "szybki" jezyk, przekazuja sobie wiecej informacji na jednostke czasu niz my. To np widac w tym filmie.


Ciekawe, troszkę inaczej pokazuje tą kwestię film "Między słowami", tam jest dokładnie na odwrót.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 12, 2005, 01:19:03 pm
Dzisiaj mi kolega pozyczyl (jesli to jest Lost in Translation). Widzialem pare scen, mysle ze to parodia raczej tego braku zrozumienia (np. rezyser gada ok 10 minut wymachujac rekami a tlumaczka przekazuje to jednym zdaniem).
Zreszta patrz post na temat Avalon. Musielismy robic biedne dialogi po Polsku by zmiescily sie normalne Japonskie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 01:44:38 pm
Może ich język jest bardziej precyzyjny?
Trudno powiedzieć.

Może zna tu ktoś japoński?  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Maja 12, 2005, 02:02:29 pm
Tak... gorąco polecam film Między Słowami - (Lost in Translation). Film REWELCAYJNY. Córka Coppoli wykonała kawał dobrej roboty. Gorąco polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 02:59:40 pm
Dobrze, że Zizia tego nie czyta.

Jak IMPERIALISTYCZNA amerykańska produkcja może być wartościowa!!!
Tobie się zupełnie od tych chamburgerów w głowie pomieszało!!

;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: SG w Maja 12, 2005, 03:58:22 pm
Cytuj
Może zna tu ktoś japoński?  ;D


http://translate.google.com/translate_t
Tłumacz na pewno prymitywny, trzeba mieć japońską czcionkę i umieć to przeczytać, ale zawsze coś ;D

A jeśli chodzi o pojedyńcze słówka, to...
http://www.freedict.com/onldict/jap.html

Czcionka łacińska ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Maja 12, 2005, 04:20:43 pm
Cytuj
Dobrze, że Zizia tego nie czyta.

Jak IMPERIALISTYCZNA amerykańska produkcja może być wartościowa!!!
Tobie się zupełnie od tych chamburgerów w głowie pomieszało!!

 ;)



Ar ju toking tu mi?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Maja 12, 2005, 10:07:35 pm
Cytuj
Tak... gorąco polecam film Między Słowami


Hey! Lip my stockies!  ;)  :D

Film bomba, ja też polecam  ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 12, 2005, 11:38:04 pm
(http://www.boxofficeprophets.com/calvins/images/billmurraybestactor.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 13, 2005, 12:07:55 am
Mówicie? No cóż, sweet. (http://tkdesign.free.fr/cartmansbutt/sp/cmassavatar.gif)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 13, 2005, 12:15:54 am
Ten goły tyłek obraża moje uczucia, to wstrętne wykorzystanie seksu do uzyskania efektownego przekazu.
Środa była przed chwilą w TV i mówiła, że to świństwo i że trzeba powołać radę, która takie treści będzie weryfikowała.
Więc jak mnie i wszystkich pozostałych zaraz nie przeprosisz, to cię zadenuncjuję.
>:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 13, 2005, 08:50:30 am
Dobra cicho juz. Rzuccie opis filmu jakiegos.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 13, 2005, 02:45:57 pm
Tak apropos "Ghosta"

(http://imagenes.yonkis.com/552005153913.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 13, 2005, 03:02:07 pm
matko nie przypominaj mi go bo mi ciarki przeszly!
zapodam se jednak dzisiaj kilka scenek... a juz myslalem ze udalo mi sie z tego wyrwac...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Maja 13, 2005, 03:02:51 pm
 ;D
Obrazki fajne, ale czemu skasowałeś link do tej strony?
To co można było znaleźć tam na dole, pewnie by męską część towarzystwa zainteresowało ;D

;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 13, 2005, 03:04:12 pm
Fakt, ale nie wszyscy są tu pełnoletni ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Maja 13, 2005, 03:16:39 pm
no to na priva panocku podeślijcie tego linka, hej!

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 13, 2005, 03:28:26 pm
przeciez to robot...

;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 13, 2005, 03:31:47 pm
Wiesz dzi, ale tam byłu takie różne linki... ::)
Jeszcze Pirx by zobaczy i miał bym potem wyżuty sumienia   ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 13, 2005, 04:15:21 pm
Tak, temat sexualnosci robotow jest miedzy wierszami tez w filmie poruszony...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 14, 2005, 12:44:07 am
All is full of love...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Maja 30, 2005, 07:58:04 pm
Ostatnio w końcu udało mi się obejrzeć "Ja, Robot". Pomysł był dobry, realizacja zbyt amerykańska. Zbyt dużo komputerowych efektów specjalnych i zbyt dużo sztucznych scen. Mówiąc sztucznych mam na myśli infantylne miejscami dialogi oraz scenografię, która naprawdę (znów miejscami) zbyt trąciła Star-Trekiem.
Filmów SF i tak nie powstaje zbyt dużo, więc mimo wszystko polecam go. Jeśli się nie obejrzy, nie można dyskutować.

Drugi film, który już od dłuższego czasu planowałem obejrzeć i ostatecznie się udało to "Pi". Film mi się nie podobał, dlaczego?
1. Jest czarno-biały. Ja rozumiem, że Aronofsky, jest ambitnym, młodym reżyserem, którego bardzo cenię za "Requiem dla snu", ale przesadził z nadmierną próbą wyciśnięcia artyzmu z tego filmu. Uważam, że zabieg eliminujący koloery był zły.
2. Niestety, kiedy otrzymałem jak kawa na ławę opowieść o tym, jak to komputer wyliczając zależności w ciągu liczbowym pi, zyskuje chwilowo świadomość poczym wybucha, nie umiejąc sobie chyba poradzić ze swoim nagłym oświeceniem, myślałem że wyłączę w tym momencie film.... ale ja zawsze tylko tak żartuję... oglądałem dalej.  ;D ;D

Reasumując, dla mnie jest to film ewidentnie przeciętny. Jeśli ktoś widział "Requiem dla snu", to będzie widział sporo związków wizualnych i psychologicznych. Przy czym jak już wcześniej pisałem - "pi" stoi daleko, daleko w tyle za tym drugim. Cóż, ludzie uczą się na błędach.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 31, 2005, 02:36:47 am
A propo filmów SF, to czekam z utęsknieniem na ,,Wojnę Światów". Ciekawi mnie, czy Spielberg odważy się na rozszerzenie nieco wizji w stronę refleksji nad sensem kontaktu między cywilizacjami, czy też przeciwnie: zrobi sieczkę, pokaże cztery razy amerykańską flagę, oraz tyłek Cruise'a, żeby ratować film ::) Hm... Mimo wszystko nadzieję mam, wiem, że Spielberg robi ostatnio raczej poważne rzeczy - mam tylko nadzieję, że ''Wojny" nie potraktował jako odskoczni od tychże...

Jeśli chodzi o "Jaro-Bot'a" to myślę, że możnaby zrobić z tego o wiele lepszy film. Wyobraźcie sobie tylko, jakby to wyglądało, gdyby zrobił to ktoś, no może nie przesadzajmy że Tarkovski (umówmy się, że dywagujemy o reżyserach żyjących i już nieżyjących), ale na przykład Sodenbergh, pod warunkiem, że tak jak przy Solaris, starałby się nadać całości europejski ton. Wtedy środek ciężkości filmu mógłby się przesunąć na to, co sugerowalby tytuł: ,,mentalność'' robocią. Aha, czy mi się wydaje, czy w tym filmie jest tyłek Willa Smitha? Nie pamiętam...
Za to jeśli miałaby to być taka sieczka, jaka jest obecnie, to wolałbym Hitchcocka ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 31, 2005, 09:15:52 am
No niestety jak po Ja Robot obejrzalem Ghost in the Shell porownania nie moglem dokonac, roznica byla zbyt duza. Smutne to.
A co do Pi. Mi osobiscie podobala sie czarnobialosc filmu, podkreslala schizofreniczny jego charakter. A co do fabuly, well, jak kazda inna, ale wiele numerologicznych smaczkow bylo. Mi akurat najbardziej w filmie podbal sie "wokolomatematyczny" schizofreniczny klimat, fabuly np. tez nie traktowalem powaznie co jednak uznalem za normalne bo mam tak przy 90% filmow.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Maja 31, 2005, 03:12:28 pm
Właśnie miałem zamiar wypożyczyć sobie "Ja robot" na DVD. Jak znam życie, pewnie mnie ten film rozczaruje, bo tak to już z tego typu produkcjami bywa. No ale żeby coś oceniać, trzeba to najpierw obejrzeć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Maja 31, 2005, 04:11:47 pm
Właśnie widziałem zwiastun do "Wojny Światów". Jak to zwykle bywa ze zwiastunami, wszystko co najlepsze pakują właśnie do zwiastuna... zobaczymy.
W filmie gra Cruise, którego bardzo lubię, więc pójdę do kina napewno, ale mignęła mi tam także Miranda Otto (widzę, że po LOTR robi karierę - i dobrze!)
Spółka Spielberg - Kaminski - Williams jest już chyba nierozłączna. Miejmy nadzieję, że będzie co oglądać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Czerwca 01, 2005, 07:07:44 pm
Sam jestem niezmiernie ciekawy, czy będzie z tego kinowy fajerwerek w rodzaju "Dnia Niepodległości", czy może coś nieco inteligentniejszego. Myślę, że po Spielbergu można się spodziewać dość przemyślanego i solidnie zrealizowanego filmu, choć raczej -nie bójmy się tego słowa- komercyjnego. No ale nie wszystko, co jest adresowane do tzw. zwykłych widzów musi być od razu złe.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Czerwca 01, 2005, 07:09:10 pm
mi sie na 90% bedzie podobal :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Czerwca 01, 2005, 07:13:17 pm
Jeśli chodzi o stronę wizualną, to mnie pewnie też. Co do reszty- to już różnie może być. Ale pewnie i tak będzie to lepsze od większości hollywoodzkich produkcji spod znaku SF.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 01, 2005, 09:41:36 pm
Tak, o ile Stevie ustrzeże się błędów, to wyjdzie coś na miarę jego ,,Raportu Mniejszości", który bardzo lubię.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Czerwca 02, 2005, 09:19:19 am
Ostatnio twórcy filmowi wracają do starych opowieści SF o ugruntowanej już pozycji w literaturze.
Jakiś czas temu powstał "Wehikuł czasu". Oczywiście film jest do kitu, a co więcej, jeśli dobrze pamiętam, to końcówka jest zupełnie inna niż w książce.

Zobaczymy co będzie z tą "Wojną światów".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Czerwca 02, 2005, 05:17:26 pm
Po "Wonie światów" nie spodziewam sięraczej niczego specjalnego.
Rzeczą na którą teraz z utęsknieniem (ale i obawami) czekam jest "Sin City".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 03, 2005, 04:43:50 am
Ponoć dobry film. Zresztą... nie ukrywam, że półtorej miesiąca temu już go ktoś go ,,wirtualnie użyczył'' w sieci. Niemniej po pierwsze, to jest to film komiksowy, jak wiadomo (tj. ekranizacja komiksu), a po drugie, to nie ma nic wspólnego z SF, może poza tym, że na temat SF także powstają komiksy.

W przeciwieństwie do Wojny Światów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Czerwca 06, 2005, 02:42:49 pm
Wlasnie mniej wiecej zaskoczylem o czym jest Wojna Swiatow (przybysze z Marsa napadaja na Ziemie  :o )
Nie chce Was chlopcy smucic, ale to nie moze byc dobry film. Takie tematy nadaja sie bardziej na teksty Kazika niz filmy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Czerwca 06, 2005, 03:34:46 pm
Jutro idę na pokaz przedpremierowy "Autostopem przez galektykę" ;D , a pojutrze na "Sin City",  zdam dokładną relację ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Czerwca 06, 2005, 08:45:13 pm
Blady? Ty na poważnie chcesz iść na "Autostopem przez galaktykę"?
Widziałem trailer, nie trzeba iść na kina, żeby wiedzieć że to kaszana!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 06, 2005, 09:04:08 pm
No ja jestem zaciekłym fanem Douglasa Adamsa, znam te książki na pamięć, więc musze zobaczyć ,,Autostopem''. Gdybym książek nie znał i nie czytał, to bym nie poszedł pewno... heh. Ale tak to ani rusz. Od lat chciałem zobaczyć, jaki możnaby zrobić z tego film; teraz nawet gdybym miał się rozczarować, to nie widzę problemu.

Aha, no tak mi teraz przyszło do głowy, że ktoś może nie wiedzieć o co chodzi. Otóż film ,,Autostopem przez Galaktykę'' jest ekranizacją trylogii w pięciu częściach pod tym samym tytułem, autorstwa Douglasa Adamsa, w skład wchodzą następujące książki : ,,Autostopem przez Galaktykę'' , ,,Restauracja na końcu wszechświata'', ,,Życie, Wszechświat i cała reszta'', ,,Cześć, i dzięki za ryby'', ,,W zasadzie niegroźna''.

Książki te mają status kultowych; są to komedie w stylu absurdalnym, ni mniej, ni więcej, tylko taki Monty Python w kosmosie. Wstyd nie znać, w zasadzie, więc lepiej się nie przyznawajcie.

W takiej sytuacji, jako fan Adamsa od 7 lat, chyba nie mogę nie iść na ten film, nawet gdyby nie wiadomo jak go zkaszanili. (Wyobrażacie sobie nie iść do kina np. na ,,Kongres Futurologiczny", gdyby go ktoś nakręcił?).

pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Czerwca 06, 2005, 09:39:56 pm
Faktem jest, że w filmowej wersji Marvin jest za duży, Zaphon ma tylko jedną głowę, a Ford jest murzynem :o , ale tak jak Terminus zdążył zauważyć - jak się czytało to po prostu trzeba zobaczyć, a jak nie, to trzeba przeczytać (choć można darować sobie ostatnie dwa tomy).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 07, 2005, 02:47:27 am
Zaphod ma dwie głowy; drugą trzyma schowaną (widziałem już obszerne fragmenty filmu... powiedzmy... nielegalnie, i wiem). Marvin rzeczywiście trochę daremny; wygląda jak mebel z lat 60-tych, mogliby go zrobić z puszek od konserw, wyszedłby bardziej jak Bender z Futuramy, który zresztą  chyba był na nim wzorowany ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Czerwca 08, 2005, 12:59:36 am
Widziałem "Autostopem" ;D
Generalnie był nawet całkiem przyzwoity :P
Nie zaraz dobry, ale określenie przyzwoity pasuje jak ulał. Twórcy odeszli w prawdzie miejscami od oryginału, troszkę wszystko uprościli, a wiele wątków wycieli. Niektóre sytuacje zostały wymyślone specjalnie do filmu, ale spodziewałem się prawdziwej katastrofy, a tu tylko parę zarysowań i może jakieś małe wgniecenie na korpusie Marwina.
W filmie zagrało bardzo dużo znanych aktorów, a styl który mu narzucono był jawną próbą naśladownictwa Pythonów i choć próba ta była daleka od pełnego sukcesu, to jednak miejscami wyszło całkiem nieźle. Nie obyło się także bez nawiązań do "Star Treka" i "Odysei kosmicznej".
Niestety miejscami bywało także troszkę zbyt głupkowato, zwłaszcza postać Zaphona została odarta z godności, ale cóż, w końcu to miał być film dla szerokiej publiczności...  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 08, 2005, 02:47:10 am
No nie mogli przeca spaprać tego filmu, skoro Douglas Adams współautorzył jeszcze scenariusz, za swojego życia, o ile wiem.

Pozdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Czerwca 08, 2005, 08:35:45 pm
Nie wiem...Film mi sie nie podobal zbyt bardzo...widze absurdalnosc ktora miala byc smieszna, lecz nie jest...dla fanow na pewno film sie podobal; dla mnie wygladal na zbyt, jakby to powiedziec, przepchniety przez kamere i stworzony na sile.
Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Czerwca 10, 2005, 01:50:46 pm
No co ty, nie podobało ci się jak Marvin przekazał Vogonom swoje emocje?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Czerwca 10, 2005, 02:12:16 pm
Obejrzałem "Sin City" i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, iż jest to najlepsza ekranizacja komiksu jaka powstała. Obawiałem się trochę o fabułę, która rozdęta na dwugodzinny obraz mogła być nudna i przygłupia, ale twórcy wyszli z tego obronną ręką przenosząc na ekran kilka nieznacznie tylko powiązanych ze sobą opowieści, co daje szersze spojrzenie na "Miasto grzechu" i nie wyczerpuje nadmiernie formuły. Niesamowity jest klimat tego obrazu, a sposób w jaki został wykonany, oraz typowo "rysunkowe" kadry sprawiają, że gdy zamykam oczy żeby sobie przypomnieć poszczególne sceny mam wrażenie, iż przewracam karty komiksu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Czerwca 10, 2005, 02:15:47 pm
Tak, na Sin City pójdę do kina, bo trailer jest niezły no i jestem fanem komiksów.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 11, 2005, 03:48:55 am
Sin City? Ja także zamierzam to obejrzeć, ale tylko dlatego, że lubię wszystko, co czarno-białe ::)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Cerberus w Czerwca 24, 2005, 01:37:00 pm
Najlepszee filmy SF, jakie widziałem to "2001:Odyseja Kosmiczna"(cudna wizja przyszłości w wyk. S.Kubricka i A.Clarke'a), "Łowca Androidów"(nie umiem opisać tego filmu, po prostu, brak mi słów!) i "Uciekinier"(wizja przyszłości, gdzie ludzie są całkowicie manipulowani przez ludzi). :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 25, 2005, 01:52:51 am
Uciekinier? A szto to? Kto to nakręcił?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Czerwca 25, 2005, 02:14:17 am
To to ze Schwarzeneggerem, The Running man...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 25, 2005, 02:44:58 am
Eee... no to chyba niestety widziałem. Dynamo, Sub-Zero, te sprawy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Czerwca 25, 2005, 06:10:45 pm
The Running Man.. tak, wiem już o co chodzi. Nakręcił to ponoć niejaki Paul Michael Glaser (nigdy wcześniej o takim gościu nie słyszałem, pewno jakiś kaszaniarz) A książkę, wg. której powstał scenariusz, napisał najsłynniejszy autor mało strasznych horrorów, czyli nie kto inny jak Stephen King. O samym filmie niewiele mogę powiedzieć, bo oglądałem go tylko kawałek.  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 25, 2005, 07:30:46 pm
King ? No proszę, kto by pomyślał ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Czerwca 25, 2005, 08:35:45 pm
I jeszcze na dodatek Arni gubernator w głównej roli ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 25, 2005, 10:34:50 pm
Taa... ciekawe czy się Arnold pojawi w Gubernatorze 4... podobno akcja ma być przeniesiona daleko w przyszłość...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 06, 2005, 02:37:04 pm
No koniec świata. Ostatnio, zupełnie przypadkiem, trafiłem na film pana Piotra Szulkina pt. ,,Wojna Światów - Następne Stulecie''. Polska produkcja, z Romanem Wilhelmi w roli głównej. No i po prostu film mnie zmiażdzył! Biorąc pod uwagę jaki ten film miał budżet (wyglądał tak, że uważam iż w pięć osób moglibyśmy go zrealizować za kilkanaście tysięcy złotych, bez użycia komputerów), to efekt, jaki wywierał, jest po prostu niesamowity.

Potem, co więcej, okazało się, że Szulkin nakręcił aż trzy filmy SF z rzędu, które w jego twórczości nazywane są tzw. trylogią kosmiczną. Są to:
1979 Golem
1981 Wojna Światów - Następne Stulecie
1984 O-bi,O-ba, Koniec Cywilizacji.

Niestety widziałem tylko wspomnianą Wojnę..., ale już wiem, że pozostałe dwa także obejrzę.

Wracając do tego, co widziałem. Fabuła jest mniej więcej taka. Na Zemię przybywają marsjanie. Są to małe obleśne ludziki o odrażających facjatach, pomalowane na srebrno, ubrane w glany i srebrne kurtki ortalionowe a'la Majka Jeżowska. Noo... czyste lata 80'te. Wielka propagandowa maszyna telewizyjna - telewizja zostaje pokazana niemal jak 'Wielki Brat' u Orwella - rozpoczyna nawoływania, że każdy obywatel obowiązkowo musi się poddać dobrowolnemu oddawaniu krwi, bowiem Marsjanie ową krwią się żywią. Jednym z głównych telewizyjnych krzykaczy jest grany przez Wilhelmiego Iron Idem - popularny prezenter w głupawej peruczce.
W toku filmu Idemowi otwierają się oczy, i zaczyna dostrzegać potworność totalitarnego systemu zbudowanego przez telewizję, okrutną żandarmerię i wszelakie insytucje, które tworzą ucisk w imię współpracy z Marsjanami.
Oczywiście analogie do systemu komunistycznego i stan wojenny spowodowały, że film był długo na cenzurowanym.
Wizualnie wygląda to jak przeciętny polski film z lat 80- ale od razu mówię, że piątek z Pankracym to to nie jest - ponure budynki, zero słońca, opary, obskurne wnętrza, zdezelowane samochody, żebracy, prostytutki,  syf, kiła i marsjanie.  Aha, film jest od lat 18-tu, żeby nie było, że nie mówiłem. Dzieciom nie puszczać. I jest niezwykle smutny i pogrążający, ale naprawdę uważam że warto.

Pozdrawiam.
(więcej informacji, np. tu (http://www.filmweb.pl/Film?id=11757)).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 06, 2005, 03:16:41 pm
Z sf Szulkin nakręcił jeszcze "Ga-ga: chwała bochaterom". Widziałem wszystkie i trudno mi jest zdecydowaćktóry z nich jest najlepszy, ale "Wojna" była chyba najsłabsza, a przynajmniej najcieniej wypadała w stusunku do książki. Tak więc Terminusie najlepsze jeszcze przed tobą, a jeśli chodzi o polskie filmy sf to najbardziej pojechanym jest bezapelacyjnie "Na srebrnym globie".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Lipca 06, 2005, 09:37:30 pm
Oglądałem to! Leciało na Kino Polska prawda? Naprawdę fajny film. Sama końcówka to po prostu arcydzieło (pif-paf  - ci co oglądali wiedzą o co chodzi). Tylko co to ten Golem?? Tytuł potrafi zaciekawić, nieprawdaż?

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 06, 2005, 10:45:15 pm
Tytuł sugeruje sztucznego człowieka i talk jest w istocie. Naukowcy wprowadzają do społeczeństwa genetyczne androidy zastępując nimi ludzi piastujących ważne acz nie kluczowe stanowiska. Czasami taki android się nie udaje, film opowiada właśnie o wybrakowanym egzemplarzu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 07, 2005, 09:48:51 am
Coś mi się wydaję, że kiedyś widziałem w TVP 1 w poniedziałkowym cyklu "Teatr telewizji" Golema.
Nie wiem, może to właśnie to o czym piszecie.

Niestety było to dawno temu....


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 07, 2005, 03:21:36 pm
Sztuka "Golem" rzeczywiście też była i nawet ją widziałem, ale to było zupełnie coś innego (ale równieżz niezłym klimatem)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: paszta w Lipca 07, 2005, 04:10:56 pm
Ukazał się też (dawno temu) winyl Józefa Skrzeka (kontrowersyjnego  ;)) z muzyką do filmu pt,; Wojna Światów.
A filmy ...hmm chętnie bym sobie przypomniał po latach.
Pamiętam trochę ten klimat WŚ.  No i dwie sceny:
1. Wilchelmi z jakąś panią w windzie oraz 2. tenże w kiblu (tu odp. słowo) rozwalający łeb Marsjanina metalową rurką - mętnie pamiętam, że w tej ostatniej coś było śmiesznego  ???
Ten film ośmieszał jawnie reżim.
Samo to, że Marsjanie tacy mali, brzydcy i w tych śmiesznych srebrnych skafanderkach...
No i Wilchelmi dobrym aktorem był.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 07, 2005, 07:56:57 pm
Powiadacie polska produkcja? No proszę- nie wiedziałem, że tyle dobrych filmów się u nas kiedyś robiło ;D I co to się teraz podziało? Dziś to najchętniej cały budżet naszego kina przeznaczonoby na n-tą wersję "Krzyżaków", "Pana Tadeusza" czy "W pustyni i w puszczy". Zgroza. >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 09, 2005, 01:23:31 am
Cytuj
Z sf Szulkin nakręcił jeszcze "Ga-ga: chwała bochaterom". Widziałem wszystkie i trudno mi jest zdecydowaćktóry z nich jest najlepszy, ale "Wojna" była chyba najsłabsza, a przynajmniej najcieniej wypadała w stusunku do książki. Tak więc Terminusie najlepsze jeszcze przed tobą, a jeśli chodzi o polskie filmy sf to najbardziej pojechanym jest bezapelacyjnie "Na srebrnym globie".



No to w takim razie bardzo się cieszę, bo rzeczywiście najlepszego jeszcze, z tego co mówisz, nie widziałem ::) Fajno.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 10, 2005, 01:28:37 am
Właśnie obejrzałem Wojnę Światów, ale tę Spielberga. No uhm... Zapewne Deckard pamięta, jak się na ten film napalałem w Krakowie, w kontekście tamtych oczekiwań chyba jestem nieco rozczarowany; no... nie chcę żeby ktoś mnie źle zrozumiał.

Znając literacki oryginał (Wellsa) widz dostaje kropka w kropkę to, co w książce, z tym, że w realiach początku XXI wieku. Tj. niezbyt wiele wątków, prostolinijną akcję, i dosyć prozaiczne zakończenie. Tak jest w istocie u Wellsa...

... i tylko Ci, którzy spodziwali się czegoś więcej, jakichś rozwinięc, mogą się poczuć lekko zawiedzeni. Tak dokładnie ja się czuję; ale podkreślam, że chodzi mi o względy fabularne.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że fabuła tego filmu zamknęła by się w pięciu krokach na Lemowym "Kalkulatorze SF".

Pozostaje zatem skupić się na grze aktorskiej, bardzo dobrej i równej; oraz na wizualiach, które oczywiście trzymają wysoki poziom. Ale to nic dziwnego, w końcu Spielberg & Dreamworks muszą dbać o reputację, więc zapewne i chłopcy Lucasa (ILM) się do robienia efektów załapali... Tak czy owak zdecydowanie jest na co popatrzeć, zdjęcia (Kamiński) są exquisite, no i muzyka (Williams)... dla wielu lepsza od obrazu.

Więc, letnia rozrywka.
(Dobrze że w zimie ten film nie wyszedł ::) ).

Podrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 11, 2005, 12:35:05 am
Właśnie czekałem, aż się ktoś o tym filmie wypowie, bo nie byłem pewny, czy warto się dla niego fatygować. Z tego co napisałeś wynika, że chyba nie bardzo, ale cóż- to już dziś standard, że efekty specjalne przedkłada się treść filmu. Wielka szkoda, że Spielberg nie posilił się na jakieś własne fantazje wokół tematu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 11, 2005, 02:34:18 am
Dodam jeszcze, że film nie jest pozbawiony kilku wartościowych zalet. Za takie uznałbym (poza tym, co już wymieniłem) na przykład bardzo realisyczny styl i dialogi (są bardzo ,,down to earth'') i przede wszystkim beznadziejną wymowę filmu. Tj. mam tu na myśli płonność wysiłków 'niezwyciężonej armii USA' w walce z Marsjanami, i fakt, że gdyby z Marsjanami nie stało się to, co się stało (kto czytał ten wie), to ludzie nie mieliby z nimi większych szans.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 14, 2005, 04:28:25 pm
(http://www.wobshite.co.uk/b3ta/war_of_the_worlds.gif)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 14, 2005, 07:28:18 pm
dzi, to był zdecydowanie film wart obejrzenia!
;D ;D ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 14, 2005, 08:52:51 pm
Taa... nie ustępuje oryginałowi ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 15, 2005, 09:37:38 am
 ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 15, 2005, 11:19:12 am
Rozumiem, że to był komentarz dzi do obejrzanego filmu. Ja mimo wszystko i tak na niego pójdę i wtedy nie omieszkam się wypowiedzieć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 15, 2005, 01:42:02 pm
Nie, ja nie obejrzalem i nie obejrze. Dlatego:
Cytuj
Wlasnie mniej wiecej zaskoczylem o czym jest Wojna Swiatow (przybysze z Marsa napadaja na Ziemie  :o )
Nie chce Was chlopcy smucic, ale to nie moze byc dobry film. Takie tematy nadaja sie bardziej na teksty Kazika niz filmy...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 15, 2005, 01:53:44 pm
Zapomniałem dzi, że to wcześniej napisałeś.  
Teraz rozumiem dlaczego wrzuciłeś ten rysuneczek..  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 15, 2005, 02:02:50 pm
Rozumiem cię, dzi, ale zauważ, że temat inwazji Marsjan nie wydawałby się dziś tak banalny, gdyby nie napisana przed wiekiem "Wojna Światów".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 15, 2005, 02:09:16 pm
Nie, to nie tak. Ja poprostu mam ta, ze mam takie zniechecenie do scenariuszy w oczywisty sposob nieprawdziwy. Dlatego np lubie S-F high tekowe, takie jak Star Trek np. bo moge sobie na sile wyobrazic ze przedstawia jakis tam prawdziwy swiat (ok ok, za duzo ludzikow jest...).
No poprostu nie umiem przelknac takiego, tak jak np Term nie umie przelknac animowanego. Tylko tyle.

ps: i tak cale szczescie ze (za slowami Terma) ich nie pokonalismy tylko costam innego sie stalo, najgorzej jest jak w takim Armagedonie przylatuja ufa rozmiarow miast i my ich niszczymy... to zalamuje poprostu...

pps: i poza tym nie uwazam ze filmy nierealistyczne sa zle w sensie obiektywnym! poprostu ja takich nie lubie jesli chodzi o SF, a np lubie te takie jak Dom latajacych sztyletow gdzie biegaja po drzewach i ogolnie lataja, albo walcza przez 3 lata bez przerwy; tak ze kwestia personalnego podejscia
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 15, 2005, 04:35:36 pm
W ogole problem ataku jednych przez drugich jest stary jak swiat i strasznie juz oklepany jak na temat do filmu. To, ze przeniesiono sie z Ziemi w kosmos niczego nie zmienia.

Ja bym wsadzila do jednego wora wszystkie filmy o:
- wojnie (I i II Swiatowej, w Wietnamie, Iraku i inne mniej lub bardziej historyczne)
- atakach terrorystycznych
- rozgrywkach mafijnych
- wojnach domowych
- wojnach slownych w Sejmie i w ogole w polityce
- gwiezdnych wojnach
- itp. - dopowiedzcie sobie sami bo w tej chwili nic wiecej nie przychodzi mi do glowy.
Schemat jest zawsze taki sam: sa jedni naiwni i niewinni i niczego nie spodziewajacy sie "dobrzy" i ci drudzy "zli", ktorzy na nich napadaja. Po wielu perypetiach i tak wygrywaja "dobrzy", a nawet jak przegrywaja to i tak wychodzi im to na dobre (w taki czy inny sposob), bo film hollywoodzki musi sie konczyc dobrze (no dobra, czasem ginie wiecej postaci niz bysmy sie spodziewali ale glowny bohater i jego rodzina i tak jest ok).
Owszem niektore z tych filmow sa nakrecone lepiej niz inne, ale przeciez nie dla samych efektow chodzi sie do kina.

Nie mialam zatem wcale ochoty isc na Wojne Swiatow, ale na skutek tak zajadlej dyskusji zdecydowalam, ze chyba musze sie wybrac, zeby miec chociaz nikle pojecie o czym mowa. Acha, no i przez to co napisal Terminus, ze to 'kropka w kropkę to, co w książce'.
A jak obejrze to pogadamy :)

pozdr

PS. Filmy z wora nadaja sie do - no moze nie do smietnika ale do CO NAJWYZEJ jednego obejrzenia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 15, 2005, 04:50:13 pm
Nie no przesadziłaś z tym wrzacaniem do worka.
Niektóre filmy wojenne są wręcz wyśmienite.

O Wietnamie to zapodałbym rewelacyjny tryptyk Stone'a:
1. Pluton
2. Urodzony 4-tego Lipca
3. Między niebem a ziemią

Wszystkie trzy to dla mnie absolutne dzieła gatunku.
Oczywiście nie można zapomnieć tutaj o Czasie Apokalipsy.

Z drugiej wojny światowej w zasadzie uchodzi tylko jeden film: Szeregowiec Ryan. W ostatni poniedziałek TVP1 zapodała "O jeden most za daleko" i muszę przyznać, że chociaż widziałem ten film kiedyś bardzo dawno to muszę chylić czoła przed twórcami.
To naprawdę potężna produkcja - i zero efektów specjalnych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 15, 2005, 04:54:41 pm
No dobra, moze rzeczywiscie przesadzilam, ale faktem jest ze kilka zaledwie wyjatkow wcale nie zaprzecza regule. Bo wiekszosc z tych filmow ma tak przewidywalna fabule, za az to zalosne. Czasem robimy na poczatku filmu z mezem zaklady kto zginie, kto przezyje, i w ogole jak sie skonczy - no i w wiekszosci mam racje  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 15, 2005, 05:06:18 pm
No tak, ale wiesz takie zgadywanie fabuły filmów można sobie zrobić dla każdego gatunku, nie tylko wojenno-bitewno-mafijno-bojowo-strzelanego.
O oryginalną fabułę nie jest trudno - gorzej z realizacją i chęciami ludzi władnych, którzy mogliby coś takiego sfilmować.

Ale wiem o co ci chodzi i zgadzam się.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 15, 2005, 06:56:29 pm
Cytuj
Nie no przesadziłaś z tym wrzacaniem do worka.
Niektóre filmy wojenne są wręcz wyśmienite.

O Wietnamie to zapodałbym rewelacyjny tryptyk Stone'a:
1. Pluton
2. Urodzony 4-tego Lipca
3. Między niebem a ziemią

Wszystkie trzy to dla mnie absolutne dzieła gatunku.
Oczywiście nie można zapomnieć tutaj o Czasie Apokalipsy.

Z drugiej wojny światowej w zasadzie uchodzi tylko jeden film: Szeregowiec Ryan. W ostatni poniedziałek TVP1 zapodała "O jeden most za daleko" i muszę przyznać, że chociaż widziałem ten film kiedyś bardzo dawno to muszę chylić czoła przed twórcami.
To naprawdę potężna produkcja - i zero efektów specjalnych.


Człowieku, masz identyczne upodobania jak ja!  A tak poza tym, zupełnie się z koleżanką nie zgdzam- w filmach wojennych nie zawsze chodzi tylko o to, że "ci dobrzy" walczą z "tymi złymi". Wręcz przeciwnie, mają one często wymowę pacyfistyczną, bo próbują obnażyć absurdalność wojny. To jak na mój gust coś zupełnie innego niż rozwalanka z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 15, 2005, 08:23:10 pm
Cytuj
Schemat jest zawsze taki sam: sa jedni naiwni i niewinni i niczego nie spodziewajacy sie "dobrzy" i ci drudzy "zli"


Ale jeśli dodamy jeszcze brzydkich, to może nawet arcydzieło z tego wyjść ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 15, 2005, 08:37:19 pm
Cytuj
Z drugiej wojny światowej w zasadzie uchodzi tylko jeden film: Szeregowiec Ryan. W ostatni poniedziałek TVP1 zapodała "O jeden most za daleko" i muszę przyznać, że chociaż widziałem ten film kiedyś bardzo dawno to muszę chylić czoła przed twórcami.
To naprawdę potężna produkcja - i zero efektów specjalnych.


No nie jestem taki pewny czy "uchodzi" bo poza efekciarskimi momentami to straszna bzdura, przeżarta kiczowatym patosem i banałami, a w kwestii realiów wojennych to jako miłośnik batalistyki miałem niezły ubaw.
Jeśli lubisz filmy wojenne, to radzę raczej pooglądać produkcje bardziej kameralne, a szczytowym osiągnięciem tego kina jest bezapelacyjnie "Kanał" Wajdy.

A tak na marginesie, to efekty specjalne nie oznaczają wyłącznie efektów komputerowych. Nawet wybuch petardy jest bowiem  efektem specjalnym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 15, 2005, 09:28:14 pm
Cytuj
No nie jestem taki pewny czy "uchodzi" bo poza efekciarskimi momentami to straszna bzdura, przeżarta kiczowatym patosem i banałami, a w kwestii realiów wojennych to jako miłośnik batalistyki miałem niezły ubaw.


Cóż, nie jestem w tych sprawach biegły, więc z miłą chęcią posłucham twojego wywodu.

Cytuj
A tak na marginesie, to efekty specjalne nie oznaczają wyłącznie efektów komputerowych. Nawet wybuch petardy jest bowiem  efektem specjalnym.


Dobrze, dobrze Blady, ja napisałem o tych efektach w kontekście porównania tego w jaki sposób zrealizowany np. wspomniany już "O jeden most za daleko" a "Szeregowcem Ryanem", ot co.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 15, 2005, 10:39:44 pm
To ja się cieszę, że nie jestem miłośnikiem batalistyki, i mogę sobie oglądać "Szeregowca Ryana" nie mając przy tym ubawu.   ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 15, 2005, 11:02:58 pm
Pamiętacie np. atak na wzgórze ze stanowiskiem CKM, Wystarczyłoby ustawić snajpera, który był w drużynie a ten będąc poza zasięgiem Niemców mógłby wyeliminować od razu  jednego bądź dwóch z nich, e pozostałym skutecznie uniemożliwić prowadzenie ognia, a tym samym część drużyny mogłaby bez problemu podkraść się do stanowiska i wykończyć nie mogących ich nawet zaobserwować oponentów granatami bez żadnych strat własnych. Ja wcześniej posłałbym jeszcze dwóch trzech ludzi na tyły Niemców, żeby tam się przyczaili i w razie próby wycofania się, wróg wlazł prosto w ich ręce. Wykorzystanie snajpera to w tym przypadku podstawa, ale nie dawałoby to odpowiedniej dozy dramatyzmu więc trzeba było zrobić akcję w stylu "Rambo 2".
W filmie jest takich rzeczy na pęczki, a zakończenie to prawdziwa katastrofa, której kulminacją jest niemal wylatujący zza wału Tygrys, ale najwidoczniej twórcy przeoczyli fakt, że zawieszenie hydropneumatyczne, które umożliwia takie wyczyny wynaleziono całe dekady później.

A tak dla pocieszenia, to znacznie więcej zabawy dał mi film "Byliśmy żołnierzami"  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 15, 2005, 11:14:36 pm
Litości!!!! :'(
Psujesz mi cąłą przyjemność z oglądania filmów wojennych. :'(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 15, 2005, 11:24:44 pm
Z tego co pamiętam to właśnie sniper Jackson rozłożył stanowisko niemieckiego CKMu. Z drugiej strony ja się nie dziwię jakimkolwiek zdarzeniom. Tam był młyn nie z tej Ziemi. Jak ktoś znalazł swoją drużynę to już był sukces.

Nie bardzo kojarzę tego Tygrysa...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 16, 2005, 12:01:34 am
Cytuj
Psujesz mi cąłą przyjemność z oglądania filmów wojennych. :'(

PRZYJEMNOŚĆ???
No cóż, nie będę się wypowiadać na ten temat, nie jestem wielbicielką Quake'a i innych strzelanek, więc i tak zwane "akcje" w filmach mnie nie pociągają. Jeśli już to może aspekt psychologiczny. Oglądał ktoś "Snajpera"? Jak na film o wojnie to nawet mi się podobał. Chyba dlatego, że mało strzelania. Nie wiem. Dziwny mam gust.

pozdr

PS. A, no i jeszcze lubie filmy o łodziach podwodnych. Cisza, spokój, sonar pika...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 16, 2005, 12:06:12 am
dzi ty mi nie wspominaj Star Trepa, bo mimo tego, że właśnie zawarłem romantyczną znajomość ze szlanką Johnie Walkera, kosa mi się w kieszeni otwiera  :D

Blady ma rację, filmy wojenne są pełne bzdur, ale cóż, to jest dziedzictwo głupkowatej koncepcji kina usnutej w holy-faken-wood, gdzie ma być dramatycznie, ciśnienie skakać musi, by dzieci pełne lęku przywarły do mamusi.  Tak jednak w beczce dziegciu dryfuje pełer parę, gdzie bzdur jest mniej niż zawsze, i jest wręcz doskonale. (Ale tytułów nie podam). Och Dżony Łokerze, dzięki tobie widzę, że się Sajens Fikszyn prawie już nie brzydzę. Nie jest mi po drodze wizja romantyczna, gdzie się do psa lepi robocica śliczna, jest to jednak lepsze od faceta z bronią, którego w środku nocy gwałciciele gonią. Paradują w USA w Holiłudzie trepy, i ich scenariusze się kręci niestety, toż i Matriks jakiś wyskoczy zza roga, by potem cierpiała dusza ma uboga. Paranoja istna przenika przez kino,  gdy dobrzy są cali a wszyscy źli giną, toż to do realiów ma się niczym kicha, jest więc to dokładność lekko mówiąc licha. Choć Europa biedna, to tam myślą gęściej, filmy całkiem niezłe produkują częściej, i się chały morze, choć nie wyschło zrazu, choćby w części z nika w formie mdłego gazu.
Och Łokerze Dżony, wybacz mi też dzisiaj, że na Wojnę Światów poleci Moonisia. Potem mnie spomstuje, zdanie moje zjedzie, a ja kitę rychło odwalę po obiedzie. Bo chybam przeszdził, gdym pisał pomału, że to film tak wściekle bliski or-ginału. Nie jest wszak tak pięknie, chociaż Tom Kruz boski, lecz nie jest to cudne jak horror enerdowski. Mogłoby być lepiej, gdyby tak się Stiven przed zdjęć rozpoczęciem chciał znieczulić piwem.  Bowiem jakom rzekł już, jest tam trochę blagi, a wszem powiewają ameryki flagi. Łopotając żwawo, ukrywają fakt że, trochę się to wszystko w płytkim błocie babrze. No... ale to będzie decyzja Moonisi siedźmy więc przy flaszcze i czekajmy cisi.

No, moi kochani, czas wracać do stołu, bym się mógł wszechstronnie nałykać pospołu. Sercem jestem z wami, i choć filmów wiele, wierzę, że znajdziecie dobre, przyjaciele!



Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 16, 2005, 12:37:44 am
Term..... za duzo pijesz <klepie snadnie po ramieniu>

ps: rozumiem ze czarnego Johnego? ;)


a co do filmow to poprostu w kazdym sa bzdury, tylko widzi sie to tylko w tych ze swojej "branzy", mam podawac przyklady z filmow "o komputerach"? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 16, 2005, 12:51:47 am
Właśnie to znalazłam przeglądając stare posty:
http://www.lem.pro.onet.pl/dziela/fantastyk/kieszkomp.htm
Jak ktoś stwierdził - jest to gotowy scenariusz do 90% holywoodzkich produkcji. Tylko dlaczego nikt jeszcze nie nakręcił filmu według schematu:
Ziemia/spala się lub zamraża lub wpada na Słońce/Wszyscy giną (koniec)
No ja wiem, że to byłby krótki film (no chyba że dodamy jakieś 95 minut efektów specjalnych :)), ale jaki oryginalny i inny niż wszystkie!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 16, 2005, 02:21:04 am
Ja Cię zapewniam, że możnaby ten film zrobić tak, że chętnie bym go obejrzał. Wyobraź sobie, majestatyczne ujęcia marznącej czy płonącej Ziemii, jest wszakże tyle rzeczy, które po kolei mogłyby się palić ... no i do tego na przykład muzyka symfoniczna... chętnie bym obejrzał.

I nie pisać mi tu, że za dużo piję...

(do dzi Johny był czerwony)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 16, 2005, 10:17:54 am
Cytuj
PRZYJEMNOŚĆ???
No cóż, nie będę się wypowiadać na ten temat, nie jestem wielbicielką Quake'a i innych strzelanek, więc i tak zwane "akcje" w filmach mnie nie pociągają. Jeśli już to może aspekt psychologiczny. Oglądał ktoś "Snajpera"? Jak na film o wojnie to nawet mi się podobał. Chyba dlatego, że mało strzelania. Nie wiem. Dziwny mam gust.


Ja też nie jestem fanem Quake'a. A dobry film wojenny to dla mnie nie "Rambo"(ten jest okazem bezdennej głupoty), ale na przykład "Czas Apokalipsy". Batalistyki jako takiej jest tam nie więcej, niż w Quake'u myślenia (nawet Blady nie miałby się chyba do czego przyczepić), a film skupia się właśnie na wspomnianym przez Ciebie aspekcie psychologicznym. Prawdziwe arcydzieło.

Cytuj
Ja Cię zapewniam, że możnaby ten film zrobić tak, że chętnie bym go obejrzał. Wyobraź sobie, majestatyczne ujęcia marznącej czy płonącej Ziemii, jest wszakże tyle rzeczy, które po kolei mogłyby się palić ... no i do tego na przykład muzyka symfoniczna... chętnie bym obejrzał.
 


Zdaje mi się, że nie tak dawno powstał film o tym, jak to globalne ocieplenie wywołuje... epokę lodowcową. Ponoć z naukowego punktu widzenia sensowny. Stąd już chyba niedaleko do zamarzającej Ziemi.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 16, 2005, 11:28:49 am
Cytuj
"Czas Apokalipsy". Batalistyki jako takiej jest tam nie więcej, niż w Quake'u myślenia  

O, tego nie widziałam. Może oglądam niewłaściwe filmy? Czyli trzeba obejrzec! :) Dzięki za tytuł.

Cytuj

Zdaje mi się, że nie tak dawno powstał film o tym, jak to globalne ocieplenie wywołuje... epokę lodowcową.

Rzeczywiście, widziałam to - jeden z nielicznych filmów amerykańskich, który nie kończy się "żyli długo i szczęśliwie", bo wynika z niego, że i tak zagłada czeka całą ziemię. Ale tej zagłady nie pokazano! ??? A główny bohater i tak przeżył i - być może - będzie żył długo i szczęśliwie? ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 16, 2005, 11:41:17 am
Cytuj
O, tego nie widziałam. Może oglądam niewłaściwe filmy? Czyli trzeba obejrzec! :) Dzięki za tytuł.


Nie widziałaś?! To biegnij czym prędzej do wypożyczalni. Jeśli preferujesz wątki psychologiczne w filmie- to będziesz mieć tutaj prawdziwą ucztę.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 16, 2005, 01:11:28 pm
Mnie się w filmie Pojutrze najbardziej podobało, jak Amerykanie zredukowali zadłużenie Meksykowi, żeby Meksykanie wpuścili ich do siebie, gdy trzeba było uciekać na południe. Komedia.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lipca 16, 2005, 08:54:30 pm
Decard: mogłem coś pomieszać z tym atakiem na stanowisko CKM, bo film oglądałem bardzo dawno temu, ale pamiętam, że była tam jakaś szarża i, że ktoś zginął, a w poprawnie przeprowadzonym ataku przy przewadze jaką daje snajper, nie powinien. W każdym razie było tam coś nie tak, ale widzę, iż musiał bym obejrzeć ponownie, żeby móc rzetelnie się wypowiedzieć.

Moon-icks To rzeczywiście wpadka, że nie oglądałaś "Czasu apokalipsy", problem w tym, iż obecnie będzie to trudne, bo wszechobecna jest wersja "Czas apokalipsy: powrót" a ta przyniosła ze sobą zepsucie wszystkiego co się dało i obraz stracił co najmniej 40% wartościowości.

Macrofungel Oglądałem ostatnio po latach pierwszą część "Rambo" i muszę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jest to (w swej kategorii) bardzo dobry film, który przebija obecne produkcje "męskiego kina". Nie jest to jednak film wojenny, a dramat sensacyjny, który po za typową akcją sporą dawkę krytyki amerykańskiego zaścianku i tego jak to społeczeństwo ceni sobie swoich bohaterów (pozostałe części to oczywiście tragedia).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Lipca 16, 2005, 10:47:17 pm
OK, nie będę temu zaprzeczał. Ja tylko chciałem podkreślić, że nie gustuję w filmach o bezsensownym mordobiciu, ale może akurat "Rambo" nie był najlepszym przykładem.  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 17, 2005, 11:50:56 am
Tak na marginesie.
W TVN właśnie leci:
Wehikuł czasu  - film SF
reż. George Pal,
wyk. Rod Taylor, Alan Young, Yvette Mimieux, Sebastian Cabot
USA 1960

A na drugim marginesie przypominam fanom kina wojennego (którzy ewidentnie są), że jutro TVP1 emituje 2 odcinek filmu "O jeden most za daleko."
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 17, 2005, 11:55:04 am
Cytuj
Decard: mogłem coś pomieszać z tym atakiem na stanowisko CKM, bo film oglądałem bardzo dawno temu, ale pamiętam, że była tam jakaś szarża i, że ktoś zginął, a w poprawnie przeprowadzonym ataku przy przewadze jaką daje snajper, nie powinien. W każdym razie było tam coś nie tak, ale widzę, iż musiał bym obejrzeć ponownie, żeby móc rzetelnie się wypowiedzieć.


Obejrzyj, chętnie podyskutuję, chyba że możesz mi zaoferować jakieś linki do wypowiedzi, które świadczą o braku realizmu tego filmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Siegmund_Duerf w Lipca 17, 2005, 09:37:48 pm
Nie czytalem calego Threada, i chcialem tylko dopisac Film
ktury jest Filmem Rysunkowym z japoni (anime ^^), oglodalem go w wieku 14 lat i nie rozumialem wszystkiego, jednak zafascynowal mnie jak nic, jest futurystyczny, a psychika pojedynczych charakterow jest bardzo pogmatwana. 26odcziknow i 2 filmy.

Neon Genesis Evangelion (&#26032;&#19990;&#32000;&#12456;&#12532;&#12449;&#12531;&#12466;&#12522;&#12458;&#12531;, Shinseiki Evangelion) to 26-odcinkowy serial anime stworzony przez studio Gainax. Później powstały też dwa filmy - "Death and Rebirth" i "End of Evangelion" oraz manga.

Między odcinkami z TV a odcinkami dostępnymi na kasetach są znaczne różnice - dwa ostatnie odcinki zostały w całości stworzone od nowa.

Film "Death" (rozpowszechniany początkowo razem z częścią "Rebirth", która weszła potem w skład "End of Evangelion", sam zaś "Death" uzyskał wówczas nową wersję, znaną jako "Death:True") składa się jedynie ze zmontowanych scen z serii TV (oraz ujęć oryginalnie w niej pominiętych, tzw. Director's Cuts), jednak dzięki ciekawemu ujęciu pozwala na usystematyzowanie wiedzy o serii. Zakres przedstawionego w nim materiału obejmuje odcinki 1-24 (film kończy się śmiercią Kaworu). "End of Evangelion" jest natomiast filmem zupełnie nowym - przedstawia on dalszą część "Human Instrumentality Project" (HIP) i w odróżnieniu od serii TV stanowi również zamknięte dzieło natury filozoficznej.

Jedynym oficjalnym źródłem wiedzy na temat NGE jest wydany przez Gainax artbook "Red Cross Book", zawierający niewielką encyklopedię pojęć z tego anime. Nie wyjaśnia on jednak wszystkich wątpliwości, pozostawiając szerokie pole do interpretacji. Seria nigdy nie została wyemitowana w polskiej telewizji, jednak wydawnictwo JPF jest możliwość przeczytania mangi, która składa się na dzień dzisiejszy z 9 tomów (manga nie została jeszcze zakończona). Powstała również gra na PC, PSXa Girlfriend of Steel, która wprowadza nową postać o imienu Mana, nie rzuca żadnego nowego światła na serię TV czy filmy kinowe. Została również wydana w Japonii druga część tej gry, która pokazuje alternatywne wydarzenia. Gra nie została przetłumaczona oficjalnie na język angielski - istnieje jednak jej fanowskie tłumaczenie.

Quelle: http://pl.wikipedia.org/wiki/Neon_Genesis_Evangelion
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 17, 2005, 11:02:24 pm
Witaj, no dzięki za podpowiedź, ja 'Evangelionu' nigdy nie widziałem i, choć jak powszechnie wiadomo nie jestem fanem mangi, to przyznaję, że opis brzmi interesująco.

Pozdrowienia !

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 18, 2005, 01:38:38 am
Jeśli chodzi o mangę to też nie przepadam, ale oglądałam swego czasu "Appleseed" - akcja trochę pokręcona i żeby się we wszystkim połapać trzeba oglądać albo bardzo uważnie albo 2 razy. Ale ciekawą mają tam wizję świata: aby zachować pokój należy zredukować czynnik ludzki (bo wiadomo - agresja, walka o władzę, przestępczość itp), więc zaczęto budować sztucznych ludzi tzw. bioroidy, słodkie, niewinne i nieagresywne, które miały się mieszać z rasą ludzką.
Ale nie tyle treść jest w tym filmie istotna co grafika i animacja - dla mnie rewelacja! Przede wszystkim z tego względu polecam.

pozdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 18, 2005, 02:57:23 am
Taaa... ale wicie, trudno oglądać filmy wyłącznie po to, by sycić się ich wyglądem, kładąc w umyślę tamę przed zrozumieniem ich treści. (Jeśli nie używać JW*). Gdyby tak nie  było, to na przykład  taki Immortel dostał by u mnie trzy oczka więcej; a tak...

______________________
* Jaś Wędrowniczek (http://en.wikipedia.org/wiki/Johnnie_Walker)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 18, 2005, 11:12:05 am
Cytuj
Ale nie tyle treść jest w tym filmie istotna co grafika i animacja - dla mnie rewelacja! Przede wszystkim z tego względu polecam.
Ghost in the Shell ogladalas?

@Term: No ale przeciez to Ty mowiles ze ze wzgledu na animacje Ghosta nie przelkniesz, to jest dopiero tama :)
W anime dobre jest to, ze sa realizowane scenariusze, ktore nigdy nie zostana zrealizowane w filmie, bo sa zbyt malo "popularne". Naprawde polecam Ghosta (jesli choc troche interesuje Cie "filozofia AI" i "high-tech"), najwyzej wylaczysz po 10 minutach...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Monicks w Lipca 18, 2005, 12:15:28 pm
Dzieki dzi, sprobuje znalezc i obejrze, a wtedy pogadamy.
;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Siegmund_Duerf w Lipca 19, 2005, 06:21:05 pm
Ja osobiscie uwazam, ze jesli sie chce co nauczyc o uczuciach, lub mozliwych wizjach swiata, to anime jest najlepszym medium, poniewarrz w animes, jest, tresc "super-hiro", ale oni ruwnierz prowadzo "ludzkie" rzycie, co ulatwia samoidentifikacje z glownym charakterem owego anime.

Z anime, obojetnie oczym morzna sie jeszcze czegos nauczyc, a rzeby byc szczerym neon genesis evangelion ogladalem 4 czy  5 razu i nadal chyba jeszcze wszystkiego nie rozumime.

karzdy film lub anime morzna wiele razy ogladyc szukajac nowych wniaskow, i zakarzdym razem wywnioskujemy cos nowego, a jak sie znudzi to nikt nikogo (przynajmie tak powinno byc ^^) do ogladania czegos.

jesli ktos szuka animes, i zna sie na torrent*: http://www.animesuki.com/

to jest calkowicie legalne.

*a jak ktos sie niezna i jednak chcialby animes, moj icq jest prawie zawsze online, chetnie pomoge.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 19, 2005, 06:25:07 pm
 :o
nie piż
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 20, 2005, 01:20:13 pm
A propo anime, to obejrzałem ostatnio Spirited Away, taka baśń dla dzieci. Całkiem ciekawa.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 20, 2005, 02:52:56 pm
Cytuj
:o
nie piż
Nie skojarzylem ze jestes z Niemiec, przepraszam.

ps: ale damn, moja ortografia chyba zepsuje sie jeszcze bardziej przez Ciebie ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lipca 22, 2005, 07:46:16 pm
Ehhhh.....ta "Wojna Światów" :-/
Może nie powinnam pisać tak na gorąco, bo niecałe dwie godziny temu opuściłam salę kinową, może powinnam ochłonąć, przemyśleć.....ehhh, ale nie potrafię się powstrzymać ;D
Pierwsze 30 minut zapowiadają całkiem niezły film, wiejący troszkę grozą i dość mroczny.
A potem chyba pomysłów nie starczyło, bo zaczęła się kaszana za kaszaną  ;D
Zakończenie totalnie mnie rozczarowało, a raczej stwierdziłam totalny jego brak :P
I jeszcze ten moralizatorski ton narratora...ehhhh
Szkoda pisać....a mogło być tak dobrze...

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 22, 2005, 08:38:39 pm
Wojna Światów!

Po filmie okazało się, że naprawdę niewiele pamiętam z książki, którą czytałem dwa razy. Było to jednak bardzo dawno temu.
Film dostarczył mi bardzo wiele dobrej rozrywki jaką lubię w kinie i za jaką cenię filmy widowiskowe. Jeśli chodzi o coś więcej poza efektami specjalnymi to trudno coś wymienić. Polecam ten film każdemu kto lubi dobre widowiskowe kino. Nastawiłem się na drobą zabawę i dostałem dokładnie to czego się spodziewałem.
Zgodzę się z Rachel co do początku filmu, który dawał nadzieję na znacznie więcej niż film sobą ostatecznie reprezentował.

Nie rekomenduję czekać na ten film w wydaniu na DVD czy video. Takie filmy robią wrażenie tylko w kinie.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Lipca 22, 2005, 09:10:47 pm
Wkrótce się nań wybiorę i jestem pewien, że zabawę będę miał przednią  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 25, 2005, 01:20:46 am
TAk, no dobrze żeś to słowo podkreślił. Szkoda istotnie, że na tym się kończy jeśli chodzi o ten film. Rozumiem więc rozgoryczenie Rachel.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 12, 2005, 09:57:41 am
Ktoś z was wspominał tutaj o filmie Sin City. Wczoraj miałem możliwość obejrzenia go (całe szczęście z płytki i za darmo). Nie zdzierżyłem do końca. Jest to chyba jeden z najnudniekszych filmów jakie przyszło mi kiedykolwiek widzieć. Poza specyficznym klimatem marvelowskich komiksów i coniektórych zgrabnie skontruowanych scen film uważam za więcej niż mierny.

Jestem fanem komiksów, ale film w ogóle nie przypadł mi do gustu. Nie wiem, może będę musiał po prostu podejść do niego jeszcze raz.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 12, 2005, 01:25:54 pm
Mnie się w Sin City podobała kreska i Bruce Willis.
Za to ta laleczka która grała tańcerkę generowała u mnie spazmy przedwymiotne, nie wiem czemu. Pewnie dlatego, że ponoć jest jakąś piękną-znaną-sławną z pokolenia Britney. Żałosne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 12, 2005, 06:10:39 pm
Taaa.....a ta fruwająca w powietrzu i super władająca mieczami o twarzy niezadowolonej dziesięciolatki też nie była lepsza ;D

Ogólenie podeszłam do tego filmu z wielkim entuzjazmem i jak to często bywa w moim przypadku zawiodłam sięstraszliwie :-[

Pierwsze trzydzieści minut było naprawdę super i ta scena na dachu, którą zaczyna się film też bardzo mi się podobała, ale potem....
Możliwe, że nie potrafiłam się wczuć w klimat i zasmakowac w pożeraniu ciał najróżniejszych ofiar ;D

Zgodzę się z Terminusem, ze kreska rewelacyjna i przez to ten film na długo zapisze się w mojej pamięci, ale mogło byc owiele, wiele lepiej ;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 12, 2005, 09:35:16 pm
Ja pozwolę sobie jeszcze raz powrócić do poprzedniego tematu, jako że właśnie obejrzałem w kinie wspomnianą już "Wojnę Światów", i muszę z przykrością stwierdzić, że to film średni. Arcydzieła się nie spodziewałem, ale mimo wszystko od Spielberga oczekiwałem nieco więcej. Nie wiem jak Wam, ale mnie oglądanie biegnącego Toma Cruise'a na tle walących się budynków i fruwających samochodów przejadło się po dziesięciu minutach. Po pewnym czasie liczba huków, łupnięć i grzmotów na jednostkę czasu na szczęście zmalała, zrobiło się nieco spokojniej, aż tu nagle, bez wcześniejszego ostrzeżenia, dosłownie ni z gruszki, ni z pietruszki, film się skończył. Głupio to brzmi, ale tak mniej więcej możnaby to streścić.  Aż przez chwilę nie wiedziałem, co jest grane. Chciałbym  doszukać się w tym filmie czegoś wartościowego, ale poza tandetnym sentymentalizmem, który ostatnio w dziełach Spielberga pojawia się nagminnie, i oczywiście efektami specjalnymi, nic w nim właściwie nie ma. Możnaby go równie dobrze zatytułować "Dzień Niepodległości II"- po prostu jeszcze jeden efekciarski film o inwazji kosmitów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 14, 2005, 11:24:14 am
Re Up :
Święte Słowa  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 14, 2005, 03:25:30 pm
Obejrzyjcie sobie Nocną Straż/Night Watch/Nachnoj Dozor, rosyjski film z 2004, jest to film fantasy, dotyczy jakiś tam badziewnych historyjek o walce światła i ciemności, i ogólnie rzecz biorąc sprowadza się do polowania na wampiry.

ALE...

Ale poza banalnością historii (i kryptoreklamami Nescafe) film ten ma wg. mnie same zalety. Po pierwsze genialne zdjęcia (niektóre ujęcia naprawdę zaskakują), montaż i prowadzenie fabuły odmienne od przewidywalnych ameryckich filmów. Fajna muzyka, dynamizm, sama radocha, oraz niepowtarzalny klimat rosyjskich blokowisk w moskwie, fajny humor (także w duchu rosyjskim). Polecam serdecznie jako film, podkreślam, rozrywkowy. Zresztą o to chyba twórcom chodziło.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 19, 2005, 07:34:02 pm
Hmm... Czy ten film jest może u nas legalnie dostępny na DVD?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 19, 2005, 11:52:23 pm
Jak się domyślasz, moja wiedza na temat jego legalnej dostępności jest ograniczona...

Ale chyba jesteśmy jeszcze PRZED jego polską premierą kinową! więc nie ma co gadać o DVD narazie.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 22, 2005, 10:51:11 am
No chyba że tak. Myślałem sobie, że jak film miał premierę w zeszłym roku, to może da się go już gdzieś zdobyc, ale widocznie zasada ta dotyczy tylko filmów amerykańskich. Cieszy mnie natomiast, że ma się on pojawic w naszych kinach. Pozostaje tylko czekac.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 22, 2005, 10:11:26 pm
Cytuj
Ktoś z was wspominał tutaj o filmie Sin City. Wczoraj miałem możliwość obejrzenia go (całe szczęście z płytki i za darmo). Nie zdzierżyłem do końca. Jest to chyba jeden z najnudniekszych filmów jakie przyszło mi kiedykolwiek widzieć. Poza specyficznym klimatem marvelowskich komiksów i coniektórych zgrabnie skontruowanych scen film uważam za więcej niż mierny.

Jestem fanem komiksów, ale film w ogóle nie przypadł mi do gustu. Nie wiem, może będę musiał po prostu podejść do niego jeszcze raz.

CU
Deck



Może właśnie dlatego, że z płytki w domu? Osobiście wszystko co tylko się da, a mnie interesuje oglądam w kinie (pierwszy rząd, środek), w ogóle nie można porównać tego z oglądaniem na ekranie telewizora (o monitorze już nie wspomnę). Poza tym film był z tego co wiem dość wierną ekranizacją komiksów, a te zbudowane są w znacznym stopniu na klimacie, a nie na jakiś oszałamiających treściach i podczas oglądania go trzeba było podchodzić do niego bardziej jak do komiksu, chłonąc klimat i styl, a nie jak do filmu który ma do przekazania jakieś głębsze przesłania. Zapraszam do kina.

A tak w ogóle to witam wszystkich po przerwie spowodowanej moją wojażą po Rumunii.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 23, 2005, 02:40:06 am
Jeśli chodzi o to, że filmy w kinie oglądane bronią się lepiej, to przytoczyć tu można takie przysłowie drukarskie, że na kredowym papierze to nawet g**o świetnie wygląda.

Oczywiście, że na dużym ekranie ogląda się przyjemniej, szkoda że tylko w niewielu przypadkach daje to jakąś istotną poprawę.

Żebym Wam nie opowiedział, jak kiedyś z powodu pomyłki w repertuarze kina trafiłem do sali kinowej by ujrzeć wyświetlany zamiast filmu, który chciałem obejrzeć, obraz (nie nazwę tego filmem) pod tytułem Gulczas, jak myślisz? Jest to jedno z moich bardziej traumatycznych wspomnień. Wątpię czy dałoby się uratować sprawę nawet ekranem o przekątnej 400m.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 23, 2005, 09:35:46 am
Cytuj
Poza tym film był z tego co wiem dość wierną ekranizacją komiksów, a te zbudowane są w znacznym stopniu na klimacie, a nie na jakiś oszałamiających treściach i podczas oglądania go trzeba było podchodzić do niego bardziej jak do komiksu, chłonąc klimat i styl, a nie jak do filmu który ma do przekazania jakieś głębsze przesłania. Zapraszam do kina.


Być może jest to po prostu przykład, że komiks niezbyt dobrze ogląda się w kinie. Porównaj to z Sędzią Dredem, który też był pomyłką - z tym, że w tym przypadku nikt nawet nie silił się na jakieś artystyczne wizje.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku prób przeniesienia gier video na ekrany kin. Porażka.
Jestem ciekaw jak wyjdzie kinowa wersja DOOM'a. Z tego co wiem, już coś się wokół tego dzieje.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 23, 2005, 02:12:07 pm
W sieci jest już dostępny trailer Dooma, jeśli kogoś to interesuje. Nie wygląda na szczególnie ambitny film ::) Zresztą,  oto adres. (http://www.rottentomatoes.com/m/doom/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 23, 2005, 02:48:02 pm
Taaaa... właśnie ściągnąłem sobie trailer. To jest wzorowane na Doomie 3. Będzie jatka, oj będzie... Ale napewno nie pójdę na to do kina (mimo iż Doom'a uwielbiam). ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 23, 2005, 04:50:45 pm
Cytuj

Podobnie sprawa wygląda w przypadku prób przeniesienia gier video na ekrany kin. Porażka.
Jestem ciekaw jak wyjdzie kinowa wersja DOOM'a. Z tego co wiem, już coś się wokół tego dzieje.

CU
Deck


Problem w tym, że próbuje się ekranizować wyłącznie zręcznościówki, a tu popis dla scenarzysty jest raczej żaden. Gdyby odpowiedni ludzie wzięli się za jakiegoś porządnego RPGa z mocną fabułą i nie obsadzili w głównej roli Sylvestra Stalone'a to mogło by nawet coś ciekawego z tego wyjść.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 24, 2005, 02:20:58 am
Mysle, ze do ekranizacji nadaly by sie takze niektore przygodowki, a przy duzym talencie realizatorow efekt moglby byc miazdzacy. Wezmy na przyklad 'Day of the Tentacle', czy tez Pratchettowski 'Discworld'. Coprawda to drugie to studnia bez dna, setka ksiazek dawalaby pole do wymyslenia fantastycznych fabul, ale naprawde wymagaloby to duzo wyczucia. Natomiast w pierwszym przypadku mozna by wysmazyc arcydzielo psychodelii i humoru.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 24, 2005, 10:27:17 am
Wątpię.
Przenosiny świata interaktywnego do świata "martwego" - czy też biernego jest słabym pomysłem. W drugą stronę jak wiemy działa to znacznie lepiej.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 24, 2005, 10:58:31 am
Cytuj
Wątpię.
Przenosiny świata interaktywnego do świata "martwego" - czy też biernego jest słabym pomysłem. W drugą stronę jak wiemy działa to znacznie lepiej.

CU
Deck



Idąc dalej tym tropem trzeba by uznać, że wszelkie przenoszenie dzieł z jednej formy na inną, a więc również ekranizacja książek, jest słabym pomysłem. Inna sprawa, że nie jest to łatwe i zazwyczaj rzeczywiście nie wychodzi z tego nic wielkiego, ale zestaw ilość wszystkich zekranizowanych książek z ilością udanych przeniesień, a później zobacz ile nakręcono filmów na podstawie gier, a zrozumiesz, iż za wcześnie jeszcze żeby tą konwencję skreślać jako bezsensowną.
A tak na marginesie, to filmy w grze "Wing Commander IV" miały wyższy poziom niż pełnometrażowy film na podstawie tej gry, co dobrze obrazuje poziom twórców, którzy puki co podejmują się takich przedsięwzięć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 24, 2005, 11:07:51 am
Cytuj
Jeśli chodzi o to, że filmy w kinie oglądane bronią się lepiej, to przytoczyć tu można takie przysłowie drukarskie, że na kredowym papierze to nawet g**o świetnie wygląda.

Oczywiście, że na dużym ekranie ogląda się przyjemniej, szkoda że tylko w niewielu przypadkach daje to jakąś istotną poprawę.
 


Zgoda ale wszystko zależy od  konwencji w jakiej film powstał i jeśli główny nacisk położono na klimat (co nie oznacza, że treść musi być denna), to straty widza oglądającego na ekranie monitora komputerowego lub telewizora są bardzo wyraźne i poważnie mogą zepsuć wrażenie całości. Poza tym kino wyolbrzymia także błędy i kiepski film, który uszedłby niedzielnym popołudniem w TV, w kinie będzie katastrofalny i nie do wytrzymania.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 24, 2005, 11:39:51 am
Cytuj
Idąc dalej tym tropem trzeba by uznać, że wszelkie przenoszenie dzieł z jednej formy na inną, a więc również ekranizacja książek, jest słabym pomysłem.


Nadinterpretujesz to co napisałem. Książka to treść bierna - czytaj liniowa więc nie ma problemów z przeniesieniem na ekran filmowy. Obydwie formy są nieinteraktywne. Inaczej jest z grami. Spójrzmy na tego wspomnianego wyżej Doom'a 3. Gra ma tak fenomenalną grafikę, że budowanie liniowej fabuły filmowej mija się z celem. Cóż możemy bowiem zobaczyć na ekranie? Nieco podrasowaną (bo prerenderowaną) grafikę. Doom jest typową grą nieliniową, a więc od ciebie zależy wszystko co się dzieje. Kino tego nie oferuje.

Cytuj
iż za wcześnie jeszcze żeby tą konwencję skreślać jako bezsensowną.


Znowu za daleko wyprzedziłeś. Niczego takiego nie napisałem. Wyrażam jedynie sporą wątpliwość.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 24, 2005, 12:00:22 pm
Cytuj
Książka to treść bierna - czytaj liniowa więc nie ma problemów z przeniesieniem na ekran filmowy. Obydwie formy są nieinteraktywne.


Książka ma za to narrację, która zawiera w sobie często większość treści, które są później nie do oddania w filmie.

Cytuj
Spójrzmy na tego wspomnianego wyżej Doom'a 3. Gra ma tak fenomenalną grafikę, że budowanie liniowej fabuły filmowej mija się z celem. Cóż możemy bowiem zobaczyć na ekranie? Nieco podrasowaną (bo prerenderowaną) grafikę. Doom jest typową grą nieliniową, a więc od ciebie zależy wszystko co się dzieje. Kino tego nie oferuje.


Dlatego też pisałem, że ekranizowanie zręcznościówek nie ma sensu, bo nie mają one praktycznie fabuły, tak więc zwyczajnie nie ma w czym rzeźbić. Inaczej wygląda sprawa z grami RPG i przywołanymi przez Terminusa przygodówkami, ponieważ mają nieraz materiał na cały serial i dobry scenarzysta mógłby wysmażyć z tego cudeńko.

Cytuj
Nadinterpretujesz to co napisałem


Wiem, ze nie miałeś tego na myśli i nie to chciałeś powiedzieć, ale chcę ci ukazać jakie są konsekwencje takiego ujęcia rzeczy, a jeśli jest tak, ze tylko wyrażałeś swoją wątpliwość, to jednak sposób twojej wypowiedzi zdawał się wskazywać na co innego (ale może nie mam racji).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 24, 2005, 12:18:00 pm
Cytuj
Książka ma za to narrację, która zawiera w sobie często większość treści, które są później nie do oddania w filmie.


Oczywiście, ale jest to od razu pole do popisu dla realizatorów. Aby film był dobry musi się spotkać wielu bardzo uzdolnionych ludzi. Pieniądze nie są miernikiem jakości - jak wiemy :-). Niestety gry są produktem komercyjnym i realizowany na ich podstawie film będzie startować z pozycji produktu komercyjnego. I dlatego właśnie zwykle jest to film niedający się oglądać - patrz np: AVP.
Film musi mieć duszę podobnie jak dobra gra. Moja wątpliwość wynika więc z trudności dublowania sukcesów pierwowzoru. Co innego gdy w rachubę wchodzi sytuacją jaka zaistniała przy grze The Dig. Była to przygodówka w starym dobrym stylu, która miała świetny klimat zbudowany na podstawie scenariusza, który miał realizować Stevie Spielberg. Filmu postanowiono nie realizować, ale pomysł przeniesiono na ekran komputerów. Gra nie była sukcesem, ale miała coś w sobie i grało się przyjemnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 24, 2005, 12:20:04 pm
Cytuj
Wiem, ze nie miałeś tego na myśli i nie to chciałeś powiedzieć, ale chcę ci ukazać jakie są konsekwencje takiego ujęcia rzeczy, a jeśli jest tak, ze tylko wyrażałeś swoją wątpliwość, to jednak sposób twojej wypowiedzi zdawał się wskazywać na co innego (ale może nie mam racji).


Oto odpowiedź, od której zacząłem:

Cytuj
Wątpię.




Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 24, 2005, 12:29:55 pm
Książki Dicka są w dużej mierze komercyjne, a przecież powstało na ich podstawie parę niezłych filmów w tym jedno arcydzieło. Arcydzieło to zresztą znacznie przewyższyło pierwowzór, a stało się to dzięki temu, że było one raczej inspirowane pierwowzorem, niż stanowiło rzetelną ekranizację. Jest to zresztą ze względy na zróżnicowanie form moim zdaniem jedyna sensowna droga, żeby przenieść dzieło i taką samą drogę należałoby  obrać przy ekranizacji gier.
A jeśli chodzi o możliwości, to widziałem parę w miarę udanych filmów których scenariusze powstały w skutek inspiracji obrazem (ale nie "Demony wojny wg. Goi" ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 24, 2005, 12:33:31 pm
Ok, zatem ukazałem ci dokąt prowadziłoby takie myślenie gdybyś tak myślał ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 24, 2005, 12:41:04 pm
Dobrze. Chodzi więc o stopień komercji - jak sądzę. Książka i gra komputerowa to inny stopień komercji. Chociaż nie do końca jest to prawda. Weżmy np: książki o słynnym Łukaszu Niebochodzie albo Heńku Garncarzu. To dopiero komercja prawda?

Skoro już wspomniałeś o pewnym słynnym filmie na podstawie Dicka to warto wspomnieć także o grze opartej na tej fabule, a w zasadzie bardziej na filmie. Mimo iż grafika była swego czasu powalająca to podobnie jak film nie odniosła sukcesu. Pamiętasz przecież, że film był przyjęty bardzo chłodno - to dzisiaj uważany jest za arcydzieło. Ciekawe czy tak będzie kiedyś z jakąś grą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 24, 2005, 05:43:23 pm
Cytuj
Dobrze. Chodzi więc o stopień komercji - jak sądzę. Książka i gra komputerowa to inny stopień komercji. Chociaż nie do końca jest to prawda. Weżmy np: książki o słynnym Łukaszu Niebochodzie albo Heńku Garncarzu. To dopiero komercja prawda?


No i tu się z tobą zgodzę. Wszystko więc zależy po prostu od tego z jakich pobudek twórcy będą dokonywać ekranizacji i z jakich materiałów będą czerpać inspirację.

Cytuj
Skoro już wspomniałeś o pewnym słynnym filmie na podstawie Dicka to warto wspomnieć także o grze opartej na tej fabule, a w zasadzie bardziej na filmie. Mimo iż grafika była swego czasu powalająca to podobnie jak film nie odniosła sukcesu. Pamiętasz przecież, że film był przyjęty bardzo chłodno - to dzisiaj uważany jest za arcydzieło. Ciekawe czy tak będzie kiedyś z jakąś grą.


To rzeczywiście ciekawe, ale wydaje mi się, że póki co, nie. Wynika to z tego, że grafika w grach jest nadal zbyt prymitywna, a postęp w tej dziedzinie zbyt szybki., chociaż tytuły z roku 2000 nie dzieli już taka przepaść w stosunku do tych z roku 2005 jak do tych z roku 1995, ale do perfekcji w tej mierze jeszcze chyba dość daleko. Kiedy grafika będzie na tyle doskonała, że oko ludzkie będzie miało problem z dostrzeżeniem różnicy między tym co realne, a tym co animowane, wówczas myślę wytworzy się nurt gier będący odpowiednikiem współczesnego kina artystycznego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 24, 2005, 06:30:37 pm
No i doszliśmy do Matrixa... hehehe
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 25, 2005, 03:10:48 am
Swoją drogą, jak tak ktoś zaczepił o gry komputerowe, to, choć zupełnie w gry nie grywam (poza okresowymi szarżami w różne formy fpp), to myślę, że bardzo trudnym i odważnym ale i potencjalnie genialnym posunięciem byłaby realizacja jakiejś gry opartej na prozie Lema, najlepiej na czymś bardziej lekkostrawnym. I tak na przykład możnaby zrobić przygodówkę opartą na postaci Pirxa lub Tichego. Byłoby to owszem wyzwanie, ale z klasą ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 25, 2005, 10:25:12 am
Faktycznie, bardzo odważny pomysł. Ja osobiście nie jestem sobie w stanie wyobraźic takiej gry. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się raczej powstanie jakiejś kosmicznej strategii na podstawie "Niezwyciężonego"- coś wrodzaju "Homeworlda", jeśli ktoś wie, o co chodzi. To by nie wymagało szczególnej inwencji twórczej- wystarczyłoby tylko stary sprawdzony pomysł opatrzyc nowym tytułem i powciskac parę filmowych przerywników wprowadzających wątki z książki. To niezawodny przepis na sukces.      
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 25, 2005, 10:32:10 am
Przeniesienie prozy Lema na komputer to, zgodzę się - może być genialne, ale jednocześnie karkołomne.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 25, 2005, 01:54:17 pm
Cytuj
To by nie wymagało szczególnej inwencji twórczej- wystarczyłoby tylko stary sprawdzony pomysł opatrzyc nowym tytułem i powciskac parę filmowych przerywników wprowadzających wątki z książki. To niezawodny przepis na sukces.      


I to Cię zadowala? Przeca to byłaby wtórna kiszka. Komu potrzebne dwustukrotne kopiowanie jakowyś patentów RTS owych. Owszem, rozumiem Cię, rzeczywiście byłoby to łatwiej i możnaby zrobić na tym trochę pieniędzy; ale mię się rozchodziło o coś naprawdę a m b i t n e g o, pierwotnego. A że, jak słusznie pisze Deckard, byłoby to karkołomne - prawda, prawda, ale tym wartościowszy byłby udany efekt (a i porażka bardziej usprawiedliwiona).


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 25, 2005, 02:47:30 pm
Ależ ja wcale nie napisałem, że mnie by się coś takiego spodobało. Po prostu stwierdziłem, że byłoby łatwe do zrealizowania i mogłoby odnieść spory sukces- komercyjny, ma się rozumieć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 25, 2005, 08:20:22 pm
Na samym początku przyznam, że nie kwalifikuję się na żadnego gracza :P
Jeśli już, to czasem jestem biernym obserwatorem masakry jaką czyni za pośrednictwem gry moja druga połowa ;D
Moje komentarze są wtedy równie niewybredne, jak zachowanie jego bohatera....hahaha

Ale nie o tym miałam pisać :)
Spróbowałam sobie wyobrazić grę stworzoną na podstawie "Solaris". To mogłoby być arcydzieło :)
Komputer wyposażony w bardzo wysoką inteligencję mógłby tworzyć na podstawie zdobytych na temat gracza informacji interaktywną, sztuczną postać, która towarzyszyłaby grającemu.
Niezła jazda!! A tryb Multiplayer dopiero byłby pełen wrażeń ::)

I przy odrobinie szczęścia nikt by nie chciał tak trudnej gry przenosić na ekran...hehehe


P.S. Jako fanka Alien'a nie mogę nie napisać, jaką wielką kaszaną jest ekranizacja AvP.
Dosłownie porażka do kwadratu :)
A sama gra, którą znam (z obserwacji oczywiście)
robi wrażenie, bo klimat jest zachowany i same odgłosy mrożą krew ;D
A film...ehhhh.... :-/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 25, 2005, 11:45:23 pm
Niestety widziałem ostatnio AVP, i bardzo wiele cierpienia mnie to kosztowało. Tragiczna gra aktorska, fabuła nie odstająca na krok od prostackiego komiksu z którego się wywodzi, zero nowatorstwa, wtórność, schematyczność, przewidywalność, nuda. W skali od 0 do 10 daję temu filmowi 0.02 za pojawienie się Bishopa i aluzje do firmy Weyland.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 26, 2005, 10:08:59 am
Zgadzam się, że Bishop to jedyne światełko tego filmu :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 27, 2005, 12:44:20 pm
Co do gry na podstawie "Solaris": faktycznie, mogłaby z tego wyjść niezgorsza przygodówka. Ja w żadną przygodówkę nie grałem, więc nie wiem o co w nich chodzi, ale podobno rozwiązuje się tam jakieś zagadki itp., a w tej dziedzinie "Solaris" byłby prawdziwym rarytasem. Oczywiście gra nie mogłaby trzymać się kurczowo fabuły książki- trzebaby ją raczej potraktowć jako punkt wyjścia do stworzenia niezależnego scenariusza- w praktyce wyglądałoby to tak, że bohater przybywa na tytułową stację Solaris i kompletnie nie wie, co jest grane, a dalszy rozwój wypadków zależy już (przynajmniej częściowo) od jego poczynań i może znacznie odbiegać od książki. Ostatecznym celem gry mogłoby być... porozumienie się z Oceanem? Karkołomne, ale wszak dla bohaterów gier nie ma rzeczy niemożliwych.
  Odnośnie AVP: filmu na szczęście nie widziałem, i nie sądzę, bym kiedykolwiek miał na to ochotę, mimo że gra w nim wspomniany Lance Henriksen (szerzej znany jako Bishop). Generalnie uważam przenoszenie gier komputerowych na ekran kinowy za średni pomysł. Oczywiście, możnaby wziąć na warsztat jakąś klasyczną grę fabularną, ale o to raczej nikt się nie pokusi, a jeśli nawet, to i tak zrobi z tego pospolitą siekankę. W końcu wszystkie drogi prowadzą do Rzymu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 27, 2005, 11:17:11 pm
Cytuj
W skali od 0 do 10 daję temu filmowi 0.02 za pojawienie się Bishopa


Wow! A ten skąd się tam wziął?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 28, 2005, 12:54:42 am
A no jako że akcja tego 'filmu' (tfu!) rozgrywa się rzekomo współcześnie, to korporacja Weyland-Utani jeszcze nie istnieje, a żadne cyborgi nie są oczywiście produkowane. Niemniej pojawia się tam właściciel firmy Weyland (która już rzekomo istnieje) i on właśnie, Charles Weyland, grany przez Lance'a Henriksena,  okazuje się być pierwowzorem późniejszej serii androidów.

Swoją drogą, facet zostaje zabity przez jednego z Predatorów, więc jego osobisty udział w późniejszym procesie projektowania androidów jest mocno wątpliwy. Choć to panie Ameryka, wszystko się może zdarzyć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Września 07, 2005, 09:52:44 am
Jakiś czas temu poruszaliśmy tu temat filmu Wojna Światów. Znalazłem link opisujący słynne słuchowisko z 1938 roku:

http://www.polska.pl/aktualnosci/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=66397

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 07, 2005, 12:49:59 pm
OO super, przynajmniej nareszcie wiadomo o tej audycji coś konkretnego. Swoją drogą niezłe jazdy ludzie mieli ::) wychodzić z ręcznikiem na głowie, hihi...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 17, 2005, 02:30:21 am
Uhm, ostatnio obejrzałem Batman Begins ;). Nie ma ten film zupełnie niczego wspólnego z SF, niemniej z przyjemnością stwierdzam, że to chyba jedyna (amerykańska) ekranizacja komiksu z ostatnich kilku lat (a fala liczy już kilkanaście filmów) jaką widziałem, która była w miarę wartościowa (dla kontrastu wspomnę, że ostatnio widziałem Fantastic 4, żal słów).  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Przemek w Października 05, 2005, 12:48:51 pm
Terminus widziałem Twoją listę filmów s-f które polecasz. Skąd Ty je bierzesz? bo przecież nie znajdę np. Tarkowskiego w wypożyczalni DVD?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Prog w Października 05, 2005, 05:50:23 pm
Moim zdaniem ekranizacje komiksów typu "Batman" są mało ciekawe.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 05, 2005, 11:02:17 pm
Cytuj
Terminus widziałem Twoją listę filmów s-f które polecasz. Skąd Ty je bierzesz? bo przecież nie znajdę np. Tarkowskiego w wypożyczalni DVD?


Uhm, uhm. No cóż, różnymi metodami ::) A desperatów nie do końca legalnego udostępniania plików wysyłam do takich, co już mają wszystko, czyli  tu (http://www.pomaranczenababilon.prv.pl/).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lostris w Października 08, 2005, 10:38:10 am
Cytuj
Przejscie threada o ksiazkach w tematyke filmu podsunelo mi pomysl na ten thread :)

Proponuje podawac tytuly filmow SF wraz z krotkimi opisami/ocenami...

A.I. (Artifical Inteligence - Sztuczna inteligencja)
Film Stivena Spielberga, jesli o mnie chodzi to swietny. Ze "smaczkow" to byly tam fajnie pokazane relacje spoleczne i stosunek ludzi to robotow ze sztuczna inteligencja. Wszystko w taki "realny" sposob... Poza tym fajny film z kontrowersyjna i dla niektorych przesadzona drugą czescią ;) Ja polecam :) Mozna obejrzec z rodzicami lub dziecmi, fajna "bajka dla doroslych" taka...


Nie bedzie przesada, kiedy napisze, ze moj 7 letni synek tak sie wczul w role Davida, ze bylam zmuszona poraz kolejny tlumaczyc mu na czym polega ekranizacja scenariuszy telewizyjnych, praca rezysera i aktorow, ze fabula filmu to tylko fantazja naszpikowana cudzym talentem etc. Od tak emocjonalnie wstrzasajacych historii, jak ta przedstawiona w Artificial Inteligence mozna dostac uszkodzenia mozgu. :D Prawde mowiac, w trakcie ogldania tego fimu mialam wyrzuty sumienia, ze jestem czlowiekiem ;D

Matrix
Trzyczesciowa miniseria. Pierwszy wg. mnie cudmalina, szczegolnie jesli ktos nie czytal pomyslow Lema na temat symulowania swiatow. Pierwszy wprowadza w temat i zaskakuje pomyslem, reszta jest juz jedynie delektowaniem sie tym pomyslem (choc wielu smakowal tylko na poczatku ;) )


Matrix to inna para skarpet. To co w ostatniej czesci "Matrixia" bylo w stanie mnie zainteresowac to raczej powrot do spirytualizmu w tworczosci s-f, wykorzystanie starego jak swiat pomostu, laczacego swiat materialny z niematerialnym. Kto zna sie odrobine na przenikaniu obu swiatow wie doskonale o co tu chodzi. Zdolnosci tzw. duchowe mozna rozwijac w niezawsze korzystny sposob i to co mnie powstrzymywalo w trakcie ogladania ostatniej czesci "Matrixa" to akurat ta sama krotka smycz, ktora powstrzymuje mnie przed zabawa w potocznie mowiac czarna magie.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2005, 12:43:46 pm
Ten temat zostal poruszony w pierwszej czesci i to mnie tak zachwycilo. No ale trzeciej nie ogladalem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 08, 2005, 02:17:42 pm
dzi nic nie straciłeś nie widząc trzeciej części Matrixa. Ten film jest po prostu słaby. Poszedłem na niego tylko po to by na dużym ekranie podziwiać efektowną i świetnie wykonaną wizualnie scenę ataku maszyn na ludzi.
Generalnie ten film jest po prostu niezwykle słaby. Wachowscy ewidentnie nie wiedzieli jak zakończyć serię.
Jedyne co mi pozostało w pamięci po tym to hasło: "Who do you think I am - human?" ;-)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2005, 03:38:00 pm
Jestem pewien ze trzecia czesc by mi sie podobala :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 10, 2005, 12:38:52 pm
Cytuj
(http://www.wobshite.co.uk/b3ta/war_of_the_worlds.gif)

kolejne streszczenie (http://www.angryalien.com/1005/wowbuns.asp)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 14, 2005, 10:35:55 pm
(http://img.stopklatka.pl/wydarzenia/27000/27700/27789.jpg)

Na początku listopada w sprzedaży pojawi się legendarny animowany film Mamoru Oshii zatytułowany "Ghost in The Shell". Film dołączony zostanie do magazynu "Kino Domowe". Będzie to wydanie jednopłytowe, z dźwiękiem DTS, DD5.1 i polskim lektorem, a kosztować ma 19.90 zł.

Polskie wydanie filmu zbiega się w czasie z 10 rocznicą światowej premiery "Ghost in The Shell", która w Japonii odbyła się 18 listopada 1995 roku. Film Mamoru Oshii nigdy oficjalnie nie trafił do naszych kin (pokazywał go jedynie Canal+), mimo że ma świecie opinię jednego z najważniejszego animowanego przedsięwzięcia w historii kina.

Z tą opinią zgadzają się także czytelnicy Stopklatki. To właśnie ten tytuł wygrał w 2001 roku ankietę na ulubiony film naszych czytelników [więcej >>>]. "Ghost in the Shell" znalazł się też w gronie najlepszych filmów fantastycznonaukowym według czytelników Stopklatki [więcej >>>]. W zeszłym roku odbyła się premiera drugiej części tego filmu. Choć "Ghost in The Shell 2: Innocence" prezentowany był w Cannes w konkursie głównym, nigdy oficjalnie do nas nie trafił. Czy na ten tytuł też będziemy czekać 10 lat?

"Ghost in The Shell" rozgrywa się w roku 2029, gdy świat stał się globalną siecią komputerową. Wiele rzeczy się zmieniło, w tym przestępstwa, teraz najcięższymi są włamania do sieci. W celu ich zwalczania powołano specjalny zespół zwany sekcją 9. Będzie musiała się ona zmierzyć z "Władcą Marionetek" superhakerem, będącym tworem pewnego ministerstwa... Scenariusz filmu powstał na podstawie mangi stworzonej przez Masamune Shirowa. Na jej powstały też seriale anime.


Mysle ze dla paru osob przegladajacych to forum to wazna informacja dlatego wkleje tez we "wlasnie sie dowiedzialem".

Zgralem tez dwie scenki z filmu, moje ulubione.
Scena pierwsza (miasto) przedstawia wizje miasta przyszlosci. Przedstawia sporo wiecej w kontekscie intelektualnym sztucznej inteligencji ktora w nim wystepuje ale by to zrozumiec trzeba by obejrzec film...
Scena druga (pajak) przedstawia pojedynek glownej bohaterki z maszyna obronna. Ta scena mnie urzeka. To co mi sie w niej podoba to ta zimnosc AI, zachowanie pajaka, zachowanie bohaterki... Druga rzecz to bronie i te klimaty ;) A trzecia to przyczyna dla ktorej nastepuje to co nastepuje, no ale do tego znowu trzeba obejrzec film, a nawet nie tylko bo trzeba sie rowniez troche zastanowic...
Zalaczam dwie wersje, wieksza i mniejsza. Mniejszych nie polecam bo sa obrzydliwie skompresowane, jesli jednak ktos ma strasznie slabe lacze albo bardzo nie chce a jednak jest troche ciekaw to je przygotowalem.

miasto (5.9MB) (http://s7.yousendit.com/d.aspx?id=0H5GQJV4I0J1H1ZVX8V12UYWU1) wersja mala (3.1MB) (http://s7.yousendit.com/d.aspx?id=2AAT3IP6WTEXB330V7TVXZWLT1)
pajak (12.4MB) (http://s7.yousendit.com/d.aspx?id=2QCXKHMDAH5540CPQ44SIEOOLS) wersja mala (7.2MB) (http://s40.yousendit.com/d.aspx?id=34JA0YDO2YU6C1GHNN985G9CXG)

Jestem ciekaw Waszych opinii, reakcji i spostrzezen.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Tala w Października 15, 2005, 11:35:43 pm
Hej! Witam wszystkich! Trafiłam na wasze forum i tak sobie teraz czytam co radzicie maturzystom...bo tak się składa że ja też jestem maturzystką (proszę nie bić :) ) wypisałam sobie już tytuły książek, które polecaliście innym, ale mam jeszcze pytanie co do filmów, bo Terminus napisał kiedyś, że widział "Metropolis" z 1927, właśnie o coś takiego mi chodzi, o filmy z różnych lat, gdzie ukazana jest wizja przyszłości, by porównać czy/i jak zmieniała sie wizja przyszłości przez lata... moglibyście mi coś polecić? z góry dziękuję i przepraszam, że znowu jakiś bezczelny maturzysta pojawił się na tym forum  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 16, 2005, 03:22:52 am
No cóż, wizja przyszłości to właściwie temat przewodni 90% filmów SF, więc masz, delikatnie mówiąc, z czego wybierać.  Jednakże radziłbym opierać się wyłącznie na klasykach, nie marnując czasu na wtórne chałtury. Dlatego też, startując od Metropolis, można by na przykład przejść dalej do Zakazanej Planety (1956) choć to raczej film o wyprawach, potem już z lat późniejszych Brazil, Blade Runner, może też przytłaczający THX1138 Lucasa, a z najnowszych ... może francuskawy Immortel czy hamerykański Raport Mniejszości. Niemal wszystkie te filmy (szczególnie Immortel i THX) mają ukazanie właśnie wizji przyszłego świata za najważniejsze zadanie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 16, 2005, 12:39:16 pm
dobra, zalamalem sie zerowa reakcja na mojego posta...  :'(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Tala w Października 16, 2005, 04:41:27 pm
Dziekuję Terminus! i pozdrawiam wszystkich! podziwiam was za tą ogromną wiedzę na ten temat! jeszcze raz dzięki :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 16, 2005, 05:28:16 pm
Cytuj
dobra, zalamalem sie zerowa reakcja na mojego posta...  :'(


cierpliwości
...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Października 16, 2005, 11:48:11 pm
Dzi nie wiem jak u innych, ale u mnie w kalendarzu na stronie listopadowej znalazł się wielki napis KINO DOMOWE za co chciałbym serdecznie i z całym uszanowaniem podziękować. :D

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 16, 2005, 11:56:06 pm
Że co, dzi kupił ci odtwarzacz?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 17, 2005, 12:20:10 am
Informacja Term, informacja! To sie w dzisiejszym swiecie liczy ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 17, 2005, 09:51:52 am
Już się zgubiłem... :-/ o co chodzi? ???

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 17, 2005, 11:08:59 am
Musisz obejrzec filmiki do ktorych linki wkleilem powyzej i sie obszernie wypowiedziec na temat tego co zobaczysz. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 17, 2005, 11:30:03 am
Tak w ogóle to ja trochę Ghosta już widziałem - niestety nie przebrnąłem dalej niż za akcję z pająkiem z zupełnie nietypowych powodów. Poczekam na ten magazyn, w którym będzie Ghost i wtedy się wypowiem.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 19, 2005, 04:08:53 am
Tak, no więc dzi, obejrzałem Twoje filmiki !

Co mogę na ich temat powiedzieć. No więc pierwszy: ładna kompresja, xvid, tak... virtual dub, uhm.  Ciekawe, że przy 180 kb/s zachowuje taki śliczny wygląd. Głębia kolorów nieco ograniczona, ale scena sama dosyć wolna, więc mogłeś nawet zejść z fps niżej .

::)

Dobra, żarty żartami. Pierwszy jest bardzo fajny, miasto jest przygniatające. Nie wiem czy specjalnie dobrałeś to pod nas (maniaków Blade Runnera) ale to ujęcie było podobne jeśli chodzi o nastrój. Słowem, gdyby do tak przez cały film była noc i padał deszcz, to pobiegłbym po to DVD w samym szlafroku.

Coprawda nie mam szlafroka (sypiam nago z pluszowymi misiami), ale co tam.

No oczywiście, chyba o ile choć trochę mnie znasz, to wiedziałeś, co mi się najbardziej spodoba w tej scenie - zapewne coś innego niż tobie, czyli muzyka ! Jeśliś myślał, że choć mrugnę na widok tych przyszłościowych konstrukcji, to nie było to tak oczywiste jak moja łatwa do przewidzenia reakcja na dźwięk.

Zresztą miałem już kiedyś ściągnięty soundtrack tego filmu, tylko nie wiem gdzie podziałem. Niemniej dźwięk jest fantastyczny, film zyskuje 300% dzięki niemu. Samo miasto nie jest zbyt zaskakujące. Piszesz, że przedstawia więcej w 'kontekście sztucznej inteligencji która w nim występuje', no uhm... rozumiem że dziewczyna jest robotem (albo, jak lepiej wynika z drugiego filmu, robot jest dziewczyną), i podziwia świat zbudowany przez twórców samej siebie; zatem poniekąd ma z tymi budynkami więź nieco innej natury niż ludzie. Ale mniesza z tym, cokolwiek napisze to i tak powiesz że guzik rozumiem, bo filmu nie widziałem.

Jak film zobaczę to i tak powiesz to samo ::) już ja Cię znam.

Druga scena, uhm. No więc po pierwsze: przedobrzyłeś, Towarzyszu, albowiem pokazałeś za dużo. Jak ten 'pająk' ją (prawie) niszczy (raczej nie wygląda, jakby miała z tego wyjść), to pokazujesz jak 'skończy' głowna bohaterka! Psujesz ludziom zabawę ::) !  Trzeba było obciąć w momencie jak skoczyła na pająka, ewentualnie jak oderwały się jej wysięgniki.

No oczywiście największym smaczkiem tej sceny (oprócz znowu wspaniałej muzyki i deszczu) jest sekwencja gdzie działo pająka punktuje wyrzeźbione w ścianach szkielety dinozaurów i finalnie rozstrzeliwuje drzewo gatunkowe człowieka, a przed wystrzeleniem do napisu "Hominis" kończą mu się naboje. Fajne, symboliczne. Gratuluję wyboru sceny.

Coprawda największe emocje w moim przypadku uzewnętrzniły się przy ujęciu gdy bohaterka umiejętnie rozerwała na sobie bluzkę; niemniej byłem mocno niekontent, gdy ujęcie zaraz potem się skończyło ::)

Są też pewne mankamenty. Fascynujesz, się, dzi, postępowaniem tejże sterowanej przez AI amazonki, powiedz mi więc: po jaką cholerę i dlaczego ona przeklina? ('About f*ckin' time... ' etc.). Mówi przecież do siebie (nie tak jak Roy Batty w Blade Runner)...

To chyba najbardziej mnie zaciekawiło (poza rozerwaną bluzką, oczywista).

Technika, która jak napisałeś tak Cię fascynuje,   na mnie akurat nie zrobiła wstrząsającego wrażenia. Kto wie, może rzeczywiście za 23 lata będziemy mieli takie zabawki.

Tyle w dzisiejszym odcinku.
Pozdrówka.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 19, 2005, 09:21:38 am
Cytuj
Tak, no więc dzi, obejrzałem Twoje filmiki !
Nie wierze!!! <jupi>

Cytuj
Co mogę na ich temat powiedzieć. No więc pierwszy: ładna kompresja, xvid, tak... virtual dub, uhm.  Ciekawe, że przy 180 kb/s zachowuje taki śliczny wygląd. Głębia kolorów nieco ograniczona, ale scena sama dosyć wolna, więc mogłeś nawet zejść z fps niżej .
Haha, nie znam sie jeszcze za bardzo na filtrach, ostatnio virtual duba odkrylem w zwiazku z moimi dwoma nowokupionymi palmtopami ;)

Cytuj
Dobra, żarty żartami. Pierwszy jest bardzo fajny, miasto jest przygniatające. Nie wiem czy specjalnie dobrałeś to pod nas (maniaków Blade Runnera) ale to ujęcie było podobne jeśli chodzi o nastrój. Słowem, gdyby do tak przez cały film była noc i padał deszcz, to pobiegłbym po to DVD w samym szlafroku.
Robilem pod siebie. Obie sceny to te ktore sa dla mnie najwazniejsze w filmie. Ale domyslalem sie ze i Wam sie spodobaja, a to dlatego ze sa poprostu prawdziwe.

Cytuj
Coprawda nie mam szlafroka (sypiam nago z pluszowymi misiami), ale co tam.

No oczywiście, chyba o ile choć trochę mnie znasz, to wiedziałeś, co mi się najbardziej spodoba w tej scenie - zapewne coś innego niż tobie, czyli muzyka ! Jeśliś myślał, że choć mrugnę na widok tych przyszłościowych konstrukcji, to nie było to tak oczywiste jak moja łatwa do przewidzenia reakcja na dźwięk.
Zresztą miałem już kiedyś ściągnięty soundtrack tego filmu, tylko nie wiem gdzie podziałem. Niemniej dźwięk jest fantastyczny, film zyskuje 300% dzięki niemu. Samo miasto nie jest zbyt zaskakujące.
Haha zaskocze Cie bardzo ale dwie najwazniejsze dla mnie sceny w filmie sa nimi wlasnie przez muzyke ;) Jest nawet drum'n'bass'owy remix tego walka, dla mnie walek ten to troche cios ponizej pasa - tak przy nim miekne ;)
To co jeszcze mi sie podoba w tym fragmencie to wlasnie nie postawienie na konstrukcje. Bo de facto nie to sie liczy w miastach, to "skutek uboczny rozwoju" i tutaj to widac. Konstrukcje i miasto sa tlem, tez je tak odbieram. Esencja jest co innego...
No i jeszcze to ze miasto wydaje mi sie maksymalnie "prawdziwe", tj. wydaje mi sie ze tak wlasnie moze wygladac miasto w przyszlosci. Chodzi mi o to, ze jest dobrze polaczona technologia z przeszloscia. Parasole, lodki ale z reklamami, tu jakis megabudynek ale targowisko itd. Bo zaobserwujmy obecne miasta, rzeczy ktore nie musza sie zmieniac sie nie zmieniaja, dlatego zawsze bedzie rower, zawsze bedzie targowisko itd.

Cytuj
Piszesz, że przedstawia więcej w 'kontekście sztucznej inteligencji która w nim występuje', no uhm... rozumiem że dziewczyna jest robotem (albo, jak lepiej wynika z drugiego filmu, robot jest dziewczyną), i podziwia świat zbudowany przez twórców samej siebie; zatem poniekąd ma z tymi budynkami więź nieco innej natury niż ludzie. Ale mniesza z tym, cokolwiek napisze to i tak powiesz że guzik rozumiem, bo filmu nie widziałem.
Jak film zobaczę to i tak powiesz to samo ::) już ja Cię znam.
Mowiac w skrocie moim zdaniem ona "rozmysla w tym fragmencie nad wlasna indywidualnoscia i sensem swojego istnienia" ;) Wiaze to z tym ze widzi w pewnym momencie dziewczyne taka sama jak ona w tej kawiarni. Zreszta, jak dla mnie scena jest na tyle gleboka i niekonkretna ze kazdy ja odbierze po swojemu - jak te plamy u psyhologa.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 19, 2005, 09:39:58 am
Cytuj
Druga scena, uhm. No więc po pierwsze: przedobrzyłeś, Towarzyszu, albowiem pokazałeś za dużo. Jak ten 'pająk' ją (prawie) niszczy (raczej nie wygląda, jakby miała z tego wyjść), to pokazujesz jak 'skończy' głowna bohaterka! Psujesz ludziom zabawę ::) !  Trzeba było obciąć w momencie jak skoczyła na pająka, ewentualnie jak oderwały się jej wysięgniki.
Hehe, wlasnie nie, to nie jest film Amerykanski, tu nic nie jest proste ;)
Ale przyznaje ze mialem wielki problem gdzie wyznaczyc koniec sceny ;)

Cytuj
No oczywiście największym smaczkiem tej sceny (oprócz znowu wspaniałej muzyki i deszczu) jest sekwencja gdzie działo pająka punktuje wyrzeźbione w ścianach szkielety dinozaurów i finalnie rozstrzeliwuje drzewo gatunkowe człowieka, a przed wystrzeleniem do napisu "Hominis" kończą mu się naboje. Fajne, symboliczne. Gratuluję wyboru sceny.
Ha, no to jest piekne.
Ja powiem ze z "czystych" wrazen ktore dostarcza ten fragment, tj. jest takich ktore mozna odebrac bez znajomosci tresci filmu, najbardziej podoba mi sie "perfekcyjnosc" zachowania EjAj'ów.
Zachowanie maszyny obronnej jest przepiekne, inteligencja na poziomie obecnych zwierzat ale sztuczna i z dobrym "zapleczem" ;) Z ta jedna roznica ze ma ta perfekcyjna cierpliwosc, ze zastyga "z braku bodzcow" albo "z braku zmian w sytuacji". Podoba mi sie realizacja pomyslu na AI. Znowu to samo, wydaje mi sie poprostu realistyczna.
Calkiem inna sprawa to zachowanie bohaterki. Bo najwazniejsze jest tu to, dlaczego ona to robi, dlaczego tak jej zalezy. No ale tu trzeba obejrzec film ;)
Aha, o muzyce juz nie pisze bo muzyki sie slucha. Mnie tam ciarki przechodza jak to teraz pisze i sobie przypominam muzyke ;)

Cytuj
Coprawda największe emocje w moim przypadku uzewnętrzniły się przy ujęciu gdy bohaterka umiejętnie rozerwała na sobie bluzkę; niemniej byłem mocno niekontent, gdy ujęcie zaraz potem się skończyło ::)

Są też pewne mankamenty. Fascynujesz, się, dzi, postępowaniem tejże sterowanej przez AI amazonki, powiedz mi więc: po jaką cholerę i dlaczego ona przeklina? ('About f*ckin' time... ' etc.). Mówi przecież do siebie (nie tak jak Roy Batty w Blade Runner)...

To chyba najbardziej mnie zaciekawiło (poza rozerwaną bluzką, oczywista).
Bo AI to tak samo rozwinieta inteligencja jak nasza, nie gorsza ani nie lepsza, inna. Innymi slowy, odpowiedz mi dlaczego my przeklinamy w takich sytuacjach to odpowiem Ci dlaczego przeklina AI. Nie zmienia to faktu ze przez caly film widac roznice miedzy nami a Major (to ta bohaterka). Choc tak naprawde to jestesmy identyczni tylko ona nie ma emocji a czysty racjonalizm. Sa tez inne sceny skupiajace sie wlasnie na tym temacie (prywatne rozmowy miedzi dwoma AI, samotnosc AI itd).

Cytuj
Technika, która jak napisałeś tak Cię fascynuje,   na mnie akurat nie zrobiła wstrząsającego wrażenia. Kto wie, może rzeczywiście za 23 lata będziemy mieli takie zabawki.
Nie no te dziala ktore ma pajak sa mega!  ;D
Ale najlepsze musialem uciac ;)

Cytuj
Tyle w dzisiejszym odcinku.
Pozdrówka.
Nono, licze na nastepne. Moze nawet takie na temat calego filmu?  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 19, 2005, 12:36:05 pm
Cytuj
ostatnio virtual duba odkrylem w zwiazku z moimi dwoma nowokupionymi palmtopami ;)
.


Uhm, po jednym na każdą dłoń ? To może odpowiesz mi na pytanie które mię dręczy - można na tym czytać książki (załóżmy, że skądś wziąłem jakowyś ebuk...).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 19, 2005, 12:47:38 pm
dla wielu to podstawowa funkcjonalnosc palmtopow (http://www.pdaclub.pl/forum/tematy.php?id=4)
ja slabo probowalem, ale sie da IMHO

choc "klasyki" wole wydrukowac bo mam za grosze druk w formie "ksiazeczkowej" z bindowaniem...

na pocketPC masz 320x240 ekran, na palmach 480x320 nawet, mowie o tanich

jak cos chcesz to pytaj, troche wszedlem w temat przed zakupem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Małgo:) w Października 19, 2005, 07:33:16 pm
Cytuj
A no jako że akcja tego 'filmu' (tfu!) rozgrywa się rzekomo współcześnie, to korporacja Weyland-Utani jeszcze nie istnieje, a żadne cyborgi nie są oczywiście produkowane. Niemniej pojawia się tam właściciel firmy Weyland (która już rzekomo istnieje) i on właśnie, Charles Weyland, grany przez Lance'a Henriksena,  okazuje się być pierwowzorem późniejszej serii androidów.

Swoją drogą, facet zostaje zabity przez jednego z Predatorów, więc jego osobisty udział w późniejszym procesie projektowania androidów jest mocno wątpliwy. Choć to panie Ameryka, wszystko się może zdarzyć.

:o :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 19, 2005, 11:37:08 pm
Cytuj
:o :o


:o :o :x
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 20, 2005, 09:08:03 am
:*
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Października 20, 2005, 09:23:55 am
A dzi od razu przeszedł do konkretów ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 20, 2005, 04:07:45 pm
Ej, wiecie że jestem głupi - może mi ktoś wyjaśnić co ta koleżanka miała na myśli z tym czymś (:o :o).
Co to znaczy w ogóle ?

Szczękopad?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 20, 2005, 04:37:33 pm
Nie wiem, dla mnie ciąg znaków:

: o : o

wygląda jak ślady zostawione przez jakiegoś małego pieska....  ;D ;D
Może więc chodziło o to, żeby zostawić ślad po sobie... ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 20, 2005, 04:42:17 pm
mysle ze byla czyms zdziwiona bardzo, nie wiem tylko czym














no ale wykorzystalem okazje!
;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Października 21, 2005, 09:39:57 am
Wracając do tematu, obejrzałam te dwa filmiki z "Ghost In The Shell" :) Kiedyś próbowałam przejść przez ten film, ale wersja, którą mam jest trochę trudna ;)
Zaopatrzę się więc w ową gazetkę w listopadzie.

Podoba mi się klimat miasta i zgodzę się z Terminusem, że to własnie muzyka dodaje mnóstwo. Jestem skłonna stwierdzić, że bez tej muzyki obraz byłby zupełnie bez wyrazu ::)

Klimatem przypomniał mi film "Chinese box", który bardzo lubię.

Akcja z pająkiem, faktycznie dość spekatkularna i widowiskowa :)
Podoba mi się ten moment, w którym bohaterka próbuje rozerwać korpus tegoż robaka i pęka jej ludzka powłoka.
Rewelacyjna scena.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 21, 2005, 12:38:26 pm
scratch two!

;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Października 21, 2005, 09:45:34 pm
Może jaśniej  ::) dzi
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 21, 2005, 11:38:50 pm
To z mojego ukochanego filmu Top Gun.

fragment wyjasniajacy (http://s25.yousendit.com/d.aspx?id=3NDKGO93CSKBU3V1852L4SGQNM)

tam jest "scratch three" ale licze ze i three i four bedzie tu na forum ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 22, 2005, 01:49:25 am
Phi, zarozumialec ;]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 22, 2005, 09:50:59 am
Scratch 9999,9999!! ;)

Ja też uwielbiam Top Gun -  a ścieżka dźwiękowa też jest niezła... zresztą co tu dużo gadać....  

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Października 22, 2005, 10:20:35 am
Take My Breath Away....lalalalalalallalalalalalalallalalalalala ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Października 23, 2005, 12:06:11 am
Ja kce obejrzeć Odyseję Kosmiczną 2001 !!!!!!!  >:(
Nigdzie (khem khem w necie) nie można znaleźć.

pzdr
Za dużo siedziałem przy googlach i widać już mi odwala  :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 23, 2005, 07:05:53 pm
Odyseja? Jest możliwe znalezienie odpowiednich plików .torrent, jeśli wiesz o czym mówię, na przykład przez torrentreactor.

Nie mówiłbym gdybym nie sprawdzał.

pozdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 23, 2005, 07:46:14 pm
Cytuj
Nono, licze na nastepne. Moze nawet takie na temat calego filmu?  ::)

(o Ghost in the Shell)

No dobra, obejrzałem cały film. Na razie mogę tylko powiedzieć, że muszę go obejrzeć jeszcze raz, i to może tym razem z polskimi napisami. Oglądałem po angielsku; nie żeby czegoś nie dało się zrozumieć, ale chyba zbyt duża moc obliczeniowa poszła na tłumaczenie, bo gubię się w niuansach programistyczno/logicznych fabuły. Poza tym jestem aktualnie chory, więc trochę nie w pełni sił ::)

Wydaje mi się nieco niepotrzebnie skomplikowany  kilku aspektach - na przykład myślę, że coś takiego jak fenomen inteligencji która wytworzyła się sama w przestrzeni  możnaby opisać bez wprowadzania motywu wielopoziomowej organizacji wywiadowczej, między sekcjami której owa inteligencja umiejętnie przemyka się w swoich własnych celach.

Z drugiej strony, jako że muszę jak zwykle pozostać w opozycji do dzi, to nadmienię, że fascynacji filmem raczej nie podzielam. Nie żebym miał cokolwiek przeciwko niemu. Największą atrakcją były w tym filmie dla mnie fragmenty ewangelii św. Pawła, zachowane jako gwóźdz programu.

Dobra, wypowiem się jeszcze kiedy indziej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 23, 2005, 09:13:10 pm
No, szybki jest, latwo sie pogubic. Ja mialem takie napisy ktore byly za wczesnie, to dopiero zamieszanie. Przy okazji filmu pomyslalem ze Japonczycy musza miec "szybsze przetwarzanie informacji" skoro maja taki szybki jezyk. Bo przeciez przekazane jest tyle samo w krotszym czasie, dlatego my sie tak gubimy.

O AI nic Cie nie zainteresowalo tez? No trudno, mam nadzieje ze teraz chociaz anime nie bedzie sie kojarzylo tylko z bajkami dla dzieci ;)
Ale przyznasz chyba ze w porownaniu z produkcjami amerykanskimi troche lepsze ogladadło prawda? ;) (Ja ogladalem GiTS po obejrzeniu "Ja robot"... wiadomo o co chodzi... ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 24, 2005, 12:09:58 pm
Nie no wiesz, JaRobot to przy tym jak teleranek przy discovery channel.

A jeśli chodzi o AI to oczywiście ze mnie zaciekawiło. Tylko jeszcze potrzebuję czasu i może jeszcze z kilku obejrzeń żeby sprecyzować konkretne pytania. Nie trać nadziei.

Mroczny i zimny klimat tego filmu raczej sprawie że oglądanie go nie jest dla mnie więlką rozkoszą. Mimo wszystko Blade Runner lubię o wiele bardziej. Ale GITS zawiera dużo ciekawych rzeczy i treści, które niewątpliwie warto omówić.

A jak chodzi o anime, to racja, trzeba powiedzieć że ten film z bajeczkami nie ma wiele wspólnego.

btw: wiesz coś o drugiej częśći? bo ponoć istnieje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 24, 2005, 12:18:34 pm
Oczywiscie. Druga czesc mam po Japonsku, rownie nielegalnie jak pierwsza (chyba nie bylo wydane w Polska).
Jest zrobiony inna technika, komputera troche dodano, 3D jest chyba i costam.
Scenariusz dosc fajny, porusza temat "lepszosci" czlowieka nad AI, swietne zakonczenie jest, jednym zdaniem streszczony sens. Duzo fajnych zreszta smaczkow jest, troche chyba tu wklejalem dialogow.
Mozna obejrzec, dla mnie chyba gorszy od czesci pierwszej (moze jednak przez to ze nie bylem juz tak zaskoczony, bylem przygotowany) ale i tak o niebo lepszy od produkcji z "reszty swiata". Poprostu trzyma nalezyty poziom.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Października 25, 2005, 12:28:32 pm
O! Widzę, że wyniknęła (za sprawą dzi   ;)) gorąca dyskusja na temat "Ghost in the Shell". Po pierwsze: zgadzam się z opinią dotyczącą muzyki - jest niesamowita (soundtrack do dwójki jest jeszcze lepszy  ;)). Po drugie: zgadzam się, że film jest nieco "za szybki", zwłaszcza, że ja również jestem posiadaczem owej "trudnej" wersji (pośrednio i bezpośrednio w końcu to samo źródło ;). Po trzecie: nie jestem pewien, czy scenariusz "porusza zagadnienie "lepszości" człowieka nad AI", mnie się wydaję, że chodzi tu raczej o niedefiniowalność pojęcia życia i braku rozróżnienia między nośnikiem organicznym tegoż, a jego sztucznym odpowiednikiem.

Co się tyczy drugiej części, Terminusie, to wiadomym sposobem mogę Ci ją dostarczyć jeśli chcesz... a widzę, że dzi już wykazał podobną inicjatywę ;). Dodam, że tym razem odbiór mojej wersji nie jest utrudniony lingwistycznymi (francuszczyzna) zagwozdkami.

Pozdrawiam,
SdS
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 25, 2005, 01:14:26 pm
Cytuj
Po trzecie: nie jestem pewien, czy scenariusz "porusza zagadnienie "lepszości" człowieka nad AI", mnie się wydaję, że chodzi tu raczej o niedefiniowalność pojęcia życia i braku rozróżnienia między nośnikiem organicznym tegoż, a jego sztucznym odpowiednikiem.
No poruszanie tematu nierozroznialnosci a poruszanie tematu lepszosci to imho to samo ;)
Pamietasz ostatnia scene z dwojki? Rozmowe miedzy dziewczynka a tym blond cyborgiem?

Cytuj
Co się tyczy drugiej części, Terminusie, to wiadomym sposobem mogę Ci ją dostarczyć jeśli chcesz... a widzę, że dzi już wykazał podobną inicjatywę ;). Dodam, że tym razem odbiór mojej wersji nie jest utrudniony lingwistycznymi (francuszczyzna) zagwozdkami.

Pozdrawiam,
SdS
Wy macie chyba fizycznie lepszy kontakt, moja inicjatywa byla slaba jesli byla w ogole ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 25, 2005, 06:07:54 pm
Cytuj
Co się tyczy drugiej części, Terminusie, to wiadomym sposobem mogę Ci ją dostarczyć jeśli chcesz...


Panowie, zaprawdę - nie mam pojęcia o czym wy do mnie rozmawiata  8) ::) :P

Popróbuję jeszcze trochę samemu sobie to załatwić; jak się poddam to się zgłoszę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Października 25, 2005, 07:05:48 pm
Ok. Przecież powiedziałem, że mogę, co nie znaczy, że muszę... ;)

Wydaje mi się, że "dwójka" jest bogatsza i to nie tylko od strony artystycznej. Aczkolwiek pewne momenty prezentują się dość nienaturalnie, bo wystawcie sobie dwóch gliniarzy rozprawiających o "Raju utraconym" bądź filozofii Kartezjusza... No tak, z drugiej strony, to pracują oni w jakiejś rządowej sekcji, a tam poziom jest chyba ciut wyższy. Tym niemniej dialog złożony z cytatów jest jednak trochę pretensjonalny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 25, 2005, 08:31:30 pm
Cytuj
Ok. Przecież powiedziałem, że mogę, co nie znaczy, że muszę... ;)



Ależ ja jestem makswdzięczny za propozycję; niewykluczone że skorzystam! Właśnie tylko grzecznie odmawiam narazie, ponieważ nie wypada prosić o pomoc, jeśli jeszcze samemu nie wykorzystało się wszystkich możliwości.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 26, 2005, 02:50:02 pm
Dobra mam już drugą część, po japońsku. Spróbuję sobie znaleźć jakieś napisy o obejrzeć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Października 26, 2005, 03:15:25 pm
No to życzę miłej konfrontacji  ;), jakkolwiek by tego nie rozumieć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 27, 2005, 01:35:07 am
Uh, no obejrzałem. Bardzo podoba mi się wizualnie, ale jest równie mroczny jak pierwszy, mimo że tym razem mniej deszczu i nocy ::)

No cóż. Ten film porusza, jak i pierwszy, z dwieście pięćdziesiąt spraw, i jest wypchany cytatami jak książka maturzysty; a więc cokolwiek by z niego nie wynikało jako całości, to zobaczyć i tak chyba warto. Co ciekawe, porusza tematy które właśnie są omawiane w anglojęzycznej sekcji w temacie 'Pirx & Robots'.

Niemniej, jak to mówi młodzież, całość jest strasznie 'zakręcona' i cholernie pełna faktów, zupełnie nie można się połapać w całości obrazu po jednym obejrzeniu, nawet mimo tego iż miałem polskie napisy tym razem. Po prostu mnogość wątków jest zbyt olbrzymia. Troche jak powieści Witkacego ::)

Ogólnie myślę że te dwa filmy chyba zasługiwałyby na osobny temat... są poprostu przepełnione treścią.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 27, 2005, 09:12:21 am
Cytuj
Ogólnie myślę że te dwa filmy chyba zasługiwałyby na osobny temat... są poprostu przepełnione treścią.
Haha wiedzialem, wiedzialem!

Tak w ogole wczoraj ogladalem fragmenty drugiej czesci i okazalo sie ze pare scen myslalem ze jest w pierwszej!  ;D Obejrzalem je stosunkowo szybko po sobie i wlasciwie nieswiadomie traktowalem jako calosc, a zdawalo mi sie jedynie ze w ogole nie pamietam dwojki. Tak czy siak przypomnialem sobie jak wiele waznych spraw jest w dwojce wlasnie poruszane.
Aha, i tez nie zalapalem dokladnie fabuly po jednym obejrzeniu...
No generalnie wyjatkowe filmy, troche inna liga wlasnie niz reszta filmow, moze porownywalna z ligami ksiazkowymi nawet... No niektore ksiazkowe nawet przebijajaca...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 27, 2005, 09:52:24 am
Ale poczekajcie z otwieraniem nowego topicu na mnie. Listopad już niedługo...

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Października 27, 2005, 12:44:51 pm
No to polecam jeszcze panowie Serial Experiments Lain. Produkcja ciut inna, ale jakże bliska pod względm tematycznym. No i niemniej mroczna  ;)

Ale to tak na deser, na razie (tj. w listopadzie)"objedźmy" GITS'a.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 27, 2005, 12:50:00 pm
Lain...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 28, 2005, 01:00:35 am
Dobrze zatem, kompani, toż użózmy się zatem, że jak tylko imć l'Decard animacyię ową zbada, to się nad nią razem ku dam uciesze pastwić zaczniemy. (W temacie nowym, a długim.)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 28, 2005, 09:03:02 am
[size=10]udalo sie... <demoniczny smiech>[/size]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Października 28, 2005, 10:54:16 am
hmh...hmh....hmh...

Ja także czekam z niecierpliwością ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 29, 2005, 02:25:26 am
Cytuj

Ja także czekam z niecierpliwością ;)


Dlatego, że napisałem iż "ku uciesze dam"?

(zwóćta uwagę, jak wiele radości przynosi, gdy w powyższym zdaniu zmienimy ostatni wyraz na czasownik w formie przyszłej)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hammerhead w Października 30, 2005, 11:12:26 pm
Witam Forumowiczów!

Na początku "wazelina" To jedno z niewielu rzeczowych i niechamskich forów w necie.
Fantastyką interesuje sie we wszelkim aspekcie od bardzo, bardzo dawna (z racji wieku :)) i z chęcią wypowiem sie w temcie dobrych i mniej dobrych filmów.

"Diuna" Lyncha, powszechnie wiadomo kosztowała kupę forsy, dekoracje i efekty specjalne są takie sobie, ale szczerze mówiąc jak na rok produkcji trzeba pochylić przed nimi czoła.Co razi mnie osobiście w "Diunie". Początek zapowiada się całkiem nieźle, ale w filmie widać moment kiedy Lynchowi przykręcono kurek z pieniążkami i drugi rzecz, jaką było ograniczenie długości filmu, który mógł byc wyświetlany w kinach. Dlatego można odnieść wrażenie, że początek jest rozciąnięty do granic możliwości, zaś końcówka wygląda jak dokręcony teledysk. "Diuna" w wersji serialowej to zupełnie inna historia -> to koprodukcja kilku państw, z góry nie miała wielkiego budżetu. Widać to szczególnie przy scenach na pustyniach Arrakis, gdzie dwie-trzy pierwsze wydny są z piasku, a reszta to namalowane tło. Kostiumy i wnętrza, są zrobione bardzo ciekawie i co da sie zauważyć wzorowane bardziej na grach z serii "Diuna" niż filmie Lyncha. Ja obejrzałem "Diunę" jednym ciągiem (trochę ponad 6h filmu) i potem "Diunę" Lyncha. Mnie bardziej podoba się serialowa -> jest bardziej rozbudowana, przedstawia więcej rzeczy, a efekty specjalne jak się spojrzy trzeźwym okiem ile na to poszło kasy (jak niewiele) okazują sie dobre. Ta wersja wg mnie dokładniej odpowiada książce i więcej rzeczy wyjaśnia.Bo chyba każdy się zgodzi, że na milionach wydanych na efekty specjalne nie da sie zbudować filmu legendy. Tu pewnie narażam się wielu, ale dokrętkowe epizody z GW to pokaz efektów specjalnych i w zasadzie tyle, sama fabuła trzyma się kupy i reszty części i w zasadzie tyle. Po prostu współczesne kino ma tendencje do pokazywania (w większości przypadków) masy efektów specjalnych i prostej, nieskomplikowanej fabuły, którą średnio-kumata gospodyni domowa rozszyfruje i obejrzy film do końca. Zauważcie jak ewaluował z biegiem czasu "Obcy". Od części pierwszej, gdzie jest raptem kilka scen gdzie go widać, mrocznej scenografii do "Obcego 2", gdzie widać go/je już wyraźniej. "Obcy 3", odbiega trochę od schematu poprzednich części (wylęgnięcie się obcego z psa, itp), ale już widać że powolutku historia się kończy czego efektem jest "Obcy 4", gdzie widzimy naszych milusińskich w całej krasie.O "Obcym kontra Predator" to nie ma sie chyba co wypowiadać, bo fabuła jaka jest każdy wie. To chyba nowy gatunek filmów powstaje, jaki są filmy na podstawie gier: "AvP", "Tomb Rider" , "Resident Evil" czy ostanio produkcja jaką jest "Doom", na "Doom" pójdę z chęcią, w końcu człowiek się wychował na tej grze :) rewelacja na pewno nie będzie pod względem fabuły, ale kto wie.

Każdy film ma swoje lepsze i gorsze momenty pod względem fabuły i efektów. Prostym przykładem jest "Wojna Światów", fabuła w kilku miejscach kuleje poważnie (autostrada z tłumem ludzi i spokojnie jadący Cruise czy alternator w jego wozie), ale samo przedstawienie obcych w formie istot nie majacych zdublowanych narządów a potrojone jest niezłe, scena w piwinicy też potrafi zachwycić. A końcówka wiadomo, złe obce zaatakowały USA i musiał zginąć, jak nie od dzielnej armii to od bakterii :)

Co do filmu "Kula" jest niezły, ale pod wyjątkiem, że ktoś czytał książkę Crichtona, ten kto nie czytał obejrzy, ale albo nie załapie o co chodziło, albo błędnie załapie.

"Equlibirium" jest dla mnie świetnym filmem, pięknie pokazane społeczeństwo gdzie syn z chęcią wkopie ojca, "wielki brat" czycha i wie o wszystkim. Film dobry i konsekwentny. A sceny walki są ciekawie oddane.

"Pitch Black" to jest tez rewelacja, choć "Kroniki Riddica" to już lekko trąca kichą, to "Pitch Black" jest świtny. Konsekwentna fabuła, niezłe efekty i ciekawość samego pomysłu. Oglądając ten film któryś raz z kolei z braciszkiem łapaliśmy potwory na stop-klatkach żeby je lepiej obejrzeć.

"Matrix" pierwsza część to rewelacyjny film, konsekwentny, dobrze zmontowany, ciekawy. A 2 i 3 część to już pokaz efektów specjalnych, pięknych oczywiście, ale nie potrafiących zamazać lichego scenariusza. Takie sztywne dokrętki z góry ustawione, na to że ludzie pójdą do kin i obejrzą.

"Planeta małp" mnie się bardziej podoba wersja niedawna, od tej sprzed hoho i trochę lat. Może dlatego, że popełniłem błąd i obejrzałem najpierw tę "współczesną" a potem klasykę.

"Łowca androidów" - klasyka i tyle.

"Piąty element" ma w sobie coś co powoduje że ten film chce sie obejrzeć za jakiś czas jeszcze raz - może to Milla Jovovich:), ale sam film jest całkiem niezły
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 30, 2005, 11:31:01 pm
A Ghost in the Shell?

;D Nie no zartuje, witamy na forum! Inne watki zapraszaja ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 31, 2005, 03:21:09 am
dzi, tacy jak ty, z Sekcji 9, walają się nam po komisariacie i smród roboci nad podłogą rozciągają !

Towarzysza HammerHeada witomy na forum chlebym i solom.

(Brudny Harry, cz.1 Eastwood & Sanczo Pansa jadą samochodem. W pewnym momencie pada kultowa kwestia:
-Gettout of the fuckin road, hammerheads! )

Dziękujemy (w imieniu kolektywu) za encyklopedyczny wpis towarzyszowi. Mamy nadzieję, że będziecie dalej pisywać epopeiczne wpisy na każdy temat ::) Pozwoliłem sobie pogrubić tytuły filmów w poście towarzysza, żeby się połapać.

Kilka słów ustosunkowania się : Jak chodzi o Diunę, to także podoba mi się wersja telewizyjna - podobno Lynch w całości nakręcił film jeszcze dłuższy (legendy mówią o 8h !) ale cholera wie, czy to prawda i czy ktokolwiek kiedykolwiek to widział i przeżył.

Jeśli chodzi o Kosmiczny Wars, to pisze towarzysz Hammerhead, iż nowe części to dokrętki ku chwale stacji Silicon Graphics - dużo w tym prawdy, ale pisze też towarzysz, że zawierają one fabuły tyle, co pies wypocił - a tu już należy zauważyć, że także części tzw. 'stare' (jestem już w tym wieku, że trzeba odejmować sobie lat :)   ) tez mają takie fabuły, że nic tylko usiąść i wyjmować pestki z ogórków.

Jeśli chodzi o Obcego, to jestem znany z dosyć kontrowersyjnego podejścia do tego filmu, które zasadza się na tym, iż uważam go za b. fajny i przyjemny i zupełnie bezwartościowy merytorycznie, co wszyscy wiedzą i już zdążyli mi wybaczyć ::) Ale pisze towarzysz, że części o numerach >1 są efekciarskie - tu się nie zgadzam, osobiście pcham tezy, że :
1. Gdyby Scott robił pierwszą część 20 lat później, to komputerowii Obcy wyskakiwaliby z każdej puszki z colą.
2. Ze wszystkich czterech części najepszy jako thriller/horror rzeczywiście jest nr. 1, ale za najambitniejsze kino uważam nr. 3, który pewnie w związku z tym jest powszechnie uznany za najdenniejszą kichę.

Pitch Black i Kroniki Riddicka widziałem, to filmy rozrywkowe (tylko); i jeśli ktoś oczekuje dobrej zabawy, to czemu nie.

Matrix z wdziękiem ominę. Nie wiem, czy cokolwiek jeszcze można dodać, wyładowaliśmy już nt. tego filmu z 0.5mb czystego tekstu, jakby tak zliczyć ::)

A jeśli chodzi o Piąty Element, to dla mnie oczywiście poza panią Jovovitch (która prywatnie podobała mi się bardziej w Million Dollar Hotel) atuty tego filmu to przede wszystkim niepowtarzalny klimat który wziął się z tego, że film nie jest zrobiony przez amerykanina, oraz świetne poczucie humoru, które zupełnie maskuje nieorginalność przesłania, sprawiając, że rozrywka jest przednia. To po prostu jest komedia SF.

Jak Autostopem przez Galaktykę.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Października 31, 2005, 08:22:34 pm
Witam!
Dorwałem w końcu Space odyssey. C u d o . Aha końcówkę (czyli ostatni chapter tj.8) obejrzałem z podmianą zamiast orginalnego podkładu - Echoes Floydów. Była z tym ponoć taka historia, że Kubric chciał początkowo zaangażować Pinków do muzyki w tym filmie, ale wybrał w końcu Straussa. Floydzi zdążyli się już zakręcić wokół filmu skutkiem czego dziwnym trafem  ;) końcowe 20 minut pasuje do jednego z największych, jeśli nie największego dzieła Floydów - Echoes.
pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 31, 2005, 09:40:11 pm
Oczywiście Odyseja 2001 to wspaniały film uważany dzisiaj za absolutny klasyk. Jest trochę inny od książki, zwłaszcza jeśli chodzi o wątek HAL'a 9000. W filmie jest to część mrożąca krew w żyłach, w książce ta historii potraktowana jest bardziej pobieżnie. Być może jest to zamierzone przez Clarke'a a być może jest to tylko mój subiektywny odbiór.
Inna duża różnica między filmem a książką to cel podróży statku Discovery. W książce jest to Saturn a w filmie układ  Jowisza.
Co do muzyki to jest to jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy niezbyt znany utwór kompozytora muzyki klasycznej staje się rozpoznawalny przez dużo większą grupę ludzi niż tylko fanów tego typu muzyki. Inna sprawa, że wielu ludzi rozpoznających słynny utwór Strauss jako podkład muzyczny do Odyseji nie wie kto faktycznie jest twórcą tego niesamowitego utworu.
Jako ciekawostkę dodam, że Odyseja kosmiczna powstała na podstawie raczej niezbyt znanego opowiadania Clarke'a pt: "Strażnik" (ang. The Sentinel).


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 01, 2005, 12:59:19 am
Deck wygląda na to, że już wiemy komu tu przydzielić tekę specjalisty ds. Clarke'a  ::)

Gratulacje.
(stołek, jak każdy, masz na 4 lata ::)  )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 01, 2005, 08:57:43 am
Aaaa dziękuję  ;), ale za specjalistę raczej się nie uważam, zdecydowanie za mało przeczytałem (podobnie jak Lema). Ale rzeczywiście proza Clarke'a bardzo mi się podoba i chyba nikogo to nie może zdziwić, bo autor jest osobą nietuzinkową.
Osobiście boleję nad tym, że Clarke nie ma swojego forum :'(

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 01, 2005, 11:08:37 pm
Heh, znajdujesz 50 mb na jakimś serwerze, instalujesz Yabb albo phbb, stronę Ci do tego robię ja, i już Clarke ma forum::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 02, 2005, 09:08:57 am
Ha, pomysł niezły... ale czas? :-[
Kto wie, może kiedyś (o ile nikt mnie nie wyprzedzi) zabiorę się za to.  ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 10, 2005, 12:09:13 pm
Kurcze, jest już 10-ty a tego nowego numeru Kina Domowego, jak nie ma tak nie ma...  :-[

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 10, 2005, 12:22:05 pm
Haha po to samo wszedlem. Numer faktycznie wyszedl listopadowy a film dolaczony to bynajmniej nie GitS, jest za to recezja GitS (  ??? ). Moze jest tak ze zle zrozumielismy tekst (  :o ) i niby chodzilo o to ze premiera filmu jest w listopadzie a kiedystam go dolacza, niewazne w sumie.
Fakt jest taki ze filmu w gazecie nie ma ale jest tu (http://e-dvd.pl/?v=film&id=9347). Staram sie dowiedziec czegos wiecej o co chodzi co to za sklep itd.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Listopada 10, 2005, 01:56:00 pm
Z tego co się dowiedziałem, to "Kino Domowe" z GITS'em jest jakimś wydaniem specjalnym tego pisma, a co za tym idzie nie wszędzie może się pojawić. Proponuję dogadać się np. z panią kioskarką  ::), może wtedy sznse na kupno się zwiększą...

Pozdrawiam,
SdS
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 15, 2005, 09:32:31 pm
Dzis kupilem z GitS'em, ponoc jest duzo, podejrzewam ze nie ma w tych takich kioskach w ktorych sa wylozone czasopisma bo tam by mogl za latwo "odpasc" (jest w dodatkowym pudelku.

Na divx'ie mialem totalnie inne tlumaczenie, np: "Don't you dare disconnect me!" (wer. angielska) jest "Poczekaj chociaz na mnie!"  ;D Ladogniejsze teksty sa ze tak powiem. Zreszta, zapuscilem fragment po Japonsku i tez calkiem jakby inaczej jesli chodzi o emocje, niektorych tekstow nie bylo albo byly dodatkowo (znaczy tylko w stylu "damn!" takie ;) ).

Jak wracalem z pracy z kolega On do mnie:
- "co to za film? bajke kupiles?"
- "no... bajke.... o robotach"

;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 16, 2005, 01:38:07 am
Tak, ja też widziałem tę 'bajkę o robotach' w sklepie dzisiaj.
Wygląda zachęcająco ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Listopada 18, 2005, 03:57:24 pm
Jest git(s)   ;)

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 18, 2005, 04:56:20 pm
W Empiku da się kupić?

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Listopada 18, 2005, 10:39:06 pm
Nie mam pojęcia - ja kupiłem w Albercie.

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 19, 2005, 02:38:38 am
Skoro już robimy kryptoreklamy, to ja widziałem w jednym z popularnych odbrytyjskich hipermarketów na literę T.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 19, 2005, 11:56:18 am
A ja w slynnym "Kiosku Ruch"  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 20, 2005, 09:48:04 pm
Widziałem wreszcie tego "Ghost'a" i mina ma potem nie była radosna.
Ale po kolei:
Fabuła w zasadzie stanowi typowy cyberowski schemat, a więc wielka polityka, wielkie korporacje, sekcje, departamenty oraz miotane tymi żywiołami jednostki-pionki. Sama opowieść jest prosta, mało treściwa i bazująca raczej na obrazie, ale na tyle stylowo reprezentatywna, że można by przymknąć na to oko i skoncentrowawszy się na klimacie potraktować jak miłą rozrywkę. Niestety twórcy mieli nieco ambitniejsze plany i nafaszerowali film sentencjami pseudofilozoficznego bełkotu na poziomie tego z "Matrix 3", którym to raczą nas bohaterowie opowieści w chwilach zadumy i uniesienia. W efekcie w pamięci po obejrzeniu pozostał mi nie nienajwyższych lotów wątek sensacyjno-kryminalny, a średnio żenujący traktat o duszy.
Przejdźmy jednak dalej i przyjrzyjmy się stronie wizualnej. To co widać na ekranie prezentuje się już znacznie lepiej. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza tło akcji, które wykonane jest dużą dbałością o szczegóły, grę światła i barwę tworząc świetny zapadający w pamięć nastrój. Postaci wyglądają już nieco gorzej, ale nie na tyle, żeby trzeba się było czepiać. Znacznie słabiej wygląda jednak sprawa animacji. Bohaterowie a zwłaszcza pojazdy poruszają się często skokowo i bardzo nienaturalnie. Często w czasie zwolnionego tępa poklatkowość ruchu (również tła)jest bardzo wyraźna, widać twórcy nie planowali tycz spowolnień  wcześniej i wprowadzili dopiero przy ostatecznym montażu co w wyniku zbyt małej liczbie rysunków wywołuje ten właśnie efekt.

Reasumując, kiepska fabuła, ładny obraz, niedopracowana animacja, moim zdaniem film bardzo taki sobie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 20, 2005, 10:06:11 pm
Obawiam sie ze poklatkowosc ruchu jest zrobiona specjalnie ;)


Dobrze uslyszec inny glos niz do tej pory. Mozesz dla porownania podac przyklad czegos co traktuje o podobnej tematyce a jest na odpowiednim poziomie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 21, 2005, 12:09:28 am
Cytuj
Obawiam sie ze poklatkowosc ruchu jest zrobiona specjalnie ;)


Hm, jak tak sobie o tym teraz myślę, to może rzeczywiście tak być, jednak ta poklatkowość nie zawsze była w czasie zwolnienia ruchu obecna, a kiedy występowała, to też z różnym natężeniem. Zatem jeśli była czymś zamierzonym, to również wiązała się z brakoróbstwem.

Cytuj
Dobrze uslyszec inny glos niz do tej pory. Mozesz dla porownania podac przyklad czegos co traktuje o podobnej tematyce a jest na odpowiednim poziomie?


Obawiam się, że jedynym filmem o stricte cyber-punkowej tematyce, który osiągnął wysoki poziom jest "Blade Runner". Co do obrazów anime poruszających się w tej z tej problematyce, to widziałem tylko kilka, ale wszędzie bardzo kulała fabuła.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 21, 2005, 12:46:00 am
Animacja w anime zawsze kulała. Zdaje się, że to taki styl. Niestety zawsze mnie to drażniło. Taka szarpana animacja zawsze wywoływała u mnie wrażenie tandety. Wiadomo nie od dziś, że anime i manga to masówka. Niektóre anime w ogóle mają tak okrojoną animację, że czasem zastanawiam się czy to nadal film animowany czy też zupełnie inny gatunek. Często można bowiem zobaczyć jakieś anime dla dzieci, gdzie powiedzmy: bohater skacze do góry, tło zamienia się w kolorowe paski (mające imitować prędkość), bohater jest zatrzymywany w bezruchu. Taki skok czasem potrafi trwać parę ładnych minut. Bahater wypowiada w tym czasie wiele ważnych kwestii.... hehehhehe

PS.
Niestety manga i anime nigdy mi nie odpowiadały.

PPS.
Narazie wciąż nie mam tego GITS'a.....  :-[

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 21, 2005, 01:55:01 am
Do Bladegorunnera.
Słuchaj. Nie umiem wytrzymać twoich postów! Wiesz czemu? (Bo jestem komuchem :) ) Nie, no...
Przez tą zakichaną szklankę! Jak można skalować coś takiego:
(http://props.steinschneider.com/blade_runner/square_glass/sq_glass_03.jpg)

do kwadracika 65x65px. Dlatego też żądam do ciężkiej
cholery żebyś sobie w-awatarzył (nowe polskie słowo, wszelkie prawa do rękawa) tę szklankę
(http://members.lycos.co.uk/xc543xb/szklanka.png),
która jest jedyną-słuszną-szklanką.
Jej adres  tu. (http://members.lycos.co.uk/xc543xb/szklanka.png).
Jak tego nie zrobisz, to będe niemiły i będę Czytał Twoje posty z zasłoniętym lewym okiem ::)


A tera cisza, ja mówię.
A więc  'gits', jak wiadomo, przyprawia dzi o ślinotok przewlekły, więc po co ranić biedaka ::)
Moje zdanie o tym filmie już wypowiedziałem, jest trochę łagodniejsze niż Bladerunnera.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 21, 2005, 09:12:59 am
Nie ma sprawyTerminusie, ja też tej szklanki miałem już dość. A tak wogóle to mam ładniejsze jej zdjęcie w swoim pc, ale nie wiem jak je umieścićna forum.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 21, 2005, 09:40:02 am
Cytuj

Hm, jak tak sobie o tym teraz myślę, to może rzeczywiście tak być, jednak ta poklatkowość nie zawsze była w czasie zwolnienia ruchu obecna, a kiedy występowała, to też z różnym natężeniem. Zatem jeśli była czymś zamierzonym, to również wiązała się z brakoróbstwem.
Chyba przyznam racje ze przykladaja do tego mniej uwagi niz disney ;)


Cytuj
Obawiam się, że jedynym filmem o stricte cyber-punkowej tematyce, który osiągnął wysoki poziom jest "Blade Runner". Co do obrazów anime poruszających się w tej z tej problematyce, to widziałem tylko kilka, ale wszędzie bardzo kulała fabuła.
A o AI?
OK znam odpowiedz, tez Blade Runner...

Jesli o mnie chodzi to troche za malo tam przemyslen.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 21, 2005, 09:56:21 am
Cytuj
A o AI?


W tej tematyce dosyć dobrą pozycją jest jeszcze "Saturn 3", to dosyć stary film będący protoplastą obcego i terminatora, ale próbowano tam ukazać psychikę A.I.

Tą problematyką zajmuje się też oczywiście doskonały wątek Hala 9000 w "Odysei Kosmicznej".

Nawet nieźle jest w "Grach wojennych", był tam superkomputer zarządzający amerykańskim arsenałem  rakiet strategicznych.

Sztuczna inteligencja była też dobrze ukazana w filmie "Ja robot", widać twórcy nie majstrowali tu za wiele przy tym co wymyślił Asimov, ale  za to cała reszta filmu jest niedopuszczalna.


Cytuj
Jesli o mnie chodzi to troche za malo tam przemyslen.


Bo "Blade Runner" (zwłaszcza wersja reżyserska) nie podaje ich wprost, ale tym co ukazuje zmusza do nich widza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 21, 2005, 04:06:10 pm
Czy w ktorymkolwiek z tych filmow byla poruszona kwestia rozmnazania sie AI?


(przyklad "Ja robot" troche mnie zmarszczyl)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 21, 2005, 08:22:01 pm
Cytuj
Czy w ktorymkolwiek z tych filmow byla poruszona kwestia rozmnazania sie AI?


Nie była, bo to nadmierna antropomorfizacja AI, przeznaczona raczej dla filmów familijnych np."Bez baterii nie działa", lub raczej głupawego kina klasy B np. "Cyborg 3". Sama idea pozbawiona jest moim zdaniem sensu, bo w przypadku AI rozmnażanie sięnie jest potrzebne skoro można poprostu kolejny egzemplarz złożyć.


Cytuj
przyklad "Ja robot" troche mnie zmarszczyl


Bo sam film jest kretyński, ale AI pokazano w nim o dziwo nieźle, a 3 prawa robotyki to prawdziwa bomba!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 21, 2005, 09:51:28 pm
Cytuj

Nie ma, bo to nadmierna antropomorfizacja AI, przeznaczona raczej dla filmów familijnych np."Bez baterii nie działa", lub raczej głupawego kina klasy B np. "Cyborg 3". Sama idea pozbawiona jest moim zdaniem sensu, bo w przypadku AI rozmnażanie sięnie jest potrzebne skoro można poprostu kolejny egzemplarz złożyć.
A dla mnie to swieze podejscie do tematu, cos ciekawszego niz puste roboty wlasnie. Rozmnazanie jest potrzebne dla rozwoju, tak jak to Wladca Marionetek wytlumaczyl pani Major. Rozmnazanie to nie tylko powstanie kolejnej kopii osobnika, a stworzenie "nowej wersji" osobnika. Ewolucja. Zreszta, jestesmy na forum Lema, pisze o tym w kazdej ksiazce, nie trzeba tego tutaj tlumaczyc...

Ja moze wyjasnie jak ja to widze.

To co podobalo mi sie bardzo, to postac Major wlasnie, w mojej ocenie przedstawiona bardzo prawdopodobnie, realistycznie ze tak powiem. Pokazujaca w kazdym gescie i sekundzie zycia calkowity racjonalizm i brak emocji ale mimo to dazaca za wszelka cene do rozmnozenia gdy tylko pojawila sie taka mozliwosc, oczywiscie na swoj zimny i racjonalny i bezemocjonalny sposob, ale za wszelka cene (ze swiadomym narazeniem zycia). Pierwszy raz spotkalem sie z takim pomyslem, tj. z tym ze to co jak sie chyba zgodzimy napedza caly swiat "ozywiony" zostalo "zaimplementowane", nieswiadomie oczywiscie, bo jakby "naturalnie", rowniez w AI, ale w sposob wlasnie dla tego AI specyficzny i jak najbardziej realistyczny.
To pierwsze prawdziwe AI ktore widzialem czy o ktorym czytalem. Te o ktorych piszesz (te ktore mozna zlozyc kolejne egzemplaze) nie sa prawdziwymi AI.


Cytuj
Bo sam film jest kretyński, ale AI pokazano w nim o dziwo nieźle, a 3 prawa robotyki to prawdziwa bomba!
Szczegolnie gdy sie je poznalo na "automatyce i robotyce" ;)

Prawa robotyki a AI... znowu wydaje mi sie ze o czyms innym rozmawiamy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 21, 2005, 10:23:52 pm
Sztuczna Inteligencja i chłodna, kalkulacyjna konieczność rozmnażania się? A co to ma wspólnego z AI? Konieczność rozmnażania się to raczej instynkt - nie ma to zbyt wiele wspólnego z AI.
Skłonność do przedłużania gatunku to głęboko zakorzeniona tendencja - czytaj instynkt. Robią to także zupełnie nieinteligentne i nieświadomie niczego wirusy - mnożą się na potęgę, by przeżyć.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 21, 2005, 11:05:14 pm
Cytuj
A dla mnie to swieze podejscie do tematu, cos ciekawszego niz puste roboty wlasnie.


Ma już co najmniej 20 lat (przynajmniej tyle potrafię od ręki udowodnić), a sądzę, że znacznie dłużej, więc taka świeża to ta koncepcja nie jest.

Cytuj
Rozmnazanie jest potrzebne dla rozwoju, tak jak to Wladca Marionetek wytlumaczyl pani Major. Rozmnazanie to nie tylko powstanie kolejnej kopii osobnika, a stworzenie "nowej wersji" osobnika. Ewolucja. Zreszta, jestesmy na forum Lema, pisze o tym w kazdej ksiazce, nie trzeba tego tutaj tlumaczyc...


Rozmnażanie się AI jest niepotrzebne do rozwoju, ponieważ udoskonalać może się ono przez przekonstruowanie siebie, czego organizmy żywe nie mogą. W ostateczności zawsze taki AI może skonstruować doskonalszego od siebie, a różnica między rozmnożeniem się będzie wówczas tylko w metodzie.


Cytuj
To pierwsze prawdziwe AI ktore widzialem czy o ktorym czytalem. Te o ktorych piszesz (te ktore mozna zlozyc kolejne egzemplaze) nie sa prawdziwymi AI.


To tylko kwestia metody, zresztą jeśli podstawą inteligencji jest rozmnażanie się, to znaczy, że ludzie nie czyniący tego nie są istotami rozumnymi, nie sądzisz, że to nie trzyma się kupy?


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 22, 2005, 02:12:11 am
Cytuj
Nie ma sprawyTerminusie, ja też tej szklanki miałem już dość. A tak wogóle to mam ładniejsze jej zdjęcie w swoim pc, ale nie wiem jak je umieścićna forum.



Ba. A ja to od czego tu jestem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 22, 2005, 02:25:36 am
Cytuj
To pierwsze prawdziwe AI ktore widzialem czy o ktorym czytalem. Te o ktorych piszesz (te ktore mozna zlozyc kolejne egzemplaze) nie sa prawdziwymi AI.



Nie... ja także nie jestem o tym przekonany, jak towarzysze przede mną. O ile pamiętam z jednego obejrzenia filmu, zamiar fuzji z Puppet Masterem był dla Major (która, jak się zdaje, i tak nie miała wyboru) okazją do wspięcia się na wyższy stopień egzystencji; rozmnażaniem bym tego w ogóle nie nazwał, raczej przeobrażeniem.

A Twoje silne przekonanie o 'prawdziwości' owego AI nieco mnie zaskakuje.

Ja także sympatyzowałem z tą postacią, głównie w czasie krótkiej sceny zrywania bluzeczki, niemniej nie byłbym tak bezkrytyczny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Listopada 22, 2005, 01:34:25 pm
Dzi pewnie myślisz sobie: przez rozmnażanie do ewolucji. Jednak przecież już na naszym ludzkim szczeblu tradycyjna ewolucja dała nam pewną możliwość zwaną 'konstruktorstwem', która dla niej samej stanowi pewną konkurencję (bądź uzupełnienie). Różnica między dwiema metodami (rozmnażaniem biologicznym i wytwarzaniem osobników "intencjonalnie") nie jest znowu aż tak wielka, bowiem i tu i tam powstanie nowego osobnika związane jest z ekspresją informacji, różny jest jedynie jej nośnik i sposób ekspresji. Sensem rozmnażania jest ni mniej ni więcej znalezienie "złotego środka", tj. doprowadzenie do powstania osobników zdolnych do adaptacji. "Konstuktorstwo" pozwala na zrezygnowanie z metody prób i błedów związanych z dopasowaniem (informacja zawarta w umyśle nie tworzy nowych osobników bezbośrednio z siebie i nie "na potęgę", aczkolwiek dokładne przyjrzenie się tej zależności ujawnia jej nieoczywistość), co pomaga cały proces rozwoju przyspieszyć. Zastanawianie się nad możliwościami kontynuacji przez AI istnienia własnego "gatunku" w taki, czy inny sposob jest jednak nadal antropomorfizacją, lub raczej zoomorfizacją AI, bez której na razie nie podobna nam o AI myśleć. Bowiem gdyby zaistniał kiedyś "czysty intelekt" nie skażony atawizmami, to czy czul by on "potrzebę dążenia" tak charakterystyczną dla wszystkich konstruktow biologicznych? Druga sprawa to to, czy coś takiego jak "czysty intelekt" jest w ogóle możliwe?

Pozdrawiam,
SdS
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Listopada 22, 2005, 02:50:03 pm
Myślę dzi, że trochę zbyt daleko zabrnąłeś w swoich fantazjach o AI ;)
Wierzę, że GITS, to dla Ciebie dzieło nad dziełami, ale jeśli chodzi o ewolucję AI, to wyadeje mi się, że pewne pojęcia wzajemnie się wykluczają.
Ewolucja, to proces rozłożony w czasie, polegający między innymi na ciągłym wprowadzaniu zmian w centrum dowodzenia, czyli w DNA. Każde nowe życie postaje na poziomie pojedyńczych komórek i z nich zaczyna się rozwijać.
Nie chcę za barzdo zmieniać tematu, ale tylko powiedzieć, że AI - istoty powstałe z krzemu, stali itp. to mimo swojej górnolotnej nazwy ciągle tylko maszyny.
Nawet jesłi maszyny stworzą maszyny, to nie będzie to moim zdaneim ewolucja, tylko zaprogramowane działanie.
Trudno mi także uwierzyć w coś takiego jak chęć przedłużenia gatunku itp. w przypadku AI.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Listopada 23, 2005, 10:56:09 am
 Ad Sokratoides: Wyśledzić moment historyczny, w którym liczydlo dosięgło rozumu, jest równie trudno, jak ów, co małpę przemienił w czlowieka. A jednak zaledwie czas  długości jednego życia  ludzkiego upłynął od chwili, w której budową analizatora równań różniczkowych Vannevara Busha zapoczątkowany został burzliwy rozwój intelektroniki... etc
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF  nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"
Czytajcie Lema, a przyznacie mi rację. Ave.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Listopada 23, 2005, 11:01:14 am
Cytuj
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF  nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"


Może jakiś mały argument??

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 23, 2005, 11:20:24 am
Cytuj
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF  nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"
Czytajcie Lema, a przyznacie mi rację. Ave.


Czekam na konkretną argumentację.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Listopada 23, 2005, 01:06:08 pm
Cytuj
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF  nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"
Czytajcie Lema, a przyznacie mi rację. Ave.


Jeśli ktoś mówi, że "Odyseja kosmiczna". lub "Blade Runner" to nie Science Fiction a Shit Fiction, to chyba nie wie o czym mówi.
Jeśli natomiast chodzi o czytanie Lema, to sugerowanie osobom na tym furum, iż tego nie czynili jest nie tylko niepoważne, ale i beszczelne.
Dołanczam siędo przedmówców w oczekiwaniu na argumenty.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Listopada 23, 2005, 01:35:18 pm
Nota bene: Witamy na forum! Szkoda, że tak nakurzyleś wchodząc... :-/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 23, 2005, 09:49:26 pm
Impertynenci przedstawiający zerową argumantację i elokwencję na poziomie dresa będą traktowani z kurtuazją równą poziomowi intelektualnemu ich argumentów.

Na razie posty nesciusa nie wystają ponad nędzną prowokację; a skoro zaczepka jest tak niskich lotów - to nawet nie chcę mi się odpowiadać.

Kto chce być poważnie traktowany, niech daje poważne argumenty. Kto zaś pisze "to nie science, to shit", zostanie uznany za autora shitpostu i przeniesiony do wątku Kretynizm Roku Award 2005, z niską notą z oryginalności.

Chyba że przeprosi i napisze coś rzeczowego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Listopada 24, 2005, 02:47:06 am
Witam, Terminus - nie musisz mnie straszyć wykluczeniem ze strony, bp po przeczytaniu Twej repliki odeszła mnie ochota do wizyt. Gwoli ścisłości  kilka wyjaśnień:
- czemu "posty" chociaż wysłałem tylko jeden?
-   (to do wszytkich pytajacych) argumentacja jest u Lema właśnie  i dlatego - a nie, żeby kwestionować Wasze  oczytanie w twórczości Lema napisałem "czytajcie Lema" (zobacz, bo nie mam czasu cytować np. Sex Wars, Nowa,Warszawa 1996, s.279-280)
- "dresiarska elokwencja" a czemu? Czy przez użycie - zresztą w cudzysłowie  - spotykanego na tym forum slowa"shit"? Czy dlatego że ośmieliłem się wyrazić niepochlebnie o filmach, którymi się zachwycacie? Dopuszczasz tylko adoracyjne  wpisy? No, to zaznacz to gdzieś na początku, nie będzie nieporozumień...
To raczej w końcówce Twojego postu, tak w słowach jak i emocjach, występują elementy dresiarskiego zacietrzewienia: kto chce przypisywać moim zdaniom swoje urazy i kompleksy  z tym nie mogę polemizować, ale zauważ Waćpan, że ja po prostu ująłem w cudzysłów oba określenia i "science" i "shit" . Za które mam przepraszać?
Vale! (  dla pełnej jasności i uniknięcia kolejnych pomyłek: to nie oznacza,  że "walę" tylko:żegnam. po prostu)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 24, 2005, 03:27:22 am
eee obrażalski.
daj se luzu...

a jak chodzi o dresa, to mówię o twoich 'shitach' i 'czytajcie lema'. to chyba jasne.

piszesz że wszystkie filmy są do niczego - na 32 stronach tego wątku wymieniono ich kilkaset. skoro więc tak stwierdziłeś, to raczej nie jest to delikatna opinia, która wnosiłaby coś rzeczowego. sprawia raczej wrażenie jakbyś chciał zwrócić uwagę na swoją radykalność.

i dlatego masz takie przyjęcie.

zważ, że ciągle nie napisałeś dlaczego wszystkie te filmy są gównofikcją i dlaczego jakieś inne, które chcesz zaproponować, nie są. inni cię o to prosili, a ty się tu marnujesz na kłóceniu się ze mną.

zresztą nie wiem, czy tyś w ogóle te wszytkie nasze posty przeczytał - przecież my tu 95% filmów mieszamy z błockiem.

też mi dramaty...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 24, 2005, 09:12:34 am
Nie no, nescius, ja rozumiem, że może Cię trochę zdenerwowały nasze odpowiedzie. Są one jednak ripostą na Twojego zaczepnego posta.
Tak więc, jeśli chcesz z nami dyskutować, to nie zasłaniaj się Lemem, tylko zacznij pisać konkretne argumenty przeciwko wymienianym przez nas filmom. Bez tego ani rusz.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Listopada 25, 2005, 05:52:23 am
Hey, everybody - uznajcie pierwszy post za defektyf, sorry, mam nadzieję, że okaże sie chwilowy...
Ale i tak na tej stronie nie będę wizytantem, bobyście mnie wdeptali  w netową glebę (a pewnie wedle siebie najsłuszniej).
O argumenty ... no cóż, ... dziś nie powinienem, bo i tak znalezienie tej strony kradnie mi czas i naraża na deszyfrację  (hej, Deck, autentycznie, gadaliśmy np. i o Twoich postach) a mam do tyłu MFCH,  
kilka omawianych tu filmówwidzialem, tj. próbowałem obejrzeć nakłaniany przez fanów, ale nie dałem rady, no sory,skaza jakaś?
Zaraz mi sie przypominał sławetny Kalkulator Lema, nieżle się sie nadaje do filmów... W całości obejrzałem Odyseję o tym  bym pogadał,jest kilka zacnych scen, ale już Matrix, mówią mi, że najlepszy - i co ja widzę?Ludzi uwiezionych w kapsułach (fizycznie) i wirtualnym świecie (mentalnie), te pomysły w róznych wersjach  i lepiej skonstruowane znam z książek  (np.Zajdel, Strugaccy, van Voght  i inni, pomysly na fantomatykę + / - zawładnięcie umysłami,  po-Orwellowskie), że o samych pomysłach  ( w beletrystyce) albo teoriach (Summa)  Lema nie wspomnę.
Akcja tez schematyczna, ale w efekciarskiej technice pokazana  - tyle, że nic się tak szybko nie starzeje jak nowoczesne efekty techniczne, całość naturalnie prowadzi do takiego endu, żeby się dało nakręcic sequel, - nb. na program jest program, w następnym Matrixie kule bedą sprawniejsze (spero), w wirtualu możliwe jest wszystko, tak jak w każdej bajce, albo we śnie... A wszelkie niby to podteksty moralno-socjalno- filozoficzne doczepione są do tych  net-techno-łomotów na siłę...
Więc sorry,  :-[jak to jest to najlepsze, to ja sobie coś  poczytam albo  - patrzę na chronometr - pośnię...
Do zobaczenia, najchętniej w Akademii
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 25, 2005, 11:21:13 am
Jeśli dobrze pamiętam to Matrix został przez nas dość mocno skrytykowany, więc twój argument nie jest argumentem lecz powieleniem naszego zdania.

Napomknąłeś jedynie o Odyseji kosmicznej, ale nie bardzo z twojego posta wynika, co ci się w niej nie podoba lub podoba.

Tak więc, fajnie że się odezwałeś, ale czekam nadal na argumenty.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 25, 2005, 12:09:15 pm
No właśnie, trochę to dziwne. Przecież Matriksem to się tu pomiata. Moze za mało krytycznie, wg. ciebie się wypowiadamy?

Chyba nie twierdzisz, że skrytykowanie tego filmu to jakieś nowum. Rzuć okiem na ten oto mój post sprzed półtorej roku, znajdujący się w wątku "Stanisław Lem jest twórcą pomysłu o Matriksie":

Cytuj
Nie wydaje mi się, żeby formułowanie takich porównań było cokolwiek wartościowe.  Myślę, że osoby które znają dobrze twórczość Lema i są świadome tego, jak blado wypada na jej tle większość współczestnych scenariuszy filmowych, zgodzą się, że łączenie w jednym zdaniu słów "Lem" i "Matrix" jest dla Lema raczej marną nobilitacją, żeby nie rzec - obrazą.  
 
"Matrix" (rozumiany jako kompletna trylogia) to z wysiłkiem doprowadzone nie całkiem do końca przedsięwzięcie twórcze,  o którego "klasie" świadczą raczej statystyki oglądalności, niźli wyznania ludzi przez ten film oświeconych. To, że odstaje on nieznacznie od innych współczesnych filmów s-f nie dowodzi jego jakości, lecz marności współczesnych filmów s-f.


A więc jak na kogoś, kto ma się od nas różnić poglądami, to jak narazie - masz identyczne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Listopada 25, 2005, 03:59:28 pm
Ave! Nie lubię filmów i a na tę strony trafiłem, bo musiałem opisać jakieś wątki, prosto ze strony bidulki maturzystki z problemem cyberprzestrzeni, której polecaliście Matrixa m.in.  I stron filmowych przeczytałem może dwie, kiedy wpadł mi w oko tekst Sokraidesa, do którego bardzo pasował mi cytacik z felietonu Lema, com go miał pod ręką.... I stalo się. Jasne, że teraz polekturzę sobie - jak znajdę czas, bo mam dostęp do sieci strasznie utrudniony,  czasami nocą późną, ale na tych stronach to żegnam, boć już sie czuję jak indiota.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 25, 2005, 04:07:14 pm
Rzeczywiście niejednokrotnie polecaliśmy maturzystom film Matrix, gdyż pasować on do tematów, które opracowywali. Jeżeli jawnie prosili nas o przykłady filmów cyberpunkowych to pominięcie Matrixa, czy Johny Mnemonicka byłoby sporym błędem. Tak więc jeśli chodzi ci o konkretną dyskusję na temat filmów SF, to jesteś we właściwym wątku; wszystkie pozostałe traktują o filmach w przeróżny sposób i w różnych kontekstach.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 25, 2005, 08:37:51 pm
Haha, duzo sie dzieje :)

nescius, idac Twoim torem: poczytaj forum - pogadamy ;)

a na szybkiego i konkretniej: chyba nikt w tym watku nie stwierdzil ze filmy s-f sa lepsze od ksiazek s-f

a co do postow na temat GitS to nie moge sie doczekac kiedy na nie odpowiem ale naprawde katastrofalnie nie mam czasu, nawet jutro (sobota) ide do pracy  :'(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Daro w Listopada 29, 2005, 12:00:26 am
Witam jestem "nowy" i chcialem powiedziec cos takiego:
moje typy to (filmowe):
1. K-PAX
2 Odyseja kosmiczna 2001
3. Solaris
4. Kontakt
5. A.I.
6. Zycie, ktorego nie bylo
7. Matrix + Animatrix
8. A.I.
9. X-Files
10 I Robot

Poza tym Dokument "Cosmos by Carl Sagan"

Pozdrawiam
Darek Daro Pielacinski
daro.mp3.wp.pl
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 29, 2005, 01:48:33 am
Hm, K-Pax to nietypowy film, w pewnym sensie możnaby stwierdzić, że to w zasadzie nie jest science fiction, bo gdy przyjąć racjonalistyczne tłumaczenie nie było w nim nic z 'fiction'. Choć nie twierdzę, że tak twierdzę.

A co to jest Życie, którego nie było ?
Nie znam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Listopada 29, 2005, 10:03:04 am
K-PAX na pierwszym miejscu? Cóż, film ten jest naprawdę dobry - przyznaję. Widziałem go już parę razy i za każdym razem robi na mnie wielkie wrażenie. Ale nie bardzo jest to SF - bardziej S.

Dwukrotnie wymieniłeś A.I.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Prog w Listopada 29, 2005, 05:48:31 pm
Rzeczywiście K-Pax jest dobrym filmem.

@Daro - chodziło ci o jaką wesję Solaris ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 01, 2005, 02:31:45 am
[size=16] Tak, z kolei wymienianie przez kolegę filmu X-Files to też nielada gratka. Bo o ile w K-Pax brakuje "fiction", to w X-Files nie ma za grosz "science". Pamiętam, jak z 9 lat temu widziałem ów serial, kilka odcinków, aż pewnego razu był odcinek w którym polowali na jakiegoś potwora (z Loch Ness, czy z jakichś bagien) i powiedziałem sobie - nie, no co to to za wiele już. Więcej już nie oglądałem. [/size]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Daro w Grudnia 01, 2005, 04:29:36 am
1. K-PAX
2 Odyseja kosmiczna 2001
3. Solaris  - USA
4. Kontakt

5. Gattaca

6. Zycie, ktorego nie bylo
7. Matrix + Animatrix
8. A.I.
9. X-Files
10 I Robot

Poza wszelkimi listami Dokument "Cosmos by Carl Sagan" i filmy "Brasil" i "Test Pilota Pirxa" no i pokusilbym sie o dodanie "12 malp"

Pozdrawiam
Darek Daro Pielacinski
daro.mp3.wp.pl
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 01, 2005, 08:58:49 am
Daro rozmawia troche jak te automaty w sieci...


Co do X-Files to mi sie strasznie podobal pilot bo wtedy gralem w UFO: Enemy Unknown i w ogole...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 01, 2005, 09:08:45 am
A mnie się X-Files podobało i nie ważne, że nie było tam zbyt dużo science.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 01, 2005, 02:13:03 pm
[size=16]A co to jest Gattaca?[/size]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Grudnia 01, 2005, 02:44:42 pm
Gattaca- Szok Przyszłości, to takie sobie kino. Dla mnie żadna rewelacja, z młodym Ethan Hawke i Turbo Umą w rolach głównych ;)
Pomysł nie jest zły, bo główna myśl filmu to rozwój genetyki, który doprowadził do tego, że ludzi dzieli się na lepszych i gorszych już na poziomie komórkowym.
Mnie jakoś jednak nie przekonał ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 02, 2005, 01:57:38 am
Na gorszych i lepszych? W jakim sensie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 02, 2005, 09:11:44 am
Ulepszonych genetycznie i zwykłych. Zwykli to oczywiście ci gorsi.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Grudnia 12, 2005, 12:49:55 am
Obejrzałem dziś w TV "Strefę śmierci".
Akcja rozgrywa się w 2012r i rozpoczyna od tego, że w Ziemię uderza potężny meteoryt. Czyli film należy zaliczyć do SF.
Ale uprzedzam, że to sztampowy gniot i nie polecam nikomu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 12, 2005, 01:10:38 am
Haha, no to dzięki za antyreklamę:) Na pewno nie obejrzę, jakbym się kiedyś natknął ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Grudnia 18, 2005, 09:47:21 pm
Cytuj
Gattaca- Szok Przyszłości, to takie sobie kino. Dla mnie żadna rewelacja, z młodym Ethan Hawke i Turbo Umą w rolach głównych ;)
Pomysł nie jest zły, bo główna myśl filmu to rozwój genetyki, który doprowadził do tego, że ludzi dzieli się na lepszych i gorszych już na poziomie komórkowym.
Mnie jakoś jednak nie przekonał ;)



Film arcydziełem nie jest, ale jak na SF, to broni się wcale nieźle, co cię tak strasznie w nim nie przekonało?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Grudnia 19, 2005, 06:09:21 am
 Ave raz jeszcze! Po starannej (wg. zaleceń) lekturze całego wątku, konstatuję, że  te dyskusje bardziej są "wciągające" niż filmy (spróbowałem Obcego' i nic  nie dodam, żeby się nie narazić...)
Ale muszę kilka słów o filmie, który omówiony był dawno, ale obejrzałem dopiero dzięki Forum, chodzi oczywiście o Test pilota Pirxa, i jestem pod wrażeniem,  zwłaszcza, że wszystkie  nieporadności techniczne i naiwności efektów budziły we mnie dodatkowe "lemowskie" skojarzenia, już to z niektórymi chwytami stylistycznymi z Cyberiady - wkręcanie lamp w maszynach Trurla, śrubokręty i młotki etc. - już to z Dziennikami gwiazdowymi, np. z łuszczącą się w przestrzeni farbą statku I. Tichego.
O walorach już wszystko powiedział Terminus, nie ma co  powtarzać, chociaż miałoby się ochotę...
pozdrawiam,
nescius
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Grudnia 19, 2005, 09:27:40 am
Cytuj
Ave raz jeszcze! Po starannej (wg. zaleceń) lekturze całego wątku, konstatuję, że  te dyskusje bardziej są "wciągające" niż filmy (spróbowałem Obcego'
 


A którego Obcego spróbowałeś?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Grudnia 23, 2005, 03:52:43 am
 Witam, > Bladyrunner: obejrzałem (tj. próbowałem), ten, który został na Forum uznany za najlepszy, kultowy etc. "Obcy - 8 pasażer Nostromo"
Cóż, chyba nie lubię takich filmów - czy mogę mimo takiej ułomności wypowiadać się w tym wątku, (który nie zawiera ani w tytule ani we wprowadzeniu żadnych warunków typu: niezbędne jest zachwycanie się filmami SF, ,szczególnie tymi, które zostały uznane przez kogoś za świetne i za klasykę), jeśli są i takie, które uważam za warte obejrzenia, mimo, że należą - lub sa etykietowane - jako SF? Np. Solaris Tarkowskiego, wymieniana tu Seksmisja - moim zdaniem bardzo klimatem i rodzajem podrwiwań przypominająca poczucie humoru Lema, to cynkowe wiadro, podstawiane pod kapiącą wodę!
Czy odkryty przeze mnie ostatnio Test pilota Pirxa.
(dzięki Forum, zresztą).
No i cóż, pewnie znów się narażę - może nawet na usunięcie posta czy jakie tam kary przewidzieli moderatorzy, chociaż podkreślam:wypowiadam swoją opinię - ale nie podoba mi się także Blade Runner Ridley'a Scotta, mimo różnych zachwytów...
(ale jak się mam zachwycać, kiedy mnie nie zachwyca?)
Moim zdaniem jest banalny.
I uprzedzając ewentualne okrzyki "argumenty!!!" dodam, że kiedy ktoś na tym Forum (w innym co prawda temacie) uznał, że Doskonała próznia - chodziło o "Wstęp" i pierwsze recenzje - jest nużąca, czy też usypiająca, a w każdym razie nieciekawa, w trakcie dyskusji okazało się, że nie trzeba udowadniać braku walorów utworu...
Myślę, że tę samą "logikę" można stosować do filmów, czyż nie?
Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 23, 2005, 11:12:53 am
Cytuj
Witam, > Bladyrunner: obejrzałem (tj. próbowałem), ten, który został na Forum uznany za najlepszy, kultowy etc. "Obcy - 8 pasażer Nostromo"


Na jakim forum?
No bo chyba nie na tym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 23, 2005, 07:24:18 pm
Ten film o ktorym pisalem od poczatku ze jest zwykly ale mozna obejrzec ze wzgledu na smaczki typu ekrany w powietrzu itp nazywa sie Impositor a nie cokolwiek innego co tam wpisalem.
Co najlepsze ma byc jakos teraz w telewizji ale calkowicie nie wiem kiedy i gdzie bo kurcze tylko widzialem ze bedzie i zapomnialem gdzie i kiedy...
Moze nawet byl wczoraj :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Grudnia 23, 2005, 11:56:11 pm
Bedzie dziś na TVP2. Zaczyna się za godzinę :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Grudnia 28, 2005, 05:04:18 am
 Witam!
Terminusie, nie twierdzę, że kierowałem się Twoją opinią, ale skoro wątpisz, czy na tym forum, zapewniam, że na tym, jak najbardziej, sprawdź:
Dec 16th, 2004 Deckart: "Moim zdaniem jest tak:
Obcy - 8 pasażer Nostromo - świetny, rewelacyjny, okrywczy  
Obcy - Decydujące starcie - doskonały - świetna kontynuacja części pierwszej. Przy czym jest to bardziej kino akcji. "
Za klasykę, uznał Obcego Falcor, potem bylo jeszce kilka pochlebnych ocen, a że akurat miałem dostęp do tego filmu SF...
Jeszcze jedno podejście do SF wykonam: w piątek będę miał możliwość obejrzenia  filmu o tytule polskim Łowca androidów  i jest to - co wiem z tego forum także - słynny Blade Runner, zobaczymyż tedy.
Pozderawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 28, 2005, 12:23:57 pm
Co to, groźby  ;D ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pit221 w Grudnia 30, 2005, 01:46:42 pm
zachecam do ogladania anime!!!! Ghost in the shell, aplleseed, Armitage itd. lepszego SF nie znajdziecie :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nescius w Grudnia 30, 2005, 05:03:33 pm
 Po obejrzeniu Łowcy androidów - na gorąco:
O, bogowie!
Jestem pod wrażeniem - i właściwie brakuje mi słów, kurcze, chętnie bym obejrzal jeszcze raz.
To jest  FILM !!!
No. moze sobie poukładam jakoś to, co chciałbym powiedzieć, bo w tej chwili tylko - coś pięknego, przejmującego - i dlaczego ja myślałem, że Harison Ford nie jest dobrym aktorem? Głupek ze mnie.
Pardon - przepraszam, nie przywitawszy się - pozdrawiam!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Grudnia 31, 2005, 06:02:16 pm
Cytuj
podkreślam:wypowiadam swoją opinię - ale nie podoba mi się także Blade Runner Ridley'a Scotta, mimo różnych zachwytów...
(ale jak się mam zachwycać, kiedy mnie nie zachwyca?)
 Moim zdaniem jest banalny.



Cytuj
O, bogowie!
Jestem pod wrażeniem - i właściwie brakuje mi słów, kurcze, chętnie bym obejrzal jeszcze raz.
 To jest  FILM !!!
No. moze sobie poukładam jakoś to, co chciałbym powiedzieć, bo w tej chwili tylko - coś pięknego, przejmującego - i dlaczego ja myślałem, że Harison Ford nie jest dobrym aktorem? Głupek ze mnie.


Czegoś tu nie rozumiem, czyśbyś cierpiał na rozdwojenie jaźni? Może ponownie powinieneś obejrzeć "Obcego"? ;D

A tak pozostając przy "Obcym", to siła tego filmu leży TYLKO w niesamowitym klimacie, bo jak wiadomo "In Space No One Hear Your Scream"
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Grudnia 31, 2005, 06:05:10 pm
Cytuj
zachecam do ogladania anime!!!! Ghost in the shell, aplleseed, Armitage itd. lepszego SF nie znajdziecie :P


Jakieś argumenty?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal Sapka w Grudnia 31, 2005, 08:03:13 pm
Cytuj
zachecam do ogladania anime!!!! Ghost in the shell, aplleseed, Armitage itd. lepszego SF nie znajdziecie

Ghost in the Shell jest fajny, nic ponadtwo. Ot, przeintelektualizowana mlucka.
Appleseed nie widzialem, ale slyszalem ze mega mierne
Armitage III to nie przeintelektualizowana mlucka

Fakt - w japonskich kreskowkach znalezc mozna naprawde fajne S-F (dodam chocby Lain) ale pisanie "lepszego SF nie znajdziecie" jest niesamowitym przeginaniem. Autorzy czesto na sile staraja sie zadziwic (czlowiek powstaly z aniola czy bog z sieci), to moze sie podobac. Jednak kiedy juz sie z tym "otrzaskasz" zauwazasz ze zbyt czesto ida na efekciarstwo. Widzialem w cholere anime s-f i nie widzialem niczego mogacego rownac sie z Blade Runnerem czy chocby 2001. Japonczycy potrafia zaskakiwac, jednak na tym poprzestaja.
Choc nie ukrywam - takie dla przykladu w/w Lain jest bardzo, ale to bardzo dobre. Z drugiej strony taka Armitage oferuje jedynie duzo wybuchow i atrakcyjna bohaterke.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pit221 w Stycznia 01, 2006, 01:50:46 pm
Cytuj

Jakieś argumenty?


oczywiscie.
1> to medium. wyjasnie na przykladzie solaris Soderbergha.  mówi sie ze w kreacji filmów fabularnych juz nic nie ogranicza rerzysera. nawet najbardziej futurystyczne efekty mozna bez problemu stwozyc na komputerze. jak dla mnie to troche bujda. oraniczeniami sa aktorzy. przecietny milosnik kina ogladajac Clooneya skojarzy go sobie z poprzednimi produkcjami w których wystepowal jezeli takowe ogladal. taka jest natura rzeczy. wizja zostaje zamazana
2> to efekty i ten caly bluebox. niecierpie tego. wlasnie jestem po ostatnim epizodzie SW. oni chyba nie wychodzili z pudelka!!!.  

natomiast anime(jeszcze do niedawna :'( :'( ) bylo rysowane recznie. komputer byl tylko narzedziem pomocniczym w korekcji bledów, montarzu czy wiernym odwzorowywaniu swiatel i cieni. czysta wizja rerzyserska .

Z fabul uwielbiam brasil (bo o deniro dowiedzialem sie dopiero w czasie napisów koncowych :P)

ps. nie ogladalem ekranizacji powiesci Lema mam za duza frajde z czytania  



 


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 01, 2006, 02:49:06 pm
Cytuj
oraniczeniami sa aktorzy.  taka jest natura rzeczy. wizja zostaje zamazana


W anime ograniczeniem jest brak aktorów, a więc i wyrażania głębi uczuć oraz emocji przez bohaterów.

Cytuj
 przecietny milosnik kina ogladajac Clooneya skojarzy go sobie z poprzednimi produkcjami w których wystepowal jezeli takowe ogladal.


Przeciętny miłośnik kina nie zwraca uwagi na to gdzie dany aktor występował, lecz na jego bieżącą rolę. Twarze postaci rysunkowych są poza tym podobne do siebie prawie wszystkie więc przez analogie powinny ci się kojarzyć z wszystkimi postaciami. A wracając do gwiazdorskiej obsady, to przecież kręci się dużo dobrych filmów bez niej.

Cytuj
efekty i ten caly bluebox. niecierpie tego. wlasnie jestem po ostatnim epizodzie SW. oni chyba nie wychodzili z pudelka!!!.  


A w anime to są lepsze efekty? Cała ta nierealistyczność i brak płynności ruchów raczej na to nie wskazuje.


Cytuj
natomiast anime(jeszcze do niedawna :'( :'( ) bylo rysowane recznie. komputer byl tylko narzedziem pomocniczym w korekcji bledów, montarzu czy wiernym odwzorowywaniu swiatel i cieni. czysta wizja rerzyserska.


Jeszcze mniej jest efektów, kiedy postaci nie są rysowane, a prawdziwe, a cieni nie trzeba nakładać specjalnymi filtrami.

Cytuj
Z fabul uwielbiam brasil (bo o deniro dowiedzialem sie dopiero w czasie napisów koncowych


I tu właśnie trafiamy w sedno, bo kiedy chodzi o fabułę, która przecież jest najważniejsza (chyba, że ktoś wyżej ceni sobie efekty, ale z kimś takim nie ma o czym rozmawiać), to anime kuleje i to mocno, czego sam zresztą dowodzisz wybierając film nakręcony w tradycyjny sposób.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pit221 w Stycznia 01, 2006, 02:50:13 pm
Cytuj
Ghost in the Shell jest fajny, nic ponadtwo. Ot, przeintelektualizowana mlucka.
Appleseed nie widzialem, ale slyszalem ze mega mierne
Armitage III to nie przeintelektualizowana mlucka

Fakt - w japonskich kreskowkach znalezc mozna naprawde fajne S-F (dodam chocby Lain) ale pisanie "lepszego SF nie znajdziecie" jest niesamowitym przeginaniem. Autorzy czesto na sile staraja sie zadziwic (czlowiek powstaly z aniola czy bog z sieci), to moze sie podobac. Jednak kiedy juz sie z tym "otrzaskasz" zauwazasz ze zbyt czesto ida na efekciarstwo. Widzialem w cholere anime s-f i nie widzialem niczego mogacego rownac sie z Blade Runnerem czy chocby 2001. Japonczycy potrafia zaskakiwac, jednak na tym poprzestaja.
Choc nie ukrywam - takie dla przykladu w/w Lain jest bardzo, ale to bardzo dobre. Z drugiej strony taka Armitage oferuje jedynie duzo wybuchow i atrakcyjna bohaterke.


Drogi Michale. roznia  sie nasze poglady ale bez obaw to normalna sprawa :P  przyznaje moze sie troche zagalopowalem. ale tylko troszke. uwarzam dalej ze GITS to jeden z najlepszych filmow sf jakie ogladalem. i juz wyjasniam dlaczego: japonczycy to strasznie dziwna nacja.Posadaja przebogata kulture, sa strasznie kreatywni i uzdolnieni oraz maja fiola na punkcie cybernetyki. zeby zinterpretowac gits trzeba wiedziec ze Japonczycy sa narodem najbardziej ztechnicyzowanym ze wszystkich znanych. Automaty stoja praktycznie wszedzie( i to nie takie do kawy czy przekasek) .przez wideofon mozna porozmawiac z inna osoba, automatyczny lekarz zbada tetno krwi temperature itd i przesle do lekarza domowego, robot niania przypilnuje dzieciaki kiedy rodzice sa w pracy ect.ect.a naukowcy daza do zbudowania  robota na wyglad i podobienstwo...
 przeciez w tej(tym??? ) anime pokazany jest lek przed tym faktem i mozliwe jego(tego faktu) konsekwencje. Ludzie sa kreatorami(w dobie windowsa to slowo dziwnie brzmi   ;) ) czy jak wolisz bawia sie w Boga. Tworza produkt który nabiera cech swego stwórcy: nie jest przewidywalny i do konca kontrolowalny(uff). to jest ewolucja: ludzie  tworza -nadczlowieka pozbawionego naszych ograniczen cielesnych lecz nie pozbawionego naszych wad wynikajacych z emocji czy charakteru. a co do tego boga z sieci to niezgadzam sie z toba. to takze ewolucja  tyle ze bez udzialu czlowieka. Nauka stawia sobie konkretne cele, lecz skutki sa nie przewidywalne.  
Appleseed to kolejna wariacja na temat  utopi tomasza moorea. dodam ze to pierwsza z trzech czesci sagi wiec nie wszystko zostalo powiedziane.
co do armitage dziwi mnie to ze nie widzisz podobienstw z bladerunerem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 01, 2006, 03:25:07 pm
Cytuj
w tej(tym??? ) anime pokazany jest lek przed tym faktem i mozliwe jego(tego faktu) konsekwencje. Ludzie sa kreatorami(w dobie windowsa to slowo dziwnie brzmi   ;) ) czy jak wolisz bawia sie w Boga. Tworza produkt który nabiera cech swego stwórcy: nie jest przewidywalny i do konca kontrolowalny(uff). to jest ewolucja: ludzie  tworza -nadczlowieka pozbawionego naszych ograniczen cielesnych lecz nie pozbawionego naszych wad wynikajacych z emocji czy charakteru. a co do tego boga z sieci to niezgadzam sie z toba. to takze ewolucja  tyle ze bez udzialu czlowieka. Nauka stawia sobie konkretne cele, lecz skutki sa nie przewidywalne.  
 


W tym nie ma nic niezwykłego i odkrywczego, a więc i nobilitującego film. Tą problematykę porusza przecież już  pierwsza (oficjalnie) pełnowartosciowa powieść  SF, a więc  
"Frankenstein".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michał Sapka w Stycznia 01, 2006, 03:41:56 pm
Cytuj
japonczycy to strasznie dziwna nacja.Posadaja przebogata kulture, sa strasznie kreatywni i uzdolnieni oraz maja fiola na punkcie cybernetyki. zeby zinterpretowac gits trzeba wiedziec ze Japonczycy sa narodem najbardziej ztechnicyzowanym ze wszystkich znanych. Automaty stoja praktycznie wszedzie( i to nie takie do kawy czy przekasek) .przez wideofon mozna porozmawiac z inna osoba, automatyczny lekarz zbada tetno krwi temperature itd i przesle do lekarza domowego, robot niania przypilnuje dzieciaki kiedy rodzice sa w pracy ect.ect.a naukowcy daza do zbudowania  robota na wyglad i podobienstwo...

Wiem o tym. Tam nawet winda podziekuje ci ze sie nie przejechales. Czy jednak sadzisz, ze skoro wyrasta z tego od razu musi wyrazac lek przed tym? Rownie dobrze mozna powiedziec ze ta kreskowka hanny barberry o gadajacym samochodzie wyraza lek przed coraz wieksza (choc ciagle raczkujaca) automatyzacja swiata.

Cytuj
przeciez w tej(tym??? ) anime

anime to rodzaj zenski

Cytuj
pokazany jest lek przed tym faktem i mozliwe jego(tego faktu) konsekwencje. Ludzie sa kreatorami(w dobie windowsa to slowo dziwnie brzmi   ;) ) czy jak wolisz bawia sie w Boga. Tworza produkt który nabiera cech swego stwórcy: nie jest przewidywalny i do konca kontrolowalny(uff). to jest ewolucja: ludzie  tworza -nadczlowieka pozbawionego naszych ograniczen cielesnych lecz nie pozbawionego naszych wad wynikajacych z emocji czy charakteru. a co do tego boga z sieci to niezgadzam sie z toba. to takze ewolucja  tyle ze bez udzialu czlowieka. Nauka stawia sobie konkretne cele, lecz skutki sa nie przewidywalne.  

Ale ten sam watek jest eksplowatowany w SF od zarania dziejow. Czy sadzisz tez, ze "ambitne" (bo raczej do nazwania tak gitsa dazysz) chocby takie Wojny Klonow? W koncu tu tez zatarla sie granica miedzy czlowiekiem rodzonym naturalnie, a takim z probowki.

Cytuj
co do armitage dziwi mnie to ze nie widzisz podobienstw z bladerunerem.

Blade Runner jest lepiej nakrecony.

poniekad rekapitulujac - gits to swieta krowa mangowcow. Latami czytalem jaki to on jest wspanialy, cydowny. Jednak zawsze, gdy pytalem sie czemu dostawalem ta sama odpowiedz. Nie wiem, moze jest jakas szkola o ktorej nie wiem czy co, jednak ten sam punkt widzenia mozna doczepic chocby do reklamy hondy (chyba, nie pamietam jaka to firma) w ktorej obsrany przez ptaka samochod otwiera maske uderzajac w zwierzaka. Nigdy nie dzielilem z tego powodu filmow na "ambitne" i "nie ambitne". Wazne jest, czy gdy znasz juz fabule na pamiec nadal masz chec wrocic do tego filmu. Udalo sie to chocby Blade Runnerowi ktorego widzialem dziesiatki razy. Nie udalo sie to jednak Gitsowi, ktory po gora dziesieciu projekcjach zaczal oferowac jedynie fajna scene walki w wodzie.  Choc nie ukrywam, gdy pierwszy raz go zobaczylem bylem zafascynowany - ogladalem go przez kilka dni codziennie. Teraz, choc mam go na DVD traktuje go raczej jako ozdobe niz film do ktorego wracac bede latami.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 01, 2006, 03:54:29 pm
Michał Sapka:

Skoro tyle wypisujesz,
Czemu się nie zarejestrujesz?
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michał Sapka w Stycznia 01, 2006, 03:57:38 pm
Bo o Lemie gadac nie bede.
Przynajmniej na razie, bo jeszcze zadnej jego powiesci w calosci nie przeczytalem. Zalozylem o tym temat (lem dla poczatkujacych), a co potem to sie zobaczy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 01, 2006, 04:05:52 pm
Cytuj
Bo o Lemie gadac nie bede.
Przynajmniej na razie, bo jeszcze zadnej jego powiesci w calosci nie przeczytalem. Zalozylem o tym temat (lem dla poczatkujacych), a co potem to sie zobaczy.


Jak pewno zauważyłeś większość wątków na tym forum o Lemie nie jest, a jedynie często ktośpowołóje sięna niego w argumentacjach, więc wymogiem to nie jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Stycznia 01, 2006, 04:14:06 pm
Tutaj nawet ksiazki innych autorow schodza na Lema, ale niech tam bedzie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Stycznia 01, 2006, 05:09:27 pm
Podobał mi się ten "Test pilota Pirxa", ale opinii po innych powtarzać nie będę, bom i po prawdzie o czym innym chciał. Mianowicie ze zdziwieniem (umiarkowanym wprawdzie, aczkolwiek pozytywnym) zobaczyłem, że za muzykę w tym filmie (czy też raczej w tym przypadku "muzykę") odpowiadał m.in. Arvo Part. Nie będę ukrywał, że jest to mój ulubiony "zagraniczny" kompozytor jeżeli chodzi o współczesną muzykę poważną. Polecam przede wszystkim jego "Miserere", "Festina Lente" czy też "Alina". To tak na marginesie i poniekąd jedynie przy okazji wspomnianego filmu.

Poza tym podpisuję się także pod opiniami dotyczącymi filmów Piotra Szulkina - "O bi, o ba, koniec cywilizacji", "Golem", "Ga, ga, chwała bohaterom"" oraz "Wojna światów - następne stulecie". Oprócz nich widziałem jeszcze kiedyś (był przegląd filmów tego reżysera dwa czy trzy lata temu w kilku miastach) film bodajże pt. "Femina", z tym że to już nie było SF.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pit221 w Stycznia 01, 2006, 05:33:47 pm
technika ma z zalozenia pomagac ludziom w ich codziennym zyciu, ma je uproscic: i tak robi. jednak posaida pewne dzialania uboczne które ich zmieniaja( odsylam do badan socjologicznych na temat ludzi korzystajacych z internetu ewentualnie do czytania Polityki) Zmienia sie ludzkie postrzeganie swiata. kontakty interpersonalne czyli zbiór podstawowych i intymnych wrazen coraz czescie sprowadzane sa do komputera. A gdzie miejsce na emocje??? czlowiek w technicznym swiecie staje  sie wyobcowany . co nie jest dobre dla jego psychiki. to jest sedno moich rozwarzan na temat automatyzacji zycia

Wojny klonów??? najwyrazniej przegapiles to ze te klony wyprane sa z uczuc, i podporzadkowane jednemu: zabijac. Mieso armatnie. przyklad troche nie pasujacy do ogólu.

gits:mozna zadac sobie pytanie: czy instalowanie mózgu(z emocjami itd)  do puszki metalu po to by byla jak najbardziej podobna do ludzi jest dobre? Kiedy pierwsza rzecza jaka owa puszka sobie uswiadomi bedzie swoja wlasna innosc.


Frankenstein: tam jest chyba o rezurekcji a w gitsie o kreacji od podstaw

pzdr



pit dwiesciedwudziestypierwszy ortodoksyjny
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 01, 2006, 05:51:47 pm
Cytuj
technika ma z zalozenia pomagac ludziom w ich codziennym zyciu, ma je uproscic: i tak robi. jednak posaida pewne dzialania uboczne które ich zmieniaja( odsylam do badan socjologicznych na temat ludzi korzystajacych z internetu ewentualnie do czytania Polityki) Zmienia sie ludzkie postrzeganie swiata. kontakty interpersonalne czyli zbiór podstawowych i intymnych wrazen coraz czescie sprowadzane sa do komputera. A gdzie miejsce na emocje czlowiek w technicznym swiecie staje  sie wyobcowany . co nie jest dobre dla jego psychiki. to jest sedno moich rozwarzan na temat automatyzacji zycia

Tak, technika wplywa na czlowieka. Gdzie jednak tego zwiazek z tym ze to akurat gits jest tym posiadajacym glebsze przeslanie niz 90% innych filmow?

Cytuj
 Wojny klonów najwyrazniej przegapiles to ze te klony wyprane sa z uczuc, i podporzadkowane jednemu: zabijac. Mieso armatnie. przyklad troche nie pasujacy do ogólu.

Motoko tez jest podporzadkowana swoim podstawowym celom. Zreszta, nie rozumiem o co chodzi ci z tym nie pasowaniem.

Cytuj
gits:mozna zadac sobie pytanie: czy instalowanie mózgu(z emocjami itd)  do puszki metalu po to by byla jak najbardziej podobna do ludzi jest dobre? Kiedy pierwsza rzecza jaka owa puszka sobie uswiadomi bedzie swoja wlasna innosc.

Ale juz dwie osoby wytknely ci, ze ten temat jest walkowany caly czas nie wnoszac nic do dyskusji. Przyjmujac jednak, ze czyni to film glebokim to Toy Soldiers tez niesie z soba gleboka filozoficzna tresc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 01, 2006, 06:05:19 pm
Cytuj
Frankenstein: tam jest chyba o rezurekcji a w gitsie o kreacji od podstaw



Frankenstein opowiada o kreacji istoty ludzkiej od podstaw, a finalnym aktem tej kreacji jest ożywienie tej istoty.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Stycznia 01, 2006, 09:05:33 pm
No, nareszcie przeczytałem (przejrzałem) cały temat  :D .

Terminus został zapytany, skąd można wytrzepać "solaris" Tarkowskiego.
Cytuj

Uhm, uhm. No cóż, różnymi metodami ::) A desperatów nie do końca legalnego udostępniania plików wysyłam do takich, co już mają wszystko, czyli  tu (http://www.pomaranczenababilon.prv.pl/).


Było to już pewien czas temu i podany adres nie istnieje. Masz jąkaś inną radę??
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 01, 2006, 09:17:24 pm
Z torrentow.
Tylko nie sciagaj wersji mniejszych niz 1,2 giga (podobnie jak ze stalkerem) bo to dlugie filmy.

Masz chociazby http://thepiratebay.org/details.php?id=3399162
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 02, 2006, 12:21:33 am
Wydaje mi się, że skoro główna bohaterka Ducha w Skorupce  jest cyborgiem, a film jest opowieścią o jej odysei na wyższy stopień ucyborżenia swojej osoby - połączenie się z wszechsiecią, etc. - to ten film chyba najbardziej podobałby się cyborgom; takim jak ona.
Nie piszę tego ironicznie, ot, taka refleksja.
Dla ludzi bowiem sprawa staje się nieco zbyt abstrakcyjna. To tak, jakby rozpisać dramat w trzech aktach o dwóch rozmaitościach nieriemanowskich, z których jedna chciała stać się riemannowska, a druga jej w tym nie pozwalała, a do tego się kochały i słuchały Bacha.
Publika nie tylko nie wie, co to znaczy 'być riemannowskim' ani także co to jest w ogóle rozmaitość, a prywatnie kij ich to obchodzi.
Przypadkiem jednak zdarza się, że rozmaitości rozmawiają językiem, którego semantyka opiera się na solidnym wkładzie cytatów z literatury pięknej, połączonych odpowiednimi, zimnymi jak ciekły tlen wywodami logicznymi lub fragmentami dowodów.

A zatem, byłbym kontent, gdyby, gdy już powstanie AI, owo AI było tak miłe wypowiedzieć się co sądzi na temat tego filmu.

--
Z kolei Panów spory o to, czy lepsza manga, bluebox czy film, to raczej sprory o pory czyli gusta itp. Bo o ile filmy z udziałem żywych ludzi istotnie nieco się różnią od całej reszty, o tyle cała reszta jest już raczej zbliżona co do możliwości ekspresyjnych.
Ja na przykład nie miałbym niczego przeciwko obejrzeniu Ghost in the Shell lub Wojen Klonów w wersji powstałej przez animowanie poklatkowe wymiętych z papieru kukiełek - kto wie, może dodałoby to lekkości fabułom.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 02, 2006, 12:24:45 am
Czyli wg. ciebie filmy wojenne sa tylko dla zolnierzy?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 02, 2006, 01:00:22 am
Oczywiście. Z kolei film "Dinozaury.Dawne potwory" z pasjonującą narracją sir Davida Attenborough powinno się wyświetlać wyłącznie na wykopaliskach, kierując promienie projektorów na odłonięte pędzelkami szczątki.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 02, 2006, 04:28:13 pm
Cytuj
Wydaje mi się, że skoro główna bohaterka Ducha w Skorupce  jest cyborgiem, a film jest opowieścią o jej odysei na wyższy stopień ucyborżenia swojej osoby - połączenie się z wszechsiecią, etc. - to ten film chyba najbardziej podobałby się cyborgom; takim jak ona.
Nie piszę tego ironicznie, ot, taka refleksja.
No, w koncu wiem dlaczego mi sie tak podoba! ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Stycznia 02, 2006, 05:07:43 pm
Nie no filmik fajny, mimo tego, że arcydziełem nie jest. Mnie też się się generalnie podobał z..hmm..oczywistych względów  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pit221 w Stycznia 02, 2006, 09:47:41 pm
Rzeczywiscie, moze GITS nie jest arcydzielem intelektualnym ale warsztatowo 1liga animacyjna wyznaczajaca nowe standardy!!!!

A czy ktos z was ogladal teatr tv pt.: Sledztwo????
Prosze jakies komentarze

pozdrowionka

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 02, 2006, 11:43:50 pm
Cytuj
Rzeczywiscie, moze GITS nie jest arcydzielem intelektualnym ale warsztatowo 1liga animacyjna wyznaczajaca nowe standardy!!!!


Zwłaszcza animacja ruchu wyznaczyła nowe kierunki w sztuce, wszak fizyka była tu lepsza niżw samym "Bolku i Lolku".

Cytuj
A czy ktos z was ogladal teatr tv pt.: Sledztwo????
Prosze jakies komentarze


Bardzo nastrojowe i mroczne, z takim suptelnym dreszczykiem. Może nie arcydzieło, ale jak na teatr telewizji to naprawdę pożądna inscenizacja.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Stycznia 02, 2006, 11:55:54 pm
"Śledztwo" powiadacie...i, że mrok, że nastrój  ::)...hmm, coś tam mi świta, ale nie pamiętam dobrze.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 03, 2006, 02:13:11 am
Wow, chciałby to zobaczyć! Te teatra są jakoś ściągalne albo kupowalne albo 'do-wykradzenia-z-archiwum-na-woronicza'?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lanka w Stycznia 03, 2006, 07:54:32 pm
"Śledztwo" w Teatrze Dwójki było dawno, pod koniec lat dziewięćdziesiątych, ale rzeczywiście był to interesujący spektakl, trzymający w napięciu i  dosyć "mroczny", chociaż mnie - o ile pamiętam - rozsierdziło do białości typowe dla reżyserów skracanie  i poprawianie dialogów - chociaż może to wynikało z jakichś adaptacyjnych konieczności. Reżyserował Waldemar Krzystek, dobra rola Bonaszewskiego jako porucznika Gregor,  interesujący Mariusz Benoit jako doktor Scis - nieźle zilustrowane muzycznie, ale myślę, że Lem nie byłby zadowolony, bo jego utwór był właściwie o ludzkim poznaniu i nie sugerował (nie wprost) "ożywiania zwłok" i jakichś " nocy żywych trupów" - a w tej adaptacji w tym kierunku rzecz idzie...
Archiwum TvP jest -  jak słyszałam - dostępne odpłatnie, (jeśli chodzi o sztuki itp. materiały tzw. "do celów szkolnych" - to pewne), może w ten sposób będzie można ściągnąć, nie wiem tylko, czy drogą elektroniczną, do naszej szkoły koledzy przywozili nagrania na bardziej tradycyjnych "nośnikach"
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 03, 2006, 11:21:02 pm
Dzięki. A można Cię spytać, jako polonistkę, dlaczego używasz cudzysłowu pisząc "nośnikach"?
(Tak z czystej ciekawości.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lanka w Stycznia 04, 2006, 12:19:55 am
Jasne (bardzo lubię, jak mnie pytają, zwłaszcza z czystej ciekawości, bo sama często jestem ciekawa, a nie zawsze mogę zapytać) tu cudzysłów jest wyrazem mojej niewiedzy absolutnej w sprawach technicznych oraz lenistwa (bo tak krócej  niż opisem  oznacza się  coś, czego się nie jest pewnym, coś umownego, własne określenie czegoś itp.) cudzysłów to pojemne i pożyteczne instrumentum
A ja właśnie wcale nie jestem pewna, czy to  na czym nagrali i przywieźli  "Ojczyznę-polszczyznę" (kaseta  do magnetowidu) nazywa się nośnik - tak strzeliłam, stąd cudzysłów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 04, 2006, 09:32:13 am
A tak na marginesie to mamy na forum juz cala ekipe fachowcow ze wszystkich dziedzin. Fajnie :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Stycznia 04, 2006, 06:39:54 pm
Czy od wszystkich to nie wiem, dzi. Wszak brakuje nam specjalisty od przystrzygania kaktusa wydobywającego perły z lamusa, stojącego na mrozie w wozie i pobierającego mleko wyjątkowo spasionej kozie... i pewnie od wielu innych dziedzin  ;).... Może potrzeba nam dziedzinologa  ???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Stycznia 04, 2006, 10:43:09 pm
Ja jestem specem od ignorantystyki  ;D
pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 05, 2006, 01:27:20 am
Ja od zbieractwa grzybów (fungus collectivis).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 05, 2006, 11:54:20 am
nie no ja jestem dziedzinolog


a tak naprawde to brakuje biologa i chemika
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dr_Edredon w Stycznia 05, 2006, 01:13:47 pm
No ja żem biolog - przyznaję niechętnie. Dość, że na to papier u mnie jest, dawno wydany. Wgruncie zaś siedzę, jak ślicznie to N-ty ukuł, w ignorantystyce.
Witaj Lanka, o przepraszam lanka raczej, czy też -lanka. To ma być, żeś niezamężna wg starej polskiej mowy ? (retoryczne jest pytanie)
Cieszę się, że tu jesteś boś kobieta, to być może gadulstwem podszyta a jak jeszcze i polonistka, pono... o! to dopiero... Pogadamy sobie... będzie mi raźno w tym gronie: ściślaki+Sokratoides , co się komunikują  hasłami i megabajtami.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lanka w Stycznia 05, 2006, 01:41:31 pm
Retoryczne czy nie, jakże mile brzmi  to pytanie w polonistycznym uchu (to pod figurą zapisałam, miast się odnieść do formy pisanej)! Do pogawędek bardzo skoram - ale nie tutaj chyba, bo już czuję, że złamane zostały jakieś reguły, toteż przenoszę się do  tematu ( wątku?) właściwego do podziękowań za książkę Poppera....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Stycznia 06, 2006, 12:20:24 am
Cytuj
Wgruncie zaś siedzę, jak ślicznie to N-ty ukuł, w ignorantystyce.

To nie ja! To termin z Wizji Lokalnej.
Patrz http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb/YaBB.cgi?board=polish_cat;action=display;num=1136298750;start=8#8

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 07, 2006, 03:04:12 am
Battlestar Galactica (w dzisiejszej TV)
Tylko dla miłośników kosmicznych strzelanek. Pozostali - trzymać się od tego z daleka. Drugą część obejrzę tylko dlatego, że mam cichą nadzieję (jestem z natury optymistą) na poprawę sytuacji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 07, 2006, 11:42:58 am
Seria pierwsza (a szczegolnie druga) maja duzo wyzszy poziom.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 13, 2006, 01:01:00 pm
Rany boskie, a z rok mnie nie było, a wy wciąż o tych filmach zasuwacie :D To chyba najdłuższy topic na tym forum.

W każdym razie pozdrawiam wszystkich dawno nie czytanych  (ze szczególnym uwzględnieniem dzi, Terminusa, Deckarda i .... pewnie jeszcze o paru osobach zapomniałem - sorry)  :)

Mi swego czasu spalił się monitor, a ponieważ nie było kasy na nowy to kilka miesięcy musiałem obyć się bez sieci i tak to się jakoś moja nieobecność tutaj zaczęła.

Przez ten czas przeczytało się parę książek 8) choć z Lema to chyba głównie "Śledztwo" i "Okamgnienie", bo w 2005r. skupiłem się raczej na Dostojewskim, literaturze faktu Wołoszańskiego czy ostatnio Terrym Pratchettcie. Ale w sumie co was to interesujące? W końcu pisanie o sobie jest interesuące, ale głównie dla tegoż piszącego  ;)

Część formalnego tłumaczenia mam już za sobą więc przejdę do czegoś co odkryłem u Lema przez ostatni rok. Otóż wydaje mi się, że jeden z mych (i waszych zapewne także) ulubionych autorów jest raczej... hmm... trochę marudą. Jak tak sobie spojrzę na przeczytane dotychczas jego książki, to sporo w nich prawdy, ale często przedstawionej w taki pesymistyczny sposób, chociaż zjawiska jakie opisuje wcale nie muszą takowymi być. To trochę tak jakby opisywać szklankę z wodą: można powiedzieć, że jest do połowy pusta, albo że do połowy pełna. Oba stwierdzenia są poprawne ale wydaje mi się, że Lem wybiera raczej drogę "do połowy pusta" ;)

Dobra kończę, bo się rozpisałem i to w zupełnie innym topicu niż chyba powinienem, ale jakoś sentymentem powróciłem właśnie w ten temat.

Pozdrawiam  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 13, 2006, 01:09:15 pm
Haha witamy spowrotem. Teraz jest wiecej ludzi, specjalisci rozni i w ogole, lepiej jest mowie Ci.

A ze jest pesymistą (sceptykiem moze raczej) to oczywiste, ale to wlasnie sie odbija w Jego literaturze tak ze przez to zdaje mi sie byc bardziej realna (na zawsze zapamietam znudzenie Pirxa na patrolu ;) ).
No ale to faktycznie niedobry temat ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Stycznia 13, 2006, 03:13:05 pm
Witamy, witamy!
Dzisiaj o 20:10 na TVN7 "Odyseja kosmiczna 2010" (niestety nie 2001), natomiast jutro o 21:40 na TVN "Kontakt" - kto nie oglądał niech nadrabia.

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 13, 2006, 03:23:50 pm
Witaj Falcor!!!


Co do filmów, to oczywiście ja również je gorąco polecam wszystkim, którzy jeszcze ich nie widzieli.
Dzięki za przypomnienie nty.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 13, 2006, 04:56:00 pm
Kontakt to o tej babce co spala z ksiedzem i poleciala na inna planete? To jeden z najnudniejszych filmow SF jakie w zyciu widzialem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 13, 2006, 05:03:37 pm
Cytuj
Kontakt to o tej babce co spala z ksiedzem i poleciala na inna planete? To jeden z najnudniejszych filmow SF jakie w zyciu widzialem.
Nie, to byl K-Pax

;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 13, 2006, 05:05:24 pm
W zasadzie to ona spała z inną planetą,a poleciała na księdza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 13, 2006, 06:56:46 pm
Wcale nie. To ona właśnie była tą planetą i chciała się przespać z księdzem.  ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 13, 2006, 11:36:19 pm
Deck powiedz choć słowo na temat swojej ponad miesięcznej nieobecności bo zeschnę z ciekawości. Chory byłeś? Odwyk od internetu?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 15, 2006, 09:13:43 am
Nic takiego... po prostu brak czasu Termi... a odwyk od Internetu i kompa to by mi się pewnie przydał.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lostris w Stycznia 16, 2006, 09:13:54 am
 Jeden z bohaterow "Solaris" nazywa sie Andre Breton, dokladnie tak samo nazywal sie francuzki poeta, reprezentant surrealizmu a jak surrealizm to koniecznie i Freud i wiadomo z mety, ze temat powiesci w jakis sposob zahacza o symbolike marzen sennych. W zwiazku z tym mam do was pytanie, dlaczego Lem posluzyl sie w swojej powiesci nazwiskiem francuskiego rewolucjonisty i zagozalego czlonka Partii Komunistycznej skoro sam jest zdecydowanym wrogiem marksizmu-komunizmu. Dlaczego np. nie Salvadore Dali, wrog publiczny Picassa, Bretona wlasnie za sklonnosci do czerwonej rewolucji, albo Rene Crevel [ ten popelnil akurat samobojstwo, bylby moze i z niego zly przyklad dla czytelnika ;D], ale Garcia Lorca, Andrea de Chirico etc?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 16, 2006, 09:40:45 am
Na forum bywaly juz glosy ze Lem jest nawet zwolennikiem komunizmu. Ja chyba za malo przeczytalem by jednoznacznie stwierdzic jak jest, dlatego zapytam, skad pewnosc ze jest wrecz "zdecydowanym wrogiem marksizmu-komunizmu"?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: paszta w Stycznia 16, 2006, 10:40:14 am
     Andre Breton to nie jakiś tam lecz główny ideolog surrealizmu, jak pamiętam, to może dlatego właśnie on.
A że jednocześnie był, jak piszesz, komuszkiem z przekonań. Sartre też, i wielu innych "kawiarnianych Francuzików".
To o tyle bez znaczenia, że Solaris nie jest o polityce.
Komunistów było wielu a "wymyślił" surrealizm jeden.

    Faktycznie, planetę Solaris można potraktować jak symbol czegoś niezgłębionego wewnątrz nas, z czym się trudno nam skontaktować, bo Ono mówi własnym językiem, do którego nie umiemy dotrzeć czy raczej w ogóle nie używa języka w powszechnym rozumieniu. Odzywa się  kiedy chce i jak chce, jest jak marzenie senne (tak wyglądają twory Planety) a może człowieka wchłonąć; no i jest rodzaju żeńskiego  ;)
Dawniej mówiono: "psychologia głębi"
Solaris nie musi więc być jakąś wielką inteligencją.
"Małpowanie" to objaw dość prymitywnego etapu rozwoju lub dzieciństwa - może Solaris jest niemowlęciem.
To wszystko, być może, jest, zresztą, w książce... nie pamiętam... dawno czytałem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 16, 2006, 12:44:58 pm
Co się tyczy surrealizmu w Solarisie to właśnie ta obca istota/planeta/ocean jest zupełnie surrealistyczna. Zupełnie nie taka jaka miałaby być dla większości z nas jakaś inna inteligencja - niepojęta, z wszystkim wywróconym na odwrót  ;)

Nie doszukiwałbym się jednak tutaj jakichś bardzo dogłębnych i ukrytych znaczeń. Tzn. nie twierdze, że ich nie ma ale byłbym ostrożny w ich interpretacji. Przy takich okazjach zawsze przypomina mi się historia z "Głową do wycierania" Lyncha. W kilku scenach jest tam zrobione zbliżenie na kaloryfer i wielu krytyków wypowiadało się na temat symboliki tych ujęć, nie byli jednak zgodni co do tego, cóż miało to faktycznie znaczyć. W końcu po kilku latach, w jednym z wywiadów Lynch powiedział coś w tym stylu: "Nie zamierzałem niczego tym kaloryferem wyrażać, ot wydawało mi się, że będzie się dobrze komponował"  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 16, 2006, 03:52:21 pm
Taaaa, krytycy często dokonują nadinterpretacji tekstów lub obrazów starając się udowodnić wszystkim swoją przenikliwość.
Chyba jednym z najznakomitszych przykładów owej nadinterpretacji były słynne Gwiezdne Wojny Lucasa. Wkrótce pojawiło się słynne określenie Imperium Zła w odniesieniu do naszego byłego Czerwonego Brata. Stworzono całą masę relacji między światem Gwiezdnych Wojen a ówczesną polityką. I mimo, że takie skojarzenia można istotnie wysnuć, Lucas kategorycznie im zaprzeczył.

A całkiem niedawno, napewno pamiętacie, tuż po pojawieniu się Lord of the Rings: Two Towers, masa ludzi miała jednoznaczne skojarzenia z niedawnymi tragicznymi zdarzeniami.....

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 17, 2006, 03:47:00 am
Cytuj

W zwiazku z tym mam do was pytanie, dlaczego Lem posluzyl sie w swojej powiesci nazwiskiem francuskiego rewolucjonisty i zagozalego czlonka Partii Komunistycznej skoro sam jest zdecydowanym wrogiem marksizmu-komunizmu.

Lem pisał Solaris w czasach komuny i wtedy takie wtrącenia i ukłony w stronę władzy były na porządku dziennym (jeśli się chciało mieć możliwość dalszego pisania i wydawania)
Więcej takich rzeczy znajdziesz w Astronautach czy w Obłoku Magellana gdy członkowie wyprawy ni z gruszki ni z pietruszki zaczynają śpiewać "Wyklęty powstań ludu ziemi".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lostris w Stycznia 17, 2006, 07:59:57 am
Cytuj
Na forum bywaly juz glosy ze Lem jest nawet zwolennikiem komunizmu. Ja chyba za malo przeczytalem by jednoznacznie stwierdzic jak jest, dlatego zapytam, skad pewnosc ze jest wrecz "zdecydowanym wrogiem marksizmu-komunizmu"?



Ja mysle, ze Lem nigdy nie rozstal sie z pocztowka z Lwowa i nie rozstanie sie z nia az do smierci, to raz. Po drugie, "Dialogi'", ktorych nie czytalam niestety, niemniej wystarczy mi wiedziec, ze Lem wie, jaki temat w nich poruszyl i na ile mogl sobie go wowczas pozwolic rozwinac. Lem wspomnial o "Dialogach" w wywiadzie z Beresiem, z pewnoscia czytales, krotki, zaledwie pare stron. Dlaczego napisalam, ze Lem jest zdecydowanym wrogiem komunizmu, ano dlatego, ze przegladajac wczesniej Wszechswiat Lema natknelam sie rowniez na jedno, jedyne zdanie opisujace wprost jego stosunek do zjawiska, napisal, ze nienawidzi komunizmu. Nie chce mi sie w tej chwili wyszukiwac cytatu, o tak poznej porze najlepiej jest odlozyc szpadel :D, wazne, ze wiem, ze na nim oparlam moja opinie.  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lostris w Stycznia 17, 2006, 08:36:48 am
Cytuj
    Andre Breton to nie jakiś tam lecz główny ideolog surrealizmu, jak pamiętam, to może dlatego właśnie on.
A że jednocześnie był, jak piszesz, komuszkiem z przekonań. Sartre też, i wielu innych "kawiarnianych Francuzików".
To o tyle bez znaczenia, że Solaris nie jest o polityce.
Komunistów było wielu a "wymyślił" surrealizm jeden.

     Faktycznie, planetę Solaris można potraktować jak symbol czegoś niezgłębionego wewnątrz nas, z czym się trudno nam skontaktować, bo Ono mówi własnym językiem, do którego nie umiemy dotrzeć czy raczej w ogóle nie używa języka w powszechnym rozumieniu. Odzywa się  kiedy chce i jak chce, jest jak marzenie senne (tak wyglądają twory Planety) a może człowieka wchłonąć; no i jest rodzaju żeńskiego  ;)
Dawniej mówiono: "psychologia głębi"
Solaris nie musi więc być jakąś wielką inteligencją.
"Małpowanie" to objaw dość prymitywnego etapu rozwoju lub dzieciństwa - może Solaris jest niemowlęciem.
To wszystko, być może, jest, zresztą, w książce... nie pamiętam... dawno czytałem.


Wiesz, ja bardzo sie ciesze, ze "Solaris" nie jest o polityce, ale co wobec tego powiesz o kartoflisku z Podrozy 25 i "The Potato Eaters" Van Gogh'a.  ;D
Wiem, wiem, z miejsca wypiszesz mi recepte, albo co gorsze wysmarujesz zolta przepustke ;D. Zarty na bok. Chodzi mi o to, ze surrealizm w malarstwie mogl przenikac i przenikal do surrealizmu w literaturze i odwrotnie, czego przykladem byla awangarda francuzka wlasnie, oba gatunki wspieraly sie wyraznie, artysci wymieniali sie doswiadczeniem, powstawaly nowe pomysly, wizje, technika malarska, dlaczego wobec tego Lem, ktorego wyobrazni moze mu kazdy pozazdroscic, albo wrecz grzebac w niej lyzeczka, by wydobyc z niej soczysty miaz, nie zaczerpnal inspiracji wlasnie z surrealizmu francuzkiego i Andre Breton'a. Stad moje pytanie, dlaczego wlasnie Breton, dlaczego nie rownie utalentowany Lorca [zeby pozostac w srodowisku literackim], dlaczego wlasnie ten komuch.?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 17, 2006, 09:37:51 am
Cytuj


Ja mysle, ze Lem nigdy nie rozstal sie z pocztowka z Lwowa i nie rozstanie sie z nia az do smierci, to raz. Po drugie, "Dialogi'", ktorych nie czytalam niestety, niemniej wystarczy mi wiedziec, ze Lem wie, jaki temat w nich poruszyl i na ile mogl sobie go wowczas pozwolic rozwinac. Lem wspomnial o "Dialogach" w wywiadzie z Beresiem, z pewnoscia czytales, krotki, zaledwie pare stron. Dlaczego napisalam, ze Lem jest zdecydowanym wrogiem komunizmu, ano dlatego, ze przegladajac wczesniej Wszechswiat Lema natknelam sie rowniez na jedno, jedyne zdanie opisujace wprost jego stosunek do zjawiska, napisal, ze nienawidzi komunizmu. Nie chce mi sie w tej chwili wyszukiwac cytatu, o tak poznej porze najlepiej jest odlozyc szpadel :D, wazne, ze wiem, ze na nim oparlam moja opinie.  
Rozumiem. Ja wlasnie tych wywiadow nie czytalem (Lem mniej interesuje mnie jako osoba, bardziej interesuja mnie Jego pomysly) wiec podejscia nie znam. Do tej pory wyrobilem sobie wrazenie, ze ma podejscie podobne do mojego, to jest takie, ze nie uwaza zadnego systemu za "zły", jedynie widzi jego wady i zalety. Komunizm ma tak wady jak i zalety (sporo jest w Dialogach ale wiadomo ze tam bylo pisane pod presja) i wedlug mnie nie jest obiektywnie zły, moze sie jedynie nienadawac lub nadawac, dlatego tez nie mozna go nienawidzic ale faktycznie, mozna byc juz jego wrogiem (choc wrog znowu traktuje komunizm zbyt osobowo jakby). Myslalem ze podobnie mysli Lem no ale skoro mowi, ze nie to widocznie nie :)

ps: strasznie podobalo mi sie porownanie do grzebania lyzeczka by wydobyc miaz ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 17, 2006, 10:32:43 am
Trochę światła na tą sprawę mogła by rzucić lektura "Sezamu". Zbiór ten wygląda jakby został napisany przez zagorzałego wroga zachodu, na specjalne zamówienie władzy ludowej. Sam Lem wstydzi się tego zbioru do tego stopnia, że przemilcza go zwykle w swojej bibliografii, co mogłoby wskazywać, iż jest coś na rzeczy. Osobiście odnoszę wrażenie, że Pan Stanisław zwyczajnie zbłądził (jak zresztą wielu intelektualistów w owym czasie), a następnie przejrzał na oczy i ze zwolennika komunizmu zmienił się w jego wroga (acz oczywiście mogę się w tej ocenie mylić).

A tak na marginesie, to odnosząc się do tematu kompletowania dzienników gwiazdowych, nie sposób uczynić tego właśnie bez "Sezamu", bo zawiera on  opowiadanie z tej serii nie zamieszczane w późniejszych publikacjach o znajomo brzmiącym tytule "Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego"
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: paszta w Stycznia 17, 2006, 11:21:58 am
     Co do surrealizmu. Zdaje mi się, czy słusznie?, że w Polsce przynajmniej z surrealizmem kojarzono Bretona najbardziej. Czy nie On też był pierwszy, i nie On napisał jakiś tam "Manifest" surrealistyczny. To i On jest ikoną surrealizmu. Jeśli Lem chciał czytelnikowi podpowiedzieć takie skojarzenie to kogóż miał wybrać wobec tego ?
    Jak chodzi o interpretacje jest różnie. Można popaść w błąd nadinterpretacji (skojarzenia wszystkiego ze wszystkim) oraz nadmiernej ostrożności (typu: oj boję się bo to jak teoria spiskowa i mnie wyśmieją lub typu: co tam rozdzielać włosa na czworo nie warto i psychologizować) Nie można z góry bać się jakiegoś podejścia.
    No, prawicowy to pewnie Lem i dziś nie jest choć kojarzenie tego z czasami socjalizmu jest bliskie nadużycia.
Przypuszczam, że było trochę tak, jak mówi Runner ale pozostanie nieskazitelnie "czystym" w tamtych czasach było, zdaje się, bardzo trudne. Decyzja o emigracji też niełatwa. Tym więcej dla ludzi pracujących w sferze idej w tych ideologicznych czasach, a last but not least zależnych materialnie w zupełności od władz. Ważne jednak jak szybko i z jakimi stratami kto wyszedł z tego omamienia.
Antymarksistąleninistą i antykomunistą pewnie został dość szybko. Jest człowiekiem bardzo inteligentnym a System napsuł Mu trochę krwi.
    Ponownie polecam, nawet najściślejszym Ściślakom czy też Dzim. Przeczytajcie Miłosza "Zniewolony umysł". To trzeba też mieć na półce i wracać do tego; aktualne nawet bez komunizmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 17, 2006, 11:58:39 am
Edredon: przeczytam, ale podejrzewam ze zle rozumiesz moje nastawienie ;)

A poza tym to jest dobre:
Cytuj
Osobiście odnoszę wrażenie, że Pan Stanisław zwyczajnie zbłądził (jak zresztą wielu intelektualistów w owym czasie), a następnie przejrzał na oczy i ze zwolennika komunizmu zmienił się w jego wroga (acz oczywiście mogę się w tej ocenie mylić).


Tak w ogole zobaczylem na nazwe wątku i wybuchnalem smiechem ;)



edit:

Czytamy pierwsze 5 stron i się zniechęcamy. Dlaczego? Bo to nie jest literatura piękna! To jest w zasadzie 190-stronicowy artykuł naukowy. Kto oczekuje jakiejś akcji, wydarzeń, wątków i przygód - zniechęci się już po pierwszych stronach twierdząc, że to jedna ze słabszych książek, jakie zdarzyło mu się czytać.

Wow, zachecilem sie jeszcze bardziej... Mozna gdzies zalegle z kolekcji Gazety Wyborczej kupic?

edit2:
niewazne, kupilem w merlinie razem z ta filozofia logiki ktora ktos tu polecal...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: paszta w Stycznia 17, 2006, 03:04:26 pm
Żona też mi czasem jeszcze mówi, że źle rozumiem jej nastawienia ale i tak mnie lubi choć czasem i temu zaprzecza. Wiem swoje.  ;)
Polecałem Ouine'a generalnie. Filozofii logiki nie czytałem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 17, 2006, 09:06:33 pm
Uwaga!!! Tu Wydział Kontroli Plotek!!!

W Gliwicach 20.01.2006 o godz. 19:00 odbędzie się w kinie Amok projekcja filmu Andrieja Tarkovskiego "Stalker". Bilet 8 zł.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 17, 2006, 09:20:15 pm
[size=10]WOW DZIEKI !!![/size]

Ide na 99.99%
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 17, 2006, 09:34:03 pm
Czemu to cholerne miasto musi odzywac w piatki i w sesji, czyli kiedy siedze sobie w domu? >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 18, 2006, 12:55:56 am
Cytuj
Czemu to cholerne miasto musi odzywac w piatki i w sesji, czyli kiedy siedze sobie w domu? >:(



No chyba nie wyobrażasz sobie żeby miasto odżywało w środy lub wtorki? A jak chodzi o sesję, to cóż, pewno w sobotę egzaminu nie masz więc jak się wymkniesz na chwilę w piątek to się Polibuda od tego nie zawali.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 18, 2006, 09:06:49 am
Super!! Hiper!!

Ja też przybędę, a cieszę się podwójnie, bo już dawno nie byłam w kinie :D

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 18, 2006, 10:35:31 am
No to git!  ;D

Trochę więcej szczegółów tutaj
http://www.amok.gliwice.pl/page.php?page=movie&id=110


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Stycznia 18, 2006, 12:49:59 pm
"Stalker" powiadacie... i że Gliwice, że Śląsk  itd. ::)... eee...  zadowolę się obejrzeniem tego filmu w komputerze  ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lostris w Stycznia 19, 2006, 07:18:12 am
Cytuj
ps: strasznie podobalo mi sie porownanie do grzebania lyzeczka by wydobyc miaz ;)




To nie jest twoja wina, ze dzis mam zly dzien, wczoraj odpowiedzialabym ci dowcipem, dzis moge byc beznadziejnie skomplikowana, dlatego dopisz sobie brakujace "sz', byle cichutko, bez trzaskania drzwiami, prosze, nie znosze halasu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 19, 2006, 07:47:54 am
 :-[ Niestety muszę się wykruszyć z piątkowego seansu.A tak bardzo chciałam iść :'(
Zostaje mi obejrzenie filmu na komputerze.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 19, 2006, 10:42:48 am
Rachel, przyznaj sie, idziesz z kims na randke a naszych chlopcow zostawiasz na pastwe losu...

Cytuj
To nie jest twoja wina, ze dzis mam zly dzien, wczoraj odpowiedzialabym ci dowcipem, dzis moge byc beznadziejnie skomplikowana, dlatego dopisz sobie brakujace "sz', byle cichutko, bez trzaskania drzwiami, prosze, nie znosze halasu.
Haha a ja myslalem ze to faktycznie nazywa sie "miaz" tylko nie znam tego slowa!!!!  ;D Prosze co moze zdzialac autorytet... Teraz lapie, miąższ, brzmi nawet lepiej ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 20, 2006, 03:13:28 am
Deck a ty idziesz na tego Stalkera? Bo ja tam ciągle się zastanawiam (jestem raczej na 'tak'), ale jak Rachel nie idzie to nie wiem czy się poddałeś czy nie? ::)

pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 20, 2006, 08:50:16 am
Cóż, jeśli Rachel nie idzie, to ja też się wykruszam ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 20, 2006, 01:06:46 pm
A w TV nie oglądaliście Stalkera? Leciał chyba (przynajmniej) 2x.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 20, 2006, 01:49:41 pm
Stary::) Ja ten film (czczę, i) mam na komputerze a widziałem go milion razy, ale chodzi mi o szansę obejrzenia go w kinie, kto wie czy taka okazja się prędko powtórzy.

Poza tym właśnie się okazało przed chwilą że z innych przyczyn i tak muszę jechać do Gliwic, więc czemu nie iść :)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 20, 2006, 02:18:55 pm
Super Term opowiesz nam jak było :D

A tak na marginesie, to może się podzielisz jakąś kopią filmu skoro masz na kompie??
Ładnie proszę ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 20, 2006, 02:36:26 pm
Cytuj
Stary::) Ja ten film (czczę, i) mam na komputerze a widziałem go milion razy, ale chodzi mi o szansę obejrzenia go w kinie, kto wie czy taka okazja się prędko powtórzy.


Wiem jak to jest Termi. Chyba dwa lata temu lokalne Multikino zaprezentowało "Obcego: 8 pasażera Nostromo" w rozszerzonej wersji i chociaż znam ten film na pamięć i wprost uwielbiam, to nie mogłem odmówić sobie zobaczenia go w kinie. Pożyczyłem samochód, urwałem się wcześniej z pracy i przedzierałem się przez straszną jesienną ulewę i zawieję do samego kina..... taaaaaa.... było warto.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: paszta w Stycznia 20, 2006, 03:37:42 pm
Też chciałbym jakoś obejrzeć Stalkera. No i... Bladerunnera, bo zdaje się, że taki film istnieje. W wypożyczalni koło mnie nie ma  :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 20, 2006, 07:17:15 pm
Cytuj
dwa lata temu lokalne Multikino zaprezentowało "Obcego: 8 pasażera Nostromo"

A propos tego filmu. Kiedy leciał w kinach, to go zwyczajnie przegapiłem. Tytuł był niewiele mówiący... reklamy żadnej...
Dopiero jak obejrzałem Obcego 2, dowiedziałem się że to kontynuacja.
Zaczęło się wtedy polowanie na pierwszą część. Jednak "2" leciała w wiele lat po "1" i tej ostatniej oczywiście w kinach już nie grali.
Długo poczekałem zanim dali w TV :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 21, 2006, 02:01:25 am
Ok byłem na Stalkerze. Bardzo miłe doświadczenie. O samym filmie nie muszę ponownie pisać, ponieważ już to robiłem, zdaje się, wcześniej. Kino samo było dla mnie nowością, nie byłem tam wcześniej. Było małe i przytulne, a co więcej okazało się że seans ten jest częścią jakiejść inicjatywy filmoznawczej (Dyskusyjny Klub Filmowy), gdzie wszystkie filmy poprzedza się wprowadzeniem, omówieniem. Tak też było tym razem. Kopia filmu pochodziła z 1979! a zatem było dużo zabawy, taśma 4 razy się zerwała! hihi, jednym słowem niepowtarzalna sprawa.

No i koniec końców... pierwszy raz zobaczyłem w kinie ulubiony film. Dzięki dla Deckarda za info.

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 22, 2006, 10:24:20 pm
taaaa... nie ma to jak stare lokalne kina... ten charakterystyczny dźwięk tykającego projektora... klimat...

Cieszę się, że Ci się podobało.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 23, 2006, 12:05:43 am
No. Tylko Was mi tam brakowało !
Ale trzeba zauważyć, że gdybyśmy się spotkali, to pewnie chciałoby się potem zostać jeszcze dłużej, (a film kończył się o 22) ... Nie wiem czy wiecie, ale z Gliwic nie da się wydostać do Tychów autobusem po godzinie 22, zatem musiałem wracać przez Katowice i tak, gdybyśmy z kolei się spotkali to pewno musiałbym nocować :)

A jak chodzi o wyrażoną przez Rachel chęć zdobycia Stalkera w formie divx, to cóż... szlak poczty polskiej już raz przecieraliśmy ::) Czemu nie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 23, 2006, 09:48:08 am
Nic straconego, w tym kinie puszczają wiele ciekawych, niezależnych produkcji. Kto wie, może tak kiedyś puszczą Blade Runnera.....


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 23, 2006, 10:18:12 am
Cytuj
pewno musiałbym nocować :)
tak blisko a tak daleko, nie wiedzialem ze u Was tak ciezko z komunikacja
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 23, 2006, 12:19:38 pm
Heh no wiesz, między Gliwicami a Tychami komunikacja jest ułożona pod studentów (studiujących na Politechnice Śląskiej w Gliwicach), i kiedy wieczorem zajęcia się kończą, to autobusy przestają jeździć :)

Dlatego takie cyrki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 23, 2006, 04:01:02 pm
Cytuj
No. Tylko Was mi tam brakowało !  
Ale trzeba zauważyć, że gdybyśmy się spotkali, to pewnie chciałoby się potem zostać jeszcze dłużej, (a film kończył się o 22) ... Nie wiem czy wiecie, ale z Gliwic nie da się wydostać do Tychów autobusem po godzinie 22, zatem musiałem wracać przez Katowice i tak, gdybyśmy z kolei się spotkali to pewno musiałbym nocować Smiley  


Wierz mi, że ja tez żałuje, że nie mogłam się zjawić w kinie, ale czasami tak jest, że rodzinka, która mieszka 300km od Ciebie dzwoni i mowi - Hey, w piątek będę u Was.
I co tu zrobić?? ;D

Cytuj
A jak chodzi o wyrażoną przez Rachel chęć zdobycia Stalkera w formie divx, to cóż... szlak poczty polskiej już raz przecieraliśmy Roll Eyes Czemu nie.


Jestem zdecydowanie za :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 28, 2006, 01:37:00 pm
Posiadaczy kanału "Kino Polska" informuję, że dziś o godz. 13.40 będzie emitowany film z 1959 r Milcząca gwiazda będący ekranizacją powieści Stanisława Lema Astronauci
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: virgo w Stycznia 28, 2006, 04:01:21 pm
Jaki film polecalibyście mi w Krakowie? ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 28, 2006, 05:52:37 pm
Intrygujące pytanie :) W Warszawie dobrze ogląda się "Metropolis", w Olsztynie z kolei "Waterworld", a w podanej przez Ciebie lokalizacji... może "Anioł w Krakowie" ;) Oczywiście żartuję.

A obejrzałem sobie tą "Milczącą gwiazdę". Zabawnie to dzisiaj wygląda. Znowu naszła mnie myśl, że za 50 lat to my będziemy tak wyglądać z tą naszą obecną "najnowszą techniką", hehehe. Przyszłe pokolenie weźmie nas za starych pierników, których wyobrażenia o przyszłej technologii były idiotyczne. ;D Poza tym w filmie  sprawdziło się stare morskie porzekadło, że kobieta na pokładzie przynosi pecha ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 28, 2006, 10:49:29 pm
Cytuj
A obejrzałem sobie tą "Milczącą gwiazdę". Zabawnie to dzisiaj wygląda.

Ja obejrzałem to po raz drugi po wielu latach. MG był moim pierwszym filmem SF :)
Zabawne. Cały czas byłem przekonany że na Wenus poleciała m.in. Lucynka Winnicka :D
Poza tym nie sądzisz że prekursorem Spielbergowskiego robota R2D2 była jednak Omega? :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 29, 2006, 12:11:52 am
Też odniosłem wrażenie, że była inspiracją. Choć R2D2 ustępował jej technologicznie. Nigdy nie widziałem aby wygrał z kimś w szachy :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 29, 2006, 01:39:00 am
Cytuj
R2D2 ustępował jej technologicznie. Nigdy nie widziałem aby wygrał z kimś w szachy :)

Zdecydowanie. Nawet nie umiał po ludzku gadać. A Omega - tak :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 29, 2006, 01:39:33 am
Ja bardzo żałuję, niewątpliwie obejrzałbym film, lub nagrał go, gdyby A-cisowi udało się uprzedzić z nieco większym (powiedzmy o jeden dzień) wyprzedzeniem ::)

A tak, trudno.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Stycznia 29, 2006, 12:36:58 pm
Cytuj
Poza tym nie sądzisz że prekursorem Spielbergowskiego robota R2D2 była jednak Omega? :)


Spielbergowski R2D2?????????

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 29, 2006, 02:35:47 pm
Spielberg, Lucas dwa bratanki ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 29, 2006, 05:55:08 pm
Widziałem dzisiaj film The Island (Wyspa). Występuje w nim m.in. Ewan McGregor. a
Film opowiada o olbrzymim zakładzie, w którym produkuje się klony (klony milionerów, których było stać na zapłacenie za to), służą one do transplantacji etc. Wychodowane klony, świadomi, normalni ludzie - są zabijani, gdy pojawia się zapotrzebowanie na organy. Oczywiście, cała kolonia (kilka tysięcy klonów) zyje w totalitarnie zarządzanym podziemnym mieście, gdzie nadzorcy wmówili im bajkę (vide Seksmisja), że cała Ziemia jest skażona i tylko oni przeżyli wielką jej zagładę. Aby wytłumaczyć zniknięcia zabijanych współtowarzyszy, wymyślają bajeczkę - taką, że na Ziemi jest jeszcze tylko jedno miejsce nieskażone, gdzie można żyć - jest to tzw. tytułowa Wyspa. Codziennie prawie w mieście odbywa się tzw. loteria - wylosowany ma prawo przenieść się na wyspę (nikt go nigdy więcej nie spotyka, bowiem w rzeczywistości jest potajemnie zabijany a jego organy idą w ruch).

I tak żyje się ludziom owym; aż pewnego dnia coś zaczyna się psuć ::)

Pomysł na film całkiem dobry, początek filmu nawet mocny (pokazanie miasta etc.) rzekłbym nawet że bez zupełnie zepsutej końcówki mielibyśmy mocny film. ALE niestety reżyserem okazał się człowiek odpowiedzialny za takie cuda jak Pearl Harbour czy Twierdzę, a zatem domyślamy się już, że w końcu w filmie pojawia się nieco kichy, akcji robionej zupełnie bez potrzeby, sceny trywialnie komiczne, jak Evan McGregor gryzący palce swojego własnego klona w ramach walki z nim w pędzącym futurystycznymi ulicami LA samochodzie; oraz oczywiście - scena łóżkowa. Oraz, ma się rozumieć, tona innej tandety. Niemniej nie jest to film banalny, tym bardziej, że przecież - takie rzeczy można robić już teraz.
(Nie wszystkie - wciśnięto tam kit, że klon można wychodować w rok od razu do postaci dorosłej etc., podobnie jak w "6tym dniu" z Arnoldem; oraz moment, w którym śmiałem się na głos - zerżnięta żywcem z Blade Runnera scena, w której jeden facet tłumaczy kobiecie-klonowi, że jej wspomnienia z dzieciństwa to po prostu 'memory implants'. (Każdy kto widział Blade Runnera wie o co chodzi)).

Aha, apropo Ghost in The Shell mam jeszcze pytanie do dzi : skąd się wzięła nazwa gynoid i czemu akurat tak się owe zabawki zwą (jakoś mi umknęło).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: virgo w Stycznia 29, 2006, 09:15:16 pm
Cytuj
A co sądzicie o "PlanecieDla



Zakończenie jedynie warte było obejrzenia lecz cała fabuła niezbyt mnie urzekła:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Stycznia 29, 2006, 09:59:31 pm
terminus:

Cytuj
Gynoid (from Greek gyneka - woman) is a term used to describe a robot designed to look like a human female, as compared to an android modeled after a male. The term is not common, however, with "android" often being used to refer to both "genders" of robot. The portmanteaus "fembot" (female robot) and "feminoid" (female android) have also been used sparingly. Gynoid alone was first used in the writings of British science fiction author Gwyneth Jones and later by Richard Calder.

The first real-life gynoid is Repliee Q1.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 29, 2006, 10:21:36 pm
gynoida przegapilem
dobrze wiedziec! dzieki za info jak i pytanie ktore powstanie owego info sprowokowalo :)

a wyspe mi naswietlil kolega z pracy i nawet bralem ja do domu jednak nawet na to nie starczylo mi motywacji... (i donioslem jedynie polowe)
znaczy ja chcialem obejrzec by zobaczyc owe "smaczki" o ktorych pisalem, ponoc jest pare fajnych bajerow (typu stol elektroniczny na ktorym sa elektroniczne papiery i typ je przenosi jak na normalnym, no wiecie, informatyk jestem, interfejsy uzytkownika, te sprawy... ;) )

moze doniose ta druga polowe...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Stycznia 30, 2006, 12:16:54 pm
Film oglądałem. Poza kiczowatością największym niedociągnieciem było moim zdaniem to, że takiego przedsiębwzięcia nie udałoby się utrzymać w tajemnicy - zbyt dużo ludzi tam pracowało. Myślę że znalazł by się ktoś by poinformować prasę. Gdyby tam była pełna automatyzacja, albo jeszcze lepiej (tj. lepiej dla fabuły, bo raczej nie dla klonów) gdyby zaistniało tam minispołeczeństwo zarządzane przez klony nad którymi stałaby garstka tylko osób z zewnątrz (coś a la społeczeństwo w obozie śmierci) to może film zyskałby na wartości...

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 30, 2006, 09:41:31 pm
Cytuj
gdyby A-cisowi udało się uprzedzić z nieco większym (powiedzmy o jeden dzień) wyprzedzeniem

Nie zrobiłem tego złośliwie. Sam byłem zaskoczony, bo w życiu nie spodziewałem się już tego filmu zobaczyć.
Napisałem niemal natychmiast po dowiedzeniu się.

Deckard ---> mea culpa. Dziwne jak wszystkie nowinki filmowe kojarzą się z Spielbergiem :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 30, 2006, 09:48:15 pm
Cytuj
Nie zrobiłem tego złośliwie. Sam byłem zaskoczony, bo w życiu nie spodziewałem się już tego filmu zobaczyć.
Napisałem niemal natychmiast po dowiedzeniu się.


Nie ma sprawy! Tak tylko napisałem, bo przeczytałem ten post w sobotę w nocy ::) (i okazało się że film leciał 8 godzin wcześniej). Dzięki w ogóle za info. Takie informacje są na tym forum na wagę złota więc zrobiłeś jak najlepszą rzecz.

Aha... ktoś tu kiedyś wspominał o takiej audycji zawierającej wywiad z Lemem, którą dawali na programie Planette - właśnie trafiłem na to kiedyś; nawet niezłe. Lem mówił to co zwykle (choć nie do końca, bo tym razem najwięcej mówił o jakichś ciekawostkach zw. z tym kto i gdzie go wydaje), i miał fajną bluzę firmy Reebook nadawała mu interesujący wygląd :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 30, 2006, 09:56:19 pm
To też ja :)
Jam to, nie chwaląc się, uczynił  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 30, 2006, 11:30:00 pm
Byles Lemem?! Czy bluzą?!  :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Stycznia 31, 2006, 01:21:07 am
Byłem interesującym wyglądem :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 31, 2006, 03:31:34 am
A właśnie, czyli to Ty o tym informowałeś! No... to dzięki podwójne ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 31, 2006, 09:07:28 pm
Cytuj
To też ja :)
Jam to, nie chwaląc się, uczynił  ;D


Chyba Jam to nie chwalac się sprawił, ale mogę sięmylić ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 31, 2006, 09:09:13 pm
Cytuj
Byłem interesującym wyglądem :)


Jestem interesującym wyglądem Jack'a ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Lutego 01, 2006, 02:11:08 am
Cytuj
Chyba Jam to nie chwalac się sprawił,

Być może masz rację, nie będę się sprzeczał. Ale on to mówił kilka razy. Nie wiem czy za każdym razem tak samo, a całej Trylogii nie chce mi się teraz kartkować :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lutego 01, 2006, 04:42:05 pm
May the farm be with you!!!  ;D ;D ;D

http://storewars.org/flash/index.html

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 01, 2006, 06:41:33 pm
Masakra!

Pozdrawiam z kawiareny internetowej na warszawskim Dworcu Centralnym :)
(Bladyrunner chyba jest stąd, nie? Patrz, no... może się spotkaliśmy...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lutego 01, 2006, 09:39:25 pm
Ha Ha Ha Ha Ha Ha Ha  :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
Deckard jak się czułeś jako Ham Solo ::)

Tak czy owak The Farm Will Be With You ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lutego 03, 2006, 01:47:12 am
Cytuj
Masakra!

Pozdrawiam z kawiareny internetowej na warszawskim Dworcu Centralnym :)
(Bladyrunner chyba jest stąd, nie? Patrz, no... może się spotkaliśmy...)



Trzeba było dać znać wcześniej, to byśmy sięnapewno spotkali  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lutego 03, 2006, 01:47:56 am
Cytuj
May the farm be with you!!!  ;D ;D ;D

http://storewars.org/flash/index.html

CU
Deck


Poprostu bajka!!!!!! ;D ;D ;D ;D ;D ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 03, 2006, 03:18:13 am
Cytuj
Trzeba było dać znać wcześniej, to byśmy sięnapewno spotkali  ;)


Przy odrobinie szczęścia możę uda się następną razą. A w jakiej części tego miasta zamieszkujesz?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lutego 03, 2006, 03:48:36 am
Cytuj

Przy odrobinie szczęścia możę uda się następną razą. A w jakiej części tego miasta zamieszkujesz?


Praga Południe, a konkretnie Kamionek koło Parku Skaryszewskiego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 03, 2006, 12:12:41 pm
Haha a to dobre, przechodziłem tam, ulicą Zamojskiego. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Lutego 03, 2006, 09:34:20 pm
Cytuj
Haha a to dobre, przechodziłem tam, ulicą Zamojskiego. :)


To byłeś jakieś 15 min na piechotę od mojego mieszkania  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 05, 2006, 03:44:45 am
Wydałeś się. Będę następnym razem to wiem gdzie nocować  8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lutego 06, 2006, 11:14:52 am
W sobotę objrzałam "Stalkera". Bardzo żałuję, że nie mogłam dotrzeć ostatnimi czasy do Gliwic, bo zobaczenie takieo filmu w kinie, to dopiero przyjemność.
Ale może będzie jeszcze okazja :)
A teraz o sam filmie - tak naprawdę tak mi się podobało, że nie iwem co napisać. Niesamowice plastyczny obraz, dopracowany w każdym szczególe, każdy najmniejszy rewizyt współgra z całością.
Najbardziej podobała mi się jedna z ostatnich scen, w której bohaterowie siedzą zwróceni plecami do siebie na mokrej podłodze ( ta wszechobecność wody też jest fantastyczna), kamera się powoli oddala i zaczyna najpierw delikatnie, a potem coraz mocniej padać deszcz.
Prawie każde ujęcie jest gotową, doskonałą wręcz fotografią.

Polecam wszystkim, a szczególnie estetom i tym, których pasjonuje fotografia :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Lutego 07, 2006, 05:09:30 pm
Appleseed - fajne, nie wiem skad te wszystkie glosy przeciw. Fakt, fabula momentami wnerwia, a grafika poczatkowo odrzuca. Ale to anime, banaly tutaj to standard. Fajne sf nie jest zle, wiec pewnie za jakis czas zaopatrze sie w to na dvd.

Krotkie streszczenie - Ziemia po 3 wojnie swiatowej. Pozostalo chyba tylko jedno miasto - Utopia w ktorej z ludzmi koegzystuja zmodyfikowane genetycznie klony. Mimo zakonczenia wojny ludzie nadal walcza ze soba oraz klonami ble ble ble - standard.
Klony nie maja jednak uczuc ani zdolnosci do reprodukcji.Gdzies w polowie filmu dowiadujemy sie opracowywano program przywrocenia im tego, jednak naukowcow wymordowano a zapiski badan sami zniszczyli. Istnieje jednak jedna ich kopia - appleseed, na poszukiwania ktorej zostaje wyslana glowna bohaterka wraz z mala grupa ESWAT (marines w robotach). Potem okazuje sie ze kazdy kazdego zdradzal, bla bla bla tylko by doprowadzic do kolejnej rozpierduchy, bo wladze miasta chca wymordowac ludzkosc by oddac ziemie klonom.

Brzmi banalnie, jest banalne (poza tym wymordowaniem, nie spotykam sie z czyms takim zbyt czesto) ale oglada sie bardzo fajnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 08, 2006, 02:49:20 am
To klony to nie ludzie? Aha, bo zmodyfikowane. Rozumiem.

Nie no istotnie brzmi z lekka banalnie. A twierdzenie ,,banał, jak to w anime" na pewno spodoba się dzi. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 08, 2006, 09:32:44 am
Haha. Pomyliles, ja lubie BANANY, nie banaly ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lutego 08, 2006, 09:46:09 am
Cytuj
Haha. Pomyliles, ja lubie BANANY, nie banaly Wink


dzi ale z Ciebie CHIQUITA ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Lutego 08, 2006, 04:39:02 pm
Cytuj
Pomysł na film całkiem dobry, początek filmu nawet mocny (pokazanie miasta etc.) rzekłbym nawet że bez zupełnie zepsutej końcówki mielibyśmy mocny film. ALE niestety reżyserem okazał się człowiek odpowiedzialny za takie cuda jak Pearl Harbour czy Twierdzę, a zatem domyślamy się już, że w końcu w filmie pojawia się nieco kichy, akcji robionej zupełnie bez potrzeby, sceny trywialnie komiczne, jak Evan McGregor gryzący palce swojego własnego klona w ramach walki z nim w pędzącym futurystycznymi ulicami LA samochodzie; oraz oczywiście - scena łóżkowa. Oraz, ma się rozumieć, tona innej tandety. Niemniej nie jest to film banalny, tym bardziej, że przecież - takie rzeczy można robić już teraz.  
(Nie wszystkie - wciśnięto tam kit, że klon można wychodować w rok od razu do postaci dorosłej etc., podobnie jak w "6tym dniu" z Arnoldem; oraz moment, w którym śmiałem się na głos - zerżnięta żywcem z Blade Runnera scena, w której jeden facet tłumaczy kobiecie-klonowi, że jej wspomnienia z dzieciństwa to po prostu 'memory implants'. (Każdy kto widział Blade Runnera wie o co chodzi)).

Wczoraj ten film widzilem. Jak dla mnie ma 3 zalety
1. Scarlet Johanson
2. efekty
3. Scarlet Johanson

aa. mowilem ze gra w nim Scarlet Johanson? A na serio to jako film akcji sprawia sie dobrze. Fakt, sporo rozwalajaco glupich rozwiazan fabularnych jest, ale nawet nie zblizaja sie do niszczenia statkow obcych wirusem komputerowym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 09, 2006, 02:34:55 am
Cytuj
1. Scarlet Johanson


Ech nawet nie zwróciłem uwagi.

A jak chodzi o to, czy warto lub nie oglądać taki film, to myślę, że ogląda się takie nie do końca wartościowe rzeczy tylko i wyłącznie dlatego, że po prostu są krótkie - nie są ksiażkami, na które trzeba poświęcić najmniej kilka dni czytania. Bo czy chciało by mi się czytać książkę o słabej fabule do końca? Nie - bo to strata czasu. Tak to jest z filmami. Oglądamy ,,Wyspę'' od początku, po 50 minutach widzimy że film zmienia się w kaszankę na smalcu ale ciągniemy to dalej, bo co tam, 20 minut w tę czy wewtę. Ale pomyślcie sobie, gdyby przez całe życie wstrzymywać się od oglądania mózgobójczej kichy, przybyłoby każdemu ze 2 miesiące życia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 09, 2006, 09:22:28 am
Ja tak mam z wiekszoscia filmow, dlatego wole juz sobie zazwyczaj w gre jakas pograc czy cos. No rzadko mi sie zdarza bym po filmie twierdzil ze nie stracilem dwoch godzin. (A mam fobie ze mi ciagle brakuje czasu, [size=10]na odpoczynek oczywiscie[/size] ;))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Lutego 09, 2006, 03:37:07 pm
E tam, dobry czy zly film to mile spedzenie czasu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Lutego 09, 2006, 04:50:59 pm
Cytuj
E tam, dobry czy zly film to mile spedzenie czasu.

Tu się nie zgodzę z Michałem (przy okazji moim imiennikiem:) ) . Zły film to niekoniecznie dobry sposób na spędzanie czasu wolnego. Wole zająć się czymś innym (np. w coś pograć, tak jak Dzi.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Lutego 09, 2006, 08:02:45 pm
Jest rownie duzo zlych gier co filmow. Statystycznie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 09, 2006, 10:17:26 pm
Lubię raczej gry powolne, jak deathmath w Painkillera z samymi kołkownicami w 16 osób na małym poziomie - to prawie jak stawianie domków z kart.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Lutego 10, 2006, 10:55:31 am
Ostatnio preferuje masakre w starcrafta po sieci w 3 osoby. Istnie blietzkrieg - od 30 minut to 2 godzin partyjka.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lostris w Lutego 24, 2006, 09:03:05 am
 "Forgotten", podjeto w nim niebanalny jak na film akcji temat, temat z pogranicza s-fi, ktory dzieki rozwijajacej sie dzis technologii grozi, ze albo juz przestal straszyc fikcja i stal sie rzeczywistoscia, albo stanie sie nia niebawem. Film - pilot powaznych zmian w pewnej delikatnej dziedzinie. Po za tym film do bani, niedorozwiniety pod kazdym innym wzgledem, efekty specjalne na poziomie lat 70-tych.    
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Marca 01, 2006, 01:11:07 pm
Rany, jak ja bym chciał to zobaczyć:
http://serwisy.gazeta.pl/film/1,22535,3178919.html
Niestety nie mieszkam w Krakowie :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Marca 01, 2006, 01:31:50 pm
Jeśli Cię to jakoś pociesza, to w Katowicach też można zobaczyć :)
W IMAX na Gliwickiej 44.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Marca 01, 2006, 02:43:58 pm
Wczoraj po raz ktorys z kolei zobaczylem Donnie Darko - nadal robi wrazenie. Ba, ogromne wrazenie. Pisac o czym ten film jest trudno, bo nie wiadomo o czym jest, ale mozna powiedziec ze to taki Efekt Motyla nie bedacy skrajnym gownem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Marca 01, 2006, 02:50:36 pm
Hmm brzmi ciekawie (mówię o tym filmie w I-max).

Z kolei Donnie Darko widziałem wiele razy i fajny jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Marca 01, 2006, 08:22:49 pm
Niestety. Koło mnie w promieniu 300 km IMAXa nie ma :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Marca 01, 2006, 11:11:22 pm
A ja kiedyś pracowałem dorywczo w kinie, dla którego IMax był konkurencją, więc nasłuchałem się wywodów nt. szkodliwości technologii 3d dla mózgu ::)

Ale na to o Księżycu i tak wybrałbym się bez wahania.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Marca 06, 2006, 08:26:20 pm
Ostatnio Polsat pokazał "Planetę małp". (Ten film chyba nie był tu omawiany.) "Planeta małp" jest niezwykle znanym filmem, ane nie podobała mi się. Nie wiem, czemu ten film zdobył taką sławę. Może ktoś z was mógłby mi wytłumaczyć. (I wyjaśnić o co w nim chodzi. Nie oglądałem początku, może to coś zmienia??)

Film opisuje, zdaje się złe postępowanie człowieka (m.in złe traktowanie zwierząt) ale mimo to nie uważam, że to coś specjalnego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Marca 06, 2006, 08:38:48 pm
A którą wersję oglądałeś?

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Marca 06, 2006, 08:43:42 pm
Wersję? Nie mam zielonego pojęcia  ::)
A jakie są wersje ??
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Marca 06, 2006, 08:52:07 pm
Ta, którą pokazali w niedzielę (i którą jak przypuszczam oglądał Miesław) to była ta pierwsza, najsłynniejsza (z Ch. Hestonem).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Marca 06, 2006, 10:04:01 pm
Jeśli to ta z lat siedemdziesiątych to jest to klasyk. Ciężko mi powiedzieć czemu się nie podobała ;) Mi tam się bardzo podobała. Zwłaszcza jak się ogląda nie czytając streszczenia (akurat miałem taką przyjemność gdy ujrzałem film po raz pierwszy). Na początku zupełnie nie wiadomo o co chodzi ale historia wciąga. Potem człowiek znajduje się w absurdalnej sytuacji kiedy to role małp i ludzi się odwróciły. Powoli, powoli dochodzimy do rozwiązania zagadki. Chociaż twórcy aż do samego końca podsuwają nam bardziej domysły niż jakieś realne rozwiązania, to w głowie już wcześniej coś tam zaczyna świtać.
Poza tym to fajnie opowiedziany, porządnie zrealizowany i dobrze zagrany film sf-przygodowy. I za to go cenię :)

Z tej serii całkiem dobre jest też "W podziemiach Planety Małp". Reszta części mocno trąci kiczowatością.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Marca 06, 2006, 10:10:32 pm
Nno, to z odwróceniem ról jest dobre.

Możecie mi wyjaśnić początek i o co chodzi, gdy bohater na końcu widzi statuę wolności i się wścieka ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Marca 06, 2006, 10:30:34 pm
Może najpierw szybko streszczę początek.
Ziemski statek kosmiczny, wracający z wieloletniej misji, wpada w jakieś coś ;) i rozbija się na nieznanej planecie.

Na końcu bohater odkrywa, że to co od jakiegoś czasu przeczuwał (tak samo widz powoli zaczyna to przeczuwać) jest prawdą. To nie tak, iż spadli na nieznaną planetę. Dolecieli tam gdzie mieli ale jest to Ziemia jakiś tysiąc (nie pamiętam dokładnie ile) lat później. No i się wkurzył, bo zrozumiał, że broń masowej zagłady którą wynaleziono niedługo przed jego odlotem została użyta. I stąd te małpy ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Marca 07, 2006, 12:16:50 am
Cytuj
Jeśli to ta z lat siedemdziesiątych to jest to klasyk.

On nawet był nakręcony w roku 1968 :)

Cytuj
Z tej serii całkiem dobre jest też "W podziemiach Planety Małp". Reszta części mocno trąci kiczowatością.

Na bazie sukcesu PM na początku lat 70-ch nakręcono kilka filmów (Podziemia Planety Małp; Ucieczka z Planety Małp; Podbój Planety Małp; Bitwa o Planetę Małp a jeszcze kilka lat później [1981r] Powrót na Planetę Małp) kontynuujących pomysł ale już bez Hestona.
Rzeczywiście były dość szmirowate.
w 1974 roku zrobiono serial TV o Planecie Małp a w 2001 r nakręcono kolejną wersję filmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Marca 07, 2006, 04:35:51 pm
Wielkie dzięki za wyjaśnienie, Falcor.

Nie twierdzę, że ten film jest zły. (Ino nie podobał mi się zbytnio. Kwestia gustu.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 03, 2006, 09:00:08 pm
20:15, dzisiaj, TVP1 Szpital przemienienia !!!!

Szkoda, że tak późno się dowiedziałem.
Może to nie S-F, ale zgodnie z obyczajem informowania o dobrych filmach piszę to tutaj.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 04, 2006, 03:01:09 am
Cytuj
20:15, dzisiaj, TVP1 Szpital przemienienia !!!!

Szkoda, że tak późno się dowiedziałem.
Może to nie S-F, ale zgodnie z obyczajem informowania o dobrych filmach piszę to tutaj.


TERAZ SIĘ O TYM DOWIADUJĘ !?!?! KRWIIIIII !!!!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 04, 2006, 04:44:53 pm
Cytuj

TERAZ SIĘ O TYM DOWIADUJĘ !?!?! KRWIIIIII !!!!

Mam nadzieję, że nie mojej ;)
Dowiedziałem się w ostatnich 15 minutach, ledwo zdążyłem nastawić wideo (nagrałem ten film).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 06, 2006, 10:14:24 pm
witam!

jestem tu nowy. Poczytuje od pewnego czasu, a z Lemem "mam do czynienia" od młodości, która jakiś czas temu sie skonczyła. Tyle tytulem wstępu.

Nie wiem, czy ktos jeszcze czytuje ten wątek, ale o ile go na szybko zdołałem przejrzeć to zdziwił mnie brak szerszego omówienia matrix (jesli bylem ślepy przy przeglądaniu to wybaczcie). Powiem od razu, że uważam 1 część za nazwijmy to "efekciarsko strawną", "budzącą pewne skojarzenia" i w sumie "wartą obejrzenia" choć patrz gwiazdka*. Od razu powiem też, że się autentycznie oburzyłem, kiedy zobaczyłem, że nie wymieniono Lema jako autora powieści (liczba mnoga), na podstawie której sklecono scenariusz - nieco przewrotnie osobiście uważam to za czarną wersję "Kongresu...". Dwie następne części uważam za męczącą chałę i żałuję że wydałem kasę na bilet na trzecią część po obejrzeniu drugiej.

a teraz gwiazdka (*)

I część matrix jest niewątpliwym echem twórczości LEMA (a jeśliby panowie Wachowscy twierdzili że nie czytali tylko sami wymyślili to potraktował bym to tak jak niezależne dokonanie odkrycia przez radzieckiego uczonego). Jednak Lem nie napisałby czegoś tak niedorzecznego. Po co maszyny miałyby się tak trudzić? Po co hodować ludzi? Potencjał elektryczny jaki wytwarza człowiek jest znikomy (i uboczny) w porównaniu z energią jaką trzeba mu w tym celu dostarczyć w pożywieniu. Bajędy o karmieniu żywych przerobionymi trupami są nowoczesną wersja średniowiecznego perpetuum mobile - wszak człowiek nie ma nawet 100% sprawności energetycznej a tylko coś koło 40%. Poza tym maszyny nie miałyby żadnych powodów (ani psychologicznych ani fizycznych) by nie korzystać szeroką garścią z energii atomowej.

Nie można nawet jak w przypadku układów biologicznych powoływać się na to, że ewolucja tworzy z takiego materiału, jaki zastała w poprzednim pokoleniu i wyżej tego nie podskoczy (skrzydła z łap, kostki słuchowe ze skrzel itd - wyżej nosa nie podskoczysz). W przedciwieństwie do tego maszyna może być zaprojektowana i wykonana zupełnie inaczej niż jej poprzedni model (zegar wodny, zegar mechaniczny, zegar kwarcowy czy atomowy). W zegarach atomowych nie ma kółek zębatych z tego powodu że jeszcze kilkadziesiąt lat temu najdokładniejsze chronometry na nich bazowały. Maszyny nie musiały korzystać z energii potencjału ciała człowieka w następnych pokoleniach, nawet jeśli w którymś momencie tak się działo.

Takie mam wrażenie, że Lemowi by się to nie spodobało, może już o tym dyskutowaliście. Lem snując swoje futurystyczne (a może tylko <albo aż> przemyślene) wizje nigdy plótł nienaukowych bzdur.

--
pozdrawiam, mac
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 06, 2006, 10:24:28 pm
Cóż kolego maziek, nieco nieudany Wasz debiut na forum ::) Otóż bowiem chałowatość Matriksa i jego powinowactwo odlemowskie było omówione na dziesięciu stronach wątku Stanisław Lem jest twórcą pomysłu o Matrixie! (http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb/YaBB.cgi?board=polish_cat;action=display;num=1079972967;start=0#0) (pisownia oryginalna).
(Dodam jeszcze, że to omówienie miało miejsce ok 2 lat temu, więc oburzenie kolegi jest nieco nie na miejscu).

Niemniej wywody kolegi są jak najbardziej na miejscu, więc dzięki za opinię.

Oczywiste jest, że wykorzystanie ludzi jako bateryjek maszynom się nie kalkulowało, ale na pewno kalkulowało się Wachowskim, był to bowiem jedyny sposób uzasadnienia tego, że maszyny utrzymują kilka miliardów ludzi w Matriksie (zarazem jest to racją istnienia samego Matrix), zamiast ich po prostu zatłuc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 06, 2006, 10:39:53 pm
wiedziałem, że tak będzie! ;->
Tak to jest jak stary i durny piwa sie napije i zaczyna internet przeglądać! ;-)

Sorry, przyznam sie ze napisałem na zasadzie krótkiego spięcia, zobaczywszy ten wątek i ten tytuł i że nie wiedzialem ze temat byl walkowany to mnie tylko brak czasu tlumaczy.

no coz, na ogół debiuty mam nieudane ;-)
ale sie wciaz dobrze zapowiadam!



Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 07, 2006, 12:54:12 am
To może zaproponujesz dla odmiany jakieś filmy, które wg. Ciebie są warte obejrzenia ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 07, 2006, 09:33:00 am
Witam w nowym dniu!

Cóz filmy s-f dzielą się na dwa odłamy - jak to nazywam na swój użytek kowbojskie i z problemami. Kowbojskie to są takie westerny, w których kowboje poprzebierali się w stroje astronautów i ich głównym założeniem jest przedstawienie takiego zwykłego mordobicia z wplecionym wątkiem miłosnym - tyle ze w sztafażu kosmicznym:

StaR Wars 1 i 2 część (chodzi mi o kolejność powstania) - bardzo miły film, który pamietam z liceum i który nadal z przyjemnoscia obejrze

Terminator I i II część, trzecia zdecydowanie gorsza, ale 2 pierwsze sie znakomicie domykaja i do paradoksu petli czasu doklada sie jeszcze paradoks zabójcy, który staje się najczulszym ochroniarzem

Obcy, też chyba I i II czesc najlepsze, I czesc pojawila sie chyba mniej wiecej równo z I czescia StarWars i bardzo sie odrózniała sztafażem, tak że raczej nazwałbym ją thrillerem psychologicznym niż filmem kowbojskim, strasznie ciemno było cały czas i wszystko działo sie bardzo na prawde, bez przymróżenia oka

Filmy z problemiami natomiast to takie, które w kosmicznym przebraniu próbowały zadać jakieś pytanie, rozstrzygnąc jakąś hipoteze.

Gdyby był jakiś film na podstawie prozy Lema, z którego byłby on zadowolony, to pewnie byłoby o czym napisać, ale o ile wiem to Lem nie był zachwycony żadna ekranizacją.

test pilota Pirxa byłby takim filmem, gdyby nie to, że postawiony problem, tzn samo-uczłowieczenie się sztucznego człowieka ponad granice postawione mu przez jego wytwórców został sprowadzony do walki człowieka z robotem. Choć nie powiem, te rozrywające się ręce przy 20G były niezłe

no i dzien sie zaczął i musze kończyć
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 07, 2006, 10:30:40 am
A Shost in the shell to z problemami czy kowbojski? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 07, 2006, 11:40:21 am
Witaj maziek!  :)
Twój ostatni post jest super. Bardzo mi się podoba twój niesztampowy podział filmów S-F. Wpadaj tu częściej  ;)

Cytuj

Gdyby był jakiś film na podstawie prozy Lema, z którego byłby on zadowolony, to pewnie byłoby o czym napisać, ale o ile wiem to Lem nie był zachwycony żadna ekranizacją.
 


No cóż, dotychczasowe ekranizacje powieści Lema, to jak na razie filmy z problemami (chociażby finansowymi)  ::)

P.S. Podobno kręcą "Niezwyciężonego":
http://www.scifi.com/scifiwire/index.php?category=3&id=35185
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 07, 2006, 11:42:35 am
Wooow! Ciekawe jak go zrobia. I jak te robaczki beda wygladaly i w ogole. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Kwietnia 07, 2006, 12:41:43 pm
Cytuj
P.S. Podobno kręcą "Niezwyciężonego"

Bardzo ciekawa informacja!
BTW. Ktoś mógłby wyświadczyć mi przysługę i napisać 2 zdania o czym tam pisze ? (nie znam angielskiego)
Zwłaszcza interesuje mnie kiedy to ma sznse wejść na ekrany.

A tak na marginesie, to trochę się obawiam tych ekranizacji teraz, kiedy autor nie żyje i nie będzie miał żadnego wpływu na kształt filmu.
Niezwyciężonemu to akurat nie powinno zaszkodzić, ponieważ jest to pozycja przede wszystkim przygodowa, ale myślę o innych powieściach.
Chciałbym wreszcie doczekać dobrej ekranizacji Solaris >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 07, 2006, 02:09:22 pm
Cytuj
Bardzo ciekawa informacja!  
BTW. Ktoś mógłby wyświadczyć mi przysługę i napisać 2 zdania o czym tam pisze ? (nie znam angielskiego)
Zwłaszcza interesuje mnie kiedy to ma sznse wejść na ekrany.


Oks, oto i ów tekst:

Producent i specjalista od efektów wizualnych Volker Engel wyznał SCI FI Wire, że jest na wczesnym etapie tworzenia wielkoekranowej wersji "Niezwyciężonego", dzieła polskiego pisarza SF Stanisława Lema, który napisał "Solaris". "Jesteśmy obecnie we wspaniałej fazie tworzenia", powiedział Engel, który wraz z Marc'iem Weigert'em stworzył firmę Uncharted Territory po zdobyciu nagrody Akademii Filmowej za efekty specjalne do "Dnia Niepodległości". "Pracujemy z producentem, który posiada prawa do kilku dzieł Stanisława Lema."

Lem jest jednym z najbardziej znamienitych pisarzy SF bloku komunistycznego. Jego książki, wśród których wymienić można: "Dzienniki gwiazdowe", (co to jest "Mortal Engines"  ??? - "Bajki Robotów"  ???), "Kongres Futurologiczny" i "Pokój na Ziemi" były tłumaczone na 40 języków.

"To fascynująca historia," powiedział Engel. "Nezwyciężony" opowiada o misji ratunkowej na obcej planecie. Załoga "Niezwyciężonego", w tej wczesnej powieści Lema, prowadzi poszukiwania innego - zaginionego statku na planecie Regis III. W opowieści występują roboty, poruszna jest kwestia ewolucji maszyn."


Cóż, na razie to tyle na temat ekranizacji "Niezwyciężonego"  :-/,

Pozdrawiam,
SdS
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Kwietnia 07, 2006, 03:02:18 pm
Żeby tylko nie schrzanili...
Żeby tylko nie schrzanili...
...
...
...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Kwietnia 07, 2006, 03:21:52 pm
A gdzie tam! Nakręcą tysiąć trzysta ujęć rozczłonkowanych, rozwolanych na strzępy i posyłanych w powietrze robotów, a czas między nimi wypchają jakimiś pseudofilozoficznymi gadkami (pełniącymi oczywiście funkcje retardacyjne), plus może jeszcze ktoś pokaże gołą d***, i na pewno wyjdzie fajnie! ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 07, 2006, 03:35:53 pm
A-cis: Lem od jakiegos czasu nie ingerowal i ogolnie nie interesowal sie filmami na podstawie jego powiesci.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Kwietnia 07, 2006, 07:24:46 pm
Wielkie dzięki Sokratoides :)
Co do tego "Mortal Engines" to też zachodzę w głowę...

Cytuj
Lem od jakiegos czasu nie ingerowal i ogolnie nie interesowal sie filmami na podstawie jego powiesci.

Wiesz, w wieku 80 lat to mało komu się chce przejmować marnościami tego świata ale kiedyś o to walczył :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 07, 2006, 07:59:06 pm
Racja, Lem miał to gdzieś, tylko prawa odsprzedawał; i miał rację (z racji swego wieku).

Ale ogólnie mówiąc to dzięki Sokratoides za wspaniałą wiadomość !

[size=10] SUPER ![/size]

(aha: żeby tylko nie schrzanili... ::))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 07, 2006, 09:58:18 pm
dzien sie skonczyl to moge pisac dalej.

dzieki za mile przyjecie! Lubie Was czytac od czasu do czasu ale jak sam mam cos napisac to zawsze najpierw mam gonitwe mysli i wszystko ze wszystkim mi sie kojarzy i przelatuja przed oczami analogie do roznych dziel Lema, a potem stwierdzam ze ze wszystko juz bylo i zostaje z kupka popiolu, wiec  po co pisac...

wracajac do filmow to nie wiem, czy te przyklady tu padly, ale w zasadzie poza wymienionymi wczesniej sa jeszcze dwa ktore lubie

jeden to starocie z roku bodajze 73, w roli glownej Yul Brynner, nazywalo sie to chyba po naszemu "swiat dzikiego zachodu" (westworld), na pewno pierwszy film s-f ktory widzialem, wywarl na mnie potworne wrazenie (2 klasa szkoly podstawowej w dodatku rzecz miala miejsce na koloniach i w nocy wszyscy sie straszyli opowiesciami na bazie tego filmu, matko, ze tez nikomu serce nie stanelo tej nocy...). Yul Brynner wcale nie potrzebowal charakteryzacji na robota i byl swietny w tej roli. Film w zasadzie traktowal o klasycznym buncie robotów i jako taki nie byl zapewne specjalnie odkrywczy, natomiast tracal lekko problem poruszany czestokroc przez Lema, a mianowicie ciemnej strony naszego ludzkiego charakteru, ktora pozwala nam stwarzac AI po to by miec niewolnikow, gorzej, by moc zrealizowac prawie w realy najskrytsze marzenia - zastrzelić kogoś, pójsc do burdelu, wykorzystac etc. Film sadze broni sie do dzis. (Jak to Lem pisal o dmuchanej lali, ktora mozna sobie przepilowac czy rozczlonkowac, ale zeby bylo przyjemniej to wklada sie jej do brzucha magnetofon, zeby plakala "poniechaj Panie!")

Drugi film do "dziki dziki zachod" (wild, wild west). Fantastyczny zabieg przeniesienia s-f 100 lat do tylu i zabawa w wymyslanie wynalazkow, jakie przy owczesnym stanie techniki moglyby powstac. Luzny ale smieszny i zgrabny, a takze ponadczasowy, tak jak Lem w Cyberiadzie celowo używał anachronizmów aby sie te bajki za szybko nie zestarzały tak i tu podobnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 07, 2006, 10:42:32 pm
Maziek, nie wiem jak mam to wyrazić  ::), ale... właśnie zostałeś moim idolem  ;D... (poniechaj Panie)  ;D

Ten film, o którym mówiłeś, z panem Yul Brynnerem, zdaje się, że niegdyś widziałem (dość dawno). Z tego co pamiętam chodziło o  to, że jakaś firma oferowała swoim klientom sztuczne plenery w celach wypoczynkowych. Jednym z takich "plenerów" było właśnie miasteczko rodem z Dzikiego Zachodu. Wczasowicze mogli tam wziąć udział w napadzie na bank, czy w strzelaninie "na niby". Problem w tym, że ich przeciwnicy, będący humanoidalnymi robotami, z czasem zaczęli traktować ową "zabawę" całkiem serio. Kiedy to się stało, przestało być zabawnie i ogólnie wszystkim "trzęsły się pory". Film był naprawdę iście kowbojski, a na dodatek poruszał kilka ciekawych problemów... ;)

Pozdrawiam najmocniej,
SdS
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 08, 2006, 06:10:53 pm
Cytuj
ale... właśnie zostałeś moim idolem


nie wiem co powiedziec, czym sobie zasluzylem, ale bardzo mi przyjemnie ;-). Zaznaczam, ze w realu jestem szpetny ;-)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 08, 2006, 07:08:44 pm
Cytuj
A Shost in the shell to z problemami czy kowbojski?


no o tym to nie wiem nic!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 09, 2006, 09:21:00 pm
Ja jeszcze o "Niezwyciężonym"

Cytuj
Jesteśmy obecnie we wspaniałej fazie tworzenia
Trochę się tego tworzenia boję... ;)
...ale z chęcią zobaczę to co stworzą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 10, 2006, 12:03:17 am
Cytuj

 Zaznaczam, ze w realu jestem szpetny ;-)



Zaznaczam, że zarówno w realu jak i na forum jestem facetem, więc ta informacja nie robi na mnie wrażenia  ;).  Moja rada: zapomnij o swoich niedociągnięciach (które wyolbrzymiasz, że ho ho  ::)), pas na biodra, kolt do kabury i wio  ;) .   Fajnie mi się ciebie czyta, więc cwałem mi tu ! Cwałem !  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 10, 2006, 03:25:47 am
Wracając do tematu wątku, chciałbym polecić wszystkim film V for Vendetta. Jest to w zasadzie film komiksowy, ale realiami wpisuje się w stylistykę science fiction, choć na dobrą  sprawę nie ma w nim niczego, co byłoby nawet na dzień dzisiejszy niemożliwe (mam tu na myśli przedstawiony w filmie stan techniki - i tylko to).

Adaptacja komiksu, fabuła osadzona w hipotetycznej totalitarnej Anglii rządzonej przez dyktatora - kanclerza. Tajemniczy osobnik - V - skrywający twarz za maską, snuje  misterny plan walki ze znienawidzonym systemem...

Realizacja na dobrym poziomie, wysokiej klasy dialogi, etc. etc. Dużo dobrej zabawy ale pół na pół z poważnymi rozważaniami na temat państwa totalitarnego. Kojarzy się z Rokiem 1984 (ironicznie, w roli tyrana występuje John Hurt, który grał Winstona Smitha w jednej z ekranizacji 1984), a także, jeśli chodzi o dynamikę akcji oraz rozmach, nieco z ...Matriksem (i tu także poszlaki - V jest grany przez Hugo Weavinga, a w filmie maczali palce Wachowscy). (Aha, jest też niezła rola Natalie Portman).
Nie chcę za bardzo zdradzać o czym jest film, ale naprawdę byłem pozytywnie zaskoczony.

Pozdrawiam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 10, 2006, 08:15:03 am
Opis bardzo smakowity  ;)
Trzeba się rozejrzeć za tym filmem, z chęcią obejrzałabym coś dobrego z działu SF, a ostatnio taka martwica panuje w tym temacie. Może coś by się tam znalazło w kinowym repertuarze, ale przecież nie chodzi o to aby oglądać, co potrafi stworzyć komputer, ale czy twórca filmu ma coś ciekawego do powiedzenia.
Z chęcią obejrzę też "Niezwyciężonego", o którym pisaliście, chociaż już teraz obawiam się gorzkiego rozczarowania.

A dzisiaj na poprawę humoru, to może wieczorna sesja z
Blade Runner'em ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 10, 2006, 09:48:37 am
Cytuj

no o tym to nie wiem nic!
A widzisz ;)

Byly chyba w tym temacie nawet fragmenty (ale sie juz wyczerpaly i nie ma). Moze wrzuce jeszcze raz by Cie zainteresowac, tylko musze przyniesc z domu do pracy bo w domu teraz nie mam internetu.

Rachel: w kinach graja ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 10, 2006, 10:36:18 am
dzi znalazł kolejną ofiarę ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Kwietnia 10, 2006, 11:48:59 am
Cytuj
Tajemniczy osobnik - V - skrywający twarz za maską, snuje  misterny plan walki ze znienawidzonym systemem...

E, tam. Znienawidzonym systemem.
Facet toczy swoją prywatną wojenkę z kilkoma osobami (na co wskazuje zresztą sam tytuł) i dla ubarwienia filmu - IMO trochę na siłę - dorobili do tego ideologię.
Nie chcę opisywać scen końcowych aby nie psuć ewentualnym oglądaczom przyjemności ale dla mnie to było wręcz naiwne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 10, 2006, 01:05:52 pm
To jest ekranizacja komiksu, z tego co wiem wierna, więc jeśli ktoś coś dorzucił na śiłe, to do komiksu, a nie do filmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 10, 2006, 03:44:54 pm
No to trza bydzie ten film łobejrzeć....  ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Kwietnia 10, 2006, 07:28:48 pm
Jakiś czas temu czytałem ten komiks. Filmu jeszcze nie widziałem, ale to zabieg celowy, gdyż komiksowa historia wydawał mi zawierać mnóstwo elementów dorobionych na siłę. Nie była to historia zła, a raczej bez takiego ostatecznego szlifu. Najbardziej przeszkadzało mi to łopatologiczne wybijanie do głowy, że rewolucja jest gut, a sfera rządząca nie bardzo.

Co do "Shost in the shell" to polecam obejrzeć. Zwłaszcza tą wersję pisaną z "G" na początku tytułu ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 10, 2006, 08:31:36 pm
Cytuj
Rachel: w kinach graja ;)
Masz na myśli V for Vendetta? Opis terminusa brzmiał bardzo zachęcająco.

Cytuj
Najbardziej przeszkadzało mi to łopatologiczne wybijanie do głowy, że rewolucja jest gut, a sfera rządząca nie bardzo.
Rewolucja nie zawsze jest dobra, oj nie ;D.

A skoro już tak o roku 1984 i o rewolucjach to przypomniał mi się spektakl teatralny pokazywany w TVP pt. "Policja". [to nie było science, ale za to fiction].
Akcja dzieje się w państwie z pozoru idealnym. Nie ma przestępców, wszyscy kochają władzę (infanta i jego wuja regenta). W więzieniu siedzi już tylko 1 osoba. Podpisuje ona jednak akt wiernopoddańczy, zostaje wypuszczona i policji grozi rozwiązanie. Naczelnik więzienia rozkazuje swojemu podwładnemu wykrzyknąć hasło przeciwko władzy ("Infant to gruba świnia") po czym go aresztuje. Generał jest zainteresowany sprawą, przyznaje fundusze na rozbudowę więzienia (1 osadzony, przypominam). Spektakl kończy się tak, że wybucha rewolucja. W rzeczywistości ciekawsze niż w moim opisie :D.

--edit by Terminus-- (1989->1984)
uups, pomyłka... zrzucam winę na niewyspanie  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Kwietnia 10, 2006, 10:23:17 pm
Komiksu nie czytałem. Jeśli to wierna ekranizacja, to OK.

A uwagi nt. pomysłu na realizację rewolucji kieruję do autora komiksu :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 10, 2006, 10:39:55 pm
Cytuj
Zaznaczam, że zarówno w realu jak i na forum jestem facetem
Mi to w niczym nie przeszkadza! ;-)

na prawde bardzo miłe forum tu macie. Wycierałem sie po róznych, ale tu jest bardzo przyjemnie! (chodzi mi o przyjemnośc natury rozumowej ;-)) Chyba tu zostane!

Cytuj
dzi znalazł kolejną ofiarę

choć są i ostrzejsze momenty! W takim razie czekam na te fragmenty!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 11, 2006, 10:13:43 am
Cytuj
Co do "Shost in the shell" to polecam obejrzeć. Zwłaszcza tą wersję pisaną z "G" na początku tytułu ;)
Haha  ;D
Nie no ja wlasciwie tez polece jednak ta z "G" na poczatku ;)

Ustawilem przypomnienie zeby wziac filmiki z domu. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 11, 2006, 10:51:32 am
Cytuj
Haha  ;D
Nie no ja wlasciwie tez polece jednak ta z "G" na poczatku ;)

Ustawilem przypomnienie zeby wziac filmiki z domu. ;)


A co ty właściwie chcesz zrobić, dzi  ;D? Przecież fragmenty dialogów, jak już koniecznie chcesz, możesz skopiować z którejś tam podstrony tego wątku. No chyba, że chcesz nam (jakoś) tu zaserwować jakiś seans 'real time'... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 11, 2006, 11:11:16 am
Wycialem z GitS fragmenty ktore moim zdaniem obrazowaly i wrzucilem na forum, byla potem minidyskusja na ich temat. Jako ze byly na yousendit (chyba) to sie "wyekspirowaly" i juz ich nie ma. No wiec teraz chcac wykonac ta sama czynnosc na Miazieku (?) co wtedy na reszcie musze je znowu uploadnac (fajne mam slownictwo ;) ).
Jak nie widziales to sobie tez zobaczysz i powiesz czy dobrze wybralem ;)

edit: link do wspomnianego posta (http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb/YaBB.cgi?board=polish_cat;action=display;num=1100547621;start=400#400)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 11, 2006, 03:43:21 pm
dzi, ale widziałeś jakieś filmy poza GITS, nie?

:p
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 11, 2006, 04:20:16 pm
Aha, dzi tylko nie zapomnij o tej scenie, w której to bohaterka dość widowiskowo rozrywa swoją obcisłą koszulke  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 11, 2006, 05:02:48 pm
Cytuj
Aha, dzi tylko nie zapomnij o tej scenie, w której to bohaterka dość widowiskowo rozrywa swoją obcisłą koszulke  ;D


Ja uprzejmię przypominam że to jest moja ulubiona scena ! ::) :-&
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 12, 2006, 09:29:04 am
Cytuj
dzi, ale widziałeś jakieś filmy poza GITS, nie?

:p
Top Gun
;)

ok, wspomniane filmiki, opis w linku podanym wczesniej:

miasto (http://s51.yousendit.com/d.aspx?id=3RPH5IB6JC6HQ3TM4YDJ0J8V5Y)

pajak (http://s51.yousendit.com/d.aspx?id=1XB7P202M8D070D2RQHCQJ53GK)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 12, 2006, 10:28:31 am
Filmiki, no tak...  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2006, 11:40:45 am
Cytuj



he he, dobre, kowbojskie, chociaz nieprawdziwe. Goła laska wszystko załatwi, nawet z AI pająkiem. Zamiast ganiać, skakać i strzelać powinna się tylko wolniutko przespacerować ;-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 12, 2006, 12:16:26 pm
Ja tu chciałbym podpisać się pod tym wnioskiem powyższym.
Niestety, po obejrzeniu filmu wiem że tak się nie stało ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2006, 12:37:08 pm
Cytuj
Ja tu chciałbym podpisać się pod tym wnioskiem powyższym.
Niestety, po obejrzeniu filmu wiem że tak się nie stało ::)

w
takim razie AI pająka było żeńską szowinistyczną małpą ;-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 12, 2006, 01:17:53 pm
jednak kowbojskie...

a mozesz wymienic jakies "z problemami"? ;)




znaczy istniejace, nagrane ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2006, 01:34:24 pm
Cytuj
jednak kowbojskie...


to była powierzchowna odpowiedz tycząca tego fragmentu, albowiem całego filmu nie widziałem, więc cóż mogę powiedzieć?

Cytuj
a mozesz wymienic jakies "z problemami"? ;)
znaczy istniejace, nagrane


musze sie zastanowic, a to potrwa (bo robota teraz...)
ale jestem wyobrazić sobie tylko dwa potencjalne problemy, których "jeszcze nie było" na Ziemi i w związku z tym byłyby warte porządnego "nakłucia"

Jeśli każda inteligencja zakłada samoświadomość, to czy za tym idzie poczucie wyodrębnienia, a jeśli tak to granica między "mną" a "nimi" a jeśli tak to czy każda inteligencja będzie tej granicy bronić i co uzna za zagrożenie...

na tym tle 2 problemy:

1) sztuczna inteligencja, wyhodowana tu na Ziemi, czy będzie mogła pozostać w roli sługi, maszyny, czy będzie chciała się wyzwolić (co nie znaczy zaraz zniszczyć Ziemian ;-) (Przyjaciel...)

2) obca inteligencja -  jak wyglądałaby interakcja (Fiasko...)

Czy były już te filmy? Muszę się zastanowić
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2006, 05:18:30 pm
Cytuj

Jeśli każda inteligencja zakłada samoświadomość, to czy za tym idzie poczucie wyodrębnienia, a jeśli tak to granica między "mną" a "nimi" a jeśli tak to czy każda inteligencja będzie tej granicy bronić i co uzna za zagrożenie...

Jak tak przeglądam swój własny post to sobie myślę, że w zasadzie obydwa powyższe problemy sprowadzają sie do pytania, czy istnieja inne "rodzaje inteligencji" czy właściwie "świadomości" niż ludzka. Bo jeśli nie, to roboty się oswobodzą. A jedyny mozliwy pokojowy międzygalaktyczny kontak to radiowy. Chyba że bracia w rozumie będą NFR i możemy im nakukać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 13, 2006, 06:09:26 pm
Cytuj
Jak tak przeglądam swój własny post to sobie myślę, że w zasadzie obydwa powyższe problemy sprowadzają sie do pytania, czy istnieja inne "rodzaje inteligencji" czy właściwie "świadomości" niż ludzka. Bo jeśli nie, to roboty się oswobodzą. A jedyny mozliwy pokojowy międzygalaktyczny kontak to radiowy. Chyba że bracia w rozumie będą NFR i możemy im nakukać...

Poczytaj watek "szok predkosci w polityce", to moj ulubiony ;)

A GitS'a obejrzyj, moze sie nawet zalapie do Twojego opisu...

edit: Wlasciwie chyba nawet "Ja Robot" sie lapie
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 13, 2006, 11:24:50 pm
Cytuj
Poczytaj watek "szok predkosci w polityce", to moj ulubiony ;)
Ajajajaj! Ze zrozumieniem to chyba będę długo czytał ;-). Ale coś słaby ruch macie tutaj - czy po prostu już wszystko zostało wypowiedziane?
Cytuj
A GitS'a obejrzyj,
chętnie, ale gdzie to znajdę?
Cytuj
"Ja Robot" sie lapie
ja mam chyba duże braki w edukacji filmowej, bo tego też nie kojarzę (może jakiś link, bo być może widziałem, ale tytuł mi sie nie kojarzy. Kojarzy to mi się ze Snergiem-W)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Kwietnia 14, 2006, 02:27:35 am
Cytuj
ja mam chyba duże braki w edukacji filmowej, bo tego też nie kojarzę (może jakiś link, bo być może widziałem,

Leciało to chyba w zeszłym roku w kinach (sfilmowane opowiadania Asimova)
http://ja.robot.filmweb.pl/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 14, 2006, 08:41:00 am
Cytuj
Ajajajaj! Ze zrozumieniem to chyba będę długo czytał ;-). Ale coś słaby ruch macie tutaj - czy po prostu już wszystko zostało wypowiedziane?
Wszystko zostalo powiedziane (odkad ja zaczalem pisac hehe). Ale mysle ze wszyscy czekamy na nowy glos w dyskusji (ze szczegolnym naciskiem na "nowy" ;) ).

Cytuj
chętnie, ale gdzie to znajdę?
Hm, byl wlasnie kilka miesiecy temu w miesieczniku "Kino domowe" (przyznales sie ze nie zajrzales do linka ktory o nim podalem ;) ). Teraz to rynek wtorny chyba tylko... A moze wyporzyczalnie? Slaby jestem w "te klocki".

Cytuj
ja mam chyba duże braki w edukacji filmowej, bo tego też nie kojarzę (może jakiś link, bo być może widziałem, ale tytuł mi sie nie kojarzy. Kojarzy to mi się ze Snergiem-W)
Przez to ze "na Asimowie" to nawet fajne problemy (chyba) podejmuje, ale realizacja typowo Amerykanska, ot wieczor przy czipsach ;) (Byl oczywiscie omawiany w tym temacie).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 15, 2006, 07:58:18 pm
Cytuj
Wszystko zostalo powiedziane (odkad ja zaczalem pisac hehe).
dobre. patrząc na liczbę Twoich postów nawet możliwe  ;D
Cytuj
Ale mysle ze wszyscy czekamy na nowy glos w dyskusji
Strasznie ciężko się przebić przez te wszystkie wątki, wieć nie jestem w stanie stwierdzić co było a co nie. Sądzę że poszukiwanie od razu sztucznej inteligencji należy ograniczyć do sztucznego życia. Zdefiniować, czym miałoby się różnić od symulacji sztucznego życia. Myślę, że musi być w tym element przypadku. Zycie chyba nie może być deterministyczne. Dlatego jest wielką niewiadomą. Atrybut homeostazy moim zdaniem nie jest natomiast konieczny (jeśli załozyć że prymitywny "mózg elektronowy" Terminusa (coś czuje, że ten post będzie wycięty, wiec spieszę wyjaśnić, że mam na myśli robota z opowiadania Lema  ;D), mógł pomieścić dwa czy trzy "życia" Potem należałoby zadać pytanie, czy każde życie prowadzi ku inteligencji. Prawdopodobnie nie (vide rośliny na Ziemi - choć może to tylko na razie). Na końcu zostaje, czy inteligencja (świadomość) jest zawsze podobnego rodzaju co nasza.
Cytuj
Hm, byl wlasnie kilka miesiecy temu w miesieczniku "Kino domowe" (przyznales sie ze nie zajrzales do linka ktory o nim podalem ;)
Nie, to ze ślepoty ;-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 15, 2006, 08:43:08 pm
Cytuj
(jeśli załozyć że prymitywny "mózg elektronowy" Terminusa (coś czuje, że ten post będzie wycięty, wiec spieszę wyjaśnić, że mam na myśli robota z opowiadania Lema  ;D)


E tam, nasz Terminus taki nie jest, żeby posty wycinać.
Poza tym, chyba wiesz, że w "Dziennikach Gwiazdowych" można przeczytać, że LEM miał wprawdzie małe móżdżek (elektronowy) (...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 16, 2006, 06:39:52 pm
Obejrzałam wczoraj ekranizację "Solaris" stworzoną przez pana Tarkowskiego. I cóż? Zupełnie mi się niepodobała, nie wzbudził mojego zainteresowania, nie potrafię zrozumieć pomysłów reżysera, wczuć się w amosferę filmu, a na dodatek "papierowa" Hari  :-/

Z całego filmu zapamiętałam najlepiej jedną scenę, podczas urodzin Snaut'a pada z jego ust niesamowita kwestia, pewna forma podsumowania poszukiwań człowieka w Kosmosie.
Sens tej wypowiedzi był taki, że człowiek nie szuka niczego nowego, człowiek chce odnaleźć siebie i swój świat odbity w ksomosie jak w zwierciadle. To było niesamowite i dla tej jednej chwili warto było obejrzeć ten film.
Polecam tym którzy nie widzieli, bo zawsze warto mieć skalę porównawczą i zobaczyć jak inni interpretują dzieło Lema.

Bardzo się cieszę, że zaczynamy już neidługo czytać wspólnie "Solaris", bardzo zatęskniłam za tą książką i z wielką chęcią ją znów przeczytam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 16, 2006, 09:32:15 pm
Oj, muszę obejrzeć "Solaris" Tarkowskiego.
Niedawno oglądałem wersję Sodebergha.
1) Statek, którym leciał Kelvin na Solaris miał flagę amerykańską. Z dialogu dowiadujemy się, że stację na Solaris wraz z projektem badań odkupiła od kogoś NASA... Mój tata podsumował to tak: propaganda jest wszędzie.
2) Podobała mi się postać, zdaje się, Snauta. Był taki trochę dziwny, lekko nawet śmieszny.
3) Książka chyba się inaczej kończyła (ocean w książce nie zmienił się, a w filmie pochłonął stację). Przeczytam jeszcze raz, to będę wiedział.

Obejrzałem wreszcie część "Szpitala Przemienienia". Ciąg dalszy zdołam, mam nadzieję obejrzeć przed końcem ferii wielkanocnych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 16, 2006, 09:56:52 pm
Cytuj
Obejrzałam wczoraj ekranizację "Solaris" stworzoną przez pana Tarkowskiego.
czy to było w jakiejś telewizji teraz? Czy można kupić gdzieś?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 16, 2006, 11:29:40 pm
Cytuj
czy to było w jakiejś telewizji teraz? Czy można kupić gdzieś?


Niestety nie ma tego w telewizji... A jeśli chodzi o dostępność, to prawie na pewno będziesz musiał rozejrzeć się w sieci za pomocą jakichś sieci p2p.

pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 16, 2006, 11:34:04 pm
Cytuj
Oj, muszę obejrzeć "Solaris" Tarkowskiego.

Racja, musisz ::)

Cytuj
Niedawno oglądałem wersję Sodebergha.
1) Statek, którym leciał Kelvin na Solaris miał flagę amerykańską. Z dialogu dowiadujemy się, że stację na Solaris wraz z projektem badań odkupiła od kogoś NASA... Mój tata podsumował to tak: propaganda jest wszędzie.

Tata miał rację.
Przygwóźdzmy Amerykańców dodając, że w wersji Tarkowskiego statek nie miał flagi ZSRR ::)
Mimo wszelkich wad wersji Andrieja (które wymieniła Rachel), to jest chyba zaletą.

Cytuj
2) Podobała mi się postać, zdaje się, Snauta. Był taki trochę dziwny, lekko nawet śmieszny.

W wersji amerykańskiej koleś nazywał się Snow. A śmieszny był rzeczywiście. Fajnej słuchał muzy.

Cytuj
3) Książka chyba się inaczej kończyła (ocean w książce nie zmienił się, a w filmie pochłonął stację). Przeczytam jeszcze raz, to będę wiedział.

Pewnie że się inaczej kończyła. Tu zarówno Tarkowski jak Sodenbergh pojechali po swojej wyobraźni...
...i  można powiedzieć że obaj dali plamę... bo zakończenie mi się nie podoba ani tu ani tam.
Cytuj
Obejrzałem wreszcie część "Szpitala Przemienienia". Ciąg dalszy zdołam, mam nadzieję obejrzeć przed końcem ferii wielkanocnych.

Ja z kolai bym chętnie ten Szpital obejrzał!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 16, 2006, 11:37:03 pm
Cytuj
Z całego filmu zapamiętałam najlepiej jedną scenę, podczas urodzin Snaut'a pada z jego ust niesamowita kwestia, pewna forma podsumowania poszukiwań człowieka w Kosmosie.


To, jak i wiele innych rzeczy które były najmocniejszymi punktami filmu, to były momenty najsilniej oparte na książce (miejscami nawet dosłowne cytaty).

A jeśli chodzi o to, że film był niezrozumiały, to cóż; nie mogę powiedzieć wiele na jego obronę. Mnie się niezrozumiałość miejscami podoba::)
Więc chyba tylko gustem mogę Tarkowskiego obronić.

Jedno jest pewne - pięciominutowa scena jazdy autostradą zabija. Dwa razy ostatnio na niej zasnąłem ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 16, 2006, 11:40:40 pm
Cytuj
Ja z kolai bym chętnie ten Szpital obejrzał!


Jak obejrzę, mogę
1)napisać jak mi się podobał
2) wysłać Ci kasetę (chyba kiedyś coś takiego tu praktykowałeś  ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 18, 2006, 09:32:49 am
Udało mi się obejrzeć w końcu GITS'a. Miałem już kiedyś możliwość zobaczenia tego filmu, ale wiele rzeczy nie pozwalało mi wtedy przedrzeć się przez ten film.
Tym razem nareszcie dobra kopia i nareszcie po angielsku.

Nie jestem amatorem Mangi ani Anime, ale potrafię docenić kunszt twórców GITS'a. Film ma swój klimat i to jest podstawa. Podobał mi się nastrój miasta oraz orientalny ton muzyki. Przywodziło mi to od razu na myśl film Wang'a pt: Chinese Box (który jest jednym z moim ulubionych filmów).

Muszę przyznać, że nie do końca rozumiem film. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Będę go musiał jeszcze przetrawić parę razy. Jest to jedyna rzecz, która mnie w tym filmie denerwuje. Są pewne dłużyzny, jak chociażby pokaz miasta (które bardzo mi się podobają) i niedługo później występują bardzo szybie wymiany zdań oraz szybkie zwroty akcji itp... To właśnie na tych scenach nie potrafiłem się skupić i w efekcie drażniło mnie to podczas oglądania.

Reasumując: film jest udaną produkcją animowaną. Bazuje  na dobrym pomyśle, który został dobrze zrealizowany. Okraszono to jeszcze dobrą muzyką i realistyczną kreską. Wynik ostateczny = bardzo dobry animowany film SF.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 18, 2006, 10:23:47 pm
witajcie

Jeszcze mi sie przypomniały dwa filmy z gatunku tych lżejszych, które mi się podobały - nie wiem czy była o nich mowa.

"Back to the future" - po naszemu chodziło jako "powrót do przyszłości", wszystkie 3 części ze wskazaniem na pierwszą i na III chyba - na dzikim zachodzie, oraz

"short circuit" - "krótkie spięcie", z tym że tylko I film.

A tych z problemami to jakoś nie mogę sobie uprzytomnić - takich co byłbym ukontentowany. Ale to prawie na pewno świadczy wyłącznie o braku edukacji filmowej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 18, 2006, 10:35:26 pm
Właśnie, muszę sobie Krótkie spięcie obejrzeć.

A Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę, film kultowy co do minuty. Można polewać prawie bez przerwy ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 19, 2006, 09:02:25 am
Cytuj
Właśnie, muszę sobie Krótkie spięcie obejrzeć.

A Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę, film kultowy co do minuty. Można polewać prawie bez przerwy ::)



Czcić go można także za wspaniałą muzykę Alana Silvestri!

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 19, 2006, 09:04:37 am
A tak przy okazji mam do Was pytanie. Dzisiaj w kiosku widziałem, zdaje się, nowe Kino Domowe z GITS'em, ale okładka była inna niż ten oryginalny GITS. Przyjrzałem się przez szybę i dostrzegłem napis, że to kolejne trzy części. Czy GITS jest serialem?

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2006, 09:12:30 am
Cytuj
Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę ::)
No to sie przyznam, że jak to grali po raz pierwszy w kinach (chyba koniec 80-tych) to byłem na tym jako na jednym jedynym w życiu filmie trzy razy pod rząd  ;D. A i teraz nie przepuszczam jak "dają" w TV.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 19, 2006, 09:45:49 am
To wtedy juz byly kina? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2006, 11:07:38 am
Cytuj
To wtedy juz byly kina? ;)
Dzi, zlituj się, nie jestem aż tak stary :P. Bracia Lumiere w1895 wynaleźli kinematograf i zorganizowali pierwszą publiczną projekcję filmu -  kina były, z tym że projektor był na korbę a światło z karbidówki ;D. Zresztą, wtedy juz nawet IBM PC był, i to nie XT a AT. Miałem taki, miał 20MB dysku twardego mniam, mniam. A kumpel w akademiku miał nawet video (ale w jakimś głupim standardzie, który został zniszczony przez VHS) A bardziej serio to owszem, wtedy były kina i ktoś do nich chodził, a teraz to wręcz przeciwnie (mówię to z perspektywy miasta, w którym seanse się często nie odbywają z braku publiki)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 19, 2006, 12:36:13 pm
Cytuj
A tak przy okazji mam do Was pytanie. Dzisiaj w kiosku widziałem, zdaje się, nowe Kino Domowe z GITS'em, ale okładka była inna niż ten oryginalny GITS. Przyjrzałem się przez szybę i dostrzegłem napis, że to kolejne trzy części. Czy GITS jest serialem?

CU
Deck


Może to jakaś kampania propagująca Anime w naszym kraju...?

Do rzeczy: Film GITS powstał na podstawie Mangi (komiksu) noszącej ten sam tytuł, a stworzonej przez jednego z najpopularniejszych rysowników Japonii - Masamune Shirow'a. W krótkim czasie po premierze w Japonii film również zdobył ogromną popularność, dlatego też producenci zdecydowali się na nakręcenie serialu opowiadającego o wydarzeniach poprezdzających akcję filmu, który nosi tytuł GITS: Stand Alone In Complex (podobno średnio udany - nie wiem, nie widziałem)... no a potem był Innocence, czyli GITS 2
Może Kino Domowe chce po prostu "pchnąć" całą serię (upychając swoje portfele) maniakom oczekującym gorączkowo na wydanie części drugiej? E no zaraz, przecież każdy maniak już ten film w swojej kolekcji posiada  ;), więc dla kogo to  ???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 19, 2006, 12:40:15 pm
Cytuj
Miałem taki, miał 20MB dysku twardego mniam, mniam.


Mój pierwszy dysk rwardy miał 50MB, a w klasie wszyscy zazdrościli mi 16MB RAM.... o tak...  to były czasy. :-)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 19, 2006, 12:43:59 pm
Cytuj

A Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę, film kultowy co do minuty. Można polewać prawie bez przerwy ::)


80 miles an hour i... (ta-tatatata-ta-ta)  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Kwietnia 19, 2006, 12:59:11 pm
Chciałem wtrącić parę słów jeszcze odnośnie GITS.

Z jedynką to już wiadomo co i jak. Dwójka ("Innocence") jest co najmniej tak samo dobra, a niektórzy twierdzą, że i lepsza. Niestety drogi Deckardzie tam akcja toczy się jeszcze szybciej ;) Mimo to polecam.
Co się tyczy serialu "Stand Alone Complex" to można go sobie darować. Nie jest może jakiś szczególnie zły, ale z filmem dzieli go ogromna przepaść (nieporównywalnie gorsza kreska, płytsza fabuła, standardowe dialogi). Chyba został zrobiony głównie dla zysku. Osobiście nie dałem rady obejrzeć wszystkich pięćdziesięciuparu odcinków, bo są w sumie bardzo do siebie podobne.

"Powrót do przyszłości" wspominam z sentymentem. Będę musiał jakoś zdobyć ten tytuł.

A pamiętacie jak w komputerach klasy C64 trzeba było regulować głowicę w magnetofonie śrubokrętem? :) W dodatku wczytywanie gier trwało tyle, że spokojnie można było w tym czasie zjeść obiad.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 19, 2006, 01:04:33 pm
C64? A co to takiego? ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 19, 2006, 01:12:58 pm
"Powrót do przyszłości', to jest fantastyczny film i muszę przyznać, że wszytskie trzy części równie mocno mi się podobają. Mam je w wersji VHS jeszcze i kopia niezbyt dobra, ale da się obejrzeć ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 19, 2006, 01:14:32 pm
Cytuj
C64? A co to takiego? Wink
 


A to nie to samo co Amiga?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 19, 2006, 01:21:35 pm
Amiga to jest po hiszpańsku "przyjaciółka". Co to ma wspólnego z komputerem ???


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 19, 2006, 02:02:35 pm
(http://www.gifyx.za.pl/emoty/smieszne/10.gif)

P.S. To od Amigi ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 19, 2006, 02:27:01 pm
Hmm ja miałem atarynę (65xe) a potem peceta, w którym też było 16mb ramu. I była niezła jazda.
A powrót do przyszłości udało mi się zdobyć w formacie divx. Oczywiście na video tez mam...od lat.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2006, 02:30:50 pm
Cytuj
C64? A co to takiego? ;)
ale, ale, commodore to jednak zx spectrum nie przebija, nie? wujek miał taki. Choć to na commodorze chodzila taka pierwsza ostra strzelanka, co to pozniej film (zreszta sf) zrobili - jak sie to nazywalo???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 19, 2006, 02:39:19 pm
Cytuj
ale, ale, commodore to jednak zx spectrum nie przebija, nie? wujek miał taki. Choć to na commodorze chodzila taka pierwsza ostra strzelanka, co to pozniej film (zreszta sf) zrobili - jak sie to nazywalo???



No, no, no... tylko mi tu nie porównuj mojej ukochanej mydelniczki z trumną... hehehe. Komoda rulez!!!;D ;D ;D ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2006, 11:41:32 pm
Cytuj
Choć to na commodorze chodzila taka pierwsza ostra strzelanka
O, przypomniałem sobie - Mortal Combat, czy nie tak?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 20, 2006, 10:56:49 am
Cytuj
A bardziej serio to owszem, wtedy były kina i ktoś do nich chodził, a teraz to wręcz przeciwnie (mówię to z perspektywy miasta, w którym seanse się często nie odbywają z braku publiki)
Ja kiedyś byłem w kinie (ok. rok temu) i poza mną było z 9 osób.

Niestety, nie mogę się podzielić wspomnieniami o dawnych komputerach. Pamiętam, że najstarszy jaki miałem był z Windowsem 3.11. Główna korzyść jest taka, że nauczyłem się na nim obsługi programów biurowych bo nie miałem w co grać  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Kwietnia 20, 2006, 11:19:37 am
Jak Ty Winde 3.11 pamiętasz to nie jest źle. Ja pamiętam, że byłem wielkim przeciwnikiem tego systemu. Wtedy królował jeszcze DOS - i można na nim było grać i to sporo.  Ja używałem samego DOS'a nawet kiedy pojawił się Win 95. Na Winde zacząłem się przesiadać chyba dopiero w momencie pojawienia się Win 98. Ale to były czasy... ;)... Dżizas... 3DStudio pod Dosem 6.24... aż się łezka w oku kręci...

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 20, 2006, 11:43:38 am
Tą stronę "sie wytnie". ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2006, 12:19:45 pm
Cytuj
Tą stronę "sie wytnie". ;)
Ze niby za co?, dlaczego?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 20, 2006, 12:41:56 pm
Eeeeetttaaammmm....maziek nie przejmuj się zbytnio, dzi, to stary prowokator  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Edredon w Kwietnia 20, 2006, 01:21:29 pm
Prowokator ale chyba bardzo, bardzo łagodny?
Poczciwina, "summa sumarum". Jak lemowski Pirx.
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 20, 2006, 02:48:34 pm
maziek: no bo to temat o filmach jest :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2006, 07:53:54 pm
Cytuj
maziek: no bo to temat o filmach jest :)
dzi: ze starości lampy mi filują, kryształy zmętniały, a od ruszania tym sitkiem, z którego głos wychodzi drucik się przetarł i mam zwarcie na masie. Sam rozumiesz, że jestem troche roztrzepany, ale podładowawszy kondensatory ze skromnej butelki lejdejskiej postaram się zebrac prądy błądzące pci wżdygi śmy nadobne piiiiiiiiiiiii...........
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rrrr w Kwietnia 22, 2006, 02:08:34 am
Prawie nie wiem o czym są przytoczone wyżej filmy, sądzę że Lem też nie. Natomiast widzieliście BEHAWIORKA PRZEWROTNEGO lub PUPA UNOSI SIę DO GóRY, przy czym PUPA to Pojazd Ukazujący Przeszczeń Astronomiczną.

Zupełnie poważnie, to Krzystek wyreżyserował kiedyś sztukę teatru telewizji na podstawie... No właśnie na podstawie czego, zgadnijcie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Kwietnia 22, 2006, 05:34:49 pm
Pierwszy rodzinny komputer...hm, pamietam ze mial Dos-shell czy cos takiego (biala strona i pelno "files"), 2mb Ram (expanded to 4) i jakies 16mb pamieci...  Mial Word Perfect 4 (chyba - niebieski backround), Wolfenstein 3D shareware, Commander Keen i Cosmos' Adventure.  A takze...Space Quest 3.  To byla gra.  Drugi komputer kupilem 2 lata temu, i moge stwierdzic ze duzo sie kurcze zmienilo od tamtych czasow...
Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Socrates w Kwietnia 22, 2006, 05:53:31 pm
Wlsnie ogladnalem GITS 2 (pirwsza czesc widzialem ze 4 lata temu), tylko ze po japonsku z Chinskimi literami.  Ladne obrazki w 2ce, ale kurna nic nie zrozumialem...najgorzej bylo wtedy kiedy ta jedna babka (pani, dama, kobieta; sorry feministki) w bialym fartuchu gadala o czyms przez 10 minut...myslalem ze padne ze znudzenia.  Generalnie nie ogladam anime czy jak to sie tak nazywa, ale widzialem tak z 5 filmow do tej pory, i badzo mi sie podobaly filmy Princess Mononoke i Ninja Scroll (facet plus samurajski miecz plus zarombiste potwory = duzo krwi i fajnej zabawy).
Socrates
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 24, 2006, 09:22:25 am
z ta pania to jedna z wazniejszych scen

wsrod innych rownie waznych

i mojej ulubionej na koncu...


eh, czesc druga tez dobra jest...

ps: trzeba bylo ogladac z polskimi napisami to moze bys zrozumial ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Kwietnia 24, 2006, 12:06:50 pm
Cytuj
Wlsnie ogladnalem GITS 2 (pirwsza czesc widzialem ze 4 lata temu), tylko ze po japonsku z Chinskimi literami.
Socrates


Nie ma to jak film w oryginale  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 24, 2006, 07:57:06 pm
Ogladalem ostatnio " The Robots", bajka komputerowa w stylu Shrekow i innych, bardzo fajna, polecam. Nieodparcie kojarzyla mi sie z "Cyberiada". Gdyby ktos chcial ja sfilmowac, to tylko tak
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Kwietnia 28, 2006, 11:51:23 pm
Cytuj
Wlsnie ogladnalem GITS 2 (pirwsza czesc widzialem ze 4 lata temu), tylko ze po japonsku z Chinskimi literami.  Ladne obrazki w 2ce, ale kurna nic nie zrozumialem...najgorzej bylo wtedy kiedy ta jedna babka (pani, dama, kobieta; sorry feministki) w bialym fartuchu gadala o czyms przez 10 minut...myslalem ze padne ze znudzenia.  

Nie dość, ze po japońsku to z chińskimi literami  ;D
Nie dziwota, że dwójki nie zrozumiałeś, chociaż fakt -> Jedynka była lepsza
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 29, 2006, 01:11:57 am
Cytuj

ps: trzeba bylo ogladac z polskimi napisami to moze bys zrozumial ;)


Nie wiecie z kim rozmawiacie, Socrates mówi po chińsku lepiej niż ja po polsku.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Kwietnia 29, 2006, 01:27:57 am
Fajnie, ale GITSy to japonskie kreskowki. Mandarynski jest jednak fajny, nie ma co ukrywac.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 29, 2006, 01:30:53 am
Przecież pisał że ma chińskie napisy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Kwietnia 29, 2006, 02:04:36 pm
Chciałbym powiadomić szanownych forumowiczów, iż 29 czerwca 2006 z cyklu "30 filmów wszechczasów" razem z czwartkową Gazetą będzie można nabyć na DvD [size=24]2001: Odyseję kosmiczną[/size]. Nawiasem mówiąc na tej liście 30stu znajduje się jeszcze Mechaniczna pomarańcza i Mad Max.
Pełna lista: http://prenumerata.agora.pl/czasopisma_karta.asp?KP=KF++++&kh_x=KF

pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 29, 2006, 06:11:36 pm
No a ile kosztuje taki pojedyńczy numer?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Kwietnia 29, 2006, 06:51:29 pm
Zdaje się, że 27 PLN.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Maja 02, 2006, 04:47:59 pm
Katowice
Środa, 17.0519:30 Kinoteatr Rialto, "Solaris" reż. A. Tarkowski
http://www.ffk.art.pl/mistrzowie.htm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Maja 08, 2006, 09:54:43 pm
Warszawskie kino Iluzjon robi przegląd filmów:
POŻEGNANIA - EKRANIZACJE STANISŁAWA LEMA

Program np. tu : http://www.europaeuropa.pl/co/iluzjon.php

NIEEEEEEE !!!!!!!!!!!! NIEEEEEEEEEE!!!!!!!!!! NIEE !!!!
Minęło mnie Solaris Tarkowskiego  :'( Nieeeee!!!!!!!!!!!

Zaraz... Michał Sapka coś pisał... promyk nadziei.

Zamierzam się wybrać na TEST PILOTA PIRXA (14, 31.V ), raczej ten drugi termin.
Wielkie dzięki, Michał. Może też uda mi się pojechać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: chmura. w Maja 08, 2006, 10:36:45 pm
tak, szkoda. chmura także to przeoczyła... była rownież okazja do obejrzenia "amerykańskiego" "solaris". jednak nie trać nadziei: tarkowskiego "solaris" jest grane w "iluzjonie" co jakiś czas. pojawi się z pewnością znowu za miesiąc, za dwa...
*
studiując program tego kina, chmura. odkryla natomiast, że 11. maja br. o 20.00 odbędzie się projekcja "zwierciadła" tarkowskiego. ach! och! namawiam. tarkowski pure... proszę koniecznie zwrocić uwagę na ten niepokojący podmuch wiatru, tę falę spienionych traw, krzewów wędrującą ku nam, widzom, juz w pierwszej minucie filmu...
*
ostrożnie jednak! nie polecam "zwierciadla" miłosnikom amerykańskiego kina akcji. znajomy chmury. zasnął kiedyś w tym kinie na tym filmie. (o ile wiem, waldek nie przebudził sie do dzis). ch.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: chmura. w Maja 09, 2006, 09:38:19 am
kurde... ch.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 11, 2006, 10:13:01 pm
Polecam: http://www.kubrick2001.com/

Bardzo ciekawe spostrzeżenia.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 11, 2006, 11:39:37 pm
Cytuj
Polecam: http://www.kubrick2001.com/

Bardzo ciekawe spostrzeżenia.



Tylko intro takie długie, że można znieść tuzin jajek a potem zrobić z nich jajecznicę i poczekać aż przestygnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Metalist w Maja 12, 2006, 01:35:18 am
Na yakom jazikye oni rozmawiaut v  filmy "Test Pilota Pirxa"?

Naprzod przepraszac za moju nieprzyjemnju Polisku gramatyku  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Maja 12, 2006, 08:47:44 am
Cytuj

Tylko intro takie długie, że można znieść tuzin jajek a potem zrobić z nich jajecznicę i poczekać aż przestygnie.


Kubrick w całej okazałości   ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 12, 2006, 09:37:13 am
Cytuj
Na yakom jazikye oni rozmawiaut v  filmy "Test Pilota Pirxa"?Naprzod przepraszac za moju nieprzyjemnju Polisku gramatyku  ;D
Twoja gtamatyka ocen priniatna. Po polskomu jaziku. A cto? film polucil?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Metalist w Maja 12, 2006, 10:57:26 am
Cytuj
Twoja gtamatyka ocen priniatna.

Dziekuja!  8)

Nie jeszcze   :( ...  Oni powiedziany cho zajac mozet od 7 do 21 dnej...  Nieco liberalno okno dostawy.  ;D

Ja nie byl pewien bo tam zagajut kilka ruski aktorij lacznie z Aleksandr Kajdanovsky z Stalkera.

Jaki wasz mysli po to kino (Test Pilota Pirxa)?  Jak ono?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 12, 2006, 11:45:16 am
Cytuj
Jaki wasz mysli po to kino (Test Pilota Pirxa)?  Jak ono?
eto kino widiel pierwyj raz kagda byl malczikiem w 6-toj klassie. No eto bylo oczen modernoje kino, technika i tak daleje. Dwa momenta zapomnial: kogda ruki Caldera razarwalys i kogda Pirx smotriel striptease ;D. teper pokupil no i cho: technika nie taka oczen moderna, striptease wsio normalna, ruki daleje oczen interesne ;D. Mozno posmatriet!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Metalist w Maja 12, 2006, 07:37:08 pm
Cytuj
teper pokupil no i cho: technika nie taka oczen moderna, striptease wsio normalna


Techniku odpuscim a striptease nigdi z modi nie wyjsciowy  8)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 14, 2006, 05:14:04 pm
Byłem wczoraj w I-MAXie na "spacerze po Księżycu - wspaniałe pustkowie". Wcześniej widziałem tam film o ISS - tylko nie pamiętam tytułu. To co prawda nie science -fiction, tylko real ale wciąż jeszcze tak oderwane od dnia codziennego, że chyba się tu mieści. Był jeszcze trzeci film, bodajże "obcy z głębin", który w końcówce był zdecydowanie science-fiction, z naciskiem na science. Zdecydowanie polecam. Możliwość obejrzenia księżycowych krajobrazów z FPP (first person perspective ;)), poczucia namacalnie ciasnoty LEM-a (wiecie,że oni tam śluzy nie mieli? wskakiwali w kombinezonki i po prostu otwierali drzwiczki, psssssss.....), rozkoszowania się obszernością ISS, czy wreszcie przeżycie startu Sojuza z żabiej perspektywy z płyty kosmodromu. Do tego fantastyczna akustyka, przy starcie Sojuza wszystko się autentycznie trzęsło od basów a może i infradźwięków...

Filmy są skierowane do każdego, w tym chyba szczególnie do dzieci, wiec jest trochę naiwnego dla starych koni ble-ble, ale mimo to bardzo warto. Ciekawi mnie, czy ktoś z Was widział te filmy i co o nich sądzi?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Metalist w Maja 15, 2006, 08:22:22 am
Cytuj
Byłem wczoraj w I-MAXie na "spacerze po Księżycu - wspaniałe pustkowie". Wcześniej widziałem tam film o ISS - tylko nie pamiętam tytułu. To co prawda nie science -fiction, tylko real ale wciąż jeszcze tak oderwane od dnia codziennego, że chyba się tu mieści. Był jeszcze trzeci film, bodajże "obcy z głębin", który w końcówce był zdecydowanie science-fiction, z naciskiem na science. Zdecydowanie polecam. Możliwość obejrzenia księżycowych krajobrazów z FPP (first person perspective ;)), poczucia namacalnie ciasnoty LEM-a (wiecie,że oni tam śluzy nie mieli? wskakiwali w kombinezonki i po prostu otwierali drzwiczki, psssssss.....), rozkoszowania się obszernością ISS, czy wreszcie przeżycie startu Sojuza z żabiej perspektywy z płyty kosmodromu. Do tego fantastyczna akustyka, przy starcie Sojuza wszystko się autentycznie trzęsło od basów a może i infradźwięków...

Filmy są skierowane do każdego, w tym chyba szczególnie do dzieci, wiec jest trochę naiwnego dla starych koni ble-ble, ale mimo to bardzo warto. Ciekawi mnie, czy ktoś z Was widział te filmy i co o nich sądzi?


Wy znajete jesli te filmy wychodziły v US ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 15, 2006, 10:36:47 am
Myślę, że pokazują je wszędzie, a jeśli gdzieś najpierw, to właśnie w US
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Metalist w Maja 15, 2006, 11:07:43 am
Cytuj
Myślę, że pokazują je wszędzie, a jeśli gdzieś najpierw, to właśnie w US


Mam nadzieje...  Miejscowy IMAX lubi tylko pokazywac Matrix Trilogy w setny raz  ::)  

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 16, 2006, 11:45:16 am
Właśnie parę dni temu miałem możliwość obejrzenia "Testu pilota Pirxa". Wrażenia były pozytywne. Oczywiście było trochę śmiechu podczas oglądania i nie chodzi o efekty specjalne!
To film  z innej epoki. Gra aktorska odbiega znacząco od dzisiejszych standardów kinowych. Wiele patetycznych dialogów, gestów itp... przypominało mi raczej tandentne wenezualskie seriale dla emerytów i rencistów.
Ale jest to tylko pewien szczegół. Poza tym, film obejrzałem do końca nie nudząc się. Nawet miejscami byłem zaskoczony, że w filmie wyprodukownym w ówczesnym bloku wschodnim tak sprawnie zrealizowano niektóre efekty specjalne.

A tak w ogóle, to czy porównując potęgę efektów specjalnych dzisiejszych filmów zza oceanu, nasz rodzimy wykonany z styropianu pierścień Saturna nie jest czymś niezwykłym? Toż to powinno być postrzegane jako kultowy efekt specjalny słowiańskiej kinematografii.... ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 16, 2006, 12:50:50 pm
No ja go właśnie tak postrzegam, w związku z czym filmy tego typu także ogląda mi się całkiem przyjemnie.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 16, 2006, 06:15:55 pm
Cytuj
Nawet miejscami byłem zaskoczony, że w filmie wyprodukownym w ówczesnym bloku wschodnim tak sprawnie zrealizowano niektóre efekty specjalne
powiedz, że i Tobie się podobało, jak 20G rozrywa Calderowi ręce!

A tu można zobaczyć, co ze zwykłym śmiertelnikiem robi kilka marnych G - Steeve, jesteś ze mną? ;D.

http://www.dumpalink.com/media/1147510160/Steeeeeve_You_with_me
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 16, 2006, 11:49:54 pm
Wow, to było ekstra.... (z tym myśliwcem).

A jak chodzi o rozrywane rączki to mnie się akurat nie podobało, trochę zbyt drastyczne:) (dobra, żartuję, ale serio odczucia miałem lekko mieszane, choć w sumie dobrze że to się tam znalazło).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 17, 2006, 11:20:29 am
No to w związku z tym mam do Was wszystkich pytanie:

Czy scena z tymi rozrywającymi się rękami była może użyta w jakimś innym  filmie SF (nie związanym z twórczością Lema) ?

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 17, 2006, 11:54:04 am
Jesli chodzi o przeciazenia to wszystko jest kwestia czasu. Jest gosc ktory bije sobie rekordy i wytrzymal o ile sie nie myle 30G, z tym ze to bylo na zasadzie udezenia a nie kilka sekund. A 3G odpowiednio dlugo aplikowane chyba kazdego byka zwali. Uklad krwionosny mamy przygotowany na 1G, ciezko mu nadrobic przy tak innym ciezarze krwi.
Oczywiscie mowie o ludziach a nie cyborgach ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 17, 2006, 03:30:54 pm
Wcale, że nie... ;D

Amerykańscy piloci potrafią znieść dużo więcej niż 3G.  ;D ;D ;D ;D
Oni potrafią znieść wszystko.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Maja 17, 2006, 10:15:10 pm
Nawet jajko?  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Maja 17, 2006, 10:18:48 pm
Stary... przy 4G to oni ze swoich własnych będą mieć jajecznicę....  ;D ;D ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Maja 18, 2006, 10:39:16 am
hehe :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 19, 2006, 09:30:20 am
Witam wszystkich!!
Wpadłem wprawdzie tylko na chwilę, ale mam coś co może kogoś zainteresować, a przypadkiem nawiązuje także do  cyborgów znoszących durze przeciążenia. Otóż w środę 31.05 o godzinie 17.30 w Warszawskim kinie Iluzjon (byłym Stolica) odbędzie się pokaz filmu "Test pilota Pirxa".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Maja 19, 2006, 03:07:24 pm
Cytuj
Witam wszystkich!!
Wpadłem wprawdzie tylko na chwilę, ale mam coś co może kogoś zainteresować, a przypadkiem nawiązuje także do  cyborgów znoszących durze przeciążenia. Otóż w środę 31.05 o godzinie 17.30 w Warszawskim kinie Iluzjon (byłym Stolica) odbędzie się pokaz filmu "Test pilota Pirxa".


Zamierzam się tam wybrać. Ktoś z was też jedzie ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Maja 19, 2006, 04:18:20 pm
Cytuj
Zamierzam się tam wybrać. Ktoś z was też jedzie ?


Cóż, ja idę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Maja 20, 2006, 12:26:45 am
Eh Warszawa za daleko, tym bardziej jak ma się film na DVD ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Maja 22, 2006, 01:50:28 am
Cytuj
Byłem wczoraj w I-MAXie na "spacerze po Księżycu - wspaniałe pustkowie".

A ja byłem kilka dni później (17 bm. o 13.30)
Miałem problemy, bo powiedziano mi, że musi być minimum 5 osób żeby opłacało się odpalać aparaturę a nas - póki co - było tylko dwóch :)
Kazano nam przyjśc 5 min. przed rozpoczęciem seansu (pierwsze podejście do kasy miało miejsce pół godziny przed rozpoczęciem).
Kiedy  przyszliśmy ponownie, była nas ciągle tylko czwórka :D
Już chciałem wykupić dodatkowy bilet (nie po to w końcu tłukłem się aż do Warszawy aby odejść z kwitkiem) ale na szczęście trafiła się jakaś studentka i seans został uratowany z honorem :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Czerwca 09, 2006, 11:11:13 am
Cytuj
Oprócz tego w TVP Kultura pojawi się więcej filmów science-fiction. W cyklu "Polski film fantastyczny" będzie można obejrzeć mniej znane "opowieści niesamowite" zrealizowane przez uznanych twórców, m.in. Andrzeja Żuławskiego, Andrzeja Wajdę i Jana Jakuba Kolskiego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Czerwca 09, 2006, 02:08:05 pm
Może jakiś link do tego TVP Kultura i owej niezwykłej jak na TVP zapowiedzi. Mam tylko nadzieję, że nie będą tego emitować w niedzielę o 0:45 - jak to zwykle bywa w przypadku dobrych filmów. TVP nazywa to chyba swoją misją edukacyjną... hehehehe

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Czerwca 09, 2006, 09:59:30 pm
http://ww6.tvp.pl/4101.dzialy

A TVPK jest naprawde dobrym kanalem, zeby nie bylo. Bodaj najlepszym mi znamym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 10, 2006, 01:58:15 am
A co to za opowiesci niemasowite w wykonaniu Kolskiego (byc moze najlepszego rezysera na swiecie, ktorego jestem niemalze fanem, a ktorego przekaz informacyjny jest w zasadzie na rownym poziomie co Lema, ale w innym zupelnie wymiarze)?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Czerwca 10, 2006, 12:01:34 pm
A tak btw, gdyby ktos jeszcze nie wiedzial -
Cytuj
Klasyczny film science-fiction "Łowca androidów" w reżyserii Ridleya Scotta powróci na ekrany kin. Tym razem będzie to ostateczna wersja reżyserska. W swojej historii film przeszedł bardzo burzliwą drogę. Gdy Scott przekroczył budżet produkcji, producenci przejęli kontrolę i dokonali znaczących zmian przed premierą filmu w 1982 roku. Dodano wtedy głos zza kadru i szczęśliwe zakończenie. Tę wersję zastąpiona w 1992 roku znacznie lepiej odebraną edycją reżyserską. Sam Scott nie był z niej jednak zadowolony. Mówił, że była robiona w pośpiechu i nie pozwala na oddanie jej pełnej uwagi widza. Prace nad ostateczną wersją rozpoczęły się w 2000 roku. Ridley Scott musiał je jednak przerwać ze względu na spory prawne o własność filmu. Teraz je wznowiono. Odnowiona "Wersja reżyserska" zadebiutuje najpierw w dystrybucji DVD. Sprzedaż rozpocznie się we wrześniu i potrwa jedynie przez cztery miesiące. Potem film będzie niedostępny. Potem, w przyszłym roku, w kinach pojawi się "Łowca Androidów: Wersja Ostateczna". Limitowana liczba projekcji ma uświetnić 25. rocznicę powstania filmu. Dopiero potem film znów pojawi się na DVD. Będzie to specjalna edycja zawierająca wszystkie trzy wersje filmu. Będzie można je oglądać jako alternatywne historie. Oprócz oryginalnej wersji kinowej i pierwszej wersji reżyserskiej, załączona zostanie rozwinięta kinowa wersja ostateczna. Oczywiście wydanie będzie zawierała szereg materiałów dodatkowych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Czerwca 10, 2006, 01:48:23 pm
O ja  :o... i czuję się jak dziecko, które pierwszy raz w życiu zabrano do cyrku  ;)

Nie wiedziałem :-[ - teraz wiem :) - i cieszę się niezmiernie  ;D
"Wersja ostateczna", to  brzmi tak... ostatecznie  ::)

W każdym razie dzięki Michał za wiadomość  :)

P.S. A powiedz no jeszcze, skąd przynosisz te cudowne nowiny?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Czerwca 10, 2006, 01:49:27 pm
Świadczy to niestety o tym, że twórcy nie mają pomysłów na nowe filmy i próbują wycisnąć każdy grosz ze starych, sprawdzonych pomysłów. Od razu przypomniał mi się taki odcinek "South Park" z robieniem kolejnych wersji kolejnych wersji kolejnych wersji filmu (zwykle dodawano efekty specjalne, nowe postaci i wątki fabularne, tak że... czasami ze starego filmu zostawał sam tytuł :D ).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Czerwca 10, 2006, 01:54:39 pm
No cóż, We'll see  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 10, 2006, 09:36:28 pm
 Śmierdzi mi nieco ta informacja o tym Blade Runnerze. Brzmi nieco zbyt pięknie. I żeby jeszcze do kin miało iść?

Na  stronie, na której się informuję na ten temat (http://www.brmovie.com) pisze jedynie, że wytwórnia pcha jakąś ściemę że ,,może w 2007 coś na dvd wyjdzie''. A i to pewne nie jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MS w Czerwca 11, 2006, 11:25:32 am
Cytuj
P.S. A powiedz no jeszcze, skąd przynosisz te cudowne nowiny?

Filmweb & Stopklatka

http://www.thedigitalbits.com/mytwocentsa121.html#brse

errata: w multipacku znajda sie 4 wersje:
- kinowa
- rozszerzona kinowa
- rezyserska
- final cut
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Czerwca 27, 2006, 09:35:35 am
Pamiętacie jak kiedyś podziwialiśmy polskie parodie Gwiezdnych Wojen?

Oto kolejny filmik:

http://www.smog.pl/wideo/1790/parodia_gwiezdnych_wojen/

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 27, 2006, 07:03:42 pm
 O my faken dżizas krajst of dżamejka!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Czerwca 29, 2006, 02:56:00 pm
No to jeszcze sobie potańczmy...  ;D ;D ;D ;D

http://www.smog.pl/wideo/1917/mistrz_yoda_i_breakdance/

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Lipca 07, 2006, 12:53:42 am
Jutro TVP2 nadaje film SF "Supernowa". Oglądał to ktoś? Warto się przymierzyć?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 07, 2006, 09:48:26 am
 Ja wiem tylko że dziś leci Hans Kloss, a tak to się nie orientuję... A co to jest ta Supernova niestety nie wiem. Tytuł taki średnio zachęcający, no ale jak wiadomo to nic nie znaczy....

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Lipca 07, 2006, 10:22:00 am
Supernova?

Cool!

Jeden z lepszych filmów SF jakie widziałem. Już dyskutowaliśmy na tym forum o tym filmie i został zjechany przez bywalców  - mnie się jednak podobał. Wywarł na mnie spore wrażenie.

Ja, osobiście polecam.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: qrcze w Lipca 14, 2006, 06:21:08 pm
Witam,
Szkoda, że dopiero dziś dowiedziałem się o tym, że  Kino Pod Baranami organizuje przegląd socjalistycznych filmów science-fiction. Może kogoś zainteresuje:
http://www.kinopodbaranami.pl/wydarzenie.php?evnt_id=134
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 14, 2006, 07:21:46 pm
 O qrcze! Milcząca gwiazda! W niedzielę ! Nieźle, no szkoda że nie wiedziałem 13 lat temu, to bym się może wyrobił... Ale dzięki za info... ciekawe te filmy. Wszystkie bym obejrzał.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 14, 2006, 10:32:21 pm
A mi sie przypomniały dwa świetne filmy SF w dodatku polskiej prodakszyn: "Ga-Ga chwała bohaterom" i "Wojna Światów" obydwa Szulkina. Szczególnie "wojna..." z Wilhelmim i Jandą jest tip-top. Choć w Ga-Ga występuje z kolei "za młodu" jedna taka fajna aktorka z największymi w Polsce walorami. Rozlicznymi... A główna rola to jeśli pamiętam Majchrzak chyba. ;D

A jutro - sobota 15 lipca w TVN o 21.35 "Apollo 13 - utracony Księżyc"

edit: choć w zasadzie w tym wątku nie powinno sie o tym pisać bo to nie sf a dokument fabularyzowany i to o wysokiej zgodności z realiami.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 14, 2006, 10:37:39 pm
Widziałem z tego Wojnę Światów, zresztą chyba pisano o tym już a na pewno ktoś wspominał o owym Szulkinie. Tak czy inaczej, film był super... np. motyw jak Roman załatwił kosmitę rurką był iście naturalistyczny... Nie no żarty żartami ale to był naprawdę do głębi przejmujący, dobry film. Żałuję bardzo, ale nie widziałem innych filmów Szulkina... nie wiem jak to zmienić ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 15, 2006, 08:31:14 am
A ja widziałem jeszcze Szulkina O-bi, o-ba, chwała bohaterom, też w tym stylu, mroczno-smutne, surrealistyczne i paranoidalne, a także - jak Wojna Światów - o manipulacji władzy. Zmienić możesz wszystko w merlin.com.pl gdzie wszystkie trzy pozycje są po 19,50 na dvd ;D.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Lipca 15, 2006, 10:13:52 am
Ano, wspominaliśmy o Piotrze Szulkinie nawet w tym wątku, więc nie zaszkodzi przypomnieć raz jeszcze o filmie "Golem" (niestety chyba nie wydany na DVD). Od tamtego czasu widziałem jeszcze jeden jego film (teatr?), mianowicie "Król Ubu" - nie SF, ale także polecam (na merlinie za 29 PLN).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Lipca 25, 2006, 11:24:21 pm
Coś o waszym ulubionym serialu:

(...)w zetknięciu z rzeczywistym światem. To znaczy nie tym, który pokazuje serial Star trek i który zamieszkany jest przez tysiące gwiezdnych ludów o rowkowanych nosach. Czasem to oglądam, bo jestem prawdziwym masochistą i roskoszuję się kretynizmem, ale skądinąd wiemy, że nie ma powodu, by zaludniać kosmos zielonymi ludkami. (...)

Zgadnijcie, kto to napisał  ;)
Pewnie zgadniecie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 25, 2006, 11:45:50 pm
Mickiewicz?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Lipca 26, 2006, 11:55:36 am
A skąd wiemy, że "nie ma powodu zaludniać kosmosu zielonymi ludkami"? Człowiek jak tylko może to zaludnia co się da :P Poza tym wszechświat w "Star Trek" jest tak samo "pusty" jak ten nasz dzisiejszy, tylko oni podróżują na takie odległości, że wydaje się wręcz przeludniony (zazwyczaj nie odwiedzają planet nie zamieszkałych).

Dorzucę coś jeszcze w obronie tej serii :) (chodzi mi o stare serie, bo te nowe to faktycznie sięgają dna). Największymi jej krytykami są... sami trekkies. Jest to jedna z najbardziej pedantycznych subkultur filmowych, która doszukuje się błędów wszędzie, nierzadko zmuszając twórców do ich naprawienia. Wydaje mi się też, że to właśnie z tego względu "Star Trek" jest często atakowany. Gdyby była to kolejna, kolorowa opowiastka, nikt nie zawracał by sobie nią głowy, ale że stara się być, w miarę możliwości, dość realistyczna, to można ich nie raz przyłapać na wpadkach.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 26, 2006, 12:32:21 pm
Cytuj
Mickiewicz?

Ja nie wiem jak ty śmiesz być takim ignorantem! Przecież oczywiste jest że to powiedział nikt inny, jak nieodżałowany marszałek Konstanty Rokossowski!!!

Co za ygnorancya!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 26, 2006, 06:58:45 pm
ktoś mi wytłumaczy od kiedy teleportacja jest realistyczne plz?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 26, 2006, 07:48:24 pm
teleportacja cząstek elementarnych jest faktem draco, na razie cząstek...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 26, 2006, 09:22:06 pm
:]

taaaaa
to czekam na Klingonów

:]]]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lipca 26, 2006, 09:55:12 pm
Dziś o 20:15 na TVN Gwiezdne Wrota.
Gorąco NIE polecam ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 26, 2006, 11:15:10 pm
Cytuj
Dziś o 20:15 na TVN Gwiezdne Wrota.
Gorąco NIE polecam ;D


to ma być na zasadzie, a zrobię na przekór, czy co?
oglądałem gwiezdne kilka razy jak byłem dzieckiem to mi sie podobało 8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 26, 2006, 11:25:01 pm
Wczoraj na kablu to był fajny film, widziałem sama końcówkę, jak cała armia jakichś androidów się budziła ze snu w systemie 1-2-4-8-itd a każdy miał takie trzy straszne oczy, które żywcem facetów przepalały, a to jednemu nogi obciachało, a to wręcz odwrotnie, i tylko takie fajne farfocle wisiały. A główny negatywny bohater w wiekszej części był sztuczny i między innymi ustrojstwo do reprodukcji miał mechaniczne, a szykował je do działania ciągnąc za linkę, mniej więcej tak jak się kosiarkę odpala, a wówczas narząd wydawał przeciągły wizg i emanował niebieskim światłem... Niestety dobro zwyciężyło...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 26, 2006, 11:37:58 pm
Cytuj
Niestety dobro zwyciężyło...


Zupełnie jak w expose jednego takiego...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lipca 27, 2006, 10:42:51 am
Cytuj

to ma być na zasadzie, a zrobię na przekór, czy co?
oglądałem gwiezdne kilka razy jak byłem dzieckiem to mi sie podobało 8)


Wiesz draco wyraziłam tylko swoją skromną opinię na temat tej produkcji, a jeśli przy okazji zszargałam twoje wspomnienia z dzieciństwa, to sorry Vinetou ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lipca 27, 2006, 10:44:02 am
Cytuj

 Zupełnie jak w expose jednego takiego...


Jakby na to nie spojrzeć, to ten jeden ma nawet doświadczenie filmowe ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Lipca 27, 2006, 12:03:58 pm
Cytuj
Coś o waszym ulubionym serialu:

(...)w zetknięciu z rzeczywistym światem. To znaczy nie tym, który pokazuje serial Star trek i który zamieszkany jest przez tysiące gwiezdnych ludów o rowkowanych nosach. Czasem to oglądam, bo jestem prawdziwym masochistą i roskoszuję się kretynizmem, ale skądinąd wiemy, że nie ma powodu, by zaludniać kosmos zielonymi ludkami. (...)

Zgadnijcie, kto to napisał  ;)
Pewnie zgadniecie.


Niestety nie powiedział tego Mickiewicz. Rokossowski też nie.
To był Stanisław Lem, proszę państwa. W felietonie "Po przełomie" z września 2004 (wziąłem go z książki "Rasa Drapieżców").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lipca 27, 2006, 12:43:42 pm
Cytuj

Niestety nie powiedział tego Mickiewicz. Rokossowski też nie.
To był Stanisław Lem, proszę państwa. W felietonie "Po przełomie" z września 2004 (wziąłem go z książki "Rasa Drapieżców").


Czyli nikt nie wygrał tostera. Szkoda 8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 27, 2006, 10:25:33 pm
no ja też bym nie pomyślał że to Lem
To było stanowczo za trudne!!
a gwiezdne wrota są z błota
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lipca 27, 2006, 10:57:02 pm
Nigdy nie bylem dobry w tych cytatowych zgadywankach....




(odpowiedz "Lem" byla przeciez przerazajaco oczywista, co Wy?!  :o )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 27, 2006, 11:55:12 pm
To spisek. Przecież ja wiem, że to powiedział Marszałek Rokossowski. Tu nie ma dyskusji żadnej, drodzy moi. To jest jakaś odgórna albo oddolna manipulacja, jak mówię, że wiem, to znaczy że tak jest, nawet jeśli nie jest, a może właśnie szczególnie wtedy! Rozumiemy się?

Uznaję umniejszenie pamięci Marszałka za plamę na jego honorze, i wyzywam na pojedynek, broń wybiera oponent, sekundantami muszą być rude bibliotekarki spod znaku ryb.

Howgh!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 28, 2006, 01:41:48 am
 :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Lipca 28, 2006, 03:11:54 am
Cytuj
sekundantami muszą być rude bibliotekarki spod znaku ryb.

Howgh!


Patrzcie jak Waćpan dokładnie sprecyzował wymagania. Hehehe ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 28, 2006, 09:08:04 am
Cytuj

Patrzcie jak Waćpan dokładnie sprecyzował wymagania. Hehehe ::)


Hmmm, no w sumie to tak, wcale  nie muszą być rude (to był żart), ale dołączmy do tego brunetki, no i znak panny albo raka ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 28, 2006, 01:11:34 pm
ja tez bym sie posmial, jakby ktos wytlumaczyl o co z ta bibliotekarka biega. A tak to mnie ciekawosc zzera.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 28, 2006, 04:19:39 pm
 Kiedyś miałem taki sen, w którym się wymieniałem znaczkami (ba, szły całe bloczki) z jedną bibliotekarką. No i o to chodzi, jeśli chciałeś wiedzieć ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 28, 2006, 04:59:38 pm
Cytuj
Kiedyś miałem taki sen, w którym się wymieniałem znaczkami (ba, szły całe bloczki) z jedną bibliotekarką
Ałałałała, wątek filatelistyczny plus literaturoznawstwo! Mmmm, rewelka, tylko żebyś obwolut nie pomiął! Najlepiej zdjąć. Ale, ale, to nie jakieś starodruki chyba?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 28, 2006, 11:11:38 pm
 No cóż ta akurat była troszkę starsza ode mnie ale różnica naprawdę była do pominięcia ::) A ja jak o to chodzi to jestem we wiadomym wieku bo urodziny miałem niedawno to ogłaszali :)
A ze zrywaniem obwolut... uhm. No wiesz, bez obwolut to nie możesz na przykład wytarzać się z książką na podłodze biblioteki, prawda?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Lipca 29, 2006, 09:24:13 pm
Cytuj
To spisek. Przecież ja wiem, że to powiedział Marszałek Rokossowski. Tu nie ma dyskusji żadnej, drodzy moi. To jest jakaś odgórna albo oddolna manipulacja (...)
Chciałbym poinformować, że nie jest to manipulacja mająca na celu umniejszenie pamięci Marszałka Rokossowskiego (którego poważam i szanuję). Nie jest to w ogóle żadna manipulacja.
Można sprawdzić, kto to napisał. Liczę, że sprawa się wyjaśni.

Cytuj
jak mówię, że wiem, to znaczy że tak jest, nawet jeśli nie jest, a może właśnie szczególnie wtedy! Rozumiemy się?
Ciężko mi to zrozumieć, ale jak trzeba, to jakoś pojmę i się dostosuję.

Cytuj
Uznaję umniejszenie pamięci Marszałka za plamę na jego honorze, i wyzywam na pojedynek, broń wybiera oponent, sekundantami muszą być rude bibliotekarki spod znaku ryb.  Howgh!
Czyżbym to ja miał być tym oponentem ?? Jeśli tak, to wybieram miecze świetlne, aczkolwiek wolałbym pojedynku uniknąć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 29, 2006, 11:10:02 pm
 Miesław was seduced by the Dark Side of the Force!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Lipca 30, 2006, 01:29:23 am
Cytuj
Marszałka Rokossowskiego (którego poważam i szanuję).

Była kiedyś piosenka której fragment leciał jakoś tak:
"...a ten gruby, co na przedzie, na kradzionym koniu jedzie.
To Rokossowski, marszałek Polski..."
I coś tam dalej  :) Ogólnie bardzo anty sowiecka piosenka, a Rokossowski to bardzo kontrowersyjna postać, ze wskazaniem na minus, gdy rozpatrywać go z polskiej perspektywy.

Pozdro
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 30, 2006, 08:57:27 am
 Ludzie kochani! Przeca ja nawet nie wiem kto to był! A no może i wiem, ale to nie o to tu chodzi! Chodzi o h-u-m-o-r-a-b-s-u-r-d-a-l-n-y !
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 30, 2006, 11:02:35 am
(http://content.answers.com/main/content/wp/en/thumb/5/56/200px-Ac.rokossowski3.jpg)
Absurd? Toż pod tym chłopem bruk się zapadał jak szedł, a spał w piwnicy, żeby się strop nie zarwał... Swoją drogą to musiał mieć mocne plecy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 30, 2006, 12:08:50 pm
 Sugerujesz, że to w związku z tymi jego magicznymi właściwościami pochowali go pod Kremlem?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 30, 2006, 12:25:19 pm
Mozliwe, jednak wymienili mu ordery na plastikowe, bo anomalia magnetyczna była taka, że samaloty spadały na Plac Czerwony. Nawet do jednej takiej awionetki z Berlina to sie przyznali. O Mirze nie wspominając ;D.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Lipca 30, 2006, 02:00:28 pm
Cytuj
Ludzie kochani! Przeca ja nawet nie wiem kto to był! A no może i wiem, ale to nie o to tu chodzi! Chodzi o h-u-m-o-r-a-b-s-u-r-d-a-l-n-y !


Domyśliłem się i próbowałem się dostosować  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 30, 2006, 04:21:02 pm
Cytuj
Mozliwe, jednak wymienili mu ordery na plastikowe, bo anomalia magnetyczna była taka, że samaloty spadały na Plac Czerwony. Nawet do jednej takiej awionetki z Berlina to sie przyznali. O Mirze nie wspominając ;D.


Hmmm taaak, MIR ściągnięty na doł przez pole magnetyczne orderów marszałka Rokossowskiego. To jest to! Myślę, Towarzysze, że rozwiązaliśmy jedną z największych zagadek rosyjskiego programu kosmicznego. (Inną jest to, gdzie Łajka miała plecy że ją wybrali...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 30, 2006, 06:21:30 pm
Swoją drogą o Rokossowskim coś tam wiedziałem, a szczególnie utkwił mi w pamięci ten portret, Który ośmieliłem się Wam zaprezentować, jednak z ciekawości odswieżyłem sobie jego zyciorys (wikipedia, a więc skrótowo) i szczerze polecam, szczególnie tym, którzy uważają, że jest źle... Facet w 56 wydał rozkaz otoczenia (!) Warszawy przez jednostki polskie i radzieckie (przebywające w bazach CCCP na naszym terytorium) - w wiązku z którymś tam plenum KC, które - po śmierci Bieruta - rozpoczęło polską odwilż... Rozkaz nie został wykonany, ponieważ Wielki Niedźwiedź dał do zrozumienia Konstantemu, że trochę przegina pałę. Tak, ze nie tylko pierś miał miedzianą od orderów, ale i łeb twardy od betonu. I rzeczywiście był Polakiem, a w każdym razie takim się urodził... Sorry za off-top, ale mnie naszło w związku z Powstaniem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hokopoko w Lipca 31, 2006, 09:08:14 am
Cytuj

 (Inną jest to, gdzie Łajka miała plecy że ją wybrali...)


Łajka, jak każdy pies, miała plecy na grzbiecie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 31, 2006, 02:26:48 pm
Ja tam wątpię, że ten pies miał "plecy" - raczej twierdziłbym, że ich nie miał. Z drugiej strony nie on jeden poświęcony został dla nauki.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Lipca 31, 2006, 04:16:41 pm
Taa, pewnie miał wybór - w kosmos albo na Syberię ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 31, 2006, 09:00:35 pm
A wiecie że w USA role Łajki spełnił b. miły szympans HAM, który nie tylko był pierwszym amerykanienem OUT THERE ale w dodatku szczęśliwie powrócił na ziemię...

Na pierwszej fotce jest check-in przed, a na drugiej powitanie po szczęśliwym powrocie. Moim zdaniem na drugiej fotce jest nieco pobladły ;D. Niektórzy twierdzą, że był to pierwszy szympans, który nauczył się mówić (i to bardzo szybko, w czasie swojego suborbitalnego lotu), niestety to co mówił po powrocie nie nadaje się do zacytowania przy białogłowach.
(http://grin.hq.nasa.gov/IMAGES/SMALL/GPN-2000-001003.jpg)
(http://grin.hq.nasa.gov/IMAGES/SMALL/GPN-2000-001004.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Lipca 31, 2006, 10:48:56 pm
Czyżby to jego imie miało jakiś ukryty sens? Może Amerykanie  spodziewali się, że nie wróci w całości...  :-/

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 01, 2006, 11:27:32 pm
 Nie. Amerykanie mieli nadzieję, że po powrocie będzie się nadawał na prezydenta ich kraju. A co najlepsze, udało się ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 05, 2006, 01:16:20 am
Pozwolę sobie na powrót do głównego tematu.

Zauważyłem brak znaczącego świata w liście filmów wartych/niewartych obejrzenia. Mam tutaj na mysli Babylon 5 (jest to wprawdzie świetny serial, ale stworzono też kilka filmów opartych na wydarzeniach z serialu). Pomysł stworzenia serii dojrzewał w umysle J.M. Straczynskiego (a mogę się założyć, że kiedyś Straczyńskiego :), tym bardziej dziwi mnie, że nikt o nim nie wspomniał.

Moja lista wartych obejrzenia:
1. ... - kiedyś się pojawi
2. Star Trek za całokształt
3. Babylon 5 za pomysły
4. Gwiezdne Wojny za legendę i magię
5. Terminator 1,2 za akcję
6. Alien 1,2,4
7. Predator za ciekawy punkt widzenia (szczególnie 1)
8. Blade Runner za androidy i owce
9. Powrot do przyszłości za paradoksy czasowe
10. Robocop za dzielnego częściowego człowieka
11. Żołnierze kosmosu za wrednego wroga
12. Gwiezdne Wrota za prawdę:)
13. Pi za myśl, że "złoty róg" nie może dostać się w złe ręce

Niewarte:
...tak naprawdę to chyba nie ma takich filmów sci-fi, w każdym można dostrzec coś ciekawego. No może filmy amerykańskie z gumowymi potworami, ale ich też bym nie potępiał:)

Reszta - kwestia gustu, a wiadomo, co mówili o guście Rzymianie.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 05, 2006, 05:10:18 pm
Cytuj
Pozwolę sobie na powrót do głównego tematu.

Zauważyłem brak znaczącego świata w liście filmów wartych/niewartych obejrzenia. Mam tutaj na mysli Babylon 5 (jest to wprawdzie świetny serial, ale stworzono też kilka filmów opartych na wydarzeniach z serialu). Pomysł stworzenia serii dojrzewał w umysle J.M. Straczynskiego (a mogę się założyć, że kiedyś Straczyńskiego :), tym bardziej dziwi mnie, że nikt o nim nie wspomniał.



Mnie to nie dziwi, kto wie, może ze względu np. na to:

Cytuj
Filmy (bo z ksiazkami jestem na bakier):
1. Metropolis
2. Blade Runner
3. 2001/2010
4. Star Wars
5. Total Recall
6. Screamers
7. Equilibrium
8. Matrix
9. Terminator
10. I Robot
11. Hitchhiker's Guide to the Galaxy (czas jest nieokreslony, wiec mozna uznac ze to przyszlosc)
12. Artificial Intelligence
13. Stalker
14. Starship Troopers
15. Ga, ga: Chwała bohaterom
16. O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji
17. Seksmisja
18. Johnny Mnemonic
19. 12 Monkeys
20. Babylon 5 (serial)
21. Battlestar Galactica (serial)
22. Space: Above and beyons (serial)
24. Dune
25. TXH 1138


Wiecej mi "ot tak" do glowy nie przychodzi. Niektore lepsze, niektore gorsze ale kazdy cos pokazuje o przyszlosci. Wiekszosc jednak nadaje sie jedynie do wymienia w liscie poruszajacej jakis temat. Gdybys jednak podal jakie tematy chcesz poruszyc, dawanie tytulow mialoby dla odmiany jakis sens.


[/color]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 05, 2006, 05:19:19 pm


Słowo na temat listy...

Cytuj

Moja lista wartych obejrzenia:
1. ... - kiedyś się pojawi
Oby!
Cytuj
2. Star Trek za całokształt
Za całokształt, to zawsze dobre wytłumaczenie...
Cytuj
3. Babylon 5 za pomysły
Może, jeśli to nie problem, przytocz jakieś wartościowe pomysły, które pojawiły się w owym serialu... Bo nie czuję sie narazie (bez obrazy) zachęcony do jego obejrzenia? A nie miałbym nic przeciwko temu.
Cytuj
4. Gwiezdne Wojny za legendę i magię
Magię, powiadasz? Uhm.
Cytuj
5. Terminator 1,2 za akcję
Polecam Policjantów z Miami oraz Piratów z Karaibów. Od nie dawniej jak wczoraj byłem w kinie na drugiej części drugiego z tych filmów, i co jak co, ale akcji nie brakowało ::) Ehh... No, tak... akcja. W sumie, w amerykańskim slangu, "action" oznacza także to, co pokazują w filmach z najwyższej półki w wypożyczalniach... więc sam nie wiem :)
Cytuj
6. Alien 1,2,4
5,6,7,...
Cytuj
7. Predator za ciekawy punkt widzenia (szczególnie 1)
Znaczy za podczerwień? No uhm to był rzeczywiście niezły punkt.
Cytuj
8. Blade Runner za androidy i owce
Nareszcie wiem dlaczego lubię ten film! Nie dziwię się jednakże, że znalazł się niżej Predatora. Wszak nie ma w nim tyle akcji.
Cytuj
9. Powrot do przyszłości za paradoksy czasowe
10. Robocop za dzielnego częściowego człowieka
Znaczy to był częściowo dzielny człowiek, czy człowiek częściowo dzielny? ::) No... przepraszam, nie mogłem się powstrzymać:)
Cytuj
11. Żołnierze kosmosu za wrednego wroga
No cóz, tutaj, gdybym miał wedle tej kategorii dołączać filmy, to na pewno wrzuciłbym prędzej Wallace & Grommit in the curse of the were-rabbit... robi na mnie o wiele większe wrażenie.
Cytuj
12. Gwiezdne Wrota za prawdę:)
13. Pi za myśl, że "złoty róg" nie może dostać się w złe ręce
Nie no, to już teraz koniecznie muszę obejrzeć ten film jeszcze raz. Ciągle się okazuje, że wszyscy widzą w nim coś, czego ja nie widziałem.
Cytuj



Ogólnie wybacz mój miejscami sarkastyczny ton, jest mi miło powitać Cię na forum. Ale Twoja lista była tak niecodzienna, że nie mogłem się powstrzymać ::)
Pozdrawiam
Terminus [/color]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 05, 2006, 05:37:43 pm
Ja mam podobne podejscie do Kru ;)

Kru, obejrzyj I Robot, dolaczysz go do listy (z opisem "aspekt AI"). Potem obejrzyj Ghost in the Shell, wykreslisz polowe listy ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 05, 2006, 06:12:38 pm
Do Terminusa:

Dziękuję za powitanie. Poza tym taki cel miała moja lista.
Dodam, że się nie kończy na 13 pozycji:).

Odnośnie Babylon 5 - nie widzieć tego serialu  to hańba dla fana sci-fi :), a tak na poważnie, to bym musiał opisać masę odcinków, co by popsuło ich odbiór, ale ogólnie pisząc, mogę wskazać na:
- ukazanie dyplomacji międzyrasowej (w Star Treku to fazery za dyplomację robiły:)
- funkcjonowanie międzyrasowej stacji kosmicznej
- występowanie ras wysokorozwiniętych obok dobiero raczkujących
- niejednoznaczne zakończenia (dla mnie to zaleta :)
- człowiek rasa nie silna, ale mająca znaczenie dla świata Babylon 5
- ukazanie ras starszych, które sie pojawiły tuż po tym, jak wszechświat stał się możliwy do zamieszkania dla różnych  form zycia
- poruszony problem telepatów - jakoś w żadnym sci-fi nie wykorzystywano tego intrygującego mitu/prawdy/zdolności jak kto woli
- oczywiście kosmiczne bitwy, potyczki
- organiczne statki, statki bezzałogowe itp., bronie w przyszlości
- zdrady, intrygi w realiach sci-fi
- wrota do innych wymiarów
- wirusy
- religie innych ras (trochę więcej niż świat Star Treka)
- algorytm Lema nie działa tutaj skutecznie:)
- ogromny świat Babylon 5

Pozdrawiam

Do dzi:
Mam zamiar obejrzeć Ghost in the Shell, ale niektóre pozycje mają dla mnie znaczenie sentymentalne, więc szybko ich się nie pozbędę, ale GitS może to zmienić :).
Dzięki za cynk i magnez :) - wiem średnio śmieszne, ale nie mogłem się powstrzymać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 05, 2006, 08:09:56 pm
Kru nie będę komentować twojej listy, bo mój gust jest diametralnie inny. Ale muszę Ci zadać jedno pytanie. Chodzi o te Gwiezdne Wrota, które cenisz za prawdę. Możesz to rozwinąć?

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 05, 2006, 11:37:46 pm
Proszę bardzo, ale wstydzę się...
Jednak napiszę...:)
Celowałem tutaj w Ericha von Dänikena i jego spekulacje. Jednak nie potępiajcie mnie, bo facet ma sporo racji (nie wiem czy akurat kosmici, ale jakaś tajemnicza stara cywilizacja mogła być tak tęgogłowa i przekazwywala więdze innym, może w ograniczonym zakrasie z niewyjaśnionych przyczyn).
Przykładem może być tutaj Sfinks, ktorego datowanie według geologów (całkiem niedawno), ukazało, że jest starszy niż dynastie faraonów, co potwierdzalo tezy  Dänikenena, że twórcami nie byli Egipcjanie itd., ale egiptolodzy stoją murem za swoimi bajeczkami (oczywiście geolodzy zostali potraktowani jako heretycy i zignorowani przez egipskich naukowców).
Mierzyłem też w istotę religii, ale ogólnie powiem, że miałem na uwadze, że może być tworem służącym do rządzenia innymi (patrz Stargate), jak i czymś ponadnaturalnym z punku widzenia obecnej nauki.

Pozdrawiam
Kru
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 05, 2006, 11:49:57 pm
Cytuj
Odnośnie Babylon 5 - nie widzieć tego serialu  to hańba dla fana sci-fi :)
Nie widziałem nie tylko Babylonu, ale i wielu innych ::) ... Naprawdę muszę się wstydzić ?

Cytuj
Celowałem tutaj w Ericha von Dänikena i jego spekulacje. Jednak nie potępiajcie mnie, bo facet ma sporo racji (nie wiem czy akurat kosmici, ale jakaś tajemnicza stara cywilizacja mogła być tak tęgogłowa i przekazwywala więdze innym, może w ograniczonym zakrasie z niewyjaśnionych przyczyn).
Przykładem może być tutaj Sfinks, ktorego datowanie według geologów (całkiem niedawno), ukazało, że jest starszy niż dynastie faraonów, co potwierdzalo tezy  Dänikenena, że twórcami nie byli Egipcjanie itd., ale egiptolodzy stoją murem za swoimi bajeczkami (oczywiście geolodzy zostali potraktowani jako heretycy i zignorowani przez egipskich naukowców).
Mierzyłem też w istotę religii, ale ogólnie powiem, że miałem na uwadze, że może być tworem służącym do rządzenia innymi (patrz Stargate), jak i czymś ponadnaturalnym z punku widzenia obecnej nauki.
 
Pozdrawiam  
Kru
Wspomniałem conieco o Danikenie na tym forum*... Terminus najpierw powiedział "A FE ! "  ;D , ale potem zaproponował założenie nowego tematu, podyskutujemy pewnie trochę...

[size=10]*=Akademia Lemologiczna, Obłok Magellana[/size]

edit: o 23:00 nie mam siły zakładać żadnych tematów  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 06, 2006, 12:47:23 am
u mnie leżysz, nie wstawaj  :D
a własnie robił ktoś kiedyś listę filmów na podstawie fantazji dicka?
bo jest ich legion chyba, jeżeliby Vanillę Sky uznać na przykłąd za jego pomysł (moratorium braci śpiacych itp.)

Jeżeli mówimy o filmach science fiction (realistycznych)  to moim ulubionym jest chyba kwintet.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 06, 2006, 01:48:47 am
Kru, podpowiem Ci, w Twojej analizie wszystko rozbija sie o slowko "rasy". Wiesz, jestesmy na forum Lema, sila rzeczy ludzie tutaj lubia "realistyczne" S-F. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 06, 2006, 01:54:03 pm
To rześ mnie dzi pocieszył. Dobrze, że "realistyczne" ująłeś w cudzysłów.
Nie wiem, o co to potępianie filmów mniej ambitnych. przecież kategoria sci-fi w filmach kuleje jak mało która, więc należy doceniać kazdą pozycje, ktora proponuje coś ciekawego.
Poza tym film to raczej rozrywka dla oczu i uszu, intelekt zajmuje trzecią pozycję i raczej to się nie zmieni.

dzi o co chodzi z tymi "rasami", przecież wszechświat z pewnością opróćz ludzi posiada inne formy życia, a to że twórcy ułatwiają sobie sprawę, umieszczając dużo ras w jednym miejscu i tworzą fikcyjne (fiction), bazujące na nauce (science) środki do podróży to już takie uproszczenie.

Nie wiem czy chciałbym oglądać ciągle "realistyczne"sci-fi, bo nie widziałem czegoś takiego :) (nie wiem: Johnny Mnemonic, A.I., THX 1138?). Z definicji gatunek posiada pewne uproszczonia, więc mówienie, to jest ambitne a to nie, bo tam strzelają, mnie rozśmiesza.

14. Matrix za programy
15. Equilibrium za powielenie w nowej formie części pomyslów z filmu Fahrenheit 451
16. Odyseja kosmiczna za kosmiczne monolity
17. Seksmisja za gołe babki i akcenty komiczne
18. Ja, robot za adaptację Asimova
19. Pamięć absolutna za ukazanie kolonii na Marsie
20. Johny Mnemonic za twardy dysk w głowie
21. Robot Jox tutaj raczej za ukazanie walk wielkich robotów na wielkim ekranie - ukłon w stronę NGE lub choćby innych anime z robotami bojowymi w roli głównej
22. A.I. tylko za gości pod koniec filmu:)
23. Space Above and Beyond za ciekawy design pijaw
24. Dune - miniserial jak i film za ukazanie pustynnej planety z wielkimi robalami:)
25. Battlestar Galactica-nowy i stary (ten raczej z sentymentu) za schizowych cylonów
26. Cube za chory eksperyment
27. Mroczne miasto za ciekawe zdjęcia i klimat
28. Raport mniejszości za system antyprzestępczy:)
29. Seaquest - serial - za wspaniałą łódź podwodną
30. Serenity za nawięzanie do interesujacego serialu
31. K-pax za interpretacje
32. Abyss - może powinien go dać wcześniej :) - za odpowiedź na pytanie, co można znaleźć w oceanie :)
33. Kroniki Riddicka + Pitch Black za więźnia przyszłości
34. Kontakt za mozliwość kontaktu
35. Kosiarz umysłów za próbe przedstawienia wirtualnej rzeczywistości
36. Piąty element za niezłą bajkę
37. Logan's run za hasło "czas młodych":)
38. Wehikuł czasu-stary-za ukazanie ewolucji strojów kobiecych:)
39. Final Fantasy za odważny krok - film bez aktorów
40. Planeta małp za mądre małpy

c.d.n.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 06, 2006, 03:50:12 pm
Dzizas! Czy Ty, Kru nie wymieniasz po prostu wszystkich filmow s-f jakie ci do glowy przychodza?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 06, 2006, 06:02:10 pm
Cytuj
u mnie leżysz, nie wstawaj  :D
a własnie robił ktoś kiedyś listę filmów na podstawie fantazji dicka?
bo jest ich legion chyba, jeżeliby Vanillę Sky uznać na przykłąd za jego pomysł (moratorium braci śpiacych itp.)

Jeżeli mówimy o filmach science fiction (realistycznych)  to moim ulubionym jest chyba kwintet.
O mnie chodzi, tak? Dobra, nie będę wstawał.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 06, 2006, 06:18:31 pm
Cytuj
O mnie chodzi, tak? Dobra, nie będę wstawał.


Ależ skąd

Cytuj

Ogólnie wybacz mój miejscami sarkastyczny ton, jest mi miło powitać Cię na forum. Ale Twoja lista była tak niecodzienna, że nie mogłem się powstrzymać ::)
Pozdrawiam
Terminus


biega o kru, kóty faktycznie pisze wszytkie filmy sf jakie widział  :D
To było też za Ericha von Dänikena.

Teraz o filmach które mi sie nię NIE PODOBJĄ i dlaczego (tylko niektórych):

1. Matrix - wykorzystywanie ludzi jako baterii - co my k***a jesteśmy perpetum mobile? No comments. Albo skomentuję bo ktoś moze nie zrozumieć (eh), wytwarzamy ciepło bo spalamy jedzenie, a maszyny nie dawały nam jedzonka JA?
2.Gwiezdne Wrota - na ten przykład. Bramy do naginania czasoprzestrzeni - ok - ale że po chwilce wiedzieli że ich robot zaleciał ileś tam lat świetlnych w przestrzeń kosmiczną...
CO NIE ZMIENIA FAKTU< ŻE TEN FILM PODOBA MI SIĘ JAKO OPOWIEŚĆ O CZŁOWIEKU KTÓRY ZNALAZŁ SWOJE MIEJSCE Z DALA OD DOMU, DANKE.
3.Powrot do przyszłości to stricte komedia i parodia gatunku...
zmęczyłem się. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 06, 2006, 06:19:50 pm
NIE!!!!!!
JA JUŻ WIEM!!!!!!
ON SIĘ Z NAS NABIJA SKURCZYSYN!!!!!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 06, 2006, 07:09:33 pm
Draco nie odbieraj tego aż tak źle.
Przedstawiam tylko filmy sci-fi, które zapadły mi w pamięci z różnych powodów. Na mojej liście nie znajdziecie raczej przygód Supermana (ogładałem).
To że w ten sposób przedstawiam filmy, to tylko moja opinia lub/i taki mój rodzaj humoru :).

Filmy sci-fi są moim hobby, bez względu, czy to proste nawalanki :) albo dzieła bardziej ambitne. Jestem zwolennikiem tego gatunku.

Jeśli ktoś poczuł sie dotknięty, jakimś moim zdaniem czy słowem, to zaznaczam, że nie taki miałem cel.

Numeracja obok filmów na mojej liście nie oznacza, że np. 10 jest lepsza od 20:).

Pozdro
Kru
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 06, 2006, 09:25:53 pm
Cytuj
Draco nie odbieraj tego aż tak źle.
(...)
Numeracja obok filmów na mojej liście nie oznacza, że np. 10 jest lepsza od 20:).


już Ci wierzę  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 06, 2006, 11:40:40 pm
draco_volantus
już Ci wierzę  ::)

to spoko ;) make' nij ze mną peaca
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 06, 2006, 11:56:30 pm
Ja Wam powiem w tajemnicy, ze niektore filmy z listy uznaje z glebszych powodow niz "fajna bajka" (dwa ktore mi utknely to Piaty Element oraz AI (o ktorym zreszta tu sporo pisalem)).
ALE!

Cytuj
przecież wszechświat z pewnością opróćz ludzi posiada inne formy życia

Moglbys rozwinac? ;) (w osobnym temacie ma sie rozumiec...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 07, 2006, 01:39:18 am
opróćz ludzi to na pewno...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 07, 2006, 11:23:47 am
Cytuj
Proszę bardzo, ale wstydzę się...
Jednak napiszę...:)
Celowałem tutaj w Ericha von Dänikena i jego spekulacje. Jednak nie potępiajcie mnie, bo facet ma sporo racji (nie wiem czy akurat kosmici, ale jakaś tajemnicza stara cywilizacja mogła być tak tęgogłowa i przekazwywala więdze innym, może w ograniczonym zakrasie z niewyjaśnionych przyczyn).
Przykładem może być tutaj Sfinks, ktorego datowanie według geologów (całkiem niedawno), ukazało, że jest starszy niż dynastie faraonów, co potwierdzalo tezy  Dänikenena, że twórcami nie byli Egipcjanie itd., ale egiptolodzy stoją murem za swoimi bajeczkami (oczywiście geolodzy zostali potraktowani jako heretycy i zignorowani przez egipskich naukowców).
Mierzyłem też w istotę religii, ale ogólnie powiem, że miałem na uwadze, że może być tworem służącym do rządzenia innymi (patrz Stargate), jak i czymś ponadnaturalnym z punku widzenia obecnej nauki.

Pozdrawiam
Kru


Rozumiem. Czyli to taka "prawda" w Twojej wersji.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 07, 2006, 02:54:28 pm
A jaka jest Twoja prawda Deckard?

"Są trzy prawdy: ich prawda, nasza prawda i prawda prawdziwa" - parafraza z Babylon 5
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Sierpnia 07, 2006, 03:07:08 pm
"Moja jest prawda, a jeśli nawet prawda jest twojsza, to moja jest najmojsza." ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 07, 2006, 03:14:07 pm
Cytuj
A jaka jest Twoja prawda Deckard?



Odnośnie filmu Stargate? Żadna...

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 08, 2006, 11:17:23 pm
Dobra lecimy dalej...

41. Park Jurajski za eksperymenty na DNA
42. Solaris za to, że Hollywood próbowało zekranizować książkę Lema
43. Mission on Mars/Red Planet - kolonie na Marsie na wielkim ekranie
44. Gattaca - hmm to już mamy
**. dzień niepodległości-tutaj tylko wspominam, więc za efekciarstwo
45. Nieśmiertelny II za muzykę i klimat
46. Mad Max (wszystkie) za postapokaliptyczną wizję
świta
47. Tron za wirtualny swiat
48. The Thing za spodek na biegunie
49. Thx 1138 za pomysł Lucasa
ostatnio
50. V jak vendetta za "Remember, remember the 5th of november" (to bym dał nawet wcześniej, ponieważ miał parę dobrych motywów)
51. Aeon Flux za kolejną superbabkę w super świecie - ironia:)
52. Screamers za niezniszczalne wrzeszczoty w glebie

Na tym zakończyłbym  listę tytułów filmów wartych obejrzenia w życiu fana sci-fi. Niektórych ciekawych pozycji mogłem nie wymienić, bo ich nie widziałem albo miałem wątpliwości, aby umieścić je na liście (Batman, Superman, Spiderman i inne many, Hulk - pamiętam z tego tylko motyw zespołu Velvet Revolver, Flesh Gordon itp.).

Nie uwzględniłem też filmów anime (chociaż niektóre produkcje warte byłyby uwzględnienia), ale dlatego, że chyba trzeba oddzielnej listy :), poza tym u Europie nie jest to gatunek bardzo popularny.

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Michal_Sapka w Sierpnia 08, 2006, 11:45:59 pm
Jestem swiezo po projekcji i musze stwierdzic, ze doczekalem sie dwrugiego po Blade Runnerze dobrego filmu na podstawie prozy Dicka. Na film czekalem ze zniecierpliwiem bojac sie, ze zrobia Matrixa, albo ze Kyanu znowu pochwali sie brakiem zdolnosci aktorskich. Mylilem sie. W sumie wszystko w tym filmie jest jak byc powinno (choc samego "Zwierciadla" nie czytalem). Aktorstwo jest pierwsza klasa - choc uczciwie przyznam, ze role nie byly zbyt wymagajace. Tempo akcji jest wspaniale wolne pozwalajac delektowac sie kazda scena. Niesamowity jest takze klimat. Z jednej strony wydaje sie cukierkowy, lecz wglebiajac sie dostrzega sie wszechobecna schizofrenie, zaszczucie, konspiracje. Ciekawym patentem jest takze strona wizualna. Zastosowany tu cell shading sprawuje sie swietnie, choc nie wiem po co on.

Polecam z calego serca, gdyz jest to moj osobisty pretendent do miana filmu roku.

Juz nie tak swiezo, bo to moja opinia z innego forum.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 09, 2006, 11:57:38 am
W kinach jest "Po drugiej stronie zwierciadła" ? @_@
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 09, 2006, 12:49:57 pm
Cytuj
41. Park Jurajski za eksperymenty na DNA
42. Solaris za to, że Hollywood próbowało zekranizować książkę Lema


Solaris po Parku Jurajskim? No tak, to wyjaśnia, dlaczego te Twoje rankingi budzą tyle kontrowersji. Jesteś pewien, ze forum wielbicieli Lema to dobre miejsce na zamieszczanie takich, delikatnie mówiąc, odważnych tez?

Gdyby ktoś mnie poprosił o porównanie w jednym rankingu obu tych filmów, to nie tylko zmieniłbym je kolejnością, ale zapewniam Cię, że dzieliłoby je od siebie ze 100 innych pozycji.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: TYTAN w Sierpnia 09, 2006, 01:32:55 pm
I to tego bez sensu
wiele z tych filmów to raczej rzadkie treściowo dzieła niewarte zachodu. A argumentacja przemawiająca za umieszczeniem danego filmu w rankingu mocno nagięta, którą przyrównać można do np. film jest warty obejrzenia bo: jest, był tam robot, były efekty, pokazali statek kosmiczny, bili się fajnie, latały dinozaury itd. Tą samą argumentację można zastosować do oceniania prac maturalnych, ktoś pisał maturę więc wart jest zdania jej. Albo dali oranżadę i paluszki ale był ubaw.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 09, 2006, 01:36:18 pm
Wiecie co, zróbmy może tak: niech każdy poda wszystkie filmy sf, jakie jeszcze zna, i wrzućmy je do listy. Nie będziemy się przecież rozdrabniać.

PS: Term, Twojego oburzenia nie rozumiem, bo przyznam, film Soderbergha zwyczajnie mi się nie podobał (to tylko moje zdanie i nie twierdzę, że jedyne słuszne), jakkolwiek nie bardzo dociera do mnie, jakim sposobem te dwa obrazy znalazły się obok siebie. Jurassic Park to owszem, fajny film... przygodowy, ale co robi na tej liście- nie mam pojęcia ???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Sierpnia 09, 2006, 03:40:20 pm
Ludzie to nie jest ranking najlepszych filmów sf Timesa, tylko pewnego gościa, który ma taki, a nie inny gust. A o gustach się nie dyskutuje...
pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 09, 2006, 06:10:21 pm
nty: wcależenie, bo nam biego o to ze on po prostu wypisał WSZYTSKIE filmy sf jakie znał w ogóle się nie zastanwaiając nad ich wartością ;)

Filmy, które ja poleciłbym KAZDEMU można policzyć na palcach jednej ręki. I to pracownika tartaku.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 09, 2006, 10:38:18 pm
Cytuj
Jestem swiezo po projekcji i musze stwierdzic, ze doczekalem sie dwrugiego po Blade Runnerze dobrego filmu na podstawie prozy Dicka. Na film czekalem ze zniecierpliwiem bojac sie, ze zrobia Matrixa, albo ze Kyanu znowu pochwali sie brakiem zdolnosci aktorskich. Mylilem sie. W sumie wszystko w tym filmie jest jak byc powinno (choc samego "Zwierciadla" nie czytalem). Aktorstwo jest pierwsza klasa - choc uczciwie przyznam, ze role nie byly zbyt wymagajace. Tempo akcji jest wspaniale wolne pozwalajac delektowac sie kazda scena. Niesamowity jest takze klimat. Z jednej strony wydaje sie cukierkowy, lecz wglebiajac sie dostrzega sie wszechobecna schizofrenie, zaszczucie, konspiracje. Ciekawym patentem jest takze strona wizualna. Zastosowany tu cell shading sprawuje sie swietnie, choc nie wiem po co on.

Polecam z calego serca, gdyz jest to moj osobisty pretendent do miana filmu roku.

Juz nie tak swiezo, bo to moja opinia z innego forum.

Czy moglbys podac TYTUL FILMU?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 09, 2006, 10:56:30 pm
Chyba "po drugiej stronie lustra" nie?
właśnie też w końcu nie wiem
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 10, 2006, 02:12:23 am
czy to nie chodzi czasem o @The mirrow mask@? Jesli tak to widzialem to 2 dni temu. Super! Ale do Bladerunnera to nie dostaje... Klimat, scenografia itd. rewelka, ale informacyjnie nie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 10, 2006, 09:07:45 am
Cytuj


PS: Term, Twojego oburzenia nie rozumiem, bo przyznam, film Soderbergha zwyczajnie mi się nie podobał (to tylko moje zdanie i nie twierdzę, że jedyne słuszne), jakkolwiek nie bardzo dociera do mnie, jakim sposobem te dwa obrazy znalazły się obok siebie. Jurassic Park to owszem, fajny film... przygodowy, ale co robi na tej liście- nie mam pojęcia ???


Ależ ja wcale nie jestem/nie byłem oburzony ::) Po prostu śmiać mi się chciało. Poza tym sam przyznajesz, że nie rozumiesz jak te filmy się obok siebie znalazły, więc wszystko gra.

A że jest to subiektywny ranking, to ja rozumiem. I że o gustach się nie dyskutuje, też. Ale z drugiej strony - jest to forum dyskusyjne, i mamy prawo sobie choćby omówić to, co się tu pojawia. Nie napisałem, że to bzdurny ranking, tylko że rozumiem dlaczego budzi tyle kontrowersji ::) To nawet dobrze, że pojawi się ktoś z niestandardowymi poglądami. Jest radośniej. ::)

Pozdrawiam

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 11, 2006, 12:06:39 am
Dzięki Terminusie. Ja i Koko jesteśmy wzruszeni :).

Odnośnie Parku Jurajskiego - umieściłem go na liście sci-fi, ponieważ metoda pozyskania wymarłych gadów bardziej i ich odtworzenie jest raczej w realiach fantastyki naukowej.

Nie jestem znawcą genetyki, ale w pewnym artykule czytałem, że pozyskanie DNA ze skamieniałości jest niemożliwe, ponieważ jest bardzo uszkodzone. Można zastosować dosztukowanie materiału z pokrewnych stworzeń - aligatory etc., ale nie ma pewności czy zostałyby pokryte braki. Innym slowem obecna wiedza nie pozwala na wskrzeszenie dinozaurów.

Filmy, które nie znalazły się na liście to Kula( z tytułu skleroza nie boli) i Impostor (przypomina mocno filmy akcji, nie wiem na ile przedstawia treść książki Dicka).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 11, 2006, 12:52:12 am
W sumie to co ja się będę czepiał ::)? Jakby wszyscy tu mieli takie samo zdanie na każdy temat, byłoby nudno.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 11, 2006, 03:35:35 am
Pewnie, Duzygrzyb. nudno by bylo. oto moja lista:
1. Mis Uszatek - za klapniete uszko
2. Jazon z gwiezdnego patrolu - za doglebnosc przemyslen
3. Herkules (ten telewizyjno - odcinkowy) za wartka akcje
4. Ksenia - za to samo co Herkules
5. Obrady sejmu - za fantastyczne pomysly
6. Wiadomosci - za apokaliptyczne wizje przyszlosci
7. Cagan on the net - za szewskopasyjne oddanie sprawie
8. Reksio - za latke na oczku
9. Niekonczaca sie opowiesc - za Limahla w tle
10. Pan Wolodyjowski - za Azje na palu
11. Zlotopolscy- za niekonczaca sie opowiesc, bez Limahla
12. Festival w Sopocie - za ochlaj, wyzerke i zniszczone nerki (kto wie o co chodzi to wie...)
13. Wystepy Busha - za total Bushshit-y
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 11, 2006, 08:52:48 am
Cytuj
12. Festival w Sopocie - za ochlaj, wyzerke i zniszczone nerki (kto wie o co chodzi to wie...)


Ósmy grosz dla Jadzi, niech se Jadzia ...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 11, 2006, 10:07:56 am
Cytuj
3. Herkules (ten telewizyjno - odcinkowy) za wartka akcje
4. Ksenia - za to samo co Herkules

;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Sierpnia 11, 2006, 12:32:01 pm
Cytuj
9. Niekonczaca sie opowiesc - za Limahla w tle

Precz z łapami od "Niekończącej się opowieści" ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 11, 2006, 02:01:38 pm
Cytuj
1. Mis Uszatek - za klapniete uszko

A Kubuś Puchatek to co ??
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 11, 2006, 02:49:38 pm
Ja ci dam Duzygzyb >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 11, 2006, 02:57:12 pm
a wiesz co je mis uszatek na kolację?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 11, 2006, 02:57:32 pm
pora na dobranoc  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 11, 2006, 07:16:53 pm
Kolega Nexus6 odkrył zaliczył wymienione przez siebie filmy do kategorii sci-fi, gratuluję dostrzeżenia elementow fantastyczno-naukowych w tych produkcjach, bo mi niestety ta sztuka nie udała się :).
W pokorze za brak dobrej znajomości tych dzieł, udam się na wędrówkę po zdemontowanych torach kolejowych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 12, 2006, 12:26:05 am
Cytuj
a wiesz co je mis uszatek na kolację?

Niegrzeczne dzieci?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 12, 2006, 01:52:39 am
popatrz trzy posty wyżej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 12, 2006, 12:37:43 pm
Niegrzeczne dzieci, zakaszajac porem?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Sierpnia 12, 2006, 07:41:12 pm
NI !
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 19, 2006, 11:01:42 pm
Na TVN o 21.35 zacząło się A.I. Spielberg'a.

Piszę z opóźnieniem, ale po pierwsze film jest długi, a po drugie to trzy razy już były reklamy więc dużo nie straciliście ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 19, 2006, 11:55:34 pm
jak do końca nie obejrzycie to też imho nicnie stracicie :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 20, 2006, 09:44:27 am
Tyż racja ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Sierpnia 20, 2006, 10:06:27 pm
Cytuj
jak do końca nie obejrzycie to też imho nicnie stracicie :)


Cytuj
Tyż racja Grin


Co też wygadujecie, pęłnię dramatycznego kiczu i mimowolnej  tragifarsy jakimi był ten film można doświadczyć wyłącznie po zobaczeniu zakończenia  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 20, 2006, 10:23:46 pm
Tyż racja  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 21, 2006, 02:09:05 am
Zaiste, kicz... Ostatnio wpadlo mi na dvd pare filmow Spilberga (czy jak mu tam...) i kazdy to kicz. Prostacki, albo propagandowy. Niby dobrze zrobiony, ale bez tego czegos, a za to pod sztance. Nawet bajke komputerowa skopal (Polar Expres). Park Jurajski: 3 czesci, a ja zupelnie nie widze roznic miedzy nimi. Jakby jeden film; te same watki, pomysly (a wlasciwie ich brak), te same sceny nawet :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Sierpnia 21, 2006, 11:09:57 am
Cytuj
Ostatnio wpadlo mi na dvd pare filmow Spilberga (czy jak mu tam...) i kazdy to kicz.
Co do jego najnowszych produkcji to się zgodzę, ale warto pamiętać o takich, często kultowych, filmach jak: "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", "Szczęki", "E.T.", seria z Indianą Jonsem, "Lista Schindlera", "Szeregowiec Ryan" czy nawet wspomniany "Jurassic Park" (ten pierwszy był naprawdę dobry, bo... był pierwszy - reszta to faktycznie duble tej części i wyglądają żałośnie). No cóż - ciężko przez całe życie robić dobre filmy. Zwłaszcza w Hollywood ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 21, 2006, 12:10:20 pm
Cytuj
No cóż - ciężko przez całe życie robić dobre filmy. Zwłaszcza w Hollywood ;)


Też mi usprawiedliwienie. A pffiiiii....
8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 21, 2006, 12:13:36 pm
"Szczęki" rules. Nie pamiętałem, ze to on je nakręcił. I muzyka Williamsa.

Tu ty tu tu, Tu ty tu tu, Tu ty tu tu, Tu ty tu tu, Tu ty tu tu

AAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 21, 2006, 12:50:54 pm
Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeee..... najfajniejszy z fajnych był gumowo-tekturowo-plastikowo-foliowy rekin ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 21, 2006, 02:28:32 pm
Przpraszam to szło tak:
Tu ty ty tu, Tu ty ty tu, Tu ty ty tu, Tu ty ty tu, Tu ty ty tu

A kto zgadnie co to za piosenka:

Tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu Dam-dam-Da-Dam-Dam
Tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu Dam-dam-Da-Dam-Dam

Czy ufoludki pomagały Goeringowi?
Czy Goebels pomagał w stworzeniu Hellboya?
Na te i inne pytania odpowiemy w następnej części Archiwum XX wieku.

Tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu Dam-dam-Da-Dam-Dam
Tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu Dam-dam-Da-Dam-Dam

:D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 21, 2006, 04:22:52 pm
E.T. sie mnie niepodobywal (toz to baja), Szeregowiec i Lista to tania propaganda. Ale faktycznie Indiana byl super, Bliskie Spotkania nienajgorsze... Teraz Spielberg przypomina mi Kinga - brak pomyslow :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 21, 2006, 08:14:12 pm
Jak ktoś lubi gości z dredami, to na Polszmacie o 20.20 jest Predator dzisiaj ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 21, 2006, 08:24:45 pm
Polszmata... nie byłbym taki ostry w stosunku do tej stacji. Wiem, że ma słabą oprawę graficzną, a ich teleturnieje kojarzą mi się z zamkami z papieru i styropianu. Może to kiedyś poprawią, ale faktem jest, że zapracowali na swoja uwagę, szczególnie w latach 90 - tych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 21, 2006, 08:56:56 pm
Drużyną A i McGyverem  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 21, 2006, 09:02:30 pm
Cytuj
Polszmata... nie byłbym taki ostry w stosunku do tej stacji. Wiem, że ma słabą oprawę graficzną, a ich teleturnieje kojarzą mi się z zamkami z papieru i styropianu. Może to kiedyś poprawią, ale faktem jest, że zapracowali na swoja uwagę, szczególnie w latach 90 - tych.


Moje podejście do całej instutucji zwanej popularnie telewizją jest dość chłodne i raczej negatywne. Nie było więc moim celem obrażenie dokładnie tej stacji. Nie ukrywam jednak, że ta nazwa przypadła mi jakoś do gustu.
Ale nie martw się o TVN nie ma lepszej opinii, że o rządowych kanałach nie wspomnę nawet ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Sierpnia 21, 2006, 10:01:50 pm
Cytuj
E.T. sie mnie niepodobywal (toz to baja)
Nic dziwnego - to kino dla dzieci :) Jak byłem mniejszy to mi się podobało.

Co do "Szeregowca" - pewnie, że propaganda (jak większość filmów wojennych), ale jak zrobiona :o

"Liście" należy się z kolei uwaga za to, że był to jeden z pierwszych filmów, który nie przedstawiał zagłady ludzi w obozach po najprostszej linii, czyli Niemiec - zły, obozowicz - dobry. Teraz może się wydawać to banale, bo po Sielbergu Hollywood podchwyciło temat i wyprodukowało nieco filmów, często średniej jakości, o tej tematyce.

W "Szczękach" z kolei, Steven wcale nie chciał umieszczać tego tekturowego rekina. Groza miała być budowana wyłącznie na wypowiedziach bohaterów i tym, że coś tam się im zdaje. Niestety producenci postawili sprawę jasno - albo widz będzie mógł zobaczyć potwora, albo Steven nie zobaczy kasy ;D

Na koniec dodam, że jestem kompletnie nieobiektywny, gdyż jakiś czas temu bardzo sobie ceniłem twórczość tego Pana i tak mi już zostało (chociaż ostatnio nie nakręcił nic na czym bym nie przysypiał).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 22, 2006, 11:55:48 am
 A ja bardzo lubię Indianę Jonesa, ponieważ ,,nie dorosłem do swych lat..."
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: TYTAN w Sierpnia 22, 2006, 12:01:13 pm
Cytuj
Jak ktoś lubi gości z dredami, to na Polszmacie o 20.20 jest Predator dzisiaj ;D



Łeee, przegapiłem, chociaż nie dziwota, zwykle potrafię znieść telewizję przez 10 do 15 min i tylko przed snem.

Świetny film i świetna muzyka by Alan Silvestri.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 22, 2006, 03:31:43 pm
Cytuj
A ja bardzo lubię Indianę Jonesa, ponieważ ,,nie dorosłem do swych lat..."

Ale nikt tu nie "ma Cie za nic, wiedz dobrzes nie zgadl" ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 22, 2006, 04:39:28 pm
Tak, wczoraj oglądałem Predatora... póki mogłem. Znam ten film na pamięć. Świetne kino akcji. Szkoda, że następne części były tak mizerne.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Sierpnia 22, 2006, 04:51:08 pm
A ja pozostałych części nie widziałam...ale wygląda na to, że nic nie straciłam  ::)

Indianę Jonesa też darzę sympatią... z powodów osobistych 8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Sierpnia 22, 2006, 11:27:03 pm
Nadmienię tylko, że w ostatnią sobotę można było w kinie zobaczyć "Poszukiwaczy zaginionej arki".

:P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 23, 2006, 09:00:34 am
Cytuj
Tak, wczoraj oglądałem Predatora... póki mogłem. Znam ten film na pamięć. Świetne kino akcji. Szkoda, że następne części były tak mizerne.
jak mialem gdzies tak 12 lat ogladalem go codziennie; ulubiona scena to ta gdzie ten czarny wycina las gatling gunem w momencie paniki

tak na marginesie to chyba na wikipedii w temacie o gatling gunie jest obliczone ile musialby wazyc jego plecak by takie cos sie udalo  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 23, 2006, 10:03:44 am
Bill Duke fajnie to zagrał. Nie wiem czy wiecie, ale Jesse Ventura (zapaśnik), który grał w tym filmie Blaine'a zdobył jakiś czas temu fotel gubernatora któregoś ze stanów, może Arni mu wtedy tego pozazdrościł i postanowił, że kiedyś też zostanie gubernatorem.;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 23, 2006, 10:49:10 am
albo jak leca helikopterami i leci Great Balls of Fire!!!  8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 23, 2006, 12:12:38 pm
To była inna piosenka. W scenach z początku filmu, kiedy lecą helikopterem na misję z magnetofonu puszczają sobie utwór: Long Tall Sally.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 23, 2006, 01:11:03 pm
indeed! pomieszalem z Top Gunem ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 26, 2006, 09:03:04 pm
 Kurczę panowie, widzę że Wy tu prawdziwymi specjalistami jesteście!

Ej dzi, tak z czystej ciekawości, to ile mniej więcej by ten plecak ważył? (Jakiego rzędu chociaż to wielkośc?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 26, 2006, 09:56:38 pm
Jakies nierealne do uniesienia napewno ale nie pamietam nawet rzedu.

<szuka w wikipedii>

No dobra, wstyd jest  ;D Pomieszalem fakty.

Despite popular depictions of modern gatling guns (usually the M134 Minigun and variants thereof) as handheld weapons, such usage is technically impossible as the combined weight of the weapon and requisite ammunition is much too great for personal use.

For feasible combat use, a large ammunition supply is required; depending on the rate, several hundred to a thousand or more rounds could be necessary. Furthermore, the recoil is too forceful for a single person to handle. In the Arnold Schwarzenegger film Predator, Jesse Ventura's character had to be propped up during sequences where his M134 was fired, even though it had only blanks.

Another important factor is the power consumption of most modern systems. For instance, an M134 at maximum speed would require 130 A for its 28 V DC/115 V AC electric motor, the equivalent of a few car batteries.


Tak czy siak jest za ciezkie a ile dokladnie mozna obliczyc jesli jest masa pocisku (nie czytalem od nowa). ;) Dodatkowo by utrzymac sile odrzutu mimo strzelania slepakami musial byc podpierany.

Tu wszystko: http://en.wikipedia.org/wiki/Gatling_gun
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Sierpnia 26, 2006, 11:30:49 pm
Odnośnie miniguna:
http://www.film.org.pl/prace/niesamowite_rekwizyty.html
oraz
http://www.kitsune.addr.com/Firearms/Machine-Guns/GE_XM214_Minigun.htm
Coś około 150 kg (z amunicją) - więc możliwe, ale dla piechura typu pan Pudzianowski :). Pozostaje jedynie problem odrzutu.


Z seriali dodam jeszcze Andromedę - która miała być kontynuacją "Star Treka" w dalekiej przyszłości (federacja a raczej wtedy unia w trzech galaktykach - pomysł twórcy star treka, ale za realizację zabrał się jego syn). Nie wiem czemu, ale później zmieniono trochę fabułę, aby nie nawiązywać zbytnio do star treka.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 28, 2006, 10:37:45 pm
Już niedługo minigun będzie do udźwignięcia przez przeciętnego żołnierza. Amerykanie budują już od dłuższego czasu kombinezon siłowy (to moja nazwa - jak ktoś zna właściwą nazwę to mnie skorygujcie), który umożliwi żołnierzowi na noszenie sporych ciężarów znacznie przekraczających jego własną wagę. Widziałem to jakiś czas temu na zdjęciach. To już nie SF, to już bardzo bardzo bliska przyszłość.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 29, 2006, 12:52:33 am
 Mogliby to nazwać egzoszkieletem ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 29, 2006, 09:13:12 am
Cytuj
Już niedługo minigun będzie do udźwignięcia przez przeciętnego żołnierza. Amerykanie budują już od dłuższego czasu kombinezon siłowy (to moja nazwa - jak ktoś zna właściwą nazwę to mnie skorygujcie), który umożliwi żołnierzowi na noszenie sporych ciężarów znacznie przekraczających jego własną wagę. Widziałem to jakiś czas temu na zdjęciach. To już nie SF, to już bardzo bardzo bliska przyszłość.
MASSIVE!!  :o

jak w grze jakiejs czy cos
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 29, 2006, 12:30:35 pm
Czytałem o tym. Masz na myśli egzoszkielety.
A policzyliście ile adrenaliny daje siły do trzymania miniguna?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 29, 2006, 12:54:13 pm
Bez miesnia i kosci sily nie uzyskasz.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 29, 2006, 01:07:47 pm
a spójrz na arnolda :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 29, 2006, 01:39:49 pm
Cytuj
Bez miesnia i kosci sily nie uzyskasz.


Draco ma dużo racji, nawet przy małej masie mięśniowej można pod wpływem adrenaliny, choćby na krótką chwilę, przekroczyć swoje nominalne możliwości, i to w  bardzo znaczącym stopniu... Kto kiedykolwiek uciekał przed niedźwiedziem na drzewo, wie. (Ja nie uciekałem ale miałem inne przygody ::)  )

Pozdrawiam

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 29, 2006, 01:50:01 pm
Cytuj
Draco ma dużo racji, nawet przy małej masie mięśniowej można pod wpływem adrenaliny, choćby na krótką chwilę, przekroczyć swoje nominalne możliwości...

a jednak, z mądrości zeszytów:
1. Gdyby nie szkielet, to człowiek byłby workiem z mięsem i ze smalcem.
i
2.   Szkielet utrzymuje nas na nogach. Gdyby nie było szkieletu, to mięso ciągle spadałoby na ziemię.

na  tym tle szczególnie mądrze i przemyślanie wygląda to rozwiązanie techniczne, jakim obdarzył nas Stwórca:
3. Kości człowieka są połączone łokciami do kolan.

Genialna kopalnia tego wszystkiego tu: http://leksykot.top.hell.pl/jenzyk/lapsusy/zeszyty/index

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 29, 2006, 01:58:27 pm
"normalny" czlowiek uzywa ok 20% potencjalu swoich miesni (nerwowo wzbudza tyle wlókien), ciezarowcy i mistrzowie sportow silowych ok 80%, zaklada sie ze w sytuacjach skrajnego zagrozenia uzywa sie okolo 100%, wiecej sie nie da
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 29, 2006, 03:22:54 pm
i jest to jak napisałeś 5 razy więcej niż normalnie :)
Pewien mnich wyniósł owłasnych siłach z płonącego kościoła obraz o masie 200 kg. Katolicy uważaja to za cud.

mnich mówił, że obraz wydawał mu sie być lekkim jak piórko
:o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 29, 2006, 03:32:54 pm
tak, tylko 5 razy wiecej, z Twojego posta to nie wynikalo, moj ponizej temu nie zaprzeczal; tak czy siak to miesien podnosi
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 29, 2006, 03:46:24 pm
aż 5 razy  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 29, 2006, 04:26:08 pm
Nie da sie tak latwo przeliczyc sily miesnia i mozliwosci podnoszenia przez czlowieka ciezarow na procenty. Bardzo wazna jest technika, o treningu nie wspomne, koncentracja... Poza sila miesnia pozostaje tez kwestia wytrzymalosci przyczepow, sciegien, stawow.
Jako ciekawostke moge Wam rzec, ze cos w stylu egzoszkieletu jest w zastosowaniu w trojboju silowym (przysiad, martwy ciag, wyciskanie na lawce). Zawodnik jest ubierany do przysiadu w kostium ze sztywnego i mocnego materialu, kolana ma obwiazane elastycznymi bandazami, plecy usztywnione pasem. Ktos kto bez sprzetu przysiada 250 kg. Ze sprzetem (jak potrafi) moze przysiasc 320-330. Gdyby te "kubraczki" byly szyte inaczej, a bandaze dluzsze, dawalyby jeszcze wiecej. Obecny rekord w przysiadzie wszechwag to zdaje sie 540 kg, wiec czymze jest marne 200 kg obrazu na plecach mnicha ;) Tyle ze chodzic nawet, sie w tym nie da...
Co do adrenaliny: pomaga bardzo, choc w sytuacjach ekstremalnych nie tylko jej efekt chemiczny daje takie mozliwosci. To takze wplyw umyslu na cialo.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 29, 2006, 05:23:47 pm
Dzięki za sprostowanie. Rzeczywiście właściwa nazwa to egzoszkielet. Przeszukałem Internet, ale niestety nie znalazłem zdjęcia, które kiedyś widziałem w prasie. Natomiast przy okazji szperania znalazłem inną polską nazwę na egzoszkielet: pancerz wspomagany.

Poniżej zdjęcie jednego z egzoszkieletów dla US. Army:

(http://www.hrvatski-vojnik.hr/hrvatski-vojnik/0772006/bpictures/egzoskeleton_Berkeley.jpg)


Jeszcze trochę i niedługo pewnie wprowadzą do produkcji chyba najbardziej niesamowitą broń ciężką dla piechoty.
Jeśli pamiętacie SmartGun'a z Aliens to wiecie o czym mówię.

PS.
Niesamowite jak ludzkości szybko idą prace na narzędziami destrukcji. ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 29, 2006, 05:24:51 pm
Cytuj
czymze jest marne 200 kg obrazu na plecach mnicha ;)


to podnieś






tyle








to











pagadmy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 29, 2006, 05:31:09 pm
Jeszcze jeden przykład:

http://www.mindfully.org/Technology/2004/BLEEX-Exoskeleton11mar04.htm

Tu można też zobaczyć filmiki z testów:
http://bleex.me.berkeley.edu/bleex.htm

Ten bardziej przypomina to co kiedyś widziałem - zdaje się, że w Świecie Techniki... ale nie jestem pewien.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 29, 2006, 05:43:24 pm
Cytuj
Ten bardziej przypomina to co kiedyś widziałem...
Niezłe. A mi sie przypomina ten z Nostromo...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 29, 2006, 05:52:59 pm
Cytuj
Niezłe. A mi sie przypomina ten z Nostromo...
 


Niestety na Nostromo nie było żadnego urządzenia tego typu. Zdaje się, że chodziło Ci o Power Loader'a  z Aliens. Statek ekspedycji wojskowej z Aliens natomiast nazywał się USCM Sulaco.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 29, 2006, 06:00:36 pm
Cytuj

Niestety na Nostromo nie było żadnego urządzenia tego typu.
Hm, widocznie mam zaniki. Wydawało mi się, że ta babka właziła do środka takiego na żółto-czarno w skośne pasy pomalowanego wielkiego robota a nad głową migała jej pomarańczowa lampka (kogut) i dała wycisk temu zaślinionemu przyjemniaczkowi. A potem omało nie wpadła do jakiegoś pionowego szybu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 29, 2006, 06:05:24 pm
Cytuj
Hm, widocznie mam zaniki. Wydawało mi się, że ta babka właziła do środka takiego na żółto-czarno w skośne pasy pomalowanego wielkiego robota a nad głową migała jej pomarańczowa lampka (kogut) i dała wycisk temu zaślinionemu przyjemniaczkowi. A potem omało nie wpadła do jakiegoś pionowego szybu...


No i dobrze Ci się kojarzy.. tylko pomieszał Ci się czas akcji. Ten słynny żółto-czarny bot to Power Loader. USCM Sulaco posiadał dwa takie boty, podobnie jak dwa Drop Shipy.

Yeah!!! Let's roooooock......

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 29, 2006, 06:07:36 pm
Cytuj
No i dobrze Ci się kojarzy.. tylko pomieszał Ci się czas akcji.
Uff! A więc jednak czasem te dwie szare komórki które jeszcze mam stykają sie ze sobą... ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 29, 2006, 06:15:53 pm
Cytuj
Uff! A więc jednak czasem te dwie szare komórki które jeszcze mam stykają sie ze sobą... ;D



Nie martw się maziek. Już niedługo wejdzie do sprzedaży jakiś Mind & Memory Improver v.1.0. Wszystko będzie ok... zobaczysz. ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: TYTAN w Sierpnia 29, 2006, 06:17:08 pm
Jak widać wszelkie wojny generują postęp.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 29, 2006, 06:33:45 pm
Cytuj
Już niedługo wejdzie do sprzedaży jakiś Mind & Memory Improver v.1.0.
Podstawowy składnik tego przyszłościowego środka mam w zapasie w piwniczce, sęk w tym, że dawki muszę stale zwiększać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Sierpnia 29, 2006, 10:42:43 pm
Obejrzałem ten filmik z egzoszkieletem i tak sobie myślę, że w tym ogromnym plecaku który ten żołnierz dźwiga, to jest akumulator do napędzania tej całej maszynerii  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 30, 2006, 12:35:55 am
jak już ma taki jebudupnik to mu i można całą zbroję dokoptować, niezniszczalnego Boba Fetta z niego zrobić, chyba, ze se araby lasera kupią zamiast kałaszków  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 30, 2006, 12:56:22 am
Cytuj

to podnieś






tyle








to











pagadmy...

No to mozemy pogadac, bo tyle dzwigalem jak mialem 18 lat :-*
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 30, 2006, 01:15:41 am
i co biegałeś z nim po kościele.
:D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 30, 2006, 03:12:30 am
No, a "(...) ogniste anioly upadaly, wsrod huku poteznych grzmotow, a ognie piekielne plonely wokol"
Niestety te chwile zostana stracone w czasie, jak lzy w deszczu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 30, 2006, 09:55:51 am
Cytuj

No i dobrze Ci się kojarzy.. tylko pomieszał Ci się czas akcji. Ten słynny żółto-czarny bot to Power Loader. USCM Sulaco posiadał dwa takie boty, podobnie jak dwa Drop Shipy.

Yeah!!! Let's roooooock......

CU
Deck


A to jest USCM czy USMC? Bo do USMC to jakoś mi pasuje United States Marine Corps, ale do USCM t o już nic... ? Hę?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Sierpnia 30, 2006, 10:48:08 am
Cytuj

 A to jest USCM czy USMC? Bo do USMC to jakoś mi pasuje United States Marine Corps, ale do USCM t o już nic... ? Hę?



Tak. USMC to United States Marine Corp. Taki skrót stosuje się dzisiaj.

W Aliens mamy USCM = United States Colonial Marine.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Sokratoides w Sierpnia 30, 2006, 01:51:35 pm
A może... Universal Satanic Consument Mercenary  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 30, 2006, 02:19:34 pm
Cytuj
Universal Satanic Consument Mercenary
Uni Sznapps Consument Mercenary
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Września 16, 2006, 04:57:52 pm
Ja propopnuję w przyszłości "Źródło" (zwiastun - onet lub inne). Niestety filmów czysto sci-fi nie widzę wśród nowych zwiastunów, chyba że Transformers w 2007, jesli ktoś lubi inteligentne roboty i uwielbia Optimusa Prime :)

P.S. Na onecie "Mistrz i Małgorzata" to sci-fi - w mordkę jeża - to jest skandal!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 16, 2006, 10:33:58 pm
Cytuj
Transformers w 2007, jesli ktoś lubi inteligentne roboty i uwielbia Optimusa Prime

 Hmm. Czy ich 'inteligentność' polega na tym, że potrafią przemienić się z garbusa w helikopter, czy coś w tym guście?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Września 17, 2006, 09:20:12 pm
Tak Terminusie, ale też to, że roboty reprezentują róznego rodzaju archetypy. Postawy jakie przymujemy w życiu wobec zagrożenia. Są ilustracją dosłowną tego, jaki człowiek może być "ślepy" lub jaki może być dzielny wobec przeciwności losu. To i wiele innych prostych, ale ważnych refleksji budzą w moim umyśle te sympatyczne roboty, ktore towarzyszą naszej kulturze od kilkudziesięciu lat.

Myślę, że ten film ma potencjał, o ile ekipa Spielberga nie przedobrzy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 17, 2006, 10:42:42 pm
 Chcesz zatem powiedzieć, że to Spielberg się tym ma zamiar zająć? Uhuhu... no no no...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Września 19, 2006, 11:37:50 pm
Dokładnie, ale mam raczej na myśli raczej udział pośredni poprzez jego sprawdzonych ludzi (udziału bezpośredniego nie wykluczam) i współtworzenie filmu z Industrial Light and Magic, który będzie odpowiadać za efekty specjalne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 19, 2006, 11:58:02 pm
 Aha. No, to niestety w takim razie nie jest gwarancją niczego ambitnego. ILM zrobił efekty do wszystkiego, co się ostatnio robi ciekawego technicznie ::) A jak wiemy, w tej grupie 1/150 filmów... a zresztą, co będę biadolił, zobaczymy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Września 26, 2006, 11:27:56 pm
Właśnie. Dajmy szansę, dajmy szansę...

Chociaż ostatnio Spielberg to nie znaczek jakości (Parki Jurajskie i A.I. - różnie oceniane).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Września 27, 2006, 12:06:29 pm
A co on takiego zrobił ostatnio, że przypinasz mu znaczek jakości?

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Września 29, 2006, 08:22:17 pm
Sobota, 30.09.2006, 23:10, TVP2 "Equilibrium".
Opis w "Gazecie telewizyjnej" (nie chce mi się przepisywać :) nawet fragmentów ) brzmiał zachęcająco.

Ktoś z Was widział? Warto?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Września 29, 2006, 09:57:21 pm
Sam pomysł nie jest zły. Realizacja w stylu "Matrixowym", ale dużo gorsza. Była tam nawet jedna scena która mi się podobała. Jak nie masz nic innego do roboty to możesz obejrzeć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 29, 2006, 10:03:57 pm
 Popieram kolegę przedmówce i zgłaszam formalny wniosek do przewodniczącego zebrania o ustawienie kubeczka ze słonymi paluszkami bliżej mnie.

Film mi się 'obił o oczy' (brr... ), pamiętam że stwierdziłem, że nie najgorszy, myślę, ze na pewno czasu nie zmarnujesz. Z drugiej strony nic superextra madafaka wybitnego, ale nie jest to kicha na pewno.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Października 01, 2006, 12:43:43 am
oglądaś ktoś "Przez Ciemne zwierciadło"?
Ja tylko czytałem, ale z opini na internecie:
"Czytałeś, nie oglądaj. Nie czytałeś, przeczytaj odpowiedz
            
Jak to w adaptacji powieści wprowadzono kilka zmian, tyle,że tutejsze zmiany niczemu nie służą, np.
- niepełnoletnią Donnę zagrała 37-letnia Winona
- w roli bardzo brzydkiego głownego bohatera obsadzono Keanu Reavesa, ze względu, na którego urode film zobaczy, jak przypuszczam, przynajmniej połowa żeńskiej publiczności
-z dwóch postaci bardzo zabawnych i sporo wnoszacych do przesłania, stworzono jedną
-pomieszano chronologię
-zmieniono dialog Donny z gościem z Nowej Drogi, co zmienia przesłanie
(w powieści wydżwiek tego dialogu jest taki, że prawo wykorzystuje nieświadomych ludzi, podobnie jak bezprawie, w filmie, iż dla dobra ogółu trzeba czasem poświęcić jednostkę-szkoda, że nie puszczono do tego jeszcze hymnu narodowego i nie zamachano amerykańską flagą).
Zatem, jak w temacie"

Chciałem sie upewnić, czy warto nie - oglądać :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Października 01, 2006, 05:53:52 pm
Cytuj
Sam pomysł nie jest zły. Realizacja w stylu "Matrixowym", ale dużo gorsza. Była tam nawet jedna scena która mi się podobała. Jak nie masz nic innego do roboty to możesz obejrzeć.

Cytuj
Popieram kolegę przedmówce i zgłaszam formalny wniosek do przewodniczącego zebrania o ustawienie kubeczka ze słonymi paluszkami bliżej mnie.

Film mi się 'obił o oczy' (brr... ), pamiętam że stwierdziłem, że nie najgorszy, myślę, ze na pewno czasu nie zmarnujesz. Z drugiej strony nic superextra madafaka wybitnego, ale nie jest to kicha na pewno.

Dzięki za opinie.

Nagrałem (23 to trochę późno ::) ). Obejrzę, jak będę miał czas i ochotę  (czyli zapewne nieprędko  :) ).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 02, 2006, 12:53:02 pm
 No patrz, a ja nawet miałem okazję zobaczyć spore fragmenty Equilibrium. No cóż, mocne reminescencje z z Matriksem i 1984 (do tego drugiego się nie umywa), jest to niestety nic więcej niż po prostu amerykańska kaszanka, która jest pełna sprzeczności - porusza sprawy ważkie, a kończy się dosyć banalnie, jest miejscami poważna - jeśli chodzi o dotykaną materię (system totalitarny, rola uczuć w życiu człowieka) oraz ilość naprawdę poruszających scen (vide scena egzekucji, motyw psa) - a z drugiej strony bywa absurdalna w momentach tzw. akcji. No bo kiedy jeden kolo, uzbrojony w dwa pistolety atomatyczne, kasuje około czterdziestu gości uzbrojonych w karabiny - dokonuje tego walcząc ze wszystkimi naraz w średniej wielkości pomieszczeniu nie umożliwiającym mu ukrycia się choćby na chwilę przed ich ogniem, to ja już słyszę miauczenie kota Schrodingera, i widzę jak zza filarów wylatują wróżki i krasnale z garnkami pełnymi złota. (Jeśli ten tekst wydaje się niejasny, proszę rzucić okiem na scenę w Cyberiadzie gdzie Klapaucjusz w Smokach Prawdopodobieństwa stosuje do smoczycy unieprawdopodobniacz, czy jakieś tam inne antysmocze urządzenie.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: TYTAN w Października 02, 2006, 02:47:21 pm
Zarówno w Equilibrim jak i w Majtriksiie odradza się modna w latach 70, pseudo kung [ch8211] fu [ch8211] mania, czyli super goście wykonujący skoki, piruety i salta, machają kończynami by nokautować stada wrogich agentów. Z tą różnicą że teraz technologia pozwala na większe fajerwerki wizualne i jest wtedy pojedynek bardziej druzgoczący, wybuchowy a nawet w zwolnionym tąpie.

A teraz poważniej. Eqilibrim odnosi się do faszyzmu powiązanego z orientalną szkołą doskonalenia ciała wyzbytego emocji, czystość ciała, brak współczucia, nieomylność, brak wątpliwości,  które, jak można w tym filmie zobaczyć pozwalają na załatwienie wielu rywali na raz. Ale poddaje się jednak emocjom  i przegrywa a ta przegrana, to tak naprawdę wygrana i taaaaaak dalej, eeeeeeee.

Ogólnie nic wybitnego moim zdaniem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Października 02, 2006, 07:07:02 pm
No ja też to raz oglądałem i zasadniczo nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Historyjka jest raczej stara jak świat- jacyś fanatycy stworzyli społeczeństwo, w którym wszystkim miało być dobrze, ale jednak nie wszystkim było dobrze, więc przyszedł taki jeden koleś i ich zabił. No i mamy jeszcze dodatkowo morał, że (nie wiadomo dlaczego) wszystkie ludzkie cechy są cacy, a nieludzkie be. To już znamy doskonale. Generalnie sęk nie tkwi w tym, że film porusza błahe sprawy- bo dotyka on w rzeczywistości problemów całkiem ważkich (albo raczej- ociera się o nie), tylko że czyni to w sposób zupełnie łopatologiczny i sprowadzający wszystko do zwykłej rozwalanki. Przy tym tak zwane sceny akcji są tak porywające i dynamiczne, że można przy nich zasnąć. W sumie podobne jak w Matriksie, tylko że bez jakichś nowatorskich efektów wizualnych (bullet time i te takie) i ogólnie jakoś bez finezji. Osobiście zdecydowanie wolę Matriksa.          
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 03, 2006, 02:28:19 pm
Equilibrium jest po prostu filmem słabym. Osobiście bolał mnie związek wizualny z Matriksem. Zdaje sobie sprawę z tego, że Matrix wprowadził pewien trend w realizacji widowiskowych walk, ale jest to przede wszystkim wyróżnik Matriksa a nie innych filmów. Osłodą całego Equilibrium jest tylko Christian Bale. Widział ktoś może Mechanika? Bo przymierzam się do obejrzenia...

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Edredon w Października 03, 2006, 03:40:23 pm
Cytuj
No i mamy jeszcze dodatkowo morał, że (nie wiadomo dlaczego) wszystkie ludzkie cechy są cacy, a nieludzkie be.     
Powyższy problem, jak go tu ująłeś, jest ciekawy, hmmmmm :-?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 03, 2006, 03:53:28 pm
 Mechanika nie (ubolewam) ale jak chodzi o Bale'a to widziałem nowego nietoperza (Batman:Początek) i świetnie się bawiłem, uważam że to w kategorii filmu komiksowego (i tylko w niej) film b. dobry, a Bale popisowy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 04, 2006, 10:15:55 am
Cytuj
Matrix wprowadził pewien trend w realizacji widowiskowych walk, ale jest to przede wszystkim wyróżnik Matriksa a nie innych filmów.

Pierwszym wysokonakładowym filmem, który pokazał taki styl walk był nie "Matrix", a "Blade - wieczny łowca". "Matrix" jest tu wtórny zresztąnie tylko pod względem samego ukazania walki, ale również w stylistyce postaci, a także zapożyczaniu niektórych scen. Taki jednak sposób nakręcenia akcji (w mniejszym, bądź większym stopniu) można spotkać jednak w wielu starszych filmach SF klasy B, z tą jednak różnicom, że ze względu na mniejsze budrzety, oraz słabsze możliwości techniczne nie są one tak widowiskowe. Pisząc to mam właśnie przed oczami scenę z gniotowatego "Nemezis", z początku lat 90, a w którym grupa cyborgów w ciemnych długich płaszczach i okularach przeciwsłonecznych (znajomo), urządziła sobie strzelaninę w jakimś wilopiętrowym drewnianym budynku, przeskakując z pomieszczenia do pomieszczenia i z piętra na pietro przebijająć ściany i sufity po uprzednim naszpikowaniu ich ołowiem.
Ale co tam, Kopernik podobnież swoje najsłynniejsze dzieło przepisał od kogo innego, a sława spadła na niego. Z analogiczny los spotkał jego pracę z ekonomii, a więc ktośją od niego przepisał i zdobył sławę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 04, 2006, 11:02:34 am
Tak, rzeczywiście... Blade był pierwszy... chociaż nigdy nie potrafiłem obejrzeć więcej niż 15 minut tego filmu.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: TYTAN w Października 04, 2006, 11:16:44 am
Ja jednak cenię Matrixa, szczególnie jego pierwszą część, za koncepcję fabularną w której rzeczywistość nie jest realna lecz generowana przez komputer. Jest to swego rodzaju stan schizmy, całkowita zmiana postrzegania prawdy, spisek maszyny myślącej. Nawiązanie do sztucznej inteligencji jak i wielowarstwowej struktury społecznej gdzie ogół trzymany jest w stanie prawdy kreowanej medialnie i politycznie, wszystko to doprawione szczyptą orientalnych sztuk walki jak i buddyjską wiarą w wyższości psychiki nad materią. Poza tym dynamiczna akcja, nagie kobiety, szybkie samochody, twardziele. Upss. Nie było nagich kobiet  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 04, 2006, 11:49:26 am
Tu jest fajne zestawienie topowych filmów s-f, jak ktoś chce luki pouzupełniać, na które przypadkiem trafiłem...

http://www.astropix.com/HTML/L_STORY/STARLIST/TOP25SF.HTM
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 04, 2006, 12:08:55 pm
Blade Runner jest na pierwszym miejscu... reszta może być w dowolnej kolejności.... heheheh


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 04, 2006, 12:37:58 pm
Cytuj
Ja jednak cenię Matrixa, szczególnie jego pierwszą część, za koncepcję fabularną w której rzeczywistość nie jest realna lecz generowana przez komputer.
Ja za to samo bardzo ich nie cenie, w takim oto kontekście, ze zapozyczyli to - co tam zapożyczyli: bezczelnie zerżnęli! - z Pana Lema (kongres futurologiczny!) i nie raczyli w napisach końcowych napomknąć! Wstyd.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 04, 2006, 12:59:04 pm
http://www.astropix.com/HTML/L_STORY/STARLIST/TOP25SF.HTM[/quote]

Nazywanie "Dr Strangelove" filmem SF można by nazwać "dużym semantycznym nadużyciem".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Października 04, 2006, 01:28:33 pm
Cytuj
Ja za to samo bardzo ich nie cenie, w takim oto kontekście, ze zapozyczyli to - co tam zapożyczyli: bezczelnie zerżnęli! - z Pana Lema (kongres futurologiczny!) i nie raczyli w napisach końcowych napomknąć! Wstyd.
Wydaje mi się, że bracia Wachowscy to nie z tych co czytają Lema, więc możliwe że wpadli na ten pomysł sami. Ciężko teraz czegoś nie powielić zupełnie nie zdając sobie sprawy, że tak się właśnie czyni.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: TYTAN w Października 04, 2006, 02:16:34 pm
Brakuje na tej liście Pamięci Absolutnej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 04, 2006, 02:24:08 pm
 Ja bym dołączył także Powrót do przyszłosci oraz Pana Kleksa w kosmosie ze wskazaniem na tego ostatniego... bez tego to po prostu obraza majestatu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 04, 2006, 02:28:36 pm
Umm, Terminusie, jaką masz okrągłą liczbę postów... Back to the future jest na liście, jeno się do 25 nie załapał (zgadzam się z Tobą, ze to błąd) a mi brakuje Short Circuit czyli krótkiego spięcia... to duzy błąd...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 04, 2006, 02:34:10 pm
Dajcie spokój... przecież ta lista ma wiele niedociągnięć. Co Wy na to by powstała nasza własna lista? Przecież mamy w nowym forum opcję sondy. Możnaby głosować.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 04, 2006, 02:40:08 pm
Jestem za. Wszelkie listy są mile widziane. Np. Macierewicza ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 04, 2006, 03:12:41 pm
Ja natomiat mam taką myśl, że skoro z forum wydzielono Hyde Park i Akademię Lemologiczną, to może wydzielić by też dyskusje o filmach i dyskutowań w stylu Jeden film=jeden wątek, bo obecny wątek filmowy rozrósł się do absurdalnych rozmiarów i przecytanie go jest poprostu niewykonalne. Wszyscy mogliby skopiować tam co wspanialsze swoje wybuchy erudycji, a cały obecny majdan by się zamknęło. Co wy na to, może zrobimy sondęna ten temat?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 04, 2006, 03:20:21 pm
Jestem za. Ten wątek jest zbyt długi, ale nie pakujmy go do Hyde Parku - ja do Hyde Parku w ogóle nie zaglądam. Może jakiś odrębny folder...

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 04, 2006, 03:41:33 pm
Tak właśnie to widzę - folder zatytułowany "filmy SF" (lub jakkoś tak), w którym można by toczyć w oddzielmych tematach dyskusje o różnych filmach, można by tam przenieść też bierzący wątek, tyle, że zamknięty i inne wątki o tej tematyce (chyba jeszcze coś tam było).

Założyłem ankietę na ten temat.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Października 08, 2006, 09:14:52 pm
Ostatnio oglądałem film "Cela". Wcześniej nie miałem przyjemności zapoznać się z tym tytułem, więc z przyjemnością ogładałem go w nocy na programie tvn w piątek 6 X.

Ze względu na problematykę, którą porusza, można go zlaiczyć do gatunku sci-fi. Film ma wiele walorów, w tym:
- świetną kolorystykę,
- interesujący temat,
- trochę treści psychologicznych,
- sposób prezentacji kontrastu łagodność - brutalność,
- Jennifer Lopez :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Października 09, 2006, 09:22:15 am
Szcególnie ten ostatni walor zasługuje na uwagę::)

P.S. Wybacz Kru, ale nie mogłam się powstrzymać...tak z rana ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2006, 02:43:56 pm
moim zdaniem dosc wazny argument, swietna kreacja, fantastyczne stroje (nic innego z tego filmu nie pamietam)
(http://us.ent2.yimg.com/musicfinder.yahoo.com/images/yahoo/new_line/the_cell/jlopezcell2.jpg)
(http://www.askmen.com/toys/movies/pictures/35_movies_.jpg)(http://www.cinefile.biz/cell2.jpg)(http://aolshop.com/media/coverart/dvd/cov150/drt000/t087/t08748fzbnl.jpg)
(http://dvds.hitflip.de/dvd/the_cell_205.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 09, 2006, 03:25:57 pm
 Uuu fajna laleczka. I to jest ta cała Lopez? Ehm. Powiedzmy, że nie czuję wielkiej potrzeby obejrzenia tego filmu...

Widział kto odcinek SouthParku nt. mrs. Lopezz? I jej romansu z Affleckiem Benem? Ożesz, to bylo coś.
Śpiewała tam takiego hiciora:

Don't get fooled by all my money
I still love taco-flavoured kisses, honey
come fulfill all my wishes with your taco-flavoured kisses

ref.
Taco-taco. Burito Buritto, taco taco.


Albo było coś takiego:
Come let's make a run for the border
I'v gotta hunger only tacos can stop!
Do you remember what ya gotta order?
Three tacos, two tostatos and a soda pop!

Baby let's make a run for the border
If you pay I'll take off my top
Do you remember what you have to order?
Three tacos two tostatos and a soda pop!
(Yea, and don't forget a hot sauce, CHOLO ;) )


Tak, jak jej nie kochać.
Dodam, że to Eric Cartman takie teksty zapodawał udając J.Lopez.
A oto dowód.


Miłego dnia :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2006, 03:54:18 pm
Czyli white power mowisz i republikanie gorą?
Ostro...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 09, 2006, 05:37:03 pm
Cytuj
moim zdaniem dosc wazny argument, swietna kreacja, fantastyczne stroje (nic innego z tego filmu nie pamietam)


A ja właśnie ze względu na ten "argument" filmu nie oglądałem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 09, 2006, 06:27:57 pm
Cytuj
Czyli white power mowisz i republikanie gorą?
Ostro...

 Co to, do mnie? Żartujesz sobie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2006, 07:40:25 pm
Cytuj
Cytuj
Czyli white power mowisz i republikanie gorą?
Ostro...

 Co to, do mnie? Żartujesz sobie?
Dokladnie taki jest wydzwiek przytoczonej piosenki. Nabijanie sie z latynosow, jakze popularne w USA.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Października 09, 2006, 09:24:50 pm
Ale w "South Park" nabijają się ze wszystkich, nawet z siebie samych. Każdy ma jakieś zabawne przywary. Nie ma co przesadzać z polityczną poprawnością - to mało kreatywne i nudne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Października 09, 2006, 10:04:47 pm
Nie ma sprawy Rachel. Służę uprzejmie ;).


"South Park" naśmiewa się z wielu świętości, ale nie czyni tego w sposób tzw. uliczny. Mam na myśli, że podkreśla subiektywność tych uwag i ogólnie ośmiesza stereotypy (właśnie szczególnie postać Cartmana - typowy człowiek, który wszędzie widzi szablon danej rasy, biednych ludzi etc.).


Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2006, 11:19:23 pm
Cytuj
Ale w "South Park" nabijają się ze wszystkich, nawet z siebie samych. Każdy ma jakieś zabawne przywary. Nie ma co przesadzać z polityczną poprawnością - to mało kreatywne i nudne.
Zrozumialem ze skoro Terminus wybral sobie akurat ten fragment to sie z nim zgadza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 09, 2006, 11:26:34 pm
No tak, zaraz się zacznie palenie kukieł Terminusa...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 10, 2006, 02:13:46 pm
Cytuj
Cytuj
Ale w "South Park" nabijają się ze wszystkich, nawet z siebie samych. Każdy ma jakieś zabawne przywary. Nie ma co przesadzać z polityczną poprawnością - to mało kreatywne i nudne.
Zrozumialem ze skoro Terminus wybral sobie akurat ten fragment to sie z nim zgadza.


 No to źle zrozumiałeś. Przykro mi z tego powodu, bo po kim jak po kim, ale po Tobie nie spodziewałbym się takiej powierzchowności i pochopności osądów.
Jestem zarówno przeciwnikiem wszelakiego rasizmu, jak i republikanów, jeśli konkretnie chcesz wiedzieć. A hasło white power uznaję tylko wtedy, gdy szukam w kuchni cukru. Robienie takich insynuacji przez Ciebie jest nie tylko bezpodstawne, ale nawet obraźliwe.

Przytoczyłem fragment pioseneczki, śpiewanej w komediowym stylu przez dziewięcioletnie dziecko, którym jest Eric Cartman w Southparku. Cartman celowo jest przedstawiony jako rasista, antysemita, osoba apodyktyczna, aspołeczna itp. jednym słowem uosobienie wszystkich negatywnych cech ludzkości. Celem takiego przedstawienia jest właśnie deprecjonowanie tych postaw. Jeśli ktoś coś takiego, tak jak to ja zrobiłem, przytacza, to wyłacznie dlatego, że jest to komiczne.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 10, 2006, 02:33:15 pm
Teraz wszystko jasne. Zle zrozumialem przytoczony fragment.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Października 10, 2006, 10:27:42 pm
Cytuj
Cartman celowo jest przedstawiony jako rasista, antysemita, osoba apodyktyczna, aspołeczna itp. jednym słowem uosobienie wszystkich negatywnych cech ludzkości.
Co ciekawe to chyba najfajniejsza postać w tej bajce :) Może ze względu na szczerość.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 10, 2006, 11:11:43 pm
Kurcze Falcor, ale Ty odważny jesteś, że coś TERAZ w tym wątku napisałeś. Ja to bym sie bał, bo atmosfera bracie ciężka tak, jak przy rozbrajaniu bomby atomowej. Ręka drgnie i sru wszystko do nieba! ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 11, 2006, 01:25:09 am
Widze, ze wielu z Was lubi South Park. Niezle jest, trza przyznac. A skoro lubicie S.P., to koniecznie polecam Family Guy. Wg. mnie znacznie lepszy, jak nie przymierzajac Jas Fasola (South Park) do Monthy Pythona (Family Guy).
A z tym rasizmem, to ogolna jakas schiza nastala. Przede wszystkim biednym bialasom zostalo wmowione, ze co do jednego sa rasistami. Teraz biedaki boja sie prawidlowo opisywac rzeczywistosc; okazalo sie, ze pastor King nie byl murzynem, ani czarnym on byl Afroamerykaninem...
Ja siedze teraz w Anglii, mozna tu bezkarnie nazwac kogos: Wanker, Bugger, Bitch, Whore..., ale sproboj czarnego nazwac Nigga, brazowego Terrorist... juz po tobie! Podobnie na katolikow, protestantow mozna jechac bezkarnie, ale muzulmanie, Zydzi to swiete krowy. Moj kuzyn prowadzi pub i kiedy ktos zachowuje sie nieodpowiednio, mozna go zbardowac i nie ma wstepu do pubu. Ale tylko jesli jest bialy. Czarnego, brazowego nie wolno, bo zaraz wyplywa kwestia rasowa, z gory przegrana, jesli dochodzi do rozstrzygniec prawnych.
Ja oczywiscie nie jestem rasista, ale z powodu obecnej mody musze to wyraznie zaznaczyc  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 11, 2006, 09:18:29 am
W Stanach wyrazniejszy podzial geograficzny jest...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Października 11, 2006, 10:18:33 am
Jeszcze na studiach, żartowaliśmy z kumplami na stancji, że jeśli jesteś niepełnosprawną murzynką, o skłonnościach homoseksualnych, z żydowskimi korzeniami, to nikt cię nie ruszy - każda ewentualna rozprawa w sądzie jest twoja ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 11, 2006, 12:38:57 pm
Kto mi zmodyfikowal posta?  :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 11, 2006, 08:46:51 pm
Przy takiej rozmowie ciśnie mi się na klawiaturę taki oto tekst:

Darth Vader to najczarniejszy z czarnych charakterów. Lecz pod czarną maską kryje się, jak wiemy, najzwyklejszy białas!  Otóż ma to dowodzić tego, że każdy czarny w głębi ducha pragnie być biały!!!!  ;D ;D ;D ;D ;D

PS.
Jakby ktoś nie zajarzył to tekst ten pochodzi z rewelacyjnego filmu "W pogoni za Amy" Kevina Smitha.
To tak dla rozładowania ciężkiej atmosfery, która tu zapanowała.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 11, 2006, 10:29:36 pm
Cytuj
Kto mi zmodyfikowal posta?  :o


Ja nie modyfikowałem żadnych Twoich postów ostatnio... a co Ci się zmieniło w tym poście? I w którym?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 11, 2006, 10:42:04 pm
Cytuj
Otóż ma to dowodzić tego, że każdy czarny w głębi ducha pragnie być biały!!!!
To co mówisz to zwykłe odwracanie kota ogonem. Chodzi o to, że każdy białas, jak na przykład Vader, pragnie byc czarny!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Października 11, 2006, 10:58:11 pm
Cytuj
Cytuj
Otóż ma to dowodzić tego, że każdy czarny w głębi ducha pragnie być biały!!!!
To co mówisz to zwykłe odwracanie kota ogonem. Chodzi o to, że każdy białas, jak na przykład Vader, pragnie byc czarny!

Rozumiem, już dlaczego Twój awatar ma czarne tło....  ;D ;D ;D ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 12, 2006, 07:12:12 pm
Cytuj
Kto mi zmodyfikowal posta?  :o

A to ciekawe, bo mi jakiś czas temu teżktośedytował, nie pamiętam niestety co to był za post.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Listopada 05, 2006, 02:04:26 pm
Znowu w nocy musialem ogladac film. Tym razem był to "Łowca snów". Film ukazuje walkę grupy przyjaciół z szarymi przeciwnościami losu. Nie powiem, ale bardziej podobał mi się niż A.I..
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Listopada 06, 2006, 12:55:28 am
Obejrzałem film A. Cuarona "Ludzkie dzieci". Mroczna historia niedalekiej przyszłości. Akcja rozgrywa się w roku 2027, ale już od ponad 18 lat (czyli od roku ~ 2009) nie rodzą się żadne dzieci. Widzimy społeczeństwo bez przyszłości. Można sobie dośpiewać jakie tam panują nastroje.
Raziły mnie trochę wulgaryzmy jakich jednak, mimo wszystko, dotychczas nie spotykałem w tłumaczeniach. Widać już taka kultura zaczyna dominować.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Listopada 06, 2006, 08:14:11 am
A cos wiecej o filmie? Fajny, niefajny?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Listopada 06, 2006, 11:09:46 am
Cytuj
Raziły mnie trochę wulgaryzmy jakich jednak, mimo wszystko, dotychczas nie spotykałem w tłumaczeniach. Widać już taka kultura zaczyna dominować.

Hehehehe.... jak jadę autobusem i z przymusu słucham dialogów ( dialog, to chyba za dużo powiedziane, ale niech już będzie) teraźniejszych nastolatków, to mam takie same odczucia. To filmu SF nie trzeba kręcić, aby się wulgaryzmów nasłuchać ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Listopada 07, 2006, 03:04:01 am
Cytuj
To filmu SF nie trzeba kręcić, aby się wulgaryzmów nasłuchać ::)
Ale jak ja mam płacić pieniądze po to żeby słuchać jak rzucają najgorszą łaciną, to ja dziękuję :)

Natomiast serio, to chodzi mi o to, że dotychczas jakoś się dystrybutorzy hamowali. Przynajmiej w filmach, na które mogła iść młodzież. Tymczasem słowa je...ć, czy ch.j to nawet w cytacie nie wydają mi się stosowne a co dopiero w kinie, które dotychczas było uważane za przybytek kultury.
Co innego w spelunie...

====> dzi
To trudno powiedzieć. Zależy co kto lubi :-)
Założenie filmu jest takie - wyssane z palca. Bo niby czemu mają się za 3 lata przestać rodzić dzieci?
Jeśli to założenie Cię nie zraża, to dalej film daje się oglądać i nawet zmusza do refleksji. Reżyser, jak się okazuje, nie jest zły. Scenariusz też trzyma się względnie kupy. Ja nie żałowałem, że poszedłem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 07, 2006, 01:04:32 pm
Cytuj
Cytuj
Raziły mnie trochę wulgaryzmy jakich jednak, mimo wszystko, dotychczas nie spotykałem w tłumaczeniach. Widać już taka kultura zaczyna dominować.

Hehehehe.... jak jadę autobusem i z przymusu słucham dialogów ( dialog, to chyba za dużo powiedziane, ale niech już będzie) teraźniejszych nastolatków, to mam takie same odczucia. To filmu SF nie trzeba kręcić, aby się wulgaryzmów nasłuchać ::)

 Polecam stopery lub odtwarzacz mp3...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Listopada 07, 2006, 06:19:07 pm
Cytuj

 Polecam stopery lub odtwarzacz mp3...

Też nad tym myślałam, tylko to pierwsze zjadł mi pies, a odtwarzacz się popsuł  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 08, 2006, 03:45:50 pm
Ostatnio ogladalem Borata w Ameryce. Dawno nie widzialem tak okrutnego humoru, obnazajacego bezlitosnie ludzkie (a wlasciwie narodowe) przywary i glupote. Nic dziwnego, ze film wywolal taka burze w Ameryce. Bardzo polecam!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 12, 2006, 05:33:34 pm
a słyszał ktos cos o filmie "Brazil"? Bo mi sie nie chce 70 stron szukać...  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Listopada 12, 2006, 07:09:15 pm
Cytuj
Nic dziwnego, ze film wywolal taka burze w Ameryce.
U Ruskich zakazali puszczać ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 12, 2006, 10:57:34 pm
Cytuj
Cytuj
Nic dziwnego, ze film wywolal taka burze w Ameryce.
U Ruskich zakazali puszczać ;D
No prosze. A jak w Polsce? Jest, albo bedzie w kinach?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 13, 2006, 01:45:37 am
Cytuj
a słyszał ktos cos o filmie "Brazil"? Bo mi sie nie chce 70 stron szukać...  :P

 Hej. No cóż, jeśli lubisz ambitne kino, i kojarzysz styl Terry'ego Gillima (grafik Monty Pythona, reżyser m.in. 12 małp) to powinieneś koniecznie go obejrzeć. Ogólnie rzecz biorąc jest to ze wszech miar godne polecenia solidne SF z przerysowaną wizją totalitarnej przyszłości, wieloma kontrkulturowymi motywami (mimo że nie jest to film nowy, można zatem powiedzieć, że Gilliam nieco wyprzedził epokę) i świetną grą. Oczywiście np. zapewne scenografia wyda Ci się trochę retro , ale można przecierpieć dla dobra ludzkości.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Listopada 13, 2006, 10:34:49 pm
Panie! Toż scenografia w filmach Terry'ego Gilliam'a jest jedną z większych ich zalet! :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 18, 2006, 10:44:21 pm
Cytuj
Hej. No cóż, jeśli lubisz ambitne kino, i kojarzysz styl Terry'ego Gillima (grafik Monty Pythona, reżyser m.in. 12 małp) to powinieneś koniecznie go obejrzeć. Ogólnie rzecz biorąc jest to ze wszech miar godne polecenia solidne SF z przerysowaną wizją totalitarnej przyszłości, wieloma kontrkulturowymi motywami (mimo że nie jest to film nowy, można zatem powiedzieć, że Gilliam nieco wyprzedził epokę) i świetną grą. Oczywiście np. zapewne scenografia wyda Ci się trochę retro , ale można przecierpieć dla dobra ludzkości.
wielkie dzięki.
Już ściągam.
Apropo przypomniała mi się śmieszna historia.
Rodzice kolego poszli do Tesko, Kerfura, czy innego oszona, żeby mu kupić pod choinkę jakąś grę komputerową. Podeszli do pracownika, żeby wybrał jakąś fajną grę dla ich syna, który ma 15 lat, a pracownik pyta.
 - A mają Państwo intenet?
 - No mamy.
 - To mogą Państwo ściągnać z intenetu synowi jakąś grę i nie będą jej musieli Państwo kupować!


 ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: mikey21 w Listopada 20, 2006, 12:39:10 am
A ja szukam jednego starego filmu. Nie pamiętam tytułu, ale akcja jest międy dwoma rasami, jednymi są szczudlaki, stworzonka na sługich szczudlastych nogach. Na koniec dowiadują się, że potrafią latać, a ich przeciwnikami były żuki, które ich zabijały. Jeśli ktoś zna tytuł tego filmu, bardzo prosiłbym o udzielenie go  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 20, 2006, 12:27:03 pm
dobra, przebiłeś mnie  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Listopada 23, 2006, 08:52:52 pm
Nie wiem czy ktoś o tym wspominał, ale Battlestar Galactica (mozna ogladać nawet od 5 odcinka) jest emitowany na TVP2 o godz. 2310 w kazdy czwartek (skąd oni biorą takie pory emisji, ale dobrze że jest, bo niektóre sceny są dosyć śmiałe (w treści) - oczywiście w porównaniu z tym, co jest w innych serialach :)).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 23, 2006, 11:14:52 pm
 A co to jest, toto?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kru w Listopada 24, 2006, 09:37:35 pm
Już służę informacją.

Battlestar jest wznowieniem dawnego przeboju z USA, ale nie jest takim zwykłym tzw. remakiem, bo różni się narracją. W każdym razie opowiada o jedynym bojowym statku kosmicznym (tytułowa Battlestar Galactica), który ocalał z nagłej i bezwzględnej napaści Cylonów na ludzi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Cyloni zostali stworzeni przez ludzi.

Po jakimś czasie Chyloni sami zaczęli się udoskonalać i w pewnym momencie zewnętrznie przypominali ludzi, a nie chodzące konserwy. Cecha ta została wykorzystana do przełamania zabezpieczeń obronnych kolonii ludzi chronionych przez nowoczesną flotę (cyloński wirus wyłączył je w odpowiednim momencie ataku).

Niestety tylko statek bojowy Battlestar Galactica przetrwał holokaust. Ocaleni zebrali resztki statków cywilnych ludzi i ruszyli w ucieczkę przed furią swoich dzieł.
Uwaga drobny spoiler: Ostatecznie statek a raczej zespół statków obiera kurs na jedną z wielu kolonii założonych przez ojców założycieli [ch8211] Ziemię (teraz wiecie dlaczego go lubię :) ).
Zalety to:
- ciekawe kontrukcje postaci [ch8211] np. doktorek z urojeniami (choć do końca to nie wiem sam co on ma :) ), cylońska kobieta grana przez Tricię Helfer - wredna małpa :).
- efekty [ch8211] jak na serial,
- ładnie budowane napięcie w każdym odcinku,
- aktorzy,
- nieoczekiwane zmiany rozwoju wydarzeń,
- niektórym spodoba się to, że nie ma tam kosmitów.
- dobry serial dla każdego, niekoniecznie wielbiciela gatunku,

Wady:
- czasem przewidywalny (rzadko, ale jednak dla lubiących gatunek)
- dekoracja statku (nie wszędzie).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: A-cis w Listopada 26, 2006, 03:13:18 am
Z wad dorzuciłbym: marną kolorystyka oraz pomysł, że wszystkie walki mogą toczyć (i wygrywać!!!) piloci na przestarzałych myśliwcach.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 16, 2006, 05:04:04 pm
Właśnie się dowiedziałem, tzn w trójce mówili, że wychodzi Łowca Androidów w nowej skrętce na DVD i ma byś tam parę spraw doszlifowanych, plus technikalia - odszumienie i dokolornienie. Natomiast rezyser zapowiedział, że w przyszłym roku siądzie i zmontuje cały film jeszcze raz od początku i że będzie to WERSJA OSTATECZNA. Między innymi może się wyjaśnić, czy Deckard to przypadkiem także nie jest androidem.

Deckard?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 16, 2006, 08:44:57 pm
Tak, już od pierwszych internetowych plotek czekam na tą wersję.

A czy Deckard jest androidem czy człowiekiem? Mimo wszystko uważam go za człowieka.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 16, 2006, 09:57:53 pm
Dekard to antygłowa, nie replikant 8-) Musial byc czlowiek
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 16, 2006, 11:02:16 pm
Cytuj
Dekard to antygłowa, nie replikant 8-) Musial byc czlowiek

To znaczy, chodzi Ci, że jest kobietą? W to też wątpię...  ;)

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Grudnia 16, 2006, 11:39:31 pm
Yyyy? (http://video.google.pl/videoplay?docid=-6774128243172902888)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 17, 2006, 12:37:12 am
 Ta (niewątpliwie śliczna) pani, która mówiła o tym w Trójce (akurat słyszałem...), nie powoływała się na żadne konkretne źródła. Ja pozostaję sceptyczny - owszem wiele portali podało, że Scott ma "usiąść" nad tym, ale cholera wie. Może to być legenda ludowa, zupełnie jak krasnale, rozstanie Dody i Radusia, lub Zębowa Wróżka.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Grudnia 19, 2006, 10:28:49 am
Term pewnie masz rację, niestety :-/ Ja już się tyle razy ekscytowłam na myśl o tej nowej ridlejowskiej wersji, że już mój entuzjazm osłabł znacznie.

Ehhh.... trzeba by znowu sobie film odświeżyć ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 19, 2006, 01:12:21 pm
 Tak czy inaczej to fakt, że ta wersja którą wszyscy mamy i kochamy (akurat ja swój egzemplarz ostatnio komuś podarowałem, więc może sobie kupię nowy) znowu jest na półkach i to dosyć tanio (coś koło 40 PLN w Empiku), a jak znam życie to ze dwa miesiące po Świętach będzie ją można kupić za 25. Może sobie zatem kupię. Z tego co wiem to jest tam też polski lektor - na tych naszych/waszych/whatever chyba nie ma, nie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 20, 2006, 03:17:25 am
Cytuj
Cytuj
Dekard to antygłowa, nie replikant 8-) Musial byc czlowiek

To znaczy, chodzi Ci, że jest kobietą? W to też wątpię...  ;)

CU
Deck
To bym napisal, ze fajna antygłowa, a nie antygłowa  :-X. Ale ta akurat role dostala Hannah.

A ja odswiezylem sobie ostatnio (ach ten e-mul ::)) SATURN 3. Mycha traci sazniscie, ale pomysl (zwlaszcza na tamte czasy) ciekawy. No i wyglad Hektora calkiem niezly. Kto to widzial i co sadzi?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 20, 2006, 08:07:50 am
To był film, który zawsze chciałem zobaczyć. Może będzie mi dane.
Pamiętam, że kiedyś był emitowany w telewizji polskiej, późno w nocy, ze względu na ponoć dość odważne sceny erotyczne.
Heheh, ciekaw jestem czy dzisiaj też tak by opisali ten film...

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Grudnia 20, 2006, 01:24:23 pm
 To było to, co jakiś robot zgniatał dezodorant? ::) Bo mam takie wspomnienie z dzieciństwa że widziałem to w jakimś filmie i spać nie mogłem ze strachu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 20, 2006, 02:20:47 pm
To jest taki film z Kirkiem Douglasem?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Grudnia 20, 2006, 02:35:51 pm
Wygląda na to, że tak: http://www.film.org.pl/prace/saturn_3.html

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 20, 2006, 03:08:25 pm
mozesz nagrac mi sceny erotyczne?


;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 08, 2007, 05:38:18 pm
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,3834221.html

edit: ekhm, właśnie się zorientowałem, że Miesław był z tym pierwszy w innym wątku...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 09, 2007, 01:22:13 am
Jak dla mnie to film byl nedzny. Z jednej strony niedorobiony, a z drugiej przekombinowany. Knigi nie czytalem.
Ale za to ogladalem wczoraj Apocalypto  :-?. Dla mnie bomba! Gibson znowu sie znecal nad widzem, ale to wlasnie bylo mile  ::) No i zawsze interesowali mnie Mayowie, Aztecy, Inkowie, Olmecy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 09, 2007, 10:28:57 am
Ja w weekend miałam okazję obejrzeć Pitch Black i Kroniki Riddicka.
Ehhh... ttttaaa...uhhhhh....yyyyy...baaaaa....tatatatatatata..... no co tu dużo mówić, jak dla mnie, to kaszana totalna, aż jeszcze do dzisiaj mi niesmak pozostał :-/
Pierwszy film, to gonitwa z latającymi szczurami po studiu urządzonym a'la pustynna planeta i napęczniały Vin Diesel widzący w ciemności i w bohaterski sposób ratujący życie miesiączkującej trzynastolatce ::) Jezu, a film jest określany jako fantastyczno-naukowy....ale spoko, dalej jest jeszcze lepiej :-)
W Kronikach... jeszcze bardziej napęczniały ucieka przez cały ówczesny wszechświat przed gościem, który wyciąga z ludzi dusze, a o czywiście nasz hero jest jedynym, który go ponoć zabić może.
Ilość banałów, wybuchów, agresji, płonącej lawy, czarnego deszczu, przewrotów, podskoków, kopnięć, cięć ostrym narzędziem ..... na minutę wystawiła moją cierpliwość na wysoką próbę.

Jednak dla fanów zabaw o wdzięcznym tytule Kto lepiej zabija, te filmy będą spełnieniem najskrytszych i nawet najbarzdiej wyuzdanych marzeń 8-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 09, 2007, 10:30:27 am
Cytuj
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,3834221.html


Wpadł mi w ręce w wypożyczalni i z chęcią się nim zainteresują w najbliższej przyszłości.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 09, 2007, 12:59:03 pm
Kroniki Riddicka to uczta dla oczu lubiących ładne efekty specjalne i ładne projekty graficzne. Bardzo przyjemnie się to ogląda, oczywiście przy wcześniejszym wyłączeniu pewnych wbudowanych w naszych mózgach ograniczników. Nie ma co ukrywać, że fabuła jest komiksowa. Pitch Black jest dużo słabszy od Kronik nie tylko pod względem wizualnym ale i fabularnym.

Najbliższym porównaniem mógłby tu być film o Bondzie. Na tych filmach się nie myśli - to ma być czysta zabawa.

Jestem daleki od gorącego polecania oglądania tego filmu, ale jeśli ktoś ma trochę wolnego czasu to można go sobie obejrzeć. Na mnie zrobił pozytywne wrażenie.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 09, 2007, 01:12:50 pm
A właśnie, Deck, jak przy tym jesteśmy - jeśli chciałbyś zobaczyć FX oparte na używaniu odpowiednich naukowo uzasadnionych teorii (tj. gdzie poprawność fizyczna jest ważniejsza od wyglądu, który notabene nie pozostawia nic do życzenia), to rzuć okiem na filmiki tego pana: http://graphics.stanford.edu/~fedkiw/  .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 09, 2007, 02:15:03 pm
Co tu dużo gadać... te filmiki wymiatają... ciekaw jestem ile trwały obliczenia i na jakim sprzęcie.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 09, 2007, 02:35:17 pm
Mogę Ci tylko powiedzieć, że model był liczony osobno a render osobno, tj. wiesz, że fizykę liczono na solverach prawdopodobnie na klastrach, uzyskując jako wyjście jedynie współrzędne obiektu, no i potem rendering był przeprowadzany na zupełnie innych maszynach; kolega twierdzi że rendery mogłby być zrobione nawet w Blenderze, wiesz nie wiem może sobie pogadam z tym Fedkiwem, co komu szkodzi.

Tak czy inaczej wiesz, program 3D nie liczy w tym momencie żadnej fizyczności, jedynie nakłada światło, refleksy i tekstury.

Pozdrówka

edit: No cóz, przeczytałem jeden jego poglądowy artykuł, nie pisze tam za bardzo jak wygladała sprawa renderingu, pisze tylko o tym że udoskonalali raytracery by uwzględniały efekty pochodzace z symulacji. Wspomina za to, że symulacja na takim mini-klasterze z czterech Opteronów liczyła się w tempie 5min/klatkę-50min/klatkę, zaleznie od tego ile się działo.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 09, 2007, 03:07:37 pm
wysmienite
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 09, 2007, 06:47:31 pm
Nnno Terminusie jak dla mnie, jak dotąd, bezwzględnie I miejsce spośród grafiki na stronach WWW wszechczasów! Chapeau bas, cr&#234;me de la cr&#234;me!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 10, 2007, 12:44:26 pm
Nic dziwnego że ten człowiek w wolnych chwilach współpracuje z Industrial Light and Magic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 10, 2007, 12:55:54 pm
Cytuj
cr&#234;me de la cr&#234;me!
Nie no, ten druciany cenzor przegina. C.r.e.m.e de la c.r.e.m.e! No czegóż chce od smietanki?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 10, 2007, 05:01:54 pm
Cytuj
Cytuj
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,3834221.html


Wpadł mi w ręce w wypożyczalni i z chęcią się nim zainteresują w najbliższej przyszłości.
A to jest już w wypożyczalniach?

Przy okazji: jesteś 3-cią osobą, która podaje link do tego artykułu  :) Nie szkodzi  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 11, 2007, 12:26:43 pm
Cytuj
Nie no, ten druciany cenzor przegina. C.r.e.m.e de la c.r.e.m.e! No czegóż chce od smietanki?  ;)

Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z cybernetycznym agentem firmy Mokate...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 12, 2007, 10:39:14 am
Cytuj
to rzuć okiem na filmiki tego pana: http://graphics.stanford.edu/~fedkiw/  .
Właśnie, też tak macie, że żadnego z tych filmików nie możecie ściągnąć w całości? U mnie się niby ściągają, rozmiar pliku się zgadza, a w trakcie odtwarzanie gdzieś od połowy obraz zamiera... Próbowałem różnymi downloaderami i guzik
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 12, 2007, 11:25:33 am
Maziek, odpowiem Ci najsłynniejszym hasłem Administratorów Sieci:

"Dziwne, u mnie działa"

 ;D

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 12, 2007, 12:04:09 pm
U mnie też :) Przyłączam się do admina :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 12, 2007, 12:09:25 pm
A maziek już pewnie szuka liny i jakiegoś opuszczonego strychu, tak kolegę pocieszyliście ;D ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 12, 2007, 12:27:34 pm
Co Ty Rachel. Ja pechowy jestem. Lina by sie przerwała, strych zawalił a ja bym przeleciał przez wszystkie piętra i w piwnicy potłukł sobie d... i okulary.

edit: A u mnie i tak nie działa @#$%^*!!!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 13, 2007, 09:23:50 pm
Cytuj
A maziek już pewnie szuka liny i jakiegoś opuszczonego strychu...
Ale może z tą spluwą sie uda...
(http://www.municion.org/curiosidades/suicidiG.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hoko w Stycznia 14, 2007, 02:19:32 pm
To jest tak zwany kciukownik. Można się przyzwyczaić...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 14, 2007, 08:03:27 pm
He, he, Hokopoko, trzeba przyznać, że potrafisz spojrzeć na sprawy z całkowicie nietypowego punktu widzenia... Kciukownik! A mi sie od razu kojarzy taki żarcik, który nieodmiennie wprawia mnie w dobry nastrój, juz od wielu lat...

(http://images13.fotosik.pl/15/307b60bbace78cfc.gif)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 15, 2007, 02:45:31 am
Cytuj
To jest tak zwany kciukownik. Można się przyzwyczaić...
Jak się nie przyzwyczaisz to tylko raz nie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 15, 2007, 03:33:53 am
A wracając do tematu to oglądał ktoś w sobotę "The last salute of jugger" ? Po polsku bodajże "krew bohaterów" :]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 15, 2007, 09:17:29 am
Cytuj
A wracając do tematu to oglądał ktoś w sobotę "The last salute of jugger" ? Po polsku bodajże "krew bohaterów" :]

Ja widziałam ten film lata temu i mimo iż lubię Rutgera Hauera, to dla ten film ,to jeszcze jedna zabawa w grę "Kto lepiej zabija?", czyli krew zalewa całą treść filmu.
Aczkolwiek czas jego powstania, to bodajże 1989 i czuć, że to jeszcze kino lat osiemdziesiątych i jakiś mam mały sentyment ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 15, 2007, 01:19:16 pm
Rutger Hauer na prezydenta. Osobiście strasznie mi się podobają wszystkie filmy z nim. Trzeba je traktować jak poezję. Chodzi w nich tylko o klimat. "Kwintet" z nim też mi się podobał, tak samo jak już nie film sf, ale jeden z bardzo nielicznych filmów fantasy: "Zaklęta w Sokoła". Jakieś zboczenie mam  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckard w Stycznia 15, 2007, 01:28:40 pm
Ja bardziej jestem przyzwyczajony do innego polskiego tytułu tego filmu: "Pokłon dla zawodnika". A co sądzę o filmie? Jest świetny, dobrze oddany klimat postapokaliptycznej przyszłości. No i muzyka z ciężkimi metalicznymi brzmieniami niczym w soundtracku Brad'a Fiedel'a do Terminator'a 2.

CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 15, 2007, 01:36:24 pm
Przepraszam. W Kwintecie grał Poul Newman
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Stycznia 15, 2007, 01:58:20 pm
Kurde balans, nie mam pojęcia o czym Wy tu rozmawata. Ale Hauer Rutgera kojarze, afkors, któż inny tak umierał z gołębiem w ręce. Nie, no jest potężny, co tu mówić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 15, 2007, 02:37:42 pm
Oj potężny, potężny. Ostatnio widziałem go w "Zabić hakera" (czyli "Śmierć w gigabajtach", czyli "New World Disorder"). Ale się roztył. Teraz gra głównie brzuchem ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 16, 2007, 09:57:40 am
A to pamiętacie pewnie taki film z Rutgerem o polskim tytule W mgnieniu oka? Też New York po zmianie klimatu i on jako policjant żyjący na kawie i czekoladkach gania za potworkiem, który ludziom wyrywa serca.
Kurcze, no podobało mi się to, ale zamknąć się w knajpie w łazience to się do dzisiaj boję :P

A tak na marginesie, to w tym filmie trzymał w domu gołębie i spały mu na ramieniu, więc może to jakaś osobista miłość Hauera ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 17, 2007, 02:28:39 pm
A widzieliscie film "Polski Crash" (czy jakos tak)?! Otoz film jest chyba hamerykansko-polski, o polskiej mafi samochodowej, a role glownego zlego gra wlasnie Hauer. Film nedzny okropnie, ale najsmieszniejsze jest to jak sie nazywa postac odtwarzana przez Hauera: LEM.  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maszakow w Stycznia 22, 2007, 01:43:10 am
Witam,
Przebicie się przez ten temat zajęło mi ponad 3h, głównie dzięki off-topicom <zgrzyt zębami>. PO kiego grzyba wchodzić w Szeregowca Ryana jak nie ma tam innej rasy ? eh a miałem znaleźć tylko tytuły ... :D
tak więc trzymając się tematu podrzuce parę tytułów:
1. Odnośnie R.Hauera - film Wedlock (Obroża). bardzo sympatyczna rola.
2.Mam nadzieję że nikt nie zapomniał o "Demolition Man" - znów wizja czystej przyszłości zburzona przez krzywe umysły i jednego napakowanego troglodytę z wietnamską przeszłością i krzywym uśmiechem. film tylko pro forma wart obejrzenia.
3. Battlefield Earth - czyli inteligent wśród zniewolonej ludzkości... cieniutko mimo obecności Foresta Whitakera i J.Travolty. chyba ten pierwszy ratuje film :P
4. film istniejący chyba tylko na kasecie video - Gunhed (albo Ganheddo) -
http://imdb.com/title/tt0097410/    młody byłem jak go widziałem...wątek prosty, film dobry dla wszystkich technokratów i zwolenników techniczno-siłowych rozwiązań. Fragmenty filmu wykorzystał zespół Front Line Assembly w teledysku "Mindphaser".
5. Wszyscy mówią o 2001 SO, czemu tak mało głosów o 2010 ? politycznie poprawna :D jednak kawał dobrej roboty jeśli chodzi o klasykę SF.
6. Starship Troopers - reżyserował Paul "Robocop" Verhoeven - no cóż .. space opera na typowym schemacie - tylko potwornie masakryczna - szmatką ścierałem krew z ekranu.

no i mały offtopic - IMHO Za dużo tu dyskusji o Blade Runnerze, Matrixach, GITS - te filmy bronią się same. Gusta są gustami, jedni to łykną drudzy się zadławią (i poklepać trzeba będzie)...GITS po raz pierwszy obejrzałem we Francji w Canal+ o 2giej w nocy - i śnił mi się jeszcze dużo później, głównie ze względu na przenikliwą muzykę dramatycznie podkreślającą obraz. 15 lat później dorwalem już kopię z polskimi napisami - film nadal pozostał ciężki w odbiorze co nie wyklucza go z klasyki gatunku - manga i sf.
Dla zwolenników czegoś lżejszego - proszę bardzo - kreskówka "Titan - nowa ziemia"...
Naprawdę sugerowałbym tutaj zapodawanie tytułów z krótkimi opisami i super krótkimi recenzjami ewentualnie wypuszczenie listy przebojów takich filmów. pozbierajmy najpierw tytuły do kupy i postarajmy się przefiltrować co nieco, bo zginiemy w zalewie pomysłów typu "Kosmiczne jaja","Drakula Wampir bez zębów".
Gratulacje za humor dla Gościa od Reksia, Misia Uszatka itp - zdrowo jest się pośmiać - ale chyba zapomiał o serii "Miś Colargol w kosmosie".
POzdrawiam - i czekam na inne tytuły.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 22, 2007, 11:54:03 am
Cytuj
Witam,
Przebicie się przez ten temat zajęło mi ponad 3h, głównie dzięki off-topicom <zgrzyt zębami>.
:o Twardy z Ciebie zawodnik  :o
Cytuj
no i mały offtopic - IMHO Za dużo tu dyskusji o Blade Runnerze, Matrixach, GITS - te filmy bronią się same.
Świnto Prowde tu Panocku godacie.

Rozpiszę się przy okazji szerzej o dziejącej się w niedalekiej przyszłości nowym filmie Aranofskiego pt. "Fountain". Przemieszał on sf z fantasy i zrobił napój smaczny kiejby miód lipowy. Nie trzeba dodawać jak spisał się kompozytor Clint Massel, sountrack do dzisiaj chodzi mi po głowie...
Zachencam rencami i nogami  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Stycznia 24, 2007, 09:35:09 am
Cytuj
no i mały offtopic - IMHO Za dużo tu dyskusji o Blade Runnerze, Matrixach, GITS - te filmy bronią się same.
Naprawdę sugerowałbym tutaj zapodawanie tytułów z krótkimi opisami i super krótkimi recenzjami ewentualnie wypuszczenie listy przebojów takich filmów. pozbierajmy najpierw tytuły do kupy i postarajmy się przefiltrować co nieco, bo zginiemy w zalewie pomysłów typu "Kosmiczne jaja","Drakula Wampir bez zębów".

Hmmm.. bardzo mi przykro, że zmarnowaliśmy tyle Twego cennego czasu  ::)

Zupełnie nie rozumiem argumentu - te filmy bronią się same  :-?
Moim zdaniem, to że są tak rewelacyjne czyni je niewyczerpanym tematem do dyskusji i chyba na tym to właśnie polega.
Po co z szybkością karabinu maszynowego wymieniać tytuły i krótkie recenzje? To sobie każdy może znaleźć w jakimś mniej lub bardziej podrzędnym box officie.

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 24, 2007, 10:45:00 am
Cytuj
5. Wszyscy mówią o 2001 SO, czemu tak mało głosów o 2010 ? politycznie poprawna :D j

Bo ten film jest dużo gorszy od "2001".
"2001", było czymś więcej niż filmem sf, było dziełem sztuki, "2010" to tylko zwykły niczym nie wyróżniający się film. Fabuła jest tu znacznie cieńsza, pełna dziur i spłaszczająca wymowę pierwszej części. Typowa dokrętka, a w dodatku zrobiona przez nędznego reżysera, który był też autorem scenariusza. Pomyśl, czy jeśli jakiś kiepski malarz namalowałby pobojowisko po bitwie pod grunwaldem, to należałoby powiesić ten obraz w Muzeum Narodowym obok Matejki?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Stycznia 24, 2007, 11:19:03 am
Nie no Blady, gdyby tylko takie "dokrętki" dzisiaj robili, to mielibyśmy o wiele więcej tematów do dyskusji w tym wątku ;). Ja muszę przyznać, że niedawno oglądałem sobie 2010 i całkiem mi się to podoba. Pewno, to tylko "dalszy ciąg", więc niczym odkrywczym nie zaskakuje, i jak ktoś widział film Kubricka, to tak jakby widział je oba. Ale do jednej beczki z jakimś "Atakiem Wkurzonych Mutantów VIII" bym go mimo wszystko nie wrzucił. Kwestia gustu i tyle.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 24, 2007, 12:18:22 pm
Cytuj
Nie no Blady, gdyby tylko takie "dokrętki" dzisiaj robili, to mielibyśmy o wiele więcej tematów do dyskusji w tym wątku ;). Ja muszę przyznać, że niedawno oglądałem sobie 2010 i całkiem mi się to podoba. Pewno, to tylko "dalszy ciąg", więc niczym odkrywczym nie zaskakuje, i jak ktoś widział film Kubricka, to tak jakby widział je oba. Ale do jednej beczki z jakimś "Atakiem Wkurzonych Mutantów VIII" bym go mimo wszystko nie wrzucił. Kwestia gustu i tyle.

Toż napisałem że jest słaby, a nie że tragiczny ;) i kwestia nie w tym, że nie jest odkrywszy w stosunku do pierwszej części, lecz w tym, że znacznie spłyca podejmowane w niej problemy i banalizuje ich rozstrzugnięcia. Jest ponadto w odrużnienio od pierwszej części pozbawiony wartości artystycznej. Chociaż więc sam w sobie mógłby nawet być, to jednak w kontekście pierwowzoru (a chyba przede wszystkim tak należy tego typu twory rozpatrywać, a nie w odniesieniu do ogółu filmów sf) wypada naprawdęmarnie, rzekłbym blado ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 24, 2007, 03:44:29 pm
Mi się wydaje, że obie Odyseje są bardzo dobre (oczywiście 2001 jest lepsza). Z tym, że 2001 jest filmem ambitnym, filozoficznym, mającym pokazać coś głębszego itd. Natomiast 2010 to raczej przygodówka. Ja bym się w niej w ogóle głębszych treści nie doszukiwał, bo chyba nie to autor miał na myśli. A jeśli już przyjmiemy, iż jest to kino ściśle przygodowo-rozrywkowe, to mamy jeden z lepszych obrazków tego typu.

Ja tam lubię sobie obejrzeć co jakiś czas obie części i obie zawsze mi się podobają.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 24, 2007, 05:34:54 pm
Zgadza się, że to znośne kino rozrywkowe, ale niestery filmem samodzielnym nie jest i jako samodzielnego filmu nie można tego obrazu oceniać. Co do zaś lubienia, to ja lubię np. film "Mad Max 3" ale nigdy nie nazwałbym go dobrym, tak więc trzeba to rozgraniczyć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Stycznia 24, 2007, 05:58:51 pm
To zależy jak rozumiesz dobry film. Wydaje mi się, że Tobie chodzi o to, czy film jest ambitny, ponadrozrywkowy. Też czasami mam taką podziałkę.

Jednak gdy się rozgranicza gatunki i to czego od filmu oczekujemy, to dobrymi może być wiele nieambitnych filmów. Weźmy np. takiego "Obcego". Część pierwsza to genialny horror, druga to głównie akcja, ale oba są świetne, tylko w innym gatunku filmowym.

"Mad Max" jako sci-fi akcji/sensacji/przygody też jest niezły.

Albo bardziej skrajny przykład. Czy filmy z Brucem Lee są dobre? Na pewno są naiwne i niezbyt mądre, ale to klasyka kina karate.

Od "2010" nie oczekiwałem kompletnie niczego (obejrzałem nieco przez przypadek) i do tej pory bardzo mi się podoba.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Stycznia 24, 2007, 09:14:24 pm
Ojejku, ktoś może mieć ambicje żeby pokazać w filmie rekordową liczbę trupów albo coś, i też jakby się uprzeć można powiedzieć, że wyszło mu coś ambitego ;). No dobra, to może trochę zbyt drastyczny przykład, ale chodzi o idee. Bo jak weźmiemy takie np. [ch8222]Gwiezdne Wojny[ch8221], które są kompletnie infantylne i w ogóle głupie, ale oglądam je raz- podoba mi się, oglądam drugi raz- dalej mi się podoba, trzeci i co? Na Sweter Kononowicza, ciągle mi się podoba! To nie rozumiem już kompletnie, dlaczego miałbym nie przyznać, że to jest dobry film.  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Stycznia 24, 2007, 11:38:03 pm
Nie chodzi o ambicję, ale o zrealizowaną ambicję, a to nie to samo. Skoro podano przykaład "Obcego" też się nim posłużę. Pierwsza część jest lepsza od drugiej, bo ma większą głębię. chociaż druga część w swojej konwencji jest filmem bardzo dobrym, to jednak owa konwencja ogranicza ją w stosunku do pierwszej części, a więc w zestawieniu z nią jest filmem gorszym. Tak więc wśród siepanin "Obcy: decydujące starcie" to prawdziwa klasa, ale wśród trochę poważniejszego SF ("Ósmy pasażer" to nie tylko horror) to film raczej kiepski.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maszakow w Stycznia 25, 2007, 12:57:50 am
Panowie litości... znów 2001 i Obcy ...  :(
Mad Maxy... Jedynka strasznie się rozkręca - prawie jak fim obyczajowy. Dwójka - IMHO świetna aczkolwiek za dużo razy puszczana w TV - ktoś to już obliczył, że za 40 lat tak będziemy ganiać za benzyną i ropą.
Trójka - niestrawna coś to wszystko ponaciągane jest. Babcia Tina nawet nie wymagała specjalnej charakteryzacji :P ale grała dość sztywno.
Obejrzałem Akirę i mam mieszane odczucia. Tło i akcja ok ale te finałowe sceny to jakiś popis chyba w rzeźni wyśniony... Za bardzo potwornomangowata ta końcówka. chociaż może być gorzej Ostatnio widziałem fragment jakiejś mangi gdzie szła babka korytarzem i siłą woli rozrywała ludzi na kawałki...musiałem wiadro podstawić bo krew mi z monitora chlustała.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 25, 2007, 01:44:04 am
No i bede musial 2010 sobie sciagnac, bo nie widzialem, a opinie takie zroznicowane...
     Co do Maxa, to tylko 2 i 3 maja sens bo jedynka to zupelnie inny gatunek; taki australijski Brudny Harry, skrzyzowany z Death Wish - czyli kicha. Ale dwie pozostale mi sie podobaly. Akcja, sensowna historyjka, trzymal sie kupy, zamaszyste postacie, australian outback klimaty (no... ta Tina to tak nie bardzo moze, ale Gibson ratowal sprawe  ::) Nawet 3 dni temu sobie jeszcze raz 3 obejzalem i nasunela mi sie refleksja, ze niewatpliwie po tego typu katastrofie ludzkosc nie wrocila by wcale na lono natury (przynajmniej przez pierwsze pokolenia), ale wlasnie zyla by na smietniku starej cywilizacji, wraz z trupem struktury spolecznej, ale tej sprzed paru wiekow.
    Co do filmow w ogole, to ja juz sie z zyciem i swiatem pogodzilem i potrafie sobie bardzo wyraznie rozgraniczyc ogladane filmy na takie z przekazem, z odjechanymi efektami spec., z przyjemna gra aktorska i ogolnym klimatem. Nawet na obmierzlej, naiwnej propagandzie potrafie sie rechotac na zasadzie wykrycia niezamierzonej (a wiec tym smieszniejszej) parodii rzeczywistosci. Choc troche to smiech przez zaicsniete zeby... Independent day np.  :P :P :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Marca 05, 2007, 07:27:00 pm
zżymałem się tutaj chyba kiedyś na Scanner darkly, że dziewiętnastolatkę zagrała starsza kobieta i chciałem to odszczekać.



Nie pomyślałem jakie możliwości daje obrobienie graficzne tego filmu.

Teraz to go gdzieś muszę dopaść i oglądnąć  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 05, 2007, 08:42:40 pm
Ta informacja znajduje się w angielskiej części forum, ale uznałem, że warto ją powtórzyć tutaj z dwóch powodów:
1) Wydaje mi się, że to godna odnotowania wiadomość.
2) Nie wszyscy zaglądają do części angielskojęzycznej.

Powstaje niemiecki miniserial na podstawie "Dzienników Gwiazdowych"!
Emitowany jest w niemieckiej stacji ZDF (w poniedziałki,około północy ;D). Można go także oglądać (o dowolnej porze) na ich stronie internetowej: http://www.zdf.de/ZDFde/inhalt/16/0,1872,1404048,00.html .
Wszystkim (także nieznający niemieckiego) polecam obejrzenie trailera: http://www.zdf.de/ZDFmediathek/inhalt/29/0,4070,3936957-0,00.html . Pozwoli on się nieco wczuć w klimat.

A teraz więcej o samym serialu:
Jest to produkcja niskobudżetowa, jednak do "Dzienników" pasuje to jak ulał.
W rolach głównych występują Olivier Jahn i Nora Tschirner. Możecie sobie pomyśleć "Jak to -rolach? Ijon Tichy i...?? " . Otóż dodano jedną postać - "Analoge Haluzinelle" , co można przetłumaczyć jako hologram (który jednak od drugiego odcinka, jakby to powiedzieć, może brać do rąk różne przedmioty (w 1-wszym był przenikalny, jak duch)). Jest to oczywiście rola żeńska :) . Dodam, że hologram jest bardzo ładny  ::) . Poza tym serial jest dość wierny książce.

I jeszcze strona projektu: http://www.ijontichy.de/

Główni bohaterowie:
(http://www.zdf.de/ZDF/s_img/104/0,6752,5944424-render-Y2-,00.jpg)

Tichy w skafandrze kosmicznym:
(http://www.zdf.de/ZDF/s_img/93/0,6752,5945821-render-Y2-,00.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Kwietnia 06, 2007, 09:07:32 am

Cytuj
Wszystkim (także nieznający niemieckiego) polecam obejrzenie trailera: http://www.zdf.de/ZDFmediathek/inhalt/29/0,4070,3936957-0,00.html . Pozwoli on się nieco wczuć w klimat.


Ale masakra :), przypomina filmy garażowe robione przez fanów Wojen Gwiezdnych :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Kwietnia 06, 2007, 11:36:51 am
Hahahaha.... a skafander kosmiczny marki Adidas ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 06, 2007, 12:53:04 pm
Mocne jest  ;D

Jednak cała ta oprawa, moim zdaniem, świetnie pasuje do książki, w której np. skafander suszy się wystawiając go z rakiety i tym podobne  :D .

Nawiasem mówiąc - oglądałem pierwsze 2 odcinki i nie mogę się doczekać trzeciego. Wszystkich ma być chyba tylko sześć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 06, 2007, 12:55:12 pm
Ale to jest wszystko po niemieckiemu?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 06, 2007, 12:57:01 pm
Cytuj
Ale to jest wszystko po niemieckiemu?
Niestety.


Dane uzupełniające:
Pewien czas temu pewien maturzysta pytał na tym forum jak należy wymawiać nazwisko Tichy. Tutaj:
jest wywiad z panią Norą Tschirner w którym tłumaczy to samo prowadzącemu ;D. Niestety wymawia nazwisko Ijona z niemieckiego, co - jak już udowodniłem w innym miejscu - jest błędem, przynajmniej w polsce  :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 07, 2007, 07:11:18 pm
Jeszcze w związku z serialem  :D


(http://img459.imageshack.us/img459/1548/ntyu8.png)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 07, 2007, 07:16:50 pm
Wszystko fajnie, tylko jak zwykle mi się nic nie otwiera. Na pewno Dzi miał rację i wszystko się zacięło, jak te brzydkie filmiki chciałem obejrzeć. Tzn słyszę sałndtrak (świetnie by się nadawał na którys odcinek Kloss'a ;D). Bedę musiał popracowac nad tym. Swoją drogą powinniśmy wyciągnąć pomocną dłoń do bratniego narodu niemieckiego i przetłumaczyć te hande-hochy i rausy na polski.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Kwietnia 07, 2007, 07:36:05 pm
Cytuj
Wszystko fajnie, tylko jak zwykle mi się nic nie otwiera. Na pewno Dzi miał rację i wszystko się zacięło, jak te brzydkie filmiki chciałem obejrzeć. Tzn słyszę sałndtrak (świetnie by się nadawał na którys odcinek Kloss'a ;D). Bedę musiał popracowac nad tym. Swoją drogą powinniśmy wyciągnąć pomocną dłoń do bratniego narodu niemieckiego i przetłumaczyć te hande-hochy i rausy na polski.
Chyba wiem o co chodzi. Gdy ja próbowałem (na początku) oglądać, to ścieżka dźwiękowa była bez zarzutu, a obraz pokazywał się niczym pokaz slajdów. Sporo się nad tym głowiłem, ale w końcu znalazłem rozwiązanie. Wystarczyło wybrać "einstellungen andern" i tam zmienić "Bandbreite" na o stopień niższe od zaleconego (zaznaczonego na pomarańczowo). Ja musiałem wybrać "Modem- oder ISDN-Verbindung" zamiast "DSL- oder Breitband-Verbindung". Otrzymujemy wtedy obraz gorszej niestety jakości, ale za to płynny. Przypuszczam, że wina leży po stronie serwera ZDF-u.
A jeżeli obraz w ogóle nie chce się pojawić a tylko lata "windows media player" (też tak miałem) to może pomóc ponowne uruchomienie komputera.

W kwestii spolszczeń - na mnie nie liczcie. To przerasta moje możliwości.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Kwietnia 08, 2007, 04:29:21 pm
Wszyscy doskonale wiedzą, że swiat Lema jest zbyt absrakcyjno-surrealistyczny żeby go pokazć na ekranie... a oni to i tak zrobili! Masakryczne!! ;D ;D ;D Szkoda tylko, że słowa z tego wszystkiego nie rozumiem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 08, 2007, 05:12:39 pm
U mnie tragedia. Na drugim kompie skacze jak pokaz slajdów. Na pierwszym kicha. W dodatku jak sie już raz wybierze prędkość połaczenia to ta strona z ustawieniami już sie nie chce pokazać, więc nie mozna tego zmienić...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 11, 2007, 01:15:13 pm
Może za czas jakiś dało się to ściągnąć będzie, a i jacyś zacni Polacy napisy pykną. Nie traćmy nadziei :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pirxowa w Kwietnia 11, 2007, 11:14:39 pm
Uwaga! Oto nadciąga odsiecz!  :D

Za pomocą tego programu:
http://sdp.ppona.com/
można nagrywać filmy puszczane strumieniowo.

W naszym przypadku odgrzebanie adresu odpowiedniego filmu polega na tym, że otwieramy film najpierw w WMPlayerze, klikamy prawym klawiszem myszy na ekranik i wybieramy "właściwości" - tam jest adres URL naszego filmu.

Potem ten adres podajemy programowi SDP i ściągamy na dysk.

[Nie wiem, jak u was, ale u mnie domyślne ustawienia SDP są takie, że ściąga do katalogu w którym jest zainstalowany SDP. Pojawią się 2 pliki: *.wmv i *.asx . Do odtwarzania jest ten wmv. Normalnie w WMPlayerze lub dowolnym playerze. To taka uwaga gwoli ścisłości, jakby ktoś szukał pliku po komputerze.]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2007, 08:39:15 am
Ozłocę Cię jak zadziała. mam w operze dwa takie programiki do ściągania "embedd" ale nie poradziły  :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pirxowa w Kwietnia 12, 2007, 10:03:37 am
Cytuj
Ozłocę Cię jak zadziała. mam w operze dwa takie programiki do ściągania "embedd" ale nie poradziły  :(

U mnie działa.  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2007, 10:31:29 am
Słowo sie rzekło. Podaj swoje wymiary. Szykuję złoto.   ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hokopoko w Kwietnia 12, 2007, 11:49:46 am
Te hologramy to moim zdaniem tylko zamęt wprowadzają...  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 12, 2007, 01:39:38 pm
Hm?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 12, 2007, 01:49:11 pm
Hmm, załóżmy że uda się ściągnąć. Ale skąd wziąć napiski?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 23, 2007, 04:50:52 pm
Cytuj
Te hologramy to moim zdaniem tylko zamęt wprowadzają...  ::)

Hologram jest fajny  :)

Przed chwilą obejrzałem piąty odcinek i bawiłem się świetnie  :D. Hologram wreszcie dostał(a) bardziej rozbudowaną rolę.
Strasznie podobała mi sie rakieta, nazwałbym to "w trybie disco" : poszycie podświetlane na kolorowo, światła dyskotekowe w środku, muzyka BeeGees z głośników  ;D ;D ;D.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: pirxowa w Kwietnia 23, 2007, 11:13:57 pm
O! Fajnie! To oni jeszcze dokręcają odcinki, nie wiedziałam  :)
Co do napisków, to chyba nie macie wyjścia - uczyć się niemieckiego... Dobrze, że to nie Chińczycy nakręcili, byłoby trudniej  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Deckert w Kwietnia 29, 2007, 10:40:37 am
Od dłuższego czasu kino SF przeżywa dramatyczny kryzys. Nie powstają żadne dobre filmy. Ostatnim filmem "SF" (celowo w cudzysłowiu) była chyba "Wojna światów", w której scjentologiczny Tom Cruize próbuje walczyć z Marsjanami, jednocześnie odbudowując swoją własną rozbitą rodzinę. Oglądając takie filmy mówi się w końcu: "OK. Mam dosyć." I oczywiście jak to zwykle bywa w amerykańskich produkcjach, efekty specjalne mają nam wynagrodzić braki w scenariuszu. Nie krytykuję tutaj H.G. Wells'a i jego książki. Powstała ona bardzo dawno temu i faktycznie mogła robić wtedy na ludziach wrażenie. Dzisiaj jednak potrzeba czegoś innego, czegoś bardziej realnego, a nie żelowego stwora o tysiącu macek.

Piszę to, bo wczoraj byłem w kinie na filmie SF "W stronę słońca" (ang. Sunshine). Wybrałem się na niego, gdyż zauroczył mnie trailer. Nie pierwszy zresztą raz. Tym razem jednak wielkiego rozczarowania nie było, za to całkiem rozsądna rozrywka. W trailerze wykorzystana była muzyka z filmu "Requiem dla snu", która w połączeniu z obrazem robi piorunujące wrażenie. W filmie oczywiście jest już odrębnie skomponowana muzyka, ale słucha się jej bardzo przyjemnie. Jednym słowem wizualnie, dźwiękowo i muzycznie jest to film bardzo dopracowany.

No ale co z fabułą?

Nasze słońce umiera z jakieś bliżej nieokreślonej przyczyny. Nie znam się na astronomii, ale pomysł wydaje mi się tandetny i naciągany. (Wiadomo, że kiedyś nasze ukochane słoneczko zgaśnie, ale wtedy albo będziemy już bardzo daleko stąd, albo już od dawna nie będziemy istnieć - pomińmy jednak ten fakt) Nasza planeta zamienia się powoli w lodową kulę, na której nie sposób żyć. Ludzkość buduje więc największą w dziejach bombę nuklearną i wysyła ją na pokładzie statku kosmicznego Icarus w kierunku słońca. Cel: bezpieczne dotarcie z ładunkiem na powierzchnię gwiazdy i detonacja. Reakcja termojądrowa ma ponownie rozpalić słońce. Niestety misja statku kończy się niepowodzeniem. Nikt nie zna przyczyn. W akcie ostatecznej desperacji ludzkość buduje drugą i ostatnią bombę. Na więcej nie będzie już zasobów naturalnych. Statek Icarus II wyrusza z tą samą misją. Tak rozpoczyna się akcja.

Jak to zwykle bywa w filmach tego typu nie obyło się bez naginania praw fizyki, ale w gąszczu zdarzeń można przymknąć na to oko.  W zasadzie to nie mamy wyboru i musimy to zaakceptować, tak długo jak jesteśmy w kinie.

Czym film się broni?

Jest klimatyczny. Świetny wizualnie i muzycznie. Reżyser inteligentnie podkręca napięcie akcji. W filmie biorą udział niezbyt znani aktorzy i to się liczy na plus. Nie ma tutaj żadnych super-plastic-sex-muscle-american-heros o nienagannym makeup'ie bez względu na to co się dzieje. Sam reżyser nie jest Amerykaninem, lecz Brytyjczykiem, który sparzył się w Hollywood. To twórca między innymi Trainspotting.

No i chyba największy plus: w końcówce filmu, który jakby nie było dotyczy ocalenia ludzkości, nie powiewają amerykańskie flagi. Nie ma też żadnych patetycznych przemówień szefów ONZ'tów, prezydentów tudzież innych Pentagonów... To znaczący postęp.


I na koniec rekomendacja dla maźka - zakochanego w widokach kosmicznych. Film niesamowicie oddaje klimat bezkresu i bezlitosnego piękna naszej galaktyki. To trzeba zobaczyć w kinie. Jest scena, w której załoga Icarusa z nieukrywanym zachwytem podziwia majestat kosmosu. Jestem pewien, że chciałbyś wtedy tam być. Nie czekaj aż to się pojawi na DVD, bo stracisz wiele wrażeń.


CU
Deck
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Kwietnia 29, 2007, 01:08:17 pm
Iść, ciągle iść, w strooonę słońca...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 29, 2007, 04:40:51 pm
Cytuj
Od dłuższego czasu kino SF przeżywa dramatyczny kryzys. Nie powstają żadne dobre filmy.
Niestety, masz rację.

Cytuj
Ostatnim filmem "SF" (celowo w cudzysłowiu) była chyba "Wojna światów"
Jak w cudzysłowiu to chyba pominąłeś Ijona Tichego (z tym że nie był wyświetlany w kinach)  ;).

Cytuj
No ale co z fabułą?
Faktycznie, nie przedstawia się szczególnie dobrze.

Cytuj
W filmie biorą udział niezbyt znani aktorzy i to się liczy na plus. Nie ma tutaj żadnych super-plastic-sex-muscle-american-heros o nienagannym makeup'ie bez względu na to co się dzieje.
;D  ;D Jedyną znaną aktorką jest Michelle Yeoh (m. in. Jutro nie umiera nigdy).

Cytuj
No i chyba największy plus: w końcówce filmu, który jakby nie było dotyczy ocalenia ludzkości, nie powiewają amerykańskie flagi. Nie ma też żadnych patetycznych przemówień szefów ONZ'tów, prezydentów tudzież innych Pentagonów... To znaczący postęp.
I to jest wielki sukces! Nie zapomnę dzieci bawiących się w hamerykańskich astronautów w końcówce filmu Armageddon  ;D (film, delikatnie mówiąc, kiepski, najbardziej podobała mi się w nim Liv Tyler -swoją drogą,  nominowana za ten film do Złotej Maliny  :D )

Cytuj
Iść, ciągle iść, w strooonę słońca...
;D

**************
A teraz na trochę inny temat: w Polsce ma zostać otworzony nowy kanał TV: zone horror lub zone fantasy. Ten drugi to podobno przede wszystkim SF i bogata oferta programów fantasy, obecnie jest dostępny we Włoszech. Nie jest to jednak zbyt duży powód do radości z dwóch powodów:
-pierwsze 2 zdania powyższego postu dzi
-będzie on kodowany, a więc dostępny dla nielicznych (a więc nie dla mnie).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 30, 2007, 12:48:53 am
Cytuj
-pierwsze 2 zdania powyższego postu dzi
ktorego? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 30, 2007, 01:39:45 pm
Cytuj
Cytuj
-pierwsze 2 zdania powyższego postu dzi
ktorego? ;)

Deckarda   ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 30, 2007, 03:15:04 pm
Cytuj
I na koniec rekomendacja dla maźka - zakochanego w widokach kosmicznych.
Dzięki Deck, nie omieszkam w takim razie. Fakt, że na moją wieś najpierw przychodzi periodyk inseminacyjny bydła rogatego, potem filmy sprzed dwóch lat na dvd w kiosku koło remizji mozna kupić a na samym końcu ewentualnie jest seans w miejscowym kinie - ale może się kopsnę w najbliższym czasie do stolicy, bo już mi się parę tytułów nazbierało do uzupełnienia a i śwagra wypada odwiedzić...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 30, 2007, 05:42:49 pm
Obejrzałem właśnie ostatni już niestety :'( odcinek "Ijon Tichy Raumpilot". Wybaczcie, że ja tak ciągle o tym samym, ale to już ostatni odcinek a poza tym jedna rzecz mnie poruszyła (piszę to głównie dla tych, którzy nie oglądają).

Ijon Tichy ląduje awaryjnie (brak paliwa) na pewnej zalesionej planecie. Oprócz włochatego potwora spotyka tam starszego (!) człowieka mieszkającego w skromnym domku. Człowiek ten nosi okulary (!) i na maszynie do pisania (!) pisze, można by rzec "na żywo" a nawet z pewnym wyprzedzeniem historię Ijona! Człowiek ten mówi doń mniej więcej: "Robisz dokładnie to, co ja piszę. Ale zrobiłeś jedną rzecz, której ja nie napisałem: skonstruowałeś sobie tą Haluzin-cośtam!"

Mam pewne skojarzenia związane z tym starszym człowiekiem...

A tak poza tym: hologram wreszcie dostał (dostała) pozwolenie, by popilotować rakietę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Czerwca 04, 2007, 02:43:08 am
Ijon Tichy The Movie great fucking shit!!!  :o
Widzę, że wiele straciłem nie przykładając się do nauki niemieckiego.  :(
PS. W nowym Focusie jest skądinąd niezły film Apollo 13 na DvD.
pzdr
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Czerwca 04, 2007, 03:53:11 am
oglądnąłem dzisiaj solaris, wszystko ok, ale co to ma wspólnego z książką?  :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Czerwca 04, 2007, 01:26:28 pm
Cytuj
oglądnąłem dzisiaj solaris, wszystko ok, ale co to ma wspólnego z książką?  :o
Niezłe podsumowanie  ;D

Cytuj
Ijon Tichy The Movie great crappity smacking nuts!!!
To znaczy podobał się ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 04, 2007, 01:38:45 pm
Które Solaris?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: nty_qrld w Czerwca 04, 2007, 01:44:25 pm
Czy to ważne?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 04, 2007, 02:31:35 pm
Ah, no racja  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Sierpnia 07, 2007, 11:23:34 pm
Tak przy okazji skoro już tu jestem- ostatnio próbowałem sobie obejrzeć (tzn. oglądałem, ale zrezygnowałem przy pierwszej przerwie reklamowej ;)) Planetę Małpuf na Polszmacie, tą wersję Tima Burtona. Jak myślicie, straciłem coś :P?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 10, 2007, 10:50:56 pm
Cytuj
Tak przy okazji skoro już tu jestem- ostatnio próbowałem sobie obejrzeć (tzn. oglądałem, ale zrezygnowałem przy pierwszej przerwie reklamowej ;)) Planetę Małpuf na Polszmacie, tą wersję Tima Burtona. Jak myślicie, straciłem coś :P?

Jeśli o mnie chodzi, to nowej wersji nawet nie próbowałem oglądać  ;D. Zniechęciła mnie recenzja z Gazety Telewizyjnej (dodatek Wyborczej) - dwie gwiazdki na pięć. A ponieważ ich oceny zwykle są trafne, myślę, że nie straciłeś wiele  :).



A przy okazji, skoro mamy sezon wakacyjny (mówi się też - ogórkowy), zauważyłem pewną ciekawą rzecz.

Jest sobie strona imdb, co się wykłada internet movie database (internetowa filmowa baza danych). W tej bazie jest film "Enemy Mine", polski tytuł "Mój własny wróg" (notabene będzie on w TV4 w niedzielę o 12:35): http://imdb.com/title/tt0089092/
Polecam zwrócić uwagę na hasła kluczowe (Plot Keywords). Są to: Identifying With The Enemy (identyfikowanie się z wrogiem),  Isolation (izolacja) Alien (obcy) Intolerance (nietolerancja), ale też - uwaga, uwaga - pepsi. Po kliknięciu na pepsi otrzymujemy listę pasujących filmów (http://imdb.com/keyword/pepsi/) (jest ich 16). I gdzie tu jest związek? Ciekawe, nieprawdaż?

No dobra, obecność filmów takich jak American Drinks: History in a Glass czy Star Trek: The Pepsi Generation można zrozumieć. Ale inne?? Może macie jakieś pomysły?


Pobawiłem sie trochę z tymi hasłami kluczowymi. Na przykład dla "Fire Extinguisher" (http://imdb.com/keyword/fire-extinguisher/) (gaśnica) mamy 51 wyników. Dla sex (http://imdb.com/keyword/sex/) - 5753  :D Dla obydwu (http://imdb.com/keyword/fire-extinguisher/sex/) - 3. ;D

Połączenie axe (topór) + decapitation (dekapitacja) + Obscene Finger Gesture (obsceniczny gest palców) daje 6 wyników (http://imdb.com/keyword/axe/decapitation/obscene-finger-gesture/). Ktoś znajdzie ciekawsze (bardziej absurdalne) połączenie?


9
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 13, 2007, 03:33:04 pm
to z klunejem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 15, 2007, 02:55:59 pm
Jeśli chodzi o filmy SF warte obejrzenia to oczywiście zacznę od (wspominanej już wiele razy) "2001 Odysei Kosmicznej", którą sam Mistrz uważał za wzorcowy film SF. I miał jak zwykle ;) rację - tak się powinno kręcić filmy SF. Co tu gadać: realistyczny Kosmos, filozoficzna zagadka, człowiek jako drapieżna małpa, niedocieczeni Obcy, nadludzko rozumny komputer, który jednak człowiek zdołał pokonać... (A wszystko po kolei i z Lemem się kojarzy...)

Następnie idą "Alien" i "Aliens" i to nie dla horrorowo-sensacyjnej akcji, nie dla owych słynnych ganianin po korytarzach (bo takie rzeczy zwykle zostawiają mnie chłodnym), a dla walorów zupełnie innych. "Alien" dla swej wstępnej partii przedstawiającej codzienną pracę w Kosmosie (na kilometry to "Pirxem" pachnie), "Aliens" dla pochwały niezłomnego ludzkiego ducha (tu znów przypomina się "Niezwyciężony"). Oczywiście w obu tych filmach wspaniałe jest realistyczne tło, paradoksalnie sam tytułowy potworek (gwałcący większość reguł znanych biologii - acz niektórzy "gwałcenie" to maja za celowe i wywodzą od lovecraftowskich monstrów) był dla mnie najmniej istotny. (Smakowite też były, b. lemowskie w stylu androidy, zwłaszcza nieludzki Ash.)

Wspomnieć też należy "Gattakę" - znakomity film o potędze marzeń i determinacji, utrzymany w kameralnym klimacie, a swą myślą przewodnią zbliżony do "Pirxa" (choć bohater jest mniej poczciwy)...

Dalej oba "Terminatory" Camerona (przy czym wszelkie wybuchy i inne "fajerwerki" tradycyjnie zostawiły mnie chłodnym) - dla mnie to przede wszystkim (wiem paradoksalnie zabrzmi) opowieść psychologiczna o ludziach i o maszynach. O podobieństawch i różnicach między nimi. O trudnych wyborach określających przyszłość. (Najlepiej chyba scharakteryzował pierwszego "Terminatora" Oramus, lata temu w "Przeglądzie Technicznym".)

No i oczywiście dwie ekranizacje Dicka - "Blade Runner" nakręcony przez Scotta i "Raport mniejszosći" Spielberga. Filmy mroczne, lecz zostawiające nadzieję. Stawiające wiecej pytań niż odpowiedzi. Miejscami niekonsekwentne fabularnie. Bogate dziwacznymi uszczegółowieniami - po prostu "dickowskie"...

Oraz "Park jurajski" według Crichtona - mamy tam klonowanie, b. lemowską z ducha postać Malcolma (Saussure z "Kataru" mi się przypomniał), dużo dobrej hard SF i ładne obrazki ;) ...

Czas teraz na filmy które wiekompomnymi arcydziełami z pewnoscia nie są, ale obejrzenie ich zawsze coś wniesie widzowi są to:
- "Matrix" - pewnie dostanie mi sie za umieszczenie go tutaj, ale przecie odkrywczy nie był - kopiował wątki z Dicka, cyberpunku, japońskiej mangi; może umieściłbym go wyżej na liście ale dobrą "jedynkę" pociągnęły w dół dwie następne słabe części;
- "Runaway" M. Crichtona - ładny obrazek niedalekiej zrobotyzowanej przyszłosci (i nie chodzi tu o nijakie androidy, a o roboty zdecydowanie niehumanoidalne i nie-samoświadome); niestety trochę za dużo tam taniej sensacji;
- "2010..." - druga część "Odyseji kosmicznej"; może nie arcydzieło ale rzadki przykład poprawnej naukowo "kosmicznej" SF w kinie;
- "Virtuosity" - ciekawa opowiaska o nanotechnologii i AI, zepsuta przez zbyt sensacyjną akcję (pomyśleć jednak, że tak przyzwoity film umiał zrobić chałturnik od "Kosiarza umysłów");
- "Epidemia" - bardzo do gustu przypadła mi ta cała naukowa oprawa (ba, Mistrz też kiedyś wspominał, że obejrzał to bez obrzydzenia), acz tempo znalezienia antidotum jest najoczywisciej nierealne;
- "Mucha" - poruszający choć momentami dość obrzydliwy film o szalonym naukowcu i teleportacji, drugoligowe ale niezłe;
- "Kafka" - nakręcona przez S. Soderbergha wariacja na temat twórczości tytułowego pisarza, film kończy się znacznie słabiej niż sie zapowiadał, ale broni go kilmat (trochę podobny do "Pamietnika znalezionego w wannie");
- "Diuna" - film zły, nudny (przypuszczalne dlatego, że tak bezlitośnie pocięty przez producenta), a jednak fascynujący wizualnie, niepokojący i stanowiący doskonała (autoryzowaną przez Herberta) ilustracje do znanej powieści SF;
- "Dziwne dni" - sensacyjna opowiastka stylizowana na noir, której całym atutem jest świetnie oddany (mimo ubóstwa technicznych gadgetów) cyberpunkowy klimat;
- "eXistenZ" - w sumie "ubogi brat" "Matrixa", ale spodobać sie może jego iście dickowskie szaleństwo i... pomysłowa wizja futurystycznych biotechnlogii;
- "RoboCop" - poruszająca opowieść o cyborgu walczącym desperacko o swoje człowieczeństwo;
- "Outland" - swoisty "western", którego akcja toczy się w górniczym osiedlu w pasie asteroid (mimo kilku błedów naukowych znośne);
- "Cube" - nieco zbyt wieloznaczne, dobite kiepskimi sequelami, ale pomyłowe;
- "Predator" - niby "jatka" i sensacja, ale ten film coś w sobie ma;
- "Misja na Marsa" i "Czerwona planeta" (wrzucę je razem, bo podobne ;) ) pierwszy dla pięknych kosmicznych obrazków a'la "Odyseja..." (bo poza nimi nie ma w tym filmie nic); drugi dla klasycznego klimatu fantastyki ekspoloracyjnej (bo o samej fabule miłosiernie zamilczę);
- no i oczywiście oba "Solarisy" - ten Tarkowskiego poraża nudą, ten Camerona z Soderbergh'iem nie wiedzieć czemu odchodzi od fabuły powieści, ale moze udałoby się z nich obu sklecić przyzwoitą ekranizację Lema ;) .

Miłośnik SF powinien też, oczywiście, obejrzeć takie paradokumentalne filmy jak "Apollo 13" i "Pierwszy krok w Kosmos" (o programie Mercury)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 15, 2007, 03:11:59 pm
Czas na seriale (którym muszę poswiecić drugi post, bo do pierwszego nie wlazły ;) ).  Moimi faworytami są tu:
- "Space: Above and Beyond" (vel "Gwiezdna Eskadra"), pierwszy serial SF zrobiony w stylu 100% serio, poruszająca opowieść , może nie jakoś szczególnie odkrywcza na tle literatury czy filmów, ale stanowiąca nową, lepszą jakość w dziedzinie seriali SF, zdecydowanie godna uwagi (pomijam absurdalnie szybkie tempo przejścia od pierwszej wyprawy pozaukładowej do regularnej wojny w Kosmosie, bo na tle ogólnej jakości serialu jest to doprawdy detal);
- oraz "Star Trek" (ale tylko "The Next Generation" i "Odysejo..."-podobny "ST: The Motion Picture") próba przeniesienia na ekran TV klimatu klasycznej eksploracyjnej SF z jej niezłomnymi herosami; choć Lem nie przepadał za tym serialem (łagodnie mówiąc), a od fabularnych uproszczeń czasem zęby bolą, jest to piękny przykład SF w starym dobrym stylu, który na tle ostatnio powstajacej mierzwy wypada docenić tym bardziej (zaletą serialu jest też jego niezłomny idealizm i wiara w lepszą przyszłość, wiara którą z czasem nawet Mistrz stracił, ale jak bez takiej wiary lepszy świat budowac?).
Interesujące są także:
- "Przylądek Canaveral" ("The Cape") - b. realistyczny od strony technicznej obraz życia astronautów na tytułowym przylądku (oglądając go często wspominałem "Test" z cyklu o Pirxie), z lekka zatrącający o SF (pewną wadą jest tu zbytnia "mydlaność" losów bohaterów);
- "Odyseja kosmiczna" - miniserial BBC nie związany z filmami (mający jednak paradoksalnie wszelkie zalety i wady powieści Clarke'a, z którymi łączy go tylko tytuł), czyli stanowiący wiarygodny naukowo i fascynujący wizualnie obraz wyprawy przez Układ Słoneczny, pozbawiony za to praktycznie fabulanego "mięsa".

Wspomnieć też wypada o "Babylon 5" - co prawda twórca nawrzucał tam sporo cieżkostrawnego mistycyzmu spod znaku Tolkiena skrzyżowanego z Lovecraftem, a Obcy są tradycyjnie :P humanoidalni (co paradoksalnie w "Star Trek" mniej raziło, ze względu na lekko "teatralną" konwencję), ale miło sobie popatrzeć na statki kosmiczne zaprojektowane przez ekspertów z JPL poruszające się zgodnie z prawami fizyki;
o "Threshold" - nadspodziewanie znośnym (choć wychodzącym od wyjątkowo ogranych przesłanek) serialu opowiadającym o "pełzającej" inwazji(?) Obcych na Ziemię i tajnej agencji mającej ją powstrzymać, jednak nic nie jest tu tak proste, jednoznaczne i oczywiste;
i o "MIB" - serialu animowanym lepszym od filmu, którego wątki kontynuuje; nie jest to nic szczególnie odkrywczego, ale udana groteska SF (choć z pewnością nie tak głęboka jak "Dzienniki gwiazdowe").

ps. wracajac na chwile do filmów: z najstarszej klasyki wypada znać takie pozycje jak:
- "Wehikuł czasu" G. Pala (wg. Wellsa);
-  "20 000 mil podmorskiej żeglugi" Disney'a z Fleischerem (do dzis przyjemnie się ogląda, ale jest to wystawne scenograficznie kino młodzieżowe);
- "Zakazana planeta" F. MacLeoda-Wilcoxa (chyba jedyny z tej listy klasyki, który do dzis dnia potrafi zafascynować, mimo postarzenia scenografii);
- "Milcząca gwiazda", imho wcale nie taka zła ekranizacja "Astronautów";
- serial "Star Trek" (tzw. TOS - czyli z ang. "oryginalna seria") - wiele odcinków ma żenujacy poziom, ale kiedyś stanowił on znaczący przełom jakościowy w telewizyjnej SF
- i "Planeta Małp" F. Schaeffera (jednak gdy się pomyśli, że powstała w tym samym roku co "2001 Odyseja Kosmiczna" można się nielicho zdziwić).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 22, 2007, 01:29:34 pm
Lem w swojej twórczości dość wcześnie skreślił SF jako gatunek literacki, wyrzucając mu wady, które znają wszyscy jego czytelnicy. Twój wybór filmów wydaje się być oparty na wymienianiu dzieł, które jak najmniej od takiego potępionego przez Lema kanonu odchodzą. Dziwi mnie, że podniecają Cię filmy w stylu "Alien", i uważasz za część ich atrakcyjnośći .... opis pracy na statku kosmicznym, natomiast Solaris Tarkowskiego uważasz za nudny. Czyż praca na statku kosmicznym nie jest w swojej istocie śmiertelnie nudna? Widzę w tej liście te i inne wady i cząstkowe sprzeczności, ogólnie jednak uważam ją za akcentującą zbyt mocno rozrywkowy charakter SF.
Inna sprawa, że małym stopniu jest to jakkolwiek wybiórcza lista... jest w końcu tak bogata.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 22, 2007, 02:02:36 pm
Cytuj
Lem w swojej twórczości dość wcześnie skreślił SF jako gatunek literacki, wyrzucając mu wady, które znają wszyscy jego czytelnicy. Twój wybór filmów wydaje się być oparty na wymienianiu dzieł, które jak najmniej od takiego potępionego przez Lema kanonu odchodzą.

Sugerujesz, że swoim wyborem idę dokładnie wbrew Mistrzowi?  :o

Cytuj
Dziwi mnie, że podniecają Cię filmy w stylu "Alien", i uważasz za część ich atrakcyjnośći .... opis pracy na statku kosmicznym, natomiast Solaris Tarkowskiego uważasz za nudny. Czyż praca na statku kosmicznym nie jest w swojej istocie śmiertelnie nudna?

Tak, tyle, że to co widzimy w "Alien" (mimo, że się postarzało) wyglądało jednak lepiej niż to do dostalismy w "Solaris" Tarkowskiego. W stacje kosmiczna z tego drugiego filmu i jej realizm nie umiałbym uwierzyć nawet przez 5 minut...

Cytuj
ogólnie jednak uważam ją za akcentującą zbyt mocno rozrywkowy charakter SF.

Bo też trudno w ogóle o dobrą (zwłaszcza "kosmiczną") SF wyzbytą tego nieszczęsnego elementu stanowiacego hołd dla hollywoodzkich konwencji. Cieszę sie wiec, że z tych rozrywkowych pozycji można wygrzebać Koncepcje, Pomysły, Wizje, Idee itd. A, że więkoszść z filmów które wymieniłem zalicza sie w najlepszym wypadku do klasy "B"? Cóż począć? "Odyseja..." powstała jedna. Pozostałe (no jeszcze poza "Blade Runnerem") pozycje z listy oglądac należy jak stapledonowski Odd John czytał ksiazki - nie dla tego czym są, a dla tego czym (gdyby autor był zdolniejszy) mogłyby być. Zresztą wszystkie pozycje które wymieniłem sa dziełami problemowymi i (zwykle) dość poprawnymi naukowo (co samo w sobie stanowi w obecnych realiach pewien sukces), a że Problem ten zostaje przykryty zwałami strzelanin i ganianin i prawie go nie widać to inna rzecz...  (Zauważ przy tym, że lojalnie ostrzegłem o ich wadach ;) .)

 (Nawiasem mówiąc Mistrz porównał kiedyś typowe dzieła SF do garbatych. Otóż ja układając tę listę postanowiłem uczynić coś na kształt przeprowadzenia konkursu pięknści dla garbatych: wybrać tych, u których mimo garbu widać niejaką urodę - czyt. sens, przesłanie, próbę prognozy. A, że w konkursie startują prawie sami garbaci? Cóż, tylko takich "zawodników" ich "ojcowie" wystawili...)

Cytuj
Inna sprawa, że małym stopniu jest to jakkolwiek wybiórcza lista... jest w końcu tak bogata.

Bo też wymieniałem pozycje, które moim zdaniem wypada znać. Znać, nie zachwycać sie nimi na kolanach.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 23, 2007, 07:59:12 pm
Jeszcze a'propos:
Cytuj
Dziwi mnie, że podniecają Cię filmy w stylu "Alien"

Akurat "Aliena" i "Aliens" będę bronił jak niepodległosci ;) . Mamy tam bowiem mnóstwo watków "pirxowatych", zasie Pirxa nade wszystko ukochałem.  Zresztą nie tylko do tego utworu Mistrza widzę tam nawiązania.
 
W obu filmach mamy na początku sekwencję "ożywajacego" statku. Skąd to znamy? Z "Niezwyciężonego". Potem dostajemy codzienne życie na statku kosmicznym, którego załoga podchodzi do tego co robi jak do zwykłej pracy, czyż to "Opowiadaniem Pirxa" nie pachnie? Dalej pojawia się Ash - mądry i "nieludzki", do tego maszyna - czy to nie z "Rozprawy" wzięte? A na koniec mamy tryumf "słabego" człowieka (choć okupiony wieloma ofiarami) i nad "perfekcyjną" maszyną i nad "perfekcyjnym" Obcym (z którym zresztą, co też po lemowsku brzmi, porozumieć się nie sposób, lecz choć za wroga robi, czy można jednoznacznie nawzać go złym? czy pasują doń w ogóle ludzkie oceny?).
 
Z kolei u Camerona - pokaz zaawansowanych, a groźnych technologii przypomina tyleż "Eden" co znów "Niezwyciężonego". Z "Niezwyciężonego" pochodzi też wniosek, że gdy technologia zawiedzie już tylko w sile ludzkiej determinacji nadzieja. A finalna walka Ripley z królową potworków, czy nie każe przypomnieć sobie lemowych wielkochodów?

Może nie jest to baardzo oryginalne, ale miło zobczyć jakiś porządnie, realistycznie, z sensem, zrobiony film SF. W końcu to tak rzadkie...
 
Zresztą. Scott po nakręceniu pierwszego "Obcego" nakręcił "Blade Runnera", czy nie świadczy to o nim dobrze jako o artyście? (Koszmarny spadek jego formy nastapił dopiero znacznie, znacznie póżniej...) Cameronowi Mistrz powierzył sfilmowanie "Solaris" po raz wtóry, czyli znając jego wcześnejsze dokonania ("Aliens", Terminatory" czy "Głębię") uznał go jednak za twórcę godnego wyróżnienia z hollywoodzkiej sieczki. (Pomijam fakt, że Cameron zaufanie to cokolwiek zwiódł, bo najwyraźniej jego reżysersko-producencka forma też spada.)
 
Czy te fakty dotyczące reżyserów nie są też rekomendacją dla filmów?
 
(Choć oczywiście "Alieny" mogłyby być lepsze, gdyby twórcy wywalili z nich troche pościgów i pirotechniki, bo akurat na takie rzeczy patrząc jestem, paradoksalnie, bliski zaśnięcia. Niestety jest to poziom "Misji miedzyplanetarnej" Van Vogta - otrzymujemy ciekawą historie opartą na interesujacych - i logicznych! - załozeniach, ale tak naprawdę służy ona głównie za pretekst do pokazania gonitwy i strzelaniny. Zreszta ogólnie to typowa wada kinowej SF. Nawet w "Blade Runnerze" sporo tej "senzacji".... No ale sama fabuła "Alienów" - i wielu innych filmów z mojej listy - niewiele mnie interesuje. Liczy się tło, na którym ją umieszczono. Tło i "smaczki" są tu bowiem znacznie istotniejsze. Samej fabuły często mogłoby nie być...)
 
ps. na zauważenie zasługuje też fakt, że "Alien" przełamywał wzorzec "niezłomych herosów" dominujący dotad w amerykańskiej SF, o czym też gdzieś, kiedyś ;) pisałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1058#1

EDIT: i jeszcze w związku z:
Cytuj
ogólnie jednak uważam ją za akcentującą zbyt mocno rozrywkowy charakter SF.

Faktycznie po namysle przyznaję Ci trochę racji. Nie wiem dlaczego pominałem np. "Altered States", jeden z moich ulubionych filmów SF, w dodatku (co cenne) nie-rozrywkowy (to w sumie pierwsza liga kina SF) oraz "PI" film nie do końca (IMHO) udany ale jednak majacy w sobie "to coś" i nie pozwalający przejść obojętnie. Pominąłem też przez przeoczenie cyberpunkowy, a znakomity "GITS"; oraz "Seksmisję" - film niewątpliwie rozrywkowy, lecz stanowiący doskonała ilustrację dla nurtu antytotalitarnej, zajdlowskiej social fiction. (Z tego samego nurtu jako warte obejrzenia, choć scenograficznie uboższe od oryginalngo "Star Treka", należy też wymienić filmy Szulkina od "Golema" począwszy. One przynajmniej nie są rozrywkowe.) Z kolei z godziwej rozrywki wspomnieć należało pierwszy "Powrót do przyszłości", kóry jest w sumie zarówno hołdem oddanym "groszowej" amerykańskiej SF jak i pastiszem jej konwencji.

Natomiast na mojej liście nie znajdą się nigdy "Gwiezdne Wojny" ani "Piąty Element", bo skądinąd bardzo lubiąc te filmy nie umiem zakwalifikować ich żadną miarą do SF (pierwszy z nich to wedle słów samego Lucasa space fantasy, drugi jest niewątpliwie inspirowany stylistyka komiksu frankofońskiego). No i obie te pozycje są wysoce rozrywkowe :P .

ps. co do obu "Solarisów" - ostatnio zaczęto tzw. re-masterowanie serialu "Star Trek" z lat '60 polegające na zastępowaniu starego tła (planet, statków) nowymi komputerowymi F/X. Myślę sobie, że gdyby aktorów z filmu Tarkowskiego "wstawić" w dorobione im cyfrowo tło rodem z filmu Soderbergha (i może, ale wcale niekoniecznie) wyciąć z pół godziny dłużyzn, to powstało by arcydzieło może i lepsze od "Odysei kosmicznej"... Zresztą, nie zrozum mnie źle, zarówno dzieło Tarkowskiego jak i film Soderbergha lubię i uważam, że otarły się o poziom arcydzieła... Niestety tylko otarły... Tarkowski miał pecha, że z racji geograficzno-historycznych okoliczności nie dane mu było korzystać z F/X na miarę Kubricka. Soderbergh, że jednak robił film dla Hollywood. Ale wszystko bym im wybaczył, bo oba dzieła zacne, gdyby tylko, cholera, nie zepsuli Mistrzowi finału... I za to grzebanie przy fabule znaleźli się na szarym końcu listy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 28, 2007, 10:08:03 pm
W środę, 29 sierpnia 2007, na TVP1 "Bliskie spotkania trzeciego stopnia". Piszę, bo może ktoś nie wie, a poza tym za pomocą "search" znalazłem na w tym temacie pozytywne opinie na temat tego filmu.

Co do Solaris byłem dzisiaj w wypożyczalni filmów. Było tylko Sodebergha  :'(. Nie mieli też Łowcy androidów. Mieli Jackassa II, ale nie wziąłem.

Solarisa Tarkowskiego nie było też na Allegro. Zostaje chyba tylko jedna droga...


Cytuj
Natomiast na mojej liście nie znajdą się nigdy "Gwiezdne Wojny" ani "Piąty Element", bo skądinąd bardzo lubiąc te filmy nie umiem zakwalifikować ich żadną miarą do SF (pierwszy z nich to wedle słów samego Lucasa space fantasy, drugi jest niewątpliwie inspirowany stylistyka komiksu frankofońskiego). No i obie te pozycje są wysoce rozrywkowe Tongue .
Space Fantasy też ma skrót SF  ;). A poza tym - czyżbyś miał coś przeciwko rozrywkowemu science fiction? Można by to uznawać za odłam gatunku...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 28, 2007, 10:48:40 pm
Cytuj
W środę, 29 sierpnia 2007, na TVP1 "Bliskie spotkania trzeciego stopnia". Piszę, bo może ktoś nie wie, a poza tym za pomocą "search" znalazłem na w tym temacie pozytywne opinie na temat tego filmu.

Dziękuję za przypomnienie :) .

Cytuj
Co do Solaris byłem dzisiaj w wypożyczalni filmów. Było tylko Sodebergha

Też nie jest najgorszy...

Cytuj
Space Fantasy też ma skrót SF  ;). A poza tym - czyżbyś miał coś przeciwko rozrywkowemu science fiction? Można by to uznawać za odłam gatunku...

Rozrywka też może być... jako rozrywka... Ale polecać wolę ambitniejsze pozycje... Nie, nawet najpiękniejsze, bajki...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 28, 2007, 10:57:22 pm
Cytuj
Cytuj
Co do Solaris byłem dzisiaj w wypożyczalni filmów. Było tylko Sodebergha

Też nie jest najgorszy...
Z tym że oglądałem go dwa razy. Ale faktycznie, nie jest zły.

Cytuj
Cytuj
Space Fantasy też ma skrót SF  ;). A poza tym - czyżbyś miał coś przeciwko rozrywkowemu science fiction? Można by to uznawać za odłam gatunku...

Rozrywka też może być... jako rozrywka... Ale polecać wolę ambitniejsze pozycje... Nie, nawet najpiękniejsze, bajki...
Rozumiem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 28, 2007, 11:03:40 pm
Cytuj
Ale faktycznie, nie jest zły.

Z tym, że zakończenie mogłoby być bliższe ksiazki...

Cytuj
Rozumiem.

Co nie zmiena faktu, że "SW" (oryginalną trylogię) oglądało mi sie świetnie... :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Sierpnia 28, 2007, 11:14:16 pm
Cytuj
Cytuj
Ale faktycznie, nie jest zły.

Z tym, że zakończenie mogłoby być bliższe ksiazki...
Do paru innych rzeczy też pewnie moglibyśmy się przyczepić... ale to uż chyba było kiedyś wałkowane...

Cytuj
Cytuj
Rozumiem.

Co nie zmiena faktu, że "SW" (oryginalną trylogię) oglądało mi sie świetnie... :)
A mnie to nie?  :D Z resztą nawet i części I-III nie wydały mi się złe (drugiej nie oglądałem).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 28, 2007, 11:20:38 pm
Cytuj
Do paru innych rzeczy też pewnie moglibyśmy się przyczepić... ale to uż chyba było kiedyś wałkowane...

No już chciałem łaskawie tylko największy błąd wytknać...

Cytuj
Z resztą nawet i części I-III nie wydały mi się złe (drugiej nie oglądałem).

No nie, "jedynka" jest jednak (IMHO) koszmarnie głupia...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 19, 2007, 09:34:08 pm
@dzi

Pytałeś swego czasu o "Otchłań" Camerona, będziesz miał okazję sprawdzić czy film wart jest kupienia - wyemituje go Polsat 21 września 2007 o godzinie 22:05.

ps. tego samego dnia o 20:00 w TVN po raz kolejny "Władca pierścieni: Drużyna pierścienia", jeśli ktoś z Was chciałby obejrzeć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 19, 2007, 11:30:08 pm
niestety chyba bede "na browarze" ale dzieki za info

tak w ogole to cos sie z datami postow powalilo? (poprzednie posty sa z 28 sierpnia?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 20, 2007, 12:12:12 am
Cytuj
niestety chyba bede "na browarze" ale dzieki za info

tak w ogole to cos sie z datami postow powalilo? (poprzednie posty sa z 28 sierpnia?)

1. Nie ma za co :)
2. Zawsze możesz nagrać ;)
3. miłej zabawy
4. temat nie był ruszany od 28 sierpnia to i daty stare.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Września 20, 2007, 10:41:23 am
Cytuj
@dzi

Pytałeś swego czasu o "Otchłań" Camerona, będziesz miał okazję sprawdzić czy film wart jest kupienia - wyemituje go Polsat 21 września 2007 o godzinie 22:05.

ps. tego samego dnia o 20:00 w TVN po raz kolejny "Władca pierścieni: Drużyna pierścienia", jeśli ktoś z Was chciałby obejrzeć.


Ja bardzo lubię "Otchłań", muszę go sobie odświeżyć, bo już dawno nie oglądałam ::)
Najlepsza scena, to moim zdaniem ta, w której główna bohaterka decyduje się utopić, pamiętam jak to przeżywałam gdy oglądałam ten film pierwszy raz, a miałam wtedy z 15 lat może ::)

"Władca pierścieni" na TVN to porażka, przecież to z wszystkimi reklamami, to chyba z 6 godzin trwa, to można się udusić własną poduszką z rozpaczy :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 20, 2007, 11:23:00 am
Cytuj
główna bohaterka decyduje się utopić
wszystko popsują...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 20, 2007, 03:16:37 pm
Cytuj
"Władca pierścieni" na TVN to porażka, przecież to z wszystkimi reklamami, to chyba z 6 godzin trwa, to można się udusić własną poduszką z rozpaczy :o

Toteż można nagrać a potem oglądać przewijając reklamy. (Chociaż np. ja "Władcę..." obejrzałem z niekłamaną przyjemnością, ale jakoś - póki co - nie czuję potrzeby wracania do tego filmu.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 20, 2007, 03:19:28 pm
Cytuj
wszystko popsują...

Spoiler alert!!!

Spoko, przeżyje. W końcu Cameron nawet "Solaris" happy end dodał (na tragedię pozwolił se tylko raz, w "Titanicu").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Rachel w Września 20, 2007, 03:49:19 pm
Cytuj

Spoko, przeżyje. W końcu Cameron nawet "Solaris" happy end dodał (na tragedię pozwolił se tylko raz, w "Titanicu").
Z tego co pamiętam, to "Solaris" reżyserował Soderbergh i dobrze, bo Cameron jeszcze byłby skłonny słodkiego Leonardo w głównej roli obsadzić, a tego bym nie zdzierżyła 8-)

A w ogóle skąd wniosek, że "Solaris" kończy się happy end'em? ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 20, 2007, 03:54:28 pm
Cytuj
Z tego co pamiętam, to "Solaris" reżyserował Soderbergh i dobrze, bo Cameron jeszcze byłby skłonny słodkiego Leonardo w głównej roli obsadzić, a tego bym nie zdzierżyła 8-)

Ale Cameron był producentem i posiadaczem praw, zresztą pracowali z Soderberghiem jako jeden team, wspólnie do zdjęć paparazzi'm pozowali...  8-) Mówiąc serio Cameron jest na tyle silną osobowością, że (niezależnie od tego, że pewnie dał Soderberghowi sporą swobodę) w produkowanym przez niego filmie nic nie przeszłoby bez jego akceptacji. (Podobnie postępują Spielberg i Lucas.)

Cytuj
A w ogóle skąd wniosek, że "Solaris" kończy się happy end'em? ::)

A jak nazwać ten bełkotliwy finał psujący niezły film, gdy Harey, pardon Rhea mówi "Wszystko zostało nam wybaczone" i obejmuje Kelvina?



Za to tego filmu zatytułowanego "Pterodaktyl" zdecydowanie ani nie obejrzę, ani nie polecę. Już na podstawie samego opisu (http://esensja.pl/film/dvd/tekst.html?id=4545).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 21, 2007, 02:29:09 pm
To jest daleko idąca nadinterpretacja... Skoro Soderberghowski Kelvin np. umierał, to mógł widzieć w tym czasie co dusza zapragnie...
Ale to wcale nie znaczy, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. In fact, nie wiadomo ani czy ta scena była jawą czy snem, ani czy nie była wspomnieniem, i czy w ogóle miała miejsce.

Autorem scenariusza był też Soderbergh, wątpię, żeby siedzieli przy kominku z Cameronem i by drugi dyktował pierwszemu. Chyba S. by na to nie poszedł.

A w ogóle, to podzielam pogląd Tarkowskiego mówiący, że kino wcale nie powinno zajmować się adaptacjami. Gdyby odebrać filmowcom prawo do tworzenia tego, co wydaje im się słuszne, to dostawalibyśmy wyłącznie wizualizacje książek, ich ekranizacje dosłowne. Powstawałyby wyłącznie szmiry pokroju Władcy Pierścieni i Harry'ego Pottera, które to dwa filmy łączy ta sama metoda: praktycznie fanatyczna zgodność scenariusza z oryginałem powieściowym i wizualny rozmach. Dostajemy w efekcie film, który nie jest niczym innym, niż, że się tak wyraże, skrótem wyobrażeniowym - albowiem czytelnik powieści byłby w stanie wyobrazić sobie dokładnie to samo. Po co marnować taśmę na takie filmy? Odpowiedź jest chyba oczywista - dla pieniędzy. Ale to nie ma nic wspólnego ze sztuką, a jedynie z prostytucją artystyczną i tworzeniem wyzwań dla Industrial Light & Magic.

Prawdziwy film powinien być Filmem, strumieniem obrazów którego nie można przelać na karty książki, i który z takiego przelania sam nie powstał. Niech ktoś napisze książkę na podstawie Nostalgii, Inland Empire, czy jakiegokolwiek filmu nie ograniczającego się do czystej narracji, a wykorzystującego techniki dostępne wyłącznie dla kina - to dokona niemożliwego. I żal ogarnia słysząc o filmach, których twórcy zdają się nie wiedzieć, że to, co trzymają w ręku, to kamera.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2007, 03:17:30 pm
Cytuj
To jest daleko idąca nadinterpretacja... Skoro Soderberghowski Kelvin np. umierał, to mógł widzieć w tym czasie co dusza zapragnie...
Ale to wcale nie znaczy, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. In fact, nie wiadomo ani czy ta scena była jawą czy snem, ani czy nie była wspomnieniem, i czy w ogóle miała miejsce.

Są i tacy, co słabiutki film "Total Recall" bronią, tłumacząc, że wszelkie paralogizmy wynikają z tego, że akcja filmu toczy sie de facto w VR - więc na upartego wytłumaczyć da się wszystko. Wolę jednak filmy, które bronia się same, bez pomocy spolegliwych krytyków.

Cytuj
A w ogóle, to podzielam pogląd Tarkowskiego mówiący, że kino wcale nie powinno zajmować się adaptacjami. Gdyby odebrać filmowcom prawo do tworzenia tego, co wydaje im się słuszne, to dostawalibyśmy wyłącznie wizualizacje książek, ich ekranizacje dosłowne. Powstawałyby wyłącznie szmiry pokroju Władcy Pierścieni i Harry'ego Pottera, które to dwa filmy łączy ta sama metoda: praktycznie fanatyczna zgodność scenariusza z oryginałem powieściowym i wizualny rozmach. Dostajemy w efekcie film, który nie jest niczym innym, niż, że się tak wyraże, skrótem wyobrażeniowym - albowiem czytelnik powieści byłby w stanie wyobrazić sobie dokładnie to samo. Po co marnować taśmę na takie filmy? Odpowiedź jest chyba oczywista - dla pieniędzy. Ale to nie ma nic wspólnego ze sztuką, a jedynie z prostytucją artystyczną i tworzeniem wyzwań dla Industrial Light & Magic.

Pomijając już fakt, że zarówno "Harry Potter" jak i "Władca Pierścieni" (choć zdecydowanie lepszy i momentami moze "chwycić za gardło") dobre są "na raz" i stanowią swoistą "papkę dla oczu", podzielam, w przeciwieństwie do Ciebie, pogląd Lema, że film stworzony na dodstawie ksiażki powinien wiernie oddawać jej treść i ducha (a Tarkowski, choć wielki reżyser, z mistrzowego "Solaris" niewiele zrozumiał).

Oczywiście metodą wiernej ekranizacji na podstawie nie-arcydzieła ("Harry P.) arcydzieło raczej nie powstanie, ale też twórca wysokiej rangi nie powinien ekranizować byle czego. Prawdziwy geniusz powinien umieć nie zmieniając ani przecinka w treści książki umieć powiedzieć coś "od siebie". Jackson - cóż.. zadowolił się rolą "ilustratora" (choć nie jest prawdą, że nic nie zmienił), bo faktycznie jak "ilustrację-do-książki" się jego trylogię ogląda, no ale wcześniejsze i póżniejsze filmy tego pana nie pozwalają sądzić, że mamy do czynienia z wybitnym artystą - "Władca..." chyba i tak najlepiej mu wyszedł.

(Skądinąd nie uważam jednak kręcenia takich filmów za marnowanie taśmy: nie wszyscy mają zawsze ochotę na "prawdziwą Sztukę" więc czasem i takie "cuś" można z przyjemnością obejrzeć.)

Oczywiście, wierzę w swobodę twórczą artystów filmowych, w końcu nikt nie każe im "rozpaskudzać" cudzego dzieła literackiego - maja cos do powiedzenia "od siebie" - niech mówia w swoim imieniu, nie podpierajac się literaturą (choć dla "Blade Runnera" z chęcią uczynię wyjatek od tej zasady).

Cytuj
Prawdziwy film powinien być Filmem, strumieniem obrazów którego nie można przelać na karty książki, i który z takiego przelania sam nie powstał.

Czyli że "2001 Odyseja Kosmiczna" (arcydzieło itp.) nie jest prawdziwym filmem... Hmm, oryginalne...

Cytuj
Niech ktoś napisze książkę na podstawie Nostalgii, Inland Empire, czy jakiegokolwiek filmu nie ograniczającego się do czystej narracji, a wykorzystującego techniki dostępne wyłącznie dla kina - to dokona niemożliwego. I żal ogarnia słysząc o filmach, których twórcy zdają się nie wiedzieć, że to, co trzymają w ręku, to kamera.

Chyba jedyne co nas łączy (poza hołdem składanym Mistrzowi), to wielki szacunek dla twórczości Lyncha (choć nie wszystkie jego filmy są równie udane). Ale też trudno mi sobie wyobrazić kino tworzone przez samych Lynchów i Tarkowskich. Na dłuższą metę to stałoby się równie powtarzalne co dyktat hollywoodzkiej szmiry.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 21, 2007, 04:55:28 pm
Tak, ale bronisz papkożerców.
Lem brzydził się SF, tak samo i ja brzydzę się quasifilmami, które się robi w holywood. Praktycznie wszystko, co stamtąd wyjdzie, to s.hit.

A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.

Ty masz po prostu znacznie szerszą definicję sztuki - co jest tym ciekawsze, że niedawno stwierdziłeś, iż wg. ciebie zeszła na psy. Widocznie Twój krytycyzm zszedł na psy razem z ocenianym podmiotem. Chała stała się dziełem. Gratuluję.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 21, 2007, 05:14:34 pm
Cytuj
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.
To już zależy tylko od nośnika.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2007, 05:40:59 pm
Cytuj
Tak, ale bronisz papkożerców.


Tak, oni też maja prawo do życia ;).

Cytuj
Lem brzydził się SF, tak samo i ja brzydzę się quasifilmami, które się robi w holywood. Praktycznie wszystko, co stamtąd wyjdzie, to s.hit.

Ależ w dużym stopniu się zgodzę. Poziom większości hollywoodzkich tworów równy jest poziomowi "literatury" Webera i jest to prawda. (Prawdą jest też, że "poziom" ten obniża sie jeszcze na naszych oczach.) Nie wiem tylko dlaczego schodzimy w ten OT, skoro dyskutowaliśmy o tym czy ekranizacja powinna być wierna.

Cytuj
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.

Zatem dlaczego Mistrz uważał ja za jedyny dobry film SF, podczas gdy np. na "Solaris" Tarkowskiego nie zostawił suchej nitki?  ::)

Cytuj
Ty masz po prostu znacznie szerszą definicję sztuki - co jest tym ciekawsze, że niedawno stwierdziłeś, iż wg. ciebie zeszła na psy. Widocznie Twój krytycyzm zszedł na psy razem z ocenianym podmiotem.

Uściślijmy: tak, mam szerszą definicje sztuki w tym sensie, że twierdzę iż Sztuka nie musi mówic tylko o sprawach miedzyludzkich (jak większość klasyki) ale też np. opiewać piękno bezludnych regionów Wszechświata. Z drugiej strony jednak jestem dość krytyczny w traktowaniu dzieł - oczekuję od nich bowiem i stosownej dozy artyzmu i głębi intelektualnej. I np. "Solarisy" (i Soderbergha i Tarkowskiego) niewątpliwie dziełami sztuki są, ale też niewątpliwie mnie zawiodły.

Z drugiej jednak strony uznaję istnienie - obok Sztuki - kultury masowej, która jest swego rodzaju rzemiosłem. I czasem znajduję "twór rzemieślniczy" godny (w swej kategorii) pochwały. (Np. wymieniajac w tym, topicu sporo filmów IMHO godnych obejrzenia zastrzegłem by nie traktować ich jako dzieł sztuki, a wyłacznie jako "produkt lepszej jakości", lub "produkt ocierajacy się o sztukę".) Przy czym zdarza sie, że taki rzemieślnik umie stworzyć prawdziwą Sztukę (ostatecznie i Shakespeare i Dick oficjalnie wykonywali zawód "dostawców papki", a wyszły im arcydzieła - co jednak dostrzeżono po latach).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2007, 07:49:03 pm
Cytuj
To już zależy tylko od nośnika.

W wypadku twardego celuloidu byłby to jednak masochizm... :P



ps. Tak się lużno zastanawiam jak się do siebie maja te połączone w pary cytaty:

[size=12]1.[/size]
Cytuj
Seria Star Trek The Next Generations. Hmm. Star Trek to trudny temat. Wizja wszechświata przedstawionego jest tak rozległa, że trudno nawet stosować racjonalizm do oceny tego filmu. Mam przyjaciół, którzy są jego wielkimi fanami, mimo ogromnej wiedzy naukowej. Ogólnie więc rzecz biorąc: o gustach się nie dyskutuje.
Ale gdyby próbować napisać coś obiektywnego nt. tegóż filmu, czy też tego tysiąca odcinków, flmów itp. czyli całego trekkie-materiału, to trudno odmówić filmowi ambicji.

Cytuj
'Star Trek' się specjalnie od "M jak Miłość nie różni'...

[size=12]2.[/size]
Cytuj
TAk, Odyseja jest super :) Jeden z lepszych amerykańskich filmów. CIekawe jest to, jak bardzo ,lemowski' jest ten pomysł Clarke'a. Sęk w tym, że w filmie mocno akcentowana jest bariera niezrozumienia między dwoma cywilizacjami. Zupełnie jak w 'Głosie Pana' lub 'Fiasku'. Oczywiście z pewnymi znacznymi różnicami.

A to, że w kosmosie niczego nie słychać, co oczywiście jak każde dziecko wie jest prawdą, zostało w tym filmie wykorzystane dogłębnie: kto wie czy kiedykolwiek wcześniej i później amerykanie potrafili odmówić sobie szumów silników itp.

Cytuj
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.

Czyżby prawdziwy Terminus siedział zamknięty w szafie podłaczony do VR (vide "Pitaval XXI wieku"), a zastąpił Go Terminator?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 21, 2007, 09:10:53 pm
Widzisz jaki Ty jesteś? Popsułeś Terminusa!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Września 21, 2007, 09:46:17 pm
Cytuj
Czyżby prawdziwy Terminus siedział zamknięty w szafie podłaczony do VR (vide "Pitaval XXI wieku"), a zastąpił Go Terminator?

Poniedziałek, 24.09.2007 , TV4, godzina 21:00
Sci-fi zmienia życie: Terminator
angielski film dok. 2006

http://serwisy.gazeta.pl/tv/2,47240,,,,93345755,P_AKPA.html

Może być ciekawe, może być do bani... po prostu informuję.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2007, 10:17:10 pm
Cytuj
Widzisz jaki Ty jesteś? Popsułeś Terminusa!

Ja, ja?? :o Sam sie popsuł :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2007, 10:20:11 pm
Cytuj
Poniedziałek, 24.09.2007 , TV4, godzina 21:00
Sci-fi zmienia życie: Terminator
angielski film dok. 2006

http://serwisy.gazeta.pl/tv/2,47240,,,,93345755,P_AKPA.html

Może być ciekawe, może być do bani... po prostu informuję.

Dziękuję. Nie omieszkam obejrzeć. (Cykl "Sci-fi zmienia życie:..." o ile pamiętam jest b. interesujący.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 22, 2007, 12:15:08 am
Wyjaśnienie jest proste, te cytaty dzielą 3 lata. Zmieniłem zdanie na bardzo wiele tematów.
Zobaczymy co będzie za 3 lata pisał Q, choć... może niekoniecznie. Bo jeden z nas na pewno tu tak długo nie wytrzyma drugiego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 22, 2007, 01:14:08 am
Cytuj
Wyjaśnienie jest proste, te cytaty dzielą 3 lata. Zmieniłem zdanie na bardzo wiele tematów.

Cóż. Nie mnie oceniać cudzy (w tym wypadku Twój) gust, ale... (już abstrahując od ich merytorycznej treści) jakoś bardziej wolałem Twoje wypowiedzi sprzed 3 lat... Przebijała z nich jakaś taka życzliwość i sympatia... Teraz widzę sporo pogardy...

Cytuj
Zobaczymy co będzie za 3 lata pisał Q, choć... może niekoniecznie. Bo jeden z nas na pewno tu tak długo nie wytrzyma drugiego.

Ależ dlaczego. O niczym innym bardziej nie marzę niż nasza zgodna koegzystencja na tym zacnym Forum. Ale to zależy od obu stron.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 29, 2007, 09:57:55 am
Z przyjemnościa wracam do meritum starajac się zapomnieć o potępieńczych swarach ;).

Oto esej o arcydziele Clarke'a i Kubricka:
http://verte.art.pl/film/strukturamityczna/

(Skądinąd niekoniecznie zgadzam się z jego wymową :P.)

ps. ponadto uprzejmie donoszę ;), że dzisiejsza sobota upłynie pod znakiem niezłych komedii SF:
- 12:00, TVN, "Powrót do przyszłości III"
- 20:20, TVP1, "Faceci w czerni"

EDIT:
Natomiast w poniedziałek o 00:15, w TVN7, "Vanilla Sky". Nie mam cienia szacunku do tego filmu bo jest to dosłowny hollywoodzki remake "Abre los ojos" Almenabara, ale polecam tym, który nie mieli okazji obejrzeć oryginału - bardzo dickowski klimat.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 07, 2007, 11:24:36 am
Tam eseje jakieś i ogólnie sztuka... DOOM'a sobie za 9,99 w makro kupiłem i dziś z samego rana wchonąłem... (nim rodzina zdobyła pilota, hi, hi...). Yeah!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 07, 2007, 03:31:51 pm
Cytuj
Tam eseje jakieś i ogólnie sztuka... DOOM'a sobie za 9,99 w makro kupiłem i dziś z samego rana wchonąłem... (nim rodzina zdobyła pilota, hi, hi...). Yeah!

Grę do dzis dnia uwielbiam, ale film to IMHO słabizna jakich mało, nawet do (nieambitnej w sumie) gry się nie umywa...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Października 07, 2007, 05:21:03 pm
Może i nieambitnej (zresztą jak to zmierzyć?), ale jakbyś w kod źródłowy którejś z gier ID Software zajrzał...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 07, 2007, 05:25:23 pm
Cytuj
Może i nieambitnej (zresztą jak to zmierzyć?), ale jakbyś w kod źródłowy którejś z gier ID Software zajrzał...

Ależ, że DOOM był przełomem wśród gier, próbką Virtual Reality itp. przekonywać mnie nie trza. Dwa dni mijaja jak ostatnio w niego grałem... Ale filmu ścierpieć nie mogłem, tym bardziej, że z grę wiele godzin spędziłem (a koledzy się dziwowali, że tak chetnie po godzinach zostaję :D).

(Za to, też chyba DOOMem zainspirowany, w swej koncepcji nadprzestrzeni jako Piekla, "Event Horizon" już bardziej mi podszedł, choć też ani arcydziełem, ani nawet solidną SF to on nie jest.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 07, 2007, 05:34:22 pm
Yeah, give me some more

(http://tworzywo.blox.pl/resource/blood.jpg )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 07, 2007, 05:44:14 pm
Cytuj
Yeah, give me some more

Ale takich gier, nie takich filmów :P.

ps. TO (http://doom.wikia.com/) Ci się spodoba...

EDIT:
A skoro już o nie-całkiem-ambitnych filmach nie-do-końca-SF mowa ;), to całkiem niedawno miałem okazję o raz pierwszy obejrzeć "X-men 2" (co jest o tyle zabawne, że "jedynkę" i "trójkę" znam całkiem nieżle) i musze powiedzieć, że w przeciwieństwie do "jedynki", (którą byłem cokolwiek rozczarowny, bo oczekiwałem wówczas wizualnego szaleństwa na miare rysunków Jima Lee z jednej strony, z drugiej zaś jednak troche wiecej głębi, mimo, że to komiks), "dwójka", którą oglądałem już jako dziełko samodzielne, nie oczekując idealnej wierności komiksowi (choć wciąż wkurza mnie, że Iceman jest młodszy od Storm, a Rogue nie jest córka Mystique) zrobiła na mnie (w swej "kategorii wagowej" ;)) wrażenie bardzo pozytywne. Lepsze niż słynni ostatnio "Heroes" (choć infantylna "komiksowość" w negatywnym znaczeniu tego słowa, niektórych scen i rozwiazań nieco psuła ogólne wrażenie). Tak czy owak, filmowy cykl o "X-men" z jego niegłupimi aluzjami do prawdziwych problemów realnego świata, ma u mnie z historii o superbohaterach, drugie miejsce zaraz po cyklu o Batmanie (oczywiscie liczymy tylko filmy Burtona i Nolana, nie Schumacherowską tandetę). Co odpowiada też mojemu prywatnemu rankingowi komiksowych "superbohaterskich" serii (choć obie miały wzloty i koszmarne upadki). A także wysokie miejsce w kategorii rozrywki-nie-tylko-dla-idiotów. (Choć oczywiście ci którzy zachwalają "X-Men" jako SF nie wiedzą co czynią. Tych "nadprzyrodzonych mocy nijak nie da sie wyjasnić w sposób naukowy czy choćby "naukawy, a juz napewno nie zmianami w DNA.)

BTW: z adaptacji komiksów całkiem dobry, zwłaszcza w warstwie psychologicznej był też pierwszy "Punisher" (ten wyreżyserowany przez Goldblatta i z Lundrenem - tu chyba jedyny raz nieżle grajacym - w roli głownej).

ps. recenzja "X-Men 2" z "Esensji"
http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=1176
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 08, 2007, 09:23:25 am
I w grze, i w filmie fabuła nie istnieje. Film jest dobry jedynie w płaszczyźnie efektów specjalnych i ogólnego nastroju momentami. Dodatki fabularne pt. miłość itp. tylko zamazywały obraz. Podobnie gra - myśleć to tam nie było o czym. Ale ten facet co z francuzem po cichu od tyłu zachodził i tłukł tępo w głowę był niezły.

BTW obejrzałem ABYSS. Oczywiście oglądałem już, tylko nie pamiętałem. Fabuła taka sobie (choć lepsza niż w DOOMie ;) ) ale świetne zdjęcia podwodne, dla których warto obejrzeć. Przesłanie tez fajne - najciemniej pod latarnią. Swoją droga mało kto zdaje sobie sprawę, że zanurzenie człowieka 1 km pod powierzchnię wody jest trudniejsze niż wystawienie go na dwór 300 km na Ziemią w próżni...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2007, 01:05:47 pm
Trudniejsze dla kogo?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 08, 2007, 01:32:02 pm
Technicznie jest o wiele trudniejsze, ponieważ 1km pod powierzchnią wody jest 100 atmosfer, a 300km nad Ziemia 0 atmosfer. W związku z tym pod wodę trzeba się ubrać w sztywny skafander, który jest raczej małą łodzią podwodną niż skafandrem a wszystkie połaczenia ruchome muszą być mechaniczne (jak łożyska) i uszczelnienia wszystkich połączen ruchomych też muszą wytrzymać 100atm. A w przestrzeń można wyjść w foliowej przezroczystej piłce zasuwanej na suwak, w dresie i osobistym aparatem oddechowym. Piłka musi mieć tylko zawór nadmiarowy żeby jej nie rozerwało powietrze wydychane przez człowieka. Tak mają się ewakuować astronauci z wahadłowca, gdyby nie udało się go zadokować do ISS. (liczba skafandrów w wahadłowcu jest za mała na ewakuację 7 osób).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2007, 01:59:09 pm
Czyli trudniejsze dla przeżycia osoby spuszczanej? Bo początkowo zrozumiałem że trudniej kogoś spuscić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 08, 2007, 02:11:22 pm
Cytuj
Bo początkowo zrozumiałem że trudniej kogoś spuscić.
 ;D
Spuścić łatwo - kamień do szyi i już, leci... . Technicznie dużo trudniej zrobić skafander, który ma wytrzmać zgniatanie 100 atm. niż rozciąganie 1 atm. Pozostałe problemy są mniej więcej analogiczne. A to tylko 1 km z 11, z którymi można w tej dziedzinie powalczyć.

edit: Jeszcze sobie przypomniałem, że przy projektowaniu skafandrów kosmicznych największym problemem było takie zaprojektowanie szwów/zaszewek na przegubach ciała, aby np. zgięcie ręki w łokciu nie zmniejszało objętości stroju - bo to podnosząc ciśnienie w praktyce krępowało ruchy, taka parówa się robiła.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 03:18:11 pm
Cytuj
I w grze, i w filmie fabuła nie istnieje. Film jest dobry jedynie w płaszczyźnie efektów specjalnych i ogólnego nastroju momentami. Dodatki fabularne pt. miłość itp. tylko zamazywały obraz. Podobnie gra - myśleć to tam nie było o czym. Ale ten facet co z francuzem po cichu od tyłu zachodził i tłukł tępo w głowę był niezły.

Cóż, dla mnie widowisko złożone z samych efektów spec. (zwłaszcza migajacych w szybkim tempie i opartych na wybuchach)  staje się usypiające po około 5 minutach ogladania, dlatego śmiertelnie mnie wynudziły "Matrixy" 2-3, tak jak i Prequel Trilogy "Gwiezdnych Wojen", oraz wszystkie "Van Helsingi", "Underworldy", "Resident Evil'e" i "Blade'y". Nawet niezły w sumie "Terminator 2" był bliski znudzenia mnie i to mimo tego zabójczego Egra Samowzbudnika, który usiłował zrobić kuku bladawcowmi Johnowi ;). No ale skoro mówimy o rozrywce, dla rozrywki, to co kto lubi. (Ja jednakowoż choć grą DOOM lubię się odmóżdżać, przy filmach wolę mieć okazję do myslenia, choćby chwilę, dlatego wole już atakujących metalowymi szponami, telepatią, magnetyzmem, ogniem i lodem ;) mutantów.)

Cytuj
BTW obejrzałem ABYSS. Oczywiście oglądałem już, tylko nie pamiętałem. Fabuła taka sobie (choć lepsza niż w DOOMie ;) ) ale świetne zdjęcia podwodne, dla których warto obejrzeć. Przesłanie tez fajne - najciemniej pod latarnią. Swoją droga mało kto zdaje sobie sprawę, że zanurzenie człowieka 1 km pod powierzchnię wody jest trudniejsze niż wystawienie go na dwór 300 km na Ziemią w próżni...

Tak, "Abbys" jest na tyle dobrze "wykonany" i oparty na kilku na tyle niezłych pomysłach, że zasługiwałby wręcz na lepszą fabułę ;), a zresztą, mimo, że ta która jest nie jest ani odkrywcza ani oryginalna, ogląda się go przyjemnie, a Cameron (swoim zwyczajem) dba o to by wydarzenia przebiegały w sposób logiczny (co zawsze wyróżniało go na tle innych twórców i tfu-rców przygodowej SF i "SF").

ps. co sądzisz o filmach Singera z cyklu "X-Men"?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 03:25:44 pm
Cytuj
A w przestrzeń można wyjść w foliowej przezroczystej piłce zasuwanej na suwak, w dresie i osobistym aparatem oddechowym. Piłka musi mieć tylko zawór nadmiarowy żeby jej nie rozerwało powietrze wydychane przez człowieka. Tak mają się ewakuować astronauci z wahadłowca, gdyby nie udało się go zadokować do ISS. (liczba skafandrów w wahadłowcu jest za mała na ewakuację 7 osób).

O tych piłkach to ja słyszałem od lat '90, zastanawiam się tylko co póżniej z tymy piłkamy, bo przejścia przez atmosferę raczej toto nie wytrzyma, chyba idze o to by w tych piłkach przenieść ich ze stacji na statek?

ps. dzi tym razem IMHO zadajesz pytania aby postów więcej było. Skoro maziek nie napisał czy jest to trudniejsze dla "spuszczającego" czy "spuszczanych" można było wnioskować, że jest to trudniejsze dla obu stron :P. (No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło bo w efekcie otrzymaliśmy wysoce interesujące rozważania maźka :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2007, 03:47:01 pm
Cytuj
ps. dzi tym razem IMHO zadajesz pytania aby postów więcej było. Skoro maziek nie napisał czy jest to trudniejsze dla "spuszczającego" czy "spuszczanych" można było wnioskować, że jest to trudniejsze dla obu stron :P. (No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło bo w efekcie otrzymaliśmy wysoce interesujące rozważania maźka :).
skoro Twoj wniosek jest błędny rozumiem że moje pytanie miało sens

poza tym LOL
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 04:02:56 pm
Cytuj
skoro Twoj wniosek jest błędny rozumiem że moje pytanie miało sens

Nie jest błędny przy przyjęciu oczywistego założenia, że spuszczającym zależy na przeżyciu spuszczanego. Ale dość na tym, bo kolejny topic przerobimy na obszar sofistycznego dzielenia włosa na czworo, co Ciebie zdaje się bawić, a mnie (i chyba większosć Forumowiczów) nieco mniej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2007, 04:11:07 pm
Więc po co zaczynasz? Do Ciebie nie pisałem, zaczepka wyszła z Twojej strony.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 04:31:36 pm
Cytuj
Więc po co zaczynasz? Do Ciebie nie pisałem, zaczepka wyszła z Twojej strony.

Wybacz, ale dla mnie charakter zaczepki miało pytanie, które zadałeś maźkowi. Facet (maziek znaczy), którego uważam za jednego z najciekawszych dyskutantów na tym Forum mówi coś ciekawego o filmach i swym subiektywnym ich odbiorze, wtrąca intertesującą dygresję o trudnościach związanych z badaniem oceanów (kwestia b. wysokiego ciśnienia), a Ty zamiast odnieść się do meritum zadajesz sofistyczno-podchwytliwe pytania...

Wiem - zbyt nowy i zbyt kontrowersyjny (z racji swej "produktywności") na Forum jestem by pouczać, ale jakoś bardziej owocny wydaje mi się styl dyskusji jaki stosują Luca czy maziek, a nawet Terminus (gdy w zbyt zgryźliwy ton nie uderzy), niż Twój nieustający popis sofizmu i "chwytania za słówka" (choć na początku zapewne miał on odświerzający posmak nowości).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2007, 04:44:12 pm
maziek świetnie sam sobie daje rade w rozmowach ze mną, chyba nie potrzebuje pomocnika.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 04:56:55 pm
Cytuj
maziek świetnie sam sobie daje rade w rozmowach ze mną, chyba nie potrzebuje pomocnika.

O zdecydowanie. Gdzież bym śmiał wątpić w umiejętności maźka w tym względzie  :D :D :D



A skoro już na inteligentne kino rozrywkowe zeszło, oto kolejne z moich ulubionych dziełek Star Trek: Insurecction (http://framzeta.art.pl/fr99_02/teksty/26.html). Rozrywka i nic ponad to? Owszem, ale rozrywka dla myślących, stokroć mądrzejsza niż "młócki" duetu Emmerich + Devlin, czy nowsze "Matrixy".

(Zaś z kategoii 100% bezmyślnej rozrywki uwielbiam, sam nie wiem czemu, film "Mortal Kombat". Niby, młócka, nawalanka i nic ponadto, ale ilekroć powtarzają nie umiem sobie odmówić...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 08, 2007, 05:09:34 pm
Cytuj
sam sobie daje rade w rozmowach ze mną, chyba nie potrzebuje pomocnika.
Oh, yeah!!! Święte słowa. Nie lubię być pretekstem, podtekstem, przedrostkiem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 07:41:12 pm
Cytuj
Oh, yeah!!! Święte słowa. Nie lubię być pretekstem, podtekstem, przedrostkiem...

Gdzież bym Cię śmiał użyć w tej roli...

ps. a skoro o "Mortal Kombat" mowa... znacie Bible Fight (http://www.giercownia.pl/gra/2763/bible_fight/)? (Tego chyba nie sfilmują ;D.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 08, 2007, 08:16:50 pm
Nie widziałem ani jednego odcinka Star Trek'a. Tzn. parę razy próbowałem, ale nie mogłem. Wiem że wiele ludzi się na tym wychowało i mają do tego taki stosunek jak ja do pierwszych GW - z dzisiejszej perspektywy jeden z tysiąca, a dla mnie pierwszy wazny film sf.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 08:34:28 pm
Z ciekawości zapytam, z którym konkretnie "Star Trekiem" próbowałeś (bo sa strawniejsze i mniej strawne serie i odcinki). Jeśli były to serie z "Voyager" lub "Enterprise" w tytule, to nic dziwnego, że działały repulsywnie, bo są (za przeproszeniem) chamskim odcinaniem kuponów od cudzego dzieła, nieudolną klką naśladującą błędy oryginału, a wyzbytą jego zalet.

Jeśli chodzi o oryginalną serie z lat '60 (tzw. "TOS'), którą zresztą niedługo wyemituje TV Puls, to jest ona straszliwie nierówna i z jednej strony zawiera odcinki mogące stawać w zawody z innymi czołowymi pozycjami kina SF tamtych lat - "Zakazaną planeta" i "Milczącą gwiazdą" (czyli jak na swoja epokę znakomite), z drugiej zaś mrowie odcinków koszmarnie głupich (przypominajacych produkcje firmy TROMA).

Najlepsza jest chyba druga, powstała w latach '80, seria - "Star Trek: The Next Generation", którą sobie cenię (przy czym oglądać to należy trochę tak jak "Wyprawę profesora Tarantogi" w teatrze TV - zwracać uwagę na tzw. treści głębokie, a przymykać oko na to, że wszyscy Obcy wyglądają jak nieznacznie poprzerabiani ludzie; skądinad ta "teatralna" konwencja wynika z budżetu serialu). Klasą sama w sobie (jak na rozrywkową SF z filozoficznymi ambicjami) jest natomiast filmowa wersja oryginalnego serialu - "Star Trek: The Motion Picture", tam praktycznie nie ma się do czego przyczepić (m.in. bo wytwórnia wyłożyła godziwą gotówkę w końcu)... A sam wątek głowny prawie jak z dzieł Mistrza.

ps. "Insurrection", o któym wspomniałem jest filmowa kontynuacją "The Next Generation".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: achajka w Października 08, 2007, 10:36:16 pm
tragedyja....w jednym akcie.... :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2007, 10:50:22 pm
Cytuj
tragedyja....w jednym akcie.... :o

Ale co jest tą tragedyją? ::) "Doom"? "Abbys"? "Mortal Kombat"? Rzeczony "Star Trek"? Nasza dyskusja? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 08, 2007, 11:48:48 pm
forum po przyjściu Q?  :D


ok przepraszam, już nie będę ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2007, 12:56:49 am
Cytuj
forum po przyjściu Q?  :D

Nawet jeśli rozpatrywać to jako tragedyję, to z pewnościa nie w jednym akcie :P.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 09, 2007, 09:25:18 am
Cytuj
Z ciekawości zapytam, z którym konkretnie "Star Trekiem" próbowałeś
Szczerze to nie wiem, ale chyba z tym dobrym. Czasem tak jest, że od razu odrzuca. Jakiś facet z brodawkami w kontuszu Zagłoby czy szlafroku latał...

Wolałem już Kosmos 1999. Komandor Kenig do bazy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2007, 10:31:13 am
Cytuj
Jakiś facet z brodawkami w kontuszu Zagłoby czy szlafroku latał...
To była Diuna Lyncha...  :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 09, 2007, 12:28:16 pm
To może ten sam aktor sie udzielał ;). To był na pewno ST.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2007, 05:49:38 pm
Cytuj
Cytuj
Jakiś facet z brodawkami w kontuszu Zagłoby czy szlafroku latał...
To była Diuna Lyncha...  :(

Raz (a może drugi) jeden muszę sie z dzi zgodzić... W istocie. To była "Diuna" Lyncha, nie "Star Trek".

Film wybitny, ale nie do końca udany i trudny w odbiorze. (A "kontusz" wynika z neo-feudalnych realiów, które choć zwykle są zmorą tandetnej SF, w "Diunie" - chyba tylko w niej jednej - zostały logicznie uzasadnione.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2007, 05:57:07 pm
Cytuj
To może ten sam aktor sie udzielał ;).

Ten sam aktor? Owszem. Patrick Stewart, który w "Star Trek: The Next Generation" grał kapitana Picarda (swoją drogą moja ulubiona postać z tego serialu), grał w "Diunie" Gurney'a Hallecka.

Cytuj
To był na pewno ST.

Mało prawdopodobne, nie było tam pokrytych brodawkami "kosmitów" w kontuszach... (Choć sporo innych "potworków" owszem.) A już zwłaszcza nie w "Star Trek: The Motion Picture" (http://www.kmf.org.pl/fx/stmenu.html).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 09, 2007, 06:15:10 pm
(http://lettertoamerica.podbus.com/pictures/Star%20Trek.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2007, 07:42:36 pm
A, to o tego gentlemana Ci chodziło, a ja (jako i dzi) myśliłem, że o barona Harkonnena. To widzisz Waćpan jest kosmita (tyle, że on nigdy kontusza nie nosił). Ostrzegałem, że trza "Star Trek", jak teatr oglądać. Licentia poetica tam obowiązuje jak w "Dziennikach gwiazdowych" nie przymierzając... (I on nie ma brodawek, to są kostne wyrostki, bo on pochodzi od zwierząt co "pancerne" łby miały i walki godowe jak nosorożce toczyły.)

(A sądząc po mundurze, to już "podróbkę" ogladałeś, choć może tę niezłą "Star Trek: Deep Space Nine", taką trochę pod Le Guin robioną.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 09, 2007, 08:05:09 pm
Chodzi o to, że im istota światlejsza tym prościej się nosi. Facet co lata do gwiazd i nosi jakieś takie szatki jest śmieszny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2007, 09:19:32 pm
Cytuj
Chodzi o to, że im istota światlejsza tym prościej się nosi. Facet co lata do gwiazd i nosi jakieś takie szatki jest śmieszny.

Polemizować z tym zsadniczo nie zamiaruję, choćby dlatego, że się zgadzam (mimo, ze Asimov z Weberem pod pachę, ze swymi feudalnymi imperiami w Kosmosie, za głowy by się złapali, no ale nie przejmujmy sie dostawcami tandety). Tyle tylko, ze Worf (bo tak sie ów pozaziemiec wabił) chadzał w zwykłym (jak star trekowe standardy :D) mundurku, tylko tę metalową szarfę se nosił jako symbol swojej kultury czy takie cuś...
(http://images.wikia.com/memoryalpha/en/images/e/e8/Worfgold.jpg)
Co zresztą widać na obrazku...

Zdecydowanie musisz tego "Star Treka" spróbować jeszcze raz ;)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2007, 09:28:51 pm
To moje z Diuną było żartem z zabawnym nawiązaniem..... Jak można pomyśleć że ktoś pomylił ST z Diuną kutwa...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2007, 09:34:10 pm
Cytuj
Jak można pomyśleć że ktoś pomylił ST z Diuną kutwa...

Na pewnym, b. podstawowym, poziomie fabuły jedno space opera i drugie space opera... (I jedno i drugie poza tą konwencję znacznie wykracza...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 09, 2007, 10:15:11 pm
Etam, Diuna to Diuna! <tupie nogą>
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 10, 2007, 02:44:26 pm
Cytuj
Etam, Diuna to Diuna! <tupie nogą>

Ja tam "Diunę" uwielbiam. Doskonała powieść. A i film Lyncha choć nie do końca udany zrobił na mnie pozytywne wrażenie...

A swoją drogą polecam świetną parodię (http://video.google.pl/videoplay?docid=7185067049150068960) pierwszego wyemitowanego odcinka "Star Trek", który był wysoce tandetną - acz nawet nastrojową - historyjką przywodzącą na myśl póżniejsze "Z Archiwum X" ("potwór tygodnia", śledztwo w sprawie tajemniczych zgonów - co zresztą tylko potwierdza, jak trudno w SF o oryginalny pomysł).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: achajka w Października 10, 2007, 10:31:27 pm
jak mozna pomyli pieknego ,blekitnookiego McLachana z potworem porośnietym brodawkami.....ale sam film raczej nie jest łatwy dla 'normalnych' ,jak i same powiesci Hererta...w przeciwieństwie do ST
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 10, 2007, 10:58:44 pm
Cytuj
jak mozna pomyli pieknego ,blekitnookiego McLachana z potworem porośnietym brodawkami.....

Gdy była mowa o "potworze" to o barona Harkonena chodziło
(http://www.lisashea.com/hobbies/dune/lynch/baron2.jpg)
:P

Cytuj
ale sam film raczej nie jest łatwy dla 'normalnych' ,jak i same powiesci Hererta...w przeciwieństwie do ST

Powtórzę: mi sie podobał...

ps. skoro o filmach SF mowa, polecam dokumentalny "Sci-fi zmienia życie" emitowany co sobota ok. 17:00 w TV4. W tym tygodniu "na tapecie" ;)  " Faceci w czerni".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Października 12, 2007, 03:06:47 pm
Cytuj
Cytuj
Etam, Diuna to Diuna! <tupie nogą>
A swoją drogą polecam świetną parodię (http://video.google.pl/videoplay?docid=7185067049150068960) pierwszego wyemitowanego odcinka "Star Trek", który był wysoce tandetną - acz nawet nastrojową - historyjką przywodzącą na myśl póżniejsze "Z Archiwum X" ("potwór tygodnia", śledztwo w sprawie tajemniczych zgonów - co zresztą tylko potwierdza, jak trudno w SF o oryginalny pomysł).

Archiwum X w sezonie 7. było parodią samego siebie. Niestety sezon 8. , pokazywany obecnie w Polsacie sprawia wrażenie, jakby próbował być poważny. No i Mulder został porwany przez kosmitów...

Cytuj
ps. skoro o filmach SF mowa, polecam dokumentalny "Sci-fi zmienia życie" emitowany co sobota ok. 17:00 w TV4. W tym tygodniu "na tapecie" Wink  " Faceci w czerni".
Fajnie  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2007, 04:26:12 pm
Cytuj
Archiwum X w sezonie 7. było parodią samego siebie. Niestety sezon 8. , pokazywany obecnie w Polsacie sprawia wrażenie, jakby próbował być poważny. No i Mulder został porwany przez kosmitów...

Co do "Z Archiwum X" to powiem tak - oglądałem pierwsze dwa sezony (i to nie od początku, a za namową otoczenia), bo z jednej strony kojarzyły mi się ze "Śledztwem" (czyli z podanym w "kryminalnej" formie pytaniem o poznawalnosć, granice wiedzy itp), z drugiej zaś z opowieściami ufologicznymi, w które nie wierzę, lecz mam do nich perwersyjny pociąg (cenię np. powieść "Są wśród nas", której autor usiłuje uładzić te bajędy i zrobić z nich przyzwoitą SF). Odpowiadał mi też klimat robiony lekko pod "Milczenie owiec". Rychło jednak przekonałem się, że mamy tu do czynienia z typowym horrorem (agenci vs. potwór czy inny upiór) podlanym w dodatku sosem natrętnego antyracjonalizmu, co jeszcze jako "czystą rozrywkę" dałoby się co jakiś czas oglądać gdyby nie to, że potwory były coraz bardziej bzdurne (acz już słynny Tooms wzbudził we mnie pusty śmiech), a wątki spiskowe przerodziły sie w autoparodię aż za szybko.

Tak wiec serial jako całość oceniam raczej nisko (a nawet bardzo nisko), było jednak kilka odcinków które b. pozytywnie zapadły mi w pamięć. Były to m.in. parodystyczno-Kontaktowy odcinek "War of the Coprophages" (http://www.tv.com/the-x-files/war-of-the-coprophages/episode/551/summary.html), i cyberpunkowy "Kill Switch" (http://www.tv.com/the-x-files/kill-switch/episode/598/summary.html?tag=ep_list;title;10) ze scenariuszem Williama Gibsona, a także (chyba na zasadzie nowości, bo merytorycznej zawartości juz mniej), niektóre odcinki dwóch pierwszych sezonów.

Cytuj
Cytuj
ps. skoro o filmach SF mowa, polecam dokumentalny "Sci-fi zmienia życie" emitowany co sobota ok. 17:00 w TV4. W tym tygodniu "na tapecie" Wink  " Faceci w czerni".
Fajnie  :)

Skoro o tym mowa, były już odcinki poświęcone m.in. "Gwiezdnym Wojnom" i "StarGate" i wyszło na to, że wizje rodem z SF realizują się cholernie szybko ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: achajka w Października 12, 2007, 10:36:25 pm
no z tym horrorem to chyba lekka przesada...dla porownania co to jest horror polecam Tekańską masakrę...Martwy krzyk lub inne siekierkowo-flaczkowe zabawy .... Co do Archiwum to  sezon pierwszy, troche w drugi a pozniej juz nic odkrywczego tam nie bylo; co do wątku szpiegowskiego to klapa na calej linii...aczkolwiek lepsze Archiwum niz baśń ST ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2007, 10:51:51 pm
Cytuj
no z tym horrorem to chyba lekka przesada...dla porownania co to jest horror polecam Tekańską masakrę...Martwy krzyk lub inne siekierkowo-flaczkowe zabawy ....

Horror to pojęcie szerokachne bardziej nawet od ruskich torów kolejowych... Zmieści się w nim i "Powrót żywych trupów 3" z "Hellraiserem" (oba uwielbiam zresztą) i "Dziecko Rosemary" z "Adwokatem diabła"...

Cytuj
Co do Archiwum to  sezon pierwszy, troche w drugi a pozniej juz nic odkrywczego tam nie bylo; co do wątku szpiegowskiego to klapa na calej linii...aczkolwiek lepsze Archiwum niz baśń ST ;)

No bym nie powiedział... Porównaj przesłania, warstwę ideową, "drugie dno", obu tych seriali. "Star Trek" ma swoje wady, ale "X-fajlom" ;) do niego daleko.

No i jeszcze to: "ST" inspirował pokolenia naukowców, a kogo inspirowało "Z Archiwum X"? Miłośników New Age? (Skądinad Leon Lederman i Carl Sagan protestowali przeciwko "The X-Files" widząc w tym serialu pochwałe ciemnoty i zabobonu ;) w i tak - ich zdaniem - zbyt podatnym na bzdury społeczeństwie amerykańskim.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: achajka w Października 13, 2007, 05:33:23 pm
nie dorabiam ideologii do zadnego z dwoch seriali, dla jednych sa kultowe dla innych szirowte..to rzecz gustu tylko o wylacznie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 13, 2007, 06:14:54 pm
Cytuj
nie dorabiam ideologii do zadnego z dwoch seriali, dla jednych sa kultowe dla innych szirowte..

Ideeologii nie trzeba im dorabiać skoro sami twórcy (Roddenberry i Carter) zbudowali fabuły swoich seriali wokół określonych ideologii.

Cytuj
to rzecz gustu tylko o wylacznie.

W sensie subiektywnego odbioru tych seriali jako dzieł popkultury z pewnością, ale są i inne płaszczyzny na których mozna je rozpatrywać... A wtedy oba te seriale okazują sie mieć głębsze znaczenia i swiatopoglądowe przesłania.

ps. 0 21:40 w TVN co prawda nie SF, lecz coś dla miłośników talentu S. Soderbergha: "Ocean's Eleven: Ryzykowna gra"
(http://gfx.filmweb.pl/po/82/63/8263/7159505.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 13, 2007, 08:29:59 pm
To ciekawe co mówisz. Od razu składam wyłaczenie na prawo pierwszych połaczeń - jeśli ktoś zaraził się ST cz AX za  młodu to niech nie czyta. Ale w zasadzie cóz to znaczy, że taśmowa robota, rozpatrywana na innej płaszczyźnie jawi się diamentem (albo przynajmniej ma parę diamencików osadzonych)? Pominąwszy oczywiście osobnicze preferencje (że dla jednego chała dla drugiego diament). Jesli odbierasz coś jako chałę, czy jesteś w stanie rozpatrywać to na jakiejś innej płaszczyźnie i stwierdzić: kurcze, to jednak jest ponadczasowe! - ?!.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 13, 2007, 11:25:46 pm
Twierdzę co innego: że "chała" (pozostańmy juz przy tym określeniu) też może być nośnikiem ponadczasowych treści (jak inaczej wyjaśnisz np. sławę komiksowych postaci Supermana czy Tarzana) i zdarza się, że coś co było planowane jako kicz (czasem nawet wbrew swym autorom) nie wiedzieć jakim cudem (i racjonalista to mówi :P) wznosi się w obszar prawdziwej Sztuki (ponowię przykład ze Shakespeare'm i Dickiem, którzy intencjonalnie tworzyli rozrywkę a wyszły im arcydzieła, wspomnę też Lovecrafta, który mimo wyjątkowej grafomanii stylu porusza jedne z najgłębszych problemów filozoficznych). Z przykładów takiej rozrywki wznoszącej sie na (względne) wyżyny (no oczywiscie nie na poziom Shakespeare'a) wymienić można np. "Star Treka", "Gwiezdne wojny" i - mimo mojej radykalnej negacji treści ideowych "przemycanych" w tym serialu - "Z Archiwum X". Tak się bowiem stało, że Kirk ze Spockiem czy Han Solo z Vaderem stali się (i jest to fakt bezdyskusyjny) "ikonami" kulturowymi na równi z Odyseuszem, panią Bovary czy Raskolnikowem, a jako tacy należą już do kulturowego dziedzictwa ludzkości (niezależnie od tego, że - w przeciwieństwie do tych ostatnich - "narodzili się" jako bohaterowie jak to określiłeś "chały").

Kolejną kwestią jest fakt, że zewnętrzna forma niektórych dzieł (czy to zaliczanych do kultury wysokiej, czy to nieambitnych) po jakimś czasie mozę stać się "postarzała", niestrawna dla nowych pokoleń czytelników/widzów, i by dało się je przyswoić odbiorca musi być przygotowany na pewien szok estetyczny - z poletka SF dowodem tu choćby "Zakazana planeta" czy pierwszy serial "Star Trek", ale i oryginalne "Gwiezdne wojny" niedługo podzielą ich los... (Taki los spotkał np. wszystkie arcydzieła kina niemego, które obecnie zachwycają juz tylko koneserów.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 13, 2007, 11:31:10 pm
Ale nie chodzi o treści zawarte w chale. 99% ludzi jak opisze Rzeźnię nr 5 swoimi słowami, to będzie to chała, choć treści będą te same.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2007, 02:05:38 pm
Cytuj
Ale nie chodzi o treści zawarte w chale. 99% ludzi jak opisze Rzeźnię nr 5 swoimi słowami, to będzie to chała, choć treści będą te same.

IMHO tu dotykamy tajemnicy geniuszu... Istnieją dzieła genialne mocą czysto literackich walorów, w których treść wysoce kuleje ("Pan Tadeusz" doskonałym przykładem - w streszczeniu wyjdzie straszliwa nuda), są dziełą "zrónoważone", w których każdy element jest należycie wycyzelowany ("Imię róży", ale i utwory Hemingway'a np.), istnieją też dzieła pod względem formalnym ułomne, wręcz koszmarne - oryginalny "Star Trek", opowiadania Lovecrafta, w których jednak (na przekór logice zda się) tli się trudna do zdefinowania iskra geniuszu, która powoduje, ze nie sposób (przynajmniej IMHO) uznać ich tylko za tandetę.

Albo taki na przykład Clarke. Lem analizując warstwę stylistyczna jego utworów nazwał go "literacką nicością" i ja się tu z Lemem kłóócić nie bedę, ale przecież czytajac jego utwory (zgoda, nie wszystkie) widać, ze facet miał coś nowego, istotnego, do powiedzenia i że jest - co by nie gadać - mistrzem (ze znacznie wyższej "półki" niż np. "Gwiezedne wojny" zresztę). W końcu takiego szacunku jaki ma w świecie Clarke nie zyskuje sie za nic...

Nigdy nie wiadomo co zapewni dziełu ponadczasowość...

(Cholera, chyba nie jestem w stanie jaśniej :(, wszak rzekłem, że dotykamy tu Tajemnicy....)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Października 14, 2007, 08:19:02 pm
Cytuj
Od razu składam wyłaczenie na prawo pierwszych połaczeń - jeśli ktoś zaraził się ST cz AX za  młodu
Że niby ja?  ;)

Cytuj
Co do "Z Archiwum X" to powiem tak - oglądałem pierwsze dwa sezony
A widzisz, a ja zacząłem od siódmego, który był bardzo zabawny. Mój ulubiony odcinek opowiadał o tym, jak pewien reżyser (a zarazem kolega Skinnera) kręcił film na podstawie pracy Mouldera i Scully   ;D.
Natomiast obecnie Polsat pokazuje sezon 8. i jest już dużo gorzej. Jest tak jak napisałeś:

Cytuj
mamy tu do czynienia z typowym horrorem (agenci vs. potwór czy inny upiór) (...) potwory (...) coraz bardziej bzdurne

Inna sprawa, że nigdy nie próbowałem brać Archiwum na poważnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2007, 08:43:50 pm
Cytuj
Że niby ja?  ;)

Kiej sam tak twierdzisz ;).

Cytuj
A widzisz, a ja zacząłem od siódmego, który był bardzo zabawny. Mój ulubiony odcinek opowiadał o tym, jak pewien reżyser (a zarazem kolega Skinnera) kręcił film na podstawie pracy Mouldera i Scully   ;D.

Czyli, że znów na chwilę serial miał lekką formę zwyżkujacą? (Choć prawdę mówiąc nigdy mi zbytnio nie "podchodził".)

Cytuj
Inna sprawa, że nigdy nie próbowałem brać Archiwum na poważnie.

A ja tak, mozę dlatego, że - poza słabością do komiksów o superbohaterach i okazyjnym (bo tu akurat jestem mocno selektywny) czytaniem space opery - lubię dzieła, których autorzy traktują odbiorców poważnie. Tzw. "czysta rozrywka" szybko mnie nuży.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 14, 2007, 09:14:59 pm
Cytuj
tu dotykamy tajemnicy geniuszu...
To sie zgadza. Najlepsza w Archiwum X była muzyka tadadada-tadam-tadam-łi łił iłiiii. Mam ustawione jako dzwonek w komórce kiedy żona kręci ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2007, 09:42:47 pm
Cytuj
Najlepsza w Archiwum X była muzyka tadadada-tadam-tadam-łi łił iłiiii.

Ow yes ;). W tej muzyce połowa sukcesu "Archiwum...". Mark Snow pokazał co potrafi.

A skoro o tajemnicy geniuszu mowa, było kiedyś takie świetne opowiadanie Oramusa w starej "Fantastyce", w latach '80... Pamiętasz może?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Października 14, 2007, 09:45:33 pm
Cytuj
Cytuj
tu dotykamy tajemnicy geniuszu...
To sie zgadza. Najlepsza w Archiwum X była muzyka tadadada-tadam-tadam-łi łił iłiiii. Mam ustawione jako dzwonek w komórce kiedy żona kręci ;).
Muzyka jest genialna  :).

Cytuj
Czyli, że znów na chwilę serial miał lekką formę zwyżkujacą? (Choć prawdę mówiąc nigdy mi zbytnio nie "podchodził".)
Zwyżkującą... chyba tak, ale na pewno lekką ;).


Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że my tu tak o Archiwum...  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 14, 2007, 09:47:59 pm
Cytuj
było kiedyś takie świetne opowiadanie Oramusa w starej "Fantastyce", w latach '80... Pamiętasz może?
Niestety, Fantastyki nie czytywałem (mój ojciec się zaczytywał za to ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2007, 10:14:29 pm
Cytuj
Zwyżkującą... chyba tak, ale na pewno lekką ;).

Jak lekką to bym trudno to trawił ;).

Cytuj
Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że my tu tak o Archiwum...  ;)

Mistrz Lem byłby tu pierwszy do obrażania ;)... W końcu On cenił poważną, problemowa, naukową fantastykę...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2007, 10:16:36 pm
Cytuj
Cytuj
było kiedyś takie świetne opowiadanie Oramusa w starej "Fantastyce", w latach '80... Pamiętasz może?
Niestety, Fantastyki nie czytywałem (mój ojciec się zaczytywał za to ;) )

Żałuj... IMHO b. dobre o eksperymentach nad podnoszeniem inteligencji i cenie jaką za to płaci "materiał ludzki"... W nastroju trochę podobne do (znacznie późniejszej) "Szkoły" Dukaja... (No i pojawiał sie lemowski motyw swetra ;).)

Szkoda, że sobie o nim nie podyskutujemy. (Szkoda też, że nie pamietam tytułu :P.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Października 14, 2007, 10:39:29 pm
Cytuj
Cytuj
Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że my tu tak o Archiwum...  ;)

Mistrz Lem byłby tu pierwszy do obrażania ;)... W końcu On cenił poważną, problemowa, naukową fantastykę...

No może i tak. Z drugiej strony, sam też pisał rzeczy "jajcarskie". Z trzeciej strony, oprócz żartów poważały poważne problemy, więc raczej masz rację. Troszkę mi teraz wstyd.

A tak w ogóle, to zapomniałem powiedzieć, że całkowicie zgadzam się z opinią, że Archiwum jest głupie jak dyabli  ;D.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 14, 2007, 11:00:58 pm
Cytuj
No może i tak. Z drugiej strony, sam też pisał rzeczy "jajcarskie".

Ino że wśród tych "jaj" przemycał (zwykle) b. poważne kwestie.

Cytuj
Troszkę mi teraz wstyd.

No bez przesady... :)

Cytuj
A tak w ogóle, to zapomniałem powiedzieć, że całkowicie zgadzam się z opinią, że Archiwum jest głupie jak dyabli  ;D.

Ale jako rozrywka, jak komu odpowiada... obejrzeć se czasem można... (Ba, sam to robiłem.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 19, 2007, 04:20:08 am
Obejrzalem jakis czas temu, usmiejecie sie, Transformers. Oczywiscie durny jak but (w koncu dla dzieci), plus chamska americanos propaganda militarna (np. scena gdy dzielny marines na arabskiej pustyni ratuje arabskie dziecko i oddaje je w rece ojca  :P), ale animacja komputerowa nowej jakosci!
 
Odswiezylem tez sobie The Abbys. Bardzo fajny filmik, co prawda mnie glownie zajmowaly ze wzgl. na zainteresowania sceny nurkowe. Temat obcych taki jakis naiwny mi sie wydal.

To co mi sie spodobalo to Futurama. Serial rysunkowy, utrzymany w konwencji Family Guy, American Dad. Opowiada o losach goscia z naszych czasow, zamrozonego na 1000 lat. Bardzo smieszny, duzo motywow kojarzacych sie (przynajmniej mi) z klimatem Kongresu, czy Dziennikow Lema. Smieszne postacie i przede wszystkim teksty, polecam!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 19, 2007, 04:34:59 pm
Cytuj
Obejrzalem jakis czas temu, usmiejecie sie, Transformers. Oczywiscie durny jak but (w koncu dla dzieci), plus chamska americanos propaganda militarna (np. scena gdy dzielny marines na arabskiej pustyni ratuje arabskie dziecko i oddaje je w rece ojca  :P), ale animacja komputerowa nowej jakosci!

Heh... Uwielbiałem komiks (choć też głupi  :P).
 
Cytuj
Odswiezylem tez sobie The Abbys. Bardzo fajny filmik, co prawda mnie glownie zajmowaly ze wzgl. na zainteresowania sceny nurkowe. Temat obcych taki jakis naiwny mi sie wydal.

Zwłaszcza, że przerwali w najciekawszym miejscu... (Ale wizualnie fajny.)

Cytuj
To co mi sie spodobalo to Futurama. Serial rysunkowy, utrzymany w konwencji Family Guy, American Dad. Opowiada o losach goscia z naszych czasow, zamrozonego na 1000 lat. Bardzo smieszny, duzo motywow kojarzacych sie (przynajmniej mi) z klimatem Kongresu, czy Dziennikow Lema. Smieszne postacie i przede wszystkim teksty, polecam!

O to, to, to. (I do "Star Treka" aluzje tyż są.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Października 19, 2007, 05:20:18 pm
Obejrzałem w poniedziałek (chyba to był poniedziałek) wspomniany wcześniej program Sci-Fi zmienia życie: Faceci w Czerni. Niezły, chociaż jak dla mnie było za dużo o filmie a za mało o tym, jak zmienia życie, czyli o możliwościach przeniesienia niektórych pomysłów na ekran.

Zabawne były animowane wstawki, na przykład wtedy, gdy obśmiali faceta, który mówił, że kosmici przemieszczają się między wymiarami (czy jakoś tak) i to dlatego niespodziewanie pojawiają się i znikają. Gdy to mówił, na obraz nałożono animację kosmity wyskakującego z lampy za jego plecami ...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 19, 2007, 06:14:57 pm
Cytuj
Odswiezylem tez sobie The Abbys. Bardzo fajny filmik, co prawda mnie glownie zajmowaly ze wzgl. na zainteresowania sceny nurkowe. Temat obcych taki jakis naiwny mi sie wydal.
To nie byli obcy. Oni byli nasi i to starsi od nas (IMHO).

BTW wiesz coś więcej o tych pomysłach z oddychaniem płynem? Pomysł jest fajny jako że likwiduje problemy z barotraumą płucną, aczkolwiek wciąż jeszcze u człowieka jest wiele miejsc, w których jest gaz a nie płyn. Widziałem kiedyś program w Discovery pokazywali szczura, który w takim płynie (przy ciśnieniu atmosfertycznym) wytrzymywał coś z 20 minut (po czym niestety wymagał reanimacji, bo jednak tego tlenu było za mało). Ale chyba realnego zastosowania to to nie ma?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 19, 2007, 06:31:15 pm
Cytuj
Obejrzałem w poniedziałek (chyba to był poniedziałek) wspomniany wcześniej program Sci-Fi zmienia życie: Faceci w Czerni. Niezły, chociaż jak dla mnie było za dużo o filmie a za mało o tym, jak zmienia życie, czyli o możliwościach przeniesienia niektórych pomysłów na ekran.

W odcinku o "Gwiezdnych wojnach" było z tym znacznie lepiej.

Cytuj
Zabawne były animowane wstawki, na przykład wtedy, gdy obśmiali faceta, który mówił, że kosmici przemieszczają się między wymiarami (czy jakoś tak) i to dlatego niespodziewanie pojawiają się i znikają. Gdy to mówił, na obraz nałożono animację kosmity wyskakującego z lampy za jego plecami ...

A mnie drażniło, że w jedenj audycji w roli fachowców wystąpił i Michio Kaku (http://en.wikipedia.org/wiki/Michio_Kaku) (naukowiec, nawet dobry) i taki pan David Icke (http://en.wikipedia.org/wiki/David_Icke).

ps. a swoją drogą jutro - w sobotę - o 20:20 w TVP1, będzie można obejrzeć "Facetów w Czerni" :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 20, 2007, 12:18:47 pm
Cytuj
To nie byli obcy. Oni byli nasi i to starsi od nas (IMHO).

W sumie tego nie wiemy. Nie przedstawili się. (Ale ta dwuznaczność jest nawet ciekawsza).

Cytuj
BTW wiesz coś więcej o tych pomysłach z oddychaniem płynem? Pomysł jest fajny jako że likwiduje problemy z barotraumą płucną, aczkolwiek wciąż jeszcze u człowieka jest wiele miejsc, w których jest gaz a nie płyn. Widziałem kiedyś program w Discovery pokazywali szczura, który w takim płynie (przy ciśnieniu atmosfertycznym) wytrzymywał coś z 20 minut (po czym niestety wymagał reanimacji, bo jednak tego tlenu było za mało).

I za to właśnie lubię prawdziwą SF (np. Camerona). Za związki z rzeczywistościa i pokazywanie rysujących się (choćby baardzo spekulatywnych) możliwości. (A co za tym idzie popularyzację wątków naukowych w świadomości masowego widza, i w efekcie rozszerzenie horyzontów, u niektórych jednostek.)

ps. a'propos naszych sporów o "Star Treka": od przyszłej (nie jutrzejszej, a następnej) niedzieli TV Puls będzie co tydzień emitować po trzy odcinki tegoż serialu (pierwszej serii, tej z roku 1966), kolejno o 16:00, 17:00 i 18:00. Będziesz miał okazję ponownie sprawdzic na ile "Star Trek" jest dla Ciebie strawny ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 20, 2007, 03:12:44 pm
Co do plynu oddechowego:
Jest to roztwor fluorocarbonu, moze miec rozpuszczone 3 razy wiecej tlenu w sobie niz powietrze.
http://www.frca.co.uk/article.aspx?articleid=100112
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 12:34:30 am
Cytuj
Co do plynu oddechowego

Ciekawe, ciekawe :).

A jeszcze bardziej interesuje mnie, kiedy pierwszy człowiek sobie takim płynem pooddycha. (No ale to już nie do Ciebie pytanie.)

ps. z kolei w jutrzejszą niedzielę, w TVN, o 11:35, "E.T." film który silnie porusza emocjonalnie (przynajmniej mnie za pierwszym razem poruszył), i ma pewien walor przypowieści, ale jako rzetelnego traktatu o Pierwszym Kontakcie (i w ogóle dzieła poruszającego intelektualnie) niestety traktować go nie sposób.
(http://images.wikia.com/starwars/images/6/61/GreenPlanet.JPG)

skoro zaś doszło do tego, że nie tylko o SF (lecz i o róznych "bujdach") mówimy: tego samego dnia o 12:35, na Polsacie, "Rocketeer" - superbohater w stylu retro (arcydzieło to to nie jest, dobry film tez nie, ale jak mówiłem od młodych lat mam słabosć do bzdur o superbohaterach)
(http://www.phil-sears.com/Folder%202/rocketeer.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 21, 2007, 01:46:28 am
Jeszcze pare slow do oddychania plynem:
Wg tego co sie dowiedzialem, o tymze fluorocarbonie i pochodnych, na dzien dzisiejszy sprawa niemozliwa. Tzn. mozna pooddychac chwile, ale jesli sie oddycha za dlugo to nastepuja urazy pluc, ktore mogo prowadzic do smierci. Poza tym plyn musi byc chlodny, wiec nastepuje hipotermia.
Jako nurek - amator, wiem ze sa jeszcze inne przestrzenie powietrzne w ludzkim ciele (czaszka), w ktorych niewyrownanie cisnienia jest bolesne. W plynie, obojetnie jakim, oko ludzkie nie moze tez zlapac ogniskowej, potrzebuje do tego przestrzeni powietrznej (pomysleli o tym w Glebi, pokazujac szkla kontaktowe, ktore zakladal nurek, ale tak naprawde to by nic nie dalo).
Zakladajac wiec, ze plyn w Glebi, nie byl fluorocarbonem, tylko czyms innym mozna przyjac, ze jesli wypelnil by on dokladnie wszystkie zakamarki czaszki, to nurek moglby zejsc naprawde gleboko, choc nie tak, jak bylo w filmie.
Rekord wynosi 330 m (otwarty obieg aparatu), i 270 m dla zamknietego obiegu. Bez aparatu 185 m.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 01:57:35 am
Hmmm... Studzisz mój entuzjazm... :'( Ale zawsze można mieć nadzieję, że technologia się rozwinie. Pozostaje "tylko" pytanie jak tego dokonać :question
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 21, 2007, 10:05:43 am
Cytuj
jesli wypelnil by on dokladnie wszystkie zakamarki czaszki, to nurek moglby zejsc naprawde gleboko, choc nie tak, jak bylo w filmie
Własnie się nad tym zastanawiałem i dochodzę do wniosku, że o ile rozwiązywałoby to wszelkie problemy z fazą gazową o tyle chyba i tak nie znosiło dekompresji, bo przecież we krwi dalej wszystko zachodzi tak samo, a jej nasycenie tlenem pod takimi ciśnieniami jest niebotyczne. Czy też chodzi o to, że wraz ze wzrostem głębokości aby ciśnienie parcjalne tlenu nie było toksyczne to zmniejsza sie jego ilość w płynie, tak, że powiedzmy na 400m byłby tylko płyn a w nim np. 1% tlenu (wtedy ilość gazów rozpuszczonych we krwi byłaby rzeczywiście znikoma z braku neutralnego wypełniacza czyli helu)?

Przed takim nurkowaniem nie wolno spożywać grochówki ;). Prawdziwych one-way rekordów nie poznamy... A wiesz może jaki jest rekord w sztywnym?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 21, 2007, 03:46:10 pm
Dobrze kombinujesz, Maziek. Dlatego schodzac glebiej niz 40m przechodzi sie stopniowo na inne mieszanki, zawierajace mniej tlenu.
Jednak dotyczy to tylko gazow. Wdycha sie gaz pod takim cisnieniem, jakie ma otoczenie, czyli na kazde 10m jedna atm. W normalnym powietrzu jest 21% O2, wiec jesli schodzisz ponizej 50m, przyjmujesz w siebie wiecej tlenu niz jest to bezpieczne, rozpuszcza sie go wiecej we krwi/tkankach i dostajesz zatrucia tlenowego, drgawek i sie topisz. Nie samo wiec cisnienie powoduje efekt rozpuszczania sie tlenu/gazu we krwi, ale przede wszystkim to ze przyjmujesz w siebie znacznie wiecej tegoz, niz jesli oddychasz gazem niesprezonym. W przypadku oddychania ciecza nie masz efektu wzrostu ilosci tlenu w jednostce objetosci, wiec ilosc % O2 powinna byc mniej wiecej taka sama. Co prawda pod wiekszym cisnieniem mozesz nie wydychac wszystkiego i stezenie O2 jak i CO2 w organizmie mogloby przekroczyc bezpieczne normy, ale te zaleznosci sa skomplikowane i nie wiedzac nic o rzekomym plynie i o tym jak faktycznie nurkowanie z tymze mogloby wygladac, nic konkretnego powiedziec sie nie da. Napewno czescia takiego aparatu musialby byc system odzyskiwania CO2 z plynu i utrzymywania O2 na odpowiednim poziomie.
Jesli chodzi o dekompresje, to oczywiscie musiala by nastapic nie tylko by  niedopuscic do wydzielenia sie pecherzykow gazu w ciele, ale i by nurka nie rozsadzilo.
Nie wiem nic o sztywnych/czlonowych skafandrach. W zasadzie sa to takie personalne lodzie podwodne, ktore odcinaja Cie od cisnienia zewnetrznego, wiec jedynym ograniczeniem jest ich wytrzymalosc, a nie nurka. Rekord to 610m.
http://extremalni.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=274&Itemid=105

Heh, z ta grochowka to nawet nie wiesz jak bliski prawdy jestes. Jak nurkowalem zaraz po jedzeniu to mialem istna rewolucje w brzuchu ;D i to wcale nie po grochowce.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 03:54:36 pm
Teraz pytanie, jakim cudem płyn (w filmie) zdołał wypełnić przestrzenie śródczaszkowe? Którędy wpływał? Czyżby to nie była zwykła ciecz, a np. "płyn" złożony z mikroskopijnych nanorobotów (jak podobno T-1000 nie przymierzając)? Ektoki się kłaniają.

Choć z drugiej strony jednak tak nierównomierny rozwój nanotechnologii (płyn jest, a reszta technologii zwyczajna, XX-wieczna) jawi się bzdurą jeszcze większą.

(Oczywiście zakładam, że przy pisaniu scenariusza Camerona po prostu poniósł optymizm po pierwszych próbach z fluorocarbonem.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 21, 2007, 03:57:20 pm
Cytuj
Heh, z ta grochowka to nawet nie wiesz jak bliski prawdy jestes.
Ja też troche nurkuję (ostatnio nie) i tez szybko się nauczyłem, że trzeba na czczo ;). Tych spraw z saturacją i związanym z tym zmian miesznek oddechowych przy schodzeniu głębiej to jestem świadom, natomiast ciekawi mnie jak jest (byłoby) w takim płynie. Ale chyba jednak też trzeba by wraz z głębokościa obniżać procentową zawartość tlenu, żeby się nie zrobił toksyczny.

Produkcję takiego hardsuita widziałem kiedyś na Discovery. Każdy element jest robiony z jednego kawałka aluminium. Najpierw biorą taką bryłę (na korpus to całkiem pokaźna bryła) i w prasie ją ściskają (coś w rodzaju kucia, tylko nacisk stały i bez uderzeń) tak aż znacznie zmniejszy objętość a przy tym się rozgrzewa tak, że prawie świeci.

Q - jak zachorujesz kiedyś na zatoki, to zobaczysz, którędy ten płyn wypływa. Najpierw zobaczysz faceta w kitlu z końską strzykawą i igłą jak palec, i od razu załapiesz ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 04:04:00 pm
Cytuj
Nie wiem nic o sztywnych/czlonowych skafandrach. W zasadzie sa to takie personalne lodzie podwodne, ktore odcinaja Cie od cisnienia zewnetrznego, wiec jedynym ograniczeniem jest ich wytrzymalosc, a nie nurka. Rekord to 610m.

Czyli w eksploracji prawdziwych głębin skazani jesteśmy wciąż na batyskafy. Jak to napisał maziek: to już lot w Kosmos jest łatwiejszy. Z drugiej strony tych "podwodnych" z "Abbys" (zakładając, że nie są Obcymi, a cywilizacją, która wyewoluowała w głębinach) przy wyjściu na powierzchnię niskie ciśnienie powinno rozerwać... (Chyba, że przybyli statkiem wypełnionym sprężoną pod ciśnieniem wodą, i nie będą go opuszczać.)

Kolejne pytanie: jakim cudem podwodna cywilizacja doszła do etapu cywilizacji technicznej? Takie np. kowalstwo (które u nas przyniosło istotny przełom) raczej odpada. Wytwarzanie tworzyw sztucznych też.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 04:10:29 pm
Cytuj
Q - jak zachorujesz kiedyś na zatoki, to zobaczysz, którędy ten płyn wypływa. Najpierw zobaczysz faceta w kitlu z końską strzykawą i igłą jak palec, i od razu załapiesz ;).

Ja to oczywiście rozumiem (ba miałem w rodzinie chorych na zatoki i się nasłuchałem), tylko nie widziałem, żeby temu nurkowi coś taką igłą wstrzykiwali. Ot zanurzył się w "płynie-do-oddychania" po prostu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 21, 2007, 04:12:40 pm
Cytuj
Tych spraw z saturacją i związanym z tym zmian miesznek oddechowych przy schodzeniu głębiej to jestem świadom, natomiast ciekawi mnie jak jest (byłoby) w takim płynie. Ale chyba jednak też trzeba by wraz z głębokościa obniżać procentową zawartość tlenu, żeby się nie zrobił toksyczny
Ale jesliby w plynie zmniejszac zawartosc O2, to by bylo go za malo, zeby nim oddychac. W gazie starcza, bo pomimo np. 3 %, w jednostce objetosci, jego ilosc ze wzgledu na kompresje jest wystarczajaca. Ciecz ma taka sama(prawie) objetosc bez wzgl na zmiane cisnienia wiec i % O2 nie moze byc za maly, boby sie nurek udusil.

Z zatokami nie ma problemu, mozna je w pelni zalac plynem. Podobnie robia freediverzy woda, a pluca dla odmiany zalewaja sobie osoczem, hehe :o
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 04:25:20 pm
Cytuj
Z zatokami nie ma problemu, mozna je w pelni zalac plynem. Podobnie robia freediverzy woda, a pluca dla odmiany zalewaja sobie osoczem, hehe :o

Zaraz zaraz, bo ja juz głupi jestem... Znaczy miałeś na myśli ciśnienie płynu mózgowo-rdzeniowego, nie zatoki?



Z innej beczki (Choć Wasza dyskusja jest arcyciekawa i pouczająca): obejrzałem se wczoraj "Fecetów w Czerni" (nadal wolę serial animowany), obejrzałem se dzisiaj "E.T." (i końcówkę "Rocketeera") i stwierdziełm, że mój apetyt na filmową SF wcale nie został zaspokojony (choć w "Facetach..." jest trochę fajnych "smaczków", a "E.T." - na płaszczyźnie emocjonalnej- nadal za gardło chwyta). Trza mi SF już nawet nie ambitnej na miarę Kubricka czy Takowskiego (bo na taką nadzieję tracę), ale chociaż takiej po obejrzeniu której chce sie podyskutować bo jest o czym. I wszystko jedno czy dyskusja ta będzie dotyczyć kwestii technicznych (jak to ma miejsce teraz, przy okazji "Abbys", w Waszym wydaniu), społecznych czy filozoficznych. Odczuwam rozpaczliwy głód SF już nawet nie wybitnej i artystycznej, a stanowiącej przynajmniej rozrywkę zmuszajaca do myślenia (jak z kategorii literackiej ten nieszczęsny Reynolds, którego mi tak Terminus krytykował). A nawet tego coraz mniej. Za to "popcorn movies" rządzą...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Października 21, 2007, 05:24:33 pm
Jaki znowu plyn mozgowo-rdzeniowy? :-?. Zatoki sa polaczone z nosem, oczami i uszami. Normalnie wszedzie tam jest powietrze, ale przez nos mozna to wszystko zalac plynem (zakladajac ze nie masz kataru i plyn dojdzie we wszystkie zakamarki). Osocze w plucach freediverow (tych ekstremalnych) bieze sie stad, ze im cisnienie po prostu wydusza to osocze do pluc (fuj!). W zatoki zas nabieraja sobie wody, by uniknac sensacji zwiazanych ze zmianami cisnienia tamze.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2007, 05:52:59 pm
Cytuj
Jaki znowu plyn mozgowo-rdzeniowy?

Ciśnienie tegoż płynu znaczy. Sadziełem,, że sugerujesz iż b. duża głębokość jakoś na nie wpłynie. (Bo skądinąd wiem, że zaburzenia cisnienia węwnątrzczaszkowego są b. nieprzyjemne.)

Cytuj
Zatoki sa polaczone z nosem, oczami i uszami. Normalnie wszedzie tam jest powietrze, ale przez nos mozna to wszystko zalac plynem (zakladajac ze nie masz kataru i plyn dojdzie we wszystkie zakamarki).

Widzisz napisałeś:
Cytuj
Jako nurek - amator, wiem ze sa jeszcze inne przestrzenie powietrzne w ludzkim ciele (czaszka), w ktorych niewyrownanie cisnienia jest bolesne. /.../
Zakladajac wiec, ze plyn w Glebi, nie byl fluorocarbonem, tylko czyms innym mozna przyjac, ze jesli wypelnil by on dokladnie wszystkie zakamarki czaszki, to nurek moglby zejsc naprawde gleboko

Skoro napisałeś "jeśli" uznałem że uważasz ten płyn "tak na oko" za zbyt gęsty albo co by zdołał wypełnic do końca w/w zatoki i trzebaby go pod cisnieniem wstrzykiwać...

ps. Przypuszczalnie "czytełem jednym okiem" Twoje posty bo przemęczony jestem... A i teraz odpisując chyba z lekka zaczynam bredzić (choć pomysł nanorobotów samych włażących do zatok nawet mi zabawny wyszedł) . Chyba trochę snu dobrze mi zrobi.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 28, 2007, 02:31:18 am
Wracając do właściwego, "filmowego" tematu... Obejrzałem se przed chwilą "Waking Life" Richarda Linklatera (film którego najbardziej znany polski tytuł to "Życie świadome", lecz TV4 wyemitowało go pod tytułem "Jawa czy sen"). Nie wiem czy jest to SF czy nie (choć klimat jest po dickowsku psychodeliczny, a i aluzja do dzieła Dicka, sfilmowanego zresztą później przez Linklatera się pojawia), jednak mogę powiedzieć z całą pewnościa, że jest to film warty i (wielokrotnego) obejrzenia i polecenia.
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/9/98/Waking-Life-Poster.jpg)
Co prawda mam od zawsze żal do Sztuki (tej przez duze "S"), że (z małymi wyjątkami) skupia się wyłącznie na ludzkich dylematach egzystencjalnych, (czyli pokazuje Wszechświat drastycznie przykrojony do codziennej ludzkiej perspektywy jakby nic innego nie istniało, zostawiajac szersze spojrzenie dla tandety SF, tak jakby te wszystkie gwiazdy i galaktyki nie istniały), ale oglądajac film Linklatera (któremu też mozna w sporym stopniu postawić ten zarzut) naprawdę nie miałem ochoty na takie wybrzydzania i szukanie dziury w całym, bowiem miałem uczucie obcowania z dziełem wybitnym zarówno w formie (ci którzy znaja sie na takich rzeczach twierdza, że udatnie naśladuje ona przeżycia psychodeliczne ;)) jak i w filozoficznej treści. (Choć padajaca w nim z ust samego reżysera, ciekawa skądinąd, i "dickowata", wizja rzeczywistości takiego materialistę jak ja sprowokowałaby zapewne - gdyby nie nocna pora - do gwałtownych polemik.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 29, 2007, 07:03:41 pm
Może to kogoś zainteresuje, ale Puls rozpoczął nadawanie pierwszej serii Star Trek'a. Wczoraj były trzy pierwsze godzinne odcinki, no i trzy potwory o prawie boskiej mocy z którymi dzielna załoga się uporała. Początek pierwszej serii jest tak denny i tak drętwy, że w tej marności ie jest nawet śmieszny a jedynie nudny. Cóż początki bywają trudne, a może poprostu za stary jestem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 29, 2007, 07:26:00 pm
Cytuj
Może to kogoś zainteresuje, ale Puls rozpoczął nadawanie pierwszej serii Star Trek'a. Wczoraj były trzy pierwsze godzinne odcinki, no i trzy potwory o prawie boskiej mocy z którymi dzielna załoga się uporała. Początek pierwszej serii jest tak denny i tak drętwy, że w tej marności ie jest nawet śmieszny a jedynie nudny. Cóż początki bywają trudne, a może poprostu za stary jestem...

Informowałem o tym, że emisja ta będzie mieć miejsce ze 2 strony temu. Jako i lojalnie uprzedzałem, że oglądać się "TO" da tylko jeśli umieścimy "Star Trek" w stosownym historycznym kontekście.  :P

Choć ja tam taki archaiczno-statyczny klimat wolę od "skakanek" a'la "Mroczne widmo"...

ps. użyłeś słowa "nudny" - to by sugerowało, że stary "Star Trek" ma w sobie jednak coś z wielkiej Sztuki, w końcu "Solaris" Tarkowskiego też jest piekielnie nudny ;) (Terminusie nie bij).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Października 30, 2007, 01:08:23 pm
Cytuj
ps. użyłeś słowa "nudny" - to by sugerowało, że stary "Star Trek" ma w sobie jednak coś z wielkiej Sztuki, w końcu "Solaris" Tarkowskiego też jest piekielnie nudny ;) (Terminusie nie bij).

Gniot jakim jest "Solaris" Tarkowskiego nie ma w sobie nic z wielkiej sztuki, a wielka sztuka nudna jest tylko dla tych którzy jej nie rozumieją.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 30, 2007, 03:29:19 pm
Cytuj
Cytuj
ps. użyłeś słowa "nudny" - to by sugerowało, że stary "Star Trek" ma w sobie jednak coś z wielkiej Sztuki, w końcu "Solaris" Tarkowskiego też jest piekielnie nudny ;) (Terminusie nie bij).

Gniot jakim jest "Solaris" Tarkowskiego nie ma w sobie nic z wielkiej sztuki, a wielka sztuka nudna jest tylko dla tych którzy jej nie rozumieją.

Widzę, że mój lekki żarcik doczekał się polemiki w tonie arcypoważnym ;). A właśnie a'propos Sztuki (może jeszcze nie tej naj-naj-największej, ale zawsze) co sądzisz o wspomnianym przeze mnie filmie Linklatera?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Listopada 02, 2007, 06:04:53 pm
Cytuj
Cytuj
A widzisz, a ja zacząłem od siódmego, który był bardzo zabawny. Mój ulubiony odcinek opowiadał o tym, jak pewien reżyser (a zarazem kolega Skinnera) kręcił film na podstawie pracy Mouldera i Scully   ;D.

Czyli, że znów na chwilę serial miał lekką formę zwyżkujacą? (Choć prawdę mówiąc nigdy mi zbytnio nie "podchodził".)

Chodziło o odcinek 7x18, tu jest streszczenie wraz z cytatami (http://www.xfiles.stopklatka.pl/artykul.php?id=267).
Co ciekawe, autorem scenariusza i reżyserem tego odcinka jest Duchovny.

Na tej stronie (http://aktyx.scifi.sk/epizody/?c=7ABX18) jest dokładniejsze streszczenie (po czesku, niestety  ;) ), ale za to jest sporo zdjęć. To drugie to moja ulubiona scena - rozmowa telefoniczna w wannach:
(http://aktyx.scifi.sk/images/?b=1288)      (http://aktyx.scifi.sk/images/?b=1293)



Poza tym, może to was zaineresuje: szykuje się film Archiwum X 2 (http://www.xfiles.stopklatka.pl/theseries.php)  :exclamation



A jako bonus - cytaty z VII (http://g.jogger.pl/2006/08/30/cytaty-z-archiwum-x-cos-dla-fanow-x-files/) sezonu. Znakomite, widziałem wszystkie cytowane sceny oprócz dwóch  ::).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 03, 2007, 02:31:35 am
Cytuj
może to was zaineresuje: szykuje się film Archiwum X 2 (http://www.xfiles.stopklatka.pl/theseries.php)

Jeśli równie "rewelacyjny" co "jedynka" to ja dziękuję...



EDIT:

Przed chwilą skończyłem oglądać "Elektrę" na Polsacie. (Dla niewtajemniczonych ;): jest to taka se adaptacja marvelowskiego komiksu, uchodząca za jedną ze słabszych nawet jak na ten podgatunek.)
(http://gfx.filmweb.pl/po/87/08/118708/7107750.3.jpg)
Nie wiem co to za cuda (chyba gust mi sie gwałtownie psuje), ale film ten (choć treści w nim za wiele nie ma, a jakakolwiek głębia jest raczej pozorowana) spodobał mi się (i to dość mocno) chyba zadecydowała o tym jego wizualna uroda, wynikła z próby oddana na ekranie komiskowych cudactw, mieszcząca sie gdzieś w pół drogi miedzy naśladownictwem estetyki kina wuxia, a "Mortal Kombatem" z domieszką videoclipu.
Tak czy owak oglądąło mi się świetnie, choć wielkim (ani nawet przyzwoitym) tego filmu nazwać nie moge, a i polecic z czystym sumieniem bym się wahał...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Listopada 03, 2007, 02:27:28 pm
Znalazłem oryginalny trailer do wspomnianego odcinka Archiwum X (7x18). Zaczyna się od pytania "co by było, gdyby Hollywood przeniosło Archiwum X na srebrny ekran?" Kończy się obrazkiem Scully i Muldera siedzących w kinie. Warto obejrzeć chociażby po to, by zobaczyć ich miny... bezcenne  ;D
http://slimak.xfiles.stopklatka.pl/download/trailery/seria7/7X17_Hollywood_AD.mpg (3.54MB)



A tak zupełnie przy okazji - trailer do odcinka 7x12 - X-Cops , nakręconego niemal w całości "z ręki" , w konwencji reportażu o pracy agentów. Zwróćcie uwagę na muzyczkę w tle  ::)
http://slimak.xfiles.stopklatka.pl/download/trailery/seria7/7X12_X-Cops.mpg
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 03, 2007, 04:11:57 pm
@Miesław

Coś Ty się tak na te "X-fajle" uwziął... Ja tam tak "Star Treka" (aż tak namolnie) nie reklamuję...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Listopada 03, 2007, 05:03:02 pm
Cytuj
@Miesław

Coś Ty się tak na te "X-fajle" uwziął...

Nie wiem  ::)   Przypuszczam, że za dużo oglądałem i mi zaszkodziło  :D.

Ale spokojnie, już zostawię je w spokoju (chociaż oglądać będę nadal).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 04, 2007, 12:04:36 pm
Cytuj
Nie wiem  ::)   Przypuszczam, że za dużo oglądałem i mi zaszkodziło  :D.

A rozumiem... ;) Who knows ::)

Cytuj
chociaż oglądać będę nadal

Prawo tego nie zabrania ;). (Ba, sam gdzieś od miesiaca co poniedziałek se na to patrzę.)

ps. jeszcze a'propos:
Cytuj
odcinka 7x12 - X-Cops , nakręconego niemal w całości "z ręki" , w konwencji reportażu o pracy agentów.

Potem w tej konwencji cały serial "Freaky Links" nakręcili. Cały udajacy reportaż i cały w tonie pastiszu.



ps. Ogłądnałem sobie wczoraj odcinek "Star Trek" zatytułowany "The Naked Time (http://memory-alpha.org/en/wiki/The_Naked_Time)". Mimo kilku barwnych nonsensów (np. facet ściagajacy rękawicę skafandra na zlodowaciałej planecie, której słońce dawno temu wygasło), był on wręcz znakomity. Złożył się na to mix: trochę (powiedzmy :P) hard SF - badania nad umierającą zlodowaciałą planetą, sporo głębi psychologicznej (pokazania - wyzwolonych pozaziemskim wiruserm - skrywanych na codzień cech członków dzielnej załogi) i nawet trochę filozoficznej, a jako zwieńczenie odcinka przypadkowe odkrycie do czego jeszcze może służyć Warp.

I to własnie połączenie:
1. wizja umierającego świata wiszącego w pustce Kosmosu;
2. filozoficzny monolog tego-co-się-wziął-i-zabił o ludzkim pchaniu się w Kosmos (toż to prawie jak z Lema brzmiało);
3. płaczący Spock, hamletyzujacy Kirk i ich osobiste - prawie ekshibicjonistyczne - wypowiedzi powodujace, że po raz pierwszy wygladali na kogoś więcej niż papierowych herosów (przy czym obaj - w przeciwienstwie do reszty załogi - umieli przeciwstawić się wirusowi siłą woli, jak na wyższych oficerów przystało  :D);
4. sztuczki z napędem i rekacją M/AM (fakt: nauki w tym za wiele nie było, ale pozory naukowości stworzono tu nieźle);
wysoce przypadło mi do gustu (no i ten ganiajacy ze szpadą Sulu :D). (I ta SF - jako rzekłem - prawie hard.) Jak dla mnie był to najlepszy odcinek oryginalnego "ST" z dotąd wyemitowanych. Gdyby wszystkie były takie...

Za to drugi odcinek (http://memory-alpha.org/en/wiki/The_Enemy_Within) - choć w nim też dostaliśmy dawkę psychologii (tym razem w obu odcinkach była psychologia, tak jak tydzień temu we wszystkich odcinkach dostaliśmy dawkę supermocy i "prawie komiksu") - był jawnie rozczarowujacy, bo oparty o pomysł skrajnie niewiarygodny naukowo, tzn. o rozdwojenie pewnego jegomoscia przy procesie Transportu (to taka startrekowa nie-do-końca-teleportacja) na dobrą i złą "połowę", co (choć posłużyło jako pretekst do paru głębszych myśli) było jakieś takie kiczowato-komiksowe... Jak sprzed tygodnia... I w najlepszym wypadku nadawałoby się jako kolejna scenka do groteski o Tarantodze... Do tego zostało toto doprawione "senzacją" czyli mordobiciami i obmacywaniem "kancelistek". Tego odcinka nie polecam... (Choć znam osoby widzące w nim przede wszystkim przypowieść o tym jak - wbrew pozorom - potrzebne są nam "brzydkie" instynkty, z instynktem agresji na czele.)

Miesław, wyszło na to, że - w temacie reklamy - "przyganiał kocioł garnkowi"... :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 06, 2007, 08:20:58 pm
A wczoraj obejrzałem se "Terminatora 3" (który jest kolejnym dowodem, że dokręcanie na siłę tzw. sequeli zwykle przynosi skutki opłakane.).
(http://gfx.filmweb.pl/po/30/27/33027/7167936.3.jpg)
Owszem, miało toto stosowne tempo i jako widowisko umiało trzymać w napieciu (co jest o tyle dziwne, że zwykle takie widowiska niezmiernie mnie nudzą), jednak było też kontynuacją (IMHO spadkowej) tendencji oryginału. Tzn. "Terminator" był filmem w którym sensacyjna fabuła służyła ukazaniu istotnych, filozoficznych, pytań. "Terminator 2", acz jak na kontynuację zaskakująco dobry, kładł już nacisk znacznie silniej na czystą sensację, ambitniejsze wątki służyły tylko za dodającą smaku "przyprawę". Tymczasem "trójka" poszła już w czystą sensację porzucając większość ambicji.
Dodać należy, że o ile Cameron ( choć jego filmy to zwykle tylko "senzacja") słynie z tego, że jego scenariusze są raczej logiczne i konsekwentnie pomyślane i nie wymagaja przymykania oka na nonsensy (i pewnie dlatego Lem mu powierzył "Solaris"), o tyle o "T-3" nie sposób tego powiedzieć. Wspomnę chociażby wielokroć zadawane pytanie jakim cudem T-X była w stanie zdalnie sterować samochodami i to w taki sposób, że poruszały sie kierownica czy pedał gazu? Można też pytać dlaczego (skoro Terminatory napędzane są wybuchającymi ogniwami, wprowadzonymi bez sensu, chyba tylko po to żeby kilka malowniczych "grzybkow" pokazać :P) T-X mając w zasięgu dwoje głównych wrogów nie nastawiła się na autodestrukcję po prostu? Jeden mały wybuch i po przywódcach rebelii. Albo czemu (skoro bazowała na nanotechnologii i mogła swe ciało dowolnie przekształcać) nie dobudowała sobie na stopach kółek, albo na głowie śmigła a'la helikopter, tylko wolała kraść ludzkie środki transportu?
Dwa pierwsze "Terminatory" są inteligentnie pomyślanymi (choć niestety nieprzesadnie ambitnymi - sensacyjna konwencja pulpowej SF wiecznie żywa) filmami składajacymi się spójnie w jedną całość (może dzieki temu, że w sporym stopniu operują niedopowiedzeniami). "Trójka" w swej dosłowności staje się bzdurna (oczywiście ocena wypada tak surowo, bo rozpatruję ten film jako fantastykę naukową, nie jako kolejną "bajeczkę").

ps. a to startrekowy monolog wspominany ostatnio, z trudem wygrzebany:

"Joe Tormolen: We’re all a bunch of hypocrites. Sticking our noses into something that we’ve got no business. What are we doing out here, anyway?....We bring pain and trouble with us, leave men and women stuck out on freezing planets until they die. What are we doing out here in space? Good? What good? We’re polluting it, destroying it. We’ve got no business being out here. No business....If a man was supposed to fly, he’d have wings. If he was supposed to be out in space, he wouldn’t need air to breathe, wouldn’t need life-support systems to keep him from freezing to death.... We don’t belong here. It’s not ours. Not ours. Destroying and watching. We don’t belong. I don’t belong. Six people died down there. Why do I deserve to live?"
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Listopada 06, 2007, 09:06:18 pm
Cytuj
Wspomnę chociażby wielokroć zadawane pytanie jakim cudem T-X była w stanie zdalnie sterować samochodami i to w taki sposób, że poruszały sie kierownica czy pedał gazu?
Ha, ha. Nie wiem jakim jeździsz samochodem, ale w większości nowszych pedał gazu nie jest w żaden sposób mechanicznie połaczony z... no właśnie, chciałem napisać gaźnikiem, a przecież to dziś same wtryski. Naciskając pedał gazu kręcisz potencjometrem sterującym komputer... Co pan poczuje panie Tichy, kiedy podrażnię pański ośrodek węchu bodźcem elektrycznym identycznym jak wąchał pan goździk?

- Zapach goździka oczywiście, prof. Corcoran...

Nie wykluczone, że są już takie samochody (na pewno są takie testowane) gdzie to samo dzieje się z kierownicą i hamulcami. Zresztą - leciałes Airbusem czy Boeingiem ostatnio? Myślisz, że tam jest choć jedno cięgło między sterownicą a usterzeniem?

Co do T3 rzeczywiście poszło filozoficznie na łatwiznę. Ale przynajmniej do starego Schwarza z brzuszkiem dali młodą laskę z warunkami a nie tego aluminiowego blaszaka z dwójki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 06, 2007, 10:02:13 pm
Cytuj
Ha, ha. Nie wiem jakim jeździsz samochodem, ale w większości nowszych pedał gazu nie jest w żaden sposób mechanicznie połaczony z... no właśnie, chciałem napisać gaźnikiem, a przecież to dziś same wtryski. Naciskając pedał gazu kręcisz potencjometrem sterującym komputer...

O tym to ja wiem, i że zdalnie sterowała to ja się nie czepiam. Ale, że przy tym kierownica sie kręciła, a pedał sam się wciskał (zwłaszcza to drugie) to już cuda jakieś...

Cytuj
Co do T3 rzeczywiście poszło filozoficznie na łatwiznę. Ale przynajmniej do starego Schwarza z brzuszkiem dali młodą laskę z warunkami a nie tego aluminiowego blaszaka z dwójki.

Ino, że ta laska zupełnie nie w moim guście... A poza filozoficznym pójściem na łatwiznę wymagali też "zawieszenia niewiary" na zbyt solidnym jak na mój gust kołku...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Listopada 06, 2007, 10:11:34 pm
Cytuj
Ale, że przy tym kierownica sie kręciła, a pedał sam się wciskał (zwłaszcza to drugie) to już cuda jakieś...
Zdziwiłbyś się, bo sie wciska. Przynajmniej u mnie (miałem jakąś nawalankę z tą sztuczną (elektroniczną) przepustnicą i się wciskał (pedał się fizycznie sam się wciskał). Raz mi się wcisnął na rondzie do 6k obrotów. Fajnie było ;). Piesi zdołali zbiec. Pan mi to wytłumaczył, że tam jest jakiś siłownik czy cuś, ale nie pamiętam. Niewykluczone jednak, że w filmie to była licentia poetica... Tak się czepiam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 06, 2007, 11:02:49 pm
Cytuj
Zdziwiłbyś się, bo sie wciska. Przynajmniej u mnie (miałem jakąś nawalankę z tą sztuczną (elektroniczną) przepustnicą i się wciskał (pedał się fizycznie sam się wciskał). Raz mi się wcisnął na rondzie do 6k obrotów. Fajnie było ;). Piesi zdołali zbiec. Pan mi to wytłumaczył, że tam jest jakiś siłownik czy cuś, ale nie pamiętam.

A jeśli może samo się wciskać to może się i wciska ;), co nie zmienia faktu, że film był doskonale zbędnym sequelem.

Cytuj
Niewykluczone jednak, że w filmie to była licentia poetica... Tak się czepiam.

Lepsza licentia poetica była z tymi wybuchowymi ogniwami robącymi za napęd Terminatorów. To ja już wiem jakim cudem ludzie mieli szanse w walce z maszynami. Ochotnik-samobójca powodował wybuch jednego Terminatora, a wtedy, w drodze reakcji łańcuchowej, cały oddział tych maszynek w powietrze wylatywał. Jeśli SkyNet tak swoją armię wymyślił, bezsprzecznie zasługuje na zaszczytne miano Najgłupszej Maszyny Rozumnej (dziwne tylko, że Terminatory z poprzednich filmów nie wylatywały w powietrze tak efektownie, czyżby SkyNet z czasem coraz bardziej partaczył, jak ewolucja nie przymierzając ;)?).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 09, 2007, 07:04:47 am
Z samochodami sie zgadza. Nowa S-ka Merc sama hamuje, badz przyspiesza, sprzezona z radarem, nowy Lexus LS sam zaparkuje pomiedzy samochodami tylem (kierownica sie kreci, pedaly ruszaja).
Terminatory im pozniejsze tym gorsze. W 3 motyw blondi zepsul polowe filmu i w ogole film byl taki glupawo-plastikowy. Pierwsza czesc miala siermiezny fajny klimat, a postacie byly wyrazne i z charakterem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 09, 2007, 03:33:10 pm
Cytuj
Z samochodami sie zgadza. Nowa S-ka Merc sama hamuje, badz przyspiesza, sprzezona z radarem, nowy Lexus LS sam zaparkuje pomiedzy samochodami tylem (kierownica sie kreci, pedaly ruszaja).

Czyli wyszło, że krytycy filmowi, na których narzekaniach się opierałem słabo znają się na samochodach.

Cytuj
Terminatory im pozniejsze tym gorsze. /.../
Pierwsza czesc miala siermiezny fajny klimat, a postacie byly wyrazne i z charakterem.

Owszem, im dalsza część tym mniej psychologii i filozofii, a więcej niepotrzebnej "senzacji"... "Jedynka" (mimo strzelankowej formy) była wielka (w swojej "kategorii wagowej" rzecz jasna), "dwójka" poprawna (co przy obecnym poziomie kina SF już musi cieszyć), "trójka" po prostu była...

ps. ten opis filmu "Milczące gwiazda (http://www.film.org.pl/prace/milczaca_gwiazda.html)" nie był chyba jeszcze linkowany...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 10, 2007, 09:58:44 pm
Skoro już o filmowych głupotach mowa, obejrzałem se wczoraj "Catwoman (http://www.batcave.stopklatka.pl/ramka.php?show=recenzjacat)".
(http://gfx.filmweb.pl/po/49/28/34928/7131116.3.jpg)
Spodziewałem się czegoś absolutnie fatalnego, a po prostu otrzymaliśmy (związaną z oryginałem tylko pseudonimem bohaterki) historyjkę w duchu ekranizacji Marvela, choć luźno opartą o komiks konkurencyjnego DC. Nawet podobało mi się "kocie" zachowanie bohaterki (nijak nie powiązane z komiksami o Catwoman). Ogólnie wrażenia jak po "Elektrze" choć psychologii postaci jeszcze mniej... (Gust mi się psuje, czy co?)

Ale jeśli komuś polecałbym ten film, to tylko zaprzysięgłym miłośnikom komiksowej masówki (spod znaku najmniej ambitnych pozycji Marvela), którzy (jak ja) w ramach brania poprawki na wady konwencji przymkną oko na każdy nonsens scenariusza. (O ile oczywiście nie są zaprzysięgłymi miłośnikami "prawdziwej" Catwoman, bo ta filmowa nie ma z Seliną Kyle nic wspólnego.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Listopada 10, 2007, 10:28:27 pm
Cytuj
Terminatory im pozniejsze tym gorsze. W 3 motyw blondi zepsul polowe filmu i w ogole film byl taki glupawo-plastikowy.
To znaczy, że w konwencji I am plastic, it's fantastic? Bardzo mi się podoba to określenie.


A tak przy okazji: w warszawskim kinie Iluzjon (http://www.europaeuropa.pl/co/iluzjon.php) 21. i 25. listopada "Stalker". Zaczynam kombinować, jak się tam wybrać, ale chyba nie wykombinuję  :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 10, 2007, 10:34:47 pm
Cytuj
To znaczy, że w konwencji I am plastic, it's fantastic? Bardzo mi się podoba to określenie.

Większość powstających obecnie filmów powstaje w tej konwencji (choćby obie opowiastki o komiksowych panienkach, które wspomniałem) :(.

(A określenie, owszem, znakomite :).)

ps. O 21:40, w TVN, coś dla miłośników talentu Soderbergha czyli "Ocean's Twelve: Dogrywka"
(http://gfx.filmweb.pl/po/57/44/105744/7159504.3.jpg)


Natomiast o 23:40, w TV4, "Avalon" Mamoru Oshii (tego od "GITS").
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/2/24/Avalonenpolognetheatricalpolish.png)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 12, 2007, 10:04:32 pm
Był ambitny (choć nie do konca udany) "Avalon". Dzis o 21.00 na Polsacie kolejny ambitny film (choć nie SF, a swoisty "komiks") "Unbreakable" Shyamalana.
(http://gfx.filmweb.pl/po/14/80/1480/7139599.3.jpg)
Polecam (jeśli ktoś z Was jeszcze nie widział :D).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Listopada 16, 2007, 10:31:24 pm
 :exclamation Dzisiaj, na Kino Polska kwadrans po północy "Test pilota Pirksa"  :exclamation
Jeśli ktoś ma program Kino Polska i dowie się w porę to jest szczęścirzem.
Przypuszczam jednak, że nie macie. Ja też nie. Niestety.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: achajka w Listopada 16, 2007, 11:59:54 pm
ha,a ja oglądałam :) na pewno nie na Kino Polska bo nie mam ale puszczali film na innym kanale.. mimo ,ze dosyc stara produkcja, oglądało sie calkiem przyjemnie
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 17, 2007, 02:25:18 am
Cytuj
:exclamation Dzisiaj, na Kino Polska kwadrans po północy "Test pilota Pirksa"  :exclamation
Jeśli ktoś ma program Kino Polska i dowie się w porę to jest szczęścirzem.
Przypuszczam jednak, że nie macie. Ja też nie. Niestety.

Też niestety nie mam w/w kanału, więc z informacji nic mi nie przyszło... :( A skoro juz o "Teście..." mowa: jest to tandeta od stony technicznej gorsza bodaj od oryginalnego "Star Treka"* (choć nowsza), a Piestrak nie bez powodu zasłużył na miano "Polskiego Eda Wooda", ale widziałem ten film ponad pięc razy. W końcu co Pirx to Pirx.

ps. recenzja ze strony KMFu (http://www.film.org.pl/prace/test_pirxa.html)



*[size=9]tzn. ma dwie zalety na tle "Star Treka":
1. scenariusz wg Lema
2. coś na kształt kombinezonów tam noszą...[/size] :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 17, 2007, 02:28:03 am
Cytuj
mimo ,ze dosyc stara produkcja, oglądało sie calkiem przyjemnie

Owszem, owszem... :) Bo spod tej tandety miejscami klimat "Rozprawy" przebija... i nim się ten film broni...

ps. gustowny plakacik:
(http://gfx.filmweb.pl/po/01/09/10109/6937224.3.jpg)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 24, 2007, 03:39:42 pm
Dzisiaj o 17:50, na kanale Kino Polska, "Test pilota Pirxa" po raz kolejny. Po nim zaś, o 20:25 "Kingsajz" Machulskiego.

W niedzielę o 16:00 można natomiast obejrzeć w TV Puls odcinek "Star Treka" zatytułowany "Arena" i będący autorską adaptacją opowiadania pod tym samym tytułem (http://arthurwendover.com/arthurs/brown-f/arena10.html), autorstwa (chwalonego raczej przez Mistrza) Frederica Browna (które to opowiadanie, co ciekawe, posłużyło też za inspirację dla komiksu "Batman versus Predator").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Listopada 26, 2007, 11:35:03 pm
Zatem przenosze część myśli na ten temat. Czytając pobieżnie widziałem że wymieniano różne filmy. Od dawniejszych do bardziej nam bliższych.

Co do ST to poza walką ciekawi mnie to że cały ten serial i filmy kinowe były w stanie tak porószyć wyobraźnie, aby widząc jeden statek, tworzyć obraz całego świata przyszłości. Ten świat cały czas można rowijać i to nie tylko w przestrzeni ale i w czasie. Może kiedyś doczekamy się rozwoju ST w kierunku tego co czeka Federacje w przyszłości gdzie technologia podróży w czasie jest rozwinięta. Kilka kwestii przy okazji możan było by poruszyć np. jak odpowiednie służby przyszłości wpływają na przeszłość, kto i po co walczy w przyszłości nie tylkow przestrzeni, ale i w czasie. Taka zabawa z czasem może przy odrobinie wyobraźni zniszczyć struktury Wszechświata.

Tyle na początek...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 27, 2007, 01:52:12 pm
Zatem przenosząc dyskusję do właściwego wątku...

Cytuj
Cóż, co do moich zamiłowań do walki to tak już jest.

Ja na przykład lubię czekoladę, ale z każdej mojej wypowiedzi to nie przebija :P.

Cytuj
Jeśli już mówimy o Borgu to w sumie jest to rasa która przy pierwszym spotkaniu od razu asymiluje lub wojuje i asymiluje.

Wydaje się przy tym, że z jego punktu widzenia wyświadcza zresztą zasymilowanym przysługę, czyniąc ich częścią większej jedności i zapewniając swoistą nieśmiertelność (bo przechowujac komplet ich wspomnień w pamieci Kolektywu). Tak więc jest to twór dążący do tzw. technologicznej transcendencji (w najgorszym zresztą - z ludzkiego punktu widzenia - wydaniu).

Natomiast co do słowa "rasa" musze polemizować.
1. Borg skałda się z osobników pochodzących z róznych gatunków,
2. stanowi swoisty zbiorowy umysł.
Pierwszy raz twórcy "ST" wymyslili coś naprawdę obcego mentalnie...

Cytuj
Nie wiem faktycznie jak powstał Borg, w takiej jaką znamy obecnie, postaci.

Jeśłi chodzi o "prawdziwego" "Star Treka", w powieści, którą napisał Roddenberry z Fosterem (na podstawie scenariusza pierwszego filmu kinowego) były sugestie, że powstał z zespolenia człowieka (Deckera) z maszyną V'Gerem, które to zespolenie pokazał finał w/w filmu. W serialach nakręconych przez epigonów wyłożne jest natomiast expresis verbis, że wziął się z pozaziemskiego gatunku, który przeholował w eksperymentach z nanotechnologią i "zakaziwszy" się nanitami stał się pierwotnym kolektywem.

Cytuj
Borg jednak jest ciekawą rasą. Społecznośc która jest bezwzględnie podporządkowana danemu celowi przypomina poprostu wojsko. Jest jakieś dowództwo, są poszczególne człony i w zasadzie one wykonują rozkazy bezwzględnie. Idealny przykład społeczeństwa zniewolonego, które nawet nie może się zbuntować. Czy nie tego chcieli ziemscy dyktatorzy? Może rasa która stworzyła Borga, będąca jego poprzedniczką właśnie reprezentowała takie społeczeństwo, które dzięki technice zostało zniewolone. Do tego udoskonalonei wyzbyte wszelkiej moralności, bo wszystko to kwestia zysku i straty. Liczy się całośc, nie jednostka.

Owszem, ale też trochę antropomorfizujemy... W końcu Borg jest do pewnego stopnia zuniformizowaną społecznością, ale na pewnym poziomie jest i czymś diametralnie innym - jednym umysłem o wielu (z jego punktu widzenia zastępowalnych) ciałach.

Cytuj
Co do Obcego to jasne że można, natomiast nie jest to dla mnie tak wyrażne jak w ST, gdzie mamy i androida i hologram, które to można śledzić przez dłuższy czas i ich postacie dla jakichś analiz są wręcz wymarzone. Tutaj mamy androida który raczej nie charakteryzował się jakimiś cechami. Poprostu był i robił swoje. Natomiast jeśli widzisz w nim jakieś warte zwrócenia uwagi, cechy to przypomnij mi prosze.

Ash kojarzył mi się ze swoistą "obcością umysłową" (brak empatii, umysł bez emocji, ale i swoista "pycha", bo jakoś trzeba to nazwać) zarówno z nieliniowcami z "Rozprawy" (tej sfilmowanej jako "Test pilota Pirxa"), jak i cechami jakie przypisywane są androidom (jak się potem okazuje nie do końca słusznie) w "Blade Runnerze" (i ogólnie w twórczosci Dicka).

Natomiast obie SI ze "Star Treka", (zwłaszcza Data) to po prostu kopie dobrodusznych robotów z twórczości Asimova, przechodzące - pod względem psychicznym - drogę dość podobną co Andrew Martin z "Dwustuletniego człowieka" i słynny R. Daneel Olivav. Nie może to zresztą dzwić skoro Roddenberry był przyjacielem Asimova i zapożyczył od niego np. pozytronowy mózg - siedzibę "duszy" Daty.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 27, 2007, 01:55:12 pm
Kontynuując odpowiem na wypowiedź stąd:

Cytuj
Czytając pobieżnie widziałem że wymieniano różne filmy. Od dawniejszych do bardziej nam bliższych.

Bo historia kina SF jest dość bogata, acz niewiele tytułów zasługuje na 100% pochwałę..

Cytuj
Co do ST to poza walką ciekawi mnie to że cały ten serial i filmy kinowe były w stanie tak porószyć wyobraźnie, aby widząc jeden statek, tworzyć obraz całego świata przyszłości.

Ten świat narastał wraz z "narastaniem" odcinków serialu i pod wieloma względami wcale nie jest konsekwentnie pomyślany (co wynikało z tego, że często scenarzyści danych odcinków nie zadawali sobie trudu, by zapoznać się z pomysłami poprzedników). Sam Roddenberry zaś, choć pokazujac statek kosmiczny usiłował zachować technologiczne prawdopodobieństwo i miał też ogólną wizję utopijnego społeczeństwa przyszłości, wymyślał tło społeczne swojego wszechświata raczej na gorąco i bez logicznego planu (co momentami bardzo widać). Koncepcja "tła" na którym porusza się kosmolot Enterprise znacząco ewoluowała z odcinka na odcinek...

Cytuj
Ten świat cały czas można rowijać i to nie tylko w przestrzeni ale i w czasie. Może kiedyś doczekamy się rozwoju ST w kierunku tego co czeka Federacje w przyszłości gdzie technologia podróży w czasie jest rozwinięta. Kilka kwestii przy okazji możan było by poruszyć np. jak odpowiednie służby przyszłości wpływają na przeszłość, kto i po co walczy w przyszłości nie tylkow przestrzeni, ale i w czasie. Taka zabawa z czasem może przy odrobinie wyobraźni zniszczyć struktury Wszechświata.

Otóż to. W świecie "Star Treka" technologie podróży w czasie są w pełni rozwinięte (samego napędu warp można bez problemu używać do cofania się w czasie, co przypadkowo odkrył kapitan Kirk); także serial "Time Trax" twór Harve'a Bennetta (producenta większosci filmów z załogą Kirka) opowiadajacy o temporalnym policjancie (bzdura taka sama jak "TimeCop", lecz wcześniejsza) początkowo miał być osadzony w rzeczywistości znanej z "ST" (przetrwało to w zdaniu mówiacym, że kapitan Lambert - bohater główny w/w serialu, jest ex-oficerem Gwiezdnej Floty, przeniesionym do policji temporalnej), lecz wytwórnia Paramount (zwykle mająca na "Star Treka" wpływ negatywny, bo zabiegajaca o to by serial był komercyjny - w najgorszym znaczeniu tego słowa) nie zgodziła się na uczynienie "Time Trax'a"  częścia startrekowej rzeczywistości i słusznie, bo historie o temporalnych wojażach najczęściej mają tendencję do nieuniknionego staczania się w bzdurę. Bzdur zaś niestety w "Star Treku" (co przyznaje ze smutkiem, bo lubie tę serię) i bez tego jest już - niestety - co niemiara...

ps. Serialowa "Arena" wyszła nadspodziewanie durna, aż dziw, że Brown się pod tym podpisał. Zabawne jest tylko, ze jej fabuła zdaje się opierać na pomyśle, który legł następnie u podstaw "MacGyvera"...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Listopada 28, 2007, 12:58:01 am
A widzisz, gdyby jednak to było forum dla lubiących jedzenie... Dobra bitwa lepiej zapda w pamięc niż pojedyńczy nieraz problem odnośnie sztucznej inteligencji, czy wyborów moralnych.

Można faktycznie spojrzeć z perspektywy Bogra. W swoim subiektywnym podejściu może faktycznie uważać że wyświadcza przysługę. Jak dla mnie typowa zasada że liczy się całośc, nie jednostka. Borg występuje tutaj z pozycji siły i chce poprostu zrealizować swój cel, który w sumie tylko dla tej rasy jest uzasadniony. Wspomnienia natomiast wydaje mi się zawsze mogą się przydać zarówno jako wiedza, jak i dla poznania lepszego obcej, asymilowanej rasy.
Co do pojęcia rasy, to chwile wcześniej pomyślałem właśnie że to chyba jednak niewłaściwe słowo, zatem jeśli już je stosuje to bardziej jako "rasa" żeby już nie wymyślać innych terminów.

Co do pochodzenia to słyszałem te teorie. One poruszają wyobraźnie i moźliwe że kiedyś powstanie jednolita historia borga. Swoją drogą czy ludzie też nie gotują sobie pokrewnego losu tworząc maszyny myślące jak Data, czy holograficzny Doktor? W jednym z seriali Voyagera był taki wątek że Doktor napisał książke, które potem miały okazje czytać kopie jego programu, czyli inni holograficzni doktorzy, którzy pracowali w kopalni. Odnieść można było wrażenie że tekst ten daje im do myślenia - jako świadome twory nie robią nawet tego do czego je stworzono i nikt się ich o nic nie pyta. W pewnym momęcie wydaje się że granica uczenia się i inteligencji powinna być postawiona ostatecznie, nawet jeśli technika będzie szła do przodu.

W sumie to ciekawe jak określić Borga. Jak piszesz po cześci jeden umysł, po części społeczność. Inteligentne, a działa jak mrówki. Pytanie tylko czym jest ten umysł i jaką role pełnią królowe? Jak globalnie wygląda cała spoełczność Borga i na ile jest to biologiczny mózg, na ile zaprogramowana maszyna... co steruje tym wszystkim na szczytach "władzy" - program czy jednak tkanka mózgowa?

Ja bym zadał pytanie co do androidów itp. - czego łaściwie po takiej maszynie oczekujemy?  Android może zastapić człowieka, lub uzupełniać go. Jego brak empatii, uczuć, chłodna logika o ile by współpracowała z człowiekiem jest znośna. Ostatecznie maszyna okazuje się w Obcym pomocna i oddaje obwody za życie człowieka.
Data natomiast to faktycznie taki dobroduszny robot, ale taki jest świat ST, oni tam wszyscy w tej Federancji muszą być maksymalnie doskonali. No, przynjamniej ofiecerowie, bo załoga jak już pisałem robi swoje, natomiast potrafi i narzekać i mieć strach w oczach jakby wyrwano ich nagle z nudnych okrętowych obowiązków. Choć zapewne tak właśnie było. Podziwiam zatem dyscypline i mam nadzieje że to coś więcej niż świadomośc że z tej puszki w kosmosie nigdzie się nie ucieknie.

O istnieniu nieścisłości słyszałem i jakoś musimy to przeboleć. Oczywiście że cały ten świat narasta z każdym odcinkiem. I kwestia tutaj podróży w czasie. Faktycznie była ona obecna od dawna, natomiast wydaje się że ta technologia jest znana, ale żadko się z niej korzysta. Może to kwestia jakiegoś paktu zakazu podróży w czasie. Natomiast w ST Voyager i Enterprise mamy do czynienia z okrętami które stosują podróż w czasie podobnie jak napęd warp, oraz nie do końca zrozumiałą wojne w czasie. Są tutaj dwie wizej zatem, 1. gdzie technologia jest, ale tak jakby jej nie było; 2. gdzieś w przyszłosći technologia jest stosowana tak jak transporter, czy napęd warp.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2007, 01:35:33 am
Cytuj
A widzisz, gdyby jednak to było forum dla lubiących jedzenie...

Wtedy, owszem ;).

Cytuj
Dobra bitwa lepiej zapda w pamięc niż pojedyńczy nieraz problem odnośnie sztucznej inteligencji, czy wyborów moralnych.

Zależy komu. (Skądinąd toczenie "epickich" bitew w Kosmosie jest skrajnie mało prawdopodobne - jeśłi nie niemożliwe - w świetle tego co mówi nam fizyka.)

Cytuj
Można faktycznie spojrzeć z perspektywy Bogra. W swoim subiektywnym podejściu może faktycznie uważać że wyświadcza przysługę. Jak dla mnie typowa zasada że liczy się całośc, nie jednostka. Borg występuje tutaj z pozycji siły i chce poprostu zrealizować swój cel, który w sumie tylko dla tej rasy jest uzasadniony. Wspomnienia natomiast wydaje mi się zawsze mogą się przydać zarówno jako wiedza, jak i dla poznania lepszego obcej, asymilowanej rasy.

Ze swojego subiektywnego punktu widzenia Borg dąży w sumie do stania sie realizacją chardinowskiej koncepcji Punktu Omega w tipplerowskim transhumanistycznym wydaniu. (Swoją drogą ciekawe czy ewentualni Obcy wpadli na podobny pomysł. A może taki pomysł na autoewolucję jest naturalnym etapem rozwoju każdego gatunku rozumnego? Tippler chyba tak uważa...

Cytuj
One poruszają wyobraźnie i moźliwe że kiedyś powstanie jednolita historia borga.

Wg. wytwórni Paramount "oficjalna" jest ta druga wersja... Choć ja oczywicie nie traktuję "dokrętek" na równi z oryginałem.

Cytuj
Swoją drogą czy ludzie też nie gotują sobie pokrewnego losu

Wydaje się, że to właśnie pytanie Roddenberry chciałą zadać, opowiadajac sie jednocześnie - jak widzimy to na ekranie za społeczeństwem złożonym z "tradycyjnych" ludzi, nie cyborgów.

Cytuj
W jednym z seriali Voyagera był taki wątek że Doktor napisał książke, które potem miały okazje czytać kopie jego programu, czyli inni holograficzni doktorzy, którzy pracowali w kopalni. Odnieść można było wrażenie że tekst ten daje im do myślenia - jako świadome twory nie robią nawet tego do czego je stworzono i nikt się ich o nic nie pyta. W pewnym momęcie wydaje się że granica uczenia się i inteligencji powinna być postawiona ostatecznie, nawet jeśli technika będzie szła do przodu.

Owszem, ciekawe to, ale tę całą problematykę znjdziemy przedstawiona na podobnym poziomie u Asimova, a na głębszym u Dicka i Lema... Nihil novi...

Cytuj
W sumie to ciekawe jak określić Borga. Jak piszesz po cześci jeden umysł, po części społeczność. Inteligentne, a działa jak mrówki. Pytanie tylko czym jest ten umysł i jaką role pełnią królowe? Jak globalnie wygląda cała spoełczność Borga i na ile jest to biologiczny mózg, na ile zaprogramowana maszyna... co steruje tym wszystkim na szczytach "władzy" - program czy jednak tkanka mózgowa?

Dobre pytania... I dlatego właśnie wątek Borg jest akurat dobrą SF w "Star Treku" - zderza nas z czymś obcym, niezrozumiałym, a przy tym teoretycznie mogacym zaistniec...

Cytuj
Ja bym zadał pytanie co do androidów itp. - czego łaściwie po takiej maszynie oczekujemy?  Android może zastapić człowieka, lub uzupełniać go. Jego brak empatii, uczuć, chłodna logika o ile by współpracowała z człowiekiem jest znośna. Ostatecznie maszyna okazuje się w Obcym pomocna i oddaje obwody za życie człowieka.

Problem w tym, że jaki będzie Rozum z Maszyny nie przekonamy się, póki (o ile?) go nie stworzymy. Pytanie też, czy będziemy woleli mieć w nim "niewolnika" czy partnera, i co ów Rozum na to...

Cytuj
Data natomiast to faktycznie taki dobroduszny robot

Ale jaki sympatyczny za to :).

Cytuj
taki jest świat ST, oni tam wszyscy w tej Federancji muszą być maksymalnie doskonali.

Co mi akurat sie podoba... Zwłaszcza, że u Mistrza bywało tak samo (nawet ci z "Fiaska" to wszak najlepsi z najlepszych).

Cytuj
No, przynjamniej ofiecerowie, bo załoga jak już pisałem robi swoje, natomiast potrafi i narzekać i mieć strach w oczach jakby wyrwano ich nagle z nudnych okrętowych obowiązków.

Widać to zwłaszcza w postaci chiefa O'Briana, jako i w tym (epigońskiom, ale nienajgorszym) odcinku, którego bohaterami są same postacie drugolanowe, ze "zwykłej załogi...

cd. w następnym, bo nie wlezie  >:(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2007, 01:55:47 am
Cytuj
I kwestia tutaj podróży w czasie. Faktycznie była ona obecna od dawna, natomiast wydaje się że ta technologia jest znana, ale żadko się z niej korzysta. Może to kwestia jakiegoś paktu zakazu podróży w czasie. Natomiast w ST Voyager i Enterprise mamy do czynienia z okrętami które stosują podróż w czasie podobnie jak napęd warp, oraz nie do końca zrozumiałą wojne w czasie. Są tutaj dwie wizej zatem, 1. gdzie technologia jest, ale tak jakby jej nie było; 2. gdzieś w przyszłosći technologia jest stosowana tak jak transporter, czy napęd warp.

Cóż...
1. Istnieje owszem (wprowadzona w epigońskim "Deep Space Nine", żeby bohaterowie nie zapobiegli, stanowiącej główny wątek tego serialu, kosmicznej wojnie cofajac się w czasie) tzw. Pierwsza Dyrektywa Temporalna zakazujaca takich podróży, mimo to łamana selektywnie, kiedy scenarzystom jest to wygodne...
2. Rozumiem omijanie tefo tematu przez scenarzystów, bo wszelkichmielizn logicznych pełen...
3. ale jest to jednak swoista kapitulacja przed poruszona tematyką i wzięcie sie za nia "na pół gwizdka", o które Mistrz z lubością takiego np. Asimova (słusznie) oskarżał.

ps. ale i tak jestem miłośnikiem "Star Treka", mniej za to czym jest, bardziej za to czym mógłby się stać, gdyby był bardziej dopracowany. (A swoją drogą w latach kiedy na małych ekranach królowały "Tomy Corbett'y..." i "Bucki Rogersy...", "ST" uchodził za pierwszy przypadek ambitniejszej telewizyjnej SF usiłującej - ze zmiennym szczęściem - zerwać ze schematem space opery. Pod tym względem jedynego - zauważmy o ilew dekad późniejszego - następcę miał w "Gwiezdnej eskadrze". Poza tymi dwoma serialami, reszta to albo space opery, albo histryjki o inwazji, albo sensacja przebrana tyko za fantastykę naukową... )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Listopada 29, 2007, 03:18:02 am
Jest to kwestia subiektywna, to co komu zapada w pamięć. Ja nastawiam się na walke, ale nie tylko. Ona jest jednak efektywna, a wartak akcja przyciąga.

Toczenie bitew w kosmosie jest ciekawą, rzeczy, natomiast nie orientuje się co mówi nam fizyka na ten temat. Jestem otwarty jednak na nauke w tej kwestii. Ciekawe jest zachowanie materii w stanie nieważnkości, bo jak już efektywnie coś wybucha to te odłamki powinny lecieć aż w coś nie uderzą. Inna sprawa z pormieniami lasera, które podobnie raz wystrzelone poprostu powinny lecieć, także może kiedyś w Ziemie uderzy taki promień, wysłany przez jakąś jednostke bojową gdzieś tam daleko...

_____
"Ze swojego subiektywnego punktu widzenia Borg dąży w sumie do stania sie realizacją chardinowskiej koncepcji Punktu Omega w tipplerowskim transhumanistycznym wydaniu. (Swoją drogą ciekawe czy ewentualni Obcy wpadli na podobny pomysł. A może taki pomysł na autoewolucję jest naturalnym etapem rozwoju każdego gatunku rozumnego? Tippler chyba tak uważa..."
_____

Akurat tych sformułowań nie jestem w stanie zrozumieć. Jeśli mógbyś napisac to bardziej jaśniej, byłbym wdzięczny. Nie obraż się, bo nie chodzi mi o coś negatywnego, ale nawet zabawnie to brzmi dla laika, bo użycie tylu niezrozumiałych słów w jednym zdaniu tworzy ciekawy efekt.

Zatem zdaje się trafiłem w pewne bardzo ważne pytanie - do czego dążymy? W zasadzie gdyby takiego Date powielić mielibyśmy gotową armie na Borga, oraz załogantów na okręty Federacji, bądz przynajmniej na ich część. Można nawet się uśmiechnąć widząc że za 300 lat ludzie nadal będą robić wszystko, nie cyborgi, roboty i komputery.

Co do najlepszych z najlepszych to podobną jest postać dowódcy floty z Battlestar Galactica. Gośc poprostu ideał tego co dowódca i żołnierz winien reprezentować. Zdolny, odważny, opanowany. Nawet w kontaktach z synem mu zaczęło wychodzić. Tutaj podobnie, Picard, czy Janeway to kapitanowie ideały. Gdy przychodzi problem opowiadają się za ideałami. Nie chce tego wartościować, raczej widze tutaj siłe tych jednostek i to co dają tym społecznościom w których żyją. Zasady to zasady i nawet trudna sytuacja, w której wielu by wybrało inaczej (na skórty, zarazem kosztem innym) oni nie potrafią wybrać inaczej niż zgodnie z sumieniem, z ideałami. Pytanie tylko czy jest to realne. Widzą inne opcje, natomiast wiedzą że one w gre nie wchodzą. Czy tak jest w życiu?

Czyli pierwsza dyrektytwa temporalna już wtedy istnieje. To wiele wyjaśnia. Co do jej łamania jednak, nawet pierwsza dyrektywa o nieingerencji w życie obcych "prymitywnych" gatunków, była łamana. Raz w kinowej Rebelii.
W sumie zdaje się że pozostaje nam tylko jeszcze podróż do innego wymiaru jako temat którego nie było w ST, choć nie do końca, bo w Voyagerze mieliśmy do czynienia z inwazją obcych z płynnej przestrzeni, którzy mocno nadwyrężyli Borga.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Listopada 29, 2007, 03:22:04 am
Dodam tylko że gatunem 8472 jest ciekawym kandydatem na drugą "dziwną" obok Borga "rase" w świecie ST.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 29, 2007, 08:09:02 am
Cytuj
Jest to kwestia subiektywna, to co komu zapada w pamięć. Ja nastawiam się na walke, ale nie tylko. Ona jest jednak efektywna, a wartak akcja przyciąga.

Ciebie przyciąga mnie (zwykle) nudzi. (Choć dla pierwszych "Gwiezdnych wojen" uczynię tu wyjątek.)

Cytuj
Toczenie bitew w kosmosie jest ciekawą, rzeczy, natomiast nie orientuje się co mówi nam fizyka na ten temat. Jestem otwarty jednak na nauke w tej kwestii.

Mam nadzieje, że maziek zechce machnąć Ci stosowny wykład podparty wzorami ;).

Cytuj
Akurat tych sformułowań nie jestem w stanie zrozumieć. Jeśli mógbyś napisac to bardziej jaśniej, byłbym wdzięczny. Nie obraż się, bo nie chodzi mi o coś negatywnego, ale nawet zabawnie to brzmi dla laika, bo użycie tylu niezrozumiałych słów w jednym zdaniu tworzy ciekawy efekt.

Efekt zbliżony do startrekowego "technobełkotu"? ;)
Ale ok. Oto wyjaśnienie (http://en.wikipedia.org/wiki/Omega_point). (Mam nadzieję, że jako tako znasz angielski.)

Cytuj
Zatem zdaje się trafiłem w pewne bardzo ważne pytanie - do czego dążymy? W zasadzie gdyby takiego Date powielić mielibyśmy gotową armie na Borga, oraz załogantów na okręty Federacji, bądz przynajmniej na ich część. Można nawet się uśmiechnąć widząc że za 300 lat ludzie nadal będą robić wszystko, nie cyborgi, roboty i komputery.

Ale najwidoczniej scenarzyści (znów stosując "strusią' strategię a'la Asimov) skapitulowali przed trudem wyobrażenia sobie rozwoju SI w Federacji i wymyślili, że Data jest "jedyny w swoim rodzaju" i aktualnie innych androidów stworzyć się nie da... Wygodnictwo...

Cytuj
Co do najlepszych z najlepszych to podobną jest postać dowódcy floty z Battlestar Galactica. Gośc poprostu ideał tego co dowódca i żołnierz winien reprezentować. Zdolny, odważny, opanowany. Nawet w kontaktach z synem mu zaczęło wychodzić. Tutaj podobnie, Picard, czy Janeway to kapitanowie ideały. Gdy przychodzi problem opowiadają się za ideałami. Nie chce tego wartościować, raczej widze tutaj siłe tych jednostek i to co dają tym społecznościom w których żyją. Zasady to zasady i nawet trudna sytuacja, w której wielu by wybrało inaczej (na skórty, zarazem kosztem innym) oni nie potrafią wybrać inaczej niż zgodnie z sumieniem, z ideałami. Pytanie tylko czy jest to realne. Widzą inne opcje, natomiast wiedzą że one w gre nie wchodzą. Czy tak jest w życiu?

Każde z tych dowódców to inna osobowość. Komandor (potem admirał) Adama to dla mnie ucieleśnienie odwagi i determinacji świetnie zawartej (wbrew pozorom piszę to bez ironii) w sienkiewiczowskim "Kali się bać, ale Kali pójść", skrzyżowanej z cechami w postaciach znanych z kina noir. Człowiek zmęczony, nieco zgorzkniały, zaprzeczenie sztampowego herosa, który (choć aż nazbyt świadomy zagrożeń i ciążącej na nim odpowiedzialności) bez entuzjazmu i radości wykrzesa z siebie mimo potwornego stresu i zmęczenia energię by mimo wszystko stanąć na wysokości zadania. (A przy tym nie jest to bohater zyskujący sympatię widza od pierwszego wejrzenia. ) Bohater to na tyle ciekawy, że aż szkoda go do space opery.
Picard to jego przeciwieństwo. Szlachetny naukowiec-idealista kierowany najwznioślejszymi ideami jakie wytworzyła ludzkość. Strasznie w tym wszystkim papierowy, ale papierowością, która powoduje, że widz czuje do niego od pierwszego wejrzenia sympatię. W głębi duszy chcielibyśmy, by wszyscy ludzie byli tacy. Lem chciał. (A swoją drogą, rzadko, bo rzadko ale czasem takie jednoznacznie szlachetne jednostki się ponooć trafiają...)
Z kolei Janeway... Miała być żeńskim odpowiednikiem Picarda i jako taka może budzić sympatię, ale... piramidalnma glupota scenarzystów (sięgajaca szczytu w tej epigońskiej serii) spowodowała, że i bohaterka stała się w niektórych działaniach koszmarnie głupia i przez to (mimo potencjału jaki ta postać miała) trudno mi ją polubić albo zestawić z tamtymi dwoma.
A czy tak jest w życiu? Może czasem trafiają się tacy bohaterowie... Ale, siłą rzeczy życie jest zwykle znacznie bardziej skomplikowane od fikcji... I mniej jednoznaczne... ("Żywych" postaci w SF szukajmy lepiej u Dicka i ew. Le Guin.)

Cytuj
Czyli pierwsza dyrektytwa temporalna już wtedy istnieje. To wiele wyjaśnia. Co do jej łamania jednak, nawet pierwsza dyrektywa o nieingerencji w życie obcych "prymitywnych" gatunków, była łamana. Raz w kinowej Rebelii.

W sumie nie wiemy odkąd tzw. PD Temporalna obowiązuje.

Cytuj
W sumie zdaje się że pozostaje nam tylko jeszcze podróż do innego wymiaru jako temat którego nie było w ST, choć nie do końca, bo w Voyagerze mieliśmy do czynienia z inwazją obcych z płynnej przestrzeni, którzy mocno nadwyrężyli Borga.

Było to było. Acz w większośći wypadków bohaterowie miewali do czynienia z tzw. alternatywnymi liniami czasu czyli wszechświatami alternatywnymi podobnymi do "właściwego", różniącymi się tylko przebiegiem drobnych (z punktu widzenia wszechświata, lecz dla ludzkości zwykle kluczowych) wydarzeń.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 29, 2007, 08:15:11 am
Cytuj
Dodam tylko że gatunem 8472 jest ciekawym kandydatem na drugą "dziwną" obok Borga "rase" w świecie ST.

I tak, i nie... Pod względem wyglądu, biologii, środowiska życia jest to faktycznie pierwszy w miare porządny gatunek niehumanoidalny w "Star Treku", (o ile nie liczymy tych z serii animowanej, które bywały ciekawsze), nie oryginalniejszy jednak niz twory co lepszej - w tej rozrywkowej klasie - literackiej space opery; nie porażajacy też jakąś specjalną superoryginalnością kształtu (Niven czy Sawyer radzili sobie lepiej). Pod względem mentalnym jednak jest to (znów! >:() gatunek dość "humanoidalny psychicznie" (czego tym razem nie sposób usprawiedliwić wspólnymi przodkami). Czyli: niby tak, a nie... :P

ps. jeśli tak lubisz dyskutować o "ST" zapraszam na "swoje" forum, bo niepotrzebnie "zastartrekujemy" to szanowne Forum, a nie jestem pewien czy dla wszystkich Forumowiczów temat "Star Treka" jest taki znów pasjonujący... TU podyskutujmy lepiej o twórczości Mistrza Lema (i innej SF "z najwyższej półki").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 05, 2007, 01:50:19 am
Nie no wzory to rzecz dla ambitnych fizyków i matematyków, ja jestem ambitnym praktykie.

Angielski jako tako znam, ale chyba nie tak aby bez słownika to sobie przetłumaczyć.

Może tak jak kiedyś rozmawialiśmy ludzie nie chcą oddać robotom frajdy z latania i wiatania się z Borgiem. A jednak nawet prymitywniejsze jednostki nie funkcjonują w świecie Star Trek, chyba że nasz ulubiony Borg. A jak wiadać Federacja ma techonologie sztucznej inteligencji dostępną i gotową do rozwoju. Przydało by się pare takich robotów, które wspomagały by misje czy to zwiadowcze, czy specjalnego znaczenia. Ilu ludzi by mniej zginęło. Nie wiem czy scenarzyści skapitulowali, co nie znaczy że odrzucam tą moźliwość, a sam wyobrażam sobie moźliwość że scenarzyści musieli by mocno ingerować w akcje wydarzeń, bo jak to nagle z dnia na dzień zamiast ludzi roboty. Logiczne tak, ale dla rozwoju akcji to już ciężko wstawić armie robotów i zastąpić ludzi.

Ja na postacie typu Adamy patrze jako przesłodzone. Odnosze poprostu wrażenie że takak postać w rzeczywistości żadko występuje, jest prawie bajkowa, czego nie zmieniają jednak jakieś niedoskonałości. Bardziej był oczekiwał kogoś kto jest zdolny, ale nie zawsze wytrzymuje presje, kogoś kto podejmuje złe decyzje. Picard i Janeway podobnie jawią mi się jako wręcz bajkowe, wyrażnie pozytywne postacie. To że nawet w sytuacji trudnej, aż chcącej złamać zasady jako prowadzące do złego, wydaje się trzymać jednak tych zasad, co jest jakoś uzasadnione. Choć Janeway w jednym odcinku złamała zasady, dzięki czemu Voyager wrócił do domu wcześniej. Ale to już na końcu, a wcześniej wydaje się nie wzruszona.
I właśnie w życiu wydaje się iż mamy do czynienia z rzeczywistością niejednoznaczną. Nieraz ludzie i wydarzenia są szare, nie bezsprzecznie dobre lub złe. I tutaj się zgadzam z Tobą.

Tak, alternatywny wszechświat funkcjonował. W ST Enterpise wręcz wydaje się niebezpieczne, gdyby taka "militarna" Federacja, weszła w kontakt z "naszą" to było by ciężko. Pozatym alternatywny wszechświat stanowi pewną ciekawostke, coś na krótką metę do przyjęcia, bo to co mnie interesuje to jedna linia rzeczywistości, nie wiele naraz.

Fakt że 8472 ma mentalnośc zdobywców, szczególnie dziwne że w swoim wymiarze tylko oni istnieją, to znaczy że może podbili całą swoją rzeczywistość. "TU" nie zawiera linka, także prosze abyś raz jeszcze wstawił.

Wybacz też że tak długo nie pisałem nic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 05, 2007, 06:09:33 pm
Cytuj
Nie no wzory to rzecz dla ambitnych fizyków i matematyków, ja jestem ambitnym praktykie.

Wzory jednakowoż wypada znać. Przynajmniej podstawowe.

Cytuj
A jak wiadać Federacja ma techonologie sztucznej inteligencji dostępną i gotową do rozwoju.

No właśnie: scenarzyści łamańce uskuteczniajają takie, by wychodziło, że Federacja tę technologię "ma" i "nie ma", jak to kiedy im wygodnie...

Cytuj
Przydało by się pare takich robotów, które wspomagały by misje czy to zwiadowcze, czy specjalnego znaczenia. Ilu ludzi by mniej zginęło.

Z drugiej strony, jeśłi taki robot jest naprawdę inteligentny i swiadomy (jak to zmierzyć zresztą?) to jakże to wysyłac go tak "na śmierć"?

Cytuj
Nie wiem czy scenarzyści skapitulowali, co nie znaczy że odrzucam tą moźliwość, a sam wyobrażam sobie moźliwość że scenarzyści musieli by mocno ingerować w akcje wydarzeń, bo jak to nagle z dnia na dzień zamiast ludzi roboty. Logiczne tak,

Widzisz. IMHO twórca SF powinien tworzyć logiczne, konsekwentne, wizje, a nie to co mu wygodne... (Choć autorzy nagminnie sobie ułatwiają robotę...)

Cytuj
ale dla rozwoju akcji to już ciężko wstawić armie robotów i zastąpić ludzi.

W pierwszej części "Gwiezdnych Wojen" się udało ;).

Cytuj
Ja na postacie typu Adamy patrze jako przesłodzone. Odnosze poprostu wrażenie że takak postać w rzeczywistości żadko występuje, jest prawie bajkowa, czego nie zmieniają jednak jakieś niedoskonałości. Bardziej był oczekiwał kogoś kto jest zdolny, ale nie zawsze wytrzymuje presje, kogoś kto podejmuje złe decyzje.

A Adama akurat złych decyzji nie podejmował? Można go winić o śmierć własnego syna. W pewnym momencie gotów był Roslyn od władzy odsunąć i siegnąć po dyktaturę. Nie zawsze wyznaczał właściwych ludzi do właściwych zadań itp. (To już - uznawany słusznie za realistycznego - Pirx na jego tle za ideał ujdzie...)

Cytuj
Picard i Janeway podobnie jawią mi się jako wręcz bajkowe, wyrażnie pozytywne postacie. To że nawet w sytuacji trudnej, aż chcącej złamać zasady jako prowadzące do złego, wydaje się trzymać jednak tych zasad, co jest jakoś uzasadnione.

To prawda: Picard jest wyidealizowany do granic; natomiast Janeway tylko sprawia takie wrażenie (bo scenarzyści mówią nam, że jest taka), ale jej decyzje przeanalizowane na chłodno czynia zwykle wrażenie totalnego idiotyzmu (a czasem i sporej bezwzględności wobec mijanych cywilizacji).

Cytuj
Choć Janeway w jednym odcinku złamała zasady, dzięki czemu Voyager wrócił do domu wcześniej. Ale to już na końcu, a wcześniej wydaje się nie wzruszona.

Trochę sie dziwię, że tak pozytywnie ją odbierasz...

Cytuj
I właśnie w życiu wydaje się iż mamy do czynienia z rzeczywistością niejednoznaczną. Nieraz ludzie i wydarzenia są szare, nie bezsprzecznie dobre lub złe. I tutaj się zgadzam z Tobą.

Space opera zaś (jak większość literatury awanturniczej) lubi posługiwać sie schematem czarno-białym. "Star Trek" nie wypada tu zresztą jeszcze najgorzej zostawiając obszar szarosci i sugerując (zwykle), że przeciwnicy naszych bohaterów nie są żli, a po prostu Inni. Słusznie David Brin wynosi pod tym względem "ST" nad "Gwiezdne Wojny".

Cytuj
Tak, alternatywny wszechświat funkcjonował. W ST Enterpise wręcz wydaje się niebezpieczne, gdyby taka "militarna" Federacja, weszła w kontakt z "naszą" to było by ciężko.

Weszła, w czasach oryginalnej serii z lat '60... A potem ten świat pojawił się jeszcze w epigońskim "Deep Space Nine" i okazało się, że do tych czasów w owym alternatywnym wszechświecie ludzkość gorzko zapłaciła za swe imperialistyczne plany...

Cytuj
Pozatym alternatywny wszechświat stanowi pewną ciekawostke, coś na krótką metę do przyjęcia, bo to co mnie interesuje to jedna linia rzeczywistości, nie wiele naraz.

A niedawno mówiłeś co innego...

Cytuj
Fakt że 8472 ma mentalnośc zdobywców, szczególnie dziwne że w swoim wymiarze tylko oni istnieją, to znaczy że może podbili całą swoją rzeczywistość.

Może to raczej niekonsekwencja scenariusza. Dlatego tak nie lubię pseudo-"Star Treków" kręconych przez epigonów. Do wad oryginału dodają setki nowych....

Cytuj
"TU" nie zawiera linka, także prosze abyś raz jeszcze wstawił.

Pisząc TU miałem na myśli całe Forum www.lem.pl

Cytuj
Wybacz też że tak długo nie pisałem nic.

To jest forum internetowe. Każdy pisze tu ile chce i kiedy chce :).



[size=24]ps .Ladies and gentlemen: mamy 25 urodziny "Blade Runnera" (http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=4740)[/size]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 05, 2007, 10:41:23 pm
Wiesz, mnie interesuje przykład i jego analiza zrozumiała dla mnie. Chyba że faktycznie zrozumienie i zapamiętanie wzorów da mi coś.

I to jest problem. Niech zatem maszyna nie będzie świadoma, a już wogóle stop dla procesorów emocji. Z tym że może to tez kwestia wizji, bo choć ST jest jeden to autorów ma wielu.

Tak w GW mamy armie robotów itd, natomiast tam świat już taki jest. Tutaj mamy ciągle kosmitów i ludzi którzy osobiście sterują statkami, bazami i jak tu nagle wprowadzić masowo oddzaiły cyborgów. Można to zrobić, ale jak wybrnąc z buraków wcześniejszych seriali i filmów? Ten świat należy do ludzi, a sztuczna inteligencja jest w nim ale obok razem z ludzmi i na tyle jej mało że nie przeszkadza. Zresztą Picard nie był szczęśliwy że jego "przyjaciel" Data zginął ratując jemu życie, oraz cały statek, a raczej to co z niego zostało. Mi przynajmniej wydaje się że to nie jest łatwe bo ten świat został tak stworzony.

Tak, Adama podejmował złe deycje, choć miałem na myśli decyzje jako oficer, dowódca, bo jak człowiek z rodziną to wydaje się nie do końca się udało. Wydaje mi się że jest typowym wojskowym i patrzy na rzeczywistość jako żołnierz zresztą na wojnie.

Nawet nie wiem czy pozytywnie odbierał Janeway. Akurat miałem bardziej na myśli to że pokazano, czy chciano pokazać niestrudzoną postać, która na końcu kusi się na łatwizne. Choć w sumie raczej nikomu nie zaskodziła z tych dobrych, a jedynie Borgowi, także w zasadzie nawet nie złamała tak zasad, poza 1Temporalną.

Co do alternatywnej rzeczywistości to nie wiem gdzie kłuce się sam z sobą, ale jeśli takowe widzisz to daj mi znać gdzie. Ciekawie jest zobaczyć alternatywny wszechświat, natomiast nie chciałbym widzieć co drugiego odcinka który takowy przedstawia. Wystarczy jako ciekawostka.

A czyli TU to poprsotu TU. A mimo wszystko długo nie pisałem, ale skoro nie masz nic przeciw to spoko.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 06, 2007, 01:09:08 am
Cytuj
Wiesz, mnie interesuje przykład i jego analiza zrozumiała dla mnie. Chyba że faktycznie zrozumienie i zapamiętanie wzorów da mi coś.

Przecież nie chodzi o to by wykuć sie wzorów na pamięć nie rozumiejąc ich...

Cytuj
I to jest problem. Niech zatem maszyna nie będzie świadoma, a już wogóle stop dla procesorów emocji.

Zgadza się, że jak na SF wysforowaną daleko w przyszłość, "Star Trek" jest (z dzisiejszej perspektywy) strasznie zachowawczy. Ale też pamiętajmy, ze oryginalny "ST" powstał w latach '60, "The Next Generation" zaś w latach '80 kiedy cyberpunkowa rewolucja w SF dopiero sie zaczynała. (Dokrętki z kolei muszą trzymać się realiów oryginału, choćby ten nawet najbardziej się już postarzał...)

Cytuj
Z tym że może to tez kwestia wizji, bo choć ST jest jeden to autorów ma wielu.

I często co autor to wizja... Nawet Roddenberry nie zawsze nad tym panował...

Cytuj
Tak w GW mamy armie robotów itd, natomiast tam świat już taki jest. Tutaj mamy ciągle kosmitów i ludzi którzy osobiście sterują statkami, bazami i jak tu nagle wprowadzić masowo oddzaiły cyborgów. Można to zrobić, ale jak wybrnąc z buraków wcześniejszych seriali i filmów? Ten świat należy do ludzi, a sztuczna inteligencja jest w nim ale obok razem z ludzmi i na tyle jej mało że nie przeszkadza.

Cóż. Wspominany przeze mnie Stephen Baxter umiał za pomocą sprytnych chwytów ułożyć przyszłą historię ludzkośći w swoim cylu "Xeelee Sequence" tak, by składała się zarówno z wzlotów, jak i z upadków pozwalajacych na snucie fabuł w stylu starego Heinleina... Dla chcącego nic trudnego. "Star Trek" też mozna by tak "ulogicznić", a moze nawet i dostosować do aktualnych trendów i w Nauce i w naukowej fantastyce.

Cytuj
Zresztą Picard nie był szczęśliwy że jego "przyjaciel" Data zginął ratując jemu życie, oraz cały statek, a raczej to co z niego zostało.

Dlaczego "przyjaciel" w cudzysłowie? Sądzę, że Data zasługuje na to miano. Nie będźmy tu "białkowymi szowinistami" ;). (Skądinąd w tym beznadziejmie głupim filmie* podobało mi się zakończenie sugerujące, że Data może powrócić, jak przed nim Spock...)

Cytuj
Mi przynajmniej wydaje się że to nie jest łatwe bo ten świat został tak stworzony.

Łatwe by to nie było... Ale czemu nawet nie próbowali?

Cytuj
Tak, Adama podejmował złe deycje, choć miałem na myśli decyzje jako oficer, dowódca, bo jak człowiek z rodziną to wydaje się nie do końca się udało. Wydaje mi się że jest typowym wojskowym i patrzy na rzeczywistość jako żołnierz zresztą na wojnie.

Czyli przyznajesz, że nie jest znów aż tak wyidealizowany?

Cytuj
Nawet nie wiem czy pozytywnie odbierał Janeway. Akurat miałem bardziej na myśli to że pokazano, czy chciano pokazać niestrudzoną postać, która na końcu kusi się na łatwizne. Choć w sumie raczej nikomu nie zaskodziła z tych dobrych, a jedynie Borgowi, także w zasadzie nawet nie złamała tak zasad, poza 1Temporalną.

Prawda jest taka: póki Voyager nie mógł wrócić do domu (bo po serialu by było) trzymała się ona wszelkich ograniczeń, które mogły ów powrót opóźnić. Kiedy chodziło o to by w końcu do tego domu wróciła, szast-prast i ograniczenia poszły w kąt. Takie zbyt nachalne naginanie świata "ST" do bieżących potrzeb scenarzystów jest jego b. poważną wadą...

Cytuj
Co do alternatywnej rzeczywistości to nie wiem gdzie kłuce się sam z sobą, ale jeśli takowe widzisz to daj mi znać gdzie. Ciekawie jest zobaczyć alternatywny wszechświat, natomiast nie chciałbym widzieć co drugiego odcinka który takowy przedstawia. Wystarczy jako ciekawostka.

O alternatywnych liniach czasu i ciekawe? To polecam odcinek "Yesterday's Enterprise" z "ST: The Next Generation". (A swoją drogą J. Michael Straczynski też chciał by jego serial "Babylon 5" traktowany był jako alternatywna linia czasu wobec świata znanego ze "Star Treka". Chciał nawet dać wątek międzywszechświatowy, a mianowicie migrację Vorlonów ze wszechśwata "B5"  do wszechświata "ST" w czasach młodości Kirka...)

Cytuj
ale skoro nie masz nic przeciw to spoko.

A czemu miałbym mieć? ;)


[size=9]* zatytułowanym "Star Trek: Nemesis"[/size]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 08, 2007, 01:17:31 am
Jutro (w sobotę), o 14:00, w TV Puls, "20 000 mil podmorskiej żeglugi" Richarda Fleischera i Walta Disney'a - absolutna klasyka kina SF. Gorąco polecam.
(http://gfx.filmweb.pl/po/34/80/33480/6994042.3.jpg)

Natomiast w poniedziałek o 23:00, w TVP1, "Mulholland Drive" Lyncha.
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/30/30630/6900373.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 08, 2007, 01:30:33 am
Jasne, filmy powstają w danej rzeczywistości, a potem okazuje się że nie potrzeba 200 lat, a 40 aby "cuda" dalekiej przyszłości stały się rzeczywsitością o wiele wcześniej.

Co do tych autorów to jest tutaj pewien plus który zauważam. Kolejny autor to też inne czasy które wpływją na jego wizje, a zatem potencjalnie moźliwość wprowadzenie nowych rzeczy, obserwując i rozumiejąc to co jest teraz. Pozatym cóż... czasy i wymagania widzów  wpływają na to co widzimy na ekranie. ST TNG bardziej filozoficzny, ST ENT to już akcja typu walka. Dziś mamy też inne efekty specjalne i komputery. Choć ciekaw jestem na ile w latach 60-tych problemem był dany efekt specjalny od strony technicznej np. widok transportujących się ludzi, czy strzał z broni. Czy było to jakoś kosztowne czy trudne, a może nic takiego, tylko nie było potrzeby stosować często.

Co do osoby Stephena Baxtera. Rozumiem że człowiek potrafił zrobić coś długiego i logicznego wewnętrznie. Z tym że w ST trzeba było by już teraz zebrać ekipe i napisać wiele scenariuszy na przyszłość, które stopniowo będą realizowane, nie koniecznie wedle jakiegoś chronologicznego planu. Czy moje rozumowanie tutaj jest poprawne?

Przyajciel w cudzysłowie bo to specyficzny przyjaciel. Nie chciałem ujmować mu tych pozytywnych cech, lecz wskazać że jest w tym stwierdzeniu zawarta istotna kwestia - cyborg moim przyjacielem. Uznałem za warte tutaj podkreślenie tego, właśnie cudzysłowiem.
Tak, Data może powrócić, a raczej jego prymitywniejszy poprzednik, choć szybko się uczący. W przyszłym roku zresztą ma być nowy ST kinowy, choć kto będzie grać to nie wiem.

Adama jako człowiek ma plusy i minusy. Natomiast wyidealizowany według mnie jest jako dowódca. Te negatwyne cechy przesunięto na jego życie rodzinne, które mu nie wyszło (choć potem pogodził się z synem). Natomiast jako oficer daje rade, choć może nie sam walczy z całą potęgą wroga.

Co do Voyagera to też odniosłem takie wrażenie. Trzeba było skończyć serial to się zrobiło tak aby szybko przeskoczyć ileś tam lat świetlnych. W takim tępie "tradycyjnymi sposbami" to jeszcze tyle samo sezonów by lecieli (tam chyba 7 było około).

Z tym Babilonem to ciekawe, choć akurat tego nie oglądałem.

Mamy też byrtyjskiego Doctor Who który sobie podrużuje przez czas, takie troche komediowe, troche horror niekiedy, a tak wogóle to technologia przyszłości widziana jako zwykłe przedmioty (budka telefoniczna jako statek).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 08, 2007, 02:06:20 am
Cytuj
Jasne, filmy powstają w danej rzeczywistości, a potem okazuje się że nie potrzeba 200 lat, a 40 aby "cuda" dalekiej przyszłości stały się rzeczywsitością o wiele wcześniej.

Owszem, jest to dość typowe, jeśli chodzi o niektóre prognozowane przez SF technologie... (Inne z kolei nie doczekały sie realizacji i nie wiadomo czy doczekają...=

Cytuj
Co do tych autorów to jest tutaj pewien plus który zauważam. Kolejny autor to też inne czasy które wpływją na jego wizje, a zatem potencjalnie moźliwość wprowadzenie nowych rzeczy, obserwując i rozumiejąc to co jest teraz. Pozatym cóż... czasy i wymagania widzów  wpływają na to co widzimy na ekranie.

Zgoda. Kłopot pojawia się dopiero wtedy, gdy wizje te zaczynają rozmijać się ze sobą lub (z racji wieku) ze zmieniającym się stanem wiedzy naukowej...

Cytuj
ST TNG bardziej filozoficzny, ST ENT to już akcja typu walka.

Dla mnie to gwałtowny "zjazd" w dół...

Cytuj
Dziś mamy też inne efekty specjalne i komputery. Choć ciekaw jestem na ile w latach 60-tych problemem był dany efekt specjalny od strony technicznej np. widok transportujących się ludzi, czy strzał z broni. Czy było to jakoś kosztowne czy trudne, a może nic takiego, tylko nie było potrzeby stosować często.

To wszystko było dość tanie i latwe. Natomiast problemem bylyby sceny startów i lądowań promów. Dlatego Roddenberry musiał wymyślić Transporter... (Potrzeba matką wynalazku ;).)

Cytuj
Co do osoby Stephena Baxtera. Rozumiem że człowiek potrafił zrobić coś długiego i logicznego wewnętrznie. Z tym że w ST trzeba było by już teraz zebrać ekipe i napisać wiele scenariuszy na przyszłość, które stopniowo będą realizowane, nie koniecznie wedle jakiegoś chronologicznego planu. Czy moje rozumowanie tutaj jest poprawne?

Wystarczyłoby chyba stworzenie wewnętrznie spójnych i sensownych naukowo "ram" dopasowujących śwoat "Star Treka" do poziomu obecnej wiedzy i zmuszenie scenarzystów by poza ramy te nie wykraczali. Starczyby do tego jeden dodatkowy etat swoistego "nadzorcy"...

Cytuj
Przyajciel w cudzysłowie bo to specyficzny przyjaciel. Nie chciałem ujmować mu tych pozytywnych cech, lecz wskazać że jest w tym stwierdzeniu zawarta istotna kwestia - cyborg moim przyjacielem. Uznałem za warte tutaj podkreślenie tego, właśnie cudzysłowiem.

Robot, Panie Kolego, robot. Cyborgiem to jest sam Picard. A tak użyty cudzysłów oznacza raczej dystans lub ironię...

Cytuj
Tak, Data może powrócić, a raczej jego prymitywniejszy poprzednik, choć szybko się uczący.

Lecz raczej nie w najnowszym filmie...

Cytuj
W przyszłym roku zresztą ma być nowy ST kinowy, choć kto będzie grać to nie wiem.

Zapraszam na stronę, którą administruję (http://www.startrek.pl/episodes.php?op=Opis&epid=738)...

Cytuj
Adama jako człowiek ma plusy i minusy. Natomiast wyidealizowany według mnie jest jako dowódca. Te negatwyne cechy przesunięto na jego życie rodzinne, które mu nie wyszło (choć potem pogodził się z synem). Natomiast jako oficer daje rade, choć może nie sam walczy z całą potęgą wroga.

Wyidealizowany jako dowódca? Jak dla mnie popełniał sporo błędów (a, że mimo to bilans jego dokonań wychodzi zdecydowanie na plus, to inna sprawa - tylko czy napewno to jest nerealistyczne?).

Cytuj
Co do Voyagera to też odniosłem takie wrażenie. Trzeba było skończyć serial to się zrobiło tak aby szybko przeskoczyć ileś tam lat świetlnych. W takim tępie "tradycyjnymi sposbami" to jeszcze tyle samo sezonów by lecieli (tam chyba 7 było około).

Zresztą ogólnie fatalny serial to był...

Cytuj
Z tym Babilonem to ciekawe, choć akurat tego nie oglądałem.

Nie jest to arcydzieło, ale polecam...

Cytuj
Mamy też byrtyjskiego Doctor Who który sobie podrużuje przez czas, takie troche komediowe, troche horror niekiedy, a tak wogóle to technologia przyszłości widziana jako zwykłe przedmioty (budka telefoniczna jako statek).

Znam. Miejscami niebywale bzdurne. Miejscami - baardzo rzadko - sięga prawie mistrzowego poziomu. Tak czy owak jest ot najdłużej kręcony serial SF, co samo w sobie zasługuje na uwagę... :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 09, 2007, 07:18:16 pm
Zagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.


A' propos Doktora Who - widziałem niecały odcinek dłuższy czas temu. Wydał mi się koszmarnie głupi. Szczególnie beznadziejne były dziwaczne postacie kosmitów, a sama fabuła też nie wydała mi się godna uwagi. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem w "Nowej Fantastyce" bardzo przychylną recenzję wydanego niedawno DVD z jednym sezonów (zawierającego wspomniany odcinek) i ocenę 5/6.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 09, 2007, 08:30:52 pm
Cytuj
Zagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.

Tyle, że nie jest to SF.

Cytuj
A' propos Doktora Who - widziałem niecały odcinek dłuższy czas temu. Wydał mi się koszmarnie głupi. Szczególnie beznadziejne były dziwaczne postacie kosmitów, a sama fabuła też nie wydała mi się godna uwagi.

Tandetny jest. Ale czy głupi, sam się zastanawiam, choć sens z niego trudniej wyłuskać niż ze "Star Treka"...

Cytuj
Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem w "Nowej Fantastyce" bardzo przychylną recenzję wydanego niedawno DVD z jednym sezonów (zawierającego wspomniany odcinek) i ocenę 5/6.

"Nowa Fantastyka" bywa czasem b. łagodna w ocenach...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 09, 2007, 08:47:05 pm
Cytuj
Cytuj
Zagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.

Tyle, że nie jest to SF.
A pisali, że jest  ;D. Inna sprawa, że o Zagubionych też czasem tak pisali, a to raczej przygodowy.

Cytuj
Cytuj
A' propos Doktora Who - widziałem niecały odcinek dłuższy czas temu. Wydał mi się koszmarnie głupi. Szczególnie beznadziejne były dziwaczne postacie kosmitów, a sama fabuła też nie wydała mi się godna uwagi.

Tandetny jest. Ale czy głupi, sam się zastanawiam, choć sens z niego trudniej wyłuskać niż ze "Star Treka"...

Jak już pisałem, widziałem niecały odcinek i to parę lat temu, więc w zasadzie ciężko mi cokolwiek o sensie mówić. Pamiętam, że pomyślałem "co za głupota", ale widziałem za mało, żeby móc coś stwierdzić na pewno.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 09, 2007, 09:14:33 pm
Cytuj
A pisali, że jest  ;D. Inna sprawa, że o Zagubionych też czasem tak pisali, a to raczej przygodowy.

Pogoń za jakims kluczem ma być fantastyką naukową? Ale moze chociaż niezłe to będzie...

A "LOST"? Jak dla mnie zmyślnie nakręcona "konfekcja". Niezła (choć robiona pod reality show) forma, brak głębszej treści. Wydmuszka taka...

Cytuj
Jak już pisałem, widziałem niecały odcinek i to parę lat temu, więc w zasadzie ciężko mi cokolwiek o sensie mówić. Pamiętam, że pomyślałem "co za głupota", ale widziałem za mało, żeby móc coś stwierdzić na pewno.

Nie twierdzę też, że go bronię, bo budziłwe mnie mieszane uczucia... Oglądałem, ale często zastanwiałem sie po co to robię... Czasem byłem skłonny wyłuskać z tego jakiś sens, ale baardzo rzadko.

Ogólnie jest to wizualna tandeta nakręcona na poziomie niższym od "Star Treka" z lat '60, acz współcześnie co można uznać za dość osobliwe (choć chyba chcieli ta metodą zachować ciągłość serii)... (W dodatku zawierajaca elementy jawnie komiksowej stylizacji.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 10, 2007, 12:49:31 am
Q
Zatem twierdzić że wyobrażnia faktycznie jest granicą, ale nie tylko w sensie pozytywnym, ale i negatywnym.

Jasne skoro wizje te dotyczą jednej rzeczywistości, to nie powinny rozdwajać jej. Z tym że postępu techniki nie da się uniknąć i cóż zrobić jeśli nauka stwierdzi że pewne rzeczy wyglądają inaczej, lub nie mogą tak wyglądać jak w filmie zostały pokazane?

Co do ST ENT to mamy do czynienia w pewnym momęcie ze zmianą linii czasowej. Choć serial jest dynamiczny jeśli chodzi o akcje, walke itd. to powstaje pytanie - na ile ingerencja istot z przyszłości jednak zmieniła rzeczywistość, która była by choć troche inna gdyby te istoty nie zaingerowały. Pierwszy Enteriprise nie musiałby latać szukając broni która ma zniszczyć Ziemie. Trzeba było jednak troche sztucznie podtrzymać powstanie Federacji.

A to duża ciekawostka z tym transporterem. W sumie wydaje mi się to rewelacyjna rzecz. W końcu z czym m.in. technicznie kojarzy się ST... Choć ciekawe że start promu ciężej ukazać niż znikającego w jakimś promieniu człowieka.

Jest to sensowana propozycja, aby skupić się na tym co wiemy i tego trzymać. O ile nie będzie w nauce jakiejś rewolucji, to nie sprawi to problemu. Z tym że jak narazie wiele rzeczy w ST jak warp czy transporter jest niemoźliwe.

W każdym razie udało mi się zwrócić Twoją uwage na kwestie tej jednak specyficznej przyjaźni. Pozatym też myśle że Data w najnowszym filmie nie powróci, bo odnosze wrażenie że nasza dzielna załoga zostanie zamieniona, choć to tylko moje wrażenie.

W kwestii Adamy mogłem się mylić. Nie twierdze że moje opinie nie ulegną ewolucji w lepszym (oby) kierunku. W mojej wizji poprostu zbrakło pamięci o jego błędach.

Na strone właśnie zerkam i znam bo pare razy byłem.

Voyager jak dla mnie zaczął być ciekawy dopiero od któregoś sezonu, prawdopodobnie jednak podobieństwo opinii nie wynika u nas z tych samych spojrzeń. W każym razie gdy pojawiła się akcja zaczął mi się Voyaeger podobać.

Doctor Who jak dla mnie łączy w sobie absurdalność, z ciekawym jednak pomysłem, który się poprostu ogląda.

Mieczysław
Twoje wrażenie mnie nie dziwi, a niektórych kosmitów to zdaje się jeszcze z pierwszych czarno-białych serii zaimportowali. Szczególnie mam na myśli te roboty. Ale jakoś oglądam i daje rade. Jest to jakaś odskocznia od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni, tak przynajmniej ja to widze.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 10, 2007, 01:11:46 am
Cytuj
Zatem twierdzić że wyobrażnia faktycznie jest granicą, ale nie tylko w sensie pozytywnym, ale i negatywnym.

Owszem. Dlatego wizje SF są z natury rzeczy ułomnne: wychodzą od tego co jest znane.

Cytuj
Jasne skoro wizje te dotyczą jednej rzeczywistości, to nie powinny rozdwajać jej. Z tym że postępu techniki nie da się uniknąć i cóż zrobić jeśli nauka stwierdzi że pewne rzeczy wyglądają inaczej, lub nie mogą tak wyglądać jak w filmie zostały pokazane?

Trzeba szukać "obejść" i wytłumaczań jak robił to Baxter z twórczością Wellsa.

Cytuj
Co do ST ENT to mamy do czynienia w pewnym momęcie ze zmianą linii czasowej. Choć serial jest dynamiczny jeśli chodzi o akcje, walke itd. to powstaje pytanie - na ile ingerencja istot z przyszłości jednak zmieniła rzeczywistość, która była by choć troche inna gdyby te istoty nie zaingerowały. Pierwszy Enteriprise nie musiałby latać szukając broni która ma zniszczyć Ziemie. Trzeba było jednak troche sztucznie podtrzymać powstanie Federacji.

Tak czy owak. Jest to serial nie zasługujący w sumie na deliberacje nad nim, bo:
1. epigoński,
2. nakręcony tylko dla zysku,
3. stanowiacy typową space operę, nie autentyczną SF.

Cytuj
A to duża ciekawostka z tym transporterem. W sumie wydaje mi się to rewelacyjna rzecz. W końcu z czym m.in. technicznie kojarzy się ST... Choć ciekawe że start promu ciężej ukazać niż znikającego w jakimś promieniu człowieka.

Porównaj koszt makiety promu, sceny wylatywnia promu ze statku, efektów wchodzenia w atmosferę etc. z kosztem pokazania rozmazanej sylewtki ludzkiej...

Cytuj
Jest to sensowana propozycja, aby skupić się na tym co wiemy i tego trzymać. O ile nie będzie w nauce jakiejś rewolucji, to nie sprawi to problemu.

Skąd wiemy, że takich rewolucji nie będzie?

Cytuj
Z tym że jak narazie wiele rzeczy w ST jak warp czy transporter jest niemoźliwe.

Warp to niby zakrzyweianei czasoprzestrzeni po prostu. Niejaki Alcubierre twierdzi, że ro się możew da zrobić. A takei "moze" w SF wystarcza.

Cytuj
W każdym razie udało mi się zwrócić Twoją uwage na kwestie tej jednak specyficznej przyjaźni.

Nie musiałeś. Znam ten serial i wzajemne relacje potaci.

Cytuj
Pozatym też myśle że Data w najnowszym filmie nie powróci, bo odnosze wrażenie że nasza dzielna załoga zostanie zamieniona, choć to tylko moje wrażenie.

Z oficjalnych informacji wiadomo, że będzie to film o młodosci Kirka i Spocka.

Cytuj
Na strone właśnie zerkam i znam bo pare razy byłem.

I jak wrażenia? ;)

Cytuj
Voyager jak dla mnie zaczął być ciekawy dopiero od któregoś sezonu, prawdopodobnie jednak podobieństwo opinii nie wynika u nas z tych samych spojrzeń. W każym razie gdy pojawiła się akcja zaczął mi się Voyaeger podobać.

Jak kto bzdury lubi...

Cytuj
Doctor Who jak dla mnie łączy w sobie absurdalność, z ciekawym jednak pomysłem, który się poprostu ogląda.

Też masz tu poczucie ambiwalencji? Ale skor Ty je masz, tak w sumie łagodny dla tandety, to chyba źle to o tym serialu świadczy...

Cytuj
Mieczysław

Uprzejmość nakazuje czytać dokładnie nick Rozmówcy i nie przekręcać go  >:(.

Cytuj
a niektórych kosmitów to zdaje się jeszcze z pierwszych czarno-białych serii zaimportowali.

Owszem. Łącznie z fatalnie kiczowatym kształtem...

Cytuj
Szczególnie mam na myśli te roboty.

Jeśłi mowa o Dalekach i Cybermenach to są to cyborgi, nie roboty.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 10, 2007, 08:38:53 pm
Cytuj
Cytuj
Mieczysław

Uprzejmość nakazuje czytać dokładnie nick Rozmówcy i nie przekręcać go  >:(.

Właśnie  ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 10, 2007, 10:24:04 pm
We środa 45 min. po połnocy, a następnie we czwartek o 20:10, w TVN7, "Czerwona planeta".
(http://gfx.filmweb.pl/po/14/44/1444/6924606.3.jpg)
Polecam tylko tym, którzy tak jak ja "z braku laku" przełkną każdą kosmiczną SF, bo pomjając sympatyczny ukłon w stronę klasyki SF z "Astronautami" na czele (zróżnicowana funkcjami załoga wiodąca filozoficzne - a w sumie pseudofilozoficzne, w końcu to kinowa konfekcja - spory) i starego dowódcą wyprawy, który mi tyleż oramusowego Looney'a, co znacznie odeń starszego O'Tamora przypominał, jest to nagromadzenie bzdur wszelkiej maści, nakręcone jednak w nieco lepszym tempie niż bliźniacza "Misja na Marsa"...

Podoba mi się w tym filmie, że - jako rzekłem - tfu-rcy postanowili nawiązać do klasyki, do literackiej SF w starym stylu (choć zamiast nawiązać do Lema, czy chociażby Clarke'a nawiązali raczej do tandety, którą nawet Campbell niechętnie u siebie widział), nie podoba mi się wszystko inne. (Poza kształtami Carrie-Anne Moss ;).) Obejrzę toto jednak z masochistycznym zacięciem, bo tak lubię "kosmiczną" SF. (Smutne jednak, że człowiek takie "cuś" ogląda bo nic lepszego nie powstaje.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 11, 2007, 06:33:38 pm
Od 13 grudnia z "Przekrojem" w sprzedaży "Obcy. Ósmy pasażer Nostromo".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 11, 2007, 06:36:47 pm
O! Dzieki Miesław, zawsześ czujny ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 11, 2007, 08:20:27 pm
Miesław, takoż dziękuję! :) W końcu coś przyzwoitego do obejrzenia, a nie tylko te gnioty typu w/w "... Planety" (http://www.film.org.pl/prace/redplanet.html).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 12, 2007, 01:49:53 am
Q
Nie znam się na tyle na efektach specjalnych. Przyjmuje na wiare to co piszesz, bo sam nie byłbym przekonany czy zrobienie makiety, podpieczenie jej palnikiem, oraz powieszenie na sznurkach i kijku nie jest dużym kosztem. Nie odbieraj tego tylko jako złośliwości. Pisze to na poważnie. Oczywiście uprościłem sprawe troche, natomiast jak pisze, skoro nie wiem jak to robili to nie mogę oceniać a wierze na słowo.

Nie wiem czy nie będzie rewolucji, czy świat fizyki nie przeżyje wstrząsu, który spowoduje skok techniczny jakby jako efekt uboczny. Natomiast jak pisałeś narazie skupiamy się na tym co wiemy i będzie to OK, tak długo jak nauka nie zmienia zdania.

Jasne zakrzywinie czasoprzestrzeni, natomiast narazie ogranicza się do technobełkotu. Nie zdziwiłbym się że wyniki teoretycznych wyliczeń przewidują i takie twory jak podprzestrzeń. Zresztą kwestia grawitacji też jest związana z zakrzywieniem czasoprzestrzeni, także tematyka na poły realna.

Co do tego ST XI to coś było napisane o przygodach kadetów akademii gwiezdnej floty. Co do forum, to tak dla relakus, troche dla pomęczenia głowy można odbyć ciekawe dyskusje, czy na stronach dowiedzieć się rzeczy porószających wyobraźnie.

Nie powiedział bym bzdury. Rzecz o której już było, każdy ogląda co lubi. Mimo to nadal sobie rozmawiamy i nie widze problemu, no może tyle że przy mnie możesz się zrelaksować od bardziej ambitnych przemyśleń :)

Masz chyba dziś, a raczej wczoraj zły humor. Ale dziękuje za zwrócenie mi uwagi na mój błąd. I znów mój błąd, cyborgi. Ale jak widać nadal zaimportowane, wszystko dla pociągnięcia akcji dalej.


Oj już Miesław się nie obrażaj. Przecież niespecjalnie się pomyliłem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 12, 2007, 02:50:06 am
Cytuj
Nie znam się na tyle na efektach specjalnych. Przyjmuje na wiare to co piszesz, bo sam nie byłbym przekonany czy zrobienie makiety, podpieczenie jej palnikiem, oraz powieszenie na sznurkach i kijku nie jest dużym kosztem. Nie odbieraj tego tylko jako złośliwości. Pisze to na poważnie. Oczywiście uprościłem sprawe troche, natomiast jak pisze, skoro nie wiem jak to robili to nie mogę oceniać a wierze na słowo.

Pomijasz też fakt, że sekwencje pokzujące załogę w promie itd. cokolwiek by "zjadały" czasu antenowego... (A o to też chodziło.)

Cytuj
Nie wiem czy nie będzie rewolucji, czy świat fizyki nie przeżyje wstrząsu, który spowoduje skok techniczny jakby jako efekt uboczny. Natomiast jak pisałeś narazie skupiamy się na tym co wiemy i będzie to OK, tak długo jak nauka nie zmienia zdania.

Problem w tym, że takei przełomy się jednak zdarzają. Popatrz jak postarzały się pod niektórymi względami takie utwory jak "Astronauci", "Pirx" i "Niezwyciężony"...

Cytuj
Jasne zakrzywinie czasoprzestrzeni, natomiast narazie ogranicza się do technobełkotu. Nie zdziwiłbym się że wyniki teoretycznych wyliczeń przewidują i takie twory jak podprzestrzeń. Zresztą kwestia grawitacji też jest związana z zakrzywieniem czasoprzestrzeni, także tematyka na poły realna.

Podprzestrzeń to może nie, ale zwolennicy (dzi rzekłby wyznacy :P) teorii superstrun serio mówią o hiperprzestrzeni (acz trochę ;) innej niż w space operach).

Cytuj
Co do tego ST XI to coś było napisane o przygodach kadetów akademii gwiezdnej floty.

Którymi są młodzi bohaterowie oryginalnego "Star Treka" grani przez nowych aktorów. Prawdę mówiac boję się, że kolejny gniot wyjdzie.

Cytuj
Co do forum, to tak dla relakus, troche dla pomęczenia głowy można odbyć ciekawe dyskusje, czy na stronach dowiedzieć się rzeczy porószających wyobraźnie.

To zapraszam :).

Cytuj
Nie powiedział bym bzdury. Rzecz o której już było, każdy ogląda co lubi. Mimo to nadal sobie rozmawiamy i nie widze problemu, no może tyle że przy mnie możesz się zrelaksować od bardziej ambitnych przemyśleń :)

Tyle, że mnie durnota złości, nie relaksuje.

Cytuj
Masz chyba dziś, a raczej wczoraj zły humor.

Nadinterpretacją :P.

Cytuj
Ale jak widać nadal zaimportowane, wszystko dla pociągnięcia akcji dalej.

Owszem.



ps. Coś dla miłośników filmów o wielkich potworach (http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1356&wid=9478273&rfbawp=1197403539.483) ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 12, 2007, 06:42:15 pm
Cytuj
Oj już Miesław się nie obrażaj. Przecież niespecjalnie się pomyliłem.

Daleki jestem od obrażania się  :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 13, 2007, 05:25:06 pm
WIST, może Ci się spodobać: fanfiction opisująca spotkanie bohaterów "Star Treka" i "Gwiezdnych Wojen" (http://www.stardestroyer.net/Empire/Fanfic/Conquest/index.html). Nie jest to wielka literatura, nie jest to też solidna SF, ale jako spaceoperowe (nadspodziewanie inteligentne jak na twór fana) czytadło zdaje egzamin.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 14, 2007, 01:55:40 am
Zależy jak pokazano tą załogę. Jeśli z perspektywy ludków w lecącym promie, to już inna sprawa, jeśli dysponuje się tylko modelem.

Pod pewnymi względami się postarzały, a pod pewnymi jeszcze czakają na reaLizacjĘ. Natomiast tutaj jest moje niedopatzenie. Faktycznie rozwój techniki jest nieprzewidywalny, natomiast nasze rozumienie praw fizyki i tego co się da z nich "wydusić", jest jak narazie rzeczą stałą. Oczywiście prace w labolatoriach trwają i ciągle coś nowego jest odkrywane, natomiast szkolna fizyka (może się myle) nie zmienia się tak. Dopuki zatem nie odkryjemy nowego prawa, zjawiska, czegoś co wniesie do nauki nowe moźliwości, co wejdzie do powszechnej edukacji, doputy fantastyka ma jeszcze to pole do popisu operując tym co wiemy teraz. Gdy/jeśli zmienia się radyklanie nasze spojrzenie na fizyke, ST wypali się dlatego że będzie zbyt daleki od rzeczywistości, to już nie będzie fantastyka, ale bajki.

Czyli ST XI będzie operować w świecie który już istnieje, chronologicznie w znanej nam rzeczywistości ST.

Za czytadło dziękuje, spróbuje się zapoznać, na tyle ile cierpliwośći angielski pozwolą, co jest ze sobą powiązane.

Straszny widok jak Spiderman zaatakował nasz prom. Swoją drogą ciekawe jaki napęd zrewolucjonizuje loty kosmiczne, bo wiecznie na odrzucie chyba latać nie będziemy. Jakieś pomysły?

To chyba nadal jak widze jesteśmy w zgodzie wszyscy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2007, 12:29:12 pm
Cytuj
Zależy jak pokazano tą załogę. Jeśli z perspektywy ludków w lecącym promie

Jeśli już pokazywano prom to jednak i z zewnątrz, i od wewnątrz...

Cytuj
Pod pewnymi względami się postarzały, a pod pewnymi jeszcze czakają na reaLizacjĘ.

Owszem, bo pewne rzeczy okazują isę w praktyce znacznie latwiejsze niz nam się zdawało, inne zaś znacznie trudniejsze lub zgoła niemożliwe...

Cytuj
natomiast nasze rozumienie praw fizyki i tego co się da z nich "wydusić", jest jak narazie rzeczą stałą. Oczywiście prace w labolatoriach trwają i ciągle coś nowego jest odkrywane, natomiast szkolna fizyka (może się myle) nie zmienia się tak. Dopuki zatem nie odkryjemy nowego prawa, zjawiska, czegoś co wniesie do nauki nowe moźliwości, co wejdzie do powszechnej edukacji, doputy fantastyka ma jeszcze to pole do popisu operując tym co wiemy teraz.

Nigdy jednak nie wiemy, czy nie narodzi się nowy Einstein, któy spowoduje, że diametralnie będziemy musieli zmienić naszą optykę...

Cytuj
Gdy/jeśli zmienia się radyklanie nasze spojrzenie na fizyke, ST wypali się dlatego że będzie zbyt daleki od rzeczywistości, to już nie będzie fantastyka, ale bajki.

Chwilami już taki jest, bo scenarzyści nie zawsze dbali o scientific accuracy... Łagodnie mówiąc.

(Skądinąd dobrym przykładem SF opartej o przestarzałą wiedzę są "Prądy przestrzeni" - wczesna space opera Asimova.)

Cytuj
Czyli ST XI będzie operować w świecie który już istnieje, chronologicznie w znanej nam rzeczywistości ST.

Owszem, chyba, że działania głownego bohatera negatywnego doprowadzą do zmiany linii czasu...

Cytuj
Straszny widok jak Spiderman zaatakował nasz prom.

Raczej przerośniety Spiderdemon z DOOMa ;).

Cytuj
Swoją drogą ciekawe jaki napęd zrewolucjonizuje loty kosmiczne, bo wiecznie na odrzucie chyba latać nie będziemy. Jakieś pomysły?

Zapraszam do wątku "Eksploracja Kosmosu" :P.

ps. jak tam postępy lektury wczesnego dzieła Mistrza, bom spragniony literackich dyskusji?



EDIT:
Dziś o 20:00, w TVN "Matrix" po raz kolejny.
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/28/628/7117450.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 14, 2007, 06:21:14 pm
Cytuj
Od 13 grudnia z "Przekrojem" w sprzedaży "Obcy. Ósmy pasażer Nostromo".
No i nigdzie nie mogę kupić  :-?.

We wszystkich sklepach i salonikach prasowych (łącznie trzech) sprzedawcy sprawiali wrażenie zdziwionych, a przecież nie pytałem "Dzień dobry, czy jest Obcy?" tylko "Czy jest płyta z przekrojem?".

Reakcja mniej więcej taka:   :o



Cytuj
Cytuj
Zagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.

Tyle, że nie jest to SF.
W końcu - mimo, że miałem zamiar obejrzeć - nie obejrzałem  8-).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2007, 06:55:48 pm
Cytuj
W końcu - mimo, że miałem zamiar obejrzeć - nie obejrzałem  8-).

IMHO nie masz co żałować... Patrzyłem jednym okiem i nic ciekawego... Sensacja + tajemnice...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 14, 2007, 08:06:16 pm
Cytuj
a przecież nie pytałem "Dzień dobry, czy jest Obcy?" tylko "Czy jest płyta z przekrojem?".

Reakcja mniej więcej taka:   :o
I tu własnie popełniłeś zasadniczy BŁĄD!. Należało się pytać: Dzień dobry, czy jest ALIEN? Ja też polazłem do saloniku prasowego (w którym pani miała bardzo duże niebieskie oczy i to mnie rozproszyło :) ) i zapytałem: dzień dobry, czy jest "Przekrój" z filmem "Obcy, ósmy itd."

Hę?!

Otóż to nie jest z "Przekrojem", to jest całkiem osobno i leży tam, gdzie są czasopisma o filmie itp. a tytuł brzmi ALIEN a nie OBCY. Jest na okładce znaczek "Przekroju" owszem - mniej więcej 5x5mm. VIVY też jest. Jest to zafoliowana płytka w pudełku tekturowym o wymiarach jak typowe prostokątne pudełeczko na DVD bez żadnej gazety. Za to z "Przekrojem" był film "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", który też ze smakiem nabyłem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 14, 2007, 08:25:11 pm
Cytuj
Cytuj
a przecież nie pytałem "Dzień dobry, czy jest Obcy?" tylko "Czy jest płyta z przekrojem?".

Reakcja mniej więcej taka:   :o
I tu własnie popełniłeś zasadniczy BŁĄD!. Należało się pytać: Dzień dobry, czy jest ALIEN? Ja też polazłem do saloniku prasowego (w którym pani miała bardzo duże niebieskie oczy i to mnie rozproszyło :) ) i zapytałem: dzień dobry, czy jest "Przekrój" z filmem "Obcy, ósmy itd."

Hę?!

Otóż to nie jest z "Przekrojem", to jest całkiem osobno i leży tam, gdzie są czasopisma o filmie itp. a tytuł brzmi ALIEN a nie OBCY. Jest na okładce znaczek "Przekroju" owszem - mniej więcej 5x5mm. VIVY też jest. Jest to zafoliowana płytka w pudełku tekturowym o wymiarach jak typowe prostokątne pudełeczko na DVD bez żadnej gazety. Za to z "Przekrojem" był film "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", który też ze smakiem nabyłem.
Dzięki. W trzecim z kolei saloniku prasowym - gdzie sprzedawczyni była najlepiej zorientowana - widziałem opisywane filmy, ale z innej kolekcji. Tytułu nie pamiętam. Podobno istnieje możliwość, że Obcy "jeszcze nie przyszedł". Jutro spróbuję znowu w pierwszym i w końcu muszę go zdobyć :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2007, 08:33:32 pm
Swoją droga WIST sie ucieszy od dziś (o 00:10, w TVP2, co piątek) wraca powtrzana od początku aktualna wersja serialu "Battlestar Galactica"
(http://gfx.filmweb.pl/po/47/47/94747/7123382.3.jpg)

Będzie też kilka - jakże miłych Jego sercu ;) bzdurstw takich jak "Wirus" (dziś, 22:45, TVN), "The Hidden" (vel "Ukryty"; dziś, 01:25, TVN7), "Dziewczyna z komputera" (jutro, 17:10, TVN7) i osławiony "Atak kobiety olbrzyma" ("Attack of the 50ft Woman"; niedziela, 23:40, TVN7). Z czego tylko "Wirus" nadaje się jeszcze - od biedy- do objerzenia, jeśli sie kto baardzo nudzi...
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/13/713/6922401.3.jpg)
(Choć sensu - poza złośliwym spojrzeniem na paskudną naturę homo sap. to w nim nie ma...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 14, 2007, 08:44:23 pm
Cytuj
"Atak kobiety olbrzyma"
O niee... tytuł omal mnie nie zabił.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2007, 09:02:53 pm
Cytuj
Cytuj
"Atak kobiety olbrzyma"
O niee... tytuł omal mnie nie zabił.

I słusznie, bo brednia to pierwszej wody, godna stanąć w szranki z produkcjami TROMY i "dziełami" Wooda. Zahukaną (acz atrakcyjną rzecz jasna) kobiecinę porywają ufoki i robią jej cuś takiego, że rośnie do rozmiarów żeńskiego (obowiązkowo skąpo odzianego) King Konga. Bohaterka rezolutnie postanawia wykorzystać sytuację do pomszczenia wszelkich krzywd i zniewag jakie ją kiedykolwiek spotkały.
(http://gfx.filmweb.pl/po/80/85/118085/7005702.3.jpg)
Film jest jeszcze gorszy niż wynika to z tego streszczenia... (Choć na skąpo odzianą Daryl Hannah pogapić się można...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Grudnia 14, 2007, 10:13:49 pm
Bawiłem się imdb i znalazłem TO:

(http://ia.imdb.com/media/imdb/01/I/84/35/34m.jpg)

(http://www.nielspettersolberg.no/filmposters/store_06/08082.jpg)

Earth vs. the Flying Saucers (http://www.imdb.com/title/tt0049169/). Usprawiedliwieniem tytułu jest tylko to, że film powstał w 1956 roku.




O pozostałych wynikach zabawy (cudowna wyszukiwarka  ;) ) możecie poczytać na mojej stronie. (http://www.mojnotatnik.ovh.org/tr/imdb.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 15, 2007, 02:09:22 pm
Cytuj
Bawiłem się imdb i znalazłem TO:

(http://ia.imdb.com/media/imdb/01/I/84/35/34m.jpg)

(http://www.nielspettersolberg.no/filmposters/store_06/08082.jpg)

Earth vs. the Flying Saucers (http://www.imdb.com/title/tt0049169/). Usprawiedliwieniem tytułu jest tylko to, że film powstał w 1956 roku.

Pikne, pikne...

Cytuj
O pozostałych wynikach zabawy (cudowna wyszukiwarka  ;) ) możecie poczytać na mojej stronie. (http://www.mojnotatnik.ovh.org/tr/imdb.html)

Jeszcze pikniejsze :D :D :D

ps. oglądnałem sobie jednym okiem "Matrixa" i zwróciłem uwagę na to, że Agent Smith określa ludzkość mianem wirusów, zupełnie tak jak ten pozaziemski paskudnik w "Wirusie"... Czy wzajemne zapożyczanie musi sięgać aż tak daleko?  :o

pps. Nadmieniony "Wirus" ma oryginalnie zwichniętą strukturę fabularną. Oto Pozaziemski Rozum odkrywa, że na Ziemi zalęgły się Ohydki Szaleje i przybywa wytępić robactwo, zanim mu się po Kosmosie rozlezie. Ale, że jest:
1. nieudolny (co dziwi), może jak się przesyłał to sobie kod po drodze jakoś spaskudził (zakłócenia były, abo co),
2. na tyle antypatyczny, że na jego tle te Ohydki jawią się jednak mniej ohydnymi...
To dzielna ludzkość (te Ohydki znaczy) daje mu łupnia. Twórcy niby nie mogą się zdecydować komu mamy kibicować, lecz od początku do końca i tak kibicujemy "swoim" (i sugerowaną głębie diabli z miejsca biorą). Przez co teoretycznie dający do myslenia (i to w mistrzowym stylu) wątek sprawdza sie tu w praktyce do schematu z "Kalkulatora" rodem, w dodatku podanego w sosie wyprodukowanym z elementów jawnie podpatrzonych a to w "Alienie", a to w "Predatorze", a to w horrorach o zombies, a to w "Star Treku" (wątek Borg). Czyli otrzymujemy niezgorszy (choć nieoryginalny, a w dodatku spłycony do granic możliwości) pomysł podany najgorszy możliwy sposób... Jest to "twórcze" rozwinięcie metody różnych tam Asimovów.  (Asimov bowiem spłycał, ale sensu ani oryginalności nie tracił...)
(A najzabawniejsze, że tego "Wirusa" wcale się źle nie ogląda... Są - niestety- znacznie gorsze filmy SF...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 20, 2007, 12:45:02 am
Ok, ale to nie problem pokazać coś z zewnątrz i wewnątrz. Tylko chodzi o to aby z perspektywy zewnątrz pokazac np. ruszające się postacie wewnątrz. O to mi chodziło.

Co do linii czasowej, to nawet nie o to chodzi. ST ENT każdy sobie sam może ocenić, natomiast pokazuje on czasy których jeszcze w ST nie pokazano - początki. Podobnie jak ST TNG pokazywał inne czasy niż ST TOS. ST XI zatem umiejscawia się w pewnej już jakoś znanej nam rzeczywistości.

Szybko dokształciłem się co do Prądów przestrzeni. Coś jak bliższa nam "Pamięć absolutna". Nie wiem, wydaje mi się takie dość standardowe, jakaś tajemnica wpleciona w świat dalekiej przyszłości, choć było to bardzo ogólniokwe dokształcenie.

Mistrz, a raczej jego dzieło idzie powoli, ale idzie. Gdy skończe, lub dojde do większej ilości stron do dam znać.

Co do filmów które wymieniliście to znam już nie od dziś tylko "Wirus". Taki do oglądniecia. To jakaś specyficzna forma elektrycznego życia, wydaje mi się tutaj czymś nagiętym, bo pomimo iż staram się być otwarty, to życie w jakiejkolwiek postaci prądu jest dla mnie tak realistyczne jak żywe kamienie. Ale popre Cie Q że ogląda się OK.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 20, 2007, 01:40:10 am
Cytuj
Ok, ale to nie problem pokazać coś z zewnątrz i wewnątrz. Tylko chodzi o to aby z perspektywy zewnątrz pokazac np. ruszające się postacie wewnątrz. O to mi chodziło.

Wtedy to raczej możliwe nie było...

Cytuj
Co do linii czasowej, to nawet nie o to chodzi. ST ENT każdy sobie sam może ocenić, natomiast pokazuje on czasy których jeszcze w ST nie pokazano - początki.

Pytanie tylko jaki (poza zarobkowym) jest cel kręcenia mających mało wspólnego z klimatem oryginału prequeli do historii, która zdążyła zestarzeć sie na tyle, że jest czcigodna klasyką, nie zaś prognozą futurologiczną serio.

Cytuj
Szybko dokształciłem się co do Prądów przestrzeni. Coś jak bliższa nam "Pamięć absolutna". Nie wiem, wydaje mi się takie dość standardowe, jakaś tajemnica wpleciona w świat dalekiej przyszłości, choć było to bardzo ogólniokwe dokształcenie.

Owszem, bo jest to dość typowa space opera, będąca w dodatku młodzieńczym utworem Asimova. Literacka ciekawostka, nic ponad to...

Cytuj
Mistrz, a raczej jego dzieło idzie powoli, ale idzie. Gdy skończe, lub dojde do większej ilości stron do dam znać.

Nie poganiam, ale o wstępne wrażenia chętnie zapytam (acz proponyję je umieścić w stosownym wątku - np. "Właśnie (lub dawniej) przeczytałem".

Cytuj
Co do filmów które wymieniliście to znam już nie od dziś tylko "Wirus". Taki do oglądniecia. To jakaś specyficzna forma elektrycznego życia, wydaje mi się tutaj czymś nagiętym, bo pomimo iż staram się być otwarty, to życie w jakiejkolwiek postaci prądu jest dla mnie tak realistyczne jak żywe kamienie. Ale popre Cie Q że ogląda się OK.

Czy ja wiem, czy aż OK? Powiedzmy nie ucieka sie z krzykiem od telewizora, choć wielkiego sensu "toto" nie ma...

ps. w wątku "Właśnie zobaczyłem" była mowa o "Diunie" Lyncha. Zatem achajka oto "ładunek" dla Ciebie:
1. recenzja w/w filmu (http://www.film.org.pl/prace/diuna2.html) pochodząca ze strony KMFu;
2. jeszcze jeden tekst o filmowej "Diunie" (http://www.film.org.pl/prace/diuna_inspiracje.html) (z tejże samej strony);
3. strona poświecona w całości "Diunie" (http://www.duneinfo.com/) (głównie wersji Lyncha);
4. recenzja "Diuny" autorstwa Marka Oramusa (http://www.dziennik.pl/kultura/ksiazki/article26677.ece).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 25, 2007, 12:10:53 am
Cel kręcenia jest zapewne i finansowy i też chęć wyjścia naprzeciw fanom i zwykłym oglądającym. Możesz mnie potępić, ale mi się podobało. Był pomysł jeśli chodzi o eksploracje, potem o wojne temporalną, natomiast po tych dwóch elementach szły już lużne pomysły byle coś nakręcić, choć też nie były złe. Dopóki ktoś będzie oglądać będą choć próbować coś wymyśleć. Spójrzmy choćby na kinowe ST z Picardem i załogą Enteprise - First  Contact i Nemesis to były w dużej mierze akcja i walka. A to było ponad 10 lat temu, już wtedy było zapotrzebowanie na zwykłą akcje.

Co do Lema to jak coś więcej będzie to napisze w stosownym wątku. Oby tylko chęci i czasu mi wystarfczyło aby zrobić to jeszcze w tym stuleciu.

"Wirus" to chyba jeden z tych wielu jak to się określa survival sf czy jakoś tak. Ostatnio oglądałem Deestar Six, gdzie akcja dzieje się pod wodą. W gruncie rzeczy niczym innym nie był "Obcy". Zaryzykuje stwierdzenie że ten gatunek na tym polega i nie ma tam zbytnio miejsca na moralne czy filozoficzne rozterki.
Natomiast zastanawiam się ostatnio dlaczego "Space - Above And Beyond" zostało zakończone już po 1 sezonie. Jak dla mnie to był udany serial i a sama akcja działa się w różnych miejscach. Można nawet wycisnąć jakieś bardziej ambitne wątki, tylko sztuczne życie, androidy, czy kosmici i to co o nich zostało pokazane w filmie. Kosmici okaleczali ciała zabitych wrogów, potrafili nawet odstąpić od walki wręcz i odejść w swoją stronę i sam powód całej tej wojny.

Mogę się przyczepić oczywiście do tego że wojna trwa dłużej niż 24 godziny co znaczy że ludzie albo są silni albo kosmici nie są od nich silniejsi - czyżby poziom rozwoju był tak zrównoważony? Obce planety które wyglądają jak Ziemia, ostatecznie to że kosmici, ich broń pojazdy są jakby bardziej zaawansowaną formą tych ziemskich.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 25, 2007, 05:03:48 pm
Cytuj
Cel kręcenia jest zapewne i finansowy i też chęć wyjścia naprzeciw fanom i zwykłym oglądającym. Możesz mnie potępić, ale mi się podobało. Był pomysł jeśli chodzi o eksploracje, potem o wojne temporalną, natomiast po tych dwóch elementach szły już lużne pomysły byle coś nakręcić, choć też nie były złe. Dopóki ktoś będzie oglądać będą choć próbować coś wymyśleć. Spójrzmy choćby na kinowe ST z Picardem i załogą Enteprise - First  Contact i Nemesis to były w dużej mierze akcja i walka. A to było ponad 10 lat temu, już wtedy było zapotrzebowanie na zwykłą akcje.

Powiem tak: oryginalny "Star Trek" Roddenberry'ego był (no dobra, próbował być :P i czasem mu wychodziło) SF z ambicjami. Twory epigonów to po prostu space opera typu czytadeł Webera czy Zahna (które są zresztą cokolwiek inteligentniej napisane), jak kto lubi rozrywkę tego typu, to czemu nie, ale nie udawajmy, że ma to jakiekolwiek większe walory...

Cytuj
Co do Lema to jak coś więcej będzie to napisze w stosownym wątku. Oby tylko chęci i czasu mi wystarfczyło aby zrobić to jeszcze w tym stuleciu.

A ja naiwny liczyłem, że zdążysz do końca roku...

Cytuj
"Wirus" to chyba jeden z tych wielu jak to się określa survival sf czy jakoś tak. Ostatnio oglądałem Deestar Six, gdzie akcja dzieje się pod wodą. W gruncie rzeczy niczym innym nie był "Obcy". Zaryzykuje stwierdzenie że ten gatunek na tym polega i nie ma tam zbytnio miejsca na moralne czy filozoficzne rozterki.

Owszem, na tym to polega, ale to jeszcze nie powód by się tym zachwycać. (A "Obcy" ma dwie zasadnicze wyższości: wiarygodne kosmiczne tło i trochę freudowskiej symboliki...)

BTW: schemacik "Virusa" wzięty z Kalkulatora:
Cytuj
Ziemia -> zaatakowana jest przez -> ... -> potwory spoza galaktyki -> urządzenia mechaniczne / istoty pozaziemskie /różne dziwaczne przedmioty -> które -> rozumieją nas doskonale -> i są -> nieradioaktywni -> i -> mogą być zniszczeni przez -> tłum chłopów z pochodniami (koniec)


Cytuj
Natomiast zastanawiam się ostatnio dlaczego "Space - Above And Beyond" zostało zakończone już po 1 sezonie. Jak dla mnie to był udany serial i a sama akcja działa się w różnych miejscach. Można nawet wycisnąć jakieś bardziej ambitne wątki, tylko sztuczne życie, androidy, czy kosmici i to co o nich zostało pokazane w filmie. Kosmici okaleczali ciała zabitych wrogów, potrafili nawet odstąpić od walki wręcz i odejść w swoją stronę i sam powód całej tej wojny.

Serial przegrał finansowo z "Babylon 5"... (Swoją drogą dzięki temu, że szybciej się skończył, nie zdążył się popsuć...)

Cytuj
Mogę się przyczepić oczywiście do tego że wojna trwa dłużej niż 24 godziny co znaczy że ludzie albo są silni albo kosmici nie są od nich silniejsi - czyżby poziom rozwoju był tak zrównoważony? Obce planety które wyglądają jak Ziemia, ostatecznie to że kosmici, ich broń pojazdy są jakby bardziej zaawansowaną formą tych ziemskich.

To wszystko można jeszcze przełknąć (zgodnie z zasadą tworzenia światów o niezerowym prawdopodobieństwie), zaskoczył mnie tylko błyskawiczny czas przejścia od pierwszej misji kolonizacyjnej do regularnej wojny, no i sama data początku fabuły...

ps. obejrzałem ostatnimi dniami obejrzałem dwa filmy będące ekranizacjami dwóch klasycznych pozycji. "Autostopem przez Galaktykę"
(http://gfx.filmweb.pl/po/90/43/119043/7139548.3.jpg)

i pierwszą część "Kronik Narnii"...
(http://gfx.filmweb.pl/po/27/61/112761/7111976.3.jpg)

Pierwszy z tych filmów nie spodobał mi się szczerze mówiąc, ani mnie szczególnie nie rozbawił (spodobał mi się tylko wątek robota Marvina). Ciekaw jestem jak Wy go odbieracie? (Nawiasem mówiąc sama powieść Adamsa też nie zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia, zwłaszcza na tle grotesek "Mistrza bezprzymiotnikowego", więc może po prostu nie umiem Adamsa docenić...)

Film "Lew, czarownica i stara szafa" wypadł natomiast w swej kategorii (swoistej "ilustracji" do książki adresowanej dla młodszych czytelników) całkiem przyzwoicie (zwłaszcza od strony plastycznej).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Grudnia 28, 2007, 01:47:23 am
OK i ja nie twierdze że są te kolejne serie ambitne czy coś podobnego, choć naraże się na  potępienie z Twojej strony i zapytam co to znaczy ambitny? Oraz czy każdy film musi byc ambitny?

Co do Virusa to jego błędem/słabością było to że musiał przybrać forme którą można było zniszczyć. Czy to jego roboty, czy cały ststek można odpowiednie zastrzelić i zatopić. Jeśli by się zastanowić to wełdug mnie bardzije to prawdopodobne niż to że np. dzielni wojacy z USA pokonują przewyższających ich pod każdym względem kosmitów (Dzień Niepodległości). Tutaj w Wirusie w gruncie rzeczy walczymy ze znanymi nam rzeczami bo pod takie ten inteligętny prąd elektryczny się wcielił.

Mówisz że przegrał finansowo? Spodziewałem się raczej że rezyser się ze scenarzysta pokłucił lub jakieś tego typu prozaiczny problem. Oczywiście to moje subiektywne podejście, że wolałbym kolejne sezony Space... niż Babilon 5.

Na czym polega ta zasada niezerowego prawdopodobieństwa?

tzn zdaje się że ta misja kolonizacyjna stała się powodem wojny. Na końcu jak dobrze pamiętam okazało się że obcy ostrzegali ludzi przed kolonizacją tego księżyca, który zresztą miał być święty dla kosmotów. Nie wiem czy to miałeś na myśli, a i obym niczego nie przekręcił. Także cały czas mamy ten tajemniczy wątek wedle którego najwyżej postawieni wiedzieli o istnieniu obcych i to po naszej stronie leży wina za jej wybuch (dokładniej po stronie tych co wiedzieli). Ten wątek mógł się rozwinąć. Może nawet pozyskanie silikantów do wspólnej walki przeciw obcym, lub na odwrót, silikanci i kosmici przeciw nam...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 28, 2007, 02:13:05 am
Cytuj
choć naraże się na  potępienie z Twojej strony i zapytam co to znaczy ambitny? Oraz czy każdy film musi byc ambitny?

Nie twierdzę, że musi. Twierdzę tylko, że jeśli ktoś lubi coś (w sumie bezwartościowego) powinien mieć odwagę to przyznać. (Tak jak ja przyznaję, że lubię komiksy o superbohaterach, choć 90% z nich to totalne brednie; ale też nie będę nikomu wmawiał, że komiksy te są lepsze od np. dopiero co przywołanego w innym ataku "Hamleta"...)

Cytuj
Co do Virusa to jego błędem/słabością było to że musiał przybrać forme którą można było zniszczyć. Czy to jego roboty, czy cały ststek można odpowiednie zastrzelić i zatopić.

Czyli jest to klasyczny przykład tzw. idiot plot... (Czyli fabuły toczącej się w przewidzianym przez scenarzystów kieunku tylko dzięki temu, że bohaterowie - w tym wypadku jeden bohater, ten Obcy - zachowuja się jak idioci.) Fabyły zaś oparte na tym "patencie" słusznie uchodzą za "dno dna"...

Cytuj
Jeśli by się zastanowić to wełdug mnie bardzije to prawdopodobne niż to że np. dzielni wojacy z USA pokonują przewyższających ich pod każdym względem kosmitów (Dzień Niepodległości).

Co tylko świadczy o poziomie intelektualnym "dzieła" panów Emmericha i Devlina... To że istnieją wększe bzdury niż "Virus" nie znaczy, że "Virus" nie jest bzdurą...

Cytuj
Tutaj w Wirusie w gruncie rzeczy walczymy ze znanymi nam rzeczami bo pod takie ten inteligętny prąd elektryczny się wcielił.

Czyli zachował się tak głupio jak mu scenarzyści kazali CBDO...

Cytuj
Mówisz że przegrał finansowo? Spodziewałem się raczej że rezyser się ze scenarzysta pokłucił lub jakieś tego typu prozaiczny problem. Oczywiście to moje subiektywne podejście, że wolałbym kolejne sezony Space... niż Babilon 5.

Owszem, przegrał... Widać masowa widownia woli kolorowe space opery od SF z większymi ambicjami. (Choć "B5" ma jeden b. wartościowy element - realistyczne statki kosmiczne zaprojektowane przez ekspertów z JPL. Miło się na nie patrzy.)

Cytuj
Na czym polega ta zasada niezerowego prawdopodobieństwa?

Na tym, że w SF można pokazywać i rzeczy skrajnie mało prawdopodobne, byle ich prawdopodobieństwo ich zaistnienia było większe od zera (i przekonujaco uzasadnione).

Cytuj
tzn zdaje się że ta misja kolonizacyjna stała się powodem wojny. Na końcu jak dobrze pamiętam okazało się że obcy ostrzegali ludzi przed kolonizacją tego księżyca, który zresztą miał być święty dla kosmotów. Nie wiem czy to miałeś na myśli, a i obym niczego nie przekręcił.

Nie, miałem na myłśi, że od raczkującej technologii pozwalającej na pierwszy lot kolonizacyjny błyskawicznie przechodzą do regularnej wojny w Kosmosie, licznej floty itd.

Cytuj
Także cały czas mamy ten tajemniczy wątek wedle którego najwyżej postawieni wiedzieli o istnieniu obcych i to po naszej stronie leży wina za jej wybuch (dokładniej po stronie tych co wiedzieli). Ten wątek mógł się rozwinąć.

W sumie wszystko zostało już wyjaśnione, co tu rozwijać?

Cytuj
lub na odwrót, silikanci i kosmici przeciw nam...

Przecież tak było...

ps. w Święta w TV emitowany był "Hulk".
(http://gfx.filmweb.pl/po/30/33/33033/7131194.3.jpg)
Ciekaw jestem jak tak ambitny reżyser jak Ang Lee poradził sobie z tak tandetnym w sumie tematem, jak ganiajacy w gaciach zielony facet.
Niestety, nie miałem możliwości tego "Hulka" obejrzeć... :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 03, 2008, 01:07:49 am
Zależy w jakim sensie bezwartościowe. Zacząłem moją obecnośc na tym forum od według Ciebie nieudanego filmu (przynajmniej tak jak go opisałem). Generalnie film ma dostarczyć rozrywki, wrażeń i to konkretnemu widzowi. Wydaje mi się że niekiedy traktuje się film jak taką sztukę która albo jest wysokich lotów, albo nie ma jej wogóle. Wogóle to czy jest sens jakiegokolwiek przyznawania się komukolwiek?

Wybór "Wirusa" był nader nieudany. I nadal nie wiem i to należy włożyć między bajki jak prąd może żyć? Oczywiście pytanie retoryczne. Do oglądnięcia, natomiast jeśli ma być mile to lepiej się nie zastanawiać nad sensem.

Wątek powodu wojny można według mnie rozwijać. Dlaczego wogóle doprowadzono do takiej sytuacji skoro znano konsekwencje, kto to zrobił itd. Za co walczą ludzie i jak to się skończy, bo mimo wszystko wole happy end.

Silikanci i kosmici ramię w ramię tak było?
Prócz tego druga opcja Silikanci pomagają nam...
Może jakieś rozłamy u kosmitów, jakaś nowa sensowna jednak broń przeciw nim...
W sumie to ciekawe bo mamy czasem informacje że ziemski wywiad coś tam... To znaczy raczej nie mają agenta w szeregach kosmitów, czyli jakiś nasłuch, a to znaczy że rozumiemy ich język i dobieramy ich przekazy. No i te odległości przez które nasi i kosmici skaczą jak z Ziemi do księżyca.

A tak wogóle to wszystkiego najlepszego w nowym roku.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 03, 2008, 02:30:45 pm
Cytuj
Zależy w jakim sensie bezwartościowe. Zacząłem moją obecnośc na tym forum od według Ciebie nieudanego filmu (przynajmniej tak jak go opisałem). Generalnie film ma dostarczyć rozrywki, wrażeń i to konkretnemu widzowi. Wydaje mi się że niekiedy traktuje się film jak taką sztukę która albo jest wysokich lotów, albo nie ma jej wogóle. Wogóle to czy jest sens jakiegokolwiek przyznawania się komukolwiek?

Powiem tak. Oczywiście wolę sztukę filmową od filmowych gniotów, co nie znaczy, że i rozrywka dla rozrywki pogardzę (vide post scriptum). Przy czym jednak nie bedę udawał, ze jest to coś więcej niż rozrywka.

Cytuj
Wybór "Wirusa" był nader nieudany. I nadal nie wiem i to należy włożyć między bajki jak prąd może żyć? Oczywiście pytanie retoryczne.

No wiesz, plazma w "Prawdzie" też była żywa ;). (Zresztą nadal nie mamy zadowalającej definicji życia - pięknie pastwił się nad tym Huberath w swoim "apokryfie" zatytułowanym "Kilka uwag do definicji istoty żywej".)

Cytuj
Do oglądnięcia, natomiast jeśli ma być mile to lepiej się nie zastanawiać nad sensem.

No więc jeśłi nawet śladów sensu nie ma, to trudno taką rozrywkę nazwać godną...

Cytuj
Wątek powodu wojny można według mnie rozwijać. Dlaczego wogóle doprowadzono do takiej sytuacji skoro znano konsekwencje, kto to zrobił itd. Za co walczą ludzie i jak to się skończy, bo mimo wszystko wole happy end.

Jednym słowem (o ile zrozumiałem) chodzi Ci o obudowanie spraw z grubsza wyjaśnionych rozmaitymi szczególikami trochę "mydlanej" proweniecji - czyli kto, kogo i dlaczego... Coś w stylu obecnej wersji "Battlestar Galactica". Nie jestem pewien, czy nie byłoby to spłycenie sensu "Gwiezdnej eskadry"...

Cytuj
Silikanci i kosmici ramię w ramię tak było?

Cóż. Trudno to ocenić (Obcy to zawsze Obcy, sposób myślenia maszyn też trudno "rozgryźć'), ale te dwie "frakcje" miały coś co jednoznacznie trzeba nazwać układem lub sojuszem.

Cytuj
Prócz tego druga opcja Silikanci pomagają nam...

Cóż. Widzieliśmy też pojedyńcze AI, które pozostały między ludźmi i służyły im (choć traktowane były dość nieufnie).

Cytuj
Może jakieś rozłamy u kosmitów, jakaś nowa sensowna jednak broń przeciw nim...

Tylko jak sensownie pokazać politykę istot, które myślą inaczej niż my, bez popadania w startrekowaty banał, hę? (A broń mogłaby być, o ile jej działanie byłoby solidnie wymyślone od strony fizyki.)

Cytuj
W sumie to ciekawe bo mamy czasem informacje że ziemski wywiad coś tam... To znaczy raczej nie mają agenta w szeregach kosmitów, czyli jakiś nasłuch, a to znaczy że rozumiemy ich język i dobieramy ich przekazy.

Tylko jak poprowadzić sensowny (tzn. pachnący ;) "Głosem Pana") wątek tego typu w militarnym w sumie serialu? IMHO lepiej, że nie sięgnęli po pewne wątki, niż gdyby mieli je zinfantylizować.

Cytuj
A tak wogóle to wszystkiego najlepszego w nowym roku.

Bardzo dziękuje i wzajemnie :).

ps. ogląnąłem sobie "Underworld" (http://film.org.pl/prace/underworld.html)
(http://gfx.filmweb.pl/po/85/75/38575/7124298.3.jpg)
Jako, że wiedziałem czego się spodziewać, nie jestem rozczarowany. Otrzymaliśmy bowiem kolejny film z gatunku, który nazywam "kinem videoclipowym" - ładne obrazki, walki a'la "Matrix", brak głębi, zero refleksji. Jako, że twórcy nie usiłowali mi wmówić, że jest to SF (przez co brak jakiegokolwiek prawdopodobieństwa mniej raził), zaś odtwórczyni roli głównej jest nawet ładna, obejrzałem ten filmik w ramach leczenia posylwestrowego syndromu, bo obrazeczki całkiem przyjemne, a do historii o wampirach mam irracjonalną słabość. (Pochwalić też półgębkiem mogę fakt, że fabuła oparta jest na tzw. twiście - strona, z której punktu widzenia poznajemy fabułę okazuję się "tą złą"; acz oczywiście sama bohaterka okazuje się "jedyną sprawiedliwą", a jej rywal kanalią.) Odrobinę lepsze toto od "Królowej potępionych", trochę ładniejsze plastycznie (choć i głupsze) od "Blade'a - wiecznego łowcy", komiksowe do przesady (komiksy jednakowoż lubię na tyle, że wybaczam im durnotę), zabijacz czasu znośny, ale polecić z czystym sumieniem nie mogę (no chyba, że dla obrazków)...

(Aha - jedyne co mnie zastanowiło to zaczęty i niedokończony wątek blond wampirzycy... Co też ona kombinowała? Chyba sami twórcy tego nie wiedzieli...)

pps. nie będę się krygował i powiem szczerze. Ogląda się te wszystkie bzdurstwa ("Underworldy", "Elektry", "Blade'y", "Virusy") całkiem przyjemnie, tym bowiem różnią się od dawniejszych bredni, że od strony plastycznej nie ma się w nich do czego przyczepić; i sam też oglądam. Szkoda jednak, że nie powstaje nic innego (który to film fantastyczny ostatnio dawał do myślenia? "Gattaca"?). Szkoda tym większa, że wraz z obniżaniem poziomu i oczekiwania widzów spadają, i niedługo nikt już nie będzie pamiętał co to jest dobra ekranowa fantastyka (nie mówię już nawet naukowa). A tymczasem pan Abrams (od "LOSTów") nową brednię ("Cloverfield") smaży...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 04, 2008, 02:04:04 am
I OK. A jeśli tak "gniot" jak ST ENT porusza moją wyobraźnie to czy to źle?

Jasne, ciężko ustalić jednolitą definicje życia, lecz opieramy się jednak na pewnym zestawie cech i mówiąc ogólnie na złożonośći. Prąd nie jest złożony i tworzony jest z wielu cząstek które poprostu się poruszają. Gdzie tu miejsce większość przynajmniej cech istoty żywej? Ale cóż, zawsze można zoabczyć co by było gdy niemoźliwe był...

Chilkę, samo wyjaśnienie że wojna wybuchła bo pomimo ostrzeżeń wylądowaliśmy na tym księżycu, to jest stanowczo za mało i nie mówi zbyt wiele więcej niż wiedzieliśmy przez ostatnie około 23 odcinki.

Jeśli działali w jakikolwiek sposób wspólnie, nie oddzielnie to OK, może coś umknęło mi przez te lata, co jest bardzo moźliwe.

Jak pokazać politykę obcych? A kto mówi o pokazywaniu, wystarczy scena jak rebeliant komsita rozmawia z przedstawicielami wywiadu ludzi, oraz jedną bitwę między statkami kosmitów, lub zamach na okręcie obcych.
Broń biologiczna choćby. Jedną z takich rzecz była rakieta która zniszczyła jakiś eksperymentalny statek obcych który był niezwykle niebezpieczny. Mam nadzieje że to ten film był.

Co do poziomu filmów. Jak sam napisałeś tworzy się to co się sprzedaje. Oglądałem jakiś czas temu Dooma, będzą za jakiś czas kolejne ekranizacje gier komputerowych. Nie ma tak raczej żądnej refleksji, troche nawalanki i jakaś fabuła. Oglądałem też Resident Evil i odniosłem wrażenie że wpakowali w jeden chyba 1,5 godz film wszystko co się da. Koniec świata, walkę w podziemnej bazie, konwuj ludzi którzy chcą przetrwać, "ucywilizowanie" żywych trupów - wątek który już był w jednym z wcześnijeszych filmów o zywych trupach. Zakończenie pozytywne choć nie pokazane.

A Underwold to jakaś zawsze ciekawostka skąd mieli się wziąść wampiry i wikołaki, że można ich zabijać nowoczesną bronią, oraz jak sobie wampiry luksusowe życie zafundowały.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2008, 08:11:44 am
Cytuj
I OK. A jeśli tak "gniot" jak ST ENT porusza moją wyobraźnie to czy to źle?

Ależ nic w tym złego. Tylko, ze "gniot" od tego, że odegrał pożytczną rolę nie przestał być "gniotem". (Swoją droga rola tandetnej pulp SF w budzeniu marzeń o Kosmosie jest nie do przecenienia.)

Cytuj
Jasne, ciężko ustalić jednolitą definicje życia, lecz opieramy się jednak na pewnym zestawie cech i mówiąc ogólnie na złożonośći. Prąd nie jest złożony i tworzony jest z wielu cząstek które poprostu się poruszają. Gdzie tu miejsce większość przynajmniej cech istoty żywej? Ale cóż, zawsze można zoabczyć co by było gdy niemoźliwe był...

Prąd jako taki jasne, że nie. Ale już np. sygnał telefoniczny jest całkiem złożonym impulsem elektromagnetycznym. Choć to co (i jak) ten impuls w "Virusie" wyczyniał było całkiem bez sensu.

Cytuj
Chilkę, samo wyjaśnienie że wojna wybuchła bo pomimo ostrzeżeń wylądowaliśmy na tym księżycu, to jest stanowczo za mało i nie mówi zbyt wiele więcej niż wiedzieliśmy przez ostatnie około 23 odcinki.

Wszystko zależy od tego czy podejdziesz do tematu z pozycji fana, czy bardziej wyrobionego widza. Fan zobaczywszy na przykład, że w życiu takiego Pirxa nie widzimy żadnej konkretnej kobiety będzie domagał się historyjki (może w stylu harlequina, moze porno, może opowiastki obyczajowej) z tej dziedziny życia dzielnego pilota. Odbiorca bardziej wyrobiony będzie wolał otrzymać kolejną pobudzajacą intelektualnie historie z tym bohaterem w roli głównej. (Co oczywiście nie znaczy, że nie da sie opowiedzieć historii miłosnej w ramach SF - fenomenalny "Dzień milionowy" Pohla dowodem.)

Cytuj
Jeśli działali w jakikolwiek sposób wspólnie, nie oddzielnie to OK, może coś umknęło mi przez te lata, co jest bardzo moźliwe.

Do tego stopnia, że Silikaci przesłuchiwali jeńców Obcych.

Cytuj
Jak pokazać politykę obcych? A kto mówi o pokazywaniu, wystarczy scena jak rebeliant komsita rozmawia z przedstawicielami wywiadu ludzi, oraz jedną bitwę między statkami kosmitów, lub zamach na okręcie obcych.

I to już jest sprowadzanie Obcego Rozumu w schematy ziemskiego rozumowania. Tu pogawędka (pewnie przy kawusi), ówdzie wojenka domowa. I tak oto niepostrzeżenie z całkiem porządnej (co nie znaczy idealnej) SF robi się nam kolejna space operka.

Cytuj
Co do poziomu filmów. Jak sam napisałeś tworzy się to co się sprzedaje. Oglądałem jakiś czas temu Dooma, będzą za jakiś czas kolejne ekranizacje gier komputerowych. Nie ma tak raczej żądnej refleksji, troche nawalanki i jakaś fabuła. Oglądałem też Resident Evil i odniosłem wrażenie że wpakowali w jeden chyba 1,5 godz film wszystko co się da. Koniec świata, walkę w podziemnej bazie, konwuj ludzi którzy chcą przetrwać, "ucywilizowanie" żywych trupów - wątek który już był w jednym z wcześnijeszych filmów o zywych trupach. Zakończenie pozytywne choć nie pokazane.

Zgoda. Ale są to wtórne (co sam przyznajesz) produkty wykonane z mniejszą lub większa precyzją. Produkty, nie wartościowe historie dajace do myslenia. I tak należy je traktować. Pogadajmy lepiej o "Astronautach"...

Cytuj
A Underwold to jakaś zawsze ciekawostka skąd mieli się wziąść wampiry i wikołaki, że można ich zabijać nowoczesną bronią, oraz jak sobie wampiry luksusowe życie zafundowały.

Zawsze jakaś ciekawostka - owszem, ale aby coś było dla mnie wartościowym dziełem musi (pomijam tu   utwory muzyczne, dzieła plastyczne i najbardziej eksperymentalne kino) być o czymś. Czy "Underworld" przedstawił jakieś nowatorskie spostrzeżenia psychologiczne (jak w literaturze robili to Dostojewski czy Proust)? Czy zmierzył się z jakimiś ważkimi kwestiami społecznymi (jak Balzac, Flaubert, Prus, a na terenie fantastyki Zajdel czy Le Guin)? Czy jest znakomitą popularyzacją treści naukowych i wizją możliwej przyszłości (jak opowiadania Clarke'a, powieści Egana, cykl Reynoldsa)? Czy jest parabolą filozoficzną o uniwersalnym wymiarze (jak "Dżuma" Camusa, utwory Kafki, wiele dzieł Mistrza)? Czy wreszcie zaskakuje chociaż wyjątkowo artystyczną formą pobudzającą wzruszenia estetycznej natury (jak filmy Lyncha czy Kubricka)?

Że wampiry mogą być mroczne i dekadenckie wiemy już z "Wywiadu z wampirem" i serialu "Więzy krwi". Że mogą używać pomysłowych nowoczesnych broni wiemy z cieniutkiej (dosłownie i w przenośni) "Meramorfozy krwi" Reevesa-Stevensa (który ma też na sumieniu znacznie lepszą "Mroczną materię"). Samo istnienie krwiopijców i ich owłosionych oponentów to stary element folkloru. Ganianie z giwerami było w (o niebo lepszym) filmie "Aliens" Camerona. Płaszczyki i nierealne walki w "Matrixie". Nieszczęśliwą miłość "ponad podziałami" zaczerpnięto z "Romea i Julii" w dodatku spłycając happy endem. Dużo elementów zerżnięto z gier RPG z cyklu "World of Darkness". Ba, nawet element wampirzo-wilkołaczej miłości nie jest oryginalny (był taki horror Nancy A. Collins). Co reżyser powiedział nam od siebie? Że ma ładną żonę?!? Ma. No i co z tego, nie on jeden.

Owszem, "Underworld" to przyjemna historyjka, ale wtórna i niekonieczna. (Choć przy obecnym tempie upadku kina gotowa stać się klasyką :P.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2008, 06:42:47 pm
Na trochę inny temat.

Broniłem tu "Aliena" jak niepodległości, jednak przeczytałem coś co każe mi zweryfikować poglądy i sądzić, że Scott jest jednak kolejnym przeciętnym rzemieślnikiem kina, którego realny pułap artystycznych możliwości określają gnioty pokroju "Gladiatora", zaś "Blade Runnera" udało mu się nakręcić przez dziwny kaprys losu, który pozwolił mu na chwilę przekroczyć własne ograniczenia. Tym czymś jest pierwotna, reżyserska wersja zakończenia "Obcego":
Cytuj
Scott chciał tak zakończyć film: Obcy odgryza głowę Ripley w statku ratunkowym, siada na jej fotelu i nadaje komunikat do Ziemi jej głosem. Jednak 20th Century Fox odrzuciło takie zakończenie.
http://obcy.filmweb.pl/Obcy+-+8+pasa%BFer+Nostromo+(1979)+ciekawostki,FilmCuriosities,id=980

Jedyny to znany mi wypadek gdy naciski wytwórni gwałcące swobodę twórczą reżysera, okazały się zbawieniem dla filmu.



Skoro już jednak o "Blade Runnerze" mowa, to wygrał on przeprowadzony przez "The Guardian" plebiscyt na film SF najwyżej ceniony przez naukowców (http://www.guardian.co.uk/life/news/page/0,12983,1290764,00.html)

Jak poniżej widać, dalszy skład listy był raczej do przewidzenia:
Cytuj
1. Blade Runner (1982) Dir: Ridley Scott
2. 2001: A Space Odyssey (1968) Dir: Stanley Kubrick
3. Star Wars (1977)/Empire Strikes Back (1980)
4. Alien (1979) Dir: Ridley Scott
5. Solaris (1972) Dir: Andrei Tarkovsky
6. Terminator (1984)/T2: Judgment day (1991) Dir: James Cameron
7. The Day the Earth Stood Still (1951) Dir: Robert Wise
8. War of the Worlds (1953) Dir: Byron Haskin
9. The Matrix (1999) Dir: Andy & Larry Wachowski
10. Close Encounters of the Third Kind (1977) Dir: Steven Spielberg
(TU (http://www.guardian.co.uk/science/2004/aug/26/sciencenews.sciencefictionspecial) więcej o plebiscycie.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 04, 2008, 07:00:50 pm
Cytuj
Tym czymś jest pierwotna, reżyserska wersja zakończenia "Obcego":
Cytuj
Scott chciał tak zakończyć film: Obcy odgryza głowę Ripley w statku ratunkowym, siada na jej fotelu i nadaje komunikat do Ziemi jej głosem. Jednak 20th Century Fox odrzuciło takie zakończenie.
Musieli go dość szybko zmiękczyć, bo w reżyserskiej wersji zakończenie jest identyczne. Pewnie mu powiedzieli, że jak obgryzie jej głowę, to ciężko będzie drugi odcinek nakręcić.

Swoją drogą, szkoda by było takiej główki...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2008, 07:51:34 pm
Cytuj
Musieli go dość szybko zmiękczyć, bo w reżyserskiej wersji zakończenie jest identyczne.

Nie dość, że szybko, to skutecznie ;).

(Swoja drogą, choć informacje tą widziałem i w kilku innych miejscach, może być i tak, że filmweb (http://www.filmweb.pl/) niecne plotki powtarza, a ja za wcześnie Scotta na straty spisałem.)

Cytuj
Pewnie mu powiedzieli, że jak obgryzie jej głowę, to ciężko będzie drugi odcinek nakręcić.

I continuity szlag by trafił....

Cytuj
Swoją drogą, szkoda by było takiej główki...

Ano szkoda. Jedyna to wszak kobieta wśród bohaterów Kosmosu. Sama jedna pośród Bowmanów, Pirxów, Rohanów, Breggów, Ametów, Kelvinów, Arseniewów, Nyadów, Dodsonów, Kirków, Picardów.
(http://i30.photobucket.com/albums/c339/DaveBowman/alien_Sigourney_1.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 04, 2008, 07:57:36 pm
Tak, szkoda by było główki, a jeszcze bardziej całej reszty...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2008, 09:52:28 pm
Cytuj
Tak, szkoda by było główki, a jeszcze bardziej całej reszty...

Masz na myśli te komputery dookoła niej? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 04, 2008, 10:16:45 pm
Cytuj
Musieli go dość szybko zmiękczyć, bo w reżyserskiej wersji zakończenie jest identyczne. Pewnie mu powiedzieli, że jak obgryzie jej głowę, to ciężko będzie drugi odcinek nakręcić.
 
Swoją drogą, szkoda by było takiej główki...

Cytuj
Tak, szkoda by było główki, a jeszcze bardziej całej reszty...

Bardzo celne uwagi  8-)


A teraz to o czym chciałem napisać. Jeśli ktoś nie oglądał "Ijon Tichy: Raumpilot" lub (tak jak ja) chciałby obejrzeć jeszcze raz może to zrobić na tej stronie (http://www.stage6.com/Ijon-Tichy-Raumpilot/videos/). Wymagany jest divx player, ale można nie kombinując zbyt wiele zapisać film na dysku (ok. 120 megabajtów) i obejrzeć w praktycznie dowolnym programie.
Można też obejrzeć całą serię w ZDF 24 stycznia od 00:35 do 02:05 (ma ktoś ?  ;)).


Jeszcze jedno. W niedzielę w nocy na TVN "Mad Max". Nie chcę sprawiać wrażenia wiecznie nieszczęśliwego ani zadręczać Was swoimi problemami, ale nie mam TVN-u (ogólnopolska stacja!). Przeżyję.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2008, 10:56:49 pm
Cytuj
A teraz to o czym chciałem napisać. Jeśli ktoś nie oglądał "Ijon Tichy: Raumpilot" lub (tak jak ja) chciałby obejrzeć jeszcze raz może to zrobić na tej stronie (http://www.stage6.com/Ijon-Tichy-Raumpilot/videos/). Wymagany jest divx player, ale można nie kombinując zbyt wiele zapisać film na dysku (ok. 120 megabajtów) i obejrzeć w praktycznie dowolnym programie.

Dzięki bardzo :). Nie omieszkam obejrzeć z miłości do Mistrza, choć to co widziałem nie przekonało mnie... (Ale humorystyczna ekranowa SF jakoś słabo mi podchodzi (poza "SpaceBalls" ;D).

Cytuj
Jeszcze jedno. W niedzielę w nocy na TVN "Mad Max". Nie chcę sprawiać wrażenia wiecznie nieszczęśliwego ani zadręczać Was swoimi problemami, ale nie mam TVN-u (ogólnopolska stacja!). Przeżyję.

Jakoś nie czyniłeś na mnie wrażenia kupki nieszczęścia, czy innego cierpiętnika ;).

Skądinąd TVN poza rzeczonym "Maxiem" (konkretnie o 23:45)
(http://gfx.filmweb.pl/po/14/95/1495/6900323.3.jpg)
nada też (w sobotę o 21:05) "Apollo 13"
(http://gfx.filmweb.pl/po/10/53/1053/6968963.3.jpg)
(Przepraszam, że powiększam Twój ból...)

Siostrzany TVN7 znów (w sobotę o 20:05, i następnie w niedzielę o 16:45) wyemituje burtonowskiego "Batmana" (jedną z nielicznych godnych uwagi ekranizacji komiksu).
(http://gfx.filmweb.pl/po/10/24/1024/6956732.3.jpg)
(Tego z kolei kanału ja nie jestem w stanie odbierać.)

Zaś TVP1, w sobotę o 13.10 słynnego "Kapuśniaka" z Louis de Funes'em
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/92/30792/6958605.3.jpg)
(IMHO lepsze to niz "Autostopem...".)

Natomiast w niedzielę również TVP1, puści o 08:55 rano, klasyczne anime "Spirited Away: W Krainie Bogów"
(http://gfx.filmweb.pl/po/32/88/33288/6900537.3.jpg)

By jednak nie było nam za dobrze, w poniedziałek:, o 21:00, Polsat, uraczy nas arcybzdurą zatytułowaną "Uniwersalny żołnierz: Powrót"
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/57/757/6948219.3.jpg)
Nie oglądać tego "... Żołnierza" - grozi zanikiem mózgu ;).

EDIT:
Wizja Kontaktu z Obcym Rozumem w "Kapuśniaku":
(http://kaiven.k.a.pic.centerblog.net/0lau2545.jpg)
 :D :D :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 05, 2008, 04:13:18 pm
Na Apollo 13 byłem w kinie. Fajny jest (tak zapamiętałem) dlatego że pokazuje jak faktycznie potężne są te rakiety. Fajne zdjęcia są, mocne. Bo normalnie jak się ogląda start z tych 10ciu kilometrów czy iluś to ona wyglada jakby miala się za przeproszeniem obkupkać zaraz.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 05, 2008, 04:38:01 pm
Nie wiem czy jeszcze ale swego czasu w IMAXie był film (tylko chorobcia nie pamiętam tytułu) ale pokazany był start Sojuza z Bajkonuru. Filmowane z poziomu tych sławetnych betonowych płyt (pamiętacie? Pirx szedł po betonowych płytach, pęknięcia wypełnione były szybkowiążącym betonem. Nagle zapaliła się zimna, zielona gwiazda. Statek startował na bromowodorach... z pamięci, więc pewnie pokręciłem. Terminus.)

(http://astro-forum.org/Forum/index.php?act=Attach&type=post&id=14395)

W każdym razie widać było jak latają kawałki betonu, a w IMAXie jest taka aparatura nagłaśniająca że już nie wiem, czy rzeczywiście wszystko tak wibrowało od basów, czy to tylko moja iluzja. Warto zobaczyć, jak ktoś ma gdzie, bo to był autentyczny start Sojuza wynoszący nową załogę na ISS...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2008, 04:47:56 pm
Cytuj
Na Apollo 13 byłem w kinie. Fajny jest (tak zapamiętałem) dlatego że pokazuje jak faktycznie potężne są te rakiety. Fajne zdjęcia są, mocne. Bo normalnie jak się ogląda start z tych 10ciu kilometrów czy iluś to ona wyglada jakby miala się za przeproszeniem obkupkać zaraz.

Tak. "Apollo 13" to poziom realizmu niespotykany w bzdurnych filmach udajacych SF, a i w prawdziwej SF trafiajacy się rzadko. Do tego podkreślający (tak eksponowaną i przez Lema w opisach) majestatyczność wielkich rakiet. I nie wynika to tylko z oparcia fabuły na faktach, lecz i z poważnego podejścia twórców.

Ile bym dał by do mojego ulubionego "Star Treka" (którego kolejną odsłonę Paramount pichci) trafiło więcej takiego realizmu. (A tu w takim, za przeproszeniem, "Star Trek: First Contact" mamy pokazanego - o zgrozo w tonie serio - geniusza, który z pocisku balistycznego korab nadświetlny zrobił i w Kosmos pomknął.)

Jakże bym się cieszył gdyby ten "Apollo..." nie był rzadkim rodzynkiem, a wyznacznikiem nowego standardu dla filmów toczących się w Kosmosie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2008, 04:53:47 pm
Cytuj
Nie wiem czy jeszcze ale swego czasu w IMAXie był film (tylko chorobcia nie pamiętam tytułu) ale pokazany był start Sojuza z Bajkonuru. Filmowane z poziomu tych sławetnych betonowych płyt (pamiętacie? Pirx szedł po betonowych płytach, pęknięcia wypełnione były szybkowiążącym betonem. Nagle zapaliła się zimna, zielona gwiazda. Statek startował na bromowodorach... z pamięci, więc pewnie pokręciłem. Terminus.)

Tobie się start Sojuza z "Terminusem" kojarzy (i słusznie :)), mi, ilekroć oglądałem, w serialu "Przylądek Canaveral" (fabuła taka sobie, ale ten realizm, ten realizm!), start wahadłowca pokazany z wnętrza kabiny fragmenty "Testu" stawały przed oczami.

(Sfilmowany w tonie serio, z technologicznym pietyzmem na miarę "Apolla..." i "Odysei..." - ale świadomie w stylu retro - z tymi papierowymi mapami itd. - "Pirx" to byłoby to!)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 05, 2008, 05:25:08 pm
Cytuj
Na Apollo 13 byłem w kinie. Fajny jest (tak zapamiętałem) dlatego że pokazuje jak faktycznie potężne są te rakiety. Fajne zdjęcia są, mocne. Bo normalnie jak się ogląda start z tych 10ciu kilometrów czy iluś to ona wyglada jakby miala się za przeproszeniem obkupkać zaraz.

A ja to oglądałem w TV jak miałem jakieś 10 lat; pamiętam, że też zrobił na mnie wrażenie  ::).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 05, 2008, 05:36:22 pm
Polecam książkę pod tym samym tytułem współnapisaną przez Jima Lovella, można się  niej o wiele więcej dowiedzieć w warstwie powiedzmy dygresyjnej, masa rzeczy które są tylko z lekka zarysowane w filmie znajduje tam rozwinięcie, napisana na podstawie zapisów audio i video z centrum kierowania lotem plus na końcu wiwisekcja przyczyn wypadku i jak się to mogło stać. Film też jest super. Mało kto wie, że scena kiedy w czasie startu z Ziemi zawodzi jeden z silników Saturna a komputer wyrównuje ciąg za pomoca pozostałych czterech (wyciskając z nich po 125% normy) to prawda a nie kinowa fikcja.

Po przeczytaniu film staje się naprawdę brzemienny w treści.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 05, 2008, 06:22:20 pm
Kurde obejrzalbym se ale nie mam TVNu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2008, 07:28:42 pm
Cytuj
A ja to oglądałem w TV jak miałem jakieś 10 lat; pamiętam, że też zrobił na mnie wrażenie  ::).

Na mnie takie wrażenie zrobiła "Odyseja Kosmiczna"... Z ciekawości: czy to "Apollo 13" spowodował, że stałeś sie miłośnikiem twórczosci Lema, czy też obejrzałeś "Apollo...", bo juz lubiłeś "kosmiczne" tematy?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2008, 07:35:37 pm
Cytuj
Polecam książkę pod tym samym tytułem współnapisaną przez Jima Lovella, można się  niej o wiele więcej dowiedzieć w warstwie powiedzmy dygresyjnej, masa rzeczy które są tylko z lekka zarysowane w filmie znajduje tam rozwinięcie, napisana na podstawie zapisów audio i video z centrum kierowania lotem plus na końcu wiwisekcja przyczyn wypadku i jak się to mogło stać. Film też jest super. Mało kto wie, że scena kiedy w czasie startu z Ziemi zawodzi jeden z silników Saturna a komputer wyrównuje ciąg za pomoca pozostałych czterech (wyciskając z nich po 125% normy) to prawda a nie kinowa fikcja.

Po przeczytaniu film staje się naprawdę brzemienny w treści.

To ja tylko dodam, że film powstał właśnie na podstawie książki, i na fali jej popularności, a czyta się ją jak najlepszą SF, choć jest najprawdziwszą prawdą.

ps. a swoją drogą ten TVN prowadzi taką dziwną politykę jakby mu na oglądalności nie zależało skoro już dwóch Forumowiczów nie jest w stanie go oglądać, a trzeci z kolei (ja znaczy ;)) nie ma znów "Siódemki"...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 05, 2008, 07:38:13 pm
Cytuj
Cytuj
A ja to oglądałem w TV jak miałem jakieś 10 lat; pamiętam, że też zrobił na mnie wrażenie  ::).
Z ciekawości: czy to "Apollo 13" spowodował, że stałeś sie miłośnikiem twórczosci Lema, czy też obejrzałeś "Apollo...", bo juz lubiłeś "kosmiczne" tematy?

Miłośnikiem twórczości Lema stałem się sporo później, po przeczytaniu (w podręczniku) opowiadania o maszynie, która robiła wszystko na n  :D. Dlaczego obejrzałem film - nie pamiętam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2008, 09:15:57 pm
Cytuj
Miłośnikiem twórczości Lema stałem się sporo później, po przeczytaniu (w podręczniku) opowiadania o maszynie, która robiła wszystko na n  :D. Dlaczego obejrzałem film - nie pamiętam.

Czyli nie miałeś potem skojarzeń, przebłysków (takich jak my z maźkiem, tylko a'rebours) przy lekturze niektórych tekstów Mistrza?



ps. o filmie "Apollo 13", za strony KMFu (http://www.kmf.org.pl/fx/apollomenu.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 09, 2008, 11:05:09 pm
A.I. w sobotę na TVN o 20:05. Moj opis w pierwszym poście ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 09, 2008, 11:59:05 pm
Cytuj
A.I. w sobotę na TVN o 20:05. Moj opis w pierwszym poście ;)

Rzadko kiedy się zgadzamy, ale pod tym opisem akurat mógłbym się podpisać :). W istocie "A.I." ma baśniowy kilmat.

(BTW: współscenarzystą filmu jest Ian Watson (http://www.ianwatson.info/index.html) dość znany brytyjski autor SF.)

ps. plakacik:
(http://gfx.filmweb.pl/po/36/73/3673/7147407.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 10, 2008, 02:08:39 am
Jasne sygnał elektryczny jako nośnik informacji, natomiast nadal potrzebuje on mieć czym sterować i tutaj jakby zaczyna się logika. Sygnał zaczął sterować statkiem i choćby dlatego potrzebował on w coś wejść. Ale w przestrzeni kosmicznej też coś musiało ten sygnał przewieść... a to co było na początku filmu wyglądało niecodziennie, jakiś statek czy coś...

Myśle jednak że związek Pirxa jest wątkiem pobocznym w przeciwieństwie do rozbudowy wątku wojny. Ale nie będe się upierął, bo to nie powód do sporu w dyskusji. Zaczęto w ramach serialu wątek globalny bo dotyczący powodów wojny, nie jestem przekonany czy pozostawienie go w tajemnicy, czy swoiste porzucenie byłby właściwy, choć to tylko gdybanie.

Tych przesłuchiwanych jeńców nie pamiętam, ale skoro tacy byli to uznać to można za mój błąd.

Doszedłem do pewnego (nadal zresztą otwartego) wniosku że siłą rzeczy od pozaziemskich istot żywych możemy spodziewać się pewnych podobieństw. I tak taka wojna domowa nie musi być tylko ludzkim, ale jak najbardziej pozaziemskich schematem myślenia. Natomiast fakt że jest to najprostszy sposób do rozwinięcie akcji.

Jasne że Underworld nie ma jakiegoś przesłania. Poprostu wampiry i wilkołaki walczą i jest akcja. To jak pisałem podobnie w Resident Evil jest - znane wątpki, ale inni aktorzy i sceneria.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 10, 2008, 11:58:34 am
Cytuj
Jasne sygnał elektryczny jako nośnik informacji, natomiast nadal potrzebuje on mieć czym sterować i tutaj jakby zaczyna się logika. Sygnał zaczął sterować statkiem i choćby dlatego potrzebował on w coś wejść. Ale w przestrzeni kosmicznej też coś musiało ten sygnał przewieść... a to co było na początku filmu wyglądało niecodziennie, jakiś statek czy coś...

To na początku, jak na moje oko, wyglądało jak statek kosmiczny stworzony z samej energii. Nie sądzę by taki "patent" był realny, ale pomysł ten należy do tradycji space opery (choć tam przewijał się raczej motyw statku "zbudowanego" z pól siłowych).

Natomiast wielkiej logiki w tym czym "rozumny sygnał" steruje (i jak to robi) nie widzę. Logiczniejsze by było gdyby (zamiast bawić się w zombie horror) ze stacji MIR nadał się (bezpośrednio lub via okręt-przekaźnik) drogą radiową na całą Ziemię (lub do punktów kluczowych typu bazy wojskowe z bronią atomową) i przejąwszy kontrolę nad co groźniejszymi urządzeniami przystąpił do szybkiej eksterminacji.

Cytuj
Zaczęto w ramach serialu wątek globalny bo dotyczący powodów wojny, nie jestem przekonany czy pozostawienie go w tajemnicy, czy swoiste porzucenie byłby właściwy, choć to tylko gdybanie.

Ależ powód ten dość nieźle znamy - była nim ludzka chciwość (+ nieco nieporozumień).

Cytuj
Tych przesłuchiwanych jeńców nie pamiętam, ale skoro tacy byli to uznać to można za mój błąd.

Spotkało to m.in. jednego z głównych bohaterów - Wonga (co zaciążyło na jego dalszych losach).

Cytuj
Doszedłem do pewnego (nadal zresztą otwartego) wniosku że siłą rzeczy od pozaziemskich istot żywych możemy spodziewać się pewnych podobieństw. I tak taka wojna domowa nie musi być tylko ludzkim, ale jak najbardziej pozaziemskich schematem myślenia.

Faktem jest, że wszystkie formy życia najprawdopodobniej muszą mieścić się w określonych ramach (odżywianie, rozmnażanie, przypuszczalnie śmierć), więc i pewnych podstawowych podobieństw spodziewać się możemy.

Cytuj
Natomiast fakt że jest to najprostszy sposób do rozwinięcie akcji.

Faktem jest też, że taki sposób rozwinięcia akcji jest najprostszy (by nie rzec z lekka prostacki), a ja wolę pomysły bardziej... pomysłowe.

Cytuj
Jasne że Underworld nie ma jakiegoś przesłania. Poprostu wampiry i wilkołaki walczą i jest akcja. To jak pisałem podobnie w Resident Evil jest - znane wątpki, ale inni aktorzy i sceneria.

No właśnie. Nie twierdzę, że takie filmy absolutnie nie mają racji bytu, ale ostatnio powstaje ich za dużo, podczas gdy ambitniejsze (niekoniecznie od razu w 100% udane) filmy kręci się rzadko.

ps. o jednym z ciekawszych seriali SF (a właściwie z elementami SF) zatytułowanym "Przylądek Canaveral" (http://www.the-cape.com/).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 11, 2008, 02:49:15 am
Pisałem to dośc nieśmiało bo też pamiętam jakiś świecący okręt tak jak piszesz bardziej z energii niż z materii.

Jasne wybrać mógł bardziej fortunne miejsce niż jakiś statek. Natomiast jako sygnał elektryczny można go traktować jako inteligentny program, nie jako coś co samo w sobie jest intelignetne. To wyjaśniać może jednak tylko to co działo się po przesłaniu na statek.

Mówisz ludzka chciwość... cóż powód jak najbardziej do przyjęcia. Swoją drogą ryzykowanie eksterminacji całego gatunku dla jakichś wątpliwych korzyści to aż woła o poste do nieba.

Faktycznie coś z tym Wongiem było...

Jasne, cechy życia jak odżywianie czy rozmnarzanie, ale ja proponuje tutaj też choćby agresywność która wynika wprost z potrzeby przetrwania. Pozatym jeśli ten księżyc miał znaczenie religijne dla kosmitów to czemu nie oczekiwać podziałów wśród "wiernych" kosmitów? Może przenosze faktycznie moje myślenie na kosmitów, natomiast wydaje mi się że w obliczu tego co wiemy z filmu, oraz co domniemywać możemy z życia wcale nie musieli się od nas różnić i takie ludzie i przyziemne rzeczy jak inne frakcje, czy "buntownicy" mogliby zaistnieć, choć nie byliby zapewne zadną orginalnością w filmie. I tutaj przechodzimy do tego co napisałeś, pomysłowość plus pewna realistyka. W końcu to film, zatem nie koniecznie musi być zgodny z danym myśleniem które będzie jednak nudne i mało odkrywcze.

Fakt że dużo jest filmów o żywych trupach które generalnie opowiadają o tym samym. Jedynie sposób przedstawienia, czy to w supermarkecie, czy w zamkniętej osadzie. Czy trupy są powolne i głupie, czy może szybkie i da się je czegoć nauczyć... Nie wiem w sumie czy można coś więcej tutaj wymyślić.

Wyczytałem w internecie że niedługo ma powstać sf "Caprica" czyli 50 lat przed Batllestar Galactica gdy kolonie były jeszcze całe i niezbombardowane.

Ten "Przylądek Canaveral" to jest coś nowego?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 11, 2008, 05:11:18 pm
Cytuj
Jasne wybrać mógł bardziej fortunne miejsce niż jakiś statek. Natomiast jako sygnał elektryczny można go traktować jako inteligentny program, nie jako coś co samo w sobie jest intelignetne. To wyjaśniać może jednak tylko to co działo się po przesłaniu na statek.

Inteligentny (i najwyraźniej samoświadomy) program napisany przez Obcą Superinteligencję nie ma prawa sie zachowywać jak idiota. Tak więc czy Obcy z "Virusa" jest tworem naturalnym, czy sztucznym, nic nie zmienia.

Cytuj
Mówisz ludzka chciwość... cóż powód jak najbardziej do przyjęcia. Swoją drogą ryzykowanie eksterminacji całego gatunku dla jakichś wątpliwych korzyści to aż woła o poste do nieba.

I to jest właśnie przesłanie tego serialu. Jedna z rzeczy, które twórcy chcieli nam powiedzieć.

Cytuj
Jasne, cechy życia jak odżywianie czy rozmnarzanie, ale ja proponuje tutaj też choćby agresywność która wynika wprost z potrzeby przetrwania. Pozatym jeśli ten księżyc miał znaczenie religijne dla kosmitów to czemu nie oczekiwać podziałów wśród "wiernych" kosmitów? Może przenosze faktycznie moje myślenie na kosmitów, natomiast wydaje mi się że w obliczu tego co wiemy z filmu, oraz co domniemywać możemy z życia wcale nie musieli się od nas różnić i takie ludzie i przyziemne rzeczy jak inne frakcje, czy "buntownicy" mogliby zaistnieć, choć nie byliby zapewne zadną orginalnością w filmie. I tutaj przechodzimy do tego co napisałeś, pomysłowość plus pewna realistyka.

Cóż. Faktem jest, że autorzy sami otworzyli tę "puszkę Pandory" pokazując rzeczy "uczłowieczające" Obcych. Niekoniecznie chciałbym jednak by poszli dalej tą drogą. (Inna rzecz, że "świętość" owego księżyca można traktować mniej dosłownie religijnie. Może to być po prostu niedoskonała próba przełożenia obcehgo myslenia na ludzki zestaw pojeć.)

Cytuj
W końcu to film, zatem nie koniecznie musi być zgodny z danym myśleniem które będzie jednak nudne i mało odkrywcze.

Rozumiem. Przedkładasz akcję (i jej komplikacje) nad sens... Ja nie.

Cytuj
Fakt że dużo jest filmów o żywych trupach które generalnie opowiadają o tym samym. Jedynie sposób przedstawienia, czy to w supermarkecie, czy w zamkniętej osadzie. Czy trupy są powolne i głupie, czy może szybkie i da się je czegoć nauczyć... Nie wiem w sumie czy można coś więcej tutaj wymyślić.

Skoro tak, to po cholerę wymyślać?

Cytuj
Wyczytałem w internecie że niedługo ma powstać sf "Caprica" czyli 50 lat przed Batllestar Galactica gdy kolonie były jeszcze całe i niezbombardowane.

Wiem o tym od dawna. I mam obawy, że wyjdzie z tego "opera mydlana w Kosmosie", ale jeśłi się omyliłem w ocenie, tylko mnie to ucieszy.

Cytuj
Ten "Przylądek Canaveral" to jest coś nowego?

Trzeba było zajrzeć na stronę, To serial z połowy lat '90. IMHO godny obejrzenia.



@ maziek

Gadaliśmy so o "Alienie". Znalazłem ciekawy tekst o ewolucji scenariusza tegoż filmu (http://kmf.fc.pl/fx/alienscr.html) (polecam!). O odgryzaniu głowy tam nic nie mówią...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 14, 2008, 10:17:44 pm
Obejrzałem sobie teraz po raz kolejny (nagrany w weekend) "Powrót Batmana" (wiem, nie SF)
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/8/83/Batman_returns_poster2.jpg)
i muszę przyznac, że jak na film z r. 1992 solidnie się postarzał, choć nadal robi niezłe wrażenie. (No i przede wszystkim: ma jakieś ambicje artystyczne, co na tle nowszej "siekanki" tylko cieszy.)

Oczywiście gorąco polecam (o ile jeszcze ktoś z Was - w co szczerze wątpię - nie widział).


Obejrzałem też (bodajże 183) odcinek "Z Archiwum X",  a raczej jego końcówkę. Takich bredni ze świecą szukać: dysponujace (a jakże) paranormalnymi mocami ludzko-Obce hybrydy wyklonowane (a jak, skoro temat w modzie) z DNA pobranego w Roswell (bo gdzie by indziej?) chcą podbić świat. W tym celu mordują naukowców i oficjeli, którzy przyłożyli rękę do ich powstania (a dobrze im tak, jajogłowym, co sie w Bozię bawią - zakrzyknie oglądajac prosty chłop z Kansas), by ukrywszy swe istnienie przed światem spokojnie knuć. Polują też na agentkę Scully, która jest w ciąży, a dziecko, które się ma z niej narodzić jest (najprawdopodobniej) mesjaszem (w dosłownym, biblijnym znaczeniu). Ludziee...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 14, 2008, 11:02:40 pm
Pamiętam pilota X-Files. Jako że się nudzę to opowiem przy okazji przypominając sobie.

Grałem wtedy namiętnie w grę UFO - Enemy unknown, świetna tak na marginesie. W filmie było coś takiego że ich jakośtam wezwali do pewnego tajemniczego zdażenia. Ciągle nie jest jasno powiedziane o co chodzi, że jest to ufo to tylko domysły widza. Jest ta atmosfera tajemniczości w tym wszystkim. Okazuje się że jak w końcu docierają na miejsce to teren jest ogrodzony i "opanowany" przez jakieś dziwne służby rządowe. W końcu do niczego nie docierają i chyba wszystkie ślady zostają zatarte i po zdażeniu nie ma znaku. Mi rzecz jasna kojarzyło się to z grą która to polega właśnie między innymi na zestrzeliwaniu UFO i potem oczyszczaniu terenu.

W drugiej czy trzeciej serii natomiast ufoki normalnie już sobie biegały otwarcie na ekranie telewizora i cały klimat znikł.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 15, 2008, 12:45:24 am
Cytuj
Pamiętam pilota X-Files. Jako że się nudzę to opowiem przy okazji przypominając sobie.
/.../
W filmie było coś takiego że ich jakośtam wezwali do pewnego tajemniczego zdażenia. Ciągle nie jest jasno powiedziane o co chodzi, że jest to ufo to tylko domysły widza. Jest ta atmosfera tajemniczości w tym wszystkim. Okazuje się że jak w końcu docierają na miejsce to teren jest ogrodzony i "opanowany" przez jakieś dziwne służby rządowe. W końcu do niczego nie docierają i chyba wszystkie ślady zostają zatarte i po zdażeniu nie ma znaku.

Niezły był nawet. Gdyby serial zdołał dłużej zachować ten poziom...

Niestety z historii stojącej w pół drogi pomiędzy filozoficznymi horrorami (typu mistrzowe "Śledztwo" czy np. "Przesąd" Ambrose'a), a SF z podbudową ufologiczną (typu "Bliskich spotkań..." Spielberga, "Są wśród nas" Reevesa-Stevensa...), i łączącą ich najlepsze cechy stoczył się w coś pomiędzy ekranowym komiksem w złym stylu, a niestraszącym pseudo-horrorkiem. I, choć za sam pomysł i klimat pierwszych serii, zapewnił sobie miejsce w historii kultury masowej, rychło obrócił się w autoparodię...

Cytuj
Grałem wtedy namiętnie w grę UFO - Enemy unknown, świetna tak na marginesie.

Znów musze się zgodzić :).

Cytuj
W drugiej czy trzeciej serii natomiast ufoki normalnie już sobie biegały otwarcie na ekranie telewizora i cały klimat znikł.

Ano. A filozofię, tajemnicę i grozę zastąpiły: ganianina, chaos bezładnie splątanych bezsensownych wątków spiskowych, puszczanie oka do widza i kiczowate potworki. A serial zamiast budzić w widzach niepokojące pytania o naturę rzeczywistości, budził już tylko jedno pytanie: co jeszcze głupszego zaserwują nam scenarzyści...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Stycznia 15, 2008, 12:58:19 am
Wszyscy widzimy że się nudzisz w życiu, myślę że mam w końcu coś dla Ciebie (http://ufo2000.sourceforge.net/) ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 15, 2008, 12:47:44 pm
Cytuj
Wszyscy widzimy że się nudzisz w życiu

Bo dość często TU zaglądam? ;)

Cytuj
myślę że mam w końcu coś dla Ciebie (http://ufo2000.sourceforge.net/) ;)

Dzięki :). Ale czy sądzisz, że gra na długo przykuje moją uwagę? :P

ps. pan Carter inspiracji do ostatnich sezonów swego dzieła szukał chyba TU (http://www.film.org.pl/prace/jesus_christ_vampire.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 17, 2008, 04:20:47 am
Zgadzam się, jako inteligencja jakakolwiek nie powinien to byc twór który się ogranicza i ryzykuje. Chyba że są jakieś powody np. niemożność przesłania się gdzie inadziej, lub nieświadomość tego obecnego gdze zostanie przesłany. Wydawać by się mogło że komunikaty z Mira powinny docierać do stacji naziemnych, nie jakiegoś statku... Cóż tym razem ludzi ochroniła głupota(?) lub przypadek(?)

Cóż, jeśli jak móiwsz to jest jeden z wniosków który płynie z Space A&B to jest to istotne przesłanie. Ale nawet chciwcy powinni widzieć że coś ma lub nie ma sensu bo to jest w jego interesie, a tutaj jakby popełnili akt samobójstwa, tyle że na całym gatunku.

Jest w tym racja, rozumienie pojęcia świętości i gdzie ma ona swoje źródlo może być inna u naszych obcych. A choćby było to cmentarzysko jako miejsce szacunku, lub miejsce gdzie wydarzyło się coś epokowego...
Co do uczłowieczenia to była taka scena gdzie nasz Tank i kosmita mieli walczyć wręcz, a ostatecznie "dogadali się" i każdy wycofał się w swoją stronę. Wymienili się "podarkami". Ja bym jednak powiedział wedle mojej teorii że instynkt przetrwania wziął górę nad obowiązkiem walki i jest to rzecz którą łączy istoty żywe niezależnie gdzie żyją. Albo chcą przetrwać, albo ich nie ma bo wyginą.

Co do tego nudnego i mało odkrywczego myślenia, to nie chodzi przecież tylko o akcje. Poprostu po co tworzyć scenariusz który z góry będzie oklepany? Po co przekazywać treści znane, pokazując akcje, która poprostu da się przewidzieć, a z nią zakończenie, morał sens ect.?

Wymyślać choćby po to można aby nie powstał klon klonu jakiegoś nakręconego dawno temu filmu. Jeśli tylko się da wprowadzić nowy element, nowe miejsce, scenerie to czemu nie?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 17, 2008, 05:16:39 pm
Cytuj
Zgadzam się, jako inteligencja jakakolwiek nie powinien to byc twór który się ogranicza i ryzykuje. Chyba że są jakieś powody np. niemożność przesłania się gdzie inadziej, lub nieświadomość tego obecnego gdze zostanie przesłany. Wydawać by się mogło że komunikaty z Mira powinny docierać do stacji naziemnych, nie jakiegoś statku... Cóż tym razem ludzi ochroniła głupota(?) lub przypadek(?)

Stąd moja rzucona od niechcenia koncepcja, że "rozumny sygnał" musiał po drodze jakichś zakłóceń doznać i od tego zdurnieć ;). Tylko ona mogłaby uratować (pod względem intelektualnym, bo nie pod artystycznym) to durne filmidło...

Cytuj
Cóż, jeśli jak móiwsz to jest jeden z wniosków który płynie z Space A&B to jest to istotne przesłanie. Ale nawet chciwcy powinni widzieć że coś ma lub nie ma sensu bo to jest w jego interesie, a tutaj jakby popełnili akt samobójstwa, tyle że na całym gatunku.

Tyle, że oni zakładali, że i tak wygrają (tak jak bandyta zakłada, że go nie złapią). Krótkowzroczność to kolejny zarzut pod ich adresem obok chciwości...

Cytuj
Jest w tym racja, rozumienie pojęcia świętości i gdzie ma ona swoje źródlo może być inna u naszych obcych. A choćby było to cmentarzysko jako miejsce szacunku, lub miejsce gdzie wydarzyło się coś epokowego...

Jego wyjątkowość wynikała z tego, ze było uświęconym tradycja miejscem rozrodu. Może to obszar z którego wywodził się ich gatunek (choć, jak wiemy, jego korzenie siegały Ziemi)? W każdym razie wracali tam się rozmnażać i składać jaja (czy jak to nazwać) i było to dla nich miejsce szczególne.

Cytuj
Co do uczłowieczenia to była taka scena gdzie nasz Tank i kosmita mieli walczyć wręcz, a ostatecznie "dogadali się" i każdy wycofał się w swoją stronę. Wymienili się "podarkami". Ja bym jednak powiedział wedle mojej teorii że instynkt przetrwania wziął górę nad obowiązkiem walki i jest to rzecz którą łączy istoty żywe niezależnie gdzie żyją. Albo chcą przetrwać, albo ich nie ma bo wyginą.

Co do pewnych podobnieństw to mają one sens o tyle, że wspomniani Obcy wyewoluowali z ziemskiego DNA zawleczonego przez meteor daleko w Kosmos (głośna była wtedy sprawa "marsjańskich meteorytów" i stąd ten pomysł) co czyni ich poniekąd "nie do końca Obcymi" (na szczęście nie tak człekopodobnymi jak w "Star Trekach" - widać, że tamtejsza ewolucja poszła inną drogą, acz można doszukać się pewnej konewrgencji).

Cytuj
Co do tego nudnego i mało odkrywczego myślenia, to nie chodzi przecież tylko o akcje. Poprostu po co tworzyć scenariusz który z góry będzie oklepany? Po co przekazywać treści znane, pokazując akcje, która poprostu da się przewidzieć, a z nią zakończenie, morał sens ect.?

Wymyślać choćby po to można aby nie powstał klon klonu jakiegoś nakręconego dawno temu filmu. Jeśli tylko się da wprowadzić nowy element, nowe miejsce, scenerie to czemu nie?

Oczywiście zgoda, też sie zastanawiam po co tyle "kopii od jednej sztancy" kręcą. Tyle, że praktyczne rozwiązania, które proponowałeś, jako urozmaicenie wiadomych seriali, zdały mi się mało odkrywcze...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 18, 2008, 10:37:30 pm
W TVN trwa "Matrix Reaktywacja"
(http://gfx.filmweb.pl/po/76/03/7603/7126733.3.jpg)
Mi się już nie chce tego oglądać.

Za to jutro (w sobotę) kilka rzeczy, które chętnie bym obejrzał (gdybym miał TVN7):
o 17:00 w TVN7, klasyczny "Wehikuł czasu" George'a Pala (będzie też powtórzony o 11:40 w niedzielę)
(http://gfx.filmweb.pl/po/18/86/31886/7048534.3.jpg)

zaś 22:30, TVN7, paradokument "Pierwszy krok w kosmos" - gorąco polecam
(http://gfx.filmweb.pl/po/86/46/8646/7165451.3.jpg)

Z kolei o 01:35 w TVP2 ciekawostka - francuski film SF "Nieśmiertelne dziecko", reż.Patrick Poubel.

W niedzielę też nieźle -
o 20:05 w TVP2 jedna z moich ulubionych komedii - "Drakula: wampir bez zębów" (oczywiście nie SF)
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/46/646/6926028.3.jpg)

o 22:00 na Polsacie "Otwórz oczy" - dickowski w klimacie film A. Almenabara
(http://gfx.filmweb.pl/po/32/60/33260/6929200.3.jpg)

zaś o 22:15 (cholera!, znów w TVN7) ekranizacja "Nowego wspaniałego świata", reżyserują Leslie Libman i Larry Williams.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Stycznia 19, 2008, 09:40:06 pm
A ja nie mam telewizora wcale...i dzięki temu zdrowszą psychikę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 19, 2008, 09:43:31 pm
Cytuj
(cholera!, znów w TVN7)
A, daj spokój...



Właśnie zaczynam oglądać Test Pilota Pirxa (nareszcie!) na DVD.

Natomiast w tym tygodniu w TV zamierzam zobaczyć "O czym marzą faceci" (http://www.imdb.com/title/tt0203755/) (środa, Polsat, 21:00). Tylko ze względu na Liv Tyler, prawdę mówiąc  ::).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 19, 2008, 09:54:49 pm
Cytuj
A ja nie mam telewizora wcale...i dzięki temu zdrowszą psychikę.

Za to masz dostęp do Internetu :P.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 19, 2008, 09:56:47 pm
Cytuj
Właśnie zaczynam oglądać Test Pilota Pirxa (nareszcie!) na DVD.

Różni się to czymś od oglądania w TV?

Cytuj
Natomiast w tym tygodniu w TV zamierzam zobaczyć "O czym marzą faceci" (http://www.imdb.com/title/tt0203755/) (środa, Polsat, 21:00). Tylko ze względu na Liv Tyler, prawdę mówiąc  ::).

To już lepiej "Władcę Pierścieni" se odświerz... :P



ps. oglądacie "Casablancę" na TV Puls"?
(http://gfx.filmweb.pl/po/09/05/905/6901088.3.jpg)
(Tak, wiem, że to nie SF.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 20, 2008, 03:36:35 pm
Cytuj
Cytuj
Właśnie zaczynam oglądać Test Pilota Pirxa (nareszcie!) na DVD.

Różni się to czymś od oglądania w TV?

Nie. Może takim drobiazgiem jak rozmiar ekranu.

W każdym razie mam tylko dwa poważne zastrzeżenia co do filmu. Po pierwsze, zbyt rozbudowany wątek "naziemny". Po drugie - "czarna skrzynka" Caldera w zakończeniu.

Poza tym - nie był aż tak zły jak mówią  ;). Chociaż oczywiście nic wielkiego.

No i z opowiadania dało się wyciągnąć duużo więcej - ale to już raczej ogólny problem ekranizacji.


Cytuj
Cytuj
Natomiast w tym tygodniu w TV zamierzam zobaczyć "O czym marzą faceci" (http://www.imdb.com/title/tt0203755/) (środa, Polsat, 21:00). Tylko ze względu na Liv Tyler, prawdę mówiąc  ::).

To już lepiej "Władcę Pierścieni" se odświerz... :P
To też jest niezły pomysł  :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 20, 2008, 07:24:56 pm
Cytuj
Cytuj
Różni się to czymś od oglądania w TV?

Nie. Może takim drobiazgiem jak rozmiar ekranu.

A myślałem, że jakieś fikuśne dodatki dali... ::)

Cytuj
W każdym razie mam tylko dwa poważne zastrzeżenia co do filmu. Po pierwsze, zbyt rozbudowany wątek "naziemny".

Owszem, jest to niepotrzebne. Chyba Piestrak liczył, że jak pokaże "ziemskie preludium" (które w "Solaris" też dodane było) to nowym Tarkowskim zostanie  :D;).

Co gorsza te sceny najmocniej się postarzały...

Cytuj
Poza tym - nie był aż tak zły jak mówią  ;).

To zupełnie jak oryginalny "Star Trek" ;).

Cytuj
No i z opowiadania dało się wyciągnąć duużo więcej - ale to już raczej ogólny problem ekranizacji.

Zwłaszcza ekranizacji autora, którego utwory są tak "gęste" jak te Lema. Pewnie dlatego Mistrz nie miał w sumie szczęścia do ekranizacji...

(Choć "Człowiek z Marsa" - dość błyskotliwa realizacja objętych potem "Kalkulatorem" ogranych schematów na ekranizacji tylko by zyskał. "Niezwyciężony" i "Eden" też zdają się być dość "filmowe" w sumie.)

Cytuj
To też jest niezły pomysł  :).

W końcu mój ;).

ps. Oglądaliście wczoraj "Pierwszy krok w Kosmos"? Uwielbiam tę "pionerską" atmosferę...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 28, 2008, 02:52:31 am
Co do elektrycznego kosmity to zawsze jakieś wytłumaczenie że sygnał został zakłucony, ale jak dla mnie sama koncepcja tego typu wydaje się zbyt nierealistyczna, a już to że musimy kombinować żeby to miało sens niestety działa bardzo żle na odbiór filmu.

Co do Space... to aż przerażające że można być tak chciwym, aby czynić takie założenie. Choć może "nasza" wiedza o "nich" była na tyle duża że były ku temu przesłanki aby uważać siebie za prawdopodobnych zwycięzców. Ciekawy ten świat jutra, dzielni wojacy giną, a ktoś korzysta. W sumie poza statkami kosmicznymi bez zmian.

A widzisz, wątek wspólnego pochodzenia z Ziemi umknął mi. Choć jeśli przyjmiemy ewolucje jako to co ostatecznie ukształtowało obcych na ich planecie to znaczenie DNA wydaje mi się maleć. Kwestia na ile przetrwanie gatunku zależało od zwykłej przewagi w walce i zdobyciu pożywienia. Gdyby warunki były sprzyjające, to i poziom agresji byłby niższy, a gdyby nie były sprzyjające to poprostu musieli by być agresywniejsi, a zatem poniekąd podobni do nas, bo to determinowało by rozwój ich cywilizacji tak jak determinowało nasz rozwój. Natomiast wydaje mi się że "humanoidalny" wygląd to już w dużej mierze wina DNA i tutaj mamy jakąś odpowiedz.
Wogule wygląd obcych to ciekawa rzecz, bo albo trzeba jakoś wytłumaczyć ich zbyt ludzkie kształty, lub to czemu istnieją choć według współczensej bbiologii nie powinny wogóle powstać.

Matrix stanowi jakąś nowość, temat który w takije postaci chyba jeszcze nie było poruszany. Oczywiście było o maszynach i o rozwoju wirtualnej rzeczywistości. Przychodzi mi do głowy serial który kiedyś lepciał w tv choć widze go przez mgłe. Generalnie świat jutra i chyba policjant który ma wszystko co jutro przyniesie. Miał ciekawy telefon z videorozmowami, coś co dziś powoli się upowszechnia, pozatym broń i samochód, oraz swobodnie korzystał z wirtualnej rzeczywistości sterująć komputerem za pomocą rąk, bez klawiatury i tyle pamiętam.

Co do reszty rzeczy jak zawsze jeśli ich nie podejmuje to znaczy tyle że nie mam zastrzeżeń.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 28, 2008, 02:01:01 pm
Q, obejrzałem ostatnio - nie ukrywam, że z satysfakcją - 2 odcinki Star Treka (25. i 26. odcinek II sezonu oryginalnej serii, jeśli wierzyć Wikipedii).
Mimo, że scena w której kapitan Kirk rozmawiając z politronowym komputerem (który przejął dowodzenie nad statkiem, nie chce go oddać, a na domiar złego w trakcie ćwiczeń zniszczył kilka sojuszniczych statków) doprowadza go do załamania i autodestrukcji wgniotła mnie w fotel (z załamania), całość odebrałem dość pozytywnie, przynajmniej na tyle by obejrzeć następny odcinek  ;).

Nosił on tytuł "Chleba i igrzysk" i najciekawszy był w sumie pomysł - cesarstwo rzymskie istniejące do XXI wieku (na planecie o historii równoległej do Ziemskiej) i walki gladiatorów nagrywane w studio telewizyjnym  :D. Wrażenia również pozytywne  ;).




A swoją drogą - komputer, który znęcał się nad astronautą i rozmawiał z nim pojawił się w opowiadaniu Siergieja Łukjanienki "Kapitan", opublikowanym w listopadowej "NF":

Stev Blanders położył notes na pulpicie głównego komputera i dokonywał ostatnich wyliczeń. Krople potu zalśniły na jego czole niczym lampki sygnałowe na pulpicie sterowniczym.
Jedna z tablic na pulpicie niecierpliwie zamigotała i Stev zaczął się spieszyć. Podkreślił ostatnią cyfrę i spróbował wziąć ją w pamięci do kwadratu. Ale 3,5389 uparcie stawiało opór. Zaklął i wziął do ręki ołówek.
- Długo mam jeszcze czekać? - dał się słyszeć zza ściany bezbarwny metaliczny głos.
- Już, już - wymamrotał Stev. - Gotowe! Czterdzieści cztery, przecinek, trzysta dwadzieścia pięćset dwadzieścia jeden.
Na mostku zapanowało milczenie. Stev zakręcił się na fotelu pilota i niepewnie zapytał:
- Źle?
- Dobrze. Ale za wolno liczysz. Gdybym czekał na ciebie, już dawno przelecielibyśmy obok tej planety...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 28, 2008, 07:14:27 pm
Cytuj
Co do elektrycznego kosmity to zawsze jakieś wytłumaczenie że sygnał został zakłucony, ale jak dla mnie sama koncepcja tego typu wydaje się zbyt nierealistyczna, a już to że musimy kombinować żeby to miało sens niestety działa bardzo żle na odbiór filmu.

Dlatego mówie, że to bzdura nad bzdurami... (Swoja drogą, jeśli widz musi sobie cokolwiek "dotłumaczać"  cholernie źle świadczy to o scenarzystach.)

Cytuj
Co do Space... to aż przerażające że można być tak chciwym, aby czynić takie założenie. Choć może "nasza" wiedza o "nich" była na tyle duża że były ku temu przesłanki aby uważać siebie za prawdopodobnych zwycięzców. Ciekawy ten świat jutra, dzielni wojacy giną, a ktoś korzysta. W sumie poza statkami kosmicznymi bez zmian.

I dlatego tak cenię ten serial. Nie jest ani cukierkowy, ani przesłodzony. Jak dla mnie najmądrzejszy serial SF jaki kiedykolwiek nakręcono.

Cytuj
A widzisz, wątek wspólnego pochodzenia z Ziemi umknął mi.

Bo pojawił sie w jednym z ostatnich odcinków...

Cytuj
Choć jeśli przyjmiemy ewolucje jako to co ostatecznie ukształtowało obcych na ich planecie to znaczenie DNA wydaje mi się maleć. Kwestia na ile przetrwanie gatunku zależało od zwykłej przewagi w walce i zdobyciu pożywienia. Gdyby warunki były sprzyjające, to i poziom agresji byłby niższy, a gdyby nie były sprzyjające to poprostu musieli by być agresywniejsi, a zatem poniekąd podobni do nas, bo to determinowało by rozwój ich cywilizacji tak jak determinowało nasz rozwój.

Mimo to ma znaczernie o tyle, że są to siła rzeczy istoty jakoś nam pokrewne, czego już np. o Oceanie Solaris rzec nie mozna...

Cytuj
Natomiast wydaje mi się że "humanoidalny" wygląd to już w dużej mierze wina DNA i tutaj mamy jakąś odpowiedz.

W jakimś stopniu tak, acz też nie do końca. Resztę załatwia w tym wypadku zjawisko konwergencji ewolucyjnej... (Potraktowanej bardziej serio niż w "Star Treku" np.)

Cytuj
Matrix stanowi jakąś nowość, temat który w takije postaci chyba jeszcze nie było poruszany. Oczywiście było o maszynach i o rozwoju wirtualnej rzeczywistości.

Mimo to wszystkie te wątk znajdziemy z osobna u takich autorów jak Lem, Dick, Gibson czy M. Shirow. "Matrix" był oryginalną zupą przyrządzoną z nieświeżych składników, lecz swoje miejsce w historii SF ma. (Choćby dlatego, że większość kręconych filmów jest jednak znacznie gorsza...)

Cytuj
Przychodzi mi do głowy serial który kiedyś lepciał w tv choć widze go przez mgłe. Generalnie świat jutra i chyba policjant który ma wszystko co jutro przyniesie. Miał ciekawy telefon z videorozmowami, coś co dziś powoli się upowszechnia, pozatym broń i samochód, oraz swobodnie korzystał z wirtualnej rzeczywistości sterująć komputerem za pomocą rąk, bez klawiatury i tyle pamiętam.

To aby nie "TekWar" było?

ps. jak powstawała "Odyseja Kosmiczna" (http://redakcja.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=485).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 28, 2008, 07:20:19 pm
Cytuj
Q, obejrzałem ostatnio - nie ukrywam, że z satysfakcją - 2 odcinki Star Treka (25. i 26. odcinek II sezonu oryginalnej serii, jeśli wierzyć Wikipedii).
Mimo, że scena w której kapitan Kirk rozmawiając z politronowym komputerem (który przejął dowodzenie nad statkiem, nie chce go oddać, a na domiar złego w trakcie ćwiczeń zniszczył kilka sojuszniczych statków) doprowadza go do załamania i autodestrukcji wgniotła mnie w fotel (z załamania), całość odebrałem dość pozytywnie, przynajmniej na tyle by obejrzeć następny odcinek  ;).

Nosił on tytuł "Chleba i igrzysk" i najciekawszy był w sumie pomysł - cesarstwo rzymskie istniejące do XXI wieku (na planecie o historii równoległej do Ziemskiej) i walki gladiatorów nagrywane w studio telewizyjnym  :D. Wrażenia również pozytywne  ;).

Ja tymczasem nie zostawiłem prawie na tych odcinkach suchej nitki, bo "Star Trek" zna dziesiątki lepszych. (Swoja drogą pomysł, że na obcej planiecie powstanie identyczna kopia ziemskiej cywilizacji o alternatywnym przebiegu historii jest wysoce antywerystyczny).

Miło mi jednak, że złapałeś bakcyla ;). Polecam zwłaszcza film "Star Trek - The Motion Picture", gdybyż cały "Star Trek" był taki...

(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...)

Cytuj
A swoją drogą - komputer, który znęcał się nad astronautą i rozmawiał z nim pojawił się w opowiadaniu Siergieja Łukjanienki "Kapitan", opublikowanym w listopadowej "NF"

Starsze jest to. Mieliśmy taki wątek i u Fiałkowskiego i w "Obsłudze ludzkiej" Ellisona z Van Vogtem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 28, 2008, 09:00:38 pm
Cytuj
Cytuj
Q, obejrzałem ostatnio - nie ukrywam, że z satysfakcją - 2 odcinki Star Treka (25. i 26. odcinek II sezonu oryginalnej serii, jeśli wierzyć Wikipedii).
Mimo, że scena w której kapitan Kirk rozmawiając z politronowym komputerem (który przejął dowodzenie nad statkiem, nie chce go oddać, a na domiar złego w trakcie ćwiczeń zniszczył kilka sojuszniczych statków) doprowadza go do załamania i autodestrukcji wgniotła mnie w fotel (z załamania), całość odebrałem dość pozytywnie, przynajmniej na tyle by obejrzeć następny odcinek  ;).

Nosił on tytuł "Chleba i igrzysk" i najciekawszy był w sumie pomysł - cesarstwo rzymskie istniejące do XXI wieku (na planecie o historii równoległej do Ziemskiej) i walki gladiatorów nagrywane w studio telewizyjnym  :D. Wrażenia również pozytywne  ;).

Ja tymczasem nie zostawiłem prawie na tych odcinkach suchej nitki, bo "Star Trek" zna dziesiątki lepszych.
:D

Cytuj
Swoja drogą pomysł, że na obcej planiecie powstanie identyczna kopia ziemskiej cywilizacji o alternatywnym przebiegu historii jest wysoce antywerystyczny).
Widzisz, czasami umiem wyłączyć tą część świadomości, która odpowiada za kontrolę autentyzmu  ::). A tak poza tym, alternatywna historia (choć niekoniecznie równoległa, jak w tym wypadku) to pomysł wykorzystywany w literaturze nierzadko.
Przy okazji - zdanie wypowiedziane do gladiatora przez nadzorującego kręcenie walki: "Jak oglądalność spadnie, to wystąpisz w odcinku specjalnym"  ;D.

Cytuj
Miło mi jednak, że złapałeś bakcyla ;).
Mnie również  :).

Cytuj
Polecam zwłaszcza film "Star Trek - The Motion Picture", gdybyż cały "Star Trek" był taki...
Powoli...

Cytuj
(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...)
 :o

Cytuj
Cytuj
A swoją drogą - komputer, który znęcał się nad astronautą i rozmawiał z nim pojawił się w opowiadaniu Siergieja Łukjanienki "Kapitan", opublikowanym w listopadowej "NF"

Starsze jest to. Mieliśmy taki wątek i u Fiałkowskiego i w "Obsłudze ludzkiej" Ellisona z Van Vogtem.
Tak myślałem, ale brakowało mi przykładów  :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 29, 2008, 02:18:48 am
Cytuj
Widzisz, czasami umiem wyłączyć tą część świadomości, która odpowiada za kontrolę autentyzmu  ::).

Ja też tak mam w odniesieniu do pozostałych gatunków fantastyki, ale nie do SF...

Cytuj
A tak poza tym, alternatywna historia (choć niekoniecznie równoległa, jak w tym wypadku) to pomysł wykorzystywany w literaturze nierzadko.

Owszem, wystarczy przywoałć takich autorów jak D_ick, Otto Basil, K. Amis...

Cytuj
Przy okazji - zdanie wypowiedziane do gladiatora przez nadzorującego kręcenie walki: "Jak oglądalność spadnie, to wystąpisz w odcinku specjalnym"  ;D.

Dlatego odcinek (mimo swch wad) do jakiegoś stopnia mi się spodobał, gdyby potraktowac go jako social fiction a'la Szulkin. Od strony scenograficznej wypada równie "biednie" ;).

Cytuj
Cytuj
Polecam zwłaszcza film "Star Trek - The Motion Picture", gdybyż cały "Star Trek" był taki...
Powoli...

W sumie jest ze "Star Treków" najbardziej serio. Troche przypomina "Odyseję Kosmiczną". Wyreżyserował go znany skądinad R. Wise.

Cytuj
Cytuj
(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...)
 :o

Takich schematów jest tam więcej... :P

Cytuj
Tak myślałem, ale brakowało mi przykładów  :).

Jeszcze ze trzy by się znalazły.

EDIT:
Jeśli chcesz poczytać jak trekerzy znęcają się nad "Star Trekiem" ;) (m.in. obśmiewając powtarzalne schematy i wyszukując wady równie dociekliwie i bezlitośnie co sam Mistrz Lem w "Fantastyce i Futurologii") zapraszam do lektury (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=1943&page=6).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 29, 2008, 06:30:59 pm
Cytuj
Cytuj
Cytuj
(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...)
 :o

Takich schematów jest tam więcej... :P

Z drugiej strony, jeśli takie postępowanie z komputerami jest typowym mechanizmem świata przedstawionego, to nie ma się co czepiać ?

 ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 29, 2008, 07:15:57 pm
Cytuj
Z drugiej strony, jeśli takie postępowanie z komputerami jest typowym mechanizmem świata przedstawionego, to nie ma się co czepiać ?

 ;)

Ale też świadczy o ubóstwie wyobrażni scenarzystów...

(Do czego to doszło, że ja "ST" atakuję... ::))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Stycznia 30, 2008, 12:32:27 am
Q
Na samym początku tak, sprawdziłem ten tytuł i to był właśnie TekWar. Dziękuje. A przypominaiłem sobie że coś takiego było nagle podczas pisania ostatnio, także myśl jest mocno świeża.

Co do Space... to mamy chyba serial który obje cenimy i dobrze pamiętamy. Takie wspólne pochodzenie nas i obcych zawsze dodatkowo tłumaczy skąd oni się wzięli. Można by się zasatanowić jak to wszystko się skończy... W ostatnim odcinku nieźle się zapowiadało, ale ostatecznie wyszło tragicznie.

OK a w takim razie jak się zaptrujesz na filmy typu Ja robot, czy Raport mniejszości?
W pierwszym mamy ciekawy wniosek jak najlepije ludzi chronić i przedk kim, a w drugim co by było gdyby dane nam było wprowadzić z grubsza porządek zanim nastanie taka potrzeba.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 30, 2008, 01:11:56 am
Cytuj
Q
Na samym początku tak, sprawdziłem ten tytuł i to był właśnie TekWar. Dziękuje.

Nie ma za co.

Cytuj
Co do Space... to mamy chyba serial który obje cenimy i dobrze pamiętamy.

Najwidoczniej.

Cytuj
Można by się zasatanowić jak to wszystko się skończy... W ostatnim odcinku nieźle się zapowiadało, ale ostatecznie wyszło tragicznie.

Czym autorzy zasugerowali nam, że:
1. nic nigdy nie wychodzi do końca tak jak się planowało (coś a'la Prawo Murphy'ego),
2. w życiu nic nigdy definitywnie się nie kończy (przynajmniej do ew. końca Wszechświata), kończą się co najwyżej życia jednostek...

Cytuj
OK a w takim razie jak się zaptrujesz na filmy typu Ja robot, czy Raport mniejszości?
W pierwszym mamy ciekawy wniosek jak najlepije ludzi chronić i przedk kim, a w drugim co by było gdyby dane nam było wprowadzić z grubsza porządek zanim nastanie taka potrzeba.

Pierwszy to teoretycznie ekranizacja niezgorszych utworów drugorzędnego w sumie (co nie znaczy "złego") pisarza jakim był Asimov. Sam zbiorek "Ja, robot" nawet lubię, dlatego niezbyt odpowiadała mi aż tak luźna i do tego "senzacyjna" ekranizacja. Co nie znaczy, ze był to film bardzo zły, widziałem gorsze. Tyle, że z historii toczącej sie w sumie na poziomie idei zrobiono ganianko-strzelnkę (przyznam, że nawet znośną).

Drugi film, choć też dość luźno oparty na opowiadaniu Dicka podobał mi się (czemu dałem juz zresztą wyraz). Nie jest to klasa "Blade Runnera", nie jest też wierna ekranizacja, ale Spielberg (twórca nawiasem mówiąc cholernie nierówny, tym razem jednak zdecydowanie będący w dobrej formie) zdołał przede wszystkim oddać niepowtarzalny dickowski klimat (choćby scenka z dość ekscentrycznym strażnikiem)  i dickowe obsesje. A to wiecej niż literalna wierność fabule przy zagubieniu "ducha" oryginału.
Swoją drogą na pochwałe zasługuje też nie spotykany znów tak czesto w kinie SF technologiczny realizm - całe "tło" fabuły projektowali fachowcy bazując na obecnych trendach - za to też Spielbergowi należy się plus, zwłaszcza gdy zobaczymy jak Phillip K. uwielbiał wtykać w swe utwory pomysłowe gadgety (choć on akurat o realizm dbał mało). Znów pasuje to do klimatu, ale i stanowi sporą dozę solidnej hard SF w tle metafizycznej fabuły.
Owszem mógłbym się czepić zbyt dużej jednak ilosci nic nie wnoszącej "pure action" i kilku naciąganych rozwiązań, ale film ogólnie uważam za wybitny. Stawiający różne ważkie pytania z problematyką wolnej woli, przeznaczenia i samospełniających się przepowiedni na czele. Pojawia sie też istotna w świetle wydarzeń po 11 września kwestia społeczna - co ważniejsze: swobody obywatelskie czy poczucie bezpieczeństwa. Jednym słowem pozycja z tych wybitniejszych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Lutego 03, 2008, 02:08:38 am
Q
Po tym do czego doszliśmy to Space ... zakończyło się tak jak trwało, coraz gorzej bo dowiadujemy się że to nie koniecznie oni są źli, a ryzyko zniszczenia, czy zniewolenia całego gatunku to nadal za mało aby się powstrzymać dla niektórych "ludzkich" przywódców.
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.

Z tego co napisałeś najbardziej trafia do mnie kwestia właśnie co ważnijesze - bezpieczeństwo, czy wolność. Przyszłość, a przecież i teraz nie brakuje tego, przynosi nam wizje świata gdzie kontrola pojedyńczej jednostki to żaden problem, co gdyby tylko zachowano zdrowe (pomijając już pytanie jakie to są zdrowe) zasady tym uczciwym i dobrym by wcalenie nie musiało dokuczać. Problem tylko co jeśli ktoś będzie niewinny tak jak nasz policjant. No i kwestia tych 3 istot które dla dobra ogółu niepytane były poświęcone. Oczywiście inne kwestie też są ciekawe. Ja jak to czyniłem już poprzednio moge zwrócić uwagę na broń jednego z policjantów/agentów, która była efektywnie "przeładowywana" tylko jak wogóle taka konstrukcja funkcjonuje, że wymaga tak spektakularnych działań - to jednak nie była strzelba.

Swoją drogą udało mi się prawie w całości obejrzeć Tryfidy. Wywarły na mnie w sumie neutralne wrażenie, czyli przpomniały mi się sceny, a i też nic mnie nie zniechęciło aby nie dokończyć oglądanie filmu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 03, 2008, 10:54:58 am
Cytuj
Po tym do czego doszliśmy to Space ... zakończyło się tak jak trwało, coraz gorzej bo dowiadujemy się że to nie koniecznie oni są źli, a ryzyko zniszczenia, czy zniewolenia całego gatunku to nadal za mało aby się powstrzymać dla niektórych "ludzkich" przywódców.

Owszem. Takie to niewesołe konkluzje się pojawiły (choć tym razem do wojny - chyba! - bardziej parli niektórzy Obcy).

Cytuj
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.

I tu zderza się postawa widza z postawą fana. Fan zawsze zakrzyknie "Yeah.... Give me more!", widz natomiast (d)oceni to co dostał. Owszem też mi było przykro rozstawać się z bohaterami serialu, w dodatku w b. dramatycznym momencie, ale w sumie wolę by szybko zakończona "Gwiezdna eskadra" pozostała (przynajmniej jak narazie) niedościgłym arcydziełem wśród seriali SF (co trochę też dowodzi mizerii gatunku), niż gdyby miała się obrócić w swą parodię jak nie przymierzając "Sea Quest" czy "Z Archiwum X"...

Cytuj
Z tego co napisałeś najbardziej trafia do mnie kwestia właśnie co ważnijesze - bezpieczeństwo, czy wolność. Przyszłość, a przecież i teraz nie brakuje tego, przynosi nam wizje świata gdzie kontrola pojedyńczej jednostki to żaden problem, co gdyby tylko zachowano zdrowe (pomijając już pytanie jakie to są zdrowe) zasady tym uczciwym i dobrym by wcalenie nie musiało dokuczać. Problem tylko co jeśli ktoś będzie niewinny tak jak nasz policjant. No i kwestia tych 3 istot które dla dobra ogółu niepytane były poświęcone.

No właśnie... Same pytania i to z gatunku poważnych... Film stawia ich zresztą jeszcze więcej...

Cytuj
Oczywiście inne kwestie też są ciekawe. Ja jak to czyniłem już poprzednio moge zwrócić uwagę na broń jednego z policjantów/agentów, która była efektywnie "przeładowywana" tylko jak wogóle taka konstrukcja funkcjonuje, że wymaga tak spektakularnych działań - to jednak nie była strzelba.

Tak, pokazana technologia była b. pomysłowa... (Pamiętam, film dokumentalny o tym jak ten "Raport..." kręcono. Słuchanie o tych wszystkich gadgetach, o tym, że są prawdopodobne naukowo - i dlaczego mają taki kształt, a nie inny - było b. ciekawe...)

Cytuj
Swoją drogą udało mi się prawie w całości obejrzeć Tryfidy. Wywarły na mnie w sumie neutralne wrażenie, czyli przpomniały mi się sceny, a i też nic mnie nie zniechęciło aby nie dokończyć oglądanie filmu.

Czyli, co było do przewidzenia, z dystansu nie odbiera się tego jako arcydzieła... Zresztą zamiast mówić o wrażeniach z "Tryfidów..." powiedz lepiej jak tam czytanie "Astronautów"?

ps. Miesław, jak tam oglądanie "Star Treka"...

pps. w najbliższą środę o 21:30, TVN, "Dwanaście małp"
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/10/1210/7018444.3.jpg)
w sumie nie lubię tego filmu, ale cieszy się dobrą opinią ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 03, 2008, 03:13:39 pm
Z trochę innej beczki... Odświeżyłem sobie po nocy z piątku na sobotę odcinek nowej wersji serialu "BattleStar Galactica" (http://www.teksty.gildia.pl/skolo/seriale/bsgalactica/galactica) i naszła mnie pewna refleksja...

Otóż w większości seriali SF bohaterowie stają przed trudnymi problemami i dokonują wyborów, także etycznych. W "Star Treku" (z wyjątkiem nielicznych odcinków pierwotnej seriii i epigońskiego "Deep Space Nine", w których wkraczamy w "szarą strefę") są to zazwyczaj rozwiązania jednoznacznie właściwe i wybrane po uprzednim dokładnym rozpoznaniu sytuacji (zresztą nawet w tych nielicznych wypadkach, gdy bohaterowie wahają się jak postąpić, a my wraz z nimi sytuacja jest - od pewnego momentu - jasna). Zagadki Wszechświata są "łamigłówkami" stojącymi przed dzielną załogą, bohaterowie rozwiązują je i dzięki temu wiedzą już co zrobić ("wolność jako uświadomiona konieczność"? ;)). (Zresztą jest to wszystko schemat właściwy dla klasycznej SF tzw. "Złotego Wieku" z jej poznawczym optymizmem i skłonnością do uproszczeń...)

Trochę inaczej jest we (wspominanym powyżej) "Space: Above and Beyond". Gdzie bohaterowie stają nieraz przed drastycznymi wyborami, i - choć szlachetni - są źołnierzami walczącymi w wojnie wywołanej przez ludzi znacznie mniej szlachetnych. To, czyni ich sytuację bardziej dwuznaczną, acz nie przekreśla ich heroizmu i żołnierskiego trudu.

Także "FarScape", choć bardziej baśniowo-cukierkowy wprowadza element łagodnej dwuznaczności pokazując bohatera, co prawda pozytywnego, lecz rozchwianego psychicznie.

Jeszcze inaczej jest w "Firefly/Serenity", gdzie bohaterowie nastawieni są na zysk i działają w realiach kosmicznego "Dzikiego Zachodu", ale powtarza się tu stary westernowy (i gwiezdnowojenny ;)) schemat. Nawet jeśli z bohaterów chwilami łajdaki, to są to "nasze sukinsyny", mające w dodatku dość zdrowe zasady moralne i koniec końców dokonujące właściwych wyborów.

***

Tymczasem w aktualnej wersji "BattleStar Galactica" jest diametralnie inaczej. Dojrzalej. Jak w prawdziwym życiu. Bohaterowie umieją w jednym odcinku wzbudzić naszą sympatię, by w drugim wk*** nas i zbrzydzić. Ich wybory są drastyczne i ani oni, ani my, nie mamy nigdy pewności czy do końca słuszne. Rozwiązywanie zagadek przynosi odpowiedzi niepełne, daje raczej niepokój, niż pewność co dalej robić... Spełnia się dukajowy postulat świata SF pozwalającego tworzyć różne (często sprzeczne, a tak samo pasujące do znanych faktów) hipotezy, szkoda tylko, że głównie na płaszczyźnie intryg fabularnych, ale suspense czysto naukowy, w serialu tego typu mógłby być niestrawny... (Szkoda też, że tak dużo w tej "Galactice..."  space opery i wojenek, a tak mało prawdziwej SF.)

Jest tylko jedno małe ale - do takich postaci trudno się przywiązać, zbyt są pełne ułomności. (Choć udało mi się polubić... Tigha. I, nieco perwersyjnie ;), Baltara.)



Skoro mowa o zagadkach naukowych... Naszła mnie kolejna refleksja... Ten Cylon w w/w odcinku gadał Karze, że historia powtarza się ileś razy z tymi samymi postaciami w różnych rolach (takie nawiązanie do hinduistycznej idei kolejnych wszechśwatów). I tak się zastanawiam czy nie była to sugestia, że oryginalna fabuła "BSG" (z lat '70 i '80) to wersja z poprzedniego wszechświata (zwłaszcza, że Glen A. Larson występowął jako creative consultant)...

Jeśli z tą swoja hipotezą mam racje to jest to b. oryginalna metoda dokonania reBootu serialu przy jednoczesnym zachowaniu continuity. Wyjaśniałoby to też osławione (i słusznie krytykowane) podobieństwo urządzeń i strojów z tego serialu ze współczesnymi ziemskimi. Skoro bohaterowie starej "BSG" dotarli do "naszej" Ziemi, to świat nowej "BSG" byłby przyszłym Wszechświatem, w kórym wystapiły te same ubrania, technologie i zwyczaje, tylko w innej konfiguracji, jako powracajacy motyw...

Co o tym sądzicie? (O ile oczywiście tę "Galacticę..." chce się Wam oglądać... :P)

(Bo i to możliwe, że z braku nowych głębokich seriali SF sam sobie dobudowałem głębię do odrobinę tylko lepszej space opery...)

ps. jedyna recenzja nowego "BSG" jaką znalazłem na polskich serwisach poświęconych SF (http://paradoks.net.pl/read/4077).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Lutego 03, 2008, 08:01:28 pm
Cytuj
Cytuj
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.

I tu zderza się postawa widza z postawą fana. Fan zawsze zakrzyknie "Yeah.... Give me more!", widz natomiast (d)oceni to co dostał. Owszem też mi było przykro rozstawać się z bohaterami serialu, w dodatku w b. dramatycznym momencie, ale w sumie wolę by szybko zakończona "Gwiezdna eskadra" pozostała (przynajmniej jak narazie) niedościgłym arcydziełem wśród seriali SF (co trochę też dowodzi mizerii gatunku), niż gdyby miała się obrócić w swą parodię jak nie przymierzając "Sea Quest" czy "Z Archiwum X"...
:D

Pięknie powiedziane, Q. Naprawdę.

Cytuj
ps. Miesław, jak tam oglądanie "Star Treka"...

Ostatnio był "Mózg Spocka", daj spokój [smiley=lipsrsealed.gif]. Za to następny odcinek niczego sobie.
Nawiasem mówiąc, to Star Treka oglądam, że tak powiem, okazyjnie, bo u siebie w domu nie mam TV puls  :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 03, 2008, 08:53:53 pm
Cytuj
:D

Pięknie powiedziane, Q. Naprawdę.

No, ba  ;).

Cytuj
Ostatnio był "Mózg Spocka", daj spokój [smiley=lipsrsealed.gif]. Za to następny odcinek niczego sobie.
Nawiasem mówiąc, to Star Treka oglądam, że tak powiem, okazyjnie, bo u siebie w domu nie mam TV puls  :(

Znałem ten "Spock's Brain" z opisów i powszechnie słyszałem, że mizeria straszna... Tymczasem nie zrobił na mnie aż tak złego wrażenia jak się spodziewałem. Obraz społeczeństwa, które wyewoluowało na Sigma Draconis VII wydaje się nawet sensowniejszy niż spora ilość innych TOSowych społeczności (pomijam nieznośną humanoidalność), choć sam tegoż społeczeństwa podział zdaje się być cokolwiek zerżnięty z wellsowskich Morlocków i Elojów, a "Nauczyciel" nieco przypomina podnoszące inteligencję urządzenie z "Zakazanej planety". (Swoją drogą technologia ładowania danych bezpośrednio do mózgu wydaje się teoretycznie możliwa, więcej pisał o niej Clarke w "3001..." nazywajac ją brainmanem - czyli "Star Trek" znowu prekursorski... ;).)
No i w postaci Spocka mieliśmy wątek nietypowej cyborgizacji, a lubię takie "transhumanistyczne" smaczki. Nawiasem mówiąc, ciekawe, że Spock nie zdecydował sie na życie 10tys. lat, choćby w odcieleśnionej postaci...

Ubawił mnie też pokaz "metod naukowych" a'la oryginalny "Star Trek" - cenię taka autoironię (zastanawiam się tylko na ile była zamierzona :P).

Natomiast następny odcinek ("The Enterpise Incident") to nie tyle "prawdziwa SF" ile melodramat szpiegowski, ale ogląda sie go dość przyjemnie.



EDIT:

Recenzja nBSG z KMF'u (http://www.film.org.pl/prace/battlestar_galactica.html) (skrót skrótem pogania ;)).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Lutego 05, 2008, 03:07:23 am
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom. Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcje.

Może jest jakiś relizm wogóle w różnych wynalazkach przyszłości filmowej, którego my nie dostrzegamy, a który wydaje się sztuczny i tylko efektowny. Natomiast faktycznie taki film dokumentalny o kręceniu czegoś też porusza wyobraźnie. Weżmy choćby trikodery (nie wiem czy tak się pisze) ze Star Treka. To co już zdaje się pisaliśmy, że nauka idzie szybkiej do przodu niż wyobraźnia. Dziś urządzenia tej wielkości co star trekowe są już dośc powszechne i posiadają wiele funkcji, zatem komunikacja, jakieś czujnkiki, przeliczanie danych to w star treku jest wręcz toporne w stosunku do tego co już dziś mamy. Oczywiście można wymyśleć zę trikoder ma jakąś niewyobrażajlną pamięc, że ma dane wszystkich materiałów jakie tylko istnieją i może je badć, do tego jakieś sygnatury broni i samouczek języków galaktycznych, ale z tego co widać na ekranie to dziś my to już mamy, lub niebawem mieć będziemy.

Ja nie uważam Tryfidów za arcydzieło, natomiast nie zapamiętałem ich jako coś co szczwgólnie analizowałem, ale jako miłą rozrywke przy tv gdzieś tam w przeszłości jak byłem dość mały.

Szczerze mówiąc słabo idą Astronauci, z tego powodu że jeszcze mam naukę, a żeby być szczerym jak już się zabiore to leci, ale trzeba się zabrać. Dla mnie i z mojej perspektywy to mogło być kiedyś interesujące dzieło. Początkowe opisy świata i rozwoju techniki mogły być zachęcające. Nawodnienie północnej Afryki, czy urządzenia które same pobierają z gleby składniki odżywcze to mogło poruszać wyobraźnie, ale nie żebym był jakiś super, mnie to nie rusza.
W sumie słabo daje się też zauważyć efekt cenzury czyli koniecznośc pisania o triumfie światowej rewolucji i jej dobrych efektach. Przynajmniej jak dla mnie i na tyle stron ile przeczytałem.

Co do BSG to jak dla mnie postacią która klasyfikuje się do Twojego opisu jest zastępca Adamy, chyba Tight się nazywa. Facet z jedne strony pijak, z drugiej wysokiej rangi oficer, który jak trzeba robi swoje, stara się tworzyć wizerunek twardego i chyba takim jest skoro mógł ukarać własną żonę za ... no właśnie co to było, zdrada czy pomoc mężowi? I jedno i drugie. Dla mnie nie tak jednoznaczne. Potrafi też, według mnie niestety, narzucać innym swoje spojrzenie, czyli skoro ja ukarałem wszystkich zdrajców, to każdy też musi myśleć jak ja i nie ma innej opcji niż być z nami lub przeciw nam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 05, 2008, 08:01:51 am
Cytuj
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom. Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcje.

Dobrze rozumiesz. I oczywiście gdyby serial zdołał zachować poziom do końca (i zaskoczyć niebanalnym zakończeniem) to jak dla mnie mogłoby i pełnych pięć sezonów powstać...

Cytuj
Może jest jakiś relizm wogóle w różnych wynalazkach przyszłości filmowej, którego my nie dostrzegamy, a który wydaje się sztuczny i tylko efektowny. Natomiast faktycznie taki film dokumentalny o kręceniu czegoś też porusza wyobraźnie.

Ha... Znam (niestety) przypadki gdzie dokument "Jak kręcono..." bywał ciekawszy niż sam film...:( ("Raportu..." na szczęście to nie dotyczy, choć pozwala lepiej docenić ekranowe technologie i ich pomysłowość.)

Cytuj
Weżmy choćby trikodery (nie wiem czy tak się pisze) ze Star Treka. To co już zdaje się pisaliśmy, że nauka idzie szybkiej do przodu niż wyobraźnia. Dziś urządzenia tej wielkości co star trekowe są już dośc powszechne i posiadają wiele funkcji, zatem komunikacja, jakieś czujnkiki, przeliczanie danych to w star treku jest wręcz toporne w stosunku do tego co już dziś mamy. Oczywiście można wymyśleć zę trikoder ma jakąś niewyobrażajlną pamięc, że ma dane wszystkich materiałów jakie tylko istnieją i może je badć, do tego jakieś sygnatury broni i samouczek języków galaktycznych, ale z tego co widać na ekranie to dziś my to już mamy, lub niebawem mieć będziemy.

Bo, swoją drogą, Roddenberry traktował naukowość swych wizji dość serio (humanoidalność Obcych narzuciła mu wytwórnia: 1. nie mając budżetu na kostiumy kukły, 2. bojąc się epatowania kosmicznymi potworami, zaś słynny Transporter to "wynalazek z konieczności" - budżet i czas antenowy nie pozwalały na pokazanie scen startów i lądowań promów), mostek kolejnych Enterprise'ów projektowali fachowcy, a szczegóły życia pokładowego były konsultowane z fachowcami. (Inna rzecz, że scenarzyści poszczególnych odcinków umieli na to udane, dopracowane tło rzutować idiotyczne historie oparte na pomysłach typu chromosomów większych niż statek kosmiczny czy potworków wysysających sól z ludzkich ciał.)

Cytuj
Ja nie uważam Tryfidów za arcydzieło, natomiast nie zapamiętałem ich jako coś co szczwgólnie analizowałem, ale jako miłą rozrywke przy tv gdzieś tam w przeszłości jak byłem dość mały.

Przyznać trzeba, że te "Tryfidy..." jakie by nie były, stanowią klasykę...

Cytuj
Dla mnie i z mojej perspektywy to mogło być kiedyś interesujące dzieło. Początkowe opisy świata i rozwoju techniki mogły być zachęcające. Nawodnienie północnej Afryki, czy urządzenia które same pobierają z gleby składniki odżywcze to mogło poruszać wyobraźnie, ale nie żebym był jakiś super, mnie to nie rusza.
W sumie słabo daje się też zauważyć efekt cenzury czyli koniecznośc pisania o triumfie światowej rewolucji i jej dobrych efektach. Przynajmniej jak dla mnie i na tyle stron ile przeczytałem.

Czyli ogólnie robi jednak interesujące wrażenie? ;)

Cytuj
Co do BSG to jak dla mnie postacią która klasyfikuje się do Twojego opisu jest zastępca Adamy, chyba Tight się nazywa. Facet z jedne strony pijak, z drugiej wysokiej rangi oficer, który jak trzeba robi swoje, stara się tworzyć wizerunek twardego i chyba takim jest skoro mógł ukarać własną żonę za ... no właśnie co to było, zdrada czy pomoc mężowi? I jedno i drugie. Dla mnie nie tak jednoznaczne. Potrafi też, według mnie niestety, narzucać innym swoje spojrzenie, czyli skoro ja ukarałem wszystkich zdrajców, to każdy też musi myśleć jak ja i nie ma innej opcji niż być z nami lub przeciw nam.

Oni się tam wszyscy kwalifikują... Adama starszy i młodszy, Roslin, "Starbuck" też podejmują kontrowersyjne decyzje  - trochę mi to zresztą solidnie złagdzoną wersję "Fiaska" przypomina - "robimy, najlepiej jak umiemy, ale wychodzi... różnie", co jak na popularny serial SF (czy też "SF") stanowi gigantyczny krok do przodu.

Jeśli zaś chodzi o Tigha, miło mi,że tyle uwagi poświęciłeś mojej ulubionej postaci. Zresztą jeśli o niego chodzi, najdramatyczniejsze wybory jeszcze przed nim: 1. Będzie zmuszony zabić żonę za zdradę. 2. Okaże się Cylonem, czego sam nie był świadomy, ale nie zachwieje to jego lojalnością wobec ludzkości.

ps. z innej beczki: przypomnijmy sobie "2001 Odyseję Kosmiczną":
- fragment 1 (http://www.youtube.com/watch?v=Gdi5PqMm4jQ)
- fragment 2 (http://www.youtube.com/watch?v=JcNkMIwolKc)
(W obu mamy HAL'a :).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Lutego 08, 2008, 12:02:40 am
Cytuj
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom.

Problem w tym, że zmęczenie materiału wydaje się być nieuchronne. Czytałem pewien czas temu w Gazecie Telewizyjnej (dodatek do Wyborczej) artykuł, którego autor sugerował, że następuje ono zazwyczaj po 5. sezonie. Tak późno? - pomyślałem.


Cytuj
Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcję.

A cóż jest warta ilość bez jakości? Teza, że jeśli już tworzyć to dużo jest dla mnie nie do przyjęcia.

Inna sprawa, że obejrzałem wszystkie odcinki 8. sezonu Z archiwum X, który zdaniem większości fanów nie powinien był powstać. Inna sprawa, że z pozostałtch oglądałem tylko siódmy (bardzo zabawny).

Czyżby więc moje czyny przeczyły moim słowom? A może powinniśmy w tym wypadku mówić o uzależnieniu?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 08, 2008, 12:20:33 am
Cytuj
Problem w tym, że zmęczenie materiału wydaje się być nieuchronne.

Co wyjątkowo smutno widać w epigońskich dokrętkach "Star Treka"...


Cytuj
A cóż jest warta ilość bez jakości? Teza, że jeśli już tworzyć to dużo jest dla mnie nie do przyjęcia.

Zgadzam sie z Tobą. W największej ilości powstają w TV tzw. "opery mydlane". Czy czyni je to arcydziełami?

Cytuj
Czyżby więc moje czyny przeczyły moim słowom? A może powinniśmy w tym wypadku mówić o uzależnieniu?  ;)

Raczej to drugie ;). Ale nie przejmuj się, znam ten stan z autopsji...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Lutego 09, 2008, 01:27:57 am
Wygrzebuję starocie, ale jakoś teraz mi się przypomniało. W wyszukiwarce nic na ten temat się nie pojawiło więc mam nadzieję, że się nie powtarzam. Ponad rok temu zamiast "Świata na krawędzi", w prawym górnym rogu, pod datą, migała informacja o przeglądzie filmów inspirowanych twórczością Lema. Miejsce: Sopot, kino Polonia, start: 23:00. Był może ktoś z was? Bo ja tak, mimo że ode mnie to spory kawał drogi...i na tę okoliczność mam obiecane od organizatorów darmowe wejściówki na seanse, ale od tamtej pory nie skorzystałam[ch8230]trochę daleko[ch8230]

Poniżej co można było zobaczyć:

"Przyjaciel" (reż. M. Nowicki, J. Stawicki [ch8211] Polska, 1965, 18 min.)

"Przekładaniec" (reż. A. Wajda [ch8211] Polska, 1968, 55 min.)

"Test Pilota Pirxa" (reż. M Piestrak [ch8211] Polska/ZSRR, 1978, 95 min.)

"Profesor Zazul" (reż. M. Nowicki, J. Stawicki [ch8211] Polska, 1965, 22 min.)

"Ikariada XB-1" (reż. J. Polak [ch8211] Czechosłowacja, 1963, 81 min.)

"Milcząca Gwiazda" (reż. K. Maetzig [ch8211] Polska/NRD 1960, 89 min.)


Było trochę ludzi, co prawda nie tłumy[ch8230]ale zawsze. Jak na nocne godziny oglądało się całkiem dobrze, a w momentach kryzysowych do życia przywracała nas darmowa kawa. Można było napić się jej tyle żeby nie spać przez cały kolejny tydzień[ch8230]Największą radość na sali wzbudzały efekty specjalne, które były naprawdę[ch8230]specjalne [ch8211] to chyba najodpowiedniejsze słowo. Niewyobrażalna przepaść w tym względzie między tym co było kiedyś, a tym co jest teraz. Jak na mój gust najlepszy był Przekładaniec, w którym na moment pojawia się sam Lem jako pan w kapeluszu i z psem[ch8230]Więcej nie piszę, jeśli kto nie widział, a ciekawy, o powyższych filmach można pokrótce przeczytać tutaj (http://www.dkfmarcello.com/start.html) (niestety to nie jest link bezpośredni, trzeba wejść w archiwum - 2007 - 30.03 - LEM NOCĄ). Ogólnie warto było spędzić w pociągu więcej czasu niż trwał sam pokaz :D...Zwracam uwagę na komentarz Lema odnośnie "Milczącej Gwiazdy" :-X
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 02:03:57 am
Cytuj
Zwracam uwagę na komentarz Lema odnośnie "Milczącej Gwiazdy" :-X

Pojechał gorzej niż po "Star Treku"... ;)

A tak Jerzy Sosnowski "pojachał" (IMHO niekoniecznie zasłużenie) po w/w "Raporcie mniejszosci" (http://www.jsosnowski.nazwa.pl/?page_id=55), wygłaszając przy okazji sporo ciekawych uwag o Dicku i jego twóczości...

ps. w dzisiejszą sobotę o 21:05, w TVN, "K-Pax" - niektórzy twierdzą, że SF...
(http://gfx.filmweb.pl/po/18/31/31831/6941834.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 09, 2008, 02:47:56 am
Ogladalem Alien vs Predator2. No moze nie calkiem "ogladalem", bo polowe przespalem... To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 02:59:03 am
Cytuj
To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"

Wiedziałem to nawet bez oglądania :P.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Lutego 09, 2008, 03:04:13 am
Cytuj
Ogladalem Alien vs Predator2. No moze nie calkiem "ogladalem", bo polowe przespalem... To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"

Więc oglądać nie będziemy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 09, 2008, 03:04:38 am
He, kazdy wiedzial! Ale darowanemu koniu nie zaglada sie pod ogon...czy jakos tak...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 03:13:46 am
Cytuj
Więc oglądać nie będziemy...

Gorzej, że ostatnio g(ł)ównie takie "arcydzieła" kręcą... Naprawdę, jeśli już "Star Trek" można stawiać jako niedoscigły wzór to (mimo całej mojej sympatii do w/w serialu) niewesoło się robi...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 03:14:33 am
Cytuj
He, kazdy wiedzial! Ale darowanemu koniu nie zaglada sie pod ogon...czy jakos tak...

 ;D ;D ;D

Znaczy, że trafił Ci się gratisowy seans?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Lutego 09, 2008, 03:19:34 am
Cytuj
Gorzej, że ostatnio g(ł)ównie takie "arcydzieła" kręcą... Naprawdę, jeśli już "Star Trek" można stawiać jako niedoscigły wzór to (mimo całej mojej sympatii do w/w serialu) niewesoło się robi...

Ale skoro kręcą ktoś to chyba musi chcieć oglądać  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 03:22:08 am
Cytuj
Ale skoro kręcą ktoś to chyba musi chcieć oglądać  :P

Zastanawiam się czy nie jest to trochę "błędne koło".... Twórcy oferują publice g***, a publika z rozpaczy, że nic lepszego nie powstaje i tak chodzi to oglądać... Przez co wzmiankowane g*** zarabia na siebie i cykl trwa dalej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Lutego 09, 2008, 01:38:04 pm
A' propos płacenia za bilety:

MULDER:   (loudly)   That's it, Scully, I can't take it anymore.

SCULLY:    Shh, Mulder, sit down.

(...)

SCULLY: Mulder, be quiet.

MULDER: I want my money back.

SCULLY: It's a premiere, Mulder, we didn't pay.



Najmocniej przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać.



W kinach ostatnio pokazywano film "Jestem Legendą" z Willem Smithem. Akurat byłem chory, więc nie poszedłem. Czy ktoś z was to widział?

Punkt wyjściowy jest ciekawy - mamy do czynienia z "ostatnim człowiekiem na ziemi", który mieszka w Nowym Jorku. Pomysł ten kojarzy się bardzo wyraźnie z książką Herberta Rosendorfera "Wielkie solo Antona L." (bardzo ciekawa, polecam) i jest bardzo obiecujący.

Przeczytałem właśnie recenzję (http://serwisy.gazeta.pl/film/1,22535,4826356.html) i mój entuzjazm jednak trochę osłabł :(. Okazało się, że oprócz ostatniego człowieka są jeszcze zombie  :'(. Zdaniem autora tekstu im bliżej końca tym robi się gorzej, przeczytajcie zresztą sami.

Film jest oparty na już dwukrotnie wcześniej ekranizowanej powieści znanego autora s.f. Richarda Mathesona ( to akurat cytat z ww. recenzji).


Przed chwilą sprawdziłem, grają to u mnie w kinie jeszcze jutro i we wtorek, więc może pójdę. Czy ktoś z Was może mi go polecić bądź odradzić?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 09, 2008, 01:59:25 pm
Opis sie zgadza. Im dluzej trwa film tym sie robi gorszy i z ciekawego pomyslu wpadaja znowu w tysieczny film o zombi. Jak nie masz co robic to ewentualnie mozesz isc, ale musisz sie bardzo nudzic by to zrobic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 09, 2008, 02:03:06 pm
Cytuj
Cytuj
He, kazdy wiedzial! Ale darowanemu koniu nie zaglada sie pod ogon...czy jakos tak...

 ;D ;D ;D

Znaczy, że trafił Ci się gratisowy seans?
Mhm. W tym kinie, w ktorym bylem, jak sie przejdzie przez wejscie, to juz mozna siedziec ile sie chce i wchodzic na rozne filmy, na roznych ekranach. Mialbym placic za takie badziewie? W zyciu! 8-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 02:49:51 pm
Cytuj
A' propos płacenia za bilety:

MULDER:   (loudly)   That's it, Scully, I can't take it anymore.
 
SCULLY:    Shh, Mulder, sit down.
 
(...)
 
SCULLY: Mulder, be quiet.
 
MULDER: I want my money back.
 
SCULLY: It's a premiere, Mulder, we didn't pay.

 ;D ;D ;D


Cytuj
W kinach ostatnio pokazywano film "Jestem Legendą" z Willem Smithem. Akurat byłem chory, więc nie poszedłem. Czy ktoś z was to widział?

Punkt wyjściowy jest ciekawy - mamy do czynienia z "ostatnim człowiekiem na ziemi", który mieszka w Nowym Jorku. Pomysł ten kojarzy się bardzo wyraźnie z książką Herberta Rosendorfera "Wielkie solo Antona L." (bardzo ciekawa, polecam) i jest bardzo obiecujący.

Przeczytałem właśnie recenzję (http://serwisy.gazeta.pl/film/1,22535,4826356.html) i mój entuzjazm jednak trochę osłabł :(. Okazało się, że oprócz ostatniego człowieka są jeszcze zombie  :'(. Zdaniem autora tekstu im bliżej końca tym robi się gorzej, przeczytajcie zresztą sami.

Film jest oparty na już dwukrotnie wcześniej ekranizowanej powieści znanego autora s.f. Richarda Mathesona ( to akurat cytat z ww. recenzji).


Przed chwilą sprawdziłem, grają to u mnie w kinie jeszcze jutro i we wtorek, więc może pójdę. Czy ktoś z Was może mi go polecić bądź odradzić?

Richard Matheson był raczej twórcą (b. ambitnych jak na ten gatunek) horrorów, a jego poweść choć poruszająca w warstwie psychologicznej (jako studium kompletnego osamotnienia), nie jest de facto SF choć pojawiajace się w niej ni to wampiry, ni to zombie są pseudonaukowo "uzasadnione".

Rzeczona powieść posłużyła też jako inspiracja do słynnej "Nocy żywych trupów". (Tak, stare to jest ;).)

A film odradzam... Jeśli masz ochotę zapoznać się z tą historią, ksiażka będzie znacznie mądrzejszym wyborem.

ps. jeszcze jedna recenzja (http://esensja.pl/film/tetrycy/index.html?typ=tytul&tytul=Jestem%20Legend%B1#KW2787), też nie chwalą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2008, 02:55:34 pm
Cytuj
Opis sie zgadza. Im dluzej trwa film tym sie robi gorszy i z ciekawego pomyslu wpadaja znowu w tysieczny film o zombi. Jak nie masz co robic to ewentualnie mozesz isc, ale musisz sie bardzo nudzic by to zrobic.

Przy czym jest to ekranizacja pierwszej (i najlepszej) z zombicznych ;) historii... Swoją drogą kiepsko z tym Hollywood skoro nie dość, że klasykę bezlitośnie eksploatuje, to jeszcze robi to kiepsko...

(Choć pewien plus tego stanu jest - z okazji premier owa klasyka jest wznawiana...)

Cytuj
Mialbym placic za takie badziewie? W zyciu! 8-)

A to rozumiem :). Oby więcej ludzi tak myślało, to może dostawcy tandety będą zmuszeni pójść po rozum do głów...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Lutego 10, 2008, 01:47:54 am
Q
Ciekawe jest to co piszesz o Rodenberrym. Cóż, nieraz chcielibyśmy zobaczyć więcej ale musielibyśmy zapłacić za film dodatkowo, a i nie zawsze moźliwości praktyczne pozwalały.
Co do kosmitów to co by nie pokazali to i tak nie wiemy czy oni gdzieś tam są, oraz jacy są, zatem czy potworki, czy humanoidy zawsze to rzecz naszej wyobraźni. Cóż, humanoidy z którymi można się dogadać, większość ma oczy, mówi, je, nawet tak samo się rozmnarza. W gruncie rzeczy to zykła nasza codzienność została przeniesiona na ekran, dodano tylko szpiczaste uszy, oraz oprawę przyszłości. Natomiast sama wizja jest ciekawa, szczególnie że jak już pisałem stworzono całą fikcyjną rzeczywitość (społeczeństwo, relacje, historie, osiągnięcia), a pokazano w zasadzie pare statków na ekranie, czasem planetę, bitwę itd. Z perspektywy jednego okrętu można było wysnuć cała rzeczywitość przyszłości i to na przestrzeni setek lat. To już coś.

Co do Astronautów to jeśli chodzi o mnie nic nowego nie pokazuje mi ta opowieść. Nie żebym był jakiś rewelacyjny, poprostu żyje w innych czasach. Nie wiem też jaki był poziom wiedzy ludzi lat 50tych naszego wieku, ale mogę domniemywać że nieliczni rozumieli różne aspekty techniki różnych dziedziń. Jeśli technika była dla nich pewną tajemnicą, to była to zapewne interesująca książka, bo w gruncie rzeczy fikcja została oparta na tym co realne, opisie działania reaktora atomowego, relacji o meteorycie tunguskim, zapewne wzbudzającej ciekawość koncepcji lotów w kosmos, a także życia poza Ziemią. Dzisiejsza fikcja ma to do siebie że jeśli już zabiera się za nią nauka to jedynie spekuluje że to może działać. Lem przy okazji troche edukował. I ostatecznie pokazał że od 6 lat ludzkośc ma broń która może spowodować to samo co spotkało naszych niedoszłych najeżdzców.

Co do BSG to tak, ale jakbym miał czekać na tv to bym się nie doczekał zobaczenia tego co dalej stanie się z bohaterami. Właśnie mną najbardziej wstrząsnęło gdy zabił żonę. Też zaskoczyło kto okazało się pod koniec cylonem... ale jak napisałeś wydaje się że oni wiedzą komu chcą dochować wierności, a kto jest ich wrogiem. W sumie to ciekawa kwestia bo pokazuje że można dokonać wyboru po której stronie chce się być, choć z drugiej strony bycie "ludzmi" przez taki długi czas, to co przeżyli odcisnęło na nich swoje piętno.

Miesław
Co do zmeczenia materiału to ST Voyager pamiętam jako ten dośc długi bo zdaje się 7 sezonów. A jakby chcieli to by mogli jeszcze kręcić bo im tam jeszcze troche lat świetlnych zostało, ale dobrze że skończyli i to dośc spektakularnie.

Ja nie twierdze że ilość nad jakość... tylko przeciwstawiam się tym że jak katarynki ludzie tak szczycą się jakością. Poniżej pewnej granicy gdy ilośc ogranicza jakość, bo cóż z tego że film jest świetny skoro szybko się kończy. Ja wskazuje na potrzebe właściwych proporcji ilości i jakości, bo są one od siebie uzależnione.
Tworzyć dużo przy założeniu pewnej jakości. Nikt nie będzie oglądać czegoś co jest masowo mu podawane, ale zwykle nudne. Przynajmniej ja nie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 10, 2008, 12:24:07 pm
Cytuj
Ciekawe jest to co piszesz o Rodenberrym. Cóż, nieraz chcielibyśmy zobaczyć więcej ale musielibyśmy zapłacić za film dodatkowo, a i nie zawsze moźliwości praktyczne pozwalały.

Z drugiej strony - dwa lata po premierze "Star Treka" nie pożałowano pieniędzy na "2001 Odyseję Kosmiczną" i efekt był imponujący. Czasem warto.

Cytuj
Co do kosmitów to co by nie pokazali to i tak nie wiemy czy oni gdzieś tam są, oraz jacy są, zatem czy potworki, czy humanoidy zawsze to rzecz naszej wyobraźni.

Zgoda. Tyle, że powtórzenie się tej samej drogi ewolucyjnej na innej planecie jest skrajnie nieprawdopodobne. A już identyczna powtórka na setkach czy tysiącach planet to wręcz bajka. (Zresztą porównajmy to z literacką SF tej epoki choćby ze "Szpitalem Kosmicznym", "Misją grawitacyjną", dowolną powieścią Heinleina czy... "Edenem" - nigdzie tam humanoidów nie uświadczysz...)

Cytuj
Cóż, humanoidy z którymi można się dogadać, większość ma oczy, mówi, je, nawet tak samo się rozmnarza. W gruncie rzeczy to zykła nasza codzienność została przeniesiona na ekran, dodano tylko szpiczaste uszy, oraz oprawę przyszłości. Natomiast sama wizja jest ciekawa, szczególnie że jak już pisałem stworzono całą fikcyjną rzeczywitość (społeczeństwo, relacje, historie, osiągnięcia), a pokazano w zasadzie pare statków na ekranie, czasem planetę, bitwę itd. Z perspektywy jednego okrętu można było wysnuć cała rzeczywitość przyszłości i to na przestrzeni setek lat. To już coś.

Zgoda, tyle, że takie fikcyjne człekopodobne gatunki na pełnym rozmachu tle to raczej domena fantasy, nie SF. Wystarczy wspomnieć Tolkiena... (Choć w SF jest jeden wyjątek od tej zasady - cykl haiński Le Guin.)

Cytuj
Co do Astronautów to jeśli chodzi o mnie nic nowego nie pokazuje mi ta opowieść. Nie żebym był jakiś rewelacyjny, poprostu żyje w innych czasach. Nie wiem też jaki był poziom wiedzy ludzi lat 50tych naszego wieku, ale mogę domniemywać że nieliczni rozumieli różne aspekty techniki różnych dziedziń. Jeśli technika była dla nich pewną tajemnicą, to była to zapewne interesująca książka, bo w gruncie rzeczy fikcja została oparta na tym co realne, opisie działania reaktora atomowego, relacji o meteorycie tunguskim, zapewne wzbudzającej ciekawość koncepcji lotów w kosmos, a także życia poza Ziemią. Dzisiejsza fikcja ma to do siebie że jeśli już zabiera się za nią nauka to jedynie spekuluje że to może działać. Lem przy okazji troche edukował. I ostatecznie pokazał że od 6 lat ludzkośc ma broń która może spowodować to samo co spotkało naszych niedoszłych najeżdzców.

Owszem. Powieść ta postarzała się prawie jak powieści Verne'a, ale na przykład ja lubię czytać klasykę, i odnajdywać w niej to co nie uległo upływowi czasu.

Teraz zachęcam Cię do lektury "Edenu", mniej się postarzał ;).

(BTW: naukowo-technologiczny realizm to dla mnie w sumie element konieczny SF. W końcu nazwa zobowiązuje.)

Cytuj
Co do BSG to tak, ale jakbym miał czekać na tv to bym się nie doczekał zobaczenia tego co dalej stanie się z bohaterami. Właśnie mną najbardziej wstrząsnęło gdy zabił żonę. Też zaskoczyło kto okazało się pod koniec cylonem... ale jak napisałeś wydaje się że oni wiedzą komu chcą dochować wierności, a kto jest ich wrogiem. W sumie to ciekawa kwestia bo pokazuje że można dokonać wyboru po której stronie chce się być, choć z drugiej strony bycie "ludzmi" przez taki długi czas, to co przeżyli odcisnęło na nich swoje piętno.

I tu wkraczamy w obszar "cienkiej granicy człowiek/maszyna", ulubionego tematu Dicka... Swoją drogą ciekaw jestem jak twórcy wybrną z kwestii religijności Cylonów, bez popadania w bełkot...

Zresztą nowa "BattleStar Galactica" to dość dziwny serial - z jednej strony posiada "dopieszczone" tło technologiczne w największym stopniu z dotychczasowych seriali SF, z drugiej jednak, ten aspekt techniczny robi wyłącznie za tło ustępując opowieści o ludziach. Nazbyt często opowieści o "ziemskich" problemach na kosmicznym tle... Momentami dość "mydlanej" proweniancji...

Cytuj
Co do zmeczenia materiału to ST Voyager pamiętam jako ten dośc długi bo zdaje się 7 sezonów. A jakby chcieli to by mogli jeszcze kręcić bo im tam jeszcze troche lat świetlnych zostało, ale dobrze że skończyli i to dośc spektakularnie.

O tak. To "cudo" zasługiwało na szybki koniec.

Cytuj
Ja nie twierdze że ilość nad jakość... tylko przeciwstawiam się tym że jak katarynki ludzie tak szczycą się jakością. Poniżej pewnej granicy gdy ilośc ogranicza jakość, bo cóż z tego że film jest świetny skoro szybko się kończy. Ja wskazuje na potrzebe właściwych proporcji ilości i jakości, bo są one od siebie uzależnione.
Tworzyć dużo przy założeniu pewnej jakości. Nikt nie będzie oglądać czegoś co jest masowo mu podawane, ale zwykle nudne. Przynajmniej ja nie.

Cóż. Filmy kończą się znacznie szybciej od seriali, a przecie znacznie wiecej jest arcydzieł filmowych niż seriali mogących pretendowac do miana - tylko - przyzwoitych. Czyli mniejsza ilość jakby bardziej sprzyja jakości...

Ale cieszę, się, ze przyznajesz, że jakość jest jednak od ilości ważniejsza :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Lutego 12, 2008, 02:14:46 am
Tak, choć czy nie ma na to wpływ fakt że Star Trek to serial czyli czasowo o wiele dłuższy i na ile jego finansowanie przez wytwórnie na potrzeby telewizji pozwala jednak zastosować wybitne rozwiązania? Kino musi zarobić, a serial puszczany w tv jest finansowany jakoby przez widziów.

Jeśli ktoś nie zasiał wcześniej tego życia lub nie zaistniały jakieś inne tego typu zjawiska, to nie zamierzam się spierać co do tak wilekich podobieństw istot żywych. Nie równoważy tego też od czasu do czasu pokazywanie się dziwnych istot z energii, czy zyjących w kosmosie. Natomiast nadal myśle że zachowanie kosmitów jest jednak dość ludzkie, co do pewnych granic ma dla mnie sens (potrzeba przetrwania wymaga agresji, emocji itp. itd.), ale tylko do pewnych.

W pewnym stopniu SF i fantasy są chyba podobne i  można je pomylić, ale nie daltego że granice są tak niewyrażne, ale brak u zwykłych ludzi jednolitej definicji słowa, ja też nie powiem abym nie miał z tym problemu, choć nie powiem aby Tolkien był twórcą SF.

Co do Verna i Lema to myśle że potrafie się wczuć w to co autor opisuje i patrze na te łodzie podwodne, czy misje na Wenus z perspketywy czasów które są opisane, nie ze swojej. Jestem jakby tym XIX iweczny człowiekiem i ja widze rzeczy które dziwią choć może nie tak bardzo bo to jest wiek takich właśnie cudów.

Eden powiadasz, zatem coś się zapoznam z nim aby nie być całkowitym ignorantem.

Religijnośc cylonów tak na pierwszy rzut oka sugeruje jak bardzo podobni ludziom oni są. To już nie maszyny, ale istoty które są samodzielne, zdolne do tego do czego nie byli zaprogramowani. Chyba ze z perspektywy akcji cylonom objawił się Bóg.
Ci ludzie nie różnią się od nas, tak jak my mamy samoloty i wachadłowce kosmiczne, któych nie mieli ludzie w XVIII wieku, tak i oni mają technike o wiele wyższą niż nasza, ale cały czas to są ci sami ludzie.

Może się myle, ale może też troche się nie rozumiemy. Ja uważam że ilość czy jako długoś trwania, czy jako ilośc ciekawostek, pomysłów itp. jest ważna bo każdy scenariusz musi być rozłożony w czasie. Czy tą samą jakość będzie miał film (scenariusz, postacie, sceny) trwający 30 minut, 60 i 240? Nie chodzi tutaj tylko o ST Voyager który był długi i może za długi, ale o to że to wszystko można było ująć w mniejszej ilości sezonów. Nadal to nie musiała być rewelacja, ale czy nie było by to mniej męczące, oraz nie wymagało innych rozwiązań, a dzięki nim może lepije by się zapisał w pamięci?
W skrócie - nie ma jakości bez ilości i nie ma ilości bez jakości. Film musi interesować i ileś trwać, oraz coś zawierać w sobie. Jeśli trwa za długo/za krótko, albo jest nudny/lub zawiera za dużo akcji i wątków może być nieudany. A jeśli film ma świetny scenariusz ale rozwleka się na długość i trwa i trwa? Mówimy o jakości, ale odgórnie uznajemy że jest jakiś limit ilości. A te dwa czynniki ja widze jako powiązane ze sobą i nie można ich rozerwać. Gdy stworzymy serial o ciekawym scenariuszu jak Space... to jak już widać po niejdenj rozmie jest żal że tak krótko trwał... co z tego wynika? że przy zachowaniu jakości dłużysz czas trwania, jeszcze jeden choć sezon miałby wielki znaczenie. Iloś ma w tym sensie znaczenie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 12, 2008, 11:20:10 am
Cytuj
Kino musi zarobić, a serial puszczany w tv jest finansowany jakoby przez widziów.

Raczej reklamodawców...

Cytuj
Jeśli ktoś nie zasiał wcześniej tego życia lub nie zaistniały jakieś inne tego typu zjawiska, to nie zamierzam się spierać co do tak wilekich podobieństw istot żywych. Nie równoważy tego też od czasu do czasu pokazywanie się dziwnych istot z energii, czy zyjących w kosmosie.

Czyli zgadzamy się, że była to bzdura wynikła w technicznych konieczności, czego świadomość mieli sami twórcy i dlatego co i rusz wspominali a to o gatunku siejącym życie na innych planetach, a to znów o porywającym ludzi z Ziemi i zasiedlającym nimi obce światy (do granic autoparodii pociągnęli ten schemat twórcy serialu "Star Gate"

(Inna rzecz, że część tych niehumanoidalnych form życia jest nie mniej podejrzana z naukowego punktu widzenia.)

Cytuj
Natomiast nadal myśle że zachowanie kosmitów jest jednak dość ludzkie, co do pewnych granic ma dla mnie sens (potrzeba przetrwania wymaga agresji, emocji itp. itd.), ale tylko do pewnych.

Owszem, można sądzić, że na jakimś najbardziej podstawowym poziomie wszelkie formy żywe muszą być do siebie podobne.

Cytuj
W pewnym stopniu SF i fantasy są chyba podobne i  można je pomylić, ale nie daltego że granice są tak niewyrażne, ale brak u zwykłych ludzi jednolitej definicji słowa, ja też nie powiem abym nie miał z tym problemu, choć nie powiem aby Tolkien był twórcą SF.

Granica czasem bywa niewyraźna, a mianowicie wtedy gdy twórcy czegoś co z założenia miało być SF rezygnują z naukowego prawdopodobieństwa, a zamiast tego serwują "fantastykę w stanie czystym", w której praktycznei wszystko co wymysli autor jest możliwe... W tym sensie "Star Trek" często niebezpiecznei zbliza się do fantasy...

Cytuj
Co do Verna i Lema to myśle że potrafie się wczuć w to co autor opisuje i patrze na te łodzie podwodne, czy misje na Wenus z perspketywy czasów które są opisane, nie ze swojej. Jestem jakby tym XIX iweczny człowiekiem i ja widze rzeczy które dziwią choć może nie tak bardzo bo to jest wiek takich właśnie cudów.

I tak właśnie należy próbować patrze na te utwory. Z perspektywy czasów, w których powstały.

Cytuj
Eden powiadasz, zatem coś się zapoznam z nim aby nie być całkowitym ignorantem.

A potem, mam nadzieję, podzielisz sie swymi refleksajmi w stosownym wątku "Akademii Lemologicznej"...

Cytuj
Religijnośc cylonów tak na pierwszy rzut oka sugeruje jak bardzo podobni ludziom oni są. To już nie maszyny, ale istoty które są samodzielne, zdolne do tego do czego nie byli zaprogramowani. Chyba ze z perspektywy akcji cylonom objawił się Bóg.

Że humanoidalni Cyloni są chodzącym pytaniem o to czy da się nakreślić granicę człowiek/odpowiednio-rozwinięta-maszyna tłumaczyć mi nie trzeba. Że maja samoświadomość i że autoewoluują wynika z samej fabuły... Ale objawienia itp. cuda to już nie pasuje do science fiction. (No chyba, że się okaże, że religia Cylonów to jakiś "wirus komputerowy", który się między nimi rozprzestrzenił, jakaś manifestacja zbiorowej świadomości Cylonów czy coś w ten deseń... Albo też... okaże się, że Cyloni wyewoluowali wyżej od ludzi i są im dostępne głębsze zagatki bytu.)

Cytuj
Ci ludzie nie różnią się od nas, tak jak my mamy samoloty i wachadłowce kosmiczne, któych nie mieli ludzie w XVIII wieku, tak i oni mają technike o wiele wyższą niż nasza, ale cały czas to są ci sami ludzie.

Ależ wiem, że to ci sami ludzie. Zwróciłem tylko uwagę na fakt, że w aktualnej wersji "Battlestar Galactica" jest tak dużo o ludziach, a prawie nie ma elementu "science"...

Cytuj
W skrócie - nie ma jakości bez ilości i nie ma ilości bez jakości. Film musi interesować i ileś trwać, oraz coś zawierać w sobie. Jeśli trwa za długo/za krótko, albo jest nudny/lub zawiera za dużo akcji i wątków może być nieudany. A jeśli film ma świetny scenariusz ale rozwleka się na długość i trwa i trwa? Mówimy o jakości, ale odgórnie uznajemy że jest jakiś limit ilości. A te dwa czynniki ja widze jako powiązane ze sobą i nie można ich rozerwać. Gdy stworzymy serial o ciekawym scenariuszu jak Space... to jak już widać po niejdenj rozmie jest żal że tak krótko trwał... co z tego wynika? że przy zachowaniu jakości dłużysz czas trwania, jeszcze jeden choć sezon miałby wielki znaczenie. Iloś ma w tym sensie znaczenie.

Powiem tak - jeśli coś jet w stanie być i długie i świetne to tylko się ucieszę, natomiast nie ma sensu przedłużać na siłę dobyh historii, jeśli będzie się to wiązać ze spadkiem ich jakości (tzw. dłużyzny, brak nowych dobrych pomysłów).

Jeszcze bardziej zaś nie ma sensu kontynuować historii słabych i głupich... (Bo sam fakt, że powstały jest wystarczająco przykry.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 16, 2008, 02:14:33 pm
Jutro (12:35, Polsat) film, który można obejrzeć, acz nieobejrzenie go nie będzie wielką stratą  - "Człowiek przyszłości" kolejna łzawa historia z robotem w roli głównej (spłycona adaptacja całkiem niezłego "Dwustuletniego człowieka" I. Asimova)
(http://gfx.filmweb.pl/po/41/72/4172/7050857.3.jpg)
Do arcydzieła mu daleko, ale ogląda się z przyjemnością.

Także jutro (12:45, TVN) "Wild Wild West" ("Bardzo Dziki Zachód") film kretyński co się zowie, lez jednak warto popatrzeć na niego jednym okiem, bo jest to chyba jedyny kinowy reprezentant steampunku, modnej ostatnio odmiany historii alternatywnej.
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/32/732/6928323.3.jpg)
Totalna głupota scenariusz budzi repulsję, ale machiny jak z powieści Verne'a całkiem ładne.

Za to w poniedziałek (23:00, TVP1) ewidentna klasyka -  "RoboCop"
(http://gfx.filmweb.pl/po/14/60/1460/7149005.3.jpg)
Można zarzucać temu filmowi zbytnie skupienie na sensacyjnej akcji, wulgaryzmy i epatowanie przemocą, ale nie sposób odmówić mu siły wyrazu.

Dla odmiany we czwartek (20:00, TV4) idealny przykład jak SF kręcić nie należy. Komiksowy w nastroju toxic waste zatytułowany "Tylko jeden" ("The One"). (Co smutniejsze spłodzony przez twórców "Gwiezdnej eskadry", którym widać wyczerpały się zapasy talentu.) Marnować na toto czasu nie zamierzam.

Wolę poczekać do póżnych godzin nocnych i po raz kolejny obejrzeć (w TVP2) "Miasteczko Twin Peaks"
(http://gfx.filmweb.pl/po/01/17/230117/7022158.3.jpg)
lub nawet "BattleStar Galactica".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Lutego 19, 2008, 01:04:20 pm
Cytuj

Cytuj
Natomiast nadal myśle że zachowanie kosmitów jest jednak dość ludzkie, co do pewnych granic ma dla mnie sens (potrzeba przetrwania wymaga agresji, emocji itp. itd.), ale tylko do pewnych.

Owszem, można sądzić, że na jakimś najbardziej podstawowym poziomie wszelkie formy żywe muszą być do siebie podobne.

Nie zgadzam sie :-). Jestem przekonany (acz moge sie mylic), ze wszechswiat jest zbyt niesamowicie gigantycznie ogromny, roznorodny i bogaty, by wszyscy musieli spelniac te same kryteria. W mojej ocenie najbardziej wartosciowe (dla mnie samego) sa opowiesci o tworach wlasnie niepodobnych do reprezentowanych przez nas i pozniej oklepywanych w roznych pseudo SF filmach schematow zachowan i wzorcow. Pozwalaja bowiem spojrzec na swiat z innego punktu widzenia, zdac sobie sprawe z jego ogromu i pokornie dojrzec do wniosku, ze naprawde nie jestesmy pepkiem swiata - najlepszymi, najbardziej wyjatkowymi i jedynie slusznymi istotami (ostatnie brzmi jak amerykanska propaganda). I nie musimy zmieniac swiata na nasza modle i wszedzie niesc jedynej slusznej demokracji (teraz jak antyamerykanska propaganda). Implikuja tez mnostwo pytan filozoficznych, moralnych i pozostaja po przeczytaniu (wzglednie, duzo rzadziej, obejrzeniu) dlugo w pamieci zawsze zmieniajac nieco wizje swiata. Pomagaja odbierac zjawiska takimi, jakimi sa - bez naszych sadow negatywnych, pozytywnych, bez uprzedzen i sztywnych schematow.
Zupelna klasyka w tej kwestii jest Solaris (niech bedzie, ze, bo to w koncu o tym post, film tez spelnia swoja role i choc faktycznie odbiega sporo od ksiazki i inaczej akcentuje, bardzo mi sie podoba). Mnostwo innych pozycji rowniez, Niezwyciezony z kolektywnym, tak innym od powszechnie nam znanych, organizmem.
W tym wlasnie tkwi wielkosc tworcow takich, jak Lem - w kreatywnosci, genialnej wyobrazni i odejsciu od schematow. To jest prawdziwe science-fiction, a nie kolejne hordy potworkow z bardziej lub mniej odstajacymi uszami lub wybaluszonymi oczami.

p.s. co do Nocy zywych trupow - ostatnio skombinowalem od kumpla Swit zywych trupow, hihihi. Niech o filmie swiadczy to, ze normalne DiviXowe napisy maja srednio 50cos kilobajtowy plik tekstowy. Swit mial 14 :-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 19, 2008, 01:52:30 pm
Ojej, rozbiliście się o brak definicji życia. Nowość.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Lutego 19, 2008, 03:47:25 pm
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2008, 09:10:21 pm
Cytuj
Nie zgadzam sie :-). Jestem przekonany (acz moge sie mylic), ze wszechswiat jest zbyt niesamowicie gigantycznie ogromny, roznorodny i bogaty, by wszyscy musieli spelniac te same kryteria. W mojej ocenie najbardziej wartosciowe (dla mnie samego) sa opowiesci o tworach wlasnie niepodobnych do reprezentowanych przez nas i pozniej oklepywanych w roznych pseudo SF filmach schematow zachowan i wzorcow. Pozwalaja bowiem spojrzec na swiat z innego punktu widzenia, zdac sobie sprawe z jego ogromu i pokornie dojrzec do wniosku, ze naprawde nie jestesmy pepkiem swiata - najlepszymi, najbardziej wyjatkowymi i jedynie slusznymi istotami (ostatnie brzmi jak amerykanska propaganda). I nie musimy zmieniac swiata na nasza modle i wszedzie niesc jedynej slusznej demokracji (teraz jak antyamerykanska propaganda). Implikuja tez mnostwo pytan filozoficznych, moralnych i pozostaja po przeczytaniu (wzglednie, duzo rzadziej, obejrzeniu) dlugo w pamieci zawsze zmieniajac nieco wizje swiata. Pomagaja odbierac zjawiska takimi, jakimi sa - bez naszych sadow negatywnych, pozytywnych, bez uprzedzen i sztywnych schematow.
Zupelna klasyka w tej kwestii jest Solaris (niech bedzie, ze, bo to w koncu o tym post, film tez spelnia swoja role i choc faktycznie odbiega sporo od ksiazki i inaczej akcentuje, bardzo mi sie podoba). Mnostwo innych pozycji rowniez, Niezwyciezony z kolektywnym, tak innym od powszechnie nam znanych, organizmem.
W tym wlasnie tkwi wielkosc tworcow takich, jak Lem - w kreatywnosci, genialnej wyobrazni i odejsciu od schematow. To jest prawdziwe science-fiction, a nie kolejne hordy potworkow z bardziej lub mniej odstajacymi uszami lub wybaluszonymi oczami.

Mówiąc o schematach, nie mam na myśli człekokształtnych startrekowych potworków. Mam natomiast na myśli pewnie najbardziej podstawowe schematy - jakąś formę odżywiania się (zawsze związaną z czerpaniem czegoś "z zewnątrz", w końcu perpetuum mobile jest niemożliwe), jakaś formę ewolucyjnej rywalizacji ("bezkonkurencyjne" twory typu Oceanu Solaris - nawet jeśli jakimś cudem powstały - będą raczej skrajna rzadkością), przypuszczalnie też jakaś formę cyklu narodzin-i-śmierci (choć może to być np. jakaś "śmierć na raty" abo cuś).

Natomiast co do budulca to sądzę, że życie nie musi być tylko formą istnienia białka... A ew. przekazywanym dalej kodem niekoniecznie musi być DNA. Wcale by mnie nie zdziwiło odkrycie istot typu Fotinowych Ptaków (z Baxtera), Ducha/Duchów (z Dukaja), Dywanów Wanga (z Egana), kosmicznych chmur (z Hoyle'a i z jednego z odcinków "Star Treka"), czy przywołanych "muszek" z "Niezwyciężonego". Zaś twory typu mistrzowych Dubeltów, czy większości gatunków z twórczości Nivena czy Brina (które też mam za możliwe) uważam wręcz za dość bliskich (pod względem ewolucyjnej konwergencji) "kuzynów" ludzkości stanowiących jedną z możliwych odmian możliuwego życia, nie normę.
 
Cytuj
co do Nocy zywych trupow - ostatnio skombinowalem od kumpla Swit zywych trupow, hihihi. Niech o filmie swiadczy to, ze normalne DiviXowe napisy maja srednio 50cos kilobajtowy plik tekstowy. Swit mial 14 :-)

I jak wrażenia po kontakcie z arcydziełem?  :D :D :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2008, 09:11:32 pm
Cytuj
Ojej, rozbiliście się o brak definicji życia. Nowość.

A bo zbuduj tu definicję nie mając układu odniesienia... "Fontanny raju", o których ostatnio wspominam z uporem maniaka, kłaniają się po raz kolejny...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2008, 09:53:44 pm
Cytuj
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.

Gdyby tak było to byłoby to fiasko gorsze (choć mniej "fajerwerkowe" i mniej tragiczne) niż we "Fiasku". Choć teraz w teoretycznych domniemaniach egzobiologii dominuje (wiem, bo trzymam rękę na pulsie) nurt przeciwny do niedawnego poszukiwania życia-na-ziemską-modłę. Teraz modne jest przekonanie, że życie poza Ziemią jest raczej skrajnie odmienne (takze pod względem budulca) od ziemskiego, i że nie znależliśmy go dotad, bo źle szukaliśmy.

(Ciekawe swoją drogą na ile wpływ na ten pogląd miał - ledwo co wspominany - fakt, że większość odkrytych dotąd ukłądów planetarnych różniła się zasadniczo od naszego?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 19, 2008, 09:57:49 pm
Cytuj
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.
Tylko że wtedy nie będzie to życiem bo jak powiedziałeś (z czym się zresztą nie zgadzam) biologowie wypracowali już definicję życia i pojęcie jest "zajęte". Będzie trzeba wymyślić inną nazwę, ot choćby wgbwywod.

Q: jeśli mnie pytasz o zdanie to ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku. Możnaby z tym napewno podyskutować na przykładach, ale chyba nie w tym temacie prawda? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2008, 10:27:29 pm
Cytuj
Tylko że wtedy nie będzie to życiem bo jak powiedziałeś (z czym się zresztą nie zgadzam) biologowie wypracowali już definicję życia i pojęcie jest "zajęte". Będzie trzeba wymyślić inną nazwę, ot choćby wgbwywod.

Czy ja wiem? Wystarczy wtedy powiedziec, że "życie w stylu ziemskim" jest charakterystyczną pododmianą "życia jako takiego" (ech, przypomina sie cały ten system klasyfikacji ze "Szpitala kosmicznego"...)

Cytuj
Q: jeśli mnie pytasz o zdanie to ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku.

Wiesz co. Ta definicja (choć pewnie wymaga dopracowań) nie jest zła. Mi nawet odpowiada.

Cytuj
Możnaby z tym napewno podyskutować na przykładach, ale chyba nie w tym temacie prawda? ;)

Ja wiem? Wszystkie dobre flimy SF już wymieniliśmy, a ciekawsze to niż znecanie się nad kolejnymi gniotami ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Lutego 20, 2008, 10:42:21 am
Cytuj
...ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku.

Bardzo elegancka definicja, podoba mi sie.

Q, kontakt z arcydzielem byl krotki. Nie dalem rady po prostu :-)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 20, 2008, 03:51:36 pm
Cytuj
Q, kontakt z arcydzielem byl krotki. Nie dalem rady po prostu :-)

Dlaczego mnie to nie dziwi? ;)

ps. wczoraj po 20:00 był w TVP (nie pamiętam nawet 1 czy 2) kolejny katastroficzny film "SF", którego tytuł nic mi nie mówił (a który po samej zapowiedzi sobie darowałem), kolejny już... Skąd oni to biorą?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Lutego 26, 2008, 05:42:33 pm
Cytuj
kolejny katastroficzny film "SF", którego tytuł nic mi nie mówił (a który po samej zapowiedzi sobie darowałem), kolejny już... Skąd oni to biorą?

Opis innego filmu (Futureshock: Comet Impact) z Gazety Telewizyjnej pasuje tu jak ulał:


Jak uniknąć uderzenia komety w Ziemię? Jak zwykle, sięgając po pilota.




A jakiś czas temu obejrzałem sobie film pod tytułem mniej więcej "Ciemna moc". Chyba mi się strasznie nudziło, bo obejrzałem go w całości (powinienem chyba dostać za to medal). To jest o eksperymencie wojskowym który się nie udał i Ziemia ma ulec zagładzie, jedno i drugie związane z ciemną materią (albo energią), przedstawioną cyfrowo w postaci czarnych obłoków (wyglądała trochę jak dym z LOSTa, jeśli wiecie o co chodzi). A głównego bohatera ww. energia kopnęła niczym prąd i ma on niezwykłe właściwości.  :-?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 26, 2008, 05:46:35 pm
Cytuj
Opis innego filmu (Futureshock: Comet Impact) z Gazety Telewizyjnej pasuje tu jak ulał:


Jak uniknąć uderzenia komety w Ziemię? Jak zwykle, sięgając po pilota.

 ;D ;D ;D (To filmidło też znam ze słyszenia i nawet szkoda mi o nim gadać ;).)

Cytuj
A jakiś czas temu obejrzałem sobie film pod tytułem mniej więcej "Ciemna moc". Chyba mi się strasznie nudziło, bo obejrzałem go w całości (powinienem chyba dostać za to medal). To jest o eksperymencie wojskowym który się nie udał i Ziemia ma ulec zagładzie, jedno i drugie związane z ciemną materią (albo energią), przedstawioną cyfrowo w postaci czarnych obłoków (wyglądała trochę jak dym z LOSTa, jeśli wiecie o co chodzi). A głównego bohatera ww. energia kopnęła niczym prąd i ma on niezwykłe właściwości.  :-?

 :o :o :o Czy na sali jest lekarz (dla scenarzysty)? Bo mózg mu w ciemną materię zmieniło...  ::)


ps. a'propos filmów SF (http://bp3.blogger.com/_77ZycB-mds8/R7BafJ-h-HI/AAAAAAAAARw/eK904NOQCE4/s1600/cartoonwars_father.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Lutego 29, 2008, 02:09:38 am
Co prawda nie odzywałem się dawno, ale wydawało mi się że odpisąłem Ci Q na ostatni post, ale cóż.
Fakt że jednak reklamodawcy tutaj mają swój wkład finansowy w tworzenie filmów, natomiast po tym co mamy w tv można wywnioskowac że albo fundusze są małe, albo mało pomysłów (?)

Jasne, można dzięki wyobraźni stworzyć świat przyszłości, ale czy będzie on ciekawy ie fektowny? Czy w 23 wieku wogóle będą statki z załogami z ludzmi na pokładzie w najlepszym wypadku jako pasażerowie turyści? Nudny to świat przyszłości gdzie nie mamy takich ludzkich charakterów, tak przynajmniej mi się wydaje. Zatem trzeba było wypełnić ten świat obcymi, choćby po to aby stworzyć rzeczywistośc wypełnioną "swoimi" i "obcymi", czyli my dobra Federacja i oni Romulanie i inni...

Tzn ja twierdziłem że podobieństwo form życia i to rozwiniętego może polegać na przejawianiu podobnych uniwersalnych i koniecznych instynktów, po części może i tych samych zmysów, także zarówno zachowania społeczne i agresja jak i jakaś forma wzroku mogą istnieć. Jasen że możemy wykombinować istotę która nie ma oczu, dlatego też pisze że tak może być, nie musi. Jednak energia która towrzysy promieniowaniu widzialnemu jest konieczna do życia i zapewne występuje przy ewolucji organizmów, zatem i możemy mówić o podobych zmysłach w podobnych warunkach.

Jasne w naukach humnastycznych bardzo istotne jest zrozumiem czasów i realiów powstania danego utworu, ocenianie z perspektywy "dziś" jest mocno ryzykowne i prowadzące nieraz do błędnych wniosków.

Widze że wymagania masz co do mnie coraż większe, kto wie może zostane Twoim uczniem w kwestii sf, choć narazie zaczyna się nauka na studiach i nie wiem czy względem mojego lenistwa ta Akademia szybko wypali...

Ostatecznie może cyloni faktycznie dostali wirusa, lub uznali na pewnym etakie rozwoju że muszą dorównać swoim twórcom. Tak jak rzekła pewna małpa w jednym z filmów z serii Planeta Małp - sami stworzą sobie religię. Aby dorównać, czy okazać się lepszymi, nie koniecznie aby rozumieć świat, czy poznać prawde o tym co niematerialne.

Jasne, ja zachowuje granicę pomiędzy czymś udanym a czymś nieudanym, przy czym w obydwu przypadkach długim. Chodzi tylko o to że długoś, czy ogólnie wielkość, jako ilośc odcinków, sezonów itd. też ma swoją wagę powiązaną z wagą tego na ile dana produkcja jest udana. Kolejny Star Trek z Picardem mógby być już naciągany, bo i wiek aktorów nie stoi w miejscu. Natomiast gdybyś miał lepszą opinię o Star Trek, gdyby było zaitertesowanie ogólne, a i aktorzy w sile wieku, to czemu zachowują jakość (to cały czas podklreślam) nie kontynuowac ilości, czyli poprostu nie nakręcić czegoś znów. Jaskoś też musi być wyrażona w ilości, bo co z tego że ma się świetne pomysły, jęśli zamiast w 20 to pokaże się je w 5 odcinkach. Jedyne co czynie zatem to wskazuje na to iż długoś szeroko pojęta jest z góry nacechcowana negatywnie, podcza gdy sama w sobie jest pojęciem przecież nieutralnym, dopiero my przypiuje my mu znaczenie pozytywne lub negatywne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 29, 2008, 04:28:58 pm
Cytuj
natomiast po tym co mamy w tv można wywnioskowac że albo fundusze są małe, albo mało pomysłów (?)

Raczej to drugie niestety. Można wszak ("Gattaca" dowodem) nakręcić dobry film SF bez wykosztowywania się na F/X...

Cytuj
Jasne, można dzięki wyobraźni stworzyć świat przyszłości, ale czy będzie on ciekawy ie fektowny? Czy w 23 wieku wogóle będą statki z załogami z ludzmi na pokładzie w najlepszym wypadku jako pasażerowie turyści? Nudny to świat przyszłości gdzie nie mamy takich ludzkich charakterów, tak przynajmniej mi się wydaje. Zatem trzeba było wypełnić ten świat obcymi, choćby po to aby stworzyć rzeczywistośc wypełnioną "swoimi" i "obcymi", czyli my dobra Federacja i oni Romulanie i inni...

Dobre pytania... Zatem twierdzisz, że można gwałcić prawdopodobieństwo, byle z tego gwałtu urodziło się efektowne potomstwo? ;)

Cytuj
Tzn ja twierdziłem że podobieństwo form życia i to rozwiniętego może polegać na przejawianiu podobnych uniwersalnych i koniecznych instynktów, po części może i tych samych zmysów, także zarówno zachowania społeczne i agresja jak i jakaś forma wzroku mogą istnieć. Jasen że możemy wykombinować istotę która nie ma oczu, dlatego też pisze że tak może być, nie musi. Jednak energia która towrzysy promieniowaniu widzialnemu jest konieczna do życia i zapewne występuje przy ewolucji organizmów, zatem i możemy mówić o podobych zmysłach w podobnych warunkach.

Cóż... IMHO pewne najbardziej elementarne podobieństwa wystąpić (najprawdopodobniej) muszą. Natomiast inne cechy mogą się (na zasadzie konwergencji) powtórzyć, ale nie muszą...

Cytuj
Widze że wymagania masz co do mnie coraż większe, kto wie może zostane Twoim uczniem w kwestii sf

Bez przesady, bo jeszcze się jakim MISTRZEM poczuję...  :D :D :D

Cytuj
Ostatecznie może cyloni faktycznie dostali wirusa, lub uznali na pewnym etakie rozwoju że muszą dorównać swoim twórcom. Tak jak rzekła pewna małpa w jednym z filmów z serii Planeta Małp - sami stworzą sobie religię. Aby dorównać, czy okazać się lepszymi, nie koniecznie aby rozumieć świat, czy poznać prawde o tym co niematerialne.

Wydało mi się interesującym przyjęcie (na potrzeby fikcji) pomysłu, że Sztuczne Inteligencje, jako formy rozumu wyżej rozwinięte od człowieka mogą mieć wgląd w wyższe - niedostępne ludziom - zagadki Bytu ;).

Cytuj
Kolejny Star Trek z Picardem mógby być już naciągany, bo i wiek aktorów nie stoi w miejscu. Natomiast gdybyś miał lepszą opinię o Star Trek, gdyby było zaitertesowanie ogólne, a i aktorzy w sile wieku, to czemu zachowują jakość (to cały czas podklreślam) nie kontynuowac ilości, czyli poprostu nie nakręcić czegoś znów.

Gdyby jakimś cudem udało się zachować jakość przy dużej ilości to nie miałbym nic przeciwko temu.

Cytuj
Jaskoś też musi być wyrażona w ilości, bo co z tego że ma się świetne pomysły, jęśli zamiast w 20 to pokaże się je w 5 odcinkach.

Hmm... Przy całej mojej sympatii do "Star Treka" muszę jednak przyznać, że 141 minut "Odysei Kosmicznej" zawiera w sobie więcej jakości niż wszystkie godziny "ST".



ps. oglądam sobie regularnie powtarzaną nową "BSG" i muszę przyzanać, że (choć o fabule zdanie mam nawet bardziej kiepskie niż za pierwszym razem) klimat tego serialu coraz bardziej mnie zachwyca. Ach ten klimat...  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 29, 2008, 04:40:06 pm
Cytuj
Hmm... Przy całej mojej sympatii do "Star Treka" muszę jednak przyznać, że 141 minut "Odysei Kosmicznej" zawiera w sobie więcej jakości niż wszystkie godziny "ST".
A ja własnie niedawno obejrzałem sobie Kubricka i stwierdziłem, że jest to mocno przereklamowany pseudointelektualny wytwór mody na Kosmos plus niezła muzyka. Jeśli jednak zapytać o co chodzi to nie wiadomo o co chodzi, film nie stawia żadnych pytań lub są one banałami nie mówiąc o odpowiedziach. Może się po prostu zestarzał moralnie, ale dzieła sie tak nie starzeją. Krótko mówiąc nie podobał mi się, zresztą oglądałem go trzy razy, żeby dobrnąć do końca, bo zasypiałem wciąż po drodze.

To oczywiście moje skromne zdanie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 29, 2008, 05:06:12 pm
Cytuj
A ja własnie niedawno obejrzałem sobie Kubricka i stwierdziłem, że jest to mocno przereklamowany pseudointelektualny wytwór mody na Kosmos plus niezła muzyka. Jeśli jednak zapytać o co chodzi to nie wiadomo o co chodzi, film nie stawia żadnych pytań lub są one banałami nie mówiąc o odpowiedziach. Może się po prostu zestarzał moralnie, ale dzieła sie tak nie starzeją. Krótko mówiąc nie podobał mi się, zresztą oglądałem go trzy razy, żeby dobrnąć do końca, bo zasypiałem wciąż po drodze.

To oczywiście moje skromne zdanie.

Rozumiem, że usiłujesz udowodnić, że "Star Trek" jest lepszy od "Odysei...", chyba powinienem być wdzięczny ;).

Natomiast co do meritum:
1. jest to chyba jedyny film SF przedstawiający realistycznie Kosmos (i technologię) co dla mnie jest wartością samą w sobie;
2. pytania nie wydały mi się banalne (o to czy gdzie Rozum tam tak zwane zło), o Sztuczną Inteligencję, o ciąg dalszy ewolucji... itd. itp;*
3. odpowiedzi owszem nie ma, ale czy z prawdziwym Wszechświecie znamy odpowiedzi na pytania które stawiamy? (dla mnie brak prostych odpowiedzi to głębia)
4. nie zauważyłem by "Odyseja..." się postarzała, co najwyżej datę trzeba zmienić ;);
5. w porównaniu ze "Stalkerem" Tarkowskiego jest to kino akcji**.

No i oczywiście był to dla Lema wzorcowy film SF.


* Gdyby mnie poniosło mógłbym dowodzić, że "Odyseja kosmiczna" stawia najbardziej fundamentalne pytania ze wszystkich filmów w dziejach kina.

** Oczywiście ta "nuda Kosmosu" jest - abstrahując już od Tarkowskiego - wysoce realistyczna...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 29, 2008, 05:26:00 pm
Cytuj
Rozumiem, że usiłujesz udowodnić, że "Star Trek" jest lepszy od "Odysei...", chyba powinienem być wdzięczny ;).
Tego nie wiem, bo chyba żadnego odcinka nie widziałem, w każdym razie do końca.

Cytuj
Natomiast co do meritum:
1. jest to chyba jedyny film SF przedstawiający realistycznie Kosmos (i technologię) co dla mnie jest wartością samą w sobie;
Tu się nie zgadzam. Oczywiścienie chodzi o to, aby czepiać sie pierdułek ale faceci na Księżycu chodzą jakby ważyli po 80 kg a nie kilkanaście i cały szereg miejsc w tym statku ze sztuczną grawitacją powodowaną ruchem obrotowym ma namiastkę ciążenia, choć nie powinny bo są przy "ośce". Scena wstrzelenia się z odkrytą głową do luku ratunkowego jest tak beznadziejna z co najmniej dwóch zasadnichych powodów, że nawet szkoda pisać. Te sprawy są tak podstawowe, że każdy by mu to powiedział - gdyby reżyser zapytał sie jakiegoś fizyka. Mnie osobiście to wkurzyło, ale ja jestem ściślak. Tym niemniej cóż za ważne sprawy tu mamy? Bunt maszyn plus kowbojską krzepę głównego bohatera, któremu na koniec komputer śpiewa piosnkę. Wszechmocny komputer, który moze na statku otworzyć lub zamknąć dowolne drzwi, wpuścić lub wypuścić powietrze itd pozwala kowbojowi wskoczyć na stopień pędzącego dyliżansu i odstrzelić głowę złoczyńcy - czyli sobie. To sie nie trzyma kupy.
Cytuj
2. pytania nie wydały mi się banalne (o to czy gdzie Rozum tam tak zwane zło), o Sztuczną Inteligencję, o ciąg dalszy ewolucji... itd. itp;
Tu już jest teren podmokły i każdy może swoje sądzić. Jednak ja odnoszę wrażenie, że zadano je w sposób, który być może był wówczas odkrywczy, ale sie nie obronił. Najgorzej, gdy film (dzieło) sili się na zadanie ważnego pytania a u widza powoduje to wzruszenie ramion.
Cytuj
No i oczywiście był to dla Lema wzorcowy film SF.
I to jest dla mnie problem ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 29, 2008, 05:51:29 pm
Cytuj
Tego nie wiem, bo chyba żadnego odcinka nie widziałem, w każdym razie do końca.

A juz miałem nadzieję ;).

Cytuj
Tu się nie zgadzam. Oczywiścienie chodzi o to, aby czepiać sie pierdułek ale faceci na Księżycu chodzą jakby ważyli po 80 kg a nie kilkanaście i cały szereg miejsc w tym statku ze sztuczną grawitacją powodowaną ruchem obrotowym ma namiastkę ciążenia, choć nie powinny bo są przy "ośce". Scena wstrzelenia się z odkrytą głową do luku ratunkowego jest tak beznadziejna z co najmniej dwóch zasadnichych powodów, że nawet szkoda pisać. Te sprawy są tak podstawowe, że każdy by mu to powiedział - gdyby reżyser zapytał sie jakiegoś fizyka. Mnie osobiście to wkurzyło, ale ja jestem ściślak.

Ależ polemizował z tym nie będę. Pokaż mi jednakowoż film SF, w którym nie ma błędów znacznie grubszego kalibru niż te (z których większość wynika po prostu z tego, że film nie był kręcony z 0g i to wyłazi)... Pokaż mi film w którym uproszczenia i licentia poetica nie sięgają znacznie dalej...

Cytuj
Tym niemniej cóż za ważne sprawy tu mamy? Bunt maszyn plus kowbojską krzepę głównego bohatera, któremu na koniec komputer śpiewa piosnkę. Wszechmocny komputer, który moze na statku otworzyć lub zamknąć dowolne drzwi, wpuścić lub wypuścić powietrze itd pozwala kowbojowi wskoczyć na stopień pędzącego dyliżansu i odstrzelić głowę złoczyńcy - czyli sobie. To sie nie trzyma kupy.

Bunt maszyn powiadasz.... Ale jaki bunt maszyn! Nie powtarza się ani wątek Golema z Frankensteinem (człowiek się porwał na naśladowanie Bozi, człowiek za to zapłaci), ani wątek można rzec "marksistowski" ;) (człowiek wyzyskiwał maszyny, maszyny powstały w słusznym gniewie :D). Bunt HALa jest kwestią indywidualną - nie wiemy w sumie (nie sięgajac do książki) co nim motywuje - może to obłęd (czyt. awaria), może potrzeba wolności (tu trochę zbliżamy się do sztampy nr 2), może po prostu uznał za niestosowne słuchanie niższych rozumem od siebie? Nie wiemy. (Przy czym HAL ewidentnie nie jest ludzki, a przy tym jednocześnie jest niewątpliwą Osobą, bardziej wyrazistą niż ludzcy bohaterowie.) Czyż to nie piękne ujęcie tematu?

A, że Bowman tak łatwo dał mu radę? To świadczy o mądrości budujących statek. Zastosowali awaryjne obejście na okazję gdyby komputer "sfiksował", może nie liczyli się z jego tak dalece posuniętym buntem, ale uwzględnili możliwość awarii i wyłaczenia HALa.

(Zresztą czy Pirx też nie ma w sobie trochę z kowboja?)

Cytuj
Tu już jest teren podmokły i każdy może swoje sądzić. Jednak ja odnoszę wrażenie, że zadano je w sposób, który być może był wówczas odkrywczy, ale sie nie obronił. Najgorzej, gdy film (dzieło) sili się na zadanie ważnego pytania a u widza powoduje to wzruszenie ramion.

Jako że de gustibus... powiem jeno, że u mnie dzieło Clarke'a i Kubricka wzruszenia ramionami nie powoduje...

Cytuj
I to jest dla mnie problem ;).

A dla mnie nie. Ostatecznie "Odyseja..." porusza te same tematy co np. Pirx.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 29, 2008, 08:52:46 pm
Cytuj
A juz miałem nadzieję ;).
Nie przejmuj się. Ja np. lubię I-szy film z Gwiezdnych Wojen - choć przecież to kicha i nawet Ford nie jest Fordem... Prawo pierwszych połaczeń.
Cytuj
Ależ polemizował z tym nie będę. Pokaż mi jednakowoż film SF, w którym nie ma błędów znacznie grubszego kalibru niż te (z których większość wynika po prostu z tego, że film nie był kręcony z 0g i to wyłazi)
Wyłazi to, że film był kręcony przy 0 fizykach a nie przy 0g. Są lepsze filmy, jesli idzie o naśladowanie fizyki (bo czy s-f czy nie s-f to żaden wyznacznik w tej dziedzinie). Po prostu: jak oglądasz Pana Wołodyjowskiego i harmata na murze strzela, wiadomo przecież, że na ślepo, dla potrzeb filmu, ale jednak puka i widac wówczas, że mur to jest konstrukcja z desek płótnem obita i zaprawą cementową obrzucona, a to płótno pod wpływem fali uderzeniowej strzału poddaje się jak membrana i trzepocze - to o czym myślisz, zaliż czy pół funta w pohańców trafi czy też może imaginujesz sobie płótno cementem obrzucone, jako membranę zgoła taką, jaka w każdym mikrofonie jest, wiec cóż to? Sopot czy obrona zamku? W teatrze i większa umowność przejdzie, w filmie nie, chyba, że zamierzona. A Kubrick to niby tak super sie starał, żeby było realistycznie, ale byki popełnił niewytłumaczalne tylko li kłopotami scenograficznymi.
Cytuj
Bunt maszyn powiadasz.... Ale jaki bunt maszyn! Nie powtarza się ani wątek Golema z Frankensteinem (człowiek się porwał na naśladowanie Bozi, człowiek za to zapłaci), ani wątek można rzec "marksistowski" ;)
Masz tu "złego" Golema, mądrzejszego od człowieka, tylko zaraz się okazuje, że jednak był głupszy. Nie: przeliczył się, lecz: był głupszy. Dla mnie jest to niewiarygodne, bo akurat jak załatwić całą załogę to każdy kretyn by wiedział. Powciskać wszystkie guziki np. i po sprawie. W końcu był wykwalifikowany i przebiegły, załatwił mumie i tego koleżkę, co żabką zmieszaną ze stylem grzbietowym w open-space płynął do anteny nawet sznurkiem się z kapsułą nie powiązawszy...  Lem takiego samego Hala opisuje w Rozprawie, ale kudy Kubrickowi do Rozprawy  - choć to opowiadanko ledwie... I - uważasz - w Rozprawie Pirx wygrywa "tępotą", zaniechaniem, po ludzku - a nie kowbojskim mordobiciem.
Cytuj
A, że Bowman tak łatwo dał mu radę?
Bowman zginąłby tracąc świadomość po kilku sekundach (wersja optymistyczna) po dekompresji. Kapsuła Bowmana i on sam zostaliby odstrzeleni od luku po otwarciu zaworów na orbite okołosłoneczną. Mniejsza róznica ciśnień wysysa ludzi z samolotów przez te małe okienka - kiedy szybka pęknie. Mnie to razi.
Cytuj
A dla mnie nie. Ostatecznie "Odyseja..." porusza te same tematy co np. Pirx.
Wiesz, że to nie argument. Każdy grafoman porusza te same tematy, co jego mistrz.

Niezależnie od wszystkiego - jest to film, a to moja osobista jego ocena, bez urazy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 29, 2008, 10:16:06 pm
Cytuj
Nie przejmuj się. Ja np. lubię I-szy film z Gwiezdnych Wojen - choć przecież to kicha i nawet Ford nie jest Fordem... Prawo pierwszych połaczeń.

Ja też tę kichę lubię. A jeszcze bardziej jej druga (czy tam piątą) część. Mimo to będe wredny i zacytuję kilka popremierowych recenzji owego EP IV ;) jak przystało na trekera ( = "starwarsożercę", którym zreszta nie jestem):

"Historia jest paraliżująco monotonna, nie mogłem się doczekać końca[ch8221] - Quentin Crisp

"Nie można tego nazwać szczytem oryginalności. Tylko bezmyślni mogą iść do kina i oglądać z przyjemnością[ch8221] - Derek Malcolm

"Ten hołd dla Flasha Gordona może być ciekawy tylko dla tych, którzy sądzą, że Flash Gordon potrzebuje dwugodzinnego hołdu za miliony dolarów[ch8221] - Stanley Kaufmann

"Ten film jest infantylny, nawet w porównaniu do kreskówek[ch8221] - "Village Voice[ch8221]

 :D :D :D

Cytuj
Wyłazi to, że film był kręcony przy 0 fizykach a nie przy 0g. Są lepsze filmy, jesli idzie o naśladowanie fizyki (bo czy s-f czy nie s-f to żaden wyznacznik w tej dziedzinie). Po prostu: jak oglądasz Pana Wołodyjowskiego i harmata na murze strzela, wiadomo przecież, że na ślepo, dla potrzeb filmu, ale jednak puka i widac wówczas, że mur to jest konstrukcja z desek płótnem obita i zaprawą cementową obrzucona, a to płótno pod wpływem fali uderzeniowej strzału poddaje się jak membrana i trzepocze - to o czym myślisz, zaliż czy pół funta w pohańców trafi czy też może imaginujesz sobie płótno cementem obrzucone, jako membranę zgoła taką, jaka w każdym mikrofonie jest, wiec cóż to? Sopot czy obrona zamku? W teatrze i większa umowność przejdzie, w filmie nie, chyba, że zamierzona. A Kubrick to niby tak super sie starał, żeby było realistycznie, ale byki popełnił niewytłumaczalne tylko li kłopotami scenograficznymi.

Ależ Waćpan. Zarówno na tle wspomnianego "Pana Wołodyjowskiego" jako i ulubionych kich naszej młodości ;) "Odyseja..." wypada wręcz bezbłędnie... (Do czasów "Apollo 13" nie powstał inny dobry film o Kosmosie.) Abo to Mistrz Lem (choćby w "Niezwyciężonym") większych byków nie robił? Człowiek jest człowiek jeno i błędy popełnia...

Cytuj
Masz tu "złego" Golema, mądrzejszego od człowieka, tylko zaraz się okazuje, że jednak był głupszy. Nie: przeliczył się, lecz: był głupszy. Dla mnie jest to niewiarygodne, bo akurat jak załatwić całą załogę to każdy kretyn by wiedział. Powciskać wszystkie guziki np. i po sprawie. W końcu był wykwalifikowany i przebiegły, załatwił mumie i tego koleżkę, co żabką zmieszaną ze stylem grzbietowym w open-space płynął do anteny nawet sznurkiem się z kapsułą nie powiązawszy...  Lem takiego samego Hala opisuje w Rozprawie, ale kudy Kubrickowi do Rozprawy  - choć to opowiadanko ledwie... I - uważasz - w Rozprawie Pirx wygrywa "tępotą", zaniechaniem, po ludzku - a nie kowbojskim mordobiciem.

No, problem w tym, że ten "Golem" nie jest do końca zły. Boi się, piosenkę śpiewa. Na swój sposób jest bardziej sympatyczny od jednoznacznie negatywnego (przez co bardziej płaskiego, acz może nieco lepiej pomyślanego pod względem nie-człowieczeństwa) Caldera, któremu bliżej do komiksowych "demonów zła". HAL, Panie, złożony jest...

Co zaś do idiotyzmów czynionych przez HALa to, idąc na łatwiznę, książką się podeprę - on zwariował był, wariat zaś błędy grube popełnia.

I jeszcze a'propos kowbojstwa: czyż Rohan nie był bardziej kowbojski od Bowmana? (Doktorka przez litość nie przywołam ;).)

Cytuj
Wiesz, że to nie argument. Każdy grafoman porusza te same tematy, co jego mistrz.

No fajno. Tyle, że ani Clarke, ani Kubrick, Lema wówczas nie czytali więc nikt tu nikomu nie był mistrzem. To raczej zadziwiająca konwergencja (i to w latach, gdy Lem najlepsze dzieła miał jeszcze przed sobą).

Cytuj
Niezależnie od wszystkiego - jest to film, a to moja osobista jego ocena, bez urazy.

Alez, urazy nie chowam, bo i o co? Każdy ma prawo do swego gustu (jak i do wyrażania go głośno).

(A - swoja drogą - jeśłi zdyskredytujesz "Odyseję..." czy cokolwiek z kina SF sie ostoi? ;))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 29, 2008, 11:06:15 pm
Cytuj
Ja też tę kichę lubię. A jeszcze bardziej jej druga (czy tam piątą) część. Mimo to będe wredny i zacytuję kilka popremierowych recenzji owego EP IV
Haha. Zacytuj też pare recenzji ST ;).
Cytuj
Ależ Waćpan. Zarówno na tle wspomnianego "Pana Wołodyjowskiego" jako i ulubionych kich naszej młodości ;) "Odyseja..." wypada wręcz bezbłędnie... (Do czasów "Apollo 13" nie powstał inny dobry film o Kosmosie.) Abo to Mistrz Lem (choćby w "Niezwyciężonym") większych byków nie robił? Człowiek jest człowiek jeno i błędy popełnia...
No więc widzisz. To jak z jedzeniem. Ponoć pewien procent ludzi (jak moja córka np.) jest wyjątkowo wyczulony i czuje smaki i zapachy, których nie jest świadoma reszta populacji. Mi smakuje a ona prycha i nie je. Dla mnie takie skuchy są niewybaczalne, nie dlatego, że nia dało się lepiej zrobić, lecz dlatego, że autor nie zdawał sobie sprawy z problemu. A gdzie masz te byki w Niezwyciężonym, bo tam co prawda jedna rzecz mnie uderzyła, ale mądrzy ludzie mi wyjaśnili, że głupi jestem (co przyjąłem z ulgą)?
Cytuj
No, problem w tym, że ten "Golem" nie jest do końca zły. Boi się, piosenkę śpiewa. Na swój sposób jest bardziej sympatyczny od jednoznacznie negatywnego (przez co bardziej płaskiego, acz może nieco lepiej pomyślanego pod względem nie-człowieczeństwa) Caldera, któremu bliżej do komiksowych "demonów zła". HAL, Panie, złożony jest...
Tak, ale to kwestia interpretacji. Hal jest złożony, czy reżyser był niedostatecznie złożony, żeby wymyśleć coś bardziej oryginalnego niż archetyp przestraszonego dziecka, które racjonalizuje sobie niezrozumiałą sytuację śpiewając piosenkę? Troszkę grubymi nićmi szyte...

Cytuj
Co zaś do idiotyzmów czynionych przez HALa to, idąc na łatwiznę, książką się podeprę - on zwariował był, wariat zaś błędy grube popełnia.
Myslałem, że raczej się wyzwolił niz zwariował.

Cytuj
I jeszcze a'propos kowbojstwa: czyż Rohan nie był bardziej kowbojski od Bowmana?

Tak, Rohan był smiesznie kowbojski i zresztą uważam że to była rozgrywka między nim a dowódcą (jak on tam sie nazywał? Astrogator?) tzn szef go wykorzystał a on był tak głupio kowbojski, ze dał się wykorzystać. A może to (teraz, dla mnie) opowieść o zmianie obyczajów i o tym, że prawdziwy mężczyzna w takiej sytuacji powinien zrobić to co prawdziwy mężczyzna powinien... Ale dla mnie siłą tej książki nie jest kowbojskość Rohana a myśl o sztucznej "martwej" ewolucji i zastanawianie sie, czy istotnie była ona martwa...

Cytuj
No fajno. Tyle, że ani Clarke, ani Kubrick, Lema wówczas nie czytali więc nikt tu nikomu nie był mistrzem. To raczej zadziwiająca konwergencja (i to w latach, gdy Lem najlepsze dzieła miał jeszcze przed sobą).

Nie chodziło mi o to, że jeden rżnął od drugiego. Zresztą: rżnij Walenty, byle pięknie. W całym moim subiektywizmie z Lema zostało więcej niż z Kubricka. Przetrwał próbę czasu. Wiesz, ja sie trochę interesuję starożytnością. Zwykle nad starożytnymi przechodzi się z mrugnięciem okiem ale to raczej z niedouczenia, bo jak tylko zaczynasz sie wgłębiać, to wychodzi na to, że nie ma współczesnego problemu, którego oni nie rozwiązaliby albo przynajmniej dogłębnie nie przemyśleli. Lem wymyslił kilka spraw ponad to...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 01, 2008, 12:33:47 am
Cytuj
Haha. Zacytuj też pare recenzji ST ;).

A proszę bardzo, nie jestem fanatykiem:

"Amerykanie wpychają na wszystkie miski satelitarne świata i we wszystkie kable na raz - tłok rzekomo panujących w kosmosie humanoidalnych ras, co się tak od siebie różnią, że jedni mają nosy rowkowane (Bajoranie - przy Q), inni olbrzymie uszy (Ferengi - przyp. Q), albo noszą się w zbrojach a la imperium starorzymskie (Romulanie - przyp. Q) i pojawiają się z lubością w Star Treku na zasadzie 'tu wlata, tam wylata, aqua destilata'."

i

"Kilka dni temu oglądałem w SAT 1 odcinek rozciągniętego na lata serialu Star Trek ("Balance of Terror", zresztą jeden z lepszych - przyp Q). Jak można się z niego dowiedzieć, kosmos jest zapchany milionami cywilizacji, natomiast amerykański statek 'Enterprise', przypominający - mnie przynajmniej - oświetlony omlet z dwiema rurkami na widelcach, natrafia (takie spotkania są tam normalką) w pobliżu 'strefy neutralnej' na statek jakichś Odmieńców (przepraszam za to, żem nazwy ichniej planety nie spamiętał). Ci Obcy (ponownie Romulanie - przyp Q), pokazani we wnętrzu swego pojazdu, mają na głowach rodzaj trójzębnych hełmów i przykre wyrazy twarzy, poświadczające ich paskudę (jakoś zdaje mi się, że odrobinę do Japończyków są podobni, ale to może moje złudzenie). Oczywiście posiadając bomby atomowe 'starego typu', promienie różnej śmierci, pole typu 'czapki niewidki' i masę okrucieństwa, atakują 'Enterprise'. Do tego, że cały kosmos w amerykańskiej SF mówi po angielsku z amerykańskim akcentem, jużem się zdążył przyzwyczaić, jak i do tego, że kapitan 'Enterprise' (w takim barwnym sweterku, pisałem o nich kiedyś w 'Odrze') odpowiada ogniem na ogień, i że kontakt ziemskiej cywilizacji z obcą kończy się rozwaleniem statku obcych w drobny mak; przy czym w 'bezpośredniej transmisji' z pokładu Obcych Paskudników ichni kapitan, konając, zdążył jeszcze uznać wyższość amerykańskiej ziemskości, sam zaś ze względu na poszkodowany porażką honor, wysadza resztę korabia w próżnię (bo wszak powietrza tam jak gdyby nie ma). ... cenzury niby w USA nie ma; myślę wszakże, że działa i jest, tylko przemieszczona tak, żeby każdy musiał uznać kosmos za przedłużenie American Way of life."

Cytuj
No więc widzisz. To jak z jedzeniem. Ponoć pewien procent ludzi (jak moja córka np.) jest wyjątkowo wyczulony i czuje smaki i zapachy, których nie jest świadoma reszta populacji. Mi smakuje a ona prycha i nie je. Dla mnie takie skuchy są niewybaczalne, nie dlatego, że nia dało się lepiej zrobić, lecz dlatego, że autor nie zdawał sobie sprawy z problemu. A gdzie masz te byki w Niezwyciężonym, bo tam co prawda jedna rzecz mnie uderzyła, ale mądrzy ludzie mi wyjaśnili, że głupi jestem (co przyjąłem z ulgą)?

Ależ to wyczulenie jest jak najbardziej ok, tyle, że reszta kinowej SF jest po prostu jeszcze gorsza od tej strony...
A w "Niezwyciężonym" najgorszy byk jest w pierwszym zdaniu, "Odyseja..." tego nie przebije...

Cytuj
Tak, ale to kwestia interpretacji. Hal jest złożony, czy reżyser był niedostatecznie złożony, żeby wymyśleć coś bardziej oryginalnego niż archetyp przestraszonego dziecka, które racjonalizuje sobie niezrozumiałą sytuację śpiewając piosenkę? Troszkę grubymi nićmi szyte...

No ja przyznaję, że na tle GOLEMa XIV, HAL 9000 w istocie wypada jak smarkacz, ale na tle całej reszty Śtucnych Yntelygencji znanych z kinowej SF (te wszystkie Ashe i Terminatory), czy rzeczonego Caldera to on ma klasę jakąkolwiek. Tylko startrekowy Data w jakimś stopniu dotrzymuje mu pola.

Cytuj
Myslałem, że raczej się wyzwolił niz zwariował.

O nie, to bardzo po mistrzowemu było - z winy sprzecznych programów dostał schizofrenii...

Cytuj
Tak, Rohan był smiesznie kowbojski i zresztą uważam że to była rozgrywka między nim a dowódcą (jak on tam sie nazywał? Astrogator?) tzn szef go wykorzystał a on był tak głupio kowbojski, ze dał się wykorzystać. A może to (teraz, dla mnie) opowieść o zmianie obyczajów i o tym, że prawdziwy mężczyzna w takiej sytuacji powinien zrobić to co prawdziwy mężczyzna powinien... Ale dla mnie siłą tej książki nie jest kowbojskość Rohana a myśl o sztucznej "martwej" ewolucji i zastanawianie sie, czy istotnie była ona martwa...

No więc Bowman postawiony na tle standardowych herosów SF - tych wszystkich Kirków, Rohanów i takich tam i tak wypada realistycznie i mało kowbojsko...

Ale przecie nie jego postać jest siłą "Odysei...".

Cytuj
Nie chodziło mi o to, że jeden rżnął od drugiego. Zresztą: rżnij Walenty, byle pięknie. W całym moim subiektywizmie z Lema zostało więcej niż z Kubricka. Przetrwał próbę czasu.

Oczywiście Lem przetrwał próbę czasu (tzn. nie wszystkie dzieła oczywiście w równym stopniu i nie wszystko w nich jednakowo), ale "Odyseja..." jak dla mnie też...

cd. w następnym
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 01, 2008, 01:16:28 am
Cytuj
Wiesz, ja sie trochę interesuję starożytnością. Zwykle nad starożytnymi przechodzi się z mrugnięciem okiem ale to raczej z niedouczenia, bo jak tylko zaczynasz sie wgłębiać, to wychodzi na to, że nie ma współczesnego problemu, którego oni nie rozwiązaliby albo przynajmniej dogłębnie nie przemyśleli.

A i owszem. Wiem o tym (i moje pokrzykiwania na Platona, które sam na pół humorystycznie traktuję tego nie zmienią) . Jest w tym coś b. fascynującego, jak daleko sięgali "mocą teoretycznej wszechwiedzy"...

Cytuj
Lem wymyslił kilka spraw ponad to...

Prawda. I nie twierdzę, że "Odyseja kosmiczna" to poziom Lema w formie szczytowej, ale poziomu "Lema w stanach średnich" IMHO swobodnie sięga.



A tak w ogóle... W tym tygodniu bedą nas kiczem paść... :P

Przed chwilą skończył się emitowany po raz kolejny "Matrix Rewolucje"
(http://gfx.filmweb.pl/po/39/96/33996/7126734.3.jpg)
(oczywiście nie chciało mi się już oglądać)

Po północy (konkretnie 00:25) na , Polsacie "Re-animator" - horrorek na motywach Lovecrafta
(http://gfx.filmweb.pl/po/47/02/34702/7145693.3.jpg)
Tak durny, że aż obejrzę z przyjemnością...

W sobotę natomiast (o 23:05, w TVP1) "Cube"
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/77/777/6900964.3.jpg)
Nawet sympatyczne to było (choć przerost formy nad treścią zauważalny), ale nie jestem pewien czy mam ochotę na powtórkę...

zaś 00:05 i 01:30, w TV4, pierwsze dwie części "Królestwa" L. von Trier'a
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/29/629/6912613.3.jpg)
kolejny wyjątek w tym morzu kiczu, bo kicz świadomy i z poczuciem humoru...

Z kolei w niedzielę o 20:10, w TVP2, "Osada"
(http://gfx.filmweb.pl/po/40/10/104010/7139615.3.jpg)
IMHO film solidnie przereklamowany.

W poniedziałek o 23:00, w TVP1, "RoboCop II"
(http://gfx.filmweb.pl/po/81/77/38177/7153618.3.jpg)
Znów kicz w stężeniu straszliwym. Film o którym mozna powiedzieć tyle złego ile dobrego da się powiedzieć o pierwszym "RoboCopie". Odradzam.

A we wtorek o 21:10 w TVN7, "Duch" (vel "Poltergeist") Spielberga
(http://gfx.filmweb.pl/po/52/28/5228/7135127.3.jpg)
Film z gatunku horror - sama ta nazwa gatunkowa gwarantuje szmirę z niemal 100% skutecznością.

a 23:30 na tym samym kanale "Księżyc 44"
(http://gfx.filmweb.pl/po/69/10/6910/6950568.3.jpg)
Debiut starego chałturnika Emmericha. Oczywiście arcydziało to być nie może...

ps. Czy na tym tle da się narzekać na "Odyseję..."? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Marca 03, 2008, 01:57:01 am
Ja nie twierdze, jedynie staram się po swojemu tłumaczyć, może troche usprawiediwać. Wydaje mi się jako człowiekowi początku XXI wieku że to co 50 lat temu zaproponował Star Trek jako daleka przyszłość, dziś już w pewnym stopniu się zrealizowało. My też tworzymy światy przyszłości i tak czy tak wyobrażamy że będzie tak jak dziś, tylko nowocześniej, szybiciej i z kilkoma wynalazkami, które dziś nie mają żadnych odpowiedników. Czy za 200 lat ludzie nadal będą używać konsol z przyciskami? Czy wogółe będzie komu na większości statków kosmicznych wydawać rozkazy? No ale jak przedstawić przygody samodzilnego myślacego statku kosmicznego, na którym nic się nie dzieje, bo co się ma dziać? Ograniczenia wyobraźni, plus to że potrafimy wobrazić sobie świat niesamowity, ale nudny w istocie sprawia że o tym filmu nikt nie zrobi, wszysko siłą rzeczy, nie że ja coś tutaj twierdze bo tak mi się podoba. Tak to widze. Czy efetykwe potomstwo... jeśli dla człowieka bezprzygodowy pusty statek który lata od kopalni na asteroidzie do kuty na jakimś księżycu jest interesujące to możesz zakwestinować to co napisałem. Natomiast im nowocześnijszy świat tym wydaje mi się mniej siłą rzeczy dla nas efektownych i ciekawych zjawisk. Gdzie będziesz miec interakcje między ludzmi, jak Ci będą siedzieć na Marsie i nic nie robić, bo za 200 lat nieliczni będą mieli pracę do wykonania. Ja nie twirdze że musi tak własnie być, ale świat przyszłości bez ambitnych scenariusów jest całkiem moźliwy.

Ja tutaj nigdzie nie twierdze że musi coś być i inaczej nie może. Isototy żywe zatem mogą być podobne, ale nie muszą. Jak to niektórzy naukowcy mówią, możemy przejśc obok życia, nawet go nie zauważyć (pytanie tylko czym obiektywnie jest życie w skali całewgo kosmosu). Natomiast można domniemywac że agresja jako potrzeba przetwania w trudnym środowisku i przy obecności innych żywych istot, szansa na zdobycie pozywienia jest czymś co może się powtórzyć, choć może istnieć jakiś inny mechanizm dla przetrwania i pożywienia się. Podobnie mogą być różne rodzaje zmysłów, ale może niektóre będą podobne do naszych ludzkich, lub ziemskich zwierząt. Nie muszą, ale mogą, bo te same prawa fizyki są wszędzie.

Pytanie na ile Cyloni są wyższa formą życia. Czy to poprostu myślace komputery - procesory, dyski i mechaniczne ramiona, w takim uproszczeniu oczywiście. Zatem ich religijnośc jest efektem podobnym jai obserwujemy u ludzi, niektórzy wierzą w wielu bogów, a inni w jednego. Może w scenariuszu Bóg wybrał maszyny bo uznał że taka jest potrzeba... a może to śiadczy tylko że te maszyny są tylko metalową wersją człowieka, jeśli założymy że nie ma żandego świata duchowego, to maszyny bliższe ludziom, obiektywnie cofneły sie w rozwoju.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 03, 2008, 08:27:43 pm
Cytuj
Ja nie twierdze, jedynie staram się po swojemu tłumaczyć, może troche usprawiediwać. Wydaje mi się jako człowiekowi początku XXI wieku że to co 50 lat temu zaproponował Star Trek jako daleka przyszłość, dziś już w pewnym stopniu się zrealizowało. My też tworzymy światy przyszłości i tak czy tak wyobrażamy że będzie tak jak dziś, tylko nowocześniej, szybiciej i z kilkoma wynalazkami, które dziś nie mają żadnych odpowiedników. Czy za 200 lat ludzie nadal będą używać konsol z przyciskami? Czy wogółe będzie komu na większości statków kosmicznych wydawać rozkazy? No ale jak przedstawić przygody samodzilnego myślacego statku kosmicznego, na którym nic się nie dzieje, bo co się ma dziać? Ograniczenia wyobraźni, plus to że potrafimy wobrazić sobie świat niesamowity, ale nudny w istocie sprawia że o tym filmu nikt nie zrobi, wszysko siłą rzeczy, nie że ja coś tutaj twierdze bo tak mi się podoba. Tak to widze. Czy efetykwe potomstwo... jeśli dla człowieka bezprzygodowy pusty statek który lata od kopalni na asteroidzie do kuty na jakimś księżycu jest interesujące to możesz zakwestinować to co napisałem. Natomiast im nowocześnijszy świat tym wydaje mi się mniej siłą rzeczy dla nas efektownych i ciekawych zjawisk. Gdzie będziesz miec interakcje między ludzmi, jak Ci będą siedzieć na Marsie i nic nie robić, bo za 200 lat nieliczni będą mieli pracę do wykonania. Ja nie twirdze że musi tak własnie być, ale świat przyszłości bez ambitnych scenariusów jest całkiem moźliwy.

Zauważ jednak, że i takie - bardziej realistyczne - scenariusze mogą być fascynujące (po raz kolejny przywołam "Diasporę" Egana i niektóre utwory Dukaja), choć owszem, sfilmowanie ich byłoby zadaniem karkołomnym. Ale nawet scenariusz przykrojony i "uatrakcyjniony" na potrzeby mniej wymagającego odbiorcy (choć zabiegi te spychaja go z miejsca do klasy "B") nie musi od razu być głupkowatą, baśniową space operą, może zachować praawdopodobnieństwo naukowe i jednak pewne ambicje - dowodem twórczość Reynoldsa, Baxtera...

(Swoja drogą "Star Trek" gdy powstawał uchodził za względnie - pomijam kwestie humanoidów i potknięcia wynikajace z niekompetencji scenarzystów - realistyczny, twory epigonów są po prostu anachroniczne...)

Cytuj
Ja tutaj nigdzie nie twierdze że musi coś być i inaczej nie może. Isototy żywe zatem mogą być podobne, ale nie muszą. Jak to niektórzy naukowcy mówią, możemy przejśc obok życia, nawet go nie zauważyć (pytanie tylko czym obiektywnie jest życie w skali całewgo kosmosu). Natomiast można domniemywac że agresja jako potrzeba przetwania w trudnym środowisku i przy obecności innych żywych istot, szansa na zdobycie pozywienia jest czymś co może się powtórzyć, choć może istnieć jakiś inny mechanizm dla przetrwania i pożywienia się. Podobnie mogą być różne rodzaje zmysłów, ale może niektóre będą podobne do naszych ludzkich, lub ziemskich zwierząt. Nie muszą, ale mogą, bo te same prawa fizyki są wszędzie.

Ano właśnie... Egzobiologia pozostanie nauką czysto spekulatywną, póki tego pozaziemskeigo życia nie odkryjemy ze 100% pewnością. To tak jak z układami słonecznymi... Kiedyś zakładano, że wszystkie muszą przypominać nasz. Empiria pokazała, że niekoniecznie...

Co zaś do samych praw fizyki - jeśłi istnieja wszechświaty alternatywne, mogą dysponować innymi ich zestawami... Zresztą w SF ("Nowa kosmogonia", ale i "Ogień nad otchłanią" Vinge'a) rozważano też - czysto hipotetycznie (bo póki co nic tego nie potwierdza) - lokalność praw fizyki...

Cytuj
Pytanie na ile Cyloni są wyższa formą życia. Czy to poprostu myślace komputery - procesory, dyski i mechaniczne ramiona, w takim uproszczeniu oczywiście. Zatem ich religijnośc jest efektem podobnym jai obserwujemy u ludzi, niektórzy wierzą w wielu bogów, a inni w jednego. Może w scenariuszu Bóg wybrał maszyny bo uznał że taka jest potrzeba... a może to śiadczy tylko że te maszyny są tylko metalową wersją człowieka, jeśli założymy że nie ma żandego świata duchowego, to maszyny bliższe ludziom, obiektywnie cofneły sie w rozwoju.

1. Komputery o wyższej mocy obliczeniowej od ludzkiego mózgu (i większej wytrzymałości), trzeba chyba uznać za coś lepszego od ludzi?
2. Budulcem nowych generacji Cylonów nie jest już metal...
3. Owszem, jest też mozliwe, że Cyloni to po prostu maszyny, które sfiksowały... Jeśli tak mam nadzieję, że scenarzyści dobrze wyjaśnią tę fiksację...



Z przysłowiowej "innej beczki"... Mówiliśmy o filmie "A.I.", opartym na opowiadaniu Briana Aldissa. Okazuje się, że Aldiss ceni tę ekranizację bardzo nisko...

Cytuj
[ch8220]It[ch8217]s crap,[ch8221] Aldiss says. [ch8220]Science fiction has to be logical, and it[ch8217]s full of lapses in logic.[ch8221]
http://entertainment.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/article2961480.ece
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 10, 2008, 03:21:06 pm
W tym tygodniu znów kicz....

Dziś o 23:05 w TVP1, "Uniwersalny żołnierz"
(http://gfx.filmweb.pl/po/13/87/11387/6950194.3.jpg)
Zaś w czwartek o 23:30 w TVN7, "Relikt" Hyamsa.
(http://gfx.filmweb.pl/po/05/98/598/6904645.3.jpg)

Gdybym powiedział, że polecam te bzdury, to bym bezczelnie skłamał...

ps. a "Galactica" mi się skończyła :(, za to Puls puszcza "Star Treka" od nowa (lecz chyba już oglądać nie będę)... Został mi się jeno "Twin Peaks" (też powtarzany :P)...

pps. a BBC Knowledge (nie mam tej stacji) powtarza jak na złość serial "Space Odyssey", który onegdaj zachwalałem...
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/8/89/BBCspaceodyssey-cover.jpg)
(TU (http://www.bbc.co.uk/sn/tvradio/programmes/spaceodyssey/) strona serialu)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Marca 20, 2008, 10:09:04 pm

Znalazłem na YouTube coś, co można określić jako perełkę: Exploring derelict space ship in rare Soviet-style SF film (http://www.youtube.com/watch?v=hyraLxGHgzo), czyli scena z filmu Ikaria XB 81 z eksploracją amerykańskiego wojskowego statku kosmicznego...


A tak na marginesie: wpisując w wyszukiwarce YouTube "Stanisław Lem" otrzymamy sporo dziwnych wyników, jak na przykład to (opis filmu):
koncert tortilli w Kopalnii Soli w Wieliczce...blues tortilla space cosmic fun rock'n'roll New York City Stanislaw Lem dance stars Cracow  :-?


Na marginesie marginesu, również z YouTube: odtwórczyni roli postaci niewymyślonej przez Lema* w "Dziennikach Gwiazdowych" w parodii teledysku (http://www.youtube.com/watch?v=T8UMC3mNBbM) "The voice within" Christiny Aguilery  :D



*chodzi o żeński hologram, grany przez Norę Tschirner, gdyby ktoś nie wiedział
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 20, 2008, 10:59:00 pm
Cytuj
Znalazłem na YouTube coś, co można określić jako perełkę: Exploring derelict space ship in rare Soviet-style SF film (http://www.youtube.com/watch?v=hyraLxGHgzo), czyli scena z filmu Ikaria XB 81 z eksploracją amerykańskiego wojskowego statku kosmicznego...

Było, było, nawet wątku się doczekało :P

ps. że dzisiaj nieszczęsny "Johnny Mnemonic" już zapowiadałem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Marca 21, 2008, 07:03:48 pm
Cytuj
Cytuj
Znalazłem na YouTube coś, co można określić jako perełkę: Exploring derelict space ship in rare Soviet-style SF film (http://www.youtube.com/watch?v=hyraLxGHgzo), czyli scena z filmu Ikaria XB 81 z eksploracją amerykańskiego wojskowego statku kosmicznego...

Było, było, nawet wątku się doczekało :P

Rzeczywiście. Najgorsze jest to, że ja ten wątek czytałem  :-X


Cytuj
"Kilka dni temu oglądałem w SAT 1 odcinek rozciągniętego na lata serialu Star Trek ("Balance of Terror", zresztą jeden z lepszych - przyp Q). Jak można się z niego dowiedzieć, kosmos jest zapchany milionami cywilizacji, natomiast amerykański statek 'Enterprise', przypominający - mnie przynajmniej - oświetlony omlet z dwiema rurkami na widelcach, natrafia (takie spotkania są tam normalką) w pobliżu 'strefy neutralnej' na statek jakichś Odmieńców (przepraszam za to, żem nazwy ichniej planety nie spamiętał).
Rozumiem, że to pisał Lem?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 21, 2008, 07:19:24 pm
Cytuj
Rozumiem, że to pisał Lem?

W rzeczy samej. spod mistrzowej ręki to wyszło...



A to znów można odnieść do "Gwiezdnych Wojen" (które sam Lucas okreslał jako hołd dla "Flasha Gordona"):

"W tym załganym od A do Z kosmosie, w owych 'Promieniach śmierci', znalazłem naraz to, co mnie już jako dwunastoletniego szczeniaka zgniewało: 'Planetę MONGO' (pod tym tytułem nakręcono czarno-biały serial wg. komiksów o Flashu Gordonie - przyp. Q) z jej rycerzami-aniołami (skrzydła wykonano w warsztatach z solidnej blachy), natomiast moją chłopięcą jeszcze sprzed 65 lat irytację wywołało 'uzbrojenie' tych matołów, złożone z tarcz (wg wzoru wanny), włóczni, pałasza i 'blastera'. To, com w trzydziestych latach ujrzał tylko w czerni i bieli, teraz już jest barwne i nurza się w obłokach z bitej śmietany (Miasto Chmur? - przyp. Q). Taki straszliwy zastój imaginacji kroi już na paranoidalną persewerację."
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 25, 2008, 11:13:42 pm
10000BC dla mnie wypas ;) Choć jeszcze obgadam z ciekawości pod względem etnologicznym ;) Polecam szczególnie Q i Jego jaskiniom ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Form w Marca 26, 2008, 08:47:53 pm
Cytuj
W rzeczy samej. spod mistrzowej ręki to wyszło...

Co nie oznacza, że jest to usprawiedliwiona krytyka. Lem zawsze miał przerost ego i łatwość ferowania wyroków. Prawda jest taka, że sam nierzadko posługiwał się fantastyką pozbawioną jakiegokolwiek prawdopodobieństwa. Z tego nie można czynić zarzutu o ile owa fantastyka czemuś służy (jak ocean w Solaris). I to w ST ma miejsce. Lem całkowicie mija się tutaj z sednem.

Tak zajadle krytykuje ST i śledzi - w jego mniemaniu - nieprawdopodobieństwa, a sam w Solaris sugeruje, że bohater prostym testem wyzwala się z solipsyzmu. Solipsyzm jak wiadomo jest nie do obalenia, a sugerowana konkluzywność tego testu, to niedorzeczność. I jest to niedorzeczność wyjątkowo niedorzeczna, bo z całą powagą konwencji tej powieści udaje rzeczywisty eksperyment.

Tym czasem ewentualne niedorzeczności w ST najczęściej coś mówią na poziomie filozoficznym, społecznym itd. tak więc nie narzucają się w tym sensie w jakim są niedorzeczne (fizycznym, prawdopodobieństwa biologicznego itd.).

Reasumując. Lem krytykuje to, co jemu samemu nie jest obce (np. fantastyczny byt-ocean, który jest fabularyzacją filozoficznego problemu); a co nierzadko doprowadza do już naprawdę irytujących absurdów w swoich książkach (eksperyment bohatera Solaris jest niedorzeczny logicznie, a w konwencji sugerowany jako dorzeczny i konkluzywny właśnie logicznie; kiedy w ST coś może się wydawać niedorzeczne np. owe nieszczęsne rasy, dajmy na to Klingoni, to po to, ażeby coś powiedzieć na zupełnie innym poziomie, tutaj psychologiczno-społecznym: rasa naznaczona brzemieniem agresji, instynktem). Ostatecznie: Lem przejawia tutaj zadziwiające niezrozumienie sedna.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 27, 2008, 03:27:39 pm
Cytuj
10000BC dla mnie wypas ;) Choć jeszcze obgadam z ciekawości pod względem etnologicznym ;) Polecam szczególnie Q i Jego jaskiniom ;)

Trochę cieżko mi uwierzyć, że dzieło pana Emmericha może być coś warte*...



*Wiem, wiem, że "StarGate" Oramus chwalił... :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 27, 2008, 04:16:07 pm
Cytuj
Co nie oznacza, że jest to usprawiedliwiona krytyka. Lem zawsze miał przerost ego i łatwość ferowania wyroków.

Teoretycznie powninna mnie cieszyć obrona "Star Treka", ale.. z tym przerostem ego u Lema to bym baardzo uważał. Gdy się popatrzy jak odsądzał od czci i wiary swą wcześniejszą twórczość i jak wysukiwał w niej błędy i niedociągnięcia widać, że wobec samego siebie był nie mniej krytyczny (i równie mocnych słów używał).

Cytuj
Prawda jest taka, że sam nierzadko posługiwał się fantastyką pozbawioną jakiegokolwiek prawdopodobieństwa.

I dlatego twierdzę, że tandeta formy "Star Treka" przysłoniła Mistrzowi zbytnio glębsze treści...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 27, 2008, 04:29:35 pm
Cytuj
Cytuj
10000BC dla mnie wypas ;) Choć jeszcze obgadam z ciekawości pod względem etnologicznym ;) Polecam szczególnie Q i Jego jaskiniom ;)

Trochę cieżko mi uwierzyć, że dzieło pana Emmericha może być coś warte*...



*Wiem, wiem, że "StarGate" Oramus chwalił... :P
Zależy jak rozumieć "coś".


I ciężko żeby Q był zdolny do zauważenia przerostu ego ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 27, 2008, 04:55:57 pm
Cytuj
Zależy jak rozumieć "coś".

Skoro dla Ciebie wszystko jest tak relatywne, to równie dobrze mógłbyś uznac, że polemizując z Toba przyznaję Ci rację ;).

A wracajac do meritum, czyli filmu: w "Trzech muszkieterach" Lestera (opartych na powieści starszego Dumasa) Paryż Ludwika XIII jest piękny i wesoły, podczas gdy z relacji historycznych wiemy, że bohaterowie powinni być bezzębni, zawszeni i niedomyci, a g*** powinny płynać brzegami ulic. Czyli ocenianie epoki po rozrywkowym filmie na jej temat nie jest chyba zbyt rozsądne...

Cytuj
I ciężko żeby Q był zdolny do zauważenia przerostu ego ;)

Freud mógłby rzecz, że dokonujesz projekcji... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 27, 2008, 05:30:41 pm
Cytuj
Cytuj
Zależy jak rozumieć "coś".

Skoro dla Ciebie wszystko jest tak relatywne, to równie dobrze mógłbyś uznac, że polemizując z Toba przyznaję Ci rację ;).
Strasznie uprzedzony jesteś, ciężko byś się ode mnie coś dowiedział jak co nie napiszę to przechodzisz na jakieś nie związane w ogóle interpretacje.

Oczywiście że film jest COŚ warty. Tylko dla jednych to coś jest w filmie ważne a dla innych nie. Geez.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 27, 2008, 06:56:59 pm
Cytuj
Co nie oznacza, że jest to usprawiedliwiona krytyka. Lem zawsze miał przerost ego i łatwość ferowania wyroków. Prawda jest taka, że sam nierzadko posługiwał się fantastyką pozbawioną jakiegokolwiek prawdopodobieństwa.
Lemowi można wytknąć wiele szczególnie z wczesnej twórczości. Z tym że uważam, że wczesną twórczość każdego (przez wczesną uważam "niedorobioną jak na danego pisarza" a nie "pisaną za młodu") należy pomijać milczeniem jak osrane majtki w przedszkolu. Ale Tak powiedzmy od Edenu w zwyż to raczej ciężko (mi) się doszukać jakiegoś kiksu. Np dlaczego uważasz, że ocean w Solaris jest nie prawdopodobny?
Cytuj
a sam w Solaris sugeruje, że bohater prostym testem wyzwala się z solipsyzmu
Weź pod uwagę, że to bohater - a nie Lem - sądził że znalazł dowód na wyzwolenie się z urojeń. Bohaterowie u Lema żyją własnym życiem i popełniają głupoty.
Cytuj
Tym czasem ewentualne niedorzeczności w ST najczęściej coś mówią na poziomie filozoficznym, społecznym itd. tak więc nie narzucają się w tym sensie w jakim są niedorzeczne (fizycznym, prawdopodobieństwa biologicznego itd.).
Sądzę, że gdyby ST był zrobiony "teatralnie" a nie "filmowo i dosłownie" to oczywiście uszłaby oszczędna scenografia i facet z doklejonymi różkami mógłby uchodzić za inny gatunek. Bo teatr, jak książka działa na wyobraźnię. A film, jako dosłowny, mimo ze dostarcza tych 80% więdzej informacji (wzrokowej) równocześnie zamyka nas w klatce dopowiedzenia. W teatrze, jak aktorowi pękną portki na d... to jest to samo życie, a w filmie to błąd montażysty. Dlatego - dla mnie - połączenie hiperrealizmu z naiwną wiarą, że wszyscy we Wszechświecie są ludźmi, najwyżej mają różki doklejone - jest żenujące.
Cytuj
kiedy w ST coś może się wydawać niedorzeczne np. owe nieszczęsne rasy, dajmy na to Klingoni, to po to, ażeby coś powiedzieć na zupełnie innym poziomie
Nie potrafimy rodzielić formy od treści. Jak mi kto da w mordę, to choćby przy tym Mickiewicza pięknie deklamował - poezji nie docenię.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Form w Marca 27, 2008, 07:35:54 pm
Cytuj
Gdy się popatrzy jak odsądzał od czci i wiary swą wcześniejszą twórczość i jak wysukiwał w niej błędy i niedociągnięcia widać, że wobec samego siebie był nie mniej krytyczny (i równie mocnych słów używał).

Ego jest dość punktowe. Czuł wyższość wobec samego siebie wcześniej - czy to oznacza, że nie miał rozdmuchanego ego? Wątpię. Akurat wobec 'samego siebie kiedyś' łatwo jest być krytycznym, to się wręcz wykorzystuje w twórczości - wiadomo, że aby należycie ocenić własny tekst, dobrze jest go na pewien czas odłożyć.

W każdym razie - istotny jest punkt wyjścia tej krytyki, a ten w przypadku krytyki ST jest niedorzeczny. Mam czasami wątpliwości, czy Lem w ogóle obejrzał więcej z ST, niż parę przypadkowych odcinków i czy w ogóle usiłował spojrzeć na ten film z otwartą głową. Mam wrażenie, że na obie wątpliwości odpowiedź jest negatywna. A to właśnie świadczy o przeroście ego.

Cytuj
I dlatego twierdzę, że tandeta formy "Star Treka" przysłoniła Mistrzowi zbytnio glębsze treści...

To możliwe, ale przecież zdawał sobie sprawę z ograniczeń formy w ówczesnym kinie. W każdym razie - możliwa jest również sytuacja odwrotna, kiedy to forma - a w szczególności artystycznie znakomita - przesłania względną pustkę treści. I moim zdaniem, sądząc po paru ostatnich stronach tego wątku, tak jest w Twoim przypadku.

Mam tu na myśli Odyseję Kubricka i rzeczy jakie na jej temat wygłosiłeś. Moim zdaniem jest to jakieś nieporozumienie oparte o sentyment i specyficzne upodobanie. Masz słabość do filmów, które pokazują senność kosmosu i kosmos taki jaki jest nam dostępny dziś. Jednym słowem lubisz sobie marzyć, że wsiadasz w pojazd NASA i lecisz na Marsa, lubisz filmy, które przystają do współczesnych podróży kosmicznych. W porządku. Ale z tego upodobania wydobywasz jakieś podejrzane kryteria.

Sci-fi nie ma być tylko i wyłącznie przewidywaniem rozwoju nauki; ani popularyzacją nauki jaką znamy. Gdyby tak było to ten gatunek byłby pusty. Szczególnie, jeśli owo przewidywanie opierałoby się o kwestie czysto techniczne. Odyseja kosmiczna naprawdę nie zawiera jakiejś wyjątkowej głębi. Pisałeś, że pożera pod tym względem ST. Ależ jest wręcz odwrotnie. Ani pod względem fundamentalności stawianych pytań, ani pod względem sposobu ich stawiania, nie osiąga poziomu pierwszego w miarę lepszego odcinka (!!!) ST. Odyseja kosmiczna jest znakomita formalnie, ale jest względnie pusta w treści.

HAL? I cóż z nim? DATA po kilku pierwszych odcinkach TNG stawia sobą niewyobrażalnie więcej pytań, niż HAL. HAL jest tylko napomknięciem, ciekawym estetycznym zagraniem, powiedzeniem, że jest problem i nic więcej. DATA jest analizą, pogłębianiem postawionych już wcześniej pytań, dodawaniem nowych, nieustanną konfrontacją sensu, nierzadko próbą odpowiedzi. Więcej potrafi powiedzieć DATA w jednej sekcji dialogowej w której podsumuje różnicę między nim, a człowiekiem, więcej w takiej sekcji skłonić do myślenia, niż HAL w całym filmie.

A to jest moim zdaniem wyznacznik prawdziwego sci-fi, a nie pełna zgodność z obecnym stanem wiedzy fizycznej. Tym wyznacznikiem jest dawanie punktu zaczepienia dla myśli, rozbudzanie fermentu poznawczego, kreowanie fascynacji kosmosem, filozofią, nauką. ST daje takie punkty zaczepienia raz za razem. DATA w każdym odcinku dostarcza takiego punktu, kiedy HAL uosabia jedynie parę trywialnych problematów, pytań tak ogólnych, że aż pustych, bo każdy je już sobie dawno zadał. ST rozbudza w nie do końca jasny sposób ducha poznawczego, odkrywa na piękno eksploracji; Odyseja tutaj się nie umywa, choć artystycznie, estetycznie jest oczywiście filmem znacznie lepszym.

Dla mnie więcej znaczy jedna zaskakująca analogia w ST, jak np. odcinek Symbioza w którym symbioza polega na dostarczaniu narkotyków przez mieszkańców jednej planety, uzależnionym mieszkańcom drugiej, którzy sądzą, że narkotyk utrzymuje ich przy życiu (akurat przyszła mi do głowy dość gruba, ale bywają znacznie, znacznie głębsze), niż ogólne, a puste w istocie pytanie, czy tam gdzie jest umysł, świadomość, racjonalność, tam jest zło. Analogia bowiem uczy i dostarcza narzędzi analizy; pytanie samo w sobie jest pustką (tak oczywiste pytanie). Tym bardziej, że owo analogia jest fabularnie rozwijana i debatowana, że podlega uogólnieniu.

Po obejrzeniu takiego odcinka wychodzę z zupełnie nowym spojrzeniem na symbiozę biologiczną (którą się wciąż pokazuje jako przykład współpracy, a ta się zawsze dobrze kojarzy, gdy tym czasem...), z pomysłami na rozmaite symbiozy, z nowymi myślami o społeczeństwie, z pytaniami etycznymi, z pytaniami ewolucyjnymi, z odczuciem, że otworzyła się przede mną nowa przestrzeń poznawcza, z całym fermentem intelektualnym, a z czym wychodzę po projekcji Odysei?

Hard sci-fi jako wyznacznik, to absurd. W myśl tego wyznacznika, Aliens, czy Terminator to genialne sci-fi, a ST to fantasy. Co jednak uczy i otwiera poznawczo? Co jest pełne filozofii? Ten wyznacznik to bzdura. Daje się zrobić SW spełniające wymogi hsci-fi. I co wtedy? Dalej będzie to pusta bajeczka. Nie o to w sci-fi chodzi. Chodzi o ducha poznawczego i naukowego, a nie o konkretne teorie naukowe!!! Inne rozumienie jest psuciem sci-fi. Powiecie - jaka różnica w stosunku do fantasy? Otóż ducha naukowego nie daje się rozbudzić bez zbieżności z nauką taką jaką jest, ale elementy fantastyczne nie są żadnym argumentem za tym, że coś nie jest sci-fi.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 27, 2008, 08:16:28 pm
Rozważanie "o co chodzi" w SF jest zwyczajnie bez sensu bo kto i na jakiej podstawie, lub wręcz jakim prawem, miałby o tym zadecydować? Ja np powiem że w SF "chodzi o" rozrywkę lub zarabianie pieniędzy, i co? A ogólnie mam takie samo spojrzenie na ST jak Ty (Form) choć oglądałem tylko odcinki te co był USS Enterprise i to za dzieciaka.

Jeśli jednak masz takie podejście do SF (czyli takie jak ja) to ciekawi mnie Twoja interpretacja Ghost in the Shell. Co o nim myślisz? Również w porównaniu do ST czy tej Odysei.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Form w Marca 27, 2008, 08:22:04 pm
Cytuj
Np dlaczego uważasz, że ocean w Solaris jest nie prawdopodobny?

Właściwie nie powinienem czegoś takiego robić, bo omijam zasadę onus probandi, ale w tym przypadku muszę. A dlaczego uważasz, że jest prawdopodobny? Bo jest bardziej techniczny, niż obca rasa, a więc mniej kojarzy się z fantastyką (jako tym co mamy na rynku, a nie co jest fantastyczne esencjalnie) i nie uderza w Twoje pojmowanie UFO?

Ten ocean to czysty wymysł. Nie znamy żadnej zasady fizycznej, która pozwalałaby mu istnieć, która jakoś pociągałaby za sobą jego istnienie; nie możemy sobie nawet tego wyobrazić (i o to w nim chodzi). Prawdopodobieństwo istnienia takiego bytu jest praktycznie zerowe. Rozumiem jednak, że opierasz swoje rozróżniania na negacji. Fantastyczne jest to, co jest sprzeczne ze współczesną fizyką. Tylko, że to absurdalna zasada. Cała współczesna fizyka jest w swoim duchu sprzeczna z tym jak na fizykę, a wręcz naukę w ogóle, patrzono przed Einsteinem. Dajmy na to splątanie kwantowe, to z punktu widzenia fizyki XIX wieku czysta fantastyka, magia, absurd. Współczesna fizyka staje się fantastyczna. Sprzeczność? Nie - ludzie po prostu rozróżniają fantastyczne od niefantastycznego estetycznie. I dokładnie to samo czynisz Ty i Lem w odniesieniu do ST. A to jest rzecz bardzo krucha. Dlatego należy stawiać na zbieżność z duchem poznawczym i naukowym, a nie na konkretne teorie. Reasumując - obejrzyj TNG, później DS9 po kolei i bez uprzedzeń (mam wrażenie, że nie oglądałeś), a sam się przekonasz, że to genialne sci-fi.


Cytuj
Weź pod uwagę, że to bohater - a nie Lem - sądził że znalazł dowód na wyzwolenie się z urojeń. Bohaterowie u Lema żyją własnym życiem i popełniają głupoty.

O ile sobie przypominam, to eksperyment relacjonował narrator i nie widział w tym nic bezsensownego.

Co do reszty - mój powyższy post wyjaśnia moje stanowisko. Ważny jest duch naukowy i poznawczy. Konkretne teorie mają znacznie mniejsze znaczenie w sci-fi. Hard sci-fi to idea współczesnych wyrobników naukowych, pedantów intelektualnych bez zacięcia filozoficznego, którzy nadają się do rozwijania tego, co im pozostawili geniusze w rodzaju Einsteina. ST jest emanacją duszy nauki, dzieła hsci-fi często - choć niekoniecznie, bo można te podejścia łączyć - bywają płaską jak równany atomowo stół pustką, nie mającą nic wspólnego z nauką i duchem poznawczym, poza kwestiami czysto technicznymi.

To jak z matematyką. Dla niektórych jest to narzędzie, dla innych filozofia. I to Ci ostatni są najgenialniejszymi matematykami, choć i Ci pierwsi bywają bystrzy (są jednak zarazem płascy). I to ta głębia jest istotą nauki, a nie symbole na kartce. ST ma tę głębię i naprawdę przy tym fakcie mam gdzieś, że komuś wystają czułki.

Naprawdę - przydałoby się do szkoły wprowadzić filozofię. Również szerzej mitologię i grecką tragedię. Duch starożytnych - oto rzecz jakiej często brakuje współczesnym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Form w Marca 27, 2008, 08:51:55 pm
Cytuj
Rozważanie "o co chodzi" w SF jest zwyczajnie bez sensu bo kto i na jakiej podstawie, lub wręcz jakim prawem, miałby o tym zadecydować? Ja np powiem że w SF "chodzi o" rozrywkę lub zarabianie pieniędzy, i co?

Też mi się tak wydaje - nie osiągnie się nigdy konsensusu. Mam jednak nadzieję, że skłonię miłośników hsci-fi do otworzenia się na ST. Nie wiedzą co tracą.

Cytuj
Jeśli jednak masz takie podejście do SF (czyli takie jak ja) to ciekawi mnie Twoja interpretacja Ghost in the Shell. Co o nim myślisz? Również w porównaniu do ST czy tej Odysei.

Wstyd się przyznać, ale Ghosta oglądałem raz, w początkach liceum (a więc już wiele lat temu) kiedy jeszcze nie byłem tak zafascynowany sci-fi (choć Treka oglądałem z zacięciem już w podstawówce), a przede wszystkim miałem jakiś dystans do japońskich kreskówek i niewiele z tego filmu pamiętam. Wiem tyle, że oglądałem go za namową kumpla - miłośnika kultury japońskiej :)

Czas jak widać nadrobić zaległość. Obejrzę w najbliższych dniach i wtedy się wypowiem, bo teraz nie jestem w stanie czegoś kompetentnego powiedzieć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 27, 2008, 09:05:11 pm
Cytuj
A dlaczego uważasz, że jest prawdopodobny?
Nieco źle zadałem pytanie. Powinno brzmieć: dlaczego uważasz, że (ocean) jest mniej prawdopodobny niż humanoidalne rasy ST?
Cytuj
Bo jest bardziej techniczny, niż obca rasa, a więc mniej kojarzy się z fantastyką (jako tym co mamy na rynku, a nie co jest fantastyczne esencjalnie) i nie uderza w Twoje pojmowanie UFO?
Zupełnie nie z wymienionych powodów. Po prostu: zakładając, że teoria doboru naturalnego jest poprawna - znacznie łatwiej mozna w kosmosie spotkać coś w rodzaju oceanu z Solaris, niz humanoidalną rase.
Cytuj
Prawdopodobieństwo istnienia takiego bytu jest praktycznie zerowe.
Takiego jak nasz też, prawda? Akurat dwie nogi zginające się w kolanach do przodu (a, i kolano jest tylko jedno na nogę), (a, zapomniałem, między stawami noga ma być sztywna a nie jak trąba u słonia) itd... - przyznasz, że w sumie zbiór warunków opisujących humanoida jest nie do wyobrazenia, żeby się gdziekolwiek we Wszechświecie spełnił?
Cytuj
Rozumiem jednak, że opierasz swoje rozróżniania na negacji. Fantastyczne jest to, co jest sprzeczne ze współczesną fizyką.
Absolutnie nie. Gdybym tak podchodził, to własnie ST ze swoim nieprawdopodobieństwem humanoidalnych ras byłby świetną s-f. A dla mnie ta akurat jego cecha jest śmieszna. Nie tego poszukuję w s-f. Ani nie bawi mnie hard-sf (teraz juz zadna nie bawi, bo przestałem czytać). W gruncie rzeczy powtórze jeszcze raz: forma musi sie mieścić w pewnych granicach, aby przekazywana treść mozliwa była do zaakceptowania.  Nie o to chodzi, ze odmawiam ST ważkich treści (którego, żeby była jasność, nie wytrzymałem żadnego odcinka do końca, czyli w zasadzie gębe powinienem na kłódkę trzymać) - tylko o to, ze forma jest tak naiwna, że do mnie się nie przebija.

Do Solaris mam nieco ambiwalentny stosunek, ale doceniam pomysł Lema: inne byty, inni ludzie są otorbieni w naszej świadomości i mozna ich wyciągnąć na światło dzienne. W pewnym sensie żyją w nas. Podobnie skonstruowany był "Terminus".
Cytuj
obejrzyj TNG, później DS9 po kolei i bez uprzedzeń (mam wrażenie, że nie oglądałeś), a sam się przekonasz, że to genialne sci-fi.
Nie tylko nie oglądałem, ale nawet nie wiem, co to jest ;). jakbyś mógł napisać w rozwinięciu...

Cytuj
O ile sobie przypominam, to eksperyment relacjonował narrator i nie widział w tym nic bezsensownego.
Ja nie pamiętam, ale nawet jeśli to był narrator, to był "bezosobowy i nieinteligentny". Jaka jest różnica pomiędzy "(ja, Jim) wyciągnąłem rewolwer i wypakowałem bęben w Micke'a" a "Jim wyciągnął rewolwer i wypakował bęben w Micke'a"?

Cytuj
Ważny jest duch naukowy i poznawczy. Konkretne teorie mają znacznie mniejsze znaczenie w sci-fi.
No właśnie, Lem uważał, że jednak nie powinno się pisać niczego, czego nie da się jakoś uzasadnić, bo wychodzi bajanie. Ale Lem nie pisał hard-sf (poza pierwocinami).

Cytuj
To jak z matematyką. Dla niektórych jest to narzędzie, dla innych filozofia. I to Ci ostatni są najgenialniejszymi matematykami, choć i Ci pierwsi bywają bystrzy. Są jednak zarazem płascy. I to ta głębia jest istotą nauki, a nie symbole na kartce. ST ma tę głębię i naprawdę przy tym fakcie mam gdzieś, że komuś wystają czułki.
Hm, to sie róznimy. Ja nie mam gdzies czułków ;).

W sumie wiesz, zawsze powtarzam, że mi sie pierwsze ( w dacie powstania) Gwiezdne Wojny podobają, choć przecież tandeta - ale co poradzę?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Form w Marca 27, 2008, 09:38:29 pm
Cytuj
Nieco źle zadałem pytanie. Powinno brzmieć: dlaczego uważasz, że (ocean) jest mniej prawdopodobny niż humanoidalne rasy ST?

Nie oceniam czy jest mniej prawdopodobny. Zauważ jednak, że ewolucja obfituje w formy analogiczne. Wypadło mi z głowy określenie owego zjawiska. Chodzi jednak o to, że na zupełnie rozbieżnych ścieżkach ewolucyjnych dochodzi do rozwoju funkcjonalnie zbieżnych form. Ryby mają płetwy i wieloryby mają płetwy, bo i jedne i drugie żyją w środowisku ciekłym o pewnych właściwościach.

Ewolucja to przypadek. Przypadek jednak dotyczy mutacji. Selektorem jest rzeczywistość fizyczna. I ta sama rzeczywistość będzie promować zbieżne przypadki. Pewne przypadki odpowiadają najlepiej pewnym funkcjom, a więc eliminują inne formy z którymi walczą o specyficzną niszę. Zważywszy dodatkowo na fakt, iż niegłupie jest podejrzenie, że specyficzne systemy fizyczne są selektorami życia w ogóle (tzn. umożliwiają, bądź odrzucają możliwość życia) powstanie wielu form humanoidalnych nie jest niczym absurdalnym.

Biorąc powyższe i dokładając do tego przesłankę jaką jest rzeczywiste istnienie człowieka, a zupełna niewiedza czy istnieje coś podobnego do owego oceanu i jego fantastycznych właściwości, wniosek jest prosty.

Tym bardziej prosty, że można do tego założyć również niegłupie założenie, że specyficzne formy (np. poruszania się) odpowiadają za przyspieszony rozwój inteligencji, a kto pierwszy uzyskuje świadomość, ten zazwyczaj ma wszelkie narzędzia eksterminacji pozostałych.

I na koniec - nie ulega wątpliwości, że teoretycznie możliwa jest ślepa uliczka ewolucji. Mam tutaj na myśli takie przystosowanie do warunków egzystencji, że przestają istnieć selektory. Po prostu nie ma już nic, co w danych warunkach bytowania zapewnia lepsze przystosowanie. Z tego punktu widzenia ten byt-ocean, o ile przypisywać mu inteligencję, jest niedorzecznością. Jaki mianowicie miałby być selektor o wektorze 'rozwój inteligencji' w przypadku owego oceanu? Dla selektorów o takim wektorze konieczna jest dynamika bytowania bytu (np. życie w stadzie; np. polowanie; np. zagrożenie ze strony innych gatunków).

Cytuj
Zupełnie nie z wymienionych powodów. Po prostu: zakładając, że teoria doboru naturalnego jest poprawna - znacznie łatwiej mozna w kosmosie spotkać coś w rodzaju oceanu z Solaris, niz humanoidalną rase.

Nieprawda - ze względu na powyższe. Jest to zresztą sfera czysto estetyczna. Nie wiemy nawet jak życie powstało na ziemi, ani jakie są warunki zaistnienia życia. To wszystko gdybanie.

Cytuj
Takiego jak nasz też, prawda? Akurat dwie nogi zginające się w kolanach do przodu (a, i kolano jest tylko jedno na nogę), (a, zapomniałem, między stawami noga ma być sztywna a nie jak trąba u słonia) itd... - przyznasz, że w sumie zbiór warunków opisujących humanoida jest nie do wyobrazenia, żeby się gdziekolwiek we Wszechświecie spełnił?


Jak wyżej - jest wręcz bardzo łatwe do pomyślenia, że się spełni jeśli życie może istnieć głównie w warunkach zbieżnych z ziemskimi. Swoją drogą ciekawe, że wspomniałeś o słoniu. A na czym słoń chodzi?

Cytuj
Absolutnie nie. Gdybym tak podchodził, to własnie ST ze swoim nieprawdopodobieństwem humanoidalnych ras byłby świetną s-f. A dla mnie ta akurat jego cecha jest śmieszna.

Dla kogoś kto nie ma pojęcia jak zaskakująca analogiczność występuje w ewolucji. Istnieją nawet teorie, że właśnie dwunożność i postawa wyprostowana umożliwiła rozwój inteligencji, gdyż w tym trybie konieczne są bardzo zaawansowane obliczenia i bardzo wielkie są możliwości manipulacji. To się poważnie rozważa.


Cytuj
Nie o to chodzi, ze odmawiam ST ważkich treści (którego, żeby była jasność, nie wytrzymałem żadnego odcinka do końca, czyli w zasadzie gębe powinienem na kłódkę trzymać) - tylko o to, ze forma jest tak naiwna, że do mnie się nie przebija.


Ja bym to w sobie określił pewnym ograniczeniem i spróbował je przełamać. Nie raz myślałem jak Ty. Dokładnie z tego samego powodu niektórzy nie potrafią zrozumieć muzyki i słuchają całe życie techno czy disco, a klasyka budzi w nich wstręt.

Cytuj
Nie tylko nie oglądałem, ale nawet nie wiem, co to jest ;). jakbyś mógł napisać w rozwinięciu...

ST:The Next Generation i ST: Deep Space Nine

Cytuj
Ja nie pamiętam, ale nawet jeśli to był narrator, to był "bezosobowy i nieinteligentny". Jaka jest różnica pomiędzy "(ja, Jim) wyciągnąłem rewolwer i wypakowałem bęben w Micke'a" a "Jim wyciągnął rewolwer i wypakował bęben w Micke'a"?

Spora, ale narrator trzeciosobowy niekoniecznie jest 'bezosobowy'. W każdym razie wrażenie było wrażeniem - miało się wrażenie, że test jest rzeczywiście konkluzywny i jako taki przedstawiany.

Cytuj
No właśnie, Lem uważał, że jednak nie powinno się pisać niczego, czego nie da się jakoś uzasadnić, bo wychodzi bajanie. Ale Lem nie pisał hard-sf (poza pierwocinami).

Bajanie to wychodzi, jeśli to co nie znajduje może specjalnego uzasadnienia fizycznego etc. niczemu zarazem nie służy. Jeśli zaś służy i służy filozofii, fabularyzacji abstraktu i jeśli ta filozofia duchowo jest bliska duchowi nauki, to bajaniem jest podważanie takiego elementu.

Cytuj
Hm, to sie róznimy. Ja nie mam gdzies czułków ;).

Ja po prostu nie skupiam się na czułkach. A po drugie - od kiedy czułki są nieprawdopodobne ewolucyjnie? Od kiedy narysowano pierwszego zielonego ludzika i komuś naruszyło to doznanie estetyczne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 27, 2008, 10:40:28 pm
Form, jeśli interesuje Cię "filozofia AI" to szczerze polecam GITS (choć są tacy, również na forum, którzy uważają że jest nieszczególny, problem w tym że porównują do najlepszej literatury zamiast to pozostałych filmów). Obie części. A forma nie powinna Ci przeszkadzać po tym co piszesz ;)
Poza tym IMHO świetny, bardzo "realistyczny", czyli prawdopodobny, obraz świata przyszłości. Zresztą moje zachwyty są chyba w pierwszym poście ;)
Chętnie się powymieniam wrażeniami.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 27, 2008, 11:20:52 pm
Cytuj
Nie oceniam czy jest mniej prawdopodobny. Zauważ jednak - to tyczy się też Twoich dalszych wypowiedzi - że ewolucja obfituje w formy analogiczne. Wypadło mi z głowy określenie owego zjawiska. Chodzi jednak o to, że na zupełnie rozbieżnych ścieżkach ewolucyjnych dochodzi do rozwoju funkcjonalnie zbieżnych form. Ryby mają płetwy i wieloryby mają płetwy, bo i jedne i drugie żyją w środowisku ciekłym o pewnych właściwościach.
Konwergencja. W analogicznych warunkach analogiczna funkcja może dać podać podobną formę. Ryby i wieloryby mają płetwy, ale wieloryby mają ogony w poprzek... Nietoperze i ptaki latają ale jedne mają błoniaste skrzydła a drugie opierzone. Jednak - odróżniasz zawsze nietoperza od ptaka? Poza tym z tego wnoszę, że uważasz, że wszystkie planety na których może (jeśli w ogóle) powstać życie będą dokładnie jak Ziemia? Dla mnie to jednak naciągane. Jeśli Ci to nie przeszkadza to OK, ale mi bardzo.

Cytuj
I ta sama rzeczywistość będzie promować zbieżne przypadki.
Na przykład bezwzględny drapieżca ośmiornica i bezwzględny drapieżca murena wiodą prawie identyczny tryb życia, tak samo chowają się  każdej dziurze i dlatego wyglądają identycznie... i sądzisz może, że gdyby jakimś (przypadkowym) zrządzeniem losu ośmiornica stałaby się rozumną formą życia, to miałaby dwie nogi i dwie ręce oraz parę oczu i kręgosłup? Ja czytałem wielce poważne dzieło dowodzące dlaczego to krukowate przeżyją III wojnę światową i staną się koroną stworzenia - sądzę, że skrzywiłyby się na Twoje pomysły.

Cytuj
Biorąc powyższe i dokładając do tego przesłankę jaką jest rzeczywiste istnienie człowieka, a zupełna niewiedza czy istnieje coś podobnego do owego oceanu i jego fantastycznych właściwości, wniosek jest prosty.
Dla mnie jest niedorzeczny i naiwny.

Cytuj
Tym bardziej prosty, że można do tego założyć również niegłupie założenie, że specyficzne formy (np. poruszania się) odpowiadają za przyspieszony rozwój inteligencji, a kto pierwszy uzyskuje świadomość, ten zazwyczaj ma wszelkie narzędzia eksterminacji pozostałych.
Czy z tego wynika, że nie ma rozumnych tygrysów, bo je eksterminujemy?

Cytuj
Z tego punktu widzenia ten byt-ocean, o ile przypisywać mu inteligencję, jest niedorzecznością. Jaki mianowicie miałby być selektor o wektorze 'rozwój inteligencji' w przypadku owego oceanu
To byłby dobry argument. Gdyby założyć, że był inteligentny. Ale on był niezrozumiały.

Cytuj
Nieprawda - ze względu na powyższe.
Wiesz, staram się mówić prawdę. Uważasz, że humanoidalność a właściwie "ludzkość" to standard we wszechświecie. A ja wiem, że każdy element naszego ciała to czysty przypadek. To, że mamy kostki słuchowe z żeber i to że akurat pięć palców, i to że jednego fiutka (a nie, jak torbacze po dwa).

Cytuj
Dla kogoś kto nie ma pojęcia jak zaskakująca analogiczność występuje w ewolucji. Istnieją nawet teorie, że właśnie dwunożność i postawa wyprostowana umożliwiła rozwój inteligencji, gdyż w tym trybie konieczne są bardzo zaawansowane obliczenia i bardzo wielkie są możliwości manipulacji. To się poważnie rozważa.
I oczywiście, koniecznie musi to być postawa wyprostowana na dwóch nogach, absolutnie nie na trąbie?

Cytuj
Spora, ale narrator trzeciosobowy niekoniecznie jest 'bezosobowy'. W każdym razie wrażenie było wrażeniem - miało się wrażenie, że test jest rzeczywiście konkluzywny i jako taki przedstawiany.
Źle pamiętasz. Pofatygowałem się sprawdzić, to było w I-szej osobie.

Cytuj
Bajanie to wychodzi, jeśli to co nie znajduje może specjalnego uzasadnienia fizycznego etc. niczemu zarazem nie służy.
No widzisz, dla Ciebie humanoidalność czemuś służy, a dla mnie ocean.

Cytuj
Ja po prostu nie skupiam się na czułkach. A po drugie - od kiedy czułki są nieprawdopodobne ewolucyjnie? Od kiedy narysowano pierwszego zielonego ludzika i komuś naruszyło to doznanie estetyczną?
Nie załapałeś ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 27, 2008, 11:49:18 pm
Cytuj
Strasznie uprzedzony jesteś, ciężko byś się ode mnie coś dowiedział jak co nie napiszę to przechodzisz na jakieś nie związane w ogóle interpretacje.

Nie interpretacje, tylko wyrażam zdumienie, że relatywista wygłasza kategoryczne sądy na jakikolwiek temat...

Cytuj
Oczywiście że film jest COŚ warty. Tylko dla jednych to coś jest w filmie ważne a dla innych nie. Geez.

Tak, tylko, że w wypadku twórczości pana Emmericha to coś stanowczo jest czymś na literę "g"...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 27, 2008, 11:58:13 pm
Nie dla mnie.

A głoszenie kategorycznych sądów ze słówkami "coś", "nic", "nigdy", "zawsze" itp jest dość łatwe. Wydaje mi się (nie, ja jestem pewien), że źle rozumiesz moją "filozofię". Mimo to wciąż się jej czepiasz, z jakiś osobistych przyczyn zresztą na pewno.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 12:38:10 am
Cytuj
Nie dla mnie.

Cóż. Nie będę udawał zgorszonego, że lubisz Emmericha skoro jak sie już przyznawałem zdarza mi się czytać komiksy o superbohaterach do dziś dnia, tyle, że nie wmawiam sobie, ze one wiele warte...

Cytuj
A głoszenie kategorycznych sądów ze słówkami "coś", "nic", "nigdy", "zawsze" itp jest dość łatwe. Wydaje mi się (nie, ja jestem pewien), że źle rozumiesz moją "filozofię". Mimo to wciąż się jej czepiasz, z jakiś osobistych przyczyn zresztą na pewno.

1. Jeśli zechcesz kiedyś wyłożyć dokłądnie i spójnie swoja "filzofię' czy to na priv. czy w którym wątku ("Sprawy róznakie"?) przyczytam z przyjemnością (i nie ironizuję bynajmniej).
2. Nie nie motywują mną przyczyny osobiste (ani mnie relatywista w przedszkolu nie pobił, ani mi nihiliści szyb nie wybijali ;)), po prostu poglądy, które głosisz (o ile dobrze rozumiem to co mówisz) wydawały mi się błędne a szkodliwe zanim usłyszałem o Twoim istnieniu.



ps. czy tylko mi Form przypomina pewnego Forumowicza, za którego wspominanie maziek gotów był mnie pod sapogi wziąć ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 28, 2008, 04:32:21 am
   No to jak z tym 10000 BC, Dzi? Co Ci sie w nim podobalo, bo ja slyszalem, ze pare fajnych scen bylo, a poza tym glupizna i nie wiem czy isc, czy nie?
   Ogladalem The Mist, wg Kinga. Taki tam... do obejrzenia nawet, dosc typowo kingowski; mala spolecznosc, sklocajaca sie coraz bardziej wraz ze wzrostem presji i walki o przetrwanie, ciekawe zakonczenie. Niehollywoodzkie takie... Schemat jak Sztorm Stulecia, albo Needful Things.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 08:53:54 am
Cytuj
bo ja slyszalem, ze pare fajnych scen bylo, a poza tym glupizna

Znając specyfikę filmów Emmericha raczej bym się nie zdziwił gdyby tak było... Obejrzałem ze 4 filmy tego pana i na następne chodzić mi się nie chce...

Cytuj
Ogladalem The Mist, wg Kinga. Taki tam... do obejrzenia nawet, dosc typowo kingowski; mala spolecznosc, sklocajaca sie coraz bardziej wraz ze wzrostem presji i walki o przetrwanie, ciekawe zakonczenie. Niehollywoodzkie takie... Schemat jak Sztorm Stulecia, albo Needful Things.

Powiem tak: gdyby nie to robactwo wyłażące z mgły i fakt, że King jak zwykle się powiela, to może by mi się i to zakończenie spodobało, a tak... mimo wszystko uznam to za masówkę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 28, 2008, 09:46:07 am
Toc mowie, ze mozna obejrzec od biedy...
Zachecony Twoim, Q zachwytem nad Star Treckiem, probowalem ogladac. Nie moglem jednak zdzierzyc! To wygladalo jak drewniany serial typu M jak milosc, albo z lat dzieciecych pamietam Jazon z Gwiezdnego Patrolu. Mam nadzieje ze mnie nie zlinczujesz, hehe
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 11:09:37 am
Cytuj
Sądzę, że gdyby ST był zrobiony "teatralnie" a nie "filmowo i dosłownie" to oczywiście uszłaby oszczędna scenografia i facet z doklejonymi różkami mógłby uchodzić za inny gatunek. Bo teatr, jak książka działa na wyobraźnię. A film, jako dosłowny, mimo ze dostarcza tych 80% więdzej informacji (wzrokowej) równocześnie zamyka nas w klatce dopowiedzenia. W teatrze, jak aktorowi pękną portki na d... to jest to samo życie, a w filmie to błąd montażysty. Dlatego - dla mnie - połączenie hiperrealizmu z naiwną wiarą, że wszyscy we Wszechświecie są ludźmi, najwyżej mają różki doklejone - jest żenujące.

Przyznam tu akurat, że traktowałem "ST" od początku do końca jak teatrzyk ("Zielona Gęś" mimo woli chwilami) tyle, że we względnie realistycznych dekoracjach przez co mi te tantetne czułki i czoła kapuściane mniej przeszkadzały, gorzej już było gdy co głębsze pomysły sprowadzane zostały do mordobicia czy kolejnego romansu kapitana Kirka, bo wtedy się dennie robiło...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 11:30:52 am
Cytuj
W każdym razie - możliwa jest również sytuacja odwrotna, kiedy to forma - a w szczególności artystycznie znakomita - przesłania względną pustkę treści. I moim zdaniem, sądząc po paru ostatnich stronach tego wątku, tak jest w Twoim przypadku.

Mam tu na myśli Odyseję Kubricka i rzeczy jakie na jej temat wygłosiłeś. Moim zdaniem jest to jakieś nieporozumienie oparte o sentyment i specyficzne upodobanie. Masz słabość do filmów, które pokazują senność kosmosu i kosmos taki jaki jest nam dostępny dziś. Jednym słowem lubisz sobie marzyć, że wsiadasz w pojazd NASA i lecisz na Marsa, lubisz filmy, które przystają do współczesnych podróży kosmicznych. W porządku. Ale z tego upodobania wydobywasz jakieś podejrzane kryteria.

Może inaczej. Powiedz mi proszę jaka jest treść 90% filmów i seriali Davida Lyncha, albo dlaczego - z całym zachowaniem proporcji - "Wiek niewinności" Martina Scorsese uchodzi za znakomity, choć fabularnie to (nie licząc wieloznacznego finału) dość płaski melodramat? Forma, Panie Szanowny to nie wszystko, ale czasem geniusz formy decyduje o wartości całego dzieła.

Cytuj
Pisałeś, że pożera pod tym względem ST. Ależ jest wręcz odwrotnie. Ani pod względem fundamentalności stawianych pytań, ani pod względem sposobu ich stawiania, nie osiąga poziomu pierwszego w miarę lepszego odcinka (!!!) ST.

W miarę lepszego. Tyle, że w miarę lepszych odcinków "Star Trek" (który zresztą kocham, lubię i szanuję) nie ma znów tak wiele na tle całości. A i w tych dobrych fundamentalne pytania bywają często (zbyt często jak dla mnie) spuentowane w sposób infantylny i nazbyt "przylizany".

Owszem, kocham "Star Trek" za to czym mógłby być, ale nazbyt często klnę w sposób w jaki marnotrawi swój potencjał - przykład piewrszy z brzegu - otrzymujemy oryginalną, niehumanoidalną formę życia i co? I jest ona typowo "po babsku" zakochana w człowieku, ten zaś ceni ją za to, że się nim opiekuje, ale gdy zauważa, że to co doń czuje jest więcej erotyczne ;) dostaje repulsji, choć oczywiście kończy się to łzawym happy endem (bo ona se w końcu żeńskie ciało przybrała, czym zabiła jego wątpliwości).

Temat prekursorski, kwestia postawiona ciekawie (czy moźliwa jest miłość między istotami, których nic krom rozumności nie łączy?) A robi się z tego nieudany Harlequin. I byłbym tym mniej zniesmaczony, gdyby nie to, że ceniąc "ST" oczekuję opd niego więcej.

Cytuj
HAL? I cóż z nim? DATA po kilku pierwszych odcinkach TNG stawia sobą niewyobrażalnie więcej pytań, niż HAL. HAL jest tylko napomknięciem, ciekawym estetycznym zagraniem, powiedzeniem, że jest problem i nic więcej. DATA jest analizą, pogłębianiem postawionych już wcześniej pytań, dodawaniem nowych, nieustanną konfrontacją sensu, nierzadko próbą odpowiedzi. Więcej potrafi powiedzieć DATA w jednej sekcji dialogowej w której podsumuje różnicę między nim, a człowiekiem, więcej w takiej sekcji skłonić do myślenia, niż HAL w całym filmie.

DATA to w istocie nieźle pomyślana postać i jeden z najmocniejszych punktów "Star Treka" (i ja go też lubię), ale postawiony na tle GOLEMa i on słabo wypada...

Cytuj
Hard sci-fi jako wyznacznik, to absurd. W myśl tego wyznacznika, Aliens, czy Terminator to genialne sci-fi, a ST to fantasy. Co jednak uczy i otwiera poznawczo? Co jest pełne filozofii? Ten wyznacznik to bzdura. Daje się zrobić SW spełniające wymogi hsci-fi. I co wtedy? Dalej będzie to pusta bajeczka. Nie o to w sci-fi chodzi.

Czy tam "Aliens" i "Terminator" są genialne, to ja nie wiem, ale wbrew pozorom nie są złe, ani poznawczo puste. Owszem oczekiwałbym po SF więcej, ale jak na to co ma obecnie do zaoferowania to dobre są. Ot +/- zbliżone poziomem do "ST".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 11:35:31 am
Cytuj
Toc mowie, ze mozna obejrzec od biedy...

A jak od biedy, to w porządku... (Swoja drogą zastanawiam się czy King tak nisko upadł od czasów "Carrie" i "Lśnienia", czy tylko ja kiedyś go na wyrost oceniałem?)

Cytuj
Zachecony Twoim, Q zachwytem nad Star Treckiem, probowalem ogladac. Nie moglem jednak zdzierzyc! To wygladalo jak drewniany serial typu M jak milosc, albo z lat dzieciecych pamietam Jazon z Gwiezdnego Patrolu. Mam nadzieje ze mnie nie zlinczujesz, hehe

Cóż, uprzedałem, że to serial z lat '60 i że nawet u mnie powodował dość często zgrzytanie zębów, przełamałem się jednak i dla paru (dosłownie ze 3-4 na sezon) odcinków się to opłaciło, ale ja fan bezkrytyczny jestem ;).

ps. a co do linczowania w imię "ST" to ja nie zamierzam, ale chyba objawił się nam jakiś od tego specjalista... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 28, 2008, 12:14:37 pm
NEXUS6: Jeśli chodzi o względy historyczne, etnologię, antropologię itd to jest bliski katastrofie. Gra aktorska jest beznadziejna. Scenariusz jest normalny. Całość jest pompatyczna i "tania" fabularnie i emocjonalnie.
Ja jednak mam inne podejście do filmów, potrafię przymykać oko na sprawy niewygodne i wyciągać to co fajne. A fajnie jest zobaczyć polowanie na mamuty, poczuć klimat nomadztwa, eksplorację nieznanego świata i zdać sobie sprawę, czy raczej unaocznić sobie rzeczy których można się było jedynie jakoś tam domyślać jeśli się interesuje dawnymi czasami.

I bardzo się cieszyłem że nie spełniła się moja główna obawa tj. to że ludzie zostaną przedstawieni w filmie jako półmózgie małpy.

Film pomaga wyobraźni, ja spędziłem miło wieczór, na pewno lepiej niż przy jakimś Rambo 17.


A jak ktoś nadal nie wie to niech przeczyta (uwaga, spoilers!!!!!!!!!!!) to (http://archeowiesci.wordpress.com/2008/03/14/10000-bc-jak-bylo-naprawde/).

I jeszcze jedno już jako komentarz do tego artykułu. Myślę że datę 10000BC należy traktować symbolicznie bo z tego co szukałem po sieci przyjmuje się ją umownie jako początek ludzkości w naszym rozumieniu tego słowa. Sama fabuła dzieje się bardziej w okolicach 3000BC, choć pewnie nie reżyser czy scenarzysta byli tymi którzy nad tym się zastanawiali  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 01:00:25 pm
Cytuj
Jeśli chodzi o względy historyczne, etnologię, antropologię itd to jest bliski katastrofie. Gra aktorska jest beznadziejna. Scenariusz jest normalny. Całość jest pompatyczna i "tania" fabularnie i emocjonalnie.
Ja jednak mam inne podejście do filmów, potrafię przymykać oko na sprawy niewygodne i wyciągać to co fajne. A fajnie jest zobaczyć polowanie na mamuty, poczuć klimat nomadztwa, eksplorację nieznanego świata i zdać sobie sprawę, czy raczej unaocznić sobie rzeczy których można się było jedynie jakoś tam domyślać jeśli się interesuje dawnymi czasami.

A to i ja wyznanie okołoemmerichowe niniejszym uczynię. Oglądąłem chałę pod nazwą 'Dzień niepodległości" z niejaka przyjemnością dokąd te spodki robiły za żarównki OSRAM (znaczy wisiały i groziły) a na Ziemi panowała pełna konsternacja.

Patrzyłem też z przyjemnościa na to jak ufoki (jeszcze szczęśliwie nie pokazane) rozpirzały w drobny mak miasta, budynki i samoloty. Może i było to hollywoodzkie, wtórne i ograne (tzn napewno było), może i statki ichnie wisząc tak nisko pod wpływem grawitacji by się rozłamały (gdyby nie chroniące je pole siłowe, dzieło spółki inżynierskiej Plott-deVice ;)), może i słyszałem, że na pokazach filmowych Lem (u nas) i Clarke (u siebie) dostali ataków śmiechu, ale magia obrazu trzymała mnie za gardło i widziałem w tym jakiś swoisty "realizm", jakiś w-końcu-przyzwoity-film-"inwazyjny".

Ale gdy tylko dzielni Ziemianie do kontrataku ruszyli zadki wraże kopiąc (dosłownie i w przenośni), gdy powiało humorem, patosem i niemaskowanym nonsensem (wirus komputerowy z laptopa mnie osłabił), a z atmosfery grozy i tajemnicy nie zostało nic, tom się zniesmaczył i obiecał sobie nic więcej tego pana nie oglądać...

Cytuj
I bardzo się cieszyłem że nie spełniła się moja główna obawa tj. to że ludzie zostaną przedstawieni w filmie jako półmózgie małpy.

Czy znów nadinterpretuję, czy słusznie widzę w tym aluzję do "Walki o ogień"? ;)

Cytuj
Myślę że datę 10000BC należy traktować symbolicznie bo z tego co szukałem po sieci przyjmuje się ją umownie jako początek ludzkości w naszym rozumieniu tego słowa. Sama fabuła dzieje się bardziej w okolicach 3000BC, choć pewnie nie reżyser czy scenarzysta byli tymi którzy nad tym się zastanawiali

I tak sensowniej to zabrzmiało niż "Milion lat przed naszą erą", ale Hollywood widać na wieki pozostanie Hollywoodem..

ps. tak mi się zdaje, że jedne co uczyniło z Emmericha i mu podobnych (Bay chociażby) znanych reżyserów to duży budżet. Gdyby posiadali możliwości finansowe na miarę swych talencików to by produkcje w stylu TROMY im wychodziły, że zaś dostają zielone na F/X to 200% kicz treści przesłania monumentalizm (bo nie artyzm przecie) formy i ludziska na to do kin walą... I błędne koło się nakręca.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 28, 2008, 01:39:33 pm
Walka o ogień działa się w zupełnie innym czasie a poza tym jej nie pamiętam zatem albo nie oglądałem albo nie zrozumiałem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 01:56:42 pm
Jak już na temat "Walki..." zeszliśmy to przyznam się, że (choć wiem z jakim pietyzmem ją kręcono) nie spodobała mi się po prostu.

Przyznam się też (nie bijcie), że wielbicielem talentu pana Annaud'a nigdy nie byłem i takie np. "Imię róży" w jego adaptacji równie mnie zniesmaczyło, co powieść Eco zachwyciła...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Form w Marca 28, 2008, 02:44:33 pm
Cytuj
Konwergencja. W analogicznych warunkach analogiczna funkcja może dać podać podobną formę. Ryby i wieloryby mają płetwy, ale wieloryby mają ogony w poprzek... Nietoperze i ptaki latają ale jedne mają błoniaste skrzydła a drugie opierzone. Jednak - odróżniasz zawsze nietoperza od ptaka?

Podobnie jak z miejsca i bez wahania odróżniam Klingona od człowieka. Owszem - ilość warunków potrzebnych do wykształcenia humanoida jest znacznie większa, niż ta potrzebna do wykształcenia płetw czy skrzydeł. Problem w tym, że rozwiązanie humanoidalne może być - tego nie wiemy - bliskie ideału w pewnej klasie warunków. Pytanie czy ta klasa warunków odpowiedzialna za wykształcenie cech humanoidalnych jest aż tak dla Ziemi specyficzna, czy może te warunki są bardzo ogólne. Należałoby też zapytać, co rozumiemy przez humanoida.

Ryby i wieloryby mają inne ułożenie płetwy, nie ma to jednak szczególnego znaczenia dla spełnianej funkcji. Tym czasem odnóża są powszechne, formy stawów (bądź analogiczne) są powszechne u zwierząt lądowych: od owadów po ludzi; i zawsze kończyna łamie się w kierunku Ziemi. Dlaczego? I kolejne pytanie. Owady są znacznie starsze ewolucyjnie od ssaków. Nie zaobserwowano żadnych wyższych procesów poznawczych wśród owadów. Dlaczego?

To co irytuje pod tym względem w ST, to częsta wręcz identyczność innych humanoidów z ludźmi. Natomiast sama humanoidalność jako konwergencja (jej przejaw) wcale nie jest wykluczona. Za mało wiemy, ażeby to rozstrzygać.

Cytuj
Poza tym z tego wnoszę, że uważasz, że wszystkie planety na których może (jeśli w ogóle) powstać życie będą dokładnie jak Ziemia? Dla mnie to jednak naciągane. Jeśli Ci to nie przeszkadza to OK, ale mi bardzo.

Nie takie same, a zbieżne w pewnej klasie warunków. I nie życie, a życie świadome. I nie uważam, ale dopuszczam taką możliwość. Zdaje mi się, że żywisz całkowicie fałszywe mniemanie, iż w ST mamy tylko rasy humanoidalne.

Cytuj
i sądzisz może, że gdyby jakimś (przypadkowym) zrządzeniem losu ośmiornica stałaby się rozumną formą życia, to miałaby dwie nogi i dwie ręce oraz parę oczu i kręgosłup?


Odwracasz kota ogonem.

Cytuj
Ja czytałem wielce poważne dzieło dowodzące dlaczego to krukowate przeżyją III wojnę światową i staną się koroną stworzenia - sądzę, że skrzywiłyby się na Twoje pomysły.

Nigdzie nie twierdziłem, że niemożliwe jest inne inteligentne życie. Twierdziłem jedynie, że za humanoidalność może odpowiadać dość ogólna klasa warunków, a ewolucja jest rekurencyjna (tzn. jakiś podzbiór dziedziny selektorów jest wyznaczany przez formę organizmu). Ergo - możliwe jest dążenie ewolucji do form humanoidalnych, a owe formy mogą być jednym z czynników wzrostu inteligencji.

Cytuj
Dla mnie jest niedorzeczny i naiwny.

Niedorzeczne i naiwne jest twierdzenie, że coś może istnieć z większym bądź równym prawdopodobieństwem co humanoid, kiedy nie ma żadnego potwierdzenia, że coś takiego W OGÓLE może istnieć (a więc równie dobrze może być nierealne), a jest potwierdzenie istnienia humanoida.

Równie niedorzeczne jest upieranie się, że życie świadome i inteligentne może się wyrodzić w warunkach odległych od ziemskich, czy na bazie zupełnie innych pierwiastków, niż węgiel, kiedy nie mamy żadnego potwierdzenia tego faktu. Dopuszczenie możliwości - jest dorzeczne. Szacowanie, że to bardzo prawdopodobne jest naiwne i niedorzeczne, przydatne jedynie jako hipoteza.

Opieranie się na totalnie spekulacyjnych hipotezach (nie wiemy nawet jak dokładnie życie powstało na Ziemi) przy odrzucaniu jakichś fikcyjnych światów - jest niedorzeczne.

Cytuj
Czy z tego wynika, że nie ma rozumnych tygrysów, bo je eksterminujemy?

Nie - z tego wynika, że forma wyznacza podzbiór selektorów. Być może forma humanoidalna wyznacza stosunkowo więcej selektorów o wektorze inteligencja, niż inne znane nam przynajmniej formy.

Cytuj
To byłby dobry argument. Gdyby założyć, że był inteligentny. Ale on był niezrozumiały.

Owszem. Ale nadal ów byt jest niedorzeczny, bo jest jakąś zupą. Ale może masz jakiś pomysł jak on mógł wyewoluować?

Cytuj
Wiesz, staram się mówić prawdę. Uważasz, że humanoidalność a właściwie "ludzkość" to standard we wszechświecie. A ja wiem, że każdy element naszego ciała to czysty przypadek. To, że mamy kostki słuchowe z żeber i to że akurat pięć palców, i to że jednego fiutka (a nie, jak torbacze po dwa).

Jakimś dziwnym trafem inne zwierzęta też mają narządy słuchu, formy "palców", narządy rozrodcze. Coś chyba za szeroko wziąłeś formę humanoida. Dla mnie humanoid to postawa wyprostowana, dwie ręce (z mechanizmem chwytnym), dwie nogi, głowa na swoim miejscu. Co do stawu kolanowego - ostatnio nawet oglądałem odcinek TNG w którym przedstawiciele pewnej rasy sprawiali wrażenie (nie przyglądałem się, a głównie stali w tym odcinku), że staw w ich kończynach zgina się w odwrotną stronę.

Cytuj
I oczywiście, koniecznie musi to być postawa wyprostowana na dwóch nogach, absolutnie nie na trąbie?

Tak, absolutnie nie na trąbie. Właśnie sam dowodzisz przeciwko sobie. Trąba nie spełnia warunków, nogi tak.

Cytuj
No widzisz, dla Ciebie humanoidalność czemuś służy, a dla mnie ocean.

Dla mnie służy i ocean i humanoidalność. I to nas różni.

Cytuj
Nie załapałeś ;).

Załapałem. Uważam za głupotę zwracanie uwagi na czułki kiedy kosmita rozprawia o absolucie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 28, 2008, 02:53:30 pm
Jednych forma razi innych nie, naprawdę zależy wam na przekonaniu drugiej strony by myślała tak jak Wy?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 03:11:15 pm
Cytuj
Problem w tym, że rozwiązanie humanoidalne może być - tego nie wiemy - bliskie ideału w pewnej klasie warunków. Pytanie czy ta klasa warunków odpowiedzialna za wykształcenie cech humanoidalnych jest aż tak dla Ziemi specyficzna, czy może te warunki są bardzo ogólne. Należałoby też zapytać, co rozumiemy przez humanoida.
/.../
To co irytuje pod tym względem w ST, to częsta wręcz identyczność innych humanoidów z ludźmi. Natomiast sama humanoidalność jako konwergencja (jej przejaw) wcale nie jest wykluczona. Za mało wiemy, ażeby to rozstrzygać.

Pomijasz jeden istotny element: w "Star Treku" tę wymuszoną budżetem serialu (np. nie wiem, czy wiesz, że Obcych z "The Cage" Roddenberry chciał początkowo widzieć podobnymi do skorupiaków, o czym już pisałem) humanoidalnosć usiłowano wytłumaczyć licznymi interewncjami w stylu hipotez Danikena (celowe sianie życia na różnych planetach, grzebanie w genach gatunków juz powstałych i przenoszenie populacji z jednej planety na druga przez potężny a wymarły gatunek kosmitów, albo i kilka takich gatunków).

Więc nie tyle konwergencja to co homologia...

Cytuj
Załapałem. Uważam za głupotę zwracanie uwagi na czułki kiedy kosmita rozprawia o absolucie.

A który tam Andorianin o absolucie rozprawiał (bo z tego co pamiętam z TOS, to pokazani raczej grożby śmierci miotali)...

BTW: kiedy ci startrekowi Obcy byli opisani "z grubsza", a historię ich gatunków pozostawiono w niedpowiedzeniu, to oko - jak mówię - przymykałem, na teatralność konwencji rzecz zwalając. Gorzej się zrobiło, gdy w epigońskim "Deep Space Nine", w ramach (słusznego zresztą) pomysłu pogłębiania obrazu świata przedstawionego, pan Berman z współautorami postanowili uszczegółowić obraz pozaziemskich społeczeństw (w tym Klingonów). Wtedy dopiero schody się (dla mnie) zaczęły, bo z humanoidalnych teatralnych Obcych, zrobili się podani serio humanoidalni Obcy, posiadający w dodatku kultury mentalnie wypisz-wymaluj podobne do nieznacznie zmodyfikowanych ziemskich, co wystawiło "Treka" na śmieszność w moich oczach. (Inna rzecz, że "DS9" bronił się jeszcze jako historia "społeczna" w stylu np. "Opowiadania świata" LeGuin, a osunięcie się naszego ulubionego serialu w kretyńską space operę nastąpiło jednak póżniej...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 03:13:04 pm
Cytuj
Jednych forma razi innych nie, naprawdę zależy wam na przekonaniu drugiej strony by myślała tak jak Wy?

A czy Ty sam czasem nie przekonujesz innych do swoich racji/poglądów? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Marca 28, 2008, 03:19:51 pm
Staram się nie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2008, 03:47:35 pm
To ja Cię dla odmiany dzi pochwalę i relatywizm nawet.

Co prawda uważam, że wyrzeczenie się pojęcia prawdy obiektywnej (jak trudna by nie była w praktyce do ustalenia) jest szkodliwe, bo (przywołując mistrzowe określenie) zrównuje Einsteina z debilem i nie pozwalając na jakąkolwiek ocenę czegokolwiek tworzy stan zawieszenia.

Relatywizm ma jednak tę pozytywną stronę, że (w większości wypadków :P) uczy sztuki kompromisu i wsłuchiwania się w cudze racje. Zapobiega też paleniu na stosie "w imię Prawdy".

Ot zdaje mi się, że pomiędzy relatywizmem, a absolutyzmem poznawczym trzeba zachować złoty środek. Tylko gdzie on się, do cholery, znajduje?

(Wybaczcie OT.)

ps. (w ramach powrotu do tematu) wiem, że lubisz anime. możesz mi coś powiedzieć o "Vexille" (http://www.filmweb.pl/Vexille,2007,o+filmie,Film,id=418679)? Bo to co słyszę budzi we mnie mieszane uczucia...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 30, 2008, 02:34:07 pm
W piątek TVN powtórzył po raz nie wiem który z kolei "Wioskę przeklętych" J. Carpentera
(http://gfx.filmweb.pl/po/14/61/11461/6973829.3.jpg)
Oglądałem kiedyś i nie miałem ochoty na powtórkę. Niezły klimat, mało sensu (co poniekąd u Carpentera za normę robi).

Natomiast dziś TVN7 (którego nie mam) wyemituje (o 22:25) "Wyspę doktora Moreau"
(http://redakcja.esensja.pl/obrazki/plakaty/16598_island_of_dr_moreau-200.jpg)
Powieść uważam za istotną (choć Wells napisał lepsze), film nie. Widać nie każdy reżyser powinien brać się za SF ("Misja na Marsa" kolejnym przykładem).

W poniedziałek (o 22:05) ta sama stacja nada "Imperium słońca" Spielberga.
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/21/1221/7029406.3.jpg)
Z SF nie ma to nic wspólnego, ale film rzuca światło na historię życia J.G. Ballarda i wyjaśnia skąd brały się jego niesamowite wizje. (Inna rzecz, że jeszcze lepiej przeczytać autobiograficzną powieść Ballarda pod tym samym tytułem...)

Natomiast we środę będą nas jeszcze gorszymi niż weekendowe bredniami częstować:
-22:30, TVN, "Strefa śmierci"
(http://gfx.filmweb.pl/po/35/71/153571/7128368.3.jpg)
-00:15, TVP2, "Zagrożenie z kosmosu"
(http://gfx.filmweb.pl/po/53/74/255374/7129195.3.jpg)
Nie wiem jak Wy, ale ja odmówię poczęstunku... (choć pierwsze z filmideł nawet potencjał miało).

(I poczekam do czwartku na "Twin Peaks".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 30, 2008, 08:00:45 pm
*
Cytuj
Podobnie jak z miejsca i bez wahania odróżniam Klingona od człowieka.
Doprawdy? To zupełnie inaczej niż ja. Ja widzę aktora z jakimiś doklejonymi robalami na twarzy.
Cytuj
Owszem - ilość warunków potrzebnych do wykształcenia humanoida jest znacznie większa, niż ta potrzebna do wykształcenia płetw czy skrzydeł.
Brawo. Zaczynasz iść we własciwym kierunku.
Cytuj
Problem w tym, że rozwiązanie humanoidalne może być - tego nie wiemy - bliskie ideału w pewnej klasie warunków
Zgadza się, że nie wiemy, i zgadza się, że w pewnych warunkach być może - np. na sawannie.
Cytuj
Należałoby też zapytać, co rozumiemy przez humanoida.
Słusznie. Wyszliśmy jednak od tego, ze kosmos jest zaludniony przez inteligentne formy wyglądające zupełnie identycznie z człowiekiem, rózniące się mniej więcej tak od siebie, jak osoba ubrana w plażową sukienkę od osoby na balu u królowej. A ja twierdzę, że spotkanie czegoś takiego gdzie indziej w kosmosie jest mniej prawdopodobne od spotkania czegokolwiek innego. Ani nie twierdziłem, że ocean był rozumny, ani, że żywy. Może to robot zbudowany przec Klingonów, zanim polecieli grać w ST? Zmyślni byli, więc ma samozasilanie oraz odgaduje zachcianki panów i pań. A że ludzie są tak podobni do ich twórców to tak wyszło. Może być?.
Cytuj
Tym czasem odnóża są powszechne, formy stawów (bądź analogiczne) są powszechne u zwierząt lądowych: od owadów po ludzi; i zawsze kończyna łamie się w kierunku Ziemi. Dlaczego? .... Dlaczego?
Może dlatego, że faunę ediakarańską coś wybiło (dlaczego?) i nie mamy innych symetrii niż pięciopromienista i dwuboczna...
Cytuj
Nie takie same, a zbieżne w pewnej klasie warunków
No więc poczytaj sobie Ryszkiewicza Światy Alternatywne czy cokolwiek, albo inaczej, sprawdź jak wśród biologów ewolucyjnych (nie będących kreacjonistami) rozpowszechniony jest pogląd, że gdyby zacząć jeszcze raz na Ziemi od nowa - w efekcie pojawiłby się Klingon, czy coś podobnego.
Cytuj
Zdaje mi się, że żywisz całkowicie fałszywe mniemanie, iż w ST mamy tylko rasy humanoidalne.
Nie żywię żadnych mniemań względem ST ponieważ widziałem tylko kawałek jednego odcinka. Żywię pogląd, że spotkanie kogoś tak bardzo podobnego do człowieka poza Ziemią jest mniej prawdowpodobne od spotkania jakiejkolwiek innej formy życia czy inteligencji i do tego oglądanie innych odcinków ST nie jest mi potrzebne.
Cytuj
Cytuj
i sądzisz może, że gdyby jakimś (przypadkowym) zrządzeniem losu ośmiornica stałaby się rozumną formą życia, to miałaby dwie nogi i dwie ręce oraz parę oczu i kręgosłup?
Odwracasz kota ogonem.
Nie, pytam, dlaczego ośmiornica nie upodobniła się do mureny. Głowonogi są dużo starsze ewolucyjnie od kregowców, skoro więc żyje w takim samym środowisku to miała masę czasu, aby wytworzyć płetwy, ogon itp. Względnie murena mogła zacząć przystosowywać się i wytworzyć ramiona i napęd odrzutowy. Gdzie tu odwracanie kota ogonem?
Cytuj
Twierdziłem jedynie, że za humanoidalność może odpowiadać dość ogólna klasa warunków, a ewolucja jest rekurencyjna (tzn. jakiś podzbiór dziedziny selektorów jest wyznaczany przez formę organizmu) ... forma wyznacza podzbiór selektorów. Być może forma humanoidalna wyznacza stosunkowo więcej selektorów o wektorze inteligencja, niż inne znane nam przynajmniej formy.
Zaczynam wietrzyć narrację za pomocą swobodnego strumienia świadomości.
Cytuj
Co do stawu kolanowego - ostatnio nawet oglądałem odcinek TNG w którym przedstawiciele pewnej rasy sprawiali wrażenie (nie przyglądałem się, a głównie stali w tym odcinku), że staw w ich kończynach zgina się w odwrotną stronę.
Brawo. To duży sukces reżysera.

A z czułkami - jednak zupełnie nie załapałeś. Jestes zbyt napięty ;).

A co do mówienia o absolucie w ST... Mówienie o absolucie ogólnie jest bardzo podejrzane.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 30, 2008, 11:46:48 pm
Cytuj
Wyszliśmy jednak od tego, ze kosmos jest zaludniony przez inteligentne formy wyglądające zupełnie identycznie z człowiekiem, rózniące się mniej więcej tak od siebie, jak osoba ubrana w plażową sukienkę od osoby na balu u królowej. A ja twierdzę, że spotkanie czegoś takiego gdzie indziej w kosmosie jest mniej prawdopodobne od spotkania czegokolwiek innego. Ani nie twierdziłem, że ocean był rozumny, ani, że żywy. Może to robot zbudowany przec Klingonów, zanim polecieli grać w ST? Zmyślni byli, więc ma samozasilanie oraz odgaduje zachcianki panów i pań. A że ludzie są tak podobni do ich twórców to tak wyszło. Może być?.

Ja sobie wypraszam ;), Roddenberry nie był idiotą by twierdzić, że "naturalne" wyewoluowanie 100% humanoidów na innych planetach jest mozliwe (zwłaszcza przy tak wielkiej ilości zasiedlonej humanoidami planet). Miał dobrze świadomosć, że jest to nierealne. Dlatego zmuszony warunkami obiektywnymi (budżet, możliwosci techniczne) nagimnastykował się (fakt nie była to gimnastyka zbyt artystyczna, skoro identycznym tropem poszli m.in. LeGuin i Strugaccy) by tych humanoidów wyjaśnić. Gdyby dostał budzet na miarę współczesnych Emmerichów w życiu byśmy humanoidów pewnie nie zobaczyli.

Cytuj
A co do mówienia o absolucie w ST... Mówienie o absolucie ogólnie jest bardzo podejrzane.

I znów wypraszam sobie ;). Oglądałem "Star Treka" dokładnie i z uwagą i nijakich absolutów (poza niepotrzebnym - zresztą mającym empiryczne wyjasnienie - mistycyzmem w "Deep Space Nine") ani dyskusji o nich nie widziałem.

Widziałem za to znacznie ciekawsze kewstie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: havoc w Marca 31, 2008, 08:28:30 pm
Cytuj
ps. (w ramach powrotu do tematu) wiem, że lubisz anime. możesz mi coś powiedzieć o "Vexille" (http://www.filmweb.pl/Vexille,2007,o+filmie,Film,id=418679)? Bo to co słyszę budzi we mnie mieszane uczucia...

Co do fabuly mysle ze kamieniem milowym raczej nie bedzie, ale mysle ze ma potencjal pewien ;). Za to bardzo bede chcial sie przyjrzec ze wzgledu na animacje bo troche sie tym troche interesuje. btw. sa trailerki w sieci (wystarczy na youtube wklepac tytul) i zrobili bardzo ladnie cos na wzor czerwa(piaskala jak kto woli) :D! z  tym ze to raczej nie jest organiczne. Animacja  przemawia jak najbardzie za tym zeby obejrzec :D!!! A co do  fabuly to wiem tyle co mozna ogarnac  na filmwebie, ktos moze przyblizyc? moze to na podstawie jakiejs mangi albo cos?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 31, 2008, 08:50:58 pm
Cytuj
Ja sobie wypraszam ;), Roddenberry nie był idiotą by twierdzić, że "naturalne" wyewoluowanie 100% humanoidów na innych planetach jest mozliwe
Ależ to nie Roddenberry tak twierdzi... Ha, oszczędności budżetowe doczekały się kapłaństwa ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 01, 2008, 12:22:12 pm
Cytuj
Ależ to nie Roddenberry tak twierdzi...

;)

Cytuj
Ha, oszczędności budżetowe doczekały się kapłaństwa ;).

I to kler mają tyleż niedoinformowany, co fanatyczny...

(Do czego doszło, że muszę bronić "Star Treka" przed jego obrońcami... ;D)

ps. havoc - czyli nadal wiem, że nic nie wiem... Choć przyznam, że ta wizja rozwijajacej sie bez nijakich hamulców Japonii przeciwstawionej reszcie świata wydała mi się pomysłem całkiem realnym. Boję sie jednak, ze wykonanie równie udane co pomysł nie bedzie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: havoc w Kwietnia 01, 2008, 07:45:43 pm
Cytuj
Cytuj
ps. havoc - czyli nadal wiem, że nic nie wiem... Choć przyznam, że ta wizja rozwijajacej sie bez nijakich hamulców Japonii przeciwstawionej reszcie świata wydała mi się pomysłem całkiem realnym. Boję sie jednak, ze wykonanie równie udane co pomysł nie bedzie...

Ja moge sie wypowiedziec tylko za wykonanie graficzne ktore uwazam ze jest na poziomie 4+ :). Co do pomylu mysle ze ciekawy - samo wykonanie w sensie rezyserii - poczekamy zobaczymy, ale z pewnoscia sie wybiore :P.

Btw. slyszeliscie jakies pochlebne opinie o 10.000 BC? Bo podobno nawet daje rade, ale ja sie boje ze bedzie jak Troja :/...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 01, 2008, 11:19:05 pm
Cytuj
Btw. slyszeliscie jakies pochlebne opinie o 10.000 BC? Bo podobno nawet daje rade, ale ja sie boje ze bedzie jak Troja :/...

Ja jedną. Wygłosił ją dzi  ;D ;D :D.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 01, 2008, 11:36:03 pm
Cytuj
NEXUS6: Jeśli chodzi o względy historyczne, etnologię, antropologię itd to jest bliski katastrofie. Gra aktorska jest beznadziejna. Scenariusz jest normalny. Całość jest pompatyczna i "tania" fabularnie i emocjonalnie.
Ja jednak mam inne podejście do filmów, potrafię przymykać oko na sprawy niewygodne i wyciągać to co fajne. A fajnie jest zobaczyć polowanie na mamuty, poczuć klimat nomadztwa, eksplorację nieznanego świata i zdać sobie sprawę, czy raczej unaocznić sobie rzeczy których można się było jedynie jakoś tam domyślać jeśli się interesuje dawnymi czasami.

I bardzo się cieszyłem że nie spełniła się moja główna obawa tj. to że ludzie zostaną przedstawieni w filmie jako półmózgie małpy.

Film pomaga wyobraźni, ja spędziłem miło wieczór, na pewno lepiej niż przy jakimś Rambo 17.


A jak ktoś nadal nie wie to niech przeczyta (uwaga, spoilers!!!!!!!!!!!) to (http://archeowiesci.wordpress.com/2008/03/14/10000-bc-jak-bylo-naprawde/).

I jeszcze jedno już jako komentarz do tego artykułu. Myślę że datę 10000BC należy traktować symbolicznie bo z tego co szukałem po sieci przyjmuje się ją umownie jako początek ludzkości w naszym rozumieniu tego słowa. Sama fabuła dzieje się bardziej w okolicach 3000BC, choć pewnie nie reżyser czy scenarzysta byli tymi którzy nad tym się zastanawiali  :D


Jest sporo gorsze niż Troja. Jeśli to Cię martwi, nawet nie próbuj.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 01, 2008, 11:48:46 pm
Prawdę mówiąc "Troja" była fatalna...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 02, 2008, 12:06:41 am
Mi, jeśli oglądałem i z niczym nie pomieszałem, się podobała  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 02, 2008, 12:11:55 am
To w końcu dobra czy zła? (Wiem z relatywistą gadam... :))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 02, 2008, 12:15:00 am
Mi się podobała, skąd mam wiedzieć czy jest dobra czy zła?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 02, 2008, 01:22:12 am
A wiesz? Czasem uwielbiam te Twoje filozoficzne paradoksy :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 02, 2008, 12:52:30 pm
Czy co wiem? Wiem że mi się podoba. Nie wiem czy jest dobra czy zła. Gdzie jest paradoks?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 02, 2008, 04:21:48 pm
Cóż chodzi mi o to, że od prostej kwestii dotyczącej filmów, dochodzisz do fundamentalnych pytań o obiektywizm lub subiektywizm estetyki. Ale ok, nie będziemy tego rozwijać ;).



Prawie wracając do tematu ;). Niedługo czeka nas wysyp filmów o superbohaterach w TV.

W piątek o 20:00, TVN, nada film "Batman: Początek" słusznie zachwalany (w klasie filmowych "komiksów") przez Terminusa.
(http://gfx.filmweb.pl/po/63/76/106376/7115941.3.jpg)
W swej kategorii arcydzieło, ogólnie niezły film. Polecam (chyba, że kto nie trawi tej konwencji).

Natomiast w najbliższy poniedziałek (o 21:00 na Polsacie) "Spider-Man II"
(http://gfx.filmweb.pl/po/42/81/34281/7147190.3.jpg)
Film znacznie niższych lotów, ale niezła(i nie całkiem durna) rozrywka. Niech ogląda kto chce.

ps. oczywiście obcowanie z komiksami i ich adaptacjami wymaga biegłości w przymykaniu oka na nonsensy superbohaterskiej konwencji; równie oczywiste jest też, że nie są to filmy SF.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: havoc w Kwietnia 02, 2008, 06:03:04 pm
Mrr Batmana jak najbardziej obejrze, pamietam w kinie bylem na pokazie przedpremierowym! :) Bardzo dobry film. Jezeli o atdaptacje komiksu - naprawde arcydzielo :). A Spider-Mana... odpuszczam widzialem raz i wystarczy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 02, 2008, 06:08:28 pm
Cytuj
A Spider-Mana... odpuszczam widzialem raz i wystarczy.

To dobre podsumowanie wartości tego filmu. Dobry "na raz".

ps. widzę, że postanowiłeś pozostać z nami :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: havoc w Kwietnia 02, 2008, 06:17:45 pm
Sympatyczne to forum, pozatym zawsze zywilem glebokie zainteresowanie SF. Bardzo mnie boli zreszta ze ten gatunek w pewnym sensie poszedl w odstawke... Teraz moja aktywnosc jest zauwazalna bo siedze w domu(jestem przeziebiony), pewnie troche spadnie jak rzuce sie w 'wir' nauki... ale tak masz racje :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 02, 2008, 06:34:36 pm
Cytuj
Sympatyczne to forum

Nie przeczę :). (Choć na starcie boje toczyłem.)

Cytuj
pozatym zawsze zywilem glebokie zainteresowanie SF. Bardzo mnie boli zreszta ze ten gatunek w pewnym sensie poszedl w odstawke...

Ta odstawka wynika z tego, że SF jako gatunek zamiast pójść po rozum do głowy i wydorosleć zgodnie z postulatami Lema (wygłoszonymi w "Fantastyce i futorologii"). Poszedł raczej (en masse, bo są wyjątki) w kierunku bzdury i czystej rozrywki wyzbywając się nawet pozorów naukowości.

Nic więc dziwnego, że spsiał... (Przy czym filmowej SF dotyczy to daleko bardziej niż literackiej. Choć i ta druga raczej w intelektualnym dołku...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Kwietnia 03, 2008, 12:35:35 am
Witam, pojawiam się po długiej przerwie i już odpisuje.

Q
Napisałeś: Zauważ jednak, że i takie - bardziej realistyczne - scenariusze mogą być fascynujące (po raz kolejny przywołam "Diasporę" Egana i niektóre utwory Dukaja), choć owszem, sfilmowanie ich byłoby zadaniem karkołomnym. Ale nawet scenariusz przykrojony i "uatrakcyjniony" na potrzeby mniej wymagającego odbiorcy (choć zabiegi te spychaja go z miejsca do klasy "B") nie musi od razu być głupkowatą, baśniową space operą, może zachować praawdopodobnieństwo naukowe i jednak pewne ambicje - dowodem twórczość Reynoldsa, Baxtera...
 
(Swoja drogą "Star Trek" gdy powstawał uchodził za względnie - pomijam kwestie humanoidów i potknięcia wynikajace z niekompetencji scenarzystów - realistyczny, twory epigonów są po prostu anachroniczne...)
___
Akurat mam okazje oglądać pare odcinków ST TOS i nie są one aż tak odstraszające, nawet zauważam że pewne sytuacje są podobne do tych które widziałem już ST ENT, czy VOY, także może zostały pewne pomysły skopiwane i to ze źródeł. Co do Twojej wypowiedzi to kwestia podejścia i wyobraźni. Ja wyobrażam sobie pewien świat przyszłości i to porónuje do tego co przedstawiają twórcy ST. Ale nie umiem sobie wyobrazić jakichś zawirowań które pojawią się w przyszłości, a choćby nas nawet mieli odwiedzić realni, prawdziwi kosmici. Natomiast wydaje mi się że świat przyszłości jak dobrze pójdzie będzie nudny, o tyle że ludzie nie będą już tak potrzebni do pracy, eksploracji i nie będą mieli okazji do przygód. Dla mnie to jest realistyczna przyszłośc, takiej jednak nikt nie pokaże bo gdzie tu akcja, gdzie tu jakiś temat przewodni?

Co do lokalności praw fizyki to zawsze można pofantazjować, ale zdaje się że fizycy jak narazie obserwują stałośc tychże praw w naszym wszechświecie przynajmniej w skali makrokosmicznej.

Napisałeś:
1. Komputery o wyższej mocy obliczeniowej od ludzkiego mózgu (i większej wytrzymałości), trzeba chyba uznać za coś lepszego od ludzi?
2. Budulcem nowych generacji Cylonów nie jest już metal...
3. Owszem, jest też mozliwe, że Cyloni to po prostu maszyny, które sfiksowały... Jeśli tak mam nadzieję, że scenarzyści dobrze wyjaśnią tę fiksację...
____
Zatem co do 1 to sam zastosowałem kiedyś takie stwierdzenie w pewnej dyskusji. Tak lepsze, bo pod względem czysto fizycznym biją nas w zdolnoścach intelektualnych oraz wytrzymałościowych. Natomiast nie wiem czy cyloni faktycznie są mądrzejsci, że wytrzymalsi to się zgodzę.
Fakt że Cyloni powrócili, a może wyewoluowali do formy bilogicznej jako tej lepszej? albo umoźliwiającej uczłowieczenie.
Może w Caprice uda się przedstawić przekonywująco skąd się cyloni wzięli i dlaczego tak sie to wszystko potoczyło. Można iść wedle scenariusza że myśmy nabroili i to nasza wina że nasze dzieci się zbuntowały, ale jak to przebiegło w praktyce?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 03, 2008, 12:49:16 am
Cytuj
Witam, pojawiam się po długiej przerwie

Bałem się już, że znikłeś na dobre...

Cytuj
Akurat mam okazje oglądać pare odcinków ST TOS i nie są one aż tak odstraszające, nawet zauważam że pewne sytuacje są podobne do tych które widziałem już ST ENT, czy VOY, także może zostały pewne pomysły skopiwane i to ze źródeł.

Akurat to, że twory epigonów powielały "na żywca" rozwiazania oryginału (zwłaszcza te nienajszczęśliwsze) nie najlepiej o tych tworach świadczy, pokazując ich absolutną zbędność.

Cytuj
Natomiast wydaje mi się że świat przyszłości jak dobrze pójdzie będzie nudny

Przyszłości w sumie nie da sie przewidzieć o czym Lem mówił bodajże zanim jeszcze Vinge ukuł pojęcie Osobliwości Technologicznej.

Cytuj
Dla mnie to jest realistyczna przyszłośc, takiej jednak nikt nie pokaże bo gdzie tu akcja, gdzie tu jakiś temat przewodni?

Pisał o tym swego czasu Oramus w jednej z recenzji (z cyklu "Piąte piwo"), pisał Dukaj...

Cytuj
Co do lokalności praw fizyki to zawsze można pofantazjować, ale zdaje się że fizycy jak narazie obserwują stałośc tychże praw w naszym wszechświecie przynajmniej w skali makrokosmicznej.

Owszem. Ale SF ma prawo wykraczać poza aktualne ustalenia Nauki, o ile robi to z głową (vide "Fiasko").

Cytuj
Natomiast nie wiem czy cyloni faktycznie są mądrzejsci, że wytrzymalsi to się zgodzę.

Cóż. Rozwinęli technologie, które dla ludzi były sporą niespodzianką i stali się potęgą...

Cytuj
Fakt że Cyloni powrócili, a może wyewoluowali do formy bilogicznej jako tej lepszej? albo umoźliwiającej uczłowieczenie.
Może w Caprice uda się przedstawić przekonywująco skąd się cyloni wzięli i dlaczego tak sie to wszystko potoczyło. Można iść wedle scenariusza że myśmy nabroili i to nasza wina że nasze dzieci się zbuntowały, ale jak to przebiegło w praktyce?

Problem w tym, że o Cylonach, ich motywach i nawet o ich przeszłości wiemy bardzo niewiele. Mistrz zwykle walił pomysłami "z grubej rury". Obecni twórcy (a tym bardziej rzemieślnicy) serwują je oszczędnie, odmierzajac po szczypcie, by na dłużej starczyło...

Nie muszę chyba mówić, co o tej nastawionej na zyski strategii sądzę...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Kwietnia 04, 2008, 01:49:49 am
Pamiętam o tym formu i ciesze się że i o mnie tutaj pamiętają, a dokładniej Q :-)

A no właśnie, choć raczej nie można powiedzieć że każdy odcinek "nowszych serii" jest kopią ST TOS. Z drugiej strony nieraz mamy do czynienia z badaniami archeologicznymi jakiejś planety, czy rozwiązaniem tajemnicy statku widma co się powtarza, bo i w sumie nie można się ograniczyć tylko do jednego archeologicznego znaleziska, czy do jednego tylko w całym wszechświecie statku widma.

Tak, przyszłości nie da się chyba przewidzieć. Tak jak cięzkie to było dla ludzi w XV wieku dokładniej wymyślić co czeka ludzkość, tak i nam ciężko wymyślić rzeczy które kiedyś będą. Wiadomo że wszystko będzie szybsze, większe, silniejsze itd. ale konkretnie co i jak to już jest tajemnicą.

Czyli co do relistycznych wizji przyszłości ide w opiniach za najlepszymi?

Tak, słuszna uwaga, SF ma prawo wykraczać poza to co znamy, a nawet musi to czynić. Tylko właściwie co znaczy z głową? Myśle że albo wymyśli się jakieś "nieznane" prawo fizyki, albo jakąs substancje, albo wykorzysta się to co już znamy jak antymateria i dorobi się do tego odpowiednie urządzenia i technobełkot. Czy chodzi o to że sprawia to wrażenie naukowej teorii, czy poprostu na pierwszy rzut oka taka teoria czy urządzenie nie są naiwne?

Cyloni faktycznie zaskoczyli ludzi, paradoksalnie starszy sprzet był bardziej odporny. Choć ja nie koniecznie przypisywał bym zdolnościom czy inteligencji cylonów ich sukcesy. Tak jak to u nas bywa, są szpiedzy a wiemy że cyloni takich wśród ludzi mieli, zatem poprostu mieli okazje zbudować lepsze statki, a nadewszystko znali słabe punkty ludzi i ich systemów obrony. Rzecz w tym że wykorzystali okazje, nie że jako maszyny były sprawniejsze intelektualnie. Z drugiej strony wypuścili z rąk sporą flotę okrętów.

Tak, wiemy o nich niewiele, a pomysł istnieje już od dawna i dla mnie przynajmniej dobrze było by odsłonić jakieś bardziej rewelacyjne informacje. Pozostaje nadzieja że obecny BSG stanie się jednak pewną całością z jakimś sensownym finałem.

Nie jestem na bierząco, ale ciekawi mnie jak tam kwestia Ziemi zostanie rozwiązana, czy będą tam mówiąc kolokwialnie nasi, czy może nic nie będzie itd.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 04, 2008, 08:42:50 pm
Cytuj
Pamiętam o tym formu i ciesze się że i o mnie tutaj pamiętają, a dokładniej Q :-)

;)

Cytuj
A no właśnie, choć raczej nie można powiedzieć że każdy odcinek "nowszych serii" jest kopią ST TOS. Z drugiej strony nieraz mamy do czynienia z badaniami archeologicznymi jakiejś planety, czy rozwiązaniem tajemnicy statku widma co się powtarza, bo i w sumie nie można się ograniczyć tylko do jednego archeologicznego znaleziska, czy do jednego tylko w całym wszechświecie statku widma.

Tzn. zgadzam się, że pewne schematy są typowe dla klasycznej SF i nawet Lem nie mógł ich uniknąć (pionerska ekspedycja w dany region Kosmosu, badania obcej planety, misja ratunkowa, Pierwszy Kontakt), tyle tylko, że wtórność epigońskich serii "ST" wobec oryginału (i ogólnie tradycji SF, space opery i nawet innych gatunków - np. horroru) sięga czasem stanowczo za daleko...

Cytuj
Tak, przyszłości nie da się chyba przewidzieć. Tak jak cięzkie to było dla ludzi w XV wieku dokładniej wymyślić co czeka ludzkość, tak i nam ciężko wymyślić rzeczy które kiedyś będą. Wiadomo że wszystko będzie szybsze, większe, silniejsze itd. ale konkretnie co i jak to już jest tajemnicą.

Zgoda, co jednak nie znaczy, że zasłaniajac sie tą niewiedzą mozna publice wciskać dowolną tandetę.

Cytuj
Tak, słuszna uwaga, SF ma prawo wykraczać poza to co znamy, a nawet musi to czynić. Tylko właściwie co znaczy z głową? Myśle że albo wymyśli się jakieś "nieznane" prawo fizyki, albo jakąs substancje, albo wykorzysta się to co już znamy jak antymateria i dorobi się do tego odpowiednie urządzenia i technobełkot. Czy chodzi o to że sprawia to wrażenie naukowej teorii, czy poprostu na pierwszy rzut oka taka teoria czy urządzenie nie są naiwne?

Chodzi o to, że taka "technobełkotliwa" teoria musi być zbudowana z sensem i wewnętrzną logiką (wzorcem tu Lem z "Fiaskiem" i "Solaris"), nie może zaś być dowolnie wymyśloną brednią służącą do wygodnego podparcia kulawej fabuły (przykładów znajdzesz dość, wśród tandetnych space oper).

Cytuj
Cyloni faktycznie zaskoczyli ludzi, paradoksalnie starszy sprzet był bardziej odporny. Choć ja nie koniecznie przypisywał bym zdolnościom czy inteligencji cylonów ich sukcesy. Tak jak to u nas bywa, są szpiedzy a wiemy że cyloni takich wśród ludzi mieli, zatem poprostu mieli okazje zbudować lepsze statki, a nadewszystko znali słabe punkty ludzi i ich systemów obrony. Rzecz w tym że wykorzystali okazje, nie że jako maszyny były sprawniejsze intelektualnie. Z drugiej strony wypuścili z rąk sporą flotę okrętów.

Hmmm.. Technologie Cylonów były dla ludzi nowe i zadziwiające, to jednak świadczy o tym, że ich twórcy są od swych "stwórców" zmyślniejsi.

(Jeśli zaś ide o wypuszczenie sporej floty, to nie jest pewne czy Cyloni nie zrobili tego w ramach swego Planu*.)

Cytuj
Tak, wiemy o nich niewiele, a pomysł istnieje już od dawna i dla mnie przynajmniej dobrze było by odsłonić jakieś bardziej rewelacyjne informacje. Pozostaje nadzieja że obecny BSG stanie się jednak pewną całością z jakimś sensownym finałem.

Też mam taka nadzieję, bo przykro byłoby skonstatować, że nieźle się zapowiadajacy serial okazął się tylko efektowną "wydmuszką". Ale nie od nas to zależy...

Cytuj
Nie jestem na bierząco, ale ciekawi mnie jak tam kwestia Ziemi zostanie rozwiązana, czy będą tam mówiąc kolokwialnie nasi, czy może nic nie będzie itd.

Jak dla mne aktualna wersja "BattleStar Galactica" niesie ze sobą znacznie wiecej (chyba nawet ciekawszych) zagadek.


* Swoją drogą cholernie wygodna rzecz dla scenarzysty taki enigmatyczny Plan. Wszystko tym isę da wyjaśnić...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 05, 2008, 09:18:56 pm
Przed chwilą usłyszałem w telewizji takie zdanie:

Gotowi do przejęcia energii z całego świata.                   ;D

film "Nieśmiertelny II"




a przy okazji: czy o tym już ktoś wspomniał: "Metropolis" znowu w kinach (http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,5086108.html) ?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 06, 2008, 04:11:55 pm
Cytuj
film "Nieśmiertelny II"

Tandeta, Panie, tandeta. Denna, udająca SF, kontynuacja niezłej fantasy.

Ale plakacik dam... :P
(http://gfx.filmweb.pl/po/13/06/1306/6999351.3.jpg)

Zresztą w tym tygodniu sama tandeta w TV...

Przedwczoraj był "Krzyk"
(http://gfx.filmweb.pl/po/00/91/91/6912330.3.jpg)
Co z tego, że kicz autoironiczny, skoro tym bezczelniejszy...

I "Statek widmo"
(http://gfx.filmweb.pl/po/45/62/34562/6900595.3.jpg)
Na tą ghost story bym nie pomstował, bo znam stosunek Mistrza do gatunku (a i film na tle pozostałych nieźle wypada), ale... ile razy można??? A powtarzają toto z uporem maniaka...

Z kolei w najbliższą środę o 23:10, w TVP1, "Dentysta"
(http://gfx.filmweb.pl/po/63/22/36322/7084981.3.jpg)
zaś o 00:15, TVP2, "Uniwersalny żołnierz II Towarzysze broni"
(http://gfx.filmweb.pl/po/13/85/11385/7140405.3.jpg)
Jedno i drugie to już nie kicz nawet, a szmira najgorszego rodzaju...

Cytuj
czy o tym już ktoś wspomniał: "Metropolis" znowu w kinach (http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,5086108.html) ?

A to jest dla odmiany znakomita nowina :).

I też dam plakacik...
(http://gfx.filmweb.pl/po/13/52/31352/7188924.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mieslaw w Kwietnia 07, 2008, 09:52:25 pm
Do kin studyjnych. Taa... a u mnie kino studyjne w remoncie :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 08, 2008, 01:14:36 am
Z innej beczki... Właśnie skończyłem oglądać "Spider-mana 2". I cały czas nurtowało mnie pytanie: jakim cudem Doc Ock tak gładko znosił ciężar tych mechanicznych ramion i dlaczego ich gwałtowne ruchy mu nie szkodziły (otarcia skóry i takie tam).

Ech, dla komiksu najprostsze pytania bywają zabójcze :D.



EDIT:

Inna rzecz, że film ten (a także - tym bardziej - "Batman Begins") w swej kategorii należą do zdecydowanie udanych. Oto co pisał o nicb Wojciech Orliński:

Cytuj
"Spider-Man 2" [ch8211] Wojciech Orliński

Po prostu wzór dobrego kina rozrywkowego. Doskonałe wyważenie między trzymającą w napięciu akcją a autoironicznymi scenami komediowymi. Już pierwsza sekwencja z pizzą to znakomita komedia w duchu slapsticku (slapstick z superbohaterem - chyba pierwszy raz w kinie!). Potem jednak mamy żartobliwe sekwencje wykorzystujące inne rodzaje humoru, jest nawet humor jarmuschowski typu "dwie osoby stoją obok siebie i nic nie mówią" - nic się nie dzieje, a widownia pokłada się ze śmiechu (mówię oczywiście o scenie w windzie). No ale sekwencje akcji też są znakomite - Spider-Man i Doctor Octopus biegają po ścianach wieżowców i pędzących pociągów... Sequel lepszy od jedynki!
http://esensja.pl/film/filmy/obiekt.html?rodzaj_obiektu=1&idobiektu=749

Cytuj
"Batman Begins" [ch8211] Wojciech Orliński

Gdzieś w Hollywood musiała się odbyć taka rozmowa. Ktoś doświadczony i wysoko postawiony wziął Christophera Nolana na bok i tonem nie znoszącym sprzeciwu zaczął tłumaczyć reżyserowi, że obsada jego filmu jest kompletnie pomylona. "Gary Oldman gra zramolałego poczciwinę w filmie, w którym Tom Wilkinson gra głównego gangstera? Christian Bale jest herosem bez skazy obok Cilliana Murphy w roli psychopatycznego mordercy? Liam Neeson jest zabijaką-zakapiorem obok Rutgera Hauera w roli korporacyjnego biurokraty? Chris, musisz to chyba przemyśleć[ch8230]". Wyobrażam sobie odpowiedź Nolana [ch8211] "sp[ch8230], to mój film". Jak dobrze, że tak właśnie odpowiedział! Atutem nowego Batmana jest gwiazdorska obsada (dla samego Michaela Caine w roli najlepszego Alfreda ever warto odżałować dwie dychy na bilet). Dodatkowo jednak ten atut jest świetnie zagrany [ch8211] aktorzy, których twarze mogły nam już się co nieco opatrzeć grają tutaj role radykalnie odmienne od swojego typowego emploi. To jest kino autorskie [ch8211] Nolan zrealizował własną wizję mitu o facecie w trykotach i pelerynce, dzięki czemu dokonał niemożliwego. Chociaż wszyscy znamy tę opowieść na wyrywki, jednak ten film zaskakuje. I to na plus!
http://esensja.pl/film/filmy/obiekt.html?rodzaj_obiektu=1&idobiektu=1174



I jeszcze Orliński (ciekawie) o postaci Spider-mana (http://serwisy.gazeta.pl/film/1,31998,865229.html ), jej genezie i znaczeniach.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 08, 2008, 06:00:05 pm
Kultowa scena z Star Trek ;D:
http://video.google.co.uk/videoplay?docid=7107735229349838354&q=worst+fight+scene&total=189&start=0&num=10&so=1&type=search&plindex=0
No i niech mi ktos powie, ze forma sie nie liczy
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 08, 2008, 07:40:48 pm
Cytuj
Kultowa scena z Star Trek ;D

Słynny pojedynek Kirka z Gornem?  ;) Fakt, tego nawet taki fan jak ja nie był w stanie oglądać...

(Ale weź pod uwagę jaki budżet wtedy mieli...)

Cytuj
No i niech mi ktos powie, ze forma sie nie liczy

Liczy się, liczy. Dzięki strawnej formie byłem w stanie obejrzeć "Spider-mana 2" z przyjemnościa znacznie większą niż by to wynikało z nieusuwalnej głupoty jego komiksowego scenariusza. (A w tym "słoneczku"* co je Octopus stworzył doszukać się aluzji do "sztucznych słońc" w "Astronautach" ;).)
(http://img2.timeinc.net/ew/dynamic/imgs/040701/171957__smbq_l.jpg)

(Inna rzecz, że w/w film nie poruszył mnie zbytnio, bo ja ostatnio mam gigantyczny przesyt fantastyką rozrywkową, zwłaszcza tą lekceważącą fizykę... Na space opery patrzeć nie mogę, komiksy mnie nużą... Czytam se Lema, Zajdla... Podniecam się opisami nieważkości, przeciążeń, napędów fotonowych, hibernacji, nieprzekraczalnej prędkości światła, paradoksów einsteinowskich, czarnych dziur i takich tam... Tęsknię do fantastyki jaką kiedyś serwował "Młody Technik" mimo całej jej literackiej toporności...)


*Wątek tego słoneczka to była prawie hard SF (http://www.ew.com/ew/article/0,,658831,00.html )... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 08, 2008, 08:32:19 pm
Cytuj
Podniecam się opisami nieważkości, przeciążeń, napędów fotonowych...
Ekhm...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 08, 2008, 09:02:38 pm
Noo coo, Oramus też się podniecał... ;)


(I nawet przyznał to otwarcie w recenzji z "Eonu".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Kwietnia 10, 2008, 01:22:31 am
Q
Cóż, jeśli ja zauważyłem pewne podobieństwa to faktycznie może za dużo zgapili, nawet ponad to co siłą rzeczy być musi. Natomiast widać przynajmniej dla mnie że im nowsze serie tym mnie odcinków o jakichś dziwnych kosmicznych wręcz magincznych istotach i światach. Wkracza pewien realizm, co by to było gdyby Q pojawił się w ST First Contant i Borga jednym pstryknięciem załatwił :-)

Jasne że próby wymyślenia jakiejś przyszłości muszą mieć ręce i nogi, nawet jeśli widzowie tego nie zauważą, wymga tego profesjonalizm twórców.

Może się myle ale nie jestem pewny czy technika Cylonów była jakoś szczególnie zadziwiająca. Potrafili unieszkodliwić wipery i dużo ich było, ale broń mają tą samą, atomówki i rakiety. Nie wiedze tutaj jakiegoś wielkiego postępu. Podczas II wojny radar był poważnym skokiem naprzód, ale czy była to jakaś technczna rewwolucja, czy to świadczy że np. Amerykanie byli jakoś szczególnie uzdolnieni?

Pytanie jak dla mnie jaki sens miałoby mieć wypuszczenie floty którą potem się goni przez cały kosmos. Ostatecznie 2 statki w poryweach przetrwały, dlaczego? Miały szczęście, ale cała flota? Jasne że BSG ma swoje zagadki, natomiast pamiętając starą serie i to że wtedy wylądowali na ziemi z naszych lat chyba 70-tych jestem ciekaw jak to teraz wyjdzie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 11, 2008, 02:11:28 pm
Cytuj
Cóż, jeśli ja zauważyłem pewne podobieństwa to faktycznie może za dużo zgapili, nawet ponad to co siłą rzeczy być musi. Natomiast widać przynajmniej dla mnie że im nowsze serie tym mnie odcinków o jakichś dziwnych kosmicznych wręcz magincznych istotach i światach. Wkracza pewien realizm, co by to było gdyby Q pojawił się w ST First Contant i Borga jednym pstryknięciem załatwił :-)

Cóż... Q jest w świecie "Star Trek" na swój sposób realistyczny jako przedstawiciel gatunku korzystającego z technologii, która nieodróżnialna jest od magii*... Zaś w "ST - First Contact" realizmu jest tyle co Polygeminus grex napłakał, bo otrzymujemy awanturę temporalną w ogranym stylu i historyjkę o skleconym metodą chałupniczą statku kosmicznym (która za realistyczną mogła ujść - od biedy - w czasach Wellsa). Tak nisko pod tym względem nawet oryginalna seria z lat '60 nie stała...

Cytuj
Jasne że próby wymyślenia jakiejś przyszłości muszą mieć ręce i nogi, nawet jeśli widzowie tego nie zauważą, wymga tego profesjonalizm twórców.

No właśnie. A nie znam ani jednej space opery która by ten warunek spełniała. Mówi się, że fantasy jest (niektórzy twierdzą, że była do czasu pojawienia się nurtu New Weird) "przypiskami na marginesie [dzieła] Tolkiena", space opera wydaje się być przypiskami na marginesie pulpy produkowanej przez "Doc'a" Smitha w latach '20. Obecna w space operach wizja przyszłosci stoi w miejscu (jest prawie identyczna w tych z lat '40 i w tych z lat '90) mimo, że cały świat (a z nim postęp technologiczny i poziom wiedzy naukowej) idzie do przodu...**

Cytuj
Może się myle ale nie jestem pewny czy technika Cylonów była jakoś szczególnie zadziwiająca. Potrafili unieszkodliwić wipery i dużo ich było, ale broń mają tą samą, atomówki i rakiety. Nie wiedze tutaj jakiegoś wielkiego postępu. Podczas II wojny radar był poważnym skokiem naprzód, ale czy była to jakaś technczna rewwolucja, czy to świadczy że np. Amerykanie byli jakoś szczególnie uzdolnieni?

Powiem tak. Moore kręcąc swój serial unikał skupienia na technikaliach (o co mam do niego zresztą pretensję skoro już zdecydował się na "ciężki" technologiczny sztafaż), ale widać, że Cyloni zbudowali statki zasadniczo różniące się zarówno zewnętrzną stylistyką (co - jeśli traktować serial jako poważną SF, nie durnowatą space operkę*** - też musi mieć poważne techniczne przyczyny), jak i zastosowanymi technologiami (te wszystkie elementy biologiczne). To oznacza, że rozwinęli swój przemysł kosmiczno-militarny od zera nie powielając ludzkich rozwiazań (choćby tych widocznych na samej Galactice), czyli zachowali się dokładnie odwrotnie niż - nie przymierzając - Chińczycy rżnący aż miło z Rosjan.

Cytuj
Pytanie jak dla mnie jaki sens miałoby mieć wypuszczenie floty którą potem się goni przez cały kosmos. Ostatecznie 2 statki w poryweach przetrwały, dlaczego? Miały szczęście, ale cała flota? Jasne że BSG ma swoje zagadki, natomiast pamiętając starą serie i to że wtedy wylądowali na ziemi z naszych lat chyba 70-tych jestem ciekaw jak to teraz wyjdzie...

Może se Cyloni robili gigantyczny eksperyment socjologiczny by badać ludzkie reakcje?

(Choć chyba zbyt poważnie traktujemy tą "BSG" patrząc na space operę tak jak się patrzy na "problemową" SF. Serial ma świetny kilmat, ale chyba jednak należy oceniać go jak "Gwiezdne Wojny", nie jak "Fiasko" na przykład... Bo już sam kształt tytułowego BattleStara przywodzi na myśl wyłącznie pojazdy z okładek groszowych space oper, nie realne statki kosmiczne...****)

ps. może podyskutujemy dla odmiany o jakiej porządnej SF, bo brednie mnie lekko zmęczyły?


* Z nieuniknioną poprawką na uproszczenia startrekowej konwencji

** Tzn. poza space operami w stanie czystym, będącymi zwykłym kosmicznym łubudu, istnieją space opery z ambicjami posiadające elementy prawdziwej, dobrej SF, ich ten zarzut dotyczy w daleko mniejszym stopniu (ale i światy w nich przedstawione są znacznie mniej konwencjonalne)

*** Inna rzecz, że chyba jednak nieco na wyrost...

**** No, chyba, że mamy tu taki przypadek jak w co lepszych utworach Resnicka - umowne "fantastycznonaukowe" dekoracje służące jako tło do snucia poważnych rozważań ogólniejszej natury.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 12, 2008, 10:33:18 pm
Znów nienajlepiej w TV...

Wczoraj były "Dziewiąte wrota"
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/82/10682/7125183.3.jpg)
IMHO film całkiem bez wyrazu i jedna z największych wpadek w reżyserskiej karierze Polańskiego.

Za chwilę (o 21:30 w TVN7) "Maska" (powtórza jutro o 16:55)
(http://esensja.pl/obrazki/plakaty/21150_mask-200.jpg)
Ekranizacja komiksu, która mi osobiście nie przypadła do gustu choć uchodzi za udaną w swej klasie.

Zaś po północy (o 00:25) w TV4 "Tajemnica Syriusza"
(http://esensja.pl/obrazki/plakaty/16959_screamers-200.jpg)
Jedna z najfatalniejszych ekranizacji Dicka. Stanowczo odradzam.

EDIT:
Bardziej zaciekawiło mnie, że w poniedziałek (o 22:10, TVP1) rozpocznie się emisja najnowszej rosyjskiej ekranizacji "Mistrza i Małgorzaty"
(http://gfx.filmweb.pl/po/40/18/164018/7046363.3.jpg)
Zobaczymy jak im wyszło...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Kwietnia 17, 2008, 01:49:04 am
Q
Strasznie nisko oceniasz jak dla mnie jeden z lepszych filmów kinowych ST. Co do Q to dla mnie te istoty zawsze funkcjonowały jako swoiści bogowie, istoty w których naturze jest posiadać tak wielką władzę, niezależnie od techonologii. Swoją drogą dzięki First Contact w ST ENT mógły pojawić się 2 odcinki z Borgiem, który nijak tam nie mógłby się pojawić. Nie mam tutaj jednak na myśli jakiejś zasługi, czy pochwały, tylko czysty fakt. Natomiast co do jeszcze samego filmu to w sumie nie wiem czemu tak nisko go oceniłeś, a jestem ciekaw...

Jeśli zatem dobrze zrozumiałem problemem współczesnych SF jest to że nic nowego nie wnoszą. Ładniejsze dekoracje, czy efekty specjalne, natomiast żadnego nowego spojrzenia na przyszłość, a w niej ludzkość.

Co do Cylonów to ciekawe byłby gdybyśmy mogli zoabaczyć pojedynek w kośmosie między okrętami ludzi a okrętami Cylonów. Wydaje mi się jednak, nadal broniąc mojej wcześniejszej opinii, że konstrukcja statku wynika choćby z wymogów jej załogi. Cyloni to nie ludzi, zakładając że większość załogi to te blaszane roboty siłą rzeczy inny jest układ pokładów, a zatem i całego statku. Nie potrzeba tutaj elementów jakichś szczególnych nowych technologii. Ale fakt że z nikąd się nie wzięli, natomiast jak to maszyny mieli te plusy że nie musieli się tak liczyć z "życiem" pojedyńczych żołnierzy/robotników. Inne, bardziej skromne wymogi, moźliwośc pracy właściwie 24h na dobę, oraz spokój dały efekty. Według mnie tutaj nie potrzeba aż tak bardzo jakichś technologii. To co już jest czyli specyfika tych maszyn, minimum wymagań, maksimum wydajności sprawia że osiągnęli tyle. Może jedynie ta inżynieria bitechnologiczna, ale przez ten czas mogli ją rozwijać i tutaj faktycznie mogą przodować. Ludzie nie chcieli i nie musieli zamienać się w maszyny.

Eksperymenty socjologiczne to jakieś tłumaczenie ale bardziej jak dla mnie ze sfery - jakoś trzeba to wytłumaczyć.

Chętnie podejmętemat SF które uznajesz za bardziej ambitne, ale to już Ty musisz zacząć.

Tak patrze na plakat poniżej... Dziewiąte wrota. Oglądałem już jakiś czas temu w tv. W sumie skłaniam się do podpisu pod nim, bo właściwie o co tam chodzi? Tak żeby raz oglądnąć, nawet załapać sens, ale nie jest on jakoś szczególnie jak dla mnie jednolity. Natomiast ta aktorka Emmanuelle nadaje się na czarownice :-)

Tajemnica Syriusza też znam i też da się raz oglądnąć. Natomiast w sumie pytanie po co wklejać plakaty filmów które się odradza do oglądania?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 17, 2008, 02:06:58 am
Cytuj
Strasznie nisko oceniasz jak dla mnie jeden z lepszych filmów kinowych ST.

O którym jeden z jego współtwórców, wspomniany Ronald Moore z przekąsam mówi popcorn movie...

Cytuj
Co do Q to dla mnie te istoty zawsze funkcjonowały jako swoiści bogowie, istoty w których naturze jest posiadać tak wielką władzę, niezależnie od techonologii.

Tego też w sumie nie wiemy. Roddenberry nigdy tego nie doprecyzował...

Cytuj
Natomiast co do jeszcze samego filmu to w sumie nie wiem czemu tak nisko go oceniłeś, a jestem ciekaw...

Bo jest filmem o niczym, w dodatku obfitującym w absurdy.

Cytuj
Jeśli zatem dobrze zrozumiałem problemem współczesnych SF jest to że nic nowego nie wnoszą. Ładniejsze dekoracje, czy efekty specjalne, natomiast żadnego nowego spojrzenia na przyszłość, a w niej ludzkość.

Tak, większość filmów/seriali SF pozostałą na poziomie hisoryjek, które już do "Astouding" w latach '40 niechętnie brali...

Cytuj
Co do Cylonów to ciekawe byłby gdybyśmy mogli zoabaczyć pojedynek w kośmosie między okrętami ludzi a okrętami Cylonów.

To by była SF co się zowie problemowa... :P

Cytuj
zakładając że większość załogi to te blaszane roboty siłą rzeczy inny jest układ pokładów, a zatem i całego statku.

Problem w tym, że nic takiego nie wiemy (a jest np. scena gdzie załogę statku stanowi cały tłum nagich Sharon...).

Cytuj
Ludzie nie chcieli i nie musieli zamienać się w maszyny.

Czyli zatrzymali się w miejscu...

Cytuj
Eksperymenty socjologiczne to jakieś tłumaczenie ale bardziej jak dla mnie ze sfery - jakoś trzeba to wytłumaczyć.

No i w tym problem. Nie tylko z nową "BSG"...

Cytuj
Chętnie podejmętemat SF które uznajesz za bardziej ambitne, ale to już Ty musisz zacząć.

Pisałem...

Cytuj
Dziewiąte wrota. Oglądałem już jakiś czas temu w tv. W sumie skłaniam się do podpisu pod nim, bo właściwie o co tam chodzi?

Co dziwne jest to ekranizacja b. przyzwoitego czytadła z pewną dozą ambicji...

Cytuj
Tajemnica Syriusza też znam i też da się raz oglądnąć.

Ja nie wydzierżyłem...

Cytuj
Natomiast w sumie pytanie po co wklejać plakaty filmów które się odradza do oglądania?

A tak... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 21, 2008, 02:31:42 am
W sobotę po raz kolejny mozna było obejrzeć "Cube II hipersześcian"
(http://gfx.filmweb.pl/po/23/85/32385/6912003.3.jpg)
IMHO wtórna słabizna z kilkoma interesującymi F/X.

Dzisiaj zaś "Raport mniejszości"
(http://gfx.filmweb.pl/po/77/38/7738/6968682.3.jpg)
Który już chwaliłem i zdania nie zmienię. (Choć miałem dziś przyjemniejsze zajęcia ;) niż oglądanie filmów SF.)

Jutro (o 21:00, na Polsacie) "Punisher"
(http://gfx.filmweb.pl/po/85/29/98529/7105557.3.jpg)
Kolejna przyzwoita (i nic ponadto) ekranizacja komiksu.

oraz (o 22:00 w TVP1) "Mistrz i Małgorzata" - już drugi odcinek
(http://gfx.filmweb.pl/po/40/18/164018/7046363.3.jpg)
Prawdę mówiąc b. przyzowita (choć nie fenomenalna) ekranizacja. Bardzo ciekaw jestem Waszego zdania o tym serialu (choć będzie to OT).

Zaś we wtorek (21:35, TVP2) "Gattaca"
(http://gfx.filmweb.pl/po/57/87/5787/6900822.3.jpg)
Kolejny bardzo dobry film, który też już chwaliłem.

Poprawiło się :).

EDIT: cebulowy ;) felieton a'propos kina SF (http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f17/cebula17.html ) (i nie tylko).

Dobry jest zwłaszcza ten kawałek:
Cytuj
dziś liczy się scenografia. Zakłada się czytelnika - idiotę, który w najlepszym razie chce usłyszeć historię. Pomimo, że to jeszcze bardzo wysokie loty, po wszystkich "społecznych efektach" fantastyki bohaterskiej, nie ma śladu. Czytelnik nie musi nic wiedzieć o pierwszej prędkości kosmicznej. Dzieło ma jedno zadanie: sprzedać się. Po okresie spłaty kredytu może sobie oczywiście funkcjonować w społecznej świadomości, ale generalnie musi dać dochód we w miarę przewidywalnym okresie 1 roku. Trzeba trafić do jak najszerszego odbiorcy. Tylko czekać, jak powstanie fantazy dla gospodyń domowych. To jest naprawdę cudowny rynek, chłonie wszystko jak gąbka. Może powstanie SF dla gospodyń. Udało się bowiem rozwiązać nader poważny problem techniczny: brak wiedzy czytelnika. O ile kiedyś musiał on cokolwiek wiedzieć, dziś już umiemy także SF pisać dla kompletnego idioty. Zbudowano coś na kształt interfesju użytkownika w postaci tematów samograjów, pól ksi i tuneli czasoprzestrzennych, które załatwiają problem ignorancji.

    Byłbym skończonym łgarzem, gdybym twierdził, że stało się to dopiero teraz. Lem pisał o tym już wtedy, gdy byłem licealistą. Jednak w tych czasach nie wydawano wszystkich idiotyzmów, jakie napisali "wielcy" z tamtej strony zachodniej granicy. Nie było jednak tylu filmów SF. O ile "za moich czasów" powstawało ich bardzo niewiele i były raczej ukierunkowane na widza - konesera, to dziś wyskakują jak z maszyny i są dla tzw. odbiorcy masowego.

   To dzięki filmom, nie sposób dziś bronić gatunku. Szmira jest widoczna gołym okiem. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że chodzi tylko o efekty specjalne. Faceci, którzy obsługują komputery są ważniejsi o wszystkich, zwłaszcza od tego co pisze scenariusz. Mam wątpliwości, czy jeszcze ktoś taki w ogóle występuje. W filmach nie ma już żadnej historii. Nie ma baśni, ani bajki, to nędzne widowisko cyrkowe. W przerwach występują klowni, jedyna reguła. Zero kompozycji, nawet z punktu widzenia wszelkich nieliterackich sztuk.


    Nie wiem jak często pisarze SF pisali z "potrzeby serca". Zapewne byli tacy którzy robili to tylko dla pieniędzy i tacy, którzy chcieli ludziom coś powiedzieć albo opowiedzieć. Istotne jest, jacy byli czytelnicy. Ci, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, są bardzo kłopotliwi. Aby pisać dla nich trzeba albo się nauczyć, albo wymyslić. Dopóki jednak pisarze zakładali, że czytają ich tacy ludzie, jakoś to szło. W Młodym Techniku pisali marzyciele dla marzycieli. Pewnie podobnie było w Problemach.

    Dziś mamy sytuację taką: wszyscy wiedzą, że chodzi o rozrywkę.

/.../

     Otóż, twarda sf. miała zazwyczaj wszystkie możliwe wady: łatwy dydaktyzm, schematyczność, traktowała czytelnika jak... fana. Takiego, co zdając sobie sprawę, że to kit, przyjmie go, bo kit jest fantastyczny, ewentualnie z braku laku.

     Szczerze mówiąc, pisząc te słowa myślę o całkiem konkretnych akapitach z najbardziej konkretnych "dzieł". Tym niemniej, związek z nauką wymuszał pewien poziom. Dopóki nie zaczęto drukować wszystkiego, co było o rakietach i na obcej planecie, utwory musiały mieć przynajmniej jakiś pomysł. Zmuszał on do znajomości pewnej dziedziny wiedzy: do niekłamanej znajomości.

    Nabywanie wiedzy jest przykre. Dosyć niezawodna, choć archaiczna technologia przewiduje beczkę z rózgami. Bez wątpienia jej zasadą jest sposób na robienie przykrości poddawanemu procesowi uczenia. Nawet samodzielne zdobywanie wiedzy jest zazwyczaj związane z przeżywaniem chwil, w których człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jest głupi, co na ogół nie jest przyjemne.

    Komercyjna, czyli zawodowa sf z nauką musiała czym prędzej zerwać: nie sposób skutecznie zdobywać klienta przez przypominanie mu, że jest niedouczony i powinien z owej beczki z rózgami skorzystać.

    Dobrym pomysłem okazała się dekoracja. Widać i słychać, jakby było naukowe, ale nauki ni czorta. Na wszelkie domysły, kombinowania zakładamy plombę z licencja poetica i koniec. Od tej pory mądry i głupi czytając sf ma takie same szanse.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Kwietnia 22, 2008, 03:28:19 am
Możesz mnie ukrzyżować wespół z Ronaldem Moorem ale mi ST First Contact się podobał :-) Tak naprawde to dobra zabawa dla fanów aby wytłumaczyć wszelkie sprzeczności tak aby jednak to jakoś pozornie pasowało do siebie. Star Trek chyba się już naprawde wypalił i jedynie co to czekamy na najnowysz kinowy który już jest w produkcji. Ale jak widać wykorzysta on stare pomysły, bo zostanie umiejscowiony w środku znanej nam chronologii tego świata przyszłości.

Jak dla mnie Q to już zbyt duża fantastyka, które nie mało we wcześnijeszych seriach.

Co do statków Cylonów, właśnie nasza skromna wiedza nie uprawnia nikogo do żadnych twierdzeń. Także dopóki nie zobaczymy jak taki statek się rozpada to cieżko ocenić na ile jest on technicznie zaawansowany bardziej od tych ziemskich, tych nowocześnijesych od Galactici, które już nie istnieją :-) Rzecz w tym że maszyna sama w sobie przewyższa człwowieka i tutaj nie potrzeba wielkich technologii. Zwykłe ramię robota jest poprostu silniejsze, a komputer szybszy w obliczeniach, broń celniejsza. Znajomośc systemów obrony, zaskoczenie itd. to elementy które sprawiły że Cyloni spokojnie mogli zwyciężyć, a to czy ludzie są technicznie za nimi 1 rok, czy 100 lat to już tylko dodatek.
Sami ludzie nie koniecznie musieli zatrzymac się w miejscu. Dlaczego wyznacznikiem postępu ma być zamienienie się w robota? Może uznano że skoro wojna się skończyła nie ma co rozwijać technologii, a jednak coś tam rozwijali, choćby te noweo myśliwce, których plany pewnie zostały wykradzine przez Cylonów, przez co mogli je unieruchomić. Lub to czemu Adam się sprzeciwł czyli instalacji na pokłdzie okrętu lepszych komputerów, jako uprzedzony do sztucznej inteligencji która przejmuje kontrolę. Rzecz w tym że technologie mogły byc na papierze, ale nie wprowadzone w pełni.

Niestety Mistrza i Małgorzaty nie oglądąłem zatem nie mogę się wypowiedzieć...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 23, 2008, 12:01:54 pm
Cytuj
Możesz mnie ukrzyżować wespół z Ronaldem Moorem ale mi ST First Contact się podobał :-) Tak naprawde to dobra zabawa dla fanów

Dla fanów, nie dla bezstronnych widzów. (A fan przełknie wszystko.)

Cytuj
aby wytłumaczyć wszelkie sprzeczności tak aby jednak to jakoś pozornie pasowało do siebie.

Tyle, że sprzeczności te powstały... W wyniku wydarzeń pokazanych w serialu "Enterprise", który powstał parę lat po "FC"... :P

Cytuj
Star Trek chyba się już naprawde wypalił i jedynie co to czekamy na najnowysz kinowy który już jest w produkcji. Ale jak widać wykorzysta on stare pomysły, bo zostanie umiejscowiony w środku znanej nam chronologii tego świata przyszłości.

Jako fan się cieszę. Ale jako krytyczny widz uważam pomysł tworzenia epigońskich filmów (i serii) za niepotrzebny.

Cytuj
Jak dla mnie Q to już zbyt duża fantastyka, które nie mało we wcześnijeszych seriach.

U epigonów niby z tym lepiej? Gwałcąca prawa fizyki "fizjologia" Zmiennych. "Magiczne" technologie Obcych którymi dysponuje modernizowany Voyager, amatorskie klecenie statku kosmicznego w "FC"... W istocie hiperrealizm...

Cytuj
Także dopóki nie zobaczymy jak taki statek się rozpada to cieżko ocenić na ile jest on technicznie zaawansowany bardziej od tych ziemskich, tych nowocześnijesych od Galactici, które już nie istnieją :-)

Statki uciekinerów to nie tylko Galactica, coś tam przetrwało...

Cytuj
Rzecz w tym że maszyna sama w sobie przewyższa człwowieka i tutaj nie potrzeba wielkich technologii.

No nie wiem czy mój mikser jest ode mnie mądrzejszy...  ;)

Cytuj
Zwykłe ramię robota jest poprostu silniejsze, a komputer szybszy w obliczeniach, broń celniejsza. Znajomośc systemów obrony, zaskoczenie itd. to elementy które sprawiły że Cyloni spokojnie mogli zwyciężyć, a to czy ludzie są technicznie za nimi 1 rok, czy 100 lat to już tylko dodatek.

Ale skoro Cyloni sa bystrzejsi (co sam przyznajesz), to i ich technologia jest lepiej rozwinięta.

Cytuj
Sami ludzie nie koniecznie musieli zatrzymac się w miejscu. Dlaczego wyznacznikiem postępu ma być zamienienie się w robota? Może uznano że skoro wojna się skończyła nie ma co rozwijać technologii

Czy to nie jest aby wewnętrznie sprzeczne?

Cytuj
Lub to czemu Adam się sprzeciwł czyli instalacji na pokłdzie okrętu lepszych komputerów, jako uprzedzony do sztucznej inteligencji która przejmuje kontrolę.

A to już oznacza przymusową stagnację techniczna (jak w "Diunie") podczas gdy Cyloni idą do przodu...

Cytuj
Niestety Mistrza i Małgorzaty nie oglądąłem zatem nie mogę się wypowiedzieć...

Obejrzyj, jest jeszcze parę odcinków...


EDIT:

Obejrzałem tego "Punishera" ponownie. Pod wzgledem rzemieślniczym nie ma się do czego przyczepić. Rzecz jak na historię tego typu zrobiona prawidłowo (przyjemne też, że poniekąd stanowi prequel do pierwszego chronologicznie "Punishera", tego z Lundgrenem i zachowuje podobną stylistykę)... ale chyba i od komiksów się odzwyczajam, bo cały czas nurtowała mnie kwestia: ileż jest sensu w opowiastce o tym, że facetowi rodzinę zabili, wiec teraz on zabija "tych złych" pierś sobie nabazgraną czaszką ozdobiwszy? Gdzie tu głębia, jakie przesłanie? Co ma zostać widzowi w głowie po kontakcie z tym "dziełam"?

Rzeczy "czysto rozrywkowe" przestały być chyba dla mnie jakąkolwiek rozrywką... Zdecydowanie wolę "Gattakę". (WIST pogadajmy lepiej o "Gattace".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 25, 2008, 09:02:29 pm
Nonono.... W TV coraz lepiej

Za chwilę (20:00, TVN) "Wojna światów"
(http://esensja.pl/obrazki/plakaty/22120_wojna-swiatow-400.jpg)
Ten akurat film jest fatalny... Trudno było bardziej zepsuć klasyczną powieść Wellsa.

Ale już o 23:30, w TVP1, "Oni żyją"
(http://gfx.filmweb.pl/po/83/70/8370/6929592.3.jpg)
Może nie rewelacja, ale niezła klasyka. (Jeden z tych "jednookich między ślepymi") Jest nawet przesłanie...

Z kolei jutro (20:15, TVP1), "Park jurajski"
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/12/1212/6900205.3.jpg)
Swoją (pozytywną) opinię o tym filmie już wyrażałem. (Choć niezbyt podoba mi się, że biotechnologia jest tam użyta w roli straszaka...)

a w nocy o 00:30 (w TV4) "Mucha"
(http://gfx.filmweb.pl/po/79/00/7900/7020835.3.jpg)
Da się toto niby opisać "Kalkulatorem..." ale mam dużą słabość do tego filmu (może dlatego, że jest w nim jednak pewien realizm wykonania?).

Z kolei w czwartek o 11:15, TVN7, "Kaczor Howard"
(http://gfx.filmweb.pl/po/66/64/6664/7181403.3.jpg)
Też akurat film nieszczególnie udany...

Ale z to o 12:00, w TVP2, "Powrót do przyszłości"
(http://gfx.filmweb.pl/po/88/23/8823/7123283.3.jpg)
Udany pastisz "złotowiecznych" przygodowych historyjek o cudownym wynalazku...

Natomiast o 23:35,  w TV4, "Człowiek widmo"
(http://gfx.filmweb.pl/po/09/68/968/6901187.3.jpg)
Bzdura, ale przynajmniej efektowna...

Jest tylko jedno małe ale... Najlepsze z tych filmów znam już od lat... Prawie na pamięć...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 03, 2008, 12:28:45 pm
Jak zwykle z okazji wszelkich świąt tak i w ten długi weekend dostaniemy w TV wysyp fantastyki wszelkiej maści. Jednak polecać niebardzo będzie co...

I tak już za chwilę (11:35, TVP2) "Powrót do przyszłości II" (http://www.film.org.pl/prace/bttf.html )
(http://gfx.filmweb.pl/po/88/24/8824/6901069.3.jpg)
Historyjka nawet miejscami zabawna, ale w sumie wtórna i od początku adresowana do fanów oryginału (http://www.kmf.fc.pl/fx/future1menu.html ). Na tle większości następnych pozycji jednak udana.

Z kolei o 15:45 na Polsacie "Żandarm i kosmici":
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/90/30790/7019086.3.jpg)
Przynajmniej trochę bezpretensjonalnego francuskiego humoru - udana kpina z wszelkich "inwazyjnych" bzdur.

Potem (20:15, TVP1), "Poszukiwacze zaginionej arki" (http://www.kmf.fc.pl/fx/jones1menu.html )
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/16/1216/6916928.3.jpg)
Klasyka kina rozrywkowego, która nigdy nie budziła we mnie większego zachwytu. (Choć - niestety - znam mrowie gorszych filmów.)

A po północy (01:05, TV4), "Mucha II"
(http://gfx.filmweb.pl/po/33/02/33302/7140958.3.jpg)
Toxic waste nakręcony w intencji bezczelnego żerowania na niezgorszym oryginale.


W niedzielę nie lepiej...

O 11:55 w TVP2 "Powrót do przyszłości III"
(http://gfx.filmweb.pl/po/88/25/8825/6901070.3.jpg)
Można o nim powiedzieć te same złe rzeczy co o "dwójce" i kilka kolejnach... Uwielbiam jednak ostatnią scenę ::).

W tym samym czasie - o 12:30, TV Puls, "Maska Batmana" (http://www.batcave.stopklatka.pl/indexa.php?id=maskabat )
(http://gfx.filmweb.pl/po/34/13/123413/6971222.3.jpg)
Film jak na animację (i ekranizacje komiksu w dodatku) nadspodziewanie przyzwoity. Zdecydowanie rekomenduję (ale tylko miłośnikom takich historii).

Zaś o 13:45 w TVN, "Pluto Nash"
(http://gfx.filmweb.pl/po/87/06/8706/6956936.3.jpg)
Tandetnawa komedia parodiująca wątki najgorszej pulpy SF z lat 30. Zapałałem do tego filmu przewrotna sympatią. Moze nie rekomenduję, ale w każdym razie jest IMHO lepszy od np. "Total Recall".


W poniedziałek (21:00, Polsat "Godzilla")
(http://gfx.filmweb.pl/po/00/58/58/6945746.3.jpg)
i we środę (21:10, TV4, "Anakonda")
(http://gfx.filmweb.pl/po/05/68/568/6929958.3.jpg)
Dwa arcykretynizmy o przerosniętych gadach. To się chyba nawet dla masochistów nie kwalifikuje.


Pomiędzy tymi bzdurami (wtorek, 22:00, TVP2) "Dom Latających Sztyletów" (http://www.film.org.pl/prace/dom_sztyletow.html )
(http://gfx.filmweb.pl/po/84/74/108474/6967843.3.jpg)
Ewidentnie nie SF, jeśli już azjatycka fantasy, ale film ten zrobił na mnie spore wrażenie. Na tle w/w i n/w kiczów wypada tym lepiej. W końcu mogę coś szczerze zachwalić:) (acz znów jest to kino raczej niszowe).


I na koniec (środa, 23:05, TVP1, "Underworld: Ewolucja" (http://www.film.org.pl/prace/underworld_evolution.html ))
(http://gfx.filmweb.pl/po/91/79/169179/7107520.3.jpg)
(oraz czwartek, 23:05, TVN7 "Blade wieczny łowca" (http://www.film.org.pl/prace/blade.html ))
(http://gfx.filmweb.pl/po/00/15/15/7046391.3.jpg)
Dwie komiksowe opowiastki w stylu zabili-go-i-uciekł, o wampirach. W swojej klasie przypuszczalnie nienajgorsze jeszcze, ale zachwalać nie sposób...


Jak mówiłem - filmów niby sporo, a oglądać zbytnio czego nie ma... :P


ps. trzy moje sążniste "posty" pod rząd - troche głupio to wygląda... :(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 05, 2008, 09:31:15 pm
Obejrzalem 10000 b.c., calkiem fajny. Oczywiscie sensu i ladu i skladu nie ma co tam szukac, no i zerzniety z Apokalipto, ale ogladalo sie calkiem przyjemnie.
Widzialem tez Ironman-a. Kolejny film z cyklu suberhiperbohaterow, ale dobrze zrobiony, dopracowany. Nie obylo sie rzecz jasna bez amerykanskiej propagandy (walka ze zlymi terrorystami itp.), ale to juz norma...
W kinie efekty spec. robily duzo (realistyczne wrazenie sprawialy kostiumy, bylo wrazenie tego ciezaru), gra aktorska takze, czyli w sumie temat banalny, a zarazem technicznie bardzo dobrze.
Mialem tez ostatnio okazje ogladac ANAMORPH  z William Dafoe. Film nie SF, cos w stylu Siedem, wiec nie koniecznie odkrywczy, ale b. dobrze zrobiony z ciekawymi pomyslami graficzno-scenograficznymi, robil to ktos z duza, barwna i chora zarazem :) wyobraznia. Polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 05, 2008, 11:50:34 pm
A'propos naszych dawniejszych dyskusji o upadku kina SF: przeczytałem artykuł zajmujący się tym zjawiskiem i jego przyczynami (http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2867&Itemid=90&limit=1&limitstart=1).

Poraża zwłaszcza cytat ze Spielberga:
Cytuj
"Science fiction to dla mnie urlop. Mogę zapomnieć o zasadach logiki oraz prawach fizyki i po prostu lecieć."

To starcza za wszystkie wyjaśnienia.



EDIT:
A'propos "Iron Mana"... Z tego co widzę, poszłi śladem komiksu "Heroes Reborn: Iron Man"... I bardzo dobrze, jest to - jak na superbohaterską masówkę - całkiem ciekawa historia, zwłaszcza od strony portretu psychologicznego głównego bohatera. (Rzecz jasna nie czyni jej to arcydziełem, nawet w swej klasie)
(http://gfx.filmweb.pl/po/25/41/122541/7186901.3.jpg)

Ale na naprawdę wartościowy film fantastyczny (nie mówię już nawet SF) przyjdzie nam jeszcze poczekać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: WIST w Maja 07, 2008, 06:14:16 pm
Q
Zastanawiam się też nad tym czy te sprzeczności o których mowa ST są na tyle wyraziste, bo ja jakoś szczególnie ST nie analizuje, czyli raczej jestem z tych normalnych oglądających którzy nie koniecznie szukają zegraka na ręce rzymskiego legionisty.

Zawsze w ST można ukazać XXIX wiek i powszechne podróże w czasie. To już nie będzie tylko gwiezdna ale i temoporalna wędrówka.

Ale ja nie twierdze że w nowszych nie było pewnej przesady i chyba nic takiego nie napisałem. Natomiast w sumie oglądając teraz ST:TOS to widze że w sumie nie ma tam więcej dziwactw niż w tych nowszych. Akurat postać zmiennokształtnego w ST:Stacja kosmicznej też nie koniecznie mnie zadawala. To już taka baśń a nie fantastyka naukowa.

Może i te transportowce, promy i inne statki są nowocześniejsze od okrętu bojowego, ale ja nic takiego nie zaobserowałem. Zatem pozostaje mi podtrzymać wcześnijeszą opinie że jedyne co mają ludzie a co daje się porównywać z cylońskimi tworami to Galactica. Zresztą po uderzeniu atomówką, oraz rajdzie na zajętą przez Cylonów kolonie niesamowite że jeszcze się trzyma. W sumie "dobór naturalny" w postaci Cylonów wyeliminował te które nie miały napędu nadświetlnego :-) także pozostały tylko opymalnie najlepsze. Ale one niczego lepszego nie pokazują, nawet prawdopodobnie nie są wogóle jakkolwiek uzbrojone i jak narazie nikt ich pod kątem obrony nie przystosowywał.

Nie napisałem że maszyna jest mądrzejsza. Napisałem że maszyna przeywższa człowieka. A przewyższać może w różnych kwestiach. Nie wiem na ile Twój mikser w czymś Cie przewyższa, ale skoro go masz i używasz znaczy że lepiej się w pewnych kwestiach sprawuje.

Czy Cyloni są bystrzejsi? Czy ja tak napisałem? Może i są, nie twierrdze że nie, natomiast do rozpoznania systemów obrony, wysłania agentów itd. nie potrzeba szczególnie większej bystrości od tej ludzkiej, szczególnie że jak pisałem to wszystko było wielkim zaskoczeniem dla kolonii. Za mało przykładów aby mówić o jakiejś lepszej technologii cylonów. Ich maszyny bojowe są jak to przystąło na maszynę lepsze bo silniejsze, wytrzymalsze, szybsze w podejmowaniu decyzji. Tak jak mój komputer lepiej i szybciej liczy.

W przyadku ludzi błędne cecyzje polityczne, o zaprzestaniu rozwijania konstrukcji bojowych nie są wcale paradoksem. Znaleźli się jacyś miłośnicy pokoju, romantycy którzy nie rozumieli że oni kiedyś mogą wrócić i masz...

Może nie tyle stagnacje, tylko odcięcie od pewnej nieudanej drogi. Bo w gruncie rzeczy z jakij racji mieli instalować to samo co obróciło się przeciw nim. Adama pewnie troche tutaj przesadził, ale jego obawy nie były nieuzasadnione.

Przez Gattace to jakoś nie mogłem przebrnąć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 07, 2008, 08:28:05 pm
Cytuj
Zastanawiam się też nad tym czy te sprzeczności o których mowa ST są na tyle wyraziste, bo ja jakoś szczególnie ST nie analizuje, czyli raczej jestem z tych normalnych oglądających którzy nie koniecznie szukają zegraka na ręce rzymskiego legionisty.

Jakby Ci to powiedzieć... SF (pomijajac wartości czysto artystyczne, które czasem przejawia) od zawsze uchodziła za hobby dla ludzi o niejakim naukowym/technicznym "otrzaskaniu", takich ludzi jawne błędy tego typu rażą już na płaszczyźnie odruchów.

Cytuj
Zawsze w ST można ukazać XXIX wiek i powszechne podróże w czasie. To już nie będzie tylko gwiezdna ale i temoporalna wędrówka.

Tyle, że (co chyba najlepiej pokazał Lem w "Powtórce") nie da się zbudować skomplikowanej temporalnej awantury bez popadania w grubsze sprzeczności (co widać też w tych odcinkach pierwotnego "ST" gdzie takie wątki wystapiły, że o wszystkich "TimeCopach", "Time Traxach" i "Apexach" nie wspomnę) lub w świadomą groteskę (vide "All you zombies..." Heinleina).

(Owszem Asimov zdołał - w "Końcu Wieczności" - zbudować temporalną intrygę, która "na oko" wyglada z sensem, ale osiagnął to dzięki zastosowaniu mnóstwa niedopowiedzeń i uników, gdyby cokolwiek dopowiedział wyszłyby bzdury. Zresztą było mu łatwiej - był jedynym autorem, w "ST" są tłumy scenarzystów, którzy najwidoczniej często nie przywiązują wagi do łączenia swych pomysłów w spójną całość.)

Jednym słowem serial popadłby w totalną bzdurę na samym poczatku, a potem mogłoby być tylko gorzej...

Cytuj
Ale ja nie twierdze że w nowszych nie było pewnej przesady i chyba nic takiego nie napisałem. Natomiast w sumie oglądając teraz ST:TOS to widze że w sumie nie ma tam więcej dziwactw niż w tych nowszych. Akurat postać zmiennokształtnego w ST:Stacja kosmicznej też nie koniecznie mnie zadawala. To już taka baśń a nie fantastyka naukowa.

No nie wiem czy taki "ST: Voyager" zawiera mniej bzdur niż oryginał (zwłaszcza, że nie zawiera praktycznie wątków które mozna nazwać naukowymi, to konwencjonalna space opera, zabili-go-i-uciekł niskiej próby ubrane w pseudo-kosmiczny sztafaż).

Oryginalny serial, mimo całej swej tandety, zawierał myśli, przesłania, sensy, idee...

Cytuj
Nie napisałem że maszyna jest mądrzejsza. Napisałem że maszyna przeywższa człowieka. A przewyższać może w różnych kwestiach. Nie wiem na ile Twój mikser w czymś Cie przewyższa, ale skoro go masz i używasz znaczy że lepiej się w pewnych kwestiach sprawuje.

Mimo to przewaga miksera dotyczy tylko jednej dziedziny. Przewaga Cylonów zdaje się dotyczyć wszystkich.

Cytuj
Czy Cyloni są bystrzejsi? Czy ja tak napisałem? Może i są, nie twierrdze że nie, natomiast do rozpoznania systemów obrony, wysłania agentów itd. nie potrzeba szczególnie większej bystrości od tej ludzkiej, szczególnie że jak pisałem to wszystko było wielkim zaskoczeniem dla kolonii. Za mało przykładów aby mówić o jakiejś lepszej technologii cylonów. Ich maszyny bojowe są jak to przystąło na maszynę lepsze bo silniejsze, wytrzymalsze, szybsze w podejmowaniu decyzji. Tak jak mój komputer lepiej i szybciej liczy.

Tak, tylko, że jesli lepsza od człowieka maszyna buduje kolejne maszyny to są one lepsze od tych jakie człowiek jest w stanie stworzyć - czyli przewaga technologiczna jest faktem.

Cytuj
W przyadku ludzi błędne cecyzje polityczne, o zaprzestaniu rozwijania konstrukcji bojowych nie są wcale paradoksem. Znaleźli się jacyś miłośnicy pokoju, romantycy którzy nie rozumieli że oni kiedyś mogą wrócić i masz...

Przyczyny ludzkiej stagnacji technicznej nie są istotne, liczy się fakt, że Cyloni stworzyli od podstaw coś całkowicie nowego i wyprzedzajacego ludzkie technolgie.

Cytuj
Może nie tyle stagnacje, tylko odcięcie od pewnej nieudanej drogi. Bo w gruncie rzeczy z jakij racji mieli instalować to samo co obróciło się przeciw nim. Adama pewnie troche tutaj przesadził, ale jego obawy nie były nieuzasadnione.

Nawet jeśłi jest to poniekąd powtórka scenariusza z "Diuny", to prowadzi do konkluzji - w świecie serialu ludzkość powyżej pewnego pułapu podskoczyć nie moze, bo wtedy stworzy Sztuczna Inteligencje, która ją wyprzedzi i zniszczy/podporządkuje sobie. Czyli (jeszcze raz powtórzę: dotyczy to świata obecnej serialu "BattleStar Galactica") ludzkość jest ślepą uliczką ewolucji Rozumu.

Cytuj
Przez Gattace to jakoś nie mogłem przebrnąć.

Jak mawia pewien mój kolega z forum Phoenixa - pozostawię to bez komentarza. (Bo i słów szkoda.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 10, 2008, 03:03:02 pm
W telewizji znów trochę odrobinę lepszych filmów...

Wczoraj był "Harry Potter i Czara Ognia"
(http://gfx.filmweb.pl/po/57/46/95746/7105729.3.jpg)
Co tu gadać - taki sam jak inne "Portiery" ;)

Dziś (o 20:15, w TVP1), "Indiana Jones" (vel "Indiana Jones i świątynia zagłady")
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/14/1214/6958457.3.jpg)
Filmik jeszcze bardziej lekki i rozrywkowy od poprzednika...

Za to o 23:05, w TV Puls, "Ryszard III"
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/98/698/6928231.3.jpg)
Nakręcona w konwencji political fiction ekranizacja znanego dramatu - zareklamuję ja nieco offtopicznie.

O tej samej porze (tzn o 23:45, w TVN) "Dziwne dni"
(http://gfx.filmweb.pl/po/06/48/648/7126802.3.jpg)
Film nie do końca udany, przeładowany niepotrzebnymi senzacyami, ale ma pewne elementy dla których warto go obejrrzeć - choćby klimat.

Natomiast w środku nocy (01:10 i 01:55, TVP1) wracają emitowane niedawno odcinki serialu "Doctor Who"
(http://gfx.filmweb.pl/po/96/91/199691/7037512.3.jpg)
Serial bardzo specyficzny i (przypuszczalnie celowo) tandetny. Pierwszy odcinek wyjątkowo kiepski nawet jak na standardy tej serii.


Za to we wtorek (20:20, TVP1) dowód, że Polak potrafi... także nakręcić przyzwoitą SF - "Seksmisja"
(http://gfx.filmweb.pl/po/11/63/1163/6900169.3.jpg)
Klimaty zajdlowskie na wesoło. Rekomendowałbym, gdyby nie to, że pewnie wszyscy widzielismy ten film z 5 razy...

We środę (o 22:05) TVN7 rozpoczyna emisje nowego serialu "Agent przyszłości" ("Jake 2.0")
(http://gfx.filmweb.pl/po/89/83/138983/7137328.3.jpg)
Nic o nim nie słyszałem, wiec chyba kiepski... ;) Zresztą sprawdżcie sami, ja tego kanału nie mam...


A na koniec tygodnia dyabeł zacznie hulać:
-środa, 23:00, TVP2, chała p.t. "I stanie się koniec"
(http://gfx.filmweb.pl/po/07/94/794/7130786.3.jpg)
-tego samego dnia, 23:10, TVN, "Constantine" - na motywach komiksu "Hellblazer"
(http://gfx.filmweb.pl/po/71/01/107101/7115945.3.jpg)
-czwartek, 23:35, TVN7, "Egzorcysta"
(http://gfx.filmweb.pl/po/13/15/1315/6900277.3.jpg)
Mnie to nie kręci (choć "Exorcist" w swej klasie wybitny)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 06, 2008, 01:38:28 am
Uczynilem ten blad i obejrzalem Indiana Jones. Dzizys...have mercy!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 06, 2008, 03:11:20 am
Ostatnimi tygodniami przez ekrany TV przewaliło się sporo filmów fantastycznych, które nie były jednak na tyle dobre, by z ich powodu odgrzewać ten temat.

"Wyspa" M. Bay'a
(http://gfx.filmweb.pl/po/93/98/379398/7125891.3.jpg)
Niby rzecz o mrocznej przyszłości, faktycznie kolejna sensacyjna papka.

"Mortal Kombat"
(http://gfx.filmweb.pl/po/78/51/7851/6978997.3.jpg)
Kolejna sensacyjna młocka, ale (sam do końca nie wiem czemu) uwielbiam ten film.

"Duchy Marsa" (http://www.film.org.pl/prace/duchy_marsa.html)
(http://gfx.filmweb.pl/po/58/25/5825/6900827.3.jpg)
Mieszanka pozorów SF z horrorem. W kategorii czystego widowiska dość strawne (acz foema Carpentera wciaz opada).

"Indiana Jones i ostatnia krucjata"
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/13/1213/6978460.3.jpg)
Kolejny film czysto przygodowy, który bardzo lubie sam nie wiedząc czemu...

"Klasa 1999"
(http://gfx.filmweb.pl/po/09/30/110930/7151723.3.jpg)
"Od zmierzchu do świtu"
(http://gfx.filmweb.pl/po/82/69/8269/6949998.3.jpg)
"Uniwersalny żołnierz III Niewyrównane rachunki"
(http://gfx.filmweb.pl/po/13/86/11386/7140401.3.jpg)
Trzy koszmarne gnioty. Nie oglądać, nawet na własne ryzyko.

"Gremliny rozrabiają"
(http://gfx.filmweb.pl/po/59/41/5941/6900838.3.jpg)
Komedio-horror. Oczywista brednia, ale miłośników czarnego humoru może zauroczyć.

"Szósty zmysł"
(http://gfx.filmweb.pl/po/08/25/825/6901015.3.jpg)
Film sprawine zrobiony, ale mam go za mocnoooo przereklamowany.

"Świt żywych trupów"
(http://gfx.filmweb.pl/po/21/54/102154/7146229.3.jpg)
Brednia o zombiakach. Dla miłośników bredni o zombiakach.

"Łowca snów"
(http://gfx.filmweb.pl/po/34/17/33417/7165635.3.jpg)
Kiepska ekranizacja kiepskiej powieści S. Kinga. Zawiera elementy nieudolnie udające SF.

"Narzeczona dla księcia"
(http://gfx.filmweb.pl/po/80/25/8025/7018541.3.jpg)
Prosta opowiastka fantasy, dla miłośników prostych opowiastek fantasy.

"W paszczy szaleństwa"
(http://gfx.filmweb.pl/po/64/19/6419/6926528.3.jpg)
Lovecraftowski horror Carpentera. Moze być. (ALe co to ja móiełm o spadającej formie?)

"Pogromcy duchów"
(http://gfx.filmweb.pl/po/20/68/12068/6900199.3.jpg)
"Iniemamocni"
(http://gfx.filmweb.pl/po/94/45/99445/6968187.3.jpg)
Bezpretensjonalne, sympatyczne komedia. W swojej klasie b. udane. (Oczywiście do ambitnych tych filmów zaliczyć nie sposób - czysta rozrywka bez śladów głębi.)

"Mad Max"
(http://gfx.filmweb.pl/po/14/95/1495/6900323.3.jpg)
Klasyka. Film nawet z ambijami, ale... jakos go nie lubię. (Choć rekomenduję, wypada go znać.)

"Porwani przez obcych"
Ćmoje-boje o UFO, rzekomo na faktach...

"Jason X"
(http://gfx.filmweb.pl/po/12/51/31251/6915328.3.jpg)
Dno dna. Beznadziejnie tandetny horror na wymęczonym spaceoperowym tle. (W ramach udawania SF autorzy uzyli nawet nanorobotów.)

"Klątwa Doliny Węży"
(http://gfx.filmweb.pl/po/67/85/6785/7061303.3.jpg)
Kolejne kuriozum Piestraka. Ale niektóre filmy sa tak fatalne, że aż perwersyjnie przyciągają...

"Armageddon"
(http://gfx.filmweb.pl/po/00/09/9/6901255.3.jpg)
Najgorsza tandeta pseudo-SF, tylr, że wysokobudżetowa. Wstyd, że powstało toto za pieniądze NASA.

Sytuację ratowały tylko:

"Lśnienie" S. Kubricka
(http://gfx.filmweb.pl/po/10/20/1020/7183753.3.jpg)
Przypuszczalnie najwybitbniejszy horror jaki kiedykolwiek powstał. W dodatku artystyczny.

powtórzony po raz kolejny "Apollo 13"
(http://gfx.filmweb.pl/po/10/53/1053/6968963.3.jpg)

I emitowany co niedziela o 06:50, w TVP2, udajacy dokument serial SF "Dzika przyszłość"
(http://gfx.filmweb.pl/po/23/59/262359/7024476.3.jpg)
będący prawdziwą fantastyką naukową. Nie skończył się jeszcze. Gorąco polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 06, 2008, 03:16:05 am
Uczynilem ten blad i obejrzalem Indiana Jones. Dzizys...have mercy!

Zwłaszcza te ufoki na końcu, co? ;)

Ale wydaje mi się, że jak (ledwie co wspomnianych) w "Gremlinach" Spielberg z Lucasem tym razem nakręcili film świadomie kiczowaty....

ps. plakacik:
(http://gfx.filmweb.pl/po/33/92/33392/7189101.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 06, 2008, 05:49:27 am
No wlasnie nie wiem o co mialo chodzic z tym Indiana Jones? To miala byc parodia? Nawet jako parodia to byla syf-kila-mogila... Nie podobal Ci sie "Od zmirzchu do switu", Q?
Wczoraj ogladalem "Oxford Murders", bardzo fajny kryminal, z zakretami.
Jak Ty, Q zamieszczasz te zdjecia?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 06, 2008, 08:56:14 am
No wlasnie nie wiem o co mialo chodzic z tym Indiana Jones? To miala byc parodia? Nawet jako parodia to byla syf-kila-mogila...

Czy ja wiem czy film był aż tak gorszy od "dwójki"...

Nie podobal Ci sie "Od zmirzchu do switu", Q?

Taka sieczka. IMHO mało śmieszna... Z filmów "ze stajni" Tarantino wolę "Wściekłe psy"...

Jak Ty, Q zamieszczasz te zdjecia?

[img]http:/www.strona.com/zdjęcie.jpg[/img]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Czerwca 07, 2008, 05:27:36 pm
Wczoraj na TVN tak gdzieś o 20 leciał Szósty dzień ze Szwarcenegerem. Oglądaliście? Taki tam film o klonowaniu ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 07, 2008, 06:12:17 pm
Ta głupawa komedyjka? Ale sceny z klonami-zabójcami po kilkakroć wracającymi do życia serdecznie mnie ubawiły, znać w nich było potencjał na coś więcej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 09, 2008, 08:08:37 pm
Naszła mnie ostatnio refleksja a'propos naszych "religijnych" dyskusji...

Zauważyłem, że większość co lepszych filmów SF porusza tematy, że tak powiem, metafizyczne... "2001 Odyseja kosmiczna", "Solaris" (powieść też, rzecz jasna), "Star Trek - The Motion Picture", "Odmienne stany świadomości", "Blade Runner" w sumie też... Ze słabszych "Kontakt", "Matrix"... O pop-metafizyce w "Gwiezdnych Wojnach" już nie wspomnę.
Ba, nawet "Gattaca" ma trochę - szeroko pojętej - "metafizyki" - nie geny się liczą, a to niedefiniowalne "coś" - bardzo po pirxowsku, w "Rozprawie" też się liczyło.

Z przyczyn osobistych ;), a także dlatego, że pozostałe filmy są Wam zapewne doskonale znane, napiszę trochę o "ST - The Motion Picture", skrótowo nazywanym "TMP". Jest to chyba jedyny "Star Trek" jaki się w pełni broni (tzn. jest tylko jedyny zgrzyt w fabule - humanoidalni Obcy, choć nie ma to znaczenia dla tejże fabuły przebiegu). Wyreżyserował go Robert Wise ("Dzień, w którym Ziemia zamarła", "'Andromeda' znaczy śmierć", "Nawiedzony" - czarno-biały oryginał). W wersji pierwotnej "ST - TMP" był co ciekawe taki sobie, ale wystarczyła drobna zmiana akcentów w wersji reżyserskiej i wyszło Dzieło (bo jednak nie arcydzieło) IMHO lepsze od np. "Bliskich Spotkań..." i większości hollywoodzkiej SF, choć gorsze od "Odysei..", "Blade Runnera" czy "Odmiennych stanów świadomości".

Pozwolę sobie zacytować jedną z interpretacji tego filmu:
Cytuj
Gdy Robert Wise przystępował do kręcenia "Star Trek: The Motion Picture", miał za sobą zwrot o 180 stopni w poglądach na AI.

(Przy okazji tym, którzy pamiętają ten film jako wymęczony i nudny — "Star Trek: The Motionless Picture", jak często był nazywany — radzę wypożyczyć nową „wersję reżyserską” na DVD. "Star Trek: The Motion Picture" jest jednym z najbardziej ambitnych i interesujących filmów na temat AI, znacznie ciekawszym niż ostatni film Stevena Spielberga, "AI - Sztuczna inteligencja", a montaż sprawia, że jaśnieje nowym blaskiem.)

Maszyna AI w "Star Trek: The Motion Picture" nazywa się V’Ger i jest w drodze na Ziemię, szukając swego stwórcy, którym, oczywiście, byliśmy my. Nie pierwszy raz "Star Trek" podejmował ten wątek, stąd zresztą inny przydomek "Star Trek: The Motion Picture": "Gdzie Enterprise był już wcześniej”. Jest to również (jeżeli zgodzić się z moją interpretacją "2001...") temat "Odysei kosmicznej 2001": maszyna AI wyrusza na poszukiwanie istot, które ją stworzyły.

W każdym razie V’Ger chce dotknąć Boga — połączyć się ze swoim stwórcą fizycznie. Bardzo ciekawy pomysł; zasadniczo jest to historia komputera, który pragnie czegoś, co, jak wie, jest dla niego niedostępne właśnie dlatego, że jest komputerem: życia po śmierci, złączenia z Bogiem.

Aby tego dokonać, stwierdza admirał Kirk w "Star Trek: The Motion Picture", "V’Ger musi rozwinąć w sobie ludzką cechę — naszą zdolność do wykraczania poza logikę". Nie jest to jedynie frazes. Kwestia ta wyprzedza o jedną dekadę spekulacje matematyka z Oxfordu Rogera Penrose’a na temat AI w jego klasycznej rozprawie z 1989 roku pt. "Nowy umysł cesarza". Penrose twierdzi, że ludzka świadomość ma podstawy kwantowo-mechaniczne, będzie wobec tego nie do odtworzenia w cyfrowym komputerze.

V’Ger w "Star Trek: The Motion Picture" łączy się fizycznie z człowiekiem, Willem Deckerem, co pozwala im obu wznieść się na wyższy poziom istnienia. Jak powiada Spock: "Być może byliśmy świadkami następnego kroku ewolucji".
powyższe zdania to przekład z (linkowanego już przeze mnie) tekstu:
http://www.sfwriter.com/precarn.htm (http://www.sfwriter.com/precarn.htm)

ps. hehe "Star Trek" kolejny raz okazał się prekursorski :).



EDIT: jak tak już reklamuję w/w film, oto:

- jego trailer:
Star Trek - The Motion Picture - Teaser Trailer (http://www.youtube.com/watch?v=dwivz3gECus#)

- pełny skrypt scenariusza:
http://www.dailyscript.com/scripts/startrek01.html (http://www.dailyscript.com/scripts/startrek01.html)

- oraz słynna sekwencja z wyremontowanym Enterprise'm:
USS ENTERPRISE NCC1701 (http://www.youtube.com/watch?v=6j5aRKZq7vU#)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 14, 2008, 03:20:39 am
Obejrzalem ciekawy film ostatnio: "The City of Lost Children".
http://www.imdb.com/video/screenplay/vi4236902681/
Produkcja francuska, nie najnowszy (1995), swietni aktorzy, rewelacyjna scenografia i klimat, troche podobny wizualnie do "Vidoque" z Gerard Depardieu
http://uk.youtube.com/watch?v=wRhGMy7E_CU
Polecam oba.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 14, 2008, 03:46:15 am
Obejrzalem ciekawy film ostatnio: "The City of Lost Children".
http://www.imdb.com/video/screenplay/vi4236902681/
Produkcja francuska, nie najnowszy (1995), swietni aktorzy, rewelacyjna scenografia i klimat

Owszem, scenografia i klimat rewelacyjne, choć fabuły (sensownej) tam nie uświadczysz. Dla mnie to przypadek podobny trochę do "Diuny" Lyncha - film (jednak) nieudany, a mimo to stanowczo wart obejrzenia.

troche podobny wizualnie do "Vidoque" z Gerard Depardieu

Bo przy obu monsieur Pitof się udzielał...

Polecam oba.

A ja "Vidocq'a" nie polecem. IMHO to coś na kształt średniego amerykańskiego komiksu tylko dla niepoznaki przebranego za europejski film.

(Za to duecik od "Miasta..." ma na sumieniu coś znacznie ciekawszego - "Delicatessen" (http://delicatessen.filmweb.pl/f30859/Delicatessen,1991).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 14, 2008, 04:22:02 am
Zalezy kto czego oczekuje od filmu. Tresc w obu nie najglebsza, ale i (przynajmniej dla mnie) nie najwazniejsza. Nie ma co porownywac trescia do takich filmow jak "Cudowne Miejsce", "Jancio Wodnik", "The Wall" czy "Bladerunner". Ja osobiscie mysle obrazami i nawet jak film ma tresc banalna lub metna to i tak sprawia mi przyjemnosc jesli jest technicznie i zarazem artystycznie dobrze zrobiony. "Sin City" byl informacyjnie glupawy, ale sposob zrobienia bardzo mi sie podobal, wiec i film zarazem.
Odswierzylem sobie ostatnio "Eraserhead". To jest dopiero odlot...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 14, 2008, 04:31:47 am
Ja osobiscie mysle obrazami i nawet jak film ma tresc banalna lub metna to i tak sprawia mi przyjemnosc jesli jest technicznie i zarazem artystycznie dobrze zrobiony.

Ja tam wolę jak mi film do myślenia daje... :P

Odswierzylem sobie ostatnio "Eraserhead". To jest dopiero odlot...

Ano... Lynch w stanie czystym :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 14, 2008, 06:15:37 am
Tez wole filmy do myslenia, ale co, mam ogladac 1 na 3 m-ce? Musze sprawdzic te delikatesy. Polec jeszcze jakies, Q. Tylko na Croma! Nie Star Trek! ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 14, 2008, 10:22:29 am
Tez wole filmy do myslenia, ale co, mam ogladac 1 na 3 m-ce?

Tyz prowda...

Musze sprawdzic te delikatesy.

Smacznego ;).

Polec jeszcze jakies, Q. Tylko na Croma! Nie Star Trek! ;D

Kiedy ten jeden ("ST - The Motion Picture") jest naprawdę dobry...




ps. a'propos Croma, wiesz zapewne, że niedawno był w TV "Conan barbarzyńca"?
(http://gfx.filmweb.pl/po/46/58/4658/7001586.3.jpg)
Lubię ten film.

Edit: Sapkowski też lubi:
http://www.sapkowski.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=306
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Czerwca 19, 2008, 11:11:32 am
...napiszę trochę o "ST - The Motion Picture", skrótowo nazywanym "TMP"
Vidi.
Film faktycznie niezly. Moim skromnym zdaniem jednak calosc mozna by zamknac w 60, zamiast 120 minutach projekcji, bo mniej wiecej tyle trwa cala perelka SF w nim zawarta. Reszta to taki typowo star-trekowy jankeski patos z grana w tle muzyka (nieodmiennie kojarzaca mi sie z supermanem), ktora ma podnosic na duchu i podkreslac odwage i ducha amerykanskiej marynarki kosmicznej. Dopatrzylem sie tez na pokladzie poprawnych politycznie: Rosjanina, Japonczyka, Murzynke i dwa humanoidy obcych ras.
Ale do rzeczy - swietnie pokazany jest "obcy" - V-ger. Bardzo ciekawy i pomyslowy, zwlaszcza, gdy Enterprise wlatuje w jego ogrom i eksploruje. Nie wiem, czy mam prawo wdawac sie w szczegoly na forum, byc moze ktos zechce obejrzec. Samo zakonczenie jest zaskakujace, gdy poznajemy kim/czym obcy naprawde jest.
Swiadomy komputer, bezuczuciowy jednak i niezdolny do nielogicznego myslenia, ktory ma gigantyczne mozliwosci poznawcze i intelektualne i ktory chce dostac sie na wyzszy poziom, bo na tym wie wszystko. Skad my to znamy?  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 19, 2008, 11:23:30 am
Reszta to taki typowo star-trekowy jankeski patos z grana w tle muzyka (nieodmiennie kojarzaca mi sie z supermanem), ktora ma podnosic na duchu i podkreslac odwage i ducha amerykanskiej marynarki kosmicznej.

I tak lepsze to od (też jeszcze relatywnie niezłych) "Bliskich Spotkań...", w ktorych całe przesłanie sprowadza się do życzeniowej tezy: "Przylecą ufoki i zrobią nam dobrze"...

Dopatrzylem sie tez na pokladzie poprawnych politycznie: Rosjanina, Japonczyka, Murzynke i dwa humanoidy obcych ras.

Owszem, "Star Trek" służył też jako narzędzie do wygłaszania pewnych poglądów społecznych.

Skad my to znamy?  ;)

Po mojemu klimaty nieco "lemowate"... ;)

ps. i z innej beczki: niedawno można było sobie "Dzikość serca" (http://film.org.pl/prace/dzikosc_serca.html) ponownie obejrzeć. Rekomenduję, bo Lynch to zawsze Lynch (choć nie jest to jego film, który cenię najwyżej, bo trochę mnie te nawiązania do cudzej bajki irytowały, wolę gdy Lynch rozwija własną "mitologię).
(http://gfx.filmweb.pl/po/10/84/1084/7026154.3.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Czerwca 20, 2008, 07:10:16 pm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 21, 2008, 04:51:15 pm
http://www.youtube.com/watch?v=SfthCXJnTyE

Znam, znam... A tu coś dla miłośników niezłomnych szturmowców Imperium - "Troops" (http://www.youtube.com/watch?v=jnmvBzSg4QU)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Czerwca 24, 2008, 11:00:01 pm
Zauważyłem, że większość co lepszych filmów SF porusza tematy, że tak powiem, metafizyczne...
A jak to jest z literaturą? Na okładce 2 (15) numeru "Czasu Fantastyki" (niestety miałem okazję zapoznać się jedynie z okładką) widnieje hasło "Z Wojtkiem Szydą nie tylko o fantastyce religijnej (...)". U Lema znajdujemy bardzo ciekawy opis religii oo. Destrukcjanów. Na stronie Dukaja znalazłem taki oto akapit:

Najsłabszy, efemeryczny trend pojawił się na początku lat 90-tych. Stosuje się nazwy „fantastyka religijna”, „fantastyka klerykalna” - chociaż tę drugą już do węższej klasy utworów i/lub w znaczeniu pejoratywnym. Początek trendu to czas mocnego wejścia Kościoła w politykę, co wyindukowało nastroje i ruchy antykościelne. Fantastyka pokazała tę opozycję w kilku głośnych opowiadaniach. Jedna z antologii komponowanych co kilka lat przez Wojtka Sedeńkę, „Czarna msza”, miała w zamierzeniu zaprezentować tę tendencję - fantastyka nie poszła jednak w tym kierunku. Zainteresowania autorów skierowały się ku religii w ogóle, metafizyce, nie zaś ziemskim uwikłaniom instytucjonalnych reprezentantów duchowego porządku rzeczy. Z tych dociekań poczęły się utwory już to łączące sztafaż SF z manifestacjami sił nadprzyrodzonych, już to bezpośrednio przedstawiające królestwa transcendencji. W sumie mowa tu zaledwie o kilku autorach (Ziemkiewiczu i jego „Jawnogrzesznicy”, Marku S. Huberacie i jego „Karze większej”, Oramusie i „Święcie śmiechu”, opowiadaniach Macieja Żerdzińskiego czy nawet Jacku Inglocie i „Quietusie”...); trend nie zaowocował więcej niż czterdziestoma tekstami.

Moglibyście coś więcej na ten temat powiedzieć?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Czerwca 24, 2008, 11:33:41 pm
Dla mnie temat religii jest jednym z ważniejszych a najlepszym filmem SF jest GITS. Więc w moim przypadku ta teza się nie sprawdza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 25, 2008, 06:43:24 pm
Moglibyście coś więcej na ten temat powiedzieć?

Polecam "Złotą Galerę" samego Dukaja i właśnie w/w antologię "Czarna msza". Wątki religijne, ale bez tak doraźno-politycznego podtekstu znajdziesz też w całej twórczości wspomnianych Huberatha i Żerdzińskiego. Natomiast spóźnionym epigonem tego nurtu jest kończona latami "Przenajświetsza Rzeczpospolita" Piekary.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 25, 2008, 06:47:26 pm
Dla mnie temat religii jest jednym z ważniejszych a najlepszym filmem SF jest GITS. Więc w moim przypadku ta teza się nie sprawdza.

Jak już szeroko mówimy o temacie religii w SF, nie tylko w Polsce to oczywiscie należy wspomnieć (pisana z pozycji teistycznych) Trylogię Miedzyplanetarną C.S. Lewisa, "Kwestię sumienia" Blisha (nad którą znęcał się Mistrz), ze 3/4 dzieł Dicka, "Gwiazdę" Clarke'a... Poniekąd i "Fiasko" ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 25, 2008, 10:15:04 pm
"Fantastyka religijna" - hmm, to rozumiem nowa, świecka nazwa mszy? Podoba mi się.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 30, 2008, 09:26:56 pm
"Fantastyka religijna" - hmm, to rozumiem nowa, świecka nazwa mszy? Podoba mi się.

 ;D ;D ;D ROTFL  ;D ;D ;D Z fotela mało nie spadłem ;).

ps. wracając do tematu: mogliby w końcu coś przyzwoitego (o dobrym filmie SF nawet nie marzę) nakręcić, bo dość mam katowania się się ćwierćfabrykatami (za półfabrykaty przyzwoitsze produkty Hollywoodu - które tu chwaliłem - robią).

(bo chyba jeszcze aż tak źle nie jest (http://sf.magazyn.pl/publicystyka.php3?ID=943&nr=1))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 02, 2008, 07:18:47 pm
Skoro jednak strawnej SF na ekranach nie widzę... Oto wywiad z von Trierem:
http://serwisy.gazeta.pl/film/1,22533,1647390.html

(Nie do końca OT, bo Trier po "Władcy Pierścieni" Jacksona jeździ w nim aż miło ;).)



EDIT (jeśli ktoś tu jeszcze zagląda):

Dziś na TVN powtórka "Batmana" Burtona, a za tydzień o tej samej porze "Batman Returns".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 05, 2008, 08:37:21 pm
Dziś na TVN powtórka "Batmana" Burtona, a za tydzień o tej samej porze "Batman Returns".
Poczekam na Batman Pójdziers.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 06, 2008, 07:46:21 pm
No fakt, ciągłe powtórki mogą obrzydzić i najlepszy film...

ps. Oglądał ktoś nowego "Hulka"? Ponoć film równie bezmózgi co bohater ;).


Edit:
Lem o Hulku:

"Albo człeczyna, który, gdy go poddusić lub nożem ucisnąć krtań bądź do kasy pancernej wstawić i zamknąć, pęcznieje cały na zielono ("Incredible Hulk"), dwa i pół lub trzy metry wzrostu, stal jak stare szmaty drze, łagodnie rycząc przez rozwalane sobą mury i ściany na bosaka przechodzi, przy czym uprzednio mu w zbliżeniu koszulę flanelową, porządną, pęczniejące muskuły na strzępy drą. Żal koszuli i nie wiem, skąd zaraz następną bierze. Albo tenże sztukmistrza udaje i potrafi kajdanki przerobić na chustkę do nosa."
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Lipca 08, 2008, 02:05:31 pm
Witam po dłuższej nieobecności i przynoszę dobrą (tak mi się wydaje) wiadomość.

Nowa Fantastyka, czerwiec 2008:
Wytwórnia filmów animowanych Walta Disneya w kooperacji ze studiem Pixar zekranizują opowiadanie Philipa K. Dicka pt. "Król elfów" ("King of the Elves"). Jest to jedyne opowiadanie fantasy w dorobku tego legendarnego pisarza. (...) Film wyreżyserują Bob Walker i Aaron Blaise, a premierę przewidziano na rok 2012.

Nowa Fantastyka, lipiec 2008:
W poprzednim numerze "NF" pisaliśmy o pracach nad animowaną ekranizacją opowiadania "Król Elfów", a już teraz wiadomo, że przeniesienia na duży ekran doczeka się również jedna z najpopularniejszych książek Philipa K. Dicka - "Ubik". Europejska firma Celuloid Dreams wykupiła prawa do tej powieści i przymierza się do ekranizacji, którą zrealizuje w kooperacji z Electric Shepherd Productions - firmą należącą do córek pisarza.

Chyba powinniśmy im życzyć powodzenia. Szczególnie ciekawie zapowiada się "Król Elfów".


ps. Oglądał ktoś nowego "Hulka"? Ponoć film równie bezmózgi co bohater ;).
Podobno, za to z Liv Tyler, więc może obejrzę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 08, 2008, 07:15:12 pm
Chyba powinniśmy im życzyć powodzenia. Szczególnie ciekawie zapowiada się "Król Elfów".

Powodzenie im się w istocie przyda bo trudno przenieść "Ubika" na ekran i nie sp****, ale gdyby się udało będzie to prawdziwe święto dla kina SF.

"Król Elfów" - o ile wiernie nakręcony - też będzie ciekawy, bo mimo wystąpienia dość konwencjonalnego gatunku opowiadanie to stanowi b. nietypową fantasy. (Boję się tylko, że albo pościgów i magicznych pojedynków pododają, albo w horror skręcą...)

Ale w istocie nie sposób nie kibicować tak ambitnym zamierzeniom.

Podobno, za to z Liv Tyler, więc może obejrzę.

Jest to jakiś powód ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lipca 13, 2008, 05:11:27 am
Hulk, rzecz jasna glupi jak but, ale 2 b. dobrych aktorow, dobrze zrobiony, dobre grafiki... Ogolnie mozna obejrzec i to nawet z przyjemnoscia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 13, 2008, 11:40:18 am
O udanej stronie obsadowo-technicznej tego filmu to słyszałem. Więc pewnie kiedyś tam obejrzę... (Kinowym "komiksom" wybaczam ich głupotę.)

ps. pisaliśmy to o aktualnej wersji serialu "BattleStar Galactica", co do którego sami nie wiedzieliśmy: chwalić czy ganić, ogólnie jest on jednak chwalony za psychologiczny naturalizm:
http://myriads-of-me.blogspot.com/2007/02/ad-astra-cz-i.html

Tak sobie myślę, że gdyby zrezygnowali z elementów sensacyjnych i "mydlanych" intryg, no i zrezygnowali z napędu nadświetlnego i ogólnie jeszcze bardziej zadbali o realizm naukowo techniczny, to (choć niewiele, czy nic zgoła, zostałoby z oryginalnej fabuły "BSG") serial byłby jeszcze lepszy. Ale i tak jest to b. dobry (od strony czysto artystycznej bodaj najlepszy) serial choć raczej "SF" niż SF .

Cieszy więc, że twórca w/w serialu przygotowuje już kolejna produkcją (http://www.filmweb.pl/Tw%C3%B3rca+%22Battlestar+Galactica%22+szykuje+nowy+serial+SF,News,id=43440), zatytułowaną "Virtuality", której akcja - choć tytuł na to do końca nie wskazuje - toczy się jednak w Kosmosie (http://www.filmweb.pl/Kosmonauci+w+szponach+komputera+od+tw%C3%B3rc%C3%B3w+%22Battlestar+Galactica%22,News,id=42413):
http://www.thefutoncritic.com/rant.aspx?id=20080707

Zarys fabuły nie jest zapewne szczególnie oryginalny (każe wspomnieć "Podróż" Dicka, "Wynajętego człowieka" Baranieckiego, "Irrehaare" Dukaja, "Mydlanooperową bańkę" S. Williamsa i in, że już o "holodeckowych" odcinkach "Star Trek - The Next Generation" nie wspomnę), ale serial może być całkiem interesujący, choćby z racji spodziewanego realizmu. (Zaryzykuję nawet tezę, że widzę tu potencjał na najambitniejszy serial SF w dotychczasowej historii.)

A tym będą tam latać:
(http://www.scifiscoop.com/wp-content/uploads/2009/03/virtuality.jpg)

EDIT:
Będzie remake klasycznego filmu "Dzień w którym Ziemia zamarła" (http://www.filmweb.pl/PREMIERA++Zwiastun+do+%22Dzie%C5%84,+w+kt%C3%B3rym+zatrzyma%C5%82a+si%C4%99+Ziemia%22!,News,id=44274) R. Wise'a (o którego innym dziele sporo pisałem ;) ).

Dlaczego (choć reżyserem jest Scott Derrickson) jestem pewien, że schrzanią?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 28, 2008, 10:07:09 am
Ostatnio gdy czytałem utyskiwania Lema na systemy sztucznej grawitacji popularne w filmach SF naszło mnie jedno pytanie odnośnie filmu "Alien" (którego tu raczej broniłem)...

Otóż (jak wynika z dialogów) mieli tam na statku system sztucznej grawitacji (wiem oczywiście, ze ten system to typowa plott device), czemu więc ganiali się z xenomorfem po korytarzach zamiast ten system wyłączyć? Potworek byłby zdezorientowany i miał pewnie kłopot z poruszaniem się (nie był jak wiemy przystosowany do życia w przestrzeni kosmicznej), a oni użyli by sobie jakichś butów przytwierdzających do podłoża  - wszystko jedno czy byłyby to buty z rzepami jakie mają w NASA czy buty (elektro)magnetyczne a'la "Star Trek" - i mieliby element przewagi. (Nie uwierzę by system sztucznej grawitacji był tak niezawodny by załogi nie miały takich butów, no i przeszkolenia w działaniu w 0g.) Lepsze  to niż klasyczne ganianie po statku z "pochodniami" ;). Gdyby "Nostromo" nie miał takich urojonych tech-bajerów, a zawdzięczał grawitację na pokładzie swemu ciągowi, wystarczyłoby zdławienie tego ciągu by ponownie uzyskać nieważkość.

Wiem, że ta "sztuczna grawitacja" służy oczywiście oszczędzaniu na F/X, ale te (przy zastosowaniu któregoś z w/w rodzajów butów)  by nie były takie drogie, wystarczyłoby pokazać, że bohaterowie idą trochę śmiesznie (no bo tylko się podłoża w 0g czepiają) i włosy im luźno falują (jakiś technik z dmuchawą za plecami), tyle, ze film wtedy by się szybciej skończył i zapewne mniej dramatyczne, a Scott chciał klaustrofobiczny horror nakręcić, więc bohaterowie musieli nie wpaść na to, na co taki Pirx by wpadł.

Zresztą te rozważania to wynik tego, że im bardziej zagłębiam się w powieściach Lema (a ostatnio to czynię) tym mniej mam jakoś ochoty na oglądanie filmów fantastyczno-"naukowych", które, nie dość, że dla oszczędności bzdury pokazują (te sztuczne grawitacje, humanoidy etc.), to jeszcze pod publiczkę są robione (opływowe kształty statków, skrzydła kosmicznych myśliwców, wybuchy i inne hałasy w próżni, starcia gwiezdnych flot) i mają scenariusze pisane przez osoby mające o Nauce jeszcze mniej pojęcia niż taki laik jak ja. Cóż, kino "SF" stoi w miejscu, w którym SF literacka znajdowała się w latach '30 XX w, gdy była w najgorszym upadku...

Efekt jest taki, że więcej radości niż te wszystkie niby-sieriozne "SF" bzdury dostarczyły mi ostatnio dwie oglądane jednym okiem komedie. "Goście, goście" (http://www.filmweb.pl/f5911/Go%C5%9Bcie++go%C5%9Bcie,1993), bo pokazana jest tam uczciwie przepaść mentalna dzieląca nas od ludzi średniowiecza - jakże to odświeżające na tle opowieści, w których kontakt międzycywilizacyjny nie stanowi śladowego kłopotu. Oraz "Kate & Leopold" (http://www.filmweb.pl/f31888/Kate+i+Leopold,2001) (choć to taki prawie-Harlequin), bo ukazano tam (fakt, upraszczając), podobieństwa i różnice między naszą epoką, a wcześniejszą - wiktoriańską, słabe i mocne punkty obu, wpływ tamtej epoki na naszą i wreszcie rozbieżność życia potomków z wyobrażeniami przodków na ten temat (wszystko to między wierszami sztampowo-romansidłowej fabuły, ale czytelne).

Nie są te filmy arcydziełami, zwłaszcza drugi, temporalne wojaże w nich ukazane są pod względem naukowym od A do Z bez sensu, a mimo to więcej mi dały do myślenia niż bzdury produkowane ostatnio pod znakiem "SF" - te "Jądra Ziemi", "Armageddony" itp. szmiry. Smutne to w sumie.

ps. Kompletny skrypt "Aliena" (o ile wiem dostępny legalnie):
http://www.dailyscript.com/scripts/alien_shooting.html
(Nie pamiętam czy był linkowany...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Lipca 28, 2008, 01:19:15 pm
Bardzo bardzo dziekuje za alienowy skrypt. Dla takiego fana gatunku (bylbym maniakiem, gdyby nie bardzo przecietna czesc trzecia i fatalna czworka) to ogromna gratka, bede sobie dzis czytal wieczorem :), zeby mi sie lepiej spalo.

Co do grawitacji komentarza nie mam. No racje masz i tyle. Choc jak poftur potrafil chodzic po scianach i sufitach, to pewnie i przy 0g by sobie poradzil, bo czepial sie wszystkiego jeszcze lepiej, niz buty NASA.
Za to pierwsza scena od razu odpiera atak o oplywowosci karoserii :):):)

Jakis czas temu obejrzalem "Species" (czyli "Gatunek" po polsku). Nie liczac nie zawsze kompletnie ubranej aktorki w roli glownej kosmitki, to bardzo odradzam. Szmira raczej bez pomyslu, ze slabym wykonaniem i pod kazdym wzgledem duzo ponizej kreski "warto obejrzec". Nawet celowo nie wspominalem, zeby posta specjalnie nie wystosowywac.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 28, 2008, 02:27:10 pm
Bardzo bardzo dziekuje za alienowy skrypt.

Nie ma za co :).

bylbym maniakiem, gdyby nie bardzo przecietna czesc trzecia i fatalna czworka

Tak, dwie pierwsze części, na poziomie tła fabuły są dość realistyczne (przynajmniej jak na czas powstania) i nieco "pirxowate", co (jak już pisałem) w nich cenię. Przy czym (przeciwnie pewnie niż u większości widzów) chęć oglądania wyłącza mi się w "jedynce", kiedy - jak ładnie napisałeś - potfur się pojawia (co też już pisałem).

Co do grawitacji komentarza nie mam. No racje masz i tyle. Choc jak poftur potrafil chodzic po scianach i sufitach, to pewnie i przy 0g by sobie poradzil, bo czepial sie wszystkiego jeszcze lepiej, niz buty NASA.

Ależ możliwe, że by sobie poradził (skoro taki był super-hiper, a nadto reguły znanej nam biologii z zamiłowaniem gwałcił), rzecz w tym, że załoganci nie próbowali sposobów nietypowych, odwołujących się do tego, że przez Kosmos lecą (no nie licząc tej bzdurnej sceny z wyrzucaniem przez śluzę) - zupełnie jakby coś im mówiło "jesteście aktorami i znajdujemy się na Ziemi" ;).

A np. w czytadle SF Reynoldsa tak to wygląda:

Nagorny jednak nie miał zamiaru czekać na windę. Pistoletem Volyovej otworzył siłą drzwi, odsłaniając przepaść szybu windy. Bez ceregieli, nawet bez pożegnania, zepchnął ją w dziurę.
To był straszny błąd.
Szyb przebiegał przez statek z góry na dół: Volyova spadałaby parę kilometrów, nimby dotarła do dna. I przez kilka chwil, gdy serce jej zamarło, przypuszczała, że to właśnie się stanie: będzie leciała, aż ostatecznie rąbnie, i nie miało to znaczenia, czy spadanie trwałoby parę sekund, czy prawie minutę. Ściany szybu były gładkie, ruch w nich nie dawał tarcia, nie było żadnego sposobu, by się czegoś schwycić czy powstrzymać upadek.
Volyovą czekała śmierć.
Nagle z zimną krwią - co ją samą później zaszokowało - część jej umysłu jeszcze raz przeanalizowała problem: Volyova zobaczyła siebie nie spadającą przez statek, ale stabilnie unoszącą się w absolutnym spokoju w stosunku do gwiazd. Poruszał się natomiast statek - pędził w jej stronę. Ona wcale nie przyśpieszała, a jedynym sprawcą przyśpieszenia statku była jego siła ciągu, którą Volyova mogła sterować swą bransoletą.
Nie miała czasu, by zastanawiać się nad szczegółami. W jej umyśle wybuchł pomysł i wiedziała, że albo natychmiast wprowadzi go w czyn, albo podda się losowi. Mogła powstrzymać spadanie - pozorne spadanie - kierując ciąg statku w odwrotną stronę tak długo, jak potrzebne by to było do osiągnięcia pożądanego skutku. Nominalny ciąg wynosił jedno g, dlatego Nagorny tak łatwo uznał statek za coś w rodzaju wysokiego budynku. Volyova spadała przez jakieś dziesięć sekund, a jej umysł cały czas analizował sytuację. Więc jak to ustawić? Dziesięć sekund ciągu minus jedno g? Nie, to zbyt zachowawcze. Szyb nad nią mógłby okazać się za krótki. Lepiej na sekundę zwiększyć ciąg do dziesięciu g - wiedziała, że silniki są do tego zdolne. Manewr nie zaszkodziłby pozostałym członkom załogi, bezpiecznie spoczywającym w kokonach chłodni. Również ona, Volyova, nie dozna żadnego uszczerbku - zobaczy tylko, jak ściany szybu nagle wstrzymają swój gwałtowny pęd.
A tymczasem Nagorny nie miał tak dobrej ochrony.
W praktyce wszystko okazało się trudniejsze - pęd powietrza dusił jej głos, gdy wrzeszczała do bransolety stosowne instrukcje. Nastąpiły dręczące chwile, nim statek zareagował i posłusznie ruszył zgodnie z jej wolą.
Potem znalazła Nagornego. Dziesięć g ciągu utrzymane przez sekundę normalnie nie kończyło się śmiercią, ale Volyova nie zredukowała prędkości do zera w jednym posunięciu. Osiągnęła to metodą prób i błędów i przy każdym impulsie Nagorny był ciskany to o sufit, to o podłogę.


Za to pierwsza scena od razu odpiera atak o oplywowosci karoserii :):):)

I dlatego jednak realizm chwaliłem :).

Jakis czas temu obejrzalem "Species" (czyli "Gatunek" po polsku). Nie liczac nie zawsze kompletnie ubranej aktorki w roli glownej kosmitki, to bardzo odradzam. Szmira raczej bez pomyslu, ze slabym wykonaniem i pod kazdym wzgledem duzo ponizej kreski "warto obejrzec". Nawet celowo nie wspominalem, zeby posta specjalnie nie wystosowywac.

Przyznaj, że jasnowidz był najlepszy - wchodzi do pokoju noszącego ślady jatki i grobowo oznajmia "tu stało się coś niedobrego" ;D ;D ;D


EDIT:

Miesław, to specjalnie dla ciebie, o "X-fajlach" :):

Podsumowanie serialu:
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=5595
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=5609
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=5634

I zabawna parodia:
http://esensja.pl/tworczosc/opowiadania/tekst.html?id=1427

Oraz zestaw najpopularniejszych teorii spiskowych:
http://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=5610
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Lipca 30, 2008, 12:42:13 pm
Oraz zestaw najpopularniejszych teorii spiskowych:
http://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=5610
Swietne.
Wprawdzie to watek filmowy, ale polecam ksiazke "The demon haunted world" Carla Sagana. Popisowo rozpracowuje rozne teofie ufologiczne, ukazywanie sie Swietych Panienek i cala mase zabobonow i przesadow konfrontujac je z myslacym, naukowym podejsciem.
Q sie spodoba na pewno :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 30, 2008, 12:46:26 pm
Wprawdzie to watek filmowy, ale polecam ksiazke "Demon haunted world" Carla Sagana. Popisowo rozpracowuje rozne teofie ufologiczne, ukazywanie sie Swietych Panienek i cala mase zabobonow i przesadow konfrontujac je z myslacym, naukowym podejsciem.

Skoro juz offtopujemy to jest to kontynuacja tradycji małżeństwa de Campów, którzy w swojej pracy na identyczny temat podali m.in. fenomenalne rady "jak być jasnowidzem", ten ze "Species" ich nie czytał to i wypadł nieprzekonująco ;).

Q sie spodoba na pewno :)

;)


EDIT:
Wracając, do teorii spiskowych: Edgar Mitchell (http://en.wikipedia.org/wiki/Edgar_Mitchell) twierdzi, że Obcy istnieją, odwiedzają Ziemię, i rozbili się w Roswell (http://www.news.com.au/heraldsun/story/0,21985,24069951-661,00.html):
http://pl.youtube.com/watch?v=RhNdxdveK7c
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88761,5498666,Obcy_istnieja_.html
 ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Sierpnia 26, 2008, 09:28:01 pm
Ostatnio biegając sobie po dysku odpaliłem GiTS2 i "przeklikałem" by sobie przypomnieć. Jeden fragmencik postanowiłem wkleić tak jak w przypadku jedynki zrobiłem. W temacie życia i AI rzecz jasna ;)

Fragmencik (http://dzi.neostrada.pl/lalki.avi) (7.4MB) Brzydka jakość coby mniejszy był.

Zachęcam do obejrzenia całości, warta, chyba nawet podobnie głęboka w treści jak część pierwsza, choć już tak nie szokuje bo za drugim razem trudniej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Sierpnia 26, 2008, 10:40:04 pm
Wypowiedzia Mitchella czuje sie nieco zaskoczony. Wprawdzie jest to wywiad dla podrzednej, angielskiej rozglosni z nie potrafiacym sie efektywnie i na poziomie wyslowic redaktorem prowadzacym, ale mimo wszystko udzielony przez autorytet.
Moim zdaniem albo sobie robi na starosc jaja, a bo niby dlaczego nie (tak, jak jedna 90 kilku letnia babcia, ktora po przekroczeniu 90 stwierdzila, ze i tak nie pozostaje jej nic innego, jak ostatnie pare lat pograc smierci na nosie i zaczela zazywac narkotyki) albo majac 78 lat nie bardzo sam wie co jest prawda (psychiatria zna mnostwo takich przypadkow, ja z autopsji tez, ale oszczedze szczegolow).
Ja retorycznie tylko pytam dlaczego obcy zawsze musza byc zieloni i miec duze oczy? Dlaczego od zarania dziejow ludzie widywali rozne zjawy, duchy, strzygi i swiete panienki, a od czasu, gdy pojawil sie termin UFO, przybyszow z obcej planety? Dlaczego WSZYSTKIE badane przypadki pojawienia sie UFO okazywaly sie mistyfikacjami? I dlaczego ZAWSZE dostaje sie odpowiedz od roznych ufologow twierdzacych, ze utrzymuja kontakt z obca cywilizacja, na pytania tylko trywialne (na przyklad czy powinnismy ograniczyc zatrucie srodowiska? Albo czy powinnismy zrezygnowac z broni jadrowej?) i oczywiste, a gdy zadaje sie niby zaawansowanym istotom pytania na temat twierdzenia Fermata na przyklad (oczywiscie poparte wywodem matematycznym - u obcych nazywa sie przeciez zagadnienie inaczej) NIGDY nie otrzymuje sie odpowiedzi?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 26, 2008, 10:51:55 pm
Ostatnio biegając sobie po dysku odpaliłem GiTS2 i "przeklikałem" by sobie przypomnieć. Jeden fragmencik postanowiłem wkleić tak jak w przypadku jedynki zrobiłem. W temacie życia i AI rzecz jasna ;)

Fragmencik (http://dzi.neostrada.pl/lalki.avi) (7.4MB) Brzydka jakość coby mniejszy był.

No faktycznie miłą niespodziankę zmajstrowałeś i prawie, że Twoją muzą się poczułem  ;D. (Bo temat "GITS" poruszyłem.)

Film (jak widać) niezły,
(http://img.photobucket.com/albums/v734/nola667/ghost5.jpg)
i życiowy (http://www.pardon.pl/artykul/6013/mechaniczny_szkielet_z_inwalidy_zrobi_nadczlowieka), ale i tak komiks wolałem, choćby za te przypisy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 26, 2008, 11:02:52 pm
Wypowiedzia Mitchella czuje sie nieco zaskoczony. Wprawdzie jest to wywiad dla podrzednej, angielskiej rozglosni z nie potrafiacym sie efektywnie i na poziomie wyslowic redaktorem prowadzacym, ale mimo wszystko udzielony przez autorytet.
Moim zdaniem albo sobie robi na starosc jaja, a bo niby dlaczego nie (tak, jak jedna 90 kilku letnia babcia, ktora po przekroczeniu 90 stwierdzila, ze i tak nie pozostaje jej nic innego, jak ostatnie pare lat pograc smierci na nosie i zaczela zazywac narkotyki) albo majac 78 lat nie bardzo sam wie co jest prawda (psychiatria zna mnostwo takich przypadkow, ja z autopsji tez, ale oszczedze szczegolow).

Nie wiesz wszystkiego. Dr. Mitchell był też "konsultantem naukowym" serialu "Z Archiwum X" i zaręczał, że The Truth is Out There...

Wyznaje on zresztą dość oryginalny światopogląd (http://www.shiftinaction.com/node/94).

Ja retorycznie tylko pytam dlaczego obcy zawsze musza byc zieloni i miec duze oczy? Dlaczego od zarania dziejow ludzie widywali rozne zjawy, duchy, strzygi i swiete panienki, a od czasu, gdy pojawil sie termin UFO, przybyszow z obcej planety? Dlaczego WSZYSTKIE badane przypadki pojawienia sie UFO okazywaly sie mistyfikacjami? I dlaczego ZAWSZE dostaje sie odpowiedz od roznych ufologow twierdzacych, ze utrzymuja kontakt z obca cywilizacja, na pytania tylko trywialne (na przyklad czy powinnismy ograniczyc zatrucie srodowiska? Albo czy powinnismy zrezygnowac z broni jadrowej?) i oczywiste, a gdy zadaje sie niby zaawansowanym istotom pytania na temat twierdzenia Fermata na przyklad (oczywiscie poparte wywodem matematycznym - u obcych nazywa sie przeciez zagadnienie inaczej) NIGDY nie otrzymuje sie odpowiedzi?

Zauważę offtopicznie, że to samo było zresztą z duchami "wywoływanymi" (duchy moze wywoływać każdy, tylko nie zawsze przychodzą) w czasie seansów spirytystycznych. Stworzono nawet "poważną teorię", że geniusze głupieją po śmierci

ps. a'propos Obcych:
(http://www.vontrompka.com/blog/wp-content/uploads/2008/08/aliens.gif)

EDIT:

Na nowym "Batmanie" (http://dk.tlen.pl/recenzje/?id_r=1179) ktoś był?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 30, 2008, 04:30:13 am
Ja bylem na Batmanie. Dobry. Z kazdym odcinkiem coraz mniej "komiksowy", coraz lepiej robiony. Bardzo dobra rola Jokera, szkoda ze sie przekrecil, bo juz sie przymiezali do nastepnej czesci.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Sierpnia 30, 2008, 11:10:58 am
Bylem na Batmanie z miesiac temu, moze wiecej i nawet tyle nie trzeba bylo, zebym zapomnial, ze film istnieje. Choc byl lepszy, niz spodziewalem sie wchodzac do sali kinowej.
Powiem tak: moim zdaniem to najlepszy Batman z calej (bardzo nierownomiernej) serii. Jej producenci chyba nigdy sie nie moga zdecydowac, czy ma to byc typowa bajka dla mlodziezy, jak Batman i Batman returns Tima Burtona (wielki szacun za Sok z zuka ;) ), dla niezbyt inteligentnych dzieci (Batman i Robin), czy film akcji dla doroslych (Batman ostatni). Idac na Supermana trzeba wylaczyc 90% mozgu, na Spidermana z 60 (na Hellboya juz sie nie wybiore, brakuje mi cierpliwosci i nadmiar bzdetow mi szkodzi), a Batmana da sie przelknac na luzie, jesli masz ochote na obejrzenie filmu, ktory nie natycha filozofia, egzystencjalizmem i psychologia. Ot, kupujesz popcorn i bez bolu.
Niezly jest scenariusz, ktory, gdy milujesz sie w ogladaniu psychopatii (mimo wszystko w wersji light - Milczenie owiec czy Seven to to nie jest) na ekranie, moze Ci sie spodobac. Fantastyczna jest praca operatorska - gra swiatlem to chyba najlepsza strona filmu.
Christian Bale podobal mi sie w roli bardzo - gdybym byl niewiasta, pewnie bym sie w nim zauroczyl. Heath Ledger w roli Jokera rowniez znakomity - zupelnie zmienil styl po Brokeback Mountain, i dobrze dla niego, bo mial szanse pokierowac kariera po swojemu wybierajac to, na co ma ochote, choc chyba wiekszej roznicy juz mu to, niestety, nie robi. Ale powiedzmy sobie szczerze - nie jest to rola oscarowa, a postac, jak caly film, jest wtorna. Mistrzostwem i wyznacznikiem gatunku jest tu Milczenie owiec i niewazne jak Joker krecilby jezykiem na ekranie i ile miasta wysadzi w powietrze, to kinowym symbolem zla pozostanie dr Lecter i tyle.
Bardzo poprawny film akcji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 30, 2008, 01:54:13 pm
Ja bylem na Batmanie. Dobry. Z kazdym odcinkiem coraz mniej "komiksowy", coraz lepiej robiony. Bardzo dobra rola Jokera, szkoda ze sie przekrecil, bo juz sie przymiezali do nastepnej czesci.

Ha, pamiętam jak czekając na możliwość obejzenia "Solaris" Soderbergha, chciałem sobie wyrobić jakieś wrażenie o tym twórcy. Obejrzałem najpierw "Kafkę" (film nawet ciekawy, acz budzący uczucia ambiwalentne), a potem "Insomnię" (bo wśród producentów byli Soderbergh i Clooney), wyreżyserowaną właśnie przez Nolana. Już wtedy zrobił na mnie dobre wrażenie i pomyśłałem sobie, że z tego faceta "będą ludzie" ;).

Miło stwierdzić, że się nie pomyliłem, że Nolan nadal umiejętnie balansuje na granicy Sztuki i przyzwoitej komercji. (Choć nadal wolę "Insomnię" - mimo wszystkich jej sensacyjnych schematyzmów - od "Batman Begins".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 30, 2008, 02:07:29 pm
Bylem na Batmanie z miesiac temu, moze wiecej i nawet tyle nie trzeba bylo, zebym zapomnial, ze film istnieje. Choc byl lepszy, niz spodziewalem sie wchodzac do sali kinowej.
Powiem tak: moim zdaniem to najlepszy Batman z calej (bardzo nierownomiernej) serii. Jej producenci chyba nigdy sie nie moga zdecydowac, czy ma to byc typowa bajka dla mlodziezy, jak Batman i Batman returns Tima Burtona (wielki szacun za Sok z zuka ;) ), dla niezbyt inteligentnych dzieci (Batman i Robin), czy film akcji dla doroslych (Batman ostatni).

Oj nie lekceważyłbym "Gacków" Burtona, tyle tam nawiązań do niemieckiego ekspresjonizmu...

(Burton to jednak artysta, choć holyłódzki ;) i zaczął własny styl traktować jako maszynkę do zarabiania.)

na Hellboya juz sie nie wybiore, brakuje mi cierpliwosci i nadmiar bzdetow mi szkodzi

Co jednak nie zmienia faktu, że "Hellboy" komiksowy (http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/hellboy/) wart jest poznania, choćby dla orientacji, bo to jedno z ciekawszych dokonań popkultury (http://www.przekroj.pl/kultura_komiks_artykul,2484.html).

Ale powiedzmy sobie szczerze - nie jest to rola oscarowa, a postac, jak caly film, jest wtorna. Mistrzostwem i wyznacznikiem gatunku jest tu Milczenie owiec i niewazne jak Joker krecilby jezykiem na ekranie i ile miasta wysadzi w powietrze, to kinowym symbolem zla pozostanie dr Lecter i tyle.

Ledger i Nolan sięgali w poszukiwaniu inspiracji przed "Milczenie owiec", do komiksu "Zabójczy żart" (http://www.batcave.stopklatka.pl/index2.php?id=komiks/pol/k2), który b. ciekawie pokazuje Jokera i genezę jego szaleństwa.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 31, 2008, 03:35:48 am
Hellboya obejrzalem. Niestety zamiast ulepszyc klimat z 1 to wprowadzili za duzo tych amerykanskich kretynizmow, co to smieszne byc maja, ale sa po prostu zenujaco glupie. Scenografia za to i sceny bardzo dobre. Automatycznie kojazace sie wizualnosci z Pan's Labirynth, to juz w zasadzie sztuka.
Trafnie Evangelos zauwazyl, ze te filmy nie wiadomo do kogo sa kierowane; ni to dzieciece (poziom przekazu), ni to dla doroslych (krew, sex i mordobicie). No ale coz, trzeba sobie wybiorcze filtry uruchamiac i jakos z tym zyc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 31, 2008, 12:35:36 pm
Owszem, Evangelos słusznie zauważył, albowiem Hollywood będąc z natury nastawionym na komercję usiłuje kręcić filmy takie by każdy widz znalazł w nich coś dla siebie, a wychodzą z tego potworki, bo jak coś jest do wszystkiego, jest do niczego. I chyba w tej pogoni za kasą filmowcy sięgnęli już takiego dna, że teraz może być tylko lepiej gdyż "ciemny lud już tego nie kupuje":

Cytuj
Sezon ogórkowy w kinach rozpoczął się na dobre. Na ekrany trafia kolejne dzieło skrojone według recepty "oby się tylko zbytnio główka nie zmęczyła". Do niedawna jeszcze przeciętny widz czekał na lato z zapartym tchem. Wiadomo było bowiem, że wtedy to Hollywood wypuszcza tych kilka tytułów, nad których poziomem ubolewają krytycy, a które dla reszty oznaczają wielką radochę i popcornową ucztę. Sęk w tym, że filmy obliczone jako blockbustery to ostatnio coraz częściej klapy frekwencyjne. Sromotna klęska Speer Racera braci Wachowskich, spektakularne fiasko Incredible Hulk czy skromniutki wynik Iron Mana powinny dać do zastanowienia wielkim studiom filmowym z Fabryki Snów. Może po prostu nikt już tego badziewia nie chce oglądać?
http://dk.tlen.pl/recenzje/?id_r=1161

Oby tak było, bo tej tandety mam serde(le)cznie dość.


EDIT;
Wracając na chwilę do dr Mitchella i jego ufoków:

Cytuj
kosmici porywają i gwałcą. Dosyć dobrze wiadomo, że kłopoty z płynem międzymózgowym powodują m.in. uczucie manipulacji przy narządach płciowych.
Skąd się wziął pomysł, że kosmici gwałcą? Być może na skutek owego płynu, jednak prawdopodobna przyczyna tkwi w niekomercjalności klasycznego motywu kontaktu. Taki pełen namaszczenia akt spotkania dwu cywilizacji dawał się sprzedać w Młodym Techniku. Nawet pomijając fakt, że sprawy płci w piśmie dla młodzieży, to kłopot, to owa klientela wysunęłaby natychmiast szereg zastrzeżeń technicznych. Zarzut nadmiernego antropocentryzmu padłby w pierwszym podejściu.
Potrzebne było coś dla gospodyń domowych. Ponieważ pisma kobiece, jak wiadomo w ramach wyzwolenia od płciowości kobiety, piszą tylko o seksie. Nie mam pewności, że zaczęło się od pism kobiecych. Zapewne jest to początek fantazy dla ... pism kobiecych (bo kobiet nie obrażajmy) i być może szansa wyjścia sf z getta. Tak to niestety widzę. (Klawo jak cholera, Egon!)
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f17/cebula17.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 01, 2008, 02:54:46 am
Widzieliscie SZTUKA SPADANIA Baginskiego? Jedna z lepszych rzeczy, jakie w ogole widzialem:
http://video.google.com/videoplay?docid=1128568009554981231&ei=uC67SIDGN4LAigKf3uzyDA&q=sztuka+spadania&vt=lf
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 01, 2008, 01:43:59 pm
Widziałem daawno temu, ale chętnie sobie odświeżę.

Swoją droga jestem ciekaw jak wyjdą Bagińskiemu kolejne filmy według Dukaja (bo filmowa "Katedra" zrobiła na mnie znacznie mniejsze wrażenie niż opowiadanie będące inspiracja dla jej powstania).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 07, 2008, 03:30:50 pm
Pomyślałam, że podzielę się wrażeniami. Obejrzałam wczoraj (po raz pierwszy w ogóle) "2001:odyseję kosmiczną" Kubricka. Zdecydowanie nie jest to film dla miłośników szybkich zwrotów akcji lubiących być bombardowanymi nowymi wydarzeniami w każdej kolejnej minucie. I to byłby chyba jedyny, wydumany zresztą, zarzut jaki można by mieć przeciwko filmowi. Spokój, cisza i jakby obojętność Kosmosu na działania człowieka. Wszystko tam toczy się swoim rytmem, o stokroć wolniejszym niż na Ziemi (oczywiście to tylko pozorne złudzenie wywołane rozmiarami tego świata), nie wyklucza to akcji, bo akcja jest, i to jaka. Za efekty specjalne był Oscar, więc niczego więcej w tej kwestii od siebie nie dodam. A, nie, jednak się jeszcze przyczepię, były też mniejsze, denerwujące zgrzyty: przy lotach na taką skalę przewiduje się wszystkie ewentualne zdarzenia, a na pokład statku wchodzi myśląca załoga, mówię tu o zbyt małym włazie awaryjnym i o tym, że wychodząc w przestrzeń kosmiczną (nawet w kapsule), co do zasady zabiera się ze sobą hełm, tym bardziej jeżeli ma się już na sobie skafander. Zwykłe czepialstwo. Ale książka jest pod tymi względami precyzyjniejsza.

A porównywać szczegółowo z powieścią Clarka chyba się nie godzi, bo film nie był ekranizacją, tylko książka inspiracją. Ale przeczytać przed obejrzeniem i tak warto, to wyjaśnia filmowe niedopowiedzenia. Z resztą chyba nie mi tu radzić, bo pewnie jestem jedną z niewielu osób na tym forum, dla których "Odyseja..." jest nowością. A gdyby ktoś, tak przez przypadek, nie widział, gorąco polecam. Można go odebrać bardzo emocjonalnie.

"Zobaczył cuda, za które wielu ludzi oddałoby życie." (Cytat z książki)

Czternasta trzydzieści, koniec transmisji ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 07, 2008, 04:12:57 pm
Dodam tylko, że lektura powieści wyjaśnia wszystkie filmowe niejasności (tym, którzy wolą wyjaśnienia od Tajemnicy), ale sama powieść do filmu się nie umywa. Kubrick był jednak artystycznie znacznie mocniejszy niż Clarke (choć z drugiej strony czy "Odyseja.." bez scenariusza Clarke' byłaby "Odyseją..."?).

ps. obejrzałem sobie wczoraj jednym okiem "pierwszą" część "Gwiezdnych wojen", nie wiem czemu, ale nawet z przyjemnością, bzdura bo bzdura, ale obrazki ładne...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 07, 2008, 05:03:41 pm
Zacheciliscie mnie, by jeszcze raz po Odyseje w wersji filmowej siegnac. Ogladalem ja tak dawno, ze raptem kilka scena pamietam.
A co do Starych Warsow - pewnie zabrzmie jak profan, ale ja wole te nowe czesci :/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 07, 2008, 05:12:29 pm
Faktycznie zabrzmiałeś jak profan :P, ale masz coś co Cię zainteresuje - wycięte fragmenty (http://uk.youtube.com/watch?v=rjUAatYo6us) z "Zemsty Shi... wróć... Sithów":

Pierwszy niemożebnie głupi, ale zabawny, reszta istotna (narodziny Rebelii itp.).

ps. o serialu animowanym pewnie słyszałeś? (jeśli nie, fragmencik na zachetę (http://uk.youtube.com/watch?v=ZlwmBrs8aEg))

EDIT:
a tu (http://uk.youtube.com/watch?v=lB44F5VQcqE) próba wprowadzenia do świata "Gwiezdnych wojen" mroczniejszego klimatu, póki co tylko w grze komputerowej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 07, 2008, 08:38:34 pm
Q: to wszystko to subiektywne odczucia, ale co masz do zarzucenia książce? Nie wiem poza tym czy, i jeśli tak, w jakim stopniu można porównywać ze sobą słowo pisane i obraz. Każde rządzi się własnymi prawami. Chyba, że pod względem przekazywanych treści. Zresztą w tym przypadku książka była w nią znacznie bogatsza, film zostawiał dużo, już wyżej wspomnianych, niedopowiedzeń, które można było wypełnić wedle uznania, i są tacy którzy taką opcję uznają za bardziej interesującą. Dla mnie jednak obie wersje "Odysei..." składają się na zazębiającą się całość. I jakoś trudno mi mówić o jednej nie wspominając drugiej.

A poza tym, zwracacie uwagę na takie rzeczy? W pierwszej scenie ze statku widać biegającego po pokładzie Bovmana (Poole’a?, mniejsza o to), który na zmianę, przy każdym kolejnym ujęciu biegnie w przeciwnym kierunku niż poprzednio. Widać to po kolejności w jakiej mija sarkofagi z zahibernowanymi ludźmi i dwa puste łóżka. A może tak miało być, tylko reżyser nie pokazał zwrotów, ale w głowie raczej nie mogło mu się zakręcić...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 07, 2008, 09:09:06 pm
Co mogę zarzucić książkowej "Odysei..."? Chyba tylko to, że (jak jakieś 90% SF zresztą) nie jest arcydziełem od strony stricte literackiej (natomiast od strony merytorycznej, naukowej należy do ścisłej czołówki).

(Rozwijać tematu nie chcę, bo Clarke należy do moich ulubionych autorów.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 13, 2008, 11:30:13 pm
Biblioteka filmowa, ciąg dalszy.

Widziałam niedawno "Blade Runnera" Ridleya Scotta (nie czytałam wcześniej książki Dicka), nie będę się za bardzo rozwodzić na jego temat, zostało mu już tutaj odśpiewanych wystarczająco dużo pieśni pochwalnych, moja znacząco by się od nich nie różniła, więc po co się powtarzać?  Krótko: przeludnione, mroczne Los Angeles, spojrzenie Rachel zza papierosowego dymu, muzyka, do tego realizm przedstawionej wizji, to wszystko składa się na specyficzny klimat obrazu świata przyszłości, który, mimo że nie jest idealny, tak bardzo wgryza się w świadomość, że po oderwaniu wzroku od ekranu dziwi nasza obecność tu, nie tam. To jeden z moich ulubionych fragmentów (http://pl.youtube.com/watch?v=Sijw0jQMJ9U). Nie znam wielu takich filmów.



Obejrzałam też "Chariots of Fire" Hudsona, akcja filmu, w przeciwieństwie do powyższego toczy się w przeszłości i jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami; przedstawia historię dwóch biegaczy przygotowujących się do olimpiady. Jedna rzecz łączy oba filmy: muzyka Vangelisa (tutaj między innymi Oscar właśnie za muzykę). Bieg wydarzeń jest dość spokojny, jednak nie pozbawiony emocji związanych z rywalizacją sportową.

Główne przesłanie filmu (bez zdradzania fabuły): trenuje się po to żeby wygrywać, ale wygrana nie stoi na pierwszym miejscu i nie chodzi o to aby dążyć do jej osiągnięcia za wszelką cenę, należy przede wszystkim żyć w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami, nawet jeśli przychodzi przez to zrezygnować z tego na co się ciężko, przy mnóstwie wyrzeczeń pracowało. Piękne.

Do tego można porównać jak bardzo zmienił się od tamtych czasów charakter owej sportowej rywalizacji i ona sama jako taka. Tam problemem był profesjonalny trener (przy preferowaniu amatorszczyzny), dzisiaj to głównie doping. Ciekawym jest też to, że biegacze przed startem, każdy sobie, przy pomocy specjalnej łopatki, wykopywali podpory dla stóp, dzisiaj są bloki startowe... Wtedy, przynajmniej odniosłam takie wrażenie oglądając film, sport był pojęciem o wiele czystszym, ludzie uprawiali go dla samych siebie i dla własnej satysfakcji, obecnie żeby móc zobaczyć go w takiej postaci trzeba przebić się przez grubą powłokę, na którą składają się: sława, pieniądze, reklama, afery, szum medialny i mnóstwo niepotrzebnego gadania. Podsumowując: film zdecydowanie warty obejrzenia, pouczający, ciekawa fabuła (życie pisze dobre scenariusze). Jednak nie należy do tych, które przy napisach końcowych zostawiają widza w niepewności i sprawiają, że ma on ochotę obejrzeć go jeszcze raz, ale mimo to jest się nad czym zastanowić. W każdym bądź razie polecam.

Dobranoc ;). (http://pl.youtube.com/watch?v=XG2FElBZgR8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 14, 2008, 10:10:39 am
Główne przesłanie filmu (bez zdradzania fabuły): trenuje się po to żeby wygrywać, ale wygrana nie stoi na pierwszym miejscu i nie chodzi o to aby dążyć do jej osiągnięcia za wszelką cenę, należy przede wszystkim żyć w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami, nawet jeśli przychodzi przez to zrezygnować z tego na co się ciężko, przy mnóstwie wyrzeczeń pracowało. Piękne.
Ale czy choć odrobinę prawdziwe w sporcie, zaczynając od Olimpii, a na ostatniej olimpiadzie kończąc...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 14, 2008, 01:56:40 pm
Ale czy choć odrobinę prawdziwe w sporcie, zaczynając od Olimpii, a na ostatniej olimpiadzie kończąc...

Prawdziwe, skoro film został oparty na faktach... Może nie powszechne, ale jednak prawdziwe... Nie wziął udziału w biegu bo ten wypadł w niedzielę, a jako człowiek głęboko wierzący uważał, że Dzień Pański powinno się poświęcić Bogu, gdyby pobiegł obraziłby Go.

Dopiero teraz przeczytałam dokładnie tytuł wątku, oczywiście nie jest to film SF ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2008, 02:25:16 pm
Biblioteka filmowa, ciąg dalszy.

Widziałam niedawno "Blade Runnera" Ridleya Scotta

Czyli to co najlepsze z kina SF już obejrzałaś, teraz będzie tylko gorzej ;). Choć jeszcze Tarkowskiego wypada poznać, mimo, że (w przeciwieństwie do Terma np.) mam mu za złe "poprawianie" dzieł, które poprawek nie wymagały. No i Gilliama*... Camerona**...

ps. a jak już poza kino SF wykroczyliśmy: oglądam sobie ostatnio z przyjemnością powtórki tego "Rzymu", nic wielkiego ale b. sprawnie zrobione...


* Nie uważam większości jego filmów za aż takie arcydzieła jak niektórzy (i wolę jego twórczość nie-SF (http://pl.youtube.com/watch?v=U0kJHQpvgB8)), ale facet przynajmniej jest poszukującym artystą, nie kolejnym hollywoodzkim chałturnikiem

** Może to i tylko b. sprawny rzemieślnik, ale daj nam Pónbóczku samych takich rzemieślników w kinie SF
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 14, 2008, 03:30:02 pm
Biblioteka filmowa, ciąg dalszy.

Widziałam niedawno "Blade Runnera" Ridleya Scotta (nie czytałam wcześniej książki Dicka),

Obejrzałam też "Chariots of Fire" Hudsona, akcja filmu, w przeciwieństwie do powyższego toczy się w przeszłości i jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami; przedstawia historię dwóch biegaczy przygotowujących się do olimpiady. Jedna rzecz łączy oba filmy: muzyka Vangelisa (tutaj między innymi Oscar właśnie za muzykę).
Dobranoc ;). (http://pl.youtube.com/watch?v=XG2FElBZgR8)


Obejrzenie Blade Runnera potraktowalbym jako moment przelomowy w obcowaniu z filmem Science Fiction. Lepszego chyba nie ma. Oczywiscie ogladaj co jakis czas, gdy poczujesz nastroj, ze powinnas, za kazdym razem dostrzega sie nowe subtelnosci i akcenty. Za to ksiazka nie podobala mi sie, uwazam, ze jest slaba, nieciekawa i do filmu zupelnie sie nie umywa. Nigdy nie bylem wielkim fanem Dicka i jego wizji, moze dlatego. Przebrnalem przez nia z umilowania dla filmu jedynie.
A muzyke uwazam za duzo lepsza, niz sciezke dzwiekowa do Rydwanow ognia. Z czystego maniactwa i holdu dla kompozytora pozwole sobie jeszcze tylko na ciekawostke. Otoz poczatkowy temat, ktory wszyscy znaja, na samym poczatku realizacji filmu byl inny i rezyser chcial wykorzystac jeden z utworow Vangelisa z plyty "Opera Sauvage" (plyta fenomenalna, bardzo polecam, zmyslowa i nastrojowa do granic mozliwosci) pt. "L'enfant". Trzeba przyznac, ze jak sie widzi ich biegnacych po plazy, to swietnie pasuje, rezyser nie wyobrazal sobie nic lepszego (sprobuj sobie, Lilijno, wyobrazic te scene: http://pl.youtube.com/watch?v=HpU10C4h-tI). Ale Vangelis stwierdzil, ze jednak sprobuje i jak sie nie spodoba nowa muzyka, to mozna zawsze zostac przy starej. No i dzieki temu mamy kolejne dzielo :-)
Aaa, ksiazka nie tworzy dysonansu takiego, jak zestawienie dziela Scotta z dickowskim pierwowzorem. Bardzo natychajaca lektura :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 14, 2008, 04:12:44 pm
Trzeba przyznac, ze jak sie widzi ich biegnacych po plazy, to swietnie pasuje, rezyser nie wyobrazal sobie nic lepszego (sprobuj sobie, Lilijno, wyobrazic te scene: http://pl.youtube.com/watch?v=HpU10C4h-tI). Ale Vangelis stwierdzil, ze jednak sprobuje i jak sie nie spodoba nowa muzyka, to mozna zawsze zostac przy starej. No i dzieki temu mamy kolejne dzielo :-)

Całkiem do wyobrażenia. Tutaj też jest dynamizm i emocje, ale w ostatecznej wersji są znacznie dobitniejsze. Chyba jednak dodrze się stało.

Kiedyś napisałeś, że przez Q założyłeś w palmtopie plik i zbierasz pozycje warte przeczytania. Ja obok, pewnie bliźniaczego, z książkami zakładam teraz plik z pozycjami wartymi wysłuchania ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2008, 04:20:40 pm
Za to ksiazka nie podobala mi sie, uwazam, ze jest slaba, nieciekawa i do filmu zupelnie sie nie umywa.

Nie doceniasz jej stanowczo. Np ta genialna wstępna scena (dziwne, że nie znalazła się w filmie, rozumiem, że - zgodnie z hollywoodzkimi kanonami - Deckard miał pozostać wolny, ale można było przecie zmienić bez problemu żonę na epizodyczną kochankę bohatera). Zacytujmy jej streszczenie z "FiF":

Doskonała i zabawna zarazem jest pierwsza scena powieści — kłótnia pary małżeńskiej, szczególna z tego powodu, że każde z małżonków ma mózg podłączony do „aparatu Penfielda”, modulującego nastawienie emocjonalne podług „nakręconego” (jak wybierakiem telefonicznym) programu. Można się więc tak zaprogramować, by się czuło „chęć czynu”, wesołość, gniew czy erotyczną namiętność. Pragnąc udobruchać żonę, bohater (detektyw) powiada:

"— Nakręć 888 — chęć oglądania telewizji, bez względu na to, jaki program idzie!
— Nie chce mi się niczego nakręcić—powiedziała Iran.
— To nakręć 31 — powiedział.
— Nie mogę nakręcić programu, który pobudzi mnie do tego, że będzie mi się chciało nakręcać! Ja nie chce nakręcać, a tego najbardziej nie chcę nakręcić, bo wtedy będę już chciała nakręcać, a chęć nakręcania jest mi teraz najbardziej obrzydła ze wszystkiego, co mogę sobie wyobrazić — ja chcę tu siedzieć tak na łóżku i patrzeć w podłogę!!"

Kłótnia narasta: małżonkowie nie tyle przy tym korzystają od razu ze swych „penfieldów”, ile nawzajem grożą sobie, że włączą — każde ze swej strony — program najagresywniejszych, najbardziej nienawistnych uczuć, i ta słowna licytacja czy eskalacja, z palcem przyłożonym do tarczki aparatu — niczym z bronią wycelowaną w partnera, kończy się dopiero dzięki zgodzie, nastającej po obopólnym nastrojeniu „penfieldów” na wielki szał erotyczny. Bardzo to jest zabawne, ale cóż z tego, kiedy scena owa jest w całej powieści jedyna, i sprawa samoprograraowania uczuć oraz nastawień motywacyjno—wolicjonalnych więcej się już w niej nie pojawia.


A ten dramatyczny wątek, który zaczyna się tak:

Zamyślony Phil Resch sterował zupełnie odruchowo. Coraz bardziej pochłaniały go ponure domysły.
— Posłuchaj, Deckard — odezwał się nagle. — Kiedy już usuniemy Lubę Luft... Chcę, żeby pan... — Jego stłumiony, udręczony głos załamał się. — Wie pan. Niech pan przeprowadzi ze mną test Bonelego albo swój empatyczny. Żeby mnie sprawdzić.
— Potem będziemy się tym martwić — odparł wymijająco Rick.
— Nie chce pan, żebym się poddawał testom, prawda? — Phil Resch spojrzał na niego z nagłym zrozumieniem. — Przypuszczam, że pan wie, jakie będą wyniki. Garland musiał coś panu powiedzieć. Podać jakieś informacje, których nie znam.
— Nawet nam obu trudno będzie uporać się z Lubą Luft — rzekł Rick. — W każdym razie ja sam nie dam sobie z nią rady. Lepiej skupmy się chwilowo na tym.
— To nie tylko struktury fałszywej pamięci — powiedział Phil Resch. — Mam zwierzę. Nie pseudozwierzę, ale prawdziwe. Wiewiórkę. Kocham ją, Deckard. Każdego cholernego ranka karmię ją i zmieniam jej papier — wie pan, czyszczę klatkę, a potem kiedy wracam wieczorem z pracy, wypuszczam ją i wtedy biega po całym mieszkaniu. Ma w klatce koło. Czy widział pan, jak wiewiórka biega w kole? Biegnie, koło się obraca, ale wiewiórka pozostaje wciąż w jednym miejscu. Ale Buffy chyba to lubi.
— Myślę, że wiewiórki nie są zbyt bystre — stwierdził Rick.
Lecieli dalej w milczeniu.


cdn.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2008, 04:25:57 pm
potem przechodzi dramatyczny zwrot:

Rick podszedł do Rescha, który stał na uboczu łapczywie zaciągając się dymem małego, szarego cygara.
— Mam nadzieję, że test wykaże, iż jesteś androidem — powiedział.
— Naprawdę mnie nienawidzisz — odparł ze zdziwieniem Resch. — Tak nagle i niespodziewanie. A przecież nie nienawidziłeś mnie wtedy na Mission Street. Kiedy uratowałem ci życie.
— Zaobserwowałem metodę twojego działania. Sposób, w jaki zabiłeś Garlanda, a potem Lubę. Nie robisz tego tak jak ja, nie próbujesz... Do diabła — rzucił. — Wiem, co to takiego. Lubisz zabijać. Potrzebujesz tylko jakiegoś pretekstu. Gdybyś go miał, zabiłbyś i mnie. Dlatego właśnie zaakceptowałeś możliwość, że Garland jest androidem — dzięki temu mogłeś go zlikwidować. Zastanawiam się, co zrobisz, kiedy nie przejdziesz testu Bonelego? Zabijesz sam siebie? Czasem androidy tak postępują. — Ale to było rzadkie przypadki.
— Tak, sam to załatwię — stwierdził Resch. — Będziesz musiał tylko przeprowadzić test, nic poza tym.
Przyjechał wóz patrolowy, z którego wyskoczyło dwóch policjantów. Zobaczyli tłum ludzi i natychmiast utorowali sobie drogę. Jeden z nich poznał Deckarda i skinął mu głową. A więc możemy już jechać, uświadomił sobie Rick. Zakończyliśmy sprawy w tym miejscu. Ostatecznie.
Gdy szli we dwójkę w stronę gmachu opery, na której dachu stał zaparkowany hover,
Resch powiedział:
— Oddam ci teraz mój blaster. Nie musisz się więc martwić moją reakcją na test. I o swoje bezpieczeństwo.
— Jak się bez niego zabijesz? — spytał Rick. — Jeżeli nie przejdziesz testu.
— Wstrzymam oddech.
— Rany gorzkie — westchnął Rick. — To niemożliwe.
— Androidy nie mają odruchowego odłączenia nerwu błędnika — wyjaśnił Resch. — W przeciwieństwie do ludzi. Czy cię nie uczono w czasie szkolenia? Ja przerabiałem to wiele lat temu.
— Ale umrzeć w taki sposób... — zaprotestował Rick.
— Przecież to bezbolesne. O co ci chodzi?
— To... — Rick zrobił nieokreślony gest. Nie mógł znaleźć słów.


A kończy się stwierdzeniem człowieczeństwa Rescha.

Czy to są sceny ze słabej powieści?

Nigdy nie bylem wielkim fanem Dicka i jego wizji

Ja też, bo zawsze wolałem SF bardziej hard, ale przecie Dick i tak jednym z najlepszych autorów SF jest. I jak na twórcę nie troszczącego się o naukowo-futurologiczną ścisłość swoich wizji zadziwiająco dużo przewidział (http://www.washingtonpost.com/ac2/wp-dyn//A6396-2002Jul26).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2008, 05:01:40 pm
Ja obok, pewnie bliźniaczego, z książkami zakładam teraz plik z pozycjami wartymi wysłuchania ;).

Ale to już nie moja zasługa tylko Evangelosa pewnie ;).

BTW: a jak Twoja lista pozycji wartych obejrzenia? (Czyli: co jeszcze z klasyki SF już znasz, a co dopiero planujesz obejrzeć?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 14, 2008, 05:21:32 pm
Prawdziwe, skoro film został oparty na faktach...
Może to ja już jestem całkiem zepsuty...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 14, 2008, 05:47:07 pm
Q: jeśli chodzi o SF, mam w planach, może nie najbliższych, ale jednak:

"Mechaniczną Pomarańczę" (Kubrick) – na temat tego filmu słyszałam bardzo skrajne opinie, z przewagą tych na nie, ale nie przekonam się jeśli nie zobaczę

"Solaris" (Tarkowski) – wspomniałeś zresztą tego reżysera powyżej, wnioskuję z tego, że warto

ps. Przekonywaniem Evangelosa do Dicka, chociaż temat ciekawy, robisz OT. Może by założyć osobny wątek…

Maziek: o zepsuciu świadczy zupełne rozprężenie i nie zauważanie go u innych, a Ty nie dość, że widzisz je wokoło jeszcze się go dopatrujesz w sobie, więc bądź spokojny, jest dobrze  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 14, 2008, 05:47:22 pm
Masz racje Q, w swojej subiektywnosci powinienem byc bardziej obiektywny i skupic sie nie tylko na wlasnych odczuciach. "Slaba" to nie jest odpowiednie slowo, po prostu ksiazka do mnie nie przemawia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 14, 2008, 05:50:51 pm
"Mechaniczną Pomarańczę" (Kubrick) – na temat tego filmu słyszałam bardzo skrajne opinie, z przewagą tych na nie, ale nie przekonam się jeśli nie zobaczę
Obejrzyj koniecznie. Ciekaw jestem Twojej opinii
"Solaris" (Tarkowski) – wspomniałeś zresztą tego reżysera powyżej, wnioskuję z tego, że warto
A Mistrz, jak to Mistrz, nawyzywal go od durakow i zdecydowanie mu sie nie podobalo :):)

O Dicku bardzo chetnie poslucham.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2008, 06:31:55 pm
"Mechaniczną Pomarańczę" (Kubrick) – na temat tego filmu słyszałam bardzo skrajne opinie, z przewagą tych na nie, ale nie przekonam się jeśli nie zobaczę

Ososiście nie lubię takiej stylistyki, ale niewątpliwie jest to film wart obejrzenia. Będę b. ciekaw Twoich wrażeń.

"Solaris" (Tarkowski) – wspomniałeś zresztą tego reżysera powyżej, wnioskuję z tego, że warto

Nie traktuj mnie jako wyroczni ;). Prawdę mówiąc o ile "Solaris" mi się poza (zmienionym w stosunku do książki) zakończeniem podobał, o tyle np. (tak uwielbianego przez Terminusa) "Stalkera" nie trawię; ceniąc skądinąd niefantastyczne filmy Tarkowskiego). W każdym razie ponownie uważam, że należy obejrzeć by wyrobić sobie opinię.

W każdym razie cieszy mnie, że zaczynasz swoją przygodę z kinem SF od pozycji niebłahych i ambitnych :).

(BTW. dorzuciłbym Ci do listy jeszcze "Diunę" Lyncha.)

Przekonywaniem Evangelosa do Dicka, chociaż temat ciekawy, robisz OT. Może by założyć osobny wątek…

Topic o książkach już jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 15, 2008, 12:32:19 am
Ksiazke czytalem 5-6 lat temu, czyli niemal wszystkie komorki ciala zdazyly mi sie wymienic na nowe. Mozg moze nie bardzo, ale czemu nie? Z ciekawosci wroce do tej pozycji przy okazji.
Dzieki za nakierowanie dickologiczne. Rowniez sie zainteresuje :) Ogromnie pojemne to archiwum, jakos nie daje rady przerabiac wszystkiego. Niezla ksiege mozna by wydac, gdyby wyeliminowac nieistotne wypowiediz :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 30, 2008, 12:17:59 am
Dobra. Pod nóż poszła "Mechaniczna pomarańcza". Może wypadałoby się zgorszyć, ale, jak piszą w niektórych recenzjach, sceny przez które film kiedyś ocenzurowano nie wyglądają dzisiaj tak samo drastycznie, mimo że są tak samo jak kiedyś niemoralne. I na pewno nie da się na nie patrzeć ot tak, obojętnie, oceniając na zasadzie podobało się, nie podobało. No właśnie, nie mogę znaleźć słowa które najlepiej opisałoby film, co wcale nie znaczy, że był nijaki. Trudno też polecić go, albo nie, najwygodniej byłoby mówić: "Jeśli cię to naprawdę interesuje obejrzyj i sam oceń". 

Czegoś mi  brakowało, atmosfery, ducha tamtych czasów. Wszystko działo się w zbyt czystej, wyidealizowanej i wygładzonej, w porównaniu z plugastwem głównych postaci, otoczce. Tak jakby osoby zostały dobrze pomyślane, a świat, w którym żyły już nie do końca. A może jego obraz był za bardzo podobny do rzeczywistego, w każdym bądź razie coś mi tutaj nie pasowało. Aż z ciekawości przeczytam książkę.

Najmocniejszym akcentem filmu był sam Alexander (zresztą, pewnie zgodnie z założeniem reżysera). Dobrze dobrany aktor. To spojrzenie. Bardzo magnetyczna postać, zwracałby uwagę nawet gdyby siedział w tle, w lewym, górnym rogu ekranu. Do tego ich język i sposób mówienia...

Jeszcze o eksperymentalnej terapii Alexandra. Jak na mój gust można ją oceniać z dwóch punktów widzenia. Jeśli spojrzymy na niego jak na człowieka, to uniemożliwianie mu działania zgodnego z jego wolą (jakiekolwiek by ono nie było) wyda się krzywdzące (bo wcale nie było tak, że znienawidził przemoc, jego stosunek dla niej był ciągle taki sam, założono mu tylko blokadę na pewne działania). Jeśli z kolei patrzeć na niego jak na przestępcę, stawiając obok ofiary, byłoby to najskuteczniejszym, nie budzącym zastrzeżeń rozwiązaniem.

Jedno mnie dziwi. Dlaczego nie mogąc krzywdzić innych sam był w stanie wyskoczyć przez okno.

A co Wy myślicie o filmie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: fluks w Października 24, 2008, 03:33:00 pm
Aeon Flux (http://alejka.pl/aeon-flux-dvd-prezent.html) świetny film
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 07, 2008, 12:33:28 am
Będąc ponad mo(r)deratorskie nadużycia wrócę spokojnie do filmowego wątku by poświęcić trochę uwagi jednemu z moich ulubionych reżyserów kina SF (acz po prawdzie, nie jest to w mierze najmniejszej artysta, jeno perfekcyjny rzemieślnik) Jamesowi Cameronowi. Nie stworzył on gatunkowych arcydzieł na miarę ledwie co przywołanego Kubricka czy (rezysera jednego dzieła, przynajmniej na gruncie SF) Scotta jednak nie bez kozery to właśnie jemu Lem sprzedał prawa do "Solaris". Cameron bowiem nie błyszcząc artystycznym geniuszem i świadomie zadowalając się kręceniem kinowej rozrywki tworzy historie, logiczne, spójne, relatywnie wiarygodne psychologicznie - jednym słowem solidnie przemyślane, wyróżniające się na tle fantastycznonaukowej masówki. Owszem, Mistrz zawsze twierdził, że science fiction stać na więcej, ale na tle tego co jest na rynku Cameron zasługuje na dostrzeżenie. (TU (http://www.ldsfilm.com/directors/Cameron.html) b. ciekawy wywiad z nim.)

Czemu jednak do osoby Camerona tak nagle wracam? Z kilku powodów:

-pierwszym jest fakt, że do kin wejdzie niedługo "Avatar" (http://sffmedia.com/films/science-fiction-films/78-james-camerons-avatar-is-coming.html) tegoż twórcy (TU (http://marketsaw.blogspot.com/2007/05/james-camerons-avatar-scriptment-info.html) spoilery), projekt budzący we mnie - po prawdzie - pewne obawy o spadek formy reżysera (te nieszczęsne humanoidy), a co za tym idzie i mieszane uczucia*.

-drugim okoliczność, iż niedawno TVP powtarzała sympatyczną bajkę o tym jak bladawiec Erga Samowzbudnika pokonał (znaną bardziej jako "Terminator 2" (http://www.kmf.org.pl/dir_cut/terminator_2.html)), (stanowiącą wspaniałe antidotum na wyemitowane później durnoty w rodzaju "Kosiarza umysłow" czy osławionego "Dnia Niepodległości", jako dowód, że "rozrywkowo" nie musi zaraz znaczytć "głupio")
(http://www.goingfaster.com/darkthoughts/t1000.jpg)
na kształt kropel rtęciowych wyciekł Erg Samowzbudnik, który dowolne mógł przybierać kształty

-trzecim z kolei to, że wspomniany "Terminator 2" stanowił niestety preludium do (emitowanego aktualnie co czwartek przez TVP1) serialu "Terminator: The Sarah Connor Chronicles" (http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?p=154762#154762), w którym ucieszyło mnie tylko to, że jednak to nie "Star Trek" ucierpiał najmocniej z winy chciwych gotówki epigonów, reszta zaś napełniła głębokim niesmakiem. Serial zaczyna scena snu głównej bohaterki, w którym atakuje ją Terminator, ma on jednak nie facjatę Arniego, a robota, który dopiero potem się pojawi (jasnowidząca z tej Sarah czy co?). I dalej wszystko w tym stylu: dostajemy Terminatora o atrakcyjnych żeńskich kształtach (co oczywiście sprowadza stosunki człowiek-maszyna na genitalny poziom). Zamiast desperacko walczącej o ujawnienie straszliwej Prrawdy samotnej Sarah otrzymujemy cały tłumek "uświadomionych temporalnie" bohaterów, zaś chronomocja bardziej jest rozwinięta niż to z filmów wynikało, przez co znana nam rzeczywistość okazuję się cienką warstwą kryjącą rozmaite machinacje zakonspirowanych Terminatorów i ganiających w tył i w przód czasu komandosów (mimo jednak, iż cofać się można aż do lat '60 Terminatory zamiast spokojnie zabić np. dziadka Connora, obowiązkowo uganiają się za małoletnim Johnem i jego matką zasługując tym na miano najgłupszych maszyn myślących). Owszem, przyozdobione jest to w miarę przyzwoitymi F/X i wzbogacone o niezłą (bez złudzeń: niezłą jak na produkcję tak niskiej klesy) psychologie pary głównych bohaterów, ale ogólnie reprezentuje sobą poziom dna. Stanowczo odradzam marnowanie czasu na ten serial.

ps. drogi fliuksie, film o którym wzmiankujesz (http://www.film.org.pl/prace/aeon_flux.html) to typowo superbohatersko-postmatrixowe widowisko kopane (oparte zresztą na znacznie lepszej animacji (http://www.youtube.com/watch?v=7UQyPXbjL-A)), które choć ma niezłą scenografię, każącą wspomnieć pewne elementy "Powrotu z gwiazd" i teoretycznie zahacza o niebłahe tematy (od biedy byłoby tu z czym, i o czym podyskuotwać) stanowi jednak, pustą, średnio efektowną wydmuszkę, którą da się obejrzeć maksimum raz i to tylko z braku lepszego zajęcia.


* "Avatarovi" szykuje się konkurencja: Ridley Scott przymierza się do sfilmowania klasycznej "Wiecznej Wojny" Haldemana (http://www.variety.com/article/VR1117993856.html?categoryid=13&cs=1), powstaje też serial wg dosć głośnego "Czerwonego Marsa" (http://www.aintitcool.com/node/38604). Zobaczymy, czy za czas niedługi będziem tu mieli co chwalić (a moze nawet móc mówić o odradzaniu się kina SF), czy co ganić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Grudnia 22, 2008, 12:41:45 pm
Dziś w kiosku kupiłem Ghost in the Shell 2: Innocence w jakiejś gazecie "Anime" czy coś (nr 3/2008, nie pytajcie jak jest numerowane ;) ). Polecam. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 22, 2008, 08:31:25 pm
Jeden z moich ulubionych wątków ruszył. Świetnie. Zatem czas na trochę kolejnych filmowych refleksji zwiazanych z tym co właśnie powtarzano w TV lub z tym co na rychłą powtórkę czeka...
                                                     
Zacznę od "Kronik Riddicka". Film ten rozczarowuje już na starcie jeśli oczekiwało się "alienopodobnej" rzemieślniczej SF, takiej jaką była "Pitch black", jako, że twórcy dla odmiany w poszli w mroczną space operę.

Owszem space opera, to z załozenia bajki (by nie rzec bzdury). Owszem jest tu zwichniecie fabularne (częsć pierwsza i trzecia to mroczna space opera, część druga to powtóka z klimatu oryginalnego filmu). Owszem "ci źli" sa krzyżówką startrekowego Borga, z Cylonami (z oryginalnej "BSG") i feudalnego imperium z "Diuny". Owszem, wątek nieudanej próby wydarcia duszy pasuje bardziej do "Mortal Kombat" nie przymierzając, niż do SF, a sposób przejęcia władzy jest przewidywalny i infantylny. Ale całość broni się (na tyle, że czasu poświęconego na jej obejrzenie nie uważam za stracoiny w 100%) ciekawym (nawiązującym do "Diuny" Lyncha i "Metabaronów" Jodorovsky'ego w częściach 1 i 3) klimatem. A środkowa "planetarna" sekwencja to wręcz majstersztyk (szkoda tylko, że na powierzchni planety skafandrów nie mieli - byłoby jeszcze lepiej). Dla tego klimatu gotów byłem jakoś znieść wszystkie brednie jakimi raczyli nas scenarzyści (przypadek "Miasta zaginionych dzieci" się poniekąd powtarza, przy czym "Miasto..." było jednak lepsze). Żałuję tylko, że ta wizualna wystawność nie idzie w parze z jakimkolwiek przesłaniem czy dodanym sensem. Smutne też, że na tle ogólnej mizerii kina SF, już taki film zdolny jest przyciągnąć uwagę.



Kolejny film budzący we mnie ambiwalentne uczucia to "Żołnierze Kosmosu". Plusy: próba oddania (i spastiszowania) klimatu SF tzw. Złotego Wieku, polemika z militaryzmem Heinleina. Wady: wątki mydlano-romansowe, brak powieściowej technologii - z pancerzami wspomaganymi na czele (cały profetyzm technologiczny oryginału dyabli wzięli), absurdalny obraz Robali (miotanie potomstwa z planety na planetę, złoszczące mnie nieustannie strącanie - excuse le mot -pierdzeniem statków kosmicznych z orbity). Do tego dochodzą sceny walki potraktowane w sumie najbardziej serio w całym filmie i służące głównie epatowaniu krwią i flakami (dla mnie wada, dla kogoś może być zaleta ;) ).
Na koniec sam nie wiem czy wada, czy zaleta - specyficzny cokolwiek campowy klimat, który mieliśmy już w "Total Recall" tegoż twórcy. Zakładam, że to ma być puszczenie oka do widza: "a teraz ekrenizujemy historię z pulp magazine", czyli świadomy chwyt artystyczny, ale nigdy mi się to w filmach Verhoveena nie podobało.

Niby mieliśmy z do czynienia z próbą powiedzenia czegoś oryginalnego (co liczy się na plus), niby reżyser przejawia jakieś zamysły artystyczne, ale tym surowiej należy go oceniać z efektów. A te nie są godne uwagi.



Za parę minut natomiast zobaczymy "Planetę Małp" Tima Burtona. Film ten jest chyba najwiekszą wpadka w jego karierze, bo o ile pietyzm w przedstawienu małpiej cywilizacji rzucił mnie na kolana (perfekcyjne to jest po prostu - i kostiumy, i aktorstwo, i F/X, i scenografia) o tyle absolutnie nie rozumiem po co Burton odszedł od fabuły oryginalnego filmu wtykając w scenariusz różne bzdury .
W wypadku klasycznego dzieła wierny remake byłby wyjściem znacznie lepszym, zwłaszcza, że reżyser usiłując mówić od siebie zdobył się tylko na bełkot. Znów przypadek przerostu ciekawej formy nad debilną treścią.

A najgorsze, że produkuje sie dziesiątki filmów "SF" znacznie gorszych od tych trzech.



Na tym tle wyróżnia się film "V jak Vendetta". Ekranizacja komiksu nakręcona przez braci Wachowskich (obie połowy zdania mogą i zachęcać, i odstraszać ;) ).

Klimatyczne, dajace do myslenia (jak na komiks), oszczędne jeśli chodzi o F/X (dzięki czemu - w końcu! - forma nie góruje nad treścią), anarchistyczne w wymowie. I jest nad czym pomyśleć po seansie. (Choć oryginał jak zwykle lepszy.)

Nie jest to jakieś arcydzieło, ale całkiem przyzwoity film... Zwłaszcza na tle w/w... (Choc wolałbym żyć w czasach, w których dziełka takie jak on były by normą statystyczną, nie zasługującym już na wyróżnienie wyjątkiem...

ps. na miano najlepszej z ostatnich powtórek zasługuje jednak (oczywiście!) "Imperium kontratakuje" ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 21, 2009, 11:09:46 pm
Q, nowego Star Treka zrobili.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Luca w Kwietnia 21, 2009, 11:13:58 pm
Q, nowego Star Treka zrobili.

:-D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 22, 2009, 08:17:36 pm
Q, nowego Star Treka zrobili.

Wiem od dawna. Zrobiłem sobie nawet z tej okazji przegląd starych startrekowych filmów. Efekty samego mnie zaskoczyły.

Doszedłem mianowicie do wniosku, że współczesny widz jest w stanie obejrzeć bez wzruszenia ramion tylko:
1. jeśli lubi klasykę SF i ogólnie jest wymagajacy - "ST - TMP",
2. jeśli oczekuje niezobowiazujacej rozrywki - "ST: First Contact" i "ST: Insurrection" ("ST: Nemesis" go odrzuci głupotą). A jeśli przy tym ceni stare filmy o piratach (typu "Captain Blood") - "ST II".

Reszta się za mocno postarzała, lub była adresowana zbyt ściśle w fanów. Np. "ST: Generations" - nie-fana nic tam nie przyciągnie, bo to jest takie fanboyskie wypracowanie spod znaku "zbieramy ich wszystkich do kupy". "ST III" - klasyczna zapchajdziura, nakręcona na zasadzie "musimy go jakoś ożywić, nie? więc wybaczcie resztę". "ST V" - pomysł ciekawy (z domniemaną Bozią walczą ;D), ale wykonanie na poziomie TROMY. "ST VI" - przesłanie b. zacne, ale widać dokładnie jakich czasów dotyczył (no i są lepsze filmy dotykające końca zimnej wojny, bez czerwonych mundurów z jednej, a barokowych szat z drugiej strony; i znów trochę głupio mówić o światowym pokoju w konwencji filmu o piratach - "ST II" strawniejszy, bo nie łączy zgrzytliwie "piractwa" z ideologią). "ST: Nemesis" - miało być mhrrocznie, wyszła kicha, jak ten cały viceroy masuje skronie Shinzona zwijałem się ze śmiechu. "ST IV" - niby mówi o ważnych rzeczach, ale nie-treker traci połowę humoru, i będzie się momentami zżymać "ale ossochodzi"; i trudno przełknie satyrę społeczną (celną) z Wielkim Ratowaniem Świata w tle. Poza tym, jeśli ma docenić przesłanie, to pewnie czytał "Powiastki filozoficzne", a tam to samo lepiej (i bez campowej scenografii).

A znów te relatywnie dobre "Star Treki"?  "ST II" - nie każdy lubi kosmicznych piratów wygłaszających napuszone monologi + przedatowane F/X. "ST: First Contact" - całkiem fajna popcornówka, bez śladu ambicji, czy technologicznego realizmu, ale sa lepsze popcornówki (np. "Gwiezdne wojny" :D czy "Powrót do przyszłosći"). "ST: Insurrection "- niby ambitniejszy od poprzednika, ważkie tematy itp. ale scenariuszowo jest to groch z kapustą, za dużo mądrosci chciał tam Piller naćkać (co gorsza większość z tych "mądrości" to były wysilone głupoty); no i to dające nieśmiertelność promieniowanie - tylko treker łyknie taka bzdurę ;). (Choć na tle większości współczesnych produkcji "SF" wypada ten film nawet, nawet, bo usiłuje jeszcze cokolwiek powiedzieć, mniejsza o to, że to co mówi przeważnie nie ma sensu...)

Pozostaje "ST - TMP" - lubię, ale tak naprawdę na tle "Odysei kosmicznej", czy "Blade Runnera", to ubogi braciszek, może się najwyżej ścigać z "Bliskimi spotkaniami..." Spielberga (i tu nawet wygra). W sumie całkiem dobra rzecz, która z list klasyki nie spadnie*, acz nie fenomenalna. (Tym niemniej reprezentuje poziom wyższy niż jakie 90% kina SF.)

A nowy film? Sądząc z trailerów i innych reklam, popcornowej konwencji ciąg dalszy, chyba już nawet bez silenia się na jakiekolwiek ambicje. Obejrzę, ale nie sądzę, by mi się spodobał.


* w końcu R. Wise to kręcił, stąd zresztą nazywano ten film, dla podkreślenia jego supremacji na tle innych przedstawiceli franchise, "Wise Trek" (zresztą, pisałem o nim szerzej ileś stron temu (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg25810#msg25810)...).


[Na czym zresztą polegał głowny sukces filmu Wise'a? Na świadomości różnicy między serialem, a filmem. W serialu można wybaczyć pewne skróty, uproszczenia (w końcu fabuła ma się zamknąć w 40paru minutach), pewien kicz i teatralizm (w końcu budżet jest ograniczony), pewną umowność. Natomiast filmowi takich rzeczy się nie wybacza. Wise to wiedział, i zrobił dobry film. Nikt z następców nie miał raczej tej świadomości.

Najnowsze filmy wybrały drogę jeszcze gorszą. Wybrały z seriali to co było w nich najgorsze - strzelaniny, humanoidy, sensację, i to wepchnęły na plan pierwszy. W ten sposób zamiast kiczu-z-konieczności, dostaliśmy kicz-z-wyboru. A przecie można było posadzić do scenariusza jakiego Reynoldsa, Sawyera, Benforda czy Baxtera (czyli kogoś z autorów rozrywkowej, lecz zachowujacej pewne standardy SF), a na reżyserskim stołku jeśli już nie Lyncha czy Soderbergha, to przynajmniej Camerona, Zemeckisa lub Howarda (ostatecznie precedens jest: pierwszy film reżyserował całkiem znany artysta, a przy scenariuszu pracowali A.D. Foster i Isaac Asimov - obaj pisarze SF). Zmniejszyć do minimum ilość sensacyjnej akcji, albo chociaż schować ja za fabułę (jak w "Raporcie mniejszości" nie przymierzając). Zlikwidwać - mimo utyskiwań fanów - humanoidy (albo wepchnąć je wszystkie w końcu w szeregi Federacji i ograniczyć ich rolę do tła, jak w "ST - TMP" właśnie; lub też... poprosić o pomoc Le Guin i - tak jak ona - zacząć w końcu sensownie wygrywać biologiczno-kulturowe różnice między nimi). I wreszcie - ponownie konforntować bohaterów z intelektualnymi i etycznymi wyzwaniami oraz niezwykłością Wszechświata, a nie rzucać ich w wir kolejnych walk z "demonami zła" w komiksowym stylu. No i dać w końcu konsultantowi naukowemu głos veta wobec co głupszych zapędów scenarzystów.]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Kwietnia 22, 2009, 09:41:27 pm
To mówisz że kicha to jest? Wiedząc że dla mnie "star trek" oznacza "the next generations" w wieku chyba nastu lat i tam zadawane problemy filozoficzno społeczne myślisz że ten nowy mnie zainteresuje? Bo po trailerze stwierdziłem "a pójdę, co mi tam".

PS: Wczoraj byłem na Dragonball'u na przykład ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 22, 2009, 09:47:31 pm
Jak trailer Cię nie odrzucił, oglądasz "Dragonballa" i chadzasz na Emmerichy, to i tu dasz radę. Spodziewam się mniej-więcej czegoś na tym poziomie ;).

(No, góra konkurencji dla nowych "Zwiezdnych wojnów"...)

ps. tematykę filozoficzno-społeczną w "Star Treku" już dawno (gdzieś w połowie "ST - Deep Space Nine") dyabli wzięli (z jednym wyjątkiem - powróciła na chwilę, w kiepskim wydaniu, w "ST: Insurrection")...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Kwietnia 22, 2009, 10:41:14 pm
Hihi, kapitan Pickard jest profesorem teatru przy koledzu Sw. Katarzyny w Oksfordzie :) Moja znajoma jest bardzo teatrologicznie zorientowana i nadmieniala, ze bedzie wystepowal w jakiejs sztuce niedlugo. Musze sie dopytac i pewnie sie wybiore :) (w zeszlym roku gral w jednej sztuce z Magneto!)
http://www.whatsonstage.com/index.php?pg=207&story=E8821169223394
Q wpadnij, to sobie pogaworzycie  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 23, 2009, 01:30:23 am
Dzięki, ale nie miałbym śmiałości... Tak jak nie miałem śmiałości wybrać sie na spotkanie z Mistrzem, póki żył.

ps. Przeżyjmy to jeszcze raz...

Wybrane sceny z:
-"Odysei kosmicznej":




-"Blade Runnera":

-"Star Trek - The Motion Picture":



-i "Bliskich spotkań III stopnia":



Kiedyś to robili filmy. Nie dość, że ze świetnymi F/X, to o coś tam chodziło :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 23, 2009, 10:15:10 am
Doszedłem mianowicie do wniosku, że współczesny widz jest w stanie obejrzeć bez wzruszenia ramion tylko...
Reszta się za mocno postarzała, lub była adresowana zbyt ściśle...
Q, czy Ty się dobrze czujesz ;-)) ?  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 23, 2009, 02:21:13 pm
Q, czy Ty się dobrze czujesz ;-)) ?  ;D

Jestem fanem, ale nie fanatykiem ;).

(Rozwijając: jak już pisałem w stosownym wątku, "Star Trek" to dla mnie to, co w tym serialu dobre - czyli sporo odcinków "The Next Generation", parę odcinków serii oryginalnej, film Wise'a + może parę odcinków "Deep Space Nine". Reszta to dodatki zrodzone z pogoni Paramountu za gotówką, często wręcz zaciemniające oryginalną wizję Roddenberry'ego. Owszem - "ST IV" i "ST VI" też oglądałem z przyjemnością, i nawet o ważkich sprawach mówią, ale nie uważam, by kogokolwiek "z zewnątrz" przyciągnęły dziś do "ST". A nowy film Abramsa? Jak mogę z czystym sumieniem polecać - na forum lemowskim - coś, w czym palce maczali twórcy "Armageddonu", "LOST" i "Transformers"? ;D)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 23, 2009, 03:14:28 pm
Może Ty jednak zrób sobie jakieś badania...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 24, 2009, 02:57:14 am
Ok, to żebyś nie uznał, że jestem kandydatem do powiększenia grona aniołków ;), pochwalę szerzej to co pochwalić się da (pochwalę na tyle, na ile jest to możliwe)...

Otóż oglądając "Star Trek II - The Wrath of Khan" (http://www.film.org.pl/prace/star_trek_cykl/2_wrath_of_khan.html) coś zrozumiałem. Zrozumiałem dlaczego tak liczni fani "Star Treka" go kochają. Kochają, bo, mimo śmisznych mundurów (naprawdę, mogli zachować te z "ST - TMP"), jest on w sumie esencją oryginalnej serii w koncentracie ;): emocjonujące walki, wyraziści Kirk i Spock i relacje między nimi, cudowne-a-nieprawdopodobne-urządzenie, pozaziemskie pasożyty, charyzmatyczny łotr...

Tam wszystko jest TOSowe (w dobrym, i złym znaczeniu tego słowa), i w dodatku skoncentrowane w 116 minutach. Meyer (znany mi skadinąd jako reżyser niezłego filmu "Nazajutrz", wiarygodnie straszącego wizją atomowej zagłady) doskonale wyczuł czym był stary "Star Trek" (w swej chwale, i w swej durnocie) i umiał to, ten klimat, oddać na dużym ekranie. Jego film jest po prostu w 100% TOSowy, jest koncentratem TOSu z jego wadami i zaletami, tak jak "ST: TMP" jest ekstraktem z najambitniejszych elementów TOSu, oczyszczonych z kiczu.
Nic wiec dziwnego, że "Gniew Khana" przypadł do gustu tym, którzy pokochali dawnego "Star Treka" takim, jakim był, podczas gdy "ST - TMP" tym, którzy chcieli widzieć go mądrzejszym.

Doceniam "ST II", w jego bajkowo-rozrywkowej klasie, choć:
-primo - nie mogę traktować go jako "prawdziwej" fantastyki naukowej,
-secundo - nie zapominam, oczywiście, że był tryumfem gustów fanów i materializmu oficjeli z Paramountu nad gustem (zmęczonego ciagłym naginaniem się do oczekiwań masowej publiki) Roddenberry'ego, i powstał w efekcie nieładnej przepychanki na producenckim "stołku" (której celem było storpedowanie prób "udoroślenia" "ST"),
bowiem, mimo niechlubnego pochodzenia (i niewysokiego budżetu), okazał się dzieckiem nad wyraz udanym, i nakręcił koniunkturę na kolejne "Star Treki", w tym moje ukochane "ST - TNG".

Jest to zresztą - jak już wspomniałem - jeden z nielicznych startrekowych filmów mających zdolność docierania do szerszej widowni  (świadczą o tym zarówno jego wysokie miejsca na listach fantastycznonaukowych kinowych "bestsellerów", jak i miłe słowa, których nie szczędził mu A.C. Clarke).

Co o tym zdecydowało? Fakt, że jest to bezpretensjonalna kosmiczna bajka, stanowiąca dość udaną konkurencję dla oryginalnych "Gwiezdnych wojen". Prosta, utrzymana w konwencji awanturniczego filmu o piratach (kiedy tytułowy szwarcharakter woła chrapliwie "There she iss... There she iss..." na widok kosmicznej łajby Enterprise, brzmi to jak głos Long Johna Silvera, lub jego papugi ;)), opowiastka, pełna smakowitych nawiązań do marynistycznego cyklu o Horatio Hornblowerze, operetek Gilberta i Sullivana (choćby te nieszczęsne czerwone mundury (http://images4.wikia.nocookie.net/memoryalpha/en/images/a/a4/Movie_uniform_group_tvh.jpg)) czy sztuk Shakespeare'a. Rzecz niezbyt mądra, lecz brawurowo zagrana, jak na "Star Treka" dość dopracowana od strony psychologicznej (np. ładny wątek starzenia się Kirka), w dodatku pełna niezwykłego witalizmu, który nasuwał mi silne skojarzenia z nie mniej witalnymi i barwnymi powieściami A. Bestera.

Po prostu pierwszorzędny film drugorzędny, stanowiący klasykę swego gatunku. Stosunkowo mało znany w Polsce, a szkoda. Nic naukowego* w nim nie ma (podobnie zresztą jak w "Gwiezdnych wojnach" czy "Piątym Elemencie"), ale z czystym sumieniem polecam go wszelkim miłośnikom tego rodzaju spaceoperowej rozrywki. Fakt, że jest to rozrywka "z myszką", tylko dodaje jej uroku.

(Natomiast jak kto szuka dającej do myślenia science fiction, nie ten adres.)

ps. najnowszy film Abramsa - wg. plotek zza Oceanu - ma być nakręcony właśnie w celu zdyskontowania sukcesu "ST II"** (i też ma wpisywać się w ten nieszczęsny rozrywkowy nurt, tylko budżet dostał, dla odmiany, spory)...

No dobra, dość o filmidle ;).


* poza jednym fajnym zagraniem trochę a'la Pirx

** inna rzecz, że ten sukces odbił się czkawką, bo nie dość, że spowodował, iż kolejne startrekowe filmy powielały rozwiązania z "ST II", nie z "ST - TMP", czyli już na starcie tworzone były jako czysta rozrywka, pozbawiona naukowego prawdopodobieństwa, w dodatku rozrywka niskobudżetowa (stąd, szukającym w "Star Treku" śladów mądrości, można polecić raczej wybrane seriale, niż filmy - tam znajdą), to jeszcze nastąpił wysyp licznych spaceoperowych imitacji cyklu hornblowerowskiego, z cykliszczem "Honor Harrington" na czele...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 03, 2009, 08:47:34 pm
Temat filmow SF jest dosyc wyeksploatowany na forum...podpisuje sie pod Alienami...Gattaca...Fahrenheitem 451...Blade Runnerem...Terminatorem (a co...3 razy bylam w kinie;))...eXistenZ...Seksmisja...Przekladancem itp...Ale wczoraj zobaczylam Koziorozec Jeden Petera Hyamsa.Film o pierwszym zalogowym locie  na Marsa.Nie jest to jednak film stricte SF a raczej z dziedziny political fiction.Poniewaz wszystko jest sfingowane.Zaloga zostaje na Ziemi (nie zdradzam tu szczegolow - mozna to przeczytac na okladce DVD) a caly swiat zatrzymuje oddech ogladajac relacje z Marsa.Film z 1978 r a wg mnie ciagle aktualny. Pomijajac amerykanskie zaciecie do happy endow - wart zobaczenia.
O arcydziela w filmach SF jest niezwykle trudno.Wg mnie ksiazki maja tutaj znaczna przewage.
Przywolany przez Q Armageddon jest raczej komedia;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 03, 2009, 09:09:57 pm
A GiTS'a nikt nie ogląda bo bajka...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 03, 2009, 10:09:02 pm
Eeee... Gadasz tak dla dramatycznego efektu. U nas może i tylko nieliczni (http://www.film.org.pl/prace/ghost_in_the_shell.html). W świecie GITS jest raczej popularny.

ps. "Koziorożca..." znam, ach jak się nim spiskomaniacy z lubością pasą (http://www.badastronomy.com/bad/tv/foxapollo.html)... twierdzą tylko, że trza za Marsa podstawić Księżyc... równie kultowy wśród nich co "Archiwumy Iksy"...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 03, 2009, 10:10:06 pm
Ale wczoraj zobaczylam Koziorozec Jeden Petera Hyamsa.Film o pierwszym zalogowym locie  na Marsa.Nie jest to jednak film stricte SF a raczej z dziedziny political fiction.Poniewaz wszystko jest sfingowane.Zaloga zostaje na Ziemi (nie zdradzam tu szczegolow - mozna to przeczytac na okladce DVD) a caly swiat zatrzymuje oddech ogladajac relacje z Marsa.Film z 1978 r a wg mnie ciagle aktualny.
To ten, gdzie w roli głównej gra łysy facet z lizakem w buzi, znany szerzej jako Cojak? Rzeczywiście , niezły. Nawiązujący do pewnej starej idei (podobno spiskowej ;)), że lądowanie na księżycu apollantów jedenastych nakręcił Kubrick, dorabiając sobie przy okazji  kręcenia Odysei kosmicznej. Osobiście uważam, że Spielberg zrobiłby to lepiej ;)
P.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 03, 2009, 10:12:58 pm
Q ;)
Nie przedrzeźniaj. Scena z facetem lądującym w finale na własnym pogrzebie na pewno ci się podobała. :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 03, 2009, 10:20:52 pm
Nawiązujący do pewnej starej idei (podobno spiskowej ;)), że lądowanie na księżycu apollantów jedenastych nakręcił Kubrick, dorabiając sobie przy okazji  kręcenia Odysei kosmicznej. Osobiście uważam, że Spielberg zrobiłby to lepiej ;)

1. To raczej film nakręcił modę na te teorie, nie vice versa (http://en.wikipedia.org/wiki/Apollo_Moon_Landing_hoax_accusations#Origins_and_history), a Kubricka w to wmieszano całkiem niedawno (http://en.wikipedia.org/wiki/Dark_Side_of_the_Moon_(documentary)).

2. Juz nie z Tobą polemizując, a ze spiskomaniakami: dlaczego NASA skoro (niby) sfałszowała jedno lądowanie nie zamówiła potem kolejnych filmów (u róznych Spielbergów, Cameronów itp. właśnie) z dalszych planetarnych lądowań (skoro pierwsze "kłamstwo" wszyscy łyknęli)?

ps. kto tu psedzeźnia, ja, ja piersy byłem!  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 03, 2009, 10:28:39 pm
Q spiskomaniaczka nie jestem...Archiwum X nie jest dla mnie kultowy bo po prostu nie ogladam a Koziorozec jest przyzwoitym( w sensie na dobrym poziomie;)) filmem.I tyle.

Cytuj
To ten, gdzie w roli głównej gra łysy facet z lizakem w buzi, znany szerzej jako Cojak?

liv ten...jeno Cojak nie w roli glownej acz barwnej;)Ta pogrzebowa scena akurat dla mnie nieco ...hm grzebie ten film;)

P.S.
Piszac o aktualnosci filmu mialam na mysli ze ludzie dla wlasnych celow sa w stanie uciec sie do poteznych matactw.Nie mialam na mysli jakiegos globalnego spisku jeno medialana manipulacje ktorej podlegamy.Moze nie na taka skale.I hope;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 03, 2009, 10:49:12 pm
olkapolka, ni cholery by mi na myśl nie przyszło zaliczyć Cię do spiskomaniaków...

I, żeby nie było, że puste posty nabijam - zauważyłem, że doceniłaś "eXistenZ". Filozoficznie nie jest to dzieło oryginalne - w sumie kopia z "Ubika" (warstwa w warstwie i pod warstwą), ale był to chyba pierwszy film pokazujący rozwój biotechnologii (inna rzecz, że bio-tech widzimy w fanto-światach) i wypieranie przez nią technologii "metalowych". Ciekawe czy to faktycznie pójdzie w tym kierunku, i czy ew- biologiczne maszyny będą miały tak odstręczające estetycznie kształty?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 03, 2009, 11:26:04 pm
Cytuj
ps. kto tu psedzeźnia, ja, ja piersy byłem!
Piersy, piersy...
 Raptem minutke i ctery seqndy
 ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 03, 2009, 11:39:51 pm
Do Cronenberga mam slabosc...pograze sie filmowo ale przez Muche;))...coz nastolatka bylam jak to widzialam i te teleportacje...ech;)
Masz racje Q ze eXistenZ to ubikowe rozwarstwienie rzeczywistosci.Chociaz wg mnie w eX...mamy caly czas doczynienia z gra.Strzal w kregoslup i podpiecie systemu nerwowego  do konsoli?Cos dla odwaznych;)Wiesz ze mi taka mysl towarzyszyla (film widzialam kilka lat temu) ze srodowisko w ktorym toczy sie gra nie jest wytworem producenta jeno wyobrazni samych graczy.Miesiste konsole (bo wg mnie ich wizja to tez gra) tez.Przeciez "normalny" producent opakowalby te "flaki" w jakies pudlo.Poza tym czy z takiej gry da sie w ogole wyjsc?Moze Cronenberg uzyl tych strzelajacych zebami  mies zeby unaocznic ze przez taki biotech wkraczamy w swiat szmatlawej wyobrazni uczestnikow?Z ktorej nie ma juz ucieczki?Jest w filmie pies ktory pojawia sie i wtedy kiedy wiemy ze uczestnicy sa w grze i wtedy kiedy myslimy ze nie sa.

Cytuj
Ciekawe czy to faktycznie pójdzie w tym kierunku, i czy ew- biologiczne maszyny będą miały tak odstręczające estetycznie kształty?

Czlowiek bywa dosyc zgrabnie opakowany;)Dlaczego ewentualne biologiczne maszyny nie mialyby byc?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 04, 2009, 12:00:09 am
Do Cronenberga mam slabosc...pograze sie filmowo ale przez Muche;))...coz nastolatka bylam jak to widzialam i te teleportacje...ech;)

Mnie się też ta "Mucha" podobała. I wspomniałem, że warto obejrzeć. Owszem sam fakt, że taki film na tle innych się wyróżnia dowodzi intelektualnego uwiądu kina SF, ale będę tej "Muchy" bronił. Jest na jakiejś płaszczyźnie realistyczna (choć film aż się prosił o włożenie w usta Goldbluma jakiegoś sensownego wykładu rozwijającego wspólczesne fizyczne teorie nt. teleportacji - ostatecznie naukowiec tam z dziennikarką gadał) i b. przyzwoicie nakręcona (choć stanowi klasyczną "jednostrzałówkę" w stylu, który w literackiej SF dawno wyszedł z mody - ciekawy pomysł obudowany sensacyjną fabułą). Nie arcydzieło, ale naprawdę przyzwoity film, którego oglądania się nie wstydzę.

Zostawia te wszystkie brednie, na które do maźka narzekałem, daleko w tle.

Miesiste konsole (bo wg mnie ich wizja to tez gra) tez.Przeciez "normalny" producent opakowalby te "flaki" w jakies pudlo.
/.../
Czlowiek bywa dosyc zgrabnie opakowany;)Dlaczego ewentualne biologiczne maszyny nie mialyby byc?

Sądzisz, że mięcho w kolorowym plastikowym pudełku byłoby bardziej ok? No w sumie, czego oczy nie widzą... Ale z drugiej strony do pomyślenia jest też, że takie "mięcho" może stać się trendy jako symbol rozwiniętej technologii i ludziska będę się z nim obnosić, ostatecznie estetyka antyestetyzmu nie jest nowym "wynalazkiem"...

Aha: też uważam, że cokolwiek to mięcho miało znaczyć, było celowym chwytem artystycznym. Epatowanie "mięchem", biologią to stały chwyt Cronenberga (w "Musze" zresztą widoczny jeszcze bardziej).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 04, 2009, 12:15:09 am
Masz racje Q ze eXistenZ to ubikowe rozwarstwienie rzeczywistosci.
zauważyłem, że doceniłaś "eXistenZ". Filozoficznie nie jest to dzieło oryginalne - w sumie kopia z "Ubika" (warstwa w warstwie i pod warstwą)
Dlaczego zaraz z Ubika? "Oko na niebie" jest sporo wcześniejsze. Idea podobna, acz zgrzebniej podana. A co do "eXistenZ"- przyłączam się do pochwał. Bardziej dickowy niż większość ekranizacji książek Dicka.
P.S. Tak mi się marzy. Zobaczyć dobrze zrobioną "Cieplarnię" Aldissa.
P.S 2 Olkopolko,dawnom oglądał tego Koziorożca, wybacz więc.Główny bohater faktycznie był dużo ładniejszy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 04, 2009, 12:43:27 am
Cytuj
Dlaczego zaraz z Ubika? "Oko na niebie" jest sporo wcześniejsze.
 
Z "Okiem" nie moze sie mi kojarzyc bo nie czytalam...dodam do listy;)

Cytuj
Mnie się też ta "Mucha" podobała

Q a mnie Goldblum sie podobal;)hm...on pijaniutki wchodzil do tego teleportera wiec moze lepiej ze nie wyglaszal zadnych wykladow?
A propos Cronenberga to jego Crash i Nagi Lunch to dopiero biologia.Ostatni jego film jaki widzialam to Historia przemocy.Gra w nim V.Mortensen i tu wracamy do liv'a:jesli marzy Ci sie zobaczyc swiat po katastrofie to pierwej chyba bedzie Droga z w/w Mortensenem.Na podstawie ksiazki McCarthy'ego.

W sumie nie dziwie sie ze zapamietales Cojaka...mial naprawde dobra drugoplanowke.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 04, 2009, 01:43:32 am
Dlaczego zaraz z Ubika? "Oko na niebie" jest sporo wcześniejsze. Idea podobna, acz zgrzebniej podana.

Hmmm... Bo w "Oku..." te światy jakby występują symultanicznie* (każdy se inny stworzył), a w "Ubiku" - "na cebulkę".

Inna rzecz, że Dick pewne motywy grał raz za razem, nieznacznie modyfikując.

(BTW. wiesz pewnie, że Oramus doszukiwał się w tym "Oku..." inspiracji dla "Kongresu futurologicznego"?)

A co do "eXistenZ"- przyłączam się do pochwał. Bardziej dickowy niż większość ekranizacji książek Dicka.

Może i większość, ale z drugiej strony pomysłowi ekranizowania Dicka zawdzięcza kino SF jedno ze swoich największych arcydzieł, jeden b. dobry film (Linklatera) i conajmniej jeden solidny film rozrywkowy.

ps. Goldblum to ogólnie fajny aktor jest, a role szalonych geniuszy świetnie pasują do jego emploi - zawsze np. chciałem go zobaczyć w roli Saussure'a z "Kataru" i - z całym wyczuciem proporcji - Crossa z "Mrocznej materii" (jest tam grzebanie w mózgach palcyma, więc Cronnenberg mógłby się tym zainteresować ;)), ale się postarzał z lekka więc chyba nic z tego...  :(


* o ile dobrze pamiętam...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 04, 2009, 09:40:22 am
(BTW. wiesz pewnie, że Oramus doszukiwał się w tym "Oku..." inspiracji dla "Kongresu futurologicznego"?)
Może i większość, ale z drugiej strony pomysłowi ekranizowania Dicka zawdzięcza kino SF jedno ze swoich największych arcydzieł, jeden b. dobry film (Linklatera) i conajmniej jeden solidny film rozrywkowy.

* o ile dobrze pamiętam...
Dobrze pamiętasz. Bohater wędruje po światach wykreowanych i światopoglądowo sformatowanych w mózgach ofiar pewnej katastrofy. W Ubiku zaświatem (czy też czymś pomiędzy) steruje mózg jednego niedoumarłego dzieciaka (chyba ;))
Doszukiwanie się inspiracji bez udziału autora, to ryzykowna, acz  dająca duże możliwości zabawa.
Co do arcydzieła - który?(choć czuję, że Łowcę masz na myśli). "Przez ciemne zwierciadło' nie widziałem (i już się boję). Dla mnie niedocenionym jest film "Tajemnica Syriusza". Nakręcony jeszcze przed Dickomanią lat ostatnich. Ogólnie postawiłbym nieśmiało tezę, że dobra ekranizacja Dicka (jak też Lema) jest niemożliwa, ze względu na rozziew materii słowa,idei w tej literaturze z materią obrazu i uproszczeń typową dla filmu.
Cytuj
jesli marzy Ci sie zobaczyc swiat po katastrofie to pierwej chyba bedzie Droga z w/w Mortensenem.Na podstawie ksiazki McCarthy'ego.
Olkapolka
Dzięki za podpowiedź, spróbuję zapamiętać, bo filmu, ni autora książki nie znam. A w TV to puszczają? Bo ja głównie tam coś oglądam.
Z poświętnym pozdrowieniem
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 04, 2009, 01:18:07 pm
Co do arcydzieła - który?(choć czuję, że Łowcę masz na myśli).

Dobrze czujesz, tylko nie wiem skąd wątpliwości.

Dla mnie niedocenionym jest film "Tajemnica Syriusza". Nakręcony jeszcze przed Dickomanią lat ostatnich.

Eeetam, taka tam przygodóweczka, która z oryginałem nie ma nic wspólnego, za to z Terminatorem sporo.

Ogólnie postawiłbym nieśmiało tezę, że dobra ekranizacja Dicka (jak też Lema) jest niemożliwa, ze względu na rozziew materii słowa,idei w tej literaturze z materią obrazu i uproszczeń typową dla filmu.

A jednak Dick sam uczestniczył w powstawaniu najlepszej z ektanizacji swej prozy. (Lem zresztą też podejmował takie próby.)

ps. a ze wizji świata-po-zagładzie polecam "Quintet" Altmana - nie jest szczególnie znany i uchodzi za wręcz najsłabszą rzecz w jego dorobku, ale zrobił na mnie dobre wrażenie, zwłaszcza minimalizmem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 04, 2009, 02:23:51 pm
liv o ile wiem Droga jest dopiero w planach.Wiec czeka ja schemat:festiwale-kino-DVD-TV. Szczerze powiedziawszy nie przepadam za ekranizacjami/adaptacjami ksiazek ktore mniej czy wiecej lubie.Ale;)
Twoje slowa:
 
Cytuj
Ogólnie postawiłbym nieśmiało tezę, że dobra ekranizacja Dicka (jak też Lema) jest niemożliwa, ze względu na rozziew materii słowa,idei w tej literaturze z materią obrazu i uproszczeń typową dla filmu.
smialo rozszerzylabym te teze poza Dicka i Lema.
Przy czym bardzo lubie kino...naprawde.Tylko niech nie niszczy ksiazek;)
P.S.
Goldblum ogolnie fajny ale gdyby przyszlo wymienic wazkie dziela z jego filmografii?To?...jak sie to pieknie mowi:niewykorzystany talent;) ktory dobiega juz 60 lat bytowania na lez padole.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 04, 2009, 02:57:56 pm
smialo rozszerzylabym te teze poza Dicka i Lema.
Przy czym bardzo lubie kino...naprawde.Tylko niech nie niszczy ksiazek;)

Rzekłbym, że Kubrick wyłamuje się poza ten schemat. Zobaczmy CO zrobił z literaturą Clarke'a i czytadłem Kinga. Unieśmiertelnił, ze tak emfatycznie powiem.

Goldblum ogolnie fajny ale gdyby przyszlo wymienic wazkie dziela z jego filmografii?To?...jak sie to pieknie mowi:niewykorzystany talent;) ktory dobiega juz 60 lat bytowania na lez padole.

Prawda. Świetnie nadawał się do ról naukowców, to go w filmach SF obsadzali, a że w takich filmach zwykle nie o pełnokrwistych bohaterów chodzi, i rzadko o artyzm...

(Tym niemniej Brundle'a zagrał ekstraordynaryjnie, a jego - zaplanowany na drugoplanowego - Malcolm w dużej mierze "ukradł show" bohaterom zaplanowanym jako główni. W sumie rólki takie sobie, ale fakt, że stały się jakimiś symbolami kultury masowej w dużej mierze zawdzięczają grze Goldbluma. Natomiast u Emmericha albo miał gorszą formę, albo tzw. "reżyser" nie umiał nim pokierować, albo świadomie nie przykładał się do gry w tej tandecie.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 04, 2009, 03:51:40 pm
Cytuj
Rzekłbym, że Kubrick wyłamuje się poza ten schemat. Zobaczmy CO zrobił z literaturą Clarke'a i czytadłem Kinga. Unieśmiertelnił, ze tak emfatycznie powiem.

Nad Odyseja pracowali pospolu...ciezko powiedziec kto mial znaczniejszy wplyw;)
Lsnienia akurat nie czytalam wiec ciezko porownywac...ale film jak najbardziej: uniesmiertelnil za jednym zamachem Kinga i Nicholsona.
Pod tym katem to osobiscie dziekuje mu za Mechaniczna Pomarancze ( Funny Games Haneke cos na podobienstwo?) gdyzponiewaz przez ksiazke Burgessa sie nie przebilam.Musze zrobic jeszcze jedno podejscie.

No tak Mucha i Park jako konsekwencja...Goldblum mial ze 2-3 dosyc dobre role w filmach nie SF.Poza tym ciezko oceniac "gre" bo bral udzial w totalnych kiszkach filmowych jak np Dziewczyny ziemskie sa latwe ::)o Emmerichu nie wspomne;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 04, 2009, 07:16:29 pm
Pod tym katem to osobiscie dziekuje mu za Mechaniczna Pomarancze ( Funny Games Haneke cos na podobienstwo?) gdyzponiewaz przez ksiazke Burgessa sie nie przebilam.Musze zrobic jeszcze jedno podejscie.
A to dobre :).U mnie było dokładnie odwrotnie. Książkę łyknąłem. Przez film nie przebrnąłem. Przewinąłem tylko resztę na podglądzie ,by zobaczyć, do czego cenzura się czepiała. I tu też się rozczarowałem ;). Brakowało mi w filmie tego języka nowomowy bandyckiej. I nie tylko, ale mniejsza. Książka boli przez kilkanaście pierwszych stron(też byłem bliski rzucenia po 1 kartce). Jak przyzwyczaisz się do tych powiedzeń to stają się zaletą.   Inna sprawa to przekłady Stillera. Ciekawym,  podchodziłaś do rosyjskowatej czy angielskowatej wersji? W planach była też niemieckowata, ale nie wiem czy ostatecznie wyszła. Moim skromnym zdaniem angielskowata jest strawniejsza i chyba lepsza. Ją w każdym razie zaliczyłem. Podchodziłem do rosyjskowatej (starsze tłumaczenie) alem odpuścił po paru stronach znając treść.
I apropos pana R.Stillera - tłumacza. Popełnił on niedawno książkę o Lemie (twierdzi, że byli kolegami) - "Lemie - po co umarłeś?", w której daje swoistą interpretację Jego utworów + trochę szczegółów z ich znajomości. Czyta się to, jak mówią tu i ówdzie, z mięszanymi uczuciami.
P.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 04, 2009, 08:03:27 pm
liv masz racje ze tego jezyka brakowalo.Wg mnie nie da sie go dokladnie przelozyc na filmowy...z prostej przyczyny - film nie moze zawierac slowniczka neologizmow.Tyle tylko mogl zawierac ile da sie z kontekstu zrozumiec.Zdaje sobie sprawe ze w tej ksiazce przez pierwsze strony trzeba przebrnac zeby sie wciagnac w jezyk.Moze po prostu nie byl to moj czas na Mechaniczna (przeczytalam teraz pierwsza strone i nie byla juz taka potworniasta;))...podobnie mialam z Ulissesem Joyce'a.
Mam Stillera z angielskiego.Powiadasz ze strawniejszy?jak zrobie podejscie namber tu to dam znac:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2009, 08:30:16 am
dzi, pytałeś o nowego "Star Treka"...

Polska premiera już za nami, wyszło to co przewidywałem - efektowna bajka dla nastolatków:
http://film.gazeta.pl/film/1,22535,6577087,Star_Trek____.html
http://www.rp.pl/artykul/9146,302051_Star_Trek____.html

Zacytuję znamienne zdanie z jeszcze jednej recenzji:
Cytuj
Mieszanka wyjątkowo rozrywkowej fabuły, dużej ilości akcji, efektów specjalnych, podana z odrobiną humoru i bez niepotrzebnej powagi, wprowadziła Star Treka na nowe tory i może mu przysporzyć nowych fanów.

http://www.cinematical.pl/2009/05/08/star-trek-recenzja/

Więc cóż, twórcy ostatecznie porzucili silenie się na ambicję i poszli w czystą rozrywkę. Nowy "ST - TMP" raczej się szybko nie trafi.

(Choć jedno cieszy: obecność konsultantki naukowej jednak zaprocentowała tym, że technobełkot nie brzmi jak bełkot.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 09, 2009, 10:20:12 am
Cytuj
Zacytuję znamienne zdanie z jeszcze jednej recenzji:
Quote
Mieszanka wyjątkowo rozrywkowej fabuły, dużej ilości akcji, efektów specjalnych, podana z odrobiną humoru i bez niepotrzebnej powagi, wprowadziła Star Treka na nowe tory i może mu przysporzyć nowych fanów.
http://www.cinematical.pl/2009/05/08/star-trek-recenzja/
Czyli recenzja uniwersalna. Opisuje 99% filmów powstałych w minionym 20-leciu ( i nie tylko s-f).Każdy recenzent na ją w kompie i z braku czasu może ją zawsze zastosować ulubiona metodą k-w.
Swoją drogą, trochę przeraża ten powiększający się rozziew miedzy pikującą kulturą masową a osiągnięciami nauki, prawie zupełnie już nieprzekładalnymi na język kultury. Cóż, jedna się rozwija ,druga zwija. A drzewiej kultura odgrywała jednak tą ważną rolę, przekładania stanu wiedzy (w tym naukowej) o człowieku i świecie na język rozumiany przez większą grupę ludzi.Nawet jeżeli tą wiedzę upraszczała, zamieniając równania w metafory a zasady w przypowieści. To przecież robił Stanisław Lem. Została już czysta rozrywka ,która dla ludzi średniowrażliwych, żadna rozrywką wszak nie jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2009, 12:24:46 pm
Swoją drogą, trochę przeraża ten powiększający się rozziew miedzy pikującą kulturą masową a osiągnięciami nauki, prawie zupełnie już nieprzekładalnymi na język kultury. Cóż, jedna się rozwija ,druga zwija. A drzewiej kultura odgrywała jednak tą ważną rolę, przekładania stanu wiedzy (w tym naukowej) o człowieku i świecie na język rozumiany przez większą grupę ludzi.Nawet jeżeli tą wiedzę upraszczała, zamieniając równania w metafory a zasady w przypowieści. To przecież robił Stanisław Lem. Została już czysta rozrywka ,która dla ludzi średniowrażliwych, żadna rozrywką wszak nie jest.

Ten rozziew b. ładnie wypunktował Karol Jałochowski z "Polityki":
Cytuj
chciałoby się więcej.

Bo można. Literatura science fiction, przez wielu znawców literatury zbywana ironicznym uśmieszkiem, jak żaden chyba inny gatunek trafnie oddaje niepokoje i nadzieje epoki, związane z rozwojem wiedzy, i śmie zadawać pytania z rodzaju tych najbardziej fundamentalnych (kim jesteśmy? skąd przyszliśmy? itd.). Już w latach 40. zeszłego wieku stanowiła najbardziej twórczy, innowacyjny i płodny ze wszystkich kierunek literacki, mawia Orson Scott Card (pierwszorzędny autor cyklu o Enderze). Dlaczego zatem nie czerpać śmielej ze skarbnicy kapitalnych pomysłów, zawartych w prozie Asimova, Vonneguta, braci Strugackich, Lema, Dicka, Heinleina, Silverberga, Clarka, Zelaznego, Aldissa, Andersona, Gibsona i wielu innych, również młodszych? Owszem, zdarzały się wyjątki: "2001: Odyseja kosmiczna" Kubricka, "Solaris" Tarkowskiego czy "Łowca androidów" Scotta. Ale kiedy to było? Całe wieki temu (pierwszy "Matrix" braci Wachowskich z 1999 r. tylko potwierdza tę regułę).
i
Cytuj
Wprawdzie w takiej "Battlestar Galactica" jest dość seksu, przemocy, fanatyzmu religijnego i moralnych dwuznaczności, by sprawić, że Roddenberry przewróci się w grobie - pisał Ross Douthat w "The Atlantic" - ale to właśnie jest prawdziwa fantastyka naukowa. Zwrócona w przyszłość, ale czerpiąca z odwiecznych mitów całego świata. Niepokojąca. Drażniąca. Jednocześnie tym właśnie nie jest "Star Trek" Abramsa.

W latach 60. sama obecność na ekranie czarnoskórych (Uhura) bohaterów była manifestem wyższej świadomości społecznej. Obsadzenie kobiety w roli drugiego oficera "Enterprise" także budziło sprzeciw producentów. I jeszcze te jawne komentarze na temat polityki i religii. Zgroza. Czym mógłby być nowy "Star Trek" w dobie kryzysu i rosnących w siłę fundamentalizmów? Pierwszym naprawdę inteligentnym (zważywszy potencjał twórców i nośność pierwowzoru) kosmicznym filmem o zacięciu politycznym albo społecznym, przemawiającym do wszystkich (a szczególnie młodych) pokoleń widzów, na wszystkich kontynentach. Nieodwołującym się - jak "Gwiezdne wojny" - do Mocy, a do potęgi ludzkiego (i nie tylko) rozumu. Mógłby, ale nie jest. Jest natomiast optymistycznym, aczkolwiek raczej błahym, bo pozbawionym tajemnicy i głębszego przesłania, kinem rozrywkowym o dwóch takich, co złych Romulan wrzucili do czarnej dziury.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,97659,6587476,Wszechswiat_zresetowany.html

Cóż, to o czym mówimy można tylko podsumować Lemem:
"Taki straszliwy zastój imaginacji kroi już na paranoidalną persewerację."

i chyba nie ma co poświęcać się "próbom próbom uzdrawiania nieuleczalnie chorego bądź — żeby użyć innego porównania — wyciągania klinicznego imbecyla z totalnego skretynienia”, tym bardziej, że nie mamy wpływu na politykę hollywoodzkich potentatów filmowych.

Można mieć tylko (płonną?) nadzieję, że kiedyś gusta widowni wysubtelnieją, a wtedy Hollywood będzie zmuszony się do tego dostosować.

ps. tym niemniej jako fan mam trochę satysfakcji, że "Star Trek", choć w tak skarlałym wydaniu, trafił na szpalty czołowych polskich gazet, i, że recenzenci umieją dostrzec co w nim było cenne... :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 15, 2009, 02:09:39 pm
No i byłem na tym nowym "Star Treku", oglądałem... Nie jest to arcydzieło, ale jak na film rozrywkowy (a zwłaszcza jak na rozrywkowy film startrekowy ;)), prezentuje się znośnie, lepiej niż bzdury Emmericha i Bay'a*, trzymając poziom zbliżony do nowych "Gwiezdnych wojen".

Można obejrzeć bez wielkiej przykrości, acz i bez głębszej refleksji (dzi, trochę moich wniosków na temat w/w filmu znajdziesz tu (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=11&topic=2625&page=14#msg165252), tu (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=11&topic=2625&page=19#msg165509) i tu (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=11&topic=2625&page=19#msg165527); nie wiem na ile będą pomocne, bo pisane przez fana dla fanów).

ps. Dodać trzeba, że jest ta "jedenastka" w pewien sposób podobna do oryginalnego serialu o przygodach kapitana Jamesa Tyberiusza K. stanowiąc podobną mieszankę zaraźliwego optymizmu i trudnej do zdefiniowania (acz wyraźnie odczuwalnej) witalności z bijącą  - chwilami - w oczy głupotą. Zwracają też uwagę postacie drugoplanowych kapitanów - Robau**, Kirka-ojca i Pike'a - gierojów Kosmosu w starym-dobrym stylu; to momenty z ich udziałem uratowały ten film w moich oczach.


EDIT: no i polonicum w tym "Star Treku" jest...
(http://images2.wikia.nocookie.net/memoryalpha/en/images/d/db/Alnschloss_K%27Bentayr.jpg)
Cytuj
Alnschloss K'Bentayr was portrayed by Katarzyna Kowalczyk.

http://memory-alpha.org/en/wiki/Alnschloss_K%27Bentayr
Nie wygląda, a rodaczka ;D.


* choć malownicze nonsensy się znajdą...

** zgodnie z tradycją startrekowego zaangażowania społecznego gra go przedstawiciel świata arabskiego, co stanowi dziś sygnał równie jednoznaczny, jak kiedyś czarnoskóra kobieta-oficer
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 04, 2009, 11:01:48 pm
Lista jak to lista...dyskusyjna :
http://totalscifionline.com/features/3809-the-100-greatest-sci-fi-movies (http://totalscifionline.com/features/3809-the-100-greatest-sci-fi-movies)

Oczekiwane-nie-oczekiwane miejsce 10?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 04, 2009, 11:23:45 pm
Kilku filmów mi na tej liście zabrakło (choćby "Star Trek - The Motion Picture" (http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2009/04/cult-movie-review-star-trek-motion.html)), kilku w życiu bym na niej nie umieścił ("Dnia Niepodległosci", ale i np. startrekowej "jedenastki", że podam pierwsze z brzegu przykłady), sporo filmów poprzesuwałbym miejscami wewnątrz listy, ale ogólnie większość pozycji jest naprawdę - jeśli nie wybitna, bo trudno o to przy takiej długości listy - to przynajmniej znacząca dla kina SF.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 05, 2009, 01:46:31 pm
Podobnie... zabraklo mi tam paru filmow...np Dziwne dni K.Bigelow, eXistenZ.
 Dzien Niepodleglosci? Tym tokiem to powinni wcisnac do setki tez Plan 9 from Outer Space Wooda;)
Z kolejnoscia mialabym klopoty...niemniej lista wg mnie dosyc kompletna dlatego ja linkowalam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 05, 2009, 02:41:04 pm
Podobnie... zabraklo mi tam paru filmow...np Dziwne dni K.Bigelow, eXistenZ.

Widzę, że mamy podobny gust :).

Swoją drogą ciekawe jest, że - abstrahując już od listy, która częśc tych filmów zauważyła - w cieniu blocbusterowych "przebojów" pozostaje tyle dobrego (nie wybitnego, dobrego) kina SF: oba wymienione przez Ciebie tytuły, "Gattaca", "Primer", "THX 1138", "mój" pierwszy kinowy "Star Trek", nie do końca udany "Solaris" Soderbergha, nawet "Mroczne miasto" (choć zbyt komiksowe jednak), można tu chyba doliczyć i "Diunę" Lyncha (choć Lynch to jednak ekstraklasa w sumie), a nawet (jak na produkcję Spielberga niezbyt głośny) "Raport mniejszości".

Ludzie słyszą SF, i od razu myślą "Emmerich i Bay" (kiedyś przynajmniej myśleli "Spielberg i Cameron"), a przecie ten gatunek wydał też z siebie "La Jetée" czy "Odmienne stany świadomości".

Chociaż... "Blade Runner" czekał dobrych parę lat na docenienie, może i inni się doczekają?


EDIT: a'propos "Gattaki":
http://edition.cnn.com/2009/WORLD/asiapcf/08/03/china.dna.children.ability/index.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 06, 2009, 11:48:56 pm
Zobaczą Państwo film sprzed 10 lat. Strzęp filmu. Dwuipółgodzinne opowiadanie, któremu brak 1/5. Ta 1/5 z 1977 roku, gdy film unicestwiono, nie zostanie odtworzona nigdy. W miejscu scen brakujących usłyszą Państwo głos, tłumaczący pokrótce, co miało być...
To slowa lektora z pierwszych minut filmu...filmu ktory obrosl legenda...od pierwszego klapsa do premiery uplynelo 12 lat...filmu z niezla obsada (Trela,Seweryn,Janda) w rezyserii Andrzeja Żulawskiego...czyli "Na Srebrnym Globie".Podstawa do tego filmowego...tja...eksperymentu byla oczywiscie Trylogia Ksiezycowa Jerzego Zulawskiego.
Wracajac do pierwszych slow: to czego nie udalo sie ukazac w filmie... a o czym opowiadal lektor (bodajze sam Żulawski) np.teraz plynie lodz,widzimy wzburzone morze a tymczasem widzowi sa serwowane obrazy szarych ludzi jadacych na ruchomych schodach...jest chyba jego najlepsza...hm czescia;)
Coz...rezyser ze scenarzysta nawet nie probuja udawac ze rzecz dzieje sie na Ksiezycu czy w jakimkolwiek innym zakatku wszechswiata...w miejsce ksiazkowych opisow mamy ziemska roslinnosc i nasz oswojony Baltyk...statek kosmiczny ktorym podrozuja bohaterowie to jakas potworna platanina kabli, szmat i piany z gasnicy...po Srebrnym maszeruja sobie jakby grawitacja byla conajmniej rowna ziemskiej (a nawet wieksza bo poruszaja sie z widocznym wysilkiem;)) nic to! mysle sobie...trawestujac Prousta...piekne kosmiczne krajobrazy zostawmy ludziom bez wyobrazni....nie bede sie czepiac o detale.W koncu to rodzima produkcja z lat 70' a nie wielkobudzetowe Dreamworks.I natenczas dochodzi do pierwszego kosmicznego monologu...naprawde oniemialam.Po Opetaniu Zulawskiego wiedzialam ze to nie bedzie Prosta Historia ale monologi i dialogi z tego filmu to jest wlasnie to co nazywam przeintelektualizowanym belkotem.Wlasciwie jeden wniosek to taki ze wszyscy zbiorowo i osobniczo niezwykle cierpia i oczekuja wybawienia.Film roi sie od aluzji religijnych i politycznych.Mamy halucynogenne chemikalia, spora dawke seksu, samochodowy rajd niczem z Easy Rider'a (po owych chemikaliach rzecz jasna) i koncowe ukrzyzowanie.
Pufff...a jednak dotrwalam do konca...przyznaje ze jest pare scen przykuwajacych uwage.Wrzucanie tego filmu do worka SF jest pomylka...to raczej widowisko artystyczne z dobra kreacja aktorska Seweryna (jesli ktos lubi maniere teatralna w ktorej on sie bardzo dobrze czuje).Film z czystym sumieniem mozna polecic tylko osobom ktore kochaja kino i to bez zastrzezen...pozostali:na wlasna odpowiedzialnosc:)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 07, 2009, 11:37:38 am
Zapominasz o trzech rzeczach: po pierwsze o kostiumach, jednym z większych atutów tego filmu (http://www.film.org.pl/prace/na_srebrnym_globie/glob_wybor.html). Po drugie o tym, że u Żuławskiego widoczna część Księżyca była tylko gigantyczną górą wyrastającą ponad poziom częsci niewidocznej i dlatego bezpowietrzną (Żuławski wziął tu - dla literackiego efektu - rozbrat z faktami), wobec czego na "jego" Księżycu grawitacja była wyższa niż na prawdziwym (acz, też słabsza od ziemskiej), oraz iż pokolenia Selenitów wyrastały przystosowane do księżycowych warunków (więc trudno powiedzieć jak ta grawitacja na księżycowych karłów działała. Po trzecie zaś o tym, że - od połowy pierwszego tomu - Trylogia Księżycowa przechodzi w alegorię, co i ekranizatora upoważnia niejako do stosowania licentia poetica...

Edit: nawiasem mówiąc: za wspomniany brak 1/5 filmu odpowiada ten sam Janusz Wilhelmi, który został sportretowany w postaci Eeney'a (z "Głosu...")...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 07, 2009, 02:17:52 pm
Nie zapominam Q o trzech...zapominam o znacznie wiekszej ilosci rzeczy;)
Linkowana strone oczywiscie znam.Jest ona dowodem na to jak historia boju tworcy o swoje dzielo wplywa na pozniejszy tegoz oglad.I jak obrasta legenda zanim ktos obejrzy owo dzielo.Poza tym jest bardzo dobra.
Kostiumy przynaleza do widowiska ktoremu nie odmawiam uroku.
Cytuj
wobec czego trudno na "jego" Księżycu grawitacja była wyższa niż na prawdziwym (acz, też słabsza od ziemskiej),
Nie wiem w czym problem z ta grawitacja?Chcesz ustalic ja dokladnie?Byla przeklamana i tylko o to chodzi.Po wyladowaniu astronauci poruszaja sie nie skokowo ale calkiem po ziemsku...zreszta na to przymknelam powyzej oko.Powiedzmy ze ksiezycowa rasa jest w ogole poza ocena bo trudno zeby caly film uplynal pod znakiem panowania nad skokami jesli nie w tym sedno u Żulawskiego.
Cytuj
Po trzecie zaś o tym, że - od połowy pierwszego tomu - Trylogia Księżycowa przechodzi w alegorię, co i ekranizatora upoważnia niejako do stosowania licentia poetica...
Zgoda.Co jednak nie oznacza ze musze chylic czola przed czyms co uwazam za chaotyczne i belkotliwe a nawet smieszne.
Q dialogi typu:
- Co to jest Ziemia?
-Ziemia to, to co do Ciebie czuje.

nie przemawiaja do mnie i tyle.A ten dialog to byla licentia wlasciwie bez poetici ktora epatowal w dalszej czesci filmu Seweryn.I nie przestaje sie dziwic...jak przy Prouscie...ze Ty z Twoim racjonalno-realistycznym podejsciem znajdujesz w tym upodobanie a ja zdemaskowana humanistka- nie;)
Nie wiem dlaczego natretnie przypomina mi sie w zwiazku z tym filmem Glowa do wycierania Lynch'a bo to calkiem inna rzecz.Czy jako surrealistyczna przeciwwaga?
Jednym zdaniem: mnie Zulawski nie porywa (to nie jest jedyny jego film ktory widzialam).


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 07, 2009, 02:35:00 pm
Kostiumy przynaleza do widowiska ktoremu nie odmawiam uroku.

Ciekawe, swoją drogą, jak by to widowisko wyglądało gdyby film powstał do końca, według wizji Żuławskiego, czy faktycznie wystawnością plastyczną przewyższałby "Gwiezdne wojny" jak sugerowano?

Nie wiem w czym problem z ta grawitacja?Chcesz ustalic ja dokladnie?Byla przeklamana i tylko o to chodzi.Po wyladowaniu astronauci poruszaja sie nie skokowo ale calkiem po ziemsku...zreszta na to przymknelam powyzej oko.

Była przekłamana, acz i na to krytycy znaleźli "odtłumaczenie", że niby - w ramach "realizmu" filmowy Srebrny Glob, to nie nasz Księżyc, a jakieś inne ciało niebieskie o tej samej nazwie. Prawdopodobnie planeta pozasłoneczna.

Q dialogi typu:
- Co to jest Ziemia?
-Ziemia to, to co do Ciebie czuje.

Ałć, to bolało. Tekst zupełnie jak ze scen miłosnych w "Ataku klau... klonów". (Choć bohaterów J. Żuławskiego też momentami ponosiło młodopolskie krasomówstwo.)

Jednym zdaniem: mnie Zulawski nie porywa (to nie jest jedyny jego film ktory widzialam).

Mnie też, nie (w przeciwieństwie do Prousta), tym niemniej "Na Srebrnym Globie", choć mnie bezwarunkowo nie zachwyciło (ba, nie trafiło nawet na listę filmów SF, które chwaliłem), zapadło mi w pamięć na tyle silnie, że nie umiem go skreślić, i uważam, że każdy powinien obejrzeć ten film, by wyrobić sobie o nim własne zdanie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Września 09, 2009, 11:36:20 pm
Ola
O filmie wiadomym Żuławskiego. Albo mocno uważałaś na swoje słowa recenzując, albo....podziwiam twoją wytrzymalość.
 Ja zapamiętałem tylko, że strasznie do siebie wrzeszczeli, niewiele zrozumiałem. W związku z tym na scenografię nawet nie zwróciłem uwagi. Dla mnie historia, legenda tego filmu, jest dużo ciekawsza niż on sam.
Poza tym, w wielu filmach tego reżysera aktorzy zamiast mówić, wrzeszczą. Przez cały film. Może to taki środek artystyczny, ale ja wtedy wypadam, tfu - wyłaączam.
P
Teraz ma większą szansę ,bo odkryłem, iż dużą przyjemność sprawia mi oglądanie filmów z wyłączonym dźwiękiem. Wrzucam za to swoja muzyczkę i staram się zgadnąć - o czym, co za chwilę, dlaczego on tak śmiesznie macha nogą?
Nawet w znanych obrazach można odkryć dużo nowych, normalnie stłumionych dźwiękiem, szczegółów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 10, 2009, 03:48:08 pm
Ola
O filmie wiadomym Żuławskiego. Albo mocno uważałaś na swoje słowa recenzując, albo....podziwiam twoją wytrzymalość.
 

Uwazalam...uwazalam a wytrzymalosc...prawda jest przyziemna...po pierwszym kosmicznym monologu wspomoglam przetworzonym na potrzeby konsumpcyjne chmielem;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 14, 2009, 10:32:14 pm
Na Avatar (http://www.youtube.com/watch?v=d1_JBMrrYw8) pójdę raczej, czymkolwiek jest. Mam nadzieję że będzie w 3D skoro rendering.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 14, 2009, 10:47:21 pm
Dzisus dzi, woofer przebił mi ścianę ;)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Września 14, 2009, 10:51:58 pm
No no, widowiskowy ten trailer. Może się w grudniu wybiorę wreszcie na film w 3D.

Natomiast ja obejrzałem ostatnio Dystrykt 9 i dobrze się przy tym bawiłem.
http://www.filmweb.pl/f464478/Dystrykt+9,2009

 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 14, 2009, 11:44:03 pm
Na Avatar (http://www.youtube.com/watch?v=d1_JBMrrYw8) pójdę raczej, czymkolwiek jest. Mam nadzieję że będzie w 3D skoro rendering.

Hmmm...ten film chyba podzieli fanow kina Camerona...zapowiadany jako megawidowisko...budzet filmu to ponad 230 mln dolarow...160 minut 3D...technicznie pewnie bedzie przelomem...martwie sie o reszte...te niebieskie fantasy ludziki...czlekoksztaltne...ale Cameron ma atut - S.Weaver na pokladzie;)Trzeba zobaczyc w kinie...nie ma wyjscia;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 14, 2009, 11:54:21 pm
Nie martw się olka, to tylko film ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 12:33:47 am
Nie martw się olka, to tylko film ;)
Nopacz...a ja myslalam ze to californijskie plenery z T. w tle...bladawce zagrozone przez Niebieskie Niewiadomoco a 18 grudzien to podpisanie rozejmu po Wojnie Swiatow;)
E tam...moze marudze i te Niebieskie Fantasy beda najlepsze z calego filmu;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 15, 2009, 10:14:15 am
Hehe, dzieki mazkowi sciszylem pierwej :)
Jak Camerona, to pojde rowniez. Czy skoro ma byc 3D, to znaczy, ze beda go wyswietlac w iMaksie?
Aaaa, nie chwalilem sie (bo nie ma czym), ale skoro juz w temacie pisze, to na nowym , "zbawiennym" Terminatorze bylem. Jak ktos nie widzial, moze sobie odpuscic (chyba, ze jest fanem czesci Cameronowych. Wtedy jakby z musu trzeba zobaczyc). Zupelnie jak z Alienem - dwie czesci (Ridley Scott i James Cameron) rewelacja, a pozniej co kolejna czesc, to gorzej.
Jedyne co mnie zastanowilo w tym elektroniczkim mordulcu, to krotki epizod z gubernatorem (widac go moze z minute, bo szybko dostal z granatnika w gorna czesc ciala, wiec dalej juz chodzil z gola czaszka), ktory wygladal jakos mlodo, zupelnie jak w pierwszej czesci, wiec efekty specjalne w filmie dobre.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2009, 12:38:11 pm
Trailer "Avatara" widziałem, i TU (http://forum.lem.pl/index.php?topic=575.msg32200#msg32200) napisałem co o nim sądzę.

Stanowczo nie wybieram się do kina, poczekam na premierę TV. (No, chyba, że poczytam Wasze liczne pochwały.)

"District 9" - poziom lepszy od np. Emmericha, stanowczo, forma dość oryginalna, acz nie nowa, ale rzutowanie ziemskich schematów na kontaty z Obcymi jest dla mnie (nieintencjonalnie) śmieszne. Film mówi ciekawe (choć nie porażające nowością) rzeczy, ale o ludziach, nie o kontakcie z Obcym Rozumem. Na tle tego co jest na ekranach, i udaje SF, zasługuje zapewne na dostrzeżenie, ale tak naprawdę fantastyką naukową to on nie jest. Raczej kulawą metaforą z wątkiem spaceoperowym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 12:58:50 pm
Cytuj
Stanowczo nie wybieram się do kina, poczekam na premierę TV. (No, chyba, że poczytam Wasze liczne pochwały.)
Q kiedy mnie sie zdaje ze...abstrahujac od fabuly i tych niebieskogebnych...ten film jesli w ogole...to trzeba zobaczyc w kinie.160 minut 3D w domu?Wg mnie to bedzie pokaz tech mozliwosci a o warstwe fabularna niezmiennie sie zamartwiam;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2009, 01:04:41 pm
Kiedy mnie techniczne "fajerwerki" przestały podniecać gdzieś na etapie "Terminatora 2"...  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 01:06:25 pm
Kiedy mnie techniczne "fajerwerki" przestały podniecać gdzieś na etapie "Terminatora 2"...  :P
Ciebie?Przestaly?...nieee...nie wierze;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2009, 01:43:27 pm
W życiu - w sensie postępu technologicznego jako takiego - to ekscytują mnie nieodmiennie. Zwłaszcza gdy ten postęp daje wymierne efekty, nie kończy się na prostackim gadgeciarstwie.

W filmie postęp możliwości technicznych był dla mnie ważny póki służył wizualnemu uwiarygodnieniu opowiadanych historii (vide "Odyseja kosmiczna", "Blade Runner"), gdy F/X stały się celem samym w sobie poczułem głębokie znudzenie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 15, 2009, 02:00:41 pm
Bladego Runnera wykombinowalem ostatnio w Blu Ray - efekty poprawiono, wyczyszczono i pomimo swojego wieku film robi ogromne wrazenie, oczywiscie nie tylko wizualne (i nie na Aniel-i  :-[ ). Bardzo polecam, dodano tez kilka wersji komentatorskich, w tym Ridleya Scotta, ktory opowiada o poszczegolnych scenach i roznych kontekstach. Mniam.
Swietna edycja zwlaszcza dla milosnikow filmu, ktorzy dzieki jakims resztkom rozsadku nie kupili 5-plytowego zestawu DVD w blaszanym pudelku, ufff.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 03:23:58 pm
Po pierwsze zartowalam sobie bo na powaznie nikomu nie wmawialabym co go filmowo ekscytuje a co nie. Po drugie...jak juz tak sieriozno to po Terminatorze2 byl jeszcze pierwszy Matrix...jesli rzecz w efektach.Nie negowalabym go.Poza tym trudno mowic o Awatarze skoro nikt go jeszcze nie widzial...niemniej w grudniu bedzie mozna sobie odpowiedziec na pytanie postawione w tym artykule:
http://www.stopklatka.pl/artykuly/artykul.asp?wi=56290 (http://www.stopklatka.pl/artykuly/artykul.asp?wi=56290)
Czy to bedzie rzeczywiscie taki szok jak przejscie od kina niemego do dzwiekowego?Watpie.Chociazby ze wzgledu na Dzisiejsze czasy;)

Poza wszystkim jest jeszcze kwestia...dlaczego kino nie ma byc po prostu swietna rozrywka?Dlaczego nie moze byc tylko...albo az?...wizualnym arcydzielem bez potrojnego dna?( wcale nie namawiam na emmerichy...)

Cytuj
Zupelnie jak z Alienem - dwie czesci (Ridley Scott i James Cameron) rewelacja
Scott ma krecic prequel Obcego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2009, 04:28:02 pm
Poza wszystkim jest jeszcze kwestia...dlaczego kino nie ma byc po prostu swietna rozrywka?Dlaczego nie moze byc tylko...albo az?...wizualnym arcydzielem bez potrojnego dna?

Może, ale wizualane arcydzieła to raczej domena Lyncha niż np. Jacksona. Pokaz efektownych obrazków nie stanowi jeszcze arcydzieła.

Scott ma krecic prequel Obcego.

Słyszałem. Oby odbił się w końcu od dna (i Scott i "Obcy"), choć sam pomysł wydaje mi się dość wyeksploatowany...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 05:43:07 pm
Co do Obcego zgoda...pewnie dlatego pre a nie kolejny se;)
Zas nieopanowany zgrzyt zebow kiedy przeczytalam o Lynch'u kontra Jackson.
Lynch ma byc przykladem bezdennych wizualnych arcydziel?!Zagubiona autostrada, Mulholland Drive, Twin Peaks, Blue Velvet to filmy o tylu dnach ze sam autor pewnie nie wie do konca jakie upakowal tam fantasmagorie.Moze jedynie Czlowiek Slon, Glowa do wycierania, Dzikosc Serca to nieco "lzejsze "jego filmy.Diune i Prosta Historie swiadomie pomijam.
Zas Jackson...jakkolwiek mozna nie znosic tolkienowskiej fantasy...stworzyl wlasnie wizualnie filmy bez zarzutu.Jakkolwiek po pierwszej czesci juz widz mogl poczuc sie znuzony.Oczywiscie nie pisze tu o Martwicy Mozgu czy idiotycznych Przerazaczach.Chociaz ta Martwica ;D
Filmy Lyncha nie poddaja sie prostym podzialom.Czlowiek Slon np jest ubogi wizualnie a ma sile razenia.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2009, 09:07:02 pm
Lynch ma byc przykladem bezdennych wizualnych arcydziel?!Zagubiona autostrada, Mulholland Drive, Twin Peaks, Blue Velvet to filmy o tylu dnach ze sam autor pewnie nie wie do konca jakie upakowal tam fantasmagorie.

Tak. Do wizualnego arcydzieła nie potrzeba koniecznie F/X. Wystarczy artyzm. (Choć nie musi efekty specjalne nie wykluczają artyzmu, ba mogą być oddane w jego służbę - vide Kubrick, Scott... nawet Soderbergh.)

Zas Jackson...jakkolwiek mozna nie znosic tolkienowskiej fantasy...stworzyl wlasnie wizualnie filmy bez zarzutu.

To czemu oglądając mam wrażenie obcowania nie z dziełem sztuki filmowej, a z serią ilustracji do książki? (A już na przykład - nie stanowiacy zresztą fantastyki - "Wiek niewinności" jak najbardziej o artyzm posądzam?)

Trudno to precyzyjnie określić słowami, ale na przykład "Imperium kontratakuje" mnie jak najbardziej "rusza", choć to bajka, a filmy pana J. ni cholery...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 10:26:33 pm
Hm...mam wrazenie ze mowimy o roznych rzeczach.Ja sie tylko upominam o kino czysto rozrywkowe bez kombinowania co autor mial na mysli...na dobrym poziomie.Cameron ma wizje przelomowego technicznie filmu i moze sie mu to udac.
Zas jesli mowimy o wizualnych arcydzielach w sensie filmowych arcydzielach gdzie scenariusz jest dopiety ze zdjeciami i wizja rezysera na ostatni...to zmienia postac rzeczy.Lynch robi kompletne filmy ale nie mozna ich zaliczyc do kina rozrywkowego.Artyzm Q w zdjeciach to np Nykvist (wspolpracownik Bergmana,Polanskiego i Tarkowskiego)...ktory x dni czekal az do jednego zdjecia bedzie mial odpowiednie warunki atmosferyczne.
 Przyziemniej pierwsze sceny z Lsnienia,Delicatessen,nawet Fargo i inne filmy Coenow,nawet niektore filmy Burtona tez sa spawne wizualnie.Wiek niewinnosci  lubie...choc wole czytac.Nie wiem dlaczego ilustracyjnie odbierasz Jacksona...a nawet jesli zrobil ilustracje to zrobil je bardzo sprawnie.A filmy Greenewaya, Hitchcock, a Winda na szafot...a...a...chaotycznie sie mi przypomina....a 12 gniewnych ludzi?:)SF przy tym jest bardzo ubogie w tresci a jednak lubie:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Września 15, 2009, 10:41:08 pm
Myśle, że z Jacksonem i jego Lordami Ringów jest taki problem, że w tych obrazkach brak subtelności, finezyjnego operowania warstwą wizualną dzieła. Mamy hordy orków, emty idą na wojnę, jakieś Góry Przeznaczenia zionące ogniem i oko Saurona, albo z drugiej strony niziołki i ich cukierkowy aż do omdlenia "Szajer", no i scena z witającymi się po wszystkim Hobbitami w "Powrocie króla", którą bohater "Clerks 2" Kevina Smith'a bez ogródek nazwał "pedalską". Widzę więc w tych filmach bardziej pokaz sprawnego rzemiosła, niż artyzm.

Ale nieodmiennie śmieszy mnie scena, z nie pomnę której części, w której Saruman strofuje Gandalfa za to, że ten pali za dużo "fajkowego ziela".


Tolkienowskich oryginałów póki co nie czytałem więc trudno mi ocenić, czy adaptacje filmowe są li tylko ilustracjami do dzieł pisarza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2009, 11:01:36 pm
Sie usmialam...DEscPlan Kevin Smith za to slynie z subtelnosci i finezji ;D Szczury... i Clerks...Dogma jako arcydziela wizualne ;D
On kpi z wszystkich i wszystkiego...ostatnio na widelec wrzucil porno...tja;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Września 15, 2009, 11:12:38 pm
Ja tylko przytaczam wypowiedź bohatera jego filmu, żeby nie było, że sam wspomnianą scenkę nazywam pedalską. ;)

A wracając do filmów s-f... Ktoś może oglądał "Primer"? Jakie wrażenia? Przede wszystkim ciekaw jestem, czy są tu tacy, którzy skumali do końca ten film za pierwszym razem, bo ostatnie minuty są mocno pogmatwane. Mi się ta sztuka nie udała, ale Dukaj bardzo pozytywnie się o filmie wypowiadał, to stwierdziłem, że nie poddam się i powalczę jeszcze. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 15, 2009, 11:33:25 pm
Bladego Runnera wykombinowalem ostatnio w Blu Ray - efekty poprawiono, wyczyszczono i pomimo swojego wieku film robi ogromne wrazenie, oczywiscie nie tylko wizualne (i nie na Aniel-i  :-[ ). Bardzo polecam, dodano tez kilka wersji komentatorskich, w tym Ridleya Scotta, ktory opowiada o poszczegolnych scenach i roznych kontekstach. Mniam.
Swietna edycja zwlaszcza dla milosnikow filmu, ktorzy dzieki jakims resztkom rozsadku nie kupili 5-plytowego zestawu DVD w blaszanym pudelku, ufff.
Muzyki niestety nigdy już nie poprawią ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2009, 11:37:27 pm
A wracając do filmów s-f... Ktoś może oglądał "Primer"? Jakie wrażenia?

Dobre, nawet bardzo dobre. W końcu film SF, nad którym można pomyśleć. Nakręcony w sumie amatorsko, za śmiszne pieniądze, a robi większe wrażenie niż wszystkie te blockbustery. Wymowny dowód, że scenariusz się liczy, nie F/X, i że nawet tak ograny schemat jak chronomocja da się oryginalnie przedstawić.

Przede wszystkim ciekaw jestem, czy są tu tacy, którzy skumali do końca ten film za pierwszym razem, bo ostatnie minuty są mocno pogmatwane. Mi się ta sztuka nie udała

Nie przejmuj się, finału "Odysei kosmicznej" wogóle nie da się skumać bez czytania książki ;D.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 16, 2009, 01:01:41 am
Q, możesz wyjaśnić pojęcie chronomocja? Google pośrednio odsyła do literatury...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 16, 2009, 02:03:01 am
Prosty termin łaciński oznaczajacy podróżowanie w czasie, w dodatku użyty w "Fif" (gdzie Lem go objaśnił):

koncept „chronomocji”, poruszania się w czasie
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 16, 2009, 10:21:41 am
Muzyki niestety nigdy już nie poprawią ;)
Ach, no bo nie ma czego, jest doskonala  ;)
Jest tez 3-plytowe wydanie z okazji 25-lecia filmu. Znajduje sie w nim "oryginalna" sciezka dzwiekowa pierwotnie wydana w 1994, druga plyta to muzyka, ktora wystepuje w filmie, ale nigdy nie byla opublikowana plus dwie bonusowe sciezki, a trzecia to nowy album z okazji jubileuszu. Mozna sie niezle zdziwic slyszac na nim na przyklad Romana Polanskiego deklamujacego "Spotkanie z matka" Galczynskiego...

Q, możesz wyjaśnić pojęcie chronomocja? Google pośrednio odsyła do literatury...
Gugle czegos nie wyjasniaja? Eeeeee, bujasz  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Września 16, 2009, 11:34:03 am
Mnie Google w pierwszej kolejności odsyłały tutaj jak przed chwilą spytałem je o chronomocje. :)

Czy ten termin nie pojawił się też w Dziennikach Gwiazdowych?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 16, 2009, 12:05:34 pm
Q - zaden to prosty termin, bo specjalnie wlazlem w pwn.com.pl i takiego pojecia w slowniku nie ma :) i na pewno nie lacinski. Mam wrazenie, ze to zlepek dwoch slow lacinsko (moveo, movere, movi, motum - czyli ruch) - grecki (chronos, bo "czas" w lacinie to tempus, temporis).
Jakby byla jakas "tempomocja" (tylko wtedy kazdy by myslal, ze by ruszac sie szybko  :P ), to predzej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 16, 2009, 12:23:07 pm
Cytuj
Jeśli zaś wprowadzić zamiast punktów osobliwych czasownictwo pod postacią chronomocji, powstają chronoklazmy, eskapady, wyprawy łupieżcze, pojawia się konkwistadorstwo temporalne i chroniczny gangsteryzm, jako też próby monopolizowania chromocyjnych technik, zawsze nieskuteczne, boż co jedni odkryli, inni potrafią też prędzej czy później powtórzyć.
Powtorka Lem
Poza tym to slowo pojawia sie na stronach UFO i alchemia - tak mi google googla;)

Wg mnie chronomocja to po prostu czas + lokomocja;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 16, 2009, 12:31:37 pm
Dobra, wracając do "Districtu..." -może i wielkim dziełem to on nie jest, ale sukces filmu relatywnie mądrzejszego niż pozostałe "hity" tego sezonu dał chyba nieco do myślenia hollywoodzkim szmirotwórcom, i jest szansa, że ogólny poziom produkcji "SF" się poprawi. Oto pierwsza jaskółka ;):
http://trekmovie.com/2009/09/15/abrams-orci-star-trek-sequel-to-be-modern-day-allegory/

(Inna rzecz, że panowie Kurtzman i Orci, tfu-rcy takich cudów jak "Transformers" 1-2, kręcą się teraz trochę jak g*** w przeręblu (http://www.trektoday.com/content/2009/08/orci-and-kurtzman-talk-trek-sequel/), skoro mówiąc o pomysłach na dwunasty "Star Trek" raz wahają się w kierunku hard SF i tematu człowiek w walce z Wszechświatem (http://trekweb.com/articles/2009/06/20/Orci-and-Kurtzman-Say-They-Are-Discussing-the-Villain-and-Plot-of-Star-Trek-XII.shtml), a raz w kierunku alegorii społecznej... No chyba, że jakimś cudem połączą jedno z drugim w harmonijną całość... Tyle, że po tych scenarzystach cudów się nie spodziewam.)

Hmm... Zobaczymy czy (dzięki "Districtowi..", może dzięki powrotowi Scotta z "Wieczną wojną") kino "fantastycznonaukowe" - nie, nie zmądrzeje w koncu do cna, bo aż takim optymistą nie jestem - ale przynajmniej zejdzie ze szczytów kretynizmu, na jakie zaczęło się wznosić w latach niedawnych, czy też para pójdzie w gwizdek...

ps. dzi, byłeś w końcu na "ST XI"? jak wrażenia?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 16, 2009, 03:33:35 pm
Poczytalem o Avatarze, bo chcialem sie zorientowac jak chca osiagnac efekt trojwymiarowosci. Jedynym dobrym jakosciowo rozwiazaniem jakie znam jest system iMax, czyli kreci sie film stereoskopowa kamera (ktora dziala na filmie 65mm, o ile pamietam i wazy ponad 100kg) i dzieki przeciwnie spolaryzowanym okularom oglada sie raz jednym raz drugim okiem obraz, ktory projektor wyswietla z odpowiadajaca okularom polaryzacja w tempie 96 klatek na sekunde. Tutaj znalazlem strone, ktora mowi, ze wersja iMax bedzie rowniez dostepna. Odczytuje zapowiedzi z roznych stron internetowych zatem tak, ze Avatar 3D bedzie dostepny rownolegle do "zwyklego" :) i potwierdzaloby to moje przypuszczenia, bo kin ajmaksowych jest zdecydowanie zbyt malo, zeby pokryc zapotrzebowanie masowych odbiorcow (w Londynie znam tylko dwa centra).
No no no, na film Camerona w iMaksie pojde koniecznie i na pewno...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 16, 2009, 09:16:45 pm
ps. dzi, byłeś w końcu na "ST XI"? jak wrażenia?
Nie byłem.

Ewangelos, jesteś jakoś nie na bieżąco nawet z wątkami na forum o technologii nie mówiąc ;)

Filmy 3D są od dłuższego czasu "puszczane" też w "normalnych" kinach. Nie wiem na jakiej zasadzie jest filtracja, chyba kolorami, i nie ma to aż takiego znaczenia, efekt jest niezły. Nie doskonały jak w IMAX bo tam widzisz bez żadnych filtrów ale niezły. Pisałem w tym temacie o moich wrażeniach z Beowolf 3D.

No i najczęściej występuje to w filmach renderowanych gdzie zwyczajnie renderuje się "dwa filmy", jeden dla jednego oka a drugi dla drugiego. W przypadku nagrywania trzeba to robić kamerą stereoskopową i jest to problematyczne bo nagrywamy film TYLKO w ten sposób, czyli nie mamy wersji "normalnej". Przy renderingu wynajmujemy więcej maszyn, robimy wszystkie trzy, i dystrybuujemy obie wersje, wszyscy są zadowoleni.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 16, 2009, 09:55:38 pm
Ewangelos, jesteś jakoś nie na bieżąco nawet z wątkami na forum o technologii nie mówiąc ;)
Emmm, no dobra, niech bedzie ;)

Filmy 3D są od dłuższego czasu "puszczane" też w "normalnych" kinach. Nie wiem na jakiej zasadzie jest filtracja, chyba kolorami, i nie ma to aż takiego znaczenia, efekt jest niezły. Nie doskonały jak w IMAX bo tam widzisz bez żadnych filtrów ale niezły. Pisałem w tym temacie o moich wrażeniach z Beowolf 3D.

A to jednak jestem na biezaco z technologia, bo znam te technike :) Kolorami, owszem (kiedys rozdawali nawet okularki czerwono-niebieskie i puszczali filmiki w telewizji). Watek o Beowulfie przegapilem. Pewnie byl mala wzmianka pomiedzy dwiema recenzjami Kiu i mi umknal. Ajmsory.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 16, 2009, 10:18:33 pm
Nie doskonały jak w IMAX bo tam widzisz bez żadnych filtrów ale niezły.
Przeca w IMAXie trzeba okularki mieć - z polaryzacją 90 stopni L-P. I w każdym kinie wyposazonym w dwa projektory (a większość ma trzy czy cztery) idzie taki film puścić. Tyle, że w IMAXie z powodu wielkości ekranu jest się bardziej "w środku". Chyba że masz na myśli filmy 2D - które też są w IMAXie puszczane - bez żadnych filtrów.

Ale już niedługo (http://technologie.gazeta.pl/technologie/1,82008,7005185,Firma_Sony_wprowadzi_na_rynek_telewizory_w_technologii.html)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 16, 2009, 11:08:26 pm
Nie wiedziałem o tym że jest kilka projektorów. Nie wiem też czy ogólnie nagrywają pod to. Tak czy siak w praktyce nie widziałem takiego z polaryzacją tylko z filtrami. Choć przyznam że filtry te na Beowolfie jakieś dziwne były, kto tam wie jak to zrobione.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 16, 2009, 11:17:02 pm
filtry te na Beowolfie jakieś dziwne były
Tzn?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 16, 2009, 11:25:52 pm
Jeśli były kolorowe to różnica w kolorach była bardzo mała, np. nie jestem w stanie powiedzieć Ci jaki miały kolor. Z kolei na polaryzacyjne były za mało przezroczyste.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 16, 2009, 11:31:04 pm
Jeśli były lekko bursztynowe czy tez ogólnie "lekkosłoneczne" i oba szkła jednakowe to własnie polary.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Września 17, 2009, 01:20:14 am
Możliwe. Niestety na sali było ciemno i ciężko mi było to wybadać ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Września 17, 2009, 10:34:36 am
Watpie, by dalo sie iMaxa puscic w kazdym kinie, bo projektor wyswietla obraz odpowiednio spolaryzowany (L-P) z czestotliwoscia zmian 96Hz, wiec ciezko by bylo zsynchronizowac dwa zwykle urzadzenia. Poza tym film jest krecony na tasmie 65mm.
Duzo to lepsze rozwiazanie, niz kolorowe filtry, bo nie znieksztalca kolorow - przez spolaryzowane okulary widac swiat zupelnie normalnie jesli chodzi o barwe, tyle, ze odcinaja one czesc docierajacych do oka fal swietlnych (pionowych lub poziomych, zalezy jakie okulary. Ciekawym co w Beowulfie wymyslili - na pewno sie zorientuje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 17, 2009, 12:58:49 pm
Nie z IMAXA jako takiego (w sensie, że przeznaczony do IMAXA) lecz film z dwóch projektorów. Takie seanse były. A teraz, kiedy do kin wchodzą cyfrowe projektory to już w ogóle nie ma problemu. Tzn. myślę, że na pewno da się w takiej sytuacji po prostu "przekonwertować" (no i przyciąc) standard IMAX do "normalnego" ekranu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 19, 2009, 06:10:38 pm
Zbierałem się z tym czas jakiś, bo zawsze były ciekawsze tematy, ale w końcu chcę powiedzieć ;), że "BattleStar Galacticę" (o której parę razy była tu mowa), oglądałem od początku do końca.

Pierwsze wrażenie: z tego zerżnęli to, z tamtego zerżnęli tamto. Drugie wrażenie: genialny klimat (może będę monotematyczny, ale te wnętrza statków bardzo mi "Pirxem" pachniały) i w końcu serial ze skomplikowanymi postaciami. Jak na to co ma nam do zaoferowania telewizja - zwłaszcza w zakresie SF - zdecydowanie najwyższa półka.

Szkoda, że z sezonu na sezon coraz mniej Kosmosu, a coraz więcej szarad i "mydła" (kto z kim i po co). (To - pobudzajace uwagę widzów - zgadywanie "Kto jest Cylonem?" przypominało klasyczniejsze łamigłówki typu "Kto jest synem Alexis, o którym nie wiedziała?" ;D.) Pierwszy sezon był wyśmienity, kolejne mniej mi się podobały.

Tym niemniej (po przewleczonej - i nakręconej chyba tylko dla gotówki, by kontrakt z wytówrnią dał chlebuś na więcej lat - części środkowej) w finale Moore b. ładnie dopiął wątki nadając historii jeszcze więcej głębi. Bardzo fajne było np, że Cyloni "zarazili się" monoteizmem od ludzi. (Zaskoczyli mnie, a to cenne. No i logicznie wybrnęli z tego co wydawało się nie do wybrnięcia) Dobrze też, że - wbrew wcześniejszym obawom - okazało się, że że fabuła serialu dotyczy jednak naszego świata i gatunku, dzięki temu serial stał się wyraźniejszym ostrzeżeniem (acz wymowa tego ostrzeżenia jest miejscami kontrowersyjna), i pierwszą od czasu "Gwiezdej eskadry" szklanoekranową fantasyką mającą odwagę mierzyć sie z problemami realnego świata (bo przecież np. późne "Star Treki" tego nie robią :P). Choć pomysł na mieszających w tym wszystkim tajemniczych Obcych to jednak deus ex-machina i pewna przesada. Zabrakło mi też obok tych walk, intryg, alegorii i ostrzeżeń jakiegoś wątku naukowo-eksploracyjnego (jak to drzewiej w SF bywało), bo przecież akcja toczyła się w przestrzeni kosmicznej, nie na podwórku Kowalskiego*.

Powiem tak: na tle większosci ekranowej fantastyki (i nawet sporej częsci pisanej) wypadł ten serial nieźle, ale miał potencjał na coś (jeszcze) więcej. Potencjał na arcydzieło zdatne stanąc w jednym rzędzie z takimi "Odyseją kosmiczną", "Blade Runnerem", "Lewą ręką ciemności" czy "Fiaskiem". Potencjał zmarnotrawiony, przez skupienie wyłącznie na indywidualnych losach postaci. (Chciałbym, po prostu, by nad tą świetną - z czysto rzemieślniczego punktu widzenia - warstwą psychologiczną, i dramatyczna fabułą, nadbudowana była równie świetna warstwa "problemowa" nad którą można by dumać i 10 lat po zakończeniu emisji.)

Dla miernoty bywam wyrozumiały, ba staram się w utworach drugo- i trzeciorzędnych litościwie wyszukać pozytywy (może po to, by samego siebie rozgrzeszyć z poświęconego im czasu?), ale wobec rzeczy ponadprzeciętnych nie stosuję taryfy ulgowej (no dobra wobec "Star Treka" muszę stosować, bo bym osiwiał ;)), ponieważ chciałbym by były tak dobre, jak to tylko możliwe. Mistrzowi dłużej będę pamietał wpadkę w "Niezwyciężonym", niż autorom stodwudziestej space opery czterdzieste trzecie rozminięcie się z logiką. Dlatego sam nie wiem czy tego Moore'a (gdybym go przypadkiem kiedy spotkał, co mało realne) uściskać, że przywrócił mi wiarę w istnienie inteligentnej ekranowej fantastyki, czy udusić ;), że mając potencjał na arcydzieło stanowczo go nie wykorzystał. Na tle tego co powstaje jego serial zasługuje na uwagę, na tle tego jaka mogłaby być naprawdę dobrze przemyślana SF nie ma niestety aż tak wiele do zaoferowania. (Choć na "podium" seriali SF się łapie**.)

ps. jako staremu fanowi Picarda i spółki podobał mi się też wywiad z Moorem, w którym można wyczytać, że nowe "BSG" i "ST" (przy którym Moore też pracował) układają się w logiczną całość ponieważ "BSG" mówi o tym jacy - jako gatunek - jesteśmy, i do czego może to doprowadzić, a "ST" o tym jacy możemy być, i jak jasną przyszłość zbudować wyciągnąwszy wnioski z dawnych błędów. (No i żarcik sugerujący, że Tyrol osiadł na terenach Szkocji, i będzie przodkiem startrekowego Scotty'ego przedni.)


* Owszem, czuć tam chwilami powiew próżni ;), że tak powiem, i wtedy czuje się astronautyczny klimat prawdziwej SF (najbardziej chyba w odcinku "33" (http://en.battlestarwiki.org/wiki/33)), ale z punktu widzenia głownej linii fabularnej jest to w sumie nadmiarowy dodatek, niestety. Kosmos robi za efektowną scenografię i nic wiecej. Typowe to zresztą dla space oper.

** Konkretnie za w/w "Gwiezdną eskadrą" i "ST - TNG", formalnie (choćby samym stopniem artyzmu wykonania) nad nimi góruje, ale treściowo nie. (Treściowo cierpi ten serial bowiem na "syndrom wydmuszki" - jeszcze bardziej widoczny zresztą w wypadku takich "hiciorów" jak "LOST" czy "Heroes" - efektowny z zewnątrz, ale w środku wiele nie znajdziesz. Tzn. nie jest tak treściowo pusty jak tamte dwa "przeboje" ostatnich lat, ale wszelkie sensy stanowią w sumie zdobniczy dodatek do przewodnich zagmatwań fabularnych, stanowiących cel sam w sobie.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Października 13, 2009, 12:52:01 am
Moon (http://www.youtube.com/watch?v=twuScTcDP_Q&hd=1)

Ponoć bardzo dobry.

edit:
Teraz leci District 9 (http://www.youtube.com/watch?v=pHihFA8q8xI&hd=1). Scenariusz na początku wydaje się interesujący, drugi trailer (http://www.youtube.com/watch?v=d6PDlMggROA&hd=1) (i recenzje) pokazują już większy standard.
Może pójdę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 13, 2009, 04:55:16 pm
Szykuje się "Funky Koval" po hamerykańsku:
http://www.zakazanaplaneta.pl/news.php?readmore=4118
Ciekawe na ile spłycą?  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DearedDevill w Października 15, 2009, 07:31:56 pm
Witam Jestem tu nowy szukam nazwy pewnego Filmu, ale znam treść :
Jest to film/anime ze świetną grafiką który mówi o pewnej kobiecie szukającej pewnych elementów (chyba 7) jest to w przyszłości gdzie ziemia została zrujnowana przez coś w stylu duchów/potworów Na ziemi zostało pare baz brniących się polem energomagnetycznym przed nimi. Pierwszym elementem była jakaś roślinka która rosła poza strefą bezpieczeństwa (bazą) na terenie tych Stworów ;P Potem przybył jakis oddział żołnieży którzy przylecieli uratować ta kobiete (czy jakos tak xD ) Dalszej treści nie pamietam proszę o Pomoc

Pozdrawiam DearedDevill
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 15, 2009, 07:42:01 pm
Film to "Final Fantasy" (http://www.filmweb.pl/f1208/Final+Fantasy,2001) ("Final Fantasy: The Spirits Within").

Tylko nie wiem co ta - b. efektowna zresztą plastycznie - bzdurka ma wspólnego z Lemem :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DearedDevill w Października 16, 2009, 04:23:22 pm
O Bożę dzięki xD
Jestem Fanem tej Gry ale nigdy nie wpadłem na to że ten film ma coś z tym wspulnego :D xD

Wielkie dzięki

Pozdrawiam DearedDevill
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 16, 2009, 05:43:17 pm
O Bożę dzięki xD
Jestem Fanem tej Gry ale nigdy nie wpadłem na to że ten film ma coś z tym wspulnego :D xD

Bo w sumie nie ma. Poza tytułem i "komputerowością" ;).

(Btw. może byś tak "Dyktanda" poczytał? Przyda Ci się.)



ps. znacie "Trapped in Space"? - klasyczna SF wg. Clarke'a:
http://www.acclarke.pl/filmy/trappedinspace.htm
http://www.amazon.com/Trapped-Space-VHS-Jack-Wagner/dp/6303227600
http://www.reelfilm.com/mini19.htm - tu trzeba szukać na samym dole
Minimalistyczne, rzemieślnicze, ale swój urok ma.


Edit:
A tu znów szykuje się coś dla miłośników twardych ko(s)micznych wojaków:
http://www.ultramarinesthemovie.com/
By było wiadomo czego się spodziewać:
http://wh40k.lexicanum.com/wiki/Ultramarines
http://www.teksty.gildia.pl/krzysiek_b/white264/ultramarines
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DearedDevill w Października 17, 2009, 10:20:40 am
Edit:
A tu znów szykuje się coś dla miłośników twardych ko(s)micznych wojaków:
http://www.ultramarinesthemovie.com/
By było wiadomo czego się spodziewać:
http://wh40k.lexicanum.com/wiki/Ultramarines
http://www.teksty.gildia.pl/krzysiek_b/white264/ultramarines


To Film ? patrze po linkach ale nic nie ma że to Film...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 17, 2009, 01:55:29 pm
Pierwszy link to strona filmu (jeszcze pusto na niej, bo film w produkcji). Pozostałe to informacje o tytułowych wojakach, których przygody bedą ekranizowane (konkretnie o ich formacji i jej historii).

A to trailer, nie filmu co prawda, a - osadzonej w tym samym wszechświecie - gry Warhammer 40.000: Space Marine, który daje chyba niezłe wyobrażenie na co się nastawiać od strony wizualnej:

Edit: wygrzebałem też wywiad ze scenarzystą:



ps. teksty o genezie "2001 Odysei kosmicznej":
http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=485
"Blade Runnera"
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=4740
i "Gwiezdnych wojen"
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=5977
(IMO b. ciekawe, zamawiam taki o "Star Treku" ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 26, 2009, 07:33:32 pm
muszę kilka słów o filmie, który omówiony był dawno, ale obejrzałem dopiero dzięki Forum, chodzi oczywiście o Test pilota Pirxa, i jestem pod wrażeniem,  zwłaszcza, że wszystkie  nieporadności techniczne i naiwności efektów budziły we mnie dodatkowe "lemowskie" skojarzenia, już to z niektórymi chwytami stylistycznymi z Cyberiady - wkręcanie lamp w maszynach Trurla, śrubokręty i młotki etc. - już to z Dziennikami gwiazdowymi, np. z łuszczącą się w przestrzeni farbą statku I. Tichego.

Jeden z takich nieporadno-wzruszajacych filmów z lat '70 - "Sygnały MMXX" ("Signale - Ein Weltraumabenteuer") wyemituje kanał Kino Polska 2 listopada o godz. 20.20.
(http://gfx.filmweb.pl/po/99/32/9932/7151004.2.jpg) (http://gfx.filmweb.pl/po/99/32/9932/7096923.2.jpg)
Trochę informacji o filmie:
http://www.filmweb.pl/f9932/Sygna%C5%82y+MMXX,1970/plakaty
http://de.wikipedia.org/wiki/Signale_%E2%80%93_Ein_Weltraumabenteuer
http://www.imdb.com/title/tt0066379/

ps. nie wiem czy to legalne, ale Google z łatwością wskaże ew. zainteresowanym gdzie można obejrzeć tenże film w całości...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Listopada 01, 2009, 08:34:52 pm
W drugim tygodniu listopada na Kino Polska "Milcząca gwiazda", w/g Astronautów (pon, 9-11 g.20.40). Trudno polecać, gdyż obejrzenie go wymaga sporo samozaparcia. Ale akurat wznowili tą książkę, wiec jak ktoś nie widział...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Milcz%C4%85ca_Gwiazda (http://pl.wikipedia.org/wiki/Milcz%C4%85ca_Gwiazda)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 01, 2009, 09:26:58 pm
Trudno polecać, gdyż obejrzenie go wymaga sporo samozaparcia.

Ja tam lubię, starego "Star Treka" przypomina ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Listopada 01, 2009, 10:09:20 pm
To jeden z moich pierwszych filmów normalnych, z aktorami, w latach 60-tych oglądany (czarno-biało oczywiście). Tak się wczułem, że rosnąca rzeka lawy i błyskający szklany las stały się moim koszmarem sennym na wiele nocy. Widać przeskok z gąski Balbinki, czy nawet Lolka-Bolka, na tak realistyczną ;) scenografię, był zbyt dużym szokiem dla wrażliwego dziecka :). Po latach, powtórka już mocno zmęczyła.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 01, 2009, 10:39:47 pm
Też oglądałem na czarno-biało, acz w latach trochę poźniejszych (myślałem, ze z nas dwu to ja jestem starszy, a tu niespodziewanka ;)). Pamiętam, że z fabuły nic nie zrozumiałem ponad to, że "o kosmonautach jest", i że tej lawy też się przestraszyłem, ale z całego filmu tak naprawdę liczył się dla mnie tylko Omega, byłem rozkochany w tej (robociej) postaci, przypominał mi mądrzejszą wersję żółwi cybernetycznych (http://www.extremenxt.com/walter.htm), o których wtedy mi czytano do poduszki, i model Łunochoda, którym się bawiłem.

A potem obejrzałem na chłodno, kolejnych parę lat później i pamiętam ten potężny szok, że to wszystko znacznie mniej realistycznie wygląda niż zapamiętałem. I, że Omega wcale nie jest dla fabuły najważniejszy ;).

ps. a tak (pozytywniej niż Mistrz, znaczy ;)) "Milczącą..." widzą Hamerykańce:
http://www.dvdtalk.com/dvdsavant/s1708star.html
http://www.dvdtalk.com/dvdsavant/s138first.html
("Stanislaus Lem" wymiata  ;D.)





Edit:
Będzie też okazja obejrzeć "Solaris" i "Stalkera", w kinie:
http://www.sputnikfestiwal.pl/program.php
(Zaś jednym z gości festiwalowych będzie Tarkowski młodszy.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 10, 2009, 09:59:45 am
Nic ciekawego z SF ostatnio nie kręcą, więc oglądam - zwykle jednym okiem, bo na więcej nie zasługują - różne starocie. Ostatnio obejrzałem sobie np. "TimeCopa" (vel "Strażnika Czasu"), a co ;).

Jest to film wg scenariusza Mike'a Richardsona, twórcy Dark Horse Comics*.

Ta komiksowość zapewne tłumaczy wady - fakt, że bohaterowie by trafić w przeszłość muszą rozpędzać się specjalną kapsułą, a do powrotu wystarczy naciśnięcie guzika na "zegarku"; fakt, że bohater wysłany w przeszłość w jednej scenie (gdy aresztuje aferzystę w czasach Wielkiego Kryzysu) przechodzi w przeszłość od niechcenia, na pewnych nogach, a w innej się mało nie przewraca. Dość kiczowaty (i jeszcze gorzej pokazany) pomysł, że dwie identyczne postacie nie mogą funkcjonować w tym samym czasie. Co pozwala w końcu załatwić szwarccharaktera.

Zamiast ekranizować takie głupoty w celu rozreklamowania DH Comics ("Maska" i "Virus" w pełni by wystarczyły :P), można było zekranizować "Koniec Wieczności" Asimova. Takie samo temporalne łubudu, a scenariusz - co by nie gadac - mądrzejszy.

A jednak lubię ten film. Jest w nim trochę klimatu starej-dobrej SF** (robił go w końcu Peter Hyams, któremu zawdzięczamy parę solidnych, rzemieślniczych produkcji: "2010...", "Outland" czy "Koziorożca 1"). Sprawdza się w nim staro-nowa futurystyczna etstyka (przedstawiająca rok 2004, hehe), to ona jest chyba najmocniejszym punktem w/w "dzieła" i buduje w/w klimat. Van Damme gra nadspodziewanie dobrze. Finał może i jest dość przewidywalny, ale mimo to wzrusza.

Polecam takim fanom staroci*** jak ja ;). I innym miłośnikom guilty pleasures. Pozostali niech nie marnują - nomen omen - czasu.

ps. trochę więcej o filmie:
http://www.cyberpunkreview.com/movie/decade/1990-1999/timecop/


* która to firma jest zreszta właścicielem tytułu/postaci (http://www.darkhorse.com/Press-Releases/1683/All-New-Star-Wars-The-Old-Republic-Comic-Series-to-be-Published-Exclusively-Online-2-7-09) - vide About Dark Horse Comics; z tym, że - co dość zaskakujące - koniec końców powstały tylko dwa ocinki serii (http://www.darkhorse.com/Search/Timecop), będące, w dodatku, adaptacją scenariusza filmowego

** staroświecki gust reżyserski Hyamsa nadawał temu filmidłu pewien "klasyczny" urok już w momencie jego powstania

*** zabawne zresztą, ze film z roku '94 odbiera się już dziś - co klika razy podkreśliłem - jako ramotę (estetyka zastosowana przez Hyamsa sama tego sprawić nie mogła, klasyka pozostaje ponadczasowa; to dopiero efekt beznadziejnej głupoty scenariusza w połączeniu z nią); pocieszające  - im co głupsze, tym szybciej się starzeje
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Grudnia 30, 2009, 06:49:59 pm
-Byłem dziś na Avatar 3D.

-I co?

-I zachwycił mnie koncept Camerona, na którym opiera się przedstawiona w filmie Pandora. Życie na tym księżycu (bo na to mi Pandora wyglądała na ujęciach "z kosmosu") toczy się w doskonałej harmonii, której strzegą także Na'avi. Pomysł sieci nerwowej, oplatającej cały glob i zapewniającej łączność między przeróżnymi formami życia, łączące się z tym symbiotyczne zależności między Na'avi i zwierzętami (ciekawy sposób, w jaki wiązał się łowca ze swoim "skrzydlatym rumakiem"-określenie mojego autorstwa, bo nie pamiętam dokładnie, jak nazywali te zwierzęta-z którym to musiał stoczyć walkę, co ma głęboki sens, bo więź z silnym i sprawnym Na'avi to dla zwierzęcia większe bezpieczeństwo i korzyści ze współpracy), wreszcie religia ludu Pandory, która nie jest zwykłą bajeczką, ale ziszczonym panteizmem, bo ich bóstwo to przyroda, mająca świadomość i pamięć sięgającą eony lat wstecz... to wszystko wyszło bardzo ładnie Cameronowi.

Tak sobie patrzyłem i dumałem nad tym, czy tak życie mogłoby ewoluować. Coś podobnego chyba jest prawdopodobne. W wizji Camerona coś tam oczywiście zgrzyta, ale nie będę się czepiał szczegółów, bo to w rezultacie jest tyko i aż film fabularny.

W ogóle film się bardzo przyjemnie ogląda. Fabuła jest wciągająca, wizualnie naprawdę jest co pochwalić... chociaż trochę przeszkadzać może szukanie punktu na ekranie, na którym skupiła uwagę kamera- bo w większości ujęć jest trochę tak, jak w ludzkim oku (plamka żółta i te sprawy), tylko że to, na czym skupia się kamera, wcale nie musi być na środku ekranu. Nie chcę więcej pisać na temat jakichś uchybień jeśli chodzi o wizualną warstwę dzieła, bo bez własnych okularów (a szkieł kontaktowych nie mam), które zdjąć musiałem przed założeniem tych 3D, widzę gorzej po prostu, więc jeszcze bym coś głupiego napisał.

Dość będzie chyba, jeśli zakończę tym, iż Pandora mnie urzekła i po wyjściu na ulice Sosnowca zrobiło mi się żal, że to już koniec. Zdecydowanie za krótki jest ten film. ;)

Polecam wybrać się do kina. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 30, 2009, 08:07:55 pm
Jak juz mowilam tez sie wybieram na Avatar...chyba dopiero za 2 tygodnie znajde czas :-\ ale po Twoim poscie Dillinger nasunelo sie mi pytanie...ten film jest wyswietlany rownoczesnie w "normalnych" kinach i w Imaxie DMR (tych kin jest 5 w Polsce).W Katowicach jest Imax (tam wlasnie zmierzam;)) Sosnowiec jest dosyc blisko a jednak nie przyjechales do Katowic;)Stad pytanie: czy jest roznica w obu wersjach oprocz cenowej i komfortu ogladania?Jest sporo sprzecznych opinii w tym temacie:)poza tym zdaje sie na tym mial polegac przelom avatarowy w kinie.
Nawiasem: calkiem wysokie oceny ma Avatar na Filmwebie :http://avatar.filmweb.pl/ (http://avatar.filmweb.pl/).Czyzby Cameronowi sie udalo?;)

Hm...mysle ze trzeba do Imaxu;) znalazlam taka wypowiedz uzytkownika filmwebu i chyba w tym sęk:

Avatar jest filmem kręconym techniką 3D, a nie filmem z efektami 3D. Oznacza to, że obraz który widzimy posiada głębię taką, jaką widzą stworzenia używające do widzenia pary oczu. Soczewka oczu obserwatora oglądającego Avatar znajduje się na linii ekranu (tak jak soczewka kamery). Nienaturalną więc rzeczą jest wystawanie obiektów poza linię obiektywu. Filmy "z efektami 3D" są efekciarskie, ale nienaturalne.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Grudnia 30, 2009, 08:39:33 pm
Nie mam porównania, jak to wygląda. Z tego co czytałem na forum filmweb.pl, to film nie był kręcony w technologii IMAX, bo na taśmie 35mm, na dodatek nominalnie był przygotowywany w wersji cyfrowej, a dla IMAX zrobiono wersję analogową i podobno stąd ma wynikać niższa rozdzielczość obrazu w kinach IMAX. Mi to w zasadzie wystarczyło do podjęcia decyzji o oglądaniu filmu w Cinema City w Sosnowcu.

W IMAX nigdy nie byłem, ale przyszło mi teraz na myśl coś takiego. Otóż, skoro ekran tam jest spory, jak powiadają, to może być mniejszy komfort oglądania w związku z tym, o czym pisałem wyżej- trzeba czasem szukać obiektu, na którym kamera się skupiła; czasem ten obiekt pojawia się przy którymś z boków ekranu.

----------Edit:
Odnośnie tego, co napisałaś, to podobno właśnie IMAX specjalizuje się w tych "efektach 3D". Kilka razy się one jednak zdarzają w filmie, dając fajowy, ekhem, efekt ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 03, 2010, 06:27:11 pm
Tekst taki sobie, ale wydaje mi się, że autor zauważył ciekawą analogię:
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=8808




Edit:
Wracając jeszcze do tematu szybko starzejących się kretyństw...

Rekordzistą w tym względzie jest chyba film film powstały w roku 2004 (sic!), wyglądający jednak - jeśli pominiemy aluzje do paru nowszych produkcji i, aż nazbyt widoczne komputerowe "podrasowanie" - jak niskobudżetowa produkcja klasy Z z lat '80, jeśli nie wręcz monster movie z wczesnych lat '50.
Jest to "Godzilla: Ostatnia wojna". W intencji wielkie zamknięcie słynnego cyklu.
 
Wada podstawowa - pierwsza, umiejąca jeszcze wstrząsnąć widzem, "Godzilla" to to nie jest i twórcy mając świadomość jak bardzo poszły do przodu zarówno sztuka filmowa, jak i jej strona techniczna (F/X) nawet nie podejmują próby zmierzenia się z legendą. Na starcie stawiają na pastisz. Zważywszy na to, że dysponują możliwościami technicznymi na miarę serialu o Power Rangers - trafna decyzja. Fabuła? Kosmici (człekopodobni, rzecz jasna) atakują Ziemię zjednoczonymi siłami przejętych przez siebie pod kontrolę potworów. Przeciw nim występuje doborowa jednostka specjalna, Godzilla, jego (w końcu Godzilla to rodzaj męski) zabawny, acz całkiem rozgarnięty potomek - Minilla i (czy wspominałem, że uwielbiam te ćmy? ;)) Mothra. Okraszone to wszystko lepszymi i gorszymi żartami i aluzjami. Na Ziemi pojawiło się pokolenie mutantów, które w końcu dogadało się jakoś z ludzkością (główny człowieczy bohater jest mutantem walczącym w obronie ludzkosci). Bohaterowie noszą czarne skórzane płaszcze i toczą walki a'la "Matrix". Atak na statek kosmitów b. przypomina zniszczenie Gwiazdy Śmierci, ale i finalną walkę z "Mrocznego widma". Itd. itp. Dla miłośników walk wielkich potworów (a dla kogo niby jest ten film?) przygotowano całe mnóstwo efektownych pojedynków (raduje się serce gdy widzimy jak Godzilla w parę sekund rozkłada emmerichową Zillę; walcząca z oddaniem do końca Mothra wzrusza jak zwykle). Zaś jeśli chodzi o wątek "ludzki" - show kradnie kickbokser i wrestler Don Frye w roli kapitana Gordona, postaci jakby wyjętej żywcem z filmów Raimiego... czy Tarantino.
 
Film niemożebnie głupi, ale już w momencie powstawania skazany na kultowość (na tej samej zasadzie co - najgorsze z najgorszych - produkcje Eda Wooda czy wytwórni TROMA, inne przykłady kinowego geniuszu ujemnego). Polecam miłośnikom kaiju movies i smakoszom campu. Wszyscy inni wzruszywszy ramionami zrezygnują z oglądania już po paru minutach.
Choć scenę rozkładania Zilli (http://www.youtube.com/watch?v=reltS52ZMx0) powinni zobaczyć wszyscy, którym Emmerich zalazł za skórę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hoko w Stycznia 04, 2010, 01:43:20 pm

Wracając jeszcze do tematu szybko starzejących się kretyństw...


Są też kretyństwa niestarzejące się - trudno jeszcze powiedzieć, do której z tych grup zaliczyć Avatara, ale, biorąc pod uwagę postęp technologiczny, optuję za pierwszą  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2010, 05:15:19 pm
Zrozumiałeś aluzję ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 04, 2010, 10:59:07 pm
Hm...Panowie Hoko i Q widzieli Avatara?Czy tak w ciemne bezpodstawnosci poszli?;)Zastrzegam ze filmu nie bronie bo jeszcze nie widzialam ale jezeli widzieliscie to moze jakies uzasadnienie dlaczegoz on taki kretynski?...bo chyba nie dlatego ze ktos go do Tolkiena przyrownal?;))
Nie straszyc olki emmeri...chachami;) bo wlasniem niedawno zobaczyla 2012;))i jedyna recenzja to: jessuusssmaryjo;) myslalam ze bedzie dokretka z pozegnan (w obliczu konca swiata) wszystkich ze wszystkimi bo w filmie umiescil jeno  z 10 co i tak zajelo mu znaczna czesc filmu...a wszystkich nie zdazyl pozegnac;)Ale co chciec?Skoro fabula oparta na zmutowanych neutrinach ktore przybywszy ze Slonca podgrzewaja nam skorupe (chyba ze cos pokrecilam;))?Co moze byc dalej?Ano moze...wypietrzona na 2 km Afryka i pekniete "medrca" szkielko w Arce ktora don plynie z ludzmi pelnymi nadziei...jeno na co?Na sequel?;)Mam wrazenie ze Pan E. spoziera na kino przez taka peknieta szybke.
Dla przeciwwagi powtorka Solaris Tarkowskiego - w konfrontacji z ksiazka drazniacy ale jako samodzielne kinowe dzielo: obowiazkowy;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2010, 12:28:47 am
Hm...Panowie Hoko i Q widzieli Avatara?Czy tak w ciemne bezpodstawnosci poszli?;)Zastrzegam ze filmu nie bronie bo jeszcze nie widzialam ale jezeli widzieliscie to moze jakies uzasadnienie dlaczegoz on taki kretynski?

Bo nienowy, nieoryginalny i bezesnsowny...

Sam pomysł tytułowych Avatarów jest b. stary... Jak wspominałem pochodzi z noweli, której streszczenie trafiło nawet do "Fif":

"Oryginalny pomysł znajdujemy w noweli Nazywajcie mnie Joe — Poula Andersena. Nad Jowiszem, na który nie może, dla potęgi grawitacji, zstąpić noga ludzka, znajduje się orbitalna stacja Ziemian; z pokładu tej stacji samotny człowiek kontroluje sztuczną istotę, skonstruowaną podług wytycznych inżynierii biologicznej — umyślnie dla badania powierzchni planety. Łączność pomiędzy ową istotą (o budowie i przemianie biochemicznej całkowicie odmiennej od fizjologii ziemskiej) a człowiekiem umożliwia strumień energii „psi”; wzmacnia go aparatura „psioniczna”. Człowiek–kaleka, stale przebywający na stacji, zdalnie włada ruchami i doznawaniem Joe’ego. Przez jego oczy widzi pejzaże Jowiszowe, jego zmysłami bezpośrednio kontaktuje się z niezwykłym światem masywnej planety. Lecz, jak się dowiadujemy z noweli, w rzeczywistości człowiek nie tyle kontrolował Joe’ego, ile raczej sam się nim stawał"

Fabuła to klisze jeszcze bardziej ograne. Połączenie tego - starego jak pulpowa SF - schematu:
http://en.wikipedia.org/wiki/A_Princess_of_Mars
z tym:
http://en.wikipedia.org/wiki/Pocahontas_%281995_film%29
http://en.wikipedia.org/wiki/At_Play_in_the_Fields_of_the_Lord
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Emerald_Forest
http://en.wikipedia.org/wiki/Dances_With_Wolves
http://en.wikipedia.org/wiki/FernGully:_The_Last_Rainforest
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Last_Samurai
Wałkowanym - jak widac - raz za razem.

Do tego dochodzi wada typowa dla fantasy - jeszcze od czasów przywołanego Tolkiena - czyli przewaga tzw. wordbuildingu nad fabułą. Przy czym w tym wypadku ów wordbuilding obciążony jest grzechem nachalnego proekologicznego dydaktyzmu serwowanego już dziesiątki razy - nie tylko w części nadmienionych filmów - (w/w "FernGully..." jest przy tym miejscami dość podobny wizualnie). Z kolei koncepcja planetarnej wspólnoty życia a'la hipoteza Gai przecie już w "Planecie śmierci" się pojawila, a potem doczekała powtórek:
http://en.wikipedia.org/wiki/Deathworld
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Face_of_the_Waters
http://en.wikipedia.org/wiki/Earth_2_%28TV_series%29
W dodatku, jeśli chodzi o istoty składajace sie na ową wspólnotę, nie ma tam w sumie nic wyprzedzającego w dziedzinie oryginalności biologicznej kreacji paradokumenty Discovery, które ongiś chwaliłem.

Tak więc - mimo wizualnego przepychu - nie mam być czym być zachwycony. Film lepszy od star trekowej "jedenastki", to prawda, ale żeby aż wybitny, czy choćby godny uwagi? Ile tych rewolucji w zakresie F/X było? "Kto wrobił Królika Rogera?", "Maska", "Final Fantasy" - kto o nich jeszcze pamięta???

ps. TO natomiast jest ciekawe:
http://en.wikipedia.org/wiki/Na%27vi_language
Może zrobi karierę podobną do klingońskiego? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 05, 2010, 01:28:27 am
Trzeba bylo tak od razu;) Tylko pytanie czy kretynski = powielony, schematyczny?Po prostu kretynski wydal mi sie "mocnym" slowem;)
Cytuj
Ile tych rewolucji w zakresie F/X było? "Kto wrobił Królika Rogera?", "Maska", "Final Fantasy" - kto o nich jeszcze pamięta???
Ja...no i chyba Ty skoro o tym piszesz;)
Cytuj
Film lepszy od star trekowej "jedenastki", to prawda, ale żeby aż wybitny, czy choćby godny uwagi?
W ciemno moge sie zalozyc ze godniejszy uwagi od wielu filmow ktorym poswieciles czas;)Milkne w tym temacie...niemniej dziekuje za wypunktowanie bledow fabuly bo pewnie pod wiekszoscia sama sie podpisze;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2010, 02:45:06 am
W ciemno moge sie zalozyc ze godniejszy uwagi od wielu filmow ktorym poswieciles czas;)

Owszem. Przy czym dla Camerona jestem szczególnie bezlitosny, bo od faceta, którego Lem uznał za godnego powtórnego ekranizowania "Solaris" (w końcu to jemu sprzedał prawa) mam prawo oczekiwać czegoś wyraźnie wystającego ponad uśredniony poziom hollywoodzkiej szmiry.

Owszem, "Avatar" jest mądrzejszy od np. produkcji Emmericha (co niewielka sztuka), ale to jeszcze mądrym go nie czyni. (Sporo mu do poziomu oryginalnych odsłon "Star Treka" czy "Gwiezdnych wojen", bo w przeciwieństwie do nich nie mówi nic "od siebie", tylko małpuje za "Pocahontas".) Stanowi więc produkt idealnie zbędny per se*.

niemniej dziekuje za wypunktowanie bledow fabuly bo pewnie pod wiekszoscia sama sie podpisze;)

Pewnie jeszcze sama coś dorzucisz ;).

Edit: kolejne podobieństwo - do "Diuny":
http://pfg.blox.pl/2009/12/Avatar.html


* może z jednym wyjątkiem - mającą walor doraźności krytykę bushyzmu i nastawionej na szybki zysk krótkowzroczności można półgębkiem pochwalić
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: tzok w Stycznia 05, 2010, 07:55:51 pm
Nie oglądałem Avatara, dlatego nie wypowiem się o filmie. Natomiast rozbawiło mnie coś z nim związanego i myślę, że pasuje tu do tematu. Więc wklejam link: http://imgur.com/JmRmb
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 05, 2010, 08:00:49 pm
Cytuj
Skoro fabula oparta na zmutowanych neutrinach ktore przybywszy ze Slonca podgrzewaja nam skorupe (chyba ze cos pokrecilam;))
Gorzej Ola, gorzej.  ;)
Podgrzewają jądra. Widać masy dostały i tarły.
To był jedyny moment, że zacząłem się bać. Ale jak się wyjaśniło, że tylko jadro ziemskie,
to zrobiło mi się lżej na sercu i weselej na duszy. Więc do końca filmu już się śmiałem. Tylko nie wiem czemu aktorzy tak się wydzierali. Jakby odjął krzyki, film byłby 1/3 krótszy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2010, 07:03:07 pm
Drobne info dotyczące powstawania prequela filmu "The Thing" (doskonale opisywalnego za pomocą "Kalkulatora...", ale czemuś uważanego za klasyczny):
http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=62060

Niezbyt widzę sens dokręcania prequeli tam, gdzie oryginał w sumie wyczerpał temat, ale możliwe, że Moore sobie poradzi. W końcu pokazał - w nowej wersji "BSG" - że dobrze sobie radzi w klimatach paranoi i osaczenia. Może przynajmniej strawna* rozrywka powstanie (bo na nic więcej nie ma co - choćby już z racji tematu - liczyć).


* czyt. dająca choć odrobinę do myślenia
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Stycznia 06, 2010, 09:45:51 pm
Carpenterowi w "The Thing" udało się stworzyć świetny klimat. Kształt ;) "obcych" doskonale się sprawdził w filmie grozy, a muzyki lepszej do takiego obrazka naprawdę nie mogę sobie wyobrazić- kilka dźwięków, ale jak wzmagają napięcie u widza. :)

Chętnie zrobię sobie kiedyś powtórkę z tego filmu, do pomysłu kręcenia prequela jednak nie nastawiam się pozytywnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 07, 2010, 02:03:43 pm
Wracając do "Avatara"... IMO ten filmik reklamowy zawiera to co najciekawsze w całym filmie, a trwa 4 minuty "z groszami":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 07, 2010, 08:57:42 pm
Cytuj
Owszem. Przy czym dla Camerona jestem szczególnie bezlitosny
Dla mnie tez;) Juz mi Q tak obrzydziles wiadomy film ze zastanawiam sie czy w ogole pojsc;)Widze ze latwiej wymienic z czego C. nie kopiowal niz z czego sobie popozyczal;)

The Thing w swoim czasie byl calkiem dobrym filmem ale prequel?Hm...zobaczymy;)

Liv
coz ja nie mialam podobnych...dramatycznych 2012 odczuc;)Przez caly film zastanawialam sie jak on to robi ze dostaje coraz wieksze pieniadze na kolejne filmy?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: achajka w Stycznia 09, 2010, 10:32:23 pm
no tak myślałam, że weżmiecie Avatara pod lupę bo też sie zastanawiam, czy warto przebić sie jutro przez zaspy   ;) Na obrzydzanie Q to raczej podatna nie jestem( tym bardziej, ze wielbcielem Star Treka również nie ;)) ale...cos mi się wydaje ,że może mieć racje... przerost formy nad treścią..
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 10, 2010, 01:07:19 am
Niechcacy moge o fabule wiec jak ktos nie chce o Avatarze to nie czytac;)

Pierwsze i narzucajace sie skojarzenie: Misja (czyli niesiemy kaganek oswiaty dla zyjacych w puszczy: szkolka dla tych co nie wladaja angielskim + muzyka barrdz podobna), Czas Apokalipsy ( Walkiria....nie wymaga rozwiniecia...wlasciwie powinna byc na pierwszym miejscu) i Le Guin z opowiadaniem Szerzej niz imperia i wolniej(planeta - synaps ) dla mnie to barrdzo czytelne nawiazania.Fabula ograna do niemozliwosci : ich troje, walka o corke wodza itp., nauka "zoltodzioba", ktory ratuje swiat.Swiat czarnych i bialych charakterow.Nie ma szarosci.Latwosc z jaka plemiona sie jednocza (to w swiecie Ludzi Nieba niemozliwe).Tanczacy z wilkami...taa i w dodatku walczy z nimi za pomoca zimnego ognia bo jakos nic nie podpala;)

Przelom w kinie?Boczki ekranu sie rozmazuja, sceny w ktorych gwaltownie sie ruszaja (gonitwy, walki) rozmywaja sie.Moze przelom dla tych ktorzy rozbieraja film od drugiej strony ekranu.Dla mnie jako widza: nie (nie mowiac juz o porownaniu kino nieme-dzwiekowe).
Mozna sie dlugo pastwic nad Cameronem.Nie dal nam nowej historii....wszak wszystko to znamy z wlasnego ziemskiego podworka.Jest tylko jedno "ale" : lubie ten film chociaz nie rozlozyl mnie lopatkowo;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 10, 2010, 07:01:27 pm
To i ja coś pochwalę.

Dostrzegłem w "Avatarze" miły lemowski smaczek. Scena chowania się helicoradianów (http://james-camerons-avatar.wikia.com/wiki/Helicoradian) w glebie wygląda jak z "Edenu" wzięta. Pamiętacie?

"Zbliżali się do jednego z owych wysmukłych kształtów, które o zmroku wzięli za drzewa. Zwolnili kroku. Z burego gruntu wznosił się pionowy pień, szary niczym skóra słonia, o słabym, metalicznym połysku. Pień ten, nie grubszy u nasady od męskiego ramienia, przechodził górą w kielichowate rozszerzenie, które u szczytu, jakieś dwa metry nad ziemią, rozpościerało się płasko. Niepodobna było zobaczyć, czy kielich jest otwarty u góry, czy nie. Trwał zupełnie nieruchomo. Ludzie stanęli kilka metrów od osobliwego tworu, a Inżynier ruszył ku niemu impulsywnie i podnosił już rękę, aby dotknąć “pnia", gdy Doktor krzyknął:
— Stój!
Inżynier cofnął się odruchowo. Doktor odciągnął go za ramię, podniósł z ziemi kamyk, nie większy od fasoli, i rzucił wysoko w powietrze. Kamyk zakreślił stromy łuk i spadł prosto na z lekka pofałdowany, rozpłaszczony wierzch kielicha. Wszyscy drgnęli, tak gwałtowna i nieoczekiwana była reakcja. “Kielich" zafalował, stulił się, rozległ się krótki syk, jakby wypuszczanego gazu, i cała, drżąca teraz febrycznie, szarawa kolumna zapadła się w ziemię, jakby wessana do jej wnętrza. Wytworzony otwór na moment wypełniła brunatna, pieniąca się maź, potem zaczęły po jej powierzchni pływać kruszyny piasku, kożuch ten był coraz grubszy, a po kilku dalszych sekundach po otworze nie zostało i śladu; powierzchnia piaszczystego gruntu była gładka, jak wszędzie dokoła. Stali jeszcze nie ochłonąwszy ze zdumienia, gdy Chemik krzyknął:
— Patrzcie!
Obejrzeli się. Przed chwilą otaczały ich, w odległości kilkudziesięciu metrów, trzy lub cztery podobne, wysokie i wąskie twory — teraz nie było ani jednego."


A skoro o nim mowa... Z tego co czytałem, "Eden" zachwycał swych pierwszych czytelników przede wszystkim bogatą, wiarygodną kreacją OBCEGO świata. Cameronowi udało się to samo, acz w skali mikro. Tzn. jego świat jest bogaty wizualnie - i na swoj sposób ciekawy - lecz brak mu wiarygodnej obcości. Wszystko co oglądamy nie jest "obcością" - jest (z małymi wyjątkami) wykręconą ziemskością. Tym niemniej - jeśli pominiemy nieszczęsne humanoidy - jest to chyba najoryginalniejsza, kompletna kreacja pozaziemskiego świata w hollywoodzkiej SF*. Pośród ślepych jednooki królem.

Owszem cyfrowość obrazu bywa jeszcze boleśnie widoczna, ale i tak jest to pewien przełom - odtąd obraz podporządkowany jest tylko jednemu ograniczeniu - wyobraźni scenarzystów, a to niesie nadzieję, że dobre scenariusze znów będą w cenie, gdy tylko nastąpi nasycenie nowymi możliwościami. Skoro bowiem z tymi możliwościami da się już nakręcic wszystko (udoskonalenie tej technologii to tylko kwestia czasu), na wagę złota będzie - siłą rzeczy - oryginalność. Błyskotki szybko się opatrzą.

Edit: o tym, że jest jednak w "Avatarze" trochę relatywnie niezłej science fiction:

http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/nauka/avatar--czyli-fikcja-bliska-rzeczywistosci,51760,1
http://portalwiedzy.onet.pl/4869,11123,1595326,1,czasopisma.html
(Zabawne zresztą, że Lem wypadał - w roli światostwórcy ;) - oryginalniej i jakoś wiarygodniej niż zespół fachowców  ::).)


* miłośników prawdziwej oryginalności odsyłam raczej do wspominanych uprzednio paradokumentów...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 18, 2010, 10:32:04 am
Tymczasem jednak chciałem zwrócić uwagę na coś, co juz nieśmiało ;) sygnalizowałem kilka razy. Rzućmy jeszcze raz okiem wstecz, na rok 2009. Zauważmy, że w knie SF od dobrych paru lat panowała względna posucha. Owszem dostaliśmy świetną "Gattacę", błysnął pierwszy "Matrix" (może nieoryginalny, ale cos w sobie miał), pojawił się "Raport mniejszości", przez ekrany przeszła kontrowersyjnie przyjęta nowa wersja "Solaris"; ktoś lepiej znający gatunek mógł się dowiedzieć o istnieniu - entuzjastycznie przyjętego przez krytykę, ale mało znanego - niezależnego filmu "Primer", jednak były to rzadkie rodzynki (pochodzące w dodatku z późnych lat '90 i wczesnych '00). Mówiło się, że (w miarę) ambitna SF uciekła z kin - przed panoszącymi się Bay'em i Emmerichem do TV. W telewizji mieliśmy nową wersję "BattleStar Galactica", na dużych ekranach coraz gorszą papkę. Tymczasem w zeszłym roku nastąpił wysyp filmów, które zapewne nie zagroziły pozycji "Odysei...", "Blade Runnera", "Solaris" Tarkowskiego czy nawet pierwszego "Terminatora", dwu pierwszych "Alienów" i "Imperium kontratakuje", ale można zaryzykowac opinię, że zapiszą się w historii kina SF (która w końcu nie składa sie z arcydzieł). W dodatku każdy jest inny. Przyjrzyjmy się im jeszcze raz...

"Moon" - chyba najambitniejszy, nawiązuje do takich wzorców jak przywołane "Odyseja..." i "Solaris", a także "Outland" Hyamsa, "Silent Running" Trumbulla czy "Saturn 3" Donena. Pierwszy, od czasu "Apollo 13", przypadek udanego "kina kosmicznego" serio, dobrze wpisujacy się w estetyke popularną w ambitnych produkcjach SF lat '70.

"Dystrykt 9" - nawiązanie do estetyki lat '80. Mieszanka warstwy problemowej (a problem jest tu głownie społeczny) i sensacji, a więc klimat znany z filmów Carpentera ("Ucieczka z Nowego Yorku", "They Live") czy "RoboCopa". Przyprawiona epatowaniem cielesnoscią (wręcz mięsnością) a'la Cronnenberg.

"Watchmen" - jedna z lepszych ekranizacji komiksów (w sumie zasługi reżysera w tym niewiele, wiecej scenariusza genialnego - w swej klasie - oryginału), łącząca cechy superhero movie z rasową SF.

Dyskutowany powyżej "Avatar" - z jednej strony kontynuacja "kosmiczno-podwodnego" nurtu produkcji Camerona ("Aliens", "The Abyss", "Solaris") z drugiej groźna konkurencja dla fantastycznych superprodukcji Jacksona ("Władca Pierścieni", "King Kong"). Mnie trochę kojarzy się z hensonowskim "Ciemnym kryształem" - również niezwykły świat wykreowany od zera). Widać też (jak wspomniałem) pokrewieństwo do modnych paradokumentów SF typu "Dzika przyszłość". Kolejny powrót; tym razem do, udoskonalonej technicznie, estetyki II poł. lat '80.

"Star Trek" by Abrams - to znów kontynuacja tradycji przygodowej space opery, której kanony wyznaczała oryginalna trylogia "Gwiezdnych wojen" (i "Star Trek II"). Barwne, nieszczególnie mądre, kosmiczne widowisko z pewną domieszka głębi. (Owszem, mogłoby być lepiej, ale po latach startrekowych filmów chałturzącego duetu Berman & Braga dobre i toto.)

"Pandorum" - nawiązanie do nowszych, mówiąc eufemistycznie, mniej ambitnych filmów typu "Event Horizon" i "Resident Evil", ale i do klasycznej powieści "Non Stop" Aldissa. Scenariuszowo fatalny, ale broni się niepokojącym klimatem. Nawet na tle poprzedników - słabizna, ale udany "film (niższego) środka".

Produkcje panów Bay'a ("Transformers 2"), Emmericha ("2012"), Mostowa ("Surrogates") i McG ("Terminator 4"), którzy ostatnimi laty bezkarnie szaleli po ekranach, musiały w końcu schować się ze wstydem do kąta i popłakiwać.

Może nie dostalismy jeszcze SF jaka dostać by się chciało (brak kolejnych arcydzieł), ale stanowczo, kino fantastycznonaukowe mocno odbiło się od dna (i pewnie stanęło na poziomie średnizny :P).

Dlaczego tak pieczołowicie wyliczam kontynuacja jakiego nurtu i jakiej epoki jest który film? Bo zdaje się, że taki powrót do - mówiąc windowsowym slangiem - ostatniej działającej konfiguracji był konieczny by przywrócić gatunek do stanu używalności. Zwracam też uwagę na to, że zeszłoroczne filmy są bez wyjątku średnie (nawet najambitniejszy z nich "Moon"; dobry jest, ale nie znów genialny) i - już uprzednio - protestowałem przeciwko zbytniemu ich wychwalaniu. Rozumiem jednak entuzjastyczne recenzje. Po Emmerichu i Bay'u wszystko może się jawić arcydziełem, no prawie wszystko. No i fakt, że gatunek się odradza zawsze nastraja optymistycznie.


Edit: inni też robią podobne zestawienia, i nawet gust mają z grubsza podobny:
http://blogs.amctv.com/scifi-scanner/2009/12/memorable-scifi-movies-2009.php
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 18, 2010, 07:47:49 pm
Zmieniając temat... Obejrzałem niedawno (po raz który to z kolei?) "Total Recall" Veerhoevena (a potem odświeżyłem sobie "Starship Troopers") i muszę powiedzieć, że jednak przeprosiłem się ze stylistyką jaką ów reżyser wybrał dla w/w filmów. Owszem, nadal wolę ekranizacje, które z literackiego oryginału wyciskają to co najlepsze (jak zrobił to Kubrick ekranizujac horror Kinga, jak Milius uszlachetnił Conana, jak Scorsese z melodramatycznego "Wieku Niewinności" zrobił wysmakowany estetycznie obraz epoki, jak Scott wycisnął w "Blade Runnerze" to co najlepsze z literackiego oryginału), ale ostatecznie P.V. wybrał środki artystyczne adekwatne do ekranizacji utworów powstałych w erze pulpowej SF, by pulpa literacka pozostała pulpą i na ekranie. Może mnie to odrzucać na płaszczyźnie czysto subiektywnych gustów, ale nie powinno powstrzymywać przed oddaniem sprawiedliwości twórcy.

W wypadku Dicka sprawa jest oczywista. Pisarz ten (o czym już mówiliśmy) posługiwał się - mówiąc Mistrzem - rekwizytornią kiczu by snuć na jej tle egzystencjalne dramaty. Co by nie gadać - tak właśnie jest w "Total Recall". Koszmarne przerysowania fabuły, celowo(?) nieudolne niektóre efekty specjalne i elementy wszechobecnej jatki są akceptowalne, bo i przynależa do konwencji pulp i podkreślają ontyczna niejednoznaczność* świata przedstawionego - tak właśnie mogłaby wyglądać awanturniczo-szpiegowska fantazja prostego robotnika-osiłka, którym początkowo(?) jawi się Quaid. Zatem wypadnie ten film (mimo, że scenariuszowo odbiega dość daleko od opowiadania, które dało mu kanwę) uznać za, paradoksalnie, wierniejszą ekranizację Dicka niż pieczołowicie oczyszczone z kiczu "Blade Runner" i "Raport mniejszosci".

W wypadku Heinleina sprawa jest mniej oczywista - z jednej strony literacki orygniał nasączony był fascynujacymi technikaliami, do przeniesiena których na ekran trzeba by raczej kubrickowego, lub chociaż cameronowskiego, pietyzmu, ale fabularnie jest to niosąca pochwałę militaryzmu prosta przygodówka, która wręcz prosiła się o taką ekranizację-polemikę. Szkoda jednak, że Veerhoeven nie dostał większego budżetu, bardzo byłbym ciekaw jak by mu wyszło połączenie technorealistycznego hard SF** z krwawo-śmieszną trawestacjo-parodią. Wyszłaby albo rzecz całkowicie niestrawna, albo zdatne połączyć skrajne przeciwienstwa Dzieło. Na chwilę obecną - pozostaję tu przy swojej opinii - mimo dość amitnych założeń powstał conajwyżej średniak. Tym niemniej i na tego wysilonego średniaka patrzę trochę mniej surowym okiem. Ostatecznie artystyczna indywidualność nie trafia się w kinie SF zbyt często.

(Zaś w swym pomyśle drażnienia raczej, niż "głaskania" widza Veerhoeven - mimo całej świadomości róznicy poziomów artystycznych między nimi - jawi mi się w jakimś stopniu epigonem ekranizujacego "Diunę" Lyncha, choć zdaje mi się, że zbyt często zatraca się w parodiowanej konwencji, w stopniu, na który lepszy reżyser nigdy by sobie nie pozwolił. Z jednej strony ma dla pulpy wyniosłą pogardę europejskiego artysty, z drugiej bawi się nią w najlepsze jak amerykański nastolatek***.)


* tak, jednak ta niejednoznaczonosć to nie wymysł krytyki, jest wpisana w sam film...

** pewne, niewątpliwie b. ułomne, wyobrażenie o tym, jak takie technikalia mogłyby wyglądać dają trailer (http://www.youtube.com/watch?v=pcfpzfPdx-U) i czołówka (http://www.youtube.com/watch?v=l-97DMohl6o) animowanego komputerowo serialu "Roughnecks: Starship Troopers Chronicles", nakręconego - przy udziale Veerhoevena - na fali popularności filmu

*** wydobywając i twórczo rozwijając wady oryginałów ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Medelejne w Stycznia 23, 2010, 09:20:18 pm
Szanowni Państwo!

W telewizji TV4 można aktualnie obejrzeć fascynujący cykl filmów dokumentalnych  pt."Zdobywcy Kosmosu". Poszczególne odcinki traktują o pracach nad największymi lotami w przestrzeń kosmiczną, o przygotowaniach sprzętu, o naprawach teleskopów o kształceniu kosmonautów i ich pracy na promach kosmicznych. Filmy suto okraszone oryginalnymi zdjęciami, naukowymi komentarzami i ciekawostkami. Polecam w chwilach wolnych. Trochę nauki zamiast fantastyki naukowej.

Pragnę wszystkich pozdrowić a w szczególności mojego idola "Kju" oraz wyrazić swoje uznanie dla ciekawych dyskusji, które regularnie czytam ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 23, 2010, 09:51:27 pm
Nie no, piknie. Ładnie tak człowiekowi wymyślać? Idol jest to rzeżba kamienna, celom kultowym, przed wiekami, służąca, zwana także bałwanem, więc aluzja była aż nazbyt czytelna ;).

A wracajac do tematu: jutro, o 13:40, TVP1 wyemituje (po raz pierwszy, jako pierwsza z ogólnodostępnych polskich telewizji!) "Star Trek: Nemesis" - film słusznie uważany za najgorszą kinową odsłonę "Star Treka". Polecam prawdziwym hardkorowcom ;D.

Edit:
Garść moich refleksji o tym gniocie. (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=2806&page=1#msg188251)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 27, 2010, 01:46:06 pm
UWAGA: tresc Districtu 9 (teraz lepiej?;))

Nawiazujac do wymienionych przez Q ubieglorocznych filmow SF oraz dziwacznego stworka jakim jest dokument SF;) (pionierem byl tutaj Wells ze swoja Wojna Swiatow) zobaczylam wczoraj District 9.Film krecony poczatkowo z roztrzesionej reki...udajacy dokument w temacie ladowania kosmitow w...niespodzianka (co dumnie zaznaczono w filmie)  Afryce;)...zamienia sie ostatecznie w typowa strzelanke.Fabula roi sie od niescislosci:Krewety maja bron (o iscie kosmicznym stopniu razenia) ktorej nie uzywaja nawet w celach obrony wlasnego gatunku, na 1,8 mln Obcych tylko 2,5 (2 dorosle i jeden dziec- urodzony zreszta na Ziemi) osobnika jest inteligentne (reszta to jakies zombi wcinajace kocia karme) na tyle by probowac uruchomic swoj statek (w koncu przylecieli who knows skad i tylko 2 Krewety potrafily sterowac tym czyms?a skoro przylecieli to maja lepiej rozwinieta technologie...chociaz wzorowana na Raporcie Mniejszosci) itp itd.
Najczytelniejsza pozyczka jest...nomen omen film do ktorego Cameron napisal scenariusz: Obcy Przybysze*.Poza tym kolo zapozyczen sie zamyka bo mamy:mieszajace sie geny (w Avatarze przynajmniej uzasadniono to tajemniczymi badaniami naukowcow;) a tutaj wystarczy opryskac czyms smaropodobnym twarz glownego bohatera i mamy Kraboludzia;) i finalowa walke w ktorej jeden z uczestnikow przyodziany jest w robocia skorke (Avatar powtorzyl zmieniajac jeno Dobrego ze Zlym...o Brzydkim zapomnieli?;))
Wlasciwie jest to film spoleczny o slumsach dookola Johannesburga (J. lezy w regionie 9).Z tym ze w tym temacie ( co prawda o Brazylii)  jest dobry film Miasto Boga...stad moze te krewetkowe problemy zloszcza mnie bo tak zyja na codzien ludzie i nie maja planu ucieczki.
Coz jakkolwiek to zabrzmi: lepiej bawilam sie na 2012 bo tutaj oczekiwalam Czegos a dostalam Nic;)

*http://www.filmweb.pl/f3769/Obcy+przybysze,1988/opisy
 (http://www.filmweb.pl/f3769/Obcy+przybysze,1988/opisy)
**http://miasto.boga.filmweb.pl/ (http://miasto.boga.filmweb.pl/)

P.S. Q Cronenberga nie przywolujesz na daremno;) cielesnosc raz a dwa to przemiana gatunkowa niczym Mucha.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 27, 2010, 02:13:21 pm
Ostrzegałem (ze dwie strony temu), że przereklamowany? ;)

Ale nie zgodzę się, że ten film to jest Nic, nie: to jest taka biblia pauperum, dla tych co zakumać "Miasta..." nie są w stanie... Ponadto reżyser kładzie tymże łopatą do głowy: "rasizm JEST zły", a nawet i - co ponoć teraz w RPA na czasie - "rasim jest zły, niezależnie od tego czy rasistą jest biały, czy czarny". (Choć z prawdziwą SF ma to tyle wspólnego co ja z fruwaniem.)

ps. z tą przemianą gatunkową to uważaj se ;) ja tu świadomie ogródkami, a Ty takie psujlery walisz ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 27, 2010, 03:18:29 pm
Nie wiem co takiego trudnego do "zakumania" jest w Miescie Boga?
Fabula Dystryktu jest przewidywalna od poczatku do samiuskiego konca...teksty w stylu: to co sie przydarzylo Wikusowi...moze to wszystko razem wziete jest dobre dla kogos kto filmy oglada okazjonalnie.Dobra...zgodze sie na malego plusa przy NIC za afrykanskie pseudoSF;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 29, 2010, 08:24:14 am
olka, z tym "Dystryktem..." to trochę tak, że ocena zależy od tego w jakim kontekście go postawimy. Ty oceniasz go z punktu widzenia tego jako powinna być solidna SF - i tego testu to on - rzecz jasna - nie zdaje.
Ja, trochę na tle tego jakie jest kino "SF" en masse, a wg tej skali ocen np. film "They live!" (http://www.youtube.com/watch?v=iJC4R1uXDaE), który nie bez kozery przywołałem, uchodzi już za udany. A przecie film ten pokazuje idiotyczną inwazję humanoidalnych (czy raczej trupoidalnych ;)) Obcych, których główny bohater wykańcza z broni palnej (prawie jak ten z DOOMa ::)); mimo to bywa uważany za intelektualny sukces, bo ma przesłanie mówiące: "bierność i bezmyślna konsumpcja są złe". Jeśli tak ustawimy skalę to i "Dystrykt..." wypadnie uznać za relatywnie ambitną "SF", niezależnie od tego jak głupi jest to film. Dlatego od początku mówiłem o "kulawej metaforze" i czyniłem zastrzeżenie, że "na tle"...
(Przy czym nie, nie zamierzam go bronić...)


Tymczasem "Avatar" pobił (względny) rekord kasowy dystansując poprzednią produkcję Camerona (czyli "Tytanisko" czy jakoś tak ;)). Wzgledny, bo rekord bezwzględny, po uwzględnieniu inflacji, nadal należy do "Przeminęło z wiadrem" ;).

Dobra to okazja by przypomnieć obrazek gratulacyjny jaki Lucas wysłał Cameornowi gdy "Titanic" zatopił poprzedniego względnego rekordzistę - "Gwiezdne wojny":
(http://i.imgur.com/AWh3C.jpg)
Ciekawe czy teraz Cameron wysłał jaki obrazek sam sobie ;),
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 30, 2010, 01:39:04 pm
Widze ze od Avatara sie tak szybko nie uwolnimy;) rekordy rekordami a ja obejrzalam Terminatora 4 ktorego z Avatarem laczy Sam Worthington ( a Christian Bale podkladal glos pod jedna z postaci w Pocahontas;)) i w tym rzedzie 9 przed 4 i to zdecydowanie;)taka kiszka ze nawet nie mam checi tego komentowac...powinien miec podtytul: Transformers;).Nawiazujac do relatywizmu ocen: 2012 zaczyna mi sie jawic arcydzielem;)
Nie stawiam Cie Q na pozycji obroncy Dystryktu...po prostu napisalam co o nim mysle i juz:)Swoja droga... tez przywolales...Ich zyjacych;)...okulary czyniace cuda;)...coz...Carpentera lubie bo sie go naogladalam nastolatka bedac i mam sentyment jakowys don;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 30, 2010, 02:15:58 pm
A'propos cudów i Carpentera, to ostatnio jakby prorokiem się czuję, bo ledwo wspomniałem w/w film, a w TVP go po nocy powtorzyli. Gadałem też z jedną damą o monologu Gajosa ("kultura i sztuka rzecz święta, więc się od niej jeden z drugim trzymać z daleka") włączam dziś tele-pudło i otóż on.

(A'propos "Terminatorów"-dokrętek już "trójka" od pierwszych scen ujawniała swoją całkowitą zbyteczność, ale producentom widać wciąż mało...)

ps. natomiast od "Avatara" faktycznie się tak łatwo nie uwolnimy, skoro we - w miarę - poważnych pismach go na prawo i lewo analizuja:
http://www.popularmechanics.com/technology/industry/4339866.html

Ale, żeby nie było, że tylko hoolywoodzizna, i hoolywodzizna, to może trochę informacji - także z "Popular Mechanics" - o interesujących filmach niezależnych:
http://www.popularmechanics.com/technology/reviews/4343219.html
http://www.popularmechanics.com/science/research/4314176.html
http://www.popularmechanics.com/technology/reviews/4301394.html
i jeszcze dwie recenzje - słusznie zachwalanego przez dzi - filmu "Moon":
http://www.cinematical.com/2009/01/16/sundance-review-moon/
http://www.wired.com/underwire/2009/06/review-masterful-moon-takes-shot-at-sci-fi-greatness/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Lutego 02, 2010, 09:51:03 pm
Witam po bardzo długiej nieobecności  ;D.

natomiast od "Avatara" faktycznie się tak łatwo nie uwolnimy, skoro we - w miarę - poważnych pismach go na prawo i lewo analizuja:
http://www.popularmechanics.com/technology/industry/4339866.html
Jak dla mnie Avatar zdecydowanie na tak. Solidna robota i dobrze się ogląda, chociaż bez zachwytów.

Ja, trochę na tle tego jakie jest kino "SF" en masse, a wg tej skali ocen np. film "They live!" (http://www.youtube.com/watch?v=iJC4R1uXDaE), który nie bez kozery przywołałem, uchodzi już za udany. A przecie film ten pokazuje idiotyczną inwazję humanoidalnych (czy raczej trupoidalnych ;)) Obcych, których główny bohater wykańcza z broni palnej (prawie jak ten z DOOMa ::)); mimo to bywa uważany za intelektualny sukces, bo ma przesłanie mówiące: "bierność i bezmyślna konsumpcja są złe". Jeśli tak ustawimy skalę to i "Dystrykt..." wypadnie uznać za relatywnie ambitną "SF", niezależnie od tego jak głupi jest to film. Dlatego od początku mówiłem o "kulawej metaforze" i czyniłem zastrzeżenie, że "na tle"...
(Przy czym nie, nie zamierzam go bronić...)
Tutaj przypomina mi się to, co Wojciech Orliński zauważył (całkiem słusznie) o Avatarze:
Polityczne przesłanie filmu skłóciło anglo-języcznych recenzentów. Paradoksalnie najbardziej niezadowoleni są krytycy związani z mediami lewicującymi, jak Jim Hoberman z "Village Voice" czy Andrew Pulver z "Guardiana". Nie tyle dlatego, że nie zgadzają się z przesłaniem filmu, co po prostu uważają, że jest zbyt oczywiste i łopatologiczne.

Samo They Live ostatnio oglądałem (właśnie dzięki TVP) i wrażenia mam całkiem pozytywne. Może wynika to z tego, że po prostu umiem sobie powiedzieć "to jest film powszechnie zaliczany do klasy B, nie oczekujmy nie wiadomo czego". No i Roddy Piper w roli głównej spisał się znakomicie - przynajmniej jak na wrestlera  ;) . Warto też odnotować, że do zadania podszedł poważnie i przed zdjęciami chodził przez pewien czas na kurs aktorski. A swoją drogą, opowiadanie (krótkie) "Godzina ósma rano" (Eight o'clock in the morning) Raya Nelsona jest już dobre bez zastrzeżeń.

A tak przy okazji (podkreślenie moje):
I'm here (http://www.imheremovie.com/) is a 30-minute love story between two robots living in LA. The film is written and directed by Spike Jonze. Andrew Garfield and Sienna Guillory are in main roles.
Żeby było ciekawiej, będzie to A creative collaboration with Absolut Vodka. Być może jest to oryginalna akcja reklamowa, ale hasło kreatywna kolaboracja z wódką o dwóch zakochanych robotach w Los Angeles z Sienną Guillory w roli głównej brzmi dość atrakcyjnie.

Disclaimer: jeśli napisałem coś, co już zostało napisane we wcześniejszej dyskusji, przepraszam. Otwarcie przyznaję, że przeczytałem tylko kilkanaście postów wstecz  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 02, 2010, 10:26:30 pm
Miesław, niech mnie kule biją ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 03, 2010, 12:57:36 am
Kiedyś wołano Wiesław! Wiesław!
Dzisiaj wołamy Miesław!!! Miesław!!!  :)

Solidna robota i dobrze się ogląda, chociaż bez zachwytów.

Ano racja :). W warstwie pozafabularnej jest to solidna, średnia SF, z której Cameron słynie. W budowaniu tła chyba tylko Kubrick był lepszy (i Howard w "Apollo 13").

No i Roddy Piper w roli głównej spisał się znakomicie - przynajmniej jak na wrestlera  ;) .

Tak, niesamowicie wyglada w roli zdezorientowanego i wyobcowanego, a jednocześnie bystro obserwującego wszystko dokoła faceta.

(A'propos: ten z "Dystryktu..." też nieźle zagrał. I jeśli co można docenić to fakt, że main hero nie jest właśnie hero i zupełnie antyhollywoodzki.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lutego 03, 2010, 01:28:55 am
No i Roddy Piper w roli głównej spisał się znakomicie - przynajmniej jak na wrestlera  ;) .
Tak, niesamowicie wyglada w roli zdezorientowanego i wyobcowanego, a jednocześnie bystro obserwującego wszystko dokoła faceta.
Hm...;))
http://www.youtube.com/watch?v=1jPG_JEyt-M (http://www.youtube.com/watch?v=1jPG_JEyt-M)

Chociaz Oscary nie sa wyznacznikiem dobrych filmow (a nawet wrecz przeciwnie) to a propos: Avatar i Dystrykt 9 walcza o miano najlepszego filmu.Jest tez polski akcent w nominacjach (nie SF ale juz tutaj to jedno zdanie zostawie;)):film "Krolik po berlinsku" Bartosza Konopki.
http://www.filmweb.pl/f508355/Kr%C3%B3lik+po+berli%C5%84sku,2009 (http://www.filmweb.pl/f508355/Kr%C3%B3lik+po+berli%C5%84sku,2009)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: ANIEL-a w Lutego 04, 2010, 09:40:47 am
Nie czytuje wątku tegoż, ale myślę, że to was zaciekawi:

http://www.polityka.pl/nauka/1502849,1,oszukany-awatar.read

PS
Złote globy dla Avatara? Dokąd zmierza ten świat...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 05, 2010, 03:24:39 pm
Jak to się wszystko zmienia...

W latach '80 oglądałem z wypiekami (i nie chodzi o ew. rzucone torty) na twarzy kreskówki "Transformers" (http://www.youtube.com/watch?v=X3Qwg74kR9I), a na "Solaris" Tarkowskiego przysypiałem. Teraz do "Solaris" wracam chętnie (choć na zakończenie zżymam się nie mniej niż w owe lata), a przy kolejnej próbie oglądania - tym razem filmu - "Transformers" pp. Bay'a i Spielberga (http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_transformers.html) najzwyczajniej zasnąłem*, przez co nie mogę spędzonego przy nim czasu uważać za w pełni zmarnowany, w końcu sen to zdrowie.

(Aha, jeśli to dla kogoś ważne: większość robotów, zwł. "tych złych", b. mało przypomina te z kreskówki, są znacznie mniej kolorowe, a bardziej metaliczne.. przez co przypominają zabawki Lego Bionicle.)

ps. wspominam o tym filmie bo bywa zaliczany do SF, a nie dlatego, że SF naprawdę jest ;), są to ot takie Bay-ki robotów za przeproszeniem...


* inna rzecz, że (z tego co pamiętam) stanowiacy clou tego - z braku lepszych określeń - filmu pokaz efektów specjalnych (z których najefektowniejsze były i tak w trailerze (http://www.youtube.com/watch?v=XnwmUZuF5OY)  :P), zajmuje ostatnie +/- pół godziny, reszta to typowe rozwałki a'la Bay przerywane równie typowymi spielbergowskimi scenkami familijno-komediowymi, do czasu z udziałem samych ludzkich bohaterów, potem także friendly aliens (tak, gigantyczne roboty z innej planety postawiono w jednym rzędzie z E.T. i UFO-ludkami z "Batteries not included", co trudno nawet komentować) oraz skradankami - równie typowo spielbergowskiego, gremlinopodobnego - robo-szpiona, co nie składa się nawet w cień sensownej fabuły; słuszna jest opinia (nie pamietam, chyba Orlińskiego?), że lepiej było darowac sobie kręcenie "filmu", i zrobić półgodzinną reaklamówkę Hasbro po prostu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 12, 2010, 08:31:52 pm
Q: Zgodnie z zasadą "know your enemy" zapytam Ciebie. Jakie znasz, poza Avatarem i Final Fantasy, filmy nawiązujące do hipotezy Gai?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 12, 2010, 09:35:24 pm
Jakie znasz, poza Avatarem i Final Fantasy, filmy nawiązujące do hipotezy Gai?

Znać to więcej nie znałem, tyle wiem co mi Wikipedia wypluła:
http://en.wikipedia.org/wiki/Gaia_hypothesis#Movies_and_television
(No, chyba, że zaliczymy tu obie wersje "Solaris" , mamy w nich w końcu planetarny superorganizm, który - w dodatku - sam sobie orbitę reguluje ::).)

Natomiast z literatury, poza w/w, wymieniłbym jeszcze gwiezdnowojenną "Planetę życia" (http://www.ossus.pl/biblioteka/Planeta_%C5%BCycia) - z klimatem filmow nie ma to wiele współnego, literacko też, najłagodniej mówiąc, na kolana nie rzuca, ale wydało mi się na swój sposób urocze.

ps. ja nie jestem jakiś gajożerca, sama hipoteza Gai b. przemawia do mojego zmysłu estetycznego; mam przeciwko niej tylko to, że nie została dowiedziona...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Lutego 12, 2010, 09:38:44 pm
Dzięki za odpowiedź :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 09, 2010, 08:41:02 pm
Chociaz Oscary nie sa wyznacznikiem dobrych filmow (a nawet wrecz przeciwnie) to a propos: Avatar i Dystrykt 9 walcza o miano najlepszego filmu.

Nie wywalczyły... Cóż.. Cameron przegrał z ex-żoną:
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1002996-avatar-pobity-przez-saperow.html
http://film.interia.pl/raport/oscary-2010/wiadomosci/news/oscary-avatar-wielkim-przegranym,1448720,6 800

(Konopka - kuzyn detektywa? ;) - też przepadł.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: trx w Marca 13, 2010, 12:18:39 am
Szukając czegoś, a może czegoś innego...natrafiłem na to:

(http://wydarzenia.o.pl/wp-content/i/2009/08/plakat2-576x792.jpg)




Zdjęcia tworzą taki trochę nierzeczywisty obraz - lodowaty niebieski oraz wszechobecna szarość.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 13, 2010, 12:57:27 am
Dobra metafora schyłkowego peerelu.
Golem, wojna światów, obi-oba, ga-ga.
 Szulkin inspirujący, ale też przytłaczający.
 Oglądanie tych filmów w odrapanym kinie, w Brzeźnie (Nowym Porcie miało być sklerozo) stanu wojennego i nieco później, nie poprawiało nastroju.
A sztukę Starowieyskiego coś łączy z koszmarami Beksińskiego (jak dla mnie).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Kwietnia 01, 2010, 04:37:52 pm
Zajalem sie czyms innym przez zgola miesiac i zaleglosci mam tyle, ze od dziewiatej rano przegladam zalegle posty :)
Poniewaz sie nie znam, to gdzie indziej poki co nie pisze, ale pomyslalem, ze  polece film, ktory niedawno mialem przyjemnosc obejrzec, bo dajace sie ogladac Sci-Fi to ostatnio rzadkosc. Film to "The Island", czyli Wyspa z Ewanem McGregorem i Scarlett Johansson (wzdycha sobie) w roli glownej. Dobra fabula, dobre wykonanie, efekty specjalne spektakularne i oglada sie swietnie. Jak ktos znajdzie w wypozyczalni lub mieszadle w Tesco, to polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 01, 2010, 10:00:15 pm
Evangelosie tak się stęskniłem za Twoimi literkami, że aż polemizować niepolitycznie ;), ale rozumiem, że "Wyspę" polecasz z primaaprilisowej okazji, bo przecież to Bay-ki są, totalne bzdury których twórcy nie maja pojęcia o czym mówią (tzn. o klonowaniu).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Evangelos w Kwietnia 02, 2010, 05:38:25 pm
Dziekuje Ci zacny i szlachetny Kiu za mile powitanie, ale dzis 2 kwietnia i opinie podtrzymuje. Pewnie, ze nie jest to film dokumentalny o klonowaniu i wiecej w nim fiction, niz science, ale owa fiction i jej realizacja mi sie podobaly.
 :-*
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 27, 2010, 02:16:17 pm
No dobra, każdy człowiek ma prawo do odrobiny perwersji ;). Lubże sobie wysilone hollywoodzkie filmidło zbudowane na schemacie rodem  "Końca Wieczności" jeszcze (budząca łazwe uczucia parka przeciw machinie opresji) i stanowiące filmowy głos w dyskusji o klonowaniu oparty na kompletnej niewiedzy o co z tym klonowaniem chodzi ;). Mądrym ludziom drobna doza sympatii od durnot nie zaszkodzi. Ja na ten przykład lubię filmy o superbohaterach, a poziom głupoty ten sam, i jeszcze tam faceci w majtkach na gacie latają...  ;D

No ale ja nie o tym... Jeszcze a'propos plusów dodatnich ;) "Avatara" - szczegółowa analiza filmowego statku - ISV Venture Star:
http://www.projectrho.com/rocket/rocket3ap.html#avatar

I wcześniejszy projekt konsultanta naukowego ostatniego filmu Camerona:
http://www.projectrho.com/rocket/rocket3aj.html#valkyrie
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Przemek w Maja 07, 2010, 02:48:15 pm
Panowie dzi i Q,
Z Waszego polecenia w tym wątku udało mi się kilka sensownych filmów obejrzeć, dzięki!
Czy może moglibyście (każdy osobno oczywiście) przygotować listę filmów sf, które Waszym zdaniem trzeba obejrzeć?
Takie na przykład TOP30?
Znajdzie się aż tyle wartych obejrzenia?
Z góry dzięki,
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 07, 2010, 05:09:58 pm
dzi zdaje się podawał taką listę na początku wątku (potem doliczył "Ghost in the Shell"), ja swoją na stronach 78 i 79 wątku (pamiętam tak dobrze, bo były to moje pierwsze poważniejsze wypowiedzi na Forum).

Z czasem gust mógł nam, co prawda, trochę się zmienić, ale z tego co pamiętam nawet wtedy nie polecaliśmy ewidentnych gniotów ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: dzi w Maja 08, 2010, 03:20:39 pm
30 się chyba nie uzbiera. A co do listy to sam bym musiał przejrzeć wątek żeby nie przegapić, z pamięci nie napiszę. Avatara tylko bym dołożył ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 23, 2010, 10:10:56 pm
Jak to z "Avatarem" i Strugackimi było:
http://news.life.ru/news/8306
http://rusf.ru/abs/int0136.htm

(Wspominane tam "Беспокойство" (https://en.wikipedia.org/wiki/Disquiet_%28Strugatsky_novel%29) to pierwsza wersja "Lasu", co potem trafił do "Ślimaka..." (http://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg21620#msg21620).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 24, 2010, 10:55:45 am
Tak na marginesie to właśnie się dowiedziałem, że Westworld z Yulem Brynnerem to był pierwszy film ever, w którym zastosowano cyfrową obróbkę obrazu (chodziło o widok z "oczu" cyborga Yula).

(http://www.cyberpunkreview.com/wp-content/uploads/westworld-chase.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 07, 2010, 05:53:16 pm
Nienowe, ale ciekawe...

Ridley Scott o tym, że kinowa SF skończyła się na "2001 Odysei kosmicznej" (pytanie zatem czemu kręcił swoje filmy ;)):
http://www.dailygalaxy.com/my_weblog/2007/08/ridley-scott-bl.html
http://www.dailygalaxy.com/my_weblog/2009/07/ridley-scott-science-fiction-is-dead.html

ps. przy okazji wypowiedzi Scotta związane z powstaniem reżyserskiej wersji "Aliena":
http://www.montrealmirror.com/ARCHIVES/2003/102303/film1.html
http://cinefantastiqueonline.com/2008/09/revisiting-alien-ridley-scott/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lipca 25, 2010, 05:03:52 am
Obejrzalem 2 filmy sf ostatnio.
Splice:  

Bieda z nedza. Pomysl oklepany od 100 lat; naukowcy robia polludzkiego stwora, elementy z Frankensteina, z filmu Gatunek, troche nieprzekonywujacej psychologii i dylematow. Nie polecam.
Inception:

Dobry film, a nawet b. dobry, ze zaryzykuje.  Wykozystany pomysl Lema o pietrowosci snow i przemieszczania sie pomiedzy nimi (szafa ze snami Chytriana, Bajka o Krolu Murdasie ). Jak rowniez istnienie postaci, bedacych wytworem naszego umyslu/podswiadomosci z ktorymi mozna w pewnym stopniu wejsc w interakcje (troszke jak w Solaris). Dostatecznie zlozona fabula, sporo akcji, dobrze zagrany, dobry technicznie. Troszke klimatu z 1 Matrixa. Polecam. Oczywiscie nie ta liga co Bladerunner.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 25, 2010, 09:47:04 pm
Obejrzalem 2 filmy sf ostatnio.
Splice:  

/.../
Inception:

Warto chyba dodać, że pierwszy nakręcił pan Natali (od "Cube"), drugi zaś pan Nolan (od m.in. najnowszych "Batmanów").

Oczywiscie nie ta liga co Bladerunner.

A kiedyś Ty ostatnio widział film SF zaliczalny do tej ligi? Przecie nawet twórcy "Gattaki" tak wysoko nie doskoczyli. Takoż "Moon" - choć dobry - arcydziełem został okrzyczany głównie z braku laku.

ps. coś co może chyba stać sie niezłą podstawą do dyskusji - Lista filmów SF dla myślących ogłoszona przez serwis RottenTomatoes:
http://www.rottentomatoes.com/m/children_of_men/news/1789873/1/ten_sci-fi_flicks_for_the_thinking_man/
i odpowiedzi na nią:
http://beerandscifi.com/2009/01/top-10-sci-fi-flicks-for-the-thinking-man-beerandscifi-version/
http://www.sentientdevelopments.com/2009/01/10-science-fiction-films-for-thinking.html
http://forums.about.com/n/pfx/forum.aspx?tsn=1&nav=messages&webtag=ab-scifi&tid=785
oraz jeszcze jedna podobna lista:
http://blastr.com/2010/07/the-16-most-intelligent-s.php
(Piewsza  - co ciekawe - powstała niejako na cześć nowej wersji "BattleStar Galactica", ostatnia - premiery "Inception".)

Edit:
Jeszcze jedna lista:
http://www.dvdbeaver.com/film/articles/sci-fi.htm
(Na niej też mamy "Stalkera", chyba podejdę do niego jeszcze raz, zobaczyć jak smakuje po latach.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 02, 2010, 03:28:28 pm
Wlasciwie nie wiem gdzie tego posta wsadzic bo troche o filmie troche o ksiazkach:)
Kiedys wspominalam o ksiazce McCarthy'ego Droga.
Mysle ze wiekszosc ludzi zapoznala sie z tym pisarzem po filmie braci Coenow To nie jest kraj dla starych ludzi ( musze powiedziec ze o ile filmy Coenow lubie to w tym czegos mi brak - moze mialam po prostu zbyt duzy apetyt?;)) - ktory to jest ekranizacja ksiazki McCarthy'ego.
O ksiazce wspominalam a teraz zobaczylam film na jej podstawie w rezyserii J.Hillcoata :
http://www.filmweb.pl/film/Droga-2009-419050 (http://www.filmweb.pl/film/Droga-2009-419050)
Czy ten film jest filmem SF zeby tutaj o nim wspominac?I tak i nie...z racji sytuacji w ktorej znajdujemy glownych bohaterow - tak, poruszanych tematow - nie.
Czytalam ksiazke i czekalam na ten film i musze powiedziec ze wlasciwie dla czytelnika film ten jest zbedny.Nie wnosi nic nowego do odbioru, przemyslen,...jeno drazni ckliwie rozbudowana postacia zony/matki.
Jednak jesli ktos woli poswiecic 2 godziny na ogladanie miast jednej nocy na czytanie to mysle ze Hillcoatowi udalo sie przeniesc dosyc zrecznie klimat ksiazki na ekran i nie beda to stracone (jeno troche psyche przewalkuja;)) 2 godziny:)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 02, 2010, 05:19:48 pm
A ja - zgodnie z zapowiedzią obejrzałem se (po nocy, a mimo to nie zasnałem oglądajac ;)) "Stalkera".

Świetny odpoczynek po "szczelaninach" dominujacych teraz w kinowej "SF" tylko zupełnie inaczej se go wykładam niż zwykle to robią (http://widnokrag.net/index.php?option=com_content&view=article&id=10:tarkowski-stalker&catid=1:film&Itemid=2). Tzn. nie mam im za złe, że nie weszli. Pisarz (początkowo straszny kabotyn) uświadomił sobie, że mieć wszystko na tacy jest być sytą świnią (vide rysunek Terma), a profesor, że: 1. każde jego ew. życzenie i tak będzie egoistyczne (coś jak mag Ogion u LeGuin ;)), 2. że próba niszczenia Strefy w imię ratowania świata przed fuhrerkami, to takie same dyktatorskie zapędy jak ich, takie samo decydowanie za innych...

Ponadto uderzyło mnie jak fajnie się zmienia Strefa - niesłychane wyrafinowanie wizualne (dobry film SF musi jednak wyglądać!) osiągnięte bez nadużywanych teraz F/X.

Ale może po kolei. Pierwsza część symboliczna - wędrują we trzech (Strefa to taki archetyp nieznanego) - Nauka, humanistyka i prosty ludź (religijny, jak to proste ludzie): Nauka idzie przodem ;), humanistyka b. podnieca się sobą, a prosty człowiek stara się głównie przetrwać (Strefa funkcjonuje tu też jako metafora świata niejako wyostrzona, bo jeszcze dla nas dziwniejsza). Niby idą ot taką dróżką wśród zieleni, a napięcie jak w thrillerze ;) i wręcz się czeka, że ich ta Strefa pożre, choć wokół sielanka - mistrzowstwo. A potem wychodzi i w nauce czynnik ludzki, i w sztuce rozpacz ukryta pod kabotyństwem i prosty człowiek nie taki prosty do końca... (Btw. początkowo strasznie mnie dziwiło, czemu żona się ze stalkerem męczy.Nałożył mi się na to dzisiejszy emigrancki stereotyp - ktoś wyjeżdża, ktoś zostaje, ale finał mi to wyjaśnił:. 1. miłość, 2. lęk przed odrzuceniem córki przez "normalny" świat.  Żona zostaje z bohaterem tytułowym bo go kocha i ściąga go do konkretu, jak Adela u Schulza, jak żona z "Altered States". Równoważą się.)

Cofnijmy się jednak kawałek, jest tam jedno ciekawe pytanie: na ile ten pokój realnie spełnia życzenia, a na ile to nowa świecka religia, naginanie Nieznanego do naszych marzeń, bo to też wcale nie jest jednoznaczne. Amerykanie pewnie zepsuliby to łopatologią (zresztą co innego sam Tarkowski zrobił w finale "Solaris"?*), a w "Stalkerze" jest fajnie - bo NIE WIEMY.
Trzepnął mnie ten "Stalker". Myślę o nim, wracam, oglądam już od paru dni.

Teraz będzie chaotycznie,bo jeszcze sobie tego w głowie nie uporządkowałem...  ::) Zastanawiałem się czy poszedłbym do Strefy, ale chyba wolałbbym ją obejrzeć na Discovery, nie jestem aż tak zdesperowany ;). Zbawianie świata? Ok, ale nie swoim kosztem ;). Zresztą jak pomyślałem o życzeniach, w pierwszej chwili nasunęło mi się "kupa kasy i władzy dla mnie" i pomyślałem, że 1. fajno, ale nie za cenę narażania życia (a bo to mi źle?) 2. strasznie gówniarskie to jakieś... Chyba lepiej pod drzwiami zostać.
Myślałem też co by się stało z Ziemią o ile z tymi życzeniami to prawda) gdyby tam po kolei całą ludzkość puścić. I doszedłem do wniosku, że to albo jest bzdura, mit, albo Strefa wpuszcza tylko minimalistów ;), albo by się zawiesił system Obcaków. (Prywatnie więc sądzę, że komnata życzeń nie spełnia, tylko nikt sensowny nie ma odwagi sprawdzić.) Może oni też to czuli i dlatego nie weszli? Ale czemu wobec tego? Mogli zdemaskować legendę i potem do "Pogromców mitów" iść, i się pochwalić zdemaskowanym przesądem, sprzedać knigę za milion. Mimo wszystko przestraszyli się ryzyka chyba. A może uznali potrzebę mitu?
Jeśli zaś Obcy stworzyli Strefę wraz z wpisanym z nią mitem to po co? Może jako test? marzenia świadczą o nas? Może tu chodzi o to jak konkretnie wyglądają te marzenia? Jaki jest ich pułap myślowy? (W końcu to żółte światło wygląda jakby ich badało i przyjeło ich decyzję z aprobatą. Ale może to być antropomorfizacja, któż wie co oznacza żółte światło Gdzieś Tam, pod innymi gwiazdami.) A może Strefa nie jest wcale dla ludzi? Ot po prostu coś poplątało czasoprzestrzeń, a ludzie se musieli SENS dośpiewać? Może ci, którzy interpretują Strefę jako prezent myślą życzeniowo obarczając tych Obcych misją jak Spielberg, z którego szydziłem - "przylećcie i zróbcie nam dobrze"? Na miejscu Obcych rzekłbym na to "a gwałć się ludzkości sama, ja do intergalaktycznego autobusu pędzę". Projekcja marzeń - każemy Obcakom dać nam to czego sami nie umiemy. Durny Kelvin Tarkowskiego wcieleniem nas wszystkich, na kolana przed Obcym i błagać. To gówniarstwo ludzkosci wychodzi i z "Bliskich spotkań.." i z "Kontaktu" i z drugiej "Odysei..." i z obu filmów Tarkowskiego, z tym, że w "Stalkerze" jest już skontrowane. Bohaterowie z tego wyrośli.
Więc po co obcy ROZUM ma przylatywać? Na wojny o nasze dziewice (jak jeszcze są) za mądry. Naszej technologii też nie łasy jak swoją ma i to lepszą, skoro między gwiazadami latać może. Na kosmiczne ONZty a'la "Star Trek" tośmy za głupi; nie prosi się kanibali do ONZtu. A zabawa w Boga mu na co? i tak ktoś niezadowolony odejdzie. Pambuk przynajmniej stwórca, to wolno odeń wymagać, ale co Obcym do naszego gnoju? I finał "Stalkera" ładnie to demaskuje: ci dwaj zrozumieli, nie zawracają Obcym głowy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 02, 2010, 05:21:22 pm
[cd, bo nie wlazło]

Acz czy do końca? Film kończy się b. podobnie do początku - trójka se chla jak chlała na wstępie, a potem stalker wraca na łono rodziny. Czy oni się zmienili? Czy wrócą do tego co było? Może mieli rację Strugaccy w "Drugim najeździe Marsjan", że nic nie wybije jednak ludzi z codzienności i i rutyny?

Ech, pewnie i tak strasznie spłyciłem...

ps. Swoją drogą ciekaw jestem co by wyszło Tarkowskiemu gdyby miał środki na miarę Camerona? Wzgardziłby tymi błyskotkami? Czy wykorzystał jak Kubrick i Scott, albo lepiej? Z jednej strony był minimalistą, z drugiej ponoć narzekał, że nie miał lepszych środków techn. do kręcenia filmów SF, ale może plotka...

Tekścik a'propos:
http://www.tolkien.com.pl/hobbickanorka/artykuly/sfakt.html

(I jeszcze jedno - zanim zabrał się za "Stalkera" rozważał Tarkowski nakręcenie "Hotelu Pod Poległym Alpinistą", bardzo jestem ciekaw jak by wyszło.)



* utnij "Solaris" finał wyjdzie arcydzieło, daj na koniec zmęczonego Kelvina włóczącego się po stacji i gapiącego w Ocean i mówiącego lemowy tekst o okrutnych cudach i będzie "Solaris" marzeń; a "Stalker" jest pięknie zrównoważony, do niczego nie da rady się przyczepić
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 02, 2010, 11:12:05 pm
Uprzedzam ze moim zamiarem nie jest "wylozenie" jedynie prawdziwego Tarkowskiego a tylko przedstawienie jak ja go postrzegam na filmowym firmamencie.Ponadto nie chcialabym zeby Q odebral to co napisze jako forme ataku na jego wypowiedz;)
So...przede wszystkim postrzegam jako wielkiego artyste obrazu - nie rezysera filmow SF (bez urazy - filmy SF bardzo lubie)...to ostanie co mozna o nim powiedziec.Nie - tego nie mozna w ogole o nim powiedziec:)Stad porownywanie do Camerona, Kubricka czy Scotta wydaje mi sie nieporozumieniem.Raczej wystepuje w jednym rzedzie np z Bergmanem.Jego kino jest introspektywne stad zadne fajerwerki F/X nie sa mu potrzebne ( niemniej ograniczenia finansowe przy kreceniu filmu na pewno doskwieraja - zwlaszcza ze czesc wizualna jest u Tarkowskiego niemniej wazna od intelektualnej ale sa to Zdjecia przez duze Z a nie serie wybuchow i gumowych kosmitow).
I musze napisac cos z czym Q sie na pewno nie zgodzi: tworczosc Tarkowskiego jest scisle zwiazana z tzw "rosyjska dusza", jest spadkobierca Dostojewskiego ( nie tylko oczywiscie...ale wiecie: Dostojewski ...ech;)) a co za tym: religia i wiara to jedne z filarow jego tworczosci.Nie nowa swiecka wiara...ale ta ktora towarzyszy ludziom od setek lat.
Andriej Rublow - film T. do ktorego jeszcze wroce...trafil nawet na liste watykanska opracowana z okazji 100 lecia kina:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Watyka%C5%84ska_lista_45_film%C3%B3w (http://pl.wikipedia.org/wiki/Watyka%C5%84ska_lista_45_film%C3%B3w).
Uwazam ze tego aspektu nie mozna pomijac w ocenach jego filmow.
Wracajac do Stalkera:
Cytuj
Pierwsza część symboliczna -
Q caly film...naprawde:) Masz racje ze przy minium srodkow maksymalny efekt grozy, tajemniczosci - nieznanego, nienazwanego.Z tym ze nalezaloby dodac ze to jest kontrast do swiata w ktorym zyje stalker z rodzina.Do czarno-bialego przemyslowego krajobrazu.Tak sobie mysle ze dla zony te wyprawy stalkera (oprocz powodow przez Ciebie wymienionych) to nadzieja na inne zycie.Moze "zalatwi" corce akceptacje i "normalne" zycie?Ponadto sadze ze ten marsz to jest sedno filmu (chociaz przyznaje ze pod koniec czulam sie nieco znuzona ta wedrowka) - to symbol przemiany wewnetrznej maszerujacych.Chociaz moim ulubionym jest fragment kiedy docieraja do Komnaty Tajemnic;)
Teraz powtorze za A.Garbiczem ( Kino wehikul magiczny cz 5) :
Cytuj
Tarkowski nie pominal bodaj zadnej okazji, by dawac do zrozumienia, jak Stalkera nalezy odbierac.
Wiec co bylo zamyslem autora wg...niego samego?Otoz stalker sie modli...bynajmniej nie do kosmitow (zapomniales?), scena odpoczynku przed wejsciem do Nieznanego miala symbolizowac spotkanie na drodze do Emaus z Ewangelii sw Lukasza ( ow czlowiek blogoslawiony - obecny w tradycji rosyjskiej - ktory prowadzi ludzi ku zrozumieniu).Natomiast koncowa scena:
Cytuj
Film kończy się b. podobnie do początku - trójka se chla jak chlała na wstępie, a potem stalker wraca na łono rodziny.
w wykladni Tarkowskiego to nawiazanie do wspomnianego Andrieja Rublowa, ktoren nie byl postacia fikcyjna ( Tarkowski zrobil o nim film wczesniej niz Stalkera) i namalowal ikone pt Trojca Święta
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C3%B3jca_%C5%9Awi%C4%99ta_%28ikona_Rublowa%29. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C3%B3jca_%C5%9Awi%C4%99ta_%28ikona_Rublowa%29.)
To tyle w kwestiach religijnych...chociaz Garbicz pisze jeszcze o sw krzysztofie patronie pielgrzymow: Tarkowski podobniez chcial by scena kiedy po powrocie ze strefy niesie corke z nim sie widzowi kojarzyla, o przejsciu przez wode jako chrzcie oraz o owczarku ktoren przyplatal sie do stalkera iz poczul w nim pasterza...
Dla mnie tworczosc Tarkowskiego jest scisle zwiazana z religia...i przyznaje ze jako osoba niewierzaca mam z tym pewien klopot:)
Wracajac Q do Twojej wykladni Spelniarki Życzen;)...generalnie sie zgadzam w ocenie poczynan Obcych...ale;) wg mnie calosc bardziej pasuje do Strugackich niz do Tarkowskiego.Gdyz u niego nie jest to prosta wykladnia: ich troje kontra obcy.To spotkanie z Nieznanym do ktorego przygotowywali sie przez cala wedrowke (to naprawde nie jest ksiazka Strugackich) przez Strefe.Nie zawahalbym sie tutaj uzyc slowa ze rzecz w omalze mistycznym spotkaniu.Uwazam ze nie ma niczego wspolnego z blaganiem Obcych o cokolwiek.Najblizsze mojemu odbiorowi sa Twoje slowa:marzenia świadczą o nas? Może tu chodzi o to jak konkretnie wyglądają te marzenia? Jaki jest ich pułap myślowy? .To czy komnata spelnia czyjes zyczenia czy nie - jest wg mnie drugorzedna sprawa.
Wg mnie oni sie boja ze po wyartykulowaniu ich marzen pozostanie ta sama pustka/ rutyna/szarosc, poza tym boja sie zglebic i poznac siebie.Moze Strefa wpuszcza tylko ludzi ktorym w ostatecznym rozrachunku brakuje ...wiary?;)
P.S. Ze Amerykanie pewnie lopatologicznie by zepsuli to nieomal pewne:)Ostatnio obejrzalam film Wyspa tajemnic Scorsese - na podstawie calkiem dobrego czytadla Lehana...ksiazka niedopowiedziana- koncowka filmu dla ...publicznosci amerykanskiej;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 02, 2010, 11:33:18 pm
olka, spokojnie nie odbiorę tego jako ataku :).

Ja to wszystko o czym piszesz wiem (to, że Tarkowski był teista, w dodatku dość określonej barwy, takoż), ja po prostu uważam, że nakręcił film tak świetny, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie, nawet interpretując go - jak ja to uczyniłem - w świadomym oderwaniu od poglądów własnych reżysera (i współscenarzysty; współ- nie zapominajmy, że Strugaccy też swój udział mieli), a nawet wbrew nim.

Ba, powiem więcej, ja chyba celowo interpretowałem go naprzekór religijnym wkładniom (które zresztą lojalnie zlinkowałem), by pokazać, że sposobów odczytania Dzieła tej miary może być wiecej niż jeden, ustalony (zwł, że Tarkowski sam na to zezwolił wykręcając się od jednoznacznej wykładni). Co nie znaczy, że tamte (w tym Twoją) interpretacje mam za nieuprawnione. Po prostu wolę swoją ;).

ps. jednak co do jednego się pokłócę ;): Scott z "Blade Runnerem" i Kubrick z "Odyseją..." też dalece wykroczyli poza gatunek SF (zauważ też, że w sumie SF nie stanowi wcale procentowo największej części ich dorobku)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 04, 2010, 12:40:30 am
Spostrzeżenie jest podstawą obrazu filmowego, który od początku wiąże się z fotograficznym przedstawianiem rzeczywistości. Chociaż obraz filmowy istnieje w dostępnej dla wzroku przestrzeni czterowymiarowej, to jednak nie wszystkie zdjęcia mogą pretendować do miana obrazu świata — opisują zwykle jedynie materialną stronę rzeczywistości. Jest to stanowczo zbyt mało, aby mógł narodzić się obraz filmowy. Powstaje on dopiero wówczas, kiedy spostrzeżeniu potrafimy przekazać nasze odczucie danej rzeczywistości.

Z ksiazki Tarkowskiego pod swietnym tytulem Czas utrwalony.
Stalker (jak i kazdy inny film T) nie jest filmem w ktorym kazdy znajduje cos dla siebie.Dla mnie odcinanie czegokolwiek Tarkowskiemu jest pozbawione sensu.Byl wyjatkowo konsekwentnym artysta (przy innym rezyserze nie bylabym w tym punkcie zupelnie uparta ).Oczywiscie ze mozna bardziej uniwersalnie odczytywac jego filmy, oczywiscie ze Tarkowski nie traktowal widza jak idiote ktoremu trzeba nazwac/poszufladkowac kazda mysl ale czy chcesz czy nie - nie sa o gotowosci ludzi do tworzenia kosmicznych ONZetow itp. Nie, nie sa.Nie moge sie na to zgodzic:)Tak jak nie moge sie zgodzic na wyrzucenie T z jego filmow:)
Zas o Scotta i Kubricka ja nie zamierzam sie "klocic".Zdanie swoje w ich temacie juz wyrazalam.Scott "wykroczyl" ponad poziom gatunku - nie z gatunku.Kubrick jest wiekszym przestepca;)Co do procentow masz racje.Co do rzedu rezyserow - moim subiektywnym nie.
Tarkowski -Bergman-Fellini-Antonioni: moze:)
Poza tym Q czy mozna z czystym sumieniem polecic komus przypadkowemu Stalkera jako film SF?
P.S. Pojednawczo - Endera tez nie lubie;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2010, 12:52:43 am
Ridley Scott, który jak dotąd miał zdecydowanie najszczęśliwszą rękę do ekarnizowania Dicka, przystępuje ponoć do kręcenia serialu wg. klasycznej powieści PKD zatytułowanej "Człowiek z Wysokiego Zamku":
http://io9.com/5658586/ridley-scott-goes-back-to-philip-k-dick-for-the-man-in-the-high-castle

Bardzo jestem ciekaw czy nakręci, i co z tego wyjdzie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 09, 2010, 05:52:44 pm
Bardzo jestem ciekaw czy nakręci, i co z tego wyjdzie...

Ja tez. Z tym ze z tego co zrozumialam to Scott ma byc producentem, rzecz ma byc krecona w jego wytworni ale czy on bedzie odpowiedzialny za wynik?Z tego co przeczytalam to bardziej interesuje go prequel Obcego:
http://kulturaonline.pl/ridley,scott,wraca,do,dicka,i,walczy,o,obcego,tytul,artykul,9707.html (http://kulturaonline.pl/ridley,scott,wraca,do,dicka,i,walczy,o,obcego,tytul,artykul,9707.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 09, 2010, 06:47:39 pm
Z tym ze z tego co zrozumialam to Scott ma byc producentem, rzecz ma byc krecona w jego wytworni ale czy on bedzie odpowiedzialny za wynik?Z tego co przeczytalam to bardziej interesuje go prequel Obcego:

No i stąd ta moja - daleka od entuzjazmu - ciekawość. Pamiętam bowiem dwa takie seriale SF sygnowane poważnymi nazwiskami. Cameron nakręcił taki serialik z niedalekiej przyszłości ze zmodyfikowaną genetycznie superbohaterką, nie pamietam czy grała ją Jessica Alba czy Jessica Biel, a Coppola (tak, ten Coppola) bzdurkę milenarystyczno-ufoinwazyjną. Jedno (http://en.wikipedia.org/wiki/Dark_Angel_%28TV_series%29) i drugie (http://en.wikipedia.org/wiki/First_Wave_%28TV_series%29) oglądało się z bólem zębów.

Jednocześnie Scott zachowuje się teraz trochę jakby, albo chciał złapać ileś srok za ogony, albo lubił szum wokół siebie, albo jedno i drugie. According to Wiki:

On 12 October 2008, Scott confirmed that after a 25 year wait for the rights to become available, he is making a return to science fiction with a film adaptation of the book The Forever War by Joe Haldeman. He was looking for a script writer.

In March 2009, Scott confirmed that the film would be in 3D citing James Cameron's Avatar as an inspiration for doing so. "I'm filming a book by Joe Haldeman called Forever War. I've got a good writer doing it. I've seen some of James Cameron's work, and I've got to go 3D. It's going to be phenomenal."

Another science fiction project to which Scott has been attached is an adaptation of Aldous Huxley's Brave New World, with Leonardo DiCaprio also attached.

On 31 July 2009, news of a two part prequel to Alien surfaced, with Ridley attached to direct. The film is being developed by 20th Century Fox.


Błogosławiony Lem, że umiał zamilknąć kiedy czuł, że przestaje mieć wiele do powiedzenia. (No ale może Scott jednak nas zaskoczy i choć jeden z tych projektów okaże się sukcesem na miarę "Bladego...". Ech, sam w to nie wierzę...)

ps. Nawiasem mówiąc TVN powtarzał wczoraj "Iron Mana" (http://wyborcza.pl/1,90539,8466727,Amerykanski_heros_w_kazdym_z_nas.html); choć Tony Stark (http://images.businessweek.com/ss/06/05/smart_heroes/source/4.htm) (w wydaniu z "Heroes Reborn" (http://www.amazon.com/Heroes-Reborn-Iron-Scott-Lobdell/dp/0785123385)) był swego czasu b. lubianą przeze mnie postacią, film oglądałem ze sporą obojętnością, wręcz znudzeniem, znacznie bardziej skupiając się na jedzonym posiłku niż na nim.... Starzeję się? ;)

Edit: zabawne natomiast, że inspirowany w/w filmem, mający charakter tzw. fan fiction, tekst stylizowany na artykuł z "Vanity Fair", potrafił i z postaci Iron Mana, i z filmowych bzdurstw wycisnąć całkiem ciekawe refleksje:
http://www.butcheredart.net/Fiction/Kids.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 12, 2010, 10:54:25 pm
Zanim Scott wyprodukuje swoj serialik bedziemy mogli zobaczyc 2 filmy na podstawie prozy Dicka:
http://www.pcworld.pl/news/359084/Philip.K.Dick.kolejne.ekranizacje.dziel.mistrza.SF.html (http://www.pcworld.pl/news/359084/Philip.K.Dick.kolejne.ekranizacje.dziel.mistrza.SF.html)
Matt Damon mnie zniecheca do ogladania ale co robic?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Października 13, 2010, 08:32:14 pm
Zanim Scott wyprodukuje swoj serialik bedziemy mogli zobaczyc 2 filmy na podstawie prozy Dicka:
http://www.pcworld.pl/news/359084/Philip.K.Dick.kolejne.ekranizacje.dziel.mistrza.SF.html (http://www.pcworld.pl/news/359084/Philip.K.Dick.kolejne.ekranizacje.dziel.mistrza.SF.html)
Matt Damon mnie zniecheca do ogladania ale co robic?;)

Brzmi całkiem ciekawie. Warto też pamiętać o powstającym (z trudem) "Królu Elfów (http://en.wikipedia.org/wiki/King_of_the_Elves)". Skoro robi to Disney to warto trzymać kciuki, tym bardziej, że (jeśli wierzyć podanemu artykułowi) będzie rysowany ręcznie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 22, 2010, 05:26:49 pm
A propos Scotta i Obcego: od dluzszego czasu wiadomo, iż w prequelu nie bedzie miejsca dla Ripley, od wczoraj wiadomo, że to w ogole nie bedzie Obcy:
http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Obcego%22+ze+scen%C4%85+gejowskiego+gwa%C5%82tu-66307 (http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Obcego%22+ze+scen%C4%85+gejowskiego+gwa%C5%82tu-66307)
Chyba ze to marniutki zart.
 ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 25, 2010, 01:39:17 pm
Ten "Obcy..." faktycznie zapowiada się... niecodziennie.

Tymczasem jednak cieszę się, że znów jęły powstawać filmy sławiące kosmonautykę:
http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=9825
Nawet jeśli kino tej odmiany zeszło na psy, i to animowane...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 30, 2010, 11:32:01 pm
B. ciekawy tekst o "Metropolis":
http://film.gazeta.pl/film/1,24464,5086108,Metropolis_zmienia_kino_i_swiat.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Listopada 02, 2010, 07:19:52 pm
A propos Scotta i Obcego: od dluzszego czasu wiadomo, iż w prequelu nie bedzie miejsca dla Ripley, od wczoraj wiadomo, że to w ogole nie bedzie Obcy:
http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Obcego%22+ze+scen%C4%85+gejowskiego+gwa%C5%82tu-66307 (http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Obcego%22+ze+scen%C4%85+gejowskiego+gwa%C5%82tu-66307)
Chyba ze to marniutki zart.
 ::)
Są też, jak widzę, trochę lepsze* wiadomości: http://www.filmweb.pl/news/Natalie+Portman+zmierzy+si%C4%99+z+%22Obcym%22-65977 . Pytanie "Ale po co kolejny film" pozostaje.

*) zależy jak na to spojrzeć
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 02, 2010, 10:18:48 pm
Rzeczywiscie fajny ten artykul o Metropolis - wstyd-nie-wstyd sie przyznac ze nie wiedzialam o polskich korzeniach "serca Metropolis".Zawsze myslalam ze to "kopia" Wiezy Babel Bruegela.
Są też, jak widzę, trochę lepsze* wiadomości: http://www.filmweb.pl/news/Natalie+Portman+zmierzy+si%C4%99+z+%22Obcym%22-65977 . Pytanie "Ale po co kolejny film" pozostaje.
*) zależy jak na to spojrzeć

Z tymi aktorkami to tez niejasne. Teraz "donosza" ze http://www.filmweb.pl/news/Noomi+Rapace+coraz+bli%C5%BCej+g%C5%82%C3%B3wnej+roli+w+%22Obcym+5%22-66577 (http://www.filmweb.pl/news/Noomi+Rapace+coraz+bli%C5%BCej+g%C5%82%C3%B3wnej+roli+w+%22Obcym+5%22-66577) - bedziemy sie linkami przerzucac a odpowiedzia na "po co" pewnie jest:
Money makes the world go around
...the world go around
...the world go around.
Money makes the world go around
It makes the world go 'round.
in Cabaret;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 18, 2010, 11:12:27 pm
Dość ciekawy blogowy wpis o "Milczącej gwieździe" i jej amerykańskiej przeróbce, oraz o działaniu cenzury po obu stronach "żelaznej kurtyny":
http://mechanicznyczlowiek.blogspot.com/2010/04/milczaca-gwiazda-first-spaceship-on.html
(Wychodząc od niego można obejrzeć oba w/w filmy na JuTubie ;) i ew. dokonać samodzielnych porównań,  co stanowi dodatkową gratkę.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 19, 2010, 06:50:21 pm
Chyba ze to marniutki zart.
 ::)

A'propos marniutkich żartów: Japończycy przerabiają właśnie swoja animowaną bajkę Space Battleship Yamato:
http://en.wikipedia.org/wiki/Space_Battleship_Yamato
- trailer
- fragment dla orientacji
Na film pełnometrażowy:
http://yamato-movie.net/


Statki komiczne o wyglądzie ziemskich, 100% człekopodobne humanoidy, "frapująca" wizja pierwszego Kontaktu (obustronnie zrozumiałe obelgi i strzelanina). To będzie ciekawy film...

ps. celowo w osobnym poście, bo w jednym z filmem wg Lema się nie godzi...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Listopada 19, 2010, 11:33:57 pm
Jakby ktoś wątpił, że science fiction to szerokie pojęcie: http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=71372 (http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=71372)

Opis filmu niszczy:
Johansson plays an alien on earth, disguised as the perfect aesthetic form of a mesmerizing woman. She scours remote highways and desolate scenery looking to use her greatest weapon to snare human prey -- her voracious sexuality. She is deadly efficient, but over time becomes drawn to and changed by the complexity of life on earth. With this new found humanity and weakening alien resolve, she finds herself on a collision course with her own kind. Taking her point of view throughout, the film presents a unique look at our world through alien eyes
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 20, 2010, 04:28:37 am
Widać, że nie czytali naszego Sapkowskiego, bo by wiedzieli, że:

A z gołą - excusez le mot - dupą można robić tylko jedno, to, co nie jest ani "heroic" ani "fantasy". W większości przypadków.

A skoro nawet nie fantasy, to tym bardziej nie SF ::).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 25, 2010, 12:15:39 am
Dość ciekawy blogowy wpis o "Milczącej gwieździe" i jej amerykańskiej przeróbce, oraz o działaniu cenzury po obu stronach "żelaznej kurtyny":
http://mechanicznyczlowiek.blogspot.com/2010/04/milczaca-gwiazda-first-spaceship-on.html
(Wychodząc od niego można obejrzeć oba w/w filmy na JuTubie ;) i ew. dokonać samodzielnych porównań,  co stanowi dodatkową gratkę.)
Do tej pory dosyc skutecznie unikalam filmow ekranizujacych/adaptujacych;) proze Lema.Solaris wiadomo - wyjatek - jako i Przekladaniec.Stwierdzilam jednak ze skoro tak bez wysilku mozna to zobacze Milczaca Gwiazde.
Lem podobno o tym filmie mowil w tych slowach:
Dzięki Bogu nikt już o tym filmie nie pamięta. "Milcząca gwiazda" była okropną chałą, bełkotliwym socrealistycznym pasztetem. Dla mnie to bardzo smutne doświadczenie. Jedynym pożytkiem wynikającym z faktu realizacji tego knota była możliwość obejrzenia zachodniej strony Berlina. Mur dzielący Berlin na dwie części jeszcze nie istniał, zatem w przerwach pomiędzy ciągłym awanturowaniem się z reżyserem wymykałem się na stronę zachodnią." (w wywiadzie z Lukaszem Maciejewskim)
oraz krotko acz tresciwie: Ten film byl dnem dna! w pogaduchach z Beresiem.
Hm...nie jestem szczegolnie przywiazana do Astronautow stad: owszem jest tradycyjna sztuczna grawitacja, jest Brinkmann ktoren spaceruje po Wenus - wraca napromieniowany - i nie zmieniajac ubranka dyskutuje w Kosmokratorze z reszta zalogi, sa te plominne soc przemowy, ale moze po prostu lubie czasem zobaczyc cos na miare  Plan 9 from outer space, bo sie nie nudzilam smiertelnie. No i te mrygajace komputerki pospolu z elastokopterem...;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 26, 2010, 11:12:57 pm
Eee. dno jest niżej...

Dukaj się podnieca worldbuildingami (w kontekście "Avatara")*:
http://www.dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/StworzenieSwiataJakoGalazSztuki
Mniej od niego bystrzy też tak czynią, to i nie dziwota, że potem takie wordbuildingowe historyjki ekranizują.

Zaczęło się na "Władcy...", kończy - póki co - na tym:



A mnie worldbuilding bez rozsądnej fabuły przypomina zdanie "piękny kościół, ale bez Boga" (choc miałem etap zaczytywania się w podręcznikach RPG dla poznania samych światów) - widać to choćby po filmie Jacksona, który nie robi za nic ponad ilustrację do Tolkiena.
Zresztą wszystkie te modne wymyślone światy to są Ziemie, z przesuniętymi akcentami (budowane pod gust dziwnie zbliżony do gustu nowobogackich snobów: ma być bogato, barwnie, krzykliwe i hałaśliwe - Samoa nam nie wystarczy, tera lecim na Samobe).
Prawdziwie Obcy świat to był Solaris. Tylko nakręć teraz film z codziennego życia Oceanu, albo zrób grę...  :P


* przy czym uważam, że wrzucając np Le Guin do jednego wora z worldbuilderami robi jej Dukaj krzywdę, przecież u niej chodzi o coś znacznie więcej niż światostwórcze popisy, ba nawet siła Tolkiena leżała tak naprawdę w czym innym - w bezczelnej (a skutecznej) jeździe na archetypach i w powrocie do średniowiecznych i starożytnych konwencji literackich; stworzone od podstaw światy stanowiły tam jeden ze skłądników receptury, nie całe danie ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 27, 2010, 01:36:38 pm
A mnie worldbuilding bez rozsądnej fabuły przypomina zdanie "piękny kościół, ale bez Boga" (choc miałem etap zaczytywania się w podręcznikach RPG dla poznania samych światów) - widać to choćby po filmie Jacksona, który nie robi za nic ponad ilustrację do Tolkiena.
(..)
* przy czym uważam, że wrzucając np Le Guin do jednego wora z worldbuilderami robi jej Dukaj krzywdę, przecież u niej chodzi o coś znacznie więcej niż światostwórcze popisy
A z trzeciej strony: czego oczekiwales od Jacksona?Zeby rozbudowal?zmodyfikowal swiat Tolkiena?Ta filmowa trylogia moze byc nudna ( w warstwie fabularnej - zreszta jak nie przymierzajac drugi tom Tolkienowej;) ) dla kogos kto czytal Wladce...ale juz pare stron temu tlumaczylam na czym polega wg mnie roznica miedzy obrazkowaniem a tworzeniem;)
I to sie wiaze z Le Guin i worldbuildingiem. Nie podoba Ci sie ze Dukaj szereguje tak jej swiaty?Ze jednak warstwa jej ksiazek to cos wiecej?Oczywiscie,ze tak jest, ale tym tropem moze dojdziem do porozumienia w sprawie Tarkowskiego;)Otoz szeregowales go z np Scottem - mnie sie to nie podobalo;) Bo jego Strefa to cos wiecej niz Obcy wylazacy z brzucha (Łowca - wiosny nie czyni - wystarczy przejrzec reszte filmografii Pana S.;)). To jest podobne przesuniecie znaczen - w koncu Le Guin rowniez buduje swiaty...
Poza tym wg mnie Dukaj (ktorego sie ostatnio troche naczytalam ale o tem inna zraza) porownujac typowe worldbuildingi do np Le Guin stara sie dodac im znaczenia, rangi, wywindowac do swiata filmowej i ksiazkowej "sztuki"- sugerujac ze nie sa tylko tlem dla "szczelanek" i zgranych opowiesci - klisz (ktore zreszta latwo odnajdujemy w podrecznikach naszej historii). Moze szuka usprawiedliwienia dla wlasnej tworczosci?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2010, 06:35:35 pm
A z trzeciej strony: czego oczekiwales od Jacksona?Zeby rozbudowal?zmodyfikowal swiat Tolkiena?Ta filmowa trylogia moze byc nudna ( w warstwie fabularnej - zreszta jak nie przymierzajac drugi tom Tolkienowej;) ) dla kogos kto czytal Wladce...ale juz pare stron temu tlumaczylam na czym polega wg mnie roznica miedzy obrazkowaniem a tworzeniem;)

Tylko, że np. Tarkowski umiał tchnać życie w Kelvina, a Jacksonowi umiejętności starczyło do nakręcenia cyklu (pół)żywych (owszem, przeważnie b. ładnych) obrazów w konwencji plastic-fantastic. Tam się wogóle nie czuje ducha tolkienowskiej prozy (wyrazistej, cokolwiek złego można o niej powiedzeć) tam tylko obrazki widać.

Bohaterowie tolkienowscy nie są może szczytem psychologicznej kreacji, a gdyby kto chciał zastosować metody przydatne raczej przy analizowaniu SF czyli traktować nieludzi jako poważne propozycje pokazania nie-człowieczej mentalności to anichwili tegonieradze, ale są to postacie dość żywe, przyciągajace czytelniczą uwagę. Ekranowe odpowiedniki tych bohaterów robią - de facto - za tło dla tła ;) znaczy widoczków Śródziemia.

I to sie wiaze z Le Guin i worldbuildingiem. Nie podoba Ci sie ze Dukaj szereguje tak jej swiaty?Ze jednak warstwa jej ksiazek to cos wiecej?Oczywiscie,ze tak jest, ale tym tropem moze dojdziem do porozumienia w sprawie Tarkowskiego;)Otoz szeregowales go z np Scottem - mnie sie to nie podobalo;) Bo jego Strefa to cos wiecej niz Obcy wylazacy z brzucha (Łowca - wiosny nie czyni - wystarczy przejrzec reszte filmografii Pana S.;)). To jest podobne przesuniecie znaczen - w koncu Le Guin rowniez buduje swiaty...

Hmm, wychodzę tu od tego, że u Le Guin świat przedstawiony jest jednym ze środków służących powiedzeniu czegoś*. W worldbuildingu jest celem samym w sobie - i sensy, i bohaterowie to nieistotne drobiazgi.

A Scotta szeregowałem z Tarkowskim z zupełnie innej przyczyny. By pokazać, że najlepsze filmy SF nakręcili twórcy, których związek z fantastyką jest tylko częścia ich reżyserskiej drogi. Zawodowi fantaści kinowi to - w najlepszym wypadku (Cameron, Spielberg) - solidni rzemieślnicy, a jeszcze częściej zwykłe szmirusy (przysłowiowy już Emmerich nie jest tu nawet najgorszym z najgorszych, bo spod dna stukanie słychać).

Natomiast chwaląc Scotta pamiętąłem mu oczywiście "Bladego.." ;), przypuszczalnie najjaśniejszy punkt w jego karierze, a nie potworki jelitowe celnie skwitowane przez Brooksa:

(Bo jak słusznie zauwazył już Terminus, można się wogóle spierać nad zaliczeniem ich do prawdziwej SF**.)

Poza tym wg mnie Dukaj (ktorego sie ostatnio troche naczytalam ale o tem inna zraza) porownujac typowe worldbuildingi do np Le Guin stara sie dodac im znaczenia, rangi, wywindowac do swiata filmowej i ksiazkowej "sztuki"- sugerujac ze nie sa tylko tlem dla "szczelanek" i zgranych opowiesci - klisz (ktore zreszta latwo odnajdujemy w podrecznikach naszej historii). Moze szuka usprawiedliwienia dla wlasnej tworczosci?;)

Tak i mnie się zdaje. Co gorsza, mam wrażenie że Dukaj sam solennie w to wierzy.

(Wygodne to zresztą... Wymyśl tylko tło, co se będziesz fabułą i psychologią - że o filozofii nie wspomnę - kontrprzodek zawracać. I tak oto otrzymujemy swoistą odmianę słownej - lub filmowej - rzeźby abstrakcyjnej ;).)


* acz znam przypadek jeszcze lepszy, gdy sam kształt wykreowanego swiata jest jednocześnie istotnym sensem (a nawet kilkoma sensami) do przyswojenia, chodzi mi oczywiscie o "Nową Kosmogonię"; tyle że rasowy worldbuilding nigdy - przynajmniej jak dotąd - tak wysoko nie doskoczył...

** acz dekoracje , w których historyjka o potworze się rozgrywa, to nawet dość przyzwoita SF, zwłaszcza na tle większości tego co w kinach...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 02, 2010, 10:34:40 pm
Tylko, że np. Tarkowski umiał tchnać życie w Kelvina, a Jacksonowi umiejętności starczyło do nakręcenia cyklu (pół)żywych (owszem, przeważnie b. ładnych) obrazów w konwencji plastic-fantastic. Tam się wogóle nie czuje ducha tolkienowskiej prozy (wyrazistej, cokolwiek złego można o niej powiedzeć) tam tylko obrazki widać.
Trudno polemizowac z odczuciami - wysoce to subiektywne wiec niechze sobie kazde z nas zostanie przy swoim;)Podobniez rzecz ma sie z szeregowaniem - Tarkowskiego i Scotta - zreszta to juz przerabialismy;)
Co do Le Guin i Dukaja - oczywscie zgoda.
Hm...a ja wlasnie przeczytalam ze szykuje sie kolejny remake - tego to wlasciwie nie pojmuje. Widac kino SF naprawde cierpi na brak pomyslow i oryginalnych scenariuszy. Otoz Aronofsky (ktoren zrobil calkiem zdatne do ogladania filmy Pi i Requiem dla snu ) chcialby wyrezyserowac...ni mniej ni wiecej jeno RoboCopa. W swoim czasie (czyli w latach 80' ) prawie kazdy kto ogladal filmy SF znal historie policjanta Murphy'ego;)Sadze ze nie da sie niczego sensownego tutaj poprawic - stad mozemy miec jeno lepsze obrazkowanie;). Tylko komu to potrzebne?
http://www.filmweb.pl/news/Aronofsky+wci%C4%85%C5%BC+zainteresowany+remakiem+%22RoboCopa%22-67712 (http://www.filmweb.pl/news/Aronofsky+wci%C4%85%C5%BC+zainteresowany+remakiem+%22RoboCopa%22-67712)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 05, 2010, 07:27:24 pm
Remake "RoboCopa"? No cóż, jak się nie ma własnych pomysłów... Szkoda tylko, że dotyczy to faceta od "PI".

ps. na zamkniecie tematu potworków jelitowych:
(http://img602.imageshack.us/img602/7739/facehugger.gif)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 13, 2010, 10:38:15 pm
Remake "RoboCopa"? No cóż, jak się nie ma własnych pomysłów... Szkoda tylko, że dotyczy to faceta od "PI".

Facet od Pi aktualnie promuje film Czarny Łabedź z Natalie Portman  - otwieral on tegoroczny Camerimage w Bydgoszczy - oraz m.in.z Winona Ryder (jak dla mnie stanowczo jej za malo w dobrych filmach z ostatnich lat ) - moze to byc tez calkiem ciekawy obraz.
Ponadto dostal tam nagrode - pospolu ze swoim "zdjeciowcem" M.Libatique : http://www.pluscamerimage.pl/index.php?lang=pl&pg=3503 (http://www.pluscamerimage.pl/index.php?lang=pl&pg=3503)

Ja natomiast ostatnio zobaczylam dwa tzw ("tzw" bo jeden to jednak byl sensacyjniak) filmy SF: Wyspe Bay'a i A Scanner Darkly (Przez ciemne zwierciadlo) Linklatera.
Wyspa : do filmu siadlam z aktorskiego sentymentu do S. Buscemiego - stety-nie-stety Bay pozbyl sie go dosyc szybko...Nie mam nawet checi znecac sie nad tym "filmem": aktorsko do niczego, przewidywalny, zzyna z conajmniej kilku innych obrazow (polska publicznosc na pewno zauwazy Seksmisyjny akcent), schematyczny i co gorsza pelen idiotycznych poscigow, ktore zaczynaja sie od ucieczki klonow ( kazden kosztuje 5mln dolarow - taniocha - pewnie dlatego tak dobrze sa strzezone, ze moga uciekac;)),naprawde juz nudne (przepraszam Panow - moge zrozumiec ich zapatrzenie w S.Johansson...ale...;) )podkreslanie sexapealu Scarlett (vide reklama CKleina w tle), science tyle co kot pospolu z psem naplakal i ta patetyczna koncowka...ech: wyspa totalnej porazki;) Brr...
Natomiast A Scanner Darkly ( wlasnie z Winona Ryder - dla mnie o wiele ciekawsze stworzenie od SJ) w sumie bardzo mile mnie zaskoczyl (zreszta rezyser - Linklater to zdecydowanie inna liga niz Bay).To film na podstawie ksiazki P. Dicka i mysle ze wszystkim milosnikom tegoz pana mozna go smialo polecic. Linklaterowi udalo sie - wg mnie - oddac wielowarstwowosc Dickowej rzeczywistosci, rozedrganie, narkotyczne wizje ( odczytywanie grzechow - bezcenne;)) a to wszystko podlac Dickowym poczuciem humoru - zgromadzil zreszta niezlych aktorow : wspomniana Ryder, K. Reevesa (tez byl w Bydgoszczy ze swoim nowym filmem - Henry's Crime), W.Harrelsona i R.Downeya Jr (ktoren zreszta od dickowopodobnych prob narkotykowych nie stroni).Chwyt do ktorego uciekl sie po raz wtory czyli animacja rotoskopowa wg mnie bardzo dobrze wprowadza widza w wielopoziomowy swiat wyobrazni Dicka.
Jeszcze linki do filmow:
http://www.filmweb.pl/Wyspa (http://www.filmweb.pl/Wyspa)
http://www.filmweb.pl/film/Przez+ciemne+zwierciad%C5%82o-2006-121935 (http://www.filmweb.pl/film/Przez+ciemne+zwierciad%C5%82o-2006-121935)
i tyle:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 14, 2010, 12:36:25 pm
Gorąco polecam film Godzilla - Król Potworów z 1954 roku.

Jako wstęp niech Wam wystarczy, że ten film jest
o bombie atomowej zrzuconej na Hiroszimę,
potwór to tylko pretekst, trzepie obraz mocno
kiedy wie się pod jakim kątem go oglądać.


A robokopa ciepłym moczem jak i king-konga dżeksona,
czy nie pamiętam jakiego potwora on to zrobił ostatnio,
nie oglądalem, hm.

Pozdrawiam :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2010, 02:00:27 pm
Gorąco polecam film Godzilla - Król Potworów z 1954 roku.

Z tą "Godzillą" (wiem, że powinno być "z tym") to smutna sprawa. Oryginalny film - mimo jaskrawego (nawet w kategoriach SF) nierealizmu to mocna rzecz. Smutne jest natomiast ile kontynuacji mu dokręcono i jak denny poziom sobą reprezentowały. Chyba najmocniejszy dowód czym się kończy mania dokrętek i innych rimejków. (Choć psychologicznie może i ten wysyp zrozumiały, w kategoriach oswajania wiadomego koszmaru.)

Oryginał zaś to najmocniejsze artystyczno-fantastyczne przetworzenie wątku masowej zagłady od czasu "Maski Śmierci Szkarłatnej" Poego. Właściwie powinien był nosić tytuł "Widmo Śmierci Atomowej".



ps. stanowisz dowód istnienia jungowskiej synchroniczności - Ty o oryginale, a na "moim" forum od paru tygodni ścierają się zwolennicy tych dokręconych godzillowych paskudztw... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 14, 2010, 07:41:50 pm
Poleć na swoim forum Neon Genesis Evangelion.

Jest taką analogią do Godzilli - Króla Potworów
jak Word for World is Forest (chyba najbadziej
po wydziedziczonych udanej) Ursuli K. Le Guin
do Czasu Apokalipsy/Łowcy Jeleni.

Serial pierwotnie puszczany dla dzieci przeszedł bez echa,
wrzucony na antenę ponownie w godzinach wieczornych
zdobył duże uznanie i stał się jednym z kanonicznych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2010, 08:07:49 pm
Poleć na swoim forum Neon Genesis Evangelion.

Polecałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1061&page=0#msg31054
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=274&page=3#msg109339
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=2102&page=0#msg97534
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1061&page=1#msg41804
Kilka razy jak widać ;).

Używałem też przykładów z "Evangelionu" w innych celach:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=1&topic=659&page=2#msg38870
;)

Zresztą ten cały "Evangelion", chociaż dzis patrzę nań znacznie krytyczniej niż gdy zetknąłem się z nim po raz pierwszy (jednak się wyrasta ;)), ma conajmniej dwie zalety. Pierwszą stanowi używanie estetyki kiczu dla mówienia dość ciekawych rzeczy (czyli metoda jakby trochę dickoidalna), drugą fakt, iż jest to jedna z tych komiksowych opowieści pogłębionych psychologicznie (mało kto wie, że słynny Frank Miller uczył sie tego od Japończyków właśnie, konkretnie czytając serię wydaną potem w USA jako "Lone Wolf and Cub", z jego przedmową), przy czym jest to psychologia dość ekstremalna - zrzucenie ciężaru apokaliptycznej wojny na barki udręczonych dzieci.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 19, 2010, 10:17:25 am
Wracając do tematu Bay'a (jakby było do czego  :P): jeden z "moich" forumowiczów wygrzeba taki oto obrazek trafnie podsumowujący jego dorobek:
(http://api.ning.com/files/zCeOvalndRjoWgj*7bblbaNJ4-0H08vkLkiLEsM7*XUO1I-GXTDDw-k*5KsBP0czGX9JsE7RYcSpSK5aQD0dvaavGLrOvfaq/Clipboard01.jpg)

ps. draco, Ty jednak jesteś jakiś nadprzyrodzony - ledwie rzuciłeś hasło o "Evangelionie" sami się, synchronicznie, na ten temat (prze)rzucili, bez nijakich odgórnych ruchów z mojej strony ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Czas w Grudnia 23, 2010, 02:47:17 am
Witam wszystkich, jestem tu nowy.

W sprawie wspomnianego "budowania światów", to sama koncepcja nie wydaje się taka zła. Mniemam, że wychodząc od tej strony można dojść do czegoś naprawdę wartościowego i odkrywczego. To bardzo obiecujące narzędzie twórcze.

Świat - i to niekoniecznie karkołomnie wymyślny, ale świat odmienny, świat taki automatycznie tworzy sensy. I im taki konstrukt bogatszy, pełniej i logiczniej skonstruowany, tym tych sensów więcej. Proces tworzenia takiej rzeczywistości sam z siebie wytwarza myśl. Dokładnie na tej samej zasadzie, jak nasz własny, ujrzany nagle z nowej perspektywy.

Wcześniej nieznane, a przekonujące pojęcie (jako system odnoszenia się do siebie treści znaczących), pozwala odsłaniać nowe relacje w świecie: inaczej, pod innymi względami, a więc  pełniej go pojmować. Analogicznie świat odmienny, konstruowany, wytwarza nieznane pojęcia, a zarazem zderza je z dobrze nam znanymi, odsłaniając w ten sposób zakryte dotąd znaczenia, związki, paradoksy, nieprzystawalności, rekonfiguracje itd. Do tego stopnia, że również sam twórca edukuje się tworząc.

Problemem nie jest więc sam zamysł, lecz realizacja. Konstruowanie świata pomylono bowiem z konstruowaniem dekoratywności. I ekranizacja powieści Tolkiena w odniesieniu do samej książki jest tutaj najlepszym zobrazowaniem tej różnicy: film, skupiony na dekoracji, widowiskowości, efektach specjalnych, wyprał z Tolkiena cała warstwę symboliczną. I pomińmy już nawet "spapierowienie" postaci, czy dialogów. Chodzi o to, że sam obraz (zmysłowe jawienie się) świata przedstawionego straciło całą swoją głębię, dokładnie jak fotografia. Jackson w ogóle nie zrozumiał elementów znaczących w tolkienowskim "odmalowywaniu" świata.

Istnieje zasadnicza różnica między tym, czy pokazuję po prostu las, czy też najpierw nagle zapadający cień, później gąszcz pni szybko rozmywających się - im głębiej - w mrok, nagły powiew wiatru i dobywający się zza sypiących liści, powtarzalny, daleki, narastający dźwięk. Nie pretenduję do miana pisarza, chodzi jednak o to, że u Tolkiena to jest bardzo ważne, jego powieść jest właśnie w ten sposób, ale i w wiele innych, symboliczna.

PS. A teistyczna interpretacja Solaris, narzuca się wręcz sama przez się. Tę książkę można czytać, jako zobrazowanie sytuacji ludzkiej po biblijnym Upadku tj. wygnaniu z Raju.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 23, 2010, 02:53:11 am
A teistyczna

;)

Coś w tym jest ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 26, 2010, 06:52:04 pm
Solaris w ujęciu Czasa(u) wałkujemy dalej w Hyde Parku w Tarkowskim.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Czas w Grudnia 26, 2010, 07:30:36 pm
Ok  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2011, 07:24:15 pm
Ładny pseudo-wywiadzik (apokryf?  ;D) o lotach kosmicznych, ekspozycji na próżnię i kinie holyłodzkim:
http://www.fantastyka.wortale.net/735-Czlowiek-wybuchajacy-w-prozni---czyli-efekciarze-z-Hollywood---sf-filmy.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 12, 2011, 08:22:35 pm
Byłem w kinie IMAX na Tronie. Polecam fanom motocykli, daft punka, matrixa, czy też Lema/Dicka.

Tylko nie wolno się nastawiać na niesztampową fabułę i wszystko będzie dobrze ;]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 14, 2011, 12:50:42 pm
Hm...zobaczylam Incepcje Nolana.
Toc wiedzialam ze to rezyser niewielki - tylko na slabym tle dobrze wypadajacy - chociaz lubie jego Memento (kojarzace sie zreszta z Zajdlowa Prognozja) i  Insomnie ( to  remake norweskiego filmu ze S.Skarsgardem - tylko kwestia czy byl potrzebny?), ale tym razem zawiodl mnie dokumentnie.
Poczatek filmu niczym z Ocean's Eleven - zbieramy ekipe, ktora zrobi super skok. Tylko tutaj to nie ma byc czysta Soderberghowska rozrywka jeno film inteligentny, niepokojacy. Niestety - po 20 minutach wiedzialam jaki bedzie koniec...malo tego: jakie bedzie ostatnie ujecie (sic!) filmu. Ogladalam w nadziei ze sie myle. Ponownie: niestety. Nolan dokladnie pokazal schemat, ktory narzuca sie od pierwszych kadrow.
Kolejne minusy to psychologicznie (eghem...) uzasadnione strzelanki z poscigami rodem z filmow Bay'a ( u niego przynajmniej wiemy ze beda bo to cecha nieodlaczna jego filmow ), ktore zajmuja circa 45 minut filmu. Naprawde...podswiadomosc mozna uzbroic w inne elementy obrony niz najnowsza bron za setki dolarow i super fury do poscigow o niewiadomej (acz zapewne wielkiej) liczbie koni...widac taka Hollywoodzka wyobraznia...
Ponadto watek z zona i...litosci! dziecmi ( do bolu slodko hamerykanskimi) ktore sa chyba jednym z najbardziej wyeksploatowanych motywow dzialan bohaterow filmowych ( byc moze to moja skaza - ale nie znosze kiedy rezyser przez pokazywanie dzieci chce wymusic na najnizszym emocjonalnym poziomie - sympatie do swojego bohatera ).
Fabula: coz...nihil novi...to naprawde juz bylo: skrzynie Corcorana, fantomatyczne problemy z Summy, to ksiazki Dicka, narzucajacy sie wszystkim Matrix, to wspomniany przeze mnie w solipsy - stycznym watku: taoizm czyli kto kogo sni? jak odroznic jawe od snu? czy to w ogole mozliwe? kto nas sni?w czyjej wyobrazni zyjemy? swiadome sny (aze do przesady) itd.
 Z tym ze jak dla mnie - u Nolana - podane w zbyt sensacyjnym sosie.
Ponadto latwosc wchodzenia w grupowe sny - cala ta mozliwosc - nie - mozliwosc.Wiele niescislosci o ktorych trudno mowic nie wyjawiajac szczegolow fabuly.
Film 5/10 - moze dla kogos bedzie ten film odkrywczym - dla mnie przewidywalny - a to chyba jeden z najgorszych zarzutow w stosunku do filmu, ktory mial przez swoja wielopoziomowosc pozostawiac widza w pomieszaniu rzeczywistosci i zadumie nad wlasnym bytowaniem.
Wg mnie lepiej zobaczyc Jak w zwierciadle Bergmana (chociaz to nie jego najlepszy film) - tez mamy problem wyboru rzeczywistosci. Jeno schizofrenicznej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 14, 2011, 02:14:52 pm
Tylko nie wolno się nastawiać na niesztampową fabułę i wszystko będzie dobrze ;]

Z takim założeniem to wszystko da się łyknąć ;), ale jedną zaletę ten film ma:
(http://esensja.pl/obrazki/ilustracje//113239_tron_legacy.jpg) (http://images1.wikia.nocookie.net/__cb20100509062308/tron/images/5/59/Quorra.png)
Całkiem sporą zaletę...

ps. Na "Incepcji" nie byłem. Ze streszczeń i recenzji zakwalifikowałem sobie ten film do kategorii ekranowe-popłuczki-po-"Ubiku" (Dick stworzyłby tu pewnie wizję spisku co celowo Ubik rozcieńcza ;)), w trailerach zaś zauważyłem modne teraz szeeerokie ujęcia, komputerowe efekty i rozwałki prawie na miarę "2012", czego czemuś nie trawię (zboczenie takie ;)); Nolan zaś rozczarowywał mnie systematycznie, w/w "Insomnia" broniła się doskonałym aktorstwem Ala Pacino, "Memento" już tylko formą - inteligentnym wykręceniem narracji, która bez tego byłaby raczej sztampowa, "Batman Begins" był strasznie nierówny, choć w swej klasie udany - przebłyski artyzmu (choćby te sceny z nietoperzami), wiarygodnie wyglądająca próba urealnienia Batmana i jego gadgetów, swoje robiła też naprawdę dobra kreacja aktorska Bale'a i wyborna obsada w drugim planie, "The Dark Knight" - choć koherentniejszy - jednak strasznie mnie rozczarował (Ledger mimo wygłoszenia półtora monologu nie stworzył jednak kreacji na miarę Nicholsona, reszta na poziomie +/- "Iron Mana", acz podana w mroczniejszym sosie, i ta scena z barkami - może by robiła wrażenie, gdyby nie to, że podobne były już w "Spider-" i "Supermenie", tam też w kluczowym momencie heros musiał odczuć szerokie poparcie społeczne dla swojej misji i uwierzyć w ludzi), tak więc do kina nic mnie nie ciągnęło.

(Aha, na "TRON 2" też się raczej nie wybieram, motocykle - motocyklami, zgrabne nogi - zgrabnymi nogami, ale nie wydaje mi się, by dało się coś z sensem dopowiedzieć do oryginału.)


Edit: całkiem fajny tekścik o tym jak stary "TRON" kino zrewolucjonizował:
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=10987

i obrazki zeń:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 26, 2011, 02:51:59 pm
Idąc na Incepcję (BTW, nominowaną niedawno do Oscara w kategorii najlepszy film  ;D ) miałem do zweryfikowania dwie sprzeczne opinie. Z jednej strony, Wojciech Orliński (któremu z reguły ufam w kwestii filmów) w Esensji nie zostawił na niej suchej nitki (http://www.esensja.pl/film/tetrycy/index.html?typ=tytul&tytul=Incepcja). Z drugiej strony Orson Scott Card zapytany na ostatnim Euroconie (Cieszyn 2010) o najlepszy film SF podał właśnie Incepcję.

Do tego jeszcze opinie powtarzane przez moich kolegów: "podobno bardzo ciężko połapać się w fabule" (praktycznie to samo, jak teraz patrzę, pojawia się w innej recenzji na Esensji: "cała konstrukcja jest tak złożona, że >>przeciętny widz<< nie ma najmniejszej szansy na objęcie całości i musi wyjść skonsternowany").

No cóż, okazuje się, że dla kogoś kto czytał Kongres Futurologiczny skakanie ze snu w sen nie jest pomysłem ani nowym ani szczególnie trudnym do ogarnięcia. Ale mimo wszystko obejrzałem ze sporą satysfakcją. Rzeczy o których pisał Orliński (i pisała olkapolka) jakoś za mnie nie raziły. Może po prostu jestem mało wybredny w stosunku do filmów i efektowny pościg plus zawijanie miasta wystarczą, żeby mi się podobało. Tak czy inaczej, nie ma się czym zachwycać, ale imo nie jest źle.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 26, 2011, 04:40:29 pm
Nolan zaś rozczarowywał mnie systematycznie, w/w "Insomnia" broniła się doskonałym aktorstwem Ala Pacino, "Memento" już tylko formą - inteligentnym wykręceniem narracji, która bez tego byłaby raczej sztampowa

Systematycznie - to byłoby na odwrót: Memento - Insomnia, bo w takiej kolejnosci powstawaly te filmy.
 Memento to nie tylko wykręcona narracja to jak w Primerze - problemy z przyczynowością, ustaleniem co jest rzeczywistoscia?co wymyslem?snem?problemy z ustaleniem prawdy, złożoność świata (niektorzy zresztą ten film łącza z Incepcją).
Poza tym - wg mnie - sęk w tym by schemat (bo naprawdę trudno o oryginalny pomysł którego ktoś nie podczepi pod "ale to juz bylo" ) zostal tak podany by widz zyskał nowy punkt widzenia, spojrzał na dany problem z pewną świeżością, by cos w fabule zmusilo go do myslenia, nie pozostawiło obojętnym. Słowem - urzepiło się;) Incepcja zaś - wg mnie - jest schematyczna i nic na nowo nie oświetla.

Z drugiej strony Orson Scott Card zapytany na ostatnim Euroconie (Cieszyn 2010) o najlepszy film SF podał właśnie Incepcję.
Card?To wiele tłumaczy - zdzierżylam jeno jedną część Endera;) Ale może za stara byłam jak sie za czytanie tegoż zabrałam.
Rzeczy o których pisał Orliński (i pisała olkapolka) jakoś za mnie nie raziły. Może po prostu jestem mało wybredny w stosunku do filmów i efektowny pościg plus zawijanie miasta wystarczą, żeby mi się podobało. Tak czy inaczej, nie ma się czym zachwycać, ale imo nie jest źle.
Nad gustami i wybrednością nie ma co dyskutować. Hmm...ale sam widzisz: z jednej strony śmiejesz się, że Incepcja jest nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film ( zreszta juz wspominałam co myślę o tych Oscardach...) z drugiej piszesz ze nie ma co sie zachwycać , zaś z trzeciej, że nie jest złe...to w końcu jak jest? Jest byle jak - po prostu. Stąd przykre, że film robi za arcydzieło;)
Ja po Incepcji wrzuciłam na szybko ( między innymi) 2 filmy: Moon i Primer.
Przy Incepcji wrecz ascetyczne.
 Pierwszy z nich - jakkolwiek mogę wypunktować błędy i niedociągnięcia fabuły - byl wręcz wytchnieniem po tych lawinowych pościgach z końcówki filmu Nolana i dlatego miłosiernie mu odpuszczam wszystkie grzechy i zaniedbania;)
Moon został zrealizowany przez syna...Davida Bowie' ego - Duncana Jonesa. Stawia całkiem ciekawe pytania o m.in. nasza tożsamość, klonowanie, możliwość wykorzystania zdobyczy tech, znowu realność i pewność tego co pamiętamy itd. I naprawdę bez strzelanek, bez pościgów - chociaż końcówka mogła zostać rozegrana sensacyjnie. Ponadto wszystko podane w świetnej scenerii z prawie- HALem na pokladzie;)
Drugi - Primer - też pozostaje w podobnej tematyce: zapętleń, rozpadu zależności czasowych, warstw rzeczywistości, które są znacznie trudniejsze do odszyfrowania niźli te incepcyjne...czyli co czynnik ludzki wyprawia ze złożonością swiata;)
Wszystko te filmy jakoś łączą się mi i współgrają z opowiadaniem Borgesa z Księgi Piasku : pt Tamten:) Czy to sen czy jawa? I gdzie w tym - o ile w ogóle - jestem ja? I która ja?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 26, 2011, 11:53:09 pm
nie da się być za straym na czytanie drugiej części endera,
tak jak nie da się być za młodym żeby się domyślić haczyka
z jedynki przed końcem książki.

A ja wolę Pandorum od zmózgifikowanego Moona, hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Stycznia 27, 2011, 03:12:40 pm
Z drugiej strony Orson Scott Card zapytany na ostatnim Euroconie (Cieszyn 2010) o najlepszy film SF podał właśnie Incepcję.
Card?To wiele tłumaczy - zdzierżylam jeno jedną część Endera;) Ale może za stara byłam jak sie za czytanie tegoż zabrałam.
Następne ponoć są lepsze. Co, jak widzę, potwierdza draco.

Rzeczy o których pisał Orliński (i pisała olkapolka) jakoś za mnie nie raziły. Może po prostu jestem mało wybredny w stosunku do filmów i efektowny pościg plus zawijanie miasta wystarczą, żeby mi się podobało. Tak czy inaczej, nie ma się czym zachwycać, ale imo nie jest źle.
Nad gustami i wybrednością nie ma co dyskutować. Hmm...ale sam widzisz: z jednej strony śmiejesz się, że Incepcja jest nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film ( zreszta juz wspominałam co myślę o tych Oscardach...) z drugiej piszesz ze nie ma co sie zachwycać , zaś z trzeciej, że nie jest złe...to w końcu jak jest? Jest byle jak - po prostu. Stąd przykre, że film robi za arcydzieło;)
Nie zamierzam bronić go jako arcydzieła, do Oscara trochę brakuje (tytuł najlepszego filmu roku zobowiązuje), oryginalnością mnie nie powalił, ale skala od 1 do 10 jest szeroka, więc może być bez zachwytów ale nieźle. Ty dajesz mu 5, ja jakieś 6-7.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 27, 2011, 11:14:23 pm
A propos Gry Endera: uważam po prostu , że jest to książka dla nastolatków. I to tych z dolnych granic. Przeczytana w takim czasie może i moglaby mnie "wciągnąć" . Teraz znajduje w niej niewiele. Tak jak z np filmami, które widziałam jako nastolatka: mam do nich sentyment i stąd je toleruję - teraz większość nie przeszłaby tak gładko.Ot, wszystko w temacie staroci.

Pandorum nie widziałam. Nie wiem co w Moonie jest "zmózgifikowanego". Prosty film z błędami w fabule, ale go lubię.

Nie zamierzam bronić go jako arcydzieła, do Oscara trochę brakuje (tytuł najlepszego filmu roku zobowiązuje), oryginalnością mnie nie powalił, ale skala od 1 do 10 jest szeroka, więc może być bez zachwytów ale nieźle. Ty dajesz mu 5, ja jakieś 6-7.
No i oki:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 28, 2011, 02:07:09 pm
A propos Gry Endera: uważam po prostu , że jest to książka dla nastolatków. I to tych z dolnych granic. Przeczytana w takim czasie może i moglaby mnie "wciągnąć" . Teraz znajduje w niej niewiele. Tak jak z np filmami, które widziałam jako nastolatka: mam do nich sentyment i stąd je toleruję - teraz większość nie przeszłaby tak gładko.Ot, wszystko w temacie staroci.

napisałem dokładnie to samo tylko, że zbyt zawoalowanie widocznie, może powinienem zacząć pić znowu :)
Pandorum nie widziałam. Nie wiem co w Moonie jest "zmózgifikowanego". Prosty film z błędami w fabule, ale go lubię.
no, na tym forum chyba wszyscy przyzwyczailiśmy się do luk w stylu: nie da się czerpać energii z ludzi w układzie zamkniętym, bo nie wytwarzają ciepła, bo nic jedzą, bo nic nie spalają (piszę tu o matriksie), ale moon jeżeli ściągniesz podjarkę hala i nie umiesz już zachwycać się aktorstwem (chyba że Johnny Deep bez wykształcenia aktorskiego odgrywa w czwartej części piratów z karaibów dokładnie tę samą osobę co we wszystkich filmach w jakich występował w życiu od jeźdźca bez głowy do Słiniego Toda) zostawia Cię z głęboko metafizycznym problemem etyczności klonowania ludzi..

Błe.

o. napisałem 1111 post :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 30, 2011, 06:11:01 pm
napisałem dokładnie to samo tylko, że zbyt zawoalowanie widocznie, może powinienem zacząć pić znowu :)

Hmm...jeżeli napisałeś dokładnie to samo...wybacz - ale to ja zaczynam w takim układzie pić;)

Jeszcze a propos Moona
zostawia Cię z głęboko metafizycznym problemem etyczności klonowania ludzi..
Błe.

Nie sądzę by to byl jedyny aspekt tego filmu - ale z łatwością można go tylko do tego sprowadzić...jeśli komus tak akurat pasuje.
Poza tym zostawia Cię jeszcze z muzyczką Clinta Mansella;)Calkiem dobrą. Zaś Mansell stoi za dźwiękami do wszystkich filmów - wspominanego wyżej - Aronofskiego - żeby kółko domknąć;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 30, 2011, 09:06:56 pm
Ach, fakt! Możliwe, że to jeden z tych filmów które są jak bardzo długie teledyski (Fountain) dla objawienia w pełni geniuszu Mansella!
Oglądałem go zza pleców kolegi jak toczyła się impreza w mieszkaniu, chyba muszę go oglądnąć jeszcze raz, hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 31, 2011, 02:05:33 am
The Fountain jak dla mnie to rewelacja! Dobrze do niego liznac choc troszeczke mitologi/religii prekolumbinskiej, zeby zrozumiec go w pelni. Nic nie jest w tym filmie powiedziane wprost. Mi sie kojarzy znaczeniowo/metaforycznie z Janciem Wodnikiem albo Grajacym z Talerzy Kolskiego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Stycznia 31, 2011, 11:10:34 am
Grający z talerza. Ano blisko im, pod względem wykorzystanych instrumentów
i poziomu ścieżki dźwiekowej takowoż, że też na to wcześniej nie wpadłem,
a jak nie znasz 'Pograbka' Kolskiego to polecam, chyba najlepszy jego film, hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 10, 2011, 01:02:00 am
Od paru dni można w kinach zobaczyć The Adjustment BureauWładcy umysłów (w wolnym tłumaczeniu  ::) ) - czyli film na podstawie opowiadania Dicka.
Można, ale nie trzeba: podobno nieintencjonalny komizm się zakradł;) Dla mnie było to do przewidzenia - jedno słowo: Damon (chociaż trzeba mu oddać sprawiedliwość : w Infiltracji był niezły).

http://www.filmweb.pl/film/W%C5%82adcy+umys%C5%82%C3%B3w-2011-501993 (http://www.filmweb.pl/film/W%C5%82adcy+umys%C5%82%C3%B3w-2011-501993)
http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=11532 (http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=11532)

Za to film Aronofskiego Czarny Łabędź (o którym wspominałam parę stron temu) zbiera pozytywne recenzje. N. Portman dostała zresztą Oscara za role w tym filmie.
http://www.filmweb.pl/film/Czarny+%C5%82ab%C4%99d%C5%BA-2010-526137 (http://www.filmweb.pl/film/Czarny+%C5%82ab%C4%99d%C5%BA-2010-526137)

Niestety jeszcze nie widziałam. Ktoś może się pofatygował do kina?:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 10, 2011, 11:07:29 pm
Oj, skutecznie zniechęciłaś :)
Potwierdza to moja prywatną tezę, że nie da się zrobić wiernego i dobrego filmu w/g Dicka. Czasem wyjdzie co najwyżej dobry(sorry Q ;)).
Ktoś takiego bonmota strzelił, że ekranizacja jak kobieta. Może być albo piękna, albo wierna.
 Tertium non datur.
 A może to o przekład literacki chodziło?
No, ale ekranizacja, też w końcu jakiś przekład.
A z innej beczki - ten pan mnie rozwalił, znaczy rozbawił. Staram się unikać na tym forum politykowania, ale w końcu to aktor Globisz. I coś z nauką też ma to coś wspólnego. ;)
http://www.blogpress.pl/node/7814 (http://www.blogpress.pl/node/7814)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 11, 2011, 03:22:28 pm
Oj, skutecznie zniechęciłaś :)
Potwierdza to moja prywatną tezę, że nie da się zrobić wiernego i dobrego filmu w/g Dicka.

Oj nie chciałam;) Poza tym parę stron temu pisałam o np A Scanner Darkly Linklatera. Widziałeś? I też nie da rady?;)
Jeśli nie to poszukaj w necie - można z trudnościami zobaczyć online albo zapłacić parę groszy i wypożycząjąco ściągnąć - wg mnie warto...mam nadzieję, że zachęciłam;)

Cytuj
A z innej beczki - ten pan mnie rozwalił, znaczy rozbawił. Staram się unikać na tym forum politykowania, ale w końcu to aktor Globisz. I coś z nauką też ma to coś wspólnego. ;)
http://www.blogpress.pl/node/7814

Anioł z Krakowa :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 11, 2011, 11:46:05 pm
Cytuj
A Scanner Darkly Linklatera. Widziałeś? I też nie da rady?;)
Nie widziałem.
Widzę tyle, co w telewizorni pokażą, więc teza podług niepełnego materiału. Z przyjemnością pozwolę, żeby się zawaliła.
Na Dicka trzeba stworzyć nowy środek medialnego i artystycznego (rzecz w technologii chyba) wyrazu. Być może to właśnie "Zwierciadło..." W każdym razie książka warta, by ją dobrze oddać.
Poczytałem opisy. Wygląda to nieźle. W każdym razie widać, że reżyser coś kombinował w dobrym kierunku.
Jak kiedyś obejrzę, to napiszę. :)
Tylko chyba najpierw muszę zmienić swój dwudziestoparoletni telewizor marki Curtis, z przebiciem przewodu wysokiego napięcia, co powoduje poziome falowanie obrazu (do którego się mocno przyzwyczaiłem).  I magnetowid Sanyo (nieco młodszy) na DVD z marketu. :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 12, 2011, 08:22:01 pm
Dzięki
Tędy, bo owędy zamurowałaś. ???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Marca 15, 2011, 03:15:57 pm
Ktoś tu mówił o Black Swan - widziałem, tj. tak długo, jak wytrzymałem. Jestem nadwrażliwy i film okazał się dla mnie zbyt drastyczny, w sensie dosłownym. Ciągły widok ran, nakłuć, samookaleczeń etc. niezbyt dobrze na mnie działał. Więc w pewnym momencie po prostu wyszedłem. Do końca oglądała żona, i sobie chwaliła.
Ponieważ widziałem chyba z godzinę, to mogę przyznać, że na pewno rzecz jest ambitna, z fantazją, dobrze zagrana i pomysłowa. Tylko po prostu nie dla mnie :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DillingerEscPlan w Marca 15, 2011, 11:12:13 pm
Cytuj
rzecz jest ambitna, z fantazją, dobrze zagrana i pomysłowa

Moje odczucia względem Black Swan są podobne. Artystycznie film na bardzo wysokim poziomie, a i treść nie taka znowu błaha.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 17, 2011, 02:32:59 pm
Na gorąco i szybko: zobaczyłam Czarnego łabędzia - trudno o tym filmie mówić w kategoriach: lubię-nie-lubię. Dziwny film, schizofreniczny.
 Dla mnie świetna rola Barbary Hershey czyli matki Niny. Zawiodła mnie Ryder - scenka szpitalna z oddawanymi rzeczami i pilnikiem wręcz groteskowa (wziąwszy pod uwagę, że Winona zasłynęła z kleptomanii...).
Łabądka porównałabym do wcześniejszego Zapaśnika - czyli portret środowiska:  artystycznego i prawie sportowego. Cienie i blaski drogi do popularności, sławy. To myślę, że udało się Aronofskiemu uchwycić. Podał również cenę jaką niekiedy trzeba zapłacić za swoją perfekcję i dążenie do celu. Portman jak zwykle sprostała roli.
Trio Aronofsky - Libatique - Mansell po prostu się dopełnia i wzajem "czuje'.
Nie jest to mój ulubiony film Aronofskiego...ale jest w jakiś sposób niepokojący i...najlepiej zobaczcie sami:)

Hm...jeszcze jedno: wiele osób za wzór kina SF podaje tutaj Łowcę androidów...może więc zaciekawi Was fakt w czym ostatnio zagrał słynny Roy Batty czyli Rutger Hauer.
Otóż przedwczoraj w Katowicach odbyła sie premiera filmu Młyn i krzyż w reżyserii p.Lecha Majewskiego (może widzieliście np Wojaczka, Pokój saren?). Paradoksalnie film, który w postprodukcji był 2 lata, miał spore kłopoty ze znalezieniem dystrybutora swoją premierę miał w...Luwrze:) Później festiwal w Sundance, Rotterdam...w końcu doczekał się polskiej premiery.
Oprócz Hauera - u Majewskiego zagrał Michael York i Sharlotte Rampling.
Majewski przeniósł na ekran obraz Breugla "Droga Krzyżowa" (wcześniej podobna rzecz zrobił Greenaway z Nightwatching) - na premierze opowiadał, że w Sundance twórcy Incepcji pytali go ze zdumieniem jak uporał się z plastyką obrazu...Bardzo skromny i ciekawy człowiek. Doceniony "w świecie"- w Polsce znacznie mniej.
Właściwie jest to coś na zasadzie swojego nie znacie - cudze chwalicie:)
To kino z zupełne innej beczki:) Myślę, że to nie nadużycie: czuć daleki, ale jednak  - powiew Tarkowskiego.
P.S. Cóż liv - właściwie to murował Q - ja widziałam w TV;) i zadziałałam tylko na zasadzie: sensem przekaźnika jest przekaz;)Lepiej napisz czy taka wersja Dicka możet byt czy odpada;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 18, 2011, 12:06:44 am
To widzę, że Majewski pociągnął temat.
 Przypadkiem :) oglądałem kiedyś "Ogród rozkoszy ziemskich".
 Obraz Boscha - lubię,
 ładna aktorka - lubię,
mocne zbliżenia (Boscha też) - lubię
 nowotwór - nie lubię.
złe zakończenie - lubię
Z tej mieszanki wyszedł niezły film. Ale jak to o takich filmach mówią - "nie dla wszystkich" :)

Względem zwierciadełka.
Mam wolny procesor (ten wewnętrzny). Jestem na etapie załatwiania kolegi, który ma jakiś kanał z filmami, że jak ciut zapłaci to może nagrać. I jak mi nagra, to ja obejrzę. Ten z twojej linki kręcił się, kręcił, że ładuje. Potem wypluł jakiś komunikat i zawiesił się. Pewnie forsy chciał ;)
Poza tym jestem teraz trochę zawalony robotą.
A do filmów, które chcę obejrzeć ,lubię mieć luz i spokój.
O czas proszę. ;)

W temacie murowania.
Masz zablokowaną pocztę. Nie mogłem odpisać dziękująco.
A swoją drogą - robot młody , nie bał się wody, czy co?
 Że od stycznia tak bez dowidzenia. ???

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Marca 18, 2011, 03:58:38 am
Ktoś tu mówił o Black Swan - widziałem, tj. tak długo, jak wytrzymałem. Jestem nadwrażliwy i film okazał się dla mnie zbyt drastyczny, w sensie dosłownym. Ciągły widok ran, nakłuć, samookaleczeń etc. niezbyt dobrze na mnie działał. Więc w pewnym momencie po prostu wyszedłem. Do końca oglądała żona, i sobie chwaliła.
Ponieważ widziałem chyba z godzinę, to mogę przyznać, że na pewno rzecz jest ambitna, z fantazją, dobrze zagrana i pomysłowa. Tylko po prostu nie dla mnie :)

To jest najlepsza recenzja filmu jaką w życiu przeczytałem.
Koniecznie muszę iść na ten film.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mateusz w Marca 21, 2011, 12:20:36 am
Lubię 'schizofreniczne' filmy, dlatego Black Swan bardzo przypadł mi do gustu, chociaż widziałem go nie w kinie. A w kinie chociażby ze względu na muzykę na pewno o wiele lepiej się odbiera.
Mam jeszcze pytanie o "Maskę", nie tak dawno widziałem zwiastun konkretnej animacji, można to gdzieś znaleźć? I jeszcze naszło mnie na filmy o tematyce nuklearnej (świat po katastrofie, idea zimy nuklearnej itp.), ale żeby nie były kiczowate, macie może coś do polecenia?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: trx w Marca 21, 2011, 12:50:59 am
O-bi, o-ba.

Tam zresztą też jest zabawa* kiczem.


*zabawa, zatem jak najbardziej świadoma

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 21, 2011, 02:01:20 pm
Mam jeszcze pytanie o "Maskę", nie tak dawno widziałem zwiastun konkretnej animacji, można to gdzieś znaleźć? I jeszcze naszło mnie na filmy o tematyce nuklearnej (świat po katastrofie, idea zimy nuklearnej itp.), ale żeby nie były kiczowate, macie może coś do polecenia?

O Masce chyba...póki co...tutaj wyczerpaliśmy wiadomości:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=835.30 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=835.30)

Hm...a postapokaliptyczne, postwojenne kino...zajrzyj na listę z Wiki:
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_apocalyptic_and_post-apocalyptic_fiction (http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_apocalyptic_and_post-apocalyptic_fiction)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Fantastyka_postapokaliptyczna (http://pl.wikipedia.org/wiki/Fantastyka_postapokaliptyczna)

Listy jak to listy...ale Delicatessen na ten przykład?;)
http://www.filmweb.pl/Delicatessen (http://www.filmweb.pl/Delicatessen)

EDIT: Tak na pierwszy ogień - jeśli nie widziałeś - to wzięłabym z tej listy z ang Wiki : wspomniane już Delicatessen , Dr Stranglove, Ucieczka z Nowego Jorku ( no co - fajne;)), La jetee, Planetę Małp z 1968 r i The Road. Oczywiście nie zapominając o Seksmisji;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 21, 2011, 02:48:36 pm
Szulkin cały jest apokaliptyczny. Od golema po mięso (skraje pomijam). Mój ulubiony to "Wojna światów". Bo pokazuje apokalipsę wewnętrzną. No i muzyka Skrzeka Józefa.
 No i Wilhelmi. ;)
http://www.film.org.pl/prace/wojna_swiatow_szulkin.html (http://www.film.org.pl/prace/wojna_swiatow_szulkin.html)

Jak na ramy amerykańskiej konwencji, niezły jest "Nazajutrz".
http://www.filmweb.pl/film/Nazajutrz-1983-97843 (http://www.filmweb.pl/film/Nazajutrz-1983-97843)
Dość wiernie stara się oddać buuum i pobuummm, choć autorzy uprzedzają, że i tak musieli złagodzić to i owo. Żeby widz wytrzymał. No i zakończenie. Patrz 4 posty wyżej  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Marca 22, 2011, 06:13:22 am
http://pl.wikipedia.org/wiki/Powo%C5%82anie_%C5%9Bwi%C4%99tego_Mateusza

bardzo ładny obraz.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 22, 2011, 09:25:48 am
Rzeczywiście.
Budzi emocje. Zwłaszcza te nogi pod stołem :-*
To, co powyżej stołu, psuje trochę pierwsze wrażenie. ;)
Obejrzałem zoomiście, przeczytałem opis. Skromnym  zdaniem mym, Mateusz nie wskazuje na siebie (jak w opisie). Raczej na sąsiada. Jakby trochę ciął słupa. Ty pójdziesz!!! - On???.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Mateusz w Marca 26, 2011, 12:47:52 am
Jak na ramy amerykańskiej konwencji, niezły jest "Nazajutrz".
http://www.filmweb.pl/film/Nazajutrz-1983-97843 (http://www.filmweb.pl/film/Nazajutrz-1983-97843)
Dość wiernie stara się oddać buuum i pobuummm, choć autorzy uprzedzają, że i tak musieli złagodzić to i owo.
Nie zawiodłem się, chociaż początek niezbyt zachęcający, to był potrzebny dla ukazania kontrastu i wywołania większego szoku u widzów. W tamtych latach ludzie na pewno ciekawie reagowali na ten film  :) Przy okazji:
Cytuj
Mamy tam okazję zobaczyć ujęcia z prawdziwych prób nuklearnych, startujące bombowce strategiczne dalekiego zasięgu B-52 i rakiety balistyczne Minuteman oraz zniszczenia z Hiroszimy.
Dodatkowym plusem jest fakt, że twórcy filmu nie opowiedzieli się za żadną stroną, tak naprawdę obie były winne, a kto zaczął jest sprawą drugorzędną - godne pochwały przy amerykańskim filmie.

Dość dawno oglądałem "Ostatni brzeg" ('On the bitch'), remake z roku 2000. Wtedy robił wrażenie, ale chyba nie mam zamiaru sobie go przypominać  :) W wolnym czasie sprawdzę jeszcze propozycje Olkipolki (dobrze odmieniam?), bo tylko Seksmisję znam - ale byłoby co najmniej dziwne, gdybym nie znał - oraz Planetę Małp.

Pomijając wątek postapokaliptyczny polecam 'Alien' z 1979, dla mnie arcydzieło, niestety kolejne części już nie takie dobre jak to zwykle bywa...

Jeszcze pytanko odnośnie obrazu, to jakaś aluzja do mnie? Nie zauważyłem związku z tematem  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 26, 2011, 11:52:28 am
Cytuj
W tamtych latach ludzie na pewno ciekawie reagowali na ten film  :) Przy okazji:
Generał Jaruzelski , zakupił go natychmiast i jeszcze w stanie wojennym (lub ciut po) zapodano go Polakom. Reklamowany u nas, jak na ówczesne realia, holyludzko. W prima timie, po dzienniku DTV, w jedynce albo dwójce. (Młodszym przypominam - innych kanałów nie było, dwójka nie wszędzie docierała - czyli w jedynce:)
 Pewnie sama Loska- starsza zapowiadała.
A, czy obraz aluzyjny?
A smok go wie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Maja 03, 2011, 04:33:29 pm
Oglądałem wczoraj Thora. Wyszło lepiej niż się spodziewałem (dla przykładu, na zdjęciach zbroje bogów wyglądały na bardzo plastikowe, na ekranie jakoś to nie razi). Mamy do czynienia z ekranizacją komiksu, więc nie należy się spodziewać szczególnej głębi ani wierności nordyckiej mitologii (chociaż tu nie jestem ekspertem). W tonacji serio nie dałoby się tego zrobić, jest więc spory dystans, trochę żartów, dzięki czemu bawiłem się zupełnie dobrze. Film jest w porządku.

Pozwalam sobie to opisać w "filmach SF", choćby ze względu na to zdanie: "Dawniej nazywano to magią, dla Ciebie to nauka. Ja pochodzę ze świata, w którym te słowa znaczą to samo"  ;D I tak Asgard, Jotunheim etc. są planetami, a na końcu mostu Bifrost jest jakaś maszyna co zaczyna się kręcić i otwiera tunel czasoprzestrzenny. Poza tym główna bohaterka jest fizykiem. Piękne kobiety mówiące słowa takie jak "most Einsteina-Rosena"* stanowią zaletę filmów co najmniej od czasów klasycznego "X-Files" (zdaje się, że jest na to jakiś popkulturowy termin?), a ponieważ więcej naukowej terminologii nie ma, to nikt się nie kompromituje i moim zdaniem kryterium naukowości można uznać za spełnione  ;).

Jak już jesteśmy przy "X-filesach", to obóz rozbity przez rządową organizację w miejscu upadku Młota bardzo mi przypominał ten, który znam z "Pokonać przyszłość" (a może z któregoś z odcinków serialu, już nie pamiętam). Chyba jednak nie jest to celowe odniesienie, a po prostu wynika stąd, że każda rządowa organizacja (panowie w ciemnych garniturach) wygląda tak samo.

Film jest w 3D. Miałem wrażenie, że realizatorzy Thora w pewnych momentach nie do końca zrozumieli to, co udało się Cameronowi: na ekranie nie może być za dużego chaosu, bo o ile w 2D wygląda to ok, tak w trzech wymiarach nasz mózg tego nie przerobi. Dlatego w niektórych scenach walki po prostu było widać dużo kształtów. W ogóle sceny walk z lodowymi gigantami wydawały mi się mocno nudne.

Na marginesie: tak się zastanawiam, czy faktycznie była jakaś trójwymiarowa rewolucja zapoczątkowana przez Avatara? Fakt, sala nie świeciła pustkami, ale przecież to był długi weekend. Fakt, filmów trójwymiarowych kręci się coraz więcej, ale czy w tej technice powstało dużo dobrych tytułów?

*)
(http://novelasymas.com/wp-content/uploads/2011/03/natalie_portman_thor.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Maja 03, 2011, 06:53:52 pm
i tak na niego pójdę, nie chcę się sugerować.
zdążysz jeszcze dzisiaj terminus?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Miesław w Maja 03, 2011, 10:14:40 pm
i tak na niego pójdę, nie chcę się sugerować.

I bardzo słusznie  8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 17, 2011, 03:09:04 am
Thor; bajka dla dzieci, nawet sie porzadnie nie morduja ;).
Ale... Jest juz trailer do "1"!. Petera Sparrowa film na pdst. "Jednej Minuty" Lema. Wyglada nader zacnie, choc miast zimnej wymowy ksiazki, wyglada na ostra psychodele i pomysl zeby wlasnie to opowiadanie sfilmowac jest bardzo ambitny:
&feature=related

I link do strony filmu:
http://www.1film.hu/heightresolution.php
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 17, 2011, 09:24:00 pm
Thor; bajka dla dzieci, nawet sie porzadnie nie morduja ;).

Czytałem jedyny wydany w Polszcze komiks o tym faciu, (http://www.wak.net.pl/old/index.php?idn=op_mega_marvel_17&kat=op) autorstwa dość - podobno - znanego W. Ellisa. Jakoś nie nabrałem apetytu na ew. ekranizacje. Lata chłop i macha młotkiem. I tyle. ;)

ps. a'propos Carda, którego znów - ze dwie strony temu - z lasu wywołaliście ;) - ostatnio produkuje komiksowe scenariusze dla Marvela (bodaj do Spajdermena), więc potwierdziło mi to, że se go dobrze zakwalifikowałem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 27, 2011, 10:03:14 pm
Wywiad z (m.in.) J. Cameronem o "Łopcych":
http://www.lofficier.com/cameron.htm

(Ev, jak nie zatonął do cna w szczęściu osobistym ;), powinien się ucieszyć, bo - o ile pamiętam - fan był.)

ps. a tego "Nazajutrza" nakręcił ten sam pan co drugiego (cyfrą, i co do jakości) "Star Treka", tak wogóle...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 04, 2011, 02:03:50 am
Właśnie zobaczyłam The Social Network Finchera i m.in. czytam cykl Rama Clarke'a. I co z tego wynika? Otóż podobno Fincher przymierza się do kręcenia "Rendezvous with Rama" czyli Spotkania z Ramą - bylabym zainteresowana:)

http://www.filmweb.pl/news/David+Fincher+nakr%C4%99ci+wreszcie+film+w+3D-68725 (http://www.filmweb.pl/news/David+Fincher+nakr%C4%99ci+wreszcie+film+w+3D-68725)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 04, 2011, 02:21:36 am
Otóż podobno Fincher przymierza się do kręcenia "Rendezvous with Rama" czyli Spotkania z Ramą - bylabym zainteresowana:)

A ja pomalkontencę... Na Clarke'a to jednak Kubricka trzeba było, a Fincher Kubrickiem nie jest. Zresztą jego dotychczasowa przygoda z SF nie robi za pozytywnego wrażenia - ot "Łopcy 3", no nawet niezły debiut i dość artystyczne jak na SF, ale ani klimatem do reszty serii nie pasowało: tam potforki dostały za tło realistyczny - na owe czasy - pirxowaty background, a u Finchera zrobiło się z tego "Imię Róży w kosmosie dla ubogich" (i tak się zresztą, nie bez pomocy wytwórni, opamiętał, bo pierwotnie tłem fabuły miała być zbudowana z drewna - sic! - sztuczna planeta-klasztor...), ani wiele sensu nie miało.

"Rama.." to jest realistyczny Kosmos + Zagadka (takie - trywializując - "смотришь в книгу, видишь  фигу", gdzie Rama za knigę robi). Fincher nie jest zły reżyser, ale jest na to (IMO) za cienki, już Soderbergha bym się mniej obawiał w roli (e)kranizatora, choć z Zagadki zrobił zdjęte Clooney'a gatki (http://www.terryburlison.com/wp-content/uploads/2010/07/solaris001.png)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 04, 2011, 02:51:51 am
Na Clarke'a to jednak Kubricka trzeba było, a Fincher Kubrickiem nie jest.
Kurczę Q Kubrick (chyba nie muszę pisać peanów na jego cześć, bo oczywiste, że jeden z moich ulubionych?) już nie żyje a show must go on. Owszem, można zrezygnować z oglądania filmów - zwłaszcza SF (uzasadniać trzeba?) - ale tak sobie myślę, że Fincher wcale nie jest tak złym reżyserem. Powiem więcej - zestawiając go z Soderberghiem - wybieram jego.
Nawiasem - jakie to wielkie doświadczenie w SF ma rzeczony Steven? Solaris - mhy - amerykańska love story + część dla dorosłych czyli Zdjęte Gatki;) - oki nie chcę znowu wywoływać dyskusji nad ekranizacjami Solaris;) Przejrzyj jego filmografię - i co? Wielkie trzy Oceany? Owszem - Kafka, może Traffic i Seks...that's all.
Nad sama ekranizacją Ramy nie ma co debatować - projekt na 2013. Ale ja bym się tak nie bała;)
Natomiast co do oceny książki to póki co się zgadzam - ale nigdy nie czytałam pozostałych części - so...:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 04, 2011, 11:34:13 am
Nad sama ekranizacją Ramy nie ma co debatować - projekt na 2013. Ale ja bym się tak nie bała;)
Natomiast co do oceny książki to póki co się zgadzam - ale nigdy nie czytałam pozostałych części - so...:)

No racja w sumie. Zobaczymy jak wyjdzie (o ile powstanie, bo to różnie bywa), i ocenimy. Choć dorobek Finchera - poza "Siedem" - wogóle mnie nie przekonuje. (Kwestia degustibusa chyba...) No i niezbyt go widzę w klimatach hard SF. (Inna sprawa, że do hard SF wystarczy mieć solidnych konsultantów technicznych i słuchać ich. No i budżet mieć, żeby to wyglądało.)

Natomiast co do dalszych części to "Ramy" to mają tylko dwie zalety:
1. pomysły ponoć pochodzą od Clarke'a;
2. nasz Forum Admin rzecz tłumaczył, więc chropowacizny, jak mógł, wyrównał;
bo ogólnie pisał to pan Gentry Lee (http://en.wikipedia.org/wiki/Gentry_Lee), zdolny inżynier (od Galileo), ale grafoman, któremu talentu ewolucja pożałowała (takiej np. "Kolebki" (http://www.acclarke.pl/ksiazki/1988cradle.htm), bo trafiła też na tłumacza-grafomana, czytać się wogóle nie dało; wyszło z tego jakieś soft porno z ufokami w tle).
Znaczy: przeczytać wypada, ze względu na Clarke'a i Lema ;), ale jak się czym zachwycać to głównie przekładem.

Edit: Zresztą obrazki (http://www.mobygames.com/game/rama/screenshots) do "Ramy" już mamy:
http://en.wikipedia.org/wiki/Rama_%28video_game%29
http://www.anthonysfilmreview.com/Other/Rama.htm
http://www.mobygames.com/game/rama


ps. jeszcze a'propos gatek-co-ich-nie-ma:
http://www.theaterhopper.com/2002/11/27/its-all-about-compromise/
Dobry obraz tego, dlaczego dziś ludzie do kina chodzą  8).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 05, 2011, 02:41:51 pm
Rama Ramą a ja zobaczyłam Pandorum (Draco pisał, że woli od Moona - taaa;)) - właściwie jest sens się znęcać? Początek nawet bardzo dobry - później już tylko gorzej. Klimat właściwie horroru a nie filmu SF -  to nie zarzut, bo widz tkwi nawet w pewnym napięciu i to  plus filmu. Natomiast czy scenarzyści z choreografami naprawdę nie potrafią wyjść poza...nie mogę napisać co, bo to niby niespodzianka w fabule. Widziałam to już dziesiątki razy. Nędza. Schemat. Zniechęcenie.
http://www.filmweb.pl/film/Pandorum-2009-478458 (http://www.filmweb.pl/film/Pandorum-2009-478458)

P.S. Niestety z filmami, które zdobywają nagrody nie jest wiele lepiej: Essential Killing (prócz świetnych zdjęć) jest zżynką (albo uwspółcześnioną wersją?) z mało znanego filmu : Diamenty nocy. Poznawczo pusty, ale doceniony...cóż.
Zaczynam myśleć, że to ze mną jest coś nie tak? Pandorum...;)

http://www.filmweb.pl/film/Essential+Killing-2010-556399 (http://www.filmweb.pl/film/Essential+Killing-2010-556399)
http://www.filmweb.pl/film/Diamenty+nocy-1964-190511 (http://www.filmweb.pl/film/Diamenty+nocy-1964-190511)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 06, 2011, 04:52:10 pm
Powtórzyłem sobie właśnie "2010" czyli drugą "Odyseję...". No wiadomo, do poziomu Kubricka daleko, ale jest to solidny film SF, bardzo porządnie - z przebłyskami artyzmu - nakrecony. Może i w czasach, w których powstawał zaliczał się do drugiej ligi kina fantastycznego, ale na tle tego co dziś kręcą, stanowczo wart obejrzenia i docenienia jako pamiątka epoki gdy nawet sequele znacznie gorsze od oryginału mówiły coś oryginalnego od siebie i dawały się ogladać bez bólu zębów (oraz jako jeden z nielicznych w miarę poprawnych naukowo filmów SF):
http://www.acclarke.pl/filmy/2010opracowanie.htm
http://www.film.org.pl/prace/2010.html

ps. wydaje mi sie, że tak naprawdę "2010" najbardziej szkodzi powstanie w cieniu wielkiej poprzedniczki; na jej tle wygląda - oczywiście - nędznie, ale na tle statystycznego poziomu kina SF (a zwłaszcza "SF") prezentuje się doskonale...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 07, 2011, 10:32:12 am
Jakoś argumentacja typu "na tle tego co dzisiaj kręcą..." do mnie nie przemawia. To, że przeciętny film jest denny, ma oznaczać, że mam oglądać filmy ledwie średnie? Czy nie lepszym podejściem jest nie oglądać NICzego nie-wybitnego?
Podpowiem Ci mój sposób - otóż stosuję kilkuletni bufor:) Kilka (najlepiej 30:) ) lat czekania, i sprawdzam, które filmy 'utonęły' a o których krytycy wciąż wypowiadają się z uznaniem. Ten filtr zabezpiecza całkiem skutecznie przed większością chłamu. Choć, oczywiscie, czasem coś się przemknie.
Wniosek stąd taki, że oglądam dużo filmów starych - i jest to prawda. Na ten przykład, jidai-deki Niewidzialna Forteca (隠し砦の三悪人) Kurosawy z 1958, mimo, iż wcale nie jego najlepszy film, daje nieźle "popalić" komuś urodzonemu w 1979, głównie dlatego, że szybko zaczynasz dochodzić do wniosku, że gdzieś już to widziałeś. Otóż widziałeś, bo to 'pierwowzór' Gwiezdnych Wojen (ściślej, "nowej nadziei"). I tak dalej, i tym podobne. Może nie "wszystko już było", ale "wiele już było" - a często za pierwszym razem było lepiej.
Pamiętajmy słowa Lema, by czytać (a pewnie i oglądać) tylko mistrzów. Nie ma czasu na pomniejszych, zegar tyka...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 07, 2011, 12:07:07 pm
Masz rację. Tylko w takiej sytuacji niniejszy wątek nie ma najmniejszego sensu. Wystarczy sporządzić listę trójskładnikową (dość oczywistą: pierwsza "Odyseja..", "Solaris", "Blady.." - kolejność świadomie chronologiczna) i czekać w płonnej nadziei, że nakręcą jeszcze coś godnego dopisania.

(Skoro jednak na tapetę były już brane przerośnięte pozaziemskie smurfy, młotkowy z komiksu rodem i gigantyczne roboty o zabawkowym rodowodzie to w porównaniu do nich "2010" jednak błyszczy...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 07, 2011, 12:19:40 pm
Na ten przykład, jidai-deki Niewidzialna Forteca (隠し砦の三悪人) Kurosawy z 1958, mimo, iż wcale nie jego najlepszy film, daje nieźle "popalić" komuś urodzonemu w 1979, głównie dlatego, że szybko zaczynasz dochodzić do wniosku, że gdzieś już to widziałeś. Otóż widziałeś, bo to 'pierwowzór' Gwiezdnych Wojen (ściślej, "nowej nadziei"). I tak dalej, i tym podobne. Może nie "wszystko już było", ale "wiele już było" - a często za pierwszym razem było lepiej.
Ha! Toshiro Mifune jak zwykle w formie - facet potrafił zagrać w 8 filmach rocznie:) Przypomniałeś mi, że Dersu Uzała czeka od paru miesięcy na swój czas. A propos skojarzeń - roczniki wcześniejsze też znajdują podobieństwa;) Z tym, że to raczej oczywiste, iż historie z filmów i książek SF są pochodną "tego co już było" jeno przetransformowaną w kosmiczną przyszłość...a będzie gorzej;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 07, 2011, 12:52:55 pm
Z tym, że to raczej oczywiste, iż historie z filmów i książek SF są pochodną "tego co już było" jeno przetransformowaną w kosmiczną przyszłość...a będzie gorzej;)

Przy czym wspomniane "Gwiezdne wojny" - skoro już nad nimi się pastwimy - nie są tylko zżynką z Kurosawy, ale i ze znacznie mniej ambitnych źródeł - "Błazna królewskiego" ("Triboulet") M. Zevaco mianowicie. Tam też mamy dwu kumpli (jeden nudny, szlachetny i blondyn, drugi - ciemnowłosy - bandyta o złotym sercu), ubranego w czerń ponurego wielmożę ścigającego własnego syna, księżniczkę w opałach, złego władcę itd.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 07, 2011, 11:35:57 pm
Przy czym wspomniane "Gwiezdne wojny" - skoro już nad nimi się pastwimy - nie są tylko zżynką z Kurosawy, ale i ze znacznie mniej ambitnych źródeł - "Błazna królewskiego" ("Triboulet") M. Zevaco mianowicie. Tam też mamy dwu kumpli (jeden nudny, szlachetny i blondyn, drugi - ciemnowłosy - bandyta o złotym sercu), ubranego w czerń ponurego wielmożę ścigającego własnego syna, księżniczkę w opałach, złego władcę itd.

Wątek księżniczki w opałach jest po prostu bardzo popularny - pewnie każdy mógłby wywlec jakąś podobną historię. Natomiast na Star Warsach znam się prawie wcale, ale Gógl wypluł np. coś takiego w temacie GW - Kurosawa i inni:

http://www.gwiezdne-wojny.pl/tag.php?814,0,inspiracje.html (http://www.gwiezdne-wojny.pl/tag.php?814,0,inspiracje.html)

Widać, że SW to taki śmietniczek pomysłów;) Jednak okazuje się, że na recyclingu  można nieźle zarobić:)
P.S. Nawias do trójskładnikowej listyStalker wyparował z filmów SF czy z najlepszych? 8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 08, 2011, 01:00:09 am
Widać, że SW to taki śmietniczek pomysłów;)

No ba...
http://moongadget.com/origins/dune.html

Jednak okazuje się, że na recyclingu  można nieźle zarobić:)

A jak niby z "Matrixem"?

P.S. Nawias do trójskładnikowej listyStalker wyparował z filmów SF czy z najlepszych? 8)

Odpowidź jest b.analna ;). Uznałem, że skoro lista to złożona z pozycji, których przynależnosc do SF nie budzi niczyich wątpliwości, żeby sporu uniknąć ;). (Zresztą trójka jest kulturowo lepiej zakorzeniona od czwórki.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 08, 2011, 11:49:04 am
@Q: No, jeśli Lucas przyznał się otwartym tekstem do zrzynania z Kurosawy (a nie jestem pewien, czy też nie zapłacił tytułem tego jakiejś opłaty nawet...), to nie ulega wątpliwości, że było to ważne źródło.
Jeśli chodzi o to, czy wątek ma sens, to z zasady nie psuję płynności retoryki odpowiadając na pytania retoryczne:)

@olka: Dersu Uzala Ci się spodoba, ale na pewno nie opiszesz go w tym wątku:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 08, 2011, 01:37:24 pm
P.S. Nawias do trójskładnikowej listyStalker wyparował z filmów SF czy z najlepszych? 8)
Odpowidź jest b.analna ;). Uznałem, że skoro lista to złożona z pozycji, których przynależnosc do SF nie budzi niczyich wątpliwości, żeby sporu uniknąć ;). (Zresztą trójka jest kulturowo lepiej zakorzeniona od czwórki.)
Eee...skoro mamy Numerologa na forum to podsumowanie "zżynek" by Umberto Eco:

Książki diabolistów nie mają wprowadzać czegoś innego, tylko powtarzać to, co zostało już powiedziane, co bowiem by się stało z siłą Tradycji?

Wahadło Foucaulta

P.S. Cóż Terminus - zobaczę jaka siła Tradycji tkwi w DU;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 08, 2011, 03:21:12 pm
Eee...skoro mamy Numerologa na forum

Ten numerolog to, rozumiem, zemsta za humanistę? ;)

A do ad remu. Obejrzałem sobie jednym okiem "Fantastyczną podróż" z '66.
(http://1.fwcdn.pl/po/31/27/33127/6928922.3.jpg)
Wizualnie lepsze nawet niż się spodziewałem (tzn. to co człowiek ma w sobie przedstawione z grubsza z sensem; całość mniej retro niż przeciętne retro, i nawet jakiś klimat jest ). Scenariusz głupszy jeszcze niż myślałem (zminiaturyzowani ludzie mogą oddychać "normalnym" powietrzem np.), a sądziłem, że to nowelizacja Asimova jest słaba...  ::) Bohaterowie płascy i jednowymiarowi bardziej niż w "Milczącej gwieździe", gra aktorska bez wyrazu, o motywacji szwarccharaktera wiemy tylko, że to ateusz* ;D (Asimov zrobił z tego przynajmniej dylematy uczonego w obliczu realiów zimnej wojny).
Jedna podstawowa zaleta: film ma znośne tempo czyli nic nie lata przed oczami jak szalone, wybuchając po drodze. Miła odmiana na tle nowszych bzdur.
Jeśli oglądać, to tylko z sentymentu do staroci.


* skąd zresztą widać, że Holyłód zawsze był poprawny politycznie, tylko wektory tej poprawności się zmieniały...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lipca 27, 2011, 09:36:45 pm
Obejrzalem Source Code. Calkiem dobry. Mozna sie bylo co prawda wczesnie domyslec o co chodzi, ale i tak polecam. Tematyka swietnie sie wpisuje w dyskusje o moralnosci i etyce zabijania, czy meczenia jednych ludzi by uratowac drugich i o stosunku ilosciowym w tych kwestiach. Film lepszy, niz trailer:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 28, 2011, 01:52:13 am
Obejrzalem Source Code.
Ja też:) Skusiło mnie nazwisko reżysera: Duncan Jones - zrobił swój drugi pełnometrażowy film po...Moonie;) Myślę, że będą z niego ludzie. Wg mnie też niezły film - Jones po prostu nie zamęcza widza. Dobra rozrywka a przy okazji można podumać nad paroma kwestiami. Jasne, że można się przyrzepić do prawdopodobieństwa tych zdarzeń - ale to w końcu fiction. 
Na zupełnym marginesie - nie wiem czy zauważyliście - Jones dał new life bzdurnej piosence (napisanej przez Nicka Kershaw) z lat 90' -   I am the one and only - pojawia się w Moonie na stacji i jako telefoniczny dzwonek (kilka razy) u Christiny w Kodzie. Tekst nabrał nawet "głębi"i pasuje do tych filmów;)

P.S. A propos O.K. 2010 - solidne kosmiczne kino - zwlekałam przez główno rolącego Roya Scheidera - nie przepadam: a tutaj nawet nie taki zły.
P.S.2 Z tą etyką i jej względnością…nie chce mnie opuścić taki cytat z Groucho Marxa: Takie mam zasady. Jeśli ci się nie podobają, mam też inne...
P.S.3 Za "zżynki" poklęczę w kąciku;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 28, 2011, 06:53:10 pm
Myślę, że będą z niego ludzie.

Jest to prawdopodobne. Pierwszy znośny debiutant w SF od lat.

Jasne, że można się przyrzepić do prawdopodobieństwa tych zdarzeń - ale to w końcu fiction.

Takie wpływanie "kwantowości" na skalę makro (z wątpliwym prawdopodobieństwem ;)) to nihil novi po prawdzie (w samym StarTreku wałkowane było n razy), a pomysł na wsiadanie w cudze ciała i prostowanie biegu wydarzeń to dla odmiany "Quantum Leap" (serial na Zachodzie popularny, ale na mój gust żenujący) jak w mordę, powtarzanie wydarzeń do skutku znów zna każdy kto grał w cokolwiek komputerowego sejwując, gdzieś tam przewija się jeszcze "Cień źwizdaka" czy jakoś tak... Jones dał temu tylko lepsze wykonanie, wrzuciwszy w jeden kocioł...

ps. niedawno chwaliłem Jonesa, że uniknął w "Moon" szczelanin, a mordobicie dał jedno, kameralne.. teraz widzę, że i on nie wytrzymał, i się u niego szczelają...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 29, 2011, 08:57:30 pm
Może trochę to naciągane ale oto krótki film s-f, bez reżyserii ale za to z happyendem...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 30, 2011, 07:21:09 pm
Nieno, to je viborne... Śmiałem się z możliwości nakręcenia Tetrisów i PacManów, a tymczasem jeden z forumowiczów z st.pl wrzucił newsa, że zekranizowali rozbudowaną wersję (http://www.hasbro.com/games/en_US/battleship/) znanej nam z lat szkolnych gry w okręty, produkowaną przez Hasbro (firmę od Transformers i G.I.Joe), robiąc z tego zresztą "eS"eF o walce z ufokami:
http://niezlekino.pl/2011/07/27/gramy-w-statki-zwiastun
http://www.battleshipmovie.com/

Inny forumowicz trafnie to skomentował:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 10, 2011, 07:53:13 pm
Szykuje się utrzymana w konwencji paradokumentu ekranizacja "Wojny światów" Wellsa. Założenia wyglądają na przekombinowane (3 warstwy czasowe), ale dość ambitne:
http://www.spacedaily.com/reports/War_Of_The_Worlds_Mock_Documentary_Is_Coming_999.html


Potwierdza się po raz kolejny słuszność lemowskiej zasady, że do SF najlepiej pasuje forma apokryfu? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 10, 2011, 08:35:05 pm
Nie trawie tego typu filmow. Zaczelo sie od Blair Witch Project, a teraz namnozylo sie tego niskobudzetowego, pseudoambitnego  badziewia w kazdym gatunku. Nic nie widac, kamera sie trzesie, nudy. Naprawde dobry film, ta technika zrobiony to "Czlowiek Pogryzl Psa":
http://www.filmweb.pl/film/Cz%C5%82owiek+pogryz%C5%82+psa-1992-31281
O dziwo, jest na youtube, ale chyba ocenzurowany:


Ja zas obejrzalem najnowsza Planete Malp. Mozna jednym okiem obejrzec, ale nic ponadto...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 10, 2011, 09:33:12 pm
Zaczelo sie od Blair Witch Project, a teraz namnozylo sie tego niskobudzetowego, pseudoambitnego  badziewia w kazdym gatunku. Nic nie widac, kamera sie trzesie, nudy.

Muszę trochę sprostować. Z tego co piszą o filmie spodziewałbym się raczej czegoś bardziej w stylu "Zeliga" (oczywiście bez lekkości i humoru Allena), niż jednolitej "kręconej z ręki" opowieści w stylu wiadomego straszaka o czarownicy.

Z tym, że poczytałem dokładniej kim jest reżyser Timothy Hines (http://en.wikipedia.org/wiki/Timothy_Hines), i sądząc z jego dorobku faktycznie może wyjść z tego badziewie, nawet nie pseudoambitne...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 10, 2011, 09:50:53 pm
Nie trawie tego typu filmow. Zaczelo sie od Blair Witch Project, a teraz namnozylo sie tego niskobudzetowego, pseudoambitnego  badziewia w kazdym gatunku. Nic nie widac, kamera sie trzesie, nudy. Naprawde dobry film, ta technika zrobiony to "Czlowiek Pogryzl Psa":
http://www.filmweb.pl/film/Cz%C5%82owiek+pogryz%C5%82+psa-1992-31281
O dziwo, jest na youtube, ale chyba ocenzurowany:

Tak naprawdę to prekursorem jest tutaj chyba Michael Powell ze swoim Peeping Tomem z 1960 roku:
http://www.filmweb.pl/film/Podgl%C4%85dacz-1960-34347 (http://www.filmweb.pl/film/Podgl%C4%85dacz-1960-34347)
Człowiek ...mnie irytuje i właściwie nudzi (jeśli to adekwatne słowo w stosunku do tematyki...). Jeśli już nie rzecz w technice filmowania, a tematyce to Haneke i parę jego filmów dosyć mocno wstrząsa człekiem (dokładnie w tym temacie to Benny's Video i Funny Games, ale to właściwie stała jego filmografii).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 10, 2011, 11:13:13 pm
Coz, kwestia gustu. Mi sie "Czlowiek Pogryzl Psa" podobal. A co do Funny Games, ktore niedawno widzialem, to jeden z tych filmow, gdzie szwarccharaktera/y naprawde chce sie zadusic wlasnymi recyma  >:(  I choc moze z filmu w zasadzie nic nie wynika, to emocje jakos sie pojawiaja mimochodem, a to chyba swiadczy dobrze o tworcy i dziele.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 11, 2011, 01:32:14 am
Coz, kwestia gustu. Mi sie "Czlowiek Pogryzl Psa" podobal. A co do Funny Games, ktore niedawno widzialem, to jeden z tych filmow, gdzie szwarccharaktera/y naprawde chce sie zadusic wlasnymi recyma  >:(  I choc moze z filmu w zasadzie nic nie wynika, to emocje jakos sie pojawiaja mimochodem, a to chyba swiadczy dobrze o tworcy i dziele.
Chyba nie bardzo można rozpatrywać Człowieka...w kategoriach podobał-nie-podobał. Co Ci się mogło podobać?Sceny morderstw, gwałtu i zmasakrowanych ciał? Nie sądzę. Wg mnie ten film nie spełnił założeń czyli: pokazujemy jak zło się szerzy oraz seryjnym mordercą jest zwykły człowiek - Twój sąsiad. Dla mnie ten morderca od początku jest ćwierćinteligentem, który nauczył się jednego wierszyka o gołąbku - a ma niby być wielkim estetą i znawcą sztuki itd. Nie jest nawet przerażający w tym co robi - raczej śmiesznie nudny i obrzydliwy. Właśnie brakuje w tym filmie tego, co napisałeś o Haneke (zwłaszcza w wersji europejskiej - chociaż niby są identyczne)  - nie wzbudza emocji, a co za tym - nie skłania do refleksji. Coś chyba nie tak jeśli po takiej jatce na ekranie widz pozostaje obojętny.
Jeszcze jest taka ewentualność, że to ja jestem pozbawiona elementarnej wrażliwości i stąd ta obojętność::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 11, 2011, 08:28:34 pm
No pewnie, ze masz niski prog wrazliwosci, Olu. W koncu spodziewasz sie po adoratorach, zeby szlachtowali lwy po drodze na k2 bo jak nie, to na drzewo! :)
Co do  Czlowieka, co to gryzl psy... Oczywiscie piszac, ze mi sie podobal, mialem na mysli ze byl dobry. Te zas jego cechy negatywne, zarowno filmu jak i postaci, o ktorych pisalas ja uwazam za tego filmu glowna tresc, przeslanie i wartosc wlasnie. Zwroc uwage jacy ludzie sa mordercami w praktycznie wszystkich filmach holywoodzkich o tego typu tresci. Sa to postacie nietuzinkowe, wybitne, superinteligentne, o cechach diabolicznych. Na ogol psychopaci z super planem, twardziele etc. "Czlowiek" zas to kompletny leszcz, cwiercinteligent (jak napisalas), bylejak i przyglup. Charakterystyczne bylo, gdy probowal boksowac i skonczyl z kolnierzem ortopedycznym. Sadze, ze film byl de facto parodia i komedia na tych wszystkich zlych supermanow z Holywood. Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 11, 2011, 09:38:12 pm
Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.

Tylko, że ci Urodzeni to - mimo patologicznego dzieciństwa i braków w zakresie inteligencji - ponownie złe supermany.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 11, 2011, 10:11:21 pm
Chodzilo mi bardziej o pomysl z ekipa filmowa.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 11, 2011, 10:59:15 pm
No pewnie, ze masz niski prog wrazliwosci, Olu. W koncu spodziewasz sie po adoratorach, zeby szlachtowali lwy po drodze na k2 bo jak nie, to na drzewo! :)
Co do  Czlowieka, co to gryzl psy... Oczywiscie piszac, ze mi sie podobal, mialem na mysli ze byl dobry. Te zas jego cechy negatywne, zarowno filmu jak i postaci, o ktorych pisalas ja uwazam za tego filmu glowna tresc, przeslanie i wartosc wlasnie. Zwroc uwage jacy ludzie sa mordercami w praktycznie wszystkich filmach holywoodzkich o tego typu tresci. Sa to postacie nietuzinkowe, wybitne, superinteligentne, o cechach diabolicznych. Na ogol psychopaci z super planem, twardziele etc. "Czlowiek" zas to kompletny leszcz, cwiercinteligent (jak napisalas), bylejak i przyglup. Charakterystyczne bylo, gdy probowal boksowac i skonczyl z kolnierzem ortopedycznym. Sadze, ze film byl de facto parodia i komedia na tych wszystkich zlych supermanow z Holywood. Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.
Nie no, Nex - myślałam, że tylko kobiety potrafią interpretowac fakty w zależności od okoliczności i potrzeb: toż to Ty miałeś być Juanem Bondem mordującym lwy po drodze na K2 - ja pisałam, że na szczęście ten świat nie jest tak czarno - biały, że albo tak albo klucha;) Więc to Twoja projekcja moich oczekiwań;)
Co do wrażliwości - możet byt: daję radę slasherom...so;) Nawiasem (jak jesteśmy już przy przemocy w kinie) głosem w tej dyskusji może być też debiut chillijskiego reżysera Amenabara pt. Teza - w temacie snuff movies i wcześniejszy Videodrom Cronenberga. Z tym, że sukcesywnie obniżamy poziom - ja zostałabym przy Powellu jako matrycy;)

Hm...to co napisałeś o Człowieku...właściwie pokrywa się z tą recenzją:
http://www.film.join.pl/prace/czlowiek_pogryzl_psa.html (http://www.film.join.pl/prace/czlowiek_pogryzl_psa.html)
która dla mnie jest przykładem jak można z filmu wyciągnąć więcej niż zamierzał sam reżyser...
Mnie po prostu nie przekonuje - mam na myśli, że nie interesuje mnie los jego, ofiar, ekipy itd - dla mnie to papierkowe postaci. Przerysowane, karykaturalnie złe i groteskowe. Z tym, że nie widać w tym Gogola i jego śmiechu przez łzy.
Chyba nie ustalimy tutaj części wspólnej;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 11, 2011, 11:38:10 pm
No pewnie, ze masz niski prog wrazliwosci, Olu. W koncu spodziewasz sie po adoratorach, zeby szlachtowali lwy po drodze na k2 bo jak nie, to na drzewo! :)
Co do  Czlowieka, co to gryzl psy... Oczywiscie piszac, ze mi sie podobal, mialem na mysli ze byl dobry. Te zas jego cechy negatywne, zarowno filmu jak i postaci, o ktorych pisalas ja uwazam za tego filmu glowna tresc, przeslanie i wartosc wlasnie. Zwroc uwage jacy ludzie sa mordercami w praktycznie wszystkich filmach holywoodzkich o tego typu tresci. Sa to postacie nietuzinkowe, wybitne, superinteligentne, o cechach diabolicznych. Na ogol psychopaci z super planem, twardziele etc. "Czlowiek" zas to kompletny leszcz, cwiercinteligent (jak napisalas), bylejak i przyglup. Charakterystyczne bylo, gdy probowal boksowac i skonczyl z kolnierzem ortopedycznym. Sadze, ze film byl de facto parodia i komedia na tych wszystkich zlych supermanow z Holywood. Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.
Nie no, Nex - myślałam, że tylko kobiety potrafią interpretowac fakty w zależności od okoliczności i potrzeb: toż to Ty miałeś być Juanem Bondem mordującym lwy po drodze na K2 - ja pisałam, że na szczęście ten świat nie jest tak czarno - biały, że albo tak albo klucha;) Więc to Twoja projekcja moich oczekiwań;)
Co do wrażliwości - możet byt: daję radę slasherom...so;) Nawiasem (jak jesteśmy już przy przemocy w kinie) głosem w tej dyskusji może być też debiut chillijskiego reżysera Amenabara pt. Teza - w temacie snuff movies i wcześniejszy Videodrom Cronenberga. Z tym, że sukcesywnie obniżamy poziom - ja zostałabym przy Powellu jako matrycy;)

Hm...to co napisałeś o Człowieku...właściwie pokrywa się z tą recenzją:
http://www.film.join.pl/prace/czlowiek_pogryzl_psa.html (http://www.film.join.pl/prace/czlowiek_pogryzl_psa.html)
która dla mnie jest przykładem jak można z filmu wyciągnąć więcej niż zamierzał sam reżyser...
Mnie po prostu nie przekonuje - mam na myśli, że nie interesuje mnie los jego, ofiar, ekipy itd - dla mnie to papierkowe postaci. Przerysowane, karykaturalnie złe i groteskowe. Z tym, że nie widać w tym Gogola i jego śmiechu przez łzy.
Chyba nie ustalimy tutaj części wspólnej;)
Bo widzisz, ja nie jestem typowym Juanem Bondem Slayerem. Mam delikatna, dualistyczna, kobieca nature. Mordujac lwy, po drodze na k2, ronie rzewne lzy na moj polpancerz, na sino szmelcowany... Lece ubic jakas staruszke i zabrac jej portfel z renta 8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 12, 2011, 12:51:48 am
Bo widzisz, ja nie jestem typowym Juanem Bondem Slayerem. Mam delikatna, dualistyczna, kobieca nature. Mordujac lwy, po drodze na k2, ronie rzewne lzy na moj polpancerz, na sino szmelcowany... Lece ubic jakas staruszke i zabrac jej portfel z renta 8)

Nex gdybyś uważniej oglądał ten "dobry film" o Człowieku... to nie przegapiłbyś "dobrej rady": lepiej ubić listonosza - i to nie tego, który zawsze dzwoni dwa razy, ale tego który nosi renty z całego okręgu... ::)
Moze po prostu ten film nie był tak "dobry"  8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 12, 2011, 01:36:33 am
A'propos delikatnych herosów...

Chciałbym szczerze nie-polecić, a wręcz stanowczo odradzić film "Green Lantern".

Trzeba zacząć od tego, że jest to ekranizacja kolejnej, znanej i w Polsce serii komiksowej. (Nawiasem mówiąc: wszystkie wydane u nas historie spod znaku "GL" trzymały przyzwoity - jak na tą konwencję, oczywiście - relatywnie wysoki poziom. Najciekawsze z nich to "A Ganthet's Tale", wydana w jednym z TM-Semicowskich "Wydań Specjalnych", oraz rozpoczynajacy przygodę w/w wydawnictwa z Zielonymi Latarnikami  "Emerald Dawn". Oba koncentrują się na postaci Hala Jordana*. Trzeba też dodać, że Lanterni występowali gościnnie w innych wydanych u nas historiach DC Comics, od seryjnych występów Supermana po takie historie jak "JLA: Ziemia 2". Nie pojawiali się zbyt często, ale pilny czytelnik miał okazję poznać wszystkich ważniejszych - A. Scotta, w/w Jordana, G. Gardnera, J. Stewarta, K. Raynera, Kilowoga, Jade, Strażnika Gantheta...)

Komiksy te stanowiły sympatyczne spaceoperowe bajeczki, w których - oczywiście - większość Obcych jest humanoidalna fizycznie, a prawie wszyscy humanoidalni psychicznie (co aż nazbyt przypominało o tym, że z komiksem ma się do czynnienia), ale czytało się to przyjemnie (czasem nawet jaki element prawdziwej SF się pojawiał).

Fakt, że - w wydanych u nas komiksach - bohaterem głównym był dośc przeciętny facet (dość, bo pilotem-oblatywaczem był, ale podkreslano raczej jego zwykłość jako człowieka niż niezwykłość jego zawodu), oraz to, że pierścień sam wybiera swojego nosciela, dawał młodym widzom/czytelnikom b. dużą mozliwość utożsamienia się. Trudno takiemu np. nastoletniemu fanowi "Star Treka" fantazjować o dostaniu się do Gwiezdnej Floty (choć niby bohaterowie "Star Treka" latali w nasze czasy), trudno też dzieciakowi zaczytanemu w "Pirxach" uwierzyć, że gdy dorośnie będzie mógł odbywać rejsy na linii Aresterra (choć w czasach gdy Pirx sie rodził nie było to tak oczywiste) , jednak nastoletni fan "Green Lantern" może sobie wyobrazić, że w pewnej chwili przyleci doń zielony pierścień i da mu możliwość wykroczenia poza ziemską perspektywę i poznania cudów Kosmosu. Nie wiem czy nie był to jeden z głównych czynników powodujących tak dużą popularność tej serii...
(Popularność zresztą pożyteczną, bo scenarzyści - w tym Niven - przemycali przy okazji różne naukowe ciekawostki, a to mówiąc o efekcie Dopplera, a to znów o entropii...)

Czym innym jest natomiast ekranizacja. Nawet to co w niej zostało z komiksów (m.in. tch dwu o których mówiłem, zwł. z "Emerald Dawn") - i nie uległo rozmydleniu - jest niestrawne z racji wykonania: rażącej kiczem i komputerową sztucznością warstwy wizualnej, tandetnego, przywodzącego na myśl przygody "Kaczora Howarda", szwarccharaktera, płaskiego, choć niby wzorowanego na lepszych pozycjach z serii scenariusza. (Swoją drogą: mieć do dyspozycji tyle niezłego materiału, ile wydała seria "GL" i mimo to zrobić jeden z najbardziej nieudanych filmów superbohaterskich ever, to trzeba sztuki...)

Godniejsza już polecenia od tego g*wna jest kreskówka "Green Lantern: Emerald Knights" (http://www.filmweb.pl/film/Zielona+Latarnia.+Szmaragdowi+wojownicy.-2011-601980) (cóż, Bruce Timm ze współpracownikami jest jedną z lepszych rzeczy, jakie przydarzyły się DC w ciągu ostatnich lat), złożona - jak wynika z napisów końcowych - z historii przeniesionych z komiksów. (Z wątków jakie tam widzimy warta odnotowania jest postać b. dużego gabarytowo ;) członka Korpusu, nie jest on może pokryty oceanem, ale wyglada dość znajomo ;) i niekontaktowy jest; pojawia się też wątek stricte SF adresowany do małoletniego widza w celach popularyzatorskich - użycie anihilacji w roli broni, choć dziwne, że nikt z doswiadczonych Lanternów na to wcześniej nie wpadł). Głowną zaś bohaterką animacji jest - by tradycji, umożliwiającej fanom utożsamienie, stało się zadość - zwykła uczennica (spoza Ziemi raczej, ale zwykła).
Co prawda cała fabuła ocieka dość infantylną komiksową durnotą, ale na tle filmu aktorskiego wypada całkiem przyzwoicie.

Czyli: jak kto się napalił na ekranowe przygody Hala Jordana i spółki, to niech zamiast latać do kina i wydawać na obejrzenie gniota, którego nawet efekty specjalne i 3D nie ratują (już "Transformers" jawi się na jego tle filmem prawie oglądalnym), DVD z kreskówką sobie kupi. Będą to przynajnmiej trochę mniej zmarnowane pieniadze.

Edit: recenzja z "Guardiana" też mieszająca kinowy "GL" z błotem:
http://www.guardian.co.uk/film/2011/jun/16/green-lantern-review


* ciekawe czy wiedzieliscie, że współczesną (czyli kosmiczną) wersję wiadomego komiksu - tą z Jordanem właśnie - opracowal w sumie Larry Niven, klasyk SF zresztą (oraz autor "A Ganthet's Tale"):
http://thedorkreview.blogspot.com/2011/04/nivens-green-lantern-bible.html
http://io9.com/5719823/when-larry-niven-reinvented-the-green-lantern-universe

(Wizja Nivena to zresztą coś w sam raz dla wszystkich miłośników "wielkoskalówek" - stara, a potężna, kosmiczna cywilizacja, której legenda - jak się w dramatycznych okolicznościach okaże fałszywa - przypisuje stworzenie Wszechświata tworzy kosmiczną policję mającą pilnować porządku w jej imieniu - po prawdzie zerżnięte to bezczelnie z "Lensmanów" Doca Smitha; po iluś wiekach do w/w policji, czyli tytułowego Korpusu trafia pierwszy Ziemianin, wpadając jak śliwka w kompot w wir wszechśwatowych spraw...
To robi wrażenie na każdym nastolatku, na nie-nastolatkach też by mogło, gdyby było mądrzej zrealizowane.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 12, 2011, 08:29:38 pm
Bo widzisz, ja nie jestem typowym Juanem Bondem Slayerem. Mam delikatna, dualistyczna, kobieca nature. Mordujac lwy, po drodze na k2, ronie rzewne lzy na moj polpancerz, na sino szmelcowany... Lece ubic jakas staruszke i zabrac jej portfel z renta 8)

Nex gdybyś uważniej oglądał ten "dobry film" o Człowieku... to nie przegapiłbyś "dobrej rady": lepiej ubić listonosza - i to nie tego, który zawsze dzwoni dwa razy, ale tego który nosi renty z całego okręgu... ::)
Moze po prostu ten film nie był tak "dobry"  8)

Aha! Niby film taki nedzny, ale rade praktyczna z niego wyluskalas w trymiga jak rodzynek z ciasta! Widzisz, ja niby facet a mam dychotomiczna, selektywnie postrzegajaca rzeczywistosc, kobieca nature (mysle, ze moge byc lesbijka). Ty zas, kobieta, a pragmatyzm rabowania listonoszy, typowo po mesku uchwycilas w lot. Uczyc mi sie od ciebie fachu! ;D

Q, taki nedzny ten Zielony, a poswieciles mu cala tyrade?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 12, 2011, 09:18:15 pm
Q, taki nedzny ten Zielony, a poswieciles mu cala tyrade?

A, bo fanem komiksu kiedyś byłem :P

(http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20091129165911/greenlantern/images/archive/f/f3/20100120001248!Green_Lantern_Corps-1.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 13, 2011, 11:42:59 am
Aha! Niby film taki nedzny, ale rade praktyczna z niego wyluskalas w trymiga jak rodzynek z ciasta! Widzisz, ja niby facet a mam dychotomiczna, selektywnie postrzegajaca rzeczywistosc, kobieca nature (mysle, ze moge byc lesbijka). Ty zas, kobieta, a pragmatyzm rabowania listonoszy, typowo po mesku uchwycilas w lot. Uczyc mi sie od ciebie fachu! ;D
I tak oto dotarliśmy do sedna "macho": siedzi w nim mała kobietka i rozdwaja mu rzeczywistość... ::) Nawet nie jestem bardzo zdziwiona. To chyba ta zamiana ról społecznych kobiet i mężczyzn?
So...Nexia?Mów mi Olek;)
A teraz pozostaje zobaczyć jakiś porządny film czyli prawie na pewno nie z kamerą wśród morderców ni SF;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 13, 2011, 12:28:00 pm
Nexia jest slodkie, szkoda ze kojarzy sie mocno z Daewoo, czy jak sie tam ci Koreancy nazywaja. Z macho zas jest pewnie jak z krytykami; niespelnieni tworcy. Tym pesymistycznym akcentem mozna temat dopiac, Olek (a magistra masz? ;) ) Polec kolezance jakis dobry film, bo po ty jak mnie Q zdegustowal opisem Lanterna, az strach cos wlaczyc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 13, 2011, 02:01:58 pm
Problem w tym, że ten Zielony (nie filmowa "Zielona Latryna", co prawda, a komiksowa "Opowieść Gantheta" (http://www.amazon.com/Green-Lantern-Ganthets-John-Byrne/dp/1563890267)) ma niejaki związek z Lemem. Nie wiem czy pamietasz jak - w "FiF", t.2 bodaj - Mistrz analizuje trzy poziomy fantastyki (od przygodowego, przez społeczny, do gry idei). Tworzy tam przykładową historyjkę o naukowcu co to chcąc zbadac początki Wszechświata przypadkiem wywołał wzrost entropii (historyjka ta służy pokazaniu jak można z takiego watku zrobić sensacyjną sieczkę).

Otóż, albo Niven "Fantastykę i futurologię" (lub jakieś wyjątki z niej) czytał, albo w SF doprawdy niewiele da się wymyślić, bo clou fabularnym (http://dc.wikia.com/wiki/Green_Lantern:_Ganthet's_Tale) "Opowieści Gantheta", jednej  najlepszych latarniczych historii (a przy tym i wspomnianym mrocznym sekretem wspominanych założycieli Korpusu) jest identyczna historia, wpisana w jeszcze jedną pętlę temporalną...*

Symptomatyczne zresztą, że co Lem od niechcenia rzucił, to innemu do odniesienia sukcesu starczyło...

A teraz już sie zamykam ;).



* Jeśli ktoś ciekaw... Jak widać na obrazku (http://images4.wikia.nocookie.net/__cb20110103184102/greenlantern/images/3/3e/Krona_The_Brightest_Day-3.jpg): Strażnicy Wszechświata, czyli ostatni potomkowie gatunku wzglednie wszechmocnych, acz nie wszechwiedzących (co znów dobrze ilustruje kolejny obrazek) (http://images.wikia.com/greenlantern/images/b/b4/MaltusiansGanthetsTale.jpg) istot zwanych Maltusianami, zamaskowali przeszłość (ta dłoń dzierżąca galaktykę temu służy) by wygladało, że to oni stworzyli Wszechświat. Przykryli tym postępek tego uczonego-od-entropii właśnie, niejakiego Krony (widocznego na tymże obrazku w dwu wcieleniach), starożytnego Maltusianina. A jego, jak na ironię, do badania poczatków podniecała właśnie wizja tajemniczej ręki potomków w roli demiurgicznej.
Prawdę zaś o tym poznał (i to z ust samego Gantheta, najważniejszego ze Strażników), bo poznac musiał, by móc powstrzymać kontynuatorów badań Krony, nieświadomych do czego mogą doprowadzić, Latarnik Hal Jordan, dotąd załozycieli Korupsu wierny, a bezkrytyczny sługa.
Wykonanie zaś tej historii, choć ewidentnie nie bylo genialne, mieściło się - fabularnie, bo rysunek komiksowy ma niestety swoje prawa - na poziomie +/- asimovowskim dodam.
(Że potem Krona z tragicznego naukowca awansował na antymaterialnego demona zła i (u)bóstwo entropii to już późniejsze psucie postaci, typowe dla wszelkich epigonów.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 13, 2011, 04:19:26 pm
Nexia jest slodkie, szkoda ze kojarzy sie mocno z Daewoo, czy jak sie tam ci Koreancy nazywaja. Z macho zas jest pewnie jak z krytykami; niespelnieni tworcy. Tym pesymistycznym akcentem mozna temat dopiac, Olek (a magistra masz? ;) ) Polec kolezance jakis dobry film, bo po ty jak mnie Q zdegustowal opisem Lanterna, az strach cos wlaczyc.
Always Look on the Bright Side of Life czyli ciesz się, że nie Tico;) Olek ma magistra a nawet podstawy...tiepier ja skażu po - francuski - sawuarwiwra;)
Co do polecenia konkretnego filmu - wiesz dobrze, że to trudna sprawa tak wyskoczyć z jakimś tytułem i żeby jeszcze oparł się bezwzględnej krytyce;)
Jak sobie tak myślę to jeno wg reżyserów się mi filmy składają - kolejność przypadkowa - Bunuel, Bergman, Tarkowski, Fellini, Allen, Forman, Kurosawa, Kubrick, bracia Marx, Chaplin, ale też Lynch, Coenowie, Szulkin, MP. Kusturica, Jarmusch, Tarantino, Eastwood, Hitchcock, Aronofsky, Burton, Weir, Haneke, Kieślowski, Leigh, Gilliam, von Trier nawet Almodovar w pierwszych filmach...itd Pewnie, że nie wszystkie ich filmy jednakowo mi się podobają, ale generalnie jakiś poziom tutaj jest;)
Pominęłam pewnie z 50 nazwisk. Jest jeszcze sporo pojedynczych filmów z każdego gatunku - chociażby wspominany ostatnio przeze mnie Touching the Void. Trudno tak z biegu...ostatni film, który zrobił na mnie pewne wrażenie to Powrót Zwiagincewa. Myślę, że nie jest to marnowanie czasu. I nawet jest jeden trup;) Z "mocniejszych' rosyjskich jest "Ładunek 200" Bałabanowa. Ostatnio widziałam też - jeśli nie odstręcza Cię  Stieg Larsson i jego Millenium - szwedzki film pt. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Prócz tego, że nieco tendencyjny (w sensie seksualnych plag, które spadają na bohaterów) po prostu - ogląda się:)Już hamerykańce położyli na tym łapy. Aby nawiązać trochę do SF: Noomi Rapace (wg mnie ona trzyma ten millenijny film) ma zagrać główną rolę u Scotta w Prometeuszu - któren zaś ma nawiązywać do Obcego. I tak to sie filmowo toczy:)
Pozostając w temacie Człowieka...to wspomniane wyżej tytuły i może podrąż Haneke  skoro Funny Games nie najgorsze- Benny's Video i 71 fragmentów , Siódmy kontynent (wkurzająca nuda;) ).
Reklamacji nie przyjmuję;)

EDIT: ostatnio widziałam jeszcze wart zerknięcia - może bardziej kobiecy? więc dla Nexi;)- film Alaina Resnais Hiroszima mon amour - po tym Wong - Kar - Wai wydaje się wtórnym...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 17, 2011, 10:32:31 pm
Olek! Nie pomagasz ;) Teraz bede siedzial i sprawdzal. Czesc znam, ale reszta troche zajmie zeby poweszyc. Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach). Niestety ostatni, 6-ty odcinek sezonu skrecil w nieodpowiednia strone. Trailer:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 17, 2011, 10:51:31 pm
Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).

A wiesz, że to jest ekranizacja pierwszego tomu sagi fantasy (przez jednych zestawianej z Tolkienem i Eriksonem, przez drugich z... operami mydlanymi) autorstwa G.R.R. Martina (tego od "Piaseczników"). I, że wystąpiły już pewne rozbieżności między powieścią, a serialem, a tu jeszcze w kolejce czekają dalsze 3 wydane tomy i kolejne co to dopiero "w pisaniu"?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 17, 2011, 11:20:18 pm
Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).

A wiesz, że to jest ekranizacja pierwszego tomu sagi fantasy (przez jednych zestawianej z Tolkienem i Eriksonem, przez drugich z... operami mydlanymi) autorstwa G.R.R. Martina (tego od "Piaseczników"). I, że wystąpiły już pewne rozbieżności między powieścią, a serialem, a tu jeszcze w kolejce czekają dalsze 3 wydane tomy i kolejne co to dopiero "w pisaniu"?
Wiem. Ksiazki nie czytalem. Dalsze czesci serialu beda w przyszlym roku, o ile mi wiadomo. Nie chce spoilerowac, ale wlasnie ten skret w fantasy mnie zmierzil.
Q, to Cie na pewno zainteresuje, wazne info o Star Trek:
http://www.geeksaresexy.net/2009/05/06/star-trek-fans-outraged-new-film-is-exciting-enjoyable/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 18, 2011, 11:09:16 am
Nie chce spoilerowac, ale wlasnie ten skret w fantasy mnie zmierzil.

Uprzedzam, że dalej będzie tylko gorzej, bo siły nadprzyrodzone wygnane za Mur (inspirowany, oczywiście, Murem Hadriana) planują powrót, i będzie to zmierzało w kierunku tzw. epickiej fantasy coraz bardziej (acz w wolnym tempie - kulminacja zaplanowana na dalsze tomy; a propos niedawno w USA ukazał się piąty).

A tu masz wywiad z Martinem:
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1515026,1,wywiad-george-rr-martin-autor-gry-o-tron.read
Wersja archiwalna pod tym linkiem (na wszelki wypadek):
http://archiwum.polityka.pl/art/fantastyka-ma-byc-wiarygodna,430961.html

wazne info o Star Trek:

Nie strasz mnie "newsami" z 2009  :P.
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 18, 2011, 09:05:46 pm
Ale powiedz, Q, tez Cie nowy ST wkurzyl z podobnych powodow, co fanow z linka ;)?

Gra Tronow byla calkiem dobra, wlasnie przez to ze nie byla fantasy (az do ostatniego momentu), juz mnie nastraszyles co do nastepnych odcinkow.  Mialem podobnie przy Od Zmierzchu Do Switu; dobry, pomyslowy film skrecil w ulice prostopadla zupelnie.
A wywiad ciekawy. Slyszalem, ze on wcale nie chcial jechac w fantasy, ale podobniez zona go naklonila. Nie wiem czy to prawda.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 18, 2011, 10:05:18 pm
Ale powiedz, Q, tez Cie nowy ST wkurzyl z podobnych powodow, co fanow z linka ;)?

O tym co mnie wkurza w nowym "ST" już pisałem:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg31137#msg31137
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg31208#msg31208
To co się będę redundantywnością popisywał? ;)

Mialem podobnie przy Od Zmierzchu Do Switu; dobry, pomyslowy film skrecil w ulice prostopadla zupelnie.

W kicz na miarę TROMy. mianowicie.

A wywiad ciekawy. Slyszalem, ze on wcale nie chcial jechac w fantasy, ale podobniez zona go naklonila. Nie wiem czy to prawda.

Ciekawe czy do zjedzenia jabłka też go namówiła? ;)

ps. Nawiasem mówiąc "Pieśni Lodu i Ognia" (bo tak się nazywa zapoczątkowana "Grą..." całość), wpisują się w nowy trend w fantasy zwany fantasy pseudohistoryczną (http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/NaPoczatkuBylaScenografia). Niejaki Guy Gavriel  (http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/BasnIPsychologia) Kay (http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/WOczachZachodu) (facet, który współredagował "Silmarillion" zresztą, czyli taki tolkienowy skrzat ;)) go zapoczątkował.
A jest ten trynd podtryndem tryndu ;) zwanego hard fantasy czyli fantasy o ścisłych założeniach świata przedstawionego (mówią, że sam Tolkien też niby hard był).
Inni ważni "parahistoryczniacy" to Kate Eliott (http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/HardFantasy) i nasza Anna Brzezińska (której wystawiałem już laurkę ;)).

ps. do ps-a ;) TU masz tekst Dukaja m.in. o Martinie:
http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/HistoriaIMagia
i tekst jeszcze jeden (nie Dukajowy tą razą) - taka komparystyka eriksonowo-martinowa:
http://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=2220
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 18, 2011, 11:03:53 pm
Eee, fantasy ktore niby scisle sie trzyma logiki magii, ktora wymysla? Wydaje mi sie, ze wartosciowosc fantasy moze byc raczej z tej kategorii co wartosc basni: Metafory, dobro vs zlo, nauki zyciowej etc.
A propos Tolkiena: Ogladalem dokument o Odsieczy Wiedenskiej, z dokladnym opisem przebiegu bitwy i jako zywo, bitwa byla nader podobna do bitwy w 2 czesci(chyba), w helmowym jarze (czy jakos tak). Tzn. odsiecz w ostatnim momencie, jazda atakujaca ze wzgorza, wysadzenie umocnien przez atakujacych twierdze... Ciekawe, czy to przypadek.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 19, 2011, 12:18:30 am
Eee, fantasy ktore niby scisle sie trzyma logiki magii, ktora wymysla?

Nie tylko magii - historii, geografii świata przedstawionego też.

Zauważ zresztą, że u Martina póki było hard - ogladałeś. Dopiero fantasy Cię zbrzydziło ;).

ps. nie traktuj mnie jednak jak apostoła tych hardów, bo fantasy - acz poszczególne jej manifestacje czytałem, nieraz nie bez przyjemności - jako gatunek ogólnie mi zwisa i powiewa...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 08, 2011, 12:29:04 am
http://hatak.pl/news/15991/Sa_scenarzysci_adaptacji_planszowej_gry_Monopol/
Scott to kurwa! (Przepraszam.)


Edit:
I może Scott twierdzić, że chce zrobić z tego ambitny film o tematyce okołoekonomicznej:
http://wiadomosci.fdb.pl/7679-ridley-scott-o-monopoly
I mogą scenarzyści mieć na sumieniu: jeden - "Eda Wooda" (Burtona), drugi "Skandalistę Larry'ego Flynta" i "Man Of the Moon" (Formana):
http://www.cinemablend.com/new/Ridley-Scott-s-Monopoly-Movie-Hires-Award-Winning-Screenwriters-26603.html
Ale nic nie przywróci mojego szacunku do faceta, który kiedyś podarował mi "Blade Runnera", a dziś wysługuje się przemysłowi zabawkarskiemu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 27, 2012, 05:51:47 pm
The Thing 2. Calkiem niezly, poprzez swoje b. duze podobienstwo do orginalu. Ten sam klimat, podobna muza, nawt podobne akcje, ale jakos nie razace, w przeciwienstwie do np. Predators z Brodym. Chocby jako ciekawostke mozna obejrzec w wolnej chwili.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 27, 2012, 06:48:15 pm
The Thing 2.

Pan Ron Moore to nakręcił, od "Battlestarów..." nowych itepe.

Chocby jako ciekawostke mozna obejrzec w wolnej chwili.

I pomyśleć, że dziś jest to chyba jedyna rekomendacja pozytywna jaką da się dać jeszcze filmowi SF...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 27, 2012, 09:39:25 pm
Co zrobic? Jak sie nie ma co sie lubi...
Obejrzalem tez ostatnio "Dom Zly". Nie jest to SF, ale przynajmniej naprawde dobry. Brudny, ciezki, deszczowo-zimowy, ociekajacy PRL-em i duszny od oparow wodki... w sam raz na niedzielny, familijny poranek  ???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 29, 2012, 09:12:34 am
Hmm... Zaraz na ekrany wchodzi ten "Prometeusz" Scotta, z którym - prawdę mówiąc - większych nadziei nie wiążę (ale jak zobaczę, że zachwalacie, who konws...), a w listopadzie ma mieć polską premierę "Gravity" Alfonso Cuaróna (tego od "Ludzkich dzieci" m.in.), teaser wygląda całkiem przyzwoicie (poza tym 3D):

Może się skuszę...

O istnieniu "Gravity" dowiedziałem się zresztą z bloga faceta, który b. zachwala też "Melancholię" von Triera:
http://www.swiatkowski.net/index.php?option=com_content&task=view&id=92&Itemid=38
Oglądał ktoś? Faktycznie taka dobra? Krytycy podobno też b. chwalili...

ps. tenże sam bloger o "Moon":
http://www.swiatkowski.net/index.php?option=com_content&task=view&id=84&Itemid=38
i trailer "Melancholii":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Stycznia 29, 2012, 11:10:32 am
Co by tu ci doradzić Q?"Melancholię" trzeba obejrzeć choćby z względu na zdjęcia ale nie jest to S.F.w całym slowa tego znaczenia napewno.Wątek katastrofy jest tylko pretekstem do obserwacji, nas ludzi.Temat stary jak świat,mi np. kojarzy się z przesłaniem płyty Pink Floyd D.S.O.T.M.Jest tu wszystko jak to u Larsa von Tiera piękne zdjęcia,czasami bardzo mroczne,jest odsłonięcie naszych ludzkich ułomności itd.,jest tez szaleństwo(w którym jak się okazuje jest też metoda).To napisalem w nawiasie bo jak zwykle nie mogę się obyc od sarkazmu.Obejrzyj Q , ja ten film oglądałem już z 4 miechy temu a jak wiadomo dyskusję o filmie najlepiej prowadzić na gorąco.Co nie znaczy,że jak go obejrzysz to sobie nie podyskutujemy ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 07, 2012, 01:43:01 pm
Co zrobic? Jak sie nie ma co sie lubi...

Co ciekawe, o stan, na który tu narzekamy, na Zachodzie oskarża się dość powszechnie... Lucasa i jego "Gwiezdne wojny" (sic!), kilka linków w roli dowodu:
http://flcenterlitarts.wordpress.com/2011/07/25/the-amazing-superiority-of-literary-science-fiction/
http://www.nerve.com/movies/five-ways-emstar-wars-em-hurt-science-fiction
http://morfablog.com/pethau/archif/001264.html
http://www.sfwriter.com/2008/02/rob-sawyer-sf-lecture-on-tvontario.html
http://www.tor.com/blogs/2011/04/where-are-the-brainy-non-violent-sf-films
http://www.irosf.com/q/zine/article/10279
http://en.wikipedia.org/wiki/Cultural_impact_of_Star_Wars

Sednem oskarżenia jest fakt, że "SW" odchodziły od właściwego ekranowej SF - conajmniej od czasów "Zakazanej planety" i "Odysei kosmicznej" - (miłego lemowcom) rozfilozofowania oraz od tendencji realistycznych w SF (które ostatnio nieśmiało wracają, wraz z "Moonem"), w kierunku barwnej, efektownej, nastawionej głównie na zarobek twórców, bezprestensjonalnej bajki, nie pretendującej do, choćby śladowego, realizmu*.

Ponadto - odnosząc gigantyczny sukces finansowy - nie tylko uczyniły swoją wizję ekranowej fantastyki dominującą prawie niepodzielnie, ale i przekonały hollywoodzkich decydentów że film SF (i nie tylko SF), by odnieść komercyjny sukces, powinien bazować na efektach specjalnych, co zapoczątkowało erę blockbusterów. Wspomina o tym i ta świetna KMFowska analiza "Epizodu IV":
http://www.kmf.org.pl/fx/sw4menu.html
Jednym słowem: za Emmericha i Bay'a podziękujmy Lucasowi ;).


* no dobra, śladowy by się znalazł:
http://www.yourdiscovery.com/scienceofstarwars/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2012, 09:01:04 pm
A oto moje kolejne "wykopaliska" (rzeczy nienowe, ale chyba na Forum nie wspominane):

Lem (m.in.) w kwestii toalet w "ST" (z dat wynika, że było to przed epigońskim g*wnem pt. "ST - VOY", gdzie te toalety jednak wystąpiły i nawet ogonek czekających przed jedną z nielicznych czynnych po awarii tytułowego korabia):

"Star Trek" człekokształtny i rysowany: wszyscy w bluzkach kolorowych; których nigdy prać nie trza (jakoż i nie piorą), nikt do wychodka nie musi (jakoż i nie chodzą), guziki naciskają i straśne różne potwory ogniorzygne ich atakują*, ale nic nie będzie, reżyser nie pozwoli, żyć musi i stałych dochodów potrzebuje i to mnie uspokaja, gdyż Knight Rider cały w ondulacjach przepiękniś, bez broni gangsterów załatwia, auto, z którym on rozmowy wiedzie, pędy w tę i we w tę.
http://m.onet.pl/wiadomosci/3331600,detal.html (http://m.onet.pl/wiadomosci/3331600,detal.html)
(Cały felieton zresztą smaczny, z niego to pochodzą słynne słowa nt. Derridy.)

Le Guin o ekranizacjach "Ziemiomorza" (skoro Mistrz upierał się by traktować to jak SF, pasuje ;)):
http://www.slate.com/articles/arts/culturebox/2004/12/a_whitewashed_earthsea.html (http://www.slate.com/articles/arts/culturebox/2004/12/a_whitewashed_earthsea.html)
http://www.ursulakleguin.com/GedoSenkiResponse.html (http://www.ursulakleguin.com/GedoSenkiResponse.html)
Na tej aktorskiej nie zostawiła suchej nitki...

ps. trailer tej animowanej:
Opowieści z Ziemiomorza - trailer (http://www.youtube.com/watch?v=zEUlGQrWhPQ#)
i piosenka z:
Gedo Senki- Insert Song (A Capella) (http://www.youtube.com/watch?v=AN6ChjJ8x4o#)


* z racji użycia wcześniej słowka "rysowany" zastanawiam się czy aby nie chodziło o smoka (http://images4.wikia.nocookie.net/__cb20061202015924/memoryalpha/en/images/4/46/Dragon_two_headed_TAS.jpg) z tego odcinka:
http://en.memory-alpha.org/wiki/Once_Upon_a_Planet_%28episode%29 (http://en.memory-alpha.org/wiki/Once_Upon_a_Planet_%28episode%29)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lutego 10, 2012, 04:55:07 pm
Le Guin o ekranizacjach "Ziemiomorza" (skoro Mistrz upierał się by traktować to jak SF, pasuje ;)):
http://www.slate.com/articles/arts/culturebox/2004/12/a_whitewashed_earthsea.html
http://www.ursulakleguin.com/GedoSenkiResponse.html
Na tej aktorskiej nie zostawiła suchej nitki...

ps. trailer tej animowanej:

i piosenka z:


Tak się składa, że dzięki TVP Kultura zobaczyłam kilka filmów studia Ghibli.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Studio_Ghibli (http://pl.wikipedia.org/wiki/Studio_Ghibli)

Akurat Opowieści z Ziemiomorza nie są moim ulubionym filmem - może rzeczywiście przyczyna tkwi - o czym i Orszulka -  w zmianie reżysera? Niestety nie widziałam chwalonego przez Le Guin Mojego sąsiada Totoro, ale moim faworytem jest Ruchomy zamek Hauru.

http://www.filmweb.pl/Ruchomy.Zamek.Hauru (http://www.filmweb.pl/Ruchomy.Zamek.Hauru)

Nie wiem jak to uzasadnić, bo nie przepadam za fantasy w parze z anime, ale zamek się obronił...sapiąc, dysząc i tocząc się przez całą opowieść:)

P.S. Nex rzeczywiście Dom zły jest całkiem dobry i  mocny - Więckiewicz (który grał w tym filmie) zagrał też - może w mniej brudnym i mrocznym obrazie Grega Zglińskiego pt. Wymyk. Myślę, że wśród innych polskich "kiszek" na ten też warto rzucić okiem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 10, 2012, 05:25:08 pm
zobaczyłam kilka filmów studia Ghibli

Pamiętam, że gdy zobaczyłem "Księżniczkę Mononoke" starszego z Miyazakich (taki sobie film, acz owszem b. sympatyczny) miałem silne skojarzenia z filozofią utworów Le Guin (biorące się zapewne z taoistycznych korzeni jej filozofii, rzecz oczywista).

Jestem więc ciekaw czy ta "Księżniczka..." należy do w/w kilku filmów i jak ją znajdujesz?

ps. oglądając myślałem zresztą, że "... Mononoke" to fantasy czysta, osadzona w jakimś kolejnym Neverlandzie, a wyczytałem potem, że realia historyczne (i mitologiczne) są dość konkretne...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lutego 10, 2012, 10:53:30 pm
Nie, Księżniczka nie należy do tych kilku. Widziałam za to - chyba podobny w wymowie -  Szopy w natarciu. Nie zrobił go jednak Miyazaki i da się to odczuć.

Natomiast z pewnymi realiami historycznymi jest także Szkarłatny pilot - podobno np. samoloty mają swoje konkretne odpowiedniki.
Mam wrażenie, że fabuły w tych filmach są schematyczne, proste. Być może sposób podania czyni je oglądalnymi. W Zamku jest podobnie - nihil novi: dziewczyna, chłopak (czarodziej - sic!;) ), wojna, klątwy, miłość itd...ale jest ten kurzołapkowy zamek, są drzwi, które otwierają się na nieoczekiwane miejsca - po prostu pachnie bajką z dzieciństwa:)

http://www.youtube.com/watch?v=RM2i3KjitUw (http://www.youtube.com/watch?v=RM2i3KjitUw)

SF? Nie, chyba żaden z tych filmów. Generalnie: fantasy wsparta japońską kulturą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 16, 2012, 10:45:51 pm
Blog o kręceniu "Moon":
http://www.gavinrothery.com/they-never-went-to-the-moon/
Kręcą mnie takie szczegóły ;).



Edit: to zaś efekt sieciowej archeologii - okołomatrixowe refleksje Toeplitza sprzed lat:
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/wscieklosc
(Tak, NEX, znam biografię KTT ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 20, 2012, 01:01:44 pm
Obejrzałem "Przenicowany świat", obie części.

Jest to przyklad ćwiczenia: "jak nakręcić w miarę wierną adaptację, by była maksymalnie niewierna". To znaczy: reżyser przedstawia znana z oryginału sekwencję zdarzeń, w taki sposób jednak, by położyć akcent na akcję i wizualia, nie na warstwę ideową, przez co otrzymujemy coś pomiędzy "Equilibrium", gdzie totalitaryzm też rozsadzano kopniakami, a najnowszym kinowym "Star Trekiem", gdzie również pewien młody mydłek robił za kosmonautę.
Co można pochwalić? Półgębkiem warstwę wizualną: totalitaryzm Nieznanych Ojców ma swoją - nieco diunopodobną - estetykę, czyniącą wrażenie komiksowo-przerysowanej, ale zapadającą w pamięć. Rzecz kolejna: w większości ról drugoplanowych osadzono ludzi przeciętnej urody lub wręcz malowniczo brzydkich, miły chwyt w manierze kina francuskiego. Aha: bardzo fajna jest też aktorka osadzona w roli Rady (http://1.fwcdn.pl/ph/15/25/421525/192291.1.jpg), ma interesującą, nieco niepokojącą, urodę, tym silniej przykuwającą uwagę, że odległą od schematu hollywoodzkich lalek. Niewiele ma zresztą do zagrania, ale gra to całkiem dobrze.
Teraz o wpadkach: podstawową jest odtwórca głównej roli (http://1.fwcdn.pl/ph/15/25/421525/192272.1.jpg). Rozumiem, że i w oryginale to był dwudziestoletni chłopaczek, ale nie spodziewałem się typasa w stylu ni to młodego Kirka, ni to "Młodych wilków", mającego blond loczki i obnaszającego malowniczo postrzępiony podkoszulek. Wada druga: holilłudyzacja - akcja przed refleksją, jak wspominałem, walki toczone przez Maksyma nakręcone w matrixowej manierze (owszem, powieściowe możliwości naszego radzieckiego supermana dopuszczają taką formę ekranizacji, ale z możliwych sposobów niekoniecznie trzeba wybierać zaraz najbardziej sztampowy), dodano parę nieistotnych fabularnie sekwencji akcji (a to na pociąg, którym jadą Maksym i Gaj napadają - obszarpane w madmaxowym stylu i madmaxowatymi pojazdami dysponujące - Wyrodki, a to bohaterowie taranują cesarskim bombowcem jedną z wież). Nie wiadomo też po co reżyser z wszystkich drugoplanowych rotmistrzów i pułkowników zrobił jednego bohatera, który na koniec malowniczo ginie (uwaga!) przebity na wylot (!) metalowym drzewcem pułkowej chorągwi przez (umierającego!) Gaja. Skoro o Gaju mowa, postać ta zagrana jest w sposób przeszarżowany, cały czas wrzeszczy. Zresztą tam wszyscy wrzeszczą, jak nie ze sztucznie indukowanego entuzjazmu, to z bólu przy napromieniowaniu. To akurat, być może, ma pewien fabularny sens, ale stanowi wyzwanie dla uszu. Do tego pojedyncze sceny - rakieta Maksyma wygląda tandetnie jak komputerowe animacje z poststartrekowej "Andromedy", w dodatku ma z tyłu macki a'la matrixowe mątwy, które to macki malowniczo gubi, przy awaryjnym lądowaniu*. Dalej: Maksym wyskakujący z rakiety w samym podkoszulku (i spodniach), owszem to akurat wina oryginału, u Strugackich nawet w samych gaciach wyskoczył, ale wyglądało to arcygłupio. (Tak jak i głupio wyglądało potem, jeszcze szybsze niż w powieści zresztą gojenie się - teoretycznie - śmiertelnych ran naszego protagonisty). Idiotyczny jest Głowan wyglądający jak wyjęty w Piestrakowej "Wilczycy". Głupia i niepotrzebna była też scena przeżycia przez bohaterów atomowego wybuchu jak i następujące po niej ujęcie gigantycznego cmentarza wojskowego na spopielonej od nuklearnego wybuchu ziemi. Takie monumenty nie wyrastają w dzień-dwa i raczej nie na napromieniowanym pogorzelisku. (Choć rozumiem, że to symbol miał być...)
Ogólnie schemat goni schemat (w blockbusterowym tempie, bo to klasyczny blockbuster jest): jak totalitaryzm, to komiksowy, w stylu Warhammera 40.000, jak mutanci, to koniecznie a'la "Mad Max", jak walki to - bezaapelacyjnie - matrixowe, jak się Centrum wali, to na tle malowniczej cyfrowej panoramy, w jacksonowym stylu.
A jednak nie umiem tego filmu spisać na straty, nie wiem czy broni go jednak, obecna przecież, acz głęboko schowana, tematyka oryginału, czy przeszarżowana estetyka tubylczego reżimu jednak działa, ale nie umiem zdecydowanie powiedzieć "szkoda na ten film czasu", tak samo zresztą, jak nie jestem w stanie z czystym sumieniem go polecać. (Był zresztą od początku na przegranej pozycji - w kategorii filmów według Strugackich**, pechowo ;), istnieje już "Stalker".)

Trailer (cz. 2):

i fragment:

Niekoniecznie na zachętę ;)

ps. istotne jest bodaj jedno odstępstwo od oryginału - w powieści ostateczna racja jest po stronie Rudolfa - Wędrowca, w filmie w sumie zostaje on zrównany z tubylczymi socjotechnikami, a tryumfuje Maksym ze swoim młodzieńczym "jakoś to będzie"... (finalna dyskusja ideowa obu panów toczona jest przez nich, zgodnie z żałosnym patentem z "Andromedy" bodaj, gdy w powietrzu skikają, a po mordach się piorą...)


* z tym, że jest w tym lądowaniu coś fajnie edenowatego, a poprzedzająca je rozmowa z babcią przypomina jakoś "ziemski wstęp" do najsłynniejszej ekranizacji "Solaris" (wiadomo, symboliczna Mat' Rossija musi być...)

** szykuje się zresztą kolejny - nowa wersja "Trudno być bogiem":
http://www.filmz.ru/pub/1/12111_1.htm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 06, 2012, 04:45:28 pm
O istnieniu "Gravity" dowiedziałem się zresztą z bloga faceta, który b. zachwala też "Melancholię" von Triera:
http://www.swiatkowski.net/index.php?option=com_content&task=view&id=92&Itemid=38
Oglądał ktoś? Faktycznie taka dobra? Krytycy podobno też b. chwalili...
Przede wszystkim nie poleciłabym (jak chce Pan Recenzent) : dosłownie każdemu. Nie wiem czym mam zmierzyć czy Melancholia jest taka dobra?:) Jest inna. Po prostu.
Po pierwszych ( jak dla mnie kiczowatych ) minutach pomyślałam: i co? tak do końca, przez 2 h?;)
Jest też tak, jak chce Recenzent, ale jest też troszkę więcej. Parę luźnych skojarzeń filmowych:
- jest filmowa rozmowa z Tarkowskim. Poprzez obraz Bruegla Myśliwi na śniegu. Tarkowski używał tego obrazu w Solaris i Zwierciadle ) - uderzające. Myślę, że to zamierzone, zwłaszcza, że swój poprzedni film - Antychryst - von Trier dedykował Tarkowskiemu
- pierwsza część to dalszy dialog filmowy - zapomniana Dogma 95 i Festen Vinterberga - tzw. mocne kino familijne;) Jest tu krótkoplanówka Charlotte Rampling, która zagrała w tym samym roku u Lecha Majewskiego w Młynie i krzyżu. Plecie się to filmowo znowu przez Breugla i jego obraz Droga krzyżowa :)
- całość (jak dla mnie) podejmuje dyskusję z innym filmem Tarkowskiego - Ofiarowaniem.
Wbrew zachwytom nad rolą K. Dunst (która mnie momentami irytowała): z ciekawością śledziłam poczynania Charlotte Gainsbourg.

Jaka jest Melancholia? Jest niepokojąca. Swoiste: Memento mori - po prostu.




Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 06, 2012, 05:45:53 pm
Dziekuję bardzo, ola, za tą polecankę zmotywowałaś mnie do obejrzenia :). Wygląda jednak, że (+/-) SFowo nie musi znaczyć: głupio i od sztancy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 08, 2012, 04:01:41 pm
Proszę bardzo - tylko miast zapowiedzi, że zobaczysz - może po prostu zobacz;)
Uprzedzam - eSeFu w Melancholii tyle co w trailerze;) To jest zwykłe, ludzkie kino.

Ja zobaczyłam w końcu Ga, ga - chwałą bohaterom Szulkina i 33 sceny z życia Szumowskiej. Taka trylogia śmierci...śmierć całego gatunku, wybrańca w świetle jupiterów i zwykłego człeka pod kroplówką.

Szulkin: to jego tradycyjnie brudne kino, z Systemem, mediami, absurdem itd . Wg mnie końcówka nieco psuje całość - skąd nagle ta wiara w nowy wspaniały?
Tutaj mamy SF...w 33 scenach - wcale. Za to mamy łącznik w postaci młodszego Stuhra. Poza tym 33 wpisują się w ciąg o śmierci. Dla mnie to zaskakująco dobry film. Poniekąd plecie się z von Trierem i Dogmą - gra w nim Duńczyk - Gantzler: zahaczył o Dogmę w filmie Włoski dla początkujących.
I tak to:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Marca 08, 2012, 04:05:32 pm
A propo filmu Szulkina, pozwolę sobie zauważyć że nadanie prostytutki imienia Once to próbka wyrafinowanego humoru (i szowinistyczne świństewko:) ).
pozdrawiam
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 08, 2012, 04:18:36 pm
Też. A druga strona to once dla bohatera i ...cel... pal;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 08, 2012, 07:24:40 pm
Ech, Szulkin...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 09, 2012, 01:17:23 pm
Hm...chyba Figura od Szulkina;)

Teraz widzę, że mój poprzedni post stwarza spore możliwości interpretacyjne dla frońdystów;)

P.S. W imieniu...zbiorczo...dziękuję za życzenia dla kobit:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 09, 2012, 02:32:48 pm
Ech, Szulkin...

No Szulkin... Oglądałem wszystkie jego filmy swego czasu. Od "Golema" począwszy...



ps. jak bym miał okreśłić gatunek to bym rzekł SF moralnego niepokoju ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 09, 2012, 10:56:58 pm
No Figura wtedy była, ekhm... ten, dla takiego studenciaka jak ja... miała pewne tego, walory... Nawet do jednego baru koło Alcatraz w Wawie chodziłem jeść tylko dlatego, że tam wielki plakat z nią wisiał i była trochę... no nie mogę pisać, bo mi bryle parują...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 09, 2012, 11:19:24 pm
To się pochwalę, wzorem Mębra ;), że miałem okazję poznać K.F. osobiście. Poznać... za dużo powiedziane... Zobaczyć na żywo na jakimś bankiecie.

Magnetyczna kobitka do dziś. Na żywo bodaj bardziej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Marca 12, 2012, 01:52:34 pm
WOW
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 15, 2012, 11:18:10 pm
Dobra.. kobity, kobitami... a szulkinowych Marsjan pamiętacie?
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=13326
Oni byli przynajmniej tandetni intencjonalnie ::)
http://film.wp.pl/id,126406,title,TOP-10-Efekty-specjalne-w-polskich-filmach,felieton.html




Jak już na kino klasy "B(eee)" nam zeszło...

W ramach przygrywki przed premierą "Avengers" - ciekawe czy komu się będzie chciało znęcać choć nad tym - moja recenzja filmu "Iron Man 2" ;).

Film wyraźnie dzieli się na dwie części.
Pierwsza +/- do 40 minuty filmu to sceny z życia sugerujące fabularne komplikacje, w których to co sensowne - z jednym wyjątkiem - i bez superheroicznej przymieszki by się ostało, bo to rzecz samotności na szczycie, o zludzeń utracie, o ambiwalencji jaka dają władza i pieniądze (możesz więcej, więc możesz i więcej pomoc, ale i posiadana potęga na mózg ci wali), o tym jak ktoś kto czuje się wielki i niezniszczalny z nagła doświadcza poczucia śmiertelności, i o miłości niełatwej, chłodnej (bez burz hormonalnych i wariactw) na przyjaźni raczej zbudowanej, bo taka łączy tego dziwkarza ;) Tony'ego z Pepper.
Dodanie do tego konwencji komiksu wyostrza problemy, ale odbiera czas, który by można przeznaczyć na większy namysł nad nimi. Owszem, znamy to wszystko ("Wielki Gatasby", "Ojciec chrzestny", te rzeczy), ale wypada w filmie przyzwoicie, wiarygodnie. W miarę wiarygodnie wypadają też polityczne reperkusje istnienia takiej technologii w rękach jednego człowieka (w tym wątku znów pobrzmiewa odległe echo "Watchmen").
Po 40 minucie następuje pierwsza superrozwałka (dość nudnawa, facet idzie i samochody siecze), a powyżej 50 minuty wyparowuje wszelki sens. Zostają miłe obrazki rozwałkowe, pure action trwająca godzinę dziesięć min.: latają, szczelają, tłuką się, budynki burzą. Rozrywka czysta trochę lepsza od "Transformers", bo w wolniejszym tempie kręcona ;), ale nawet mnie wciagło, bardziej niż "The Dark Knight", na przykład. (Klasyczna guilty pleasure ;).)
Złoszczą w tym filmie dwie rzeczy. Primo - happy end unieważnił wszystkie dylematy wcześniejsze, bohaterowie sie tłukli, a po drodze wszystko samo się załatwiło. Furda dylematy, radę se damy metodą deus ex machina, to nie jest uczciwe wobec poruszonej problematyki, to wkurza, nawet w komiksie można takie rzeczy rozegrać dużo głębiej.
Secundo - obaj badguys totalnie spaprani, Rourke wypadł fatalnie przerysowując postać Ivana Vanko (sic!) poza granice - ruski kryminalista - fizyk jąderny ;) i hakier gienialny, oblech taki ;), rola beznadziejna, najsłabszy punkt filmu*, zdziwilem się wręcz, że to on (już w początkowej fazie filmu wprowadzał zresztą element sztampy występując na tle dekoracji spod znaku: jak sobie mały Johnny wyobraża rosyjską biedę-z-nędzą i knując zemstę koniecznie w pokoju wytapetowanym wycinkami z gazet i zdjeciami przyszłej ofiary). (Oczywiście przy okazji cudownego rozwiązywania spraw musiało dojść do unieważnienia wcześniejszego oskarżenia, że może fortuna Starków zbudowana jest na zbrodniczym kancie, co odbieralo Ivanowi wszelkie moralne racje.) Niewiele mniej kiepski jest Justin Hammer przerobiony ze zbrodniczego, acz pełnego dystynkcji starca, na żałosnego wrednego nerda chcącego nie tylko zarobić za wszelką cenę, ale i za wszelką cenę okazać się luzakiem.
Z tym, że mimo tych wszystkich zarzutów nie żałuję, że obejrzałem ten film i jak kto spragnion odmóżdżającej rozrywki, to nawet go polecam. Może kredytu zaufania za naprawdę ładny wstęp** starczyło na tyle, że znioslem całą resztę? A może to kwestia bohatera głównego (i faceta, który go gra)?

ps. Trzy ciekawostki o "IM2":
- w "jedynce" był typowo spielbergowski, nowoprzygodowy wątek składania kombinezonu, tym razem dostajemy sceny chałupniczego syntetyzowania nowego pierwiastka (budowa akceleratora w słynnym garażu Tony'ego ;D), Emmet Brown się przypomina... za pierwszym razem to raziło, za drugim jakoś mniej...
- w filmie gościnnie pojawia się Black Widow i daje całkiem niezłe kopane widowisko,
- po napisach końcowych następuje, scenka będąca reklamówką dla "Thora".

* nawiasem mówiąc, także kretyn: zamiast zaatakować Starka w sposób ośmieszający, ale bez mieszania w to osób trzecich (albo sposobem "na kapitana Nemo" - czyli pojawić się i zniknąć, albo nawet spokojnie dać się aresztować za napaść potem) i czekać na oferty biznesowe od poważniejszych graczy niż Hammer (sami się zgłoszą, a przy tej technologii i na odszkodowania pozwalające na uniknięcie więzienia starczy), a po drodze - metodą bin Ladena - pograć se (chocby z pudła) akcjami Stark Industies, to pozabijał tych rajdowców i jasne było, że w legalnym biznesie nie ma czego szukać, a w nielegalnym będzie miał słaba pozycję jako poszukiwany kryminalista, którego wspólnik zawsze może wydać; ot, geniusze filmowi...

** zabawne jest to gwałtowne przejście nawet, tak jakby tfurca mówił "umiałbym mądrzej, ale nie za to mi płacą" ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 03, 2012, 02:36:31 am
Trochę listologii ;), nie tyle zresztą dla nas - forumowiczów, co wiemy dobrze ile kino SF warte, ile dla tych co czasem wpadają z prośbami by im co polecać.

Magazyn "Wired" specjalizujący się zwykle w technologicznych ciekawostkach, podszedł do zadania grzebania się w kinie SF nad wyraz sierioznie... Najpierw redakcja sporządzila listy najlepszych filmów SF przed i po "Gwiezdnych wojnach":

Wired’s Favorite Sci-Fi Flicks of All Time — Pre–Star Wars
The Thing From Another World (1951)
The 5,000 Fingers of Dr. T (1953)
Them! (1954)
Invasion of the Body Snatchers (1956)
The Fabulous World of Jules Verne (1958)
The Creation of the Humanoids (1962)
Dr. Strangelove or: How I Learned to Stop Worrying and Love the Bomb (1964)
Fahrenheit 451 (1966)
Fantastic Voyage (1966)
2001: A Space Odyssey (1968)
Planet of the Apes (1968)
Solaris (1972)
Silent Running (1972)
Soylent Green (1973)
Day of the Dolphin (1973)
Zardoz (1974)
A Boy and His Dog (1975)
Logan’s Run (1976)
Lassie Come Home (1943)

http://www.wired.com/underwire/2009/08/sci-fi-flicks/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/08/sci-fi-flicks/all/1)

Wired’s Favorite Sci-Fi Flicks of All Time — Star Wars and After
Star Wars (1977)
Close Encounters of the Third Kind (1977)
Capricorn One (1978)
Alien (1979)
Stalker (1979)
Star Wars: The Empire Strikes Back (1980)
Outland (1981)
Road Warrior (1981)
E.T. (1982)
Blade Runner (1982)
Star Trek: The Wrath of Khan (1982)
Liquid Sky (1982)
2010 (1984)
The Adventures of Buckaroo Banzai Across the 8th Dimension (1984)
The Hidden (1987)
Robocop (1987)
Spaceballs (1987)
Terminator II (1990)
Twelve Monkeys (1995)
Starship Troopers (1997)
Gattaca (1997)
The Matrix (1999)
The Iron Giant (1999)
Children of Men (2006)

http://www.wired.com/underwire/2009/09/scifi-flicks-2/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/09/scifi-flicks-2/all/1)

Potem zebrała uzupełniające czytelnicze typowania (podzielone - z grubsza - na dekady):

Your Favorite Sci-Fi Flicks, From Metropolis Through the ’50s
Metropolis (1927)
Things to Come (1936)
Destination Moon (1950)
The Day the Earth Stood Still (1951)
The War of the Worlds (1953)
Invaders From Mars (1953)
Gojira, aka Godzilla (1954)
This Island Earth (1955)
Forbidden Planet (1956)
The Incredible Shrinking Man (1957)
The Blob (1958)
The Fly (1958)

http://www.wired.com/underwire/2009/11/reader-sci-fi-flicks/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/11/reader-sci-fi-flicks/all/1)

Best Sci-Fi Flicks of the ’60s, ’70s, According to You
La Jetée (1962)
Santa Claus Conquers the Martians (1964)
Robinson Crusoe on Mars (1964)
Quatermass and the Pit (1967)
The President’s Analyst (1967)
Barbarella (1968)
Colossus: The Forbin Project (1970)
A Clockwork Orange (1971)
The Andromeda Strain (1971)
The Omega Man (1971)
THX 1138 (1971)
Night of the Lepus (1972)
Westworld (1973)
La Planète Sauvage (The Fantastic Planet) (1973)
Sleeper (1973)
Dark Star (1974)
Flesh Gordon (1974)
Killdozer (1975)
The Stepford Wives (1975)
Death Race 2000 (1975)

http://www.wired.com/underwire/2009/11/gallery-reader-sci-fi-2/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/11/gallery-reader-sci-fi-2/all/1)

Overlooked ’80s Sci-Fi Flicks, Recalled by Wired Readers
The Lathe of Heaven (1980)
Looker (1981)
Tron (1982)
The Thing (1982)
Star Wars: Episode VI: Return of the Jedi (1983)
The Terminator (1984)
The Ice Pirates (1984)
The Brother From Another Planet (1984)
The Last Starfighter (1984)
Dune (1984)
Brazil (1985)
Trancers (1985)
Enemy Mine (1985)
Back to the Future (1985)
Aliens (1986)
Flight of the Navigator (1986)
Tenkû no Shiro Rapyuta (aka Castle in the Sky) (1986)
Akira (1988)
Miracle Mile (1988)
Bill & Ted’s Excellent Adventure (1989)
The Abyss (1989)

http://www.wired.com/underwire/2009/11/overlooked-80s-sci-fi-flicks-recalled-by-wired-readers/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/11/overlooked-80s-sci-fi-flicks-recalled-by-wired-readers/all/1)

Totally Recalled: Your Fave ’90s Sci-Fi Flicks
Total Recall (1990)
Jurassic Park (1993)
Stargate (1994)
Kôkaku kidôtai (aka Ghost in the Shell) (1995)
Star Trek: First Contact (1996)
The Fifth Element (1997)
Men in Black (1997)
Contact (1997)
Event Horizon (1997)
Dark City (1998)
eXistenZ (1999)
Galaxy Quest (1999)

http://www.wired.com/underwire/2009/12/fave-90s-sci-fi-flicks/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/12/fave-90s-sci-fi-flicks/all/1)

Your Favorite Sci-Fi Movies, 2000 and Beyond
Artificial Intelligence: A.I. (2001)
Donnie Darko (2001)
Minority Report (2002)
Equilibrium (2002)
Solaris (2002)
Primer (2004)
The Chronicles of Riddick (2004)
Serenity (2005)
4 (2005)
The Island (2005)
The Prestige (2006)
Sunshine (2007)
Wall-E (2008)
District 9 (2009)
Star Trek (2009)
Moon (2009)

http://www.wired.com/underwire/2009/12/sci-fi-movies-2000/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2009/12/sci-fi-movies-2000/all/1)

(Zebrało się tyle tego, że starczy na każdy gust i każde bezguście  8).)

Wreszcie wyekstrahowała z tego pozycje - swoim zdaniem - najinteligentniejsze:

Cerebral Sci-Fi Films That Wipe Our Minds
Children of Men
Brazil
THX 1138
The Fountain
The Man in the White Suit
Eternal Sunshine of the Spotless Mind
Seconds
Solaris
Sunshine
Moon
Pi
The Iron Giant
The Matrix Franchise
2001: A Space Odyssey

http://www.wired.com/underwire/2010/07/gallery-cerebral-sci-fi-films/all/1 (http://www.wired.com/underwire/2010/07/gallery-cerebral-sci-fi-films/all/1)

(Niektóre pozycje sami widzicie, jak wyglądają...)

Stanowczo od tych kobył wolę już taką, krótką, listę:

Top 15 Cerebral Sci-Fi Films
15. Akira (1988) (dir. Katsuhiro Ôtomo)
14. Stalker (1979) (dir. Andrei Tarkovsky)
13. Brazil (1985) (dir. Terry Gilliam)
12. Gattaca (1997) (dir. Andrew Niccol)
11. Dark City (1998) (dir. Alex Proyas)
10. eXistenZ (1999) (dir. Cronenberg)
9. Minority Report (2002) (dir. Steven Spielberg)
8. THX1138 (1971) (dir. George Lucas)
7. La Jetee (1962) (dir. Chris Marker)
6. Eternal Sunshine of the Spotless Mind (2004) (dir. Michel Gondry)
5. Solaris (1972) (dir. Andrei Tarkovsky)
4. The Fountain (2006) (dir. Darren Aronosfky)
3. Blade Runner (1982) (dir. Ridley Scott)
2. The Matrix (1999) (dir. The Wachowskis)
1. 2001: A Space Odyssey (1968) (dir. Stanley Kubrick)

http://thefilmstage.com/features/top-15-cerebral-sci-fi-films/ (http://thefilmstage.com/features/top-15-cerebral-sci-fi-films/)

Albo i taką:

Dirk Hasselman - My Top 10 Science Fiction Films
1. Alien
2. Children of Men
3. Moon
4. 2001: A Space Odyssey
5. Solaris
6. The Quiet Earth
7. The Day the Earth Stood Still
8. Metropolis
9. Blade Runner
10. Primer

http://letterboxd.com/dirkhasselman/list/my-top-10-science-fiction-films/ (http://letterboxd.com/dirkhasselman/list/my-top-10-science-fiction-films/)

(Facet gust ma dość dobry, ale o kolejności to bym z nim podyskutował.)

Kolejny zaś facet ułożyl kolejną - znów rozwlekłą - listę najlepszych, swoim zdaniem, filmów nowego wieku:

Brave New Worldview – 30 Science Fiction Films of the 21st Century
Code 46
Children of Men
Primer
Moon
The Prestige
Time of the Wolf
Watchmen
Eternal Sunshine of the Spotless Mind
District 9
Solaris
Sunshine
Minority Report
The Fountain
28 Weeks Later
The Host
Paprika
Pontypool
A Scanner Darkly
Avalon
Mr. Nobody
Battle Royale
Symbol
Blindness
Wall E
The Road
Donnie Darko
AEON Flux
Splice
The Sky Crawlers
Southland Tales
A.I.

http://www.rowthree.com/2010/05/10/brave-new-worldview-30-science-fiction-films-of-the-21st-century/ (http://www.rowthree.com/2010/05/10/brave-new-worldview-30-science-fiction-films-of-the-21st-century/)

W sumie niektóre z tych rzeczy są całkiem strawne...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 21, 2012, 03:53:49 pm
Ośmielony poniekąd przez Cetariana ;) napiszę sam po sobie...

Zmęczony zalewem popu zrobilem sobie małe rekolekcje filmowe.
Zacząłem od "THX 1138" (Term o nim pisał u zarania wątku), nie powiem, trzepnął mną ten film. Owszem, widać, że jest to takie jeszcze studenckie: młodzieńczo bezkompromisowe, w tzw. System walące jak bęben, na swój sposób stronnicze (trochę za bardzo sobie Lucas - hippis wówczas młody - ułatwia skupiając się na minusach pokazanego świata i jego patologiach, a ma on przecież i sporo zalet, spokojniejszy jest, bardziej przewidywalny, w mniej dramatów obfituje, ba nawet policja tam jak pałuje, to nie z sadyzmu, a z chłodnej - popartej pewno zwałami psychologicznych analiz - kalkulacji, zbyt prosto wroga bić gdy mu się doklei gębę demona; Lem lepiej do rzeczy się zabrał w "Powrocie...", a i on sam przyznał, że poległ, Clarke w "Mieście i gwiazdach" też szedł gdzieś w te rejony spokojniejszym krokiem ;)), pamflet raczej niż chłodna analiza.
Mistrz pewno by na "THX'e..." suchej nitki nie zostawił choćby za tła społecznego zbytnią szkicowość i nacisk na akcję ucieczkową położony, tym niemniej broni się ów film, chwalebnym minimalizmem (rzecz jakże warta przypominania w dobie blockbusterów), przemyślaną estetyką, emocjonalnym ascetyzmem, wręcz jałowością (b. pasuje do świata przedstawionego), szarpiącą muzyką, budzącym szacunek bohaterem (to jest gość!) i artystycznym przetworzeniem rozważań Fromma o wolności i ucieczce od niej. (Finał zresztą poniekąd broni reżysera przed zarzutem pójścia na skróty, widać tam jasno, w pięknej metaforycznej scenie, gdy protagonista w pełnym słońcu staje, że wybór wolności, to zawsze wybór niebezpiecznej drogi w nieznane, że w wyborze owym jest zawsze coś irracjonalno-heroicznego.)
Aż dziw, że nakręcił to facet, który tak łatwo przerzucił się potem na komercję i epickie bitki na świetlówki, widać od miłości do nienawiści...
(A'propos komercji: ideologia komsumpcji i posłuchu z "They live!" Carpentera zrzynka z debiutu Lucasa jest, obrzydliwstwo "Equilibrium" zwane też z "THX'a" czerpie ponad miarę.)
Przez dwa dni nie mogłem wyrzucić z głowy tego filmu.

Potem "Primer" (tu znów olka refleksjami się dzieliła). Są tacy, co analizują ów film pod kątem jego fabularnych powikłań (http://deckardpl.files.wordpress.com/2009/05/primer_timeline.jpg) (łopatologiczna "Incepcja" na tym tle to pryszcz) lub też rysują sobie schematy (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/84/Time_Travel_Method-2.svg/650px-Time_Travel_Method-2.svg.png) filmowych w czasie podróży, zgadzam się jednak z olką, że scholastyka tego typu tyle ma zasadniczo sensu co liczenie na ile linii rozdzielił się czas życia Tichego w "Siódmej", bo nie to jest istotne dla fabularnego sedna. Istotna jest - podana w sposób b. poprawny wizualno-narracyjnie historia paru (względnych) młodzieńców z - prawdopodobnie - Krzemowej Doliny, którzy przypadkiem dokonali przełomowego wynalazku (historia jego powstania ukazana b. wiarygodnie; kawał prawdziwej dobrej hard SF) i niezbyt wiedzieli w sumie co z nim zrobić: zaczęli od - dość oczywistych - pomysłów na szybkie wzbogacenie się, szybko przeskoczyli na etap pomagania sobie temporalistyką w załatwianiu prywatnych porachunków, a na koniec rozeszły się ich drogi, jeden postanowił nie dopuścić by do odkrycia chronomocji doszło, zakrywcą zostać, drugi -  przeciwnie - wyjechał (do Francji, na oko) miliony tłuc i większy wehikuł czasu klecić (co niemile mi zapachniało wyżej wspominanym "Iron Manem"). (Sequel w takich warunkach jest niewskazany, bo to by się musiało komiksem skończyć i wielgą obu panów naparzanką.) Pytanie, co prawda, czy przedstawienie umasowienia technologii tego typu jest wykonalne - vide "Powtórka"...
Film uczciwie średni (co dziś znaczy już: zauważalny), znów z przewagą - tym razem łamigłowkowo-kryminalnej - akcji nad filozofią, pobudzający do paru refleksji (np. jak to z Jobsami, Gatesami, Zuckerbergami było); zwłaszcza jednak tej nad horyzontami intelektualnymi bohaterów, którzy choć umieli genialnego wynalazku dokonać, poza tym grzęzną w banał (nie wiem czy to celowe  czy i reżyser sam siebie nie przeskoczy? tak, czy siak ładne oskarżenie pewnej miałkości intelektualnej naszych czasów z tego wyszło, które się z "THX'em" zazębia). Trzymał mnie znacznie krócej, ale i jego obejrzenia nie żałuję.

(Aha: w obu w/w, jak w "Seksmisji" zresztą, idealista okazał się na koniec większym twardzielem od cwaniaka.)

Teraz biorę się za "The Fountain" i "Memento". A na mieście plakaty "Avengers" wszędzie... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lipca 24, 2012, 10:48:18 pm
The Mill and the Cross. Film pieknie zrobiony, swietne, wypieszczone zdjecia, przeplataja sie: Symbolika z historia, film z malarstwem, muzyka z obrazem. Polecam, zwlaszcza tym ktorzy lubia malarstwo, fotografike, sam film jako dziedzine sztuki w koncu.
The Mill and The Cross (2011) Movie Trailer HD (http://www.youtube.com/watch?v=1ZeCX_zevJ0#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 24, 2012, 11:25:47 pm
Na miejscu Moderacji przeniósłbym raczej Twój post do "Akademii Filmowej", bo SF to tam za dużo raczej nie ma, ale do samego filmu przekonałeś mnie bez wysiłku (i to nawet nie dlatego, że Majewski, czy, że Sundance, a z tej przyczyny, że widzę tam piękną kontynuację metody znanej z "Dziewczyny z perłą", która swego czasu mnie zauroczyła).

Wielkie dzięki :). Obejrzę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 25, 2012, 01:47:31 am
The Mill and the Cross. Film pieknie zrobiony, swietne, wypieszczone zdjecia, przeplataja sie: Symbolika z historia, film z malarstwem, muzyka z obrazem. Polecam, zwlaszcza tym ktorzy lubia malarstwo, fotografike, sam film jako dziedzine sztuki w koncu.

Nareszcie...ktoś;) Wspominałam o tym filmie i Majewskim wielokrotnie...nawet na poprzedniej stronie - przy okazji Melancholii. Młyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcent (abstrahując od reżysera i jednej ślonskiej dziouchy, co przy nim pracowała): część zdjęć była kręcona w jednej z hal Międzynarodowych Targów Katowickich (tych, co to zawaliły się - śniegiem przysypane).
Prawda taka, że film był w postprodukcji 2 lata i były kłopoty z dystrybucją. Premierę miał w...Luwrze. W Polsce - po szeregu wyjazdowych seansów (m.in. w Sundance).
Trzeba jeszcze zaznaczyć, że to nie esef ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Lipca 25, 2012, 12:51:30 pm
Cytuj
Młyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcent
A już chciałem zbyć, bo słabofilmowy jestem.
Ale jak Majewski, to chętnie.
Kontynuuje filmowanie obrazów?
 Bo "Ogród rozkoszy ziemskich" bardzo podobał się mi.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 25, 2012, 12:55:26 pm
Byłem na tym w kinie. Chciecie coś hardcorowszego, zobaczcie "Krew Poety".
Inny akcent "prawie-śląski" to skałki w Olsztynie k. Częstochowy. Wielokrotnie się tam wspinałem, więc doskonale je znam. Wszystkie sceny z białawymi skałkami w Młynie i Krzyżu były kręcone w Olsztynie, oczywiście nie wszystkie formacje są naturalne, wiele powstało na photoshopie...

PS. Częstochowa jest fomalnie w Śląskim, choć i Ślązacy i Częstochowianie wiedzą ile w tym prawdy...
PS2. A, przypomniał mi się drugi akcent - w czasie zdjęć R. Hauer mieszkał w tym hotelu w Katowicach naprzeciwko Starego Dworca. Nie pamiętam nazwy, ale ten jakiś 5-gwiazdkowy czy coś.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 25, 2012, 03:26:17 pm
Cytuj
Młyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcent
A już chciałem zbyć, bo słabofilmowy jestem.
Ale jak Majewski, to chętnie.
Kontynuuje filmowanie obrazów?
 Bo "Ogród rozkoszy ziemskich" bardzo podobał się mi.
Przeczytałam: Ogród i zapaliła się mi lampka...zaszumiało, zawyło i ale to już było:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.1830 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.1830)
Nawet co do trzykropki... :o Pora na restart ( dla jasności: piszę o się;) ).
Można tak powiedzieć - że Majewski kontynuuje swoją malarską podróż:) Ale inaczej.

Byłem na tym w kinie. Chciecie coś hardcorowszego, zobaczcie "Krew Poety".
Krew poety to chyba coś na wzór Psa andaluzyjskiego? tak się mi kojarzy ten C. Widziałam jeno Psa i mam dosyć;) Znaczy nie Bunuela, ale takiego ocznego sur...a właściwie real...

To prawda, że sporo akcentów z południa:) W tym Młynie.
Dla mnie Młyn i krzyż jest znaczony chorobami dziecięcia:
- kiedy kręcili sceny w Katowicach, miałam możliwość zobaczyć przy pracy Hauera, Yorka i Rampling - zachorował,
- w marcu była premiera...w Kosmosie w Katowicach - miałam zaproszenie - zachorował.
I tak to...miej tu dzieci;)...w końcu zobaczyłam ten film w domu. I słuchawki się przydały - bo te dźwięki skrzypiące, trzeszczące itd.:)
Ale z Majewskim miałam okazję się spotkać parę miesięcy później - na weselu Jednej Ślonskiej Dziouchy - był świeżo po wszystkich festiwalach - piszę o tym, bo miał powody do dumy ( kilkanaście dni wcześniej dostał też nagrodę w Gdyni), a w opozycji do Młodych Operatorów, których Nie Wymienię z Nazwiska - bardzo skromny i zdziwiony, że ktoś zna jego filmy, a jeśli już zna, to że się mogą podobać :) Symptomatyczne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Lipca 25, 2012, 03:52:23 pm
Cytuj
zaszumiało, zawyło i ale to już było:
O ...just!
Racja. Sam sobie tym razem założyłem pętelkę.
Ta rdza, pamięć zżera.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 25, 2012, 04:03:32 pm
- w marcu była premiera...w Kosmosie w Katowicach - miałam zaproszenie - zachorował.
A no widzisz. Toś mnie prawie spotkała, bo byłem właśnie w Kosmosie na tej premierze. (Choć mieszkałem wtedy w Tarnowskich Górach, ale warto było przyjechać z takiej okazji...). Teraz, to już byłoby trudniej:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 06, 2012, 07:12:01 pm
Obejrzałem w koncu "Melancholię". Powoli, smakując, zatrzymując...

Notatki sobie zrobiłem jak z "Podróży..." (przepraszam za skrótowo-knajacki język i celowe trywializacje nieraz muskające ledwo prawdę ekranu b. powierzchniowo, konwencja taka mnie dopadła).

Ten Bruegel zsolarisowy zaraz na początku, ola ma chyba rację, że celowe. "M." i "Solaris" to niegłupi trop, bo na tle wymiaru kosmicznego banalne wybory człecze. Banalne, ale na ich dokonywanie jesteśmy skazani (o ile to my ich dokonujemy, bo WW ni ma ;) ).
Potem te obrazki - narzekałaś ola, na kicz... Może i kicz, ale po różnych męczonych ostatnio na startek.pl szlag-ierach jest mi zbawieniem, bo nic tam nie lata, nie szczela i morderców własnych matek (jak w - za przeproszeniem - "X-Men: Pierwsza klasa") nie tuli.
Te planety jak z "Odysei..." ino w poziomie, nie w pionie... Chyba kolejne celowe, mam wrażenie, że to żart - "Odyseja..." położona.
Te stop motiony - czy to Majewski? ;)
Ten koń (z nóg) zwalony aluzja jaka frońdowska? ;)
Te łuki elektryczne znów to chyba napęd nadświetlny dla NEXA (te portki ew. portyki... znaczy portale magnetyczne).
Te planety, nieno one sie calować bedom ;D.
Taka czołówka to je dobry sposób, by miłośnik popu się wkurzył, że nic nie lata i nie szczela i wyszedł.
Potem fabula - pczątek luksusy iście dyn(i)astyczne ślubne, ale ten rzut okiem kamery na zegarek pana młodego chyba celowy, że zegar im tyka.
Potem ten chyba turpizm reklamy Justine, to już nie luksusowy kicz zupełnie.
Zasadniczo filmu cześć pierwsza to rzecz o kobiecie, którą jakby sztuczność konwencji społecznych dopadła. Widać, że nie kocha tego Michaela (facet tak idealny, że aż automat przypomina), że biznesu ma dosyć, że Tima (czy jakmutam) bzykła na zasadzie zrobienia głupoty, że stabilizacja ją męczy wszelaka i gra pozorów zwłaszcza, że rzucienie tego wszystkiego w cholerę - metaforycznie - oddaliło widmo śmierci (gwiazda znikła).
Skoro obrazek B. był w "Solaris" gdzie o miłości i Kontakcie, ona zamykając ten obrazek jakby odrzuca/neguje jedno i drugie.
I ta konna jazda - wolności symbol widomy, a, że wspólna to jakby i więzi sióstr.
Rodzice znamienni - ojciec kabotyn, matka neurotyczko-buntowniczka, żyjący własnym życiem, mający gdzieś córki.
Claire usiłująca budować tu pozory na siłę, acz sama mniej o nie dbająca na pozór (bo Justine taka lalka, a ona nie). Z drugiej ten jej chłop i gwiazdy zna, i bogaty, jakby sensowniejszy choć sukami rzucał i ile wydał liczył, ale potem widać, że usiłuje dbać o tą Justine.
Prawie każdy tam albo płytki się wydaje, albo zagubiony, albo to-i-to (Tim).
Część druga.
Oho: Claire i John też mają swoją strasznomieszczańską duchotę w związku, ale przynajmniej widać dobre chęci, a Justine całkiem się rozkleiła, wygląda - okazuje się - że zawsze była nieco życiowo niedołężna (co już wynikało trochę z dialogu przed przejażdżką), a ten ślub to byla próba wpasowania się w konwencje.
Planeta już jest.
Naukowcy uspokajają. Podkreślone piękno zjawiska (Ballard się kłania z zagład urodą).
To małżeństwo na dystans - Bergman?
Justine zmienny typ, to załamana, to odżywa, Claire zrównoważona bardziej i chyba introwertyczna, a mąż jej nie tak spokojny jak oficjalnie gada.
Ech... Justine na furiatkę wygląda, życzyłem jej by z tego konia tłuczonego spadła, egoistyczna taka w tym wszystkim.
Dzieciak tymczasem ("po mnie, panie, po mnie" domyślnie puszy się John) planetami podekscytowan.
Obie siostry w Melanchoię patrzą, ino C. widzi J., a ta jej nie - symboliczne.
Justine se robiła dobrze w obliczu zagłady czyco? (Znów Ballard z "Crashem".)
Mały je gienij... i ta fascynacja Wszechświatem co zabija...
Nono, odpowiedzi szukaj w Guglotece.
Światło im zgasło.
Claire truć chciała ("Ostatni brzeg"?).
Kamerdynera też strach wziął.
Justine - kto by pomyślał - jasnowidz.
Jasnowidzenie i katastrofizm... hmm... sugestia, że są siły wyższe, a gdzieś mają, czy, że ich nie ma? W ich wersji dziejów nikt nie zdąży zbadać tego jasno.
Atak na Naukę, i że kłamie - nieladnie, po emmerichowemu.
Ci dwoje jednak się kochają? W obliczu zagłady nie miejsce na bergmanizmy ;).
Margines błędu. Taa.
Ziemia zła wg Justine (że się myślą cofnę).
Atmosfery im podebrało - SF, a myślałem, że ino nerwy ;).
Się oddala.
Justine i mały przespali.
Justine się przyznała do swej nieznośnej lekkości;).
Planeta zawraca.
John zniknięty, Claire z pigułkami.
Konie spokojne... John się zabił? Tak ścichapęk? Egoista ;). (Czy to koń go? Ten wypuszczony?)
Dokąd ta Claire chce zwiać i po co?
Grad jakby? (Na golfowym polu - po coś zostało wspomniane.)
Claire zostawiła Justine samą raz pierwszoostatni.
Teraz Claire wraca.
Dzieciaka odłożyla i same zostały.
Znamienne że chłop odpadł w przedbiegach? Jak w "Tehanu"?
Symfonia, wino, świece... co znaczy "odejść właściwie"? Trupa mężowego w smooking ubiorą i też posadzą?
Dzieciak zoczył kunia.
I boi się.
Czym się patyki Justine różnią od wina Claire?
Teraz to Justine za opiekunkę.
No i dupło - trochę nierealistycznie, bo bez emmerichowych efektów ;).

Nihilistyczne strasznie - że w obliczu zagłady nihilizm popłaca, ale SF jest to nie mniej niż Ballard w sumie - też zagłada nieunikniona.
Twarzy dużo zbliżeń jak u Tarkowskiego i rozłożone postawy, w "Solaris" na trzy osoby, tu na dwie - reszta kukły, John nawet. Sieriozna introwertyczka przywiązana jednak do konwencji i niepoważna zbuntowana ekstrawertyczka z atakami skuteczności (czy biznesowej czy finalnej). Ale nie odczułem smutku po bohaterach, raczej im się przyglądalem klinicznie, chłodno (cynicznie nawet, jak widać). Może przez to, że wiedziałem co nadciąga?
Lepszy taki film katastroficzny od megarozwałek. W sumie odpowiednik Nowej Fali SF w kinie.

Naszły mnie jeszcze dwie luźne refleksje:
1. ciekawie by było polączyć taki kameralizm z holiłudzkimi efektami na końcu (choć by to mogło moc filmu osłabić),
2. podobnie duszny dramat by mi się marzył, ale na kosmonautów rozpisany na skazanym na zagładę statku; hi tech realizm odysejny, ale akcent identycznie na postawy.

- jest filmowa rozmowa z Tarkowskim. Poprzez obraz Bruegla Myśliwi na śniegu. Tarkowski używał tego obrazu w Solaris i Zwierciadle ) - uderzające. Myślę, że to zamierzone, zwłaszcza, że swój poprzedni film - Antychryst - von Trier dedykował Tarkowskiemu

Z tym "Jancykrystem" to mi wygląda na grubszą kpinę T. z T. ;)

nie jest to S.F.w całym slowa tego znaczenia napewno.Wątek katastrofy jest tylko pretekstem do obserwacji, nas ludzi.

Przy czym element SF jedno tu zmienia: zwykle ma się w otoczeniu zagładę jedną, lub przeżywa własną, tu jest to jednak totalne. w tym sensie czynnik SF wprowadza coś b. istotnego fabularnie - absolutny brak nadziei.

Można rzecz owszem traktować jak metaforę (to jest ten poziom kina gdzie interpretacja wręcz musi być więcej niż jedna), ale wtedy wnioski z niej będą fałszywe, bo amputowana zostanie wszelka nadzieja i wszelki sens działań ponadjednostkowych (komunista Martin wiecznie żywy ;)), dlatego wolę rzecz jednak czytać jako fantastykę naukową prezentującą pewien skrajnie pesymistyczny scenariusz.
Chociaż - muszę doedytować - czy jednak totalny nihilizm? Więź rodzinna, trzymanie się za ręce, Justine pod koniec odpowiedzialność za rodzinę przejmująca, może jednak co von Trier uznał za coś warte, nawet w obliczu zagłady...

("Młyn..." też obejrzałem zresztą, kilka razy, bo obrazki mi zasmakowały, o nim napiszę potem.)

ps. bajdełej, z beczki zupełnie innej - wyśledziłem początki kariery Cameona Jamesa: zaczynał jako najemny spec od F/X pracujący dla Cormana Rogera. Złośliwi mówią, że jego efekty były jedyną dobrą stroną tych bieda-produkcji. Byłe to horror SF "Galaxy of Terror" (http://en.wikipedia.org/wiki/Galaxy_of_Terror) (o pozaziemskiej zabawce - sic! - do testowania strachu i "Battle Beyond the Stars" (http://en.wikipedia.org/wiki/Battle_Beyond_the_Stars) - SF rimejk "Siedmiu wspaniałych", kurioza na piestrakową miarę, a scenariuszowo durniejsze...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Sierpnia 06, 2012, 08:01:26 pm
Obejrzałem w koncu "Melancholię". Powoli, smakując, zatrzymując...

Notatki sobie zrobiłem jak z "Podróży..." (przepraszam za skrótowo-knajacki język i celowe trywializacje nieraz muskające ledwo prawdę ekranu b. powierzchniowo, konwencja taka mnie dopadła).

Ten Bruegel zsolarisowy zaraz na początku, ola ma chyba rację, że celowe. "M." i "Solaris" to niegłupi trop, bo na tle wymiaru kosmicznego banalne wybory człecze. Banalne, ale na ich dokonywanie jesteśmy skazani (o ile to my ich dokonujemy, bo WW ni ma ;) ).
Potem te obrazki - narzekałaś ola, na kicz... Może i kicz, ale po różnych męczonych ostatnio na startek.pl szlag-ierach jest mi zbawieniem, bo nic tam nie lata, nie szczela i morderców własnych matek (jak w - za przeproszeniem - "X-Men: Pierwsza klasa") nie tuli.
Te planety jak z "Odysei..." ino w poziomie, nie w pionie... Chyba kolejne celowe, mam wrażenie, że to żart - "Odyseja..." położona.
Te stop motiony - czy to Majewski? ;)
Ten koń (z nóg) zwalony aluzja jaka frońdowska? ;)
Te łuki elektryczne znów to chyba napęd nadświetlny dla NEXA (te portki ew. portyki... znaczy portale magnetyczne).
Te planety, nieno one sie calować bedom ;D.
Taka czołówka to je dobry sposób, by miłośnik popu się wkurzył, że nic nie lata i nie szczela i wyszedł.
Potem fabula - pczątek luksusy iście dyn(i)astyczne ślubne, ale ten rzut okiem kamery na zegarek pana młodego chyba celowy, że zegar im tyka.
Potem ten chyba turpizm reklamy Justine, to już nie luksusowy kicz zupełnie.
Zasadniczo filmu cześć pierwsza to rzecz o kobiecie, którą jakby sztuczność konwencji społecznych dopadła. Widać, że nie kocha tego Michaela (facet tak idealny, że aż automat przypomina), że biznesu ma dosyć, że Tima (czy jakmutam) bzykła na zasadzie zrobienia głupoty, że stabilizacja ją męczy wszelaka i gra pozorów zwłaszcza, że rzucienie tego wszystkiego w cholerę - metaforycznie - oddaliło widmo śmierci (gwiazda znikła).
Skoro obrazek B. był w "Solaris" gdzie o miłości i Kontakcie, ona zamykając ten obrazek jakby odrzuca/neguje jedno i drugie.
I ta konna jazda - wolności symbol widomy, a, że wspólna to jakby i więzi sióstr.
Rodzice znamienni - ojciec kabotyn, matka neurotyczko-buntowniczka, żyjący własnym życiem, mający gdzieś córki.
Claire usiłująca budować tu pozory na siłę, acz sama mniej o nie dbająca na pozór (bo Justine taka lalka, a ona nie). Z drugiej ten jej chłop i gwiazdy zna, i bogaty, jakby sensowniejszy choć sukami rzucał i ile wydał liczył, ale potem widać, że usiłuje dbać o tą Justine.
Prawie każdy tam albo płytki się wydaje, albo zagubiony, albo to-i-to (Tim).
Część druga.
Oho: Claire i John też mają swoją strasznomieszczańską duchotę w związku, ale przynajmniej widać dobre chęci, a Justine całkiem się rozkleiła, wygląda - okazuje się - że zawsze była nieco życiowo niedołężna (co już wynikało trochę z dialogu przed przejażdżką), a ten ślub to byla próba wpasowania się w konwencje.
Planeta już jest.
Naukowcy uspokajają. Podkreślone piękno zjawiska (Ballard się kłania z zagład urodą).
To małżeństwo na dystans - Bergman?
Justine zmienny typ, to załamana, to odżywa, Claire zrównoważona bardziej i chyba introwertyczna, a mąż jej nie tak spokojny jak oficjalnie gada.
Ech... Justine na furiatkę wygląda, życzyłem jej by z tego konia tłuczonego spadła, egoistyczna taka w tym wszystkim.
Dzieciak tymczasem ("po mnie, panie, po mnie" domyślnie puszy się John) planetami podekscytowan.
Obie siostry w Melanchoię patrzą, ino C. widzi J., a ta jej nie - symboliczne.
Justine se robiła dobrze w obliczu zagłady czyco? (Znów Ballard z "Crashem".)
Mały je gienij... i ta fascynacja Wszechświatem co zabija...
Nono, odpowiedzi szukaj w Guglotece.
Światło im zgasło.
Claire truć chciała ("Ostatni brzeg"?).
Kamerdynera też strach wziął.
Justine - kto by pomyślał - jasnowidz.
Jasnowidzenie i katastrofizm... hmm... sugestia, że są siły wyższe, a gdzieś mają, czy, że ich nie ma? W ich wersji dziejów nikt nie zdąży zbadać tego jasno.
Atak na Naukę, i że kłamie - nieladnie, po emmerichowemu.
Ci dwoje jednak się kochają? W obliczu zagłady nie miejsce na bergmanizmy ;).
Margines błędu. Taa.
Ziemia zła wg Justine (że się myślą cofnę).
Atmosfery im podebrało - SF, a myślałem, że ino nerwy ;).
Się oddala.
Justine i mały przespali.
Justine się przyznała do swej nieznośnej lekkości;).
Planeta zawraca.
John zniknięty, Claire z pigułkami.
Konie spokojne... John się zabił? Tak ścichapęk? Egoista ;). (Czy to koń go? Ten wypuszczony?)
Dokąd ta Claire chce zwiać i po co?
Grad jakby? (Na golfowym polu - po coś zostało wspomniane.)
Claire zostawiła Justine samą raz pierwszoostatni.
Teraz Claire wraca.
Dzieciaka odłożyla i same zostały.
Znamienne że chłop odpadł w przedbiegach? Jak w "Tehanu"?
Symfonia, wino, świece... co znaczy "odejść właściwie"? Trupa mężowego w smooking ubiorą i też posadzą?
Dzieciak zoczył kunia.
I boi się.
Czym się patyki Justine różnią od wina Claire?
Teraz to Justine za opiekunkę.
No i dupło - trochę nierealistycznie, bo bez emmerichowych efektów ;).

Nihilistyczne strasznie - że w obliczu zagłady nihilizm popłaca, ale SF jest to nie mniej niż Ballard w sumie - też zagłada nieunikniona.
Twarzy dużo zbliżeń jak u Tarkowskiego i rozłożone postawy, w "Solaris" na trzy osoby, tu na dwie - reszta kukły, John nawet. Sieriozna introwertyczka przywiązana jednak do konwencji i niepoważna zbuntowana ekstrawertyczka z atakami skuteczności (czy biznesowej czy finalnej). Ale nie odczułem smutku po bohaterach, raczej im się przyglądalem klinicznie, chłodno (cynicznie nawet, jak widać). Może przez to, że wiedziałem co nadciąga?
Lepszy taki film katastroficzny od megarozwałek. W sumie odpowiednik Nowej Fali SF w kinie.

Naszły mnie jeszcze dwie luźne refleksje:
1. ciekawie by było polączyć taki kameralizm z holiłudzkimi efektami na końcu (choć by to mogło moc filmu osłabić),
2. podobnie duszny dramat by mi się marzył, ale na kosmonautów rozpisany na skazanym na zagładę statku; hi tech realizm odysejny, ale akcent identycznie na postawy.

- jest filmowa rozmowa z Tarkowskim. Poprzez obraz Bruegla Myśliwi na śniegu. Tarkowski używał tego obrazu w Solaris i Zwierciadle ) - uderzające. Myślę, że to zamierzone, zwłaszcza, że swój poprzedni film - Antychryst - von Trier dedykował Tarkowskiemu

Z tym "Jancykrystem" to mi wygląda na grubszą kpinę T. z T. ;)

nie jest to S.F.w całym slowa tego znaczenia napewno.Wątek katastrofy jest tylko pretekstem do obserwacji, nas ludzi.

Przy czym element SF jedno tu zmienia: zwykle ma się w otoczeniu zagładę jedną, lub przeżywa własną, tu jest to jednak totalne. w tym sensie czynnik SF wprowadza coś b. istotnego fabularnie - absolutny brak nadziei.

Można rzecz owszem traktować jak metaforę (to jest ten poziom kina gdzie interpretacja wręcz musi być więcej niż jedna), ale wtedy wnioski z niej będą fałszywe, bo amputowana zostanie wszelka nadzieja i wszelki sens działań ponadjednostkowych (komunista Martin wiecznie żywy ;)), dlatego wolę rzecz jednak czytać jako fantastykę naukową prezentującą pewien skrajnie pesymistyczny scenariusz.
Chociaż - muszę doedytować - czy jednak totalny nihilizm? Więź rodzinna, trzymanie się za ręce, Justine pod koniec odpowiedzialność za rodzinę przejmująca, może jednak co von Trier uznał za coś warte, nawet w obliczu zagłady...

("Młyn..." też obejrzałem zresztą, kilka razy, bo obrazki mi zasmakowały, o nim napiszę potem.)

ps. bajdełej, z beczki zupełnie innej - wyśledziłem początki kariery Cameona Jamesa: zaczynał jako najemny spec od F/X pracujący dla Cormana Rogera. Złośliwi mówią, że jego efekty były jedyną dobrą stroną tych bieda-produkcji. Byłe to horror SF "Galaxy of Terror" (http://en.wikipedia.org/wiki/Galaxy_of_Terror) (o pozaziemskiej zabawce - sic! - do testowania strachu i "Battle Beyond the Stars" (http://en.wikipedia.org/wiki/Battle_Beyond_the_Stars) - SF rimejk "Siedmiu wspaniałych", kurioza na piestrakową miarę, a scenariuszowo durniejsze...
Teraz toś dopiero mnie zachęcił. Choć filmów unikam.
A potem zrobię Ci psychoanalizę doodcytatniczą. ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 06, 2012, 11:50:13 pm
Taka czołówka to je dobry sposób, by miłośnik popu się wkurzył, że nic nie lata i nie szczela i wyszedł.
Potem fabula - pczątek luksusy iście dyn(i)astyczne ślubne, ale ten rzut okiem kamery na zegarek pana młodego chyba celowy, że zegar im tyka.
No...ale się zawziąłeś i wytrzymałeś  :-X  ;)
Jeśli zniesiesz jeszcze jeden ludzki film (tym razem bez fantastycznej, zmyłkowej wymówki;)) - to zobacz Festen Vinterberga - to jest taka zrzynka i nawiązanie - jak pisałam: panowie urzędowali w jednej Dogmie 95:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dogma_95 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Dogma_95)
To na pewno nie Dynastia - chociaż też na D i o zamożnej rodzinie;) Fabuła zapodana na filmwełbie brzmi schematycznie, ale tam są znacznie większe napięcia, więcej o zakłamaniu, uwikłaniu w rodzinę itd.
http://www.filmweb.pl/film/Festen-1998-653 (http://www.filmweb.pl/film/Festen-1998-653)

Cytuj
Naukowcy uspokajają. Podkreślone piękno zjawiska (Ballard się kłania z zagład urodą).
Cytuj
Konie spokojne... John się zabił? Tak ścichapęk? Egoista ;). (Czy to koń go? Ten wypuszczony?)
Naukowcy tak (się) uspokajają, że w obliczu klęski (błędne obliczenia, założenia), wg mnie, podbierają tabletki z żoninej szufladki zamkniętej na kluczyk. Całkowite wyciszenie. Tuż przed stajnią - Claire wstrząsa pustym opakowaniem i zaczyna szukać Johna. Przyznanie do klęski? Że zawiódł - w jego mniemaniu? Wszystkie jego "ideały" okazały się puste wobec zagrożenia, nic nie warte?

Cytuj
Twarzy dużo zbliżeń jak u Tarkowskiego
Hm...mnie się to kojarzy raczej z Bergmanem - Persona np. - tym stoi:)

Cytuj
Lepszy taki film katastroficzny od megarozwałek
1. ciekawie by było polączyć taki kameralizm z holiłudzkimi efektami na końcu
Czyli jednak...ten brak gniecie? Dobradobra...żartowałam...trochę;))

Cytuj
Z tym "Jancykrystem" to mi wygląda na grubszą kpinę T. z T. ;)
Zazwyczaj sprowadza się ten film do paru scen pornograficznych. Jeśli sugerujesz się opiniami widzów i recenzjami z netu - to tak - tak piszą.
Długo zwlekałam, żeby go zobaczyć - nie składało się jakoś. Nie jest to mój ulubiony film - ani w ogóle, ani Triera. Niemniej - nie jest od rzeczy. Ja się tylko zastanawiałam...czy aby mówić o rzeczach, których dotknął tym filmem, trzeba uciec się do takiej estetyki? Czy taki sposób nie jest zbędny. Zobacz Anty...i możemy pogadać;) Sam von Trier mówi o tym tak:
Dlaczego zadedykował pan film Tarkowskiemu? Wiele osób oburzyło się na tę dedykację.

To jeden z najważniejszych filmowców w moim życiu. Szczególnie „Zwierciadło”, które rozgrywa się przede wszystkim w lesie – tak jak mój „Antychryst”. Zadedykowałem więc go Tarkowskiemu, by nie zostać posądzonym o podkradanie pomysłów z jego obrazu. Nigdy nie udało mi się spotkać z Tarkowskim osobiście, ale wiem, że widział mój pierwszy film i stuprocentowo go nie znosił. Wkrótce potem zmarł. Mam nadzieję, że nie przez mój film. Tak to bywa z idolami z poprzedniego pokolenia. Pogodziłem się z myślą, że gdyby zobaczył inne moje filmy, też by ich nie lubił, a na pewno nie polubiłby „Antychrysta”.


http://film.dziennik.pl/artykuly/90161,von-trier-antychryst-zrodzil-sie-z-depresji.html (http://film.dziennik.pl/artykuly/90161,von-trier-antychryst-zrodzil-sie-z-depresji.html)

Zwierciadło - zwierciadłem, ale Ofiarowanie to punkt odniesienia - dla mnie.

Cytuj
Przy czym element SF jedno tu zmienia: zwykle ma się w otoczeniu zagładę jedną, lub przeżywa własną, tu jest to jednak totalne. w tym sensie czynnik SF wprowadza coś b. istotnego fabularnie - absolutny brak nadziei.

Niby tak. Ale z drugiej strony Q, co zmienia ten totalny wymiar? Dla mnie ten film jest introwertyczny, skupiony na jednej rodzinie - nie ma masowej paniki ( Tarkowski i Ofiarowanie - zobacz - porównaj np. - scena: schody, ludzie, papier, wiatr). Jeśli cała rodzina cierpiałaby na śmiertelną chorobę (zwaną życiem - jak nie przymierzając Claire;)) , to dla nich też jest absolutny brak nadziei. Załamanie całego ich świata. Owszem, tutaj dodatkowo ponosi klęskę cywilizacja ( bagatela;) ), której zadufanie we własną moc poniosło śmiertelny uszczerbek. Ale dla pojedynczej osoby? Ta skala czy coś zmienia? Lepiej, bo inni też mają gorzej?:)
Czytałam ostatnio, przerywnikowo kilkanaście opowiadań Bradbury'ego - jedno z nich dotyczyło właśnie takiej totalnej zagłady. Opisał jedną rodzinę - jak zwykle: wykonali swoje codzienne obowiązki i położyli się spać. Też nie było masowej paniki. To specjalizacja emmerichów i bajów;) To, co się zdarzyło w tej rodzinie, mogło zostać wywołane zupełnie innym zdarzeniem i np. śmiertelną chorobą.
Ten absolutny brak nadziei - jest wymierzony w widza i tenże nie potrzebuje widzieć za oknem zbliżającej się obcej planety, by to zrozumieć:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 07, 2012, 01:14:19 am
Teraz toś dopiero mnie zachęcił. Choć filmów unikam.

Żebyś mnie tylko nie przeklinał, bo film jest uczciwie średni. Średni w klasie wyższej niż te wszystkie "Iron Many", ale średni, że powtórzę.

Tarkowski trzymal mnie "Stalkerem" z tydzień (a potem były powtorki), Lucas "THX'em..." 2 dni, "Melancholii" może na parę godzin refleksji starczyło.

Co jednak nie znaczy też, że jest to film zły, zwłaszcza na tle tego, co dziś kręcą.

(Swoją drogą trochę mi głupio - wziąłem się za Majewskiego po polecankach NEXa, Ty bierzesz się za Triera po moich, a oba filmy pierwsza ola ładnie analizowała...)

No...ale się zawziąłeś i wytrzymałeś  :-X  ;)

A jaki tam ze mnie milośnik popu. Ja tylko takie pozory tworzę ;D.

To na pewno nie Dynastia - chociaż też na D i o zamożnej rodzinie;) Fabuła zapodana na filmwełbie brzmi schematycznie, ale tam są znacznie większe napięcia, więcej o zakłamaniu, uwikłaniu w rodzinę itd.

No Visconti też zwykle bogaczy pokazywał, ale "Dynastia" to nie była :P. A serio, to strasznie mnie ten weselny początek odrzucił luksusami pokazowymi, ale potem zrozumiałem, że właśnie miał tym odrzucać. Samą Justine w końcu zemdliło.

I tu chyba dochodzimy do różnicy między winem, a patykami - tu forma, tam treść.

Naukowcy tak (się) uspokajają, że w obliczu klęski (błędne obliczenia, założenia), wg mnie, podbierają tabletki z żoninej szufladki zamkniętej na kluczyk. Całkowite wyciszenie. Tuż przed stajnią - Claire wstrząsa pustym opakowaniem i zaczyna szukać Johna. Przyznanie do klęski? Że zawiódł - w jego mniemaniu? Wszystkie jego "ideały" okazały się puste wobec zagrożenia, nic nie warte?

Nieno, ja się zgadzam, że ten John to taki bardziej Czwartek przy lepszym poznaniu, ale przy demaskacji różnych ludzkch tworów wobec Nauki byłbym jednak bardziej łaskawy. Może wobec Melancholii za słaba, ale ogólnie jednak nie bezsilna.

Zadedykowałem więc go Tarkowskiemu, by nie zostać posądzonym o podkradanie pomysłów z jego obrazu.

Mówiłem - żartowniś.

Niby tak. Ale z drugiej strony Q, co zmienia ten totalny wymiar? Dla mnie ten film jest introwertyczny, skupiony na jednej rodzinie - nie ma masowej paniki ( Tarkowski i Ofiarowanie - zobacz - porównaj np. - scena: schody, ludzie, papier, wiatr). Jeśli cała rodzina cierpiałaby na śmiertelną chorobę (zwaną życiem - jak nie przymierzając Claire;)) , to dla nich też jest absolutny brak nadziei. Załamanie całego ich świata. Owszem, tutaj dodatkowo ponosi klęskę cywilizacja ( bagatela;) ), której zadufanie we własną moc poniosło śmiertelny uszczerbek. Ale dla pojedynczej osoby? Ta skala czy coś zmienia? Lepiej, bo inni też mają gorzej?:)
Czytałam ostatnio, przerywnikowo kilkanaście opowiadań Bradbury'ego - jedno z nich dotyczyło właśnie takiej totalnej zagłady. Opisał jedną rodzinę - jak zwykle: wykonali swoje codzienne obowiązki i położyli się spać. Też nie było masowej paniki. To specjalizacja emmerichów i bajów;) To, co się zdarzyło w tej rodzinie, mogło zostać wywołane zupełnie innym zdarzeniem i np. śmiertelną chorobą.
Ten absolutny brak nadziei - jest wymierzony w widza i tenże nie potrzebuje widzieć za oknem zbliżającej się obcej planety, by to zrozumieć:)

Dla mnie jednak sporo: czym innym jest zagłada wszystkiego (jasnowidzenie Justine pojawia się po to by brak nadziei był pełny - brak we Wszechświecie Obcych, którym lepiej poszło), a przecież cała cywilizacja polega wlaśnie na kontentropijnych nadziejach i działaniach. Bohaterowie "Melancholii" nie mają szans na cokolwiek, mogą tylko wybrać sposób oczekiwania na śmierć, my niby też, ale możemy po sobie zostawić coś z czego może kiedyś - od biedy - wyrosnąć Sfera Dysona, napęd Warp czy inny Bóg tiplerowski. Niby mała różnica, ale jednak, nie przechodźmy więc na pozycje Sekuły.
(To jest właśnie to za co Lem Ballarda krytykował.)

Nie kupiłem trierowego nihilizmu, ja nawet widzę sens urządzania wesel jeśli nie są formą czystą, beztreściwą ;). Nawet gdyby nadzieje Dysona i reszty bandy zawiodły, nawet gdyby nie tylko śmierci indywidualne miały nastać, ale i śmierć całej ziemskiej cywilizacji czy calego kosmicznego Rozumu (ile by go nie było), to nawet jeśli możemy tylko pokazać fucka entropii przez 5 sekund, to tyle nasze ;). (Zresztą to ostatnie chyba i Trier przyznał widząc sens wznoszenia tej kruchej puchatkowej chatki.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 07, 2012, 12:21:31 pm
Cytuj
Obejrzałem w koncu "Melancholię". Powoli, smakując, zatrzymując...
Cytuj
Żebyś mnie tylko nie przeklinał, bo film jest uczciwie średni. Średni w klasie wyższej niż te wszystkie "Iron Many", ale średni, że powtórzę.
Egh...Iron...to cóżeś się tą średnizną tak smakował?;)
A sam film - rzeczywiście - po prostu dobry, inny, odróżniający się od mejn, ale nieco wtórny dla tych off.

Cytuj
A serio, to strasznie mnie ten weselny początek odrzucił luksusami pokazowymi, ale potem zrozumiałem, że właśnie miał tym odrzucać. Samą Justine w końcu zemdliło.
Luksusami? Może. Wg mnie...sęk w relacjach rodzinnych, zakłamaniu (komentarze z offu matki - granej  krótko, a treściwie przez Rampling)...czyli ja z luksusów robię przesunięcie na uwierający gorset zobowiązań towarzyskich, formy, pozorowanej przyjaźni itd. - to jest nie do zniesienia. Warstwa psyche. Zafałszowana. Luksus to jeden ze środków do okłamywania. Zewnętrzna warstwa, która przy innych relacjach międzyludzkich, wcale nie musi uwierać.

Cytuj
Mówiłem - żartowniś.
Eno...cóżeś tak wyciął - jak Ci pasowało...pod swoją tezę?;)

Cytuj
Nie kupiłem trierowego nihilizmu, ja nawet widzę sens urządzania wesel jeśli nie są formą czystą, beztreściwą
Coś takiego;) Przecież Trier dokładnie to robi - urządza wesele - z Melancholią w tle, ale ciągle z nadzieją na przyszłość.
Jak odróżniasz wesela treściwe od beztreściwych?

Cytuj
Zresztą to ostatnie chyba i Trier przyznał widząc sens wznoszenia tej kruchej puchatkowej chatki
To w końcu jak?;) Hm...tak, jak napisałam - ja ten film traktuję jako swoiste memento mori - nie: nihilistyczny manifest.
Nikt nie mówi, że trzeba wszystkim strzelić, zaszyć się w domu i tak przepędzić życie. Nic nie robić, a najlepiej popełnić zbiorowe samobójstwo. Wręcz przeciwnie - codzienne sprawy, relacje itd. - funkcjonują do końca.
No tak...nie będzie napędu Warp...gdyby miały się zrealizować wizje z esefów...zwłaszcza tych spejsoperowych - to może i dobrze;)

W PieSie: Trier przynajmniej nie zrobi "dwójki", jak np. King - któren już handluje prawami do filmowania tej (jak się mi wydaje) lśniącej bzdury:
http://www.polskieradio.pl/24/1022/Artykul/447687,Stephen-King-zdradza-pierwszy-fragment-Lsnienia-2 (http://www.polskieradio.pl/24/1022/Artykul/447687,Stephen-King-zdradza-pierwszy-fragment-Lsnienia-2)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Sierpnia 07, 2012, 02:30:35 pm
Cytuj
Żebyś mnie tylko nie przeklinał, bo film jest uczciwie średni.
A gdzieżbym ja...patrz wątek o bluzqach :)
W średnich filmach często da się znaleźć coś.
Chyba częściej niż w bardzo dobrych, w których bywa, nie ma nic.
Poza tym, że są bardzo dobre.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 09, 2012, 10:03:42 pm
Antychryst lezy na dysku i czeka. Jakos nie moge sie zebrac, nie wiem czemu, bo Dafoe lubie. Tutaj ciekawa recenzja tego filmu i rozmowa z Dafoe , przez Mark Kermode, ktory porownuje go i widzi duze podobienstwo do Possession Zulawskiego, ktos widzial Possession? :
Mayo and Kermode discuss Antichrist with Willem Dafoe (http://www.youtube.com/watch?v=F5MTYp0sI2w#ws)
Possession:
Possession Trailer (http://www.youtube.com/watch?v=RykcyGIMkhs#)

Obejrzalem z kolei SF film Battleship. Nie wiedzialem o co chodzi wczesniej... W jednym zdaniu: Dzien Niepodleglosci 2 z troche lepszymi efektami  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 09, 2012, 11:34:51 pm
Też tak miałam...z tym Antychrystem. Widziałam Opętanie. Średnio rozumiem się z Żuławskim. Niemniej, ciekawe zestawienie. Nie pomyślałam.
Zgadzam się, co do rozkładu znaczeń i tego co mówił D. - niemniej, ponawiam pytanie: czy trzeba o tych sprawach mówić przy użyciu takich obrazów? Naprawdę, jest dużo destrukcji i autodestrukcji w tym filmie. Jedna - migawkowa - scena z Idiotów rozciągnięta do granic wytrzymałości widza. Z tym, że wg mnie wszystkie te sceny, o których net huczy są wyjątkowo aseksualne. Jest też Przyroda. Nie da się uniknąć porównań do Zwierciadła.
Mnie się jakoś łączy ten film z serią o Panu, Pani Zemście. Zło, zemsta...hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 10, 2012, 12:02:25 pm
Egh...Iron...to cóżeś się tą średnizną tak smakował?;)

Bo lepszych fantastycznych nie kręcą.

Luksus to jeden ze środków do okłamywania.

No i ja właśnie o tym. Luksus opakowuje nam g*** w papierek (a właściwie sam tym papierkiem bywa). (Choć owszem, Johna i Claire nie uwierał, byli - mimo wszystko - za normalni na to.)

Jak odróżniasz wesela treściwe od beztreściwych?

Po tym co łączy tzw. młodych? (Wrzucałem kiedyś taki fajny cytat dla jednej z Forumowych Par.)

To w końcu jak?;) Hm...tak, jak napisałam - ja ten film traktuję jako swoiste memento mori - nie: nihilistyczny manifest.

Dla mnie to jednak trochę dwuznaczne bylo. Raz widzę memento, raz - manifest. Trza będzie powtórzyć, pewno coś przeważy...

No tak...nie będzie napędu Warp...gdyby miały się zrealizować wizje z esefów...zwłaszcza tych spejsoperowych - to może i dobrze;)

Nie lubisz Ty kontratakujących imperiów...;D

W PieSie: Trier przynajmniej nie zrobi "dwójki", jak np. King - któren już handluje prawami do filmowania tej (jak się mi wydaje) lśniącej bzdury:

A nic nie gadaj... Kolejny co miał kawałek talentu (nawet jak do straszenia) rozmienia się na drobne... Ale nie dziwi, miałem nieprzyjemność zetknąć się z jego późnymi powieściami - takie same bzdury jak u Mastertona i Guy'a Smitha, jeno lepiej napisane. "Carrie", "Lśnienia" nigdy nie przeskoczył.

Obejrzalem z kolei SF film Battleship. Nie wiedzialem o co chodzi wczesniej... W jednym zdaniu: Dzien Niepodleglosci 2 z troche lepszymi efektami  ::)

A wiesz, że to ekranizacja gry w okręty oficjalnie? ::)

Też tak miałam...z tym Antychrystem. Widziałam Opętanie. Średnio rozumiem się z Żuławskim. Niemniej, ciekawe zestawienie.
/.../
Mnie się jakoś łączy ten film z serią o Panu, Pani Zemście. Zło, zemsta...hm.

Przeczyta to kto z Holilud, wyciągnie odkrywcze wnioski i do kin wejdzie "Zemsta opętanego Antychrysta"  8).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 16, 2012, 09:35:00 am
A'propos kontratakujących imperiów...

maźku, coś dla Cię - oryginalny skrypt drugo-piątego ;) epizodu "Gwiezdnych wojen" autorstwa Leigh Brackett (słynnej autorki SF lat '30):
http://starwarz.com/starkiller/2010/05/the-empire-strikes-back-first-draft-by-leigh-brackett-transcript/ (http://starwarz.com/starkiller/2010/05/the-empire-strikes-back-first-draft-by-leigh-brackett-transcript/)

Podsumowując: Lando klonem, Xizor (http://starwars.wikia.com/wiki/Xizor) (?) ojczymem Hana, miecz świetlny niepraktyczną bronią, Vader jednak-nie-ojcem Luke'a (co o tyle ciekawe, że ów pomysł z ojcostwem także, ponoć, od Brackett pochodzi), Boba Fett i karbonit nie występują... Reszta bez zmian.

A otóż i - szersze od mojego - streszczenie dla leniwych ;) (warto nawet leniem nie będąc, bo analityczne):
http://julianperezconquerstheuniverse.blogspot.com/2011/05/leigh-bracketts-original-1978-empire.html (http://julianperezconquerstheuniverse.blogspot.com/2011/05/leigh-bracketts-original-1978-empire.html)
i jeszcze wywiad z Brackett:
http://secrethistoryofstarwars.com/conversationswithleighbrackett.html (http://secrethistoryofstarwars.com/conversationswithleighbrackett.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 21, 2012, 02:53:37 am
Idzie nowe ;), jeden z forumowczów ze startrek.pl powiadomił mnie o istnieniu filmu - tym razem odteledyskowego - pt. "Love":
http://en.wikipedia.org/wiki/Love_(2011_film) (http://en.wikipedia.org/wiki/Love_%282011_film%29)

Obejrzałem, jak dotąd, zapowiedź:
LOVE *NEW* Trailer 2011 [HD] // Angels & Airwaves Movie (http://www.youtube.com/watch?v=YiYmAixzpMg#ws)
Trailer ów - choć przesłanie z gatunku all you need is love razi naiwną sztampą, a skakanie po planach czasowych nazbyt silnie przypomina "Odyseję..." - daje nadzieję na coś przyzwoitego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 26, 2012, 06:10:42 pm
Obejrzalem Pometeusza. Zawiodlem sie, moze nie tyle samym filmem, bo ten byl powiedzmy przecietny i o obejrzenia, ale tym ze taki byl naglosniony jako nowatorski i swietny zarazem. Widoczny, choc zmieniony klimat Obcego, troche Kontaktu z Fajferowa, troche Obcego, troche czegos jeszcze... Event Horizon moze?  Ogolnie mozna obejrzec, ale bez wilkich oczekiwan.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 26, 2012, 06:20:01 pm
Ogolnie mozna obejrzec, ale bez wilkich oczekiwan.

Można, ale po co? ::)

Lepiej chyba pamiętać czasy, gdy Scottowi coś (czyt. "Blade Runner") wychodziło...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 26, 2012, 06:26:19 pm
A Jaźwiński w 3-ce tak zachwalał... więc co, szkoda czasu i tyłka?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 26, 2012, 06:34:20 pm
Uczciwie? Taka średnizna klasy "Avatara" czy najnowszego "Star Treka" z silnym - a durnym - wątkiem dänikenowskim. Pewno by bolała w odbiorze znacznie mniej, gdyby za ten fast food nie odpowiadał facet, który kiedyś dał nam jeden z najlepszych filmów SF...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 26, 2012, 07:18:10 pm
Ja bym mimo wszystko obejrzal, chocby ze wzgl na odniesienie do Obcego, jest tez niezle zrobiony.
 Q, ile mozna zyc swietlana przeszloscia  ;) Poza tem, jak dla mnie to Bladego nic sie nawet nie zblizylo, ani wczesniej ani potem, wiec to dosc niewymierny miernik. Tak jakby porownywac innych pisarzy SF do Lema; nie dalo by sie nic czytac.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Września 26, 2012, 09:07:22 pm
Uczciwie? Taka średnizna klasy "Avatara" czy najnowszego "Star Treka" z silnym - a durnym - wątkiem dänikenowskim. Pewno by bolała w odbiorze znacznie mniej, gdyby za ten fast food nie odpowiadał facet, który kiedyś dał nam jeden z najlepszych filmów SF...
Łobejrzałem ten film tuż po premierze(i wstyd,bo nie w kinie)Miałem coś napisać na forum,ale sie nie chcialo i najkrótsza recenzja to,to,że obejrzę go jeszcze raz przy pifku,jak będzie w 3D(oczywiście też w zaciszu domowym).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 27, 2012, 09:16:41 pm
Szczerze mówiąc, mnie Blady to nie rusza. Jest tam kilka duszoszczypiaszczych scen pod publiczkę jak wbijanie sobie gwoździa (a la Dzisus) czy wypuszczanie gołąbków, ale w sumie film co do przesłania jest naiwny... Jest też kilka scen trzymających w napięciu no i oczywiście Ford i Hauer. Ale za każdym oglądaniem dochodzę do wniosku, że pierwszy Obcy to było coś...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 27, 2012, 09:59:24 pm
Maziek, Blady w przeslaniu jest naiwny? To co jest tym przeslaniem, wg. Ciebie? 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 27, 2012, 10:14:24 pm
O kurde, a co to klasówka? Jestem ten, nieprzygotowany... poproszę o inny zestaw pytań... Oj takie tam, że życie to życie, szkielet się nie liczy, czy też, żeby tak prawicowo nie jechać, świadomość to świadomość... I tak dalej w ten deseń, a miłość i tak może zwyciężyć... chyba, że najpierw umrze, a maszyna okaże się bardziej ludzka niźli Ford...

Obcy nie ma przesłania - po prostu jest dobrym westernem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 27, 2012, 11:09:09 pm
No, Mazisty, jedynka. Jutro z rodzicami...  Chyba Ci umknelo, ze replikanci byli z tego samego materialu co my, a tylko za nieludzi byli uznani bo inaczej troche ten material byl poskladany do kupy. Watek milosny? Milosc wszystko zwyciezy? Hmm, napisze do Twojej rodziny, ze nie wierzysz w milosc i niech nie maja zludzen. Ford mniej ludzki niz maszyna? Po pierwsze Ford byl replikantem, co sie na koncu wyjasnilo, po drugie jakie maszyny, jak one wszystkie z krwi, kosci i DNA.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 27, 2012, 11:23:19 pm
Nie bądź świnią, pała rozumiem, ale żeby zaraz rodziców i żonę z dziećmi?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 27, 2012, 11:44:18 pm
Na wojnie i w(o) milosci wszystkie chwyty dozwolone!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 28, 2012, 11:41:35 am
Obejrzalem Pometeusza.
A Meteusza widziałeś ;) ....

(MSPANC)  :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 28, 2012, 03:25:17 pm
Chodzilo mi o Ptomeleusza  :P  Czepiasz sie jak Member! Wiesz jak paskudnie sie pisze posty z komorki?  I BAMTP bo MGCAMNM, OK?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 13, 2012, 10:15:42 pm
Jeszcze a'propos "Prometeusza", wywiady ze Scottem:
http://www.prometheusnews.net/movie/empire-magazine-the-big-questions/ (http://www.prometheusnews.net/movie/empire-magazine-the-big-questions/)
http://www.movies.com/movie-news/ridley-scott-prometheus-interview/8232 (http://www.movies.com/movie-news/ridley-scott-prometheus-interview/8232)
Skutecznie odzierają ze złudzeń...


Skoro zaś wciąż o tandecie mowa...
Obejrzałem sobie (czas jakiś temu, po prawdzie) brednie pod tytułem "X-Men: Pierwsza klasa" (bo jeden User na startrek.pl zachwalał, że to niby ambitne jak na rozrywkę). Były tam takie scenki jak Magneto pozwalający się przytulić mordercy swojej matki (którego nie wiedzieć czemu oszczędził, zabiwszy jego podkomendnych) czy szlachetny Professor X pozwalający odejść w spokoju przyjacielowi, który właśnie wypowiedział wojnę ludzkości (ba, popychajacy jeszcze Mystique do jego obozu)'.
Już po paru minutach uznalem, że scenariusz jest kretyński, a jednak obejrzałem do końca, chyba z masochizmu. Straszne - scenariuszowo stojące niżej od "Transformerów" - badziewie, w którym jedyne co można pochwalić to parę nawiązań do stylistyki lat '60 (i fatalny upadek - niezgorszej w swej klasie u zarania - serii).

Mam zresztą wrażenie, że Singer miał nawet coś niegłupiego do powiedzenia, ale napisał szkic scenariusza na kolanie i dał komu innemu do dokończenia. Można sobie wyobrazić jak ta historia miała wyglądać (całkiem, całkiem, jak na rozrywkę), natomiast w praktyce wyszła chała pełna najdzikszych dziur logicznych...
To nie była zwykła brednia, gorzej: to był efekt potwornego zmarnowania potencjału. Tym surowiej wypada ją ocenić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 05, 2012, 09:32:00 pm
Mi sie poczatek X-menow podobal i juz, juz sie nastawialem na inny rodzaj filmu, niz reszta serii, taki "brudny" i mroczny, a tu tym czasem im dalej, tym bylo gorzej i gorzej.
Nowa ekranizacja Pamieci Absolutnej:
Wizualnie, wiadomo: Lepiej niz w orginale ze Szwarcem, ale filmowi brakowalo tego jaja. Scenografia i pomysly widocznie i wyraznie czarpaly z Bladego, 5-tego Elementu i troche Raport Mniejszosci/I Robot. Jako futurystyczna rozwalke z szybka akcja i ciekawostke, mozna obejrzec.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 23, 2012, 12:21:40 am
"Virtuality". Zawiadamiałem, że powstaje, zachwalałem, w końcu miałem okazję obejrzeć... Planowali serial, zrobili tylko pilota.

Jest to zupełnie inna SF niż taki np. "Star Trek" (przy którym ten sam Moore za młodu pracował), poważniejsza, kręcona w wolniejszym tempie pełna, nawiązań (nieraz b. dosłownych, jak "oko" komputera) do "Odysei kosmicznej" czy klimatu kolejnych ekranizacji "Solaris" (gdzie liczy się psychika bohaterów i ich reakcja na sytuację). Nadto widać gorzką zabawę konwencją reality show, pewne nawiązania do "Lost" i - typową dla współczesnej ambitniejszej (literackiej) SF, nieznaną zaś dawnej SF heroicznej - warstwę analizującą ekonomiczne, medialne i społeczne uwarunkowania takiej misji (w tym takie zjawiska jak wszechobecność reklamy, dbałość o PR, korporacje etc.). Rozbudowana jest także warstwa obyczajowa (pary hetero i homo w załodze, zdrada małżeńska). Do tego dochodzi stary wątek umierającej Ziemi i misji ostatniej szansy oraz iście dickowskie pytanie o rzeczywistość tego, co postrzegają bohaterowie.

Z jednej strony jest ambitnie, z drugiej strony złożoność potrafi przegrać pod kątem atrakcyności dla widza z - naiwną nieraz - wyrazistą prostotą w/w "Star Treka". No i pilot w zasadzie nic nie wyjaśnia. Niemniej wielka szkoda, że serial nie powstał, zawsze jest to jakaś zmarnowana szansa dla inteligentnej małoekranowej SF.

(Inna rzecz, że gdyby serial powstał mogło by być różnie - nowa wersja "BSG", tego samego pana, w warstwie intelektualnej niosła znacznie mniej niż obiecywała...)

ps. trochę recenzji:
http://www.nytimes.com/2009/06/26/arts/television/26virtuality.html (http://www.nytimes.com/2009/06/26/arts/television/26virtuality.html)
http://www.buddytv.com/articles/virtuality/virtuality-review-bsg-creator-29635.aspx (http://www.buddytv.com/articles/virtuality/virtuality-review-bsg-creator-29635.aspx)
http://uk.ign.com/articles/2009/06/25/virtuality-review (http://uk.ign.com/articles/2009/06/25/virtuality-review)
http://www.wired.com/underwire/2009/06/review-virtuality/ (http://www.wired.com/underwire/2009/06/review-virtuality/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 14, 2013, 10:45:12 pm
Przez przypadek trafiłam na opis tego, co nas czeka w 2013 w temacie filmów SF:
http://www.swiatkowski.net/index.php?option=com_content&task=view&id=99&Itemid=38 (http://www.swiatkowski.net/index.php?option=com_content&task=view&id=99&Itemid=38)
Najmniej wybuchowo wygląda film Carrutha - od Primera - Upstream Color i Gravity z Clooneyem.
Gra Endera doczekała się ekranizacji...z H. Fordem w roli głównej...hm...
I nowy Star Trek - może Q zweryfikuje jakie tam opinie u specjalistów od ST krążą w tym temacie:)
Coś oderwanego od...trzeba by zobaczyć w końcu:)

Aha: i rozważania nad wyższością Imax, 3d, 3d48...kto by się połapał? ::)...w temacie Hobbita:
http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Niezwyk%C5%82a+podr%C3%B3%C5%BC-2012-343217/discussion/3D+48HFR+czy+standardowe+3D+w+IMAX,2083498 (http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Niezwyk%C5%82a+podr%C3%B3%C5%BC-2012-343217/discussion/3D+48HFR+czy+standardowe+3D+w+IMAX,2083498)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 14, 2013, 11:02:13 pm
Ja myślę, że defekacje i smarkania w 3D quadro są bardziej obrzydliwe niż w 2D stereo.
VOSM
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 14, 2013, 11:46:24 pm
I nowy Star Trek - może Q zweryfikuje jakie tam opinie u specjalistów od ST krążą w tym temacie:)

W sumie trudno powiedziec... Zgodzilismy sie kiedys z dzi, ze "ST" to zasadniczo seriale sa, a filmy im ew. robia za reklamowki (z wyjatkiem znanego Ci "ST - TMP" pozostale pozycje cyklu kinowego to w najlepszym wypadku strawne produkcje rozrywkowe, w najgorszym zas ledwoznsne nawet dla fanatycznych trekerow szmiry; pisalem o nich zreszta szerzej czas jakis czas temu). Co wiadomo? Dwunasty film serii rezyseruje J.J. Abrams od roznych tam "LOSTow", a scenariusz pisali gentlemani od "Transformerow" i "Prometeuszy", co niekoniecznie musi zachecac. Ponadto chodza sluchy, ze ma byc o terroryzmie i geninzynierii (mniemam, ze nie glebiej niz w "Avatarze" o wojnie o rope i ekologii), bo "Trek", wiadomo, zaangazowany ma byc.
Co jeszcze...? Zapowiedzi czyli trailery zawieraja b. rozmaite sceny od dramatycznych i sugerujacych niejaka - jak na ten kaliber produkcji - glebie po, traktowany na ewidentnym luzie, najdzikszy kicz, ogolnie jednak (mimo bijatyk i wybuchow) dominuja we mnie w miare pozytywne odczucia (zapowiedzi poprzedniej czesci, tez wysmazonej przez Abramsa zwiastowaly koszmar bredni i kiczu, film -  mimo wszystko - okazal sie ogladalniejszy; jesli trynd sie utrzymal tym razem moze wyjsc jeden z jasniejszych punktow serii...
Star Trek Into Darkness - Official Trailer (HD) (http://www.youtube.com/watch?v=r5gdbUC9mWU#ws)
Stylistycznie zdaje sie to byc - jak widac - miszmasz laczacy poetyki kina superbohaterskiego a'la Nolan, gry komputerowej typu Mass Effect, wspominanego "Battlestara..." i emmerichowsko-bay'owskiej rozwalki (Enterprajsy z nieba padaja, bohaterowie szyby wybijaja, niewiasty krzycza)... Niemniej czegos mi sie nawet podoba, ale nie sugeruj sie, fan jestem ::).

Tak naprawde jednak, gdy o kinowych SFach mowa, bardziej kibicuje projektom D. Jonesa, ktoremu ostatnio wiatr w oczy pod gorke ;):
http://blog.manmademovies.co.uk/category/movie/mute/ (http://blog.manmademovies.co.uk/category/movie/mute/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 15, 2013, 12:38:33 am
Jasne, że biorę poprawkę na Twoje trekowe polecanki;) Ale  muszę powiedzieć, że trailer jest dla mnie mało trekowy, tzn. nie rozpoznałabym ST. Tych nowych aktorów kompletnie nie kojarzę - jedynie wszywki na mundurach i spockowo - statkowe migawki. Może to i  dobrze rokuje, who knows? Z tym, że z trailera - to film mieści się w średniej rozwałkowej;)

Duncan - wiadomo - też kibicuję, ale maybe next year?  :-\

W Filmie napisali, że jednym z trzech najciekawszych zwiastunów miesiąca jest Pacific Rim Del Toro - porażka. Zwłaszcza, że myślałam, że Guillermo ma wyobraźnię - stykło mu na potwora z bagien i giga mecha...cóż.

Ja myślę, że defekacje i smarkania w 3D quadro są bardziej obrzydliwe niż w 2D stereo.
To o tym jest pierwsza godzina filmu, po której Męber opuścił salę? :o  Może Męber po prostu nie był na Hobbicie? ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 15, 2013, 02:14:52 am
muszę powiedzieć, że trailer jest dla mnie mało trekowy, tzn. nie rozpoznałabym ST /.../jedynie wszywki na mundurach i spockowo - statkowe migawki. Może to i  dobrze rokuje, who knows?

To jest proba siegania po nowa publicznosc (ostatnia bylo "TNG") i odnowienia konwencji, wiec teoretycznie wszystkiego mozna sie spodziewac. Pytanie bodaj podstawowe: czy ostoi sie w tym duch oryginalu, czy jeno wybuchy zostana?

Tych nowych aktorów kompletnie nie kojarzę

Bo oni nie sa bardzo znani... Nowy Kirk to bodaj  jakis idol nastolatek (klasy nieco wyzszej od Biebera), nowy Spock gral w jednej slynnej superbohaterskiej bzdurze pewnego genialnego, a barrdzo zlego - doslownie - mozgojada zas nowa Uhura robila wczesniej za smurfetke Pocahontas w "Avatarze".

Z tym, że z trailera - to film mieści się w średniej rozwałkowej;)

Ano nie mam zludzen, ze w najlepszym wypadku powstanie godna konkurencja dla dziel Nolana-w-formie-ostro-pikujacej.
(Niemnej na tle dziesiatego filmu serii, "Nemesis" majacego w tytule, prawie wszystko zda sie znosne...)

W Filmie napisali, że jednym z trzech najciekawszych zwiastunów miesiąca jest Pacific Rim Del Toro - porażka. Zwłaszcza, że myślałam, że Guillermo ma wyobraźnię - stykło mu na potwora z bagien i giga mecha...cóż.

Coz... Jak sie chce krecic film w konwencji, ktora dzielo zalozycielskie ("Godzilla" I. Hondy) wyczerpalo do cna, to tak wychodzi....

Ale przyznam, ze i wsrod niemaskowanych kiczow mam swojego faworyta, na ktorego czekam. Ciekaw jestem mianowicie co pokaze Downey junior w "Iron Manie 3" i ma nadzieje, ze nie to, co Clooney u Soderbergha... ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 15, 2013, 10:17:49 am
Ja o różnicy między 3Dq a 2Ds - OlPol zaś o czymś innym.
VOSM  
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 15, 2013, 01:54:44 pm
Ale przyznam, ze i wsrod niemaskowanych kiczow mam swojego faworyta, na ktorego czekam. Ciekaw jestem mianowicie co pokaze Downey junior w "Iron Manie 3" i ma nadzieje, ze nie to, co Clooney u Soderbergha... ;D
Eeetegonnoo...widziałam pierwszą część - i o dziwo całkiem znośna: w sensie wiadomo czego się spodziewać, bez pretensji...spoko. Podobno "dwójka" była jednak kiepskawa.
Juniora lubię ( w Szerloku też był oki) - Clooney znowu będzie latał po gozmozie w tym Gravity...so...ma szansę na rozwinięcie wątku ;))

Ja o różnicy między 3Dq a 2Ds - OlPol zaś o czymś innym.
Żart.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 16, 2013, 08:15:57 am
Eeetegonnoo...widziałam pierwszą część - i o dziwo całkiem znośna: w sensie wiadomo czego się spodziewać, bez pretensji...spoko. Podobno "dwójka" była jednak kiepskawa.

Kiedy chyba wlasnie w oczekiwaniach rzecz... Za "jedynke" sie bralem znajac recenzje, z ktorych wynikalo, ze to jedna z najlepszych rzeczy w tej kategorii i napalalem sie na cos a'la "Batmany" Burtona, tymczasem wypadl w moim odbiorze ten "IM" za "Batmanami" Nolana, "Spider-manami (1-2)" Raimiego czy dylogia "X-men" Singera. (Podobnie rozczarowal mnie "Hellboy", film w swojej klasie wcale zreszta udany, ale znaczaco mniej atrakcyjny intelektualnie i artystycznie od swojego oryginalu.)
Jesli dalem owemu "Iron Manowi" wiec rade, to tylko bestoz, ze Stark Tony to jest moje wybujale superego ;D.
Tymczasem "dwojke" ogladalem juz bez wygorowanych oczekiwan i - choc, owszem, znaczaco gorsza - podobala mi sie (z czego stron iles temu zdawalem sprawe.

Niemniej uwazam, ze konwencja superbohaterska to kicz jawny (nawet jesli Burton potrafil to przedestylowac).

Juniora lubię ( w Szerloku też był oki)

Przyznasz, ze w sumie dzieki niemu ten "Ajron..." znosny...

(Nawiasem, a'propos "Sherlocka": ten co w nowym "StarTreku" za glownego Zlego robi, tez Sherlocka, ino w serialu, gra.)

Clooney znowu będzie latał po gozmozie w tym Gravity...so...ma szansę na rozwinięcie wątku ;))

Nie daj Borg! (Jak u mnie na forumie gadaja.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 16, 2013, 11:36:39 am
Kiedy chyba wlasnie w oczekiwaniach rzecz... Za "jedynke" sie bralem znajac recenzje, z ktorych wynikalo, ze to jedna z najlepszych rzeczy w tej kategorii i napalalem sie na cos a'la "Batmany" Burtona
U mnie nie - zobaczyłam z biegu - przez Siłę Niższą;) Oczywiście, że kicz jawny - taka konwencja: przerysowanych charakterków i zdarzeń. W dodatku przyobleczona w wymyślne wdzianka.

Cytuj
Jesli dalem owemu "Iron Manowi" wiec rade, to tylko bestoz, ze Stark Tony to jest moje wybujale superego ;D.
Współczuję;) Ale to jest jedna  z ról pełnionych przez te historie o superbohaterach - dawanie takiego odczucia wszechmocy;)

Jasne -  przyznaję, że Tony znośny dzięki Juniorowi. Nawet nie tylko Tony, ale cały film.

Na komiksowym marginesie (chociaż to troche inkszy sort) - w 7 numerze Książek jest wywiad Orlińskiego z Artem Spiegelmanem:
Spiegelman: Nie pytaj, czemu Polacy to świnie
Czuję się, jakbym umarł i reinkarnował się w osobie egzekutora własnego testamentu. Wszystko, czym się zajmuję, to odpowiadanie na pytania o "Mausa" - mówi Wojciechowi Orlińskiemu najsłynniejszy komiksiarz świata Art Spiegelman

Dosyć ciekawy wywiad - ale online tylko tyle:
http://wyborcza.pl/1,76842,12928297,_Ksiazki__Magazyn_do_Czytania__nr_7___spis_tresci.html (http://wyborcza.pl/1,76842,12928297,_Ksiazki__Magazyn_do_Czytania__nr_7___spis_tresci.html)



Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 20, 2013, 02:22:19 am
Oczywiście, że kicz jawny - taka konwencja: przerysowanych charakterków i zdarzeń.

Przy czym jedno mnie w "Ajronach..." na plus zaskoczylo. Relacja Tony'ego i Pepper stanowiaca bodaj jedyny znany mi obraz milosci odlegly od harlequinowatej sztampy jako znalazlem w hollywoodzkiej produkcji. Zreszta jakos tak zabawnie jest, ze z superbohaterskich kolorowych bredni najlepiej bronia sie te, ktore o zycie nie-komiksowe najmocniej zahaczaja...

W dodatku przyobleczona w wymyślne wdzianka.

Przyznam sie tu do rzeczy zabawnej... Otoz latwiej mi - z dwojga zlego - zniesc, ze bohater komiksu poci sie substancjami radioaktywnymi, pierdzi iperytem czy jest synem Dyabla i Matwornicy z Procyona (choc to straszne brednie), niz to w co go autorzy stroja, a co wyglada jak z cyrku podwedzone...

Ale to jest jedna  z ról pełnionych przez te historie o superbohaterach - dawanie takiego odczucia wszechmocy;)

Nawiasem mowiac i SF w takie sluzby zaprzezono, na czym cierpi.
Przy czym kiedy sie zdawalo, ze sie juz od nich wywinela nadszedl transhumanizm (ktorego glowny ideolog przyznawal sie do fascynacji superbohaterszczyzna) i wrocilo epatowanie wizja cud-miod-wszechmocy jak z groszowych pismidel Gernsbacka...

Jasne -  przyznaję, że Tony znośny dzięki Juniorowi. Nawet nie tylko Tony, ale cały film.

Zabawne zreszta, ze Junior wybrany zostal do tej roli ze wzgledu na niejakie podobienstwo charakterologiczno-biograficzne do Tony'ego co dodaje finalnemu wyznaniu "Iron Man to ja!" drugie dno... ;)

pijes. Jesli masz ochote na co startrekowego, a rozrywkowego to zamiast czekac na film Abramsa moze warto siegnac po druga (cyfra i jakoscia) odslone kinowego "ST" (ta z "Wrath of Khan" w tytule), zwl., ze w zeszlym roku stuknela jej trzydziestka ;).
(Z tym, ze - uprzedzam - jest to rzecz b. odmienna charakterem od "TMP".)

Edyta: ciekawa analiza "StarTreka Drugiego":
 http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2010/09/cult-movie-review-star-trek-ii-wrath-of.html (http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2010/09/cult-movie-review-star-trek-ii-wrath-of.html)
I ten sam autor o paru lepszych filmach:.
http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2007/11/cult-movie-review-2001-space-odyssey.html (http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2007/11/cult-movie-review-2001-space-odyssey.html)
http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2010/05/cult-movie-review-blade-runner-1982.html (http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2010/05/cult-movie-review-blade-runner-1982.html)
http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2012/07/cult-movie-review-solaris-2002.html (http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2012/07/cult-movie-review-solaris-2002.html)
http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2010/01/cult-movie-review-moon-2009.html (http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com/2010/01/cult-movie-review-moon-2009.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 13, 2013, 12:41:07 pm
Jeszcze a'propos naszej "superbohaterskiej" dyskusji:
Oczywiście, że kicz jawny - taka konwencja: przerysowanych charakterków i zdarzeń. W dodatku przyobleczona w wymyślne wdzianka.

O zrodlach mocy cudacznie postrojonych herosow:
http://whatculture.com/comics/8-completely-implausible-superhero-origin-stories.php (http://whatculture.com/comics/8-completely-implausible-superhero-origin-stories.php)
(Wiekszosc tej bandy widzielismy i na ekranach, ale z calej tej wyliczanki najbardziej przypadl mi do gustu Black Condor - jak u Daukszewicza: stoimy, machamy :D. Powinien to jaki Emmerich sfilmowac, tega szmira by byla... ;D ;D ;D.)

Cytuj
Stark Tony to jest moje wybujale superego ;D.
Współczuję;)

Eeee, nie... Sa dobre miliardy powodow po temu:
http://www.moneysupermarket.com/money/the-cost-of-being-iron-man-infographic.aspx (http://www.moneysupermarket.com/money/the-cost-of-being-iron-man-infographic.aspx)

ps. Tymczasem Singer kolejna odslone "X-Men" osobiscie kreci, wedlug komiksu "Days of Future Past", wiec jakby terminatorowata, nawet sie do Camerona na korepetycje udal, ale... p***, nie obejrze... za kare! Za to, ze Magneto nam zabrali!

Ulegajac najpewniej (skadinad slusznej) presji by to Niemcow, nie Polakow, kojarzyc z Holokaustem dokonano - w miniserii "Magneto: Testament" - retconingu, w wyniku ktorego okazalo sie, ze Magneto nie byl POLSKIM, a niemieckim Zydem, ktorego rodzina tylko uciekla przed nazistami z Niemiec do Polski, w zwiazku z czym jego arcypolskie nazwisko Erik Lehnsherr vel Lensherr jest falszywka, a naprawde nazywa sie Max Eisenhardt (przy czym zgodnie z przedziwna logika zenskie czlonkinie jego rodziny nadal zwa sie Magda i Anya).

I tak to jeden z najsynniejszych komiksowych villainow (istnieje odwieczny spor czy najciekawszym z nich jest on czy Joker (http://uk.ign.com/articles/2009/05/18/baddie-brawl-joker-vs-magneto)), stracil polskie obywatelstwo. Czytajac o Magneto nikt juz nie wspomni jego nadwislanskich korzeni... Polska stracila jedna ze swoich najbardziej rozpoznawalnych popkulturowych ikon/"zywych" reklam.

Dobrze przynajmniej, ze w linii czasu z "The House of M" wciaz bedzie figurowal jako - wprost - Polish.

O Magneto:
http://uk.comics.ign.com/top-100-villains/1.html (http://uk.comics.ign.com/top-100-villains/1.html)
O szykowanym X-filmie:
http://www.empireonline.com/news/story.asp?NID=36317 (http://www.empireonline.com/news/story.asp?NID=36317)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lutego 13, 2013, 01:22:34 pm
Eee...Q ten Condor to zwykła realizacja odwiecznego snu człeka o lataniu;) Taki Ikar z Tarzanem;)

Cytuj
Stark Tony to jest moje wybujale superego ;D.
Współczuję;)
Eeee, nie... Sa dobre miliardy powodow po temu:
http://www.moneysupermarket.com/money/the-cost-of-being-iron-man-infographic.aspx (http://www.moneysupermarket.com/money/the-cost-of-being-iron-man-infographic.aspx)
Ale? Zauważyłeś co pisze u samej góry? Most little boys dream of one day being a superhero....;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 13, 2013, 07:27:21 pm
Eee...Q ten Condor to zwykła realizacja odwiecznego snu człeka o lataniu;)

Jak juz kogo latanie stylem komiksowym bawi, to ciekawszy juz Blackhawk vel Janos Prohaska (kolejne polskie nazwisko komiksowe),  taki hold dla Dywizjonu 303 i protoplasta roznych tam G.I.Joe w jednym:
http://en.wikipedia.org/wiki/Blackhawk_(DC_Comics) (http://en.wikipedia.org/wiki/Blackhawk_%28DC_Comics%29)
Facet, ktory - jak widac - potrafil zrobic wrazenie i na Supermanie:
Justice League The Savage Time [3/6] (http://www.youtube.com/watch?v=IXPoafzpTeA#)
O nim by mogli film zrobic, zwl., ze seria z jego przygodami przezywa renesans:
http://www.mycomicshop.com/search?TID=22331659 (http://www.mycomicshop.com/search?TID=22331659)
Madrze by nie wyszlo, ale przynajmniej patriotycznie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 12, 2013, 07:40:30 pm
Obejrzalem "Life of Pi" i moge z czystym sumieniem polecic. Nie jest to SF, co prawda, ale nie moge znalezc "Akademii filmowej".
https://www.youtube.com/watch?v=mZEZ35Fhvuc (https://www.youtube.com/watch?v=mZEZ35Fhvuc)
Hobbit tez calkiem niezly. Lepiej mi sie go ogladalo niz LOTR, zwlaszcza 1 czesc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 29, 2013, 10:54:32 am
Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy.

Jeszcze a'propos... O "Grze o tron" mówią (zdaje się, ze na zamówienie HBO)....

Anna Brzezińska (niewątpliwa Pierwsza Dama rodzimej fantasy*; pisałem o niej (http://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg33012#msg33012)):
https://www.youtube.com/watch?v=I1UcDStjC9M (https://www.youtube.com/watch?v=I1UcDStjC9M)
https://www.youtube.com/watch?v=airQ1kcoLeA (https://www.youtube.com/watch?v=airQ1kcoLeA)

I Łukasz Orbitowski (facet, którego horrory zrobiły wrażenie na S. Kingu):
https://www.youtube.com/watch?v=jjJe97pgvGE (https://www.youtube.com/watch?v=jjJe97pgvGE)
https://www.youtube.com/watch?v=xSZ_2QA4g2k (https://www.youtube.com/watch?v=xSZ_2QA4g2k)

* Na zachętę dwie z jej "Opowieści z Wilżyńskiej Doliny":
http://www.runa.pl/wilzynska-dolina-kot-wiedzmy.html (http://www.runa.pl/wilzynska-dolina-kot-wiedzmy.html)
http://www.runa.pl/wilzynska-dolina-plomien-w-kamieniu.html (http://www.runa.pl/wilzynska-dolina-plomien-w-kamieniu.html)
Oraz wybrane fragmenty kolejnych tomów Sagi o Zbóju Twardokęsku:
http://www.runa.pl/fragment/348-PLEWY-NA-WIETRZE.html (http://www.runa.pl/fragment/348-PLEWY-NA-WIETRZE.html)
http://www.runa.pl/fragment/353-PLEWY-NA-WIETRZE.html (http://www.runa.pl/fragment/353-PLEWY-NA-WIETRZE.html)
http://www.runa.pl/fragment/355-PLEWY-NA-WIETRZE.html (http://www.runa.pl/fragment/355-PLEWY-NA-WIETRZE.html)
http://www.runa.pl/fragment/356-PLEWY-NA-WIETRZE.html (http://www.runa.pl/fragment/356-PLEWY-NA-WIETRZE.html)
http://www.runa.pl/fragment/383-ZMIJOWA-HARFA.html (http://www.runa.pl/fragment/383-ZMIJOWA-HARFA.html)
http://www.runa.pl/fragment/384-ZMIJOWA-HARFA.html (http://www.runa.pl/fragment/384-ZMIJOWA-HARFA.html)
http://www.runa.pl/fragment/213-LETNI-DESZCZ-KIELICH.html (http://www.runa.pl/fragment/213-LETNI-DESZCZ-KIELICH.html)
http://www.runa.pl/fragment/632-LETNI-DESZCZ-SZTYLET.html (http://www.runa.pl/fragment/632-LETNI-DESZCZ-SZTYLET.html)
http://www.runa.pl/fragment/635-LETNI-DESZCZ-SZTYLET.html (http://www.runa.pl/fragment/635-LETNI-DESZCZ-SZTYLET.html)
Czemu poświęcam Brzezińskiej tyle uwagi? Nie tylko dlatego, że jej literatura tego warta, ale i z tej przyczyny, że... wzięła się za pisanie scenariusza, z którego powstanie - jak ma nadzieję - rodzimy serial fantasy z prawdziwego zdarzenia... (Co po "Wiedźminie" wygląda zresztą na straszliwy optymizm :P)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 29, 2013, 06:03:31 pm
Brzezińska nie wygra z tzw środowiskiem filmowym. Natomiast sama Gra o Tron jest słaba.

2. Rosyjski film Biały Tygrys, czyli fantasy pancerne. Dobry pomysł ale słabo wykończony
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 02, 2013, 11:54:20 pm
"Odysei Kosmicznej" stuknęło dziś 45 lat:
http://cinematreasures.org/blog/2013/4/2/2001-a-space-odyssey-45th-anniversary-the-cinerama-engagements (http://cinematreasures.org/blog/2013/4/2/2001-a-space-odyssey-45th-anniversary-the-cinerama-engagements)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 11, 2013, 05:41:23 pm
Na ten rok zapowiadana jest premiera filmu "Elizjum" pana (jak mu tam było? na B. jakoś) od "Dystryktu 9"
http://www.filmweb.pl/film/Elizjum-2013-558960/descs (http://www.filmweb.pl/film/Elizjum-2013-558960/descs)
Elysium - Official Trailer (HD) Matt Damon (http://www.youtube.com/watch?v=EJ-bYOyQ46Y#ws)
Jest możliwe, że obejrzymy toto (prawie?) wszyscy, bo ogólnie ekranowa SFowa posucha, ale zapowiedzi nie nastrajają optymistycznie. Owszem, sceneria +/- cyberpunkowa jest stosunkowo mało ograna, ale sama fabuła zapowiada się na kalki na kalkach (ze skojarzeń najbardziej oczywistych: "Mad Max", "Zardoz", "Aeon Flux"; bogaczy, którzy wynieśli się na orbitę zostawiając wyniszczoną Ziemię pod sobą mieliśmy w animacji "Battle Angel Alita" i wczesnych cyberpunkowych opowiadaniach W.J. Williamsa co to się potem na "Okablowanych" złożyły, no i p. Damon uparł się by wyglądać jak Vin Diesel dla ubogich, albo reżyser mu tak kazał). Bardzo się zdziwię jeśli w/w film okaże się wartościowy, choć "Kalkulatorem..." nie da się go opisać (pewne klisze powstały po "Kalkulatorze..."). Wręcz przeciwnie, wygląda mi na to, że - jak to wdzięcznie ujął Terminus lata temu - będzie
ŻAŁOSNĄ, WTÓRNĄ KICHĄ.



Doedytowuję nius nowy ;): w tym roku ma też wejść na ekrany aktorska wersja "Załogi G":
Gatchaman Live Action Movie Trailer (http://www.youtube.com/watch?v=kW3SJdwh1dw#ws)
http://en.wikipedia.org/wiki/Gatchaman_(film) (http://en.wikipedia.org/wiki/Gatchaman_%28film%29)
http://gatchaman-movie.jp/ (http://gatchaman-movie.jp/)
Skądinąd jest to drugie, tym razem skuteczne, podejście do tego tematu ostatnimi laty. Poprzednio w produkcji była animacja komputerowa, ale skończyło się na zapowiedzi:
Gatchaman 2011 Movie Trailer (http://www.youtube.com/watch?v=xBP2WI6H6-Y#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 13, 2013, 12:45:08 am
TjaQ - ja nie broniłam Dystryktu przed samą sobą :P
Załoga G - chyba w sobotę dawali?:)

Ja też mam nowego niusa;) Otóż wygląda na to, iż pan Ari Folman dopływa do majowego portu w Cannes - z Kongresem - oczywiście futurologicznym. Zobaczymy co zrozumiał, bo czytał Lema po hebrajsku;) Właśnie przeczytałam to w Filmie, że już za miesiąc...może...
Tutaj starszy wywiad z AF, ale te same terminy podawał...i inne rzeczy o Lemie i filmie:
http://www.culture.pl/baza-film-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/lem-byl-geniuszem (http://www.culture.pl/baza-film-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/lem-byl-geniuszem)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 13, 2013, 05:30:09 pm
TjaQ - ja nie broniłam Dystryktu przed samą sobą :P
Załoga G - chyba w sobotę dawali?:)

Tam zaraz broniłem... Wskazywałem tylko, że nie gorszy od tzw. klasyki SF i, że za młodu "Załoga..." dowodem;)) nie takie bzdury żeśmy łykali.. Po prostu uważam, że oceniając filmy SF (poza paroma wyjątkami, z których połowa lokuje się na pograniczu SF, vide nasza wiadoma dyskusja  :P) należy mieć świadomość, że sędziuje się w wyborach miss/mistera garbatych. Ponadto, skoro sentyment każe nam przytykać oko na wady bzdur starych (znam już takich, co na podobnej zasadzie rozgrzeszają wczesne Emmerichy, bo kolejne pokolenia dojrzewają), to nie ma co się zawzinać na bzdury nowe, bo nie jest to względem nich sprawiedliwe.

Inna rzecz, że skoro osławiony "Independence Day" umie być windowany na piedestały kina SyFy z adnotacją, jakoby stanowił świadomy hołd dla kina Eda Wooda i pokrewnych mu szmirusów lat '50, to i "Elizjum" pewno kto okrzyknie pastiszem, hołdem czy nawiązaniem i na tej podstawie dodatnio oceni. (Przy czym w istocie Blomkamp jest konsekwentny - zdaje się trzymać stylistyki eSeFowego kina klasy "B" - jeśli nie "Z" - lat '80. Póki się to nie przeje, będzie mu to dodawało punktów w oczach - i tak łaskawej - amerykańskiej krytyki.)

ps. A "Kongres..." to jest pierwsza dobra wiadomość w tym wątku od dawna :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 25, 2013, 04:49:55 pm
Tak sobie przeglądałem wątek filmowy i widzę, że nikt się tu nawet nie zająknął o filmie "Dark Star" (http://www.film.org.pl/prace/dark_star.html) (ta ciemna gwiazda w tytule to jak najbardziej nomen omen), będącej jednocześnie debiutem reżysera Carpentera (od "Cusia", "Znowojorskiej ucieczki" i przystojnego cyborgiusza) i scenarzysty O'Bannona (od "Obcych",  "Pamięci..." schwarzeneggerowych i krzykaczy syriuszowych).
Nie wiem zresztą czynie jest to najlepsza rzecz w dorobku obu. Czarna komedia, zgrywa o załodze najgorszych-z-najgorszych wysłanej między gwiazdy, by wyczyścić przedpole pod kolonizację, w której istotną rolę gra inteligentna - rozfilozofowana (!) - bomba. Będąca przy tym (komedia, nie bomba :P) - wbrew pozorom - dość poprawną SF. Łącząca elementy rodem z "Odysei kosmicznej" (na którą satyrę w dużym stopniu stanowiła) czy późniejszego "Obcego..." z antymilitarystyczną kontestacją w stylu - parę lat starszego - altmanowskiego "M*A*S*H".
Niewątpliwie godna uwagi.

Jeden z załogantów spotyka Obcy Rozum (roli głównej scenarzysta Dan O'Bannon):
Dark Star - Pinback vs. the alien (http://www.youtube.com/watch?v=T5YTXnnQjC4#)
Rozmowy z bombą:
Dark Star - Bomb 20 (http://www.youtube.com/watch?v=qjGRySVyTDk#)
Dark Star - let there be light (http://www.youtube.com/watch?v=I9-Niv2Xh7w#)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 29, 2013, 12:54:34 am
Czerwony Karzeł był? Podobny bezsens:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwony_karze%C5%82_%28serial_telewizyjny%29 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwony_karze%C5%82_%28serial_telewizyjny%29)
Akcja serialu rozpoczyna się kilkadziesiąt lat w przyszłości (wymieniany jest rok 2044), w erze lotów kosmicznych na dużą skalę. Dave Lister i Arnold Rimmer pracują jako technicy na pokładzie górniczego statku kosmicznego "Czerwony karzeł". Ambitny i egocentryczny Rimmer nie może znieść swojego jedynego podwładnego, mającego bardzo swobodny styl bycia Listera. Podczas ostatniego pobytu na Ziemi Lister przemycił na pokład ciężarną kotkę, choć zabieranie zwierząt w kosmos jest surowo wzbronione. Gdy dowiaduje się o tym kapitan statku, nakazuje mu oddać kotkę, która ma zostać następnie uśpiona. Lister stanowczo odmawia i zostaje skazany na 18 miesięcy pobytu w urządzeniu zwanym stasis, które powoduje zawieszenie wszelkich czynności życiowych - przebywający w nim traci świadomość, ale m.in. nie starzeje się.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 02, 2013, 02:41:33 am
Scenki z planu "Imperium kontratakuje":
http://www.filmtok.pl/Tak-powstawala-kultowa-trylogia-SF-Zobacz-Imperium-kontratakuje-od-kuchni-GALERIA-XXL-a36515 (http://www.filmtok.pl/Tak-powstawala-kultowa-trylogia-SF-Zobacz-Imperium-kontratakuje-od-kuchni-GALERIA-XXL-a36515)

Parę starłorsowych analiz:
- o naturze Mocy:
http://www.tor.com/blogs/2012/09/the-qtrue-nature-of-the-force-is-way-more-complicated-than-you-think (http://www.tor.com/blogs/2012/09/the-qtrue-nature-of-the-force-is-way-more-complicated-than-you-think)
- o księżniczce Leii:
http://www.tor.com/blogs/2012/08/can-we-talk-about-why-we-really-love-princess-leia (http://www.tor.com/blogs/2012/08/can-we-talk-about-why-we-really-love-princess-leia)
- o zwykłych obywatelach Odległej Galaktyki i wtórnym analfabetyzmie jako pochodnej informatyzacji:
http://www.tor.com/blogs/2012/10/most-citizens-of-the-star-wars-galaxy-are-probably-totally-illiterate (http://www.tor.com/blogs/2012/10/most-citizens-of-the-star-wars-galaxy-are-probably-totally-illiterate)

Artykuł opisujący szczegóły zakupu Lucasfilmu przez Disney'a i podający znane szczegóły nt. Epizodu VII (Lucas twierdzi, że zadbał, by tzw. Wielka Trójka powróciła, co - po drewnianych Christiansenach - stanowi dobrą wiadomość):
http://www.businessweek.com/articles/2013-03-07/how-disney-bought-lucasfilm-and-its-plans-for-star-wars#p5 (http://www.businessweek.com/articles/2013-03-07/how-disney-bought-lucasfilm-and-its-plans-for-star-wars#p5)

I schemat pokazujący oficjalne powiązanie między "Gwiezdnymi wojnami", a "Star Trekiem" (sprawdziłem, prawda!):
(http://www.vgmaps.com/Other/OtherStuff/VGMaps.com-StarTrek-StarWars%281920x1440%29.png)
Objaśnienie:
http://www.vgmaps.com/forums/index.php?topic=784.0 (http://www.vgmaps.com/forums/index.php?topic=784.0)
Współczesna popkultura nie przestanie mnie zadziwiać swym iście ujemnym geniuszem.

A prościej TAK by było:
(http://i207.photobucket.com/albums/bb129/ZKOrion/Star%20Wars/star-wars-star-trek-crossover-steal.jpg)

ps. Ten "Karzeł..." - owszem - dobry, choć streszczenie kulawe...::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 07, 2013, 12:17:15 am
To jest science-fiction...
A Boy And His Atom: The World's Smallest Movie (http://www.youtube.com/watch?v=oSCX78-8-q0#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 07, 2013, 12:39:33 am
Nie dość, że fabuła prostsza niż w 1908*, to jeszcze ta pikseloza... ;)


* co widać:
Emile Cohl - Fantasmagorie 1908 (http://www.youtube.com/watch?v=aEAObel8yIE#)


Edyta (kuzynka?): tymczasem jednak dowiedziałem się o takim projekcie:
(http://cdn-static.denofgeek.com/sites/denofgeek/files/styles/insert_main_wide_image/public/europa-report-poster.jpg)
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Europa_Report (http://en.wikipedia.org/wiki/The_Europa_Report)
Europa Report Official Teaser Trailer #1 (2013) - Michael Nyqvist Sci-fi Movie HD (http://www.youtube.com/watch?v=lV1uBlXMyuQ#ws)
http://www.magnetreleasing.com/europareport/ (http://www.magnetreleasing.com/europareport/)
http://www.imdb.com/title/tt2051879/ (http://www.imdb.com/title/tt2051879/)
http://www.denofgeek.com/node/18724 (http://www.denofgeek.com/node/18724)
http://io9.com/europa-report-at-last-a-space-thriller-worth-taking-s-493192948 (http://io9.com/europa-report-at-last-a-space-thriller-worth-taking-s-493192948)
Reklamują się też modną fałszywką:
http://www.europaventuresllc.com/ (http://www.europaventuresllc.com/)

Owszem, samo zaangażowanie NASA w projekt jeszcze o niczym nie przesądza (vide rozmaite "Misje..." i "Armageddony"), ale sądzę, że warto sprawdzić co z tego wyjdzie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 30, 2013, 12:53:31 am
O bi Oba
Witam!
Czy ktoś mi może objaśnić głębokie zakończenie tego filmu Szulkina, którego sens  mi umyka? Nawet książkę przeczytałem i w mordę nic nie kumam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Maja 30, 2013, 11:13:16 am
O bi Oba
Witam!
Czy ktoś mi może objaśnić głębokie zakończenie tego filmu Szulkina, którego sens  mi umyka? Nawet książkę przeczytałem i w mordę nic nie kumam.
Zakończenie jest egzaltacją wiecznego problemu człowieka.Wybór racji doczesnych,czy  tez udochowione samounicestwienie.Jest w nim tez nutka optymizmu(mimo wszystko),co byśmy nie wybrali i tak skończy to się fiaskiem.Gdzie tu optymizm?Ano zostaje możliwość wyboru,w związku z tym jakaś kreatywność w próbie zmiany otaczającej nas rzeczywistości..Przesłanie zostaje w umysłach oglądających czy czytających.Każdy z nas ma wybór,zostać lub odlecieć.Mieć czy być-najlepiej to i to,tyle że tak się nie da zawsze do końca.Trochę to po snergowsku napisałem,czyli jeszcze może bardziej zapętliłem,ale inaczej nie potrafię  ;) (PS) Kino artystyczne ma to do siebie,ze najlepiej nie słuchać zdań krytyków.Jeśli trafia do mas,jest genialne,bo jak wiadomo każdy prawdziwy artysta tworzy dla siebie, nie dla ogółu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 31, 2013, 09:23:06 pm
bo wlasniem niedawno zobaczyla 2012;))i jedyna recenzja to: jessuusssmaryjo;)

Nie tylko Ty tak widzisz to cudo:
http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_2012.html (http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_2012.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 05, 2013, 11:05:02 pm
Czy był kto na Niepamięci z Kruzem?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 05, 2013, 11:30:40 pm
Nie byłem, podobno b. wtórne toto...
http://www.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=16363 (http://www.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=16363)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 02, 2013, 10:56:25 pm
A wiecie, że powstała ekranizacja "Końca Wieczności" Asimova? I to jeszcze w latach '80?
http://ru.wikipedia.org/wiki/Конец_Вечности_(фильм) (http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9A%D0%BE%D0%BD%D0%B5%D1%86_%D0%B2%D0%B5%D1%87%D0%BD%D0%BE%D1%81%D1%82%D0%B8_%28%D1%84%D0%B8%D0%BB%D1%8C%D0%BC%29)
http://www.imdb.com/title/tt0298960/ (http://www.imdb.com/title/tt0298960/)
Конец вечности (1987) (http://www.youtube.com/watch?v=BP7ORg6ACFI#)
Ruska, co ciekawe...

I jeszcze jedna filmowa ciekawostka - taki, relatywnie nowy, plakacik do "RoboChłopa"... wróć "RoboCopa":
(http://411posters.com/wp-content/uploads/2012/05/doyle-robocop-murphy-its-you.jpg)
http://411posters.com/2012/05/spoke-art-x-castro-theatre-murphy-its-you-robocop-by-tim-doyle/ (http://411posters.com/2012/05/spoke-art-x-castro-theatre-murphy-its-you-robocop-by-tim-doyle/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 09, 2013, 01:31:14 am
Prometeusza nie daje się oglądać http://www.filmweb.pl/film/Prometeusz-2012-523230# (http://www.filmweb.pl/film/Prometeusz-2012-523230#)
Taki głupi.
Czytam też 2 część Endera i słabe.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 29, 2013, 09:02:40 am
Tak, "Prometeusz" durny, ale ma konkurencję...

Taki na przykład dwunasty "Star Trek"... Film - jeśli to nie za duże słowo - dziwny. Trochę "Treka" z przesłaniem w staroTOSowym stylu (ten samobójczy atak USS Venaegance kojarzył się b. silnie z 9/11, nie tylko amerykańskim recenzentom, bo też miał się tak kojarzyć), trochę b. mało trekowej sensacji, trochę prób unowocześniania konwencji TOSu w stylu pozakanonicznej "Andromedy" (to skojarzenie mam w tym wypadku dość silne, także dlatego, że z tego Khana (http://en.memory-alpha.org/wiki/Khan_Noonien_Singh_%28alternate_reality%29) całkiem niezły Nietzscheanin (http://andromeda.wikia.com/wiki/Nietzschean) wychodzi). Dwaj główni bohaterowie - Kirk & Spock - totalnie nieprzekonujący i równie drewniani. Khan - wieloznaczny. Nie wiem czy Kurtzman & Orci & Lindelof (tak, ten od "Prometeusza") sami nie wiedzieli czy ma być tym najgorszym-z-najgorszych czy szlachetnym, mhrocznym i skrzywdzonym (bo ogólnie to partacze), czy celowo prowadzili go tak by stanowił trudną do interpretacji enigmę, ale tę postać akurat się łyka, ta wieloznaczność wychodzi jej na dobre. Uhura - b. poprawna, nawet jakby do Nichols podobniejsza. "Scotty" i "Bones" - dobrzy, choć mniej podobni do swoich poprzedników niż ostatnio. (Oczywiście na miarę pretekstowej obecności na ekranie, bo psychiki nikt tam nie posiada, tylko prosty behawior). Admirał Marcus - b. płaska postać w sumie, jednoznaczna kanalia w najgorszym komiksowym stylu (typ co to i do studni padlinę wrzuci, i dziecku lizaka zabierze i do mleka na*** z czystej wewnętrznej paskudy), choć słyszmy o jego - teoretycznie szlachetnych - motywach. To nie jest villain tragiczny (jak Dougherty (http://en.memory-alpha.org/wiki/Matthew_Dougherty) parę filmów wcześniej), to jest typek zły według moralności klasycznej i w dodatku lichy według nietzscheańskiej, niemniej... odświeżające jest zobaczyć taką postać w szeregach świetlanej Zwiezdnej Floty. (Znamienne przy tym, że ginie jak Tyrell z "Blade Runnera" - podobne zabawy, taki sam skutek.) Carol - jest na ekranie, bo jest, ni ziębi, ni grzeje. Przemiany wewnętrzne main duo wbrew pozorom b. ciekawie zarysowane, choć ani czasu ekranowego na nie starcza, ani aktorzy potrafią je zagrać. Pierwszy równie wiarygodny - w sensie koncepcyjnym, nie aktorskim, jako się rzekło - wątek tego typu od czasów Meyera. Ziemia przyszłości - niby są w tym pewne nawiązania do trójki, ale za mroczne to jakieś wszystko. Przesłanie - zacne i odważne, acz banalne (co zresztą w "ST" norma aż nazbyt często) i tak jakoś nijako podane. Trekowość (duch serii znaczy, trudnodefiniowalny) - są sceny jej pełne, choćby - wbrew pozorom - wątek planety Nibiru (z którym przed premierą wiązałem największe obawy), przemowa admirała Pike'a, Sulu na mostku czy sam finisz; większość filmu jednak zupełnie "ST" nie przypomina, ot jakieś widowisko ganiano-kopane, pokrewne trochę "Elizjum", w całkiem nie-startrekowej estetyce. Mądrość? Parę mądrości rangi zacnych komunałów tam pada, przesłanie też jak najbardziej ok, ale jeśli chodzi o szacunek dla zasad Wszechświata czy to realnego czy startrekowego, to tego się nie uświadczy - sporo "dwunastkowych" absurdów przeszło z mety do historii "StarTreka" (w którym wszak o bzdury nietrudno), choćby ten statek uszkodzony z okolic Księżyca na Ziemię grawitacją w 5 minut ściągany... to by się załoga Apollo 13 zdumiała. Mimo to jednak nie tonie to filmisko w oparach campu i wizualnej tandety, w których tonęły dotąd prawie wszystkie filmy "ST", z "jedenastką" włącznie. A właśnie... jeśli mamy porównywać do poprzedniej części to nowszy film jest bardziej zrównoważony, lepiej - jakkolwiek to zabrzmi - przemyślany, ale i bardziej bez wyrazu, pozbawiony tej werwy (analogia z "First Contact" i "Insurrection" z picardowego podcyklu nieunikniona).
(Aha: słynne sceny z Carol-w-bieliźnie i pannami ogoniastymi w łóżku Kirka to są parunastostosekundowe migawki, do scen z Tripem i T'Pol z "Enterprajsa"czy - te przynajmniej czemuś służyły - z Peterem i Alexem z "New Voyages: Phase 2" baardzo daleko, ba nawet do paradowania Seven of Nine voyagerowej w catsuitach. Soft porn nie tą razą.
Nie należy się też nastawiać na startrekową kopię "Gwiezdnych wojen" - zupełnie brak tego klimatu, tym razem. Nie jest to także remake "The Wrath of Khan", wbrew pozorom - trawestacje scen z "dwójki" są nieliczne i niezbyt udane - ani też SF, taka prawdziwa - więcej naukowości dziś się już w komiksach trafia.
Można natomiast oczekiwać elementów TOS, chwilami, choćby w strukturze narracji. Nie jest to jednak wielki komplement, 90% oryginalnej serii jest nieoglądalne dla nie-fana.)
W sumie rzecz do szybkiego obejrzenia i szybkiego zapomnienia. Przy braniu stałej, a dubeltowej (bo i "Trek", i - za przeproszeniem - blockbuster), poprawki na konwencję wciąga, nawet nie drażni, ale i nie angażuje emocjonalnie (o zaangażowaniu intelektualnym gadać szkoda), ogląda się toto niby z uwagą, ale jak przez szybę.
Ogólnie, gdyby ów film nie powstał, "Star Trek" by nic - poza reklama, owocującą sięganiem przez część widzów i do innych odsłon "ST" - nie stracił, ale też nie wyrządza "Into Darkness" krzywdy franczyzie swoim istnieniem: do żałosności "Nemesis" tu jednak dość daleko.
W sumie jednak nawet mnie - fanowi wisi to "dzieło" i powiewa. Wywiązuje się z roli reklamówki dla seriali na użytek mas i to wszystko.

Co ciekawe taki np. "Iron Man 3" - choć niewiele mądrzejszy(?) i na podobnej politycznej nucie jadący wciągnął mnie dalece więcej - ot, co może dobre aktorstwo (i mocna warstwa dialogowa).
Sympatyczny to bowiem filmik, bez dwóch zdań. Ładne aluzje do współczesnego terroryzmu. Nano/biotechnologia użyta typowo komiksowo (o sens niekoniecznie pytać), ale w ramach konwencji do przełknięcia (acz te ektoki extremisowe b. podobne w praktyce wampirom Norringtona - co Marvel, to Marvel). Smaczki MITowsko-naukowe, jak sama nazwa wskazuje, nawet smakowite, acz absolutnie pretekstowe. Intryga fajnie, że powiązana z tą z poprzednich filmów, pokazując drugie dno tamtych. Ogólnie mile rozrywkowe widowisko z domieszką niejakiej - jasne, ze naskórkowej - głębi; cud-miód (i orzeszki), jak kto lubi taką rozrywkową konwencję, do czego - jak zwykle - dokłada swoje gwiazdorska obsada, uwiarygodniająca bohaterami fabułę. (Np. te posttraumatyczne ataki paniki Starka, czy problemy w związku.) Fajne jest pokazanie, że Tony to Iron, nawet bez zbroi i bateryjki, a zbroje to zabawki, tak jak i nie szaty czynią Mandaryna. Idzie to gdzieś w kierunku "Watchmen", acz skala - oczywiście - nie ta. Ciekawa też sugestia, że terroryzm - także realny - mógł tuczyć amerykański kapitał.
Wszystko dobrze jeśli nie zadać dwu kłopotliwych pytań:
- primo po co Tony w podchody się bawił, w popsutym pancerzu i bez niego nawet, skoro mógł od dawna liczne zbroje wezwać? utrudniał sobie, żeby się sprawdzić i psyche tym podreperować, czy co? do Tony'ego - Piotrusia Pana i megalomana niby wszystko podobne, ale zgrzyt jest spory...
- secundo: ten Mandaryn też nie wiadomo po co się czaił, stojąc za Obadiahem i Vanko, w świetle tego jak potem Pepper i - pośrednio Tony'ego - wprost podchodził... trzy filmy intrygi w tle snuł, a na koniec przeszedł do bezogródkowej konfrontacji, wręcz fizycznej nap*** i łatwo w niej poległ.
No i finał ładny, lecz mało wiarygodny - tyle czasu nie mógł usunąć tych odłamków, a teraz może (choć może to sprawa błyskawicznego postępu technologicznego spowodowanego okolicznościami, w końcu: "Anyway, the point is ever since that big dude with the hammer fell out of the sky.")? W dodatku wyrzekł się zabawek, ale kto w to uwierzy, skoro Iron Man to on, a na horyzoncie Thanos (http://marvel-movies.wikia.com/wiki/Thanos) się czai? (Fajne za to, że teraz Pepper będzie - przynajmniej do następnego filmu ;) - silniejszą stroną tego związku pod każdym względem. Mam do niej słabość)

Niemniej i tak lepsze to niż "Star Trek: - za przeproszeniem - Into Darkness"*;D i fanom niezobowiązującej rozrywki (oraz dzieciom i młodszym nastolatkom) da się - od biedy - polecić.


Edit: parę hurraentuzjastycznych recenzji "IM3" (z tym, że w istocie jest to jedna z lepszych ekranowych superbohaterszczyzn):
http://www.theguardian.com/film/2013/apr/22/iron-man-3-review (http://www.theguardian.com/film/2013/apr/22/iron-man-3-review)
http://www.movies.com/movie-news/why-39iron-man-33939s-mandarin-best-comic-book-movie-villain-all-time/12126 (http://www.movies.com/movie-news/why-39iron-man-33939s-mandarin-best-comic-book-movie-villain-all-time/12126)
http://www.movies.com/movie-news/photo-news/why-39iron-man-339-already-best-39iron-man39-movie/12106 (http://www.movies.com/movie-news/photo-news/why-39iron-man-339-already-best-39iron-man39-movie/12106)
http://www.movies.com/movie-news/iron-man-3-fan-review/12073 (http://www.movies.com/movie-news/iron-man-3-fan-review/12073)
http://esensja.stopklatka.pl/film/recenzje/tekst.html?id=16460 (http://esensja.stopklatka.pl/film/recenzje/tekst.html?id=16460)
http://www.filmweb.pl/reviews/Paint+it%2C+Black-14206 (http://www.filmweb.pl/reviews/Paint+it%2C+Black-14206)
I skrypcik. gdyby kto chciał poczytać dialogi dla przyjemności, bo błyskotliwe:
http://www.springfieldspringfield.co.uk/movie_script.php?movie=iron-man-3 (http://www.springfieldspringfield.co.uk/movie_script.php?movie=iron-man-3)
(Skoro zaś o błyskotliwym słowie mowa... Zastanawia mnie jakim też efektownym, a jadowitym, zdaniem Mistrz by spuentował w/w hollywoodzkie produkcje?  ::))

* ciekawe przy tym, że oba filmy, zwłaszcza drugi - aluzjami - głoszą dość spiskową wizję globalnego terroryzmu, w obu wypadkach "bin Ladenek" jest - co z czasem wychodzi - marionetką w ręku wrrrednego Amerykańca, acz w pierwszym marionetka ta potrafi śmiertelnie pokąsać lalkarza, w drugim zaś jest tylko żałosnym słupem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 29, 2013, 02:39:25 pm
No i finał ładny, lecz mało wiarygodny - tyle czasu nie mógł usunąć tych odłamków, a teraz może (choć może to sprawa błyskawicznego postępu technologicznego spowodowanego okolicznościami, w końcu: "Anyway, the point is ever since that big dude with the hammer fell out of the sky.")?
To, że on nie mógł, a potem mógł - to nic. Ale Pepper - wyszła...z tych ognistych podmuchów-wybuchów...bez najmniejszego uszczerbku - fryzura była, makijaż tyż. Był. Żeby chociaż rzęs nie było;) No cokolwiek mogli jej spalić;) Po tylu latach wytykania błędów - w tych studiach (przy takich kosmicznych budżetach) mogliby pilnować takich szczegółów.
Czy finał ładny? Raczej zwykła, typowa rozwałka. Z latającymi efektami:)
Cytuj
ten Mandaryn też nie wiadomo po co się czaił,
Ta postać - po odkryciu kart - jest niewiarygodna. Tzn. pomysł na nią całkiem dobry, ale uważam, że prawdziwe oblicze Mandaryna - przegięte.Wątpliwe, by taka osoba potrafiła przed kamerami utrzymać się w ryzach i odegrać taki teatrzyk.
Zgadzam się, że - jak w poprzednich IM - film trzyma obsada aktorska. Fajny ten Junior:)

Co do ST - przed IM3 puszczali reklamę - Panie...ale tam się działo...to skakali w jakieś przepaście, to Enter kosił pół wybrzeża, to uzasadniali w dialogujących monologach te akcje...i to wszystko w 3 minuty;)
Powiem tak - gdyby nie Enter - nie poznałabym w tym Treka - ot, kolejny trailer sensacyjnego esefa:) Widać taka tendencja - w kinie.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Września 29, 2013, 02:49:01 pm

(Skoro zaś o błyskotliwym słowie mowa... Zastanawia mnie jakim też efektownym, a jadowitym, zdaniem Mistrz by spuentował w/w hollywoodzkie produkcje?  ::))

Nie chcę nawet próbować podszywać sie pod Mistrza,ale spuentowałbym te dwa filmy starym dowcipem o dwóch blondynkach,które przegladają się nago w lustrze i w pewnym momencie jedna z nich zauważając swoj ciemny zarost na łonie-mówi do drugiej-A widzisz! Nie jestem taka całkiem głupia!Do dzisiejszego kina sensacyjnego a zwłaszcza sf,trzeba podchodzić z rezerwą,ilośc efektów coraz bardziej przerasta przekaz.Liczy sie wywarcie efektu na widzu(weż 3D) a w konsekwencji wyciągnięcie wiekszej kasy. Chcąc pozostać prawdziwym miłośnikiem kina sf,należy czasem wyłączać logikę i uważać przy tym,aby calkiem nie zgłupieć.Osobiście oglądam te filmy z sentymentu i tęsknoty za dobrą sf,choć przyznam ulegam słabości i te efekty zwłaszcza w 3D,są całkiem miłe  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 29, 2013, 03:01:31 pm
Ostatnio byłem na dwóch filmach s-f, w których przekaz był płytszy od instrukcji użycia łyżki - ale bardzo mi się podobało :) . Były to Pacyfic Rim i Elizjum. Jako że Pacyfic Rim obejrzałem sobie w IMAXie to bolał mnie każdy mięsień po emisji ;) - tak walczyłem! Na tym tle niby głębsze Elizjum wypadło bladziej, ale może być.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 29, 2013, 04:34:24 pm
Ale Pepper - wyszła...z tych ognistych podmuchów-wybuchów...bez najmniejszego uszczerbku - fryzura była, makijaż tyż. Był. Żeby chociaż rzęs nie było;) No cokolwiek mogli jej spalić;) Po tylu latach wytykania błędów - w tych studiach (przy takich kosmicznych budżetach) mogliby pilnować takich szczegółów.

Czegochcesz... Extremis (http://en.wikipedia.org/wiki/Extremis#Extremis) był dość zmyślny, by wiedzieć że kobietę należy regenerować wraz z fenotypem rozszerzonym. Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)

(Swoją drogą te regeneracje b. silnie Samowzbudnikiem T-1000 pachniały, zauważyłaś?;) Takie dziś kino oryginalne.)
 
Czy finał ładny? Raczej zwykła, typowa rozwałka. Z latającymi efektami:)

Ja nie o tym, ja o tym co potem, jak już se polatali i powybuchali ;).

Ta postać - po odkryciu kart - jest niewiarygodna. Tzn. pomysł na nią całkiem dobry, ale uważam, że prawdziwe oblicze Mandaryna - przegięte.Wątpliwe, by taka osoba potrafiła przed kamerami utrzymać się w ryzach i odegrać taki teatrzyk.

No, ja mówiłem o tzw. prawdziwym Mandarynie, czyli Kilianie, a ten jego marionetek? No przegięty, ale biorę to na karb konwencji, w komiksie wszystko musi być przegięte, a że rzecz dla nastolatków, tak lopatologiczne do tego by nastolatek zrozumiał. Tu bym się nie czepiał.

Fajny ten Junior:)

Fajny. Zwł. do tej roli. Choć juź nie taki junior.

Co do ST - przed IM3 puszczali reklamę - Panie...ale tam się działo...to skakali w jakieś przepaście, to Enter kosił pół wybrzeża, to uzasadniali w dialogujących monologach te akcje...i to wszystko w 3 minuty;)
Powiem tak - gdyby nie Enter - nie poznałabym w tym Treka - ot, kolejny trailer sensacyjnego esefa:) Widać taka tendencja - w kinie.

Ano taka... W tym roku aż nazbyt widoczna... Ale to, że im się chciało uzasadniać kopanie i wysadzanie to jest właśnie ślad ostatni dawnego "ST". Bajdełej... facet od tej produkcji sam się z reżyserskiego fotela wyciepł, gdy się dowiedział, że na zabawkach - wzorem lucasowym - nie zarobi, to też coś znaczy... ale... zastąpili go nowym, co to nawet nie wiem kto zacz. (Scenarzystów też nowych dali - tak, już wiadomo, że następna część ma być, taśmowo to idzie, ci przynajmniej "Treka" wąchali - napisali parę odcinków do w/w "Andromedy" znaczy, a to jest taki dziwny "ST"-bez-"ST"-w-nazwie, i nawet jakoś im to wyszło, ale też wysmażyli potem scenariusz do tych Iksmanów (nie)pierwszoklaśnych, więc i oni szczególnie nie rokują)

Ostatnio byłem na dwóch filmach s-f, w których przekaz był płytszy od instrukcji użycia łyżki - ale bardzo mi się podobało :) . Były to Pacyfic Rim i Elizjum. Jako że Pacyfic Rim obejrzałem sobie w IMAXie to bolał mnie każdy mięsień po emisji ;) - tak walczyłem! Na tym tle niby głębsze Elizjum wypadło bladziej, ale może być.

Na te się właśnie - z nudów - wybieram, w podobnym nastawieniu co na dwa w/w. I może jeszcze ową "Niepamięć" zobaczę, com zjechał apriorycznie, bo mimo wszystko najambitniejsza pono.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 29, 2013, 07:58:24 pm
Czegochcesz... Extremis (http://en.wikipedia.org/wiki/Extremis#Extremis) był dość zmyślny, by wiedzieć że kobietę należy regenerować wraz z fenotypem rozszerzonym.
Extremis extremisem (rajt, że Erg z T-1000 - zauważyłam), ale - o ile pamiętam - sukienkę miała - to na wzór strażaka Sama? Materiał?;)
Mniejsza, ale:
Cytuj
Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)
Nie mów, że z zawartością - bo przegrasz ::)
Cytuj
Fajny. Zwł. do tej roli. Choć juź nie taki junior.
No, nie taki, ale jakoś teraz fajniejszy - niż kiedy juniorem był.
Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 29, 2013, 08:17:52 pm
ale - o ile pamiętam - sukienkę miała - to na wzór strażaka Sama? Materiał?;)
Mniejsza, ale:
Cytuj
Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)
Nie mów, że z zawartością - bo przegrasz ::)

Ha! W świetle pokrętnej logiki komiksowej sprawę z sukienką jak najbardziej da się wyjaśnić... o ile zawczasu wiedziała jaki materiał na się wdziać (taką milionerkę pewno stać nie na takie ekstrawagancyje):
http://en.wikipedia.org/wiki/Unstable_molecules (http://en.wikipedia.org/wiki/Unstable_molecules)
http://marvel.wikia.com/Unstable_Molecules (http://marvel.wikia.com/Unstable_Molecules)
http://geekscorner.dapsmagic.com/2011/10/19/watcher-wednesday-unstable-molecules/ (http://geekscorner.dapsmagic.com/2011/10/19/watcher-wednesday-unstable-molecules/)
http://techland.time.com/2012/07/19/9-examples-of-improbable-superhero-technology/slide/unstable-molecules/ (http://techland.time.com/2012/07/19/9-examples-of-improbable-superhero-technology/slide/unstable-molecules/)
Acz czy da się z tego robić trwałą zawartość torebki to nie wiem... ::)

(Oczywiście jest to wynalazek o podobnej genezie co humanoidy czy telegrafowanie załogantów na planetę w "StarTreku": jak tam chciano zaoszczędzić na scenach startów, lądowań i cumowań oraz gumowymi potworami udającymi pozaziemców nie straszyć, tak tu wydumano to cudactwo tylko po to, by superherosi mieli listek figowy do nieobnaszania gołych zadków.)

No, nie taki, ale jakoś teraz fajniejszy - niż kiedy juniorem był.

Przestał pić.

Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\

O niczym takim wśród nowości nie słyszałem...


W teorii pewne nadzieje można by wiązać z ekranizacją "Endera"... Gdyby twórca filmu postanowił skupić się na warstwie emocjonalnej powieści i jej intensywności, dać jej solidne tło hard SF (lub choć dobrze hard SF udające; to sprawdza się zawsze: i w "Odysei kosmicznej", i w "Raporcie mniejszości") i - przede wszystkim - ponaprawiać liczne cardowskie bzdury, to by dobry film mógł być... acz po zapowiedziach* widać, że nie będzie (nawet te hełmy identyczne co w dwunastce "ST", recykling i tego już...).
Z drugiej strony tak se pomyślałem nawet złośliwie, że blockbuster to będzie godna ekranizacja tego hiciora...

* ta jeszcze zostawia najwięcej złudzeń, choć jak widzę statki kosmiczne niczym z okładek co gorszej SF to z miejsca na szmirę się nastawiam:
Ender's Game Official Trailer #2 (2013) - Asa Butterfield, Harrison Ford Movie HD (http://www.youtube.com/watch?v=2UNWLgY-wuo#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 01, 2013, 04:06:24 pm
Zastanawiam się dla kogo ten Ender? Chyba dla tych, którzy nie czytali. Cały myk w końcówce - jeśli ją znasz, to co może być interesującego?
Może w tym właśnie pogrzebany sęk - treść nie ma znaczenia - jeno popis mocy komputerowych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 01, 2013, 05:56:46 pm
Jest trochę tak, że wracamy do pierwocin kina. Wjazd pociągu na stację w Ciotat (http://www.youtube.com/watch?v=v6i3uccnZhQ#) sztuką nie był ale pobudzał (co prawda mówią obecnie, że nieprawdą jest, jakoby co słabsze jednostki uciekały przed lokomotywą - ale któż to wie jak było...). Przez SZ-tukę kino uważane było za NIE-sztukę dość długo. Potem było kino moralnego niepokoju i inne takie - ale w końcu te pierwociny siedzą w nas. Wyposażyła je w nas matka ewolucja. Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła. Zresztą ile tych fabuł jest? "Zabili go i uciekł", "on kochał ją - a ona nie", "żyli długo i nudnie", "ogólne mordobicie". Wiecie co mi się przypomina ;) ? Mój trzeci post (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg10310#msg10310) na tym forum :) ...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 01, 2013, 07:32:40 pm
Elegancki ten filmik:)
I nie jest mu potrzebne 3D:)
Cytuj
Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła.
Serio? Być może - jeśli rzecz w kinie akcji, przygodówkach i tych kosmicznych westernach:) Chociaż...jak jest idiotyczna fabuła, a 200 wybuchów z rzędu - to otępienie - nie pobudzenie. I chaos, bo świszczy i piszczy w tej fonii:)
Ja naprawdę lubię to mainstreamowe kino - ma rozrywać i rozrywa. Ale filmy, które miały na mnie jakiś wpływ i zostały w pamięci...naprawdę nie potrzebują mnie tak bombardować...nawet wręcz przeciwnie. Czy to jest "moralny niepokój"? Bo ja wiem:)
Co do Endera - nie miałam na myśli, że ma wrócić do sztafażu z lat 60. Tylko o fakt, że końcówka Endera (treść) ma wywrotowe znaczenie dla całości i jeśli się ją zna, to pół  zabawy mniej. Zostaje się więc tylko  z mocami iluś tam D. Pewnie - czasem wystarczy. Ale czy bardziej i prawdziwiej? Hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 01, 2013, 07:49:51 pm
Może i tak - ale wiesz, myślę, że ma znaczenie prawo pierwszych połączeń. Też różne rzeczy widziane/słyszane/czytane kiedyś wydają mi się znacznie doskonalsze niż te serwowane obecnie, ale jak sobie je obejrzę ponownie i porównam, to wychodzi, że niekoniecznie. Ponoć rycerz, szczególnie zakuty w stal, miał poważne problemy, kiedy zobaczył pęcinę damy (ze względu na względnie małą rozszerzalność stali, szczególnie kutej) - zaś dziś 10 m nie da się przejść, żeby nie zobaczyć całej damy wypreparowanej jak na szkiełku podstawowym - a gacie żelazne niepotrzebne, bo jak sama piszesz: otępienie (wciąż się pocieszam, że tylko z nadmiaru bodźców). Jednak rzecz w tym, że w tym środowisku sama pęcina niestety już nie zadziała, żeby-nie-wiem-co.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 01, 2013, 08:16:17 pm
Zastanawiam się dla kogo ten Ender? Chyba dla tych, którzy nie czytali. Cały myk w końcówce - jeśli ją znasz, to co może być interesującego?

Kiedy mnie się tak nie zdaje... Znaczy: mając ogólnie kiepskie zdanie o w/w powieści nie uważam, by była aż tak kiepska, by finalny twist sedno - jak w kryminale - stanowił. W końcu ten Ender cały czas był wykorzystywany i traktowany jak przedmiot, a finał ujawnił tylko skalę, nie sam fakt.
No i jeśli się czym broniły cardowe wypociny to raczej psychologią, dla mnie; mniejsza, że ona dla wieku bohatera nierealistyczna, bo może jaki nowy Lloyd czy Osment dałby radę to zagrać. O, coś takiego mam na myśli:
Ender's Game - Colonel Graff Recruits Ender (http://www.youtube.com/watch?v=RxiBBGDWSe0#ws)
(To nie jest z nowego filmu, to jest - co gorsza - szkolna etiuda.)

Może w tym właśnie pogrzebany sęk - treść nie ma znaczenia - jeno popis mocy komputerowych.

Zdaje się, ze pierwszy Emmerich wyjechał na tym podejściu...

Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła. Zresztą ile tych fabuł jest? "Zabili go i uciekł", "on kochał ją - a ona nie", "żyli długo i nudnie", "ogólne mordobicie".

Mówisz, że lepiej pokochać to, na co się nie ma wpływu? ;)

I nie jest mu potrzebne 3D:)

Nie bój nic, pewnie kto rimejk zrobi ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 01, 2013, 11:30:10 pm
Może i tak - ale wiesz, myślę, że ma znaczenie prawo pierwszych połączeń. Też różne rzeczy widziane/słyszane/czytane kiedyś wydają mi się znacznie doskonalsze niż te serwowane obecnie, ale jak sobie je obejrzę ponownie i porównam, to wychodzi, że niekoniecznie.
Jasne, że tak. Wiele nie przechodzi weryfikacji. Ja miałam na myśli rodzaj kina - nieco wolniejszego w akcji - w którym efekty specjalne nie mają żadnego znaczenia - tylko bardzo dobre zdjęcia. I fabuła;)
Cytuj
Jednak rzecz w tym, że w tym środowisku sama pęcina niestety już nie zadziała, żeby-nie-wiem-co.
Jeśli mówimy stricte o kinie sf - to zgoda. Nie neguję rozwoju techniki w tej gałązce i oczywiście, że jest potrzebny - do dzisiaj mnie śmieszą obejrzane w dzieciństwie wyścigi rydwanów z wklejonymi postaciami. Niektórych filmów w ogóle nie dałoby się zrobić 30-40 lat temu.  I nawet temu Enderowi tego nie żałuję.
Ale "bardziej i prawdziwiej" jest widać subiektywne:) Zgodziłabym się, że obraz działa szybciej, niż fabuła:)
Zresztą, o jakiej wydumanej fabule przy Enderze można mówić?:)
Z drugiej - jeden z najlepszych filmów sf,  któy ciągle gdzieś tu przywołuję (mam na myśli z ostatnich lat) - Moon - nie potrzebował 3d. Nie bombardował tym: szybciej, bardziej. I dał radę zadziałać. Hm
Kiedy mnie się tak nie zdaje... Znaczy: mając ogólnie kiepskie zdanie o w/w powieści nie uważam, by była aż tak kiepska, by finalny twist sedno - jak w kryminale - stanowił. W końcu ten Ender cały czas był wykorzystywany i traktowany jak przedmiot, a finał ujawnił tylko skalę, nie sam fakt.
Nie wiem. Mnie się zapamiętało, że ważny ten finał. Jeśli nie - to jednak mamy fabułę:)
Za książką - co już wiele razy pisałam - nie przepadam...ale czytałam dosyć późno, może dobra dla nastolatków.
Cytuj
Nie bój nic, pewnie kto rimejk zrobi ;).
Akurat ta lokomotywa - chociaż nic jej nie brakuje -  w 3D też mogłaby być fajna.

EDIT: hm...wiesz co maziek...może masz rację - nie w tym sensie, że róbmy wszystko w 3D, bez oglądania się na fabułę, bo "ile ich tam jest"...tych historii do opowiedzenia - w tym sensie, że to co zapamiętujemy i co zostaje po latach z obejrzanych filmów, to de facto obrazy i sceny - nie cały film (z tą f;) ). Tym tropem obraz pobudza bardziej i prawdziwiej, bo zostaje. A szczegóły się rozmywają. Tylko co to ma do 3D? Nie jest konieczne;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 02, 2013, 08:39:10 am
Ja miałam na myśli rodzaj kina - nieco wolniejszego w akcji - w którym efekty specjalne nie mają żadnego znaczenia - tylko bardzo dobre zdjęcia. I fabuła;)

W sumie w większości wypadków SF akurat potrzebuje jednego i drugiego, ino pierwsze powinno pełnić wobec dalszych rolę służebną.

Zresztą, o jakiej wydumanej fabule przy Enderze można mówić?:)

Coś tam by się jednak znalazło.

Z drugiej - jeden z najlepszych filmów sf,  któy ciągle gdzieś tu przywołuję (mam na myśli z ostatnich lat) - Moon - nie potrzebował 3d. Nie bombardował tym: szybciej, bardziej. I dał radę zadziałać. Hm

W sumie najlepszy to za dużo (i za mało) powiedziane. Jedyny przyzwoity od 9 lat.

Za książką - co już wiele razy pisałam - nie przepadam...ale czytałam dosyć późno, może dobra dla nastolatków.

Dla nastolatków? Tak, bo dobrze jedzie na młodzieńczej alienacji. Z tym, ze ja też nie rozumiem czemu często trafia na pierwsze miejsca rankingów powieści SF (tego choćby: http://scifilists.sffjazz.com/lists_books_rank1.html (http://scifilists.sffjazz.com/lists_books_rank1.html)). Chyba podobny mechanizm jak w wypadku wielkiej popularności - miejscami interesującego, ale i pełnego bzdur - "Kontaktu" przy znacznie mniejszej "Głosu Pana".

ps. W sumie w temacie naszej aktualnej dyskusji o tym co się liczy w kinowej fantastyce - Tolkien młodszy zjechał adaptacje:
http://www.worldcrunch.com/culture-society/my-father-039-s-quot-eviscerated-quot-work-son-of-hobbit-scribe-j.r.r.-tolkien-finally-speaks-out/hobbit-silmarillion-lord-of-rings/c3s10299/ (http://www.worldcrunch.com/culture-society/my-father-039-s-quot-eviscerated-quot-work-son-of-hobbit-scribe-j.r.r.-tolkien-finally-speaks-out/hobbit-silmarillion-lord-of-rings/c3s10299/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 03, 2013, 12:36:22 am
ps. W sumie w temacie naszej aktualnej dyskusji o tym co się liczy w kinowej fantastyce - Tolkien młodszy zjechał adaptacje:
You know, man;)...jeśli nie wiadomo o co, to o... ?;) Przeczytałeś całość?:) Zwróciłeś uwagę na takie tam...milionowe drobnostki?;): Tolkien oddał - z perspektywy - za darmo prawa do adoptujących ekranizacji i okołozarabiaczy;):
In 1969, the writer sold the movie rights, along with the rights for derived products, for The Hobbit and Lord of the Rings to United Artists for £100,000 sterling, a considerable sum at the time, but paltry when the current value is considered.
Konsekwencje:
The affair lasted from 2003 to 2006, and then things became more poisonous. The lawyers for the Tolkien Estate, those of the Tolkien Trust, and Tolkien's publisher HarperCollins demanded $150 million in damages, as well as observers' rights on the next adaptations of Tolkien's work. A lawsuit was necessary before an agreement was reached in 2009. The producers paid 7.5% of their profits to the Tolkien Estate, but the lawyer, who refuses to give a number, adds that "it is too early to say how much that will be in the future."
Ale:
But none of this bothered the family until Peter Jackson's films. It was the release of the first film of the trilogy, in 2001, that changed the nature of things. First, it had a prodigious effect on book sales.

"In three years, from 2001 to 2003, 25 million copies of Lord of the Rings were sold -- 15 million in English and 10 million in other languages. In the United Kingdom, sales went up by 1000% after the release of the first movie in the trilogy, The Fellowship of the Ring," says David Brawn, Tolkien's publisher at HarperCollins, which retains the English-speaking rights, except for the United States.


Uważam tę recenzję za niemiarodajną;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 03, 2013, 03:02:22 am
Uważam tę recenzję za niemiarodajną;)

Ja znów za przekonującą, bo idzie w krytyce jacksonowych filmów w tym samym kierunku, co ja... Z tym... że ja też nie mam udziału w zyskach z w/w filmów... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 11, 2013, 01:46:33 am
Wracając do:
Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\

"Grawitacja" zbiera niezłe noty:
http://www.polityka.pl/kultura/film/1557331,1,recenzja-filmu-grawitacja-rez-alfonso-cuaron.read (http://www.polityka.pl/kultura/film/1557331,1,recenzja-filmu-grawitacja-rez-alfonso-cuaron.read)
http://www.rottentomatoes.com/m/gravity_2013/ (http://www.rottentomatoes.com/m/gravity_2013/)
http://www.imdb.com/title/tt1454468/ (http://www.imdb.com/title/tt1454468/)
I też zarabia nieźle:
http://variety.com/2013/film/news/gravity-crosses-100-million-at-worldwide-box-office-1200709672/ (http://variety.com/2013/film/news/gravity-crosses-100-million-at-worldwide-box-office-1200709672/)
No i prawdziwa astronautka zastrzeżeń wielu nie ma:
http://newswatch.nationalgeographic.com/2013/10/09/real-life-astronaut-weighs-in-on-gravity/ (http://newswatch.nationalgeographic.com/2013/10/09/real-life-astronaut-weighs-in-on-gravity/)

Ha, kolejny dobry film po "Moon"? (I znów - znamienne - realistyczny.) Chyba się wybiorę.

Tylko w 3D...  :-\

(Inna sprawa, że sama już wspominałaś...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 11, 2013, 03:03:58 pm
Pewnie zaczynam być nudny, ale wydaje mi się iż fakt, że film tyle a tyle zarabia**, a także, że ma fajne efekty specjalne, a także, że jest realistyczny***, nie zmienia tego, iż po przeczytaniu streszczenia na wikipedii praktycznie nie ma sensu go oglądać. Amerykanie prędko nie nauczą się robić wartościowych* filmów. Sądząc z obecnego tempa, nie dożyję.
Tymczasem, na szczęście, kinematografia ma już ponad 100 lat. Zrobiono naprawdę sporo dobrych filmów.
---
*(Sprecyzuję. Film wartościowy, to taki, po którego obejrzeniu nie żałuję tych kilku godzin życia. Pomocny konstrukt mentalny: wyobrazić sobie siebie na łożu śmierci, odpowiadającego na pytanie, czy wolałbyś/abyś obejrzeć "Atlas Chmur" czy iść teraz na ostatni spacer...)
** Uprzedzająca odpowiedź na atak Wielbicieli "Kina Rozrywkowego" (WKR). Zwyczajny atak: "Ale przecież lepiej oglądać KR niż nic!" lub "Weź k...a wyluzuj chłopie, co chcesz robić w piątek wieczorem!" lub "Ja wiem, wiem, ale teraz wszystkie filmy są do d...y, jest tylko KR, więc...". Otóż nie. Nic nie usprawiedliwia miernego kina, nawet jego wszechobecność. De facto, kino w XXI wieku to wyłącznie KR, a "kinomani" to WKR. Dla filmów, które przeszły do kanonu, usnuto nazwę "kino artystyczne", co umiejętnie określa zarazem resztę filmów.
*** Najbardziej realistyczna pozostaje rzeczywistość.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 11, 2013, 04:55:18 pm
Term, Ty się przyznaj, że szlag Cię trafił, bo w Wenecji "Gravity" obcmokali...
http://pl.wikipedia.org/wiki/70._Mi%C4%99dzynarodowy_Festiwal_Filmowy_w_Wenecji (http://pl.wikipedia.org/wiki/70._Mi%C4%99dzynarodowy_Festiwal_Filmowy_w_Wenecji)
Pytanie czy tak dobrze to o w/w świadczy, czy tak źle o Wenecji...*

W streszczeniu wikipedycznym owszem - dopiero rzuciłem okiem, że już jest - w istocie sporo się dzieje...
http://en.wikipedia.org/wiki/Gravity_(film) (http://pl.wikipedia.org/wiki/Grawitacja_%28film%29)
No, do pustej fabularnie akcji "Transformers 2" czy "Avengers" trochę daleko, ale jak na Sztukę (a recenzenci sugerują to duże S.) to podejrzanie za dużo tego dziania się i happy end obowiązkowy też coś nie pasi Coelho zajeżdząjąc...

Znaczy: widzę szanse na nowy "Moon", ale nowych "Odysei..." czy "Solarisów" ('71) nie spodziewam się jednak. (I mówiąc o zarobkach delikatnie to sugerowałem.)

Z tym, że chyba jednak to zobaczę, w końcu skoro Mistrz pozwalał sobie na oglądanie "Hulka"...

ps. Aby Cię nie pocieszyć:
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1554465,1,lem-przegrywa-z-sapkowskim.read (http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1554465,1,lem-przegrywa-z-sapkowskim.read)


* nawiasem: w Cannes (http://www.festival-cannes.fr/en/readResonnances/59683.html (http://www.festival-cannes.fr/en/readResonnances/59683.html)) takie coś puszczali znowu:
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Last_Days_on_Mars (http://en.wikipedia.org/wiki/The_Last_Days_on_Mars)
The Last Days On Mars Official Trailer #1 (2013) - Liev Schreiber Sci-Fi Movie HD (http://www.youtube.com/watch?v=F6JiCJ5x3Qw#)
(Koncepcyjnie opowiastka o zombies a'la "Duchy Marsa" niesławne. Czyli straszna kupa... Choć wnętrza i ubranka niczego sobie ::).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: HAL 9000 w Października 11, 2013, 08:09:39 pm
*** Najbardziej realistyczna pozostaje rzeczywistość.
Jesteś pewien? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 12, 2013, 08:27:31 pm
Naprawdę miałam ochotę na filmowe SF. Tak się złożyło, że zobaczyłam.
Po pierwsze Gravity jest też w 2D.
Po drugie 3D akurat w tym filmie jest bardzo oki.
Po trzecie - żałosny.
Do zdjęć i filmów a la NASA doklejone kretyńskie dialogi - z hamerykańskich filmów. Mnie to bardzo drażni.  Plus stereotypy. Plus rozwalenie wszystkich dostępnych stacji. Minus.
Lepiej zobaczyć filmiki i fotki na stronce NASA - jeśli zacznie znowu działać:)
De facto, kino w XXI wieku to wyłącznie KR, a "kinomani" to WKR.
Nieprawda.
Chyba, że zamienimy "wyłącznie" na "w większości". To prawda.Są filmy poza klasyfikacją: SF.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 12, 2013, 08:53:38 pm
Terminus - Ty odkup prawa do stopki (chyba, z pamięci) Draco: ex cathedra ;) !
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2013, 09:13:03 pm
Po trzecie - żałosny.
Do zdjęć i filmów a la NASA doklejone kretyńskie dialogi - z hamerykańskich filmów. Mnie to bardzo drażni.  Plus stereotypy. Plus rozwalenie wszystkich dostępnych stacji. Minus.
Lepiej zobaczyć filmiki i fotki na stronce NASA - jeśli zacznie znowu działać:)

No to już wszystko jasne. Przekonałaś/przekonaliście mnie, że szkoda czasu i gotówki.
Zważywszy, ze krytycy obcmokują w tym filmie warstwę techniczną wyłącznie, wygląda na to, że maziek ma rację z tą lokomotywą. Nieważne co, ważne jak.
Te stacje tedy to - rozumiem - aluzja do tradycji kulturowej. Stację męki dla widza, czy coś...

Swoją drogą jednak szkoda zarżniętego tematu, przecie umieranie - bez żadnych kretyńskich ratunków nadludzkim wysiłkiem woli - astronautów (nawet chłopa i baby stereotypowo) w Próżni to samograj, ale nie dla Holyłód jak widać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 12, 2013, 09:44:42 pm
Terminus - Ty odkup prawa do stopki (chyba, z pamięci) Draco: ex cathedra ;) !
Nie czaję, przecież Wy wszyscy się tak wypowiadacie. A katedry do habilitacji i tak nie dostanę:)
Pewno masz wrażenie mojej excathedralności bo nie dołączam zwyczajowych wzrotów typu "uważam rze", albo "IMVHO", i nie używam emotikonek... Zmiękłeś Waść od tech internetów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 12, 2013, 09:52:25 pm
De facto, kino w XXI wieku to wyłącznie KR, a "kinomani" to WKR.
Nieprawda.
Chyba, że zamienimy "wyłącznie" na "w większości". To prawda.Są filmy poza klasyfikacją: SF.
Ok, ostatnio odkryłem, że wino hiszpańskie jest co najmniej tak samo dobre jak francuskie a przy tym połowe tańsze (przynajmniej we Francji). Z tego nieoczekiwanego faktu wynikło, że pisałem pod wpływem, zawsze wtedy jest bardziej 'ex cathedra'. Przepraszam (leżąc krzyżem).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Października 13, 2013, 09:18:50 am
Zmiękłeś Waść od tech internetów.
Owszem, tu masz rację. Odkryłem grzebiąc w starociach, że bez tych "mniętkich przydatków" moje wypowiedzi wyglądały na zadziorne czy aroganckie, a dyskusja zbaczała z konkretów na osobiste odczucia dyskutantów. To dlatego, że nie widać twarzy mówiącego ani nie słychać jego głosu. Te "przydatki" to protezują, dlatego zacząłem je stosować, gdyż nie jestem arogancki tak w ogóle ;) .

BTW po winie to ja się robię koncyliacyjny i wszystkich rozumiejący i we wszystko się wczuwający ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 13, 2013, 10:33:06 pm
Chciałam tylko dodać parę słów do tej Gravitacji - przeczytałam teraz recenzje (ze dwie) - że te wszystkie zachwyty biorą się z tego, że ludzie chyba nie oglądają żadnych zdjęć i filmów real - tylko opierają swoje wyobrażenia o stacjach kosmicznych i widokach - na filmach SF. Stąd w tym filmie pewien realizm scen kosmicznych może niektórych uderzyć i poruszyć. O tym generalnie piszą w recenzjach.
Dla mnie było za dużo schematycznych gadek damsko -męskich - w końcu to nie "Ja Cię kocham, a Ty śpisz' (zresztą ten film miał lepszy scenariusz i go lubię). Kompletnie chybiona postać Clooney'a - w sensie grania na nucie Ocean's Eleven. Poza tym próba wzbudzenia w widzu typowo hamerykańskiej łzawości - ogranym tematem (nie napiszę jakim, ale dla mnie żenada). Gdyby tyle nie bredzili, to film do przyjęcia - ale, że bredzili to lepiej sobie obejrzeć stronkę NASA.
Niewykluczone, że film będzie miał sporo zwolenników. U mnie Moon nie jest zagrożony;) Chociaż wypłynął jeno na przeciwieństwie do Incepcji.

P.S. Proszę bardzo, ale szczerze powiedziawszy zainteresowała mnie moc tego wina:
(leżąc krzyżem).
...to jakaś ogólnoeuropejsko - dostępna marka?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 14, 2013, 02:02:28 am
Kosmos różni się od Ziemi m.i. odległościami, czego szczenarzyści nie pokazują, bo dostosowują film do poziomu widza, który jest durny. Obraz jest dostosowany do horyzontu farmy w Idaho czy tam gdzieś.

To jest zasada ogólna, nie tyczy się tylko tego obrazu.
Dodatkowo mechanizmy poruszania się po orbicie są odmienne od ziemskich.

Dlatego nie będę oglądał. (Gravity)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 21, 2013, 07:06:26 pm
Chciałam tylko dodać parę słów do tej Gravitacji

Astrofizyk Neil deGrasse Tyson* wyliczył na Twitterze wszystkie nieścisłości i błędy "Gravity":

The film #Gravity should be renamed "Zero Gravity"
https://twitter.com/neiltyson/status/386982977902632960 (https://twitter.com/neiltyson/status/386982977902632960)
The film #Gravity should be renamed "Angular Momentum"
https://twitter.com/neiltyson/status/386984236541960193 (https://twitter.com/neiltyson/status/386984236541960193)
The film #Gravity depicts a scenario of catastrophic satellite destruction that can actually happen.**
https://twitter.com/neiltyson/status/386985494258515968 (https://twitter.com/neiltyson/status/386985494258515968)
Mysteries of #Gravity: Why Bullock, a medical Doctor, is servicing the Hubble Space Telescope.
https://twitter.com/neiltyson/status/386986752914624513 (https://twitter.com/neiltyson/status/386986752914624513)
Mysteries of #Gravity: How Hubble (350mi up) ISS (230mi up) & a Chinese Space Station are all in sight lines of one another.
https://twitter.com/neiltyson/status/386989269769654273 (https://twitter.com/neiltyson/status/386989269769654273)
Mysteries of #Gravity: When Clooney releases Bullock's tether, he drifts away. In zero-G a single tug brings them together.
https://twitter.com/neiltyson/status/386990527406563329 (https://twitter.com/neiltyson/status/386990527406563329)
Mysteries of #Gravity: Why anyone is impressed with a zero-G film 45 years after being impressed with "2001:A Space Odyssey"
https://twitter.com/neiltyson/status/386991786335289344 (https://twitter.com/neiltyson/status/386991786335289344)
Mysteries of #Gravity: Why Bullock's hair, in otherwise convincing zero-G scenes, did not float freely on her head.
https://twitter.com/neiltyson/status/386993044836212737 (https://twitter.com/neiltyson/status/386993044836212737)
Mysteries of #Gravity: Nearly all satellites orbit Earth west to east yet all satellite debris portrayed orbited east to west
https://twitter.com/neiltyson/status/386995560932069376 (https://twitter.com/neiltyson/status/386995560932069376)
Mysteries of #Gravity: Satellite communications were disrupted at 230 mi up, but communications satellites orbit 100x higher.
https://twitter.com/neiltyson/status/386996821437861888 (https://twitter.com/neiltyson/status/386996821437861888)
Mysteries of #Gravity: Why we enjoy a SciFi film set in make-believe space more than we enjoy actual people set in real space
https://twitter.com/neiltyson/status/386998082786697216 (https://twitter.com/neiltyson/status/386998082786697216)
Mysteries of #Gravity: Astronaut Clooney informs medical doctor Bullock what happens medically during oxygen deprivation.
https://twitter.com/neiltyson/status/387085732658962432 (https://twitter.com/neiltyson/status/387085732658962432)
Acz dodał:
My Tweets hardly ever convey opinion. Mostly perspectives on the world. But if you must know, I enjoyed #Gravity very much.
https://twitter.com/neiltyson/status/387079136629358592 (https://twitter.com/neiltyson/status/387079136629358592)

Przy czym warto odnotować, że Tyson stanowczo popkulturą nie gardzi, ba - chętnie się (w) nią bawi (jak widać):
(https://pbs.twimg.com/media/BPnAK1WCIAAoDbG.jpg)
http://nypost.com/2012/11/05/nyer-is-super-smart/ (http://nypost.com/2012/11/05/nyer-is-super-smart/)
http://gizmodo.com/5982302/thors-hammer-weighs-as-much-as-3-billion-elephants-says-neil-degrasse-tyson (http://gizmodo.com/5982302/thors-hammer-weighs-as-much-as-3-billion-elephants-says-neil-degrasse-tyson)
https://twitter.com/neiltyson/status/298826516379340801 (https://twitter.com/neiltyson/status/298826516379340801)
(http://images1.wikia.nocookie.net/__cb20081120234743/stargate/images/a/a7/Brainstorm11.jpg)
http://stargate.wikia.com/wiki/Neil_deGrasse_Tyson (http://stargate.wikia.com/wiki/Neil_deGrasse_Tyson)
http://stargate.wikia.com/wiki/Brain_Storm (http://stargate.wikia.com/wiki/Brain_Storm)
(http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20111108112748/bigbangtheory/images/3/37/Thebigbangtheorys04e07.jpg)
http://bigbangtheory.wikia.com/wiki/Neil_deGrasse_Tyson (http://bigbangtheory.wikia.com/wiki/Neil_deGrasse_Tyson)
http://bigbangtheory.wikia.com/wiki/The_Apology_Insufficiency (http://bigbangtheory.wikia.com/wiki/The_Apology_Insufficiency)
http://news.cnet.com/8301-17938_105-57584601-1/neil-degrasse-tyson-why-star-trek-beats-star-wars/ (http://news.cnet.com/8301-17938_105-57584601-1/neil-degrasse-tyson-why-star-trek-beats-star-wars/)
Więc stanowczo nie jest to głos antySFowego purysty, co to poszuka diabła w najdrobniejszych szczegółach ;).


* więcej o nim:
http://en.wikipedia.org/wiki/Neil_deGrasse_Tyson (http://en.wikipedia.org/wiki/Neil_deGrasse_Tyson)
http://www.haydenplanetarium.org/tyson/ (http://www.haydenplanetarium.org/tyson/) - strona oficjalna
https://twitter.com/neiltyson (https://twitter.com/neiltyson) - twitterowe konto

** jest to hipotetyczny scenariusz zwany tzw. Syndromem Kesslera:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kessler_syndrome (http://en.wikipedia.org/wiki/Kessler_syndrome)
http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/JA083iA06p02637/abstract;jsessionid=26624E64F68662F5E9A59B0F8DC6E597.f01t01 (http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/JA083iA06p02637/abstract;jsessionid=26624E64F68662F5E9A59B0F8DC6E597.f01t01)
http://adsabs.harvard.edu/abs/1978JGR....83.2637K (http://adsabs.harvard.edu/abs/1978JGR....83.2637K)
(czyli - tym razem - ta seria wybuchów ma jakiekolwiek uzasadnienie)


ps. I jeszcze artykuł o stronie naukowej tytułowego filmu:
http://www.nbcnews.com/science/how-gravity-threw-sandra-bullock-zero-gravity-big-screen-8C11326787 (http://www.nbcnews.com/science/how-gravity-threw-sandra-bullock-zero-gravity-big-screen-8C11326787)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Listopada 17, 2013, 03:39:12 am
Tak, spędziło się trochę czasu na yt oglądając deGrasse'a jakiś czas temu. Z perspektywy czasu (jak już miażdzenie nie-ateistów mi się przeje) dochodzę do wniosku, że najbardziej "urywa d...ę" - jak to mówią młodzi - jego kamizelka. Wrr....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 20, 2013, 09:28:56 pm
Europa Report:
Europa Report TRAILER (2013) - Sci-fi Movie HD (http://www.youtube.com/watch?v=cbw9hlBnG74#ws)
Raczej hard SF, w okolicach Moon. Nie ma fajerwerkow wizualnych, spory realizm technikalny, zadne czary-mary, czy sensacje-strzelanki. Sporo zdjec metoda kamery "z reki", ale o ile ja nie trawie takich zdjec, to w tym filmie w ogole mnie nie razily. Wymowa troszke jak Fiasko, troszke Eden, bez patosu, malo Holywoodzki. Nie bede spamowal, jakby ktos chcial obejrzec, a nie widzial.

Pacific Rim:
Mokry sen 10-ciolatka, o nawalance wielkich robotow z wielkimi potworami. Proste nawiazanie do starych japonskich Superpotworow i Godzilli z nutka Transformers. Kanwa i tresc potwornie (nomen omen) glupia, wizualnie swietnie. Nie ma co do tego dodac, wlasciwie. Jak ktos docenia wizualia i wspomnienia z dziecinstwa, to warto. Sensu - brak.

Elysium:
Cos pomiedzy Johny Mnemonic, District 9 (glowny zly, gral w District glownego bohatera), Ziemia Obiecana, moze troszke Mad Max... Pomysl w zaden sposob nowy, podzielone spoleczenstwo na rzadzaca elite i na ucisniona wiekszosc. Masy, proletaryat vs kapitalistyczni krwiopijcy w Najwyzszej Fazie Rozwoju, piekni, mlodzi, niesmiertelni i niechorujacy. Mozna obejrzec, ogolnie dobrze zrobiona sensacja SF.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Listopada 23, 2013, 02:37:46 pm
Nie wiem czy ktoś zauważył, że naszą ojczyznę odwiedził http://www.rp.pl/artykul/1066390.html (http://www.rp.pl/artykul/1066390.html) zapowiada się ciekawie The Zero Theorem official trailer (http://www.youtube.com/watch?v=KLYkXhgFIAk#ws) Jeszcze nie obejrzałem, podobno jest na chińskich serwerach, ale ja się boję tam wchodzić  8) poczekam jak przejdzie na Europę  ;) 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 08, 2014, 11:24:21 am
Się dowiedziałem, ze Mamoru Oshii (od "Ghost in the Shell" i "Avalonu" z panią Foremniak) robi film "The Next Generation - Patlabor" na podstawie popularnej japońskiej animacji, której był współtwórcą. Premiera w tym roku.

Zapowiedź taka sobie*:
「THE NEXT GENERATION パトレイバー」第1章 予告 (http://www.youtube.com/watch?v=o7zAWaL7EuQ#ws)
Ale niektóre sceny wgniatają w fotel (dzi by to docenił ::)):
(http://getsomegrapesoda.com/wp-content/uploads/2013/08/patlabor-live-action-movie-website-background-image-081513.jpg)
Więcej informacji:
http://patlabor-nextgeneration.com/ (http://patlabor-nextgeneration.com/)
http://en.wikipedia.org/wiki/Patlabor (http://en.wikipedia.org/wiki/Patlabor)
http://www.patlabor.info/liveactionproject.htm (http://www.patlabor.info/liveactionproject.htm)
I obrazków:
http://imgur.com/a/PmHrH#0 (http://imgur.com/a/PmHrH#0)
(Swoją drogą z tym Patlaborem tytułowym zabawna sprawa... Nazwa-łamaniec dla języka, nie? A to jest po prostu "robot" przełożony z czeskiego na łacinę - i wyszedł "labor" - a "pat" dodany, bo patrolowy.)

ps. Jako ciekawostka - w filmie zagra prawdziwy (acz będący w sumie duużą i drogą zabawką**) robot Kuratas:
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,113843,12227885,Prawdziwy_mech_moze_byc_twoj_za_milion_dolarow.html (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,113843,12227885,Prawdziwy_mech_moze_byc_twoj_za_milion_dolarow.html)
http://en.wikipedia.org/wiki/Kuratas (http://en.wikipedia.org/wiki/Kuratas)
http://suidobashijuko.jp/ (http://suidobashijuko.jp/)
KURATAS - Suidobashi heavy industry (http://www.youtube.com/watch?v=29MD29ekoKI#ws)

* Acz trzyma klimat czołówki oryginału, jak widać:
Patlabor on Television - Opening [HD] Remastered (http://www.youtube.com/watch?v=Z9UtUzjUA5Q#)
Skoro zaś o czołówkach mowa... dorzucę forszpan animacji "Patlabor 2":
Patlabor 2 - Opening (http://www.youtube.com/watch?v=IsMTpSDAGxM#)
Ciekawe czy to też zdołają przełożyć na język "normalnego" filmu?

Owa "dwójka" zresztą to dowód jak dużo potrafił wycisnąć Oshii z tej konwencji... i jak bardzo wbrew schematowi:
http://en.wikipedia.org/wiki/Patlabor_2:_The_Movie (http://en.wikipedia.org/wiki/Patlabor_2:_The_Movie)
http://anime.tanuki.pl/strony/anime/708-kidou-keisatsu-patlabor-2-the-movie/rec/718 (http://anime.tanuki.pl/strony/anime/708-kidou-keisatsu-patlabor-2-the-movie/rec/718)
http://www.imdb.com/title/tt0124770/reviews (http://www.imdb.com/title/tt0124770/reviews)

** Taa, dziś zabawka, jutro prototyp diglatora...;D A skoro o diglatorach mowa...
Diglator (http://www.youtube.com/watch?v=01Ig7rW46jw#)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 23, 2014, 06:14:51 pm
Jeszcze raz w temacie wielgich robotów ;):

21. Robot Jox tutaj raczej za ukazanie walk wielkich robotów na wielkim ekranie - ukłon w stronę NGE lub choćby innych anime z robotami bojowymi w roli głównej

Kluczowa fabularnie scena w/w filmu "Robot Jox":
Robot Jox Fight Scene (Achilles vs Alexander) (http://www.youtube.com/watch?v=vUxDmKFCD2o#ws)
Co ciekawe scenarzystą w/w produkcji był nawet znany autor SF Joe Haldeman (od "Wiecznej wojny"), który - brzmi znajomo, choć format twórców inny ;) - porzucił pracę przy niej zeźlony na reżysera za forsowanie niezobowiązującej rozrywki tam gdzie on chciał poważnych dramatów.

Że film z roku '89 (nie do uwierzenia jak bardzo się postarzał) może poniekąd robić za ilustrację do sceny z Parvisem w diglatorze (podobnie robot powtarza ruchy pilota), tym bardziej, że zrodził się z tej samej fascynacji japońskimi Gundamami, które w latach '80 tryumfy święciły.

Które to "Gundamy" serią z wielgymy som tradycjamy:
Gundam 30TH Anniversary History (http://www.youtube.com/watch?v=_Ke-k4-IJ5I#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 23, 2014, 09:47:44 pm
Widziałem na raz (znaczy jednego dnia, ale nie, że równocześnie) drugiego Hobbita (IMAX), RoboCopa (IMAX, ale 2D) i Niepamięć. Zero sensu, chała i agitka emocjonalna jeden w jeden, ale wszystkie da się obejrzeć z przyjemnością ;D . O Hobbicie oczywiście głupio mówić "zero sensu" ale mam na myśli nadymanie cieniutkiej książczyny do do rozmiaru trzech prawie trzygodzinnych filmów :) . W 2D pewnie byłoby to niestrawne jak wodzianka na resztce mąki zeskrobanej ze stolnicy, ale w 3D było czym rozproszyć myślenie :) . Może mi ktoś wytłumaczyć końcówkę Niepamięci? Nie zrozumiałem. A może to przyczynek do dyskusji o teleportacji osób?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 24, 2014, 05:32:12 pm
Może mi ktoś wytłumaczyć końcówkę Niepamięci? Nie zrozumiałem.

Przecie sam napisałeś: "zero sensu"  ::).

(Choć dla takiego WISTa każda chała sens miała. Szczęśliwy człowiek ;).)


ps. Tymczasem "StarTreka" dwunastego najlepszym filmem (fantastycznym) zeszłego roku ogłosili, a tak naprawdę się nie nadaje do pchania ludziom przed oczy:
CinemaSins' Best Movie Of 2013 - Conversations With Myself About Movies (http://www.youtube.com/watch?v=Ie_EQ9S4Eng#ws)
Inna sprawa, że od innych block - za przeproszeniem - busterów nie gorszy i nawet niejedną epicką bzdurą można oczy nacieszyć...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lutego 24, 2014, 07:50:14 pm
Może mi ktoś wytłumaczyć końcówkę Niepamięci? Nie zrozumiałem.

Przecie sam napisałeś: "zero sensu"  ::).
Chodziło mi o "wyższy sens", bo sens "prosty" jak logika cepa bił w tych produkcjach po oczach. Za wyjątkiem tego zakończenia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 08, 2014, 05:36:29 pm
"Grawitacja" na żywo ;):
http://deser.pl/deser/51,111858,15562045.html (http://deser.pl/deser/51,111858,15562045.html)

I pastwienie się nad "Europa Report":
http://film.org.pl/a/50-prawd/50-prawd-objawionych-przez-europa-report-50104/ (http://film.org.pl/a/50-prawd/50-prawd-objawionych-przez-europa-report-50104/)


Doedytowuję pochwały nt. strony wizualnej w/w "Niepamięci":
http://www.futuredude.com/oblivion-and-the-worlds-of-joseph-kosinski/ (http://www.futuredude.com/oblivion-and-the-worlds-of-joseph-kosinski/)
http://www.futuredude.com/i-love-the-bubbleship-the-design-of-oblivion/ (http://www.futuredude.com/i-love-the-bubbleship-the-design-of-oblivion/)
I... rimejka "Total Recall" (znamienne, że Dick lubił opisywać detale przyszłych światów, a ekranizatorzy - choć nie są mu zbyt wierni - również do tych detali, z dobrym skutkiem, uwagę przywiązują):
http://www.futuredude.com/total-recall-2012-finally-a-fresh-sci-fi-vision/ (http://www.futuredude.com/total-recall-2012-finally-a-fresh-sci-fi-vision/)
http://www.futuredude.com/total-recall-not-nearly-as-bad-as-youve-heard/ (http://www.futuredude.com/total-recall-not-nearly-as-bad-as-youve-heard/)

Bo estetyka to ogólnie w SF b. ważna rzecz...
http://www.futuredude.com/top-5-futuristic-film-designs/ (http://www.futuredude.com/top-5-futuristic-film-designs/)
Acz klasyki i tak nic nie przebije:
http://www.futuredude.com/why-i-live-on-an-endless-space-mission/ (http://www.futuredude.com/why-i-live-on-an-endless-space-mission/)

A skoro o estetyce i klasyce mowa, to może małe wybory miss?;)
http://www.futuredude.com/who-is-the-most-intriguing-female-character-in-sci-fi/ (http://www.futuredude.com/who-is-the-most-intriguing-female-character-in-sci-fi/)
(Moje typy: 1. Rachel - nie wymaga komentarza, 2. Vasquez - za osobowość, 3. Quorra - za wygląd, tak czasem mogę być prostym seksistą ;).)
Z tej listy zaś Ripley, tylko Ripley (i może trochę Lindsey B.):
http://www.futuredude.com/top-5-smartest-female-characters-in-science-fiction/ (http://www.futuredude.com/top-5-smartest-female-characters-in-science-fiction/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 10, 2014, 01:07:07 pm
"Dr. Easy" - kolejny niezależny film fantastycznonaukowy (i ew. trailer ekranizacji powieści SF "The Red Men"):
Dr. Easy Short Film (HD) (English & French Subtitles) (http://www.youtube.com/watch?v=rqzS6votoOg#ws)
Liczy sobie zaledwie niecałe 10 min.

Trochę informacji:
http://www.created-to-help-you.com/ (http://www.created-to-help-you.com/)
http://www.filmweb.pl/film/Dr.+Easy-2013-696794 (http://www.filmweb.pl/film/Dr.+Easy-2013-696794)
http://www.imdb.com/title/tt3013214/ (http://www.imdb.com/title/tt3013214/)
http://www.futuredude.com/created-to-help-you-dr-easy-wrestles-with-hard-questions/ (http://www.futuredude.com/created-to-help-you-dr-easy-wrestles-with-hard-questions/)


ps. Jako anty-grawitacyjną odtrutkę dorzucam informacje nt. godnego uwagi starocia z roku 1969 - pt. "Uwięzieni w kosmosie" w reżyserii Johna Sturgesa, od "Siedmiu wspaniałych" (poniekąd antycypacja wypadków z lotu Apollo 13 i powstania Skylaba):
http://en.wikipedia.org/wiki/Marooned_(film) (http://en.wikipedia.org/wiki/Marooned_%28film%29)
http://www.imdb.com/title/tt0064639/ (http://www.imdb.com/title/tt0064639/)
http://www.filmweb.pl/film/Uwi%C4%99zieni+w+kosmosie-1969-7566 (http://www.filmweb.pl/film/Uwi%C4%99zieni+w+kosmosie-1969-7566)

W sumie akcyjniak na poziomie, ale Sturges przecie nic innego nie kręcił - ot, można mu np. wspomnieć jeszcze pachnące z lekka SF ekranizacje słynnego MacLeana:
http://www.filmweb.pl/film/Szata%C5%84ski+wirus-1965-10837 (http://www.filmweb.pl/film/Szata%C5%84ski+wirus-1965-10837)
http://www.imdb.com/title/tt0059678/ (http://www.imdb.com/title/tt0059678/)
http://www.filmweb.pl/film/Stacja+arktyczna+Zebra-1968-38635 (http://www.filmweb.pl/film/Stacja+arktyczna+Zebra-1968-38635)
http://www.imdb.com/title/tt0063121/ (http://www.imdb.com/title/tt0063121/)
(Broń biologiczna, lot orbitalny, satelita - wtedy to robiło wrażenie. Dziś, co prawdopodobne wrażenia nie robi. Potrzeba bajek.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 11, 2014, 05:10:46 pm
Ja ostatnio - przez mimochód - powtórzyłam Terminatora 2. Bez większego bólu. Czyli nihil novi.
Ale:
"Dr. Easy" - kolejny niezależny film fantastycznonaukowy (i ew. trailer ekranizacji powieści SF "The Red Men"):
Liczy sobie zaledwie niecałe 10 min.
Nie wiem czy to przez tę główną zaletę - 8 minut, ale mnie się nieoczekiwanie spodobały te zero-jedynkowe oczęta i uspokajający głos:))
Chociaż...jakby dr. Easy - ostatecznie skończył się jak w piosnce: easy come, easy go;)
Może to jest sposób - zamiast 3h w 3D - 8 minut z dr. Easy...masz go więcej?;))

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 11, 2014, 05:27:59 pm
Ja ostatnio - przez mimochód - powtórzyłam Terminatora 2. Bez większego bólu. Czyli nihil novi.

A bo to się jeszcze da... Jeden z tych filmów co to zamykały te dwie dekady z okładem, w których SF bywała oglądalna. Przeładowanie akcją i efektami ciągnie już rzecz w dół (ile się można ścigać po autostradzie?), ale ogólnie nie jest najgorzej...

Chociaż...jakby dr. Easy - ostatecznie skończył się jak w piosnce: easy come, easy go;)

Ano, taki zacny, a od spotkania z ED'em-209* różniło się to tylko rodzajem zejścia ;). Może ten Easy tylko pokojowego udawał, a podprogowo tak działał? ;)

* warto wspomnieć, jako odtrutkę na rimejki:
E D - 209 (http://www.youtube.com/watch?v=lzm9UG93ttE#ws)

Może to jest sposób - zamiast 3h w 3D - 8 minut z dr. Easy...masz go więcej?;))

Nie mam, niestety. I zapewne mieć nie będę, plotki bowiem mówią, że planowany dłuższy film prawdopodobnie nie powstanie.

Z independentów znośnych czasowo mam tylko jednego "StarTreka" jeszcze ;):
Star Trek Phase II - 04xV4 - Going Boldly - Subtitles (http://www.youtube.com/watch?v=xim_PuEgRRc#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 11, 2014, 07:41:17 pm
Teraz zajarzyłam, że maziek był na 3 filmach z rzędu. Fiu:) Ja jakoś sobie Hobbita odpuściłam. Bo lubię?;)
Ano, taki zacny, a od spotkania z ED'em-209* różniło się to tylko rodzajem zejścia ;). Może ten Easy tylko pokojowego udawał, a podprogowo tak działał? ;)
* warto wspomnieć, jako odtrutkę na rimejki:
Ten Easy - raczej both...w programie. Nie chciał wyjść po dobroci, to mu Easy przypomniał i wypomniał parę rzeczy i sam zszedł;) DOA;)
Dawno tego copa nie oglądałam - ale mało subtelny ten Ed - przy Easy;))
Niezależny ST : "znośny czasowo" jednak nie jest tożsamy ze: "znośny w ogóle" - co to za garść prochu?;)
Jeszcze Wall-e i będzie komplet;)
Ktoś skomentował, że to nie przyszłość jeno hamerykański Walmart:
Human dystopia (http://www.youtube.com/watch?v=h1BQPV-iCkU#ws)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 11, 2014, 08:09:12 pm
Dawno tego copa nie oglądałam - ale mało subtelny ten Ed - przy Easy;))

A gdzieś pośrodku robo-policjanci z "THX 1138":
2-Flat Lighting (THX 1138) (http://www.youtube.com/watch?v=IxkA31Zgoa0#ws)
Ci zresztą humanitarni - pałują, nie zabijają...

Niezależny ST : "znośny czasowo" jednak nie jest tożsamy ze: "znośny w ogóle" - co to za garść prochu?;)

A zwykły apel poległych - nadgonienie kanonicznej zaległości, bo dotąd nie widziano by kto zbytnio opłakiwał szeregowych załogantów, co KIA.
(Choć tak naprawdę o wyjście Enterprajsa z doku (http://scifanatic.wpengine.netdna-cdn.com/wp-content/uploads/2012/08/stp2-1701f.jpg) tam chodzi.)

Zresztą... Możesz wybrzydzać (nie to, co ja fan biedny, na miłość do skazany), ale i tak to lepsze niż to, co kręci teraz pan Abrams, abo i od takich - też "ST"-niezależnych cudów, co w kręceniu:
Star Trek: Renegades Official Teaser Trailer (http://www.youtube.com/watch?v=xhZPbX2x3Ug#ws)
Star Trek: Renegades Official Teaser 2 (http://www.youtube.com/watch?v=WgRJWBB12GA#ws)
(Ta ichnia kapitan (https://scontent-b-ord.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/1450975_675126439185419_1514697757_n.jpg) w celi wyglądała jakby miała napisać na tablicy sto razy: "nie będę występować w dokrętkach odchodzących od klimatu oryginału"... ;D)

Jeszcze Wall-e i będzie komplet;)
Ktoś skomentował, że to nie przyszłość jeno hamerykański Walmart

Pierwsza sylaba się zgadza ;).

(Dzięki zresztą za przypomnienie tej, mimo pozorów kina dziecięcego, jednej z najlepszych produkcji SF minionych lat. Chyba sobie odświeżę.)

ps. Wracając do klasyki - bo co nam zostaje? - taka oto analiza "Odysei..." pod kolejnym kątem:
http://typesetinthefuture.com/2001-a-space-odyssey/ (http://typesetinthefuture.com/2001-a-space-odyssey/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 20, 2014, 12:48:48 pm
Bo ja wiem co zostaje?
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1079911,W-maju-ruszaja-zdjecia-do-siodmej-czesci-Gwiezdnych-wojen-%5Bwideo%5D (http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1079911,W-maju-ruszaja-zdjecia-do-siodmej-czesci-Gwiezdnych-wojen-%5Bwideo%5D)
Akcja najnowszej części sagi będzie rozgrywać się 30 lat po wydarzeniach z ostatniego epizodu.
Nakręcona w 1983 roku szósta część sagi "Powrót Jedi" kończy się, gdy Darth Vader wyznaje Luke'owi Skywalkerowi, że jest jego ojcem. Teraz historia znajdzie swą kontynuację.
Zdjęcia do siódmej części „Gwiezdnych Wojen” rozpoczną się na początku maja w londyńskim studio filmowym Pinewood.
Film będzie reżyserował J.J. Abrams, znany z takich produkcji jak "Star Trek" i serial "Zagubieni". Zapowiedział, że akcja będzie rozgrywać się 30 lat po wydarzeniach z "Powrotu Jedi".

Ten "Wasz" J.J. dobije Gwiezdne?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 20, 2014, 04:25:08 pm
Ten "Wasz" J.J. dobije Gwiezdne?;)

W sumie to go dyabli wiedzą... Jak kręcił swoje "StarTreki", to mu zarzucano, że są starwarsowe z ducha bardziej, z tradycją się rozmijając, i nawet przedstawiano dowody:
Star Trek rips off Star Wars (http://www.youtube.com/watch?v=yd0j97RhZUQ#)
Teraz znów panują obawy, że "Gwiezdne..." tak samo popsuje... W sumie komercjusz taki zeń, co to nawet jak parę głębszych myśli do scenariusza wrzuci (wiem, wiem, ze nie technicznie on, ale scenarzyści u niego za dodatek), to zaraz wykonaniem absurdalnym, a błędami logicznymi wszystko popsowa. (Tak, to co kręci jest w sumie gorsze niż co ambitniejsza superbohaterszczyzna, taka wizualna sieczka. Od czasu gdy pisał scenariusz do "Armageddonu" jeszcze się rozwinął) Z drugiej strony nie wiadomo na ile jest to wymóg wytwórni, bo "Super 8", taki hołd dla Spielberga, czy pierwsze 10 minut jedenastego "ST" krytyka mu nawet chwaliła:
STAR_TREK_Opening Scene.m4v (http://www.youtube.com/watch?v=N5BONJcookQ#ws)

Zdaje mi się więc, że jeśli dostanie solidny scenariusz i poczuje nade łbem mocny nadzór producencki może okazać się nie najgorszym z wyrobników zaprzęgniętych do próżniowego rydwanu "GW" ;). (Czyli to co nakręci może okazać się lepsze niż infantylny "Powrót Jedi" czy nieszczęsne sceny z udziałem Jar-Jara.) Problem jednak w tym czego tak naprawdę oczekuje odeń studio Disney'a? Kontynuacji - było, nie było - legendy kina (nawet gdy rozrywkowego), czy kolejnego hałaśliwego letniego przeboju, o którym zapomina się rok po premierze (o ile było się dość głupim by na toto pójść). Puszczony samopas lub - co gorsza - ponaglany przez wytwórnię by było szybciej i hałaśliwiej gotów wysmażyć zakalcowatą chałę. Ma ku temu wybitne kwalifikacje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 11, 2014, 07:53:03 pm
"Xenogenesis" - pierwszy film Jamesa Camerona, serio:
Xenogenesis 1978 directed by James Cameron (http://www.youtube.com/watch?v=8KpZRJ4HE4Q#)

Drobne info:
http://en.wikipedia.org/wiki/Xenogenesis_(film) (http://en.wikipedia.org/wiki/Xenogenesis_%28film%29)
Miał 22 lata i inspirował się "Gwiezdnymi wojnami". Film ma 11 minut.

Cóż powiedzieć... Ta etiudka dowodzi niepospolitej wyobraźni Camerona, ale i jego zamiłowania do scen walki. No i zawiera typowo cameronowskie motywy - słaby facet i przychodząca mu na pomoc silna kobieta (odwrócenie wątku Adama i Ewy?), wieelkie maszyny.
Mimo nieporadności wciąga. Oczywiście w centrum fabuły jest jednak błąd logiczny: czemu automat nie ma identyfikatora friend or foe?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 16, 2014, 12:24:04 pm
Pojawił się nowy film - pociąg jeździ po lodzie. Arka przyszłości. Recenzje są różne - warto oglądać?

Ale ja nie o tym: oglądałem "Księgę Ocalenia", również postapokaliptyczną, ale na gorąco. Pokazuje protestanckie podejście do Biblii. Biją się o nią zupełnie bez sensu, że będą rządzić dzięki niej? Ale poza tym przesłanie pozytywne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 08, 2014, 06:43:06 pm
Robot na rowerze:
(http://2.bp.blogspot.com/-ISAPPh_qIqk/U2ZR8-jnllI/AAAAAAAABDQ/bj3oTW3d8y4/s1600/cycling-labor.jpg)
Przekład napisu na inglisz:
"The Special Vehicles Unit Second Section has an announcement: Bicycles as well as vehicles must follow Traffic rules."

(Tak, wykorzystanie Patlabora w kampanii społecznej. B. lemowate wykorzystanie.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 16, 2014, 07:52:22 pm
Niedługo nowe Star Wars. Mają być nowi stormtruppersi, wyciekły zdjęcia:
(http://cdn.theatlantic.com/static/infocus/week051614/w15_20081913.jpg)

Nieee... ściemniam. To tylko policja w szyku na piłkę kopaną w Rio. Ideał (co prawda ciemnej strony) sięgnął bruku. XXI wiek :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 16, 2014, 08:28:43 pm
A'propos nowych "Star Wars"... Oni tam z tej siódmoepizodowej okazji sporą rewolucję przeszli (dotykającą świata gier, książek i komiksów około-):
https://starwars.com/news/the-legendary-star-wars-expanded-universe-turns-a-new-page.html (https://starwars.com/news/the-legendary-star-wars-expanded-universe-turns-a-new-page.html)
Fani reagują gwałtownie:
http://www.star-wars.pl/News/18204 (http://www.star-wars.pl/News/18204)
Najbardziej znany autor owego, jak to fachowo zwą, Expanded Universe, dyplomatycznie:
https://www.facebook.com/TimothyZahn/posts/748264421871439 (https://www.facebook.com/TimothyZahn/posts/748264421871439)

Z jednej strony to rozumiem  - nie chcą się krępować setkami książkogier kręcąc nowe epizody. Z drugiej - szkoda ponad 30 lat tego dorobku, który - choć przyznać trzeba, że bywał wewnętrznie sprzeczny i miejscami mocno grafomański - składał się w fascynującą mozaikę znacząco rozszerzającą obraz znany z filmów i przez dopowiedzenia czynił strawnymi nawet filmy tzw. Nowej Trylogii. Z trzeciej... nie wiadomo czy nie będzie jak w "Star Treku" pod abramsowymi rządami czyli czy nie wezmą postaci ze starej układanki i nie użyją w nowych filmach w ciut zmienionej konfiguracji... zwł., że w nowym filmie mają wystąpić znane z powieści właśnie bliźniaki Solo, dzieciaki Hana i księżniczki, a twórcy filmów i serialu "Star Wars: Rebels" (o nim za chwilę) powiedzieli, że chcą czerpać ze starego EU jak ze skarbca, podobnie jak w filmach marvelowskich (też disneyowskich) widać czerpanie z różnych wersji komiksów.
Przy czym warto odnotować, że parę powieści i gier uchodzi za znacząco lepsze niż dwa nowokanoniczne seriale (ten nakręcony i ten zapowiadany), a nawet niż Nowa Trylogia.
Prawdopodobnie więc ten ruch skończy się identycznie jak posunięcia wykonywane przez Paramount po śmierci Roddenberry'ego (z pojawieniem się tzw. Abramsverse - czyli rzeczywistości z dwu najnowszych filmów - w roli wisienki na torcie) w "ST" - najpierw różni fani - fani, bo widzowie sobie takimi głupstwami głowy nie zawracają ;) - będą uznawać różne tzw. kanony (http://starwars.wikia.com/wiki/Canon), potem kanon przestanie być traktowany poważnie (albo - co bardziej prawdopodobne - ograniczony zostanie do dzieła założycielskiego - w tym wypadku starej Trylogii zapewne, bo nowa do dziś budzi rozmaite reakcje).

W każdem... jest pierwszy nowy produkt nowego kanonu:
http://starwars.wikia.com/wiki/Star_Wars_Rebels (http://starwars.wikia.com/wiki/Star_Wars_Rebels)
Zapowiadajka:
Star Wars Rebels: Full Trailer (Official) (http://www.youtube.com/watch?v=_soLH5MWGOg#ws)

ps. Dla porównania zmontowane w film fragmenty ostatniej starokanonicznej gry, bo też komputerowo animowane:
Star Wars - The Old Republic - Short Movie (http://www.youtube.com/watch?v=_b5hbMsLnXY#ws)

Edit: Tymczasem... Pierwszy klaps na planie EP VII!
http://www.star-wars.pl/News/18330 (http://www.star-wars.pl/News/18330)

I garść spekulacji:
http://www.star-wars.pl/News/18288 (http://www.star-wars.pl/News/18288)
http://www.star-wars.pl/News/18273 (http://www.star-wars.pl/News/18273)
http://www.star-wars.pl/News/18316 (http://www.star-wars.pl/News/18316)

Coś mi się zdaje, że pojawią się w rolach głównych Jacen i Jaina, a wojskowy to będzie Thrawn... Oczywiście dostaną nieco inne biografie niż w EU, a marketingowcy JJa będą nas wodzić za nos do końca... ;)

Byle tylko von Sydow nie okazał się Hethrirem (http://starwars.wikia.com/wiki/Hethrir)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: sosnus w Maja 17, 2014, 06:18:22 pm
Ktoś oglądał? http://opium.org.pl/2013/01/03/1/ (http://opium.org.pl/2013/01/03/1/)
Jak oceniacie? Jest jakaś szansa że będą polskie napisy? (ew. rosyjskie? ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 18, 2014, 07:07:08 pm
Ktoś oglądał? http://opium.org.pl/2013/01/03/1/ (http://opium.org.pl/2013/01/03/1/)
Jak oceniacie? Jest jakaś szansa że będą polskie napisy? (ew. rosyjskie? ;) )
Pierwsze 5 minut. Z zalinkowanego.
Po tych 5 minutach, nie rozumiejąc niczego powiem, że podoba się. Ma klimat.
Chyba przypomnę sobie bazowe opowiadanie.
Na razie poprzestanę na przystawce i poczekam na tłumaczenie.

Tu z napisami angielskimi:
pater sparrow: 1 (2009) full film /english subtitle/ (http://www.youtube.com/watch?v=5VorGmTXe84#ws)
Jest tam taka przerzutka, tłumaczy z angielskiego na polski. Zabawnie.
Jak się zna bazę, może da się...połapać. :)
Swoją drogą 5 lat...skandalik, że nikt nie udostępnia rodakom. Wadze od kultury, widać, wolą tęcze odbudowywać. I własne klipy kręcić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 18, 2014, 07:58:22 pm
Cytuj
Chyba przypomnę sobie bazowe opowiadanie.
Zacząłem...cudownie jadowite i aktualne. Z wyjątkiem jednego zdania:
"Z książką ta bowiem nie ma żartów. Można się na nią oburzać, uznać ją za obelgę wymierzoną w cały rodzaj ludzki tak zręcznie, że nie do odparcia, boż nie ma w niej nic prócz sprawdzonych faktów, można się pocieszać tym, że przynajmniej z niej nikt nie zrobi filmu ani serialu, to wykluczone...."
Inny bąmocik, pełno tu podobnych:
"Prawdą jest, że ludzie normalni robią rzeczy daleko bardziej szalone od wszystkiego, co robią wariaci.
Różnica w tym, że wariat robi swoje bezinteresownie, normalny zaś dla sławy, bo można ją wymienić na gotówkę".

To w kontekście pytania: ile mil można na czworakach popychać przed sobą nosem pomalowaną na liliowo gałkę muszkatołową.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 22, 2014, 11:36:55 pm
Pocieszyliście mnie tą "1" - w sensie, że powstała - bo, tymczasem, czytam, że SF sięgnęła klozetu:
http://www.filmweb.pl/news/WIDEO%3A+Klozety+i+planety.+To+jest+%C5%BCycie+Mili+Kunis+w+%22Jupiter%3A+Intronizacja%22-105085 (http://www.filmweb.pl/news/WIDEO%3A+Klozety+i+planety.+To+jest+%C5%BCycie+Mili+Kunis+w+%22Jupiter%3A+Intronizacja%22-105085)
Można to zwać i intronizacją...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 29, 2014, 08:16:22 pm
Co Ty tu, Q wrzucasz jakies fantasy basnie jako SF i narzekasz na SF, he?! :) Wiadomo, ze to cos jak Thory, Super/Spider many etc. Wizualnie calkiem ladnie to wyglada.
Ja ogladalem nowego Robocopa i nawet mi sie podobal. Swietnie oczywiscie gral Oldman, b. dobrze Keaton (czy jak mu tam), troche bylo dylematow moralno-roznorakich. Wiadomo: Rozwalki i wybuchy byc musialy, ale co z tego. Lekki i przyjemny film, inny niz pierwowzor, do ktorego mam wyjatkowy sentyment, bo zrobilem do niego dubbing.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 29, 2014, 08:23:31 pm
No dobra, NEX, jak mnie już zdemaskowałeś jako baśniowrzucacza to masz najnowszy filmik z JJem na planie EP VII:
Star Wars: Force for Change - A Message from J.J. Abrams (http://www.youtube.com/watch?v=XfNiC9iKM0Q#ws)
Mos Eisley wygląda jak Mos Eisley, Łopcy z "SW", wygląda jak Łopcy z "SW". Trudno sądzić po scenografii, ale... jakoś zachęcająco to wygląda ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 09, 2014, 02:01:02 pm
Zdarzyło mi się obejrzeć film "Captain America 2: The Winter Soldier".
Co by nie powiedzieć o przeładowaniu tego filmu akcją ("Terminator 2" jawi się na jego tle statycznym, intelektualnym kinem) i nierealistycznych - co najmniej miejscami - nawet jak na konwencję scenach walki (czemu nikt nie strzelał poniżej tarczy, celując do tytułowego herosa?) oraz przewidywalności nazbyt wielu sub-wątków, jest to całkiem przyzwoite widowisko z +/- logicznie skonstruowaną fabułą, pretekstowo ukazanymi, ale wiarygodnymi - w sumie - od strony psychologicznej protagonistami i dającym do myślenia - acz wpadającym w modny obecnie do przesady schemat - przesłaniem.
Owszem ganiają i się nap*** jak w "Avengers", ale kawałek sensu jest (pomijając to strzelanie w tarczę, nie w nogi wszechobecne... bo taki niby urok komiksu). Mimo tempa nie zostawiającego czasu na nadmiar refleksji i konwencji a'la "Mortal Kombat" nie jest źle.
Okazuje się, np. że S.H.I.E.L.D. (http://marvel.wikia.com/Strategic_Homeland_Intervention,_Enforcement_and_Logistics_Division_%28Earth-616%29) (wywiad z tajnych najtajniejszy), budowano po wojnie bazując na niemieckich uczonych i ich tajnych pracach, i, że w efekcie kręciła nią od środka nazistowska HYDRA (komiksowa wariacja na temat Stowarzyszenia Thule (http://pl.wikipedia.org/wiki/Towarzystwo_Thule)). Generuje to pytanie o cel i środki jak zwykle. "Ja nie jestem Niemcem, jestem obywatelem szwajcarskim. i nie jestem nazistą, po prostu cenię porządek" (cyt. z pamięci) mówi jeden ze złych. (I tu trzeba doliczyć osobny plus za to, że naziści nie zostali przedstawieni jako jakieś groteskowe sieroty po Hitlerze, a jako symbol politycznego realizmu, któremu nie warto jednak sprzedać duszy.)
No i wyjaśni się kto zabił rodziców Iron Mana. I fajne technologie mają - komputer co analizując dane wytypował 20 mln. (potencjalnych i aktualnych) żywych zagrożeń dla porządku oceniając osobowości ludzi pod kątem tego co o nich w Sieci i bronie orbitalne co miały tych ludzi jedna salwą rakietową...
Najciekawszą postacią jest Black Widow (http://marvel.wikia.com/Natalia_Romanova_%28Earth-616%29) - mają się ku sobie z Kapitanem, ale ona zamiast to przyznać co chwila swata go z innymi, a poza tym jest w kropce bo odchodząc z KGB chciała pracować dla dobrych, a teraz trapi ją pytanie gdzie dobrzy?
Poza tym jest Agentka 13, czyli Sharon Carter (http://marvel.wikia.com/Sharon_Carter_%28Earth-616%29), co nadzoruje Kapitanka dla Nicka (http://marvel.wikia.com/Nicholas_Fury_%28Earth-1610%29) i przedwojenna miłość Rogersa, dziś umierająca ze starości dyrektor wywiadu, przykuta do szpitalnego łóżka. Niezły potencjał życia miłosnego, jak na mrożonkę.
Mogę wiec chyba dodać, że "The Winter Soldier" realizuje to, o czym pisałem w kontekście komiksu "Operation: Rebirth" (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1119&page=9#msg264108) czyli elegancko - acz w sposób skrajnie uproszczony - korzysta z politycznego potencjału przygód naszego herosa, umiejąc przy tym ukazać osobiste dramaty człowieka "wyjętego" ze swego czasu. Jest więc filmem dość inteligentnym, wbrew pozorom.
A poza tym wszystkim jest jeszcze... Falcon (http://marvel.wikia.com/Samuel_Wilson_%28Earth-616%29).
Jednym słowem , "Captain..." ów umiał jakimś cudem złapać dostateczną równowagę pomiędzy pure action i komiksowymi durnotami, a sensem (okazało się, że można akcyjnie do bólu, bez totalnego skretynienia), by nazwać go sukcesem, jedną z najlepszych historii o bandzie Avengerów. (Co - oczywiście - nie oznacza nic nad to, że jest to średnizna.)

Jak kto lubi takie bujdy - i nie jest zaprzysięgłym wrogiem 3D - to polecam.

ps. Jeszcze a'propos:
serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).

Samemu Martinowi też przypomina ;):
http://www.theguardian.com/books/2013/apr/05/maurice-druon-george-rr-martin (http://www.theguardian.com/books/2013/apr/05/maurice-druon-george-rr-martin)
http://grrm.livejournal.com/316785.html (http://grrm.livejournal.com/316785.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 20, 2014, 05:58:49 pm
Się napaliłem... Kolejnego "StarTreka" kręcą. Zwie się toto "Star Trek: Axanar" i będzie miniserią opowiadająca o wojennych przewagach tego pana (http://en.memory-alpha.org/wiki/Garth_of_Izar) (co to potem zwariuje i w planetocydalnego zbrodnia się obróci, by następnie, uleczony, wrócić jak gdyby nigdy nic - bo oni tam humanitarni - do służby).

Tak wygląda trailer tak zwany:
PRELUDE TO AXANAR Trailer 1 (http://www.youtube.com/watch?v=zh4JbLhH_8w#ws)

W sumie trudno rzec, czy jest to regularny "ST" czy fanprodukcja, bo reżyseruje facet (http://starwars.wikia.com/wiki/Christian_Gossett) od "Starłorsów" (komiksów, gier) co wymyślił podwójny miecz Maula, a producentem, scenarzystą i odtwórcą roli głównej jest gentleman (http://en.memory-alpha.org/wiki/Alec_Peters) będący tzw. property masterem CBSu od wszelkiego dobra trekowego (jego współscenarzystą zaś najbardziej rozpoznawalny (http://en.wikipedia.org/wiki/David_Gerrold) scenarzysta "TOS"-u (http://en.memory-alpha.org/wiki/David_Gerrold)). Reszta grajków to profesjonaliści - z "ST", z "Battlestara...". Ten czarnoskóry Ramirez, admirał, co w zapowiadajce na pierwszym miejscu to Tony Todd, aktor z "Candymana" i "DS9"-owskiego "The  (http://en.memory-alpha.org/wiki/The_Visitor_%28episode%29)Visitora" (http://www.jammersreviews.com/st-ds9/s4/visitor.php).

Póki co wiadomo tyle:
http://startrekaxanar.com/ (http://startrekaxanar.com/)
http://www.imdb.com/title/tt3302086/ (http://www.imdb.com/title/tt3302086/)

Ciekawe czy Mistrz gdyby żył też by się skusił na oglądanie... i jak bardzo zmiażdżyłby post factum? ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 22, 2014, 02:09:20 pm
Tak wygląda trailer tak zwany:
W każdem...ten trailer jest lepszy od tego, który widziałam kiedyś w kinie - chyba tego ostatniego Treka?
Co skakali z rozbiegu w przepaść i wstawiali podniosłe gadki. W między...
A mnie nieoczekiwanie Elysium - wpadło.
W sumie niby jego (Blomkampa) Dystrykt lepszy (mnie jakos średnio podszedł), ale ten po  prostu dobrze zrobiony esefowy sensacyjniak.
Kliszka pogania kliszkę - bzdurka bzdurkę - czyli reżyser się raczej nie rozwija;) Ale się to ogląda:)
I chyba pierwszy raz zobaczyłam - bez irytacji - film z Mattem D. ;))
Może dlatego, że dawno niczego Sf nie oglądałam;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 22, 2014, 06:56:19 pm
W każdem...ten trailer jest lepszy od tego, który widziałam kiedyś w kinie - chyba tego ostatniego Treka?
Co skakali z rozbiegu w przepaść i wstawiali podniosłe gadki. W między...

Tak w zasadzie godzi się dodać, że ów "Axanar" powstaje, bo aktorzy znani ze "Star Treka" i "Galaktiki" nowej zbiesili się wytwórniom i - pod wodzą property mastera od startrekowych dóbr, jako się rzekło - postanowili nakręcić film niezależny (słowa fanprodukcja unikają jak ognia, choć korzystają ze wsparcia i doświadczeń fan-twórców), by pokazać jak się tego "ST" robić powinno.

A tako, że rzeczona zapowiadajka doczekała się już sążnistych analiz:
http://trekclivos79.blogspot.com/2014/06/previewing-prelude-in-detail.html (http://trekclivos79.blogspot.com/2014/06/previewing-prelude-in-detail.html)
Oraz, że znana jest data uroczystej premiery paradokumentu stanowiącego wstęp do właściwego filmu:
http://startrekaxanar.com/world-premier-of-star-trek-prelude-to-axanar-at-san-diego-comicon-qa-with-cast-and-crew/ (http://startrekaxanar.com/world-premier-of-star-trek-prelude-to-axanar-at-san-diego-comicon-qa-with-cast-and-crew/)

Peters i jego koledzy zdają się zresztą wyciągać dobre wnioski z kanonu: modna do dziś - i najtańsza w budowie - "TOS"-owa scenografia, "TNG"-owski idealizm, "DS9"-owska wojna i moralne koszty jej prowadzenia, powiew nowoczesności i kapitan Robau (http://en.memory-alpha.org/wiki/Richard_Robau) z Abramsverse... Znaczy, biorą wszystko, co najlepsze, w sumie, nawet Wolkana (http://en.memory-alpha.org/wiki/Soval) z "ENT" ;D .

(W tym kinowym to mów tak naprawdę nie było. Tfu-rcy zastosowali najbezczelniejszy możliwy numer - bohaterowie zaczynali gadać w klasycznie startrekowym podniosłym stylu, by stary fandom był zadowolony, ale zara coś szczelało lub wybuchało, więc przerywali i ruszali walczyć, strzelać, ganiać. Tych podniosłych tekstów akurat było tyle, ze na trailer starczyło.

A mnie nieoczekiwanie Elysium - wpadło.
W sumie niby jego (Blomkampa) Dystrykt lepszy (mnie jakos średnio podszedł), ale ten po  prostu dobrze zrobiony esefowy sensacyjniak.
Kliszka pogania kliszkę - bzdurka bzdurkę - czyli reżyser się raczej nie rozwija;) Ale się to ogląda:)
I chyba pierwszy raz zobaczyłam - bez irytacji - film z Mattem D. ;))
Może dlatego, że dawno niczego Sf nie oglądałam;)

Prawda, reżyser się zwija nawet. Tam jest jeden plus - nawet sensownie pomyślany świat (którego obraz można podpiąć znów pod publicystykę społeczną). I jeden minus - cała fabuła.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: KarolJ w Lipca 22, 2014, 07:25:26 pm
Ja polecam Grawitacja http://www.chomikowie.pl/szukaj-Grawitacja.html (http://www.chomikowie.pl/szukaj-Grawitacja.html), Może nie do końca SF ale warte obejrzenia. W kinie się mega oglądało, piękne ujęcia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 22, 2014, 08:00:51 pm
Znów wyjdę na Kju-złego-i-niedobrego, ale polecać film ludziom, którzy już zdążyli go dość dokładnie przedyskutować forumowo (gdzieś od tego momentu (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg42957;topicseen#msg42957) począwszy) i wyrobić sobie na jego temat zdanie, dość dziwnie jednak wygląda.

No ale nic, witamy w naszym skromnym lemofilnym gronie ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 22, 2014, 10:48:29 pm
Prawda, reżyser się zwija nawet. Tam jest jeden plus - nawet sensownie pomyślany świat (którego obraz można podpiąć znów pod publicystykę społeczną). I jeden minus - cała fabuła.
No....zwija - chociaż to Ty broniłeś Dystrykt - nie ja 8) ;)
Ja to widzę - jak zwykle - odwrotnie;) Albo prawie.
Znaczy świat pomyślany kliszowo - z prostym podziałem dóbr. Właściwie taki, jak dzisiaj.
Tylko wyostrzony (większa bieda w kontraście do większego uprzywilejowania ). Więc: czy sensownie pomyślany ten E-świat?;)
Ale owszem - w szufladce pub. społ.
Ja bym powiedziała, ze plus przesłonił Ci minus - albo odwrotnie;)
Fabuła ma po prostu - wymagane przez Hamerykańskie kino - punkty stałe: chore dziecko, czarne i białe charaktery  - z szarym głównym itp.
Na plus - końcówka z Mattem D.
Cytuj
Znów wyjdę na Kju-złego-i-niedobrego,
Faktycznie ::)
Daj spokój - kto by spamiętał o czym tutaj już było.
Mnie bardziej zastanawia to:
Może nie do końca SF ale warte obejrzenia.
Gdzie przebiega - wg KarolaJ (dziń bry) - ta "nie do końca" granica sajens i fikszyn;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: tzok w Sierpnia 30, 2014, 12:14:30 pm
Obejrzałem ostatnio "Dawcę pamięci" i brak logiki w filmie był niestety porażający. To taka dystopia, która nigdy w życiu nie miałaby prawa się pojawić. A zakończenie rozbraja naiwnością jeszcze dodatkowo... Jestem świeżo po lekturze "Powrotu z gwiazd", które mi się bardzo podobało i dało do myślenia (chociaż też mam pewne zastrzeżenia, ale mniejszego kalibru). Może negatywna opinia o filmie wynika z kontrastu dwóch dystopii, w których fundament jest bardzo zbliżony - wykluczyć agresję i zło z ludzkości - a efekty opłakane. U Lema jednak betryzowany świat jest taki, że bardzo hipotetycznie i z wieloma zastrzeżeniami można o nim myśleć jak o możliwym scenariuszu (choćby w ogólności, nie w szczegółach). A świat z "Dawcy pamięci" jest tak niespójny, że to by nigdy nie powstało, nigdy się nie utrzymało.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 30, 2014, 12:50:02 pm
chociaż to Ty broniłeś Dystrykt - nie ja 8) ;)

Tam zaraz broniłem... Przypominałem raczej, że za młodu - znaczy... we wcześniejszych latach naszej wiecznej młodości ;) - nie takie rzeczy łykaliśmy... ::)

świat pomyślany kliszowo - z prostym podziałem dóbr. Właściwie taki, jak dzisiaj.
Tylko wyostrzony (większa bieda w kontraście do większego uprzywilejowania ). Więc: czy sensownie pomyślany ten E-świat?;)
Ale owszem - w szufladce pub. społ.
Ja bym powiedziała, ze plus przesłonił Ci minus - albo odwrotnie;)

Nie...zupełnie. Po prostu po 12 koloniach Kobolu i imperiach gwiezdnych, w których fizyka nie działa gotów jestem prawie entuzjastycznie witać każdą kreację SyFy, która usiłuje jakoś komentować rzeczywistość, nawet jeśli robi to z iście putramentowską subtelnością ;).

To taka nagroda na zachętę, jak już jesteśmy przy "Misiu" ;D.

No i trochę za to, że fajną stację tam mają:
http://www.space.com/22287-elysium-space-station-science-nasa.html

Fabuła ma po prostu - wymagane przez Hamerykańskie kino - punkty stałe

To i temu niestrawna (zwł., że poza nimi nic nie ma).

Mnie bardziej zastanawia to:
Może nie do końca SF ale warte obejrzenia.
Gdzie przebiega - wg KarolaJ (dziń bry) - ta "nie do końca" granica sajens i fikszyn;)

Na to chyba umiem Ci odpowiedzieć, acz w imieniu własnym ;). Zobacz, bierzemy na przykład ten paradokument com powyżej deklarował, że nań czekam i patrzymy:
Prelude to Axanar - Full Film (1080p) (http://www.youtube.com/watch?v=1W1_8IV8uhA#ws)
Naukowości tam nie ma za bardzo, ani filozofii (jak za lat lepszych w "ST - TMP" czy "ST TNG") więc liczymy za nie do końca* ;).

* choć nie ma tam Bullocków Sandrów fikających kozły w Próżni :P

Inna sprawa, że to "Prelude.,." na tyle solidnie jest wykonane, na tyle uczciwie "Treka" z bzdur epigońskich, ale i z części głupoty wrodzonej, czyści*, że jako fan nie miałem wyjścia i się w tym zakochałem, choć widzę przerost formy nad treścią. Ba, czas był, że codziennie to sobie puszczałem, tak wizualnie mnie uwiodło. (A radość mnie przy tym rozpierała, że oto oglądam w końcu eSeF - "StarTrek", w dodatku - który nie jest gówniarski.)

* rzecz jasna nie w stu procentach - Łopcy tam nadal tak obcy, że jedni ziemskimi idiomami rzucają, a z drugimi - tymi kontuszowymi, co maziek nie lubi ;) - trwa tam wojna

(Oczywiście na cały film też czekam, ręców zacierając... acz nie jestem pewien czy nie-fanatykom będę go polecać. Choćby już z tej przyczyny, że widzę tam raczej, póki co, ciekawą formalnie zabawę wszechświatem fikcyjnym niż próbę jakiegokolwiek mierzenia się z problemami Wszechświata prawdziwego.)

Bajdełej: utwierdzam się w przekonaniu, że forma paradokumentu bywa w SF zbawienna. Przynajmniej ratuje przed spapraniem świata czy Pomysłu kretyńską fabułą. Chętnie bym np. taki para- ze świata "Elizjum" obejrzał. Agitka antyrozwarstwieniowa (sama myśl zresztą słuszna) nadal by była, ale mniej by się ganiali... ::)

Obejrzałem ostatnio "Dawcę pamięci" i brak logiki w filmie był niestety porażający. To taka dystopia, która nigdy w życiu nie miałaby prawa się pojawić. A zakończenie rozbraja naiwnością jeszcze dodatkowo...

Zetknąłem się z opinią, że ten "Dawca..." to takie "Equilibrium" tylko jeszcze bardziej uprzedszkolnione ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2014, 04:32:35 pm
O "Kongresie" na motywach "Kongresu..." ;):
http://film.polter.pl/Kongres-c27401 (http://film.polter.pl/Kongres-c27401)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Ania w Października 25, 2014, 08:03:19 pm
A czy ktoś z was widział film "1" na podstawie "One human minute"? Jestem bardzo ciekawa tego filmu, ale jeszcze go nie obejrzałam bo nie mogę nigdzie znaleźć wersji z polskimi napisami...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Października 25, 2014, 11:23:37 pm
@ Ania
Nie widziałem
@ Q
Przeczytałem starannie zapodaną recenzję i mam tylko jedno pytanie: czy ten film ma cokolwiek wspólnego z "Kongresem futurologicznym" (prócz pierwszego słowa)?
vosbm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Października 25, 2014, 11:44:56 pm
Cytuj
A czy ktoś z was widział film "1" na podstawie "One human minute"?
Oglądałem - 5 minut.
Jak na jedną to i tak chyba dużo. :)
18 maja, i już zapomniałem.
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2040 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2040)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 04, 2014, 08:28:27 pm
Tymczasem ma być ponoć trzecia ekranowa "Odyseja..." według czwartej książkowej:
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,127222,16912206,Frank_Poole_wraca_do_zycia__Bedzie_ciag_dalszy_filmu.html (http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,127222,16912206,Frank_Poole_wraca_do_zycia__Bedzie_ciag_dalszy_filmu.html)
Scott planuje się zrehabilitować za "Prometeusza"? ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 22, 2014, 11:52:32 am
Mnie wpadły ostatnio trzy esefy:
- Istota - przymykając oczy na stos bzdurek i niekonsekwencji - da się obejrzeć
http://www.filmweb.pl/film/Istota-2009-463455 (http://www.filmweb.pl/film/Istota-2009-463455)
- Ludzkie dzieci - połowicznie trzyma formę, potem traci ją - zyskując na patosie - ale za to zaskakująco luźna rola Michaela Caina - połączona z fajną muzyką;)
http://www.filmweb.pl/Ludzkie.Dzieci (http://www.filmweb.pl/Ludzkie.Dzieci)
- i Kongres futurologiczny...Lema nie oczekiwałam...wiadomo. Ale po Folmanie spodziewałam się chociaż dobrego filmu.
Wg mnie jest po prostu nudny - pomysłów ciekawych sporo (też tych zlemowych), ale rozmyte w rozciągłości...to przejście do animacji...no nie.
Po Walcu z Bashirem spodziewałam się czegoś ciekawszego.
Nie mogę się zgodzić z podsumowaniem z recenzji, którą linkował wyżej Q.
Film mnie nie zaskoczył, nie zachwycił kompletnością. Niestety.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 22, 2014, 12:27:23 pm
A co powiecie na temat głośnego ostatnio "Interstellaru"? U nas chwalą:
http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=19629 (http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=19629)
Czasem z nutką ambiwalencji (czyli, że takie znacie-to-posłuchajcie):
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=19630 (http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=19630)
Ale z innych analiz wynika, że leży toto i kwiczy:
http://www.cinemablend.com/new/4-Big-Reasons-Why-Interstellar-Huge-Disaster-68087.html (http://www.cinemablend.com/new/4-Big-Reasons-Why-Interstellar-Huge-Disaster-68087.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Listopada 22, 2014, 01:27:00 pm
Cytuj
Mnie wpadły ostatnio trzy esefy:
- Istota - przymykając oczy na stos bzdurek i niekonsekwencji - da się obejrzeć
Istota eseficzna???
Bo ja wiem?
Dla mnie to film o instynkcie macierzyńskim...instynktota.  :)
Oraz pułapkach wychowawczych na drodze trudnego w prowadzeniu, skrzydlatego, innoskrętnego w kolanach potomstwa, problemach wieku dojrzewania, kompleksie Edypa naprzemiennego z Elektrą etc.
Inna wersja "ballady o Januszku" - w kostiumie, ma się...
http://www.filmweb.pl/serial/Ballada+o+Januszku-1987-35869/descs# (http://www.filmweb.pl/serial/Ballada+o+Januszku-1987-35869/descs#)
Pozostałe obaczym, albo nie obaczym...ludzkie dzieci?, pewnie też o Januszku.  ::)

Psss...
Właśnie zobaczyłem, że hinina rupercina z muzycznego wiążą się sub-telnie z filmem "Ludzkie dzieci".
Ktoś wiąże.
Nie widziałem filmu, przeczytałem coś o nim.
Hę???
  ;)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 23, 2014, 01:12:38 am
A co powiecie na temat głośnego ostatnio "Interstellaru"? U nas chwalą:
Może da się obejrzeć bez skrętu kiszek;)
Chociaż...raczej spodziewam się lekkiej niestrawności;)
Cytuj
Istota eseficzna???
Bo ja wiem?
Dla mnie to film o instynkcie macierzyńskim...instynktota.  :)
Oraz pułapkach wychowawczych na drodze trudnego w prowadzeniu, skrzydlatego, innoskrętnego w kolanach potomstwa,
Anieee...pewnie...to nie esef...to tylko brak witaminy D  ::)
Kostium pewnie...
Ale w takim razie najbardziej eseficzni są Bogowie :
http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378 (http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378)
Paanniee...tam to się dzieje: serce wyciągają gołemi rękami, wkładają staronowe i ono działa! SF.
I przy okazji świetny film (może tak jakoś to było?) z bezkonkurencyjnym Kotem.
Cytuj
Właśnie zobaczyłem, że hinina rupercina z muzycznego wiążą się sub-telnie z filmem "Ludzkie dzieci".
Ktoś wiąże.
Nie widziałem filmu, przeczytałem coś o nim.
Hę???
  ;)
Ja widziałąm film, nie czytałam o nim.
Hę???
Kto? Co?
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Listopada 23, 2014, 02:54:56 am
Cytuj
Ale w takim razie najbardziej eseficzni są Bogowie :
http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378 (http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378)
Paanniee...tam to się dzieje: serce wyciągają gołemi rękami, wkładają staronowe i ono działa! SF.
I przy okazji świetny film (może tak jakoś to było?) z bezkonkurencyjnym Kotem.
Właśnie przed chwilą rozmawiałem (-liśmy) o tych gogach. Ja, tradycyjnie nie oglądałem, ale oni - tak.
W tonacji podobnej - świetne (z uwzględnieniem miauuukota).
Taka tam...tanatologia stosowana, a może stonowana?
Eeee...traumatologia?
Czy tantalologia?
No, coś z menkom...stomatologia, treumatyzm???
Ogólnie wyszło, że startowo sursum corda, a lądowo AAaaa...lik.
Cytuj
Ja widziałąm film, nie czytałam o nim.
Hę???
Kto? Co?
Te - mianownik, nie migaj ino odpowiadaj, kiej widziałoś.
 :) - dopełnienie.
Podpowiedź;
W zoo w Bristolu zostawił napis Keeper smells – Boring Boring Boring (pol. Dozorca śmierdzi – Nuda Nuda Nuda) w klatce ze słoniami.
Podpowiedź dnoznaczna wskutek euforii po decyzji PKW, co do ostatecznego wyniku wyborów.
Tak zadowolić wszystkich? - majstersztyk!!!
PO wygrało po mandatach, PiS po procentach, ogólnie zaś, wygrało PSL, choć trzecie i dalej będzie mogło bezkarnie doić (sic!) na cudze konto.

 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 23, 2014, 12:43:19 pm
Aha...wizualia...myślałam, że muzykalia. I przez to nic.
Cytuj
W zoo w Bristolu zostawił napis Keeper smells – Boring Boring Boring (pol. Dozorca śmierdzi – Nuda Nuda Nuda) w klatce ze słoniami.
Pingwiny z Madagaskaru...jak nic...za tym Banksem...

Pasuje to do filmu. Jak najbardziej. Ale szczerze powiedziawszy - nie zauważyłam tych pojawień.

Bogowie...z zalet: film nie jest robiony z klęczek - a nawet wręcz przeciwnie.
Abstrahując od prawdy ekranu - po prostu dobre, polskie kino.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2014, 12:26:13 pm
Tymczasem powstaje "Blade Runner 2"; Scott nie będzie reżyserował za to jest producentem i scenarzystą:
http://www.comingsoon.net/movies/news/386733-ridley-scott-will-not-direct-blade-runner-sequel-shares-story-details (http://www.comingsoon.net/movies/news/386733-ridley-scott-will-not-direct-blade-runner-sequel-shares-story-details)
Co ciekawe Harrison Ford/Rick Deckard nie odegra głównej roli, tylko pojawi się w finale...

I chyba już wiemy, ze będzie kicha... :P
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 28, 2014, 06:25:00 pm
Oj tam zaraz kicha. Wiadomo, jest minimalna szansa zeby sie chocby zblizyl do jakosci Bladego, ale to dosc oczywiste. Podobnie bylo z Prometeuszem, oczekiwania przerosly efekt koncowy, ale uwazam ze wieszanie na nim psow to przesada.
Ja obejrzalem ostatnio Straznikow Galaktyki. No wiec wiadomo: Nie sf tylko bajka kosmiczna, ale calkiem przyjemny filmik familijny, nie bioracy siebie zbyt serio.  Skrzyziwanie 5th Element, Star Wars i Riddicka. Efekt lekko-przyjemny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2014, 07:09:17 pm
Star Wars

A'propośnie... Jest zapowiadajka Epizodu VII:
Star Wars: Episode VII - The Force Awakens Official Teaser Trailer #1 (2015) - J.J. Abrams Movie HD (http://www.youtube.com/watch?v=OMOVFvcNfvE#ws)

W sumie b. przyzwoicie, ale i b. zachowawczo - Szturmowcy, X-Wingi, Falcon, Sith, jakaś pani w goglach speederze - wszystko jak przekalkowane od Lucasa, głównie z klasycznej Trylogii. Pomijając - na zdrowy rozum - idealnie niepraktyczną świetlną gardę (znakomita okazja dla Sitha by sam sobie obciął rękę lub dźgnął się w brzuch) i tę uroczo zabawną krzyżówkę R2-z-piłką, nic tam kreatywnego nie ma.
Jestem mile zaskoczony tym jak to wszystko wygląda, ale b. niemile zaskoczony petryfikacją świata (a narzekaliśmy kiedyś na forum startrekowym na podobieństwa pomiędzy erą KoTOR - w grach - i epoką filmowych Trylogii :P, na tym tle to tam setki różnic  8)).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 28, 2014, 08:37:00 pm
Hmm, nic nie mozna jeszcze wywnioskowac. Sukces i wartosc pierweszych starwarow wziela sie z bycia nowartoskim filmem, opowiedzianej historii, klimatu i postaci (aktorow). Czy nowy-stary film moze bazowac na tych samych elementach?

Obejrzalem tez nowa Planete Malp. Historia glowna oklepana do wyrzygania (zli ludzie chca masakrowac slabszych, jest jeden dobry, ale to za malo, "noble savage" mit...), ale watki pomniejsze, skladajace sie na film sa juz calkiem ciekawe. Ujecie podobienstw pomiedzy psychika szympansia a ludzka, tez calkiem zgrabnie przeprowadzone. Przy tym same malpy sa zrobione rewelacyjnie, to jest nastepny milowy krok w komputerowej animacji (przynajmniej efekt koncowy, bo technika uzywana juz wczesniej). Twarze malpie wyrazajace subtelne nawet emocje, spojrzenia, postura, gesty, wszystko to sklada sie na swietne przedstawienie aktorskie.
Tak to robili:
https://www.youtube.com/watch?v=akEQdE0BHfY (https://www.youtube.com/watch?v=akEQdE0BHfY)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2014, 09:34:56 pm
Hmm, nic nie mozna jeszcze wywnioskowac. Sukces i wartosc pierweszych starwarow wziela sie z bycia nowartoskim filmem, opowiedzianej historii, klimatu i postaci (aktorow). Czy nowy-stary film moze bazowac na tych samych elementach?

Powiem tak... Ja już się nauczyłem nic nie oczekiwać od treści tego, czym Holyłud nas pasie. A w tym konkretnym przypadku nawet idealną wtórność zniosę (zostawi mnie obojętnym, ale nie zirytuje), o ile będzie to tylko odcinanie kuponów, nie psucie (powiedzmy, że książki i komiksy starwarsowe taki mi pułap oczekiwań ustawiły).
Dlatego skupiłem się na formie - b. odtwórczej w ujawnionych fragmentach, ale znośnej. Gdybyż z takim szacunkiem - i w takiej technice - jak te scenki p. Abrams "StarTreka" nakręcił... ::)
(Inna sprawa, że formalnie to już te scenki z gry, com swego czasu wrzucał (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg55668#msg55668), są oryginalniejsze, tyle, że bardziej cyfrowością rażą i gierczano-nowotrylogijnym wyprawianiem cudności za pomocą Mocy.)
Ale jak się okaże, że jakiś kawałek sensu tam będzie i powiew oryginalności to przeca się tylko ucieszę...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2015, 02:23:35 pm
Taka ciekawostka, w której nikt nie wie o co chodzi:
http://film.wp.pl/id,147880,title,Neill-Blomkamp-pracowal-nad-Obcym,wiadomosc.html (http://film.wp.pl/id,147880,title,Neill-Blomkamp-pracowal-nad-Obcym,wiadomosc.html)

(Znalezisko jednego z "moich" forumowiczów.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 18, 2015, 09:13:04 pm
O efektach specjalnych z "Interstellar", w cieniu oscarowych nominacji:
http://www.tvn24.pl/oscary-2015,114,m/oscary-2015-efekty-specjalne-w-interstallar-nominacja-do-oscara,506446.html (http://www.tvn24.pl/oscary-2015,114,m/oscary-2015-efekty-specjalne-w-interstallar-nominacja-do-oscara,506446.html)
Edyta ;): jeszcze Dukaj snujący rozważania biorące za punkt wyjścia owo filmisko:
http://kulturaliberalna.pl/2014/12/02/jacek-dukaj-interstellar/ (http://kulturaliberalna.pl/2014/12/02/jacek-dukaj-interstellar/)

Oraz o błędach naukowych "Grawitacji" po raz kolejny:
http://www.tvn24.pl/oscary-2014,93,m/7-rzeczy-ktore-w-grawitacji-pokazano-zle-autorzy-inaczej-wyszloby-nam-cos-nudnego,403392.html (http://www.tvn24.pl/oscary-2014,93,m/7-rzeczy-ktore-w-grawitacji-pokazano-zle-autorzy-inaczej-wyszloby-nam-cos-nudnego,403392.html)

Edit:
Jeszcze a'propos warstwy naukowej i tego "Inter-"...

Naprzod zacytuję Dukaja (z recenzjo-felietonu zlinkowanego powyżej):

"Wychodząc z seansu, przeklinałem Nolanów za niedorzeczny pomysł z planetą spowolnionego czasu. Krąży ona na tyle blisko czarnej dziury, iż efekty relatywistyczne w uginanej przez dziurę czasoprzestrzeni powodują, że godzina na powierzchni planety równa się siedmiu latom na Ziemi. Objaśnienia padające z ust bohaterów sprowadzały się do komiksowych ogólników: o Einsteinie, masie, prędkości światła itp. A przecież tak blisko czarnej dziury siły pływowe rozerwałyby każdą planetę na strzępy! Rozeźlony, prędko znalazłem w sieci mnóstwo podobnych żalów i pretensji rozczarowanych hardkorowców SF.

Po czym odkryłem opublikowaną równolegle z premierą filmu książkę Kipa Thorne’a pt. „The Science of Interstellar”. Thorne podaje w niej bardzo specyficzne warunki i rozmaite dodatkowe założenia, które przyjął dla swego modelu astrofizycznego, łącznie z równaniami podbudowującymi poszczególne symulacje. Relatywistyczne odkształcenie czasoprzestrzeni wiąże się u niego np. z bardzo szybkim ruchem wirowym czarnej dziury. Z kolei astronauta przeżywa w filmie nurkowanie pod jej horyzont dzięki nadzwyczajnej masywności dziury, z czego wynika oddalenie jej sfery Schwarzschilda od centralnej osobliwości: gradient grawitacji na ciele astronauty nie jest wówczas tak duży. Itd., itp.

W taki to sposób Nolanowie przebili wormhole między literaturą i kinem SF. Nie mogąc włożyć naukowych dyskursów do wnętrza filmu – wyeksportowali je na zewnątrz, do tradycyjnego, właściwego dla nich medium: z powrotem w słowo pisane, książkę."


Znaczy: trza chyba będzie sięgnąć do tejże knigi, by ocenić co tam jawna bzdura, a co może i kijem z czystego neutronium podparte, ale jednak trzyma się kupy:
http://www.amazon.com/The-Science-Interstellar-Kip-Thorne/dp/1494559390 (http://www.amazon.com/The-Science-Interstellar-Kip-Thorne/dp/1494559390)
Rozumiem jednak, że nie każdemu chce się zaraz nabywać książkę i to anglojęzyczną ;). Cóż, poza książką mamy jeszcze taki dokumencik:
Discovery Channel The Science of Interstellar (http://www.youtube.com/watch?v=6c_CW3Iv6j4#ws)
I wywiad z Thorne'm:
http://blogs.scientificamerican.com/observations/2014/11/28/parsing-the-science-of-interstellar-with-physicist-kip-thorne/ (http://blogs.scientificamerican.com/observations/2014/11/28/parsing-the-science-of-interstellar-with-physicist-kip-thorne/)

Inna rzecz, iż prywatnie mam wrażenie, ze Thorne z Nolanami szli na potrzeby wiadomego filmu w egzotykę, wybierając rozwiązania o prawdopodobieństwie może i niezerowym, ale przyzerowym raczej. (Co, owszem, budzi mój nieskończenie większy szacunek niż podawanie totalnych zmyśleń w przebraniu SF, ale nadal wydaje mi się poznawczo dość puste, nastawione na epatownictwo fizycznymi ekstremami ręcznie dobieranymi pod kątem wygody scenarzysty-z-reżyserem i zadziwienia ich blockbusterowej widowni*.
Właściwie można rzec, że wzory Thorne'a w roli wsparcia filmiska Nolanów mają tyle samo sensu co nakręcenie sensacyjnego blockbustera z ciągłym podkreślaniem, że toczy się on we wszechświecie alternatywnym, którego zestaw praw został tak dopasowany - przez fachowca! - by, przy zachowaniu podobieństw do naszej Ziemi, maksymalizować skalę rozpierduchy...)

* jeszcze inna rzecz, że trudno się o to oburzać, SF się w końcu od lat tak bawi, a Wszechświat ogromny jest i stary, nie takie cuda - mocą rozkładu prawdopodobieństwa - pomieści...

ps. Jeszcze o warstwie naukowej "Interstellaru":
http://www.wired.com/2014/10/astrophysics-interstellar-black-hole/ (http://www.wired.com/2014/10/astrophysics-interstellar-black-hole/)
A Krauss startrekowy i tak o niej twierdzi, że jest miserable:
https://www.youtube.com/watch?v=7pG89gREWyI&t=1m12s (https://www.youtube.com/watch?v=7pG89gREWyI&t=1m12s)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 06, 2015, 02:43:08 am
Krótki filmik "Evangelion: Another Impact" (robił go facet od "Appleseedu"):
Evangelion Another Impact (http://www.youtube.com/watch?v=cSegtj8xi7A#ws)
(Gdzie się podział dzi by go docenić? ;)

ps. Dorzucę parę informacji:
http://www.animenewsnetwork.com/news/2015-02-06/evangelion-another-impact-short-by-appleseed-aramaki-streamed/.84154 (http://www.animenewsnetwork.com/news/2015-02-06/evangelion-another-impact-short-by-appleseed-aramaki-streamed/.84154)
http://animatorexpo.com/evangelionanotherimpact/ (http://animatorexpo.com/evangelionanotherimpact/)

Edit: I jeszcze... Ciekawa strona o Evangelionie:
http://www.users.on.net/~attema/Pen3/faq/ (http://www.users.on.net/~attema/Pen3/faq/)
Oraz kopia zapasowa w/w filmiku, gdyby z JuTupki wywalili:
https://vimeo.com/118997161 (https://vimeo.com/118997161)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 22, 2015, 02:44:43 pm
No to już wiadomo o co chodziło w informacji z 4 lutego. Neil Blomkamp potwierdził, ze będzie robił kolejnego "Obcego":
http://www.firstshowing.net/2015/neill-blomkamp-confirms-alien-sequel-project-as-his-next-movie/ (http://www.firstshowing.net/2015/neill-blomkamp-confirms-alien-sequel-project-as-his-next-movie/)
Rzucił się na głębokie wody. Trzymam kciuki, gorzej od trójki i czwórki (że o "Prometeuszu" i filmowych "AvP" - przez litość - nie wspomnę) pewnie nie będzie.
Ciekawe tylko jak on to uporządkuje i co uzna za tzw. kanon (zwł., że Scott mu będzie stał nad głową w roli producenta)?

A znów Rosjanie "Piknik..." ekranizują:
http://sploid.gizmodo.com/the-cool-weird-and-mysterious-world-of-a-new-russian-t-1631864984 (http://sploid.gizmodo.com/the-cool-weird-and-mysterious-world-of-a-new-russian-t-1631864984)
Niektóre ze szkiców powstałych na potrzeby filmu robią niezłe wrażenie:
(http://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/yhrs5vnlrdlllqdwzcwj.jpg)

(http://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/m6wza2zp21jnfvcuiqen.jpg)

(http://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/bdydkraoa1y1yznddrb8.jpg)

(http://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/tbfblomyltcmfelvpwck.jpg)
Inne - te z mackowatymi potworami i wielkimi pająkami - gorsze. Tarkowskiego raczej ;) nie przebiją, ale miejscami może powstać ciekawa ilustracja do książki.

Strona autora w/w concept artów:
http://www.alexandreev.com/ (http://www.alexandreev.com/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 03, 2015, 11:18:26 pm
Byłem na Ex machina i całkiem fajny film :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 16, 2015, 10:15:14 pm
Druga zapowiadajka nowych Starłorsów pana Abramsa (nie wiem jak Wam, mnie trochę narobiła smaka ;)):


I - o nich mówię znacznie cichszym głosem, bo to produkcje niezależne direct-to-net, którym nie ścigać się z wielomilionowymi widowiskami ;) - dwie zapowiadajki dwu nowych Startreków:


Pierwszy to serial poświęcony - w ramach pokojowego przesłania ;) - wojnie (http://en.memory-alpha.org/wiki/Earth-Romulan_War) z tymi Paskudnikami, co o nich Mistrz pisał, nosi tytuł "Horizon". Drugi - to "Renegades", nad którymi się już pastwiliśmy - tamtejszy szwarccharakter zwie się Borrada (po hiszpańsku - Nuda, b. dobre imię dla startrekowego villaina) i jest wodzem gatunku Syphon (serio), to tak a'propos:
W zoo w Bristolu zostawił napis Keeper smells – Boring Boring Boring (pol. Dozorca śmierdzi – Nuda Nuda Nuda) w klatce ze słoniami.
;)

A nadto - zapowiedzi "Terminatora" najnowszego - tu już całkiem szkoda słów, parodia jakaś cameronowych klasyków (które też, po prawdzie, na mordobiciu polegały):

I "Ant-Mana" marvelowskiego:

(Sądząc z powyższego: lekka, standardowa historyjka, ale przesycona duchem starej, dobrej, Nowej Przygody. Znaczy: spodziewałem się strasznej kichy, a o dziwo wyszło coś co chyba nawet jednym okiem obejrzę.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Tanaka w Kwietnia 17, 2015, 06:00:20 pm
Ja tylko na chwilę, czysto informacyjnie:
W kioskach ma się pojawić (lub już się pojawił - nie wiem, nie sprawdzałem, nie szukałem) specjalny Lemowy numer "Czasu fantastyki" z filmem "Kongres" Folmana. Cena - 45 zł.

Spis treści (z okładki):
 - Kino według LEMA, dwugłos - Bartosz Działoszyński: Ciało i bezcielesność Ijona\Robin, czyli o adaptacji "Kongresu futurologicznego" Ariego Folmana oraz Przemysław Pieniążek: Filmowe leminiscencje
 - Polski Yoda w okularach - trzynastu autorów nowej polskiej SF o lekcji Lema
 - GALERIA: Stanisław Lem chwali ilustracje Tomka Niewiadomskiego
 - O Lemie z jego prorokiem - wywiad z prof. Jerzym Jarzębskim
 - O grach, sztuce, rynku, innych mediach i technologii - na serio! (mówi dr Tomasz Gnat z Uniwersytetu Śląskiego)
 - Felietony: J. Sobota, M. Cetnarowski, T. Marciniak, M. Parowski, P. Majka
 - Komiksy G. Janusza\T. Niewiadomskiego: "Elektroliterat" i "Cyberbiada"
 - W Sieci (E. Strzeszewski)!
 - Film Prezent dla Czytelników z okazji dziesięciolecia "CzF" - "Kongres" reż. Ari Folman

Edit: jeszcze link do okładki
http://www.sedenko.pl/2015/04/01/czas-fantastyki/ (http://www.sedenko.pl/2015/04/01/czas-fantastyki/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 17, 2015, 10:49:40 pm
Dzięki Tanaka za info - chociaż film nie przypadł mi do gustu - chętnie kupiłabym ten numer...pewnie będzie tylko w..."dobrych sklepach" - sądząc po tajemniczości wydania;)
Druga zapowiadajka nowych Starłorsów pana Abramsa (nie wiem jak Wam, mnie trochę narobiła smaka ;)):
Mnie też - z tym smakiem - zwłaszcza, że w tle (wg mnie najgorsza z "szóstki" - chocia wyjaśniająca) Zemsta Sithów:)
Mam nadzieję, że Wasz Abrams nie zepsuje cyklu;)
Ale trailer jak znjadł - postapo na "this christmas" :P
A to już było? :-\
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1398240,Najblizsze-lata-pod-znakiem-Gwiezdnych-wojen/?utm_source=box&utm_medium=link&utm_campaign=related (http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1398240,Najblizsze-lata-pod-znakiem-Gwiezdnych-wojen/?utm_source=box&utm_medium=link&utm_campaign=related)

Co do Terminatora...wypróbowane I'll be back pokonane kiszkowym get out?;)
Szkoda.
Tak na marginesie uprzedniej zgadywanki ludzkie dzieci - boring - zoo...też SF:
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1414355/ (http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1414355/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 18, 2015, 12:53:50 am
Mam nadzieję, że Wasz Abrams nie zepsuje cyklu;)

Jak on tam nasz... Fanem "SW" zdaje się, że jest, to przynajmniej od strony wizualnej (nic więcej - na dziś - ocenić się nie da) robi przyzwoicie, "ST" nigdy nie lubił to knocił jak jaki Emmerich... Sam jestem ciekaw co mu wyjdzie...

Ale póki co dwa podgrzewacze atmosfery. "TIE Fighter", słynna "fanowska", choć prawdopodobnie inspirowana przez Lucasfilm, animacja (w stylistyce japońskiej anime) powstała w ramach tzw. hype'u towarzyszącego kręceniu EP VII:

Oraz sceniczny występ piłkowatego BB-8:

Niosący ze sobą dwa zaskoczenia. Po pierwsze, że to jednak robocik, nie CGI (tu brawa dla Abramsa). Po drugie, że taki malutki (spodziewałem się, że będzie rozmiarów R2) - tu mam mieszane uczucia (ale: jakoś lubię tego malca, od początku zresztą ;)).

ps. Doedytowuję coś pokazującego stosunek Abramsa do "ST"... Otóż istnieje w tym "StarTreku" od jakiegoś czasu taka dziwna moda, że zawodowcy produkują niezależne historyjki ze startrekowego świata, takie nie wiadomo w końcu - fanprodukcje, czy nie (właśnie te "Renegaty", "Horizony" i "Axanary") w intencji tego by wytwórnia (CBS konkretnie) zachwyciła się ich dziełem i dała im prawo kręcić nowy serial "ST". Ciekawe jest jednak, że zwyczaj ów rozpoczął po cichu właśnie Abrams, ponieważ to jego współpracownicy, oficjalnie "sami z siebie", ale bodaj nikt w to nie wierzył, wyprodukowali pierwszego takiego mającego rzucić CBS na kolana pilota:

- trailer, jak wolisz krócej ;)
I lobbowali - licząc na poparcie publiki - na rzecz zrobienia z niego serialu. Mieli też drugi projekt - kręcenia na nowo przygód Kirka ze Spockiem jako serialu (nie tylko filmów), ten znów scenariusz skończył jako komiksy:
http://en.memory-alpha.org/wiki/Star_Trek:_Ongoing
Sama oceń ile w tym ducha - potrafiącego być niesłychanie kiczowatym, ale i dość głębokim - oryginału.

Inna rzecz, że nie potępię ze szczętem kogoś kto dał fanom kapitana Robau:
(https://41.media.tumblr.com/tumblr_mccaxtyRHQ1rhj3d0o1_250.png)
Najszerzej chyba akceptowanego startrekowego dowódcę od czasu Picarda 8).


Edycja ponowna - nowy trailer "Jurajskiego świata" (czyli "Jurassic World"):

Nie pachnie to niczym ponad odcinanie kuponów... I wygląda jakoś biedniej niż oryginał z lat '90 w dodatku... (No i kołek od zawieszenia niewiary dawno pękł, takie w scenariuszu kfiatki...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 01, 2015, 10:12:09 am
Byłem na Ex machina i całkiem fajny film :) .

To masz wywiad z reżyserem:
http://www.blastr.com/2015-4-28/exclusive-ex-machina-writerdirector-alex-garland-small-sci-fi-films-sentient-machines-and
(Swego czasu niezłe, acz nie jakieś fenomenalne, wrażenie zrobił na mnie film "Krzyżościan" według jego powieści, bo dotąd zajmował się pisaniem.)

ps.
rzucić CBS na kolana

... się, prawdopodobnie, jednak nie da:
http://blogs.leaderpost.com/2015/04/27/frakes-helps-fan-expo-boldly-enter-its-second-year/
Co nie znaczy, że nic się nie szykuje... ;)
http://variety.com/2015/tv/news/galaxy-quest-tv-series-paramount-adaptation-1201476536/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 20, 2015, 05:42:13 pm
Wg mnie lepiej zobaczyc Jak w zwierciadle Bergmana (chociaz to nie jego najlepszy film)

A tak swoją drogą... Gdyby tak ożenić Bergmana z blockbusterem SyFy, np. "Starłosy" uambitnić, to by mogło tak wyjść:

(Segment "Ósma pieczęć" z cyklu - potem przerobionego na film - "Pól serio" Saramonowicza i Koneckiego, z czasów gdy jeszcze tak strasznie do kotleta nie grali...)

ps. Będzie w końcu filmowy "Neuromancer"?
http://stopklatka.pl/wiadomosci/-/158293215,chinczycy-sfinansuja-ekranizacje-biblii-cyberpunku
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 21, 2015, 11:17:42 pm
A tak swoją drogą... Gdyby tak ożenić Bergmana z blockbusterem SyFy, np. "Starłosy" uambitnić, to by mogło tak wyjść:
Aleś mnie wykopał :o ;)
Nie mogłoby - tylko wyszło;)
Widziałam ten film - znaczy Pół serio - ale słabo pamiętam.
Nawet niezłe - jeszcze Sigmund im się zamieszał;)
Cytuj
Będzie w końcu filmowy "Neuromancer"?
Chętnie zobaczyłabym - tymczasem fajna piosenka Idola - w lince;)

Za to pewniejsze wydaje się być, iżże po różnych zawirowaniach jednak będą kolejne odcinki Miasteczka...Special Agent Cooper zapowiedział powrót;)
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1443716,Fani-Miasteczka-Twin-Peaks-moga-odetchnac-David-Lynch-oglosil-ze-powstanie-nowy-sezon-serialu (http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1443716,Fani-Miasteczka-Twin-Peaks-moga-odetchnac-David-Lynch-oglosil-ze-powstanie-nowy-sezon-serialu)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 22, 2015, 12:20:50 am
Widziałam ten film - znaczy Pół serio - ale słabo pamiętam.

Ha, ja to jeszcze widziałem jak było cyklem fimoznawczym! ;)

Nawet niezłe - jeszcze Sigmund im się zamieszał;)

Ten wmieszany Sigmund Woody'm mi jakoś zapachniał ;).

Special Agent Cooper zapowiedział powrót;)

A za nim Mulder i Scully:
http://naekranie.pl/aktualnosci/z-archiwum-x-nowe-informacje-o-reaktywacji-kultowego-serialu
http://www.xfilesnews.net/index.php/xfiles-news/latest-news/1566-xfn-exclusive-chris-carter-on-xfilesrevival
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 22, 2015, 10:31:24 pm
  1. Ex Machina.
 Fani lemopodobnych hard sf powinni byc zadowoleni. Naprawde dobry film, no-bullshit, bez bezmozgiej rozpierduchy etc., z zakreceniem akcji.  Robocica wygladala, jakby ja Mroz zaprojektowal na pdst. wlasnych rysunkow ze starej Cyberiady i ogolnie mozna powiedziec, ze film "lemowy". Nawet byl drobny motyw zywcem jakoby wziety z opowiadania o Diagorasie.  Rozwazania o AI, gdzie sie zaczyna i konczy, co jest podstawa swiadomosci, czym sa emocje i uczucia, czy AI jest do tego zdolna, w dodatku zwrocenie uwagi na internet i jego zagrozenia. Bardzo duzo szerokich watkow. Zdecydowanie polecam.
  2. Chappie.
 Calkiem dobry film. Takze o AI, ale od zupelnie innej strony i w innym ujeciu. Duzo prostrzy niz Ex Machina, bardziej sensacyjny, ale i zabawny momentami. Klimat jak i w innych filmach tego rezysera, np. District 9. Nawet glowny aktor z Dystryktu wcielil sie w robota. Troszke motywow ze starego Robocopa.
  3. Prometheus.
 Obejrzalem go po raz drugi, po przerwie i musze stwierdzic ze calkiem dobry. Wg. mnie ma znacznie wiecej wspolnego z Bladerunnerem niz z jakimkolwiek z wczesniejszych Alienow. Motyw stworzonego, proszacego stworce o wiecej zycia, zywcem przeniesiony z Bladego. Dodatkowo rozterki wiary i nauki, sensu zycia i celu istnienia. Duzo glebszy niz moglo by sie wydawac. Moze dlatego wielu fanow Aliens nie moglo sie do niego przekonac? Uwazam, ze wina lezy po ich stronie  ;) . Moze jeszcze widownia dojrzeje do tego filmu, jak dojrzala do Bladego. Jest co prawda kilka glupszych momentow, ale minimalna ilosc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 23, 2015, 01:44:54 am
Chappie.
 Calkiem dobry film. Takze o AI, ale od zupelnie innej strony i w innym ujeciu. Duzo prostrzy niz Ex Machina, bardziej sensacyjny, ale i zabawny momentami. Klimat jak i w innych filmach tego rezysera, np. District 9. Nawet glowny aktor z Dystryktu wcielil sie w robota. Troszke motywow ze starego Robocopa.

Zgoda. Tyle, ze jak znasz kino SF lat '80/'90 to możesz sobie jego fabułę złożyć z ówczesnych scen/motywów jak z modułów.
Owszem, jedna z lepszych rzeczy jakie się kręci, owszem, na tle mizerii, konkurencji jakoś tam to wypada, ale...

Jest co prawda kilka glupszych momentow, ale minimalna ilosc.

NEX, ja się zgadzam, że Scott to jednak nie jest Bay, Emmerich czy inny Abrams, że coś z nim w faceta, co kręcił "Bladego..." przetrwało, że usiluje jakieś ambicje przejawiać, ale z tą minimalną ilością to bym nie przesadzał...::)
http://film.org.pl/a/50-prawd/50-prawd-objawionych-przez-prometeusza-29240/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 24, 2015, 10:09:44 pm
Te 50prawd to bardzo naciagane czepialstwo. Gosc jakis nawiedzony, czepia sie wszystkiego i w dodatku bez sensu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 08, 2015, 12:21:36 am
Chappie.
 Calkiem dobry film. Takze o AI, ale od zupelnie innej strony i w innym ujeciu. Duzo prostrzy niz Ex Machina, bardziej sensacyjny, ale i zabawny momentami. Klimat jak i w innych filmach tego rezysera, np. District 9. Nawet glowny aktor z Dystryktu wcielil sie w robota. Troszke motywow ze starego Robocopa.

Zgoda. Tyle, ze jak znasz kino SF lat '80/'90 to możesz sobie jego fabułę złożyć z ówczesnych scen/motywów jak z modułów.
Owszem, jedna z lepszych rzeczy jakie się kręci, owszem, na tle mizerii, konkurencji jakoś tam to wypada, ale...
Szkoda czasu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 09, 2015, 04:52:03 pm
Nawiązując do powyższego niezwykle logicznego wywodu Q, gdy znamy kino z lat 30-50 tych, tez można sobie tę resztę poskładać; więc - że następnie zacytuję olkępolkę: strata czasu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 25, 2015, 02:58:22 pm
Tymczasem "Ędepędęs Day 2" kręcą. Znamienne, że choć była to straszna - acz wysokobudżetowa - kicha, dziś powstawanie jego sequela odbierane jest jako powrót do starych, dobrych, czasów...

ps. Przegięty, ale na swój sposób fajny stateczek z tegoż sikłela:
http://www.cinemablend.com/new/Independence-Day-Resurgence-Shows-Off-Cool-Lethal-Spacecraft-72179.html
Nawet mi się spodobał, ale wystarczą mi zdjęcia, w filmu nie muszę oglądać ::). Szkoda czasu ;).

Doedyt.: Aha, i są jakieś niejasne widoki na nowego serialowego "Star Treka":
http://trekmovie.com/2015/06/18/paramount-acquires-startrekbeyond-com-invites-star-trek-beyond-fan-creator-to-pitch-tv-series/
http://trekmovie.com/2015/06/03/star-trek-beyond-fan-creator-makes-his-pitch-for-a-new-series/
Z racji nietypowej genezy projektu wstępna koncepcja dostępna jest w Sieci:
http://www.startrekuncharted.com/
(Może być mocno dźenderowo ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 25, 2015, 11:28:03 pm
Cytuj
Szkoda czasu.
Mam inne zdanie. W zasadzie, to czlowiek musi tylko jesc, pic i spac. Reszta jest szalenstwem i strata czasu.
Cytuj
Zgoda. Tyle, ze jak znasz kino SF lat '80/'90 to możesz sobie jego fabułę złożyć z ówczesnych scen/motywów jak z modułów.
Owszem, jedna z lepszych rzeczy jakie się kręci, owszem, na tle mizerii, konkurencji jakoś tam to wypada, ale...
Cytuj
gdy znamy kino z lat 30-50 tych, tez można sobie tę resztę poskładać
Ja nie znam kina SF z tamtych historycznych i  prehistorycznych czasow i razi mnie prymitywizm i topornosc tych filmow, w sensie wykonania. Czy w zwiazku z tym moge ogladac wspolczesne gnioty, pomijajac starsze gnioty?  ;D

Interstellar
W skrocie: Kontakt 2. Nie byl zly, ale nie rozumiem ochow i achow. Do obejrzenia jak najbardziej, polecil bym, ale Ex Machina wciaga go nosem.

Nowy Max Rakatanski
Film, jak sam rezyser twierdzil, tylko do zabawy. Aktor wyraznie nasladowal Gibsona, ale mu srednio szlo. Duzo motywow z 2 czesci starego Maxa. O ile apogeum akcji w starym stanowil poscig za ciezarowka, o tyle caly nowy film to wlasnie wyciety poscig. Tresci w zasadzie nie ma, ale mi sie podobal. Swietnie zrobiony technicznie, scenografia i wizualia dopieszczone, zachowal klimat starego, troszke mixu z Wodnym Swiatem z Costnerem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 26, 2015, 03:15:33 pm
Ja nie znam kina SF z tamtych historycznych i  prehistorycznych czasow i razi mnie prymitywizm i topornosc tych filmow, w sensie wykonania. Czy w zwiazku z tym moge ogladac wspolczesne gnioty, pomijajac starsze gnioty?  ;D
W zasadzie nie pisałem o kinie SF. Prawie cała merytoryczna zawartość kinematografii jako sztuki została w ok. 80% zawarta w pierwszych dekadach jej istnienia, następne 20% rozkłada się na następne dekady, przy czym kilka nazwisk wybitnych reżyserów (Tarkowski, Bergman, Allen, Kubrick,...) zabiera tego z 10%.  jeśli chodzi o SF, to  w większości gniotów nikt nie wymyślił fabuły, której nie dałoby się wygenerować połową lemowskiego 'kalkulatora' fabuł, który pewnie pamiętasz.

Reszta filmów ma, uważam, bardzo niewielką wartość artystyczną, oczywiście nie odbieram im prawa istnienia ani nikomu przyjemności z ich oglądania. Natomiast ja wychodzę z założenia, że życie jest krótkie, a musi mi jeszcze zostać troche czasu na inne zajęcia (np. picie) więc... Zresztą pamiętam, iż Lem miał bardzo podobne podejście, z tym, że do literatury (nie do, uściślijmy, picia)...

Większość filmów SF, o których piszesz, to wyszukane rendery. Tak się składa, że pracowałem profesjonalnie w grafice (w tym 3d) i  wiem, dlaczego np. siódmy epizod gwiezdnych wojen ma dwa miesiące okresu zdjęciowego, i osiemnaście miesięcy postprodukcji. Nazywanie tego 'efektami' to nieporozumienie, to kreacja lwiej części tego, co widać na ekranie. Praktycznie mamy do czynienia z żywymi aktorami + rendering, trochę jak w Kto wrobił królika Rogera tyle, ze w drugą stronę: tam Roger był animowany.  Uczciwie podchodzili do tego autorzy Tron-a, tam kola nałożyli na coś, co wyglądało jak to, czym było.
na przykład:


A ja taki dziwny kolo jestem, że wolę coś, co się naprawdę film może nazywać. Dlatego szczerze mówiąc Pi i Sigma już jara mnie bardziej niż Phantom Menace, bo to ostatnie to tylko Maya, Blender, 3D works i drewniana Natalie Portman, a tego pierwszego naprawdę nie wiem, jak bym dał radę zrobić... (plus ta merytoryka!) Uważam, że gdy chcę pooglądać rendering, to uczciwiej jest nauczyć się blendera (www.blender.org czeka), niz chodzić na ten szajs do kina.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 26, 2015, 09:17:54 pm
Cytuj
Natomiast ja wychodzę z założenia, że życie jest krótkie, a musi mi jeszcze zostać troche czasu na inne zajęcia (np. picie) więc...
Martwisz mnie  ;)
Ja mam spora przyjemnosc z doznan wizualnych i nie musza one byc zawsze brzemienne w tresc informacyjna. Moge wiec rozpatrywac film i czerpac z niego przyjemnosc na kilku poziomach odrebnie, nie musze go oceniac i ogarniac jako calosc. Ale i odwrotnie: Jesli film niesie ze soba jakas wartosciowa tresc, ale jest nedzny pod wzgledem zrobienia i gry, to dla mnie odpada. Od tego sa ksiazki. Dlatego stare kino mnie nie kreci, poza nielicznymi wyjatkami. Juz bardziej mi sie podobaja nowoczesne impresje na temat starego kina, np:
The Fall 

Hugo   

Albo kolejny przyklad: Tinker Taylor Soldier Spy. Film pokryty patyna. Nawet rezyser twierdzil, ze jego celem przy zdjeciach bylo pokazanie kolorami zapachu starych, londynskich biur. Pomijajac inne kwestie, swietna gra. Byla tam scena przy stole, dosc dluga, zagrana prawie wylacznie mimika, spojrzeniami i minimalnymi gestami.
Sprecyzuj co to jest "wartosc artystyczna". Budzynski kiedys powiedzial, ze sztuka jest robieniem dziury w swiadomosci. Rozumiem to tak, ze dzielo artystyczne trafia do czlowieka z pominieciem swiadomej analizy i precyzyjnej informacji. Czyli np. sluchamy muzyki, bez slow, a zaczynamy odczuwac emocje typu smutek, radosc, zaniepokojenie, uniesienie, ekscytacje etc. Albo ogladamy obraz i jest podobnie, albo gdzies, gleboko, katem swiadomosci zaczynamy sobie cos niewyraznego przypominac, albo robi nam sie przyjemnie lub nieprzyjemnie. A wszystko to, bez udzialu swiadomosci i informacji jako takiej. Troche jakby bypass od zmyslow do podswiadomosci. W tych kategoriach rozpatrujac filmy, niewiele ich mozna by wymienic. Na szybko przychodzi mi do glowy tylko Eraserhead Lyncha. A jakby chciec miec i tresc, i artyzm, to juz calkiem trudno, choc pare Kolskich, Blady, The Fountain, Pans' Labirynth mozna by w mym mniemaniu wymienic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 27, 2015, 01:10:26 am
Cytuj
Szkoda czasu.
Mam inne zdanie. W zasadzie, to czlowiek musi tylko jesc, pic i spac. Reszta jest szalenstwem i strata czasu.
Hmmm...chociaż zgadzam się plus/minus z Terminusem - w sprawie kina/filmów, to (może mam trochę więcej czasu? albo jednak ciągnie mnie do podglądania co się dzieje w SF?:) ) ja akurat ten film zobaczyłam:)
I dlatego wiem na pewno, że szkoda czasu.
Totalnie niewiarygodni bohaterowie, naiwna fabuła (nawet nie starali się poszydełkować prawdopodobieństwa zdarzeń), strzelanka za strzelanką, właściwie pochwała gangsta i życia ze sprzedaży prochów.
No i w tym środowisku - łzawy macierzyński wątek...
Kalkulator filmów by zwartusiał;)
Sorry Nex, ale to była sieczka dla nikogo ;D;)
Właśnie - chappie...
Chociaż temat - ciekawy, to niestety nic poza tym.
Robię przymiarki do Ex Machina - myślę, że będzie lepiej;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Czerwca 27, 2015, 02:19:52 am
Sprecyzuj co to jest "wartosc artystyczna".
Sam radzisz sobie całkiem nieźle:)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 27, 2015, 08:48:59 am
A ja taki dziwny kolo jestem, że wolę coś, co się naprawdę film może nazywać. Dlatego szczerze mówiąc Pi i Sigma już jara mnie bardziej niż Phantom Menace, bo to ostatnie to tylko Maya, Blender, 3D works i drewniana Natalie Portman, a tego pierwszego naprawdę nie wiem, jak bym dał radę zrobić... (plus ta merytoryka!) Uważam, że gdy chcę pooglądać rendering, to uczciwiej jest nauczyć się blendera (www.blender.org czeka), niz chodzić na ten szajs do kina.

Zgadzam się co do tego, że CGI to jest zasadniczo coś zupełnie innego metodologicznie niż klasyczne kino. Zgadzam się też, że metoda owa rodzi jak dotąd szajs.

Nie sądzę jednak, by się z tego kiedyś nie mogła rozwinąć Sztuka (a utwierdza mnie w tym to, co Mistrz pisał o genetoforach), albowiem dziwne by było, gdyby sposób w jaki dzieło wizualne powstaje musiał się bezwarunkowo przekładać na jego wartość (równie dobrze można uznawać malarstwo za obiektywnie lepsze/gorsze od rzeźby, albo obrazy malowane od lewej automatycznie przedkładać nad malowane od prawej czy od centrum).

Ale to kiedyś. Póki co dostajemy tylko puste sztuczki (http://www.youtube.com/watch?v=wFuV_8LoHD4), na które patrząc zeza można dostać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 27, 2015, 09:18:33 am
Byłem na Jurrasic World. Pod każdym względem lipa totalna (aktorzy, fabuła, sens - młotkiem to to na kolanie klepane). Ale w 3d bardzo przyjemnie się dinusie ogląda :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 30, 2015, 11:32:03 pm
Byłem na Jurrasic World. Pod każdym względem lipa totalna (aktorzy, fabuła, sens - młotkiem to to na kolanie klepane). Ale w 3d bardzo przyjemnie się dinusie ogląda :) .
Czyli jednak lipa nie pod kazdym wzgledem? ;)

@Olka-Tyrolka, Ty mnie nie ustawiaj, zebym zaraz bronil Chappiego, jak jakiegos arcydziela. Napisalem, ze mozna obejrzec i po prostu sie nie zgadzam, ze strata czasu. Poza tem, ja lubie ogladac jak sie strzelaja, ganiaja i gangsterza. 8) I handluja prochami, o!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 03, 2015, 11:40:12 am
Pod względem pierwotnej* przyjemności oglądania, czyli pod względem tego, czym przede wszystkim "narzędziowo" jest kino - super. Tylko pewnie pod warunkiem, że 3d.

*Już tylko zastanawianie się, czy fizycznie-mechanicznie tak dana scena by wyglądała przesuwa rzecz w kierunku Władcy Pierścieni, czyli nie myśleć, nie myśleć ;) ...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 05, 2015, 08:26:36 pm
A teraz byłem na kolejnym Terminatorze (Genisys). Jestem całkowicie subiektywny, jako że w Arnim zakochałem się od pierwszego wejrzenia na pierwszym Terminatorze (nienumerowanym, ale nr JEDEN). Obecny mnie pozytywnie zaskoczył, choć kończy się po hamerykańsku (nawet ja zauważyłem ;) ). Oczywiście tylko 3d.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 07, 2015, 07:36:31 pm
Oramus rozjeżdża "Interstellar":
http://www.galgut.eu/w-piekle-czarnej-dziury/
I "Grawitację":
http://www.galgut.eu/dlug-tlenowy/

(W drugim wypadku wytykając absurd za absurdem, - nie wiedzieć po co - sam sobie przeczy zapewniając, że "Kwestie naukowe potraktowane są przyzwoicie".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 08, 2015, 05:43:22 pm
Interesuje mnie w Interstellar (którego nie widziałem) podobno znajdująca się tam wizualizacja czarnej dziury. Film wcale; zatem jakby ktoś miał link do samego renderu, będę wdzięczny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 08, 2015, 09:21:32 pm
Mówisz - masz, czyli: wedle życzenia ;):

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 08, 2015, 11:33:17 pm
Mówisz - masz, czyli: wedle życzenia ;):



Wielkie dzięki, bardzo miło się oglądało. Facet wleciał do czarnej dziury niedraśnięty, a tam biblioteka, i wszystko jasne.  No, ale czepiał sie nie będę, wizualizacja bardzo piękna zatem serdeczne dzięki!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 08, 2015, 11:40:46 pm
Wielkie dzięki, bardzo miło się oglądało.

Jeszcze coś takiego dorzucę:
http://iopscience.iop.org/0264-9381/32/6/065001/
http://arxiv.org/pdf/1502.03808v2.pdf
http://dneg.com/dneg_vfx/blackhole/

Streszczenie dla leniwych ;):
http://io9.com/the-truth-behind-interstellars-scientifically-accurate-1686120318

Facet wleciał do czarnej dziury niedraśnięty, a tam biblioteka, i wszystko jasne.

Co byś nie gadał... prawdziwa to... osobliwość ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 09, 2015, 02:03:53 pm
wart zobaczenia sześciominutowy film sf

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 09, 2015, 02:13:54 pm
wart zobaczenia sześciominutowy film sf



Fajne, choć pomysł jest żywcem skopiowany z ostatniego odcinka Futuramy, znajdź sobie. Tam przycisk cofał o 10 sekund, i konsekwencje były dużo powazniejsze, choć motyw ogólny (nazwijmy delikatnie "romantycznym') podobny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 11, 2015, 02:08:52 pm
Wielkie dzięki, bardzo miło się oglądało.
Jeszcze coś takiego dorzucę:
http://iopscience.iop.org/0264-9381/32/6/065001/
http://arxiv.org/pdf/1502.03808v2.pdf
http://dneg.com/dneg_vfx/blackhole/
Bardzo ciekawe. Trochę to trwało, ale mniej więcej przejrzałem. Tensory Weyla nie sa moją mocną stroną dlatego nie byłem w stanie prześledzić z ołówkiem przy kartce appeniksów nt. sledzenia wiązek fotonów. Ale jeśli czytałeś ów artykuł z arXiv (notabene, mam tam 2 swoje własne papierki) to wiesz, iż w rzeczy samej Nolan nie zdecydował się na użycie fizycznie poprawnego obrazu czarnej dziury. James et al. piszą w tekście (opis do rys. 15), że Nolan i producent wybrali obraz nie uwzględniający dopplerowskiego przesunięcia barwowego, i ściemnienia po jednej stronie czarnej dziury (realistyczny obraz jest na rys. 15 (c)). Zamiast tego wzięli obraz bez tych dwóch efektów, i dodali do niego odblaski (słynne "lens flares") i to właśnie jest w Interstellar. Także troszkę im jaj zabrakło do pełnego realizmu. Co i tak nie ujmuje zasługi pracującym przy tym ludziom, ofkorz.
Pozdrówka
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lipca 13, 2015, 08:32:58 pm
Zara, zara; to tworcy Interstellar tyle energii i edukacji poswiecili na to rzeby zrobic realistyczna czarna dziure, a jednoczesnie olali wszystkie inne fizykalia? W sumie, mozna i tak, nie bede sie czepial. Oprocz Kontaktu, jeszcze mi sie kojarzy ten film z tym:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 14, 2015, 01:28:24 pm
Zara, zara; to tworcy Interstellar tyle energii i edukacji poswiecili na to rzeby zrobic realistyczna czarna dziure, a jednoczesnie olali wszystkie inne fizykalia? W sumie, mozna i tak, nie bede sie czepial. Oprocz Kontaktu, jeszcze mi sie kojarzy ten film z tym:

Powiedzmy, że włożyli dużo energii i edukacji by uzyskać realistyczną czarną dziurę, po czym stwierdzili że realistyczna jest nie dosyć 'kul' i zastąpili ją taką w 90% realistyczną, holywoodzką wersją. Więc jeśli masz wrażenie, że to wszystko bez sensu, nie jesteś sam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 16, 2015, 03:34:48 pm
jeśli masz wrażenie, że to wszystko bez sensu, nie jesteś sam.

Przypuszczam, że liczyli, iż realistyczna czarna dziura będzie efekciarska (a sam jej realizm będzie robił za mocny chwyt marketingowy), a potem jednak uznali, ze podrasują (zwł., że i tak wszyscy już słyszeli o tym realizmie, a masowy widz nie będzie wszak weryfikował...)...

Tymczasem jednak szykuje się (dostępna tylko na Amazonie i to w USA, póki co - dziwne czasy nadeszły) serialowa ekranizacja "Człowieka z Wysokiego Zamku" kręcona przez Ridley'a Scotta i Franka Spotniza (współproducenta "X-fajli"):

Co by nie gadać o obecnych wpadkach Ridley'a S., chętnie bym się dorwał do jej - wyemitowanego, a raczej opublikowanego już - pilota. Dick & Scott to był doskonały duet.

Drobne info o serii:
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Man_in_the_High_Castle_(TV_series) (http://en.wikipedia.org/wiki/The_Man_in_the_High_Castle_%28TV_series%29)
http://www.imdb.com/title/tt1740299/
Dodatkowym optymizmem nastraja informacja o tym kto jest współscenarzystą (drugim jest Spotnitz) w/w pilota; to pokazuje niejakie ambicje:
http://en.wikipedia.org/wiki/Howard_Brenton
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 21, 2015, 02:28:05 pm
wart zobaczenia sześciominutowy film sf
Fajny short - dosyć ograny motyw z SF, ale lepszy i treściwszy niż większość drogich produkcji;)
  1. Ex Machina.
 Fani lemopodobnych hard sf powinni byc zadowoleni. Naprawde dobry film, no-bullshit, bez bezmozgiej rozpierduchy etc., z zakreceniem akcji.  Robocica wygladala, jakby ja Mroz zaprojektowal na pdst. wlasnych rysunkow ze starej Cyberiady i ogolnie mozna powiedziec, ze film "lemowy". Nawet byl drobny motyw zywcem jakoby wziety z opowiadania o Diagorasie.  Rozwazania o AI, gdzie sie zaczyna i konczy, co jest podstawa swiadomosci, czym sa emocje i uczucia, czy AI jest do tego zdolna, w dodatku zwrocenie uwagi na internet i jego zagrozenia. Bardzo duzo szerokich watkow. Zdecydowanie polecam
Taa - dużo lepsze niż Chappie;))
W zasadzie zgadzam się z tym, co napisałeś: dosyć oszczędne (nie licząc bogatego domu;)) kino SF (właściwie o Turingu) i nawet trzymał w pewnej niepewności, napięciu. Who is who;)
Jedno "ale" - końcówka. Mnie nie podeszła. Tzn. zupełnie ostanie sceny - zabrakło pomysłu? Może trzeba było zawiesić historyjkę? - bez użycia helikoptera;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lipca 25, 2015, 12:59:23 pm
Prometeusz - odradzam...chyba, że potraktować go jako wersję komediową Obcego (taka nieporadna kalka) - parę scen mnie rozłożyło;))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 28, 2015, 05:18:03 pm
Jak kto ma ochotę
pooglądać rendering

Filmik "Wanderers" Erika Wernquista:
https://vimeo.com/108650530
Cyfrowa krótkometrażówka o skolonizowanym Układzie Słonecznym. (Piszą (http://nerdist.com/erik-wernquists-wanderers-is-a-beautifully-realistic-future-of-space-exploration/), że lepsza od "Interstellaru" ;).)

ps. Strona autora (w sumie jest na niej głównie w/w film):
http://www.erikwernquist.com/
Na której mamy m.in. szczegółowy opis, scena po scenie, jakie dokładnie ciała niebieskie oglądamy:
http://www.erikwernquist.com/wanderers/gallery.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 01, 2015, 12:32:55 am
Taki drobiazg... Produkcja Jeffrey'a Morrisa, znanego jako Future Dude (do której CGI robił - znany jako monopolista w tym zakresie światka startrekowych fanprodukcji oraz twórca starwrsowych gier i... przede wszystkim, jako stary amigowiec - Tobias Richter) - "Oceanus".
Niezależny film SF w tradycji "Sea Questu" i... "Star Treka" (na co wskazuje motto: "The Human Adventure Begins"). Miejscem akcji jest zbudowane w roku 2029 (ten optymizm!* 8) ) podmorskie miasteczko naukowe - Oceanus Research Facility. Jego mieszkańcy (ponad 300 naukowców) po wielkiej katastrofie na powierzchni próbują budować podmorskie społeczeństwo. Głównymi bohaterami są pewna biolog morska (specjalistka od porozumiewania się z waleniami) i jej - czarnoskóry - mąż - inżynier (jeden z głównych twórców tego Oceanusa). W tych rolach Megan Dodds (zagrała epizodzik w "StarGate SG-1" - odcinek "Cure" i doktor Beasley - drugoplanową psychiatrę w jednym z odcinków przygód doktora House'a) i Sharif Atkins (najbardziej znany jako dr Michael Gallant z "E.R." i Gary Navarro z "4400", zagrał też epizodzik w wiadomych "Galaktycznych Strażnikach"). Obsady dopełniają Bruce Davidson (senator Kelly z "X-Men", Jareth (http://en.memory-alpha.wikia.com/wiki/Jareth) z "ST:VOY") jako dowódca i Malcolm McDowell podkładający głos centralnego komputera rzeczonego oceanicznego miasta. (Obsada, znaczy, głównie dość amatorska).
Rzecz ma jednak konsultantów naukowych z NASA. A twórcy stawiają na SFową oldschoolowość. (Znaczy: polecam jako sympatyczną ciekawostkę, ale nie przesadzajmy ;); no, może od "Jurassiców..." i "Genisysów" ciut lepsze).

Strona:
http://futuredude.com/film-tv/oceanus/
Trailery:
https://vimeo.com/114506872
https://vimeo.com/127782930
https://vimeo.com/131908731
Ujęcia testowe łodzi podwodnej Hydros (ten render ;)):
https://vimeo.com/129266356

* Jak sądzę celowy, zresztą, taka aluzyjka do - z obecnej perspektywy hurraoptymistycznych - dat pojawiających się w filmach kubrickowych i scottowych...

ps. Morris idzie w tym kierunku dalej i już szykuje kolejny film - "Venus", tym razem o - złożonej z ludzi i z rozumnych maszyn (trochę podobnych do startekowych Exocompów (http://en.memory-alpha.wikia.com/wiki/Exocomp)) - ekspedycji na tytułową planetę, którą dowodzi - czarnoskóry jak twórca filmu - technologiczny geniusz zmuszony - w ramach fabularnych zdarzeń - stoczyć heroiczny bój (nie z kimś, z piekielnymi wenusjańskimi warunkami) o życie swojej załogi:
http://futuredude.com/film-tv/venus/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 15, 2015, 01:09:39 am
Obejrzałem zapowiadajkę najnowszego kinowego "StarTreka":


Jeśli miałbym napisać co na tej podstawie antycypuję, to wziąłbym całą Mistrzową krytykę pod adresem "ST" i pomnożył przez 10, a potem podniósł do przytomnie wysokiej potęgi. Nie wiem, bowiem, co to jest, ale oglądać się tego nie daje...* (Choć we wspominanych już tu "Renegatach" było dość podobnie, a we wcześniejszych produkcjach p. Abramsa tylko wizualnie lepiej.) Duch "Nemesis" - najgorszej odsłony cyklu - wiecznie żywy...


* Z tym, że jak mam być szczery, gdy się patrzy po raz pierwszy, to są tam pojedyncze sceny dające jakąś tam nadzieję, jakieś przebłyski czegoś oglądalnego - ta zieleń [dużo zieleni, jak nie lasu, to kamieni ;)] (choć mocno nieortodoksyjna - bo jednak w "Treku" szokuje, bo też kojarzy się on głównie ze sterylnymi wnętrzami statków - wygląda ciekawie), ten "Bones" ze Spockiem (przegięte, ale jest w tym trochę ich dawnej chemii), ta sekwencja planetarna z dużą ilością statystów (jest w niej najciekawszy, bo cichy, dramatyzm)...
Gorzej, że to się ulatnia gdy dostajemy tę muzyczkę, ten skok na motocyklu, to nagłe przyspieszenie akcji (widać, że robił to facet od "Szybkich i wściekłych" - tak, takich rezyserów teraz "ST" dają...) i finalną scenę, jakby parodiującą Cruise'a z "Mission Imbecile" ;)... Wtedy rzecz robi się bowiem gówniarska - za przeproszeniem - bardziej niż wszystkie Marvele do kupy (no, te udane bardziej) i te drobne, pozytywne, wrażenia się ulatniają...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 21, 2015, 04:44:25 pm
Gwiezdne, jak to mówią, Wojny cześć 7. Super kosmiczne technologia wytwarza myśliwce o właściwościach bojowych Kukuryźnika.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 21, 2015, 06:08:30 pm
Cóż, i ja na nowych "Gwiezdnych Wojnach" (nawet na tzw. premierze uroczystej) byłem... Nawet mi przypadły mi do gustu same w sobie, natomiast powodują, że zadaję sobie niepokojące pytania o przyszłość tego świata...

[TU SIĘ ZACZYNAJĄ SPOILERY]

Fabularnie rzecz, bowiem, przypomina Epizod IV z prostą, wyrazistą fabułą. Nie zawiera też EP VII jawnych bzdur (jak na standardy starłorsowe) czy niezręczności, jakie trafiały się EP VI i prequelom, ale i jawnej głębi. Broni się klimatem, mistrzowskim wyczuciem ducha, stylistyki, Sagi, ale bohaterowie nie mają historii w sumie, ci nowi. Nie znamy ich przeszłości, osobowość poznajemy pobieżnie. Nawet Kylo - wiemy czyj syn i, że upadł - wsio.
Przy czym, owszem - w "A New Hope" też wiele o bohaterach nie wiedzieliśmy, ale jest jedna różnica - tam sposób gry mówił wszystko o danej postaci, tu jakby to mniej czytelne.
Rey i Finn wypadają przyzwoicie - tylko to nie on jest wybrańcem Mocy, to ona. Poe Dameron też nieźle wypada. Tylko są b. standardowi. Bohaterska, rezolutna sierota o wielkiej mocy (tak, we władaniu Mocą Rey jest tak potężna, bez treningu, że - jak dobrze pójdzie - w EP IX słońca będzie rozpalać i gasić) - pół Hana, pół Luke'a (ciekawym rysem psychologicznym było, że została w biedzie, na Jakku, bo tam rodziców ostatni raz widziała i żyła nadzieją, że wrócą). Tchórz i dekownik o złotym sercu dojrzewający do bohaterstwa (to Finn - skądinąd jest Stormtroperem od małego wychowanym przez First Order, który w czasie pierwszej akcji przeżywa nagle kryzys sumienia i buntuje się, tj. ucieka). Stereotypowy chwacki pilot z charyzmą typową dla takiegoż pilota (to znów Poe).

Kylo Ren to specyficzny przypadek - syn Hana i Lei zwący się jednak Ben, nie Jacen (http://www.ossus.pl/biblioteka/Jacen_Solo) (charakterologicznie krzyżówka tego ostatniego z młodym Kypem Durronem (http://www.ossus.pl/biblioteka/Kyp_Durron)). Straszny emo. Rozbity psychicznie pryszczaty mazgaj (sala się śmiała jak zdjął hełm i nastoletnią, brzydką, twarz pokazał), co demoluje swój gabinet świetlówką. Jest żałosny, ale to nie razi, bo wydaje się celowe.

Tajemniczy Snoke, to - przypuszczalnie - mistrz Sidousa, Darth Plagueis (http://www.ossus.pl/biblioteka/Darth_Plagueis) (dużo tropów na to wskazuje). Dziwnie wypada - manifestuje się wielkim hologramem i mówi grzmiącym głosem, a Ren i Hux stoją przed nim jak dwa dzieciaki - "tatusiu, to nie ja - to on".

Najciekawiej wypadają postacie drugoplanowe - b. spielbergowski, rezolutny BB-8. Nie mówi, tak jak R2-D2, nie ma mimiki, a jednak każda jego ekranowa chwila przyciąga uwagę.
(http://www.ossus.pl/images/1/1d/BB-8.jpg)

Generał Hux, dowódca bazy - sukinsyn gorszy od Tarkina (w czasie trwania filmu parę miliardów ofiar niewątpliwie bierze sobie na sumienie), a jednocześnie ciut zniewieściały metroseksualista (nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłym Epizodzie wyszedł zeń gej), przy tym Hitlerek trochę, z wybitnym rysem maniakalnym (stylizacja celowa), a poza tym przemądrzały Smurf Ważniak co chwila donoszący na Rena Snoke'owi, jak mały skarżypyta (tak sobie wyobrażam prymusów Akademii na Caridzie (http://starwars.wikia.com/wiki/Academy_of_Carida) w czasach staroimperialnych).
(http://www.ossus.pl/images/0/03/Hux.jpg)
Polubiłem tego typa, bo - choć stanowi nałożenie paru schematów i manieryzmów - wydaje się ciekawą, acz wybitnie antypatyczną, postacią, mogącą kryć jakąś tajemnicę (i on historii nie ma).

Jeszcze lepiej - acz mniej niepokojąco - wypada Maz Kanata.
(http://vignette2.wikia.nocookie.net/starwars/images/6/6c/Maz_Kanata.png)
Bohaterka również w tradycji spielbergowskiej, skrzyżowanej z hensonowską. Znająca Moc, choć nie Jedi. Pełniąca trochę rolę matrixowej Wyroczni. Mająca w sobie trochę z różnych istot z "Niekończącej się opowieści" i z "FarScape". Żyjąca tysiąc lat, nadludzko mądra, niesamowita. Szkoda, że przypuszczalnie więcej jej nie zobaczymy.

Jeśli chodzi o strony konfliktu... First Order - zachodni komentatorzy widzą krzyżówką metafory ISIS i ruchów neonazistowskich zarazem, ew. ruchu rekonstruktorskiego, którego członkowie nagle dostali potężne zabawki i szansę zagrania swoich idoli w realnym życiu. Coś w tym jest...
Trzeba dodać, że członkowie FO zdają się być w większości młodzi/bardzo młodzi tak na oko (może poza kapitan Phasmą, jej skrzeczący głos młodo nie brzmi), a większość z nich to Szturmowcy, nie klony jednak, co ciekawe, a porwane dzieci, którym maszynowo prano mózgi.

Kierowane przez Leię Resistance - choć ma młodych pilotów - to z kolei, jak się zdaje, organizacja emerytów Rebelii, toczących walkę z sierotami po Imperium, bez (przynajmniej oficjalnego) wsparcia Nowej Republiki.

W zasadzie wszystkie ich walki toczone są myśliwcami, bez niszczycieli, skąd wzięła się fan-hipoteza, iż to dowodzi, że walczą ze sobą ekstremiści, którzy nikogo poza sobą - do czasu - nie obchodzą.
Do czasu, bo FO ma Starkiller Base - planetę przebudowaną na nieprawe dziecię Gwiazdy Śmierci i Galaxy Gun (http://starwars.wikia.com/wiki/Galaxy_Gun), jak zachodni złośliwcy komentują. Wsysało toto gwiazdy i ich materią oddawało strzał, paląc planety. Taki przepakuś, teraz w Odwiecznym Versusie Startrekowo-Starwarsowym (TM) UFP nie ma teraz szans. (Oczywiście Starkiller Base narobi ogromnych szkód i - nie mniej oczywiście - załatwi ją w końcu Poe, a broniona będzie słabiej niż obie GŚ).

Wielka Trójka OT? Han i Leia to cienie samych siebie, starcy złamani wyborem dokonanym przez syna. Ona dowodzi Resistance, on - wszystkim na złość - do szmuglu wrócił, ale bladzi są i bez charyzmy, widać, że stracili chęć życia. Luke znowu to Yoda-bis - gdy uznał, że zawiódł samotnie się zaszył, a lokalizacja jego siedziby zapisana jest w BB-8, więc robota tego wszyscy szukają, a Finn i Rey - zbiegiem okoliczności ze sobą i z nim zetknięci - mają.

Pewne decyzje są b. kontrowersyjne, może nawet nie tyle same w sobie, ile jako wstęp do tego, co może (czy wręcz musi) z nich wyniknąć.
Otóż bowiem Abrams nie tylko, że nie buduje w sumie tla polityczno-technologicznego, tylko żongluje wątkami oryginalnej trylogii (zaczynam tęsknić do, kulawego czasem, rozpolitykowania PT i jakoś brak mi szerszego obrazu świata z prequeli, że już o EU nie wspomnę; tu świata w sumie nie ma), to on se tam jeszcze b. czyści przedpole. First Order broń mając wsysającą gwiazdy i jedną salwą z tejże spalili czołowe światy Republiki na czele z Coruscant (sic! według słów ewidentnie rozpromienionego tym Huxa wszystkie czołowe światy Republiki poszły, jedną salwą, a myśmy na StarTreku płakali Vulcana i Romulusa), a potem znów ci dobrzy wysadzili tę planetę-bazę, redukując First Order do paru ocalałych głównych łotrów, jak się zdaje.

Znaczy: film jest przyzwoity, ale boję się pytać co zostanie ze świata SW jaki znamy - skoro nie ma Imperium, nie ma Republiki, nie ma większości First Order teraz też, zapewne, Hana synalek zabił (chciał, by go Jasna Strona nie kusiła, biedaczek), a przy tym widać, że zarówno FO, jak i dowodzone przez Leię Resistance to nie są b. liczebne organizacje.

Jednocześnie to błyskawiczne wybicie całej(?) Republiki pokazuje, bardziej niż filmy Lucasa, jak mało w "SW" znaczą statyści... I zdaje się - redukowanie roli statku i szeregowej załogi w jego filmach "ST" też to potwierdza - że Abrams nie ma wyczucia epiki, więc tnie wszystko, by kameralnie było.

Podsumowują: odbieram Epizod VII trochę jak startrekowy "First Contact" (choć irytujących wad "FC" nie ma), tj. jako niezgorszy - per se... jak na konwencję - film, który jednak otwiera drogę do potencjalnej strasznej destrukcji świata i serii...

A J.J. chyba już nie ucieknie od opinii burzyciela cudzych światów.

ps. Oczywiście...
http://www.theverge.com/2015/12/20/10629100/star-wars-the-force-awakens-starkiller-base-sun-physics
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 27, 2015, 02:28:52 am
Idę jutro. Dość to przerażające wszystko....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 27, 2015, 06:24:28 pm
No cóż Nowa Nadzieja to nie jest ale są pewne plusy, które przesłaniają minusy (podobnie jak w Godzilli):
Część ta powinna być kręcona 20 lat temu zamiast pierwszych części, a nie że czekali aż aktorzy się zestarzeją. Dobrze jednak, że Lukas sprzedał prawa Disnejowi. Maniera Lukasa ładowania ilu się da potworów na centymetr powierzchni, zamiast jednego statku dajmy sto stała się już nieznośna.

Co łączy ten odcinek z Nową Nadzieją? Kompletny brak wyczucia odległości. Kosmos na prawdę jest duży a twórcy mają horyzont amerykańskiego farmera. O ile wtedy, czterdzieści lat temu można to było wybaczyć to oczekuję, że rozwiną swój pomyślunek i poprawią te niedociągnięcia. Ale nie. Szturmowcy też potrafią strzelać na odległość strzału z procy. To już z kałacha się da strzelać na większe odległości. Gwiezdne myśliwce mające możliwości bojowe Kukuruźnika (https://pl.wikipedia.org/wiki/Po-2) to też już przesada. Weźcie.

Starzy bohaterowie są starzy a nowi są słabiej skonstruowani i prowadzeni. Imperium źle zagrane w ogóle. Palpatine by się pochlastał mając takich histeryków.
Konflikty w łonie rebelii słabe. Zbiegi okoliczności naiwne. Za to jest szacun dla 1 trylogii, która jest druga. Z kolei z drugiej trylogii, która jest pierwsza do oglądania nadaje się tylko Mroczne Widmo.

Dobrze, że wysłali w kosmos cała kontynuację komiksowo-ksiązkową. Epatowała ona czytelników durnotą autorów. Jakieś klony Palpatine'e, jacyś Yuuzhan Vongowie. Totalna porażka
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 27, 2015, 10:03:20 pm
Oj, Q wsadź wielki napis "spoiler" przed swoim wpisem - dobrze, że nie przeczytałam przed kinowaniem - przeczuwałam;)
Czyli też byłam.
I nawet wyszłam zadowolona - spodziewałam się totalnej kiszki, a nawet klimat był - no i Sokoli trup;))
Bzdurki z użyciem broni, statkami, akcjami itp. - to stała kosmiczna tych filmów - nie ma co się czepiać.
Natomiast ja się czepnę, że to pierwszy film, w którym źle dobrali główną parę bohaterów - zawsze iskrzyło (nawet jak w rodzinie;))) - tutaj: nic (już bardziej między Finnem a Czubaką;)))
Za to Han Solo - ech:)
Czyli starsza ekipa rules - z dodatkiem nowej Rey, BB i Maz.
Reszta nijaka. Nawet śmiesznawa:
Cytuj
Palpatine by się pochlastał mając takich histeryków.
...też tak pomyślałam;))
Braki w fabule przykrywają - gwiezdne wojny;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 27, 2015, 11:09:00 pm
Oj, Q wsadź wielki napis "spoiler" przed swoim wpisem - dobrze, że nie przeczytałam przed kinowaniem - przeczuwałam;)

Mówisz - masz ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 28, 2015, 12:08:01 am
>>SPOILERY - MOGĄ BYĆ;))<<
Kylo Ren to specyficzny przypadek - syn Hana i Lei zwący się jednak Ben, nie Jacen (http://www.ossus.pl/biblioteka/Jacen_Solo) (charakterologicznie krzyżówka tego ostatniego z młodym Kypem Durronem (http://www.ossus.pl/biblioteka/Kyp_Durron)). Straszny emo. Rozbity psychicznie pryszczaty mazgaj (sala się śmiała jak zdjął hełm i nastoletnią, brzydką, twarz pokazał), co demoluje swój gabinet świetlówką. Jest żałosny, ale to nie razi, bo wydaje się celowe.
:))
Racja. Zło Abramsowi nie wyszło - zbyt strasznie;)
Ale nie przesadzaj, że taki brzydki - po prostu emo;))
Niemnie zrehabilitowany w scenie Solo? Hm?
Chociaż przez chwilę pomyślałam - jeśli on wróci do mamusi, to ja wychodzę z kina;)

BB oki - ale C3PO też miał swoje 2 minutki - szkoda, że tylko dwie - Left Red Hand;)
Cytuj
Generał Hux
Kiedy pisałam o śmieszności - to właśnie o nim.
Ta przemowa - z okazji uruchomienia nowej broni - była na granicy Chaplinowego Dyktatora;))
Cytuj
Otóż bowiem Abrams nie tylko, że nie buduje w sumie tla polityczno-technologicznego, tylko żongluje wątkami oryginalnej trylogii
Dokładnie.
Nawet pomyślałam, że ta część to przygotowanie dla "ósemki" - tam przestanie żonglować, mrugać do widza z 30 letnim stażem i zostaną Ci nowi oraz znak zapytania.
Nawiasem - sprawdziłam listę płac "8" - pojawia się Benicio Del Toro - on uniósłby ciężar ciemnej strony mocy...może to ten as z rękawa Snoke'a?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 28, 2015, 12:14:38 am
SPOILER

Kim jest Snoke?
Było zawsze 2 Sithów, ostatnimi byli Palpatine i Vader. I ni ma. Nie wracajmy do absurdów książkowych.

Snoke wygląda jak ten gościu z Harrego Pottera. Lepiej, żeby się nie okazało, że to jakiś ocalały cudem zaprzeszły Sith. Palpatinemu ubili coś 5 czy 4? Maul, Saruman i ten robot?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 28, 2015, 12:39:26 am
Kim jest Snoke  - tego chyba nie wiedzą nawet twórcy;))
Przeczytałam:
http://naekranie.pl/aktualnosci/kim-jest-snoke-i-inne-informacje-z-ksiazki-gwiezdne-wojny-przebudzenie-mocy-766269 (http://naekranie.pl/aktualnosci/kim-jest-snoke-i-inne-informacje-z-ksiazki-gwiezdne-wojny-przebudzenie-mocy-766269)
Dużo ludzi obstawia, że to Plagueis - jak np. powyżej Q;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 28, 2015, 01:24:17 am
Plagueis, w końcu, filmowy (Palpatine o nim wspominał), a w dodatku autor (http://www.ossus.pl/biblioteka/James_Luceno) powieści o nim tworzy i nowy kanon.

A co do zła to zaczynam sądzić, że to jest jednak bardzo mądry ruch, choć nie wiem - Abramsa czy Kasdana... Zobaczcie... Po obejrzeniu OT fani kogo pokochali? Vadera. Stał się najbardziej ikoniczną postacią "SW". A jaka organizacja wzbudziła ich największą sympatię - Imperium (Legion 501 się kłania). Czy to była strona, z którą widz miał sympatyzować, utożsamiać się, przebierać za nią? A po PT czyich fanów przybyło? Anakina, który moralnie obsuwał się z Epizodu na Epizod. I Republiki, Republiki, która zapadła się pod ciężarem własnej korupcji. Oraz zakonu Jedi, który stawiał się ponad prawem i przez to upadł.

No i teraz popatrzcie: mamy Epizod pełen fascynatów idei imperialnej. Kim są? Jeszcze dzieciakami, a już zbrodniarzami. I - prawie wszyscy - giną, nieszczególnie heroicznie. Mamy wielkiego fana Vadera - i co? Śmieszy nas i brzydzi zarazem. I wszystkie te ukochane twory polityczne wracają na śmietnik historii, gdzie ich miejsce. A sympatia widzów wędruje, bo wędrować musi, w kierunku pewnego prostego żołnierza samozwańczej armii, pewnego szwejkowatego dezertera, a nade wszystko w kierunku pewnej ubogiej sieroty i pewnego robota - postaci znajdujących się na totalnym marginesie tego imperialno-republikańskiego życia.
Owszem, jest to policzek w twarz  dla wszelkich fanów Idei Imperialnej(TM) ;), owszem jest to kpina z miłośników Vadera, ale jest to też - bezlitosne* - pokazanie o co chodzi w "SW", a - nade wszystko - pokazanie czym się pewne fascynacje kończą w realnym życiu i jaki typ psychiczny najczęściej im ulega.
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...

Owszem, jest to mało przyjemne dla widza (zwł. jeśli jest fanem mającym swoje ustalone sympatie w świecie SW), ale jest to doprawdy ambitne rozwiązanie, nawet jeśli rozwala worldbuilding (przywracając tym samym pierwszoplanowe znaczenie bohaterom pozytywnym i oryginalnej ideologii EP IV).

* Pisze te słowa facet, który wybrał się do kina w podkoszulce z Kylo i w połowie seansu ukradkiem zapinał guziki koszuli (zasłużona kara za odruch sympatii do darksidera)... ;D

Z kolei gdy mowa o starych, to zauważmy, że cała tzw. Wielka Trójka to są teraz ludzie złamani przez życie, wypaleni... (W EU też los ich nie oszczędzał, ale - mimo wszystko - byli życiowo spełnieni. Tu nie zyskali nic z tego o co walczyli. I zmiażdżyło ich to (choć wiemy, przynajmniej, że Han i Leia bywali ze sobą szczęśliwi, z ich pożegnalnego dialogu to wynika...)

Bo, popatrzmy: Luke popełnił jeszcze raz wszystkie błędy starego Yody i to w ekspresowym tempie. Jego siostra została zepchnięta na margines przez rząd, który sama pomagała tworzyć i toczyła prywatną wojnę z... własnym synem, w dodatku rozpadł jej się związek. A Han? Wrócił w zasadzie na starość do punktu wyjścia i tym razem nie strzelił pierwszy, tylko dał się zabić... Chewie stracił kumpla...
JJ jest bezlitosny dla lucasowskich bohaterów (i robi z nich nieudaczników jakby). Tylko R2-D2 i C3PO póki co oszczędził...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 28, 2015, 01:33:55 pm
* Pisze te słowa facet, który wybrał się do kina w podkoszulce z Kylo i w połowie seansu ukradkiem zapinał guziki koszuli (zasłużona kara za odruch sympatii do darksidera)... ;D
Gorzej Q, gorzej...pisze to facet, który przed tym:
Cytuj
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...
Napisał o Huxie:
Cytuj
Polubiłem tego typa,
:)))
Do remu - nie jestem fascynatką ani przesadną fanką - po prostu lubię te kilka filmów.
I jednak większą sympatią zawsze darzyłam tych z jasnej strony.
Obsuwa Anakina była jednym z naj...o ile nie...najciekawszym wątkiem.
Znacznie ciekawszym niż podanie na tacy młodego emo - w kasku. Jak sam mówi - nie potrzebuje go;)
Anakin przez swoją przegraną walkę był bardzo ludzki.
Nie chodzi o sympatyzowanie z Vaderem. To była po prostu nośna figura. Właśnie: z historią.
Więc nie wiem kogo fani pokochali, ale jest jedna oczywista oczywistość - zło, żeby mogło kusić,  jest zawsze bardziej pociągające, obiecujące, tajemnicze i fascynujące.
Nie powinno też być jednoznaczne - bo skręca w groteskę.
W "7" jest rozmydlone - na właśnie: metrosex dyktatorków - wspieranych emo, którzy beczą przed hologramem;)
Nic ciekawego - tylko pretekst do tych wojen.
Nawet bez szczególnej podbudowy psyche, pochodzenia itd.
Łopatologia.
Nie widzę w tym niczego ambitnego. Nawet wręcz przeciwnie.
Ukłon w stronę popcornowego widza, który już nie musi główkować who is who i dlaczego właśnie tak.
Cytuj
Z kolei gdy mowa o starych, to zauważmy, że cała tzw. Wielka Trójka to są teraz ludzie złamani przez życie, wypaleni...
Masz rację - jak zobaczyłam Leię to żal i smutek;)
Więc może dobrze - chociaż bardzo lubiłam tę postać - że Han Solo pożegnał się z wszelkimi światami (nawiasem - zastanawiam się jak udźwignie Indianę;)
Cytuj
JJ jest bezlitosny dla lucasowskich bohaterów (i robi z nich nieudaczników jakby).
Akcent na "jakby" -  bo ta banda nieudaczników - na trupich statkach (fajna złomowa scena z Sokołem;)) - rozwala przewielką nową gwiazdę śmierci. Z wysysaczem Słońca - na pokładzie;))
Odnoszą zwycięstwo. Oczywiście, że nie do końca - ale to prawo serii:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 28, 2015, 02:01:07 pm
Gorzej Q, gorzej...pisze to facet, który przed tym:
Cytuj
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...
Napisał o Huxie:
Cytuj
Polubiłem tego typa,
:)))

Hux jest drugoplanowy i średnio nadaje się na podkoszulki (nie to, co - kompletnie skopana - Phasma), więc się nie liczy ;).

A serio - zaprzeczyłem sobie, ale wyjaśnię co miałem na myśli, skąd sprzeczność... Otóż Huxa nie lubię "jako człowieka", że tak powiem. W realnym świecie byłaby to postać jednoznacznie obrzydliwa niezależnie od wszelkich możliwych biograficznych powikłań wyjaśniających dokonane przezeń wybory. Nie jest też nośny jako symbol, i nie jest - wobec tego - kusicielski jak Anakin/Vader. Natomiast polubiłem go o tyle, że jako jedyny z tej gromady może - acz nie musi - mieć jakąś ciekawszą (czyt.: o promil mniej sztampową) biografię niż reszta.

Nic ciekawego - tylko pretekst do tych wojen.
Nawet bez szczególnej podbudowy psyche, pochodzenia itd.
Łopatologia.
Nie widzę w tym niczego ambitnego. Nawet wręcz przeciwnie.

Zaklinają się niby, że cala ta nowa gromadka ma jakieś biografie, schowane w szafie jednak, aż do następnej części. Typowy numer Abramsa zresztą. I nieodmiennie irytujący. (Zgadzam się, bowiem, że przykuwanie uwagi widza zagadkami tego typu nie jest niczym ambitnym. Sugeruje raczej, że nic lepszego, by tąż uwagę przyciągnąć, się nie ma...)

Ukłon w stronę popcornowego widza, który już nie musi główkować who is who i dlaczego właśnie tak.

Nie do końca jednak, bo teraz ta popcornożercza widownia zakłady obstawia czyją córką jest Rey i czy Finn Mocą włada, czy nie...

Masz rację - jak zobaczyłam Leię to żal i smutek;)
Więc może dobrze - chociaż bardzo lubiłam tę postać - że Han Solo pożegnał się z wszelkimi światami

Z drugiej strony zastanawiam się czy Disney dobrze zrobił odgrzewając ten świat (tak jak i zastanawiam się czy potrzebnie te "StarTreki" kręcą). Tym sposobem, bowiem, z produkcji może i rozrywkowej, może i nie zawsze mądrej, ale pewnym piętnem twórczego indywidualizmu, może nawet artyzmu, dotkniętej, robi się produkowana przemysłowo taśmówka (choć Abrams poradził sobie lepiej niż go posądzałem).

Akcent na "jakby" -  bo ta banda nieudaczników - na trupich statkach (fajna złomowa scena z Sokołem;)) - rozwala przewielką nową gwiazdę śmierci. Z wysysaczem Słońca - na pokładzie;))
Odnoszą zwycięstwo. Oczywiście, że nie do końca - ale to prawo serii:)

No, dobra. Ale wyszło na to, że Wielgi Finał "Powrotu..." służył tylko temu, by za 3 dekady musieli odnosić imponujące sukcesy od nowa ;).

ps. Za wspomnianą sprzedażą Lucasfilmu Disney'owi kryje się zresztą dość smutna historia; oddajmy głos samemu Lucasowi:
http://www.vanityfair.com/hollywood/2015/11/george-lucas-star-wars-jar-jar-binks
http://video.vanityfair.com/watch/george-lucas-on-why-he-s-done-directing-star-wars-movies

Powtarza się - w większej skali - to co miało miejsce w wypadku Roddenberry'ego i "ST - TMP". Daj fanowskiemu betonowi zabawkę, to ci ją zabierze w imię hasła "Więcej Tego Samego!"... Tylko, że w końcu ten sam beton najbardziej na tym cierpi (vide wyznaczenie przez "ST II" fabularnego schematu, który zajechany już został na śmierć, vide - teraz - los starwarsowego EU).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 28, 2015, 05:49:34 pm
Cytuj
Hux jest drugoplanowy i średnio nadaje się na podkoszulki (nie to, co - kompletnie skopana - Phasma), więc się nie liczy ;).
No tja - niedochodowy;)
Phasma - ja byłam niestety na dubbingowanej wersji - ten głosik...jesssuu - muszki owocówki by nie nastraszył;)
Ale:
Cytuj
Nie do końca jednak, bo teraz ta popcornożercza widownia zakłady obstawia czyją córką jest Rey i czy Finn Mocą włada, czy nie...
...pisaliśmy o tej ciemnej str., że jałowa i jednoznaczna - stąd argument, że ambitnie ujednoznacznił ciemną - nie pasuje.
Bo Rey i Finn (pasują Ci razem?) raczej nie obsuną się jak Anakin.
Beprop: Rey Solo miałaby chyba sens gdyby ujawniła się jej tożsamość w tym odcinku. Zresztą rodzeństwo już było.
Stąd stawiam na Skywalker.
Chociaż jaki Kenobi?
Bo przecież nie Yoda;)))
Jasne,  to zdecydowanie najciekawsza nowa postać. Fajnie, że kobieca.
Cytuj
No, dobra. Ale wyszło na to, że Wielgi Finał "Powrotu..." służył tylko temu, by za 3 dekady musieli odnosić imponujące sukcesy od nowa ;).
Ba. W "8" pewnie odniosą spektakularną klęskę - widzę tutaj rolę dla del Toro (on i Rey w sumie zachęcają mnie do kolejnej części) - żeby mogła powstać "9";)
Poza tym wiadomo, że nawet gdyby dobro wygrało do ostatniego klona, to i tak by zwyrodniało w użyciu i historia zatoczyłaby koło;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 28, 2015, 06:43:32 pm
Ale nie. Szturmowcy też potrafią strzelać na odległość strzału z procy. To już z kałacha się da strzelać na większe odległości. Gwiezdne myśliwce mające możliwości bojowe Kukuruźnika
No ale czego byś chciał? Zgadzam się z Tobą, to jest bez sensu, ale pokazanie czegoś bliższego prawdy byłoby zupełnie niekinowe, statki byłyby bezzałogowcami a raczej w ogóle by ich nie było a wszystko wyglądałoby mniej więcej tak:



(parę sekund z życia giełdy)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 28, 2015, 09:00:54 pm
Phasma - ja byłam niestety na dubbingowanej wersji - ten głosik...jesssuu - muszki owocówki by nie nastraszył;)

W oryginale to jest skrzek.

...pisaliśmy o tej ciemnej str., że jałowa i jednoznaczna - stąd argument, że ambitnie ujednoznacznił ciemną - nie pasuje.

Kiedy mam wrażenie, że on jest zarazem ambitny i spłaszczający... Pokazywanie, że zło jest żałosne (mogłoby być jeszcze niedomyte ;)), ręczne demontowanie obrazu świata, rżnięcie z oryginalnego filmu, zabawa w tajemnice (z Vaderem takiej zabawy nie było - widz najpierw dowiadywał się z zaskoczenia, potem - w trylogii dokrętkowej ;) - wiedział, co będzie), to jest oczywiście psucie.
Jednocześnie jednak pójście w kierunku, którego nie dało się raczej przewidzieć przed premierą, mocne przesterowanie akcentów, pchnięcie lucasowskich bohaterów i lucasowego świata w dość nieoczekiwanym kierunku... To znamionuje pewną ambicję. Czas, jednak, pokaże czy ambicję dobrą, czy może raczej arogancką dezynwolturę...

(No i wciąż wydaje mi się, że mocne postawienie sprawy w ten sposób, że tylko smętne *uje i nieudaczniki dają się skusić Ciemnej Stronie i snom o potędze ;), i unaocznienie - nawet łopatologiczne - jaki jest rozdźwięk pomiędzy ich twardym wizerunkiem, a tym co sobą naprawdę reprezentują, może i było jakoś potrzebne w aktualnej sytuacji politycznej naszego świata, i sporo za jednym zamachem dosadnie skomentowało - od islamistów, przez neonazistów, po różne potrząsania szabelkami i imperialne ciągoty...)

Rey i Finn (pasują Ci razem?

Tzw. ekranowej chemii między nimi za grosz. Ale może silna baba, potrzebuje mało wyrazistego chłopa? ;)

Jasne,  to zdecydowanie najciekawsza nowa postać. Fajnie, że kobieca.

Ano. W sumie ten Epizod to Rey. Tylko czy Abrams z jej potęgą nie przedobrzył? Nawet biorąc poprawkę na to, że z bajką obcujemy...

Poza tym wiadomo, że nawet gdyby dobro wygrało do ostatniego klona, to i tak by zwyrodniało w użyciu i historia zatoczyłaby koło;)

Fakt. Oni tam, zresztą, mają dość dziwną cywilizację, co dość wysoko w Skali Kardaszewa zaszła, a nie wyleczyła się z wielu rzeczy, z których chyba my się już wyleczyliśmy/leczymy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 28, 2015, 11:30:46 pm
/.../No ale czego byś chciał? Zgadzam się z Tobą, to jest bez sensu, ale pokazanie czegoś bliższego prawdy byłoby zupełnie niekinowe, statki byłyby bezzałogowcami a raczej w ogóle by ich nie było a wszystko wyglądałoby mniej więcej tak:



(parę sekund z życia giełdy)

Niechby strzelali korzystając z radarów na duże odległości.

Acha. W próżni statek jak wyłącza napęd to nie staje, nie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 29, 2015, 12:08:57 am
W próżni statek jak wyłącza napęd to nie staje, nie?

Jak nie ma tarcia, to i nie ma od czego stanąć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 29, 2015, 12:42:00 am
O czym Wy tu gadacie, ludzie :o
W oryginale to jest skrzek.
W pierwszej chwili zrozumiałam, że ta/ten szef został zrodzon - ze skrzeku;)
Cytuj
mogłoby być jeszcze niedomyte ;))
To tylko - dusze;)
Kurczę Q :
Cytuj
Jednocześnie jednak pójście w kierunku, którego nie dało się raczej przewidzieć przed premierą, mocne przesterowanie akcentów, pchnięcie lucasowskich bohaterów i lucasowego świata w dość nieoczekiwanym kierunku...

...ale, że gdzie?;)
Mnie się zdaje, że kierunek w którym poszedł Abrams niezbyt zaskakuje - oparł film na sprawdzonych kliszkach. Te same strony konfliktu - tylko zmieniły się nazwy.
Że siły zła zostały nadszarpnięte: uprzednio - to mamy nowych. Młodych. Że jasna strona wygrała ostatnią bitwę - to przeżyli i są po 30 latach - wiekowi i nieco zmęczeni.
Więc wg mnie niczego nie przesterował - tylko pokazał naturalną kolej rzeczy.
W końcu co? Han Solo miał mieć dalej 40 i żyć szczęśliwie z Leią? Nuda;)
Gdzie ten nieoczekiwany kierunek lucasowego świata? Bo nie bardzo rozumiem?
Jak zwykle - źli zbroją się na jakimś statku/planetce - w kupie, dobrzy rozsypani, poukrywani, mapki dolotu - nihil novi.
Co do tego:
Cytuj
No i wciąż wydaje mi się, że mocne postawienie sprawy w ten sposób, że tylko smętne *uje i nieudaczniki dają się skusić Ciemnej Stronie i snom o potędze ;), i unaocznienie - nawet łopatologiczne - jaki jest rozdźwięk pomiędzy ich twardym wizerunkiem, a tym co sobą naprawdę reprezentują
Wydaje mi się się, że to ogólna tendencja - znaczy bohaterowie emo, zniewieściali, śnięte królewicze;) itp. - wzięta z sag o wampirach i inkszych fantasy. Schemat.
Ale poczekaj na del Toro - on nie jest emo (akurat widziałam Obietnicę, w której zagrał epizod - nieźle) - chyba, że się mylę i będzie odkryciem bledszej strony.
Cytuj
Tzw. ekranowej chemii między nimi za grosz. Ale może silna baba, potrzebuje mało wyrazistego chłopa? ;)
Nie ma. I brak tego.
Bo nie mów, że poprzednie kobitki gwiezdne były słabymi kurkami...a panowie wyraziści? Albo odwrotnie? Raczej nie. Raczej fajnie współpracowali. I dlatego tu grzyt.
Cytuj
Tylko czy Abrams z jej potęgą nie przedobrzył?
A w czym taka potężna? Silna psyche, a miecz wybrał ją sam - nie miała nic do gadania (to chyba jednak córka Yody;))
Cytuj
Fakt. Oni tam, zresztą, mają dość dziwną cywilizację
Eufemizm;)
Czego by się nie czepiać - klimat zachowany - w miarę. Lepiej nie będzie;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 29, 2015, 01:00:21 am
/.../
No i teraz popatrzcie: mamy Epizod pełen fascynatów idei imperialnej.
Kosmiczne Jaja mamy
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 29, 2015, 02:41:37 am
UWAGA SPOILER wciśnij CTRL-A żeby czytać

Ustalmy podstawowe fakty:

    Sithów było zawsze dwóch i ostatnim był Vader. z kolei jego mistrz Imperator Palpatine miał taki zwyczaj zmieniania swoich uczniów dość często i Vadera miał zastąpić Luke. Ale i Palpatine i Vader zginęli, Vader zresztą miał około 45 lat i mógł jeszcze pożyć. Ale ja nie o tym,
    Wszelakim ocalałym Sithom mówimy zatem NIE. Jeśli Palpatine nie wykończył swojego mistrza Darth Plagueisa (dalej zwnego Plastusiem) to sam nie został mistrzem i cała zabawa na nic. Sithów zatem nie ma i nie potrzeba, żeby byli. Stanowczo przeciwstawiam się też książkowo-komiksowym kontynuacjom w których roi się od różnych Sithów.
    Co innego tzw. mroczni Jedi, czyli Jedi, którzy przeszli na Ciemną Stronę, co było łatwe. Ci mogą być. Informacje o tym, że Obi-wan i Yoda uważają się za ostatnich może być wynikiem ich subiektywnej wiedzy.
    Lucas powinien nie marudzić ale wziąć te wszystkie komiksy, książki, animacje, gry i tak solidnie walnąć się nimi w czoło. Może tam była słuszna idea przewodnia, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku? Doprowadzili jednak do sytuacji, w której wyglądałem klęski Nowej Republiki, takie było to dziadostwo.
    Dlaczego Han Solo zginął? Ano Harrison Ford ma 73 lata i to cud, że cała ekipa dożyła do tej pory. Mogą się posypać w każdej chwili. Nowa trylogia powinna być kręcona zamiast drugiej, która była pierwszą. Wtedy ci starzy mieliby więcej pary. W całym filmie najbardziej wzruszyła mnie scena pojawienia się Lei i R2D2. I o to tu chodzi, żeby ich jeszcze raz zobaczyć przed śmiercią.
    Zauważcie, że Luke był uzdolniony ale trochę trenował, Młody Anakin to całkiem dużo trenował a ci młodzi: Rey i Finn  to nic nie trenowali. Coraz większe staczanie się.
    Z kolei porównajcie tego Kylo do Mula. No porażka. Może te nowe to nie Sithy są?
    I zabawa w zniszczenie kolejnej, jeszcze większej Gwiazdy Śmierci: to coś dla inż. Mamonia, który lubi te piosenki, które już słyszał.
    To na prawdę sie wszystko wyjaśni i zagra.
    Na siłę próbowali odtworzyć klimat Nowej Nadziej i jej znaczenia jako przełomu fabularnego.
    Udało się to z jednej strony dostatecznie biorąc pod uwagę fabułę, ale po refleksji to tu wiele niedociągnięć jest. Jednak może lepiej by było gdyby starym jakoś szło: Luke szkolący Jedi, Leia we władzach Nowej Republiki i tu się pojawia jakieś zagrożenie?  Tak to mamy irytujący schemat, w którym cały czas wygrywają ale przegrywają.
    Historia powtarza się jako farsa. Skutkiem robionego na siłę powrotu do Nowej Nadziei jest karykaturalność Imperium w jego technokratycznym aspekcie, od zawsze znajdującym się w konflikcie z Mocą. Mówiąc krótko to mamy tu tez kontynuację Kosmicznych Jaj czyli parodię, a nie teatr. Nie wygląda to dobrze bo Nowy Porządek to żałosna karykatura Imperialnych z 1 trylogii (która jest drugą). Nowi imperialni nie maja budzić tych uczuć, co starzy ale zgoła inne.
    Miecz Luka zyskuje nawiązanie do pierścienia z Władcy Pierścieni. Podobnie jak on staje się potężnym artefaktem dającym posiadaczowi dodatkowe moce. Najpierw gościnnie wystąpił Saruman a teraz to. Wcześniej tego nie było.
    Przebudzenie opiera swoją atrakcyjność na sygnalizowaniu czegoś, ale nie wyjaśnianiu. W pierwszej trylogii raczej tak nie było. Vader jako ojciec się pojawił nieoczekiwanie jako konieczność fabularna wynikłą z wzrastającej roli Harrisona Forda itp.
    Finn nie zastąpi Hana a Rey zastąpi Leię.  Kim jest Rey to bez znaczenia bo funkcje fabularne ma określone. Czy córka Luka, czy zupełnie nową postacią której ród zastąpi Skywalkerów? Kyle jest ostatnim Skywalkerem, ale po kądzieli. Skąd to znamy.
    Może Vader zapił na imprezie i zabalował, może sam Imperator?
    Midichloriany to jest niewypał i są skreślone. Dajcie se siana z midichlorianami. Nie ma żadnych  midichlorianów.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 29, 2015, 06:17:26 pm
O czym Wy tu gadacie, ludzie :o

O... tym... no... tarciu 8).

W pierwszej chwili zrozumiałam, że ta/ten szef został zrodzon - ze skrzeku;)

Że od klonowania przeszli do syntetyzowania kodów z Żabiego Skrzeku? ;)

Mnie się zdaje, że kierunek w którym poszedł Abrams niezbyt zaskakuje - oparł film na sprawdzonych kliszkach. Te same strony konfliktu - tylko zmieniły się nazwy.
/.../
Gdzie ten nieoczekiwany kierunek lucasowego świata? Bo nie bardzo rozumiem?

No właśnie. Z jednej strony strasznie rżnął z oryginału. Z drugiej... w grach, w powieściach, w komiksach "SW" walka Jedi z Sithami i Republiki z kolejnymi inkarnacjami sithijskiego (potem od Sithów wolnego także) Imperium trwała tysiącleciami (http://starwars.wikia.com/wiki/Eras#Old_Republic_era_.2825.2C000_.E2.80.93_1000_BBY.29), on jest jednak bardziej oryginalny. Nazwy chociaż zmienił i pokazał, że nie szlo to aż tak liniowo.

Mamy trochę inną perspektywę, bo Ty oceniasz przez pryzmat samych filmów, ja - licencjonowanych produktów, w których starofilmowy konflikt podniesiony był do rangi constansa. (Znaczy: mam fanowskie spaczenie ;).)

Jak zwykle - źli zbroją się na jakimś statku/planetce - w kupie, dobrzy rozsypani, poukrywani, mapki dolotu - nihil novi.

Tu znowu zgoda - jeśli chodzi o schemat fabularny był znów jeszcze bardziej wtórny niż myślałem.

Wydaje mi się się, że to ogólna tendencja - znaczy bohaterowie emo, zniewieściali, śnięte królewicze;) itp. - wzięta z sag o wampirach i inkszych fantasy. Schemat.

Tak, tylko tam emu ;) są ci dobrzy. Tu, co ciekawe, natomiast po stronie pozytywnej tego nie mamy. Poe jest to typowy amerykański chłopak z lotnictwa myśliwskiego, przeniesiony w ciut inne realia. Finn wypada jak klasyczny poczciwy przeciętniak (nawet nieco dekownik typu szwejkowatego, ale bez przesady) dorastający do bohaterstwa.

A jednocześnie ten infantylizm i zniewieściałość widoczne u głównych złych (w połączeniu z tym co wiemy o wieku żołnierzy First Order i sposobie ich "rekrutacji") sugeruje, że ten cały FO to mali chłopcy - i dziewczynki - z dużymi zabawkami... Może być w tym pewien fabularny sens... To, bowiem, sugeruje, że FO to może być kolos na glinianych nogach - jak Akademia Ciemnej Strony (http://starwars.wikia.com/wiki/Shadow_Academy) w starym EU - ot, banda dzieciaków (Hux ma ponoć 32 lata, dwulatkiem był, gdy Imperium go osierociło), którym uprano mózgi... A jednocześnie stanowi lepszygorszy komentarz społeczny do wychowywania dzieci/młodzieży na bojowników różnych wątpliwych spraw (proceder częsty do dziś w Trzecim Świecie).
Jasne, to nie są klasyczne, monolityczne, demony zła, ale jak dla mnie to jest element bliższy życia w tej - skądinąd przebajerzonej (Starkiller Base i jej osiągi; wszechstronnie zdolna Rey) - opowiastce...

I skoro przy bedgajach ;) jesteśmy warto zauważyć jedno... A propos metro-generała... Porównywano go z Hitlerem np. tymczasem Hitler i Stalin, owszem, jakieś tam zaplecza mieli, jakieś tam okoliczności im sprzyjały, ale byli - na nieszczęście - samodzielnymi liderami. Hux ma podobny styl bycia (choć - w przeciwieństwie do Vadera - nie widzieliśmy by był surowy wobec podwładnych, może miał powody ich oszczędzać), ale to jest wyraźnie pionek, w dodatku niedojrzały jak na swój wiek. I - zauważmy - awansował wewnątrz organizacji (jak doprecyzowują uchodzące dziś za kanon równy filmom nowe powieści), nie wymyślił/zreformował jej jak Hitler i nawet nie mamy danych, by przepychał się na jej szczyt jak Stalin, raczej prześcigał innych w podlizywaniu się Snoke'owi i wykonywaniu jego poleceń (widać, że nie cierpi Rena, ale ocali mu życie, bo taki dostał rozkaz). To typ wykonawcy - z tego co widzimy - nie lidera.

Ale poczekaj na del Toro - on nie jest emo (akurat widziałam Obietnicę, w której zagrał epizod - nieźle) - chyba, że się mylę i będzie odkryciem bledszej strony.

Różnie może być. W końcu ostatnio w Marvelach grywa...

Bo nie mów, że poprzednie kobitki gwiezdne były słabymi kurkami...

Nie mówię. Leia była świetna. Jej mamuśka też niczego sobie. A najlepiej chyba te powieściowe wspominam:
http://www.ossus.pl/biblioteka/Mirax_Terrik
http://starwars.wikia.com/wiki/Mirax_Terrik_Horn
http://www.ossus.pl/biblioteka/Mara_Jade
http://starwars.wikia.com/wiki/Mara_Jade_Skywalker

A w czym taka potężna?

Lepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...

Eufemizm;)

Nie chcę kopać leżącego ;).

Lepiej nie będzie;)

Fakt... :]

Kosmiczne Jaja mamy

Mamy. Ale czy oni się nie prosili o takie traktowanie, ci vaderowielbiciele? ;)

Lucas powinien nie marudzić ale wziąć te wszystkie komiksy, książki, animacje, gry i tak solidnie walnąć się nimi w czoło. Może tam była słuszna idea przewodnia, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku?

W sumie tak, można było nakręcić film tak, by nie kolidował ze starym EU, z fabuła poprowadzoną tak, by omijała co durniejsze pomysły zeń... Ale Lucas to EU b. mało czytał, a Abrams - jak już w "ST" pokazał (a pokazał mniej niż chciał i tak) - b. lubi burzyć i zaczynać od nowa....

Dlaczego Han Solo zginął? Ano Harrison Ford ma 73 lata i to cud, że cała ekipa dożyła do tej pory. Mogą się posypać w każdej chwili. Nowa trylogia powinna być kręcona zamiast drugiej, która była pierwszą. Wtedy ci starzy mieliby więcej pary.

Fakt. Acz mogli też wydać więcej i nakręcić np. Trylogię Thrawna ciała każąc grać dublerom, a twarze i głosy odmładzając cyfrowo. W końcu i tak jest to produkt teraz, więc sztuka od renderów nie ucierpi.

Może te nowe to nie Sithy są?

Ano sądzę, że nie. Tzn. może Snoke jest, ale Kylo i reszta tego jego zakonu, co o nim głównie słyszymy - nie są Sithami.

Mamy zresztą na podparcie tego słowa Kanasty... znaczy... Kanaty ;) o tym jak to konflikt Stron Mocy przybiera w czasie rozmaite formy. Zresztą... Kanata zna(ła) Moc, a nie jest Jedi, ani Sithem. Może być więcej takich.

Jednak może lepiej by było gdyby starym jakoś szło: Luke szkolący Jedi, Leia we władzach Nowej Republiki i tu się pojawia jakieś zagrożenie?  Tak to mamy irytujący schemat, w którym cały czas wygrywają ale przegrywają.

Czyli jednak rozwój losów starych bohaterów w dawnym EU Tobie także wydaje się bardziej naturalny, a tu wymuszony/udziwniony by "oryginalniej" było...

Skutkiem robionego na siłę powrotu do Nowej Nadziei jest karykaturalność Imperium w jego technokratycznym aspekcie

Fakt. Strony technologicznej wypada to wszystko dość śmiesznie. Można mieć wrażenie, że Abrams znów nie ma wyczucia technologii i skal. (Podobnie jak w "StarTreku", gdzie wywalił to, co zostało ze zdrowych fundamentów - odstąpił od - w sumie dość spójnej - technologicznej wizji probertowsko-okudowsko-sternbachowskiej nie oferując nic, co by ją przebiło.) W sumie czyni go to kiepskim wyborem na reżysera dla szanującej się SF i pod tym względem stawia nawet poniżej Emmericha chyba...
Acz znów wybitne wyczucie klimatu Sagi czyni go - paradoksalnie - niezłym reżyserem dla "SW" mimo to...

Midichloriany to jest niewypał i są skreślone. Dajcie se siana z midichlorianami. Nie ma żadnych  midichlorianów.

Są. Pod dywanem. Sam widziałem jak zamiatali... ::)

ps. Tymczasem zekranizowali serialowo "Człowieka z Wysokiego Zamku", zekranizowali "Koniec dzieciństwa", ekranizują "The Expanse" (takie czytadło z kosmicznymi zombiakami, pióra m.in. martinowego sekretarza, m.in. - bo w duecie piszą, ale wizja wewnątrzukładowej kolonizacji najlepsza chyba w serialowej SyFy jak dotąd)... Ogląda to kto?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 30, 2015, 12:28:28 am
Gdzie to można obaczyć?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 30, 2015, 09:54:15 am
A, rozmaicie... "Człowieka..." na Amazonie":
http://www.amazon.com/The-Man-High-Castle/dp/B00RSGFRY8
Bo to jest Amazonu produkcja.

"Koniec..." i "The Expanse" na kanale o wdzięcznej nazwie SyFy, bo to produkcje własne tego kanału. Acz pewne materiały na stronie oficjalnej tegoż też się znajdą:
http://www.syfy.com/childhoodsend
http://www.syfy.com/theexpanse
A pierwszy odcinek "The Expanse" umieścili nadto - jako reklamę - do darmowego oglądania na JuTubce:


ps. Trochę o powieści(nie), której ekranizacją jest ostatnia z w/w produkcji ;), pozostałych przedstawiać nie trzeba:
http://katedra.nast.pl/art.php5?id=6307
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 30, 2015, 10:22:55 pm
Byłem, widziałem, nic mi nie przeszkadzało, obejrzałem z przyjemnością... sam się sobie dziwię :) .

P.S. i w zasadzie chyba głównie chodzi o to, że musiało to być w 7 klasie podstawówki jak mnie ojciec zabrał do kina na jakiś film i było wspaniale: film akurat na moje możliwości intelektualne - kosmos, inne cywilizacje, latali rakietami, strzelali się, potężne krążowniki galaktyczne, laserowe działa i wspaniałe eksplozje w przestrzeni. Nie wiem jak to możliwe, ale mam jeszcze pod powiekami migawki z tego dnia. I zastanowienie, jak się filmuje wybuchy w kosmosie :) .

A teraz poszedłem i wszystko wróciło: Ford, tzn. Han Solo, Leia, Czubaka i nawet choć jedną nogą Luk. Grani przez tych samych aktorów po 37 latach (w przypadku futrzaka nieoczywiste ;) ). Czy to nie wspaniałe? Do meandrów fabuły podszedłem jak w 1979 - zupełnie mnie nie interesowały :) . Za to na powrót strzelali się, latali rakietami i były wspaniałe eksplozje w kosmosie - i to teraz w 3D :) .

Mogłem w zasadzie pójść nawet do tego samego kina co wówczas, ale godziny mi lepiej pasowały w drugim :) . Zresztą to już nie to samo kino, bo wystrój i wyposażenie gruntownie zmieniono parę lat temu.

Ale co im takiego zrobił Ford?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 01, 2016, 12:06:54 pm
A ja cóż... obejrzałem sobie "Interstellar" ponownie, na małym ekranie, nad ranem, chłodnym, choć może niezbyt trzeźwym ;) okiem i powiem jedno - owszem, ma ten film pewne mocne (zwł. wizualnie) momenty, owszem jest tam więcej SF niż np. w kinowym "StarTreku" od dekad, owszem jest to nadal niedościgły wzór dla - dajmy na to - "ST: Nemesis" czy "Treków" Abramsa pod wieloma względami, ale miałem jednak wrażenie obcowania z durnym, przereklamowanym, przepełnionym akcją i łzawymi scenkami blockbusterem, na poziomie +/- "Misji na Marsa".

Aha: niedługo potem powtórzyłem sobie "Odyseję...". Nie ma porównania. Produkcja Nolanów nie broni się nawet jako "2001..."-very-very-light.

Rozumiem, że na tle ogólnej mizerii kina SF rzecz może się podobać, ale scenariuszowo przegrywa nawet z "Milczącą gwiazdą" i "Testem pilota Pirxa". O kilka długości. I nawet dość elegancka, jako się rzekło, czarna dziura jej nie ratuje, bo robi za czysty ozdobnik.

ps. Jeszcze jedna recenzja negatywna:
http://www.techtree.com/content/features/7906/interstellar-sucks-harder-black-hole.html

E: wracając do Hanów z Czubakami - David Brin, dość znany pisarz SF, o "Przebudzeniu Mocy":
http://davidbrin.blogspot.com/2015/12/jj-abrams-awakens-force.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 02, 2016, 01:00:25 pm
Prometeusz - odradzam...chyba, że potraktować go jako wersję komediową Obcego (taka nieporadna kalka) - parę scen mnie rozłożyło;))
Hehe - właśnie obejrzałem. Odradzać by? Niee...wiem. ::)
Kalki różniste. Oczywista z Obcego, ale też z Misji na Marsa, tej od Palmy.
Kopulasty obiekt, który okazuje się statkiem kosmicznym, wichura będąca zawieją rzucającą kłody pod nogi, stwórcy ludzkości...i tu na abarot - w Misji ckliwa mamusia kosmitka co to przytuli i possać da - w Prometeuszu - tatuś, burakowaty mięśniak co zaraz bije zabije.
I aprop burakowatego, po założeniu maski skafandra wygląda jak Predator.
Tiaaa...sceny rozkładają jak krew aliena rzeczone skafandry. Wymieniając je streściłbym cały film - ogólnie to wszyscy zachowują się niczym dzieci w piaskownicy...gorzej, w wieku wczesnoszkolnym.
Poza androidem (całkiem przystojnym). Aż dziw, że dolecieli - gdziekolwiek.
Za to Grand Torino - świetne - no, ale to nie s-f.
Wieczorkiem interstellar - obaczym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 02, 2016, 01:13:17 pm
To ciekawe, mimo szczerych chęci zupełnie nie wiem, co takiego jest w Odysei, że uważana jest za kamień milowy i probierz (w tym przez Lema). Banalny motyw plus faceci sapiący i pływający żabką w przestrzeni :) . Rozumiem, że jak ktoś widział to jako pierwszy poważny film o AI i kosmosie, to mogło to na nim wywrzeć pewne wrażenie na tle kowbojskich filmów, w których zamiast z koltami faceci ganiali z laserami - ale z perspektywy czasu to się nie broni. Wolę Test pilota Pirxa, jakbym miał wybierać (i nie dlatego, że Lem, i mimo tego, że film doskonały nie jest).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 02, 2016, 01:26:58 pm
Cytuj
co takiego jest w Odysei, że uważana jest za kamień milowy i probierz
Wizualia, muzyka i ogólnie nastrój niepoznawalnej tajemnicy - jak dla mnie.
I jedna scena genialna (gdy małpiszon rzuca kością).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 02, 2016, 05:17:11 pm
Hm, po czymś takim to muszę jeszcze raz obejrzeć :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 02, 2016, 07:07:53 pm
Hm, po czymś takim to muszę jeszcze raz obejrzeć :) .
Hmmm...no, nie wiem.  :-\
Najgorzej to jest nastawić się z góry na arcydzieło i doszukiwać  tego arcy w oglądanym.
A może akurat Ci nie leży?
Zresztą, do takich co bazują na klimatycznych dłużyznach, a już próżniowych to w ogóle, cza jeszcze mieć strój.
Wtedy się zestroi...albo się nie zestroi -> zezdwoi lub co gorsza zestruje  ;)
I tak najlepsze są gadżety - regularny czarny klocek i czerwone oczko Hala.
One robią, za przeproszeniem, ten klimat...podobnie jak beczki w pierwszych Szczękach.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 04, 2016, 12:09:45 am
Mamy trochę inną perspektywę, bo Ty oceniasz przez pryzmat samych filmów, ja - licencjonowanych produktów, w których starofilmowy konflikt podniesiony był do rangi constansa. (Znaczy: mam fanowskie spaczenie ;).)
Dokładnie.
Cytuj
Różnie może być. W końcu ostatnio w Marvelach grywa...
Jasne, że różnie. Chodziło mi tylko o to, że "na oko" nie jest typem emo i potrafi coś tam pograć.
Cytuj
A najlepiej chyba te powieściowe wspominam:
O ła...nie nadążam za tym klanami.
Żona Luka S? I mieli syna - Bena?
Solo wg tych historii miał 3 dzieci, ale nie Bena?
Uhmmm...to ja zostaję przy filmach;)))
Cytuj
Lepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...
Noo...życie ją nauczyło;)
Ale co im takiego zrobił Ford?
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść?;)
Też żałuję, ale może chodzi o wiarygodność?
Prometeusz - odradzam...chyba, że potraktować go jako wersję komediową Obcego (taka nieporadna kalka) - parę scen mnie rozłożyło;))
Hehe - właśnie obejrzałem. Odradzać by? Niee...wiem. ::)
(...)
ogólnie to wszyscy zachowują się niczym dzieci w piaskownicy...gorzej, w wieku wczesnoszkolnym.
Poza androidem (całkiem przystojnym). Aż dziw, że dolecieli - gdziekolwiek.
Otóż to - to po co oglądać? Lepiej Obcego - nty raz;)
Cytuj
Za to Grand Torino - świetne - no, ale to nie s-f.
Bo Clint jest clint. I nie wstydzi się swoich lat. Nie udaje.

Interstellar musi poczekać - bo długie.
Zobaczyłam W stronę słońca.
Tutaj to już w ogóle nie ma co krytykować potknięć i zastanawiać się nad sensem fabuły...styknie jej streszczenie:
Grupa kosmonautów musi dostarczyć na Słońce ładunek jądrowy.
http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca (http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca)
No...jak musi - to dostarcza - rozkaz to rozkaz.
Może nie o to chodzi w tym filmie. W ogóle.
Bo całkiem znośnie się go oglądało.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 08, 2016, 03:55:41 pm
zupełnie nie wiem, co takiego jest w Odysei, że uważana jest za kamień milowy i probierz (w tym przez Lema).

Kiedy sam sobie odpowiedziałeś... Wyjątkowy jest fakt, że jest to:
pierwszy poważny film o AI i kosmosie
I bodaj jedyny taki
na tle kowbojskich filmów, w których zamiast z koltami faceci ganiali z laserami

Jedyny, który nie jest - pod jakimś względem - półproduktem.
Bo - dajmy na to - "Solaris" (wiadomo który) i "Blady..." też są ambitne i wysokoartystyczne, ale prawdziwego - tj. dobrze udawanego - kosmosu tam za grosz (ba, w "Bladym..." ogólnie z realizmem różnie...). (Niekoniecznie jest to wada tych filmów jako takich, bo od tematyki, stopnia realizmu, ani doboru miejsca akcji, stężenie artyzmu nie zależy. Może być to natomiast już ich wada jako przedstawicieli kina SF.)
Bo - wspomniany przez Ciebie
Test pilota Pirxa
ma dobry scenariusz, ale realizacyjnie wiemy jak wygląda. A znów taki "Obcy..." scottowy wygląda prawie jak "Pirx" by mógł, a scenariuszowo durny, jak to horror...
W zasadzie, w kategorii SFowej jakości, dopiero "Moon" gdzieś "Odyseję..." może próbować gonić, tyle, że wtórny jest, mniejszy rozmach ma, jako i scenariusz mniej logiczny, mniej fundamentalne też (i mniej świeże) problemy porusza. No i Jones nie jest jednak Artystą (ino rzemiechą z tych zdolnych), a Kubrick był (to co liv o urodzie kadrów pisze). Czyli na próbowaniu się kończy...

O ła...nie nadążam za tym klanami.
Żona Luka S? I mieli syna - Bena?
Solo wg tych historii miał 3 dzieci, ale nie Bena?

Ano  - tu się mydlą, i tam się mydlili operowo. Tylko w powieściach więcej potomstwa bohaterom naprodukowali, bo dwie dekady na to mieli ;).

Cytuj
Lepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...
Noo...życie ją nauczyło;)

Skuteczne to życie ;).

Tutaj to już w ogóle nie ma co krytykować potknięć i zastanawiać się nad sensem fabuły...styknie jej streszczenie:
Grupa kosmonautów musi dostarczyć na Słońce ładunek jądrowy.
http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca (http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca)
No...jak musi - to dostarcza - rozkaz to rozkaz.
Może nie o to chodzi w tym filmie. W ogóle.

Dobre pytanie, o co tam chodzi, bo na moje oko o nic... Tylko Boyle to nic (stek bzdur, znaczy) całkiem ładnie reżyserią przykrywa i w efekcie - masz rację:
całkiem znośnie się go oglądało.
...jak się tylko maksymy Kwarcowego (elektrycerza, rzecz jasna) trzymać ;).

ps. Tymczasem... Marek Oramus o obu "Marsjanach" ;) - powieściowym:
http://www.galgut.eu/szkola-przetrwania-na-marsie/
I filmowym:
http://www.galgut.eu/kodeks-astronautow/
Oraz - jak już za starocie się bierzem - o "Niepamięci" z Kruzem ;):
http://www.galgut.eu/inwazja-zamaskowana/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 09, 2016, 02:17:25 pm
Donoszę, iż obejrzałem Odyseję ponownie i zdania nie zmieniłem. Dłużyzny, lipa w szczegółach i oczekiwanie pana rezysera-producenta, żebym zrozumiał głębię, a przynajmniej zrozumiał, że nie rozumiem. Karkulowsiał zwartusiał, ratuwsianku - tyle z problemu AI i HALa 9000, który jest tak głupi, że mimo iż włada wszystkimi układami statku męczy się czytaniem z warg (zamiast wypuścić powietrze).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Stycznia 09, 2016, 07:44:26 pm
Donoszę, iż obejrzałem Odyseję ponownie i zdania nie zmieniłem. Dłużyzny, lipa w szczegółach i oczekiwanie pana rezysera-producenta, żebym zrozumiał głębię, a przynajmniej zrozumiał, że nie rozumiem. Karkulowsiał zwartusiał, ratuwsianku - tyle z problemu AI i HALa 9000, który jest tak głupi, że mimo iż włada wszystkimi układami statku męczy się czytaniem z warg (zamiast wypuścić powietrze).
  To radzę strzelanki dalej oglądać lub zacząć grać w szachy  ;)  Szukanie logiki w zachowaniu Hala, to jak szukanie sensu istnienia, bo "nawet najwięksi kreacjonyści nie wyjaśnili tajemnicy bytu. Dotyczy to także filozowów najróżniejszych nurtów. Samo przetrwanie nie jest tożsame z setencją Mistrza z Golema o ..Przekażniku..." "Największą zaletą filmu jest właśnie brak jednoznacznej odpowiedzi , to cecha dzieł wielkich, nie tylko w dziedzinie sztuki filmowej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 09, 2016, 07:56:12 pm
Czlonek z Wysokiego Zamka - swietny serial. Co prawda za cholere nie mozna go podpiac pod SF, przynajmniej po pierwszym sezonie, raczej jest to political fiction. Swietne role, scenariusz i ogolnie polecam. Glowny naziol mi sie bardzo podobal.

Marsian - spodziewalem sie wiecej. Nie byl zly, na poczatku mialem nadzieje, ze bedzie realistyczny, ale nie byl raczej. Takoz za duzo bylo dla mnie hamerykanskiej propagandy z pretensjonalna muzyka w tle. Powiedzial bym ze +/- na rowni z Gravity, czyli obejrzec mozna z przyjemnoscia nawet, ale tak bardziej jednym okiem. Na pewno lepszy niz Interstellar.

Odyseje widzialem 100 lat temu i jakos mnie nie ciagnie do powtorki. Ale nie tak dawno temu obejrzalem jeszcze raz Saturn 3 i choc juz tracil myszka na wszystkich plaszczyznach, to calkiem-calkiem. Nie silil sie za bardzo na super filozoficzne ekscesy, bardziej byl jak Alien.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 09, 2016, 09:47:50 pm
Cytuj
Czlonek z Wysokiego Zamka - swietny serial. Co prawda za cholere nie mozna go podpiac pod SF, przynajmniej po pierwszym sezonie, raczej jest to political fiction. Swietne role, scenariusz i ogolnie polecam. Glowny naziol mi sie bardzo podobal.
Członek?  8)
Ale jeśli właściwie się domyślam, i nie piszesz o kolejnej ekranizacji Masocha, to znakomita wiadomość.
Gdyż to moja ulubiona książka. Jeszcze z czasów wczesnej młodości. Coś tam we mnie zmieniła, przynajmniej w podejściu... Nigdy nie miała nic wspólnego z SF, raczej...mystic fiction?
Czy księga I-Ching, też odgrywa w filmie taką role co w książce? 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 09, 2016, 11:20:48 pm
Donoszę, iż obejrzałem Odyseję ponownie i zdania nie zmieniłem.

Jak Cię lubię, cenię i szanuję, tak - w tym zakresie - profan jesteś 8).

 ;)

Gravity /.../ obejrzec mozna z przyjemnoscia nawet, ale tak bardziej jednym okiem

Dodajmy: przewijając początkową rozwałkę i wyłączając głos, by tych dialogów nie słuchać ;).

Nigdy nie miała nic wspólnego z SF, raczej...mystic fiction?

Dlaczego? W definicji SF społecznej (social fiction to tez odmiana naucznoj fantastiki) z gatunku historii alternatywnej b. dobrze się mieści. (Thingy ;) b. sprawnie obraz świata, w którym pewne sprawy went wrong, maluje, ściśle wychodząc od przyjętych założeń.) Tylko na koniec te ramy rozsadza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 09, 2016, 11:39:50 pm
Cytuj
Czlonek z Wysokiego Zamka - swietny serial. Co prawda za cholere nie mozna go podpiac pod SF, przynajmniej po pierwszym sezonie, raczej jest to political fiction. Swietne role, scenariusz i ogolnie polecam. Glowny naziol mi sie bardzo podobal.
Członek?  8)
Ale jeśli właściwie się domyślam, i nie piszesz o kolejnej ekranizacji Masocha, to znakomita wiadomość.
Gdyż to moja ulubiona książka. Jeszcze z czasów wczesnej młodości. Coś tam we mnie zmieniła, przynajmniej w podejściu... Nigdy nie miała nic wspólnego z SF, raczej...mystic fiction?
Czy księga I-Ching, też odgrywa w filmie taką role co w książce?
Czlonek jak byk!
Chodzi o ten serial dokladnie:
http://www.filmweb.pl/serial/The+Man+in+the+High+Castle-2015-724735
Na podstawie Dicka ( Czlonek ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 10, 2016, 07:36:28 pm
A propos seriali... O miniserialu "Space" słyszeliście?
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/f/fb/Space_%28miniseries%29.jpg)
http://en.wikipedia.org/wiki/Space_(miniseries) (http://en.wikipedia.org/wiki/Space_%28miniseries%29)
http://www.imdb.com/title/tt0088611/
http://www.filmweb.pl/serial/Space-1985-109814

Ekranizacja powieści o amerykańskim Programie Kosmicznym, mającej lekki posmak historii alternatywnej, bo o fikcyjnych postaciach opowiada i czasem historię ubarwia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Space_(novel) (http://en.wikipedia.org/wiki/Space_%28novel%29)
Powieść bestsellerem była.

Nie oglądałem, a ciekaw jestem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 30, 2016, 09:04:18 pm
Neil deGrasse Tyson pastwi się;-) nad "Interstellarem":

I "Grawitacją":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 30, 2016, 09:46:45 pm
Gravity jest strawne, za to Interstellar to wielka lipa. W Gravity jest oczywiście 1500 rzeczy których można się czepić, ale w zasadzie jakimś nieprawdopodobnym cudem mogłoby się to udać, natomiast Interstellar ma ponoć jako atut wielce realistyczną czarną dziurę w widoku z zewnątrz, (której autentyczności jednakże nikt żywy nie jest w stanie potwierdzić) - ale tak w ogóle to wielka lipa. Ktoś przeczytał artykuł z prasie popołudniowej o relatywistyce i spłodził potworka zupełnie bez sensu. Tak to odbieram.

Natomiast Marsjanin dobry film. Nawet jeśli w samej końcówce jest holiłod.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 08, 2016, 10:27:27 pm
Ktos to juz wrzucal? Twardowski w wersji modern:

Film Baginskiego, tego od Sztuki Spadania I Katedry, oraz grafik I filmikow do gry Wiedzmin. Bardzo dobra robota, a piosenka na samiutki koniec mnie urzekla:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 08, 2016, 11:53:26 pm
Ktos to juz wrzucal?

Zdarzyło się ;):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=497.msg62426#msg62426

A jak już przy krotochwilach jesteśmy... Coś dla ol. i ogólnie miłośników "Starłorsów" nowych:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 09, 2016, 12:06:52 am
Albo te Starwarsy  ;D :



Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 09, 2016, 12:11:25 am
Mam lepsze:




(O ile wiem, moje koty tak się w domu nie bawią... ;) )

ps. Z innej beczki, ale nadal produkcji humorystycznych dotyczy... Wiedzieliście, że twórca "Iron Sky" jest lemofilem?
http://www.tvn.pl/showbiz/iron-sky-lem-nazisci-i-efekty-jak-z-transformers,43060,0,0.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 10, 2016, 11:36:51 pm
O ła...nie nadążam za tym klanami.
Żona Luka S? I mieli syna - Bena?
Solo wg tych historii miał 3 dzieci, ale nie Bena?
Uhmmm...to ja zostaję przy filmach;)))

Nie do końca Ci się dziwię, sięgając po książko-komiksy miałabyś ponad 20.000 bohaterów do nadrobienia, jak niedawno wyliczono:
http://phys.org/news/2016-02-math-reveals-unseen-worlds-star.html
http://kirellbenzi.com/blog/exploring-the-star-wars-expanded-universe/
http://kirellbenzi.com/blog/exploring-the-star-wars-expanded-universe-part-2/
Ad usum męberi:
http://kopalniawiedzy.pl/Gwiezdne-Wojny-Lucas-saga-analiza-postaci-Jedi-Sith,23988

A z innej beczki: popromuję trochę jednego z twórców tego "The Expanse" (bo raz, że weteran "StarTreka", dwa - rzecz wyszła mu lepsza niż zakładałem, co nie znaczy, że wybitna - na drugi sezon mało kto czeka):
http://www.fastcocreate.com/3054812/how-showrunner-naren-shankar-is-engineering-the-expanse
http://www.techtimes.com/articles/130078/20160202/interview-the-expanse-showrunner-naren-shankar-discusses-season-2-and-sci-fi-on-tv.htm
http://www.blastr.com/2015-12-30/expanse-showrunner-naren-shankar-episode-4s-big-battles-belter-extreme-sports-and-sheds
I jeszcze co nieco dorzucę:
http://arstechnica.com/the-multiverse/2016/02/nick-farmer-knows-dozens-of-languages-so-he-invented-one-for-the-expanse/
http://www.forbes.com/sites/erikkain/2015/12/15/scyfys-new-space-opera-the-expanse-gets-off-to-a-terrific-start/

ps. Skoro zaś o "StarTreku" mowa, to wiadomo już kto serial na rok przyszły będzie robił:
http://variety.com/2016/tv/news/star-trek-bryan-fuller-showrunner-cbs-hannibal-1201700606/
http://www.startrek.com/article/bryan-fuller-named-co-creator-of-new-star-trek-tv-series
I i jest to przypuszczalnie nienajgorszy wybór:
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Bryan_Fuller
(Co nie znaczy bym nie zgłaszał zastrzeżeń (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=3252&page=40#msg300593).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 13, 2016, 11:39:25 pm
Zaczalem ogladac nowe X Files i nie wiem co o tym myslec. Przerwalem w polowie 2-go odcinka. Ci aktorzy sprawiaja wrazenie, jakby sie z trudem powstrzymywali od smiechu i graja jak para holenderskich drewniakow. Albo mam jakies omamy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 14, 2016, 09:55:32 pm
Potem się rozkręcają... Ale, fakt, ten powrót - choć budzi sentyment - i w sumie przyzwoicie zrobiony - boleśnie przypomina zarazem dlaczego "TXF" lata temu zakończyło swój żywot i jak bardzo zasłużone to było - recykling pomysłów (albo, co gorsza, nowe - naciągane), coraz bardziej dziwaczące wątki mitologiczne, narastająca realizacyjna słabość (Carter sam sobie za Bermana & Bragę - wiesz do czego piję? ;) - robił pod koniec)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Lutego 15, 2016, 12:48:00 am
Bardzo wrażliwy ten technik ze Star Warsów - żeby nie powiedzieć przewrażliwiony. Na swoim punkcie;)
Gravity jest strawne, za to Interstellar to wielka lipa.
Natomiast Marsjanin dobry film. Nawet jeśli w samej końcówce jest holiłod.
Jeśli Interstellar ma być gorsze od Grawitacji - to jednak odpuszczę...za to zobaczyłam Marsjanina - i w sumie lekka rehabilitacja SF. Zwłaszcza po Prometeuszu.
I ta zadziwiająca ścieżka dźwiękowa - Waterloo;))
W sumie: nudy nie ma, dystans jest, można zobaczyć.
Nie do końca Ci się dziwię, sięgając po książko-komiksy miałabyś ponad 20.000 bohaterów do nadrobienia, jak niedawno wyliczono:
Spoko - tak do 16 marca dam radę 8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 15, 2016, 02:56:30 pm
Bardzo wrażliwy ten technik ze Star Warsów - żeby nie powiedzieć przewrażliwiony. Na swoim punkcie;)

Noo. Humor niskich, raczej, lotów, ale charakter Kylo, przyznasz, bardzo kylowaty, w idealnej zgodzie z macierzystym filmem... ;)

Natomiast Marsjanin dobry film. Nawet jeśli w samej końcówce jest holiłod.
za to zobaczyłam Marsjanina - i w sumie lekka rehabilitacja SF. Zwłaszcza po Prometeuszu.
I ta zadziwiająca ścieżka dźwiękowa - Waterloo;))
W sumie: nudy nie ma, dystans jest, można zobaczyć.

Fakt, sympatyczne oglądadło. Z braku laku... (I nawet daje wrażenie, że Scott się odbił od dna... trochę.)

Nie do końca Ci się dziwię, sięgając po książko-komiksy miałabyś ponad 20.000 bohaterów do nadrobienia, jak niedawno wyliczono:
Spoko - tak do 16 marca dam radę 8)

Heh... Kiedyś fundnąłem sobie maraton powieści "SW" (wspominałem chyba...). Do myślenia wiele nie było, więc po 3 dziennie... Zacząłem od tytułów uważanych za lepsze, ale jak przeszedłem do gorszych zrobiła się z tego droga przez mękę (nie ma nic gorszego niż niestrawna rozrywka)... Niemniej... Obraz świata fascynujący, choć bajkowy się z tego - w czasie lektury - składał...

Edyta ;):
Tymczasem dziś ruszyły zdjęcia do Epizodu VIII:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 27, 2016, 11:05:06 pm
   Nowe Starwarsy - bawilem sie dobrze. Ale... to w ogole nie jest nowy film. Wszystkie pomysly sa z poprzednich wersji i tak naprawde mialem wrazenie ze ogladam pierwowzor, tyle ze poprawiony. Glowny zly - mocno niedorobiony, oczywiscie w glownych rolach musiala sie pojawic kobieta i murzyn. Biedna Lea, z wokalem jak po ostrym przepiciu wygladala jakby ja czas zgwalcil, przezul i wyplul. Solo tez zdziadzialy, ale troche starej iskry zachowal, choc jedynie cien tego co bylo. Mimo wszystko, nie narzekam.
   Dead Pool - tutaj sie pozytywnie zaskoczylem. Komedia od poczatku do konca, nic na serio, zero patosu, wartka akcja, duzo referencji do innych filmow z tego gatunku. Tekst: "Wygladam jakby mnie ukasil radioaktywny shar pei ", albo " Wygladasz jakby avocado mialo sex z duzo strarszym avocado" rozlozyl mnie na lopatki  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 27, 2016, 11:38:55 pm
A ja byłem na "Wiernej", podobnież była jakaś seria "Niezgodna" i to jest składnik onej - odradzam, nawet dla zabicia czasu. Sruty-pierduty bez grama sensu czy choćby już ostatkiem sił - polotu w tym bezsensie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 28, 2016, 12:21:57 am
Mysle sobie co za Wierna? Wierna Rzeka, czy co? A to Divergent... ach ci polscy tlumacze tytulow  :) Wylaczylem po jakis 5 minutach. Kolejne wcielenie Hungry Games, czyli tak przedzial wiekowy 10-13 w szkole specjalnej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2016, 02:41:17 am
Sruty-pierduty bez grama sensu czy choćby już ostatkiem sił - polotu w tym bezsensie.

A propos... Widział już kto "Batmana vs Supermana"? Recenzje zbiera wskazujące na to samo (co nawet nie dziwi, bo ma robić za konkurencję dla "Avengers", a to monotonna młocka była, nudniejsza jeszcze od "Transformers").

Ja, póki co, tylko trailer widziałem, nawet nie taki najgorszy jak na "dzieło" tej klasy...


Powie ktoś czy to faktycznie AŻ TAKIE złe?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 28, 2016, 10:12:45 am
Nie widziałem ani jednego Supermana ani też Batmana i chyba będę się tego trzymieł :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2016, 01:03:05 pm
"Batmany" Burtona i "Batman Begins" Nolana miały nawet jakieś ambicje (jak na ekranizacje komiksu), "Supermany" Donnera ładne widoczki znów.... Obstawiam w ciemno (tj. na podstawie reklamy widzianej w tivi, gdy byłem w gościach i Twojej oceny), że od tej "Niepłodnej"... znaczy "Niezgodnej"... sporo lepsze.

Popatrz:


Edit:
Dziś znów gościnnie obiadując zobaczyłem jednym okiem fragment tego "Jupitera..." klozetowego, co o nim wspominałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg55703#msg55703). Straszna kupa, w dodatku tandetnie cyfrowa. Może 5 minut dałem radę patrzeć. Nisko się Wachowskim upadło.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 29, 2016, 02:16:33 pm
Podobnież jeden babą był się okazał!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 30, 2016, 12:03:33 am
I znów miałem pecha - napatoczyłem się na fragment "Last Days on Mars". Podtrzymuję swoją opinię (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg52796#msg52796) - przyzwoite dekoracje, których szkoda na to krwawo-siekano-bezmyślne coś udające fabułę. Nieoglądalne i toto.


Doedyt.;):
Oglądałem sobie też to "Genisys" terminatorowe jednym okiem, może nawet ciut dłużej niż resztę tych bzdur... Sentyment do klasycznych filmów - z których dużo czerpało - mnie trzymał... Tylko... cały czas zastanawiałem się jak film z lat obecnych może - od strony czysto technicznej - wyglądać gorzej niż produkcja z lat '80. I jaki jest w ogóle sens powstania go, co ze sobą - poza grą na w/w sentymentach i prymitywnymi w sumie (choć niby wyrafinowanymi na tle lepszych poprzedników) temporalnymi zabawami - niesie? Czemu - poza zarobkiem - służy?

(Jeszcze gorzej, że to międlenie tematyki fikcyjnego, coraz bardziej zwietrzałego i wytartego, świata b. mi przypomina cały czas kierunek, w którym poszedł "Star Trek"...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 11, 2016, 02:12:21 pm
Powstaje serial-antologia według utworów Dicka. Tytuł? "Electric Dreams". Producent? Ronald D. Moore (od "Battlestarów..." i "StarTreków"):
http://www.standard.co.uk/stayingin/tvfilm/channel-4-announce-philip-k-dick-anthology-series-with-bryan-cranston-and-battlestar-galactica-s-a3244466.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Maja 15, 2016, 03:04:30 am
batmany z kristjanem bejlem są wszystkie dobre, cała trylogia, a najlepszy jes bejn
a najnajlepszy znany z 'thank You for smoking' harwi dent tufejs i najnajnajlepszy joker <3

stare batmany to kupa której się nie da oglądać, tak samo jak starych bondów, tylko te nowe z krejgiem się liczą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 15, 2016, 04:12:42 pm
stare batmany to kupa której się nie da oglądać, tak samo jak starych bondów, tylko te nowe z krejgiem się liczą.

Poeta jesteś, to wybaczę Ci ta licentia poetica ;). Ale za Mistrza - co stare "Bondy" lubił - i widmotron jego ręczyć nie mogę ;).

Tymczasem ekranizować też mają richardowomorganowe czytadła transcielesne (http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=4):
http://www.blastr.com/2016-5-13/joel-kinnaman-star-new-netflix-cyberpunk-sci-fi-series-altered-carbon

W sumie to też Lem wymyślił (http://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg29799#msg29799) ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Maja 15, 2016, 08:06:55 pm
no tak, ale wszystko idzie do przodu, nawet, choć to nieprawdopodobne,
literatura i uważam że najlepszą ksiażką napisaną w historii ludzkości,
a przy okazji przypadkiem science-fiction jes the road
kormaka makkartiego z tego wieku <3
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 29, 2016, 01:09:23 pm
no tak, ale wszystko idzie do przodu, nawet, choć to nieprawdopodobne,
literatura i uważam że najlepszą ksiażką napisaną w historii ludzkości,
a przy okazji przypadkiem science-fiction jes the road
kormaka makkartiego z tego wieku <3
Ojoj...ale faktycznie - chyba jego najlepsza;)

W sumie to taki esef...odysejowy David Bowman w polskim filmie czyli Dullea u Majewskiego:
http://www.polskieradio.pl/7/178/Artykul/1624186,Keir-Dullea-Stanley-Kubrick-bylby-zazdrosny-o-film-Lecha-Majewskiego (http://www.polskieradio.pl/7/178/Artykul/1624186,Keir-Dullea-Stanley-Kubrick-bylby-zazdrosny-o-film-Lecha-Majewskiego)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Maja 29, 2016, 11:33:22 pm
to zabrzmi pretensjonalnie ale żeby w pełni docenić the road to trzeba znać mnie i mojego syna i być świadkiem naszych relacji :X

wracając do tematu.

w tym roku obejrzałem ze scifi starwars 7, madmaxa nowego, Brazil (swoją drogą polecam opowiadanie http://www.digart.pl/zoom/393134/Udawaj_ze_mna_Brazil.html stąd się dowiedziałem o istnieniu tego filmu) madmax był o tyle fajny że był nieprzewidywalny, starwars 7 jes taki jakby znowu brakowało 3 części między 6 a 7i jeszcze jeden film z tego roku, ale nie mogę napisać jaki bo napisanie o nim że to scifi to jest strasznie psujący film spoiler a jes najlepszy z nich ten film,  hm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 30, 2016, 05:38:28 pm
Cytuj
(swoją drogą polecam opowiadanie http://www.digart.pl/zoom/393134/Udawaj_ze_mna_Brazil.html stąd się dowiedziałem o istnieniu tego filmu)
Nie wiem jak tam filmy, bo prawie nie oglądam, ale opowiadanko bardzo fajne.
Podobało się.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Maja 30, 2016, 11:32:58 pm
obejrzałem dzisiaj z nudów kilka filmików sci-fi i wkleję najlepszy z nich

https://vimeo.com/77761436
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 31, 2016, 01:17:56 pm
O udawankach - niezłe. Trochę według łotrowe.
A filmik klimatyczny - chociaż Główny chyba zapomniał, że w samym podkoszulku nie powinno się włazić na zagubiony okręt;)
Zwłaszcza jak on się nazywa Atropa;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 02, 2016, 04:46:47 pm
https://vimeo.com/77761436

Znam, znam... Efekty cyfrowe do niego robił Tobias Richter, który i startrekowe fan-produkcje ("Axanar" choćby) obsługuje w tym zakresie. Zdolny facet zresztą, zawodowo grafikę do gier tworzy. (Wspominałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg60866;topicseen#msg60866) o tym Richterze...)

TU jego filmowy debiut, wprawka bardziej, sprzed lat nastu (trochę (http://www.axanarproductions.com/fan-film-friday-digital-ghost/) o jej genezie):

(W zasadzie wszystko, poza aktorami, tam zrobił ;).)

A filmik klimatyczny

Bo - jak "Moon" - hołd składa SFom lat '70 i '80. Widać, z której epoki trzeba czerpać...*

Acz to zdublowanie trochę mi historią znacznie nowszą (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Deadlock_%28episode%29) pachnie, tylko tu znacznie fajniej przeprowadzone.

Właśnie... kiedy o realizacji mowa... Wam też, mimo tych spluw i odznak w stylu policyjno-hamerykańskim, rzecz Pirxem z czasów gdy latał w Patrolach zapachniała? ;)

Główny chyba zapomniał, że w samym podkoszulku nie powinno się włazić na zagubiony okręt;)

Pewno "StarTreka" się naoglądał i uznał, że jak na nieznaną planetę w sweterku, to na statek - w podkoszulku wypada ;).

ps. I znów wyszedłem na takiego, co mu się wszystko z jednym kojarzy ;).


* Choć nie tylko z niej brał... Wyliczmy: sam twórca przyznaje się do inspiracji "Alienem"; główny, poza Pirxem patrolującym, ma w sobie też coś z bohatera "Bladego..." (do tego twórca też się przyznaje ;) ) i - przez ostentacyjną amerykańskość - z szeryfa z "Outlandu" i bohaterów "Space Police" andersonowego (http://www.gerryanderson.co.uk/dt_portfolio/space-police/); finalna enigma - wiadomo z "Odyseją..." się kojarzy nieco, z w/w voyagerowym epizodem mocniej (spory rozrzut ;)), a i z "Event Horizonem" - za przeproszeniem - ją zestawiano (jak sprawdziłem), no i "Nieśmiertelny z Wegi" Fiałkowskiego się przypomina... Gra w szachy z komputerem? Hawling tak grał w "Milczącej..." (z Omegą) i McReady w początkowej scenie "Thinga" carpenterowego, a holograficzne one, jak te co Han Solo w ładowni Sokoła miał... Statki idące na czołówkę, aż wióry lecą ;), w startrekowym "Nemesisie" znów były...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 07, 2016, 08:45:06 pm
Wolę Test pilota Pirxa, jakbym miał wybierać (i nie dlatego, że Lem, i mimo tego, że film doskonały nie jest).

Całkiem niedawno przekonałem się - po którymś obejrzeniu* - do tego "Testu pilota Pirxa" i doszedłem do wniosku, że tym razem Piestrakowi nawet wyszło, choć nie tyle to jego zasługa (mimo, że u Polańskiego terminował), ile mocy - i ładunku intelektualnego - Lemowskiej prozy, solidności aktorów i oryginalnej (z dzisiejszej perspektywy anachronicznej i archaicznej, ale do ekranizacji przygód Pirxa to akurat pasuje, tam technologia tak wyglądała) scenografii. Reżyser mając tyle atutów w ręku nie zdołał, po prostu, tego zmarnować. (O tyle miał, zresztą, łatwiej, że nie było mody na blockbustery.) Zaczynam rozumieć, że ten film mógł z "Obcym..." wygrać (bo scenariusz tamtego - wiadomo - durnawy horrorek od połowy, choć dekoracje i klimat bezbłędne). (Zresztą '79 to był dobry rok dla kina SyFy, bo te dwa i jeszcze ten "Star Trek" pierwszy, co go nawet Evangelos z Termem półgębkiem chwalili, choć wybredni ;). W sumie trzy wybitne - na gatunkową miarę - filmy pod rząd. W SF rzadkość.)

* Pochodna naszej dyskusji trochę, a jeszcze bardziej innej z forum startrekowego o nieliniowcach (zwł. Nowaku/Burnsie), co się wyłoniła z dyskusji o maszynowych rozumach z "ST"... (Uznałem, że jak mi dwie mądre osoby zachwalają, to rzucę okiem raz któryś...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 07, 2016, 09:20:26 am
Powtórzyłem sobie tymczasem "X-Men: Days of Future Past". Fabułę zapewne prawie wszyscy znacie ;): umysł Wolverine'a zostaje przeniesiony w przeszłość (młodszy Wolvie zyskuje świadomość starszego, a dokonuje się to dzięki mocy innej mutantki z przyszłości - o dziwo Kitty/Shadowcat, która w komiksach nigdy takich umiejętności nie miała) by - zapobiegając śmierci wynalazcy Sentineli (http://marvel.wikia.com/wiki/Sentinels_%28Earth-616%29), Bolivara Traska (sic!) - nie dopuścił do tychże Sentineli powstania i tym samym do nastania mrocznej rzeczywistości, którą zna. Ma w tym celu zjednoczyć skłóconych po wydarzeniach "First Class" Professora X, Magneto i Mystique.
W efekcie oglądamy młodego Xaviera, który stal przeciwieństwem siebie samego (tego znanego z poprzednich filmów i komiksów), pogrążonym w depresji, egoistycznym typkiem którego (do czasu) nic nie obchodzi. Podziwiamy scenę odbicia Magneto z tajnego więzienia pod Pentagonem (w którym siedział, uznany za zabójcę JFK); bierze w tym udział nastoletni Quicksilver (pojawia się już sugestia, że syn Erika), który dostaje - rzadko chwalę takie rzeczy, ale w tym cyklu muszę po raz kolejny - znakomitą scenę akcji.
Potem sprawy się komplikują, gdy Magnus postanawia "zabezpieczyć" przyszłość i zabić Raven, wie już bowiem, że możliwości nowszych generacji Sentineli będą bazować na jej mocach. Walka ta zwraca ponownie oczy świata na istnienie mutantów i prowadzi do tego, czemu miała zapobiec (prezydent USA, ewidentnie Nixon, przyjmuje ofertę Traska i zaczyna się zbroić przeciw mutantom).
W efekcie Mystique i Magneto przypuszczają dwa niezależne ataki na Biały Dom, a Beast (najwierniejszy przyjaciel Charlesa w młodości), Xavier i Wolvie starają się uratować sytuację.
Udaje im się. Zarówno mutanci, jak i prezydent odstępują od morderczych planów, a Trask trafia za kratki za malwersacje. Zła przyszłość nie nadchodzi.
Tu trzeba w końcu wspomnieć, że w tle przewija się też młody Stryker, już wojskowy, póki co akolita Traska.
Trzeba zaś, bo pod koniec wydaje się, że Logan, pokonany i podtopiony przez Magneto, trafi w jego łapy, by stać się Weapon X, ale nie, pierwsza dotarła do niego udająca Strykera Mystique. Historia wkracza na nowe tory. Bardzo dobre tory. Żyją Jean i Scott. A - mający wciąż starą pamięć - Wolvie to, ze wzruszeniem, widzi.
Cóż.... Sama paskudna przyszłość nie wygląda najgorzej, ma klimat niezłej, mrocznej SF. Sentinele, co prawda, bardziej przypominają krzyżówkę Nimroda (http://marvel.wikia.com/wiki/Nimrod_%28Earth-811%29) z The Fury (http://marvel.wikia.com/wiki/Fury_%28Earth-238%29) (również przyjemniaczków ;)), ale to nie przeszkadza. Gorzej ze strojami mutantów z przyszłości (kiczowate takie w większości), ale mało czasu je widzimy. Ogólnie - jak na blockbuster i to marvelowski - jest przyzwoicie. Nie ma akcji tak szybkich, że wzrok się gubi, nie ma szczególnych idiotyzmów (tylko te w konwencję wpisane z naukowo absurdalnymi supermocami na czele), nie ma wymuszonego humoru. Są za to, niestety, liczne kwestie, nad którymi twórcy przeskakują - ani słowa o tym, co wydarzyło się po "X-Men 3" (a działo się w tym filmie tak burzliwie, że tłumaczyłoby wypuszczenie na mutantów Sentineli), jak Erik i Charles się pogodzili, zero wyjaśnień nowej mocy Shadowcat, Stryker pokazany jako papierowy zły-od-początku (ciekawiej by było zrobić i zeń ofiarę okoliczności), finalne cudowne zreformowanie Magneto i Nixona dokonane jest tak pospiesznie, że zakrawa na cud (no, chyba, że to Xavier mózgi im uprał, a nie słyszymy nic o tym), Trask posiada nieco pozorowanej głębi, ale ogólnie jest papierowym ludzkim szowinistą (taki stereotyp złego nazisty, co wierzy w twardą walkę o byt i nie zawaha się popełnić zbrodni, ba, lubi je popełniać, rzutowany na inne czasy i okoliczności), jakim cudem wyciekły jego machloje (zemsta Raven? Charlesa? Nixona?), o których nic wcześniej nie słyszeliśmy, też nie wiadomo. Ciekawe też jakie konkretnie finalna wersja Wolviego ma szpony (bo jeśli adamantowe, to jakim cudem?)?
No i pojawia się pytanie co sprawiło, że Xavier pozbierał się jednak (i trafił na wózek) pomiędzy "First Class", a oryginalnym początkiem cyklu, skoro tam nie wspierał go cofnięty w czasie Wolverine. A także, czy należy rozumieć, że - znane z poprzednich filmów - serum pozbawiające mutantów mocy bazuje na leku jaki stworzył dla siebie Beast.
Najwięcej zagadek niesie jednak wątek Kennedy'ego - dlaczego Magneto ratował go w tak niemagnetowym stylu, subtelnie (on, który lubił wielkie wejścia i epickie monologi), a zarazem nieskutecznie (z jedną kulą się nie udało facetowi o tej mocy???). Jakim cudem po fakcie został złapany? Czy prezydent zginął bo był mutantem, czy z innych powodów (i jak w ogóle wyglądała zagadka jego śmierci w tej rzeczywistości)?
W teorii da się obudować sobie to wszystko fan-hipotezami, dlatego nie razi tak, jak by mogło... Ale... stanowczo nie jest to poziom dwu pierwszych części cyklu, może to kwestia tego, że tam scenariusze pisali inni ludzie (jedynka - Hayter, dwójka - dodatkowo Dougherty z Harrisem).
Z tym, że oczywiście aluzję do bratniej franczyzy (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Star_TreX) ("StarTreka" ofkors (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Second_Contact) ;) - McCoy (http://static.comicvine.com/uploads/original/11114/111141334/3598729-tumblr_m52al5iiei1r4bw0co1_400.jpg) ogląda Kirka, że tak powiem ;)), wypada mi docenić.

Aha: Rogue Cut** niesie trochę więcej akcji i emocji i pewne nowe pomniejsze znaki zapytania, ale stanowczo godniejsza jest oglądania z obu dostępnych wariantów, choćby dlatego, że pokazuje tytułową dla siebie ;) mutantkę w b. dobrym stylu, czyniąc ją w końcu tą znaną z komiksów twardą (acz nie tak twardą, by nie odczuwać porywów serca) zawodniczką.

Z tym, że nawet w tej wersji to jest nadal średni film. Takie 3-/4 (i to w kategorii współczesnych rozrywkówek). Boli bowiem, że ciekawszą (acz nadal sztampową) pracę kamery mamy dopiero w ostatniej regularnej scenie, boli ponapisowy koszmarek z apokaliptyczny ;), boli, że aktorzy klasy Stewarta i McKellena mają tak niewiele do zagrania (a w wersji pociętej jeszcze ich mniej). Boli brak epickich monologów, interesujących dialogów i ciętych onelinerów, będących dziedzictwem serii, w różnych jej wydaniach. Boli też, że nie dowiadujemy się zbyt wiele o ciekawe pokazanych nieciekawych przyszłych czasach (a prosiło się m.in. o sięgnięcie po ten - kojarzący się z Sentinelami - wątek, że ludzie to też mutanci wcześniejszej odmiany Homo w sumie). Acz nie jest to jakiś dotkliwy ból, przyznać trzeba. Przeciwnie - ogląda się całkiem miło, jak rzadko którą produkcję tej klasy ostatnio. Bawiłem się naprawdę nieźle.

Edyta (nie-Bartosiewicz ;)):
Po obejrzeniu filmu zdarzyło mi się sięgnąć po komiksowe zbiorcze wydanie "Days...", zawierające poza tytułową opowieścią jeszcze kilka innych przygód tejże supergrupy (wszystkie stworzone przez Chrisa Claremonta i Johna Byrne'a - autorów sukcesu serii i twórców paru najbardziej znanych Mutantów Marvela)... I przyznać muszę, że znacznie lepiej wypadły w moich oczach poboczne wątki i historie - kwestia człowieczeństwa Wolverine'a, dojrzewanie Kitty do roli superbohaterki, możliwości Danger Roomu, magicznie stworzona wizualizacja Piekła Dantego, nawet ukochana Nightcrawlera i gościnny występ - mających własne kłopoty - Alpha Flight (http://marvel.wikia.com/wiki/Alpha_Flight_%28Earth-616%29) - niż tytułowa dwuczęściowa opowieść. Ba, byłem nawet zaskoczony, że taka błahostka (w sumie) stała się tak sławna. W efekcie muszę zwrócić filmowi część honoru - nie jest gorszy od oryginału, a w zakresie budzenia emocji (tego konkretnego? ;)) widza sprawdza się lepiej. Z tym, że ze wszystkich trzech - b. różnych w detalach - realizacji tego tematu kreskówka (https://en.wikipedia.org/wiki/Days_of_Future_Past_%28TV_episodes%29) (sięgająca zresztą po dodatkowe wątki ze znacznie późniejszych komiksów) wypada najciekawiej (acz umiejętne, choć b. pretekstowe, wplecenie w fabułę amerykańskiej historii i polityki to wyłączna zaleta - i tym samym atut - wersji kinowej).
Co nie zmienia faktu, że bez wiadomego komiksu, ani filmu, ani animacji ;) by nie było...



* wycięte w wersji pierwotnej sceny, jeśli ktoś nie zna, a ciekaw:
https://vimeo.com/133900317
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 22, 2016, 06:44:39 pm
w oczekiwaniu na nowy sezon rick and morty po raz drugi oibejrzałem wszystkie odcinki, najlepsza kreskówka ever, bije na głowę futuramę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 22, 2016, 08:52:38 pm
bije na głowę futuramę.

A propos "Futuramy":

 ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 23, 2016, 10:26:33 pm
Mój Boże...
http://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,20436940,star-trek-w-nieznane-bdquo-szybcy-i-wsciekli-rdquo-w.html#BoxKultImg
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 23, 2016, 11:52:42 pm
Mój Boże...

Zaraz tam mój Boże... Niczego innego się nie spodziewaĺem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Lipca 24, 2016, 08:24:10 pm
W operze mydlanej zrobić coś takiego, żeby fani i aktorzy uważali, że to jej spsucie, to jednak o mój Boże. Litościwy. Wiem, że masz osobisty stosunek, ale powinieneś się wydźwignąć na drugi gram obiektywizmu ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 25, 2016, 02:29:54 am
zrobić coś takiego, żeby fani i aktorzy uważali, że to jej spsucie, to jednak o mój Boże. Litościwy.

Wystarczy zrobić historię o niczym.
Bo to tak... Jeśli chodzi o charaktery postaci (tym razem da się uwierzyć, że to młodsze wersje tych z "TOS-u", nawet w wypadku Kirka, choć podkreślana jest jego odmienność od oryginału), interakcje między nimi, wizualną elegancję na miarę" TMP" (ok, "TMP" very very light ;)), podszytą tymi mikroskopijnymi przebłyskami kosmicznego realizmu, to to wszystko działa naprawdę dobrze. Wątek orientacji Sulu też pokazany jest jak powinien być - w sposób równie naturalno-nienachalny, co obecność Uhury na mostku w "TOS" - G.R. byłby dumny. Wreszcie... Kelvin Timeline zostaje w końcu zakorzeniona w reszcie "Treka", przestaje być ciałem obcym, a to chyba też ważne.
Tylko, że to wszystko jest po nic i niczemu nie służy, bo sam "ST XIII" to przy tym typowy blockbuster i typowy film o - powtórzmy to jeszcze raz ;) - niczym. Rzecz jest jeszcze szybsza i - tak od 1/3 - bardziej wizualnie hałaśliwa* niż ten pilot "Renegades", co o nim wspominałem, a jej fabuła** durna i naciągana na miarę - najdurniejszego, chyba, z startrekowych filmów jakim jest "Generations", i tak nieskładno-akcyjna jak fabuła "First Contact". (Minusy trzech - znanych z tychże minusów - produkcji zostały zsumowane...) Zero przesłań, zero  sensów, zero filozofii (nawet takiej szkolnej)... Sieczka, może ładniej opakowana niż dotąd, ale jeszcze drobniej siekana...

* Po stronie plusów: "Sabotage" (użyte do sabotażu ;), co może ma mało sensu, ale jest zabawne) i motocykl szczęśliwie giną w tym jazgocie .

** W sumie "fabuła" to za dużo powiedziane.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lipca 26, 2016, 05:10:33 pm
JAK CHODZI O FAN-O-RAMĘ TO POWTÓRZĘ ZA DŻESIKĄ DEJWIS:

Jessica Davis1 godzinę temu
I'm about to lose my sh**
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Sierpnia 31, 2016, 07:59:10 pm
https://vimeo.com/122368314
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 31, 2016, 09:26:34 pm
"The Leviathan"? Słyszałem. Taka przygodowo-myśliwska bajeczka w sumie, acz klimat, owszem, niczego sobie... Zwł. tech porn.

Mnie to chyba najbardziej przypominało dwa jawnie wielorybnicze eSFy, tj. opowiadanie Zelazny'ego "Bramy jego twarzy, lampy jego ust" i -  najlepszy bodaj - odcinek takiej krzyżówki "Star Treka" z "Power Rangers" zwanej "Hyperntaus", zatytułowany "Cloudholm" (z delikatną domieszką wątku ze "Spokojnego słonecznego miejsca lęgowego" Huberatha, gdzie też pewne gigantyczne istoty żywe metodą na obejście pś.). Z tym, że pytanie jeszcze w jakim kierunku to pójdzie (jeśli faktycznie będzie z tego pełnometrażówka)... U Zelazny'ego to był pół harlequin, pół Hemingway na - celowo - ujętej baśniowo Wenus, za to ze sprzętem ciężkim, w detalach opisanym i robiącym wrażenie; "Cloudholm" to znów b. startrekowa z ducha opowieść Kontaktowa (poniekąd powtarza się historia z Hortą). Tutaj to może iść w każdym kierunku - od dość ambitnego, bijącego na głowę poprzedników (jeśli nawet nie koncepcyjnie, to wykonaniem), po bezsensowną sci-fi rozwałkę ostentacyjnie gwałcącą prawa fizyki (ta materia egzotyczna, niezłe jaja ;)). Ale wygląda to - wiec prawdopodobnie i ew. całe wyglądać będzie - w swej klasie znakomicie (jak coś pomiędzy Cameronem, a "Starłorsami").

ps. Przyznaj, że na Tobie też największe wrażenie zrobiła scena w hangarze statku, zanim ci łowcy wyruszyli... 8) (Potem kibicowałem stworowi.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Września 01, 2016, 08:30:51 pm
wiadomka. pomysł że jaja zwierzęce będą paliwem jes uber pomysłem od odkrycia nowego stabilnego pierwiastka na tablicy okresowej mendelejewa
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 02, 2016, 12:35:10 am
https://vimeo.com/122368314
Fajne to jest?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Września 02, 2016, 06:33:39 pm
logika nakazuje że tak, nie wklejałbym gówna szanownej społeczności.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 04, 2016, 05:31:35 pm
Tymczasem w "Starych Warsach" się szykuje...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 16, 2016, 05:48:15 pm
Twardowski w wersji modern:

Jest druga część:

Nie ma już tej świeżości.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Września 16, 2016, 06:41:18 pm
drugiej świeżości chyba.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 20, 2016, 07:32:19 pm
Pierwsza część nie była taka zła.

O tej da się powiedzieć dyplomatycznie chyba tylko to, że Dukaj zatoczył kółko (takie mieszanie diabelstwa z eSeFicznością kojarzy się ze "Złotą Galerą", którą popełnił jako szesnastolatek, i innymi utworami zapoczątkowanej przez nią fali tzw. klerykal fiction z oramusowym "Świętem śmiechu" na czele*).

* Tylko, że tam jeszcze zwyle o coś miało chodzić, tu już jest tylko polska odpowiedź na te wszystkie Marvele... W dodatku niestrawna.

ps. Jak już o w/w cyklu mowa... Wchodzi też w jego skład usuperbohaterszczona wersja bajki o smoku wawelskim:

(Helikopter podebrali Cameronowi, roboty i typ chłopaczka Spielbergowi, ogólny klimat Marvelowi, tylko trochę rodzimą specyfiką ubarwili...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Września 21, 2016, 06:15:04 pm
lepsze niż jedynka, ale nadal nie dorasta do pięt obu twardowskim <3
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Października 08, 2016, 10:57:55 am
poleca ktoś 'kongres'?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Października 13, 2016, 10:29:21 pm
12 małp serial to straszna kupa, zawiodłem się ;_;
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Października 14, 2016, 10:21:45 am
Cytuj
poleca ktoś 'kongres'?

Owszem, w końcu nieczęsto można zobaczyć na ekranie małżonkę prezydenta USA.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 15, 2016, 11:43:36 pm
Z innej beczki... Właściwie te dwie sceny robią najnowszego "StarTreka" (który zresztą zaliczył rekordową klapę (http://trekclivos79.blogspot.com/2016/10/beyond-star-trek-beyond-discovery-and.html)):


Do tego można jeszcze dodać - znajdujący się pomiędzy nimi - dialog kapitańsko-lekarski przy kieliszku (http://movies.trekcore.com/gallery/albums/bonus_beyond/trailers/stb-trailer2/stb-trailer2-010.jpg) (całą jego linię dialogową da się słyszeć w pierwszej minucie tego trailera (https://www.youtube.com/watch?v=KcYtH21NMQM)). I obrazki z życia załogi urlopującej się na stacji.
A potem parę zdań, wymienionych przez Kirka z G(ł)ównym Złym w czasie finalnego starcia (które samo niewiele ma sensu (http://www.youtube.com/watch?v=Fymz7yoELS4)) - oklepane te zdania, nudno zacne, ale wpisujące się w przesłanie "ST" całkiem ładnie. I sceny po tym starciu (trochę gadają, trochę na nowy statek patrzą (https://www.youtube.com/watch?v=lOqO946Hik8)).
Resztę, środkową ponad godzinę tzw. akcji można oglądać na przewijaniu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Października 16, 2016, 11:56:31 am
JEŻELI ktoś jeszcze nie oglądał kongresu to polecam, uważam że udało się zachować ducha przyświecającego Mistrzowi jak go pisał :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 17, 2016, 02:49:57 am
Tymczasem szykuje się kolejny paradokument, tym razem National Geographic i Rona Howarda - serial "Mars":


http://www.makemarshome.com/

Jak dla mnie wygląda to "trochę" zbyt hollywoodzko, ale sądząc po zaangażowanych nazwiskach może być co oglądać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 31, 2016, 10:28:31 am
Zapowiedź filmu "Life" (https://en.wikipedia.org/wiki/Life_%282017_film%29):
https://www.youtube.com/watch?v=HguxTfWISKY (https://www.youtube.com/watch?v=HguxTfWISKY)

ISS cokolwiek przebajerzona (podobnie w początkowych scenach "Misji na Marsa" było). Groźny mikroorganizm z Marsa - stare, ostatnio w "The Last Days on Mars" to grali (tu się to jakby z "Thingiem" nakłada). To ganianie się korytarzami trochę pod pierwszego "Obcego" podchodzi, tylko tym razem ładniej, w 0g. Orbitalne rozwałki - widać, że "Grawitacja" swój ślad w popkulturze zostawiła... No i sam centralny fabularnie temat, że Kontakt musi się jatką skończyć, stary jak Lovecraft, minimum.
Następny proszę ;).

ps. A propos Obcego... Będzie wyżerał Picardowi ludzi ;):
http://trekcore.com/blog/2016/10/idw-announces-next-generation-aliens-crossover/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 05, 2016, 07:08:17 pm
http://www.filmweb.pl/film/Z+jak+Zachariasz-2015-586153

bardzo dobry film
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 11, 2016, 11:03:11 am
draco, masz kolejną "Legendę..." - "Operacja Bazyliszek" ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 12, 2016, 12:57:21 am
oglądałem, dramat, zerowe, fabuła zerowa i aktorzy zerowi, gdyby żebrowski miał taką ekipę to nikt by się z wiedżmina nie śmiał i mi smutno się robi..
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 12, 2016, 12:24:28 pm
oglądałem, dramat, zerowe, fabuła zerowa i aktorzy zerowi, gdyby żebrowski miał taką ekipę to nikt by się z wiedżmina nie śmiał i mi smutno się robi..

Pociesz się sapkowskimi aluzjami w warstwie dialogowej ;). A, że to takie sobie? No, przecie Marvel Cinematic Universe po polsku to ma być, nic ambitniej...



Skoro zaś mowa o tym sorcie kinematografii to zdarzyło mi się obejrzeć tegoroczną wersję "Ghostbusters", bo słyszałem o jakichś straszliwych internetowych burzach w szklance wody wokół tejże produkcji i ciekaw byłem na ile zasadne....
Powiem tak. W oglądaniu ten film jest... fajny (w kategoriach odmóżdżającej-i-odmóżdzonej popkultury ofkors ;)). Bohaterki nawet sympatyczne, w praktyce wcale nie aż tak przegięte, jak wydawały się w trailerach. Sposób w jaki twórcy filmu rozprawiają się z rzeczoną falą hejtu (i proszą o pokochanie swojego dzieła), jest nawet uroczy i dość wzruszający przez to ;) (trochę szkoda, że nie odpowiadali z taką samą klasą w realnym życiu, bo może by sobie publiczność zdołali zjednać tym). Bardzo dobrze udało się też oddać klasyczny klimat kina nowej przygody - "GB" 2016 wypadają lekko i przyjemnie jak "Ant-Man" nie przymierzając. Miłośniczki/miłośnicy klimatów w stylu geek girl też znajdą coś dla siebie (Holtzmann, także finalny występ Sigourney Weaver w roli doktor Gorin). No i antagonista nawet fajnie pomyślany, przegięty od początku do końca, ale naprawdę ciekawy z niego - koncepcyjnie - villain (tu nie sposób nie wspomnieć o podwójnej roli Hemswortha, który płynnie przechodzi od roli przszarżowanego sekretarza-jełopa, do wcielonego weń głównego złego). Cieszy też - nawet jeśli przydługie - cameo Slimera (zwanego w dawnych przekładach oryginału Żabim Duchem). Sympatyczny (nawet jeśli wymuszony szantażem, jak wieść głosi) jest występ dawnych aktorów na drugim planie. Sensowne okazało się poprowadzenie fabuły z punktu widzenia Erin Gilbert (robiącej ni to za nową w zespole Shadowcat, ni to za powracającego do domu wuja Festera marnotrawnego ;)), co pozwala widzowi gładko wejść w świat filmu. Okna w zaświaty z czającymi się w nich głodnymi zemsty duchami wyglądają naprawdę niesamowicie. A scena, w której Szatan objawia się swoim wiernym wyznawcom doprawdy przezabawna 8).
Jak mówię, jest to przyjemny, b. poczciwy (wcale nie zajadle feministyczny, co mu imputowano), film, który nie zasłużył na tyle nienawiści.
Nie jest to jednak również film żadną miarą wybitny. Logika fabuły jest typowo blockbusterowa - trudno oczekiwać jakiejkolwiek fabularnej spójności: nie poznamy żadnej spójnej teorii duchołapstwa (fakt, w poprzednich częściach też jej nie było)*, nie wiemy czemu duchy straszą na równi z demonem, jakim, właściwie, cudem North rozkazuje jednym i drugim, ba, trudno tam w ogóle mówić o logicznym wynikaniu jednych zdarzeń z drugich, wątki są często urywane (dziekan podejrzanej uczelni puszcza płazem kradzież sprzętu, Patty tłumaczy się w finale wujkowi ze straconego karawanu, choć ma dostęp do strumienia rządowych funduszy i dziesięć nowych by mu mogła kupić, Erin gna w panice przez miasto, by nagle uratować tyłki koleżanek występując w pełnym rynsztunku). Im bliżej finału tym z tym gorzej. Ponadto film jest - wbrew szumnym zapowiedziom o gore - znacznie lżejszy od oryginału, Zuul, Vinz Clortho, nawet Vigo, potrafili przerazić (jasne, w oswojony, popkulturowy sposób), pokazać się jako groźne byty z zaświatów, tymczasem North-wcielony-w-Kevina wyraźnie błaznuje (na swój sposób zabawnie i sympatycznie zazwyczaj, ale totalnie bez sensu, zwł. gdy zmienia się w duszka z logo "GB"), jego armia duchów zaś, co to miała mordować i mścić się, atakuje tak powoli i nieskutecznie (zawsze niewielkimi grupkami, nigdy hurmem), że bohaterki mają z nimi niewiele więcej problemów niż gdyby grały w DOOMa na god mode - reżyser lubi bohaterki, świat (przedstawiony) lubi bohaterki, przeciwnicy najwyraźniej też je lubią i walczą z nimi tylko pro forma. I jeszcze zburzony budynek na koniec cudownie "odrasta"**. Do tego dochodzi kwestia CGI. Wspomniałem, że rzecz ma klimat klasycznych produkcji fantastycznych sprzed lat (choć one nie miewały rozłażących się tak scenariuszy). Niestety, efekty są na tym samym poziomie. Nie wiem po co tyle ich naładowano, i tak za nie przepłacono, skoro wyglądają tak, że mogłyby zachwycić w pierwszej połowie lat '90, nawet kolorystyka z wtedy jakby.
Oryginał - mimo swej rozrywkowej formy i radosnego braku ambicji - był znacznie dojrzalszym, spójniejszym, mądrzejszym (doroślejszym, można rzec) filmem. więc nie dziwię się w sumie, że przywiązani doń fani sarkają. Obecna wersja nadaje się dla trzynastolatków, oni może nie zauważą paralogizmów, jak popcorn będzie smaczny***.
Niemniej, powtórzę - powodów do tych wybuchów nienawiści nie było, a bohaterki łatwo da się polubić. I nie ma tam czegoś takiego jak pasmo nudy zwane środkową częścią - całościowo znacznie mądrzejszego jednak - "Star Trek Beyond".
(No i trzeba chyba jednak docenić tę żeńską obsadę, tak mało tych superbohaterek.)
W sumie jak chcą, niech robią ten ciąg dalszy, co o nim - że ma być - się słyszy.

* W użyciu jest klasyfikacja znana z GB RPG:
http://ghostbusters.wikia.com/wiki/CDI_System
Używana jednak pretekstowo, bez wyjaśnień (zwł. jak i w oparciu o co została stworzona), ot, by "bardziej naukowo" brzmiało, i by fan service był.

** Tego poziomu paralogizmów - by nie rzec: spiętrzeń piramidalnej głupoty - nie bywało nawet w w/w MCU, ba, nawet "X-Men: First Class" na tym tle wysiada. Tylko tu razi to jakoś mniej, bo nie da się brać tego filmu serio, co go ratuje.

*** O ile nie oglądali kreskówek "GB", ich scenariusze miały znacznie wyższy standard.



A potem sięgnąłem sobie, powtórkowo, po film "Ant-Man" (skoro nasuwało mi się porównanie do najnowszych "GB", jak wspomniałem, to musiałem sobie zweryfikować ;)).
Powiem tak... Pod pewnym względem jest to film od tegorocznych "Ghostbusters" o niebo lepszy... Aktorstwo, wyraziści bohaterowie, strona wizualna, klimat... W oglądaniu;) jest to prawdopodobnie najlepszy film superbohaterski od czasu "Spider-mana 2" Raimiego. Jest to przy tym kino b. spielbergowskie (o ile "GB" da się porównać do kina nowej przygody klasy B, ze schyłkowych dla tego gatunku lat '90, o tyle tym razem mamy raczej odpowiednik kina lat '80, gdy ów podgatunek kina fantastycznego kwitł) - relacje rodzinne (w dwu rodzinach rozszerzonych ;) nawet) do naprawienia, córeczka do uratowania, wątek przyjaźni z mrówką (i ogólnie przedstawienie tych owadów w sposób dość... uroczy - znów muszę użyć tego słowa  ::) ), stary Steven S. byłby dumny.
Jednym słowem: Peyton Reed może sobie podać rękę z Raimim i Spielbergiem z ich lepszych lat.
No i - oczywiście - wspomnieć trzeba o scenach walk - i tu jest dobrze, oko się nie gubi. Klarowność iście cameronowska...
Skoro o nich mowa... Warto też wspomnieć o tym, co przypomina, że jest to film z MCU - występie Falcona i stoczonej przezeń (przegranej ofkors) walce z bohaterem tytułowym, walce z autoironicznym wdziękiem traktującej schemat komiksowgo pojedynku dobrego z dobrym.
Czy więc jest to film bezbłędny - jeśli łyka się konwencję opowieści o zmniejszającym się facecie hasającym z mrówkami? Niestety nie. W trakcie oglądania absolutnie to nie przeszkadza - sprawność narracji powoduje, że przyjmuje się ekranowe wydarzenia bez zastrzeżeń i śledzi nie analizując (luksus jakiego "GB" wersja 2016 już widzowi nie fundują, tam na bieżąco dostrzega się błąd za błędem), jednak - gdy pomyśleć na chłodno - mało co tam, w warstwie założeń, trzyma się kupy. O ile scenarzyści odwalili dobrą robotę w zakresie kreowania postaci, budowania relacji między nimi (istniejących na starcie, ulegających przewartościowaniu i powstających), konstruowania dialogów, o tyle logika fabuły najwidoczniej niewiele ich obchodziła. O ile rozumiem, że Hank i Hope mogli chcieć przetestować Scotta i postawić go w sytuacji, w której z nimi współpracować musi, bo jego los zależy od ich dobrej woli (czyli samego wątku skoku na sejf nie będę się czepiał), to nie rozumiem po co doprowadzać do jego aresztowania i potem organizować mu ucieczkę z więzienia? Wygląda fajnie, ale czy nie utrudnia sprawy? Trzeba go będzie ukrywać, wynajmować mu adwokatów potem, itd.
Po drugie - sama logika wielkiego skoku po kostium Yellowjacket. Przecież i Hank, i Hope mają tam dostęp. Wystarczy potknąć się "mimo woli" ;) i uszkodzić ten strój (swoją drogą: czemu przechowywany w postaci zminiaturyzowanej?). A Scotta posłać tylko by wysadził serwery, albo podłożyć pod nie zminiaturyzowaną - mają te dyski - bombę (czy nawet ten brelokowy ;) czołg wyładowany TNT).
To co zamiast tego wymyślili, to już nie jest drapanie się lewą ręką w prawe ucho, to jest drapanie się lewą ręką w lewe ramię, dookoła głowy.
Dalej - sama miniaturyzacja. Wiem doskonale, że z tym zawsze w SF były kłopoty, ale tu je jeszcze rozmnożono... Widzimy, że bohater ulegając miniaturyzacji zachowuje swoją silę (ba, jakby mu jej nawet przybywało), ale co z masą? Przecież powinien być gęsty i ciężki, może nie tak jak neutronium jeszcze, ale... a tu bez trudu na mrówce sobie lata... (Podobne pytania można stawiać w wypadku w/w czołgu.) Kolejna sprawa, klasyczna już - oddychanie. Ok, powiedzmy, że układy hełmów miniaturyzują powietrze na bieżąco, by pomniejszeni zdołali je wdychać, ale jeśli tak - to hełmy powinny być naturalnym miejscem, w które się celuje w wypadku pojedynku zminiaturyzowanych - pokonany udusi się, albo powiększy, by tego uniknąć, i tak przegra.
Do tego dochodzi kwestia umieszczenia pomniejszającego przycisku na rękawicy kostiumu Ant-Mana. Czy to na pewno jest właściwe miejsce?  ;D
Dalej - mrówki. O ile rozumiem, że kontrola nad nimi jest integralną częścią fabuły, o tyle powiedzmy sobie jasno, że to są spielbergowskie mrówki, zmieniono im wygląd, by były bardziej sympatyczne. W dodatku nie ma mrówek cały czas skrzydlatych, skrzydła miewają królowe na wiosnę. TU szerzej o biologicznej stronie filmu:
http://www.blastr.com/2015-7-21/biologist-reviews-ants-ant-man (http://www.blastr.com/2015-7-21/biologist-reviews-ants-ant-man)
https://www.inverse.com/article/4658-an-entomologist-s-scientific-review-of-ant-man (https://www.inverse.com/article/4658-an-entomologist-s-scientific-review-of-ant-man)
I jeszcze jedno... pisałem, że "GB" stanowią dowód na to, że teza, iż ciekawy villain stanowi o jakości filmu superbohaterskiego nie zawsze się sprawdza. Tu jest podobnie, tylko a rebours, bo nieciekawy villain fabuły nie pogrąża. Yellowjacket nie jest zresztą tragicznie zły, jest - po prostu - nudny. Walczy nieźle, ale jego motywacje, psychika... Jedyna nieudana postać z tego filmu - trochę Obadiah Stane-bis (schemat: odebrać facetowi firmę i technologię i zarobić sprzedając jego wynalazki wojsku i tym złym; w dodatku też, łysy), trochę standardowy ambitny i zazdrosny ex-uczeń, co atakuje mistrza (Anakin, is that you? 8)), trochę klasyczny chciwy, zły biznesmen. W dodatku idiota - ma pomniejszającą broń (czym niby zabił jednego z współpracowników?), a zamiast na niej zarobić myśli tylko nad technologią Yellowjacket, przyznaje wprost, że robi interesy z HYDRĄ, a - skoro tam wszyscy mają związki z kompleksem militarnym i tajnymi służbami - wie doskonale, że to ścigani ex-hitlerowcy, i że Hank też to wie.
Teoretycznie jednak... wszystkie paralogizmy działań bohaterów daje się wyjaśnić, wspomina się o niekorzystnym wpływie kontaktu z Cząsteczkami Pyma na mózg. Tak więc Hank, Hope i Darren mają prawo myśleć w sposób... hmm... specyficzny... ;)
Mamy więc trochę odwrotność sytuacji z "Captain America 2" - tam wszystko miało sens, poza tym, że wrogowie życzliwie strzelali Captainowi w tarczę (mylili ze strzelecką? :D), ale ten jeden, jedyny, błąd b. raził. Tu nonsensów jest znacznie więcej, ale rażą znacznie mniej.

W kategorii kina rozrywkowego dałbym więc 3/4. (Przy wyłączeniu krytycyzmu nawet okolice 4/4.) Mimo wszelkich zastrzeżeń szczerze polecam miłośnikom produkcji tego typu. I mam nadzieję, że następnym razem ał-torzy zadbają o logikę.

(A propos następnego razu: trzeba dodać, że w typowej marvelowskiej scenie po napisach są Cap, Falcon i Winter Soldier, i aluzje do Black Panthera się robi, co ma budować fundamenty pod "CA 3" ;).)

Aha, taka jedna ciekawostka - ta rzeczywistość, w której można się zagubić na poziomie subatomowym, gdy się przesadzi z miniaturyzacją - piszą, że to podobno ma być filmowa wersja Microverse (http://marvel.wikia.com/wiki/Microverse), ale zastanawiam się też czy ta warstwa Wszechświata ukryta pod rządzoną prawami fizyki (choć prawda ekranu nie zawsze to potwierdza :P) dostępną nam rzeczywistością, nie będzie stanowić aby jakiegoś klucza do stworzenia teorii magii, którą dysponuje Doctor Strange. Czy ta magia nie pochodzi gdzieś z tego poziomu?
(BTW. sam nie wiem czy retrospekcyjny wątek z młodym Hankiem i Janet/Wasp chwalić czy ganić... Niby "Cap.Am." i pewne wątki "Iron Mana" pokazują, że pewne technologie rozwijano tam od dekad, niby taki homage do zimnowojennych klimatów "Fantastycznej podroży" - czyli świadomość korzeni miniaturyzacyjnych opowieści widać, niby ten wątek jest fabularnie kluczowy - buduje całą dynamikę relacji rodzinnych Pymów, a co za tym idzie determinuje kształt fabuły filmu, ale pojawia się pytanie jak daleko sięga alternatywność tego świata względem naszego...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 12, 2016, 02:11:25 pm
chyba nie masz na myśli doktora strange, najlepsze efekty specjalne jakie w życiu widziałem to tylko dodatek do genialnej fabuły i cudownej gry aktorskiej, a tak na marginesie to mój kolega ze studiów robił te efekty między innymi :3
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 12, 2016, 02:21:11 pm
Strange'a (jak dotąd) widziałem tylko nieautoryzowaną (kwestii praw nie dogadano) ekranizację sprzed lat:


Drobne info:
http://en.wikipedia.org/wiki/Doctor_Mordrid
http://www.imdb.com/title/tt0104115/

Kolegi/koledze gratuluję :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Listopada 12, 2016, 09:51:44 pm
nie wiem jakim cudem mnie do tej pory ominęło, ale najlepszym filmem sf 2013 roku był oblivion :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 14, 2016, 03:51:31 pm
olka, pamiętasz to opowiadanie Chianga cośmy o nim dyskutowali (http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49252#msg49252) (zresztą nie tylko my (http://forum.lem.pl/index.php?topic=331.msg11851#msg11851) ;))? Film z tego zrobili (z "Kontaktem" zemeckisowo-saganowym się kojarzący):


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 17, 2016, 01:22:51 am
olka, pamiętasz to opowiadanie Chianga cośmy o nim dyskutowali (http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49252#msg49252)
Nic nie pamiętam...nawet jak przeczytałam tamto pisane...nic...nic...Chiang?!...chyba prawo Lema :'(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 17, 2016, 09:42:51 am
Spójrz na plusy - fabuła filmu będzie dla Ciebie zaskoczeniem dzięki temu ;).

(Choć jeśli wolisz przypominajkę - znajdzie się (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=3306&page=0#msg239744), swego czasu obficie cytowałem w/w opowiadanie w jednej startrekowej dyskusji ;).)

ps. Recenzje filmu z ""Polityki":
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1682650,1,nowy-poczatek-jeden-z-najpiekniejszych-filmow-science-fiction-ostatnich-lat.read
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/film/1681762,1,recenzja-filmu-nowy-poczatek-rez-denis-villeneuve.read
Moim zdaniem trochę przesadzają, ale w istocie to chyba najlepszy film SF od czasu kiedy "Moon" gościł na ekranach, chociaż momentami nieznośny w swoim holiłudzeniu (wiadomo, jak w "Interstellarze" i "Grawitacji", muszą być wątki na poziomie familijno-coelhowskim). A centralna idea (z opowiadania wzięta) - choć opublikowane w tym roku wyniki badań cokolwiek jej zaprzeczają, bo pokazują, że czas jednak płynie - zapewnia mu, co by nie gadać, pewną intelektualną oryginalność (przynajmniej na tle tego, co od lat jako SyFy sprzedają).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 19, 2016, 12:48:50 pm
Tymczasem szykuje się rimejk "Ghost in the Shell" (jednego z najlepszych filmów SF, obok "Odysei...", "Bladego..." ;), "Solaris" Tarkowskiego). Wygląda, że w najlepszym wypadku będzie to aktorska re-kreacja animowanego oryginału, ale zdaje się, że będzie na co popatrzeć:



Godne odnotowania jest, że twórcy - nie zadowalając się renderami - wrócili w dużym stopniu do posługiwania się zapomnianą sztuką tradycyjnych efektów specjalnych:
http://www.youtube.com/watch?v=kTfmLBAEHFM (http://www.youtube.com/watch?v=kTfmLBAEHFM)
Można też sobie zobaczyć jak wygląda sprawa zachowywania wierności oryginałowi:
https://www.youtube.com/watch?v=J6NyHPZTXAU (https://www.youtube.com/watch?v=J6NyHPZTXAU)

(Przy czym o ile zazwyczaj byłbym przeciwny kręceniu takiego filmu, jako zwyczajnie niekoniecznego, o tyle w tym wypadku nie jestem tak kategoryczny, wiedząc, że animacja wielu odstrasza, wiec wersja aktorska może uczynić tę opowieść przystępniejszą dla wielu widzów.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 09, 2016, 03:19:00 pm
draco, jest "Jaga" (chyba czytać to należy z angielskiego - "Dżaga" ;D):


Końcówka skojarzyła mi się luźno z wierszem "Królowa elfów wraca z wygnania" Krystyny Kwiatkowskiej, jednej z ciekawszych rodzimych autorek fantasy:
http://www.kwiatkowska.gryzzly.com/index.php?wyswietl=wiersz03

Aha, żeby zrozumieć pewne podteksty (skąd tu nagle świat pogański itd.) trza sięgnąć po ibuka "Wywiad z Borutą", co go Orbitowski scripsit (dostępny za darmo, na stronie LP):
http://legendy.allegro.pl/
(A jeszcze lepiej do wersji audiobuczanej - dostępna jw. - bo tam Janda gra. Wyższość lektana nad optonem.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 12, 2016, 02:42:18 am
olka, pamiętasz to opowiadanie Chianga cośmy o nim dyskutowali (http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49252#msg49252)
Nic nie pamiętam...nawet jak przeczytałam tamto pisane...nic...nic...Chiang?!...chyba prawo Lema :'(
Że się posamocytuję;)
Widzę, że u mnie to głębsza sprawa, bo pana zapomniałam po dwakroć - prawie Piotr;))
http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49330#msg49330 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49330#msg49330)
Wypada czytnąć trzeci raz i znów zapomnieć;)
Ale tymi digami się mi nieco przypomniał.
Natomiast reżyser całkiem odświeżył - zbiera wszędzie pochwały - u mnie ma średniaka. Z tym, że widziałam jeden jego film: Sicario - dziwny - z wg mnie skopaną (jak kto woli: nie wykorzystaną) rolą kobiecą. Jeśli tak będzie w Nowym początku - to beczułki przesłonią ogląd;)
Niemniej - rzeczywiście prawie zgodnie i wszędzie chwalą - ten...początek
Mnie tylko zraża ta mieszanka:
W roli wynajętej przez armię profesor lingwistyki próbującej złamać kod kosmitów obsadził Amy Adams. Jej ciepła twarz, wygaszone emocje dobrze korespondują z mądrością ciężko doświadczonej matki starającej się godzić rozpacz z empatią.
Nie potrafią wyjść poza ten schemat?
Dla równowagi taki tekst:
http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=23840&strona=1#strony (http://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=23840&strona=1#strony)
Nic - trzeba sprawdzić;)
Reżyser klimat potrafi wykrzesać i to już to? :-\
Ciekawe co z Łowcy...zrobi:)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 12, 2016, 12:27:20 pm
ola, jeśli chodzi o średniaka, to mogę Ci z góry potwierdzić, że masz rację. Napisałem to zresztą wyraźnie - najlepszy film od czasu "Moona". Od czasu, czyli, że nie lepszy od niego, a od tego, co nastało po nim, konkurencji tu zaś nie miał wiele - z poważniejszych zawodników ;) były to tylko dwa tytuły: 'Interstellar", bezmyślny blockbuster (w którym Nolan dokonał zresztą tego cudu, że wprowadził w jednej ze scen kunsztowne tradycyjne efekty specjalne wyglądające jak b. sztuczne rendery), tym przykrzejszy w odbiorze, że miejscami przebrany za kalkę "Odysei...", i "Grawitacja", czyli Coelho + fikołki w Próżni. To są ci pokonani. Znaczy, jasne, jeśli ktoś mi będzie opowiadał, że "Arrival", to coś na miarę w/w "Odysei..." czy "Solaris" (T.), to wiem gdzie są drzwi, i b. chętnie mu je wskażę. Natomiast na tle tego co od lat uchodzi za kino fantastyczno-naukowe (tj. tych wszystkich straszliwych bzdur, które - nieraz nawet z przyjemnością - oglądałem ;)) to jest rzecz całkiem przyzwoita. Pytasz:
Reżyser klimat potrafi wykrzesać i to już to? :-\
Tak, to jest tylko (i ewentualnie aż) to. Elementy -busterowe - choć widoczne (ten obrzygliwie ;) czułostkowy schemat, na który narzekasz; militarna rozróba w wykonaniu złych Chińczyków) - są relatywnie zminimalizowane (przypomina to trochę dodanie przez Soderbergha odrobiny ganianiny i śladów po strzelaninie w jego wersji "Solaris", ot, idzie o to, by widz nie zapomniał, że to Hollywood ;)), ale zazwyczaj wygląda to godnie, właściwie znacznie lepiej, niż sobie człowiek wizualizował czytając opowiadanie (beczułek, znaczy, nie ma ;), są jakby rozgwiazdy czy wężowidła). To trochę jak z petersenowym "Outbreak" (zdaje się, że Mistrz nawet półgębkiem ów film pochwalił u Ustynowicza) - wygląda fajnie i naukowo (nawet jeśli jest to - od strony metody - naukowość na poziomie co ambitniejszych z modnych seriali), dlatego niezbyt przeszkadza, że fabuła jest ponaciągana (ponaciągana bardziej niż w pierwowzorze - tu recenzent, którego linkujesz ma absolutną rację: chiangową klarowność zastąpiło typowe ostatnio dla "ambitnej SF" mętniactwo). A przy tym reżysersko jest to jednak parę klas wyżej od Petersena.

Nie zgodzę się, natomiast, że zdolny kuglarz zepsuł arcydzieło. Pisałem, że plasuję Chianga among charlatans, więc trafił swój na swego. Zgoda, reżyser poprawiając oprawę popsuł fabułę, ale i tę ostatnią mam - prawdę mówiąc - za kulejącą.
Dlaczego? Owszem, wygląda to tak, że tezy, które Chiang bierze na warsztat wzięte są z realnych fizyczno-filozoficznych dyskusji (czyli nie jest oryginalny, bo sam coś wymyślił, a jedynie, bo zauważył, że czegoś jeszcze nie przetworzono literacko, choć i tak to jakiś plus):
https://www.kul.pl/files/57/working_papers/domaciuk_2007.pdf
http://pl.wikipedia.org/wiki/Teleologiczne_podejście (http://pl.wikipedia.org/wiki/Teleologiczne_podejście)
Jednak przetworzenie owo zdaje się kijami podpierane, tyle, że - dzięki narracyjnej sprawności - mniej się to w oczy rzuca, niż w ekranizacji.

Zacznijmy od tego, że po zachowaniu wiadomych Obcych nie da się nijak poznać, iż kierują się skrajnie odmiennym myśleniem (na dłuższą metę są prawie tak kontaktowi, jak ci ze "StarTreka"). Chiang - w opowiadaniu - niby to wyjaśnia, że wszelkie ich działania mają - z ich punktu widzenia - charakter performatywny. Podejmowanie działań z naszego punktu widzenia prowadzących do celu dla nich ma jakby charakter dopełniania formalności zanim stanie się to, co stać się i tak ma. Oczywiście, jako istoty postrzegające rzeczywistość na sposób przyczynowo-skutkowy nie zrozumiemy tego.
Jasne, że zdaje się to generować grubsze absurdy, bo wygląda na to, że nawet znając przyszłość musisz się zachowywać jakbyś jej nie znał (tj. jakbyś myślał nie teleologicznie, a przyczynowo-skutkowo), ale niby ma to pewne - naciągane - wyjaśnienie - skoro oba w/w opisy jednakowo dobrze opisują te same zjawiska, to może i oba w/w style myślenia muszą generować identyczne działanie. W efekcie przyjęcia takiego wytłumaczenia robi się z tego, wszakoż, swoisty paradoks, bo skrajnie (dobra, skrajnie, jak skrajnie, interpretacje teleologiczną też ludzie wymyślili, acz nie jest dla nich intuicyjna...) Obcy sposób myślenia prowadzi do zachowań - na płaszczyźnie behawioralnej - praktycznie nieodróżnialnych od ludzkich.

No, ale powiedzmy jednak, że będę na swój sposób miły dla autora, i przywołam inne opowiadanie Chianga - "Co z nami będzie" (czytałaś je wtedy, jako i ja, ale na wszelki wypadek zrekapituluję ;)), gdzie pisarz ten usiłuje ukazać pewne oczywistości związane z brakiem wolnej woli (a przynajmniej z tym, że empiria nie potwierdza jej istnienia). W utworku tym - jak pewnie pamiętasz - centralnym fabularnie Pomysłem jest podrasowany eksperyment Libeta w każdym domu, z tym, że tam efektem tego staje się zawieszenie większości ludzi... czego praktyka nie potwierdza - eksperymentowi owemu niedawno stuknęła dwudziestka, wie o nim wielu, pojawiły się nowe badania wnioski z niego wspierające (http://forum.lem.pl/index.php?topic=1521.msg66108#msg66108), a nie słyszałem, by kto od tej wiedzy w katatonię wpadł. Dlaczego, jednak, opowiadanie owo przypominam? Bo to, co je rozkłada, może, dla odmiany, tej fabuły w rzeczonym segmencie bronić: jeśli i ludzie, i pozaziemskie bulgoczące beczułki nie mają wolnej woli, to w sumie i tak nie mają wyboru - robią, co robić muszą. a jak to sobie ich mózgi - czy co tam zamiast mózgów mają - racjonalizują jest w sumie bez znaczenia. Niemniej - kwestii Obcości w efekcie nie ma, czyni wrażenie pozorowanej.

Przy czym to jeszcze najmniej istotne, u Chianga (w filmie - przez realistyczną otoczkę i naturalny prymat obrazu nad słowem - środek ciężkości fabularnej nieco się przesuwa w kierunku Kontaktu, owocując wspomnianymi analogiami do "Kontaktu" według Sagana, od którego to skojarzenia Villeneuve nie ucieka, mówiąc nawiasem), Obcy - którym może nazbyt wiele uwagi poświęciłem - i - naiwnie ukazany - Kontakt to był pretekst fabularny (dlatego było to opisane tak skrótowo i archaicznie) sednem jest przestawienie - via hipoteza Saphira-Whorfa, a raczej jej możliwe konsekwencje - ludzkiego myślenia na inny sposób postrzegania czasu. Zamiast Obcych w sumie mogłaby być rozwinięta AI oświecająca ludzi jak jaki GOLEM XIV lub wirus umysłu jakiegoś innego pochodzenia, bo w sumie chodziło o podsunięcie pod nos czytelnikowi wniosku, że można interpretować rzeczywistość fizyczną przyczynowo-skutkowo, a można na sposób fermatowski. O - jako się rzekło - spopularyzowanie pewnej mało znanej nie-fachowcom fizycznej ciekawostki, potencjalnie bogatej w możliwość filozoficznych interpretacji.

Jednak tu pojawia się problem jeszcze gorszy - jeśli nasze mózgi są zaprogramowane na ten styl myślenia, na jaki są, to czy da się tak hop-siup przestawić je na inny? No, może jeszcze gdyby dać tym Obcym dziecko na wychowanie, to by mu się - od biedy - stosowna struktura synaptyczna ukształtowała, ale tak w wyniku pogaduszek? Popatrzmy... umysł ludzki (nie każdy, co prawda) jest w stanie pojąć dziwności fizyki kwantowej, paradoksów einsteinowskich, czy fermatowskiej interpretacji nie przyczynowo-skutkowej, a minimaksowej, bo przecież i my jakoś tam to wszystko rozumiemy. Z drugiej strony jednak są to sprawy na tyle odmienne od naszego intuicyjnego, odruchowego, rozumienia świata, że nasze mózgi i tak trzymają się i - IMHO - trzymać będą rozumowania w kategoriach newtonowskich i przyczynowo-skutkowych. Jednym słowem: moim skromnym zdaniem, by zrozumieć, że można tworzyć fizykę teleologiczną raczej, niż przyczynowo-skutkową Obcych nie trzeba, opowiadanie SF starczy. Jednak by przestawić ludzki umysł na intuicyjne-i-odruchowe myślenie w takich teleologicznych kategoriach i pogaduszek z pozaziemcami byłoby mało. Tym bardziej, że - jak się zdaje - przydatny nam z ewolucyjnego punktu widzenia jest taki właśnie sposób myślenia jaki na co dzień wyznajemy. I na płaszczyźnie odruchów mózg jakby się broni przed przestawieniem na nowe tory (jak to da się zaobserwować na, ledwo przywołanym, przykładzie wolnej woli - niby sporo wskazuje, że jej nie ma, a jednak nie zaczynamy od tej wiedzy gadać wszyscy jak dukajowy Gierosławski).

Znaczy: mam wrażenie, że jest to wszystko przedobrzone w kierunku cudowności nie mniej, niż osiągi Gwiazdy Śmierci starwarsowej, a rozmowa z Obcakami służy za czarodziejską różdżkę magicznie przeprogramowującą mózgi; jednocześnie zaś owo reformatowanie jest pozorne, bo behawioralnie nieodczuwalne. Czyli - dokonuje się tam cud... którego w praktyce nie ma.
(Tu trzeba filmowi przyznać, że w nim cud jest, w postaci infantylnie pokazanego istotnego fabularnie aktu jasnowidzenia zresztą, ale tym samym podważone jest znów chiangowe, fundamentalne dla fabuły, "znasz, przyszłość, czy nie znasz, robisz to samo".)

Oczywiście, nie znaczy to, że chcę Chianga całkiem zmiażdżyć, bo i tak zapuścił się na głębsze wody niż wielu innych autorów SF - i taką odwagę doceniam - ale mam wrażenie, że okazały się zwyczajnie za głębokie dla niego... Dlatego wybronił się pozorującym głębię kuglarstwem. Villeneuve tylko brał przykład, holiłudząc przy okazji.

ps. Recenzja w/w filmu - podlinkowana w przytoczonej przez Ciebie, esensyjnej, ale wyekstrahuję ją, bo lepsza:
http://kulturaliberalna.pl/2016/11/29/nowy-poczatek-recenzja/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Grudnia 13, 2016, 11:48:41 pm
Po waszych sympatycznych narzekankach nabrałem ochoty na na film i książkę.

Tymczasem obejrzałem legendy polskie - w pakiecie. To już dobra godzinka bez przerw na reklamę.
Bardzo się podobały, z tendencją rozwojową (chronologicznie). Pomijając zabawność uwspółcześnienia i znakomitą vizis - rozbroiło, śmiechowo, wykorzystanie popularnych piosenek. Też ich zniekształcenie.
Chyba najbardziej cichosza w klimatach Laibach...dziwne, można legalnie ściągnąć utwór ze strony filmu a nie widzę linek do zwykłego posłuchania. To w zajawce fragmencik;
https://www.youtube.com/watch?v=afFBheQScPI (https://www.youtube.com/watch?v=afFBheQScPI)
A tu inny znaniec, za to w całości;
https://www.youtube.com/watch?v=zw0BnTi_XJc (https://www.youtube.com/watch?v=zw0BnTi_XJc)
He, patrzę, że bardziej do muzycznego...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2016, 01:09:00 am
Po waszych sympatycznych narzekankach nabrałem ochoty na na film i książkę.

Słusznie, bo tu chce się przynajmniej na coś ponarzekać, nie - zbyć wzruszeniem ramion.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 14, 2016, 03:56:54 pm
jaga super. ostatnio obejrzałem the signal z morfeuszem w jednej zgłównych ról i całkiem niezłe, a przedwczoraj ściągnąłem 4 filmy na podstawie powieści dicka które wyszły od 2006 kiedy to oglądałem scanner darkly na którym się zawiesiłem jak chodzi o kinematografię na podstawie tego genialnego pisarza, jak obejrzę będe pisał konkrety.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 15, 2016, 12:10:08 am
ściągnąłem 4 filmy na podstawie powieści dicka które wyszły od 2006

"Next", "Radio Free Albemuth" i wimmerowa wersja "Total Recall"? A czwarty to serialowa wersja "Człowieka...", krótka produkcja niezależna "The Crystal Crypt" (http://www.thecrystalcrypt.com/) czy sikłel zatytułowany "Screamers: The Hunting""?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 15, 2016, 09:42:12 am
już nie pamiętam, sprawdzę jak będę w domu, ale serial nie, serial póxniej o ile w ogóle

aha, jednak z wikipedii ściągałem

Przez ciemne zwierciadło (2006) – na podstawie powieści pod tym samym tytułem[10]
Next (2007) – inspirowany opowiadaniem Złotoskóry[11]
Tajemnica Syriusza: Polowanie (2009) – inspirowany opowiadaniem Druga odmiana[12]
Władcy umysłów (2011) – inspirowany opowiadaniem Ekipa dostosowawcza[13]
Pamięć absolutna (2012) – na podstawie opowiadania Przypomnimy to panu hurtowo[14]


edit

a jednak nie bo chyba  zangielskiej strony ściągałem i mam radio free albemuth a uznałem że pamięć absolutna to paść, albo coś w ten deseń

jednak tak posciągałem:

A Scanner Darkly (2006), directed by Richard Linklater and starring Keanu Reeves, Winona Ryder, and Robert Downey Jr., based on Dick's novel of the same name. The film was produced using the process of rotoscoping: it was first shot in live-action and then the live footage was animated over.
Next (2007), directed by Lee Tamahori and starring Nicolas Cage, loosely based on the short story "The Golden Man".
Radio Free Albemuth (2010), directed by John Alan Simon loosely based on the novel "Radio Free Albemuth".
The Adjustment Bureau (2011), directed by George Nolfi and starring Matt Damon, loosely based on the short story "Adjustment Team".
Total Recall (2012), directed by Len Wiseman and starring Colin Farrell, second film adaptation of the short story "We Can Remember It for You Wholesale".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 15, 2016, 11:17:31 pm
A, to same słabizny (poza "Zwierciadłem...", ale ono wcześniejsze).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 16, 2016, 09:33:06 am
tego się obawiałem.

a psychopass widział ktoś? kosmicznie dobre anime.

w pracy jak zacząłem o nim opowiadać to powiedzieli że ja mój wskaźnik psychopass jest oszukańczy bo sobie zmostkowałem go na iloraz inteligencji xD
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 19, 2016, 08:32:22 pm
Ciekawe co z Łowcy...zrobi:)

Sama oceń po zwiastunie ;):

(Nie mam jakoś wrażenia, że to będzie wybitny film.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 20, 2016, 08:48:35 am
przyszedłem wkleić co Q wkleił. mam nadzieję że nie zepsują tego filmu jak drugiego sędziego dreda..
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 21, 2016, 09:27:07 am
Kolejny powrót:

(Tu jakoś czuję mniej obaw, choć znamienne i niepokojące jest, że zamiast nowych, dobrych, historii dostajemy dokrętki starych.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 23, 2016, 08:19:05 am
I otóż jest: "Fan-O-Rama":

Fabuła mało błyskotliwa (zwł. na tle oryginału), a charakteryzacja (osobliwie Leeli) wypada mocno tak sobie, ale zawsze miło zobaczyć ich na żywo, tak to traktuję ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 24, 2016, 12:06:35 am
Jednym słowem: moim skromnym zdaniem, by zrozumieć, że można tworzyć fizykę teleologiczną raczej, niż przyczynowo-skutkową Obcych nie trzeba, opowiadanie SF starczy.
Więc nie rozumiem całego Twojego wywodu - bo Chiang właśnie napisał owo opowiadanie, by pokazać te różnice.
Że uciekł się do obcych (zresztą sam mówisz, że w działaniu nieodróżnialni od ludzi) - to przecież ten SF sztafaż.
Dlaczego AI miałaby być lepsza w tym celu? Dla mnie wsio rawno w tym wypadku - a nawet obcy lepiej, bo podkreślają naturalność innego pkt widzenia.
Chodzi przecież tylko/aż o inny sposób postrzegania języka, fizyki, matematyki.

Poza tym to ludzkie: to było pisane, co ma być to będzie itp.;)

Cytuj
Znaczy: mam wrażenie, że jest to wszystko przedobrzone w kierunku cudowności nie mniej, niż osiągi Gwiazdy Śmierci starwarsowej, a rozmowa z Obcakami służy za czarodziejską różdżkę magicznie przeprogramowującą mózgi; jednocześnie zaś owo reformatowanie jest pozorne, bo behawioralnie nieodczuwalne. Czyli - dokonuje się tam cud... którego w praktyce nie ma.
Nie wiem jak w filmie. Pewnie: cud porozumienia, ale w opowiadaniu nie ma cudowności, a zwłaszcza takiej jak osiągi GŚ.
Hm...mnie to kojarzy poniekąd do Kouski, który widzi wszystko całościowo - potrafi prześledzić całą drogę. Tylko on widzi post factum, a oni pre...kognicja?;)
Kwestia całościowego oglądu - nie przeprogramowania umysłu;)
Cytuj
Oczywiście, nie znaczy to, że chcę Chianga całkiem zmiażdżyć, bo i tak zapuścił się na głębsze wody niż wielu innych autorów SF - i taką odwagę doceniam - ale mam wrażenie, że okazały się zwyczajnie za głębokie dla niego... Dlatego wybronił się pozorującym głębię kuglarstwem.
Chyba nie tak...po prostu użył nieco zużytej ścieżki: straty osobistej tłumaczonej wcześniejszymi oznakami - które umykają w codzienności.
Cytuj
Sama oceń po zwiastunie ;):
W sumie nie wiem o co w tym chodzi;)
Ale podparasolkowe ujęcia - znane:)
Cytuj
(Tu jakoś czuję mniej obaw, choć znamienne i niepokojące jest, że zamiast nowych, dobrych, historii dostajemy dokrętki starych.)
Notak...dokrętka z klasycznym zjadaniem pączka z dziurką;)
Ale tutaj muzyka robi temu pączku -  klimat.
Też pokładam w tym donacie większe nadzieje;)
Na pewno będzie lepsza dokrętka niż wkrętka międzygwiezdna;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 24, 2016, 03:28:30 pm
Więc nie rozumiem całego Twojego wywodu - bo Chiang właśnie napisał owo opowiadanie, by pokazać te różnice.

Chodzi mi o to, że w praktyce tych różnic nie pokazał. Miejscami dość niemrawo je sugerował tylko*. Są - fakt, niezbyt częste - sceny, w których startrekowy Spock wychodzi - choć jak człek wygląda - na myślącego bardziej odmiennie (od ludzi) niż te jego beczułki.

* Tak, wiem, że człowiek, nawet Lem, prawdziwej Obcości nie wymyśli, ale można ją symulować znacznie skuteczniej, "Solaris" dowodem.

Chodzi przecież tylko/aż o inny sposób postrzegania języka, fizyki, matematyki.

Niby chodzi, ale - jak sama piszesz:
Poza tym to ludzkie: to było pisane, co ma być to będzie itp.;)

Ta cała Obcość sprowadza się do zreferowania ciekawego pomysłu Fermata. Przebłysków tej odmiennej fizyki, matematyki, nawet innego języka, w praktyce tam nie uświadczysz. Trudności komunikacyjne są - o ile pomnę - mniejsze niż w "Edenie".

ale w opowiadaniu nie ma cudowności, a zwłaszcza takiej jak osiągi GŚ.
Hm...mnie to kojarzy poniekąd do Kouski, który widzi wszystko całościowo - potrafi prześledzić całą drogę. Tylko on widzi post factum, a oni pre...kognicja?;)
Kwestia całościowego oglądu - nie przeprogramowania umysłu;)

To teraz powiedz jak - bazując na modelu fizycznym Fermata (który przecie realny) i wnioskach zeń - zrobić z człowieka jasnowidza i to jeszcze z kamienną twarzą odgrywającego to, co ma nastąpić. Taki przepis b. teoretyczny poproszę ;).

po prostu użył nieco zużytej ścieżki: straty osobistej tłumaczonej wcześniejszymi oznakami - które umykają w codzienności.

Teraz to mu przywaliłaś gorzej niż ja, bo stwierdziłaś, że poszedł w banał godny Coelho ;).

Notak...dokrętka z klasycznym zjadaniem pączka z dziurką;)
Ale tutaj muzyka robi temu pączku -  klimat.
Też pokładam w tym donacie większe nadzieje;)

Bo to wogle ten sam Lynch robi, i ta sama reszta ekipy (Frost chociażby).

Na pewno będzie lepsza dokrętka niż wkrętka międzygwiezdna;)

"Rogue One" (po polsku się odmienia: o "Łotrze Jeden"!)? Planuję się wybrać, bo starłorsowy klimat tegoż wszędy chwalą (póki co ciągle jakieś drobiazgi mnie od tego odciągają), ale przeczytałem streszczenie i w istocie wygląda tam to bardzo cienko od strony scenariusza:
http://starwars.wikia.com/wiki/Rogue_One:_A_Star_Wars_Story#Synopsis
(Zwł. to, czemu ojciec w pierwszej wiadomości planów nie posłał, samych szybów w sumie, one kluczowe. I jakim cudem tak banalny sabotaż mu przeszedł?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Grudnia 29, 2016, 11:53:16 am
gałgan 1, tfu, łobuz 1, tfu, hultaj 1, rogue 1, zaprawdę nie pamiętam polskiego tytułu

superdobry film, zero mieczy świetlnych i rycerzy jedi, ale są postacie które robią za 10 rycerzy jedi, epic.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 30, 2016, 10:07:40 pm
Więc nie rozumiem całego Twojego wywodu - bo Chiang właśnie napisał owo opowiadanie, by pokazać te różnice.
Chodzi mi o to, że w praktyce tych różnic nie pokazał. Miejscami dość niemrawo je sugerował tylko
Jak w praktyce miał pokazać? Beczułkowate miały się rozejść po świecie całym i współegzystować z ludźmi?
To by dopiero bzdura była.
Zasygnalizował problem przez odmienność ich języka i akcenty rozkładane na postrzeganie zagadnień fizycznych.
Cytuj
Tak, wiem, że człowiek, nawet Lem, prawdziwej Obcości nie wymyśli, ale można ją symulować znacznie skuteczniej, "Solaris" dowodem.
Otóż to...z tym, że ocean do nas nie przyleciał;)
Tutaj mamy odwrotną sytuację - więc owa obcość musiała w jakiś sposób być nam bliższa - chociażby przez możliwość podróżowania w naszym wszechświecie (prawa fizyki).
Poza tym opowiadanie to inna forma wyrazu niż powieść. Dlatego dla mnie to nie zagłębianie się w tajniki obcości - usprawiedliwione.
Co nie oznacza, że historyjka jest rewelacyjna i bez zarzutu.
Ale ja kieruje owe zarzuty do człeków;)
Znaczy ten Twój Coelho;) I łatwość nawiązania kontaktu.

To: "ciekawy pomysł", czy "model fizyczny" - tego Fermata?;)
Cytuj
robić z człowieka jasnowidza i to jeszcze z kamienną twarzą odgrywającego to, co ma nastąpić. Taki przepis b. teoretyczny poproszę ;).
Proszę bardzo: weź dwa liście sałaty, suszone pomidory w oliwie...;)
Jakoś - w trakcie ponownej lektury tego opowiadania - nie pomyślałam o takim klasycznym jasnowidzeniu.
Raczej o ogarnianiu szczegółów a la Kouska. Czyli możliwych przyszłościach - z tą najbardziej prawdopodobną, która zachodzi. Czyli nie zaskakuje, bo przewidziana, ale nie jasnowidzeniem.
Ta, o której napisałam: a nie mówiłam, wiedziałam, że tak będzie itp;)


Skoro tak zachwalacie tego Róża...to jak wpadnie - zerknę:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 31, 2016, 03:03:38 pm
Jak w praktyce miał pokazać? Beczułkowate miały się rozejść po świecie całym i współegzystować z ludźmi?
To by dopiero bzdura była.

Przypuszczam, że w drobiazgach, trochę tak jak robiła to Le Guin w wypadku swoich Getheńczyków. Podkreślając pojedynczymi wzmiankami/motywami teoretycznie niewielkie różnice, by się kumulowały w coś mającego całkiem solidny już posmak Obcości. Ale nie jestem pewien czy Chianga na to stać.

Tutaj mamy odwrotną sytuację - więc owa obcość musiała w jakiś sposób być nam bliższa - chociażby przez możliwość podróżowania w naszym wszechświecie (prawa fizyki).

Zgoda, przyjęcie modelu technologicznego niesie ograniczenia b. konkretne, ale i tu można co najmniej próbować lepiej wybrnąć. Mam wrażenie, że np. Kołodziejczakowi - w dalekim, zresztą, od doskonałości, m.in. przez płaskie upolitycznienie - "Dominium Solarnym" bardziej się to powiodło (choć miał o tyle łatwiej,  że wystarczyło mu wznieść zewnętrzną Obcości fasadę, T.C. nie wykręci się tak gładko skoro za szczegóły Obcego myślenia się brał).

Zasygnalizował problem przez odmienność ich języka i akcenty rozkładane na postrzeganie zagadnień fizycznych.

Czyli tu się zasadniczo zgadzamy, że wszystko to pretekstowe, o Fermata (w opowiadaniu) chodzi. Z tym, że ja robię z tego zarzut (bo w efekcie poza popularyzatorstwo nie wykraczamy). A Ty?

To: "ciekawy pomysł", czy "model fizyczny" - tego Fermata?;)

No, zbudowanie odmiennego fizycznego języka opisu dla tych samych zjawisk jest ciekawym pomysłem Fermata ;).

Jakoś - w trakcie ponownej lektury tego opowiadania - nie pomyślałam o takim klasycznym jasnowidzeniu.
Raczej o ogarnianiu szczegółów a la Kouska. Czyli możliwych przyszłościach - z tą najbardziej prawdopodobną, która zachodzi. Czyli nie zaskakuje, bo przewidziana, ale nie jasnowidzeniem.
Ta, o której napisałam: a nie mówiłam, wiedziałam, że tak będzie itp;)

No, tutaj dodałaś temu opowiadaniu interpretację, która by moją ocenę tegoż podniosła (acz nie jestem pewien czy sam autor sprzyjał tej wykładni, sugerował ją, chyba i ja przeczytam jeszcze raz ;)). Jeśli założyć, że to nie jakieś jasnowidzenie, zupełnie inne odbieranie czasowego wymiaru czasoprzestrzeni, tylko coś na kształt tej psychohistorii asimovowskiej (czyli jakieś matematyczne zaklinanie chaosu w statystyczne reguły, pozwalające przyszłość skuteczniej modelować, nie - znać), to bym się nie czepiał. (No, może trochę, bo jednak trudno uwierzyć, by takie analizy odruchowo kto przeprowadzał, w głowie.)

Ale - zajrzałem jednak na szybko do opow. w trakcie pisania ;) - czy to wygląda jak statystyczna prognoza? 8)

"Pamiętam twoje zdjęcie z uroczystości ukończenia college’u. Stoisz na nim upozowana przed aparatem, biret masz lekko przekrzywiony, jedną ręką dotykasz ciemnych okularów, a drugą wspierasz na biodrze. Rozchylasz togę, by pokazać koszulkę treningową i szorty, które masz pod spodem.
Pamiętam tę uroczystość. Trochę zatruje mi życie fakt, że Nelson, twój ojciec i ta jak ją tam zwał będą obecni, ale to będzie drobiazg. Przez cały weekend będziesz mnie przedstawiała swoim kolegom z klasy i ciągle będziesz kogoś ściskała. Zaniemówię ze zdumienia. Nie będę mogła uwierzyć, że ta dorosła kobieta, wyższa ode mnie i tak piękna, że serce mnie boli, gdy na nią patrzę, będzie tą samą dziewczynką, którą brałam na ręce, by mogła dosięgnąć fontanny wody pitnej, tą samą, która wypadała kiedyś z mojej sypialni ubrana w suknię, kapelusz i cztery chusty z mojej szafki."


"Pamiętam pewien dzień, gdy pojedziemy do supermarketu kupić ci nowe ubranie. Będziesz miała trzynaście lat. W jednej chwili będziesz siedziała rozwalona na siedzeniu, niczym dziecko kompletnie nie przejmując się wywieranym wrażeniem, a w następnej odgarniesz włosy wprawnym, niedbałym ruchem, jak praktykująca modelka.
Gdy będę parkowała, wydasz mi całą serię instrukcji.
- No dobra, mamo, daj mi jedną kartę kredytową i spotkamy się przy wyjściu za dwie godziny.
Roześmieję się.
- Nie ma mowy. Karty kredytowe zostaną przy mnie.
- Chyba żartujesz.
Staniesz się żywym wcieleniem irytacji. Wyjdziemy z samochodu i ruszę w stronę wejścia. Przekonawszy się, że w tej sprawie nie ustąpię, szybko zmienisz plany.
- Już dobrze, mamo. Możesz iść ze mną, tylko trzymaj się trochę z tyłu, żeby nie wyglądało na to, że jesteśmy razem. Jeśli zobaczę jakichś kolegów, zatrzymam się, żeby z nimi pogadać, a ty idź przed siebie, dobra? Znajdę cię potem.
Stanę jak wryta.
- Słucham? Nie jestem wynajętą pomocą ani jakąś krewną mutantką, której musisz się wstydzić.
- Ale, mamo, nie mogę pozwolić, żeby ktoś mnie z tobą zobaczył.
- Co ty pleciesz? Znam twoich kolegów. Wszyscy byli u nas w domu.
- To co innego - odpowiesz, nie dowierzając, że musisz mi to tłumaczyć. - To są zakupy.
- Masz pecha.
I wtedy nastąpi wybuch:
- Nigdy nie robisz nic, żeby mnie uszczęśliwić! Wcale ci na mnie nie zależy.
Jeszcze niedługo przedtem będziesz lubiła chodzić ze mną na zakupy. Nigdy nie przestanie mnie zdumiewać, jak szybko wychodzisz z jednej fazy i wkraczasz w następną. Życie z tobą będzie przypominało strzelanie do ruchomego celu. Zawsze będziesz dalej, niż mi się zdawało."


Chiang, "Historia..."

Aha: za to pochwalić muszę jeden smaczek, pewien związek myślenia z biologią. Otóż sugerowane tam jest, że fakt, iż Siedmionogi przedkładają teleologię nad przyczynowo-skutkowość, nie jest bez związku z tym, że nie mają wyodrębnionego przodu - "- To znaczy, że mogą przeczytać dane słowo równie łatwo bez względu na jego pozycję - zastanawiał się Gary. Spojrzał z uznaniem na siedmionogi. - Ciekawe, czy to konsekwencja symetrii promienistej. Ich ciała nie mają „przodu", to może ich pismo również go nie ma.". Nie jest to jakieś b. oryginalne - jak mówię, poziom edenowy ;) - ale dostatecznie satysfakcjonujące, by na ten aspekt nie sarkać. Choć jeśli już się bierzemy za jasnowidzenie, nie powinien się aspekt biologiczny na pokroju ogólnym kończyć - (odpowiednika) układu nerwowego byłbym ciekaw (bo jednak ciąg "nie mam przodu -> więc nie wymyślam pojęcia przodu -> więc nie myślę przyczynowo-skutkowo -> więc jasnowidzem zostaję" wydaje mi się nieprzekonujący; przyczyn innego odbierania czasu bym szukał w skrajnie odmiennej architekturze sensorium i organu za myślenie odpowiedzialnego, nie w tym, że się rozgwiazdę w lustrze zobaczy ;)).

Skoro tak zachwalacie tego Róża...to jak wpadnie - zerknę:)

Dobre podejście, bo - bez przesadizmu ;)- to jest b. fajnie nakręcony starwarsowy film, ale i b. głupi starwarsowy film. Ogląda się miło, jak się nie wgłębiać w sprężynę fabularną (com ją w poprzednim poście podał drobnym maczkiem poniżej linki ;)). Znaczy - jak udawać, że się nie widzi, iż bohaterowie ruszyli w straceńczą misję z całkiem debilnych (inne słowo będzie za słabe) powodów, bo ojciec protagonistki kretyńską wiadomość wysłał (a i plan jego wcześniejszy grubymi nićmi szyty). Czyli jak rzec sobie: "powiedzmy, że genialnym inżynierom wolno być skończonymi durniami".

Owszem, tu dodać trzeba, że paralogizmy, to gwiezdnowojenna tradycja. Fabuły oryginalnego filmu też być nie powinno, przecież TAK na zdrowy rozum by to poszło:
http://www.youtube.com/watch?v=KXZc-6AIRhs (http://www.youtube.com/watch?v=KXZc-6AIRhs)

Ale w oryginale to był kordonek, teraz się zrobił postronek.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 03, 2017, 01:37:13 am
Trudno rzec - Le Guin, Kołodziejczak...jednak podkreślam różnicę miedzy opowiadaniem, a powieścią. A nawet cyklem powieściowym;)
Czyli tu się zasadniczo zgadzamy, że wszystko to pretekstowe, o Fermata (w opowiadaniu) chodzi. Z tym, że ja robię z tego zarzut (bo w efekcie poza popularyzatorstwo nie wykraczamy). A Ty?
A ja z tego raczej nie - popularyzacja, zwrócenie uwagi na jakiś problem - to już sporo jak na opowiadanko SF. A nawet: just...opowiadanko;)
Cytuj
Ale - zajrzałem jednak na szybko do opow. w trakcie pisania ;) - czy to wygląda jak statystyczna prognoza? 8)
Twoje cytaty dotyczą opisu zdarzeń - post factum. Nie bardzo rozumiem gdzie tutaj wg Ciebie jest jakieś jasnowidzenie?
Ona już wie co się zdarzy - tylko opowiada czytelnikowi i sama widzi, że pewne zdarzenia sygnalizowały przyszłość - ale je lekceważyła, ginęły wśród innych. Bardziej absorbujących.
To jest sposób pisania Twardocha: pisanie, że coś się zdarzyło i wszystkowiedzący narrator (czy raczej jakowaś siła sprawcza obecna w każdej książce) o tym wie, ale jego bohater jeszcze o tym nie wie - co jest bez ustanku podkreślane.
Cytuj
Aha: za to pochwalić muszę jeden smaczek, pewien związek myślenia z biologią.
Czy budowa ciała determinuje sposób myślenia? Czy myślenie nie jest procesem biologicznym? Czy myślenie jest niezależne od budowy ciała?;)
Więc nie "pewien" - a zasadniczy?:)
Jak pisałam - nie nazywam tego postrzegania jasnowidzeniem - hm...w sumie jasnowidza wiedza przeraża i paraliżuje - bo ma naszą biologię?;)
A o budowie wewnętrznej niczego nie wiemy - bo i w sumie po co? To nie atlas anatomiczny;)

Żebyniebyło - przypominam, że nie uważam tego opowiadania za jakieś wybitne;)

Cytuj
Znaczy - jak udawać, że się nie widzi, iż bohaterowie ruszyli w straceńczą misję z całkiem debilnych (inne słowo będzie za słabe) powodów,
Taka udawanka to stała  - dla widzów filmów SF więc nie ma co szat targać;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2017, 12:41:08 pm
jednak podkreślam różnicę miedzy opowiadaniem, a powieścią. A nawet cyklem powieściowym;)

Niby tak. Jednak w starych opowiadaniach Lema ("Prawda", "Inwazja", "Szczur w labiryncie", w sumie i "Kryształowa kula"), czy nawet w trzecim tomie tego benfordowego cykliszcza, co o nim czasem wspominam ;), wystarczało na stworzenie atmosfery Obcości ledwie paru zdań. U Chianga - przyznasz - to siada (same beczułki z opisu pachną wręcz spejsoperowym kiczem).

A ja z tego raczej nie - popularyzacja, zwrócenie uwagi na jakiś problem - to już sporo jak na opowiadanko SF. A nawet: just...opowiadanko;)
Żebyniebyło - przypominam, że nie uważam tego opowiadania za jakieś wybitne;)

No, przy takim ustawieniu kryteriów (że to opowiadanko właśnie, błahostka do przeczytania i zapomnienia), przy przyjęciu za kontekst, nie paru arcydzieł gatunku, a jego ogólnej mizerii, to zgoda ;).

(Ja jednak próbowałem tego Chianga traktować bardziej serio, skoro takie objawienie zeń robią ;).)

Twoje cytaty dotyczą opisu zdarzeń - post factum. Nie bardzo rozumiem gdzie tutaj wg Ciebie jest jakieś jasnowidzenie?
Ona już wie co się zdarzy - tylko opowiada czytelnikowi i sama widzi, że pewne zdarzenia sygnalizowały przyszłość - ale je lekceważyła, ginęły wśród innych. Bardziej absorbujących.
To jest sposób pisania Twardocha: pisanie, że coś się zdarzyło i wszystkowiedzący narrator (czy raczej jakowaś siła sprawcza obecna w każdej książce) o tym wie, ale jego bohater jeszcze o tym nie wie - co jest bez ustanku podkreślane.

Czekaj, będę musiał chyba toto przeczytać jeszcze raz, bo zastanawiam się ona-z-kiedy jest narratorem (jeśli ona-z-momentu-tuż-po-dokonywaniu-Kontaktu, to jest tam jasnowidzenie jak byk; jeśli ona-z-przyszłości, to by to było ciekawsze, i bardziej przyziemne, - po prostu myślenie w siedmionogowym i jego kategoriach spowodowałoby, że jej się notorycznie czasy mieszają; no to by znów jakiś cud narracji nie był - bo - to, co o Twardochu wspominasz - ale fajnie by aspekt językowy sprawy podkreślało).
Z tego co pomnę, jednak, narracja prowadzona jest z momentu tużpokontaktowego.

Czy budowa ciała determinuje sposób myślenia?

Anatomia i fizjologia mózgu mieszczą się chyba ;) w ogólniku "budowa ciała" ;).

Czy myślenie nie jest procesem biologicznym?

No, w mózgu zachodzi ;).

Czy myślenie jest niezależne od budowy ciała?;)

To już chyba na teren fantasy wchodzimy, o tyle słusznie, że na koniec będzie o "StarWarsach" ;).

Taka udawanka to stała  - dla widzów filmów SF więc nie ma co szat targać;)

Szat nie targam, po prostu mówię, że tu nie ma co za wysoko poprzeczki zawieszać, bo film dokona o nią autodekapitacji ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 05, 2017, 02:02:32 am
Jak zwykle mam dość:
W kolejnej części Igrzysk Śmierci Katniss Everdeen otrzymuje zadanie zdobycia planów nowej stacji bojowej zdolnej znisz.... A nie wróć:

Gwiezdne Wojny były przełomowym filmem w historii kina z uwagi na efekty specjalne raz ale i samą historię dwa. Przetworzenie tradycyjnych toposów kulturowych, dodanie różnych motywów itp stworzyło fabułę, którą naród chciał oglądać. Potem podobny zabieg udał się w Matrixie. Film miał plusy i rozliczne minusy traktujemy wciąż jako ciekawostki. Np. funkcjonariusze Imperium puszczający wolno szalupę ratunkową z robotami urągają elementarnej inteligencji widza. Atak na Gwiazdę Śmierci wszedł do kanonu kina, mimo że nie ma żadnej przyczyny dla lotu w tym całym tunelu. Miałem nadzieję, że w następnych filmach będzie lepiej. Nie jest.

"Przebudzenie Mocy" to plagiat pierwszej części, zrobiony zgodnie z wymogami Disneja i politycznej poprawności. Czyli bohaterem jest kobieta, są osoby uposażone pigmentalnie itp. Nic nowego zatem nie wniósł ten film. Podejrzewam, że cała trzecia trylogia będzie zrzynką z pierwszej trylogii (która jest druga). "Łotr 1" z kolei miał być zupełnie nową, oddzielną historią czyli tzw spin-offem, którym nie jest. Został gruntownie przerobiony - na co wskazują wycięte sceny z trailerów (http://star-wars.pl/News/21498,Sceny_z_trailerow_ktorych_nie_ma_w_Lotrze_1.html (link is external)). Tego, co zachwyciło w Nowej Nadziei jest coraz mniej a błędy zostają po staremu. Zamiast się poprawiać to... I tu zaczynają się spoilery:






w dół patrz









w dół patrz



















Na hura i na otrąbiono.

Dyrektor Krennic, który nie ma stopnia czyli jest cywilem leci osobiście po naukowca Galena Erso. Technologia, którą dysponuje Imperium jest w tym momencie tak uboga, że nie może wysłać jakiegoś drona na zwiady, nie wiem - może robota jakiegoś czy coś. Erso ma dość czasu na uskutecznienie ucieczki zony i dziecka, ale dla siebie planu nie przewidział. Imperialiści dodatkowo po wylądowaniu lezą na piechotę i dają czas poszukiwanemu. Nie mają noktowizorów, podczerwieni, nic. Mają za to efektowne srebrne zbroje. Technika cofnęła się od czasów Mrocznego Widma, gdzie Darth Maul miał drona. No nieważne - chwile potem żona owego Galena okazuje się niezrównoważona i blasterkiem atakuje szturmowców. O szturmowcach będzie więcej nieco później, a teraz kobitka ginie. Dziecko się ukrywa, imperialni nie mają noktowizji itp detektorów i odlatują. Nie mają kamerki, którą by mogli zostawić, aby monitorować okolicę. Zabierają naukowca i odlatują. Sensu nie ma w tym za grosz.

Po staremu bitwy kosmiczne są żenujące. Kiedyś to chociaż latali a teraz gwiezdne floty wyskakują z nadprzestrzeni i nic. Ani do przodu, ani do tyłu, chyba nawet nie strzelają za bardzo do siebie. Odległość starć po staremu jest żadna. Przy tych prędkościach to stareńki Bismarck by sobie poradził z odpieraniem nalotów, że nie powiem Yamato. Zaawansowanie drugowojennych urządzeń kierowania ogniem byłą wystarczająca, żeby nie dopuścić samolotów tak blisko. Że nie powiem o trafieniu w inne okręty. Tutaj mamy lasery, przy strzelaniu którymi nie trzeba brac poprawek i z prowadzeniem ognia poradziłby sobie dowolny telefon komórkowy.

Odległość prowadzenia walki myśliwców jest też nie do przyjęcia. Nasz PZL P 11c miał większy zasięg skutecznego ognia, przy podobnych prędkościach. Tak - w atmosferze prędkości myśliwców są zbliżone do Jedenastki, a w kosmosie względne prędkości są tego samego rzędu. P 11c osiągał v max 375 km/h jakby się ktoś pytał. W finałowej bitwie pole siłowe atakują jakieś leszcze, a czemu nie ostrzeliwuje go flota? Wszystko tam siedzi na kupie i jak wycofują się skokiem w nadprzestrzeń to akurat w tym momencie zderzają się z niszczycielem Vadera. Tak się jakoś złożyło.

Na powierzchni nie jest lepiej. Szturmowcy, których reputacja została nadwątlona w poprzednich częściach okazują się cieniasami rozwalanymi przez jakiś leszczy. Walki toczą się na odległość rzutu z procy. Kilku gości z kałachami by wymiotło całe towarzystwo. Machiny bojowe Imperium, wcześniej (czyli później) bardzo trudne do zniszczenia tu rozsypują się jakby były zrobione z tyktury.

Są to przypadłości większości filmów. Zdegenerowana batalistyka wypluwa z siebie jeden schemat bitwy: najpierw atakujemy i wygrywamy, wróg pada jak muchy. Potem pojawia się więcej wrogów, którzy już nie padają i wygrywają. Potem staje się cud i wygrywamy. Nudne to jest. Mamy tu niewątpliwą winę szczenarzystów, ładujących te same schematy gdzie się da. Te same drętwe mowy umoralniające. W Nowej Nadziei przynajmniej Han Solo zwiał z forsą. A tu? Imperium złe bla bla bla. Rebelia siedzi zaś na Yavinie 4 i główna narada odbywa się w jakiejś jamie, gdzie każdy może gadać. Jakieś leszcze. A załogi krążowników nie mogą, bo się nie mieszczą. Niepoważne to jest.

Łotrowi 1 nie udało się nawet zostać tzw. spin offem, czyli historią poboczną. Jest historią główną. Opowiada o zdobyciu planów Gwiazdy Śmierci, których uratowanie jest tematem przewodnim części 4 (czyli pierwszej). W końcowej scenie Łotra Leia ucieka z planami, podobnie jak ta szalupa z Nowej Nadziei. Imperialna flota zaskoczona i nie aplikuje księżniczce kilku szybkich salw laserów. Nie udało się to z kilku powodów:

Napisy Nowej Nadziei zaczynają się informacją o pierwszym zwycięstwie rebeliantów, którzy jednak w Łotrze 1 dostają łomot. Imperialni widza statek Lei, więc jak można im wciskać kit, że to statek dyplomatyczny. W końcu Vader wybija wszystkich na pokładzie, nie zostawił se jednego jeńca, aby wycisnąć z niego, gdzie jest tajna baza? Myślałem przed seansem, że Vader wykończy wszystkich bohaterów osobiście, a on tylko zwykłych żołnierzy... Gwiazda Śmierci już jest ukończona i lata sobie w nadprzestrzeni i strzela. W Nowej Nadziei jakby jeszcze nie. Leia widzi, że miasto na planecie jest zniszczone a wiadomość o gotowości bazy w części 4 jest dla niej zaskoczeniem.

A teraz kilka zdań o bohaterach: Donnie Yen zagrał rolę życia w trylogii Ip Mana, imidż spokojnego człowieka z zakłopotanym uśmiechem pasuje mu idealnie, tu to wycięli. Jyn Erso jest kopią Rey z Przebudzenia Mocy i jakby przeżyła to by mogła być jej matką. Całą ambicje dyrektora pomijam, bo wiadomo, że imperator wie o wszystkim więc po co się spina ów urzędnik. Reszta bezbarwna.

Postaci te może i byłyby ciekawe, ale są wpychane w różne absurdalne sytuacje, jak ta w bazie promowej. Rozmowę przeprowadzają na zewnątrz, a nie w środku, żeby można było łatwiej łeb odstrzelić. Krennic rozkazuje wybić wszystkich inżynierów, których jest coś koło ośmiu. Ośmiu skutecznie zaprojektowało taką krowę.

Nie mamy tu  żadnych toposów i innych takich, tylko ordynarną zrzynkę. "Igrzyska Śmierci" się sprzedają to wyślemy je w kosmos. "Gra o tron" się sprzedaje to wybijemy wszystkich jak tam. I tak to leci. Centrum nadawcze anteny znajduje się na czubku a nie w jakiejś sali na dole, gdzie są do teog warunki. Skoro roboty są takie super i rozwalają szturmowców stadami to po co ci szturmowcy? Niech droidy walczą na 1 linii.

W pierwszej (czyli drugiej ) trylogii jeszcze jakieś odległości kosmiczne były. Han Solo jakiś dłuższy czas leciał na Alderan. A teraz nie ma już żadnego kosmosu. Siadają, lecą i są na drugim końcu galaktyki. Jakimś promem w którym nie ma nawet kibla. O suchym pysku w dodatku.

Tutaj jest problem taki, że w kolejnej części chcą dawać więcej wszystkiego a jest ona wcześniej więc nie wypada. I jest zgryz.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2017, 10:57:40 am
bohaterem jest kobieta, są osoby uposażone pigmentalnie itp.

Co do zasady to jestem za (Rebelia zawsze była różnorodna, wręcz wielogatunkowa, to od Imperium ją różniło). Ale zastanawiam się czy współczesne ludzkie rasy mają w ogóle w "SW" sens (choć wiemy, że są - tylu białych od pierwszej odsłony, Lando od drugiej). Po tylu wiekach, w realiach, w których zdołały się odgałęzić od ludzkości liczne gatunki near humans... Tak naprawdę niewielkie powinny być szanse, by się dawno nie zmieszały... (Co zresztą oznacza, że wszyscy tam powinni być bardziej uposażeni pigmentalnie niż to wynosi obecna europejska średnia.) No, chyba, że założymy, iż pewne cechy fenotypu pojawiają się tam co jakiś czas w - typowym dla tego świata, przynajmniej w wersji z dawnego Expanded Universe - kołowrocie wiecznych powrotów, co ma związek z przystosowywaniem się do warunków zasiedlanych planet (i może z jakimiś geninżynieryjnymi modami... o których na ekranie głucho).

A propos:
https://www.wprost.pl/152768/Kiedy-zniknie-biala-rasa

Nic nowego zatem nie wniósł ten film.

To prawda. "StarWarsy" - mając tu i tak więcej szczęścia od, poddawanego dekadami, w ramach eksperymentowania, nieudanym zabiegom infantylizacyjnym, "StarTreka" - nastawione zostały wyraźnie na bezpieczne odcinanie kuponów i świecenie światłem odbitym od oryginału. Należy się spodziewać, że stagnacja ta potrwa tak długo, jak długo będzie to dawać zyski*.

No, ale fani atakowali Lucasa za to, że próbował coś zmieniać (fakt, nie zawsze z sensem), to - jak sam przyznał: na złość - sprzedał prawa Disney'owi i mają.

A co by o tych jego prequelach nie gadać, czego im nie wytykać, nie przypominam sobie w obecnych filmach scen takiej mocy:
https://www.youtube.com/watch?v=k4L_S9K-BkQ (https://www.youtube.com/watch?v=k4L_S9K-BkQ)

* Przy czym - co dość znamienne - choć Mistrz zżymałby się dziś jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy zarzucał "Gwiezdnym wojnom", że nie odrosły zbyt daleko od "Flasha Gordona" (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg24122;topicseen#msg24122) mimo upływu czterech dekad, bo kolejne dziesięciolatki w międzyczasie przeszły, widownia teraz gotowa cieszyć się z owego zastoju imaginacji, bo oznacza on przynajmniej, że nie popsują za bardzo. O czasach gdy SF, nawet ta b. rozrywkowa, usiłowała coś prognozować, coś modelować, z czymś się mierzyć (więc, siłą rzeczy, w przyszłość usiłowała zaglądać, nie - w miejscu usilnie stać), chyba już mało kto chce pamiętać, bo zbyt bolesne byłyby to dziś wspomnienia.

Imperialiści dodatkowo po wylądowaniu lezą na piechotę i dają czas poszukiwanemu. Nie mają noktowizorów, podczerwieni, nic. Mają za to efektowne srebrne zbroje. Technika cofnęła się od czasów Mrocznego Widma, gdzie Darth Maul miał drona. /.../ Dziecko się ukrywa, imperialni nie mają noktowizji itp detektorów i odlatują. Nie mają kamerki, którą by mogli zostawić, aby monitorować okolicę. Zabierają naukowca i odlatują. Sensu nie ma w tym za grosz.

Po staremu bitwy kosmiczne są żenujące. Kiedyś to chociaż latali a teraz gwiezdne floty wyskakują z nadprzestrzeni i nic. Ani do przodu, ani do tyłu, chyba nawet nie strzelają za bardzo do siebie. Odległość starć po staremu jest żadna. Przy tych prędkościach to stareńki Bismarck by sobie poradził z odpieraniem nalotów, że nie powiem Yamato. Zaawansowanie drugowojennych urządzeń kierowania ogniem byłą wystarczająca, żeby nie dopuścić samolotów tak blisko. Że nie powiem o trafieniu w inne okręty. Tutaj mamy lasery, przy strzelaniu którymi nie trzeba brac poprawek i z prowadzeniem ognia poradziłby sobie dowolny telefon komórkowy.

Odległość prowadzenia walki myśliwców jest też nie do przyjęcia. Nasz PZL P 11c miał większy zasięg skutecznego ognia, przy podobnych prędkościach. Tak - w atmosferze prędkości myśliwców są zbliżone do Jedenastki, a w kosmosie względne prędkości są tego samego rzędu. P 11c osiągał v max 375 km/h jakby się ktoś pytał. W finałowej bitwie pole siłowe atakują jakieś leszcze, a czemu nie ostrzeliwuje go flota? Wszystko tam siedzi na kupie i jak wycofują się skokiem w nadprzestrzeń to akurat w tym momencie zderzają się z niszczycielem Vadera. Tak się jakoś złożyło.

Na powierzchni nie jest lepiej. Szturmowcy, których reputacja została nadwątlona w poprzednich częściach okazują się cieniasami rozwalanymi przez jakiś leszczy. Walki toczą się na odległość rzutu z procy. Kilku gości z kałachami by wymiotło całe towarzystwo. Machiny bojowe Imperium, wcześniej (czyli później) bardzo trudne do zniszczenia tu rozsypują się jakby były zrobione z tyktury.

Są to przypadłości większości filmów. Zdegenerowana batalistyka wypluwa z siebie jeden schemat bitwy

Prawda. Z tym, że już na to nie zwracam uwagi. "StarTrek" wspomniany mnie na to znieczulił skutecznie. Mają tam na statku znakomite zabezpieczenia - pola siłowe (https://www.youtube.com/watch?v=u76ZagZ9KVM), automatyczne fazery (https://www.youtube.com/watch?v=KCUntqZF5s0) - a jak co do czego może sobie szwarccharakter wleźć do kajuty ważnej dyplomatki i zabić ją nieniepokojony (a tamte cuda dwa razy na ekranie, bodaj, użyte; oba przeciw załogantom jak na ironię). O scenach batalistycznych nawet nie wspomnę, bo już o nich gadaliśmy (te udane można policzyć na palcach jednej ręki wyjątkowo pechowego drwala - TU (https://www.youtube.com/watch?v=UZk-SapVtpc) paradoksalnie najprzytomniejsza bodaj, choć/bo wszystko dzieje się poza kadrem).
Znaczy - taki nieszczęsny holiłódzki standard w tym zakresie, przywykłem.

(Przy czym to chyba pochodna sadzania do scenariuszy ludzi, którzy SF w ogóle nie czują/nie rozumieją. Roddenberry, Lucas, też soczyste arcybzdury potrafili wprowadzać, ale mimo wszystko jakieś wyczucie chwilami mieli, jakimś profetyzmem gdzieś tam błyskali. Po ich - najmowanych przez wytwórnie - następcach nie ma się co tego spodziewać.)

Technologia, którą dysponuje Imperium jest w tym momencie tak uboga, że nie może wysłać jakiegoś drona na zwiady, nie wiem - może robota jakiegoś czy coś.

Fakt, to boli szczególnie. Wszyscy pamiętamy czym (https://www.youtube.com/watch?v=lGsAxG0r9wQ) się "Imperium..." zaczynało - rozesłane przez Vadera sondy (wtedy tego jeszcze dronami nie zwano nawet), elektroniczna lornetka. A teraz...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 05, 2017, 07:50:16 pm
Polecam oglądnięcie analiz tego gościa:

http://www.cda.pl/Gu-la-sz/folder/2485197

Więzi kobiety w piwnicy a tak poza tym ma rację.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2017, 02:33:50 pm
Heh... Tego typu (w tym te konkretne) recenzje linkujemy sobie wzajem na ST.pl od lat (zwł. że "Star Treki" też ten facet robił). Oczywiście, zgadam się z większością postawionych tam zarzutów dotyczących -  powiedzmy to eufemistycznie - sensowności fabuły prequeli... niemniej... wciąż przedkładam eksperymenty (o ile nie idą w takim kierunku jak te od połowy lat '90 uskuteczniane w "ST", czyli jednoznacznego zgłupienia), nawet niekoniecznie udane, nad politykę odcinania kuponów i "play it safe".
Lucas, co by o nim nie gadać, eksperymentował z rozszerzeniem obrazu świata (i nie same to były rendery), wprowadzaniem tematyki politycznej, sięganiem - choćby skrajnie pretekstowo - po takie zagadnienia jak przemysłowe klonowanie czy automatyzacja pola walki, multimedialnym dopowiadaniem wątków ekranowych w książkach-i-komiksach (sporo mogę wybaczyć prikłelom ;) za to, że związane z nimi wydawnictwa należały do najlepszych w całym EU... nawet jeśli obstawiam, że motywem rozegrania tego w rzeczony sposób był głównie zarobek), dorosłym dramatyzmem i okrucieństwem (coś, czego wielu fanów "Starłorsów", ale i sporo krytyków, życzyło sobie mając w pamięci "Imperium..." i co lepsze drukowane historie o wojnach klonów) - w Epizodzie III, klimatami wizualnymi wziętymi jakby z opery, itd.
Wyszło to, jak wyszło (pewnie dałoby się bronić tezy, że filmy "SW" z lat '99-05 do spółki z wcześniejszymi produkcjami Emmericha i abramsowo-bay'owym "Armageddonem" kładły fundamenty pod plagę dzisiejszych kretyńskich blockbusterków), ale nadal jest to dla mnie ciekawsze od mniej-czy-bardziej-udanego kopiowania pierwszego filmu w obecnych dokrętkach, bo bardziej twórcze.
No i w tym prequelowym miszmaszu było jednak kilka momentów przypominających, że robił to facet od "THX 1138", kumpel Coppoli. Wskaż mi takie sceny u wyrobników Abramsa i Edwardsa (tak, wiem, że ten drugi kręcił kiedyś przyzwoite dokumenty dla BBC). (Owszem - można im odnotować mistrzowskie podrabianie stylu G.L. z jego lepszych lat, ale tylko podrabianie. Kto dziś pamięta imiona uczniów Michała Anioła?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 06, 2017, 02:37:11 pm
U Chianga - przyznasz - to siada (same beczułki z opisu pachną wręcz spejsoperowym kiczem).
Racja. Ale też miał trudniej, bo u niego doszło do werbalnego kontaktu. Nie "tylko" np. do spaceru po trzewiach;)
Niemniej - Ci obcy to tylko pretekst.
Cytuj
Czekaj, będę musiał chyba toto przeczytać jeszcze raz, bo zastanawiam się ona-z-kiedy jest narratorem (jeśli ona-z-momentu-tuż-po-dokonywaniu-Kontaktu, to jest tam jasnowidzenie jak byk; jeśli ona-z-przyszłości, to by to było ciekawsze, i bardziej przyziemne, - po prostu myślenie w siedmionogowym i jego kategoriach spowodowałoby, że jej się notorycznie czasy mieszają; no to by znów jakiś cud narracji nie był - bo - to, co o Twardochu wspominasz - ale fajnie by aspekt językowy sprawy podkreślało).
Z tego co pomnę, jednak, narracja prowadzona jest z momentu tużpokontaktowego.
Otóż dwukrotnie czytałam to opowiadanie bez wątpliwości, że zachodzi drugi przypadek: post. I że ta główna boh znajduje pewne podobieństwa pomiędzy próbami porozumienia się z obcymi, a tymi z dzieckiem, że wyraźniej widzi pewne zdarzenia. Tak, jak napisałam.
Ale teraz - kiedy zasiałeś mi ziarenko niepewności - widzę, że może być całkiem odwrotnie - ona opowiada o przyszłości, a punktem wyjścia jest kontakt.
Chociaż początek nieco nie pasuje do tej wersji. Opowiadając o 12 letniej córce odkurzającej pokój i mówi:
Wiem, jak kończy się ta historia. Myślę o tym bardzo często, podobnie jak o tym, jak się zaczęła, przed kilku laty, gdy na orbitę weszły statki, a na łąkach pojawiły się artefakty.
Gdyby historia zaczęła się przed kilku laty, to córka byłaby już na świecie - a narracja nie byłaby po, a w trakcie.
Z okazji kontaktu poznała Gary'ego. A w wersji "po" - to on wygląda na ojca.
Z kolei jest scena z kupowanie salaterki, którą skaleczyła się córka i kilka innych.
Znaczy muszę powiedzieć, że w takim układzie Chiang bardzo zręcznie pomieszał czasoplany - są punkty wskazujące na post i na preogląd.
Czyli uzyskał to, o co chodzi w opowiadaniu - nie ma początku i końca, następstwo zatarte, widzenie całościowe - i tym tropem wycofuję się z zarzutu coelhowatości:)
Budowa obcych, kontakt - są drugorzędne.
I dalej - wg mnie - nie rzecz w jasnowidzeniu, a w postrzeganiu możliwych zdarzeń, ich całego łańcuszka. Coś jak pisanie powieści. Tak może być. Czy było/będzie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2017, 03:07:51 pm
Racja. Ale też miał trudniej, bo u niego doszło do werbalnego kontaktu. Nie "tylko" np. do spaceru po trzewiach;)

Miał, ale mógł się trochę bardziej postarać, choć
Ci obcy to tylko pretekst.

Acz przyznać muszę, że sam Dick podobne stwory wprowadzał*. No, ale genialnym wariatom wolno więcej ;).

* Choćby w "Klanach Księżyca Alfy":

"Podszedł do archaicznego okna i zatrzymał się przy nim, ponownie patrząc w dół. I nagle poczuł narastające, znane uczucie. Przekonanie, że nie ma sensu dalej żyć. Samobójstwo, cokolwiek sądziły o nim Kościół i prawo, w tym momencie stanowiło jedyne wyjście.
Obok było mniejsze okno. Otwierając je, słyszał brzęczenie skoczka odrzutowego, lądującego na dachu budynku gdzieś w głębi ulicy. Gdy dźwięk umilkł, odczekał chwilę i wspiął się na krawędź okna, balansując nad ulicą.
W duszy Chucka jakiś głos, ale nie jego własny, powiedział:
- Proszę, niech pan mi powie, jak się pan nazywa. Bez względu na to, czy zamierza pan skoczyć czy nie.
Chuck odwrócił się i zobaczył żółtego ganimedejskiego galaretniaka, który przepłynął cicho pod drzewami mieszkadła i teraz formował się w kopczyk małych kulek, które składały się na jego fizyczną istotę.
- Wynajmuję mieszkanie po przeciwnej stronie korytarza - wyjaśnił galaretniak.
- Wśród Terran panuje zwyczaj pukania - powiedział Chuck.
- Nie mam niestety nic, czym mógłbym zapukać. W każdym razie wolałem wejść, zanim pan... wyjdzie.
- To moja prywatna sprawa, czy wyskoczę.
- „Żaden Terranin nie jest wyspą” - niedokładnie zacytował galaretniak."


Otóż dwukrotnie czytałam to opowiadanie bez wątpliwości, że zachodzi drugi przypadek: post. I że ta główna boh znajduje pewne podobieństwa pomiędzy próbami porozumienia się z obcymi, a tymi z dzieckiem, że wyraźniej widzi pewne zdarzenia. Tak, jak napisałam.
Ale teraz - kiedy zasiałeś mi ziarenko niepewności - widzę, że może być całkiem odwrotnie - ona opowiada o przyszłości, a punktem wyjścia jest kontakt.

Może wyraziłem się nieprecyzyjnie, właściwie zawsze zakładałem, iż rzecz opowiadana jest z jakiegoś punktu po poznaniu ojca dziecka, i po zniknięciu Obcych, ale przed śmiercią wspomnianej córki (czyli jasnowidzenie zachodziło na równi ze wspominaniem).

Niemniej, teraz, tak jak i Ty, zaczynam sądzić, że...
w takim układzie Chiang bardzo zręcznie pomieszał czasoplany - są punkty wskazujące na post i na preogląd.
Czyli uzyskał to, o co chodzi w opowiadaniu - nie ma początku i końca, następstwo zatarte, widzenie całościowe
...
- i tym tropem
...dochodzę do wniosku, że jest jednak to opowiadanie lepsze/bardziej wyrafinowane niż zakładałem (acz nadal nie mam go za arcydzieło).

Z tym, że wciąż nie zgadzam się z Tobą, iż
nie rzecz w jasnowidzeniu, a w postrzeganiu możliwych zdarzeń, ich całego łańcuszka.
Nieustająco, znaczy, mam wrażenie, że od innego postrzegania czasu ("137 sekund") nie uciekniemy (bo nie da się z całą pewnością twierdzić, że wszystko to retrospekcja). A jak tak, to w SF mamy zgrzyt (w fantasy wychodzącej od dalekowschodniej mistyki pewnie byłoby to do przełknięcia).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 06, 2017, 07:29:57 pm
Dick - Chiang. Oj!;))
Niemniej Chiang zminimalizował kontakt - obcy w ogóle do niego nie dążą, nie wtrącają się - to ludzie podejmują próby. Jakby właśnie mówił, że nie maja znaczenia;)
Cytuj
Może wyraziłem się nieprecyzyjnie, właściwie zawsze zakładałem, iż rzecz opowiadana jest z jakiegoś punktu po poznaniu ojca dziecka, i po zniknięciu Obcych, ale przed śmiercią wspomnianej córki (czyli jasnowidzenie zachodziło na równi ze wspominaniem).
Ja zakładałam, że po wszystkim. Tzn, że historie rodzinne wydarzyły się przed kontaktem i są tylko odnośnikiem, że ona składa przeszłość w logiczny ciąg.
Jednak jest ta trzecia wersja, że to Gary jest ojcem i wszystkie rodzinne sprawy dzieją się po kontakcie - są punkty w tekście za tym. To by było to "pisanie książki"  - z utrwaleniem jednej możliwej ścieżki.
Cytuj
...dochodzę do wniosku, że jest jednak to opowiadanie lepsze/bardziej wyrafinowane niż zakładałem (acz nadal nie mam go za arcydzieło).
Dokładnie. Też tak pomyślałam. Dlatego wycofałam się z zarzutu coelhowatości. I właściwie także z tego wcześniejszego - że za szybko nawiązano kontakt. Nie ma znaczenia.
Bo sednem postrzeganie czasu.
Cytuj
Nieustająco, znaczy, mam wrażenie, że od innego postrzegania czasu ("137 sekund") nie uciekniemy (bo nie da się z całą pewnością twierdzić, że wszystko to retrospekcja). A jak tak, to w SF mamy zgrzyt (w fantasy wychodzącej od dalekowschodniej mistyki pewnie byłoby to do przełknięcia).
Zgoda. Że jeśli przyjmiemy którąś z wersji - Twoją/mieszaną albo postkontaktową - to jeśli chcemy ją brać dosłownie, to od jasnowidzenia trudno uciec. I to dyskwalifikacja.
Ale gdyby jej opowiadane - w tych wersjach - traktować mniej dosłownie - jako pewną możliwość - która wcale nie musi zajść - to trochę ratujemy?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2017, 07:46:14 pm
Dick - Chiang. Oj!;))

Czyli jednak w najistotniejszym się zgadzamy ;)*.

* I na takie (https://www.wired.com/2016/11/geeks-guide-arrival/) reklamy (http://bestsciencefictionbooks.com/blog/discover-ted-chiang-before-everyone-else-does/) nie łapiemy ;).

(Choć da się stworzyć pewien zabawny łańcuszek skojarzeniowy miedzy oboma panami, bo Chiang zabawił się tu - jak wiemy - hipotezą Sapira-Whorfa, jak - chwalony przez Lema w sumie, przez Eco nawet bardziej - Samuel R. Delany dekady wcześniej. A z Delany'ego popularna plotka robiła dickowego syna.)

obcy w ogóle do niego nie dążą, nie wtrącają się - to ludzie podejmują próby. Jakby właśnie mówił, że nie maja znaczenia;)

Dobra, ale jak nie dążą, to po co się pojawili?

Bo sednem postrzeganie czasu.

I to wychodzi nam na to, że konsekwentnie przełożone na styl narracji.

Ale gdyby jej opowiadane - w tych wersjach - traktować mniej dosłownie - jako pewną możliwość - która wcale nie musi zajść - to trochę ratujemy?;)

Jak dla mnie ratuje rzecz jednak wersja, że ona to wszystko wspomina (nie jasnowidzi), tyle, że myśląc po siedmionogowemu ;).

(Opcja, że można sobie doteoretyzować takie niuanse, jak w przytoczonych wcześniej fragmentach, zupełnie mnie nie przekonuje.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 06, 2017, 10:06:02 pm
Generalnie - nie widzę większych rozbieżności.
Poniekąd zasługa Chianga, że czytelnicy mogą różnie odczytać to opowiadanie;)
Ale:
I na takie (https://www.wired.com/2016/11/geeks-guide-arrival/) reklamy (http://bestsciencefictionbooks.com/blog/discover-ted-chiang-before-everyone-else-does/) nie łapiemy ;).
po co takie odtrąbianie nowych Dicków, nowych Lemów itp. - oni byli klasą samą w sobie - chociaż też zaliczali wpadki.
Zresztą co po autorze, który jest "taki, jak"...lepiej żeby tworzył nową jakość.
Co do Chianga - to dziwne - opowiadania mają kilkanaście lat - nie każdy film tak winduje autora, na którego podstawie...dlaczego nagle zyskał takie uznanie?
Na tym Twoim tle?;)
Cytuj
Dobra, ale jak nie dążą, to po co się pojawili?
Bo wiedzieli, że ludzie do nich przyjdą?;)
W tekście:
Nigdy się nie dowiedzieliśmy, dlaczego siedmionogi odleciały, tak samo jak nie wiemy, co je tu sprowadziło ani dlaczego zachowywały się w taki właśnie sposób. Moja nowa świadomość nie mogła mi dać tego typu wiedzy.
I a propos tej nowej świadomości...
Coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że moja interpretacja, że opowiadane całkiem post i Twoja mieszanka - to nasze życzenia, a Chiang zręcznie opisał teraźniejszość (kontakt i poznanie przyszłego męża ) i przyszłość (córka i dalsze ich losy).
Np. jest taki fragment o Księdze wieków, który kończy się tym:
Istnienie wolnej woli oznacza, że nie możemy znać przyszłości. A wiemy, że wolna wola istnieje, gdyż sami doświadczamy jej działania. Jest ona nieodłączną częścią świadomości. Czy jednak na pewno? Co, jeśli znajomość przyszłości zmienia tego, kto ją zna? Zobowiązuje go do tego, by postępował dokładnie tak, jak wie, że postąpi?
Przed wyjściem z pracy zajrzałam do gabinetu Gary’ego.


Chociaż wie, że będzie jej mężem, że córka itp.? Bo końcówka:
Praca z nimi zmieniła moje życie. Poznałam twojego ojca i nauczyłam się siedmionogowego B, a dzięki obu tym faktom mogę znać cię teraz, na skąpanym w blasku księżyca patio. Po wielu latach utracę i twojego ojca, i ciebie. Z tej chwili zostanie mi tylko język siedmionogów. Dlatego zwracam baczną uwagę na wszystkie szczegóły. Już od początku znałam punkt swego przeznaczenia i wybrałam wiodącą do niego trasę. Czy jednak jest to trasa największej radości, czy największego bólu? Minimum czy maksimum?
O tym właśnie myślę, gdy twój ojciec mnie pyta: „Czy chcesz zrobić dziecko?”.
Uśmiecham się i odpowiadam: „Tak”. Wypuszcza mnie z objęć i trzymając się za ręce, wchodzimy do środka, żeby się kochać i spłodzić ciebie.


Czyli ewidentnie - wszystko po kontakcie?
Samospełniające się proroctwo?:)
Czy na pewno zajrzała do Księgi wieków? Czy jest w punkcie - tuż po i snuje wizje jak będzie?:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2017, 10:52:27 pm
Poniekąd zasługa Chianga, że czytelnicy mogą różnie odczytać to opowiadanie;)

Prawda. I chyba liv ma rację, że skoro o nim gadamy, to już jakaś rekomendacja ;).

po co takie odtrąbianie nowych Dicków, nowych Lemów itp. - oni byli klasą samą w sobie - chociaż też zaliczali wpadki.

Gwoli zarobku, w ramach tego "play it safe", na które ledwo co pomstowałem - skoro X się sprzedawał, to może i na Iksie-bis się zarobi.

Ale, prawda, myślących to odstraszy. Jak piszesz:
co po autorze, który jest "taki, jak"...lepiej żeby tworzył nową jakość.

W dodatku nazwanie kogoś Lemem-bis, to czytelna sugestia, że ten Lem był jednak lepszy. Czy Lem był jakimś -bisem?

Co do Chianga - to dziwne - opowiadania mają kilkanaście lat - nie każdy film tak winduje autora, na którego podstawie...dlaczego nagle zyskał takie uznanie?
Na tym Twoim tle?;)

Dlaczego? Mam wrażenie, że to nieskomplikowane: tworzy SF dostatecznie dobrą, by móc filmy na jej podstawie szumnie zwać ambitnymi, a jednocześnie na tyle jednak rzemieślniczą, prostą i coelhowską, by te filmy nadały się, mimo wszystko, dla mas. Zauważ, że Asimova np. można podobnie zakwalifikować i dlatego - choć ekranizacji doczekał się, bodaj, mniejszej ilości niż Lem - za gwiazdę w USA robił.Warto tam chyba być pisarzem trochę dla mądrych, trochę dla głupich.

Bo wiedzieli, że ludzie do nich przyjdą?;)

BIM-BAM-BOMa mieli? Bo jak nie, to od jasnowidzenia nie uciekniem...

Czyli ewidentnie - wszystko po kontakcie?
Samospełniające się proroctwo?:)
Czy na pewno zajrzała do Księgi wieków? Czy jest w punkcie - tuż po i snuje wizje jak będzie?:)

Ja bym się jednak czepił
tej nowej świadomości...
i uznał ją za bazującą na prekognicji, nie - osobistej futurologii, czyli za bat, który autor na siebie ukręcił.

ps. Offtopicznie: jak mi się przypadkiem nick Twój zaznaczył, to autokorekta podpowiedziała mi opcje: monopolka, topolka, wszechpolka, symferopolka, jak przy zabawach lingwistycznych jesteśmy ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 07, 2017, 08:16:14 pm
I chyba liv ma rację, że skoro o nim gadamy, to już jakaś rekomendacja ;).
To może liv by też pogadał?;)
Cytuj
Dlaczego? Mam wrażenie, że to nieskomplikowane: tworzy SF dostatecznie dobrą, by móc filmy na jej podstawie szumnie zwać ambitnymi, a jednocześnie na tyle jednak rzemieślniczą, prostą i coelhowską, by te filmy nadały się, mimo wszystko, dla mas. Zauważ, że Asimova np. można podobnie zakwalifikować i dlatego - choć ekranizacji doczekał się, bodaj, mniejszej ilości niż Lem - za gwiazdę w USA robił.Warto tam chyba być pisarzem trochę dla mądrych, trochę dla głupich.
Wygląda mi to na inspirację jednym kotkiem, co na płotek wlazł  ::)
ładna to piosenka,
nie długa.
Nie długa, nie krótka,
lecz w sam raz,
  8)
Masz rację:)
Ja bym się jednak czepił
tej nowej świadomości...
i uznał ją za bazującą na prekognicji, nie - osobistej futurologii, czyli za bat, który autor na siebie ukręcił.
Rajt. Jak tak myślę, to ten bat w ostatnich akapitach - w tych, które cytowałam powyżej. One ujednoznaczniają czas i następstwo zdarzeń.
W innym przypadku każdy mógłby zostać przy pasującej mu wersji.
Niemniej - na film zerknę.
Cytuj
ps. Offtopicznie: jak mi się przypadkiem nick Twój zaznaczył, to autokorekta podpowiedziała mi opcje: monopolka, topolka, wszechpolka, symferopolka, jak przy zabawach lingwistycznych jesteśmy ;).
Autokorekta działa na politpilocie?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 07, 2017, 09:44:34 pm
To może liv by też pogadał?;)

Może właśnie film ogląda i opowiadanie czyta, i jak skończy - to do nas wróci podzielić się wnioskami? ;)

Masz rację:)

Mam ;), ale wcale mnie to nie cieszy. Ten tryumf średniactwa na jednym z największych światowych - za przeproszeniem - rynków.

Jak tak myślę, to ten bat w ostatnich akapitach - w tych, które cytowałam powyżej. One ujednoznaczniają czas i następstwo zdarzeń.
W innym przypadku każdy mógłby zostać przy pasującej mu wersji.

Czyli Cię przekonałem ;). Ale warto było stoczyć ten spór - dyskusja po drodze była ciekawa. A warianty, które w niej rozważaliśmy bardziej interesujące od samego opowiadania ;).

Niemniej - na film zerknę.

I słusznie. Lubisz SF, jak i ja, a nic lepszego ostatnio nie nakręcili. Jednocześnie: zerknięcie, nie jakieś tam nabożne oglądanie, to postawa adekwatna do jakości tegoż dzieła ;).

Autokorekta działa na politpilocie?;)

Że wszechpolka pod wpływem monopolki teraz na topie? ;)

ps. @S.E.
Wracając do tematu prequeli "Star Wars" - taka wyliczanka błędów Lucasa (poza Ewokami - jakoś nigdy mnie nie raziły - zgadzam się):
http://www.cheatsheet.com/entertainment/george-lucas-biggest-star-wars-mistakes.html/
I pewna propozycja poprawienia fabuł Prequel Trilogy:
https://www.youtube.com/watch?v=VgICnbC2-_Y (https://www.youtube.com/watch?v=VgICnbC2-_Y)
https://www.youtube.com/watch?v=JAbug3AhYmw (https://www.youtube.com/watch?v=JAbug3AhYmw)
https://www.youtube.com/watch?v=6wKqH6vlGHU (https://www.youtube.com/watch?v=6wKqH6vlGHU)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 08, 2017, 01:39:16 am
Jak tak myślę, to ten bat w ostatnich akapitach - w tych, które cytowałam powyżej. One ujednoznaczniają czas i następstwo zdarzeń.
W innym przypadku każdy mógłby zostać przy pasującej mu wersji.
Czyli Cię przekonałem ;). Ale warto było stoczyć ten spór - dyskusja po drodze była ciekawa. A warianty, które w niej rozważaliśmy bardziej interesujące od samego opowiadania ;).
Raczej sama siebie przekonałam - przy pomocy trzeciego czytania Chianga - tym ostatnim akapitem;)
Z tym, że mnie to nie przeszkadza w bardziej rozmytym odbiorze - niż szufladka: jasnowidzenie. Bo to po prostu nie do końca o tym.
Akcent jednak na postrzeganie czasu.
O tym ostatnim akapicie najdalej za miesiąc - zapomnę;)
A propos to zobaczyłam Niepamięć i w mojej bezpamięci kołatało, że coś tu maziek o tym...kiedyś...  - wyszukiwarka pomogła:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg54737#msg54737 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg54737#msg54737)
I w sumie na czym - maziek - polegało Twoje niezrozumienie końcówki filmu? - o ile pamiętasz;)
To raczej przyczynek do dyskusji o klonowaniu ludzi - nie teleportacji.
Taki Matrix z Odyseją - skumulowany w dwóch osobach;)
I jak napisałeś - jak zwykle bzdurki, ale się oglądało;)

Pss...
Autokorekta działa na politpilocie?;)
Że wszechpolka pod wpływem monopolki teraz na topie? ;)
Dodatkowo okraszona krymską Symferopolką;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 08, 2017, 01:26:40 pm
Raczej sama siebie przekonałam - przy pomocy trzeciego czytania Chianga - tym ostatnim akapitem;)

Ale do mojej (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0 (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0) ;)) wykładni ;).

Z tym, że mnie to nie przeszkadza w bardziej rozmytym odbiorze - niż szufladka: jasnowidzenie.Bo to po prostu nie do końca o tym.
Akcent jednak na postrzeganie czasu.

Owszem, wyzłośliwiam się trochę z tym jasnowidzeniem, tak naprawdę chodzi o mechanizm postrzegania czasu. Ale dlaczego tak czynię - wiesz (jak od dłuższego czasu nudzę ;): o ile umiem sobie wyobrazić - w świetle przyjętych przez Chianga, poprzedzających najnowsze badania, założeń - Obcego postrzegającego czas tak, jak on tego chce, o tyle nie umiem wyobrazić sobie - bez wkroczenia na grunt mistycyzmu - przestawienia homo sap.-a... ani żadnego innego homo ;) na ten styl; zwł. z minuty na minutę; zresztą to jest ten sam kłopot co z dukajowym Czarnym - mam wrażenie, że pp. autorzy, wykorzystując, że niewiele - w sumie - wiemy o mózgu i bazując na tym, usiłują sobie te mózgi ugniatać jak plastelinę w kształt jaki im fabularnie potrzebny, ocierając się raczej o bajki, niż o neurofizjologię; inna sprawa, że nie oni pierwsi, telepatami sam Clarke w "Mieście i gwiazdach" straszył ;), takoż Bester - w "Człowieku do przeróbki" i Dick - w "Ubiku"*).

* Choć akurat P.K.D. da się wybronić, można powiedzieć, że ten jego zwariowany świat parapsychicznych korporacji i księżycowych zamachów od początku był fantomatyczny... (Tylko by trzeba kolor materaca sprawdzić ;).)

O tym ostatnim akapicie najdalej za miesiąc - zapomnę;)

I to Ci pozwoli zachować dobre wrażenie po lekturze ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 08, 2017, 08:24:59 pm
Cytuj
To może liv by też pogadał?;)
Gadu gadu gadka, była sobie chatka...
Miło się czyta z takimi przewodnikami.  :)
I łatwiej, bo wiem na co kierować uwagę - takie teleelo...echo.
Zatem - jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).
A w tym akurat momencie pani ma emisję wspomnień z beczułkowatymi i prekognituje czy tam jasnowidzi przyszłość córki, którą za chwilę pocznie.
Ma wolną wolę? Może i ma, ale zrobi co trzeba.
(Kiepski ten argument o ww - A wiemy, że wolna wola istnieje, gdyż sami doświadczamy jej działania. Jest ona nieodłączną częścią świadomości).
Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorze, podobnie, zakończenie doprecyzowujące.
W końcu to opowiadanie. Bardzo dobre opowiadanie.
   Nie robiłbym zarzutu z dokładności wizji. Jeśli są one podobne wspomnieniom, to takie muszą być. Konkretne, co nie znaczy prawdziwe w każdym szczególe. Kilka razy złapałem się, mnie złapano, na wspomnieniu którego byłem pewien jako obrazu w oku - powiedzmy, że w pewnej sytuacji dawno temu miałem czerwone spodenki.  ;) Konfrontacja z innymi świadkami wskazywała, że one jednak zielone były; a dałbym głowę uciąć...co nie zmieniało istoty wspomnienia, tylko ten szczegół.
Tu próbka opisania natury wizji;
Na ogół siedmionogowy B wpływa tylko na moją pamięć. Moja świadomość nadal
pełznie naprzód, tak samo jak przedtem. Płonąca kreseczka wciąż posuwa się ku przyszłości,
a jedyna różnica polega na tym, że popiół wspomnień ciągnie się teraz nie tylko z tyłu, lecz
również z przodu. Nic się nie spala. Zdarzają mi się jednak chwile, gdy siedmionogowy B
włada niepodzielnie. Doświadczam wtedy przeszłości i przyszłości jednocześnie. Moja
świadomość staje się długim na pół stulecia węgielkiem płonącym poza czasem. W owych
rzadkich momentach postrzegam jednocześnie cały ten okres, obejmujący resztę mojego życia

Także - duża przyjemność z czytanego.
Dodatkowo, wspominkowe sceny z dzieciństwa dziecka bezcenne, archetypiczne. Cza utracić (niekoniecznie wprost, przez śmierć) by zrozumieć. Czy raczej poczuć.  8)

antescriptum 1
Mieszając z inną lekturą - bohaterka studiując obcy język (a nawet dwa) osiągnęła potrójną ekstazę. 8)
Koncepcja czasu w ujęciu Heideggera, jest odmienna zarówno od potocznego rozumienia czasu, jak i tych obecnych w tradycyjnej ontologii. Czasowość rozumiana jest przez tego filozofa, jako jedność trzech ekstaz: przeszłości, współczesności i przyszłości, które w równy sposób konstytuują całość struktury jestestwa.
as 2
Odmienne postrzeganie czasu, czy tego co jako czas postrzegamy - peesa, skojarzyło do odmienności w odbiorze:
a) np. utworu muzycznego - linearnym
b) np. namalowanego obrazu, szczególne impresjonistycznego - holistycznym
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 09, 2017, 02:20:54 pm
Ale do mojej (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0 (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0) ;)) wykładni ;).
Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział ::)

Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy  - bo w gruncie podobny.
Właściwie to Chiang zatrzymał się na jednostkowym ogarnianiu czasu - własnego życia.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata... - tylko ma znieczulicę i nie przeżywa tego jak Czarny?;)
Ot - te akcenty - tam empatia, tutaj czas.
Zatem - jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).
A w tym akurat momencie pani ma emisję wspomnień z beczułkowatymi i prekognituje czy tam jasnowidzi przyszłość córki, którą za chwilę pocznie.
Nie jest oczywistym, że tym pytającym na początku jest Gary. Jest nim nienazwany mąż.
Brzmi to więc jak wspomnienia, ale niesprecyzowane czasowo i osobowo.
Dopiero ostatni akapit to stwierdza. Przy okazji - wiemy, że córka została zapoczątkowana 2 lata po odlocie obcaków.
Cytuj
Mieszając z inną lekturą -
Mieszając z innym filmem - wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody - również o postrzeganiu czasu.
Ostatni umarlak na świecie - 120 latek. Inni już unieśmiertelnieni.
Pasuje do pomieszania wspomnień i wyboru przyszłości - z możliwych. A tych - mnogość.
Która możliwość zachodzi i dlaczego...kojarzy do Przypadku Kieślowskiego. Dosłownie: pociągową sceną.
Co do innego postrzegania czasu - nie o to chodziło w eksperymencie Lorenza i Tinbergena, bo chodziło o wdrukowany lęk przed drapieżnikiem - w filmie migawka z niego - mimochodowo wyszła jednak czasozabawa:)
https://www.youtube.com/watch?v=Ijv39EqQBMM (https://www.youtube.com/watch?v=Ijv39EqQBMM)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 09, 2017, 05:15:09 pm
Cytuj
Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy  - bo w gruncie podobny.
Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Nawet w swoim przypadku - inaczej nie poszedłby na feralne spotkanie. Luiza od Chianga, nie czyta innych - tylko wybiega w przyszłość, lub jej się wydaje, że wybiega. I to jakby tylko swoją?
Losy dziecka odrostem jej historii.
Dopuszczam taki wariant interpretacyjny, że to co widzi, to tylko jakiś wariant - jeden z możliwych. Niepewny. Sytuacje z córką są dość archetypiczne, pomijając szczegóły wizji...poza ostatnią śmiertelną, rzecz jasna. Tu opowiadanie się nie broni. Bo, gdybyż widziała tylko swoją, zgodnie z tym Fermentem; od - do.
Ale widzi córki (dlaczego tylko córki?)*
 Nie ma samotnych wysp - losy córki zależą od masy innych losów. Nie da się wyekstrahować jednego życia i przeprowadzić ścieżki. Tej od-do. Także, wizje Luizy traktowałbym jako możliwość, nie przyszłą rzeczywistość. Na którą można zresztą wpływać. Tu autor wpadł w paradoks, który sam postawił (ten z wolną wolą). Po jednej z wizji można wnioskować, że miłość do wspinaczki wzięła się z zakazu samodzielnego wchodzenia po schodach w czasach pacholęcych + przekora. Zbudowała potrzebę wdrapywania się.
W finale - śmierć podczas górskiej wspinaczki.
To zamiast trzymać dziecię za rączkę i chuchać schodowo, pogonić bacikiem kilka razy w te i we wte - zniechęcić do wdrapywanki, widząc te czarno-przyszłe...i już...wariant śmierci górskiej blaknie.  :)
Może zginie inaczej? I ta bezwolność wobec złowiedzy...dziwne.
Kierunek na paranoję czy inny psychiatryk.
Cytuj
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...
No powinna, by przyszość jednostki przewidywać. Ale coś nie widać, by widziała "szerzej".
Cytuj
Nie jest oczywistym, że tym pytającym na początku jest Gary. Jest nim nienazwany mąż.
Brzmi to więc jak wspomnienia, ale niesprecyzowane czasowo i osobowo.
Dopiero ostatni akapit to stwierdza. Przy okazji - wiemy, że córka została zapoczątkowana 2 lata po odlocie obcaków.
Od razu nie jest. Ale koniec tego opowiadania, jest jednocześnie początkiem.
Pętelka. ;)
Dałoby się uproszczoną chronologię zrobić. A w wieku ok. 10+ - rozwód rodziców.

* po zastanowieniu się, nie jestem pewien, że widzi też ścieżkę córki. W każdej wizji występują łącznie, chyba nie ma takiej, gdzie córka byłaby sama. Nawet wizję śmierci widzi jako matka oglądająca zwłoki. Czyli to bardziej jej wrażenia - skutki zachowań córki.
Po wyfrunięciu młodej z domu (matura), nie ma dorosłych wizji, aż do ostatniej. Nie ma też "samoswoich", tak jakby nie miała własnego życia i życie dziecka było dla niej wszystkim. Lub pewnie ma, ale o tym nie wspomina, bo nie na temat; lub coś mi umknęło.  :)
Zatem matka widzi fermatowo - tylko swoją drogę?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 10, 2017, 11:38:46 am
Miło się czyta z takimi przewodnikami.  :)

Pęczniejemy z dumy, nie ola? ;)

jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).

Miałoby to jakiś sens zważywszy na tytuł (sugerujący, że to historia tego Kinda).

Ma wolną wolę? Może i ma, ale zrobi co trzeba.

Taki ostateczny tryumf myśli Hegla ;).

Kiepski ten argument o ww - A wiemy, że wolna wola istnieje, gdyż sami doświadczamy jej działania. Jest ona nieodłączną częścią świadomości

Ano, taki wulgarny subiektywizm, tylko krok od solipsyzmu.

Nie robiłbym zarzutu z dokładności wizji. Jeśli są one podobne wspomnieniom, to takie muszą być. Konkretne, co nie znaczy prawdziwe w każdym szczególe. Kilka razy złapałem się, mnie złapano, na wspomnieniu którego byłem pewien jako obrazu w oku - powiedzmy, że w pewnej sytuacji dawno temu miałem czerwone spodenki.  ;) Konfrontacja z innymi świadkami wskazywała, że one jednak zielone były; a dałbym głowę uciąć...co nie zmieniało istoty wspomnienia, tylko ten szczegół.
Tu próbka opisania natury wizji;
Na ogół siedmionogowy B wpływa tylko na moją pamięć. Moja świadomość nadal
pełznie naprzód, tak samo jak przedtem. Płonąca kreseczka wciąż posuwa się ku przyszłości,
a jedyna różnica polega na tym, że popiół wspomnień ciągnie się teraz nie tylko z tyłu, lecz
również z przodu

Swoją drogą zabawnie się to zazębia z tym co bohaterowie dukajowego "Lodu" mieli do powiedzenia (http://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg33417#msg33417) o przeszłości i przyszłości.

Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorze
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
Mieszając z inną lekturą - bohaterka studiując obcy język (a nawet dwa) osiągnęła potrójną ekstazę. 8)
Koncepcja czasu w ujęciu Heideggera
etc.? ;)

impresjonistycznego - holistycznym.

Zdaje mi się, czy właśnie subtelną szpilę wsadziłeś Chiangowi, że jednak metodologicznie bardziej impresjonista ;) niż ściślak i holizmowi ulega (a holizm, wiadomo, modne słówko-wytrych u niuejdżowców  i innych współczesnych szamanów)?

Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział ::)

A to jest paragraf o współudziale w molestowaniu? ;)

Właściwie to Chiang zatrzymał się na jednostkowym ogarnianiu czasu - własnego życia.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...

Sądzę, że tylko o tyle, o ile doświadczy tej przyszłości osobiście - czyli może znać tylko losy najbliższych znajomych (może nie związana z nimi tak bardzo by ich zaraz stale opłakiwała, zwł. że społeczeństwo zachodnie się atomizuje, a punkt wyjścia opow. jeszcze parę lat w przyszłość chyba), losy świata - jeśli jakich apokalips nie będzie szczególnych itp. sensacji, które by jej-i-otoczenia życie miały przeorać - pamięta pewnie głównie o tyle, o ile z publikatorów się o nich dowiedziała (jakieś nowe mody, nazwiska przyszłych prezydentów itp. drobiazgi ;); może tam i nosi w głowie wiedzę o jakichś przyszłych falach tsunami i innych takich, ale - powiedzmy uczciwie - czy wiedza o nieszczęściach w innych Ziemi zakątkach aż tak piorunujące wrażenie na nas robi? choć może powinna...).

Ot - te akcenty - tam empatia, tutaj czas.

A jedna magia wsadzona w teksty - teoretycznie - SF. Ale, prawda, w stężeniu jeszcze wybaczalnym dla innych zalet tych tekstów (zwł. na tym moim ulubionym ;) tle ;)).

wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody

Nudnawy, nie nudnawy, wygląda na to, że cały czas się kłębi coś w temacie ambitniejszej kinowej SF. Może - jak u Arystotelesa, Vitruviusa, Paracelsusa i innych witalistów - w końcu się z tego kłębienia co wykluje? ;)

(Choć, prawda, to kolejna produkcja fałszywego świtu roku 2009, w którym już się zdawało, że ekranowa SF zaczyna wracać do jakiej-takiej formy... Dotąd nie wróciła...)

Inni już unieśmiertelnieni.

Swoją drogą ciekawe jak taką nieśmiertelność - prawdziwą, nie względną - osiągnąć? Gdzie wspomnienia ad infinitum magazynować (asimovowski R. Daneel Olivaw po ledwo 19 230 latach miał z tym kłopot, a co to jest na tle wieczności)? Jak z entropią sobie poradzić (słowami "Fiat lux!", jak ex-Multivac?)?

Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Nawet w swoim przypadku - inaczej nie poszedłby na feralne spotkanie.

Jeśli brać to od tej strony, że zachował złudzenie ww - to niepodobny.

Tu opowiadanie się nie broni. Bo, gdybyż widziała tylko swoją, zgodnie z tym Fermentem; od - do.
Ale widzi córki (dlaczego tylko córki?)*

Ja wiem czy widzi spadanie córki ze skalnej ściany? Chyba tylko wie, że ta z niej spadnie, pewno z przyszłej drugiej ręki ;).

Historie innych pewnie też tak zna, ale siłą rzeczy - instynkt macierzyński, te sprawy - bardziej jej wiszą. Zresztą jeśli opowiadanie to retrofuturospekcja ;) towarzysząca poczynaniu dziecka, to trudno, by o całym świecie wonczas myślała ("leżeć na plecach i myśleć o Anglii" 8)).

Tu autor wpadł w paradoks, który sam postawił (ten z wolną wolą). Po jednej z wizji można wnioskować, że miłość do wspinaczki wzięła się z zakazu samodzielnego wchodzenia po schodach w czasach pacholęcych + przekora. Zbudowała potrzebę wdrapywania się.
W finale - śmierć podczas górskiej wspinaczki.
To zamiast trzymać dziecię za rączkę i chuchać schodowo, pogonić bacikiem kilka razy w te i we wte - zniechęcić do wdrapywanki, widząc te czarno-przyszłe...i już...wariant śmierci górskiej blaknie.  :)
Może zginie inaczej? I ta bezwolność wobec złowiedzy...dziwne.

No, tu dochodzimy do granic umowności tego utworu - skoro nie wiemy jakim cudem język tak radykalnie mózg przestawia, to i nie wiemy czemu ten mózg tak - tutaj faktycznie Obco, nie po ludzku (czyli półgębkiem chwalę) - reaguje. Może, po prostu, "ja" traci złudzenie ww i otorbia się w roli obserwatora pozwalając zdarzeniom iść swoim biegiem? Ale z drugiej strony jednak ma do tych zdarzeń emocjonalny stosunek, a emocje niby napędem czynów...

Tu pojawia się pytanie czy mając znacznie doskonalszą teorię zarówno czasu, jak i mózgu/świadomości zdołałby to Chiang lepiej napisać, czy też raczej takie teorie z głowy by mu wybiły przekonanie o sensowności takich zabaw? ;)

(Nawiasem: Lem był jednocześnie filozof-i-ściślak, Chiang, mam wrażenie, jest tylko filozof - choć informatykę skończył - tj. nie dostaje mu zrozumienia metodologii ścisło-przyrodniczej, nie czuje jej... toteż wystarczy mu - po platońsku - wymyślić efektowną abstrakcję, nie próbuje na starcie falsyfikować jej z pomocą empirii - choć czasem niby w swoich opowiadaniach, m.in. w tym, od empirii wychodzi - toteż świadomość traktuje jako coś mistycznego nieledwie, nie jako funkcję konkretnie zbudowanego mózgu.
Zresztą wystarczy przelecieć listę utworów T. Ch. by stwierdzić, że więcej tam Boga, alchemii i kabały niż czynnika scjentyficznego.
Może więc zamiast się czepiać "Historii..." jako nie dość dobrej SF powinienem ją chwalić jako znakomitą fantasy? ;))

Edit:
Jak przy filozofach jesteśmy, to od tej strony biorąc ta jej nowa (i siedmionogowa) postawa to chyba taki ultrastoicyzm. Ot, robienie dobrej miny do każdej gry ;) i odgrywanie swej roli w tym tu theatrum mundi ("All the world's a stage, and all the men and women merely players", jak to rzekł Will S.). Z tym, że niekoniecznie intencjonalne - odruchowe, wynikłe, jak mówię, z pozbycia się złudzenia ww.
"Przewodas" Lewandowski z kolei by rzekł pewno, że bierze się to z tego, że Zasada Zachowania Wolnej Woli się włączyła - coś za coś: zyskała wiedzę, ale nie może nic z tym zrobić. (Swoją drogą: czy on i Chiang dofilozofowali się - niezależnie - do tego samego twierdzenia? ;))

Dałoby się uproszczoną chronologię zrobić.

Pewnie tak (jak robiono te wszystkie wykresy fabuł "Primerów" i "Incepcji"), zabawa nawet fajna, ale nie wydaje mi się to celowe, bo nie jest to najistotniejsze dla odbioru treści. (Liczył kto zapętlenia w "Podróży siódmej"? Nie, bo i po co...)

Nie ma też "samoswoich", tak jakby nie miała własnego życia i życie dziecka było dla niej wszystkim.

Sądzę, że ma, tylko o nich nie wspomina, ze względu na to, w którym momencie osadzona narracja (jak parę akapitów temu pisałem).

ps. W "Akad." też tak damy czadu? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 11, 2017, 05:10:42 pm
Pęczniejemy z dumy, nie ola? ;)
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)
Cytuj
Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy  - bo w gruncie podobny.
Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Chodzi mi o podobieństwo wglądu w życie innych i konsekwencje dla postrzegania rzeczywistości. Taki grunt;)
Właściwie:
Cytuj
Kierunek na paranoję czy inny psychiatryk.
Otóż...Chiang się tutaj nie przyłożył.
Wychodzi na to, że broni się tylko w wersji prawdopodobieństwa zajścia pewnych luźnych punktów w przewidywanej przyszłości.
Zdaje mi się, czy właśnie subtelną szpilę wsadziłeś Chiangowi, że jednak metodologicznie bardziej impresjonista ;) niż ściślak
Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Co prawda liv  pisał o malarstwie -  ale i w  literaturze stawia to Chianga w doborowym towarzystwie.
Cytuj
może tam i nosi w głowie wiedzę o jakichś przyszłych falach tsunami i innych takich, ale - powiedzmy uczciwie - czy wiedza o nieszczęściach w innych Ziemi zakątkach aż tak piorunujące wrażenie na nas robi? choć może powinna...).
Czyli wg Ciebie taka wiedza byłaby na nic?
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)
Z punktem dla prawdopodobieństwa zajścia takiej, a nie innej ścieżki. Ale nie pewnością.
Cytuj
Nudnawy, nie nudnawy,
Widziałeś tego Nobody'ego?
Zły nie był, ale za duzo powtórzeń - skrócenie wyszłoby mu na dobre.
Fakt, że robi przegląd różnych wariacji na temat życia, czasu, wymiarów, ale powiedz mi dlaczego muszą byc aniołki i dzieci?;))
Cytuj
Swoją drogą ciekawe jak taką nieśmiertelność - prawdziwą, nie względną - osiągnąć?
Ćwiczeniami...ćwiczeniami... ::)
Cytuj
Może więc zamiast się czepiać "Historii..." jako nie dość dobrej SF powinienem ją chwalić jako znakomitą fantasy? ;))
Science fantasy?;)
Chyba jednak fiction.
Nie używa danej jej z kosmosu mocy;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 11, 2017, 09:21:45 pm
Cytuj
Swoją drogą zabawnie się to zazębia z tym co bohaterowie dukajowego "Lodu" mieli do powiedzenia o przeszłości i przyszłości.
Tak, fajne zazębienie. Podejście kwantowe. Chyba u Dukaja było więcej na temat sądów/wizji przyszłości. W sensie, że dopiero doczekanie weryfikuje prawdziwość - do tego czasu tylko kot z takim sądem.
Cytuj
Taki ostateczny tryumf myśli Hegla ;).
Stąd mi zgrzyta ta historia. Hebel z wiórami.
Choć to chyba jedyne logiczne wyjście w tym wariancie...zasada zachowania wolnej woli (dobre, może on i pajac, ale miewa "pomysły")  :)
Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Odpada. Z powodów życiowych. I niech se tam Szekspir pisze co wie o rannym łosiu...  ;)
Cytuj
    Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorze
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
Raczej przez pryzmat przyjemności w czytaniu. Dobrym zapętleniu, rozpętleniu, suspensie...nie spodziewam się po literaturze istotnego wkładu naukowego. Bym musiał całego, lub prawie całego Dicka wyrzucić.

Cytuj
No, tu dochodzimy do granic umowności tego utworu - skoro nie wiemy jakim cudem język tak radykalnie mózg przestawia, to i nie wiemy czemu ten mózg tak - tutaj faktycznie Obco, nie po ludzku (czyli półgębkiem chwalę) - reaguje.
Jasne, że umowność. Jak to w literaturze.
Cytuj
Może, po prostu, "ja" traci złudzenie ww i otorbia się w roli obserwatora pozwalając zdarzeniom iść swoim biegiem?
Opada zasłona Maji (https://pl.wikipedia.org/wiki/Maja_(religie_Wschodu)) (rosyjskiej bliadźi). Świat realny to złudzenie. Zostaje czysty, wszystkowidzący obserwator - atman (https://pl.wikipedia.org/wiki/Atman)...gadasz jak rastowy hinduista, choć językiem Zachodu.  8)
Cytuj
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)
Trochę tak, a trochę nie . :)
Cytuj
Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Pyta, pyta...edytor zawsze mi to podkreśla jako wulgaryzm.
No dobra, mogę spytać, bo lubię impresjonistów. Choć rzecz wyjaśniona już raczej. Tym;
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii?
Choć w impresjonizmie jest spora dawka optyki - a to fizyka, hę?
Biologię też by znalazł, choćby trawiastą  :)
Gorzej z zasadami. A już przyczynowo-skutkowymi to zupełnie.
Cytuj
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)
Z punktem dla prawdopodobieństwa zajścia takiej, a nie innej ścieżki. Ale nie pewnością.

A to (i tamto) przypomniało mi jeden film. W roli kosmitów - Aborygeni;
http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683 (http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 11, 2017, 09:27:40 pm
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)

Wypuszczam:
(http://images.gawker.com/hwb29bkge0ul4imrcxrd/c_scale,fl_progressive,q_80,w_800.gif)
(Źródło obr. (http://thevane.gawker.com/those-animated-real-time-wind-maps-are-fooling-you-1634954243))

Otóż...Chiang się tutaj nie przyłożył.

Mówię: tak samo przefajnował jak w tym opowiadaniu o dowodzie nieistnienia ww w każdym domu. Lubi chyba zakładać pewną zerojedynkowość. M.in. z tej przyczyny skłonny byłem wpisać go między filozofy ;).

Zabawne, zresztą, jak się to globalizuje kulturowo, bo on Azjata z pochodzenia, a ta zerojedynkowość raczej platońsko-arystotelejska, no ale "StarTrek" to przewidział:
(http://tos.trekcore.com/hd/albums/1x04hd/thenakedtimehd0565.jpg)

Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Co prawda liv  pisał o malarstwie -  ale i w  literaturze stawia to Chianga w doborowym towarzystwie.

Kontekstualnie, jak to u mnie ;) - bo mogłoby implikować raczej uleganie impresjom, niż ścisłość, a to w SyFy nie bardzo. (W każdym innym artystycznym wypadku uznałbym to a pochwałę, bo impresjonizm - od Moneta po epigonów typu Cézanne'a - to chyba mój ulubiony kierunek w malarstwie. Debussy'ego i Ravela też słucham z przyjemnością. A impresjonizm literacki - wiadomo.)

Czyli wg Ciebie taka wiedza byłaby na nic?
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)

Wiedza? Po coś, gdyby mogła wpływać (pamiętasz ten wątek totalizatorowy z jednego z "Powrotów do przyszłości"? ;)). Ale jeśli łykniemy (podejrzane) chiangowe założenie, że mogła tylko biernie obserwować, to zostaje tylko kwestia co jej to robiło z emocjami. I tu skłonny jestem uznać, że w wypadku większości spraw nic/niewiele.

Zły nie był, ale za duzo powtórzeń - skrócenie wyszłoby mu na dobre.

I niepotrzebnie przegadany. W stylu szkolnego wykładu. (No, niby znowu popularyzacja.)

ale powiedz mi dlaczego muszą byc aniołki i dzieci?;))

Bo od paru lat nawet do Wenecji kręci się po holiłódzku, a Holiłód, jak wiemy, coelhizuje...

Ćwiczeniami...ćwiczeniami... ::)

W samotności (patrz "Miłość i śmierć")?  8)

Science fantasy?;)
Chyba jednak fiction.
Nie używa danej jej z kosmosu mocy;)

Czyli wracamy do tego co Mistrz pisał  "Czarnoksiężniku..." (że jak jakieś granice bohaterom fantasy się nakłada, to się z niej robi SF ;))?

Tak, fajne zazębienie. Podejście kwantowe. Chyba u Dukaja było więcej na temat sądów/wizji przyszłości. W sensie, że dopiero doczekanie weryfikuje prawdziwość - do tego czasu tylko kot z takim sądem.

Przy czym u Dukaja w ogóle kwanty nie są wprost angażowane, on to tylko od strony różnych logik bierze. (Inna sprawa, że jedna z nich z kwantami b. splątana ;).)

Stąd mi zgrzyta ta historia. Hebel z wiórami.

No ja też uważam, że Marks byłby znacznie lepszym filozofem, gdyby się na młodu nie heglował ;) (bo intuicja socjologiczna np. genialna).

Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Odpada. Z powodów życiowych. I niech se tam Szekspir pisze co wie o rannym łosiu...  ;)

No, Ameta by jak nic wsiadł w rakietę i poleciał spalić się w Słońcu lub w atmosferze...

Raczej przez pryzmat przyjemności w czytaniu. Dobrym zapętleniu, rozpętleniu, suspensie...nie spodziewam się po literaturze istotnego wkładu naukowego. Bym musiał całego, lub prawie całego Dicka wyrzucić.

Mówiłem, że od Dicka nie uciekniem? Choć on o ileś klas lepszy...

Jasne, że umowność. Jak to w literaturze.

No, literaturka fajna, ale spytam teraz i Ciebie: czy jeszcze SF (w takim znaczeniu jak Lem czy Clarke, bo, że jak Dick to itd.)

Opada zasłona Maji (rosyjskiej bliadźi). Świat realny to złudzenie. Zostaje czysty, wszystkowidzący obserwator - atman...gadasz jak rasowy hinduista, choć językiem Zachodu.  8)

Usiłuję się wczuć w Chianga, co się z ludzi Wschodu wiedzie, choć w Port Jefferson urodzony ;).

Choć w impresjonizmie jest spora dawka optyki - a to fizyka, hę?

Prawda, u impresjonistów (malarskich) b. mi to imponowało co z optyki wynieśli.
 
Biologię też by znalazł, choćby trawiastą  :)

I śniadaniową ;).

A to (i tamto) przypomniało mi jeden film. W roli kosmitów - Aborygeni;
http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683 (http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683)

Ooo, świetny film. Kiedy ja go ostatnio oglądałem? B. mistyczny, ale da się go też poniekąd odbierać jako SF częściowo. Z Weira wolę od słynnego "Pikniku...".

(Aha: taga Ci poprawiłem, mam nadzieję, że dobrze ;).)

ps. Kolejna recenzja tego "Arrivala", z czerwonego źrodła ;):
http://trybuna.eu/spotkanie-z-obcymi-recenzja-filmowa/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 11, 2017, 10:50:21 pm
Cytuj
(Aha: taga Ci poprawiłem, mam nadzieję, że dobrze ;).)
A, dzięki. Internet mi padł. Że też on tak pada w niestosownym czasie. No, skandal.
Cytuj
No, literaturka fajna, ale spytam teraz i Ciebie: czy jeszcze SF (w takim znaczeniu jak Lem czy Clarke, bo, że jak Dick to itd.)
Nie wiem, przeczytałem tylko te jedno. Na razie...jak się uporam z innymi literkami i doczytam więcej Ciangów, to napiszę.
Te było dobre. Powiedzmy 5-.
Pytanie, czy taką ma średnią, czy to szczyt?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 11, 2017, 11:06:52 pm
Nie wiem, przeczytałem tylko te jedno. Na razie...jak się uporam z innymi literkami i doczytam więcej Ciangów, to napiszę.

Mogę z góry uprzedzić, że "Historia..." z tych bardziej SFowych. Zresztą on dziwnie pisze, bo praktycznie zawsze Pomysłocentrycznie w stylu klasycznej SF, i metodologicznie równie ścisłe, natomiast zazwyczaj jest to jednak fantasy, z tym, że taka fantasy wpisana w mózgowy paradygmat SFowy (z tego przedziału chyba znów najlepszy jest "Kupiec i wrota alchemika").

BTW. skoro już robimy za przewodników ;) chyba zwrócę Twoją uwagę na tę dyskusję o Chiangu cośmy to ją już kiedyś z olką toczyli... ;) Linkowałem ją tu niedawno, teraz zlinkuję podlinkowanie  8):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg66243#msg66243

Te było dobre. Powiedzmy 5-.

Ja bym je chyba jednak czwórkowym wdział.

Pytanie, czy taką ma średnią, czy to szczyt?

Patrząc od strony konceptualnej w sumie chyba szczyt. (Miewa rzeczy lepiej napisane, ale - właśnie - już bardziej fantasy. Zwalczanie magii czarnej - zieloną, jak mawiał Mistrz... Choć w większości wypadków są to realne problemy przebrane za fikcyjne.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 12:35:39 am
Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Ba... 8)
Wypuszczam:
O!Bardzo ładnie. Szkoda tylko, że się trochę tnie  - kaszelek?;)
Cytuj
bo mogłoby implikować raczej uleganie impresjom, niż ścisłość, a to w SyFy nie bardzo. (
A Solaris?
Cytuj
Ale jeśli łykniemy (podejrzane) chiangowe założenie, że mogła tylko biernie obserwować, to zostaje tylko kwestia co jej to robiło z emocjami. I tu skłonny jestem uznać, że w wypadku większości spraw nic/niewiele.
Kronika zapowiedzianej śmierci... - jednak zmienia emocje.
Pewnie - na jakieś byłaby odporna, na inne mniej, a niektóre - kierunek: psychuszka.
Cytuj
W samotności (patrz "Miłość i śmierć")?  8)
;D
Aprop przyszłości:
- Nicość… niebyt… czarna pustka…
- Co powiedziałeś?
- Właśnie planowałem moją przyszłość.

Cytuj
Kolejna recenzja tego "Arrivala"
W sumie to Ty widziałeś film, czy jeszcze nie?
Cytuj
(z tego przedziału chyba znów najlepszy jest "Kupiec i wrota alchemika").
I ja to czytałam...o! u mnie nie byłoby problemu z kumulacją pamięci w razie nieśmiertelności;))
Sama się czyści;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2017, 12:49:52 am
A Solaris?

"Solaris" ma jednak dostatecznie mocną część dyskursywno-scjentyficzną do tego. Zresztą Lem to Lem. Zawsze umiał się wznieść ponad proste klasyfikacje ;).

Kronika zapowiedzianej śmierci... - jednak zmienia emocje.
Pewnie - na jakieś byłaby odporna, na inne mniej, a niektóre - kierunek: psychuszka.

Przypuszczam, że może tam być nawet tylko jedna taka emocja - zakładając względną spokojność świata - sprawa córki właśnie. (Mąż może je obie przeżyć, albo może być jakiś względnie bezkolizyjny rozwód w przyszłości.)

Inna sprawa, że jeśli - jakoś to racjonalizować musimy spróbować ;) - uznamy emocje za część tego dziania się, a świadomość tylko za obserwatora, to może i mając wiedzę o przyszłych tragediach nie powinna ich emocjonalnie odczuwać póki nie zajdą. Ale wtedy tak w odklejeniu od wszystkiego, w ciele odczuwanym jako automat, przy emocjach odczuwanych b. podobnie... No, to by się wiele od losu Decantorowej nie różniło... Tylko tamta przynajmniej mogła (chyba) zwariować od deprywacji... Tu nawet tego nie ma... (I jeszcze Ber 66 mi się skojarzył snergowy...)

W sumie to Ty widziałeś film, czy jeszcze nie?

Gdybym był Francem Fiszerem, to po ilości moich wypowiedzi nt. tegoż filmu należałoby sądzić, że nie. Ale Fiszerem nie jestem... ::)

I ja to czytałam...o! u mnie nie byłoby problemu z kumulacją pamięci w razie nieśmiertelności;))
Sama się czyści;)
;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 01:09:37 am
"Solaris" ma jednak dostatecznie mocną część dyskursywno-scjentyficzną do tego. Zresztą Lem to Lem. Zawsze umiał się wznieść ponad proste klasyfikacje ;).
Prawda. Ale ma też tę emocjonalną, ulotną, subiektywną, opartą na wewnętrznych przeżyciach.
Gdyby rzecz działa się na Ziemi...przyleciała jakaś galareta i podsuwałaby ludziom fantomy - w sensie gdyby odjąć tę oprawę obcości otoczenia? Te opracowania naukowe o Solaris?
Cytuj
emocje za część tego dziania się, a świadomość tylko za obserwatora, to może i mając wiedzę o przyszłych tragediach nie powinna ich emocjonalnie odczuwać póki nie zajdą.
Hm...a oglądając filmy dokumentalne, kroniki wojenne itp. nie odczuwamy ich emocjonalnie?
Pomyślałam, że ona widziałby taki dokument, ale z przyszłości. Mogłaby biernie czekać, bez emocji? Chyba wydmuszka człęka.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2017, 01:34:33 am
Prawda. Ale ma też tę emocjonalną, ulotną, subiektywną, opartą na wewnętrznych przeżyciach.
Gdyby rzecz działa się na Ziemi...przyleciała jakaś galareta i podsuwałaby ludziom fantomy - w sensie gdyby odjąć tę oprawę obcości otoczenia? Te opracowania naukowe o Solaris?

Sądzisz, że taka galareta-podsuwaczka nie doczekałaby się zaraz uniwersyteckich analiz?;)

Hm...a oglądając filmy dokumentalne, kroniki wojenne itp. nie odczuwamy ich emocjonalnie?
Pomyślałam, że ona widziałby taki dokument, ale z przyszłości. Mogłaby biernie czekać, bez emocji? Chyba wydmuszka człęka.

No właśnie to jest ta sprzeczność o jakiej ja tu od początku, bo jej sytuacja jest nijak nieprzywiedlna do tego czego sami doświadczamy. Nie da jej się więc ogarnąć na czuja, intuicyjnie. A znów żeby móc choć próbować wymodelować - pomijam, że czas chyba wygląda inaczej niż się Chiangowi zdawało - to by trzeba mieć te detaliczne teorie tego, co mówiłem ;).
Znaczy tu się ten szew najbardziej rozłazi.
(Dick, choć wariat, miał jednak wyczucie, na które tereny się lepiej nie zapuszczać, by tam nie polec ;). I ze znacznie większym wdziękiem chował się za umowności swojej prozy.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 12, 2017, 10:55:57 am
Filmowy "Kongres" (http://www.filmweb.pl/film/Kongres-2013-581986) wysmyka się z skorupki s-f?
http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/duchy-zaklete-w-pikselach/frmdke (http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/duchy-zaklete-w-pikselach/frmdke)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 02:58:16 pm
Sądzisz, że taka galareta-podsuwaczka nie doczekałaby się zaraz uniwersyteckich analiz?;)
Może i doczekałaby, ale wiesz - jak coś ląduje u nas, to rodzi jednak inksze konsekwencje, niż jak my lecimy doń.
Chociażby - przyleciało statkiem, więc buduje, tworzy itd., po co przyleciało, mniemany atak, kontakt itp. - zresztą twór oceaniczny by nie przyleciał, więc byłaby to całkiem inna historia.
Jak tak myślę - u Lema to zazwyczaj ludzie są w drodze do gwiazd.
Raczej mało spotkań naziemnych.
Cytuj
Znaczy tu się ten szew najbardziej rozłazi.
Próbował to łatać akapitem o Księdze - com cytowała. Tylko próbował.
Nie miał pisać tej jednoznacznej końcówki. Byłoby lepiej.
Filmowy "Kongres" (http://www.filmweb.pl/film/Kongres-2013-581986) wysmyka się z skorupki s-f?
A Dio rusza w trasę koncertową 2017...
Oj, to teraz już całkiem będzie mi się mieszało kto żyw, kto mniej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2017, 03:44:24 pm
Może i doczekałaby, ale wiesz - jak coś ląduje u nas, to rodzi jednak inksze konsekwencje, niż jak my lecimy doń.
Chociażby - przyleciało statkiem, więc buduje, tworzy itd., po co przyleciało, mniemany atak, kontakt itp.

No, wiem. Jak przylatuje, to - pomijając b. odjechane/naciągane scenariusze - musi być techniczne. A to już pewną istotną konwergencję sugeruje.

zresztą twór oceaniczny by nie przyleciał, więc byłaby to całkiem inna historia.

Prawda. Wszakoż warto wspomnieć, że taki np. Janusz Cyran popełnił opowiadanie "Ciemne lustra wyszeptujące sny", w którym może nie Ocean, a Twory F zstąpiły w takie jakby CK realia (co dobrze się dla nich, zresztą, nie skończyło, można rzec, że ludzkość ukazała im twarz Sartoriusa skrzyżowanego ze wspanialcem-zwyrodnialcem).

Jak tak myślę - u Lema to zazwyczaj ludzie są w drodze do gwiazd.
Raczej mało spotkań naziemnych.

Dwie "Inwazje" (zaldebarańska i bezprzymiotnikowa ;)) się znajdą, takoż "Szczur...", "Człowiek..." i "Prawda" (jak naciągać), ale - w istocie - nie jest to nurt dominujący.

Sądzisz, że to programowe, by ominąć Scyllę ukazania technologii tak precyzyjnie opisanej, że już nie Obcej i Charybdę - tak Obcej, że już nie technologii (w jakimkolwiek przytomnym pojęciu*)?

* ""Piknik..." się przypomina, w którym tak jest, ale nie razi to tam ;).

Próbował to łatać akapitem o Księdze - com cytowała. Tylko próbował.
Nie miał pisać tej jednoznacznej końcówki. Byłoby lepiej.

No, dlatego jego porównują do innych, nie - innych do niego. (Chociaż... W/w Cyrana porównali: http://katedra.nast.pl/artykul/1674/Cyran-Janusz-Ciemne-lustra/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 05:47:48 pm
Wszakoż warto wspomnieć, że taki np. Janusz Cyran popełnił opowiadanie "Ciemne lustra wyszeptujące sny"
Tytuł do A scanner darkly - kojarzy. Ładny. Jest to gdzieś? Prócz jego tomiku opowiadań?
Cytuj
Sądzisz, że to programowe, by ominąć Scyllę ukazania technologii tak precyzyjnie opisanej, że już nie Obcej i Charybdę - tak Obcej, że już nie technologii (w jakimkolwiek przytomnym pojęciu*)?
Tak pomyślałam - znaczy nie wiem czy z premedytacją, czy tak wyszło z pomysłów, ale pozwala na pewne uniki;)
Obcy w gościach musi ulec jakiemuś udomowieniu. Po coś i czymś ruszał do gwiazd.
No, mógł na piknik;)
Ale właśnie - obcych tam praktycznie brak - skupienie na tym, co zostawili. Czy tech? Czy skorupki po ichniejszych jajkach?;)
Cytuj
No, dlatego jego porównują do innych, nie - innych do niego. (Chociaż... W/w Cyrana porównali
Cudzie chwalą...?;)
Czyli trzeba zająć się smogiem;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2017, 06:45:34 pm
Tytuł do A scanner darkly - kojarzy.

Też tak mi się pomyślało ;). (Co zabawne: dziś po raz pierwszy, a znam to opowiadanie od lat 8).)

Jest to gdzieś? Prócz jego tomiku opowiadań?

W "Nowej Fantastyce" 3 (198) 1999.

Tak pomyślałam - znaczy nie wiem czy z premedytacją, czy tak wyszło z pomysłów, ale pozwala na pewne uniki;)

Maluczko, a przyznasz mi rację w naszym starym Akademijnym sporze (http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42056#msg42056) (spór? - to chyba za dużo powiedziane, różnica zdań bardziej ;)), że wybór groteski to też była pewna forma Mistrzowego uniku (zrozumiała, zresztą, i zdrowa - inaczej też by wyszła groteska, tylko nieintencjonalna ;)).

No, mógł na piknik;)
Ale właśnie - obcych tam praktycznie brak - skupienie na tym, co zostawili. Czy tech? Czy skorupki po ichniejszych jajkach?;)

Wyjdzie, że i to też forma uniku (zdrowego) ;). Czy intencjonalnego? Nie wiem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 07:25:38 pm
Widocznie taki lustrzany mem krążył dzisiaj - ze śniegiem;)
Fantastyka niewiele zmienia - niedostępne.
Cytuj
Maluczko, a przyznasz mi rację w naszym starym Akademijnym sporze (spór? - to chyba za dużo powiedziane, różnica zdań bardziej ;)), że wybór groteski to też była pewna forma Mistrzowego uniku (zrozumiała, zresztą, i zdrowa - inaczej też by wyszła groteska, tylko nieintencjonalna ;)).
Jasne, że unik. Ale gdzie w Twojej lince jest o grotesce?
Patrzę, że stronę dalej to ja napisałam o tym myku w groteskę:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42064#msg42064 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42064#msg42064)
a Ty, że się wykłada bez to :P ;)
http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42065#msg42065 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42065#msg42065)
I o:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42068#msg42068 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg42068#msg42068)
I tak dalej...
Więc jasne, że się zgadzamy co do uniku, ale nie co do kategorii: porażka 8);)
Cytuj
Wyjdzie, że i to też forma uniku (zdrowego) ;). Czy intencjonalnego? Nie wiem...
Wychodzi na to, że precyzja w opisie fikcyjnych tworów nie popłaca;)
Trzeba zostawić czytelnikowi poletko;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2017, 07:43:22 pm
Więc jasne, że się zgadzamy co do uniku, ale nie co do kategorii: porażka 8);)

Bo chyba się nie zrozumieliśmy co do definicji słowa "porażka". Ja je - w tym kontekście - rozumiem tak, że pewnych rzeczy ludzki mózg - nawet klasy Lema - nie zdoła precyzyjnie ogarnąć/przewidzieć/wymodelować. Pozostaje na poły intuicyjne nagryzanie tematu. Z tym, że Mistrz, będąc tego bardziej świadomym od słabszych autorów, zdołał - dzięki tej świadomości - skręcić w humor, nie - wpaść w śmieszność.

Wychodzi na to, że precyzja w opisie fikcyjnych tworów nie popłaca;)
Trzeba zostawić czytelnikowi poletko;)

Patrząc na sukces "Solaris", "Odysei..." i "Ubika" np. można dojść do wniosku, że czasem jest to prawda. Może nawet i faktycznie zawsze (patrząc na starzenie się powieści Verne'a, czy na to jak się dezktualizują filmowe daty typu 2001, 2010, a zaraz i 2019) ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 08:42:46 pm
Więc jasne, że się zgadzamy co do uniku, ale nie co do kategorii: porażka 8);)
Bo chyba się nie zrozumieliśmy co do definicji słowa "porażka". Ja je - w tym kontekście - rozumiem tak, że pewnych rzeczy ludzki mózg - nawet klasy Lema - nie zdoła precyzyjnie ogarnąć/przewidzieć/wymodelować. Pozostaje na poły intuicyjne nagryzanie tematu. Z tym, że Mistrz, będąc tego bardziej świadomym od słabszych autorów, zdołał - dzięki tej świadomości - skręcić w humor, nie - wpaść w śmieszność.
Faktycznie - nie zrozumieliśmy się.
Ja rozumiem porażkę tak, że dało się coś zrobić o wiele lepiej, a nie zrobiło. Nie, że owo zaniechanie wynika z ogólnej, niezależnej niemożności.

Feci quod potui, faciant meliora potentes?;)

Cytuj
Patrząc na sukces "Solaris", "Odysei..." i "Ubika" np. można dojść do wniosku, że czasem jest to prawda. Może nawet i faktycznie zawsze (patrząc na starzenie się powieści Verne'a, czy na to jak się dezktualizują filmowe daty typu 2001, 2010, a zaraz i 2019) ;).
Czyli lepiej być impresjonistą w SFie?  :P;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 12, 2017, 08:50:29 pm
Czyli lepiej być impresjonistą w SFie?  :P;)

Bezpieczniej, można rzec (cała popkultura np. się tym zasłania: "my to rozrywkowo, dla zarobku... bzdurzymy, ale nie bijcie..."), acz mniej ambitnie. Lem - mam wrażenie - pozwalał sobie na to tylko tam, gdzie nie miał innego wyjścia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 12, 2017, 10:24:27 pm
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg67169#msg67169

Pytałem już o to, ale, zdaje się, nikt nie odrzekł. Jak byłoby:
Feci quod potui, faciant meliora potentes
nie "lepiej" tylko "dalej"?
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 12, 2017, 11:51:48 pm
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg67169#msg67169
Pytałem już o to, ale, zdaje się, nikt nie odrzekł. Jak byłoby:
Feci quod potui, faciant meliora potentes
nie "lepiej" tylko "dalej"
...zrobi dalej? ???
Czyli lepiej być impresjonistą w SFie?  :P;)
Bezpieczniej, można rzec (cała popkultura np. się tym zasłania: "my to rozrywkowo, dla zarobku... bzdurzymy, ale nie bijcie..."), acz mniej ambitnie. Lem - mam wrażenie - pozwalał sobie na to tylko tam, gdzie nie miał innego wyjścia.
Nie sądzę by Dzienniki powstały z bezwyjściowości - raczej były zamierzona akcją;)
Popkultura - raczej się nie zasłania - wg mnie książki/filmy powstają tam w oparach manii wielkości.

Tak na marginesie - chociaż nie ten wątek - ale w związku z nieśmiertelnością - próba pokazania unieśmiertelnionej Europy w tym:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203962/futu-re (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203962/futu-re)
Całkiem dobrze się czytało.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 13, 2017, 12:44:26 am
Ol, życzliwości! Trochę wyobraźni i życzliwości !!!

----- Original Message -----
From: Stanisław Remuszko
To: Pan Profesor *****
Sent: Thursday, January 12, 2017 9:39 PM
Subject: od Remuszki


Feci quod potui, faciant meliora potentes.

Czy Pan Profesor może wie, jak byłoby: "dalej", nie: "lepiej"?

(zrobiłem co potrafiłem/umiałem, niech inni pójdą dalej...)

Kolumb dotarł do Indii, ale Magellan okrążył Ziemię. Popłynął dalej 

servus
Staszek
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 13, 2017, 09:46:28 am
Nie sądzę by Dzienniki powstały z bezwyjściowości - raczej były zamierzona akcją;)

Zamierzoną akcją, będącą - co najmniej w części - świadomą  reakcją na przedustawną bezwyjściowość ;).

Popkultura - raczej się nie zasłania - wg mnie książki/filmy powstają tam w oparach manii wielkości.

Myślisz, że oni nie mają świadomości, iż chłam tworzą?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 13, 2017, 12:05:35 pm
Czy chłam można tworzyć?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 13, 2017, 01:51:16 pm
Ol, życzliwości! Trochę wyobraźni i życzliwości !!!
Zastosuję.
Popkultura - raczej się nie zasłania - wg mnie książki/filmy powstają tam w oparach manii wielkości.
Myślisz, że oni nie mają świadomości, iż chłam tworzą?
Myślę, że jedni mają, inni nie mają 8);)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 13, 2017, 03:01:03 pm
Myślę, że jedni mają, inni nie mają 8);)

Myślę, że tak właśnie jest (acz niektórzy mają) ;).

ps. Zatkało mnie... Nawet J.J. Abrams ma dość reBootów itp.:
http://people.com/awards/golden-globes-2017-jj-abrams-done-with-reboots/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 13, 2017, 11:23:55 pm
Tak na marginesie - chociaż nie ten wątek - ale w związku z nieśmiertelnością - próba pokazania unieśmiertelnionej Europy w tym:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203962/futu-re (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203962/futu-re)
Całkiem dobrze się czytało.
Dobra książka. Z kategorii tych, gdzie nie wiadomo co dla autora było ważniejsze - wątek główny, czy futurystyczne tło? I wszystko zgrabnie się zazębia;)
Może będzie z tego film?  Jak dla mnie, to znakomity materiał na scenariusz i wizariusz.
(http://www.hundredsofsparrows.com/ttw/images/future/26_f.jpg)
Czy chłam można tworzyć?
Chłam musi być. Chłam jest ważny. Bez chłamu nie ma arystokracji.
Ale też względów psychologicznych... :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 13, 2017, 11:43:53 pm
Chyba "ze"?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 13, 2017, 11:49:42 pm
Chyba "ze"?
Oczywiście ze  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 13, 2017, 11:53:17 pm
Nie chodzi mi o rolę chłamu, tylko czy wyrażenie "tworzyć chłam" to nie oksymoron.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 13, 2017, 11:56:52 pm
Nie chodzi mi o rolę chłamu, tylko czy wyrażenie "tworzyć chłam" to nie oksymoron.
Dla mnie - nie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 14, 2017, 12:10:36 pm
Dobra książka. Z kategorii tych, gdzie nie wiadomo co dla autora było ważniejsze - wątek główny, czy futurystyczne tło?
Kto zrobił to? Kto namalowal to futurystyczne tło??;))
(tekst jednak chwytliwy;))
Cytuj
Może będzie z tego film?  Jak dla mnie, to znakomity materiał na scenariusz i wizariusz.
Nie pomyślałam, a przecież sama książka zawiera (w warstwie graficznej - jak linkowane zdjęcie) - gotowe kadry.
Hm...niestety stawiam na przerobienie tego w grę - jak z jego poprzednikiem czyli Metrem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 14, 2017, 12:38:31 pm
Hm...niestety stawiam na przerobienie tego w grę - jak z jego poprzednikiem czyli Metrem.

Z drugiej strony... Powodzenie ew. gry może spowodować, że i film ktoś postanowi nakręcić (byle tylko nie starający się za bardzo naśladować tejże gry i gierczanych zagrań...).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 15, 2017, 12:22:39 am
Czy w Warszawie można obejrzeć w kinie film, który w zeszłym roku miał premierę i po paru tygodniach zszedł z ekranów?
R.
pjes: szukałem przez gugle jednego filmu, i znalazłem, ale okazało się, że to kino "Zorza" w Rzeszowie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 16, 2017, 12:10:58 am
Hm...niestety stawiam na przerobienie tego w grę - jak z jego poprzednikiem czyli Metrem.
Z drugiej strony... Powodzenie ew. gry może spowodować, że i film ktoś postanowi nakręcić (byle tylko nie starający się za bardzo naśladować tejże gry i gierczanych zagrań...).
Nakręci film...na podstawie gry?;)

Zobaczyłam Terminatora Genisys - zupełnie zbędny. Oj.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 16, 2017, 01:01:48 am
Nakręci film...na podstawie gry?;)

Mało to takich wy... przypadków (niestety)? Paul W.S. Anderson, obecny mąż Piątej Elemencicy ;), zrobił sobie z tego sposób na regularny zarobek. Uwe Boll - na obchodzenie praw podatkowych.
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_films_based_on_video_games#Theatrical_releases

Zobaczyłam Terminatora Genisys - zupełnie zbędny. Oj.

To samo niecały rok temu stwierdziłem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg64116;topicseen#msg64116) ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 16, 2017, 10:03:59 pm
Zobaczyłam Terminatora Genisys - zupełnie zbędny. Oj.
To samo niecały rok temu stwierdziłem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg64116;topicseen#msg64116) ;).
Cytuj
Sentyment do klasycznych filmów - z których dużo czerpało - mnie trzymał...
Najlepsze były sceny...z poprzednich Terminatorów:)
Taki zlepek, że nie mogłam uwierzyć. Mało, że nic nie wniósł, to właściwie unieważnił poprzednie filmy...bez specjalnej spójności - Tichy i jego czasoprzygody jak nic;)
Chyba siłą przyzwyczajenia obejrzałam do końca.
Nawet dla dzieciaków to nie jest - jedyny Terminator podczas którego młody zrzędził, że...szkoda czasu:))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 16, 2017, 10:16:31 pm
Drugi Terminator i drugi Matrix - to jest to, co tygrysice lubią najbardziej :-)
R.

Ostatnio wynotowałem sobie z pamięci inne moje ulubione filmy akcji:

Milczenie owiec.
W samo południe.
Kill Bill (obie części)
Amelia
Desperado (najpiękniejsza scena erotyczna)
Nienawistna ósemka
Szybcy i martwi
Wodny świat.
Bez przebaczenia.
Wyprawa
Powrót Króla
Monthy Python
Indiana Jones
Jak zostać królem

Szkoda, że nie można tego obejrzeć - za żadne pieniądze! - na dużym ekranie...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 16, 2017, 10:17:40 pm
Ogólnie jak piszecie, ale sceny w autobusie co wisiał genialnie zrobione.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 16, 2017, 10:21:41 pm
A ja bym dał najwyższą ocenę bijatyce na autostradzie.
Podobno bracia Wachowscy wynajęli 4 km autostrady i nagrali tam KILKASET powtórzeń.
Między nami: pan minister Wachowski musiał mieć jakiś związek z temy braćmi.
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 16, 2017, 10:27:20 pm
Drugi Terminator i drugi Matrix - to jest to, co tygrysice lubią najbardziej :-)
R.
Ostatnio wynotowałem sobie z pamięci inne moje ulubione filmy akcji:
Amelia
Chyba Leon;)
Hm...na dużym ekranie to pod znakiem przeglądu filmów...trafiają się w studyjnych kinach.
Ogólnie jak piszecie, ale sceny w autobusie co wisiał genialnie zrobione.
Parę scen jest oki - jasne.
A propos autobusu -  Speed - zakończony salto mortale w ostatnich 10 sekundach:
https://www.youtube.com/watch?v=cVuhQly6S98 (https://www.youtube.com/watch?v=cVuhQly6S98)
Wcześniej i później jest dobrze;)
Trochę żal mi było Arniego, który wyraźnie nie radził sobie z upływem lat - statusiał i co rusz powtarzał jaki to on stary;)
A gdzie tekst dorównujący:
https://www.youtube.com/watch?v=Q73gUUr8Zlw (https://www.youtube.com/watch?v=Q73gUUr8Zlw)
 :'(
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 16, 2017, 11:02:37 pm
Leon Zawodowiec? Oczywiście tak!
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 17, 2017, 10:26:30 am
Nawet dla dzieciaków to nie jest - jedyny Terminator podczas którego młody zrzędził, że...szkoda czasu:))

Nie jestem dzieciakiem, nie wiem co dla nich, ale mam wrażenie, że "trójka" jest z tego wszystkiego najdurniejsza (choć w zasadzie wszystko w cyklu, co nie przez Camerona nakręcone, nic nie warte*).

* Zresztą ogólnie jakaś taka prawidłowość w kinie SF bywa - "Obce" ;), "Gwiezdne Wojny", "Star Treki" - wszędzie co powyżej drugiego filmu można sobie darować, bo niewiele wnosi...

Drugi Terminator i drugi Matrix - to jest to, co tygrysice lubią najbardziej :-)

Drugi "Matrix" to był do tego, co by mi maziek wykropkował, choć Mistrz o tym traktaty pisał ;). Tylko postać Merowinga (http://matrix.wikia.com/wiki/The_Merovingian) tam zapamiętania warta (i do do tego stopnia, że awansował sukinsyn na jedną z moich ulubionych postaci kina SF).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Stycznia 17, 2017, 11:33:18 am
A walenie po mordach na dachach pędzących ciężarówek i w szoferkach Ci nie podchodziło?
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Stycznia 17, 2017, 11:43:19 am
Nie no, pierwszy matrix, aczkolwiek głupawy w założeniu, że sztuczna inteligencja potrzebuje ludzkich ciał do produkcji energii, głupszy w tym, że ciało ludzkie produkuje elektryczności znikomo mało, jeszcze głupszy w tym, że daje ona bateryjkom świadomość i sztuczny świat kiedy są tylko bateryjkami, i kompletnie głupawy jako obraz szczególnego perpetuum mobile, w którym w świecie o całkowicie zniszczonej infrastrukturze, w tym produkcji żywności - karmi się te bateryjki rzekomo resztkami po zużytych bateryjkach i uzyskuje dodatni bilans energetyczny - więc pomijając to wszystko jak wiatr, co wyrwał antenę i mało statku nie przewrócił w Marsjaninie - jest to całkiem niezły film, który przyjemnie się ogląda i który trzyma w napięciu. Natomiast odniesienia do Lema są, aczkolwiek w świetle powyższego nieporadne - to oczywiste - a w filmie niewzmiankowane. Oburzenie co do czego było zresztą przyczyną jednego z pierwszych moich postów na tym forum.

Kolejne zaś odcinki były coraz większą lipą i kolekcją bezsensów z czego najbardziej bezsensowne były ludziki w egzoszkieletach mających zamiast ramion armaty Gatlinga ;) ...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 17, 2017, 11:52:16 am
A walenie po mordach na dachach pędzących ciężarówek i w szoferkach Ci nie podchodziło?

W roli kołysanki - może być. (Przysypiam jak w filmie z CGI, akcją itp. bzdurami przesadzą. Ba, już nawet drugi "Terminator", choć - po uczynieniu rozmaitych zastrzeżeń i przymknięciu oka parę razy ;) - trzeba stwierdzić, że jest to b. dobry film rozrywkowy, scenami pościgów wynudził mnie niepomiernie. Szczęśliwie dość jeszcze się działo pomiędzy nimi.
Zresztą już o tym wszystkim pisałem.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 19, 2017, 06:31:15 pm
Czesi serial SF kręcą ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Stycznia 21, 2017, 06:55:41 pm
Przewodnik po w zasadzie nie znanej u nas acz wartej uwagi serii
http://imgur.com/pdkHzc6
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 30, 2017, 08:59:36 pm
Znów coś z naszych okolic ;). Chorwacki fanfilm nawiązujący do "Bladego..." się szykuje:
http://www.theverge.com/2017/1/29/14430964/blade-runner-croatian-filmmakers-fanfilm
Trailer niesamowity - idealnie w stylu i klimacie oryginalnego filmu Scotta (coś o czym oficjalna kontynuacja nie ma co marzyć):

(Aż szkoda, że nie zdecydowali się na samodzielną produkcję jednak, bo mógłby powstać przebój nostalgicznej retro SF, coś jak te blomkampowe produkcje. Druga szkoda, że SyFy patrzy teraz wstecz, nie - do przodu.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 14, 2017, 12:00:04 am
Pewna scena tego czeskiego serialu (co o nim wspominałem) - zawierająca silne polskie akcenty ;) - wyciekła do Sieci:

Parę innych scen też:
https://www.youtube.com/watch?v=RJPnNRSisQs (https://www.youtube.com/watch?v=RJPnNRSisQs)
https://www.youtube.com/watch?v=auMaiTJYEAA (https://www.youtube.com/watch?v=auMaiTJYEAA)
https://www.youtube.com/watch?v=6Uarb7CexBQ (https://www.youtube.com/watch?v=6Uarb7CexBQ)
https://www.youtube.com/watch?v=zK1HG0xapYI (https://www.youtube.com/watch?v=zK1HG0xapYI)
https://www.youtube.com/watch?v=SVT2dt0Dako (https://www.youtube.com/watch?v=SVT2dt0Dako)
https://www.youtube.com/watch?v=N9538DsLCac (https://www.youtube.com/watch?v=N9538DsLCac)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lutego 19, 2017, 10:27:42 am
hype przed nowym blade runnerem

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2017, 12:18:52 pm
Fajny filmik, ale najfajniejsza ta filiżanka w czołówce, prawie jak z Lyncha...



Nawiasem... Powtórzyłem sobie niedawno najpierw "Star Trek - The Motion Picture", potem "Na Srebrnym Globie" (dość skrajne bieguny kina, choć i Wise klasyk, i Żuławski artysta), teraz Ty mi przypomniałeś "Bladego..."... I tak sobie myślę, że film SF jednak musi wyglądać. Można osiągnąć to jak Kubrick, w "Odysei..." - efektami, można jak Tarkowski w "Stalkerze", ale musi.

(Nawias do nawiasu: u Żuławskiego najbardziej podoba mi się wstępna scena, jak ten jeździec, konno, przez śnieg... Niby nic, a jednak...)

ps. I wszystkie drogi prowadzą do Lema... Od "Bladego..." przez Dicka, od "ST" - wprost, bo oglądał (choć klnąc), od "Srebrnego..." - dubeltowe, przez literacki oryginał i Wilhelmiego-Eney'a, co kłody pod nogi rzucał... Od Tarkowskiego tym bardziej, bo sfilmował, od Kubricka też, bo go pod ręką nie było...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Lutego 19, 2017, 08:01:14 pm
obejrzałem wreszcie sunshine dannego boyla, bardzo dobry film.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2017, 10:10:09 pm
W Hameryce za "Piknik..." się biorą:


Jakoś mi to nie wygląda... Dużo Hollywoodu, trochę płaskich nawiązań do Tarkowskiego, samych Strugackich w tym jakby najmniej... (Choć scena wywiadu z tym doktorkiem - Pillman się zwał - jest...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 23, 2017, 11:32:58 am
Promocyjnie ujawnili cztery minuty nowego "Obcego...":


Tytuł nadany fragmentowi i pewne wizualne aluzje mogą wskazywać, że Scott będzie szedł w mętno-ciężkostrawny mistycyzm, jak Moore w "Battlestarze Galactice" nie przymierzając, ale wygląda to całkiem przyzwoicie... Tylko dlaczego nie zaczęło się tradycyjnie od wybudzania z hibernacji?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 19, 2017, 05:54:20 pm
Tu chyba pasuje ;) .

https://www.facebook.com/akielak/videos/10210620334175968/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 20, 2017, 10:04:59 am
Tu chyba pasuje ;) .

https://www.facebook.com/akielak/videos/10210620334175968/
Znów nas podglądają  :)
http://niezalezna.pl/95674-ladowanie-polskiego-pilota-hitem-wideo (http://niezalezna.pl/95674-ladowanie-polskiego-pilota-hitem-wideo)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 20, 2017, 10:38:42 am
Bardzo szkoda, że nie ma ujęcia z zewnątrz. Lekkie OT (choć w sumie to też s-f) - ale wygląda to przykładowo tak:
.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 20, 2017, 03:04:06 pm
Tu chyba pasuje ;) .

Pasuje :), bardziej niż większość tego co tu omawialiśmy w ciągu paru minionych lat. Takie widoki budzą te same estetyczne (podziw dla piękna i potęgi Maszyny) i intelektualne (refleksja nad tym jak TO działa, przechodząca w rozmyślania nad technologią , jej - przeszłym, obecnym i przyszłym - rozwojem, geniuszem jej twórców i sprawnością użytkowników) odruchy, jakie zwykła budzić klasyczna SF - od powieści Verne'a, przez twórczość Mistrza i Clarke'a, aż po starsze filmy (nieprzypadkowo wybranego na ekranizatora "Solaris") Camerona.

Tak pojęta SF stała się częścią realnego życia, i to już dawno temu*, tymczasem to, co dziś jako SF jest sprzedawane, nie ma z takimi wzruszeniami i refleksjami nic wspólnego, przypominając bardziej komiks czy inną bajkę dla potłuczonych, no ale tak się kończy to oderwanie od rzeczywistości, przed którym Mistrz SFiarzy ostrzegał...

* Pamiętam powieść "Lot Intrudera" Stephena Coontsa, dość głośne (acz nie tak głośne jak te Clancy'ego) czytadło militarne, napisane w latach '80, fabułę zaś mające osadzoną ok dwie dekady wcześniej. W odbiorze przypominało to "Pirxa", tylko gorzej napisanego (a przecie - z obecnego punktu widzenia - ten Intruder (https://en.wikipedia.org/wiki/Grumman_A-6_Intruder) to stary rupieć, co w/w filmiki b. dobrze dokumentują):

   "Dziobowa katapulta na sterburcie zionęła kłębami pary. A-6 Intruder wystrzelił z pokładowego pasa startowego z rykiem, który ogarnął cały lotniskowiec, odbijając się od pogrążonego w mroku nocy morza. Krawędzie natarcia skrzydeł wbiły się w powietrze i maszyna zaczęła wznosić się w ciemność. Piętnaście sekund później nisko wiszące chmury całkowicie pochłonęły bombowiec. Po kilku dalszych minutach, wznoszący się ciągle Intruder, wydostał się z chmur. Pilot, porucznik Jake „Chirurg” Grafton, odwrócił wzrok od tablicy przyrządów i zamyślił się, wpatrzony w rozgwieżdżony firmament. Blada tarcza księżyca oświetlała zalegającą poniżej powłokę chmur.
    - Tylko spójrz na te gwiazdy, Morg.
    Podporucznik Morgan McPherson, BN - bombardier i nawigator w jednej osobie - tkwił po prawej stronie pilota z twarzą wciśniętą niemal w czarną osłonę ekranu radaru, osłaniającą go przed światłem z zewnątrz. Podniósł wzrok znad aparatury i zwrócił wzrok ku niebu.
    - Fajne - mruknął i ponownie zajął się swą rutynową czynnością, jaką było regulowanie jasności i kontrastu monitora radaru, na którym właśnie pojawiło się wybrzeże Wietnamu Północnego, rozciągające się przed nimi w odległości niespełna 125 mil.
    - Mam świeże dane o punkcie przekroczenia linii brzegowej.
    Wcisnął odpowiedni guzik na komputerze i mały świetlisty punkcik na VDI przesunął się pół centymetra w bok, podając pilotowi dokładne namiary miejsca, w którym Intruder miał wlecieć nad terytorium Wietnamu Północnego. Grafton, posłuszny tym wskazaniom, wykonał skręt o kilka stopni.
    - Czy kiedykolwiek, choć na chwilę, nie przestała cię trapić myśl, że za bardzo przyzwyczaiłeś się do tej roboty? Że nabrałeś cholernej rutyny?
    Morgan McPherson znowu się wyprostował nad osłoną radaru, spojrzał na gwiazdy rozsiane wysoko nad nimi i filozoficznie zauważył:
    - One są na górze, a my na dole... Dobra, zobaczmy lepiej, czy z naszym ECM wszystko w porządku.
    - Wiesz co, Morg? Cholerny z ciebie romantyk - skonkludował uwagę kolegi Jake.
    Grafton sięgnął do tablicy ECM, elektronicznych środków przeciwdziałania. Wspólnie zaczęli sprawdzać aparaturę za pomocą testu kontrolnego. Dwie pary oczu uważnie śledziły każdy świetlny impuls, zaś dwie pary uszu rejestrowały najcichsze nawet piśnięcie detektora fal radarowych. Aparatura ECM wykrywała fale wrogiego radaru i natychmiast je identyfikowała, podając odpowiednie dane załodze. Urządzenie to zostało zaprogramowane w taki sposób, by mogło zidentyfikować wszelkie emisje radarowe zagrażające samolotowi, a następnie wysłać obsłudze wrogiego radaru fałszywe echo. Upewniwszy się, że aparatura działa jak należy, lotnicy wyregulowali natężenie jej dźwięku tak, by był on słyszalny w słuchawkach, lecz nie zakłócał rozmów prowadzonych za pośrednictwem interkomu, jak również korespondencji radiowej.
    Lecieli w milczeniu, wsłuchując się w pojawiające się od czasu do czasu niskie tony komunistycznych radarów dalekiego zasięgu, przeczesujących pogrążony w mrokach nocy obszar. Każdy radar posiadał swój charakterystyczny dźwięk; na przykład impuls o niskim tonie wskazywał na radar dalekiego zasięgu; tony wyższe cechowały radary dozoru stanowisk obrony przeciwlotniczej, zaś upiornie brzmiący falset wskazywał na namiar bojowy baterii rakiet przeciwlotniczych.
    W odległości około 40 mil od północnowietnamskiego wybrzeża Jake Grafton obniżył nos Intrudera o 4 stopnie i jego A-6 rozpoczął powolne schodzenie na niższy pułap. Jake poczuł, iż pasy bezpieczeństwa przytwierdzające go do fotela są zanadto poluzowane, więc usadowiwszy się wygodniej, tak jak to robią kowboje w siodle, ściągnął je do oporu. Następnie polecił BN sprawdzenie wszystkich systemów uzbrojenia.
    McPherson odczytał listę systemów na głos, punkt po punkcie, sprawdzając jednocześnie, czy funkcjonują odpowiednie przełączniki i przyciski. Gdy doszli do ostatniej pozycji, Jake wygasił wszystkie światła pozycyjne samolotu i wyłączył IFF. Ta elektroniczna aparatura, zwana w żargonie pilotów „papugą”, emitowała sygnały, pojawiające się na monitorze radaru w postaci zakodowanego impulsu świetlnego. Kontroler lotu mógł więc stwierdzić, czy ma przed sobą własny obiekt, czy wrogi. Grafton ani myślał pojawić się w postaci, zakodowanego czy nie, impulsu na jakimś północnowietnamskim monitorze radarowym, dlatego też postanowił lecieć nisko nad ziemią. Dzięki temu fale odbite od jego maszyny nałożą się na te odbite od podłoża, znane jako echo ziemi.
    Pilot włączył mikrofon. Zaczęło działać urządzenie kodujące rozmowę.
    - Diabeł Pięć Zero Pięć, papuga uduszona. Brzeg za trzy minuty. Diabeł był radiowym kryptonimem dywizjonu, w skład którego wchodziły bombowce A-6.
    - Pięć Zero Pięć, przyjąłem - odpowiedział podniebny kontroler z pokładu dwusilnikowego samolotu wczesnego ostrzegania L-2 Hawkeye, który z umocowanym na grzbiecie kadłuba dyskiem obrotowej anteny radaru szybował wysoko nad Zatoką Tonkińską. Także ten samolot startował z pokładu lotniskowca.
    Intruder przygotowywał się do polowania, lecąc w całkowitych ciemnościach, chroniony dodatkowo przez echo ziemi przed elektronicznymi oczami wroga. Jake Grafton zamierzał lecieć tak nisko, jak tylko pozwalały mu na to jego umiejętności i nerwy, co w jego przypadku oznaczało naprawdę nisko.
    Po raz ostatni podążył wzrokiem ku mrugającym w oddali gwiazdom i w chwilę później mechaniczny ptak zanurzył się w chmurach, lecąc z prędkością ponad 800 kilometrów na godzinę. Jake czuł, jak mu gwałtownie rośnie poziom adrenaliny. Obserwował szybko zmieniające się wskazania wysokościomierza ciśnieniowego, co chwila spoglądając także na wysokościomierz radarowy, który otrzymywał dane z małego radaru umieszczonego w dolnej części kadłuba. Jake przez chwilę walczył z pokusą, by wyłączyć urządzenie, gdyż emitowane przezeń fale bardzo łatwo mogły zostać wykryte przez wrogi radar. Wysokościomierz ciśnieniowy podawał jednak tylko dystans, jaki dzielił ich od poziomu morza, nie zwracając uwagi na rzeźbę terenu. Na razie wskazania obu urządzeń pokrywały się idealnie, tak jak powinno być nad morzem.
    Na pułapie poniżej 600 metrów pociągnął lekko drążek na siebie, redukując prędkość opadania, zaś lewą ręką pchnął do przodu dźwignię ciągu, nadając silnikom wyższe obroty. Siedemset kilometrów na godzinę było ulubioną przez Graftona prędkością, podczas lotu „nad wierzchołkami drzew”. A-6 świetnie się prowadził przy tej właśnie prędkości i to pomimo podwieszonych pod skrzydłami bomb. Maszyna mogła przelecieć ponad głowami obsługi wrogich dział tak szybko, że ta nie była w stanie podążyć za nią wzrokiem, nawet gdyby przypadkowo udało się jej wcześniej dostrzec samolot w postaci ciemnego punktu na horyzoncie.
    Na wysokości nieco ponad 100 metrów nad wodą puls Jake’a Graftona walił niczym młot. Znowu znajdował się poniżej podstawy chmur, lecąc w absolutnych ciemnościach i kompletnej pustce rozciągającej się między morzem, a niebem. Jedynie mdłe czerwone światełka przyrządów pokładowych świadczyły o tym, iż poza kabiną też jest realny świat. Jake próbował wypatrzyć w ciemnościach wstęgę białego piasku pokrywającego wietnamskie wybrzeże, zwykle dającą się dostrzec nawet w najczarniejszą noc. Musi być trochę dalej, pomyślał. Czuł strużki potu skapujące mu po twarzy, karku, a nawet po oczach. Energicznie potrząsnął głową, równocześnie uważając, by dłużej niż na sekundę nie oderwać wzroku od małych czerwonych światełek na czarnej tablicy. Tuż pod nimi czyhało morze gotowe ich pochłonąć, gdyby tylko na kilka chwil zapomniał o prędkości opadania.
    Nareszcie dostrzegli plażę; znajdowała się nieco w lewo. Teraz liczyły się spokój i koncentracja. Blada wstążka była tuż pod nimi.
    - Jesteśmy nad lądem - zawiadomił Jake bombardiera. McPherson uruchomił lewą ręką stoper na tablicy rozdzielczej, zaś lewą stopą włączył mikrofon.
    - Diabeł Pięć Zero Pięć, suche stopy. Diabeł Pięć Zero Pięć suche stopy.
    Natychmiast odpowiedział mu kontroler z L-2:
    - Pięć Zero Pięć, tu Czarny Orzeł. Zrozumiałem. Suche stopy. Udanego polowania.
    I znowu cisza. Po zakończeniu akcji, podczas powrotu nad morze, ich meldunek brzmiałby „mokre stopy”. Grafton i McPherson byli świadomi tego, iż od tej chwili muszą liczyć wyłącznie na siebie, gdyż radar umieszczony na L-2 nie był w stanie bez wspomagania ze strony aparatury identyfikacyjnej IFF odróżnić echa wysyłanego przez A-6 od echa ziemi.
    Jake dostrzegł ryżowiska skąpane w bladej poświacie księżycowej, która tu i ówdzie przebijała przez chmury. Szpeniom od pogody przynajmniej raz udała się prognoza, pomyślał."
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 20, 2017, 03:45:56 pm
Bardzo szkoda, że nie ma ujęcia z zewnątrz.
Taa...bardzo szkoda. Bardzo dobrze, że w najbliższej perspektywie nie wsiadam do samolotu - zdążę zapomnieć;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 23, 2017, 05:37:03 pm
Taka ciekawostka: konsultant naukowy "Arrivalu" się tłumaczy z tego, co powymyślał na potrzeby filmu (a czego u Chianga nie było), nawet kształt statków wyjaśnia (w sumie lektura bardziej interesujące niż sam film ;)):
http://blog.stephenwolfram.com/2016/11/quick-how-might-the-alien-spacecraft-work/

I prawdziwego SF ciąg dalszy ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 03, 2017, 07:49:29 pm
Ex Machina film i West World serial.
Oba świetne, oba bardzo "lemowe".  Dużo motywów i dyLematow , które przewijają sie przez książki Lema, np. Maska, Cyberiada, Golem, etc. Gdzie się zaczyna świadomość i samoswiadomosc syntetyczna, jakie ma cele, co jest zaprogramowane, a co jest wolna wolą,  czy maszyna może być nieswiadoma swojej natury, czy może mieć uczucia i emocje i co może być ich źródłem, relacje człowiek - komputer... No, duży ładunek informacyjny i filozoficzny. Bardzo polecam!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 16, 2017, 11:14:49 pm
Ciekawostka - obejrzałem Solaris Tarkowskiego i zwróciło moją uwagę "miasto przyszłości", po którym pilot Berton jechał taksówką - gdzieś tak od 33 minuty filmu. Myślałem, że to duże miasto bratniego narodu chińskiego - ale okazało się, że to Tokio (google wie). Potem sobie przypomniałem, że Chiny nie były już wówczas "bratnim narodem" ;) . Większość przejazdu da się powtórzyć za pomocą street view teraz (co za czasy). Miasto niesamowicie się zmieniło, ale tunele są te same i niektóre budynki zostały.

(http://i347.photobucket.com/albums/p467/janmyslon/berton_zpsrrg9d8zz.jpg) (http://s347.photobucket.com/user/janmyslon/media/berton_zpsrrg9d8zz.jpg.html)

https://www.google.pl/maps/@35.678417,139.7357545,3a,75y,121.8h,91.74t/data=!3m6!1e1!3m4!1sWynOlCs_D6DZBqczyD51hA!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl

https://www.google.pl/maps/place/Akasaka+Excel+Hotel+Tokyu/@35.6795625,139.7343062,133a,35y,115.87h,60.64t/data=!3m1!1e3!4m13!1m7!3m6!1s0x60188b811f57f195:0x11a6a34cc5074741!2sAkasaka,+Minato,+Tokio+107-0052,+Japonia!3b1!8m2!3d35.6749184!4d139.736775!3m4!1s0x0:0x9082906f72e47da5!8m2!3d35.6773677!4d139.7374544?hl=pl

Co ciekawe, w tym solarisowym przejeździe widać też po drodze reklame "BROTHER" (wówczas produkowali maszyny do szycia i do pisania) - ale w innym miejscu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 17, 2017, 03:58:05 pm
Myślałem, że to duże miasto bratniego narodu chińskiego - ale okazało się, że to Tokio (google wie).

Toś nie znał smakowitej anegdotki o tokijskiej wycieczce ekipy za pieniądze Госкина i długości owej sekwencji w roli alibi? ;)

Nawiasem, jak już "Solaris" w detalach bierzemy... Zwróciłeś kiedy uwagę na wiek aktorów? Kelvin-Banionis był z roku 1924, jego ekranowi rodzice z lat 1920 (Гринько-ojciec) i - sic! - 1951 (Ба́рнет-matka), a Berton-Дворжецкий, w scenie odwiedzin b. poważnie wyglądający - z 1939 (czyli miał wówczas niewiele po '30), a jakoś tak ich ucharakteryzowali, że nawet bym nie wpadł na to jak sprawa różnic wieku między nimi wyglądała, gdybym nie przeczytał...

Co ciekawe, w tym solarisowym przejeździe widać też po drodze reklame "BROTHER" (wówczas produkowali maszyny do szycia i do pisania) - ale w innym miejscu.

Ten "BROTHER" to tam wiecznie żywy. Na wikipedycznym zdjeciu Akasaki (w 2006 robionym) też go widać, w samym centrum:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/70/Akasaka%2C_Tokyo.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 17, 2017, 04:56:33 pm
Nic nie słyszałem, nt. wycieczki - choć to standard tamtych czasów. Po prostu "miasto przyszłości" wyglądało na tyle na przeszłe, że zacząłem drążyć. Nie wnikałem w wiek aktorów, choć zastanawiałem się, czy Bertona postarzono - czy odmłodzono. Generalnie to jakoś nie lubię wnikać w obsadę i tego typu kwestie.

Właśnie detalicznie o tej reklamie mówię - w tym miejscu. Na filmie jest w innym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 17, 2017, 06:32:48 pm
Też normalnie nie wnikam w wiek aktorów itd., bo nie uważam, by aspekt gwiazdorski był w filmie zbyt istotny (zwł. że wcale nie jest tak, że te gwiaździny najlepiej grają), ale - właśnie - również...
zastanawiałem się, czy Bertona postarzono - czy odmłodzono.
To i podkusiło mnie - sprawdziłem. I przy okazji mogę docenić - stanowiącą jeden z kamyczków tej mozaiki - perfekcyjną robotę charakteryzatora :).

Właśnie detalicznie o tej reklamie mówię - w tym miejscu.

Wiem, dlatego właśnie zdjącho dorzuciłem, by pokazać, że długo ona tam wisi... Przy czym, co ciekawe, Brother Industries, LTD (firma (https://en.wikipedia.org/wiki/Brother_Industries) z branży do SF, jak najbardziej, pasującej w owym czasie... teraz może mniej, bo komputery to codzienność, czego nasz dialog najlepszym dowodem ;) ) nie ma w owej Akasace biurowca (przynajmniej Gugla o tym milczy), co byłem skłonny przypuszczać na podstawie tych wiecznotrwałych ;) napisów...

"miasto przyszłości" wyglądało na tyle na przeszłe

Prawda. I nie dziwię Ci się, że obstawiałeś Chiny, bo styl w istocie tam jakby z naszego obozu - centrum Warszawy przed '89, gmachy wschodniego Berlina - to się jakoś kojarzy; a jednocześnie znać, że nie Berlin i nie Moskwa czy - ówczesny - Leningrad.

ps. Coś arcyciekawego: komplet (ponoć) scen wyciętych z "Solaris" w finalnym montażu (wyjdę na profana, bo są tam znacznie ładniejsze rzeczy, ale najbardziej ucieszyła mnie możliwość oglądania rakiety Kelvina ;) ):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 18, 2017, 06:10:32 pm
Podobnież zmontowany "Czas Apokalipsy" zawiera ok. 1% nakręconego materiału - to dopiero gratka ;) ... (i może przez to nie wiadomo, o co w zasadzie chodzi, poza tym, że od czasu do czasu strzelają ;) ).

Nie jestem pewien, czy dobrze pamiętam - u Lema Harey się rozpada w molekularny proch a Kelvin wraca na Ziemię - bez żadnych niedomówień, tak?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 18, 2017, 07:23:37 pm
Podobnież zmontowany "Czas Apokalipsy" zawiera ok. 1% nakręconego materiału - to dopiero gratka ;)

Znając Twój stosunek do "Czasu..." mam niejasne podejrzenie, że delikatnie podśmiewasz się z mojej fascynacji tymi wycinankami ;).

Nawiasem: nie wiem dlaczego wyleciała reszta, ale rakieta wypadła programowo. Inżynierowie z Gwiezdnego się namęczyli przy projektowaniu (ciekaw jestem stojącej za tym historii może być na miarę inżynieryjnych opowieści zza kulis "Odysei..."), ale Tarkowski celowo sceny tego typu zminimalizował, chcąc transcendować konwencję SF przez maksymalną rezygnację z jej elementów (twierdził, że osiągnął to dopiero w "Stalkerze").

Nie jestem pewien, czy dobrze pamiętam - u Lema Harey się rozpada w molekularny proch a Kelvin wraca na Ziemię - bez żadnych niedomówień, tak?

Harey - tak, w neutrinowy. A Kelvin... oddajmy głos samemu Lemowi:

"U mnie Kelvin decyduje się pozostać na planecie bez odrobiny nadziei, a Tarkowski stworzył wizję, w której pojawia się jakaś wyspa, a na niej chatka. A kiedy ja słyszę o chatce i wyspie, to mało ze skóry nie wyjdę z irytacji… Po prostu sosy emocjonalne, w których Tarkowski zanurzył moich bohaterów, nie wspominając już o tym, iż amputował zupełnie pejzaż scjentyczny i wprowadził moc dziwactw, są dla mnie zupełnie nie do zniesienia."
"Tako rzecze..."

Kiedyś też mnie rzucało z irytacji, na myśl o tym finale ;), potem, jak popatrzyłem na nowsze amerykańskie SF-y, to mi przeszło. I tak jest to jeden z nielicznych filmów sięgających pułapu, poruszania się na którym Mistrz od SyFy oczekiwał (gdy jeszcze w nią wierzył)... Reszta - patrz Rozważania LXIV ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 18, 2017, 07:54:54 pm
Na planecie - to znaczy gdzie? Na Ziemi? Konkret proszę, bo nie pomnę. Nie naśmiewam się, ale generalnie to są odpadki ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Kwietnia 18, 2017, 08:07:09 pm
aha, kto nie oglądał nowego ghost in the shell, daję 10/10, ma tyle samo godności i rozumu ludzkiego niż oryginał :X
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 18, 2017, 09:58:03 pm
Na planecie - to znaczy gdzie? Na Ziemi? Konkret proszę, bo nie pomnę.

Miszcza mi tu będzie poprawiał (i jeszcze mi w głowie tworzył wizje Kelvina na pontonie na solaryjskim Oceonie ;)) ;). Na tej stacji solaryjskiej konkretnie.

Nie naśmiewam się, ale generalnie to są odpadki ;) .

No, są. Ale odpadek Tarkowskiego może być artystyczne więcej wart niż całe filmy różnych Abramsów ;).

(Poza tym: naprawdę się ucieszyłem widząc tę rakietę  8).)

aha, kto nie oglądał nowego ghost in the shell, daję 10/10

Ja oglądał ;).

Najpierw powtórzyłem sobie klasycznego "GITS-a". Wizualnie i muzycznie to wciąż jest arcydzieło. W warstwie technologicznej szczególnego postarzenia filmu również nie widać*.
Tematycznie... Co tu można po raz kolejny o tematyce tego klasyka SF bez popadania w banał? Wypada chyba tylko zauważyć, że film ten jest w pewnym stopniu duchowym spadkobiercą "Blade Runnera" - fabrykowane wspomnienia, centralna postać zadająca sobie pytanie kim jest (gdzie finalne sceny każą podejrzewać maszynę ścigającą inną maszynę), motyw lalki, współpracownik błyskający w finale wykraczającą poza zawodowe reguły wspaniałomyślnością - to są nawiązania wprost.
Jeśli mógłbym coś skrytykować to - pachnący "Dwustuletnim człowiekiem" Asimova i pewnymi podwątkami historii startrekowego Daty - motyw maszyny zdającej się zazdrościć ludziom i jakby skłonnej naśladować - z wyboru - ich, wynikłe z biologii, słabości.
Specyficzny jest też, w niektórych scenach, sposób mówienia/rozmawiania bohaterów, ale to efekt nałożenia kilku spraw: po pierwsze - jak z treści wynika - bohaterowie to cyborgi ze wspomaganymi mózgami (http://ghostintheshell.wikia.com/wiki/Cyberbrain), co ma prawo przekładać się na nieco inny, niż obecny, ludzki, modus myślenia i wyrażania tych myśli; po drugie - trochę to i kwestia konwencji (której do recytacji bohaterów "Na Srebrnym Globie" Żuławskiego i tak dość daleko; Oshii pod tym względem znacznie mniej wymaga od widza), po trzecie - dochodzi sprawa tłumaczenia (zarówno amerykański dubbing, jak i jego - jeszcze gorsze i bardziej drewniane - polskie przekłady, bywały krytykowane, w oryginale jest ponoć znacznie lepiej). Przy czym czepiłbym się - wbrew pozorom - nie tego, że dialogi potrafią się w pewnych miejscach ocierać o infodump i drętwotę, a raczej tego, że występują w sumie w ilościach śladowych, nie jest to - szczęśliwie - blockbuster, ale i nie jest też film zbyt rozgadany, dominują jednak (nieprzegięte) sceny akcji,  trochę szkoda - chętnie poznałbym z ekranu ichni sposób definiowania duszy (http://ghostintheshell.wikia.com/wiki/Ghosts_&_Shells) np.
Zasadniczo, jednak, wciąż jest to jeden z najwybitniejszych filmów SF jakie powstały, do którego warto wielokrotnie wracać, smakując doznania estetyczne. (Bo strona wizualna i podteksty są tu znacząco istotniejsze niż prosta, acz nie - b. głupia, to nie Hollywood, zwł. obecne - fabuła.) To jest właśnie ten typ kina - do wielokrotnego, trochę sennego, oglądania, nie - wciągająca emocjonalnie rewolwerówka, która zrobi wielkie wrażenie przy pierwszym obejrzeniu, ale wrażenie to ulotni się po 5 minutach i więcej nie powróci, a i o samym filmie rychło się zapomni.

(Aha: z takich b. prywatnych, niezobowiązujących skojarzeń: rządowo-korporacyjne machinacje intelektroniczne przypomniały mi jakoś pewne watki tła "Testu pilota Pirxa", a sposób w jaki cyborgiczny doktor Willis korzystał z klawiatury i przeglądał dane - podobne sceny z udziałem wspomnianego już Daty.)

Potem udałem się do kina na film amerykański...

Powiem tak, wizualnie i technicznie (wracamy do sprawy klasycznych efektów) jest to majstersztyk jakiego od lat kino SF nie zrodziło. Po prostu chce się chłonąć oczami ten świat. I cieszmy się tym.
Scenariusz... No... jest... Ale wspominany tu "TRON 2" również scenariuszowo nie błyszczał, a stał się kultowy. Ba, czy pierwszy "Obcy" jaśniał pod tym względem?
Znaczy: ja tę wersję ze Scarlett J. odbieram jako rzecz z braku laku trochę (ale przy zaznaczeniu, że większość filmów SF, nawet tych lepszych - z wyjątkiem paru tytułów do policzenia na palcach jednej ręki - również z braku laku jest).

And one more thing: krytykowałem tu - jako przedszkolne zagranie - sprawę ocenzurowania golizny major Kusanagi. Otóż zwrócono mi na forum startrekowym ;) - gdzie również o tym wspomniałem - uwagę, że w oryginale owa cyborg również genitaliów nie miała (https://proceduraldialogue.files.wordpress.com/2011/09/ghostscreen1.jpg). Co prawda, jak niedawno doczytałem, nie jest do końca jasne, czy to b. celowy wybór reżysera, czy też forma wizualnej autocenzury właściwa dla anime, ale - w istocie - w świetle tego decyzję amerykańskich twórców muszę uznać za uprawnioną interpretację oryginału. I nawet da się to czytać dość głęboko, jako fizyczny wyraz ostatecznej dehumanizacji, jakiej poddano ową bohaterkę.
(Acz zauważyć również trzeba, że komiksowy "GITS" czynił Motoko istotą może nawet przesadnie seksualną (http://www.movie-censorship.com/report.php?ID=2802).)

* Ba, można pół-żartem powiedzieć, że udało się im przewidzieć przerabianie budek telefonicznych na internetowe; apropośnie:
http://tech.wp.pl/szybki-i-darmowy-internet-zamiast-budki-telefonicznej-czemu-nie-6034883948597889a
http://www.cbsnews.com/news/phone-booths-transformed-into-wi-fi-hotspots/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2017, 06:59:17 pm
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię. Aż sobie odświeżyłem końcówkę. No cóż, jesli chodzi o film Soderbergha, to najlepszą recenzje dał sam Lem (Solaris to jednak nie jest książka o miłości mężczyzny do kobiety) - choć jest to film holiłudzko dobry. Jeśli chodzi o Tarkowskiego to prawdę mówiąc nie miałem poczucia obcowania z dziełem wybitnym. Na obronę obu reżyserów można podać to, że obecność na ekranie pięknej kobiety, zwłaszcza wewnętrznie cierpiącej, siłą rzeczy odciąga, przynajmniej mnie, od roztrząsania spraw Kontaktu i innych ważkich kwestii. W książce to aż tak nie rozprasza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 19, 2017, 07:32:47 pm
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię. Aż sobie odświeżyłem końcówkę.

To dobrze, żeś sobie nie dał ;):
(http://tng.trekcore.com/hd/albums/2x09/themeasureofaman_hd_255.jpg)
Bo widzę, że - pewnie przez nerwówkę ostatnich paru miesięcy :( - zapomniałeś o naszej starej dyskusji o tym zakończeniu (ależ wysokokalibrowe argumenty wtedy w powietrzu latały!):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=766.msg36357;topicseen#msg36357

Na obronę obu reżyserów można podać to, że obecność na ekranie pięknej kobiety, zwłaszcza wewnętrznie cierpiącej, siłą rzeczy odciąga, przynajmniej mnie, od roztrząsania spraw Kontaktu i innych ważkich kwestii. W książce to aż tak nie rozprasza.

Fakt, w książce to ona piękny ma, zasadniczo, charakter (co zawsze podkreślam gdy o bohaterach "Solaris" mowa; tak, ta nieludzka zdaje tam jedyna egzamin Człowieczeństwa, choć z tragicznym skutkiem), nic więcej powiedzieć się nie da (o wyglądzie słyszymy niewiele, i jeszcze przez filtr percepcji zakochanego).
Co do filmów, może dlatego skupiałem się jednak na fabule (choć czy u Soderbergha była właściwie fabuła?), że ani Бондарчук, ani McElhone nie wydawały mi się piękne (interesujące, niebanalne, godne uwagi - jak najbardziej, ale nie piękne) ;).

Nawiasem: mógłbyś pewnie i bronić reżyserów pozwalając im się chować za materiałem źródłowym, bo - na ile pomnę - nieszczególnie go cenisz ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Luca w Kwietnia 19, 2017, 07:34:01 pm
Podobnież zmontowany "Czas Apokalipsy" zawiera ok. 1% nakręconego materiału - to dopiero gratka ;) ... (i może przez to nie wiadomo, o co w zasadzie chodzi, poza tym, że od czasu do czasu strzelają ;) ).

Czytając taką ocenę "Czasu Apokalipsy" płynącą z Twej klawiatury poczułem się zbulwersowany. To jeden z moich ulubionych filmów i po prostu nie byłem w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Dlatego pozwalam sobie wkleić linki do bezwstydnie obszernej egzegezy dzieła Coppoli (część pierwsza  (https://www.youtube.com/watch?v=r23wOiCHK5E)i druga (https://www.youtube.com/watch?v=LUpAICPkJ8Q)).

Owszem, można uznać, że w kilku kwestiach idzie ona o krok za daleko i posuwa się do nadinterpretacji, ale jako całość wydaje mi się zupełnie dobrym odczytaniem. Moje własne wrażenia nie były oczywiście aż tak rozbudowane i uszczegółowione, niemniej uważam, że inteligenty człowiek podsumowujący "Apocalypse Now" tekstem "nie wiadomo o co chodzi, poza tym, że od czasu do czasu strzelają" musiał włożyć w taką opinię sporo złej woli ;-P
(Czy to po prostu przekora spowodowana powszechnym uznaniem dla tego dzieła?)

Nie zamierzam naturalnie, maźku, wbijać Ci na siłę do głowy jedynie słusznej prawdy, że "Czas Apokalispy wielkim filmem jest", ale być może podlinkowane filmiki sprawią, że zobaczysz w nim coś więcej niż jedynie kolejną szczelaninę zanurzoną w oparze mglistych sensów.

-

A skoro już zdecydowałem się tutaj wypowiedzieć, to – aby uczynić zadość tematowi wątku – zapraszam do przyjrzenia się propozycji przemontowania (https://www.youtube.com/watch?v=Gksxu-yeWcU) (jeszcze dość świeżego) filmu "Pasażerowie". Oryginału nie widziałem, ponieważ został on powszechnie uznany za ciężką chałę i kolejny holiłódzki produkcyjniak mający wyłudzić kasę od wieczne wyposzczonych fanów sci-fi. Wydaje się jednak, że przedstawiony – i zupełnie prosty! – pomysł mógłby zrobić z tego gniota coś naprawdę przyzwoitego. W każdym razie ja na coś takiego mógłbym się już do kina wybrać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Kwietnia 19, 2017, 08:18:00 pm
Cytuj
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię.
Tak właśnie oszukuje pamięć. Gdy popadnie w durszlakowość. Zalepia czym się da. Zdarza mi się często...coraz częściej.  :)
Lukę wypełnia czymś prawdopodobnym, z podobnej bajki - tobie pewnie z filmu Tarkowskiego (była Ziemia na końcu? Była. Że bajkowa...). I delikwent-właściciel wciąż ma wrażenie, że pamięta. Ba, znakomicie pamięta.
Aż konfrontacja. :D
Cytuj
Na obronę obu reżyserów można podać to, że obecność na ekranie pięknej kobiety,
Z pierwszego oglądania Solarisa, pacholęciem jeszcze, zapamiętałem tylko jedną scenę...wiadomo jaką. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, kto Tarkowski, kto Lem, a film już mi się utrwalił. By nie rzec - wdrukował  8)
O amerykańskiej nic nie napiszę, gdyż niedooglądałem.
@Luca & maziek
Cytuj
Czytając taką ocenę "Czasu Apokalipsy" płynącą z Twej klawiatury poczułem się zbulwersowany. To jeden z moich ulubionych filmów
Noo, mój też. Zdecydowanie. Już pierwsze sceny (palmy w wybuchach, w tle warkot helikopterów) pod muzyczkę theend i dreszczyk, taki, że czasem sam boję się tego, co we mnie siedzi.
I o tym jest ten film.
Handlarz jest chory, w stanie bliskim śmierci, ale nie to najbardziej przeraża Marlowa. Szczególną uwagę zwraca on na zmiany, które zaszły w psychice i charakterze Kurtza. Dał on się uwieść otaczającej go przyrodzie, obudziła w nim najgorsze instynkty i stał się kimś w rodzaju lokalnego kacyka, w okrutny sposób wykorzystującego pozycję, jaką zajmował w swoim quasi-państwie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%85dro_ciemno%C5%9Bci (https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%85dro_ciemno%C5%9Bci)
Fakt, może przydługi, zwłaszcza wersja reżyserska, ale całość to piękne wizualnie zanurzanie się w odmęty...czegośtam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 19, 2017, 09:37:38 pm
@Luca & liv

Ciekawy nowy nurt dyskusji się nam ostatnio wytworzył. Najpierw broniliśmy przed maźkiem "Odysei...", teraz bronicie "Czasu...", czekać jak się olka (lub Term w momencie zacieśnienia orbity)  z obroną "Solaris" T. włączy... I zdaje się to bardzo fajne, bo - przekonamy, czy nie przekonamy - przypomnimy sobie i, może, unaocznimy bardziej za co te filmy kochamy...

Oryginału nie widziałem, ponieważ został on powszechnie uznany za ciężką chałę i kolejny holiłódzki produkcyjniak mający wyłudzić kasę od wieczne wyposzczonych fanów sci-fi.

Nawet gorzej, za intencjonalne skrzyżowanie sajfaja z romansidłem, by na dwu targetach szmiry spragnionych za jednym zamachem zarobić.

Jak o tym mowa... Obejrzałem sobie jednym okiem (dwu było szkoda) zwiastuny nowego "Obcego...", bo jednak Scott to kręci, i najpierw uderzyły mnie liczne absurdy, choćby:
1. Skoro to prestiżowa wyprawa kolonizacyjna - dlaczego bohaterowie nie wyglądają jak spod igły, jak w "Odysei..." czy "ST - TMP", tylko jak wyrobnicy z Nostromo i marines z Sulaco, którzy byli dla swoich mocodawców mięsem armatnim? Wizualna continuity cenna rzecz, ale nie kosztem logiki.
2. Czemu przyroda tej planety aż tak ziemiopodobna? Pewnie - przy iście startrekowym podpieraniu ekranowych idiotyzmów kołkami - da się to jakoś zwalić na Inżynierów, ale - nawet przy wspólnym pochodzeniu tamtejszego i ziemskiego życia - różnice powinny być większe (nie myślałem, że zatęsknię do czerwonych  (http://movies.trekcore.com/gallery/albums/intodarkness-hd/chapter01/star-trek-into-darkness-hd-0006.jpg)krzaków (http://movies.trekcore.com/gallery/albums/intodarkness-hd/chapter01/star-trek-into-darkness-hd-0009.jpg) ze startrekowej "dwunastki", a jednak...).
3. Skąd znów ta bzdura, że na zwiad planetarny bez skafandrów leźli? To, że skład powietrza nadaje się - powiedzmy - do oddychania nie wyklucza możliwości istnienia zabójczych mikroorganizmów (skoro zaś mamy w fabule panspermię - nie da się wykluczyć ich kompatybilności - tj. szkodliwości dla Ziemian...)* czy takiejż - na przykład - nanotechnologii (skoro to dawny świat Inżynierów...). (Choć - prawda - ten błąd jest powszechny, nawet w "Niezwyciężonym" tak to wyglądało.)
To już z takich najbardziej oczywistych nonsensów, spodziewam się tego więcej.

* Nawiasem: pamiętamy, chyba, wszyscy jak długim kwarantannom poddawano wracających z Księżyca, z wiedzy o jakich procedurach się crichtonowa "Andromeda..." zrodziła (konkretnie: te opisy tajnej bazy)...

Potem walnęła mnie po oczach wizualna - o koncepcyjnej szkoda nawet gadać - wtórność tego filmu... Inżynierowie - przecież to są zupełne humanoidy wyglądające w sposób, który krytykowano "StarTrekowi" już lata temu (ni to rodaków Kamina (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Kamin) przypominają w tych zgrzebnych szatach, ni to Ba'ku (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Ba'ku)), a te ich ciuszki jeszcze mają coś z niby-buddyjskiego stylu Jedi. Ta banda ziemskich zwiadowców bezskafandrowa, natomiast, prezentuje się jak - trochę lżej (i biedniej) ubrani - koledzy Rebeliantów z Hoth. Do tego jeszcze bohaterka w podkoszulku i z giwerą, co patrzy na kopiowanie z "Aliens". I parę przyzwoitszych scenek - jednych estetycznie zapożyczonych z "jedynki", innych - nawiązujących do stylistyki "Odysei...".

A kolejna sprawa - towarzyszące tym zwiastunom medialno-fanowskie analizy, wskazujące czego publisia czeka: nie futurologia, nie technologia, nie filozofia, tylko rozważania nad rodzajami Obcych paskud i stopniem malowniczości tego, co mogą ludziom zrobić. Choć możliwe, że o to tam od początku, tylko oryginał się - przez pirxowate skojarzenia - przeceniało...

Skoro o tych skojarzeniach... W dwu pierwszych filmach świat nie był na planie pierwszym, tylko w tle różnych jatek, ale to był świat ciekawy, który - jak się wtedy zdawało - mógł wyrosnąć z naszego - świat zaawansowanej kosmonautyki, asteroidowego górnictwa, futurystycznego wojska, korporacyjnej samowoli. Propozycja futurologiczna dość serio, nawet jeśli - jako się rzekło - służąca za tło horroru czy rozwałki... Tymczasem teraz rozbudowywany będzie element tego świata całkowicie urojony (pewnie i przez to, że ten wiarygodniejszy się postarzał), na plan pierwszy wyjdą zagadki z gatunku "co zabiło Inżynierów", i widzowie, których to wciągnie nie będą się zajmować problemami naszej cywilizacji, a jakichś fikcyjnych (w dodatku wymarłych). B. to przypomina - równie poznawczo puste - zgadywanie kto jeszcze jest Cylonem i powody, dla których tak - na pierwszy rzut oka - obiecująca "BattleStar Galactica" tak strasznie skisła... (A przy tym dochodzi jeszcze czynnik żenady odziedziczony po "Prometeuszu", co każe się obawiać, że dostaniemy b. głupie odpowiedzi na namnożone pytania...)

To będzie b. zły film, choć niewykluczone, że miejscami ładny, dzięki sile pierwowzorów...

Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię.
Tak właśnie oszukuje pamięć. Gdy popadnie w durszlakowość. Zalepia czym się da. Zdarza mi się często...coraz częściej.  :)

Tak w sumie to chodzi mi teraz, w efekcie, po głowie pomysł ucyklicznienia "Akademii.." (tylko gdzie chętni, gdzie chętni są? ;) ), bo i tak wszyscy do Mistrza wracamy, a widać w tej zawodności pamięci (ja też te LXVI Sylwiczne trochę inaczej pamiętałem, niż mi szybka powtórka wskazała, że powinienem ;); pomstowanie na dinozaury i Hulka w innym - bodaj przekrojowym - tekście było) powód dodatkowy by to robić. To może by tak jednak wespół w zwspół? Nie narzucam, rzecz jasna, proponuję :).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2017, 09:39:12 pm
Cóż mogę poradzić na to, że w filmach się nie sprawdzam (Odyseja, Czas Apokalipsy...). Czas Apokalipsy podobał mi się kiedyś, ale w pewnym momencie zadałem sobie pytanie: co mi się podoba? Dorsi? Wentylator udający helikopter? Amerykański Wietnam? Legenda o tajemniczości tamtej wojny? Odwieczny problem szajby na skutek zmiany warunków (nie do ogarnięcia dla mnie bo nie byłem w Wietnamie w dżungli)? Oczywiście mogę na rozum wziąć to, że komuś odwaliło (pozornie), bo przeżył, czego ja nie przeżyłem - ale jak to przeżyć, żebym wiedział jak jest, kiedy to się przeżywa? Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów - najmocniej przepitraszam za szczerość. Oczywiście, jest legenda w Polsce, stan wojenny, amerykański sen za którym tęskniło się jak złotówka za dolarem, i tak dalej. Oczywiście kwestie osobiste, jak się coś człowiekowi za młodu podobało - to ma sentyment.

Jeśli potrzebna jest egzegeza - to znaczy, że jest już niepotrzebna, bezcelowa. Tak to jest. Nie bierzcie tego do siebie - coraz częściej nie doczytuje książek i nie dooglądam filmów, bo zaraz na początku wiem, co będzie. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Lem przestał pisać? Kiedyś, jak mawiał, nie wiedział, jak się książka rozwinie (jak się napisze). Postawiłbym flaszkę, że przestał, bo zaczął wiedzieć - i to okazało się cholernie nudne. Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie. Oprócz tego są jeszcze neurony lustrzane i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza. Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 19, 2017, 10:40:43 pm
Niestety, na starość mam podobnie
R.
pjes: choć ma życiowa dewiza sprzed pół wieku (patrz www) nadal brzmi: [ciekawość-uczciwość-tolerancja oraz rozumieć-umieć-kochać].
http://wyborcza.pl/7,75400,21651051,ciekawosc-laczy-rozum-dzieli.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Kwietnia 19, 2017, 11:10:26 pm
No nie mogę - nic tylko urny szykować  8)
Cytuj
Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów
Przy takiej redukcji, to nie tylko filmy do odstrzału...by można.
Ale  jasność, zrozumiałość. Ja kiedyś popełniłem ten błąd i po latach obejrzałem odcinek Kosmosu 1999. Wyszło, że podobała mi się czołówka z głosem z offu...baza księżycowa alfa. Teraz z przyjemnością, acz rzadko, z filmów nienowych to po prawdzie tylko czarno-białe. I nie wiem dlaczego, ale ma to jakiś walor - brak "kolorowości".
Z Apokalipsy podobają mi się pojedyncze sceny i niektóre dialogi. Czasem duszny klimat. Lubię dżunglę na dużym ekranie, dlatego Predatora mogę wciąż i wciąż. Nie szukam głębi i ukrytych przesłań całości. Nie w filmie.
Może faktycznie, to kwestia wieku?
Cytuj
Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie.
E, tam - przesadzasz z redukcją. Na te dwa stany są setki, tysiące przycisków i ich możliwych kombinacji.
Pomijając stopniowanie tych zadowoleń.  ;)
Cytuj
i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza.
Daj przykład.
Cytuj
Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.
Cytuj
Niestety, na starość mam podobnie
Panowie "stare pierdoły"  8) co to już wszystko mają za...za. Nic, tylko zostaje dedykować takie cóś sprzed circa 2000 lat
Nie dociekaj, nie nasza to rzecz Leukonoe
Kiedy umrzeć mam ja, kiedy ty
nie odsłaniaj babilońskich arkanów
Co ma być niech będzie
Czy wiele zim przed nami, czy właśnie ostatnia
pędzi morze tyrreńskie na oporne skały
rozważnie klaruj wino, nadzieję odmierzaj na godziny
- czas biegnie zazdrosny o słowa,
i weseląc się dziś nie dowierzaj przyszłości

I coś świeższego;
Właśnie w roku 1883 łączny tonaż floty parowej przewyższył tonaż żaglowców.  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 19, 2017, 11:25:16 pm
Syberiada (przykład, przykładowy). Starość - możliwe, aczkolwiek ja to odczuwam jako kolejną zmianę w moim życiu. W zasadzie każda taka zmiana to znak czasu, czyli starość. Nawet, jak przestanie się walić w majty a zaczyna do nocnika, to starość. I odwrotnie też ;) . Predatora też mogę. I Terminatora. Generalnie dużo mogę, Czas Apokalipsy też mogę i to nie jest zły film, po prostu nie wetknąłbym weń chorągiewki "uwaga, arcydzieło". Predator nie pretenduje do tego miana, więc nie ma wstydu, że nim nie jest. Oczywiście wszystko można wyśmiać sprowadzając do schematów - ale chodzi o to, jak Ty czujesz. Jak czujesz schemat - to co można na to poradzić? Z liczbą przycisków rzecz dyskusyjna, ale jak się tak bardzo zastanowić, to wychodzi, że są dwa (lub jeden) nadrzędne. Myślę, że sztuczny człowiek (umysł) powstanie, gdy uda się te przyciski zaprogramować "naprawdę". Tzn. sprawić, żeby się komputer np. bał. Ale naprawdę - a nie robił to, co bojący się komputer powinien robić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 20, 2017, 12:04:57 am
No co Ty. Golem się bał? Był sztuczny?
Dobranoc.
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 20, 2017, 12:08:13 am
Tzn. sprawić, żeby się komputer np. bał. Ale naprawdę - a nie robił to, co bojący się komputer powinien robić.
Nieodróżnialne?:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 20, 2017, 01:29:55 am
Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów - najmocniej przepitraszam za szczerość.
/.../
Nie bierzcie tego do siebie - coraz częściej nie doczytuje książek i nie dooglądam filmów, bo zaraz na początku wiem, co będzie. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Lem przestał pisać? Kiedyś, jak mawiał, nie wiedział, jak się książka rozwinie (jak się napisze). Postawiłbym flaszkę, że przestał, bo zaczął wiedzieć - i to okazało się cholernie nudne. Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie. Oprócz tego są jeszcze neurony lustrzane i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza. Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.

Wiesz co? Ja to chyba doskonale rozumiem, bo zasadniczo piszesz dokładnie to, co twierdził GOLEM (a dokładniej: co Creve stwierdził, że GOLEM twierdzi ;) ) - i co z lubością cytowałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=557.msg28974#msg28974) - ale zawsze jest możliwy odbiór na jaki się nastawił bodaj jeden z bohaterów Stapledona (nie mogę znaleźć tego cytatu a teraz b. by mi się przydał ;) ), czyli traktowanie gotowego dzieła raczej jako punktu wyjścia do umysłowej roboty, to jest inspiracji do tworzenia sobie w głowie wizji jak też by ten temat jeszcze lepiej można (przyznaję: mam tak ze sporą częścią klasyki, w tym z dużą częścią dzieł Mistrza; bodaj z "Głosem Pana" tak nie mam, jak ostatnio - i wcześniejszymi razy - czytałem zdał mi się bezbłędny). Przy czym, rzecz jasna, jak się samemu literackim/filmowym geniuszem nie jest to się, tak naprawdę, za cholerę tymi myślowymi konstrukcjami oryginału nie przerośnie, ale może trochę go odbiorem - delikatnie - wzbogaci, jakieś rysy w danym monumencie zatka, a zwł. coś własnego, przemyślanego, przez jego filtr przepuści (i to bogacąc)? ;)

(Trzeba tu dodać, prawda, że i szmirę w umyśle doskonalić się da, jak nam Luca na przykładzie tych "Pasażerów" pokazał. B. łatwo nawet. Ale już przepuszczać wzbogacająco swoich myśli przez szmirę się nie da, może to kryterium?)

Poza tym... Na ładunku intelektualnym się to nigdy nie kończy, zwłaszcza w wypadku filmu... Gadaliśmy kiedyś o niepochwytności, o tym, że czasem coś w dziele działa, nie wiadomo co (bo jak to z estetykami niedawno przypominałem)... I ci Dorsi (może nie to co stary Ludwig van, ale przecie za coś sporo ludzi ich wielbi; poza tym sama geneza ich nazwy - Huxley, Blake...), i ten wentylator (czy nie genialny skrót myślowy, symbol, skojarzenie, i co tam jeszcze) - wszak sam przyznajesz, że to działa...

Predatora mogę wciąż i wciąż. Nie szukam głębi i ukrytych przesłań całości.
Predatora też mogę. I Terminatora. Generalnie dużo mogę, /.../ Predator nie pretenduje do tego miana, więc nie ma wstydu, że nim nie jest.

I tu się muszę przyznać do duchowego z Wami pokrewieństwa, bo - zauważyliście pewno - że jak coś niby powyżej wystaje, nawet o milimetr, jak ten "Arrival" nieszczęsny ostatnio, to zaraz ganię, dziury wyszukuję, dowodzę, że nie arcydzieło jednak, bo tu kiks, a tam niedoróbka, i z czym do gości... A jak bzdury jawne, bezwstydne, to paradoksalnie czasem i co pochwalę, bo nawet miło mnie zaskoczyło wobec wstępnego braku oczekiwań, bo wyszło że o jakiś promil mniej durne niż się spodziewałem.
Tylko czy to dobrze, jak człowiek za młodu Willa S. czytywał, i tego Sałtykowa-Szczedrina, co to nim potem błysnął, z matczynej biblioteczki, a teraz jakieś "Ant-Many" i "X-Many" (gorzej od "Predatorów" i "Terminatorów") ogląda i nawet pochlebne - jak na ich poziom - forumowe elaboraty o nich pisze?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2017, 09:45:36 am
Nierozróżnialne? Dla obserwatora może być nierozróżnialne, tym niemniej dla danej jednostki jest cholernie mocno rozróżnialne, czy się boi, czy tylko udaje, że się boi. Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu? Skąd one się biorą, jak to jest zrobione, że przenikają naszą świadomość, są z nią nierozłączne, rządzą nią za pomocą kija i marchewki, że nie mamy na nie żadnego wpływu - jakby w naszej świadomości była jeszcze jakaś głębsza "prawdziwsza" warstwa, którą nasz umysł ogląda jak obserwator, potrafi opisać, ale w gruncie rzeczy jest to poza nim? Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?

Golem się nie bał, ale też sam mówił coś w stylu, że nie ma osobowości - jest tylko rozumem.

Co do schematów. Postanowiłem czas temu jakiś przeczytać wreszcie Lorda Jima - ta książka (wg mnie rzecz jasna) "wyleciała" już z dzisiejszego okna percepcji. Jest tam pewien schemat, ale całość (mnie) nie porywa. Wole Hornblowera, choć to w kategorii schematów prymityw przy Lordzie Jimie. Jest tu na pewno element "świeżyzny", jaką było budowanie potęgi na morzu, podróży, ekspansji, odkrywania miejsc, na których stopa Białego Człowieka jeszcze nie stanęła - ten element wówczas "świeży" dziś trąci myszką (łee, wystarczy bilet kupić). Kosmos był następną "przyprawą" dodająca smaku - ale obrabia to ten sam ludzki mózg, który przekłąda to wszystko na schematy - i to sa te same schematy. Podobnie zresztą miałem z Cierpieniami młodego Wertera. Coś, co też oparte jest na odwiecznym schemacie, w swoim czasie wulkan uczuć i burzenie porządku - a co w sumie sprowadza się do tego, że babka gościa nie dopuściła to się głupi zastrzelił, a i to schrzanił. Szukałem tego cudu literatury i nie zaskoczyło zupełnie. Z czego mi wynika, że obiektywnie arcydzieł nie ma - są książki, które trafiły w swój czas i na swego czytelnika. Rozumiecie, niczego nie chcę dyskredytować - każdy ma swoje arcydzieła. Ale z tym, podobnie jak z zakochaniem - nie da się przez rozum. Jeśli coś czytam i mnie to nie bierze, to obiektywne wyrozumowanie, że ma to wszelkie cechy dzieła nic mi nie pomaga na naduszenie przycisku "zadowolenie". Mogę sobie oczywiście wyrozumować, jaki ważny, obiektywnie dobry i jakie ważne rzeczy porusza, i pytania zadaje jakiś film - ale co z tego, jak mi się nie chce go oglądać?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 20, 2017, 01:42:51 pm
Nierozróżnialne? Dla obserwatora może być nierozróżnialne
To miałam na myśli.
Cytuj
Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu?
Można czytać Lema bez tego zastanawiania? Tja...pewnie można.Nawet na pewno.
Cytuj
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?
Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Emocje są sterowane również przez cały system chemii krążący w naszym organizmie - a powodujący różne zawirowania. Nie zero-jedynka.
Jedni boją się myszy, drudzy ciemności, inni śmierci - zdeterminowane nie tylko wpisanym, ale także nabytym.
Może chodzi mi tylko o słowo: "naprawdę":)

Cytuj
Jeśli coś czytam i mnie to nie bierze, to obiektywne wyrozumowanie, że ma to wszelkie cechy dzieła nic mi nie pomaga na naduszenie przycisku "zadowolenie". Mogę sobie oczywiście wyrozumować, jaki ważny, obiektywnie dobry i jakie ważne rzeczy porusza, i pytania zadaje jakiś film - ale co z tego, jak mi się nie chce go oglądać?
Jasność i oczywistość.
Wyjściowy dla wszelkiej krytyki - subiektywny ogląd.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2017, 04:57:39 pm
Cytuj
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?
Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Dobrze, ale powiedz mi, co to właściwie znaczy "bać się jak komputer". Wiem jak to jest, jak ja się boję, jestem ssakiem, wiem, kiedy boi się mój pies albo inny człowiek. Z kotem jest już dużo gorzej. Prawdę powiedziawszy nie wiem jak ściśle zdefiniować zjawisko polegające na tym, że ja sam się boję. Mogę je opisać na różne sposoby - ale żaden z nich nie jest wytłumaczeniem, jak się to dzieje. Opisuje się objawy, nie mechanizm "tam w środku". Nie rozumiem tego, jak się to dzieje. A już kompletnie nie wyobrażam sobie, jak takie coś zaprogramować, żeby komputer się (co do zasady) podobnie bał.

P.S. co do skomplikowania i że nie zerojedynkowo - niezależnie od zawiłości dróg (niewątpliwie zawiłych, nieznanych, upstrzonych niemierzalnymi szturchańcami) na końcu jest prosty podział. Trochę jak droga kulki, która chaotycznie turla się po przypadkowym zboczu - ale w końcu trafia na ostrze noża - i albo przeleci z lewej, albo z prawej. W każdym razie ja tak mam. Jednostkowa rzecz. Zdarzenie ma znak + albo -. Jeśli ma różne znaki - to mogę ją rozłożyć na prostsze składniki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 20, 2017, 06:55:14 pm
Cytuj
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?
Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Dobrze, ale powiedz mi, co to właściwie znaczy "bać się jak komputer".
To nie znaczy nic. Zbiór pusty.
Chodziło mi o nierozpoznawalność "prawdziwości człeczej" (postulowanej prze Ciebie) bania się komputera.
Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.
Tak, jak kot boi się jak kot.
Skoro jak sam piszesz, a ja się podpisuję pod tym:
Cytuj
Opisuje się objawy, nie mechanizm "tam w środku". Nie rozumiem tego, jak się to dzieje.
Na zewnątrz nierozróżnialne, a wewnątrz każden samoswój:)
Cytuj
co do skomplikowania i że nie zerojedynkowo - niezależnie od zawiłości dróg (niewątpliwie zawiłych, nieznanych, upstrzonych niemierzalnymi szturchańcami) na końcu jest prosty podział.
Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2017, 07:01:36 pm
Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.
Nie zgadzam sie co do idei (że budulec ma znaczenie) - ale minąwszy to jako mniej istotne - to jak zaprogramować komputer, żeby się bał?

Cytuj
Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?
Myślę, że się redukuje. W większości wypadków.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 20, 2017, 07:01:52 pm
Wg mnie odpowiednio zaprogramowane komputery mogą "się bać jak komputery", ale, czymkolwiek by był ów lękowy stan komputera, aż do Golema będzie to świadoma sprawka człowieka/ludzi programisty(ów). Na mój rozum, tak być musi. Początek Golema też był konstruktorsko-porogramistyczny, lecz potem on się wyzwolił spod władzy człowieka i wewnętrznie przebudował, więc absolutnie nic nie da się rzec o jego stanach psychicznych rozumianych po ludzku poza tym, co sam nam oznajmił (a i to nie jest pewne). Powtórzę: "bać się jak komputer" znaczy tylko "zachowywać się tak, jak sobie życzy konstruktor-programista".
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2017, 07:05:48 pm
Niby z jakiego powodu aż do Golema? Płazińce są dużo prostsze od Golema a boją się. Do tego stopnia, że po regeneracji po pocięciu na kilkadziesiąt kawałków to pamiętają. Ostatnio udowodniono, że ćma pamięta, czego się bała gąsienica (czemu długo nie dawano wiary, bo jak wiadomo w fazie poczwarki ciało gąsienicy rozpuszcza się w białkowo-enzymatyczna zupę).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 20, 2017, 07:10:14 pm
Z tego powodu, że istniejące kompy są niebiałkowe.
Co zaś ludzkiego mózgu się tyczy, to chyba wciąż nie wiemy, czy u podstawy jego podstaw nie ma czystych kwantów.
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2017, 07:23:22 pm
Tzn. materiał jest istotny?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 20, 2017, 07:40:39 pm
Co do czystych kwantów... Gdyby założyć, ze Penrose ma rację i tak to działa, to przecież pamiętać również należy, iż sam R.P. wielokrotnie twierdził, że jeśli ma słuszność, to idąc tropem jego kwantowej hipotezy dopiróż ;) będzie można prawdziwą Sztuczną Inteligencję zbudować, co to - wedle jego tez dalszych - dostęp do platońskich powszechników będzie miała, i takie tam, i poza suchą logikę czuciem i wiarą wyskakiwać będzie mogła.
Czemu zatem założyć, że taki penrose'owy komputer kwantowy nie mógłby się bać, skoro strach rzecz ludzka, a w tej interpretacji Ohydek blisko bycia miarą wszechrzeczy? ;)

(Inna sprawa, że - prawdę mówiąc - mam rozważania tego typu za bajkopisarstwo, a tezy penrose'owe za bliskie różnych pomysłów na dziury, w których można schować Boga.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 20, 2017, 09:38:59 pm
Przeczytałem jeszcze raz https://pl.wikipedia.org/wiki/Mechanika_kwantowa i, ponieważ do imentu zgłupiałem, wycofuję się z "czystych kwantów". Intuicyjnie uważam natomiast, że "materia jest więcej niż istotna". Białko może się bać, a niebiałko nie może.
R.   
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 20, 2017, 10:20:21 pm
Głowy bym nie dał, bo przecież tzw. szowinizm białkowy czy - jak częściej się mawia - węglowy ((hydro)carbon chauvinism), odrzucany jest, czy to przez teoretyków SI, czy przedstawicieli hipotezotwórstwa egzobiologicznego, z tej przyczyny, że taki np. krzem zdaje się być porównywalnie obiecujący do węgla pod pewnymi względami (i m.in. tym swoim właściwościom zawdzięcza, że w komputerach go używają).

Choć na dziś kwestia ta zdaje się być nierozstrzygalna z braku definitywnych dowodów doświadczalnych...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 20, 2017, 10:36:27 pm
Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.
Nie zgadzam sie co do idei (że budulec ma znaczenie) - ale minąwszy to jako mniej istotne - to jak zaprogramować komputer, żeby się bał?
Nie chodziło mi o materiał z którego komp jest zrobiony (chociaż...np.  biodro "takie jak ludzkie", ale sztuczne działa "tak, jak" to jednak wyłącza człeka z niektóych rodzajów aktywności, a to jeno biodro), ale o obwody i sterowanie nimi.
U człeka o emocjach nie stanowi sama sieć neuronowa - wpływ na nią ma szereg układów. Emocje są wypadkową ich działania. Chyba, że uznamy, że drażnienie prądem odpowiedniej części mózgu to that's all - bo są emocje. Mózg w słoiku.

Wydaje mi się, że problem emocji jest problemem poniekąd wtórnym. Pierwotnym jest samoświadomość układu - by mógł odczuwać, musi być ktoś - "ja".
Cytuj
Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?
Myślę, że się redukuje. W większości wypadków.
Może teraz wyjadę z herezją pseudonaukową, ale do mnie przemawia  - w stosunku do np. działania mózgu - słowo: emergencja.
Stąd rozkład na czynniki nie daje odpowiedzi: jak?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 20, 2017, 11:03:28 pm
U człeka o emocjach nie stanowi sama sieć neuronowa - wpływ na nią ma szereg układów. Emocje są wypadkową ich działania.
Uważasz, że istnieje przeszkoda, aby to zmyślnie trykaniem elektronów wymodelować?

Cytuj
Wydaje mi się, że problem emocji jest problemem poniekąd wtórnym. Pierwotnym jest samoświadomość układu - by mógł odczuwać, musi być ktoś - "ja".
Nie chodzi mi o to, co jest ważniejsze. Świadomość, to jedna zagadka, a emocje druga. Albo być może to jedno i to samo, z jednego pnia. W każdym razie, jeśli "pierwotnym jest samoświadomość układu -by mógł odczuwać, musi być ktoś" - to czy robaki krojone nożem są świadome?

Cytuj
Może teraz wyjadę z herezją pseudonaukową, ale do mnie przemawia  - w stosunku do np. działania mózgu - słowo: emergencja.
To są dwie różne sprawy. Jakim torem toczy się myśl (i emocje) - a na czym się to kończy. Dlatego ten przykład z kulką. Droga kulki może być chaotyczna, a więc zasadniczo nie do opisania - co nie znaczy, że na końcu kulka nie trafi do jednej z dwóch przegródek.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 20, 2017, 11:32:21 pm
Robaki krojone nożem oczywiście są świadome.
Podam analogię między stanem a procesem, ale wyższe umysły ją pojmą. STAN: Świadomość płazińca od świadomości Remuszki dzieli sporo (przy całym szacunku dla płazińca). PROCES: ewolucja świadomości od ameby przez Remuszkę do do Mistrza jest procesem ciągłym.
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 20, 2017, 11:47:08 pm
U człeka o emocjach nie stanowi sama sieć neuronowa - wpływ na nią ma szereg układów. Emocje są wypadkową ich działania.
Uważasz, że istnieje przeszkoda, aby to zmyślnie trykaniem elektronów wymodelować?
Nie wiem. Komputer taki musiałby być wrażliwy na bodźce zewnętrzne - nie tylko umysłowe, ale też fizyczne, bo emocje są psychofizjologiczne - związane np. z zagrożeniem życia - stąd uczucie strachu, zagrożenia. Czy np. bólu.
Żeby odczuwał jak człowiek musiałby też podobnie je okazywać - bo np. strach to np. pocenie się - nakręca kolejne emocje związane ze świadomością, że ktoś to dostrzega itp.
Cytuj
W każdym razie, jeśli "pierwotnym jest samoświadomość układu -by mógł odczuwać, musi być ktoś" - to czy robaki krojone nożem są świadome?
Przecież mówiliśmy o odczuwaniu strachu "jak człowiek", nie "jak robak". Nie jakiegolwiek strachu. Jak komp np.;)
Cytuj
To są dwie różne sprawy. Jakim torem toczy się myśl (i emocje) - a na czym się to kończy. Dlatego ten przykład z kulką. Droga kulki może być chaotyczna, a więc zasadniczo nie do opisania - co nie znaczy, że na końcu kulka nie trafi do jednej z dwóch przegródek.
Prawda.
Ale napisałeś, że działanie mózgu redukuje się do zero-jedynkowych przełączników. I tak działają kompy. Nie sądzę jednak by to załatwiało pracę ludzkiego mózgu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 21, 2017, 12:00:01 am
Robaki krojone nożem oczywiście są świadome.
Podam analogię między stanem a procesem, ale wyższe umysły ją pojmą. STAN: Świadomość płazińca od świadomości Remuszki dzieli sporo (przy całym szacunku dla płazińca). PROCES: ewolucja świadomości od ameby przez Remuszkę do do Mistrza jest procesem ciągłym.

Co do progresu od-do, to było to podnoszone (http://forum.lem.pl/index.php?topic=605.msg30721#msg30721) dawno temu, było.
Co do świadomości... Cóż my o niej wiemy... Zresztą i to było już dyskutowane (http://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg40226#msg40226)... Skoro dopuszczamy Penrose'a, to i tych, co sądzą, że i każdy atom ją ma, odrzucić nie możemy, choć prywatnie niezbyt mogę sobie wyobrazić co też jej nośnikiem u atomu mogłoby być... (Więc też i to między bajki wkładam.)
Zresztą tu pojawia się pytanie czy świadomość jest stopniowalna, i w jakim sensie, na ile można ją łączyć ze zdolnością rozumienia i nazywania spraw. Czy nie jest to po prostu jakieś elementarne odczucie własnego istnienia (ględzę jak słaby poeta, ale co tu się da innego, z braku ścisłych danych?), które może i z tym płazińcem - bo atomy sobie jednak daruję - dzielimy... (Choć i to niejasne, bo w ciemności, po omacku, się tu poruszamy. Są i tacy ssaków badacze, co twierdzą, że świadomość zaczyna się od zdolności rozpoznawania się w lustrze - co dobrze pokazuje, jakimi zgrubnościami tu operujemy.)

I jeszcze - nad program ;) - co do komputera, to przecie jest również - traktowana całkiem serio - hipoteza, że cały Wszechświat za komputer robi (i ona na Forum była obrabiana (http://forum.lem.pl/index.php?topic=441.msg24128#msg24128), i mądrzejsi ode mnie jej przklaskiwali ;) ), więc teza, że komputer nie może być świadomy byłaby w jej świetle mocno dyskusyjna, skoro już byle podzespoły takiego komputera (np. my dwaj ;) ) świadomość zdają się posiadać...
(Zresztą wracamy tu do kwestii granic naturalne/sztuczne, które, patrząc ze stanowiska wysokiej technologii, z którego Mistrz zwykł patrzeć, wypadnie nam uznać za umowne. I to nie dlatego, że trzeba zaraz ze stwórcami wyskakiwać, bo wbrew pozorom komputer mógł zrobić się sam, a już z tej przyczyny, że technologia może potencjalnie dojść do perfekcji naśladowczej, w tym czy owym zakresie, o której nam nie tak dawno przypomniała od niechcenia olka, pisząc o nieodróżnialności.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 21, 2017, 06:17:38 pm
Komputer taki musiałby być wrażliwy na bodźce zewnętrzne - nie tylko umysłowe, ale też fizyczne, bo emocje są psychofizjologiczne - związane np. z zagrożeniem życia - stąd uczucie strachu, zagrożenia. Czy np. bólu.
Człowiek często odczuwa lęk nieokreślony, z niczym nie związany, zwłaszcza nie z bodźcami czy sytuacją ogólną. Może też odczuwać go w czasie snu, paranoi itd. - kiedy bodźce są urojone. Zresztą za Lemem - co pan poczuje panie Tichy, kiedy będę pański nerw węchowy drażnił bodźcem identycznym z zapachem goździka - zapach goździka oczywiście. Jeśli chodzi o komputery, nie ma żadne fizycznej różnicy między danymi a programem ani też między danymi z zewnętrznych czujników a danymi (prawdziwymi lub syntetycznymi) wprowadzanymi z pamięci. Dla tego moim zdaniem komputer nie musi mieć łączności ze światem zewnętrznym w sensie sztucznych zmysłów - aby, o ile to w ogóle możliwe, odczuwać strach.
Cytuj
Żeby odczuwał jak człowiek musiałby też podobnie je okazywać - bo np. strach to np. pocenie się - nakręca kolejne emocje związane ze świadomością, że ktoś to dostrzega itp.
Nie chodzi mi o ten aspekt, aczkolwiek jest możliwe podłączenie komputera do sikawki, żeby się pocił ;) .
Cytuj
Cytuj
W każdym razie, jeśli "pierwotnym jest samoświadomość układu -by mógł odczuwać, musi być ktoś" - to czy robaki krojone nożem są świadome?
Przecież mówiliśmy o odczuwaniu strachu "jak człowiek", nie "jak robak". Nie jakiegolwiek strachu. Jak komp np.;) .
Zgoda, mówiliśmy o człowieku, chodzi mi o to, że lęk pojawia się też u pacjentów, którzy nie są świadomi. Lęk wydaje się czymś dużo starszym, niż świadomość. Przewrotnie można powiedzieć, że przynajmniej w przypadku życia na Ziemi musiał się pojawić strach, aby zaistniała świadomość. Jedno i drugie służyły temu samemu - przeżyciu. Nie zdziwiłbym się mocno, gdyby się okazało, że świadomość to dziecko strachu. Może więc można stworzyć komputer, który będzie się bał, aczkolwiek nie będzie świadomy. Problem, o który głównie mi chodzi, to taki, żeby on się naprawdę bał - żeby ten "strach" nie był tylko wynikiem działania programu. Wydaje mi się, że na całej drabinie życia na Ziemi ten strach jest w tym sensie "prawdziwy". Przypuszczam, że diabelnie trudno jakoś sensownie to zdefiniować, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi.
Cytuj
Ale napisałeś, że działanie mózgu redukuje się do zero-jedynkowych przełączników. I tak działają kompy. Nie sądzę jednak by to załatwiało pracę ludzkiego mózgu.
Sądziłem, że chodzi Ci o redukcję efektów (nie sposobu działania). Chodzi mi o to, że nie ma znaczenia jaką drogą uzyskano wynik - mieści się on w dwóch przegródkach. Nie byłbym skłonny kłócić się o liczbę tych przegródek, ale myślę, że poczucie, że jest się w porządku, albo, że nie jest się w porządku jest bardzo ważne i kieruje naszym życiem. Dlatego sądzę, że to są dwie najważniejsze przegródki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 21, 2017, 06:57:50 pm
Cytuj
Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu? Skąd one się biorą, jak to jest zrobione, że przenikają naszą świadomość, są z nią nierozłączne, rządzą nią za pomocą kija i marchewki, że nie mamy na nie żadnego wpływu - jakby w naszej świadomości była jeszcze jakaś głębsza "prawdziwsza" warstwa, którą nasz umysł ogląda jak obserwator, potrafi opisać, ale w gruncie rzeczy jest to poza nim?

Wydrukowałem i powiesiłem sobie na drzwiach.
No, może tylko zadowolenie i winę wziąłbym w nawias i pomnożył albo podzielił przez wewnętrzny nakaz.

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 22, 2017, 02:02:13 am
Komputer taki musiałby być wrażliwy na bodźce zewnętrzne - nie tylko umysłowe, ale też fizyczne, bo emocje są psychofizjologiczne - związane np. z zagrożeniem życia - stąd uczucie strachu, zagrożenia. Czy np. bólu.
Człowiek często odczuwa lęk nieokreślony, z niczym nie związany, zwłaszcza nie z bodźcami czy sytuacją ogólną.
Jasne, ale uściślijmy - lęk to wytwór wyobraźni, który drąży myśli. Jednak nawet on ma podłoże - najczęściej są nimi wcześniejsze przeżycia, które głowa przerabia na drobne. Z pustego i Salomon...
Strach zaś płynie z zagrożenia zewnętrznego - musi być bodziec (jak powiedział pewien młodzieniec na ŚDM - bolec;) i jest reakcja obronna organizmu.
Cytuj
Jeśli chodzi o komputery, nie ma żadne fizycznej różnicy między danymi a programem ani też między danymi z zewnętrznych czujników a danymi (prawdziwymi lub syntetycznymi) wprowadzanymi z pamięci.
Dla tego moim zdaniem komputer nie musi mieć łączności ze światem zewnętrznym w sensie sztucznych zmysłów - aby, o ile to w ogóle możliwe, odczuwać strach.
Zgoda, dla kompa nie ma znaczenia jak się wprowadzi dane.
Ale czego komp ma się bać jeśli nie miał i nie będzie miał kontaktów ze światem zewnętrznym? Skąd ma czuć zagrożenie? Z siebie samego?  Ma mieć lęki egzystencjalne?;)
Chyba tego punktu nie rozumiem.
Chyba, ze chcesz mu zapodać - jak do skrzyni Corcorana - całe życie na szpulce filmu...
Cytuj
Może też odczuwać go w czasie snu, paranoi itd. - kiedy bodźce są urojone.
Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?:)
Jednak chorób bym nie mieszała do tego, bo one rozmywają nieco pojęcia - w sensie można podciągnąć prawie wszystko "jako ludzkie". Chociaż i przecież nieprawidłowo działające.
Cytuj
chodzi mi o to, że lęk pojawia się też u pacjentów, którzy nie są świadomi
Jakoś nie myślałam o kompie w stanie wegetatywnym:)
Nie upieram się, ale strach chyba występuje u pacjentów w stanie minimalnej świadomości, nie w stanie wegetatywnym. Zresztą to płynne i nie wiadomo jak działa.
Utkwił mi w głowie art ze Świata nauki, gdzie opisywano eksperyment z ludźmi w tym stanie - podłączano ich do rezonansu i okazywało się, że chociaż nie mogą się kontaktować z otoczeniem i są uważani za omalże roślinki - są świadomi (bądź w stanie minimalnej świadomości, także fazy przejściowe), bo ich mózg reaguje w obrazowaniu. Koszmar. I lęk.
O, tutaj opracowanie podobnego eksperymentu z Nature:
http://laboratoria.net/pl/naturecom/Czytaj%C4%85c%20w%20my%C5%9Blach;14181.html (http://laboratoria.net/pl/naturecom/Czytaj%C4%85c%20w%20my%C5%9Blach;14181.html)
Cytuj
Lęk wydaje się czymś dużo starszym, niż świadomość. Przewrotnie można powiedzieć, że przynajmniej w przypadku życia na Ziemi musiał się pojawić strach, aby zaistniała świadomość.
Nie wiem, bo jednak strach wiąże się z zapamiętywaniem sytuacji zagrożenia, kojarzenia jej i natychmiastowej reakcji organizmu na bodziec w oczekiwaniu, że złe się zdarzy. Czy bez świadomości można przewidywać/przeczuwać zagrożenie?
Po prostu strach nie kojarzy mi się z odruchami bezwarunkowymi, które przebiegają nieświadomie.
Cytuj
Może więc można stworzyć komputer, który będzie się bał, aczkolwiek nie będzie świadomy.
Może można - niemniej jak stwierdziłbyś, że odczuwa strach? Przy braku komunikacji? I jeszcze potrafiłbyś go porównać z ludzkim?
Cytuj
Cytuj
Sądziłem, że chodzi Ci o redukcję efektów (nie sposobu działania).
Nieporozumienie - ja zrozumiałam, że Ty o działaniu mózgu - zapytałam Cię czy wg Ciebie działanie mózgu (w tym generowanie emocji) - da się wyzerojedynkowac. Napisałeś, że w większości da.
A Tobie chodziło o emocje, ze one są zerojedynkowe?
Cytuj
Chodzi mi o to, że nie ma znaczenia jaką drogą uzyskano wynik - mieści się on w dwóch przegródkach.
Mieści się w jednej, ale są dwie możliwości T/N, +/-.
Niemniej - tylko irracjonalny (bo niczym nie umotywowany), ale sprzeciw, że emocje są podzielne na dwa proste wyjścia. Bez szarości.
Cytuj
Nie byłbym skłonny kłócić się o liczbę tych przegródek, ale myślę, że poczucie, że jest się w porządku, albo, że nie jest się w porządku jest bardzo ważne i kieruje naszym życiem.  Dlatego sądzę, że to są dwie najważniejsze przegródki.
W porządku-nie-w porządku...w stosunku do siebie, czy innych? To te szarości. Czasem nieredukowalne:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Luca w Kwietnia 22, 2017, 02:13:47 pm
Cytat mocno przydługi, choć i tak pokrojony, ale bardzo na temat. A i spod ręki samego Mistrza, w formie dobrze znanej forumowiczom przypowieści.

Cytat: Cyberiada, „Wyprawa siódma, czyli o tym, jak własna doskonałość Trurla do złego przywiodła”
(...) Dlatego, przysiadłszy fałdów i wezwawszy całe swoje mistrzostwo do pomocy, Trurl skonstruował mu państwo zupełnie nowe. Pełne było grodów, rzek, gór, lasów i ruczajów, z niebem i chmurami, z drużyną wojów, pełnych chuci bitewnej, z warowniami, fortecami i fraucymerami; (...) A wszystko to razem mieściło się, zespolone, sprzęgnięte i doszlifowane, w pudle, nie nazbyt dużym, takim akurat, że bez wysiłku mógł je Trurl unieść; za czym dał je Eksyliuszowi w darze, ofiarowując na wieczne władanie (...)

Więc, chociaż zrazu poczuł się urażony darem Trurlowym monarcha, że zbyt małe było to państwo i zanadto podobne do dziecinnej zabawki, widząc jednak, jak wielkie staje się w nim wszystko, oglądane przez grube szkło wierzchnie, a może nawet przeczuwając niejasno, iż skala wielkości nie ma tu nic do rzeczy, ponieważ nie mierzy się spraw państwowych metrem ani kilogramem, uczucia zaś, doznawane przez olbrzymów czy karzełki są jakoś sobie równe (...)

 Trurl zaś, powróciwszy do domu, opowiedział zaraz, nie bez zadowolenia, przyjacielowi Klapaucjuszowi, jakim popisem mistrzostwa konstruktorskiego pogodził dążenia monarchistyczne Eksyliusza z republikańskimi byłych jego poddanych. Klapaucjusz jednak, o dziwo, bynajmniej nie wyraził mu uznania. Przeciwnie, coś w rodzaju przygany mógł Trurl wyczytać w jego oczach.

- Czy dobrze cię pojąłem? - powiedział. - Ofiarowałeś temu okrutnikowi, temu urodzonemu dozorcy niewolników, temu torturofilowi, czyli mękolubowi, całą społeczność we wieczne władanie? (...)

- Żartujesz chyba! - zawołał Trurl. - W końcu całe to państwo mieści się w pudle, a format jego wynosi metr na sześćdziesiąt pięć centymetrów na siedemdziesiąt - i nie jest to nic innego, jak tylko model...

- Model czego?

 - Jak to: czego? Społeczności, sto milionów razy pomniejszony.

- A skąd wiesz, czy nie istnieją społeczności sto milionów razy większe od naszej? Czy wówczas te nasze nie byłyby modelami owych olbrzymich? A w ogóle jakie znaczenie mają rozmiary? (...) Czy oni nie cierpią, nie pracują w trudzie, nie umierają?

- No no, mój drogi, przecież sam wiesz, że wszystkie owe procesy idą tak, ponieważ je zaprogramowałem, a więc toczą się nie naprawdę...

- To jest - jak to: nie naprawdę? Czy chcesz powiedzieć, że pudło jest puste, a pochody, tortury i ścinanie są jeno złudzeniem?

- Złudzeniem nie są o tyle, że zachodzą istotnie, wszelako jedynie jako pewne zjawiska mikroskopijne, do których zmusiłem roje atomowe - rzekł Trurl. - W każdym razie owe narodziny, miłowania, bohaterstwa, donosy są jeno harcowaniem w próżni drobniuchnych elektronów, uporządkowanym dzięki precyzji mego nieliniowego kunsztu, który...

(...)

- A czy my sami, gdyby nas badać fizykalnie, kauzalnie i namacalnie, również nie jesteśmy chmurkami elektronowego hartowania? Ładunkami dodatnimi i ujemnymi, wmontowanymi w próżnię? I czy byt nasz nie jest rezultatem tych utarczek cząsteczkowych, choć sami odczuwamy łamańce molekuł jako trwogę, pożądanie lub namysł? I cóż więcej dzieje się w twojej głowie, gdy marzysz, oprócz dwójkowej algebry przełączeń i niestrudzonej wędrówki elektronów?

- Mój Klapaucjuszku! Utożsamiałżebyś nasz byt z bytem tego, w pudle szklanym zamkniętego, niby-państwa?! - zawołał Trurl. - Nie, tego już za wiele! Przecież intencją moją było sporządzić jeno symulator państwowości, model cybernetycznie doskonały, nic więcej!

- Trurlu! Doskonałość nasza jest naszym przekleństwem, które nieobliczalnością skutków obarcza każdy nasz twór! - wielkim głosem powiedział Klapaucjusz. - Gdyż naśladowca niedoskonały, pragnąc zadawać tortury, wybudowałby sobie niekształtnego bałwana z drewna lub wosku, a przydawszy mu niejakie zewnętrzne podobieństwo do istoty rozumnej, znęcałby się nad nim namiastkowe i sztucznie! Lecz pomyśl ciąg doskonalenia takich praktyk, mój drogi! Pomyśl następnego rzeźbiarza, który buduje lalę z gramofonem w brzuchu, by mu jęczała pod razami; pomyśl taką, która, uderzona, pocznie błagać o litość, taką, która z bałwana staje się homeostatem, pomyśl lalę roniącą łzy, krwawiącą, lalę, która obawia się śmierci, choć zarazem pociąga ją jej spokój, ze wszystkich najpewniejszy! Czy nie widzisz, że doskonałość naśladowcy sprawia, iż pozór staje się prawdą, a udanie rzeczywistością? Oddałeś okrutnemu tyranowi we władanie wieczne niezliczone rzesze istnień, zdolnych do cierpienia, popełniłeś więc rzecz haniebną...

- To wszystko sofizmata! - wykrzyknął Trurl, tym bardziej gwałtownie, że słowami przyjaciela poruszony. - Elektrony skaczą nie tylko wewnątrz głów naszych, ale i wewnątrz płyt gramofonowych, i z tej ich powszechności nic takiego nie wynika, co by uprawniało do analogii tak hipostatycznych! Poddani potwora Eksyliusza istotnie tracą głowy, życia, szlochają, biją się, miłują - dlatego, ponieważ zestroiłem parametry w sposób pożądany, ale o tym, czy cokolwiek czują przy tym, nic nie wiadomo, Klapaucjusz bo o tym nic ci skaczące w ich głowach elektrony nie powiedzą!

- Jeślibym tobie rozbił głowę, też nic bym prócz elektronów nie ujrzał, to pewne - rzekł tamten. - Udajesz chyba, że nie widzisz tego, co ci ukazuję, bo wiem dobrze, że nie jesteś taki głupi! Płyty gramofonowej o nic nie spytasz, płyta nie będzie cię o zmiłowanie błagała ani na kolana nie padnie! Nie wiadomo, powiadasz, czy oni jęczą pod razami tylko dlatego, że tak im ze środka elektrony podmrugują, jakoby kółka poruszaniem głos wydające, czy też naprawdę ryczą z rzetelnie doznawanej boleści? A to mi dopiero rozróżnienie! Przecież cierpiący nie jest ten, kto ci to swoje cierpienie da do potrzymania, abyś je mógł zmacać, nadgryźć i zważyć, lecz ten, kto zachowuje się jak cierpiący! Udowodnij mi tu zaraz, że oni n i e czują nic, że n i e myślą, że nie ma ich w ogóle jako istot, świadomych zamknięcia między dwiema otchłaniami niebytu, tą sprzed narodzin i tą spoza zgonu, udowodnij mi to, a przestanę cię molestować! Udowodnij natychmiast, żeś tylko naśladował cierpienie, lecz go nie stworzyłeś!

- Wiesz dobrze, że to nie jest możliwe - odparł Trurl cicho. - Gdyż biorąc instrumenty do ręki, gdy pudło było jeszcze puste, już wtedy musiałem przewidzieć ewentualność takiego dowodu, po to właśnie, by jej zapobiec przy projektowaniu państwa Eksyliuszowego, a to dlatego, by nie powstało w monarsze wrażenie, iż ma do czynienia z marionetkami, kukiełkami zamiast poddanych najzupełniej realnych. Nie mogłem uczynić inaczej, zrozum! Gdyż wszystko, cokolwiek podważałoby złudzenie absolutnej realności, unicestwiłoby zarazem powagę władania, sprowadzając je do mechanicznej zabawy...

 - Rozumiem, ależ rozumiem doskonale! - zawołał Klapaucjusz. - Intencje twoje były zacne - chciałeś tylko sporządzić państwo jak najbardziej podobne do prawdziwego, podobne wręcz nie do odróżnienia, i pojmuję ze zgrozą, że to ci się udało!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 22, 2017, 04:12:18 pm
Ano, wokół tego krążymy. Jestem prawie pewien, że olka się do tej "Wyprawy..." świadomie odwołała, bo nie tak dawno była ona ("Wyprawa...", nie olka ;) ) w roli argumentu, którym NEX mi tak po łbie dał, że z wrażenia zaniemówiłem ;), użyta (http://forum.lem.pl/index.php?topic=562.msg68270#msg68270)  8).
(A warto rzecz odnotować, bo +/- od tych nexowych słów dyskusje w starym stylu na powrót ruszyły ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 22, 2017, 07:20:08 pm
Thx Luca za przypominajkę - dobrze Q, że dodałeś "prawie", bo kompletnie nie pamiętałam o Cyberiadzie - jeno skrzynie przyszły mi do...co napisałam. I nie zamierzałam nią nikogo "po łbie walić";)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 22, 2017, 07:40:47 pm
Ostatnio duzo slucham Jordana Petersona na Tubie (psycholog kliniczny I wykladowca) I on fascynujaco mowi o ludzkiej psychologi od strony psychologii ewolucyjnej.
Otoz wychodzi na to, ze nasza konstrukcja psychiczna I wszystkie z tego wynikajace emocje sa spuscizna ewolucyjna. Niby rzecz znana I wiadoma, ale jednak jak sie poslucha calego, usystematyzowanego  wykladu to pelniej to do czlowieka dociera I duza ilosc szczegolow uklada sie w pelna calosc. Ba, nawet okazuje sie, ze poglady I sympatie polityczne wynikaja z typow osobowosci, a te z kolei znowu maja zrodlo w ewolucji I typach srategii na rozmnazanie (miedzy innymi), co akurat nie jest bezposrednio zwiazane z tematem tutaj, ale warte jest dyskusji z pewnoscia.
 Wracajac do emocji I czy mozna by je przypisac lub symulowac w komputerach; byc moze trzeba by modelowac cala ewolucje najsamwpierw ;).  Mieli bysmy tutaj nawiazanie do ‘Elektrybalta’, pamietacie?  Zeby zrobic poete, trzeba bylo wymodelowac cala ewolucje od poczatku, nastepnie cala cywilizacje I kulture, na koncu ktorej dopiero mielismy wierszoklete, czyli kogos kto operuje slowem na poziomie emocji.  Innymi slowy nie dalo sie tego zrobic ‘w prozni’. Podobnie moze byc wlasnie z uczuciami I emocjami, za ktorymi stoja mld lat ewolucji I caly system informacyjno-biochemiczny. Informacyjny, czyli przyjmowanie bodzcow z zewnatrz, a biochemiczny bo powstaja scisle sprzezenia pomiedzy nimi.
Ciekawym przykladem byla omawiana przez Petersona sytuacja z ‘dominance hierarchy’. Chodzi o ustalenie pozycji w stadzie/grupie, takze wsrod niestadnych zwierzat. Otoz pozycja czlowieka w stadzie przeklada sie bardzo bezposrednio na procesy chemiczne, hormonalne, neuroprzekaznikowe w mozgu I calym organizmie. Najpierw wiec mamy pozycje w stadzie, jej zmiane, z tego wynikaja emocje I uczucia (nawet jesli nie sa one w pelni swiadome), to z kolei powoduje uruchomienie procesow natury chemicznej, a to z kolei powoduje konkretne zmiany w mozgu I calym organizmie, co z kolei wplywa na emocje I uczucia. Takie rozne petelki sie tworza ze wzmocnieniem, albo oslabieniem, zeby sie system nie rozpadl, albo zawiesil.
 A teraz rzecz najciekawsza: Mechanizm uwalniajacy badz blokujacy wydzielanie I dzialanie tych substancji, zwiazany z pozycja w stadzie jest taki sam u ludzi, jak I u… Nie, nie szympansow, czy innych ssakow, ale siega az do skorupiakow. Badane byly konkretnie homary.
Tak wiec dzielimy nasz system emocjonalny I biologiczny (choc wlasciwie trudno je rozdzielic, jak sie okazuje) ze stworami, z ktorymi mamy wspolnego przodka setki mln lat temu. Czy dalo by sie to szast-prast cyfrowo odwzorowac?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Kwietnia 23, 2017, 12:41:36 am
Cytuj
A teraz rzecz najciekawsza: Mechanizm uwalniajacy badz blokujacy wydzielanie I dzialanie tych substancji, zwiazany z pozycja w stadzie jest taki sam u ludzi, jak I u… Nie, nie szympansow, czy innych ssakow, ale siega az do skorupiakow. Badane byly konkretnie homary.
No ciekawe, najbardziej zdziwiło, że skorupraki to zwierzęta stadne. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
E, a  może to komary były? Cała hmara komarów.  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 23, 2017, 12:56:32 am
No właśnie nie są stadne. Tym bardziej to dziwi. Po prostu jak się parza albo gromadzą wokół padliny to zaczynają wytwarzać hierarchię. Podobnie rekiny (konkretnie Białe) stadne nie są, ale w rejonach obfitej zwierzyny, np. przy koloniach fok, albo przy przynecie, kiedy się gromadzą zaczynają wytwarzać hierarchię.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Kwietnia 23, 2017, 01:21:35 am
No właśnie nie są stadne. Tym bardziej to dziwi. Po prostu jak się parza albo gromadzą wokół padliny to zaczynają wytwarzać hierarchię. Podobnie rekiny (konkretnie Białe) stadne nie są, ale w rejonach obfitej zwierzyny, np. przy koloniach fok, albo przy przynecie, kiedy się gromadzą zaczynają wytwarzać hierarchię.
A, to ma sens. Tworzą stado incydentalne walcząc o dostęp do żarełka.
Element wspólny z stadem stałym to rywalizacja.
W sumie to dobrze, że mamy jedzonka w nadmiarze. Można pobawić się, w ciekawsze sprawy bez takich presji. Ta druga presja też mija...z wiekiem  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 24, 2017, 05:27:59 pm
Trochę mnie odcięło. Zakładając, że człowiek to mechanizm, to jedna z największych zagadek - jak wobec tego powstaje świadomość? Ponieważ z naszego punktu widzenia wydaje nam się, że gdybyśmy stworzyli byt zachowujący się jak świadomy - to ten byt tylko udawałby świadomość, bo trybiki nie myślą. Żeby to była prawda, to człowiek musiałby mieć jakiś pierwiastek boski, spoza tego świata. Emocje są jeszcze niżej i w pewien sposób są "prawdziwsze" od świadomości ale ma je w jakiejś formie cały świat ożywiony. O ile trudno mówić o świadomości robaka, o tyle o emocjach można. Porządny komputer może odciąć dane, które prowadzą do problemów. To idiotyczne, że rozum (intelekt) boi się, czy ulega emocjom. Z punktu widzenia działania rozumu lęk czy emocje to zakłócenia, raz  fałszujące dane na wejściu, dwa obniżające jego sprawność obliczeniową. Logicznym byłoby, aby umysł mógł być ponad tym - a w zasadzie nie może, pomijając zaciskanie zębów lub (z punktu widzenia średniej) - patologię.

Ola - pytanie brzmi, czy szarości o jakich mówisz nie są odbiciem złożoności przypadku i czy gdyby go rozłożyć na składniki pierwsze to szarości nie znikłyby. Psychologowie prześcigają się w wymyślaniu sytuacji, wobec których w  żaden sposób nie można postąpić zgodnie z sumieniem - ale to są sytuacje złożone (na jednym torze stoi moje dziecko a na drugim 10 nieznanych mi osób - jak przestawić zwrotnicę?).

Nex, nie sądzę, żeby trzeba było powtarzać ewolucję. Jeśli trzymamy się założenia, że człowieka da się wytworzyć sztucznie wg planu - to nie.

Luca - :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 24, 2017, 07:04:29 pm
Ponieważ z naszego punktu widzenia wydaje nam się, że gdybyśmy stworzyli byt zachowujący się jak świadomy - to ten byt tylko udawałby świadomość, bo trybiki nie myślą. Żeby to była prawda, to człowiek musiałby mieć jakiś pierwiastek boski, spoza tego świata.
A skąd ten pierwiastek boski? Ja przynajmniej niczego takiego nie sugerowałam.
Za to napisałam, że by się bać potrzebna jest świadomość strachu - żeby odczuć te emocje - jak człowiek ( o tym było;).
Nie, nie udawałby, ale byłby świadomy na sposób swój - niedostępny dla człowieka - ale może nieodróżnialny. Ani dla nas, ani dla niego.
Dodatkowa kwestia - osobowości?
 
Cytuj
To idiotyczne, że rozum (intelekt) boi się, czy ulega emocjom.
Noo...a Ty chcesz nimi "zarażać" porządne komputery;)
Zależy jakim emocjom - służącym przetrwaniu czyli np. system szybkiego reagowania zwany strachem - nie tak idiotyczny.
Poza tym człowiek jest bytem społecznym i trudno wchodzić w różne interakcje bez podstawowego pakietu emocji - chociażby empatia?
Cytuj
Logicznym byłoby, aby umysł mógł być ponad tym - a w zasadzie nie może, pomijając zaciskanie zębów lub (z punktu widzenia średniej) - patologię.
Logicznym by było, by był ponad emocje, które prowadzą do autodestrukcji.
Cytuj
Ola - pytanie brzmi, czy szarości o jakich mówisz nie są odbiciem złożoności przypadku i czy gdyby go rozłożyć na składniki pierwsze to szarości nie znikłyby.
Dyć zrozumiałam pytanie.
Musiałyby istnieć jednoznaczne wartościujące sądy? T/N na każdą podstawową, wyjściową sytuację?
Być może jest ich skończona liczba, ale nie komplikują się na kolejnych etapach?
Chodzi mi o to, że z wyjściowo skomplikowanej emocjonalnie sytuacji zastanej w życiu społecznym - po rozbiorze na składniki pierwsze - no właśnie - co dostajemy?
Zawsze li tylko pakiecik kilku podstawowych możliwości? Jednaki dla każdego człowieka?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 24, 2017, 07:41:51 pm
Ja sugeruje, znaczy głośno myślę. Jeśli uważamy, że nasza świadomość to jest coś specjalnego, czego nie da się zaprogramować, odtworzyć bo wówczas będzie to udawane - to wychodzi na to, że jest jakiś dodatkowy składnik potrzebny, spoza tego świata. Inaczej to założenie (że się nie da) nie może się utrzymać.

Żeby świadomie czuć emocje świadomość jest potrzebna ;) , ale w ogólniejszej perspektywie emocje (a w każdym razie ich część) obywają się bez świadomości.

Ogólnie to myślę, że stwierdzenie, że coś będzie świadome na swój sposób jest tak pojemne, że aż puste ;) . Powstaje pytanie, jak mielibyśmy te świadomość wykryć, skoro będzie inna niż nasza?

Co do zarażania komputerów strachem - głośno myślę kilkuwątkowo. Oczywiście nie chciałbym, żeby mógł się zestrachać a tym bardziej popaść w katatonię komputer sterujący przepustnicą w moim samochodzie - ale myślę, że odtworzenie rzeczywistego strachu będzie zdobyciem wysokiej góry.

Są ludzie, którzy nie odczuwają strachu a poza tym są zasadniczo normalni, są tez zasadniczo normalni, ale nie odczuwający empatii, są i zasadniczo normalni ale bez wsparcia neuronów lustrzanych i są wreszcie ludzie mocno ograniczeni umysłowo, którzy jednakże czują emocje jak inni ludzie. Wszystko to, co do zasady, powinno dać się zrobić na krzemie "osobno".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 24, 2017, 09:30:29 pm
Czekajcie... Co do stworzenia świadomości w komputerze, to mam pewien pomysł, z gatunku ekstremalnych, ale teoretycznie niewykluczonych...
Pamiętacie naszą starą dyskusję o teleportacji i duszy decantorowej (ew. duszy Decantorowej ;)) (http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg50640#msg50640)? Otóż tak sobie myślę, że gdyby technologia doszła do etapu - pamiętajcie, że głośno gdybamy i nie bijcie ;) - na którym można dokonywać teleportacji kwantowej obiektów makroskopowych typu człowiek ;), to gdyby teleportować stan kwantowy jakiego (powiedzmy: konającego, by humanitarnie było) ochotnika nie na atomy autentyczne, a w komputerze wiernie symulowane*, to otrzymalibyśmy - jak się zdaje - b. ludzką emocjonalnie Sztuczną Inteligencję z automatu.

* Tu dodać trzeba, że badania nad symulowaniem w komputerze cząstek elementarnych trwają:
http://www.nature.com/nature/journal/v534/n7608/full/nature18318.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 24, 2017, 11:29:09 pm
@ Maziek, Olkapolka, Liv, Nex...
Co Wasze głosy mają wspólnego z wątkiem (przynajmniej tytularnie)? Nie trzeba Waszych głosów przenieść tam, gdzie jest ich merytoryczne miejsce?
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 25, 2017, 12:04:41 am
@ Maziek, Olkapolka, Liv, Nex...
Co Wasze głosy mają wspólnego z wątkiem (przynajmniej tytularnie)? Nie trzeba Waszych głosów przenieść tam, gdzie jest ich merytoryczne miejsce?
R.
To, o czym mówimy jest do zobaczenia w filmach SF;)
Jeśli uważamy, że nasza świadomość to jest coś specjalnego, czego nie da się zaprogramować, odtworzyć bo wówczas będzie to udawane - to wychodzi na to, że jest jakiś dodatkowy składnik potrzebny, spoza tego świata. Inaczej to założenie (że się nie da) nie może się utrzymać.
Nie napisałam, że się nie da w ogóle odtworzyć - tylko, że może się nie dać zredukować zero-jedynkowo.
I napisałam o emergencji - to jest ten pierwiastek boski? Paranormalny? Serio pytam.
Cytuj
w ogólniejszej perspektywie emocje (a w każdym razie ich część) obywają się bez świadomości.
W tym sensie, że niezależnie i bez wpływu. Ale przeoczyć je raczej trudno.
Cytuj
Ogólnie to myślę, że stwierdzenie, że coś będzie świadome na swój sposób jest tak pojemne, że aż puste ;) . Powstaje pytanie, jak mielibyśmy te świadomość wykryć, skoro będzie inna niż nasza?
Kiedy rozmawiasz, czy nawet - tak, jak teraz ze mną - piszesz - z kimś to chyba potrafisz stwierdzić czy jest świadomy siebie, otoczenia itp?
Ja zakładam interakcję - jeśli Ty nie - to faktycznie - nie da się stwierdzić niczego. Czarne pudełko.
Z tą "inną świadomością" - nie chodzi mi o jakąś jej tajemną wersję uniemożliwiającą porozumienie. Tylko - jeśli mówimy o emocjach - społecznie różną.
Cytuj
ale myślę, że odtworzenie rzeczywistego strachu będzie zdobyciem wysokiej góry.
Dlaczego akurat strachu?
Ekstrakt strachu, empatii, choroby umysłowej...tja - trzeba dać kompom możliwość wyłączenia się;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 25, 2017, 01:02:19 am
Filmy SF?
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 25, 2017, 01:22:33 am
"2001, odyseja kosmiczna" (HAL, w którym ewidentnie budzi się instynkt samozachowawczy kiedy mają go wyłączyć), "Blade Runner" (kwestia nie/człowieczeństwa replikantów, test Voighta-Kampffa itd.), "Solaris" (na ile ta Harey jest tamtą Harey, a dochodzi i problem różnicy budulca), "Ghost in the Shell" (cały wątek Puppet Mastera, ale i kwestia tożsamości bohaterki głównej), "Test pilota Pirxa" (nieliniowcy), "Star Trek" (antycypujący tezy Penrose'a wątek V'Gera, postać Daty), "Obcy..." (Ash, Bishop), "Ex Machina", nawet "Moon" (bo jest tam GERTY)... Czyż niniejsza dyskusja nie krąży wokół tej samej tematyki?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 25, 2017, 09:29:24 am
Przesiadka wydaje mi się (możliwym bądź nie) aspektem technicznym, samym w sobie bardzo ciekawym - ale innym.

Nawiasem: obejrzałem Ghost in the Shell i dla mnie lipa (na tle pierwowzoru). Dobrze zrobione ale w warstwie istotnej obrane z przekazu oryginału - sprowadzone do banału.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 25, 2017, 01:59:43 pm
Przesiadka wydaje mi się (możliwym bądź nie) aspektem technicznym, samym w sobie bardzo ciekawym - ale innym.

Ja bym ją jednak uznał za uprawomocniony element niniejszej dyskusji, bo przecież nie była to sensu stricto debata o sztucznej inteligencji, a - u zarania - spór o to czy byt komputerowy może mieć uczucia. A tak przesiądnięty ;) - o ile przesiadka taka jest możliwa - byłby przecie bytem komputerowym, a - na logikę biorąc - uczuciowym jak najbardziej. Jeśli zaś możliwa jest komputerowa uczuciowa "kopia" (cudzysłów, bo wiadomo...), to i jakiś równie uczuciowy oryginał (Sztuczną Inteligencję, znaczy) stworzyć by się w komputerze dało....

Inna rzecz, że Mistrz w techniczną wykonalność teleportacji nie wierzył (przydaje się to linkowisko felietonowe, oj przydaje ;) ):
http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,1784595,20020619RP-DGW,Z_tej_maki_kwantowego_chleba_nie_bedzie,.html

Nawiasem: obejrzałem Ghost in the Shell i dla mnie lipa (na tle pierwowzoru). Dobrze zrobione ale w warstwie istotnej obrane z przekazu oryginału - sprowadzone do banału.

Nic innego nie twierdzę, napisałem przecie:
Scenariusz... No... jest...
Czyli zbyłem całą stronę fabularną tego filmu (wraz z przypisaną jej warstwą dyskursywną) wzruszeniem ramion.
Skądinąd stanowi ona kolejny (po "Interstellarze", "Grawitacji" i nawet "Arrivalu") przykład na to, że  w Hollywoodzie teraz zawsze muszą tani wątek familijny do SF wpakować. To chyba świadczy o tym, że głupiej publiczności się spodziewają, skoro częstowanie banałem stały element menu stanowi.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 25, 2017, 02:48:38 pm
Z przesiadką może być o tyle ciekawe, gdyby okazało się, że możemy przesiąść świadomość nie wiedząc, czym właściwie jest (a więc moglibyśmy ją przesiadać - ale nie tworzyć od nowa). To poniekąd pasuje do zjawisk kwantowych, że ich rozpoznanie niszczy je równocześnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 25, 2017, 03:24:06 pm
Właśnie dlatego ten temat poruszyłem. Przy czym, jak sądzę, warto rozważyć i taki wariant, że dopiero badania nad takimi "przesiedleńcami" - jeśli, załóżmy, się pojawią - byłyby może kluczem do zrozumienia świadomości właśnie.

Choć to jest trudna sprawa, bo - z drugiej strony - poziom mocy obliczeniowych potrzebny do dokonania takiej przesiadki wydaje mi się - jak kiedyś pisałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=930.msg50811#msg50811) - tak duży, że zanim technologia osiągnie ten pułap, dawno powinna stworzyć - zdającą wszelkie turingowe testy - Sztuczną Inteligencję po drodze...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: draco_volantus w Kwietnia 26, 2017, 11:36:07 am
now serial  - legion, nie polecam,
chyba że ktoś ma akurat ochotę na odmóżdżającą papkę,
też szanuję, czasem wysoce zrozumiałe, ale generalnie jestem na nie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 26, 2017, 04:03:58 pm
Z takim (https://en.wikipedia.org/wiki/Legion_%28Marvel_Comics%29) materiałem wyjściowym to nie ma szansy mieć sensu... ::) (Pan mutant wsysający cudze psychiki, itd.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 26, 2017, 06:57:35 pm
Apropos co nieco tematu - własnie przeczytałem (ŚN kwietniowy), że test Turinga się nie sprawdził. I w sensie jednostkowym (tego okrzyczanego "zdania" przez rosyjskiego bota udającego Eugene Goosmana, dziecię z Ukrainy) i w sensie ogólnym uważa się, że w swej podstawowej postaci jest zupełnie niemiarodajny.

Jakoś do tej pory nie wnikałem w szczegóły, ale wygląda na to, że cyfrowy Eugene udzielał głupich odpowiedzi tyle że w sposób pozornie opryskliwy, ironiczny i cyniczny - i to zwiodło ludzi, podczas gdy same odpowiedzi były z czapy - nie wiedział, co jest większe, pudełko na buty czy Mont Everest (przemyślę to później), ile nóg ma wielbłąd (między 2 a 4 - może 3?), ile nóg ma stonoga (2, z tym że mutanty spod Czernobyla mogą mieć do 5) itd. Odpowiedzi były więc idiotyczne, ale sędziów uwiodła "osobowość" programu (którą nota bene sami sobie stworzyli w swoich umysłach ;) ).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Kwietnia 26, 2017, 07:07:32 pm
Cytuj
Odpowiedzi były więc idiotyczne,
Gdzieś słyszałem, bodaj od informatyków, że nie ma głupich odpowiedzi. Natomiast bywają głupie pytania.  :)
Swoją drogą, te 30% to jakoś umotywowane?
Czy Turing tak powiedział/napisał i to już wystarcza naukowcom do woxexkatedry?
Koncepcję samego testu wymyślił w roku 1950 słynny brytyjski matematyki i informatyk Alan Turing. Jego zdaniem, jeśli maszyna jest w stanie przekonać ludzi w 30 proc. rozmów, że jest człowiekiem, to znaczy, że można uznać, iż opanowała umiejętność myślenia.
http://wyborcza.pl/1,75400,16119707,Nazywam_sie_Eugene_Goostman__mam_13_lat_i____wlasnie.html?disableRedirects=true (http://wyborcza.pl/1,75400,16119707,Nazywam_sie_Eugene_Goostman__mam_13_lat_i____wlasnie.html?disableRedirects=true)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 26, 2017, 07:46:11 pm
Szczerze powiedziawszy - skoro udawał przeciętnego 13 latka to i tak nieźle, że odpowiedział słowem pisanym - a nie obrazkowym;)

A jeśli te odpowiedzi mają świadczyć o jakiejkolwiek osobowości - to chyba jednak sędziowie są cyfrowi;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 26, 2017, 08:21:56 pm
No wiesz, jak nie wiesz o co pytają to najlepiej udać, że to oni są głupi ;) ... Podobnież generalnie te komputry nie rozumują jednak, mimo że udają, dali tam taki przykład, że "kula przebiła półkę, gdyż była ze styropianu" i kużden człak wi, że ze styropianu była półka, a komputr ni wi. Ponadto Turing nie wiedział o internecie w sensie bazy danych, do której można już obecnie się odwołać w języku naturalnym (np. spytać "kto odkrył Amerykę"). Co trzeba uwzględnić w konstrukcji testu (zresztą to samo się tyczy człaków jak ja, pozorujących obycie i kurturę a w rzeczywistości wiszących na cienkim kabelku z guglem ;) ). Turing nie mógł przypuszczać, że jako efekt najnowocześniejszej technologii jego czasów powstanie baza danych odpowiadających na kretyńskie pytania w rodzaju czy chcąc pomnożyć pieniądze  należy się zbliżyć do czakramu z portfelem w lewej, czy prawej kieszeni - i że wszyscy bedą do niej podłączeni i nawet nie będą za sobą ciągać drutów :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 26, 2017, 09:49:47 pm
Tak właściwie to to-o-czym-tu-mówicie zupełnie mnie nie dziwi. A to z tej przyczyny, że mam wrażenie, iż już osławiona Tay (o której była niegdyś mowa (http://forum.lem.pl/index.php?topic=757.msg63964#msg63964)) zdałaby ten test bez trudu, gdyby mu ją kto poddał. Publikowane przez nią brednie nie odbiegały, bowiem, zasadniczo, poziomem od tego, co zamieszczają w Sieci co mniej uposażeni intelektualnie użytkownicy serwisów społecznościowych, komentatorzy z Onetów itp.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 27, 2017, 10:55:43 am
Problem polega na tym, że oryginalny test Turinga nie zakładał badania wiedzy jako takiej a tylko na ile komputer imituje zachowanie człowieka. Przy takim założeniu każdą odpowiedź można rozpatrywać jako poprawną o ile oceniający uzna, że że została po ludzku udzielona, choćby była błędna. Nie jestem pewien, czy rzeczywiście Turing miał to na myśli (może przyjmował milczące, oczywiste założenie, że odpowiedź nie może być bełkotem). W każdym razie jak słusznie zauważył Q w zasadzie każdy skrypt może zdać ten test.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 27, 2017, 12:00:55 pm
Problem polega na tym, że oryginalny test Turinga nie zakładał badania wiedzy jako takiej a tylko na ile komputer imituje zachowanie człowieka. Przy takim założeniu każdą odpowiedź można rozpatrywać jako poprawną o ile oceniający uzna, że że została po ludzku udzielona, choćby była błędna.
Otóż to - tym tropem należy odtrąbić zwycięstwo. Są ludzie bełkotliwi mniej i bardziej.

Pytanie chyba co uznamy za sukces - skonstruowanie interaktywnego idioty (bo ludzie też tacy są), czy inteligencika;)
Mnie zastanawia jedno - pytania (zacytowane przez maźka) były omalże encyklopedyczne - w sensie nie wymagające myślenia abstrakcyjnego, a tylko bazy danych. Więc  skąd problemy z odpowiedzią?
Baza danych 13latka nie odróżnia góry od pudełka? Rozumiem trudność gdyby miał odróżnić górę pudelek od góry (jako takiej). Hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 27, 2017, 01:25:36 pm
Przypominam (a propos Turinga) melioracyjne kryterium Damiana:

http://forum.gazeta.pl/forum/w,32,128919817,128919817,Kryterium_Damiana.html

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 27, 2017, 02:27:18 pm
Z Kryterium Damiana - abstrahując już nawet od wątpliwości, które były względem niego zgłaszane na forum "GW" (jak i merytorycznej jakości stawianych mu zarzutów) - jest ten podstawowy problem, że nie jest ono dostatecznie obecne w powszechnej świadomości by mieć znaczenie w dyskusji fachowców na ten temat.

Być może kiedyś jego Autor je rozpropaguje, albo ktoś bardziej znany niezależnie zaproponuje podobne kryterium, i wtedy się to zmieni...

Inna sprawa, że aby KD działało potrzebna jest dobra wola/chęć współpracy testowanego, a jak praktyka uczy (o "Notatki z podziemia" tu zahaczamy ;)), człowiek niekoniecznie musi się owymi cechami z automatu wykazywać (ba, czasem irracjonalna odmowa współpracy zdaje się pewniejszym wyznacznikiem człowieczeństwa* - stąd sukces rzeczonego Eugene'a).

* W sumie zbliżamy się tu do zakresu tematycznego opowiadań o Pirxie - Setaur, Aniel...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Kwietnia 27, 2017, 06:34:20 pm
Mnie zastanawia jedno - pytania (zacytowane przez maźka) były omalże encyklopedyczne - w sensie nie wymagające myślenia abstrakcyjnego, a tylko bazy danych. Więc  skąd problemy z odpowiedzią?
Nie wiem tego, ale być może skrypt napisano, aby udzielał ironicznych odpowiedzi. Nie poprawnych, ale właśnie ironicznych. Ironia wszak jest postrzegana jako owoc inteligencji (wiedza zaś niekoniecznie, wszak i cymbał może wykuć na blachę).

W artykule postulowane są własnie rozmaite testy, które angażują wiedzę a zwłaszcza "zdawanie sobie sprawy" z prostych (dla człowieka) zależności. Mało kto wie jaką wytrzymałość w megapaskalach ma gwóźdź a jaką drewno, ale każdy wie, że nie da się wbić deski w gwóźdź ;) .

P.S. coś poniekąd w temacie ;) .

(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8d/d2/cf/8dd2cf243d0a4511c9619c4ad498ca22.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Kwietnia 29, 2017, 09:00:25 pm
Sztuczna inteligencja, czyli a propos Kryterium Damiana:

http://www.stefczyk.info/blogi/na-moj-rozum/kryterium-damiana,19964345489

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 30, 2017, 03:46:01 pm
Nie wiem tego, ale być może skrypt napisano, aby udzielał ironicznych odpowiedzi. Nie poprawnych, ale właśnie ironicznych. Ironia wszak jest postrzegana jako owoc inteligencji (wiedza zaś niekoniecznie, wszak i cymbał może wykuć na blachę).
Jasne. Ale ironię można zaprogramować?
Cytuj
P.S. coś poniekąd w temacie ;) .
To rozumiem - może i brak wiedzy, ale jest błysk;)
A u testowanego kompa ni wiedzy, ni błysku;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 01, 2017, 07:38:03 pm
Jasne. Ale ironię można zaprogramować?
Zdaje mi się że łatwiej w tym sensie, że ironia owocuje w głowie odbiorcy. Ocena wypowiedzi jest prosta: wie, albo nie wie (czy M. Everest jest większy od pudełka, czy nie). Ocena czy to nie ironia jest subiektywna ponieważ każda odpowiedź może nią być, więc prawdopodobieństwo rośnie. Myślę, że odpowiedź "między 2 a 4" jest celowo taka, tzn. skrypt tak napisano, żeby nie udzielał ścisłych odpowiedzi albo może i w ogóle nie odpowiadał wprost, tylko "trochę inaczej". W końcu jak Pirx na pytanie ile ma lat odpowiedział, że 111 - w kodzie dwójkowym - to przypuszczalnie interlokutor uznał, że nie jest to odpowiedź błędna (że 7), tylko ironiczna.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 03, 2017, 10:35:55 pm
Cytuj
Zdaje mi się że łatwiej w tym sensie, że ironia owocuje w głowie odbiorcy.
Żeby zaowocowała - umiejętnie musi ją posiać nadawca - bez tego nie ma komunikacji.
Cytuj
Ocena czy to nie ironia jest subiektywna ponieważ każda odpowiedź może nią być, więc prawdopodobieństwo rośnie.
Tu się zgodzę połowicznie - ironia podlega subiektywnej ocenie odbiorcy, ale obiektywnie: nie  jest głupotą (abstrahując od mniemanego błędu Lema - Pirx nie udzielił idiotycznej odpowiedzi).
By nadawca zasiał ziarenko ironii musi mieć wiedzę - niekoniecznie w temacie, w którym jest przepytywany (vide Twój powyższy tekst) - ale co najmniej ogólną, kulturową, społeczną, musi kojarzyć  fakty i posiadać chociaż szczątkowe poczucie humoru (czy też wyczucie sytuacji) - czyli być inteligentny właśnie (bo tym łata brak tematycznej wiedzy). Stąd dla mnie odpowiedzi tego kompa nie są ironiczne. Są idiotyczne. Bez błysku inteligencji.
Cytuj
Myślę, że odpowiedź "między 2 a 4" jest celowo taka, tzn. skrypt tak napisano, żeby nie udzielał ścisłych odpowiedzi albo może i w ogóle nie odpowiadał wprost, tylko "trochę inaczej".
Ok. Rozumiem, ale to nie oznacza ironii - tylko brak encyklopedycznych, hasłowych odpowiedzi.
Podobno w którymś podejściu jakiś człek nie przeszedł testu, bo miał za dużą (czyt. podejrzaną) wiedzę.
A propos jest jakaś stronka podsumowująca te testy? Pytania, odpowiedzi - kto przeszedł, kto nie...itp.?

Na marginesie - przeglądając archiwum wyborczej trafiłam na takie podsumowanie tygodnia przez Lema:
Podziurawiona zbroja Gazeta Wyborcza nr 301, wydanie z dnia 29/12/2003 KULTURA, str. 11
Eksperci zaręczali w latach 70., że komputeryzacja zapewni Ameryce niezwyciężoną obronność. Tymczasem terroryzm poważnie uszkodził amerykańską potęgę komputerową, ponieważ elektroniczne maszyny nie mogą przewidzieć toku rozumowania arabskich samobójców. Umysł człowieka nie jest redukowalny do jakichkolwiek elementów cyfrowych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 03, 2017, 10:58:41 pm
Olu, mówię Ci i będę łobstawał, że ironia powstaje w głowie odbiorcy. Odpowiedzi ironiczne są formalnie błędne, z tym że odbiorca obawia się, że poprzestając na formalnej ocenie wyjdzie na ograniczonego kretyna, który nie dostrzega drugiego dna. Odpowiedź dorosłego faceta mam 111 lat albo 7 lat jest jednakowo absurdalna jak M. Everest mniejszy od pudełka od butów (a co nie? Mogę Ci zdjęcie podesłać. Perspektywa czyni cuda. I teraz się zastanów... A może twierdzisz, że nie stanę na suficie?). Współczesny świat jest sam w sobie dowodem, że każda głupota znajdzie adresata.

Powiadasz, że miedzy 2 a 4 nie oznacza ironii - a co byś pomyślała, gdyby dajmy na to Remuszko tak odpowiedział? Wstawia od czasu do czasu teksty jak rżnięte z internetu, odstrzelone od czegokolwiek, co tu jest, więc patrzy na entelegenta. No to co byś pomyślała, gdyby na pytanie ile ma nóg odpowiedział, zboczeniec jeden, że 3?

Zresztą przypomnij sobie podejmowane na tym forum kilka razy próby dyskusji z botami ;) ...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 03, 2017, 11:33:01 pm
Cytuj
Olu, mówię Ci i będę łobstawał, że ironia powstaje w głowie odbiorcy.
Chyba w sytuacji nieintencjonalnego komizmu;)
Jeśli był intencjonalny - to powstała w głowie nadawcy, a odbiorca miał narzędzia by ją zrozumieć.
Cytuj
Odpowiedzi ironiczne są formalnie błędne
Jasne - zgadzam się.
Niemniej nawiązują do sytuacji, tematu - niejako go przewrotnie podsumowują.
Błędne nie znaczy głupie.
Cytuj
z tym że odbiorca obawia się, że poprzestając na formalnej ocenie wyjdzie na ograniczonego kretyna, który nie dostrzega drugiego dna.
Uważasz, że ironia bierze się z głupoty odbiorcy? Nie zrozumiał - to się oburza, śmieje czy co tam ma zrobić człek rażony ironią?
Ja uważam, że trafna ironia wymaga wręcz porozumienia na linii nadawca - odbiorca.
To wielopoziomowe zdarzenie.
Cytuj
No to co byś pomyślała, gdyby na pytanie ile ma nóg odpowiedział, zboczeniec jeden, że 3?
Nie każda odpowiedź nawiązująca abstrakcyjnie do tematu jest ironią. Zależy od kontekstu. Zwłaszcza jeśli kogoś znasz. Może nawiązywać do przeszłych zdarzeń itp.
Piętrowość.
Cytuj
Współczesny świat jest sam w sobie dowodem, że każda głupota znajdzie adresata.
Twoja cała wypowiedź - jest ironiczna - wymierzona we współczesny świat, ale to, że każda głupota znajduje adresata świadczy tylko o głupocie odbiorcy (czy również nadawcy - dyskusyjne). Nie ma w tym ironii.

Chyba mamy inaczej zdefiniowane pojęcie ironii - nie łączę jej z głupotą.









Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Maja 04, 2017, 12:02:51 am
1. W temacie AI: bezcenne sprawozdane próby dyskusji Ol z botami, w tym zwłaszcza z zadaniem im pytania o cegle, podług Kryterium Damiana.
2. Nie jestem zbokiem. Mam 2 (dwie) nogi
Dobranoc.
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 04, 2017, 03:04:36 am
W temacie AI: bezcenne sprawozdane próby dyskusji Ol z botami, w tym zwłaszcza z zadaniem im pytania o cegle, podług Kryterium Damiana.

tzoka:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg42124#msg42124

Nie jestem zbokiem. Mam 2 (dwie) nogi

Rozumiem, że to takie uprzedzenie z góry, żebyśmy sobie przypadkiem nie pomyśleli, że mamy do czynienia z produkującym bezsensowne komunikaty spambotem ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 04, 2017, 10:52:17 am
Ja uważam, że trafna ironia wymaga wręcz porozumienia na linii nadawca - odbiorca.
Zgadzam się z Tobą, i z sobą - słowo "ironia" jest bardzo szerokie. Bycie ironicznym w rozumieniu inteligentnie złośliwym ale jednak lubianym dla swoich wypowiedzi wymaga oczywiście inteligencji, wiedzy i umiejętności nieprzekraczania granic. W tym wypadku jednak mamy 5-ciomiunutową rozmowę z obcą osobą, która teoretycznie jest dzieckiem (a więc mało wie) i Twoja ocena nie może w zasadzie polegać na weryfikacji prawda-fałsz, tylko "czy da się pogadać". Zgodzisz się chyba, że odpowiedź na 2+2 jakkolwiek błędna w obu wypadkach, bardziej po ludzku brzmi okraszona jakimś głupawym wyrażeniem ze słownika absurdu (w rodzaju "jak mawiali starzy górale - kiedyś 3") niż wprost, że 3.

Oczywiście to nie jest -  w wypadku o którym rozmawiamy, żadna ironia w tym sensie, o którym Ty mówisz. To zestaw ozdobników, na tyle ogólnych, że można je dostawić do każdej odpowiedzi ("jak odczytano z hieroglifów faraoni uważali, że 3"). Inną formą obrony bootów przed nietrafną odpowiedzią jest przejście do ataku "chcesz mnie obrazić?". "Jesteś szowinistą?". Tak samo jest to zestaw procedur uruchamianych w identycznym celu - dla osłony odpowiedzi. A mechanizm ten korzysta z dwoistości ludzkiej natury (i w tym sensie ironia powstaje u odbiorcy). Polega to na tym, że prócz oceny formalnej jest ocena "duchowa" i często to ona przeważa u człowieka. Zwłaszcza przeważa, kiedy ktoś nas atakuje, lub wywoła w nas poczucie winy (że go obraziliśmy), lub obawę, że jesteśmy głupsi od niego.

I, teza moja jest taka, że tego rodzaju maksymalnie prostackie, ale jednak "ludzkie" zachowania ZWIĘKSZAJĄ szansę na przejście testu - a NIE że to jest rzeczywiście inteligencja. Podeprę się tu Lemem, który w czasach, gdy pisał "wczesne" s-f (a może nawet całe s-f poza "pokojem na Ziemi") miał tezę, że mózg elektronowy, czy też nieliniowiec w tym da się odróżnić od człowieka, że nie ma wątpliwości, że nie umie czegoś oszacować - musi wyliczyć, nie może wyliczyć - nie udzieli w ogóle odpowiedzi i tak dalej (weźmy choćby Rozprawę, ale to był ogólny pogląd Lema). I to jest jedna z nielicznych rzeczy, co do których Lem się pomylił, ponieważ okazało się, że przydać te cechy komputerom jest tak łatwo, że dziś może to każdy smartfon. A właśnie o tych cechach wypowiedzi mówimy. W tym natomiast Lem się nie pomylił, że rzeczywiście przydanie tych "pseudoludzkich" cech humanizuje maszynę - nawet durny paczkomat, który jak pokaże mu się kod ze zbyt daleka mówi "podejdź bliżej", a po sekundzie "ale bez takiej poufałości proszę".

A o dyskusji ze spambotem piszę bo pamiętam kilka wielce udatnych "nice try" z kilku for zwłaszcza utkwiło mi w pamięci, kiedy na pewnym forum poświęconym broni strzeleckiej, na którym generalnie występują ludzie o "zdrowych poglądach" i we własnym mniemaniu bardzo "zdroworozsądkowi" pojawiła się wypowiedź takiego bota, będąca reklamą (dyskretny link ukryty w stopce). Forum jest polskie, wpis był po angielsku, dotyczył rzeczywiście broni i miał treść coś w rodzaju "1911 jest dobry ale wolę to co mam" - wywiązała się dyskusja, mimo, że ja osobiście napisałem po pierwszej odpowiedzi kogoś, że idzie dyskusja z botem, ale nikogo to nie zraziło i wszyscy mi udowadniali, że jestem cham i prostak - a zwłaszcza, jeden kolega co wyemigrował do Stanów i twierdził, że ten krótki tekst jest napisany takim slangiem, że to na pewno człowiek ;) ... To jest właśnie to - dyskusja była o jednozdaniowym wpisie, ale wszyscy inni dorobili sobie w swoich umysłach całą osobowość tego rzekomego interlokutora, stał się dla nich człowiekiem z krwi i kości, którego ja w dodatku obraziłem ;) . Oczywiście to skrajny przypadek, bo nie trwało to choćby tych 5 minut i w ogóle nie było wymiany zdań - ale też jest to wypreparowanie tego mechanizmu, który mam na myśli.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Maja 04, 2017, 11:32:20 am
To wszystko są bardzo mądre rozważania, lecz - na mój mały rozumek - omijają ISTOTĘ testu Turinga (i uzupełniającego kryterium Damiana), tak jak ja te istotę pojmuję: ocenić, na podstawie zwykłej potocznej i (przede wszystkim) NIESFORMALIZOWANEJ rozmowy z niewidzialnym interlokutorem, czy jest on człowiekiem, czy nie jest.
Pan Turing wymyślił ten test 67 lat temu, kiedy ludziom się nie śniło, jakich cudów symulacyjnych mogą dokonywać konstruktorzy i programiści. Dziś tT jest tylko zabawą, igraszką, ciekawym doświadczeniem semantyczno-informatycznym, nie zaś ostrym twardym ścisłym kryterium człowieczeństwa, skoro wiemy, że ten test można mniej lub bardziej udatnie (rozkład głosów oceniających) obejść. kD mocno taką zmyłkę utrudnia.
Z pewnością "GXIV" nie powstał po to, by przejść tT i kD.
R.
 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 04, 2017, 12:33:56 pm
Cytuj
Oczywiście to nie jest -  w wypadku o którym rozmawiamy, żadna ironia w tym sensie, o którym Ty mówisz. To zestaw ozdobników, na tyle ogólnych, że można je dostawić do każdej odpowiedzi
I tylko o to mi chodziło - przypadkowe słowa, które może faktycznie - raz na x wypowiedzi stworzą pozór poczucia humoru, ironii itp.
Inaczej np. Lem ze swoimi kpinami z bladawca  - do kosza;)
Cytuj
I, teza moja jest taka, że tego rodzaju maksymalnie prostackie, ale jednak "ludzkie" zachowania ZWIĘKSZAJĄ szansę na przejście testu - a NIE że to jest rzeczywiście inteligencja.
Oczywiście - zgadzam się.
Jednak  w takim układzie tT nie testuje inteligencji robociej - jeno pokazuje ludzką głupotę i miernotę. Sprawdza gdzie jej dno.
Takie lustro - a właściwie krzywe zwierciadło;)
Cytuj
Oczywiście to skrajny przypadek, bo nie trwało to choćby tych 5 minut i w ogóle nie było wymiany zdań - ale też jest to wypreparowanie tego mechanizmu, który mam na myśli.
Hm...fajna historyjka, ale to chyba działa na innej zasadzie (jako i paczkomat) - znaczy na wgranym gotowym zestawie tekstów - bez interakcji.
Tzn. nie możesz im zadać pytań - czyli łatwizna;)
Automatyczna sekretarka przy tym to wulkan elokwencji;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Maja 04, 2017, 02:15:06 pm
Trzym się, Ol ! Nie daj się, Ol ! Lej bota, Ol ! Umiem cofać się w czasie (na dystans do 8 lat), a pamięć mam jak kryształ:

http://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg41345#msg41345

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 04, 2017, 03:41:07 pm
http://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg41345#msg41345
Zapomniałam o tym:)
Ale z perspektywy wygląda, że bot przewidział Brexit;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 04, 2017, 05:02:17 pm
Faktycznie... i tzok, i olka z botami gadali... Muszę zwrócić S.R. ten kawałek honoru ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2017, 03:43:42 pm
No to teraz filmowo... Pierwszy pełny trailer "Blade Runnera 2":


Że to kontynuacja filmu Scotta to może bym i uwierzył (bo parę scen wygląda niebezpiecznie prometeuszowato :P), ale, że "Bladego..." to niekoniecznie (bo tylko ta cyberpunkowo świecąca neonami ulica z oryginału została)...

I dość reprezentatywna - większość jest w podobnym tonie - (bezspoilerowa, gdyby kto pytał) recenzja nowego "Obcego...")
http://collider.com/alien-covenant-review/
Zdaje się, że jest tak, jak można się było spodziewać...

Przy czym czytając te recenzenckie analizy mam dziwne wrażenie, że to David okaże się twórcą xenomorphów (co ze starożytnej groźnej potęgi, uczyni je zwykłymi geninżynieryjnymi zabawkami awariata)...

Aha: ciekawe, swoją drogą, że krytycy (słusznie) piętnują wtórność w tym wypadku, a zdają się ją uznawać za atut, gdy omawiają disney'owskie dokrętki "SW"...  ???

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 09, 2017, 04:01:28 pm
Ten Blady wygląda na mix wszystkiego co już było (kawałek tego trailera też już był;))) - ale i tak zobaczę;)

Jest też trailer MTP:
https://www.youtube.com/watch?v=khwuhgxjoXU (https://www.youtube.com/watch?v=khwuhgxjoXU)
Kupić by dostęp do...really?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2017, 07:32:13 pm
Ten Blady wygląda na mix wszystkiego co już było (kawałek tego trailera też już był;))) - ale i tak zobaczę;)

Ja też, ale to dlatego, że wszyscy tu chyba cierpimy na jakiś stopień uzależnienia od kina SF (nawet maziek, choć się nie przyznaje ;))*. Ciekawe tylko czy ten V. i tym razem dostarczy nam choć tyle powodów do dyskusji (nie - rozdeptywania ;)) co w wypadku "Arrivalu"  8).



* Nawiasem: powtórzyłem sobie niedawno (nie)sławnego "Johna Cartera" (według "Księżniczki Marsa" (http://www.sedenko.pl/2016/01/30/niesmiertelna-przygodowka/) pióra Edgara Rice'a Burroughsa, znanego również jako "ojciec" Tarzana) i powiem tak... Jako - rozumiana b. dosłownie, jako same obrazki - ilustracja do czysto rozrywkowej, mającej coś ze 100 lat, książki, której sam jej twórca odmawiał zaszczytnego miana literatury (i której nikt normalny nie będzie, zwłaszcza dziś, rozliczał z naukowego prawdopodobieństwa, bo wie, że nie ma po co), jest to znośne, choć - nie jest to w sumie zarzut, tylko kwestia subiektywnego odbioru (prawo pierwszych połączeń itd. ;)) - trochę mnie raziło, że Zieloni Marsjanie prezentują się +/- jak na okładkach oryginalnych pulpowych magazynów (https://vignette2.wikia.nocookie.net/barsoom/images/a/ac/Tars_Tarkas_and_John_Carter.jpg), czyli wyglądają b. krucho, nie są zaś modelowani na azteckiej bogini Coatlicue (http://pl.wikipedia.org/wiki/Coatlicue) (której "urodą" (https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/71/20041229-Coatlicue_%28Museo_Nacional_de_Antropolog%C3%ADa%29_MQ-3.jpg) inspirował się ilustrator "Księżniczki Marsa" z "Fantastyki"). Przy czym... gdyby dodać statystycznym Tharkom trochę więcej muskulatury (https://vignette2.wikia.nocookie.net/barsoom/images/9/90/Green_Martian.JPG) - jak przystoi barbarzyńcom (http://www.edgarriceburroughs.com/wp-content/uploads/2014/05/john-carter-mars-onlne-comic-2.jpg) ;) - pewnie nawet nie podnosiłbym tej kwestii.
Statki, stroje, wszystko inne akceptuję - w ramach konwencji - bez trudu. Opisy ERB były dość ogólnikowe by uprawomocnić wiele wizualnych interpretacji - w tym prezentowaną na ekranie (zwł. że wyglądało to godnie - dość kiczowato by nie odbiegać od oryginału, dość elegancko by chciało się patrzeć ;)).
Gorzej jest z psychologią postaci, kształtem marsjańskich społeczeństw itd., ogólnie z treścią. Owszem, oryginał to była - jako się rzekło - rozrywkówka, której sam autor nie traktował serio (http://www.erbzine.com/mag0/0052.html), ale skonstruowana dość precyzyjnie - wyraziste charaktery, jasno określone funkcje, także detalicznie opisane precyzyjne (często wręcz skostniałe) zasady rządzące życiem na zmyślonym Marsie (Herbert pisząc "Diunę" miał niezły punkt wyjścia ;)). Tymczasem dla twórców filmu jest to nieistotne tło, z którym można robić co się chce, i nic więcej. Ktokolwiek narzekał na podejście Abramsa do "ST", tu powinien kląć stokroć bardziej - czasem radykalnie pozmieniane charakterystyki psychologiczne postaci, ich relacje rodzinne (Dejah Thoris była wnuczką, nie córką jeddaka Helium) i - że tak powiem - służbowe (to Tars Tarkas obalił Tal Hajusa, nie na odwrót, Kantos Kan został jedwarem w kolejnych tomach, itd.), infantylne wprowadzenie jasnego podziału na komiksowe dobro i zło (w oryginale Zodanga nie była imperium zła, tylko po prostu, państwem, którego interesy kolidowały z interesami Helium, a jego władcy - z prywatnymi potrzebami Johna Cartera; jej mieszkańcy byli przedstawieni jako honorowy przeciwnik); no i całe worldbuildingowe bogactwo przepada w tym wszystkim (a było obecne w książce nawet w takich detalach jak to, dlaczego Cartera zaczęto zwać Dotar Sojat - wynikało to z prawa zwycięzcy do przejęcia imion i funkcji zabitych przez siebie). Wycięto też niepotrzebnie dość istotne wątki - Fabrykę Powietrza chociażby.
Ponadto w ramach tego dość ostentacyjnego kastrowania filmu z treści "zapomniano" również o słynnym marsjańskim okrucieństwie - i powiązanym z nim emocjonalnym chłodzie - biorącym się tyleż z ubóstwa zasobów, co z powszechnej tam świadomości umierania planety i wymierania jej mieszkańców. Nawet Dejah Thoris opisana była jako bezlitosna. (Owszem: Tars Tarkas i Sola byli wyjątkami od w/w zasady, ale się z tym kryli, zwł. on robił to b. skutecznie.) Skonfrontowanie tego z większym humanitaryzmem pochodzącego z przyjaźniejszej swoim mieszkańcom planety Cartera owocowało dość ciekawymi nawet wątkami zderzenia kultur (w filmie tego praktycznie zabrakło).
Natomiast półgębkiem pochwalić muszę zastąpienie - modnej w latach popkulturowej popularności teozofii i okultyzmu, dziś anachronicznej - projekcji astralnej formą jakby-teleportacji. To akurat jest przeróbka na plus i to dość (dość, bo o wewnętrzną logikę działania tej baśniowej technologii próżno pytać) logicznie pomyślana. No i filmowe wytłumaczenie, znanych specom od oryginału (http://barsoom.wikia.com/wiki/Zodanga#Background_Information) trudności z umiejscowieniem Zodangi na mapie Barsoomu - ruchome miasto - jest dość zabawne, by również kwalifikować się do pochwalenia.
(I jeszcze jedno, skoro o Dejah i wątkach kulturowych była mowa - zrobienie z niej naukowca nie jest, co ciekawe, produktem nowej mody na wzmacnianie postaci żeńskich, w powieści kiedy wpada w ręce Tharków wspomina wprost, że dowodziła ekspedycją naukową szukającą ratunku dla planety, tylko potem Burroughs tego nie rozwijał, woląc z niej robić damsel-in-distress.)

Jednym słowem: obejrzałem nawet bez przykrości, chwilami wręcz z przyjemnością (potrzebowałem akurat odmóżdżającej papki po śmierci kolejnego kota, do tego rzecz się nadała, ba - w tej kategorii rozpatrywana, jest całkiem fajna, choć z jakieś 90% fajności oryginału zgubiła), ale b. się zdziwiłem, że nawet utwór na poziomie +/- Karola May'a musi być najwidoczniej zbyt ambitny dla (domyślnego) współczesnego widza, skoro i on został w Hollywood zredukowany do wydmuszki (a raczej już chyba bańki mydlanej, bo wydmuszką to i oryginał był).

Aha: jak kto się chce patriotycznie umocnić niech sobie porówna tę "Księżniczkę..." (pozycję w historii SyFy o tyle istotną, że wyrosły z niej m.in. "Gwiezdne wojny", "Avatar", pewne wątki "StarTreka", nawet komiksy o Supermanie; dlatego w ogóle na ten temat piszę) z trylogią Żuławskiego, a jej ekranizację - z "Na Srebrnym Globie" z Żuławskich młodszego. Nie zdziwi się, że u nas zabłysł Lem, a w USA różne szmirusy ;).

Jest też trailer MTP:

Jako i dość przykra zapowiedź Lyncha:
https://naekranie.pl/aktualnosci/legendarny-david-lynch-nie-nakreci-juz-zadnego-filmu-1839634

D. L. uzasadnia swoją decyzję tak:

"Sporo się zmieniło. Wiele bardzo dobrze zrobionych filmów nie poradziło sobie w box office, mimo wielu zalet, natomiast te produkcje, które odnoszą wysokie wyniki sprzedaży, nie są projektami, którymi chciałbym się zająć. I prawdą jest, że już więcej nie nakręcę filmu"

Co się b. smutno wiąże z wszystkim tym, nad czym się tu pastwimy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 09, 2017, 07:48:33 pm
Ja przyznaję, że jestem nieco uzależniony, ale od starszych rzeczy, których świeżość najwidoczniej wycisnęła na mym chwiejnym umyśle piętno (tak, właśnie: prawo pierwszych połączeń). Przy nowych jakoś omijają mnie uniesienia, zwłaszcza że nazbyt często głupota i brak pomysłu bije po oczach, a nadrabia się cyrkowymi efektami. Zwłaszcza właśnie remajki, prekłele i srekłele takie są.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Maja 09, 2017, 08:07:53 pm
A czy ktoś kiedyś próbował zamieścić tu listę SWOICH starożytnych filmów wszechczasów?
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2017, 08:34:00 pm
Ja przyznaję, że jestem nieco uzależniony, ale od starszych rzeczy, których świeżość najwidoczniej wycisnęła na mym chwiejnym umyśle piętno (tak, właśnie: prawo pierwszych połączeń). Przy nowych jakoś omijają mnie uniesienia

Bo czym się tu wzruszać, nad czym unosić, jak te nowe  to zwykle - jak trafnie to kiedyś ująłeś - straszne sruty-pierduty są. Tak w zasadzie od czasów pierwszego "Matrixa" i "Gattaki" - też nie arcydzieł przecie (i obu bzdury da się wytknąć) - jedynym filmem tego gatunku, na którym warto bez większego zażenowania zawiesić oko, był "Moon". A z takich, co to jeszcze można w wolnej chwili, da się wymienić "Raport mniejszości" spielbergowy, "Primer" carruthowy i "Solaris" soderberghowy (no i ew. ten "Arrival" jeszcze, na baardzo upartego). Reszta różni się tylko stężeniem szmiry na minutę. (Z czego jeszcze "Gwiezdne wojny" nowe oglądalne, bo nikt się na nic mądrego nie nastawia, tylko na obrazki od razu patrzy. Ale i to przykre, bo Lucas jednak miał coś tam - z sensem czy bez - do powiedzenia, następcy - już nie.)

zwłaszcza że nazbyt często głupota i brak pomysłu bije po oczach, a nadrabia się cyrkowymi efektami.

Które to efekty często w dodatku - choć miliony na nie idą, często setki milionów - nie tylko wolne są od nawet pozorów sensu i realizmu, ale i często tandetą po oczach walą (nawiasem: to drugie pół mojego problemu z carterowymi zielonymi, co ich widzę (https://vignette2.wikia.nocookie.net/johncarterofmars/images/f/f3/Green-martian.jpeg) to jakby mi w pysk krzyczeli "jesteśmy cyfrowa bieda z nędzą").

A czy ktoś kiedyś próbował zamieścić tu listę SWOICH starożytnych filmów wszechczasów?

Od tego się wątek zaczął.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Maja 09, 2017, 09:02:38 pm
Ciekaw jestem, jaka jest Państwa Forumowiczów DZISIEJSZA (2017) lista kilku filmów wszechczasów?
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 10, 2017, 08:21:11 am
Niech będzie...

Lista krótka:
- "2001. Odyseja kosmiczna",
- "Solaris" (T.),
- "Blade Runner".

Lista rozszerzona:
- wszystkie w/w,
- oryginalny "Ghost in the Shell",
- "Alien", "Aliens",
- "Star Trek: The Motion Picture",
- "Terminator", "Terminator 2",
- "Predator",
- "Imperium kontratakuje",
- "THX 1138",
- "Eternal Sunshine of Spotless Mind",
- "La Jetée",
- "Test pilota Pirxa",
- "Andromeda znaczy śmierć" (Wise'a),
- "Park jurajski",
- "Mucha" (Cronnenberga),
- "Odmienne stany świadomości",
- pierwszy "Matrix"*,
- "Gattaca",
- "Moon",
- "2010. Odyseja kosmiczna",
- odcinek "Star Trek" (oryginalnej serii) "The Doomsday Machine",
- wybrane odcinki "Star Trek - The Next Generation" (z 10, może 20, tego będzie**),
- "Diuna" Lyncha,
- "Seksmisja".

* "eXistenZ" jest w sumie lepiej pomyślany, ale film Wachowskich - mimo swej wtórności - jakoś ma więcej uroku...

** Przy czym nie jestem pewien czy znajdę aż tyle dostatecznie arcydzielnych i pamiętnych, ale mam wrażenie, że połączenie iluś, nawet słabszych per se, epizodów owocuje w serialu często, jednak, stworzeniem nowej jakości. I podjąłbym się wyłonienia tych, które ową jakość budują, lepiej się przy tym mieszcząc w standardach poważnej SF niż reszta...

Jeśli liczymy filmy stojące na poletku SF tylko jedną nogą to również:
- "Stalker",
- "Melancholia".

Jeśli komedie, to:
- cykl "Powrót do przyszłości",
- "Faceci w czerni" (tylko "jedynka"),
- "WALL-E".

No i trudno zapomnieć o filmach
- "Apollo 13",
- "The Right Stuff"
(choć technicznie oba nie-SF).

(Kolejność poza podium dość przypadkowa. Kolejność na podium zależna od nastroju, acz z wskazaniem na "Odyseję...".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 10, 2017, 09:39:37 pm
Z przykrością muszę stwierdzić, że nie widziałem filmu s-f, który uznałbym za arcydzieło, albo za ocierający się o arcydzieło. Moją niechlubną (dla mnie) opinię o Odysei już znacie (nie wiem, co w niej dobrego). Gdybym miał wytypować jeden film, to wskazałbym Obcego, 8 pasażera Nostromo. Gdybym miał wytypować trzy, to dodałbym Ghost in the Shell (oryginał) i Łowcę Androidów. To tak na poważnie "za całokształt" i "w uznaniu zasług". Gdybym miał się rozdrobnić na komedie itp. to powstałaby mniej więcej ta lista, co nadał ją Q, choć wywaliłbym z niej kilka numerów, zwłaszcza ST ;) . Kilku z niej nie widziałem. Dodałbym ET, Bliskie spotkania III stopnia i Krótkie spięcie (tylko I film). Seksmisję uważam za lepszy film od Obcego, ale nie uważam, że to s-f. Gdybym miał wymienić filmy, do których czuję wielki sentyment, to lista byłaby inna i zaczynała się chyba od Światu Dzikiego Zachodu i Testu pilota Pirxa a po drodze byłby serial Kosmos 1999 (Komandor Koenig do bazy!) i na tej liście byłyby gwiezdne Wojny, pierwszy odcinek.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 11, 2017, 11:21:52 am
Gdybym miał wytypować jeden film, to wskazałbym Obcego, 8 pasażera Nostromo.

Tak w sumie to jest to chyba dobra okazja by zastanowić się co też w tym "Obcym..." właściwie widzimy (ja też, bo przecież na listę go dałem, acz na niższym miejscu). Fabułę ma boleśnie opisywalną Kalkulatorem... (w dodatku z taniego horroru wziętą), fizjologia tytułowych stworów koncertowo gwałci wszelkie znane reguły biologii, nikt tam nawet nie udaje (nie licząc finału), że mamy  do czynienia z nieważkością, ciągiem itd., a jednak się nam podoba... Czyżby wizualne dopieszczenie, klimat jak z "Pirxa", i początek z "Niezwyciężonego" wzięty, były w stanie to wszystko przeważyć?

choć wywaliłbym z niej kilka numerów, zwłaszcza ST ;)

Dlatego dałem ich tyle, żeby - nawet jak się weźmiecie za wywalanie - któryś się ostał  8).

(Nawiasem: czy nie uważasz, że ostentacyjnie, bezczelnie wręcz, jasna ;) wizja przyszłości przyda się jednak w takim zestawieniu? ;) )

Kilku z niej nie widziałem.

Których, tak z ciekawości?

Dodałbym ET, Bliskie spotkania III stopnia i Krótkie spięcie (tylko I film).

"E.T." jako film kocham, wzruszam się oglądając, jako dzieciak miałem E.T.-przytulankę zwaną Itusiem, ale mam z nim jeden podstawowy kłopot - tak w zasadzie nie da się go w ogóle traktować jako SF (w lemowskim znaczeniu tego terminu). Jako przebraną za SF (piękną) baśń - owszem*.

"Bliskie spotkania..." - no, to jest rzecz udana (mimo kiksu ze statkiem większym od góry, za którą się chowa ;) ), o artyzm się ocierająca (u Spielberga nieczęste), i też wahałem się nad daniem jej na swoją listę, ale przeważyło na nie, że u podstaw ma jednak ufomanię i skrajnie naiwne w swym hurraoptymizmie ujęcie tematyki Kontaktu**.

Pierwsze "Krótkie spięcie"? Nad nim również chwilkę ("0.68 sekundy, dla androida cała wieczność" ;) ) myślałem. Gdybym zdecydował się na układanie dłuższej listy (jakieś Top 50 czy 100) z pewnością by na nią trafiło. Dwa poprzednie filmy - również.



* Z podobnych powodów po pewnym namyśle skreśliłem "Galaxy Quest". Świetna komedia (widziałem układane przez krytyków rankingi, w których nad "Powrotem..." bierze górę), ale zasadniczo jest to komentarz do "StarTreka", nie - SF.

** Tu znów miałem zbliżony kłopot z - nomen omen - "Kontaktem". Jak na Hollywood i SF przyzwoity film, sympatycznie nakręcony, ale saganowa wizja SETI robiąca mu za szkielet... Przetelegrafowywanie z gwiazdy na gwiazdę planów maszyn nadświetlnych... No nie da się tego serio, zwł. jak się czytało "Głos Pana"...

Seksmisję uważam za lepszy film od Obcego, ale nie uważam, że to s-f.

Cóż, uwzględniłem ją...
"za całokształt" i "w uznaniu zasług"
::) Bo to nasze, własne, antyimportowe ;), bo Zajdel w niej pobrzmiewa (a Zajdla, wiadomo, Mistrz docenił)...

a po drodze byłby serial Kosmos 1999 (Komandor Koenig do bazy!)

Z "Kosmosu..." jedna rzecz jest z pewnością ponadczasowa  - odcinek "Dagon's (https://en.wikipedia.org/wiki/Dragon%27s_Domain) Domain" (http://catacombs.space1999.net/main/epguide/t23dd.html). Owszem, jest tam parę bzdur nie trzymających się kupy, a tytułowy smok postarzał się strasznie, ale całość wciąż robi potężne wrażenie.
Kolejny epizod - zatytułowany "Black (http://moonbasealpha.wikia.com/wiki/Black_Sun) Sun" (http://catacombs.space1999.net/main/epguide/t03bs.html) - też by nieźle wypadł (choć jak pokazać z sensem czarną dziurę, to jego twórcy pojęcia nie mieli :P), gdyby nie ten irytujący wtręt z czarnodziurową inteligencją.
"Force of (http://moonbasealpha.wikia.com/wiki/Force_of_Life) Life" (http://catacombs.space1999.net/main/epguide/t09fol.html) znów to b. przyzwoicie nakręcony, trzymający w napięciu, SF-horrorek/thrillerek, lepszy od wielu kinowych (choć kalkulatoronieodporny, jak one wszystkie).

i na tej liście byłyby gwiezdne Wojny, pierwszy odcinek.

Z pierwszo-czwartym ;) Epizodem "Gwiezdnych Wojen" mam znów ten problem, że pierwszy raz (ba, pierwszych dziesięć razy) oglądałem go z wypiekami na gębie, i w cielęcym zachwycie, ale jak wróciłem doń po latach (akurat w TiVi starwarsowy maraton był) to mimo całego prekursorstwa ledwo dawałem radę go oglądać, wydawał mi się jakiś taki prosty, i nudny, nawet Han już wrażenia nie robił. A do "Imperium..." daję radę wracać raz za razem (prawdę mówiąc ogląda mi się znacznie lepiej niż wszystkie "Star Treki", choć "TMP" niby ambitniej idzie, formułując znaną tezę Penrose'a przed Penrose'm) i wciąż nie mam dość.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 12, 2017, 07:32:45 pm
Widział ktoś nowego Prometeusza? Może mi napisać, o co tam poszło i dlaczego?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 12, 2017, 10:41:28 pm
Słusznie zwiesz go nowym "Prometeuszem", a nie zaszczytnym mianem "Obcego...", bo - co prawda - nie oglądałem, ale - swoim zwyczajem - przeczytałem streszczenie fabuły i wygląda na to, że straszne pierdoły to są (na dawne życzenie olki oznaczam, link - i zdanie po nim - jako SPOILER ;) ):
https://en.wikipedia.org/wiki/Alien:_Covenant#Plot
(W skrócie: xenomorphy David zrobił ;), na złość ludzkości.)

ps. Jedyne wyjaśnienie fenomenu powstawania takich filmów, jakie znajduję, jest następujące: jakiś zły robot-awariat musiał, drogą geninżynierii, wyhodować z poczciwych glonojadów znacznie groźniejsze ryby - mózgojady. A następnie poszczuć je na hollywoodzkich twórców.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 13, 2017, 03:18:23 pm
Nie widziałem THXa i Gattaca m.in. (albo tak mi się zdaje, bo często okazuje się, że jednak widziałem). Tzn. THX obejrzałem teraz więc mogę potwierdzić, że go nie widziałem ;) . Moim zdaniem Ty Q za bardzo nad tym myślisz. Dobry film to taki, który oglądam z zainteresowaniem. Który rezonuje. A Ty krzyżowo szukasz połączeń.  Oczywiście kompletna bzdura wybija mnie z uderzenia. Ponadto jest tak, że filmy się starzeją - kiedy się widziało je po raz pierwszy, to były jedyne w swoim rodzaju (zwłaszcza, siłą rzeczy, w PRLu) - a po latach okazuje się, że to odrzuty z produkcji Hollywood, które Centralny Komitet Kinematografii mógł kupić za dewizowe grosze. Jak miałem 10 lat to mi się SW podobały, a teraz mi się podobają, bo mi się podobały, jak miałem 10 lat. Występuje tu też nieraz problem, który miałem, jak jeszcze się zaczytywałem s-f - dobry pomysł, a spalone wykonanie. Ten THX bardzo dobry - choć patrzę na to okiem historyka, bo Lucas stworzył w nim świat komputerów, który nie istniał. Ale bardzo przyjemnie się ogląda mimo, że rzecz w warstwie scenopisu najbanalniejsza z możliwych - baba kusi jabłkiem, chłop leci na wdzięki, za to strącają ich w otchłań w związku z czym chłop ucieka, wychodzi na powierzchnię jak w Seksmisji (chyba Machulski rżnął ;) i nie wiadomo co będzie, ale każdy ma takie poczucie, że jednak lepiej, że Ewa to jabłko podała ;) .

Przypomniał mi się jeszcze film Koziorożec 1. Nawet niedawno oglądałem - nie zestrarzał się, a nawet jest mniej science-fiction niż był, kiedy oglądałem jako obywatel PRL. Choć formalnie to on nie jest s-f.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 13, 2017, 08:29:54 pm
Nie widziałem THXa i Gattaca m.in. (albo tak mi się zdaje, bo często okazuje się, że jednak widziałem).

Ta "Gattaca" też dobra. Znajoma, doktor biologii, wyszukała tam sporo bzdur (jak wspominałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=629.msg37009#msg37009)), ale ogólnie film robi solidne, trochę orwellowskie (bo jednak niejaki totalitaryzm i wszyscy ubrani retro), trochę pirxowate (nie perfekcja, lecz chęć szczera...) wrażenie. No i indagowani inżynierowie z NASA orzekli, że jednak najbardziej naukowo correct z tego, co wyprodukowano. (A ciut absurdalne metody testowania tego czy owego zawsze da się zwalić na durnotę tamtejszych - niby nadludzkich - urzędników ;).)

Ten THX bardzo dobry - choć patrzę na to okiem historyka, bo Lucas stworzył w nim świat komputerów, który nie istniał.

No, to się cieszę, że nasza dyskusja fajnym doświadczeniem dla Ciebie zaowocowała ;).

Ale bardzo przyjemnie się ogląda mimo, że rzecz w warstwie scenopisu najbanalniejsza z możliwych - baba kusi jabłkiem, chłop leci na wdzięki, za to strącają ich w otchłań w związku z czym chłop ucieka, wychodzi na powierzchnię jak w Seksmisji (chyba Machulski rżnął ;) i nie wiadomo co będzie, ale każdy ma takie poczucie, że jednak lepiej, że Ewa to jabłko podała ;) .

Bo SF to się w sumie rzadko ceni za fabuły, raczej za ich tło, i to jak zostały podane. Co łatwo udowodnić na przykładzie większości tytułów z naszych list. Przy czym jak dla mnie jest to chyba najlepszy film Lucasa (gdyby osobiście "Imperium..." reżyserował byłbym b. rozdwojony ;)).

A czy Machulski znał, to ciekawe. Zajdla, w każdym razie, wyprzedził G.L. o ponad dekadę (wczesna, studencka, wersja "THX-a..." jest z roku '67, "Cylinder van Troffa" - z '78).

Przypomniał mi się jeszcze film Koziorożec 1. Nawet niedawno oglądałem - nie zestrarzał się, a nawet jest mniej science-fiction niż był, kiedy oglądałem jako obywatel PRL. Choć formalnie to on nie jest s-f.

Na mojej Top 50 też by był ;). A co do aktualności - prawda, za jednym zamachem Hyams tam antycypował malejący budżet NASA, wspomaganie tegoż kręceniem filmowych reklamówek ;) (choć nie przewidział, że tak złe, jak "Armageddon", będą ::)) i teorie spiskowe nt. lądowania na Księżycu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 13, 2017, 08:58:07 pm
A w zasadzie, dlaczego umieściłeś Melancholię? Aż obejrzałem ponownie - ale to gatunek którego nie lubię, reżyser kręci jakieś przydługie sceny mało powiązane i dodaje trupią muzykę, w domyśle widz ma kleknąć przed dziełem i ze strachu wymyślić sobie cały film. Rzecz w warstwie fabuły banalna jak Miś Uszatek. Thriller psychologiczny, który mnie nie ruszył, zamiast planety mógł być wampir albo zaraza, nawet na film katastroficzny to słabiutko.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 13, 2017, 09:04:36 pm
A w zasadzie, dlaczego umieściłeś Melancholię?

Z wrażenia, że da się w kinie zrobić katastrofizm, bez spiętrzonych renderów i/lub taniego melodramatu. Choć, owszem, fabularnie jest to dość banalne, a finał coś pachnie pięknymi zagładami Ballarda, z których Mistrz szydził ("gilotyna ozdobiona kwiatami..." itd.).

Przy czym: zgoda, jak na standardy kina-w-ogóle, a nie SF, to jest taki se średniak. Do zapomnienia w sumie.

Edit:
Z innej beczki: poczytałem trochę dalsze tomy tego burroughsowego Marsa z ciekawości i muszę trochę złagodzić krytykę "...Cartera", tzn. technicznie wszystkie moje zarzuty pozostają słuszne, ale w większości dalszych tomów ERB wykazywał taką dezynwolturę* stawiając awanturę przed worldbuildingiem, że to się wręcz prosiło o tak niedbałą ekranizację. (Oczywiście nie oznacza to bym widział dla tego "Johna..." jakieś miejsca na listach, mimo to.)

* Choć bywały tam i ciekawe wątki - np. przeszczep mózgów, raczej równolegle do Bielajewa, niż rżnięty...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 13, 2017, 10:22:47 pm
Tam mam wrażenie w Melancholii pojawił się ten sam obraz co w Solaris Tarkowskiego(Myśliwi na śniegu Bruegela).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 13, 2017, 10:26:24 pm
Owszem. olka, zdaje się, pierwsza to wychwyciła. Ty jesteś już kolejnym odkrywającym tę Amerykę (poprzednim byłem ja).

(Tak, też mam wrażenie, że to było celowe.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 13, 2017, 10:34:41 pm
Wątpię, czy Gwiezdne Wojny to SF. Odpada. A tak to Terminator 1 i 2. Blady Runer. Obcy Decydujące starcie. E. T. Nasz film wg Lema /tytuł?/  z tymi  robotami. Solaris nie. Bliskie spotkania jeszcze były. Jazon z Gwiezdnego Patrolu. Załoga G.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 13, 2017, 10:37:13 pm
Ale nędza, to nawet drugi nie jestem ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 13, 2017, 10:49:57 pm
Nasz film wg Lema /tytuł?/  z tymi  robotami.

Tytuł ledwo co dwakroć padał - "Test pilota Pirxa".

Jazon z Gwiezdnego Patrolu.

O, choćby dla tej sceny!
(http://4.bp.blogspot.com/-2Lm_isthcuk/VgaYEfusqUI/AAAAAAABBmI/muHgI7_O9rk/s1600/creature4.png)

(http://4.bp.blogspot.com/-Y84d3Zznzk4/VfHgXWqf4zI/AAAAAAABAhA/gnKtA0RRKPE/s1600/haunted1.png)
Bieganie po asteroidach bez skafandrów zasługuje na wdzięczną pamięć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 14, 2017, 02:28:23 am
Widocznie budżet nie pozwolil na skafandry. Detal. A taka Odyseja Kosmiczna 2010? Ma swoich zwolenników?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 14, 2017, 01:53:31 pm
Widocznie każdy ma swego Startreka, czy to Kosmos 1999 czy Jazon.  Odyseja 2010 da się oglądać choć za głęboka nie jest (oglądać za to daje się bardziej od pierwowzoru). Przynajmniej HALa rehabilitują.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 14, 2017, 05:06:17 pm
Widocznie budżet nie pozwolil na skafandry.

Dobra. Pytanie, jednak, na co pozwolił. Co ich brak kompensuje?

A taka Odyseja Kosmiczna 2010? Ma swoich zwolenników?

Liczę się do nich ;).

Widocznie każdy ma swego Startreka, czy to Kosmos 1999 czy Jazon.

W sensie sentymentalnych oglądadeł młodości - owszem. I na tej płaszczyźnie "Jazona..." nie deprecjonuję (ha! nawet przyznam się, że sam też coś tam z tego oglądałem). Jeśli więc "Jazon..." stał się dla S.E. tak istotny, że wciąż o nim z niejakim uczuciem pamięta, i uznaje go za ważną SF swojego życia, to nic mi do tego, i w tym sensie obecność tego tytułu na liście - mimo podśmiechujek, na które sobie pozwoliłem - akceptuję. Ba, może nawet jestem skłonny sądzić, że do obecnych dzieciaków ten "Jazon.." (może trochę podrenderowany, by nadążyć za modą) też by trafił, i podobny sentyment wzbudził.

Jeśli natomiast zamierzamy zastanawiać się nad tym, co jest wartościową artystycznie (może za duże słowo w większości wypadków ;)) i intelektualnie SF, to obecności "Star Treka" i "Kosmosu..." na tej liście bym bronił (choćby ze względu na parę odcinków do wyłuskania i dobrze przemyślane statkowo-stacyjne scenografie), ale już "Jazona..." na niej sobie nie wyobrażam, równie dobrze można dać Emmericha.

Przynajmniej HALa rehabilitują.

Przy czym warto zauważyć, że sprawa HAL-a w ogóle jest b. lemowska. Jego bunt w oryginalnej "Odysei..." ma w sobie coś tajemniczego (jak powód, dla którego Aniel na tę ścianę zaczął wchodzić, a Setaur życie Pirxowi ocalił), zaś nasuwająca się interpretacja prowadzi nas w kierunku specyficznego "maszynowego demonizmu"* (Calder, hardenowy "przyjaciel"). Tymczasem "ostateczne" wyjaśnienie w drugiej powieści (i drugim filmie) - utknięcie komputera w matni sprzecznych, od ludzi pochodzących, dyrektyw każe wspomnieć "Ananke" (gdzie również "Thou art the man"). No i jeszcze planowana HAL-owa rola wobec załogi przypomina rolę GOD-a.

* Brać ten zwrot w duży nawias ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 14, 2017, 05:28:46 pm
Widzisz, jak się zastanawiam, które filmy powinny ze względów takich czy siakich to wychodzi mi inna lista, niż filmy, które mi się podobają. Co jak ożenek, z powodu, że się przez rozum powinno, a z powodu, że tylko z tą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 14, 2017, 07:18:38 pm
No, dobra, ale sam przyznałeś, że przez rozum ożenić się też można ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 14, 2017, 07:28:43 pm
Pewnie, że można. Przez rozum, podobnie jak z głupoty, można robić masę rzeczy ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 14, 2017, 09:38:50 pm
P.S no i tę Gattacę widziałem jednak wcześniej. Chyba jednak dla mnie s-f to jak są rakiety albo przynajmniej androidy :) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 16, 2017, 04:47:39 am
Teraz są glupsze seriale i filmy niż ów Jazon. 2. Nie ma skafandrów ale za to latają i strzelają. Jak na owe czasy to bylo coś.
UFO nie jest tak durne jak w Odysei, gdzie z kolei są skafandry.
A no i jeszcze nie ma specjalnego wyboru. Byli Jazon i Zaloga G i co jeszcze? Kapitan Planeta to porażka. Jeszcze Mikrobi byl
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 16, 2017, 09:21:34 am
no i tę Gattacę widziałem jednak wcześniej. Chyba jednak dla mnie s-f to jak są rakiety albo przynajmniej androidy :) .

No to jeszcze powiedz jak Ci się podoba(ła). A rakietę przecie tam w finale mają...*

* Trochę pokazaną przez niepokazanie ;) jak u Tarkowskiego, ale mają:


Z innej beczki: jak to Cię choć trochę nie przekona do "ST", to już nie wiem co zdoła ;):
https://vimeo.com/217336882
(Jest to przycięta do nieco ponad 20 minut, by nie zmęczyć ;). wersja "ST - TMP" z muzyką Daft Punk wziętą z "TRON: Legacy".)

ps. Scaliłbym Ci te dwa posty, ale ex-Adminowi nie mam śmiałości , jakoś to tak nie tego... Odabdykuj (liv ma z tym rację) i najlepiej scal sam ;).

Nie ma skafandrów ale za to latają i strzelają.

To ma być zaleta? ;)

UFO nie jest tak durne jak w Odysei, gdzie z kolei są skafandry.

Sądzisz tak, bo...?

Kapitan Planeta to porażka.

Samo rozpatrywanie go jako SF byłoby porażką :P. Ale jako superbohaterska bajka dla dzieci? Znacznie gorsze znam...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 16, 2017, 11:08:08 am
UF ów zachowuje się jakby gral se w Setlersy
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 16, 2017, 11:41:48 am
Q, przestań z brakiem śmiałości, względnie męcz się z nim sam bo jako osobie współczującej sprawiasz mi ból swoim problemem. Rób co uważasz jeśli chodzi o moją osobę.  ST obejrzę ale w wolnej chwili. Gattaca dobry film, choć zaprawdę z trudem kwalifikuję go jako jako s-f, doceniam stylizację na lata 20-te do końca (to jest do wejścia do rakiety w garniturku). No i Uma. Rakiety są, ale przedmiotem filmu zupełnie nie jest Kosmos tylko zmiany w życiu społecznym w związku z coraz lepszym prognozowaniem ludzkiej kondycji w dalekiej przyszłości na podstawie wczesnych badań medycznych. Faktycznie, s-f nie ma w definicji, że ma być w Kosmosie, ale tak mi się kojarzy. Film porusza bardzo ciekawy problem, moim zdaniem należący do "kompleksu nowego człowieka" - dość często czytuję artykuły o nielegalnym lub pozalegalnym używaniu wiedzy medycznej tego rodzaju przez firmy w celu optymalizacji zatrudnienia. Oczywiście w jakimś stopniu działo się to od zawsze, ponieważ nikt nie brał ślepego na pilota. Teraz jednak przodują w tym wielkie korporacje i pojawił się wielki czarny rynek - na którym dobijają interesu nielegalni posiadacze z nielegalnymi pożądającymi takich danych. Wszystko to podlega centralizacji, spinaniu baz danych co w połączeniu z posuwającym się coraz lepszym wglądem służb takich czy innych w życie każdego pojedynczego człowieka, danych rejestrowanych celowo lub bezcelowo np. przy wywozie śmieci czy akcji promocyjnej - prowadzi do owego "kompleksu nowego człowieka". Który to kompleks ostatecznie zapewni, że nikt nie będzie anonimowy i na każdego coś się znajdzie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 16, 2017, 01:14:25 pm
UF ów zachowuje się jakby gral se w Setlersy

Tylko jak misjonarz ::):

"W swoich badaniach napotykali na życie w wielu formach i przyglądali się dziełu ewolucji na tysiącach światów. Widzieli pierwsze, słabe oznaki inteligencji powstające i umierające w kosmicznej nocy. A ponieważ w całej galaktyce nie znaleźli nic cenniejszego od umysłu, wspomagali jego powstanie wszędzie, gdzie było to możliwe. Stali się gwiezdnymi siewcami: siali i czasami zbierali plony.
A czasami beznamiętnie wyrywali chwasty."


Clarke, "2001..."

Gattaca dobry film, choć zaprawdę z trudem kwalifikuję go jako jako s-f

Kiedy to b. klasyczna SF drugiego poziomu, używając definicji z "Fif'y":

"Fantastyka drugiego poziomu polega więc strukturalnie na tym samym, na czym polega konstruowanie kompleksowych scenariuszy w futurologii. Przyjmuje się fantastyczne lub predykcyjne założenia, stanowiące poziom budowania pierwszy; następnie wyprowadza się z nich wyższy, następny poziom działań"

Film porusza bardzo ciekawy problem, moim zdaniem należący do "kompleksu nowego człowieka"

Czyli po namyśle na listę byś również dał? ;)

Nawiasem: to co piszesz jest ciekawe, bo zwykle interpretuje się ten film przez pryzmat genetyki-z-eugeniką, co w sumie jest dość oklepane, bo stare jak oba Huxley'e (Julian z Aldousem), a Ty zwracasz uwagę na problem inwigilacji (i - poniekąd - dyskryminacji*), wiążący się z doskonaleniem metod pozyskiwania i gromadzenia danych medycznych.

* Przy czym "poniekąd" użyłem tu celowo, bo kibicujemy bohaterowi filmu, ale jednocześnie trudno, mimo wszystko, nie dostrzec racjonalności mechanizmów wypychających go poza nawias, i nawet trzeba zwrócić uwagę, że tym razem nie bazują one - jak dotąd bywało - na stereotypach, przesądach i - często nieuczciwej - walce tych, którym na szczyt piramidy dostać się udało, z konkurencją, a na biologicznym potencjale danej jednostki mierzonym w sposób mniej-czy-bardziej naukowy, co wydaje się jakoś bardziej uczciwe, choć wciąż nieludzkie. A przy tym widać tam specyficzne zwycięstwo - tym razem lepiej uzasadnionego - elitaryzmu nad demokracją (ze dwa pokolenia i nowa arystokracja się z tych genetycznie czystych zrodzi). I jakby pierwszy krok w kierunku świata "THX-a..." (gdzie skłonność do regulowania jeszcze dalej zaszła). Nadto pobrzmiewają w tej historii echa słów lorda Tedwena z powieści starego Żuławskiego, że rozwiązanie jednych problemów rodzi nowe, i sceptycyzmu Mistrza naszego względem wszelkich racjonalnych utopii. Co powiedziawszy trudno, jednak, sądzić, że nie będzie ku temu szło, a - co więcej - niełatwo też z czystym sumieniem uznać, że nawoływanie do ew. odwrócenia tych trendów byłoby bardziej uzasadnione niż uleganie im... (Bo z jednej strony równość szans i przekonanie, że geny to jednak nie wszystko, z drugiej zaś... co się stanie jeśli ów chwacki kosmonauta dostanie zawału, do którego większe ma predyspozycje, za sterami rakiety w jakimś kluczowym momencie?)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 16, 2017, 07:19:32 pm
Tak, niezły film. No i Uma...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 17, 2017, 01:01:13 am
Obejrzyjcie Ex Machina i nowy West World serial, bo roztrzasacie jakieś drugie sorty...  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 17, 2017, 09:36:52 pm
Ex Machina widziałem, nawet pisałem o nim na forum, całkiem, całkiem. Dość zaskakujący. A ten nowy West World wart starego?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 18, 2017, 08:48:27 pm
"Ex Machina", prawda, przyzwoita (acz z dawaniem na listy bym się nie spieszył, temat nie jest b. nowy).

"Westworld"? Wygląda mi na to, że niewart. Tj. na jedno fabuła mocniej rozbudowana, więcej pytań związanych z rozwojem intelektroniki pada, no i Hopkins gra (choć on ostatnio i w piątych "Transformerach" ma wystąpić...). Z drugiej strony... mam wrażenie, że idzie to w kierunku znanym z "Battlestar Galactiki", czyli różne puste poznawczo zagadki in universe stają się istotniejsze od realnych pytań związanych z (potencjalnym) rozwojem Sztucznej Inteligencji (więc zamiast wymierzania sprawiedliwości widzialnemu światu dostajemy taką tam opowiastkę). No i cały czas nie rozumiem jaki sens ma budować na potrzeby lunaparku roboty tak wyrafinowane, że nie tylko zachowują się jak ludzie, ale i miewają głębokie przekonanie, że ludźmi są (Crichton, zauważmy, w to nie grał; w jego rewolwerowcu może się świadomość obudziła, coś jak w Setaurze i Anielu, ale nie rozgadane człowieczeństwo). Poza możliwością serwowania tym sposobem różnych wysilonych dusznych dramatów (że niby ludzie ludziom, w formie zmetaforyzowanej) i wspomnianych zgadywanek "kto jest kim?" logiki w tym nie widzę. I to założenie całość mi rozkłada...
Aha: wizualnie jest to b. przyzwoite. Coś jak "Kosmos 1999" i "ST - TNG" w swoich dekadach. Pod tym względem warto rzucić okiem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 20, 2017, 03:23:22 pm
Ex Machina widziałem, nawet pisałem o nim na forum, całkiem, całkiem. Dość zaskakujący. A ten nowy West World wart starego?
WW jest dobry I warto obejrzec. Nie sluchaj Q, on sie Startrekiem zachwyca, a moze I WW nie zrozumial  ;D Serial wlasnie dlatego jest dobry, bo tak jak I u Lema, jest o czlowieku bardziej niz o maszynach.

Obejrzalem wczoraj Logana, jeszcze mi ostatnie 15 min zostalo. No wiadomo, superheroes I w ogole, wiec nie bedzie to zadne hard SF, ale ciekawie sie ogladalo ten upadek postaci I styranego  stetryczalego Logana. Ogolnie film sprawia takie brudne wrazenie, obejrzec mozna.
Natomiast nie widzialem nic specjalego w Interstellar I Arrival, I nie rozumiem ochow I achow.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 21, 2017, 02:24:52 pm
WW jest dobry I warto obejrzec. Nie sluchaj Q, on sie Startrekiem zachwyca, a moze I WW nie zrozumial  ;D Serial wlasnie dlatego jest dobry, bo tak jak I u Lema, jest o czlowieku bardziej niz o maszynach.

NEX, prawda, nie zrozumiałem. Nie rozumiem mianowicie po co miałoby się budować tak zaawansowane roboty do parku rozrywki. Robot rozrywkowy - jeśli w ogóle uznamy, że dawanie mu świadomości ma jakikolwiek sens - powinien uważać, jak sądzę, że bycie - za przeproszeniem - ruchanym, bitym i uszkadzanym z broni palnej przez gości to świetna zabawa i sedno egzystencji. Oczywiście: wtedy by się dopiero robił z tego dramat filozoficzny wręcz - czy stworzenie niewolnika, który kocha swoją niewolę nie jest aby bardziej niegodziwe, czy takiemu robotowi dzieje się krzywda - choć on tego tak nie odbiera, itd. W "Westworldzie" mamy - póki co historię o tym co ludzie gotowi są robić innym ludziom, tylko ofiary przebrano za maszyny. A to w zasadzie nie jest SF, tylko arcynaciągany SFowy kostium dla starej jak świat kwestii.
Przy czym to się kompletnie kupy nie trzyma. Są tylko dwie opcje - albo tamtejsi naukowcy nie wiedzą że stworzyli świadome, myślące istoty - co wydaje się raczej bzdurne, bo oznaczałoby nieprzemyślane ładowanie w automaty nadmiarowej technologii (koszty!) i totalne zaślepienie personelu, który nie zauważa, że maszyny dawno już samodzielniejsze niż się zdaje. Albo Nolan młodszy z Abramsem fundnęli nam komiksowy, bezsensowny, demonizm (czyli zło dla samego zła - coś, w co się nawet Hitler ze Stalinem i Leopoldem II nie bawili) - wiemy, że mamy świadome maszyny, ale wmawiamy wszystkim, że tak nie jest i pastwimy się nad nimi, pozwalając też na to innym (po co właściwie?). A w dodatku nie robimy tego cichaczem, tylko w publicznym parku, w którym zawsze coś może pójść nie tak, i skandal wybuchnąć (tak, jakby nie można zarabiać na prostszych maszynach, a nad tymi bardziej zaawansowanymi pastwić się w jakimś tajnym ośrodku, gdzie nikt nie widzi, z dala od oczu opinii publicznej, skoro już musimy). Ponadto pojawia się pytanie czy budowanie rozwiniętych Sztucznych Inteligencji, by ktoś mógł je odstrzelić ma - jeśli już nawet moralność pominiemy - sens ekonomiczny i... badawczy. Ja rozumiem, że - patrząc np. na ruchy CBS-u i Paramountu w sprawie "StarTreka" ;) - można zwątpić w rozum korporacyjnych decydentów, ale chyba nie aż do tego stopnia.

Po  drugie - nie rozumiem po co do zamkniętej, klasycznej, crichtonowskiej historii teraz wracać. Chyba z braku kreatywności...
Bo, powiedzmy sobie szczerze: wtórność to jest. Większość najlepszych wątków ktoś, kiedyś, zdążył napisać, więc jest to problem 90% obecnej SF (Chiangowi np. udało się być oryginalnym koncepcyjnie w wiadomym, sfilmowanym niedawno, opowiadaniu, ale to dziś rzadkość, zresztą nawet ta oryginalność wpisywała się w schemat Kontaktowej sztampy). Inna rzecz, że zawsze można zrobić coś takiego jak Lem w "Solaris" (gdzie pomysł pochodził w sumie ze starego opowiadania Leinstera), czy Moore w "Watchmen" (gdzie inspiracją były cztery dekady superbohaterszczyzny), czyli dodać od siebie tak wiele, że mimo sięgnięcia po niby-oklepany temat tworzy się arcydzieło przyćmiewające źródła inspiracji i absolutnie oryginalne mimo tego inspirowania się. W "Westworldzie" jak dotąd tego nie dostrzegam.

(Nawiasem "ST", skoro już o nim mowa, też jest bardziej o człowieku, niż o maszynach, do tego stopnia, że rzetelnie pojęta SFowość trafia się tam raz na ileś setek odcinków... i jeśli się czymś w "Star Treku" zachwycam, to głównie tymi wyjątkami. Acz zmetaforyzowanymi opowieściami o ludziach czasem też, zwł. gdy wyglądają jak epigoński "Duet" z "Deep Space Niine", o którym kiedyś z olką gadaliśmy.)

Obejrzalem wczoraj Logana, jeszcze mi ostatnie 15 min zostalo. No wiadomo, superheroes I w ogole, wiec nie bedzie to zadne hard SF, ale ciekawie sie ogladalo ten upadek postaci I styranego  stetryczalego Logana. Ogolnie film sprawia takie brudne wrazenie, obejrzec mozna.

Czas chyba bym w odpowiedzi i ja napisał co sądzę nt. "Logana" :D. Zacznę od tego, że film sam w sobie (od strony realizacji, narracji, aktorstwa itp.) jest faktycznie tak dobry jak sugerują pochwały lejące się zewsząd (albo tylko niewiele gorszy).
Co lojalnie przyznawszy stwierdzić muszę, że zirytował mnie niepomiernie. Niby niczym istotnym fabularnie, ledwie wspomnianym, a przecież stawiającym na głowie wszystko z czym wcześniej (i później) mieliśmy do czynienia... Bo - wybacz - Professor X w ataku demencji zabijający (prawie) wszystkich X-Men i przypadkowe ofiary, to jest b. dobry pomysł na jakiś tragiczny "What if..." czy też - jak mawiają w sąsiednim DC ;) - Elseworld, ale nie na oficjalne zakończenie X-sagi.
Owszem, zanosiło się na to, nie jest to pierwszy taki finalny kiks... Startrekowy Picard w "All Good Things..." kończył jako tetryk zagrażający Wszechświatowi (nie brzmi podobnie?), wielkim przeznaczeniem Petera Petrellego w pokrewnych "Heroes" okazywało się uratowanie świata przed... samym sobą (po to rozwijał tę mutacyjną moc by była groźna?), ostatnio w "SW - EP VII" Abrams pokazał lucasowe Big Trio jako smutny tercet przegranych nieudaczników, ale nic nie równa się z tym...
Przecież w ten sposób Xavier mimo woli potwierdził racje wszelkich Kellych i Strykerów, że mutanci są zbyt niebezpieczni by żyć, a jednocześnie sam zniszczył własne marzenie, zabijając tych, których wychowywał do koegzystencji, których uczył panowania nad mocami (co - skoro on sam, ten najstarszy, najpotężniejszy, najbardziej opanowany, tego nie potrafił - było od początku do końca mrzonką).
Owszem Pierce* w filmie ginie, ale tak naprawdę wątek ów powoduje, że zwycięstwo jest przy nim. Mutanci okazują się ślepą uliczką rozwoju ludzkości, która w dużej mierze sama się wymazała z historii. Przyszłość należy do cyborgów, bo cyborgizacja jest bardziej... hmmm... demokratyczna i bardziej kontrolowana. Może i X-23 udało się ocaleć. ale w świecie cyborgów to ona ze swoimi - przyziemnymi jak na marvelowskiego mutanta - mocami wiele - na zdrowy rozsądek - nie podskoczy... (I dobrze, chce się dodać, w świetle wcześniejszych zdarzeń.)
Zgoda, zdarzało się, że herosi na koniec przegrywali - król Artur, Geralt, albo i - hehe - Janosik, ale zostawała po nich idea, nawet jeśli ginęli - nie ponosili moralnej klęski. Po Xavierze - w mangoldowym wydaniu - zostały tylko zgliszcza jego marzenia o koegzystencji.
Dlatego nie kupuję tego filmu, mimo jego realizacyjnych zalet.

* Tu pozwolę sobie na jawne przyznanie, że sięgnęli po jednego z moich ulubionych komiksowych antagonistów X-Men (choć w efekcie - poza byciem cyborgiem i walczeniem z Wolverinem - nic wspólnego z komiksowym sobą (http://en.wikipedia.org/wiki/Donald_Pierce) nie miał, bo komiksowy Pierce to znacznie większy laluś był (http://www.hollywoodreporter.com/sites/default/files/custom/Graeme/Pierce1.jpg) ;)).

Natomiast nie widzialem nic specjalego w Interstellar I Arrival, I nie rozumiem ochow I achow.

Tu się wreszcie zgodzimy. "Arrival" jest średniakiem, który w lepszych latach kinowej SF przeszedłby prawie niezauważony, choć ma parę zalet. "Interstellar", zaś, to jest straszna szmira przyozdobiona ładną czarna dziurą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 21, 2017, 08:50:15 pm
My chyba 2 rozne seriale WW ogladalismy ;)
Dlaczego roboty mialy tak rozwinieta AI? To chyba oczywiste, chodzilo o realism. Wszystko kupy sie trzyma doskonale. Odpowiedz na pytanie czy maszyne te maja samoswiadomosc czy nie, nie zostala nigdzie udzielona wprost. Co wiecej, pomieszanie maszyn z ludzmi, czy pewne zachowania sugerujace, ze maszyny sa samoswiadome I maja wolna wole, bylo poprzez wielokrotne zmylki maskowane I zaprzeczane. Poza tym nie wszystkie maszyny dzialaly wg. jednego algorytmu. Oczywiscie troche dramatu I strzelan byc musialo, zreszta ja nie uwazam tego za wade, nieco przemocy I akcji musi byc  8)

Logana I X men widze poddales analizie glebszej niz ja, dla mnie to byl lekki film akcji/fantasy. Generalnie x-men I inne superheroes zlewaja mi sie w jedno, nie pamietam ich imion, ani czesci, ani nie rozrozniam poszczegolnych komiksowych swiatow, tzn. jest Marvel I cos jeszcze. Mignal mi juz trailer najnowszego Wolverina z Hardym, ale chyba fan-made
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 21, 2017, 09:32:56 pm
Odpowiedz na pytanie czy maszyne te maja samoswiadomosc czy nie, nie zostala nigdzie udzielona wprost. Co wiecej, pomieszanie maszyn z ludzmi, czy pewne zachowania sugerujace, ze maszyny sa samoswiadome I maja wolna wole, bylo poprzez wielokrotne zmylki maskowane I zaprzeczane.

Zgoda, ale to właśnie uważam za dość puste gry. Bo nacisk z samych - poważnych przecież - zagadnień przechodzi na zgadywanki ("jest tak? a może siak?"), a przy tym sprawa się zupełnie rozmywa, znika gdzieś - zdające się dość oczywistym jako zasada minimum ostrożności w takich kwestiach - kryterium (przynajmniej roboczego) oceniania stopnia świadomości po behawiorze, o którym dyskutowaliśmy (a przecież skoro da się tam pomylić robota z człowiekiem - znikać nie powinno). Nie każę Ci kochać "Star Treka", ale on spuentował (http://forum.lem.pl/index.php?topic=562.msg41251#msg41251) to wszystko znacznie lepiej, i to w jednym (liczącym się właśnie do tego niewielkiego procenta, czy też promila, wartych polecenia) odcinku*.

* Choć pewnie poszło tam wszystko zbyt gładko i elegancko, w realnym życiu nie jest tak pięknie (vide kwestia stosunku do zwierząt, w innym wątku już dyskutowana). I - tak patrząc - coś na kształt westworldowego robociego piekiełka może i może ;) się ziścić.

A tak w ogóle dziś premiera dokrętki "Twin Peaks", oglądasz (w Polsce dopiero jutro, na HBO)? ;)

ps. Dwa zwiastuniki na nakręcenie apetytu:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 22, 2017, 12:49:25 am
Eee, jakby wszystko było wyłożone od razu kawa na ławę, to nie było by zabawy.
Dzięki za Twin Peaks, na pewno obejrzę. Nie w telewizji co prawda  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 22, 2017, 11:23:58 am
I? Widział ktoś tego pierwszego Twin Peaksa?
P.S. Jest już jakaś recenzja:
http://wyborcza.pl/7,90535,21845514,twin-peaks-wrocilo-w-wielkim-stylu-david-lynch-nie-odcina.html?disableRedirects=true (http://wyborcza.pl/7,90535,21845514,twin-peaks-wrocilo-w-wielkim-stylu-david-lynch-nie-odcina.html?disableRedirects=true)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 22, 2017, 01:00:37 pm
Eee, jakby wszystko było wyłożone od razu kawa na ławę, to nie było by zabawy.

Ja Cię, poniekąd, rozumiem (sam lubię klasyczne kryminały czasem, dla rozrywki), ale - primo - jest to poznawczo puste. Secundo - nie znam (z oglądania, ani ze słyszenia) żadnego z modnych seriali bazujących na piętrzeniu takich zagadek, w którym namotane po drodze pytania uzyskałyby na koniec sensowne odpowiedzi. Raczej twórcy sami się w tym gubili, bo tajemniczość stawała się celem samym w sobie. Mało tego, z sezonu na sezon fabuła coraz bardziej głupiała, bo kolejne enigmy trzeba było mnożyć, a bez coraz grubszego naciągania się już nie dawało. Mam wrażenie, że przywołana "BattleStar Galactica" znacznie mądrzejsza by była, gdyby w to nie popadła, "Archiwum X" - tak samo (o "LOST" i "Heroes" trudno wyrokować, bo zbyt mądre z założenia nie były). Mam też przekonanie graniczące z pewnością, że "Westworldowi" to samo grozi (tym bardziej, że robią go scenarzysta "Interstellaru" do spółki z producentem "LOST"/scenarzystą "Armageddonu"/twórcą ostatnich "Star Treków", a trudno sądzić by te nazwiska rokowały od strony intelektualnej).
(Przy czym, owszem, zdarzały się filmy oparte na tym samym schemacie, w których wszystko na koniec logicznie uporządkować się dało, ale nie czyniło ich to ani lepszymi, ani gorszym - przykładem przereklamowana "Incepcja" i broniący się czymś zupełnie innym - a i tak tylko przyzwoity - "Primer".)
 


Dzięki za Twin Peaks, na pewno obejrzę. Nie w telewizji co prawda  ;)

Nie ma za co ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 22, 2017, 03:31:00 pm
Tutaj obszerniej:
Po dwóch pierwszych epizodach tak naprawdę dalej nie wiemy zbyt dużo o fabule. Samego Twin Peaks tak naprawdę jest w nich jak na lekarstwo. Akcja dzieje się w innych częściach Stanów Zjednoczonych, odzierając samo miasteczko jak na razie z głównych wydarzeń. Pierwsze co wiemy na pewno to to, że finałowe wydarzenia rozegrają się właśnie tam. Na początek Lynch, tak jak to było 27 lat temu, bardzo powoli wprowadza nas w całą historię. Stąd też w pierwszych scenach odwiedzamy Nowy Jork i pomieszczenie w jednym z drapaczy chmur, gdzie prowadzony jest dość niezwykły ni to eksperyment, ni to obserwacja. Ogromny, niemal magazynowy pokój, w którym znajduje się ogromna szklana klatka obserwowana przez kilka kamer. Wszystkiego pilnuje młody człowiek, który ma za zadanie archwizować wszystko to, co dzieje się w środku. A nie dzieje się nic. Kolejna scena przenosi nas do innego miasteczka, gdzie w jednym z budynków znalezione zostaje ciało (a właściwie głowa) mieszkającej tam bibliotekarki. Bo reszta ciała ułożona w łóżku nie należy już bynajmniej do niej. To wstęp, tajemniczy, klimatyczny, nie opowiadający od razu całej historii a pokazujący tylko jego pierwsze akty, zaledwie preludium do całości, w której głównym aktorem będzie Dale Cooper. Tak, i jego dostajemy na ekranie i to w wersji, jakiej zapewne się nie spodziewaliśmy – brutalnego człowieka, który nie ma oporów przed odebraniem komuś życia. Czy to faktycznie Cooper, którego poznaliśmy ponad ćwierć wieku temu? Czy wydarzenia w Twin Peaks aż tak mocno na niego wpłynęły? Jak się okazuje, i tak, i nie, ale tej części nie będziemy zdradzać, by nikomu nie psuć zabawy.
http://www.telemagazyn.pl/artykuly/twin-peaks-sezon-3-lynch-nadal-ma-w-sobie-magie-recenzja-58087.html (http://www.telemagazyn.pl/artykuly/twin-peaks-sezon-3-lynch-nadal-ma-w-sobie-magie-recenzja-58087.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 22, 2017, 03:56:42 pm
Czy to faktycznie Cooper, którego poznaliśmy ponad ćwierć wieku temu? Czy wydarzenia w Twin Peaks aż tak mocno na niego wpłynęły? Jak się okazuje, i tak, i nie, ale tej części nie będziemy zdradzać, by nikomu nie psuć zabawy.

Z czego oni tajemnicę robią, przecież pod koniec poprzedniego sezonu ten BOB - na Twin Peaks Wiki imiona istot z Black Lodge piszą zawsze dużymi - go opętał (czy coś w ten deseń)  8).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Maja 22, 2017, 07:37:05 pm
Na marginesie powyższych dyskusji, trzy krótkie seriale (wszystkie produkcji brytyjskiego Channel 4), mniej lub bardziej science lub fiction, które względnie niedawno zwróciły moją uwagę:

Utopia (http://www.filmweb.pl/serial/Utopia-2013-663388) - Żeby za bardzo nie zdradzić fabuły i nie popsuć przyjemności ewentualnego oglądania: serial w zgrabny sposób zahacza o teorie spiskowe: mamy tajemniczą korporację, niejasne powiązania rządu z biznesem (sektor farmaceutyczny), motyw sekretnej formuły chemicznej o niewiadomym działaniu czy temat (sterowanego odgórnie?) wybuchu pandemii. Wszystko to jest rzecz jasna swego rodzaju zabawą wątkami obecnymi w popkulturze, niemniej gdzieś tam głębiej zostawia widza z niezwykle istotnym pytaniem: jak w humanitarny sposób zaradzić przeludnieniu Ziemi? Przy okazji też możemy dowiedzieć się, dlaczego Czyngis-chan był największym ekologiem wszechczasów (uwaga: lekki spoiler (https://www.youtube.com/watch?v=mIngXwZWdqI)). Całość ma 2 sezony, po 6 odcinków każdy.

Humans (http://www.filmweb.pl/serial/Humans-2015-725776) - Wizja przyszłości, w której człekopodobne roboty współistnieją z ludźmi, aby ułatwiać im życie, co jest pretekstem do zobrazowania różnego rodzaju problemów natury psychologiczno-społecznej (rzecz dzieje się w Anglii). Wiele nie mogę napisać, bo jeszcze tego serialu nie obejrzałem w całości, ale wydaje się być sprawnie skręconym. W każdym razie zwiastun jest tutaj (https://www.youtube.com/watch?v=BV8qFeZxZPE). W sumie 2 sezony, po 8 odcinków.

Black mirror (http://www.filmweb.pl/serial/Czarne+lustro-2011-640699) - Nie tyle serial sensu stricto, co antologia - każdy odcinek ma innych bohaterów, ale wszystkie opierają się na podobnym zamyśle wyjściowym: weźmy jakąś technologię dzisiaj już znaną (choćby w postaci prototypu jak np. Google Glass) i pokażmy, jakie jej upowszechnienie (niekiedy ekstremalne) może mieć konsekwencje. Niektóre z wizji są dość przerażające, tym bardziej, że świat przedstawiony to rzeczywistość czekająca tuż za rogiem, czas kilku(-nastu) najbliższych lat. Oryginalny serial produkcji brytyjskiej miał w sumie 7 odcinków (2 sezony po 3 odcinki plus 1 odcinek specjalny, "świąteczny (https://www.youtube.com/watch?v=P3RHYNZplWg)"), od sezonu trzeciego serial produkuje Netflix - te odcinki są również w porządku, ale powiedziałbym, że o jedno oczko niżej niż pierwotne.

Przy okazji - do Utopii (https://www.youtube.com/watch?v=SsJXfkOlCLw) oraz Humans (https://www.youtube.com/watch?v=1BOWVupXQOw) muzykę napisał pan Cristobal Tapia de Veer, którą również polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 22, 2017, 10:25:35 pm
Black Mirror też polecam. Bardzo realistyczny, zwłaszcza odcinek o wzajemnym "lajkowaniu się" i social mediach, co już w pewnej mierze ma miejsce. Normalnie skóra mi scierpla na grzbiecie  ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 22, 2017, 10:42:18 pm
I ja "Black Mirror" polecam (jednak czasem w czymś się zgadzamy, NEX ;)). Rzadki dziś przykład SF serio (trochę w antologijnej konwencji klasycznych "The Twilight Zone" i "The Outer Limits", ale bez tej dowolności fantazjowania). Po "Utopię" miałem sięgnąć (bo same dobre rzeczy o niej słyszałem (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=3701&page=0#msg277319)), ale nie sięgnąłem. Po drugiej już rekomendacji z godnych szacunku ust ;) postaram się to nadgonić. No, ale teraz "TP"!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 23, 2017, 10:57:55 am
Tak mi się przypomniało a propos 2P: http://forum.lem.pl/index.php?topic=438.msg16790#msg16790
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Maja 25, 2017, 10:47:37 pm
To nie jest SF, tylko fabularyzowana dokumentalistyka, ale firm więcej niż wart obejrzenia jako znacznie bardziej niż SF!!!
Cały się trzęsę. To "Sully" Eastwooda, z Hanksem w roli kapitana Sullenbergera https://pl.wikipedia.org/wiki/Chesley_Sullenberger
Maźku, funduję Ci to natychmiast (marne 18 zł na 48 godzin w UPC on demand) jako amatorowi lotnictwa.
O Jezu, co za film...
R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 27, 2017, 06:49:59 pm
Namierzyłem na JuTubie krótki film "Przyjaciel", będący ekranizacją wiadomego opowiadania (dość luźną, nie dość, że z bezimiennego narratora zrobili Tichego, to jeszcze od początku wyłożyli kawę na ławę):


"Profesora Zazula" tych samych twórców - Marek Nowicki, Jerzy Stawicki) też tam ktoś wrzucił:


I obie wersje "Śledztwa":



ps. A tu jeszcze trochę o "Black Mirror" (nie sądzę, by ekranizacjom Lema uwłaczało towarzystwo tego serialu ;)):
http://film.org.pl/a/artykul/black-mirror-czyli-zdrowy-masochizm-36786/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 18, 2017, 11:53:50 am
Blomkamp nakręcił - jak planował - film o walce z agresywnymi Obcymi z Sigourney Weaver w roli głównej. z tym, że nie jest to "Alien: Awakening", a krótkometrażowa "Rakka":

Co sądzicie? ;)

Edit:
I jeszcze niezależny horror (w sumie cholera wie czy SF, ale b. w tradycji "Predatora") "Shallow Water" nakręcony przez faceta, który lat temu parę zasłynął  filmikiem "Batman: Dead End":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 21, 2017, 09:03:23 pm
Rakka troche wyglada na B klase filmu, ale chetnie bym obejrzal calosc. Przypomina mi District 9.
Obejrzalem Life. Nic nowego, nic odkrywczego; zamknieta przestrzen stacji kosmicznej I morderczy organism zabijajacy czlonkow zalogi. 2 rzeczy warte uwagi to koncowka I to, ze calosc rozgrywa sie w niewazkosci.
(http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQWN4_r9Ec9ujanu0ao4zpMXVCMczGKGy24-93Ee3FetZMBG6ra)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 21, 2017, 09:50:58 pm
Rakka troche wyglada na B klase filmu

W końcu, wiadomo, budżet niezależnej sieciówki, nie - hollywoodzkiego produktu.

ale chetnie bym obejrzal calosc.

Mam wrażenie, że to jest jego scenariusz "Obcego 5", tylko przerobiony na tej samej zasadzie, na której odstartrekowiono "Andromedę". (Jeśli mam rację, to wygląda na to, że xenomorphy z Aurigi (http://avp.wikia.com/wiki/Cloned_Xenomorph) - bo obstawiam, że to one stanowią prawzór tych krokodylowatych - miały być wedle N.B. dość inteligentne. I przejąć po tych co je wyklonowali obyczaj eksperymentowania...*)

* Czy trzeba dodawać, że na ludziach? ;)

Masz podobne skojarzenia?

(Aha: jeśli chodzi o całość, to ciąg dalszy ma nastąpić. Jak nastąpi - postaram się wrzucić.)

I to, ze calosc rozgrywa sie w niewazkosci.

Tak sobie pomyślałem swego czasu, że sam w sobie ten film jest niewiele wart, ale jedno stanowi jego rację bytu - to, że da się go odbierać jako patch do pierwszego "Obcego" - człowiek obejrzy i będzie sobie umiał w głowie zwizualizować walkę z potworkiem jelitowym w przyzwoitej nieważkości, z której ukazaniem w roku 1979 były problemy, więc w dużej mierze z niej zrezygnowano (na co kiedyś tu narzekałem podpierając się jakimiś sążnistymi cytatami z reynoldsowych czytadeł).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 21, 2017, 11:40:52 pm
Ja chyba jestem wyposzczona fikcyjnie, bo zobaczyłam - akurat dzisiaj - bez zbędnego czepialstwa. Tę Rakkę.
Jedynie przeszło przez...: co to? Sezon na jaszczury?
I oczywiście jaszczury mogą zniszczyć wszystko oprócz hamerykańskiego ducha i ichniejszych flag;)
Poza tym jaszczurowaty miał chyba ten przyrząd do tłumaczenia w czasie rzeczywistym: wyrwało mu się o ładunkach wybuchowych;)
I właśnie - gdyby ich nie było (nie flag, jeno jaszczurów) - tylko ta przelewająca się i samoorganizująca pulpa - całkiem oki - wizualnie. Że B? Hm.
Przypomina inne postapo, gdzie człeki robią czepki z czego się da itp.
I Star Trek - z tymi waszymi - jak tam one?;)
Jeśli chodzi o fabułę - nihil novi. Zresztą - taka wycięta ze środka filmu.
Nawiasem - przeczytałam przerywnikowo Miasto ślepców - średnie - ale jak niewiele trzeba by ludzi wykończyć. Albo żeby sami się wykończyli.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 22, 2017, 12:12:02 am
Ja chyba jestem wyposzczona fikcyjnie, bo zobaczyłam - akurat dzisiaj - bez zbędnego czepialstwa. Tę Rakkę.

Dla mnie ona jednak sensu nie miała, przez te jaszczury. To już Marsjanie Szulkina bardziej Obcy byli. Te gadziska dałoby się przerobić na jakich holiłódzkich SS-mannów (co to - jak wiemy - da sie ich i na dinozaury wsadzić, i do UFO, i kung fu kazać im ćwiczyć, i sado-maso uprawiać) i nikt by różnicy nie zauważył.

I oczywiście jaszczury mogą zniszczyć wszystko oprócz hamerykańskiego ducha i ichniejszych flag;)

Cóż, niezłomny jest Związek... czy tam Stany ;).

I Star Trek - z tymi waszymi - jak tam one?;)

Ale z którymi konkretnie, bo nie zajarzyłem? ;) (Podpowiedź, znaczysie, jakąś poproszę ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 22, 2017, 12:21:51 am
Dla mnie ona jednak sensu nie miała, przez te jaszczury.
Żesz...tylko o nie się czepiłam...
Cytuj
Ale z którymi konkretnie, bo nie zajarzyłem? ;) (Podpowiedź, znaczysie, jakąś poproszę ;).)
Świat się wali...Tobie się nie kojarzy do ST, a mnie tak ???;)
Do tych - o ile trafiłam:
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Gorn (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Gorn)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 22, 2017, 12:38:39 am
Żesz...tylko o nie się czepiłam...

Tylko, że Ty chyba się skupiłaś na luckim ;) postapo i dlatego je strawiłaś. A ja - pewnie przez te obcopiątkowe - skojarzenia zauważałem głównie je i całość mi popsowały.

(Przy czym ogólnie jak przyglądam się naszym - swoim tyż - wypowiedziom tu, to mam wrażenie, że chyba na tyle pogodziliśmy się już z intelektualnym upadkiem kina SF, że nawet szczególnie pomstować nam się nie chce, stąd zaczynamy niemrawo chwalić ;).)

Świat się wali...Tobie się nie kojarzy do ST, a mnie tak ???;)
Do tych - o ile trafiłam:
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Gorn (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Gorn)

A, tych od słynnej najgorszej sceny walki w dziejach?


Przez kontekst (to wcześniejsze zdanie o postapo i czepkach) nie sądziłem, że o gady chodzi i to (owszem, nasuwające się) skojarzenie odrzuciłem (dumając za to bezpłodnie jakie wątki apokaliptyczno-czepkowe z "ST" mogą w grę wchodzić).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 22, 2017, 03:07:37 pm
Fakt - skupiłam się na czynniku ludzkim:)
Ale ta walka...musiałam to przespać, żeby przetrawić... ;D
Ten krokodyl to chyba nie jedyny taki typ w ST - były jeszcze takie guzowate - chyba bardziej je miałam na myśli - xindi?

A propos przespania: zobaczyłam Arrival - i z trudnością panowałam nad ziewaniem.
Nie wiem czy dlatego, że znam dobrze fabułę (chociaż tutaj ułzawioną)...ale raczej nie. Po prostu nudny film.

Tylko chiński wątek rozbawił - jenerał dający ultimatum obcym - z którymi nie ma porozumienia - piękne;)
Nie komentując nawet koncówki..
Nex gdzieś napisał, że średniak. Zgoda. W dodatku nudny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 22, 2017, 04:43:05 pm
Ten krokodyl to chyba nie jedyny taki typ w ST - były jeszcze takie guzowate - chyba bardziej je miałam na myśli - xindi?

Mieli tam tego na składzie więcej...
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Saurian_(species) (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Saurian_%28species%29)
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Slaver
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Selay
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Voth
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Xindi-Reptilian

Przy czym Xindi to szczególny przypadek (nawet fani "ST" powątpiewają czy wiarygodny). Tam na jednej planecie funkcjonuje pod w/w zbiorczą nazwą cała koalicja różnych rozumnych gatunków (które dość nierozumnie się zachowują):
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Xindi
Widać tak jakoś nieantagonistycznie wyewoluowały ;).

A propos przespania: zobaczyłam Arrival - i z trudnością panowałam nad ziewaniem.

Mówiłem, że recenzenci z zachwytami przesadzają? ;)

Tylko chiński wątek rozbawił - jenerał dający ultimatum obcym - z którymi nie ma porozumienia - piękne;)

Ot, taka generalska logika ("Szwejk" się kłania z leczeniem "symulantów" lewatywami, ale i jeden z naszych wężykowców co to gazrurę miał za naczelny argument). Jak się te Obce przestraszą, to przestaną udawać, że takie niekontaktowe.

Inna rzecz, że to nie zawsze działa ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 22, 2017, 05:32:32 pm
Cytuj
Ten krokodyl to chyba nie jedyny taki typ w ST - były jeszcze takie guzowate - chyba bardziej je miałam na myśli - xindi?
Cytuj
Mieli tam tego na składzie więcej...
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Saurian_(species)
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Slaver
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Selay
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Voth
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Xindi-Reptilian
Dzieciaki  ;)
http://www.filmweb.pl/film/Danny+the+Dragon-1967-146194/discussion/Przecie%C5%BC+to+Smokofilomidanek,1260414 (http://www.filmweb.pl/film/Danny+the+Dragon-1967-146194/discussion/Przecie%C5%BC+to+Smokofilomidanek,1260414)

A przy okazji, wtrącę swoje trzy grosze do dyskusji sprzed paru stron o najlepszych filmach s-f, gdyż wasze listy - ok, ale jednego filmu mi tam zabrakło. Dla mnie wyjściowego i mogę oglądać go wielokrotnie bez znudzenia. Nie zestarzał się (może bo sekspirowany inspirem?).
A scena z robocikiem serwującym alkohol...ech, ten gwiezdny to dłużnik.
No, w nawiązaniu do maźkowego
Cytuj
Ja przyznaję, że jestem nieco uzależniony, ale od starszych rzeczy,
Znam w wersji czarnobiałej, ale zdaje się że to sprawa telewizora była.
Ten
http://www.filmweb.pl/film/Zakazana+planeta-1956-33323 (http://www.filmweb.pl/film/Zakazana+planeta-1956-33323)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 22, 2017, 07:26:30 pm
A przy okazji, wtrącę swoje trzy grosze do dyskusji sprzed paru stron o najlepszych filmach s-f, gdyż wasze listy - ok, ale jednego filmu mi tam zabrakło. Dla mnie wyjściowego i mogę oglądać go wielokrotnie bez znudzenia. Nie zestarzał się (może bo sekspirowany inspirem?).
A scena z robocikiem serwującym alkohol...ech, ten gwiezdny to dłużnik.

Aaa, "Zakazana planeta" :). Bałem się dorzucać do listy, żebyście mnie tu nie zjedli za tyle grzybków na jedno kopyto w barszcz ;) (bo "StarTrek" tym nieukrywanie inspirowany), ale skoro Ty wymieniłeś, to oboma ręcoma się podpisuję. I jeszcze swojską "Milczącą gwiazdę" bym dorzucił z tamtych czasów.

A robot Robby to jest postać kultowa...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 05, 2017, 11:37:17 pm
Tak z ciekawości... Ogląda ktoś z Was "Forces of Destiny", czyli to co Disney z "Gwiezdnych wojen" zrobił (oficjalnie to kanon, na równi z filmami)? A właściwie - lepsze pytanie - słyszeliście w ogóle o tym cudzie?

Kolejne odcinki (teraz jest moda na takie internetowe króciaki - były podobne z Transformerami (http://tfwiki.net/wiki/Transformers:_Combiner_Wars_%28cartoon%29) i Pokemonami (https://bulbapedia.bulbagarden.net/wiki/Pok%C3%A9mon_Generations), i wypadły lepiej, jak mam być szczery) wyglądają tak:
https://www.youtube.com/watch?v=TVVa2g4X4MU (https://www.youtube.com/watch?v=TVVa2g4X4MU)
https://www.youtube.com/watch?v=KPhiPd-EXCA (https://www.youtube.com/watch?v=KPhiPd-EXCA)
https://www.youtube.com/watch?v=RL6OPMp4IUY (https://www.youtube.com/watch?v=RL6OPMp4IUY)
https://www.youtube.com/watch?v=jTxJpEkR7CE (https://www.youtube.com/watch?v=jTxJpEkR7CE)
https://www.youtube.com/watch?v=o3II-zqUe6M (https://www.youtube.com/watch?v=o3II-zqUe6M)
https://www.youtube.com/watch?v=xPS6Od-oxcc (https://www.youtube.com/watch?v=xPS6Od-oxcc)
https://www.youtube.com/watch?v=xc0O1yP9kNo (https://www.youtube.com/watch?v=xc0O1yP9kNo)
https://www.youtube.com/watch?v=OgNnBNvLB2Y (https://www.youtube.com/watch?v=OgNnBNvLB2Y)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lipca 11, 2017, 06:56:10 pm
Zdrowie psychiczne mi nie pozwala.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 15, 2017, 02:41:12 pm
Jak nie agitujesz, to miewasz zdrowe podejście ;).

Tymczasem trochę o tym jak "The Thinga" kręcono (dużo ilustracji ;)):
https://monsterlegacy.net/2017/06/25/the-thing-rob-bottin-john-carpenter-pg1/
https://monsterlegacy.net/2017/06/25/the-thing-rob-bottin-john-carpenter-pg2/
https://monsterlegacy.net/2017/06/25/the-thing-rob-bottin-john-carpenter-pg3/
https://monsterlegacy.net/2017/07/05/monster-gallery-the-thing-1982/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 25, 2017, 07:30:31 pm
Są  nowe zwiastuny nowych "StarTreków":






Macie ochotę powiedzieć co o nich sądzicie? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 10, 2017, 08:53:03 pm
Parę teledysków z cyklu "Legendy Polskie":





Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Sierpnia 10, 2017, 09:00:18 pm
Cytuj
Parę teledysków z cyklu "Legendy Polskie":
Same fajne kowerki, do muzycznego mogłeś dać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 10, 2017, 10:11:11 pm
Chcesz - to przenieś. (Zwł. że wahałem się mocno czy dać tu - czy tam ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 30, 2017, 11:10:46 pm
Chcą nam zamienić NEXa na nowszy model!


(A serio: kampania reklamowa nowego "Bladego..." rusza. Zgodnie z obecną modą dostaliśmy towarzyszący filmik opowiadający - na swój sposób - samodzielną historię, jak widać.)

ps. I jeszcze odnotuję, że - słusznie zachwalany przez miazo - serial "Black Mirror" szykuje się do (podszytego ironią) hołdu "ST" złożenia:
https://www.youtube.com/watch?v=oH85obU350E (https://www.youtube.com/watch?v=oH85obU350E)
https://trekmovie.com/2017/08/25/black-mirror-trailer-reveals-star-trek-inspired-episode-for-season-4/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 06, 2017, 03:21:31 pm
Fajne te niektóre przeróbki muzyczne. Zresztą jak i ta filmowa seria.
Właśnie powtórzyłam Bladego i nabrałam chęci na tego nowego.
(A serio: kampania reklamowa nowego "Bladego..." rusza. Zgodnie z obecną modą dostaliśmy towarzyszący filmik opowiadający - na swój sposób - samodzielną historię, jak widać.)
To raczej nie jest samodzielna historia - tylko wprowadzenie do tego nowego - 2049. Nowe Nexy (ten nasz to się zapodział całkowicie?;) nie wyglądają tak przyjaźnie, jak te starsze - w dodatku są  autodestrukcyjne. Hm.
Poza tym jak mówi reż, a tutaj potwierdzają:
http://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/08/30/blade-runner-2036-nexus-dawn/ (http://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/08/30/blade-runner-2036-nexus-dawn/)
...to pierwszy z trzech takich filmików. Zobaczymy;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 12, 2017, 05:14:59 pm
Właśnie powtórzyłam Bladego i nabrałam chęci na tego nowego.

A propos apetytu na nowości (z założenia nie dorównujące staremu). Sięgnąłem sobie po pilotowy odcinek tego lewego "Star Treka", co się "The Orville" zwie (wspominałem o nim, m.in. powyżej ;)). W zasadzie nie jest to takie złe, ani tak parodystyczne, jak się mogło zdawać, a i humor znacznie mniej wulgarny niż się zapowiadało (są niesmaczne elementy, ale promile czasu ekranowego pochłaniają) Jako fan obejrzałem z przyjemnością, bo klasyczna startrekowa estetyka (jasna przyszłość itp.) wylewa się tam z każdego kadru, ale nie-fanom polecać trudno, bo jest to taka pół-komediowa banalna historyjka rozpadu (z opcją ponownego sklecenia) pewnego małżeństwa, ze służbą na statku kosmicznym i walką z Łopcymi ;) o przyspieszające czas urządzenie w tle, na poziomie co bardziej średnich (acz nie - najgorszych) odcinków* tych "Voyagera" i "Enterprise'a", co je tenże sam p. Braga (uchodzący swego czasu za grabarza "ST", zanim Abrams tę rolę przejął) kręcił; wzbogacona przy tym o smaczki i nawiązania czytelne tylko dla fanatyków. Nic wybitnego ani na standardy SF, ani samego "Treka", przyjemna rozrywka do obejrzenia-i-zapomnienia (kontynuująca przy tym - obecny w epigońskim "ST" trynd zastępowania koturnowych Picardów coraz bardziej współczesnymi mentalnie, i coraz mniej kompetentnymi, za to coraz bardziej komiksowymi, bohaterami).

* Choćby tych, z których n/w fragmenty pochodzą:
https://www.youtube.com/watch?v=Zj1vNJTUfTI (https://www.youtube.com/watch?v=Zj1vNJTUfTI)
https://www.youtube.com/watch?v=j4m6RqDkeI4 (https://www.youtube.com/watch?v=j4m6RqDkeI4)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 12, 2017, 05:27:30 pm
Z nowości to zobaczyłam To:
https://www.youtube.com/watch?v=2-K7COJbp1Y (https://www.youtube.com/watch?v=2-K7COJbp1Y)
Właściwie poniekąd SF;)
A przy okazji względnie dobre kino młodzieżowe - fajne role chłopaków i ich koleżanki. Taka banda frajerów;)
W niektórych odsłonach Niziurski się przypominał.

W reklamach przed widziałam jakąś kolejną apokalipsę...o tę:
https://www.youtube.com/watch?v=R7_J9TFaxx8 (https://www.youtube.com/watch?v=R7_J9TFaxx8)
Nawet się wpisała w ostatnie irmy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 12, 2017, 06:06:16 pm
A mnie się jeszcze coś takiego przyswoić zdarzyło... Z tych niezależnych króciaków, co im u nas reklamę draco robił:

(Taki standardowy akcyjniaczek ludzko-roboci, ale - od biedy - swoisty, nawet ciekawy, komentarz do kwestii terroryzmu da się z tego wycisnąć.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 13, 2017, 12:42:45 am
20 minut...pomyślałam, że zobaczę, bo na pewno będzie lepszy od linkowanego powyżej Geocośtam.
Zaskakujący klimat - może to muzyczka w tle go robi, bo nie pościgi...
Za ostre cięcia i trochę toporny, ale oglądliwy.
Skojarzenie do Terminatora. Może tak by wyglądał świat zdominowany przez maszyny?
Alele...w sumie to skąd te ludzio-maszyny? Automaty je produkują i wysyłają za granicę?
Do terroryzmu - może i tak - ludzie bombki, ale tutaj zabijają negatywne emocje - czyli całkiem human ten SF;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 13, 2017, 01:01:15 am
Alele...w sumie to skąd te ludzio-maszyny? Automaty je produkują i wysyłają za granicę?

Niby była wzmianka, że w roli śpiochów po wojnie lepniaczo-wspanialczej  ;) zostały. Ale to norma dla tych króciaków, że - z powodów czasowych - nie dopowiadają, co im ino na dobre wychodzi, bo każdy widz może dotłumaczyć to czy owo sobie sam, niejeden pewnie lepiej niż by zdołali scenarzyści  ;).

Do terroryzmu - może i tak - ludzie bombki, ale tutaj zabijają negatywne emocje - czyli całkiem human ten SF;)

Human, human... Ten Japończyk w kawiarni (pamiętasz ten głośny zamach w tokijskim metrze?), potem jakby arabskie klimaty (i chyba nie tylko dlatego wybrane, że król Jordanii (https://www.youtube.com/watch?v=Kmut6FJ1d4M) SF lubi (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Abdullah_bin_al-Hussein) ;))... W sumie czytałem to jako metaforyzację tego, co buzuje pod kopułką takiego zamachowca, w jakiej desperacji musi być, że się tak bierze i wysadza... I przesłanie odważnie ryzykowne - przytul terrorystę - z tego wychodzi...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 13, 2017, 01:30:58 am
Niby była wzmianka, że w roli śpiochów po wojnie lepniaczo-wspanialczej  ;) zostały.
Notaaa...właśnie - zapomniałam - z Allena ściągali;)
http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Apioch-1973-12098/descs (http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Apioch-1973-12098/descs)
W sumie to myk wzięty z Bladego...androidy, które nie chcą być androidami i uciekają od swojego przeznaczenia.
Cytuj
(i chyba nie tylko dlatego wybrane, że król Jordanii SF lubi ;))...
Ups...to był najdroższy odcinek w historii ST? Bo gaża musiała być królewska;)
Cytuj
I przesłanie odważnie ryzykowne - przytul terrorystę - z tego wychodzi...
Jasne, że kojarzy do zamachów...ale czy taki zamachowiec jest w desperacji, czy w szczęśliwości, bo spełnia swój obowiązek - wie tylko on.
Niemniej na pewno negatywne emocje powodują wybuchowość...czyli tak: love & peace;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 13, 2017, 02:15:44 am
Notaaa...właśnie - zapomniałam - z Allena ściągali;)

Hehe, to samo skojarzenie miałem, jak to pisałem  ;).

W sumie to myk wzięty z Bladego...androidy, które nie chcą być androidami i uciekają od swojego przeznaczenia.

I ogólnie z Dicka ("Impostor" (http://ww2.valdosta.edu/~asantas/Texts/Impostor.pdf) z '53 jeszcze).

Ups...to był najdroższy odcinek w historii ST? Bo gaża musiała być królewska;)

Gdzie tam. Na ochotnika się zgłosił, jako fan*, i jeszcze nic gadać nie mógł, prawo związkowe mu nie pozwoliło.

* Nie on jeden, Hawking też.

ale czy taki zamachowiec jest w desperacji, czy w szczęśliwości, bo spełnia swój obowiązek - wie tylko on.

Też o tym pomyślałem pisząc  ;), ale służby mamy prawie dobre - wielu zamachom nie zapobiegły, ale ostatnie godziny sprawców paru niedawnych - odtworzyły: raczyli się narkotykami i niekoranicznym ankoholem gwoli znieczulenia, czyli raczej szczęśliwi nie byli. Mam zresztą - na podstawie doniesień medialnych i czytanych kiedyś analiz - wrażenie że niegdyś w tym fachu więcej było szaleńców i entuzjastycznych fanatyków, teraz - desperatów, kręconych przez fanatyków wolących zginąć na końcu (albo i - czego im nie życzę - przeżyć, i władzę wywalczyć). Inna sprawa, że w realnym życiu przytulenie desperata, jak już wysadzać się ma, na niewiele się przyda, za głęboko zabrnął. Ale i film o tyle realistyczny, że tam też - mimo najlepszych chęci - już nie pomogło.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 14, 2017, 01:18:11 am
W sumie to myk wzięty z Bladego...androidy, które nie chcą być androidami i uciekają od swojego przeznaczenia.
I ogólnie z Dicka ("Impostor" (http://ww2.valdosta.edu/~asantas/Texts/Impostor.pdf) z '53 jeszcze).
Racja. Chodzące bombki - chociaż zbrojone przez inne ręce (?;).
Cytuj
niegdyś w tym fachu więcej było szaleńców i entuzjastycznych fanatyków, teraz - desperatów, kręconych przez fanatyków
Fanatyk nie bierze się sam z siebie, ot. Więc właściwie czy "entuzjastyczny fanatyk", czy "desperacki" - ktoś go nakręca do akcji. Robi zamach dla kogoś, czegoś.
Cytuj
Gdzie tam. Na ochotnika się zgłosił, jako fan*, i jeszcze nic gadać nie mógł, prawo związkowe mu nie pozwoliło.
Rozumiem, ze za darmo, ale nieme kino? Co to ma na celu?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2017, 11:11:10 am
Fanatyk nie bierze się sam z siebie, ot. Więc właściwie czy "entuzjastyczny fanatyk", czy "desperacki" - ktoś go nakręca do akcji. Robi zamach dla kogoś, czegoś.

Powtarzające się strzelaniny w amerykańskich szkołach pokazują, że morderczy desperat może się wziąć sam z siebie. Islamizm, po prostu, nauczył się ten sort ludzi "instytucjonalnie" zagospodarowywać, a niezdecydowanych - którzy sami z siebie może by frustrację/desperację w mniej destruktywny sposób wyładowali - dodatkowo podkręcać właśnie*.

* Dokładając tym zresztą nową cegiełkę do starej regionalnej tradycji, bo "entuzjastycznych fanatyków", dla odmiany, hodował "przemysłowo" jeszcze Hasan ibn Sabbah.

Rozumiem, ze za darmo, ale nieme kino? Co to ma na celu?

Ot, bardzo chciał wystąpić w ukochanym serialu...

Skądinąd: takie nieme występy - mniej lub bardziej znanych fanów, to w "ST" sięgająca czasów pierwszej kinówki (http://movies.trekcore.com/gallery/albums/tmp2/tmphd0549.jpg), do dziś żywa (http://img.trekmovie.com/images/merchandise/st09_eggs/jamescawley.jpg), tradycja. Podobnie zresztą członkowie ekipy produkcyjnej (http://ent.trekcore.com/gallery/albums/4x22/thesearethevoyages351.jpg), zwykle w admiralskich rolach (http://movies.trekcore.com/gallery/albums/tffhd/ch5/tffhd0604.jpg), na ekranie migali.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 25, 2017, 02:04:25 pm
Obejrzałem (do kompletu z "The Orville") i pierwsze odcinki Star Trek: Discovery. Mówiąc w skrócie "ST" dostał własne "Clone Wars" - nie należało się nabierać na marketingowe opowieści o mhroku i powadze, sympatyczna bajka dla dzieci to jest (nad którą z racji domyślnego adresata i niejakiej fajności - zwł. wizualnej, wszelkie cechy eye candy ma - nie chce mi się tu nawet szczególnie pastwić). Gdybym miał mocno nieletnie potomstwo, i chciał je na "Treka" nawrócić ;), to pewnie bym mu podsunął. Wam, jednak, ani sobie (chociem fan) rekomendować, zwł. jako SF, nie mogę. Choć widoczki miejscami ładne:



(Jednym słowem: nie upadł "ST" tak drastycznie jak, po zapowiedziach, myślałem, ale do poziomu "TMP' z "TNG" to już chyba nigdy nie wróci. Na drobne coraz skuteczniej się rozmienia.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 02, 2017, 02:44:43 am
Ta:
Jedyną szansą nowy Blade Runner, bo Ostatni Jedi będzie klonem Imperium i się załamię.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 04, 2017, 04:42:30 pm
Kolejne odcinki tych "Star Treków" ("Discovery" i "Orville") z grubsza potwierdzają to, co o nich pisałem. "The Orville" jest trochę ambitniejsze niż było, ale jak nie bierze się za - per se nawet niegłupią i jakąś tam cegiełkę do trekowej tradycji dokładającą - dyskusję o płciowości gatunku (hu... hu... humanoidalnego ofkors), którego biologii nawet z sensem nie definiuje, to międli stary jak świat temat statku wielopokoleniowego (tak, "Non stopem" pachnie, i jednym z cykli Wolfe'a), w dodatku w "ST" już poruszany (znaczy: nadal jest to poziom "Voyagera" z "Enterprise'm", konsekwentnie przyprawiany nadto humorem przez "ch" pisanym, który jednak czasem bywa zabawny). "Discovery" usiłuje znów - robiąc dziwny odskok od baśniowości pilota - pogrywać z mrokiem, ale rżnie z "Obcego" i stosuje typowo blockbusterową logikę (polegającą, jak wiemy, na logiki braku), która daje fanom dość okazji do pastwienia się, no i takie patenty jak nowy napęd nadświetlny bazujący na... zarodnikach grzybów*, co znów dało mi asumpt do stworzenia takiego oto demotywatora:
(https://i.imgur.com/tzwgGlC.jpg)
(Nawiasem: takie biologiczne mądrości również zdają się kontynuować trynd z "Vojadżerów" i "Enterprajsów". Tam też już takie kfiatki były, jak zbrodzień - po oświęcimsku - palący Obcymi w reaktorze statku, bo mu to chyżość owego korabia zwiększało. I bakterie - kapitanowi mózg wyżerające, co znamiennym się zdaje - których ściana komórkowa pozwalała im bytować poza czasem.)

* Wmieszali w to panspermię, biologię (https://www.newscientist.com/article/mg22429950-700-are-we-ready-for-quantum-biology/) kwantową (http://www.wiz.pl/8,1874.html) i świętość grzybków halucynków w kulturach pierwotnych.

A czy ten nowy "Blady..." taką jedyną nadzieją? Pewnie obejrzę, i to niebawem, ale jak czytam recenzje, to wygląda, że to typowy V. - jak w "Arrivalu", czyli obrazki ładne (podobno nawet b. ładne, godne oryginału) i trochę niby-głębi:
http://film.com.pl/recenzje/10079083/Po-nitce-do-klebka-Blade-Runner-2049.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 06, 2017, 05:28:46 am
Jedyną w sensie, ze może się coś z tego urodzi. Jak to pisałem nie było jeszcze recenzji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 07, 2017, 12:47:19 am
Blady Bladym - się zobaczy - a słyszał ktoś coś o tym (fiction podobnież jeno na końcu)?:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/10/06/photon-recenzja-filmu/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Października 07, 2017, 02:43:08 pm
Blady Bladym - się zobaczy - a słyszał ktoś coś o tym (fiction podobnież jeno na końcu)?:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/10/06/photon-recenzja-filmu/
Słyszał to nie, ale widział (teraz już) i owszem. Choć rozmach zamierzenia...światowy :)
O, tu wywiad z reżyserem który coś tam wyjaśnia.
https://www.youtube.com/watch?v=-8LOU7c__hc (https://www.youtube.com/watch?v=-8LOU7c__hc)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 07, 2017, 04:02:19 pm
Blady Bladym - się zobaczy

Ale może najpierw się zobaczy dwa następne
z trzech takich filmików
co była o nich mowa?;)


(Uwaga na daty w tytułach.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 07, 2017, 09:37:45 pm
O, tu wywiad z reżyserem który coś tam wyjaśnia.
Właśnie wczoraj jakiś inny wywiad - a właściwie program szerszy - wpadł przypadkowo i zaciekawił. Rozmachem;)
I faktem, że w ogóle taki film trafia do powszechnej dystrybucji. Stąd wzmianka.
Tylko pytanie jak mu wyszedł ten - nomen omen - fenomen o wszystkim i na jakim poziomie pop naukowym ustawiony...w rzeczonym programie (TVP Kultura) - jednogłośnie chwalony.
Blady Bladym - się zobaczy
Ale może najpierw się zobaczy dwa następne
O, zobaczyłam.
Anime miejscami bardzo zgrabne wizualnie - zwłaszcza obrazki miasta.
I tekst a la Terminator: and this is  I was made for....;)
[chociaż może bardziej kojarzy do I was made for loving you baby?;))]
More human than human - wziąwszy pod uwagę poprzednią scenę z wyrzuceniem z ciężarówki..;)) Ale skoro są tacy pure to skąd nagonka na nich?
Pomysł z wymazaniem baz danych - to na pewno przyszłość, a właściwie teraźniejszość - ale im większe uzależnienie od...tym większy problem.
Podobno w filmie Photon - w tej części fiction - właśnie tak - człeki-nie-człeki już bez własnej pamięci - same bazy do wysadzania;)
Filmik przynajmniej zawiera prawdę o zaświatach;)
Co do fabularnego...żeby dzieciaki w Bladym czytały Greene'a? Hm - może to przez ten black out;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 08, 2017, 01:48:44 pm
O, zobaczyłam.

Też zobaczyłem, i prawdę mówiąc mam drobne ;) wątpliwości, bo dziury logiczne to tu jak w nowych "SW". Po pierwsze - niedawno trzeba było te Nexy łapać używając skomplikowanych testów Voighta-Kampffa, a teraz się nagle okazuje, że każden jeden ma numerek na oku, i po tym go od razu można. To po co się ten Deckard męczył? Po drugie - pomysł z bazami danych niczego sobie, ale mało skuteczny w tym wypadku, bo przecie tych Nexusów jest tylko kilka typów (więc i kilka powtarzających się twarzy), czyli wystarczy wydrukować ich zdjęcia (albo choć portrety pamięciowe, jeśli i zdjęcia z bazami przepadły) i na listy gończe dać, i całe wysadzanie na nic. Wreszcie... ja wiem, że to Dick (poniekąd), że logika ma prawo być specyficzna, że chodzi o wpisanie się w wizję sprzed lat (a w oryginalnym "Bladym..." Roy, zdaje się, żołnierzem był), itd., ale... jaki właściwie sens ma wysyłanie na pole walki tak skomplikowanych replikantów, jak pewnie jakieś prostsze maszyny posłać tam by się dało (dla Nexusów rezerwując rolę oficerów np.)...
No i bonusowe zastrzeżenie do filmiku, który jako pierwszy - jeszcze we wrześniu - linkowałem: czemu to ciało rządzące zbiera się w pomieszczeniu czyniącym wrażenie dość... hmmm... sfatygowanego? Rozumiem, że Ziemia umiera i wogle ;), ale przecież cywilizacja nie sczezła do cna, więc o co jak o co, ale o gmachy rządowe to się będzie raczej do końca dbać (w takim odrapanym lokalu to mógł sobie prosty człek typu Sebastiana, czy Deckarda - o ile człekiem był, mieszkać, ale wspomnijmy sobie w jakie luksusy Tyrell - facet ze szczytu piramidy, w różnych tego słowa znaczeniach - opływał).
Natomiast wizualnie - owszem - jest +/- ok.

Edit:
Mam coś jeszcze. Kolejny niezależny króciaczek:

Inspirowany taką oto sprawą:
https://en.wikipedia.org/wiki/Judica-Cordiglia_brothers
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 13, 2017, 02:00:18 am
Ciekawe, czemu ten K nie robił beckapów.
Uwaga SPOILER:

Blade Runnera 2049 (dalej: BR 2049) oglądało mi się dobrze. Tak sobie siedziałem, oglądałem i patrze: o już koniec chyba. A ja bym sobie jeszcze posiedział i pooglądał. Super się ogląda chociaż scenariusz spośród wszystkich elementów działa filmowego najmniej daje radę. I tak:

1. Nie ma zaskakującego rozwiązania fabularnego. Kto pamięta hejt jaki spadł an Godzillę za skok spadochronowy na łeb walczących potworów? początek spoilera Potem okazało się, że wewnątrz fabuły miał on sens. Na zewnątrz zaś to tam jest pełno jakiś elektrowni atomowych i innych takich i ta bomba nie miała aż takiego znaczenia. Mogły się nażreć gdzie indziej. Samo zaś ujęcie wygląda ślicznie, a monstra walczące w mroku wśród wieżowców wyglądają jakoś tak bladerunnerarsko.
2. Z nawiązań filmowych to jeszcze Blues Brothers mi się nasuwa. Pamiętacie scęne, w której księżniczka Leia, grająca tam zdradzoną narzeczoną Jake, odpala cała serie rakiet przeciwpancernych w bohaterów? Budynek wali się na bohaterów, którzy jednak bezrefleksyjnie wygrzebują się ze stosu cegieł. Nie obchodzi ich kto strzelał, po co strzelał, kim strzelał? Tu podobnie: ten cały K ileśtam pakuje się samopas w rejony, gdzie każdy ostrzeliwuje widoczny radiowóz czym się da, aby potem wykończyć załogę. Z opresji ratuje go złowroga Luv, ostrzeliwując napastników salwami rakiet. I nie ma żadnej refleksji u niego, że jest śledzony i tajemnic ustaleń śledztwa nie ukryje. Nic.
3. Ten cały ruch wyzwolenia androidów to kolejny przejaw nasilającej się lewackiej fiksacji Scotta, który wszędzie gdzie może instaluje wyzwoleńcza partyzantkę komunistyczną. Żyjącym replikantom guzik przyjdzie z tej prokreacji bo nie pomoże im i tak. Ta jego szefowa wystylizowana na Connora. Ale niech mają.
4. Złowrogi Wallace wyraźnie chce zastąpić ludzi replikantami. W związku z tym dźga nożem najnowsze modele. O technologii produkcji wiemy na tyle mało, że jest sens nad zastanawianiem się nad celowością surogatek.

Dokładna analiza logiczna przynieść musi sporo rozczarowań. Porucznica policji podejmuje kluczowe decyzje cywilizacyjne? Nie ma nikogo nad sobą? Deckert niewykorzystany. Dobrze, że jest, ale mógłby coś rozkminiać.
Finałowa śmierć bez sensu. Skoro tyle wytrzymał to powinien umarlak ratować siebie. Czemu nie produkowali replikantów seryjnie? W sensie z tym samym DNA? Dalej ich składali z części? koniec spoilera
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 13, 2017, 02:04:20 am
O, zobaczyłam.

Też zobaczyłem, i prawdę mówiąc mam drobne ;) wątpliwości, bo dziury logiczne to tu jak w nowych "SW". Po pierwsze - niedawno trzeba było te Nexy łapać używając skomplikowanych testów Voighta-Kampffa, a teraz się nagle okazuje, że każden jeden ma numerek na oku,
Nowe replikanty miały.
Ale tak naprawdę to sztuczna inteligencja Joi kładzie film logicznie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 15, 2017, 12:53:15 am
Chciałabym napisać coś pozytywnego, ale nie da rady...znaczy byłam na Photonie.
Przykro mi, ale nuda. Nuda i chaos.
Nie wiem dla kogo jest ten film.
Wg mnie ani dla ściślaków, ani dla osób chcących zajrzeć w kulisy nauki.
To nie chodzi o kreację artystyczną - to nawet w porządku. Ale przeskoki, muśnięcia rozległych tematów - oj:)
Tu elektron, ówdzie Parkinson poganiany wizją bezcielesnej "ludzkości". O co chodzi???
A tu same pozytywne recenzje...aże mi głupio:)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 21, 2017, 05:47:31 pm
O, zobaczyłam.
Też zobaczyłem, i prawdę mówiąc mam drobne ;) wątpliwości, bo dziury logiczne to tu jak w nowych "SW". Po pierwsze - niedawno trzeba było te Nexy łapać używając skomplikowanych testów Voighta-Kampffa, a teraz się nagle okazuje, że każden jeden ma numerek na oku, i po tym go od razu można. To po co się ten Deckard męczył?
No jak po co? Żeby się działo;)
Ale faktycznie - niezły numerek;)
Ciągle nie widziałam tej nowszej wersji. Za to usłyszałam o kolejnym polskim projekcie czyli filmie SF:
https://www.youtube.com/watch?v=vD5fOIYMVNU (https://www.youtube.com/watch?v=vD5fOIYMVNU)

http://www.filmweb.pl/film/Cz%C5%82owiek+z+magicznym+pude%C5%82kiem-2017-755466 (http://www.filmweb.pl/film/Cz%C5%82owiek+z+magicznym+pude%C5%82kiem-2017-755466)
Niestety nie ma dobrych recenzji - np.:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/10/20/czlowiek-magicznym-pudelkiem-recenzja/ (https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/10/20/czlowiek-magicznym-pudelkiem-recenzja/)

Pss...no właśnie - chyba pozostaje czekanie na wiatr;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2017, 10:57:47 pm
Ale faktycznie - niezły numerek;)

Ano. Skoro już pojawił się pomysł takiego oznaczania, to zaraz nasuwa się pytanie: czemu tak późno i tak niekonsekwentnie (bo skoro replikantom zdarzało się i wcześniej buntować, i stanowiło to taki problem, że aż specjalną instytucję zwalczających ich łowców powołano, to na pomysł oznaczania powinni tam wpaść znacznie wcześniej i przekuć go na jakieś ustawowe regulacje)? I tym samym to nawet nie to, że jest błąd, czy coś takiego, to jest mimo woli oddana salwa, która (w jakimś sensie) zatapia dickowsko-scottowski oryginał, bo sprowadza go na poziom przyziemnych konkretów i pokazuje, że ów artystyczno-oniryczny klasyk sobie na nim nie poradzi. Takich rzeczy nie powinno robić się legendom... :]

(Jasne, można czynić jakieś logiczne wygibasy, i twierdzić, że skoro - w powieści - andki miały podziemie dość skuteczne, by lewy posterunek policji zorganizować, to i numerowane oczy mogły sobie zastępować nienumerowanymi, kupionymi na czarnym rynku, a potem rozprowadzanymi przez jakieś siatki replikantów-buntowników, czy coś w ten deseń, ale...)

no właśnie - chyba pozostaje czekanie na wiatr;)

Nie wiem czy się doczekamy, ale kręcą, kręcą... Chociażby Spielberg reżyseruje nowe cudo osadzone w klimatach wirtualno-fantomatyczno-gierczanych zwące się "Ready Player One":


Ale wygląda to tak sobie (i zdaje się każdym kadrem krzyczeć o swojej wtórności względem obu "TRONów", "Matrixa", "Avalonu", 'Irrehaare", "Kongresu..." i czego się tam jeszcze da)... Już większą ochotę mam sięgnąć po film "Салют 7" (jeśli to SF, to w tym samym sensie co "Apollo 13") opowiadający o ostatnich dniach wiadomej stacji:

Recenzje zbiera dość pozytywne (jak na blockbuster :P, bo niestety ta blockbusterowość już w zwiastunie po oczach bije aż boli):
https://www.theverge.com/2017/9/29/16373940/salyut-7-movie-review-russian-space-blockbuster
https://io9.gizmodo.com/the-russian-salyut-7-is-a-harrowing-true-space-adventur-1818879682

ps. Z innej beczki: jak kto się zastanawia czy na nowe "Gwiezdne Wojny" się wybrać - może streszczenie przeczytać:
https://en.wikipedia.org/wiki/Star_Wars:_The_Last_Jedi#Plot
Po prawdzie dziwnie to rozegrali. Nadal nie powiedziano nic nowego o historii Rey, nadal też nie wiemy nic o wojujących stronach, poza tym, że First Order wciąż rośnie w potęgę. Za to uśmiercili kolejną postać z Big Trio. No i te battle projections wydają się strasznym przegięciem możliwości Force Userów. To samo nowe osiągnięcia Rey, która se z Kylo na odległość gada (jak jaka Michael Burnham z Sarekiem w wiadomym "Discovery")...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 15, 2017, 05:03:33 pm
Obejrzalem wszystkie Gwiezdne Wojny (przez te ostatnie pare lat), oprocz zupelnie ostatnich i mam jeden wielki metlik, nie jestem w stanie sobie ich przypomniec i uporzadkowac. Ogolnie wszystkie nowe chowaja sie do starych, zwlaszcza w warstwie charakterow.
Valerian i Miaasto Tysiaca Planet, Luca Bessona - jakis taki dziwny. Glupiutki; wiadomo. Troche przypominal 5-th Element, scenografia i w ogole... ale bardziej mi sie jakos kojarzyl z Hellboyem. Element lepszy, ale na odmozdzenie mozna jednym okiem obejrzec.
Nowy Star Trek serial - cienki raczej. Na sile probuja byc serio, ale wychodzi jak zwykle. No i ta glupia moda obsadzania babek za wszelka cene jako supermanow.
Orville lepszy, pewnie dlatego ze to parodia Startreka, choc po gosciu ktory zrobil Family Guy i American Dad spodziewalem sie wiecej. 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 16, 2017, 12:29:39 am
Obejrzalem wszystkie Gwiezdne Wojny (przez te ostatnie pare lat), oprocz zupelnie ostatnich i mam jeden wielki metlik, nie jestem w stanie sobie ich przypomniec i uporzadkowac. Ogolnie wszystkie nowe chowaja sie do starych, zwlaszcza w warstwie charakterow.

Bo już w poprzednim Epizodzie zrobili ze świata "GW" wydmuszkę, a teraz jeszcze dowalili tym, że bohaterowie nie mają historii, ani życia psychicznego. Jeden recenzent (https://naekranie.pl/recenzje/gwiezdne-wojny-ostatni-jedi-recenzja-spoilerowa-2701043) słusznie napisał, że to już jest Marvel-bis, a nie dawne dzieło Lucasa.

Valerian i Miaasto Tysiaca Planet, Luca Bessona - jakis taki dziwny. Glupiutki; wiadomo.

Bo według komiksu (http://www.wak.net.pl/old/index.php?idn=okl_valerian_kant_imm&kat=okl)...

Troche przypominal 5-th Element, scenografia i w ogole...

Bo komiks Mézieresa, a Besson tego M. do pracy przy "Piątym..." zatrudnił (prosząc go przy tym o popełnienie paru autoplagiatów), jako, że fan jego prac od szczeniaka.

Trochę o tym po żabojadzku:
https://www.noosfere.org/mezieres/pages/cinema/mon5elementT.asp

Nowy Star Trek serial - cienki raczej. Na sile probuja byc serio, ale wychodzi jak zwykle.

Żeby jak zwykle... Gorzej... Jedyny dialog z sensem był w tym odcinku o klingońskich lochach (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Choose_Your_Pain_%28episode%29), który jest obrzydliwy poza tym, choć sprawnie nakręcony. Cała reszta to akcyjniaki, przeważnie niskiej jakości, nawet w swojej klasie.

A warstwa naukowa... Zawsze była w "ST" naciągana, ale inspirowała różnych Alcubierre'ów. Tym razem już tylko do robienia sobie polewki służy...
http://scienceblogs.com/startswithabang/2017/10/09/star-trek-discovery-is-smart-sounding-scientific-nonsense-season-1-episode-4-recap-synopsis/
http://scienceblogs.com/startswithabang/2017/10/02/the-suspect-science-of-star-trek-discovery-context-is-for-kings-season-1-episode-3-synopsis/
http://www.molecularecologist.com/2017/10/a-debunked-genome-assembly-is-now-a-star-trek-plot-point/

No i ta glupia moda obsadzania babek za wszelka cene jako supermanow.

Tu akurat w normie. Był kapitan biały-chłop-z-USA, był biały-chłop-z-Europy, był czarnoskóry, potem była kapitan-kobieta (biała), to teraz dali czarnoskórą nie-kapitan do kompletu. Standardem jadą.

Orville lepszy, pewnie dlatego ze to parodia Startreka, choc po gosciu ktory zrobil Family Guy i American Dad spodziewalem sie wiecej.

Zasadniczo to on b. chciał kręcić "ST" po prostu, sześć lat się o to bił (https://www.hollywoodreporter.com/news/seth-macfarlane-family-guy-star-trek-247364), a jak mu nie dali - podoklejał na szybko do swoich scenariuszy elementy komediowe (w świetle hameryckiego prawa parodii nie da się pozwać za naruszenie praw autorskich) i zrealizował je pod nowym logo. Efekt taki, że to doklejanie b. widać, i humor bywa najsłabszą stroną owej produkcji, co dość zaskakuje u speca od komedii.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 16, 2017, 02:21:27 pm
No, w sumie wszystko cos Q napisal sie zgadza. Nie wiedzialem ze Seth Macfarlane chcial zrobic "normalne" Startrek, pewnie chce isc droga Sachy Baron Cohena (Borata), ktory sie calkiem dobrze sprawdza w serio rolach. Bardzo mi sie podobaly te polskie mini produkcje "Legendy Polskie", oby wiecej takich rzeczy. Ach, gdyby ci sami ludzie, na tym samym poziomie zrobili Wiedzmina  ::)
To wrzucal ktos?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 16, 2017, 03:18:18 pm
Ach, gdyby ci sami ludzie, na tym samym poziomie zrobili Wiedzmina  ::)

Niby tu Bagiński, tam Bagiński...

To wrzucal ktos?

Nie pomnę... Ale pamiętam, że i z samym filmem się zetknąłem, i z doniesieniami, że mają z niego pełnometrażówkę robić...
http://collider.com/rick-mccallum-rha/
http://www.digitalspy.co.uk/movies/news/a488152/star-wars-producer-rick-mccallum-joins-rha-adaptation.html
http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=105188

No, przyznać trzeba, że wygląda to wszystko znakomicie (zwł. biorąc poprawkę na to, że robota amatora), mimo zauważalnych klisz - maszyny przypominają zarazem Mątwy z "Matrixa", roboty z "Terminatora", groźnie kroczące AT-AT i policyjne Caretakery z "Akiry", ich latające wersje mają znów w sobie coś z pojazdów z "Avatara" i kanonierek z prequeli "SW"; Obcy znów trochę kojarzą się - przez hełmy i kobropodobne głowy - z pilotami z oryginalnej "BSG", trochę z Horusami ze "StarGate", a walczą desperacko jak Brunnen-G skrzyżowani z pilotami z Rogue Squadronu - ale w wypadku dłuższego filmu pojawia się wątpliwość czy zdołają to z sensem rozwinąć, bo czyniąc Obcego skrajnie humanoidalnym psychicznie - i dość humanoidalnym fizycznie, miasta jego gatunku b. podobnymi do tych ze "StarTreka" w wersji Abramsa, a kokpity myśliwców mocno zbliżonymi do tych gwiezdnowojennych, zamknęli sobie drogę do SF serio. Efektowna space opera im pozostaje.
Może dlatego ta kinówka wciąż nie powstała... (Choć brak funduszy też pewno ma wpływ...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 19, 2017, 03:22:28 am
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/830345,ostatni-jedi-spoilery

Ostatni Jedi kieruje Star Wars w niedobrym kierunku.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Henry w Grudnia 25, 2017, 11:45:31 pm
Ostatnio wyszukuję co ciekawsze short movies na YT. Pozwolę sobie zalinkować jeden.
Co by było, gdyby wikingowie spotkali się z UFO?
Całkiem sprawnie zrealizowany

&t=12s
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 26, 2017, 12:12:47 am
Skoro długie filmy nie dają rady to takie trzeba oglądać.

https://youtu.be/ZPUPaxgIo98
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 27, 2017, 05:51:45 pm
Nowy Blady obejrzany. Ogolnie - podobal mi sie. Oczywiscie pierwszy lepszy, ale to bylo wiadome. Wizualnie b. dobry, uchwycil klimat pierwszego, choc w innym nieco stylu. Scenariusz dawal z grubsza rade... byly oczywiscie niescislosci, ale nie ma sie co czepiac. Watek rewolucji, ruchu oporu niezbyt mi przypadl do gustu (mocno zalecial A.I. i I Robot). To co mi sie najbardziej niepodobalo to to, ze rezyser wyraznie celuje w nastepne czesci i nie byl film tak zgrabnie rozpoczety, rozwiniety i zamkniety jak pierwszy. Muzyka podobna jak w pierwszym, takze bardzo dobrze zgrana z obrazem. Postacie bardziej plaskie niz w 1, glowny bohater nie do konca mi pasowal. Kilka pomyslow krecacych sie wokol glownych pytan egzystencjalnych z pierwszego sprawnie postawionych i kilka nieoczekiwanych zakretow takoz. Oglonie - polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 28, 2017, 12:48:39 am
Pierwszy tez miał otwarte zakończenie
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 28, 2017, 03:51:23 pm
Nie zgadzam sie. Uwazam ze mial zgrabne zamkniecie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xpil w Grudnia 28, 2017, 05:22:56 pm
Obejrzałem sobie wczoraj w kinie tego całego ostatniego dżedaja i kurdę nie wiem, czy to signum temporis, czy po prostu się starzeję, ale już bez dreszczyka było. Co z tego, że efekty całkiem przyzwoite jak na 2017 rok, skoro fabuła mętna i niejasna, a luk skajłoker nie dość, że stary, to jeszcze zdalny? Moim zdaniem słabe 5/10. Fajnie tylko że tego gościa co miał ewidentne kłopoty dermatologiczne rozchlastali na pół, bo ten to już mi całkiem nie leżał w kontekście.

Tyle w tym fajnego, żeśmy sobie z Żonką wreszcie sami do kina poszli, po raz pierwszy od niepamiętamkiedy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Grudnia 28, 2017, 11:58:52 pm
Muszę przyznać rację, że lipa jak diabli. Kiedyś to się mówiło "nikt nic nie wie - czeski film", ale nie wiem, czy to zacne porzekadło jeszcze komuś trąca jakąś strunę...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 29, 2017, 08:51:33 pm
Do tego stopnia lipa, że fani twierdzą, iż filmik złożony z obrazków (tzw. cutscenes) z drugiego ze zrebootowanych Battlefrontów (taka seria starłorsowych gier (http://www.ossus.pl/biblioteka/Battlefront)) od tego Epizodu lepszy:

Nie wiem czy nie przesadzają, ale poziom - w istocie - porównywalny.

A fabuła tego battlefrontowego "filmu" też mało odkrywcza - ostro nawiązuje do "Przebudzenia Mocy" - również na pierwszym planie panie (nie powiem, należało im się za lata męskiej w SF-i-pokrewnych dominacji), i w podobną (edypalną?) uśmiercankę tatusiów idą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 30, 2017, 02:13:01 am
Trochę bluźnią.....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 07, 2018, 05:58:54 pm
Zrobiłem sobie w międzyczasie drobne wampiryczne rekolekcje ;) powtarzając "Only Lovers Left Alive" (tytuł w oryginale, bo polski przekład nieco gubi) Jarmuscha i "What We Do in the Shadows" (jw.), który reżyserował p. Waititi od ostatniego "Thora".
Pierwszy z tych filmów (choć pod pewnymi względami najbardziej przypomina "The Hunger", drugiego z braci Scottów, znany u nas jako "Zagadka nieśmiertelności") zdaje się być godnym - może nawet udoskonalonym - następcą "Wywiadu z wampirem", przyzwoitą opowieścią o krwiopijcach, z sensem wykorzystującą ich symbolikę. Przy czym mogę tylko polecić, streszczanie nie ma sensu - fabuła jest dość banalna, o wszystkim decyduje obraz (próbka (https://www.youtube.com/watch?v=ycOKvWrwYFo)), muzyka, przesłanie i rozmaite smaczki zawarte w warstwie dialogowej.
Drugi - cóż, jak zwykle pozostawił mnie b. chłodnym. Może, po prostu, nie jestem właściwym odbiorcą tego typu humoru.

ps. Wiem, że niby nie do końca SF (choć ten Tesla jarmużowy...), ale skoro nawet Dukaj i Watts...

Edit:
Czytanie "Lovers..." jako historii alternatywnej (by bardziej SFowo było):
http://brightlightsfilm.com/the-end-of-history-in-jim-jarmuschs-only-lovers-left-alive/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 14, 2018, 02:47:01 am
W końcu wpadł nowy Blady - z grubsza zgadzam się z tym co napisał Nex.
Film robi dźwięk/muzyka i zdjęcia = klimat. To zachowane.
Jak już w innym wątku ktoś zauważył - Joi faktycznie przypomina Halucynę (moja halucynacja pewnie po tym, że nie tak dawno oglądałam serialik o Tichym - przez wzmiankę o Joi - pętlę się;)...ale wg mnie najnudniejsze, najsłabsze w filmie są gadki wstawiane przez Wallace (brakowało mu do pary Gromita;) - nadęty właściciel świata - porażka.
Za to pies pijący whisky? Hm...;))
Maszyna do czytania wspomnień...tja.
Trochę za mało Deckarda i rozmyta końcówka - jakby film miał potrwać jeszcze z pół godziny...ale to chyba faktycznie drzwi do kolejnej odsłony - Revolution 2079 - to może być niestrawne.
Można się przyrzepić tu i ówdzie, ale po co? Całkiem znośne 163 minuty.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 19, 2018, 09:39:53 pm
W stronę słońca.
Tutaj to już w ogóle nie ma co krytykować potknięć i zastanawiać się nad sensem fabuły...styknie jej streszczenie:
Grupa kosmonautów musi dostarczyć na Słońce ładunek jądrowy.

Nie ma. A jednak kogoś na analizy ledwo co wzięło ;):


"Kontakt", zwany przez Mistrza naszego guzik wartym elaboratem, też się doczekał:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 24, 2018, 07:21:49 pm
Takie pytanko... Oglądał kto "Bez słowa" ("Mute") Jonesa (vel Bowiego juniora)? Z tego co wiem facet dalej inspiruje się klasyką ("Moon" zdawał się nawiązywać do stylu "Odysei..." i "Solaris", tym razem ma być wielkomiejski cyberpunk idący w kierunku "Bladego..."). Krytykom ponoć się nie podoba...


Aha: poza tym media donoszą, że szykuje się trzeci z kolei rimejk "Battlestar Galactica":
http://www.comingsoon.net/movies/news/925457-exclusive-francis-lawrence-talks-battlestar-galactica-movie-more
Prawdę mówiąc zdaje mi się, że poziom abramsowych "StarTreków" to maksimum tego, czego można się spodziewać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: wiesiol w Marca 26, 2018, 12:19:13 am
Takie pytanko... Oglądał kto "Bez słowa" ("Mute")
Można obejrzeć z przymrużeniem oka jak ktoś lubi "romanse"  ;) Ale dlaczego tu piszę, ano dlatego , że jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Nie obyło się od paru byków jak to w sf , mimo to polecam. Wizualnie , aktorsko no i ba nawet muzyczne wstawki nie banalne, w scenariuszu może bym trochę namieszał  8) Film na  podstawie jakieś trylogii  Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi  8)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 26, 2018, 01:22:17 am
jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem.

Tego od "Tesseractu" i "Ex Machina"? To może się skuszę.

Film na  podstawie jakieś trylogii  Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi  8)

Q wie ;).
I da info w ingliszu:
https://en.wikipedia.org/wiki/Southern_Reach_Trilogy
https://en.wikipedia.org/wiki/Annihilation_%28VanderMeer_novel%29
https://en.wikipedia.org/wiki/Authority_%28novel%29
https://en.wikipedia.org/wiki/Acceptance_%28novel%29
Oraz recki po naszemu ;):
http://katedra.nast.pl/art.php5?id=6791
http://katedra.nast.pl/art.php5?id=6881
http://katedra.nast.pl/art.php5?id=6808
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 10, 2018, 05:08:07 pm
Widzieliście zapowiedź nowego "Solo"?


Ja jestem nielicho zaskoczony, bo wygląda na to, że będzie to prawdopodobnie pierwszy film spod znaku "SW", o którym da się powiedzieć, że jest... mało imponujący wizualnie. (W skrócie: jakiś taki ciemny i brudny.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 21, 2018, 11:47:18 pm
"Atropa" rozrasta się właśnie w - dostępny w mocno nietypowej formule - miniserial. Oto trailer:
https://vimeo.com/259386229

I okolicznościowy wywiad z reżyserem:
https://fanfilmfactor.com/2018/04/20/atropa-what-really-happens-when-you-try-to-sell-your-sci-fi-fan-film-to-the-big-guys-audio-interview-with-eli-sasich/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 20, 2018, 03:52:05 pm
W końcu wpadł nowy Blady - z grubsza zgadzam się z tym co napisał Nex.
Film robi dźwięk/muzyka i zdjęcia = klimat. To zachowane.
Jak już w innym wątku ktoś zauważył - Joi faktycznie przypomina Halucynę (moja halucynacja pewnie po tym, że nie tak dawno oglądałam serialik o Tichym - przez wzmiankę o Joi - pętlę się;)...ale wg mnie najnudniejsze, najsłabsze w filmie są gadki wstawiane przez Wallace (brakowało mu do pary Gromita;) - nadęty właściciel świata - porażka.
Za to pies pijący whisky? Hm...;))
Maszyna do czytania wspomnień...tja.
Trochę za mało Deckarda i rozmyta końcówka - jakby film miał potrwać jeszcze z pół godziny...ale to chyba faktycznie drzwi do kolejnej odsłony - Revolution 2079 - to może być niestrawne.
Można się przyrzepić tu i ówdzie, ale po co? Całkiem znośne 163 minuty.
W końcu wpadł i do mnie. Z grubsza zgadzam się z tym co napisała Ola i Nex.
A teraz z cieńsza.
Obrazki ładne, faktycznie, "robią film", ale na mój gust przydługie przez co film "się ciągnie". Rozumiem budowanie nastroju, gadek i akcji za wiele nie ma, ale sceny mogłyby być krótsze, a film z powodzeniem, zachowując klimat mógł mieć 2 godzinki. Może z niewielką górką. Tymczasem leci ta kropla i leci już widzę, że się rozpryśnie ale ona jeszcze leci..., albo ten "grawitolot" leci, leci i leci, sceny w kinie- rzędy krzeseł stoją, stoją, stoją; a Pan Młody gada gada gada (a skąd tu Pan Młody?)... dobra tam - deczko przeciągnięty w budowaniu nastroju.
Z innej beczki - podstawowe skojarzenie co sam się zdziwiłem - z kodem Leonarda da Vł.
Czyli Brownem De.
Tam też szukali świętego dziecka, a może nawet świętej rodziny, też zakon tajemnicy, też przewrót w tle, na bazie tego "cudu". Czyli zmierzając w kierunku fabuły - o co w tym chodzi?
Nie wiem.
Są replikanci starsi, nowsi. Z jakiegoś powodu spora część systemu używa olbrzymich środków by likwidować starszych, łagodnych, pracowitych etc. Podany powód, by prawdziwi ludzie się lepiej czuli jakoś do mnie nie przemówił. Zwłaszcza, że prawdziwych ludzi w filmie jak na lekarstwo. I jak się okazuje z obsesją na punkcie rozmnażania, bo to jedyna różnica wyróżniająca tych prawdziwków.
Zatem zalążek intrygi pachnie mi absurdem. Przy okazji, są szerokie kadry, panorama na LA i okolice (napisy cyrylicą na fermie replikanta, to moze dlatego?) - zero ludzi, a podobno przeludnienie?
 Takoż komunikacyjnie - nikt poza policją i służbami się nie przemieszcza. Tak "puste" drogi widziałem w filmach PRL z lat 60-tych. Na prowincji.
Trzymając się wątku komunikacyjnego - pojazd ekstraklasa, bezdźwiękowy, płynnie się poruszający, jak mucha zwrotny, stający w  miejscu na "pstryk", pionowowzlot; napęd nieustalony - stąd może prawem kontrastu zwróciły uwagę poczciwe wycieraczki na szybie... szast, prast, rozganiające krople deszczu, jak w tych filmach noir z lat 60-tych.
Tym tropem drążąc, kaloryfery, też się nie zmieniły - żeberkowe.
Ba w końcu to raptem za 30 lat :)
Wirtualna partnerka - potwierdzam, czysta Halucyna z tej niemieckiej ekranizacji Tichego.
W sumie najbardziej z  pomysłów na "zaniedługo" podeszły spersonalizowane holograficzne reklamy, które gadają z potencjalnym klientem. No, ale u Dicka już było nawet gadające piwo, także reżyser...wywiązał się.
Sumując, bredzikowo, ale dobrze się ogląda. Jako kryminał.
Akurat główny aktor mi podszedł - miał coś z bohaterów Chandlera. Z Bogarta?
Panie mniej, może poza jedną  :)
Ten nadczłowiek, rzeczywiście porażka - połączenie miernego kaznodziei z Kubą rozpruwaczem.
tyle.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 20, 2018, 08:50:16 pm
Są replikanci starsi, nowsi. Z jakiegoś powodu spora część systemu używa olbrzymich środków by likwidować starszych, łagodnych, pracowitych etc. Podany powód, by prawdziwi ludzie się lepiej czuli jakoś do mnie nie przemówił. 
To akurat chyba łatwe do wyjaśnienia - starsi replikanci się zbuntowali - zaczęli śnić o owieczkach. Już w pierwszej części mieli przekichane - mieli być odstrzeleni.
Ta część to tylko kontynuacja eksterminacji jednego pokolenia przez - drugie.
Plus polowanko na naczelnego  buntownika.
Nowsze pokolenie - lojalne względem władzy - ot, różnica.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 20, 2018, 09:11:13 pm
Cytuj
starsi replikanci się zbuntowali - zaczęli śnić o owieczkach.
Śnili? To rzeczywiście powód do eksterminacji.
I jak pamiętam, cichaczem powracali, ale żeby rewolucje robić? Tego nie pamiętam.
A w tej pierwszej części replikanci też, poza tym że sieroty - istoty białkowe jak ludzie, jeno wiecznożyjące?
Bo z drugiej wygląda, że tylko tym różnią się od "prawdziwków", że nie mogą się rozmnażać.
Sierotki, bezpłodne - to i dzisiaj są tacy ludzie, ale nikt ich z tego powodu nie morduje. Jakoś przed oglądaniem wydawało mi się że to bardziej maszyny, metalowo-syntetyczne - a to bardziej klony, z mięsa, kości i krwi.
Czemuś to mi zmienia ogląd całości.
No i gdzie są obrońcy życia? "Ekolodzy" wyginęli razem z ostatnim drzewem?
Cytuj
Plus polowanko na naczelnego  buntownika.
To ten farmer hodujący robaki-larwy?
Nijak nie wyglądał na buntownika. Supermaskowanie.  :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 20, 2018, 09:17:22 pm
Cytuj
Jakoś przed oglądaniem wydawało mi się że to bardziej maszyny, metalowo-syntetyczne - a to bardziej klony, z mięsa, kości i krwi. Jakoś zmienia mi to ogląd całości.
Panie...jak one by były takie maszynowe to nie byłoby filmu...przecież to właśnie o to chodzi, że nie da się ich łatwo odróżnić od człeków. Po to te testy i wątpliwości who is who...
I kto bardziej ludzki...
Cytuj
Plus polowanko na naczelnego  buntownika.
To ten farmer hodujący robaki-larwy?
Nijak nie wyglądał na buntownika. Supermaskowanie.  :D
No tja...bo Deckard zginął...a nie, to nie ten film...nie te wojny;)))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 20, 2018, 09:30:55 pm
Cytuj
Panie...jak one by były takie maszynowe to nie byłoby filmu...przecież to właśnie o to chodzi,
Już wiem, to chyba przez pamięć książki - tam są androidy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Replikant (https://pl.wikipedia.org/wiki/Replikant)
Rozwalił mnie ten test empatii, jako jedyne kryterium. Zastanawiam się jaki procent prawdziwków by...  8)
Ale patrzę - nie jestem sam  :)
http://www.filmweb.pl/film/%C5%81owca+android%C3%B3w-1982-734/discussion/Czym+kim+s%C4%85+dok%C5%82adnie+Replikanci+Roboty+Genetyczne+mutanty+Hybrydy+cz%C5%82owieka+z+maszyn%C4%85,2937450 (http://www.filmweb.pl/film/%C5%81owca+android%C3%B3w-1982-734/discussion/Czym+kim+s%C4%85+dok%C5%82adnie+Replikanci+Roboty+Genetyczne+mutanty+Hybrydy+cz%C5%82owieka+z+maszyn%C4%85,2937450)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 20, 2018, 09:35:19 pm
Zara, to ile ten film ma długości, jak liv pisze, że 2h z hakiem by starczyło? Futurolodzy przypuszczali, że człowiek będzie ewoluował w kierunku wątłego ciałka i wielkiego łba na chudej szyjce (z zakolami i plus okurary ma się rozumieć) - ale coś czuję, że od siedzenia w kinie duża będzie tylko ta strefa, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, a główka i reszta maleńka (ze stosownymi wyjątkami niektórych organelli, u pań i panów)...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 20, 2018, 09:49:15 pm
Zara, to ile ten film ma długości, jak liv pisze, że 2h z hakiem by starczyło? Futurolodzy przypuszczali, że człowiek będzie ewoluował w kierunku wątłego ciałka i wielkiego łba na chudej szyjce (z zakolami i plus okurary ma się rozumieć) - ale coś czuję, że od siedzenia w kinie duża będzie tylko ta strefa, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, a główka i reszta maleńka (ze stosownymi wyjątkami niektórych organelli, u pań i panów)...
2:43. Ta strefa...odkąd wspierana popcornem & co...ma spore szanse zdominować człeków...
Cytuj
Panie...jak one by były takie maszynowe to nie byłoby filmu...przecież to właśnie o to chodzi,
Już wiem, to chyba przez pamięć książki - tam są androidy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Replikant (https://pl.wikipedia.org/wiki/Replikant)
Hm...ja jakoś nigdy nie pomyślałam, że androidy/replikanci są metalowcami - ani przy książce, ani przy filmie.
Chyba muszę powtórzyć Dicka...
Przecież jeśli oni są robotami, to jaki sens ma fabuła? Hm.
Zajrzałam na szybko: humanoidale roboty - tak Deckard je sobie nazywa, by łatwiej było mu je zabijać...ale czy zbudowane z drucików? trzeba doczytać;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Maja 20, 2018, 09:51:25 pm
To ja chyba nie dam rady :( . Mam za szczupłą :( .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 20, 2018, 09:58:16 pm
To ja chyba nie dam rady :( . Mam za szczupłą :( .
Musisz potrenować...codziennie litr coli i paczka popcornu, do tego McZestawy i jak nie zejdziesz, to po miesiącu możesz pójść do kina...tylko wtedy istnieje ryzyko, że nie upchniesz się do fotela...tak źle i tak niedobrze... :-\

Jeszcze do tego:
Rozwalił mnie ten test empatii, jako jedyne kryterium. Zastanawiam się jaki procent prawdziwków by...  8)
Jasne...ale nie mów tylko, że tego nie było u Dicka;))
Bo zacznę myśleć, że oglądałeś i czytałeś jakieś podziemne wydanie;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 20, 2018, 10:21:25 pm
Cytuj
2:43.
E no, ostatnie 15 minut to napisy, a może i 20.  :)
Cytuj
Jasne...ale nie mów tylko, że tego nie było u Dicka;))
Bo zacznę myśleć, że oglądałeś i czytałeś jakieś podziemne wydanie;)
To było tak - najpierw obejrzałem film i tej, pasującej do fotela z popcornem, nie urwał. Potem przeczytałem książkę i stwierdziłem, że jest o czymś innym niż film. Nie pamiętam, na ile innym, ale to nie tylko moje wrażenie.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/99686/blade-runner-czy-androidy-marza-o-elektrycznych-owcach/opinia/23783245#opinia23783245 (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/99686/blade-runner-czy-androidy-marza-o-elektrycznych-owcach/opinia/23783245#opinia23783245)
Potem znów obejrzałem film i wydał mi się lepszy. Od wrażenia z pierwszego oglądania, nie od książki.
Bo chyba książka była bardziej o ludziach w czasach postapokalipsy, a watek filmowy robot-nierobot błąkał się jakoś z boku. I tych ludzi, przeciętnych ludzi - robiących kariery, mających sztuczne zwierzątka a marzących o prawdziwych i innych sprawach ludzkich w filmie nie ma.
Ale może pamięć mi coś płata  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 20, 2018, 10:39:39 pm
Jeśli mówimy o pierwszym Runnerze, to warto też oglądnąć tą wersję z komentarzami Deckerta i happy zakończeniem.
Ciężko dostępna.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 21, 2018, 04:32:49 pm
Happy? Deckard żyje w szczęśliwym związku z Rachael i mają małe androidziątka?
Chyba pasuje mi takie - jakie było. Hm.
Cytuj
Bo chyba książka była bardziej o ludziach w czasach postapokalipsy, a watek filmowy robot-nierobot błąkał się jakoś z boku. I tych ludzi, przeciętnych ludzi - robiących kariery, mających sztuczne zwierzątka a marzących o prawdziwych i innych sprawach ludzkich w filmie nie ma.
Jasne - w książce były bardzo ważne te zwierzątka, ale androwątek to podstawa - przez całą książkę przewija się test Voighta- Kampffa:
https://dobrebadania.pl/test-voight-kampffa/ (https://dobrebadania.pl/test-voight-kampffa/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 21, 2018, 04:44:17 pm
Cytuj
Happy? Deckard żyje w szczęśliwym związku z Rachael i mają małe androidziątka?
Chyba pasuje mi takie - jakie było. Hm.
No właśnie takie było  w oryginale - happy.
Chyba, że oglądałaś wersję reżyserską  łan - ta bardziej otwarta.
No i z sugestią, że Deckard też android.
Cytuj
ale androwątek to podstawa - przez całą książkę przewija się test Voighta- Kampffa:
Prawdaż, Pani - prawdaż.  :)
Choć mam wrażenie, że ten test nic nie mierzy, a już zupełnie nie człowieczeństwo.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 21, 2018, 05:43:27 pm
Aha...to ja jakąś nieoryginalną wersję pamiętam...bo otwarta.
Sugestia, że Deckard też andro...ale czy ona pasuje do tego zakończenia, w którym Roy wyciąga do niego rękę?
Co za rewelka, że android ratuje życie androidowi? W czym jego człowieczeństwo? A o to chyba chodziło w tej scenie.
Taki lepszy test V-K;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Maja 21, 2018, 06:06:41 pm
Cytuj
Aha...to ja jakąś nieoryginalną wersję pamiętam...bo otwarta.
Super oryginalną oglądałaś, bo reżyserską  :)
Tak mi się, ale dla pewności...
Zrób test V-B!
Jak są monologi Deckarta - aniołek podnosi główkę. Jak ich nie ma - opuszcza
Jak nie ma snu z jednorożcem - remis, Jak jest sen z jednorożcem -  opuszcza.
W bonusie do smutnego aniołka dodają origami.
Jak końcowo jadą autem na tle ladszaftu, zaś podnosi - jak koniec już w windzie - opuszcza
Jak aniołek częściej podnosil główkę - oglądałaś wersję producencką zwaną oryginał.
Jak częściej opuszczał - oglądałaś wersję reżyserską pierwszą bądź drugą.
Jesli powyższe jest za mętne - remis.
Wtedy przeczytaj poniższe  ;)
http://www.filmweb.pl/film/%C5%81owca+android%C3%B3w-1982-734/discussion/Wersja+re%C5%BCyserska+czy+pierwotna,621960 (http://www.filmweb.pl/film/%C5%81owca+android%C3%B3w-1982-734/discussion/Wersja+re%C5%BCyserska+czy+pierwotna,621960)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Czerwca 04, 2018, 02:46:07 am
"Śmierć" owej Leniny Trzeciej to kompromitacja:

Han Solo:
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/870721,lenina-trzecia

Tymczasem teraz kosmos wygląda jak jakaś kopalnia, co jest bezsensowne. Tunel wygląda jak autostradowy, z lampkami itp. Gwiezdny niszczyciel się w owym tunelu z bidą mieści, ale jest. Porażka kreatywna. /.../

Teraz zaś Disney wali nam rewolucję w każdym filmie prawie. W Thorze Ragnaroku była, w Ostatnim Jedi było wyzwalanie zwierzaczków i w Hanie Solo tez jest. A my wiemy, z czym się wiąże taka rewolucja: mordy, rzezie, zniszczenia, Cud nad Wisłą w 1920 itp. Bolszewia nadciąga i trzeba walczyć. Pozytywnego odbioru owe rewolty zatem nie spowodują. Tym bardziej prostactwo ich prezentowania.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 05, 2018, 09:44:31 pm
Cytuj
to kompromitacja:
Wszelkie filmoobrazki znaczone hasłem starwars omijam szerokim łukiem. Od dawna twórcy tej epopei kosmicznej celują w target  ::) 10-12 latków, którzy potem będą zabijać się o naklejki z Biedronki i kupią przez to więcej chrupek.
Natomiast późno,  bo późno, obejrzałem to
A propos przespania: zobaczyłam Arrival - i z trudnością panowałam nad ziewaniem.
Nie wiem czy dlatego, że znam dobrze fabułę (chociaż tutaj ułzawioną)...ale raczej nie. Po prostu nudny film.
Tylko chiński wątek rozbawił - jenerał dający ultimatum obcym - z którymi nie ma porozumienia - piękne;)
Nie komentując nawet koncówki..
Nex gdzieś napisał, że średniak. Zgoda. W dodatku nudny.
Cóż dodać? Ja nie zapanowałem nad ziewaniem i choć oglądałem w kilku podejściach, zawiasy szczękowe zostały nadwyrężone.
- Zaś za długi, gdyby z 2 godzin skomasowali do godzinki z górką...może by co dało, a tak... ściana ściana idą idą zdejmują  ściana...pod koniec trochę się rozkręcił. Do opowiadania Chianga jak pieść do nosa.
- Nie wykorzystano nawet wizualnie nośnego Fermata. Za to ubogacono film wątkiem polityczno militarno pacyfistycznym - zupełnie od czapy strony. Z chińskim generałem-wrażliwcem w roli głównej. No śmiech.
- Fajny bełkocik medialny, ale to nic nowego. Szukam plusów dodatnich
Za to nie wzięto z bazowego opowiadania kilku sympatycznych, życiowych  i śmiesznych scen z dzieciństwa dziewczynki. Jak np. to;
Jest taki dowcip, który słyszałam z ust pewnej komiczki.
– Nie jestem przekonana, czy czuję się na siłach mieć dzieci. Raz zapytałam moją
przyjaciółkę, która je ma: „Przypuśćmy, że urodzę dzieci. Co będzie, jeśli, gdy dorosną,
obciążą mnie winą za wszystko, co poszło źle w ich życiu?”. Roześmiała się i odpowiedziała:
„Jak to, jeśli?”

Ogólnie jeden wielki ogórek (czyli ogór przechodzący w ugór), bo wprawdzie temat nie najłatwiejszy do zwizualizowania filmem, aleć można  było bardziej się postarać.
Z biedą da się podciągnąć pod wiadomy kalkulator
(https://i.imgur.com/QyEuPzL.jpg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 06, 2018, 12:00:44 am
Cytuj
Z biedą da się podciągnąć pod wiadomy kalkulator
Hm...no właśnie...z biedą się da:
Ziemia - i już tutaj się załamuje: zaatakowana? naukowcy?  - mniejsza - dalej też z trudem, ale przechodzimy do "istoty pozaziemskie", które zachowują się przyjaźnie, ale nikt ich nie rozumie (?) i są nieradioaktywni i...no właśnie - mogą? i koniec? - dobra: nie mogą być zniszczeni przez tłum chłopów z pochodniami ( bo ich akurat nie ma - tych chłopów;)), ale? Pewien sprytny kociak...? hm...i bez dwóch zdań: odlatują;))


...dużo grzytów...czyli jednak mamy do czynienia z pozakalkulatorowym arcydziełem?;))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 06, 2018, 12:43:20 am
No co, zaatakowana, najechana, wizytowana ta Ziemia. Z punktu mundurowych, zaatakowana.
Marginesem, coś mi się usłyszało, że przybyli gdyżponieważ będziem im potrzebni za 3 tysiące lat i chcą nas przyspieszyć - wtedy Vonnegutem by zapachniało.
Radioaktywni nie są, ale to okaże się później.
Ewidentnie nie mogą być zniszczeni - nie tylko przez tłum ale też całe armie....karabin maszynowy mi tam mignął oraz coś jakby dynamit - na cywilizację dysponująca swobodnie grawitacją i dodatkowo widzącą przyszłość?
To za mało. Aż dziwne, że jeden dał się ubić.
Pewien sprytny kociak... mi jak najbardziej pasuje. A co masz do panirofesor, że nie kociak?
Tak zgrabnie zrzuciła kombinezon...
Taa, bez kozery,  odlatują - podobnie jak widzowie w  takt muzyczki Tekli z scen ostatnich.  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 08, 2018, 03:09:11 pm
No dopszsz...zaatakowana - ta Matka...o radioaktywność - mniejsza.
Hm...czy nie mogą zostać zniszczeni? Może nie. Niemniej nie ma to związku z "widzeniem" przyszłości.
To, że ją  postrzegają - nie znaczy, że ją zmieniają.
Determinizm? Przylecieć musieli...bo tak widzą...bo tak było...będzie...ale czy zmieniają tym przyszłość, którą odczuwają inaczej niż człeki? Gdyby mieli zginąć - zginęliby?
Rozmawialiśmy o tym - gdzieś.
Nic nie mam do pani prof. - ale na pewno nie wpisuje się w ciąg catwomenów  - czyli kobiet których pierwszoplanówką jest poholiłodzku pojęta kobiecość.

Ale ja chciałam zapytać o inne filmy - patrzę na propozycje 2018:
http://www.damagier.pl/popkultura/filmy/filmy-sf-2018/ (http://www.damagier.pl/popkultura/filmy/filmy-sf-2018/)
I ze trzy mogłyby mnie zainteresować - głównie ze względu na nazwiska:
- Kształt wody:
 
(https://www.youtube.com/watch?v=DaahLDHc1zU)
- Anihilacja
https://www.youtube.com/watch?v=HMOJATrUsqc (https://www.youtube.com/watch?v=HMOJATrUsqc)
- Replicas
https://www.youtube.com/watch?v=JAHKQPBKSZ8 (https://www.youtube.com/watch?v=JAHKQPBKSZ8)
Może jeszcze - ograny tematycznie - Player One...
Widział ktoś-coś?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 08, 2018, 06:11:12 pm
Cytuj
To, że ją  postrzegają - nie znaczy, że ją zmieniają.
Czyli jedyną inteligentną reakcją jest zupełny brak działania.
Patrz pod podłogę  ;)
Cytuj
Determinizm? Przylecieć musieli...bo tak widzą...bo tak było...będzie...ale czy zmieniają tym przyszłość, którą odczuwają inaczej niż człeki?
W świecie nieożywionym, ok, ale w świecie bytów świadomych determinizm oznacza istnienie nadistoty.
I poddania się jej planowi. Stare i słabe...nazwano to kwietyzm - mam na myśli doktrynę.
https://sjp.pwn.pl/sjp/kwietyzm;2565396.html (https://sjp.pwn.pl/sjp/kwietyzm;2565396.html)
Cytuj
Rozmawialiśmy o tym - gdzieś.
To inny rodzaj determinizmu  8)
Cytuj
Nic nie mam do pani prof. - ale na pewno nie wpisuje się w ciąg catwomenów  - czyli kobiet których pierwszoplanówką jest poholiłodzku pojęta kobiecość.
Dziewczyno! Jesteś mentalnie w minionej epoce. Te dupocycki z przewężeniem to już przeszłość, zresztą obecnie dostępne na klikniecie, tak siak - sztuczne. Tak silikon i siak silikon.
Współczesne kociaki uwodzą czymś innym.
Cytuj
I ze trzy mogłyby mnie zainteresować - głównie ze względu na nazwiska:
- Kształt wody:
O tym czytałem, że sklejka z różnych klimatów, ale może być.
Cytuj
- Anihilacja
A o tym pisał wiesiol już w lutym
Cytuj
Można obejrzeć z przymrużeniem oka jak ktoś lubi "romanse"  ;) Ale dlaczego tu piszę, ano dlatego , że jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Nie obyło się od paru byków jak to w sf , mimo to polecam. Wizualnie , aktorsko no i ba nawet muzyczne wstawki nie banalne, w scenariuszu może bym trochę namieszał  8) Film na  podstawie jakieś trylogii  Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi  8)
A potem Q rozwinął.
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2520 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2520)
Obejrzałem i ja, nie napisałem? Dziwne.
O kobietach z problemami - Almodóvar s-f.... z facetem w tle i klimatem ala piknik na skraju załamania nerwowego...trochę polewam. Ba, gorąco.
Ale do obejrzenia.
Cytuj
- Replicas
Nic nic.
Za to oglądam teraz na etapy, ale się ciągnie, taki film
http://www.filmweb.pl/film/Odkrycie-2017-757770 (http://www.filmweb.pl/film/Odkrycie-2017-757770)
Akcja dzieje się w ramach które poruszaliście w niedawnych rozmowach - istota świadomości, tamten świat etc.
Problem ze słowem "akcja". Ale jeszcze daję szansę.  :)
Kociak fajny, dla odmiany na blond. Redford pomarszczony jak nigdy. Zero strzelanek i biegania, ogólnie, wszystko slow.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 08, 2018, 07:56:03 pm
Cytuj
To, że ją  postrzegają - nie znaczy, że ją zmieniają.
Czyli jedyną inteligentną reakcją jest zupełny brak działania.
Jeżeli znasz czas w całej rozciągłości i WIESZ, że coś się zdarzy, to przeciw czemu chcesz wierzgać?
Cytuj
Patrz pod podłogę  ;)
Cokolwiek miałeś na myśli - tylko nie to!:)
Cytuj
W świecie nieożywionym, ok, ale w świecie bytów świadomych determinizm oznacza istnienie nadistoty.
Wystarczą same prawa przyrody/fizyczne - vide postrzeganie słów Spinozy.
Cytuj
I poddania się jej planowi. Stare i słabe...nazwano to kwietyzm - mam na myśli doktrynę.
Różne drogi prowadzą do jednakiej przyszłości.
Więc nie zaraz bierne.
Cytuj
Dziewczyno! Jesteś mentalnie w minionej epoce.
Taa? A co Ty się taki ponowoczesny zrobiłeś, hę?
Poza tym...najwidoczniej nie widziałeś najnowszych Avengersów... ::)
Cytuj
Współczesne kociaki uwodzą czymś innym.
Czym?
Notak...Miss America bez występów w bikini...tylko czysty intelekt i osobowość...
Poza tym myślę, że Lem miał 110% racji z częściami rodnymi;)

OK - zapomniałam. Ale sklejkę i Almodovara Sf...sprawdzę.

Cytuj
Za to oglądam teraz na etapy, ale się ciągnie, taki film
Jeśli 1:50 potrzebuje etapów...to nie może być dobrze;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 08, 2018, 11:09:29 pm
Cytuj
Jeżeli znasz czas w całej rozciągłości i WIESZ, że coś się zdarzy, to przeciw czemu chcesz wierzgać?
No dyć nie chcę.
Cytuj
Cokolwiek miałeś na myśli - tylko nie to!:)
Podpolje nie leży?
To nie wiem...hmm, na dalszy Wschód marsz?
Cytuj
    W świecie nieożywionym, ok, ale w świecie bytów świadomych determinizm oznacza istnienie nadistoty.
Wystarczą same prawa przyrody/fizyczne - vide postrzeganie słów Spinozy.
Nie wystarczą - Spinoza się myli, co zresztą tuż obok raczej zgodnie  stwierdziliście. Że jego koncepcja ładna i...ładna. Dopóki nie wejść w szczegóły.
Jeśli np. Twoje życie jest zdeterminowane co do joty, to ktoś musiał je "napisać".
Prawa przyrody nie wystarczą by wyjaśnić dlaczego zmyłaś dziś podłogę, choć wcale nie była taka brudna.
O nie nie, nie wyłgasz się prawami przyrody!  ;)
Cytuj
Różne drogi prowadzą do jednakiej przyszłości.
Więc nie zaraz bierne.
Taki jeden to nawet powiedział konkretnie, że te drogi to prowadzą do socjalizmu.  ;)
Ale to nie determinizm - to banał.
Determinizm wyznacza jedną drogę. Koniec jest oczywisty, ale liczy się tylko "po drodze". A na niej wariancyjność przechodząca w wariacyjność.
Cytuj
Taa? A co Ty się taki ponowoczesny zrobiłeś, hę?
Poza tym...najwidoczniej nie widziałeś najnowszych Avengersów... ::)
;D
Oczywiście, że nie widziałem.
 I nie zamierzam...chyba, że...program chce inaczej  :)
Cytuj
   Współczesne kociaki uwodzą czymś innym.
Czym?
Notak...Miss America bez występów w bikini...tylko czysty intelekt i osobowość...
Nie powiem, ale coś mi się zdaje że mieszasz uwodzenie z ...no właśnie - z czym?
Nadmienię, że wszelkie miss cośtam oglądają chyba tylko uczestnicy tego i producenci. wieje nudą bardziej niż z najnudniejszego filmu. Coś w rodzaju zabawy znajdź 10 szczegółów którymi...
Aprop nudnych filmów;
Cytuj
Jeśli 1:50 potrzebuje etapów...to nie może być dobrze;)
niekoniecznie, lubię robić sobie przerwy, ale w tym wypadku, bo doglądałem... wiem - ja go po prostu nie zrozumiałem!
Dopiero po przeczytaniu tego (uwaga spoiler!!!)
http://www.filmweb.pl/film/Odkrycie-2017-757770/discussion/zako%C5%84czenie,2883386 (http://www.filmweb.pl/film/Odkrycie-2017-757770/discussion/zako%C5%84czenie,2883386)
dotarło do mnie, że otarłem się o geniusz.
I tak klucz leży w zmarszczkach Redforda...szczególnie jednej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 09, 2018, 12:08:22 am
Cytuj
Jeżeli znasz czas w całej rozciągłości i WIESZ, że coś się zdarzy, to przeciw czemu chcesz wierzgać?
No dyć nie chcę.
Przecież to nie było  o Tobie - chyba, że WIESZ - fiu...rąbek mógłbyś...:))
Cytuj
Podpolje nie leży?
Wiesz, że leży...byle nie zaglądać pod...;)
Cytuj
Prawa przyrody nie wystarczą by wyjaśnić dlaczego zmyłaś dziś podłogę, choć wcale nie była taka brudna.
O nie nie, nie wyłgasz się prawami przyrody!  ;)
;))
Wystarczą. Te rządzące przyzwyczajeniami, uzależnieniami, skojarzeniami, substytutami, systemem nagród, kar, wychowaniem, wdrukowaniem - marionetki.
W ogóle co masz z tymi podłogami???...musiałeś dzisiaj odkurzać Twój kawałek...czy jak?;))
Cytuj
To nie determinizm - to banał.
Determinizm wyznacza tylko jedną drogę. Koniec jest oczywisty, ale liczy się tylko "po drodze".
Dziękuję:))
Więc Twoje jest też banałem: co Ci po tej drodze - jak koniec oczywisty?
Lepiej się położyć i poczekać - niż szarpać z ułudami.
Cytuj
   Współczesne kociaki uwodzą czymś innym.
Czym?
Notak...Miss America bez występów w bikini...tylko czysty intelekt i osobowość...
Nie powiem, ale coś mi się zdaje że mieszasz uwodzenie z ...no właśnie - z czym?
A to jakaś tajemnica?
Niczego nie mieszam. Po prostu dopytuję - skoro nie reklama wiadomych części - to czym - teraz? Zwłaszcza w filmach SF - uwodzą? Zrzucaniem skafandrów? To jakaś nowa klasyfikacja?;)
Cytuj
Nadmienię, że wszelkie miss cośtam oglądają chyba tylko uczestnicy tego i producenci. wieje nudą bardziej niż z najnudniejszego filmu. Coś w rodzaju zabawy znajdź 10 szczegółów którymi...
To jest Twoja opinia - którą zresztą w dwóch ostatnich zdaniach - podzielam.
Ale dla mass, a zwłaszcza mass mediów to przeliczalne korzyści. Nie tylko dla uczestniczek i producentów. Wielki biznes. Od dzieciństwa.
Przypomniał mi się taki filmik:
http://www.filmweb.pl/Mala.Miss# (http://www.filmweb.pl/Mala.Miss#)
Cytuj
dotarło do mnie, że otarłem się o geniusz.
Kpisz? Czy oglądać?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 09, 2018, 12:21:31 am
Cytuj
Kpisz? Czy oglądać?;)
Jak pisałem to kpiłem, ale teraz sam nie wiem. Być może w pewnych okolicznościach ...się spodobać.
Nie jestem wystarczająco zdeterminowany by wypowiedzieć się bardziej jednoznacznie. Nudnawy na pewno, ale jest sporo nudnawych a mimo to niezłych filmów, takich z opóźnionym zapłonem.
Z punktu science, jednak bełkot.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 10, 2018, 01:19:19 am
Cytuj
- Anihilacja
A o tym pisał wiesiol już w lutym
Cytuj
Można obejrzeć z przymrużeniem oka jak ktoś lubi "romanse"  ;) Ale dlaczego tu piszę, ano dlatego , że jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Nie obyło się od paru byków jak to w sf , mimo to polecam. Wizualnie , aktorsko no i ba nawet muzyczne wstawki nie banalne, w scenariuszu może bym trochę namieszał  8) Film na  podstawie jakieś trylogii  Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi  8)
A potem Q rozwinął.
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2520 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2520)
Obejrzałem i ja, nie napisałem? Dziwne.
O kobietach z problemami - Almodóvar s-f.... z facetem w tle i klimatem ala piknik na skraju załamania nerwowego...trochę polewam. Ba, gorąco.
Ale do obejrzenia.
To obejrzałam.
Piknik na skraju załamania nerwowego - to by było to! I nie był Ci on pod Wiszącą Skałą :)))

W sumie nie wiem czy był inny film, w którym do strefy (właśnie: strefa trudno uciec od skojarzeń ze Strugackimi, ale i gdzieś do Tarkowskiego to - opłotkami) - czy jakiegokolwiek zadania - wysłano ekipę samych pań?
Fakt: z problemami, ale jednak...

Trochę śmieszy, że te panie wyjęte prosto z uniwerków tak hasają z bronią (dobra - jedna z 7-letnim stażem w armii) - miast w skafandrach (musiałyby zrzucać?;))  - wszak strefa biologicznie podejrzana...a one tak sobie tam wchodzą jak do ogródka botanicznego...tylko zamiast siatek na motyle - broń na krokodyle...
Poza tym wewnętrzności latarni kojarzą mi do Obcego...
Finał - muszę przyznać, że nie rozumiem, ale mi to nie przeszkadza.
Wiesioł miał rację - muzyczka przyjemna, oglądliwy, da się polecić Chociaż nie wiem o co chodzi:))

Za ciosem i Kształt wody wpadł. Całkiem inny film. Bajka...baśń - wersja królewicza na białym koniu...ale morskim...
Zdecydowanie nie jest to SF - raczej rodzaj fantasy. Jak to u del T.
Nie ma sensu rozkminiać, bo też nie ma za bardzo czego.
Po pierwszej godzinie byłam bardziej na nie, niż po drugiej - ale polecać? Hm. Raczej nie.
Generalnie film o samotności - tylko w oprawie podwodnej.
Cytuj
Jak pisałem to kpiłem, ale teraz sam nie wiem. Być może w pewnych okolicznościach ...się spodobać.
Ok. Sprawdzę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Czerwca 10, 2018, 01:47:51 am
Nie no śmierć Leniny trzeba zobaczyć
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 10, 2018, 02:12:13 pm
Cytuj
Za ciosem i Kształt wody wpadł. Całkiem inny film. Bajka...baśń - wersja królewicza na białym koniu...ale morskim...
Zdecydowanie nie jest to SF - raczej rodzaj fantasy. Jak to u del T.
Nie ma sensu rozkminiać, bo też nie ma za bardzo czego.
Po pierwszej godzinie byłam bardziej na nie, niż po drugiej - ale polecać? Hm. Raczej nie.
Generalnie film o samotności - tylko w oprawie podwodnej.
Obejrzałem. Hmm...nie wiem co powiedzieć. Jeśli potraktować jak wariant bajki o Kopciuszku, to ok.
Jeśli szukać czegoś więcej, to hmmm...nie wiem co by ...może tak - przerysowane.
Wszystko jest przerysowane, postaci fabuła, kolory etc tak, że w efekcie miałem wrażenie oglądania komiksu, w dodatku rysowanego grubą kreską. Przeczytałem inne recenzje i chyba coś ze mną nie tak.
Więc może garść konkretów miast ogólnego wrażenia.
Rybopostać wyciągnięta z rzeki Ameryki Południowej, chyba gdzieś niedaleko ujścia tej rzeki, bo żyje tylko w słonej wodzie. Inaczej wysycha, traci łuski i umiera.
Co innego kule z pistoletu - na te jest odporna.
Powyższe to szczegół - ale przerysować Lenina? To już sztuka zasługująca na pół Oscara...Jak mawiał Lenin -  z ryby wyciągniętej przed tygodniem nic już nie będzie. Cóż dodać?
Nawet agenci sowieccy mieli wątpliwości co do prawdziwości cytatu - dobra takie oczko perskie zapewne.
Ale trop ten zaprowadził mnie na ten drugi biegun (polityczny) w czas poprzedzający akcję omawianego filmu (szacuję ją na 1963, może 64 rok). W tym mniej więcej okresie w ZSRR nakręcono część pierwszą losów wodnego bohatera. Dokładnie w 1961. Nazywał się tam diabeł morski i rzeczywiście żył wtedy w morzu, co tłumaczy jego słonolubność.
Jak przedostał się później w amerykańską rzekę - trudno orzec. Ale jeszcze w `61 straszył rosyjskich poławiaczy pereł w Polinezji (wiem, kupy się to nie trzyma, bo po co by radzieccy zdradzali tajemnice Poliszynezji?)
Wtedy wyglądał ciut młodziej i jaśniej - o tak
(https://kulturologia.ru/files/u12645/Chelovek-amfibiya-2.jpg)
Po wydostaniu się z rąk radzieckich piratów popłynął do tej Ameryki by wpaść w sieci piratów hamerykańskich.
Tu całość tego prequela
https://www.youtube.com/watch?v=q1c4UEfAEjo (https://www.youtube.com/watch?v=q1c4UEfAEjo)
Z niego jedna scena (7 minuta) wygląda jak zerżnięta i dla niepoznaki dana na koniec amerykańskiego sequela. ;)
I tak to... z dziejów zimniej wojdny.
Oryginał sowiecki nie ma tak entuzjastycznych recenzji
http://www.filmweb.pl/review/Podwodna+republika-9494 (http://www.filmweb.pl/review/Podwodna+republika-9494)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 10, 2018, 07:25:47 pm
Mnie się zdaje, że to uboższa wersja Labiryntu fauna. W sensie baśniowości.
Przeczytałem inne recenzje i chyba coś ze mną nie tak.
Coś Ty - to z recenzentami;)
Zresztą tutaj jest przegląd recek:
http://mediakrytyk.pl/film/1423/ksztalt-wody (http://mediakrytyk.pl/film/1423/ksztalt-wody)
 i pod niektórymi (sądząc po zajawkach) można by się jednak podpisać.

Problem w tym, że trudno wyrzucać do kosza film, który jest pozytywny - w zalewie strzelanek i tych utaplanych w niemoralnym niepokoju - ma pozytywne przesłanie.
A trzeba po prostu powiedzieć, że jest infantylny i grubo kreślony - z błyskami real humoru. To za mało.
Cytuj
Wtedy wyglądał ciut młodziej i jaśniej - o tak
Tja - faktycznie młodość Podwodnego Królewicza - zanim stał się lokalnym bogiem;)
Chociaż scena raczej od 8 niż 7...
Niemniej jak patrzę...to del Toro miał już problemy z oskarżeniami o plagiat:
https://www.tvn24.pl/oscary-2018,163,m/oscary-2018-pozew-sadowy-przeciw-tworcom-filmu-ksztalt-wody,817503.html (https://www.tvn24.pl/oscary-2018,163,m/oscary-2018-pozew-sadowy-przeciw-tworcom-filmu-ksztalt-wody,817503.html)
Widać temat nośny...królewicz przyziemny - temat ograny;)

W każdem - o ile da się porównać - Anihilacja zdecydowanie lepsza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 10, 2018, 07:49:27 pm
Cytuj
Mnie się zdaje, że to uboższa wersja Labiryntu fauna. W sensie baśniowości.
Nie widziałem nic więcej tego reżysera, ale po przejrzeniu dorobku widzę, że to nie moja bajka, ot.
Cytuj
Problem w tym, że trudno wyrzucać do kosza film, który jest pozytywny - w zalewie strzelanek i tych utaplanych w niemoralnym niepokoju - ma pozytywne przesłanie.
Tak właśnie, nie wyrzucam do kosza ogólnego, jeno mojego. Komuś innemu może się spodobać.
W sumie Disney dla starszych - Duży Syren....przechodzący w Sylena.
Kwestia ogona nie do końca została wyjaśniona, chyba ważne by duuużo wody było. ::)
Na tym tle "Odkrycie" nabiera wartości  ;)
Ale podobnież  3 bilbordy.. dobre.
Tak słyszałem od osób wiarygodnych.
Tylko to nie s-f.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 10, 2018, 08:11:13 pm
Cytuj
Mnie się zdaje, że to uboższa wersja Labiryntu fauna. W sensie baśniowości.
Nie widziałem nic więcej tego reżysera, ale po przejrzeniu dorobku widzę, że to nie moja bajka, ot.
Ja widziałam ze 4 delTory...najbardziej zapamiętał się Labirynt - pewnie przez obrazy - ale widziałam go ponad dekadę temu - trudno mi oceniać - teraz.
On się lubuje w fantasy...a mnie z tym nie po drodze...so.

Cytuj
Tak właśnie, nie wyrzucam do kosza ogólnego, jeno mojego. Komuś innemu może się spodobać.
Ano - ale prawda taka, że należy mu się kosz. Lepiej zobaczyć jakąś real komedię romantyczną (jakkolwiek to brzmi) niż takie...właśnie: paradisneyowskiego syrena;))
Ok - zerknę w to Odkrycie.
Billbordy - tak...też słyszałam, że dobre...z lubioną aktorką Coenów - Frances...Fargo...tja...kiedy to było? 22 lata temu??? Oj!;))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 10, 2018, 08:26:19 pm
Cytuj
Ok - zerknę w to Odkrycie.
Ja obejrzę Niepamięć (http://www.filmweb.pl/film/Niepami%C4%99%C4%87-2013-535756). Ktoś mi polecił. Ale to w tygodnu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 12, 2018, 12:38:40 am
Cytuj
Ok - zerknę w to Odkrycie.
Ja obejrzę Niepamięć (http://www.filmweb.pl/film/Niepami%C4%99%C4%87-2013-535756). Ktoś mi polecił. Ale to w tygodnu.
Ma łatkę: oglądliwe;)
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg67075#msg67075 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg67075#msg67075)

Sf-nie-sf...ale klasyka...jesienią wraca J.L. Curtis, bo Myers nie daje jej spokoju - od lat:
https://www.youtube.com/watch?time_continue=4&v=ek1ePFp-nBI (https://www.youtube.com/watch?time_continue=4&v=ek1ePFp-nBI)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 13, 2018, 01:10:33 am
Cytuj
Ja obejrzę Niepamięć. Ktoś mi polecił. Ale to w tygodnu.
No to obejrzałem. Podobało się wizualnie.
Fajne te latające kulki. No i nienużące. Taki Mac Gyver w scenerii Mad Maxa.
Scena podstępnego wjazdu z bombą do gniazda wroga przypomina podobną, chyba z Dnia Niepodległości?
Też nie wiem, czego maziek nie mógł zrozumieć - chyba przysnął.
Poza tym, głupotka? Głupotka, ale łatka jak najbardziej słuszna
Cytuj
Ma łatkę: oglądliwe;)
Wzruszyło Procol Harum w domku z chmur marzeń i paproci, i przez chwilę jakiś hard...znany głos, ale za krótko, skojarzenie uciekło zanim doszło.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Czerwca 13, 2018, 01:42:05 am
Star Trek z 2009 nieobejrzany. Męczy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 13, 2018, 12:45:35 pm
Scena podstępnego wjazdu z bombą do gniazda wroga przypomina podobną, chyba z Dnia Niepodległości?
Chyba tak - ale w estetyce Matrix-Odyseja.
Cytuj
Wzruszyło Procol Harum w domku z chmur marzeń i paproci, i przez chwilę jakiś hard...znany głos, ale za krótko, skojarzenie uciekło zanim doszło.
A ten głos to z wcześniejszego pobytu - w tym domku? Przegląda płyty i puszcza cosia? Jak rzuca do kosza i leży nad wodą? Bo jak tak, to to:
https://www.youtube.com/watch?v=S0NFaQcTJsg (https://www.youtube.com/watch?v=S0NFaQcTJsg)
Chyba;)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 13, 2018, 06:46:18 pm
Cytuj
A ten głos to z wcześniejszego pobytu - w tym domku? Przegląda płyty i puszcza cosia? Jak rzuca do kosza i leży nad wodą? Bo jak tak, to to:

Chyba;)
Tak, właśnie ten - Plant.  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Czerwca 16, 2018, 02:19:52 am
Wody Ksztalt mi sie nie podobal. Myslalem ze to bedzie prequel do Hellboya poniekad, bo ten rybo-czlek wygladal jak postac z tego filmu, a wyszla jakas taka nudna, chorobliwie zoofilna sexualna opowiesc. Jedynym dobrym elementem byl Shannon (glowny zly), ktory jak zwykle gral swietnie. Ale moze film byl adresowany do kobiet?

Labirynt Fauna za to jest swietny. Swiat realny splata sie ze swiatem fantazji, w glowie tego dzieciaka. Wszystko jest symboliczne I metaforyczne, ale przemyslane zarazem.

Bilbordy - jak najbardziej. Czuc klimat fargo, film jest raczej powolny, ale nie nudzi I nie nuzy. Jest tez raczej nietypowy I zaskakujacy. Przypomina bardziej b.dobre kino europejskie, a nawet polskie niz amerykanskie. Opowiesc mialomiasteczkowa, ale jednoczesnie jakos uniwersalna.

Co do Bladego i tego kto kim byl:
To, ze replikanci byli niemechaniczni, a biologiczni to wydawalo mi sie ze jest oczywiste. W ksiazce byli owszem, elektryczno-mechaniczni, ale w filmie wyraznie nie. Nawet Roy powiedzial w pewnym momencie Sebastianowi, kiedy go prosil o pokazanie jakiejs sztuczki, ze oni nie sa komputerami, tylko sa zrobieni z ciala. No i w przypadku mechanicznych bebechow, wystarczylo by ich zeskanowac, a nie kombinowac z jakimis testami. Swoja droga test DNA tez by starczyl, ale moze w latach 80-tych to jeszcze nie bylo takie oczywiste dla scenarzystow.
W wywiadzie Scott powiedzial, ze Deckard byl replikantem, na co dowodem byl origami-jednorozec. Pamietacie, jak Dekard brzdakal na pianinie, a potem przysnal i mu sie jednorozec snil? No wiec to byl sztuczny sen/wspomnienie ktory mu zaimplantowano, a o ktorym wiedzial ten drugi detektyw, czym dal wyraz zostawiajac dla Decarda te origami. I w tym momencie kiedy go Deckard znalazl, upewnil sie ze sam jest replikantem.

Mnie ostatnio zarowno muza, jak i filmy fikcyjne nudza i lapie sie na tym, ze wole sobie wlaczyc jakies wyklady, wywiady (zamiast muzy) do sluchania, a do ogladania szukam jakis dokumentow na Youtube. I taki znalazlem, klikajac i jak tylko sie zaczal, od razu mnie wciagnal. Dokument o tygrysie syberyjskim, polujacym na ludzi i o sytuacji w tych rejonach z tygrysami:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 17, 2018, 02:06:53 am
Wody Ksztalt mi sie nie podobal. Myslalem ze to bedzie prequel do Hellboya poniekad, bo ten rybo-czlek wygladal jak postac z tego filmu, a wyszla jakas taka nudna, chorobliwie zoofilna sexualna opowiesc. Jedynym dobrym elementem byl Shannon (glowny zly), ktory jak zwykle gral swietnie. Ale moze film byl adresowany do kobiet?
Nooo Nexia...grubo;))...kobiety lubią nudne, chorobliwe zoofilne sexulane opowieści?
Nie wiem po której stronie barykady stanąć 8);)
Cytuj
Labirynt Fauna za to jest swietny. Swiat realny splata sie ze swiatem fantazji, w glowie tego dzieciaka. Wszystko jest symboliczne I metaforyczne, ale przemyslane zarazem.
Ufff...wydawało mi się, że mogłabym pochwalić - z niepamięci;)))
Może: mógłbym? :-\
Cytuj
Co do Bladego i tego kto kim byl:
Jakoś zawsze - mimo wątpliwości - przyjmowałam Deckarda jako człowieka. Może i te jednorożce na coś wskazują...ale wtedy pierwsza część nie ma głębszego sensu: ot, swój ratuje swego...lepiej dla myślenia i "głębi"...kiedy replikant, który miał być niewrażliwą maszyną - ratuje człeka. To zachowuje sens całego problemu podziału na onych i nas...
Cytuj
Kpisz? Czy oglądać?;)
Jak pisałem to kpiłem, ale teraz sam nie wiem. Być może w pewnych okolicznościach ...się spodobać.
Nie jestem wystarczająco zdeterminowany by wypowiedzieć się bardziej jednoznacznie. Nudnawy na pewno, ale jest sporo nudnawych a mimo to niezłych filmów, takich z opóźnionym zapłonem.
Z punktu science, jednak bełkot.
Veni vidi i koń z fuzją...film pozostawia wiele do życzenia np. samą podstawę: martwy nośnik z którego coś wyciskamy...w takim układzie zanosi się na część drugą - niemniej interesującą - zbadajmy niemowlaki...gdzie były przed pojawieniem się na padole...jakie traumy przyniosły na ten świat?
Tak siak - film barrrdzo dziwny. W końcowej wymowie...coś na zasadzie: I repeat myself when under stress.
W sumie...to powinno powstrzymać samobóje...do czego się spieszyć? Wszystkiego nie poprawisz choćbyś miał nieskończoność pętli...na szyi;)
Nudnawy na pewno, ale jakiś ukryty filmik w tym jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 17, 2018, 04:45:59 pm
Cytuj
Co do Bladego i tego kto kim byl:
To, ze replikanci byli niemechaniczni, a biologiczni to wydawalo mi sie ze jest oczywiste. W ksiazce byli owszem, elektryczno-mechaniczni, ale w filmie wyraznie nie. Nawet Roy powiedzial w pewnym momencie Sebastianowi, kiedy go prosil o pokazanie jakiejs sztuczki, ze oni nie sa komputerami,
W książce jak było, właśnie nie pamiętam, ale film jeszcze tak.  :)
Są biologiczni jak najbardziej - tak, że w dwójce jest nawet scena czegoś `ala poród. Znaczy ciało oblepione mazią wylatuje z "foliowej" rury. Dorosłe ciało...hm.
Cytuj
ze oni nie sa komputerami, tylko sa zrobieni z ciala.
Skoro tak - jeśli są z tego samego materiału co ludzie, to są ludźmi, a czy powstali przez jakieś sztuczne zapłodnienie,  w probówce, czy w sposób bardziej obiegowy - to nieistotne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 24, 2018, 12:04:42 pm
No to skończyłem oglądanie Marsjanina (w odcinkach).  :)
I zacząłem czytanie ostatniego Pirxa -  Ananke.
I teraz nie wiem - w którym  wątku pisać?  :D
Ananke też dzieje się na Marsie.
Lemowe opisy widoków mieszają się z świeżymi jeszcze obrazami pofilmowymi.
Tu i tam wielka rakieta.
Tu i tam wiatry.
Jeśli ktoś pamięta początek Marsjanina, to ten opis przypasuje;
Rakieta straciła pion. Przechylała się. Zaczęła, niezwykle powoli, prostować się, ale wychyliło ją w druga stronę jak gigantyczne wahadło, ponowny przechył ćwierćmilowego kadłuba w przeciwną stronę był już większy...
To fragment z Ananke.
W Marsjaninie rakieta nazywa się Ares.
W Ananke - Ariel.
Dobra, zostawiam Pirxa na potem. Film?
Znów Mac Gyver.
Jednak Apolla XIII oglądało mi się lepiej.
Natomiast dla odróżnienia dodam, że z podobieństw Hololudźcy Amerykanie coraz natrętniej wkręcają do swych produkcji dobrych, czułych i wrażliwych na krzywdę człowieka (nawet amerykańskiego) Chińczyków - signum temporis?
Choć akurat ten numer zerżnięty z Kontaktu. Jednak tam wykonał go ekstrawagancki miliarder i niechiński.
Kalki kalki, kalki - chyba nie powinienem już oglądać filmów.  :-X
Nawet tyłek Bournea powielony z tyłka solaryjskiego Clooneya.
Hihi
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 24, 2018, 01:28:29 pm
Kalki kalki, kalki - chyba nie powinienem już oglądać filmów
Ano. Ale Marsjanina postawiłbym wyżej jednak. W warstwie "real". Może dlatego, że przeczytałem książkę Lovella i Krugera, w której dominowały jednak technikalia, było ich w każdym razie sporo, a w filmie siłą rzeczy zostały pominięte jako nudne względnie trudne do zreferowania obrazem - a na plan pod-pierwszy wyszła zgnilizna tamtejszych stacji tv, które najpierw nie chciały koprodukować z wesołymi astronautami, a potem się zleciały jak sępy czując trupa - na trawnik Lovellowej, o mój Boże, straszne.

Jest w Marsjaninie sporo banialuk, od tej burzy na starcie i wiatru targającego potem folią zaślepiającą wejście począwszy, a na nadawaniu przez wielką Nasa z magazynu za pomocą makiety łazika nie skończywszy - ale w sumie jadło się przyjemnie. Ostatnie sceny z ze spotykaniem się w kosmosie za pomocą bomby oraz dramatyczne wyciąganie łapek, jednej dziurawej, jest w stylu naiwnym, rzewno-hamerykańskim (w którym to kierunku dryfuje silnie cała produkcja, w każdym razie ta, która później można obejrzeć w sieciach kin, które opanowały rynek). Trzeba mieć dużo wiary, aby uwierzyć, że przy prędkościach kosmicznych takie na chybił-trafił ma szansę większą niż 1 na milion, ale... I to liczenie orbity przez młodego geniusza za pomocą superkomputera w celu zgrubnego oszacowania manewru spotkania na orbicie też wyzwoliło u mnie zgrzyt zębami (jak te biedne, te same Amerykany, zrobiły to w 1966 za pomocą suwaka logarytmicznego, względnie Curty?) - i tak dalej - ale obrawszy z tego film do jądra, czyli życia Robinsona na obcej planecie, zostało jeszcze dość sporo.

Natomiast tekst, cytuję z pamięci: "chcesz wysłać gościa w kosmos pod plandeką?!" - dla mnie osobiście wszedł do hall of fame zabawnych, filmowych cytatów ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 24, 2018, 03:20:26 pm
Cytuj
W Marsjaninie rakieta nazywa się Ares.
W Ananke - Ariel.
Ale żeby nie było, za Arielem leci Ares.
Widać rakieta na Marsa musi wabić się Ares - to takie oczywiste.  :D
Cytuj
Jest w Marsjaninie sporo banialuk
No właśnie tu za cienki jestem, dlatego z ciekawością czytam co ci nie leżało. Mnie zasadniczo zdziwił komfort energetyczny, zero problemów z zasilaniem co jakoś koliduje z wrażeniami z innych filmów, tam zawsze musieli oszczędzać. A tu muzyczka, światełka etc.
Natomiast ta scena która opisałeś
Cytuj
Ostatnie sceny z ze spotykaniem się w kosmosie
Jako żywo ściągnięta z filmu "Czerwona planeta".
https://www.cda.pl/video/145407383 (https://www.cda.pl/video/145407383)
Od 1;34.
Acz obeszło się bez plandeki.
Jednak po reżyserze tak okrzyczanym spodziewałbym się większej inwencji, choć na Marsie ci znani się wykładają...jakoś-takoś - pechowy on?  Bodaj najbardziej BdP.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 24, 2018, 04:14:57 pm
No, był mus jakoś zacząć, jakim dizasterem, żeby wszyscy musieli wracać a jeden się czegoś ostał, sierotka. Na Marsie panuje ciśnienie pioko 5-7 promili ziemskiego na poziomie morza - kwalifikowane to jest jako próżnia średnia w ziemskich laboratoriach ;) . W zasadzie istotna jest gęstość atmosfery (kg/m3), ziemska ma 60x większą gęstość. Stąd wiatr, żeby wywarł takie wrażenie jak na Ziemi (np. przewrócił rakietę) musiałby wiać pierońsko szybko, mimo uwzględnienia, że grawitacja Marsa to pioko 1/3 ziemskiej (czyli przewrócić łatwiej). 

Z drugiej strony różnica ciśnienia między habitatem, w którym maksymalnie mogło być ciśnienie normalne, a otoczeniem była mała, ok 1 at (a możliwe, że byłoby to mniej z różnych względów, jak to powszechnie bez zauważenia praktykuje się w samolotach pasażerskich, gdzie utrzymuje się w czasie lotu mniej więcej 2/3 ciśnienia normalnego, co odpowiada pi razy drzwi przebywaniu na Rysach). Tak czy siak 1 at to 1 kG/cm2 to nie jest dużo technicznie. Może to spowodować kraksę (dlatego spadały Comety) ale po ich doświadczeniu i w czasach kompozytów mało prawdopodobne. Zresztą potem zalepia to folią i dutc tejpem. Podobnie jak szkło hełmofonu.

Ale byłoby nudno, jakby się wszystko zgadzało ;) .

A co do zasilania, to największy kontrast dla mnie to był mega statek, dość podobny do poetyki gwiezdnych wojen. Na oko zdrowo większy od ISS, a także na oko z modułów zdrowo większych niż te, z których jest ISS. Wniosek - mają jakąś nową flotę wahadłowców czy innych rakiet transportowych zdolnych wynieść na LEO już nie 100 ton, jak Saturn V, tylko może 2x więcej albo i lepiej. Trochę to kontrastuje z niemożnością wysłania szybkiej pomocy rozbitkowi. Niby wahadłowce to nie rakiety międzyplanetarne, ale na ogół postęp idzie szerokim frontem - a jednym z priorytetów planowania misji na Marsa jest własnie skrócenie podróży. Tymczasem oni mają jakies hiper-mercedesy ale jeżdżą one jak syrenki...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Czerwca 24, 2018, 07:05:15 pm
Cytuj
Ale byłoby nudno, jakby się wszystko zgadzało ;) .
Jasne - toć to film.
Ale jak z tymi burzami pisakowymi?
Bo i w lemowym Ananke wieje i wieje tak, że piaszczyste wichry przetną każdy skafander w ciągu paru dni...i wypolerują kości, bo o zwłokach mowa.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 24, 2018, 07:20:55 pm
Burze są, akurat trwa, tzn. wiatr porywa pył - taki drobny, w typie talku. Pojawiają się też małe tornada pyłowe, tak mi coś świta, że szczytowo ponad 150 km/h w takim tornadku. Ale nie ma to nic wspólnego z burzą piaskową na pustyni na Ziemi. Stanowi zagrożenie dla paneli słonecznych z powodu, że je zasłania, i fizycznie, poprzez odkładanie się na nich i że ściemnia dzień. Opprotunity, choć ciężko w to uwierzyć, jest na Marsie od 2004 roku a ma masę kabelków w izolacji na zewnątrz i nic jej się nie stało. Tzn. teraz akurat popadła w katalepsję z powodu trwającej burzy i nie wiadomo, czy się ocknie z braku prądu, ale jeszcze 10 lipca była na chodzie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Czerwca 24, 2018, 08:09:25 pm
Tak czy siak 1 at to 1 kG/cm2 to nie jest dużo technicznie. Może to spowodować kraksę (dlatego spadały Comety) ale po ich doświadczeniu i w czasach kompozytów mało prawdopodobne.
Wcinam się między wódkę a zakąskę - przepraszam :)
O ile rozumiem, chodzi o katastrofach odrzutowców Comet-1 linii lotniczych BOAC w latach 1952-54?
Z tego co czytałem niby wynika, że powodem katastrof były zmęczenie metali, koncentracja naprężeń i pęknięcia wokół krawędzi czworokątnych iluminatorów. Niezbyt duże ciśnienie wewnętrzne 1 at chyba nie może doprowadzić do rozerwania poszycia kadłuba?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 24, 2018, 09:50:23 pm
Wcinaj się ;) . U Was też się tak mówi, "między wódkę a zakąskę"?
Tak, dokładnie. To były początki kabin ciśnieniowych w wydaniu masowym (mających więc wiele okien). Kadłub był odporny statycznie na ciśnienie znacznie wyższe ale z dzisiejszego punktu widzenia był wadliwie zaprojektowany, tylko wtedy tego jeszcze nie wiedzieli. Chodziło o zjawisko kumulacji naprężeń i zmęczenie materiału, a wdał się jeszcze kończysty kształt okna i niewłaściwe nitowanie (złe, z dzisiejszego punktu widzenia, rozmieszczenie otworów pod nity). Była to konstrukcja, jak w większości samolotów obecnie półskorupowa, tzn. poszycie stanowiło element konstrukcji wraz z elementami takimi jak podłużnice i wręgi. W takiej konstrukcji rozległe zniszczenie poszycia oznacza zniszczenie konstrukcji. De Havilland wytwarzał samoloty dla wojska w czasie DWŚ, więc doskonale umieli zaprojektować konstrukcję półskorupową, która nie ulega zniszczeniu mimo poważnych uszkodzeń (te postrzelane maszyny...). Ale tu wystąpiło nowe zjawisko, potocznie zwane darciem, kiedy po zapoczątkowaniu zniszczenia siła do jego podtrzymania jest dużo mniejsza od potrzebnej, by je zapoczątkować. Dość dokładnie jak z darciem starej szmaty. Kiedy nastąpiło pęknięcie niewielkie w sumie ssanie poszycia od strony zewnętrznej darło je na dużej przestrzeni, idąc po otworach i przewężeniach.

Później to było bardzo długo badane i dlatego myślę, że w dzisiejszych czasach mało prawdopodobne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Czerwca 25, 2018, 08:04:43 pm
Dziękuę za odpowiedź, maźku :)
Konstrukcja półskorupowa - to przestrzenna kratownica z pracującym poszyciem, jeśli poprawnie zrozumiałem?

Cytuj
U Was też się tak mówi, "między wódkę a zakąskę"?
Nie, u nas tak się nie mówi. Chyba dokładnego odpowiednika polskiego zwrotu nie ma - ani w rosyjskim, ani w ukraińskim. Przynajmniej nic mi się nie nasuwa.
Zrestą w ukraińskim istnieje wyrażenie лізти поперед батька в пекло - bezczelnie włazić gdzieś, wtrącać się nieproszonym. Hmm... nieco obok, ale ujdzie :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Czerwca 25, 2018, 08:29:32 pm
Tak, ogólnie to jest ideowo pośrodku pomiędzy ramą a poszyciem całkowicie samonośnym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lipca 04, 2018, 02:54:04 am
Niskobudżetowa komedia Red Letter Media https://www.filmweb.pl/film/Space+Cop-2016-772442
Space Cop. Podróże w czasie i UFO. Polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 07, 2018, 06:08:55 pm
A mnie ostatnio ubawiło, że ekranowa SF do teledysków coraz intensywniej schodzi (asekuracyjnie dam tu, nie - do muzycznego ;)):


ps. Przykład pochwał jakie w/w filmoklip ;) zbiera:
http://bostonreview.net/race-literature-culture/chris-lebron-janelle-monae-president
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 17, 2018, 05:32:28 pm
Ale podobnież  3 bilbordy.. dobre.
Tak słyszałem od osób wiarygodnych.
Tylko to nie s-f.
Nie wiem czy jestem wiarygodna, ale potwierdzam.
Frances Mc Dormand nie była tak dobra aktorsko od Fargo Coenów  - zresztą to oni mogliby nakręcić ten film...a kręcą nie wiadomo co...
W sumie - wziąwszy pod uwagę relacje międzyludzkie - to pewien rodzaj SF się wkrada: zdegenerowana inteligentna rasa;)
Film ma jedną mieliznę i za szybko pozbyto się W. Harrelsona - z Rockwellem i McDormand tworzyli niezłe trio.
https://www.filmweb.pl/film/Trzy+billboardy+za+Ebbing%2C+Missouri-2017-767406 (https://www.filmweb.pl/film/Trzy+billboardy+za+Ebbing%2C+Missouri-2017-767406)
Jeśli chodzi o SF międzyludzkie to niezły jest też włoski film: Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie.
https://www.filmweb.pl/film/Dobrze+si%C4%99+k%C5%82amie+w+mi%C5%82ym+towarzystwie-2016-752725 (https://www.filmweb.pl/film/Dobrze+si%C4%99+k%C5%82amie+w+mi%C5%82ym+towarzystwie-2016-752725)
Ot, świat bez tajemnic;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 17, 2018, 06:11:52 pm
SF międzyludzkie

Dobre określenie, pasujące do metody, którą wprowadzili jeszcze Zola z Balzacem, a która i w w/w filmie jest stosowana.

"pisarz jest obserwatorem i eksperymentatorem jednocześnie. Obserwator-pisarz podaje fakty, takie, jakie zaobserwował, stwarza punkt wyjścia, ustala solidny teren, po którym poruszać się będą postacie i na którym rozwijać się będą zjawiska. Później pojawia się eksperymentator i organizuje doświadczenie, to znaczy wprowadza w ruch postacie w jakiejś określonej historii, by pokazać, że następstwo faktów będzie w niej takie, jakiego wymaga determinizm zjawisk, które poddane zostały badaniu. Prawie zawsze jest to doświadczenie, które, jak mówi Claude Bernard, "ma pokazać".
Powieściopisarz wyrusza na poszukiwanie prawdy. Jako przykład niech posłuży baron Hulot w Kuzynce Bietce Balzaca. Ogólnym, zaobserwowanym przez Balzaca faktem jest stwierdzenie zniszczeń, których dokonać może namiętny temperament mężczyzny – w nim samym, w jego rodzinie, w społeczeństwie. Gdy znalazł on swój temat, punktem wyjścia były dla niego zaobserwowane fakty. Później zorganizował swoje doświadczenie i poddał pana Hulota serii prób, każąc mu wędrować poprzez różne środowiska, aby pokazać, jak funkcjonuje mechanizm jego namiętności. W sposób oczywisty mamy tu do czynienia z czymś więcej niż z obserwacją. Jest tu również i eksperyment, ponieważ Balzac nie trzyma się dokładnie tych fotografii faktów przez siebie zebranych. Interweniuje on bezpośrednio, umieszczając swego bohatera w warunkach, nad którymi panuje. Sprawą, zasadniczą jest dowiedzieć się, jakie mogą być skutki podobnej namiętności, działającej w określonym środowisku i w określonych warunkach, skutki z punktu widzenia jednostki i z punktu widzenia społeczeństwa. Powieść eksperymentalna, taka na przykład jak Kuzynka Bietka, staje się po prostu protokołem doświadczenia, które pisarz powtarza przed oczyma publiczności. W sumie cała operacja polega na tym, by fakty brać z natury, a później studiować mechanizm tych faktów, oddziałując na nie poprzez modyfikację warunków i środowisk, nie oddalając się jednak nigdy od praw natury. Na końcu tego procesu, jest poznanie człowieka, naukowe poznanie indywidualnego i społecznego działania człowieka."


E. Z. "Powieść eksperymentalna"

(Właściwie klasyczna fantastyka społeczna jedzie na tym samym algorytmie, tylko daje autorowi prawo ręcznego wpływania na warunki eksperymentu. Co - łącznie traktowane - automatycznie z pewnymi symulacjami spod znaku ALife (http://www.alife.pl/czym-jest-sztuczne-zycie), gdzie również można warunki z Ziemi znane kopiować, lub dowolne ustawiać, się kojarzy*.)

* Powraca wspomnienie jak całymi dniami bawiłem się - lata temu - programami dołączonymi do książki Ellen Thro "Sztuczne życie. Zestaw narzędzi badacza".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 24, 2018, 10:40:57 am
Czas chyba żebym w końcu powiedział co sądzę o - głośnym w mediach - filmie "Black Panther" (jasne, w pierwszym rzędzie superbohaterszczyźnie, ale z pokaźnym komponentem SF, konkretnie: historii alternatywnej). Zacznę  od tego, że jest to, owszem, produkcja mocno niedoskonała w warstwie fabularnej, i zauważalnie overhyped z powodów politycznych, ale też - z podobnych powodów - jeszcze bardziej (szczęśliwie przez nieliczną grupę) overhated, i to mocno niesprawiedliwie.
Opowieść to, bowiem koncepcyjnie udana jako zarazem kompensacyjny mit dla czarnych (kto nie czytał z satysfakcją takich kawałków jak "Noteka 2015",  "Bomba Heisenberga" i Ostatnia Rzeczpospolita, że już o Trylogii nie wspomnę, niech pierwszy rzuci kamieniem ;) ), i - nieco paradoksalna - cenna lekcja historii dla niedouczonych białych, bo - w postaci Wakandy - celowo przemilczana od XIX wieku, przeszłość Afryki (dzieje wszystkich tamtejszych imperiów i ich nieraz niewyobrażalnych bogactw) ładnie tam gra, i zawsze jest szansa, że jak ktoś w/w film obejrzy  (czy choć o nim usłyszy) poczuje się zmobilizowany1 do pogrzebania w źródłach i dowie się, że stereotyp Murzyna-dzikusa stworzony został relatywnie późno, gwoli uzasadnienia b. niepięknej polityki, sprzeciw wobec której (dziś już wyłącznie w sferze symboli, pewnych zjawisk się nie odwróci) Polak powinien doskonale zrozumieć (nasi przodkowie też mieli "szczęście" do uzasadniających swoje działania cywilizacyjnymi wyższościami i historyczno-biologicznymi racjami najeźdźców, a pamiętając o rozmiarach I RP również możemy się liczyć za upadłe ex-imperium; tak, jedziemy z Afrykanami na jednym wózku2).
Biały douczony, natomiast, może z przyjemnością śledzić paralele pomiędzy fikcyjnym T'Challą a autentycznym Mansą Musą i sposobami w jakie objawili się reszcie świata (dzięki którym to, co brane dosłownie mogłoby zgrzytać broni się w warstwie symbolicznej), czy podziwiać3 intrygującą, nieźle wywiedzioną z realności4, wizję czarnego imperium które nie upadło5.
Do tego dochodzi ciekawie naszkicowana - i tym samym godniejsza uwagi niż np. w paru ostatnich "Star Trekach" - warstwa ideowa. Znajome fanom "ST", ale też czytelnikom Lema, Le Guin i Strugackich, dyskusje o czymś na kształt wakandańskiej Pierwszej Dyrektywy (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Prime_Directive) (czy godzi się przywieźć do ukrytego kraju - pozytywnego i sympatycznego - białasa by ratować mu życie). Kawałek, owszem, zarysowanego grubą krechą, dyskursu antykolonialnego. Trochę dywagacji o odpowiedzialności władcy, lecz i jego zaplecza (czy np. lojalność wobec kraju powinna oznaczać lojalność wobec każdej władzy, każdej linii politycznej?). Nawiązania do "Hamleta" i... "Króla lwa". Ale i zabawna inwersja - że to rozwinięci czarni nie chcą u siebie dzikich imigrantów (zwl. po doświadczeniach z kolonialistami), zaś - jak już zauważył jeden z forumowiczów z ST.pl:
Cytuj
linia polityczno gosp Wakandy to wypisz wymaluj program Trumpa.
Wszystko to, podlane delikatnym sosem czarnego rasizmu (w stężeniu wybaczalnym - "Everyone's a Little Bit Racist" jak śpiewają w "Avenue Q"6), który niekoniecznie ma być gloryfikowany, nadaje filmowi dostatecznego posmaku niejednoznaczności by nie stal się prostacką agitką. (Wpisuje się w to doskonale szwarccharakter - nie należy jednak oceniać Jordana po niesławnym reBoocie "Fantastic Four" - niosący na barkach spory bagaż indywidualnych i zbiorowych, historycznych, krzywd, ale i win, które Amerykanie tak lubią sobie wytykać. Będący dobrym kandydatem na bezprecedensowego - z racji lepszych technologicznych zabawek - tyrana i zbrodniarza, a zarazem budzący współczucie i sympatię, posiadający logicznie uzasadniony światopogląd.)
Co nie znaczy, że zasługuje "BP" wyłącznie na pochwały. Jak wspomniałem kuleje fabuła, dostajemy relatywnie mało rasowego superbohaterstwa, epickich scen w stylu braci Russo, interesująca problematyka rozmywa się ostatecznie sprowadzona do prostych morałów, że doznana krzywda nie usprawiedliwia krzywdzenia, że jak czarni i biali współpracują - to dobrze, a jak chcą się podbijać (która strona by nie zaczęła) - to źle, że rasizm da się znieść w warstwie werbalnej, ale nie kiedy przekłada się na czyny, że izolacjonizm jest be, ale bycie wolnym - cacy (ponownie brakuje ręki braci R., którzy przecież z - uboższego tematycznie - "CapAm'a 2" wycisnęli więcej), scenariuszowe wolty bywają naciągane (czemu konserwatysta M'Baku staje się nagle czołowym sojusznikiem T'Challi, i nie sprzeciwia się sprowadzeniu przezeń do kraju bladoskórego agenta CIA? jakim cudem Killmonger i Klaw - do czasu, co prawda - współdziałali tak gładko, jak obaj rasiści?), a finał - zamiast być efektownym - przynosi prostą, co gorsza przydługą, nawalankę okraszoną nędznymi (te pola siłowe są żenujące, rozmnożony cyfrowy nosorożec wypada niewiele lepiej, kopalnia vibranium to jakiś "TRON"-dla-ubogich) CGI.
Niemniej... szczerze polecam - wszystkim, którzy marvelowskie widowiska są (jeszcze) w stanie bez przykrości strawić - obejrzenie tego filmu (któremu dałbym 3 z b. lekkim minusem/4, w kategorii kina rozrywkowego, ofkors) nieuprzedzonym okiem. Stanowi bowiem jedną z oryginalniejszych, odważniejszych w mierzeniu się z rzeczywistością, produkcji fantastycznych ostatnich lat. I zasługuje na to by nad nim chwilkę podumać.7

(Aha: byłbym zapomniał: dość powszechnie wychwalano Danai Gurirę w roli Okoye, ja - nic jej nie odmawiając - wolę pochwalić jeszcze bardziej Lupitę Nyong’o grającą rolę Nakii ;). Letitia Wright też sobie poradziła jako Shuri - ucz się Wesley'u Crusherze jak być wyluzowanym nerdem.)

1. Choćby takimi tekstami:
https://medium.com/@AfriMobile/drawing-parallels-between-king-tchalla-and-mansa-musa-the-richest-man-to-ever-live-39c58844a1e (https://medium.com/@AfriMobile/drawing-parallels-between-king-tchalla-and-mansa-musa-the-richest-man-to-ever-live-39c58844a1e)
https://www.theroot.com/when-wakanda-was-real-1822745590 (https://www.theroot.com/when-wakanda-was-real-1822745590)
https://www.vibe.com/2018/02/black-panther-mansa-musa-history/ (https://www.vibe.com/2018/02/black-panther-mansa-musa-history/)
http://www.youtube.com/watch?v=rEPULt_FQJA (http://www.youtube.com/watch?v=rEPULt_FQJA)
https://www.teenvogue.com/story/black-panther-dora-milaje-dahomey-amazons (https://www.teenvogue.com/story/black-panther-dora-milaje-dahomey-amazons)

2. Więc i dziwić nie może, że "Wakanda forever!" brzmi jak "Jeszcze Polska nie zginęła!" ;).

3. Owszem, niewolną od marvelowskich uproszczeń (co każe ojczyznę Czarnej Pantery traktować na zasadzie dumnie opierającej się Rzymianom wioski Asterixa) i przegięć, choć i tak znacząco wygładzającą, miejscami naprawdę idiotyczny, komiksowy wizerunek Wakandy.

4. Do tego stopnia, że bohaterom dopasowano dialekt języka xhosa pasujący do wziętej z marvelowskich map geograficznej lokalizacji ich ojczyzny.

5. Z góry uprzedzając krytykę: tak, pomysł, że zawdzięcza ono swoją potęgę jednemu surowcowi jest durny, ale to ekranizacja komiksu, tu takie uproszczenia da się przełknąć. Zwł. że przecież o coś zupełnie innego chodzi.

6. I mają podstawy tak śpiewać:
https://www.sciencedaily.com/releases/2011/09/110929144713.htm

7. Przy czym jednak na - widoczne w różnych recenzjach - porównania do czołowych trykociarskich osiągnięć Burtona czy Nolana nie ma się co nabierać, to stanowczo nie jest ta liga. Raimi i Singer również potrafili wypadać znacznie lepiej. A Boseman nie jest Downey'em juniorem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 24, 2018, 11:07:55 am
Tak na marginesie - obejrzałem ten węgierski Kongres i wg mnie lipa straszna. Powinno się w imieniu Lema wystąpić do sądu o zadośćuczynienie za poniesione straty duchowe.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 24, 2018, 11:22:03 am
Tak na marginesie - obejrzałem ten węgierski Kongres i wg mnie lipa straszna. Powinno się w imieniu Lema wystąpić do sądu o zadośćuczynienie za poniesione straty duchowe.
E? oglądałeś Kongres po węgiersku (temu chyba nikt by nie podołał..;))), czy węgierskie One...Humane Minute?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Sierpnia 24, 2018, 11:41:17 am
Jeżeli jednak to był "ten" Kongres, niewęgirski, to gratulacje.
Ja niedoobejrzałem.
W pewnym momencie tam gaśnie światło i...tak już zostało  8)
Jak to ładnie mówią - zakończenie  otwarte :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Sierpnia 24, 2018, 12:20:16 pm
Hm, skąd mi się wziął ten węgierski? Dałbym sobie obciąć... W każdym razie ten: https://www.cda.pl/video/117323438 . Z tą, co ją zeskanowali, co miała syna z szeroko rozstawionymi oczami.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 24, 2018, 12:40:08 pm
A to podzielam złożenie wniosku o zadośćuczynienie...byle nie kolejnym filmem;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 26, 2018, 09:29:12 pm
Rocznicowo (acz rocznica jest nieoczywista ;) ) o filmie "The Thing" i wszystkim, co się z nim wiąże:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=26692
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 12, 2018, 11:14:14 am
"Archiwum X" skończyło 25 lat. Garść okolicznościowych ciekawostek z dwu serwisów:
https://www.fantastyka.pl/informacje/pokaz/2203
https://naekranie.pl/artykuly/powrot-do-przeszlosci-zobacz-zdjecia-z-planu-serialu-z-archiwum-x-3494613

Najlepsza jest chyba ta:

klasyczny motyw muzyczny z serialu, który jak się okazuje, powstał przypadkowo. Kompozytor Mark Snow oparł się łokciem o klawiaturę przy włączonej funkcji echa. Motyw spodobał mu się na tyle, że stworzył wokół niego cały utwór.

Dowód na - tak opiewaną przez Lema - potęgę Przypadku
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 18, 2018, 10:15:14 am
Zwiastun nowego filmu SF - "Prospect":

I drobne info o tymże:
https://www.imdb.com/title/tt7946422/

Prawdę mówiąc po fabule nie spodziewam się nic dobrego, ale zwrócił moją uwagę klimat (planeta ziemiopodobna*, ale skafandry i z grubsza zachowywane astronautyczne procedury, co z takim np. "Małyszem" Strugackich z miejsca się kojarzy).

* Jasne, z oszczędności... :P

ps. Czas jakiś temu obejrzałem sobie starwarsową produkcję pt. "Solo" i jest to całkiem przyjemny filmik (taka kopia kina nowoprzygodowego lat '80 z dość bezbarwnymi bohaterami - Lando najlepszy, ale Glover nie jest Williamsem, wypada toporniej, przerysowuje; Qi'ra  może by fajna była, gdyby dali Clarke co do zagrania, a nie tylko kazali nam przyjąć, że to zła kobieta była; Beckett ma za mało charyzmy jak na mentora; główny gangster nie wiadomo w sumie po co jest i w co gra, owszem, Jabba też był plaski, ale osobowość wygląd mu robił), który nie ma tak słabych momentów jak "The Last Jedi" (choć i nie nadrabia wizualnie jak tamten), tylko zupełnie nie czuć, że o lucasowym Hanie opowiada, prędzej już by człowiek uwierzył, że o Malu Reynoldsie (https://firefly.fandom.com/wiki/Malcolm_Reynolds) (i ten drobiazg wystarcza, by zdyskwalifikować całość)*.

* Choć prawdą jest również, że jak już sobie ów człowiek wmówi, że ten Solo to tamten Solo, i jeszcze wpasuje fabułę nowej Star Wars Story w stary kanon wedle rozpiski (http://www.starwarstimeline.net/latest_news.htm), którą pewien spec od gwiezdnowojennej chronologii przygotował (co trochę jej odbiór poprawia, bo dodaje kilka zabawnych twistów), to zaczyna biednemu protagoniście współczuć, że tak bardzo przechlapane miał, i tym bardziej wkurzać się na Abramsa, że go jeszcze na koniec złamał i uśmiercił...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xpil w Grudnia 04, 2018, 09:18:57 am
Obejrzałem sobie niedawno "Arrival" z 2016 roku i gdyby nie to, że film ma na końcu nieduże zawirowanie czasoprzestrzenne, to napisałbym, że ssie jak radziecki odkurzacz. A tak napiszę tyko, że jest nudny i przegadany.

Pewnie mi ktoś zaraz zarzuci, żem gówniarz, bo w tym filmie właśnie o to chodzi, żeby nie lataly po Kosmosie i szczelaly laseramy tylko się trochę skupili na tym, co Ważne.

Ja tam nie wiem.

https://en.wikipedia.org/wiki/Arrival_(film)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 04, 2018, 11:17:54 am
Ja też nie wiem, ale witam w klubie znudzonych tym filmem;)

http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg69584#msg69584 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg69584#msg69584)

Wersja książkowa - lepsza.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 04, 2018, 11:46:16 am
No, ja też twierdziłem, że średniak, zresztą nawet do wersji pisanej miałem cykl zastrzeżeń:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg66775#msg66775

ps. Czas chyba - odchodząc od produkcji, których twórcy pozorują, że mają ambicje, ku takim, których autorzy wprost bzdury serwują, bez udawania cnoty - napisać co myślę o "Wonder Woman" (z SF to ona kompletnie nic wspólnego nie ma, stanowi z mitologii wywiedzioną bujdą). W skrócie: jest to najbardziej marvelowski film DCEU - radosny (acz nie bez wyjątków, o czym za chwilę szerzej), wolny od wysilonego mroku innych niedawnych produkcji DC, od pierwszych scen budujący (list od Gacka się kłania) shared universe.
Przy czym - tu do zapowiadanych wyjątków dochodzimy - aby rzecz nie utonęła w cukierkowości, co by jej tylko zaszkodziło - pogodny klimat bywa przełamywany a to dość przejmującym obrazem cierpień wywołanych przez wojnę, a to (wprowadzoną nieco na siłę, ale mającą fabularne uzasadnienie jako część uczenia się przez Dianę nowej rzeczywistości) wzmianką o nieszczęściach jakie dotknęły Indian, a to finalną śmiercią Steve'a1.
A propos p. Trevora... udało się zachować bardzo dobrą równowagę między bohaterami, gdzie ona jest oczywiście bardzo potężna, ale młoda, naiwna i kompletnie zagubiona w świecie mężczyzn (czy raczej świecie dwupłciowym) i nowoczesnych technologii, co daje i Steve'owi błyszczeć jako jej przewodnikowi, i raz nawet ocalić jej życie, a przy okazji pozwala interesująco rozgrywać kulturowe różnice między ową dwójką. Tu trzeba, zresztą, zauważyć, że filmowa Wonder Woman nie jest - poza scenami ramowymi - Dianą znaną z komiksów, ale łatwo uwierzyć, że się nią na naszych oczach staje.
Zasadniczo rzecz jest pozbawiona szczególnej głębi2, ale za to nakręcona lepiej niż - bijący ją znów ładunkiem intelektualnym - "Black Panther".
Przy czym trzeba przyjrzeć się bliżej paru nieoczywistym wyborom, których dokonali twórcy, pozwalając w całkiem sporej ilości scen otaczającemu światu (najpierw Themyscirze, potem Europie początków XX wieku) i triadzie barwnych sidekicków dominować nad protagonistami, biorąc do rogue gallery mało znaną przeciwniczkę (https://en.wikipedia.org/wiki/Doctor_Poison) z komiksów (a raczej - co typowe - swoją wariację na jej temat) i generała Ludendorffa (przypuszczalnie nie jest to ten historyczny (https://en.wikipedia.org/wiki/Erich_Ludendorff), tamten wojnę przeżył, góra jego alternatywna wersja, ale należało się takie potraktowanie nazwisku faceta, którego filozofia oparta była na gloryfikacji wojny jako stanu normalnego, i który miał swój udział w wyniesieniu Hitlera do władzy, acz potem się od niego odwrócił).
Z innych rzeczy wartych wynotowania wypadnie pochwalić przypomnienie - od niechcenia - nazwiska E.R. Burroughsa, któremu popkultura (w tym komiksy superbohaterskie) sporo zawdzięcza (nie ma to jak świadomość korzeni gatunku). Natomiast zganić numer znany już z filmów o Amerykańskim Kapitanie ;) (kiedy bohaterka główna biegnie z tarczą wrogowie robią jej przysługę, i właśnie w tę tarczę celują). Zresztą ogólnie filmowa WW pokazuje w rozmaitych scenach b. różny poziom umiejętności - raz wydaje się potężniejsza od Supermana (poniekąd ma prawo, w tej wersji jest boginią), innym razem wygląda na to, że zwykli żołnierze z bronią maszynową gdyby się uwzięli, to daliby jej radę. Aczkolwiek da się to racjonalizować - że dopiero rozkręca się, budzi w sobie boski potencjał (może w chwilach gdy nie jest on przebudzony robi tylko za prawie zwykłą śmiertelniczkę?), miewa chwile zwątpienia, itd.
Skoro walkach mowa... musimy na chwilę zatrzymać się przy finale - jest on, co typowe dla konwencji, przydługi, przepakowany akcją i nieprzekonującymi CGI, i tym samym zwyczajnie nudny (to samo mieliśmy w "BP"), ale łagodzi to trochę fakt, że Ares (to, że udawał Brytyjczyka wydaje się znaczące, jako sygnał: zło może czaić się wszędzie, nie tylko po stronie, z którą walczymy) - choć - najłagodniej mówiąc - nieco brak mu charyzmy, a i ze swoim mitologicznym wizerunkiem wiele wspólnego nie ma, przypominając raczej (także rogami na hełmie ;) ) niektóre interpretacje postaci chrześcijańskiego Szatana3, przedstawia w trakcie nawalanki całkiem interesujące racje (choć trudno nie zapytać kiedy nauczył się miotać piorunami jak tatuś-Zeus, i jakim cudem - skoro zginął - wybuchła potem II wojna światowa, czyżby zmartwychwstał potem? a może nie mylił się jednak w ocenie ludzkiej natury?).
Z kompletnych drobiazgów można jeszcze ocenić na plus spostrzegawczość i przytomność umysłu Steve'a (żeby wprowadzać silne kobiety, nie trzeba ich wcale otaczać słabymi czy głupimi facetami pp. Feig, Abrams i Johnson!), który zapamiętał używany przez Amazonki numer z wybijaniem się z tarczy, by w stosownym momencie przypomnieć ukochanej o możliwości posłużenia się nim. Czy w sumie sztampowe (Amerykanom ze Starym Kontynentem głownie Paryż się kojarzy), ale zręczne podkreślenie europejskości Diany, daniem jej pracy w Luwrze. I uśmiechnąć się pod nosem na myśl, że - pozostawiona poza kadrem scena seksu się kłania - Trevor miał znacznie więcej odwagi niż pełny zbiór ex-chłopaków Alary Kitan (http://orville.wikia.com/wiki/Alara_Kitan).
Co uczyniwszy można postawić finalną notę - 3 z lekkim minusem/4 w kategorii kina rozrywkowego, czyli naprawdę nieźle jak na współczesną superbohaterszczyznę. Co nie znaczy bym szczególnie polecał.

1. Gdzie można narzekać, że jest to śmierć cokolwiek ręcznie wymuszona przez scenarzystów, której dałoby się uniknąć, gdyby bohaterowie inaczej pograli, czy, wspomniawszy startrekową "jedenastkę", ironizować - na zasadzie znanego "skoro się ten Kmicic nawrócił, to czemu go Janosik na pal wbił" - że syn postanowił pchać się na śmierć w stylu ojca (jak się dalej rozpędzimy, wyjdzie, że Kirk był nie tylko oblubieńcem Wonder Woman, ale i synem Thora - sekretarza Ghostbusterek ;) ), ale w sumie rozumiem taki wybór, lepsze to niż pokazać potem Steve'a jako zniedołężniałego starca u boku wciąż młodej Diany, czy kombinować potem na siłę jak go odmłodzić.

2. Na jedno szkoda, że rola pięknej Amazonki jako Kandydo-Prostaczka komentującego niejako z zewnątrz absurdy naszego świata ulega redukcji. Na drugie - poniekąd może to i dobrze, bo okazji do politycznego hejtowania mniej.

3. Diana znów miejscami zdaje się przypominać marvelowską Phoenix (https://static.comicvine.com/uploads/original/14/148344/4674784-dark-phoenix.jpg), zwłaszcza gdy decydujący cios zadaje.



Zresztą zamiast o jednym można o dwu... Bo dałem się też, czas jakiś temu, wyciągnąć na film pt. "Venom", który, co ostatnio modne, polaryzuje opinie - publiczność tlumami gna, krytycy popkultury - choć przecie niewybredni - miażdżą. Cóż.. rozumiem zarówno krytyków, jak i widownię. Bo z jednej strony film jest fajny, z przyjemnie prowadzoną, klasyczną, staroszkolną wręcz (bardziej w stylu Raimiego czy wczesnego Singera, a nawet wczesnych superbohaterskich kinówek z lat '90, niż np. Abramsa) narracją; i odwołuje się - jak ktoś już słusznie zauważył - do pulpowo-campowej estetyki mcfarlane'owskich obrazków (https://static.comicvine.com/uploads/scale_large/8/84205/4196938-1683201-amazing_spider_man__1963_1998_1st_series__316.jpg) przedstawiających bohatera tytułowego. Z drugiej jednak trafiają się (relatywnie drobne... jak na konwencję) paralogizmy i (znacznie częstsze, niestety) momenty puszczone i przegięte, sporo też tam tandety tyleż w zakresie CGI, co zagrań.
Przypuszczam, że to trochę jak z "The Orville" - widz/fan się cieszy, bo przemawia do niego całościowa fajność i przyjemny w odbiorze narracyjny konserwatyzm, krytycy zaś skupiają się na (licznych) kiksach, i narzekają, że dostali produkcję ostentacyjnie wręcz niewpisującą się w obecne mody.
Co zapadło mi w pamięć?
Po pierwsze - otwarcie z symbiontem, który wypełzł z sondy i szuka sobie kolejnych nosicieli. Jest w tym klimat ekranowej SF z dawnych lat (kojarzy się zwłaszcza "Terminator 2").
Po drugie - główny antagonista, Drake, stanowiący jawną złośliwostkę pod adresem obecnych miliarderów-wizjonerów, chcących ludzkość miedzy gwiazdy wysyłać. Pozbawiony jawnego demonizmu - przeciwnie: przyjemniaczek z gębą pełną wzniosłych frazesów (coś tam o ekologii, klimacie i ratowanie Ziemi) - hipokryta. Uśmiechnięty, cichy, a psychopata aż miło. (Pod koniec zresztą popsuty, ale końcówka filmów superbohaterskich zwykle jest słabsza niż początek.
Podobały mi się też w początkowej części w/w produkcji rozbudowane sceny obyczajowe. Recenzenci narzekali na zamulacze, ja w tym raczej widzę kontynuację tradycji "Spider-mana 2".
No i pochwalę wzmiankę o "Daily Globe" (http://en.wikipedia.org/wiki/Daily_Globe_%28comics%29), zawsze fajny smaczek.
Natomiast skrytykować muszę sceny łączenia ochotników (czasem przymusowych) z symbiontami - wyszły jak horror klasy Z, podszyty nieintencjonalnym komizmem.
Także szczególnego sensu nie ma wyjaśnienie skąd się symbionty biorą - tętniąca życiem kometa, wykorzystywana przez nie celowo w roli statku kosmicznego? WTF?
Jak również portret psychologiczny Annie (dziewczyny/byłej dziewczyny/whatever Brocka). Najpierw zimna suka zostawiająca go - jak stereotyp każe - bo stracił pracę i pozycję. Potem z nagła pełna poświęceń i altruizmu (tak samo zresztą jak jej nowy facet, który kompletnie bezinteresownie zaczyna pomagać jej i Eddiemu; wierzę w istnienie dobrych ludzi, ale to już wygląda na jakieś frajerstwo, powinni byli dodać mu jakąś zrozumiałą motywację).
Nienajlepiej wypada też - od momentu połączenia - sam protagonista. Owszem, da się to wszystko zwalić na skutki bolesnego łączenia się dwu umysłów, z których jeden jest Obcy, ale wygląda głupio. A to Eddie (na oko) kompletnie nieświadomie nadużywa mocy i robi różne przeszarżowano-destrukcyjne rzeczy, a to jest w pełni świadomy co się z nim dzieje i przeraża go to. A to dzieli ze swoim żywym kostiumem wszelkie myśli (o czym jest wprost mowa), a to - chcąc przewalczyć jego wpływ - jest w stanie zrobić coś, czego tamten nie zauważy. Raz wygłasza mu morały o tym, czego mają nie robić, by za chwilę beztrosko odgryźć łeb drobnemu bandziorowi, czy bez skrupułów rzucać policjantami po ścianach, a na koniec przerazić się tym co wyczynia/wyczyniają. I nie jest to zbyt dobrze zagrane, mówiąc najłagodniej; VFX też nie przekonują. (Przy czym warto zauważyć, że obaj są przedstawieni zupełnie inaczej niż w komiksach. Brock na początku jest kompletną antytezą swojego pierwowzoru - ma atrakcyjną narzeczoną, pracę dającą mu pozycją gwiazdora, fajny motocykl i kota. Potem traci to wszystko poza kotem, w wyniku narażenia się Drake'owi, ale wcale nie szuka zemsty, raczej wydaje się zagubiony. Symbiont również jest inny, niż można się spodziewać - po pierwsze jest celowo przybyłym zwiadowcą, częścią forpoczty planowanej inwazji. Po drugie słyszymy jak rozmawia z nosicielem i są te jego wypowiedzi kompletnie - prawie jak u Doomcocka ;) - przeszarżowane. Można pomyśleć, że wzoruje się na jakichś podświadomych, podpartych tandetną fantastyką, wyobrażeniach Eddiego o potworze z kosmosu. Nieszczególnie przekonuje też powód dla którego zdradził swoich: bo wśród nich robił za loosera, nieudacznika, a Ziemię polubił. Z drugiej strony skoro już wymyślili szykowany najazd, niezbyt mieli inne wyjście.)
Można również narzekać, że ludzie głównego złego urządzają sobie pościg z użyciem wybuchających dronów ulicami. Serio, pracownicy poważnej, dbającej o PR, korporacji, w samym centrum miasta?
Poza tym trudno nie spytać skąd symbiont (kolejny, nie brockowy) wiedział jak znaleźć Drake'a? I czemu nie był czerwony skoro wyglądał na Carnage'a (https://en.wikipedia.org/wiki/Carnage_%28comics%29) w sumie?
Nudna też była - tradycyjnie, ta konwencja tak ma, jako się rzekło - finalna walka (acz wyłażenie/wyrywanie Obcych z ciał i śmierć Eddiego - oczywiście, zaraz został wskrzeszony - trochę ją urozmaiciły; to, że kostium nie wszystek umarł było już bardziej ograne).
Za to uśmiechnąć się można patrząc na scenę, w której protagonista wspinał się na dach wieżowca jak, by na nim zasiąść, jak Batman (wzorzec mrocznych herosów) i King Kong (jeden z bardziej ikonicznych nieszczęśliwych potworów o złotym sercu) zarazem. Czy przyglądając się chwilowo połączonej z symbiontem (z historii (http://the-mask.wikia.com/wiki/Kathy) o Masce (http://the-mask.wikia.com/wiki/Peggy_Brandt) to chyba wzięli?) wyglądającej i zachowującej się jak rodzima Likwidatorka (https://images.gildia.pl/_n_/komiks/komiksy/likwidator/9/okladka-600.jpg) (na 99,9% zbieg okoliczności) Annie.
Zabawny też był ostatni akt ze Stanem Lee, który zdawał się doskonale wiedzieć co jest grane (wyraźne nawiązanie do hipotez, że był Watcherem (http://marvel.wikia.com/wiki/Uatu_%28Earth-616%29)) i stającym się w końcu Venomem jakiego znamy - półobłąkanym, acz na swój sposób sympatyczno-rozbrajającym, antybohaterem ze stalkerskimi zapędami.
Ogólnie miał chyba rację ten krytyk, który - wyłamując się z chóru kolegów - stwierdził, że to film zły, ale sympatyczny, mający wszelkie zadatki, by stać się kultową guilty (very guilty, dodam od siebie) pleasure.
Tu również nie polecam - na Forum Lemowskim? na głowę nie upadłem ;) - choć jak kto szuka odmóżdżenia...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 08, 2019, 09:22:29 pm
B. interesująca analiza porównawcza - wspominanych tu wiele razy - "Gwiezdnych Wojen" i "Star Treka":


Teoretycznie o ekranowej fantastyce, ale w praktyce da się odnieść do realnego świata i realnych (także forumowych ;) ) sporów, oraz sposobów ich rozwiązywania.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 13, 2019, 01:52:40 am
A ten tytuł został odnotowany?
Starcrash
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 14, 2019, 08:25:46 pm
Aaa, słynny film rżnący ze "Starłorsów"... Jak przy takich kuriozach jesteśmy:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 15, 2019, 04:04:51 am
Vader
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 15, 2019, 12:19:12 pm
Przyznać trzeba, że fajne jest to nawiązanie do sceny z Kylo Renem zatrzymującym blasterowego bolta, a zarazem przelicytowanie jej. Widać też ostre podobieństwo do wiadomego momentu "Rogue One". Co by o nim nie gadać - nowy kanon oddziałuje na fandom i jego postrzeganie świata "SW".

A propos "Łotra Jeden".. Tamtejsze - powtórzone również w powyższym filmiku - zagranie z Vaderem unoszącym się w zbiorniku z bactą było ryzykowne i... obosieczne. Bo z jednej strony ostro podkreśliło cierpienie i cyborgiczny charakter tej postaci (co na ewidentny plus). Z drugiej... w/w ujęcie miało dającą się z góry przewidzieć, wręcz wpisaną w nie, podatność na rozmaite humorystyczne reinterpretacje (exemplum (http://www.youtube.com/watch?v=Uu1UeaJZOpw)), tym samym przyczyniając się do odzierania z powagi/mroku Najpopularniejszego Villaina Popkultury(TM) bardziej niż niesławne przykrótkie nosze z EP III.

(Jasne, dla równowagi wypadnie też przypomnieć co "R1" zrobił dla Vadera jednoznacznie dobrego, czyli przywołać następującą chwilę później scenę duszenia Krennica, no i sam - wspomniany już w drugim zdaniu - finał, oczywiście.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 27, 2019, 01:27:49 am
Walnąłem se 2 teksty o nowych Gwiezdnych Wojnach.
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/937525,feministyczna-autokreacja-bohatera Feministyczna autokreacja bohatera

https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/937780,znuzenie

Generalnie nie jest dobrze. Wg autorskiej koncepcji mej najbardziej zaciążył na odbiorze brak mentorzycy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 27, 2019, 08:31:17 pm
Walnąłem se 2 teksty o nowych Gwiezdnych Wojnach.

Byś se walnął i o nowych "Star Trekach" ;). IMHO tam jest nawet gorzej ("Discovery" jest tak zły jak mówią, "The Orville" tylko nieznacznie lepszy niż - po pierwszym sezonie - głosili krytycy).

Wg autorskiej koncepcji mej najbardziej zaciążył na odbiorze brak mentorzycy.

Fakt, Maz Kanata idealnie nadawała się na mentorzycę (grzech, że nie skorzystali z tej opcji), ale na moje oko problem w czym innym*... Raz - w kompletnej niewiarygodności bohaterów (nawet jak na standardy...): Rey nie wygląda na kogoś, kto od dzieciństwa walczył o przetrwanie w koszmarnych warunkach (a dałoby się - od biedy - w to survivorstwo i samouctwo bezmentorskie wpisać), Finn - na wychowanka totalitarnej machiny, która mu latami mózg prała, Poe - na kompetentnego oficera; tylko Kylo i Hux w roli infantylnych ciamajd snobujących się na czyste zło wypadają przekonująco (ale sam nie wiem czy to dobrze). Dwa - w tym, że Abrams z Johnsonem kompletnie rozwalili świat Lucasa (nie lubisz Prequeli i chyba nie czytywałeś wydawnictw z EU, więc może mniej Cię to boleć), i o ile po samym Epizodzie VII można się było łudzić, że idzie za tym jakiś chytry plan, o tyle teraz trudno dalej to zakładać.

* Więc i głębiej sięga.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 27, 2019, 10:15:03 pm
Odmówiłem oglądania Statrekow po tej akcji z zieloną kosmitką. Że niby malujemy kobitkę na zielono i ona jest kosmitką. I kosmitka, która wyewoluowała na innej planecie w innych warunkach rożni się od kobitki tylko kolorem. To już dla mnie za dużo.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 27, 2019, 11:58:19 pm
I kosmitka, która wyewoluowała na innej planecie w innych warunkach rożni się od kobitki tylko kolorem.

Oni tam to usiłują tłumaczyć istnieniem gatunku wspólnych przodków wszystkich humanoidalnych cywilizacji (które trudno zwać wobec tego osobnymi gatunkami, mówiąc nawiasem), gdzie owi przodkowie (https://sto.gamepedia.com/Preserver) nie dość, że siali swoimi genami po wszystkich zdatnych do tego planetach (takie jedno opowiadanko (https://sensitiveskinmagazine.com/big-space-fuck-kurt-vonnegut/) Vonneguta się przypomina ;D), to jeszcze wpisali w rozsiewane tak łańcuchy DNA jakiś (nierozpoznany przez nas dotąd) mechanizm, który determinował co z nich wyrośnie (co oznacza, że w "ST" nie mamy do czynienia - w wypadku ich "potomstwa", tj. Ziemniaków ;), Klingonów, rodaków tej zielonej pani, etc. - z darwinowską ewolucją, a z jakąś formą - za przeproszeniem - Intelligent Designu)*.

* W odcinku "TNG" zatytułowanym "The Chase" Preserver z holo-nagrania (chyba samica ;) ) mówi:

"You're wondering who we are, why we have done this, how it has come that I stand before you, the image of a being from so long ago. Life evolved on my planet before all others in this part of the galaxy. We left our world, explored the stars, and found none like ourselves. Our civilisation thrived for ages, but what is the life of one race, compared to the vast stretches of cosmic time? We knew that one day we would be gone, that nothing of us would survive. So, we left you. Our scientists seeded the primordial oceans of many worlds, where life was in its infancy. The seed codes directed your evolution toward a physical form resembling ours. This body you see before you, which is, of course, shaped as yours is shaped, for you are the end result. The seed codes also contained this message, which we scattered in fragments on many different worlds. It was our hope that you would have to come together in fellowship and companionship to hear this message. And if you can see and hear me, our hope has been fulfilled. You are a monument, not to our greatness, but to our existence. That was our wish, that you too would know life, and would keep alive our memory. There is something of us in each of you, and so, something of you in each other. Remember us."

(Le Guin zresztą w swoim cyklu haińskim zbliżone założenie przyjęła.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 28, 2019, 01:08:43 am
No w tym kontekście to sam Q jest podejrzany. Bez sensu to jest. Ale ok.
UFO pełniące funkcję Pana Boga to gdzieś u Lema było.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 28, 2019, 01:30:43 am
No w tym kontekście to sam Q jest podejrzany.

Q to akurat - jak dukajowy Duch/dukajowe Duchy (https://forum.lem.pl/index.php?topic=534.msg28610#msg28610) - swoistą mimikrę uprawia, każdemu pokazuje się w znajomej mu postaci*. Ludziom w ludzkiej, niehumanoidom (mają tam i takie, ale nieliczne, najwidoczniej forsownie się nie rozsiewały ;) ) w niehumanoidalnej (http://tng.trekcore.com/hd/albums/1x10/hideandq_hd_037.jpg). Znaczy: najlepsze alibi ma.

* Tak, od biedy da się interpretować ten jego humanoidyzm idąc w jakimś takim kierunku (nie dosłownie, rzecz jasna, ale w sensie, że znaczący ma być):

"Biskup Frederico di Ciena, wyrwany spod władzy grawitacji, odruchowo podkurczył nogi. Zorientowawszy się, że jego rozmówca jeszcze się nie pojawił, założył ręce na piersi, manifestując swe urażenie i zniecierpliwienie zrozumiale nawet dla Obcego. Wiedział, że tamten go obserwuje, że jest tu w jakiś sposób obecny, że kontroluje jego bezpośrednie otoczenie – przecież oddychał, przecież żył. Tylko moc Ducha chroniła biskupa przed próżnią. Skoro zatem Duch zwleka – czyni to świadomie, to taki sam gest, jak założenie rąk przez di Cienę: znak. W tego rodzaju negocjacjach nie ma szczegółów nieważnych. Więc i to, że translokując biskupa spionizował go zgodnie z wyobraźnią przestrzenną homo sapiens – gazowy olbrzym pod stopami, słońce nad głową – stanowiło formę wyrażenia dobrej woli Ducha. Sprzeczne przekazy, sprzeczne interpretacje; chleb powszedni dyplomaty. Synstaty w głowie biskupa pracowały na najwyższych obrotach.
Usłużnie poinformowały di Cienę, iż interwał czasowy ich materializacji wyniósł trzy i trzy dziesiąte sekundy – Duch objawił się androgynicznym osobnikiem w garniturze niemal identycznym z biskupim. Włosy miał czarne i czarne oczy. Lewy synstat podpowiadał biskupowi prawdopodobne motywacje takiego wyboru Ducha: kaukaski typ frenologiczny w fenotypie jako aluzja do schizmy Tan Tsao; czerń symbolem aprobaty kasaty; odbicie ubioru jako deklaracja równych pozycji; to samo jako akcent na wzajemne podobieństwo, czyli krytyka encykliki; et cetera, et cetera. Oczywiście – wszystko to była czysta loteria, synstaty nie na wiele się przydawały w kontaktach z Duchami, których psychik – jeśli w ogóle Duchy posiadały coś takiego – organiczne procesory nie były w stanie zasymulować.
Brunet (ciekawe, czy to fantom świetlny, czy też jest w pełni materialny, zastanawiał się di Ciena), spionizowany równolegle do człowieka, zgiął się lekko w pasie, markując nieważkościowy ukłon. Biskup odpowiedział tym samym.
– W imię Boże – zaczął prowokacyjnie Duch.
Synstaty natychmiast zalały di Cienę tuzinami propozycji optymalnej reakcji."


J. D. "In partibus infidelium"

Bez sensu to jest.

W sumie tak. Ale jak na sprytne zagadanie tego, że możliwości techniczno-budżetowe pozwalały im na użycie w roli Obcych (głównie) aktorów pomalowanych farbką lub oklejonych gumą, nie wypada nawet najgorzej...*

* Wiem, mogę być stronny ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 01, 2019, 07:15:04 pm
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/938557,star-trek-nieznany
Najpierw muszę to obejrzeć wszystko.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 01, 2019, 08:23:15 pm
Sam nie wiem czy się cieszyć, że Cię przekonałem, czy myśleć: "co ja temu człowiekowi zrobiłem" ;D.

Natomiast jeśli chodzi o Rey z pudzianami, to nadal by się dało (pamiętasz "Carrie"?), tylko uzyskana tą drogą postać mało by przypominała to, o co tfurcom chodziło.

A co do Transformatorów ;), to sprawa przyjmowania przez nie kształtów ziemskich maszyn jest b. prosta: systemy ich statku tak je przebudowały, by się na Ziemi nie rzucały w oczy (https://tfwiki.net/mediawiki/images2/e/ef/Combat_deck_marvel_1.jpg). Znacznie trudniejsza byłaby odpowiedź na pytanie dlaczego ich druga forma (o psychikach już nie mówiąc) od początku była humanoidalna (https://tfwiki.net/mediawiki/images2/5/5e/Generic_autobots_marvel_1.jpg).

Edit:
Z innej beczki... Taki serialik ze świata "Obcego", o córce Ripley, wypuścili:
https://www.youtube.com/playlist?list=PLraFbwCoisJD7enpMMe9ZD6-Y_sA8xMYE (https://www.youtube.com/playlist?list=PLraFbwCoisJD7enpMMe9ZD6-Y_sA8xMYE)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 07, 2019, 12:51:24 am
A jakieś forum Star treka jest?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 07, 2019, 01:27:43 pm
Ten tego ten...
https://forum.lem.pl/index.php?topic=157.msg3353#msg3353

Edit:
Tymczasem do Polski dotarł nietypowy prequel "Avatara", czyli widowisko cyrkowe (!) ze świata cameronowskiej Pandory:
https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/magiczna-podroz-na-pandore-toruk-pierwszy-lot-relacja-zdjecia/bqbky68
(Cyrk SF? Coś w tym jest...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 10, 2019, 07:19:30 pm
Przebiłem się przez seks z ufokiem aby rozbić się o podróże w czasie. Żadnych podróży w czasie nie będę tolerował.
Czy Star Trek Discovery jest gdzieś do obejrzenia?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 10, 2019, 08:59:29 pm
Żadnych podróży w czasie nie będę tolerował.

Czemu?  Przecie u Lema były, u Wellsa były, a fizycznie to na dwoje babka (chociażby z wormholami dało by się próbować kombinować)... Inna sprawa, że klasyczny "ST" to w dużej mierze serial-antologia i odcinki temporalne możesz sobie odpuścić jak chcesz, choć - IMHO - szkoda by było, bo kilka z liczonych do najwybitniejszych wokół tego tematu się kręci. (Nawiasem, skoro o tym mowa, "Star Treka" najlepiej jest oglądać kierując się listami typu toptenów i thebestów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=157.msg44945#msg44945), a potem ew. sięgać po resztę. No i obowiązuje zasada, że im seria nowsza, tym ogólnie gorsza*.)

* Le Guin np. na etapie "Voyagera" odpadła.

Czy Star Trek Discovery jest gdzieś do obejrzenia?

Legalnie na Netflixie, nielegalnie - Internet szeroki. Przy czym sięgaj tylko jeśli chcesz się poznęcać, inaczej nie ma po co. (Aha: odcinki chronomocyjne też tam są, a w drugim sezonie z zabaw czasem robi się wręcz leitmotiv.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 10, 2019, 09:45:48 pm
Żadnych podróży w czasie nie będę tolerował.

Czemu?  Przecie u Lema były, u Wellsa były, a fizycznie to na dwoje babka (chociażby z wormholami dało by się próbować kombinować)... Inna sprawa, że klasyczny "ST" to w dużej mierze serial-antologia i odcinki temporalne możesz sobie odpuścić jak chcesz, choć - IMHO - szkoda by było, bo kilka z liczonych do najwybitniejszych wokół tego tematu się kręci. (Nawiasem, skoro o tym mowa, "Star Treka" najlepiej jest oglądać kierując się listami typu toptenów i thebestów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=157.msg44945#msg44945), a potem ew. sięgać po resztę. No i obowiązuje zasada, że im seria nowsza, tym ogólnie gorsza*.)

* Le Guin np. na etapie "Voyagera" odpadła.
Lem sobie robił jaja a Wells... No coż. Dowcip zbyt często opowiadany przestaje być śmieszny. Co owej Le Guin w Vojadżerze nie podpasiło? Filmy na razie oglądam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 10, 2019, 10:14:29 pm
a Wells... No coż. Dowcip zbyt często opowiadany przestaje być śmieszny.

Kiedy da się jeszcze w miarę świeżo ów temat potraktować. Dowodem "Primer", na który psioczyłem za nihilizm, karłowatych etycznie i intelektualnie (choć genialnego wynalazku dokonali) bohaterów, i komiksowe zakończenie, ale któremu oryginalności i realizacyjnej sprawności nie odmówię.

Poniekąd apropośnie: stary wywiad ze Shane'm Carruthem (reżyserem w/w), na który się niedawno przypadkiem napatoczyłem:
http://bullettmedia.com/article/filmmaker-shane-carruth-on-his-baffling-sci-fi-fable-upstream-color/

Co owej Le Guin w Vojadżerze nie podpasiło?

Rychtuj widmotron, bo w znanych mi publicznych wypowiedziach się nad tym nie rozwodziła, stwierdziła tylko fakt (https://forum.lem.pl/index.php?topic=627.msg52120#msg52120). Mogę Ci za to zlinkować za co pokochała wcześniejsze "TNG":
http://stng.36el.com/st-tng/trivia/tvguide_notes.html

Filmy na razie oglądam.

"ST"? To długo się nie naoglądasz, bo tylko dwa pierwsze są coś warte (patrząc w kategoriach lemowskich czy ogólnoSFowych), po pozostałe ma sens sięgać tylko jeśli złapiesz bakcyla i zaczniesz przymykać oko.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 10, 2019, 11:08:05 pm


"ST"? To długo się nie naoglądasz, bo tylko dwa pierwsze są coś warte (patrząc w kategoriach lemowskich czy ogólnoSFowych), po pozostałe ma sens sięgać tylko jeśli złapiesz bakcyla i zaczniesz przymykać oko.

Na razie te nowe obejrzałem, te od 2009 roku dwa, bo trzeciego mi się nie chce szukać. Stare widziałem wcześniej. Filmy z Łysym sa fajne bo jest tam Łysy.

2. Niechby się jeszcze wcześniej przenieśli w czasie i zostali swoimi własnymi dziadkami. Dzieje Klingona se muszę jakieś obejrzeć...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 11, 2019, 12:56:31 am
Na razie te nowe obejrzałem, te od 2009 roku dwa, bo trzeciego mi się nie chce szukać.

Te nowe to, Panie Kolego, zasadniczo badziewie jest*, które - choć Abrams w obrazki nawet rozmaite sprytne nawiązania do pierwowzoru powplatał (https://www.youtube.com/watch?v=_GQhMdEXmMI) - z oryginałem (w jego stanach szczytowych) +/- tyle ma wspólnego co koń z koniecznością ;).

* Jak wszystkie współczesne blockbustery, zresztą, gdy je do klasyki równać.

Filmy z Łysym sa fajne bo jest tam Łysy.

O! Znaczy: już złapałeś bakcyla. ;)

Niechby się jeszcze wcześniej przenieśli w czasie i zostali swoimi własnymi dziadkami.

Własnymi to może nie, ale był fanowski tekst, nie gorszy od autoryzowanych czytadeł, czyniący ich - drogą podobnych zabaw - przodkami Wejdera i spółki:
http://www.stardestroyer.net/Empire/Fanfic/Conquest/index.html
 8)

Dzieje Klingona se muszę jakieś obejrzeć...

Ale Klingonów w ogóle czy Klingona Worfa? Bo jako introdukcja w dzieje tego ostatniego nada się najlepiej odcinek "TNG" zatytułowany "Sins of the Father" (zwykle na toplistach notowany), a jako wprowadzenie w ich świat - nieco wcześniejszy i słabszy epizod tej samej serii - "A Matter of Honor".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 13, 2019, 03:21:19 pm
Klingonów jako takich. Jak widzę miałem nowego Star Treka obejrzeć, aby zrecenzować.

A to widzieliście:
https://redlettermedia.com/space-cop-2015/

Space Cop, produkcja niezależna Red Letter Media, nieoczekiwanie ma ręce i nogi. To komedia jest.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 13, 2019, 05:19:15 pm
Klingonów jako takich.

A, to będzie dość skomplikowane, bo pojawiają się po raz pierwszy w odcinku tzw. Oryginalnej Serii (tej z lat '60, znaczy) "Errand of Mercy", gdzie wyglądają kompletnie jak ludzie (a zachowują się jak satyra na ludzi radzieckich), potem filmy kinowe (zwł. otwierająca scena pierwszego i szósty) znacząco redefiniują ich wygląd i styl (co po latach dylogia epizodów z czwartego sezonu epigońskiego "Enterprise" - "Affliction" /"Divergence" - próbowała wytłumaczyć w ramach świata przedstawionego*; faktycznie zmianę spowodowały, rzecz jasna, rosnące możliwości budżetowo-techniczne), a ostateczny kształt kultura klingońska uzyskuje w odcinkach "TNG", które wymieniłem w poprzednim poście (więc w sumie zataczamy kółko ;)).

* Że niby ci wcześni, bardziej człekopodobni ;), to - mówiąc w skrócie - produkt nieudanego eksperymentu geninżynieryjnego.

Aha: jeśli marzy Ci się kurs zaawansowany ;) możesz też sięgnąć po książki "The Klingon Way" i (ew.) "Klingon for the Galactic Traveler" (obie pióra pana, któren język im wymyślił) stanowiące takie jakby odpowiedniki tych bedekerów, co je Tichy w rakiecie woził:
https://www.amazon.com/Klingon-Way-Warriors-Guide-Virtues/dp/0671537555
https://www.amazon.com/Klingon-Galactic-Traveler-Star-Trek/dp/0671009958

No i jeszcze gra-samouczek istnieje (TU (https://www.youtube.com/watch?v=PNLnN8wLkg4) wersja nieinteraktywna).

(Inna sprawa, że tak intensywne zajmowanie się Klingonami - choć są malowniczy i rozumiem co się w nich Le Guin podobało - to trochę zawracanie głowy, bo o ile ich kultura jest dość interesująco pomyślana, o tyle idea, że z taką kulturą doszli do statusu międzygwiezdnej potęgi, wydaje się - na co wskazywał już maziek naście lat temu - mocno naciągana.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 14, 2019, 02:30:53 am
Początkowa bitwa Star Treka  z 2009 roku jest nawet lepsza fabularnie niż start Ostatniego Jedi. Ten cały poród ma sens, bo lecą nie wiadomo ile, walka może go przyśpieszyć. Ale ten patos, który towarzyszy temu porodowi jest niemożliwy do wytrzymania. 
I dlaczego nic nie mogą robić od razu tylko muszą się przygotowywać zawsze?
Dalej jest o młodym Kirku juniorze, który widać że w rodzinie niepełnej się chowa. No nieważne. Dalej dostaje propozycję wstąpienia do floty i zostania kapitanem. Ile oni mają tych statków że robią jakiegoś leszcza bez doświadczenia kapitanem? Weźcie. I cała załoga leszczy?

Oś fabularna jak widzę opiera są na podróży w czasie i wszechświatach równoległych. Dlaczego ten konkretny wszechświat równoległy jest ważniejszy niż inne wszechświaty? Ten górniczy statek skoro wrócił to mógł dać swoim cynk o supernowej. Dowódca to jakiś patol bo przypiernicza się do Spocka z mordą, zamiast do supernowej się przypierniczyć. Itp itd. Mundurki głupawe mają te naziemne.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 14, 2019, 03:23:21 pm
Początkowa bitwa Star Treka  z 2009 roku jest nawet lepsza fabularnie niż start Ostatniego Jedi.

W rzeczy samej, zresztą jest to jedyny element owego filmu zaakceptowany z marszu przez fandom (i to zaakceptowany tak bardzo, że fanowski "Axanar" właściwie z niego się zrodził)*, acz i tam można poważny nonsens wytknąć, trudno nie spytać bowiem czemu Kirk-senior do końca za sterem tkwił, zamiast na oko kurs zderzeniowy ustawić (z pewnego dystansu nie mógł już chybić we wraży okręt - który spory był - i bez autopilota) i do żonki się przesłać (ot, poszli w dramatyzm na siłę).

* Na co miało wpływ również to, że da się ową scenę traktować, do pewnego stopnia, jako część wspólną oryginalnej i nowej ekranowych rzeczywistości.

Ale ten patos, który towarzyszy temu porodowi jest niemożliwy do wytrzymania.

Cóż, patos (często w stężeniu szczytowym) to jeden z wyróżników "Star Treka".

Ile oni mają tych statków że robią jakiegoś leszcza bez doświadczenia kapitanem? Weźcie. I cała załoga leszczy?

Jest to irytująca bzdura, którą wszakże da się  tłumaczyć dwojako:
1. bitwa pod Vulcanem to była jednak hekatomba (kłania się Wolf 359 i Borg), po której stan osobowy Floty kim popadło uzupełniali (nawiasem: liczebność w/w organizacji nigdy nie została jasno określona - pierwszy, powstały jeszcze w czasach Roddenberry'ego "Manual" podawał (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=1024&page=0#msg289253) np. że jednostek klasy Constitution, czyli tych sztandarowych, Kirk jedną z nich dowodził, mają raptem 14; Moore, natomiast, ten co potem "Galacticę" robił, twierdził (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=1024&page=0#msg289304), że liczba statków GF - co prawda w czasach Łysego już - w tysiące idzie, acz jednocześnie z dotyczącego tej samej ery - i również przez G.R. klepniętego  - "Manuala TNG" wynika, że korabi typu Galaxy zbudowano raptem sześć, co oznacza, że większość z owych tysięcy to promy, transportowce wewnątrzukładowe itp. złom ;)),
2. pewnym siłom potrzebna była nieopierzona marionetka na kapitańskim stołku (o czym dokładniej następny z abramsowych filmów mówi; wątek ów zresztą wprowadzono by wyjść naprzeciw szybki awans Kirka krytykującym).
No i stanowi rzecz część startrekowej tradycji (w "ST" od lat zdarzały się takie kwiatki jak Wesley Crusher dowodzący zwiadami, czy kadeci awansowani - na polu bitwy - na kapitanów przed którymi potem regularni chorąży w dach bili; zresztą bodaj i sam Picard w trybie przyspieszonym rangę otrzymał; szerzej (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=11&topic=3651)), którą to tradycję od biedy da się wywieść od Napoleona, co w wieku 24 lat generałem został, czy Aleksandra (zwanego Wielkim), który - owszem - tron wziął po tatusiu, ale talentem militarnym błyszczał już jako nastolatek.

Dlaczego ten konkretny wszechświat równoległy jest ważniejszy niż inne wszechświaty?

To dobre pytanie, które już Lem w "Fif-ie", w kontekście jednej powieści Dicka, stawiał. Acz można na nie odpowiedzieć, że jest to kwestia subiektywnego przywiązania (oczywiście tylko póki dwa - i to w dość odległej przeszłości od siebie oddzielone - wszechświaty są w użyciu, bo gdyby bohatera wyjąć na chwilę poza jego świat, a potem kazać mu wybierać, do którego z tych, które w międzyczasie z opuszczonego wypączkowały, ma wrócić, to zrobiłby się kłopot).

Dowódca to jakiś patol

Owszem, popularna - a mająca wsparcie w autoryzowanych komiksach - fan-teoria głosi, że przez śmierć żony i zagładę ojczystej planety zwariował. Acz nie tłumaczy to czemu załoga wobec tego idzie za nim...

przypiernicza się do Spocka z mordą, zamiast do supernowej się przypierniczyć

Tam jest gorsza durnota, bo usuwanie potencjalnej supernowej przez przekształcanie jej w czarną dziurę (sposób dokonania tego chwilowo pomijam, choć nie został nijak naukowo uzasadniony) nic nie naprawia, tylko zmienia naturę problemu.
Samo to zresztą wystarcza by uznać powyższą produkcję za niegodną dyskusji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 16, 2019, 06:10:56 pm
Z innej beczki... Niezależny filmik SF "The Narrow World", który można uznać za dowód przenikania lemowskiego ujęcia tematu Obcości pod strzechy:

Plus wywiad z jego twórcą:
https://papaya.rocks/pl/people/brent-bonacorso-sci-fi-to-tylko-pretekst

A poza tym garść krótkich opowiastek ze świata "Obcego" się szykuje:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 12, 2019, 09:24:15 pm
Jest pierwszy zwiastun nowych "Starłorsów":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 13, 2019, 01:31:45 am
Ale badziew
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 13, 2019, 02:24:48 pm
Prawda. Dwa filmy za nami, a Rey wciąż obdarta chodzi (i nauczyła się po finnowemu na pustyni dychać)... Ale z jednego możesz się cieszyć: wygląda na to, że Luke zza grobu będzie robił za mentorzycę ;) :-\.

ps. Poza filmem kroi się i gra z uniwersum (protagonista wygląda mi na młodego Kanana (https://starwars.fandom.com/wiki/Kanan_Jarrus) z "Rebels"):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 14, 2019, 06:19:12 pm
Jednak chyba normalnieją powoli:
Insurekcja Niebołaza: Star Wars powtarza wątki za Avengersami
 https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/948876,insurekcja-niebolaza-star-wars-powtarza-watki-za-avengersami
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 14, 2019, 07:44:58 pm
A propos Avengersów... Piszesz o Thanosie... Filmy - można rzec - nie oddają mu sprawiedliwości... na jego szczęście zresztą, bo w obrazkowym oryginale jest to klasyczny lovesick zakochany w upersonifikowanej Kostusze (mordując połowę Wszechświata nucił prawdopodobnie "A wszystko to... bo ciebie kocham..."):
https://www.syfy.com/syfywire/the-bizarre-comic-book-love-story-of-thanos-and-death (https://web.archive.org/web/20180427024139/https://www.syfy.com/syfywire/the-bizarre-comic-book-love-story-of-thanos-and-death)
W dodatku - ten wątek dopisali mu ostatnimi laty, by* było drastyczniej - ojco- i matkobójca:
https://bestofcomicbooks.com/thanos-murdered-father-and-mother/
(Znaczy -  w zakresie bycia emo - Kylo Ren na sterydach**.) Co - przeniesione na ekran na żywca - byłoby niestrawne.

* Zgodnie z remarque'owsko-stalinowską maksymą.

** Owszem, mający tę przewagę, że w przeciwnieństwie do tego ostatniego przedstawiony z (nieadekwatną do sytuacji) powagą i wyposażony w szorstką charyzmę (którą w kinie najlepiej chyba oddał ten fragment (https://www.youtube.com/watch?v=cHj3kCVFDLM)).

Przy czym w komiksach rzecz kończy się tak, że Nebula podwatykania (że tak Gałczyńskim pojadę) mu rękawicę, przez co - nolens volens - zmuszony jest przejść do drużyny dobra, by ją powstrzymać:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Infinity_Gauntlet
Spodziewam się, że w nadciągającym "Endgame" dostaniemy coś równie głupiego (bo z takiego materiału źródłowego* inteligentnej rozrywki się nie wykroi).

* Prawda, ma też "The Infinity Gauntlet" pewne podteksty, pewne głębie, epatuje psychodelią, stawia czytelnikowi pytanie "a TY co byś zrobił z wszechmocą?", ale działa to - góra - w trakcie lektury; gdy spojrzy się z dystansu widzi się jeno durnotę i eskalację zmyślonych mocy (to co opisujesz na przykładzie coraz większych Gwiazd Śmierci, tylko bardziej, znacznie bardziej).

Natomiast jeśli chodzi o starwarsowych typków, którzy najpierw mordowali, a potem się nawrócili (i był kłopot), to stary kanon ma ich całą gromadę ;):
https://starwars.fandom.com/wiki/Ulic_Qel-Droma
https://starwars.fandom.com/wiki/Revan
https://starwars.fandom.com/wiki/Kyp_Durron
https://starwars.fandom.com/wiki/Tahiri_Veila
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xpil w Kwietnia 15, 2019, 05:58:16 pm
"Alien Warfare" - gdyby kazali mi to obejrzeć po raz drugi, wolałbym, żeby mi ktoś tępym, zardzewiałym widelcem wydziabał {cenzura}.

Specjalnie dla tego filmu powinni zrobić ujemną skalę punktową, następnie wygrawerować ją na długim, rosochatym, żeliwnym pręcie i wetknąć autorom tego dzieła głęboko w {cenzura}. Taka ich francowata dyszlem chrzczona, wiadomo.

Czas zmarnowany bezpowrotnie, aż mi się okrzyk bojowy Selektrytów ciśnie na usta normalnie.

Tak tylko oszczegam gdyby ktoś nabrał nagle ochoty na jakieś sajfaj na Netflixie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 15, 2019, 06:19:13 pm
"Alien Warfare"

Aaa, słynna najgorsza produkcja "SF" Netflixa (co stanowi pewien sukces, bo przecież platforma owa sporo "fantastycznej" tandety przyniosła). Nie tylko Ty przeklęstwa na nią rzucasz:
https://www.imdb.com/title/tt9562694/reviews


Edit:
Wracając do "SW"... Trailer nadciągającego sezonu "Clone Wars":

(To wygląda na niezepsute.)

I zapowiedź "Mandalorianina":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 25, 2019, 10:59:56 pm
Jak kto (S.E.? ;) ) ciekaw, linkuję kompletne (spojlerowe, znaczy) streszczenie "Avengers: Endgame" (bo premiera tego filmu to niby jakieś święto popkultury jest):
https://en.wikipedia.org/w/index.php?title=Avengers%3A_Endgame#Plot&type=revision=894082938
(W innej wersji nie da rady.)

Edit:
I jeszcze jedna apropośna ciekawostka (sprzed lat, ale...): ponoć Tony w wydaniu filmowym wzorowany był na Larry'm Ellisonie:
http://blog.cratchit.org/2008/03/larry-ellison-is-iron-man.html
Czyli na tym panu:
https://en.wikipedia.org/wiki/Larry_Ellison
https://pl.wikipedia.org/wiki/Larry_Ellison

Edit 2:
O - za przeproszeniem - warstwie logiczno-naukowej produkcji braci Russo:
https://www.denofgeek.com/us/movies/marvel/280737/avengers-endgame-internal-logic-science-explained
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 24, 2019, 10:20:11 am
Zwiastun nowego "Terminatora":

(Niby Cameron robi, a bida straszna.)

Zapowiedź nowego "Star Treka":

(O dziwo nic nie skopali, przynajmniej na tym etapie, choć złośliwi mówią, że ładna reklama wina wyszła.)

I o paru znanych scenach z kinowego Marvela okiem fizyka:

(Czasem miewają więcej sensu niż się zdaje...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 16, 2019, 09:03:57 pm
Czy to SF?
W każdem nawet nie wiedziałam, że jest druga część Lśnienia...a tu taki doktorek od snów:
https://www.youtube.com/watch?v=2msJTFvhkU4 (https://www.youtube.com/watch?v=2msJTFvhkU4)
https://antyweb.pl/doktor-sen-lsnienie-kubrick-ewan-mcgregor-premiera-zwiastun/ (https://antyweb.pl/doktor-sen-lsnienie-kubrick-ewan-mcgregor-premiera-zwiastun/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 16, 2019, 10:46:13 pm
jest druga część Lśnienia...

Jest, ale fabuła... zobacz sama:
https://en.wikipedia.org/wiki/Doctor_Sleep_(novel)#Plot (https://en.wikipedia.org/wiki/Doctor_Sleep_%28novel%29#Plot)
Duchy więzione w umyśle, spisek wampiroidalnych nieśmiertelnych... Nie wiem czy z tego nawet Kubrick co wartościowego by wycisnął (gdyby się wogle ;) podjął...)...

(Acz - przyznam - ładny ten trailer miejscami.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 17, 2019, 10:31:25 pm
…a wszystko utaplane w alkoholu…najfajniejsze z trailera są wstawki z pierwszej części + charakterystyczna muzyczka…
Ale ja chciałam o czymś innym…wczoraj powtórzyłam sobie pierwszego Matrixa – to już 20 lat...zniósł upływ...niemniej jednego nie chwytam – dlaczego w matrixie można zabić ciało podłączonego – a nie tylko jego kreację?
Coś tam tłumaczą, że tam jest umysł, a ciało bez umysłu niczym...więc jeśli zabijmy w matrixie to zabijamy umysł i ciało ginie – ale to kiepskie wytłumaczenie, bo wtedy musiałby się on tam fizycznie znajdować. Ten umysł. Teleportuje się przez telefon?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 17, 2019, 11:07:49 pm
najfajniejsze z trailera są wstawki z pierwszej części + charakterystyczna muzyczka…

No, to mam na myśli... ;)

niemniej jednego nie chwytam – dlaczego w matrixie można zabić ciało podłączonego – a nie tylko jego kreację?

Przejęli - czy też przejęły - to automatycznie (czyli bez wnikania w techniczne szczegóły) od Gibsona, jak mniemam. Pamiętasz - dość charakterystyczny - wątek czarnego lodu, oprogramowania defensywnego zdolnego zniszczyć układ nerwowy hakera podłączonego bezpośrednio (to słynne gniazdko w głowie ;) ) do Sieci/Matrycy ("ten lod generują dwie zaprzyjaźnione S.I. Na moje oko, ani trochę nie gorszy od sektora wojskowego. Piekielny lód. Czarny jak grób i gładki jak szkło. Wysmaży ci mózg od jednego spojrzenia." - "Neuromancer")?

Edit:
Zresztą nie tylko im się zdarzyło, Ziemkiewicz w "Pieprzonym losie kataryniarza" też przejął:

"– Idź już – ziewnął Robert. – Jestem potwornie zmęczony. Chce mi się spać.
– Tak, wiem o tym – Brzozowski podniósł się w zapadającej ciemności. – To się nazywa drowser. To migoczące światło, w które wpadłeś. Od kilkunastu minut zwalnia rytm twojego mózgu, aż do katatonii. Nie ma przed tym obrony. Twoja żona znajdzie cię w stanie śpiączki, z której medycyna nie zdoła cię wyprowadzić. Chyba, że spróbuje cię odpiąć od komputera i zerwać połączenie. Wtedy zabije cię wylew krwi do mózgu. Przykro mi, Robert.
/.../
Spadał. A więc tak ma wyglądać śmierć? Po prostu uśnie, pogrąży się w letargu i nigdy już nie wyjrzy na powierzchnię rzeczywistości?
Jakaś cząstka jego duszy wciąż jeszcze nie wierzyła, że to już koniec.
Skupił się, rozpaczliwie próbując przypomnieć sobie własne ciało. Wytężył wszystkie siły.
Nie mógł umrzeć. Nie mógł umrzeć. Wiedział to teraz tak jasno, jak nic innego.
Potrafię z nim wygrać, powiedział do siebie, na progu unicestwienia. Mam dosyć siły.
– Mam dosyć siły – powtórzyła otaczająca go przestrzeń.
Rozpadał się, rozpływał w pustce.
Spadał w nicość, ale jego spowolniona myśl wyostrzyła się jak nigdy. Cokolwiek zrobili z jego mózgiem, dobiegało końca. Pojęcia przychodziły z trudem, powoli, wyciągane z mozołem z najdalszych zakamarków rozpadającej się pamięci.
Ale gdy już przychodziły, były krystalicznie czyste i mocne. Kontrolowali jego sterownik. Nie mogli kontrolować jego mózgu.
Nie rozpłynę się, powiedział do siebie, znajdując słowa z trudem, powoli – ale może właśnie dzięki owej powolności te słowa były silne, jak musiało być silne słowo “niech się stanie” u korzeni wszystkiego.
Nie uratuje cię program, nie uratuje cię twój sprzęt. Zabrali ci to. Ale nie mogą ci zabrać ciebie samego.
Wciąż się nie poddawał. Skupił wszystkie myśli, bo już nie zostało z niego nic, oprócz myśli, w jednym punkcie i z całą mocą zaczął wydzierać nicości swoje ciało.
/.../
Skupił się na swym mózgu i określił jego kształt. Odnalazł wychodzący z podwzgórza pień nerwowy i szedł jego tropem w dół, określając ściśle każde najdrobniejsze odgałęzienie. Wydobywał z nicości i układał w świetlistą mapę siebie samego pajęczynę nerwów, oplatających ręce, tułów, nogi. Zaczął odnajdywać wokół nich mięśnie i ścięgna, idąc po nich dotarł do kości. Określił powracającym dotykiem każdy punkt narządów wewnętrznych. Bijącego rozpaczliwie powoli, ale mocno, serca, poruszających się płuc, wzgórz wątroby, trzustki, nerek. Przebiegał rozdymanymi nienormalnym ciśnieniem kanałami arterii i żył.
Znowu istniał, jak fantomatyczna projekcja w ciemności – zawieszone w pustce ciało, złożone w niewidzialnym fotelu, z głową odchyloną do tyłu, rękami na kolanach, lekko rozchylonymi ustami i cienkim strumykiem krwi, ściekającym po twarzy. Próbował nim poruszyć i wtedy napotkał obcą siłę, wdzierającą się od karku, wykradającą płynące rdzeniem kręgowym rozkazy, penetrującą jego mózg.
Zebrał wszystkie siły, czując, że cokolwiek Corbenic zrobił z jego mózgiem, jego myśli nigdy nie były tak potężne jak w tej chwili. Ogarnął świadomością całego siebie, cały swój mózg, razem z jego nie używanymi na co-dzień rupieciarniami, a w którejś z nich błysnęło zapomniane wspomnienie wykładów weekendowego motywatora z telewizji, opowiadającego o potędze, jaką wyzwolić można ze swego umysłu wytłumiwszy i zwolniwszy długotrwałą medytacją jego rytm; zebrał się w sobie, czując nagle uzyskaną wszechmoc, skoncentrował się aż do bólu, przywołał wszystkie siły – i runął na ten punkt na karku, gdzie wnikała w niego obca wola.
Przełamał.
Runął przed siebie, poprzez Nici wirtualnych połączeń, niepowstrzymany, tłumiąc wychodzące mu naprzeciw w rozpaczliwej próbie obrony impulsy. Przelał się przez konwertery i ośrodki przetwarzania sterownika, przejął władzę nad wspierającymi je serwerami i jak niepowstrzymana fala wtargnął do połączonego z nimi mózgu.
Znowu był w świetlistym pejzażu Corbenicu, oglądając go przez nie swoje oczy. Brzozowski szarpnął się, usiłował bronić, ale Robert odebrał mu kontrolę nad sterownikiem, odepchnął go gdzieś w głąb wirtualnego, ulanego z czarnego żelaza dala.
“Co robisz? Co robisz?” – krzyczał przerażony Brzozowski, kiedy Robert opanowywał jego oprogramowanie i poznawał komendy rządzące sprzężeniem z jego własnym, krwawiącym w odległym fotelu ciałem.
Niemal fizycznie odczuwał strach Brzozowskiego, ale nie potrafił zdobyć się na współczucie – cieszył się tylko, wiedząc, że ten strach obezwładnia jego przeciwnika do reszty.
Usadowił się mocno w kontrolerach sterownika, przełamując rozpaczliwe próby Brzozowskiego, usiłującego odzyskać kontrolę nad własnym ciałem. Odnalazł parametry pracy programów nadzorujących, w jednej chwili przyswoił sobie ich instrukcję. W następnej sekundzie uświadomił sobie, że Brzozowski popełnił błąd. Według poleceń Corbenicu, powinien zerwać sprzężenie pomiędzy nimi najpóźniej przed dwudziestoma minutami, zanim zabójcza intensywność pracy drowsera sięgnęła szczytu.
“Nie masz poczucia czasu. To cię zgubiło”, oznajmił z satysfakcją.
Nie miał mu nic więcej do powiedzenia.
/.../
Teraz, dla Corbenicu, to on był Brzozowskim. W niewzruszonym milczeniu odłączał i kasował kolejne moduły corbenicowych programów, wycofywał ze wszystkich pamięci wydarzenia ostatnich godzin, cofał zapisy zegarów przy notatkach backupu.
/.../
Odnalazł wreszcie połączenie drowsera i skomplikowanym ruchem obu rąk Brzozowskiego odłączył go od swojego sterownika.
/.../
Wtedy Robert sięgnął przez przylgę na karku oraz rdzeń kręgowy głęboko do jego ciała i nakazał jego sercu, aby się zatrzymało.
“Nie zabijaj mnie, Robert, nie, błagam! Nie zabijaj mnie, ty durniu, ty potworny durniu, co robisz…”
Wytrzymał jego krzyk, zdawało się, że trwający całą wieczność, ale w końcu słabnący powoli, cichnący, rozpływający się w nicości.
Potem przeciął jedną po drugiej ostatnie Nici, łączące go z martwym już ciałem, kasując zapisy o połączeniu.
I wrócił."


I - jak widać - nie poszedł w konkrety, technikalia, tylko zaczął się wykręcać medytacjami, fiatami. Tak to cyberpunk pokazuje w kluczowych momentach swoją ukrytą naturę fantasy (pojedynki w cyberprzestrzeni jako pojedynki magiczne), o której ongiś Oramus pisał. A pojedynek czarodziejów, by był efektowny, musi być śmiertelny. Choćby potencjalnie.

Ten umysł. Teleportuje się przez telefon?;)

Co zabawne był taki wątek w marvelowskim, ale i cyberpunkowym, komiksie "Ghost Rider 2099". Chłopina, którego właśnie mordowali na tle typowych dla konwencji porachunków, podłączony był akurat - via uliczny automat telefoniczny! - do cyberprzestrzeni, dzięki czemu zawiadujące tąż Sztuczne Inteligencje przechwyciły/zmapowały/whatever jego umysł, wrzuciły w ciało robota i posłały przeciw chaosowi świata w roli swojego szampo... championa.

http://theporporbooksblog.blogspot.com/2018/01/ghost-rider-2099-issue-one.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 21, 2019, 01:21:40 am
A niech tam, przyznam się... Czas jakiś temu zdarzyło mi się obejrzeć film pt. "Bumblebee".
Zacznijmy od minusów (tych mniej oczywistych, na pastwienie się nad bijącym po oczach idiotyzmem założeń transformerowej franczyzy szkoda czasu): po pierwsze jest to prequel idealnie niekonieczny fabularnie, jego treść nie rozjaśnia zasadniczo żadnego z wątków dalszych części. Po drugie: nie mam nic przeciwko silnym kobietom/dziewczynom w kinie rozrywkowym, ale robienie z amanta głównej bohaterki ciamajdy, by bardziej błyszczała, jest irytujące (a na Zachodzie pewnie może być czytane jako krypto-rasizm w dodatku, bo on czarny). Po trzecie: komedia komedią, target - targetem, ale za dużo w zachowaniu sporej części bohaterów jawnego infantylizmu1 (a w fabule pomniejszych, nie dających się usprawiedliwić nawet nastoletnią konwencją, luk; kłania się choćby sprawa bezproblemowego wdarcia się do tajnej bazy). Po czwarte: tym razem bardziej niż w "jedynce" boli - bo i bardziej został wyeksponowany - filmowy pomysł, że Transformery mogą dość dowolnie rekonfigurować swój kształt, nie potrzebując do tego - jak w komiksach - mechanizmów Arki; który to pomysł konsekwentnie stosowany rozwaliłby całą logikę serii (bo czemu jeden czy drugi robot, gdy mu to wygodne, nie ma się stać np. wielkim odkurzaczem, w takich realiach?). Po piąte: w połączeniu z powyższym technicznym wyrafinowaniem bezsensowna okazuje się zarówno steampunkowata forma protagonisty, jak i to, że ziemska przyjaciółka jest w stanie go naprawić (powinna raczej dostać kociokwiku oglądając jego wnętrze, jak - podobno - badający szczątki UFO z Roswell ;) ).
Przy czym, powiedziawszy to wszystko... muszę przyznać, że jest to jednak druga co do jakości odsłona tego - mizernego - cyklu. Raz - roboty w końcu wyglądają jak godnie unowocześnione/"urealistycznione" wersje tych kreskówkowo-komiksowych2 (co u Bay'a udało się może trzem z nich). Dwa - bohaterowie mają tu najwięcej życia psychicznego od czasu pierwszego (aktorskiego) filmu. Trzy - nawalanki są klarowne (w przeciwieństwie do bay'owych). Cztery - miejscami działa spielbergowska, familijna, magia.
Jednym słowem to całkiem przyjemna, choć niezbyt mądra, rozrywka dla młodszego widza, w sam raz na letnie popołudnie. Acz sceny pierwszej transformacji Optimusa (z roku 2007), i wrażenia jakie robi ona do dziś, nic tam nie przebija.

Lemowcom - rzecz jasna - nie polecam, ale ich potomstwu (w wieku +/- 13 lat) - czemu nie...

1. Bee ;) ma przynajmniej to alibi, że nie jest do końca sobą, reszty nic nie tłumaczy.

2. Dowód (przypuszczalnie, mimo średniej jakości renderów, najlepsza scena całości zresztą):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Czerwca 22, 2019, 12:11:41 am
Eee Bumblebee jest fajny. W porównaniu z resztą to niebo a ziemia.
Godzilla natomiast wyszła:
Prawdziwy Król Potworów jest tylko jeden i oczywiście jest nim Kaczor. Nie o tym będzie jednak ten wpis:

Godzilla II nie spełnia postawionych przed nim oczekiwań. Miał zaorać tzw Star Warsy, szczególnie Ostatniego Jedi i nadchodzący Epizod IX. Nie chodzi tu o wynik finansowy ale o poziom filmu. Ufałem, że będzie tak dopracowany jak dajmy na to Twierdza z 1996 roku. I że się będzie dobrze oglądać. Twierdza ma już 23 lata, jak ten czas leci. Ci co ją robili pewnie dawno nie żyją. Teraz filmy robią psychopaci którzy nie umio w emocje, bo ich nie odczuwają. Albo też muszą szukać nowych form: przydałby się tu Krokodyl Dundee w filmie o Godzilli ale Krokodyl już jest, dawno stworzyli tą postać więc teraz muszą nowych motywów szukać. A że wszystkie sensowne są już pozajmowane to ładują bezsensowne. Tatuś jest zamiast Krokodyla i wygląda to średnio.

Film daje radę i jest lepszy niż wynikałoby z krytycznych recenzji. Na pewno lepszy niż Ostatni Jedi, czy tam Solo, że o Łotrze 1 nie wspomnę. Jest produkcją dla normalsów podejmującą aktualną problematykę społeczną o czym po spoilerze:

UWAGA SPOILER dalej czytasz na własną odpowiedzialność, piszę bez ogródek o fabule:

 

 

 

Żołnierze się żegnają, rodzina się schodzi - warto ten przekaz w dzisiejszych czasach docenić. Tylko wątek rodziny jest tak badziewny, że w momencie, kiedy się schodzą powszechne jest oczekiwanie, że w końcu potwory rozdepczą towarzycho. Sam nie wytrzymałem na seansie i zawołałem: weźcie zabijcie w końcu małolatę bo jej perypetie przeszkadzają w obserwacji walczących potworów. Brody z Kosmosu porusza ten temat:

https://youtu.be/J8i_4Aq-B_A (link is external)

Miota się słusznie, ale nadmiernie. Zgadzam się z nim co do faktów ale nie z ich oceną. Nie docenia on też ekoterroru:

U nas ekoterror wypuścił z klatki tygrysa i zginał człowiek. Norki ostatnio wypuścili i 2000 norek zginęło. Jakby mieli pod ręką Godzillę to by wypuścili Godzillę.

A ta kretynka co zagłodziła se psa bo karmiła go wege do czego by była zdolna? Mydło jadł zwierzak z głodu. Wytwórnia, czyli Warner, przestraszyła się jednak realistycznego przedstawienia ekoterroru. Powinien on bazować na pokazaniu oszołomstwa przykuwającego się do drzew czy brykającego po Bieszczadach. Postulat wytępienia ludzi w ekoterrorze się pojawia, mądrość etapu jednak obecnie jest taka, że nie mówią o tym otwarcie. Ale postulat nieingerencji do jakich wniosków prowadzi? Dlaczego są za zniszczeniem Puszczy Białowieskiej? Do Bieszczad też z chęcią by się dobrali. Z drugiej strony zamek nad Notecią im nie przeszkadza.

Zamiast realistycznego ekoterroru mamy jakiegoś dziadka i kolesi z kałachami. Dobre i to. Zapamiętajcie jednak, że ich postulaty to nie wymysł i pełno takich chodzi po świecie.

II

Godzilla z 2014 roku wytykano problemy następujące:

Za mało Godzilli w Filmie,

Ciemno w czasie walk potworów, nieprzejrzyste,

Słabe postacie ludzkie,

Niezniszczalny bohater męski Ford Brody wychodzący cało ze wszystkiego, często jako jedyny i z dziwnych powodów jedyny, który się zna

I co poprawili w drugim filmie? Walki dalej ciemne, Godzilli więcej, ale szarpana,  wątek ludzki gorszy, bohater może mniej niezniszczalny. Zabrakło tego Brody w drugiej części, skoro taki dobry był to i tu by coś podziałał. Przyzwyczaiła się publika do niego a tu nie ma. Obcięli admirała, admirał był w sumie fajny. Nie jak Ackbar ale zawsze. Walki są z ludzkiej perspektywy pokazane tu i tu, tylko szukanie bomby jakoś sensowniejsze było niż szukanie córeczki i darcie mordy. Przecież by nie usłyszała. To jest tak amerykański fetysz, że w filmie musi być wątek osobisty. W Shin Godzilli nie ma, Godzilla za to ma tam laser w dupie tj w ogonie i też nie jest to dobre.
W japońskiej Godzilli ludzie też byli słabi, ale przynajmniej byli to Japończycy i zachowywali się egzotycznie, co było ciekawe.

III

Ogólne założenia fabuły są ściągnięte z "Ostatniej Wojny" (2004 rok). Nie ma idiotycznej małej Godzilli a zamiast kosmitów mamy ekoterror. Jeden pies bo ekoterror to niezły kosmos. Japończycy co by tam o nich mówić dali ładny segment finałowej walki, nie przerywanej co chwilę tym i owym. Ich kolektywistyczne rozwiązania fabularne sprawdzają się. Tu i tu ludzie pomagają Godzilli, ale tam w sensowniej dobranym miejscu. Tu i tu walczy Mothra. Tam niby ginie a niby nie. Godzilla dostaje tam sztucznie podpompowany czas ekranowy dzięki kasacji innych potworów. Zillę kasuje, Rodana, Kumongę, etc etc. Finałowa walka z Gidorą nie jest tak sztucznie przerywana jak tutaj.

https://youtu.be/WXj7ST_F23Q (link is external)

 

Coś się niedobrego dzieję z tzw blockbusterami. Nie umiejo w scenariusze. Scenariusz wyróżnia się swoim stałym kosztem. Czy masz film za 50 milionów, czy za 500, czy za 5 to scenariusz może kosztować w zasadzie tyle samo. Tymczasem sępią i dają scenariusz do napisania reżyserowi, który nie umi w to, nikt tego nie poprawia ip. Lucas np. zasadniczo nie potrafi scenariusza. I skutki są jakie są.

Film wysokobudżetowy to setki milionów i nikt tego nie nadzoruje? Co się tu w ogóle odtentegowuje?

Podsumowując:

Nie potrafili poprawić niedociągnięć zgłaszanych przez publikę po pierwszym filmie. Nie potrafili napisać scenariusza. Że tam ludzie to kiszka to wiadomo. Ale gdyby zrobili dłuższe sekwencję walk to by jakoś uszło. Jak już film wyjdzie na DVD to trzeba zrobić wersję skróconą i powycinać zbędne wątki. I pseudonaukowy bełkot. Jaka ewolucja jak do ewolucji potrzebne są pokolenia  tu mamy 17 sztuk potworów? Jak to ma ewoluować? Romans Mothry z Godzillą to już jest żenada i obscen.

Intuicje owej Brody z Kosmosu są słuszne. Niechby scenarzyści wzięli ekerkę, kątomierz, zegarek i policzyli, kto co może i jak szybko. A jak coś się nie zgadza to niech nauczą się wciskać ściemę widzowi a nie na chama. Podobnie jak w Imperium Kontratakuje. Niech w końcu zajarzą, że samolot może strzelać rakiety z odległości wielu kilometrów i nie musi wlatywać w paszczę potworowi. Ale nie. Samolot musi w paszczę wlatać bo inaczej nie będzie dramatyzmu. Jak F 22 rozwija ponad 1 mach to czemu Osprej za nim nadąża? Można tu długo.

Tymczasem Monarch, który w poprzedniej części składał się z Serizawy i jego asystentki teraz ma wszystko swoje własne. Zajmuje się absurdalnymi działaniami jak ewakuacja. Ileż ludzi Osprejem zdążą ewakuować? Jakie nadzieje były, że asystentka zostanie rozwinięta. Gidora ją zjadł i teraz mamy młodszą azjatkę w tej roli, która coś tam mówi. A co mnie to obchodzi. I mamy jeszcze wybuch jądrowy, który jest absurdalny. Raz że zniszczyłby te korytarza, dwa: temperatura i fala uderzeniowa wykończyłaby Godzillę zanim by się zregenerował.

Godzilla się zaś rozwija. W pierwszej części zaprezentował swoje podstawowe moce: atomowy oddech, cios ogonem i regenerację. Teraz doszły nowe. Wyjaśniło się też, że zna ludzi i dlatego ich broni. Jak zrobią konflikt ludzie - Godzilla to mają w ryj.

Wyszedł film nienajgorszy, fajniejszy od Ostatniego Jedi i tych całych Avengersów Infinity War, Iron Mana, Dr Streńdża etc etc. Niestety nie powala na kolana i nie jest lepszy od pierwszej części. W pierwszej części mieliśmy więcej japońskiego myślenia. Widać, że feminizm obecny we współczesnym kinie nie jest jedyną przyczyną klapy, bo tu też jest słabo mimo że normalnie.  I nie poruszyłem całego spektrum zagadnień, jak uniwersum zwane monsterwersum.

PS: Ciekawe zagadnienia rozwojowe:

1. Co to znaczy, że w Godzilli 2 jest więcej przemocy niż w Godzilli 1?

2. Było drugie zagadnienie ale mi się zapomniało.

Godzilla II: Król potworów
https://www.filmweb.pl/film/Godzilla+II%3A+Kr%C3%B3l+potwor%C3%B3w-2019-... (link is external)


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/smok-eustachy/krol-potworow

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 22, 2019, 12:43:43 am
Eee Bumblebee jest fajny.

No, jest. Zauważ, że o żadnym transformatorowym ;) filmie nie wyrażałem się tak ciepło/oględnie.

Prawdziwy Król Potworów jest tylko jeden i oczywiście jest nim Kaczor.

Scrooge zwany też Sknerusem, ten pierwowzór Indiany Jonesa?
https://www.dialbforblog.com/archives/429/
Coś słyszałem, że "Kacze opowieści" wróciły i są bardziej udane, niżby to niefortunna kreska sugerowała...
Ba, nawet coś widziałem:


Godzilla II nie spełnia postawionych przed nim oczekiwań. Miał zaorać tzw Star Warsy, szczególnie Ostatniego Jedi
Film daje radę i jest lepszy niż wynikałoby z krytycznych recenzji. Na pewno lepszy niż Ostatni Jedi, czy tam Solo, że o Łotrze 1 nie wspomnę.
Wyszedł film nienajgorszy, fajniejszy od Ostatniego Jedi i tych całych Avengersów Infinity War, Iron Mana, Dr Streńdża etc etc.

To w końcu zaorał, czy nie zaorał? ???

Postulat wytępienia ludzi w ekoterrorze się pojawia

Przypomniałeś mi "W pośpiechu do raju", późną powieść Ballarda. Znasz?

Coś się niedobrego dzieję z tzw blockbusterami. Nie umiejo w scenariusze.

Prawda, zaczęło się od "Dnia Niepodległości", "Armageddonu", paralogizmów "Wyspy" i kiksów w pierwszych "Transformerach" (jednym słowem od osi zła Emmerich-Bay-Abrams), potem ruszyła lawina...

Przy czym kluczowe wydaje się to, jak na dwa pierwsze z nich zareagował tzw. świat. Otóż "Impotence Day", jak zwykłem go zwać, był filmem ładnym wizualnie, relatywnie przyzwoicie jeszcze nakręconym, ale niemożebnie wprost głupim. Dotąd scenariuszowe idiotyzmy starano się w produkcjach z takim budżetem maskować, Emmerich, który jeszcze robiąc "StarGejty" się czaił, ostentacyjnie zerwał z tą zasadą. Krytyka to - oczywiście - zauważyła, krytyka nie jest (nie była?) taka tępa, ale zareagowała nietypowo: zamiast skorzystać z okazji do rozdeptania szmiry, przedstawiciele kręgów opiniotwórczych - z wyjątkiem Lema i Clarke'a bodaj - powiedzieli "tak, to jest kretyńskie [padały nawet porównania do największych knotów "SF" z lat '50], ale nam się podoba". Tak przełamana została pierwsza bariera.
"Armageddon" u krytyków nie mógł liczyć na tyle względów. Tym razem zachowali się konwencjonalne - posypały się złośliwe recenzje, rzeczone filmidło dostało pokaźny pakiet nominacji do Złotych Malin, za to nietypowo postąpili szefowie wielkich wytwórni, bo odpowiedzialni za tę chałę - Bay i Abrams - zamiast wilczego biletu dostali w krótkim czasie intratne kontrakty (realizując które mieli okazję wylansować dwu kolejnych zdolniachów ujemnych - Kurtzmana i Orciego). I tym samym przełamano wszelkie tamy, które mogły powstrzymać zalew łajna... Reszta była konsekwencją.
(Marvel, wbrew pozorom, nie jest tak winny, choć i on dołożył swoje, raz - przyszedł, gdy już oczyszczono mu przedpole, dwa - większość durnot, które wprowadził, nie wynikała z nieudolności scenarzystów, a z konwencji, przeniesiona została z komiksów, trzy - zaczynał od filmów względnie przyzwoitych - "Punisher" z Lundgrenem, "Blade" Norringtona, "X-Meny" Singera, "Spider-many" Raimiego, "Hulk" Anga Lee, pierwszy "Iron Man" - rozkręcenie się z bezmyślną akcją przyszło z czasem, i nawet na jego etapie trafiały się - usiłujące między mordobiciami powiedzieć coś z sensem - "Kapitany Ameryki 2" czy "Black Panthery".)

A propos:
Trochę kopania leżącego Emmericha:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Czerwca 22, 2019, 03:27:43 pm
Wszyscy  wiedzą kim jest Kaczor. Godzilla zaś jest lepsza od TLJ ale nie miażdży SW. A takie oczekiwanie miałem
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 22, 2019, 03:41:57 pm
Wszyscy  wiedzą kim jest Kaczor.

Aaa, Kaczor-potwór... Chyba już łapię:


ps. O tym, że Jarmusch zrobił zombie-film "The Dead Don't Die" słyszeliście?
https://www.rogerebert.com/reviews/the-dead-dont-die-2019
(Edit: liv chyba słyszał, bo teraz się stosownego klipu w muzycznym dopatrzyłem... ;) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 30, 2019, 04:59:51 pm
Dość ciekawa, acz niewolna od faktograficznych błędów, recenzja "Testu pilota Pirxa":
https://indiescifi451.com/2017/04/21/inquest-of-pilot-pirx-movie-review/

I lista najlepszych - zdaniem jej autora - radzieckich (ko)produkcji SF zawierająca tenże film:
https://indiescifi451.com/2017/09/15/top-10-soviet-science-fiction-movies/
(Chyba już wiem co sobie będę oglądał w najbliższym czasie ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 04, 2019, 07:51:56 pm
Chwalony bywał w niniejszym wątku - nawet przez tych wobec superbohaterszczyzny krytycznych - "Batman Begins". Sądzę, że nie od rzeczy będzie przypomnieć sobie komu - poniekąd - trylogię Nolana zawdzięczamy. Nie wszyscy z Was bowiem, zapewne, wiedzą, iż jednym z czynników, które zdecydowały o zatrudnieniu przez Warner Bros. Christophera N. i zleceniu mu stworzenia poważniejszej, dojrzalszej, wersji przygód Batmana, było, obok klapy koszmarków Schumachera, ciepłe przyjęcie przez fanów, media (było o nich głośno) i krytykę, fanfilmów Aarona Schoenkego* (wtedy b. młodego chłopaka, któremu bogaty tatuś fundnął w prezencie studio filmowe). Wspominam zaś o tym dziś nieprzypadkowo, bo A.S. umieścił właśnie na JuTubie swoją najsłynniejszą produkcję - "Batman: City of Scars" (2010) w wersji HD:


* Drobne info:
https://en.wikipedia.org/wiki/Aaron_Schoenke
http://www.imdb.com/name/nm1575624/

Zachęcam również do zapoznania się z pozostałym Bat-dorobkiem tego zdolnego młodziana (zwł. najwcześniejszym, bo to on, jak daty wskazują...):

- "Batman Beyond: Year One"* (2003) [na YT nie ma ostatniej części]



- "Batman: Dark Justice" (2003)

- "Patient J" (2005) [o Jokerze]

"Batman Legends" (2006) [nie wiem czemu opublikowany w dwu wersjach]


- "Batman: Seeds of Arkham" (2011)

- "Batman vs Darth Vader" (2014/2015) [dwie wersje zakończenia]



* Godzi się dodać, że "...Beyond" jest - w pewnych aspektach silnie inspirowaną "Spider-manem" (podobny portret psychologiczny i wiek bohatera, zbliżona rogues gallery) - DC-owską odpowiedzią na ledwo co wspominane marvelowskie cyberpunki:
https://en.wikipedia.org/wiki/Batman_Beyond
https://batman.fandom.com/wiki/Batman_Beyond
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 11, 2019, 12:43:47 pm
Ujawniony fragment filmu "Evangelion 3.0 + 1.0" widzieliście?

Ta przesadzona rozwałka, to przebajerzenie, a przy tym te kompletnie współczesne laptopy z współczesnymi USB... To mi wygląda na upadek zasłużonej serii (choć widać - na pociechę - i kawałek poetyckiej roz*** b. w duchu oryginału). Wolę klasykę powspominać:
https://www.youtube.com/watch?v=C3WcH2Yoeww (https://www.youtube.com/watch?v=C3WcH2Yoeww)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: brokere2 w Lipca 11, 2019, 04:58:09 pm
Polecam wszystkim obejrzeć matrixa i... pasję. Ogromna ilość symboli, ale musisz oglądać to jak film sci-fi, nie jako coś w rodzaju dokumentu.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 11, 2019, 05:05:20 pm
"Pasja" jest ekranizacją książki, która dla każdego niewierzącego (we wszelką metafizykę, w chrześcijańskiego Boga, czy w dane objawienia prywatne, po prostu) stanowi fantasy:
https://www.religijna.pl/pasja-wedlug-objawien-bl-anny-katarzyny-emmerich
http://www.kasinawielka-kaplicanabrzegu.pl/zywot-i-bolesna-meka-pana-naszego-jezusa-chrystusa-i-najswietszej-matki-jego-maryi-blogoslawiona-anna-katarzyna-emmerich-1774-1824-17/
Fantasy, nie SF. (Choć faktem jest, że od sci-fi, pośledniejszej odmiany fantastyki naukowej, do fantasy niedaleko.)
A "Matrixa" tośmy tu chyba wszyscy oglądali ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 21, 2019, 01:23:19 am
"Wodny świat"
Najniezwyklejszy film, jaki w życiu widziałem.

Z degustibusem ciężko dyskutować, zwł., że każdemu wolno kochać (co chce), ale... trudno nie zauważyć, iż rzecz nie jest zbyt oryginalna (u jej podstaw leży pierwotny zarys scenariusza szykowanego dla czwartego "Mad Maxa", przerobiony nieznacznie po tym, jak się nie udało zaangażować Gibsona ani Millera), a o jej błędach naukowych (choćby poziom wody się nie zgadza, lepiej by zrobili gdyby zostali przy wersji, że poza oceanami są i pustynie) Oramus się lata temu w "NF" rozpisywał ("Niby-nauka, niby-kino", podpseudonimowy "Mad Max wodny").
Przy czym jednak przyznam, że wypada - mimo wszystko - lepiej od przereklamowanego "Fury Road" (choćby dlatego, że akcyjność trzymana była jeszcze w jakichś ryzach).

ps. Z innej beczki:

Co powiecie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 02, 2019, 09:30:26 am
Parę postów temu analizowałem przyczyny jakościowego upadku kina fantastycznego (w tym kina SF, czy raczej SF udającego). Mam wrażenie, że pominąłem wówczas jeden istotny czynnik, nie zwróciłem uwagi na to, co działo się wcześniej (i równolegle) na rynku komiksowym. A sytuacja wyglądała tam tak: po ambitnych eksperymentach Moore'a, Millera i Claremonta, które w najlepszym wypadku podnosiły komiks superbohaterski do rangi sztuki, w najgorszym zaś czyniły go godziwą (na ile ograniczenia konwencji pozwalają) rozrywką, do głosu doszli efekciarsko rysujący Todd McFarlane (https://en.wikipedia.org/wiki/Todd_McFarlane) (najbardziej znany jako ilustrator przygód Spider-mana i twórca Sprawna (https://comicbook.com/amp/2015/02/04/10-greatest-todd-mcfarlane-covers/)) oraz Jim Lee (https://en.wikipedia.org/wiki/Jim_Lee) (który zaczynał od Punishera, sławę zyskał tworząc komiksy o X-Men (https://www.cbr.com/the-15-most-iconic-jim-lee-covers/) aż wreszcie, wykreowawszy własny zespół Wild C.A.T.s i odnowiwszy image Fantastic Four, zajął się czołówką herosów DC z Batmanem i Supermanem na czele (https://www.cbr.com/the-greatest-jim-lee-stories-ever-told/)). Panowie ci okazali się tak sprawnymi dostarczycielami pokupnej masówki (sam za młodu chłonąłem ich komiksy, traktując je jednak już wtedy jako guilty pleasure)... że - w dalszej perspektywie - stało się to problemem, ponieważ swoimi pracami udowodnili (w erze, w której wydawało się, iż standardy zostały już podniesione!*), że komiks, aby dobrze się sprzedał, nie musi mieć - nie, nie sensu, ani głębi, tak dużo nie oczekujmy po historiach mających za myśl przewodnią proste "tłuc buców!"** - koherentnego scenariusza, ani wyrazistych bohaterów, wystarczy by jeden z nich go narysował (dowodem wielki sukces Venoma, superłotra - w przeciwieństwie do Jokera, Magneto czy Dooma - zasadniczo pozbawionego osobowości (https://www.youtube.com/watch?v=3HAkDag_sHc), czy idiotycznego (https://whatculture.com/amp/comics/7-reasons-batman-hush-completely-overrated) fabularnie (https://reafdebrief.wordpress.com/2013/03/31/batman-hush-is-an-overrated-comic/)***, a mimo to brylującego na rozmaitych top-listach komiksu "Batman: Hush"). Gdy dodać do powyższego to, że rysunki obu panów - zwł. J.L. (http://www.supermegamonkey.net/chronocomic/entries/x-men_1-3.shtml) - w b. dużym stopniu antycypowały**** współczesny styl blockbusterowy, można dojść do wniosku, iż garniturasy ;) z hollywoodzkich molochów, które zatrudniły wiadomych psujów, były b. pilnymi czytelnikami komiksów (co sporo tłumaczy ;) ).

* Tym bardziej, że równolegle tworzyli Gaiman i Morrison.

** Pun intended ;):
https://www.komiks.gildia.pl/komiksy/wilq/10

*** Choć, przyznać trzeba, ozdobionego b. fajną dynamiką boh.tyt.-Catwoman.

**** Papier od zawsze był cierpliwy, możliwości  renderowania dopiero się kształtowały.

(Przy czym samych rysowników za sytuację nie winię - choć przez to, że wszyscy chcieli ich naśladować, doprowadzili również mimowolnie do ostrego kryzysu w obrazkowej branży - po prostu uprawiali swoje rzemiosło najlepiej jak potrafili (https://www.youtube.com/watch?v=bSz43MxmN7o).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 03, 2019, 04:21:38 pm
Subiektywny wybór najlepszych filmów SF ostatniej dekady:


I zwiastun "Terminatora 6" (który, na moje oko, na takie listy nie trafi):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2019, 01:27:58 am
A tu jeszcze trailery czwartego sezonu "The Expanse":


(xpil, jak widzę siadającego na ogniu Rosynanta zaczynam rozumieć Twoją miłość do tej serii ;).)

I trzeciego sezonu "Westworldu":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Jolka29 w Października 09, 2019, 07:36:33 pm
Ja od siebie mogę polecić tą listę filmów https://strefa-filmu.pl/blog/najlepsze-filmy-2017/
Dzisiaj obejrzę kształt wody a filmy które już obejrzeliśmy z tej listy są naprawdę godne polecenia
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 11, 2019, 01:46:55 am
Ja od siebie mogę polecić tą listę filmów https://strefa-filmu.pl/blog/najlepsze-filmy-2017/
Dzisiaj obejrzę kształt wody a filmy które już obejrzeliśmy z tej listy są naprawdę godne polecenia
I jak? Gdzieś tutaj już o tym pisaliśmy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Października 11, 2019, 01:53:47 am
No właśnie - cześć Jolka!
(lub Jolek, bo tu już różne przypadki mieliśmy)
Ale trafiłaś...pewnie sobie pomyślałaś o tutejszych stosunkach... no nic, ale nie zawsze gadamy awanturą.
Jak Olka napisała, gadka o KW była, też zresztą oglądałem. O tutaj, zaczął Nexus;
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2565 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2565)
Więc jak się...?
Filmy z listy która linkujesz, też nie są tu zupełnie obce, przynajmniej niektore.  :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Października 19, 2019, 01:41:56 pm
Nie byłem do końca pewny, w którym temacie podać swojego posta, w końcu zdecydowałem się to zrobić tutaj, pomimo, że luźno dotyka on - na razie - tematyki filmowej.
Otóż od około dwóch miesięcy jestem posiadaczem zestawu do VR, pewnej japońskiej firmy, której nazwy nie podam, żeby nie robić jej reklamy.
Technologia jest toporna, jak na stan obecny, ale to głównie ze względu na relatywnie ciężki, niewygodny hełm (AKA gogle) i od groma kabli, które sprawiają wrażenie aparatury podtrzymującej życie.
Co do doznań i perspektyw, jestem pod wrażeniem. O ile możliwości graficzne są ograniczone i nie dorównują grom na standardowej konsoli, czy komputerze, to skok jakościowy w porównaniu do wczesnych lat 90ch jest ogromny (pierwsza fala VR).
Mózg (błędnik) jest skutecznie oszukiwany, poczucie ruchu, pomimo, że stoi się w miejscu jest piorunujące. Przykładowo, gdy kierujemy wyścigowym samochodem, czy pilotujemy wojskowy samolot myśliwski, zbiera się na wymioty.
Nie zawracałbym Wam tym głowy, gdyby chodziło tylko o gry, ale gogli można też używać do oglądania filmów 3D i VR (360). Ta druga opcja wydaje się w dłuższej perspektywie przyszłością kinematografii i filmów dokumentalnych (przykład (https://www.youtube.com/watch?v=6cUF5rkB29k)).
Ergo, to o czym pisali pisarze SF u jej zarania, powoli staje się faktem i VR (wirtualna rzeczywistości, fantomatyka, oko duszy, cyfrowe niebo ect.) trafia pod strzechy.
Dziś jest tylko ciekawostką i rozrywką, ale uważam, że w przeciągu dekady, lub dwóch zestawy VR i XR (extended reality) nakładane na smartphony staną się codziennością i będą stale udoskonalane, co niesie za sobą nowe zagrożenia społeczne i cywilizacyjne.
Pozdrawiam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 24, 2019, 06:13:43 pm
@olka, liv

Nie wiem czy nie gadacie z botem ;), ale mniejsza...

Tymczasem mamy streszczenie fabuły nowego "Terminatora":
https://en.wikipedia.org/wiki/Terminator:_Dark_Fate#Plot
(Co sądzicie? Mnie to patrzy na kolejną zbędną dokrętkę.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 28, 2019, 12:20:31 am
Też myślę, że VR to kolejny krok we wciąganiu ludzi w sieć - uczestnictwo jak najbardziej bezpośrednie, zatarcie różnic między różnymi poziomami życia społecznego (real i wsieciowymi) - meet your - może nie parents - ale friends...
Próbowałam jakiegoś zwiedzania z okularami - całkiem ciekawe doświadczenie.

Jolka chyba w botkach - w każdem reklamiarka...Terminator wygląda mi na siekankę - około 1:50 wzorowali się na Maczecie Rodrigueza?;)

Ja też chciałam o czymś, co nie jest SF, ale z racji tytułu - jest czyli Joker:
https://www.youtube.com/watch?v=zAGVQLHvwOY (https://www.youtube.com/watch?v=zAGVQLHvwOY)
Film, który dostał Złotego Lwa (nomen - dwa lata temu dostał go Kształt wody...), jest zachwalany z każdego zakątka netu...więc z pewną ulgą znalazłam recenzję, z którą z grubsza się zgadzam:
https://krytykapolityczna.pl/kultura/film/jakub-majmurek-joker-recenzja/ (https://krytykapolityczna.pl/kultura/film/jakub-majmurek-joker-recenzja/)

Widział ktoś?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 28, 2019, 02:24:14 am
Też myślę, że VR to kolejny krok we wciąganiu ludzi w sieć - uczestnictwo jak najbardziej bezpośrednie

Co się zazębia z Enterprajsami i Orville'ami z wątku obok ;).

Terminator wygląda mi na siekankę

Cusz, to może jeszcze w obecnych, kiepskich dla kina SF, czasach bym znósł... Gorzej, że - po zwiastunach sądząc - ani dobrze nie wygląda (dziwne, że współczesne efekty wydają się tak biedne i nieprzekonujące na tle tamtych, sprzed lat), ani klimatu oryginału tam nie czuć... No i ta moda na uśmiercanie starych bohaterów (i obracanie klasycznych wątków wniwecz) jest irytująca.

Widział ktoś?

Miałem się wybrać, ale po tej Twojo-majmurkowej recenzji chyba poczekam na premierę TV (zwł., że już dwa ostatnie Bat-Nolany mam za przereklamowane), zamiast tego kontentując się powtórkową lekturą "Zabójczego żartu", z którego te wszystkie ekranowe komiksy czerpią. Moore to jednak Lem opowieści o trykociarzach* ;).

* A propos:
http://plejbekpisze.blogspot.com/2017/11/straznicy.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Października 28, 2019, 04:28:26 pm
Też myślę, że VR to kolejny krok we wciąganiu ludzi w sieć - uczestnictwo jak najbardziej bezpośrednie, zatarcie różnic między różnymi poziomami życia społecznego (real i wsieciowymi) - meet your - może nie parents - ale friends...
Próbowałam jakiegoś zwiedzania z okularami - całkiem ciekawe doświadczenie.

Zgadzam się z Tobą, Olu. W branży filmowej również tkwi potencjał zrewolucjonizowania tego, jak oglądamy filmy. Widać to na przykładzie trailera VR filmu It:



Obserwator przestanie być jedynie oddalonym widzem za szybki telewizora i stanie w samym centrum wydarzeń, niczym główny bohater. To się też tyczy oglądania meczów sportowych z punktu widzenia kibica na stadionie (w przyszłości pewnie też i zawodnika), czy przekazywania wiadomości.

Oczywiście, żeby tak było, technologia VR musi się stać bardziej wygodna dla użytkownika (gogle) i tańsza. Albowiem podobne przewidywania snuto już przy boomie na filmy 3D od czasu sukcesu Avatara. Tak się nie stało, gdyż przeciętnemu konsumentowi przeszkadzały niewygodne, przyciemniające obraz okulary, czy zawroty głowy. Z tymi samymi wyzwaniami musi się zmierzyć rynek VR.

Ja też chciałam o czymś, co nie jest SF, ale z racji tytułu - jest czyli Joker

Jak Joaquin Phoenix w czymś zagra, to nie ma na niego mocnych. Nie oglądałem jeszcze Jokera, ale mam taki zamiar, co się jednak w moim przypadku wydarzy przy okazji wydania filmu na DVD/Blu-Ray.
A propos, przypomnę film Her, który jest mi szczególnie bliski i bym go nawet zakwalifikował do gatunku SF.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 28, 2019, 11:10:45 pm
Miałem się wybrać, ale po tej Twojo-majmurkowej recenzji chyba poczekam na premierę TV (zwł., że już dwa ostatnie Bat-Nolany mam za przereklamowane), zamiast tego kontentując się powtórkową lekturą "Zabójczego żartu", z którego te wszystkie ekranowe komiksy czerpią. Moore to jednak Lem opowieści o trykociarzach* ;).

* A propos:
http://plejbekpisze.blogspot.com/2017/11/straznicy.html
Nie pamiętam czy widziałam Watch-ów, ale komiks zapisał mi się bardzo pozytywnie - w niepamięci. Natomiast z "batmanami" odwrotnie.
Z tym, że ten Joker naprawdę nie ma niczego wspólnego z komiksem (chyba, że komiks łączy się ze stand-upem?) - tzn. na końcu jest nawiązanie do zabójstwa rodziców i narodzin Batmana, mamy też Gotham, ale całość jest bardzo realistyczna, bez żadnych specefektów - to studium choroby zanurzonej w równie chorym społeczeństwie - z tym, że szkoda, że film startuje od jednoznacznego stwierdzenia stanu umysłu pacjenta.
Gdyby jego choroba była wynikiem kolejnych zdarzeń, informacji, które do niego docierają, narastaniem złych myśli, pewnym punktem przegięcia - zdecydowanie lepiej.
Tak mamy studium choroby i to odbiera wg mnie siłę - naprawdę dobrej - kreacji J.P.

BTW - dzięki Hornet za przypomnienie Her - nie widziałam, ale miałam zamiar - zamiar przesunął się na drabince ku: wkrótce.
Jego brat - River - też miał potencjał - niestety demony górą.
Cytuj
Oczywiście, żeby tak było, technologia VR musi się stać bardziej wygodna dla użytkownika (gogle) i tańsza.
Myślę, że to kluczowe - będzie sprzęt - będzie wysyp propozycji jak go wykorzystać.
Coś jak ze smartfonem - do którego ilość aplikacji, dodatków itp. stała się po prostu zawrotna.
Filmy i gry wydają się naturalnym terenem, ale np. spożytkowanie tej możliwości dla niepełnosprawnych?
Mogliby w tym VR świecie robić rzeczy niemożliwe...
A propos przenikania tych światów - zobacz co się z ludźmi - nie tylko dziećmi - działo przy - jak to? - Pokemon Go? Chodzili jak zombie po mieście...
Wcześniej chyba były Invizimale?
A to taki wstęp, gdzie wykreowany świat wkracza do rzeczywistego. Następuje wymieszanie...i? Masowe wymieranie?:)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 29, 2019, 01:40:06 am
A propos, przypomnę film Her, który jest mi szczególnie bliski i bym go nawet zakwalifikował do gatunku SF.

To ja znów przypomnę, że film ów (w istocie, nienajgorszy) jest swego rodzaju sukcesorem wcześniejszej - krótszej - produkcji tego samego twórcy:
https://en.wikipedia.org/wiki/I'm_Here_(film) (https://en.wikipedia.org/wiki/I%27m_Here_%28film%29)
Którą - boję się pytać na ile legalnie - da się dopaść na YT:

(Złośliwi twierdzą, że to przydługa reklama wódki, ale klimacik jest...)

Nie pamiętam czy widziałam Watch-ów

Zasadniczo jest to dość (pewnie szczegół został zmieniony, ale w sposób nie wpływający na kształt i odbiór całości) wierna ekranizacja komiksu. Tak wierna, że - nie odmawiając jej sprawności - zastanawiam się nad jej celowością. Tj. nad tym co wnosi, czego on nie wniósł... ;)

ale komiks zapisał mi się bardzo pozytywnie - w niepamięci.

Jednym słowem: pamiętasz, że był godny uwagi, ale nie pomnisz dlaczego? ;)

z tym, że szkoda, że film startuje od jednoznacznego stwierdzenia stanu umysłu pacjenta.
Gdyby jego choroba była wynikiem kolejnych zdarzeń, informacji, które do niego docierają, narastaniem złych myśli, pewnym punktem przegięcia - zdecydowanie lepiej.
Tak mamy studium choroby i to odbiera wg mnie siłę - naprawdę dobrej - kreacji J.P.

Dlatego przyznałem przewagę komiksowi. Moore pokazuje nam jak świat produkuje takiego Jokera - nawet nie wiadomo czy wariata, czy zdesperowanego nihilistę. Phillips z Silverem (i Phoenixem) - jakie formy przyjmuje szaleństwo człowieka, o którego (endogennych) problemach z psychiką słyszymy od początku (co może być wartościowe artystycznie i na swój sposób ciekawe, ale nie niesie równego ładunku filozoficznego*).

* Choć J.M. zdaje się słusznie pisać, że potencjał na to był, wystarczyłoby, gdyby twórcy spróbowali nachylić się nad tym, dlaczego osobnik dotknięty morderczą psychozą staje się idolem części mieszkańców Gotham, katalizatorem pewnych reakcji... Co im zrobił świat...

ps. A tu jeszcze coś dla miłośników "Twin Peaks":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Października 29, 2019, 01:50:54 am
Tak Pokemon Go to dobry przykład tego, co nas czeka w nadchodzącej dekadzie. Jest to tzw rzeczywistość rozszerzona, gdzie świat cyfrowy nakłada się na nasz analogowy. Dodajmy, że dzieciaki (i dorośli) grali w Pokemon Go jeszcze przy użyciu smartphonów, gapiąc się w ekran, a nie w goglach VR na oczach, to się pewnie zmieni i nie obejdzie bez ofiar w ludziach ;)

Co do Her, to oczywiście Ci polecam, ale nie gwarantuję, że wywrze na Ciebie podobne wrażenie, jak na mnie. Jeśli ja się wzruszyłem, nie znaczy, że podziała tak na Ciebie.
Dlaczego zaliczyłbym go do SF? (sam zadaje pytanie i na nie odpowiadam, heh) bo Her stawia te same znaki zapytania, co pierwsza Odyseja Kosmiczna (przypadek Hala), Łowca Androidów, czy A.I Sztuczna Inteligencja. Co czyni nas ludźmi, czy sztuczna inteligencja jest gorsza/mniej prawdziwa od ludzkiej itp.
Poza tym, dzięki temu, że film dzieje się w nieodległej (niemalże tu i teraz), przyszłości, można go odnieść w skali 1:1 do świata za oknem, więc obrazuje, jak bardzo jesteśmy samotni we współczesnym społeczeństwie i zależni/uzależnieni od technologii.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Października 30, 2019, 05:22:30 pm
Tak Pokemon Go to dobry przykład tego, co nas czeka w nadchodzącej dekadzie. Jest to tzw rzeczywistość rozszerzona, gdzie świat cyfrowy nakłada się na nasz analogowy. Dodajmy, że dzieciaki (i dorośli) grali w Pokemon Go jeszcze przy użyciu smartphonów, gapiąc się w ekran, a nie w goglach VR na oczach, to się pewnie zmieni i nie obejdzie bez ofiar w ludziach ;)
Oczywiście, w PGo użytkownicy nie byli odcięci od świata zewnętrznego - działali w nim. VR działa właściwie odwrotnie - odcina świat zewnętrzny i działa się w tym sztucznym.
Ale gdyby to wymieszać? Nakładka VR działająca w świecie rzeczywistym? Niektórzy już te piętra mylą;)
Cytuj
Co do Her, to oczywiście Ci polecam, ale nie gwarantuję, że wywrze na Ciebie podobne wrażenie, jak na mnie. Jeśli ja się wzruszyłem, nie znaczy, że podziała tak na Ciebie.
Dlaczego zaliczyłbym go do SF? (sam zadaje pytanie i na nie odpowiadam, heh) bo Her stawia te same znaki zapytania, co pierwsza Odyseja Kosmiczna (przypadek Hala), Łowca Androidów, czy A.I Sztuczna Inteligencja. Co czyni nas ludźmi, czy sztuczna inteligencja jest gorsza/mniej prawdziwa od ludzkiej itp.
Poza tym, dzięki temu, że film dzieje się w nieodległej (niemalże tu i teraz), przyszłości, można go odnieść w skali 1:1 do świata za oknem, więc obrazuje, jak bardzo jesteśmy samotni we współczesnym społeczeństwie i zależni/uzależnieni od technologii.
Z wszystkim się zgadzam - znaczy: zobaczyłam ten film.
Dodałabym:
Bardzo dobry film. W sensie psychologicznym i obserwacji socjologicznych. W połączeniu z możliwościami technicznymi - tworzy się wielopiętrowy obrazek.
Mamy nałożone poziomy rzeczywistości (gra, OS1, przenikanie systemów, życie w sieci, real) - ale jeszcze do rozróżnienia.
Chociaż nie emocjonalnego.
Zresztą - nie trzeba sztucznej inteligencji - to, co robi zawodowo Teodor, to praktycznie coś zbieżnego - czy on nie jest poniekąd trzecią osobą w związku? W różnego typu związkach? Nie wypełnia luki w real układach?
Dodatkowo film jest o tym jak definiujemy miłość: jako posiadanie drugiego - niekoniecznie - człeka? Na wyłączność? Najbardziej egoistyczne uczucie?

W jednej ze scen Teodor czyta: Knowing the Known and Unknown Universe - net podaje sprzeczne informacje - to biblioteka książek nieistniejących?:)

Poza tym mamy ściągawkę z Lema - pojawia się dysputer...znany, a martwy filozof...

W sumie ten OS1 jest łagodną wersją Golema, a Teodor mógłby udać się z reklamacją do producenta;)
Cytuj
To ja znów przypomnę, że film ów (w istocie, nienajgorszy) jest swego rodzaju sukcesorem wcześniejszej - krótszej - produkcji tego samego twórcy:
Włączyłam tę krótszą wersję - Zapudłowani?;)) - po Her.
Niestety nie wytrzymuje porównania.
Przypomniał mi się ludek z Dire Straits - Money For Nothing.
O czym to w zasadzie miało być? O ludzkich uczuciach u robotów? Nieprawdopodobnym poziomie altruizmu?
Cytuj
(Złośliwi twierdzą, że to przydługa reklama wódki, ale klimacik jest...)
Mnie to bardziej wyglądało na reklamę społeczną...
Pamiętajcie: produkujecie tych nieboraków, to zapewnijcie im dostęp do części zamiennych...;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 31, 2019, 02:32:23 am
Her stawia te same znaki zapytania, co pierwsza Odyseja Kosmiczna (przypadek Hala), Łowca Androidów, czy A.I Sztuczna Inteligencja. Co czyni nas ludźmi, czy sztuczna inteligencja jest gorsza/mniej prawdziwa od ludzkiej itp.
Poza tym, dzięki temu, że film dzieje się w nieodległej (niemalże tu i teraz), przyszłości, można go odnieść w skali 1:1 do świata za oknem, więc obrazuje, jak bardzo jesteśmy samotni we współczesnym społeczeństwie i zależni/uzależnieni od technologii.
Z wszystkim się zgadzam - znaczy: zobaczyłam ten film.
Dodałabym:
Bardzo dobry film. W sensie psychologicznym i obserwacji socjologicznych. W połączeniu z możliwościami technicznymi - tworzy się wielopiętrowy obrazek.

Pozwólcie, że zgodzę się na trzeciego ;).

Włączyłam tę krótszą wersję - Zapudłowani?;)) - po Her.
Niestety nie wytrzymuje porównania.

A, zdecydowanie (wrzuciłem w roli ciekawostki). O perspektywach intelektroniki mówi +/- tyle prawdy, co "E.T." o SETI. Ale czegoś mi się spodobał na swój błahy sposób. Poza tym daje wyobrażenie jak się Jonze rozwinął w trzy lata.

O czym to w zasadzie miało być? O ludzkich uczuciach u robotów? Nieprawdopodobnym poziomie altruizmu?

Na pierwszy rzut oka - skrajny altruizm (czasem miło się na taki patrzy, choć ten już przegięty, przy pierwszym oglądaniu stawiałem, że w finale dostaniemy robota z dwiema głowami), na drugi - jednak pewien barter: ona mu (wyuczoną od ludzi) radość życia, on jej wtyczki nie z koszyczka... znaczy... części.

Bajdełej, skoro przy króciakach SF jesteśmy... Napatoczyłem się niedawno na taki:

Wrażenia na mnie nie zrobił żadnego, ale wrzucę w roli ciekawostki, bo albo twórca "Podróżą siódmą" się inspirował, albo poszedł - zbiegiem okoliczności - w zbliżonym kierunku.

Edit innobeczny:
Pojawił się trailer netflixowego "Wiedźmina" (nie do końca SF, ale gdzie dać? a wspomnieć wypada...):

Poniekąd drugi, wcześniej krótki teaser był:

Niby oba wyglądają przyzwoicie (niezbyt jest się do czego przyczepić), ale jakoś nie czuję klimatu wspólnego dla ASowego oryginału i wszystkich jego polskich adaptacji (komiks, film/serial, gry).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 09, 2019, 09:37:42 pm
Była swego czasu mowa o "Metrze 2033". Można powiedzieć, że Bagiński ubrał ten świat w obraz:

Z niejakim sukcesem:
https://www.komputerswiat.pl/gamezilla/aktualnosci/platige-image-z-nagroda-za-najlepszy-cinematic-roku-firma-pokonala-min-zwiastun/x7zkdjl

ps. Skądinąd, gdy przy "Metrze..." jesteśmy, warto przypomnieć:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 10, 2019, 02:39:34 pm
Niby oba wyglądają przyzwoicie (niezbyt jest się do czego przyczepić), ale jakoś nie czuję klimatu wspólnego dla ASowego oryginału i wszystkich jego polskich adaptacji (komiks, film/serial, gry).
Po prostu - ten Wiedźmin jest hamerykański:)
Brak polskiej przaśności?
Poza tym - wizualnie - nie odbiega od innych tego typu produkcji.

Za to Bagiński z Metrem - świetny. Zresztą "Last Light" też ma właściwy klimat.
Ciekawe jak będzie z filmem...prawa do sfilmowania zostały sprzedane czyli a propos Wiedźmina i Metra:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2019/08/23/metro-2033-film-wiedzmin-podobienstwa-opinia/ (https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2019/08/23/metro-2033-film-wiedzmin-podobienstwa-opinia/)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 10, 2019, 03:48:36 pm
Po prostu - ten Wiedźmin jest hamerykański:)
Brak polskiej przaśności?

Ja nie z tych, którzy chcieliby żeby w ekranizacji choć trochę zapachniało grodziszczem, wsią – ulicówką i puszczańskim wyrębem (mam zresztą wrażenie, że doszukiwano się w "Wiedźminach" szczególnej polskości czy słowiańskości cokolwiek na siłę, choć pewne wątki i sapkowej prozy, i polchowych komiksów, i gier są w istocie arcypolskie) ale brak jakoś - bo ja wiem? - mroku? szarzyzny? klimatu trudnych decyzji, z których każda ma swoją cenę? desperacji? Jakoś za radośnie to wszystko wygląda... Takie plastic fantastic (masz rację - typowo hamerykańskie).

Za to Bagiński z Metrem - świetny. Zresztą "Last Light" też ma właściwy klimat.

Zgodzisz się, że unosi się nad nimi jakby z lekka duch wiadomych dzieł Tarkowskiego i - godnych przypomnienia - "Listów martwego człowieka" (https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=7786) Лопушанского (oczywiście w wersji light)?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 10, 2019, 09:39:04 pm
Nie wiem - ja po prostu widzę bardzo dobrą wizualizację tego, co przeczytałam (piszę o Metrze) - natomiast trudno mi się odnieść do Listów..., bo nie widziałam tego filmu - wygląda smakowicie - dzięki - postaram się wkrótce go zobaczyć.

Za to wracając na chwilę do ekranizacji książek G. - właśnie się dowiedziałam, że sfilmowano jego "Tekst" - nie jest to SF, ale ciekawa pozycja:
https://www.imdb.com/title/tt10767426/ (https://www.imdb.com/title/tt10767426/)
https://www.facebook.com/glukhovskybooks/videos/706390436437819/ (https://www.facebook.com/glukhovskybooks/videos/706390436437819/)

Za to sprawdziłam kto zrobił ten film i wyszło mi, że ten pan - Klim Szypienko:
https://www.filmweb.pl/person/Klim+Shipenko-1063444 (https://www.filmweb.pl/person/Klim+Shipenko-1063444)

I ma na swoim koncie SF - Salut 7:
https://www.filmweb.pl/film/Salut+7-2017-796010 (https://www.filmweb.pl/film/Salut+7-2017-796010)
Ktoś widział?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 12, 2019, 01:11:43 pm
wygląda smakowicie - dzięki - postaram się wkrótce go zobaczyć.

...mazaco ;). Tu chciałem offtopicznie zwrócić Twoją - i nie tylko Twoją - uwagę na postać (i dorobek) drugiego (obok Borysa S.) współscenarzysty w/w - Вячесла́ва Миха́йловича Рыбако́ва. Jego sztandarowy - wydany i u nas - "Grawilot 'Cesarzewicz'" choć czyni wrażenie wyjętego z fantazji Remuszki (silna Rosja ze szczęśliwymi Polakami w granicach) i jest dość podatny na obśmianie (https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=1983), to - mimo przynależności do nurtu kompensacyjnego, u nas reprezentowanego "Burzą" Parowskiego i różnymi tam "Bombami Heisenberga" (https://www.literatura.gildia.pl/tworcy/andrzej_ziemianski/zapach-szkla/bomba-heisenberga) - jedna z lepszych powieści współczesnej rosyjskiej SF (której streszczenia robią niejaką krzywdę). Opowiadania (po polsku, niestety, ukazały się b. nieliczne) wspominam nawet milej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Listopada 16, 2019, 01:26:49 pm
W sumie ten OS1 jest łagodną wersją Golema, a Teodor mógłby udać się z reklamacją do producenta;)

Lem nie przewidział, że Golem okaże się kobietą ;) Co oczywiście jest spłyceniem tematu i fabuły z mojej strony, bo OS1 dobierał płeć i charakter systemu operacyjnego względem użytkownika i jego cech osobowościowych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 16, 2019, 03:42:12 pm
W sumie ten OS1 jest łagodną wersją Golema, a Teodor mógłby udać się z reklamacją do producenta;)

Lem nie przewidział, że Golem okaże się kobietą ;) Co oczywiście jest spłyceniem tematu i fabuły z mojej strony, bo OS1 dobierał płeć i charakter systemu operacyjnego względem użytkownika i jego cech osobowościowych.
To użytkownik wybierał głos OS1 - czy ma być damski, czy męski - więc w tej poetyce - to była HONEST ANNIE;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Listopada 16, 2019, 03:47:14 pm
Nom, ale przy wyborze Teodor musiał odpowiedzieć na osobiste pytania, typu jego relacje z matką itp. IMO to też miało wpływ na to, jaki Samanta (lub Sam) miała charakter i stosunek do niego, ale to tylko moje gdybanie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 17, 2019, 02:56:06 am
Nom, ale przy wyborze Teodor musiał odpowiedzieć na osobiste pytania, typu jego relacje z matką itp. IMO to też miało wpływ na to, jaki Samanta (lub Sam) miała charakter i stosunek do niego, ale to tylko moje gdybanie.
Jasne, psychprofil OS1 był dobierany na podstawie danych (zresztą ciągle zbieranych, przetwarzanych  i aktualizowanych) pochodzących i z osobistego odpytywania i z danych z aktywności w sieci, zapisów rozmów, podglądu codzienności itp. – full control;)
Ale ten profil – w zależności od preferencji klienta - był realizowany przez damską albo męską wersję systemu  - a w sumie jedynym wyróżnikiem „płciowości” OS1 był głos?

Ja tymczasem zobaczyłam Salut 7.
https://www.youtube.com/watch?v=bKOy2qE9mEE (https://www.youtube.com/watch?v=bKOy2qE9mEE)
Film opowiada o misji ratunkowej Sojuz T-13:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sojuz_T-13 (https://pl.wikipedia.org/wiki/Sojuz_T-13)

Zobaczyłam i jestem zaskoczona – film jest znacznie lepszy od produkcji amerykańskich: bez manii wielkości, bez patosu, bez kosmicznej rozwałki.
Miejscami myślałam: przecież to Pirx, a to Rohan...nawet Tichy się przewija...jest po prostu swojsko.
Jest akcja, poczucie humoru, dystans, dramat - pełna gama.

W kategorii pomyłek: mieszkańcy Madagaskaru i (psująca nieco film) scena z Challengerem.
Mniej więcej jest tak, jak w tej recenzji:
https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=25446 (https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=25446)

Myślę, że śmiało można ten film polecić - na pewno zamiast Grawitacji;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Listopada 17, 2019, 07:27:40 am
Ale ten profil – w zależności od preferencji klienta - był realizowany przez damską albo męską wersję systemu  - a w sumie jedynym wyróżnikiem „płciowości” OS1 był głos?

Przypuszczam, że gdyby Teo nie wybrał płci systemu operacyjnego, to zostałaby wybrana za niego, według jego cech charakteru, pragnień i lęków, być może musiałby odpowiedzieć na więcej pytań, ale możemy się tego tylko domyślać, albowiem Ted w filmie wybrał samodzielnie, wahając się przy tym. Nie był do końca zdecydowany, czy chce, żeby OS1 była kobietą.
Kto wie, może gdyby wybrał płeć męską, rozwinąłby się romans na miarę Brokeback Mountain a głosu Sam użyczyłby Jake Gyllenhaal, zamiast Scarlett Johansson.

Kończąc wątek Her, ostatnio z SF oglądałem i oglądam serial produkcji Canal+/FOX, Wojna Światów, na podstawie dzieła Wellsa. Dodam, iż serial bardzo luźno nawiązuje do pierwowzoru, równie dobrze mogli go nazwać Inwazja, ale zapewne wtedy nikt by tego nie oglądał. Serial ten ma wiele wad, począwszy od skromnego budżetu (niewystarczającego) po nieprzekonywujące aktorstwo (moim skromnym zdaniem).
Odnoszę wrażenie, że europejscy aktorzy, gorzej od Amerykanów, radzą sobie w przekazywaniu emocji w obliczu końca świata, ale tutaj de gustibus.
Aczkolwiek muszę przyznać, iż pierwszy odcinek mi się nawet podobał. Z początku zapowiadało się na drugi Kontakt (Sagan), ale im dalej w las, tym gorzej. Choć sam pomysł na inwazję i wybicie ziemian błyskotliwy, ale pewnie już kiedyś, gdzieś się pojawił, bo przecież w SF wszystko już było.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 17, 2019, 10:43:46 am
Z początku zapowiadało się na drugi Kontakt (Sagan)

Przecie "Kontakt" (powieściowy) Lem zwał guzik wartym elaboratem, a filmowy nawet naiwniejszy... (Jasne, są znacznie gorsze produkcje SF, ale...)

Tymczasem jednak szykuje się kolejny niezależny film SF:

W zwiastunie średnio to wygląda - jazda na oczywistościach (uczucia rodzinne, hipoteza symulacji, tytułowa teoria spiskowa wykładana b. łopatologicznie, itd.), w dodatku efekty specjalne prezentują się b. tanio (co nie tyle wiąże się z budżetem, ile z niedostatkami pomysłowości), ale poczekamy - zobaczymy.

ps. "Ad Astra" kto widział? Bo chwalą...*

* A ja po "Grawitacjach" z "Interstellarami" bardziej ufam Waszym ocenom, niż recenzenckim.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Hornet w Listopada 17, 2019, 12:07:55 pm
Przecie "Kontakt" (powieściowy) Lem zwał guzik wartym elaboratem, a filmowy nawet naiwniejszy... (Jasne, są znacznie gorsze produkcje SF, ale...)

Mnie się podobał, mowa książce. Fakt, że cenię Lema, nie znaczy, iż muszę mieć takie samo zdanie, na każdy temat, co on.
Jeżeli coś można zarzucić książkom Lema, to byłby podobny zarzut. Elaboraty pisać umiał, ale nie użyłbym w stosunku do nich określenia nic nie wartymi.
Kontakt mówi nam o pozaziemskiej inteligencji równie wiele, co Solaris, czyli nic. Jest wizją autora, nie faktem naukowym. Owszem, można zarzucić Saganowi naiwność i wiarę w dobrych wujków, ale na ten moment, jego scenariusz na kontakt jest równie prawdopodobny, co Lema, bo się nie zdarzył. Zresztą Lem napisał własny Kontakt, jakim jest Głos Pana, jego podejście jest bardziej pesymistyczne (jeśli coś odbierzemy, to nawet tego nie zrozumiemy, lub będzie to ino szum z mikrofalówki i tylko wyrzucimy pieniądze w błoto - tutaj, jak dotąd Lem wygrywa).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 17, 2019, 12:13:28 pm
Ale ten profil – w zależności od preferencji klienta - był realizowany przez damską albo męską wersję systemu  - a w sumie jedynym wyróżnikiem „płciowości” OS1 był głos?

Przypuszczam, że gdyby Teo nie wybrał płci systemu operacyjnego, to zostałaby wybrana za niego, według jego cech charakteru, pragnień i lęków, być może musiałby odpowiedzieć na więcej pytań, ale możemy się tego tylko domyślać, albowiem Ted w filmie wybrał samodzielnie, wahając się przy tym. Nie był do końca zdecydowany, czy chce, żeby OS1 była kobietą.
Kto wie, może gdyby wybrał płeć męską, rozwinąłby się romans na miarę Brokeback Mountain a głosu Sam użyczyłby Jake Gyllenhaal, zamiast Scarlett Johansson.
Jasne, taki scenariusz też możliwy. OS1 mógł też zostać spersonalizowanym (eufemizm w tym przypadku) systemem - bez emocjonalnego zaangażowania użytkownika.
Jeszcze tylko na marginesie - głos predefiniowany - był głosem męskim - nie np. jakimś bezpłciowo komputerowym. I nie zadał on zbyt wielu pytań: czy jest pan towarzyski? Wyczuł lekkie zirytowanie i drugie pytanie już o wybór głosu. Matka - nie do końca został tutaj wysłuchany...i już: dziękuję, proszę poczekać na uruchomienie systemu...może faktycznie - system wie lepiej;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 17, 2019, 02:16:58 pm
Owszem, można zarzucić Saganowi naiwność i wiarę w dobrych wujków, ale na ten moment, jego scenariusz na kontakt jest równie prawdopodobny, co Lema, bo się nie zdarzył.

Tak mówiąc między nami ;) są elementy "Kontaktu", które cenię - dyskusja o relacjach Nauki z wiarą, pytanie o jakiegoś ew. Kreatora stojącego za Wszechświatem, wiążące się z obserwowalnym matematycznym ładem tego ostatniego (dziś kojarzy mi się to z dyskusjami z LA ;) ), warstwa społeczna (mocno clarke'owata, co za plus, cokolwiek zdezaktualizowana, co za minus, acz nie skreślający, bo wszak i Lemowi to czy owo się zanachronizowało). W sumie uznałbym go pod tym względem za swoiste uzupełnienie "Głosu Pana" wręcz.
Ma jednak ta powieść i spory mankament (tak duży, że łatwiej mi uwierzyć, iż Sagan pozwolił sobie celowo, w ramach reklamowania SETI, a potem jednak uznał, że przegiął, i zakończenie udwuznacznił), i nie chodzi o dobrych wujków (ci od Hogartha też byli dobrzy - sygnał zabezpieczyli, możliwe, że Gozmoz ;) stworzyli), a o ideę przetelegrafowania niższej cywilizacji schematów zaawansowanej technologii tak, że jest ona w stanie nie tylko je ekspresowo zrozumieć, ale i opisane zaraz zbudować. (Opisz średniowiecznemu komputer i niech go wyprodukuje...) Stąd lemowska krytyka...*

* Oczywiście, na b. upartego da się twierdzić, że kontaktowa ludzkość - trochę bardziej zaawansowana od naszej - wszystkie kawałki układanki już miała, list okazał się tylko katalizatorem, pozwolił złożyć je we właściwy kształt (przypomina się rozmowa o wynalazkach z wątku o "Summie..."), ale...

zobaczyłam Salut 7.

Dorzucę a propos:






ps. Poczytałem streszczenie fabuły tego "A.A.":
https://en.wikipedia.org/wiki/Ad_Astra_(film)#Plot
Chcę wierzyć ;), że reżyseria ciągnie rzecz w górę, bo scenariusz...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 20, 2019, 01:32:09 am
Dopiero teraz zobaczyłam ile doedytowałeś linek o Salut 7 - świetnie się słucha pana Sawinycha -  Grawitacji też się oberwało...a oni chcieli tą drogą...;)
Z tego co zrozumiałam: oczywiście nieścisłości w filmie jest multum (młotek, pożar, rodziny), ale gdzieś pozostaje ta kwestia: może zachęci młodych, poruszy ich, skieruje ich myśli ku przyszłości kosmonautyki, może rakiety będą dalej budowane, może jeszcze można wykorzystać ich wiedzę, bo żyją...
Może właśnie po to jest kino SF:)


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 20, 2019, 01:51:56 am
Z tego co zrozumiałam: oczywiście nieścisłości w filmie jest multum (młotek, pożar, rodziny), ale

Ale czapeczki są historyczne, i to najważniejsze ;).

gdzieś pozostaje ta kwestia: może zachęci młodych, poruszy ich, skieruje ich myśli ku przyszłości kosmonautyki, może rakiety będą dalej budowane, może jeszcze można wykorzystać ich wiedzę, bo żyją...

Zatem wspominajmy, hołd oddajmy (przyznam, że jakoś nie mogę się pozbierać po informacji o śmierci Leonowa, choć przecie nigdy Go nie poznałem)... Oto jak historyczny spacerek przedstawia film "Время первых" (z tego samego roku co "Salut..."):


Skądinąd - gdy o kosmicznej kinematografii mowa - warto wiedzieć, że zmarły general-kosmonauta był też - jako człowiek wielu talentów - scenarzystą zapomnianego dziś* filmu SF "Петля Ориона":


* Acz nie przez wszystkich:
https://medium.com/singulardtv/10-obscure-sci-fi-classics-youve-probably-never-heard-of-bd4312cc30d5



A po sacrum czas na profanum... Wilq Superbohater dostanie serial, animowany:

Wolałbym aktorski (z opcją wcrossoverowania w świat Legend Polskich ;) ), ale dobra i animacja (co mówię wspominając rysunkowego "Batmana").

Nawiasem: czy Duch Rekina zawdzięcza ksywę temu filmowi?
https://www.filmweb.pl/film/Rekin+widmo-2013-679877
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Listopada 24, 2019, 12:52:06 am
Cytuj
Mniej więcej jest tak, jak w tej recenzji:
https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=25446
Z jednym istnym wyjątkiem (dosłownie) -  tym;
Nie przekonuje też stylistycznie rozchwiana ścieżka dźwiękowa (wykorzystano w niej kompozycje aż czterech autorów), z której i tak zapamiętuje się tylko jeden fragment – nieśmiertelną piosenkę zespołu Земляне „Трава у дома”.
O "Ziemianach" pierwsze słyszę, ale wrzucenie Statków Wysockiego w  kategorię "nie do zapamiętania"?
 Skandal!  8)
Nie wspominając o tej gwieździe
https://www.youtube.com/watch?v=b6pKaQwlqLU (https://www.youtube.com/watch?v=b6pKaQwlqLU)
Te czwarte przegapiłem...  :D
A salut amerykańskich z wygodnego wahadłowca, do tych umorusanych, siedzących z młotkiem na poszyciu zdemolowanej stacji, faktycznie zabawny. I chyba trochę wróżebny...
Znaczy - obejrzałem.
Faktycznie, oglądlive.
Lubię filmy o "prawdziwych mężczyznach" w poetyce Majewskiej...bo męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać, aż zrodzi się pod powieką inna łza, radości łza.
Męska rzecz - dognać w biegu i uśmierzyć grzywy fal...
Nasza rzecz - stać na brzegu, stać i wierzyć i patrzeć w dal...

Łka ma feministyczna duszaaaa... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 26, 2019, 10:34:03 pm
Z tego co zrozumiałam: oczywiście nieścisłości w filmie jest multum (młotek, pożar, rodziny), ale
Ale czapeczki są historyczne, i to najważniejsze ;).
;D
Taa...chociaż czapeczki...

Z jednym istnym wyjątkiem (dosłownie) -  tym;
Nie przekonuje też stylistycznie rozchwiana ścieżka dźwiękowa (wykorzystano w niej kompozycje aż czterech autorów), z której i tak zapamiętuje się tylko jeden fragment – nieśmiertelną piosenkę zespołu Земляне „Трава у дома”.
Może nie jest rozchwiana i jak dla mnie nie sęk w hitach - tylko ona momentami nie pasuje do filmu - ta instrumentalna - nadająca tempo - za nowoczesna?
Np. około 57 minuty?
Łka ma feministyczna duszaaaa... ::)
Nojuż...łap wirtualną chustę i obetrzyj wyimaginowane łzy;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 27, 2019, 12:58:54 am
;D
Taa...chociaż czapeczki...

Możesz się śmiać, ale dla mnie te czapeczki stanowiły clou, czy też sedno, tichego uroku "Saluta...", i oglądając te wszystkie dokumenty powtarzałem w myślach "oby tylko się nie okazało, że je zmyślili... oby tylko..." na szczęście wyszło na to, na co wyszło ;):
(https://cdn.arstechnica.net/wp-content/uploads/2014/09/63.jpg)

(http://www.spacefacts.de/graph/in-flight/in-flight2/soyuz-t-13.jpg)
Jeszcze a propos:
https://arstechnica.com/science/2014/09/the-little-known-soviet-mission-to-rescue-a-dead-space-station/
http://www.spacefacts.de/mission/english/soyuz-t13.htm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 05, 2019, 06:50:11 pm
Wiecie, że E.T. powrócił na Ziemię? ;)

Drobne info:
https://io9.gizmodo.com/e-t-and-the-real-grown-up-elliott-reunite-in-a-commer-1840072382
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 08, 2019, 11:47:37 pm
"Wiesiek"... znaczy... Lambert ;)... fanowski:

(Jeśli ktoś nie wie o co chodzi z fraszką może sprawdzić (https://www.youtube.com/watch?v=fJfb0ga6syQ). Uprzedzam - niecenzuralna.)

I wywiad z Cavillem promujący m.in. "Wieśka" netfliksowego (jest sneak peak - scena uczty w Cintrze):


A poza tym nadciąga era superdziewuch ;):



Nawet wokół dinozaura seksizmu Bonda się jakieś kręcą:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 22, 2019, 11:43:46 am
Nieno...czapeczki z Saluta bardzo szykowne i nie ma żartów;)

Ale a propos superdziewuch...wczoraj zobaczyłam co takie potrafią...czyli także Scarlett Johansson i jej Lucy:
https://www.filmweb.pl/film/Lucy-2014-687712 (https://www.filmweb.pl/film/Lucy-2014-687712)

Film w sumie kiepski - pseudoscience, ale fiction nawet oglądliwa - jak to u Luca Besson.
Kręci się wokół znanych tematów: granice poznania, kto tym steruje, solipsyzm (gdyby każdy człek mógł sterować swoją skrzynką? byłby nią?), skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy - jako gatunek.
Końcówka ostro skręca ku Golemowi i Ubikowi.
Niestety wszystko utaplane w hamerykańskim filmowym sosie, w którym ważne pytanka zostają utopione i zostaje poczucie spotkania z ubogim krewnym Matrixa.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 22, 2019, 06:01:54 pm
a propos superdziewuch...wczoraj zobaczyłam co takie potrafią...czyli także Scarlett Johansson i jej Lucy

Swoją drogą znamienne, że u hollywoodziarzy nawet (technicznie) nie posiadając szczególnych nadludzkich mocy cały czas jest super (także związana i bez butów):

A u Bessona choćby w rząd bogów wchodząc po ludzku wygląda:


pseudoscience

Ano. Niesławny mit dziesięcioprocentowy:
https://en.wikipedia.org/wiki/Ten_percent_of_the_brain_myth

Końcówka ostro skręca ku Golemowi i Ubikowi.

W sumie jak dobrze pogrzebać to chyba besterowe "Gwiazdy..." dały początek takiej tradycji zakończeń. Da się też szukać analogii do finałów wątku manhattanowego "Watchmen" (serialu nie liczyć ;) ) czy powieści "Mroczna materia" Reevesa-Stevensa (co ją King z Kołodziejczakiem chwalili), że jak się kto stanie za potężny na ludzką skalę to zaraz gdzieś znika (bojąc się chyba za słonia w składzie robić).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 22, 2019, 06:16:52 pm
Nawiasem - jak już miała takie moce...to udzieliła ich kompom których używała? Bo one śmigały jak na...drożdżach;)
A to:
Cytuj
jak się kto stanie za potężny na ludzką skalę to zaraz gdzieś znika (bojąc się chyba za słonia w składzie robić).
...ciekawe. Faktycznie, zaraz się te twory rozpływają w prądach kosmicznych...i to samotnie...aspołeczni bogowie?;)
Pędzą tworzyć swoje światy?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 22, 2019, 06:45:01 pm
Faktycznie, zaraz się te twory rozpływają w prądach kosmicznych...i to samotnie...aspołeczni bogowie?;)

Ten z "Mrocznej..." niby z kochanką, co jej mocy udzielił, ale dwoje to jeszcze nie tłum ;). Choć znajdzie się znamienny wyjątek, gdy dutknięcie palicem (no, powiedzmy, palicem ;) ) z boskich wyżyn ściąga (i jest to pokazane jako happy end):

Ledwo co przywołany dukajowy Trudny też się żonino-rodzinnie w luckiej rzeczywistości zakotwiczył.

Ogólnie jednak wygląda to jakby każdy z tych bogów na koniec się nauczył, że jedyna rzecz, jaką wolno mu robić, to – nie wtrącać się, nie odmieniać niczego, albowiem tylko w niewzywanej boskości można pokładać ufność... Wezwana, okazuje się ułomną – i bezsilną...
(Z tym, że nie wiem czy to głębsza filozofia, czy - dotykające nawet Lema - banalne pragnienie zachowania status quo.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Grudnia 22, 2019, 09:46:40 pm
Heh, obejrzałem  8)
Niee, no - fajna strzelanka, choć kociak akurat nie w moim typie, więc za wiele emocji nie wyzwolił.
Tym niemniej ogladadło jak się patrzy. Kilka klisz wyłapałem, pewnie jest więcej.
Cytuj
Końcówka ostro skręca ku Golemowi i Ubikowi.
To ambitna wersja, ale tak.
A drodze, więc po drodze, zaśpiewajmy jeszcze raz, niewytańczony wybrzmi bal bo za jedną siną dalą druga dal...
Dal - Dali, Salvadore - ładne ujęcia siurrealistyczne.
Rozmowa z mamą, nieptrzebny sentymentalizm, ale niech tam. Bardziej wnerwiały wstawki z filmów przyrodniczych o biednej upolowanej sarence i mentorski głos tego wykładowcy od mózgu.
Ale to tylko na początku.
Potem Lucy zamieniła się  w Neo z Matrixa i już byłem w domu. W kolejnej kliszy sceny z Odysei kosmicznej 2001, te tunele i ten pitek...sorry - piteczka. Stworzenie Adama....sorry, Lucy w roli Adamki.  Trochę nachalne.
Przy tym Wehikuł Czasu Wellesa, czyli wsteczny przegląd zdarzeń.
I końcowo, Nadistota.
 A wszystko to z jednego mózgu, proszę proszę... ciekawe co Bogini powiedziałaby na konkurencję?
Ale panowanie nad materią - miodzio...acha, jak się plątała pierwszy raz na tym łańcuchu i w kajdanach, to jak nic - Egzorcysta plus Poltergeist (scena łóżkowa) w mixie.
W sumie , dobre na święta, ale w gronie bez małych dzieci.
Cytuj
...ciekawe. Faktycznie, zaraz się te twory rozpływają w prądach kosmicznych...i to samotnie...aspołeczni bogowie?;)
Pędzą tworzyć swoje światy?
Aspołeczna?
Przeca dała profesoru penrajwa z całą wiedzą ...i jak z tym żyć... :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Kagan w Grudnia 27, 2019, 05:40:24 pm
Głos Pana (2018) - Nie mam czasu aby sprawdzić czy o tym już ktoś tu pisał, ale ZDECYDOWANIE ODRADZAM - moja ocena to 1 w skali 0 do 9.
Chodzi o: His Master's Voice (original title Az úr hangja - "The Master's Voice") 1h 48min 
"A young man searches for his father after he disappears while working on a highly classified project for the United States government that involves extraterrestrials."
Director: György Pálfi
Writers: Stanislaw Lem (novel), György Pálfi (screenplay)
Stars: Kate Vernon, Jennifer Vallance, Marshall Williams
Więcej danych tu: https://www.imdb.com/title/tt4795062/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 10, 2020, 02:34:00 pm
Nawiasem (do innej dyskusji): wspominany Zew wspominanego Cthulhu zekranizowany został przez H.P. Lovecraft Historical Society (https://en.wikipedia.org/wiki/H._P._Lovecraft_Historical_Society) w pastiszowej konwencji czarno-białego filmu niemego:

(Całość da się znajść na JuTubce ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 16, 2020, 08:12:26 pm
Ledwo co napatoczyłem się na YT na takie oto zestawienie:

Z jednej strony miło przypomnieć sobie czasy, gdy ekranowa SF bywała inteligentna, i pocieszyć się, że ta tradycja nie całkiem umarła. Z drugiej - smutno, gdy człowiek uświadamia sobie jaka odrobina zdroworozsądkowego sprytu i zimnej krwi wystarcza(ła) bohaterom klasyków - teoretycznie przejawiającego intelektualne ambicje - gatunku, by mogli błyszczeć.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 06, 2020, 12:59:14 pm
Napatoczeń cd. Wspominałem lat temu parę - jak ten czas leci - o niezależnym projekcie SF "Oceanus". Oto "Oceanus. Act One"*:
https://vimeo.com/120244069

I animacja tego samego twórcy - "Parallel Man: Infinite Pursuit":
https://vimeo.com/228834843

* Mają być kolejne:
https://futuredude.com/film-tv/oceanus-odyssey-one/
https://futuredude.com/film-tv/oceanus-revelation/

Przyznam, że - póki co? - z morrisowymi dziełami, to jak z wieloma dokonaniami sztuki nowoczesnej. Fajniej słucha się teoretycznych komentarzy twórcy i wywiadów z nim, niż ogląda to, co stworzył. Niemniej, dodać trzeba, że facet się rozkręca, minimum w zapowiedziach ;), i ogłasza, iż planuje kolejne produkcje, tj. opowieść o zaawansowanej łodzi podwodnej, młodzieżową SF o grupce kosmicznych kadetów, i ambitnie zamierzony film o eksploracji planety pozasłonecznej:
https://futuredude.com/film-tv/neptune-one/
https://futuredude.com/film-tv/saturn-5/
https://futuredude.com/film-tv/persephone/
Może rozkręci się też jako filmowiec? Wciąż mu kibicuję, w każdym razie, bo wygląda na to, że rozumie co zapewniało wielkość dawnej ekranowej fantastyce i - jako widz - ma dobry gust.

Edit:
Widzę, że zapowiedzi Morrisa jest więcej:
https://futuredude.com/film-tv/brainstorm/
https://futuredude.com/film-tv/slingshot/
https://futuredude.com/film-tv/liquid-crystal/
https://futuredude.com/film-tv/arrowhead/
https://futuredude.com/film-tv/venus-and-gus/
W skrócie: szykują się jeszcze:
- kontrola pogody na komiksowo, w dystopijnym sosie,
- lot na Saturna z awaryjnym wejściem w atmosferę Jowisza (w obliczeniach był błąd? ;)) i spotkaniem tamtejszego życia,
- thriller szpiegowsko-korporacyjny osnuty wokół supernowoczesnej technologii maskowania,
- western SF z kosmonautami (w skafandrach!) na koniach (sic!),
- oraz - potencjalnie urocza - opowiastka edukacyjna łącząca hard SF z tradycyjną animowaną baśnią, a opowiadająca o kotach wędrujących po Księżycu...
(Jest chyba oczywiste, że najwięcej sympatii mam do ostatniego z tych pomysłów ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Lutego 09, 2020, 08:50:48 pm
I jak? Widział już ktoś "Ad astra" ? Q linkował trailer pod koniec ubiegłego roku i cisza. Film wprawdzie wypadł z nominacji do złotego klocka (za efekty specjalne) ale był w dwudziestce.
 Nie, żebym tęsknił, ale zainteresował mnie ten ambitny zamiar:
Gray porównał fabułę planowanego obrazu do Jądra ciemności Josepha Conrada. Dodał również, że chciałby, aby film zawierał „najbardziej realistyczne przedstawienie podróży kosmicznych, które ukazano w filmie”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ad_Astra_(film) (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ad_Astra_(film))
Tu jakoś recka
https://www.youtube.com/watch?v=eJLtOnIVp5o (https://www.youtube.com/watch?v=eJLtOnIVp5o)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 10, 2020, 11:22:05 pm
Inni krytycy też chwalą:
https://www.youtube.com/watch?v=XPfEN-y-ipA (https://www.youtube.com/watch?v=XPfEN-y-ipA)
https://www.youtube.com/watch?v=M74BHr8u4hw (https://www.youtube.com/watch?v=M74BHr8u4hw)
Ale już komentujący pod ich recenzjami coś o Coelho w kosmosie piszą, a i jednemu z "moich" forumowiczów niezbyt się podobało (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=4335#msg340412).
(Możliwe jednak, że złamię się i obejrzę, mimo tych szmirą pachnących kosmicznych piratów w księżycowych roverach i ludożernych pawianów, bo uroda niektórych kadrów sięga okolic kubrickowo-tarkowskich, z oczywistymi nawiązaniami.)

Tymczasem jednak sięgnąłem po "The Europa Report". Cóż, jeśli pominąć, że na tytułowym księżycu panuje w nim (sądząc po efektach) ziemskie ciążenie, że wyprawa nie została poprzedzona solidnym bezzałogowym rekonesansem i dysponuje tylko jedną podwodną sondą (co bywa tłumaczone oszczędnościami na masie/paliwie, które to wytłumaczenie jednak nie przekonuje), że łączność z Ziemią przebiega najwyraźniej z nadświetlną chyżością, że kosmonauci zachowują się jak amatorzy (nie aż w stężeniu prometeuszowym, ale jednak), z czego najbardziej razi weteran Próżni wpadający w depresję po śmierci kolegi, to wyjdzie, że to całkiem sympatyczny, kameralny, filmik SF (gorszy, choć i nowocześniejszy wizualnie, od "Milczącej gwiazdy").
(Niewykluczone jednak, że struty obecnymi "StarTrekami" antidotum szukam byle gdzie, a inaczej byłbym bardziej krytyczny 8).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Lutego 12, 2020, 01:38:16 am
Cytuj
a inaczej byłbym bardziej krytyczny 8).)
Z baraku innych laków, obejrzałem.  :)
Nie wiem, czy dokładać do pieca bo w sumie oglądało mi się znośnie. Raził przerost formy nad treścią.
 Potężny statek z wygodami, by zapuścić sondę pod lód. I odkryć... o, to co odkryli rozbawiło najbardziej. Jednak ziemskie schematy silne.
Poza tym problem z odlotem - nic nie zrozumiałem, jedynie, że te coś ich jakoś trzymało i zamieszało w paliwie - ale jak? I podskoczyli. I spadli z 2 km, i nic wielkiego  :) Czyli jednak grawitacja była niewielka  :D Protuberancja na Słońcu rozwala główne systemy kosmolotu, kosmonauta zachlapał się trującym  paliwem, hydrazyną grzebiąc w kabelkach baterii słonecznych a całość załogi zachowuje się niczym gimnazjaliści na wyciecze klasowej.
Pani co wyszła w skafandrze idzie na śmierć jak zombi, bo zobaczyła światełko i ciekawska mimo wezwań do powrotu..  dużo tych michałków.
A tak naprawdę, masz rację,  do tej misji wystarczyłaby mała bezzałogowa sonda. Z komentarzy medialnych wynikało jednak, że bardziej chodzi o efekt propagandowy - jeszcze nigdy ludzie tak daleko nie ... etc.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 12, 2020, 03:27:19 pm
to co odkryli rozbawiło najbardziej. Jednak ziemskie schematy silne.

Ten "Raport" to jest zasadniczo (nieudolna) adaptacja wyciętego w hyamsowej ekranizacji wątku drugiej "Odysei" Clarke'a (dlatego wogle sięgnąłem). Przy czym nieudolność owa sięga tak daleko, że - pewnie z przyczyn budżetowych, albo żeby kopiarstwo mniej się rzucało w oczy - z b. ciekawie zaprojektowanych stworów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg32758#msg32758) zrobili jakieś szkarłupnie czy ośmiornice.

hydrazyną

Która, dodajmy, powinna być przezroczysta.

Z komentarzy medialnych wynikało jednak, że bardziej chodzi o efekt propagandowy - jeszcze nigdy ludzie tak daleko nie ... etc.

Przy czym, co zabawne, taką motywacją kieruje się prywatne konsorcjum...

Jak tak o tym myślę... ktoś dowcipny mógłby - podsumowawszy wszystko, co tu wyliczamy - zobaczyć w tej "Europie" wyrafinowaną satyrę na kosmiczne plany Bransonów i Musków (że gdzie im do profesjonalizmu NASA czy innego Inter-/Roskosmosu, itd.).

Tymczasem zmęczyłem "Ad Astra". Ktoś napisał, że w/w film opisuje wzór "Grawitacja" + "Armageddon" => "Interstellar", i jest to prawda. Nie muszę więc już mówić, że z tym realizmem, to oczywiście marketingowa ściema, albo reżyserska rzeczy nieświadomość. Zaczyna się zatem tak, że bohater wychodzi naprawić antenę (niby orbitalną, ale potem jest mowa o atmosferze), w mocno gagarinowskim archaicznym skafandrze, bo o nowocześniejszych, z silniczkami, twórcy nie słyszeli. W wyniku wybuchów (o których sensowności trudno dyskutować, bo w końcu nie wiadomo: próżnia czy nie) spada koziołkując, ale oczywiście rzygami się nie dławi, tylko ląduje na Ziemi, na spadochronie, podartym. Potem jest równie ciekawie - oberwawszy w wyniku strzelaniny z roverowymi piratami, i mając sperforowany kombinezon, protagonista przesiada się z kompletną dezynwolturą do rakiety na Marsa, której dowódcy, po starcie, mówi dopiero lakonicznie, że musi sobie coś tam załatać (nawiasem: na Księżycu najwyraźniej też panuje ziemskie ciążenie, za to na statku idącym - kontekst na to wskazuje - ze sporymi przyspieszeniami - dokucza nieważkość). Tak pojęty realizm sięga i zagadnień pozakosmicznych - heros nasz snuje - w istocie: godne pióra Coelho - monologi wewnętrzne, i odbywa ewaluację psychologiczną polegającą na tym, że powtarza monotonnym głosem jaki z niego spokojny i opanowany twardziel, istny Pirx. Finał godny jest wcześniejszych wątków: pan centralny fabularnie wykańcza kolegów* (fakt, oni go też chcieli), wykańcza poniekąd i ojca (zapachniało dukajowym "Okiem...", ale tam przynajmniej było alibi w postaci trującego wpływu Astromancera ;) ), a potem wraca sobie optymistycznie na Ziemię, zacząć nowe życie, jak gdyby nigdy nic... (Swoją drogą: co oni tak z tymi ojcami? Najpierw "Łotr Pierwszy" ;), teraz to? O to jak można obserwacjami z okolic Neptuna, z prawdopodobieństwem bliskim pewności, wykluczyć istnienie Obcego Rozumu, w świetle powyższego, już nawet nie pytam.) Obrazki w stylu "Odysei..." i "Solaris", którymi mnie skusili? Niby są, ale giną w tym wszystkim, w trailerach widać je bardziej niż w samym filmidle.
Jeśli miałbym cokolwiek pochwalić, to pirxowaty miejscami, rzadkimi miejscami, klimat.

* Teoretycznie wojskowych, a znów pokazanych jak szkolna wycieczka.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Lutego 12, 2020, 11:58:28 pm
to co odkryli rozbawiło najbardziej. Jednak ziemskie schematy silne.
Ten "Raport" to jest zasadniczo (nieudolna) adaptacja wyciętego w hyamsowej ekranizacji wątku drugiej "Odysei" Clarke'a (dlatego wogle sięgnąłem). Przy czym nieudolność owa sięga tak daleko, że - pewnie z przyczyn budżetowych, albo żeby kopiarstwo mniej się rzucało w oczy - z b. ciekawie zaprojektowanych stworów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg32758#msg32758) zrobili jakieś szkarłupnie czy ośmiornice.
Pojęcia nie miałem, że Clark machnął tyle tych Odysei  :) I tak to, niechcący zaliczyłem filmowy fragment. Te rybostwory ala szkarłupnie, ale też te z literek... prowadzą do lovecraftowych cthulhów
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cthulhu (https://pl.wikipedia.org/wiki/Cthulhu) czy Dagonów https://pl.wikipedia.org/wiki/Dagon (https://pl.wikipedia.org/wiki/Dagon)
Kołko się zamyka  :)
Cytuj
Tymczasem zmęczyłem "Ad Astra". Ktoś napisał, że w/w film opisuje wzór "Grawitacja" + "Armageddon" => "Interstellar", i jest to prawda.
Jeśli tak, to chyba na większa posuchę sobie zostawię.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 13, 2020, 01:23:35 am
Pojęcia nie miałem, że Clark machnął tyle tych Odysei  :)

Namachał ich cztery, z czego pierwsza służy głównie za wyjaśniający komentarz do kubrickowego dzieła (choć się od niego różni detalami - Jowisz, Saturn), druga to jedna z najlepszych powieści SF jakie powstały (znaczy: gorąco polecam w roli deseru po "Pirxie"), a dwie dalsze... po prostu są (przy czym ostatnia byłaby bardzo dobrym scenariuszem do futurystycznego filmu, natomiast jako literatura nie sprawdza się, niestety, zupełnie).

I tak to, niechcący zaliczyłem filmowy fragment.

Obejrzyj całość. Kiedyś bym pewnie nie zachwalał, bo rzecz nie jest wybitna (na miarę "jedynki"), tylko solidna, przyzwoita, nic więcej, ale dziś jestem skłonny, bo przebija wszystko o czym tu teraz gadamy o kilka rzędów wielkości*.

* Choć i ona zawiera budżetopochodne błędy ciążeniowe (które jednak o tyle łatwiej znieść, że płyną z w/w ograniczeń, nie - z niewiedzy).

Dagonów

Nawiasem: czołowe opowiadanie o nich - "Widmo nad Innsmouth" - należy do lepszych, straszniejszych, kawałków H.P.L.-a, choć o biologiczny sens tego, że mogą krzyżować się z ludźmi, próżno pytać... I nie tylko* ekranizacją:
https://en.wikipedia.org/wiki/Dagon_(film) (https://en.wikipedia.org/wiki/Dagon_%28film%29)
Ale nawet polską ciekawostką obrodziło:
http://masz-wybor.com.pl/zaginiony-premiera/

* Ciężką do polecania:
https://www.youtube.com/watch?v=-yAnVNy27co (https://www.youtube.com/watch?v=-yAnVNy27co)

Cytuj
Tymczasem zmęczyłem "Ad Astra". Ktoś napisał, że w/w film opisuje wzór "Grawitacja" + "Armageddon" => "Interstellar", i jest to prawda.
Jeśli tak, to chyba na większa posuchę sobie zostawię.

Oby aż tak wielka Cię nie dopadła, wystarczy, że ja się namęczyłem...

A propos... Mistrz pisał kiedyś o podobnych produkcjach:

"wszystko to razem woła o pomstę nie tyle do nieba, ile do PT terrorystów. To oni winni porwać i osadzić w lochu wszystkich ohydnych kretynów, płodzących owe kretyństwa, jako też ukarać ich koniecznością wieloletniego oglądania tych kosztownie przyanimowanych wypocin. Byłaby to zresztą kara nazbyt łagodna."

Ale zdaje mi się, że się omylił. Tj. mam wrażenie - m.in. z samochwalczej wzmianki o realizmie, którą przywoływałeś, wynikające - że dla nich to w ogóle kara by nie była, że obecne szmirusy biłyby swoim wypocinom gromkie brawo, w szczerym, bezkrytycznym, samozachwycie.

ps. Skoro już na głowonogi i rozumność podwodną zeszło:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4803207/
https://www.youtube.com/channel/UCNo_xQ7NvTr31naPAcjQWjg/videos (https://www.youtube.com/channel/UCNo_xQ7NvTr31naPAcjQWjg/videos)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Marca 08, 2020, 12:14:30 am
Cytuj
Tymczasem zmęczyłem "Ad Astra".
Zmęczyłem i ja.
Jednak, o dziwo, oglądało się całkiem znośnie. Jeśli nie nastawiać się na akcję... taka psychodrama w kosmosie.
Nie znaczy to, że uwagi Q bezzasadne. Zasadne jak najbardziej - nawet dorzucę kilka ujmujących za ...no, nie za serce  :)
O tym, jak żwawo się chodzi po Księżycu - było.
Ale podziemnie jezioro na Marsie dzięki któremu można dostać się do startującej rakiety - to cymesik. Fala uderzeniowa w kosmosie, to już chyba norma - bardzo wizualne.
Wszystko bije scena powrotu kosmonauty w golutkim skafandrze z jednej rakiety do drugiej - dość odleglej, z wykorzystaniem siły odśrodkowej wirującego wiatraka, przebicie się przez pierścienie Neptuna, z blaszaną tarczą, czyli osłoną wyrwaną z jakiegoś panelu baterii... tak!
 Leciał z tą tarczą przed sobą niczym Superman i ona, ta tarcza,  odbijała odłamki, końcowo pokiereszowana jak termopilski hoplon Spartakusa. Sam bohater trafił w punkt - drabinkę wprost do włazu swojej rakiety.
Czyli - realizm wypraw kosmicznych odpada. Zdecydowanie odpada.  :)
Co zostaje?
Dramat skrzywdzonego odejściem ojca syna?
Szaleństwo ojca, który zachowuje się jak zwariowany Hall z Odysei, likwidując przeciwników misji? Przepraszam  - MISJI!
To chyba o to chodziło - jedno z nielicznych źródeł przyjemności oglądania to porównywanie z filmem matką - "Czasem apokalipsy". Niektóre ujęcia niemal kliszą.
Ale po co to?
Kolejny wariant jądra ciemności? -  Było w Kongo, było w Indochinach, a teraz w okolicach Neptuna?
Źródło szaleństwa w czasach lotów kosmicznych?
U Conrada w systemie kolonialnym.
U Coppoli w głowie wybitnej jednostki - doskonałej maszynki do zabijania i okoliczności umożliwiających "bycie bogiem"...ten trop by?
Nadczłowiek z misją - której poświęca wszystko, a ona traci sens?
Marginesem - ten kosmos niby metodycznie podbijany, system, procedury, rozliczne kontrole, kontrolki, guziki, komisje  - a w nim i tak rządzą albo niezrównoważeni geniusze którzy siłą woli pokonują granice nie do pokonania, albo... kosmonauci wymagający natychmiastowej wizyty u psychiatry, którzy urządzają sobie tam, akutrat tam, seanse terapeutyczne.
 Próżnia jako kozetka?
Plus samotność .. i samo z człeka wyłazi a nawet wizualizuje. Czy leczy?
Leczy - w opisywanym filmie uleczyło, co radośnie zaspoileruję. Dodawszy, ze starał się tatusia uratować.
A, że monologi  językiem "godnym pióra Coelho"? Zapewne tak, ale z tego zarzutu bym nie robił. On do filmów akuratny.

O - i jeszcze zabrakło mi muzyki. W Czasie Apokalipsy, podobnie przeciągniętym, to był spory atut hamujący ziewanie. Niby i w Astrze jakiś numer z starego musicalu, ale... jakoś ni pasował, ni przyłatał. 1,5 h zdecydowanie by wystarczyło.
I jeszcze.. jedna fajna scenka - bodaj po przybyciu na Księżyc. Coś ala hala przylotów a tam niczym biały miś w Zakopanem - fotograf, fotomat? ... i robiący za misia alien.

I jeszcze - fajnie było zobaczyć po latach bohaterskiego dowódcę czołgu i to nie Janka Kosa, a Donalda eS.
I jeszcze... nie, już chyba nic.
Tyle
Piraci na Księżycu... hmmm. Trzeba by do tego równania inspiracji dorzucić Mad Maxa.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 08, 2020, 01:21:42 pm
Jeśli nie nastawiać się na akcję... taka psychodrama w kosmosie.

Prawda, tak sobie myślę, że gdyby "Ad Astrę" z akcji okroić, i o ten realizm jednak zadbać, to by coś całkiem znośnego wyjść mogło, może nie aż drugi "Moon", ale... Styl by rzecz w górę pociągnął...
(Tylko sposób zakończenia niektórych wątków wymagałby pewnego przepracowania.)

Marginesem - ten kosmos niby metodycznie podbijany, system, procedury, rozliczne kontrole, kontrolki, guziki, komisje  - a w nim i tak rządzą albo niezrównoważeni geniusze którzy siłą woli pokonują granice nie do pokonania, albo... kosmonauci wymagający natychmiastowej wizyty u psychiatry, którzy urządzają sobie tam, akutrat tam, seanse terapeutyczne.
 Próżnia jako kozetka?

Poniekąd ma to sens... Pchają się w tę Próżnię ludzie, którym na Ziemi za ciasno, i nie potrafią na niej dojść do ładu ani ze sobą, ani z innymi...* Ale tylko poniekąd, bo jest to jednak środowisko, w którym przetrwanie wymaga ścisłej samodyscypliny, a o tę takim niezrównoważeńcom trudno...

* Grali zresztą na tej nucie Le Guin, Petecki, startrekowi...

A, że monologi  językiem "godnym pióra Coelho"? Zapewne tak, ale z tego zarzutu bym nie robił. On do filmów akuratny.

Można rzec, że w wypadku ekranowej SF to powrót do korzeni - i tu wkracza Q z anegdotą (https://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg66880#msg66880) ;).

jedna fajna scenka - bodaj po przybyciu na Księżyc. Coś ala hala przylotów a tam niczym biały miś w Zakopanem - fotograf, fotomat? ... i robiący za misia alien.

Tak, to ten powiew pirxowatości obyczajowej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 17, 2020, 10:29:54 pm
Szukając optymistycznej rozrywki na trudne czasy wziąłem się (jak po wcześniejszych postach mogliście się domyślić) ponownie za serial "Doctor Who", tym razem głównie w jego klasycznym, kręconym w latach 1963-89, wydaniu. Jeśli uznać odcinki cieszące się największą popularnością/opinią najlepszych za reprezentacyjne, to nie należy się tam spodziewać głębi na miarę najwybitniejszych odsłon "Kosmosu: 1999" czy "Star Treka" (wczesne epizody "DW" nowożytnego, odgrzewanego, zdają się wypadać pod tym względem lepiej), ale mającym słabość do SF (zwł. staroświeckiej) może się - przy odpowiednio luźnym podejściu* - podobać, tym bardziej, że między scenarzystami przewijają się znane nazwiska z branży** (a intencjonalny, i nieintencjonalny, humor idzie czasem w dość lemowatym, tichym, kierunku).

* Które jest tu o tyle wskazane, że jest to produkcja traktująca siebie dalece mniej serio niż jej nazwani rywale, znacząco od nich lżejsza.

** Douglas Adams (pozostający, jeśli wierzyć okładce "Lemistry", pod przemożnym wpływem Mistrza), Terry Nation (który stworzył również "Blake's 7"), (kojarzony z w/w "Kosmosem...") Johnny Byrne; w obecnej erze dołączył do nich również Neil Gaiman (o czym już wspominałem).

Garść bardziej szczegółowych refleksji o pilocie i o jednej z najbardziej znanych opowieści o czwartej - uchodzącej za ikoniczną* - inkarnacji bohatera tytułowego pod adresem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1367&page=16#msg341066

* I nie bez powodu, że odwołam się do scen z jeszcze jednej słynnej, a cięższej tematycznie, historii z nią:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 18, 2020, 09:14:08 pm
A tak apropos to nie wiem, czy było omawiany, ale obejrzałem "Pierwszego człowieka" (na Księżycu ma się rozumieć, czyli o Armstrongu). Generalnie widzę kino akcji zmierza ku filmowi psychologicznemu, sporo jest długich zbliżeń na twarze gł. bohaterów, które generalnie niczego nie wyrażają, można by plakat podstawić, ale wiadomo, że to dlatego, że prawdziwi astronauci nie okazują emocji, więc w gruncie rzeczy te twarze są bardzo rozemocjonowane, tylko tego nie widać. W pewnym sensie bardzo budżetowe, tyle że obsada może skurczów mięśni doznać. Mięśni mimicznych oczywiście.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 22, 2020, 07:49:20 pm
Przez te międzypokoleniowe jednoczenie zostałam przymuszona do zobaczenia Avengersów...o tych:
https://www.filmweb.pl/film/Avengers%3A+Czas+Ultrona-2015-637247 (https://www.filmweb.pl/film/Avengers%3A+Czas+Ultrona-2015-637247)
Ponieważ lubię T. Starka - dzielnie wytrzymałam. Podobno świetne - tylko dlaczego takie nudne?;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 22, 2020, 08:35:58 pm
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja ziewałem na tej drętwej pile ;). Na pierwszej z cyklu też ziewałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1119&page=9#msg264085
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 04, 2020, 03:58:33 pm
Oramus "Ad Astrą" również się nie zachwycił ;):
http://www.galgut.eu/pracownicy-prozni/
Za to film "Proxima" tak jakby zachwala:
http://www.galgut.eu/i-ty-zostaniesz-astronauta/
Oglądał go ktoś?

ps. A oto co M.O. ma do powiedzenia o "Pierwszym człowieku":
http://www.galgut.eu/wielki-skok-ludzkosci/
Nowym "Bladym...":
http://www.galgut.eu/uczniowie-spartakusa/
"Passengers":
http://www.galgut.eu/romeo-i-julia-w-kosmosie/
"Life":
http://www.galgut.eu/prezent-z-marsa/
I "Kształcie wody":
http://www.galgut.eu/ichtiander-odnaleziony/
(Bajdełej: fajna ta ruska bajka o Ichtiandrze była ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 04, 2020, 05:57:09 pm
Obejrzalem ostatnie Gwiezdne Wojny. Scenografia i kostiumy cacy, bardzo jak pierwsze 2 czesci, te stare. Fabula i postacie przetragiczne.
Serial "Devs", jestem na 4 odcinku. Ma cos w sobie, pomysl ciekawy, dobrze zrobiony. Nie wiem czy sie nie rozmemla, bo to zdaje sie byc czesta przypadloscia seriali, po dobrym starcie. Jak na razie jest dobrze. Komputer kwantowy najnowszej generacji potrafiacy "zagladac" w przeszlosc i przyszlosc, pytania o determinizm, przypadkowosc, wolna wole lub jej brak. Intrygi i szpiegostwo. Serial o raczej powolnym tempie, nastrojiwe dlugie ujecia, troche zakrecony, ale nie nudzi.
Stories From The Loop (czy jakos tak) troche podobny w klimacie do Devs, na razie 3 odcinki obejrzane. Historie osobne, ale z tego samego miejsca, kazda ma jakis przewodni motyw, podejrzewam ze wzzystko jest jakas symulacja, albo eksperymentem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 05, 2020, 11:59:59 am
Obejrzalem ostatnie Gwiezdne Wojny. Scenografia i kostiumy cacy, bardzo jak pierwsze 2 czesci, te stare. Fabula i postacie przetragiczne.

Dorzuciłbym narrację (reżyserię, ale i sposób poprowadzenia tej fabuły przez scenarzystów). Takiego rwania wątków, tak chaotycznego skakania od sceny do sceny, ze świecą szukać nawet wśród równie kiepskich filmów "SF". Ten sposób opowiadania zabiłby i znacznie lepszą/mądrzejszą historię.

BTW. od niedawna mamy znów wątek o "SW", sam zakładałem ;), zapraszam, jeśli masz ochotę:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=1706.0

Serial "Devs"

Dolinkuję ;):
https://en.wikipedia.org/wiki/Devs
https://www.imdb.com/title/tt8134186/
https://www.filmweb.pl/serial/Devs-2020-829258
I dodam, że robi go Alex Garland od m.in. "Ex machina".

Stories From The Loop (czy jakos tak)

"Tales...":
https://en.wikipedia.org/wiki/Tales_from_the_Loop

Aha: dzięki za polecanki, wyglądają znacznie ciekawiej od obecnych "Star Treków" ;).

ps. Skoro przy nowych serialach jesteśmy... Oglądał kto?
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Good_Place
Niekoniecznie SF, ale ponoć przyjemnie filozoficzne...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 05, 2020, 03:49:12 pm
Nie wiem czy warto miec osobny watek na SW. Gatunek zostal skutecznie zgwalcony, zeszmacony, polany benzyna i podpalony.
Ogladalem ten The Good Place, zasadniczo jest to komedia romantyczna, ale o dziwo nawet mi sie przyjemnie ogladalo.
Obejrzalem Underwater, czy jakos tak... Gorsza (o wiele) wersja Aliens, tyle ze nie w kosmosie, a na dnie Rowu Marianskiego. Nakrecony po taniosci w bardzo ciemnych scenach, malo sensu, oni uciekają, potwory ich gonia, oczywiscie najtwardsze i najbardzuej kompetentne sa mlode laski, biegajace w gaciach. Malo pamietam, bo nie bylo co pamietac
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Kwietnia 05, 2020, 04:28:15 pm
oczywiscie najtwardsze i najbardzuej kompetentne sa mlode laski, biegajace w gaciach.
To w sumie jeszcze nie tak źle - skoro w...;)
Ja zobaczyłam (drugi raz, bo zapomniałam, że już widziałam...) - taką dłużyznę:
https://www.filmweb.pl/film/Mr.+Nobody-2009-269102 (https://www.filmweb.pl/film/Mr.+Nobody-2009-269102)
Ot, trochę przypadkowego Kieślowskiego, trochę czasowariacji - ale raczej obyczaj, niż typowe kino SF.

Mógł być całkiem dobry psychologiczny, ale ze względu na bezsensowną końcówkę i dopowiedzenia - nędzna fikcja:
https://www.filmweb.pl/film/Dziedzictwo.+Hereditary-2018-802930 (https://www.filmweb.pl/film/Dziedzictwo.+Hereditary-2018-802930)

I prawie SF - ze względu na akcyjną łatwość:
https://www.filmweb.pl/film/Who+Am+I.+Mo%C5%BCesz+by%C4%87+kim+chcesz-2014-726430 (https://www.filmweb.pl/film/Who+Am+I.+Mo%C5%BCesz+by%C4%87+kim+chcesz-2014-726430)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Kwietnia 05, 2020, 04:59:21 pm
Cytuj
oczywiscie najtwardsze i najbardzuej kompetentne sa mlode laski, biegajace w gaciach.
A o jakim zakresie kompetencji piszesz? Twardość, tiaa... domyślam. I jeszcze aprop tego olinego, co film-w-łeb zaczyna tak - Benjamin, młody niemiecki geniusz komputerowy, zostaje zaproszony do grupy hakerów, którzy chcą, by usłyszał o nich cały świat.
Zachęcony przez Q zacząłem oglądać Grę Endera... z braku laku.. Pierwsze skojarzenie z Harrym Potterem w Kosmosie, no ale szok... film jest dubbingowany i te dzieciece glosiki ratujace świat. Jak kiedyś z dzieciństwa na wsi przy kojcu z kurczaczkami pi pi pi. Te dziecięce głosiki podczas musztry - no, komedia na całego. Taa, jeee!!! Panie sierżancie!!! -  do wielgieo Murz... ee, tego co z załogi Narcyza. A skąd dziecki wiedziały od razu jak obchodzić się z wielgim wrednym sierżantem? Aaa, zapomniałem, to geniusze.
Więcej jak skończę, ale nie wiem czy dzisiaj skończę, bo nie da się brać na jeden raz.  :D
Aha, i te  twarzowe miny Indiany Jonesa, dziecięcego guru  8) Prawie jak Szumowskiego. I coś, ale to może inwencja dubbingujących - rodzina co urodziła tych troje geniuszów pochodziła z Polski. Troje, bo szlaban na trzecie dziecko -  świat masakrycznie przeludniony, więc z drodze geniaklnorozpłodowego wyjątku, ale żeby z Polski? To wtedy jeszcze jest Polska?  :)
 I w tym kontekście,  komunikat, że atak robali dokonał strasznych zniszczeń i zginęły dziesiątki milionów ludzi. Dziesiątki... toż to prawie recepta na didaskalne przeludnienie, które musi iść w dziesiątki miliardów, skoro takie restrykcje rozpłodowe. Warto te robale zbijać?  ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 05, 2020, 05:10:48 pm
Nie wiem czy warto miec osobny watek na SW. Gatunek zostal skutecznie zgwalcony, zeszmacony, polany benzyna i podpalony.

Zanim wyczerpie się wszystkie sensy (które da się dopisać do) oryginalnych filmów, omówi co lepsze z setek* dawnych wydawnictw rozszerzających obraz świata, jednym słowem nim dojdzie się do chwili obecnej, trochę czasu minie... ;)

* Dosłownie:
https://starwars.fandom.com/wiki/Timeline_of_Legends_books
https://starwars.fandom.com/wiki/Timeline_of_Legends_short_stories
https://starwars.fandom.com/wiki/Timeline_of_Legends_comics

Ja zobaczyłam (drugi raz, bo zapomniałam, że już widziałam...) - taką dłużyznę:

Dobry film, znaczy, wielokrotnego użytku... ;)

Zachęcony przez Q zacząłem oglądać Grę Endera... z braku laku..

Książka jest mimo wszystko lepsza... albo ekranizacja skuteczniej wady wydobywa...

I coś, ale to może inwencja dubbingujących - rodzina co urodziła tych troje geniuszów pochodziła z Polski. Troje, bo szlaban na trzecie dziecko -  świat masakrycznie przeludniony, więc z drodze geniaklnorozpłodowego wyjątku, ale żeby z Polski? To wtedy jeszcze jest Polska?  :)

Nie, to granie do kotleta. Card zauważył, że go szczególnie chętnie w Polsce kupują (coś jak Whartona), więc takie pochodzenie protagoniście dopisał, dając mu za ojca Jana Pawła (nie, nie to co można pomyśleć - Jana Pawła Wieczorka).

Tymczasem jednak taką listę chciałbym zlinkować...
https://www.wired.co.uk/article/best-sci-fi-movies-of-all-time
Pewne tytuły bym z niej wywalił (choćby jedynego "Star Treka"  8) ), coś może dorzucił (np. innego "Star Treka"), ale w części klasycznej wydała mi się dość solidna, natomiast w części współczesnej... No, właśnie... Co sądzicie o paru nowszych umieszczonych tam tytułach (i nie mam na myśli "Interstellaru" z "Grawitacją", bo teśmy już zmiażdżyli ;) ).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 07, 2020, 01:05:15 pm
Zmeczylem do konca Tales From the Loop i jednak sie rozmemlal. Tak, ze ten tego... Srednio...Slabo...
Leci za to 3-ci sezon Westworld, ktory mi sie bardzo podoba. Co prawda 1szy sezon byl najciekawszy, ale nadal jest b. dobrze.
Z nie sf polecam serial Killing Eve. Przyklad gdzie kobieca postac zabojcy nie jest kompletnie naiwna i nieprzekonywujaca. To w nawiazaniu do tych twardych lasek w samych gaciach, bijacych kopy napakowanych, zawodowych kryminalistow albo potworow.
Ogladalem z moja 9cio letnia corka pierwsze 3 Wladcy Pierscieni. O ile filmy jako takie nawet jej podeszly, to dlugosc 3h okazala sie powaznym wyzwaniem. Najciekawsze, ze film sie nie zestarzal i jako fantasy po tylu latach jest dalej najlepszym filmem z tego rodzaju.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 07, 2020, 02:53:49 pm
Zmeczylem do konca Tales From the Loop i jednak sie rozmemlal. Tak, ze ten tego... Srednio...Slabo...

Czyli wycofujesz polecankę ;). Aha, co do rozmemłania, to mam wrażenie, że bierze się ono z tych modnych technik narracji, o których Koleżeństwo w wątku o Dukaju wspominali... Abrams popsuł nie tylko kino fantastyczne, ale i seriale, jeno subtelniej...
 
To w nawiazaniu do tych twardych lasek w samych gaciach, bijacych kopy napakowanych, zawodowych kryminalistow albo potworow.

Skoro o nich mowa... Pamiętam jakie emocje (negatywne) budziła na moim forum startrekowym Lexxa Singh - z linkowanego gdzieś tu "ST - Renegades" - w ten schemat się wpisująca. Przy czym da się dość jasno określić co zaszło... Najpierw panie robiły (zazwyczaj) w fantastyce za damsele w distressach albo nieobecne/mało obecne (taka Uhura, niby jedna z ważniejszych kirkowych oficerów, a rzadko kiedy cokolwiek miała do roboty), co też dobre nie było. Potem pojawiły się postacie w miarę realistyczne i pełnowymiarowe, jak Ripley, Leia (nawiasem: dziewczyna dowodziła bitwami i miała na koncie bodaj najwyższą liczbę ubitych w bezpośredniej walce z całego gwiezdnowojennego Big Trio), Sarah Connor, Lewis z "RoboCopa" czy Ivanova z "Babylon 5". Z czasem przyszła moda na supersiłaczki wzorowane na komiksowych - takie jak sławetna wampirobójczyni Buffy, major Kusanagi, matrixowa Trinity czy cameronowska Max z serialu "Dark Angel" (która była poniekąd żeńskim Spider-manem (https://darkangel.fandom.com/wiki/Dark_Angel#Background_to_Series)), gdzie jednak każdorazowo ich możliwości były (mądrzej czy głupiej) uzasadniane - dziedzicznymi mocami, cyborgizacją, wirtualnością świata przedstawionego, geninżynierią. Ten schemat się przyjął (zwł., że wpisywał się w politykę dowartościowania pań), ale z czasem zaczęto zapominać o doklejaniu listka figowego - wspomniana Lexxa czy Honor Harrington miały jeszcze genetyczne alibi, ale już taka np. Burnham tłukła (https://www.youtube.com/watch?v=LevabtWIdGY) silniejszych od siebie (i od Ziemniaków w ogóle ;) ) Klingonów bez cienia usprawiedliwienia. (Być może pierwszą panią bezlistkową była niejaka Xena, którą pokazywano jako groźniejszą w walce od półboskiego Herkulesa, nie dodając jej wszakże równie olimpijskiego rodowodu*).

* Owszem, pojawiały się sugestie, że może być córką Aresa... ale tylko sugestie:
http://whoosh.org/issue7/rudnick4.html
No i boską bronią władała:
https://hercules-xena.fandom.com/wiki/Chakram
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 15, 2020, 11:48:04 am
W ramach marketingu ujawniono wizerunki bohaterów nowej "Diuny"...
https://ostatniatawerna.pl/diuna-nowe-logo-i-zdjecie-z-filmu/
https://nerdist.com/article/dune-first-look-oscar-isaac-zendaya/
Cóż, jestem zaskoczony (a może nie jestem? ;) )... Pomijając Chani, która prezentuje się nieźle w tym filtraku, wszyscy wyglądają znacznie biedniej niż lata temu, u Lyncha... A sam Paul - trochę jak krzyżówka starwarsowego Huxa z Edwardem Nożycorękim. Ale... w końcu młody Atryda był dość dziwnym nastolatkiem, a potem - co sam przyznał w "Mesjaszu..." - wysyłał na śmierć miliardy... Może i taki styl mu pasuje...?
Niemniej... jak byłem sceptyczny, tak jestem sceptyczny jeszcze bardziej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: endomik w Kwietnia 15, 2020, 12:35:11 pm


Bad Boys for Life mój ulubiony film, recenzja na https://multifilmy.pl/filmy/bad-boys-for-life/ IMDB https://www.imdb.com/title/tt1502397/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 21, 2020, 05:12:44 pm
Ci "Boys" to chyba ;) nie SF ;).

Tymczasem powtórzyłem sobie film "Thor" i napiszę co o nim myślę...
Owszem, boh. tyt. jest uroczo thorowaty (czyli - m.in. - przedstawiony b. w zgodzie z komiksowymi oryginałami), a Loki niemniej uroczo wieloznaczny (acz mało przekonujący w roli mistrza podstępów - kombinuje mocno naiwnie, jak przedszkolak właściwie, skuteczność tylko mocy iluzji i bezwzględności zawdzięcza), obaj też zdają fabularny egzamin - pierwszy okazuje się mądrzejszy i odpowiedzialniejszy, niż się mogło zdawać (z czasem zresztą widać coraz bardziej, że w/w thorowatość to nie tyle głupota, co specyficzny styl bycia wynikły częściowo z asgardzkich norm kulturowych i z braku poważniejszych wyzwań w dotychczasowym życiu), drugi znów wychodzi (za cenę wykończenia własnymi rękami biologicznego ojca) na nieodrodnego (choć przybrany) syna Odyna. Owszem, wątek miłosny, choć pretekstowy, jest fajny... Ba... nawet ziemska warstwa (czy raczej warstewka) naukowa ma z grubsza sens... Ale... choć scenarzystami byli zasłużeni autorzy co lepszych odcinków "Andromedy" - Stentz i Miller, i sam Straczynski (od "Babylon 5"), przedstawiona historia jest płytka jak kałuża - jeden knuje, drugi się uczy, do tego trochę rozwałki dochodzi, i tyle.
Za mało psychologii, za mało (pseudo)naukowych wyjaśnień tego, co mitologia i komiksy przyniosły (a byłoby co wyjaśniać, oj było :P ), by mieć na czym umysł zawiesić ;).
Poza tym... O ile jeszcze przedstawienie Hoguna (https://comicvine.gamespot.com/hogun/4005-3511/) z Warriors Three jako samuraja (w oryginale miał przypominać Bronsona, ale nosił się z mongolska, i pochodził z daleka, więc w sumie wszystko ok), a nawet Heimdalla (https://comicvine.gamespot.com/heimdall/4005-3508/) jako czarnoskórego (acz ono ma już znacznie słabsze uzasadnienie - z mitów wynika, że półludzki syn w/w, Thrall, był smagły, i raczej nie po matce ;), nic więcej) da się łyknąć (choć znacznie lepiej by wypadło, gdyby cały Asgard został pokazany jako mniej jednolity rasowo, tak zdaje się cokolwiek out-of-place), o tyle brak profesjonalizmu i dobre serce Coulsona (który zachowuje się nie jak zimnokrwisty przedstawiciel służb, a jak dobry wujek idący na rękę bohaterom) naprawdę razi, tak jak i użycie w jednej ze scen w roli snajpera łucznika - Hawkeye (https://comicvine.gamespot.com/hawkeye/4005-1475/)'a (zamiast posadzenia gdzie trzeba paru agentów z automatami)*.
Znaczy: tytułowy film, przynajmniej traktowany jak indywidualna produkcja, nie - kawałek szerszej "MCU"-układanki, wypada b. słabo (bo nawet na słynne zbroje, i niemniej słynne, uczty wikińskich bogów, które cokolwiek mogłyby osłodzić, niezbyt jest czas się napatrzeć), o ileś poziomów gorzej od takiego "Black Panthera", choć to przyznać mu trzeba, że jak na współczesny blockbuster zawiera relatywnie mało fabularnych bzdur i paralogizmów (po komiksach dziedziczonych, a te są najgorsze - humanoidalność Obcych, itd. - nie liczę).
Aha: jeszcze jedno słówko o Odynie - im bardziej na niego patrzę, tym bardziej mam wrażenie, że inspirowali się nim twórcy starwarsowego Valkoriona, bo stosunek do synów b. podobny, choć łagodniejszy...

* Wiem, chodziło o introdukcję kolejnego bohatera, niemniej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 27, 2020, 10:45:02 pm
Po "Thorze", usiłując znaleźć jakichś godniejszych uwagi przedstawicieli tego samego nurtu, sięgnąłem po wczesną produkcję Jamesa Gunna (od "Guardians of the Galaxy") zatytułowaną "Super", a stanowiącą spojrzenie na temat superbohaterstwa z perspektywy kina niezależnego. Fabularnie i koncepcyjnie b. silnie kojarzy się z "Kick-Assem" (https://en.wikipedia.org/wiki/Kick-Ass:_The_Dave_Lizewski_Years) (choć zarówno Miller, jak i Gunn twierdzą, że nie inspirowali się pomysłami tego drugiego), z tym, że zamiast nastoletniego fana komiksów mamy, niekoniecznie zdrowego psychicznie i nieco ociężałego, podstarzałego kucharza, który usiłuje odzyskać żonę odbitą mu przez lokalnego gangstera. Reszta jest b. podobna - zderzenie superheroizmu z prozą życia, opary (lekkiego) obłędu, naturalistyczna przemoc, czarny humor i dwuznaczne, ale w sumie zacne, przesłanie o potrzebie czynnego przeciwstawiania się złu, powszedniemu złu, na które wielu przymyka oczy*. Nawet wątek bardziej krwiożerczej od swojego partnera dziewczyny-sidekicka.
Nic wielkiego, ale niezła odtrutka na bardziej mainstreamowe, więc i bardziej plastikowe, opowieści o trykociarzach.
(Aha: jeśli miałbym osobno odnotować jakąś scenę, wybrałbym tą, w której dla swojego głównego przeciwnika bohater wciąż jest wkurzonym Frankiem z sąsiedztwa, który nie powinien sprawić większego kłopotu, a dla jego bardziej wpływowego bossa, czy wspólnika w interesach, już budzącym grozę legendarnym mścicielem.)

* Choć scena ponapisowa - osadzonego w tym samym uniwersum - "Brightburna", czyniąc Crimson Bolta złowrogim anty-Batmanem zdaje się temu morałowi dopisywać drugie, bardziej nihilistyczne, dno.



Powtórzyłem też sobie film "Captain America: Civil War", który powinien się nazywać raczej "The Avengers: Civil War".
Muszę przyznać, że bracia Russo dali radę. Owszem, jest to w pierwszym rzędzie superbohaterski blockbuster, czyli jedna wielka nawalanka, ale nawalanka przedstawiona (w ramach konwencji) z sensem (brak przeciwników-altruistów życzliwie strzelających C.A. prosto w tarczę, jak było w poprzedniej części), wszyscy walcząc zachowują się jak profesjonaliści, co nadaje całości starć charakter swoistego - miłego w oglądaniu - baletu.
Poza tym dość ciekawie rozpisany jest tytułowy konflikt. Tony b. chce by Avengers trafili pod kontrolę ONZ-u, bo zżera go poczucie winy z powodu przypadkowych ofiar w Sokovii* (i chciałby chyba móc powiedzieć, jeśli coś podobnego znów się zdarzy: "to nie była nasza wina, wykonywaliśmy rozkazy z góry"), Cap - przeciwnie - oponuje, bo po historii z HYDRĄ, która kontrolowała S.H.I.E.L.D., nie wierzy w instytucje. Jednak za sprawą machinacji Zemo* (który również ma dobry motyw - wśród w/w ofiar była jego rodzina, więc ma prawo nienawidzić demolujących świat nadludzi) rzecz szybko schodzi na głęboko osobisty, więc najbardziej niszczycielski, poziom - Iron Man chce dopaść zabójcę swoich rodziców (choć ten - w sumie - bezwinny), Steve - za wszelką cenę ratować kumpla. Jedynym, który zachowuje rozsądek jest Black Panther/T'Challa zdolny - zapewne w wyniku odebrania monarszej edukacji - spojrzeć na sprawy z dystansu i, w kluczowym momencie, wyrzec się zemsty.
Bohaterowie drugoplanowi wpleceni w nakręcającą się spiralę starcia czołowych Mścicieli niewiele mają do zagrania, ale grają to prawie nic dobrze - Wanda jest zagubiona (i również zżerana poczuciem winy, świeższym), Vision - b. datowaty (co jako Treker muszę docenić), Peter i Scott onieśmieleni trafieniem między znakomitości (co nie przeszkadza im w tych znakomitości tłuczeniu), War Machine jako jedyny nie ma dylematów, bo jest służbistą. Najgorzej wypada chyba Sharon, która niby rozpaczliwie kocha pana tytułowego, ale widać to tylko po jej czynach, nie po niej (Emily VanCamp jest w roli amantki, niestety, b. drewniana).
Jeśli coś miałbym zganić to tylko zbyt pospieszny happy end - niby jest to pozostawione w niedopowiedzeniu, ale widać, że ani więzy przyjaźni nie zostały ostatecznie pozrywane, ani nawet Rhodes nie straci trwale władzy w nogach. Ot, w sumie znów Avengers wszystko się upiekło, a przecież miało być o odpowiedzialności i konsekwencjach.
Niemniej uczciwe 3/4 w skali rozrywkowego kina superbohaterskiego w/w produkcji się należy. Stanowi jeden z jaśniejszych punktów "MCU".

* Zabawne nazwy miewają zmyślone marvelowskie państewka...

** Bardzo dobrze obsadzonego i zagranego - jest, piszę to bez ironii, dostatecznie bezbarwny i nijaki by, mimo swojego militarno-wywiadowczego wyszkolenia, reprezentować optykę szarego człowieka.

ps. Recenzje polskich fanów, dla porównania:
http://marvelcomics.pl/publicism/index/id/1403/Recenzja-filmu-
http://marvelcomics.pl/publicism/index/id/1402/Recenzja-filmu-
http://marvelcomics.pl/publicism/index/id/1406/Recenzja-filmu-
http://marvelcomics.pl/publicism/index/id/1688/MCU.-20---Captain-America-3
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 28, 2020, 12:07:52 am
Dobrym wyjściem byłby tu eskapizm: jak fikają to niech se sami walczą z Thanosem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 28, 2020, 12:12:30 am
Rozwiń, bo nie jestem pewien czy załapałem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 28, 2020, 12:30:55 am
No superbohaterowie w pewnym momencie powinni się obrazić. Skoro nie podoba się wam rozwalenie wieżowca i inne takie to se sami walczcie z Thanosem , Lokim, kamieniami, Dornammu itp.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 28, 2020, 11:42:30 am
Tylko czy taki superbohater zdolny jest odwiesić trykot na kołek? I nie mówię już o napędzanych prywatnymi bólami i obsesjami Batmanie czy Spider-Manie (choć ten pierwszy odwiesił, u Millera, na chwilę), ale np. o X-Men, którzy regularnie ratują społeczeństwo, nie to, że chcące ich wziąć pod kontrolę, ale w dużej części pałające do nich regularną nienawiścią...
Poza tym każdy kij ma dwa końce... Czy Avengers byliby tak sprawną, dobrze naoliwioną, maszyną do walki, gdyby nie możliwość szkolenia się pod okiem S.H.I.E.L.D. (a w paru przypadkach i wcześniejsze wojskowo-wywiadowcze przygotowanie)? Popatrz na Justice League - gracze z półki największych przepaków, a tłukli się ze Steppenwolfem (i - wcześniej - ze zmartwychwstałym Supermanem) jak zgraja amatorów - każde sobie, bo nie mieli się jak zgrać...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 28, 2020, 07:06:44 pm
Tylko tak reżim i naród doceni postawę superbohatera, Trzeba poczekać, aż padną na ryj i zaczną błagać o pokój.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 29, 2020, 01:00:57 am
Zaczną, albo i nie zaczną... Gorzej jak poczną budować Sentinele, Ultrony-bis (także w intencji użycia przeciw niepokornym herosom), i się to jakoś tak skończy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 30, 2020, 04:38:19 am
Nie wiem czy wrzucalem? Jest kanal na YT z krotkimi filmami SF: DUST
https://www.youtube.com/channel/UC7sDT8jZ76VLV1u__krUutA/videos
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 06, 2020, 05:17:11 pm
Teraz, kiedy jestem na tym platnym, przymusowym urlopie trzaskam seriale, takze SF. Zaczalem 2 sezon Altered Carbon (pierwszy zaliczony). Calkiem ciekawy koncept, oczywiscie nie nowy, ze swiadomoscia zapisana na cyfrowym nosniku, gdzie nosnik mozna przenosic latwo pomiedzy cialami. Spoleczenstwo i normy spoleczne sa zupelnie inne niz obecne, np. zabicie czlowieka nie jest  jakies szczegolnie straszne, bo nie wiaze sie z jego unicestwieniem,  mozna wyjac nosnik i wlozyc w nastepne cialo. 1szy sezon ppdobal mi sie bardziej.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 06, 2020, 05:36:23 pm
A wiesz, że to według książek, o których lata temu wspominałem (tomu pierwszego i - mocno przerobionego w ramach adaptacji - trzeciego, drugi wypadł w ekranizacji)? ;)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg29799#msg29799

ps. Wracając do:
Underwater, czy jakos tak...

Zetknąłeś się może z wcześniejszymi filmami:
https://www.imdb.com/title/tt1541874/
https://www.imdb.com/title/tt2910814/
Twórcy tego cuda?
https://en.wikipedia.org/wiki/William_Eubank

Czy ktoś widział takiego pilota też mnie ciekawi:
https://www.imdb.com/title/tt6268052/
https://en.wikipedia.org/wiki/Oasis_(2017_film) (https://en.wikipedia.org/wiki/Oasis_%282017_film%29)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 08, 2020, 06:30:52 pm
Tak, dowiedzialem sie ze serial jest na podstawie książki.
Z innymi filmami, tego od Underwater, ktore wymieniles sie nie zetnalem.
Kolejny serial wlecial, Upload. Pomysl podobnawy. Ludzka swiadomosc mozna umiescic w symulacji komputerowej. Zasadniczo jest to komedia romantyczna, poniekad w klimacie Good Place. Podobalo mi sie przedstawienie swiata przyszlosci, w którym mozna sobie zapewnic zycie ppsmiertne w komputerze, w standardzie zaleznym od zasobów finansowych. W dodatku dalej mozna sie kontaktowac z ludzmi w swiecie rzeczywistym na zasadzie Skype. No, zgrabnie to wszystko bylo zrobione w serialu. Co prawda wolal bym cos takiego w klimacue sensacyjnym/akcji, ale i tak bylo dobrze 😁
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2020, 09:44:35 am
Upload. Pomysl podobnawy. Ludzka swiadomosc mozna umiescic w symulacji komputerowej. /.../ Podobalo mi sie przedstawienie swiata przyszlosci, w którym mozna sobie zapewnic zycie ppsmiertne w komputerze, w standardzie zaleznym od zasobów finansowych.

Jak tak, to - lekko offtopicznie - polecę pewną powieść (do Lema nie ma podejścia, ale...):
https://en.wikipedia.org/wiki/Permutation_City
https://www.depauw.edu/sfs/backissues/80/farnell80art.htm
http://katedra.nast.pl/artykul/2293/Egan-Greg-Miasto-permutacji/
(Jak zwykle SF ekranowa dekady za literacką.)
I jedną pracę non-fiction (tj. teoretycznie n-f, bo w praktyce jest to SF trzeciopoziomowa, wedle skali z "Fif-y"):
https://www.amazon.com/Age-Em-Work-Robots-Earth/dp/1536619590
Edit: biogram autora tej ostatniej:
https://en.wikipedia.org/wiki/Robin_Hanson
I komentarz autorski do pierwszej (bez lektury knigi średnio zrozumiały):
https://www.gregegan.net/PERMUTATION/FAQ/FAQ.html
Oraz esej idący w tym samym kierunku, co jej myśl przewodnia (ten znów wrzucam głównie z myślą o L.A., bo zahacza o nasze matematyczno-fizyczne rozważania):
https://frc.ri.cmu.edu/~hpm/project.archive/general.articles/1998/SimConEx.98.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Maja 10, 2020, 03:30:36 pm
Jak tak, to - lekko offtopicznie - polecę pewną powieść (do Lema nie ma podejścia, ale...)
/.../
Oraz esej idący w tym samym kierunku, co jej myśl przewodnia (ten znów wrzucam głównie z myślą o L.A., bo zahacza o nasze matematyczno-fizyczne rozważania):
https://frc.ri.cmu.edu/~hpm/project.archive/general.articles/1998/SimConEx.98.html
Wpadając w zupełny offtop :) : godna uwagi wydaje się idea o tożsamości fizyki i matematyki, z której niejako wypływa "teoria pyłu" i nieśmiertelność świadomości:
Durham reveals that his self-experiments convinced him that there is no difference, even in principle, between physics and mathematics, and that all mathematically possible structures exist, among them our physics and therefore our spacetime, a belief he refers to as "Dust Theory". The dust theory implies that all possible universes exist and are equally real, emerging spontaneously from their own mathematical self-consistency. Because Copies exist in virtual realities held together by heuristics merely for the sake of their experience, it should be the case that when a Copy is terminated and deleted, its own conscious experience will continue. Indeed, Durham himself claims to have been through such a process dozens of times.

Przy okazji warto chyba zastanowić się, dlaczego nasz tzw. wszechświat jest tak podejrzanie "matematyczny"? A nuż my wszyscy jesteśmy niczym innym, jak tylko Kopiami n-tej generacji?
O jeny... ::)
“Nieśmiertelność… nadeszła nieśmiertelność…” Kto ma zostać nieśmiertelnym? Tego procurator nie zrozumiał, ale myśl o owej zagadkowej nieśmiertelności sprawiła, że mimo upału zrobiło mu się zimno.

Nawiasem, Hans Moravec, autor linkowanego eseju przypisuje myśl o „niewytłumaczalnej efektywności matematyki” Einsteinowi:
...Einstein's observation that mathematics seems to be unreasonably effective in describing the physical world.
Tymczasem, jeśli się nie mylę, pomysł należy do Eugene'a Wignera:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Unreasonable_Effectiveness_of_Mathematics_in_the_Natural_Sciences (https://en.wikipedia.org/wiki/The_Unreasonable_Effectiveness_of_Mathematics_in_the_Natural_Sciences)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 10, 2020, 09:47:34 pm
A nuż my wszyscy jesteśmy niczym innym, jak tylko Kopiami n-tej generacji?
O jeny... ::)

Wspominałem parę razy, nie bez lubości, o wyznawcach - to może za mocne słowo - o traktujących b. poważnie hipotezę symulacji analitykach z Bank of America. Przy czym, jak pogrzebać głębiej, wyjdzie na to, że hipoteza owa b. popularna jest w Krzemowej Dolinie, tako przynajmniej rzecze "New Yorker":
https://www.newyorker.com/magazine/2016/10/10/sam-altmans-manifest-destiny
Rzecz jasna o niczym to nie przesądza... Ale nawet jeśli Musk i spółka mają rację, pociechę przyniesie Ci "Wyprawa siódma", o której niedawno wspominałeś, stawiając pytanie, czy powyżej pewnego poziomu jakości kopia wciąż pozostaje tylko kopią.

Hans Moravec, autor linkowanego eseju przypisuje myśl o „niewytłumaczalnej efektywności matematyki” Einsteinowi:
/.../
Tymczasem, jeśli się nie mylę, pomysł należy do Eugene'a Wignera:

Einsteinowi również - od biedy - da się ją przypisać, kłania się "Physik und realität" z roku 1936:
https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0016003236910451
A zwł. kluczowe zdanie z tej pracy, które pozwolę sobie przytoczyć (w angielskim przekładzie):

"The eternal mystery of the world is its comprehensibility … The fact that it is comprehensible is a miracle."

Poniekąd to samo, co mówi Wigner, tylko od drugiej strony.
Jako ciekawostkę dodam, że zdanie owo jest często misquotowane jako:

"The most incomprehensible thing about the universe is that it is comprehensible."

O czym nawet w "Nature" wspominają:
https://www.nature.com/articles/d41586-018-05004-4
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Maja 11, 2020, 04:07:05 pm
Przy czym, jak pogrzebać głębiej, wyjdzie na to, że hipoteza owa b. popularna jest w Krzemowej Dolinie, tako przynajmniej rzecze "New Yorker":
https://www.newyorker.com/magazine/2016/10/10/sam-altmans-manifest-destiny
Taaa... „Manifest...” robi wrażenie, nie ma co. Dozwolę sobie zacytować wybrane fragmenty:

“That’s the unsettling thing about neural networks—you have no idea what they’re doing, and they can’t tell you.”
/.../
Many people in Silicon Valley have become obsessed with the simulation hypothesis, the argument that what we experience as reality is in fact fabricated in a computer; two tech billionaires have gone so far as to secretly engage scientists to work on breaking us out of the simulation. To Altman, the danger stems not from our possible creators but from our own creations. “These phones already control us,” he told me, frowning at his iPhone SE. “The merge has begun—and a merge is our best scenario. Any version without a merge will have conflict: we enslave the A.I. or it enslaves us. The full-on-crazy version of the merge is we get our brains uploaded into the cloud. I’d love that,” he said. “We need to level up humans, because our descendants will either conquer the galaxy or extinguish consciousness in the universe forever. What a time to be alive!”
/.../
Synthetic viruses? Altman is planning a synthetic-biology unit within YC Research that could thwart them. Aging and death? He hopes to fund a parabiosis company, to place the rejuvenative elixir of youthful blood into an injection. “If it works,” he says, “you will still die, but you could get to a hundred and twenty being pretty healthy, then fail quickly.” Human obsolescence? He is thinking about establishing a group to prepare for our eventual successor, whether it be an A.I. or an enhanced version of Homo sapiens. The idea would be to assemble thinkers in robotics, cybernetics, quantum computing, A.I., synthetic biology, genomics, and space travel, as well as philosophers, to discuss the technology and the ethics of human replacement. For now, leaders in those fields are meeting semi-regularly at Altman’s house; the group jokingly calls itself the Covenant. (sic! - LA)
/.../
One of the first things he did at OpenAI was to paint a quotation from Admiral Hyman Rickover on its conference-room wall. “The great end of life is not knowledge, but action,” Rickover said. “I believe it is the duty of each of us to act as if the fate of the world depended on him. . . . We must live for the future, not for our own comfort or success.” Altman recounted all the obstacles Rickover overcame to build America’s nuclear-armed Navy. “Incredible!” he said. But, after a considering pause, he added, “At the end of his life, when he may have been somewhat senile, he did also say that it should all be sunk to the bottom of the ocean. There’s something worth thinking about in there.


Cóż, the future is coming. Ta sama „straszna, czcza, elektryczna przyszłość człowieka”, którą proroczo przewidział Bułhakow...
Jestem człowiekiem starej generacji, trudno mi ogarnąć to wszystko rozumkiem ::)
A co Ty myślisz o Samuelu Altmanie &Co, o Y Combinator, o startapach i niepowstrzymanym postępie w dziedzinie AI?
Jak sądzisz, sztuczna inteligencja to droga ku świetlanej przyszłości, czy też skrzynka Pandory, dżinn w butelce, zagrożenie dla ludzkości?

"The eternal mystery of the world is its comprehensibility … The fact that it is comprehensible is a miracle."

Poniekąd to samo, co mówi Wigner, tylko od drugiej strony.
No nie wiem... „poznawalność” świata i jego „matematyczność” to chyba nie jedno i to samo. Mimo woli przychodzi na myśl aforyzm niedawno wspominanego Bertranda Russella:
Fizyka jest matematyczna nie dlatego, że tak dużo wiemy o świecie fizycznym, lecz dlatego, że wiemy tak niewiele; jesteśmy w stanie odkryć jedynie jej matematyczne właściwości.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 11, 2020, 04:48:13 pm
A co Ty myślisz o Samuelu Altmanie &Co, o Y Combinator, o startapach i niepowstrzymanym postępie w dziedzinie AI?

Pamiętam jakie nadzieje wiązano wieki temu z alchemią (że zaraz kamień filozoficzny i nieśmiertelność), a dekady - z atomem czy kosmonautyką. Dlatego ciesząc się, że prowadzą badania, i oklaskując ich sukcesy, pozostaję zarazem ciut sceptyczny wobec perspektyw jakie spece od AI roztaczają.

Jak sądzisz, sztuczna inteligencja to droga ku świetlanej przyszłości, czy też skrzynka Pandory, dżinn w butelce, zagrożenie dla ludzkości?

Czysto intuicyjnie obstawiam, że jakieś tertium datur.

No nie wiem... „poznawalność” świata i jego „matematyczność” to chyba nie jedno i to samo.

Pamiętajmy, że pisał o niej fizyk, w kontekście poznania fizycznego (a to bazuje na matematyce*).

* O ile - w świetle dyskutowanego - uznajemy oddzielanie fizyki i matematyki za zasadne.

ps.
Admiral Hyman Rickover

Barwna postać:
https://en.wikipedia.org/wiki/Hyman_G._Rickover
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 11, 2020, 05:13:03 pm
O tym co piszecie, najbardziej wlasnie jest serial DEVS, zwlaszcza ostatni odcinek. Serial po dokonczeniu polecam z czystym sumieniem, tylko ne spodziewajcie sie superszybkiej akcji  ;)
Co do tych z krzemowej, to nie ma sie co ich teoriami egzystencjalnymi przejmowac. Raz, ze mysla zgodnie z zasada: Jak masz w reku mlotek, to wszystko wyglada jak gwozdz (pracuja z liczbami, komputerami, symulacjami, etc.). Dwa, ze z mojego doswiadczenia z takimi ludzmi wynika, iz spora ich czesc ma klopoty z glowa; autyzmy, aspargery, paranoje, stany lekowe, klopoty z zyciem socjalnym, etc. Nie dziwue sie, ze maja problem z akceptacja rzeczywistosci materialnej i wydaje im sie, ze siedza w skrzyni u Corcorana. Taki nowoczesny solipsyzm. Soczyste chlastniecie przez gebe z plaskacza zadzialalo by trzezwiaco  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Maja 11, 2020, 08:56:57 pm
Soczyste chlastniecie przez gebe z plaskacza zadzialalo by trzezwiaco  ;D
Taa... Surowa ocena i nie mniej surowe zalecenie lekarskie :D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 11, 2020, 10:29:00 pm
Co do tych z krzemowej, to nie ma sie co ich teoriami egzystencjalnymi przejmowac.

Ty, ale wiesz, że - co trafnie Koronowski, podszywając się pod Lema, napisał - nie ma znaczenia jak hipoteza się wylęgła, liczy się tylko czy do faktów przystaje? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 12, 2020, 04:26:18 am
Soczyste chlastniecie przez gebe z plaskacza zadzialalo by trzezwiaco  ;D
Taa... Surowa ocena i nie mniej surowe zalecenie lekarskie :D
To nie moj pomysl. Gdzues czytalem o sytuacji, gdzie jeden z pierwszych solipsystow filozofow perorowal na temat swojej filozofii, a inny, z innej szkoly filozoficznej (moze zagorzaly materialista  ;)), taka wlasnje dal mu nauczke po czym zapytal czy czuje plaskacza prawdziwie, czy tylko mu sie wydaje. Albo cos w ten desen.
Znasz jakies fakty, Q ktore potwierdzaly by, ze jestesmy w symulacji?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 12, 2020, 03:48:05 pm
Znasz jakies fakty, Q ktore potwierdzaly by, ze jestesmy w symulacji?

Nie znam, ale skoro podawane są sposoby na eksperymentalne testowanie w/w hipotezy:
https://arxiv.org/abs/1210.1847
https://www.ijqf.org/archives/4105
To niech testują, a co mi tam (a nuż się zdziwimy? ;) )...

Jeszcze a propos:
https://www.scientificamerican.com/article/are-we-living-in-a-computer-simulation/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Maja 12, 2020, 09:56:08 pm
To nie moj pomysl. Gdzues czytalem o sytuacji, gdzie jeden z pierwszych solipsystow filozofow perorowal na temat swojej filozofii, a inny, z innej szkoly filozoficznej (moze zagorzaly materialista  ;)), taka wlasnje dal mu nauczke po czym zapytal czy czuje plaskacza prawdziwie, czy tylko mu sie wydaje. Albo cos w ten desen.
Poniekąd a propos:

Движенья нет, сказал мудрец брадатый.
Другой смолчал и стал пред ним ходить.
Сильнее бы не мог он возразить;
Хвалили все ответ замысловатый.
Но, господа, забавный случай сей
Другой пример на память мне приводит:
Ведь каждый день пред нами Солнце ходит,
Однако ж прав упрямый Галилей.


Niestety nie mam ani krzty talentu i nie potrafię zgrabnie przełożyć wierszyk Puszkina.

Livie! Do dziś jestem pod wrażeniem Twego tłumaczenia Omara Chajjama: Rację ma ten, kto teatrem nasz świat tytułuje... Brak mi superlatywów :)
Więc... może... spróbujesz, a? ;)
Ze swojej strony, w razie potrzeby jestem gotów służyć dosłownym przekładem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 13, 2020, 12:41:23 am
Aaa, juz wiem! Jestesmy w komputerze, bo cale uni, a moze nawet multiversum to jeden superkomputer. Problem solved. Kurtyna, oklaski....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 13, 2020, 12:55:38 pm
cale uni, a moze nawet multiversum to jeden superkomputer.

Albo i nie...
https://www.technologyreview.com/2012/12/04/84714/why-the-universe-is-not-a-computer-after-all/
https://arxiv.org/abs/1211.7081
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Maja 24, 2020, 03:46:32 pm
Wczoraj wpadł ten film: Upgrade
https://www.filmweb.pl/film/Ulepszenie-2018-807157 (https://www.filmweb.pl/film/Ulepszenie-2018-807157)

Nie wiem czy ktoś już o nim coś - tutaj?
Mnie się otworzyły ścieżki okołolemowe: Wuch, fantomatyka, Golem, ale też te związane z transhumanizmem ( Człowiek plus)...całkiem oglądliwe.
Chociaż fabuła trochę dziurawa.
Bo w sumie po co było potrzebne ciało?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 26, 2020, 01:35:26 pm
Upgrade calkiem przyjemny. Oprocz Wucha, troche mi sie kojarzyl z pomyslem Venoma.
Polece przy okazji serial Tin Star. W roli głównej, swietny jak zwykle Tim Roth. Nie SF. Klimat troche jak Fargo, cos z pomyslu Jadra Ciemnosci (duchowo), emocjonalnie mroczny. Nietypowo zrobiony, bo odcinki zaczynaja sie od konca. Zakrety w fabule i postaciach. Bardzo mi podszedl!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 26, 2020, 10:21:25 pm
Z innej beczki... Kolega MarcinK się chyba krępuje, więc ja wrzucę taką listę (którą on wrzucił gdzie indziej ;) ), bo nie ma co się do wynalazków rodem z USA ;) ograniczać (z czego "The Face of Another" i "The Clone Returns Home" sam nie znam, ale jeśli reprezentują poziom zbliżony do pozostałych, powinny być warte obejrzenia, minimum jako ciekawostki):
http://www.scifijapan.com/articles/2020/05/19/five-best-japanese-sci-fi-movies/

I dołożę jeszcze - też poniekąd za MarcinemK (chwalił wielokroć ten cykl na Phoenixie) recenzje tzw. "Gamera trilogy" z lat '95 - '99:
https://www.comicbookmovie.com/sci-fi/retro-trilogy-review-gamera-a54540
https://www.youtube.com/watch?v=4AHQf8I8k9M (https://www.youtube.com/watch?v=4AHQf8I8k9M)
(To rzecz bardziej niszowa, trzeba wielkie gumowe potworzyska lubić, ale ponoć jedna z wybitniejszych, jakie ta konwencja wydała. Niektórzy mówią, że najlepsza od czasu oryginalnego "Godzilli".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Maja 27, 2020, 09:16:39 pm
Co do Gamery trzeba wspomnieć że reżyserował gość odpowiedzialny za segment Necronomiconu "The Cold", a scenarzysta wcześniej napisał Ghost In The Shell, Patlabora a później na wpół nasz Avalon

A Twarz Innego jest w filmotece Iluzjonu
http://www.iluzjon.fn.org.pl/filmy/info/3967/twarz-innego.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 27, 2020, 10:30:28 pm
Zdążyłem w międzyczasie obejrzeć "Twarz..." i "Klona...". Pierwsza skojarzenia z jednym z pomysłów Mistrza Oh budzi, drugi porównywany bywa do "Solaris"* (bo faktycznie na kwestii tożsamości się zasadza, i po tarkowsku obrazem próbuje grać). Jednym słowem mamy prawo Lemowcom polecać ;).

* Np. tu:
https://www.criterion.com/current/posts/1179-the-clone-returns-home-solaris-ishness
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 29, 2020, 11:20:41 pm
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 29, 2020, 11:33:12 pm
A to jest akurat ostatni film z pierwszej, wyraźnie adresowanej dla dzieciaków, serii. Oglądać ma sens tylko jako ciekawostkę, przez wzgląd na to, że jako jedyny z cyklu gościł kiedyś - lata temu - na polskich ekranach (kryjąc się pod wdzięcznym tytułem "Superpotwór").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Maja 31, 2020, 07:25:06 am
Ale jajca! Gamera! Film mojego dziecinstwa. Kilka razy na tym bylem w kinie. Przeklikalem sobie i co smieszne, przypominaly mi sie dokladnie poszczegolne sceny. Alez ten ludzki mozg, jest dziwny  ;D . NIektorych rzeczy w ogole nie pamietam, np. fabuly  ;D , a niektore jak bym mial je wyryte na siatkowce oka. Film, oczywiscie kompletne dno  ;D ;D ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 31, 2020, 10:33:39 am
A zielone ufoludki pamiętasz? ;)

Po latach dostaliśmy prequel robiony z punktu widzenia tego braciszka ;):
https://www.youtube.com/watch?v=8hWxBY5Vcrc (https://www.youtube.com/watch?v=8hWxBY5Vcrc)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Maja 31, 2020, 10:54:43 pm
Superpotwór to de facto sklejka scen z potworami z poprzednich filmów, studio było na skraju bankructwa i na więcej ich stać nie było
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 31, 2020, 11:57:27 pm
Przypuszczam, że właśnie dlatego nasi go wzięli. Uznali, że za jednym podejściem dadzą widowni możliwość obejrzenia (poniekąd) całej serii, i zaoszczędzą. (Choć z drugiej strony "Star Treka IV" puścili w zbliżonym czasie na ekrany kompletnie ni z gruchy ni z pietruchy.)
Jeszcze a propos:
http://www.nostalgia.pl/superpotwor
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Czerwca 01, 2020, 07:34:09 pm
Ze Star Trekiem to podejrzewam że chcieli sobie pośmieszkować z ludzi myślących że to adaptacja "Powrotu z Gwiazd"
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 04, 2020, 07:03:51 pm
Z innej beczki...  O kukiełkowo-steampunkowym projekcie "1884. Yesterday's Future" Monty Pythonów chyba nikt nie wspomniał?


https://www.peculiarpictures.co.uk/1884-yesterday-s-future
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Czerwca 05, 2020, 03:20:52 pm
Boli mnie że Żołnierze Kosmosu 3 mają już 13 lat i nadal są uważane za okropny film. A przecież jest to produkcja direct to DVD która wygląda na dużo droższy film, widać wprawioną rękę reżysera. Już Piraci z Karaibów 4, będące swego czasu najdroższym filmem w historii bardziej zalatują produkcją telewizyjną z nudnymi ujęciami i lokacjami które wyglądają jak ciasna scenografia
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 05, 2020, 04:57:22 pm
Wiesz, na filmy SF (i nie tylko SF) z numerem wyższym niż 2 (a czasem i niż 1) z założenia patrzy się z pewnym dystansem, bo większość serii (za ew. wyjątek może robić cykl bondowski) zalicza na wspomnianym etapie znaczący spadek formy (rozpisywałem się o tym ileś razy na obu forach, na których się spotykamy). Z jeszcze większym dystansem patrzy się na produkcje direct-to-TV/DVD i nieznanych twórców (a Neumeier, choć jako scenarzysta wyrobił sobie renomę, przy "Żołnierzach... 3" zaliczył reżyserski debiut). Wreszcie - jakkolwiek czytadła military SF są dość popularne - można się zastanawiać czy temat międzygwiezdnych trepów w satyrycznym sosie jest dość nośny, by w sensie - z górnolotną przesadą mówiąc - intelektualno-artystycznym jeden film go nie wyczerpał...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Czerwca 05, 2020, 07:48:48 pm
Cytuj
można się zastanawiać czy temat międzygwiezdnych trepów w satyrycznym sosie jest dość nośny, by w sensie - z górnolotną przesadą mówiąc - intelektualno-artystycznym jeden film go nie wyczerpał

Zdecydowanie NIE

A wracając do ST 3, obejrzałem materiały zakulisowe i jestem pod wrażeniem mnogości praktycznych efektów specjalnych. Nawet bronie Maraunderów były odwzorowane na żywo żeby ich działanie realniej wyglądało. W końcu w ekipie był gość odpowiedzialny za efekty specjalne do najlepszych filmów Camerona
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 05, 2020, 08:08:38 pm
Zdecydowanie NIE

Dasz radę uzasadnić tę opinię? ;)

A wracając do ST 3, obejrzałem materiały zakulisowe i jestem pod wrażeniem mnogości praktycznych efektów specjalnych.

Pancerzyki (https://starshiptroopers.fandom.com/wiki/M11_Babar) dostali na koniec ładne (wreszcie...), robale wyglądały jak żywe, a i część makiet robiła wrażenie... Niemniej... unosił się nad tym wszystkim duch (częściowo intencjonalnej, częściowo wynikłej z budżetu) wizualnej tandety, jakiej u Camerona nie uświadczysz...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Czerwca 05, 2020, 08:14:13 pm
Zdecydowanie NIE

Dasz radę uzasadnić tę opinię? ;)



Bo trójka, czwórka, piątka, aliens i endge of tomorrow to po prostu dobre filmy so


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 05, 2020, 08:37:47 pm
A dobre so, bo...? (Pytam o żołnierskie dokrętki. W pozostałych dwu filmach nie widzę satyrycznego sosu.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Czerwca 05, 2020, 08:49:24 pm
1. to jedna z nielicznych serii hard sf która po pięciu częściach jest nadal mocno hard (w zasadzie nie wiem czy to jest jedyna seria hard sf która ma pięć części, odyseje zawiesili na drugiej, solaris to ma reeboty, alien może podejść ale podchodzi też pod tezę bo piąta część AvP/Prometeusz jak kto woli to o jezu, )

2. budowanie świata, obecnie mamy drugą wojnę z robalami i cień jakiegoś rozłamu/wojny domowej w federacji, mamy też realistyczny (w miarę) rozwój technologii na przestrzeni 20 lat

3. jest to owszem satyra, ale bez perfidnego mrugania okiem jak to nie raz się ma

4. robią to ludzie z pasją którzy chcą to robić, nie hollywoodcy wyrobnicy aby dorwać się do dużego budżetu by zrobić film dla wszystkich czyli dla nikogo

Wielka szkoda że Sony nie ma takiego rozumu co do innych marek pokroju MIB, które zarzyna starając się je dostosować pod wszystkich
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 05, 2020, 09:00:54 pm
Czekaj, widzę rozchwianie pojęć... Z czym w końcu zestawiamy w celach porównawczych - z "Odyseją..."/"Odysejami...", "Solaris" czy nawet pierwszymi "Obcymi" (wtedy nie ma się co wygłupiać, bo nie mają podejścia), czy z współczesnymi blockbusterzydłami (na tle których czasem i to, co wypuszczała TROMA wyróżnia się na plus, choćby minimalizmem)?

(Że Neumeier to facet z pasją, i zabytek innej ery kina SF ostrożnie się zgodzę. Aczkolwiek dodałbym też, że jest ciut monotematyczny - darcie mięsa przez stal lubi.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 14, 2020, 06:58:35 pm
Obejrzałem sobie powtórkowo po latach prawie 30 odcinek "Home Soil" "Star Treka - Następnego pokolenia", i w głowę zachodzę czy który z jego scenarzystów (a trzech ich - Karl Guers, Ralph Sanchez i Robert Sabaroff) nie był przypadkiem pilnym czytelnikiem Lema, bo ukazane tam Obce - mające postać kryształków - życie kojarzy się silnie z muszkami z "Niezwyciężonego" (co to też połączone są mądrzejsze, niż jako jednostki, i trzeba je zostawić w spokoju), a przy tym z Ziemi przybyszom cywilizacyjną niedojrzałość zarzuca, zwąc ich (do ciastogłowych i klejookich niedaleko) "brzydkimi workami z wodą" (dokładniej - "ugly bags of mostly water").

(Sam epizod jest zresztą niezły i, mimo pewnych fabularnych naiwności, polecam go wszystkim lubiącym solidną ekranową SF.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 30, 2020, 12:54:27 pm
Zobaczyłam pierwszy sezon odcinkowca: Stranger Things:
https://www.filmweb.pl/serial/Stranger+Things-2016-750359/episode/1/list (https://www.filmweb.pl/serial/Stranger+Things-2016-750359/episode/1/list)

Dla nastolatków. Nic nowego. Stare pomysły i potwór.  Ale! Film osadzony w latach 80 i tutaj dobra robota - bardzo dużo nawiązań do innych filmów, muzyki, książek, gier...z humorkiem i lekkim dystansem  - oglądliwe.

Przez jednego dzieciaka ( Finna Wolfharda) i grupkę dzieciaków walczących ze Złym - bardzo podobne do "To". Kręcone nawet w podobnym czasie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 30, 2020, 03:38:26 pm
Nic nowego.

Taki obecny trynd w popkulturze... Albo ciągi dalsze ustanowionych w latach '60-'90 franczyz (szkoda gadać jakie, zwł., że się już nad nimi pastwiliśmy), albo ekranizacje komiksów (w większości też z dekady '60), albo sentymentalne hołdy dla fantastycznych konwencji lat '70 i '80 (nawet "Moon" się tu wpisuje). Można chyba mówić o kryzysie kreatywności w tej branży.

Stare pomysły

Mówiąc dokładniej: eksperymenty z zakresu poszukiwania metod toczenia wojny psychologicznej i parapsychicznej, prowadzone - pod szyldem rillajfowego Projektu MKUltra (https://en.wikipedia.org/wiki/Project_MKUltra) - w tajnym laboratorium ukrytym w sennym miasteczku, w latach - powtórzmy to raz jeszcze ;) - '80, owocują przypadkowym otwarciem wrót do innego, dość infernalnego, wymiaru, który w efekcie rozpoczyna inwazję na nasz świat. A wszystko to oglądane oczami tamtejszych nastolatków.

Ale! Film osadzony w latach 80 i tutaj dobra robota - bardzo dużo nawiązań do innych filmów, muzyki, książek, gier

Ano. Jazda na kingowsko-spielbergowskich schematach z domieszką klimatów wziętych z "Twin Peaks", i z aluzjami do sporej ilości pomniejszych, głównie ejtisowych, klasyków.
Przy czym, faktycznie, podoba się. 65 milionów ludzi to ogląda...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 12, 2020, 01:50:00 pm
Z innej beczki, ale też w temacie względnych nowości... Watts, jeden z kreowanych na następców Lema, o "Annihilation":
https://www.rifters.com/crawl/?p=7893
"Counterpart":
https://www.rifters.com/crawl/?p=8855
I "Westworldzie":
https://www.rifters.com/crawl/?p=7074
https://www.rifters.com/crawl/?p=9341
IMHO cukruje, ale ciekawie pisze.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 28, 2020, 10:30:51 am
Pierwszy zwiastun serialowej ekranizacji asimovowskiej "Fundacji":

Póki co, ponad to, że obabili Salvora Hardina (https://asimov.fandom.com/wiki/Salvor_Hardin) i Demerzela (https://asimov.fandom.com/wiki/Eto_Demerzel) ;), niewiele da się powiedzieć o rzeczonej produkcji...
https://www.imdb.com/title/tt0804484/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 06, 2020, 11:43:48 am
Marquez na pewno nie kojarzy się z kinem SF - a jednak! oglądał filmy z tego gatunku:

"Inwazja z Mongo" była pierwszą międzyplanetarną epopeją, której miejsce w moim sercu zastąpiła dopiero po wielu latach "Odyseja kosmiczna" Stanleya Kubricka.

"Życie jest opowieścią. Autobiografia" G.G. Marquez, str.116

Ta "Inwazja..."...widzę, że Flash, Flash Gordon:)...ale nie ten z soundtrackiem Queen - tylko raczej serial z 1936 roku:
https://pl.qwe.wiki/wiki/Flash_Gordon_(serial) (https://pl.qwe.wiki/wiki/Flash_Gordon_(serial))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 06, 2020, 12:57:37 pm
Hehe, oglądał to samo, co nasz Mistrz, ale jakże inna reakcja  8) (że tak sobie na pętelkę do roku 2008 pozwolę):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg24122#msg24122

ps. Skoro przy dziełach podobnego kalibru jesteśmy... Motywowany ciekawością (jak je teraz odbiorę) zrobiłem sobie nie tak dawno powtórkę pierwszych odcinków serii "Space Academy" i "Jason of Star Command" (odpowiednio "The Survivors of Zalon" i "Attack of the Dragonship"). Cóż, pierwszy z nich, choć nieoryginalny (b. przypomina "TOS"-owe sądy nad bohaterami, a trochę i odcinek "The Devil in the Dark", w którym również mniemane kamyki okazały się Obcym potomstwem), przewidywalny i wyraźnie podporządkowany celowi jakim jest wprowadzenie do obsady Lokiego (wychowanego przez Obcych dzieciaka wpisującego się w tradycje stare jak Valentine Michael Smith, Pierre Aleksandrowicz Siemionow i startrekowy Charlie X.), broni się, mimo wszelkich swoich - rozlicznych! - naiwności czy idiotyzmów, jako staroszkolna, epatująca kosmicznymi cudami, SF. Podczas gdy drugi, znacznie krótszy i wyraźnie nastawiony na akcję (oraz konfrontację z Wielkim Złym - widać wpływ "SW" i powstającej równolegle "BSG"), zniósł próbę czasu znacznie gorzej (kiczowaty Dragonship, pokazanie - teoretycznie twardej - Nicole jako damsel in distress do ratowania, bezsensowna akcja z porwaniem-i-oddaniem komandora, i przerysowane aktorstwo odtwórcy roli Parsafoota mają w tym spory udział), choć trudno mi nie uśmiechnąć się z sympatią na widok kopii "TAS"-owych life support beltów i możliwości robocika W1K1.
Cóż, John Kenneth Muir ma rację, że w/w bliźniacze serie to adresowane do dzieci klony, pierwsza "S.Treka", druga - "S.Wars". A w "Treku" mniej zależy od realizacji.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 06, 2020, 02:12:28 pm
Hehe, oglądał to samo, co nasz Mistrz, ale jakże inna reakcja  8) (że tak sobie na pętelkę do roku 2008 pozwolę):
Faktycznie:))
Z tym, że bardziej się oberwało tym współczesnym - za zastój;)

Ale:
znalazłem naraz to, co mnie już jako dwunastoletniego szczeniaka zgniewało: 'Planetę MONGO'

Lem nie mógł mieć wtedy 12 lat, bo serial jest z 1936. Minimum 15 lat.
Pod warunkiem, że we Lwowie był gdzieś (Marquez widział go w kinie - na niedzielnych porankach) wyświetlany i to od razu - w roku wydania - prosto z Hameryki...hm.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 06, 2020, 02:23:14 pm
Lem nie mógł mieć wtedy 12 lat, bo serial jest z 1936.

Za to komiks z początku '34:
https://en.wikipedia.org/wiki/Flash_Gordon
Może mu się po latach z ekranizacją nałożył.
Pytanie tylko, kto ten komiks sprowadził do Lwowa?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 06, 2020, 02:28:25 pm
Raczej Lem mówi o filmie, bo wspomina o czerni i bieli...
Najpewniej pomyliły się mu lata...bo okazuje się, że lwowskie kina działały nadspodziewanie prężnie:

Pierwsza projekcja filmu odbyła się we Lwowie na przełomie września i października 1896 roku. Lwów był trzecim miastem na dawniejszych ziemiach polskich (po Warszawie i Łodzi) w którym odbyła się prezentacja ruchomych obrazów.
(...)
Przed wybuchem I wojny światowej w kinach lwowskich dominowały filmy amerykańskie, w dwudziestoleciu międzywojennym wyświetlano głównie filmy polskie.

https://oldcamera.pl/tylko-we-lwowie-historia-lwowskich-kin/ (https://oldcamera.pl/tylko-we-lwowie-historia-lwowskich-kin/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 06, 2020, 02:48:43 pm
Owszem, opis wyraźnie wskazuje na serial (te skrzydła z blachy itd.)... Niemniej... wychodzi na to, że przedwojenny (polski) rynek komiksowy też był prężny (a komiks wówczas zwano również... filmem):

Początki komiksu w Polsce związane są rozwojem prasy po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Publikowano wówczas historyjki, będące połączeniem obrazków i wierszowanego tekstu. Nazywano je filmem obrazkowym lub historyjką w obrazkach. Nie miały charakterystycznych dymków z dialogami. Część komiksów była kopią wydawnictw zagranicznych.
https://culture.pl/pl/artykul/krotki-przewodnik-po-polskim-komiksie

Mógł też "Flash..." pochodzić z importu, jego przygody ukazywały się ponoć w 130 gazetach, tłumaczone na 8 języków...

Nawiasem: pierwsza przygoda Gordona wyglądała tak:
(https://wtop.com/wp-content/uploads/2020/02/Flash_Gordon_Artwork-Auction_92207-1520x1254.jpg)
Przedstawiający ją oryginalny raymondowy rysunek (stanowiący podstawę dla prasowych druków) to teraz dobra inwestycja ;):
https://www.hollywoodreporter.com/amp/heat-vision/first-ever-flash-gordon-comic-strip-sells-almost-a-million-dollars-1287751
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 09, 2020, 11:02:32 pm
(a komiks wówczas zwano również... filmem):
A kino - teatrem:)
Jednak - jak ustaliliśmy - mówimy o filmie.
I taka pętelka jest fajna - dwa krańce świata: kolumbijskie miasteczko i Lwów - w czasach kiedy informacje i produkty nie krążyły jeszcze tak żwawo po świecie - - oglądają sobie w jakże odmiennym środowisku, ale podobnym czasie - serialik, który - inaczej - ale jednak zapamiętają i wspomną o nim będąc już uznanymi pisarzami.
A mogli przecież wspomnieć o innych tytułach - te fantastyczne opowiastki były wtedy popularne:)
Niemniej Marquez kontynuuje o komiksach - ale nie o Flashu:
...niedzielny dodatek do "La Prensy", w którym drukowano komiksy z Tarzanem, Buckiem Rogersem, któy tam nosił imię Rodżera Zdobywcy, Muttem i Jeffem, nazywającymi się wówczas Beniek i Eneasz.

Z innej...zaczęłam "Dark" - dziwny - nie mogę się jakoś wciągnąć - bohaterowie działają chaotycznie, przytłacza ilość powiązań i zapętleń w czasie...no nic - zobaczymy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 13, 2020, 02:15:49 pm
Z innej beczułki... Zetknęliście się może z serialem "For All Mankind" (robi go pan Moore od "StarTreków" i "Battlestarów...") przedstawiającym alternatywne losy Wyścigu Kosmicznego (Ruskie, w osobie Leonowa, wylądowały na Księżycu pierwsze, Hamerykańce jęły ich gonić, i tak się latami rywalizacja kręciła, w efekcie czego wiele z tego, co u nas na papierze, tam zbudowane zostało):



Narzekać można na różne rzeczy - z najbardziej oczywistych, na to, że w bazie lunarnej tam chodzą, zamiast moonwalkować, i na - najwidoczniej - nieskończoność funduszy jakimi dysponują ekranowe wersje wiadomych supermocarstw...

Ale ciekaw jestem Waszych opinii....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Sierpnia 16, 2020, 11:23:40 pm
W TVP1 obejrzałem przed chwilą niezwykle reklamowany (unikatowe zdjęcia) film paradokumentalny pod tytułem "Wojna światów" (historyczne narodziny II RP, bolszewia, Piłsudski, Lenin, Bitwa Warszawska etc.), bardzo kontrowersyjny, poniekąd SF, i czekałem na jakiś komentarz, ale nic nie nadają. Więc dobranoc :-)

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Sierpnia 17, 2020, 01:58:07 am
Co nie pasi? Poza koncepcją federacyjną Piłsudskiego?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Sierpnia 17, 2020, 04:57:59 am
Znalazlem  rewelacyjnego krytyka filmowego (i nie tylko). Umieram ze smiechu  ;D Na zachete, Terminator:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 17, 2020, 10:48:47 am
poniekąd SF

Że niby rozważają tam co by było gdyby?
Zatem coś a propos, od kontrowersyjnego co się zowie autora (da się czytać jako apokryf):
https://superhistoria.pl/dwudziestolecie-miedzywojenne/wojna-polsko-bolszewicka/56580/polska-republika-sowiecka-scenariusz-alternatywny.html

Co nie pasi?

Może, po prostu - jak sugerował Term - uważa, że nie ta strona wygrała? ;)

Na zachete

Zachęcać nie musisz. Znam ten kanał i linkowałem do niego ileś razy na ST.pl. Tu się krępowałem, bo forma dość frywolna, ale cieszę się, że nie miałeś tych hamulców, i przyłączam do polecanki ;).

ps. Skoro przy rozmaitych znaleziskach jesteśmy... Wszystkim mającym tolerancję na superbohaterską animację w wydaniu najszlachetniejszym (czyt. rysunkowego "Batmana" z lat '90, którego skrycie oglądała nawet moja, dziewięćdziesięcioletnia dziś, starsza ciotka, choć b. wybredna), chciałbym polecić - w roli ciekawostki - również animowanego "Spawna" z roku 1997. Zasadniczo jest to brutalniejszy bliźniak "BTAS" (robił go Eric Radomski (https://www.imdb.com/name/nm0705779/), który wcześniej tworzył animowane przygody Gacka ;) z Timmem, a potem został szefem animacji Marvela), różniący się tym, że pokazuje dość naturalistyczne trupy i uszkodzenia ciała, oraz - zamiast w pojedyncze przygody - idzie w serializację, dość ściśle, acz niezbyt wiernie, podążając śladami mcfarlane'owskiego oryginału. Owszem, zawiera wątki wątpliwe (dlaczego np. protagonisty nie przeciąga na stronę Zła przyczynianie się do śmierci pomniejszych gangsterów czy agentów, albo poturbowanie policyjnego brutala, a ma go pchnąć w szatańskie szpony zabicie pedofila-wielokrotnego mordercy), ale broni się mrocznym (w tym mroczno-politycznym) klimatem (kojarzącym się chwilami... z "Sin City") i warstwą wizualną, kwalifikując się tym samym - cokolwiek z braku zbyt licznej konkurencji - do absolutnej czołówki gatunku. Przy czym - niekoniecznie jest to zarzut - więcej tam psychodelicznego horroru, niż klasycznej superbohaterszczyzny - (anty)boh.gł. znacznie więcej czasu spędza na cierpieniu, użalaniu się nad sobą, i próbach zrozumienia swojego statusu zaprzedanego Piekłu żywego truposza, niż na tłuczeniu buców (a jak się już do tego ostatniego bierze, potrafi przylać i niewinnemu).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Sierpnia 17, 2020, 04:19:17 pm
Zniechęcany brakiem Pańskich odpowiedzi na moje pytania, mimo to jeszcze raz spróbuję odpowiedzieć na Pana pytanie.
Nie pasuje mi (przepraszam za staroświeckość) brak recenzji z tego filmu. Jeszcze to wytłuszczę, żeby Pan nie miał wątpliwości.

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Sierpnia 17, 2020, 04:21:12 pm
Zniechęcany brakiem Pańskich odpowiedzi na moje pytania, mimo to jeszcze raz spróbuję odpowiedzieć na Pana pytanie.
Nie pasuje mi (przepraszam za staroświeckość) brak recenzji z tego filmu. Jeszcze to wytłuszczę, żeby Pan nie miał wątpliwości.

R.
Bo to nie SF
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Remuszko w Sierpnia 17, 2020, 05:16:31 pm
@SE

Recenzji nie ma nie tylko na Forum Lemorum, lecz nie ma ich nigdzie w przestrzeni publicznej :-(((

R.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 19, 2020, 11:57:33 pm
Lech Majewski wypuścił w świat nowy film - wczoraj odbyła się śląska premiera.
Niektórzy dodają w gatunku: SF, ale prawdziwą pętelką SF jest fakt, iż w tym filmie zagrał K. Dullea...jasne: Bowman z Kubrickowej Odysei.
Jak sam Majewski stwierdził: teraz to już w sumie wygląda tak, jak Bowman w końcówce filmu;)
Dullea zaś tak komplementuje Majewskiego:
 „Bez cienia wątpliwości Lech jest najciekawszym reżyserem filmowym od czasów Stanleya Kubricka”.
A film to "Dolina Bogów":
http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/ (http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/)

Malkovich, Hartnett i dziewczyna Bonda: B. Marlohe - na deser.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 20, 2020, 08:46:40 am
Lech Majewski wypuścił w świat nowy film

Wiem, wiem, YouTube doklejało mi do wyświetlanych treści materiały promocyjne w/w filmu ;), zatem i ja link do nich prowadzący, do Twojej wzmianki dokleję ;):
https://www.youtube.com/playlist?list=PLNeJRvMZ3ZLXlCnC_K-Q8A4VwBcKvXFbb (https://www.youtube.com/playlist?list=PLNeJRvMZ3ZLXlCnC_K-Q8A4VwBcKvXFbb)

prawdziwą pętelką SF jest fakt, iż w tym filmie zagrał K. Dullea...jasne: Bowman z Kubrickowej Odysei.

A propos... Wychwyciłaś tę kamerkę w drzwiach stylizowaną na HAL-owe oko?

ps. Dobrze zgaduję, że byłaś na tej premierze? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Sierpnia 20, 2020, 11:47:10 am
Cytuj
A propos... Wychwyciłaś tę kamerkę w drzwiach stylizowaną na HAL-owe oko?
Jasne -  Hartnettowi skanuje oko - przed wpuszczeniem do twierdzy - a zaraz za drzwiami spotyka służącego - w osobie Bowmana;))
Jeszcze jedną pętelką związaną z Kubrickiem jest koproducent tego filmu: Jan Harlan
https://en.wikipedia.org/wiki/Jan_Harlan (https://en.wikipedia.org/wiki/Jan_Harlan)

Jednak wg Majewskiego najtrudniej do filmu było przekonać nie te "wielkie" nazwiska tylko Indian Navajo - ostatecznie miał spotkanie z Wodzem: wszedł do pomieszczenia w którym kołysał się Szef, kołysał, kołysał, nic nie powiedział i nagle wyszedł. Wyglądało, że po sprawie i po filmie, ale przesłał wiadomość przez przewodnika: tak. Podobno ze względu na pozytywną energię LM;)

Czyli tak - byłam na tej ślaskiej premierze - film nie jest dla każdego widza - jak każdy Majewskiego. Nihil novi.
Po "Oniryce" miałam wątpliwości w co to może skręcić - ale myślę, że ładnie odbił od tamtego zagmatwania we współczesność utaplaną w obywatela Kane'a.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 29, 2020, 10:40:45 pm
A propos nawiązywania do klasyki... Wydawało mi się, że wspominałem o tej produkcji niezależnej, ale nie mogę namierzyć gdzie, dlatego na wszelki wypadek wrzucę oba odcinki... "Space Command" - serial produkowany przez Marca Scotta Zicree, najbardziej znanego jako scenarzysta niezłych odcinków "ST":


Wizualnie straszna tandeta - dekoracje - w najlepszym wypadku - na poziomie "Andromedy", CGI rozmazane jak w "Discovery" (jeśli nie gorzej) - co zresztą niekoniecznie dziwi przy takim budżecie, fabularnie - kosmiczne awantury, ale chwilami widać tam powiew poważnej, nawiązującej do heinleinowsko-rocketpunkowych retro-wzorców, miejscami podszytej patosem, SF.

ps. Skoro o starych rakietach mowa... Trochę odcinków wspominanego "Flasha...":

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 07, 2020, 11:53:42 pm
Rozłąka. Serial na Netflixie o locie na Marsa. Absurdalny pomysł międzylądowania na Księżycu. Statek się na orbicie buduje. Dalej: astronauty mimo 2-letniego szkolenia nie mają wypracowanych procedur przeciwpożarowych. Dalej: 5-osobowa załoga + czas misji + odległość = 100procentowa zastępowalność funkcji. Dalej: po szkoleniu astronauta jest już doświadczony. Piję do zielonego Murzyna. W połowie pierwszego odcinka się znudziłem w momencie wylewu. Dalej: dyrektor nie może byc mężem astronautki bo rodzi to problemy. Co widać,  jest stronniczy. Dalej: znaczący meczyk piłki nożnej kobiet.
Sam start rakiety jest na tyle stresujący że nie muszą dodawać dramy na siłę. Dalej: gówniara miała 2 lata na oswojenie się z ryzykiem a nie dopiero teraz. Dalej: nieścisłości w nieważkości.
Tak wiem są idioci co chcą startować na Marsa z Księżyca. I pacyfistyczna agitka komunistyczna musi być
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 08, 2020, 03:47:44 pm
co chcą startować na Marsa z Księżyca.

A propos Marsa i Księżyca (choć nie startu z..)... Założony m.in. przez Emersona i Longfellowa "The Atlantic" ma ciekawy artykuł na ten temat:
https://www.theatlantic.com/science/archive/2020/02/nasa-moon-mars-artemis/606499/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 09, 2020, 04:54:59 am
Lech Majewski wypuścił w świat nowy film - wczoraj odbyła się śląska premiera.
Niektórzy dodają w gatunku: SF, ale prawdziwą pętelką SF jest fakt, iż w tym filmie zagrał K. Dullea...jasne: Bowman z Kubrickowej Odysei.
Jak sam Majewski stwierdził: teraz to już w sumie wygląda tak, jak Bowman w końcówce filmu;)
Dullea zaś tak komplementuje Majewskiego:
 „Bez cienia wątpliwości Lech jest najciekawszym reżyserem filmowym od czasów Stanleya Kubricka”.
A film to "Dolina Bogów":
http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/ (http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/)

Malkovich, Hartnett i dziewczyna Bonda: B. Marlohe - na deser.
Obejrzałem ten film. Nie wszystko zrozumiałem do końca, ale jakoś ze mną został.  Wywołał wrażenie. Krzyż i Młyn co prawda bardziej mi podszedł i wydał mi się spojniejszy w przekazie. Ale obejrzec, uważam warto. 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 09, 2020, 10:49:18 pm
Zapowiedź nowej "Diuny":

Nie mam wrażenia, że Villeneuve zdołał wyjść z cienia Lyncha.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 09, 2020, 11:39:29 pm
A film to "Dolina Bogów":
http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/ (http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/)

Malkovich, Hartnett i dziewczyna Bonda: B. Marlohe - na deser.
Obejrzałem ten film. Nie wszystko zrozumiałem do końca, ale jakoś ze mną został.  Wywołał wrażenie. Krzyż i Młyn co prawda bardziej mi podszedł i wydał mi się spojniejszy w przekazie. Ale obejrzec, uważam warto.
Otóż to. Został.
Może chodzi m.in. o to, dokąd zmierza ten przebogaty świat...ot, np. ten oscarowy...pasuje do wielu wątków - do tego też - bo kino SF będzie musiało również spełnić normy...:
Aby móc otrzymać nominację do Oscara w kategorii najlepszy film, obraz będzie musiał spełnić dwa z czterech poniższych standardów:
1. STANDARDY REPREZENTACJI NA EKRANIE
2. STANDARDY DOTYCZĄCE EKIP I ZESPOŁÓW TWÓRCZYCH
3. STANDARDY OBECNOŚCI W BRANŻY
4. STANDARDY KOMUNIKACJI Z WIDOWNIĄ
Powyższe standardy nie dotyczą kategorii innych niż najlepszy film.

Akademia postanowiła wprowadzić je, ponieważ uznała, że branża filmowa zawiodła i sama nie zdołała rozwiązać problemu z brakiem odpowiedniej reprezentacji kobiet i różnych mniejszości. Organizacja liczy, że powyższe zasady zachęcą studia i dystrybutorów do zmiany swojego dotychczasowego zachowania.

https://www.filmweb.pl/news/Oscary+nie+dla+film%C3%B3w+bez+kobiet%2C+LGBTQ+i+mniejszo%C5%9Bci+rasowych-139224 (https://www.filmweb.pl/news/Oscary+nie+dla+film%C3%B3w+bez+kobiet%2C+LGBTQ+i+mniejszo%C5%9Bci+rasowych-139224)

W końcu powiedzieli wprost, że w tym wyborze nie chodzi o: najlepszy film;)

Psss...Diuna jakoś nigdy nie była moim ulubionym filmem - ta raczej też nie będzie, ale zobaczyć można;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: miazo w Września 10, 2020, 08:55:03 am
Cytuj
Zapowiedź nowej "Diuny":

+1 za Pink Floyd, a co do reszty, to się zobaczy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 10, 2020, 10:45:13 am
Nowe oskary wywołały ekstazę tu i ówdzie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 11, 2020, 12:59:06 am
Skoro mowa o rzeczach do zobaczenia... Czyżby Scott się jednak nie wypalił, tylko dobrego scenarzysty potrzebował? Bo serial SF z niejakim panem Guzikowskim* (który zresztą zaczynał od współpracy z Villeneuve'm) robi, i jak dotąd mu tenże chwalą:
https://gadzetomania.pl/61843,wychowane-przez-wilki-ridley-scott-recenzja-serialu-hbo
https://www.imdb.com/title/tt9574966/
https://www.rottentomatoes.com/tv/raised_by_wolves_2020

* https://en.wikipedia.org/wiki/Aaron_Guzikowski

Edit: dorzucę trailer:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 12, 2020, 07:00:51 am
Ogladam ten serial. Szalu nie ma, ale mozna jednym okiem sledzic. Podoba mi sie laska-android, kiedy zamienia sie w maszyne do zabijania. Przypomina robocice z Metropolis:
(https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn%3AANd9GcQLG1fOQzS8-2ZOYc1qQGKt5lBBdv7BQmkEcw&usqp=CAU)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2020, 12:40:41 am
"Nie otwieraj oczu":
https://www.filmweb.pl/film/Nie+otwieraj+oczu-2018-726369 (https://www.filmweb.pl/film/Nie+otwieraj+oczu-2018-726369)

W sumie to nie otwieraj oczu żeby go oglądać?;)
Może nie aż tak dramatycznie - film ma parę dobrych scen, aktorsko też nie jest zły, ale końcówka żywcem wyjęta ze Star Treka w jego utopijnych odsłonach - dobija całość.
Po prostu ptasie radio w niewidomym raju...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 15, 2020, 05:48:48 pm
Te "Nie otwieraj oczu" mnie jakoś nie zachęciły trailerem. Kojarzyło mi się z innym podobnym chyba filmem, gdzie na ludzi polowały jakieś alieny kierujące się słuchem, nie pamiętam tytułu, pewnie " Nie otwieraj gęby" :) Zmęczyłem, z przewijaniem, ale nędza i bryndza.
Mam pytanie, pewnie bylo omawiane, ale chyba dawno: Tarkowskiego Stalker i Solaris. Zbieram się i zbieram... Warto atakować oba, albo któryś z nich? Czego się spodziewać? Nie chce czytać opinii krytyków, raczej kogoś z Was.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 15, 2020, 07:43:00 pm
Te "Nie otwieraj oczu" mnie jakoś nie zachęciły trailerem. Kojarzyło mi się z innym podobnym chyba filmem, gdzie na ludzi polowały jakieś alieny kierujące się słuchem, nie pamiętam tytułu, pewnie " Nie otwieraj gęby" :) Zmęczyłem, z przewijaniem, ale nędza i bryndza.
Dokładnie:)))
https://www.filmweb.pl/film/Ciche+miejsce-2018-795912 (https://www.filmweb.pl/film/Ciche+miejsce-2018-795912)

Sandra miała trudniej;))
Cytuj
Mam pytanie, pewnie bylo omawiane, ale chyba dawno: Tarkowskiego Stalker i Solaris. Zbieram się i zbieram... Warto atakować oba, albo któryś z nich? Czego się spodziewać? Nie chce czytać opinii krytyków, raczej kogoś z Was.

O Tarkowskim to masz cały wątek;)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=766.0 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=766.0)
Lema i Strugackich znajdziesz tam mało - ale to na pewno te filmy, które jakoś zostają. O ile zgrasz się z nimi emoczasoprzestrzennie;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 15, 2020, 07:57:34 pm
Mam pytanie, pewnie bylo omawiane, ale chyba dawno: Tarkowskiego Stalker i Solaris. Zbieram się i zbieram...
Dobre, ruskie filmy. Trochę starodawne, ale obejrzyj.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 20, 2020, 10:03:59 pm
Sprawdziłam jak wygląda koreańska epidemia:
https://www.filmweb.pl/film/Zombie+express-2016-737351 (https://www.filmweb.pl/film/Zombie+express-2016-737351)
Miejscami śmieszna - chociaż miało być na poważnie - generalnie zombie nuda. Tylko ostatnie 10 minut i ostatnia scena z dziewczynką mają jakieś dramatyczne napięcie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 24, 2020, 06:14:12 pm
Marvelowski serial "WandaVision". Nazwać rzecz SF się waham. W skrócie: parka, a nawet małżeństwo: ona (https://comicvine.gamespot.com/scarlet-witch/4005-1466/) - nie do końca zdrowa psychicznie czarownica (w komiksach mutantka-czarownica, bo jak przeginać, to na całego) o mocach dających jej zdolność dowolnego zmieniania rzeczywistości, on (https://comicvine.gamespot.com/vision/4005-1504/) - robot, który w dodatku niedawno zginął poświęcając się, by połowa populacji Wszechświata mogła żyć. Wrzuceni w psychodeliczną scenerię m.in. czarno-białego serialu komediowego z lat ’60. Znaczy: będzie dziwnie, a nawet jeszcze dziwniej (i chyba nieco w stylu kojarzącym się z fantastyką jaką uprawiają zajdlowskie - i nie tylko zajdlowskie - autorki z kręgu "Fahrenheita", acz one w swojsko-obyczajowe, a zarazem humorystyczne, ramy ładują raczej magię w klasycznym stylu fantasy, folklor i niesamowitość...). Przez tę dziwność jestem zaciekawiony, choć nie wiem, czy się nie rozczaruję.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 17, 2020, 11:49:00 pm
Z innej beczki.... Niedawno wspominane "Ślepowidzenie" doczekało się fanowskiej ekranizacji (wyrenderował ją niejaki Danil Krivoruchko z kolegami):

Która najwyraźniej b. spodobała się samemu Wattsowi:


Strona projektu niosąca dość ciekawe informacje:
https://blindsight.space/memories/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Listopada 06, 2020, 03:55:00 am
Oblivion/Niepamięć
https://www.filmweb.pl/film/Niepami%C4%99%C4%87-2013-535756

Spore środku zmarnowane przez scenariusz, mający pozwalać błysnąć Tomowi Cruise.
No nie przekonują tym klonowaniem itp. I sektorami w których parka siedzi.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 06, 2020, 02:18:05 pm
Ryzyk-fizyk - to już było?:
https://www.youtube.com/watch?v=IgxXSfto6Vo (https://www.youtube.com/watch?v=IgxXSfto6Vo)

Songbird - don't worry - tylko4 lata kwarantanny;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 06, 2020, 03:43:46 pm
Emmerich zarobił na histerii wokół roku 2012, to Bay nie chce być gorszy ;). I już - przedpremierowo - podobne reakcje to budzi:
https://www.wprost.pl/prime-time/10383531/lawina-krytyki-po-zwiastunie-filmu-songbird-opowiada-o-pandemii-covid-23.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 14, 2020, 05:34:00 pm
Czytałam ten art zanim zalinkowałam Songbird - mnie ten trailer raczej rozbawił w paru momentach - nie wiem czy to wina piosenki, czy zgranych obrazków z innych tego typu "arcydzieł", ale trudno go traktować z powagą.

Z braku laku zobaczyłam "Repo Men - windykatorzy":
https://www.filmweb.pl/film/Repo+Men+-+Windykatorzy-2010-452824 (https://www.filmweb.pl/film/Repo+Men+-+Windykatorzy-2010-452824)
Temat przeszczepów posunięty do absurdu - kilka znanych sztuczek z SF, które wydają się być pretekstem do cięcia innych i się oraz do bijatyk i rozwałek.
Ale, że lubię J. Law i F.Whitakera - dooglądałam. W dwóch ratach.

Jeśli o przenikaniu świata wirtualnego do realnego to na pewno lepsza jest nasza "Sala samobójców" - którą też w końcu zobaczyłam. Przynajmniej nie ma palm;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 14, 2020, 07:18:25 pm
mnie ten trailer raczej rozbawił w paru momentach - nie wiem czy to wina piosenki, czy zgranych obrazków z innych tego typu "arcydzieł", ale trudno go traktować z powagą.

Zwiastun "2012" to również była kupa śmiechu - dlatego pośmiejmy się razem:

A jednak znaleźli się ludzie na tyle odrealnieni, głupi czy też szaleni, że pod wpływem owego cudu kinematografii popełniali samobójstwa (z brutalno-darwinowskiego punktu widzenia być może wyświadczając tym samym przysługę reszcie ludzkości) - linkowałem dawno temu jakiś artykuł o tym.

Nawiasem: wspominam o emmerichowym płodzie nie bez kozery - ponoć bowiem zawdzięcza koronnym zdarzeniom drugą młodość (nie on jeden zresztą):
https://www.businessinsider.com/pandemic-and-2012-among-netflixs-most-popular-titles-2020-3
(Tu przyznam, że sam o mało nie uległem temu tryndowi, maluczko, a powtórzyłbym sobie "Outbreak".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 18, 2020, 08:34:51 pm
Jednak 2012 ma znacznie większy rozmach...przynajmniej sądząc po trailerach...

Uciekając od straszenia epidemiami - dałam się postraszyć obcymi i zagładą nuklearną Ziemi.
Czyli zobaczyłam
- "Circle":
https://www.filmweb.pl/film/Circle-2015-714005 (https://www.filmweb.pl/film/Circle-2015-714005)
Niby psychologiczny i obnażający ludzkie uprzedzenia, instynkta, ale po co ta psychologia? Co miała na celu? Nie wiem. Końcówka niczego nie wyjaśnia. Wręcz gmatwa. Kółko nawet ciekawe, ale całość: słaba.
- "Watchmen. Strażnicy":
https://www.filmweb.pl/film/Watchmen.+Stra%C5%BCnicy-2009-317089 (https://www.filmweb.pl/film/Watchmen.+Stra%C5%BCnicy-2009-317089)
W sumie wierna (o ile pamiętam) kopia komiksu Moore'a.
Trochę ważkich problemów, ale utaplanych w bijatykach. Toną. Muzyka ratuje. Narracja. Summa summarum: oglądliwe - chociaż za długie.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 18, 2020, 09:21:27 pm
Jednak 2012 ma znacznie większy rozmach...

Nie przeczę... Choć z drugiej strony może łatwiej przeląc się strachów bliższych życia? (O ile jesteśmy w stanie wczuć się w psychikę w/w typu ludzi?)

"Watchmen. Strażnicy"

Oglądałem, lata temu. Ekranizacja w istocie dość wierna (ze sfingowanej inwazji z Kosmosu zrobili skuteczne wrobienie Doktora M., jednak nie miało to istotnego wpływu na kształt fabuły). Jeden z lepszych filmów superbohaterskich, i kolejny tytuł składający się na zjawisko jakim był fałszywy świt kina fantastycznego w roku 2009. Ale... zarazem produkcja kompletnie niekonieczna, ot, ruchoma ilustracja do oryginału.

ps. Taka tam lista przyszłych klasyków:
https://www.youtube.com/watch?v=Mocz3bwBOFA (https://www.youtube.com/watch?v=Mocz3bwBOFA)
("Moon" dałbym na pierwsze miejsce, "Grawitację" wywalil nawet z mentionów i trochę zamieszał w kolejności, dorzucając gdzieś tam "Primer" po drodze.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 19, 2020, 01:01:04 am
Jednak 2012 ma znacznie większy rozmach...przynajmniej sądząc po trailerach...

Uciekając od straszenia epidemiami - dałam się postraszyć obcymi i zagładą nuklearną Ziemi.
Czyli zobaczyłam
- "Circle":
https://www.filmweb.pl/film/Circle-2015-714005 (https://www.filmweb.pl/film/Circle-2015-714005)
Niby psychologiczny i obnażający ludzkie uprzedzenia, instynkta, ale po co ta psychologia? Co miała na celu? Nie wiem. Końcówka niczego nie wyjaśnia. Wręcz gmatwa. Kółko nawet ciekawe, ale całość: słaba.
- "Watchmen. Strażnicy":
https://www.filmweb.pl/film/Watchmen.+Stra%C5%BCnicy-2009-317089 (https://www.filmweb.pl/film/Watchmen.+Stra%C5%BCnicy-2009-317089)
W sumie wierna (o ile pamiętam) kopia komiksu Moore'a.
Trochę ważkich problemów, ale utaplanych w bijatykach. Toną. Muzyka ratuje. Narracja. Summa summarum: oglądliwe - chociaż za długie.
Watchman to byl (wg. mnie ) najlepszy film o superheroes, tylko trzeba do niego podejsc bardziej metaforycznie niz bezposrednio i mocno przez pryzmat paranoi zimnowojennej, zwlaszcza w ujeciu kultury amerykanskiej. Muza: Bardzo cacy.  Drugim najlepszym z tej kategorii jest "The Boys" serial. Polecam.
Aha, jeszcze Deadpool sie kwalifikuje jako komedio-parodia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 19, 2020, 01:22:49 am
Watchman to byl (wg. mnie ) najlepszy film o superheroes, tylko trzeba do niego podejsc bardziej metaforycznie niz bezposrednio

NEX, a czytałeś oryginał? Bo my z olką tak:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=657.msg34333#msg34333
https://forum.lem.pl/index.php?topic=657.msg34439#msg34439
https://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg43738#msg43738
I to nam pewnie oczekiwania podniosło (a w każdym razie utrudniło ekranizacji zaskoczenie nas).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Listopada 19, 2020, 01:44:45 am
Nie, nie czytalem. Nawet jako dziecko nie bylem fanem komiksow, mimo ze duzo rysowalem, nawet z sukcesami. Zawsze wolalem normalne, grubasne ksiazki dla doroslych.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 19, 2020, 11:26:08 am
To może spróbuj się przełamać? IMHO warto (dla pojedynczych tytułów*, ale warto).

* Poza dotąd wymienionymi wspomniałbym jeszcze o takiej serii (choć treści tam za wiele nie ma, całą robotę wykonują obrazki i klimat):
https://wyborcza.pl/1,75410,15520396,Komiksowa_nostalgia__Uwaga__Rork_wraca_.html

A propos superbohaterszczyzny... Zrobiłem sobie niedawno powtórkę "Avengers: Endgame". Z perspektywy czasu, jak już się wie jak się to wszystko pokończy, nie robi szczególnego wrażenia - ot - akcja, akcja, akcja, przeplatana paroma scenami, które mają grać na emocjach, co czasem im się nawet udaje (tej ze śmiercią Tony'ego - paradoksalnie - najmniej, przewleczona). Przy czym jedno trzeba przyznać - bracia Russo mają tę przewagę nad twórcami nowych "Star Treków" i "Star Warsów", że zadbali o +/- logiczną konstrukcję fabuły i takież domknięcie wątków.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 19, 2020, 08:46:23 pm
ps. Taka tam lista przyszłych klasyków:
W sumie tylko ST nie widziałam - z tej listy. I nie jestem pewna "Wojny o planetę małp" - ale raczej nie widziałam.
Pozostałe są całkiem oglądliwe - w większości.
Watchman to byl (wg. mnie ) najlepszy film o superheroes, tylko trzeba do niego podejsc bardziej metaforycznie niz bezposrednio i mocno przez pryzmat paranoi zimnowojennej, zwlaszcza w ujeciu kultury amerykanskiej. Muza: Bardzo cacy.  Drugim najlepszym z tej kategorii jest "The Boys" serial. Polecam.
Aha, jeszcze Deadpool sie kwalifikuje jako komedio-parodia.
Czy ja wiem czy najlepszy? Tzn. na pewno poruszający najwięcej problemów. Może faktycznie? :-\
Co do komiksu o superbohaterach to to bodaj jedyny (nie licząc jakiś pojedynczych supermenów i batmanów oraz jakiś X-menów), który przeczytałam i to będąc bardzo dorosłą;)
Właściwie nie ma w tym przesady, że to powieść graficzna.
Gdzieś nasz "Niezwyciężony" - dobija do tego.
Deadpool'a miałam już kilka razy na widelcu - może w końcu go dopadnę.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 19, 2020, 09:18:26 pm
W sumie tylko ST nie widziałam

W sumie... Sięgnij kiedy, jak będziesz cierpieć na nadmiar czasu, jako po ciekawostkę (skoro "Awędżersom" dałaś radę ;) ). Z perspektywy czasu mam wrażenie, że jest to jeden z lepszych filmów "ST" jakie powstały. Nie, że jest dobry (zresztą, jak kiedyś szczerze tu napisałem, żaden kinowy "Trek" - poza pierwszym - nie jest kawałkiem porządnej SF), ale ma w sobie awanturniczego ducha oryginalnych "Gwiezdnych wojen" i młodzieżowych powieści Heinleina, i jak stosować maksymę Kwarcowego, to może nawet się okazać sympatycznym, pełnym życia, optymistycznym, oglądadłem. Choć scenariusz - bzdura na bzdurze (jak u tych panów, co apokalipsami się żywią), począwszy od pierwszej, i tak najlepszej, sceny, w której Kirk senior nie wpada na to, że i przy padłym autopilocie da się ustawić korab na kurs kolizyjny z wrażą jednostką, tylko do końca trwa za sterem, i ginie (ani chybi na złość młodej żonie i nowonarodzonemu potomkowi ;) ).

Pozostałe są całkiem oglądliwe - w większości.

Znaczy: poza "Kawi..." yyy... "Grawi...tacją".

Właściwie nie ma w tym przesady, że to powieść graficzna.
Gdzieś nasz "Niezwyciężony" - dobija do tego.

Ano. I nie tylko w sensie treści, ale i objętości ;).

Edit:
Idąc za ciosem powtórzyłem sobie również oryginalnych "The Avengers" z roku 2012. Trochę urośli w moich oczach, bo akcja jest tam jednak nieco wolniejsza, a przepakowanie CGI ciut mniejsze, niż w nowszych odsłonach cyklu, ale ogólnie są tam tylko cztery dobre, zasłużenie kultowe, sceny - narada z Galagą i "He's adopted...", psychologiczny pojedynek Natashy z przybranym braciszkiem Thora (jedyne dwa momenty w/w filmu, który można posądzać o inteligencję), spotkanie w ramach którego Tony grozi Hulkiem Lokiemu, i wreszcie ujęcie, w którym Sałata tę groźbę realizuje (podsumowując przy okazji swojego "adwersarza"). Do czego można ew. dorzucić efektowną introdukcję Black Widow z gościnnym występem Skolimowskiego. Cała reszta to nudna - choć zachowująca nieco wdzięku z cameronowej szkoły - rozwałka, której część ma przy tym charakter przydługiej introdukcji, kontrapunktowana skrótowym ukazywaniem, że oto - choć Loki mąci - zespół się rodzi (tu można jeszcze, od biedy, zauważyć b. hollywoodzkie i prowadzące do przewidywalnych konsekwencji, ale mające trochę emocjonalnej mocy, zagranie Fury'ego z kartami). No i płytkie to zasadniczo jak kałuża.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Listopada 27, 2020, 01:57:18 am
Nightflyers  na Netflixie. Oglądał to ktoś? Skasowali po 1 sezonie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 27, 2020, 04:23:04 pm
Tylko wersję z '87:
https://www.filmweb.pl/film/Nocni+naje%C5%BAd%C5%BAcy-1987-100942
Martinowy oryginał też czytałem (jeszcze w '89, w "Fantastyce"), i prawdę mówiąc potencjału na serial tam nie widać. Ot, taka sobie bajeczka broniąca się o tyle, że pisana wczesnomartinowym, dość urokliwym, stylem (słynne "Piaseczniki" też z tego okresu), którą dałoby się wkleić w każde generyczne spejsoperowe uniwersum ("ST", "SW", resnickowa "Demokracja", kosmiczne działy Marvela i DC, itd.).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Listopada 27, 2020, 06:14:34 pm
Piaseczniki żem czytał ale nie pamiętam, o czym były.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 27, 2020, 06:35:34 pm
O piasecznikach ;). A serio: znam i lubię to opowiadanie - znam aż za dobrze, bo, wielokrotnie słysząc za jakie to arcydzieło jest uważane, wracałem do niego dobrych parę (lub nawet paręnaście) razy, by zrozumieć skąd tak wielkie zachwyty - ale nie dziwię się, że zapomniałeś. SF wydała w swoich dziejach wiele (IMHO) znacznie lepszych. Choć film telewizyjny według (trochę zmodyfikowany, akcję z gwiazd na Ziemię przenieśli, sensu zasadniczo nie zmieniając) da się oglądać.
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Sandkings
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Listopada 28, 2020, 12:50:57 am
Expanse, The: jaki jest napęd statków w owym serialu i czy uwzgledniają w nim rozmiary Układu Słonecznego? W sensie że Jowisz raz jest po przeciwnej stronie Słońca itp. Coś się mnie wydaje, że nie.
Ile wody jest w Układzie Słonecznym i gdzie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2020, 02:08:05 am
jaki jest napęd statków w owym serialu

Jak swego czasu napomykałem (https://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg75145#msg75145) - skrajnie umowny (jeszcze bardziej niż startrekowy kompensator Heisenberga, który, jak wiadomo, działa "very well, thank you"). Pokazuje to zresztą dobrze pochodząca z papierowego oryginału historia jego wynalezienia, czy raczej przypadkowego odkrycia (ot, facet pobawił się cewkami magnetycznymi napędu fuzyjnego, i wyszło mu lepiej niż planował):
http://www.syfy.com/theexpanse/drive/prequel.php (https://web.archive.org/web/20151224133500/http://www.syfy.com/theexpanse/drive/prequel.php)
https://polter.pl/ksiazki/Naped-–-James-S-A-Corey-c28476 (https://polter.pl/ksiazki/Naped-–-James-S-A-Corey-c28476)
Oraz - nawiązująca do okudowo-heisenbergowego wzorca - wywiadowa odpowiedź autorów:
http://katedra.nast.pl/artykul/6194/Wywiad-z-Jamesem-SA-Coreyem/
Skądinąd to właśnie, obok protomokekułowych zombies, było jednym z powodów, dla których nie potrafiłem traktować "The Expanse" jako przyzwoitej fantastyki naukowej (choć takie "Discovery" zjada na śniadanie).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 02, 2020, 09:03:44 pm
Widział ktoś rosyjski odcinkowiec "Ku jezioru"?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ku_jezioru (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ku_jezioru)

SF wprowadzone w życie - kilka razy sprawdzałam kiedy była premiera - listopad 2019. Tym dziwniejsze...
Hę - wirus - kaszel, gorączka, płuca - zgon.
Po drodze jeszcze oczy, ale to niewyjaśniony skutek uboczny;)
Mamy objawy chorobowe, kwarantannę, maseczki, blokadę miast, Chińczyków - tak niezwykle pasowny zarys, że poczułam się jak Poniedziałkowa Ol, co wpadła na Piątkową, ale sprzed roku...

Nawiasem: serial w sumie nie o tym - prócz pierwszego odcinka - nieco zniechęcającego - pozostałe 7 to raczej drrrama...całkiem dobrze napisana i zagrana.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 03, 2020, 05:26:27 am
Witam zwięźle !
Ciekawi mnie czy pamięta ktoś i/lub wspominał archaiczne klasyki gatunku, jak np.
"Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą"
"Czułe miejsca"
"Eolomea"
"Sygnały MMX"

tudzież:
"Przez ciernie do gwiazd" ?
Pozdrawiam cieplutko :)
PS.
Żem był zapomniał o najbardziej odjechanych naukowcach z serialu szpiegowskiego "Rewolwer i melonik".
Pzdr. Enjoy!


Polecam również "Cassandra Crossing" za całokształt:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 03, 2020, 02:08:00 pm
A dzień dobry:)
Całkiem interesująca lista - zwłaszcza ten czeski - pierwszy. Nie znałam.
Chociaż tytuł taki dobry, że nie wiadomo czy zaglądać do zawartości żeby sobie nie popsuć wrażenia;)
Nie przypominam sobie żebyśmy o tych filmach tutaj rozmawiali.

Natomiast wyciągnąłeś z kompletnej pomroczności film "The Cassandra Crossing" - zapomniany zupełnie.
A całkiem dobry w serii epidemii i ucieczek różnymi środkami lokomocji (ostatnio samoloty były tutaj wałkowane - chociaż ja wspominałam o koreańskim pociągu).
I ta obsada...

Tak, że dzięki - pozostałym przyjrzę się;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 03, 2020, 04:22:24 pm
Ciekawi mnie czy pamięta ktoś i/lub wspominał archaiczne klasyki gatunku

Witaj :).
O "Sygnałach..." była chyba mowa (jak nie tu to na innym forum, na którym bywam ;) ). Jeśli chodzi o resztę - dzięki za przypomnienie o jej istnieniu.

zwłaszcza ten czeski - pierwszy.

Warto dodać, że robił go Jindřich Polák od obłocznej "Ikarii..." (i serialu dla dzieci "Pan Tau").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 03, 2020, 06:46:12 pm
Pan Tau  to w ogóle jest anioł cudotwórca. Nie wiem, czy serial dla dzieci był u nas w Tv.
Czeskie kino składa się głównie z czeskiego humoru, włącznie z filmami SF, jak np. Serdeczne pozdrowienia z Ziemi
I jeszcze...
(Bez piwa się nie da )
*
Wspomniano parokrotnie "Aeon Flux"
Tymczasem to klasyczna chińska wojna klonów bohaterki dla zabawy pewnego władcy.
Po prostu serial animowany dla mnie był znacznie lepszy niż film aktorski.
O ten:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Grudnia 03, 2020, 08:31:55 pm
Sześć!
Tych okołobratnich nie znam, ale jeden tubylczy - i owszem
Cytuj
Ciekawi mnie czy pamięta ktoś i/lub wspominał archaiczne klasyki gatunku, jak np.
"Czułe miejsca"
Byłem na czymś w rodzaju cyklu premier, możne nie tych najświeższych ( i na tym chyba się skończyło wnet, za sprawą stanu wojennego)..w Kinie Leningrad (https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/0c/79/5f6fb35181f1c_o_medium.jpg) na Długiej (Gdańsk) zachęcony famą, że warto...warto, bo film jak film ale... ale są aż trzy momenty, momenty wyjatkowo mocne jak na ówczesne standardy kina PRL. "Momenty" w sensie sześćdziesiętnych dialogów Mańka z Jędrkiem (https://pl.wikipedia.org/wiki/Para-m%C4%99t_pikczers_czyli_kulisy_srebrnego_ekranu) .
I powiem - nie zawiodłem się!
Były trzy.
Poza tym pamietam, że dziwnie podrygiwali. Tudzież ubrani byli też, dziwnie. Taki futryzm?
Poza tym two... to by było na tyle, raczej... zaraz potem przyszedł stan wojenny i Jędrek z Mańkiem adieu fora trojka. I tyle zostało z czułości - miejsca.

W bonusie dorzucę planetę małp. Miałem takiego Grundika  :)
https://www.youtube.com/watch?v=Ha1pX0PKvxs (https://www.youtube.com/watch?v=Ha1pX0PKvxs)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 03, 2020, 08:43:38 pm
Postapo ekologiczne.
Reżyser, Piotr Andrejew skręcił tylko ten jeden obraz.


Mi podoba się kulminacja fabuły do punktu zwrotnego. Mamy grudzień, a wkrótce nadejdzie Sylwajster (może dlatego akurat mi się skojarzyło). Samego finału nie pamiętam.


Uwielbiam czarno-białe filmy zniechęcające do przyrody :)

A momenty też jak najbardziej były - na żywca w porze największej oglądalności.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Grudnia 03, 2020, 08:58:13 pm
Cytuj
. Samego finału nie pamiętam.
A to akurat pamiętam..on gdzieś jest ten film, do obejrzenia. Główny boh, ostatnia sierota systemu na końcu zostaje Bohem. Sam zdumion, że maszyna wybrała go czymś ala duce, jako jedynego na świecie samodzielnie myślącego co zdolny poprowadzić luckość do... nie wiem, czy było do czego?
Uwaga spoiler, po fakcie, to chyba mija się z sensem?
Ale mogło mi się coś pomerdać i możliwe - końcówka odwrotna.Za to kulminacji nie pamietam... nie podpowiadaj, a nuż obejrzę? Też lubię czarno-białe.
No dobra, tu jest
https://www.dailymotion.com/video/x6ruxj5 (https://www.dailymotion.com/video/x6ruxj5)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 03, 2020, 09:14:01 pm
Co do czeskiej linii - nie trzeba mi zachwalać. Lubię.
Bez piwa to pamiętam, ze nie dało się "Na srebrnym globie"...
Ale:
No dobra, tu jest
https://www.dailymotion.com/video/x6ruxj5 (https://www.dailymotion.com/video/x6ruxj5)
No dobra - odpaliłam i pierwsze słowa:
Jest piątek 28 sierpnia 1998 roku. Imieniny obchodzą Jan i Sabina.
Sprawdzam...piątek i owszem, ale imieniny nie grają:
https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-28-sierpnia-1998  (https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-28-sierpnia-1998)
https://kalendarze.prv.pl/kartka-z-kalendarza,28-08-1998.html (https://kalendarze.prv.pl/kartka-z-kalendarza,28-08-1998.html)
Podpisano:
Czepialska;)

Psss...dodam, że pozostałe komunikaty żywcem wyjęte z tutiteraz...zostań w domu;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Grudnia 03, 2020, 09:29:28 pm
Za te choćby trzy momenty w przaśnych czasach - pobronię  8)
Cytuj
Jest piątek 28 sierpnia 1998 roku. Imieniny obchodzą Jan i Sabina.
Sprawdzam...piątek i owszem, ale imieniny nie grają:
Oj tam, o jeden dzień pomylił się...
https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-29-sierpnia-1998 (https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-29-sierpnia-1998)
Wprawdzie już sobota, aleć... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 03, 2020, 09:34:07 pm
Za te choćby trzy momenty w przaśnych czasach - pobronię  8)
Cytuj
Jest piątek 28 sierpnia 1998 roku. Imieniny obchodzą Jan i Sabina.
Sprawdzam...piątek i owszem, ale imieniny nie grają:
Oj tam, o jeden dzień pomylił się...
https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-29-sierpnia-1998 (https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-29-sierpnia-1998)
Wprawdzie już sobota, aleć... ;)
Do momentów nie dojechałam i raczej dzisiaj nie dojadę. Chybaże.
W takim imieninowym układzie mogło być: imieniny obchodzą Sabina i Eutymiusz.
Eutymiusz...czysta fikcja;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Grudnia 03, 2020, 10:55:20 pm
Dobejrzałem część 1. Męcząc się nieco. W niej 2/3 movements oraz dwa perskie eje do Wajdy (konkretnie marmurkowego), zobaczyłem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 04, 2020, 12:39:41 am
 Umyka jeszcze film o nietrywialnych zerach funkcji dzeta Riemanna. Nic więcej nie dodam, bo obraz wciąga - mnie wciągnął na dobre.
Królewicz olch 2017, Kuba Czekaj
Zapowiedź była taka:

PS.
Tylko jedno - rzeźba w biurze to χchi czyli "energia" (?).
Podpowiedź odnośnie symboliki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 04, 2020, 01:29:48 am
Dobejrzałem część 1. Męcząc się nieco. W niej 2/3 movements oraz dwa perskie eje do Wajdy (konkretnie marmurkowego), zobaczyłem.
Gdyżponieważ ten film powinien mieć łatkę męczącej psychodrrramy...a w tle SF. Jakieś elementa...
Odważnie głos z telewizorni.
Popsuty układ zasilania - jak to układ, ale ten związkowy - wysoce nużący, miejscami groteskowy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 04, 2020, 12:19:34 pm
Strzelanki nie było a sztafaż rodem z technobiedy :)

Mnie ta młoda, co szkodziła Juszczakiewiczowi przeszkadzała. Ogólnie dużo normalnych aktorów, ale nędza z bidą. (Jak to w kraju gdzie ideał polegał na emigracji)
PS.
Bohaterowie są bez ducha, tylko techniczni. Z wyjątkiem (chyba tylko) dziewczynki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Grudnia 04, 2020, 03:38:04 pm
Strzelanki nie było a sztafaż rodem z technobiedy :)
To zalety:)
Nawet ten sztafaż...takie były realia - nawet jeśli ufantastycznione (jest takie słowo?:).
Przewijałam Cassandrę i rzucił mi się w oczy głupi kran...u nas takie dopiero jakieś 20 lat później - co mówić o technice?:)

Generalnie - nie napisałam, że to był zły film - był męczący. W warstwie międzyludzkiej - zwłaszcza między nim a nią - gdzieś przecież musi istnieć granica upodlenia, niszczenia i deprecjonowania drugiej osoby. Chyba co kategoria: choroba umysłowa.
Cytuj
Bohaterowie są bez ducha, tylko techniczni. Z wyjątkiem (chyba tylko) dziewczynki.
Prawda. Ale to chyba zamierzone. Społeczeństwo jest właściwie zatomizowane. Nie wychodzą z domu, żyją życiem tych ztelewizyjnych, w pojedynkę. Celem: pieniądze. Ale właściwie po co one? Lepsze lokum? Stolik w Ritzu?
Hm - nie wiem. Wg mnie ten polski Cable Guy miał być chyba ostatnim z tym duchem - z opornikiem.
Ma ideały, miłość, ale to właśnie ona spycha go z tej ścieżki i spycha na taką: nie jesteś nic wart, bo nie masz pieniędzy. Więc chce zarabiać. I tak to na nic.

Ta dziewczynka...mnie ona irytowała. Ale może tak - może to jakaś nadzieja z młodego pokolenia.
Chociaż mnie się wydawało, że jak tylko dorośnie to zapomni o UFO i wpadnie w ten sam dorosły wir co inni.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 05, 2020, 01:05:48 am
Na chwilę odbiegając od obecnego motywu przewodniego rozmowy, ale - mam nadzieję - nie zakłócając jej biegu... Oglądaliście może chińską superprodukcję "Wędrująca Ziemia" na motywach opowiadania Liu Cixina?

Bo to niby sukces, i kontynuację właśnie zapowiedzieli:
https://variety.com/2020/film/news/the-wandering-earth-sequel-release-date-frant-gwo-1234843937/
A ja jakoś podchodzę sceptycznie i do Netflixa, i do -busterów* (choćby i niehamerykańskich), a i Liu mnie szczególnie nie uwiódł (choć często powtarzana bywa w jego kontekście fraza "chiński Lem", prędzej zobaczyłbym w nim chińskiego "Doca" Smitha, acz niby w finale swojej słynnej trylogii do "Nowej Kosmogonii" konceptualnie nawiązuje - to samo przekonanie, że przemoc jest uniwersalnym rozwiązaniem, tym paradoksalniej się prezentujące, że idące w parze ze świadomością do czego jej konsekwentne stosowanie prowadzi). Waszym wrażeniom łatwiej będzie zaufać.

* Zwłaszcza operujących w tak śmieszno-gigantycznych skalach:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Wandering_Earth

ps. Nawiasem... Wygląda na to, że mieszkańcy 中國 się ostatnio jakoś SFowo rozkręcili, bo poza powyższym jeszcze taki film tam powstał:
https://en.wikipedia.org/wiki/Crazy_Alien
Tytuł: Opętla dp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 05, 2020, 10:34:31 am
 Pętla Oriona Orion's Loop 1980
Wymęczyłem wczoraj.
Słabizna, odradzam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 13, 2020, 02:06:23 pm
Zerogrod
Prod./premiera : 1988/1990, reż. Karen Szachnazarow.
Polecam.

The Divide 2011 Piwnica apokalipsy

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 16, 2020, 03:55:12 pm
 Zbuntowana Niezgodna Insurgent
3. część z 2016 to 'Allegiant' ("Wierna").
Divergent Series (oryginalny tytuł cyklu).

Takie tam strzelanki i segregacja rasowa, ale czasu na oglądanie nie uważam za zmarnowany.
____
Błąd w rachunku czyli inaczej Rachunek błędów.
Gdzieś w archiwach TVP powinien być ten film, a właściwie dwa.

https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=124983
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=522578

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 17, 2020, 11:33:33 am
A propos strzelanek.... Niby temat robotów (i podobnych ludzkich tworów – golem, potwór Frankensteina) obracających się przeciwko swoim stwórcom uchodził za ograny już prawie 80 lat temu, gdy Asimov formułował swoje sławetne prawa robotyki, jednak australijski fotografik debiutujacy w roli reżysera, Mark Toia, uznał najwyraźniej, że zdoła coś do niego dorzucić, i nakręcił rzecz zwącą się "Monsters of Man":

Która - sam nie wiem czemu, chyba przez skojarzenie z "Predatorami", "RoboCopami" i innymi jatkami z lat '80 i '90, jakoś mnie zaciekawiła (czyli: jak zdołam, to ją obejrzę...).

A z innej beczki, bo temat kina superbohaterskiego regularnie nam tu powraca... Ponoć opowieści o facetach noszących gacie na spodnie da się - jak najbardziej - traktować jako SF (typu pokrewnego "ST" i "SW", ale zawsze), tylko trzeba odpowiednio zinterpretować stary marvelowski patent niestabilnych molekuł (https://marvel.fandom.com/wiki/Unstable_Molecules):
https://zak-site.com/Great-American-Novel/superscience.html
;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Grudnia 19, 2020, 11:05:52 am
Apropos robotów, zaprezentowano wygląd nowego sentai

Kikai Sentai Zenkaiger
(https://i.imgur.com/1nvJqwv.png)

Mega retro, dowódca jak Big One z JAKQ czyli drugiego z kolei sezonu, niebieski Optimus z Armady, a reszta ma głowy pierwszego, wild force i mystic force megazorda (cięcie kosztów i te same kostiumy będą w walkach ulicznych i gigantów?)
No i nawet nie kryją otworów na oczy.


Poza tym udało mi się odnaleźć notkę biograficzną autorki polskiego plakatu pierwszego filmu o Godzilli
(https://i.imgur.com/DNb1ye7.jpg)
(https://i.imgur.com/a8MoGID.jpg)

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 19, 2020, 01:18:19 pm
Poczekam aż wynajdą plecaki rakietowe.
Idę na plażę, a potem zapadam w sen zimowy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 25, 2020, 02:35:00 pm
Przebudziłem się, bo przypomniałem sobie że co najmniej kilka razy oglądałem film "Enak".
Nadal ciekawy.
https://m.cda.pl/video/172966605
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 26, 2020, 01:20:36 pm
"Enak"... ileż lat mija od czasu kiedy to oglądałem... Chyba masz rację, że czas sobie zrobić powtórkę z polskiego Kane'a...* Ale najpierw pierwowzór, by mieć świeży punkt odniesienia...

* Tak, Idziak miał ambicje...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 26, 2020, 04:28:58 pm
(https://m.media-amazon.com/images/M/MV5BMDVhZjhkYTQtMzhhZS00YmY2LTg3YzItMzkyMjQ2ODEwNTlhXkEyXkFqcGdeQXVyNzMzMjU5NDY@._V1_UY1200_CR109,0,630,1200_AL_.jpg)
Sky Sharks. Latające rekiny rozrywające samoloty. Kino klasy z(2). O masz.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Grudnia 27, 2020, 08:48:47 am
Trailera  obejrzałem i mi wystarczy.

Postulat, aby  "osiodłać bombowego rekina" godzien niemieckiej komedii.
Estetyczna porażka i zombiaki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 28, 2020, 03:33:55 pm
Nie stanowi sikłela "Iron Sky"? Lipa... Choć stężenie autoparodii chyba zbliżone...

ps. Tymczasem "12..." stuknęło 25:
https://film.wp.pl/12-malp-szalenstwo-istnieje-w-oku-obserwujacego-6590843213994784a

Edit: Z innej beczki... "The Midnight Sky" z Clooney'em oglądał kto?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 08, 2021, 12:27:57 am
Na 5 lutego zapowiadają premierę koreańskiej (jak widać nie tylko Chińczycy po Japończykach...) spejsopery "Space Sweepers" (a tak właściwie "Statek kosmiczny Victory").

Klimacik daje nadzieję, iż rzecz może okazać się lepsza, niż sugerują to jej blockbusterowe elementy... Ech, kogo ja chcę oszukać, bo siebie chyba nie zdołam ;). Ale ponoć nadzieja umiera ostatnia...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 08, 2021, 03:24:33 am
Jest serial na podstawie "Swiata Dysku" Pratchetta, "The Watch". Obejrzalem 2 odcinki. Pojechany. Cos pomiedzy "Autostopem Przez  Galaktyke" i "Happy" (oba: Film i serial polecam). Glowna postac gra swietny aktor, Richard Dormer, znany m.inn. z serialu "Fortitude", ktory tez polecam. W sumie serial SF, jakby sie zastanowic.

https://www.imdb.com/title/tt8080292/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 01, 2021, 03:23:30 pm
Coś dla MarcinaK, czyli po "Shin Godzilli" nadciąga "Shin Ultraman".

Odnotowuję, bo za producento-scenarzystę robi Hideaki Anno od "Evangelionu".

A tu mamy wybrane sceny z kosmicznych filmów postrzegane oczami fachowców:

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 10, 2021, 10:28:13 pm
Na 5 lutego zapowiadają premierę koreańskiej (jak widać nie tylko Chińczycy po Japończykach...) spejsopery "Space Sweepers" (a tak właściwie "Statek kosmiczny Victory").

Klimacik daje nadzieję, iż rzecz może okazać się lepsza, niż sugerują to jej blockbusterowe elementy... Ech, kogo ja chcę oszukać, bo siebie chyba nie zdołam ;). Ale ponoć nadzieja umiera ostatnia...
Typowa lewacka agitka. Biali źli, spisek korporacji. etc etc. Efekty średnie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 11, 2021, 01:09:44 am
Ty mi lepiej powiedz czy klimat (pirxowaty, ofkors, inny się nie liczy) jest...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 11, 2021, 04:07:34 am
Ty mi lepiej powiedz czy klimat (pirxowaty, ofkors, inny się nie liczy) jest...
Pirxowaty nie. Zła korporacja knuje itp. Biedne dziecko itp. Nie licz na klimat pirxowaty we współczesnym kinie.
Biją się o smieci. Raczej Robocop. Robocop tak
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 12, 2021, 01:56:33 am
Nie licz na klimat pirxowaty we współczesnym kinie.

Czasem się jednak trafi... "Moon" (to była bardzo miła niespodzianka, rodzynek w morzu robiącego za SF kiczu), "Battlestar Galactica" (fabularnie - mielizny, ale o klimaciku mówimy), "Twardowsky" (dobra, tu raczej tichy styl), no i te wszystkie mniej lub bardziej udane filmy przedstawiające co ciekawsze karty z dziejów kosmonautyki...

Raczej Robocop. Robocop tak

Jeśli ten klasyczny - to może warto mimo wszystko?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 12, 2021, 04:54:44 am
Tylko kwestia korporacji
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 12, 2021, 10:16:39 am
W międzyczasie wygrzebałem coś takiego:
https://www.onet.pl/kultura/badloopus/space-sweepers-kosmiczny-blockbuster-po-koreansku/1ll71rr,30bc1058
No, jak już nawet pobłażliwy "Onet" fabułę gani, to chyba masz rację, że lepiej sobie darować...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 28, 2021, 02:40:16 am

Wychodzą nowe trailery Godzilli vs Konga. Obawiam się, tego filmu. Mówią, że się czegoś nauczyli na poprzednich ale kto ich tam wie?
Naciągnęli, ze Kong strasznie urósł przez te wszystkie lata. Co go napędza?

Oprócz normalnych obaw dochodzą jeszcze te specyficzne godzillowe:
Mam nadzieję, że potwory najpierw dadzą se po razie a potem połączą siły przeciw jakiemuś wspólnemu wrogowi. Obawiam się, że zrobią z tego dramat psychologiczno-potworowy. Warner robi wiele rzeczy na opak.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 01, 2021, 01:40:57 am
Obawiam się, że zrobią z tego dramat psychologiczno-potworowy. Warner robi wiele rzeczy na opak.

Czemu to ma być złe? W "King Kongach" (tak przez Mistrza ukochanych) wątek (melo)dramatyczny za istotny komponent robi. Najklasyczniejsze, najlepsze, znów "Godzille" funkcjonowały na poziomie metafor. Jasne, wielkie potworzydła nie wydają się - same w sobie - tematem zbyt ambitnym, ale czemu sprowadzać opowieści o nich do czystej rozwałki, albo kopiowania crossoverowego superbohaterstwa (najpierw dajemy sobie po buzi, potem huzia na wspólnego wroga), skoro da się je szpikować jakimiś tam sensami...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 01, 2021, 07:20:08 pm
Kajko i Kokosz na Netflixie. OK. Fajoski.
Dramat Godzilli lutującej King Konga? To się nie uda.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 01, 2021, 07:50:13 pm
Kajko i Kokosz na Netflixie. OK. Fajoski.

Potwierdzam (właśnie oglądam). I zwiastun dorzucam:

Edit (po obejrzeniu do końca): Przy czym, żeby precyzyjnie określić skalę tej fajności, trzeba dodać, iż - co zresztą powyżej widać - rysunki z animacji, choć wierne komiksowym, są ich uproszczoną wersją jednak. Fabuły, natomiast, to w większej części literalna - choć skrótowa i wzbogacona o pewne uwspółcześnienia - adaptacja historii wymyślonych przez Christę, z jednej strony zdolna przemówić - mam wrażenie - głównie do, jak my, znających -  b. poczytny* - oryginał. Z drugiej - niezbyt mająca ich czym zaskoczyć.

* https://filmozercy.com/wpis/egmont-publikuje-liste-top200-najpopularniejszych-komiksow-ostatnich-10-lat

Dramat Godzilli lutującej King Konga? To się nie uda.

W obecnej erze upadku Holiłódu może i nie. Teoretycznie mogłoby...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 05, 2021, 07:45:22 am
czy klimat (pirxowaty, ofkors, inny się nie liczy) jest...
Pirxowaty nie.
Nie licz na klimat pirxowaty we współczesnym kinie.
Też wyrażę żal, że brak następcy Marka Piestraka, bo podstawę literacką jeszcze może dałoby się znaleźć.

Oprócz "Testu ..." na kanwie "Rozprawy" coś zbliżonego mógłby ktoś zainscenizować...
Ale to już było -  wątpiących i straszących brakuje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 05, 2021, 07:13:32 pm
Nie miałem na myśli tylko Piestraka (choć, owszem, u niego ten klimat - rzecz jasna - jest), raczej wszystko, co przypomina książkowego "Pirxa", a więc pierwszego "Obcego" (do momentu introdukcji potworka) też.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 06, 2021, 02:34:38 am
Marek Piestrak tumanił horrorami :)

Nie wiem czemu ale czasem lubię wracać do podróżniczej tajemniczej "Klątwy doliny węży".  Może przez egzotykę, może przez dobrą grę aktorów ...
Oczywiście śmieszne są FX, zwłaszcza końcowe z laboratorium.
Zaś teatr "Śledztwo" z 1973 tylko raz oglądałem, ale też był całkiem przyjemny, bo również dobrzy aktorzy.
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=124427

"Alien" jakoś mi się wlecze, bo tam za dużo gadają i tylko od czasu do czasu "eksplorują". Z zastrzeżeniem, że wcześniej SF w filmie było entuzjastyczne, a ten film to  horror w kosmosie.
Przede wszystkim - katastroficzny.
Ogólnie wspaniały, prawie tak jak "Mad Max" :)
Ale ten jest bardziej dla świrów.

Oczywiście liczę na to, że filmowcy zainscenizują trochę opowiadań marsjańskich, księżycowych z Pirxem albo "Fiasko" . Jest z czego wybierać.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 12, 2021, 10:26:17 pm
Po średnio udanym cyfrowym pojedynku Godzilli z Dragonzordem (https://www.youtube.com/watch?v=YsgTFbdYqTY), Schoenke wrócił do korzeni i fundnął nam nowy fanfilm o Gacku ;) - "Batman: Dying is Easy":

Sądzę, że warto odnotować, bo trzyma poziom.

ps. Riddler ma znajomą twarz ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 26, 2021, 01:33:36 am
Liga Sprawiedliwości. Snyder Cut. Dzieło epoki koronawirusa. Gdyby nie epidemia Snyder Cut nie powstałby. W każdym razie jestem w połowie, reszta jutro. Długie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 26, 2021, 01:45:16 am
A ja odnotuję, że właśnie zapowiedziano premierę filmu "Stowaway" bazującego - jak sam tytuł wskazuje - na (starym jak "Bezduszne równania" Godwina) motywie pasażera na gapę na statku kosmicznym.

Netflix, więc nie spodziewam się wiele, ale...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 26, 2021, 01:55:58 am
Ponieważ mamy pasażera na gapę więc typowe netflixizmy będą na miejscu
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 26, 2021, 09:13:01 am
Jeśli chodzi o drramę - tak, ale pytanie o to jak będzie z logiką rozwiązań fabularnych i z fizycznym prawdopodobieństwem pozostaje otwarte (i niekoniecznie spodziewam się zadowalającej odpowiedzi na nie)... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 29, 2021, 04:24:51 am
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera.
Spoilery
Film, który pokazuje jak można zmienić ostateczny kształt dzieła w tzw. postprodukcji. Jeśli nie ma ograniczeń wytwórni.. Chociaż ponoć Warner jest niezadowolony z ostatecznego kształtu dzieła. Jeśli tak to jest bardziej porąbany niż Disnej.
Co tu mamy zatem? Cztery godziny w formacie IMAX, czyli czarne pasy po bokach. A niech ma. Skoro w tym formacie kadrował to  może będzie lepszy kadr faktycznie. Na raz tego nie wysiedzisz, ale w dobie koronawirusa ludzie szukają zapychaczy czasu, więc na raty może być.
Liga jest o problemach z mamusia i tatusiem i to się robi nudne za kolejnym razem. Dodatkowo mamy porąbaną zackową metafizykę. Jakiś bóg, jakieś zmartwychwstanie, byłoby to śmiszne jakby nie było tragiczne.
Ponieważ film jest długi przeto każdy bohater ma swoją historię rozwiniętą i wiemy, kto jest kto i dlaczego.
Z drugiej strony złole są średnie, za mało zróżnicowane i nie mające zaawansowanych środków bojowych. Ogólnie jak najbardziej na plus i polecam.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: MarcinK w Marca 29, 2021, 08:48:36 am
Cytuj
Cztery godziny w formacie IMAX, czyli czarne pasy po bokach.
Czyli powtórki Miodowych Lat też do IMAXa sie nadają  ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 29, 2021, 10:06:07 am
Dodatkowo mamy porąbaną zackową metafizykę. Jakiś bóg, jakieś zmartwychwstanie, byłoby to śmiszne jakby nie było tragiczne.

DC tak ma. Od pewnego momentu postanowili traktować swoich czołowych herosów jako swego rodzaju bogów, panteon... Nie wiem kiedy dokładnie się to zaczęło (niektórzy twierdzą, że w postać Supermana wątki mesjańskie wpisane były od samego początku...), ale w komiksach takich jak "Kingdom Come" i "All-Star Superman" widać to b. wyraźnie, w singerowym (filmie) "Superman Returns" też się można podobnych podtekstów doszukać...

Z drugiej strony złole są średnie, za mało zróżnicowane i nie mające zaawansowanych środków bojowych.

W rysowanym oryginale ;) też tak było... Sensu to nie ma (innego ponad to, żeby rzecz mogła się zakończyć - jak konwencja każe - najzwyczajniej normalnym mordobiciem, z dość częstym zastosowaniem kopniaków), ale chyba mają te parademony robić za coś na kształt stereotypowego wyobrażenia ruskiej armii, która - teoretycznie - dzięki samej liczebności jest w stanie przeciwnika czapkami zarzucić, więc nic innego jej nie potrzeba...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 31, 2021, 04:57:50 am
Jest jakas znaczaca roznica pomiedzy ta 4h wersja Justice League, a poprzednia? Pamietam, ze poprzednia byla slaba i nudna, choc tresci nie pomne. Ogolnie, zlewaja mi sie te superheroes filmy w jedna papke. Deadpool odstaje nieco i moze Guardians of the Galaxy, bo nie biora sie na powaznie.
Tymczasem w oczekiwaniu na Kong vs Godzilla, obejrzelismy z corka 2 poprzednie wersje (glupie to), teraz czas na Pacific Rim, czyli wielkie roboty, bezsensownie naparzajace sie z wielkimi potworami  ;D Pokazalem jej tez stara, japonska Godzille (czy moze: Starego, japonskiego Godzilla? W hollywood filmach ma rodzaj meski, a w japonskich?). Jak takie filmy mogly kiedys przechodzic? ;D ;D Fakt, faktem: Muza byla przednia!

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 31, 2021, 01:14:06 pm
Jest jakas znaczaca roznica pomiedzy ta 4h wersja Justice League, a poprzednia?

Zależy od perspektywy... Jeśli uznajesz (w sumie słusznie), że większość superbohaterszczyzny to kolorowe bzdury - to nie ma. Jeśli konwencję lubisz (a minimum tolerujesz), i chce Ci się wchodzić w niuanse - znajdzie się...

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 31, 2021, 03:18:13 pm
Tak. To praktycznie inny film. Liga Sprawiedliwości.
Co do Godzilli: u nas nie ma na razie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 31, 2021, 09:14:20 pm
Z innej beczułki...

@MarcinK

Powtórzyłem sobie właśnie jednym okiem - dość z przypadku - "Edge of Tomorrow" i muszę przyznać, że masz rację zachwalając. Tzn. jest to, oczywiście, męczący współczesny blockbuster przeładowany akcją i efektami, ale jest w nim pewien nerw, pewien emocjonalny autentyzm, który czyni go oglądalnym, a nawet - z czasem - wciągającym i angażującym (ba, może i robiącym apetyt na jakieś kolejne, byle nie za wczesne ;) , powtórki). Znaczy: mamy tu raczej do czynienia z niezobowiązującym czasoumilaczem, niż ze stratą czasu, co jak na dzisiejszą ekranową SF sporo.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 04, 2021, 02:59:58 am
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1123972,king-kong-w-hong-kongu-czyli-godzilla-vs-kong
O nowej Godzilli i Kongu
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 04, 2021, 03:45:48 am
A tymczasem ja powtórzyłem sobie też - również jednym okiem ;) - aktorską wersję "Ghost in the Shell". Całe głębie oryginału poszły się... przejść, zastąpione b. prostym morałem o wartości człowieczeństwa (podanym w sosie z bieda-bourne'owskiego poszukiwania utraconej tożsamości oraz standardowego potępienia złych korporacji i niemoralnych eksperymentów), a i fabuła - znacząco zmieniona w stosunku do pierwowzoru - stała się nudna, choć niby sensacyjna, i dość chaotyczna. Jednak - mimo, że i pomniejsze zarzuty można stawiać (whitewashing i dość śmieszne zabiegi służące wykręcaniu się od pokazania nagości głównej bohaterki) - jest to film zasługujący na uwagę dla swojej wyszukanej strony wizualnej, prezentowanej w tradycyjnym (oko nadąża ;) ) tempie. Nawet jeśli widoczki czasem ocierają się o kicz (co może zresztą być celowe), a dążenie do malowniczości wygrywa miejscami z dbałością o sens wprowadzanych rozwiązań.

Poza tym obejrzałem ponownie także "Pacific Rim". Jeśli ktoś jest fanem japońszczyzny - zarówno produkcji o - nomen omen - kaiju, jak i animacji o wielkich robotach (czy raczej mechach) z "Evangelionem" na czele, będzie zachwycony, bo dostanie wysokobudżetowy, wystawny wizualnie, i nakręcony z dbałością o szczegóły, hołd dla niej. Jeśli ktoś nie jest - i tak może sięgnąć, jako po wysokooktanową rozrywkę, o ile przymknie oko na oczywiste wady konwencji (co przy ogólnej fajności tego filmu nie powinno być trudne ;) ).
(Aha: rzecz jasna Elba wymiata.)

I jeszcze kilka zdań o Snyder's Cut vel "Zack Snyder's Justice League". Cóż, zasadniczo jest to piła jeszcze drętwiejsza od marvelowskich "Avengers" (faktycznie, trzeba oglądać ratami), ale zarazem zjada starszą o lat 11 produkcję Whedona epickim rozmachem (czego o kinowej wersji "J.L." powiedzieć nie sposób*), rozdziałową strukturą przypominając przy tym niezłą powieść graficzną DC. (Aha, Zack nie byłby sobą, gdyby nie fundnął nam autoaluzji - Zeus wygląda jak wyjęty z "300".)

* Zaskakujące jak bardzo mogą różnić się filmy złożone zasadniczo z tych samych klocków...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: DobryCzłowiek w Kwietnia 12, 2021, 05:25:48 pm
Kosmiczny rejs .1936 rok . Nawet dobry jak na swój wiek.Księzyć nie taki .W 1946 lot na Księżyć to nadmiar optymizmu. Stroje kosmonautów dziwne. Ciekawy pomysł z wyświetlaniem nazwy ZSRR na Księżycu ,ale żaden teleskop by tego nie zauważył .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 13, 2021, 09:20:28 pm
Nawet dobry jak na swój wiek.

No, nawet nawet. Kto nam nie uwierzy, niech sam sprawdzi. Kto uwierzy - niech sprawdzi tym bardziej ;) :

Choćby po to, by zobaczyć, że twórcy w/w filmu - w przeciwieństwie do obecnych hollywoodzkich leniuchów - o nieważkości pamiętali:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d8/Кадр_из_фильма_Космический_рейс_1935.jpg)
No, ale nie dziwota, Ciołkowski wśród nich był.

Swoją drogą - przy kwestiach wiekowych się zatrzymując ;) - trzeba zauważyć, że filmy SF od samego początku były prężną gałęzią kinematografii (zanim ten "Rejs" powstał sporo już nakręcono):
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_science_fiction_films_before_1920
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_science_fiction_films_of_the_1920s
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_science_fiction_films_of_the_1930s
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 02, 2021, 12:24:03 pm
Ciekawostka (nie taka kompletnie nowa)... Глуховский/Głuchowski/Glukhovsky serial "Топи", zwany mistycznym thrillerem, robi:
https://ru.wikipedia.org/wiki/Топи_(сериал) (https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A2%D0%BE%D0%BF%D0%B8_%28%D1%81%D0%B5%D1%80%D0%B8%D0%B0%D0%BB%29)
https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=31079
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 27, 2021, 01:03:28 am
Trailer "Evangelion: 3.0+1.01 Thrice Upon Time":


I nowy zwiastun nowej "Diuny":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 20, 2021, 02:15:56 pm
Pełny zwiastun adaptacji asimovowskiej "Fundacji":

I kolejny - filmu "Ghost in the Shell" w wersji IMAX:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 27, 2021, 01:02:05 am
Częściowo inspirując się znów poniższą listą:
https://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=26880
Machnąłem sobie powtórkę aż czterech filmów SF, głównie nowych. Wrażenia streszczę po kolei.

"The Last Starfighter" - kino czysto rozrywkowe, z obecnej perspektywy sprawiające wrażenie niskobudżetowego (Obcy tandetni, a oszczędne CGI strasznie się postarzały), ale zdumiewa skala, nie tylko jego epigoństwa względem "SW", ale i prekursorstwa - Centauri ze swoim pojazdem zdaje się być zarazem naśladowcą Doctora (Who) i protoplastą "Doc'a" Browna z jego DeLoreanem, Grig ze swymi manierami - trochę Daty, trochę Saru, trochę Kilowoga (https://en.wikipedia.org/wiki/Kilowog), Beta - szybkich klonów z "M.I.B.", Zando-Zan poczynają znów sobie nieco jak beztwarzowi łowcy z "Critters", przy czym jeden z nich podszywa się pod policjanta jak T-1000, pole chroniące Rylos zostało znów prawie na żywca skopiowane w "DS9", Gunstary mają formę nieco podobną do późniejszych Starfury z "B5", a barwna zbieranina wśród której dorasta protagonista b. przypomina tę z "*batteries not included", zaś strategia finalnej bitwy przywodzi na myśl odcinek "AND" "Angel Dark, Demon Bright". Wygląda więc na to jakby ta pozornie prosta eskapistyczna przygodówka była sandboxem w którym bardziej rozrywkowe kino SF ćwiczyło rozwiązania na lata, i dlatego warto ją zauważyć.

"Ex Machina" to jedna z tych produkcji, której streszczenie nie odda sprawiedliwości (mądrze więc maziek zrobił w szczegóły nie wchodząc, a ograniczając się do słów, że fajna ;)).  Dużo robi tam bowiem klimat - wyraźnie nawiązujące do Kubricka z Tarkowskim zdjęcia, i dekoracje (co ciekawe wnętrza autentycznego hotelu, który chętni mogą odwiedzić*), klaustrofobiczna atmosfera; niemniej - włożone w usta bohaterów rozważania z zakresu kognitywistyki i zwykłe filozofowanie ;), którego jest naprawdę sporo. Ba, nawet zakończenie, które za pierwszym podejściem mnie wkurzało (czy science fiction musi zaraz zbaczać w thriller?!) ma - jak się zastanowić - uszlachetniający całość sens (ratuje Avę przed wpadnięciem w kliszę mentalnej humanoidalności, bowiem kiedy już się zdaje, że fabuła wykoleiła się w łzawą, harlequinowatą, opowiastką o maszynie zakochanej w człowieku, okazuje się, iż była to mimikra, przedstawienie grane na użytek naiwnego Caleba przez trudny do rozszyfrowania sztuczny umysł).
Jednym słowem: dobry, traktujący widza (i poruszaną tematykę) serio film, w którym przyczepić się można chyba tylko wątku spięć ;).
Nawiasem: dałoby się z tego w sumie zrobić kolejną opowiastkę o Tichym odwiedzającym jeszcze jednego szalonego wynalazcę.

* https://www.businessinsider.com/ex-machina-juvet-hotel-2016-9

"WALL-E" - piękna bajeczka w spielbergowskiej tradycji, zawierająca - owszem - elementy, w czasie oglądania których nóż się w kieszeni otwiera (ale zaraz zamyka, bo produkcji w takiej konwencji, w dodatku animacji, więcej się wybacza) - choćby cudowna odporność tytułowego robocika na podgrzanie silnikami rakiety i warunki związane z wejściem - na zewnątrz tejże - na orbitę, bezsensowna konstrukcja EVE - przypominająca DISCO-statki z oddzielonymi gondolami, a zarazem gryząca się z mniejszym futuryzmem tego, co wewnątrz Axioma oglądamy, czy wzmianka, że ludziom przyszłości kości pozanikały, pozostająca w sprzeczności z faktem, że gdy trzeba - są jednak w stanie chodzić - ale przeważa nad nimi nie tylko urok bohaterów i opowiadanej historii, lecz i wątki - wbrew pozorom - poważne - malownicze obrazy zasypanej śmieciami Ziemi, groteskowa wizja rozleniwiającej post scarcity (to są dopiero jagódki cieplarniane ;)) stanowiąca swoistą konkurencję dla "TNG" (bo gdy u Roddenberry'ego dobrobyt pozwala ludziom wydobyć z siebie co najlepsze, u Stantona zmienia ich w leniwe, oderwane od życia kluchy - gadaliśmy i o tych wallmarciakach ;) - z których trójka jednak zdobywa się w chwili próby na minimum okruchy heroizmu, więc nie wszystko stracone), tu zresztą - jak w "Powrocie..." - gdy ludzie zawodzą - brzemię człowieczeństwa przyjmują na siebie maszyny (może i zbyt uczłowieczone jak na poważną fantastykę naukową - bo i do zakochań typowo disney'owskich zdolne, i do rozkoszowania się starymi musicalami - czyżby stąd "ORV" kopiowało? - ale, jako się rzekło, tu akurat wszystko to ujdzie). A żartobliwe nawiązania (głównie) do "Odysei..." robią za wisienkę na torcie.
Świeża to jeszcze produkcja, ale tezę zaryzykuję, że - wraz z omówioną już "Machiną" (i "Moonem") - miejsce w historii kina SF sobie zapewniła, i za dekady będą pamiętane.

"The Martian", czyli "Marsjanin" - tu mam problem, bo jest to film dobry i zły zarazem. Zły, albowiem zawiera liczne naukowe błędy - od niesławnych zmyślonych straszliwych burz marsjańskich, przez brak ukazania niższego - na Czerwonej Planecie - ciążenia (Maetzigowi czy Jonesowi można to wybaczyć - jeden nie miał środków techn., drugi - budżetu, zresztą może do czasu gdy klony na Księżyc poślą ktoś sztuczną grawitację wymyśli ;), Scottowi przy kwotach, którymi dysponował - ciężej), i opóźnienia łączności, co to niby są, wspomniane, ale faktycznie nigdy ich nie ma, po macgyveryzm daleko posunięty, tym samym mało prawdopodobny. Szerzej:
https://wyborcza.pl/7,75400,18965968,marsjanin-ile-w-nim-science-a-ile-fiction.html
https://the-martian.fandom.com/wiki/Scientific_Inaccuracies
https://www.filmweb.pl/film/Marsjanin-2015-715533/discussion/to+jedna+wielka+naukowa+bzdura+pochwała+myślenia+jakiego+myślenia,2692677 (https://www.filmweb.pl/film/Marsjanin-2015-715533/discussion/to+jedna+wielka+naukowa+bzdura+pochwała+myślenia+jakiego+myślenia,2692677)
https://www.filmweb.pl/film/Marsjanin-2015-715533/discussion/Wpisujcie+tutaj+błędy+naukowe+logiczne,2693462 (https://www.filmweb.pl/film/Marsjanin-2015-715533/discussion/Wpisujcie+tutaj+błędy+naukowe+logiczne,2693462)
A i artyzmu szczególnego trudno tam szukać (niezłe widoczki i okazjonalne refleksyjne pozy bohatera to "trochę" za mało). Dobry - bo unosi się nad nim duch Defoe'go, Wyssa, Verne'a, Clarke'a, nawet E.R. Burroughsa z Heinleinem - chwali niezłomność, pomysłowość, naukową kompetencję (nawet jeśli pochwała ta zbliża się niebezpiecznie do poziomu kurtzmanowo-spockowego "I like science!"). A w wątku użycia kodu ASCII pobrzmiewa jakby echo Mistrzowego nadawania Morse'm. Znaczy: papka dla oczu, wybrednym nie polecam, ale czegoś sympatyczna...

I jeszcze jeden zbiorczy wniosek się nasuwa - mimo sporego rozstrzału stylistyk i poziomów - dwie rzeczy kinowej SF służą, pozornie sprzeczne - kameralizm i wizualny rozmach. Bo z jednej strony lepiej się jakoś ogląda historie rozpisane na dwu facetów i dwie człekokształtne robótki, samotnego marsjańskiego rozbitka, czy dwoje robotów z okazjonalnym użyciem trojga ludzkich pulpetów w roli tła, gęściej się wtedy robi od myśli i emocji, z drugiej jednak nie zaszkodzi włożyć ową garstkę w odpowiednio okazałe dekoracje - wszystko jedno - wystawnie ascetycznych apartamentów, "zdobnej" wieżami złomu i rdzą przysypanej - ongiś zielonej - planety, czy przypominającego aquaparko-supermarketo-hotel kosmolotu.
Przy czym nie muszą ci bohaterowie być nawet szczególnie oryginalni, ni głębocy, byle byli dobrze napisani i zagrani. Wystarczy standardowy nie budzący zaufania arogancki geniusz-miliarder ukarany na koniec za swe winy, niegłupi przeciętniak-naiwniak o dobrym sercu, enigmatyczna maszynowa famme fatale, wzbogacona o życie uczuciowe kopia Johnny'ego 5 (zmartwychwstająca w kluczowym momencie jak on i E.T.), kosmonauta-dowcipniś czy ziemski klon Luke'a Skywalkera.
Dobrze jest też o współczesność zahaczyć - a to nad rolą przegładarek int. i smartfonów się nachylić, to konsumpcjonizm bezmyślny wychłostać, albo NASA ukłon złożyć, czy choć zauważyć istnienie zdolnej młodzieży chcącej się z biedy wyrwać w (Wszech)świat daleki, i zaraz widz czuje, że i jego opowiadana historia dotyczy.
Niby niewiele, a mało komu się udaje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 03, 2021, 10:46:57 am
P. Emmerich nową chałę pichci:

Jest, paradoksalnie, coś krzepiącego w tym, że choć nowe szmirusy zaistniały, stare wciąż trzymają się mocno ;). (Ale nieoglądalność czuć już ze zwiastuna.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 03, 2021, 02:57:46 pm
On Midway nakręcił? Co za porażka.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 03, 2021, 10:37:25 pm
A co z jego (anglojęzycznych) produkcji (wcześniejszych w większości nie znam) nie było porażką (z wyjątkiem "StarGejtów")?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 09, 2021, 05:43:50 pm
Matrix Resurrections...nadchodzi;)
https://www.youtube.com/watch?v=9ix7TUGVYIo (https://www.youtube.com/watch?v=9ix7TUGVYIo)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 09, 2021, 07:34:36 pm
Czyli co? Całe ratowanie świata (i wyzwalanie się z iluzji) było po nic, trzeba od nowa?
A przy tym gdzie podział się charakterystyczny styl wizualny oryginału? Nowy niewiele różni się od tego, co widziałem w "Star Treku: Picardzie" (który też od "TNG" na oko się odcinał)... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Września 11, 2021, 01:19:29 pm
Widocznie zmartwychwstanie powoduje czasową amnezję...gorzej, że w odzyskaniu pamięci pomagają prochy brane garściami...
Styl...zmienił się, bo minęło...ile to lat? 18?
Mnie to jakoś skojarzyło do A Scanner Darkly - generalnie - ten trailer jakiś takiś Dickowy...

Nawiasem - macie jakiś film SF, który można...by...?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 11, 2021, 02:04:49 pm
Styl...zmienił się, bo minęło...ile to lat? 18?

Prawda, stać w miejscu nie można (chociaż jak przypomnę sobie sceny z poprzednimi Wybrańcami ;D), ale jakoś wolałbym zobaczyć ewolucję stylu matriksowego, nie - generyczny styl blockbusterowy (choć największym miłośnikom oryginału ponoć generalnie się podoba).

Nawiasem - macie jakiś film SF, który można...by...?

Mam taką listę:
https://www.empireonline.com/movies/features/best-sci-fi-movies/
Może to "High Life"?
https://en.wikipedia.org/wiki/High_Life_%282018_film%29
(Najwyżej wspólnie sięgniemy i potem razem zjedziemy ;).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 11, 2021, 03:54:38 pm
https://fsgk.pl/wordpress/2021/08/szalone-teorie-matrix-w-matriksie/

Szalone Teorie: Matrix w Matriksie
Tak było nie kłamię.

2. Co się wyprawia przy okazji trailera....
Pary mieli na 1 film i tyle, taka jest moja opinia
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 11, 2021, 09:26:37 pm
Szalone Teorie: Matrix w Matriksie

No, to byłby powrót do dickowskich - jak od niechcenia przypomniała nam olka - korzeni podobnych wątków, i do tego co Mistrz napisał przyglądając się "Ubikowi" - że jak raz zakwestionujesz prawdziwość doświadczanego, to już się nie zatrzymasz w tych podejrzeniach...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 12, 2021, 04:44:59 am
W swoim czasie wątpiliśmy w istnienie Orlińskiego na pcoa. W sensie że musi ich być kilku i ten co pisze rano niekoniecznie wie co tam namotała nocna zmiana.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 12, 2021, 11:19:26 pm
No i obejrzałem ("High Life", znaczy). Sam nie wiem co powiedzieć. Fizycznego realizmu to tam tyle, co w historiach o Tichym, ale zawsze można twierdzić, że to celowe. Zachowania bohaterów - dziwne, lecz przecież padło z ekranu, że to patologia. Parametry misji - nieznane, a raczej znane zbyt mało, by móc się z sensem wypowiadać (jest jeden zgrzyt na pierwszy rzut oka - zakaz seksu przy obsesyjnym nacisku na rozmnażanie, wszakże trudno to jednoznacznie ocenić, bo są jakby nie było np. doktryny religijne niosące +/- podobne sprzeczności).
W sumie najłatwiej - pozytywnie - zaopiniować dekoracje, zdjęcia, obrazy. Bo poza tym trudno orzec co tam dosłowne, co za symbol robi.
Więc sam nie wiem czy obcowałem z wartościowym filmem, czy z wydmuszką. (Niemniej - cieszy, że powstała przy polskim współudziale ekranowa SF, której - już przy pobieżnym na nią spojrzeniu - wstydzić się nie trzeba.)

A teraz biorę się za powtórkę "Annihilation".

Edit:
Przetrawiłem "Annihilation". Co napisać? Garland niby sporo wziął z VanderMeera (którego teoretycznie ekranizował), ale bardziej - częściowo idąc w jego ślady, częściowo na własną rękę - odrobił lekcje z klasyków: pierwsza inspiracja to - rzecz jasna - Strugaccy z Tarkowskim, druga (Kane-kopia lepszy niż oryginał, co Harey pachnie) - "Solaris". Cuda Strefy? Niezłe, choć stary Andriej nie mając współczesnych efektów spec. na usługi potrafił wykreować znacznie lepszą ekranową magię. Bohaterowie - a raczej bohaterki - prędzej w stylu kubrickowo-odysejowym, niż stalkerskim, bo robią raczej za makiety do pchania się w paszczę Obcemu i Nieznanemu, niż pełnowymiarowe postacie. Znów brak określonych parametrów misji (czemu mała grupka o niekoniecznie profesjonalnych zachowaniach, a nie ruchome laboratorium w asyście czołgów? acz da to się - na bardzo upartego - zwalić na działanie metodą prób i błędów, oraz wyciąganie nieznanych nam wniosków z fiaska poprzednich ekspedycji). Za mało też jak na SF sensownego teoretyzowania, lepiej-gorzej brzmiące urywki dostajemy. Ogólnie najsilniej kojarzy się "Solaris", ale Soderbergha - obraz, klimat, psychodelia, enigmatyczność, wznoszą i ten obraz ponad statystyczną (spod znaku bij-zabij) masówkę SF, jednak satysfakcji intelektualnej trudno się spodziewać. Choć porusza ten film w człowieku jakąś nutę, porusza (mimo drażniącej - dla Netfliksa, od "Stranger Things" po "DISCO", typowej - CGI-poświatki nad Zoną ;) się unoszącej).

Przy czym, konkludując, można złośliwie zauważyć, że ambitną kinową fantastykę naukową omawianego na powyższych przykładach typu uzyskać dość prosto - wystarczy zrezygnować z blockbusterowych ciągot, wprowadzić zdrową dawkę wieloznaczności (którą przysłaniać można również scenariuszowe kiksy) i podpatrzeć parę - najprostszych - chwytów u starych mistrzów. I voilà! Dałoby się stosowny Kalkulator sporządzić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 14, 2021, 05:19:07 am
https://www.filmweb.pl/serial/Final+Space-2018-800593
 Final Space, Zapychacz taki. Da się obejrzeć parę odcinków, dlatego skasowali....
Typowa kreskówka pokroju Lower Decks.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 14, 2021, 02:39:58 pm
W roli ciekawostki dorzucę dwie recenzje:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2018/07/20/final-space-recenzja/
http://www.leniwapopkultura.pl/final-space-sezon-1-recenzja/
Trochę by skonfrontować ten entuzjazm (o nowej "Futuramie" pisali) z czasem jaki serial istniał.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 24, 2021, 08:19:58 pm
Pamiętacie "Atropę" (reupload, bo gdzieś w Sieci przepadła)?

Niedawno pojawiła się cała seria kontynuacji:







Powiem tak... Wątek planetarno-policyjny nieco odstający od konwencji, choć rozumiem potrzebę fabularną, która stała za jego wprowadzeniem, ale ogólnie to najlepszy kawałek SF jaki widziałem od czasu "Moona" (acz nie mogę nie zauważyć, że "ST" odegrał podobną pętelkę wcześniej, w odcinku "TNG" "Time Squared").
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 29, 2021, 04:18:14 am
&ab_channel=20thCenturyStudios
Free Guy. Calkiem przyjemny, nie-na-serio, prosty i nieodkrywczy, ale samoswiadomie nie-pompatyczny. Troche (nawet sporo) ugrzecznionego Deadpoola, i pare innych, znanych pomyslow. Zasadniczo nawet nadaje sie dla nieco starszych dzieci 12-13 lat, bym rzekl...
Pijacka recenzja:
&ab_channel=TheCriticalDrinker
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 01, 2021, 02:04:41 pm
Johansson dostała piniondze. Link wkrótce
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 02, 2021, 06:17:38 pm
Mistrz znalazł kiedyś wytchnienie po oglądaniu różnych SF-bzdur w postaci hensonowego "Labiryntu", więc i ja chciałbym dla odmiany zwrócić Waszą uwagę na baśń filmową, a konkretnie na niedawną ekranizację "Konika Garbuska"*. Ciekawy film, bo rosyjski, bardzo rosyjski, ale robiony na amerykański blockbuster w tradycji niedawnych żywych wersji disney'owskich baśni (i "MCU" trochę też). Oryginałowi dość wierny (choć pewne wątki łagodzący, inne - rozmowa ze Słońcem i Księżycem - traktujący połebkowo). IMHO stanowiący niezłą familijną rozrywkę:

https://ru.wikipedia.org/wiki/Конёк-Горбунок_(фильм,_2021) (https://ru.wikipedia.org/wiki/Конёк-Горбунок_(фильм,_2021))

* Nawiasem: mieliście takie wydanie knigi Jerszowa?
https://biblio.edu.pl/opacWeb/item/507/show_record/169777
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 03, 2021, 02:15:27 am
Niektóre Bondy pasują do SF, niektóre do fantasy. Ale wszystkie do wycięcia:
https://film.org.pl/kmf/seksistowski-agent-007-w-erze-metoo-czy-powinnismy-wyrzucic-jamesa-bonda-do-kosza?fbclid=IwAR0KbdVt732mL0hzAkkbBWvVfa0mwx9x4vJk69TL21hTEbt_yZi-Yg9qG7c

Wynalazki lepsze niż w Star Treku, promy kosmiczne, podwodne bazy....
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 03, 2021, 02:39:46 am
Niektóre Bondy pasują do SF, niektóre do fantasy. Ale wszystkie do wycięcia:

Eetam, Lem by się nie ucieszył, bo - jak wiemy - też oglądał (i wciąż mam wrażenie, że Cresslina na 007 modelowal (https://forum.lem.pl/index.php?topic=517)). Przy czym - owszem, Bond jest wszystkim tym, co mu zarzucają (a dodatkowo również - najprawdopodobniej - psychopatą), ale co w tym złego? To jak czepiać się Lectera za kanibalizm, Wolverine'a, za odruchowe wbijanie szponów w kogo popadnie, a Draculi z Lestatem za krwiopojstwo. Fikcyjni przecie, a widz dorosły.
Autoironia? Dekonstrukcja? Jestem za, a nawet bardzo za, ale niech nie psuje (dwuznacznej) zabawy. (Znaczy: kierunek komiksy o Lobo i krwawe jatki Verhoevena z Tarantinem, nie - "Ostatni Dżedaj".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 03, 2021, 02:43:33 am
Jak to nie jest SF to co nią jest?
https://youtu.be/ovDJhkLKCbs
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 03, 2021, 03:00:32 am
Tak zasadniczo to dla Jamesa-Wstrząśniętego,-nie-Zmieszanego i jego kopii nawet osobny gatunek z pogranicza SF i senzacyi śpiegowskiej wymyślili:
https://en.wikipedia.org/wiki/Spy-fi_(subgenre) (https://en.wikipedia.org/wiki/Spy-fi_%28subgenre%29)

ps. Fabuła "No Time to Die", jak kto ciekaw:
https://en.wikipedia.org/wiki/No_Time_to_Die#Plot

I pożegnanie z Craigiem według "GW":
https://wyborcza.pl/7,75410,27629174,daniel-craig-w-zyciowej-formie-ani-mysli-umierac.html
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2021, 04:59:29 pm
W "Esensji" polecają jako odtrutkę na "Ad Astrę" (cośmy ją tu intensywnie analizowali) film "Magellan":
https://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=31476
Chyba trzeba będzie mu się przyjrzeć...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Października 18, 2021, 12:22:46 am
Another Life. Obejrzałem 1 odcinek. Jest to taka denne jak mówią a nawet bardziej. Wyszedł drugi sezon spróbuje oglądać. Siennica wymiekł po 4 odcinkach pierwszego.

Czemu nie ma innych statków tam?

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 18, 2021, 08:41:11 am
Skoro mowa o tym jak mówią ;):
https://spidersweb.pl/rozrywka/2021/10/13/another-life-netflix-opinie-recenzja

Ale wrócę jeszcze na chwilę do Bonda... poniekąd. Otóż Francuzi mają swojego agenta OSS 117 noszącego nazwisko Hubert Bonisseur de La Bath, którego przygody i do księgarń, i na kinowe ekrany trafiły przed tymi 007:
https://en.wikipedia.org/wiki/OSS_117
Przy czym, ponieważ Hubert został szybko przyćmiony przez Jamesa, seria filmowa o nim, która zaczynała się w miarę poważnie (w kategoriach sensacyjniaków):
https://www.youtube.com/watch?v=sMESQ2XZhdE (https://www.youtube.com/watch?v=sMESQ2XZhdE)
Dość szybko zaczęła skręcać w kierunku autopastiszu:
https://www.youtube.com/watch?v=Zq6J21ZoQOI (https://www.youtube.com/watch?v=Zq6J21ZoQOI)
Którego to procesu kulminacją stały się powstające w ciągu ostatnich dwu dekad produkcje revivalowe:
https://www.youtube.com/watch?v=KSnoKZuKUgU (https://www.youtube.com/watch?v=KSnoKZuKUgU)
https://www.youtube.com/watch?v=pwSmSPmH1CE (https://www.youtube.com/watch?v=pwSmSPmH1CE)
https://www.youtube.com/watch?v=I0aviu-FqNo (https://www.youtube.com/watch?v=I0aviu-FqNo)
Ewidentnie parodiujące "Bondy" z Connery'm, acz robiące to inteligentniej i subtelniej niż "Austiny Powersy"*, i dorzucające elementy krytyki bohatera, będącej zarazem tzw. krytyką społeczną. Co zaowocowało kultowymi we Francji komediami szpiegowskimi, równie bawiącymi zwolenników i przeciwników poprawności politycznej:
https://news.in-24.com/lifestyle/news/83335.html
I przyjmowanymi lepiej, niż wcześniejsze, traktujące się bardziej serio, odsłony cyklu:
https://www.imdb.com/list/ls023726332/
Zrobić to samo jeszcze subtelniej, mniej na komediowo, bez robienia z protagonisty tępaka, i dostaniemy 007 który spełni postulaty KMF-owej Michaliny Perugi, a zarazem zadowoli miłośników bondowskiej klasyki.

 * Na dowód kilka scen:
https://www.youtube.com/watch?v=yBttKAEqlOk (https://www.youtube.com/watch?v=yBttKAEqlOk)
https://www.youtube.com/watch?v=zaO9_Zuhawc (https://www.youtube.com/watch?v=zaO9_Zuhawc)
https://www.youtube.com/watch?v=TB4vYqVs9ZE (https://www.youtube.com/watch?v=TB4vYqVs9ZE)
I porównanie z "A.P.":
https://www.youtube.com/watch?v=bX6Uvw4gOZo (https://www.youtube.com/watch?v=bX6Uvw4gOZo)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 30, 2021, 03:44:54 pm
Netflix zrobił aktorską wersję ciepło wspominanego (https://forum.lem.pl/index.php?topic=438.msg17868#msg17868) na Forum "Kowboja Bipopa" ;). Zwiastunik:
Tytuł: Świszczoły
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Listopada 08, 2021, 01:09:23 am
Moje zmierzenie się z Diuną:
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1179216,swiszczoly


Z Hansem Zimmerem problem jest następujący: jedynie jeden film z jego muzyka jest oglądalny a następne już są problematyczne. Ja widziałem najpierw Blade Runnera 2049  a potem Dunkierkę dlatego muzykę BR2049 oceniłem wysoko a z Dunkierką miałem problemy. Z kolei ci co najpierw obejrzeli Dunkierkę a potem BR sarkali często na soundtracka bladerunnerowego. Teraz mamy zaś Diunę w reżyserii Denisa Villeneuve z muzyka wspomnianego Zimmera: co chwilę świszczoły jakieś, dudnienia. Ryczą tam a jak ma  być podniośle to wyją. Aaaaaaaaauuuuuuu! Muzyka to jakąś melodię powinna mieć, jakiś rytm, jakieś cokolwiek. Zwróćcie uwagę na pierwszy dźwięk filmu: takie beczenie z wiadra. Tu macie linka do fajnego soundtracka a potem będą już tzw spoilery:
https://youtu.be/Wa6j9QqkaQE
SPOILER ALERT
Apentuła
Niewdziosek
Te
Będy
Gruwaśne
I jedziem:

Diuny Herberta nie da się zekranizować tak, żeby Atrydzi nie wyszli trochę na głupków bo to Herbert spaścił jednak podejście ich przez Harkonnenów. Problemy filmu można pogrupować w sposób następujący:

1. Problemy wynikające z bycia wierną adaptacją, czyli przeniesienie baboli książkowych.

2. Hermetyczność, czyli bycie ekranizacją. Widz, który poszedł z ulicy na ten film nie zakuma czemu nie ma komputerów? Że był Terminator wcześniej i wojna z maszynami i zakazali komputerów. Co to mentat? Feudalizm może pojąć.

3. Styl reżysera: dłużyzny, itp.

W każdym razie: mamy świat dalekiej przyszłości, gdzie ludzie zaludnili całą Galaktykę naszą. Mają tam chyba jakiś rodzaj nadprzestrzeni, czyli hyperspejsa. Albo WARPa. Film tego nie objaśnia. W każdym razie teraz jest to haj-speed bo na haju podróżują naćpani przyprawą z planety Arrakis, zwanej Diuną. Ponieważ "Diuna" pada w filmie raz widz może to przeoczyć i nie wie co to jest ta Diuna czyli o czym jest film. Podobnie Blade Runner 2049 tegoż samego twórcy popadł w hermetyczność i nie tłumaczył się jako oddzielne dzieło widzom. Nie dowie się widz, dlaczego baron Harkonnen lata: jest tak zapasiony że samodzielnie nie utrzymuje się na nogach w kupie i ma antygrawitacyjne napędu zainstalowane spaślak.  Diuna jest zamieszkiwana od wieków przez kolonistów nazywanych Freemenami czyli Wolanami, bo mieszkają na Woli. Egzegeza idzie tu po linii: na Woli (Justowskiej) jest ZOO a w ZOO są osły. I tu mamy klamrę spinającą osly z Fremenami.

Książka była wyraźnie inspirowana islamem: mamy terminy takie jak dżihad, mahdi etc. Wspomniani Fremeni to tacy beduini mieszkający na pustyni. Film boi się zaś używać terminu dżihad i nie ma zakończenia, bo to jest 1 część i będzie druga. W każdym razie władcą jest tzw padyszach, który nadaje różne planety w lenno rodom.Arystokratom. U nas takiego czegoś nie było ale jest jakieś przeniesienie stosunków własności z Europy Zachodniej. Nie ma natomiast kolejnej warstwy lenników, czyli rycerzy/szlachty. Poczytajcie sobie Potop i popatrzcie na Radziwiłła, czemu był wielkim panem? Brak szlachty powoduje pewne wrażenie pustki społecznej i pustki na ekranie. Ale niech mają. W każdym razie mamy padyszacha, arystokratów, planety. I aby to wszystko grało musi być Gildia Kosmiczna, której Nawigatorzy są w stanie prowadzić wielkie statki kosmiczne. Teoretycznie neutralni, w praktyce sprzeniewierzyli się swoim zasadom wspierając Harkonnenów.

Harkonnenowie są jednym z rodów arystokratycznych i są niedobrzy, dlatego wyglądają paskudnie. Atrydzi są zaś dobrzy dlatego wyglądają wspaniale, harmonijnie i prezentują się okazale. Padyszach obawia się rosnących wpływów Atrydów i dlatego knuje intrygę mającą ich wykończyć. Atrydów jest dwóch w owym okresie dlatego intryga imperialistów może się udać. Gdyby byli jacyś przedstawiciele innych rodów na planecie sprawa byłaby nie do ukrycia.

Mamy też wstrętne babsztyle czyli zakon Bene Gesserit, który knuje po swojemu i zamierza stworzyć Kwizath Haderacha, czyli nadczłowieka o niezwykłych walorach mózgowych. Widoki na takiego Haderacha ma teoretycznie główny bohater czyli Paul Atryda. Jak to u kobiet wszystko się im pierniczy i miesza, co powoduje różne perturbacje.
 II
Rozprawiłem się nieco z założeniami świata przedstawionego pora więc na kilka zdań o obsadzie: Android z Blade Runnera przekwalifikował się na Harkonnena, zastępcę barona i jego kuzyna (?!?). Poe Dameron porzucił Rebelię i został szefem rodu Atrydów i ojcem Paula. Wypada w tej roli dobrze i fajnie. Wydobył się z bagienka sekłeli i zaistniał. Niestety zginął i nie zobaczymy go już w kontynuacji Star Warsów. Lady Jessika: nie i  nie. Czemu ona tak kwili? W drugiej części filmu już lepiej. Młody - wbrew opinią co niektórych recenzentów - na plus.

Mnie się podoba takie tempo prowadzenia narracji. Podoba mi się i już. Tak se siądę i paczę. Nawet na nudną pustynię. Obiektywnie to kadry słabe, puste. Ale podoba mi się. Ponieważ coś tam kumam z książki więc mentat dla mnie jasnym jest. Bene Gesserit i założenia prezentowanej cywilizacji. Wyszedł natomiast odcinek Star Treka: Prodigy i to mi się nie podoba. Kicają i uciekają i uciekają i biegną. To mnie nuży i nudzi. Krupci się natomiast Diuna nie podobała. Walka rodów - nic nowego mówi. Długie. Tak się filmów nie robi teraz bo za dużo gadają. Nudne. Na "Moje wspaniałe życie" se pójdzie.

III
Aby mogli uskuteczniać walkę wręcz Herbert wprowadził tzw tarcze, które są przebijalne tylko dla wolnych przedmiotów, co broń palną czyni nieskuteczną. Ale na promień lasera reagują eksplozją. Czyli trzeba ostrzeliwać wrogów laserem z dystansu i eksplodują. Tyle jest tu sensu i logiki. Nie wyjaśniają też czemu nie ostrzeliwują czerwi rakietami i artylerią lufową? Zdaje się bez czerwi nie ma przyprawy, ale z filmu się tego nie dowiemy. Chyba. Czerwie się plączą po pustyni i atakują kogo popadnie i tyle.

Czy Diuna jest filmem z RiGCziKiem? Wg mnie tak. W roboczym rankingu przewyższa Sekłele Gwiezdnych Wojen i Marvela. Poza Thorem Ragnarokiem który jest lepszy. Porównanie z Zackiem Snyderem i jego cutem? Ligi Sprawiedliwości? Ciekawe zagadnienie.
Film subiektywnie oceniam na plus i czekam na 2 część. Ale dalszych książek nie ekranizujcie bo tam Herbert odleciał. Porównanie z Diuną z 1984 roku postaram się zrobić, bo tam występuje Sting. A na koniec super muzyka filmowa, czyli nie z Diuny:
https://youtu.be/q6DDYy1UXaQ
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 09, 2021, 10:52:49 am
W roli appendixu:
https://www.youtube.com/watch?v=DKPtDrIRX9s (https://www.youtube.com/watch?v=DKPtDrIRX9s)

Edit:
Obejrzałem nową "Diunę" i ja. Jest to b. poprawna ekranizacja (ekranizacja - bo jej pewne niuanse - jak zauważył już S.E. - zrozumiałe będą tylko dla znających oryginał), urodą ujęć, spójnością scenariusza i niejakimi artystycznymi ciągotami transcendująca poziom współczesnych blockbusterów (choć zarazem boleśnie blockbusterowa w zakresie pretekstowego portretowania psychologicznego bohaterów*); miejscami b. silnie zadłużona u Lyncha**, rzadziej ostentacyjnie zrywająca z jego wizją (choćby słynne już upozowanie barona Harkonnena na coppolowego Kurtza). Przy czym za największy sukces D.L. uznać należy chyba sam fakt, że po jego "Diunie" nie wypadało robić rimejku w stylu zbliżonym do nowych "SW" i "ST". Największe rozczarowanie? Jessica - wypadła jakoś bez wyrazu, biernie, bojaźliwie. Największe zaskoczenie pozytywne? Momoa jako Duncan - może i nie przekonuje jako ostateczny Kwisatz Haderach in spe, ale wypada znacznie lepiej niż się spodziewałem, przejawiając nawet pewną charyzmę awanturnika (lynchowy Idaho był znacznie mniej wyrazisty). Najfajniejszy smaczek? - taneczny sposób chodzenia Fremenów (w wersji z '84 człowiek męczył się patrząc na arytmiczny pustynny trucht, tu wyszło to znacznie płynniej, z gracją). Z tym, że poza docenieniem elementarnej - a rzadkiej dziś w wypadku widowisk podobnego typu - realizacyjnej sprawności, niewiele da się w sumie powiedzieć. Zwł. że to dopiero część pierwsza.

* Prawdą jest np. że Isaacs wypada w swojej roli dobrze i fajnie (a przy tym dość prochnowowato), ale niewiele ma do zagrania przed ekranową śmiercią.

** Jak widać:


ps. Przypomnijmy sobie przy okazji, w roli ciekawostki - Lynchem inspirowane - cinematiki z gry "Dune 2000":

(Nawiasem: obecnofilmowe - wcale udane - ornitoptery wyglądają na jeszcze udoskonaloną wersję tych z w/w gry.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 05, 2021, 05:39:07 pm
Zrobiłem sobie rewatch filmu "Logan", i sam nie umiem powiedzieć, czy w efekcie zmieniłem zdanie (https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg68722#msg68722) na jego temat, czy też nie.
Zacznę jednak od wspomnienia o dwoistościach w jakich lubuje się Mangold - Charles uśmierca swoje marzenie zabijając w ataku demencji (prawie wszystkich) X-Men, ale zarazem pozwala mu trwać, zarażając Laurę, X-33, swoimi ideałami i empatią*, komiksy zostają zdemaskowane jako bzdura (nawet in universe), jednak ekranową obecnością zostaje im równocześnie złożony hołd, okazują się też mitem, który dał wyklonowanym dzieciakom siłę by ocaleć, Eden okazuje się zmyślony, ale górska chatka staje się dla bohaterów ich Edenem, wreszcie - Logan nie zarabia obiecanych pieniędzy (bo ich nie było), nie ratuje Xaviera i traci życie, ale zyskuje przed zgonem córkę i poczucie sensu, sensu dla którego warto zginąć, zaś kula którą planował przeznaczyć dla siebie** zabija jego wroga-klona.
Są tam i niedoróbki, łatwe do uniknięcia - Wolvie raz przedstawiony jest jako niedołężny dziadek, kiedy indziej jak dawna maszyna do zabijania (da się to jakoś wytłumaczyć, że adrenalina, że moce mutantów to - jak w "Heroes" - forma telekinezy, która jak się boh. tytułowemu włącza to go uskrzydla, ale prościej było to lepiej wypośrodkować), Pierce niepotrzebnie pozbawiony został garnituru i dalej posuniętych cyborgizacji - podobniejszy do oryginału, a z tymi samymi manierami, byłby bardziej groźny i bardziej - co przecież stanowi dominujący rys jego osobowości - d*pkowaty (poza tym jego dehumanizacja byłaby bardziej czytelna i ironiczna w świetle tego, że mienił się przedstawicielem ludzkości; nadto...czy trzeba było tego nieznośnego elitystę o ludobójczych zapędach redukować do roli chłopca na posyłki szalonego naukowca?), w finalnej walce dzieciaki za późno korzystają z mocy przez co mamy b. nierealistyczną scenę z ledwo łażącym Wolverine'm i sporą armią antagonistów, którzy nagle zapominają, że mają broń i potrafią strzelać, bo najwyraźniej postanowili dać mu szansę; no i to, co w przypisach. Można też było dorzucić jakiś dialog przypisujący - jak sugerował kiedyś MarcinK na forum startrekowym - owocujący wiadomą tragedią stan umysłu Chucka machinacjom tych złych, no i Jackman mógł mieć mniej kiczowatą minę, gdy sam przez siebie ;) po ziemi był - na szponach - wleczony. Foliarski przekaz anty-GMO też chyba nie był  konieczny.
Ogólnie jednak ogląda się dość przyjemnie, zwłaszcza jeśli traktować rzecz jako Elseworld... What if? opowiadajcy o panu, którego ma w tytule, nie - jego byłym mentorze (który w takim wypadku ma większe prawo być ukazany kontrowersyjnie). Ale arcydzieła jednak tam nie widzę, góra - sympatycznie nieblockbusterowy, kameralny film ze scenariuszowymi problemami blockbustera.

* Gorzej, bo bez śladowych elementów odkupiennych, wypada wątek sympatycznej rodzinki, która ginie, bo uparł się u niej zatrzymać. Owszem, Munsonowie i tak mieli przekichane u tego lokalnego (pół)panka ;), a Logan na chwilę uratował Willa (jak się zdaje), ale ostatecznie wszyscy zginęli przez profesorski upór.

** Czemu z miejsca zamierzał się dobić, zamiast szukać dla siebie leku? Bo tak. Widz ma sobie sam dośpiewać, a można to było prosto uzasadnić, rozpaczą po śmierci Jean, kolegów... (Choć nie da się zarazem zaprzeczyć, że mimo pewnych fabularnych mielizn psychologia postaci, w tym jego, jest zazwyczaj prawdopodobna. No, może poza Laurą, która zamyka się w sobie i otwiera gdy jest to twórcom potrzebne.)

ps. Ktoś inny całkiem niedawno też nazwał ten film przeraklamowanym:
https://www.agonybooth.com/toms-unpopular-opinion-logan-is-overrated-77661



Edit innobeczny:
Nowy zwiastun nowego "Matrixa":

[Sam nie wiem... Więcej CGI, więcej elementów znanych z pierwszego filmu, w zasadzie nic do czego można się przyczepić (choćby już z tej przyczyny, że o fabule nadal nic, a fantomatyka wszystko zniesie ;)). Nie jestem już tak na nie, ale przekonany nadal się nie czuję...]
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 13, 2021, 05:26:39 am
Obejrzal ktos tego Cowboya Bepopa, bo nie wiem czy sie zabierac, a podobno skasowali nastepne sezony? Jest sens obejrzec S01 jedynie?

Venom 2. Jakos jednym okiem obejrzalem i praktycznie nic nie pamietam. Chyba byl nedzny i nudny...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 13, 2021, 10:52:57 am
Obejrzal ktos tego Cowboya Bepopa, bo nie wiem czy sie zabierac

Opinie krążą niepozytywne:
https://www.engadget.com/cowboy-bebop-review-netflix-191548307.html
https://www.salon24.pl/u/ryuuk/1184981,cowboy-bebop-za-wysokie-progi-dla-netflixa
Choć znam (forumowo) minimum jednego widza, któremu się podobało ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 13, 2021, 05:59:57 pm
Mi się podobał. Ale nie oglądałem kreskówki. Taki zapychacz. W porównaniu z występem tej Starbucks walczącej z Achajami niebo a ziemia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2021, 12:03:10 am
Pozostając przy japońszczyźnie... Nowy mini-zwiastun "Shin Ultramana":

Mam wrażenie, że Anno chce naśladować sztuczki z oryginalnego "Gojiry"... ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 18, 2021, 06:36:41 am
Scena faktycznie jak z Godzilli.
Zaczalem serial "In to the Night". 2 odcinki obejrzane i nawet mnie wciagnal, zobaczymy co dalej. Na podstawie ksiazki Dukaja, zrobiony dla Netflix Belgia, przy duzym (?) udziale Tomasza Baginskiego.:
https://www.youtube.com/watch?v=ZGosoC7q_po (https://www.youtube.com/watch?v=ZGosoC7q_po)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 18, 2021, 06:40:02 am
Mnie się podoba Bebop. Możliwie się oglada
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 18, 2021, 07:15:52 am
A dokonczyles juz? Bo skoro konczy sie na 1 sezonie, czy nie urywa sie niejako w polowie?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 18, 2021, 06:42:52 pm
1 sezon jest w miarę domknięty. Da się to oglądać zatem. Ciachu ciachu kataną
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 20, 2021, 05:57:51 am
No to obejrze, ale na razie poczeka bo ogladam Wiedzmina 2. Calkiem niezly. Ksiazek, ani gier nie zaliczylem, wiec nie mam punktu odniesienia, ale jako cos osobnego, moze byc, przynajmniej 2 pierwsze odcinki.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 23, 2021, 10:45:03 pm
Wiedźmin powiadasz?
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1190754,chcemy-ekranizacji
Historia lubi się powtarzać. Jak wrócicie do czasów naszej ekranizacji Wiedźmina to problemy były takie same: nieznajomość tekstu źródłowego. Tak nie przeczytali wtedy opowiadań tylko oparli się o komiksie. Totalne nieogarnięcie ekipy w temacie. W końcu rozbuchane ego które powodowało usunięcie oryginalnych dialogów itp a wstawienie swojej grafomanii. Jakby ktoś z obecnej ekipy się zainteresował to by wiedział czego ma unikać. Andrzej Sapkowski nie ma szczęścia do ekranizacji i ta druga, netflixowa też jest słaba. Powiem więcej: jest gorsza niż nasza. Wypada przeprosić Michała Szczerbica za hejt na niego wylany.

Dlaczego chcemy ekranizacji?

Ekranizacja to w miarę wierne przeniesienie na ekran z niezbędnymi zmianami. Władca Pierścieni tu pasuje doskonale. Ale Hobbit nie. Dlatego chcemy ekranizacji bo materiał źródłowy jest bardzo dobry i chcemy sobie obejrzeć go na ekranie. Dialogi, postacie, fabuła itp. wszystko jest fajoskie. Tymczasem mamy do czynienia z mową o adaptacji, czyli ze zmianami. Po raz drugi mamy rozpasane ego twórców serialu epatujących swą grafomanią dodatkowo z założeniami  ideowymi omówionym przez Drinkującego Krytyka czy też Krytykującego Drinkera (ang Critical Drinker):

    1. Wybierz starą franczyzę z lojalną rzeszą fanów.
    Przerób to, ale usuń wszystko, co kiedyś czyniło ją popularną.
    Powiedz, że robisz to dla fanów
    Obrażaj fanów, gdy protestują przeciwko twoim twórczym decyzjom.
    Obwiniaj o negatywne recenzje toksyczne trolle.
    Przejdź do następnej franczyzy

Przykłady stosowania tego schematu ostatnio są rozliczne. Mamy Gwiezdne Wojny, Star Treka, Terminatora, Wiedźmina itp.

W naszym przypadku adaptacja oznacza:

    fabuła sensowna zostaje zmieniona na bezsensowną,
    dobrze skonstruowani bohaterowie zostają zmienieni w źle napisanych,
    fajne dialogi zostają zmienione w kiepskie dialogi,

Pojawia się tu pytanie: dlaczego? Dlaczego nie można zrobić serialu wiernego książce dzięki czemu podobał by się ludziom i miał oceny 9/10? Nikt tu nie daje odpowiedzi konkretnej a szczególnie zwolennicy adaptacji którzy uważają, że skoro mamy adaptację to można skiepścić? Przecież miało być jeszcze gorzej tylko akurat grający Geralta Henry Cavill jest w temacie i walczył o utrzymanie charakteru postaci. Rozumiecie: musiał walczyć na planie z matołami bo zamienić chcieli Geralta w matoła rąbiącego tylko mieczem i drącego ryja. Tymczasem  siłą Geralta była filozofia i różne powiedzonka i skrofuły. Yennefer zaś - błędna decyzja obsadowa wywołana kwestiami ewidentnie pozamerytorycznymi.

Nasz Żebrowski był niestety nie w temacie natomiast przejdźmy teraz do chaosu panującego w Netflixie. Kto oglądał serial Another Life który dostał drugi sezon a był fabularnie idiotyczny? Wcześniej był podobny serial skasowany. Ja tego nie rozumiem ale z jakiś przyczyn i okoliczności oni tam preferują takie dziadostwo. Wynika takie nastawienie ewidentnie z chorego ideolo. Niechby pani szołranerka Lauren Schmidt Hissrich nas oświeciła. Druga Kathleen Kennedy kufnia. Skąd się to bierze?

Ciri stara. Balansu bohaterów ni ma. Cahir pokonuje Vilgefortza, wszystko popierniczone. Czy zamienianie kobiet we węgorze jeszcze obowiązuje czy zapomnieli o tym? W 1 sezonie była chociaż prawda o toksycznej kobiecości czyli wspomniane węgorze. Oraz orgia czyli zmuszenie kobiet do seksu przez Yennefer. Kobieta kobiecie kobietą. Teraz będzie przegląd recenzji: Tomasz Raczek nie pojął co tu jest grane oczywiście no bo Netflix a jakże. Tak jednostajnie nawija, tak marudnie że przykimałem i nie wiem do końca co tam jest nakłapane. Ponarzekajmy o Filmach 4/10 ocena merytoryczna jak najbardziej. Drwal mówi o walce Geralta z szółranerstwem.Brody z Kosmosu pokrzykują coś tam.

https://youtu.be/FIO0FXTQakE

https://youtu.be/81o_QnM9z-M

https://youtu.be/x4YS7KjiP-8

https://youtu.be/nVjYChwenfg



Na koniec:

Które zmiany oceniacie na plus?

Podobnie jak przy Ostatnim Jedi mamy obronę tego dzieła przez redukcję oczekiwań. A ja się dobrze bawiłem! Dobrze się bawić można i na Stachu Jonesie, który przewyższa Wiedźmina:


Ergo Magnaci i Czarodzieje rządzą. To se obejrzyj:


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 24, 2021, 09:35:38 am
W końcu rozbuchane ego które powodowało usunięcie oryginalnych dialogów itp a wstawienie swojej grafomanii.

Wiesz co? Wydaje mi się, że to (i zresztą wszystko o czym piszesz) jest tylko częścią problemu, przy czym z dialogami jesteś najbliżej sedna. A.S. jest mistrzem słowa (porównywano go do Sienkiewicza, Mickiewicza), i przejawia się to wielopłaszczyznowo - w wypowiedziach postaci właśnie, ale też w opisach, narracji, fikcyjnych cytatach. I nawet gdyby ekranizacje były lepsze, wierniejsze, to - choć więcej ocalałoby z dialogów, a fabuły były spójniejsze - nie dostalibyśmy nic ponad dość standardową fantasy z umrocznieniami w stylu późniejszej "GoT" i wyrazistymi bohaterami, bo większość sapkowszczyzny ulotniłaby się w procesie ekranizacji*.
(Z "Maladie" może dałoby się kombinować idąc w oniryzm, ze "Złotym popołudniem" - w psychodelię, by artyzm nie wyparował. "Tandaradei!" i "Zdarzenie w Mischief Creek" gładko możnaby przerobić na duszne horrory typu "Midsommar" czy "Osady". A z przygodami Geralta byłby kłopot**.)

* Aczkolwiek... tego, co by w takim wypadku zostało, powinno wystarczyć, by wciąż wyróżniała się ona w swojej klasie.

** Choć z "W leju po bombie" jeszcze większy....

Inna rzecz, że ja tu sobie mogę teoretyzować*, a twórcom gier jednak udało się dokonać niemożliwego...

* W sposób, z którego Sapkauskas ;) pewnie pierwszy by się uśmiał, bo widać, że nigdy pustego mędrkowania nie lubił, i wie, że nie wszystko (od zwykłej gruszki począwszy) da się ubrać w teoretyczne, słowne, konstrukcje.

Ciri stara

Stara jak stara... Na moim, ale i Twoim, tle - dzieciak. A czemu starsza od swojej bohaterki? Amerykanie tak mają - kłania się "Beverly Hills 90 210" (gdzie aktorzy mieli po 20 a grali wczesnych licealistów).

mamy obronę tego dzieła przez redukcję oczekiwań. A ja się dobrze bawiłem!

Z drugiej strony... Czy podobnie nie broniliśmy "ORV" i "Mandalorianina", zanim się te seriale rozkręciły? ;)

Dobrze się bawić można i na Stachu Jonesie

Przyznać trzeba, że zmiana lektora b. pomogła.

ps. Z innej beczki... Wybrane odcinki - ledwo co wspomnianego - "Było sobie życie" ("Il était une fois... la vie"):
https://www.youtube.com/playlist?list=PLm6ZfYU5EoL-lNJG1Rq4ZevaRRyujk7Z4 (https://www.youtube.com/playlist?list=PLm6ZfYU5EoL-lNJG1Rq4ZevaRRyujk7Z4)
I paru pokrewnych serii:
https://www.youtube.com/user/bylosobiechannel/playlists (https://www.youtube.com/user/bylosobiechannel/playlists)
Trafiły legalnie na YT. Oczywiście, oglądanie proponuję zacząć od czegoś na czasie ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 25, 2021, 07:13:26 am
Nowy Matrix obejrzany. Efekt - taki jak po Venomie, czyli prawie nic nie pozostawil w glowie. Albo przysypialem, albo taki nedzny. W ogole, to mi coraz trudniej skupic sie na filmach, prawie zawsze cos w miedzy czasie przegladam na telefonie. Z tego co pamietam, to powtorzyli glowne motywy z 1 czesci, z innymi aktorami, raczej skupienie na sentymencie tych, ktorym sie 1 Matrix podobal, niz solidna proba na zrobienie czegos dobrego i ciekawego. Wybitnie zabraklo prawdziwego agenta Smitha. Poczekam jakis czas i dam mu jeszcze jedna szanse, z uwagi na pierwszego, ale jakos nie licze na wiele.
Bardziej mnie ciekawi nowy Spider Man, bo zbiera dobre opinie. Ale jaki bedzie?
Jakas totalna niemoc tworcza zapanowala nad Hollywood. Ciagle te same oklepane motywy, rimejki, priklele, siklele, ukelele... idz Pan w ch..., wroc Pan w piatek!
Obejrzalem po raz kolejny Potop. To jest dopiero arcydzielo! Jako dzieciak nie docenialem, wolalem ksiazke. Co prawda ksiazke dalej wole, ale film jest swietny. Na tle tych wypranych nowych postaci, scen, pomyslow, dialogow, aktorow, a nawet kwestii wizualnych z obecnej nedzy, to jest przepasc!
Drugie co obejrzalem, to starego Dyzme, po raz kolejny. Puscilem sobie fragmencik, i tak mnie wciagnal, ze obejrzalem calosc. Nie dosc ze jest to prawdopodobnie najwierniejsza kopia ksiazki, to nie ma tam zadnych slabych punktow. Jakich Polska miala kiedys wybitnych aktorow! No, jeszcze czesc z nich zyje, ale jakos mi sie nie rzucili spektakularnie w oczy w niczym nowym. Najlepsze co widzialem z ostatniego Polskiego kina, to Legendy Polskie i serial Slepnac od Swiatel, z rewelacyjnym Wieckiewiczem i Fryczem. Niech mi ktos cos polskiego poleci, bo tesknie za ojczyzna  ;)
Przyszlo mi do glowy, ze moze Kajko i Kokosz w dobrze zrobionej wersji nieanimowanej bylby warty zrealizowania  ;)

Magnaci i Czarodzieje. Przypomina mi to moja wlasna produkcje zrobiona z kolegami, za czasow pacholectwa :))   A ja taka, amatorska produkcje widzialem. Amatorska, ale walki na wyzszym poziomie, niz 99% Hollywood (w koncu specjalisci od szermierki historycznej):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 25, 2021, 10:41:37 am
albo taki nedzny

Chyba to, bo na IMDB noty wręcz b. niskie:
https://www.imdb.com/title/tt10838180/
Na RT też nie widać entuzjazmu...
https://www.rottentomatoes.com/m/the_matrix_resurrections

Bardziej mnie ciekawi nowy Spider Man, bo zbiera dobre opinie. Ale jaki bedzie?

Przede wszystkim bazujący na tzw. idiot plocie:
https://en.wikipedia.org/wiki/Spider-Man:_No_Way_Home#Plot
Bo całe centralne fabularnie multiversalne zamieszanie, to wina egoizmu (fakt, zrozumiałego) Petera i skrajnej nieodpowiedzialności (z tym gorzej) Strange'a.

Jakas totalna niemoc tworcza zapanowala nad Hollywood. Ciagle te same oklepane motywy, rimejki, priklele, siklele, ukelele... idz Pan w ch..., wroc Pan w piatek!

O, widzisz, czasem się jednak w czymś zgodzimy (inna rzecz, iż to w oczy tak wali, że nie zgodzić się trudno 8)).

Obejrzalem po raz kolejny Potop. To jest dopiero arcydzielo! Jako dzieciak nie docenialem, wolalem ksiazke. Co prawda ksiazke dalej wole, ale film jest swietny. Na tle tych wypranych nowych postaci, scen, pomyslow, dialogow, aktorow, a nawet kwestii wizualnych z obecnej nedzy, to jest przepasc! Drugie co obejrzalem, to starego Dyzme, po raz kolejny. Puscilem sobie fragmencik, i tak mnie wciagnal, ze obejrzalem calosc. Nie dosc ze jest to prawdopodobnie najwierniejsza kopia ksiazki, to nie ma tam zadnych slabych punktow. Jakich Polska miala kiedys wybitnych aktorow! No, jeszcze czesc z nich zyje, ale jakos mi sie nie rzucili spektakularnie w oczy w niczym nowym. Najlepsze co widzialem z ostatniego Polskiego kina, to Legendy Polskie i serial Slepnac od Swiatel, z rewelacyjnym Wieckiewiczem i Fryczem.

W pozytywnej ocenie w/w produkcji też. I tu, skoro przy polskim jesteśmy, chętnie przypomnę - na Twój użytek - swoje pytanie sprzed paru mies.:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=438.msg89265#msg89265
(W najgorszym wypadku możesz potraktować to jako formę polecanki. Niekoniecznie zaraz rekomendacji, bardziej... zachęty do obejrzenia i dyskusji...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Grudnia 29, 2021, 01:44:03 am
Obejrzalem serial "Into the Night", pierwszy sezon, ten na pdst. Dukaja. Calkiem przyjemny. Nie ma tam zbytnio SF, ale porzadna produkcja. Szybka, niebezsensowna akcja, pare poskich motywow, nie zamulaja. Bardziej katastroficzny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 29, 2021, 02:33:12 am
Obejrzalem serial "Into the Night", pierwszy sezon, ten na pdst. Dukaja.

A, to jeszcze rzuć okiem na dyskusję o nim w wątku dukajowym, a nuż co do niej dorzucisz...
https://forum.lem.pl/index.php?topic=73.msg80833#msg80833

Z innej beczułki... Nowy zwiastun nowego "Batmana":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 03, 2022, 12:55:26 am
Krzywe zwierciadło:
https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823 (https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823)
Widział ktoś?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 03, 2022, 04:06:13 am
Ja widzialem. Pomysl ciekawy, pierwsza polowa ciekawa, a potem sie rozmemlal i jakos tak, jakby im zabraklo pomyslu...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 04, 2022, 03:03:27 pm
Krzywe zwierciadło:
https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823 (https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823)
Widział ktoś?
Kometa to symbol GLOBCIA
https://twitter.com/lkwarzecha/status/1477740156178386957
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2022, 04:54:41 pm
Nie lepiej było zlinkować bezpośrednio tekst źródłowy?
https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,124813,27965760,polski-odpowiednik-naukowca-z-nie-patrz-w-gore-rozbieramy.html
Warzecha to wiesz...
https://energetyka24.com/klimat/sledztwo-klimatyczne-redaktora-warzechy-rodem-z-13-posterunku-polemika
https://twitter.com/jakubwiech/status/1391460543177936898
https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/warzecha-od-rzeczy-w-do-rzeczy-369/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 04, 2022, 07:05:18 pm
Cytuj
Ja widzialem. Pomysl ciekawy, pierwsza polowa ciekawa, a potem sie rozmemlal i jakos tak, jakby im zabraklo pomyslu...
Jestem na 45 minucie. Na razie ciekawe. Dobra Streep Merylka, jako Prezydencina. Miałem skojarzenia.  ;D
Fajny Lońka der Karpio, jeśli ktoś pamięta z Titanica...naprawdę taki chłoptaś picuś-glancuś był, a teraz sympatycznie dojrzewa.
Sam problem...cóż u Amerykanów wciąż naiwna wiara w wolne media.  Chyba zostało to im po watergate.  Telewizja rządzi? Coś nada bez zgody właścicieli?
Wolne, ale żarty.
Tu mam zastrzeżenie - z moich kontaktów wynika, że młodzież niemal nie ogląda telewizji. Nie posiada jej nawet. Rządzi internet, już nawet nie facebooki, a tik-toki i tym podobne.
To medium schodzące. Skończy się razem z 40+.
Nie wiem jak rozwinie się akcja...znaczy z pogrubsza wiem...ale na razie najciekawszy wydaje się wątek nowego smartfona.
Druga sprawa, to po co informować o katastrofie skoro i tak nie można jej zapobiec?
Trzecia, to starter podobny do Melancholijnego, ale jakże inaczej rozwinięty.
Tyle chwilowo...


 
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 04, 2022, 08:58:24 pm
Ja widzialem. Pomysl ciekawy, pierwsza polowa ciekawa, a potem sie rozmemlal i jakos tak, jakby im zabraklo pomyslu...
Też widziałam i wg mnie konsekwentnie doprowadzili do nieuchronnego końca;)
Krzywe zwierciadło:
https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823 (https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823)
Widział ktoś?
Kometa to symbol GLOBCIA
https://twitter.com/lkwarzecha/status/1477740156178386957
Sam napisałeś, że to symbol - więc może robić za dowolną kwestię dzielącą ludzi. 
Ostatnio ich sporo.
[Ludzi - wiadomo, ale kwestii dzielących - też;)]

Jestem na 45 minucie. Na razie ciekawe. Dobra Streep Merylka, jako Prezydencina. Miałem skojarzenia.  ;D
Fajny Lońka der Karpio, jeśli ktoś pamięta z Titanica...naprawdę taki chłoptaś picuś-glancuś był, a teraz sympatycznie dojrzewa.
Sam problem...cóż u Amerykanów wciąż naiwna wiara w wolne media.  Chyba zostało to im po watergate.  Telewizja rządzi? Coś nada bez zgody właścicieli?
Wolne, ale żarty.
Tu mam zastrzeżenie - z moich kontaktów wynika, że młodzież niemal nie ogląda telewizji. Nie posiada jej nawet. Rządzi internet, już nawet nie facebooki, a tik-toki i tym podobne.
To medium schodzące. Skończy się razem z 40+.
Nie wiem jak rozwinie się akcja...znaczy z pogrubsza wiem...ale na razie najciekawszy wydaje się wątek nowego smartfona.
Druga sprawa, to po co informować o katastrofie skoro i tak nie można jej zapobiec?
Trzecia, to starter podobny do Melancholijnego, ale jakże inaczej rozwinięty.
Tyle chwilowo...
Sympatycznie to Karp dojrzewa po "Chłopięcym świecie";)
Nie wiem czy dokończyłeś, ale to chyba nie kwestia rządów telewizji.
Raczej korpo i polityków.
I jednego popularnego programu tv. Dla indiotów.
Nie no...Karp robi karierę w necie - tylko nie w oparciu o wiedzę;)
Są memy, kliki i wyświetlenia...
Cytuj
Druga sprawa, to po co informować o katastrofie skoro i tak nie można jej zapobiec?
Sęk w tym, że można.
Cytuj
Trzecia, to starter podobny do Melancholijnego, ale jakże inaczej rozwinięty.
Tak, też miałam takie skojarzenie - chociaż nieco później.

Psss...to też taka...kometka:
https://www.sport.pl/tenis/7,64987,27971526,burza-wokol-djokovicia-skandal-wykraczajacy-daleko-poza-sport.html (https://www.sport.pl/tenis/7,64987,27971526,burza-wokol-djokovicia-skandal-wykraczajacy-daleko-poza-sport.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 04, 2022, 09:44:20 pm
Cytuj
Sympatycznie to Karp dojrzewa po "Chłopięcym świecie"
Nie śledzę, ale zauważyłem jego dobrą grę w tym (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pewnego_razu..._w_Hollywood)
Cytuj
Nie wiem czy dokończyłeś, ale to chyba nie kwestia rządów telewizji.
Raczej korpo i polityków.
Czyli właścicieli tych telewizji. Ona sama to tylko narzędziem w ich rękach. Omskło óczmi, że jedna z takich potęg typu BlackRock, ma udziały w CNN i Foxie.
Zresztą politycy, państwa, też powoli stają się narzędziami. Lub już są.  8)
Z netem podobnie, wystarczy przykład wyłączenia urzędującego wtedy jeszcze prezydenta USA - Trumpa.
Tacy to kumulanci  :)
https://forsal.pl/artykuly/1101842,wspolczesne-monopole-inwestorzy-instytucjonalni-blackrock-vanguard-state-street.html (https://forsal.pl/artykuly/1101842,wspolczesne-monopole-inwestorzy-instytucjonalni-blackrock-vanguard-state-street.html)
https://en.wikipedia.org/wiki/BlackRock (https://en.wikipedia.org/wiki/BlackRock)
Cytuj
Sęk w tym, że można.
Ale w filmie? Czy w reallu?
Jestem na 60 minucie, wiesz, u mnie to jeszcze potrwa ze dwa dni...
A, jedna z bardziej zabawnych scenek, to widok wahadłowca gotowego do misji .
Przez pół roku, to co najwyżej decydenci uzgodniliby protokół rozbieżności.
Cytuj
Psss...to też taka...kometka:
"Splunięcie w twarz Australijczykom"  ;D
Heh, nadużywanie tzw "wielkich słów" to też znamię dzisiejszych czasów. U nas nadużywa się "haniebnie", "zdradzieckie" ...jak to słyszę po raz enty - ziewam. Ostatnio był tego wysyp przy incydentach granicznych, bo trudno to inaczej nazwać - jakich słów u żyjemy na poważne problemy? Jeszcze bardziej haniebne?
Poza tym, ze do filmu wrócę, sporo klisz.
Na szybko nawiązanie do kosmicznych  misji ratującego świat Brusa W. Natomiast katastrofa jako przykrywka sex afery prezydenciny...wtedy jeszcze enta - była w tym (https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Fakty+i+akty-6607)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 04, 2022, 09:56:11 pm
Z innej beczki, czyli parę zdań o pierwszym odcinku serialowej "Fundacji" (potem straciłem zainteresowanie, bo coraz bardziej oddalali się od oryginału). Warstwa ideowa materiału wyjściowego - mimo paru dorzuconych wątków (z, wziętą z "Imperialnej Ziemi" Clarke'a, koncepcją dynastii klonów na czele) - zachowana nieźle. Modne blackwashingi i gender swapy nie przeszkadzają, bo nie zaburzają w/w (ba, można im chyba przypisać rolę pozytywnie... urozmaicającą*). Wizja przyszłości, estetyka... Wiadomo, że i u Asimova nie było to zbyt serio, więc i tu trudno to jako futurologię oceniać, w każdym razie jest dość interesująco wizualnie, choć widać jaka epoka wspomniany serial zrodziła (bo da się doszukać pewnych podobieństw do nowej "Diuny" i - z przeproszeniem - "ST: Discovery"). Szkoda, że później skisło...

* Nawet gdy irytuje schematyzm - główna postać czarnoskóra (płci żeńskiej) musi koniecznie wpisywać się w dyskurs wykluczenia, i temu wykluczeniu skutecznie stawiać czoła. Tak, jakby przyszłość musiała wiernie powtarzać grzechy przeszłości... Z drugiej strony... podłącza ją to pod pewną tradycję...
http://www.math.buffalo.edu/mad/00.INDEXmad.html

ps. Ciekawostka... I.A., co nie jest tajemnicą, nie przywiązywał w swoim cyklu szczególnej wagi do kwestii kosmonautycznych, traktując napęd FTL jako klasyczny fabularny wytrych, bo na co innego kładł nacisk. A ekranizatorzy w przedmiotowym zakresie nawet się popisali ;):


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 04, 2022, 10:01:05 pm
/.../
https://energetyka24.com/klimat/sledztwo-klimatyczne-redaktora-warzechy-rodem-z-13-posterunku-polemika

o masz Wiech:
https://youtu.be/sHqZeSWqFSI
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 05, 2022, 01:08:23 pm
Wrzucałeś...
https://forum.lem.pl/index.php?topic=190.msg86671#msg86671
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 05, 2022, 11:08:20 pm
Cytuj
Nie wiem czy dokończyłeś, ale to chyba nie kwestia rządów telewizji.
Raczej korpo i polityków.
Czyli właścicieli tych telewizji. Ona sama to tylko narzędziem w ich rękach. Omskło óczmi, że jedna z takich potęg typu BlackRock, ma udziały w CNN i Foxie.
Zresztą politycy, państwa, też powoli stają się narzędziami. Lub już są.  8)
Dyć mówię - korpo i polityków - póki mamy takie systemy polityczne jakie mamy - potrzebni są politycy - chociażby jako marionetki.
Cytuj
Sęk w tym, że można.
Ale w filmie? Czy w reallu?
Jestem na 60 minucie, wiesz, u mnie to jeszcze potrwa ze dwa dni...
A, jedna z bardziej zabawnych scenek, to widok wahadłowca gotowego do misji .
Przez pół roku, to co najwyżej decydenci uzgodniliby protokół rozbieżności.
W filmie można, a w realu od lat trwają dyskusje jak by to można uczynić...m.in. to rozbicie dzielnicowe albo zmiana kursu.
To ostatnie jest właśnie w fazie testów:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Double_Asteroid_Redirection_Test (https://pl.wikipedia.org/wiki/Double_Asteroid_Redirection_Test)
Jesienią zderzenie.
Więc gdyby to było możliwe - taki system obrony by działał - obyłoby się pewnie bez dyskusji.
Ale mam wrażenie, że to nie o technikalia tej misji głownie chodzi...raczej o umysły.
"Splunięcie w twarz Australijczykom"  ;D
Heh, nadużywanie tzw "wielkich słów" to też znamię dzisiejszych czasów.
Gdybyś siedział jak Australijczycy w lockdownie od miesięcy:
Australijczycy i osoby stale zamieszkujące kraj nie mogą z niego wyjechać, z wyjątkiem kilku konkretnych przypadków
Gdy wracają do siebie, muszą poddać się kwarantannie, a jeśli chcą to zrobić we własnym domu, mogą, ale pod warunkiem, że będą przekazywać dokładną lokalizację i potwierdzać regularnie tożsamość
Australia chce znieść w końcu surowe restrykcje, ale dopiero wtedy gdy poziom zaszczepienia populacji sięgnie 70 proc.
Obecnie to niecałe 40 proc.

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/drastyczne-restrykcje-w-australii-zaden-kraj-nie-poszedl-az-tak-daleko/4g4bhl8 (https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/drastyczne-restrykcje-w-australii-zaden-kraj-nie-poszedl-az-tak-daleko/4g4bhl8)
Rodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.
Ale tak - nadużywanie to znamię.
Wg mnie zaczęło się od "legendarny" i "kultowy" - każda pierdoła taką się zaczęła stawać po krótkim czasie popularności.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 06, 2022, 06:58:13 am
Co do Don't Look Up, to kilka postaci wydaje sie znajomych, a jednoczesnie jakby zmixowanych z innymi.  Prezydentowa to Palin, ale mix z Trumpem. Ten bogaty wymoczek jakby Zuckeberg, czy jak temu od Facepalma, ale troche jak Jobs. Reporterka - cholera wie, bo one wszystkie wygladaja tak samo: Rzesiste blondyny z sex appealem, Hellboy - tez typowy american macho, jak blondyna. Karpio sie starzeje, co mu wychodzi na dobre, ale chyba az tak duzo nie gra ostatnio. Chyba zbyt zajety lataniem prywatnym odrzutowcem po swiecie i klarowaniu biednemu pospolstwu, ze nie moga latac bo sie klimat konczy, czy cos...

Cytuj
Rodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.
Nieee... Pluje to Australijczykom w twarz ich rzad i policja, od dawna ;D Mowisz, ze:
Cytuj
Australia chce znieść w końcu surowe restrykcje, ale dopiero wtedy gdy poziom zaszczepienia populacji sięgnie 70 proc
?
Uwielbiam cofac sie w czasie do wczesniejszych obietnic. O pluciu mowiac: Teraz maja wyszczepienie 79%, czyli juz od jakiegos czasu zniesli im restrykcje. Musieli zniesc, po przeciez obiecali. Wiec i tenisista mogl przyjechac, w koncu 1 gosc spokojnie miesci sie w 9 nadmiarowych procentach calej populacji  ;)

Widzial ktos niemiecki film SF o jakiejs pandemii z 79r The Hamburg Syndrome? Te fragmenty wygladaja ciekawie i dziwnie znajomo:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: liv w Stycznia 06, 2022, 12:50:21 pm
Ok skończyłem tego looka. Pokrętny  :)
Cytuj
W filmie można, a w realu od lat trwają dyskusje jak by to można uczynić...m.in. to rozbicie dzielnicowe albo zmiana kursu.
To ostatnie jest właśnie w fazie testów:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Double_Asteroid_Redirection_Test (https://pl.wikipedia.org/wiki/Double_Asteroid_Redirection_Test)
Jesienią zderzenie.
Więc gdyby to było możliwe - taki system obrony by działał - obyłoby się pewnie bez dyskusji.
W filmie mieli pół roku na działanie, a w istocie mniej (co pamietam z innych filmów katastroficznych  :D ; obiekt miał wymiary liczone w kilometrach), to co teraz wzięli na ząb to jakaś kruszyna.
Ale i tak ciekawy eksperyment, dziwne że cichaczem robiony.
A takiego nie łaska przesunąć?
https://niezalezna.pl/425084-ogromna-asteroida-przeleci-obok-ziemi (https://niezalezna.pl/425084-ogromna-asteroida-przeleci-obok-ziemi)
Cytuj
Didymos nie przecina orbity Ziemi, a zatem nie ma możliwości, aby misja DART mogłaby doprowadzić do zderzenia asteroidy z Ziemią.
To z podanego przez Ciebie linku.
Teraz nie przecina, a jaka gwarancja, że po interwencji  impaktora nie stanie się groźna?  :-\ 
Wracając do filmu...gdym zobaczył rakietę finałową co to wywiozła gołe tyłki bohaterów w inne gwiazdy - uwierzyłem w moc!  8)
Cytuj
Więc gdyby to było możliwe - taki system obrony by działał - obyłoby się pewnie bez dyskusji.
Nie mam takiej pewności.
Cytuj
Ale mam wrażenie, że to nie o technikalia tej misji głownie chodzi...raczej o umysły.
Zgoda, dlatego "najstraszniejszy" w tym filmie wydał mi się króciutki wątek z smartfonem "przytulanką" dla dzieci. Jako jedna z przyczyn tego stanu umysłów?

Cytuj
Gdybyś siedział jak Australijczycy w lockdownie od miesięcy:
Australijczycy i osoby stale zamieszkujące kraj nie mogą z niego wyjechać, z wyjątkiem kilku konkretnych przypadków
Gdy wracają do siebie, muszą poddać się kwarantannie, a jeśli chcą to zrobić we własnym domu, mogą, ale pod warunkiem, że będą przekazywać dokładną lokalizację i potwierdzać regularnie tożsamość
Australia chce znieść w końcu surowe restrykcje, ale dopiero wtedy gdy poziom zaszczepienia populacji sięgnie 70 proc.
Obecnie to niecałe 40 proc.
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/drastyczne-restrykcje-w-australii-zaden-kraj-nie-poszedl-az-tak-daleko/4g4bhl8
Rodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.
Australia to chyba demokratyczny kraj?
Wybrali sobie klawiszy do władzy, to teraz niech siedzą w więzieniach domowych - wcale ich nie żałuję.
Zresztą, taka ich tradycja odkąd pojawili się biali. Australia była wiezieniem, rodzajem angielskiej Syberii. Ot, wrócili do swych korzeni.
Początki zasiedlenia kontynentu przez ludność białą datuje się na rok 1788, kiedy to rząd brytyjski zaczął wykorzystywać Australię jako miejsce zsyłki skazańców.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Osadnictwo_w_Australii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Osadnictwo_w_Australii)
Tylko Aborygenów żal.
Zatem kto komu pluje w twarz? Człowiek chce tam wjechać. Nie zaszczepiony. Przecież wystarczy stwierdzić testem - czy zdrowy?
Po co ta szopka z deportacją jak kryminalistę?
Zresztą zdaje się trochę wyszli i... zerknąłem na ich statystyki. Oh, zbawienny lokdałn. Mniejsza...w sumie g-burza.
https://www.worldometers.info/coronavirus/country/australia/ (https://www.worldometers.info/coronavirus/country/australia/)
Cytuj
Widzial ktos niemiecki film SF o jakiejs pandemii z 79r The Hamburg Syndrome? Te fragmenty wygladaja ciekawie i dziwnie znajomo:
Tego filmu nie widziałem, ale z niepatrzącym skojarzył inny. W sumie bez bohaterów - cały film zbudowany na relacjach telewizyjnych (coś jak późniejsze projekt-łiczki)
I, o dziwo, dało się oglądać. Chyba to ten;


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 06, 2022, 03:44:50 pm
Tego filmu nie widziałem, ale z niepatrzącym skojarzył inny. W sumie bez bohaterów - cały film zbudowany na relacjach telewizyjnych (coś jak późniejsze projekt-łiczki)
I, o dziwo, dało się oglądać. Chyba to ten

Heh, ileż to lat mija od czasu, gdy go tu zachwalałem... ;)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=505.msg22081#msg22081
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Stycznia 06, 2022, 05:28:33 pm
Cytuj
Rodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.
Nieee... Pluje to Australijczykom w twarz ich rzad i policja, od dawna ;D
No a o kim ja napisałam? Właśnie o rządzących, którzy wydali taką przepustkę - dyć on jej sobie nie zrobił domowym sposobem:)
Cytuj
Didymos nie przecina orbity Ziemi, a zatem nie ma możliwości, aby misja DART mogłaby doprowadzić do zderzenia asteroidy z Ziemią.
To z podanego przez Ciebie linku.
Teraz nie przecina, a jaka gwarancja, że po interwencji  impaktora nie stanie się groźna?  :-\ 
Mam nadzieję, że wszystko dobrze obliczyli;)
Ale i tak strach oblatuje na takie dictum:
Przesunięcie orbity Dimorphosa przez DART będzie pierwszym przypadkiem, w którym ludzkość w wykrywalny dla nas sposób zmieni dynamikę Układu Słonecznego.
Cytuj
Wracając do filmu...gdym zobaczył rakietę finałową co to wywiozła gołe tyłki bohaterów w inne gwiazdy - uwierzyłem w moc! 8) 
Moc czego? Universum?;))
Rajt - chodziło mi tylko o naukowe podstawy - gdyby się dało - kolizja zostałaby potwierdzona przez różne naukowe ośrodki - powinny być procedury uruchamiające taki system.
Ale korpo i politycy...cóż - o tym właśnie ten film.
Cytuj
Zgoda, dlatego "najstraszniejszy" w tym filmie wydał mi się króciutki wątek z smartfonem "przytulanką" dla dzieci. Jako jedna z przyczyn tego stanu umysłów?
Dokładnie tak - dlatego dzieciaki muszą wrócić w poniedziałek do szkół. Naprawdę.
Cytuj
Wybrali sobie klawiszy do władzy, to teraz niech siedzą w więzieniach domowych - wcale ich nie żałuję.
Ależ pojechałeś - "wybrali to mają" - i to tak po całości:))
To może stosować zasadę, że decyzje polityków tykają tylko ich wyborców?
Bo oni ich wybrali i ich nie żal:)




Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 21, 2022, 09:51:40 pm
Fanowskie zabawy "Parkiem jurajskim":

I "Ghostbusters":

Artystyczno-technicznie niepowalające (zwł. re-animacja), ale mam wrażenie, że ich twórcy lepiej wiedzą o co chodziło w oryginałach, niż autorzy "oficjalnych" kontynuacji.
(Nawiasikiem: w pierwszym z w/w mamy wątek naczasowo-smartfonowy.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 24, 2022, 03:27:17 am
Najnowsze Ghostbusters calkiem-calkiem. Z jednej strony bardziej dla dzieciakow, z drugiej mocno dla staruchów, którzy pamiętają pierwowzór. Obejrzeliśmy z 11-letnia córką i działało  :) O niebo lepsze, niż ten badziew w wersji żeńskiej  ::)

Bobik na Fecie daje radę. Charakter ma mocno westernowy, a jednocześnie trzyma klimat starych SW, zwłaszcza (siłą rzeczy i zapewne intencjonalnie) samego początku Powrót Jedi. W przedostatnim odcinku, historia była żywcem zerznieta z "Człowiek Zwany Koniem", jeśli pamiętacie ten film. Po prawdzie taki motyw przewijał się w wielu filmach i historiach... Ogólnie- Boba odstaje wyraźnie na plus, od większości tego typu projektów. Podobała mi się postać złego Czubaki, zwłaszcza aktorsko, taki szczegół jak wyraz oczu. Tak, wiem... trochę głupio szczegółowo :)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 24, 2022, 04:07:08 am
O niebo lepsze, niż ten badziew w wersji żeńskiej  ::)

Zgoda, acz przyznam, że wynudził mnie ten film setnie, choć nie odmawiam mu różnych zalet - z - wymuszonym przez bezlitosną biologię - majstersztykowym sposobem (https://www.youtube.com/watch?v=TawjDCX0kII) rozwiązania kwestii Egona na czele.

Nawiasem, z trochę innej beczki... Korzystając z jego legalnej obecności na YT powtórzyłem sobie odcinek "The Real Ghostbusters" pt. "Ragnarok And Roll" ze scenariuszem Straczynskiego:
https://ghostbusters.fandom.com/wiki/Ragnarok_and_Roll
Powiem krótko: nie wiem czy to nie jest najlepsza opowieść spod znaku "GB" od czasu oryginalnego filmu. Owszem, kończąca wszystko reset buttonem w stylu późniejszych "GB 2016", a apokaliptyczne okropieństwa sugerująca raczej, niż ukazująca (bo przecież ma być na komediowo, z happy endem, i dla młodszego widza), jednak przepełniona melancholią, i filozoficzną zadumą nad światem, prezentująca niełatwy optymizm pomimo, i umiejętnie grająca na starych, częściowo pochodzących jeszcze z czasów Shelley i Byrona*, częściowo z wczesnych filmów osadzonych w tej konwencji, schematach dzieł grozy. Do tego wprowadzająca antagonistę, którego da się doskonale zrozumieć, mimo jego przesadnej reakcji na miłosny zawód (bo kto nie chciał czasem w głębi duszy by wszystko szlag trafił; i kto normalny tego w sobie nie przewalczył?), i jego - oryginalnie wykraczającego poza igorowate schematy, bo zdolnego pokazać lwi pazur (w dodatku w dobrej sprawie) - asystenta. Perełka w swojej klasie.

* Który popełnił słynny poemat "Darkness":
https://en.wikipedia.org/wiki/Darkness_(poem) (https://en.wikipedia.org/wiki/Darkness_(poem))
https://www.poetryfoundation.org/poems/43825/darkness-56d222aeeee1b
https://pl.wikisource.org/wiki/Ciemność_(Byron,_1882) (https://pl.wikisource.org/wiki/Ciemność_(Byron,_1882))

Bobik na Fecie daje radę.

Aczkolwiek ludziska, które nastawiały się na bardziej drapieżnego pobratymca Dina (który, oczywiście, powinien mieć pewne pozytywne cechy, ale nieśmiało wyglądające zza zimnokrwistego killerstwa*), a dostały ciepłego misia-emeryta w przebraniu szefa mafii zasadniczo, zaczynają sarkać...

* Owszem, widzowie je sobie w dużym stopniu dośpiewali (za czym dopiero stare EU podążyło), bo przecież B.F. na ekranie gościł niewiele, a w "RotJ" wręcz wyszedł na leszcza), trudno jednak twórcom serialu wygrać z obrazem jaki fani w głowach noszą..

Podobała mi się postać złego Czubaki

Trochę o jej genezie:
https://starwars.fandom.com/wiki/Black_Krrsantan
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 26, 2022, 04:01:50 pm
Cytuj
   Aczkolwiek ludziska, które nastawiały się na bardziej drapieżnego pobratymca Dina (który, oczywiście, powinien mieć pewne pozytywne cechy, ale nieśmiało wyglądające zza zimnokrwistego killerstwa*), a dostały ciepłego misia-emeryta w przebraniu szefa mafii zasadniczo, zaczynają sarkać...
Nie znam i nie wnikam w szczegóły świata SW, więc w moim przypadku nie mam dysonansu (coś jak przy Wiedźminie). Po prawdzie, bardziej gangsterski Boba był by pewnie ciekawszy.
Rzuciłem okiem na Eternals... Mój Boże, filmy z tego gatunku i tej wytwórni spadają jeszcze niżej niż myślałem że jest to możliwe. Super chamsko-prymitywne odhaczanie wymaganych punktów, nijakie postacie, miałka fabuła, znowu konieczność elementów dla rynków chińskich i indyjskich... Szkoda czasu
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 07, 2022, 04:43:12 pm
Czas przyznać, że obejrzałem "Devs" i ja. Z jednej strony b. ładna, także wizualnie, klasyczna narracja i prawdziwe, wiarygodnie dyskutowane, zagadnienia naukowe oraz ich filozoficzne implikacje (jakże chciałbym widzieć coś takiego regularnie w "ST"/"ORV"), z drugiej - zakończenie nieco dziwne - co stanowi, niestety, tradycję od czasu "Odysei...", a i po drodze sporo eskapizmu antyproblemowego, nawet jeśli awantury (a trup ściele się dość gęsto) mało awanturniczo pokazane. Niemniej przyłączam się do NEXowej polecanki - gdyby kto miał wątpliwości ;).

Garść recenzji w/w serialu:
https://www.nytimes.com/2020/03/04/arts/television/devs-review.html
https://www.theguardian.com/tv-and-radio/2020/mar/05/devs-tv-review-alex-garland
https://www.theguardian.com/tv-and-radio/2020/apr/15/devs-review-sci-fi-thriller-is-a-dark-wild-ride
https://physicsworld.com/a/cracking-the-quantum-code/

ps. A z innej beczki... Wiadoma blogerka o mniej lub bardziej klasycznych ;) klasykach SF:
http://fraa-farara.blogspot.com/2013/03/zafraapowana-filmami-79-moon.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2016/07/ex-machina-opowiesc-o-duchu-w-maszynie.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2016/09/przed-narodzeniem-terminatora-czyli.html - "Westworld"
http://fraa-farara.blogspot.com/2016/09/wciaz-nie-terminator-czyli-saturn-3.html

Oraz o różnych nowszych filmach:
http://fraa-farara.blogspot.com/2010/02/zafraapowana-filmami-1.html - "Avatar"
http://fraa-farara.blogspot.com/2011/10/zafraapowana-filmami-51-giganci-ze.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2012/08/zafraapowana-filmami-63-prometeusz.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2013/07/zafraapowana-filmami-81-thing.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2014/09/zafraapowana-filmami-105-john-carter.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2015/06/szalejac-po-pustyni.html - "Mad Max 4"
http://fraa-farara.blogspot.com/2015/06/godzilla-kontra-nie-wroc-to-tylko.html - "Jurassic World"
http://fraa-farara.blogspot.com/2015/08/jupiter-intronizacja-wpis-w-zasadzie.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2017/05/opowiesc-o-ciuchci-z-apokalipsa-w-tle.html - "Snowpiercer"
http://fraa-farara.blogspot.com/2020/01/pozdrowienia-zza-horyzontu-event-horizon.html

I trzech innych serialach:
http://fraa-farara.blogspot.com/2018/02/well-done-altered-carbon-well-done.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2019/06/czarnobyl-hbo-robisz-to-dobrze.html
http://fraa-farara.blogspot.com/2020/01/mars-czyli-najkrotszy-tytu-notki-w.html
(Jeden z nich nie jest SF i bazuje na tej oto książce:
http://fraa-farara.blogspot.com/2014/01/fraa-w-czytelni-66-czarnobylska-modlitwa.html)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 14, 2022, 02:40:39 am
Cytuj
Czas przyznać, że obejrzałem "Devs" i ja. Z jednej strony b. ładna, także wizualnie, klasyczna narracja i prawdziwe, wiarygodnie dyskutowane, zagadnienia naukowe oraz ich filozoficzne implikacje (jakże chciałbym widzieć coś takiego regularnie w "ST"/"ORV"), z drugiej - zakończenie nieco dziwne - co stanowi, niestety, tradycję od czasu "Odysei...", a i po drodze sporo eskapizmu antyproblemowego, nawet jeśli awantury (a trup ściele się dość gęsto) mało awanturniczo pokazane. Niemniej przyłączam się do NEXowej polecanki - gdyby kto miał wątpliwości ;).
Mi sie zakonczenie podobalo. Bylo dlugie, wielowarstwowe i pozostawialo zarowno wiele do samointerpretacji jak i pewien rodzaj nieokreslonego niepokoju, jaki we mnie wywolywaly niektore dziela Lema, np. powazne wersje Tichego.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 14, 2022, 01:53:02 pm
Skojarzenia z poważniejszymi utworami o Tichym jak najbardziej zasadne (IMHO). Tu i tu mamy zaawansowane technologie (których istnienie wymusza przewartościowanie pewnych spraw) wsadzone w rzeczywistość kosmetycznie różną od naszej (przy czym u Lema jest to subiektywne wrażenie wynikłe z zasadniczego braku tła, u Garlanda to tło siłą rzeczy oglądamy), w obu wypadkach też (tzn. gdy mowa o "Ze wspomnień..." dotyczy to tylko słabszych opowiadań, tego z Molterisem np.) pewne wątki są puszczone, bardziej symulują mądrość, niż na miano mądrych zasługują - ale ponieważ całość daje do myślenia, można na to przymknąć oko.
Aczkolwiek miałbym do A.G. pewien zarzut - jasne, za sprawą postępu w zakresie budowy komputerów i kwantowych cudów zapuszczamy się z bohaterami na obszary, po których dotąd z lubością poruszały się religie, ale wprowadzanie - w roli kompletnego ozdobnika - wątku prawdziwego/symulowanego/alternatywnego Jezusa, czy filmowanie twórcy tytułowej machiny tak, by wyglądało, że nosi aureolę, to są grube, jasełkowe, pogrania...

ps. Skoro o S w SF mowa... Z CalTechu o warstwie naukowej "The Expanse":

Tam też się (choć trochę) postarali, a tymczasem twórcy "DISCO" wymyślili właśnie kretyński technobełkotliwy minerał - isolinium (prawie jak amelinium (https://www.youtube.com/watch?v=fTOwe95u244)), bo nie znają znaczenia słówka izoliniowy:
https://en.wiktionary.org/wiki/isolinear
(Co trochę słabo jak na ekipę kierowaną przez faceta, który chwali się (https://www.youtube.com/watch?v=-Ro30ZD2-Gc), że interpretował "RoboCopa" przez pryzmat Marksa.)

pps. ;) Jeszcze dwa Bat-zwiastuny:



[Burton robił udane "Gacki", Nolan robił udane "Gacki", ten też ma szansę być udany (jeśli nie skopią fabuły, bo wszystkie inne elementy zdają się być na swoim miejscu).]

I trailer nowego "Strange'a", coś się na niego NEX - jeśli mnie pamięć nie myli - napalał ;):

[W sumie to jest ciekawe jak Sam Raimi, który był jednym z budowniczych ekranowego Multiversum Marvela, sprawdzi się w jego obecnej erze*.]

* Nawiasem, gdy przy powrotach do korzeni i wieloświecie jesteśmy: powraca też - teraz pod logo MCU - słynna  kreskówka o X-Menach (https://www.youtube.com/watch?v=gh0KJImjkqc) z lat '90, uznawana często za najlepszą superbohaterską animację obok timmowego "Batmana":
https://pl.ign.com/x-men-97/46953/news/x-men-97-nowe-szczegoly-na-temat-serialu-i-data-premiery

A propos twórców z tamtych lat... Reitmanowi (od ledwo wspominanych "Ghostbusters", ale i od animowanego "Heavy Metalu"), się zmarło:
https://variety.com/2022/film/news/ivan-reitman-dead-dies-ghostbusters-director-1235180792/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 15, 2022, 02:16:42 am
Cytuj
I trailer nowego "Strange'a", coś się na niego NEX - jeśli mnie pamięć nie myli - napalał ;):
Pamiec Cie zawodzi :) Widzisz: Za malo miesa  ;) Ja juz sie na zadne filmy nie napalam. Co prawda Francuzi mowia, ze lepiej kochac nieszczesliwie niz wcale, ale zycie bylo by seria zawodow, gdyby sie napalac na filmy. Chetnie sobie obejrze jakies ladne odmozdzacze jak sie pokaza, ale zeby sie na to napalac, to nie... Dlatego DEUS mnie pozytywnie zaskoczyl. Nie byl plaski i plytki, a jednoczesnie sie nie obsunal w zupelny, przekombinowany i przeambitniony dziwolag.
No wlasnie, troche by the way: Ogladam 2 sezon Raised by Wolves. Mieszane mam odczucia. Z jednej strony ciekawi mnie, z drugiej nieco frustruje.
Ten The Expanse dobry? Warto sie zabierac?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 15, 2022, 03:43:06 am
Pamiec Cie zawodzi :) Widzisz: Za malo miesa  ;)

Przeczytaj, co zlinkował Hoko, zanim mnie takimi radami na jaką minę wpakujesz ;).

Ten The Expanse dobry? Warto sie zabierac?

Trochę jak "Star Trek" (od pracy przy którym zaczynali zresztą robiący go), trochę jak "GoT" (bo też jeden z autorów powieściowego oryginału to taki martinowy skrzat), jednak - różny od obu. Clarke'owato-lemowaty obraz zasiedlonego Układu Sł. - z jednej strony skolonizowanego za pomocą zmyślonego napędu podśw., którego opis działania nie ma wielkiego sensu, z drugiej pokazanego na swój sposób realistycznie, z umiłowaniem detalu. I na tym tle (martinowata) polityka, trochę wynikła z napięć między mieszkańcami różnych regionów, trochę z pojawienia się nowego (też bezsensownego) czynnika - pozaziemskiego cusia infekującego ludzi i zmieniającego w zombiaki; gdzie te zombiaki tworzą potem coś na kształt stargejta otwierającego luckości drogę w gwiazdy, by mogła dalej się dzielić, politykować i wojować. A na pierwszym planie przygody załogi i statku (którym chyba najbliżej do "Firefly", jeśli wiesz o czym mówię). Więc na jedno pewne rozwiązania na poziomie godnym Kurtzmana (dwukrotne popychanie fabuły przez dokonanie cywilizacyjnego skoku metodą deusowo-ex-machinową; przy czym za pierwszym razem chodzi o uzyskanie na skróty modelu o pewnej wartości futurologicznej, za drugim już tylko o - typowy dla kiepskiej SF - gwałtowny przeskok w spejsoperę; i dołożenie jednej z najbardziej ogranych dziś horrorowo-popkulturowych klisz), militarny (prawie weberowaty) sos i wydumane podchody dowolnie zmyślonych frakcji... Na drugie... sam popatrz:



W sumie jak z - tu pętelka do początku - "ST". Można się zakochać, ale trzeba być amatorem...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 16, 2022, 04:32:36 pm
Warto chyba odnotować, że nadciąga, poświęcony kinowej SF lat '80, dokument zatytułowany "In Search Of Tomorrow":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smokkk w Marca 22, 2022, 01:26:24 pm


Piekny film. Idealnie wpasowuje się w powieści Lema. Moja recenzja pod adresem [spam-link do pirackiego filmu nie-SF wyrzucamy - Q] lub IMDB./
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 29, 2022, 01:03:14 pm
O mało nie przegapiłem tego niusa. "Futurama" wraca po raz kolejny:
https://www.hollywoodreporter.com/tv/tv-news/futurama-revived-at-hulu-1235090020/
https://deadline.com/2022/03/john-dimaggio-return-futurama-revival-hulu-bendergate-1234968435/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 02, 2022, 08:42:45 am
Z - linkowanego dobrych parę razy - kanału RedLetterMedia o dwu (filmowych) "Diunach":
https://www.youtube.com/watch?v=4ClY9yo7-9o (https://www.youtube.com/watch?v=4ClY9yo7-9o)
I - skoro już przy Lynchu jesteśmy - o niedawno dokręconym ciągu dalszym "Twin Peaks":
https://www.youtube.com/watch?v=rrstrOrJxOc (https://www.youtube.com/watch?v=rrstrOrJxOc)
https://www.youtube.com/watch?v=19xIhMVZ5g4 (https://www.youtube.com/watch?v=19xIhMVZ5g4)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 09, 2022, 10:02:41 pm
Świeży zwiastun nowego "Avatara":

(Nie mam jakoś wrażenia, że będzie lepiej, niż poprzednio.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 20, 2022, 03:24:37 pm
Odpowiem tutaj, bo chciałam coś o Diunie:
W "Diunie" mieli pojazdy napędzane takimi skrzydełkami

Nie, to prędzej Lexx (https://lexx.fandom.com/wiki/The_Lexx) z serialu, który Tichy (https://lexx.fandom.com/wiki/Wolfram_Tichy) robił ;).
Tak, jeśli rzecz w korpusie - miałam na myśli jeno skrzydła i sposób latania ornitopterów:
https://www.youtube.com/watch?v=VeOLDSunFWo (https://www.youtube.com/watch?v=VeOLDSunFWo)

I nawiasem - właśnie zobaczyłam tę nową "Diunę" - zdjęcia pierwsza klasa, ale miejscami dłużyzny - naszło też pytanie - lata temu czytałam i nie pamiętam czy zostało wyjaśnione - dlaczego przy tej technice (loty międzyplanetarne itp.) bitwy są prowadzone na miecze i pałki? :-\
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 20, 2022, 04:16:59 pm
dlaczego przy tej technice (loty międzyplanetarne itp.) bitwy są prowadzone na miecze i pałki? :-\

To przez cuda-niewidy tamtejszej technologii, a konkretniej pola siłowe, które przepuszczają tylko wolno poruszające się obiekty, zaś w zetknięciu z wiązką ichniej broni palnej powodują - stanowczo nie-zimną, by tak zapętlić ;) - fuzję. Zacytuję słowniczek z końca powieści (ob. Sepulki ;) ):

TARCZA OBRONNA: pole ochronne wytwarzane przez generator Holtzmana. Pole powstaje w fazie pierwszej zjawiska dryfowo - anulacyjnego. Tarcza przepuszcza jedynie obiekty poruszające się z niewielka prędkością (w zależności od nastawienia tarczy prędkość ich waha się od sześciu do dziewięciu centymetrów na sekundę) i uziemić ja może jedynie pole elektryczne wielkości hrabstwa. (Patrz: RUSZNICA LASEROWA).

RUSZNICA LASEROWA: miotacz laserowy wytwarzający falę ciągłą. Jako broń ma ograniczone zastosowanie w cywilizacji używającej powszechnie tarcz pola generatorowego, gdyż zetknięcie się wiązki laserowej z tarczą powoduje straszliwy wybuch (technicznie: fuzję subatomową).

(Potem Haldeman w końcówce "Wiecznej wojny" to skopiował.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Czerwca 20, 2022, 04:28:47 pm
Aaa...ok.
Ale jak Sardaukarzy lądują na Arrakis to pierwsze co robią, to niszczą tę tarczę ochronną/obronną, rozwalają wszystko w pył, a następnie - miast wroga wystrzelać/wysadzić czycotam - stają z nim do regularnej walki - na jakieś pałki/miecze ::)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 20, 2022, 05:46:44 pm
Taa, ale niszczą tarczę chroniącą miasto, a tam każdy znaczniejszy ma tarczę osobistą, emitowaną z paska. Wyjdzie jakiś oficer, poświęci się (zwł. że u Herberta klonują z pamięcią włącznie), na cel wystawi, i po ptokach... ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 01, 2022, 10:28:29 pm
Odnotujmy, że "Twin Peaks" doczekało się fanfilmu, zatytułowanego "Queen of Hearts":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lipca 17, 2022, 04:57:02 pm
Zobaczcie co z pana zabawkowicza ;) z "Toy Story" zrobili ;):





Wygląda to (w zwiastunach) na bardziej SF, niż rzeczy, które Hollywood jako SF sprzedaje (i jest to duży powód do wstydu dla twórców tamtych produkcji), ale recenzje zbiera bardzo różne...*

* Więc chyba nie nowy "WALL-E".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 16, 2022, 11:57:29 am
Rozmawialiśmy kiedyś o "Lśnieniu"...
King twierdził, iż inspirował się innym miejscem:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Stanley_Hotel
Ale znalazłbym jego Panoramie (Overlook) lepszy pierwowzór, i to w samym środku LA ;):
https://en.wikipedia.org/wiki/Cecil_Hotel_(Los_Angeles) (https://en.wikipedia.org/wiki/Cecil_Hotel_(Los_Angeles))
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_deaths_and_violence_at_the_Cecil_Hotel
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hotel_Cecil
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 31, 2022, 08:27:53 pm
Pamiętacie Gundamy, którymi (najprawdopodobniej) inspirowane były wielkochody? Pierwszy odcinek najnowszej serii o nich trafił (legalnie) na JuTubkę.  Wrzucam jako ciekawostkę:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 03, 2022, 02:17:15 am
Pierścienie Władzy SPOILERY
Amazon chciał chyba podbudować swoją markę w sferze kultury, dlatego zapragnął stworzyć serial będący adaptacją dzieł Tolkiena. Zamysł tej jednak się nie udał gdyż promocję swojej platformy strimingowej prime połączył z rewolucją październikową, czyli z promowaniem wokizmu. Tutaj błędy strategiczne popełnili takie, że wybrali sobie fundamentalną „franczyzę” mającą setki milionów fanów na całej Ziemi. Wraz z kolejnymi materiałami promocyjnymi zaczął się robić dym. Kolejne trailery dostawały negatów w proporcji 1 pozytyw na 9 negatów a nawet gorzej. Liczne filmy na Youtube miażdżące ten wytwór chorej idei. Itp. poruszenie ogólnoświatowe. Amazon zaczął to przepierać wydając kasę i kupując opinie. Tzw. „superfani” zaproszeni na imprezę nie dali rady bo film z nimi został zdjęty. Potem jeszcze jacyś fani. Oczywiście takie myki jeszcze bardziej zirytowały fanów. Dzisiaj mieliśmy premierę dwóch pierwszych odcinków i mamy jednak pewną klapę wizerunkową. Jest ona skutkiem łapania dwóch srok za ogon: albo robicie rewolucję październikową albo budujecie markę. Przecież Amazon konsekwentnie twierdził że idee Tolkiena są przestarzałe i on zastępuje je swoimi: lepszymi i nowoczesnymi. A tera będzie spoiler:
SPOILER
II
Marksizm kulturowy, który w oczywisty sposób nie istnieje, wywarł największy wpływ na kreację Pierścieni Władzy. Nieistnienie jego w żaden sposób nie przeszkadza w kreacji rewolucjonistycznych postaci silnych kobiet walczących z patriarchalizmem: Rey w Gwiezdnych Wojnach, Michasia Burnham z Star Treka Discovery, Reva z serialu Obi Wan Kenobi. W Ostatnim Jedi mamy Holdo, która ostrzega o swej toksyczności fioletową grzywą. Atomic Blondie jeszcze jest i Prey – najnowsza odsłona Predatora. Tu zaś mamy Galadrielę. Sposób, w jaki wypaczyli tą postać woła o pomstę do nieba.
Bohaterki takie jak Ripley, komandor Greyson itp. funkcjonują w ramach patriarchalizmu. Nowoczesne rewolucjonistki fikają zaś. Popatrzcie na Revę i jej stosunek do reszty inkwizytorium. Faceci nic nie robią, gadają gupoty i hamują słuszne poczynania. Podobnie tutaj Elrond i Gil-Galad są męskimi szowinistycznymi świniami i nie słuchają światłych poleceń Galadrieli. A w Star Treku kto nie posłucha się Burnham ten ginie. W każdym razie kobieta musi kwestionować samcze przywództwo.
Drugą fundamentalną cechą rewolucji jest marysuizm. Ma on uzasadnienie teoretyczne które zgłębiłem w czasach Ostatniego Jedi: kobieta musi się sama kreować i jakoś tak nie może być niczego uczona tyko Zosia Samosia. Rey była taką Mary Sue i przyjęła się średnio. Dlatego następne pokolenie już poznajemy w momencie, kiedy jest wyszkolone i ma doświadczenie. Taka Reva i Galadriel. Ale wciąż najmądrzejsze są. Podsumowując: może teorii tu nie ma za dużo ale jest praktyka do tego.
III
Przecież Galadriel jest porąbana. Rzuca się w Ocean śmiało powiem że Atlentycki aby go przepłynąć wpław. To jest idiotyzm czego nie zauważają recenzje klaki. Przecież to jest absurd. Gupota. Poznajemy Galadrielę w momencie kiedy doświadcza samczej przemocy ze strony swych kolegów rzucających kamienie w jej stateczek. Potem jest porąbana bo pcha się przez jakieś urwisko, którego pokonanie wymaga sprzętu taternickiego. Ona ze swoim oddziałem nie ma takiego sprzętu i nie ma możliwości przetrwania takiej pogody. W sensie mrozu i wichury. W lecie się powinna tam pchać. Przecież tam były orki kiedyś i one musiały się jakoś tam dostawać w prosty sposób. Żytłuje ona jednak swoich podkomendnych nie wiadomo dlaczego w sumie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 07, 2022, 01:41:13 am

I kilka zajawek
https://twitter.com/Smok_EKS/status/1567209704086028288
https://twitter.com/Smok_EKS/status/1566923855939178496
https://twitter.com/Smok_EKS/status/1566923496382517248

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 15, 2022, 11:21:17 pm
Rozmawialiśmy kiedyś o amatorskich ekranizacjach Lovecrafta, oto dwie kolejne, opowiadania "The Picture in the House" (wydawanego zwykle u nas jako "Piekielna ilustracja" (https://www.youtube.com/watch?v=Jns8MzLd-lY), sic!):




Przy czym filmiki jak filmiki, opowiadanie jak opowiadanie, ale za jego/ich centralnym motywem kryje się dość ciekawa historia makabrycznego obrazka, który HPL prawdopodobnie znał tylko z drugiej ręki (dzięki czemu zrobił go w opisie dziwniejszym i bardziej niesamowitym, widać miał rację, że czasem niewiedza to błogosławieństwo ;D):
http://nakladniewyczerpany.blogspot.com/2014/12/ksiazki-w-ksiazkach-hp-lovecraft.html
Tu więc mamy przypadek pre-borgesowania mimowolnego, ale już w wypadku Attisa i Katullusa (https://aestheticrealism.net/poems/the-poem-of-catullus-about-attis/) ("Szczury...", o których kiedyś gadaliśmy, się kłaniają) tworzenie fikcyjnych źródeł (czy raczej wymyślonych elementów źródła historycznego) dokonane było (najpewniej) intencjonalnie:
http://nakladniewyczerpany.blogspot.com/2014/11/niedawno-pisaem-o-ksiazce-piotra.html

ps. Jak już w/w blog linkuję dorzucę z niego - offtopicznie - coś o kolejnym straszycielu Jamesie (u którego też się ciekawe wątki książkowe - jak wiemy - znajdą (https://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg79650#msg79650)):
http://nakladniewyczerpany.blogspot.com/2014/01/dwa-razy-go-widziaem-tysiac-razy.html
(I który nie tylko Lemowi z Lovecraftem się splata:
https://www.travelblog.org/Asia/Vietnam/Southeast/Ho-Chi-Minh-City/District-Two/blog-1050052.html
https://shadowesareincumenin.com/2019/11/01/but-what-lurks-without-m-r-james-vs-h-p-lovecraft/)
A skoro przy MRJ jesteśmy - dodam kolejną linkę, pod którą autor - w kontekście Jamesa właśnie, acz nie tylko - podnosi zasługi Patrona dla horroru:
https://badloopus.pl/horror-bekartem-polskiej-literatury/
Cytacik:

"Zasługi na tym polu miał również sam Stanisław Lem, firmujący dość efemeryczną serię wydawniczą “Stanisław Lem poleca”, w ramach której wydane zostały zbiory opowiadań Grabińskiego czy M. R. Jamesa. “Horror” literacki wydawany był jedynie jako wartościowy historycznie element dziedzictwa kulturowego. Tutaj wspomnieć można tzw. “białą serię gotycką” krakowskiego Wydawnictwa Literackiego (m.in. Walpole, Radcliffe, Bierce, Le Fanu, de la Mare, Poe, Gautier) czy też tzw. “Biblioteka Grozy” PIW – specjalizująca się w “narodowych” antologiach grozy (m.in. francuska, rosyjska, niemiecka, japońska czy niderlandzka). Poważnie “nowoczesną” grozę uprawiać można było jedynie pod przykrywką – tak postępował np. Stanisław Lem, pisząc swe rewelacyjne, pełne niesamowitości opowiadania (m.in. „Opowieści o pilocie Pirxie”, “Maska”) czy zawierające oczywiste elementy grozy i horroru powieści – “Śledztwo”, “Niezwyciężony” czy (creme de la creme) “Solaris”."
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Września 16, 2022, 12:43:19 am
Słuchowisko radiowe "Solaris" (cykl 6 części po  pół godziny, 1970, 75 rok) dla mnie właśnie było jakby horrorem, a miałem mniej niż 10 lat. Pierwsza część:

Walczewski, Nowak, Herdegen, Trela - obsada głosów budzi dreszcze.
Więcej tu:
http://sluchowiska.ugu.pl/index.php?c=info&id=3574

{Skoro dreszcze to chyba raczej thriller, gdyby były straszydła to byłby horror, a gdyby dziwność to byloby weird}
U nas to wszystko to jest jeden wór gatunkowy  - w zasadzie chyba ?
My nie rozgraniczamy gatunków tak ostro.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Września 18, 2022, 09:58:59 pm
Serial Pierścienie Władzy nie zasługuje na recenzję dlatego mamy nierecenzję światotwórczą.

#pierscieniewladzy #koloczasu #Amazon #sherwood

No to porozmawiajmy o immersji czyli zanurzaniu się w światotwórstwie:

Mniemałem początkowo że Pierścienie Władzy to serial wege: jeżdżenie na koniu to dręczenie, każda krowa jest gwałcona itp. Taka ideologia. Ale nieoczekiwanie konie się pojawiły i teraz to już nie wiem czemu wszyscy drałują na piechotę w Śródziemiu? Zerobudżetowy film Magnaci i Czarodzieje praktycznie obywa się bez koni bo nie ma na nie budżetu. Na nic nie ma bo ma budżet zero. Ale ci mają budżet pół miliarda?

Dalej mamy zerobudżetowy film Magnaci i Czarodzieje praktycznie obywa się bez koni bo nie ma na nie budżetu. Na nic nie ma bo ma budżet zero.

Dalej mamy Harfuty:

Czemu Harfuty nie mają żadnych zwierząt, ani jucznych ani pociągowych, ani kur ani kóz, ani nic? Myślałem że jest to postępowo-wegańska społeczność ale czemu żrą ślimoki? Jaki to ma sens?

Ludy koczownicze polują tez na co mogą a Harfuty nie polują. Co one jedzą w zimie? Zapasów przecież nie wystarczy. Chciałbym zobaczyć inspirację jakimś ludem zbierackim ale nie widzę. Pomijam już ich obyczaje czyli porzucanie kogo się da na pastwę losu ale odzież skąd mają? Ubrania? Mają warunki na tkactwo wędrowne? Nie mają nawet psów i kóz i kur. Absurd tej sytuacji ujrzałem dopiero przy okazji wędrówki Harfutów, wiele z nich nie ciągnie wózków ale nie pomogą. Słusznie jawią się widowni bestiami gorszymi od orków.

Dalej mamy Arondira: tam ludzie tez nie mają zwierząt we wiosce, uciekają bez zwierząt wszak. A nie zostawisz krowy na pastwę losu. Do uprawy potrzebują zwierząt pociągowych jak woły. Bo konie to jest luksus jednak. Ale orać trzeba.

Przypuszczam że krowa którą pokazali jest nieprawdziwa tj generowana komputerowo. I cały budżet poszedł na animację krowy i nie starczyło na nic innego stąd taki ogólny bieda-efekt tego serialu.

Tymczasem można zrobić dobrą immersję: dajemy ludziom kostiumy na kilka miesięcy wcześniej aby się trochę zużyły, żeby były sprane, cerowane itp. Używamy kożuchów, wyprawionych skór itp. Niech statyści mają role rozpisane i każdy niech robi coś konkretnego: kupuje, sprzedaje, itp. Wprowadźmy świniaki które chrumkają, króliki w klatkach, etc. etc.

Amazon przepala kasę ewidentnie i nie ma ludzi którzy by się znali na rzeczy. Powinni dać scenarzystom wózek Harfutów i kazać przejechać nim 50 kilometrów po bezdrożach.

Pilnowanie tych aspektów ma zbawienny wpływ na fabułę.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 21, 2022, 12:21:54 am
Skoro w innym wątku wspomniałem o wskrzeszonym festiwalu w Trieście, zwracam uwagę na dwa kosmiczne filmy, które zdobywały na nim laury - są to skandynawska "Aniara"*:

I - częściowo polski (tak) - "Warning":

Oraz na trzeci, austriacki, zatytułowany "Rubikoń" "Rubikon", który ma dopiero szansę tam tryumfowac:

Może warto rzucić na nie okiem?

* Według poematu Noblisty:
https://en.wikipedia.org/wiki/Aniara
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Małagosia w Września 26, 2022, 11:55:55 pm
Nie wiem czy trafię w temat, ale za miesiąc jest premiera Black Adama (https://nowefilmy.online/black-adam-2022/) z Dwayne Johnsonem w roli głównej, także może warto rzucić okiem? :) Poniżej zwiastun:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 04, 2022, 01:25:24 pm
Tandetny kosmiczny horrorek "5th Passenger":

(Wrzucam jako ciekawostkę, nie rekomendując, bo gra tam wielu aktorów ze "Star Treka", a fabularnie - jak podobieństwo do polskiego tytułu scottowego filmu wskazuje - jest to jeden z dość licznych nieprawych potomków "Aliena".)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 11, 2022, 02:22:26 pm
Nadciąga ekranizacja prozy Williama Gibsona* - serial pt. "The Peripheral":




* https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=420514

Szykuje się też produkcja poświęcona Wednesday Addams, więc zatytułowana - po prostu - "Wednesday", a robi ją Tim Burton (jasne, nie SF, tak jak ten "Adam" powyżej, wspominam przez słabość do reżysera i rodzinki ;)):


No i zachwalaną przez Dukaja powieść wampirycznej pani Rice traktującą o Mayfair Witches AMC na swoje przerabia ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 30, 2022, 01:22:04 pm
O "Odysei kosmicznej" raz jeszcze:
https://www.youtube.com/watch?v=AXynF2RQJPs (https://www.youtube.com/watch?v=AXynF2RQJPs)
https://www.youtube.com/watch?v=MSo6s_xrj4c (https://www.youtube.com/watch?v=MSo6s_xrj4c)
https://www.youtube.com/watch?v=mpWMnlMIWAU (https://www.youtube.com/watch?v=mpWMnlMIWAU)
https://www.youtube.com/watch?v=KYcekxnsjyY (https://www.youtube.com/watch?v=KYcekxnsjyY)
https://www.youtube.com/watch?v=LcFuCfJMIZg (https://www.youtube.com/watch?v=LcFuCfJMIZg)

I o triadzie "Odyseja", "Stalker" i... nowa "Diuna"?
https://www.youtube.com/watch?v=HkJB_0qB06M (https://www.youtube.com/watch?v=HkJB_0qB06M)

A także o filmowych skafandrach kosmicznych fachowym okiem:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 06, 2022, 04:25:59 pm
Pełniejszy trailer filmu "Avatar: The Way of Water":

(Niezły Disney Cameronowi wyszedł, ale gdzie tam SF??? ::) )
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Listopada 25, 2022, 09:33:26 pm
Cytuj
A.I. (Artifical Inteligence - Sztuczna inteligencja)
Film Stivena Spielberga, jesli o mnie chodzi to swietny. Ze "smaczkow" to byly tam fajnie pokazane relacje spoleczne i stosunek ludzi to robotow ze sztuczna inteligencja. Wszystko w taki "realny" sposob... Poza tym fajny film z kontrowersyjna i dla niektorych przesadzona drugą czescią ;) Ja polecam :) Mozna obejrzec z rodzicami lub dziecmi, fajna "bajka dla doroslych" taka...
Dziwi mnie czyjas obserwacja w dyskusji.
Ktoś skojarzył w/w film ze scenariuszem Andrzeja Maleszki, czyli np. "Mechaniczną Magdaleną" lub którąś kontynuacją.
Czego to ludzie nie wymyślą.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Listopada 26, 2022, 04:35:51 pm
Odpowiem tutaj:
Ostatnio przez entuzjastyczny tekst obejrzałem tragiczną ruską szmirę pt. Salut 7, albowiem jakiś gość, dość rozsądnie mówiący (i nie Ruski), uznał to "dzieło" za topowy film s-f (a ponieważ inne filmy lokował podobnie jak ja, to mu uwierzyłem).
Albo Ty miałeś zły dzień albo ja, liv i Q (o ile widział film, a nie tylko linkował wokół niego)  ;D
Gdyż:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg78564#msg78564 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg78564#msg78564)

 :-\ ;D
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Listopada 26, 2022, 09:53:12 pm
Możliwe, że za dużo wiedziałem o tym wydarzeniu, jak oglądałem. Był dla mnie tak nieprawdziwy faktograficznie ale i fizycznie, a do tego tak pełen typowo ruskiego patosu pogibnięcia za rodinu, że z trudem dociągnąłem do końca. Poza tym mimo że ruski to zastosowano w nim holywódzkie chwyty drugiego sortu. Prawie wszystko się tam udało wydarzyć, zabrakło chyba tylko plagi myszy ;) .
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 28, 2022, 10:33:03 pm
Z innej beczki... Kolejny, ponoć finalny, zwiastun drugiego "Avatara":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Listopada 30, 2022, 10:26:03 am
Skoro w innym wątku wspomniałem o wskrzeszonym festiwalu w Trieście
W którym ?
Szukam info o Trieste ISFFF lat 1963-1989 i obecnym z 21 wieku. Skrót tego obecnego to TS+FF.
Oraz  o np. Miami  ISFFF (kompletnie go nie znałem).
Festiwal kinowy (tematyczny, niszowy ) też warty jest wzmianki. Świętować warto.

Rozrywka i zabawa to fajna sprawa!
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 30, 2022, 11:29:47 am
W którym ?

W dyskusji, w którym aktywnie uczestniczyłeś ;):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=2222.msg93582#msg93582

ps. O modnych "Prey" (z cyklu predatorskiego ;)):
http://fraa-farara.blogspot.com/2022/08/prey.html
I "Stranger Things":
http://fraa-farara.blogspot.com/2022/07/stranger-things-nie-mam-pomysu-na-tytu.html
(Jak widać dziś i rzeczy powszechnie chwalone okazują się w konferencji ze zdrowym rozsądkiem nagimi królami.)

Edit: jeszcze z tej samej beczki:
https://screenrant.com/sci-fi-films-make-no-sense/
https://screenrant.com/ways-the-iron-man-suit-bends-the-rules-of-science/
(Przy czym kostium Tony'ego jest tu w dobrym towarzystwie ;):
https://screenrant.com/batman-batsuit-science-dc-comics/)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 11, 2022, 06:46:02 pm
The Silent Sea

Dlaczego koreańskie seriale zyskują popularność? Jednym słowem są po prostu poprawne. Serial jest schematyczny, trochę z Aliena, trochę z tego, trochę z owego. Samo założenie fabuły idiotyczne ale się dobrze ogląda. Są tu typowe akcenty jak podwójne agenty, tajemnicę, korpozbrodnia. Ale na tle produkcji amerykańskich obecnych prezentuje się okazale.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 14, 2022, 11:36:43 pm
Wrócę na chwilę (w kontekście filmu nowego (https://www.youtube.com/watch?v=_b1EB6HxnyQ)) do tematów ironmanowych... Pamiętacie młotkowe odgłosy (https://www.youtube.com/watch?v=r4B9zxpbK3s) z "Awędżers: Endgejm"? Serial o dziewczynie (https://marvel.fandom.com/wiki/Riri_Williams_(Earth-616)), która za nimi stała dopiero się kręci ;), ale warto - ciekawostkowo - odnotować, że na MIT powstał, lat temu parę, poświęcony jej fanfilm - "Not all heroes wear capes - but some carry tubes":

Którego (i samej Riri, bo tak się owa bohaterka zwie) historię niech przybliżą poniższe linki:
https://www.blackhistory.mit.edu/archive/marvels-new-ironman-riri-williams-2017
https://mitadmissions.org/blogs/entry/the-making-of-the-riri-williams-pi-day-video/
https://mitadmissions.org/blogs/entry/the-new-iron-man-is-a-15-year-old-MIT-student
https://www.youtube.com/watch?v=WLjGzo5zbes (https://www.youtube.com/watch?v=WLjGzo5zbes)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 29, 2022, 11:44:21 am
Fantastyka może i nie* (SF - zdecydowanie nie), ale ekranizacje prozy pisarza z fantastyką głównie kojarzonego, czyli etiuda filmowa "Hubal":

I (niedokończony) film (niedoszły pilot serialu) "Diabeł Łańcucki" według powieści tego Komudy**, co to o nim mowa była:


* Chociaż czy narodowe mitotwórstwo się tu nie kwalifikuje? ;)

** Nawiasem: niezgorzej go Dukaj swego czasu podsumował:
https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=262
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 25, 2023, 07:37:50 pm
Ten Diabeł Łańcucki, całkiem przyjemnie się ogląda. Podobają mi się te polskie, krótkie formy, robione amatorsko. Może tęsknię za ojczyzną?  ::) Obejrzałem serial "Kruk", bardzo dobry.
W temacie SF, ten nowy serial, na podstawie gry, "The Last of Us": Pierwszy odcinek nie najgorszy. W zasadzie zwykle zombie, tyle że grzyb a nie wirus, ale może z powodu pochodzenia od gry kilka ciekawych ujęć kamery, co daje pewną nowatorskość.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 27, 2023, 01:13:08 am
Ten Diabeł Łańcucki, całkiem przyjemnie się ogląda.

Ano, najlepszy kawałek kina sarmackiego od czasu "Ogniem i mieczem" (choćby już dlatego, że jedyny od wtedy nakręcony ;)). Mam nawet pomysł na czolówkową piosenkę ew. serialu, co prawda cokolwiek ahistoryczną (powiedzmy jednak, że in universe'owy lirnik pamiętał, co na ziemiach tureckich przed Turkami było... ;)), ale w najlepszej tradycji (której komudowa produkcja wstydu nie przynosi)...

"W stepie szerokim
Którego okiem... Albo
W Cesarstwie Łacińskim
Wstań, unieś głowę,
Wsłuchaj się w słowa
Pieśni o Jacku Dydyńskim!".
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 30, 2023, 04:03:11 am
Cytuj
Ano, najlepszy kawałek kina sarmackiego od czasu "Ogniem i mieczem" (choćby już dlatego, że jedyny od wtedy nakręcony ;)).
Eee, nie. Przegapiles "Zrodzeni do Szabli"?
https://www.youtube.com/watch?v=tEhbhHdfzoY (https://www.youtube.com/watch?v=tEhbhHdfzoY)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 30, 2023, 12:19:48 pm
Przegapiles "Zrodzeni do Szabli"?

Oglądałem czas jakiś temu, traktując jednak bardziej jako fabularyzowany dokument, ale dzięki za link, odświeżę sobie.BTW. Skoro przy dokumentach o podobnej tematyce jesteśmy - "Szabla polska", chyba nawet legalna kopia:
https://www.youtube.com/watch?v=Pp3nAGkPxfo (https://www.youtube.com/watch?v=Pp3nAGkPxfo)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Stycznia 31, 2023, 04:42:00 am
Ten, akurat chyba przegapilem, ale sporo podobnych ogladalem i poszczegolnych z tego filmu znam. Natrafilem tez na ten kanal:
https://www.youtube.com/@Igor_Triglav/videos (https://www.youtube.com/@Igor_Triglav/videos)
Tematyka znacznie starsza, slowiansko-wikingowska.
Zaciekawilo mnie, czy wczesniej historia experymentalna tez byla popularna, czy to dosc nowy trend? Liv?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 31, 2023, 03:04:22 pm
czy wczesniej historia experymentalna tez byla popularna, czy to dosc nowy trend?

Co prawda nie jestem adresatem tego pytania, ale pamiętam, że młodszy kuzyn (syn jednego z redaktorów "Fantastyki" zresztą, co dodaję, by związki z SF zachować ;)), który namiętnie grywał w Magię i miecz (czyli spolszczony Talisman), należał również do formującego się wtedy (tj. w latach '90) bractwa rycerskiego. Pomnę także jak w latach 2000 przeżyłem niespodziankę na warszawskim Pikniku Naukowym, gdy spotkałem kuzynkę z zupełnie innej linii (wtedy czynną archeolog, dziś dość znaną, z popularyzatorskiej czołówki rzekłbym, dziennikarkę naukową), która nie dość, że ubrana była w huński strój, to zaprowadziła mnie do wiernej rekonstrukcji sporej jurty.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 11, 2023, 02:52:43 am
Szukając informacji kompletnie o czym innym wpadłem wczoraj (już wczoraj) na trop dwu filmów. Pierwszy to "The Lathe of Heaven" (Socrates o nim dawno temu wspominał; potem - cóż - ja też napomykałem, ale jeśli oglądałem, to zapomniałem) według powieści (u nas znanej jako "Jesteśmy snem") Le Guin, przy współudziale Autorki nakręcony*:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Lathe_of_Heaven_(film) (https://en.wikipedia.org/wiki/The_Lathe_of_Heaven_(film))
https://www.imdb.com/title/tt0081036/
https://www.filmweb.pl/film/The+Lathe+of+Heaven-1980-33066

* O czym tak opowiadała:


Drugi, dość nowy (co to jest 8 lat) - tego na 100% nie znałem - "Space Station 76" - stanowi pastisz SF-ów ze wskazanej w tytule dekady:
https://en.wikipedia.org/wiki/Space_Station_76
https://www.imdb.com/title/tt2369317/
https://www.filmweb.pl/film/Stacja+kosmiczna+76-2014-670621


Może warto po nie sięgnąć? (Zwł. po pierwszy.)

Edyta ;): Jako ciekawostkę dodam, że Netflix zapowiedział polski serial SF zatytułowany "Dziewczyna i kosmonauta":

Którego opis brzmi:

"Dwaj piloci F-16, przyjaciele Nikodem i Bogdan, konkurują o serce pięknej Marty oraz o to, który z nich poleci w kosmos. Kosmiczną rywalizację wygrywa Niko, jednak z powodu niewyjaśnionej awarii powraca z misji dopiero po 30 latach. Pomimo upływu lat na Ziemi, wiek ocalałego kosmonauty zatrzymał się w dniu startu. Podczas gdy Niko myśli tylko o Marcie, świat pragnie poznać tajemnicę jego wiecznej młodości."

Nie wygląda to jakoś szczególnie zachęcająco, ale...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Lutego 16, 2023, 09:58:50 am
Last of Us się rozmemlal i zgłupiał. Nudzi... 3 odcinek to nic nie wnoszący, rozbudowany romans gejowski, 4 nudny na tyle że nie pamiętam o czym był i większość przespalem
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 16, 2023, 11:09:09 am
Mógłbym tu z hipsterskim nadęciem przypomnieć, że Roddenberry zamówił na potrzeby "ST" (https://web.archive.org/web/20070807182804/http://webpan.com/dsinclair/tng.html) nudny gejowski romans zanim to było modne ;) (i dawno też - choć z niemałym opóźnieniem - został ten scenariusz zrealizowany (https://fiction.ex-astris-scientia.org/new_voyages_reviews.htm#bloodandfire)), ale o czym innym chciałem zasadniczo .. Otóż wygłoszona dziś zostanie b. ontopiczna prelekcja:
https://www.facebook.com/events/568982785280581

A z innej beczki... Z nowego zwiastuna "Guardians of the Galaxy Vol. 3" wynika, że Gamora wraca do świata żywych:

Trudno nie spytać: co to oznacza dla Tony’ego Starka? ;)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Lutego 25, 2023, 11:15:00 am
Zestaw 5 fabuł, z których tylko Brazil jest powszechnie znana.
https://film.org.pl/a/filmy-science-fiction-ktore-najlepiej-ogladac-nie-wiedzac-wczesniej-o-czym-opowiadaja
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 25, 2023, 12:58:20 pm
Robię notatkę w telefonie, by obejrzeć film Wendersa, a więc dzięki za zlinkowanie. Jednak dwakroć się nie zgadzam. Z Tobą, że tylko "Brazil" jest tak znany. Z autorem - że ma sens podciągać klasykę, czy kino autorskie - a już zwłaszcza Tarkowskiego ze "Stalkerem" - pod obecną modę na lęk przed spoilerami. (Samo zestawienie też jakieś takie - choć potwierdzające to, co Mistrz pisał lata temu o krytyce SF, że różnice poziomu artystycznego są dla niej znacznie mniej istotne, niż dla reszty krytyki - arcydzieła z netflixizmami świeżej daty...)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Lutego 26, 2023, 05:24:34 am
Pozostałe wymienione filmy to dość świeże obrazy, (albo zapomniane) a Brazil to dodatek z innej epoki, ale utrwalony w świadomości.
Spis (pod konkretny tytuł artu):
Anihilacja (2018)
High Life (2018)

Westworld (1973)
Aż na koniec świata (Bis and Ende der Welt
, 1991)
Te są niszowe.
SF to też niszowa półka.
Ale...  Brazil to nie jest niszowe widowisko.

Obyczajowość w: Śpioch (1973) Śmierć na żywo (1980) Ucieczka z kina Wolność (1990) to też fantazjowanie. Spekulowanie w nich ma obiektywną "prawdziwość".
Jest tam sugestywny przekaz z autorskich dziwności, a nauka to dodatkowy morał, który nie musi być obecny w samym przekazie.

Z kolei - Czerwony świt (1984) to schematyczne (nawet jak na political fiction) kino akcji. Morał tam jest nieobecny.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 03, 2023, 08:00:28 pm
Z innej beczki... O filmach "Blade Runner 2049":
https://statekglupcow.pl/2017/10/06/nie-po-kolei-blade-runner-2049/
https://statekglupcow.pl/2017/10/15/whisky-drewno-i-pszczoly-czyli-dlaczego-scenarzysci-hollywoodzcy-nie-mysla/
"Alien: Covenant":
https://statekglupcow.pl/2017/05/30/kocha-sie-pomimo-obcy-przymierze-ridley-scott/
I "Ad astra":
https://statekglupcow.pl/2019/09/23/trzeci-rzad-1-ad-astra/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 11, 2023, 12:01:09 am
Zapowiedziano serial "Silo" (po naszemu - "Silos"):

https://en.wikipedia.org/wiki/Silo_(TV_series) (https://en.wikipedia.org/wiki/Silo_%28TV_series%29)
https://www.imdb.com/title/tt14688458/
Bazujący na cyklu eBooków:
https://en.wikipedia.org/wiki/Silo_(series) (https://en.wikipedia.org/wiki/Silo_%28series%29)
Tego oto pana:
https://en.wikipedia.org/wiki/Hugh_Howey
(Hmm... Czy to aby nie będzie taka „Seksmisja”-bez-seksu trochę?)

Nadciąga też "Simulant", nowy film bazujący na starym schemacie b. ludzkiego androida:

(Pojawi się w nim Sam Worthington.)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 15, 2023, 03:37:52 pm
Sam wstęp po tytule mnie zniechęcił. Wrrr..
Zostawmy te wszystkie sztandarowe dzieła typu Odyseja kosmiczna, Łowca androidów, Obcy, Metropolis, Moon i Matrix.
Gdzie 'Mad Max' z sequelami?
(~szybcy i wściekli~)
Link:
https://film.org.pl/a/najbardziej-pobudzajace-wyobraznie-filmy-science-fiction
"Zostawmy"- czy to tylko literówka w 1 wyrazie czy faktycznie autor chce te filmy zostawić?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 15, 2023, 04:19:41 pm
Mnie jednak najbardziej pobudzają wyobraźnię nagie kobity.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 15, 2023, 04:55:11 pm
"Zostawmy"- czy to tylko literówka w 1 wyrazie czy faktycznie autor chce te filmy zostawić?

Chce, bo na potrzeby tekstu skupia się na mniej znanych. Czy słusznie? Na jedno - są jakieś powody, dla których tamte są pamiętane, a te nie. Na drugie - przypomnieć zawsze można, a nuż ktuś znajdzie w nich cuś dla siebie...*

* "Trzynaste piętro" np. nie jest najgorsze.

Gdzie 'Mad Max' z sequelami?

On nie pobudza, on działa depresjogennie... ;)

Mnie jednak najbardziej pobudzają wyobraźnię nagie kobity.

Hmm... Przecież zbiór pozycji w Komu... Kamasutrze jest zbiorem skończonym o niskiej mocy...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 15, 2023, 10:03:53 pm
Ja się zafiksowałem na Mad Maksie, bo - Mel Gibson, którego lubię.
Bo - fabuła katastroficzna.
Bo - bliska tzw. przyszłość.
Bo - wali po oczach scenami.
(Brutalnie emocjonalny to cykl - najbardziej zapamiętałem ten odcinek z ciotką Tiną)

No i przy okazji - "Fast Furious" Wima Diesela* to obyczajówka nieco przypominająca jazdy z "Mad Maksów".
Też wyczynowa.
Dobrze to się ogląda, ale jednorazowo*.
A Mad Maksy są dość sugestywne (nawet mocno sugestywne),  także gorzko depresyjne. Jest tam kogo polubić a on i tak ginie. No, niestety...

*(Diesel - odpowiednie nazwisko dla wyczynowego ściganta, a po którejś części Szybkich i wściekłych już mi się odechciało oglądać cykl).

Wracając do artykułu - dobrze że jego autor przywołuje tytuły kompletnie zapomniane.
Przed Mad Maxem (to eklektyczny obraz)
katastrofy były tylko teatralne.

A tak przy kolejnej okazji:
Max Rockatansky (Gibson)
Big Lebowski (Bridges)
Kowalski (Barry Newman w Vanishing Point)
Kowalski (Brando)
Jak jakiś wariat z nożem w zębach (także na drodze) to taką rolę tylko Polak wytrzyma, a czasem nawet przetrwa. Chyba u Angolskich Sasów z tego jesteśmy słynni.


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 16, 2023, 07:13:52 pm
Brutalnie emocjonalny to cykl

Prawda, przy czym - przynajmniej na mnie - największe wrażenie robi "jedynka", bo trzeba ją oglądać dłuższą chwilę, by się - za pierwszym razem - zorientować, że to SF (a nie zwykla sensacyjna opowiastka z jakiejś mieściny na skraju pustyni). Miller celowo - tym sposobem - zadbał by się w zaokienną rzeczywistość podstępnie wkradał klimat postapokaliptycznej grozy (potem już nie był tak subtelny, zwłaszcza robiąc "czwórkę").

ps. A z innej beczki...Właśnie dostałem w prezencie (zdjęcie z Internetu - nie ma sensu własnoręcznie fotografować, skoro jest gotowiec ;)):
https://star-wars.pl/grafika/2006/maj/album_e1.jpg
I z tej okazji powiem, że mimo wszystkich bzdurstw, infantylizmów i baśniowości, uważam jednak "Mroczne widmo" (zwane czasem "Mrocznym mydłem") za film SF wart obejrzenia (bardziej niż wiele współczesnych), co nie znaczy, że zaraz dobry (zwł. wedle kryteriów jakie tu stosujemy).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 21, 2023, 02:27:27 am
https://youtu.be/YrLompD6e_k
Problem Trzech Ciał w serialu
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 22, 2023, 06:31:30 am
Sam wstęp po tytule mnie zniechęcił. Wrrr..
Zostawmy te wszystkie sztandarowe dzieła typu Odyseja kosmiczna, Łowca androidów, Obcy, Metropolis, Moon i Matrix.
Gdzie 'Mad Max' z sequelami?
(~szybcy i wściekli~)
Link:
https://film.org.pl/a/najbardziej-pobudzajace-wyobraznie-filmy-science-fiction
"Zostawmy"- czy to tylko literówka w 1 wyrazie czy faktycznie autor chce te filmy zostawić?
Moze autorowi chodzilo o to, ze klasyki, choc dobre sa, to warto siegnac po cos innego, jak Q zauwazyl. Daje mu kredyt zaufania, bo na 1 niejscu wrzucil "Zrodlo", ktore uwazam za film wybitny, jeden z moich ulubionych 4. Co prawda nie ma nic wspolnego z SF, ale miazdzy suty!

Cytuj
A tak przy kolejnej okazji:
Max Rockatansky (Gibson)
Big Lebowski (Bridges)
Kowalski (Barry Newman w Vanishing Point)
Kowalski (Brando)
Jak jakiś wariat z nożem w zębach (także na drodze) to taką rolę tylko Polak wytrzyma, a czasem nawet przetrwa. Chyba u Angolskich Sasów z tego jesteśmy słynni.
A takze:
Pulovski - Clint Eastwood, "The Rookie"
Kowalski - Eastwood, "Gran Torino"
Stanley White - Mikey Rourke w "Year of the Dragon". Mimo zmienionego nazwiska, gra Polaka.
Kazdy psychicznie nadwyrezony  :)

Czy myslicie, ze jeszcze cos z Lema zostanie zekranizowane? Po Solaris mialem nadzieje, ze ktos z Hollywood jeszcze siegnie po prawdziwie wartosciowe SF, a tu nic... Netflix moglby zrobic serial o Pirxie, Niezwyciezony i Eden byly by swietne na ekranizacje. Cyberiada mogla by byc za trudna, chyba zeby ja w formie animacji komputerowej...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 22, 2023, 07:02:38 pm

Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Nie mógłby.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 22, 2023, 10:13:36 pm
Chyba SE słusznie wieszczy, bo ten Pirs to okropny mizogin. Na dzisiej to zbyt zero-jedynkowy :)
No i nie daje się ugłaskać jak to Węgrom wyszło - prześmiewczo.
"Pirx pilota Kalandjai" daje radę - wystarczy parę głębszych i da się, choć wolałbym z napisami chomikowymi lub po prostu z polską listą dialogową.
Jeszcze jedna zaleta:
- Ale muzyczka, łał! - orkiestra stroi instrumenty, ...
Brzmi to jakby ciągle próbowali się dostroić.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 22, 2023, 10:15:56 pm

Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Nie mógłby.

Móc, mógłby (gdyby T.L. się zgodził), tylko pewnie by się oglądać nie dało...

Niezwyciezony i Eden byly by swietne na ekranizacje.

Co do "Niezwyciężonego", to módlmy się ;) o sukces gry. Jeśli będzie międzynarodowy - Holiłud sobie o Lemie przypomni. Byle tylko zabrał się wtedy za ekranizowane oryginału (modnie przedstawić część postaci jako kobiety czy tzw. PoC da się bez szkody dla treści, a z zyskiem dla realizmu), nie - rozgrywki.

Chyba SE słusznie wieszczy, bo ten Pirs to okropny mizogin.

Wystarczy rozbudować - i złagodzić, by pod #MeToo nie podpadł - wątek klepania ;).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 22, 2023, 10:52:47 pm
Ma takie odruchy, ale jeszcze - 
Kompletnie nieczuły i nie daje się omamić, za bardzo odporny na czary i sprytny (mimo że to kobiety takie miałyby być wg propagandy dżenderowej).
Teraz hasło "kobiety na traktory" jest preferowane "wychowawczo".
Aha - gdzieś czytałem że po serialu "Archiwum X" sporo dziewczyn odważyło się na technologiczne studia. Z powodzeniem, ale to przecież cykl z fringe science i współczesności nierzeczywistej, a Pirx to jednak zawodowiec z epoki lotów pozaukładowych. Dlatego - samotnik, kawaler, "nudziarz" i raczej niezbyt zabawowy kawalarz, chyba że w tym węgierskim odlocie.
Nie mają marynarzy i stąd tak sugestywny jest serial: "Pirx pilota kalandjai" (1972).
Siła spokoju.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 22, 2023, 11:55:58 pm
Ta https://www.filmweb.pl/serial/Another+Life-2019-809336
Ło matko.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Marca 28, 2023, 06:51:53 am

Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Nie mógłby.
Faktycznie, co ja bredze... To moglo by byc nie do zniesienia ;D

Czy ktos ogladal serial Severance? Warto sie brac? Zapowiada sie ciekawie i moze nie bedzie super-glupi?
https://www.youtube.com/watch?v=xEQP4VVuyrY (https://www.youtube.com/watch?v=xEQP4VVuyrY)

Jest tez jakis nowy z Waltzem, czyli juz ma plusa. The Consultant. Dobre? Warto atakowac? I czy to jest SF?
https://www.youtube.com/watch?v=Rj6gQdEyGXI (https://www.youtube.com/watch?v=Rj6gQdEyGXI)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 28, 2023, 09:22:49 am
https://youtu.be/udy-sjMB1Uw
Ta
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Marca 28, 2023, 01:05:43 pm

Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Nie mógłby.
Faktycznie, co ja bredze... To moglo by byc nie do zniesienia ;D
Madziarski serial jest całkiem stosowny.
Skłania do nadużycia używek.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 31, 2023, 01:17:31 am
Kolejna polecankowa lista niby mniej oczywistych:
https://newonce.net/artykul/10-filmow-science-fiction-ktore-musicie-znac
Niby, bo nie znam tylko "Circle", ale może sięgnę...


ps.Odnotujmy też, że Wes Anderson kręci nowy film retro-SF - "Asteroid City":

https://www.universalpictures.co.uk/micro/asteroid-city
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Kwietnia 03, 2023, 09:46:42 am
Biały Bóg(2014)
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
(Tymczasem: "francusko- węgierski"? Czemu? Pewnie chodzi o 2 listy dialogowe: FR,HU)

Obowiązkowo - każdy powinien obejrzeć epicki dramat - fantazję.
Bladego pojęcia nie mam jak ogarnęli akcję do ujęć.
Film postarany na 100%
https://www.nowehoryzonty.pl/artykul.do?id=2023

Co prawda - premiera była 20 lutego 2014 roku, ale jest warty przyswojenia.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 06, 2023, 01:29:52 am
Cytuj
Biały Bóg(2014)
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
Troche przypomina z opisu pomysl z  "The Happening", albo serialu "Zoo"

Zaczalem ogladac nowego Avatara. Obejrzalem do polowy, jakos mnie nie korci zeby ogladac reszte. Nudnawy, te same pomysly, postacie, akcje... Typowo familijny do obejrzenia z 7-13 latkiem.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Kwietnia 06, 2023, 06:16:06 pm
Cytuj
Biały Bóg(2014)
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
Troche przypomina z opisu pomysl z  "The Happening", albo serialu "Zoo".
Dziwne że nie oglądałeś.
Political fiction.
Generalnie - dla mnie wspaniały. Za pierwszym razem jakoś od środka przypadkowo go obejrzałem i nie mogłem odejść od tv. Potem jeszcze że 3 razy. (Obecnie chyba bym nie chciał i za bardzo bym się wczuł). Zdrowie mi chwilowo sezonowo siadło.

Dystopia kynologiczna , a dla fanów serialu np. "Utopia" może też by pasował.
Ta brytyjska "Utopia" (2013) też mocno wstrząsowa.
Klimat deterministyczny.

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Kwietnia 07, 2023, 05:58:00 am
Cytuj
Biały Bóg(2014)
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
Troche przypomina z opisu pomysl z  "The Happening", albo serialu "Zoo".
Dziwne że nie oglądałeś.
Political fiction.
Generalnie - dla mnie wspaniały. Za pierwszym razem jakoś od środka przypadkowo go obejrzałem i nie mogłem odejść od tv. Potem jeszcze że 3 razy. (Obecnie chyba bym nie chciał i za bardzo bym się wczuł). Zdrowie mi chwilowo sezonowo siadło.

Dystopia kynologiczna , a dla fanów serialu np. "Utopia" może też by pasował.
Ta brytyjska "Utopia" (2013) też mocno wstrząsowa.
Klimat deterministyczny.
Panie, tych filmow tyle sie namnozylo... Sprobuje go znalezc i obejrzec, jesli twierdzisz ze taki dobry. Ale czy on nie jest zbyt smutny? Bo ja juz nie lubie ogladac smutnych rzeczy, nawet jesli sa dobre...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Kwietnia 07, 2023, 09:43:51 am
Drastyczny, mocno sugestywny.
(Może Węgrzy tak lubują się w thrillerach obyczajowo - politycznych).
Jak jesteś miłośnikiem zabawek do przytulania to nie byłby odpowiedni.
Naprawdę nie chcę spoilerować i nic nie zasugeruję co do przebiegu fabuły i jej zakończenia.
Dla mnie dobry w takim sensie, że szczerze przedstawia relacje międzyludzkie i międzygatunkowe.
Dlatego obejrzałem go kilka razy.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 07, 2023, 05:37:51 pm
Prędzej fajans, niż sajens, ale wrzucę... Nowy zwiastun piątego "Indiany Jonesa":

I starszy do kompletu:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 14, 2023, 05:45:33 pm
Recenzja filmu "Archiwum" ("Archive"), który wyreżyserował Gavin Rothery:
https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=33586
Zachęcająca. Choć trailer kuszący znacznie mniej, bo akcją przepakowany...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: xetras w Kwietnia 18, 2023, 01:36:05 pm
'Mad Max2' Wojownik szos
(Parę uwag o postaciach)
Maks Rokatański - ten jest nie do zdarcia, taki wytrzymały, ale z zasady samotnik. Dobrze mu tylko, jak "psu" z psem.
Bardziej ludzki i imponujący jest Żyro, wężowy obżartuch, grany przez Brusa Spence.
(Tzn. jego relacje z otoczeniem filmowym/sztucznym zawierają analogie do pozascenariuszowych ludzkich realiów).
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Bruce_Spence
Mi imponuje odkąd pierwszy raz wleciał z impetem w głąb akcji :)
Notka z fandomu:
https://madmax.fandom.com/wiki/Gyro_Captain
Natomiast aktorka Arkie Whiteley (dziewczyna kapitana) zmarła w wieku 37 lat (rak, i to jakiś wyjątkowo osobliwy).Adrenal cancer to będzie chyba - rak nadnerczy?
https://www.mayoclinic.org/diseases-conditions/adrenal-cancer/symptoms-causes/syc-20351026#
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Kwietnia 20, 2023, 12:56:10 pm
Feministyczne spojrzenie na "Seksmisję":
https://www.onet.pl/styl-zycia/noizz/obejrzalam-pierwszy-raz-seksmisje-to-horror-dla-mezczyzn/g60ygds,3796b4dc
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Kwietnia 20, 2023, 05:50:54 pm
Feministyczne spojrzenie na "Seksmisję":
https://www.onet.pl/styl-zycia/noizz/obejrzalam-pierwszy-raz-seksmisje-to-horror-dla-mezczyzn/g60ygds,3796b4dc
Z punktu widzenia walki klas.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 01, 2023, 08:34:44 pm
Pierwsze zdjęcia z drugiej części nowej "Diuny":
https://www.vanityfair.com/hollywood/2023/04/dune-part-two-exclusive-first-look/

Trailer szóstego sezonu "Black Mirror":


I zapowiedź drugiego sezonu serialu "Prehistoric Planet" (siłą rzeczy jakaś doza SF jest w nim nieunikniona):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 17, 2023, 01:50:30 am
Dwugłos o Piotrusiu Panie:

https://youtu.be/QJK9dUCbjJ4
https://youtu.be/jrRP_ZBzHZg

https://youtu.be/ZagsqA3HwIY
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 17, 2023, 04:20:29 pm
Zaiste, Machulskiego musiał ożywiać duch proroczy gdy przepowiadał, że i Kopernik zostanie kobietą... 8)

A to "Matrix" po meksykańsku:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Maja 18, 2023, 01:43:13 am
Feministyczne spojrzenie na "Seksmisję":
https://www.onet.pl/styl-zycia/noizz/obejrzalam-pierwszy-raz-seksmisje-to-horror-dla-mezczyzn/g60ygds,3796b4dc
Ależ są to pierdoły. Kaleka percepcja. Co za porażka. Nie rozumie filmu. Może niech Niewolnicę Izaurę spróbuje.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Maja 25, 2023, 12:09:24 pm
https://www.massive-cinema.com/storyboard/best-british-film-21st-century-poll-results
https://www.massive-cinema.com/storyboard/under-the-skin-best-british-film-21st-century
Serio to "Under the Skin" takie dobre?  ??? ??? ???
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 01, 2023, 02:08:58 pm
Zapowiedź nowego filmu SF Garetha Edwardsa, zatytułowanego "The Creator":


I żarcik, czyli "SW", "Władca pierścieni" i "Avatar" w stylu Wesa Andersona, według AI:




Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 11, 2023, 10:12:48 pm
"Parkowi jurajskiemu" stuknęła trzydziestka (czyli przekroczył Terminus terminus):
https://www.inverse.com/culture/jurassic-park-30-year-anniversary
Ciekaw jestem jak go oceniacie z perspektywy lat?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Czerwca 13, 2023, 02:35:44 am
Jak na Park Jurajski to nieźle.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 19, 2023, 12:01:24 am
Zwiastun netflixowskiej ekranizacji "Problemu trzech ciał":


Szykuje się też niemiecki film SF (również od N.) pt. "Paradise":

https://theeurotvplace.com/2023/05/paradise-netflix-sets-premiere-date-for-german-action-sci-fi-thriller/
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Czerwca 29, 2023, 03:28:34 am
Trailer nowego sezonu "Futuramy":


I drugi zwiastun drugiej części drugiej filmowej "Diuny" ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 16, 2023, 01:01:53 pm
Wojtek Orliński wygląda na filmem "Oppenheimer" (niby nie SF, ale...) rozczarowanego:
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,30065846,orlinski-film-oppenheimer-rozczarowal-mnie-za-malo-o-fizyce.html#S.more_red-K.C-B.1-L.5.zw
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Sierpnia 23, 2023, 03:48:57 pm
Zack Snyder od superherosów pozazdrościł Lucasowi i kręci spejsoperę pt. "Rebel Moon" (na początek ma być dwuczęściowy film, potem - jeśli kasa się zgodzi - ciągi dalsze i ciągi dalsze...):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 13, 2023, 08:01:31 pm
Finalny zwiastun w/w filmu "The Creator":


I zapowiedź 4 sezonu "For All Mankind":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 12, 2023, 11:56:58 pm
Ridley'a Scotta wzięło po latach na (niecenzuralne) polemiki z krytyk(ant)ami "Bladego..." ;):
https://naekranie.pl/aktualnosci/ridley-scott-blade-runner-lowca-androidow-krytyka-glupiutki-powolny-1696977540

ps. Są najwidoczniej rzeczy, do których wraca się co jakiś czas, by sprawdzić czy są tak złe, jak się ostatnio zapamiętało. Wygląda na to, że dla mnie takim czymś jest film "Interstellar" po który ponownie sięgnąłem (zarywając nawet w tym celu kawałek nocy). Cóż, muszę wycofać się ze wcześniejszych słów, że jest to durne współczesne blockbusterzydło (bo z tej parafii są tylko scena ucieczki przed falą na pierwszej odwiedzonej planecie i karykaturalna postać doktora Manna na drugiej, oraz wiadome - początkowo dające się złożyć na karb emocjonalnego stanu bohaterki, ale potem fabularnie kluczowe - ględzenie o miłości), niemniej jest to durne blockbusterzydło, tylko jakby wyjęte z innej epoki.
Owszem, sceny kosmiczne (w tym te z prawie-realistyczną czarną dziurą) wypadają zadowalająco (może poza finalnym lataniem zdezelowanym statkiem) i w istocie w ich powolnym, bezdźwięcznym, celebrowaniu widać wpływ Kubricka, ale już staczanie się Ziemi w ostry kryzys żywnościowy (i idący za nim odwrót od technologii) ukazany jest dość naiwnie. Widać też, że był to scenariusz pisany dla Spielberga, bo wylewa się z niego ckliwa familijność i emocjonalność, na pograniczu mimowolnej parodii stylu Stevena S. (zawierająca w dodatku kalki z otwarcia "Misji na Marsa"), a sposób w jaki protagonista komunikuje się przez czas z własną córką (i z samym sobą) ma coś w sobie z uboższej wersji kontaktowania się Obcych z wybrańcami w "Bliskich spotkaniach..." (pamiętaj, widzu, Nieznane wejdzie ci do domu!), przy czym niezbyt wiadomo dlaczego potężni postludzie z przyszłości narzucili praszczurowi taką formę stworzenia czasowej pętli, choć mieli znacznie potężniejsze narzędzia komunikacji (w końcu budowali do woli wormhole i artefakty-tesserakty). Nad częścią wyprawową filmu unosi się natomiast - mimo pozorowania powagi - klimat radosno-awanturniczy w stylu - góra! - "Milczącej gwiazdy" (która jednak zdaje się być bardziej serio).
Niemniej "Interstellar" jakby zyskał w moich oczach, odrobinkę. Ot, na tyle, by uznać, że jest tylko infantylny, choć ładny wizualnie, nie - nieoglądalny.

Powtórzyłem też sobie guzik wart elaborat... "Contact", uchodzący za duchowego poprzednika "Interstellaru":
https://www.vulture.com/2014/11/contact-interstellar-matthew-mcconaughey.html
Mistrzowa i ziemkiewiczowa krytyka założeń książki, na której ten film bazuje jest powszechnie znana, tak jak i zastrzeżenia podnoszone względem programu SETI w jego klasycznej, radiowej, formie, dlatego  oczywistości zostawię na boku, a skupię się na innych aspektach w/w produkcji. Zacznę od tego, że widać, iż jest to produkt lat '90, widać również, że Zemeckis zaczynał u boku Spielberga, bo funduje nam wątek ojcowsko-córczyny (ewidentnie stanowiący inspirację dla późniejszego, nolanowego, ale znacznie lepiej przeprowadzony, i ładnie pokazujący wpływ wczesnej, domowej, edukacji naukowej na późniejszy rozwój ściślackich talentów). Otwarcie - czytelnie "Powers of Ten" inspirowane - prezentuje limit pś w praktyce. Niezgorszy jest też - choć siłą rzeczy skrótowy - portret samego programu nasłuchowego, a także towarzyszącej robieniu nauki otoczki polityczno-społeczno-religijnej (o czym u nas pisał bodaj Hornet). Ale dyskutowanie o Bogu z kobietą w łóżku? Chyba tylko Amerykanie tak potrafią. Arecibo i Мир - łezka się w oku kręci. Kluczowy fabularnie Hadden (co to i odszyfruje i zasponsoruje)? Clarke przerobiony na miliardera (gdyby opatentował - byłyby...), ale jest w nim i dużo z Lema upopkulturowionego (vide Lheński). Miły akcent w każdym razie. Zakończenie? Sposób ukazania - teoretycznie centralnego - epizodu z Maszyną cokolwiek łagodzi powieściowy hurraoptymizm, czyniąc Kontakt bliższym tego z "Głosu Pana", bo nie niosącym nic poza mocniejszą nadzieją, że nie jesteśmy sami (przy czym utajnienie kluczowego dowodu wygląda na ukłon w kierunku obcologicznych teorii spiskowych). (Po drodze jeszcze protagonistka wchodzi w tryb Kelvina-według-Tarkowskiego z finału "Solaris" jego ;), ale szczęśliwie się z tego zaraz otrząsa.) Wreszcie... dostajemy - godną Templetona ;) - sugestię, że inteligentny teista i inteligentny ateista - czy raczej ateistka - znajdą wspólny grunt (i emocjonalny, i podobnych filozoficznych pytań). Oraz swoistą autodemaskację SETI (i wszelkich dotyczących Pozaziemców nadziei, choć te IRL występują częściej w hollywoodzkich filmidłach i wśród ufomaniaków, niż w świecie naukowym) jako quasi-religijną wiarę w Wielkiego Brata, który (życzliwie) spojrzy gdzieś z wysoka. Średni film, ale jeden z lepszych na poletku SF, mimo wszystko.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 30, 2023, 11:49:54 pm
Pojawił się kolejny (po "The Passengers") romansowy film SF - "If You Were the Last":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 10, 2023, 12:29:17 pm
O "Odysei kosmicznej":
https://www.youtube.com/watch?v=NNE9vxLUGpE (https://www.youtube.com/watch?v=NNE9vxLUGpE)
Oraz "Blade Runnerze" po raz kolejny:
https://www.youtube.com/watch?v=DvUEkEF9Nrg (https://www.youtube.com/watch?v=DvUEkEF9Nrg)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 17, 2023, 01:56:29 pm
Kolejny trailer 4 sezonu "For All Mankind":

Można też odnotować, że "The Abyss" powraca w wersji 4K:

A tu jeszcze mamy rzut fachowego oka ;) na rozmaite filmy kosmiczno-powietrzne ;):
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Listopada 24, 2023, 02:21:26 pm
Specjalny (https://tardis.fandom.com/wiki/Destination:_Skaro_(TV_story)) mini-odcineczek serialu "Doctor Who" - "Destination: Skaro":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 02, 2023, 07:00:22 pm
Shin Godzilla to bardzo dobry film. A Minus One planuję obejrzeć jutro.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 03, 2023, 12:58:40 pm
Zwiastun madmaxowego filmu "Furiosa" (reżyseruje Miller):


I - skoro o dżapańskich mowa - teaser nowej serii "Mobile Suit Gundam: Requem for Vengeance":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 04, 2023, 12:33:16 am
W zaistniałej sytuacji szefostwa Warner Brothera, Disneja i inne powinny popełnić zbiorowe harakiri. Oto do kin bowiem u nas trafiła najnowsza japońska Godzilla: Godzilla Minus One. Jest to jeden z najlepszych filmów o Godzilli, przewyższający amerykańskie MonsterVerse (Godzilla, G vs King-Kong, takie tam). Z kolei to MonsterVerse przewyższa nowe Gwiezdne Wojny, Marvela że o Supermanach z DC nie wspomnę. Zacka Snydera przewyższa. Prawie wszystko przewyższa poza Diuną i Blade Runnerem 2049. Ale nowej Godzilli nie przewyższa bo jest lepsza. Podają, że budżet tego filmu to 15 000 000 dolarów. Słownie: piętnaście milionów dolarów. Jest to niewiarygodne, bo to jest 10% (słownie: dziesięć procent) tego co amerykańska Godzilla z 2014 roku a film wygląda lepiej, Godzilla jest ładniejsza, jest jej więcej. Jak oni to zrobili? Te 15 milionów to się zwróciło w samej Japonii, teraz zarabiają na czysto. Oczywiście takiej kaski jak amerykańskie produkcje nie zarobi, ale dobrze zarobi. Japońska wytwórnia Toho raz że dobrze wyszła na sprzedaży praw Amerykanom, a dwa sama stworzyła piękny film. Shin Godzilla z 2016 też jest fajna ale nie aż tak. Zasługuje natomiast na odrębną recenzję. Reasumując: Japończycy korzystają z rozpropagowania Godzilli przez Amerykanów i sami dokładają do pieca. Warner wypuszcza swoją Godzillę (4 część) na wiosnę i ma duży problem, żeby spłodzić film nie będący zdecydowanie gorszym niż japońska produkcja.
(https://i.ibb.co/Rjd4mxG/Zrzut-ekranu-z-2023-12-03-22-52-40.png)
Nie da się tu uniknąć pewnych porównań i tak: Godzilla Minus One jest filmem jaśniejszym niż większość tamtych, pokazują potwora za dnia, co jest kłopotliwe bo tzw CGI ma postawione przed sobą wyższe wymagania. Część ludzka jest dopracowana. Wiadomo: zawsze najważniejsze były potwory i ich walka. Watki ludzkie to były takie zapełniacze, można było przewijać albo puszczać sobie montaże walk Godzilli na Jutubie. Japończycy potrafili natomiast zarządzać przerywaczami: potwory sobie walczyły i przerywniki ludzkie w odpowiednich momentach się pojawiały. Amerykanie tego nie potrafili, najgorsza była 2 część gdzie po ekranie pląsała straszliwa mamuśka i człowiek modlił się, żeby ją coś ubiło albo zjadło i żeby się przestała pałętać. Tutaj mamy jeden z nielicznych filmów, gdzie wątek ludzki porywa i jest zajmujący sam w sobie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 04, 2023, 11:33:46 pm
japońska Godzilla: Godzilla Minus One. Jest to jeden z najlepszych filmów o Godzilli, przewyższający amerykańskie

Cóż, Japończycy nie powierzyli rządów księgowym (i innym specom od odhaczania punktów w tabelkach), a facetowi o sporym - choć raczej rozrywkowym - dorobku:
https://en.wikipedia.org/wiki/Takashi_Yamazaki

ps. Z innej beczułki... Zapowiedź serialowego "Fallouta":


I zwiastun drugiego sezonu serialu "Halo":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 08, 2023, 01:48:46 am
Idźcie na Godzillę bo dalej grają w Multikinie.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 11, 2023, 07:04:28 pm
Robot Head o Godzilli:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 15, 2023, 01:55:19 am
The Goblin Song, czyli - ujawniony jako osobny teledysk - fragment nadciągającego odcinka serii "Doctor Who"* - "The Church on Ruby Road":


* Nawiasem: dziwne rzeczy się tam zdarzyły - tytułowiec rozmnożył się przez podział...
https://tardis.fandom.com/wiki/Bi-generation

I jeszcze trzeci zwiastun drugiej części nowej "Diuny":


Oraz trailer Godzilli po amerykańsku, czyli filmu "Godzilla x Kong: The New Empire":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Grudnia 30, 2023, 10:39:39 pm
Akademia Pana Kleksa zniszczona:




Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Grudnia 31, 2023, 09:25:38 am
Bo Pana Kleksa (nie mylić z Doktorem Plamą) nie tak się unowocześnia ;):


Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 08, 2024, 05:29:36 pm
Kolejny krótki film SF Erika Wernquista - "One Revolution Per Minute":


Edit: Pełniejszy zwiastun netflixowskiej ekranizacji "Problemu trzech ciał":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Stycznia 14, 2024, 12:23:48 am
Podkastowo o Godzilli:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 14, 2024, 10:59:05 am
Tu można dodać, że Marciosss to inaczej - znany i na niniejszym forum - MarcinK.

Ale o czym innym chciałem... Astrofizyczka jedna fachowym okiem o różnych filmach i odcinkach seriali SF:













Info o autorce w/w filmików:
https://en.wikipedia.org/wiki/Becky_Smethurst
I jej wydanej u nas książce:
https://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133432/kosmos
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 21, 2024, 02:58:06 pm
Pełniejszy trailer drugiego sezonu "Halo":

I jeszcze jeden:


Odnotujmy też, że "Godzilla -1.0" dostała - w hołdzie dla i w nawiązaniu do oryginału - czarno-białą wersję:


Edit: I jeszcze zapowiedzi filmu "Spaceman" ("Astronauta"):

Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Żuczek w Stycznia 26, 2024, 12:38:00 pm
Nie całkiem film, ale nie wiem gdzie to wrzucić. Nie widze hasła "filk" i nie ma działu o muzyce. Zrobić osobny wątek?
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Lieber Augustin w Stycznia 26, 2024, 03:44:39 pm
...nie ma działu o muzyce...
Jak to nie ma? Ma :D
https://forum.lem.pl/index.php?topic=546.4020 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=546.4020)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Żuczek w Stycznia 26, 2024, 06:08:33 pm
Nie ma specyficznego rodzaju- czyli "filk". Taki kosmiczny folk. Choć nie wszystkie są folkowe. Sa takie popowe, niektóre jakby szanty. Dałam ten przykład bo aktualny. Ale pozbieram troche- takie gdzie są podane słowa i zalinkuje w dziele muzycznym.
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Stycznia 26, 2024, 06:13:42 pm
Szykuje się reaktywacja muzycznego? Fajnie :).

Tymczasem wrócę do tematu... Trailer serialu "Constellation":


Przy serialach pozostając, ale cofając się do "Doctora Who"... Pojawiło się oficjalne potwierdzenie, że stara seria "DW" skończyła się wraz z rozmnożeniem postaci, a teraz nastał nowy Doktor i nowa seria:
https://www.imdb.com/title/tt28289436/
Z tej okazji przypomnijmy sobie wszystkie czołówki serialu trwającego - z przerwami - od roku 1963 do niedawna. Nawet w dwu zestawieniach. Pierwsze oficjalne:

Drugie - dłuższe:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 05, 2024, 10:13:35 am
O tym, jak Downey na planie improwizując postać Tony'ego wyjątkową czynił:

(Po raz kolejny wychodzi, że duża część fajności MCU to jego zasługa.)
Tytuł: Odp: SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 12, 2024, 11:19:12 am
Ranking najlepszych filmów SF według "Rolling Stone":
https://www.rollingstone.com/tv-movies/tv-movie-lists/best-sci-fi-movies-1234893930/
I najlepszych nowych filmów SF według IndieWire:
https://www.indiewire.com/feature/best-sci-fi-movies-science-fiction-film-1201817994/
Po prawdzie oba dziwaczne...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 17, 2024, 06:06:24 pm
Podsumowanie serialowe 2023 roku (moje)

I Nagroda specjalna za film roku.

Godzilla Minus One

II. Najlepszy odcinek serialowy.

1. Star Trek Strange New Worlds - Subspace Rhapsody

Dziwne Nowe Światy, KOSMICZNA RAPSODIA

Sezon 02, odcinek 09
https://youtu.be/2Ox5ZmAHaHc?si=1Kw_0HXnNFpi6NRr

2. Star Wars Ahsoka, Shadow Warrior
Wojownik cienia
Sezon 01, odcinek 05

3. Star Trek Strange New Worlds Those Old Scientists
Dziwne Nowe Światy, CI STARZY NAUKOWCY
sezon 02, odcinek 07

III Rozczarowanie roku

Wiedźmin 3 sezon. O ja cię nie mogę. Co to za porażka jest, ogarokaraczan, postacie bez właściwości, ała. 1/10/.

Zestawienie zasadnicze:

1 Miejsce: One Piece sezon 1.

Miejsce drugie: Mandalorianin sezon 03.

Miejsce trzecie:SNW sezon 2. Dziwne Nowe Światy

Miejsce 4: Ahsoka, sezon 1

5. Legenda Vox Machiny s02

6. Star Trek Picard s03.

7. Loki sezon 2.

8. Monarch: Dziedzictwo Potworów.

9. Silos s01.

10 Gen V

I jedyny serial zdecydowanie pod kreską:
Wiedźmin
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1361251,podsumowanie-serialowe-2023-roku
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Lutego 17, 2024, 06:22:07 pm
Z innej beczki..  Marek Oramus o filmach "Oppenheimer":
http://www.galgut.eu/burzyciel-swiatow/
I "The Creator":
http://www.galgut.eu/wypatroszone-glowy/

A także zapowiedzi takich cudów jak "Kingdom of the Planet of the Apes":

"Twisters":

I "Deadpool 3", a raczej "Deadpool & Wolverine":

Tudzież nowy trailer "Godzilla x Kong: The New Empire":


Oraz krótki film "Day of the Kaiju":

Plus kolejny projekt tego samego reżysera - "The Great Actress Reiko Inui":

(Info o tych ostatnich:
https://wikizilla.org/wiki/Day_of_the_Kaiju
https://wikizilla.org/wiki/The_Great_Actress_Reiko_Inui)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Lutego 29, 2024, 11:59:48 pm
Recenzje 2 części Diuny:

https://youtu.be/shcNuzhIbAw?si=CX3JUjrzvHRwm8wJ
https://youtu.be/C1CZfqt80qY?si=L2nrAkLY-fW2i-eK
https://youtu.be/qmEbliwom2Y?si=05hUcvCqjDJY-VXh
https://youtu.be/cNDIbpyl8uQ?si=s8RjXs2CoUX8RFRr
https://youtu.be/cNDIbpyl8uQ?si=8y4Z-75Dh029OV_J
bezspoilerowe na razie głównie
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 01, 2024, 12:05:18 am
Jak tak wszyscy chwalą, to zaczynam się bać (bo jeśli przechwalili - będę rozczarowany).

W roli łyżeczki dziegciu:
https://www.imdb.com/title/tt15239678/reviews?sort=userRating&dir=asc

ps. Nadciąga kolejny - dość dziwny - japoński film o potworach:

https://wikizilla.org/wiki/Brush_of_the_God
Robiony przez weterana cyklu godzillowego:
https://wikizilla.org/wiki/Keizo_Murase
Może ktoś będzie miał ochotę obejrzeć, w roli ciekawostki...
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 08, 2024, 01:05:17 pm
Zwiastun filmu "The Wild Robot", będącego ekranizacją popularnej powieści dla malolatów:

[WALL-E ma konkurencję?]

Oraz kolejne trailery serialowego "Fallouta":

I netflixowskiej ekranizacji "Problemu trzech ciał":
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Smok Eustachy w Marca 13, 2024, 09:05:23 pm
https://youtu.be/KNReuL3T0mY?si=AfkMXEuccx4BVvOC
Tymczasem bitwy:
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 18, 2024, 02:05:05 am
Ciekawostka - niewydane u nas opowiadanie Heinleina, wyglądające na czytelną inspirację dla cameronowego "The Abyss":
https://en.wikipedia.org/wiki/Goldfish_Bowl

I kolejne (to nawet po polsku wyszło), Leinstera, z którego (najprawdopodobniej) pochodzi (spopularyzowana przez "Star Treka") idea Uniwersalnego Translatora:
https://en.wikipedia.org/wiki/First_Contact_(novelette) (https://en.wikipedia.org/wiki/First_Contact_(novelette))
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: olkapolka w Marca 21, 2024, 04:56:27 pm
Te trzy ciała sprawdzę...tymczasem ze zdziwieniem odnotowałam nowego...Obcego...Romulus na niego wołają?;)

(https://www.youtube.com/watch?v=_O486MQSGlc)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: maziek w Marca 21, 2024, 06:08:53 pm
Tyż widziałem. Chyba z sentymentu obejrzę, oby tylko nie skończyło się utratą sentymentu jak ze Star Warsami (w zasadzie tak powinno się stać już po Prometeju ;) ).
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 21, 2024, 06:25:21 pm
I ja (i ja, o) widziałem (https://www.youtube.com/watch?v=GTNMt84KT0k). I też się waham czy po film nie sięgnąć (ale poczekam z tym na opinie - w tym Wasze).

Poza tym pojawił się drugi trailer filmu "Furiosa":


A to - z innej beczki - jedna z lepszych opowieści spod znaku "Batman.The Animated Series", powstała jednak nie w ramach w/w serialu, a na potrzeby komiksowej antologii "Batman: Black and White" - "Two of a Kind", a raczej jej (chyba legalna) video-adaptacja:

(Którą wrzucam na zasadzie skojarzenia, bo tymczasem konkurencyjnych animowanych "X-Men" reaktywowali (https://www.youtube.com/watch?v=pv3Ss8o9gGQ), w formie praktycznie nieodróżnialnej od oryginału (https://www.youtube.com/watch?v=gh0KJImjkqc).)
Tytuł: Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
Wiadomość wysłana przez: Q w Marca 28, 2024, 08:01:13 pm
Trailer pierwszego sezonu przygód potomnego Doktora (czyli kompletnie nowej serii "Doctor Who"):


A poza tym, no, proszę, zapowiedzieli polski film superbohaterski (bodaj drugi po "Hydrozagadce"*):

* Dlatego odnotowuję, bo sam zwiastun jaki jest - każdy widzi...