Cieszę się, że doceniasz ten odcinek, tym bardziej, że
pewne jego elementy, uderzające w konfrontacyjnie pojęty patriotyzm i bojowy antykomunizm teoretycznie mogłyby Ci
nie leżeć (podobnie zresztą jak szczerze uradował mnie fakt, że nawet
osławieni obskuranci spod znaku świętego Ekspedyta są na bieżąco z chińskim programem kosmicznym). Ha, może nie jesteśmy jako społeczeństwo podzieleni aż tak mocno jak z mediów (i z dyskusji politycznych) wynika.
Przy czym warto zauważyć, że dodaje jeszcze w/w pilotowi uroku - nawiązujący do niego - finał "TNG" zatytułowany "All Good Things...", który sam w sobie mam za mocno przereklamowany i nieudany koncepcyjno-fabularnie, a jednak odmówić mu nie mogę tego, że ładnie domyka wątki
sądowe, od których rzecz się zaczęła. No i ten finalny pokerek...