16336
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 28, 2007, 10:00:09 am »
Zachęcam do nabycia nowego numeru "Nowej Fantastyki" można w nim znaleźć dwa utwory Grega Egana przypuszczalnie najwybitniejszego żyjącego pisarza SF obok A.C Clarke'a, uważanego za godnego następcę Mistrza. Oto fragmenty (z oficjalnej strony "NF") na zachętę:
STRAŻNICY GRANIC
Funkcja falowa wyglądała jak jaskrawa zorza, rtęciowa plazma, dostatecznie jasna, by odcinać się od blasku popołudniowego słońca, niezdolna jednak oślepić patrzącego ani ukryć przebiegających przez nią graczy. Barwne wstęgi przedstawiające złożoną fazę fali przebiegały przez boisko, rozdzielając się, przelewając nad wyrastającymi tu i ówdzie grzbietami prawdopodobieństwa, odbijając się granicy i powracając jako odwrócone. Mecz rozgrywano w najstarszym, najprostszym stylu: półklasycznym, nierelatywistycznym. Piłkę utrzymywała w boisku nieskończenie wysoka bariera, uniemożliwiająca jej wyciekanie w trakcie meczu.
Graczy traktowano klasycznie: ich ruchy wpompowywały w piłkę energię, umożliwiając przechodzenie z początkowego stanu gry, z piłką rozsmarowaną cienko po całym placu, w wachlarz stanów o wyższej energii, potrzebnych dla jej lokalizacji. Lokalizacja była jednak ulotna; nie było sensu formować pośrodku boiska ładnego, ostrego pakietu falowego w nadziei na kopanie go jak klasycznej piłki. Należało ukształtować falę w taki sposób, aby wszystkie jej stany - stany o różnych częstotliwościach cyklu i prędkościach przemieszczania - na ułamek sekundy znalazły się w fazie wewnątrz bramki. Osiągnięcie tego było kwestią poziomów energii i właściwego wyczucia czasu.
NIESTABILNE ORIBITY W RZESTRZENI KŁAMSTW
Robofurgonetka z piekarni śmiga obok, a ja przeklinam samotność: bez skomplikowanych przygotowań potrzeba co najmniej dwóch zręcznych osób, by wykorzystać zaopatrzeniowe roboty: jednej do zablokowania pojazdowi drogi, drugiej do wykradzenia towaru. Kradzieże powodują tak niewielkie straty, że ludzie z atraktorów je tolerują; prawdopodobnie środki bezpieczeństwa nie są warte kosztów, choć bez wątpienia członkowie każdej z etycznych monokultur mają własne "powody", dla których nie chcą stawiać nas, amoralnych kloszardów, przed wyborem między podporządkowaniem się a śmiercią głodową.
Wyciągam zwiędniętą marchewkę, którą wczoraj wieczorem wykopałem z jednego ze swoich ogródków warzywnych, i zaczynam żuć. To dość żałosne śniadanie, ale pocieszam się myślą o bułkach, które skradnę, gdy znów będę z Marią, i tak się sycę tymi planami, że niemal nie czuję mdłego smaku w ustach.
Dowiedziałem się też, że w następnym numerze ukaże się fragment powieści Jacka Dukaja, uważanego obok Huberatha za jednego z dwóch tzw. po-Lem-istów (poniżej zajawka):
LÓD
Czy Historja jest siłą namacalną? Czy można sterować prawami logiki? Lute, nieziemskie anioły Mrozu spacerują ulicami miasta, zamarzając prawdę i fałsz. Kto stoi między rewolucją i anarchją, carstwem samodzierżawnym, Królestwem Bożym na Ziemi i wolną Rzeczypospolitą? Piłsudski i Rasputin, Tesla, Tarski i Kotarbiński [ch8211] Benedykt Gierosławski, człowiek, którego nie ma [ch8211] kłamstwo prawdziwsze od prawdy. Warszawa, Rosja, Trans-Syberja, Lód.
Oto opowieść o Historji, czyli o tym, co nie istnieje.
I nie jest to OT, bo ja właśnie ten numer "NF" przeczytałem
ps. W związku z informacją o "Lodzie" zapoznałem się też czym prędzej z wywiadem z Dukajem pochodzącym z "Lampy", a zamieszczonym na Onecie, szczególnie zaciekawił mnie ten fragment:
Był taki przypadek w ostatnich latach z powieścią Grega Egana Quarantine, która została oparta na obowiązującej wówczas interpretacji fizyki kwantowej: że do kollapsu funkcji falowej konieczny jest akt obserwacji przez świadomą istotę. Okazało się jednak, że to raczej kwestia wielkości obiektu, a nie konieczności istnienia obserwatora. I nagle cała fizyka w tej powieści hard SF okazała się fizyką alternatywną, bo nieprawdziwą.
http://czytelnia.onet.pl/0,1338408,1,,0,0,0,kiedy_temat_bierze_pisarza_za_gardlo,artykuly.html
wskazujący, że fizyka poradziła już sobie z "paradoksem obserwatora", który robił za wytrych pozwalający na wprowadzanie do fizyki mistycyzmu wszelkiej maści. Swoją drogą falsyfikuje to pomysły nie tylko z "Kwarantanny" (i "Stanu wyczerpania") Egana, lecz też z "Mrocznej materii" Reevesa-Stevensa czy słynnego "Przesądu" D. Ambrose'a, a to niestety obala też fizykalne wyjaśnienie Mocy Q, ze "Star Treka", którym z lubością się posługiwałem... .
STRAŻNICY GRANIC
Funkcja falowa wyglądała jak jaskrawa zorza, rtęciowa plazma, dostatecznie jasna, by odcinać się od blasku popołudniowego słońca, niezdolna jednak oślepić patrzącego ani ukryć przebiegających przez nią graczy. Barwne wstęgi przedstawiające złożoną fazę fali przebiegały przez boisko, rozdzielając się, przelewając nad wyrastającymi tu i ówdzie grzbietami prawdopodobieństwa, odbijając się granicy i powracając jako odwrócone. Mecz rozgrywano w najstarszym, najprostszym stylu: półklasycznym, nierelatywistycznym. Piłkę utrzymywała w boisku nieskończenie wysoka bariera, uniemożliwiająca jej wyciekanie w trakcie meczu.
Graczy traktowano klasycznie: ich ruchy wpompowywały w piłkę energię, umożliwiając przechodzenie z początkowego stanu gry, z piłką rozsmarowaną cienko po całym placu, w wachlarz stanów o wyższej energii, potrzebnych dla jej lokalizacji. Lokalizacja była jednak ulotna; nie było sensu formować pośrodku boiska ładnego, ostrego pakietu falowego w nadziei na kopanie go jak klasycznej piłki. Należało ukształtować falę w taki sposób, aby wszystkie jej stany - stany o różnych częstotliwościach cyklu i prędkościach przemieszczania - na ułamek sekundy znalazły się w fazie wewnątrz bramki. Osiągnięcie tego było kwestią poziomów energii i właściwego wyczucia czasu.
NIESTABILNE ORIBITY W RZESTRZENI KŁAMSTW
Robofurgonetka z piekarni śmiga obok, a ja przeklinam samotność: bez skomplikowanych przygotowań potrzeba co najmniej dwóch zręcznych osób, by wykorzystać zaopatrzeniowe roboty: jednej do zablokowania pojazdowi drogi, drugiej do wykradzenia towaru. Kradzieże powodują tak niewielkie straty, że ludzie z atraktorów je tolerują; prawdopodobnie środki bezpieczeństwa nie są warte kosztów, choć bez wątpienia członkowie każdej z etycznych monokultur mają własne "powody", dla których nie chcą stawiać nas, amoralnych kloszardów, przed wyborem między podporządkowaniem się a śmiercią głodową.
Wyciągam zwiędniętą marchewkę, którą wczoraj wieczorem wykopałem z jednego ze swoich ogródków warzywnych, i zaczynam żuć. To dość żałosne śniadanie, ale pocieszam się myślą o bułkach, które skradnę, gdy znów będę z Marią, i tak się sycę tymi planami, że niemal nie czuję mdłego smaku w ustach.
Dowiedziałem się też, że w następnym numerze ukaże się fragment powieści Jacka Dukaja, uważanego obok Huberatha za jednego z dwóch tzw. po-Lem-istów (poniżej zajawka):
LÓD
Czy Historja jest siłą namacalną? Czy można sterować prawami logiki? Lute, nieziemskie anioły Mrozu spacerują ulicami miasta, zamarzając prawdę i fałsz. Kto stoi między rewolucją i anarchją, carstwem samodzierżawnym, Królestwem Bożym na Ziemi i wolną Rzeczypospolitą? Piłsudski i Rasputin, Tesla, Tarski i Kotarbiński [ch8211] Benedykt Gierosławski, człowiek, którego nie ma [ch8211] kłamstwo prawdziwsze od prawdy. Warszawa, Rosja, Trans-Syberja, Lód.
Oto opowieść o Historji, czyli o tym, co nie istnieje.
I nie jest to OT, bo ja właśnie ten numer "NF" przeczytałem
ps. W związku z informacją o "Lodzie" zapoznałem się też czym prędzej z wywiadem z Dukajem pochodzącym z "Lampy", a zamieszczonym na Onecie, szczególnie zaciekawił mnie ten fragment:
Był taki przypadek w ostatnich latach z powieścią Grega Egana Quarantine, która została oparta na obowiązującej wówczas interpretacji fizyki kwantowej: że do kollapsu funkcji falowej konieczny jest akt obserwacji przez świadomą istotę. Okazało się jednak, że to raczej kwestia wielkości obiektu, a nie konieczności istnienia obserwatora. I nagle cała fizyka w tej powieści hard SF okazała się fizyką alternatywną, bo nieprawdziwą.
http://czytelnia.onet.pl/0,1338408,1,,0,0,0,kiedy_temat_bierze_pisarza_za_gardlo,artykuly.html
wskazujący, że fizyka poradziła już sobie z "paradoksem obserwatora", który robił za wytrych pozwalający na wprowadzanie do fizyki mistycyzmu wszelkiej maści. Swoją drogą falsyfikuje to pomysły nie tylko z "Kwarantanny" (i "Stanu wyczerpania") Egana, lecz też z "Mrocznej materii" Reevesa-Stevensa czy słynnego "Przesądu" D. Ambrose'a, a to niestety obala też fizykalne wyjaśnienie Mocy Q, ze "Star Treka", którym z lubością się posługiwałem... .