Nie jestemw stanie w tej chwili solidnej polemiki napisać bo ledwie żyję (a jednak - byt określa świadomość). Dwa hinty:
Po pierwsze taki kawał stary, dwie rybki się kłócą, w końcu jedna mówi dobra: to jak nie ma boga, to kto do cholery czyści filtr?! W tym sensie, że prawdopodobnie wciąż jesteśmy takimi rybkami, co najwyżej na tyle już oświeconymi, że możemy przypuszczać iż są jakieś porządki, które naszym rozumkom nie są dostępne. To tak na marginesie. Chcę powiedzieć, że dla mnie samo myślenie o tych sprawach to już duży wysiłek...
Po drugie ja osobiście nie mogę się zgodzić z tezą, jakoby matematyki, jej twierdzeń nie było dopóki nie pojawił się człowiek i ich nie sformułował. Wg mnie jest to nurt myślenia prowadzący do solipsyzmu. Pomijam tu różne zabawne sytuacje typu (załóżmy że tak było, choć pewnie wcale nie) że Fermat przeprowadził dowód w XVII w. i przez jakiś czas to twierdzienie było, a potem myszy to zjadły i aż do końca XXw. twierdzenia znów nie było... Matematyka "działa" bez dowodów. Zarówno na poziomie poszczególnych molekuł (człowiek znający dodawanie nie był potrzebny do powstania wody z wodoru i tlenu w stosunku zawsze dokładnie 2 do 1), jak i wiele szczebli wyżej, kiedy nim Pitagoras (a raczej ktoś przed nim) dowiódł prawdziwości swojego twierdzenia - Egipcjanie stosowali w praktyce trójkąt o bokach 3, 4, 5 jako szablon kąta prostego... Można sobie mówić, że matematyka to odrębny świat, ale w naszym świecie wszystko,
wszystko dzieje się według jej reguł... no chyba że istnieje instytucja cudu. Wszystko dookoła, łącznie z myślami, które kołaczą nam sie po głowach "chodzi" na matematyce. Ja rozumiem, że poniekąd można ją "wyekstrahować" i powiedzieć że to jest odrębny, inny świat, taki składnik X. Sęk w tym, że nasz prawdziwy świat, jedyny jaki znamy, absolutnie nie moze istnieć bez matematyki, on się nie da z niej wyekstrahować.
Spójrzcie na to od tej strony, że człowiek na tym świecie jest absolutnie niekonieczny. A matematyka tak. Wg mnie filozofia już dość dawno przestała w jakikolwiek sposób tłumaczyć świat, czy też nadążać za postępem nauk przyrodniczych. W zasadzie Hoko poniekąd sam to mówisz, że filozofia nie ima się świata. To co z niej zostało to w zasadzie logika, którą zresztą teraz zdaje się uważa się za dziedzinę matematyki. Reszta to historia.
Wreszcie wydaje mi się że nieco zbyt pochopnie mówicie - aaa, Penrose, typowy platonik! Penrose (na razie przynajmniej - do 80 strony z 1100
) nie pisze, że gdzieś tam w niebie jest jakiś wzorzez typu wzorca metra spod Paryża. On tylko twierdzi, że pewne sprawy przebiegaja wg pewnych "czystych prawideł", że jak woda ciurka z kranu to formuje nieruchomą idealną kolumne. Ale że ten idealny wzorzec ulego rozpraszaniu - bo woda jest zanieczyszczona, a kran nierówny i mucha przeleciała. On nie twierdzi, że gdzieś na Ziemi, ani nawet w całym Wszechświecie jest taki kran, z którego rzeczywiście taka idealna kolumienka wody wypływa. Twierdzi tylko, że istnieje pewne podstawowe prawo regulujące wypływ wody z kranu.